O znaczeniu wojującego materializmu

Transkrypt

O znaczeniu wojującego materializmu
Włodzimierz I. Lenin
O znaczeniu
wojującego
materializmu
Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (Uniwersytet Warszawski)
WARSZAWA 2005
Włodzimierz I. Lenin – O znaczeniu wojującego materializmu (1922 rok)
Artykuł “O znaczeniu wojującego materializmu”
ukazał się w 3 numerze pisma “Pod Sztandarem
Marksizmu”, z marca 1922 roku. Lenin napisał go
12 marca tegoż roku.
Podstawą niniejszego wydania są “Dzieła”
Włodzimierza I. Lenina, tom 33, wyd. Książka i
Wiedza, Warszawa 1957.
-2© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Włodzimierz I. Lenin – O znaczeniu wojującego materializmu (1922 rok)
O ogólnych zadaniach czasopisma “Pod Sztandarem Marksizmu”1 wszystko, co jest istotne,
powiedział już tow. Trocki w nrze 1-2, i powiedział to doskonale. Natomiast ja chciałbym poruszyć pewne
zagadnienia, które ściślej określają treść i program działalności zapowiedzianej przez redakcję czasopisma
we wstępnym uświadczeniu zamieszczonym w nrze 1-2.
Oświadczenie to głosi, że spośród tych, którzy zgrupowali się wokół czasopisma “Pod Sztandarem
Marksizmu”, nie wszyscy są komunistami, lecz wszyscy są konsekwentnymi materialistami. Uważam, że to
przymierze komunistów z niekomunistami jest bezwzględnie konieczne i prawidłowo określa zadania
czasopisma. Jeden z największych i najbardziej niebezpiecznych błędów komunistów (jak i w ogóle
rewolucjonistów, którzy z powodzeniem zapoczątkowali wielką rewolucję) znajduje wyraz w poglądzie,
jakoby rewolucji można było dokonać rękoma samych tylko rewolucjonistów. Przeciwnie, powodzenie
wszelkiej poważnej działalności rewolucyjnej wymaga zrozumienia oraz umiejętności wcielenia w życie tej
prawdy, że rewolucjoniści mogą odegrać rolę jedynie jako awangarda klasy rzeczywiście żywotnej i
przodującej. Awangarda jedynie wówczas spełnia zadania awangardy, gdy umie nie odrywać się od
kierowanych przez siebie mas, gdy umie rzeczywiście prowadzić naprzód najszersze masy. Bez przymierza
z niekomunistami na najróżnorodniejszych odcinkach działalności nie może być nawet mowy o żadnym
pomyślnym budownictwie komunistycznym.
Dotyczy to również działalności w obronie materializmu i marksizmu, którą podjęło czasopismo
“Pod Sztandarem Marksizmu”. Główne kierunki przodującej myśli społecznej w Rosji posiadają na
szczęście bogate tradycje materialistyczne. Nie mówiąc już o J. W. Plechanowie, dość wymienić
Czernyszewskiego, w porównaniu z którym dzisiejsi narodnicy (ludowi socjaliści, eserowcy itd.) częstokroć
czynili krok wstecz w pogoni za modnymi reakcyjnymi teoriami filozoficznymi, ulegając blichtrowi
rzekomo “ostatniego słowa” nauki europejskiej i nie umiejąc pod tym blichtrem rozpoznać tego lub innego
sposobu wysługiwania się burżuazji, jej przesądom i burżuazyjnej reakcji.
W każdym razie w Rosji istnieją jeszcze i niewątpliwie dosyć długo będą istnieli materialiści z
obozu niekomunistów; naszym bezwzględnym obowiązkiem jest – w walce z reakcją filozoficzną i z
przesądami filozoficznymi tak zwanych “oświeconych sfer” – przyciąganie do wspólnej pracy wszystkich
zwolenników konsekwentnego i wojującego materializmu. Dietzgen-ojciec, którego nie należy mylić z jego
równie pretensjonalnym, jak i nieudolnym synalkiem-literatem, określił słusznie, trafnie i wyraźnie
podstawowy punkt widzenia marksizmu na panujące w krajach burżuazyjnych i cieszące się uznaniem
wśród tamtejszych uczonych i publicystów kierunki filozoficzne – gdy powiedział, że we współczesnym
społeczeństwie profesorowie filozofii w większości wypadków nie są w rzeczywistości niczym innym, jak
tylko “dyplomowanymi lokajami klechostwa”.
Nasi rosyjscy inteligenci, którzy lubią uważać się za ludzi postępowych – jak zresztą i ich
współbracia we wszystkich innych krajach – bardzo nie lubią, gdy zagadnienie stawia się na płaszczyźnie
tej oceny, którą dał w swym określeniu Dietzgen. Nie lubią zaś dlatego, że prawda kole ich w oczy.
Wystarczy choć trochę zastanowić się nad zależnością współczesnej inteligencji od panującej burżuazji –
zależnością w dziedzinie państwowej oraz ogólnoekonomicznej, materialnej i wszelkiej innej – by
zrozumieć absolutną słuszność ciętej charakterystyki, sformułowanej przez Dietzgena. Wystarczy
wspomnieć ogromną większość modnych kierunków filozoficznych, które tak często powstają w krajach
europejskich – poczynając chociażby od tych, które były związane z odkryciem radu, a kończąc na tych,
które obecnie starają się znaleźć punkt zaczepienia w teorii Einsteina – by zrozumieć związek zachodzący
między klasowymi interesami a klasowym stanowiskiem burżuazji, między popieraniem przez nią
wszelkich odmian religii a treścią ideologiczną modnych kierunków filozoficznych.
Z powyższego wynika, że czasopismo, które pragnie być organem wojującego materializmu,
powinno być, po pierwsze, organem bojowym – w tym sensie, by systematycznie demaskować i zwalczać
wszystkich współczesnych “dyplomowanych lokajów klechostwa”, niezależnie od tego, czy występują oni
jako reprezentanci oficjalnej nauki, czy też jako wolni strzelcy, mieniący się “demokratyczno-lewicowymi
1
“Pod Sztandarem Marksizmu” (ros. “Pod Znamieniem Marksizma”) – miesięcznik filozoficzny i społeczno-ekonomiczny;
ukazywał się w Moskwie od stycznia 1922 roku do czerwca 1944 roku. – Red.
-3© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Włodzimierz I. Lenin – O znaczeniu wojującego materializmu (1922 rok)
lub ideowymi socjalistycznymi” publicystami.
Czasopismo takie powinno być, po drugie, organem wojującego ateizmu. Mamy resorty lub
przynajmniej instytucje państwowe, które tą pracą kierują. Jednakże pracę tę prowadzi się niezwykle
opieszale, w najwyższym stopniu niezadowalająco, co jest najprawdopodobniej wynikiem powszechnego
ciśnienia naszego rdzennie rosyjskiego (jakkolwiek radzieckiego) biurokratyzmu. W celu uzupełnienia
pracy odnośnych instytucji państwowych, w celu usprawnienia, jak również ożywienia tej pracy jest zatem
niezmiernie ważne, by czasopismo, które postawiło sobie za zadanie stać się organem wojującego
materializmu, niestrudzenie prowadziło propagandę i walkę ateistyczną. Trzeba uważnie śledzić wszelką
literaturę ateistyczną ukazującą się w różnych językach oraz tłumaczyć wszystkie prace z tej dziedziny,
które przedstawiają jakąś wartość, lub przynajmniej zamieszczać na ten temat recenzje.
Engels już dawno doradzał przywódcom współczesnego proletariatu, by dokonywano tłumaczeń
bojowej literatury ateistycznej końca XVIII wieku w celu masowego kolportowania jej wśród ludu2. Wstyd
nam przynosi, żeśmy dotychczas tego nie uczynili (jest to jeden z licznych dowodów, że w okresie
rewolucyjnym jest znacznie łatwiej władzę zdobyć, niż umieć się nią w należyty sposób posługiwać). Tę
naszą opieszałość, bierność i nieudolność usprawiedliwia się niekiedy różnymi “wzniosłymi” względami:
twierdzi się na przykład, że dawna literatura ateistyczna XVIII wieku jest przecież przestarzała,
nienaukowa, naiwna itp. Nie ma nic gorszego niż podobne, rzekomo naukowe, sofizmaty, osłaniające bądź
pedanterię, bądź całkowite niezrozumienie marksizmu. Oczywiście, w ateistycznych pracach
rewolucjonistów XVIII wieku można znaleźć sporo twierdzeń zarówno nienaukowych, jak naiwnych. Ale
nikt przecież nie przeszkadza wydawcom tych prac, by skrócili je i zaopatrzyli w krótkie posłowia,
wskazujące na dokonany przez ludzkość – poczynając od końca XVIII wieku – postęp w dziedzinie
naukowej krytyki religii oraz na odpowiednie najnowsze prace itd. Największym, najfatalniejszym błędem,
jaki tylko może popełnić marksista, byłby pogląd, że wielomilionowe masy ludowe (szczególnie chłopskie i
rzemieślnicze), skazane przez cały współczesny ustrój społeczny na ciemnotę, nieuctwo i zabobon, mogą
wydostać się z tej ciemnoty jedynie bezpośrednią drogą oświaty czysto marksistowskiej. Masom tym trzeba
dać najróżnorodniejsze materiały z zakresu propagandy ateistycznej, trzeba zaznajamiać je z faktami z
najrozmaitszych dziedzin życia, podejść do nich i w ten, i w inny sposób, żeby je zainteresować, zbudzić z
religijnego letargu, wstrząsnąć nimi z najrozmaitszych stron, najrozmaitszymi sposobami itp.
Pełne zacięcia polemicznego, żywe, z talentem napisane prace publicystyczne starych ateistów
XVIII wieku, atakujące w sposób błyskotliwy i otwarty panujący klerykalizm, zawsze będą tysiąckroć
bardziej nadawać się do budzenia ludzi z letargu religijnego aniżeli nudne, suche, nie ilustrowane niemal
żadnymi umiejętnie dobranymi faktami przeżuwanie marksizmu, które przeważa w naszej literaturze i
często (nie ma tu co ukrywać) wypacza marksizm. Wszystkie poważniejsze prace Marksa i Engelsa zostały
już u nas przetłumaczone. Nie ma absolutnie żadnych podstaw do tego, by się obawiać, że stary ateizm i
stary materializm nie zostaną u nas uzupełnione tymi korektywami, jakie wnieśli Marks i Engels. Rzecz
najważniejsza – to umiejętność zainteresowania zupełnie jeszcze nie rozwiniętych mas świadomym
stosunkiem do zagadnień religijnych i świadomą krytyką religii; a o tym właśnie najczęściej zapominają
nasi rzekomo marksistowscy, w rzeczywistości zaś wypaczający marksizm, komuniści.
Z drugiej strony, spójrzcie na reprezentantów współczesnej naukowej krytyki religii. Ci
reprezentanci wykształconej burżuazji prawie zawsze “uzupełniają” swe własne dowody obalające przesądy
religijne takimi rozważaniami, które od razu demaskują ich jako ideowych niewolników burżuazji, jako
“dyplomowanych lokajów klechostwa”.
Oto dwa przykłady. Prof. R. J. Wipper wydał w roku 1918 książeczkę pt. “Powstanie
chrześcijaństwa” (wyd. “Pharos”, Moskwa). Relacjonując o najważniejszych osiągnięciach nauki
współczesnej autor nie tylko nie walczy z przesądami i oszustwem, które stanowią oręż kościoła jako
organizacji politycznej, nie tylko pomija te kwestie, lecz rości sobie wręcz śmieszną i na wskroś reakcyjną
pretensję do wzniesienia się ponad obie “krańcowości” – zarówno idealistyczną, jak i materialistyczną. W
ten sposób wysługuje się panującej burżuazji, która na całym świecie setki milionów rubli ze swych zysków
2
Patrz: K. Marks i F. Engels, Dzieła, wyd. ros., tom XV, 1935, ss. 227-228. – Red.
-4© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Włodzimierz I. Lenin – O znaczeniu wojującego materializmu (1922 rok)
wyciskanych z mas pracujących wydaje na popieranie religii.
Znany uczony niemiecki, Artur Drews, obalając w swej książce: “Mit o Chrystusie” religijne
przesądy i legendy, dowodząc, że Chrystus nigdy nie istniał – w końcowej części książki opowiada się za
religią, tylko że odnowioną, odświeżoną, bardziej wyrafinowaną, zdolną do przeciwstawienia się “z dnia na
dzień coraz bardziej wzbierającemu potokowi naturalistycznemu” (str. 238 4-go wydania niemieckiego z
1910 roku). Jest to jawny, świadomy reakcjonista, który otwarcie pomaga wyzyskiwaczom w zastąpieniu
starych i zmurszałych przesądów religijnych przesądami nowiutkimi, jeszcze bardziej odrażającymi i
obmierzłymi.
Nie oznacza to jednak, by nie trzeba było tłumaczyć Drewsa. Oznacza to natomiast, że komuniści i
wszyscy konsekwentni materialiści, zawierając w pewnym stopniu przymierze z postępową częścią
burżuazji, powinni bezlitośnie demaskować ją, gdy głosi ona reakcyjne poglądy. Oznacza to, że bojaźń
przed zawieraniem przymierza z przedstawicielami burżuazji XVIII wieku – tzn. tej epoki, gdy burżuazja
była rewolucyjna – oznaczałaby zdradę marksizmu i materializmu, albowiem “przymierze” z Drewsami, w
tej czy innej postaci, w tym czy innym stopniu, jest dla nas konieczne w walce z panującym religijnym
obskurantyzmem.
Czasopismo “Pod Sztandarem Marksizmu”, które pragnie stać się organem wojującego
materializmu, winno udzielać dużo miejsca propagandzie ateistycznej, przeglądom literatury ateistycznej
oraz korygowaniu poważnych niedociągnięć występujących w tej dziedzinie pracy naszych organów
państwowych. Szczególnie ważne znaczenie ma wykorzystanie tych książek i broszur, które zawierają
znaczną ilość konkretnych faktów i przykładów świadczących o związku, jaki zachodzi między interesami
klasowymi i organizacjami klasowymi współczesnej burżuazji a organizacjami instytucji religijnych i
religijnej propagandy.
Niezmiernie ważne są wszystkie materiały dotyczące Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej,
gdzie słabiej przejawia się oficjalna, urzędowa, państwowa więź między religią a kapitałem. Ale za to tym
wyraźniejsze staje się dla nas, że tak zwana “współczesna demokracja” (przed którą tak bezmyślnie biją
pokłony mienszewicy, eserowcy, częściowo anarchiści itp.) oznacza jedynie wolność głoszenia tego, co jest
korzystne dla burżuazji; dla burżuazji zaś jest korzystne głoszenie jak najbardziej reakcyjnych idei,
korzystne jest głoszenie religii, obskurantyzmu, haseł w obronie wyzyskiwaczy itp.
Miejmy nadzieję, że czasopismo, które pragnie być organem wojującego materializmu, będzie
dostarczało naszym czytelnikom przeglądy literatury ateistycznej, oceniając jednocześnie, dla jakiego kręgu
czytelników i pod jakim względem mogłyby nadawać się te lub inne prace, oraz wymieniając pozycje
wydane u nas (za wydane należy uznać tylko znośne przekłady, a tych mamy nie tak wiele) i pozycje, które
trzeba jeszcze wydać.
***
Poważne znaczenie ma nie tylko przymierze z konsekwentnymi materialistami nie należącymi do
partii komunistycznej; jeśli idzie o zadania stojące przed wojującym materializmem, to nie mniejsze –
powiedziałbym, nawet większe – znaczenie ma przymierze z przedstawicielami współczesnego
przyrodoznawstwa, którzy skłaniają się ku materializmowi i nie boją się bronić go i propagować, wbrew
panującym wśród tak zwanych “sfer oświeconych” modnym prądom filozoficznym ciążącym ku
idealizmowi i sceptycyzmowi.
Umieszczony w numerze 1-2 czasopisma “Pod Sztandarem Marksizmu” artykuł A. Timiriaziewa o
teorii względności Einsteina pozwala wierzyć, że pismu uda się zrealizować również i tego rodzaju
przymierze. Na przymierze to należy zwrócić więcej uwagi. Trzeba pamiętać, że właśnie na gruncie
gwałtownego przełomu, który przeżywa współczesne przyrodoznawstwo, rodzą się najrozmaitsze reakcyjne
filozoficzne szkoły i szkółki, kierunki i kieruneczki. Dlatego też śledzenie zagadnień, które wysuwa
najnowszy przewrót w dziedzinie przyrodoznawstwa, oraz przyciąganie do tej pracy w czasopiśmie
filozoficznym przyrodników – stanowi zadanie, bez rozwiązania którego wojujący materializm w żadnym
-5© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Włodzimierz I. Lenin – O znaczeniu wojującego materializmu (1922 rok)
wypadku nie może być ani wojującym, ani materializmem. Jeśli Timiriaziew w pierwszym numerze
czasopisma musiał się zastrzec, że teorii Einsteina – który sam, wedle słów Timiriaziewa, nie atakuje
czynnie podstaw materializmu – uchwyciło się już wielu przedstawicieli burżuazyjnej inteligencji we
wszystkich krajach, to dotyczy to nie tylko Einsteina, ale szeregu, jeśli nie większości, wielkich
reformatorów przyrodoznawstwa, poczynając od końca XIX wieku.
Po to zaś, by mieć świadomy stosunek do podobnego zjawiska, musimy zrozumieć, że bez poważnej
bazy filozoficznej żadne nauki przyrodnicze, żaden materializm nie może prowadzić skutecznej walki z
naciskiem idei burżuazyjnych i z odradzaniem się burżuazyjnego światopoglądu. Ażeby prowadzić
skuteczną walkę i doprowadzić ją do zwycięskiego końca, przyrodnik musi być materialistą nowoczesnym,
świadomym zwolennikiem materializmu, reprezentowanego przez Marksa, czyli musi być materialistą
dialektycznym. By osiągnąć ten cel, współpracownicy czasopisma “Pod Sztandarem Marksizmu” powinni
organizować systematyczne studiowanie – z materialistycznego punktu widzenia – dialektyki Hegla, tzn. tej
dialektyki, którą Marks stosował w praktyce zarówno w swym “Kapitale”, jak i w swych pracach
historycznych i politycznych, i stosował z wielkim powodzeniem; obecnie każdy dzień, kiedy do życia i do
walki budzą się nowe klasy na Wschodzie (Japonia, Indie, Chiny) – tj. setki milionów ludzi, którzy
stanowią większość ludności kuli ziemskiej, a których bierność historyczna i historyczny letarg
powodowały dotychczas zastój i gnicie w wielu przodujących państwach Europy – każdy dzień, kiedy do
życia budzą się nowe narody i nowe klasy, potwierdza coraz bardziej słuszność marksizmu.
Oczywiście, takie studiowanie dialektyki heglowskiej, takie jej interpretowanie i propagowanie jest
niezmiernie trudne, toteż pierwszym próbom w tej dziedzinie bez wątpienia towarzyszyć będą błędy. Lecz
tylko ten nie popełnia błędów, kto nic nie robi. Wzorując się na tym, jak Marks stosował materialistycznie
pojmowaną dialektykę Hegla, możemy i powinniśmy opracowywać wszechstronnie tę dialektykę,
drukować na łamach czasopisma wyjątki z najważniejszych dzieł Hegla, interpretować je z pozycji
materializmu, komentować przytaczając przykłady stosowania dialektyki przez Marksa, sięgając również do
tych przykładów dialektyki w dziedzinie stosunków ekonomicznych i politycznych, których najnowsza
historia, a zwłaszcza współczesna wojna imperialistyczna i rewolucja dostarczają w wielkiej obfitości.
Grupa redaktorów i współpracowników czasopisma “Pod Sztandarem Marksizmu” powinna stanowić,
moim zdaniem, swego rodzaju “stowarzyszenie materialistycznych przyjaciół dialektyki heglowskiej”. W
materialistycznie objaśnianej dialektyce Hegla współcześni przyrodnicy znajdą (jeśli potrafią szukać i jeśli
my nauczymy się im pomagać) szereg odpowiedzi na te zagadnienia filozofii, które wysuwa rewolucja w
przyrodoznawstwie, a na których gruncie “ześlizgują się” na pozycje reakcji ci inteligenci, którzy hołdują
burżuazyjnej modzie.
Bez wysunięcia tego zadania i bez systematycznej jego realizacji materializm nie może być
materializmem wojującym. Będzie on – że użyję wyrażenia Szczedrina – nie tyle walczącym, ile
zwalczanym. Bez spełnienia tego warunku poważni przyrodnicy będą równie często, jak dotychczas,
bezradni, jeśli idzie o opracowanie filozoficznych wniosków i uogólnień. Albowiem przyrodoznawstwo
rozwija się tak szybko, przeżywa okres tak głębokiego rewolucyjnego przewrotu we wszystkich
dziedzinach, że w żadnym wypadku bez wniosków filozoficznych nie może się obejść.
Na zakończenie przytoczę przykład nie związany z dziedziną filozofii, lecz związany w każdym
razie z dziedziną zagadnień społecznych, którym czasopismo “Pod Sztandarem Marksizmu” również
zamierza poświęcić uwagę.
Jest to jeden z przykładów świadczących o tym, jak współczesna pseudonauka faktycznie służy jako
środek rozpowszechniania najbardziej wulgarnych i nikczemnych poglądów reakcyjnych.
Niedawno przysłano mi czasopismo “Ekonomista” nr 1 (1922 r.), wydawane przez XI sekcję
“Rosyjskiego Towarzystwa Technicznego”. Młody komunista, który przysłał mi to czasopismo (a który
zapewne nie miał czasu zapoznać się z jego treścią), zbyt pochopnie wydał o czasopiśmie nadzwyczaj
pochlebną opinię. W rzeczywistości zaś czasopismo to jest – nie wiem, w jakim stopniu świadomie –
organem współczesnych rzeczników pańszczyzny, osłaniających się oczywiście płaszczykiem naukowości,
-6© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Włodzimierz I. Lenin – O znaczeniu wojującego materializmu (1922 rok)
demokratyzmu itd.
Niejaki p. P. A. Sorokin zamieszcza w tym czasopiśmie obszerne pseudo-“socjologiczne” studium
“O wpływie wojny”. Naukowy artykuł pstrzy się od naukowych odsyłaczy do “socjologicznych” prac
autora oraz jego licznych zagranicznych nauczycieli i współtowarzyszy. Oto jak wygląda uczoność autora:
Na stronie 83 czytamy:
“Na 10 000 małżeństw przypada obecnie w Piotrogrodzie 92,2 rozwodów (liczba fantastyczna),
przy czym spośród 100 rozwiązanych małżeństw 51,1 nie przetrwało roku, 11% trwało krócej niż miesiąc,
22% krócej niż dwa miesiące, 41% krócej niż 3-6 miesięcy i zaledwie 26% – ponad 6 miesięcy. Liczby te
świadczą o tym, że współczesne legalne małżeństwo jest formą osłaniającą w istocie rzeczy pozamałżeńskie
stosunki płciowe i umożliwiającą amatorom «spódniczek» «legalne» zaspokajanie swoich apetytów”
(“Ekonomista” nr 1, str. 83).
Nie ulega wątpliwości, że zarówno ów pan, jak owo Rosyjskie Towarzystwo Techniczne, które jest
wydawcą czasopisma i zamieszcza w nim podobne rozważania, uważają siebie za zwolenników demokracji
i będą poczytywać za największą zniewagę, jeśli określi się ich mianem, na jakie zasługują w
rzeczywistości, tzn. mianem rzeczników pańszczyzny, reakcjonistów, “dyplomowanych lokajów
klechostwa”.
Najbardziej nawet pobieżna znajomość ustawodawstwa krajów burżuazyjnych w sprawach
małżeństwa, rozwodu i nieślubnych dzieci oraz faktycznego stanu rzeczy w tej dziedzinie wykaże każdemu,
kto się tym interesuje, że współczesną demokrację burżuazyjną, nawet w najbardziej demokratycznych
republikach burżuazyjnych, cechuje pod tym względem właśnie pańszczyźniany stosunek do kobiety i do
nieślubnych dzieci.
Nie przeszkadza to oczywiście temu, by mienszewicy, eserowcy i niektórzy anarchiści – oraz
wszystkie odnośne partie na Zachodzie – gardłowali w dalszym ciągu o demokracji i pogwałceniu jej przez
bolszewików. W rzeczywistości zaś właśnie rewolucja bolszewicka jest jedyną konsekwentnie
demokratyczną rewolucją, jeśli idzie o takie kwestie, jak małżeństwo, rozwód i sytuacja nieślubnych dzieci.
A jest to problem zahaczający w najbardziej bezpośredni sposób o interesy przeszło połowy ludności
każdego kraju. Jedynie rewolucja bolszewicka – mimo iż poprzedziło ją wiele rewolucji burżuazyjnych,
mieniących się demokratycznymi – po raz pierwszy podjęła zdecydowaną walkę w tej dziedzinie, i to
zarówno przeciwko wstecznictwu i stosunkom pańszczyźnianym, jaki i przeciwko obłudzie właściwej
klasom rządzącym i posiadającym.
Jeśli 92 rozwody na 10 000 małżeństw wydają się p. Sorokinowi liczbą fantastyczną, to należy
przypuścić, że albo autor żył i wychowywał się w jakimś klasztorze tak dalece odciętym od świata, iż w
istnienie takiego klasztoru nikt chyba nie uwierzy, albo też autor wypacza prawdę w interesie reakcji i
burżuazji. Każdy, kto choć trochę orientuje się w stosunkach społecznych, panujących w krajach
burżuazyjnych, wie, że faktyczna liczba faktycznych rozwodów (oczywiście, nie usankcjonowanych przez
kościół i prawo) jest wszędzie bez porównania większa. Rosja różni się pod tym względem od innych
krajów tylko tym, że jej ustawy nie uświęcają obłudy ani wyzucia z praw kobiety i jej dziecka, lecz otwarcie
i w imieniu władzy państwowej prowadzą systematyczną wojnę z wszelką obłudą i wszelką nierównością
prawną.
Marksistowskiemu czasopismu wypadnie prowadzić wojnę również z tego pokroju współczesnymi
“wykształconymi” rzecznikami pańszczyzny. Prawdopodobnie znaczna ich część otrzymuje nawet u nas
pieniądze państwowe i pracuje w państwowych instytucjach krzewiących oświatę wśród młodzieży, choć
nadaje się do tego tak samo, jak notoryczni rozpustnicy nadawaliby się na wychowawców w szkołach dla
młodocianych.
Klasa robotnicza Rosji potrafiła zdobyć władzę, nie nauczyła się jednak jeszcze nią posługiwać, w
przeciwnym bowiem razie tego rodzaju wykładowców i członków naukowych towarzystw dawno by już w
nader uprzejmy sposób wyprosiła do krajów burżuazyjnej “demokracji”. Tam jest najwłaściwsze miejsce
dla podobnych rzeczników pańszczyzny.
Nauczy się, byleby tylko chciała się uczyć.
-7© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl