Echa Commeniusa – EKOS otwiera się na Europę
Transkrypt
Echa Commeniusa – EKOS otwiera się na Europę
Wstępniak Tak, tak, tak powracamy po długiej, rzec by można rocznej, przerwie! To, że dopiero teraz, nie oznacza, iż w gorszym stylu! Nie pozwolimy Wam dłużej czekać, Wasze ulubione czasopismo już dostępne! Nasze opóźnienia wynikają tylko i wyłącznie z naszych usilnych starań zdobycia dziennikarskiego doświadczenia. Nasi specjalni wysłannicy uczestniczą w cyklu warsztatów dziennikarskich! Redaktorzy odkrywają w sobie nowe powołania, na przykład – poetów. Zdaniem całej ekipy nasz redakcyjny kolega nie odnalazł się w roli potomka Mickiewicza, ale oceńcie to sami – jego tekst będzie najdłuższym w ekosikowej historii – zajmie całe 8 stron! Mamy też wielkie początki – nasza fotografka wspominana już w poprzednich numerach fanka Michaela Jacksona zadebiutowała u nas literacko! Jeszcze inni natomiast z bólem serca opuszczają nasze zajęcia, aby dopingować wspaniałą drużynę piłkarską. Robią wtedy duże zamieszanie, aby jak najlepiej wytłumaczyć się przed Panią Naczelnik. W końcu praca w tak poważnym tytule to nie przelewki! Nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić do lektury, może chociaż Wam uda się nie dołączyć do grupy wtórnych analfabetów, którzy nie są w stanie przeczytać nawet trzech stron tekstu! Izzu Spis treści: Wstępniak…………………………………………………………………..2 Kalendarium………………………………………………………………..3 Prosto z Muszyny: Wojciech Nowakowski, Pan Wojciech, czyli kolejna szkoła zimowa w Muszynie. Historia uczniowska z 2011 roku w 12 częściach wierszem…….4 Maciej Zwanzig, Chymn 2011………………………………………………….12 Jędrzej Łomżyński, Stołówkowe przygody, czyli co na talerzu piszczy Muszyna 2011………………………………………………………………...12 Ze szkolnej ławki i nie tylko: Iza Pierzchała, Kontrowersje wokół wyborów…………………………….14 2 Beata Gromadzka, Bal, jakiego nie było!....................................................15 Marta Wawrzyniak, Studnióweczka………………………………………16 Zuzanna Mielewczyk, Ekosowe kolorki…………………………………..21 Echa Commeniusa – EKOS otwiera się na Europę: Comenius- Project-Poland 2010………………………………………….22 Trip to Poland…………………………………………………………….23 Wydarzenia – impresje – recenzje: Jakub Przybylski, Dokąd zmierza nasze społeczeństwo…………………...24 Ela Czerniak, Polacy – naród (nie)czytający……………………………..25 Zuzanna Mielewczyk, Czy warto obchodzić Walentynki…………………26 Beata Gromadzka, Śmierć i dziewczynka…………………………………27 Zuzanna Mielewczyk, Młodzi weneccy złodzieje…………………………28 Iza Pierzchała, Muzyczne kontrowersje…………………………………...29 Jędrzej Łomżyński, Producenci gier, czyli ludzie, którzy robią z nas złodziei…………………………………………………………………….30 Adam Kowalski, Czy Amerykanie to zrozumieją?......................................31 Rozrywka: TEXTASY………………………………………………………………...32 NIUSY…………………………………………………………………….33 KALENDARIUM 21.01.2011 – Maturzyści, ich Rodzice, Nauczyciele i Pracownicy Szkoły bawili się na studniówce. 6.01.2011 – 14.01.2011 – miała miejsce szkoła zimowa w Muszynie. 18.02.2011 – Uczniowie EKOSu wybierali przedstawicieli do Rady Szkoły i Młodzieżowej Rady Miejskiej. 29.01.2011 – 13. 02. 2011 - trwała przerwa wakacyjna. 19.02.2011 – Uczniowie, ich Rodzice, Nauczyciele i Pracownicy Szkoły bawili się na studnióweczce. 26.02.2011 – Miały miejsce Drzwi Otwarte, na które oprócz Uczniów i ich Rodziców przyszli kandydaci na uczniów EKOSu wraz z rodzicami. 3.03.2011 – gimnazjaliści uczyli się i bawili na Drzwiach Otwartych Języka Niemieckiego. 3 Prosto z Muszyny Uwaga tekst przeznaczony tylko dla czytelników o silnych nerwach! Nasz redakcyjny kolega w przypływie natchnienia postanowił dać upust swojej inwencji twórczej. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za szkody fizyczne, psychiczne i estetyczne będące następstwem lektury. Pan Wojciech czyli kolejna szkoła zimowa w Muszynie. Historia uczniowska z 2011 roku w 12 częściach wierszem. Część I – Dworzec PKP w Poznaniu Korytarzami dworca głównego w Poznaniu Szedłem z bagażem, marząc wciąż o długim spaniu. Ale po przywiązaniu trzech białych wstążeczek Gdy zauważyłem panią profesor Beczek I otaczający ją tłum drugoklasistów, Dołączyłem do tłumu szkolnych pesymistów O urazy, kontuzje zacząłem się trwożyć. O śnie, o spokoju zapomniałem, chcąc dożyć Choćby samego pociągu się pojawienia. I to wtedy nagle doznałem objawienia: "Toż to przecież są Polskie Koleje Państwowe Cudem opóźnienie jedynie godzinowe Będzie". A po minutach kolejnych trzydziestu Nagle, zbyt szybko, dojrzeliśmy tego gestu Pani Profesor Śniady, który mówił "Chodźcie Na peron piąty podążamy." "Zdrowi bądźcie" Żegnali rodzice. EKOSian dwa wagony Ruszyły, gdy dziewiątą ogłaszały dzwony. 4 Część II – Podróż Ledwie pociąg wyruszył, zaczął się rozpędzać, Uczniowie po innych przedziałach się wałęsać Zaczęli, choć niektórzy długą drogę całą Ze swych nie wstawali miejsc. Inni kawkę małą Wypili, inni krzyżówki rozwiązywali A jeszcze inni z żartów kumpeli się śmiali. Droga nasza dość spokojna była – muzyka Umilała wolno biegnący czas. Kocyka Jako stolika do gry w karty użyliśmy. A kto nie grał, czytał. A w pociągu byliśmy "Morderstwo w Orient Expressie" więc mą lekturą Było. Po dłuższym czasie podziwiałem burą Pogodę i chmury, które śląskie spowiły. Gdy wszystkie wagony do Tarnowa dobiły Bagaże wypakowaliśmy i na dworzec Zanieśliśmy, który po remoncie jest - wzorzec Dla innych, tylko ławek zabrakło, aby siąść, Lecz krótko czekaliśmy by do busika wsiąść. Do ośrodka przed dziesiątą zajechaliśmy A następnie na kolację szybko poszliśmy. Część III – Pierwsza kolacja i wieczór Na początek podano nam pomidorową, Następnie zajęto nas pieczenią drobiową Klucze do pokojów wszystkim uczniom rozdano I przed jedenastą cicho być nam kazano. Po wsadzeniu do narciarni wszystkich naszych nart (Jak się one tam zmieściły? Powiem krótko – fart.) Rozpakowano plecaki i poszliśmy spać. Tej nocy po podróży nikt nie chciał w karty grać. Wszyscy już czekali na pierwszy dzień na stoku Wyczekiwali szusów na nartach i skoków. 5 Część IV – Piątek, siódmego – szczęścia więcej niż pecha Tak długo czekaliśmy na szkołę zimową Że zapomnieliśmy, co jest co roku zmorą Pobudka była przed ósmą minut trzydzieści A śniadanie jak zwykle – stół szwedzki. Pomieścić Jednak stołówka osób ponad sto nie zdoła. Więc zwyczajnie podzielona została szkoła. W pierwszej turze – snowboard i dwie grupy narciarzy W drugiej reszta osób – części spacer się marzy. Na Słotwinach z nartami się oswajaliśmy A na przerwę do barów różnych zjechaliśmy. W obydwu tłoczno było, szpilki wcisnąć nie szło Lecz na stoku towarzystwo już się rozpierzchło. EKOSianie na nartach nieźle pomykali Nawet ci, którzy pierwszy raz je zakładali. Wróciliśmy do ośrodka o wpół do trzeciej. Pojeździć jeszcze przez chwilę byłoby lepiej, Bowiem na obiad trzy kwadranse czekaliśmy I w tym czasie prawie z głodu już zdychaliśmy. A na stołówce strach nam prosto w oczy zajrzał Bo na obiad ktoś nam paluszki rybne zagrzał. Szybko przypomnieliśmy sobie rok ubiegły, W którym paluszki rybne w pamięci zaległy Jako symbol okropności, niesmaku, ohydy. Lecz kucharki Alpiny wzięły chyba wstydy I w tym roku paluszki nawet niezłe były Chociaż i tak bym wolał dwie solidne pyry. Po sjeście udaliśmy się na pierwsze lekcje. I wtedy pojawiły się pierwsze obiekcje Czy zbiórka na pierwszym piętrze czy na parterze. Wszyscy czekali, aż cała klasa się zbierze. W końcu zaczęliśmy – lekcja spacerem była, Każda grupa trochę Złockiego zobaczyła. A już później nic się ciekawego nie działo I wszystkim się tej nocy bardzo dobrze spało. 6 Część V – Sobota, ósmego – pierwsze niespodzianki Poranek sobotni do spokojnych należał. Na Słotwinach stoków nikt chyba nie naśnieżał Nie jeździło się ciężko, czasem nawet fajnie, Południe na stoku minęło dość zwyczajnie. Za to po obiedzie w swoich planach mieliśmy Wycieczkę na łyżwy, na autobus biegliśmy Byliśmy przed czasem na pobliskim przystanku Lecz kierowca pojazdu nie sprostał zadanku: Choć nawet się nie spóźnił, to gdy nas zobaczył Tylko gazu dodał, nawet się nie tłumaczył. Zatem do sklepu jedynie się wybraliśmy, Przy tym mały spacerek sobie zrobiliśmy. Po kolacji znowu za gry się zabraliśmy. W bilard, ping-ponga i cymbergaja graliśmy Ale w końcu się skończył dla nas czas na granie I kolejną naszą czynnością było spanie. Część VI – Niedziela, dziewiątego – wyjazd do Krynicy W niedzielę na Wierchomli sobie jeździliśmy I Orkiestrę Jurka Owsiaka wspomogliśmy. Po obiedzie do Krynicy pojechaliśmy Tam całe popołudnie fajnie spędziliśmy. Restauracje, kawiarnie i przydrożne kramy Chętnie odwiedziliśmy, świeciły Osramy, A gdy gimnajki film swój skończyły oglądać Do kina przyszliśmy, by rozrywki zażądać. Film był nienajgorszy, choć komedia słabawa, Mimo wszystko jednak była fajna zabawa. Kolacja była jedynie prowizoryczna. Niektórym była potrzebna pomoc medyczna, Ponieważ ludzie już zaczynali chorować, Dyżurujący zaczęli ostro harować. 7 Uczniowie nagle dostawali jakiejś chrypy, Z której wyrosły przeziębienia oraz inne grypy, Anginy, bóle głowy i inne choroby, Brakowało tylko zapalenia wątroby. Część VII – Poniedziałek, dziesiątego – historyczne kalambury Poniedziałek nas przywitał aurą przyjemną Wierchomlę polubili wszyscy, łącznie ze mną. Po powrocie na obiad godzinę niecałą Czekać musieliśmy z głodóweczką niemałą A po posiłku znowu przyszedł czas na lekcje Do szkoły poszliśmy, choć mieliśmy obiekcje Czy lekcje na Krynicy to pomysł jest dobry. Na historii nie witał nas król Bolek Chrobry Ale wojna stuletnia. Joanny d`Arc cudy Wbrew wszelakim opiniom to prawdziwe nudy. Dosyć już mieliśmy Orleańskiej Dziewicy Więc zagraliśmy w kalambury, na tablicy Rysunki nasze nie zawsze czytelne były A niektóre hasła wpędzały do mogiły. Po przeżyciu historii i szybkiej kolacji Do gier się zabraliśmy, bo chcieliśmy akcji Piłkarzyki swoją popularność zyskały Od pozostałych sportów ludziska znikały Ale czas wolny, niestety, zbyt długo nie trwał I też do dziesiątej mało kto w holu wytrwał. Część VIII – Wtorek, jedenastego – limeryki o nauczycielach Każdy dzień się tak samo, niestety, zaczynał Autobus się w tym samym miejscu zatrzymywał Zastanawialiśmy się kto z GOPRem pojedzie Jak się okazywało później, na obiedzie Nikomu się "na szczęście" nic złego nie stało 8 Za to w salach szkolnych – Jezu, co tam się działo!!! Choć ludzie wyszli bez zdrowotnych problemów To dosyć mieliśmy edukacyjnych przemów Chociaż na polskim fajną rzecz mieliśmy zrobić Limeryki o nauczycielach ułożyć Efekt wyszedł genialny, pracę włożyliśmy I takie limeryki trzy ułożyliśmy: "Pewna pani od polskiego Miała w sobie coś strasznego: W poniedziałek, przez kartkówkę Dała wszystkim uczniom lufkę. Ach, ta Biała od polskiego" "Nas WF-u uczy Szafka, Biega szybko jak żyrafka, Choć wygina śmiało ciało Dla niej ciągle jest za mało. Przed lekcją z nią się przyda kawka." "Pani Dorota z Gruszczyna Pomyślała – "Fajna jest Muszyna". Więc na narty pojechała I swych uczniów pilnowała. Geograficzka z Gruszczyna" A wieczorem, tak jak na co dzień, po kolacji Były bilardowe zagrania pełne gracji. I znów po jedenastej pokładliśmy się spać Choć wszystkim nam się chciało w ping-ponga jeszcze grać. Część IX – Środa, dwunastego – zawody sportowe Dzień zawodów nadszedł po pięciu dniach treningu. Każdy w środę myślał, który będzie w rankingu. 9 Lecz chociaż wygrać mógł tylko jeden zawodnik Wszyscy pracowali przez ostatni tygodnik Bo nikt nie chciał przegrać, choć za cenę wszelką Ryzykować nikt nie chciał. Trasę niezbyt wielką Za to bardzo wymagającą ustawiono. Organizacyjnie świetnie turniej zrobiono Ale aura nie sprzyjała - po zjazdach paru Dziury się zrobiły na drodze do pucharu. Pomimo tego bez kontuzji się obyło I nawet szybko się po slalomie jeździło. Po turniejowym przejeździe nadszedł czas przerwy, Po której wszyscy jeździliśmy pełni werwy. Potem ze Słotwin pół godziny wracaliśmy I po kolejnej godzinie obiad zjedliśmy. Na matematyce było zbyt sztywno trochę Dużo brakowało byśmy mieli radochę. Po kolacji do sklepu szedł, kto ochotę miał, A najbardziej oblegany był spożywczy dział. Do sklepu wchodziły co rusz kolejne klasy Bo na podróż trzeba było robić zapasy. Część X – Czwartek, trzynastego – trochę pecha ostatniego dnia W czwartek po raz ostatni na stok jechaliśmy A zatem dużo wolnych zjazdów dostaliśmy. Lecz klątwa trzynastego spełnić się musiała Spora grupa ludzi na wyciągu siedziała Przez blisko godzinę – zdarzyła się awaria I nie mogła jeździć EKOSowa husaria. Wreszcie wyciąg ruszył, krzesełka wznowiły ruch, Na ostatnim zjeździe grupy się zdarzyło – BUCH! Dwaj pierwszaczkowie na siebie wpadli pechowo, Skończyli w szpitalu, jedynie rutynowo. Jak potem wykazało krótkie prześwietlenie Efekt kolizji – stawu kciuka naruszenie. 10 Lekcja niemieckiego dosyć sprawnie przebiegła I kolacja ostatnia też dość szybko zbiegła. Wieczorem się wszyscy w świetlicy zebraliśmy, Wówczas zwycięzców zawodów nagrodziliśmy, A następnie rozeszliśmy się do pokojów, Gdzie pakowaliśmy się wśród dobrych nastrojów. Część XI – Podróż powrotna Pobudka była o wpół do piątej nad ranem Nie było więc, niestety, nam wyspać się dane. Po śniadaniu wynieśliśmy swoje bagaże I robiliśmy to, co wychowawca każe. W autobusie chyba wszyscy prawie zasnęli Albowiem na godzinkę się krótką zdrzemnęli. W Tarnowie na dworcu godzinę czekaliśmy A następnie żwawo na nasz peron przeszliśmy. Kolejne trzydzieści minut odczekaliśmy Do pociągu z bagażem nareszcie weszliśmy. Podróż niektórym raczej spokojnie minęła, Chociaż na naszego kolegę się zawzięła Bardzo ostra, niemiła żołądkowa grypa, Za to reszty nie trzymała się nawet chrypa. Wśród muzyki oraz podziwiania pejzaży Dojechaliśmy do końca naszych wojaży. Część XII – Epilog Niestety dobiegła końca szkoła zimowa A wraz z nią kończy się również opowieść owa. Ale nie rozpaczajcie, bo wrócimy na stok Kolejna Krynica-Muszyna będzie za rok. Vojthas 11 CHYMN 2011 (nie mylić z "Hymnem") 1. Lubimy Krynicę, Muszynę kochamy, Lecz najmilszy sercu powrót do domu, do Mamy. 2. Zjazdy i spacery mamy wciąż w pamięci, Lecz nikt nie wie, co też dziś się w noc zieloną święci. 3. Cieszy się Dominik, raduje się Ala. Obyliśmy się w tym roku prawie bez szpitala! 4. Światła pogaszone, porządek zrobiony. Nikt nie będzie dzisiaj na Was więcej najeżony. 5. Ani tu w ośrodku, ani obok w szkole, Żadna rzecz i nigdy nic nie spadło na Mariolę. 6. Kiedy już podróży minie czarna zmora, Każdy wpadnie wprost w ramiona Pana Dyrektora. 7. Nie płaczcie dzieciaki, rozpacz nic nie warta. W poniedziałek, siódma rano, szkoła już otwarta. P. Prof. M. Zwanzig Stołówkowe przygody, czyli co na talerzu piszczyMuszyna 2011 Miejscem w ośrodku, które zawsze budzi najwięcej emocji, jest stołówka, a właściwie potrawy w niej podawane oraz zachowanie towarzyszy stołu. Główną zagadką w tym roku był system roznoszenia 12 posiłków, nierozwikłany nawet przez ścisłe umysły. Jednym z częstych problemów był również podział na tury, nie do końca pojęty przez wszystkich. Nie było posiłku bez spóźnienia, zamiany miejsc lub braku krzeseł dla tych, którzy pojawili się za późno. Wszelkie te pomyłki budziły niezadowolenie właściciela ośrodka, który dzień w dzień patrzył na nas groźnym wzrokiem i szeptał coś pod nosem. Samo jedzenie, szczególnie na śniadaniach i kolacjach było smaczne, acz pojawiały się głosy przeciwne. Włosy w parówce, chleb przypominający podeszwę buta czy tajemniczy gulasz z ryby, nie tknięty chyba przez nikogo, pozostaną w pamięci na długo i na pewno powrócą za rok. O marchewce i sposobach jej przetworzenia oraz podawania krążą już niemal legendy, które co roku wydłużają się o kolejny rozdział. Smak krupniku, rosołu czy białej zupy niepodobnej do niczego (możliwe, że była to kalafiorowa, pewien nie jestem, może nawet lepiej, że pozostanie to tajemnicą) nie różnił się zbytnio, na szczęście wszystkie te zupy były całkiem dobre, choć po tygodniu szczerze pragnąłem nie widzieć już ich na oczy. Wśród incydentów należy na pewno odnotować dolewanie octu i maggi do herbaty (niektóre koleżanki nie odnotowały tego dodatku, i dopiero po wypiciu całej szklanki były uświadamiane o dziwnym smaku swojej doprawionej wcześniej herbatki ), masowe pochłanianie kompotów przez pewnego licealistę, dosyć częste upuszczanie, rozlewanie lub rozsmarowywanie różnorakich przysmaków na obrusie oraz walka o jak najszybsze dotarcie do stołu szwedzkiego. Jednak to właśnie w stołówce rodziła się masa pomysłów, anegdot czy dowcipów, którymi żyliśmy przez kilka kolejnych godzin. Stołówka zawsze wpisuję się w barwny całokształt Szkoły Zimowej, bo czym byłaby nasza wizyta w Krynicy bez przypalonego piernika, uwielbianych paluszków rybnych czy wspominanej już marchewki w najprzeróżniejszych wersjach. Jędrek 13 Ze szkolnej ławki i nie tylko Kontrowersje wokół wyborów Od kilku tygodni głośno jest w naszej szkole o wyborach do Młodzieżowej Rady Gminy i Rady Szkoły. Jedni podchodzą do tego tematu bardzo sceptycznie, inni już myślą o reformach, jakie można byłoby wprowadzić. Druga liceum już na wstępie podziękowała za udział w wyborach sądząc, że nie ma to najmniejszego sensu, gdyż ich głos i tak jest niewiele wart! Ich punkt widzenia jest oparty na tym, że tak naprawdę nie wiadomo, na czym polegać ma rola radnego. Jakie będą jego obowiązki i zadania? Nawet organizator wyborów nie zna odpowiedzi na to dręczące wszystkich pytanie! Wydaje mi się, że przygotowanie wyborów wymaga wielkich starań, wyobrażam to sobie na podstawie wszelkich wyborów do rządu czy parlamentu. Gdzie plakaty wyborcze? Gdzie debata z kandydatami? Jak mamy wybierać rozważnie swoich przedstawicieli, skoro ich tak w rzeczywistości nie znamy? Przez tę niewiedzę wszyscy tracą nawet najmniejsze zainteresowanie przedsięwzięciem. Bo, po co brać udział w czymś, o czym nie ma się zielonego pojęcia? Przygotowanie miejsca wyborczego rodem z PRL-u i plakat informujący o wyborach nie sprawią, że wszyscy ochoczo przystąpią do głosowania. Jasnym jest, że zbuntowaną młodzież trudno jest nakłonić do zmiany zdania, ale swoim działaniem można ją zmotywować do podjęcia dyskusji na temat plusów i minusów wyborów. Życzmy sobie, aby nasze decyzje mimo wszystko były przemyślane, a przedstawiciele sprawdzili się w swojej roli. Izzu 14 Bal, jakiego nie było! W połowie stycznia, w samym środku karnawału, Maturzyści, ich Rodzice, Nauczyciele i Pracownicy Szkoły bawili się na Studniówce, która odbyła się dokładnie na 102 dni przed maturą. Data jest oczywiście symboliczna, bo egzaminy maturalne ciągną się tygodniami, ale zawsze kiedyś trzeba zacząć. Tegoroczna Studniówka zapisze się w rocznikach szkoły przede wszystkim z powodu liczebności. Tak wielu Maturzystów i ich Gości oraz pomysł, by bawić się wspólnie z Rodzicami, spowodował, że w sali balowej (w cywilu: gimnastycznej) spotkało się ponad sto osób. Ci, którzy byli, bawili się świetnie, niektórzy Rodzice utrzymywali, że ich studniówka była tylko marnym cieniem tej Ekosowej, inni Rodzice cieszyli się, że to ich pierwsza studniówka, bo swojej nie mieli z powodu stanu wojennego. Jednym słowem, Rodzice byli zachwyceni. Ale dość o Rodzicach, najważniejsi byli Maturzyści, a właściwie ich kreacje i fryzury. Wśród Panów dominowała klasyka, poza drobnymi fioletowymi odcieniami. Panie miały zaskakująco mało balowe kreacje. Pamiętam lata skąpych gorsetów, wprawiających w zakłopotanie właścicielki, bowiem ubiór zsuwał się w najmniej oczekiwanych momentach, pamiętam rozłożyste kiece, które do końca balu traciły swój napuszony fason. Tym razem było krótko, zdecydowanie krótko. Sukienki były różnokolorowe, zrezygnowano z dostojnej czerni na rzecz beżu i czerwieni, choć małe i większe czarne też były. Przebojem były jednak niebotycznie wysokie szpilki, na których Damy chwiały się jak młode żyrafy. Jednak, tylko jedne szpilki miały przepisową czerwoną podeszwę, pozostałe nie były takie ekstrawaganckie, przynajmniej jeśli idzie o kolor. Tradycji stało się jednak zadość, bo bal zakończył się na boso i na sportowo … w trampkach. Gdybym nie wiedziała i gdyby mnie ktoś zapytał, czy była jakaś jednolita myśl stylistyczna balu, to nie umiałabym powiedzieć. Wiem jednakże, że miał to być bal w stylu lat siedemdziesiątych: barwny, głośny, trochę kiczowaty. Niestety, nie umiem powiedzieć, czym szczególnym miał się charakteryzować, bo poza dziarskim pokrzykiwaniem przez 15 prowadzących "Towarzyszki i Towarzysze", niczego innego nie zaobserwowałam. Nieważne, bo przecież były piękne maski karnawałowe i balony, napis, głoszący, że za 102 dni matura, napis, z którego "0" szybko osłabło i obwisło. Były tańce, śpiewy i dużo radości. Wybrano Królową i Króla Balu, zostali nimi: Magda Rydzewska i Dawid Mach. Była to 16 już z kolei studniówka, każda była niezwykła, ale ta na pewno przewyższyła wszystkie liczebnością. I ja tam byłam, miód i wino piłam Beata Gromadzka Studnióweczka 2011 19 lutego 2011 roku, w naszej szkole odbyła się bajeczna studnióweczka klasy 3a. Wszystkich gości zaskoczyły wymyślne, bajkowe przebrania naszych trzecioklasistów oraz ogromne nakrycie głowy Pani Michałek, która czarowała nas cały wieczór swoją różdżką. Na początku było wielkie wejście. Pierwszy, zza kotary wyłonił się Kapelusznik z wielkim cylindrem następnie Diabeł Tasmański z pazurami i długim ogonem, Bob Budowniczy z narzędziami, Hello Kitty w słodkiej sukience w groszki, Robin Hood z łukiem, Mała Mi, która wciąż poszukiwała Włóczykija, Królowa Kier z czerwonymi włosami, kulejący Miś Uszatek, kowboj Lucku Luke, gruby Shrek, elegancka Willma Flinstone , renifer Rudolf z czerwonym nosem, blondwłosy Johnny Bravo, odmieniony Czerwony Kapturek oraz Cruella de Mon w białym futrze. Parkiet był oblegany praktycznie przez cały czas zarówno przez uczniów jak i przez zaproszonych gości, czyli nauczycieli i rodziców. Wszyscy bawili się szampańsko. Dużo emocji wzbudziły konkursy wymyślone przez klasę 2b, które powstały pod czujnym okiem Pani Białobrzeskiej. Panowie musieli uwolnić księżniczki zamienione w żaby, panie miały za zadnie odgadnąć postacie z bajek, co zrobiły śpiewająco. Najbardziej ciekawym, magicznym momentem wieczoru było przekazanie kamieni z magicznym mocami nauczycieli uczniom. Trzecioklasiści zostali również „odcięci” od Facebooka. Ciekawe na jak długo? 16 Równie ekscytującym punktem programu był wybór królowej i króla balu. Królową została Cruella de Mon (Marta Wawrzyniak), a królem Kapelusznik (Mateusz Dębicki). Jako uczestniczka imprezy mogę stwierdzić, że studnióweczka się udała i odbyła się w naprawdę magicznej atmosferze. Wasza Królowa Balu Marta 17 18 19 20 Ekosowe kolorki Poniedziałek. EKOSiaki z worami pod oczami i z niewyraźnymi minami wtaczają się do holu. Wtem, niespodziewanie, na swej drodze widzą wielkie, wielokolorowe potwory. Po dokładnym przetarciu oczu, dotarło do nas, że to dzieła sztuki, z pasją i zaangażowaniem tworzone przez wn-owców z rysunku. Rozłożone na gęsto rozstawionych paletach, cieszyły oczy i zagradzały przejście. Hol stał się jeszcze bardziej kolorowy, niż zwykle, choć wydawać by się mogło, że to już niemożliwe. Wszyscy malarze "odwalili" jednak kawał świetnej roboty, w końcu kopiowanie dzieł takich mistrzów, jak Pablo Picasso, to nie bułka z masłem. A wystawianie obrazów na środku EKOSowego holu, może być niebezpieczne. Szczególnie, jeśli znajdują się one w pobliżu miejsca, gdzie gimnazjaliści zakładają kurtki i płaszcze i zmieniają buty. Aż dziwne, że żadne dzieło nie zostało zrzucone z palety, kopnięte lub podeptane. Jednak "na w razie czego" już we wtorek obrazu zostały usunięte z holu i porozwieszane chyba we wszystkich salach naszej szkoły. Mój faworyt - kolorowy obraz Picassa zawisł w holu dodając mu jeszcze więcej barw. Już w sobotę, rodzice, jak również potencjalni uczniowie i ich rodzice, będą mogli zachwycać się zdolnościami naszych uczniów. Mam tylko nadzieję, że sztuka przetrwa inwazję takiej ilości gości, która w sobotę odwiedzi EKOS. Ale skoro przetrwała inwazję rozespanych, poniedziałkowych uczniów, dlaczego miałyby nie dać rady sobotnim odwiedzinom? Zuzik 21 Echa Commeniusa – EKOS otwiera się na Europę Od redakcji: Zamieszczamy nadesłane przez austriackich uczestników zeszłorocznego Comeniusa teksty o pobycie w Polsce. Zapraszamy do lektury Comenius- Project-Poland 2010 The trip to Poland was really exciting and I am happy that I was there. The long journey on the bus was a little bit tough, but I think it was worth it. My host family was really nice and also the Swedish girl who I shared a room with was very friendly. The weather in Poland was not so good. But at the end of the week the sun was shining and it got a little bit warmer. The best day was Thursday because we had a great time in the zoo and subsequently a wonderful afternoon in the historic city centre of Poznan. The city is very beautiful. The houses are so colourful and nicely adorned. The day we spent at the wolf farm was also very interesting. I like the animals and we could get a lot of information about them. It was amazing to see how they live and that some of them really trusted their keeper. (One wolf even kissed her on the mouth to greet her!) I think it was good that we had so much free time. So we could do different things every evening. One evening we met at a place where we could make a fire and we sang many songs together a played some games. It was a memorable evening. On another day our host mother took us to her workplace. She works in a kindergarten. It was really interesting to see that. I am really happy that I had the chance to travel to Poland and get to know the country a little bit because I think there are many differences between our countries. We could get to know a foreign country and we learned many things about it. I am thankful that I could take the great trip to Poland. I can recommend taking part in such a project to all other students! 22 Trip to Poland I really enjoyed our trip to Poland and if I ever had the chance to join a project like that again I would be very pleased. The trip on the coach was really exhausting and first when we were driving through the countryside of Poland I was a little bit shocked by the condition of the streets and some of the houses in this foreign country. But the city Swarzedz, where my host family lived and where the school building was situated, was really beautiful. However, especially the big city Poznan with the big shopping centre (where we did our shopping), which we visited, was really impressive, beautiful and clean as well. I must say that this shopping centre is the biggest and most beautiful shopping centre in Europe ;) We did a lot of great things in Poland, for instance taking to a National Park, to the zoo or to a wolf farm. I also really liked the barbecue evening at the horse farm. We sat round the fire place, broiled some sausages, played the guitar and together we sang some English songs. The Polish people taught us some Polish songs and we taught them some typical Austria songs like ,,I am from Austria''. I really enjoyed the free time with our hosts. When we went to a concert or to a party or when we just played a game with the whole family or watched a DVD in English. My host parents were not able to speak English, but they were really nice and friendly. My host mum tried to cook a really delicious typical Polish meal for us evening. Yeah, it was typically Polish– always substantial meals, sometimes containing more fat then I am used to, but it was okay. The best thing was the cheese cake, which was self-made by my host mum. I already knew my host sister Marta from Poland. I got along with her and she was really nice. The other host sister was called Stefania and she came from Italy. I really liked her as well. We became friends soon and we are still in touch via e-mail. I enjoyed talking to her like a friend in English and we planned to meet again in Italy in the summer holidays. As already said I really liked the project, especially getting in touch with all the other people from the different countries. In this situation ''Facebook'' is really great because we can stay in touch with all the foreign students so easily. 23 Wydarzenia – impresje – recenzje Dokąd zmierza nasze społeczeństwo? Podczas pobytu przed „Ekosikiem” na tzw. „trójkącie” miałem okazję zaobserwować ciekawe zjawisko. Dziewczynka w wieku 6-8 lat opatulona w szal i kaptur, z plecakiem, na którym był wizerunek Hannah Montana szła trzymając w ręku jeden z najnowszych modeli telefonu komórkowego, który był prawie większy od jej głowy. To przelało czarę goryczy i stwierdziłem, że muszę poruszyć ten temat, na który składają się takie elementy, jak portal nasza-klasa i facebook. Otóż ja w wieku wspomnianej dziewczynki nie posiadałem telefonu komórkowego, a komputer, który był używany od święta i to kilka lat później, służył mi do gry w Jazz Jackrabbit. Nie jestem sam, gdyż redakcyjny kolega Kowal również nie posiadał komórki, a jego życiową grą były „Przygody Koziołka Matołka”. Teraz jednak jest inaczej. Był okres portalu N-K, przez który wiele dzieci zdziwaczało, zastępując prawdziwe kontakty międzyludzkie wirtualnymi spotkaniami. Nie jest to zaskakujące w świecie, w którym zakupione prezenty świadczą o twoim bycie. Bezkrytyczna fascynacja techniką jest wyraźnie zauważalna wśród młodzieży. Prześciganie się w kupowaniu coraz to nowszych telefonów, czy też prowadzenie życia na facebooku - co wiąże się ze składaniem życzeń i informowaniem o ważnych wydarzeniach na tym portalu, staje się rutyną. Powoli wygasa normalna rozmowa, którą zastępują gadu-gadu, n-k talk i czat. Powinniśmy być otwarci na rozwój techniki, lecz jestem bardzo ciekawy, jak będzie wyglądała młodzież za 10 lat i czy przypadkiem na 28 urodziny nie dostanę animowanego prezentu za 30 Eurogąbek! Przybył 24 Polacy - naród (nie)czytający Sięgam po gazetę i czytam. Czytam i stwierdzam - jest źle. Otóż z badań przeprowadzonych przez Bibliotekę Narodową wynika, że aż 56% Polaków nie zagląda do żadnych książek (nawet kucharskich, czy słowników). 46% nie czyta choćby krótszych tekstów, artykułów lub opowiadań. Gdyby dokładniej przeanalizować wyniki owych badań, można by zauważyć, że na statystycznego Polaka przypada pół przeczytanej książki rocznie (czyli większość z Was wyrabia normę ). Na pewno znajdą się wśród Was tacy, którzy z buńczuczną miną stwierdzą: Mamy XXI wiek, książka to przeżytek, czytam w Internecie, tak jak wiele innych osób. Otóż w tym momencie mogę uśmiechnąć się z politowaniem i podetknąć pod nos kolejne dane - 33% internautów nie czyta niczego dłuższego niż trzy strony (ekrany?). Paradoksem są też tzw. ludzie wykształceni- okazuje się, że można być prawnikiem bądź lekarzem i nie czytać. Konsekwencje są poważne owe osoby nie aktualizują tekstów, nie doskonalą swoich umiejętności, co dla nas, zwykłych szaraczków może mieć wielkie, negatywne rzecz jasna, znaczenie. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego coraz mniej ludzi sięga po słowo pisane? Książki są drogie. Przeciętna pozycja w miękkiej oprawie kosztuje ok. 25 - 30zł. A co robi z tym nasz kochany rząd? Ano, podnosi podatki i ma w niewielkim poszanowaniu to, że naród nie czyta, a co za tym idzie głupieje. Drugim powodem jest lenistwo i wygoda - czytanie wymaga użycia wyobraźni, myślenia, kojarzenia ze sobą poszczególnych wątków i faktów, a po co się wysilać, skoro w telewizji leci M jak Miłość, a gra na komputerze czeka? Po co się męczyć? A chociażby po to, żeby rozwijać wyobraźnię, kreatywne myślenie i…umiejętności polonistyczne. Z badań wynika bowiem, że osoby, które dużo czytają mają bogatsze słownictwo, a błędy ortograficzne i gramatyczne znacznie rzadziej goszczą w ich tekstach. 25 Zresztą…Czy w długie zimowe wieczory nie jest przyjemnie zasiąść w fotelu z dobrą książka w ręce i przenieść się w magiczny świat książek? Elanek Czy warto obchodzić Walentynki? 14 luty to dzień, w którym nawet najbardziej zziębnięte serduszka stają się cieplutkie, jak świeże bułeczki. To wyjątkowe chwile, w których pewnie łatwiej niż zwykle o szczerą rozmowę lub miły spacerek ;). A jeśli nieśmiałość weźmie górę, zawsze można wysłać anonimową (lub nie) kartkę walentynkową. Ale patrząc na to realistycznie: czy zakochanym i małżeństwom naprawdę potrzebne jest takie święto? Walentynki to miły, pozytywny dzień, jednak przez ostatnie lata 14 luty wręcz ocieka komercją i kiczem. Już na parę tygodni przed Dniem Zakochanych cała Polska przygotowuje swoje sklepy na lawinę otumanionych miłością nastolatków. W witrynach wieszają tandetne, krzywo wycięte serduszka z papieru, poprzyklejają naklejki i ogłoszenia. Półki wypełniają tanimi, chińskimi poduchami, figurkami, świeczkami, kartkami, misiami, budzikami, termoforami, itd., czyli wszystkim, co mogą kupić zakochani dla swojej drugiej połówki. Często wydają oni dużą część swoich oszczędności, by ten jedyny/ta jedyna był/a zachwycony/a. Ciekawe, czy jeśli wszystkie walentynkowe gadżety zniknęły, Polacy nadal tak chętnie obchodziliby ten dzień? Na początku było to święto w kościele katolickim, wspomnienie św. Walentego, lecz do Polski przywędrowało oczywiście z Zachodniej Europy jako Święto Zakochanych, a wraz z nim tradycja obdarowywania się drobnymi podarkami. Ale cóż, przesada to nasze drugie imię, więc dlaczego by nie uczynić Walentynek Dniem Dawania Sobie Słodkich Prezentów? W EKOSie nie obchodzi się Walentynek zbyt hucznie. Właściwie w tym roku w ogóle nie zauważyło się tego dnia. Może dlatego, że był to pierwszy dzień po feriach i nikomu nie chciało się ani przychodzić do szkoły, ani tym bardziej przywieszać plakatów, które, nie daj Boże, zasłoniłyby ogłoszenie o Nocy Naukowców? Nie mamy też Poczty 26 Walentynkowej, choć to chyba lepiej, bo kiedy przypomnę sobie Walentynki z podstawówki i bezczelnie rozdartą skrzynkę (a właściwie karton) na pokryte serduszkami kartki, odechciewa się wysyłania jakichkolwiek miłosnych życzeń. Zuzik Śmierć i dziewczynka "Mała uwaga, kiedyś na pewno umrzecie…" Drodzy Czytelnicy "Ekosika", dzisiejsza recenzja, wbrew pozorom, adresowana jest głównie do gimnazjalistów, choć jeśli nie jesteście gimnazjalistami, to przeczytajcie o ciekawej książce… . Całkiem niedawno, dzięki uprzejmości pewnej miłej, choć nieznanej mi bliżej, gimnazjalistki, mogłam przeczytać jedną z najbardziej niezwykłych powieści, "Złodziejkę książek" Markusa Zusaka. Uwagę przyciąga już rysunek na jej okładce, który przedstawia podskakującą wesoło chudziutką dziewczynkę w zwiewnej sukience z zabawnymi kucykami. I nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu to literatura dla młodzieży, gdyby nie to, że dziewczynka za rękę trzyma śmierć, przedstawioną zgodnie z popularnymi wizerunkami upersonifikowanej śmierci w złowieszczym dance macabre. Tańczące, wydawałoby się w najlepszej komitywie, postaci zapowiadają niezwykły temat i równie niezwykły sposób jego przedstawienia. Oto oczyma Śmierci widzimy losy niemieckiej dziewczynki Liesel, która zostaje oddana na wychowanie bezdzietnej rodzinie w małym miasteczku koło Monachium. Dziewczynka jest świadkiem śmierci swojego braciszka i w czasie tego pierwszego spotkania Śmierć widzi ją po raz pierwszy. Dla polskiego czytelnika niezwykłe jest ukazanie doświadczenia II wojny światowej z perspektywy mieszkańców niemieckiej prowincji. Przed naszymi oczyma przewija się cała galeria bohaterów: zagorzałych faszystów, konformistów ze strachu i dla własnej korzyści udających ideowe zaangażowanie po stronie fűhrera, ludzi obojętnych i tych, którzy nie chcą pozwolić na zło, ukrywając w piwnicy żydowskiego chłopca. Jak łatwo się domyślić, Śmierć w takich warunkach ma pełne ręce roboty, ma więc okazję często spotykać Liesel. Nie zdradzę Wam, jak 27 powieść się kończy, dajcie porwać się tej fascynującej historii o Śmierci i Życiu. "Mała uwaga, kiedyś na pewno umrzecie…" Tak właśnie zaczyna się ta powieść, która tak naprawdę nie jest przerażająca, przywraca bowiem wiarę w człowieka i w siłę literatury. Beata Gromadzka Młodzi weneccy złodzieje Piękna, magiczna Wenecja. Miasto, które można naprawdę pokochać. Głębokie kanały, smukłe, wąskie gondole i tajemnicze, skrzydlate lwy na placu św. Marka. Dla dwóch braci - ośmioletniego Bo i dwunastoletniego Prospera to także dom i schronienie. Po śmierci rodziców chłopcy wyruszają z Hamburga do Wenecji, uciekając przed ciotką Esterą, która chce zaopiekować się małym Bonifacym, a Prospera odesłać do szkoły z internatem. Bracia są do siebie zbyt przywiązani, więc wybierają samodzielne, niebezpiecznie życie w Wenecji. Tułają się w poszukiwaniu schronienia i nie wiadomo, jak skończyłaby się ich historia, gdyby nie przygarnął ich Król Złodziei i nie dał im miejsca do spania w starym, opuszczonym kinie, gdzie mieszka już troje dzieci. Utrzymują się z pieniędzy, które Król Złodziei przynosi im za ukradzione łupy. Zapewne mogliby jeszcze długo ukrywać się przed dorosłymi i sierocińcem, gdyby nie ciotka Estera, która wynajmuje prywatnego detektywa, by odnaleźć braci. Jest to opowieść o przyjaźni, która może narodzić się nie tylko pomiędzy rówieśnikami, lecz również między dziećmi i dorosłymi oraz o zaufaniu, którym czasem trudno kogoś obdarzyć, by móc wydostać się z trudnej sytuacji. Oryginalna książka, napisana prostym językiem, z odrobiną magii i szczyptą zaskakujących zwrotów akcji. Co powstało z tej mieszanki? „Król złodziei” Cornelii Funke, pisarki nazywanej „niemiecką Rowling” i autorki książek, które przez wiele tygodni figurowały na listach bestsellerów The New York Times. Gorąco polecam Zuzik 28 Muzyczne kontrowersje Rok 2010 już się zakończył. Jak powszechnie wiadomo, był to rok Chopinowski. Z tej okazji przyjeżdżało do Polski wielu wybitnych pianistów. Szczerze mówiąc muszę się przyznać, że nie jestem wielką fanką muzyki klasycznej, ani też nie znam się na niej za bardzo. Miałam jednak możliwość uczestniczyć w koncercie sławnego skandalisty, którego nie było w Polsce aż 27 lat. Mowa oczywiście o Ivo Pogorelicu. Zainteresowanie jego występem było ogromne, Aula Uniwersytecka pękała w szwach. Z uśmiechami na ustach wszyscy zebrani czekali na wirtuoza muzyki. Przed jego wejściem usłyszeliśmy głos z głośnika, że z powodu złych warunków pogodowych walizka artysty zaginęła w przestworzach, w związku z czym pianista wystąpi w stroju nieformalnym. Był to dla mnie wielki szok! Jak można przed spragnioną wysokiej kultury publicznością wystąpić w koszuli w paski i w jeansach?! Jest to jawne lekceważenie publiczności. Tłumaczenie, że walizka zaginęła nie jest dla mnie wystarczające, przecież istnieją wypożyczalnie ubrań i w bardzo prosty sposób można dostać frak w trybie natychmiastowym! Z pierwszego szoku ochłonęłam dość szybko, gdyż nasz wspaniały, jugosłowiański artysta nie potrzebował wiele czasu, by wprowadzić publiczność w kolejne osłupienie. Dumnym krokiem zbliżył się do instrumentu, a za nim młoda dziewczyna z… nutami! Myślę sobie, cóż za nonszalancja! Jak można być profesjonalistą i dawać koncert z nut?! Nawet małe dzieci, które grają pierwsze w swoim życiu utworu, uczą się ich na pamięć przed prezentowaniem ich szerszemu gronu! W związku z tym zastanawiam się, co wolno, a czego nie? Czy utalentowanym wszystko wolno? Czy fani zawsze będą wyrozumiali? Czy mając pieniądze i pozycję społeczną możemy nie szanować innych? Jak już wcześniej wspomniałam, muzyka klasyczna nie jest moim konikiem. Na temat samego koncertu mogę powiedzieć tyle, że Ivo Pogorelic jest człowiekiem pełnym pasji, kiedy gra, gra razem z nim każda komórka jego ciała. Praca jego dłoni na klawiaturze fortepianu jest bardzo delikatna. Każdy klawisz dotyka z wielką rozwagą, ale i czułością. Dźwięki 29 wydobywające się z instrumentu przenikają przez skórę odbiorcy, co daje efekt porażający, tak jakbyśmy byli częścią muzyki. I jaki wydać werdykt? Czy talent Ivo Pogorelica może przyćmić jego lekceważącą postawę? Pytanie to jest nader trudne, lecz niestety muszę odpowiedzieć przecząco. Zbyt zraziłam się jego barkiem profesjonalizmu, żeby móc powiedzieć, że byłam na genialnym koncercie muzyki fortepianowej. Tak jak przed 27 laty, kiedy to jego występ poróżnił jury konkursu Chopinowskiego, tak i dzisiaj artysta może zostać okrzyknięty buntownikiem i skandalistą. Pianista chyba już nigdy nie pozbędzie się tej łatki. Izzu Producenci gier, czyli ludzie, którzy robią z nas złodziei W ostatnich czasach ilość ulepszeń, wynalazków i innowacji w dziedzinie zabezpieczenia gier komputerowych przed tzw. piraceniem wzrosła wielokrotnie. Różnorakie programy, mające na celu uchronienie producentów gier przed stratami spowodowanymi nielegalnym pobraniem ich doskonałych wytworów, wymagają instalacji i stałego łącza internetowego, co w niektórych, szczególnie wiejskich przypadkach, jest nieosiągalne. Internet na wsi to inna sprawa. Zanika, chowa się po kątach, lawiruje między stodołami, ogólnie rzecz biorąc ciężko z nim współpracować. Poza tym niektóre programy zabezpieczeniowe spowalniają działanie zarówno komputera jak i Internetu. Chcąc, nie chcąc, trzeba program wraz z grą usunąć, by poprawić stan naszego łącza ze światem i pożegnać się z rozrywką. Gdzie te czasy, gdy szło się do sklepu, kupowało grę, instalowało ją i grało aż do wyczerpania sprzętu lub gracza. Teraz czeka cię długa instalacja a późnej aktywacja (czasami nawet kilka, w końcu musisz im udowodnić, że kupiłeś tą grę i zapłaciłeś za nią PIENIĘDZMI, a nie NIELEGALNIE ściągnąłeś ją z Internetu czy pożyczyłeś od przyjaciela). 30 Miło by było, gdyby producenci gier znów zaczęli postrzegać graczy, jako potencjalnych klientów, a nie tylko chciwych złodziei, ostrzących sobie ząbki na ich najnowsze produkty. Jędrek „ Jąkała, Jąkała” Czy Amerykanie to zrozumieją? Miniony 2010 rok obfitował w wiele ciekawych premier filmowych dla dorosłych i dla dzieci, między innymi: Incepcja, Toy Story 3 czy też Social Network. Prawdopodobnie jednak największym zwycięzcą tego roku będzie angielska produkcja Jak zostać królem. Film ten może nie ma tak porywającego tytułu jak inne tegoroczne produkcje, choć jest na pewno wart uwagi. Jak zostać królem w sposób fascynujący i ciekawy opowiada historię księcia Alberta, który po kontrowersyjnej abdykacji swojego brata zmuszony jest objąć brytyjski tron jako Jerzy VI. Poza tym Królestwo jak i cała Europa znajduje się w przededniu wojny z hitlerowskimi Niemcami. Nowy król jest nie tylko nieprzygotowany do rządzenia krajem, ale ma także bardzo poważny problem… jąka się! Na szczęście z pomocą przychodzi mu kontrowersyjny specjalista od wad wymowy. Mimo że nie ma w tym filmie tak charakterystycznych cech hollywoodzkiego kina, jak: zabójstwa czy też pościgi połączone z efektami specjalnymi, to jednak ta angielska produkcja jest bardzo interesująca i potrafi wciągnąć widza. Film porusza problem wyobcowania ludzi ze społeczeństwa, którzy posiadają różne wady wymowy, a w szczególności, gdy jąkają się. Podobnie jest z głównym bohaterem, który mimo że pochodził z rodziny królewskiej, był osobą nieśmiałą i nie potrafiącą odnaleźć się na tzw: „salonach”. Doskonale w roli króla Jerzego VI zaprezentował się Colin Firth. Aktor, który wcześniej był kojarzony z mniej ambitnymi filmami, jak: Mamma Mia, udowodnił, że posiada ogromny talent i możliwości. Ciekawostką jest, że aktor tak wczuł się w rolę postaci, którą grał, że po zakończeniu zdjęć nie mógł odzwyczaić się od jąkania. Film jest na pewno warty zobaczenia. Został nominowany do 12 Oscarów. Jednakże 31 niewiadomą jest to, czy zaściankowi Amerykanie będą w stanie zrozumieć historię przedstawioną w tym filmie. Kowal Od redakcji: Uff, co za ulga, zrozumieli, o czym świadczy deszcz nagród. Rozrywka TEXTASY Na fizyce: N: U, co się stanie, jeśli włożymy gwoździe do wody? U: Zardzewieją. Na niemieckim: N: Niemcy to bardzo kulturalny naród. Tam to nawet jak do restauracji przyjdzie wyluzowany raper i będzie rzucał f*ckami, to i tak powie "bitte" U: F*ck you, bitte Na polskim: U: EKOS vanitatum et omnia EKOS (tłum. EKOS marnością i wszystkim jest EKOS) Na fizyce: N:… jak mnie krew zalewa, gdy słyszę tych polityków. Mówią wbrew wszelkiej logice. Dwóch ludzi nie może mieć racji, jeden z nich musi być idiotą. Na historii: U: (kłóci się o kartkówkę) N: U, koniec, nie dyskutuję już z tobą. U: Jaki koniec? To nie pani dyskutuje ze mną, tylko ja z panią. 32 Na informatyce: N: Nie rozpoczniemy lekcji, dopóki nie będzie spokoju. U: Spoko. Na polskim: N: U teraz Ty, jeszcze dzisiaj nic nie powiedziałeś. U (oburzony): Przecież już mówiłem! N: Tylko mówiłeś, czy powiedziałeś coś mądrego? Na polskim: U1: (Podczas dyskusji pragnie zaszpanować nowopoznanym słowem) Polonizowałbym z Waszą opinią! U2: Nie polonizowałbym tylko polemizowałbym! U1: A tam, czepiasz się. NIUSY Mamy bezcenną informację dla wszystkich zdezorientowanych i zagubionych klientów PKP. Wiemy, kto tak naprawdę zarządzą tą osławioną instytucją. Jest to pewna Pani Magda, dzięki możliwościom której wagony dla EKOSU w pociągu Tarnów – Poznań znajdowały się … niesłychane …obok siebie!!!. PS. Redakcja zastanawia się, co uczynić z tą sensacyjną informacją. Padła propozycja, by numer telefonu do Pani Magdy sprzedać w drodze licytacji. PS II. Społeczność EKOSU dziękuje tajemniczej Pani Magdzie z PKP. Atmosfera na szkole zimowej chłodna nie była – utworzyły się dwa związki - mistrz pływania (rekord szkoły) z 3a zapałał uczuciem do fanki Beatlesów z klasy 2b. Sądzimy, iż duży wpływ na ich wzajemne relacje może mieć wspólna pasja - malarstwo i rysunek. Pewna miłośniczka fotografii (znana z ciętego języka) z 2b związała się z kolegą z 3a, który kiedyś pojawił się w znanym, TVN-owskim show. Pikantne szczegóły w następnym numerze. Tegoroczna szkoła zimowa była bez urazów, z wyjątkiem naruszonego palca należącego do pewnego pierwszaka. Dzięki dzielnej ofierze urazu, wszyscy odetchnęli z ulgą, bo co to za Krynica/Muszyna, ani grama gipsu! 33 W Karmniku na dobre zagościła zdrowa żywność w postaci suszonych jabłek, pomidorków, buraczków oraz marchewek. Przyjemność ta kosztuje nas 2, 20zł. Dla porównania - przeciętny batonik kosztuje ok. 1, 50zł. Nie dziwmy się, że uczniowie przechodzą na ciemną (czekoladową) stronę mocy. A propos` zakupów w Karmniku- wśród batoników, czekoladek i napojów, niczym przybysze z kosmosu, pojawiły się długopisy i ołówki. Podczas jednej z lekcji wychowania fizycznego doszło do nieprzyjemnego incydentu. W końcówce zaciętego meczu piłki nożnej pewna drugoklasistka odniosła kontuzję, która później okazała się złamaniem nogi. Mimo tego pechowego wydarzenia poszkodowanej życzymy szybkiego powrotu do zdrowia. W czasie Szkoły Zimowej jedna z gimnazjalistek dokonała niespodziewanego ataku na fryzurę jednej z nauczycielek. Fryzura ma się dobrze, a sprawczyni jak i poszkodowana rozstały się w przyjaznej atmosferze. Ale i tak uważajcie na swoje włosy, wróg tylko czeka, żeby zrobić wam szopę na głowie. W dwa przedwakacyjne czwartki dla klas drugich gimnazjum odbyły się wykłady poświęcone informatyce i sprawom z nią związanych. Jednym zajęcia przypadły do gustu, inni opuszczali salę z wielką ulgą. Mimo wszystko dziękujemy panu profesorowi Grzegorzowi Musiałowi za poświęcony nam czas. EKOSIKOWA rodzina stale się powiększa! Najnowszy narybek stanowi kolega z klasy 2a, którego główną pasją jest historia . W Krynicy sporo drugoklasistów przeszło muzyczną metamorfozę - dzięki pewnej koleżance pokochali rodzimą muzykę, czyli polski rap. A propos nowego redakcyjnego kolegi- nikt nie miał takich wyPASionych urodzin w Krynicy jak on. Łącznie „zarobił” skórzanym paskiem 180 uderzeń. Nawet nasza tymczasowa wychowawczyni (z pozoru łagodna kobieta) nie oparła się pokusie . Drzwi pokoi uczniów zostały (zgodnie z nakazem kierowniczki szkoły zimowej) ozdobione wizytówkami. Drugie piętro zamieszkiwali m.in. „Ludzie z Charakterem”, czyli osobnicy, których celem było zlepperować Polskę. W pierwszej liceum znalazł się miłośnik umów i jednocześnie antymiłośnik chemii. W obliczu oceny niedostatecznej zawarł z panią profesor Haglauer następującą umowę: "Jeżeli na następną 34 lekcję 18.01.2011r. nauczę się na ocenę bardzo dobrą lub wyższą pani profesor nie wpisze mi oceny niedostatecznej". Od redakcji: Niestety nie wiemy, jaki był wynik zakładu. Uczniowie EKOSu są popularni w całej Europie. Raz po raz zaglądają w mury Szkoły przedstawiciele różnych europejskich uczelni, by pozyskać cenny, intelektualny narybek spośród wybitnych uczniów naszej szkoły. Mamią EKOSiaków wizjami szczęśliwego i beztroskiego studenckiego życia, łatwymi studiami i wielkimi perspektywami. Mamy do przekazania kilka ludowych mądrości tym, którzy mają ochotę uwierzyć: BEZ PRACY NIE MA KOŁACZY, LEPSZY WRÓBEL W GARŚCI NIŻ SKOWRONEK NA DACHU, I W PARYŻU NIE ZROBIĄ Z OWSA RYŻU – i takie tam. Gimnazjaliści poddani zostali pewnego marcowego dnia intensywnej germanizacji. Pod pretekstem kształcenia językowego próbowano nauczyć ich nawet walca wiedeńskiego. To podobno dlatego, że w Wiedniu mówią po niemiecku. 35 EKOSIK Ul. Kwaśniewskiego 2 62-020 Swarzędz Tel. 061-8173-849 Zespół redakcyjny: Ela Czerniak, Adam Kowalski, Jędrzej Łomżyński, Zuzanna Mielewczyk, Wojciech Nowakowski, Iza Pierzchała, Jakub Przybylski, Marta Wawrzyniak Pod opieką p. prof. Beaty Gromadzkiej Nakład 90 egz. Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do ich skracania. Dyżur otwarty redakcji: czwartek godz. 17:00-18:30 36