Echa Commeniusa – EKOS otwiera się na Europę

Transkrypt

Echa Commeniusa – EKOS otwiera się na Europę
Wstępniak
Tak, tak, tak powracamy po długiej, rzec by można rocznej,
przerwie! To, że dopiero teraz, nie oznacza, iż w gorszym stylu! Nie
pozwolimy Wam dłużej czekać, Wasze ulubione czasopismo już dostępne!
Nasze opóźnienia wynikają tylko i wyłącznie z naszych usilnych
starań zdobycia dziennikarskiego doświadczenia. Nasi specjalni
wysłannicy uczestniczą w cyklu warsztatów dziennikarskich!
Redaktorzy odkrywają w sobie nowe powołania, na przykład –
poetów. Zdaniem całej ekipy nasz redakcyjny kolega nie odnalazł się w roli
potomka Mickiewicza, ale oceńcie to sami – jego tekst będzie najdłuższym
w ekosikowej historii – zajmie całe 8 stron!
Mamy też wielkie początki – nasza fotografka wspominana już w
poprzednich numerach fanka Michaela Jacksona zadebiutowała u nas
literacko!
Jeszcze inni natomiast z bólem serca opuszczają nasze zajęcia, aby
dopingować wspaniałą drużynę piłkarską. Robią wtedy duże zamieszanie,
aby jak najlepiej wytłumaczyć się przed Panią Naczelnik. W końcu praca w
tak poważnym tytule to nie przelewki!
Nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić do lektury, może chociaż
Wam uda się nie dołączyć do grupy wtórnych analfabetów, którzy nie są w
stanie przeczytać nawet trzech stron tekstu!
Izzu
Spis treści:
Wstępniak…………………………………………………………………..2
Kalendarium………………………………………………………………..3
Prosto z Muszyny:
Wojciech Nowakowski, Pan Wojciech, czyli kolejna szkoła zimowa w
Muszynie. Historia uczniowska z 2011 roku w 12 częściach wierszem…….4
Maciej Zwanzig, Chymn 2011………………………………………………….12
Jędrzej Łomżyński, Stołówkowe przygody, czyli co na talerzu piszczy Muszyna 2011………………………………………………………………...12
Ze szkolnej ławki i nie tylko:
Iza Pierzchała, Kontrowersje wokół wyborów…………………………….14
2
Beata Gromadzka, Bal, jakiego nie było!....................................................15
Marta Wawrzyniak, Studnióweczka………………………………………16
Zuzanna Mielewczyk, Ekosowe kolorki…………………………………..21
Echa Commeniusa – EKOS otwiera się na Europę:
Comenius- Project-Poland 2010………………………………………….22
Trip to Poland…………………………………………………………….23
Wydarzenia – impresje – recenzje:
Jakub Przybylski, Dokąd zmierza nasze społeczeństwo…………………...24
Ela Czerniak, Polacy – naród (nie)czytający……………………………..25
Zuzanna Mielewczyk, Czy warto obchodzić Walentynki…………………26
Beata Gromadzka, Śmierć i dziewczynka…………………………………27
Zuzanna Mielewczyk, Młodzi weneccy złodzieje…………………………28
Iza Pierzchała, Muzyczne kontrowersje…………………………………...29
Jędrzej Łomżyński, Producenci gier, czyli ludzie, którzy robią z nas
złodziei…………………………………………………………………….30
Adam Kowalski, Czy Amerykanie to zrozumieją?......................................31
Rozrywka:
TEXTASY………………………………………………………………...32
NIUSY…………………………………………………………………….33
KALENDARIUM
21.01.2011 – Maturzyści, ich Rodzice, Nauczyciele i Pracownicy Szkoły
bawili się na studniówce.
6.01.2011 – 14.01.2011 – miała miejsce szkoła zimowa w Muszynie.
18.02.2011 – Uczniowie EKOSu wybierali przedstawicieli do Rady Szkoły
i Młodzieżowej Rady Miejskiej.
29.01.2011 – 13. 02. 2011 - trwała przerwa wakacyjna.
19.02.2011 – Uczniowie, ich Rodzice, Nauczyciele i Pracownicy Szkoły
bawili się na studnióweczce.
26.02.2011 – Miały miejsce Drzwi Otwarte, na które oprócz Uczniów i ich
Rodziców przyszli kandydaci na uczniów EKOSu wraz z rodzicami.
3.03.2011 – gimnazjaliści uczyli się i bawili na Drzwiach Otwartych
Języka Niemieckiego.
3
Prosto z Muszyny
Uwaga tekst przeznaczony tylko dla czytelników o silnych
nerwach!
Nasz redakcyjny kolega w przypływie natchnienia postanowił
dać upust swojej inwencji twórczej.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za szkody fizyczne,
psychiczne i estetyczne będące następstwem lektury.
Pan Wojciech
czyli kolejna szkoła zimowa w Muszynie. Historia uczniowska z 2011 roku w
12 częściach wierszem.
Część I – Dworzec PKP w Poznaniu
Korytarzami dworca głównego w Poznaniu
Szedłem z bagażem, marząc wciąż o długim spaniu.
Ale po przywiązaniu trzech białych wstążeczek
Gdy zauważyłem panią profesor Beczek
I otaczający ją tłum drugoklasistów,
Dołączyłem do tłumu szkolnych pesymistów O urazy, kontuzje zacząłem się trwożyć.
O śnie, o spokoju zapomniałem, chcąc dożyć
Choćby samego pociągu się pojawienia.
I to wtedy nagle doznałem objawienia:
"Toż to przecież są Polskie Koleje Państwowe
Cudem opóźnienie jedynie godzinowe
Będzie". A po minutach kolejnych trzydziestu
Nagle, zbyt szybko, dojrzeliśmy tego gestu
Pani Profesor Śniady, który mówił "Chodźcie
Na peron piąty podążamy." "Zdrowi bądźcie" Żegnali rodzice. EKOSian dwa wagony
Ruszyły, gdy dziewiątą ogłaszały dzwony.
4
Część II – Podróż
Ledwie pociąg wyruszył, zaczął się rozpędzać,
Uczniowie po innych przedziałach się wałęsać
Zaczęli, choć niektórzy długą drogę całą
Ze swych nie wstawali miejsc. Inni kawkę małą
Wypili, inni krzyżówki rozwiązywali
A jeszcze inni z żartów kumpeli się śmiali.
Droga nasza dość spokojna była – muzyka
Umilała wolno biegnący czas. Kocyka
Jako stolika do gry w karty użyliśmy.
A kto nie grał, czytał. A w pociągu byliśmy
"Morderstwo w Orient Expressie" więc mą lekturą
Było. Po dłuższym czasie podziwiałem burą
Pogodę i chmury, które śląskie spowiły.
Gdy wszystkie wagony do Tarnowa dobiły
Bagaże wypakowaliśmy i na dworzec
Zanieśliśmy, który po remoncie jest - wzorzec
Dla innych, tylko ławek zabrakło, aby siąść,
Lecz krótko czekaliśmy by do busika wsiąść.
Do ośrodka przed dziesiątą zajechaliśmy
A następnie na kolację szybko poszliśmy.
Część III – Pierwsza kolacja i wieczór
Na początek podano nam pomidorową,
Następnie zajęto nas pieczenią drobiową
Klucze do pokojów wszystkim uczniom rozdano
I przed jedenastą cicho być nam kazano.
Po wsadzeniu do narciarni wszystkich naszych nart
(Jak się one tam zmieściły? Powiem krótko – fart.)
Rozpakowano plecaki i poszliśmy spać.
Tej nocy po podróży nikt nie chciał w karty grać.
Wszyscy już czekali na pierwszy dzień na stoku
Wyczekiwali szusów na nartach i skoków.
5
Część IV – Piątek, siódmego – szczęścia więcej niż pecha
Tak długo czekaliśmy na szkołę zimową
Że zapomnieliśmy, co jest co roku zmorą
Pobudka była przed ósmą minut trzydzieści
A śniadanie jak zwykle – stół szwedzki. Pomieścić
Jednak stołówka osób ponad sto nie zdoła.
Więc zwyczajnie podzielona została szkoła.
W pierwszej turze – snowboard i dwie grupy narciarzy
W drugiej reszta osób – części spacer się marzy.
Na Słotwinach z nartami się oswajaliśmy
A na przerwę do barów różnych zjechaliśmy.
W obydwu tłoczno było, szpilki wcisnąć nie szło
Lecz na stoku towarzystwo już się rozpierzchło.
EKOSianie na nartach nieźle pomykali
Nawet ci, którzy pierwszy raz je zakładali.
Wróciliśmy do ośrodka o wpół do trzeciej.
Pojeździć jeszcze przez chwilę byłoby lepiej,
Bowiem na obiad trzy kwadranse czekaliśmy
I w tym czasie prawie z głodu już zdychaliśmy.
A na stołówce strach nam prosto w oczy zajrzał
Bo na obiad ktoś nam paluszki rybne zagrzał.
Szybko przypomnieliśmy sobie rok ubiegły,
W którym paluszki rybne w pamięci zaległy
Jako symbol okropności, niesmaku, ohydy.
Lecz kucharki Alpiny wzięły chyba wstydy
I w tym roku paluszki nawet niezłe były
Chociaż i tak bym wolał dwie solidne pyry.
Po sjeście udaliśmy się na pierwsze lekcje.
I wtedy pojawiły się pierwsze obiekcje
Czy zbiórka na pierwszym piętrze czy na parterze.
Wszyscy czekali, aż cała klasa się zbierze.
W końcu zaczęliśmy – lekcja spacerem była,
Każda grupa trochę Złockiego zobaczyła.
A już później nic się ciekawego nie działo
I wszystkim się tej nocy bardzo dobrze spało.
6
Część V – Sobota, ósmego – pierwsze niespodzianki
Poranek sobotni do spokojnych należał.
Na Słotwinach stoków nikt chyba nie naśnieżał
Nie jeździło się ciężko, czasem nawet fajnie,
Południe na stoku minęło dość zwyczajnie.
Za to po obiedzie w swoich planach mieliśmy
Wycieczkę na łyżwy, na autobus biegliśmy
Byliśmy przed czasem na pobliskim przystanku
Lecz kierowca pojazdu nie sprostał zadanku:
Choć nawet się nie spóźnił, to gdy nas zobaczył
Tylko gazu dodał, nawet się nie tłumaczył.
Zatem do sklepu jedynie się wybraliśmy,
Przy tym mały spacerek sobie zrobiliśmy.
Po kolacji znowu za gry się zabraliśmy.
W bilard, ping-ponga i cymbergaja graliśmy
Ale w końcu się skończył dla nas czas na granie
I kolejną naszą czynnością było spanie.
Część VI – Niedziela, dziewiątego – wyjazd do Krynicy
W niedzielę na Wierchomli sobie jeździliśmy
I Orkiestrę Jurka Owsiaka wspomogliśmy.
Po obiedzie do Krynicy pojechaliśmy
Tam całe popołudnie fajnie spędziliśmy.
Restauracje, kawiarnie i przydrożne kramy
Chętnie odwiedziliśmy, świeciły Osramy,
A gdy gimnajki film swój skończyły oglądać
Do kina przyszliśmy, by rozrywki zażądać.
Film był nienajgorszy, choć komedia słabawa,
Mimo wszystko jednak była fajna zabawa.
Kolacja była jedynie prowizoryczna.
Niektórym była potrzebna pomoc medyczna,
Ponieważ ludzie już zaczynali chorować,
Dyżurujący zaczęli ostro harować.
7
Uczniowie nagle dostawali jakiejś chrypy,
Z której wyrosły przeziębienia oraz inne grypy,
Anginy, bóle głowy i inne choroby,
Brakowało tylko zapalenia wątroby.
Część VII – Poniedziałek, dziesiątego – historyczne kalambury
Poniedziałek nas przywitał aurą przyjemną
Wierchomlę polubili wszyscy, łącznie ze mną.
Po powrocie na obiad godzinę niecałą
Czekać musieliśmy z głodóweczką niemałą
A po posiłku znowu przyszedł czas na lekcje
Do szkoły poszliśmy, choć mieliśmy obiekcje
Czy lekcje na Krynicy to pomysł jest dobry.
Na historii nie witał nas król Bolek Chrobry
Ale wojna stuletnia. Joanny d`Arc cudy
Wbrew wszelakim opiniom to prawdziwe nudy.
Dosyć już mieliśmy Orleańskiej Dziewicy
Więc zagraliśmy w kalambury, na tablicy
Rysunki nasze nie zawsze czytelne były
A niektóre hasła wpędzały do mogiły.
Po przeżyciu historii i szybkiej kolacji
Do gier się zabraliśmy, bo chcieliśmy akcji
Piłkarzyki swoją popularność zyskały
Od pozostałych sportów ludziska znikały
Ale czas wolny, niestety, zbyt długo nie trwał
I też do dziesiątej mało kto w holu wytrwał.
Część VIII – Wtorek, jedenastego – limeryki o nauczycielach
Każdy dzień się tak samo, niestety, zaczynał
Autobus się w tym samym miejscu zatrzymywał
Zastanawialiśmy się kto z GOPRem pojedzie
Jak się okazywało później, na obiedzie
Nikomu się "na szczęście" nic złego nie stało
8
Za to w salach szkolnych – Jezu, co tam się działo!!!
Choć ludzie wyszli bez zdrowotnych problemów
To dosyć mieliśmy edukacyjnych przemów
Chociaż na polskim fajną rzecz mieliśmy zrobić
Limeryki o nauczycielach ułożyć
Efekt wyszedł genialny, pracę włożyliśmy
I takie limeryki trzy ułożyliśmy:
"Pewna pani od polskiego
Miała w sobie coś strasznego:
W poniedziałek, przez kartkówkę
Dała wszystkim uczniom lufkę.
Ach, ta Biała od polskiego"
"Nas WF-u uczy Szafka,
Biega szybko jak żyrafka,
Choć wygina śmiało ciało
Dla niej ciągle jest za mało.
Przed lekcją z nią się przyda kawka."
"Pani Dorota z Gruszczyna
Pomyślała – "Fajna jest Muszyna".
Więc na narty pojechała
I swych uczniów pilnowała.
Geograficzka z Gruszczyna"
A wieczorem, tak jak na co dzień, po kolacji
Były bilardowe zagrania pełne gracji.
I znów po jedenastej pokładliśmy się spać
Choć wszystkim nam się chciało w ping-ponga jeszcze grać.
Część IX – Środa, dwunastego – zawody sportowe
Dzień zawodów nadszedł po pięciu dniach treningu.
Każdy w środę myślał, który będzie w rankingu.
9
Lecz chociaż wygrać mógł tylko jeden zawodnik
Wszyscy pracowali przez ostatni tygodnik
Bo nikt nie chciał przegrać, choć za cenę wszelką
Ryzykować nikt nie chciał. Trasę niezbyt wielką
Za to bardzo wymagającą ustawiono.
Organizacyjnie świetnie turniej zrobiono
Ale aura nie sprzyjała - po zjazdach paru
Dziury się zrobiły na drodze do pucharu.
Pomimo tego bez kontuzji się obyło
I nawet szybko się po slalomie jeździło.
Po turniejowym przejeździe nadszedł czas przerwy,
Po której wszyscy jeździliśmy pełni werwy.
Potem ze Słotwin pół godziny wracaliśmy
I po kolejnej godzinie obiad zjedliśmy.
Na matematyce było zbyt sztywno trochę
Dużo brakowało byśmy mieli radochę.
Po kolacji do sklepu szedł, kto ochotę miał,
A najbardziej oblegany był spożywczy dział.
Do sklepu wchodziły co rusz kolejne klasy
Bo na podróż trzeba było robić zapasy.
Część X – Czwartek, trzynastego – trochę pecha ostatniego dnia
W czwartek po raz ostatni na stok jechaliśmy
A zatem dużo wolnych zjazdów dostaliśmy.
Lecz klątwa trzynastego spełnić się musiała
Spora grupa ludzi na wyciągu siedziała
Przez blisko godzinę – zdarzyła się awaria
I nie mogła jeździć EKOSowa husaria.
Wreszcie wyciąg ruszył, krzesełka wznowiły ruch,
Na ostatnim zjeździe grupy się zdarzyło – BUCH!
Dwaj pierwszaczkowie na siebie wpadli pechowo,
Skończyli w szpitalu, jedynie rutynowo.
Jak potem wykazało krótkie prześwietlenie
Efekt kolizji – stawu kciuka naruszenie.
10
Lekcja niemieckiego dosyć sprawnie przebiegła
I kolacja ostatnia też dość szybko zbiegła.
Wieczorem się wszyscy w świetlicy zebraliśmy,
Wówczas zwycięzców zawodów nagrodziliśmy,
A następnie rozeszliśmy się do pokojów,
Gdzie pakowaliśmy się wśród dobrych nastrojów.
Część XI – Podróż powrotna
Pobudka była o wpół do piątej nad ranem
Nie było więc, niestety, nam wyspać się dane.
Po śniadaniu wynieśliśmy swoje bagaże
I robiliśmy to, co wychowawca każe.
W autobusie chyba wszyscy prawie zasnęli
Albowiem na godzinkę się krótką zdrzemnęli.
W Tarnowie na dworcu godzinę czekaliśmy
A następnie żwawo na nasz peron przeszliśmy.
Kolejne trzydzieści minut odczekaliśmy
Do pociągu z bagażem nareszcie weszliśmy.
Podróż niektórym raczej spokojnie minęła,
Chociaż na naszego kolegę się zawzięła
Bardzo ostra, niemiła żołądkowa grypa,
Za to reszty nie trzymała się nawet chrypa.
Wśród muzyki oraz podziwiania pejzaży
Dojechaliśmy do końca naszych wojaży.
Część XII – Epilog
Niestety dobiegła końca szkoła zimowa
A wraz z nią kończy się również opowieść owa.
Ale nie rozpaczajcie, bo wrócimy na stok
Kolejna Krynica-Muszyna będzie za rok.
Vojthas
11
CHYMN 2011 (nie mylić z "Hymnem")
1. Lubimy Krynicę, Muszynę kochamy,
Lecz najmilszy sercu powrót do domu, do Mamy.
2. Zjazdy i spacery mamy wciąż w pamięci,
Lecz nikt nie wie, co też dziś się w noc zieloną święci.
3. Cieszy się Dominik, raduje się Ala.
Obyliśmy się w tym roku prawie bez szpitala!
4. Światła pogaszone, porządek zrobiony.
Nikt nie będzie dzisiaj na Was więcej najeżony.
5. Ani tu w ośrodku, ani obok w szkole,
Żadna rzecz i nigdy nic nie spadło na Mariolę.
6. Kiedy już podróży minie czarna zmora,
Każdy wpadnie wprost w ramiona Pana Dyrektora.
7. Nie płaczcie dzieciaki, rozpacz nic nie warta.
W poniedziałek, siódma rano, szkoła już otwarta.
P. Prof. M. Zwanzig
Stołówkowe przygody, czyli co na talerzu piszczyMuszyna 2011
Miejscem w ośrodku, które zawsze budzi najwięcej emocji, jest
stołówka, a właściwie potrawy w niej podawane oraz zachowanie
towarzyszy stołu. Główną zagadką w tym roku był system roznoszenia
12
posiłków, nierozwikłany nawet przez ścisłe umysły. Jednym z częstych
problemów był również podział na tury, nie do końca pojęty przez
wszystkich. Nie było posiłku bez spóźnienia, zamiany miejsc lub braku
krzeseł dla tych, którzy pojawili się za późno. Wszelkie te pomyłki budziły
niezadowolenie właściciela ośrodka, który dzień w dzień patrzył na nas
groźnym wzrokiem i szeptał coś pod nosem.
Samo jedzenie, szczególnie na śniadaniach i kolacjach było
smaczne, acz pojawiały się głosy przeciwne. Włosy w parówce, chleb
przypominający podeszwę buta czy tajemniczy gulasz z ryby, nie tknięty
chyba przez nikogo, pozostaną w pamięci na długo i na pewno powrócą za
rok. O marchewce i sposobach jej przetworzenia oraz podawania krążą już
niemal legendy, które co roku wydłużają się o kolejny rozdział. Smak
krupniku, rosołu czy białej zupy niepodobnej do niczego (możliwe, że była
to kalafiorowa, pewien nie jestem, może nawet lepiej, że pozostanie to
tajemnicą) nie różnił się zbytnio, na szczęście wszystkie te zupy były
całkiem dobre, choć po tygodniu szczerze pragnąłem nie widzieć już ich na
oczy.
Wśród incydentów należy na pewno odnotować dolewanie octu i
maggi do herbaty (niektóre koleżanki nie odnotowały tego dodatku, i
dopiero po wypiciu całej szklanki były uświadamiane o dziwnym smaku
swojej doprawionej wcześniej herbatki ), masowe pochłanianie kompotów
przez pewnego licealistę, dosyć częste upuszczanie, rozlewanie lub
rozsmarowywanie różnorakich przysmaków na obrusie oraz walka o jak
najszybsze dotarcie do stołu szwedzkiego. Jednak to właśnie w stołówce
rodziła się masa pomysłów, anegdot czy dowcipów, którymi żyliśmy przez
kilka kolejnych godzin.
Stołówka zawsze wpisuję się w barwny całokształt Szkoły
Zimowej, bo czym byłaby nasza wizyta w Krynicy bez przypalonego
piernika, uwielbianych paluszków rybnych czy wspominanej już
marchewki w najprzeróżniejszych wersjach.
Jędrek
13
Ze szkolnej ławki i nie tylko
Kontrowersje wokół wyborów
Od kilku tygodni głośno jest w naszej szkole o wyborach do
Młodzieżowej Rady Gminy i Rady Szkoły. Jedni podchodzą do tego
tematu bardzo sceptycznie, inni już myślą o reformach, jakie można byłoby
wprowadzić.
Druga liceum już na wstępie podziękowała za udział w wyborach
sądząc, że nie ma to najmniejszego sensu, gdyż ich głos i tak jest niewiele
wart! Ich punkt widzenia jest oparty na tym, że tak naprawdę nie wiadomo,
na czym polegać ma rola radnego. Jakie będą jego obowiązki i zadania?
Nawet organizator wyborów nie zna odpowiedzi na to dręczące wszystkich
pytanie!
Wydaje mi się, że przygotowanie wyborów wymaga wielkich
starań, wyobrażam to sobie na podstawie wszelkich wyborów do rządu czy
parlamentu. Gdzie plakaty wyborcze? Gdzie debata z kandydatami? Jak
mamy wybierać rozważnie swoich przedstawicieli, skoro ich tak w
rzeczywistości nie znamy?
Przez tę niewiedzę wszyscy tracą nawet najmniejsze
zainteresowanie przedsięwzięciem. Bo, po co brać udział w czymś, o czym
nie ma się zielonego pojęcia?
Przygotowanie miejsca wyborczego rodem z PRL-u i plakat
informujący o wyborach nie sprawią, że wszyscy ochoczo przystąpią do
głosowania. Jasnym jest, że zbuntowaną młodzież trudno jest nakłonić do
zmiany zdania, ale swoim działaniem można ją zmotywować do podjęcia
dyskusji na temat plusów i minusów wyborów.
Życzmy sobie, aby nasze decyzje mimo wszystko były
przemyślane, a przedstawiciele sprawdzili się w swojej roli.
Izzu
14
Bal, jakiego nie było!
W połowie stycznia, w samym środku karnawału, Maturzyści, ich
Rodzice, Nauczyciele i Pracownicy Szkoły bawili się na Studniówce, która
odbyła się dokładnie na 102 dni przed maturą. Data jest oczywiście
symboliczna, bo egzaminy maturalne ciągną się tygodniami, ale zawsze
kiedyś trzeba zacząć.
Tegoroczna Studniówka zapisze się w rocznikach szkoły przede
wszystkim z powodu liczebności. Tak wielu Maturzystów i ich Gości oraz
pomysł, by bawić się wspólnie z Rodzicami, spowodował, że w sali
balowej (w cywilu: gimnastycznej) spotkało się ponad sto osób.
Ci, którzy byli, bawili się świetnie, niektórzy Rodzice utrzymywali,
że ich studniówka była tylko marnym cieniem tej Ekosowej, inni Rodzice
cieszyli się, że to ich pierwsza studniówka, bo swojej nie mieli z powodu
stanu wojennego. Jednym słowem, Rodzice byli zachwyceni.
Ale dość o Rodzicach, najważniejsi byli Maturzyści, a właściwie
ich kreacje i fryzury. Wśród Panów dominowała klasyka, poza drobnymi
fioletowymi odcieniami. Panie miały zaskakująco mało balowe kreacje.
Pamiętam lata skąpych gorsetów, wprawiających w zakłopotanie
właścicielki, bowiem ubiór zsuwał się w najmniej oczekiwanych
momentach, pamiętam rozłożyste kiece, które do końca balu traciły swój
napuszony fason. Tym razem było krótko, zdecydowanie krótko. Sukienki
były różnokolorowe, zrezygnowano z dostojnej czerni na rzecz beżu i
czerwieni, choć małe i większe czarne też były. Przebojem były jednak
niebotycznie wysokie szpilki, na których Damy chwiały się jak młode
żyrafy. Jednak, tylko jedne szpilki miały przepisową czerwoną podeszwę,
pozostałe nie były takie ekstrawaganckie, przynajmniej jeśli idzie o kolor.
Tradycji stało się jednak zadość, bo bal zakończył się na boso i na
sportowo … w trampkach.
Gdybym nie wiedziała i gdyby mnie ktoś zapytał, czy była jakaś
jednolita myśl stylistyczna balu, to nie umiałabym powiedzieć. Wiem
jednakże, że miał to być bal w stylu lat siedemdziesiątych: barwny, głośny,
trochę kiczowaty. Niestety, nie umiem powiedzieć, czym szczególnym
miał się charakteryzować, bo poza dziarskim pokrzykiwaniem przez
15
prowadzących "Towarzyszki i Towarzysze", niczego innego nie
zaobserwowałam.
Nieważne, bo przecież były piękne maski karnawałowe i balony,
napis, głoszący, że za 102 dni matura, napis, z którego "0" szybko osłabło i
obwisło. Były tańce, śpiewy i dużo radości. Wybrano Królową i Króla
Balu, zostali nimi: Magda Rydzewska i Dawid Mach.
Była to 16 już z kolei studniówka, każda była niezwykła, ale ta na
pewno przewyższyła wszystkie liczebnością.
I ja tam byłam, miód i wino piłam
Beata Gromadzka
Studnióweczka 2011
19 lutego 2011 roku, w naszej szkole odbyła się bajeczna
studnióweczka klasy 3a. Wszystkich gości zaskoczyły wymyślne, bajkowe
przebrania naszych trzecioklasistów oraz ogromne nakrycie głowy Pani
Michałek, która czarowała nas cały wieczór swoją różdżką.
Na początku było wielkie wejście. Pierwszy, zza kotary wyłonił
się
Kapelusznik z wielkim cylindrem następnie Diabeł Tasmański z
pazurami i długim ogonem, Bob Budowniczy z narzędziami, Hello Kitty w
słodkiej sukience w groszki, Robin Hood z łukiem, Mała Mi, która wciąż
poszukiwała Włóczykija, Królowa Kier z czerwonymi włosami, kulejący
Miś Uszatek, kowboj Lucku Luke, gruby Shrek, elegancka Willma
Flinstone , renifer Rudolf z czerwonym nosem, blondwłosy Johnny Bravo,
odmieniony Czerwony Kapturek oraz Cruella de Mon w białym futrze.
Parkiet był oblegany praktycznie przez cały czas zarówno przez
uczniów jak i przez zaproszonych gości, czyli nauczycieli i rodziców.
Wszyscy bawili się szampańsko. Dużo emocji wzbudziły konkursy
wymyślone przez klasę 2b, które powstały pod czujnym okiem Pani
Białobrzeskiej. Panowie musieli uwolnić księżniczki zamienione w żaby,
panie miały za zadnie odgadnąć postacie z bajek, co zrobiły śpiewająco.
Najbardziej ciekawym, magicznym momentem wieczoru było
przekazanie kamieni z magicznym
mocami nauczycieli uczniom.
Trzecioklasiści zostali również „odcięci” od Facebooka. Ciekawe na jak
długo? 
16
Równie ekscytującym punktem programu był wybór królowej i króla balu.
Królową została Cruella de Mon (Marta Wawrzyniak), a królem
Kapelusznik (Mateusz Dębicki).
Jako uczestniczka imprezy mogę stwierdzić, że studnióweczka się
udała i odbyła się w naprawdę magicznej atmosferze.
Wasza Królowa Balu
Marta
17
18
19
20
Ekosowe kolorki
Poniedziałek. EKOSiaki z worami pod oczami i z niewyraźnymi
minami wtaczają się do holu. Wtem, niespodziewanie, na swej drodze
widzą wielkie, wielokolorowe potwory. Po dokładnym przetarciu oczu,
dotarło do nas, że to dzieła sztuki, z pasją i zaangażowaniem tworzone
przez wn-owców z rysunku. Rozłożone na gęsto rozstawionych paletach,
cieszyły oczy i zagradzały przejście.
Hol stał się jeszcze bardziej kolorowy, niż zwykle, choć wydawać by
się mogło, że to już niemożliwe. Wszyscy malarze "odwalili" jednak kawał
świetnej roboty, w końcu kopiowanie dzieł takich mistrzów, jak Pablo
Picasso, to nie bułka z masłem. A wystawianie obrazów na środku
EKOSowego holu, może być niebezpieczne. Szczególnie, jeśli znajdują się
one w pobliżu miejsca, gdzie gimnazjaliści zakładają kurtki i płaszcze i
zmieniają buty. Aż dziwne, że żadne dzieło nie zostało zrzucone z palety,
kopnięte lub podeptane. Jednak "na w razie czego" już we wtorek obrazu
zostały usunięte z holu i porozwieszane chyba we wszystkich salach naszej
szkoły. Mój faworyt - kolorowy obraz Picassa zawisł w holu dodając mu
jeszcze więcej barw. Już w sobotę, rodzice, jak również potencjalni
uczniowie i ich rodzice, będą mogli zachwycać się zdolnościami naszych
uczniów.
Mam tylko nadzieję, że sztuka przetrwa inwazję takiej ilości gości,
która w sobotę odwiedzi EKOS. Ale skoro przetrwała inwazję
rozespanych, poniedziałkowych uczniów, dlaczego miałyby nie dać rady
sobotnim odwiedzinom?
Zuzik
21
Echa Commeniusa – EKOS otwiera się na
Europę
Od redakcji: Zamieszczamy nadesłane przez austriackich uczestników
zeszłorocznego Comeniusa teksty o pobycie w Polsce. Zapraszamy do
lektury
Comenius- Project-Poland 2010
The trip to Poland was really exciting and I am happy that I was there. The
long journey on the bus was a little bit tough, but I think it was worth it.
My host family was really nice and also the Swedish girl who I shared a
room with was very friendly. The weather in Poland was not so good. But
at the end of the week the sun was shining and it got a little bit warmer.
The best day was Thursday because we had a great time in the zoo and
subsequently a wonderful afternoon in the historic city centre of Poznan.
The city is very beautiful. The houses are so colourful and nicely adorned.
The day we spent at the wolf farm was also very interesting. I like the
animals and we could get a lot of information about them. It was amazing
to see how they live and that some of them really trusted their keeper. (One
wolf even kissed her on the mouth to greet her!)
I think it was good that we had so much free time. So we could do different
things every evening. One evening we met at a place where we could make
a fire and we sang many songs together a played some games. It was a
memorable evening. On another day our host mother took us to her
workplace. She works in a kindergarten. It was really interesting to see that.
I am really happy that I had the chance to travel to Poland and get to know
the country a little bit because I think there are many differences between
our countries.
We could get to know a foreign country and we learned many things about
it.
I am thankful that I could take the great trip to Poland. I can recommend
taking part in such a project to all other students!
22
Trip to Poland
I really enjoyed our trip to Poland and if I ever had the chance to join a
project like that again I would be very pleased. The trip on the coach was
really exhausting and first when we were driving through the countryside
of Poland I was a little bit shocked by the condition of the streets and some
of the houses in this foreign country. But the city Swarzedz, where my host
family lived and where the school building was situated, was really
beautiful. However, especially the big city Poznan with the big shopping
centre (where we did our shopping), which we visited, was really
impressive, beautiful and clean as well. I must say that this shopping centre
is the biggest and most beautiful shopping centre in Europe ;) We did a lot
of great things in Poland, for instance taking to a National Park, to the zoo
or to a wolf farm. I also really liked the barbecue evening at the horse farm.
We sat round the fire place, broiled some sausages, played the guitar and
together we sang some English songs. The Polish people taught us some
Polish songs and we taught them some typical Austria songs like ,,I am
from Austria''. I really enjoyed the free time with our hosts. When we went
to a concert or to a party or when we just played a game with the whole
family or watched a DVD in English.
My host parents were not able to speak English, but they were really nice
and friendly. My host mum tried to cook a really delicious typical Polish
meal for us evening. Yeah, it was typically Polish– always substantial
meals, sometimes containing more fat then I am used to, but it was okay.
The best thing was the cheese cake, which was self-made by my host mum.
I already knew my host sister Marta from Poland. I got along with her and
she was really nice. The other host sister was called Stefania and she came
from Italy. I really liked her as well. We became friends soon and we are
still in touch via e-mail. I enjoyed talking to her like a friend in English
and we planned to meet again in Italy in the summer holidays.
As already said I really liked the project, especially getting in touch with all
the other people from the different countries. In this situation ''Facebook'' is
really great because we can stay in touch with all the foreign students so
easily.
23
Wydarzenia – impresje – recenzje
Dokąd zmierza nasze społeczeństwo?
Podczas pobytu przed „Ekosikiem” na tzw. „trójkącie” miałem
okazję zaobserwować ciekawe zjawisko. Dziewczynka w wieku 6-8 lat
opatulona w szal i kaptur, z plecakiem, na którym był wizerunek Hannah
Montana szła trzymając w ręku jeden z najnowszych modeli telefonu
komórkowego, który był prawie większy od jej głowy.
To przelało czarę goryczy i stwierdziłem, że muszę poruszyć ten
temat, na który składają się takie elementy, jak portal nasza-klasa i
facebook. Otóż ja w wieku wspomnianej dziewczynki nie posiadałem
telefonu komórkowego, a komputer, który był używany od święta i to
kilka lat później, służył mi do gry w Jazz Jackrabbit. Nie jestem sam, gdyż
redakcyjny kolega Kowal również nie posiadał komórki, a jego życiową
grą były „Przygody Koziołka Matołka”. Teraz jednak jest inaczej.
Był okres portalu N-K, przez który wiele dzieci zdziwaczało,
zastępując prawdziwe kontakty międzyludzkie wirtualnymi spotkaniami.
Nie jest to zaskakujące w świecie, w którym zakupione prezenty świadczą
o twoim bycie.
Bezkrytyczna fascynacja techniką jest wyraźnie zauważalna wśród
młodzieży. Prześciganie się w kupowaniu coraz to nowszych telefonów,
czy też prowadzenie życia na facebooku - co wiąże się ze składaniem
życzeń i informowaniem o ważnych wydarzeniach na tym portalu, staje się
rutyną. Powoli wygasa normalna rozmowa, którą zastępują gadu-gadu, n-k
talk i czat.
Powinniśmy być otwarci na rozwój techniki, lecz jestem bardzo
ciekawy, jak będzie wyglądała młodzież za 10 lat i czy przypadkiem na 28
urodziny nie dostanę animowanego prezentu za 30 Eurogąbek!
Przybył
24
Polacy - naród (nie)czytający
Sięgam po gazetę i czytam. Czytam i stwierdzam - jest źle. Otóż z
badań przeprowadzonych przez Bibliotekę Narodową wynika, że aż 56%
Polaków nie zagląda do żadnych książek (nawet kucharskich, czy
słowników). 46% nie czyta choćby krótszych tekstów, artykułów lub
opowiadań.
Gdyby dokładniej przeanalizować wyniki owych badań, można by
zauważyć, że na statystycznego Polaka przypada pół przeczytanej książki
rocznie (czyli większość z Was wyrabia normę  ).
Na pewno znajdą się wśród Was tacy, którzy z buńczuczną miną
stwierdzą: Mamy XXI wiek, książka to przeżytek, czytam w Internecie, tak
jak wiele innych osób. Otóż w tym momencie mogę uśmiechnąć się z
politowaniem i podetknąć pod nos kolejne dane - 33% internautów nie
czyta niczego dłuższego niż trzy strony (ekrany?).
Paradoksem są też tzw. ludzie wykształceni- okazuje się, że można
być prawnikiem bądź lekarzem i nie czytać. Konsekwencje są poważne owe osoby nie aktualizują tekstów, nie doskonalą swoich umiejętności, co
dla nas, zwykłych szaraczków może mieć wielkie, negatywne rzecz jasna,
znaczenie.
Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego coraz mniej ludzi sięga po słowo
pisane?
Książki są drogie. Przeciętna pozycja w miękkiej oprawie kosztuje
ok. 25 - 30zł. A co robi z tym nasz kochany rząd? Ano, podnosi podatki i
ma w niewielkim poszanowaniu to, że naród nie czyta, a co za tym idzie głupieje.
Drugim powodem jest lenistwo i wygoda - czytanie wymaga
użycia wyobraźni, myślenia, kojarzenia ze sobą poszczególnych wątków i
faktów, a po co się wysilać, skoro w telewizji leci M jak Miłość, a gra na
komputerze czeka? Po co się męczyć?
A chociażby po to, żeby rozwijać wyobraźnię, kreatywne myślenie
i…umiejętności polonistyczne. Z badań wynika bowiem, że osoby, które
dużo czytają
mają bogatsze słownictwo, a błędy ortograficzne i
gramatyczne znacznie rzadziej goszczą w ich tekstach.
25
Zresztą…Czy w długie zimowe wieczory nie jest przyjemnie zasiąść w
fotelu z dobrą książka w ręce i przenieść się w magiczny świat książek?
Elanek
Czy warto obchodzić Walentynki?
14 luty to dzień, w którym nawet najbardziej zziębnięte serduszka
stają się cieplutkie, jak świeże bułeczki. To wyjątkowe chwile, w których
pewnie łatwiej niż zwykle o szczerą rozmowę lub miły spacerek ;). A jeśli
nieśmiałość weźmie górę, zawsze można wysłać anonimową (lub nie)
kartkę walentynkową. Ale patrząc na to realistycznie: czy zakochanym i
małżeństwom naprawdę potrzebne jest takie święto?
Walentynki to miły, pozytywny dzień, jednak przez ostatnie lata 14
luty wręcz ocieka komercją i kiczem. Już na parę tygodni przed Dniem
Zakochanych cała Polska przygotowuje swoje sklepy na lawinę
otumanionych miłością nastolatków. W witrynach wieszają tandetne,
krzywo wycięte serduszka z papieru, poprzyklejają naklejki i ogłoszenia.
Półki wypełniają tanimi, chińskimi poduchami, figurkami, świeczkami,
kartkami, misiami, budzikami, termoforami, itd., czyli wszystkim, co mogą
kupić zakochani dla swojej drugiej połówki. Często wydają oni dużą część
swoich oszczędności, by ten jedyny/ta jedyna był/a zachwycony/a.
Ciekawe, czy jeśli wszystkie walentynkowe gadżety zniknęły, Polacy nadal
tak chętnie obchodziliby ten dzień?
Na początku było to święto w kościele katolickim, wspomnienie
św. Walentego, lecz do Polski przywędrowało oczywiście z Zachodniej
Europy jako Święto Zakochanych, a wraz z nim tradycja obdarowywania
się drobnymi podarkami. Ale cóż, przesada to nasze drugie imię, więc
dlaczego by nie uczynić Walentynek Dniem Dawania Sobie Słodkich
Prezentów?
W EKOSie nie obchodzi się Walentynek zbyt hucznie. Właściwie
w tym roku w ogóle nie zauważyło się tego dnia. Może dlatego, że był to
pierwszy dzień po feriach i nikomu nie chciało się ani przychodzić do
szkoły, ani tym bardziej przywieszać plakatów, które, nie daj Boże,
zasłoniłyby ogłoszenie o Nocy Naukowców? Nie mamy też Poczty
26
Walentynkowej, choć to chyba lepiej, bo kiedy przypomnę sobie
Walentynki z podstawówki i bezczelnie rozdartą skrzynkę (a właściwie
karton) na pokryte serduszkami kartki, odechciewa się wysyłania
jakichkolwiek miłosnych życzeń.
Zuzik
Śmierć i dziewczynka
"Mała uwaga, kiedyś na pewno umrzecie…"
Drodzy Czytelnicy "Ekosika", dzisiejsza recenzja, wbrew pozorom,
adresowana jest głównie do gimnazjalistów, choć jeśli nie jesteście
gimnazjalistami, to przeczytajcie o ciekawej książce… .
Całkiem niedawno, dzięki uprzejmości pewnej miłej, choć
nieznanej mi bliżej, gimnazjalistki, mogłam przeczytać jedną z najbardziej
niezwykłych powieści, "Złodziejkę książek" Markusa Zusaka.
Uwagę przyciąga już rysunek na jej okładce, który przedstawia
podskakującą wesoło chudziutką dziewczynkę w zwiewnej sukience z
zabawnymi kucykami. I nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu to
literatura dla młodzieży, gdyby nie to, że dziewczynka za rękę trzyma
śmierć,
przedstawioną
zgodnie
z
popularnymi
wizerunkami
upersonifikowanej śmierci w złowieszczym dance macabre. Tańczące,
wydawałoby się w najlepszej komitywie, postaci zapowiadają niezwykły
temat i równie niezwykły sposób jego przedstawienia.
Oto oczyma Śmierci widzimy losy niemieckiej dziewczynki
Liesel, która zostaje oddana na wychowanie bezdzietnej rodzinie w małym
miasteczku koło Monachium. Dziewczynka jest świadkiem śmierci
swojego braciszka i w czasie tego pierwszego spotkania Śmierć widzi ją po
raz pierwszy.
Dla polskiego czytelnika niezwykłe jest ukazanie doświadczenia II
wojny światowej z perspektywy mieszkańców niemieckiej prowincji. Przed
naszymi oczyma przewija się cała galeria bohaterów: zagorzałych
faszystów, konformistów ze strachu i dla własnej korzyści udających
ideowe zaangażowanie po stronie fűhrera, ludzi obojętnych i tych, którzy
nie chcą pozwolić na zło, ukrywając w piwnicy żydowskiego chłopca.
Jak łatwo się domyślić, Śmierć w takich warunkach ma pełne ręce
roboty, ma więc okazję często spotykać Liesel. Nie zdradzę Wam, jak
27
powieść się kończy, dajcie porwać się tej fascynującej historii o Śmierci i
Życiu.
"Mała uwaga, kiedyś na pewno umrzecie…" Tak właśnie zaczyna
się ta powieść, która tak naprawdę nie jest przerażająca, przywraca bowiem
wiarę w człowieka i w siłę literatury.
Beata Gromadzka
Młodzi weneccy złodzieje
Piękna, magiczna Wenecja. Miasto, które można naprawdę
pokochać. Głębokie kanały, smukłe, wąskie gondole i tajemnicze,
skrzydlate lwy na placu św. Marka. Dla dwóch braci - ośmioletniego Bo i
dwunastoletniego Prospera to także dom i schronienie. Po śmierci rodziców
chłopcy wyruszają z Hamburga do Wenecji, uciekając przed ciotką Esterą,
która chce zaopiekować się małym Bonifacym, a Prospera odesłać do
szkoły z internatem. Bracia są do siebie zbyt przywiązani, więc wybierają
samodzielne, niebezpiecznie życie w Wenecji.
Tułają się w poszukiwaniu schronienia i nie wiadomo, jak
skończyłaby się ich historia, gdyby nie przygarnął ich Król Złodziei i nie
dał im miejsca do spania w starym, opuszczonym kinie, gdzie mieszka już
troje dzieci. Utrzymują się z pieniędzy, które Król Złodziei przynosi im za
ukradzione łupy. Zapewne mogliby jeszcze długo ukrywać się przed
dorosłymi i sierocińcem, gdyby nie ciotka Estera, która wynajmuje
prywatnego detektywa, by odnaleźć braci. Jest to opowieść o przyjaźni,
która może narodzić się nie tylko pomiędzy rówieśnikami, lecz również
między dziećmi i dorosłymi oraz o zaufaniu, którym czasem trudno kogoś
obdarzyć, by móc wydostać się z trudnej sytuacji.
Oryginalna książka, napisana prostym językiem, z odrobiną magii
i szczyptą zaskakujących zwrotów akcji. Co powstało z tej mieszanki?
„Król złodziei” Cornelii Funke, pisarki nazywanej „niemiecką Rowling” i
autorki książek, które przez wiele tygodni figurowały na listach
bestsellerów The New York Times.
Gorąco polecam
Zuzik
28
Muzyczne kontrowersje
Rok 2010 już się zakończył. Jak powszechnie wiadomo, był to rok
Chopinowski. Z tej okazji przyjeżdżało do Polski wielu wybitnych
pianistów. Szczerze mówiąc muszę się przyznać, że nie jestem wielką
fanką muzyki klasycznej, ani też nie znam się na niej za bardzo. Miałam
jednak możliwość uczestniczyć w koncercie sławnego skandalisty, którego
nie było w Polsce aż 27 lat.
Mowa
oczywiście o Ivo Pogorelicu. Zainteresowanie jego
występem było ogromne, Aula Uniwersytecka pękała w szwach. Z
uśmiechami na ustach wszyscy zebrani czekali na wirtuoza muzyki. Przed
jego wejściem usłyszeliśmy głos z głośnika, że z powodu złych warunków
pogodowych walizka artysty zaginęła w przestworzach, w związku z czym
pianista wystąpi w stroju nieformalnym. Był to dla mnie wielki szok! Jak
można przed spragnioną wysokiej kultury publicznością wystąpić w
koszuli w paski i w jeansach?! Jest to jawne lekceważenie publiczności.
Tłumaczenie, że walizka zaginęła nie jest dla mnie wystarczające, przecież
istnieją wypożyczalnie ubrań i w bardzo prosty sposób można dostać frak
w trybie natychmiastowym!
Z pierwszego szoku ochłonęłam dość szybko, gdyż nasz
wspaniały, jugosłowiański artysta nie potrzebował wiele czasu, by
wprowadzić publiczność w kolejne osłupienie. Dumnym krokiem zbliżył
się do instrumentu, a za nim młoda dziewczyna z… nutami! Myślę sobie,
cóż za nonszalancja! Jak można być profesjonalistą i dawać koncert z nut?!
Nawet małe dzieci, które grają pierwsze w swoim życiu utworu, uczą się
ich na pamięć przed prezentowaniem ich szerszemu gronu!
W związku z tym zastanawiam się, co wolno, a czego nie? Czy
utalentowanym wszystko wolno? Czy fani zawsze będą wyrozumiali? Czy
mając pieniądze i pozycję społeczną możemy nie szanować innych?
Jak już wcześniej wspomniałam, muzyka klasyczna nie jest moim
konikiem. Na temat samego koncertu mogę powiedzieć tyle, że Ivo
Pogorelic jest człowiekiem pełnym pasji, kiedy gra, gra razem z nim każda
komórka jego ciała. Praca jego dłoni na klawiaturze fortepianu jest bardzo
delikatna. Każdy klawisz dotyka z wielką rozwagą, ale i czułością. Dźwięki
29
wydobywające się z instrumentu przenikają przez skórę odbiorcy, co daje
efekt porażający, tak jakbyśmy byli częścią muzyki.
I jaki wydać werdykt? Czy talent Ivo Pogorelica może przyćmić
jego lekceważącą postawę? Pytanie to jest nader trudne, lecz niestety
muszę odpowiedzieć przecząco. Zbyt
zraziłam się jego barkiem
profesjonalizmu, żeby móc powiedzieć, że byłam na genialnym koncercie
muzyki fortepianowej.
Tak jak przed 27 laty, kiedy to jego występ poróżnił jury konkursu
Chopinowskiego, tak i dzisiaj artysta może zostać okrzyknięty
buntownikiem i skandalistą. Pianista chyba już nigdy nie pozbędzie się tej
łatki.
Izzu
Producenci gier, czyli ludzie, którzy robią z nas złodziei
W ostatnich czasach ilość ulepszeń, wynalazków i innowacji w
dziedzinie zabezpieczenia gier komputerowych przed tzw. piraceniem
wzrosła wielokrotnie. Różnorakie programy, mające na celu uchronienie
producentów gier przed stratami spowodowanymi nielegalnym pobraniem
ich doskonałych wytworów, wymagają instalacji i stałego łącza
internetowego, co w niektórych, szczególnie wiejskich przypadkach, jest
nieosiągalne.
Internet na wsi to inna sprawa. Zanika, chowa się po kątach,
lawiruje między stodołami, ogólnie rzecz biorąc ciężko z nim
współpracować. Poza tym niektóre programy zabezpieczeniowe
spowalniają działanie zarówno komputera jak i Internetu. Chcąc, nie chcąc,
trzeba program wraz z grą usunąć, by poprawić stan naszego łącza ze
światem i pożegnać się z rozrywką.
Gdzie te czasy, gdy szło się do sklepu, kupowało grę, instalowało
ją i grało aż do wyczerpania sprzętu lub gracza. Teraz czeka cię długa
instalacja a późnej aktywacja (czasami nawet kilka, w końcu musisz im
udowodnić, że kupiłeś tą grę i zapłaciłeś za nią PIENIĘDZMI, a nie
NIELEGALNIE ściągnąłeś ją z Internetu czy pożyczyłeś od przyjaciela).
30
Miło by było, gdyby producenci gier znów zaczęli postrzegać
graczy, jako potencjalnych klientów, a nie tylko chciwych złodziei,
ostrzących sobie ząbki na ich najnowsze produkty.
Jędrek
„ Jąkała, Jąkała” Czy Amerykanie to zrozumieją?
Miniony 2010 rok obfitował w wiele ciekawych premier
filmowych dla dorosłych i dla dzieci, między innymi: Incepcja, Toy Story 3
czy też Social Network. Prawdopodobnie jednak największym zwycięzcą
tego roku będzie angielska produkcja Jak zostać królem.
Film ten może nie ma tak porywającego tytułu jak inne tegoroczne
produkcje, choć jest na pewno wart uwagi. Jak zostać królem w sposób
fascynujący i ciekawy opowiada historię księcia Alberta, który po
kontrowersyjnej abdykacji swojego brata zmuszony jest objąć brytyjski
tron jako Jerzy VI.
Poza tym Królestwo jak i cała Europa znajduje się w przededniu
wojny z hitlerowskimi Niemcami. Nowy król jest nie tylko
nieprzygotowany do rządzenia krajem, ale ma także bardzo poważny
problem… jąka się!
Na szczęście z pomocą przychodzi mu
kontrowersyjny specjalista od wad wymowy. Mimo że nie ma w tym filmie
tak charakterystycznych cech hollywoodzkiego kina, jak: zabójstwa czy też
pościgi połączone z efektami specjalnymi, to jednak ta angielska produkcja
jest bardzo interesująca i potrafi wciągnąć widza.
Film porusza problem wyobcowania ludzi ze społeczeństwa, którzy
posiadają różne wady wymowy, a w szczególności, gdy jąkają się.
Podobnie jest z głównym bohaterem, który mimo że pochodził z rodziny
królewskiej, był osobą nieśmiałą i nie potrafiącą odnaleźć się na tzw:
„salonach”.
Doskonale w roli króla Jerzego VI zaprezentował się Colin Firth.
Aktor, który wcześniej był kojarzony z mniej ambitnymi filmami, jak:
Mamma Mia, udowodnił, że posiada ogromny talent i możliwości.
Ciekawostką jest, że aktor tak wczuł się w rolę postaci, którą grał, że po
zakończeniu zdjęć nie mógł odzwyczaić się od jąkania. Film jest na pewno
warty zobaczenia. Został nominowany do 12 Oscarów. Jednakże
31
niewiadomą jest to, czy zaściankowi Amerykanie będą w stanie zrozumieć
historię przedstawioną w tym filmie.
Kowal
Od redakcji: Uff, co za ulga, zrozumieli, o czym świadczy deszcz
nagród.
Rozrywka
TEXTASY
Na fizyce:
N: U, co się stanie, jeśli włożymy gwoździe do wody?
U: Zardzewieją.
Na niemieckim:
N: Niemcy to bardzo kulturalny naród. Tam to nawet jak do restauracji
przyjdzie wyluzowany raper i będzie rzucał f*ckami, to i tak powie "bitte"
U: F*ck you, bitte
Na polskim:
U: EKOS vanitatum et omnia EKOS (tłum. EKOS marnością i wszystkim
jest EKOS)
Na fizyce:
N:… jak mnie krew zalewa, gdy słyszę tych polityków. Mówią wbrew
wszelkiej logice. Dwóch ludzi nie może mieć racji, jeden z nich musi być
idiotą.
Na historii:
U: (kłóci się o kartkówkę)
N: U, koniec, nie dyskutuję już z tobą.
U: Jaki koniec? To nie pani dyskutuje ze mną, tylko ja z panią.
32
Na informatyce:
N: Nie rozpoczniemy lekcji, dopóki nie będzie spokoju.
U: Spoko.
Na polskim:
N: U teraz Ty, jeszcze dzisiaj nic nie powiedziałeś.
U (oburzony): Przecież już mówiłem!
N: Tylko mówiłeś, czy powiedziałeś coś mądrego?
Na polskim:
U1: (Podczas dyskusji pragnie zaszpanować nowopoznanym słowem)
Polonizowałbym z Waszą opinią!
U2: Nie polonizowałbym tylko polemizowałbym!
U1: A tam, czepiasz się.
NIUSY






Mamy bezcenną informację dla wszystkich zdezorientowanych i
zagubionych klientów PKP. Wiemy, kto tak naprawdę zarządzą tą
osławioną instytucją. Jest to pewna Pani Magda, dzięki
możliwościom której wagony dla EKOSU w pociągu Tarnów –
Poznań znajdowały się … niesłychane …obok siebie!!!.
PS. Redakcja zastanawia się, co uczynić z tą sensacyjną
informacją. Padła propozycja, by numer telefonu do Pani Magdy
sprzedać w drodze licytacji.
PS II. Społeczność EKOSU dziękuje tajemniczej Pani Magdzie z
PKP.
Atmosfera na szkole zimowej chłodna nie była – utworzyły się dwa
związki - mistrz pływania (rekord szkoły) z 3a zapałał uczuciem do
fanki Beatlesów z klasy 2b. Sądzimy, iż duży wpływ na ich
wzajemne relacje może mieć wspólna pasja - malarstwo i rysunek.
Pewna miłośniczka fotografii (znana z ciętego języka) z 2b
związała się z kolegą z 3a, który kiedyś pojawił się w znanym,
TVN-owskim show. Pikantne szczegóły w następnym numerze.
Tegoroczna szkoła zimowa była bez urazów, z wyjątkiem
naruszonego palca należącego do pewnego pierwszaka. Dzięki
dzielnej ofierze urazu, wszyscy odetchnęli z ulgą, bo co to za
Krynica/Muszyna, ani grama gipsu!
33










W Karmniku na dobre zagościła zdrowa żywność w postaci
suszonych jabłek, pomidorków, buraczków oraz marchewek.
Przyjemność ta kosztuje nas 2, 20zł. Dla porównania - przeciętny
batonik kosztuje ok. 1, 50zł. Nie dziwmy się, że uczniowie
przechodzą na ciemną (czekoladową) stronę mocy.
A propos` zakupów w Karmniku- wśród batoników, czekoladek i
napojów, niczym przybysze z kosmosu, pojawiły się długopisy i
ołówki.
Podczas jednej z lekcji wychowania fizycznego doszło do
nieprzyjemnego incydentu. W końcówce zaciętego meczu piłki
nożnej pewna drugoklasistka odniosła kontuzję, która później
okazała się złamaniem nogi. Mimo tego pechowego wydarzenia
poszkodowanej życzymy szybkiego powrotu do zdrowia.
W czasie Szkoły Zimowej jedna z gimnazjalistek dokonała
niespodziewanego ataku na fryzurę jednej z nauczycielek. Fryzura
ma się dobrze, a sprawczyni jak i poszkodowana rozstały się w
przyjaznej atmosferze. Ale i tak uważajcie na swoje włosy, wróg
tylko czeka, żeby zrobić wam szopę na głowie.
W dwa przedwakacyjne czwartki dla klas drugich gimnazjum
odbyły się wykłady poświęcone informatyce i sprawom z nią
związanych. Jednym zajęcia przypadły do gustu, inni opuszczali
salę z wielką ulgą. Mimo wszystko dziękujemy panu profesorowi
Grzegorzowi Musiałowi za poświęcony nam czas.
EKOSIKOWA rodzina stale się powiększa! Najnowszy narybek
stanowi kolega z klasy 2a, którego główną pasją jest historia  .
W Krynicy sporo drugoklasistów przeszło muzyczną metamorfozę
- dzięki pewnej koleżance pokochali rodzimą muzykę, czyli polski
rap.
A propos nowego redakcyjnego kolegi- nikt nie miał takich
wyPASionych urodzin w Krynicy jak on. Łącznie „zarobił”
skórzanym paskiem 180 uderzeń. Nawet nasza tymczasowa
wychowawczyni (z pozoru łagodna kobieta) nie oparła się pokusie
.
Drzwi pokoi uczniów zostały (zgodnie z nakazem kierowniczki
szkoły zimowej) ozdobione wizytówkami. Drugie piętro
zamieszkiwali m.in. „Ludzie z Charakterem”, czyli osobnicy,
których celem było zlepperować Polskę.
W pierwszej liceum znalazł się miłośnik umów i jednocześnie
antymiłośnik chemii. W obliczu oceny niedostatecznej zawarł z
panią profesor Haglauer następującą umowę: "Jeżeli na następną
34



lekcję 18.01.2011r. nauczę się na ocenę bardzo dobrą lub wyższą
pani profesor nie wpisze mi oceny niedostatecznej".
Od redakcji: Niestety nie wiemy, jaki był wynik zakładu.
Uczniowie EKOSu są popularni w całej Europie. Raz po raz
zaglądają w mury Szkoły przedstawiciele różnych europejskich
uczelni, by pozyskać cenny, intelektualny narybek spośród
wybitnych uczniów naszej szkoły. Mamią EKOSiaków wizjami
szczęśliwego i beztroskiego studenckiego życia, łatwymi studiami i
wielkimi perspektywami. Mamy do przekazania kilka ludowych
mądrości tym, którzy mają ochotę uwierzyć: BEZ PRACY NIE
MA KOŁACZY, LEPSZY WRÓBEL W GARŚCI NIŻ
SKOWRONEK NA DACHU, I W PARYŻU NIE ZROBIĄ Z
OWSA RYŻU – i takie tam.
Gimnazjaliści poddani zostali pewnego marcowego dnia
intensywnej germanizacji. Pod pretekstem kształcenia językowego
próbowano nauczyć ich nawet walca wiedeńskiego. To podobno
dlatego, że w Wiedniu mówią po niemiecku.
35
EKOSIK
Ul. Kwaśniewskiego 2
62-020 Swarzędz
Tel. 061-8173-849
Zespół redakcyjny:
Ela Czerniak, Adam Kowalski, Jędrzej Łomżyński, Zuzanna Mielewczyk,
Wojciech Nowakowski, Iza Pierzchała, Jakub Przybylski, Marta
Wawrzyniak
Pod opieką p. prof. Beaty Gromadzkiej
Nakład 90 egz.
Redakcja nie zwraca tekstów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo
do ich skracania.
Dyżur otwarty redakcji: czwartek godz. 17:00-18:30
36

Podobne dokumenty