+onieczna - Rolki.com
Transkrypt
+onieczna - Rolki.com
Rolki +ONIECZNAJEST SWOISTAMEDYTACJA 5R]PRZD]$GDPHP¿XUDZLHFNLPF]RïRZ\PSROVNLPï\ĝZRURONDU]HP F]ïRQNLHPJUXS\+HGRQVNDWH7HDP Janusz Bąkowski: Jak długo masz z tym sportem do czynienia? Adam Żurawiecki: Moje początki wiążą się z normalnymi łyżwami, na których jeździłem po lodzie od czwartego roku życia. Później przerodziło się to w potrzebę robienia tego też latem. Gdy miałem około 8 lat, zobaczyłem w telewizji, że istnieje coś takiego, jak łyżworolki. Najpierw kupił je sobie mój sąsiad. Wtedy ja bardzo pragnąłem takie mieć. Otrzymałem je, gdy miałem 10 lat. Chciałem najzwyczajniej w świecie zaspokoić swoją ciekawość, jak to jest, że latem można jeździć prawie tak samo, jak na normalnych łyżwach. W tej chwili mam 24 lata, więc wychodzi na to, że moja przygoda trwa już okrągłe dwadzieścia lat. J.B.: Od kiedy zacząłeś traktować jazdę na łyżworolkach na poważnie, już jako sport wyczynowy? A.Ż.: Na samym początku była ta bardziej zabawa. Pierwsze konstrukcje rolek pozwalały jedynie na zwykłe skakanie ze schodów lub gonienie się z kolegami. Dopiero znacznie później, gdy już miałem kilkanaście lat, pojawiła się taka konstrukcja rolek, która umożliwiała wprowadzanie elementów akrobatyki w formie przeróżnych sztuczek, wyczynów czy innych fenomenalnych pokazów. J.B.: Grałeś też na łyżworolkach w hokeja? A.Ż.: Jak byłem młodszy, to zdarzało mi się to dość często. Z biegiem czasu zauważyłem, że jednak gra w hokeja na tradycyjnych łyżwach jest znacznie przyjemniejsza. Łyżwy są po prostu dużo zwrotniejsze, szybsze, lżejsze. Poza tym, latem nie gra się - ze względu na temperaturę - w pełnym rynsztunku i dlatego trzeba podczas gry bardziej na siebie uważać. Właśnie w tym sezonie zamierzam pograć z kolegami w klasycznego hokeja na lodzie. W Częstochowie, gdzie się urodziłem i cały czas mieszkam, istnieje grupa zapaleńców, więc jest z kim grać. J.B.: Poza graniem interesujesz się także hokejem na lodzie jako dyscypliną sportu? A.Ż.: Chociaż w Częstochowie nie istnieje, niestety, żaden klub ligowy, to oglądam mecze w telewizji. Wolę jednak grać w hokeja niż go oglądać. J.B.: Zajmujesz się jednak na co dzień ewolucjami, wykonywanymi na rolkach niż grą w hokeja. Do jakiego wieku uprawia się wyczynowo takie akrobacje? A.Ż.: Rolkarze to dość specyficzna grupa ludzi. Najczęściej nie mają profesjonalnej opieki medycznej, zaniedbują zazwyczaj odniesione kontuzje, nie zawsze stać ich na kosztowne leczenie uszkodzonych kolan czy kręgosłupa. Rzadko komu chce się więc jeździć na poziomie wyczynowym dłużej niż do 30. roku życia. W tym wieku przeważnie to już schyłek kariery. Dwaj obecnie najlepsi rolkarze akrobaci, bo o takich tutaj cały czas jest mowa, mają 24 lata i pochodzą z USA. Oni już od najmłodszych lat jeździli po wszystkich najlepszych skateparkach na świecie, dość szybko znaleźli sponsorów. J.B.: Jak już sam stwierdziłeś, jest to sport, którego uprawianie naraża na częste kontuzje. Jak zareagowali Twoi rodzice, gdy zauważyli, że to już nie amatorstwo, ale prawdziwy wyczyn? A.Ż.: Wiadomo powszechnie, że takie sytuacje mogęąrodzić pewne konflikty. W moim przypadku rodzice zgodzili się na to przez tak zwane zasiedzenie. Nie mieli właściwie innego wyboru. Wchodziłem w dorosłe życie i pewne decyzje musiały być podjęte. Jak zwykle rodzice, nie tylko moi, mają bardzo często inną hierarchię ważności spraw w życiu. Równolegle z uprawianiem sportu studiuję socjologię, ale uzyskanie tytułu magistra nie oznacza dla mnie żadnego wybitnego osiągnięcia. Mam swoje inne cele i kryteria. Dla mnie sukcesem w życiu było to, że otrzymałem swój produkt, inaczej mówiąc, płozę do rolek ze swoim imieniem i nazwiskiem. Ja żyję tym i z tego się bardzo cieszę. Każdy musi coś studiować. Tego magistra kiedyś i tak będę miał. Zostały mi do końca niecałe dwa lata, ale nie jest to dla mnie najważniejsze. Znam sporo magistrów czy też doktorów, którzy są szarymi ludźmi i ich tytuł o niczym tak naprawdę nie świadczy. Są wśród nich nawet i tacy, co każą sobie po śmierci napisać na nagrobku przed nazwiskiem swój tytuł, ale to są już przypadki „specjalne”. J.B.: Co takiego istnieje w uprawianiu akrobacji na rolkach, że Cię to aż tak mocno wciąga? A.Ż.: Jest wiele czynników, które się na to składają. Dla mnie jest to w pierwszej linii próba panowania nad własnym ciałem, przełamywanie pewnych barier. Wielką frajdę sprawia mi na przykład to, gdy znajdę w mieście niebezpieczną poręcz, po której chciałbym zjechać. I tu pojawia się kwestia, czy jestem w stanie na tyle sobie uwierzyć, żeby to wykonać. Muszę więc przed podjęciem próby wykonania takiej akrobacji przeprowadzić swoistą medytację, muszę w to uwierzyć, że jest to zadanie możliwe do wykonania, muszę także pokonać pewną barierę strachu. Są też przypadki, gdy sobie mówię: nie, to jest za wiele dla mnie i zostaję sprowadzony na ziemię. Tylko głupi się bowiem nie boi. Podejmując więc jakieś ryzyko, trzeba zawsze mierzyć siły na zamiary. J.B.: Jakie elementy lubisz najbardziej wykonywać, co jest takim Twoim znakiem firmowym? A.Ż.: W zasadzie jest to jeden z tak zwanych grindów, czyli ślizganie się na rolkach i wszystkie temu towarzyszące ewolucje. Każdy grind ma swoją nazwę. Mam taki jeden -- kindgrind. Da się go zrobić stylowo i fajnie. J.B.: Jakich rolek używasz do swoich akrobacji? A.Ż.: Oczywiście, są to specjalne rolki. Płoza jest wyposażona w osiem kółek , przy czym dwa środkowe są mniejszych rozmiarów niż te pozostałe. Rolki produkuje inna firma, płozy też inna firma, kółka jeszcze inna firma. Wszystkie te zakłady występują jednak pod flagą jednej wielkiej korporacji. Jest to firma niemiecka, produkująca swoje wyroby w małym miasteczku koło Monachium. J.B.: Czy może się tak zdarzyć, że podczas wyko0$*$=<1+2.(-QU \-!'!:9.(/+%* lepsze wrażenie, przechodziła dalej. Udało się, że nasza częstochowska drużyna w tym międzynarodowym towarzystwie wygrała. A.Ż.: Najpoważniejsza z nich to dyskopatia dwustopniowa kręgosłupa. Nawarstwiała się przez całe lata uprawiania tego sportu. Poza tym, miałem trzy razy złamaną rękę. Dwa razy w tym samym miejscu, czyli w przedramieniu, raz w łokciu. Kilka razy miałem też odbitą piętę w postaci ogromnych krwiaków czy siniaków. nywania ewolucji rolka ulegnie niespodziewanie jakiemuś uszkodzeniu? A.Ż.: Zdarza się to bardzo rzadko, ale bywają takie przypadki. Gdy chodzi o mnie, to mógłbym je policzyć ledwie na palcach jednej ręki. Najczęściej to się przytrafia, gdy się skacze z dużej wysokości i nagle płoza pęknie na pół. Miałem kiedyś taki przypadek przed znaną halą sportową Bercy w Paryżu. Byłem tam wówczas z teamem USD. Podczas spadania z dość sporej wysokości, zmiażdżyłem jedną z rolek. J.B.: Rolki rolkami, ale jakiego typu kontuzji doznawałeś podczas niefortunnych pokazów? J.B.: W jakich krajach, poza Polską, zdążyłeś już zaprezentować swoje umiejętności? A.Ż.: Praktycznie, w prawie całej Europie. Byłem w Szwecji, Holandii, Francji, Belgii, Niemczech, Hiszpanii, Austrii, Szwajcarii, Rumunii, Bułgarii, we Włoszech, Czechach, na Słowenii i w innych państwach. Po takich wyjazdach pozostaje cała masa wspomnień, nawiązanych wspaniałych kontaktów ze świetnymi ludźmi. Spotykamy się potem ponownie. Wspaniałe jest to, że między nami nie ma żadnych podziałów ze względu na przykład na kraj pochodzenia czy kolor skóry. J.B.: Zdarzają się w tej dyscyplinie nie tylko pokazy indywidualne, ale też i drużynowe? A.Ż.: Bardzo rzadko. Była kiedyś międzynarodowa impreza w Pradze. Startowały ekipy 3-, 4-osobowe, które toczyły między sobą bitwy. Ekipa, która robiła J.B.: Powiedz, proszę, jeszcze o Twojej płozie. Na czym to polega, że jak powiedziałeś, jest Twoja? A.Ż.: Jest to wprawdzie płoza firmy KIZER, ale ja wybrałem sobie bardzo nietypowy pomarańczowy kolor. Chciałem poprzez ten oryginalny kolor jakoś zaistnieć. Generalnie, polega to na tym, że dana firma swoim sponsorowanym zawodnikom wypuszcza na rynek tak zwane promodele, w ten sposób promując nazwiska zawodników. Zawodnik promuje z kolei sprzęt tych firm. Obecnie pracuję nad wzorem swojej rolki. Będzie to model USD 7 promodel Adam Żurawiecki. Z tyłu tych rolek będzie moja własna grafika. Dodam, że tak naprawdę to całe wyczynowe uprawianie sportu zaczęło się od tych właśnie wzajemnych relacji: producent sprzętu -- użytkownik. Przerodziło się to w pewien mechanizm promowania się producenta i zawodnika. J.B.: Czym zajmujesz się jeszcze poza studiowaniem socjologii, jazdą na rolkach? A.Ż.: Ma to powiązanie z rolkami. Dla firm, które je produkują, robię filmy reklamowe. Obecnie planuję pójść bardziej w stronę teledysków. Już kilka całkiem niezłych udało mi się zrealizować. Wchodzą też powoli w Streetart. Nie robię tego sam, ale wspólnie z kolegami z Częstochowy. Zapisali się oni już nawet w światowej historii Streetartu. Zostali bowiem ujęci w albumie wydanym we Francji, obok nazwisk światowej sławy. J.B.: Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę na przyszłość dalszych wspaniałych sukcesów. A.Ż.: Ja również bardzo dziękuję. Korzystając z okazji chciałbym pozdrowić całą zieloną ekipę hedonskate, moją siostrę, rodziców i moją kochaną Urszulkę. Keep rolling, Green is better! Rozmawiał Janusz Bąkowski 3$½'=,(51,. -!'!:9.(/+%* \