Każdy kij ma dwa końce
Transkrypt
Każdy kij ma dwa końce
Każdy kij ma dwa końce Właśnie przeczytałam w internecie o programie unijnym dotyczącym aktywizacji seniorów i nie do końca wiem, o co chodzi? Czy to jest aktywizacja zawodowa? Czy taka, jak w naszym uniwersytecie trzeciego wieku? Czy mamy dorabiać, czy robić to, na co mamy ochotę? Ja optuję za tym drugim! Nigdy nie lubiłam się przemęczać! ”Zdolna, ale leniwa” – tak mnie widzieli nauczyciele w szkole. Nie do końca się z tym zgadzam bo… Dawno dawno temu, kiedy po raz pierwszy podjęłam pracę jako pielęgniarka na oddziale chirurgii przejęłam się tym ogromnie, chciałam zadowolić wszystkich, siebie stawiając na końcu. Wynikły z tego dziwne i trudne dla mnie sytuacje. Od 6 rano ganiałam po oddziale z włosem rozwianym i nigdzie nie mogłam zdążyć, nie mówiąc o tym, że wszyscy byli niezadowoleni. Głodna i zmęczona, potargana i spocona, lecę korytarzem w jakiejś sprawie. Naprzeciw mnie idzie spokojnie moja „najwyższa” szefowa, przełożona. Zatrzymała mnie i dalej ochrzaniać: „Jak ty wyglądasz? Potargana, biegasz, co to ma być? Nie wolno biegać po oddziale bez potrzeby!” Ups… koniec, jak to się teraz mówi – pękłam. Najpierw nawrzucałam jej, że się czepia, a ja od rana na głodniaka latam, a potem się rozpłakałam, po prostu, bo nie wiedziałam już, co mam robić, nie mogłam tego wszystkiego ogarnąć. Moja szefowa z wielce zdziwioną miną stoi i na mnie patrzy. Najpierw powiedziała, że na szefową się nie krzyczy, a już na pewno nie na korytarzu i co ja sobie w ogóle wyobrażam. A potem dała mi bardzo cenną radę, którą do tej pory stosuję – „Dziecko, ty nie umiesz sobie zorganizować pracy, po prostu!” Ot, co! Nie powiem, że z dnia na dzień, ale pomału przyzwyczaiłam innych do tego, że ja też człowiek i swoje potrzeby mam, muszę jeść i muszę czasami skorzystać z toalety, i to mi gwarantuje kodeks pracy. Nie wiem jak jest teraz, ale z obserwacji widzę, że tak samo, chociaż dziewczyny mają wyższe wykształcenie. Do końca pracy ciągle trzeba było się uczyć nowych przepisów, nowych sposobów postępowania, dezynfekcji, nazw środków i leków. Nie wspominam nawet o nazwiskach stale zmieniających się pacjentów i personelu, diagnozach i jeszcze wielu innych drobiazgach. Przestałam pracować i.... nadal się uczę! Każdy nowy sprzęt wymaga nauki obsługi, bo każdy jest inny. Ostatnim nabytkiem jest nowa pralka – mercedes po prostu w porównaniu ze starą, która miała 17 lat. Ale po dwóch tygodniach ciągle jeszcze wszystkiego nie opanowałam, że nie wspomnę o telefonie mobilnym. Ten to dopiero daje popalić. Koleżanka ostatnio kupiła i-Poda i ni w ząb nie daje rady, ale uparła się. To samo z komputerami, jeden lubi drugi ani ani, a tu dzisiaj każda praktycznie praca opiera się na znajomości komputera. Nawet to, że ja tu piszę też. I w ten sposób wracamy do wspomnianej aktywizacji zawodowej. Wracam ja pewnego dnia z galerii, w której jest poczta. Wiadomo – listy, paczki, ale też rachunki niektórzy jeszcze płacą na poczcie. Ja w internecie, bo mi szkoda czasu. Miałam do wysłania krem dla bratanicy listem poleconym. Idę więc, jest jedna pani z rachunkami i druga z listem priorytetem. No, myślę sobie, chwila moment, postoję. Pani w okienku myśli jak przykleić naklejkę na kopertę, pyta kilkanaście razy jaki ten list ma być. Pani przed okienkiem, że ma być z potwierdzeniem odbioru. Pani w okienku, że takiego nie ma. Pani przed okienkiem, że jest, bo ona nadawała. Pani w okienku, że to jest paczka i kosztuje ileś tam. I tak spierają się, a my czekamy. W końcu pani przed okienkiem zabrała swoje zabawki i poszła sobie na inną pocztę. Teraz druga pani, ma siedem rachunków i list. Pani zaczyna wbijać do komputera pierwszy rachunek i widzę z boku, że ma komunikat o tym, że źle wpisała konto, ona natomiast widocznie nie zna angielskiego i z uporem maniaczki wciska „ok” , nie poprawia nic i próbuje przejść dalej, co jest, oczywiście, niemożliwe. Trwa to dość długo. Proszę o podanie koperty, to sobie w międzyczasie wypiszę. Dostaję kopertę. Pani męczy komputer. Nic z tego nie wychodzi, więc chowam list do torebki nie zapłaciwszy za kopertę (zapomniałam z tych nerwów) i idę się zrelaksować na zakupach. Obeszłam całą galerię, zrobiłam zakupy spożywcze, pogadałam z bardzo sympatycznym panem kierownikiem w kasie. Musi być na zesłaniu! Wracam na pocztę, przed okienkiem ta sama pani tkwi z miną ogromnie zdegustowaną i mówi do mnie, że ona nie wierzy, że te pieniądze dojdą tam, gdzie maja dojść. Zdążyłyśmy się zaprzyjaźnić, obgadać tę za okienkiem, ale mnie już nogi bolą, więc idę na kawkę. Wypiłam, poczytałam gazetkę, wracam, pani przed okienkiem tkwi ta sama!!! No horror, po prostu. Poszłam pogadać z panem od tv. Pan ode mnie dowiedział się o tv hybrydowej, która to usługa jest u nas testowana na platformie cyfrowej, a na zachodzie działa już dawno. Nasze telewizory mają tę usługę zablokowaną i chciałam się dowiedzieć, czy, zgodnie z obietnicami, jedna z firm już w nowych tv odblokowała tę usługę. Pan nie wiedział, ale przytomnie wszedł do internetu w sklepie i olśniony, dowiedział się, że tak, ma w sklepie telewizory z odblokowaną taką usługą (sic!). Okazało się, że wiem więcej niż pan sprzedający telewizory, ale mam satysfakcję! A co tam słychać przy okienku? Nie ma nikogo, wszyscy zwiali, a ta jedna klientka widocznie załatwiona nareszcie. Podaję list i 2 PLN za kopertę. I zaczyna się… Jaki? Dlaczego tu napisałam, gdzie ona ma przykleić jakąś naklejkę itd. itp. Nie odzywam się, niech myśli. Po dłuższej chwili, udzielając mi cennych rad, nakleiła naklejkę i mam nadzieję, że poszło!! Pani w okienku lat 50+, niechlujna blondyna, to ma być ta aktywizacja seniorów? Uchowaj nas, panie, przed takimi pracownikami i takimi pomysłami! A może ja przesadzam? Wanda Rymar