Siostry od upadłych aniołów - Instytut Psychologii Zdrowia

Transkrypt

Siostry od upadłych aniołów - Instytut Psychologii Zdrowia
Siostry od upadłych aniołów
Anna Staszewska
Rok: 2003
Czasopismo: Niebieska Linia
Numer: 1
Streetworker musi być komunikatywny, charyzmatyczny, silny emocjonalnie i w jakiś sposób
atrakcyjny dla tych, wśród których ma pracować - narkomanów, prostytutek, członków
subkultur.
Siostra Anna Bałchan ze Zgromadzenia Sióstr Marii Niepokalanej z zawodu jest mechanikiem
obróbki-skrawania, ale nigdy w nim nie pracowała. Potem skończyła teologię, szkoliła się w
Instytucie Ericsonowskim i zaliczyła kilka innych kursów, które teraz pomagają jej w pracy z
ludźmi. Świetnie gra na gitarze i pięknie śpiewa. Przez dziesięć lat pracowała z dziećmi prowadziła grupy teatralne, muzyczne i turystyczne. Kilka lat temu prezydent Katowic, Henryk
Dziewior, poprosił Matkę Generalną Zakonu Sióstr Maryi Niepokalanej, aby wskazała siostrę,
która zajęłaby się pomocą osobom wykorzystywanym do prostytucji. Zgromadzenie
oddelegowało do tego zadania siostrę Annę Bałchan (a po trzech latach siostrę Barbarę
Zawiła).
Na początku pracowała z księdzem Adrianem Kowalskim, prezesem Stowarzyszenia Pomocy
Dzieciom i Młodzieży "Dom Aniołów Stróżów" zajmującego się w Katowicach dziećmi ulicy. To
właśnie wtedy okazało się, że wiele spośród koleżanek, sióstr i matek tych dzieci trudni się
prostytucją. Dlatego dwa lata temu siostra Anna założyła własne stowarzyszenie Stowarzyszenie im. Maryi Niepokalanej na rzecz Pomocy Dziewczętom i Kobietom. Jego celem
jest udzielanie pomocy kobietom, które chcą porzucić prostytucję i rozpocząć normalne życie
oraz tym, które mogą być nią zagrożone. W Stowarzyszeniu oprócz niej jest siostra Barbara
Zawiła, która skończyła teologię, resocjalizację, Aneta Kierzak - pedagog, Marek Jazłowski psycholog i około dziesięciu wolontariuszy, wśród nich również lekarz i prawnik.
Nie są ekspertami z nieba
Główną formą pracy siostry Anny i jej współpracowników jest streetworking. Streetworker to
po angielsku tyle co pracownik ulicy. W krajach zachodnich określa się tak socjalnych
ochotników pracujących w środowiskach szczególnie narażonych na patologie. Streetworker
musi być komunikatywny, charyzmatyczny, silny emocjonalnie i w jakiś sposób atrakcyjny dla
tych, wśród których ma pracować - narkomanów, prostytutek, członków subkultur. Tacy właśnie
są pracownicy Stowarzyszenia. Codziennie wychodzą na katowicki pigalak - w okolice dworca
PKP, na ulicę Uniwersytecką, Bankową, Francuską, Damrota... Idą po to, żeby dawać
alternatywę. Nie oceniają, nie moralizują, nie uważają się za ekspertów z nieba. Nie mówią
każdej spotkanej prostytutce, że Bóg ją kocha. Oferują jej konkretną pomoc: kupują jedzenie i
gorącą herbatę, załatwiają wizytę u lekarza, szukają mieszkania. O swoich podopiecznych nie
1/4
Siostry od upadłych aniołów
mówią "prostytutki". Nazywają je kobietami w kryzysie, ofiarami społeczeństwa, zagubionymi
dziewczynami. Mówią im: To jest twoje życie i ty decydujesz, co z nim zrobisz. Jednak jeśli
chciałabyś coś zmienić, zawsze możesz do mnie przyjść. Mówią też, że jeszcze nigdy nie
spotkały dziewczyny, która byłaby szczęśliwa z tego powodu, że uprawia prostytucję. Bo żadna
kobieta nie chce być traktowana jak narzędzie. Ich zdaniem prostytucja to objaw sytuacji
społecznej i gospodarczej Polski oraz tego, co dzieje się w rodzinach. Wiele spośród dziewcząt
to ofiary przemocy seksualnej i psychicznej w swoich domach rodzinnych. Prawie każda z nich
była ofiarą albo świadkiem przemocy. Nigdy nie jest tak, że dziewczyna budzi się rano z
postanowieniem: wychodzę na ulicę. Ona do takiej decyzji długo dojrzewa. A czasem po prostu
pada ofiarą kogoś, o kim myśli, że w trudnym momencie życia, chce jej podać pomocną dłoń.
Dziewczyny, które trafiają na ulicę - jak mówią pracownicy Stowarzyszenia im. Marii
Niepokalanej - to nie są osoby, które w swoich domach rodzinnych zasiadały do niedzielnych
obiadów, a potem szły z rodzicami na spacer do zoo. Ich dom nie był ani ciepły, ani bezpieczny.
Dlatego wiele z nich woli iść na ulicę. Są zdesperowane. Czasem mówią nawet, że mogą to
robić z każdym, tylko nie z tatusiem...
Kobiety te często chciałyby skończyć z prostytucją, ale po pierwsze, nie wierzą, że to jest
możliwe, a po drugie, państwo nie ma dla nich realnej oferty pomocowej. Z reguły są to osoby,
które nie mają żadnego wykształcenia, nie skończyły żadnej szkoły i trudno im znaleźć pracę.
Sutenerzy zaś niejednokrotnie zapewniają im mieszkanie, a nawet, jeśli trzeba, opiekę do
dzieci.
Zdarza się, że dziewczyna idzie na ulicę za aprobatą lub pod presją rodziny, bo trzeba
utrzymać dom, nakarmić dzieci, zapłacić za czynsz i prąd. Często mówią sobie: postoję rok,
dwa, zarobię trochę pieniędzy, otworzę mały sklep i zacznę inne życie. Ale im dłużej pracują w
branży, tym trudniej im odmienić swój los. Brak kwalifikacji zawodowych, stałego miejsca
zamieszkania, ubezpieczenia - to wszystko wyrzuca je poza nawias społeczny. Konsekwencją
jest potęgująca się demoralizacja i zagubienie. Do tego dochodzi ryzyko zarażenia wirusem HIV
i innymi chorobami przenoszonymi drogą płciową oraz ryzyko uzależnienia od środków
odurzających, które większość z nich zażywa, żeby "się znieczulić".
Trafić na odpowiedni moment
Trudno powiedzieć, ile osób uprawia prostytucję. Nie jest ona w Polsce karalna, więc urzędy
nie prowadzą żadnych statystyk. Z nieoficjalnych danych policyjnych wynika, że w samych tylko
Katowicach prostytucją trudni się około tysiąc kobiet. Sytuację utrudnia fakt, że w naszym kraju
powszechnie akceptuje się prostytucję i jednocześnie pogardza kobietami, które ją uprawiają.
Nikt nie myśli o tym, że gdyby nie było popytu, to nie byłoby również podaży. Niewiele zmieniło
się więc od czasów, o których opowiada Ewangelia, kiedy to ludzie chcieli ukamienować
Magdalenę za nierząd. Jednak Pan Jezus ulitował się nad nią i nie potępił...
Siostra Anna wychodzi na ulicę w habicie, nie chce nikogo udawać. Dziewczyny lubią z nią
pogadać. Dla wielu z nich siostra Anna i jej współpracownicy to jedyne osoby, które okazują im
szacunek, mówią, że im na nich zależy, i tak jest.
Do decyzji o zmianie życia dojrzewają nieraz latami. To niełatwe. Nie można zaczynać od
prawienia kazań, bo to do nich nie dotrze, tylko je odstraszy. Trzeba trafić na odpowiedni
moment. Człowiek w kryzysie może pójść albo do góry, albo w dół. Psychologowie mówią, że
człowiek ma w sobie potencjał, który może go zmobilizować do zmiany. Osoby duchowne
mówią, że jest to łaska od Boga. Zasadą działania pracowników Stowarzyszenia jest po prostu
być i swoją obecnością udowadniać, że są dla nich ważne. Na początku jest więc sukcesem, że
2/4
Siostry od upadłych aniołów
pozwalają sobie towarzyszyć. Niektóre dziewczyny zapraszają ich nawet do swoich domów,
przedstawiają rodzinie. Po jakimś czasie, kiedy pękną lody, pozwalają sobie pomóc. Nie
zawsze od razu schodzą z ulicy. Czasami znajdą gdzieś pracę, a prostytucją jeszcze przez jakiś
czas dorabiają.
Streetworker
Specyfika pracy streetworkera jest w Polsce mało znana. Zajmuje się nią niewiele organizacji.
Streetworkerzy ze Stowarzyszenia im. Marii Niepokalanej na rzecz Pomocy Dziewczętom i
Kobietom uczyli się jej u boku księdza Adriana Kowalskiego oraz w wyspecjalizowanym
ośrodku w Holandii, która ma już długą tradycję w prowadzeniu tego typu działań.
Podobno kiedy siostra Anna po raz pierwszy wyszła na ulicę i próbowała nawiązać kontakt z
jedną z dziewczyn, ta wycedziła przez zęby: Z dziewicą nie będę rozmawiać - i uciekła.
Pierwszym krokiem streetworkera jest obserwowanie terenu i osób, z którymi chce pracować.
Trzeba poznać zwyczaje panujące w miejscu, wzajemne powiązania, zaobserwować kto jakie
pełni role i pamiętać, że jest się tu tylko "gościem". Po pewnym czasie pracownik ulicy przestaje
być anonimowy, staje się stałym elementem środowiska. Dopiero wtedy można spróbować
nawiązać kontakt z osobą, która być może potrzebuje pomocy. Czasami musi upłynąć dużo
czasu, żeby zawiązała się jakaś relacja między prostytutką i pracownikiem ulicy. Ważne jest,
aby oferować konkretną pomoc i towarzyszyć kobiecie w jej życiu. Pomoc może być doraźna
np. załatwianie spraw urzędowych, ułatwianie kontaktu z lekarzem lub prawnikiem. Może być
też pomocą długofalową, prowadzącą do zmiany dotychczasowego sposobu życia. Często rolą
pracownika jest motywowanie do skorzystania z tego rodzaju pomocy.
Streetwokerzy ze Stowarzyszenia mówią, że do tej pracy potrzeba mnóstwo cierpliwości i
odwagi. Pracownicy potrafią umawiać się na spotkanie z dziewczynami dziesiątki razy. I mimo,
że one "wystawiają ich do wiatru", muszą próbować. Bo w końcu jednak... przychodzą. I to
może być ten moment, kiedy będą dostatecznie zmotywowane i zechcą skorzystać z pomocy.
Tu nie można robić nic na siłę. Dziewczyna musi sobie uświadomić, co straci, a co zyska,
porzucając prostytucję. Dopiero, kiedy ten bilans wychodzi na plus, jest jakaś szansa. Ale one
zejdą z ulicy tylko wówczas, gdy będą miały pewność, że dadzą sobie w życiu radę.
Nowe życie
Stowarzyszenie lada moment otworzy ośrodek, gdzie kobiety będą mogły znaleźć
schronienie, skorzystać z terapii, odzyskać bezpieczeństwo. Będzie to Ośrodek
Rehabilitacyjno-Wychowawczy. W ten sposób praca czysto interwencyjna będzie mogła
zmienić się w systemową, która umożliwi powrót do życia społecznego. Siostra Anna miała
okazję przekonać się osobiście, jak działają tego typu ośrodki za granicą - we Włoszech i
Francji.
W ośrodku znajdą miejsce dziewczyny do 30. roku życia. Dolną granicą jest ukończenie 18
lat. Mieszkanki będą musiały przestrzegać pewnych zasad: będą musiały uczestniczyć w
zajęciach terapeutycznych, pracować, sprzątać, gotować, dbać o higienę i zdrowie. W żadnym
razie nie będzie to "przechowalnia". Członkowie Stowarzyszenia zakładają, że szczegółowe
normy i zasady funkcjonowania ośrodka stworzą wraz z jego mieszkankami, co stanowić będzie
jeden z elementów terapii. Podczas pobytu w ośrodku dziewczyny powinny zdobyć określoną
wiedzę i umiejętności, które potem pozwolą im funkcjonować samodzielnie. Chodzi przede
wszystkim o to, aby umiały radzić sobie w różnych sytuacjach życiowych,
potrafiły znaleźć i utrzymać pracę, znały swoje prawa i umiały je egzekwować. W programie
3/4
Siostry od upadłych aniołów
terapii przewidziane są zajęcia specjalistyczne dotyczące przemocy oraz blok na temat zdrowia
kobiety. Stałymi elementami procesu terapeutycznego będzie też społeczność, grupa
socjoterapeutyczna, praca na rzecz ośrodka oraz praca zarobkowa kobiet.
Stowarzyszenie
Ponieważ praca w środowisku osób uprawiających prostytucję jest trudna i niebezpieczna, w
Stowarzyszeniu kładzie się duży nacisk na podnoszenie kwalifikacji zawodowych. Pracownicy
korzystają ze szkoleń prowadzonych przez Krakowską Szkołę Psychoterapii Psychoanalitycznej
i Polski Instytut Ericsonowski. Szkolą się także w ośrodkach zagranicznych - włoskim Comunita
Cairos, w Rumunii - Fundacja Pro Vita. Współpracują z organizacjami pracującymi w podobnym
obszarze zarówno w kraju, jak i za granicą (np. "La Strada").
Oprócz codziennej pracy na ulicy i podejmowania działań interwencyjnych, w siedzibie
Stowarzyszenia codziennie ktoś dyżuruje. Czynny jest też telefon zaufania oraz całodobowy
telefon interwencyjny, pod który mogą dzwonić również osoby doświadczające przemocy w
rodzinie, borykające się z problemami socjalnymi, pozbawione dachu nad głową.
Stowarzyszenie pomaga zdobyć niezbędne dokumenty, organizuje na ich rzecz pomoc
medyczną: załatwia ubezpieczenie zdrowotne, finansuje konsultacje medyczne i zakup leków,
zapewnia pomoc prawną. Pomaga również w poszukiwaniu pracy i miejsca, w którym te osoby
mogłyby zamieszkać. Nieodzownym elementem pracy na rzecz osób potrzebujących pomocy
jest również profilaktyka i uwrażliwianie społeczeństwa na ten problem, dlatego siostra Anna
współpracuje z mediami, prowadzi zajęcia na uczelniach, organizuje koncerty, spotyka się ze
wspólnotami parafialnymi i opowiada o problemie prostytucji. Po każdej takiej akcji do drzwi
Stowarzyszenia pukają nowe osoby, które chcą pomóc bądź jako wolontariusze, bądź
przekazując jakieś dary.
Działalność Stowarzyszenia finansowana jest przez Urząd Miasta, indywidualnych
sponsorów, zbiórki publiczne, dotacje celowe. Stowarzyszenie stara się o zdobycie środków
pisząc do fundacji. Obecnie najtrudniejszym zadaniem jest zdobycie pieniędzy na remont i
adaptację ośrodka.
A.S.
4/4

Podobne dokumenty