plik

Transkrypt

plik
Kod Omega
Był poniedziałek, przez wielu uważany za najgorszy dzień
tygodnia. Tosia zbudziła się z ośmiogodzinnego snu. Czuła, że
będzie to niezwykły dzień. Już gdy jechała autobusem do szkoły,
zauważyła małe zamieszanie. W budynku miała się dowiedzieć,
o co ten szum. Gdy zasiadła w ławce w sali historycznej obok
swojej koleżanki Julki, spostrzegła dziwny wyraz twarzy
nauczycielki. Zamiast zapowiedzianej klasówki historyczka całą
lekcję poświęciła na opisanie historii szkoły. Swoją wypowiedź
zakończyła tym, że ze starych papierów z archiwów dowiedziano
się, że w budynku ukryta jest kapsuła czasu. Niewielu
zainteresował ten temat, raczej fakt, że został jeszcze tydzień, do
sprawdzianu. Jednakże w głowie Antosi ta informacja zostawiła
trwały ślad. Gdy się rozejrzała, zobaczyła, że nie tylko w jej
głowie
zakiełkował
pomysł
odnalezienia
kapsuły.
Zainteresowanie wykazały twarze jej dwóch kolegów i koleżanki.
Czarek, Krystian i Karolina byli gotowi jej pomóc w
poszukiwaniach.
Na długiej przerwie żywo zaczęli dyskutować na temat owej
kapsuły.
- Myślę, że jesteśmy w stanie ją znaleźć -rozpoczął rozmowę
Czarek.
- Jestem tego samego zdania- przyłączyła się do konwersacji
Karolina.
Jednak myślę, że kapsuła nie będzie schowana w szafce, czy
na półce. Tosia wypowiedziała myśl, która, niestety, nękała całą
czwórkę
- Dokładnie. Myślę, że inaczej nauczyciele dawno by ją znaleźli wyraził swoją opinię Krystian. Był sceptycznie nastawiony do tej całej
sprawy, dlatego nie próbował dotąd włączać się do dialogu.
Po lekcjach Karolina, Czarek, Tosia i Krystian szli do domów, mając
w głowie plan poszukiwań. Nazajutrz każde z nich zamierzało przyjść
do szkoły wcześniej, aby podpytać woźne, bo to wbrew pozorom, one
wiedziały najwięcej o tej całej sprawie. Dzięki godzinom sprzątania
mogły znać skrytki, o których inni nawet nie mieli pojęcia. Zamierzali
wstąpić również do biblioteki, gdyż to właśnie tam można było mieć
dostęp do archiwów.
Następnego dnia cała czwórka stawiła się przed bramą swojej szkoły.
Niewyspani poziewali, bo ubiegłej nocy każdy mozolnie studiował
historię tego liczącego prawie dwieście lat budynku. Dowiedzieli się,
że założycielem szkoły był Jan Stachurski, i że w szkole nauczano
martwego języka - łaciny oraz tego, że klasy wielokrotnie były
pomniejszane, ze względu na coraz mniejszą liczebność uczniów. Z
relacji woźnych nie pozyskali zbyt wielu informacji, bo te nie były
zainteresowane sprawą Za to w bibliotece znaleźli pierwszy trop.
W starym łacińskim słowniku wetknięta była prawie stuletnia kartka.
Na pierwszy rzut oka było widać jej nieciekawy stan. Atrament
wyblakł, a papier pożółkł. Tosia rozprostowała ją delikatnie i
spróbowała przepisać. Jednakże pismo było w języku łacińskim,
którego to pokolenie nie znało. Po rozpoznaniu liter pierwszego słowa
Czarek spróbował odnaleźć je w starym słowniku. Lecz nic z tego!
Takiego słowa tam nie było.
- Masz ci los! Tekst jest zapisany chyba kodem! – wybuchła nagle
Karolina .- Jak my to mamy rozczytać?!
- Spokojnie, jeśli jest kod to i jest klucz do niego - opanowanie oraz
logiczne myślenie Krystiana nie pierwszy raz wyszło całej czwórce na
dobre.
Wyraźnie uspokojona reszta próbowała dalej rozszyfrowywać kod i
przeprowadzać amatorskie zabiegi konserwacyjne. Za pięć ósma
musieli zakończyć pracę. Zarzucili na ramię plecaki i oddalili się w
kierunku sali numer sto dwadzieścia jeden.
Pierwszą lekcją była matematyka. Wszyscy detektywi próbowali się
skupić na temacie. Tylko Tośce nie wychodziło. Patrzyła nieobecnym
wzrokiem w stronę okna. Myślała o zadaniu jakie wyznaczyła sobie z
przyjaciółmi. Gdy wyrwała się z zamyślenia, zaczęła analizować
kartkę znalezioną w bibliotece. Szukała śladów jakiejś wskazówki.
Czynność tę przerwał głos nauczycielki. Ta, zauważywszy
rozkojarzenie swej uczennicy, wywołała ją do odpowiedzi. Antonina
jednak cudownym trafem powtarzała materiał w domu i z
odpowiedzią nie miała większych problemów. Tym razem się upiekło.
Lecz na języku angielskim nie było tak różowo. Na lekcji tej do
odpowiedzi został wywołany Czarek, któremu odmiana czasowników
w present perfect nie wychodziła zbytnio, więc pomylił się
kilkakrotnie, uzyskując trójkę. Reszta lekcji minęła dość spokojnie.
Jedynie na przyrodzie niezapowiedziana kartkówka mogła popsuć
szyki, ale, że była dość łatwa, więc zapewne tak się nie stało. Na
ostatniej już lekcji Tosia znów zacięta badać karteczkę. Tym razem
było to rozpaczliwe pragnienie ujrzenia czegoś więcej niż
zaszyfrowanych słów bez klucza. W pewnym momencie poczuła, że
papier jest podwójny. Szybko rozcięła
kartkę i zobaczyła klucz do szyfru. Z kluczem odczytanie tekstu nie
było takie trudne. Po prostu czytający ,nie znając języka, nie
zauważyli, że tekst napisany był od tyłu. Nie było to specjalnie
pomysłowe, lecz dla dzieci dwudziestego pierwszego wieku to nie
lada zagadka. Przez ostatnie osiem minut rozentuzjazmowana
dziewczynka musiała powstrzymywać się, aby nie napisać kartki i nie
podać jej Karolinie. Nareszcie zadzwonił dzwonek, który rozpoczynał
weekend.
W szatni dyskretnie, aby cała klasa nie dowiedziała się o planie,
Tośka
przekazała
nowinę
przyjaciołom.
Niestety,
z
przetłumaczeniem tekstu znajdującego się na kartce musieli
poczekać. Raz, że nikt nie wypożyczył słownika ,dwa że trzeba było
ten tekst oddać do zawodowego konserwatora, bo był naprawdę w
kiepskim stanie i nie dałoby się go odczytać.
W domach na portalu społecznościowym Czarek, Krystian, Karolina i
Tosia jeszcze raz omówili zaistniałą sytuację. Najpierw Karolina
wyszukała adres najbliższego konserwatora. Był on odległy o prawie
sto kilometrów, więc ta opcja od razu została odrzucona. W końcu
Czarek wpadł na pomysł oddania karteczki do kogoś kto odnawia
napisy na nagrobkach. Wszystkim spodobała się ta myśl.
Następnego dnia udali się do Edmunda Kowalskiego, który odnawiał
nagrobki. Z chęcią odnowił również karteczkę i przepisał ją na zwykły
papier. Nie dopytywał się o nią zbytnio, co ucieszyło czwórkę
detektywów. Pismo, niewątpliwie któregoś z dawniejszych
nauczycieli, było idealnie widoczne na pożółkłym papierze.
Dzieci całą niedzielę przesiedziały u Tośki, w napięciu rozprawiając o
całej tej sprawie.
- Jak myślicie, gdzie to może być ukryte? - zapytał podekscytowany
Czarek.
- Nie wiem, ale dotąd żałuję, że nie wzięliśmy słownika. -odrzekł
Krystian.
- Ale kiedy i jak będziemy tego szukać? Zostajemy po lekcjach, czy
tylko podczas przerw? Tosia była dość zaniepokojona tą kwestią
- Co powiedzą rodzice?
W poniedziałek postanowili, że będą zostawać jedną godzinę po
lekcjach, bo na przerwach zaczęło się powtarzanie materiału do
sprawdzianów i kartkówek. Historia minęła prędko, gdyż był to
ciekawy i przez większość lubiany przedmiot. Matematyka i polski
obeszły się bez większych ubytków w średniej. Za to na technice
każdy dostał mocną trójkę. Język niemiecki również poszedł dobrze,
pomimo niezapowiedzianej kartkówki. Wreszcie uczniowie usłyszeli
muzykę dla swych uszu, czyli dzwonek zapowiadający koniec
poniedziałkowych lekcji.
Dla Karoliny, Tosi, Czarka i Krystiana nie był to jednak finał. Zostało
im jeszcze czterdzieści pięć minut. Od razu udali się do biblioteki, aby
wypożyczyć słownik. Gdy już go mieli, od razu zabrali się za
tłumaczenie tekstu. Po pół godzinie żmudnego szukania, przekaz
uzyskał ogólny zarys, ale pozostało jeszcze użycie poprawnych form
i przetłumaczenie kilku trudniejszych wyrazów. Do końca zostało pięć
minut, gdy karteczka była przetłumaczona. Napis w języku polskim
brzmiał tak:
„W prawym skrzydle szkoły, zacni pomocnicy ukryli w murze kapsułę,
aby ongiś inni uczniowie namiastkę naszej epoki otrzymali".
- A więc to tak! Kapsuła jest wmurowana w ścianę! - wykrzyknęła
Tosia
- To wyjaśnia, dlaczego nie mogliśmy jej odszukać - odezwał
się Krystian. -I wyjaśnia, dlaczego ciągle tam jest.
- Hmm. Ale jak ją wydobędziemy? Przecież sami nie rozkujemy
ściany - orzekła Karolina
- Będziemy musieli poinformować dyrekcję. To będzie ten moment,
kiedy zdradzimy nasz plan - zadecydował Czarek.
- Jednak może lepiej będzie, jeśli najpierw określimy dokładne
miejsce, w którym kapsuła została wmurowana w ścianę.
- Musimy dokładnie opukiwać ściany w prawym skrzydle, a jeśli
natrafimy na głuchy odgłos, będziemy wiedzieć, że tam ukryta jest ta
kapsuła - orzekła Tosia. Odezwała się prawie na równi z dzwonkiem.
Zanim wszyscy się rozeszli, nadali nazwę odnalezionemu szyfrowi.
Od tej chwili nosił on nazwę Kod Omega. Przy następnym spotkaniu,
we wtorek, po sześciu lekcjach, jednym sprawdzianie i kartkówce,
paczka przyjaciół zaczęła opukiwać ściany. Głuchy odgłos wydała ta
przy pokoju nauczycielskim. Wtedy oznaczyli to miejsce kawałkiem
taśmy i co tchu pobiegli do gabinetu dyrektorki. Wszyscy bali się,
ponieważ nikt nie był pewien jak zareaguje pani dyrektor. Musieli
poczekać piętnaście minut, ale w końcu zostali przyjęci. Na początku
czuli się onieśmieleni, ale w końcu Czarek zebrał się na odwagę i
przemówił:
- Odkryliśmy, gdzie znajduje się kapsuła, o której napisane jest w
naszych szkolnych archiwach - zaczął.
Przestudiowaliśmy historię szkoły i odkryliśmy, że dawniej uczono tu
łaciny - mówił.
- W słowniku łacińskim, w
bibliotece, znaleźliśmy starą
karteczkę.
- Była zapisana kodem, ale nam udało się ją odszyfrować -przerwała
Czarkowi Tosia .
Ten tekst napisano zwykłą łaciną. Gdy go przetłumaczyliśmy,
wyszło nam to. W tym momencie Tosia pokazała przetłumaczony
napis.
- A z opukiwania ścian w prawym skrzydle dowiedzieliśmy się, że
kapsułę wmurowano przy pokoju nauczycielskim - zakończył
Krystian.
Pani dyrektor wysłuchała dzieci, a potem poszła zobaczyć to miejsce.
Następnego dnia wydobyto kapsułę. Liczyła ona równo sto lat. Były w
niej stare obrazki, zeszyty uczniów, autografy, listy i trochę biżuterii.
Wszystko to zostało umieszczone w gablotkach w holu szkoły na
miesięczną wystawę. Potem zamierzano dodać kilka nowych rzeczy i
wmurować kapsułę w tę samą ścianę.
Z okazji odnalezienia kapsuły odbyła się w szkole akademia, mająca
na celu przybliżenie wszystkim historii szkoły. Odsłonięto też
wystawę. Stała się ona niezwykle popularna nie tylko wśród uczniów,
ale i mieszkańców, którzy przychodzili oglądać eksponaty. Była to
naprawdę piękna uroczystość i myślę, że wszystkim na długo
zapadła w pamięć. Była to wyjątkowa okazja, gdyż następna taka
uroczystość miała mieć miejsce dopiero za około sto lat. Czarek,
Krystian, Karolina i Tosia wracali usatysfakcjonowani do domu.
Myśleli o tym, że warto było zacząć tę sprawę z kodem Omega.
Przedmioty z kapsuły były naprawdę piękne.
Wiecie co? Myślę, że to była najlepsza przygoda w moim życiu odezwała się Tosia. Nikt nie zaprotestował.
Julia A. Nicman
Lat 12
Szkoła Podstawowa nr 7, ul. Czarnieckiego 40, Ciechanów
Tel.23 672 22 46
[email protected]
Nauczyciel: Anna Tomczak

Podobne dokumenty