Jakie postawy kształtuję u moich uczniów
Transkrypt
Jakie postawy kształtuję u moich uczniów
DOLNOŚLĄSKI OŚRODEK DOSKONALENIA NAUCZYCIELI Kurs kwalifikacyjny pedagogiczny Rafał Węgrzyn Jakie postawy kształtuję u moich uczniów Verba docet, exempla trahunt Praca zaliczeniowa Metodyka ogólna Teresa Grabowska-Wyrwicz WROCŁAW 2005 Bardzo często słyszę z ust wielu nauczycieli mądre motto: "Verba docet, exempla trahunt" - Słowa uczą, przykłady pociągają. Do mnie, jako nauczyciela, przemawiają one jednak niewystarczająco. Zgadzam się, że słowa jeśli nie są poparte czynami tracą swą wymowę stając się pustymi. Jednak i czyny, jeśli nie wypływają z wnętrza człowieka, jeśli nie noszą tego wewnętrznego piętna prawdy, jaki każdy z nas nosi w sobie, będą tylko czynami pro forma, podejmowanymi nie z wewnętrznej potrzeby, ale choćby z uwagi na polecenie przełożonego. Jakże inaczej działa się bowiem, jeśli pobudka jakiegoś czynu wypływa z mojego wnętrza, z mojego serca niźli jest wynikiem wypełniania z góry nałożonego obowiązku. W mojej Szkole jestem inicjatorem „Klubu przygody Zielona Koniczyna”. Pomimo, że uczę informatyki i techniki jestem również, niejako z zamiłowania, ekologiem. Postanowiłem zatem z własnej inicjatywy zapoczątkować działalność Klubu, który organizując dwa razy w tygodniu spotkania będzie miał na celu przede wszystkim działanie. W przeciągu roku zorganizowaliśmy wycieczki na Ślężę, wielokrotnie wyruszaliśmy do lasu i nad pobliską rzekę Dobrą, założyliśmy mały ogródek przyszkolny, późną jesienią zbieraliśmy liście kasztanowców, aby w ten sposób pomóc drzewom w walce ze szrotówkiem kasztanowcowiaczkiem (szkodnik od kilku lat wręcz wyniszczający te drzewa), rozdawaliśmy ulotki zachęcające ludzi do grabienia tych liści, zorganizowaliśmy zbiórkę pieniędzy dla ofiar Tsunami, organizujemy społeczne oznaczanie miejsc cennych przyrodniczo (aktualnie ostoja ptaków w lesie), urządzamy ciekawe zabawy na świeżym powietrzu, śpiewamy przy ognisku... Ktoś zada pytanie: jaki w tym wszystkim sens, po co te wszystkie działania? Jako nauczyciel odpowiem krótko: widząc fatalny stan Naszego Świata czuje się w obowiązku zrobić wszystko, co wychodzi temu naprzeciw. Może to górnolotnie sformułowana teza, ale nic na to nie poradzę. Utyskiwać, narzekać i snuć apokaliptyczne wizje bez konstruktywnego działania nie przystoi nauczycielowi! Wydaje mi się, że przyszły czasy, wobec których nauczyciel musi stanąć jako wolny człowiek, a nie jako urzędnik, który dostał papier na uczenie dzieci. Z tej wewnętrznej wolności wypłynąć musi owo działanie. Z drugiej strony samo działanie musi być poparte wiedzą; inaczej nie będzie sensowne. Działanie wypływa zatem z aktywnego zainteresowania światem, już nie biernego, ale właśnie aktywnego. Rodzi się zatem kolejny postulat włączania w aksjologię nauczycielską postawy zainteresowania tym wszystkim, co jest zagrożone, co wymaga opieki, co woła o pomoc niezależnie czy jest czymś z najbliższego otoczenia, czy z dalszego. Ktoś znów odpowie, że pomagać można z urzędu – są odpowiednie instytucje, urzędy, wydziały, oddziały, komórki etc... To prawda, ale znów zaznaczyć należy, że obecnego stanu właśnie nie da się zmienić z urzędu – można to jedynie uczynić działając z serca. To wielka różnica! I w tym miejscu chciałbym przekroczyć, niczym Rubikon, przestrzeń wyznaczoną wspomniany powyżej mottem „Słowa uczą, przykłady pociągają”. Nie jest ono dla mnie zadowalające ponieważ nie gwarantuje, że czyny o których w nim mowa płyną z serca. Tak się zaś stanie, kiedy jasno sobie powiemy, że nie to co mówi nauczyciel staje się treścią życia uczniów; i nawet nie to, co robi, ale przede wszystkim to, kim jest nauczyciel Może w dawnych czasach można było nauczać o tym, czym jest Dobro, Prawda i Piękno. Ujmowano Dobro w przykazania, określano grzechy, Prawdę wpisywano w dogmaty, Piękno określano odgórnie. Lecz zbliżają się czasy, w których nie będzie można niczego nauczyć, jeśli sami nauczyciele nie staną się niejako „wewnętrznymi realizatorami” tych treści. Będzie można pokazać czym jest Prawda, ale tylko wtedy, kiedy Prawdę tę nauczyciel uczyni treścią swojego wnętrza. Podobnież Dobro; jeśli kiedyś można było przywołać do moralnego porządku ludzi poprzez nakazy i przykazy nie uczyni się tego teraz, ponieważ Wolność ludzka rozwinęła się do stopnia, w którym albo popadnie w samowolę, która go zniszczy ponieważ jest fałszywym obrazem prawdy, albo ze swej własnej Dobrej woli sięgnie on po Prawdę. Rezultatem takiego wewnętrznego wyboru – wyboru Prawdy i Dobra w atmosferze Wolności będzie Piękno, a w wymiarze ludzkim – jego Szczęście. Jeszcze raz wypada podkreślić – jeśli sam nauczyciel nie stanie się wyrazicielem takiej postawy nie możemy oczekiwać, aby stała się ona udziałem jego uczniów. Jeśli nauczyciel zainteresowanym tzw. awansem zawodowym skupia się głównie na tym, aby uzyskać jego kolejne stopnie, to dążenie to przeniknie do jego wnętrza i cokolwiek on uczyni będzie to brało swój początek z tego dążenia, a nie z chęci wolnego działania. W praktyce szkolnej możemy zatem zobaczyć nauczycieli, którzy realnie prawie nic nie robią, ale potem okazuje się, że uczynili bardzo wiele ponieważ mają tyle to a tyle „papierków”. Czego uczy taki nauczyciel swoich uczniów? Oczywiście wszystko to, można powiedzieć cały ten dramat, rozgrywa się poza słowami – nauczyciel prowadzi jakieś dodatkowe zajęcia, nawet udaje, że się stara, z zewnątrz wszystko wydaje się poprawne... Wystarczyłoby takiemu nauczycielowi powiedzieć, że dobrze, że robisz to i to dla tych uczniów, ale nic z tego nie będziesz miał dla siebie – w tym miejscu wielu z nich z miejsca zrezygnowałoby z podjętej aktywności. I dobrze! Bo czego w istocie uczyli ci nauczyciele? Uczyli oni uczniów udawać, że robi się coś dobrego, uczyli subtelnego pozoranctwa... Gdyby założyć, że jakiś mądry minister edukacji zniósłby nagle cały system awansu nauczycielskiego okazałoby się, że uzdrowiłby tym bardzo wiele, ponieważ z aktywności na rzecz uczniów nie zrezygnowaliby tylko ci nauczyciele, którzy rzeczywiście robią to z wewnętrznych pobudek. Ci zaś, którzy czynili to niejako z urzędu dla „papierka” przestaliby oszukiwać i siebie i uczniów... Jeszcze raz wypada zatem podkreślić, że nie to, co robi nauczyciel jest ważne, ale to kim jest! Jakie zatem postawy chcę kształtować u moich uczniów? Postawa opisana powyżej zakłada niezgodę nauczyciela na jakąkolwiek formę nieprawdziwości. Postawa ta, jeśli staje się wewnętrzną treścią tego nauczyciela, staje się tym samym autentyczną treścią edukacyjną, która staje się z kolei treścią życia uczniów tego nauczyciela. Można powyżej zarysowanej postawie postawić zarzut zbytniego idealizmu, ale można również popatrzeć nań jak na impuls zwracający nauczycielska uwagę właśnie w stronę idei. Przez dziesięciolecia nauczycielski wysiłek pozostawał w kleszczach ideologii, ale od pięknego, pokojowego przewrotu solidarnościowego w 1989 roku ideologia straciła swoją legitymację również w szkole polskiej. Wszyscy zgodzimy się, że pokonanie tej ideologii zawdzięczamy właśnie ideom, których urzeczywistnienia podjęli się najodważniejsi z obywateli czasem płacąc za to cenę najwyższą. Jeśli w tę pustkę po ideologii wejdzie tylko i wyłącznie pragmatyzm zawodowy, związany ze zdobywaniem kolejnych stopni awansu, szkoła polska zamieni się w jeszcze jeden martwy urząd – urząd do nauczania. Uważam takie zagrożenie za realne... Czego bowiem może nauczyć nauczyciel-urzędnik, a czego nauczyciel-idealista? Myślę, że odwołując się choćby do psychologii humanistycznej Fromma możemy obrazowo ująć to, co robi urzędnik, jako pracę nad materiałem, który ze swej natury jest już martwy. Podejście urzędnicze zakłada wyłączenie swojej najgłębszej, autentycznej cząstki ludzkiej na rzecz ogólnie rozumianej machiny urzędniczej, biurokratycznej. Mamy na tym polu obrazowy przykład tego choćby w utworze „Przemiana” Franza Kafki. Co innego idealista – on stara się tymi ideami właśnie przepoić świat, ogrzać go, nawet wzburzyć, poruszyć, ożywić. Widzimy tu zupełnie inną tendencje – już nie suche, zimne, urzędnicze, ale żywe, aktywne, gorące. Idąc dalej tropem psychologii Fromma odkrywamy, że za pierwszą postawą tkwią ukryte tendencje nekrofilijne (umiłowanie śmierci), natomiast w nastawieniu ideowym rządzą tendencje biofilijne (umiłowanie życia). Jeśli przełożymy tę wiedzę na praktykę nauczycielską jasnym wyda nam się czego może nauczyć nauczyciel-urzędnik, a czego nauczyciel-idealista – owej radości życia, gotowości po podejmowania działań z własnych nieprzymuszonych pobudek, do twórczej aktywności, do przyjęcia trudniejszej od egoizmu postawy altruizmu, zainteresowania, a nie bierności. Te wszystkie postawy, jeśli uczeń widzi ich urzeczywistnienie w nauczycielu, mają szanse stać się czymś żywym również w tym uczniu. Myślę, że owo kształtowanie i wzmacnianie „tego czegoś żywego” w uczniu uważam za święty obowiązek nauczyciela. Na koniec chciałbym jeszcze wspomnieć o odpowiedzialności. Wolność bez odpowiedzialności kończy się tragicznie, niezależnie na jakim polu tą wolność rozpatrujemy. Wolność w zawodzie nauczycielskim bez odpowiedzialności przynosi zaś tragedię do kwadratu – raz dla nauczyciela, a dwa dla jego ucznia. Przyjęcie przez nauczyciela takiej bezwzględnej postawy odpowiedzialności na polu etyki, jego działania, wypowiadanych słów a nawet myśli uważam za sprawę bezdyskusyjną.