tutaj

Transkrypt

tutaj
Mojej Matce, poświęcam
Edward Prus
Herosi spod znaku tryzuba
Konowalec, Bandera, Szuchewycz
Projekt okładki i karty tytułowej
Andrzej Bilewicz
Redaktor
Józei Czmut
Redakcja techniczna
Janina Roazkowska i Krystyna Ślązak
Korekta
laria Bielawsha
ISBN 83-202-0369-4
© Copyright by Instytut Wydawniczy
Związków Zawodowych, Warszawa 1985
INSTYTUT WYDAWNICZY ZWIĄZKÓW ZAWODOWYCH
WARSZAWA 1985
Wydanie I. Nakład 49 650 + 350 egz.
Ark. wyd. 15,3; ark. druk. 17,6.
Oddano do składania w listopadzie 1984 r.
Podpisano do druku w październiku 1985 r.
Druk zakończono w listopadzie 1985 r.
Papier druk. sat. kl. V, 71 g, 82 X 104.
Nr prod. Ww/731/KP/83. Zam. N-52
ZAKŁADY GRAFICZNE RSW „PRASA-KSIĄZKA-RUCH" w PJle
OD WYDAWCY
Oficyna związkowa przekazuje Czytelnikom kolejną publikację Edwarda Prusa pt Herosi spod znaku tryzuba.
Książka ta nawiązuje do innej publikacji tegoż Autora
pt. Władyka Świętojurski — Rzecz o arcybiskupie Andrzeju
Szeptyckim (1865—1944) wydanej przez Instytut Wydawniczy
Związków Zawodowych w 1985 roku.
W pierwszej pracy Autor nakreślił obraz stosunków społecznych i narodowościowych w Małopolsce Wschodniej na przełomie XIX i XX wieku i zakończył rozwiązaniem Unii grekokatolickiej w 1946 roku. Przy czym tłem tego obrazu była przede
wszystkim działalność duszpasterska Andrzeja Szeptyckiego,
a dopiero na tej kanwie jego działalność społeczno-polityczna.
Publikacja pt. Herosi spod znaku tryzuba chronologicznie obejmuje okres dwudziestolecia międzywojennego, lata okupacji
i początek lat pięćdziesiątych.
Autor w książce tej uwagą koncentruje głównie na ukraińskich organizacjach społeczno-politycznych, ze szczególnym
podkreśleniem ugrupowań o nacjonalistycznej proweniencji.
Książka zawiera szczegółowy rodowód Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN a i b), której niechlubnym wytworem była Ukraińska Powstańcza Armia (UPA). Ukraińska
Powstańcza Armia dla nas Polaków i ukraińskiego narodu radzieckiego, dziś jeszcze i w dalekiej przyszłości jawić się
będzie jako symbol zła, okrucieństwa, nienawiści lub wręcz
pospolitej zbrodni. Nacjonaliści ukraińscy wiedzę zdobywali
i wzory czerpali z bogatej „skarbnicy" faszyzmu niemieckiego,
czego efektem były masowe zbrodnie UPA.
Książka Edwarda Prusa uzupełnia istotny fragment naszej
historii dotyczącej Małopolski Wschodniej, jak również historii
stosunków polsko-ukraińskich I połowy XX wieku. Czy Autor
dokonał pełnej oceny tych stosunków? W każdym razie starał
sią to zrobić jak najsumienniej wykorzystując dostępne źródła
1 literaturę przedmiotu, pozostawiając oczywiście Czytelnikowi
dostateczny margines na własny osąd „działalności" Organizacji
Ukraińskirb Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii.
Jedno jest niewątpliwe, łż Czytelnik otrzymuje książkę
wstrząsającą w swej treści dokumentalnej, książkę, która dokonuje rozrachunku z niedaleką przeszłością, nie tylko Jako
epitafium dla ponad 500 tys. okrutnie zamordowanych Polaków przez faszystów ukraińskich w Małopolsce Wschodniej.
Publikacja ta niewątpliwie stanowi rozrachunek z nacjonalizmem i faszyzmem a równocześnie stanowi memento dla tych
wszystkich pogrobowców, którzy na Zachodzie kultywują tradycje zbrodniczych „działań herosów".
Autor utwierdza w przekonaniu, że na ziemi polskiej i ukraińskiej już nigdy nie będzie warunków sprzyjających odrodzeniu
się nacjonalizmu. Fakt, że minęło 40 lat od zakończenia II wojny światowej nie wykreślił z naszej pamięci straszliwych ofiar,
które na świecie spowodował, bez względu na swój odcieś,
faszyzm.
JózeS Czrnut
WSTĘP
Włodzimierz Janiw we wstąpię do książki o. Iwana
Hryniocha o metropolicie Andrzeju Szeptyckim pisze, że należy on do grona pięciu gigantów — najwybitniejszych architektów najnowszej historii Ukrainy.
Janiw — były minister w „rządzie" banderowskim powstałym 1941 roku we Lwowie i obecny członek Zagranicznych Oddziałów Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów — pozostałych czterech z nazwisk nie wymienia, zakładając z góry, że nacjonaliści na emigracji
i tak wiedzą, o kogo chodzi, A chodzi właśnie o tych,
którzy są wymienieni w niniejszej pracy: Jewhen
Konowalec; Stepan Bandera i Roman Szuchewycz.
Ostatnim na liście „herosów" jest Symon Petlura.
Polakom postacie te nie powinny być obojętne. Z ich
bowiem nazwiskami wiąże się ważny fragment naszych
dziejów ojczystych. Wplątały się one w XX wiek
zbrodnią, zamachami, terrorem i masowym ludobójstwem tak charakterystycznym, jak wszystko, co ma
nacjonalistyczny, faszystowski rodowód i takie oblicze.
Tytuły trzech części sygnowane nazwiskami „gigantów" mają charakter w pewnym sensie umowny, symboliczny — albowiem nie traktują wyłącznie
o nich, ale głównie o sprawie, którą uosabiali oraz
o dziele z ich nazwiskami związanym. Niektóre z zainteresowań historyków i publicystów, inne jeszcze
znane niezbyt dokładnie lub prawie wcale — i to stanowiło inspirację aby w sposób przystępny, popularny pokazać polskiemu czytelnikowi ludzi, czas i „dzieła" z nimi związane.
Praca jednocześnie jest tak pomyślana, aby zazębiające się wypadki związane z zaprezentowanymi
osobami się nie powtarzały. Ułatwieniem dla takiej
konstrukcji było to, że każda z tych postaci w nieco
innym czasie i miejscu odegrała swoją życiową rolę,
która została wyeksponowana w poszczególnych rozdziałach im poświęconym.
Konowalec był pierwszym z trzech „gigantów"
i działał przeważnie za granicą — stąd kierował światową mafią OUN, w tym także w Polsce. W Polsce
zaś nad sprawami organizacji czuwał Bandera, natomiast jego „wielki dzień" nastał z chwilą militarnej
klęski Polski w 1939 roku. Jego zatem zasadnicza
działalność przypada na lata 1939—1941 i związana
będzie z tzw. Generalnym Gubernatorstwem.
Ostatnia z wymienionych postaci, wierna ideałom
nacjonalistycznym Konowalca i Bandery, swój renesans przeżyje po śmierci Konowalca oraz w czasie,
gdy Bandera znajdował się w obozie hitlerowskim.
Szuchewycz wówczas stanie się osobą numer jeden
w OUN, jako głównodowodzący jej „ramienia zbrojnego", rozbójniczej Ukraińskiej Powstańczej Armii
(UPA).
Poza artykułami przyczynkami i wspomnieniami,
mamy na naszym rynku księgarskim w zasadzie
dwie pozycje zwarte związane z zaprezentowanym
tematem. Są to prace R. Torzeckiego Kwestia ukraińska w polityce III Rzeszy oraz A. B. Szcześniaka
i W. Z. Szoty Droga do nikąd. Brak jest natomiast pozycji popularnej przeznaczonej dla szerokiego odbiorcy. Wiele zaś tego typu pozycji ukazało się w Związku
Radzieckim, a także w RFN, USA, Kanadzie, Francji
i Wielkiej Brytanii. Częściowy ich zestaw znajdzie
Czytelnik w bibliografii. Jest to sprawa ważna a jednocześnie niepokojąca. Prace, które wyszły na Zachodzie
są napisane z pozycji antypolskich i antyradzieckich.
Przenikają one różnymi kanałami do Polski i tu, z braku prac polskich autorów, wprowadzają zamęt umysłowy, zwłaszcza wśród młodego pokolenia.
Wprawdzie obecna książka ma charakter popularny, nie jest jednak pozbawiona ambicji naukowych.
Wiedzę do niej autor czerpał nie tylko z gotowych, już
wydanych materiałów w kraju i za granicą (w ZSRR,
RFN, USA, Kanadzie, Francji, Wielkiej Brytanii), ale
także ze źródeł archiwalnych polskich i radzieckich.
Jednocześnie edycja została potraktowana jako je-
den z głosów w dyskusji nad najnowszymi dziejami ojczystymi. Jeżeli wynikną spory — będzie to z pożytkiem dla autora i dla rozszerzenia wiedzy oraz argumentacji o zaprezentowanych tu sprawach.
W archiwach radzieckich największą liczbę materiałów stanowią uchwały kierownictwa OUN, rozkazy
dowództwa UPA, listy działaczy nacjonalistycznych,
oświadczenia, relacje konspiracyjnych działaczy radzieckich, a także informacje funkcjonariuszy SS i Abwehry odpowiedzialnych za stronę współpracy niemiecko-ukraińskiej. Znajdują się one głównie w archiwach: Centralnyj Derżawnyj Archiw Żowtnewoji Rewoluciji i Socialistycznoho Budiwnyctwa URSR, Archiw
Instytutu Partiji CK KP Ukrajiny w Kijowie, Centralnyj Istorycznyj Derżawnyj Archiw URSR we Lwowie.
Źródła polskie obejmują dokumentację konspiracyjną Delegatury Rządu RP na Kraj i Armii Krajowej,
a także Polskiej Partii Robotniczej — Gwardii Ludowej oraz Organizacji Ruchu Partyzanckiego Zachodnich Obwodów Ukrainy. Z materiałów, znajdujących
się w archiwach polskich, wykorzystano między innymi: publikowane akta niemieckiego AA (Akten zur
Deutschen Auswartiges Amt), akta sprawy przywódców OUN-UPA w Polsce i zeznania Ericha Kocha.
Powyższe materiały znajdują się w: Archiwum Akt
9
Nowych, Centralnym Archiwum KC PZPR, Archiwum
Zakładu Badań Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, Archiwum Wojskowego Instytutu Historycznego oraz Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego.
Istotne źródło informacji stanowią także opublikowane wspomnienia dowódców partyzantów radzieckich i polskich (S. Kowpak, P. Werszyhora, M. Naumów, J. Sobiesiak, M. Kunicki i in.), jak też pisemne
informacje tych przywódców OUN-UPA, którzy przeszli na stronę radziecką (M. Matwijenko, W. Kuk,
W. Nebesnyj, I. Żyławyj i in.).
Uwzględniono także wspomnienia działaczy ukraińsko-nacjonalistycznych, którzy nadal działają aktywnie na emigracji (W. Kubijowycz, I. Kedryn, P. Szandruk, W. Stachiw, J. Łopatyńskyj, J. Stećko, D. Rebet i in.). Rzecz jasna, wymagają one weryfikacji i krytyczne-go podejścia, niemniej nie można zignorować
zawartych w nich faktów, często dotąd nie znanych lub
wręcz zaskakujących.
Wielu działaczy wyraża negatywną opinię o prasie
jako o źródle informacji. Nie wchodząc z nimi w spór,
autor jest zdania, że nie można jej pominąć w pracy
popularnej. Prasa, za którą podajemy wiele faktów
i opinii, to przede wszystkim ukraińskojęzyczna wychodząca współcześnie na Zachodzie. Nie pomijamy
także prasy radzieckiej oraz polskiej okupacyjnej, któ-
ra dostrzegała problem nacjonalizmu ukraińskiego i na
jego temat wyrażała swoje zdanie.
Praca z natury rzeczy ma charakter historyczny, ale
łatwo Czytelnik się zorientuje, że wartość zawartych
w niej faktów i sądóxv ma także znaczenie współczesne. Albowiem nie zniknęły z widowni dziejowej ani
źródła rodzące faszyzm, ani też sami faszyści, w tym
błękitno-żółci, wciąż żywi i aktywni w krajach zachodnich.
CZĘŚĆ I
K O N O W A LEC
(1891—1938)
Ewhen Konowalec (Konowałeć) — jeden z pięciu
„gigantów" w panteonie nacjonalistycznego Olimpu.
Burzliwy lub wręcz awanturniczy życiorys kończy tajemnicza, do dziś bez reszty nie wyjaśniona, śmierć.
Haliczanin, czyli Ukrainiec galicyjski, związał się pierwotnie z orientacją proaustriacką głoszącą Galicję
„Piemontem Ukrainy" *, Ukrainy oderwanej od Rosji
i poddanej w formie jednego z członków konfedera* Redakcja nie wprowadziła zmian w cytatach (pisowni, nazewnictwie itp.) z braku dostępu do oryginalnych tekstów.
cji pod berło Habsburgów. Upadek Austro-Węgier zaskoczył go jak wszystkich. Wówczas związał się
z Ewhenem Petruszewyczem, Pawłem Skoropadskim
i Symonem Petlurą, następnie zdradzi ich wszystkich
i stworzy własny bojowy ośrodek walki z Polską
i ZSRR. Swoją szansę dostrzeże we współpracy z Niemcami, zwłaszcza z hitlerowcami, których ideologia
była mu bliska. Jako szef Ukraińskiej Wojskowej
Organizacji (UWO), a następnie wódz Organizacji
Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), głosił te same, co
hitlerowcy poglądy, działał ich metodami i w ich duchu. Faszysta ukraiński w każdym calu. Terror był
główną bronią jego działania, od którego ginęli Polacy
i swoi mający wątpliwości co do skuteczności działania UWO-OUN. Niemcom, z których wywiadem się
złączył na śmierć i życie, ufał bezgranicznie i zawsze.
Podobno tylko raz się zawahał — i to stało się jego
zgubą, poniósł śmierć!
WOJAK KONTRREWOLUCJI
URODZONY W „UKRAIŃSKIM PIEMONCIE"
Badacz niemiecki, Jan Goldfryd Helder (ur. 1744 r.)
w swoich rozważaniach antropologicznych przewidywał, że nowa eksplozja cywilizacyjna równa „cudowi
greckiemu" nastąpi na Ukrainie. Jego zdaniem, istniały tam korzystne warunki geograficzne i antropologiczne. Europa niewiele wiedziała o życiu i kulturze
Ukraińców. Ukrainę kojarzono najczęściej z Kozaczyzną. Kozacy przesłonili jej i najbliższym sąsiadom
na długie lata autentyczne wartości kultury ukraińskiej i prawdziwy charakter tego narodu.
W 1791 roku zjawił się wprawdzie w Berlinie wysłannik szlachty ukraińskiej (o czym Helder na pewno
wiedział), by w stolicy Prus szukać poparcia dla naro12
dowych dążeń Ukraińców. Do tego incydentu nawiąże
później Otto Bismarck, jak i jego następcy.
Ponad pół wieku później nie dostrzegał także Ukraińców Fryderyk Engels, który wówczas był zdania, że
żadnego odrębnego narodu ukraińskiego nie ma, że
Ukraińcy stanowią „...plemię (...) różniące się nieco od
Polaków dialektem, a zwłaszcza grecką religią", które
od Klemensa Lothara Wenzla von Metternicha miało
się dowiedzieć, „że Polacy są ich ciemięzcami".
Nie miał racji, bo właśnie w 1848 roku, do którego
odnoszą się te słowa, ożywienie narodowe Haliczan
i Naddnieprzańców było już zauważalne. Lata od Wiosny Ludów do wybuchu pierwszej wojny światowej to
okres decydujący w kształtowaniu się idei narodowo-niepodległościowej Ukraińców galicyjskich. W szczególności ważne są lata przełomu XIX i XX wieku,
bowiem wówczas tworzyły się zaczątki ideowe i kadrowe nowych ruchów, których świadkami będziemy przez
długie lata. Krzepły więzi narodowe, kształtowała się
świadomość wszystkich warstw społecznych.
„Formowanie się nowoczesnej świadomości społecznej — pisze Józef Chlebowczyk — związane genetycznie z rozwojem socjalnej i politycznej emancypacji klas oraz warstw niższych (mas ludowych),
przebiegało na obszarze Europy w dwu zasadniczych
płaszczyznach — kształtowania się świadomości klasowej oraz narodowej. Poczucie solidarności klasowej stało się podstawą procesów integracyjnych
w skali poziomej, więź narodowa z kolei odegrała
rolę spoiwa w pionowych (ogólnonarodowych) procesach integracyjnych". Prawidłowość ta również odnosiła się do Ukraińców galicyjskich. Konowalec był
świadkiem i architektem tych procesów, które
ukształtowały go jako Ukraińca.
Na początku XX stulecia na ziemi podolskiej po13
jawiła się teoria głosząca, że Galicja jest Piemontem
Ukrainy. To znaczy, że jej celem i misją jest, za
wzorem włoskiego Królestwa Piemontu, zjednoczenie
wokół siebie wszystkich ziem ukraińskich — co należało odczytać jak przyłączenie Ukrainy Naddnieprzańskiej do monarchii austriackiej i pod egidą jej cesarza. Oczywiście, nie w sposób automatyczny, lecz jako
kolejny człon pod nazwą Królestwo Ukrainy. Wskazywano na historyczną tradycję związaną z władcą
halickim królem Danielem (Danyło), który w 1254 roku
przywdział w Drohiczynie nad Bugiem koronę ofiarowaną przez papieża.
Koronacja Daniela oznaczała uznanie prawa do suwerenności i zapoczątkowała królewską tradycję na
Rusi południowo-zachodniej. Właśnie na początku XX
wieku do niej nawiązywano ogłaszając Galicję Piemontem.
Galicja Wschodnia — to jedna z najbardziej zacofanych prowincji cesarstwa Austro-Węgier, choć noszącą dumną nazwę: Królestwo Galicji i Lodomerii,
którego namiestnictwo najczęściej spoczywało w rękach polskich arystokratów. W ich też rękach skupiała się największa własność ziemska — choć także
istniał pewien odsetek obszarników ukraińskich.
Według obliczeń E. Dubanowicza w Galicji mieszkało 47 obszarników ukraińskich, którzy władali 44,5
tys. ha. Polskich obszarników było w tym czasie
(1914 r.) 2 300; dysponowali oni 3 min ha ziemi i lasów.
Galicja — to przede wszystkim kraina chłopska
o rozdrobnionej i przeludnionej strukturze rolnej. 80%
jej ludności mieszkało na wsi, w której 50% ziemi było w rękach polskich i ruskich ziemian. Ponad 60%
chłopów gospodarowało na działkach mniejszych niż
2 ha, zaś 16% biedoty wiejskiej w ogóle nie posiadało
ziemi. 50% gospodarstw chłopskich nie miało koni.
14
W jednakowym stopniu dotyczyło to chłopów ukraińskich i polskich. Według obliczeń S. Głąbińskiego,
Polacy tworzyli w roku 1908 jedną trzecią ludności
Galicji Wschodniej — będąc w mniejszości na wsi,
a w większości w mieście. Ludność miejska stanowiła
v województwach: lwowskim — 21,8% Stanisławow•kim — 17,7%, tarnopolskim — 14,3%.
Ludność miejska żyła z drobnego rzemiosła lub
z pracy w przemyśle. Przemysł był prymitywny, obejmował drobne przedsiębiorstwa budowlane z bardzo
małą liczbą robotników. W najbardziej zacofanym
województwie tarnopolskim na początku XX wieku
było zaledwie 8 młynów parowych, około 200 wytwórni wina i browarów — zatrudniających 2—3 robotników. W całej Galicji Wschodniej funkcjonowało 447 przedsiębiorstw, w których zatrudniano od
20 do 100 robotników.
Niski stopień zatrudnienia oraz zacofanie ekonomiczne przy dużym przyroście demograficznym były
przyczyną licznej emigracji zarobkowej — tego „eksportu siły roboczej", o którym pisał Michał Bobrzyński, namiestnik Galicji w latach 1908—1913. W latach 1900—1910 wyemigrowało z Galicji za granicę
478 tys. osób.
Ludzie bez środków do życia szukali szczęścia
w okolicach Drohobycza i Borysławia. Tu bowiem
w drugiej połowie XIX wieku odkryto źródła nafty
i wosku. „Niektórzy z borysławsko-drohobyckich bo-
gaczy naftowo-woskowych — czytamy w pamiętniku
jednego z ówczesnych polskich działaczy politycznych
— to łotry spod ciemnej gwiazdy, mający niejedno
życie ludzkie na sumieniu i idący po trupach coraz
wyżej ku milionom. Brutalność złowrogich szubrawców, którzy robili wówczas karierę w Drohobyczu,
była tak jawną i publiczną, że nie trzeba było być
15
zaiste socjalistą, ażeby znienawidzić tę zbrodniczą
«produkcję», ugruntowaną na naturalnych skarbach
matki-ziemi i na bezgranicznym wyzysku kilku tysięcy
rusińskich chłopów".
Trzecią kolejną grupę narodowościową stanowili Żydzi. Ich liczebność niektórzy określają na 7—11% ogó"
łu ludności. Trochę było tu także Niemców, Ormian
(5 tys.), Czechów i Węgrów. Zatem Galicja Wschodnia
stanowiła swoisty konglomerat narodowościowy, a także wyznaniowy. Lwów zaś pod tym względem był
oryginalny; trzy metropolie katolickie, w tym każdą
innego obrządku: rzymskokatolicką, greckokatolicką
i ormiańską.
Na skutek gospodarczego zapóźnienia rozwój struktury klasowej, a tym samym klasowej świadomości
dokonywał się równocześnie z rozbudzoną świadomością narodową Rusinów galicyjskich. Liberalne stosunki w Austrii od 1848 roku umożliwiały ten stan rzeczy. Powstają narodowe partie ukraińskie, jedne o
orientacji austrofilskiej, inne — moskalofilskiej, nieco
później radykalne i socjalistyczne, wzorowane na socjaldemokracji austriackiej.
Jednocześnie rodził się nurt nacjonalistyczny, który
znajdował pożywkę w wiedeńskiej polityce narodowościowej sprowadzonej do hasła dividae et impera.
Zapładniały go myśli niejakiego Mykoły Michnowśkiego. Właśnie on w 1900 roku wydał w Kijowie broszurkę pt. Samostijna Ukrajina. Następnie opracował
tzw. „Dziesięcioro Przykazań" („Desiaf Zapowidej")
ukraińskiego nacjonalisty. Obie one stały się materiałem wyjściowym dla rodzącej się idei nacjonalizmu
ukraińskiego, którą później w duchu wyraźnie faszystowskim rozwinął Dmytro Doncow (Myfko Szełkop'
orow).
Ideą przewodnią prac Micłinowśkiego było hasło:
16
„Ukraina dla Ukraińców". Zmierzało ono do przeciwstawienia Ukraińców wszystkim „czużeńcom" — Rosjanom, Polakom, Żydom.
Odzewem galicyjskim „Samostijnej Ukrainy" było
powstałe we Lwowie w 1900 roku pismo „Młoda Ukrajina". Ono właśnie zapoczątkowało na tych ziemiach
myśl nacjonalistyczną niejako w „czystej postaci". Bardzo szybko skupiły się wokół niego elementy entuzjaz-
mujące się doktryną Michnowśkiego. Redakcja pisma
wydrukowała też jego obie broszury, zaprosiła ich
autora do Lwowa. Z kręgów „Młodej Ukrainy" wyszło
wielu późniejszych przywódców ukraińskiego ruchu
faszystowskiego. Tu po raz pierwszy pojawiają się
nazwiska Konowalca i Andrija Melnyka, a także ojca
Stepana Bandery, proboszcza z Zaderewiec.
Wspomnianej grupie rola Galicji — Piemontu również odpowiadała, podobnie jak innym kręgom liczącym na „samostijność" i zjednoczenie Ukrainy pod auspicjami Austrii. Zjednoczenie to zdawało się rysować
już w roku 1912. Wówczas właśnie rząd austra-węgierski wniósł projekt ustawy mobilizacji na wypadek wojny z Rosją pod obrady parlamentu. Projekt ten został
przedstawiony i przedyskutowany na zebraniach ukraińskich austrofilskich partii politycznych, które gremialnie go poparły. Przywódcy tych partii też na początku 1913 roku zwołali do Lwowa Wszechukraiński
Kongres Młodzieży Studenckiej, na którym uchwalono
rezolucję autorstwa młodziutkiego wówczas Dmytra
Doncowa. Rezolucja ta mówiła o propagowaniu separatyzmu zmierzającego ostatecznie do usamodzielnienia
się Ukrainy. „Samostijna" Ukraina miała w takim wypadku, jako zjednoczone z Galicją państwo, stać się
członkiem konfederacji austro-węgiersko-ukraińskiej.
Jednocześnie była to teoria i idea, na której oparł się
— jak pisze Mykoła Hołubeć, autor pracy Wełyka isM Htroil ipod maku tryiuba
torija Ukrainy wid najdawnijszych czasiw do 1923 roku (Lwów 1935) — program Związku Wyzwolenia
Ukrainy (SWU). W jego pierwszym dokumencie czytamy: „Obiektywna konieczność historyczna wymaga,
żeby między Europą Zachodnią i Moskwą, powstało
suwerenne Państwo Ukraińskie".
W takim samym duchu przemawiał do cesarza Franciszka Józefa I. K. Łewyćkyj, zaproszony w marcu
1914 roku do Wiednia. Zapewnił też monarchę, że
w konflikcie z Rosją, w nadziei na daleko idące koncesje, Ukraińcy stać będą niezachwianie przy tronie
dynastii Habsburgów.
Ustępstwa Wiednia wobec Ukraińców uwidoczniły
się już na początku wojny. Cesarz zgodził się na powołanie we Lwowie Głównej Rady Ukraińskiej (HUR),
która jednoczyła na czas wojny wszystkie ukraińskie
partie, a także będącej pod jej auspicjami Ukraińskiej
Bojowej Uprawy na czele z K. Tryłowśkim i S. Szuchewyczem. Ta zaś natychmiast przystąpiła, wzorem
Polaków i za zgodą wojskowych władz austriackich, na
bazie towarzystw sportowo-pożarniczych „Sokił"
1 „Sicz", do formowania legionu Ukraińskich Strzelców
Siczowych (USS) pod dowództwem mjr. Hrycia Kossaka. W dowództwie USS znaleźli się także dwaj pod-
~yj
porucznicy: Konowalec i Melnyk.
Na pierwszy apel HUR zgłosiło się do legionu 25
tys. ochotników — członków „Sokiła" i „Siczy", a wraz
z nimi napływały datki pieniężne od społeczeństwa
na tzw. Fundusz Bojowy. Ze względu na bezpośrednie
zagrożenie Lwowa, ochotników przewieziono do Stryja, a następnie na Zakarpacie — ale już tylko w liczbie
2 tys. osób, resztę rozpuszczono do domów.
Badacz dziejów USS S. Ripećkyj po latach w pracy
wydanej 1956 roku w Nowym Jorku napisze o le18
glonie: „Sotnie podzielono na oddziały partyzanckie
(...), których zadaniem miało być: przedrzeć się na tyły
rosyjskich linii bojowych (...). Mieli oni (USS) napadnć na nieprzyjacielskie obozy (...)".
Legion zatem pomyślany był jako jednostka do zadań specjalnych. Miał on też charakter kadrowy. Ta
kadrowa rola legionu uwidoczniła się także w działalności jego żołnierzy w czasie, gdy Ukraina była
okupowana przez wojska austro-niemieckie. Ponad
(>00 z nich pracowało w specjalnych sztabach wojskowych Austrii i Niemiec, 150 w osobliwym wydziale
cenzury, działających w sferze tajnej na usługach
wywiadu wojskowego. Kurenie USS we wrześniu 1914
roku znalazły się na pierwszej linii frontu broniąc
Rosjanom przeprawy przez Karpaty do Węgier. Szczególnie silne boje stoczyli żołnierze USS na przełomie
kwietnia—maja 1915 roku na górze Makówka. Meldunki mówią o wyróżnieniu się w walce ppor. Melnyka,
o Konowalcu milczą.
Po zażartej walce pod Bolechowem, 8 czerwca 1915
roku żołnierze USS zdobyli Halicz, we wrześniu 1916
roku — Brzeżany, walcząc dotarli aż pod Koniuchy
na Podolu, gdzie w październiku 1917 roku zostali
otoczeni po 78-godzinnym ostrzale artyleryjskim, poddali się Rosjanom. Wśród jeńców znaleźli się także
dwaj przyjaciele — Konowalec i Melnyk. Nim jednak
to się stało, Konowalec był współautorem pewnego
zamiaru, który łączony jest z imieniem powstałego
w sierpniu 1914 roku wspomnianego już Związku Wyzwolenia Ukrainy — utworzonego z emigrantów pochodzących z Wielkiej Ukrainy z pewną liczbą Haliczan. SWU działał w szerszym niż UHR zakresie — bo
międzynarodowym. Proponował on kwestię ukraińską
w kołach politycznych państw centralnych, a także
pragnął przyczynić się do rozsadzenia imperium ro19
syjskiego od wewnątrz poprzez powstanie zbrojne
ludności ukraińskiej. Siady takiego zamiaru prowadzą
do Konstantynopola, w którym przebywał wówczas
przedstawiciel SWU Bosak-Małynewśkyj. Tu spotkał
się on z wiceministrem spraw zagranicznych Rzeszy
Arturem Zimmermannem i usiłował go przekonać, że na
Ukrainie dojrzała już sytuacja do wystąpienia zbrojnego ludności przeciw Rosji. Potrzebny jest tylko impuls, takim może być desant 500 żołnierzy USS. Padło wtedy także nazwisko śmiałka, który zaryzykuje
taką imprezę, miał nim być Konowalec.
Myśl ta spodobała się Zimmermannowi, zainteresował się nią także wywiad niemiecki, austriacki i turecki. Zamiar ten popierał turecki minister spraw wojskowych Enwer Pasza. Zaplanowano wysadzenie tego
oddziału w okolicach Odessy. W jego skład miało
wejść 400 żołnierzy USS i 100 Naddnieprzańców zwerbowanych przez SWU z obozu jenieckiego. Wszystkich
zamierzono przerzucić na Ukrainę małymi, 20—25-osobowymi grupami. Mieli być odziani w ubrania cywilne i przejechać pociągiem przez terytorium neutralnej Rumunii do Konstantynopola. Tu miano ich przyodziać w rosyjskie mundury wojskowe, wyposażyć w
broń, załadować na statek i razem z 50-tysięcznym
tureckim korpusem desantowym rozpocząć operację.
Całością, ze strony austriackiej, miał kierować i nadzorować płk Stanisław Szeptycki.
Ekspedycja, w ostatniej chwili, z nie wyjaśnionych
dotąd powodów, została odwołana. Uchylił się od niej
rząd turecki zasłaniając się brakiem odpowiednio przygotowanego sprzętu pływającego do takiej operacji.
Po tym wojskowym niewypale Konowalec znalazł
się na froncie, a następnie, jak już o tym wiemy, w
niewoli rosyjskiej, z której uwolniła go rewolucja lufowa obalająca carat,
20
Pe rewolucji lutowej 1917 roku widzimy Konowalca
Da usługach powstałego w marcu tego roku autonomicznego rządu Ukrainy — Centralnej Rady Ukraińskiej (CUR). Z jej ramienia organizował z jeńców Haliczan regularną jednostkę zbrojną — 500-osobowy
Galicyjski Kureń Strzelców Siczowych, który stał się
najwartościowszą gwardią CUR. Kureń ten został też
strażą ochronną rady i jej agend.
Początek tej formacji był następujący: w listopadzie 1917 roku ukonstytuowała się w Kijowie Tymczasowa Rada Główna Ukraińców bukowińskich i
węgierskich, która wydała odezwę wzywającą byłych
Jeńców z armii austriackiej, aby wstępowali do formującej się jednostki. Pośród siedmiu nazwisk widniejących pod odezwą, na miejscu przedostatnim znajdował
się także podpis Konowalca. Nabór jednak przebiegał
niemrawo, wielu jeńców po przemundurowaniu i odkarmieniu po prosoi dezerterowało mając już dość wojny. Trzeba było długo czekać nim się zbierze zasadniczy trzon jednostki 60—80 osób. Iwan Krypiakewycz
1 Bohdan Hnatewycz, autorzy Historii wojska ukiaiń-
Bkiego (Lwów 1936) piszą: „Na początku jakość strzelców Kurenia nie była najlepsza. Był to element zdemoralizowany, setnik Łysenko (ówczesny dowódca
batalionu E. P.) nie był w stanie zapobiec demoralizacji, nie potrafił zaprowadzić w Kureniu dyscypliny.
Strzelcy wiecowali, zakładali różne komitety rewolucyjne (...). Jednak wszystko uległo zmianie, gdy
do Kurenia SS przybyli z Carycyna jeńcy, oficerowie
USS Andrij Melnyk, Roman Suszko, Wasyl Kuczabśkyj, Iwan Andruch i inni". Zmieniło się na lepsze,
gdy miejsce Łysenki zajął Konowalec. Ten twardą
ręką zaprowadził ład i dyscyplinę. Mianował dowódców nowych kompanii i bardzo szybko doprowadził
Kureń do stanu 500 osób.
21
Zarówno historycy radzieccy, jak i ukraińsko-burżuazyjni, podkreślają zgodniel że główna zasługa w
nadaniu tej zdemoralizowanej zbieraninie charakteru
najwartościowszej jednostki bojowej CUR przypada
Konowalcowi. „W szeregach Strzelectwa Siczowego
(SS) — piszą autorzy Historii wojska ukraińskiego —
wychował się przepiękny typ ukraińskiego żołnierza,
w którym zespoliły się najlepsze cechy charakteru
naddnieprzańskiego i galicyjskiego".
W marcu 1918 roku Kureń SS rozwinął się w pułk.
Nim jednak to się stanie, Konowalec odda CUR niemałe usługi, przyczyniając się walnie do stłumienia powstania robotniczego w Kijowie, którego główny ośrodek
znajdował się w zakładach przemysłowych „Arsenał".
Aby wesprzeć ofensywę radziecką przeciwko CUR,
proletariat rozpoczął w mieście, w nocy z 15 na 16
stycznia 1918 roku, powstanie zbrojne. Nie spodziewając się powstania, a mając wiadomości, że do Kijowa
zbliżają się silne oddziały Gwardii Czerwonej, CUR
wysłała na ich spotkanie najlepsze swoje siły — Hajdamacki Kosz Słobodskiej Ukrainy, zorganizowany
i dowodzony przez S. Petlurę, który z dniem 1 stycznia 1918 roku przestał być Sekretarzem Generalnym Spraw Wojskowych, 2-gą Szkołę Wojskową oraz
sotnię SS z błogosławieńswem Konowalca pod dowództwem setnika R. Suszki — razem 600 żołnierzy.
Całością sił kierował ataman Petlura. Po nie rozstrzygniętej walce o stację Konopiwka na wieść o powstaniu kijowskim, Petlura „zwinął front" i forsownym
marszem powrócił do stolicy. Przybył „za pięć dwunasta", bo siły 8 tys. powstańców już okrążyły siedzibę CUR, której z całą determinacją bronił Konowalec, rzucając raz po raz kolejne oddziały do walki wręcz.
Wreszcie udało się wyprzeć powstańców za Dniepr,
22
wówczas Petlura, który wziął inicjatywę w swoje ręce,
rzucił swój Hajdamacki Kosz i inne oddziały nacjonalistyczne do szturmu na „Arsenał". Szturm odparli robotnicy i wówczas Petlura zażądał pomocy Konowalca.
Konowalec podszedł do sprawy chłodno, nie tak emocjonalnie jak Petlura, okrążył on zakłady i rozpoczął
leli regularny ostrzał artyleryjski. Dodać należy, że
w tym czasie tylko SS posiadali artylerię. Po sześc i u dniach Haliczanie wspierani przez hajdamaków
Ptrllury i oddziały Wolnego Kozactwa ruszyli do
N/.lurmu. W bezpośredniej walce zginęło wówczas lub
/ostało rozstrzelanych około 1000 robotników, obrońców „Arsenału".
Jednak sukces był to połowiczny, CUR zdała sobie
uprawę, że nie będzie w stanie utrzymać Kijowa, zatem
<jo opuściła szczelnie ochroniona przez SS.
Po podpisaniu pokoju brzeskiego CUR ponownie powróciła wraz z wojskami niemieckimi i austriackimi
łlo Kijowłi. Konowalec nadal ochraniał jej gmachy,
n>. do c/.nsu, gdy w przeddzień zamachu gen. Pawła
Skoropodskiego w kwietniu 1918 roku, oddziały SS
zostały znienacka nocą przez Niemców rozbrojone.
Strzelcy Siczowi zostali osadzeni w obozie jenieckim, a po złożeniu przez Konowalca deklaracji lojalności i po uzgodnieniu dla żołnierzy nowej roty
przysięgi na wierność hetmanowi Skoropadskiemu,
zezwolono im na „odrodzenie się" pod nazwą: Samodzielny Oddział Strzelców Siczowych. Przezornie jednak trzymano go z dala od Kijowa w Białej Cerkwi.
Tu jednak nie próżnowano. Konowalec ze swym „szefom buławy" Melnykiem ułożyli specjalny program
szkolenia, który obejmował wszystkich bez wyjątku —
oficerów i szeregowych.
Żołnierze i oficerowie stojąc „koszem" w Białej
Cerkwi także nie gnuśnieli. Pełną parą pracowały ko23
mórki propagandowe SS. Jest to osobliwy okres życia i działalności Konowalca. Zapisał się on tu wręcz
polakożerczą agitacją, wobec której sławne ongiś zabiegi mnichów Ławry Poczajowskiej były dziecinną
zabawą.
Oficjalnie dowództwo galicyjskiego pułku, który
w rzeczywistości był brygadą, brało w obronę 5—
7% polskiej ludności na dalekiej Ukrainie, ale nieoficjalnie podburzało Ukraińców przeciwko Polakom
i polskim oddziałom zbrojnym, które tu powstały.
Tu i ówdzie pojawiały się odezwy, a nawet broszury
nacjonalistów galicyjskich, wyzywające Ukraińców do
wytępienia żołnierzy polskich oraz polskiej ludności
cywilnej, nie cofając się przed sofistyką, jak np. ta:
„Kazaw Chrystos Hospod' nasz: myłujte worohiw waszych. Ałe ne kazaw Wam: myłujte worohiw Prawdy.
A Lachy idut' z łożeju i obmanom na zhubu i pohybel
neszczasnoho ukrajinśkoho narodu".
Dalej cytujemy już po polsku: „Hańba temu, który
by Lachom pomagał i z nimi się bratał — kto by samemu Lachowi wody podał, albo do chaty przyjął.
Nie ma zmiłowania dla tych dręczycieli, krwiopijców,
panków i podpanków, »białoruczkim« i »czwankowatym«. Rżnijcie ich wszystkich we śnie (...) nie miejcie
miłosierdzia, dla nikogo z nich, bo lacka pijawka najbardziej zła ze wszystkich pijawek na świecie".
Właściwa rola Konowalca zacznie się od momentu
jego związania się z Petlurą, któremu zresztą zawdzię-cza stopień pułkownika. Hetman Skoropadski Petlurę
aresztował a wraz z nim niektórych członków CUR,
którym nie udało się zbiec. Wyrwał go z więzienia
płk M. Szynkar, który zapoczątkował przeciwhetmańskie powstanie na Ukrainie. Do walki przystępowało
przede wszystkim chłopstwo, któremu CUR nadała
ziemię a Skoropadski groził wywłaszczeniem. Ponad24
to Skoropadski związał się z białymi generałami rosyjskimi i uznał Ukrainę za autonomiczną część Rosji.
W tych okolicznościach niektóre partie ukraińskie
utworzyły wspólny front pod nazwą Ukraiński Związek
Narodowy (UNS). Związek ten zażądał od hetmana
przede wszystkim zmiany rusofilskiej polityki, a takż» usunięcia z jego rządu Rosjan, którzy stanowili tu
większość. Kiedy to nie poskutkowało UNS zagroził
ogólnonarodowym powstaniem.
13 listopada UNS na swym tajnym posiedzeniu w
koszarach galicyjskich SS kierownictwo z udziałem Konowalca i Melnyka powołało, tzw. rewolucyjny Dyrnktoriat Ukraińskiej Republiki Ludowej i rzucił hetmanowi wyzwanie, mając w tym poparcie Konowalca.
Teraz przygotowania do wielkiego powstania i do zdobycia Kijowa szły już pełną parą. W koszarach SS
powołano także specjalny Sztab Operacyjny, do któmtjo z ramienia Haliczan wszedł ppłk Melnyk.
Przewodniczącym dyrektoriatu został Włodzimierz
Wyi.nyczenko, zaś zwierzchnikiem jego siły zbrojnoj — Petlura jako główny ataman. Właśnie wybuchły
wrzenia rewolucyjne w Berlinie i Wiedniu, dawało to
dyrektoriatowi ogromną szansę, tj. neutralizowało
Niemców i Austriaków. Tendencja do nie wtrącania
p.l<; w sprawy ukraińskie uwidoczniła się już w Białej
1 'Tkwi. Właśnie tu Konowalec zawarł odpowiednią
u<iodę z niemieckim komendantem garnizonu, co pozwoliło oddziałom SS szybko opanować miasto. Załoga
hetmańska rozbiegła się, SS uwolnili więźniów politycznych i rozstrzelali urzędników hetmańskich.
l(j listopada oddziały SS zajęły ważny węzeł komunikacyjny Chwastów, tu też przybył Petlura z resztą
dyrektoriatu. Już ten krótki przegląd świadczy, jak
Wiiżną rolę w sprawy dyrektoriatu odegrał Konowalec.
Skoropadski jednak nie dawał za wygraną, wypra25
wił do Chwastowa najlepsze swoje oddziały: 1000-osobowy batalion oficerów rosyjskich, wierny sobie pułk
serdiucki, baterię artylerii, pociąg pancerny i szwadron kawalerii — razem 3 tys. osób pod dowództwem
gen. ks. Swiatopełka-Mirskiego.
17 listopada SS ruszyła w stronę Kijowa — 300 żołnierzy z jednym działem na zaimprowizowanym pociągu pancernym. Reszta żołnierzy pozostawała jeszcze
w Białej Cerkwi. 18 listopada między stacjami Motowyliwka i Wasylkiw doszło do pierwszego starcia
z hetmańcami. Rozgorzał bój na śmierć i życie. SS korzystając z zaskoczenia, choć stanowiło dziesięciokrotną mniejszość, pobiło Mirskiego, który, być może
nie mając dokładnego rozeznania co do sił Konowalca,
nagle dał rozkaz do odwrotu.
„Bj pod Motowyliwką — czytamy w Historii wojska
ukraińskiego — miał zasadnicze znaczenie dla dalszego
rozwoju powstania (...). Zwycięstwo oddziałów siczowych odbiło się gromkim echem w całej Ukrainie, podrywając gromady do powstania". Zwycięstwo to, mimo tak wysokiej oceny autorów „Historii", z pewnością nie było „ukraińskim Maratonem".
20 listopada watahy powstańcze, które rozrosły się
niemal błyskawicznie do 90 tys., i brygada SS, o rozmiarach już korpusu, z drugiej strony, rozpoczęły oblężenie Kijowa. 12 i 13 grudnia trwało natarcie, 14 grudnia zaś Strzelcy Siczowi weszli do miasta. Skoropadski tego też dnia zrzekł się urzędu hetmańskiego i z pomocą Niemców umknął z Kijowa, do którego 19 grudnia uroczyście wjechał dyrektoriat. Konowalec w tym
czasie miał już pod swoją komendą 20 tys. osób.
Wkrótce jednak jego korpus podzielono na dwa mniejsze.
Po reorganizacji armii, dokonanej po ucieczce Skoropadskiego z Kijowa na Wołyń, korpus Konowalca
26
składał się z trzech dywizji (4500 bagnetów i szabel),
był uzbrojony w 50 dział i 200 karabinów maszynowych.
Dalsza działalność Konowalca będzie wielce skomplikowana. Na mocy odpowiedniego porozumienia dyktatora Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej Ewhenu Petruszewycza, wyparta z Galicji przez Polaków
cała armia zachodnioukraińska (UHA — 3 korpusy)
zn«lazła się za Zbruczem i została podporządkowana
lxxi względem operacyjnym głównemu atamanowi Syinonowi Petlurze — ale zachowała autonomiczną ednjbność i jedność z własnym sztabem, dowództwem
I wodzem naczelnym. Dowództwo UHA pragnęło też,
nby korpus Konowalca, który już się zmniejszył do
rozmiarów samodzielnej Grupy Strzelców Siczowych,
wszedł w skład wojsk galicyjskich — z czego, jak się
wydaje, nie był zbytnio zadowolony sam Konowalec.
1'otlura sprzeciwiał się temu twierdząc, że Grupa SS
lylko w części składa się z Haliczan, większość zaś
w niej stanowią Ukraińcy z Naddnieprza, Bukowiny
I Rusi Karpackiej. Konowalcowi natomiast było wy(jodniej być dowódcą samodzielnej grupy, a jednoczeAnJo być obiektem przetargu, swoistym języczkiem
u wagi, w sporze Petlury z gen. Myronem Tariinwśkim.
(Irupa SS jako samodzielna jednostka liniowa doli woła do końca pod rozkazami Petlury. Wiele jeszcze
wnlk stoczy w szeregach kontrrewolucji ukraińakloj z Armią Czerwoną. Walczyć będzie także z białą Armią Ochotniczą nim wreszcie znajdzie się w polakim obozie jenieckim.
Jnk już wspomniano wcześniej, wyparte z Galicji
Wschodniej na Ukrainę znalazły się dodatkowo trzy
korpusy, a właściwie przetrzebione do stanu małych
ilywlzjl, Ukraińskiej Armii Galicyjskiej, które prze27
kroczyły Zbrucz pod naporem wojsk polskich. Po zawarciu odpowiedniego porozumienia między Petlurą
i dyktatorem Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej (ZURL), stały się one integralną częścią sił URL
i wraz z nimi ruszyły na Kijów, który w tym czasie
był już radziecki. 31 sierpnia 1919 roku wkroczyły
one do „macierzy grodów ruskich". Tu oczywiście zaczęły się kłopoty. Do Kijowa weszły także wojska
„sojusznicze" białogwardyjskiego generała Antonina
Denikina. Na skutek zamieszek anarchistowskich popartych przez Denikina, Petlura zmuszony był opuścić
stolicę. Rozpoczął się dramatyczny odwrót wojsk URL
i ZURL do tzw. czworoboku śmierci z ośrodkiem w Kamieńcu Podolskim. Główny ataman doszedł wówczas
do wniosku, że jedynym dla niego ratunkiem jest zawarcie przymierza z Polską. Tego właśnie nie chcieli Haliczanie, albowiem ceną przymierza mogła być
tylko Galicja Wschodnia. W tej sytuacji Komenda
Naczelna UHA 25 października 1919 roku wysłała
parlamentariuszy do Denikina z propozycją zawieszenia broni — co nastąpiło między UHA a Denikinem
6 listopada. Wówczas w środowisku petlurowskim rzucono hasło programu Haliczan. Sprawę ostatecznie załagodził Petruszewycz rozkazując aresztować wodza
naczelnego UHA gen. Myrona Tarnowskiego. Jego
miejsce na tym stanowisku zajął gen. Mykytka. Na
tym jednak nie koniec nieporozumień. Na wieść o poważnych rozmowach Petlury z Polakami, 17 listopada UHA podporządkowała się Denikinowi stając się
częścią składową Armii Ochotniczej.
Konowalec, mając stosunkowo dużą swobodę działania, pozostał przy Petlurze ze swoimi USS, ale w stopniu coraz większym brał inicjatywę w swoje ręce
w sprawach galicyjskich poza plecami Głównego Atamana. Chodziło mu o wyrwanie jednostek UHA spod
28
władzy Denikina. Wysłał emisariuszy do poszczególnych pododdziałów z propozycją konkretnego dziaInnia w wypadku wycofania się denikinowców z Ukrałny.
W takim wypadku dowództwo ukraińskie powinno
<»(|łosić zerwanie z Armią Ochotniczą i w rejonie włabiicJ koncentracji organizować organy władzy URL.
Powinny zwalczać tam bolszewizm i działać na rzecz
i o/szerzenia zasięgu terytorialnego władz kontrrewolucji ukraińskiej. Rozszerzając terytorium kontrrewolucji, wchodzić w kontakt z miejscowymi nacjonalistami, wciągać ich do współdziałania w imieniu
1'utlury lub Petruszewycza.
Zamysł spalił na panewce. Haliczanie ogłosili swoje
nirwanie z Denikinem, ale będąc w sytuacji przymusowej, przeszli na stronę Armii Czerwonej. Przy koń<u 1919 roku siły rewolucji socjalistycznej wyparły
białogwardzistów z Kijowa i spychały ich na południowy wschód. Jednostki UHA znalazły się w syIuncji bez wyjścia. Dalej iść razem z Denikinem nie
miało sensu, oznaczało to zagładę, a do Petlury
<lmqa została zamknięta. Rumuni także odmówili im
pinwa schronienia się na ich terytorium. W takich beziimlziejnych warunkach jednostki UHA przy końcu
lutngo 1920 roku przeszły na stronę radziecką i otrzynmly nazwę Czerwonej Ukraińskiej Armii Galicyjskiej
(CUCHA). Z resztek trzech korpusów utworzono trzy
i /.orwone brygady, które już w kwietniu tego roku
wynlane zostały na polski front.
W tym samym mniej więcej czasie Petlura wraz
* resztkami armii URL przeniósł się do Polski. Konownlrc zaś, który wciąż uważał, że znajduje się w staiiIn wojny z RP, zmuszony był rozformować korpus
HS I przekształcić jego jednostki w oddziały partyzanckie. Niektóre z tych oddziałów, korzystając z za29
mieszania rozbiegły się, a ich żołnierze małymi grupkami wracali do domów, część z nich jednak, wraz
z Konowalcem przyłączyła się do watah gen. Omelianowycza-Pawlenki, które jeszcze nie opuściły Ukrainy
wraz z Petlurą, lecz rozpoczęły swój „zimowy pochód"
na radzieckich tyłach. Parając się dywersją, a nawet
bandytyzmem, doczekały się one wojny polsko-radzieckiej. Jakiś czas nawet trzymały odcinek frontu
w okolicy Jampola na prawym skrzydle VI armii pol-
skiej.
W czasie wojny polsko-radzieckiej w 1920 roku powstał plan ponownego przeciągnięcia brygad czerwonych Haliczan na stronę Petlury. Zadania tego podjął
się, jak zawsze pod tym względem niestrudzony, Konowalec i on opracował odpowiedni plan. Plan ten
miał być uzgodniony z II Oddziałem polskiego Sztabu
Generalnego. To był jeden z rzadkich wypadków
kontaktu Konowalca ze sztabem Wojska Polskiego.
Konowałec osobiście nawiązał łączność z dowódcą
czerwonych brygad galicyjskich gen. Mykytką. Osobny kontakt szedł po linii dotarcia do dowódców i oficerów poszczególnych pododdziałów. Instrukcja brzmiała: „Za wszelką cenę unikać uczestnictwa w walce
zbrojnej przeciwko ukraińskiej armii Petlury, która razem z wojskami polskimi przystępuje do ostatecznej
rozprawy z bolszewikami, idąc wyzwalać Ukrainę".
Jednocześnie Konowałec zalecał, aby przy nadarzającej się okazji, zdradzić stronę radziecką atakując oddziały Armii Czerwonej od tyłu.
Plan Konowalca w zasadzie się powiódł. Dwie
z trzech dywizji rzeczywiście przeszły na stronę Petlury po błędzie, jak się wydaje, które popełniło
dowództwo radzieckie, rozkazując Haliczanom pozdejmować z kaszkietów „tryzuby" i zaprzestać śpiewania „Szczej ne wmerła Ukrajina". Petlura także nie
30
ufał Haliczanom, rozbroił ich i umieścił w obozach jenieckich na terenie Polski. Tylko części oficerów zeiwolono na wstąpienie do 6 dywizji chersońskiej, którn wkrótce znalazła się w Czechosłowacji i tu także zoMlflła rozbrojona i internowana. Los pierwszej brygady nie różnił się wiele od pozostałych. Okrążona przez
Polaków koło Koziatyna, poddała się i także znalazła
nIq w obozie jenieckim.
Odwrót armii polskiej i petlurowców z Ukrainy poważnie przeraził Konowalca. Swoje obawy opisał on
w liście do metropolity Szeptyckiego. Pisał on: „Można oczekiwać najgorszych następstw. Rzecz w tym,
żo odwrót armii Piłsudskiego i wojsk Petlury — to
nlo tylko klęska wojskowa. Mieszkańcy Ukrainy demonstrują tak masową niechęć do Polaków, jakiej nikt
¦łltj nie spodziewał (...). Na galicyjskich żołnierzy
i olicerów rachować nie można (...). W obliczu tego niebezpieczeństwa, które zbliża się do naszych granic (...) nie możemy ignorować tych nastrojów (...).
l ijcgodniliśmy między sobą co następuje: (...) nie wynUjpować (na razie) czynnie przeciwko Polakom, w
obliczu możliwości przyjścia czerwonych mieć na
podorędziu sztandar z hasłem: »Wszyscy do walki
* polskim najeźdźcą!« Jak tylko niebezpieczeństwo
przyjścia bolszewików stanie się realne i Polacy za-
< #,nq się wycofywać — my, podniósłszy ten sztandar,
HArziiiemy przejmować władzę w kraju (...) aby być
gotowym do prowadzenia dalszej nieszczęsnej walki
I .). Nurtuje nas tylko jedno: w czyim imieniu mamy
wy»U;pować?"
Konowalec przeceniał swoje możliwości i możliwości
llflli</«n. Czy rzeczywiście sądził, że po klęsce wojsk
|io|«klcli i Petlury będzie w stanie powstrzymać napór wojsk radzieckich? Rozumiemy jego rozterkę, gdy
M«W< oto, w czyim imieniu miał występować. Czy war31
to było w sytuacji klęski Petlury mówić jeszcze o quasi-federacji URL, czy raczej należało o tym zapomnieć
i bronić galicyjskiego stanu posiadania wyłącznie w
imieniu dyktatora ZURL, Petruszewicza?
Z kłopotów, jak się wydaje, wybawił go metropolita
Szeptycki pisząc: „(...) w czyim imieniu macie występować? (...) Radzę występować w imieniu Ukraińskiego
Komitetu Wojskowego (...)" Słowem, metropolita radził powołać taki komitet na wzór tego, „który w październiku 1918 roku rozpoczął walkę o niezawisłość
(...) kraju".
Tymczasem jednak walka trwała, napór Armii Czerwonej był coraz potężniejszy. Konowalec bił się wtedy w szeregach wojsk Omelianowycza-Pawlenki, które
po przedarciu się przez front na stronę polską, liczyły
8 tys. bagnetów. Walczyły zawzięcie wraz z 6 dywizją ukraińską gen. Bezruczki m.in. pod Zamościem w
dniach 29—31 sierpnia 1920 roku, uniemożliwiając
konnicy Budionnego zajęcie miasta.
Był to już ostatni orężny bój Konowalca. Nie ruszył już z Petlurą na Ukrainę do desperackiej walki po
zawarciu rozejmu między Polską i Rosją Radziecką.
Przez jakiś czas pozostał we Lwowie, gdzie konferował z metropolitą Szeptyckim i gdzie także skupi!
wokół siebie garść oficerów galicyjskich i petlurowskich gotowych dalej walczyć, tym razem także z Polska i Polakami. Żeby na razie nie odkrywać wszystkich
kart i nie wzbudzić przedwcześnie podejrzeń Polaków, Konowalec przeniósł swój zaimprowizowany sztab
do Pragi czeskiej, do której nieco wcześniej przybył
Melnyk. Przybył on oficjalnie za wiedzą polskiego
Sztabu Głównego jako petlurowski attache wojskowy
w misji URL w Czechosłowacji. W takim charakterze
Melnyk mógł przygotować grunt pod organizacyjną
działalność swojego dowódcy, a następnie szwagra.
32
Początkowo Konowalec działał za osłoną autorytetu generałów, dowódców Ukraińskiej Armii Galicyjskiej — Grekowa (Hrekiwa) i Omelianowycza-Pawłenkl. Podczas gdy Petlura gnał na Ukrainę, zwołał on w
mieszkaniu Melnyka przy ulicy Rybnej w Pradze taj-
nrj nagrodę. Oprócz zaproszonych generałów: Omelianowycza-Pawlenki, Grekowa i Mykytki, wzięli w niej
udział pułkownicy: B. Kuczabśkyj, A. Melnyk i Roman
Ntmzko. Narada, której Konowalec chciał narzucić swoJn wolę i swój punkt widzenia odnośnie dalszej walki
o ,,samostijność", do niczego nie doprowadziła. Nawet
nił- uzgodniono wspólnego poglądu na sprawy sytuacji
międzynarodowej i przyczyn niepowodzenia kwcstri
ukraińskiej na forum światowym.
Wspominając o tym na kongresie założycielskim
Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) w 1929
roku, Konowalec oświadczył, że odniósł wrażenie, iż
„})nnowie starszej generacji" niczego nie rozumieją
/, togo, co się stało, ani też nie mają żadnej koncepcji
„im dziś i na jutro". Przeto doszedł do wniosku, że
nn czole walki muszą stanąć inni ludzie. Odtąd już
jMKlobnych narad nie organizował.
Zatem narada praska była ostatnią tego typu. Odla.il Konowalec już nie będzie osłaniał swej działallioM żadnym ze znanych ukraińskich autorytetów,
/nr/nie działać na własną rękę i na swój rachunek —
n do arcybiskupa Szeptyckiego napisze: „Postanowiliśmy działać w imieniu Ukraińskiej Wojskowej Orgaiti/.ncji. Taka organizacja będzie istnieć w konspiracji.
Wszystkie swoje siły skieruje do walki o wyzwolenie
Ukrainy spod bolszewickiej nawały (...)".
Aulor ukraiński J. Kufko, mieszkający w Stanach
/Jednoczonych, w swej pracy tam wydanej w 1952 roku pt. Pckelna maszyna w Rotterdami, jest zdania, że
•
Ilainil ipod maku tryzuba
Konowalec napisał ten list po nieudanej próbie „przechytrzenia Polaków". Otóż, w dramatycznej sytuacji
odwrotu wojsk polskich z Ukrainy, miał on wystąpić osobiście do Józefa Piłsudskiego z propozycją
utworzenia w Karpatach, z polską pomocą, pod jego,
tj. Konowalca, dowództwem oddziałów ukraińskich na
wzór legionów USS, oczywiście do walki z bolszewikami u boku Polski. Podobno projekt ten uzyskał poparcie i aprobatę wpływowych pracowników polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Tadeusza Hołówki i Leona Wasilewskiego.
Do informacji tej należy jedna'k podejść krytycznie,
albowiem nie znajduje ona potwierdzenia w jakiejkolwiek formie w znanych dokumentach polskich.
UKRAIŃSKA WOJSKOWA ORGANIZACJA
Organizacja, o której pisał Konowalec do Szeptyckiego, powstała 30 sierpnia 1920 roku. Początkowo
wyłoniła się grupa inicjatywna w składzie: Konowalec, Melnyk, Suszko i J. Otmarstein, która właśnie na
ten dzień zwołała naradę przedstawicieli już istniejących ukraińskich organizacji wojskowych, najczęściej działających w obozach jenieckich w Polsce,
go
Czechosłowacji i Rumunii.
Akurat stało się to po powrocie Konowalca z Berlina, gdzie odbył rozmowę z dowódcą Reichswehry
gen. Hansem von Seecktem oraz byłym szefem wywiadu niemieckiego płk. Walterem Nicolai. Już ten
fakt wskazywał, skąd szła inspiracja.
W 1920 roku nie było jeszcze komórki wywiadowczej przy Reichswehrze, taka powstanie później pod
nazwą Abwehrgruppe. Sprawy jednak, które przedstawił Seecktowi Konowalec mogły interesować właśnie
34
wywiad. Przeto do rozmów został zaproszony Walter
Nlcolai, który był przede wszystkim specjalistą od
¦pinw rosyjskich. Od 1906 roku kierował placówką
wywiadowczą na Rosję z siedzibą w Królewcu, a na»(i)|wiio od 1912 roku, stał na czele tzw. Sekcji III B
Generalnego. Rok później stał się szefem caqo wywiadu wojskowego armii cesarskiej. Nie było
przypadku, że gen. Seeckt właśnie z nim skontaktował Konowalca. Na ten temat Konowalec notuJu: „Szef niemieckiego wywiadu interesował się wszystkim (...) ale najbardziej realnymi możliwościami UWO
lin Ukrainie Radzieckiej (...) Ostrożnie wypytywał
u kontakty z wywiadem polskiego Sztabu Generalne(ju. Z dalszych pytań (...) o naszych stosunkach z PoIflltmni odniosłem wrażenie, że pułkownik Nicolai
olmwiał się, czy nie zostaliśmy podesłani (...) przez
ilwójkę" (tj. II Oddział polskiego Sztabu Głównego).
Wątpliwości zostały wyjaśnione i Konowalec mógł
|u/ upokojnie powrócić do Pragi.
imktat wersalski na jakiś czas obezwładnił mili< »i y/m niemiecki. Wkrótce jednak powstał zalążek
MM-mieckiego Sztabu Generalnego, który zajął się
|ti/,y(|otowaniem nowych operacji na Wschodzie. Tym
•Biiiytn celom od 1921 roku służył wywiad o kompel«Mi<i(ich pozornie defensywnych, o czym mówiła samu nazwa: Abwehrgruppe. Skład jej był skromny: okoli i 10 oficerów i kilka maszynistek. Ten szczupły aparat
wywiadowczy działał bardzo ostrożnie i przemyślnie.
l>*lnlalność swoją opierał na centralach i agencjach
wywiadowczych typu cywilngeo. Podobnie zresztą
r*ynll<i cała Reichswehra szykując przyszłą wielką armią. W tych właśnie planach zorganizowani nacjonaIlii I ukraińscy stawali się pożądanymi kontrahentami.
Konowulec przybył więc do Pragi, jak należy się donie tylko z zapewnieniem poparcia zamiaru
35
przez Reichswehrę, ale także z odpowiednimi pouczeniami, których wykonanie stanowiło warunek sine
qua non poparcia Reichswehry, zwłaszcza finansowego.
Zebrani 30 sierpnia 1920 roku delegaci bez zastrze-
żeń przyjęli propozycję Konowalca i jednocześnie wybrali go szefem Ukraińskiej Wojskowej Organizacji
(UWO). W zebraniu uczestniczyli także przedstawiciele już działającej w Polsce bojowej organizacji
ukraińskiej „Wola". We Lwowie założyli ją wspólnie
oficerowie petlurowscy i z armii galicyjskiej także
w 1920 roku. Była to organizacja o wyraźnie zarysowanej strukturze wojskowej, którą na jakiś czas
bez zmian przyjęła UWO.
,,Wola" podzieliła ziemie południowo-wschodnie
Rzeczypospolitej na sześć okręgów. Najniżej w hierarchii strukturalnej stał „roj" (drużyna) składający
się z pięciu członków. Każdy z nich miał dokładnie
sprecyzowaną funkcję: dowódca, łącznik, wywiadowca i kontrwywiadowca, propagandzista i magazynier.
Cztery „roje" tworzyły „czotę" (pluton), cztery „czety" zaś „kureń" (batalion). Organizacją kierował sztab
w składzie: Roman Daszkiewycz, Jarosław Czyż, Bazyli Kuczapśkyj i Mychajło Matczak.
Po podpisaniu preliminariów pokojowych 12 października 1920 roku między Polską a Rosją i Ukrainą radziecką, gdy znikła nadzieja na zorganizowanie
wyprawy antyradzieckiej, szeregi UWO zaczęły rosnąć — zwłaszcza w 1921 roku. Wówczas wstąpiło doń
wielu oficerów UHA, m.in. Petro Bakowycz, Stepan
Fedyk, Bohdan Hnatowycz, Ostap Koberśkyj, Andrij
Łewyćkyj, Dmytro Palijew, Bohdan Zełenyj i inni.
Reichswehra finansując ruch ukraiński pragnęła
mieć nad UWO kontrolę. W tym celu oddelegowała
do organizacji swojego stałego przedstawiciela, jako
36
MtMownika politycznego. Został nim wybrany funkcjoiimlusz austriackiego wywiadu wojskowego i oficer
Ul IA (a od 1921 roku pracownik Abwehrgruppe), Zyd
t |M>clu>(lzeniar kpt. z NSDAP (być może na polecenie dowództwa Reichwehry). Von Jachryj (Riko Jaryj) utrzymywał też od 1921 roku kontakt ze sztabem
NSDAP, zwłaszcza z Alfredem Rosenbergiem, Hermanem Góringiem i Ernstem Rohmem. Podobny kontakt
utrzymywał też przyjaciel Konowalca Mykoła Sciborśkyj, jeden z teoretyków faszyzmu ukraińskiego, z dr.
Karlciu Motzem ze sztabu Rosenberga. W 1932 roku
¦'aryj i Sciborśkyj zostali oficjalnymi przedstawicielami Inszystów ukraińskich przy sztabie Hitlera.
Ukraińska Wojskowa Organizacja, pierwotnie nanlnwiła się na walkę z władzą radziecką na Ukrainie,
a ilupiero na drugim miejscu stawiała walkę z Polską.
/ uwagi jednak na większe trudności takiej walki na
Nnddnieprzu, UWO coraz mocniej nasilała wystąpienia w Polsce.
luz we wrześniu 1920 roku Konowalec wysłał do
1'olnkl pierwszą 6-osobową grupę emisariuszy UWO
im czele z Andruchem, b. dowódcą pierwszego pułku
IINS, On sam w towarzystwie innych oficerów: RomaiiyH/.yna i Hłowacza został zatrzymany przez polską
•trnz graniczną. Po jakimś czasie, z nie znanych przyczyn, został wypuszczony na wolność. Zaraz po tym,
Wrnz 7. innym oficerem USS Dyminem, znalazł się na
Wkruinio. Właśnie oni obaj mieli za zadanie wejść
W kontakt z oficerami byłej UHA. Wspierał ich w tych
poczynaniach inny emisariusz UWO o pseudonimie
„Mnrozowycz". Wszyscy trzej po wykonaniu zadania
powrńrili do Niemiec i tam zamieszkali.
Przy ich pomocy udało się w 1921 roku stworzyć
w kijowskiej szkole czerwonych dowódców rozgałęzio37
ną sieć UWO pod nazwą UWOSS (Ukraińska Wojskowa Organizacja Strzelców Siczowych). Organizacja ta
miała swoje filie w poszczególnych jednostkach wojskowych byłej UHA.
Jednostek tych było kilka. Wyliczyła je nota polska
do rządu radzieckiego z 29 kwietnia 1921 roku, m.in.
mówiła ona, że w Płoskirowie znajduje się 1 galicyjski pułk piechoty, którego dowódcą jest Wynnyczuk
pochodzący spod Lwowa. W Hajsynowie stacjonuje
2 pułk Haliczan, tam też miał się formować galicyjski
pułk kawalerii pod dowództwem Boczaka rodem z tarnopolskiego. W Bałcie kwateruje galicyjski oddział
zapasowy, zaś w Wapniarce 3-ci kuren galicyjski dowodzony przez Kuźminśkiego — borszczowianina.
W Zmyrynce tworzyć się miał 1-szy galicyjski kuTeń
zapasowy pod dowództwem Kmetyka z powiatu skałackiego.
Oprócz tego miały się formować galicyjskie jednostki przy armiach i dywizjach radzieckich. Przy armii
Budionnego — galicyjski pułk kawalerii, którego dowódcą był złoczowianin Czajkow. Przy 60 dywizji piechoty formowała się konna brygada „czerwonego galicyjskiego kozactwa". Wszystkie te galicyjskie formacje wchodziły w skład 12 i 14 armii radzieckiej, zaś
kawaleria stanowiła część składową armii Budionnego.
W Humaniu przy „Zachodniej Wojskowej Piechotnej
Ukraińsko-Radzieckiej Szkole" istnieje 2 kompania słuchaczy złożona wyłącznie z Haliczan.
Zatem baza działania emisariuszy Konowalca była
obszerna. Szefowi UWO chodziło oto, aby w żadnym
wypadku żołnierze ci nie wracali do domu, aby zachowali broń i pozostali na miejscu. Słowem, aby nie wypełnił się wymóg art. V traktatu polsko-radzieckiego,
którego wykonania rząd RP domagał się, m.in. w nocie z 11 lipca 1921 roku.
38
I >l« Konowalca oddziały galicyjskie były jedną
*inn* wywołania przeciwradzieckiego wystąpienia
na llkrnlnlo. Przeto miały one prowadzić agitację
i |HMinycnL wśród ludności nastroje niezadowolenia,
*hA w nytuocji jakiejś chłopskiej ruchawki powstałej
w wyniku polityki komunizmu wojennego, natychHilHHt wystąpić zbrojnie. Takie instrukcje otrzymał Dunilii, udający się na Ukrainę na rozmowy z oficerami,
wrtińd których miał wielu kolegów z czasów USS.
Władzom polskim, jak się wydaje, znane były za(ilpyl Konowalca na Ukrainie i nie one je niepokoiły.
< Mtnwlnły się one czegoś innego, mianowicie „komuni•lyi /neJ Intrygi" w Galicji i na Wołyniu, której źródłem moqły być galicyjskie jednostki na Ukrainie.
Mfiwlła o tym wyraźnie wspomniana nota z 11 lipca.
K<mównice rozpoczął poważną walkę z Polską, po
IMulptnnnlu prze/ niij 7. Rosją i Ukrainą radziecką traklnlti |toko|(iwo{|<> w Rydze 10 marca 1921 roku, który
iminl on /n /drndt} Interesów ukraińskich. Teraz szerHMi)t|i' lym tipllotem, hex skrupułów mógł werbować
»#j»lłM|ów, Hnl)ola>.ystów I terrorystów do swej UWO.
Nn ton tomat pisał: „Teraz, gdy Polska zawarła
łikłncl z Rosją Radziecką, sytuacja zmusza nas, chcąc
ule rhcijc, podnieść sztandar walki przeciwko Polakom.
W Innym wypadku utracilibyśmy wpływy nie tylko
w kroju, ale także w obozach internowanych (które
ł«yły dla UWO główną bazą werbunku — E. P.), gdzie
kfl/dy nnsz żołnierz i oficer pała ogniem zemsty do
.hollerczyków i piłsudczyków. Jednakże, zdając sobie
•pmwę z tego, że naszym śmiertelnym wrogiem wciąż
|t>(tnnk pozostają bolszewicy, sztandar walki przeciw
1'nlnkom podnosimy, ale walkę z Polakami prowadzić
Ii«j<i7.!<?my w takiej mierze, w jakiej oni sami zmuszą
iiim do samoobrony. Tak będzie dopóty, dopóki Pola• y nie zrozumieją konieczności dania nam możliwości
39
życia (narodowego) i oddechu. .Wszystkie nasze wysiłki kierować będziemy przeciw bolszewikom, gotując
przeciw nim ostateczne uderzenie. Jak donoszą nasi
ludzie, wysłani na Wielką Ukrainę, sprawy idą tam
dobrze. Działamy i będziemy działać tam razem z Naddnieprzańcami, uzgadniając swoje akcje ze sztabem
(generała Jurija) Tiutiunnyka. W kraju musimy działać osobno i całkowicie samodzielnie, w innym wypadku możemy wywołać nieporozumienie między Polakami a rządem URL (...)".
Od końca roku działalność ta wcale już nie była
samodzielna, w tym bowiem roku Konowalec wszedł
w bezpośredni kontakt z szefem nowo powstałego wywiadu Reichswehry płk. Fridrichem Gemppem. Później
będzie w stałej łączności z następcą Gemppa na tym
stanowisku mjr. Giinterem Schwantensenem (1925—
1929) i płk. Ferdinandem von Bredowem (1929—1932),
a od czerwca 1932 roku do końca 1934 roku z koman-
dorem Conradem Patzigiem, wreszcie zaś od 1 stycznia 1935 roku z komandorem (następnie admirałem)
Wilhelmem Canarisem.
Od 1922 roku UWO całą swoją działalność oraz
orientację polityczną wiązała z Niemcami. W zamian
za pomoc materialną i mgliste obietnice polityczne,
Niemcy żądali tylko jednego: materiałów szpiegowskich. Od tej pory do aktów terrorystycznych i sabotażowych UWO doszły afery szpiegowskie.
W 1923 roku UWO, w zamian za zobowiązania wywiadowcze, uzyskała możliwość szkolenia i odbywania
służby dla oficerów ukraińskich w szeregach Reichswehry. Ze względu na ówczesną konfigurację międzynarodową, służba Ukraińców w Reichswehrze trzymana była w ścisłej tajemnicy. Nie afiszowano się też nią
w niemieckich sferach wojskowych, które pozostawały poza armią, ograniczoną liczebnie, traktatem wer40
' ii i nlwchętnie widziały cudzoziemców w wojsku
viii, gdy poważna liczba oficerów niemieckich
fi> tma była przebywać w cywilu.
v/,ylgdu na fakt, że UWO była nielegalna, sprawą Hubom kandydatów na szkolenie w Reichswehrze
<|initW(tł się założony w 1921 roku Związek Ukraińi< li Oficerów w Niemczech (Sojuz Ukrajinśkych
UB/,yn u Nimeczczyni — Vereinigung Ukrainischer
u/.Im u in Deutschland).
W culu przygotowania kadr szpiegowskich wywiad
n-liHWuhry już w 1923 roku stworzył w Monachium
ejnlny kurs dla członków UWO. Na początku 1924
I'. 11 w tzw. Pruskiej Holandii zorganizowano specjalny H/.kołę dla szpiegów ukraińskich, prowokatorów,
ilywuisantów i terrorystów. Zaś w 1928 roku w Wolnym Mieście Gdańsku utworzono szkołę, w jakimś
mmikIb wyjątkową, tzn. dla ukraińskich dowódców.
Mo ,j«ij ukończeniu elewi otrzymali stopnie oficerskie.
W n/.koleniu tym uczestniczył także Roman Szchewycz,
Mykoła Łebed i najprawdopodobniej Stepan Bandera.
Knilry wysyłane do ZSRR były specjalnie, dodatkowo doszkalane na zorganizowanym kursie, w kolllóiro Abwehrgruppe przy sztabie 1 dywizji mieszcząi yin się w Królewcu. Komendantem szkolenia był kpt.
WhIsk — szef wywiadu tej dywizji.
Z finansową pomocą niemiecką bardzo szybko utwoi»ono także ośrodek szkoleniowy UWO w Czechosłowacji. Kursanci z łatwością przedostawali się tam przez
UUU-kilometrową, trudną do kontrolowania, granicę
imńHtwową polsko-czechosłowacką. Rząd RP zdając soUin /. l(;go sprawę i za zgodą władz czeskich umieścił
w lytn kraju ekspozyturę Oddziału II Sztabu Głównego
» y.Mtlaniem prowadzenia działalności wywiadowczej
w Ńrodowisku nacjonalistów ukraińskich. W miarę po-
wntawania innych zagranicznych ośrodków UWO, po41
dobne ekspozytury Oddziału II zorganizowano w Hamburgu, Amsterdamie, Wiedniu i Paryżu.
Przeszkoleni w Niemczech i Czechosłowacji młodzi
Ukraińcy stanowili nie tylko kadrę dla przyszłej armii,
ale, podkreślmy, przede wszystkim wysyłani byli do
Polski jako wykwalifikowani agenci Reichswehry.
Dzięki nim głównie, aparat szpiegowski UWO, a następnie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN),
stanie się bodajże najliczniejszy w Europie.
„UWO — pisze nieco przesadnie W. Martyneć, członek tej organizacji — utworzyła rozgałęzioną i dobrze
działającą sieć wywiadu wojskowego na terenie całej
Polski (...) Ówczesna wywiadowcza sieć UWO była
największą i najlepiej zorganizowaną (siecią) tego
typu w Europie. Jak stwierdzają niektórzy członkowie
UWO (...), w 1925 roku naczelna komenda UWO
miała najdokładniejsze i najszybsze wiadomości o dyslokacji wojsk polskich (...) aż do ruchu każdego batalionu włącznie (...)". Niezależnie od tonu samochwalstwa, w którym napisana została książka Martyncia pt. Ukrajińske pidpillja wid UWO do OUN (Winnipeg 1949), niewątpliwie trudno było wiele rzeczy
i spraw ukryć przed szpiegowskim okiem UWO.
To, że od 1922 roku UWO była całkowicie na służbie wywiadu niemieckiego, potwierdził również w autobiograficznej książce jeden z jej kierowników —
Iwan Knysz. Nazwał ją obrazowo „przedsiębiorstwem
wywiadowczym", którego celem jest służenie Niemcom wzamian za iluzoryczne obietnice oraz pokaźne
fundusze przekazywane organizacji na „działalność
rewolucyjną".
Mjr Schwantensen z Abwehrgruppe dla skuteczniejszego powiązania UWO zaproponował Konowalcowi
przeniesienie kwatery głównej organizacji do Berlina,
co też nastąpiło w 1926 roku. Na żądanie niemiecki*
42
U W() nasiliła obserwacją WP. Ukraińcy, odbywający
w nim służbę zasadniczą otrzymali specjalne zadania
ilu wykonania. Służbę pełnili oni najczęściej w za1 iHninlch regionach Polski, które Reichswehrę interewnły najbardziej; chciała bowiem mieć jak najwięI wiadomości o systemie i możliwościach obronnych
• i horinich granic Rzeczypospolitej.
Informatorami UWO byli także przedstawiciele lud>Hc\ cywilnej: kolejarze, pocztowcy, służba leśna,
/•jdnicy państwowi i administracji przemysłowej.
Informacje i sabotaż płacono niemało. Tylko
ilwóch miesiącach 1933 roku sztab Konowalca na te
In wydał (ma się rozumieć z kasy niemieckiej) 100
o fr. francuskich. Sabotaże były dla Niemców także
/qdane i odpowiednio w swej antypolskiej propa• udzie wykorzystywane.
'i, Szewczuk, członek UWO i OUN, w pracy pt.
inni skazały prawdu pro naszi wy zwolni zmahan'</<», dobytysia woli dla halyćkoji zemli 1918—1939
(Toronto 1965), wspomina ważną naradę ścisłego
kierownictwa UWO, jaka odbyła się 6 lipca 1926 roku
w Iłtrlinie. Konowalec na tej naradzie, po długim zaUn|pnlu o tym, że Niemcy są „najszczerszymi przyja'Iml" Ukraińców, a ich celem jest odbudowa Wiel>] Ukrainy odłączonej od ZSRR, poinformował jednociinie o nowych zadaniach stojących przed UWO,
Innlach ściśle związanych z polityką zagraniczną
lutnloc. Właściwie chodziło o to, że Niemcom wiadoiiiuAd natury wojskowej dostarczane przez UWO już
ulu wystarczają. Dla pełnego obrazu sytuacji intereiiij«icych ich państw, potrzebne są także informacje
Maliny politycznej i gospodarczej. Sprawa dotyczyła
¦ 'mle wszystkim tych państw, które są potencjalnymi
.'łuiwnikami Niemiec: Francji, Wielkiej Brytanii —
suczogólnie Polski, Czechosłowacji i ZSRR.
43
Niemców najbardziej jednak interesuje Polska i na
nią UWO powinna skierować swój podstawowy wysi*
łek. Nie należy dodawać, że możliwości w Polsce, ze
względu na pokaźny odsetek w jej granicach ludności
ukraińskiej (około 11%), organizacja miała największe.
Nacjonalistyczni szpiedzy w Małopolsce Wschodniej
mieli oparcie w filii gdańskiej firmy „Hartwig", mieszczącej się we Lwowie przy ulicy Leona Sapiehy. Tu
w sposób względnie pewny łącznicy UWO zaopatrywali się także w instrukcje berlińskiego centrum, a nawet przeznaczone dla szerszego ogółu podręczniki, jak:
Metody konspiracji, Wojna chemiczna i bakteriologiczna, Technika wojny partyzanckiej, Znaczenie wywiadu, Kto pracuje w wywiadzie?, Czego ogół nie wie
0 wywiadzie?
Działania te nie były niezauważalne przez władze
polskie. W ich ręce raz po raz wpadali szpiedzy niemieccy spod znaku UWO. Jeden z pierwszych poważniejszych procesów członków UWO odbył się w 1925
roku. Wśród oskarżonych znalazł się także Melnyk,
dostał wówczas 4 lata. Później też często sądzono
członków UWO. Tylko w 1928 roku w więzieniach polskich znajdowało się ponad 100 agentów niemieckich
legitymujących się przynależnością do UWO.
Inspiratorska rola imperializmu niemieckiego w międzynarodowym ruchu nacjonalistów ukraińskich jest
niezaprzeczalna, w jej wyniku ruch ten w pewnym
okresie w zasadniczej mierze utracił samodzielność,
stając się narzędziem w rękach wywiadu wojskowego
Reichswehry i Wermachtu. Wywiad ten finansował
1 wyposażał UWO, a następnie jej kontynuatorkę
OUN. Właśnie UWO zapoczątkowała, na nowych zasadach, „sojusz" z hitleryzmem, w którym niepoślednią rolę odegrał Konowalec. On też osobiście znał
Hitlera, którego spotkał w monachijskiej piwiarni „Biir44
l>r«iiki;]ler" na długo jeszcze nim fiihrer NSDAP
Ml lumcelerzem Rzeszy. Właśnie to, jak niektórzy
ij, w zasadniczej mierze zadecydowało, że w 1929
(i, Hlnnie się on, a nie kto inny, naczelnym prowyUlom OUN.
i) spotkania Konowalca z Hitlerem z 1922 roku zawnla się jego osobista notatka. Konowalec rozmaI /. nim w obecności Rosenberga (być może także
yja, który często pełnił rolę osobistego tłumacza
in UWO, Konowalec bowiem do końca życia nie
¦n'7.ył się poprawnej niemczyzny). Hitler i Rosenprzekonywali szefa UWO, że pochód przeciwko
N/owizmowi odbędzie się niechybnie, choć być
łt\ trzeba będzie jeszcze na tę chwilę poczekać.
vycięstwo w tym pochodzie odniesione nad bolszenicm — pisze Konowalec — zakończy proces twoiiIn nowych wielkich Niemiec i będzie początkiem
>iidowy Ukrainy jako niepodległego, niezależnego
ptlwa. Słowami praktycznego polityka wszystko to
vlodział Hitler, radząc mi (jednocześnie) w intere¦it» naszej sprawy popracować jeszcze nad stworzeniem bojowej siły uderzeniowej, która hartując się
w codziennej walce ze swoimi wrogami, może zająć
|iu('/,osne miejsce w odrodzeniu państwa ukraińskiego - wspólnika wielkich Niemiec (...)"•
Itarlińska centrala UWO wysyłała dyspozycje do
MIII działających w Polsce, Czechosłowacji, Litwie,
• '"¦minii, Jugosławii, Bułgarii, Turcji, Mandżurii, anasi\\o. w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Argenty, Brazylii i Urugwaju, a przede wszystkim do taj..-,•< h „klityn" w Ukraińskiej SRR.
Zo względu na Polskę, jak i ZSRR ważna ekspozyhirn UWO znajdowała się na Litwie. Miała ona kryptonim „Leniwka", kierował nią O. Rewiuk. W Kownie
\*t drukowano, redagowany w Pradze, centralny or45
gan UWO — „Surma". Na żądanie władz polskich,
które uzyskały informacje o powiązaniach UWO z oficjalnymi czynnikami litewskimi, Rewiuk został wydalony poza granice Litwy, ale „Surmę" drukowano tu
jednak dalej. Warto podkreślić, że Konowalec najczęściej posługiwał się paszportem litewskim, z takim też
dokumentem w kieszeni zginął w Rotterdamie. Litwie
też przekazywał, interesujące rząd tego kraju, informacje szpiegowskie z Polski, w zamian za różne ułatwienia dla UWO.
Dzięki ogromnym możliwościom szpiegowskim,
oprócz Niemiec, zainteresowały się UWO również wywiady wojskowe innych państw, w tym także Polski.
Działalnością szpiegowską UWO kierował ppłk R. Suszko przy współudziale, co jest zrozumiałe, R. Jaryja.
Już sygnalizowaliśmy, że UWO uprawiała także sabotaż i terror, na co zyskiwała aplauz Berlina. Stosowała go głównie w Polsce, celem wywołania represji
ze strony władz, aby w ten sposób stworzyć sztuczną
sytuację wrogości między Ukraińcami i Polakami, rozbudzić nacjonalistyczne nastroje i wolę walki, a także
zwrócić na siebie uwagę wywiadów państw obcych.
W literaturze ukraińskiej na Zachodzie istnieje pogląd, że UWO była organizacją sensu stricte wojskową, której wyłącznym celem było przygotowanie kadr
i warunków do powstania zbrojnego Ukraińców. Takiego zdania jest m.in. cytowany już W. Martyneć.
Wspomniana literatura unika informacji na temat
terroryzmu i szpiegowskiej roboty UWO. Tymczasem rzecz miała się akurat odwrotnie. Terror i szpiegostwo były środkami, programowo stosowanymi,
przez UWO w walce o burżuazyjne państwo ukraińskie, o którym nacjonaliści niewątpliwie marzyli.
Mówią zresztą o tym dokumenty. Wydawał je dru46
Uwił, mniej więcej regularnie, Wydział Propagandy
1
ińnklej Wojskowej Organizacji. W jednym z nieb
i/pco o działalności i planie UWO wydanym w
¦ i oku, czytamy „... UWO jest organizacją, dla któ«j tylko Interes narodu ukraińskiego jest i będzie pod• •wti Jej działania. Świadoma jest również tego, że
¦" tym Joj działaniu będzie narażona na ataki i oszczeri lokże ze strony Ukraińców (...)". Dokument ten
«'qa dalej, że UWO nie będzie przyjmować, ani
fować żadnej krytyki. „UWO jest rewolucyjną or/ocją, której zadaniem podstawowym jest propaniilu myśli o powszechnym zrywie rewolucyjnym
ulu ukraińskiego z ostatecznym celem, stworzyć
.nn narodowe, niepodległe i zjednoczone państwo.
¦ i organizacja, która prowadzi swoją działalność
¦ifiniach zachodnioukraińskich, uważa ona za swój
wiązek, prowadzić przygotowania do tego rewo• yjnego zrywu przeciw polskiemu najeźdźcy...".
Podobną myśl głosiła UWO w odezwie z 1 listopa•(« l!>28 roku w dziesiątą rocznicę powstania ZURL.
11 każdego z nas — czytamy tam — powinna
l/.lć się, jak naturalna potrzeba, tylko jedna prawSamostijne, Soborowe Narodowe Państwo I (...)
/(fścijaństwo, które opanowało świat, wyszło z ka'imb. Z tych to katakumb wyjdzie w swoim czasie,
*o wielka Armia Ukraińska, która oczyści całą zie; ukraińską od wrogów. Nasze wojsko żyje! (...) Do
udowej zemsty trzeba szlachetnych dusz. Ukrainiec
vnego typu, z przedrewolucyjną psychiką, nie spełu;go dzieła. Ale dawny typ wymiera, na jego miejstają nowe kadry ludzi młodych, którzy mają du(...) wypaloną w ogniu bojów (...) Towarzysze! Za
'Rięć lat musimy świętować Wielki Dzień na naszej
Inej ziemi w Samostijnym, Soborowym Państwie
Ukraińskim".
47
UWO wiele razy podkreślała, że w walce z Polską
i ZSRR może liczyć wyłącznie na własne siły oraz siły
życzliwe jej z zewnątrz. W dokumencie „UWO
a orientacja na Polskę i Moskwę" mówi się, że Polska nigdy nie dopuści do powstania niepodległego
państwa ukraińskiego — albowiem „Piłsudski wie
dobrze, że tylko Ukraina może rozwalić Polskę". Na
ZSRR też liczyć nie można, ponieważ ,,moskiewski bolszewicki rząd nie pragnie przyłączenia (do USRR) ziem
zachodnioukraińskich...". Zatem nie ma mowy o orientowaniu się na Polskę czy ZSRR, przeciwnie „UWO
musi z nimi, jako takimi, walczyć". Wszyscy, którzy
sądzą inaczej, są wrogami. Mówił o tym wyraźnie inny
dokument UWO pt. „Nasi wrogowie". Czytamy tam:
„Naszymi wrogami są nie tylko wszyscy okupanci
ziem ukraińskich. Są nimi również te jednostki i grupy,
wśród społeczności ukraińskiej, (...) które, pod różnymi politycznymi hasłami, szerzą orientację na jednego z okupantów (...). Lojalność wobec Polski to łamanie oporu, to pierwszy stopień do całkowitego zniewolenia, to rezygnacja z przeszłości i przyszłości narodu ukraińskiego". Kto postępuje lojalnie wobec
władz polskich jest „wrogiem narodu ukraińskiego, jest
wrogiem UWO".
Jako wróg UWO powinien on zginąć z rąk bojowca,
którego obraz wyłania się już z pierwszych słów
wspomnianej broszury wydanej w 1929 roku: „Z ciemnego podziemia idzie w świat szarooki bojowiec ukraiński—rewolucjonista z surmą w ręku i mieczem przy
boku. Spod ziemi wychodzi na światło dzienne i stawia swe kroki, może powolne, ale pewne (...). Lica jego
uśmiech nie krasi, ale i smutek jest mu obcy (...) Ma
jeden cel: wolność we własnym państwie. Suwerenne,
Soborowe, Ukraińskie Państwo — to jego cel najbliższy, a droga do niego: walka (...)". Walka za pomocn
48
iłMiiHii. „Terror — czytamy w dokumencie pt. Terror
lutni i/;osób samoobrony — to najstraszniejsza broń
w it.lwich organizacji podziemnej. To jednocześnie jej
tmtfltdfzny i najsilniejszy argument, gdy wszystkie inne y.oslnly już wyczerpane, albo, gdy z góry wiadotuti, zo nie odniosą one skutku. Jednak bez względu na
¦ Iti czy inne teoretyczne ujęcie kwestii terroru, samo
rlfl zmusza organizację, raz po raz, chwytać za
przekonywała, że właśnie w 1929 roku nadein.....chwila, gdy terror staje się nieodzowny. Tedy,
/,<ilkie moralne skrupuły zanikają. Głosy o »miłości
>niego«, »przelewie krwi«, »humaniźmie« stają się
u(s/.ne; argumenty o »szkodliwym wpływie ter¦tu na polityczne wychowanie narodu« — ogłupiają-i dowody, że »terror izoluje organizację rewolucyj.| I skazuje ją na niepowodzenie« — oburzająco na(...). Terror (...) to nie przemoc. Terror to siła,
klora staje w obronie ludzkich praw..., siła, która powstrzymuje rękę ciemięzcy (...) Terrorysta to jeden
* Kijdziów, który poświęca się dla ogólnego dobra, w
hnUj prawa Salus populi — suprema lex (dobro narodu
|p)łt najważniejszym prawem) (...).
Nie trzeba dodawać, jak wielkie znaczenie mają
nkly terroru; nie tylko ratują one honor nacji, nie
lylko karzą wroga, nie tylko podnoszą prestiż orgaiłlzucji politycznej, ale także umacniają rewolucyjnego ducha mas, zwiększają energię ich przywódców,
podrywają w masach wiarę o wszechpotędze wrogiego państwa (...) Terror podrywa autorytet i siłę wrogiego państwa i umacnia poczucie pewności zniewolonych mas (...)".
UWO powraca jeszcze do wagi terroru dla życia
I działalności tej organizacji w innym swoim dokumencie zatytułowany „Terror jako sposób agitacji".
4 — Herosi spod znaku tryzuba
„Znaczenie terroru — czytamy tam — jako narzędzia
agitacji, jest nie mniejsze od tego znaczenia, jakie
ma terror — sposób samoobrony (...) Terror jako
sposób agitacji ma trojaki wpływ: 1) na własne społeczeństwo, 2) na społeczeństwo wroga, przeciw któremu jest on zwrócony oraz 3) na opinię świata (...)
Często jeden akt terroru może szybciej zmienić poglądy tysięcy ludzi na istotę i cel działalności rewolucyjnej (UWO) (...) niż co innego (...)".
Tylko, że terror to broń obusieczna, UWO oraz samo społeczeństwo ponosi ofiary. Rozlegały się głosy zwątpienia: po co tyle ofiar. UWO wątpiącym odpowiadała opracowaniem Za dużo ofiar. W opracowaniu tym zapewniała, że „... rewolucjoniści ukraińscy
będą walczyć bez przerwy, nie oglądając się na ofiary (...). Droga (do celu) ciężka, ale jedyna (...). Ofiar
nigdy jeszcze nie było u nas za dużo (...). Nikt i nic
nie zatrzyma nas na naszej rewolucyjnej drodze. My
idziemy do przodu i wzywamy wszystkich, u których
krąży krew i bije serce i u których, oprócz miłości
własnej, żyje jeszcze miłość wyższego rodzaju — miłość ojczyzny".
Słowem UWO w imię „miłości ojczyzny" wzywała do terroru i tą „miłością" terror ten usprawiedli-
jq
wiała.
Tytułem przykładu omówimy kilka aktów dywersyjnych UWO w Polsce w 1922 roku. Organizacja ta
wysadziła w powietrze skład pocisków artyleryjskich
w Rzeszowie, zniszczyła urządzenia sygnalizacyjne
i tełefoniczno-telegraficzne na linii kolejowej Lwów—
Bóbrka, wysadziła w powietrze most kolejowy w Jaworowie oraz pociąg pod wsią Piadniki, zniszczyła
urządzenia wodne w Lubaczowie, porozkręcała szyny
kolejowe pod Gródkiem Jagiellońskim, pościnała
słupy telefoniczne na linii Stanisławów—Kołomyja,
50
I wńw—Sapieżanka, Lwów—Żółkiew. W sumie na teipiiIo Małopolski Wschodniej UWO w 1922 roku, tylhn na kolei, dokonała udowodnionych 38 aktów dyUlu dokonania tych aktów dywersji potrzebna była
In mm i materiał wybuchowy, środki te przemycano czadami przez granicę rumuńską, częściej jednak od strony Gdańska. Do Polski z tej strony przerzucono w
umawianym roku, m.in. 10 rakietnic (nadawały się do¦ikoiiule do palenia stert ze zbożem (folwarcznym),
J00 rewolwerów, tysiąc zapalników do min oraz 500 kg
mnlcriałów wybuchowych (trotyl i dynamit).
„Działalność" ta, jak już wspominaliśmy, była płatna.
a Modna Galicja nigdy nie narzekała na nadmiar pienltjd/.y. Również tego typu „działalność" opłacała się
lnkfco (od strony finansowej) komendzie UWO. NiewlHo przesadził Iwan Spiwak, jeden ze złapanych
ilywersantów UWO, którego władze radzieckie postawiły w stan oskarżenia, zeznając w śledztwie:
„Ula kierownictwa organizacji nie jest (jedynym)
•••Iimii działalność rewolucyjna, ale (także) zdobywaniu pieniędzy. (...) Szpiegostwo jest pomyślane także
|nkn sposób na zdobycie pieniędzy dla pieniędzy.
i )ilknd organizacja zajmuje się wywiadem, a zajmuje się nim od połowy 1923 roku, steruje się nią tak,
aby mieć z niej największy zysk, to znaczy wydać na
tubolę jak najmniej, a uzyskane (ze szpiegostwa) maImlnly sprzedać jak najdrożej, i nie dlatego, aby zaiiM/rzędzone środki przeznaczyć na rozbudowę spręorganizacji bojowej albo na wykonanie jakiewystąpienia rewolucyjnego, ale wyłącznie na to,
luby zapewnić wygodne i spokojne życie przywódi mu (...). Krótko mówiąc, tak zwana wojskowa orgaiilMcja jest przedsiębiorstwem wywiadowczym".
Snbotaż UWO usiłowała stosować niejako w sposób
51
totalny, wciągając doń całe społeczeństwo ukraińskie.
Agenci UWO nie kryjąc się zbytnio, rozdawali chłopom na jarmarkach broszury pod zupełnie niewinnymi tytułami: Gospodarstwo wiejskie, Gimnastyka i jej
wpływ na zdrowie, Żywoty świętych, wewnątrz któ-
rych znajdowały się treści zupełnie nie związane z tytułem, a służące rozpalaniu antypolskiej nienawiści,
a także wyraźne pouczenia: jak niszczyć linie kolejowe, jak posługiwać się szyfrem i znakami umownymi,
hasłami itp. Tak np. w broszurze autora podpisującego się Z. Kulisz pod niewinną nazwą: Deszczo pro
zaliznyci, w rozdziale pt. Jak uprawiać sabotaż na
kolei?, czytamy: „Podstawowy sabotaż na kolei, tylko
taki mamy na myśli, wymagać będzie niszczenia nie
tylko szyn, mostów, wiaduktów, telefonu i telegrafu, ale także niszczenia taboru kolejowego (lokomotyw i wagonów), stacji, urządzeń stacyjnych, sygnałów, magazynów kolejowych, wież wodociągowych,
a nawet takich rzeczy, jak budki kolejowe i rampy,
W jednym wypadku niszczenie to będzie raptowne,
a w drugim powolne i niezauważalne (...)"¦
25 września 1921 roku bojówka UWO dokonała nieudanego zamachu na życie marszałka Piłsudskiego we
Lwowie. Zamachu dokonał 21-letni Stepan Fedyk, syn
dyrektora ukraińskiego banku „Dnistr" i szwagra Konowalca. Fakt ten spowodował liczne aresztowania,
wiełu członków UWO znalazło się za kratami. Sprawa
musiała dla organizacji stać się poważna, skoro Konowalec zaryzykował swój przyjazd do Lwowa. Potajemnie odwiedził pałac na górze św. Jura — rezydencję metropolity Szeptyckiego. Po opuszczeniu przez
niego miasta i po szczęśliwym dotarciu do Czechosłowacji, do Lwowa przybył jego zastępca — Melnyk i objął posadę administratora lasów metropolii
greckokatolickiej. Melnyk ożeniwszy się z siostrą żo52
u y Konowalca wiódł żywot pozornie spokojny. Czy
polski kontrwywiad wiedział: jaką funkcję zajmuje
Mulnyk w UWO i co go łączy z wojskowym wywiadem
niemieckim, w którego kartotece już figurował jako
„Konsul I"?
Zamach na Piłsudskiego nie był jedynym, jakiego
dokonała UWO, a następnie OUN. Obie te organizacjo nacjonalistyczne mordowały także Ukraińców. Jedną z pierwszych ofiar terroru UWO był prof. S. Twerdochlib, kandydat Ukraińskiego Narodowo-Demokralycznego Zjednoczenia (UNDO) do Sejmu RP w wyboinch 1922 roku.
Ukraińska Wojskowa Organizacja była przeciwna
Inkiemukolwiek zbliżeniu polsko-ukraińskiemu. Zbliifcnnie takie nie tylko ograniczałoby jej możliwości
działania w społeczeństwie ukraińskim, ale także przez
pojednawczą dziełalność Polaków i Ukraińców tworzyło grunt do zupełnego wyeliminowania UWO z życia,
Joko elementu obcego i obcej sprawie służącego. Zatem, gdy przy końcu 1922 roku obywatele RP stanęli
do wyborów sejmowych, UWO stanęła na gruncie ich
liojkotu. Zagroziła represjami wszystkim ukraińskim
„kolaboracjonistom", którzy ośmielają się, niezależnie
n czyjego ramienia, wystąpić jako kandydaci na posłów do Sejmu RP. Wybór zabójstwa padł na prof.
Twerdochliba. UWO podsunęła mu swojego kandydata
na osobistego sekretarza, niejakiego Dzwonkowśkiego.
14 października prof. Twerdochlib razem z Dzwonkowśkim wyjechali ze Lwowa na zebranie wyborcze
ilo Kamionki Strumiłowej. Z Kamionki poszli piechotą
do stacji kolejowej Sapieżanka. Po drodze zaczajona
nn nich bojówka UWO dokonała zamachu. Profesor
został ciężko ranny, z postrzału, następnie zmarł w
Lwowskim szpitalu. Dzwonkowśki zaś, jak się należało spodziewać, wyszedł z opresji cało. Fakt ten za53
niepokoił policję polską, która poddała Dzwonkowśkiego drobiazgowemu śledztwu. Przyznał się on i do
członkostwa UWO, i do tego, że był poinformowany
o losie, jaki ma spotkać Twerdocłiliba pod Sapieżanką.
Przy tym wyjawił inne nazwiska członków organizacji,
którzy zostali aresztowani. Wsypa była totalna. Chyba ona zdecydowała, że Dzwonkowśkiemu udało się
zbiec z aresztu śledczego. Uciekł do Czechosłowacji,
później znalazł się na Ukrainie radzieckiej, gdzie
oskarżony o szpiegostwo został rozstrzelany.
Śmierć prof. Twerdochliba była sygnałem do całej
serii dalszych zabójstw. O jednym z takich zamachów pisała „Surma": „Już po kilku tygodniach zmarł
nagłą śmiercią (...) Mykoła Wełyczkiwśkyj. I tym
razem przyłożyła tu swoją rękę UWO. Polscy lekarze
stwierdzili śmierć na skutek trucizny (...) Przyznajemy
się do tego uczynku".
Proces morderców spod znaku UWO, który miał
miejsce w 1925 r. wykazał niezbicie inspiratorską rolę wywiadu Reichswehry w tych wszystkich poczynaniach nacjonalistów ukraińskich. Wiele wówczas innych, ważnych informacji na temat powiązań UWO
z Reichswehrą zostało powiedzianych.
Zbrodnia stała się środkiem i „prawem" UWO. Głosiła to jej broszura wydana konspiracyjnie we Lwowie w 1929 roku. Czytamy tam: „Trzeba krwi — dajmy
morze krwi! Trzeba terroru — uczyńmy go piekielnym! Trzeba poświęcić dobra materialne — nie zostawmy sobie niczego. Nie wstydźmy się mordów,
grabieży i podpaleń. W walce nie ma etyki. Etyka na
wojnie to pozostałości niewolnictwa, narzuconego
przez zwycięzców — zwyciężonym (...)".
„Program UWO — piszą autorzy Drogi do nikąd
A. B. Szcześniak i W. Z. Szota — przewidywał przygotowanie szerokich mas ukraińskich do walki zbroj54
npj prceciwko Polsce i ZSRR. Przywódcy nacjonali-
stów ukraińskich liczyli na polsko-niemiecki konflikt
ubrojny, w czasie którego Polska zostanie rozbita,
ii Ukraina Zachodnia stanie się zalążkiem wielkiego
państwa ukraińskiego. W następnej kolejności konflikt
tnlejdzy Niemcami a ZSRR miał doprowadzić, w wyniku zwycięstwa i poparcia Niemców, do zjednoczenia
cnłej Ukrainy, oderwanej od Związku Radzieckiego
i wprowadzenia dyktatury".
7, tej koncepcji wynikałoby, że głównym jednak wro(jlcm pozostaje ZSRR i przeciwko niemu powinna się
kierować cała energia UWO. Zamiar taki oczywiście
IIWO miała, ale na zamiarze i dobrych chęciach muHlflła przestać. Nie miała poparcia ani oparcia na Naddnieprzu, nadto działać tam było wręcz niemożliwe.
Co innego w Polsce, tu zarówno polityka narodowościowa Austro-Węgier, pamięć niedawnych walk pol»ko-ukraińskich o Galicję Wschodnią, jak też niepopiawność lub wręcz głupota poszczególnych rządów
polskich, sprzyjały rozwojowi takiej walki i na tym
IIWO bazowała i to umiejętnie wykorzystywała.
Ukraińska Wojskowa Organizacja nie wypuszczała
leż z pola widzenia młodzieży ukraińskiej. Dla niej
utworzyła specjalną „junacką" organizację, dla któroj deklarację programową napisał D. Doncow. Organizacja nosiła nazwę: Związek Ukraińskiej Nacjonalistycznej Młodzieży (SUNM), a centralę miał w Pradze. Organizacja wydawała własne pismo „Nacionalna Dumka". Nadto do swej legalnej działalności wykorzystywała Katolicką Akcję Ukraińskiej Młodzieży,
htowarzyszenia sportowe: ,,Łuh", „Sokił", „Ukrajina";
n także starszą młodzież ukraińskiego harcerstwa
„Plastuny".
Ukraińska Wojskowa Organizacja zorganizowała się
świetnie. Zerwała ze strukturą „Woli", organizacja
55
dzieliła się na sekcje, z których każda miała wyraźnie
określone zadania. Zasadniczymi sekcjami UWO były: oświatowa, propagandowa i bojowa. Pierwsza
uświadamiała tych, których propagandowa zwerbowała. Zapoznawano nowych członków z celami walki
i metodami, uczono konspiracji i szpiegowania. Obie
wymienione sekcje odbierały przysięgę od zwerbowanych nowych członków UWO. Odtąd nowi członkowie byli związani z nią na śmierć i życie, nie mieli
już odwrotu, odwrót oznaczał śmierć z rąk kolegów.
Zatem musieli wykonywać zadania: gromadzić i przemycać broń i materiały wybuchowe, kolportować ulotki, zbierać składki, daniny itp.
Sekcja bojowa służyła wyłącznie sprawie zamachów, terrorowi i dywersji. Jej członkowie także
wykonywali wyroki śmierci na kolegach niepodporządkowujących się dyscyplinie organizacyjnej.
Ukraińska Wojskowa Organizacja miała stosunkowo wąski zakres działania, była w pewnym sensie
organizacją „elitarną", ściślej kadrową. Chcąc poszerzyć swoją bazę społecznego oddziaływania, musiała
zmienić dotychczasowy system organizacyjny i wyraźnie określić swój ideowy charakter, a także wskazać na orientację polityczną i pod tym względem stać
się bardziej otwartą oraz bardziej agresywną w zakresie ideologicznego oddziaływania. Wskazując na
proniemiecką orientację, UWO w tym właśnie duchu
pragnęła wychowywać społeczeństwo, zaszczepiając mu
sympatie do Niemców z jednoczesną wrogością do
polskości i komunizmu. Te dwa pojęcia kładła równolegle obok siebie, dynamizm nienawiści miał w jednakowym stopniu obejmować komunizm i polskość, chociaż dla organizacji nie były to synonimy.
Niemcom zaczęto wierzyć bezgranicznie — tym
u władzy i tym, którzy tę władzę zdobędą w 1933
56
< i u. Konowalec ufał Rosenbergowi czołowemu ideoloii-w! NSDAP. Wiele razy nań się powoływał — a na
m'Ih,miach kierownictwa UWO cytował fragmenty
|"U«> książki wydanej w 1927 roku pt. Mit XX wieku.
|iyr może, że podkreślał również i ten jej fragment:
,,l-.lody zrozumiemy, iż zniszczenie państwa polskieii" |ost żywotną potrzebą Niemiec, sojusz między Kiju wom a Berlinem i stworzenie wspólnej granicy stan<| się narodową i państwową koniecznością dla przyn/nłoj polityki niemieckiej". Czy trzeba lepszego dowodu? Zatem warto było stawiać na Niemcy i ufać
Mosenbergowi. Stwierdzenia Rosenberga wyraźnie komspondowały z pracą Hitlera Meln Kampi, w której
tlilirer NSDAP wytyczał drogę niemieckiej ekspansji:
,,Soma Opatrzność zdaje się nam wskazywać tam drogij, wydając Rosję w ręce bolszewizmu". Sekundował
mu nacjonalista ukraiński D. Doncow pisząc, że „Ukraina powstanie w cieniu niemieckiej ofensywy".
OCZEKIWANIE WODZA
Ludność ukraińska nastrojona nacjonalistycznie śniła o swoim bat'ku, o wodzu, w którym mogłaby mieć
oparcie i z nim wiązać nadzieje na przyszłość. Takie(|o wodza w zasadzie miała, był nim metropolita Kyr
Andrej — „prawdziwy Interrex" — jak o nim mówiono po upadku ZURL. Ale był on wodzem duchowym,
ule fizycznym, nie takim, który organizuje i prowadzi
choćby na kraj świata do walki zbrojnej za „nieńkę"
Ukrainę. Coraz częściej na ustach nacjonalistów pojawiało się nazwisko kandydata na takiego herosa:
Konowalec. Ponury, groźny, pełen dostojeństwa, choć
ze śmiesznym wąsikiem d la Charles Chaplin.
Tę tęsknotę — „tuhę" wyraził najpełniej niejaki
57
J. Kufko: „Wódz! Nie wiem, kto pierwszy wypowiedział to słowo, lecz wiem, że zelektryzowało ono szerokie masy ukraińskie, że podziałało na nie jak Boże
Objawienie, jak coś wielkiego i świętego, na co naród czekał całe stulecia (...) Wódz — to ten przywódca, za którym tęskniła kochająca wolność Wielka dusza ukraińska, i ten zapowiedziany przez proroków
Ukrainy »ukraiński Washington«, który ma zorganizować rozproszony naród i powieść go do władzy.
Wódz — to największy syn Ukrainy, którego naród
darzy pełnym zaufaniem i chce słuchać jego rozkazów, choćby to było połączone z największym cierpieniem (...) Wódz — to uosobienie najwyższych ideałów narodu, to symbol wiary i wyższe przeznaczenie,
to żywy dokument tej wyższości i niezniszczalności".
O takiego wodza z charyzmatem wołał także Dancow.
„APOSTOŁ" NACJONALIZMU I JEGO UCZNIOWIE
Dziś takim mianem określają Doncowa nacjonaliści
zorganizowani w Zagranicznych Oddziałach OUN na
Zachodzie. To on dał początek teorii faszystowskiej
w Małopolsce Wschodniej. On pierwszy zdał sobie
sprawę z tego, że powołanie organizacji typu faszystowskiego na tym obszarze jest uzależnione od podatności społeczeństwa ukraińskiego na nacjonalizm.
Dlatego nacjonalizm nie mógł stanowić zagadki, ideologię nacjonalistyczną należało połączyć wspólnym
mianownikiem z Niemcami. Zadanie to wzięły na siebie dwa lwowskie pisma: „Wisnyk" i „Zahrawa". Redaktorem naczelnym obu tych pism był Doncow. On
właśnie nadał im orientację faszystowską, sam zaś
był czołową postacią tzw. nacjonalizmu „nowitnego"
lub „integralnego".
58
— to postać o życiorysie burzliwym, kry' ' uwal go i wyszydzał Włodzimierz Lenin, zaś hetmaW. Lipynśkyj pisze o nim: „Syn moskiewskiego
unizatora w Noworosji (Ukrainie) zdradził swoich
/nych rodziców, stając sią socjalnym rewolucjouj. Potem zdradził moskiewskich rewolucjonistów
i zeszedł do ukraińskich esdeków (...) Później zdraI esdeków i z niewiadomych przyczyn wyjechał
Austrii, gdzie w 1913 roku stał się krzykliwym
mostijnikiem« (...) Na początku wojny zdradził
¦innizację niepodległościową — Związek Wyzwoleniu Ukrainy i przeszedł do (barona) Wasylka (prezesa
pronustriackiej Ogólnej Rady Ukraińskiej — E. P.)
I poparł ideę przyłączenia Ukrainy do Austrii. Na«tqpnie zdradził Wasylka. Potem zdradził Austrię. Korrystając z zawieruchy rewolucyjnej, przerzucił się
• I. i hetmańców (...). Później (...) zdradził hetmana napiHflwszy na niego paszkwil, za który otrzymał wygodną
Immadę w szwajcarskiej misji dyrektoriatu (...). Gdy
konto dyrektoriatu zostało wyczerpane, Myfko Szełknp'orow (Doncow) napisał książkę Podstawy naszej
polityki. Obsmarował w niej hetmana i dyrektoriat
I utai się rzecznikiem orientacji na Polskę. Wówczas
utrzymał polską wizę i wyjechał do Galicji (...)".
Doncow osiadł we Lwowie. Tu wychodzą kolejno jeU<> szkice: A, Hitler, Wohnewy} chiest (połkownyk de
la Rok), Franko — ispanśkyj Kaudilo. Dwa lata po
ukazaniu się Mein Kampf, w roku 1926 Doncow wydaJn swoje „koronne" dzieło Nacjonalizm, które stało
»!q swoistą „ewangelią" i programem dalekosiężnym
nncjonalizmu ukraińskiego. Następnie Doncow wydaje
we własnym przekładzie (przy udziale ukraińskich studontów studiujących w Poznaniu) Mein Kampf oraz
niektóre artykuły JosepJMfJjijgjH^lsa i Alfreda Rosenberga.
59
Na łamach „Zahrawy" pisał: „Martwym dźwiękiem
są dla nas frazesy o »prawie« i »sprawiedliwości"
0 »pacyfizmie«, frazesami są hasła: »humanizm«r »demokracja«. Chcemy zrzucić z siebie te frazesy, jal;
żmija zrzuca łuskę na wiosnę". To już był faszyzm
Po pojawieniu się książki Nacjonalizm pismo „Bil
szowyk Ukrajiny" (Nr 2—3 z 1926 r.) pisało: „Nareszcie faszyzm ukraiński zdobył się na swój mani
fest, znalazł wykrystalizowaną formę ideologiczne;
w książce Dymitra Doncowa Nacjonalizm".
W podobnym duchu, co Doncow zaczną pisać: D. Kyrylczuk, M. Sciborśkyj, D. Andrijjewśkyj, J. Orszan
1 inni.
Ten ostatni twierdził, cytując Mussoliniego, że „każdy naród będzie miał swój faszyzm" albowiem jest
on (faszyzm) „zjawiskiem ogólnoludzkim" powstałym
w „następstwie walki z tym samym przeciwnikiem (...)
(komunizmem i demokracją), w następstwie pewnych
wzajemnych wpływów (...). Naród, Ukraina, popolo
italiano, Volk, Deutschland itd. — to wieczne, absolutne wartości". A w innym miejscu: „Nacjonalizm,
faszyzm, nacjonal-socjalizm, ukraiński nacjonalizm itd.
— to różne narodowe terminy tego samego ducha (...).
W takim pojęciu nacjonalizm jest zjawiskiem światowym i dlatego można mówić o światowej, historycznej
dobie nacjonalizmu".
„We współczesnej Europie — pisał Doncow w Nacjonalizmie — istnieje tylko jedna siła dynamiczna,
która kroczy drogą wielkości, wytkniętą przez Karola XII, Napoleona, armie kaisera (...) Ukraina powstanie w cieniu niemieckiej ofensywy".
Jeżeli Ukraińcy to sobie uświadomią i zwiążą się
z tą „jedyną dynamiczną siłą" na śmierć i życie, uzyskają szansę nie tylko na suwerenne państwo, ale na
coś więcej — na własne imperium, na prawo do eks-
60
i terytorialnej i podboju innych narodów. „Eksnl -— wołał Doncow — oto znaleźliśmy wreszcie
iwy termin, którym można najlepiej określić woi udu do życia (...) Ekspansja — pożądanie rozwo¦lo ten tajemniczy eliksir (...)". Przeto, jak sądzi,
, Iczuk, samodzielna Ukraina w przyszłości, po opauiu nowych terytoriów, zacznie prowadzić polirasową. Stanie się to, gdy „zdobyte narody w
ib duchowy z czasem stopią się również pod
M;dem krwi z ukraińskim narodem. Wtedy dopiero
łomy mogli mówić o czystej polityce rasowej".
iy do tego mogło dojść, Ukraińcom już w tej
II potrzebny jest — jak pisał Doncow — „kieliczy zakon (...) nowych krzyżowców spod znaku
i , /.a i miecza". Jego członkowie powinni odznaczać
poczuciem własnej nieomylności (...), aktywną bo• I psychiką (...), umiejętnością zdobywania posłuu każdego".
"mcow taką chciał widzieć przyszłą faszystowską
mizację ukraińską, jako „elitę narodu" z fanatyczi kierownictwem na czele. Ponieważ „elita rząa nadaje pęd masie (...), wyciska swoje piętno na
li i woli mas (...), aktywna warstwa wyłania się
z wyboru, lecz z doboru" i istnieje nie po to „żehy człapać za masami, lecz żeby je prowadzić i żeby
i /asami przeciwstawić się woli porywczego ogółu".
Tak więc Ukraińcom potrzebny jest „zakon"
I „wódz" oraz bezwzględne do nich zaufanie. „Podkreślamy rację faszyzmu — wołał — o wielkiej, konstruktywnej roli twórczej indywidualności (czyli woilza — E. P.) (...). Prawidłowy jest (także) pogląd faszyzmu, że dobrana na podstawie jakości kierownicza
mniejszość jest mózgiem, nerwem i duszą (...) większości (...), uosobieniem jakościowych bogactw naro61
Faszyzm — to różne światowe ruchy, jeśli Ukraina
chce istnieć, to „nie może pozostać poza ich wpływem". Musi mieć swój kierowniczy, elitarny „zakon"
i „wielkiego mistrza-wodza".
Zarys takiego „zakonu" już się zaczął wyłaniać w
1925 roku. Na początku przybrał on formę w zasadzio
dwóch organizacji: Związek Ukraińskich Faszystów
(SUF) i Ukraińskie Narodowe Zjednoczenie (UNO),
Jednak żadna z nich, choć mocno zbliżona na Doncowowego wzorca, nie stanowiła zaproponowanego przez
autora Nacjonalizmu ideału, po prostu ani SUF ani
też UNO nie były „zakonami". Taki właśnie „zakon"
powstał 12 listopada 1925 roku w Pradze przez połączenie SUF i UNO (do których dołączył się Związek Wyzwolenia Ukrainy) w jedną całość. Powstały
„orden" przyjął nazwę: Legia Ukraińskich Nacjona-
listów (ŁUN). Na jej czele stanął Mykoła Sciborśkyj.
ŚWIATOWA MAFIA
Legia Ukraińskich Nacjonalistów nie była jednak ideałem, nie spełniała wszystkich warunków potrzebnych
do zawładnięcia sercami i umysłami Ukraińców. Przede wszystkim poza jej szeregami pozostawały silne
i zwarte już bojowe „zwena" UWO. Do Legii nie
wchodził Konowalec — jedyny człowiek, który miał
już mocną pozycję zarówno wśród faszyzujących grup
społecznych, jak i w kręgach niemieckiej soldateski.
Bez Konowalca i jego bojowych zagonów ŁUN po
prostu była niczym.
Rozumiał to Sciborśkyj, który zaczął szukać dróg
prowadzących do połączenia ŁUN z UWO. Zabiegi
rozpoczął od pozyskania zagranicznej, faszyzującej
młodzieży ukraińskiej zafascynowanej Doncowem, dla
62
.•I wiośnie UWO utworzyła związek i dla niej wy' ulrt pismo.
11 '.i do 7 listopada 1927 roku odbyła się wspólniilorencja ŁUN i galicyjskiej organizacji — Gru! Ukraińskiej Młodzieży Narodowej. Na konferen/n proszono Konowalca. Na jej zakończenie powoi Iz w. Prowid Ukraińskich Nacjonalistów (PUN),
icy w pewnym sensie komitetem przygotowawczym
i /wołania wielkiego kongresu (zboru) wszystkich
lanych po świecie sił nacjonalistycznych. W skład
J weszli między innymi Sciborśkyj i Konowalec.
1 stycznia 1928 roku zaczął ukazywać się
i i adze organ ŁUN „Rozbudowa naciji". Organ ten
.jrał bardzo ważną rolę w dziedzinie scalania
' lińskich sił nacjonalistycznych, a także w zwołaich kongresu. W tym też miesiącu — 23 stycznia,
¦ Iziesiątą rocznicę utopienia we krwi przez Kono¦ lea powstania robotników kijowskiego „Arsenału",
w Kanadzie powstała Ukraińska Gromada Strzelecka
(USH) — zamorska filia UWO.
Długo przygotowywany kongres odbył się wreszcie
w lutym 1929 roku w Pradze. W jego wyniku ŁUN
I UWO (do których przyłączył się Związek Ukraińskiej Młodzieży Narodowej) połączyły się w jedną
rałość, w ruch pod nazwą: Organizacja Ukraińskich
Nacjonalistów (OUN).
„Nasza organizacja — czytamy w dokumencie nowo powstałej OUN — różni się od wszystkich innych
organizacji politycznych, ideologicznych i wojskowych.
Udyby ją porównać do jakiegoś nowego typu organizacji, to najbliższy jej byłby typ zakonu — tych
średniowiecznych żełazno-wojskowo-religijnych organizacji zjednoczonych fanatyzmem walki o ideę —
wiarę".
Wodzem (prowidnykiem) OUN został, jak to by-
63
ło do przewidzenia, Konowalec. Do kierownictwa orga
nizacji (prowodu) weszli między innymi: M. Sciborśkyj, D. Andrijewśkyj, M. Kapustianśkyj i A. Melnyk.
Powstanie OUN oznaczało likwidacją wszystkich innych organizacji tego typu, oprócz UWO, którą prowidnyk Konowalec na razie zachował jako tylko jemu
podległe oddziały zbrojne, aby przy ich pomocy, jak
się wydaje, wywierać nacisk na cały ruch nacjonalistyczny. Tym samym UWO miała pełnić nie tylko role
oddziałów szturmowych OUN wzorowanych na SA
(Sturmabteilungen), ale także spełniać funkcję sztafety ochronnej samego Konowalca wzorowanej na SS
(Schutzstaffeln). Odrębność UWO utrzymał Konowalec na terenie Polski do 1933 roku. Jej całkowitego
wcielenia do OUN domagał się Stepan Bandera nieustannie. Konowalec, jak się wydaje, w obawie komplikacji dla ruchu nacjonalistycznego związanego w
Małopolsce Wschodniej z nazwiskiem Bandery, zgodził
się na taką fuzję, w wyniku której OUN stała się
organizacją w pełni polityczno-bojową.
Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów przyjęła faszystowską zasadę wodzostwa. Zgodnie z tą zasadą,
nieograniczona władza została skoncentrowana w rękach Konowalca — faktycznie przed nikim nieodpowiedzialnego. Jego pełnia władzy znalazła odbicie
w akcie prawnym „Ustrój OUN", zwłaszcza w punktach 3—5 rozdziału „A".
Przywódcy terenowi mieli prawo dysponowanie)
członkami OUN, łącznie ze skazywaniem ich na śmierć,
byli oni poza kontrolą organizacji i podlegali wodzowi.
Prawo to określała jedna z instrukcji kierownictwa
głównego (hołownyj prpwid) OUN. „Przywódca —
czytamy tam — sam zna granicę, siłę i następstwa
swojego prawa, które rozciąga się na wszystkie!
członków powierzonej mu organizacji". Rozkaz zo
64
>*ltir/.rhnika „daje (...) mu siłą ostatecznej i nieodwoftlruv| decyzji".
Tij też władzę i siłę wykorzystywał Konowalec
nlosunku do podwładnych w sposób bezwzględny.
r/.łonków OUN wymagało się wiele, przede wszy"ii braku wszelkiego wahania. W dekalogu OUN
l-inym w latach trzydziestych czytamy: „Nie zawa1się spełnić największej zbrodni, kiedy tego wya dobro sprawy (...). Nienawiścią i podstępem
iinował będziesz wroga twego narodu (...)¦ Bęsz dążył do rozszerzenia siły, bogactwa i obszaru
< .twa ukraińskiego drogą ujarzmienia cudzoziem". Tylko ludzie bezwzględni i nie wahający się
¦ '(I niczym „mogą być członkami Prowodu, Wielkiej
ly i prowodnykami I i II stopnia" — głosiła tajna
i uukcja Konowalca.
()czywiście, zgodnie z zasadą „zakonu", OUN dziellln się hierarchicznie na stopnie wtajemniczenia. Najnlzej w hierarchii stał kandydat na członka OUN. Staż
11 wał 6 miesięcy. Po wykonaniu powierzonego kandyiintowi zadania, mógł on wystąpić z prośbą do lokalnego prowodnyka o przyjęcie na członka rzeczywislnyo. Po zatwierdzeniu go przez ogół członków rzeczywistych obszaru większością 2/3 głosów mógł wejść do
Ich grona z prawem głosu. Dopiero wówczas miał prawo nosić „tryzub", ale nie mógł pełnić żadnych wyższych funkcji. Te funkcje mógł dopiero pełnić członek
i/.oczywisty, zaprzysiężony. Takim mógł się stać po
ukończeniu 25 lat życia i po złożeniu odpowiedniej
przysięgi.
Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów wyraźnie
głosiła, że jest partią nową, nie mającą nic wspólnego
t żadną działającą dotąd partią ukraińską. Jej nieoficjalny organ „Nasz kłycz", wychodzący we Lwowie,
W numerze z 3 lipca 1933 roku pisał, że poza OUN
I — Herosi spod znaku tryzuba
żadna z partii nie ma prawa używać przymiotnika „na*
cjonalistyczna". „Dziś jesteśmy świadkami niecodzien.
nego zjawiska — pisała gazeta. Ukraińscy politycy nia
mogą się połapać w politycznych oznaczeniach, nazwach, terminach (...) A może to tylko podstępne usi>
łowania, aby podszyć się pod obcą firmę (idzie o OUN
— przyp, aut.) i niesplamionym imieniem nacjonalizmu ukraińskiego przykryć (...) istotę swojej partii
i jej program. Z imieniem nacjonalizmu ukraińskiego
zwykliśmy już kojarzyć określony sens: jest to społeczno-polityczny ruch, który działa dziś na całym
świecie. W jednym kraju pojawia się on jako faszyzm,
w innym — jako hitleryzm, a u nas po prostu, jako
nacjonalizm".
Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów nie wypierała się swojego faszystowskiego charakteru ani pokrewieństwa z podobnymi ruchami na świecie. Z hitleryzmem łączyła ją nienawiść do komunizmu i wszelkiej demokracji. „Międzynarodowy (...) komunizm
i ukraiński nacjonalizm — pisała lwowska „Meta"
(1932 nr 5) — to dwa pojęcia, które nie mają ze sobą
nic wspólnego, i które nigdy nie mogą iść ze sobą razem, a które przy każdej sposobności i w każdej sytuacji muszą stoczyć walkę na śmierć i życie".
Bezwzględność w postępowaniu, szantaż i terror,
rozbujała propaganda antypolska i antykomunistyczna, jak też pomoc obcych wywiadów: niemieckiego,
włoskiego i japońskiego oraz częściowo litewskiego,
austriackiego i węgierskiego, doprowadziły do tego,
że OUN stała się mafią o zasięgu światowym. Stopniowo, ale konsekwentnie wypierała ona z życia poli-
gc
tycznego w kraju i na emigracji inne kierunki nacjonalizmu ukraińskiego, stając się siłą najważniejszą
i najbardziej liczącą się w tych kręgach rządowych,
które stawiały na antykomunizm. OUN zepchnęła na
66
politykę hetmańców, eserowców, petlurow', lxt'/,litośnie kompromitowała zachowawcze partie
mińskie w Polsce,
itnro nasze partie — pisał D. Andrjjewśkyj w telyr/.nym organie OUN » Rozbudowa naci« — są sta¦ <amI naszego życia narodowego, zaskorupiałą, sparn przeszłością naszą. My (czyli OUN) jesteśmy
itimiką dzisiejszego życia, odblaskiem przyszłości.
< (tj. partie) są, jeżeli nie grobami pobielanymi to
i ydrożnymi kamieniami, ciężkimi, omszałymi, któI yml znaczy swoją drogę historia, my zaś — bujnym,
Waiiolym potokiem wiośnianym".
Na arenie światowej OUN opierała swoją działal<': na emigrantach politycznych i zarobkowych. Skum ukraińskie bowiem istniały wszędzie. W Niemi h, jak szacuje R. Torzecki w książce Kwestia ukia'<a w polityce III Rzeszy (1918—1945) polityczna
i gracja ukraińska wynosiła kilka tysięcy osób, zaś
inbkowa — około 50 tys.
Ważnym ośrodkiem 50-tysięcznej emigracji ukraińukloj była także Czechosłowacja. W Pradze redagownno pisma OUN „Rozbudowa naciji" i „Wijśkowyj
'Wlsnyk".
Ważnym skupiskiem emigracji ukraińskiej była
Francja (ok. 100 tys.) Rej wodzili w niej pierwotnie
pctlurowcy, ale od początku lat trzydziestych coraz
większe wpływy zyskiwała OUN.
W Jugosławii, Rumunii i Bułgarii, obok emigrantów
kozackich, również znajdowali się nacjonaliści ukraińscy. Pod wpływem OUN była też emigracja ukraiń»ka w Belgii, Włoszech i Turcji, a także w USA, Kanadzie i Australii oraz częściowo w Anglii i krajach
Ameryki Południowej.
Jak wynika z tego krótkiego przeglądu, działalność
OUN miała zasięg międzynarodowy i sięgała po
67
wpływy tam, gdzie tylko znajdowali się Ukraińcy
OUN podzieliła cały świat na obszary. Tytułem przy
kładu do „terenu środkowoeuropejskiego" należał)
Niemcy, Czechosłowacja i Gdańsk. Osobnym obszaren
dla penetracji OUN była Polska, która otrzymała kryp
tonim „Kraj".
Po śmierci Petlury (1926 r.) duży wpływ wywierać
OUN na emigrację ukraińską we Francji. Opanować
ona misję Ukraińską i jej Biuro Prasowe, zdobył..
wpływy w powstałej 1930 roku w Paryżu placowe-'
naukowej „Cercle d'ćtudes Ukrainiennes". Działają!
we Francji za pośrednictwem UUnion Nationale Ukra
iniane en France (na jej czele stał M. Sciborśkyj), OUN
opanowała założone przez M. Szapołowa Association
Ukrainienne en France i wydawany przez nie „Bulletin
de L'Association Ukrainienne en France". Agenci OUN
przeniknęli do miejscowych emigracyjnych organiza
cji robotniczych oraz do towarzystw „Hromada"
i „Proświta". Członek OUN gen. M. Kapustianśky i
wydawał profaszystowskie „Wijśkowe znannja" a Ołe
ksa Bojkiw gazetę „Ukrajinśke słowo", która do dzi:
wychodzi w Paryżu.
W Szwajcarii OUN opanowała Klub Ukraiński
i towarzystwo studenckie „Ukrajina". W Genewie pod
pozorem niezależności organizacja wydawała biuletym
propagandowe w językach francuskim i angielskim
„Bulletin Ecclesia" i „Information Bulletin".
W Belgii ekspozyturami OUN były legalnie pracujące organizacje: Oddział Europejskiego Zjednoczę
nia Ukraińskich Organizacji, Zjednoczony Komitet
Ukraiński Międzynarodowej Propagandy i Prasy orajNarodowy Związek Ukraińskiego Studenctwa.
Teren włoski, ze względu na pokrewieństwo ruchów
i uczestnictwo Italii w pakcie antykominternowskim,
'¦uywał dla OUN bardzo istotną rolę. Tutejszymi
pozyturami organizacji kierował Ewhen Osnackyj.
;ki niemu członkowie OUN uzyskali możliwość
i -inlconia się we włoskich akademiach wojskowych
l politycznych. W jednej z nich kształcił się między
Mlliymi brat Stepana Bandery-Jurij.
•) powiązaniach z faszyzmem włoskim świadczą
iak*<! fakty: we włoskim związku studenckim działała
¦ja ukraińska „Zarewo"; J. Osnackyj zamieszczał
'kuły w włoskiej prasie faszystowskiej na tematy
nińskie, antypolskie i antyradzieckie. Mussolini
l>iście interesował się nim (jak i też jego artykui|. Duce wydelegował do Polski, Niemiec i Anglii,
lepszego rozeznania tych spraw, znanego publicyi posła W. Insobbato.
i interesowanie Mussoliniego „kwestią ukraińską"
yło się z jego planami podboju Jugosławii, w któgranicach znajdowała się 60-tysięczna mniej.e rusińska przybyła tam z Galicji na przełomie
\ i XX w. w celu skolonizowania Bośni i Hercego•y. Ukraińscy zaś emigranci wojskowi i polity. uzupełniali tę emigrację. Element ten, jak się
nej przekonamy, był pod silnym wpływem OUN.
iugosłowiańską placówką OUN kierował Osyp Koro|iyj. Po zamachu marsylskim w 1934 roku, którego
'ifiarą padli jugosłowiański król Aleksander i minister
linncuski Jean Louis Barthu, działalność OUN w tym
łtinju nieco osłabła. Na jaw wyszły bowiem jej powiązania z separatystami chorwackimi Ante Pavełica.
l'u także, podobnie jak w Bułgarii, utraconych wpływów na rzecz OUN, inne ugrupowania (zwłaszcza he-imańcy) już nigdy nie odzyskały.
Środowisko brytyjskie opanowane było głównie
przez zwolenników hetmana Skoropadskiego. HetmańiAw popierał kapitał i świat nauki. Niemniej i tu
69
sięgały wpływy oraz działała skuteczna propagam'
OUN. Nad tymi wpływami czuwał szef brytyjski
placówki OUN Dmitro Dołowczuk, wspomagany przi
kierownika dwóch ukraińskich biur prasowych, Josy
Mokryjewśkyj'go znanego też jako Makohin-Rozui
owśkyj lub Fałów.
Najsilniejszymi placówkami OUN w najbliższy
sąsiedztwie Polski, były jednak jej ekspozytury i
Litwie i w Wolnym Mieście Gdańsku. W Gdańs1
działała nieprzerwanie, założona przez UWO, szko1
oficerska pod auspicjami placówki OUN „Minoziwka
Placówką kierował aktywista ukraińskiej kor por ar
studenckiej w Gdańsku „Zarewo" — Andrij Fedyi
oraz jego adiutant Orest Semczyszyn.
Ważną ostoją dla kierownictwa OUN była Litw.
OUN miała tu silne oparcie w osobie Dovasa Zauni
usa — ministra spraw zagranicznych w latach 1928 •
1924.
OUN miała także duże wpływy wśród emigrac i
amerykańsko-kanadyjskiej. Jej wielkość w USA szao
wano w okresie międzywojennym na pół miliona osóh
Podobnie jak w innych krajach, była ona rozbita m>
liczne grupy i stronnictwa polityczne. Od 1929 roku
pod wpływem OUN uwidoczniła się wśród tej enn
gracji wyraźna polaryzacja stanowisk politycznych
W latach 1929—1930 pojawiły się w USA dwa hm
cjonalistyczne centra kierownicze: Organizacja Pan
stwowego Odrodzenia Ukrainy (ODWU) i Ludowo
Demokratyczne Zjednoczenie Ukraińskich Organizac>
(NDOUO). Obydwie te organizacje znajdowały ;,n.
pod silnym wpływem OUN, z tym że wpływ fas/\
stów na ODWU był o wiele silniejszy (60 komórr
„klityn" terenowych pod kierownictwem O. Hronow
śkiego). ODWU była faktyczną ekspozyturą OU1
służącą do jej legalnej działalności w Ameryce. O tyr
70
wyinżnie zostało napisane w wydanych w 1968 roku
W Monachium Narysach istoriji OUN. W nich czytamy,
podróż Konowalca do Kanady i USA miała na ce,,utworzenie w tych krajach swojego rodzaju podinia pod psychologiczno-politycznym i finansowym
Izorem" (OUN), a jego bazę stanowiły ogniwa organcyjne ODWU.
a dwa centra narzucały rzeczywisty kierunek dziaiości politycznej emigracji ukraińskiej w Ameryce,
mnek nakazujący popieranie całościowej, pronie•ckiej działalności OUN. Z tym też łączyło się groilżenie funduszy na akcje polityczno-dywersyjne
crowane przeciwko Polsce oraz propaganda na
iimicz wyboru do władz stanowych i federalnych ludzi
m nnslrojeniach proniemieckich.
Aktywizacja OUN w USA była ściśle związana
hitlerowskimi planami wobec tego kraju. Faszyści
¦ mińscy mieli odegrać rolę „piątej kolumny" w mo¦ ucie zaatakowania Stanów Zjednoczonych przez III
1 i'szę. Taki zamiar miał Hitler po zupełnym rozpra•niu się z Europą. Na naradzie 8 marca 1939 roku
wił o tym, że „Niemcy rozpoczną największą
.wej historii wojnę", żeby „policzyć się z USA".
I Uiższy cel hitlerowskiej aktywizacji OUN w USA łąityl się z zamiarem dokonania, nierealnego w zupełności, profaszystowskiego puczu wojskowego w tym
Irnju. Przygotowaniem do przewrotu miał być między
Innymi nasilony terror i sabotaż OUN. W tym celu przybył do Stanów Zjednoczonych Omelian Senyk-HrybinIkyj oraz inni emisariusze berlińskiego centrum. Pod
Ich kierownictwem został opracowany plan akcji zamarliowych na osoby wrogie hitleryzmowi oraz plan
propagandy proniemieckiej, sprzężonej z podobną
kompanią Niemców amerykańskich i miejscowych fanystów.
' 71
Trybuną faszystów w USA była przyjęta przez ounowców w 1933 roku gazeta „Swoboda" (Jersey City
N. Y.). Jej redaktor naczelny Ł. Myszuha okazał się później hitlerowskim szpiegiem. Podobny charakter miał«
gazeta „Nacionalit" pod kierownictwem W. Dusznyka,
jednego z najbliższych kompanów Konowalca. Jako
agent niemiecki został on aresztowany w Belgii zaraz
po niemieckim ataku na Polskę. Rzymski korespondent „Swobody", znany już nam Osnaćkyj, w liście
do Myszuhy z 10 października 1939 roku przypominał mu, aby „na wszystkie sposoby wychwalał Niemców (...)• Te dyrektywy — podkreślał — zostały nam
przekazane bezpośrednio przez wydział propagandy
niemieckiego ministerstwa" (spraw zagranicznych).
Rolę hitlerowskich trybun odgrywały również „Ameryka" (Filadelfia), „Nasze słowo" (Pittsburgh), „Ukrajina" (Chicago) oraz dwa biura tzw. Ukraińskiej
Służby Prasowej ODWU.
Innym zadaniem OUN w USA były terror i dywersja. Dziełem ounowców było prawdopodobnie wysadzenie w 1940 roku zakładów materiałów wybuchowych w miejscowości Kenville. Zginęło wtedy 50 robotników, a 200 odniosło rany. Jak to podkreślał
„Daily Worker" niedaleko miejsca wypadku znajdował
się zamaskowany obóz paramilitarnych bojówek OUN.
Nacjonalistyczne tendencje wśród emigracji usiłowała niwelować Ukraińska Socjal-Radykalna Partia
wydająca w Nowym Jorku pismo „Ukrajinśka Hromada". Również komuniści ukraińscy przeciwstawiali
się wpływom OUN na emigrację, czynili to zwłaszcza
na łamach nowojorskiego pisma „Ukrajinśki szczodenni wisti".
Faszyzm ukraiński niepokoił również 500-tysięczną
emigrację ukraińską w Kanadzie. Przeważała tu emigracja wiejska — Ludzie w kożuchach — jak zatytu72
luwała swoją pracę o tej emigracji Wira Łysenko.
Ekspozyturą OUN w tym kraju było Ukraińskie Narodowe Zjednoczenie (UNO) z siedzibą w Edmont w staiilo Alberta. Jego organem a także organem OUN, był
iyoodnik „Nowyj szlach". W Kanadzie działały rówiiluż „klityny" ODWU.
W Kanadzie, podobnie jak w USA, wpływom ukraińskich faszystów przeciwstawiał się stosunkowo silny
ruch ukraińskich komunistów i socjaldemokratów.
Komuniści wydali w Winnipeg „Ukrajinśki roboczi
wlsti", a socjaldemokraci w Screnton gazetę „Narodna
wola".
Skupiska emigracji ukraińskiej znajdoway się również w Ameryce Południowej: Brazylii, Argentynie
I Urugwaju. Była to emigracja głównie chłopska. Tutti jsza ekspozytura OUN wydawała w Buenos Aires pismo „Nasz kłycz" mające zasięg południowoamerykań*ki.
Kolonie ukraińskie były również na Syberii, Dalekim Wschodzie i w Mandżurii. Ukraińcy znaleźli się
Iii w wyniku dobrowolnych wyjazdów kolonizacyjnych w latach 1850—1916 lub przymusowego zeułunia carskiego. W sumie na Daleki Wschód wyjechało w tych latach 276,3 tys. Ukraińców. Po ustanowieniu na Syberii władzy radzieckiej, emigracja ta
w większości włączyła się w nurt miejscowego życia.
Nieco inaczej potoczyły się losy Ukraińców w Mandżurii. Głównym ich skupieniem była 20-tysięczna kolonia w Charbinie. Ze względu na bliskość granicy
t ZSRR, Ukraińcami mandżurskimi bardzo szybko
zainteresowała się UWO—OUN. OUN w latach
trzydziestych zupełnie zdominowała tamtejsze życie
polityczne. Założona wcześniej organizacja: Ukraiński Związek Narodowy Zielonego Klina (UNSZK) wydający pismo „Mandżurśkyj wisnyk" i organizacja kul73
turalno-oświatowa „Ukrajinśka hromada" stały się ekspozyturami legalnej działalności faszystów ukraińskich. Ci ostatni od 1930 roku rozpoczęli wydawanie,
finansowanego przez japoński wywiad wojskowy,
pisma „Dałekyj Schid".
Korzystając z pomocy wywiadu japońskiego i niemieckiego UWO—OUN utworzyła w Mandżurii swój
militarny oddział „Dałekoschidnia sicz", głoszący hasła
irredenty w stosunku do Związku Radzeckiego. Plan
OUN polegał na zamiarze utworzenia „ utonomicznej
samostijnej Ukrajiny", wyodrębnionej 2 części Mandżurii i ZSRR (Zełenyj Kłyn). Władze japońskie do
tych zamiarów odnosiły się pobłażliwie, niemniej jednak popierały i inspirowały antyradziecką działalność
OUN, zwłaszcza akcje wypadów ounowskich na tereny radzieckie. Akcje OUN w oczach Japończyków
wzrosły po 1934 roku, tj. po zagarnięciu przez nich
Mandżurii, w czym również mieli swój drobny udział
nacjonaliści ukraińscy.
„STAC GĘSTĄ KOZACKĄ ŁAWĄ U BOKU HITLERA"
Tak właśnie pisał Konowalec w gazecie „Na starożi" w artykule pod wymownym tytułem Hitler
i sprawa ukraińska. Stało się to po spotkaniu tych
dwóch osób w 1931 roku, a więc jeszcze przed objęciem władzy przez NSDAP. Wówczas Konowalec
uwierzył w Hitlera, przeto nawoływał nacjonalistów
„stać gęstą kozacką ławą u boku Hitlera, który otworzy bramy na Wschód". Jakże musiał być dumny z tego, że się nie pomylił z chwilą, gdy ujrzał fiihrera
NSDAP na kanclerskim krześle.
„Nie ma potrzeby tak dokładnie maskować tego —
pisał «Nasz kłycz» (1 V 1933 r.), że nas Ukraińców,
74
iindzwyczaj interesuje ruch hitlerowski, że się na
nim opieramy (...)". Sekundowała mu gazeta „Ukrajin*kyj Kozak". „Jaki jest nasz stosunek do niemieckich
hncjonal-socjalistów? Jeżeli są oni bojownikami
i» stworzenie światowego nacjonalizmu przeciwko
łwiatowemu internacjonalizmowi, to widzimy w nich
tmjuszników (...)"¦
Kierownictwo OUN po dojściu Hitlera do władzy,
Już bez reszty orientuje swoją propagandę na III
Rzeszę i jej fuhrera. Właśnie w latach 1933—1935
Doncow opublikował biografię Hitlera i Mussoliniego,
f.ttś nacjonalistyczne wydawnictwo „Promin" wydało
broszury Hitleryzm i Faszyzm. Ale nie tylko. Orientacjo na Niemcy miała wszak swój określony cel: zdobycie przy poparciu III Rzerzy „samostijności". OUN
w tym przedsięwzięciu nie chciała być bierna. Niemcy
t«ż nie życzyli sobie jej bierności, pragnęli od niej
J«k najwięcej informacji szpiegowskich.
Wiosną 1933 roku w Locarno odbyła się w tym celu
tajna narada przedstawicieli Włoch i Niemiec z udzialam Konowalca i Połtawcia-Ostrianicy, esera i awanturnika politycznego. Rzecznikiem niemieckim był
Rosenberg, on też przedstawił zebranym plan rozczłonkowania ZSRR i „wykrojenia" z tego podziału
burżuazyjnej Ukrainy. Taki zamiar, według Rosenberga, miał mieć Hitler. Mimo poufności samej narady, jak i takiego oświadczenia, Konowalec nie omieszkał powiadomić o tym metropolity SzeptycMego.
W liście do niego pisał, że „w imieniu fuhrera (...)
dana została uroczysta obietnica odrodzenia państwa
ukraińskiego. Wielkie Niemcy będą związane z Wielką
Ukrainą".
Tego typu wspólne narady i nieoficjalne oświadczenie miały miejsce wiele razy. Natomiast do pierwszych oficjalnych rokowań niemiecko-ounowskich
75
(między innymi przy poparciu Abwehry) doszło już
niedługo, bo w marcu 1933 roku. Ze strony niemieckiej
uczestniczyli w nich: płk Walter Reichenau, rtm. Baumeister, szef gestapo R. Diels i prawdopodobnie
dr Karl Motz oraz Georg Leibbrandt. OUN reprezentowali Konowalec i Jaryj.
Strona niemiecka obawiała się, czy OUN będzie
w stanie objąć swoimi wpływami wszystkich Ukraińców (nie tylko Haliczan), dlatego sugerowała, żeby
na czele organizacji postawić ludzi pochodzących
z różnych regionów Ukrainy, nie tylko z Małopolski
Wschodniej. Ostatecznie, dzięki interwencji Jaryja,
zrezygnowano z takiego zamiaru, umacniając w ten
sposób pozycję Konowalca w „nowitnym" ruchu
ukraińskim. Niemcy obiecali przyjąć do wojska pewną
liczbę ounowców, przyjęto również członków OUN na
przeszkolenie do SA. Szczegóły sprawy miały być
omówione z Abwehrą.
Konowalec omawiał ją szczegółowo z adm. Canarisem -— nowym szefem wywiadu hitlerowskiego.
Karl Heinz Abshagen, autor książki o Canarisie, pisze
nawet o szczerej przyjaźni swojego szefa z Konowalcem. Coś w tym musiało być. Canaris ogromną
wagę przywiązywał do ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego. W jego zamyśle było antypolskie powstanie zbrojne OUN w wybranym przez rząd Rzeszy
momencie. Chciał dla Ukraińców niezależnego państwa
pod protektoratem Rzeszy — i pod tym względem
zgadzał się z Rosenbergiem.
Canaris wręcz demonstrował proukraińskie sympatie w swoich spotkaniach z aktywistami OUN —
zwłaszcza z Konowalcem, którego chyba po prostu
lubił. Przeto głęboko przeżył śmierć przyjaciela,
która nastąpiła w okolicznościach nie wyjaśnionych nawet przez Abwehrę. Tak przynajmniej sądzi Absha76
(jen — jej funkcjonariusz. Canaris dbał później o grób
Konowalca, przy każdej okazji składał na nim kwiaty.
Tego rodzaju fakty podsycały ukraińską wyobraźnię i coraz większą nadzieję — choć nikt z prowid-
nyków OUN nie zastanawiał się: czemu tylko wojsko
I wywiad pozwalają sobie na tak dalego idące suflfstie odnośnie do spraw ukraińskich, natomiast oficjalne czynniki rządowe, a zwłaszcza Hitler, nie zabierają na ten temat głosu? To powinno ich zastanawiać,
« nawet niepokoić, ale nie zastanawiało ani nie zaniepokoiło. Być może, że wypowiedzi wojskowych brali
oni za wykładnię konkretnych zamysłów Hitlera.
Tymczasem spotkania z przedstawicielami wywiadu mnożyły się, a zapadające tam decyzje zdawały
¦Iq być coraz konkretniejsze. Oto w lipcu 1936 roku
w Warszawie odbyło się „trójstronne" spotkanie na
tomat „samostijnej" Ukrainy. Oczywiście bez wiedzy
władz polskich. Uczestniczyli w nim nie znany z nazwiska delegat krajowego prowodu OUN, przedstawiciel Abwehry rezydujący w ambasadzie niemieckiej
I, co ma posmak sensacji, osobisty wysłannik płk.
Hennyey'ego — szefa wywiadu węgierskiego. Wówrzas, jak o tym sądzi A. Szlepakow w książce „Ukrajirm w planach miżnarodnoji leakciji na peredodni
druhoji switowoji wijny, ounowcy przyrzekli „walczyć o wyzwolenie Ukrainy (...) i o pełne zniszczenie
bolszewizmu" w zamian za „ustanowienie na Ukrainie 50-letniego protektoratu tych państw" (tj. Niemiec i Węgier).
Rok później projekt ten jeszcze bardziej się skonkretyzował. Właśnie w 1937 roku w austriackiej
kwaterze gen. Wiktora Kurmanowicza, a następnie
wo włoskiej miejscowości Beladino, odbyło się spotkanie polityków ounowskich z przedstawicielami
Abwehry. Wywiad reprezentowali szef wydziału
77
„Abwehr-2" mjr Helmuth Groscurth, niejaki Petzel —
pracownik tego wywiadu oraz płk Erwin Stolze. Ten
ostatni na procesie norymberskim wyznał, że celem
omawianego spotkania była sprawa działalności bojowej OUN w Polsce w czasie zaatakowania jej przez
Niemcy.
A zatem „kwestia ukraińska" miała dla hitlerowców znaczenie praktyczne i służyła wyłącznie ich
egoistycznym i iiaperialistycznym celom, zaś aspiracje
OUN zupełnie nie były brane pod uwagę. Zainteresowania niemieckie nacjonalizmem ukraińskim miały
związek z całością polityki ukraińskiej III Rzeszy,
która nigdy nie pogodziła się z postanowieniami
traktatu wersalskiego i nieustannie zmierzała do jego
rewizji, zwłaszcza na odcinku granicy wschodniej.
Z chwilą umocnienia się reżimu hitlerowskiego,
wykształciło się co najmniej pięć ośrodków dyspozycyjnych, zajmujących się kwestią ukraińską w kontekście imperialistycznych i ekspansjonistycznych interesów Niemiec: NSDAP, SS, Ministerstwo Spraw
Zagranicznych (Aiiswartiges Anit), Wehrmacht oraz
instytuty naukowe Wrocławia, Królewca i Berlina.
Działalność wszystkich tych ośrodków zmierzała do
tego samego celu, to jest do rozszerzenia niemieckiej
„przestrzeni życiowej" (Lebensraumu) kosztem innych
narodów. Temu zadaniu został podporządkowany
ąuasi-sojusz z nacjonalizmem ukraińskim, który miał
wypełniać niemieckie zadania w Polsce, Czechosłowacji, Rumunii, Jugosławii i ZSRR.
Polityka zagraniczna III Rzeszy podporządkowana
była również generalnej linii Lebensraumu, a realizowano ją nie tylko tradycyjnymi środkami, do których
niechęć Hitlera była znana. Przez dłuższy czas
Aiiswartiges Amt niechętnie angażowało się w sprawy ukraińskie. Szansę OUN na tym polu zapoczątko78
wnl utworzony w kwietniu 1934 roku Aussenpolitiurlws Amt, którego szefem został Rosenberg. Okazję
lq postanowił wykorzystać Konowalec ofiarowując
Hoaenbergowi usługi OUN. Aussepolitisches Amt
prowadził na olbrzymią skalę łącznie z tzw. Antyle orni nternem w Ministerstwie Propagandy (w którym
prncowali też członkowie OUN) antykomunistyczną
propagandę oraz przygotowania (w ramach specjalnych komórek) zmierzające do rozczłonkowania ZSRR.
1'locówka Rosenberga finansowała między innymi
wydawnictwo ukraińskie w Niemczech „Ukrajinśka
¦Jnkladnja", które specjalizowało się w wydawaniu
teoretycznej literatury z zakresu faszyzmu ukraińikiego oraz w drukowaniu broszur propagandowych
ikicrowanych przeciw Polsce i Związkowi Radzieckiemu.
Niemieckie zainteresowania ziemiami ukraińskimi
ihsorbowały też uniwersytety w Królewcu i Berlinie
Kaz Instytut Europy Wschodniej we Wrocławiu.
Głównie ta ostatnia placówka kierowana przez byłeyo oficera USS prof. Hansa Kocha coraz bardziej
łączyła badania naukowe ze szpiegostwem. Z jej też
tamienia coraz więcej pseudonaukowców odwiedzało
usreny Małopolski Wschodniej. Zwrócił na to uwagę
rimbasador RP w Berlinie Józef Lipski, który w liście
/. 10 lipca 1935 roku skierowanym do polskich konsulalów w Niemczech zalecał ostrożność w wydawaniu
lakim osobom wiz wjazdowych do Polski.
Kontakty nacjonalistów ukraińskich z oficjalnymi
czynnikami rządowymi w Niemczech rozpoczęły się
w zasadzie po dojściu Hitlera do władzy — dotąd
były to kontakty po linii wywiadowczo-wojskowej.
Tymczasem sam Hitler na Ukraińców patrzył wyłącznie jako na materiał szpiegowsko-agenturalny, z punktu widzenia niemieckich interesów. Przeto niepokoiły
79
TT
go państwowotwórcze zamysły OUN, które stały
w sprzeczności z jego daleko idącymi projektami
ujarzmiania narodów, dlatego ani OUN, ani innej
grupie ukraińskiej, niczego konkretnie nie obiecywał.
Stało się to domeną innych osób z jego otoczenia,
zwłaszcza Rosenberga, nie zawsze świadomego rzeczywistych planów fiihrera odnośnie Ukrainy. W ten
sposób polityka niemiecka stanowiła dla Ukraińców
wciąż „wielką niewiadomą", „niewiadomą wielkiej
nadziei" — jak o tym pisało w 1968 roku (29.111) wychodzące w Paryżu „Ukrajinśke słowo". Tymczasem
ten ąuasi-sojusz ounowsko-hitlerowski, ze strony Niemiec, zawsze był traktowany jako pociągnięcie taktyczne, pożądane tylko na pewnym etapie polityki
III Rzeszy. Ale nacjonaliści „działali jakby w oślepieniu, lgnęli do Hitlera jak ćmy do płonącej świecy".
Jakże prawdziwie brzmią te słowa z kanadyjskiej
gazety „Karpatśka Ruś" (15 IV 1957).
Dla większej skuteczności propagandy w skali światowej OUN powołała za pieniądze niemieckie własne
Biuro Prasowe, kontrolujące działalność oddziałów
w Berlinie, Rzymie, Pradze, Genewie i Londynie. Biurem tym kierował referent prasowy Prowodu Ukraińskich Nacjonalistów (PUN) Wołodymir Martyneć.
Rzeczywistą politykę niemiecką odnośnie Ukrainy dostrzegli nacjonaliści dość późno, bo dopiero
w okresie okupacji, chociaż wcześniej były także
głosy ostrzegające ounowców przed zbyt aktywnym
ich wysługiwaniem się Niemcom, bez wyraźnej pewności co do hitlerowskich celów, odnośnie niepodległościowego programu OUN. Takiego zdania był kanadyjski „Homin Ukrajiny" (17 III 1955), który po latach ubolewał nad tym, że tych ostrzegawczych głosów
„światłych i twórczych polityków ukraińskich" przywódcy OUN nie brali sobie do serca.
80
Dwuznaczna postawa Hitlera wobec Ukraińców
stwarzała okazję do różnych spekulacji przejawianych
w tym czasie przez organy państwowo-partyjne. Część
kierownictwa Reichswehry, a następnie Wehrmachtu,
Aiiswartiges Amt i NSDAP, skłonna była traktować
ioJusz z nacjonalistami ukraińskimi jako straszak
wobec Polski i ZSRR. Takiego zdania byli np. Ernst
Uóhm, Georg Strasser, Herman Góring, a także Erich
Koch. Nieco odrębne stanowisko zajmował Rosenberg,
kierujący od 1933 roku sekcją wschodnią wydziału
zagranicznego NSDAP. Był on zdania (z czym pierwotnie miał godzić się Hitler), że na Wschodzie powinna
powstać zależna od Niemiec federacja pseudoniepodległych państw: Litwa, Białoruś i Ukraina. Poprzednik zaś Rosenberga na tym stanowisku dr Karl
Motz uważał, że niezależność Ukrainy należy w przyszłości ograniczyć do niemieckiego protektoratu.
Był to okres rzeczywistego ounowsko-hitlerowKkiego zbliżenia, ale bez wyraźnych decyzji instytucjonalnych. Zresztą w tym pierwszym okresie kanclerstwa Hitlera było ono niemożliwe ze względu na
osobę prezydenta Rzeszy feldmarszałka P. von Hindenburga, do którego mimo dużych prerogatyw kanclerza,
należało ostatnie słowo, a ten zaś niezmiennie popierał hetmana Skoropadskiego i lekceważył wszystkie
parweniuszowskie ruchy. Tym samym łatwiej było
snuć projekty w partyjnych kręgach hitlerowskich
I stosować w sprawie OUN „politykę schodów kuchennych" (Hintertreppenpolitik).
MŁODZI SIĘ BUNTUJĄ
Działalność, jak też samo istnienie mogła OUN
demonstrować społeczeństwu czynem, to jest znaczącym terrorem i sabotażem. Nie zawsze jednak
I — Herosi spod znaku tiyzub»
w danym okresie było ono dla Niemców (a tym samym dla Konowalca) pożądane — co nie zawsze chcieli
rozumieć krewscy junacy ukraińscy w „Kraju". Na
tym tle, między innymi, dochodziło do nieporozumień
między PUN a kierownictwem „Kraj" w Małopolsce
[Wschodniej, więcej — dochodziło do nieporozumień
z Niemcami, czego dowodem stało się nawet chwilowo
wydalenie PUN z Berlina do Genewy.
Chwilowe zamrożenie hitlerowsko-ounowskiego
aliansu nastąpiło po rozmowach ambasadora RP
w Berlinie A. Wysockiego z ministrem spraw zagranicznych Rzeszy K. Neurathem oraz 2 maja 1933 roku
z Hitlerem. Hitler w rozmowie z Wysockim wskazał
na konieczność porozumienia się Niemiec z Polską,
co następnie potwierdził w swoim wystąpieniu
w Reichstagu 17 maja 1933 roku. Hitler nawiązał do
komunikatu polsko-niemieckiego z 3 maja 1933 roku
będącego wynikiem tych rozmów, a który Polska
Biała Księga traktowała jako pierwszy krok do polsko-niemieckiego zbliżenia. To był początek rokowań, które doprowadziły do podpisania 26 stycznia 1934 r.
deklaracji o niestosowaniu przemocy.
Nacjonaliści ukraińscy nie chcieli zrozumieć, że ze
strony hitlerowców ta deklaracja miała charakter koniunkturalny. Odczuli to jako cios wymierzony w ich
sprawę, która nie mogła być rozwiązana bez rozbicia
Polski. Przeświadczenie to umacniał w nich dodatkowo
fakt, że w tym czasie poza Ministerstwem Spraw Wojskowych nikt inny nie chciał z nimi rozmawiać. Jaryj w meldunku do Konowalca z maja 1933 roku ten
niekorzystny chwilowo dla OUN układ przypisywał
właśnie rozmowom Wysockiego z Neurathem i Hitlerem, ocenionych słAmie w meldunku, jako koniun-
01
kturalne i taktyczne.
W obliczu negocjacji polsko-niemieckicti, których na82
i jonaliści bali się jak „diabeł święconej wody" sądzili bowiem, że ich wynik będzie niekorzystny prze(1« wszystkim dla OUN (i tu wykazali pewną samodzielność nie liczącą się z życzeniami Niemców), połtanowili wykazać, iż są partnerem, z którym należy
llę liczyć. Tak stanowcze stanowisko przejawiło kierewnictwo „Kraj", w którym coraz większą rolę odgrywał młody syn popa Stepan Bandera. Koncentracja energii ze strony organizacji była ogromna, ponieważ był to okres jej regresu w Polsce, klęski politycznej i moralnej po rozległych aresztowaniach jej
członków w 1930 roku.
W tym właśnie roku, gdy po okresie lokarneńskim
podniosła się fala niemieckiego rewizjonizmu wobec
Polski, UWO-OUN nasiliła sabotaż i terror pod hasłem:
„Na słowne argumenty żaden Polak nie będzie wrażliwy, na terror — wszyscy". Memoriał Ministerstwa
Spraw Wewnętrznych RP podaje aż 2191 aktów terroru OUN. Działalność sabotażowa OUN uaktywniła
się także na Ukrainie radzieckiej.
Terrorystycznym akcjom nacjonalistów ukraińskich
towarzyszyła agresywna, nie przebierająca w środkach,
propaganda OUN. W akcji tej chlubiono się mordami i podpaleniami, aby „wywrzeć psychiczny wpływ
na masy ukraińskie w skrajnie wrogim kierunku do
państwa polskiego i narodu". Wreszcie chodziło o „wywołanie niepokoju i anarchii, pogłębienie za granicą
przekonania o niepewności granic państwa polskiego
oraz braku wewnętrznej konsolidacji". Są to słowa
umieszczona na łamach pisma „Ukrajina" (17 X 1930 r.).
Władze polskie postanowiły położyć kres terrorowi
OUN. Podobnie jak w 1930 roku, przez aresztowanie
brata Jarosława Baranowśkiego, tak też w 1933 roku rozpoczęły się dodatkowe aresztowania i kompro83
mitujące OUN zeznania aktywistów ukraińskich przed
sądem.
Trudno dociec, czy właśnie stanowcza postawa władz
polskich, czy też polsko-niemieckie kontakty, zmieniły stanowisko Doncowa, który opowiedział się przeciwko terrorowi OUN oraz za zbliżeniem organizacji
z Polską, albowiem „Polska należy do wspólnego z nami europejskiego świata". Taką postawą naraził się
grupie „młodych" z „Kraju", ale jednak przeżył; wszystko skończyło się na pogróżkach, wyroku jednak nie
wykonano, gdyż stanowiło to zbyt wielkie ryzyko dla
samej istoty OUN.
Jest też rzeczą zastanawiającą, że właśnie w roku
największych aresztowań ounowców w Polsce, wiele
pism i gazet ukraińskich, wychodzących za granicą
i sympatyzujących z OUN, pisało w podobny co Doncow sposób, o potrzebie zbliżenia OUN z Polską lub
wręcz twierdziło, iż już się ono dokonało. Uczyniła
tak berlińska „Ukrajińska hazeta" z 5 grudnia 1930
roku oraz petlurowski tygodnik „Ukrajinśkyj hołos"
wychodzący w Kanadzie. Pisały one, że „pojednanie"
OUN z rządem polskim, które stało się faktem, bierze
swój rodowód z 1928 roku. Konowalec w imieniu
UWO miał wystąpić w tym roku z propozycją (rzekomo przeprowadzić wstępne rozmowy z polskimi władzami wojskowymi) utworzenia „zachodnioukraińskiego legionu" do obrony Kresów przed Związkiem Radzieckim.
Informacja ta była kłamliwa i niewykluczone, że inspirowana przez czynniki niemieckie, które w propagandzie imały się różnych chwytów. Inna informacja,
pochodząca z 1933 roku, także nie zasługująca na wi<irę, mówiła, że w 1932 roku Konowalec zawarł układ
„oficjalnie i na piśmie" z rządem polskim.
Układ miał zobowiązywać OUN do powstrzymii84
nia się od antypolskich wystąpień na przeciąg czterech
lat, a działalność OUN w tym okresie miała być w całości skupiona na zwalczaniu proradzieckich nastrojów ludności ukraińskiej.
Niewykluczone, że tego rodzaju podszepty służyły sprawie rozbicia OUN, to jest oderwania organizacji „Kraj" od jej berlińskiego i genewskiego centrum
bojowych „klityn". Nie ma bowiem żadnego dowodu o pobycie w tym czasie Konowalca w Polsce, nie
ma też żadnych dowodów na ten temat, a już najmniej o „montowaniu krucjaty". Przesada autorki kijowskiej, powtarzającej bezkrytycznie te informacje,
może wypływać z bałamutnych, niczym nie popartych
(tym bardziej, że układ miał być tajny) insynuacji zamieszczonych w „Ukraińskiej hazecie" (a więc o dwa
lata wcześniej), jak też w „Ukraińskim hołosie" (na
które autorka się powołuje)ł.
Wszystkie te lata są źle wybrane dla tego typu
Mugestii, a najmniej rok 1928. W tym czasie nie było wyraźnych tendencji europejskich do walki z ZSRR,
fliiś sama Polska nigdy by się na taki krok nie odważyła. Konowalec nie był głupcem, aby właśnie coś
takiego proponować. Prawda jest jedna: OUN nie szukała współdziałania z władzami polskimi, byłaby to
jakaś karkołomna polityka nie służąca realizacji jej
tjuneralnego celu. OUN nie szukała także kontaktu
< faszyzującymi (nielicznymi) grupami polskimi, któiych interesy, przede wszystkim „terytorialne" były
łupełnie odmienne. Zresztą OUN trudno nawet było
inaleźć silnych partnerów — albowiem, jak pisze
! Bardach — „nurt profaszystowski w Polsce nie był
najmniej jednolity. Różne jego odłamy ścierały się
"z W. W. Dobrecowa: Burżuaznyj nacionalizm-znariadja
, Kyjiw 1978, s. 187.
85
z sobą, nawet — a może zwłaszcza wtedy — gdy wywodziły się, jak ONR i „młodzi" Stronnictwa Narodowego, z jednego gniazda".
Niezależnie od tego rodzaju opinii, sytuacja OUN
w 1930 roku była naprawdę trudna. Wszystko te
działo się w czasie zintensyfikowania rozmów polsko-radzieckich. Przeto zrozumiałe stają się w tym świetle wszelkie insynuacje o zbliżeniu się RP ze skrajnie antyradziecką OUN, wieści te faktycznemu zbliżeniu polsko-radzieckiemu miały zaszkodzić, nie były bowiem w interesie niemieckim. Właśnie wówcza1
Niemcy zaproponowali OUN nasilenie akcji na Ukra
inie z terytorium Polski, aby stworzyć w ten sposól
dodatkową przeszkodę w zawarciu przez RP i ZSFJ
paktu o nieagresji. Niemcy, chcąc bowiem podporząć
kować sobie Polskę, lub przynajmniej pozyskać dli
swych imperialistycznych celów, robili wszystko, abv
nie dopuścić do ściślejszych powiązań radziecko-po'
skich, które stawały w poprzek ich dalekosiężnym pn
jektom podbojowym. Akcje OUN miały odbywać s
pod firmą Związku Wyzwolenia Ukrainy (Spiłka W
zwołennja Ukrajiny — SWU). Niemcy najchętniej v
dzieli zorganizowanie przez tę organizację zamachu
któregoś z tzw. narodowych komunistów, będące^w opozycji do Stalina. Nie ulega wątpliwości, że i U:ii
zamysł miał przynieść korzyści wyłącznie Niemcom
Konowalec, za niemiecką zgodą, w marcu 1930 roku
przerzucił część swojego kierownictwa (R. Suszko i 7.
Pełenśkyj) do Małopolski Wschodniej. W dyrektywie
kierownictwa OUN, doręczonej im, czytamy: „Po nn
leżnym rozeznaniu sytuacji na Wschodzie (Ukrainir
radzieckiej — E. P.) zwierzchnik Prowodu (Kono
lec — E. P.) powziął następujące postanowienie: p
ciw Łapczyńskiemu (ówczesny konsul generalny Zl
— E. P.) we Lwowie i Antonowowi-Owsijence (ponei
86
pełnomocny ZSRR — E. P.) w Warszawie można zastosować akcje terrorystyczne z takim rozmachem, żeby
we Lwowie był wysadzony w powietrze budynek konsulatu, a w Warszawie uśmiercony Antonow-Owsijenko".
Akty dywersji miały być również reakcją na wyroki
sądowe wydane przez sądy USRR na członkach SWU
i skomplikować stosunki polsko-radzieckie przez sam
fakt, że SWU miała swój sztab w Polsce. Nacjonaliści
więc dążyli wszelkimi środkami do wojny ze Związkiem Radzieckim, aby w ten sposób rzekomo „wy-
prowadzić sprawę ukraińską ze stagnacji i wprowadzić ją na szerokie wody polityki europejskiej" —
jak to ujęła „Ameryka" (1 X 1960 r.). Przy czym uczyli też, że taka sytuacja uaktywni elementy reakcyjne
na Ukrainie Naddnieprzańskiej i pogłębi rozkład ideologiczny społeczeństwa.
Ta ostatnia kwestia stała się dla OUN szczególnie
doniosła po zawarciu 25 lipca 1932 roku paktu o nieagresji między RP a ZSRR. Właśnie poświęcone temu
wydarzeniu było posiedzenie Egzekutywy Krajowej
we Lwowie w 1932 roku, z nowym jej szefem Banderą.
Przedstawiciel PUN I. Wołyneć zaproponował utworzenie zespołu emisariuszy, którzy od tej pracy mieli
nielegalnie przenikać na teren USRR. On też wspominał, że podobne grupy utworzono już na emigracji,
I zostały nawet odpowiednio poinstruowane przez
Rosenberga, który zapewnił ich członków, że po zdobyciu władzy przez NSDAP Niemcy przyjmą zdecydowany kurs antyradziecki.
Brzemienny w wydarzenia dla OUN był także rok
1933. W grudniu doszło w Berlinie, z inicjatywy Niemrów, do kolejnych rozmów przedstawicieli Aussenpolltłsches Amt NSDAP z Konowalcem i Jaryjem. Tym
razem strona niemiecka zażądała od OUN nasilenia
87
dywersji w ZSRR, Rumunii i Czechosłowacji. Do ZSHI
bojówki nacjonalistyczne nie powinny były przoni
kać z Małopolski Wschodniej, lecz z Wołynia. Min
ło to zneutralizować propolską politykę prowadzony
tam przez petlurowca wojewodę Henryka Józefskie<|n,
jak również zasugerować, że w te wystąpienia jest 7.n
mieszany polski wywiad wojskowy. Dalsze dyrektywy
niemieckie przedłożone OUN dotyczyły rozszerzeń I n
sieci wywiadowczej powiązanej z Abwehrą na kraju
bałkańskie i nadbałtyckie, a także dokonania zmian
personalnych w PUN, ze względu na udowodniona
infiltrację organizacji przez wywiady wojskowe Poi
ski i Czechosłowacji.
Wyniki negocjacji berlińskich bardzo szybko dotarły do wiadomości wywiadów Polski i Czechosłowacji. Czesi dokonali masowych aresztowań ounowców
na swoim terenie. Konowalec w obawie przed likwida
cją organizacji był zmuszony do przesunięcia agend
OUN z Pragi do Wiednia i Berlina. Mimo tych ostatnich posunięć OUN na początku 1934 roku ponownio
nasiliła swoje akcje terrorystyczno-sabotażowe. Byln
to zainspirowana przez hitlerowców odpowiedź n«
czesko-radzieckie zbliżenie. W tej postawie uwidoczniła się różnica postępowania OUN w Polsce i w Czechosłowacji. Czesko-radzieckie zbliżenie uderzało bowiem w działalność nacjonalistów w Czechosłowacji
i utrudniało opanowanie tego państwa przez Niem-
cy, usztywniało też politykę rządu praskiego wobec
Ukraińców zakarpackich. Inaczej wyglądała sprawa,
jeśli chodzi o Polskę. Ostatecznie nacjonalistom
był na rękę polsko-radziecki pakt skierowany przeciwko Niemcom, przybliżał bowiem ich nadzieję nn
przyspieszenie wojny. Śmiertelnym niebezpieczeństwem dla OUN było polskie zbliżenie z Niemcami,
natomiast takie samo zbliżenie Niemiec z Cze88
Iowacją było dla nich jak najbardziej na rękę.
i ta zawikłana konfiguracja, jak się wydaje, byi
iło zrozumiała przez skrzydło „młodych" w „Krai W Egzekutywie Krajowej dokonał się bunt przeo „starym konserwatystom" i „kawiarnianym poom" z emigracji, którego autorem było skrzydło
dych" na czele z Banderą i Romanem Szuche•em. Oni reprezentowali grupę „skrajnie rewolu, i ią" i gotową na wszystko, która głoszone przez
Wisnyka" hasła pojmowała dosłownie.
Grupa ta, przy poparciu adwokata lwowskiego Romana Ilnyćkiego (Ilnytzkyj), na którego kancelarię
iuż wcześniej ounowcy dokonali mylącego napadu,
przechwyciła władzę w Egzekutywie Krajowej poprzez zamach określany jako „pierwszy bunt Banilury". Jednak wówczas nie doszło jeszcze do wyraźnego rozłamu w OUN. Konowaleć zażegnał go, uznając nowe kierownictwo „Kraju" i grożąc, że w wypadku rozłamu OUN nie będzie dalej popierana przez
Niemców. Groźba poskutkowała. Fakt ten jednak raz
Jeszcze zaświadcza, jak dalece OUN zależna była od
niemieckiego „partnera". Dla zupełnego uspokojenia
„młodych" PUN przeznaczył dla nich większą liczbę
miejsc w gdańskiej szkole oficerskiej OUN.
Ludzie ci mieli wkroczyć do akcji w Polsce jako
dowódcy w stosownej dla Niemców sytuacji. Taką dogodną sytuacją, według rozeznania PUN, miało być
zakończenie negocjacji wielkich mocarstw w 1933 roku. Przewidywania te okazały się mylne, na nasilenie
prowokacji trzeba było jeszcze poczekać. „Młodzi"
zaś byli niecierpliwi, chcieli czynu, a PUN doradzał
wstrzemięźliwość. To dla „młodych" było „tchórzostwem". „Młodzi" chcieli być sławni na cały świat!
Mołojecką sławę chcieli zyskać tylko przez jakąś brawurową akcję. Pierwsza próba się nie udała. Wiąza89
ła się ona z zamiarem przekształcenia manifestacji religijnej ludności grecko-katolickiej w maju 1933 roku
we Lwowie w antypolskie wystąpienie. Nie udał się
też zamach na lwowskiego kuratora szkolnego Gadomskiego, którego OUN oskarżyła o rozmyślną likwidację szkolnictwa ukraińskiego. W tym samym roku
Mykoła Łemyk oddał śmiertelny strzał do urzędnika
konsulatu radzieckiego Aleksieja Majłowa. W ten sposób powtórzył „wyczyn" kolegi, który w 1931 roku
zamordował, przychylnego Ukraińcom, Tadeusza Hołówkę w Truskawcu.
15 lipca 1933 roku podpisanie Paktu Czterech (Francja, Niemcy, W. Brytania, Włochy) przyspieszyło decyzję Niemiec o rozpoczęciu negocjacji z Polską. Hitler chciał zyskać na czasie, uśpić czujność świata
posunięciami, mającymi świadczyć o pokojowych intencjach Rzeszy — ale nacjonaliści ukraińscy byli
przekonani, że polityka hitlerowska wobec Polski realizuje się ich kosztem. Zaczęli więc działać przeciwko polsko-niemieckiemu zbliżeniu. Działanie to było
nerwowe, spontaniczne i nieprzemyślane, a przede wszystkim nie przygotowane. Nacjonaliści bowiem
nigdy nie brali pod uwagę podobnej sytuacji, sądzili, że na przeszkodzie zbliżeniu Polski i Niemiec leżą
nie tylko sprawy graniczne, ale również tradycyjna
wrogość. Tym samym rysujące się zbliżenia między
„tradycyjnymi wrogami" wywołało w szeregach OUN
(głównie w kraju) prawdziwą panikę, wprowadzało
zamęt, chaos i dezorganizację. Do tego dołączyły się
jeszcze niemieckie zarzuty pomawiające Haliczan o regionalny partykularyzm. Wyraźnie dawano im do zrozumienia, że nie reprezentują całej Ukrainy, takim sposobem wywierali nacisk na OUN i zmuszali ją do
posłuszeństwa. Stan ten nie pomagał organizacji, przeciwnie — pogłębiał dezorientację polityczną. Na tym
90
tle rodziło sią większe usamodzielnienie „Kraju" i omijanie przez Egzekutywą Krajową uspokajających zaleceń PUN. Na kcnto tej samodzielności, w jakiejś
mierze, należy zaliczyć zamach na Konsulat ZSRR we
Lwowie 21 października 1933 roku, co o mało nie skończyło sią tragicznie dla Jaryja. Wezwany do gestapo
i Auswartiges Amt został zmuszony do wydalenia
z Berlina bojówkarzy UWO.
Sytuacja ta nie zniechęciła Egzekutywy Krajowej.
Dalszym dramatycznym przykładem protestu przeciwko polsko-niemieckiemu zbliżeniu był udany zamach
15 czerwca 1934 roku na życie ministra spraw wewnętrznych RP Bronisława Pierackiego i to zaraz po
wizycie Goebbelsa w Warszawie.
Faktem tym był oburzony sam Goebbels (uznał go
za afront) i zapowiedział podjęcie ostrych sankcji wobec wojującej emigracji ukraińskiej w Niemczech, powiązanej z SA i Ernstem Róhmem, z którego inspiracji jakoby zamach był zorganizowany dla skłócenia dobrosąsiedzkich stosunków polsko-niemieckich.
Mimo takiego oświadczenia, Piłsudski polecił polskiemu attachś w Berlinie interweniować bezpośrednio
u ministra wojny Rzeszy. W ten sposób rząd RP wska-
zywał na źródła inspiracji terroru OUN, czyli na kierownicze koła Reichswehry.
Zapowiedzianych przez Goebbelsa drastycznych akcji wobec OUN nie było. Natomiast stało się coś bardzo hitlerowskiego. Prasa niemiecka, wykorzystując
fakt zabójstwa Pierackiego, usiłowała sprytnie poróżnić Polskę z Litwą sugerując, że działalność OUN
sterowana była z Kowna. Cytując dokumenty tzw.
archiwum Senyka (skonfiskowanego przez policję polską), prasa ta wskazywała na Litwę, jako głównego
mąciciela współżycia polsko-ukraińskiego. W ten spo91
sób hitlerowska propaganda odwracała uwagę opinii
światowej od Niemiec — rzeczywistych protektorów
OUN. Niemiecki atak na Litwę oraz naciski rządów
Polski i ZSRR, na początku 1936 roku, zmusiły władze
tego państwa do cofnięcia pomocy finansowej udzielanej dotąd „nowitnym" nacjonalistom ukraińskim.
OUN przez zabójstwo polskiego ministra uzyskała
światowy rozgłos, ale kosztem osłabienia organizacji,
której wielu przywódców zostało aresztowanych i osądzonych, w tym prawie cała Egzekutywa Krajowa.
Zagraniczny Prowod OUN, postawiony przed faktem
dokonanym, nie potępił „młodych" i nie odciął się
od sprawy zabójstwa Pierackiego (i tak by to nic nie
zmieniło), lecz w obawie przed wciąż grożącym organizacji rozłamem, zaczął się solidaryzować z „młodymi".
R. Suszko nazwał Pierackiego największym wrogiem
Ukraińców, którego zabójstwo rzekomo miało mieć,
dla sprawy ukraińskiej, pierwszorzędne znaczenie. „Cała akcja terrorystyczna — oświadczył on — powinna
być skierowana przeciw wybitnym osobistościom
i członkom rządu, gdyż w tym wypadku nawet największe ofiary w wyniku spisków są celowe. Takie
zamachy oddziaływują na psychikę mas, podnoszą
autorytet organizacji, dają efekt polityczny nie tylko
w kraju, ale i za granicą".
Światowy „efekt polityczny", o którym mówił Suszko, był wątpliwy. Postępowa i niezależna prasa światowa niejednokrotnie wskazywała na inspiratorów
aktów terrorystycznych OUN, z berlińskiej centrali.
Akty terroru niepokoiły również ukraińską opinię
publiczną w Polsce. Jej reakcja miała dwa źródła:
obawa przed represjami rządu polskiego oraz sprzeciw wobec zamachów na znanych Ukraińców (Twerdochlib, dyrektorzy gimnazjów ukraińskich we Lwowie
92
i Przemyślu i in.). Ounowcy bez pardonu rozprawiali
się nie tylko z działaczami zachowawczych partii ukraińskich, ruchu robotniczego, ale również z własnymi
pobratymcami o podobnej do nich ideologii, np. z dzia-
łaczami Frontu Narodowej Jednoty (FNJ), którym
przypisywano współpracę z polską policją państwową.
Taktykę terroru potępiły wszystkie ukraińskie partie
zachowawcze, a przede wszystkim Komunistyczna
Partia Zachodniej Ukrainy (KPZU). Dość stanowczo
potępił ją także „ukraiński Mojżesz", czyli arcybiskup
Szeptycki w liście pasterskim z 4 sierpnia 1934 roku.
Każda z wymieniopych sił politycznych potępiła terror OUN z innych powodów. Partie zachowawcze usiłujące znaleźć z rządem RP modus vivendi Jicząc na
pomoc Polski w wypadku dojścia do skutku „pochodu krzyżowego" przeciwko ZSRR. Nadto OUN była dla tych partii groźnym konkurentem politycznym,
niebezpiecznym na dziś i na jutro, którą wyobrażano sobie jako przyszłość bez komunistów na Wschodzie.
Szeptycki i „sfery świętojurskie" potępiły terror
OUN nie tylko ze względu na humanizm chrześcijańiki, z którym zresztą w przyszłości na tym polu różnie
będzie się działo, ale także z tych samych względów,
co partie zachowawcze. Jak się wydaje „sfery świętojurskie" nie miałyby większych zastrzeżeń, gdy jurność OUN skierowała się przeciwko „komunistom
I masonom".
KPZU zwalczała terror, gdyż obcy był on jej naturze. Stojąc na stanowisku rewolucyjnej współpracy wszystkich narodowości zamieszkujących Małopol»kę Wschodnią, w OUN widziała siłę destrukcyjną,
przeszkadzającą tej konsolidacji — a ponadto siłę faizystowską, wrogą nie tylko ideologii, którą reprezen93
towała, ale także socjalizmowi jako ustrojowi i państwu. W swych deklaracjach przeciw OUN, KPZU właśnie podkreślała antyludowy i antynarodowy charakter nacjonalistów spod znaku „tryzuba", wskazywała,
że w powiązaniu z faszyzmem światowym, jest to
siła niebezpieczna, pragnąca wojny mordu i pożogi.
W styczniu 1934 roku polityka terroru OUN została potępiona również przez Komitet Narodowy UNDO.
Jego przywódca Dmytro Łućkyj oświadczył: „Ukraińscy nacjonaliści wybrali kierunek rewolucyjny i stosują jako jedyny środek walki (...) gwałt, terror i sabotaż (...). Myśmy od samego początku nie godzili się
z atakami teroru i sabotażu, gdyż uważamy, że tylko
przez systematyczną pracą konstruktywną (...) zdobyć możemy nakreślony i pożądany przez nas cel".
Zaraz po tym oświadczeniu ounowcy dokonali zamachu na członka kierownictwa UNDO — Wołodymyra Kochają.
Ataki na terroryzm OUN nasiliły się szczególnie
po podpisaniu 26 stycznia 1934 roku polsko-niemieckiej deklaracji o niestosowaniu przemocy. Pod wpły-
wem wspomnianych tu opinii oraz kategorycznyc!i
rozkazów z Berlina również OUN musiała, na jaki:
czas, zaprzestać terroru. Rząd niemiecki zobowiążą i
się ukrócić działalność OUN w Polsce i w Rzeszy
Od Konowalca zaś zażądał kategorycznego zaprzestania akcji terrorystycznych w Małopolsce Wschodnie i
Jednakże sama organizacyjna działalność OUN \\
Niemczech nie ustała, a Jaryj z ramienia Abwehri,
pozostał nadal w kontakcie z tą organizacją. Wiece i
po rozmowach Konowalca i Jary ja z ppłk. Reichenai
(Abwehra) organizacja otrzymała nawet dotację pic
niężną w wysokości 110 tys. marek miesięcznie.
Podpisanie deklaracji polsko-niemieckiej wywołał
pewien stan napięcia między „młodymi" i „starymi
94
w OUN. „Młodzi" zaczęli nawet zarzucać Konowalcowi i jego „emigrantom" niedostateczne działanie w zakresie niwelowania polsko-niemieckiego zbliżenia. Podpisanie tej deklaracji uważali nawet za klęskę proniemieckiej polityki „starych". Na naradzie aktywu OUN
w Salzburgu, 13—15 lipca 1935 roku, PUN zmuszony
był do wypowiedzi uspokajających. W jego imieniu
Suszko oświadczył, że nie jest istotne „czy Hitler pójdzie z Polską na podbój Rosji, czy bez niej. W ostatecznym rachunku albo Polska zostanie osłabiona i wtedy
Ukraińcy odniosą sukces, lub na wypadek zwycięstwa
Niemiec i Polski, realna stanie się sprawa rewizji
wschodnich granic Rzeszy i wtedy, gdy Ukraińcy będą
silni i zjednoczeni, kwestia ich państwa, przy poparciu
Niemiec, stanie się aktualna. Dozbrojenie Niemiec zbliża Europę do konfliktu. Ukraińcy nacjonaliści winni
zwrócić uwagę na dywersję przeciwko ZSRR". Według oceny prowodu OUN deklaracja polsko-niemiecka miała służyć osłabieniu Polski i przybliżyć jej
uzależnienie od Niemiec, a także stanowiła jedno
z ogniw antypolskiej strategii przewidującej w ostatecznym rachunku likwidację państwa polskiego. 12
września 1937 roku na kongresie NSDAP miał rzekomo o tym mówić Hitler.
Ocena polityki niemieckiej wobec Polski, dokonana
przez kierownictwo OUN za granicą, była trafna i jako całość mogła niewątpliwie organizację satysfakcjonować. Nacjonaliści obawiali się czegoś innego: czy
w nowej sytuacji (po pokonaniu ZSRR) znajdzie się
miejsce dla zrealizowania ich maksymalistycznych
ambicji państwowych, i czy Niemcy będą skłonni
tak dalece osłabić Polskę (zabierając jej przecież ziemie na zachodzie), aby OUN mogła mówić o „Wielkiej Ukrainie", a nawet o „sile wiodącej" na Wschodzie.
95
Nieporozumienia miądzy „nowitnymi" nacjonalista-
mi a hitlerowcami na tle zamachów terrorystycznych
w Polsce nie oznaczały przewartościowania niemieckiej polityki wobec Ukrainy. Jak zawsze wszystkie
posunięcia niemieckie w tym zakresie miały charakter
chwilowy. Hitlerowska gwałtowność niekiedy wynikała z faktu przekroczenia przez nacjonalistów ukraińskich ram samodzielności nakreślonych im przez
polityczną koniunkturę Niemiec.
OUN dążąc do złagodzenia rozbieżności, nasiliła
proniemiecką propagandę na Bukowinie, w Czechosłowacji (w tym również na Rusi Karpackiej) oraz
w USA, Francji, W. Brytanii i Austrii.
Chodziło jej nie tylko o przychylne nastawienie do
hitlerowców emigracji ukraińskiej, ale również prze/,
nią dotarcie do ludności miejscowej, wśród której
przebywali Ukraińcy.
Złagodzeniu rozbieżności między OUN a Niemcami
służyło również zerwanie powiązań tej organizacji
z austriacką Heimwehrą oraz utworzenie przy końcu
1934 roku na tym terenie własnych organizacji robotniczych. Wszystko to w sumie przyniosło OUN wynik pozytywny. Nadto nacjonaliści ukraińscy szybko
zrozumieli, że deklaracja polsko-niemiecka służy wy
łącznie hitlerowskim celom taktycznym i wcale nic
jest wymierzona, jak sądzono pierwotnie, w ich inte
res. O tym przekonali się na własnym przykładzie juz
w drugiej połowie 1934 roku, uczestnicząc w niektó
rych przygotowaniach zbrojnych przeciwko Polsce.
Przygotowania te — to przede wszystkim szkolenie dy
wersantów. Przeszkoleni ukraińscy dywersanci ju/
w 1937 roku stali się bardzo potrzebni, to jest w okresie przygotowań hitlerowskich do rozczłonkowaniu,
a następnie zniewolenia Czechosłowacji, napadu n,i
Polskę, a także jako szantaż wobec sprzymierzonycli
96
t lymi państwami: Rumunii i Węgier. W roku 1938
«/kolenia ounowców, w ośrodkach Abwehry nad jeziorem Queuz, przybrały charakter niemal masowy.
Obozy szkoleniowe znajdowały się w Hartenstein
I Wiener-Neustadt. OUN korzystała także z usług
centrum szkoleniowego chorwackich ustaszowców we
Włoszech.
Szkolenia te były rezultatem ugody zawartej mięAbwehrą a OUN i osobiście między Konowalcem
anarisem. Canaris, w odróżnieniu od swojego po; 'dnika na stanowisku szefa wywiadu wojskowego
K. Patziga, zrezygnował z usług hetmańców i oparł
»l<; wyłącznie na ounowcach uznając, że najlepiej nadają się oni do walki na zapleczu przeciwnika.
Do takiego wniosku doszedł on w 1937 roku po rozmowach H. Góringa z polskimi mężami stanu, gdy stało się jasne, że Polska nie znajdzie się u boku
Niemców w ich awanturniczych poczynaniach w Europie środkowo-wschodniej. Przeto Canaris w 1937
roku zainicjował, o czym już wspominaliśmy, spotkania przedstawicieli „Abwehr 2" z gen. Kurmanowytzem. Omawiano na nich między innymi sprawę działalności OUN w Małopolsce Wschodniej na wypadek
wojny. Kurmanowycz w imieniu Konowalca zobowiązał się do stworzenia specjalnych oddziałów bojowych OUN, będących w stałym pogotowiu, aby
w odpowiednim czasie wzmocnić powstanie zbrojne
„na obszarze etnicznie ukraińskim".
W tym też roku nastąpiło jedno z najważniejszych
spotkań Konowalca z Canarisem. Jego wynikiem był
układ zawarty między Abwehrą i OUN. Chodziło
w nim, jak sądzi Petro Mirczuk w pracy poświęconej
Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA), oto, aby
w czasie wojny Ukraińcy mogli stać się siłą w szybkim, a nawet efektownym, pokonaniu Polski. Miała
F — Herosi spod znaku tryzuba
to być szeroka dywersja czy nawet powstanie
zbrojne.
Nacjonaliści, zgodnie z zadaniami Abwehry, mieli
siać zamęt na tyłach wojsk polskich. Dla tego właśnie celu, jeszcze w tym samym 1937 roku, powstał
w Małopolsce Wschodniej pierwszy konspiracyjny
oddział bojowy OUN pod kryptonimem „Wowky",
który, w zamyśle organizatorów, miał sią stać zalążkiem nacjonalistycznej, antypolskiej armii powstańczej.
Po wojnie, o tej sprawie, płk E. Stolze powiedział
przed radzieckim prokuratorem: „Na wypadek wojny
(...) z Polską Konowalec zobowiązał sią wobec (...)
wywiadu zorganizować w Polsce grupy powstańcze,
które miały być wprowadzone do akcji natychmiast
po niemieckim ataku (...). My ze swej strony gwarantowaliśmy Konowalcowi szeroką pomoc finansową (...). "Wkrótce Konowalec został zabity. Po
zabójstwie Konowalca ruchem nacjonalistycznym kierował Andrij Melnyk, którego, podobnie jak Konowalca, włączono do pracy niemieckich organów wywiadowczych".
Anschluss Austrii w marcu 1938 roku OUN powitała entuzjastycznie. Jej prasa podkreślała prawo Niemców do jedności w granicach wspólnego państwa. Jednocześnie czyniła wyraźne aluzje do jedności ukraińskiej w jednym państwie. Zabór Austrii stał się
też pretekstem do podkreślania wspólnoty historycznej Galicji i Austrii, jak też jej wpływu (tym samym
Niemiec) na kulturę ukraińską w dawnym Królestwie
Galicji i Lodomerii. Przypomniano też sobie, że wielu oficerów austriackich walczyło przeciw Polsce w
szeregach UHA.
Qj
Kolejnym łupem hitlerowskiej agresji miała byi'
Czechosłowacja. Pobudzało to nadzieją OUN na zdo98
bycie korzystniejszej pozycji do walki z Polską i ZSRR.
Nadzieje te podsycali sami Niemcy. W tej atmosierze, jak pisze K. H. Abshagen w pracy o Canarisie,
Konowalec godzi się zorganizować pod auspicjami
Abwehry bojówki dywersyjne w strefie Europy środkowowschodniej, przede wszystkim w Czechosłowacji i Rumunii. Władze Rzeszy mając zamiar opanować
Czechosłowację, zobowiązały Abwehrę, aby tam właśnie realizowała w pierwszej kolejności swe szpiegowsko-dywersyjne zadania. Zgodnie z nową taktyką rozsadzania państw od wewnątrz, wobec bojówkarzy ounowskich wskazywała (podobnie jak Auswartiges Amt) problem autonomii Ukrainy Zakarpackiej, obiecanej Rusinom karpackim przez rząd praski
jeszcze w 1919 r.
ŚMIERĆ KONOWALCA I JEJ NASTĘPSTWA
Pierwotnym żądaniom wysuwanym pod adresem
Czechosłowacji towarzyszyła hałaśliwa propaganda
antypolska i antyradziecka. Stało się to na skutek tajemniczej śmierci Konowalca w maju 1938 roku.
Czytelnik już zdołał się zorientować, że powiernikiem Konowalca, w licznych poufnych sprawach, był
metropolita Szeptycki. Wielu ważnych informacji dowiadujemy się z listów kierowanych różnymi drogami
na górę św. Jura. W ostatnim z nich z kwietnia 1938
roku Konowalec pisał: „Zwracam uwagę Waszej
Ekscelencji na to, z jaką dokładnością urzeczywistniają się plany wielkiego fiihrera. Komunizm w Niemczech unicestwiony. Niemcy mają armię i są uzbrojone. Anschluss Austrii urzeczywistniony. W kolejności przyłączenie do Reichu wszystkich niemieckich
ziem — Sudety, Górny Śląsk, Gdańsk wraz z korytarzem. Na tym zakończy się proces tworzenia wiel99
kiego Reichu. Wielkie Niemcy będą gotowe do urzeczywistnienia wielkiej misji (...) zniszczenia Bolszewii.
Nie tracimy czasu. Dla nas teraz sprawą podstawową jest szkolenie, szkolenie, szkolenie (...). Nasze międzynarodowe kontakty rozwijają się (...). Jedna troska — Wielka Ukraina. Tam nasze sprawy nie stoją
należycie. Mamy żywą łączność poprzez Finlandię,
ale wieści smutne (...)• Tym większe zniecierpliwienie
ogarnia nasze dusze w nadziei urzeczywistnienia tego, co dla wielu wydaje się beznadziejnym (...)".
Sprawa szkolenia była w ówczesnej sytuacji dla
PUN najważniejsza. Właśnie tę sprawę Konowalec
zamierzał omówić w Rotterdamie. Zwołał tu do hotelu „Atlanta" emisariuszy z różnych krajów, w tym
z Polski. W przeddzień narady 23 maja 1938 r. zgło-
sił się doń jeden z dobrze mu znanych emisariuszy
z Ukrainy Naddnieprzańskiej, Janenka-Norbert Waluch, który wręczył mu prezent, prawdopodobnie zegarek. Zaraz po tym Konowalec wyszedł z hotelu na
ulicę, w czasie spaceru nastąpił wybuch „zegarka",
który wodza „wszej OUN" porozrywał na strzępy.
Policja holenderska przybyła na miejsce wypadku
zdołała ustalić, że denat posiadał paszport litewski. Zabójcy nie odnaleziono, nikt nawet nie był w stanie
podać jego rysopisu. Nieco później, członek ścisłego kierownictwa OUN, Senyk — Hrybinśkyj, miał
ostrzec swych przyjaciół, aby nigdy nie przyjmowali podarków w postaci zegarków.
Na temat zagadkowej śmierci prowodnyka domniemywać było wiele. Prasa światowa miała temat na
pierwszą stronę. Po latach usiłował tę śmierć wyjaśnić
J. Kufko w książce Piekielna maszyna w Rotteidu
mie, ale poza uproszczeniami typu „obca dłoń" nicze
go w zasadzie nie wyjaśnił. Podobnie S. T. Danyłen
ko w rozdziale książki o arcybiskupie Szeptyckir
100
zatytułowanym Kanny Konowalca, w sposób naiwny
obarcza śmiercią gestapo tylko za to, że Konowalec
przybrał tytuł „wodza", co Niemcom się nie podobało.
Więcej na ten temat nam mówi lament emisariusza
z Polski, który klęcząc nad przykrytymi kocem szczątkami „wodza" raz po raz powtarzał po niemiecku:
mein tutiret, mein iiihiei.
Ten lament w języku niemieckim najlepiej świadczy przede wszystkim o tym, kim był Konowalec
dla nacjonalistów i Niemców. Tymczasem właśnie
Niemcy tu i ówdzie byli oskarżani o spowodowanie
śmierci wodza OUN. Podobno „za dużo wiedział",
albo zaczął powątpiewać w szczerość niemieckich intencji odnośnie Ukraińców oraz ich zamierzeń państwowotwórczych. Zamierzenia nacjonalistów ukraińskich stały w wyraźnej sprzeczności z hitlerowskimi planami opanowania Polski, ZSRR i świata. Obawiano się, że Konowalec zechce zmienić front — a tego Niemcy sobie nie życzyli. Natomiast potrzeby
i miejsce dla ważnej działalności szpiegowsko-dywersyjnej OUN było w Polsce i ZSRR, zwłaszcza na Ukrainie, którą Niemcy traktowali jako teren swej przyszłej bezwzględnej eksploatacji kolonialnej. Jak to wykaże najbliższa przyszłość, hitlerowcy wcale nie zamierzali zaspokajać ukraińskich aspiracji państwowych. Ukraińcy byli potrzebni im doraźnie, nie przyszłościowo — chyba jedynie jako niewolnicza siła robocza, co pAźniej wiele razy podkreśli Hans Frank.
Propaganda hitlerowska kierowała podejrzenia w
inną stronę, odrzucała sugestię, że Niemcy mają carkolwiek wspólnego z zamachem rotterdamskim. Hi-
tlerowcy sugerowali, że zamach ma swe korzenie
w Warszawie a nawet dalej — w Moskwie. Zatem
jednocześnie kierowano ukraińską nienawiść do Polaków i Rosjan, a także przeciwko „światowej żydow101
sko-komunistycznej masonerii". Polakom miało rzekomo szczególnie zależeć na tej śmierci. Aresztowania
ounowców i ich procesy miały wiele ujawnić z powiązań Konowalca z Abwehrą i w ogóle z militaryzmem
niemieckim. Wiele spraw związanych z aktywizacją
ukraińską w Małopolsce Wschodniej miało wynikać
z osobistego rozkazu Konowalca. Jego śmierć mogła
spowodować odłączenie się „Kraju" od berlińskiego
centrum, a tym samym oderwać go od powiązań z hitleryzmem.
Nie zabrakło też opinii, że zamach był dziełem samych ounowców niezadowolonych z polityki Konowalca. Wskazywano na „młodych", którzy wiele razy już demonstrowali swoje niezadowolenie z osoby
prowodnyka, którego nawet oskarżono o malwersacje pieniężne. Z zarzutów tych Konowaltc zdołał się
oczyścić, ale wytworzona wówczas atmosfera nieufności pozostała. Ten sam zarzut „młodzi" postawią w
październiku 1939 roku „strym", a konkretnie M. Sciborśkiemu żądając usunięcia go z Głównego Prowodu i postawienia przed Trybunałem Rewolucyjnym
OUN.
Canaris, osobisty przyjaciel Konowalca, powołał specjalny zespół Abwehry do zbadania kulis zbrodni. Nic
nie wykryto, lub wykryto dużo, co dla dobra niemiecko-ounowskiego aliansu nie mogło być podane do wiadomości stronie ukraińskiej. W tym milczeniu Abwehry mogła kryć się tajemnica udziału gestapo w zabójstwie Konowalca. Gdyby rzecz miała się inaczej,
to wówczas Niemcy nie nabraliby przysłowiowej „wody w usta", lecz roztrąbili wyniki śledztwa na cały
świat. Dałoby to im do rąk pierwszorzędny atut, a jednocześnie raz na zawsze odwróciło ukraińskie podejrzenia od nich samych. W tym świetle również nie można wykluczyć wersji, że w zabójstwie prowodnyka
102
maczali palce „młodzi". Wyjawienie tego faktu też nie
byłoby na rękę Niemcom, skłóciłoby „Kraj" z Abwehrą. Jeżeli nawet zbrodnię popełnili „młodzi", to także
nie bez wiedzy gestapo lub Abwehry. Być może, a nawet na pewno, Canaris nic o tym nie wiedział. Zbrodnię dokonano poza jego plecami i mając na uwadze
przyjacielskie stosunki admirała z ukraińskim prowodnykiem. Słowem zbrodnia ta nie została dotąd
wyjaśniona i pozostaje jedną z licznych tajemnic, związanych z kulisami przygotowań do drugiej wojny
światowej.
Nowym wodzem „wszej" OUN został płk inż. Andrij
Melnyk. Ten śmierć szwagra wykorzystał do skierowania gniewu ounowców przeciwko Polsce i ZSRR oraz
do podwojenia wysiłków idących w kierunku rozczłonkowania Czechosłowacji, aby wykroić z niej autonomię dla Zakarpacia. Cel ten uwieńczony został całkowitym sukcesem.
Rząd czechosłowacki początkowo opierał się żądaniom ukraińskim, jednak po Monachium (30 września
1938 r.), aby nie oddać tego terenu Węgrom, wyraził
zgodę na utworzenie ukraińskich władz autonomicznych. Władze te powstały 8 października 1938 roku
w Użhorodzie.
Powstanie autonomii zakarpackiej ounowcy w swej
pracy OUN u wijni 1939—1943 i. (Munchen 1946)
ocenili następująco: „Kreml i Polska obawiają się, że
może powstać taka międzynarodowa sytuacja, kiedy
z terenu maleńkiej Karpackiej Ukrainy, ogromna idea
ukraińskiej państwowości zacznie promieniować na
całość ukraińskiej społeczności".
Ocena była o tyle trafna, że rzeczywiście na tym
tle doszło do częściowego zbliżenia polsko-radzieckiego, co zauważa ambasador niemiecki w Moskwie Friedrich Werner v. Schulenberg. 3 grudnia 1938 roku ra103
portowa! on do Berlina, iż ZSRR „znajduje wspólny
grunt z Polską (...) Związek Radziecki wierzy — donosił Schulenberg — że Polska również jest zainteresowana polepszeniem stosunków z ZSRR, aby otrzymać
poparcie przeciw Niemcom (...) Czechosłowacja jest
uważana tutaj teraz za satelitę Niemiec, która służy
jako trampolina do posuwania się Niemiec w kierun- *
ku Związku Radzieckiego (...) Karpato-Ukraina pod
niemieckim wpływem wydaje się ZSRR główną groźbą jako punkt krystalizacji niezależnego ruchu ukraińskiego (...)".
W sytuacji polsko-radzieckiego zbliżenia na tle sprawy ukraińskiej, Niemcy postanowili zlikwidować przedmiot sporu przez przekazanie Zakarpacia Węgrom, którzy wkroczyli tu 15 marca 1939 roku.
Ukraińcy byli rozżaleni. Propaganda ounowska usiłowała usprawiedliwić postawę Niemców i odwrócić
uwagę społeczeństwa od właściwych motywów upadku Ukrainy Zakarpackiej. Winą za ten stan obarczono
Polskę, która popychała Węgrów do aneksji w imię
wspólnej z nimi granicy. Było w tym zresztą sporo
prawdy, ale tylko częściowej i na pewno nie najważniejszej. Niemniej takie nastawienie opinii ukraińskiej
leżało w interesie hitlerowskim. Stąd propaganda ounowska zalecała spokój oraz wiarę w Niemców, których dalekosiężne plany przewidywały utworzenie soborowej Ukrainy. Ukraina Zakarpacka miała być tyl- -
ko epizodem wielkiego problemu, na którego realizację należało jeszcze poczekać.
W kwietniu 1939 roku, w takim duchu, została wydana, uspokajająca odezwa głównego kierownictwa
OUN. „W dzisiejszej sytuacji — czytamy w niej —
byłoby szkodliwym pójść za podszeptem naszych wrogów i oświadczyć, że winę za to, co się stało, pono104
szą Niemcy i zostać ich wrogiem. Ukraina i Niemcy są
naturalnymi sojusznikami. Oprócz Niemców Ukraina
nie ma na świecie żadnego aktywnego sojusznika
przeciw wszystkim okupantom Ukrainy. Nie wolno
nam zapominać, że państwa zachodnie, jak Anglia,
Francja, bratają się dziś z największymi wrogami
Ukrainy — Sowietami. Każdy naród kieruje się własnym interesem, kierowały się nimi i Niemcy, nie
udzielając pomocy Karpackiej Ukrainie. W danym
przypadku inne były interesy Niemiec, a inne Ukraińców. W sprawie jednak wyzwolenia Ukrainy interesy obu narodów pokrywają się. Bądźmy więc politycznie dojrzali i nie traćmy jasnego sądu i równowagi ducha". Odezwa poskutkowała, wyciszyła antyniemieckie emocje, zaś po drugiej odezwie PUN w całości skierowała je przeciwko Polsce, która miała być
zmiażdżona machiną hitlerowskiego militaryzmu.
,,Dziś w boju tym (o sprawę ukraińsko-nacjonalistyczną — E. P.) — czytamy w odezwie PUN — obok
nas stoją już inne narody — Niemcy, Italia, Hiszpania,
Japonia, których zwycięstwa zmierzają do ostatecznego zniszczenia wspólnego Wroga". Tym wspólnym
wrogiem miał być Związek Radziecki, III Międzynarodówka oraz państwa, które do ZSRR zagradzają
Niemcom drogę, a więc Polska, którą należy pokonać.
„W walce tej —¦¦ czytamy dalej — Ukrainie (czytaj
nacjonalistom — E. P.) przypada przodujące zadanie.
Szybkie zakończenie tej wałki zależy od siły i hartu
narodu ukraińskiego".
Ażeby stać się taką siłą, należało się szkolić. Od początku 1939 roku OUN prowadziła tajne szkolenia za
pośrednictwem organizacji sportowych ,,Łuh", „Sokił",
„Orły", Katolickiej Akcji Ukraińskiej Młodzieży, a nawet „Płastunów" — ukraińskiego skautingu. W szkoleniu kładziono nacisk na metody walki partyzanckiej.
105
Na użytek Niemców OUN zaczęła też zestawiać listy
małopolskich działaczy państwowych, komunistów, placówek KOP, urzędów, posterunków policji, a nawet
nauczycieli i gajowych.
Rozprawa z Polską miała iść drogami agresji zewnętrznej i wewnętrznej. „Do działalności wywiadowczej w Polsce wykorzystywaliśmy ukraińskich nacjonalistów w celu włączenia szerokich mas do roboty
wywrotowej" — mówił płk Stolze. Miała to być działalność totalna. Dlatego inspirowały ją i organizowały aż trzy ośrodki niemieckie o skrótowych nazwach:
Aste-Breslau, Aste-Stetin i Aste-Kónigsberg. W konsekwencji doprowadziło to w marcu 1939 roku do ponownych, masowych aresztowań aktywistów OUN, znanych polskiemu kontrwywiadowi.
Przy końcu 1938 roku utworzono 6-miesięczne szkoły dla niższych dowódców przyszłej ukraińskiej jednostki wojskowej do walki z Polską. Jedna z takich
szkół mieściła się nad jeziorem Hiim. Całą przeszkoloną kadrę zakwaterowano w Briick koło Wiednia,
gdzie już wcześniej zgrupowano 600 przeszkolonych
ounowców. Stanowili oni zalążek legionu ukraińskiego. Doskonalono ich pod względem wojskowym w
Górach Harzu i na Opolszczyżnie. Legion, uzupełniony żołnierzami byłej „Siczy Karpackiej", podzielono
na dwa bataliony. Pierwszym dowodził I. Karaczewśkyj, drugim E. Hotowycz, zaś całością płk Suszko.
Opiekę nad legionem objął Główny Prowod OUN —
sekretarz PUN Jarosław Baranowśkyj, członkowie prowodu Josyf Bojdunyk, a także wymieniony I. Karaczewśkyj.
Niezależnie od tego, Abwehra szkoliła ukraińskich
komandosów. „Dzięki kontaktom z ukraińskimi nacjonalistycznymi bojownikarzami — pisze K. H. Abshagen — Abwehra mogła wystawić kilkuset ludzi wy106
szkolonych i zdatnych do działań dywersyjnych" (w
Polsce). Ci właśnie ludzie, równolegle z żądaniami stawianymi Polsce przez Hitlera, zostali skierowani na tereny Małopolski Wschodniej. Mieli oni stanowić kadrę przyszłego, antypolskiego powstania zbrojnego.
Napływ ounowskich bojowców do Polski wynikał
z kilku faktów: byli przeszkoleni i z tego powodu mogli objąć funkcje dowódcze; ich obecność była
konieczna, ponieważ w latach 1938—1939 miejscowa
sieć OUN została praktycznie zlikwidowana, a jej czołowy aktyw znajdował się w więzieniach lub na emigracji; według danych wywiadu niemieckiego Małopolska Wschodnia miała być obszarem najdłużej bronionym przez WP, ze względu na połączenie z sojuszniczą Rumunią. Argument ostatni związany z tym
problemem wyłonił się już po podpisaniu w sierpniu
1939 roku paktu o nieagresji między III Rzeszą i ZSRR.
Hitlerowcy obawiali się, iż może on wywrzeć niekorzystny wpływ na społeczeństwo ukraińskie, które
uzna, że Niemcy oszukują Ukraińców, jak w wypadku Ukrainy Zakarpackiej. Obawy niemieckie nie były bez powodu. Nastrój taki rzeczywiście udzielił się
społeczeństwu ukraińskiemu, mógł on przekreślić powstańcze projekty hitlerowców, a samo powstanie spro-
wadzić do rozmiarów nic nie znaczącego incydentu.
Nastroje te nie uszły uwadze konsula niemieckiego we Lwowie Seelosa, który zdążył jeszcze przekazać
je do Auswartiges Amt w ostatnim swoim telegramie
przed wojną.
Konsul donosił, że zaniepokojenie paktem Mołotow-Ribbentrop jest ogromne, że panuje powszechne niemal przeświadczenie, iż ceną tego paktu będzie Galicja. W takich warunkach podawał w wątpliwość, czy
proniemieckie powstanie Ukraińców dojdzie do skutku.
Akcje ounowców w zasadzie słabe, miały jednak
107
pewne reperkusje, wyrażające sią niewielkim opóźnieniem mobilizacji alarmowej dla wojsk OK VI (Lwów
i OK X) Przemyśl. Dywersanci OUN rozkręcali szyny
i zrywali przewody telefoniczne. Szkody te były niewielkie, niemniej minister spraw wewnętrznych RP
tak się nimi przejął, że interweniował u marszałka
Edwarda Rydza-Smigłego, który z tego powodu polecił dowództwu OK VI i OK X wstrzymać na kilka
dni mobilizację, „aby dać ministrowi spraw wewnętrznych czas na przeprowadzenie odpowiednich zarządzeń". Tymczasem dalszych aktów sabotażu kolejowego nie zanotowano i 28 sierpnia przystąpiono do mobilizacji alarmowej. Dopiero w nocy z 30 na 31 sierpnia zaistniał poważniejszy przypadek sobatażu. Na
trasie Bórka—Chlebowice—Podmonasterz zerwano łączność telefoniczną oraz rozkręcono szyny kolejowe,
uszkodzono łączność telefoniczną na szlaku Bóbrka—
Wybranówka—Obrynice, a następnie połączenie komunikacyjne na tej linii. Dywersja OUN 31 sierpnia
na stacji Podmonasterz koło Tarnopola miała przeszkodzić przerzuceniu wojsk na zachód.
W rezultacie tej niewielkiej akcji na 200 transportów, kierowanych z terenów Małopolski Wschodniej
do rejonów koncentracji, tylko 5 zostało zatrzymanych
na kilka godzin w Bóbrce, Chodorowie i Bortnikach.
1 września 1939 roku, od strony Słowacji, do akcji
wkroczył legion ukraiński, jako jedynie niemiecki oddział w ramach Wehrmachtu, który doszedł aż do
Sambora, a więc do terenów leżących w Małopolsce
Wschodniej i zamieszkałych przez zwarte skupiska
ludności ukraińskiej.
W dniach 1 i 2 września władze polskie dokonały
prewencyjnych aresztowań. Internowano wówczas
około 7 tys. działaczy ukraińskich. Miało to przeciwdziałać ewentualnemu powstaniu zbrojnemu na tere108
nie stanowiącym pas łączący Polskę z Rumunią. Tymczasem legion Suszki kierował się marszrutą na Lwów.
Baranowśkyj, Bojdunyk i Karaczewśkyj pragnęli przedostać się do miasta jak najszybciej. Pod osłoną le-
gionu chcieli oni ogłosić we Lwowie ustanowienie władzy OUN, w formie komitetu i proklamować „niezawisłość" Galicji pod protektoratem III Rzeszy.
Legion Suszki był ogniwem w łańcuchu hitlerowskich
prowokacji. W tym przypadku miał on być atutem
dla ewentualnych rozmów z walczącą Polską, którą
Hitler pierwotnie chciał pozostawić w szczątkowej postaci. Generał Franz Halder, szef sztabu naczelnego
wojsk lądowych, w swoim dzienniku pod datą 7 września 1939 roku zanotował, że „Hitler brał pod uwagą
możliwość rozpoczęcia przez Polaków rozmów kapitulacyjnych, które on gotów był wszcząć między innymi
pod warunkiem polskiej zgody na utworzenie w Galicji
»samodzielnej« Ukrainy". To samo ujmuje w swoich
zapiskach z 12 września tego roku Canaris, jako refleksje z narady odbytej z udziałem Hitlera: ,,a) Litwie
ofiaruje się rejon Wilna: b) Galicja i Ukraina polska
stają się niezależne".
Wprowadzenie do akcji legionu Suszki było formą
nacisku w stosunku do ZSRR, na rychłe przystąpienie
tego państwa do wojny z Polską, którą chcieli hitlerowcy jak najszybciej pokonać, w obawie przed zapowiedzianym atakiem Francji i Anglii.
Właśnie w takiej sytuacji 12 września Hitler rozważał problem ewentualnego utworzenia „wolnej" Galicji. Odbicie tych rozważań znajdujemy także w nocie rządu ZSRR wręczonej przed świtem 17 września
1939 roku w Moskwie Wacławowi Grzybowskiemu —
ambasadorowi RP. „Polska — czytamy w niej — stała się obszarem łatwym do wykorzystania dla wszelkiego rodzaju zaskoczeń, mogących stać się niebez109
piecznymi dla Związku Radzieckiego. Rząd radziecki
nie może nadel pozostawać neutralny w obliczu tego
stanu rzeczy (...)"•
Stanowisko Niemiec wobec Galicji Wschodniej wskazuje, jak niepoważnie Hitler traktował traktat zawarty ze Związkiem Radzieckim. Czynnikiem wspomagającym Hitlera miało być, jak się wydaje, ounowskie
powstanie zbrojne. Hitler po raz ostatni powrócił do
tego zamysłu 12 września. Zgodnie z decyzją Ribbentropa przekazaną gen. Wilhelmowi Keitlowi i Canarisowi, Abwehra miała „wzniecić powstanie zmierzające do wytępienia Żydów i Polaków".
Jednakże zaplanowane powstanie nie wybuchło w
przewidzianej formie, natomiast drobne walki, pogromy, rabunki i napady miały jednak miejsce.
„Powstanie zbrojne" i wkroczenie do akcji legionu Suszki nacjonaliści ukraińscy rozumieli po swojemu.
Spodziewali się, że Niemcy nie wypełnią postanowień paktu o nieagresji, którego jeden z paragrafów
wyraźnie mówił, iż Rzesza nie będzia dążyć do oder-
wania Ukrainy od ZSRR, natomiast po rozprawieniu
się z Polską zatrzyma w swoich rękach Galicję. „Tym
więcej — mówił 3 września 1939 roku Sciborśkyj —
że razem z Wehrmachtem przeciwko Polsce kroczą
nasi odważni wojacy, nasze bataliony".
„Wyzwolnyj szlach" z 1968, nr 9, twierdzi, iż Suszko szedł do Lwowa jako ochrona ukraińskiego „rządu
tymczasowego" i miał gotową proklamację, którą zamierzał odczytać przed mikrofonem radia lwowskiego,
proklamację mówiącą o utworzeniu „suwerennego
państwa" wschodniogalicyjskiego. 17 września Armia
Czerwona położyła kres „marzeń o samoistnej deżawiu
wolnej Galicji" — jak nad tym ubolewa „Sumiweć"
(1963, nr 6).
110
W tych okolicznościach legion Suszki został wycofany z Sambora i przekształcony w jednostką policyjną i taką też funkcję pełnił aż do całkowitego rozwiązania, zajmując się rabunkiem Żydów i Polaków
oraz wyłapywaniem w Karpatach polskich żołnierzy
pragnących przedostać się do Francji.
Dla pełnego zobrazowania sytuacji, w wyniku „powstania" w Małopolsce Wschodniej, należy poświęcić więcej uwagi tej problematyce, która na Zachodzie doczekała się już kilku opracowań.
Działalność dywersantów spod znaku „tryzuba" na
zapleczu polskich dywizji nie była jeszcze zapowiadanym powstaniem. Hitler wciąż zwlekał z wydaniem
takiego rozkazu w obawie przed komplikacją stosunków z ZSRR. Dywersanci nasłani przez Abwehrę na
razie jednak wykonywali swoje zadania zgodnie z przeznaczeniem. Obsługiwali tajne radiostacje, ale — jak
oświadczył zastępca Canarisa gen. Erwin Lahousen —
„żadna z nich nie mogła dostarczyć nic ważnego". Ponadto oczyszczali drogi z zasieków, starali się zapobiegać, aby wycofujący się żołnierze nie niszczyli mostów, zrywali łączność i ustawiali mylne znaki drogowe.
W niektórych okolicach miejscowe grupy bojowe
OUN przystąpił* także do działań zaczepnych, ponieważ były przekonane, że rozkaz o powstaniu, z różnych powodów, do nich nie dotarł. Grupy te zaczęły
napadać na miejscowe urzędy, posterunki policji oraz
polską ludność cywilną uciekającą w stronę granicy
rumuńskiej. W pracy Instytutu Historycznego im. gen.
Sikorskiego w Londynie pt. Polskie Siły Zbrojne w
drugiej wojnie światowej. Kampania wrześniowa 1939
(Londyn 1951 r.) czytamy". W miarę, jak nadchodziły
wiadomości o niepowodzeniach polskich i o zbliżaniu
Bię Niemców, Ukraińcy zaczęli coraz wyraźniej przy111
gotowywać się do opanowania władz lokalnych w Ma-
łopolsce Wschodniej i do zbrojnego wystąpienia po
stronie niemieckiej. Już od 10 września zaczęli na teren Małopolski Wschodniej napływać dezerterzy z
wojska polskiego, nieraz w dużych grupach i w pełnym uzbrojeniu. Tworzono z nich regularne oddziały,
przede wszystkim w obszarach oddalonych od większych polskich garnizonów. Wtargnięcie Niemców 11
września w głąb Małopolski Wschodniej (przez Sambor) stało się w szeregu miejscowości na Podkarpaciu hasłem do rozpoczęcia akcji, a przedwczesna
ewakuacja, względnie ucieczka policji państwowej
odegrała w tej sprawie także swoją rolę. Zaczęło się
od Stryja w nocy 12—13 września. W następnych
dwóch dniach ruchawka ujawniła się w Synowódzku (napad na pociąg) i w Podhorcach, w Borysławiu,
Truskawcu i Mrażnicy, następnie w Zukotynie (na
zachód od Turki) i Uryczu (na południe od Borysławia), a w końcu — w rejonie Mikołajów—Zydaczów.
Ruch ten nie przybrał jednak form masowych i na
ogół był przez oddziały polskie łatwo i szybko stłumiony, chociaż tu i ówdzie walka — prowadzona
przez Ukraińców regularnie zorganizowanymi oddziałami — bywała bardzo zacięta. W rejonie Mikołajów—Zydaczów, gdzie na razie nie było żadnych polskich oddziałów wojskowych, ruchawka przeciągała
się i trwała dłużej".
We wrześniu 1939 roku „integralni" nacjonaliści po
raz pierwszy zastosowali masowy terror wobec polskiej
ludności cywilnej i żydowskiej. Zresztą było to zgodne
z charakterem „powstania" nakreślonego przez samych
Niemców. 12 września 1939 roku na wspomnianej już
naradzie z udziałem Hitlera, taki właśnie charakter nadano akcjom OUN. Podczas tej narady Ribbentrop
oświadczył: „Powstanie (nacjonalistów ukraińskich —
112
E. P.) musi być zainscenizowane, żeby wszystkie polskie dwory i zagrody poszły z dymem i żeby wszyscy
Żydzi zostali wymordowani".
Pogromy ludności polskiej i żydowskiej, dokonywane przez ounowców, nie ustały nawet po wkroczeniu
wojsk radzieckich. Głównodowodzący Armii Czerwonej gen. Siemion Timoszenko w październiku 1939 r.
wydał odezwę do ludności w sprawie mordów dokonanych przez nacjonalistów, potępiała ona wybryki
rozzuchwalonych ounowców i wskazywała że w wielkiej rodzinie narodów radzieckich nie ma miejsca dla
nacjonalizmu, szowinizmu, wrogości narodowej i bandytyzmu.
W informacji kierownictwa OUN pod nazwą Trzy
lata wojenne OUN, dotyczącej antypolskiego powstania a przeznaczonej dla Rosenberga, nacjonaliści, przeceniając swoje zasługi, pisali, że „w kraju (Polsce —
E. P.) prowadzono (...) akcję, która sama przez się
zagradzała drogę odwrotu polskiej armii na południowy wschód, zachwiała przydatność bojową polskiego
żołnierza, stwarzała nastroje paniki wśród dowództwa,
przyśpieszając (w ten sposób) upadek Polski (...). Zdobyto 7 dział, ciężkie karabiny maszynowe, 80 lekkich
karabinów maszynowych, 3000 karabinów, 14 850 granatów ręcznych, pojazdy i 54 wozów mechanicznych".
Wrzesień 1939 roku zamyka pierwszy etap dziejów
współpracy nacjonalistów ukraińskich z Niemcami,
dziejów kolaboracjonizmu, którego twórcą był Ewhen
Konowalec1 — Heroii ipod zBaEd tryzaba
CZĘŚĆ II
BANDERA
(1908—1959)
Nikt z omawianej trójki „olbrzymów" nacjonalistycznej „nowej gigantomachii" nie uzyskał takiej „sławy", takiego rozgłosu, jak Stepan Bandera. Nikt nie
miał takiego „autorytetu". Jeszcze za życia Bandery powstał rodzaj kultu jego osaby, który przybierał nieraz formę fanatyzmu. Kult ten miał swój rytuał, swoich kapłanów, a nawet doktryną objawioną,
Najmniejszy pozór krytyki, jak to podkreśla szef służ*
114
by bezpieczeństwa OUN — Myron Matwijenko, był
uważany za bluźnierstwo, za szarganie „świętości
i symbolu".
Z imieniem Bandery na ustach szli hajdamacy i siekiernicy rżnąć „znienawidzonych Lachów", opiewanym w pieśniach upowskich i przez jarmarcznych
wędrujących dziadów-kobziarzy. W pieśniach tych
urastał on do rangi „herosa"-orła ze szczytów karpackiej Czornej Hory, gdzie, jak głosi legenda, miały spoczywać pod ciężkim głazem szczątki czczonego zbójnika Ołeksy Dowbosza.
Bandera dla pokaźnych kręgów Haliczan był „bohaterem i męczennikiem narodowym", cierpiał za „neńkę"
Ukrainę, do czego przyczynili się sami Niemcy przez
odizolowanie go od społeczeństwa. Stanowił symbol
walki o „samostijność", o „imperium ukraińskie", których wyrazem stanie się lwowska „władza krajowa"
aresztowana wraz z nim przez gestapo.
Za życia Bandery nadano batalionowi „Nachtigail"
jego nazwisko. Po śmierci jego imię przyjmą różne
kluby, towarzystwa i fundacje ukraińskie na emigracji. Jeszcze zaś w niektórych kręgach Ukraińców
mieszkających w Polscei (cd opisał Jerzy Lovell w książce Koniec Chorału) czci się rocznice jego urodzin
I śmierci — tajemniczej i do końca nie wyjaśnionej,
podobnie jak śmierć jego poprzednika Konowalca.
W Polsce i na Ukrainie Bandera jest synonimem
łhroclni, złoczynienia, podpaleń, rabunku — wszystkie'
tjo, co najgorsze w człowieku. Z jego osobą kojarzą się
'y, dotąd iyewyscłsłe, groby zapadłe, nie zagojone ra' fizyczne i psychiczne. Łuny w Bieszczadach, wołyńi ie Czerwone Noce, Ziemia Płonąca pośród Burza<w i wreszcie Droga do nikąd.
115
„2EIAZNY STUDENT"
Stepan Bandera pseudonim konspiracyjny „Siryj",
syn Andrija — duchownego greckokatolickiego urodził
sią w 1908 roku we wsi Zaderewce. Dzieciństwo spędził w Trościańcu koło Starego Uhrynowa, gdzie jego
ojciec był „parochem" miejscowej cerkwi. Mały Stępko, jak to opisuje Włodzimierz Bielajew, z uzyskanych
informacji od jego rówieśników z dzieciństwa, odznaczał się sadystycznymi skłonnościami. „Jeżeli w dzieciństwie Stepan Bandera na oczach rówieśników, tylko
dlatego, żeby »hartować wolę«, jedną ręką dusił kocięta, to poczynając już od lat trzydziestych te swoje
praktyki przenosi na ludzi" — pisze Bielajew w książce Ja obwiniaju!
Poglądy swoje na świat, na sprawy walki, niejako w
postaci „embrionalnej" kształtował Bandera w rodzinnym domu, gdzie obok siebie wisiały portrety hetma
nów: Chmielnickiego, Wyhowskiego, Mazepy i Do
roszenki — a pośrodku Chrystus w kozackich haj
dawerach z niebiesko-żółtymi „łentami" zwisającymi
ku dołowi od wierzchołka krzyża.
Dość wcześnie też sięgnął do pożółkłych kart pismu
„Młoda Ukrajina", którego ojciec-paroch był w mło
dości stałym czytelnikiem. Później, już jako gimnazji
lista, rozczytywał się w doncowskim „Wisnyku" i „7n
hrawie". Należał do młodzieżowych organizacji: „Płasl"
i „Sokił".
Gdy Bandera miał sześć lat, przysłuchiwał się g"1
rącym dysputom ojca z proboszczem uhrynowsklm
i „świętemu gniewowi" obu księży na „zdradę" świnM
czenika o. Maksyma Sandowycza, „moskalofila" p<>
stawionego przed sądem austriackim. Proces jego cN
gnał się od marca do czerwca 1914 roku we Lwowie
Wraz z nim na ławie oskarżonych zasiedli
116
file" Symon Bandasiuk, Ihnat Hadyna i Wasyl Kołdra.
Wszystkich oskarżono o zamiar oderwania Galicji od
Austrii z zamiarem przyłączenia do Rosji. Bronił ich
czołowy „moskalofil", awokat z Kołomyi Wołodymir
Ducykewycz — poseł do sejmu galicyjskiego.
Wydarzenia te, jak się wydaje, były pierwszym antyrosyjskim doznaniem młodego Stępka, jak też i to,
gdy patrzył urzeczony na podniosłą uroczystość święcenia przez arcybiskupa Szeptyckiego sztandaru USS.
Ojciec jego rozmawiał wówczas przyjaźnie z Kyry-
łą Trylowśkim — posłem do Rady Państwa i sejmu
galicyjskiego, twórcą „Siczy" i Towarzystwa Strzelców Siczowych. Uścisnął rękę Kościowi Liwyćkiemu
prezesowi Rady Ukraińskiej, który na tę okazję specjalnie zjechał z Wiednia do Lwowa.
Lwów wywarł na Stepanie duże wrażenie, ojciec
tłumaczył mu, że jest to stolica Królestwa Galicji i Lodomerii oraz „ukraińskiego Piemontu" — jednej z prowincji „babilońskiego" imperium, mającego 50 min
poddanych mieszkających na obszarze rozciągającym
•ię od Renu do Dniestru i od Saksonii po Czarnogórę.
Panem i władcą tego imperium jest od 64 lat miłościwie panujący cesarz i król Franciszek Józef I.
5 sierpnia 1914 roku, gtiy do wojny z Austrią przyitąpiła Rosja, w miastach i wsiach Galicji pojawiła się
odezwa Głównej Rady Ukraińskiej — reprezentacji
Interesów ukraińskich na czas wojny.
„Narodzie ukraiński! — głosiły pierwsze słowa tego
manifestu — ...Waży się los państwa i narodu (...).
Zwycięstwo monarchii austro-węgierskiej, będzie nawym zwycięstwem (...). Niechaj na ruinach carskiego
Imperium wzejdzie słońce wolnej Ukrainy!"
Dzień później powstała Ukraińska Bojowa Uprawa,
Jako władza naczelna i egzekutywa USS.
k \)o domu Banderów, w którym od połowy września
117
1914 roku kwaterowali już oficerowie „kuczerawych"
kozaków dońskich, docierały wieści o ciężkich zmaganiach USS w Karpatach. Do legendy zaczął urastać
ich bój na górze Makówka. W październiku 1914 roku
oddziały USS zdobyły Halicz i wywiesiły na jego ratuszu swój błękitno-żólty sztandar. Zgrozą powiało,
gdy do Galicji dotarła wieść, że w październiku
191? roku żołnierze USS pod Komuchami zostali otoczeni i po ponad trzydniowym bombardowaniu artyleryjskim wzięci do niewoli rosyjskiej.
W rok później, w czasie rozpadu Austro-Węgier,
Ukraińska Rada Narodowa, dokonała we Lwowie
(w nocy z 31 października na 1 listopada 1918 roku)
zamachu stanu i ogłosiła powstanie Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej (ZURL). Zaskoczeni tym
Polacy chwycili za broń i wyparli wojska rady ze
Lwowa. W pierwszej kolejności oddziały polskie opanowały górę św, Jura odcinając w ten sposób metro
politę Szeptyckiego od spraw ukraińskich. Banderę
wspomina, że jego ojciec śledził tok walki o Lwów
i skrzętnie odnotowywał wszystkie wiadomości zesłyszane o losie metropolity w „polskiej niewoli".
Po prawie rocznej walce polsko-ukraińskiej, prowadzonej na początku ze zmiennym szczęściem, osts
tecznie Ukraińska Armia Galicyjska została wypart.
na Zbrucz i w ten sposób cała Galicja Wschodnia zna-
lazła się w rękach polskich. Bandera miał wówczas
11 lat, i już wiele rozumiał z rozmów prowadzonych
na plebanii. Zrozumiał, że ostateczną likwidację ZURL
spowodowali Polacy. Jakże bardzo ich już wówczas
nienawidził. Zapamiętał także komentarze ojca odnoszące się do projektu statutu Galicji, przyjętego
21 listopada 1919 roku przez Najwyższą Radę Ententy,
który m.in. przewidywał zrównanie w prawach obrządku greckokatolickiego z obrządkiem łacińskim.
118
W latach 1920—1923 dochodziły do Zaderewiec
słuchy o walce toczonej na forum międzynarodowym
0 suwerenność Galicji przez dyktatora ZURL E. Petruszewycza, w której wszystkie trzy narodowości
(Ukraińcy, Polacy i Żydzi) mieli mieć równe prawa
1 równą reprezentację we władzach. Wiadomości te
coraz bardziej były przesłaniane wydarzeniami miejscowymi, tj, działalnością konspiracyjną i terrorystyczną UWO. Terror jej nasilił się, zwłaszcza wówczas,
gdy 15 marca 1923 roku Rada Ambasadorów — Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch i Japonii, przyznała
Polsce suwerenne prawa do terytorium byłej ZURL.
Ukraińcy i Polacy tam mieszkający mieli otrzymać
zgodnie z decyzją Sejmu RP podjętą 22 września
1922 roku „autonomię wojewódzką".
Następne lata Banderę spędził w gimnazjum nie
tylko na nauce, ale też na nie kończących się dyskusjach nad przyczynami upadku ZURL. Chętnie on też
chłonął wieści z „frontu walki UWO". Z każdym dniem
rosła w jego gimnazjalnym otoczeniu temperatura
wrzenia umysłowego, a wraz z nią chęć do walki, jak
notuje, z „przeklętym plemieniem łąckim". Nic zatem
dziwnego, że wychowany w takiej atmosferze i klimacie, czekał na okazję włączenia się w nurt walki
czynnej z polskością i Polakami. Okazja taka nadarzyła się w szeregach UWO. Bandera miał 16 lat i był
pełen uwielbienia dla wodza Konowalca, kiedy przystąpił do tej organizacji i do walki czynnej z ,,niedruhami".
W tym samym mniej więcej czasie wybitny aktywista tej organizacji Horbusewycz ps. ,,Irten", pisał
o niej w liście do Konowalca: „UWO jest rozsadnikiem destrukcji, kolosalnym rozpętaniem instynktów,
aby tanim kosztem stać się bohaterem. Z większości
jej członków wyrastają bandyci".
119
Jakie zadania Bandera wykonywał wówczas z rozkazu organizacji nie wiemy, nie wiemy także, czy już
wówczas poznał Romana Szuchewycza? Należy
sądzić, że los zetknął tych dwóch „gigantów" dopiero
w czasie studiów, choć niektórzy publicyści zachodni
przypuszczają, że to Szuchewycz był „ojcem chrzest-
nym" Bandery przy przyjmowaniu go do UWO.
Bandera studiując na wydziale agronomicznym Politechniki Lwowskiej (studiował długo i w rezultacie
studiów nie ukończył), więcej zajmował się sprawami konspiracji niż nauką. Zaliczał się do grona tzw.
żelaznych studentów. Włodzimierz Bielajew w pracy
Nocznyje pticy (Moskwa 1965) pisze: „W moim posiadaniu znajduje się zeszycik jednego z pedli Politechniki Lwowskiej z 1936 roku, gdzie na stronie pod literą »B« czarno na białym widnieje imię i nazwisko:
Stefan Bandera. Niedouczony student wydziału
agronomicznego, kierownik krajowej ekspozytury
OUN (...) już wówczas siedział w więzieniu...".
Za fasadą studiów Bandera w całości oddał się
pracy konspiracyjnej. Dzięki swojej energii bardzo
szybko awansował w hierarchicznej strukturze tej
organizacji. W 1931 roku został szefem referentury
propagandowej Egzekutywy Krajowej, a na przełomie
lat 1932/33 prowodnykiem OUN „Kraj" i komendant
tem krajowym UWO. Był organizatorem zabójstw,
które nie zawsze miały charakter mordu politycznego.
To on rozkazał terroryście Korołyszynowi w czerwcu
1934 roku zabić lwowskiego gimnazjalistę, jedynie za
to, iż otrzymał informację, że ten nie daje się skaperować do OUN - UWO. Taki sam los, z rozkazu
Bandery, spotkał kowala W. Biłećkiego tylko dlatego,
że ten źle wyrażał się o faszystach ukraińskich. Bandera podpisał wyrok śmierci na kuratora szkolnego
Gadomskiego, absolwenta gimnazjum Jakuba Baczyń120
skiego, podejrzanego o kontakt z policją państwową
i pisarza Antona Kruszelnyćkiego. Bandera rozkazał
rzucić ładunek wybuchowy do drukarni Jaśkowa we
Lwowie, gdzie drukowano literaturę niemiłą OUN.
Wydał polecenie zgładzenia wojewody wołyńskiego
Henryka Józefskiego. Z rozkazu Bandery 25 lipca
1934 roku zamordowano Iwana Babi ja, dyrektora
gimnazjum ukraińskiego, posądzonego o zbytnią
lojalność wobec Polski. Zabójstwo byłego oficera
dawnej Ukraińskiej .Armii Galicyjskiej, wywołało
duże poruszenie i oburzenie ukraińskiej opinii publicznej. Odbiciem nastrojów ludności był list pasterski
metropolity Szeptyckiego, potępiający zabójców, którymi byli Iwan Maluca i Roman Myhal aresztowani
już 10 sierpnia. Właśnie Maluca przesłuchiwany przez
sędziego śledczego Kazimierza Waligórskiego, ujawnił, że „prowodnykiem krajowym OUN" jest niejaki
Stepan Bandera. Wiadomość została zlekceważona,
po prostu niepozorna postura Bandery nie pasowała
do tej funkcji. Równocześnie dodać należy, że tylko
w pierwszej połowie 1934 roku z rozkazu Bandery
uśmiercono 9 osób, w tym 3 Polaków, a w 1935 roku
dokonano 18 zabójstw Polaków i Ukraińców oraz 13
zamachów na życie przez postrzelenie.
Bandera został szefem Egzekutywy Krajowej także
w sposób wymuszony, gdyż zbuntował przeciwko Konowalcowi większość krajowego kierownictwa, które
bez uzgodnienia z PUN wybrało go swoim szefem.
Stało się to w czasie kłopotów Konowalca z grupą
osób z Głównego Prowodu na czele z L. Kostarywem.
Nie jest wykluczone, że obie akcje zmierzające
w konsekwencji do usunięcia Konowalca, były uzgodnione i sprzężone.
Na początku 1933 roku właśnie Kostaryw z częścią
swoich zwolenników był gotów dokonać rozłamu OUN
121
w wypadku, gdyby nie udało się usunąć Konowalca
z kierownictwa. Oskarżono wodza o zapędy dyktatorskie i malwersacje pieniężne. Konowalec, nie dając
się zastraszyć, zwołał Trybunał Rewolucyjny OUN,
który w rezultacie ogłosił Kostarywa zdrajcą i wykluczył z organizacji. Fakt ten nie pozostał bez oddźwięku w „Kraju" (Galicji Wschodniej).
Również powstanie konkurencyjnego ośrodka, o podobnej co OUN proweniencji — Frontu Narodowej
Jednoty (FNJ) z Dmytrem Palijewem na czele, który
dokonał frondy UNDO i zapewnił sobie pomoc finansową Niemiec, dawały zachęcający przykład „młodej
generacji OUN" do przeprowadzenia podobnej akcji.
Pewna część członków OUN miała wyraźny zamiar
pójść za nowym fuhrerem FNJ. Wzrost znaczenia
Palijewa poważnie zaniepokoił Konowalca i tym należy tłumaczyć gwałtowny atak aparatu propagandy
OUN na FNJ i samego Paiijewa, nazywanego ,.uzurpatorem" i „agentem" policji polskiej.
Właśnie w tej skomplikowanej sytuacji Bandera
wraz z Szuchewyczem stanęli na czele buntu i przy
wsparciu Ilnyćkiego przechwycili władzę w „bazie".
Grupa kierowana przez Banderę sama określiła się
mianem „skrajnych rewolucjonistów" gotowych na
wszystko. Czasami, nieśmiało jeszcze, nazywano ich
banderowcami. „Powrotu dla nas nie ma pisał Bandera
w »Surmie« — dlatego, że spaliliśmy za sobą mosty
i zatopiliśmy wszystkie okręty".
Bunt, o którym mowa, miał miejsce zaraz po nieudanym napadzie bojówki UWO na pocztę w Gródkii
Jagiellońskim 39 listopada 1932 roku. Organizatorem
napadu był Mykoła Łebed', „Marko", którego natychmiast zaczęła poszukiwać policja. »Marko Przeklęty"
(...) poszukiwany jest przez szerszeni" pisał w tej
sprawie Senyka do Konowalca. W akcji, z którą wią122
zano nadzieje na zdobycie tysięcy złotych, korzyści
były niewielkie a straty poważne. Na miejscu zginęło
dwóch bojowców a trzech zostało schwytanych w czasie ucieczki. Zatem był to pełny niewypał. Konowalec
zdenerwowany zawiesił w czynnościach prowodnyka
krajowego a jego funkcję, zgodnie z żądaniem „młodych", powierzył czasowo Banderze. W ten sposób
wyszedł z opresji z twarzą. Z jednej strony, wykorzystując pretekst, udowodnił, że jest wodzem i panuje
nad sytuacją, a z drugiej — dla usatysfakcjonowania
„młodych" i aby nie zadrażniać stosunków z „bazą",
powierzył na razie najwyższe stanowisko w „Kraju"
Banderze. Wkrótce pójdzie jeszcze dalej i mianuje
Banderę oficjalnie i definitywnie szefem Egzekutywy
Krajowej OUN oraz zwierzchnikiem UWO.
Konowalec, już wówczas, dostrzegał w Banderze
najpoważniejszego rywala, ostrzegał przed nim PUN
wskazując na nieokiełznane ambicje „zezowatego popowicza" oraz na jego wciąż rosnący autorytet. Zresztą ten groźny konkurent błyszczał krótko, zaledwie
dwa lata na swoim stanowisku krajowego prowodnyka, ale w tym czasie Bandera zdążył już przejść przeszkolenie wojskowe i awansować óo stopnia setnika.
14 czerwca 1934 roku 25-łetni Bandera, na skutek
aresztowania, został oderwany od działalności OUN,
autorytet jego pozostał jednak i rósł coraz wyżej,
w otoczce „narodowego męczennika". Aresztujące go
władze policyjne wraz z innymi ounowcami, wcale
jeszcze nie wiedziały z kim mają do czynienia. Aresztowanie nastąpiło akurat w wigilię zamachu na-ministra B. Pierackiego, wcześniej skrupulatnie zaplanowanego przez Banderę, Szuchewycza, Łebedia, Darie.
Hnatkiwśką, Jarosława Starucha, Bohdana Podhajnego, Romana Mychala, Jarosława Stećkę i Jarosława
Karpyncia. Wszyscy oni też zostali aresztowani. Bez123
pośrednim wykonawcą zamachu był Hryhorij Maciejko.
Egzekutywa Krajowa okrzyknęła ministra Pierackiego wrogiem „nr 1" Ukraińców, obarczając go wszystkimi zbrodniami na Kresach, zwłaszcza pacyfikacjami. Policji nie było więc trudno od razu określić z czyjej ręki zginął minister. Należy też pamiętać, że w
szeregach OUN znajdowało się wielu jej konfidentów.
Podobno był nim także Roman Baranowśkyj, rodzony
brat Jarosława, jednego z zastępców Konowalca.
Biuletyn OUN ogłoszony w październiku 1934 roku
ogłosił: „Bojowiec UWO dokonał dnia 15 czerwca
w Warszawie zamachu na jednego z katów narodu
ukraińskiego. Bojowiec UWO zabił ministra spraw
wewnętrznych polskiego rządu okupacyjnego na ziemiach zachodnioukraińskich, Bronisława Pierackiego".
Bezpośredniego zamachowca szukano jednak trochę
po omacku. Poszlaki wskazywały na Łebedia, ps.
„Skyba". On też jako domniemany zabójca ministra
został aresztowany w Szczecinie. Aresztowanie nastąpiło zaraz po jego przyjeździe z Gdańska, na interwencję konsula polskiego w Szczecinie Heliodora
Starka. Łebedia niezwłocznie wydano Polsce. O ekstradycję „Skyby" interweniowano bezpośrednio
u H. Himmlera, który, po krótkim wahaniu, polecił
odesłać go do Polski. Okazję tę chciał także wykorzystać Himmler do nawiązania ściślejszej współpracy policji niemieckiej z policją polską w zakresie
zwalczania terroryzmu i komunizmu, do czego władze
polskie nie dały się jednak namówić. W tym zaś czasie Maciejko przez Czechosłowację udawał się do Argentyny. Nigdy nie został wydany władzom polskim,
zmarł na emigracji w 1966 roku.
Kulisy zamachu na Pierackiego, jak dotąd, nie zostały dogłębnie zbadane, wiele pytań nadal pozostaje bez
124
odpowiedzi. Nie wiadomo, czy władze niemieckie były poinformowane o przygotowaniach do zamachu.
Historyk zachodnioniemiecki Hans Roos jest zdania,
że Abwehra wiedziała o zamiarze zabójstwa polskiego
ministra i podobno miała ostrzec II Oddział polskiego
Sztabu Głównego, jednak ostrzeżenie to dotarło do
adresata dopiero w kilka dni po zamachu. Nie jest wykluczone, że kierownictwo OUN uzgodniło sprawę zamachu na Pierackiego z Abwehrą. Hitlerowcy w kilka miesięcy po podpisaniu z Polską deklaracji o niestosowaniu przemocy, zawiadamiając choćby post factum władze polskie chcieli rzekomo dać wyraz swej
lojalności.
Wiele faktów wskazuje na to, że zamach na Pierackiego przygotowano dużo wcześniej.
W lipcu 1933 roku podjęto decyzję zamordowania
kogoś znaczącego z ekipy rządzącej. Odnośny dokument — plan działania OUN podpisany pseudonimem
„Siryj" (Bandera), przetłumaczony z szyfrówki brzmiał
następująco: „Akty terroru na bazie (Małopolska
Wschodnia — E. P.) i w Kawce (Warszawa — E. P,)
przez dwa miesiące. Oświata lub sprawy wewnętrzne.
Wysłać dwóch ludzi do Kawki. Kawka przygotowana.
Baza przygotowana akurat. Na terenie inspekt. Na
Wał. b. z woj. Na wywiad. Kurs bojowców odbywa się
na krajowym gruncie — tymi siłami, które są do dyspozycji. Są na uwadze trzy trójki. Marko jedzie do
bazy — przygotowuje teren — a następnie bierze
udział w akcji wyszkoleniowej. Rewolwery kupić przez
Hryćka".
Zapowiedzi zawarte w planie zostały zrealizowane.
28 września 1933 roku OUN usiłowała zamordować
kuratora szkolnego Gadomskiego. Roman Myhal, jak
to zeznał w śledztwie, z rozkazu Bandery wyjechał do
Łucka na zwiad, mający doprowadzić do uśmiercenia
125
wojewody Józefskiego, do którego to zamachu już nie
doszło. Łebed zaś przybył do Lwowa w celu nawiązania kontaktu z Banderą, a następnie wyruszył wraz
z narzeczoną Hnatkiwśką do Warszawy.
Ostateczna decyzja dokonania zamachu na ministra
Pierackiego lub ministra oświecenia publicznego zapadła w kierownictwie OUN w kwietniu 1934 roku.
W celu uzyskania zgody PUN, Łebed udał się w grudniu tego roku do Berlina na rozmowy z szefem kontrwywiadu OUN, Jaryjem. Łebed w tej sprawie informował Hnatkiwśką: „Akt, jego wykonanie i skapitalizowanie (...). Wydać komunikat krótki i długi, z naświeniem faktu (zemsta) — rozpowszechnić w legalnej prasie, jeżeli się nie uda ulotkami (na wsie)".
Nici zamachu wiodły zatem do berlińskiego kłębka.
Z tego względu marszałek Piłsudski polecił polskiemu
attache w Niemczech, płk. Antoniemu Szymańskiemu,
aby w tej sprawie odbył rozmowę z marszałkiem Wernerem Blombergiem, ministrem wojny Rzeszy. „Blomberg przyjął mnie natychmiast — notuje Szymański —
zapewniając, że uczyni wszystko, by ująć mordercę,
gdyby miał on się schronić na terenie Niemiec (...).
Marszałek Blomberg przyjął też interwencję, która w
normalnych warunkach powinna być skierowana drogą dyplomatyczną, wiedział bowiem dobrze, że możemy udowodnić udział Reichswehry w wywrotowej akcji
wśród naszych mniejszości narodowych w ogóle,
a wśród Ukraińców w szczególności".
W zamachu na Pierackiego można niewątpliwie dopatrzyć się pewnej samowoli ounowców w Polsce,
przed którą mógł ich ostrzegać PUN. Po fakcie zaś,
o czym już wiemy z poprzedniego rozdziału, PUN
w obawie przed rozbiciem organizacji, zaczął się z czynem „młodych" solidaryzować.
Jerzy Luxenburg, były sędzia śledczy ds. szczegól126
nego znaczenia, w art. Kulisy morderstwa Bronisława
Pietackiego („Wiadomości", 4 VII 1951) pisze: „Reichswehra po pakcie o nieagresji nakazała Konowalcowi
wstrzymanie wszelkiej działalności terrorystycznej w
Polsce, która na razie, w okresie świeżej przyjaźni byłaby nie na rękę Hitlerowi". Tę samą wersję powtarza
Władysław Pobóg-Malinowski w Historii politycznej
Polski (t. II, s. 565). Szerzej na ten temat pisze wzmiankowany już H. Roos (Polen und Europa, 1957). Stwierdza on, że „już w grudniu 1933 roku wzywano Konowalca do Berlina, gdzie generał Von Reichenau i ówczesny inspektor gestapo Diełs — zażądali od prowodnyka wszczęcia propagandy na Ukrainie radzieckiej z równoczesnym wstrzymaniem wszelkich akcji
w Polsce — przy czym należy ożywić działalność wśród
Ukraińców w Czechosłowacji i Rumunii". H. Roos dodaje, że „Konowalec był tymi wskazówkami przygnębiony, zdawał sobie bowiem sprawę, że Egzekutywa
Krajowa nie będzie się chciała do nich dostosować",
[ miał rację ,,Konowalec — pisze W. Pobóg-Malinowski — zastosuje się do tego żądania, wywołało to
wszakże rozłam — część niewielka organizacji, z Jarym na czele, będzie próbowała pozostać jeszcze na
dotychczasowej drodze i 15 czerwca 1934 roku dokona śmiertelnego zamachu na ministra Pierackiego w
Warszawie".
Wiadomość o konferencji Konowalca z gen. von
Reichenau dotarła także do czeskiej policji politycznej,
z której inspiracji ukazały się artykuły w „Narodnych
Listach" (22 i 23 I 1934). W konkluzji tych artykułów
czytamy, że „poczynając od 1 stycznia 1934 roku Konowalec stał się agentem policji niemieckiej a Organizacja jego — organem wykonawczym rządu Hitlera".
Hans Roos uważa, że przekazany do Lwowa w styczniu 1934 roku rozkaz Konowalca „zaniechania z po127
wodu układu polsko-niemieckiego wszelkiej akcji rewolucyjnej" wywołał, zgodnie z jego obawami, „gorzkie rozczarowanie a nawet oburzenie Egzekutywy
Krajowej. Zarządznie to potraktowano jako przykład
zgniłej mentalności zagranicznego kierownictwa". Doszło z tego powodu, twierdzi Roos, do formalnego buntu „młodych" i buntownicy postanowili, wbrew polityce Konowalca, dokonać zabójstwa Pierackiego. „Zamach został przygotowany drobiazgowo w ciągu wielu
miesięcy pod kierownictwem szefa Egzekutywy Krajowej, Bandery".
Bunt ten miał być także oczywistym przejawem
konfliktu pokoleń, pisze dalej Roos, wskazując na
młody wiek Bandery, Szchewycza, Łebedia i innych,
w przeciwieństwie do Konowalca, Melnyka, Suszki
i Jaryja, którzy należeli do generacji pierwszej wojny
światowej. Jest to rzecz ważna, ale nie zasadnicza,
gdy się zważy, że „starzy" nie byli znów tacy starzy,
gdyż w 1934 roku Konowalec miał zaledwie 43 lata.
A oto co pisze w liście z Londynu (4 II 1973 r.) do
Władysława Żeleńskiego były radca MSZ w ambasadzie PR w Berlinie, który zna omawianą kwestię
z meldunków wywiadowczych: „Konfidencjonalna in<formacja o wezwaniu Konowalca do Berlina w grudniu 1933 roku i danie mu instrukcji ograniczenia działalności terrorystycznej w Polsce i skierowanie jej na
Rosję, wydaje mi się znajdować potwierdzenie w istniejącej wtedy sytuacji politycznej. Rokowania poi'
sko-niemieckie o układ o nieagresji były w grudniu
1933 roku już zaawansowane. Ale od końca listopada
do 9 stycznia 1934 roku rokowania te były ze strony
polskiej świadomie zwolnione w związku z decyzją
Piłsudskiego zrobienia jeszcze jednej próby skłonienia Francji do wspólnego wystąpienia przeciw Niemcom, dla zlikwidowania tam hitleryzmu (rozmowa Pib128
sudskiego z attache wojskowym francuskim generałem d'Arbonneau — vide notatka Szembeka z listopada 1933 roku, podana w książce Lipskiego Diplomat
in Berlin, str. 100 i 104). Dopiero gdy ostatecznie okazało się, że Francja nie wyraża zainteresowania taką
propozycją, Piłsudski zdecydował się 9 stycznia
1934 roku na układ z Niemcami, który w szybkim tempie został podpisany 26 stycznia 1934 roku.
W poprzedzających tygodniach podpisania układu,
Niemcy zorientowali się w wahaniach polskich i zaczęli nalegać na przyśpieszenie sprawy. Moltke, ambasador niemiecki w Warszawie został przyjęty 27 listopada przez Piłsudskiego, a w Berlinie zaś Niemcy
przedstawili gotowy już własny projekt układu.
W tych warunkach akcja terrorystów ukraińskich
w Polsce byłaby oczywiście Niemcom nie na rękę,
zwłaszcza wobec znanego faktu bliskich kontaktów
nierciecko-ukraińskich. Zmiana polityki niemieckiej
wcfoec Polski i Sowietów wymagała więc powstrzymania działalności terrorystycznej Ukraińców. Dlatego, choć w konferencji berlińskiej Konowalca (idzie
o konferencję odbytą w kwietniu 1933 roku z udziałem
Stnyka, Jaryja, Baranowśkiego i Bandery — E. P.) nie
ma żadnych konkretnych danych, wiadomość ta wydaje mi się odpowiadać prawdzie, gdyż pasuje do
istniejącego wówczas politycznego położenia".
Po zamachu na Pierackiego organizacja nie była już
zdolna do większych akcji, gdyż czołowy aktyw krajowej OUN znalazł się w polskich więzieniach. „OUN —
pisze Pobóg-Malinowski — osłabiona przez zanik niemieckiej zachęty i pomocy, szarpana przez fermenty
wewnętrzne, przytłoczona przez zdecydowaną niechęć
własnego społeczeństwa, akcji bojowych nie wznawiała". Jest to pół prawda. Akcje wznawiała, ale nie
fl — Herosi ?pod znaku tryzuba
miały już one ani takiej siły, ani rozgłosu na miarę
tych z lat poprzednich.
Zabójstwo Pierackiego było „szczytowym osiągnięciem" OUN - UWO, przeto proces morderców zasługuje na szersze potraktowanie.
Do dyspozycji sędziego śledczego Witusińskiego oddano 12 podejrzanych. Pierwszą grupę stanowiło
7 oskarżonych. Bandera, Łebed', Hnatkiwśka, Karponeć, Kłymyszyn, Maluca i Pidhajnyj. W drugiej
5-osobowej grupie znaleźli się: Czornyj, Kaczmanśkyj,
Myhal, Rak i Zaryćka, Wszyscy oni, niezależnie od
i OQ
sprawy zabójstwa ministra, byli oskarżeni o „wzięcie
udziału w Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów
w celu oderwania od Państwa Polskiego jego południowo-wschodnich województw". Oskarżeni umieszczeni zostali w osobnych celach, Bandera, Łebed' i Karpyneć dla bezpieczeństwa (także przed samobójstwem)
przez cały czas mieli założone kajdanki.
W odróżnieniu od innych współwięźniów, Bandera
od razu przyznał się do członkostwa OUN, nie wyjawił tylko swej funkcji w organizacji. Po tym oświadczeniu odmówił dalszych zeznań obiecując napisać na
ten temat referat, zwrócony do młodych Ukraińców,
z wezwaniem do zaprzestania dalszego rozlewu krwi.
Słowa nie dotrzymał, ale jak wspomina Władysław
Żeleński, współoskarżyciel w procesie, „Od tej chwili
Bandera nie był już więcej przesłuchiwany". A o innych: „Spośród aresztowanych Ukraińców mało kto
zachował postawę równie odporną co Bandera".
Przy końcu śledztwa, Wydział Bezpieczeństwa MSW
przekazał sądowi bogate materiały dowodowe, bezpośrednio pochodzące z naczelnych władz OUN - UWO.
Było to 418 oryginałów i 2 055 fotokopii różnych
maszynopisów i rękopisów, stanowiących listy, sprawozdania, protokoły, rachunki i inne dokumenty OUN
130
I
pierwszorzędnej wartości. Materiały te skonfiskowały
władze czeskiej służby bezpieczeństwa w mieszkaniu
Senyka ps. „Kanclerz" i 6 innych działaczy OUN,
osiadłych w Czechosłowacji. Dokumenty te, zgodnie
z zawartym w 1929 roku porozumieniem polskich i czeskich czynników wojskowych, przekazane zostały
Polsce. Wynikało z nich niezbicie, że OUN jest
w ścisłym kontakcie z Abwehrą i jest tam zarejestrowana jako czynnik wywiadowczy pod symbolem
„Dienst UKO" (Ukrainische Komforganisation).
Łatwo sobie wyobrazić, jakie powstało poruszenie
po aresztowaniu Senyka, a po dwóch latach jeszcze
większe, gdy dowiedziano się, że dokumenty, którymi
się opiekował, trafiły w ręce polskie. Organizacja,
oczywiście natychmiast wytoczyła proces „Kanclerzowi", od stryczka jednak, jak też od wszelkich zarzutów uwolnił go Konowalec. Wywlecze ją później
ponownie na światło dzienne Bandera w czasie, gdy
dokonywał rozłamu OUN.
Archiwum Senyka wniosło wiele nowych wątków
do sprawy. Spowodowało ono zeznania ponad stu
świadków, tak że akta procesowe rozrosły się do 23 termów po 400 stron każdy.
W okresie poprzedzającym rozprawę zaszły w sprawach ukraińsko-polskich istotne wydarzenia. W wyniku układu o „normalizacji" stosunków z mniejszością
ukraińską, (o czym szerzej później) UNDO wzięło
udział we wrześniu 1935 roku w wyborach do Sejmu
i Senatu RP. Zaraz po wyborach rząd wniósł do Sejmu
projekt ustawy amnestyjnej. Prócz łagodzenia kar więziennych, amnestia ta zmieniła karę śmierci na dożywotnie więzienie. Choć amnestia została ogłoszona 2
stycznia 1936 roku, jej zasady mające zastosowanie do
zabójców Pierackiego, były znane już wcześniej. W tej
sytuacji proces otwarty 18 listopada 1935 roku przed
131
Sądem Okręgowym w Warszawie mógł się odbywać
w atmosferze odprężenia — co, rzecz jasna, usiłował
natychmiast wykorzystać Bandera.
Sposobność ku temu dawała sprawa języka, jakim
oskarżeni mieli się posługiwać w trakcie rozprawy.
Kategorycznie żądali języka ukraińskiego. Prokurator
Rudnicki zauważył, że takie żądanie jest sprzeczne
z prawem, bowiem odpowiednia ustawa dopuszczała
dwujęzyczność postępowania tylko w sądach Małopolski Wschodniej, Warszawa zaś, w której dokonała się
zbrodnia, nie jest ustawą objęta. Oskarżeni jednak demonstracyjnie się upierali, czynili to m.in. dlatego, że
na sali było wielu korespondentów zagranicznych. Przewodniczący sądu W. Posenkiewicz odbierał głos oskarżonym, zaraz po pierwszym zdaniu wypowiedzianym po
ukraińsku i polecał odczytywanie ich zeznań, złożonych
w śledztwie. Wówczas Bandera wykrzyknął, że jako
„obywatel ukraiński nie podlega polskim prawom".
Swoją postawą zmuszał innych oskarżonych do stosowania podobnych metod. To już mogło nasuwać podejrzenie, że Bandera jest ich przywódcą — choć z pozoru
nic nie zapowiadało takiej jego roli. Sprawozdawca
sądowy „Gazety Polskiej" tak go widzi: „Ma wygląd
dość niepozorny, niskiego wzrostu, szczupły, mizerny.
Wygląda najwyżej na lat 20—22. Cofnięty podbródek,
ostre rysy, nieprzyjemny wyraz twarzy, biegające oczy
z lekkim zezem, nerwowe ruchy, zacięte wąskie usta".
„Wobec powtarzających się demonstracyjnych okrzyków Bandery — notuje prokurator W. Żeleński —
Sąd zarządził wydalenie go z sali. Bandera stawiał
opór, policjanci wynieśli go więc siłą. Konwulsyjne
wymachiwanie rąk i nóg drobnego człowieka sprawiało wrażenie raczej komiczne. A przecież biła od niego
niezmożona energia i fanatyczna siła".
Oskarżeni na użytek prasy oświadczyli, że w czasie
132
śledztwa byli torturowani. Jeden z obrońców Bandery
(a było ich czterech: A. Pawenćkyj, Ł. Hankewycz, S.
Szłapak i W. Horbowyj) zadał policjantowi pytanie:
czy prawdą jest, że jego klient był badany przez 6
dni i nocy. Był to zwykły chwyt adwokacki, ten który
go zastosował, a był nim W. Horbowyj — członek
OUN, kierował instrukcją organizacji (załączoną do
akt sprawy), która nakazywała zachowywać się tak,
„aby w czasie rozprawy sądowej można przy pomocy
prasy przeprowadzić propagandę haseł organizacji
wśród szerokich mas ludności oraz rozwinąć propagandę przeciw wrogom przed całym światem". Taka właśnie okazja była, bowiem salę zapełniali korespondenci gazet zagranicznych. Dodać należy, że proces warszawski rozpoczął się niemal jednocześnie z procesem
w Marsylii, przeciwko członkom chorwackiej organizacji nacjonalistycznej Ustaszi, o zabójstwo króla jugosłowiańskiego Aleksandra I i francuskiego ministra
spraw zagranicznych Louis Barthou. Wobec stwierdzenia kontaktów OUN z nacjonalistami chorwackimi,
sprawa warszawska budziła tym większe zaciekawienie w prasie zagranicznej.
Oświadczenie o „torturach" musiało być wymowne,
skoro podziałało nawet na Mieczysława Niedziałkowskiego, który na łamach „Robotnika" domagał się, aby
w przyszłości „sposób badania uwięzionych w śledztwie został poddany o wiele surowszej niż dotychczas
kontroli". W. Żeleński pisze w tej sprawie, że „oceniając ten proces z odległości lat i porównując go
z wielkimi procesami politycznymi na Zachodzie, muszę uznać, że mało jest na świecie krajów, które by
w sprawie terrorystycznego związku spiskowego oskarżonego o zabójstwo członka rządu, do tego stopnia
wyrzekły się przymusu fizycznego w dochodzeniu prawdy (...) jak to było w sprawie zabójstwa min. Pierac133
kiego. To śledztwo sądownictwu polskiemu wstydu nie
przynosi, a przeciwnie — jest do zapisania na jego dobro".
W czasie rozprawy, gdy adwokat Ł. Hankewycz domagał się nazwiska informatora, który w śledztwie
wydał Hnatkiwśką, bo jak oświadczył „nie będzie w
społeczeństwie ukraińskim odprężenia", prokurator odpowiadając mu oświadczył, że „nie jest to proces zwrócony przeciw społeczeństwu ukraińskiemu (...) My tutaj
oskarżamy tylko określonych ludzi i tylko określoną
organizację, która — jak to słyszeliśmy od samych
podsądnych — jest nieszczęściem społeczeństwa ukraińskiego".
W Warszawie, w czasie procesu, nie wyszło jeszcze
na jaw, że Bandera jest przywódcą krajowym OUN,
stało się to pół roku później na procesie kontynuowanym we Lwowie, na którym występowało 6 oskarżonych z procesu warszawskiego z Banderą na czele.
Stało się to w wyniku upartego domagania się obrony,
aby oskarżeni posługiwali się w trakcie procesu językiem ukraińskim. Nie pomogły kary, które sypały się
na obrońców po 200, 300 złotych, żądania wciąż się po-
wtarzały. Wobec stanowczej postawy sądu, a tym samym wytrącenia im tej broni, zrezygnowali z procesu
warszawskiego jako trybuny i odroczyli główną grę do
rozprawy lwowskiej, która miała toczyć się po ukraińsku. We Lwowie OUN ustami Bandery bez zastrzeżeń
przyznała się do zamachu na Pierackiego.
Piorunujące wrażenie na sali rozpraw zrobiła na
zgromadzonych mowa oskarżycielska prokuratora Rudnickiego. Wskazał on na zbrodniczy charakter OUNUWO — także zabójcy Tadeusza Hołówki, „który był
Chrystusem sprawy ukraińskiej". Jednocześnie dał wyraz wiary w pojednanie polsko-ukraińskie. „Wierzę —;
mówił — że tak, jak tego wymaga dobro mego pańs134
twa (...) oraz dobro narodu ukraińskiego — muszą
przyjść ludzie z obu stron, którzy przekonają się wzajemnie...". Mając na uwadze ustawę amnestyjną, powiedział dalej: „Mam w duszy uczucie wielkiej ulgi,
że szlachetność i mądrość mego narodu usunęła z tej
sprawy widmo szubienicy. Dobrze się stało, że naród
polski dał ułaskawienie przedtem, zanim zapadł wyrok.
Wyrok ten musi być surowy. Szczęśliwy jestem, że
naród mój jeszcze raz zdobył się na przebaczenie i tolerancję. Chciałby, żeby w tamtym narodzie zrodziła
się jakaś myśl nowa (...) myśl współżycia, którą przygotował i za którą zginął zarówno Hołówko, jak i m.in.
Pieracki".
Pieracki właśnie na forum sejmowym 10 lutego
1934 roku mówił, że w Polsce ,,nie będą (...) tolerowane żadne fizyczne przejawy walk rasowych i narodowościowych". Naszą siłą w przeszłości „była zdolność
współżycia" z innymi narodami. Radził podźwignąć
kulturalnie Kresy Wschodnie, co da niewątpliwie „mocniejszą platformę współżycia społeczeństwa (polskiego) ze społeczeństwami, należącymi do mniejszości narodowych, których pełnia praw obywatelskich jest
zasadniczym postulatem naszej polityki wewnętrznej".
To był osobisty postulat ministra pragnącego iść drogą Hołówki. Stanisław Mackiewicz po jego śmierci
napisał w „Słowie": „Polska nie wie kogo jej zabrakło,
Polska nie wie jak wielką, jak niepowetowaną ponisła
stratę".
W konkluzji całej sprawy prokurator zażądał dla
Stepana Bandery, Mykoły Łebedia i Jarosława Karpyncia kary śmierci, symbolicznej zresztą wobec wchodzącej w grę amnestii. 4 stycznia wieczorem sąd z okazji przypadającego święta greckokatolickiego, zarządził czterodniową przerwę. Właśnie w tym dniu miały
miejsce dwa drobne incydenty, które nie uszły uwagi
135
prasy. Oto znany aktor Aleksander Zelwerowicz, za
zgodą prokuratora, podał oskarżonemu Karpyńcowi
małą paczkę wraz z kartką: „Panu, Panie Karpyneć, jak
i Pańskim towarzyszom tragedii, w dniu wieczerzy
wigilijnej przesyłam życzenia spokoju i ukojenia. Al.
Zelwerowicz. Przyjaciel człowieka". Sprawę opisał
dziennik ABC i dodał, że po rozmowie z tymże Karpyńcem „na pożegnanie p. prok. Żeleński podał rękę
oskarżonemu".
13 stycznia 1936 roku, przy pełnej sali, sąd odczytał
wyrok. Bandera, Łebed' i Karpyneć skazani zostali na
karę śmierci z zamianą, na mocy amnestii, na karę
dożywotniego więzienia, Kłymyszyn i Pidhajnyj — na
karę więzienia dożywotniego, Hnatkiwśka — na 15 lat.
Pozostali — od 7 do 12 lat pozbawienia wolności.
Po uważnym wysłuchaniu wyroku Bandera i Łebed1
odpowiedzieli okrzykami po ukraińsku — za co zostali
usunięci z sali na czas odczytywania uzasadnienia wyroku. Przy czym obaj skorzystali z odwołania.
Od 27 do 30 kwietnia 1936 roku sprawę rozpatrywał Sąd Apelacyjny, ale niczego w ich wyrokach
nie zmienił. 22 czerwca tegoż roku Sąd Najwyższy tak
samo podszedł do sprawy oddalając skargi kasacyjne.
Tym samym wyrok się uprawomocnił.
Od 25 maja do 27 czerwca odbywała się we
Lwowie wspomniana już rozprawa przeciwko 23 oskarżonym z Banderą na czele. Wszyscy oni mieli
prawo używania języka ukraińskiego — z czego oczywiście skorzystali. Wypowiedzi oskarżonych, jak również zeznania świadków szeroko rozkolportował biuletyn wydawany przez OUN w języku niemieckim „Ukrainischer Pressedienst, Deutsche Ausgabe". Bericht
nr 8 (168) z 5 VII 1936 r. Oskarżeni, już bez zaprzeczeń, przyznali się do ounowskiej proweniencji, zaś obrońca Bandery dr W. Horbowyj uroczyście oświad136
czył, że oto „po raz pierwszy staje przed sądem przywódca ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego, zdejmuje przyłbicę i oznajmia, że jest tym, który wziął na
siebie zadanie urzeczywistnienia ukraińskiej idei w drodze rewolucji narodowej". Jednocześnie, co u obrońców jest osobliwością, potwierdził, że „Bandera dał
rozkaz wykonania wyroku śmierci, orzeczonego przez
tybunał rewolucyjny przeciw dyrektorowi szkolnemu
Babijowi uznanemu za zdrajcę narodu i wydał rozkaz
zabicia Baczyńskiego za informacje policji, że w roku
1933 zarządził on zaostrzenie akcji przeciwbolszewickiej zarówno w imię walki z komunizmem, jak i dla
przeciwstawienia się uciskowi Ukraińców w ZSRR. Zamierzony zamach na wojewodę Józewskiego był ściśle związany z zamachem na ministra Pierackiego.
Wszystkie te rozkazy Bandera wydał będąc mianowany przez wodza OUN Prowodnykiem Krajowym Zachodniej Ukrainy".
Bandera ze swej strony zaprzeczył, że OUN jest organizacją terrorystyczną, jednak nie przeczył, że stosuje karę śmierci wobec tych Ukraińców, którzy przeciwstawiają się polityce sterowanej przez niego organizacji. Kończąc przyznał się, że wydał rozkaz zabicia
ministra Pierackiego, nie wyjawił jednak nazwiska zamachowca.
Wyrokiem sądu lwowskiego Bandera skazany został
siedmiokrotnie na karę dożywotniego więzienia.
M. Niedziałkowski zaraz po procesie napisał w „Robotniku": „Nasze ujęcie sprawy wychodzi z założenia,
że istnieje naród ukraiński o wielkich zasobach twórczości i samowiedzy. Ten naród, jak każdy inny, ma
prawo do miejsca pod słońcem. Zrozumienie tej prawdy i wyciągnięcie z niej konsekwencji praktycznych,
leży w interesie dziejowym Państwa Polskiego (...) Dla
nas proces warszawski OUN był nie tylko tragedią na137
rodu ukraińskiego, ale był zarazem i dramatem państwowości polskiej".
Skazani ounowcy zostali rozmieszczeni w różnych
więzieniach, ale nie oznaczało to likwidacji organizacji.
Kierował nią pod nieobecność Bandery Jurko Tymcij-Łopatynśkyj i Iwan Kłymiw-Łehenda, którzy jednak
nie zdołali doprowadzić OUN do pierwotnej siły. OUN
ożyje nieco w 1938 roku, by znów dać znać o sobie
próbą nieudanego zamachu, tym razem na życie prezydenta RP Ignacego Mościckiego.
KRESY WSCHODNIE BEZ BANDERY
Nowe, tymczasowe kierownictwo Egzekutywy Krajowej, mianowane przez Konowalca, nie zapomniało,
rzecz jasna, o swoim prowodnyku w więzieniu. Społeczeństwu ukraińskiemu przypominały także ulotki
OUN, które tu i ówdzie pojawiły się w Małopolsce
Wschodniej. Domorośli poeci układali wiersze i pieśni
o „zakutym w kajdany polskie ukraińskim sokole szaroskrzydłym". Kierownictwo krajowe OUN szybko też
dowiedziało się, że Bandera przetrzymywany jest we
Wronkach i postanowiło go uwolnić.
„W roku 1938 — pisze W. Żeleński — miałem w rękach akta sprawy związanej, z udaremnieniem w zarodku, przygotowaniem do ucieczki Bandery z więzienia we Wronkach. O ile pamiętam, próba nie miała poważnego charakteru".
Sprawa uwolnienia Bandery z Wronek była beznadziejna ¦— i chyba zdawała sobie doskonale z tego sprawę Egzekutywa Krajowa. Jeżeli zatem Łopatynśkyj
czy Kłymiw-Łehenda podejmowali w tym kierunku jakieś kroki, czynili to raczej dla celów propagandowych, jak też dla spokoju samego Bandery, do którego wiadomości te niewątpliwie docierały za pośredni138
ctwem dobrze opłacanych strażników. Jeśli zaś idzie
© propagandę, to na niej skupiła się teraz główna działalność OUN w „bazie". Nie zaniedbywano także szkolenia bojowego, które wszak było podstawą jej terrorystycznego działania. Szkolenie takie prowadzono w małych grupkach w sposób ciągły i nie tylko w towarzystwach sportowych, legalnie działających, ale także
w ostępach leśnych, przeważnie w kotlinach karpackich i na połoninach, gdzie trudno było dotrzeć agentom i policji. W szkoleniach tych, jako instruktor, wybijał się E. Wreciono, którego grupa bojowa we wrześniu 1939 roku wejdzie do akcji zbrojnej jako oddział
najlepiej zorganizowany.
W czasie, gdy czołowy aktyw OUN był za kratami,
a sama organizacja została osłabiona i przetrzebiona,
zaistniała dogodna sytuacja pomyślnego sfinalizowania
dobrze zaczętej normalizacji stosunków polsko-ukraińskich, z korzyścią dla obu stron. Również deklaracja
polsko-niemiecka zdawała się sprzyjać neutralizacji
OUN w środowisku ludności ukraińskiej. Rządowi RP
wydawało się, że właśnie powstał klimat do dalszych
pertraktacji z ugodowymi partiami ukraińskimi. Najlepiej do tego nadawało się UNDO, potępiające od początku nieodpowiedzialną działalność OUN. 1 stycznia
1934 roku na posiedzeniu Komitetu Krajowej Partii jego prezes Ostap Łućkyj mówił: „Bezwarunkowo wprowadza w błąd już sama nazwa tej organizacji. Jej twórcy w licznych interpretacjach i definicjach nacjonalizmu wybrali tylko te, które utożsamiają nacjonalizm
z ekstremizmem i ekskluzywizmem rasowo-nacjonalistycznym (...) gwałt, terror i sabotaż obrali sobie jako
sposób walki o przyszłość narodu (...).
Niestety, przywódcy OUN nie uważali za wskazane
słuchać głosu nie tylko naszej partii, lecz i wszystkich
ifiiych ukraińskich partii, które przestrzegały przed
139
szkodliwością tej akcji (tj. zamachów — E. P.). Nazwali nas ugodowcami, serwilistami, zdrajcami tej idei,
bezwładnymi starcami, od których ideowa, pełna temperamentu młodzież musi się oddzielić chińskim murem (...)".
Władze polskie liczyły, że zawarcie porozumienia
z ugodowymi siłami ukraińskimi przyniesie odprężenie
w Małopolsce Wschodniej i odciągnie społeczeństwo
od OUN. Na pewien czas to się częściowo udało, po
zawarciu w maju 1935 roku, z inicjatywy Ministerstwa
Spraw Wewnętrznych tzw. umowy normalizacyjnej
między rządem RP a delegatami legalnych, ugodowych
partii ukraińskich z UNDO na czele. Twórcami jej byli:
ze strony ukraińskiej — Wasyl Mudryj i W. Cełewycz,
a z polskiej — minister spraw wewnętrznych Zyndarm
Kościałkowski. Umowa ostatecznie sformułowana prze-
widywała, zgodnie z uchwałą sejmową z 1922 roku,
utworzenie w Galicji Wschodniej sejmików ustawodawczych, składających się z dwu kurii — polskiej
i ruskiej. Kuriami tymi kierować miał odpowiedni wydział składający się z 8 osób — 4 Ukraińców i 4 Polaków. Sejmiki miały sprawować nadzór nad niższymi
ogniwami administracji i samorządu oraz szkolnictwem
średnim i powszechnym.
Żądania UNDO, w czasie trwania pertraktacji, szły
o wiele dalej. Strona ukraińska domagała się również
przyznania przez rząd polski autonomii dla etnicznych
obszarów ukraińskich, będących w granicach RP. W
warunkach autonomii ludność ukraińska miała posiadać własny rząd, sejm i armię terytorialną. Jednocześnie żądano zmiany dotychczasowej ordynacji wyborczej oraz ustawy o samorządzie terytorialnym, zabezpieczenia obywatelom bezpośredniego wpływu na skład
instytucji samorządowych, zaprzestania kolonizacji
ziemi zachodnioukraińskiej przez ludzi sprowadzanych
140
z centrum Polski, a ziemię tę przeznaczyć dla bezrolnych i małorolnych chłopów ukraińskich i polskich zamieszkałych tam od pokoleń. Wrócono też do dawnej
obietnicy o otwarciu uniwersytetu ukraińskiego we
Lwowie, a także rozbudowy szkolnictwa średniego i
podstawowego z ukraińskim językiem nauczania.
Umowa przewidywała realizację tylko części tych
żądań, inne obiecywano rozpatrzyć i załatwić w miarę
możliwości w odpowiednim czasie.
Ukraiński obóz umiarkowany uważał umowę normalizacyjną za wielki sukces, podobnie myślała strona
polska — i aby dać wyraz swej dobrej woli 3 stycznia
1936 roku ogłosiła amnestię dla więźniów ukraińskich,
innym skrócono i złagodzono wyroki. Grupie ounowców skazanych po zabójstwie Pierackiego również złagodzono wTyroki. W oparciu o tę umowę przyjęto także do Wojska Polskiego wielu oficerów ukraińskich,
między innymi płk. Pawła Szandruka — późniejszego
dowódcę Ukraińskiej Armii Narodowej (UNA), płk.
Earwińśkiego — przyszłego dowódcę pułku zapasowego dywizji SS „Galizien". We wrześniu 1935 roku w
wyborach do Sejmu, UNDO uzyskało 13 mandatów poselskich i 4 senatorskie, a jego lider Mudryj został
wybrany wicemarszałkiem Sejmu.
Władze polskie liczyły, że normalizacja rzeczywiście doprowadzi do stabilizacji na historycznej Ziemi
Czerwieńskiej, stępi ostrze walki o prawa narodowe
Ukraińców. Szybko jednak obie strony rozczarowały
się, ponieważ żadna z nich nie uzyskała spodziewanych
korzyści.
W 1937 roku UNDO oraz inne partie ukraińskie
oświadczyły, że ugoda z 1935 roku nie przyniosła im
większych korzyści, przeciwnie, w dużej mierze zaszkodziła sprawie ukraińskiej, a samej UNDO przysporzyła nieprzyjaciół. Przy tym ugoda doprowadziła do
141
stagnacji i stępienia ostrza aktywności, co obniżyło
wagę sprawy ukraińskiej w państwie polskim i poza
jego granicami. Podniosły się także głosy wskazujące,
że na tej stabilizacji wygrała tylko strona polska, która zmianę taktyki ukraińskich kół zachowawczych uznała za oznakę ich słabości. Przeto UNDO zaczęło nawoływać swych członków do większej aktywności w
celu wywarcia nacisku na władze polskie, aby przyspieszyły realizację obietnic. Aktywność ta miała się
wyrazić w utworzeniu wspólnego frontu ideologicznego wszystkich partii ukraińskich. Front taki już się
montował, a zapoczątkowało go podpisanie 18 kwietnia
1938 roku deklaracji o wzajemnej współpracy przedstawicieli organów prasowych tych partii. W imieniu
UNDO podpisy te złożyli redaktorzy „Diła", FNJ —
redaktorzy „Bafkiwszczyny" i „Ukrajińśkych Wisti",
Ukraińskiej Socjalno-Radykalnej Partii (USRP) —
przedstawiciele gazety „Hromadśkyj hołos", socjaldemokratów — redaktorzy gazety „Robitnyczyj hołos",
ugrupowań greckokatolickich — redaktorzy gazet i
pism „Nowa zoria", „Meta", „Prawda", „Ukrajinśkyj
Beskid", a także przedstawicielki organów Związku
Ukrainek — „Żinka", „Żinoczyj hołos" i „Ukrajinka".
Tego rodzaju koalicja obejmowała również faszystów z FNJ, była w pewnym sensie wymierzona w
OUN. Wydawało się, że z tego faktu rząd polski powinien być zadowolony, ale nie był, ponieważ koalicja
miała również ostrze antyrządowe — jako nowa siła
nacisku. Nacisk na rząd szedł też z innej strony, od
polskich sił przeciwnych umowie normalizacyjnej.
Szczególnie przeciwna temu była Narodowa Demokracja — i to z jej szeregów wyszło najwięcej protestów, obok innych, do władz administracyjnych. Podobny protest sformułowało również walne zgromadzenie
142
kół Związku Oficerów Rezerwy we Lwowie (26 lutego
1938 r,). W proteście żądano zerwania umowy, która
rzekomo satysfakcjonowała wyłącznie Ukraińców.
Wszystko to w konsekwencji spowodowało upadek
inicjatywy, która mogła stać się zalążkiem szerszej
normalizacji stosunków polsko-ukraińskich i lepszego
ułożenia współpracy państwa z tą najliczniejszą mniejszością narodową w jego granicach. Tym samym ugodowe partie ukraińskie w jakimś sensie zostały skompromitowane w oczach społeczeństwa ukraińskiego. Z
takiej sytuacji skorzystać mogła tylko OUN, która tym
razem nie zaprzepaściła tej szansy.
Mimo tych wszystkich perturbacji, w „godzinie pró-
by", większość tych partii stanęła przy Polsce. Między innymi Narodowy Komitet UNDO, w wydanej odezwie w sierpniu 1939 roku, potępił wszystkie poczynania prowokacyjne i dywersyjne na korzyść III Rzeszy.
Kierownictwo UNDO nawoływało Ukraińców do obrony Polski, mimo że rachunek krzywd między Polakami i Ukraińcami nie został jeszcze wyrównany do końca. Obawy partii zachowawczych co do rzeczywistego
sensu paktu radziecko-niemieckiego znalazły swoje odbicie w ich organach. „Nowyj czas" z 28 sierpnia 1939
roku pisał wprost, że nie należy mieć żadnych złudzeń,
Niemcy bowiem mają tylko jeden cel: dobro własne
i w imię tej zasady — „świętego narodowego niemieckiego egoizmu" gotowe są zawrzeć pakt z każdym swoim potencjalnym wrogiem, jeżeli tylko przyniesie on
im doraźne lub przyszłościowe korzyści.
Nawoływania Abwehry i OUN do niestawiania się
Ukraińców — obywateli RP do punktów mobilizacyjnych, a jeżeli będzie to niemożliwe, przy pierwszej na-darzającej się okazji przejścia na stronę niemiecką także zawiodły. Jednak, jak pisze W. Iwanowski w pracy
poświęconej polskiej wojnie obronnej w 1939 roku,
143
nie zauważono w wojsku zorganizowanej dywersji
ukraińskiej. Wielu Ukraińców spełniło swój obywatelski obowiązek w tej wojnie, wśród tysięcy żołnierzy
było 40 oficerów kontraktowych, w tym 2 podpułkowników, 17 majorów, 8 kapitanów i 10 poruczników
oraz kilkudziesiąciu oficerów rezerwy powołanych do
obrony polskiej Ojczyzny.
Po militarnej klęsce Polski, dotąd loialny wobec niej
prof. Dmytro Doroszenko, w swej wydanej w 1942 roku Historii Ukrainy napisał: „Potężna niemiecka broń
w przeciągu kilku tygodni zburzyła Polskę, która otrzymała karę za wszelkie krzywdy wyrządzone obcym
narodom. Chełmszczyzna i północno-zachodnia część
Galicji znalazły się w granicach General — gubernatorstwa i pod opieką niemieckiej władzy odpoczywają po nieudanym polskim ucisku, otrzymawszy doskonałe warunki dla swojego narodowego życia".
W podobnym duchu napisze undowiec Iwan KedrynRodnyćkyj w 1940 roku ukryty pod pseudonimem Homo Politicus opublikowanej w Krakowie broszurze pt.
przyczyny upadku Polski. Pomieszał w niej prawdę
z fałszem i powtórzył wszystkie hitlerowskie brednie
obarczające Polskę i Polaków za wybuch wojny.
BANDERA KONTRA MELNYK
Bandera, choć więzień, nie był zupełnie odizolowany
od spraw organizacji. Kontakt z nią utrzymywał sobie tylko znanym sposobem. Wiele wiedział też o tym,
co dzieje się w „Kraju" i w głównym prowodzie za
granicą. Śmiercią Konowalca prawdopodobnie się nie
przejął — ale wiadomość, że na czele ruchu stanął
„Konsul I" czyli Melnyk — napawała go wściekłością.
Tę ostatnią wiadomość otrzymał bardzo późno, gdyż
pierwotne informacje mówiły, że na czele OUN sta144
nął „triumwirat" — Baranowśkyj, Senyk-Hrybinśkyj
i Sciborśkyj. Następnie dotarła doń wiadomość, że są
oni rzekomo w posiadaniu „testamentu politycznego"
Konowalca, desygnującego na swojego następcę Melnyka. Nigdy nikt tego testamentu nie widział. Zgodnie,
rzekomo, z tym testamentem i aby wszystko było formalnie, „triumwirat" zwołał 27 sierpnia 1939 roku do
Włoch II Kongres OUN, na który reprezentanci „Kraju" nie zostali zaproszeni. Ci zaś uznali to za obelgę
oraz niewypełnienie jednego z wymogów formalnych
organizacji, przeto kongres uznali za niebyły, a wybór Melnyka na wodza „wszej" OUN, jaki tam się dokonał, za nieaktualny i bezprawny. Zresztą ten wybór
trzymany był w tajemnicy, przez to też sprawa pachniała aferą.
Ogół członków OUN w „Kraju" dowiedział się o tej
decyzji kongresu na krótko przed wojną — i jak sądzi
późniejszy członek Krajowego Prowodu, Petro Fedoriw, wiadomość ta wywołała zdumienie. Melnyk bowiem nie cieszył się uznaniem wśród „młodych", uważany był za człowieka chwiejnego i bez charakteru.
Jedynie w obliczu mających nastąpić wydarzeń polityczno-miłitarnych i ze względu na nieobecność Bandery, członkowie „Kraju" nie podjęli jeszcze wówczas
działań mogących osłabić OUN. Przede wszystkim
wśród „młodych" nie było Bandery, na którego już 15
kwietnia 1939 roku, jako na potencjalnego przywódcę
organizacji, wskazała „Nacija w pochodi", która bodajże po raz pierwszy, w sposób oficjalny, nazwała „młodych" banderowcami.
W jaki sposób Bandera wydostał się ze Świętego
Krzyża we wrześniu 1939 roku nie wiadomo, on sam
na ten temat nigdy publicznie się nie wypowiadał. Istnieje kilka wersji, a wśród nich najbardziej fantastyczna, że uwolnili go niemieccy komandosi-skoczkowie
JO — Heroii ipod znaku tryzubs
z samolotu i natychmiast dostarczyli do sztabu Abwehry. Inna wersja powiada, że został on przekazany
przez polskich strażników, wraz z innymi więźniami,
Niemcom i dopiero wówczas Bandera uzyskał wolność
po przesłuchaniu przez oficera Wehrmachtu.
Najbardziej wiarygodna wydaje się wersja, że Banderze udało się po prostu wyrwać z więzienia wraz z
kilkoma towarzyszami w czasie zamieszania na Świętym Krzyżu na wiadomość, że Niemcy są już w Kielcach. Nie można wykluczyć, że ta ucieczka udała się
z pomocą przekupionego strażnika. Za tą wersją prze-
145
mawia fakt panicznej niemal ucieczki prowodnyka,
który napotkał Niemców dość przypadkowo „nad Wisłą" lub nawet „za Wisłą" — jak czasami czyta się w
publikacjach radzieckich i zachodnich. Dopiero po tym
„błąkaniu się" Bandera trafia do Krakowa, gdzie życie ukraińskie było już w zasadzie zorganizowane. W
Krakowie działał już Ukraiński Komitet Centralny
(UCK) na czele z Włodziemierzem Kubijowyczem, który wziął na siebie sprawy reprezentacji ludności ukraińskiej zamieszkałej w granicach Generalnego Gubernatorstwa (GG). W imieniu Melnyka, któremu Niemcy
nie zezwolili na stałe osiedlenie się w GG, rządy w
OUN sprawował Suszko, ściśle współpracując z Kubijowyczem, który był uległy już Melnykowi. Wychodziła gazeta „Ukrajinśki wisti" („Krakiwśki wisti"),
funkcjonowała oficyna wydawnicza, otwarto ukraińskie szkoły powszechne i średnie — zawodowe oraz
ogólnokształcące. Było ich o wiele więcej niż przed
wojną. Ukraińcy też zajęli główne miejsca w administracji terenowej i przemysłowej wypierając z niej Polaków, zaś przy urzędzie Generalnego Gubernatora
Hansa Franka powstała specjalna komórka do spraw
ukraińskich.
Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów jako tako
146
się trzymała, ale burza wisiała w powietrzu. Pierwszy
grom uderzył akurat w dniu, w którym niespodziewanie zjawił się, jak zły duch, w Krakowie Bandera. Długo tu miejsca nie zagrzał, wyjechał z grupą swoich
zwolenników do hotelu „Royal" w słowackiej miejscowości letniskowej Piszczany i stąd rzucił wyzwanie
Melnykowi.
Do „buntowników" wkrótce dołączyli znani już działacze OUN: Mykoła Łebed', Bohdan Krawicw, Iwan
Harbusewycz, Zenowij Matła, którzy, obok Jarosława
Starucha, Romana Szuchewycza, Jarosława Stećki, Stepana Łenkowśkiego, I. Raka, M. Kłymyszyna, o. dr Iwana Hryniocha — staną się trzonem nowej frakcji.
Wszyscy oni zarzucili „kawiarnianym rewolucjonistom", czyli przywódcom emigracyjnym, zbytnią uległość wobec Niemców, samemu Melnykowi wytknęli
mierne umiejętności kierownicze, a jego pierwszemu
pomocnikowi Suszce — niedołęstwo wojskowe. Słowem „oportunistyczny i germanofilski" prowyd powinien ustąpić. Dla tego żądania „młodzi" uzyskali poparcie Jaryja i funkcjonariusza Abwehry — prof. Teodora Oberlandera. Dzięki temu poparciu zdołali utworzyć sieć własnych ogniw organizacyjnych, wywiad
wojskowy na czele z Wrecioną i wywiad cywilny pod
kierownictwem Iwana Rawłyka.
W styczniu 1940 roku, tak przygotowani, „młodzi"
przedłożyli swoje żądania Melnykowi. Żądania obej-
mowały, obok powszechnej militaryzacji OUN, organizację konspiracyjnej OUN na terenach radzieckich,
sformowanie legionu u boku Niemców (do walki na
froncie fińsko-radzieckim), umiejscowienie Prowodu
poza Niemcami, a także powołanie trzech ośrodków
dyspozycyjnych OUN: w Niemczech, w państwach neutralnych oraz w państwach alianckich (w USA i Kanadzie). Żądano ponadto usunięcia z kierownictwa Ba147
I
ranowśkiego, Senyka i Sciborśkiego oraz postawienia
ich przed Trybunałem Rewolucyjnym, jako polskich
szpiegów, sprawców śmierci Konowalca i fałszerzy jego testamentu. Od Melnyka zażądano nawet zerwania
rzekomej łączności z polskim rządem na emigracji i
spowodowanie dokooptowania do prezydium PUN
wskazanych przez Banderą członków egzekutywy Krajowej.
Melnyk ze swej strony wysunął własne argumenty,
które de tacto odrzucały żądania „młodych". Skrytykował ich stanowisko jako awarturnicze i nielegalne. Militaryzacja OUN jest niecelowa, walka zaś partyzancka
na Ukrainie radzieckiej jest niebezpieczna dla jej mieszkańców. Należy gromadzić siły i nie wysyłać żadnego legionu do Finlandii — bo Niemcom nie zależy na
rozszerzeniu wojny fińsko-radzieckiej, lecz na jej lokalnym charakterze. Niemcy są jedynym sprzymierzeńcem Ukraińców i nie należy niczego czynić, co
mogłoby teniu aliansowi zaszkodzić. Członkowie zaś
„triumwiratu" są niewinni, za co on, Melnyk, rączy
oficerskim słowem honoru.
Obojętność Melnyka wobec żądań ,.młodych" w zasadzie kładła kres jedności OUN. W tym wypadku nie „młodzi", lecz właśnie Melnyk wykazał mało
zmysłu przewidywania wierząc, że nie doidzie do rozłamu organizacji, iż nie dopuszczą do tego sami Niemcy szykując się do rozprawy z ZSRR. Tymczasem właśnie w tej rozłamowej grze rola hitlerowców, zwłaszcza gestapo, jest bardzo dwuznaczna, zaś angażowanie
się do niej Oberlandera po stronie „młodych" jest
wprost bardzo podejrzane — czego Melnyk nie dostrzegł, lub nie chciał dostrzec.
Rozłam OUN zarysował się wyraźnie 9—10 lutego
1940 roku, kiedy to Bandera przy poparciu tegoż Oberlandera i Jaryja zwołał do Krakowa konferencję krajo148
wych działaczy organizacji. Tu znowu posypały się
zarzuty wobec PUN i Melnyka. W gorącej antymelnykowskiej atmosferze wyłoniła się „frakcja rewolucyjna OUN" z 15-osobowym Rewolucyjnym Prowodem
na czele z Banderą i Łenkawśkim. Jak wspomina członek tego Prowodu Myron Matwijenko, winę za rozłam
OUN nie ponosi tylko Bandera. „Lenkawśkyj był bliźniaczym «ja» Bandery w chwili dokonywania rozłamu
OUN. Był on ideologiem tego rozłamu, trubadurem
ewangelii doncowskiego nacjonalizmu".
Formalnie nie był to jeszcze rozłam. Prowod Rewolucyjny zobowiązał Banderę do przeprowadzenia stanowczych rozmów z Melnykiem, którego na tej konferencji traktowano jeszcze jako wodza „wszej" OUN.
W uchwalonej rezolucji czytamy: „Oczekujemy decyzji płk. Andrija Melnyka, iż on w przyszłości będzie
przewodzić naszej walce (...)". Zadanie to było zwykłym kamuflażem maskującym rzeczywiste zamiary
banderowców dążących konsekwentnie do rozbicia
OUN. Jednocześnie „Siryj" wciąż podkreślał „dobrą
wolę" dogadania się z Melnykiem, tymczasem ten drugi miał zachować wciąż stanowisko nieustępliwe. Melnyk, jak się wydaje, jeszcze wówczas lekceważył Banderę, a jego „bunt" uznawał za rzecz, która umrze
śmiercią naturalną. O jego stosunku do „Sirego" świadczą takie oto słowa ze spotkania obu adwersarzy: „Do
pokoju, w którym znajdował się Wódz wszedł Bandera z pewną siebie miną. Cała jego postawa wskazywała z jednej strony na to, że chce zachować się wobec
Wodza ostentacyjnie i demontracyjnie, z drugiej strony wskazywała na niepewność siebie. Karłowaty, z
czerwonymi plamami zdenerwowania na twarzy, z rozbieganymi oczyma, tworzył on rażący kontrast z postawą Wodza, który spokojnie czekał i patrzył na niego (...)":
149
Nie tylko patrzył, ale bezskutecznie przekonywał.
A gdy to nie pomogło, wtedy uwierzył w groźbę rozłamu i skierował otwarty list do aktywu OUN. „Organizacja Ukraińska Nacjonalistów znalazła się w położeniu bez wyjścia — czytamy w nim. Do takiego stanu doprowadził ją Riko Jaryj i jego marionetki: Bandera i Stećkol Społeczność ukraińska odwraca się od
OUN (...). Prowokacje, zaprzaństwo, bratobójstwo i złodziejstwo stały się systemem organizacji pod kierownictwem Jary ja-Band ery".
Spośród oficjalnych organów niemieckich, w zasadzie jedynie Abwehra czyniła starania o zachowanie
jedności OUN. Ale „...wszystkie próby ze strony Niemców doprowadzenia do zgody między dwoma przywódcami nacjonalistów (...) nie dały żadnego wyniku. Była to prawdziwa męczarnia" — mówił po wojnie gen.
Lahousen.
Bandera zachowując pozory, że wypełnia pragnienia Abwehry, od czasu do czasu kontaktował się z
Melnykiem za pośrednictwem Łenkawśkiego i Szuchewycza. „Nie zważając na to — wspomina płk Stolze
— że podczas mojego spotkania z Melnykiem i Ban-
derą obaj oni obiecali zrobić wszystko dla pojednania,
osobiście doszedłem do wniosku, że pojednania nie
będzie ze względu na zbyt duże między nimi sprzeczności".
Spostrzeżenie to było słuszne. Sprzeczności te odzwierciedliły się w tajnych instrukcjach Bandery i Melnyka odnoszących się do okresu wojny z ZSRR. Na
przykład w dyrektywie banderowców z maja 1941 roku
czytamy: „OUN tworzy administracyjno-polityczny
aparat", którego funkcjonariusze wykonują „wszystkie
obowiązki (...) poruczone przez Organizację Nacjonalistów pod przewodem Stepana Bandery".
W podobnej instrukcji Melnyk zaznaczał: „W wy150
padku wojny Niemiec z ZSRR (...) w wyzwolonych od
armii radzieckiej rejonach (...) proklamować niezwłocznie odrodzenie państwa ukraińskiego z wodzem Andrijem Melnykiem na czele".
Obaj oni jednak zupełnie nie brali pod uwagę stanowiska Niemców wobec tych dalekosiężnych planów.
Wraz z ukonstytuowaniem „frakcji rewolucyjnej
OUN" na tajnym posiedzeniu ścisłego jej kierownictwa („czarnej rady") został utworzony odrębny Główny Trybunał Rewolucyjny — kapturowy sąd o nieograniczonych kompetencjach, od którego wyroku nie było odwołania. Tenże „tybunał", jeszcze tego samego
dnia, wydał wyroki śmierci na Senyka, Ściborśkiego
i Baranowśkiego oraz na tych wszystkich czołowych
działaczy OUN, którzy nie przyłączyli się do „buntu
Bandery". Wykonaniem skrytobójczych wyroków miała się zająć, powołana specjalna służba bezpieczeństwa
(SB), pod komendą Łebedia ps. ,,Ihor", „Jaropołk" i
Mykoły Arsenycza ps. „Mychajło", „Hryhor". Do krwawego dzieła przystąpiono natychmiast. Wspomina o
tym adiutant Suszki — Iwan Bysaha: ,,Członkowie
OUN — banderowcy zabijali członków OUN-melnykowców, zabijali jedni drugich (...). Dowiedziałem się,
że około 400 osób z naszego obozu zostało zabitych
przez banderowców. Melnykowcy nie byli im dłużni
i ze swej strony zlikwidowali ponad dwie setki banderowców (...)". Akcjami terrorystycznymi z ramfenia
melnykowców kierowali: Jarosław Hajwas, JacuraKruk i O. Kuc.
Banderowcy uważając melnykowców za isotnych
przeciwników, zorganizowali też wywiad w ich szeregach. Funkcje te pełniła również SB. Do jej obowiązków należały sprawy wywiadu i kontrwywiadu w szerokim zasięgu: zbieranie i przetwarzanie informacji,
fabrykowanie fałszywych dokumentów oraz łączność
151
z odpowiednimi komórkami niemieckiego wywiadu. SB
tropiła też zawzięcie członków polskiego ruchu oporu.
Ostatnia próba pogodzenia zwaśnionych stron, a właściwie jej pozory, miała miejsce na wiosnę 1941 roku.
Sprawa znalazła się w rękach Hansa Kocha, Oberlaridera i Jaryja. Ci trzej w czasie narady w Prądzie doprowadzili w konsekwencji do zwycięstwa w OUN
„młodej generacji". Zwycięstwo banderowców miało
oznaczać porażkę melnykowców, niemniej należało
uczynić to w sposób, który by miał znamiona niemieckiego obiektywizmu. Tej skomplikowanej gry podjął się, jak zawsze niezawodny w tych sprawach, Jaryj.
Zaproponował on powołanie odpowiedniej komisji wewnątrzorganizacyjnej z udziałem przedstawicieli obu
zwalczających się stron. Ostatecznie do komisji weszli z ramienia banderowców — Iwan Harbusewycz, Łenkawśkyj i Szuchewycz. Stronę Melnyka reprezentowali
Senyk i sam Jaryj. Sprytna gra tego ostatniego doprowadziła już w czasie obrad do usunięcia z komisji Senyka, tak więc jedynym rzecznikiem interesów melnykowców stał się Jaryj — szczery zwolennik Bandery. W tym składzie satysfakcję mieli banderowcy, co
jednak nie zażegnało ani rozbicia OUN, ani dalszych
konfliktów między frakcjami.
Tak zabezpieczeni banderowcy ogłosili w kwietniu
1941 roku, że wykazali już „maksimum dobrej woli"
wobec melnykowców, teraz zmuszeni są do samodzielnego szukania dróg odrodzenia „samostijnej" Ukrainy.
W tym czasie banderowcy żadnym innym określeniem
nie szafowali tak hojnie, co hasłami: ojczyzna i naród,
wokół których także zbudowano wiele kłamstw, o żadnych nie filozofowano tyle, o żadnych nie pisano tyle w różnych publikacjach, a nawet wierszach i pieśniach. W kwietniu 1941 roku, szukając własnych dróg,
banderowcy zwołali do Krakowa Wielki Zbór OUN z
152
udziałem 68 delegatów (52 z zagranicy i 16 z Ukrainy
Zachodniej). Zbór unieważnił postanowienia rzymskiego kongresu z 1939 roku i prowodnykiem „wszej"
OUN wybrał Banderę. Zbór postawił poza organizacją wszystkich tych członków, którzy nie podporządkują się jego uchwałom. Zabronił też każdej organizacji używania nazwy OUN, zatem i melnykowcom.
Głównymi postanowieniami zboru były te, które odnosiły się do „obalenia bolszewickiego reżimu na Ukrainie". Do tego celu wiodło „pogłębienie związków (...)
z państwami-przeciwnikami komunizmu" (Niemcami,
Włochami i Japonią) oraz skoordynowanie z armią niemiecką wałki na tyłach Armii Czerwonej.
Zbór uchwalił nowy statut organizacji oraz wytyczył
linię walki o burżuazyjne państwo ukraińskie. Samo
zaś państwo miało być kopią wzorów faszystowskich
i rozciągać się od Wołgi i Kaukazu po Białystok, Lublin i Nowy Targ. Uchwała kongresowa mówiła, że
OUN walczy „o planową organizację całego gospodarczego i społecznego życia w państwie ukraińskim na
następujących zasadach: a) równość wszystkich Ukraińców w prawach i obowiązkach w stosunku do państwa i narodu; b) podział na poszczególne zawody i odpowiedni do tego podział na organizacje zawodowe,
oparte na zasadach produkcyjnego socjalizmu i równouprawnienia wszystkich pracujących; c) właścicielem
całej ziemi i wód, bogactw pod i nad ziemią jest państwo ukraińskie; d) ziemia ukraińska dla ukraińskich
chłopów, fabryki i warsztaty dla ukraińskich robotników, ukraiński chleb dla ukraińskiego narodu".
Wpływ faszystowskich wzorców na ów program państwowy uwidocznił się w stwierdzeniach: „Ukraina tylko dla Ukraińców", „Równość praw tylko dla Ukraińców", „Kto nie jest Ukraińcem, nie ma prawa do egzystencji w tym państwie".
153
Zbór przewidując rychły konflikt zbrojny Niemiec z
ZSRR, wskazał na konieczność wychowania, szkolenia
i przygotowania kadr różnego rodzaju, w tym tskże
kadr wojskowych. Przewidywano powołanie własnej
siły zbrojnej — legalnej i konspiracyjno-powstańczej.
Wśród postanowień mniejszej wagi wprowadzono,
wzorem hitlerowców, pozdrowienie partyjne. Było nim
podniesienie ręki do góry ze słowami ,,sława Ukrainie"
oraz odpowiedź „herojom sława".
Dla Melnyka tego wszystkiego było już za wiele,
więc zagrzmiał już bez żadnych osłonek: „Długo milczeliśmy, bo o wielu sprawach, które starannie ukrywała wierzchnia klika, myśmy po prostu nie wiedzieli, a co do innych zbałamuconych przez tę klikę, mieliśmy dotąd bezgraniczne zaufanie. Zrozumieliśmy z
czasem, że klika przestępczych durniów prowadzi OUN
eto katastrofy (...). Rozkłada się ona (klika) moralnie.
Demoralizowały ją pieniądze, rekwizycje i złodziejstwa. Demoralizował ją masowy napływ różnych przestępczo-kryminalnych elementów. Demoralizowało ją
przestępstwo przeciw swoim braciom, które legło u podstaw działalności ludzi, tworząc z nich donosicieliprowokatorów i (...) bratobójców".
Jakie było ostateczne stanowisko Niemców w tej
sprawie? Nie zapominajmy, że wszyscy czołowi przywódcy i aktywności OUN (spośród 6 000 członków banderowskiej frakcji w GG) mieli kontakty z hitlerowskim wywiadem wojskowym, który rościł sobie prawo
do każdorazowego ingerowania w wewnętrzne sprawy
organizacji, jeżeli przybierały one obrót dla niego niekorzystny. Nie jest rzeczą przypadku, że Bandera po
wyjściu z polskiego więzienia natychmiast nawiązał
łączność z Abwehr-stelle Krakau i Jaryjem — łącznikiem Abwehry z ukraińskim ruchem nacjonalistycz-
nym.
154
ABWEHRA STAWIA NA BANDERĘ
Abwehra, biorąc pod uwagę większą przydatność
banderowców w walce dywersyjnej przeciw ZSRR od
melnykowców, ich większą aktywność i bojowość, bogatsze doświadczenie w konspiracyjnej działalności
szpiegowskiej, ich zorganizowaną sieć organizacyjną
na Ukrainie Zachodniej, większą popularność w społeczeństwie oraz wciąż rosnący autorytet Bandery —
postanowiła właśnie na nim i jego grupie, oprzeć swoją
działalność. Strona banderowska zatem była bardziej
przydatna dla Niemców niż frakcja melnykowska, ale
jednocześnie bardziej też od melnykowskiej niebezpieczna na przyszłość — jak to przyznało później wielu
funkcjonariuszy niemieckiego wywiadu.
To wszystko nie oznaczało jednak zupełnego zerwania Niemców z melnykowcami. Byli oni pewniejszymi
i bardziej lojalnymi „partnerami" od banderowców dla
hitlerowców w GG. Czynem dokumentował to promelnykowski UCK. Dlatego Niemcy chętniej widzieli w
legalnej administracji i policji zwolenników tego obozu. Banderowcom zaś powierzono konspirację na terenach radzieckich, tam byli bardziej przydatni. Ponadto
melnykowcami interesowało się, konkurencyjny w stosunku do Abwehry, wywiad SS.
Banderowcy, przygotowując się do wojny z ZSRR,
mieli do wykonania trzy zadania: utworzenie za zgodą hitlerowców jednostki wojskowej; sformowanie tzw.
grup pochodnych do organizowania administracji, policji i wojska na terenach podbitych; wywołanie powstania na zapleczu radzieckim, przechwycenie władzy
i postawienie rządu Rzeszy przed faktem utworzenia
krajowej władzy OUN. Przynajmniej część tych kwestii nie można było załatwić bez rozmów z Niemcami.
„Potrzeba nam oficjalnych rozmów z niemieckim do155
wództwem i gestapo" — radził Banderze Wołodymyr
Horbowyj — notuje jego żona Anna.
Kilka spotkań Horbowyja, Szuchewycza, Łebedia i
Starucha poprzedziło oficjalne rozmowy z udziałem
Bandery z szefem krakowskiego gestapo. W spotkaniach tych brali również udział: A. Liwyćkyj, W. Mudryj i D. Palijew. Po tych spotkaniach, zakończonych
zredagowaniem telegramu do Hitlera, do rozmów przystąpił Bandera. Zastępca szefa Abwehrstell-202 kpt. J.
Lazarek powiedział po ich zakończeniu, że doprowadziły one ,,do pełnej zgodności Bandery z Niemcami. Od
Ernsta zu Eikerna dowiedziałem sią, że Bandera otrzymał od Niemców 2,5 miliona marek, to jest tyle, ile
otrzymywał Melnyk za cały rok".
W rezultacie tych rozmów ,,(...) osiągnięto porozu-
mienie dotyczące aktywnej pomocy udzielonej Niemcom — pisze aktywistka OUN Julia Łucka. Należy
podkreślić, że OUN utrzymywała kontakt wyłącznie
z Wehrmachtem i gestapo, a nie z władzami rządowymi Niemiec. Zaświadcza to — konkluduje Łucka — że
Niemcy nie traktowali OUN poważnie. Tylko wojskowe służby tymczasowo wykorzystywały organizację
do walki ze Związkiem Radzieckim".
Najistotniejszą sprawą dla banderowców było zorganizowanie konspiracji antyradzieckiej, która w odpowiednim momencie mogłaby przystąpić do działań zaczepnych, by po wkroczeniu Niemców na Ukrainę objąć władzę, wyprzedzając melnykowców. Mając to na
uwadze, banderowcy uzyskali od Abwehry zapewnienie przyjęcia na specjalny kurs dowódców oddziałów
partyzanckich, pewnej liczby członków organizacji. Dla
Niemców jednak ważniejsze było szkolenie ukraińskich szpiegów i dywersantów, którzy równie dobrze
mogli dowodzić grupami partyzanckimi. Dlatego w rozmowach z Banderą na takie szkolenie kładli nacisk.
156
Szef wydziału finansowego Abwehrstelle-202 A. Fair
lus oświadczył w tej sprawie, że „ounowcy (...) zostali
skierowani do czterech obozów: w Krynicy, Dukli, Barwinku, Kamienicy (...). Uciekinierów z Zakarpackiej
Ukrainy szkolono specjalnie w Brandenburgu, następnie przerzucano na radzieckie tyły". Wykorzystywano ich także do walki z polskim podziemiem.
Poważną wojskową rezerwę OUN stanowił Werschutz. Tezę tę potwierdza Bandera, pisząc: „Wyszkolenie wojskowe, prowadzone przez Organizacje, dawało poważne wiadomości teoretyczne, mało zaś praktycznych umiejętności bojowych, które można było
nabyć tylko w wojsku, w polu, z bronią w ręku. Dlatego OUN wykorzystała okazję zapełnienia swoimi
członkami na pół wojskowych oddziałów zbrojnych
(...) które dawały sposobność wprowadzenia wartościowego szkolenia wojskowego. Taką formą były m.jn.
oddziały wartownicze".
Dla Abwehry najważniejsze jednak było szpiegowstwo, przeto Bandera pisał do krajowego prowodnyka
we Lwowie Iwana Maksymiwa: ..Wyślijcie ludzi do
Bukowiny, Besarabii i na Litwę (...). Przygotowujcie
dokładny zwiad (...) Przekazujcie książki wojskowe,
mapy, gazety, wzory dokumentów, informację polityczną o stosunku (ludności) do Niemiec i Włochów (...)
Sława Ukrainie! Siryj".
Banderowcy, jak widzimy, nie zamierzali ograniczać
swojej działalności do terenów zachodnioukraińskich.
Nawet wbrew życzeniom niemieckim, pragnącym widzieć wąski zakres ich prac, zamierzali dotrzeć na
Litwę, Białoruś i tereny niedawno oddane ZSRS przez
Rumunię.
Abwehrze wydawało się (a nacjonaliści ukraińscy
ją w tym umacniali), że uda jej się na Ukrainie Za157
chodniej powtórzyć manewr z chorwackimi faszystami
w Jugosławii. Możliwe zresztą, że ten przykład zachęcał również banderowców, którzy liczyli, że Hitler zastosuje taką samą, jak w Jugosławii politykę wobec
Ukrainy. „Chorwaci dali nam przykład, jak należy walczyć (...) i co w tej walce możemy osiągnąć" — pisał
po latach monachijski „Chrystianśkyj hołos" (25 V
1953).
Z taką wiarą banderowcy z całą energią przystąpili
do przygotowania powstania zbrojnego na tyłach Armii
Czerwonej. W tym celu powołali specjalny sztab na
czele z Banderą i Łebediem. Obaj oni są też autorami
instrukcji dotyczącej sposobu prowadzenia, w warunkach konspiracji, przygotowań do działań dywersyjnych. Przygotowania te, jak o tym pisał po wojnie
Stolze, były częścią planu Abwehry. Za jego realizację
odpowiedzialni byli oficerowie II wydziału Abwehry:
mjr Diehring i Sonderfiihrer SS Market. Łącznikiem
między nimi a sztabem Bandery był Jaryj.
Pierwotnie zakładano, iż wybuch tego powstania poprzedzi rozpoczęcie wojny i da Niemcom pretekst do
interwencji zbrojnej. Takiego zdania był członek kierownictwa OUN Aleksander Łućkyj. Przed sądem
radzieckim zeznał on także, że Bandera decydował się
na takie powstanie mimo, iż niektórzy dowodzili, że nie
rokuje ono żadnych nadiziei na powodzenie. W sytuacji, gdy na tych terenach znajdowała się pokaźni ilość
Wojsk radzieckich, decyzja o powstaniu zbrojnym była
zwykłą awanturą o nieobliczalnych skutkach dla ludności cywilnej. Banderze chodziło zaś o efekt, o światowy rozigłos uderzający w prestiż radzieckiej polityki
narodowościowej. Niemcom natomiast najmniej zależało na takim rozgłosie wybijającym na plan pierwszy kwestię ukraińską. Stąd sama realizacja powstania
została przesunięta na pierwsze dni wojny niemiecko158
-radzieckiej i miała mieć podobny charakter co
antypolskie powstania zorganizowane przez OUN
w 1939 roku, tj. miało się ograniczyć do eksterminacji
ludności i ograniczenia przedpola.
Bandera, jak sądzi Łućkyj, nie zamierzał liczyć
się z wolą Abwehry i za wszelką cenę chciał przyspieszyć wojnę III Rzeszy ze Związkiem Radzieckim poprzez wywołanie powstania. Aby go od tego odwieść,
Łućkyj jako szef OUN w Stanisławowskiem, osobiście
przybył do Krakowa z informacją, że organizacja została rozbita we Lwowskiem i na Wołyniu, a poważnie
przetrzebiona w Tarnopolskiem i Stanisławowskiem.
„Przygnębiające wrażenie wywarło na Banderze nasze oświadczenie — relacjonuje Łućkyj — że Armia
Czerwona (...) wcale nie znajduje się w stanie rozkładu (...) a przeniknąć do Armii Czerwonej nam się nie
udało. Przeanalizowawszy wszystkie materiały Bandera
powiedział: »OUN znajduje się na samym dnie, mamy
bardzo słaby wpływ na masy. W takim stanie (...) na
żadne realne poparcie ze strony Niemiec liczyć nie
możemy«". Być może, że właśnie informacja Łućkiego
stanowiła otrzeźwiający kubeł zimnej wody na rozpalone głowy wodzirejów OUN. Niemniej z powstania
nie zrezygnowali, ono bowiem miało być ich atutem
w przechwyceniu władzy na Ukrainie.
Do tego wydarzenia banderowcy przygotowywali się
starannie, kadry administracji grupowano w tzw. grupach pochodnych. Ich działalność miała udowodnić
Niemcom „talent nacjonalistów, aby sojusznik (hitlerowski) mógł się przekonać o wartościach Ukraińców
i ich talencie państwowotwórczym". Są to autentyczne słowa Bandery.
W sumie w miesiącach marzec—kwiecień 1941 roku
utworzono trzy grupy pochodne: północną, środkową
159
i południową. (Melnykowcy także utworzyli trzy
„grupy marszowe"). Każda grupa miała swojego
dowódcę i sztab. Grupa północna pod dowództwem
Mykoły Kłymyszyna znad Bugu miała za zadanie posuwanie się za czołowymi oddziałami Wehrmachtu
w kierunku Sokola na Żytomierz i dotarcie do Charkowa. Grupa środkowa pod dowództwem M. Łemyka
znad Sanu miała przez Winnicę dojść do Kijowa.
Grupa południowa na czele z Z. Matłą z rejonu Sanokn
zamierzała dostać się do okolic Dniepropietrowska
i Odessy. Wszystkie trzy grupy liczyły w sumie ponad
4 tys. osób. Członkowie tych grup mieli z góry wyznaczone funkcje i ściśle określone tereny działania.
Autor publikacji o „grupach pochodnych", a jednocześnie ich uczestnik, Łew Szankowśkyj pisze, że „...na
dwa miesiące przed wybuchem wojny południową
grupę pochodną zmobilizowano i zlokowano na Łemkowszczyźnie, gdzie jej członkowie przechodzili intensywne szkolenie ideologiczno-polityczne i wojskowe".
Autor nie wspomina, czy odbywało się to za zgodą
hitlerowców. Należy przyjąć, że konspiracja (tek to się
często określa) grup pochodnych była pozorna, trudno
zrozumieć, aby Niemcy nie dostrzegli koncentracji
oddziału liczącego ponad tysiąc osób.
Instrukcja Bandery nakazywała „grupom pochodnym", które kierowane były do miast obwodowych
USRR, tworzenie, oprócz administracji i milicji (policji),
oddziałów wojskowych mających po przeszkoleniu
stanąć do walki ze Związkiem Radzieckim. Bandera
w sprawie tej pisał: „Plany mobilizacyjne Ośrodka
Wojskowego odnośnie do rozmieszczenia żołnierzy na
wypadek wojny sowiecko-niemieckiej stanowiły podstawę pracy Prowodu OUN w przygotowaniu t .w. Grup
Pochodnych, w których kadry OUN z ZOUZ (zachodnie kresy ziem ukraińskich — E. P.), z Polski, Niemiec
160
i częściowo z Zakarpacia miały przejść na Ziemie Środkowe i Wschodnie".
Kierownictwo banderowskie, uważając się za sojusznika hitlerowców instruowało „grupy pochodne", aby
postępowały zgodnie z ustalonym porządkiem i aby
ten porządek umacniały. Przy tym sądziło, że uda
mu się na Ukrainie stworzyć, w stosunku do Nienrców, status partnerstwa i pożądanego sojusznictwa. Zasadę tą głosił Bandera w tzw. „Politycznych
wskazówkach".
„1. Jeżeli front walki państw trzecich z Moskwą
będzie przesuwać się przez ziemie ukraińskie, wówczas okupacja wojskowa Ukrainy przez zwycięskie
obce wojska jest nieunikniona. Wymaga tego (...) sama
natura wojny.
2. Nasze zadanie w tej sytuacji: (...) własną inicjatywą zdobyć sobie rolę podmiotu i partnerstwa, uczestnika wojny i współtwórcy nowego ładu.
3. Dlatego państwa, które prowadzą wojnę z Moskwą, traktujemy jako naturalnych sojuszników (...),
tworzymy realne podstawy, żeby się stać partnerem
i na zasadzie tych realnych faktów unormować stosunki między Ukrainą a tymi państwami, jak między
sojusznikami".
Jak się wkrótce przekonamy, były to tylko marzenia,
podobnie jak wszelkie akty prawne i „gabinety cieni"
formowane na wypadek wojny niemiecko-radzieckiej.
Wszystko zależało od Niemców i było w ich ręku.
Nacjonaliści mieli wiele powodów, aby nie ufać hitlerowcom, a mimo to łudzili się. Złudzenie to umacniali
w nich Hitler i Rosenberg przez sam fakt nieujawniania rzeczywistych planów Rzeszy wobec Ukrainy, co
odczytywane było przez Banderę jako taktyka w polityce „niedrażnienia Rosji". Bandera dlatego każdą
wypowiedź Rosenberga brał za wykładnię polityki HitiX — Herosi spod zaaku trjrzuba
lera. Bardzo często wypowiedzi te miały charakter
„poufny" tylko po to, aby różnymi „poufnymi" kanałami mogły dotrzeć do wiadomości OUN. Podobnie
było z wypowiedziami Canarisa. Wiele razy powoływał się na nie w swej pracy melnykowiec Z. Knysz.
Złudną nadzieją także była instrukcja gen. Lahousena przekazana Banderze za pośrednictwem Stolzego.
On sam powiedział: „Osobiście wydałem instrukcję (...)
Banderze do zorganizowania się natychmiast po nie-
l&i
mieckim ataku na Związek Radziecki i do sprowokowania demonstracji na Ukranie w celu natychmiastowego
rozbicia bezpośrednich tyłów armii radzieckiej oraz
przekonania międzynarodowej opinii publicznej o rzekomym rozkładzie sowieckiego zaplecza".
Polecenie do „natychmiastowego zorganizowania
się" Bandera odczytał po swojemu, jako zorganizowanie organów władzy pomocnych Niemcom przy zaprowadzeniu przez nich porządków okupacyjnych. Dlatego banderowcy zaczynają kompletować listę gabinetu i opracowują „akty prawne". To samo robią melnykowcy — Sciborśkyj np. opracował konstytucję.
Banderowcy zaś nie zamierzali wprowadzać konstytucji, której już sama nazwa stanowiłaby zaprzeczenie
ustroju totalitarnego. W jej miejsce opracowali oni
kilka dokumentów, między innymi „Manifest Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów" oraz „Walkę i działalność OUN w okresie wojny". W „Manifeście" banderowcy głosili, że jedynym reprezentantem narodu
ukraińskiego i „strategii rewolucji" na Ukrainie są
właśnie oni. Banderowcy, uważając się za hegemona,
zwrócili się (wbrew niemieckim ostrzeżeniom) z propozycją do innych grup ukraińskich o nawiązanie
współpracy w ramach „frontu ukraińskiej rewolucji
narodowej". „Wierzymy i wiemy — głosił »Manifest«
— że bliski jest już czas kiedy ziszczą się testamen162
talne marzenia naszych ojców i z krwi licznych heroicznych pokoleń wybuchnie ogień narodowego gniewu".
Drugi z wymienionych dokumentów miał charakter
ludobójczy, mówił o likwidacji „niepożądanych polskich, moskiewskich i żydowskich elementów (...). Likwidować za najmniejsze przewinienie. Nasza władza
powinna być straszna. Własne sumienie nacjonalistyczne jest kodeksem". Takie stwierdzenia były zgodne
z uchwałą krakowskiego Zboru OUN: „Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów zwalcza Żydów jako podporę
bolszewickiego reżimu, oświadczając jednomyślnie, że
Moskwa ¦— to główny wróg".
W komentarzu dołączonym do „Walki i działalności" czytamy, że „terror dla cudzoziemców-wrogów (Polaków, Rosjan, Żydów) i swoich zdrajców musi przebijać się z każdego czynu i każdego kroku". I dalej:
„formą władzy państwowej musi być polityczno-militarna dyktatura OUN".
Te właśnie zasady zamierzała OUN wprowadzić
w czyn, a nawet już częściowo wprowadziła w pierwszych dniach okupacji hitlerowskiej Ukrainy Zachodniej.
Program niepodległościowy był dla banderowców
środkiem do celu, sądzili, że ogłoszenie go przy apla-
uzie rządu niemieckiego wywoła na Ukrainie przyjazne dla OUN nastroje, co pozwoli im wywołać potężną
antyradziecką demonstrację zbrojną, z którą również
Niemcy zaczną się liczyć, gdy się tam znajdą.
163
„SŁOWIKI" IMIENIA BANDERY
I NADZIEJE Z NIMI WIĄZANE
Sprawa dotyczy batalionu „Nachtigałl", gdyż taką
nazwę nadali mu Niemcy, jak o tym mówił po wojnie
Oberlander, ze względu na doskonały chór wojskowy
o tej samej nazwie — także przez hitlerowców nadanej.
Banderowcy zabiegali nieustannie o powołanie takiego oddziału u boku Wehrmachtu. W swej argumentacji wskazywali na precedens z legionem Suszki.
To samo robili także melnykowcy. Abwehra jednak
zdecydowała się, w tej konkretnej sprawie, poprzeć
banderowców. W tym celu wydelegowała ona w październiku 1940 roku trzech swoich funkcjonariuszy:
H. Kocha, G. Gerullisa i T. Oberlandera do prowadzenia pertraktacji z banderowcami, a konkretnie z Jaryjem. Sprawa nie mogła być błaha ani łatwa, skoro ostatnie z takich spotkań odbyło się na wiosnę 1941 roku.
W wyniku tych rozmów (również z udziałem Bandery) zawarto porozumienie, które można by nazwać
kompromisowym. Nadal nie było w nim wyraźnej niemieckiej deklaracji o odbudowie Ukrainy (ten właśnie
zarzut był koronnym stawianym Melnykowi). Mówiło
się w nim jedynie o powołaniu „legionu ukraińskiego",
w którym Bandera chciał widzieć początek własnych
sił zbrojnych, służących między innymi także walce
z melnykowcami o władzę na Ukrainie. R. Iłnyćkyj
(Ilnytzkyj) pisze na ten temat: „Rozmowy odnośnie utworzenia »Nachtigall« prowadzone były przez prof,
Kocha i prof. Georga Gerullisa. Na początku 1941 roku
wszystko było już zdecydowane. Otrzymana została
zgoda władz Wehrmachtu na utworzenie ukraińskiego
legionu".
164
Jurko Łopatynśkyj, oficer ,,Nachtligall", występując
5 maja 1960 roku na konferencji prasowej w Nowym
Jorku, powiedział: „Formowanie batalionu, który otrzymał zaszyfrowaną nazwę »Nachtigal« zaczęło się w
kwietniu 1941 roku w Krakowie. Prowadził je — zgodnie zresztą z życzeniem kierownictwa OUN — Bandery wydział wojskowy ukraińskich nacjonalistów pod
kierownictwem setnika Romana Szuchewycza. W skład
wydziału wchodziłem też ja".
Porozumienie z Abwehrą Bandera określił jako sukces jego polityki — choć rzeczywiście OUN uzyskała
niewiele, jedynie swobodę w zakresie propagandy, nic
nadto. „Zdziwiło to niektórych członków Rewolucyjnego Prowodu — pisze w swoich wspomnieniach członek tego organu — Wołodymyr Stachiw, że prowodnyk zachwyca się tym, co zawsze zarzucał Melnykowi.
Mgliste ogólniki, brak konkretów — a w kwestii »samostijności« ani słowa (...) nawet cienia nadziei".
Niemcy celowo dążyli do dwuznacznych i ogólnych
sformułowań odnoszących się do uprawnień OUN, które mogłaby ona wykorzystać w zamian za udział w dywersji. Właśnie ta nieustanna powściągliwość niemiecka nakazywała ostrożność. Bandera, co prawda Niemcom zbytnio nie wierzył, ale sądził, że jest w stanie
ich przechytrzyć. Atutem zaś w tej grze miała być
właśnie stworzona przez nich i wyposażona jednostka
ukraińska. Naiwnie sądził, że Wehrmacht, po błyskawicznych sukcesach bojowych, będzie jak dotąd, szybko posuwać się do przodu, jej tyłów przed dywersją
radziecką i polską mogłyby bronić z powodzeniem
oddziały ukraińskie, a na tym powinno Niemcom zależeć. Nadto uważał on, że „wojna błyskawiczna" odnosić się będzie do pierwszych tygodni walk niemiecko-radzieckich, później przerodzi się ona w długotrwałe zmagania. W czasie tej przewlekłej wojny hitlerow165
cy nie obejdą się bez „trzeciej siły", jaką miała stanowić Ukraina pod rządami OUN. Zalążkiem tej „trzeciej siły" miał być kolaborancki legion ukraiński.
Bandera brał też pod uwagą możliwość klęski Niemiec, pokonanych wspólnymi siłami koalicji antyhitlerowskiej, której powstanie nietrudno było przewidzieć, łącznie z udziałem USA, w momencie wojny
niemiecko-radzieckiej. Nie wykluczał także zwrócenia
powstałych z łaski hitlerowców ukraińskich oddziałów
wojskowych, przeciw Niemcom, „jeżeli ta (niemiecka)
karta przegra". Bandera mówił o tym już na omawianym krakowskim Zborze OUN. Już wówczas OUN nie
zamierzała zamykać sobie drogi do ewentualnych kontaktów z Zachodem. Przeto uchwalony na zborze program miał charakter dalekosiężny, elastyczny, którego
ostateczna realizacja nie musiała w całości opierać
się na Niemcach. OUN i Bandera zmierzali do realizacji własnych celów opierając się na III Rzeszy lub
Wielkiej Brytanii — w zależności od sprzyjającej sytuacji dla sprawy Wielkiej Ukrainy. Bandera zabiegając o korzystną dla siebie współpracę z Niemcami,
w przeddzień ich napadu na ZSRR, jednocześnie nie
zamierzał zupełnie odgrodzić się od Wielkiej Brytanii
„chińskim murem", która, będąc antyradziecka i aktualnie znajdująca się w stanie wojny z Niemcami, mogła w odpowiednim czasie poprzeć niepodległościowe zamiary nacjonalistycznych przywódców ukraińskich.
Myśl ta, jak też konkretne zamiary, zostaną pogłębio-
ne w 1943 roku na III Zborze OUN — wtedy, gdy
rzeczywiście „karta niemiecka była bita".
Charakter „ukraińskiej siły zbrojnej" tworzonej
przez Niemców, miał być uzależniony od tego, co sobie
zakładali banderowcy. Abwehra godziła się wyposażyć
batalion ukraiński wyłącznie dla własnych celów, jak
też miała wgląd w dobór rekrutów. Kandydatów do
166
„Nachtigall" dobierali osobiście Łućkyj i Łopatynśkyj,
a zatwierdzał ich Łebed.
Najważniejszym kryterium, decydującym o przyjęciu do batalionu, była dotychczasowa działalność kandydata w bojówkach OUN. Analizowano jego odwagę
w akcjach przeciw Polsce lub ZSRR po wrześniu 1939
roku, jak też w walce z Węgrami w obronie Ukrainy
Zakarpackiej. Nie mniejsze znaczenie miała wierność
prowodnykowi Banderze.
W batalionie, któremu nadano imię Bandery, obok
oficerów niemieckich, byli również oficerowie ukraińscy: Łopatynśkyj, Dmytro Hrycaj, Rościsław Wołoszyn, Roman Szuchewycz, o. Iwan Hrynioch i inni. Ich
zakres uprawnień był prawdopodobnie węższy niż oficerów niemieckich, nie mieli oni m.in. prawa karania podoficerów niemieckich, Natomiast faktem jest,
że służący w „Nachtigall" Niemcy mieli osobną kuchnię i otrzymywali większy przydział papierosów. Już
w tych szczegółach hitlerowcy dawali Ukraińcom do
zrozumienia, że nie traktują ich jako równoprawnych
kompanów i partnerów, lecz jako zwykłych lancknechtów.
Ukraińskim dowódcą batalionu był kpt. Szuchewycz, ale był jeszcze dowódca niemiecki oberleutnant
Albrecht Herzner, był też niemiecki zwierzchnik polityczny — T. Oberlander. Charakterystyczne szczegóły
odnoszące się do „Nachtigall" podał w 1953 roku oficer
tego batalionu Karl Malyj (Małyj). W artykule, który
ukazał się w RFN pisze: „Po otrzymaniu munduru
Wehrmachtu rozpoczęły się «gorące» dni. Oddział
otrzymał nazwę specjal-gruppe »Nachtigall«. Jego dowódcą był oberleutnant Oberlander (...)• Często ochotniczy oddział odwiedzali przywódcy OUN. Wszyscy oficerowie niemieccy odnosili się do nas (Ukraińców) bardzo kulturalnie (...). Często w niedzielę zapraszali (oni)
167
oficerów ukraińskich na spacer(.„) do restauracji, gdzie
podczas toastów życzono im jak największych sukcesów w walce".
Sukces odniesiony przy tworzeniu „Nachtigall" zachęcił banderowców do zwrócenia się z propozycją
s sformowanie jeszcze jednego batalionu. Propozycję
Abwehra przyjęła. W taki sposób w maju 1941 roku
zaczął powstawać, w rekordowym tempie, drugi bata-
lion „Rolland" z podwójnym patronem w herbie: Konowalcem i Petlurą. Trzon batalionu stanowili ounowcy, ale szybko dokooptowano doń petlurowców i hetmańców a wreszcie melnykowców. Dowódcą „Rollanda" został mjr Ewhen Pobihuszczyj, kierownikiem politycznym Jaryj. Oba bataliony stanowiły jedną całość — legion albo pułk ukraiński.
Utworzenie legionu ukraińskiego było w pewnym
sensie kompromisem, na który decydowali się Niemcy, kompromisem, jak dotąd niemożliwym na polu polityczno-organizacyjnym. „Nachtigall" był batalionem
banderowskim, „Rolland" natomiast, wbrew ich życzeniom, w zasadzie petlurowsko-melnykowskim,
z małą domieszką banderowców i hetmańców.
Oba bataliony wchodziły w skład specjalnej dywizji Abwehry „Brandenburg-800", przeznaczonej do
„działalności na terytorium radzieckim" — jak to jej
zadanie określił Stolze na procesie norymberskim.
Bezpośrednio podlegała ona Lahousenowi. W jej skład,
prócz oddziałów ukraińskich, wchodziły także jednostki koleboranckie innych narodowości. Dowództwo niemieckie używało ich do zadań specjalnych głównie na
froncie wschodnim.
Droga frontowa obu ukraińskich batalionów była
różna. „Nachtigall" miał iść szlakiem lwowskim, droga
„Rollanda" prowadziła z Jass do Kijowa. W ten sposób
chciano obie frakcje OUN zadowolić. Banderowcy-Ha168
liczanie uważali Lwów za swoją stolicę, petlurowcy za
taką stolicę uważali Kijów, dla melnykowców Kijów
był zawsze ważniejszy od Lwowa. Banderowcy w walce o „samostijność" wychodzili z założenia, że Galicja
jest ich ostoją i przez to na „ZUZ" (zachodnio ukraińskie ziemie) z ośrodkiem we Lwowie chcieli się oprzeć.
Melnykowcy zaś pragnęli zdobyć kierownicze miejsce
w „OSUZ" (środkowe i wschodnie ziemie ukraińskie).
Różnice w geograficznym podejścia do sprawy ukraińskiej stworzyły pole do różnych domysłów, każda
z frakcji uważała taki układ za swój własny sukces.
Banderowcy sądzili, że Niemcy wysyłając ich do Lwowa, dają im szansę na utworzenie organów rządowych,
albowiem Lwów miał być zdobyty przed Kijowem.
Melnykowcy zaś uważali, że kierunek „Rollanda" na
Kijów oznacza, że to im, za wiedzą Hitlera, przypadnie
zadanie utworzenia rządu ukraińskiego w „grodzie
macierzy miast ruskich".
Promotorem uzbrojenia faszystów ukraińskich była
Abwehra i ona ponosi w zasadniczym stopniu odpowiedzialność za militaryzację OUN. Aczkolwiek główna odpowiedzialność za ten fakt spada na Abwehrę,
nie należy jednak zapominać również o współudziale
i współodpowiedzialności za tę militaryzację innych
czynników III Rzeszy, w tym SS. Podkreślało to ogólne
zainteresowanie różnych organów niemieckich problemem militaryzacji OUN u progu wojny ze Związkiem
Radzieckim. W rzeczy samej wartość nacjonalistów
ukraińskich wynikała z pokaźnych zasobów ludnościowych, a nie potencjału przemysłowego, który na zachodniej Ukrainie był skromny. Potencjał ludzki miał
możliwość na szybkie wystawienie pokaźnych sił lądowych — do czego ze wszech miar dążyli, w jednakowym stopniu, banderowcy, melnykowcy, petlurowcy
i hetmańcy.
169
Wszyscy byli pewni, że polityka niemiecka w podbitej Ukrainie nie obejdzie się bez pomocy administracyjnej i wojskowo-policyjnej nacjonalistów. Przekonani byli, że armia ukraińska, choćby w postaci porządkowych sił wewnętrznych, musi powstać. W tym
też celu, w ubraniach cywilnych, szkolono prryszłych
żołnierzy nawet w Krakowie. Część z nich weszła w
skład legionu, reszta czekała na swoją kolej. Dla nich
wszystkich „Nachtigall" był jednostką kadrową przyszłej armii, która miała powstać nie tylko dzięki Niemcom, ale też z własnej inicjatywy i aktywności, w tym
również z pomocy materialnej Ukraińców. Na ten cel
kierownictwo OUN (b) prowadziło szeroką akcję „pożyczki wyzwolenia ojczyzny", którą Melnyk nazwał
wprost rabunkiem. Nacjonalistycznie nastrojone społeczeństwo składało wszystko: obrączki ślubne, dolary,
złote ruble carskie, biżuterię itp.
Bandera wciąż czekał i liczył na zainicjowanie przez
Niemców poważnych rozmów politycznych z OUN.
Uparcie powtarzał, że Niemcy muszą zmądrzeć i zdać
sobie sprawę, „że nigdy nie pokonają Rosji bez pomocy Ukrainy". W tym świetle Ukraińcy muszą zyskać coś więcej niż protektorat, którym Melnyk gotów
był się zadowolić. Nie wykluczał ścisłego sojuszu „Kijowa z Berlinem (...) i związania Ukrainy z Niemcami
unią gospodarczo-militarną". Wiele razy to powtarzał
swojemu najbliższemu otoczeniu.
Zamierzenia Bandery w gruncie rzeczy były utopią
i to dwojakiego rodzaju: odnośnie pozytywnego stanowiska Niemców do suwerenności Ukrainy, jak i nastrojów ludności ukraińskiej, na który liczył w walce
o tę suwerenność. Hitler nawet w obliczu klęski Rzeszy nie zmienił swoich zamiarów zawładnięcia Ukrainą.
Przed napadem na ZSRR, Hitler, dobierając sobie
pewnych sojuszników, zakładał podział Ukrainy, z zu170
pełnym pominięciem nadziei nacjonalistów ukraiński^'
W maju 1941 roku, a więc w czasie, gdy pełną parą
szły przygotowania do powstania zbrojnego na Ukral"
nie i szkolił się ukraiński legion, Hitler w rozmowie
z dyktatorem rumuńskim Couducatorem Antonescu P°"
wiedział: „Żeby odzyskać Besarabię i Bukowinę p°*'
nocną nie ma (Rumunia) innej drogi, jak tylko wys*3"
pić po stronie Niemiec. (Fuhrer) nadmienił przy tym ""
jak to przyznał Antonescu na procesie noryrobersk1111
— że za naszą pomoc w wojnie Rumunia będzie mocjte
okupować i administrować także inne tereny aż P°
Dniepr". Natomiast szef wywiadu armii węgierskie
H. Ujsasy zeznał w tym samym procesie, że za udział
w wojnie z ZSRR Węgry, zgodnie z odpowiednimi ustaleniami niemiecko-węgierskimi z listopada 1940 roku»
miały otrzymać „tereny w Jugosławii oraz w Rosji -~
dawne księstwo halickie i podgórze Karpat aż P°
Dniestr". A więc Galicja Wschodnia miała przypasC
nie banderowcom, lecz Węgrom. Trudno się łudzić, że
Węgrzy, „tradycyjny — jak to nieraz podkreślali ba11"
derowcy — wróg Ukraińców", nie zaprowadziliby tan3
reżimu podobnego do tego, jaki już panował na Zakar"
paciu.
Również nastroje i wpływy, na które liczyli banderowcy, nie były tak wielkie — co zresztą stało się jedną z przyczyn ich rzeczywistej klęski. Wpływy banderowców wśród ludności okazały się skromne i ograniczone terenowo do Galicji oraz częściowo WołyniaHitlerowcy ponadto nie chcieli zadośćuczynić ich Ż4"
daniom niepodległościowym. Stąd też historia stosunków banderowsko-hitlerowskich — to dzieje ciągłych
rozczarowań.
Z drugiej strony kontrahent niemiecki, w stosunkach
z banderowcami, również doznawał ciągłych rozczarowań. Banderowcy bowiem, mimo pozornej kapitulacji
171
i samozadowolenia z powodu powstającego legionu,
wciąż na nowo powracali do swoich koncepcji rozwiązania sprawy ukraińskiej zgodnie ze swoimi postulatami. Dlatego Niemcy, popierając obóz Bandery, byli jednocześnie wobec niego podejrzliwi — również przez
fakt, że ruch banderowski był najbardziej samodzielny
i ta samodzielność zdawała sią być przeszkodą dla realizacji totalnych planów III Rzeszy wobec Ukrainy.
O tym, która z grup nacjonalistycznych (banderowcy
czy melnykowcy) rzeczywiście miała odegrać najważniejszą rolę na Ukrainie, mieli zadecydować sami
Niemcy. Później się okaże, że żadna z nich nie była
przez Hitlerowców brana pod uwagę i każda stanowiła
balast, którego należało się pozbyć.
FAKTY DOKONANE
UKRAIŃSKI KOMITET NARODOWY
22 czerwca 1941 roku armie niemieckie zaatakowały
Związek Radziecki. W tym też dniu powstał w Krakowie, z inicjatywy Bandery, Ukraiński Komitet Narodowy (UNK). Powstanie UNK było rezultatem pewne-
go klimatu wytworzonego wokół Ukraińców przez samych Niemców. W miarę zbliżania się wojny z ZSRR
ich gesty pod adresem działaczy ukraińskich były
coraz przychylniejsze, co oczywiście ich myliło.
Właśnie taka atmosfera wywołała szczególnego rodzaju „patriotyzm", który przesłonił rzeczywistość,
pchał do decyzji nie zawsze przemyślanych. Takim
krokiem było wydanie przez banderowców 14 czerwca
odezwy ,,Do narodu ukraińskiego". Odezwa ta, nawołująca do jedności działania pod ich sztandarami, miała
stać się platformą konsolidacji ukraińskiej. W ten sposób banderowcy w pewnym sensie zdemaskowali hit172
I
lerowców. Taki zarzut postawią później im Niemcy,
że o mało nie zniweczyli efektów zaskoczenia związanych z wojną błyskawiczną. To było później, ale
zaraz po odezwie Niemcy milczeli, co banderowcy pcrczytywali za aprobatę.
W tych okolicznościach Bandera (co będzie robić
również w przyszłości) postanowił tworzyć fakty dokonane, z którymi Niemcy, jak sądził, zaczną się liczyć.
„Siryj", uzyskawszy poparcie grupy Palijewa oraz
części członków UNDO, petlurowców i hetmańców,
zwołał do Krakowa 22 czerwca tzw. kongres zjednoczenia narodowego. Kongres zgromadził 113 osób i obradował pod przewodnictwem Wołodymyra Horbowyja. Ten właśnie kongres wyłonił UNK, który ogłosił
manifest o utworzeniu zjednoczonego państwa ukraińskiego, powołał też komisje resortowe i zapowiedział
utworzenie rządu. Treść manifestu zakomunikowano
gubernatorowi Frankowi.
Ukraiński Komitet Narodowy miał ułatwić Banderze
i jego frakcji występowanie na zewnątrz oraz stworzyć
pewien argument na konsolidację narodową wokół programu OUN (b). Dla podkreślenia szerszej bazy społecznej, na przewodniczącego UNK powołano generała
Wsewołoda Petriwa mieszkającego w Brnie. Wiceprzewodniczącymi zostali: Dmytro Łewyćkyj — jeden z
przywódców UNDO i W. Horbowyj — banderowiec,
sekretarzem zaś z ramienia UNDO W. Mudryj — były
wicemarszałek Sejmu RP.
Niezależnie od sprzyjającej, gorącej atmosfery, którą po latach opisała żona Horbowyja, właśnie teraz
Bandera miał otrzymać swój kolejny „kubeł zimnej
wody", wprawdzie jeszcze ze strony niemieckiej mało
skuteczny, ale bardzo wymowny. Zamiarem Bandery
było wtedy proklamowanie „niepodległości" legalnie
— na co starał się pozyskać aprobatę Franka dono173
sząc mu o tym zamiarze. O to samo zabiegał UNK,
u wielkorządcy GG, ale mimo rozlicznych jego próśb
nie został ten organ uznany przez Niemców. W pierwszych dniach lipca szef Urzędu GG Josef Biihler zaprosił prezydium UNK oraz Banderą i w imieniu Franka, zażądał zaprzestania dalszej działalności.
Na tym nie koniec. Bandera został ukarany aresztem
domowym, Horbowyja zaś i kilku członków UNK aresztowano i osadzono w krakowskim więzieniu Montelupich. W tej sytuacji UNK zaprzestał działalności,
choć formalnie nigdy nie ogłosił swojego rozwiązania.
Tak więc już w samym zarodku upadła banderowska
koncepcja powołania rządu opartego na konsolidacji
nacjonalistycznych sił na emigracji.
Stanowisko niemieckie było poważnym ostrzeżeniem dla Bandery, ale ten nie wyciągnie jeszcze w najbliższym czasie właściwych dla siebie wniosków. Zresztą „Siryj" łudził się nadal i sądził, iż „wielki dzień"
dla OUN jeszcze nie nadszedł, że ta upragniona chwila
nastąpi w dniu, kiedy „Nachtigall", u boku wojsk niemieckich, znajdzie się we Lwowie. .
Bandera, zdaje się, uwierzył, że niemiecka niechęć
do UNK jest chwilowa. Miał o tym powiedzieć Łopatyńśkiemu zaraz po powrocie od Franka, dlatego wykpił Kubijowycza i Melnyka, którzy potępili UNK
i jego decyzje.
„WŁADZA KRAJOWA ZACHODNICH OBWODÓW UKRAINY"
Hitlerowscy stratedzy spodziewali się zająć Lwów
wieczorem 22 lub 23 czerwca. Odpowiednio do tego
planu rozpoczęły się terrorystyczno-powstańcze operacje Abwehry. Uzgodniony z nią plan banderowców
przewidywał dwie fazy „nacjonalistycznej rewolucji"
na tyłach Armii Czerwonej. Pierwsza miała być okre174
sem przygotowawczym, druga faza odnosiła się do samego „rewolucyjnego powstania" zsynchronizowanego z działalnością bojową „Nachtigall"'. Pomyślna realizacja zamiaru była uzależniona od stosunku Niemców do „kwestii ukraińskiej" i do ich sytuacji w czasie
pierwszych dni walk frontowych.
Bandera po otrzymaniu przez Łućkiego informacji
o sile Armii Czerwonej miał wątpliwości co do sukcesów „wojny błyskawicznej", sądził, że opór radziecki
doprowadzi do wydłużenia walk w czasie, a to było
korzystne dla realizacji jego planów operacyjnych.
Stało się jednak inaczej. W pierwszej fazie wojna
rzeczywiście nosiła znamiona wojny błyskawicznej.
Wehrmacht szybko opanował zachodnie obwody Ukrainy, co niweczyło zupełnie rozwinięcie powstania na
większą skalę. Tym samym banderowcy nie byli w stanie zademonstrować swej przydatności bojowej, która
według nich miała stanowić ważny argument dla Niemców w ich decyzjach traktowania Ukraińców jako
„równoprawnych bojowych partnerów" — jak to uj-
muje „Ameryka" (15X11956). W pierwszych dniach
okupacji banderowcy również nie byli w stanie zorganizować administracji cywilnej. Słowem zawiedli Niemców na całej linii. W tych warunkach stawali się niepotrzebnym, a nawet uciążliwym dodatkiem do polityki
okupacyjnej.
Banderowcy zatem powstania zbrojnego nie rozwinęli — co jednak nie oznacza, iż nie wzniecili walk,
które najwyraźniej miały charakter pogromów uciekającej ludności rosyjskiej, mordów pojedynczych żołnierzy radzieckich z rozbitych armii. Naczelny komendant „powstańczego wojska" Iwan Kłymiw-Łehenda
zainicjował również działania zaczepne w kilku miejscowościach w okolicach Lwowa. Miały one w oczach
niemieckich urosnąć do symbolu „rozkładu radzieckie175
go zaplecza". W rozkazie dziennym, skierowanym do
powstańców i narodu ukraińskiego z 22 czerwca, była
mowa o „walce zbrojnej na śmierć i życie z jarzmem
bolszewickim", o wolność i niezawisłość „ukraińskiej
ziemi i derżawy". W innym rozkazie pisał: „Na ziemie
ukraińskie weszła armia niemiecka (...) jako nasza sojuszniczka (...). Za taką należy ją uważać i pomagać jej
wszelkimi możliwymi sposobami (...)".
Prawdą jest, że jeszcze przed wkroczeniem wojsk
niemieckich do poszczególnych miejscowości, udało się
banderowcom przechwycić je i ustanowić tam krótkotrwały reżim. Niekiedy odbywało się to w walce z żołnierzami radzieckimi lub milicją. Nie trzeba dodawać,
że w tej sytuacji ginęli przedstawiciele władzy radzieckiej, członkowie partii, komsomolcy (często wraz
z rodzinami) oraz najbardziej znani Polacy i Żydzi.
Banderowcy także dostarczali Niemcom wiadomości
o ruchach poszczególnych jednostek przeciwnika, służyli za przewodników, umówionymi sygnałami świetlnymi naprowadzali na cel hitlerowskich lotników.Wiele z tych spraw zawartych zostało w banderowskiej publikacji Za ukrajinsku derżawnist.
30 czerwca przed świtem, do opuszczonego już przez
wojska radzieckie Lwowa, wkroczył wyprzedzając regularne wojska niemieckie, batalion „Nachtigali". Wraz
z nim przybyła tu część członków „grupy pochodnej".
Mimo że zostały one powołane bez wyraźnej zgody
niemieckiej, istnieje wiele dowodów na to, że „grupy
pochodne" korzystały z pomocy hitlerowców w pierwszych dniach wojny. M, Kłymyszyn pisze w raporcie
do prowodu OUN z 27 lipca 1941 roku, że Niemcy
często mu pomagają. „Najlepiej odnoszą się do nas,
członków organizacji (...) jednostki frontowe. Zwykle
pomagają (...) w posuwaniu się do przodu, biorą do
samochodów (...) Podobnie odnoszą się również w za176
łatwianiu spraw urzędy ustanowione przez oddziały
wojskowe (...) w pierwszych chwilach po zajęciu miasta".
Doraźna pomoc niemiecka udzielana nacjonalistom
w pierwszych dniach wojny była możliwa, ponieważ
dowódcy wojskowi nie znali tajników polityki
Hitlera odnośnie Ukrainy. Znane im były jedynie
założenia ogólne sprowadzające się do pokonania
ZSRR. Mogli się natomiast domyślać, że rozwiązanie
kwestii ukraińskiej będzie podobne do dotychczasowych wzorów wypróbowanych w Chorwacji, Norwegii
czy we Francji. Dopiero wyraźne skrzyżowanie się
interesów imperializmu niemieckiego z interesami
i ambicjami nacjonalistów ukraińskich oraz pierwsze
na tym tle konflikty zmuszą Hitlera do jaśniejszego
ujawnienia planów, na konferencji OKW 16 lipca 1941
roku, planów zupełnie dla Bandery i jego grupy niekorzystnych.
Korzystając z pomocy Oberlandera, członkowie ban<derowskiego prowodu: Jarosław Staruch, Jarosław
Stećko-Karbowycz, Łew Rebet, Iwan Rawłyk, Stepan
Łenkawśkyj, Ewhen Wreciono i Dmytro Jaciw również przybyli do Lwowa. Do Lwowa także przybył
incognito Bandera — wbrew wyraźnemu zakazowi
szefa Sipo i SD. To nie było pierwsze niepodporządkowanie się Bandery formalnym zarządzeniom hitlerowców. Zachodziła obawa, że melnykowcy zechcą zlikwidować „Sirego" w samym Lwowie, w czasie „zamieszania i chaosu". Rzeczywiście istniał plan likwidacji
Bandery (niekoniecznie we Lwowie), miał go wykonać
Senyk wraz z grupą doborową terrorystów. Do Lwowa
przybyli również promelnykowsko nastawieni generałowie: Wiktor Kormanowycz, Makoła Kapustianśkyj
i Iwan Omelianowycz-Pawlenko.
Równocześnie z akcją „Nachtigall" w pierwszym
12 — Herosi ipod znaku tryzuba
dniu pobytu batalionu we Lwowie, gońcy ze służby
propagandowej OUN rozlepiali na murach domów
i gmachów publicznych odezwę-proklamację Krajowego Prowodu Ukraińskich Nacjonalistów na ZUZ i Macierzystych Ziemiach Ukraińskich. Odezwa pisana dużymi, czarnymi literami „Narodzie Ukraiński" obwieszczała zamiar OUN proklamowania „Ukraińskiej Samostijnej Derżawy", co było zarodkiem banderowskiej
tragedii.
Odezwa przypominała trzy etapy historyczne istnienia państwowości ukraińskiej: Potężne Ukraińskie
Książęce Państwo, Ukraińskie Kozackie Państwo oraz
petlurowską Ukraińską Republiką Ludową. Czwarty
etap historii państwowości ukraińskiej miała zapoczątkować walka OUN pod wodzą Konowalca, którego
hasłem było: „Zdobędziesz Państwo Ukraińskie lub zgi-
177
niesz w walce o nie". Dziś tę właśnie walkę mieli prowadzić nacjonaliści „pod kierownictwem nowego swojego i Twojego Prowodnyka Stepana Bandery". Nacjonaliści to „żołnierze Ukraińskiej Rewolucji Narodowej"
— głosiły afisze. „Narodzie Ukraiński! — czytamy
w odezwie — dotąd działaliśmy (tj. nacjonaliści — E. P.)
w podziemiu (...) teraz wychodzimy na powierzchnię,
zaczynamy już jawną walkę zbrojną. Moskiewskie
więzienie narodów — ZSRR się wali. Prowod organizacji Ukraińskich Nacjonalistów proklamuje na wszystkich ziemiach ukraińskich powstanie Samostijnego Soborowego Państwa Ukraińskiego. Ale tę samostijność
należy obronić w walce. Na rozkaz Stepana Bandery,
na rozkaz Krajowego Prowodu OUN poszły w bój
pierwsze kolumny bojowników — żołnierzy Ukraińskiej Rewolucji Narodowej, jej awangarda. Walczy już
ona z wrogiem...". Odezwa wzywała Ukraińców, aby
przystępowali do budowy „Ukraińskiego Samostijnego
Państwa". „Wstępuj (Ukraińcu) w szeregi Ukraińskiej
178
Armii Rewolucyjnej, w szeregi OUN. Bo tylko OUN
powiedzie Cię po słusznej drodze... Narodzie! Wiedz:
Moskwa, Polska, Węgry, Żydostwo — to Twoi wrogowie. Niszcz ich. Wiedz! — Twoim Przywódcą jest
Prowod Ukraińskich Nacjonalistów, jest OUN. Twoim
Wodzem jest Stepan Bandera. Twoim celem jest Samostijna Soborowa Ukraińska Derżawa. Twoja droga to
droga Ukraińskiej Rewolucji Narodowej, droga OUN.
Sława Ukrainie! Sława Bohaterom! Sława Wodzowi!"
To było rzeczywiste mierzenie wątłych sił na potężne zamiary i jednoczesne zupełne nieliczenie się
z trzeźwym realizmem, który brutalnie narzucała polityka niemiecka na ziemiach okupowanych przez
Wehrmacht.
Jakąkolwiek by ta polityka nie była, pierwotny
gniew ludności już został ukierunkowany i skierowany na tych, którzy zrujnowali „potężne ukraińskie
państwo książęce" — a mianowicie „barbarzyńcy z
Północy" oraz z „głodnych mazowieckich piasków".
Nadto Żydzi oraz Węgrzy, choć chwilowo sojusznicy
Hitlera.
„Lachów, Żydów i komunistów niszcz bez litości,
nie miej zmiłowania dla wrogów Ukraińskiej Rewolucji Narodowej" — wzywała, już jawnie do mordów
i pogromów ulotka OUN wręczana przechodniom
przez osobników z niebiesko-żółtymi opaskami na rękawach.
„Niektórych ogarnął szał radości równy obłędowi" — zauważa po latach „Kanadyjśkyj Farmer". Raczej obłęd, zaczadzenie jadem nacjonalistycznej nienawiści narodowej. Wywołało to zdziwienie i osłupienie Polaków i Żydów. Zastanawiała ich w tych
pierwszych godzinach grozy nacjonalistyczna bezkarność i niemiecka bierność. „Niemcy patrzyli obojętnie,
jak nacjonaliści ukraińscy spoceni i zadyszani wycią179
gali siłą okrwawionych Żydów i Polaków z icłi domów i urządzali na placach coś w rodzaju krwawycti
festynów" — wspomina świadek wydarzeń. ,,Tego
świat nie widział i nie znała historia od czasów Czdngis-chana. Świat wywrócił się do góry nogami, koło
historii ludzkości cofnęło się do początków swojego
ruchu" — kończy się wręcz rozpaczliwa relacja ocalałego Żyda, który nieco wcześniej zauważa: ,,Ani jeden głos protestu nie podniósł się, nie usłyszeliśmy
ani jednego rozsądnego zdania, które padłoby z ust
osób mogących powstrzymać swym autorytetem rozjuszone, dzikie, nacjonalistyczne wilczyska. To, że żyję, że już wówczas nie rozszarpały mnie dzikie bestie
zawdzięczam wyłącznie odwadze prostych, polskich
Lwowian".
Bandera, wbrew rozważniejszej części swojego Prowodu, postanawia utworzyć „władzę krajową" i proklamować powstanie „suwerennego państwa ukraińskiego" i tym samym postawić kierownictwo polityki
niemieckiej przed faktem dokonanym — pisze K. Pankiwśkyj w pracy Wid Deiżawy do Komitetu (New
York—Toronto 1965). Dla stworzenia pozorów legalności i woli społeczeństwa z rozkazu „Sirego" zaczęto ściągać (30 czerwca wieczorem) znane osobistości
ukraińskie. Zebrani, jak o tym pisze „Homin Ukrajiny"
(Toronto, 5 V 1959) mieli stanowić „prowizorium zgromadzenia narodowego". Biuletyn UNK nr 1 głosił, że
w budynku „Proświty" odbyło się „wielkie zgromadzenie Ukraińców zachodnich ziem Ukrainy", na którym
przyjęto „Akt ogłoszenia państwowości ukraińskiej
i powołano pierwsze władze państwowe".
Premierem z nominacji Bandery został J. Stećko-Karbowycz. „Otworzyły się drzwi — pisze Pawło
Hałybej w swej niedokończonej monografii pt. OUN-UPA (którą pisał na zlecenie Szuchewycza) — uka180
zał się Jarosław Stećko-Karbowycz (...). Na jego szarej, bez wyrazu twarzy, widać było zdenerwowanie.
Raz po raz spoglądał na przybyłego z nim łiauptmanna
Hansa Kocha. Sećko-Karbowycz urywanym głosem (...)
zaczął czytać »akt« OUN o »utworzeniu suwerennego państwa ukraińskiego« oraz jego »rządu«. Następnie podziękował »wielkiemu fuhrerowi narodu niemieckiego« za umożliwienie Ukraińcom »odrodzenia nacji«.
Politykę będziemy robić bez sentymentów — powiedział Stećko. Wyniszczymy bez wyjątku wszystkich
tych, którzy (...) staną na naszej drodze. Kierownikami
wszystkich gałęzi życia będą Ukraińcy, tylko Ukraiń-
cy, a nie wrogowie cudzoziemcy — Moskale, Polacy,
Żydzi. Nasza władza będzie dyktaturą OUN, polityczną i wojskową, dyktaturą dla wrogów straszną i nieubłaganą".
Obecny na sali Hałybej pisze o gwałtownej replice H. Kocha, który robił wrażenie zaskoczonego i w
konsekwencji „tonem pruskiego feldfebla" zaprotestował przeciw podjętej decyzji. „Mowa jego była
szorstka i rozwiewała wszelkie iluzji". Koch „zażądał od obecnych wzmożenia pracy dla Reichu" a „ze
wszystkimi projektami politycznymi poczekać na zezwolenie fiihrera".
Banderowcy nie ogłosili, jak o tym się powszechnie
pisze, powstania państwa, ani nawet rządu, lecz „ukra-ińskiej państwowości" i „pierwszej krajowej władzy".
To był pewien zabieg wynikający prawdopodobnie
z przykrych doświadczeń z UNK. Ponieważ „Akt 30
czerwca" odbył się bez zgody władz niemieckich, banderowcy nie nazwali powołanego organu rządem, lecz
tylko „władzą krajową", podobnie jak słowo „państwo" zamienili na „państwowość". Była to po prostu w ich mniemaniu próba, która nie mogła zbytnio
drażnić Niemców. Gdyby ta próba się udała, to już
181
w Kijowie, odbyłby się nowy „akt", który uzyskałby
wyższą rangę.
Powstała władza miała być organem „zachodnich
obwodów Ukrainy" — jak to określał „akt". Miało to
wynikać z faktu, że w lwowskim „zgromadzeniu"
znajdowały się osoby pochodzące wyłącznie z Galicji. Tym samym organ ten nawiązywał do tradycji
austriackiej Galicji i do władz ZURL. To pociągnięcie miało „przechytrzyć Niemców". Nacjonaliści mieli się tu „sprawdzić w eksperymencie podobnym do
Chorwacji" („Wyzwolnyj szlach" 1969, nr 1). Taki był
plan, którego powodzenie zależało od Niemców. Jeżeli zaskoczenie „Niemcy przełkną i uznają władzę —
pisał »Homin Ukrajiny« (15 II 1949) — to wtedy zwycięstwo może być pewne". Zwycięstwo oznaczało jednocześnie zbudowanie na gruzach ZSRR „Wielkiej
Ukrainy" (tamże).
W banderowskiej inicjatywie dopatrzyć się należy
jeszcze jednego — o czym mówi deklaracja kierownictwa OUN: „Postanowiliśmy za wszelką cenę przeprowadzić własną, od nikogo niezależną linię polityczną, aby już pierwszego dnia zaznaczyć swoją samodzielność i dać znać wszystkim swoim i obcym — że
istniejemy i że od naszych wymagań zależy, aby ode-?,
grać decydującą rolę w wydarzeniach, my jako organizacja, nigdy od tego nie odstąpimy".
„Akt 30 czerwca" dokładnie określał miejsce i rolę
„samostijnej derżawy" jako de facto satelitarnego pań-
stwa III Rzeszy. „Ukraińskie państwo — czytamy w
»akcie« — będzie współpracować ściśle z narodowo-socjalistycznymi Wielkimi Niemcami, które pod przewodem Adolfa Hitlera tworzą nowy ład w Europie
i na świecie". W liście do Hitlera z 5 lipca Stećko pisał, że walka fiihrera na niwie ukraińskiej, dzięki „aktowi uwieńczyła się sukcesem", że „Ukraińcy łączą
182
się pod jego sztandary do dalszej walki o pokonanie
bolszewizmu". Za łaskę zaś i zrozumienie dla sprawy
ukraińskiej, lwowskie „zgromadzenie składa Fuhrerowi wielkiego narodu niemieckiego (...) wyrazy swojego uszanowania".
List ten został przez Hitlera całkowicie zignorowany. Brak odpowiedzi z Berlina dla funkcjonariuszy
Abwehry był jednoznaczny. Przeto H. Koch usiłował skłonić Banderę do wycofania się z podjętej już
decyzji. Ostrzegał, że „akt" równa się jego aresztowaniu. Bandera jednak był uparty. W tej sytuacji Koch
sporządził meldunek zalecający oparcie porządków
okupacyjnych na Ukrainie na melnykowcach, których
lojalność nie budzi zastrzeżeń. „Bandera — oświadczył Koch na konferencji z udziałem Himmlera, Keittla,
Rosenberga i Heydricha — chce być traktowany jako równorzędny partner. Takie stanowisko jest dla nas
nie do przyjęcia (...). Nie możemy mieć obaw co do
ludzi Melnyka, są nam oddani, atakowali Banderę
i chociażby z tego względu muszą się nas trzymać".
Argumentem dla niego mógł być też list Melnyka
z 7 lipca 1941 roku wysłany na ręce Hitlera. Szef
PUN potępił „awanturę banderowską" oświadczając,
że niezależnie od faktów, które zaistnieją po tej samowoli, jego frakcja jest gotowa nadal ściśle współpracować z Niemcami w celu całkowitego podbicia ZSRR.
Nad banderowcami zawisł miecz Damoklesa. Klęskę
przybliżyła powstała 6 lipca tzw. Ukraińska Rada
Narodowa (określana czasami jako ukraińska „Rada Stanu" (Państwa), na której czele z tytułem prezydenta stanął metropolita Szeptycki. Akurat w tym
dniu Hitler podjął decyzję rozpędzenia „władzy krajowej" i stanowczo przywołać banderowców do porządku. Co to oznaczało — przekonamy się w dalszej części publikacji.
183
Próba postawienia Niemców wobec fait accompli
nie udała się, z czego skwapliwie skorzystali melnykowcy. „Tymczasem — pisze R. Ilnytzkyj — spór między odłamami OUN tak się zaostrzył, że zaczęły się
zwalczać z bronią w ręku. Po jednej i po drugiej
stronie padały liczne ofiary". Melnykowcy coraz odważniej drażnili banderowców swoją pewnością, że
to właśnie im, a nie banderowcom Niemcy powierzają
sprawy ukraińskie, że z chwilą zajęcia przez Wehrmacht Kijowa — tam właśnie powstanie melnykowski rząd. Tego banderowcy nie mogli wykluczyć. Ich
obawy potęgował fakt, że oba promelnykowskie bataliony „Rolland" i tzw. Kureń Bukowiński na polecenie niemieckie kierowały się w stronę Kijowa. Ponadto agenci banderowskiej SB donosili, że w ślad
za wojskami hitlerowskimi w stronę Kijowa posuwają
się także członkowie PUN Senyk i Sciborśkyj. Przeto
Bandera wysłał za nimi swoją bojówkę, która dopadła
raelnykowców 30 sierpnia 1941 roku w Żytomierzu
i zamordowała. Ten sam los spotkał w styczniu 1944
roku płk. Suszkę. Banderowcy tym samym zlikwidowali swoich czołowych oponentów.
Wówczas właśnie, z inspiracji Melnyka, hitlerowcy
zastosowali wobec banderowców terror. Do swoich
spraw melnykowcy wciągnęli gestapo i SD, którzy
nie przebierając w środkach uśmierciły wielu Ukraińców, nie mających często nic wspólnego z OUN. SD
słało raporty, że banderowcy wykorzystując współpracę z Niemcami w walce przeciw komunistom i Żydom, jednocześnie prowadzą własną politykę, przechwytując gdzie się da władzę samorządową. SD i gestapo zabrały się do likwidacji „grup pochodnych",
część ich członków uwięziono, a nawet zlikwidowano,
część zaś zdołała się ukryć. SD zlikwidowało między
innymi Mykołę Łemyka — szefa środkowej „grupy
184
pochodnej" za jego rzekomo wrogi stosunek do
III Rzeszy.
Mimo tych zgrzytów, banderowcy nie znaleźli się
na pozycji zupełnie przegranej, choć wydawało się,
że nadszedł czas zerwania aliasu z hitlerowcami. Rzeczywistość jednak okazała się inna. Hitlerowcy nie
chcieli zupełnie rozczarowywać „integralnych" nacjonalistów, być może z obawy, aby banderowcy nie porozumieli się z Polakami.
KONIEC „WŁADZY KRAJOWEJ"
Władza krajowa utrzymała się do 11 lipca 1941 roku. W tym dniu SS-Unterfuhrer Alfred Kolf, zażądał
jej samolikwidacji oraz natychmiastowego opuszczenia Lwowa przez wszystkich, którzy mają cokolwiek
wspólnego z „Aktem 30 czerwca". Niemieckie władze administracyjne we Lwowie wystosowały zaś ze
swej strony ultimatum, żądające odwołania proklamacji i urzędników ukraińskich mianowanych przez „władzę krajową" oraz tych, którzy swe urzędy objęli
samowolnie.
Termin hitlerowskiego ultimatum upływał wieczorem 11 lipca, do czego oczywiście banderowcy się nie
zastosowali. Wówczas Niemcy aresztowali Stećkę
i część jego ministrów: Stachiwa, Jaciwa i Rebeta.
Następnego dnia ujęto pozostałych członków gabinetu. Aresztowania dokonało SS-Einsatzgruppe z licznymi tłumaczami ukraińskimi z grupy Melnyka, którym przewodził inż. O. Szuczkewycz. Trzy dni wcześniej pozbyto się ze Lwowa „Nachtigall", a Oberlander i Koch wezwani zostali do Berlina. W Berlinie
aresztowano także samego Banderę, który przybył tam,
by zaproponować przystąpienie Ukrainy do Paktu
Trzech.
185
Aresztowanie Bandery wywołało poważne, zauważalne przez Niemców, poruszenie wśród Ukraińców.
Z faktu tego byli również niezadowoleni melnykowcy. Dostrzega to dowódca SS i policji w Krakowie, który w raporcie do dowódcy SS i policji na okupowanych ziemiach wschodnich Friedricha Kriigera donosił, że niektórzy z melnykowców sympatyzują z
Banderą, mimo że nie przestali być jego opozycjonistami. W tej sytuacji większość aresztowanych po
kilku tygodniach wypuszczono. Stećkę też zwolniono
z berlińskiego aresztu oraz Banderę (ale już we wrześniu 1941 roku aresztowano go ponownie i osadzono
w Sachsenhausen), a po nim Szuchewycza (jednego
z oficerów „Nachtigall"). Wszystkich zwolnionych oddano pod ścisły nadzór policji bezpieczeństwa.
Rozmowy berlińskie z członkami „władzy krajowej"
prowadzone były w atmosferze niemieckiego nacisku.
Strona hitlerowska w składzie: H. Koch i G. von Mende żądała od Bandery, Stećka i Stachiwa uznania
„aktu" za niebyły, a także podania tej decyzji do wiadomości publicznej. Dokument miał być podpisany
przez Banderę i Stećkę — na co obydwaj w zasadzie wyrazili zgodę — z poprawką, że ma to być
anulowanie „aktu". Projekt dokumentu, dość oryginalny w treści został zredagowany przez nich obu
i przedłożony władzom niemieckim do akceptacji.
Bandera i Stećko opisali w nim więzy łączące UWO-OUN z niemieckim wywiadem wojskowym. Podkreślali oni, że nacjonaliści ukraińscy swoją koncepcją
niepodległości Ukrainy budowali wyłącznie na nadziei, iż uzyskają pomoc Niemiec. Tylko na tej platformie skłonni byli współpracować z wywiadem niemieckim, któremu, jak sądzili, oddali niebagatelne
usługi. Ale nie tylko to. Ounowcy propagowali
i umacniali wśród Ukraińców ideologię faszyzmu i li186
czyli, że wspólnota ideologiczna będzie niejako „wyjściem naprzeciw" III Rzeszy w jej polityce zagrani*
cznej.
Trwała współpraca nie była jedynym świadectwem,
lojalności OUN w stosunku do Niemiec. Również w
swym „Akcie 30 czerwca" nakreślona generalna li-
nia polityki i praktyki OUN miała łączyć los Ukrainy
z losem III Rzeszy. „Czy może być głębszy dowód przyjaźni — zapytywali Bandera i Stećko — jak ujęcie tej
linii OUN w dokumencie („Akt 30 czerwca" — E. P.),
który już nabrał szerokiego rozgłosu na Ukrainie".
Przywódcy OUN zapewniali, że nacjonaliści spełnili
swoją sojuszniczą powinność, tymczasem kontrahent
niemiecki ostatnimi posunięciami udowodnił, że nie zamierza swojej powinności wobec OUN wypełnić do
końca. Banderowcy chcieli się mylić, iż tak nie jest,
proponowali więc nie traktować „aktu" jako samowoli, lecz jako logiczną konsekwencję całej ich dotychczasowej działalności. Uzasadniali to jeszcze raz: po
pierwsze — nacjonaliści ukraińscy przez cały czas
walki z Polską i ZSRR, przyjmowali każdą wyznaczoną
im rolę; po drugie — wszystkie decyzje przywódców
OUN przed agresją na ZSRR były uzgadniane z odpowiednimi czynnikami niemieckimi i były wcielane
w życie zgodnie z otrzymanymi od tych czynników
wytycznymi. Niedomówienie dotyczyło tylko zakresu
działania, po prostu banderowcy nie wiedzieli, czego
im czynić nie wolno, ponieważ wszystkie ich pytania odnoszące się do zakresu polityki, były zbywane milczeniem.
Kierownictwa rządowe i partyjne Rzeszy nie chciały omawiać z OUN sprawy polityki, sugerując, że
takie rozmowy nic nowego do istniejących stosunków
niemiecko-ukraińskich nie wniosą. Przeto odsyłano
OUN do szefów służb wywiadowczych. Ci z kolei mo187
gli dawać gwarancje w ramach posiadanych kompetencji wojskowych. Dało to rezultaty w postaci batalionów „Nachtigall" i „Rolland", jak też wywołanej na zapleczu Armii Czerwonej dywersji zbrojnej.
Według posiadanego rozeznania niemiecki wywiad
wojskowy jest skłonny uznać de facto i de jurę „Akt
30 czerwca" zrodzony skutkiem niedomówień strony
niemieckiej. Niemniej sam „akt" istnieje, poparły go
szerokie kręgi Haliczan, jego likwidacja grozi nieobliczalnymi skutkami, zarówno z politycznego, jak i militarnego punktu widzenia, byłoby rzeczą nierozsądną
nie brać pod uwagę „Aktu 30 czerwca". Nadto likwidacja „aktu" oznaczałaby polityczną i moralną klęskę
ounowskich koncepcji niepodległościowych popartych
przez społeczeństwo, a budowanych na nadziei pomocy
ze strony Niemiec, w którą to pomoc Ukraińcy chcą
wierzyć nadal.
Bandera i Stećko jednocześnie wzywali Niemców do
zastanowienia się, ponieważ „wojna dopiero się rozpoczęła" i zerwanie aliasu z OUN może Niemców
drogo kosztować — albowiem na Ukrainie nie ma
skuteczniejszej i poważniejszej siły od banderowców,
na której Niemcy mogliby oprzeć swoją politykę,
nawet w okresie dla nich najtrudniejszym, który może nadejść — bo na „wojnie wszystko jest możliwe".
Tego rodzaju i na swój sposób chytry projekt
oświadczenia nie przekonał strony niemieckiej — raczej rozzłościł, gdyż sugerował jej niepowodzenia na
froncie wschodnim. Nadto był wykrętny i faktycznie
równał się odmowie, o konsekwencjach dla Ukraińców łatwych do przewidzenia. W tej sytuacji Bandera i Stećko postanowili chronić resztki prestiżu przez
uratowanie lwowskiej Ukraińskiej Rady Narodowej.
„Spodziewamy się — pisali oni w oświadczeniu — że
takie rozwiązanie sprawy (tj. pozostawienie URN —
188
E. P.) z jednej strony, zaspokoi (żądania) nacjonalistów
ukraińskich, a z drugiej — nie poderwie prestiżu Niemiec". Na tę doraźną koncepcję Niemcy poszli. Był
to jednak organ bez żadnych kompetencji i dlatego
tolerowanie go, przez jakiś czas, nie mogło niczego zmienić w niemieckich planach okupacyjnych.
Konsekwencją obstrukcji Bandery i Stećki były
aresztowania dokonane przez gestapo 15 września 1941
roku w szeregach OUN(b). Aresztowano wówczas
(po raz drugi) Banderę, Stećkę, Łenkawśkiego, Starucha, Rebeta i Wrecionę. Wszystkich osadzono w obozach. Poinformowano H. Franka, co on zanotował w
swoim Tagebuchu (t. XII), że rozstrzelano 15 banderowców, a 500 zamknięto. Ostrzej potraktowano na*cjonalistów ukraińskich z Reichskommissariatu Ukrainę, tam za prowadzenie ,,własnej polityki" z rozkazu
wielkorządcy komisariatu Ericha Kocha po prostu
rozstrzeliwano.
Nikt nie stanął w obronie banderowców, a przeciwko „władzy krajowej" sprzysięgli się wszyscy znaczniejsi dygnitarze hitlerowscy — nawet Rosenberg.
13 października 1941 roku w rozmowie z Frankiem wystąpił on ostro przeciwko Wehrmachtowi, który swoim
postępowaniem, po zajęciu Lwowa, miał rzekomo ułatwić ounowcom proklamację „rządu ukraińskiego".
Błąd ten miał być naprawiony przez aresztowanie Bandery, Stećka i innych. Oświadczył także, iż jest za likwidacją uniwersytetu ukraińskiego we Lwowie, choć
nie wykluczał powołania jakiejś szkoły wyższej w
Kijowie — ale bez ukraińskich profesorów ze Lwowa
i w ogóle zalecał niedopuszczenie Haliczan do Kijowa.
Rosenberg usprawiedliwiał się mówiąc, iż pierwotnie był za utworzeniem państwa ukraińskiego, ale
teraz jest innego zdania, gdyż takie państwo mogłoby
łatwo wpaść pod wpływy rosyjskie.
189
16 grudnia 1941 roku pod wrażeniem tej rozmowy
Frank oznajmił na posiedzeniu GG, że „Ukraińcy
w »naszym« okręgu Galicji przede wszystkim nie powinni odnosić wrażenia, że moglibyśmy uznać w granicach Rzeszy Wielkoniemieckiej pewnego rodzaju
własną państwowość ukraińską". Ukraińcy powinni
oddać się „na zawsze do dyspozycji (Rzeszy) jako
siła robocza".
Zatem sprawa nie wyglądała tak prosto, jak ją widzi
Lew Bezymienski. W swej znakomitej pracy Jak powstał plan „Baibaiossa" (Warszawa 1974) pisze, iż
podstawową przyczyną likwidacji „władzy krajowej"
było jedynie to, że w agenturach, które faszyści przez
długie lata utrzymywali w Trzeciej Rzeszy, nie można
było znaleźć odpowiedniego kandydata na tak eksponowane stanowisko szefa tego mitycznego państwa.
Nie brakowało natomiast sporów i waśni wśród pretendentów, do »tronu ukraińskiego«".
CZY ZERWANIE ALIANSU?
Po aresztowaniu głównych przywódców OUN(b)
nastał okres usprawiedliwiania się banderowców
przed społeczeństwem. Banderowcy nie mogli przegrać, nie umieli przegrywać. Aby utrzymać się na
powierzchni polityki musieli zrobić krok stanowczy,
oderwać się od Niemców — rzucić im wezwanie, jak
to często robili w stosunku do władz polskich. Z żaiem,
ale to zrobili, z goryczą i jako wyraz nacisku na dotychczasowych swoich protektorów. „Nie jest to
sprawa łatwa, zbyt wiele nas łączy, zbyt wiele nadziei
pokładaliśmy w sojuszu ukrainsko-niemieckim. Dziwimy się, że Niemcy, ma się rozumieć nie wszyscy, tego
nie rozumieją, że w walce z Moskwą Ukraińcy są ich
szczerymi sojusznikami (...) Odtrącenie naszej dobrej
190
woli, naszych postulatów niepodległościowych, nawet,
gdy ma to charakter tymczasowy i jest podyktowane
wojennym czasem, jest politycznym błędem, który
może (Niemców — E. P.) drogo kosztować". Tak pisał
Stećko do swoich ministrów w dniu aresztowania.
Należy przyznać, że w słowach tych było sporo gorzkiej prawdy. Niemcom już nigdy nie udało się pozyskać tak dużo zwolenników spośród nacjonalistycznie nastrojonych Ukraińców, jak w pierwszych dniach
okupacji.
Aresztowanie „władzy krajowej", jak również
członków UNK, spowodowało zamęt w banderowskiej frakcji OUN. W zastępstwie Bandery kierownictwo organizacji objął M. Łebed. Na zwołanej przez
niego naradzie postanowiono, że cała organizacja
odtąd działać będzie w konspiracji i nadal prowadzić walkę z bolszewizmem oraz jego przejawami,
a jednocześnie demonstrować będzie swoją opozycję
wobec Niemców. Ten ostatni fakt jeszcze bardziej zaognił i tak już napiętą sytuację w stosunkach ounow-
skc-hitlerowskich. Postawą Niemców oburzeni byli
także żołnierze „Nachtigall" i ,,Rolland".
Napiętą sytuację usiłowano rozładować w ośrodku
Abwehry, która zdawała się najlepiej rozumieć plątaninę „ukraińskiego węzła". Rozmowy ciągnęły się do
23 lipca 1941 roku w sztabie wywiadowczym na ZSRR
„Wally II" w Sulejówku. W rozmowach tych, prowadzonych pod auspicjami szefa ,,Wally" płk. Schmalschłagera, brali udział Jaryj, I. Rawłyk, J. Jasnyj,
I. Mykytczuk i Staruch. Obie strony oskarżały się
wzajemnie. Ukraińcy zarzucali Niemcom, że zostali
przez nich wykorzystani i oszukani. Niemcy zaś tłumaczyli, że Hitler od początku był przeciwny utworzeniu „sarnostijnej" Ukrainy — a Abwehra nie jest
kompetentna w decydowaniu o tak ważnym akcie
politycznym, jak proklamacja niepodległości. Przy
okazji, aby już nacjonalistów pogrążyć z kretesem,
poinformowano stronę ukraińską, że Galicja Wschodnia zostanie przyłączona do „polskiego" GG na pewnych prawach „autonomicznych" jako osobny dystrykt. Oczywiście wywołało to oburzenie ukraińskie.
Wówczas Niemcy oświadczyli, że Abwehra zrywa
wszelkie dotychczasowe związki z OUN(b) i żąda
zaprzestania przez Ukraińców wszelkiej działalności
politycznej oraz bezwzględnego podporządkowania
się nakazom władzy okupacyjnej — bo w przeciwnym
razie władza ta postąpi wobec nich zgodnie z zasadami prawa wojennego.
Banderowcy zastraszyć się nie dali, przeciwnie, aby
to udowodnić, zaczęli demonstracyjnie przeciwstawiać
się Niemcom i ich porządkom. Zerwanie niemieckie
było nawet w jakimś sensie im na rękę, oni sami takie zerwanie głosili — albowiem współpraca dalsza
w sytuacji tak brutalnego potraktowania ich mogła
w oczach społeczeństwa ukraińskiego uchodzić za
jawny kolaboracjonizm. Ile w tym było szczerości,
wykażą najbliższe miesiące. Pewne jest jednak, że
ogromna liczba zwolenników Bandery i jego programu uwierzyła w szczerość głoszonych deklaracji
antyniemieckich. „Ile krwi przelaliśmy — mówił
gniewnie (Iwan Kines, oficer i działacz OUN — E. P.)
— ile ofiar ponieśliśmy w walce z komunistami! (...}.
A jednak Hitler nie dotrzymał słowa i rozwiązał rząd
samostijnej Ukrainy. Więcej: przeprowadził aresztowania! Ale nasza samodzielna Ukraina żyła, żyje i żyć
będzie". Oświadczenie to zanotował S. Straus-Marko
w swej Czystej krwi (Łódź 1966).
Powszechna opinia, że „Niemcy nas oszukali", zdobywała, jak o tym sądzi „Homin Ukrajiny" (29 X 1960),
coraz więcej zwolenników. OUN(b) przeszła zatem
192
do działalności konspiracyjnej, a następnie do pod-
ziemia zbrojnego.
Niemal natychmiast po aresztowaniu „krajowej
władzy" powstał we Lwowie zalążek głównego dowódcy do kierowania walką zbrojną, tzw. Wojskowy
Sztab Krajowy OUN, na którego czele stanął referent
wojskowy organizacji Dmytro Hrycaj (mjr Perebijnis).
W takim klimacie zaczęli masowo wracać potajemnie
z emigracji do Galicji ukraińscy „nowitni" nacjonaliści. Korzystali przy tym z dobrze zorganizowanej linii
przerzutowej, funkcjonującej jeszcze z okresu przedwojennego. Przybywali przekonani, że rozpoczyna się
ważna walka, w której ich zabraknąć nie może.
W tej napiętej sytuacji, 6 sierpnia 1941 roku, Stećko
za wiedzą Bandery pisze uspokajający list do Rosenberga: „Jako zastępca wodza OUN Stepana Bandery
stwierdzam punkt widzenia ścisłej (dalszej) współpracy i ścisłego sojuszu z wielkim Państwem Niemieckim
(...) I przeto proponuję z szacunkiem swoje usługi".
List ten miał łagodzić skutki represji niemieckich wobec
banderowców. Zresztą polityka niemiecka wobec banderowców wciąż była dwuznaczna. Kość Pankiwśkyj
ówczesny świadek tych wydarzeń pisze o tym: „Grupa
Bandery utworzyła we Lwowie swoją kwaterę główną,
choć działalność jej we Lwowie była niezauważalna
(...) Sam Bandera żył swobodnie w Berlinie. Prowod
grupy Melnyka pracował również swobodnie w Berlinie, choć głowa i niektórzy członkowie nie mieli prawa
opuszczania miejsc. Ich zwolennicy (czyli Bandery
i Melnyka — E. P.), którzy przebywali we Lwowie, żyli
nie tylko legalnie, na oczach mieszkańców, ale niektórzy z nich pracowali w organach władzy niemiecs
kiej — w wojsku, administracji, SD".
Jest to półprawda, w drugiej jej części musi znaleźć
się miejsce na to, co działo się „podskórnie" —
13 - Herosi itpc4 zniku tryiuba
politycznym, jak proklamacja niepodległości. Przy
okazji, aby już nacjonalistów pogrążyć z kretesem,
poinformowano stronę ukraińską, że Galicja Wschodnia zostanie przyłączona do „polskiego" GG na pewnych prawach „autonomicznych" jako osobny dystrykt. Oczywiście wywołało to oburzenie ukraińskie.
Wówczas Niemcy oświadczyli, że Abwehra zrywa
wszelkie dotychczasowe związki z OUN(b) i żąda
zaprzestania przez Ukraińców wszelkiej działalności
politycznej oraz bezwzględnego podporządkowania
się nakazom władzy okupacyjnej — bo w przeciwnym
razie władza ta postąpi wobec nich zgodnie z zasadami prawa wojennego.
Banderowcy zastraszyć się nie dali, przeciwnie, aby
to udowodnić, zaczęli demonstracyjnie przeciwstawiać
się Niemcom i ich porządkom. Zerwanie niemieckie
było nawet w jakimś sensie im na rękę, oni sami ta-
j qo
kie zerwanie głosili — albowiem współpraca dalsza
w sytuacji tak brutalnego potraktowania ich mogła
w oczach społeczeństwa ukraińskiego uchodzić za
jawny kolaboracjonizm. Ile w tym było szczerości,
wykażą najbliższe miesiące. Pewne jest jednak, że
ogromna liczba zwolenników Bandery i jego programu uwierzyła w szczerość głoszonych deklaracji
antyniemieckich. „Ile krwi przelaliśmy — mówił
gniewnie (Iwan Kines, oficer i działacz OUN — E. P.)
— ile ofiar ponieśliśmy w walce z komunistami! (...).
A jednak Hitler nie dotrzymał słowa i rozwiązał rząd
samostijnej Ukrainy. Więcej: przeprowadził aresztowania! Ale nasza samodzielna Ukraina żyła, żyje i żyć
będzie". Oświadczenie to zanotował S. Straus-Marko
w swej Czystej krwi (Łódź 1966).
Powszechna opinia, że „Niemcy nas oszukali", zdobywała, jak o tym sądzi „Homin Ukrajiny" (29 X 1960),
coraz więcej zwolenników. OUN(b) przeszła zatem
192
do działalności konspiracyjnej, a następnie do podziemia zbrojnego.
Niemal natychmiast po aresztowaniu „krajowej
władzy" powstał we Lwowie zalążek głównego dowódcy do kierowania walką zbrojną, tzw. Wojskowy
Sztab Krajowy OUN, na którego czele stanął referent
wojskowy organizacji Dmytro Hrycaj {mjr Perebijnis).
W takim klimacie zaczęli masowo wracać potajemnie
z emigracji do Galicji ukraińscy „nowitni" nacjonaliści. Korzystali przy tym z dobrze zorganizowanej linii
przerzutowej, funkcjonującej jeszcze z okresu przedwojennego. Przybywali przekonani, że rozpoczyna się
ważna wałka, w której ich zabraknąć nie może.
W tej napiętej sytuacji, 6 sierpnia 1941 roku, Stećko
za wiedzą Bandery pisze uspokajający list do Rosenberga: „Jako zastępca wodza OUN Stepana Bandery
stwierdzam punkt widzenia ścisłej (dalszej) współpracy i ścisłego sojuszu z wielkim Państwem Niemieckim
(...) I przeto proponują z szacunkiem swoje usługi".
List ten miał łagodzić skutki represji niemieckich wobec
banderowców. Zresztą polityka niemiecka wobec banderowców wciąż była dwuznaczna. Kość Pankiwśkyj
ówczesny świadek tych wydarzeń pisze o tym: „Grupa
Bandery utworzyła we Lwowie swoją kwaterą główną,
choć działalność jej we Lwowie była niezauważalna
(...) Sam Bandera żył swobodnie w Berlinie. Prowod
grupy Melnyka pracował również swobodnie w Berlinie, choć głowa i niektórzy członkowie nie mieli prawa
opuszczania miejsc. Ich zwolennicy (czyli Bandery
i Melnyka — E. P.), którzy przebywali we Lwowie, żyli
nie tylko legalnie, na oczach mieszkańców, ale niektórzy z nich pracowali w organach władzy niemiecs
kiej — w wojsku, administracji, SD".
Jest to półprawda, w drugiej jej części musi znaleźć
się miejsce na to, co działo się „podskórnie" —
13 — Heroii nppd wwku tryiuba
a działo się wiele. Umacniały się konspiracyjne komórki OUN, powstawały tajne arsenały broni, wznowiono
konspiracyjne przeszkolenie wojskowe.
BANDERA W OBOZIE SACHSENHAUSEN
Pierwsze aresztowanie Bandery było naturalnym,
autentycznym odruchem hitlerowców, którzy nie zamierzali tolerować samowoli ukraińskieggo watażki.
Ale po kilku dniach nastąpiło otrzeźwienie, rozwaga
wzięła górę nad emocją, więc wypuszczono „Sirego"
na wolność.
Jego uwolnienie mogło oznaczać, że hitlerowcy
lekceważą pogróżki OUN(b), albo po prostu nie
chcą całkowicie zrażać sobie grupy politycznej „gotowej na wszystko" i dobrze zorganizowanej, mającej
bądź co bądź poważne wpływy wśród Haliczan. Świadczyły o tym poruszenia w społeczności ukraińskiej.
„Niemcy nas oszukali" powtarzano a banderowcy nawoływali do „walki zbrojnej z niemieckim okupantem"
— notuje monachijski „Ukrajińskyj samostijnyk" (1955,
nr 4).
Rzeczywiście, wśród ludności zachodnioukraińskiej
zaczął się rodzić duch buntu, który należało powstrzymać. Banderowcy na razie walczyli za pomocą
ulotek, ale ich ton wskazywał, że są gotowi chwycić
również za broń którą już mieli, magazynując wszystko, co się dało, co pozostało po wycofaniu się resztek rozbitych dywizji radzieckich.
W konspirację w pewnej mierze uwierzyli także
Niemcy, dokonując ponownych aresztowań członków
OUN(b). W dyrektywach dla Einsatzkommando 0/3
(Sipo i SD) z 25 listopada 1941 roku nakazywano:
„Wszystkich aktywistów ruchu banderowskiego należy niezwłocznie aresztować i po starannym zbadaniu
194
powinni zostać zlikwidowani bez rozgłosu, pod pretekstem skazania za grabież".
Drugie aresztowanie Bandery, oprócz profilaktyki
by nie stanął on na czele buntu, jak się wydaje, było
ze strony niemieckiej także manewrem.
Stało się to bowiem w czasie pojawienia się w różnych miejscowościach zagarniętego kraju zbrojnych
grup antyfaszystowskich. Aresztowania ounowców pozwoliły rozwijać mit „męczeństwa za sprawę narodową" i kierować potencjalnych partyzantów nie w szeregi partyzantki radzieckiej, ale do „ław" partyzantki
nacjonalistycznej, która rzekomo miała walczyć
z Niemcami. W taki sposób tworzyła się naturalna
przeciwwaga, wiadomo bowiem, że tych dwóch nurtów
konspiracji pogodzić się nie da, jak ognia z wodą.
Trudno dociec, czy tak było naprawdę, jednak fakt ten
literatura radziecka zgodnie podkreśla.
Banderę osadzono w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen. Był to obóz szczególny, „tylko dla osób
wybranych", III Rzeszy szczególnie niemiłych. Za jego
drutami znaleźli się ludzie o różnych poglądach politycznych: działacze, naukowcy i księża niemal z całej Europy. Przebywali tu między innymi: generał
Stefan Rowecki-„Grot" Komendant Główny Armii
Krajowej, sufragan lubelski biskup Władysław Gorał,
prof. KUL K. Kuraszkiewicz i inni uczeni z tej uczelni,
oficer polskiego wywiadu kpt. Alfons J. Jakubianiec,
działacz ludowy dr Mieczysław Ritter oraz 183 profesorów i innych pracowników naukowych Uniwersytetu
Jagiellońskiego i Akademii Górniczej, aresztowanych
6 października 1939 roku w tzw. akcji Sonderaktion
Krakau, a także 200 polskich działaczy z Westfalii. Ponadto: oficerowie brytyjscy Payne-Best, G. Falconer,
W. Day i mjr Stevens, byli również francuscy ministrowie — Georg Mandel i Ywon Delbos, dowódca ru195
muńskiej „Żelaznej Gwardii" Horia Sima, oficer radziecki Wasilij Korotkin (kuzyn Wiaczesława Mołotowa), radca niemieckiego MSZ dr Martin Luther, zwierzchnik niemieckiego Kościoła ewangelickiego pastor
Martin Niemoller, Georg Elser — wykonawca nieuda^
nego w 1939 roku zamachu na Hitlera, syn marszałka
— Piętro Bodoglio i przywódca komunistów niemieckich Ernst Thalmann oraz Jakub Dżugaszwili — syn
Stalina, 300-osobowa grupa nacjonalistów ukraińskich
na czele z Banderą, Stećką, Łenkawśkim, Stachiwem
i Hnatkiwśką-Łebed.
Obok obozu, zaraz za jego murami, w strzeżonych
ściśle przez SS budynkach znajdowali się: były kanclerz Rzeszy — Hans Luther, Austrii — Kurt Schuschnigg i Francji — Leon Blum, Fritz Thyssen, Paul Reynaud, Eduard Daladier oraz członkowie niemieckich,
francuskich i włoskich rodzin arystokratycznych.
Warunki stworzone więźniom obozu były zróżnicowane — w zależności od celów lub nadziei, jakie wiązali hitlerowcy z poszczególnymi osobami. Na przykład
Bandera, (którego pomieszczenie nr 73 oddzielała tylko
jedna cela od celi gen. „Grota" oznaczonej nr 71, mieszkał w tzw. bunkrze Zellenbau niemal luksusowo.
Rzeczywiście za taką mogła uchodzić w warunkach
obozowych, biorąc pod uwagę, że znajdował się w niej
(podobno) telefon, odbiornik radiowy, podręczna biblioteka oraz liczne gazety i pisma niemieckie — lą*cznie z ukraińskimi gadzinówkami.
W podobnych warunkach mieszkali inni przywódcy
OUN. W. Czerednyczenko, historyk kijowski, pisze, że
pomieszczenia te były prezentowane delegacji Między-
narodowego Czerwonego Krzyża jako typowe dla całego obozu. Dzięki temu członkowie delegacji mogli
się przekonać naocznie o „wspaniałych" warunkach
życia więźniów hitlerowskich obozów zagłady. Rów196
nież te same pomieszczenia hitlerowcy pokazywali
przywódcom kolaboranckich bojówek krajów podbitych — o czym wspominał na procesie norymberskim
SS-Standartenfuhrer von Rodhen. Oświadczył on wówczas, że zwiedzający wyjeżdżali z przeświadczeniem,
iż „wszystkie wymysły, głoszone za granicą o obo<zach koncentracyjnych, nie mają pokrycia w prawdzie". Tadeusz Cieślak — więzień Sachsenhausen —
wspomina, że „odwiedzały obóz delegacje zagraniczne
i krajowe, m.in. faszystów hiszpańskich, niemiecki
minister spraw wewnętrznych Frick, przedstawiciele
przemysłowców należący do tzw. Himmlers Freudenkreis, którego głównym zadaniem było finansowanie
SS. Wizyty były zawsze dobrze wyreżyserowane, umożliwiające zobaczenie tylko tego, co odpowiadało planom SS".
Wspomnieliśmy, że warunki życia w Sachsenhausen
były zróżnicowane. Nie wszystkim więźniom wiodło
się tak, jak przywódcom OUN(b). Dla innych obóz był
piekłem na ziemi równym Dachau i Oświęcimowi. Przez
Sachsenhausen przeszło ponad 200 tys. więźniów,
z czego połowa zginęła. Zamordowano tu przeszło 20
tys. Polaków. Obóz ten stanowił także ośrodek szkolenia dla dozorców innych lagrów — członków Totenkopfstandarte SS.
Nacjonaliści ukraińscy mieli największą swobodę
poruszania się po terenie obozu. Łącznicy Bandery,
za zezwoleniem władz niemieckich, niejednokrotnie
opuszczali obóz w celu kontaktu z konspiracyjnym
OUN i Ukraińską Powstańczą Armią (UPA), a także
z pałacem Friedenthal, w którym mieścił się ośrodek
szkolenia kadr dywersyjno-szpiegowskich banderowców. To też był jeden z paradoksów w stosunkach
ounowsko-hitlerowskich. Instruktorem w tym ośn>
dku był jedyny oficer ukraiński „Nachtigall" — po197
zostający na wolności, J. Łopatynśkyj. On też — jak
to wyznał w 1960 roku na konferencji prasowej
w Nowym Jorku, był łącznikiem między kierownictwem OUN w obozie, a „urzędującym prowodnykiem
OUN" pracującym w konspiracji, M. Łebediem oraz
sztabem głównym UPA.
Tę dużą swobodę tłumaczyć należy napływem z zewnątrz dużej ilości listów i paczek żywnościowych. Nie
kryje tego w swoich listach Hnatkiwśka — żona Łebeda. Aresztowana razem z Banderą siedziała w Sachsenhausen wraz ze swoją nieletnią córką. W listach prze-
kazywanych mężowi porównywała obecne warunki
z więzieniem polskim, gdzie odsiadywała karę za
współudział w zamachu na ministra Pierackiego. W
jednym z listów pisała: „Nasza córka Zirka rozwija
się stosunkowo dobrze (...) Przez cały dzień jesteśmy
razem. Chodzimy na spacery. Zapominam już (...) więzienia z czasów polskich. Nie mogliśmy tam poruszać
się swobodnie (...) Jestem spokojna i smutna (...)".
W innym liście pisała: „Za żywność jestem bardzo
wdzięczna. Niczego mi nie potrzeba. Otrzymujemy
(wszyscy banderowcy — E. P.) dobre wyżywienie: codziennie mleko, biały chleb, cukier itp".
Mimo to Prowod OUN regularnie przesyłał swoim
przywódcom paczki żywnościowe i pokaźne sumy
pieniężne. Odbywało się to właśnie za pośrednictwem
najczęściej Hnatkiwśkiej lub Łopatynśkiego.
Nie wiem dokładnie jak, wyglądał w obozie codzienny rozkład zajęć Bandery; relacje W. Stachiwa mówią o tym niewiele. Obóz był wprawdzie
„ekskluzywny", przeważnie dla Sonderhaftlinge, ale
zawsze był to obóz. Bandera działalności na pewno
nie zaprzestał i kontaktu ze światem zewnętrznym,
a szczególnie z własną organizacją — to jest fakt.
Bandera był doświadczonym konspiratorem, taką
198
też była OUN, zatem sposób na kontakt się znalazł — legalny i nielegalny. Drogą legalną Bandera
przekazywał organizacji tylko to, co nie było sprzeczne z polityką niemiecką i Niemców mogło satysfakcjonować, albo w najgorszym wypadku im nie
szkodzić. Słowem przekazywał to, co mogło przejść
przez niemiecką cenzurę.
Na pewno nie był całkowicie spokojny o życie
i o nie ciągle drżał wiedząc, że z Niemcami nie ma
żartów i nigdy nie wiadomo, kiedy postawią pod mur
lub założą stryczek. Był przecież „kimś" a UPA wymknęła się niemieckiej kontroli, była samodzielna
i pozornie z Niemcami wojowała.
Ile razy był przyłapany na działalności „niezgodnej
z prawem" także nie wiemy, nie wiemy nawet, czy
w ogóle był przyłapany. Jego pobyt w obozie 18 lat
później został wykorzystany przez pełnomocnika
rodziny Banderów, adwokata dr. H. Neuwitha do zaprezentowania prowodnyka jako „ofiary faszyzmu".
Dr Neuwith ogłosił w gazecie „Suddeutsche Zeitung (5 X 1962) artykuł pt. Warum Bandera ins KZ kam.
Opierając się prawdopodobnie na relacjach żony oraz
kompanów Bandery, opisał motywy zamknięcia
wodza OUN(b) w obozie oraz jego obozowe życie.
Okropności obozowe przedstawione w artykule były
typowe dla więźniów, ale nie dla samego Bandery.
Zaliczenie Bandery przez Neuwitha do setek tysięcy
„typowych" więźniów miało na celu przygotowanie gruntu pod żądanie odszkodowania dla rodziny
prowodnyka i stałej, wysokiej renty dla wdowy.
Jest to uwaga daleko wybiegająca w przyszłość —
a tymczasem zaś Bandera pragnął wykorzystać pobyt
gen. „Grota" w Sachsenhausen do poważniejszych'
rozmów polsko-ukraińskich. Zadanie to otrzymał
były minister spraw zagranicznych „krajowej władzy"
199
.Wołodymir Stachiw. Spotkania z „Grotem" opisał oa
we wspomnieniach drukowanych vr odcinkach
w 1948 roku w USA.
Mając dużą swobodą Sachiw skontaktował Roweckiego za pomocą grypsów z niektórymi Polakami
przebywającymi w obozie. Dzięki tym kontaktom
generał miał przekazać wiadomość o sobie rodzinie
do Warszawy. „Grot" miał być wciągnięty do spisku
przewidującego ucieczkę, która jednak nie doszła do
skutku, gdyż Niemcy wywieźli z Zellenbau jednego
z głównych jego organizatorów, być może na skutek
denuncjacji jednego z ludzi Bandery.
Drugi plan ucieczki był już opracowany przy
udziale banderowców. Stachiw pisze, że był on, obok
kpt. Jakubiańca (ps. „Kuncewicz"), jego autorem.
Należy sądzić, że gen. Rowecki, który godził się na
jego realizację, nie był zorientowany w roli, jaką
pełnił jego „powiernik" Stachiw. Okazją do ucieczki
miał być obiecany przez szefa gestapo Heinricha
Miillera wyjazd Roweckiego na szczegółowe badania
lekarskie, do oddalonego od obozu o 35 kilometrów
Berlina, w związku z uciążliwymi atakami wątroby.
Ewentualną pomoc w ucieczce „Grota" banderowcy
uzależnili od wyników rozmów, które z generałem
miał nadzieję przeprowadzić Bandera. Platformą
rozmów miała być wspólna walka przeciw komunizmowi. Warunki te podobno Hnatkiwśka przedłożyła
Roweckiemu, Stachiw został wyłączony z planu
w obawie, aby nie wydała się jego szpiegowska rola,
a równocześnie, aby nadal mógł sondować opinią
Roweckiego na tematy niemiecko-polsko-ukraińskie.
Generał Rowecki kategorycznie propozycję odrzucił.
Wyznała to po latach Hnatkiwśka, która po wojnie
zamieszkała w USA. Przyznała też, że „banderowska
grupa" liczyła na antykomunizm Roweckiego i ne
200
„pojednanie Ukraińców z Polakami". Na tej platformie
i przy wyraźnej polskiej deklaracji, że uznaje się
„prawo Ukraińców galicyjskich do samostanowienia",
tj. do utworzenia niezależnego od Polski i ZSRR
państwa zachodnioukraińskiego na wzór ZURL. „Grot"
miał oświadczyć, że Rusini są obywatelami polskimi
i że ich dotychczasowa działalność jest nielegalna
w świetle prawa RP. Wobec takiej postawy „dalsze
próby rozmów zostały poniechane" — kończy Hnatkiwśka.
Gen. Rowecki swoim stanowiskiem, podpisał na
siebie wyrok śmierci, który pierwotnie chcieli wykonać sami banderowcy zaciskając mu pętlę na szyi,
pozorując w ten sposób samobójstwo. Takie zamiary
były możliwe, bo jak pisze dobrze znający Banderę
Iwan Kedryn-Rudnyćkyj, „Bandera śmiertelnie chorował na dwie epidemie: antypolonizm i antykomunizm
i z tym zarażeniem zszedł z tego świata, tragicznie
i brutalnie — tak jak żył". Kedryn undowiec niewątpliwie nienawidził prowodnyka, niemniej dał bardzo
wyważoną opinię o Banderze, którą zawarł w autobiograficznej książce pt. Źyttia-podiji-ludy. Spomyny
i komentari wydanej 1976 roku w Nowym Jorku.
Na zamordowanie Komendanta Głównego AK nie
wszyscy zamknięci w obozie członkowie Prowodu
chcieli się zgodzić, przeciwstawiał się temu podobno
również Stachiw, przeto Bandera się długo wahał.
Władze obozowe uprzedzone z kolei przez swoich
agentów o tym zamiarze, przeniosły generała do
innego baraku i zupełnie odizolowały go od otoczenia.
Stało się to już po powrocie z badań lekarskich
Roweckiego z Berlina, w czasie którego miała nastąpić ucieczka. Ale o planie ucieczki również wiedzieli
hitlerowcy. Wyznał o tym autorytatywnie na procesie
201
Kurt Eccarius — funkcjonariusz obozu, że „o zamiarze
ucieczki generała powiadomili ludzie Bandery".
Plan tej ucieczki, według Stachiwa, miał wyglądać
następująco: „Rowecki miał podczas wyjazdu do
Berlina wykorzystać dla ucieczki z auta najlepszą
sposobność, która według nas — mogła nadarzyć się
tylko na placu Poczdamskim. Stąd miał on uciec albo
do poselstwa mandżurskiego, gdzie przyjąłby go
jeden z japońskich dyplomatów, który był nie tylko
wrogo nastawiony do hitlerowskich Niemiec, ale
również sabotował germanofilską politykę premiera
Togo i ambasadora Oshimy, albo — i ten plan »Kuncewicz« uważał za najlepszy — za wszelką cenę dostać się do prywatnego mieszkania tego dyplomaty
japońskiego na Johannisbergerstrasse (...)"• Ucieczka
jednak okazała się nie do zrealizowania. Rowecki
miał oświadczyć Stachiwowi, który i tak już o wszystkim wiedział: „Jechaliśmy do Berlina aż dwoma
autami. Było w nim dwunastu uzbrojonych po zęby
ludzi. Nie przyszło mi nawet do głowy, by ryzykować
komunikat »zastrzelony podczas ucieczki* zapewniony
jak sto do zera".
Opisana sprawa była epizodem w obozowej działal-
ności Bandery, epizodem jednak dla nas o tyle ważnym— bo wiążącym się bezpośrednio z Komendantem Głównym AK, a tym samym polską historią najnowszą. Wkrótce Rowecki zginie. Jedyną wiadomością o jego śmierci jest relacja gestapowca H. Thompsona, złożona przd władzami brytyjskimi. Oświadczył on, że gen. „Grot" „został na specjalny rozkaz
Himmlera rozstrzelany w obozie koncentracyjnym
w Sachsenhausen w pierwszych dniach Powstania
[Warszawskiego". Cytuje go T. Bór-Komorowski
w pracy Armia Podziemna (Londyn 1950) dodając, że
202
nieco wcześniej z tego rozkazu i w tym samym obozie
zamordowano generała Bolesława Roję.
Stachiw wspomina obłudnie, że wszyscy ukraińscy
narodowcy w obozie na wieść o śmierci gen. Roweckiego „byli wstrząśnięci" i że mówiło się o niej szeroko, albowiem faktu tego nie udało się ukryć. Stachiw
pisze również o innym epizodzie obozowym, mianowicie o próbach nawiązania rozmów z synem Stalina.
Jego przywiezienia do Sachsenhausen także nie dało
się ukryć. Bandera i Hnatkiwśka zastanawiali się:
w jaki sposób można wykorzystać jego osobę i pobyt
w obozie dla sprawy ukraińsko-nacjonalistycznej?
Powstał projekt przekonania Jakuba Dżugaszwili, aby
złożył osobiste oświadczenie na temat ukraiński
w duchu zgodnym z polityką i zamierzeniami OUN.
Oświadczenie miało być delikatne i bardzo ogólne,
nie zrażające zbytnio Niemców. Były to, rzecz jasna,
tylko spekulacje, których zrealizowanie znajdowało
się w rękach „syna Dyktatora". Tylko, że ten kategorycznie i stanowczo odmówił oraz nieodwołalnie
uchylił się od wszelkich rozmów, nawet towarzyskich,
ze „zdrajcami i sprzedawczykami". Nie było to dla
ounowców przyjemne, mogło jednak dawać im do
zrozumienia, że faszystów spod każdego znaku narodowego normalni przedstawiciele społeczności
międzynarodowej lekceważą. To mogło wpędzić
w kompleks, ale nie banderowców — choć kto wie,
czy ich morderczy instynkt nie wypływał wręcz w jakimś stopniu również z tych kompleksów. Coś w tym
jest, w tym ciągłym podkreślaniu „wielkości i wyjątkowości" Ukraińców, tego ślepego mesjanizmu
i udziału w kulturze narodów radzieckich i całego
świata, a także w pretensjach do całego świata, że nie
dostrzega nacjonalizmu ukraińskiego — „konstruktyw203
nej siły narodu" i nie pomaga mu w stopniu odpowiadającym znaczeniu tego ruchu dla „wolnego świata".
To nawet już nie jest kompleks, to wręcz jakaś
choroba.
Bandera, choć odseparowany od spraw organizacji,
nie był jednak tych spraw nieświadomy. Istnieje
wiele dowodów na to, że „trzymał rękę na pulsie"
i nic ważnego, generalnego nie wydarzyło się w podziemiu OUN - UPA bez jego wiedzy i zgody. A działo
się wiele rzeczy ważnych, skomplikowanych i doniosłych. Powstała dobrze zorganizowana konspiracja.
Po klęsce stalingradzkiej i kurskiej Niemcy, licząc na
„mięso armatnie", tworzą promelnykowską dywizję SS
„Galizien". Klęski te także uświadamiają Banderze,
że „karta niemiecka przegrywa" i czas rozejrzeć się
za nową orientacją. Orientację należało rozpocząć od
zmiany programu i profilu OUN, zatem w 1943 roku
dojrzał czas do zwołania kolejnego zboru organizacji,
który by te sprawy omówił. Wskazówki Bandery
w tej sprawie przemycił dla Łebedia niezawodny Łopatyńśkyj. Tym razem chyba Niemcy o niczym nie
wiedzieli.
III ZBÓR OUN I JEGO POSTANOWIENIA
Niemcy po wielkich klęskach ponoszonych na
Wschodzie i na Południu stawali się coraz tańsi dla
banderowców. Dla nich i ich wodza było jasne, że
wojnę tę hitlerowcy przegrają — chyba że — jak
o tym mówił arcybiskup Szeptycki w rozmowie
z Szuchewyczem — „stanie się jakiś cud." Tym
„cudem" mogła być zapowiadana „tajemnicza broń",
która zmieni losy wojny, albo spowoduje separatystyczny pokój z Zachodem, co pozwoli wszystkie siły
niemieckie skierować przeciw ZSRR i niewykluczone.
204
że w sojuszu z Zachodem. Były to spekulacje, nadzieje
przewijające się w dyskusjach i domysłach.
Realniejsze było co innego: inwazja aliantów na
Bałkany i ich ewentualny zwycięski marsz do środka
Europy. W jego wyniku Ukraina — a przede wszystkim
Galicja — mogłaby być wyzwolona przez wojska ame-rykańsko-brytyjskie. Tej nadziei uczepili się nacjonaliści ukraińscy jak tonący brzytwy, do niej zaczęli
dostosowywać swoją strategię. Miała ona polegać
na wywołaniu nowego powstania zbrojnego wymierzonego w jednakowym stopniu przeciwko Niemcom
i Armii Czerwonej, a następnie odrodzonej Polsce,
Słowem marzyła im się walka na dwa — a nawet
trzy fronty.
W takim „rozdarciu ducha", nie zrywając kontaktów
poufnych z Niemcami OUN gorączkowo poszukiwała
podobnych kontaktów z Wielką Brytanią. Współpraca
z Niemcami na płaszczyźnie walki z ZSRR była im
potrzebna, chodziło głównie o hitlerowską broń
i inne wyposażenie wojskowe konieczne do prowadzenia walki. Niemcy byli hojni, taka broń rzeczywiście wartkim strumieniem płynęła dla UPA, broń,
którą w odpowiednim momencie zamierzała ona
w całości skierować właśnie przeciwko Niemcom,
jeżeli Anglicy znajdą się „u progu ukraińskiej chaty".
Z drugiej strony prowadzono także rozmowy
z Niemcami na temat utworzenia rządu ukraińskiego
i proklamowania „samostijności" lub choćby jej protektoratu w obwodach zachodnio-ukraińskich. OUN
chodziło tylko o sam fakt, o atut dla opinii światowej
i państw zachodnich w obliczu zwycięskiego marszu
Armii Czerwonej. Z chwilą wkroczenia jej na tereny
„samostijnej" można będzie uznać ZSRR za agresora.
Byłby to też poważny atut do mobilizacji całego
społeczeństwa do obrony „ojczyzny" i do przeciw205
stawienia się „inwazji bolszewickiej". Właśnie tymi
sprawami zajął się kolejny Zbór OUN.
Taki Zbór nr III zwołali banderowcy, za aprobatą
swojego zamkniętego wodza, w sierpniu 1943 roku.
Oczywiście zwołali go konspiracyjnie gdzieś w ostępach leśnych Wołynia i w tajemnicy przed Niemcami. Zbór, noszący w literaturze ounowskiej nazwę
„nadzwyczajnego", był mocno strzeżony kilkoma
liniami obronnymi UPA.
Klęski niemieckie nie były jedynym powodem
zwołania Zboru. Nagromadziło się też wiele spraw
i przykrych doświadczeń, które miały być gruntownie
omówione. Przykre skutki okupacji niemieckiej, coraz gwałtowniejsze antyhitlerowskie i proradzieckie
nastroje ludności, a nadto stworzenie przez melnykowców dywizji SS „Galizien", która w dużym stopniu odciągała nacjonalistycznie nastrojoną młodzież
od szeregów UPA. Należało zastanowić się nad powiększeniem sotni UPA jako ważnego argumentu
w rozmowach z Niemcami i w walce o władzę z melnykowcami na Ukrainie.
III Zbór jest z wielu względów charakterystyczny,
a w fachowej literaturze nacjonalistycznej określa
się go jako „przełomowy" w dziejach OUN ze względu
na podjęte tam decyzje walki na dwa fronty „przeciw
Moskwie i Berlinowi". Oczywiście, gdy idzie o Niemców, walka ta miała mieć charakter ograniczony i odtąd powinna sprowadzać się do sytuacji, gdy UPA
lub poszczególne jej oddziały zostaną do tego sprowokowane lub przymuszone. Chodziło o to, aby nie
osłabiać zbytnio Niemców na froncie wschodnim oraz
dać im możność jak najdłuższego wojowania i osłabiania Armii Czerwonej, uznanej przez OUN za
wroga nr 1 „samostijnej" Ukrainy. Chodziło też
o wzajemne wykrwawienie się obu walczących stron,
206
aby w przyszłości (na co banderowcy też liczyli) państwa zachodnie mogły jednym uderzeniem obydwie
pokonać, oczywiście przy pomocy nacjonalistów
ukraińskich. Niemcy po prostu zostali uznani za
przeciwnika OUN, co nie oznaczało, że OUN nie
mogła czerpać korzyści z obecnego ich tu pobytu
(„jako tymczasowych okupantów"), korzyści zwłaszcza
w zakresie uzbrojenia przydatnego jej do walnej rozprawy z Armią Czerwoną (już być może u boku nowego sojusznika).
Zbór widział zatem główne zadanie „rewolucji"
nadal w walce z władzą radziecką na Ukrainie, której
kulminacja będzie miała miejsce w przełomowym
momencie klęski Niemiec, gdy państwa zachodnie
zdecydują się na zaatakowanie ZSRR.
Klęskę Niemiec widziano jako nieuniknioną, a równocześnie z nią — nieuchronny konflikt pomiędzy
sygnatariuszami koalicji antyhitlerowskiej. Wielka
Brytania i USA zatem muszą być zainteresowane
w wzajemnym wykrwawieniu się i osłabieniu Niemiec
i Związku Radzieckiego, aby dzięki temu stać się najważniejszą siłą na kontynencie europejskim. „Nie
jest w interesie aliantów — głosiła rezolucja III
Zboru — zawładnięcie Europy przez bolszewików".
Dalej rezolucja przewidywała zainteresowanie się
mocarstw zachodnich siłą i możliwościami bojowymi
OUN—UPA oraz ewentualną jej pomocą w rozbiciu
Kraju Rad. Aby taka pomoc mogła wchodzić w ogóle
w rachubę, UPA miała być rozbudowana i dobrze
uzbrojona. Myśl o ewentualnej pomocy OUN—UPA
w rozbiciu ZSRR Prowod pragnął jak najrychlej przekazać zainteresowanym kołom wojskowym Anglii
i USA. Postanowiono więc szukać odpowiednich kontaktów. „Uczyniona została zatem pierwsza próba
wyrwania się z izolacji i nawiązania bezpośrednich
207
kontaktów z zachodnimi aliantami, konkretnie
z USA" — oświadczył później na łamach „Suczasnej
Ukrajiny" (21X1960) organizator tych prób Mykoła
Łebed'.
Mając tak odległe zamiary, OUN nie mogła nie brać
po uwagę faktu, że państwa, z którymi pragnęła
w przyszłości współpracować, miały ustrój demokratyczny i zwalczały faszyzm. Ponadto w swoim programie OUN musiała uwzględnić i to, że ludność tutejsza poznała już ustrój radziecki. Zbór przeto
w swoim założeniu wewnętrznym wyraźnie podkreślał konieczność likwidacji w „samostijnej" Ukrainie
klas eksploatatorskich oraz wszelkiego wyzysku. OUN
głosiła dalej, iż „nie narzucamy formy władania
ziemią" oraz deklarowała przekazanie bezpłatnie
na Ukrainie ziemi obszarniczej i kościelnej we władanie ludu. A więc niejako sankcjonowała to, co już
wcześniej zrobiła władza radziecka, a okupant częś-ciowo zniweczył. Przewidywano na przyszłość pełne
równouprawnienie mniejszości narodowych z Ukraińcami, a także pełną równość obywateli w państwowych i społecznych prawach oraz obowiązkach wobec
„ukraińskiej derżawy" niezależnie od przynależności
etnicznej.
Ta deklaracja nie oznaczała jednak żadnej praktycznej zmiany w postępowaniu OUN—UPA wobec
mniejszości narodowych, głównie wobec Polaków
i Żydów. Wciąż obowiązywała tajna instrukcja Prowodu, że bojówka bije, a nacjonaliści głoszą, iż spokojnych mieszkańców nikt nie zaczepia.
OUN ZADOWOLI SIĘ PROTEKTORATEM
Mimo zapowiedzi szukania kontaktów z Zachodem,
nie zaprzestano, a nawet umacniano więź z Niemcami.
Bezpośrednie rozmowy niemiecko-banderowskie (określane dziś przez OUN jako rozmowy „o charakterze
politycznym") poprzedzone zostały „Listem otwartym"
Egzekutywy Krajowej OUN zaadresowanym 1 października 1943 roku „Do Pana Gubernatora Dystryktu
Galicji dr. Otto Wachtera" z kopią na ręce Keitla, Goebbelsa, Himmlera i Franka. Jak widzimy, został on napisany już po III Zborze OUN. W liście banderowcy
podkreślali, że jak dotąd byli najwierniejszymi sojusznikami Niemiec i obecnie robią wszystko, aby wojna
prowadzona przez nich na Wschodzie stała się wspólnym zwycięstwem niemiecko-ukraińskim. „W Reichu
— pisano — pracuje (...) około 10 procent ukraińskiego
społeczeństwa. Jest to jeszcze jeden (...) wkład do walki
o los Europy (...). Nakazaliśmy wszystkim swoim ośrodkom, żeby kontyngenty odstawiano terminowo i bez
zastrzeżeń. To również nasz wkład do walki o los Europy. Kto głosi o negatywnym stosunku ruchu banderowskiego do kwestii kontyngentów, ten kłamie (...)".
Mając jednak nadzieję, że w najbliższej przyszłości
wszystko ułoży się pomyślnie między nimi a hitlerowcami, banderowcy pisali: „Jest jeszcze czas, zobaczycie (Niemcy), że korzyści z włączenia nacjonalistów ukraińskich do najaktywniejszej walki antykomunistycznej, mieć będzie znaczenie szczególne". Obok
propozycji i próśb były także ostrzeżenia i groźby.
Wachter, uzyskawszy informację, że „List" został
napisany za wiedzą Bandery, odpowiedział nań nakazem aresztowania jego braci — Wasyla i Ołeksnn'dra. W połowie października 1943 roku osadzono ich
iw Oświęcimiu, gdzie wkrótce zostali zgładzeni. Przy
Hnoil ipod znaku tryinba
209
tym rozpowszechniano wiadomości, że za ich śmierć
ponosi winę Polak, kapo, Józef Kral. W rzeczywistości
zamordowali ich Niemiec Stark i Ukraińcy — Kowal,
Szewczuk oraz Witoszynśkyj. To był jeszcze jeden
paradoks polityki niemieckiej wobec nacjonalistów
ukraińskich.
Czyn Wachtera uznać należy za odruch, zaś myśl
rozmów bezpośrednich z OUN zawartą w „Liście"
podchwyciło gestapo oraz SD i ono rozpoczęło takie
rozmowy z I. Hryniochem, Szuchewyczem, Łebedem
i Wrecioną. Rozmowy Hryniocha uznać należy za
najpoważniejsze, z których zachowała się cała obszerna dokumentacja.
Pierwsze spotkanie Hryniocha ps. ,,Herasyrnowski"
odbyło się z Benno Pappenem przedstawicielem SD
Dystryktu „Galizien" 6 marca 1944 roku w Tarnopolu.
Hrynioch oświadczył tam, że OUN „widzi swoich
wrogów wyłącznie w komunistach i Polakach" nie
zaś w Niemcach i nadal sądzi, iż organizacja może
osiągnąć swój cel polityczny tylko przy pomocy
III Rzeszy. Przeto w dalszym ciągu obowiązuje OUN
zasada: „nie występować przeciw interesom niemieckim i niemieckiemu państwu. Jeżeli w odosobnionych
przypadkach miały miejsce akty sabotażu (...) to ekscesy te zostały popełnione nie z rozkazu kierownictwa
(...) OUN, lecz były aktami samowoli poszczególnych
instancji organizacji".
Wydarzenia w Galicji, jak sądziło kierownictwo
OUN, potoczyłyby się inaczej, gdyby Niemcy zezwolili
już na początku wojny stworzyć rząd OUN typu Quislinga. Banderowcy wówczas, tak jak i obecnie, „całkowicie zadowoliliby się protektoratem". Ale nie
bacząc na przeszłość OUN gotowa jest przyjąć niemiecką ofertę i rozpocząć walkę na zapleczu Armii
Czerwonej, a także nadal zwalczać antyniemiecki
210
ruch: radziecki i polski. OUN obecnie też już skłonna
jest przekazać władzom niemieckim materiały dotyczące polskiego ruch oporu.
O rezultacie tych rozmów, pismem z 13 marca
1944 roku poinformowany został szef sipo i SD w GG
SS-Brigadenfiihrer Walter Bierkamp. W zakończeniu
pisma znajduje się charakterystyczne stwierdzenie:
„OUN (banderowska grupa) pragnie dowieść swej
dobrej woli i uczciwych zamiarów (...) w taki sposób,
że nie będzie domagać się uwolnienia jakiejś określonej grupy aresztowanych (...). Jest ona dość rozsądna,
żeby nigdy nie domagać się uwolnienia Bandery".
Kierownictwo OUN(b) nie stawiało na porządku
dziennym sprawy uwolnienia Bandery, aby nie komplikować rozmów. Jednak było przekonane, że takie
uwolnienie nastąpi i to z inicjatywy samych Niemców,
którzy w odpowiednim momencte zechcą posłużyć się
autorytetem Bandery i włączyć jego osobę do przetargów dyplomatycznych. Być może, że sam Bandera
nie widział potrzeby stawiania jego osobistej sprawy
w tego typu rozmowach.
Treścią rozmów 27 marca były dwie sprawy: potwierdzenie dotychczasowej linii współpracy banderowsko-hitlerowskiej oraz stosunek OUN do rekrutacji młodzieży do niemieckich oddziałów pomocniczych, w tym również do SS „Galizien". W notatce
niemieckiej czytamy: „Herasymowski złożył oświadczenie (...), że banderowska grupa swoją walką podziemną pragnie zwrócić uwagę fiihrera oraz żeby wywalczyć dla narodu ukraińskiego należne mu miejsce
w nowej Europie (...). Odnośnie do mobilizacji (...)
Herasymowski oświadczył, że OUN nie będzie czynić
przeszkód w mobilizacji. Naród ukraiński dysponuje
dostateczną ilością potencjału biologicznego, tak że
niemieckie władze okupacyjne będą mogły prowadzić
211
mobilizacje bez szkody dla OUN i UPA. Przy czym
obie strony w żadnym stopniu sobie nie przeszkodzą(...)".
Kolejną rozmowę przeprowadził Hrynioch z funkcjonariuszem SD SS-Obersturmbanfuhrerem dr Witiska. Głównie chodziło w niej o utworzenie przez
Niemców tajnych magazynów broni z przeznaczeniem
dla UPA po odejściu Wehrmachtu z Ukrainy. „Chętnie powitałbym — kończył swój meldunek Witiska —
zezwolenie na wymienione kwestie w interesie chaosu (...) oraz dywersji przeciw administracji bolszewickiej".
Propozycja banderowska została załatwiona pomyślnie. Niemcy rzeczywiście utworzyli całą sieć
tajnych składów broni, z których UPA czerpała do
końca swoich dni.
Rozmowy z Niemcami wyszły poza ramy taktyczne
nakreślone Hryniochowi przez Banderę. Wywołało
to nawet rozdźwięk między sztabem UPA a kierownictwem OUN. Chodziło o to, że z rozmów tych większe korzyści odniosła strona niemiecka. Hrynioch w
zasadzie godził się na nie pod warunkiem, że zaakceptuje je Bandera. W tym celu domagał się widzenia
z nim osobiście lub z inną osobą przez niego wyznaczoną. Propozycja ta wykraczała poza kompetencje
władz policyjnych dystryktu. Przeto wysłały one
w kwietniu 1944 roku ściśle tajne pismo do Głównego
Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy na ręce SS-Obergruppenfiihrera Heinricha Mullera. W piśmie między
innymi czytamy: „Zarówno Herasymowski, jak i jego
organizacja uważają za nieodzowne, aby myśl ta (?)
została zaakceptowana przez Banderę. Dlatego prosi
on o umożliwienie przedstawicielowi banderowskiej
grupy OUN lub jemu osobiście, rozmowy z Banderą.
212
Miejsce i czas rozmowy z Banderą mogą być wyznaczone przez policję bezpieczeństwa(...)".
Z dalszego toku postępowania OUN wynika, że do
takiego spotkania z Banderą doszło. Niewątpliwie
omówiono na nim nie tylko taktykę organizacji wobec
Niemców, ale także problem powstania konspiracyjnej, „szerokiej" reprezentacji narodowej, która pod
nową firmą (mimo wszystko OUN była skompromitowana) mogła przystąpić do rozmów z Zachodem.
GŁÓWNA UKRAIŃSKA RADA WYZWOLEŃCZA
Główna Ukraińska Rada Wyzwoleńcza (UHWR),
w myśl założeń OUN miała być organem politycznym
o funkcjach tymczasowego rządu i parlamentu, służącym mobilizacji szerokich kręgów społeczeństwa do
walki z „Berlinem i Moskwą" głównie jednak
z Moskwą.
.Walka ze zbliżającą się Armią Czerwoną i nadzieja
na kolejną, nową wojnę światową, wymagała mobilizacji i konsolidacji Ukraińców różnej orientacji
w kraju i za granicą wokół programu OUN uchwalonego na III zaborze. Prawie roczna perspektywa od
tamtego wydarzenia nasuwała banderowcom nowe
wnioski, które należało uściślić. Dlatego w czerwcu
1944 roku zwołali oni swój IV Zbór, w sytuacji, kiedy
część ziem zachodnioukraińskich była już wyzwolona.
Zbór ten przyjął platformę ideowo-programową dla
przyszłej „reprezentacji narodowej", opracowaną
wcześniej przez powstały z inspiracji OUN Komitet
Inicjatywny. W tym czasie bowiem — jak pisze
W. Stachiw — prawdopodobnie cały Prowod OUN
stał „na stanowisku, że zbrojną, powstańczą walką,
która nabrała ogólnonarodowego charakteru, nie może
kierować jedna organizacja polityczna".
113
W dokumencie Komitetu Inicjatywnego znalazło sią
sformułowanie, że w przyszłości o formie ustroju
Ukrainy zadecyduje zwołane ogólne przedstawicielstwo narodu oraz wyraźnie stwierdzano, iż nastąpi
„zagwarantowanie sprawiedliwego porządku socjalnego bez wyzysku klasowego i ujarzmienia". Dobitniej
też podkreślano — w porównaniu z dokumentami III
Zboru OUN — gwarancję wolnego państwa ukraińskiego (po raz pierwszy użyto skrótu USSD — Ukraińska Soborna Samostijna Derżawa) w stosunku do
twórczej działalności gospodarczej i wolnej formy
korzystania z ziemi, prywatnej inicjatywy oraz nieskrępowanego rozwoju rzemiosła.
Analiza materiałów III i IV Zboru OUN, w zestawieniu z poprzednimi jej kongresami, wskazuje na
zasadniczą ewolucję programową organizacji: od koncepcji ustroju korporacyjnego w 1941 roku, wzorowanej na ustroju faszystowskich Włoch, do ustroju
liberalno-burżuazyjnego w 1944 roku. Fakt ten da się
tym wytłumaczyć, że OUN, organizacja o prowe-
niencji faszystowskiej, formułuje w swoim programie
postulaty zaczerpnięte z ustroju kapitalizmu wolnokonkurencyjnego oraz głosi hasła „likwidacji wyzysku klasowego", „sprawiedliwości społecznej" i „uspołecznienia wielkiej własności". Zdaniem antora, wszystko to było jedynie teorią podporządkowaną strategii przygotowań do walki z ustrojem Ukrainy
radzieckiej.
Banderowiec Borys Łewyćkyj jest wyrazicielem opinii zbliżonej do autora tej pracy, bowiem widzi ponadto
w ewolucji programowej OUN wpływ sukcesów militarnych Armii Czerwonej. Podobnego zdania jest
również John Armstrong, historyk amerykański,
który analizując tę sytuację twierdzi, że pierwotnie
OUN zajęta działalnością zbrojną, nie zajmowała się
214
zbytnio problemem społecznym, zaś do zajęcia tą
kwestią została niejako zmuszona sytuacją, na której
zaciążyły klęski wTojsk niemieckich. W tych warunkach OUN zmuszona była opracować program, który
by pozyskiwał ludzi z USRR. Równocześnie Armstrong
podkreśla jeszcze jeden element, zdaniem autora,
bałamutny, że w samej OUN wzrósł nacisk i wpływ
elementów „wschodnioukraińskich", a których tak
naprawdę w OUN w ogóle nie było, lub był to wąski
margines, który nie miał praktycznie żadnego znaczenia.
Bezsprzecznie w samej OUN zaszły radykalne zmiany wynikające z jej rozłamu oraz wycofania się lub
wydalenia z organizacji ludzi „starej generacji" o szczególnie „zacofanych" poglądach. Kierownictwo OUN
zostało opanowane przez ludzi młodych z kół inteligenckich i akademickich, lepiej znających nastroje mas
oraz bardziej podatnych na nowości ustrojowe zachodzące na świecie. Nie bez znaczenia były wpływy
pozapartyjne, zewnętrzne.
OUN mobilizując ludzi do walki z ustrojem radzieckim nie mogła stać na starych pozycjach programowych bez obawy, że społeczeństwo za nią pójdzie.
Zatem OUN krytykując ten ustrój zmuszona była
głosić hasła liberalne, a nawet o pozorach socjalistycznych. Inna rzecz, że twórcy programu organizacji niezbyt troszczyli się o to, iż część świadomych Ukraińców niewątpliwie zastanowi się: jak można pogodzić
zniesienie klas z istnieniem i rozwojem własności
prywatnej oraz wolnej gry sił gospodarczych, wolnego handlu itp.?
Jednakże taki właśnie program zdaje się miał na
celu pogodzenie w ruchu nacjonalistycznym różnych
tendencji i kierunków politycznych, a przez to powiększenie swych wpływów na różne kręgi zachodnio215
ukraińskie. Nacjonaliści liczyli także, że za pomocą
tej demagogii pozyskają Ukraińców z Ukrainy radzieckiej, a równocześnie zaś, że poprawią swą reputacją
w oczach społeczeństw państw zachodnich, o których
poparcie już zabiegano, ponieważ niezbędne było ono
na przyszłość.
Nowa koncepcja OUN została w lipcu 1944 roku
przyjęta przez niektórych przedstawicieli UNDO, URN
i „sfery świętojurskiej". Jej rezultatem, po naradzie
od 7 do 19 lipca, było utworzenie ponadpartyjnego
ośrodka dyspozycyjnego — Głównej Ukraińskiej Rady
Wyzwoleńczej (UHWR). Prezydentem UHWR został
charkowianin I. Ośmak, zaś wiceprezydentami —:
W. Mudryj i I. Hrynioch.
W przyjętej tam platformie politycznej podkreślano, że zjednoczenie grup nacjonalistycznych dokonało się na podstawie powszechnego pragnienia
walki zbrojnej przeciw trzem, a nawet czterem państwom. Głównymi przeciwnikami były Związek Radziecki i Polska. Na trzecim miejscu stały Niemcy,
na ostatnim — Czechosłowacja.
Poza platformą polityczną, opracowano jeszcze dwa
dokumenty: Konstytucję UHWR oraz jej Uniwersał
do ludności. UHWR zgodnie z konstytucją na czoło
wszystkich zadań wysunęła hasło konsolidacji wszystkich „niepodległościowych elementów ukraińskich",
koordynowanie ich działalności oraz kierowanie walką, reprezentowanie „narodu ukraińskiego i jego dążeń wyzwoleńczych na forum zewnętrznym". UHWR
wskazując na grożące niebezpieczeństwo od strony
„wrogów Ukrainy", wzywało do przeciwstawienia się
mu w sposób zorganizowany, a więc w szeregach UPA.
Uniwersał, adresowany „Do narodu ukraińskiego",
obwieszczał uroczyście powstanie UHWR, wyjaśniał
216
jej cele oraz uzasadniał konieczność powołania „naczelnego organu narodu ukraińskiego".
Na pierwszym swym posiedzeniu UHWR wyłoniła,
zgodnie z odpowiednimi ustępami konstytucji, prezydium oraz organ wykonawczy tzw. Sekretariat
Generalny na czele z R. Szuchewyczem („Łozowśkyj",
„Tur") jako sekretarzem generalnym. Szuchewycz
pełnił tę funkcję równolegle z funkcją sekretarza do
spraw wojskowych UHWR i komendanta głównego
UPA jako „Taras Czuprynka". Sekretarzem spraw
zagranicznych UHWR został Łebed („Maksym Ruban"). On też kierował zagranicznym przedstawrcielstwem Rady (Zakordonne Predstawnyctwo) funkcjonującym od września 1944 roku na wpół legalnie
w Niemczech, a przy nim misja specjalna UPA. Tym
samym najważniejsze stanowiska w UHWR zajęli
ounowcy, oni też byli politycznymi (i faktycznymi)
kierownikami UPA.
Współczesna publicystyka ukraińska na Zachodzie,
wśród której również znajduje się artykuł znanej
działaczki OUN Darii Rebet („Ukrajinśkyj samostijnyk", nr 23, 1959), usiłuje przedstawić powstanie
UHWR jako wyraz rzeczywistych dążeń różnych
nurtów zachodnioukraińskiego nacjonalizmu do konsolidacji narodowej. Argumenty te są mało przekonywające ze względu na nikły przekrój politycznych
działaczy wchodzących do tej rady.
Bardziej przekonywająco brzmią sformułowania
w pracy D. Rebet, w których podnosi ona hegemoniczną rolę OUN. Stwierdza ona wprawdzie, że przez
powołanie UHWR „OUN zeszła ze swej ekskluzywno-grupowej pozycji na pozycję ogólnonarodowo-państwową", niemniej w radzie tej organizacja „nie
miała partnerów, którzy byliby przedstawicielami
zorganizowanych sił politycznych. Ona sama dobro217
wolnie podzieliła się wpływami i współodpowiedzialnością".
Główna Ukraińska Rada Wyzwoleńcza powstała
w tajemnicy przed Niemcami, a to z tego powodu, że
jej platforma miała charakter antyniemiecki i prozachodni. Odtąd zaczęto jawnie orientować się na przeciwników hitlerowskich — USA i Wielką Brytanię.
Właśnie ta szeroka, jak się Banderze i OUN zdawało,
reprezentacja mogła być szansą dla organizaji w ewentualnych rozmowach z zainteresowanymi kołami
anglo-amerykańskimi.
Sekretariat Generalny UHWR kontynuował wcześniej zaczęte poszukiwania dróg wiodących do nawiązania łączności z Amerykanami i Anglikami. W tym celu
wysłane zostały specjalne misje między innymi do
Szwajcarii, Turcji i USA. Do Szwajcarii wyjechał
Wreciona, gdzie udało mu się taką łączność nawiązać,
choć późno, bo dopiero w ostatnich dniach wojny.
Emisariusze udający się na Zachód mieli też za zadanie wejść w kontakt z działaczami ukraińskimi na
emigracji i przy ich pomocy robić wszystko, aby problematyka ukraińska i UHWR była wciąż tam obecna
w masowych środkach przekazu. Propaganda UHWR
rozpoczęła się w pismach ukraińskich, później pojawiły się informacje na jej temat w prasie anglosaskiej i skandynawskiej. Informacje powtórzyły niektóre rozgłośnie radiowe.
Mimo tej propagandy, na której banderowcom
wszak bardzo zależało, znaczenie rady z każdym
dniem malało, nie miała ona rzeczywiście żadnego
wpływu na podziemie zbrojne, które działało nadal
według wytycznych OUN.
Główna Ukraińska Rada Wyzwoleńcza nie ode-
grała większej roli ani politycznej, ani wojskowej. Jej
znaczenie sprowadzało się prawie wyłącznie do
218
reprezentowania „ukraińskiej myśli rewolucyjnej na
zewnątrz" i prowadzenia polityki zagranicznej, zgodnej zresztą z wolą OUN i jej przewagi w UHWR —
jak ją widzi „Homin Ukrajiny" (17IX 1959).
Stanowisko UHWR i jej kompetencje polityczno-wojskowe przedstawił między innymi J. Łopatynśkyj
wydelegowany w maju 1945 roku przez Banderę, do
rozmów z polskim podziemiem zbrojnym. 21 maja na
spotkaniu z delegacją tegoż podziemia, na czele z szefem Inspektoratu Zamojskiego NSZ kpt. Marianem
Gołębiowskim („Ster"), Łopatynśkyj („Szejk") oświadczył, że UHWR powstała na gruncie dwóch koncepcji
politycznych: ścisłej współpracy z Niemcami przy budowie wolnej Ukrainy oraz samodzielnego, lub opierającego się na innych siłach, szukania dróg wiodących do jej odbudowy, również na ziemiach oderwanych od ZSRR. Rzecz jasna, obecnie, gdy Niemcy zostały już pokonane, UHWR zamierza realizować swój
główny cel budowy „demokratycznej Ukrainy na wzór
Anglii", opierając się na tej drugiej koncepcji. Cel
swój UHWR pragnie osiągnąć przez:
1) mobilizację własnych sił Ukraińców;
2) dyskontowanie nastrojów antysowieckich i nacjonalistycznych wśród pewnych elementów w krajach sąsiednich i dalszych — w tym wypadku wśród
takich elementów w Polsce;
3) działalność UPA.
Delegaci UHWR zaproponowali też wymianę przedstawicieli polskiego podziemia i rządu na emigracji
przy UHWR i odwrotnie. Również wyrażali chęć,
opierając się na pełnomocnictwie, omówienia ze
stroną polską kwestii granic. Zanim to nastąpi, zaproponowali tymczasowo „obecną linię, tzw. linię
Curzona", ale na przyszłość widzieli rozwiązanie
problemu w federacji Polski i Ukrainy, wówczas
219
„zagadnienie granic mogłoby przestać istnieć". Ponadto UHWR wyraziła pragnienie zawarcia sojuszu
połsko-ukraińskiego w oparciu o następujące zasady:
— zawarcie paktu o nieagresji na zasadzie terytorialnego status guo;
— opublikowanie paktu jako zawartego przez najwyższe polskie czynniki w kraju;
— uznanie zawartego paktu przez rząd polski
w Londynie;
— ścisła współpraca obu stron.
Główna Ukraińska Rada Wyzwoleńcza, która miała
stać się wyrazem „jedności narodowej" i płaszczyzną
polityczną antyradzieckich grup ukraińskich, stała się
faktycznie (obok kontaktów Hnatkiwśkiej i Łebedia
z wywiadem zachodnim) początkiem rozbicia OUN(b).
Stanowiła doskonałą odskocznię do działalności frakcyjnej, którą w najbliższym czasie zaczną prowadzić
Łebed i Hrynioch.
BANDERA NA WOLNOŚCI
W sytuacji gdy Ukraina i część Polski znajdowały
się już w rękach radzieckich, nadszedł czas zrealizowania, spóźnionej o kilka lat, myśli powołania „ukraińskiej reprezentacji" u boku Niemców. Stąd uwolnienie
Bandery z obozu stało się nieodzowne. Będzie to jeden
z nielicznych przypadków wypuszczenia na wolność
z hitlerowskiego obozu koncentracyjnego i to w sposób legalny. Stało się to 25 września 1944 roku. Oprócz
Bandery wolność odzyskali wszyscy dotąd zamknięci
banderowcy. Mylący komunikat (odnośnie miesiąca)
zamieszczony w gazecie „Szczodenni wisti" (14IX
1944) głosił: „W październiku br. Stepan Bandera i 300
członków OUN opuściło więzienie niemieckie i przebywa na wolności. Bandera przekazał przedstawicie220
łowi Głównej Ukraińskiej Rady Wyzwoleńczej za granicą gorące pozdrowienia (...)"•
„Szczodenni wisti" były gazetą legalną i podlegającą cenzurze niemieckiej. Jeżeli jednak ta godziła się
na taki komunikat, to znaczy, że Niemcom znana była
UHWR, a jej przedstawiciel, na którego ręce Bandera złożył „gorące pozdrowienia", musiał przebywać
na stopie legalnej.
Wszystko to wiązało się z „nową" polityką niemie^
cką w obliczu ostatecznej klęski III Rzeszy. Niemcy,
chcąc wciągnąć wielkie rzesze Ukraińców, którzy opuścili tereny Małopolski Wschodniej, do walki w celu
ratowania ginącej „Tysiącletniej Germanii", przede
wszystkim rozwiązali niemiły im Komisariat Rzeszy-Ukraina. Był to jak gdyby wstęp do pierwszych rozmów z nacjonalistami ukraińskimi na temat powołania
„reprezentacji" na emigracji.
Nacjonalistom różnej proweniencji również wydawało się, że dogodny czas do takiego przedsięwzięcia
już nadszedł. Trudność polegała tylko na znalezieniu
osoby, która mogłaby stać się symbolem „konsolidacji" i „podnieść (ukraiński) sztandar walki z bolszewickim niebezpieczeństwem" — jak o tym pisały
„Szczodenni wisti".
Tak naprawdę to nie było takiej osoby, która by
reprezentowała cały, szeroki wachlarz kierunków i sił
nacjonalistycznych. Kubijowycz był nazbyt skompromitowany, na Melnyka nie godzili się banderowcy,
Skoropadski czy Iwan Mazepa byli bez wpływów. Pozostał więc Bandera, ale ten stawiał twarde warunkii
których Niemcy nawet w obliczu ostatecznej klęski
nie chcieli przyjąć. On żądał uparcie uznania lwowskiej „władzy krajowej", mimo że ta „władza" nie
reprezentowała szerokiego wachlarza sił nacjonalistycznych. Niemcy przyznawali, że Bandera był jedynym
221
godnym partnerem do pertraktacji, ale niebezpieczny
na przyszłość. To prawda, lecz obstrukcja Bandery
miała też inny podtekst. Zapamiętał on słowa gen. Roweckiego, że nie pertraktuje się z tymi, którzy przegrywają.
Stanowisko Bandery niezupełnie odpowiadało zamysłom wszystkich członków OUN, ale był on „symbolem walki" i przez to nie mógł stanowić obiektu
krytyki. „Stepan Bandera — pisze szef jego służby
bezpieczeństwa Myron Matwijenko — jest symbolem
tej walki (o „samostijną" Ukrainę — E. P.) i przez to nie
może stać się obiektem publicznego napiętnowania,
nawet zasłużonego".
Ostatecznie, po różnych targach i sporach zgodzono
się, że „reprezentantem" zostanie A. Liwyćkyj, co do
którego osoby również Bandera nie stawiał kategorycznego sprzeciwu. Ten jednak się wymówił sądząc,
że nie podoła zadaniu, które w większości ma aspekt
wojskowy. Zaproponował na to stanowisko Pawła
Szandruka, ppłk. petlurowskiego i oficera dypl. Wojska
Polskiego. Szandruk nie był obciążony zbytnio współpracą z hitlerowcami, był nawet przez nich więziony.
W czasie wojny niemiecko-polskiej w 1939 roku brał
udział w walce po stronie Polski. Tym samym był
więc osobą najbardziej nadającą się do przyszłych rozmów politycznych z Polakami.
Szandruk awansowany do stopnia generała SS podjął się misji mediacyjnej. Jego zaś rozmowy z przywódcami różnych obozów i grup nacjonalistycznych
dały w zasadzie wynik pozytywny.
A. Andrijewśkyj w artykule Miżnaiodna akcija OUN
na ten temat pisze: ,,W końcu 1944 r. nacjonaliści obu
obozów dokładali sił dla utworzenia ukraińskiej reprezentacji. Rozmowy rozpoczęły się w Berlinie, a następnie w Weimarze, w których uczestniczyli, oprócz
222
płk A. Melnyka, S. Bandery, również hetman Skoropadski, A. Liwyćkyj, prof. I. Mazepa, prof. Kubijowycz (...) przy końcu (również) gen, Szandruk".
W wyniku pertraktacji Szandruka z Niemcami, utworzony został 12 stycznia 1945 roku w Weimarze
Ukraiński Komitet Narodowy (UNK), który stał się
opiekunem powstającej Ukraińskiej Armii Narodowej
(UNA). Przewodniczącym UNK i dowódcą naczelnym
UNA został Szandruk.
A. Rosenberg, jeszcze tego samego dnia, skierował
na jego ręce pismo, które głosiło: „Aby w decydują-
cym stadium wojny z bolszewizmem i w celu prawdziwie narodowego uporządkowania Europy wszelkie
antybolszewickie siły narodowe mogły stanąć do
czynu, uznaję, w imieniu Rządu Niemiec, powołany
przez Pana do życia organ ukraińskiego przedstawicielstwa narodowego pod nazwą Ukraiński Komitet
Narodowy(...)".
Ze strony niemieckiej była to akcja co najmniej
o trzy łata spóźniona. Wprawdzie nacjonaliści mogli
być usatysfakcjonowani, że oto Niemcy uznali oficjalnie ich reprezentację, pozwolili jej na szeroką działalność, obiecali pomóc w utworzeniu armii — słowem
realizowali po latach to, o co zabiegali banderowcy
w roku 1941.
Ukraińska Armia Narodowa składała się z dwóch
dywizji, obie też one wkrótce zostały skierowane na
front. Pierwsza dywizja o nazwie „Hałyczyna" na rozkaz Szandruka przedostała się 8 maja 1945 roku w rejon Klagenfurtu i tu poddała się Amerykanom. Los
drugiej dywizji był podobny.
W czasie ogólnego chaosu Bandera, korzystając nadal z usług wywiadu wojskowego, gnał samochodem
do Monachium. Tu zamieszkał przy Kreitniayerstrasse
pod nazwiskiem Stefana Popielą.
223
Wywiad amerykański w pierwszych miesiącach po.
wojennych tylko przez przypadek nie trafił na jego
ślad, a tylko na trop mieszkających w Rzymie Łebeda z Hnatkiwśką. Dzięki temu byli oni w stanie odegrać, w zakresie współpracy z Amerykanami, rolą prekursorską — co też stanie się kością niezgody między
nimi a Banderą.
„Już od dawna — wspomina Matwijenko — nie
jest tajemnicą, co właściwie było kością niezgody(...)
między Banderą a Łebedem(.„) Nie trzeba znać S2czegółów, aby zrozumieć, że zasadniczą przyczyną tej
niezgody, która doprowadziła do kolejnego rozłamu
obozu nacjonalistycznego, były nie jakieś ideowo-programowe czy polityczne różnice, kością niezgody była
walka o prawo stania się pierwszym i jedynym reprezentantem interesów walczącej Ukrainy wobec
amerykańskiego wywiadu politycznego".
Część kierownictwa organizacji, od dawna nieżyczliwa Banderze, stanęła przy Łebedu, druga połowa
ze Stećką i Łenkawśkim pozostała wierna wodzowi do
końca. Zakończeniem konfliktu stał się rozłam OUN(b)
na dwie frakcje. Aby ratować jedność, Bandera zwołał
„czarną radę", która wydała wyrok śmierci na Hnatkiwśką, Łebeda, Lwa Rebetów i in. Wykonanie
wyroku jednak się przeciągało, albowiem nie było
chętnych pośród SB do zgładzenia swojego byłego
szefa. Takiego zdania jest następca Łebeda na tym
stanowisku, Matwijenko.
Matwijenko np. pisze o sprawach, które kompromitują Banderę, zamieszanego w fałszerstwa dolarów na
dużą skalę, w które zaopatrywano emisariuszy udających się na Ukrainę i do Polski, aby „zaoszczędzoae"
na tym machlojstwie prawdziwe dolary ulokować na
prywatnym koncie. Fałszerstwo mieli wykryć Amerykanie. Od dużych nieprzyjemności podobno wybawiła
224
„wodza" jego kochanka Marijka Rybczuk — autorka
wielu skandali towarzyskich i politycznych. Bandera,
wracając od niej często, znęcał się nad swoją żoną.
Stając w jej obronie szef osobistej ochrony „wodza"
Banias nav/et poważnie go poturbował. Zaraz po tym
Bandera polecił Matwijence „wyprawić szefa swej osobistej ochrony na tamten świat. Jeszcze raz powtarzam: rozkazał (...) uśmiercić Baniasa fizycznie" (Mątwi jenko).
Największą troską Bandery i Zagranicznych Oddziałów Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (ZCz OUN)
było utrzymanie łączności z UPA na Ukrainie oraz
w „Zakierzońskim Kraju", czyli na polskich terenach
południowo-wschodnich. Dawne linie sztafetowe OUN
zerwały się na skutek działań frontowych, a także
w wyniku ustanowionej granicy polsko-radzieckiej.
UPA stanowiła nie tylko ważny atut polityczny w jego
ręku, była także źródłem szpiegowskich informacji,
które przynosiły pieniądze, za które Bandera i jego
czołowy aktyw utrzymywali się na emigracji. Punktem etapowym w tej łączności była Polska. Dlatego
już jesienią 1945 roku Bandera wysłał do Polski swojego emisariusza Czyżewśkiego („Demyd") z poleceniem odtworzenia dróg kurierskich do USRR. Czyżewskij był osobą kompetentną, do niedawna pełnił funkcję inspektora UPA i wchodził w skład jej sztabu
głównego. Drogę kurierską zorganizował przez Czechosłowację i Polskę oraz nawiązał kontakt z Prowodem Głównym na Ukrainie. Po wykonaniu zadania
w styczniu 1946 roku Czyżewskij w towarzystwie Łopatynśkiego powrócili do amerykańskiej strefy okupacyjnej Niemiec. Długo tam jednak nie pozostał, miesiąc później znalazł się w Polsce ponownie z nowymi
zadaniami Bandery. Chodziło o bezpieczne przeprowadzenie do Niemiec szefa sztabu głównego UPA DmyJ5 — Herosi ipod znaku tryiuba
225
tra Hrycaja oraz członka Głównego Prowodu D. Maiwśkiego („Kosar"). Hrycaj szczęśliwie przybył do
Polski i tu po krótkim spotkaniu z prowodnykiem
OUN „Zakierzońskiego Kraju" Jarosławem Staruchem
(„Stiah"), dowódcą UPA w Polsce Mirosławem Onyszkewyczem („Orest"), szefem służby bezpieczeństwa P.
Fedoriwem („Dalnycz") i referentem propagandowym
(„Orłanem"), wyruszył w dalszą drogę — ale nie daszedł. Wszyscy trzej zostali schwytani na granicy czesko-austriackiej, Hrycaj w więzieniu praskim popełnił
samobójstwo.
Ta wpadka zdekonspirowała linię kurierską OUN
przez Czechosłowację. Powiadomił o tym „Stiaha" Jarosław Myron, który w kwietniu 1946 roku z rozkazu
Bandery przybył do Polski. Ułatwiono mu wprawdzie
przejście granicy radzieckiej, niemniej wracając ze
spotkania z „Czuprynką" zginął pod Drohobyczem.
Bandera, miesiąc później, przysłał do „Zakierzońskiego Kraju" kurierkę „Dołynkę". Przekazała ona
w Przemyślu „Stiahowi" ważne instrukcje, a z Polski
zabrała interesujące Banderę (i Anglików) materiały szpiegowskie, zebrane przez UPA po obu stronach Bugu. „Dołynka" przekazała opinię Bandery, że
na skutek coraz mocniej rysującej się stabilizacji
w Europie, wybuch trzeciej wojny światowej nie nastąpi rychło, jak się tego dotąd spodziewano. Przeto
UPA musi się ściślej zakonspirować i prowadzić głównie pracę polityczno-propagandową. Jednocześnie, jak
to zeznał P. Fedoriw, Bandera radził zredukowanie do
minimum oddziałów UPA.
To był chyba już ostatni kontakt Bandery ze „Stiahem". Większą przesyłkę z materiałami szpiegowskimi z Polski wysłał Staruch na ręce Bandery przez
Natalię Boczus, która jesienią 1946 roku udawała się
226
do swojego męża w Niemczech. „Wszelkie próby nawiązania stałego kontaktu (...) nie przyniosły żadnych
pozytywnych rezultatów" — notuje P. Fedoriw — zaś
wszelkie próby idące w tym kierunku, aż do końca
1947 roku „rozbijały się o twardą rzeczywistość".
Przekazywanie danych z Polski i ZSRR odbywało
się jednak inną drogą, którą wskazał Łebed, a mianowicie przez ambasadę amerykańską w Warszawie.
Kontakt z nią nawiązał w styczniu 1946 roku „Dalnycz", jako szef wywiadu OUN w Polsce, za pośrednictwem swej łączniczki Hałyny Łebedowycz. Materiały organizacyjne, literaturę i dane dla prasy zagranicznej odebrał od niej (trzy lub cztery razy) za^
stępca attache wojskowego ppłk Jessie Frank.
Bandera do końca swoich dni był politykiem bardzo
ruchliwym. W 1948 roku śle on w imieniu OUN, na
ręce ówczesnego sekretarza stanu USA Marschalla,
notę, w której wnosił o przyznanie członkom UPA na
emigracji statusu osób „szczególnie uprzywilejowanych". Zaś w liście prywatnym do tegoż proponował
utrzymanie pod egidą USA Armii Ukraińskich Nacjonalistów, tj. ośrodka szkolącego szpiegów i dywersantów do walki z ZSRR w okresie tzw. zimnej wojny.
Na wiosnę 1948 roku na polecenie Bandery został
utworzony osobliwy organ — tajna rada kapturowa, do
której zadań należało przygotowywanie i przeprowadzanie akcji zakamuflowanej pod kryptonimem „Bohun". Tajna rada przystąpiła do organizowania grup
zbrojnych OUN z zamiarem przerzucenia ich do krajów demokracji ludowej i na Ukrainę.
Poczynaniami OUN zainteresował się wywiad amerykański i on od 1948 roku finansował szpiegów ukraińskich udających się za „żelazną kurtynę". Ci zaś,
obok wiadomości prawdziwych, przywozili także fał227
szywe, fabrykowane specjalnie w odpowiednich komórkach OUN. Mówiło się w nich między innymi, że
na Ukrainie Zachodniej działa potężne podziemia
zbrojne, w czasie gdy faktycznie UPA już nie istniała,
poza rozbitkami i błąkającymi się małymi grupami
szukających dróg ocalenia. O tym wszystkim wiemy
od cytowanego już Matwijenki, on bowiem kierował
„Bohunem".
Licząc na naiwność Amerykanów, dokonano wielu
mistyfikacji. O jednej z nich wspomina Matwijenko.
Wysyłając na Ukrainę w 1950 roku szpiega Jurija
Stefiuka (ten także opisał zdarzenie w swoich wspomnieniach) wręczono mu kartkę z poleceniem, aby będąc
w USRR, drogą radiową przekazał znajdującą się na
niej treść. Było tam tylko jedno zdanie przeznaczone
dla prezydenta Eisenhouwera. „W imieniu Organrzacji Ukraińskich Nacjonalistów na ziemi ukraińskiej;
członek kierownictwa OUN, Petro Połtawa". Była to
forma pozdrowienia z okazji wyboru go na prezydenta
USA.
W roku 1959 na łamach prasy światowej pojawiła
się wiadomość, że jeden z ministrów w rządzie Konrada Adenauera jest zbrodniarzem wojennym. Chodziło o Theodora Oberlandera, którego oskarżano
o współudział w mordzie profesury lwowskiej w lipcu
1941 roku. Zmuszony przez opinię świata do tłumaczenia się Oberlander, zrazu usiłował całą sprawę zignorować jako „wymysł bolszewickiej propagandy",
później zaczął się wykręcać. Sprawa pachniała wielkim politycznym skandalem. Opinia publiczna domagała się nie tylko usunięcia Oberlandera ze stanowiska, ale postawienia go przed sądem jako zbrodniarza.
Niektóre dzienniki głosiły wprost, że lada dzień Oberlander stanie przed sądem, a koronnym świadkiem
oskarżenia w procesie będzie Stepan Bandera.
228
Ale oto świat obiegła inna sensacyjna wieść nadana
przez agencję ADN, że Bandera, który znał szczegółowo drogę walki Oberlandera na Wschodzie, nie będzie mógł składać zeznań. Znaleziono go bowiem
15 października 1959 roku martwego, na klatce schodowej domu, w którym mieszkał, zaraz po powrocie
z tajnego biura OUN i zaparkowaniu samochodu.
Obdukcja nie wykazała obrażeń ciała, nie znaleziono
również śladów trucizny. Bandera zawsze był strzeżony przez własną służbę ochrony, ale w dniu krytycznym z niewiadowych powodów był sam.
Prasa zachodnioniemiecka doniosła, że policji nie są
bliżej znane okoliczności, jakie towarzyszyły wypadkowi. Jednak już nazajutrz świat dowiedział się o sekcji zwłok prowodnyka „wszej" OUN, która rzekomo
wykazała, że został on otruty cyjankiem w zagadkowych okolicznościach. Współmieszkańcy znaleźli go
umierającego na schodach zupełnie samego. Nie było
w tym ani krzty prawdy.
Przyczynę śmierci usiłowała wyjaśnić policja monachijska. Śmierć Bandery podziałała w kołach politycznych Bonn jak eksplozja dynamitu. Dopatrywano
się związku śmierci Bandery ze sprawą Oberlandera,
gdyż nastąpiła ona w momencie, jak już była o tym
mowa, gdy międzynarodowa opinia zaczęła coraz energiczniej domagać się wyjaśnienia różnych tajemnic,
związanych z pobytem batalionu „Nachtigall" we
Lwowie.
Opinia prasy zachodniej była podzielona. Jedna wierzyła w samobójstwo, inna dopatrywała się morderstwa. Na przykład „Sueddeutsche Zeitung" nie wykluczał możliwości, że Bandera popełnił samobójstwo,
sugerował również, że „został on popchnięty do samobójstwa przez osoby trzecie". Dziennik ten zamieścił
opinię przewodniczącego komisji kryminalnej w Mo229
nachium, Schmitta, który powiedział: „Bardzo trudno
będzie znaleźć winnych. Najprawdopodobniej szukać
ich należy w kołach, do których normalnie policja nie
ma dostępu".
Później wielu sugerowało, że za śmierć Bandery odpowiedzialny jest wywiad zachodnioniemiecki. Wyznał to między innymi agent wywiadu Gehlena Werhun. W „Trybunie Ludu" (4 IV 1962) znajdujemy w tej
sprawie lakoniczną wzmiankę: „Agent nr 1152 (Ossip
Werłmn — E. P.) opowiedział(.„) o przyczynach śmierci niewygodnego już dla Gehlena przywódcy ukraińskich faszystów i UPA, Stepana Bandery".
Oczywiście ukraińska prasa nacjonalistyczna na Zachodzie jednoznacznie orzekła (i powtarza to przy każdej rocznicy), że śmierć „Sirego" jest dziełem rąk wojskowego wywiadu radzieckiego. W tym wypadku
powtórzyła się historia Konowalca z 1938 roku.
Zagadka śmierci Bandery została wykryta po dwóch
latach i hipoteza skrytobójczego morderstwa została
potwierdzona. Nadniespodziewanie zjawił się także
sprawca, który z wolnej i nieprzymuszonej woli przyznał się do zbrodni. 12 sierpnia 1961 roku do władz
policyjnych Berlina Zachodniego zgłosił się niejaki
Bohdan Staszynśkyj, występujący dotąd pod przybranym nazwiskiem niemieckim. Zaraz na wstępie śledztwa opisał broń, którą użył do zabójstwa. Była ona
bardzo prosta, stanowił ją dwudziestoparocentymetrowej długości rozpylacz kwasu pruskiego, działający
za naciśnięciem tłoków. Podsunięta pod nos ofiary
broń, wytryskując zawartość dwóch pojemników kwasu powodowała błyskawiczne porażenie dróg oddechowych i natychmiastową śmierć. Wydzielony z broni
gaz ulatniał się po chwili nie zostawiając żadnego
śladu.
230
Po dokonaniu zamachu Staszynśkyj wyrzucił do kanału użytą broń w Monachium, wsiadł do samochodu
i... zatrzymał się dopiero w Berlinie, gdzie wkrótce się
ożenił z Niemką. Teraz jednak spostrzegł, że „ktoś go
śledzi", więc dla własnego bezpieczeństwa postano%vił
oddać się pod opiekę policji.
Cała ta dość fantastyczna opowieść byłaby przyjęta
sceptycznie jako wynurzenie maniaka, gdyby Staszynśkyj nie przedstawił dwóch dowodów: usiłując dorobić klucz do domu, w którym mieszkał Bandera, Staszynśkyj złamał w zamku bramy część wytrychu, który
tam pozostał i po rozmontowaniu zamka został wyjęty;
znaleziono także po żmudnych poszukiwaniach w kanale śmiercionośny rozpylacz gazu.
Wyrokiem sądu niemieckiego w Karlsruhe, Bohdan
Staszynśkyj został skazany na 8 lat więzienia. W procesie obok prokuratora występowali adwokaci, z symbolicznym powództwem cywilnym, w imieniu wdowy,
córki i syna zabitego Stepana Bandery. A motyw
zbrodni i ewentualni rozkazodawcy? Wszystko to,
z różnych względów, pozostało tajemnicą sądową.
Wprawdzie do prasy przedostały się najfantastyczniejsze wiadomości, ale właśnie, że są one „fantastyczne"
nie zasługują na uwagę.
Pogrzeb Bandery, na którym nie zabrakło także przemówienia Oberlandera, stał się „manifestacją jedności"
reakcyjnej emigracji — nacjonalistów różnych maści.
Taki charakter nadał mu Łenkawśkyj •— wybrany prowodnykiem Zagranicznych Oddziałów OUN. Łenkawśkyj nie okazał się jednak indywidualnością na miarę
Bandery. To, co do niedawna z takim trudem trzymało
się kupy, zaczęło się teraz rozłazić. Rozpad banderowskiego ruchu na dwie frakcje stał się faktem.
W tym samym mniej więcej czasie, gdy opinia światowa komentowała tajemniczą śmierć Bandery, jej
231
uwadze nie uszła inna nie wyjaśniona śmierć. Była nią
śmierć oficjalnego komendanta „Nachtigall", porucznika Albrechta Herznera, kompana Oberlandera w aranżowaniu nadgranicznych prowokacji, poprzedzających napad hitlerowców na Polskę w 1939 roku
i świadka tego wszystkiego, co działo się 1941 roku
we Lwowie.
CZĘŚĆ III
SZUCHEWYCZ
(1907—1950)
W mieście Buffalo w Stanach Zjednoczonych, znaj, duje się jeden z najoryginalniejszych pomników. Postawiono go w 1967 roku w 25-lecłe powstania UPA,
| człowiekowi zaliczonemu w poczet zbrodniarzy wojennych. Na pewno nie był to zbrodniarz tego formatu
co Hitler czy Himmler, niemniej jego ręce zbroczone
zostały krwią setek tysięcy Polaków, Żydów, Ukraińców i Rosjan.
Kim był ten człowiek kreowany przez ukraińskich
233
faszystów na „narodowego herosa". „Szuchewycz (bo
0 nim mowa) niewątpliwie był zdolnym organizatorem
1 konspiratorem" — pisze Czesław Madajczyk. Jemu
też UPA zawdzięcza głównie swój rozwój i stosunkowo długie istnienie.
Szuchewycz wiedzę wojskową zawdzięcza Polsce
i Niemcom. W Polsce ukończył podchorążówkę,
w Niemczech oficerski kurs Abwehry i otrzymał awans
do stopnia kapitana. Wiedzę tę pierwszy raz na większą skalę zastosował w obronie Ukrainy Zakarpackiej
w walce z Węgrami, przegrał i uciekł do Niemiec.
Jako dowódca batalionu „Nachtigall" odznaczał się
wyjątkową brutalnością i bezwzględnością, posuwając
się nawet do bicia własnych żołnierzy.
W UPA skutecznie stosował metody wypróbowane
przez gestapo, które przyswoił sobie z całą skrupulatnością. Polaków nienawidził nienawiścią obsesyjną,
Niemców też — choć współpracował z nimi jako „Taras Czuprynka" i wyłudzał broń w zamian nie tylko
za obietnice walki z partyzantką radziecką i polską,
ale także za działalność szpiegowską na zapleczu Armii
Czerwonej.
Szuchewycz to piekielny zwiastun „szatańskiej roboty", w której cały Wołyń i Galicja Wschodnia spłynęły krwią polską w łunach pożarów. Odrodził on
tradycje hajdamackich rzezi i był ostatnim przedstawicielem tej kategorii ludzi na Ukrainie.
„Czuprynka" — to najdoskonalszy realizator idei
banderowskiej, która nie dopuszczała możliwości
istnienia życia żadnego „czużeńca" ria Ukrainie. W Szuchewyczu dopiero, a nie w Symonie Petlurze, zasady
Michnowśkiego i Doncowa znalazły bezwzględnego
realizatora. Za te wszystkie zbrodnie nacjonaliści ukra-
ińscy w diasporze postawią mu pomnik i będą zabiegać, aby siłom NATO nadać jego imię.
234
Z ABWEHRĄ
Roman Szuchewycz vel Taras Czuprynka urodził się
w 1907 roku w Krakowcu pod Jaworowem w rodzinie
ndwokackiej. Szkołę średnią ukończył we Lwowie
I tu po raz pierwszy zetknął się z, o rok młodszym
od siebie, Stepanem Banderą, którego prawdopodobnie wciągnął do UWO, ponieważ on był już członkiem
od 1923 roku. Razem też z Banderą studiował w Politechnice Lwowskiej, choć na innym wydziale. Szuchewycz był drobnej postury oraz cherlawej budowy
ciała, równocześnie jako student politechniki był prawnie zobowiązany do służby wojskowej, licho wie
czemu przydzielono go do artylerii, a nie do służby
pomocniczej. Do artylerii przecież brano zawsze mężczyzn silnych fizycznie, a nie cherlaków. Służbę podchorążego artylerzysty odbywał w jednym z pułków
artylerii na Wołyniu. Jako członek UWO wsławił się
zorganizowaniem zamachu na kuratora szkolnego S.
Sobińskiego, a w roku 1924 był współtwórcą zamachu
na życie prezydenta RP Stanisława Wojciechowskiego.
W 1933 roku zorganizował napad na konsulat radziecki we Lwowie. W tym też roku odbył przeszkolenie wojskowe w ośrodku Abwehry. W 1934 roku
po zamachu na ministra Pierackiego został osądzony
na 6 lat Berezy Kartuskiej. Po wyjściu na wolność
w 1938 roku, korzystając z amnestii, nielegalnie opuścił
Polskę udając się do Niemiec, pracował w sztabie
OUN jako oficer do specjalnych poruczeń i jako taki
znalazł się na Rusi Zakarpackiej. Tu został jednym z organizatorów i dowódców „Siczy". Tu też, z łaski hitlerowców, otrzymał awans do stopnia setnika i w tym
charakterze, dowodząc oddziałem, stawiał opór Węgrom, którzy między 15 a 18 marca 1939 roku siłą
zajęli „niepodległe" Zakarpacie. Stało się to za zgodą
235
Hitlera w zamian za przystąpienie Węgier do Paktu
Antykominternowskiego.
Po upadku Rusi Zakarpackiej Szuchewycz udaje się
do Niemiec, kończy kurs wyższych dowódców
i prowadzi przygotowania do „powstania zbrojnego" w Małopolsce Wschodniej, które, zgodnie z założeniami Abwehry, miało wybuchnąć z chwilą zaatakowania Polski przez Wehrmacht. Jak wiemy, powstanie nie wybuchło — choć mordy, grabieże i podpalenia miały miejsce.
Po zajęciu Polski przez wojska niemieckie, Szuchewycz wraz z całym banderowskim Rewolucyjnym Prowodem nie miał wątpliwości, że kolejną ofiarą hitlerowskiej agresji stanie się Związek Radziecki. W wy-
niku porozumienia zawartego przez banderowców
z Abwehrą, rozpoczęło się formowanie czterech kompanii „Nachtigall", Którego dowódcą ukraińskim został kpt. Szuchewycz ps. „Tur". Z relacji jego adiutanta Mykoły Stepaniuka dowiadujemy się, że „Tur"
w tym czasie, jako zwolennik „dyscypliny pałki" najbardziej „wsławił się biciem strzelców" i nagminnie
stosowanymi „metodami przymusu i mordobicia". Ponadto „zachowywał się jak pruski kapral. Jeżeli miał
jakiś ideał państwa, to nie inny, jak policyjny (...).
Jako terrorysta wierzył w przemożną siłę terroru i na
płaszczyźnie terroru pragnął znaleźć rozwiązanie wszystkich problemów (...) polityki. Niesłowny, podstępny,
amoralny a jednocześnie bardzo pobożny i zabobonny
(...)". On sam porównywał się do bohatera powieści
M. Gogola Tarasa Bulby, który to zastrzelił rodzonego
syna za bratanie się z Lachami.
Banderowcy chcieli widzieć w „Nachtigall" jednostkę kadrową przyszłej wielkiej armii walczącej u boku
Wehrmachtu o „ukraińskie imperium". Tymczasem
Niemcy widzieli ten batalion zupełnie inaczej. Ab236
wehra tworzyła go dla siebie i dla swoich agenturalnych celów. Już po napadzie hitlerowców na Związek
Radziecki kierownictwo banderowskie stwierdzało:
„Niezależnie od trudności, które były z tym związane,
udało się organizacji, w porozumieniu z czynnikami
niemieckimi, uformować pierwsze oddziały zbrojne.
Jeden z tych oddziałów maszerował z niemieckimi siłami wojskowymi na Lwów i dalej walczył na froncie,
czym udokumentował, że Ukraińcy walczą ramię przy
ramieniu przeciw wspólnemu wrogowi".
17 czerwca 1941 roku „Nachtigall" przerzucony
został do Pantałowic koło Rzeszowa, następnie 18 czerwca w rejon Radymna nad granicę radziecką. W tym
dniu żołnierze batalionu złożyli na ręce o. dr. Hryniocha przysięgę wierności Ukrainie. Na taką formułę
zgodziła się Abwehra. Nie była ona sprzeczna z odpowiednimi wytycznymi generałów Keitla i Jodła co
do Ukraińców.
„Nachtigall" wszedł do akcji zbrojnej pod Radymnem, 28 czerwca sforsował San pod Woławą — i tu
zmuszony był jakiś czas poczekać aż do wyjaśnienia
sytuacji zażarcie broniącego się Przemyśla. Broniła się
też uparcie twierdza brzeska. Skuteczna obrona radziecka powstrzymała gwałtowne natarcie przeciwnika
1 udaremniła jego zamysł okrążenia głównych sił
Frontu Południowo-Zachodniego na występie lwowskim.
Piewca kolaboracjonizmu W. Brockdorff w pracy pt.
Kolaboration oder Wideistand (wydanej w RFN
w 1969 r.) pisze z przesadą, że nachtigallowcy „do
ataku szli jak szaleńcy, lekceważąc wszelkie zasady
prowadzenia walki, przerwali radzieckie stanowiska
i pierwsi wpadli do Lwowa 30 czerwca o godz. 3.15,
o siedem godzin wcześniej od regularnych oddziałów
niemieckich". Dalej pisze Brockdorff już zgodnie
237
z prawdą: „Kto w tych godzinach wpadł w ręce Ukraińców, tracił życie". W pierwszej kolejności opanowali oni radiostację i elektrownię na Persenkówce
wraz z pobliskim węzłem kolejowym. W tym czasie
miasto było już otoczone przez niemiecką grupę Armii
Siid. „Styl walki Nachtigall jest do dziś sprawą kontrowersyjną. Był on z pewnością wyjątkowo okrutny,
co kierowało się przede wszystkim przeciwko pracownikom politycznym Armii Czerwonej". Ale nie tylko.
Od pierwszych chwil razem z bojówkami OUN (za
wiedzą Einsatzgruppen) podkomendni Szuchewycza
rozpoczęli pogrom Żydów. Żołnierze legionu wyprowadzali z domów komunistów i Polaków, których po
prostu wieszali na latarniach i balkonach.
„Po krwawych bojach 30 VI 1941^ Niemcy wkroczyli do Lwowa — czytamy w relacji jednej
z ocalałych ofiar Nachtigall. Było do przewidzenia, że
w pierwszych niemieckich szeregach wkraczających
<ło Lwowa będą banderowcy, którzy ubrani w mundury niemieckie (...), zostali owacyjnie przyjęci przez
mile oczekujących współbratymców. Miasto zostało
odświętnie przybrane we flagi niemieckie ze swastykami i w proporce żółto-niebieskiego koloru (...).
W takiej ^odświętnej scenerii«(...) Niemcy dali Ukraińcom wolną rękę — wspomina inny świadek. Przed
wejściem do koszar (na Kleparowie — E. P.) stał podwójny szpaler ludzi. Musieliśmy przejść przez ten
szpaler a po drodze bito nas. Przeżyliśmy mękę trzykrotnego bicia i maltretowania. Najpierw bił ten szpaler, potem bili stojący w bramie członkowie legionu
ukraińskiego".
Takie same sceny rozegrały się w budynkach przy
ulicy Czwartaków, Teatyńskiej i Łąckiego, gdzie kwaterował „Nachtigall". „Jestem jedynym z nielicznych
Żydów, którzy przeżyli wojnę we Lwowie — czytamy
238
w innej relacji. Zostaliśmy zaprowadzeni na ulicę Łąckiego (...) Tam oddano nas Ukraińcom w mundurach
niemieckich (...) Razem ze mną było tam 500 Żydów;
prawie wszyscy zostali przez Ukraińców zabici. (...).
Ja uszedłem z życiem". „Z Polakami nie zadawali się
prawie wcale, z wyjątkiem tego, że brali udział w biciu i rozstrzeliwaniu. Na ulicy Ruskiej i Boimów zastrzelili kilku polskich studentów, których przyprowadziła bojówka nacjonalistów ukraińskich" — czytamy
w innym oświadczeniu. Tych oświadczeń jest cały zes-
pół w archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego
w Warszawie.
We Lwowie żołnierze „Nachtigall" „rozwinęli znaczną inicjatywę przeprowadzając czystki i pogromy" —
zauważa Alexander Dallin w pracy German Rule in
Russia. Równolegle z nachtigallowcami działały na terenie miasta formacje pionu Himmlera — Sicherheitzpolizei i Einsatzkomando — 4a należące do Einsatzgruppe C. Ich masowe mordy przewyższyły jeszcze
zbrodnie „Nachtigall". SS i SD już 2 lipca aresztowały
między innymi byłego premiera RP prof. Kazimierza
Bartla. Zarówno jednym, jak i drugim sekundowała
policja ukraińska zorganizowana przez „grupy pochodne" obu frakcji OUN.
Na Einsatzkommando, jako głównego zbrodniarza
we Lwowie, wskazują sami banderowcy, którzy w ten
sposób pragną zasadniczą winę zrzucić na melnykowców współpracujących wówczas z pionem Himmlera.
Niejaki Z. Pałynśkyj w artykule Wse naklepy i nakłepy zamieszczonym w monachijskiej gazecie „Chrytitianśkyj hołos" (1 V 1977) pisze, że „już nawet polscy
komunistyczni historycy przyznają, że batalion »Nachtlgall« nie ma absolutnie nic wspólnego z likwidacją
l>ol.skich naukowców we Lwowie w sierpniu 1941 roku". W sierpniu nie — albowiem w tym czasie bata239
lionu już w mieście nie było. Jednak w nocy z 3 na 4
lipca „Nachtigalł" znajdował się we Lwowie. Właśnie
tej nocy rozpoczęły się aresztowania lwowskiej profesury.
Akcja ta wyraźnie związana z hitlerowską koncepcją „politische Flurbereinigung" stanowiła fragment
wielkiej eksterminacji w stosunku do polskiej inteligencji. W czasie okupacji hitlerowskiej liczba zamordowanych polskich uczonych wynosiła 700 osób, 1000
nauczycieli szkół średnich i 4000 szkół podstawowych.
W wymienioną lwowską noc aresztowano 22 polskich
uczonych oraz członków ich rodzin i domowników.
Wszyscy oni, oprócz służby, zostali rozstrzelani.
Wśród zastrzelonych było 5 kobiet, w tym dwie żony
profesorów oraz ich synowe.
Wszystkich aresztowano według z góry ustalonej
listy, którą osobiście układali na podstawie przedwojennej książki telefonicznej Wreciona i Łehenda —
członkowie obu frakcji OUN. Ponieważ opuścili oni
Galicję jeszcze przed klęską wrześniową, przeto na
liście znaleźli się też ci profesorowie, którzy w międzyczasie pomarli lub zmienili adresy zamieszkania.
Banderowiec B. Lewicki na łamach paryskiej „Kultury" (nr 1—2—3 z 1960) pisze autorytatywnie: „Niektórzy naoczni świadkowie będący w tym czasie we
Lwowie, względnie przed wybuchem wojny niemiecko-
-radzieckiej w Krakowie są zdania, że przy ustalaniu
list polskich intelektualistów pomagali hitlerowcom
Ukraińcy z kół nacjonalistycznych, którym chodziło
o depolonizację Lwowa. Relacja ta na pewno niedaleka jest od prawdy".
Taki to był ważny udział nacjonalistów ukraińskich
w tej „depolonizacyjnej" ludobójczej akcji, ale jeszcze
nie najważniejszy. W likwidacji profesury lwowskiej
uczestniczyli żołnierze „Nachtigalł" to fakt. Jednak nie
240
oni byli jej głównymi „bohaterami". Akcją likwidacyjny kierował SS-Hauptstunnfuhrer Hans Kruger — późniejszy szef gestapo w Stanisławowie.
Aresztowania połączone były z rabunkiem mienia,
przy dużym udziale Holendra Pietera Ment^na. Egze-1
kucja uczonych lwowskich prowadzona była w kilku
partiach. Każdorazowo wyrok wykonywała inna jednostka, jedną z nich był na pewno oddział (pluton
lub drużyna) żołnierzy „Nachtigall".
Jak wykazał proces norymberski, w pierwszych
dniach okupacji hitlerowcy przy współudziale nacjonalistów ukraińskich zamordowali lub aresztowali we
Lwowie 70 polskich przedstawicieli nauki, kultury
i sztuki. Ze strony banderowców uczestniczył w tej
akcji szef SB OUN M. Łebed'. Dysponował on rozszerzoną wersją listy straceń obejmującą ponad 300 osóB
Inteligencji polskiej. Na jej podstawie SB i żołnierze
„Nachtigall" dokonywali morderstw na własną rękę
z pominięciem Niemców.
22 października 1959 roku na konferencji prasowej
dla dziennikarzy zac ranicznych w Berlinie prof. A.
Norden, opierając sio na zebranych przez siebie materiałach, dowiódł, że między 1 a 7 lipca 1941 roku „Nachtlgnll" wraz z policją i SB OUN zlikwidował we Lwowie 3000 Polaków i Żydów.
Podobne akty bezprawia działy się w innych miejscowościach, w których przebywali żołnierze ukraiń¦kiego legionu.
Jak już o tym wspominaliśmy, w nocy z 6 na 7
lipca, a więc niemal w przeddzień aresztowania lwowskiej „władzy krajowej", „Nachtigall" otrzymał osobisty rozkaz Canarisa opuszczenia Lwowa. W drodze
kołnierze ukraińscy dowiedzieli się o tragedii „rządu"
Ol IN i złość swf ją wyładowali na Polakach, Żydach
U — Htroil ipod znaki tryzuba
oraz komunistach. Tysiącami trupów znaczyli oni swój
„szlak bojowy" ze Lwowa przez Złoczów, Tarnopol,
Krzemieniec, Satanów, Płoskurów, Zmerinkę., Braiłów
do Winnicy. W Krzemieńcu żołnierze legionu, przy
współudziale nacjonalistów miejscowych oraz „grup
pochodnych", wymordowali profesorów, nauczycieli
i wychowawców słynnego Liceum Krzemienieckiego,
241
dawnego Gimnazjum Wołyńskiego założonego przez
Tadeusza Czackiego.
Z okolic Jass na Odessę kroczył batalion „Rolland".
Obydwu batalionom („Rollandowi" na wniosek Rumunów z 2 lipca 1941) zabroniono dalszego prowadzenia
działalności polityczno-propagandowej. Po aresztowaniu „władzy krajowej" część oficerów obu batalionów
poprosiła o zwolnienie ze służby wojskowej (m. in. wystąpił ze służby w „Rollandzie" ppłk Pawło Szandruk).
Sytuacja w „Nachtigall" spowodowała, że Szuchewycz razem z Oberlanderem opracowali i wręczyli
OKW memoriał wyjaśniający zaistniałe okoliczności
i protestujący przeciw powstałemu zamiarowi rozwiązania legionu, gdy wyszło na jaw jego powiązanie
z „władzą krajową". R. Jaryj również od siebie interweniował u gen. Lahousena.
Zabiegi dały pewien rezultat. Legionu nie rozwiązano, lecz zmniejszono jego skład i przekształcono,
podobnie jak dwa lata wcześniej legion Suszki, w jednostkę policyjną, którą 27 sierpnia 1941 roku odesłano
spod Winnicy do bazy w Neuhammer i Saubersdorfie.
21 października 1941 roku „Nachtigall" został przeniesiony do Frankfurtu nad Odrą, gdzie nastąpiło jego
połączenie z „Rollandem" w jedną całość, w postaci
kurenia im. Konowalca. Odtąd będzie on występował
jako jednostka policyjna. Dowódcą całości został Ewhen Pobihuszczyj, a jego zastępcą Szuchewycz. Oberlander i Herzner otrzymali inne zadanie, przeszli do
242
pracy politycznej wśród innych kolaboracjonistów pochodzących ze Wschodu.
Na decyzję wycofania tych jednostek z Galicji
wpłynął niewątpliwie protest dowództwa batalionu
„Nachtigal" i „Rolland", wysłany w dniu aresztowania
Bandery 15 września do OKW, któremu z kolei Oberlttnder nie był w stanie zapobiec. W proteście dowódcy
Ukraińcy w ostrej formie zażądali uznania przez Wehrmacht „Aktu 30 czerwca", natychmiastowego wypuszczenia Bandery i jego współpracowników, zezwolenia
na złożenie przysięgi żołnierzom legionu na wierność
„rządowi ukraińskiemu", wysłanie ich na front wschodni, zwolnienie i przywrócenie do służby aresztowanych
żołnierzy legionu (po likwidacji „władzy krajowej"),
zrównanie w prawach oficerów ukraińskich z oficerami niemieckimi. Ponadto wysunięto jako postulat
podpisanie kontraktu służby wojskowej na jeden rok.
Nemcy, w odpowiedzi udzielonej 1 listopada 1941 roku, odrzucili polityczne żądania żołnierzy ukraińskich,
niemniej w napiętej sytuacji zgodzili się na podpisanie
•r, nimi rocznego kontraktu. Tym samym odnowiono
Innrknechtowskie tradycje wojsk zaciężnych. Kureń
Im. Konowalca przestał więc być batalionem „ukraiń-
wkim" stając się płatną jednostką lancknechtów w służbie niemieckiej. W tej też formie 23 marca 1942 roku
wleczony został do korpusu gen. von dem Bacha-Żal^wskiego i wysłany do pacyfikacji okupowanej Bialorusi.
Przed wyjazdem na Białoruś, gdy było już wiadomo
i» przeznaczeniu jednostki, 13 marca 1942 roku PobiItiiNzczyj i Szuchewycz napisali wspólny list do metropolity Szeptyckiego. W liście czytamy: „wyjeżdżamy
im wschodni front na bój z bolszewikami (...). Nie wie&ii\r, jaka dola tam na nas czeka, czy wszyscy zostaniem y wśród żywych (...) prosimy Was, Wasza Eksce243
lencjo, przyjąć płynące z serca synowskie życzenia
wesołych świąt (...)• Niechaj Bóg da, żeby radosne tegoroczne święta wielkanocne były wielkim długo ocze^
kiwanym zmartwychwstałym zakończeniem długoletniego zmagania, naszego długiego, ciężkiego ogólnonarodowego »wielkiego postu« (...)"•
List wspominał o „froncie wschodnim", na który
rzekomo jednostka była kierowana. Jest to fałsz. Kierowano ją do działań pacyfikacyjnych i walki z partyzantami, to właśnie nacjonaliści nazywali „frontem
wschodnim".
Kureń im. Konowalca przebywał na Białorusi do
grudnia 1942 roku, tj. do momentu wygaśnięcia kontraktu zawartego pomiędzy OKW a byłymi legionerami. W obawie przed ewentualnym aresztowaniem,
większość z nich uciekła do lasu. Wkrótce tam też
znajdzie się Szuchewycz. Resztki kurenia zostały przywieione do Frankfurtu nad Odrą, tu Pobihuszczyj złożył prośbę o dymisję, skarżąc się na zły stan zdrowia.
O fakcie tym powiadomił metropolitę Szeptyckiego 30
grudnia 1942 roku. Rezygnacji nie przyjęto, udzielono
mu urlopu.
„KONSPIRACJA" OUN
Konspiracja ukraińsko-nacjonalistyczna była rezultatem polityki hitlerowskiej prowadzonej w stosunku
do OUN, została niejako banderowcom narzucona. Stanowiła też środek nacisku na hitlerowców, jak też
pokazanie im ukraińskich możliwości, potencjalnej siły
mogącej się skierować niekoniecznie przeciw Niemcom. W swoich „konspiracyjnych" dokumentach OUN,
które łatwo docierały do Niemców, na takie właśnie
możliwości wskazywała. Już w „bilansie" rocznej dzia244
łalności w sierpniu 1942 roku kierownictwo krajowe
OUN(b) pisało:
„Poprzedni rok był ciężki. Następny będzie jeszcze
cięższy. I tylko nacjonalistyczna świadomość tego
wielkiego niebezpieczeństwa pomoże wyjść z tego ciężkiego położenia". „Nacjonalistyczna świadomość" w
myśl „bilansu" polegać miała nie na walce z okupantem, lecz na spokojnym wyczekiwaniu, gwarantującym
przetrwanie najgorszego. Przestrzegano przed „nierozważnymi odruchami", przed niesieniem pomocy i angażowaniu się w konspirację proradziecką. Przy tym
na użytek władz niemieckich banderowcy korygowali
krążące słuchy „jakoby OUN nawoływała do nieoddawania kontyngentów zbożowych oraz do oporu przeciw władzy niemieckiej".
Banderowcy znaleźli się w sytuacji rzeczywiście
niełatwej, co zmuszało ich do kluczenia między społeczeństwem a okupantem. Brutalność niemiecka wyswalała wrogość i niweczenie nadziei z nimi wiązanych. Coraz więcej osób myślało o walce z nimi. Tego
jednak nie pragnęli (przynajmniej na tym etapie) bandtrowcy. Na razie nie widzieli oni innej drogi wiodącej do realizacji swoich celów, jak tę, którą wytyczyła konieczność (ich zdaniem) współpracy z Niem«ftmi, liczyli na moment, w którym zaczną odgrywać
i ulg „trzeciej siły", zakładając z góry, że będzie ona
mimo wszystko proniemiecka. Znajdując się już w niemieckim więzieniu J. Stećko w autobiografii pisał:
„Historyczna dola i geopolityczna rzeczywistość wygnar/.yły wspólną drogę nacjonalistów ukraińskich
i nitunieckich faszystów (...). Należy to rozumieć tak,
L«> zwyciężymy lub padniemy razem z Niemcami(...)".
(ilus/cjc hasła antyniemieckiej opozycji, dla uspokoi pozyskania społeczeństwa, banderowcy jednow swej ulotce z lipca 1942 roku wzywali Ukra245
ińców do „mądrości i zorganizowania", do powstrzymania się od „niecelowych, anarchistycznych wystąpień" i co „najważniejsze — podkreślali — do nieulegania komunistycznej prowokacji czerwonej Moskwy", która według nich pragnie jednocześnie upiec
dwie pieczenie: siłami narodu ukraińskiego osłabić,
a następnie pokonać Niemców oraz tymi rękami jeszcze „dość mocnych Niemców zneutralizować i osłabić
siły" nacjonalizmu ukraińskiego. Banderowcy oświadczali, że nie są „głupcami, żeby strzelać małymi pociskami do niemieckich wozów pancernych". Dalej zaś,
pouczali; „Jeżeli nawet ostre warunki rzeczywistości
zmuszą kogoś do ucieczki do lasu, to niechaj pamięta,
że nie powinien on walczyć o obcą (...) sprawę, nie powinien walczyć przeciw Niemcom — albowiem jest to, \
obiektywnie rzecz biorąc, na rękę Sowietom".
„Ostre warunki" rzeczywiście zmuszały wiele osób
do ucieczki. Powstawały samorzutnie „oddziały atamańskie" przerzucające się z miejsca na miejsce w zasadzie bezczynne, zdezorientowane, chętne do walki —
„szukające wrogów" — jak o tej sytuacji pisał w 1960
roku „Ukrajinśkyj samostijnyk". Ostrzegała ich w a-
pelu z grudnia 1942 roku Egzekutywa Krajowa OUN,
zwłaszcza przed wiązaniem się ich z partyzantką radziecką, albowiem ta „walczy o interesy władzy radzieckiej i przygotowuje grunt dla powrotu na Ukrainę
socjalistycznego ładu". Egzekutywa ostrzegała przed
„niepotrzebnym trwonieniem i roi praszaniem sił". We
wcześniejszej swej instrukcji z października 1942 roku
kierownictwo krajowe OUN głosiło wyraźnie:
„Nie rozpraszać swoich sił, walczyć tylko przeciw
Moskwie. W stosunku do Niemców trzymać się następującej taktyki: wyczekiwać, gromadzić siły, niedopuszczać do żadnych niebezpiecznych i niemądrych
poczynań, doskonalić wewnętrzne przygotowanie or246
ganizacyjne, rozszerzać wpływy OUN, aby w konsekwencji w odpowiedniej chwili można było powiedzieć »ostatnie słowo«".
W tym samym miesiącu H. Góring oświadczył: „Zajęliśmy najbardziej urodzajną ziemię — Ukrainę (...).
Musimy zrozumieć, że wszystko to od dziś i po wsze
czasy niemieckie". Niemcy to rozumieli aż nadto, ale
czy doszło to do zaczadzonych nacjonalizmem Ukraińców? Chyba nie!
Przyznać należy, że pojawienie się samozwańezych
oddziałów nacjonalistycznych zaniepokoiło Niemców,
wprawdzie na razie nie atakowały one ich posterunków, ale w przyszłości mogło być różnie. Nadto istniała obawa, że mogą one porozumieć się z Polakami —¦
a wtedy, znając antyniemieckie nastawienie i polski
temperament, mogło już być na Kresach bardzo gorąco.
Trzeba więc było zadziałać na rzecz maksymalnego
hkłócenia tych dwóch grup narodowościowych. WyMilek niewielki — ale korzyści dla okupanta olbrzymie.
Wzory już istniały w polityce austriackiej. Wyrzynan le się wzajemne Polaków i Ukraińców odwróci uwagę jednych i drugich od Niemców, wówczas też Niemcy będą „w cenie" dla skłóconych stron. Obie też
znezną bez większego angażowania się hitlerowców
realizować ich krwawą politykę „Flurbereinigung". Ta
„szatańska robota", jak ją określił H. Frank, dała też
piekielne rezultaty w postaci masowych rzezi UPA.
„Nacjonaliści dali się nabrać" polityce niemieckiej
-- pisze „Karpatśka Ruś" i rzucili hasło „oczyszczenia
huenu" po swojemu. Zbieżność terminologii nie jest
w tym wypadku przypadkowa. Hasłem UPA było:
„Skończyliśmy z Żydami, teraz to samo będziemy robić
% Lachami". W początkowej fazie tej nacjonalistycznej
akcji „Flurbereinigung" zbrodnie na ludności polskiej
rozpoczęto na Wołyniu, w okolicach, w których współ247
życie ludności polskiej i ukraińskiej było najbardziej
poprawne, stąd przerzuciło się ono do dystryktu gali-
cyjskiego i tu przybrało gigantyczne rozmiary. Do połowy 1944 roku, zaledwie w kilku powiatach, liczba
pomordowanych Polaków, zgodnie z raportem Delegatury Rządu RP (z 23 VI1944), wynosiła 70 tys. osób.
Łączna liczba ofiar, według oceny Władysława Studnickiego przedstawiona gubernatorowi galicyjskiemu
Otto Wachterowi, miała wynosić 200 tys. Wachter
szacował ją na 40 tys., obecny zaś przy rozmowie szef
policji i SS dystryktu rozmiary zbrodni UPA określił
na 100 tysięcy osób. Bilans potworny.
Geneza zorganizowanej akcji antypolskiej i antyradzieckiej była następująca: w lecie 1941 roku powstał we Lwowie zalążek głównego dowództwa UPA,
tzw. Wojskowy Sztab Krajowy OUN (WSzK), na którego czele stanął referent wojskowy organizacji Dmytro Hrycaj (mjr Perebijnis). WSzK 14 października
1942 roku wysłał na Wołyń swojego członka płk Wasyla Sidora w celu zorganizowania pierwszego oddziału zbrojnego OUN. Dzień ten jest uważany za datę powstania UPA i do dziś obchodzi się go na Zachodzie jako święto „ukraińskiego wojska".
Prawzorem UPA stały się hitlerowskie bojówki SA
zorganizowane u zarania nazistowskiego ruchu w Niemczech. Zastępy UPA rozpoczęły działania w północnych, bagnistych terenach Wołynia, w rejonach, w których zimą 1942 roku i na wiosnę 1943 roku partyzanci
radzieccy założyli swoje bazy.
„W czasie długich zimowych nocy 1942/1943 po
wsiach i chutorach krążyli niezmordowanie emisariusze-atamani — pisze w Czerwonych nocach Henryk
Cybulski świadek tamtych wydarzeń. Wzywali młodzież do wstępowania w szeregi Ukraińskiej Powstańczej Armii". „Żmudzili się na rubieżach ogniowych.
248
powstającej w ich mniemaniu leśnej soborowej Republiki Ukraińskiej. Najchętniej odwoływali się właśnie
do takiego pojęcia i do idei powstania narodowego.
Setki entuzjastów miłośnie dobierały najczulsze słowa
nawoływania, ażeby w sobie i społeczeństwie zachodnioukraińskim utrwalić nastroje patosu, wielkości, rodziiuiości i intymności w związku z powstaniem »leśnej ojczyzny* ukraińskich nacjonalistów". („Homin
Ukrajiny", 27II1951).
„...Pierwsze sotnie band UPA — pisze Cybulski —
ruszyły do lasu(...) śpiewając hymn »samostijnej«
Ukrainy:
Czorne morę Dniprom propływe,
Ataman na Moskwu nas wede,
Ne strasznaja w boju smert'...
Sława Bohu czest'...
Smert' Lacham, żydiwśkij komuni.
Naprawdę pochód to był krwawy. Zgodnie z zało-
ioiiiami, które odnajdujemy w piśmie „Ukrajinśkyj
nacionalist": „Nacjonalizm ukraiński nie może się liczyć z żadnymi ogólnoludzkimi ideami, jak solidarnoŃć, sprawiedliwość, miłosierdzie, humanizm. Każda
dicga, która prowadzi do osiągnięcia celu — jest nauii\ drogą, bez względu na to, czy zostanie zakwalifikowana przez innych jako bohaterstwo, czy też podt<\h<".
Wiudomość o powstaniu „narodowych oddziałów
aluojnych" poruszyła, zwłaszcza krewką młodzież
iikrnińską. „Zahipnotyzowana bez końca powtarzanymi
lifl/ONotui o »Wolnej Ukrainie* — pisze autor radzieikl V. i:. Nowak — narodowej niezależności, suwerennym państwie ukraińskim młodzież chłopska wyciąg«chowaną jesienią 1941 roku broń i wpadała
249
w ounowskie sieci (...). Wielu z nich nie wiedziało i nie
przypuszczało, jaki los straszny, los bratobójczy przygotował im fuhrer ukraińskich burżuazyjnych nacjonalistów — Stepan Bandera".
Mimo kryzysu w stosunkach banderowsko-niemieckich zapoczątkowanego już w lipcu 1941 roku, mimo
sporadycznych aktów terroru indywidualnego zastosowanego wobec Niemców przez OUN, ounowcy nie
decydowali się aż do końca 1942 roku na utworzenie
własnych, podziemnych sił zbrojnych. Do kroku tego
zmusiła ich niejako opisana wyżej sytuacja oraz antyniemieckie nastroje ludności. Tej sytuacji i tych nastrojów OUN nie mogła lekceważyć, Mimo apeli kierownictwa krajowego coraz więcej ludzi kryjąc się
przed represjami uchodziło do lasu.
Rację w tym wypadku ma Petro Mirczuk, autor monografii pt. Ukrajinśka Powstanśka Armija pisząc: „Nie
ulega wątpliwości najmniejszej, że przy ówczesnym
polityczno-psychologieznym nastawieniu mas ukraińskich zbrojne zagony powstańcze pojawiłyby się i bez
inicjatywy OUN z tym jednak, że nie mając centralnego organu, który by ukierunkował je politycznie
i organizacyjnie, pojawiłyby się one w takiej samej
formie jak w latach 1917—1923, tj. samodzielnych
zagonów atamańskich". Takie zagony już powstały,
Mirczuk też je dostrzega: „Sicz Poleska", „Poliśke Kozactwo Łozowe", grupa „Ostapa", „Wowky", „Zełeni"
oddział atamana „Kruka", „Czornego" i in. „Oddziałom
tym, powstałym często dość samodzielnie — pisze P.
Fedoriw — trzeba było nadać jakieś konkretne formy
organizacyjne, dać podłoże polityczne i ideologiczne".
Obawa więc, że „zagony atamańskie" wymkną się
spod kontroli OUN, zmusiła banderowców do zrezygnowania „ze swego pierwotnego planu jednoczesnego
wystąpienia powstańczych sił zbrojnych w określonym
250
momencie na całym terytorium Ukrainy". Przeto kierownictwo OUN „zmuszone było do pogodzenia się
z utworzeniem oddziałów UPA w zależności od politycznego i psychologicznego stanu oddzielnie na każdym terenie" (P. Mirczuk).
W innym miejscu powstanie „zagonów atamańskich"
Mirczuk tłumaczy następująco: „Przyczyną tego, że
pierwszy oddział UPA powstał samorzutnie na Polesiu
było to, że oprócz niemieckiego ucisku dawali się we
znaki ludności jeszcze partyzanci bolszewiccy i polskie
placówki (...). Tu miały swe główne bazy bolszewickie
zgrupowania partyzanckie Kowpaka, Miedwiediewa,
Fiedorowicza, Diadi Pieti, szmatowcy, kurkowcy, maksymowcy i inni (...). Oparciem dla bolszewickich partyzantów na Polesiu i Wołyniu stali się polscy koloniści (...). W podobnej sytuacji, jak Polesie, był również
sąsiedni Wołyń. Dlatego też i tu jesienią powstają
Notnie UPA pod dowództwem setnika Dowobieszki•Korobki (prawdziwe nazwisko Perebyjniak, mieszkaniec Wołynia, wybitny członek OUN). Charakterystyczny dla ówczesnej sytuacji na Polesiu i Wołyniu
|i'st fakt, że pierwsze miesiące walki obu oddziałów
UPA Ostapa i Korobki poświęcone są całkowicie uderzeniom wymierzonym w czerwonych partyzantów
I polskie placówki. Dowódca Ostap dał się dobize
jło/.uać bolszewickim partyzantom i ich dowództwu,
zyskawszy sobie swą bezkcmpromisowością w walce
imano »Sierioża sadysta«".
Komentując to stwierdzenie Józef Sobiesiak w Pizehi(ii.u — pisze, że „polskie placówki samoobrony powstały na wiosnę 1943 roku, po upowskich napadach
i na skutek tych napadów. Z czasów »Sieriożki-sadyMy« Wołyń — cały polski i ukraiński — był laktyczuto bezbronny. AK nie znaczyła nic. AK-owski »Wachlni/.« — nieliczna siatka dywersyjna zmontowana la251
tem 1942 roku, na węzłach kolejowych — wisiał w powietrzu i rozpaczliwie błagał o powiązanie z miejscową organizacją (...). Z wymienionych przez Miruczka
rajdowych zgrupowań radzieckich działał tylko Miedwiediew w 170 ludzi. Dopiero później nadciągnęły inne
zgrupowania". Zatem P. Mirczuk kłamie wychwalając
jednocześnie „Sierożę-sadystę". Partyzantów radzieckich nie było, nie było „polskich placówek", była
bezbronna ludność wciąż przez Niemców rewidowana
i pozbawiana broni, aby w ten sposób ułatwić bezkarność hajdamaków.
Po uzyskaniu politycznej i organizacyjnej kontroli
nad istniejącymi już formacjami bojowymi oraz po
utworzeniu nowych, zaczęto używać nazwy UPA.
Nazwę tę zapożyczono od bulbowców, którzy tak nazwali swoją „Sicz Poleską".
5 kwietnia 1943 roku Prowod OUN wydał odezwę:
Wszyscy Ukraińcy, którzy porzucili policję i urzędy,
chodzą samopas w terenie, niezwłocznie połączą się
z OUN i podporządkują się jej rozkazom. Po 20 kwietnia 1943 roku OUN będzie wszystkich tych, chodzących samopas w terenie, wyłapywać i rozstrzeliwać
jako dezerterów". Odnosiło się to też do „dzikich"
niekontrolowanych oddziałów zbrojnych.
Pierwotnie większe oddziały UPA pojawiły się w lasach wysockich i świeniawskich, liczące od 50—100
osób, ale po wspomnianej odezwie kierownictwa OUN
nastąpił gwałtowny wzrost ich szeregów. Tylko na
Wołyniu wstąpiło do UPA 4 tys. policjantów ukraińskich. UPA zasilała (na polecenie prowodu OUN) masowo kadra, która dotąd służyła w niemieckich formacjach wojskowych. Nacjonaliści opuszczali potajemnie swoje stanowiska i wraz z bronią uchodzili
do lasu.
Zaciąg do UPA był w zasadzie ochotniczy, często
252
„ochotnicy" byli typowani przez dowództwo UPA łub
miejscowych przywódców OUN. Ci mieli obowiązek
zgłosić się w wyznaczonym miejscu i terminie. „Za
fKimowę wstąpienia do UPA była tylko jedna kaTa —
męczeńska śmierć" (F. F. Nowak).
„JEST NAS MILION"
Pierwotny trzon UPA składał się z istniejących już
formacji oraz członków Siczy Zakarpackiej, „Nachtifjall" i „Rolland". Uzupełniali go niektórzy jeńcy z Armii Czerwonej, spośród antyradziecko nastrojonych
Ukraińców. Później w miarę zbliżania się wojsk radzieckich do granic Ukrainy Zachodniej, jej szeregi
dynamicznie rosły. Największy ich wzrost zanotowano
od końca 1943 roku do połowy 1944 roku.
Według rozeznania Delegatury Rządu na początku
1944 roku siły UPA wynosić miały około 40 tys. osób.
Oczywiście aparat propagandowy OUN-UPA, z właOclwą sobie przesadą głosił, że „Jest nas milion".
Jilorac jednak pod uwagę ukraińską ludność Galicji
ł Wołynia, werbunek do dywizji SS „Galizien" j innych kolaboranckich oddziałów, przymusowy nabór
młodzieży do robót w Niemczech oraz wcześniejszą
mobilizację dokonaną w 1941 roku przez władze ratl/liickie — jest to nieprawdopodobne.
1'rnwdą jest natomiast, że UPA dysponowała nadmlnrom broni i amunicji, w którą zaopatrywała się
w rół.ny sposób. Posiadała broń polską z 1939 roku,
indzii-cką, włoską, węgierską, słowacką oraz niemiecku, uzyskaną legalnie lub kupioną. Posiadała własną
lorię oraz pewną ilość czołgów. W jej rusznikarl< nfe tylko reperowano broń, wytwarzano także
,, qranaty i moździerza („derkacze").
iii więc stosunkowo lczna, dobrze uzbrojona i wy253
posażona UPA stawała sią w niektórych rejonach jedyną władczynią terenu. „Tam, gdzie stały gęsto bandy
banderowskie — pisze gen. Piotr Werszyhora — drobne grupy partyzantów (radzieckich) prawie nie mogły
działać. Dobrze znając miejscowość, mając we wszystkich wsiach agentów i łączność, bandyci zręcznie
i bezlitośnie likwidowali nasze drobniejsze grupy".
Banderowcy w bardzo krótkim czasie rozprawili się
z całym dotychczas pozostającym przy życiu aktywem
radzieckim. „Cały aktyw radziecki zlikwidowany" —
doniósł 17 kwietnia 1944 roku z Wołynia dowódca
radzieckiego zgrupowania partyzanckiego I. A. Artiuchow Sztabowi Ruchu Partyzanckiego.
Komentując te wydarzenia Borys Łewyćkyj, członek
OUN, pisze: „Działanie UPA skierowane przeciw komunistycznym partyzantom, których rola w walce przeciwko niemieckim oddziałom z każdym miesiącem
zwiększała się, przyniosły znaczny uszczerbek radzieckim operacjom militarnym. W konkurencyjnej walce
(...) silniejsze oddziały UPA zwyciężyły w walkach
z małymi komunistycznymi grupami partyzanckimi".
W połowie 1944 roku do UPA zaczęli wstępować
także własowcy z Rosyjskiej Wyzwoleńczej Armii
(ROA) i brygady Kamińskiego oraz faszyści słowaccy,
którzy po upadku rządu ks. Tiso przekazali banderowcom zakonspirowane arsenały broni. Ten napływ
cudzoziemców (również Węgrów, Chorwatów, Włochów, Hiszpanów, Francuzów, Holendrów, Walonów
i Flamandów a także Niemców) zrodził zamiar utworzenia w ramach UPA specjalnych jednostek „narodowych". P. Mirczuk twierdzi, że w szeregach UPA
działało około 15 grup złożonych z cudzoziemców oraz
stanowili nawet wyodrębnione oddziały. Stwierdzenie
to nie znajduje potwierdzenia w dokumentach sztabów
UPA. Mówi się w nich raczej o próbach powołania
254
takich oddziałów pod dowództwem „ich" oficerów, ale
z „politwychiwnykami" OUN. Czy oddziały takie faktycznie istniały, tego nie wiemy, wiemy natomiast na
pewno, że cudzoziemcy pracowali w sztabach i administracji UPA, najczęściej jako tłumacze i eksperci,
a także jako strzelcy w poszczególnych sotniach.
W RFN ukazała się pod redakcją P. Mirczuka praca
zbiorowa pt. U ławach UPA, w której jest sporo maturiału poświęconego Żydom w UPA. Rzecz zdawałoby
się nieprawdopodobna, gdy się zważy kurs antysemicki nacjonalistów ukraińskich. Żydzi jednak w UPA
byli, znaleźli się w jej szeregach w sposób szczególny,
po prostu jako niewolnicy — głównie lekarze, farmaceuci, dentyści i fachowy personel medyczno-pielęg-
niarski. O tym między innymi pisze dowódca radziecki polsko-ukraińskiego oddziału partyzanckiego kpt.
Mikołaj Kunicki w Pamiętniku „Muchy" (Warszawa
1959). Jest tam przytoczona rozmowa ze śledztwa ze
/łapanymi upowcami, którzy tłumacząc, że UPA nikogo nie morduje, wskazywali na obecność Żydów
w jej szeregach. Kunicki zareplikował: „Wy i Żydów
toż trzymacie w oddziałach choć krzyczycie: »bij Lachów, Żydów i komunistów*. Ale oni wszyscy są u was
nh-wolnikami i przymuszacie ich, by leczyli tych, któi/.y wymordowali ich rodziny (...), wy ich trzymacie
k konieczności, bo sami swoich lekarzy i sanitariuszy
nl(t macie".
Tymczasem we wspomnianej publikacji zachodnionUłinieckiej twierdzi się coś wręcz innego. Warto za/nnc/yć, że książka jest wspólnego autorstwa naukow< ów Ukraińców z obozu nacjonalistycznego i syjoniłilów, powiązanych w utworzonej w 1956 roku Komisji
tlu studiowania ukraińsko-żydowskich stosunków przy
Ukidińskiej Wolnej Akademii Nauk w Nowym Jorku.
Wbrew prawdzie i nie bacząc na morze krwi ży255
dowskiej wylanej przez UPA, niejaka Stella Krencbach
opisuje w sposób entuzjastyczny swój pobyt w UPA
jako „ochotniczki" — co po wojnie, jak podkreśla,
pozwoliło jej zająć wysokie stanowisko w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Izraela. Opowiada ona,
że razem z nią przebywało w tym samym oddziale
UPA jeszcze 12 Żydów, którzy mieli nawet ogłosić
apel do „Synów Jakuba", aby na całym świecie,
w miarę swoich sił, udzielali pomocy w pomyślnym
rozwiązaniu, w duchu nacjonalistycznym, „ukraińskiego problemu".
Trudno się do takich stwierdzeń nie ustosunkować
krytycznie, jest to bądź mit, lub p. Krencbach rzeczywiście była w UPA, ale na pewno jako niewolnica
i jakimś cudem ocalała. Dziś natomiast tak dalece
przesiąknęła antykomunizmem, że po prostu nie chce
pamiętać przeżyć, a dla walki z socjalizmem gotowa
jest do wszelkich kłamstw. Gotowa jest nawet do bratania się z tymi, którzy razem z Niemcami likwidowali getta w Zachodniej Ukrainie, a na ocalałych z pogromu Żydów organizowali formalne polowania. Złapanych nie mordowano od razu, wzorem hitlerowców
wykorzystywano do prac budowlanych przy tajnych
budowlach podziemnych UPA, dopiero po ich zakończeniu rozstrzeliwano.
BANDEROWCY I INNI
W ślad za banderowcami powędrowali na Wołyń
również werbownicy melnykowscy, którzy zaczęli tu
tworzyć własne oddziały zbrojne. PUN w swojej specjalnej dyrektywie pt. Instmkcifa prowodu OUN do
pytannja utworennfa instytutiw dopomohy na lerytorii Wofyni pisał, że cała działalność komitetów pomocy, które stanowią „kościec samorządu dla ukra256
ińskich mieszkańców", powinna „być Niemcom wiadoma i służyć ich sprawie". Natomiast w tajemnicy
przed nimi należy zacząć tworzyć grupy zbrojne do
obrony tych komitetów oraz ukraińskich mieszkańców.
Instrukcja była z grudnia 1943 roku a jej „tajemniczość" była zwykłym kamuflażem, o wszystkim Niemcy wiedzieli, wszystko inspirowali. Właśnie w tym
miesiącu zaczęły powstawać czofy melnykowskiej
UPA. Ostatecznie sformowane zostały one w legionie
samoobrony. Akcji patronował wołyński wydział gestapo kierując do legionu, w charakterze zastępcy dowódcy i szefa sztabu, SS-Hauptsturmfuhrera WeinchelIh i SS-Sturmbannfiihrera Biegelbauera. Siłami melnikowskimi na Wołyniu dowodził ppłk Petro Djaczenko.
Jedni i drudzy, tj. banderowcy i melnykowcy na
lym terenie natknęli się na zorganizowane zastępy
Maksyma Borowca ps. rrTaras Bulba", który ogłosił
nl<; głównym atamanem Ukrainy i kontynuatorem dziełu Petlury. Mobilizację przeprowadził on własnym zaradzeniem w rejonach Idesowskim, kostopolskim
I hidwipolskim. W ten sposób zebrał na początek 700-osobowy oddział, nazwał go UPA i założył swój
• środek w Kołkach nad Styrem. W czasie, gdy banilrro^cy zaczęli używać nazwy UPA, „Bulba" przemianował swoją formację zbrojną na Ukraińską Luiinwo-Rewolucyjną Armię (UNRA).
Cytowany już M. Kunicki, który na co dzień spotykał
»lłj ze wszystkimi tymi formacjami, w formie lakonicznn| tak je charakteryzuje: „Melnykowcy jako odłam
lUłA, ściśle współpracowali z Niemcami. Niemcy donlnrcznli im broń i amunicję. Natomiast bulbowcy
I Im[idcrowcy nie tak ściśle współpracowali z Niem1'nml, broń i amunicję musieli kupić lub zdobyć
U Niemców. Niemców nie zabijali, tylko im broń zatitumll".
łf
llei<»l ipod znaku tryzuba
Wszystko to działo się w „gospodarstwie" Ericha
Kocha, na którego wciąż liczyli petlurowcy, a początkowo także i „Bulba". Rachuby te były złudne. Koch'
politykę swoją realizował nawet bez zachowania pozorów, jak to niekiedy czynił Frank. Nic zatem dziwnego, że człowiek o tak wybujałych ambicjach, jak
„wolny mołojec" „Bulba" dość wcześnie i w sposób
stosunkowo gwałtowny zaprotestował przeciw takiej
właśnie polityce. „Bulba" wstąpił do zorganizowanego
przez Niemców w Sarnach batalionu policyjnego, ale
już wkrótce poszedł do lasu i ponownie zebrał {rozpuszczoną wcześniej na żądanie Kocha) „Sicz Poleską",
257
Dla ponownie sformowanej „Siczy" (UPA) wydawał
konspiracyjne pismo pod wymownym tytułem „Hajdamaka". Na jego łamach głosił hasła „obrony ludu
ukraińskiego przed zakusami Polaków" i w imię tej
„obrony" atakował ludność polską z całym okrucieństwem.
Jednocześnie walczył z partyzantką radziecką
i wszelkie próby z jej strony powstrzymania go od
rzezi, a nawet współpracy w walce z Niemcami, nie
odniosły skutku. Te działania nawet zbliżyły „Bulbę"
z Niemcami, którzy właśnie w zamian walki z partyzantami radzieckimi, udzielali azylu jego ludziom,
wspierali bronią.
O stosunku UNRA do Niemców mówił sam „Bulba"
w liście do szefa wydziału politycznego SD Komisariatu Wołynia i Podola SS-Sturmbannfuhrera Jurgensa:
„Nasza nielegalna postawa nie oznacza, że znajdujemy
się w stanie walki czynnej z Niemcami. Nie uważamy
Niemców za wrogów Ukrainy, lecz za tymczasowych
okupantów".
Banderowiec P. Mirczuk pierwsze zbrodnie dokonane na Polakach przypisuje właśnie bulbowcom, odżegnuje się od nich i pisze, że bulbowcy byli zawsze
258
zwalczani przez OUN-UPA. Jednocześnie lekceważy
oddziały Borowca twierdząc, że nigdy nie przekroczyły one 300—500 osób. Tymczasem meldunki niemieckie szacują ich liczebność na kilka tysięcy, zaś
wywiad AK nawet na kilkanaście tysięcy. Odnośnie
popełnionych morderstw innego niż Mirczuk zdania
jest wywiad AK, który ustalił, że „Bulba" sądził za
samowolę i wieszał tych, którzy dopuszczali się pojedynczych mordów na Polakach. John Armstrong
w pracy pt. Ukrainian Nationalism 1939—1945 (New
York 1955) uważa, że ta postawa Borowca była praktykowana w pierwszym okresie jego działalności „konspiracyjnej". Prawdziwy wydaje się być pogląd reprezentowany przez Ryszarda Torzeckiego w pracy
Kwestia ukraińska w polityce III Rzeszy, gdzie
twierdzi, iż pierwszych masowych morderstw dokonały oddziały buibowskie, które przeszły na stronę
banderowców i przez nich do tego zachęcone.
Ludność polska zatem była narażona na ekstremizm
z dwóch stron: od strony „legalnej" niemiecko-ukraińsko-kolaboranckiej i od strony UPA—UNRA. Obie te
zbrodnicze formacje zmierzały drogą morderstw do
takiego zastraszenia ludności polskiej, aby ludność ta
sama zaczęła opuszczać swoje domostwa i przesiedlać
się za San i Bug. W słownictwie nacjonalistów ukraińskich nazywało się to „oczyszczeniem" ziem od Polaków, którzy w czasie ewentualnej konfrontacji „samostijnej" Ukrainy z Polską, nie mogli pozostawać na
zapleczu frontu jako potencjalny materiał partyzancko-dywersyjny. Nacjonaliści liczyli bowiem, że po pokonaniu Niemców powtórzy się sytuacja z pierwszej
wojny światowej, gdzie dojdzie do bezpośredniej konfrontacji militarnej Polski z „ukraińskim ruchem niepodległościowym".
Upowcom chodziło także o związanie ze sobą zbrod259
nią i krwią ludności ukraińskiej i wprowadzenie jej
na drogę, z której nie było już odwrotu, tj. na „drogę
do nikąd". Równocześnie, jak to dziś tłumaczą historycy nacjonalistyczni z monachijskiego Wolnego Uniwersytetu Ukraińskiego oraz nowojorskiej Ukraińskiej
Wolnej Akademii Nauk, napady UPA na Polaków były
formą kary za ich rzekomą współpracę z Niemcami,
a następnie faktyczną współpracę z partyzantką radziecką i NKWD.
Pomijając pierwszą część twierdzenia jako zwykły
wymysł, zgadzamy się w pełni, że Polacy na Kresach
masowo popierali partyzantkę radziecką i w radzieckich siłach zbrojnych widzieli swoich wyzwolicieli oraz
obrońców przed rzeziami. Zauważa to zresztą nie tylko
Prowod OUN i dowództwo UPA, widział i oceniał to
również gen. Tadeusz Komórowski-Bór, depeszując do
Londynu w grudniu 1943 roku, że „...w masach pojawiła się skłonność do traktowania Sowietów jako wybawców od terroru(...)".
P. Mirczuk uważa, że OUN postawiła przed UPA,
jako zadanie naczelne, „obronę ludności ukraińskiej
przed Niemcami i Polakami idącymi z Niemcami ręka
w rękę". Twierdzi dalej, że ludność ukraińska
uważała UPA za swoje zbrojne ramię broniące ją przed
„bandami polskiej samoobrony". Mirczuk nazywa także
27 dywizję AK „bandą" polskich nacjonalistów, która
paliła, grabiła i znęcała się nad wołyńskimi Ukraińcami. Za odpowiedź na zarzut niechaj posłuży przesłuchanie złapanych upowców, przeprowadzone przez kpt.
M. Kunickiego. „W śledztwie (upowcy — E. P.) — czytamy w Pamiętniku „Muchy" — narzekali, że Lachy
z 27 wołyńskiej dywizji AK napadają na ukraińskie
wioski, palą i rabują. A co 27 dywizja rabuje — zapytałem. — Jak to co? Żywność, bydło, tabor, konie,
ubranie — brzmiała odpowiedź (...). Żebyście nie palili
260
i nie rabowali — ciągnąłem dalej — to Polacy braliby
teraz od swoich nie od was. A tak muszą od was odbierać z powrotem swoją własność. A powiedzcie, czy
27 dywizja morduje was Ukraińców? — Na razie nie
morduje. — To dlaczego wy mordujecie Polaków?(...)
27 dywizja odbiera wam swoją własność, żywność,
ale nie zabiera wam życia, nie morduje waszych dzieci,
kobiet ciężarnych i starców. A wy? Milczeli, patrząc
na mnie spode łba".
Właśnie „obronę Ukraińców" traktowała rzekomo
UPA „jako naczelne swoje zadanie" — twierdzi Mirczuk. Dla udokumentowania swojej opinii o UPA i Polakach w czasie wojny, Mirczuk przytacza na 32 stronie swej pracy fragment artykułu z banderowskiego
pisma podziemnego „Ideja i Czin" (nr 5 z 1943r.). Opierając się na tym artykule, „historyk" UPA wyjaśnia,
że były to represje wobec elementu polskiego „idącego
ręka w rękę ze stalinowskimi partyzantami", którym
udzielano „informacji, schronienia i aktywnego wsparcia". Później Polacy zaczęli „rozglądać się za nowym
opiekunem", czyli Niemcami. Jest więc „rzeczą jasną,
że temu trzeba było przeciwdziałać".
Z rozumowania tego wynika, że bezpośrednią przyczyną powstania UPA nie była, tak często podkreślana,
chęć wałki z okupantem, lecz fakt rzekomej współpracy Polaków z Niemcami, Równocześnie zaś prawda
0 współpracy Polaków z partyzantami radzieckimi,
morderstwa dokonywane przez upowców nie są niczym
Innym, jak obroną ludności ukraińskiej przed „bandami polskiej samoobrony". Są to wywody po prostu
karkołomne.
Część prawdy przekazuje Myrosław Onyszkewycz
dowódca grupy UPA „Sian" oświadczając: „Celem
UPA było(...) walczyć(...) ze Związkiem Radzieckim
1 w tej walce stworzyć samostijną Ukrainę". Kulmi261
nacją tej walki miało być powstanie zbrojne wywołane w przełomowym momencie walk niemiecko-radzieckich na ziemiach zachodnioukraińskich.
Planując powstanie trzeba było maksymalnie pozbyć
się elementu „idącego ręka w rękę ze stalinowskimi
partyzantami", jak stwierdził P. Mirczuk. Ale nie tylko.
Banderowcy musieli uporać się z wieloma własnymi
problemami wewnętrznymi. Przede wszystkim musieli
wyeliminować lub pozyskać opozycyjne wobec nich,
choć pokrewne ideologicznie, inne organizacje oraz dokonać reorganizacji UPA, przystosowując ją do terytorialnej struktury OUN. Do melnykowców drogę
mieli zamkniętą, ich partnerami na Wołyniu mogli być
tylko bulbowcy. Niechęć, którą początkowo wzajemnie
żywili do siebie banderowcy i bulbowcy (choć nie
była ona tego rzędu, co niechęć banderowców do melnykowców, przykładem jest współdziałanie w szeregach „Rolłanda"), przerodziła się z czasem w alians
skwitowany unią obu grup, w ramach jednolitej UPA.
Droga do aliansu była długa i nigdy prawdopodobnie by się nie skończyła, gdyby „Bulba" pozostał na
wolności. Ale został zwabiony do Warszawy na rozmowy z gestapo i tu, mimo „żelaznego glejtu", aresztowany i podobnie jak Bandera, osadzony w obozie
w Sachsenhausen.
Zanim do tego doszło banderowcy próbowali różnych chwytów w stosunku do bulbowców. Szuchewycz
odgrywający już wówczas naczelną rolę w UPA, okazał się sprytnym politykiem. Wykorzystał to wszystko,
co łączyło obie grupy — a więc „zbrodniczą polską
samoobronę". Solą w oku nacjonalistów było Przebraże — polski umocniony rejon obronny na Wołyniu.
Banderowcy i Bulbowcy postanowili zdobyć go wspólnie i razem podzielić się „sławą mołojecką". Do tej
operacji powołano w sierpniu 1943 roku, z siedzibą
262
w Swozie, wspólny Ukraiński Sztab Napadu na Przebraże. Plan operacji pod kryptonimem „Kobło" opracowali zgodnie Szuchewycz i Borowiec. Oni obaj
również dowodzili walką 6 tys. strzelców, rezunów
i siekierników. Napad wspierało 66 cekaemów, 26 erkaemów, 17 moździerzy i 2 armaty. Ataki załamywały
się raz po raz, a polskie kontrataki pod dowództwem
Henryka Cybulskiego, powodowały dużo zamieszania
w szeregach UPA, która miała aż sześciokrotną przewagę nad polskimi obrońcami. Wieś nigdy nie została
zdobyta, dotrwała do wyzwolenia, a w niej ponad
20 tysięcy ludzi.
„Wspólnie przelana krew" (UPA straciła 100 zabitych i 40 pochwyconych do niewoli) oraz klęska obu
atamanów w jakimś sensie ich zbliżyła, a także zintensyfikowała rozmowy obu sztabów, rozpoczęte jeszcze
na wiosnę 1943 roku. Zakończyły się one pomyślnie
— ale już w czasie nieobecności „Bulby" na Wołyniu.
W rezultacie fuzji trzech bulbowskich atamanów zajęło
wysokie stanowiska w dowództwie głównym UPA.
Pierwszy z nich, Stupnyćkyj, noszący pseudonim „N",
został dowódcą okręgu UPA—Północ, drugi — Kulżynńkyj objął szefostwo nad kawalerią UPA—Północ, trzeci — Litwinienko został mianowany dowódcą artylerii.
Bulbowcy i banderowcy połączyli się zatem w jedną
całość pod względem ogólnooperacyjnym. Zachowując
dawną nazwę oraz polityczny nadzór utworzonej przez
Borowca Ukraińskiej Partii Narodowo-Demokratycznej
(UNDP) podporządkowali się sztabowi UPA. Swoją
drogą to połączenie odbyło się w sytuacji ze wszech
miar niekorzystnej dla bulbowców, tj. po aresztowaniu
łłorowca i kilku czołowych jego współpracowników.
Twórcą unii UPA—UNRA był Szuchewycz. Takiego
przynajmniej zdania jest ,,Ameryka" (29 X 1956). Według (ego pisma, połączenie banderowców z bulbow263
cami, nie oznaczało likwidacji tych drugich jako forformacji, nie było też zwykłej fuzji jednej grupy przez
drugą. Było coś w rodzaju „federacji" dwóch odłamów
zbrojnych nacjonalistów ukraińskich. Nie wykluczało
to zupełnie samodzielności politycznej bulbowców
i w zasadzie w niczym nie krępowało banderowców.
Właśnie zależność bulbowskiej organizacji partyzanckiej od Głównego Sztabu UPA nigdy nie została ściśle sprecyzowana. Prawdopodobnie nie dążyła do tego
żadna ze stron — a najmniej Szuchewycz, który w tym
czasie zaczął być „wschodzącą gwiazdą i nadzieją
UPA" — jak o tym pisał „Homin Ukrajiny" (29 X 1959).
SZUCHEWYCZ JAKO „TARAS CZUPRYNKA"
Kariera Szuchewycza w UPA rozpoczęła się z chwilą objęcia funkcji szefa biura kierowniczego OUN
w połowie 1943 roku. Nosił wówczas pseudonim „Roman Łozowśkyj". Od prowodu OUN we wrześniu tegoż roku otrzymał zadanie zreorganizowania UPA,
której miał zostać komendantem głównym na miejsce
Hrycaja. Z tą chwilą zacznie używać prawie wyłącznie pseudonimu „Taras Czuprynka" a tylko w niektórych przypadkach „Tur". Szuchewycz spisał się znakomicie, zreorganizował podziemie, usunął tarcia wewnętrzne i doprowadził UPA do stanu imponującego.
Sądzi się, że głównodowodzącym UPA został on dzięki
bulbowcom, których zdołał przeciągnąć na stroną
OUN(b). Jest to pogląd niedaleki od prawdy.
W UPA przed „Czuprynka" istniało jednoosobowe
kierownictwo, nowy komendant zerwał z tą zasadą
w działalności wojskowej i oparł ją na grupie fachowców, zinstytucjonalizowanej w formie sztabu. „Faktycznie kierownictwo UPA od wiosny 1943 roku — pisze Mirczuk — znajdowało się w rękach trójki, którą
264
stanowili: pułkownik „Taras Czuprynka" (Roman Szuchewycz), dowódca zaplecza „Pawłenko" (Rościsław
Wołoszyn), kierownik polityczny „Szablik-Szuhaj" (Josyf Poziczaniuk)".
Pełny rozwój dowództw i sztabów UPA nastąpił
w drugiej połowie 1943 roku. Na bazie lwowskiego
Wojskowego Sztabu Krajowego utworzony został
Główny Wojskowy Sztab (HWSz) OUN. We wrześniu
1943 roku sztab ten Szuchewycz przemianował na
Główny Wojskowy Sztab UPA. Równocześnie zostało
zorganizowane dowództwo główne UPA na czele z komendantem głównym (głównodowodzącym) Szuchewyczem oraz szefem sztabu Hrycajem. HWSz UPA
składał się z 6 oddziałów: I — organizacyjno-mobili¦zacyjnego, II — rozpoznawczego, III — gospodarczego,
IV — wyszkolenia, V — propagandy, VI — polityczno-wychowawczego.
Od lata 1944 roku UPA została podporządkowana
przebywającej za granicą Ukraińskiej Głównej Radzie
Wyzwoleńczej, od której otrzymywała podstawowe
dyrektywy polityczne.
W końcu 1943 roku dowództwo UPA przystąpiło do
organizowania dwóch sztabów „krajowych" — Wołyńskiego i Karpackiego (dla Galicyjskiej Samoobrony
Narodowej). Wkrótce zmienią one nazwy na: Krajowy Sztab Wojskowy „UPA—Północ" pod dowódziwem gen. Leonida Stupnyćkiego ps. „Honczarenko"
I Krajowy Sztab Wojskowy „UPA—Zachód" pod dowództwem płk. Stepana Nowyćkiego. Zorganizowano
Jeszcze dwa inne sztaby. Ostatecznie HWSz podlegały
c/.t ory Wojskowe Sztaby Krajowe (KWSz): „UPA—
WKc:hód", „UPA—Zachód", „UPA—Północ" i „UPA—
Południe". Strefy — „kraje" dzieliły się na okręgi
Wojskowe. Na ich czele stały sztaby składające się
265
z dowódcy, szefa sztabu, „politwychiwnyka", sekretarza (pisarza) oraz plutonu (czoty) ochrony.
„UPA—Wschód" istniała w zasadzie teoretycznie,
obejmowała ona północną część obwodu żytomierskiego, północną część obwodu kijowskiego i obwód czernihowski. „UPA—Wschód" „...nie zdołała(...) — jak
pisze Mirczuk — przybrać takich ostatecznych form
jak trzy inne grupy. Nie stworzono tu odrębnego dowództwa. Działały na tym terenie tylko pojedyncze
oddziały powstańcze, o których w dodatku mamy zbyt
mało dokumentów i materiałów". Podobnie przedstawiała się sprawa z „UPA—Południe", która nie zdołała się w pełni rozwinąć. „W czasie przesuwania się
frontu — pisze Mirczuk — kurenie okręgów »Winnica« i »Umań« wycofały się na Wołyń(...) w rezultacie
grupę UPA—Południe rozwiązano(...) a jej resztki włączono w skład UPA—Północ i UPA—Zachód".
UPA—Zachód dzieliła się na 6 okręgów, szósty
„Sian" (Zakierzoński Kraj) obejmował polskie ziemie
południowo-wschodnie.
Reorganizacja UPA, dokonana przez Szuchewycza,
polegała między innymi na uczynieniu z batalionu
(kurenia) podstawowej i najważniejszej jednostki bojowej najbardziej przydatnej w wojnie partyzanckiej.
Na czele kurenia działającego na określonym odcinku
operacyjnym stał dowódca (ataman kurinny), podlegali mu szef sztabu, referent polityczny, „charczowyj",
instruktor wojskowy, sekretarz oraz 4 strzelców ochrony sztabu. Kurenie dzieliły się na sotnie (2—4).
W celu większej operatywności dużą samodzielność
miały też sotnie. Liczyły one od 80—180 osób
i dzieliły się na „czoty" (20—50 ludzi), te zaś na „roje"
(10—12 osób), „roje" na „łanki" (4—6 strzelców).
W każdej sotni istniała etatowa grupa żandarmerii
polowej, do której zadań należało ściganie dezerterów
266
i wykonywanie na nich wyroków śmierci. Uzbrojenie
sotni składało się z 2 ckm., 8—10 rkm. Dowództwa
odcinków posiadały także artylerię małokalibrową oraz
moździerze. Sotnie osiągały dzięki temu dużą siłę
ognia.
UPA też w razie potrzeby korzystała z chwilowej
mobilizacji tzw. Oddziałów Specjalnego Naznaczenia
(WON).
Oprócz WON dowództwo UPA powołało jeszcze
jedną posiłkową organizację tzw. )fSamoobronne Koszczowe Widdiły" (SKW). Członkowie SKW, podobnie
jak członkowie WON, mieszkali legalnie we wsiach
i w razie potrzeby byli mobilizowani do jednorazowej
akcji. SKW organizowały ochronę magazynów i obiektów UPA, prowadziły rozpoznanie i wywiad oraz opiekowały się chorymi i rannymi. Zorganizowana siatka
SKW miała kapitalne znaczenie dla UPA. Po przybyciu w nowe okolice sotnie nawiązywały natychmiast
łączność z dowódcami samoobrony. SKW zapewniały
im opiekę, wypoczynek oraz dostarczały informacji
o ruchach nieprzyjaciela.
Organizacja SKW przetrwała do czasu likwidacji
UPA. Stwarzała ona dodatkową trudność w zwalczaniu
ukraińsko-nacjonalistycznego podziemia i w znacznym
stopniu przedłużała czas jego działania.
Przed „Czuprynką" nie było też w UPA stopni wojskowych, odznaczeń bojowych i innych charakterystycznych odznak żołnierskich poza „tryzubami" naszytymi na czapkach-mazepówkach. Stopień zastępowała funkcja, na przykład: dowódca kurenia to „kurinnyj", sotni — „sotennyj", czoty—„czołowyj", roi —
„rojowyj". Szuchewycz wprowadził następujące stopnie wojskowe: striłeć (strzelec), starszij striłeć (st.
strzelec), wistun (kapral), starszij wistun (plutonowy),
buławnyj (sierżant), starszij buławnyj (st. sierżant).
267
Oficerowie: chorużyj (podporucznik), porucznyk (porucznik), sotnyk (kapitan), major (major), pidpiłkownyk
(podpułkownik), piłkownyk (pułkownik), henerał (generał).
Prawo przedstawiania do awansów posiadali dowódcy sotni. Wniosek wysyłali do dowódcy odcinka taktycznego, który z kolei kierował go do dowódcy
okręgu wojskowego. Dowódca okręgu był uprawniony
do awansowania do stopnia st. wistuna. Od buławnego
wzwyż do sotnyka awansował dowódca grupy operacyjnej. Oficerów starszych awansował głównodowodzący UPA.
Szuchewycz wprowadził system udzielania pochwał
i wyróżnień oraz następujące odznaczenia: Brązowy
Krzyż Bojowej Zasługi, Srebrny Krzyż Bojowej Zasługi II klasy, Srebrny Krzyż Bojowej Zasługi I klasy,
Złoty Krzyż Bojowej Zasługi II klasy, Złoty Krzyż
Bojowej Zasługi I klasy. Złote i srebrne krzyże nadawał głównodowodzący UPA, zaś brązowe dowódcy
grup operacyjnych. Pochwał mieli prawo udzielać dowódcy odcinków taktycznych. Dowódcy okręgów mieli również prawo przyznawania specjalnych odznak
za rany — gwiazdki srebrne i złote. Za jedną ranę,
jedną srebrną gwiazdkę, za sześć — złotą.
Nowy dowódca UPA wprowadził także do nazewnictwa słowo „druh", które zastępowało termin „pan"
oraz całą gamę kar dyscyplinarnych — łącznie z chłostą przed frontem kompanii.
„Czuprynka" dbał także o odpowiednie reklamowanie UPA i urabianie opinii publicznej w celu sprzyjania i pomocy armii powstańczej. Nie ulega bowiem
wątpliwości, że pojawienie się UPA zdezorientowało
nieco ludność ukraińską, nawet niektórzy partyzanci
radzieccy liczyli, że przyłączy się ona, zgodnie z głoszonymi hasłami, rzeczywiście do walki z Niemcami.
268
Niemców też zdezorientowało i skłoniło, niektórych
z nich, do ponownej analizy stosunku do ludności
ukraińskiej, a także do ukraińskiego nacjonalizmu.
Sprawa stawała się na tyle niepokojąca, że zdarzały
się, wprawdzie sporadyczne, wypadki napadów UPA
na posterunki niemieckie.
Wypadki takie miały miejsce zaraz na początku
istnienia UPA, gdy sami Niemcy nie byli jeszcze dostatecznie zorientowani w charakterze ounowskiego
podziemia. Pierwotnie, pojedynczymi atakami na Niemców UPA, dokumentowała swoją obecność na ziemi
zachodnioukraińskiej, informowała, do czego jest zdolna w wypadku, gdy władze hitlerowskie nie zaczną
jej traktować jako partnera. Napady te miały też charakter propagandowy, skierowany w stronę ludności
ukraińskiej. Kwestię tę wyjaśnia gen. P. Werszyhora
następująco: „Już wtedy, na początku czterdziestego
trzeciego roku, zaczynałem się orientować, że z reguły
tam, gdzie ruch rodził się w dołach, przybierał często
charakter antyniemiecki, natomiast gdzie przewodzili
galicyjscy Ukraińcy, od razu nawiązywano kontakt
z Niemcami, niekiedy tajny, ściśle zakonspirowany,
a niekiedy też jawny. Między innymi w sierpniu 1943
roku oddziały UPA napadły na Kamień Koszyrski i wybiły całą załogę żandarmerii niemieckiej".
W późniejszych czasach, już po okrzepnięciu UPA
i po dogadaniu się jej dowództwa z dowództwem hitlerowskim, również będą mieć miejsce sporadyczne
walki upowców z żołnierzami niemieckimi. Nosiły one
wyłącznie charakter obrony, pewnych zagarniętych
pod swoją kontrolę terenów przez UPA, a które dla
hitlerowców przedstawiały ważne znaczenie wojskowe
— zwłaszcza rejony głównych szlaków komunikacyjnych. Niemcy nie ufali dowództwu UPA i chcieli linie
komunikacyjne utrzymywać pod własną kontrolą. UPA
269
pragnęła zaś w niektórych przypadkach nadzorować
je, aby w ten sposób móc wywierać nacisk na Niemców, przeważnie w celu zwiększenia z ich strony dostaw broni. Wojsko żądało usunięcia się UPA poza
zakreślone strefy, a gdy ta odmówiła lub ociągała się,
atakowało ją i siłą odrzucało na bezpieczną odległość.
„Okupant niemiecki początkowo — pisze Mieczysław Juchniewicz — albo inspirował napady i mordy,
albo też zajęty pilnowaniem linii komunikacyjnych
pozostawiał nacjonalistom ukraińskim wolną rękę poza
strzeżonymi liniami. Jesienią 1943 roku, gdy napady
band nacjonalistycznych przybrały masowy charakter,
a ludność polska zaczęła opuszczać wsie, powstała
groźba całkowitej dezorganizacji gospodarki i komunikacji, władze okupacyjne w niektórych rejonach
ukróciły nieco działalność ukraińskich band nacjonalistycznych".
Niemcy też gromili UPA w odwecie za jej napady
na cywilną ludność niemiecką. Ataki UPA na osadników niemieckich, mieszkających tu od czasów austriackich, miały między innymi miejsce w województwie
stanisławowskim. Przykładem jest napad na podstanislawowski tartak, gdzie zginęło kilku robotników niemieckich. W odwet Niemcy zaatakowali znane skupiska OUN—UPA.
Dowództwo UPA tłumaczyło to samowolą. Aby temu
zapobiec na przyszłość, 27 października 1943 roku SB
wydała odpowiednią instrukcję. „Należy zwrócić uwagę szczególną — czytamy w niej — na samowolne
wystąpienia członków UPA przeciw Niemcom. Stosować karne metody do rozstrzeliwania (włącznie)".
Prowod krajowy OUN w apelu noworocznym 1944
roku pouczał: „Nasza taktyka którąśmy podjęli w 1943
roku, jest jedynie prawidłowa(...). Nie szliśmy i nie
pójdziemy obecnie na ostateczne uderzenie w oku-,
270
pantów, wiemy bowiem, że ich siły są jeszcze wielkie".
„Niemcy, którzy stoją przed katastrofą, pisali bandederowcy w innym miejscu, nie stanowią dla nas zagrożenia. Niemcy, którzy przegrywają, używając znanego przysłowia, nie są warci jednej kosteczki ukraińskiego nacjonalisty. Walka zbrojna z Niemcami
w tym stanie mija się z celem. Celem jedynym winna
się stać w ramach »ogólnonarodowego powstania*,
walka ze Związkiem Radzieckim, a także z Polską".
W sprawozdaniu władz niemieckich z 17 kwietnia
1944 roku ze Lwowa czytamy: „Słaba reakcja na te
działania (mordowania Polaków — E. P.) ze strony
niemieckich władz przekonuje (upowców), że my odnosimy się do tych działań w skrajnym przypadku
»neutralnie«, i że te warunki można dobrze wykorzy-
stać we własnych celach politycznych". W sprawozdaniu sytuacyjnym zaś AK z Ziem Wschodnich
z 6 marca tego roku pisze się, iż „oficjalnie głosząc
hasła antyniemieckie, UPA bardzo rzadko występuje
przeciwko niemieckim siłom zbrojnym". Sprawozdanie
podaje za oficjalnym biuletynem UPA, że stoczono
dotąd 19 drobnych potyczek, łącznie z takimi, jak rozbijanie gorzelni. „W tym zakresie jest to akcja zupełnlo bez znaczenia".
Niemniej tego rodzaju sprawy niepokoiły Niemców,
klórzy, chociaż chcieli mieć porządek w strefie przyIrnntowej, nie byli jednak w stanie zapanować nad syIuncją. A ziemie te nie przestały być wciąż „Briicke
zum Osten" (mostem na wschód).
UPA tymczasem zupełnie nie liczyła się z tą sytuują, a swoimi poczynaniami po prostu szantażowała
Niemców, pragnąc wymusić na nich konkretne obietnico. W tej sytuacji władze niemieckie w 1944 roku
wyilciły wiele ulotek oceniających działalność UPA.
z nich głosiła: „...Liczne niemieckie dywizje
271
biją się na Waszej rodzimej ziemi z natrętnym najeźdźcą. Niemiecki żołnierz krwawi się i umiera za
Was, za Waszą rodzinę, za Waszą ziemię!
Uważacie siebie za nacjonalistów i wrogów bolszewizmu, jednakże jak to udowodnicie? Kiedy niemiecki
żołnierz walczy i umiera na froncie, Wy palicie na
tyłach wsie i chaty i zabijacie bezbronnych mężczyzn,
kobiety i dzieci, niszczycie majątki. W ten sposób burzycie cały porządek zbudowany z takim trudem
w ciągu dwóch krótkich lat.
Niszczycie siłę roboczą i dobro, jakie służą Waszej
własnej Ojczyźnie oraz żołnierzom walczącym na froncie. Jak długo chcecie przedłużać to haniebne dzieło!
Czy myślicie naprawdę w ten sposób pomóc własnemu
narodowi? Jeżeli w to wierzycie, to się bardzo mylicie, ale jeżeli jesteście świadomymi swych czynów,
wówczas jesteście zbrodniarzami i zdrajcami przede
wszystkim wobec ukraińskiego narodu, którego imię
plugawicie swymi czynami, a następnie wobec żołnierza, który walczy na froncie".
Z dramatycznym apelem do ludności dystryktu
zwrócił się także Otto Wachter. Wzywał do obrony
ziemi, albowiem wróg stoi już ante portas. Jednocześnie ten sam Wachter 4 marca 1944 roku na spotkaniu
z przedstawicielami nacjonalistów wypowiedział się
za współpracą z nimi na gruncie legalnym. „Ujawniliście dużo woli i aktywności we wspólnej walce
przeciwko bolszewizmowi — oświadczył (...). Niestety,
część galicyjskiej młodzieży zeszła z tej drogi i wspólnej walki na manowce (...). Kto w tej chwili występuje
z szeregu, ten jest zdrajcą własnego narodu, bandami
nikt niczego nie wygrał".
Interesującym dokumentem rzucającym światło na
charakter UPA jest odezwa jej sztabu z lipca 1943 roku
skierowana do żołnierzy niemieckich. Upowcy wska272
żują w niej na bolszewizm jako głównego wroga
„samostijnej" Ukrainy i jednocześnie wątpią, czy
Niemcy mają na tyle sił, aby się przeciwstawić „bolszewickiej nawale". Jako dowód mało skutecznej
walki z Rosjanami wskazują na śmiałe rajdy partyzantów radzieckich. Odezwa kończyła się słowami:
„Ukraińcy uważają, że są zdani na własne siły i zmuszeni (są) zorganizować samoobronę. Nasza organizacja (UPA) nie jest zwrócona przeciwko Wam. Nie
dajcie się więc pobudzić do walki z nami. Oszczędzajcie sobie niepotrzebnego przelewu krwi. Nie niszczymy komunikacji niemieckiej, nie naruszamy niemieckiej siły zbrojnej (...). Niech żyje porozumienie narodów przeciw niebezpieczeństwu bolszewickiemu!".
Upowcy odwodzili również Niemców od angażowania się w obronę Polaków. Na ten temat odbyli
oni z Niemcami rozmowy, o czym dowiadujemy się
z raportów wołyńskiego okręgu UPA oraz z porozumienia zawartego we Włodzimierzu Wołyńskim między
OUN—UPA a tamtejszą komórką gestapo. Mówiło się
w nim wręcz: „Życzeniem naszym jest usunąć polską
ludność i polskich urzędników z naszego obszaru. Polskie dzikie bandy partyzantów unieszkodliwić(...)".
Aby całkowicie sprawa stała się jasna, trzeba dodać,
co szef sztabu pułku UPA „Lewar" wyznał po wojnie
w śledztwie: „Po powrocie od Kłyma Sawura (Romana
Klaczkowśkiego — E. P.) Antoniuk-Sosenko (dowódca
pułku — E. P.) powiedział, że została zawarta umowa
między Niemcami a Sawurem (...) Niemcy są zainteresowani oczyszczeniem ziemi (...-) Przez oczyszczenie
ziemi należy rozumieć totalne wyniszczenie Polaków
(...) Polacy dla Niemców są »ochwiściam«(...) Dla nas
też są »ochwiściam«. Tym samym cel (...). UPA pokrywa się z celami Niemców". Nic do tego już dodać nie
można.
łl — Herosi fpod znaku tryzuba
Tak więc hitlerowcy nie mieli zastrzeżeń do antypolskiej i antyradzieckiej działalności UPA, przez to
gotowi byli ją tolerować, a nawet jej pomagać, pod
warunkiem, że jej poczynania nie doprowadzą do
anarchizacji zaplecza przyfrontowego i nie przeszkodzą
w ściąganiu kontyngentów oraz w wywożeniu robotników do pracy w Rzeszy. Oczywiście, woleliby, aby
UPA nie było, a antypolskie i antyradzieckie nastroje
nacjonalistów ukraińskich znalazły swe ujście w łożysku legalnym i przez to dokładnie kontrolowanym
przez czynniki niemieckie. Skoro jednak UPA już
273
istniała, nie można było pozostawić jej tak zupełnie
sobie samej, należało ją podporządkować własnym interesom i uzależnić od siebie. Uzależniona UPA od
dostaw niemieckich stawała się narzędziem w hitlerowskich rękach, mogła być przez nich inspirowana
i sterowana. Oczywiście w stopniu możliwym do przyjęcia przez przywódców OUN. OUN—UPA planując
„powstanie ogólnonarodowe", pragnęła „przechytrzyć"
Niemców przez nie ujawnianie tych planów, choć niewątpliwie takie powstanie skierowane przeciw ZSRR
było niemieckim czynnikom wojskowym jak najbardziej na rękę.
„ROZHOWORY"
Upowcy szykując się do przechwycenia władzy,
z jednej strony „oczyszczali teren" z Polaków i prowadzili długie pertraktacje z Niemcami, uwieńczone
„ugodą krakowską" — aktem najwyższej rangi normującym współpracę* UPA z hitlerowcami, z drugiej
zaś sondowali opinię AK i dowództwa partyzantów
radzieckich. Wszystko to, jak się wydaje, aby partyzantów „przechytrzyć" i uśpić czujność.
Wzór takich rozmów już istniał. Pierwsze kontakty
tego typu miały miejsce 15 kwietnia 1940 roku w Kra274
kowie. W celu uzyskania informacji odnośnie celów
działania nacjonalistów ukraińskich hołubionych wówczas przez hitlerowców, kierownik informacji Biura
Informacji i Propagandy (BiP) Komendy Okręgu Krakowskiego Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) Stanisław
Długocki ps. „Stanisław", przeprowadził w tym dniu
rozmowę z prezesem UCK przy „rządzie GG" W. Kubijowyczem. Ten, sprawdzony już kolaborant, o dużych wpływach zarówno wśród Niemców, jak i OUN,
nie uchylił się od tego typu kontaktów z Lachami,
wyraził nawet chęć dalszych „rozhoworów", stawiał
jednak warunki nie do przyjęcia. Streszczały się one do
uznania przez Polaków prawa Ukraińców do „Wielkiej
Ukrainy", sięgającej m.in. pod Gorlice, Zamość, Włodawę i Pińsk. W tej sytuacji rozmowy zostały przerwane.
Do rozmów miano powrócić po napadzie hitlerowców na ZSRR. Inicjatorem ich był gen. bryg. Kazimierz Sawicki ps. „Prut", „Opór" — komendant Obszaru Lwowskiego ZWZ—AK. Gen. Sawicki łudził się
i wciąż wierzył, że uda mu się doprowadzić do zgody
narodowej przez zaprezentowanie stronie ukraińskiej
perspektyw wspólnego państwa federacyjnego na wzór
Szwajcarii. Z jego rozkazu bowiem już w jesieni 1941
roku szukano odpowiednich kontaktów. Oczywiście
był to osobisty pomysł generała, który nie pokrywał
się z celami polityki polskiego rządu na uchodźstwie.
To chyba właśnie m.in. spowodowało odwołanie Sa-
wickiego do Warszawy w kwietniu 1943 roku.
Podpułkownik dypl. Henryk Pohoski — szef kontrwywiadu lwowskiego Obszaru AK w opracowaniu
pt. Wspomnienia z pracy konspiracyjnej w Sztabie
Obszaru Południowo-Wschodniego Armii Krajowej
(1941—1944) — pisze: „Od grudnia 1941 roku komórkę wywiadowczą przeciw organizacjom ukraińskich
275
faszystów prowadził inż. Stanisław Bozdek ps. » Władysław^...) mający wiele cennych znajomości. Wśród
nich spolszczonego Ukraińca (Mariana Chirowskiego),
który obrał sobie pseudonim »Zmora«. Znał on wspaniale środowisko OUN, znał osobiście Andrzeja Melnyka. Znał i Stefana Banderę. Ten to »Zmora« doprowadził do obustronnych kontaktów polsko-ukraińskich.
Jednak sam rozsądek kazał im (Ukraińcom) przyjmować z ironią twierdzenie powtarzane przez naszych
przedstawicieli, a składane na rozkaz Komendanta
Obszaru, że należy się z nimi liczyć, gdyż przy stole,
przy którym będzie negocjowany pokój, Polska będzie
partnerem, »podmiotem«, gdy Ukraińcy będą jedynie
»przedmiotem negocjacji*. Odpowiadali na to z całym
spokojem, że w przypadku zwycięstwa aliantów —
partnerami będą USA, ZSRR i Wielka Brytania, nikt
poza tym i że w skali światowej, tak sprawa Polski
jak i narodu ukraińskiego, który żył w granicach RP
będą tylko drobnym »przedmiotem« przetargów. W wypadku zaś zwycięstwa Rzeszy, Polska w ogóle nie
powstanie, podczas gdy Ukraina będzie istnieć na
pewno, choć prawdopodobnie jedynie na wschód od
Dniepru. Na tym w zasadzie rozmowy utknęły. Dopiero jesienią 1942 roku Komendant Obszaru(...) zwrócił się do mnie, abym podjął na nowo rozmowy(...)
»Zmora« zorganizował kilkanaście spotkań z dwoma
przedstawicielami UPA. Brałem w nich udział sam
w towarzystwie »Zmory«".
Partnerzy rozmów to dwaj absolwenci Politechniki
Lwowskiej, ale w czasie „rozhoworów" mówili wyłącznie po ukraińsku. „Obaj byli — pisze Pohoski —
ludźmi trzeźwymi, bez cienia fanatyzmu. Łatwo zgodzili się z poglądem, że bratobójcza walka do niczego
nie prowadzi, choć w duchu może sądzili, że umacnia
ona poczucie wspólnoty narodowej wśród Ukraińców,
276
ale nic o tym nie mówili i dobrze robili, gdyż trudno
było utożsamić bandytów UPA z narodem ukraińskim".
Spostrzeżenie nadzwyczaj trafne i słuszne.
Gen. Sawicki, niezależnie od rozmów z upowcami,
próbował znaleźć jakieś wyjście z tragicznego położenia stosunków polsko-ukraińskich przez osobiste
rozmowy z metropolitą Szeptyckim, ale się rozczarował. Sekretarka Szefa Sztabu AK Obszaru Lwów Zofia
Szwabowicz ps. „Klaudia", notuje w opracowaniu
Wspomnienia z pracy w AK: „Delegatura Rządu polskiego w Londynie zleciła »Dziadkowi« (gen. Sawickiemu) doprowadzić do porozumienia i ugody z Ukraińcami. W tym celu miał on spotkanie (w kwietniu
1943 roku — E. P.) z arcb. Andrzejem Szeptyckim. Po rozmowie jednak oświadczył, że nie będzie
(więcej) pertraktował z człowiekiem, trzymającym nóż
w ręku". Relację „Klaudii" uzupełnia „Zmora", który
spotkanie organizował. We wspomnieniach Wyrwane
kartki z pamiętnika pisze, że konkluzją stanowiska
Szeptyckiego było jego zdanie wypowiedziane po ukraińsku: „Jedynym waszym wyjściem jest, jak najszybsze wyniesienie się za San".
Z relacji ppłk Pohoskiego wypływa podobny wniosek. Pisze on: „Ponieważ dość często zdarzały się napady na kościoły katolickie, w czasie niedzielnej sumy,
przy czym podpalano kościoły, mordowano wiernych
z kobietami i dziećmi oraz księżmi, podejmowaliśmy
szereg interwencji u metropolity Szeptyckiego, dla
uzyskania listu pasterskiego w tej sprawie. Nie uzyskaliśmy jednak niczego". Polacy ostrzegali, że ich
„cierpliwość wyczerpie się i zmusi do odwetu, co tylko
uczyni walkę jeszcze bardziej krwawą". Ostrzeżenia
nie odniosły najmniejszego skutku. „Odwrotnie, bandyckie napady mnożyły się". Rozbestwili się także żołdacy dywizji SS „Galizien".
277
Zofia Szwabowicz notuje: „Patrole ukraińskie SS
»Hałyczyna« za cichą zgodą władz niemieckich strzelały po ulicach Polaków, zwłaszcza młodych. Najpierw
legitymowali upatrzonego, po oddaleniu się dwa kroki
z tyłu strzelali. Tego rodzaju egzekucje miały miejsce
nawet w dzień(...) Gdy z dnia na dzień zwiększała
się liczba zamordowanych, dochodząc nawet do 40-tu,
wówczas Niemcy, obawiając się zamieszek na tyłach
frontu, spowodowali, że arcb. Szeptycki wezwał na
kazaniu rodaków, by nie mordowali »braci w Chrystusie*. Ukraińcy po wyjściu z cerkwi św. Jura komentowali, że Lach to nie brat. Gdy w dalszym ciągu
napady nie ustawały, zarządził »Ryszard« (mjr Tadeusz
Wojciechowski) akcję odwetową w mieście i okolicy.
Padło po jednej nocy we Lwowie i okolicy około
40-tu Ukraińców i odtąd ustał terror z ich strony".
Wspomina też o tym Pohoski: „Było już późną jesienią 1943 roku(...) bandyckie napady mnożyły się.
Komendantem Obszaru już był płk Władysław Filipowski ps. »Janka«. Zdecydował się on na odwet.
Planowano jednego dnia w tej samej godzinie, zastrzelić na ulicach Lwowa kilkunastu ukraińskich policjantów. Akcja została starannie przygotowana i sygnał wykonawczy dany. Jedenastu policjantów padło z rąk żoł-
nierzy AK. Nikogo z naszych ludzi nie ujęto(...) i we
Lwowie nastąpił spokój. Nie maltretowano Polaków
nawet po godzinie policyjnej. Jednak po wsiach nadal
bandy ukraińskich faszystów napadały na polskie skupiska, wyrzynano w pień ludność...".
Zdaje się jednak, że po tym wszystkim, jak również
w wyniku uświadomionej sytuacji niekorzystnej dla
Ukraińców od strony polityki niemieckiej, Szeptycki
stopniowo zmieniał zdanie i w drugiej połowie 1943
roku chyba już doszedł do wniosku, że polityka nacjonalistów ukraińskich nie może opierać się wyłącz278
nie na rzezi Polaków. Przeto, jak się wydaje, do poważniejszych rozmów z AK, drogę utorował upowcom
właśnie Szeptycki. Ale wbrew pierwotnym moralnym
naciskom metropolity, banderowcy nie kwapili się
zbytnio do poważnych „rozhoworów z Lachami". Hamowała ich świadomość zbrodni popełnionych na żywiole polskim, jak też stanowisko AK wobec przyszłości Kresów. Szeptyckiego ignorowali — choć nie
lekceważyli, zdając sobie sprawę z jego autorytetu
wśród Ukraińców. Niemniej w swej propagandzie postawią go w rzędzie „swoich wrogów" obok melnykowców, UCK, ZSRR, USSR, Polski, Polaków, Żydów,
Rumunów, Węgrów i Niemców. Nie mogli zapomnieć
przede wszystkim klątwy, jaką rzucił na tych banderowców, którzy zamordowali płk R. Suszkę.
Stronie polskiej bardzo jednak zależało na ułożeniu
poprawnych stosunków z Ukraińcami, ponieważ planowali powszechne powstanie zbrojne ludności na
obszarze całej Polski. Przeto gen. Tadeusz Bór-Komorowski w swym piśmie z 8 września 1943 roku, do
komendanta Obszaru Lwowskiego AK, płk Władysława Filipowskiego pisał: „Zagadnienie polsko-ukraińskie na kresach południowo-wschodnich, stan umysłu
Polaków oraz społeczeństwa ukraińskiego, są władzom
centralnym znane w całej rozciągłości. Oddziaływanie
Wasze w terenie musi iść w kierunku uświadomienia
społeczeństwa, że walki polsko-ukraińskie podsycały
i będą podsycać wpływy niemieckie, którym są one
na rękę. Zdajemy sobie sprawę z tego, że nawet po
wybuchu powstania nieprędko będę mógł zapewnić
dostateczną pomoc kresowym Polakom, trzeba więc
środkami politycznymi im stworzyć warunki przetrwania. Porozumienie z Ukraińcami jest koniecznością,
racja stanu wymaga szukania porozumienia mimo
obecnej rzeczywistości. Minimum tego, co trzeba osią279
gnać, to rozbić Ukraińców na współpracujących z nami i wrogów".
Zamierzenia były wręcz niewykonalne, co jednak
nie znaczy, że nie było wąskich kręgów ukraińskich'
skłonnych do współpracy z Polakami, nie były to jednak środowiska ounowskie — a tylko one się naprawdę liczyły w zakresie uspokojenia walk i rozgrzanych
umysłów.
Trudność jednak polegała na tym, jak już pisaliśmy,
że do wiążących pertraktacji z Polakami nie dążyli
ounowcy i upowcy. Jest rzeczą znamienną, że „Czuprynka" nie szukał kontaktu z Polakami nawet przy
tworzeniu tzw. Antybolszewickiego Bloku Narodów
(ABN), nie zatroszczył się wówczas o figuranta ze
strony polskiej, by znalazł się na liście ABN, podanej
do wiadomości światowej opinii publicznej.
Organizacja ta założona została w listopadzie 1943
roku na konferencji zwołanej przez Dowództwo Główne UPA w Żytomierzu. Wzięli w niej udział renegaci
13 narodowości — głównie radzieckich, wrogo usposobionych do ZSRR.
Polacy stali się Szuchewyczowi potrzebni dopiero
w obliczu bezpośredniej klęski III Rzeszy, wówczas
to zapragnął on nawiązać kontakt z polskimi ośrodkami ruchu oporu. Takie właśnie „rozhowory z Lachami" zacznie prowadzić „Dnipro", czyli o. dr Iwan Hrynioch z komendantem AK Obszaru Lwów w maju
1943 roku. Przedstawiciel OUN—UPA pragnął uzyskać
wyraźną opinię strony polskiej odnośnie ewentualnego państwa zachodnioukraińskiego ze stolicą we
Lwowie, pod niemieckim protektoratem. W tym państwie Polacy mieli uzyskać autonomię i ochronę prawną ze strony władz ukraińskich. Czy Polacy w takim
wypadku odnieśliby się do tego państwa tak samo
280
wrogo, jak do Niemców, czy też ich stanowisko byłoby inne?
Nie należy jednak przypuszczać, że w połowie 1943
roku banderowcy wierzyli jeszcze w dobre chęci
Niemców, jeśli chodzi o „narodowe dążenia" Ukraińców. „Dniprowi" w rozmowach z Polakami chodziło
o usłyszenie zdania polskiego w ogóle w sprawie państwa zachodnioukraińskiego. Zasłanianie sią Niemcami
zmierzało, jak to sądzi publicysta gazety „Chrystianśkyj hołos", do „potknięcia się" Polaków, którym
w przyszłości można by się zasłaniać w przetargach
dyplomatycznych.
Rozmowy z Polakami nie przeszkadzały umacniać
się UPA drogą faktycznego osłabiania żywiołu polskiego, poprzez rzezie i zastraszenia, które z kolei powodowały ucieczkę ludności polskiej na tereny będące
do 1939 roku w granicach USRR, albo za San i Bug.
W czasie tego polskiego Exodu.su na Ukrainie Zachodniej zaszły poważne w skutkach wydarzenia.
W czasie majowych rozmów „Dnipra" z Polakami, nic
ich nie zapowiadało. W czerwcu i lipcu tego roku
rozpoczął się słynny rajd partyzantów radzieckich
w Karpaty, który spowodował ogólne zamieszanie i jeszcze większy strach w obozie nacjonalistów ukraińskich. Aczkolwiek ostatecznie partyzanci, po zadaniu
Niemcom, UPA i kolaboranckim formacjom ukraińskim poważnego ciosu wycofali się, dali jednocześnie
przykład radzieckich możliwości, którym UPA nie była
w stanie się przeciwstawić. W tej sytuacji oraz w obliczu naporu regularnych wojsk radzieckich, OUN—
UPA jesienią 1943 roku wyraziła zgodę na liczne, zaproponowane przez AK werbalne ustępstwa. Oczywiście, słowne deklaracje nie oznaczały jeszcze prawdziwego porozumienia, o tym mogły decydować tylko
fakty. Tymczasem czyny świadczyły o czymś wręcz
281
przeciwnym. UPA nie zaprzestała represjonowania
Polaków, ani stosowania przeciw nim odpowiedniej
propagandy, nie stanęła też w jednym szeregu z AK
do wałki z Niemcami. Niemniej delegacja OUN—UPA
jesienią 1943 roku powodowana strachem, przyznała
(tak przynajmniej sądzi się dziś), że:
,,1) Ukraińcy są obiektem konfliktu polsko-radzieckiego,2) w konflikcie tym Ukraińcy zajmą stanowisko propolskie;
3) województwa południowo-wschodnie są integralną częścią państwa polskiego;
4) są one terenem mieszanym narodowościowo;
5} w związku z tym Polska ma prawo i obowiązek
występować w obronie tych ziem na arenie międzynarodowej".
W zestawieniu z dotychczas prezentowanymi dokumentami OUN—UPA takie oświadczenie wydaje się
wręcz nieprawdopodobne. Można je tłumaczyć tylko
strachem przed Armią Czerwoną. Gdy armia ta była
daleko, można było głosić różne poglądy i nie dostrzegać Polaków jako partnerów, ale po rajdzie Kowpaka w Karpaty i po druzgocących klęskach Niemców
musiało przyjść otrzeźwienie, świadomość, że bez pomocy Polaków, za którymi, w ich mniemaniu, stały
Anglia i USA, niczego nacjonaliści — sojusznicy hitleryzmu, od ZSRR nie wytargują.
Na tym jednak nie koniec, 10 lutego 1944 roku rozpoczęła się decydująca runda rozmów. Osiągnięte porozumienie zawarte zostało w ważnym dokumencie,
który, niestety, ma tylko strona ukraińska. Zamieścił go „Ukrajinśkyj samostijnyk" (nr 25 z 1959 r.),
prezentuje go także Iwan Kedryn w swoich Spornynach
wydanych w Nowym Jorku w 1976 roku.
Z dokumentu (protokołu) wynika, że „...umawiające
282
się strony stoją na stanowisku właściwego i pokojo-
wego uregulowania stosunków polsko-ukraińskich na
zasadzie samostanowienia narodów;
— niepodległość Polski i Ukrainy jest w interesie
obu narodów oraz stanowi determinant konieczności
historycznej;
— Polacy widzą potrzebę zbudowania samodzielnego
państwa ukraińskiego i uznają oraz popierają walkę
narodu ukraińskiego o własny, suwerenny byt państwowy;
— umawiające się strony uznają, że w walce o niepodległy byt państwowy i realizację narodowych ideałów mających tych samych wrogów...
— umawiające się strony stoją na stanowisku, że
złagodzenie wzajemnych stosunków polsko-ukraińskich
nastąpić może w stopniu realnym pod warunkiem obustronnego poszanowania walki Polaków i Ukraińców
o swój niepodległy byt państwowy bez chęci zaboru
ziem jednej lub drugiej strony oraz że napięcia i walki,
które dotąd determinowały stosunki polsko-ukraińskie,
nie służyły sprawie obu narodów. Zatem obie strony
uczynią wszystko, co możliwe, aby ten stan zlikwidować i doprowadzić do realnego oraz skutecznego
współżycia Polaków i Ukraińców...".
Umawiające się strony zobowiązywały się do nie
mieszania się we wzajemne sprawy wewnętrzne i miały „dołożyć starań" dla natychmiastowego zaprzestania
z obu stron wrogiej propagandy, jak też działalności
(wewnętrznej i zewnętrznej) szkodzącej walce wyzwoleńczej Polaków i Ukraińców...".
W sumie było 12 punktów, niektóre różniły się
w szczegółach, przeto podane jako wersja polska lub
ukraińska, Na koniec: „Następują podpisy", tylko nie
wiadomo czyje.
Powyższy dokument nie był rozpropagowany przez
283
OUN—UPA, jak tego należało się spodziewać. Propaganda ta niezmiennie, od początku do końca, głosiła
zaborcze intencje polskie wobec ziem zachodnioukraińskich i tym w dużej mierze uzasadniała swoją politykę wrogości wobec ludności polskiej. Nie znalazł
też odbicia w dokumencie problem zasadniczy: sprawa
wyraźnego rozgraniczenia ziem spornych. Mogło to
wynikać z braku odpowiednich pełnomocnictw obu
stron, jak też z zamiaru, aby na przyszłość móc dać
dokumentowi własną wykładnię, wygodną dla każdej
ze stron.
Odłożenie tej sprawy na okres późniejszy było błędem, za który zapłaciła przede wszystkim ludność
polska. Zgodnie z ogólnymi sformułowaniami strona
ukraińska mogła widzieć „soborową" Ukrainę z granicami sięgającymi po Lublin i Nowy Sącz, podobnie
jak strona polska zakładająca te granice na Zbruczu,
a Ukraińcom dając prawo do budowy burżuazyjnego państwa na terenach USRR sprzed września 1939
roku. Przy tym obie strony stały na nierealnym stanowisku „rozpadu" ZSRR i nie brały pod uwagę faktu,
że Związek Radziecki będzie w stanie przeciwstawić
się skutecznie zarówno nacjonalistom ukraińskim i polskiemu rządowi w Londynie, co do kwestii przynależności Ukrainy Zachodniej.
Ponieważ obie strony wyraziły chęć kontynuowania
rozmów i dyskusji, do kolejnego ich spotkania doszło
we Lwowie 8 marca 1944 roku. Ze strony polskiej
uczestniczył w tych rozmowach przedstawiciel Delegatury Z. Zalęski (J. Gnatowski), stronę ukraińską
reprezentowali trzej delegaci OUN—UPA oraz czterej członkowie „miejscowej ekipy" o nieustalonej proweniencji partyjnej. Usłyszeli oni wiele cierpkich
słów od delegata polskiego. Oświadczył on wówczas,
że „nie wydaje się nam, by droga ku niepodległości
284
ukraińskiej miała być znaczona polską krwią". A co
do samej ukraińskiej suwerenności, to „naród polski
krytycznie ocenia możliwość powstania Wolnej Ukrainy, ponieważ na większym obszarze ukraińskie dążenia niepodległościowe są nikłe".
Była to prawda, a te gorzkie słowa trudne były do
przełknięcia, zatem strona ukraińska, opierając się na
wcześniejszym liście Prowodu OUN do Delegatury, zaproponowała rozstrzygnięcie sporu „na neutralnym
gruncie i arbitraż czynnika neutralnego". Gnatowski
nie widział ani takiego „gruntu" ani „neutralnego
czynnika", niemniej zaprosił delegatów ukraińskich
do kontynuowania rozmów w Warszawie.
Na tym właściwie zakończyły się rozmowy polsko-ukraińskie przed wyzwoleniem Ukrainy Zachodniej
przez Armię Czerwoną. Obie strony w zasadzie do
niczego praktycznego nie doszły i nic realnego nie
zdziałały dla ludności polskiej oraz dla zaniechania
walk między UPA i AK.
Rząd polski na emigracji, licząc na pomoc zachodnich aliantów, dążył niezmiennie do przywrócenia terytorialnego status quo ante bez liczenia się z wolą
ludności ukraińskiej. Oczywiście to stanowisko nie
mogło stanowić dla nacjonalistów ukraińskich, dążących do zbudowania pod własnymi auspicjami państwa
ukraińskiego czy choćby zachodnioukraińskiego, platformy porozumienia z Polakami. Częściowe zaś zbliżenie mogło nastąpić tylko na płaszczyźnie walki
z ZSRR. Na tym tle także nie doszło do współdziałania,
ani na platformie polityczno-dyplomatycznej, ani też
na płaszczyźnie wojskowej. Tym samym polskie deklaracje o gotowości współpracy (jeżeli faktycznie
takie miały miejsce), były nieszczere i służyły, jak na-
leży domniemywać, tylko celom ochrony Polaków na
Kresach przed barbarzyńskimi rzeziami.
285
Realizm polityki polskiej nie pozwalał łączyć się ze
zdecydowanymi wrogami ZSRR, do tego jeszcze o prohitlerowskim rodowodzie, albowiem Związek Radziecki
był podstawowym ogniwem koalicji antyfaszystowskiej
i wszystko wskazywało na to, że do niego należeć
będą, obok innych wielkich mocarstw, decyzje o urządzaniu powojennej Europy. Strona polska tego nie
mogła lekceważyć, nie mogła zatem czynić niczego,
co by jeszcze bardziej wikłało skomplikowane stosunki polsko-radzieckie.
Bezpośrednia przyczyna zerwania rozmów polsko-ukraińskich zdaje się tkwić w tym, o czym pisze
ppłk Pohoski. Wobec dalszych mordów i podpaleń,
zdecydowano się w 1944 roku jeszcze raz na poważny
odwet. W „dużej wsi na południowy wschód od
Lwowa, która służyła jako baza wypadowa silnej
bandy UPA. Wieś została nocą otoczona przez oddziały AK, a wszyscy mężczyźni nie będący jej mieszkańcami — zastrzeleni. Na pewien czas spokój zapanował w powiecie lwowskim. Nie były to jednak metody, które można było powtarzać, jeżeli sami nie
chcieliśmy zostać bandytami. Wypadek ten doprowadził do ostatecznego zerwania rozmów. Był bardzo
przykry, tym bardziej, że był on naszą winą". Zmartwienie zbyteczne, rozmowom i tak nic nie wróżyło
praktycznego powodzenia, a napady na polską ludność cywilną nie ustały, ciągnęły się one aż do ostatniego tchnienia UPA. Właściwie tak naprawdę, to nie
było w tych rozmowach poważnej platformy gwarantującej pomyślne ich sfinalizowanie.
Usiłowano także dogadać się z ruchem bulbowskim,
opanowanym już zresztą przez galicyjską OUN. Próby
takie podjęła wołyńska Okręgowa Delegatura Rządu,
którą kierował ludowiec Kazimierz Banach, późniejszy
członek Rady Państwa PRL. Do rozmów faktycznie nie
286
doszło, bo udająca się na nie, z pełną gwarancją bezpieczeństwa ze strony UPA, delegacja w składzie:
Zygmunt Rumel ps. „Krzysztof Poręba" i Krzysztof
Markiewicz ps. „Czort", została w nocy z 10 na 11
lipca 1943 roku przez upowców zamordowana. Obu
Polaków rozerwano końmi w miejscowości Kustycze
koło Turzysk. Po tej strasznej zbrodni nie można już
było ufać żadnym „gwarancjom" UPA i nie ryzykować dalszych prób wejścia w kontakt z ludźmi dzikiego i okrutnego „Tarasa Bulby".
Dopiero wyzwolenie ziem zachodnioukraińskich spowodowało wejście stosunków między podziemiem
zbrojnym polskim i ukraińskim w nową fazę. Według
zeznań szefa SB OUN na „Zakierzoński Kraj" Petra
Fedorowa, po ustanowieniu granicy między Polską
a ZSRR, Prowod OUN zalecił, aby „za wszelką cenę
dojść do porozumienia z polskim podziemiem(...) na
terenach będących też w zasięgu UPA, a tym samym
unikać nieporozumień i wspólnego zwalczania się
między obydwoma organizacjami, tj. WiN i UPA oraz
nawiązanie współpracy".
Stronie polskiej udało się jedynie zneutralizować
niektórych działaczy UNDO, nie mających w tym czasie zresztą znaczenia i pozyskać do współpracy na płaszczyźnie współdziałania narodów—członków Wołyńskiego Komitetu Ukraińskiego. Organizacja ta potępiła zbrodnie UPA, czym naraziła się na zarzut „polakofilstwa" i szykany ze strony OUN—UPA.
Jednoznaczne stanowisko wobec banderowców zajęła strona radziecka, której przedstawiciel zgodził się
spotkać z wysłannikiem OUN—UPA na 93 kilometrze
drogi ze Lwowa do Tarnopola. Różniło się ono od
stanowiska polskiego tym, że delegat radziecki uznał
nacjonalistów za obywateli ZSRR, a nie za obywateli
Polski i na takich warunkach odbywała się rozmowa.
287
W spotkaniu tym „Czuprynkę" i UPA reprezentowali:
jeden z zastępców komendanta głównego Majewśkyj
i „politwychiwnyk" UPA „Hałyna". Na przedłożone
warunki (uznania UPA za ruch partyzancki) przedstawiciel strony radzieckiej odparł: „Żadnych warunków.
Rząd Radzieckiej Ukrainy wzywa członków band do
zaprzestania beznadziejnej walki przeciw ukraińskiej
władzy radzieckiej. Wasi gospodarze hitlerowcy,
z którymi przyszliście na ziemię ukraińską, znajdują
się w przeddzień zupełnego rozgromienia i kapitulacji.
Rzućcie broń również i wy. Wszystkim, którzy dobrowolnie złożą broń i zaprzestaną walki przeciw władzy
radzieckiej, rząd Radzieckiej Ukrainy zapewnia pełne
bezpieczeństwo".
Rozmowy te były trzymane w ścisłej tajemnicy
przed szeregowymi upowcami. Warunki konspiracji,
posunięte przez Szuchewycza do absurdu, spowodowały likwidację „Hałyny" i doprowadziły do samobójczej śmierci Majewśkiego.
„Czuprynka" szukał także kontaktów z Węgrami
oraz poprzez Jugosławię z wojskowym wywiadem
amerykańskim i brytyjskim. Hrynioch w rozmowach
z przedstawicielami defensywy węgierskiej korzystał
z pośrednictwa unickiego duchownego z Zakarpacia
o. Demianowycza. Stał on na czele tzw. Madziarsko-ruskiej Rady Narodowej, kolaboracyjnego organu
prowęgierskiego podobnego do galicyjskiego UCK.
Rozmowy te Hrynioch, z upoważnienia Szuchewycza,
zakończył już po wyzwoleniu Ukrainy Zachodniej. Do-
tyczyły one dwóch kwestii: pomocy w broni oraz
azylu dla banderowców na wypadek opuszczenia przez
nich Ukrainy. Hrynioch ps. „Orliw" przybył do stolicy
Węgier (w mundurze oficera armii Horthy'ego, i w takim stanie był przyjęty przez szefa sztabu generalnego oraz szefa wywiadu wojskowego) niemal w przed288
dzień ogłoszenia deklaracji Horthy'egc o złożeniu
broni i powstania dyktatorskich rządów F. Szalasiego.
Później Hrynioch żałował tego, że nie przybył kilka
dni później, gdyż od ekipy Szalasiego zdołałby uzyskać dla UPA więcej. Niemniej w przeprowadzonych
rozmowach wojskowi węgierscy zgodzili się przekazać UPA, przez Ukrainę Zakarpacką, pewną ilość broni
i umundurowania oraz udzielić schronienia tym nacjonalistom, którzy znajdą się na terenie Węgier z zamiarem dalszej drogi na Zachód. W zamian za to UPA
miała dostarczać Węgrom informacji szpiegowskich
i ułatwić ich żołnierzom, którzy znajdą się w UPA,
bezpieczny powrót do domu.
Szuchewycz podobne rozmowy zainicjował z Rumunami w sierpniu 1944 roku. Prowadził je z przedstawicielem rumuńskiego centrum wywiadowczego nr 3
niejaki A. Semczyszyn, a później Pawłyszyn-Łysowśkyj. Również i w tym wypadku banderowcy w zamian
za uzbrojenie i wyposażenie godzili się dostarczać Rumunii wiadomości o Armii Czerwonej. Rozmowy
w sierpniu 1944 roku w Bukareszcie finalizował także
o. Hrynioch. Adiutant o. Hryniocha wspomina, że
w stolicy Rumunii przeżyli obydwaj chwile zgrozy,
ponieważ atmosfera była napięta i groziła jakimś wybuchem. Tym wydarzeniem miało być powstanie zbrojne, które 23 sierpnia 1944 roku obaliło dyktaturę J.
Antonescu.
Próba dotarcia do Anglików poprzez Jugosławię zakończyła się paradoksalnie. Z pomocą oficera jugosłowiańskiego, który uciekł z niewoli niemieckiej, przedstawiciele UPA w październiku 1944 roku dotarli nad
Adriatyk, ale zamiast do Michajlovića (u którego spodziewali się spotkać członków misji brytyjskiej) dostali się w ręce partyzantów marszałka Josipa Broz-Tito.
19 — Herosi spod znaku tryzuba
UPA A SS „GALIZIEN"
Nacjonaliści ukraińscy od początku wojny z ZSRR
zabiegali u Himmlera o powołanie „własnej" dywizji.
Himmler wciąż zwlekał aż do kwietnia 1943 roku.
Właśnie wówczas znalazł się on pod naciskiem psychozy strachu i niekorzystnych nastrojów ludności
niemieckiej. Zrozumieniu problematyki tej mogą posłużyć codzienne raporty sytuacyjne o nastrojach ludności Rzeszy, sporządzane dla niego z inicjatywy Otto
289
Ohlendorfa. Ich wykazu (616) dokonał i wydał drukiem
w 1965 roku Heinz Boberach. W jednym z takich raportów pisano: „Doniesienie o zakończeniu bitwy pod
Stalingradem wywołało(...) głęboki wstrząs w narodzie
(...) O ile bojowe natury odczuwają Stalingrad jako
zobowiązanie do ostatniej mobilizacji wszystkich sił
na froncie i w ojczyźnie, ale oczekują też od tej mobilizacji zwycięstwa, to mniej zdecydowani rodacy
widzą w upadku Stalingradu początek końca(...)".
Klęska stalingradzka zbiegła się z nasileniem nalotów alianckich na wielkie skupiska ludności w Niemczech. Zatem Rzesza ponosiła nie tylko ogromne straty
na froncie, ale również na zapleczu. Spowodowało to,
że poszczególne jednostki, zdjęte strachem, zaczęły
w bardziej ludzki sposób traktować cudzoziemskich
robotników przymusowych, co z oburzeniem notują
funkcjonariusze SD. Istniała zatem pilna potrzeba działania. Powszechne hasło brzmiało: „Rache an unsere
Ermordeten", a do tego potrzebni byli pewniacy. Na
Ukrainie nie mogli nimi być banderowcy, zbyt daleko
już się oddalili — również w sferze propagandy antyniemieckiej wśród ludności. Pozostał tylko W. Kubijowycz ze swoją grupą oraz zawsze niezawodni melnykowcy.
W celu omówienia szczegółów w tej kwestii na
290
konferencję do Berlina wyjechał w lutym 1943 roku
Kubijowycz. Po jego powrocie powołano we Lwowie Biuro Werbunkowe na czele z gen. W. Kurmanowyczem. Następnie utworzono Ukraiński Zarząd
Wojskowy („Wijśkowa Uprawa"). Na jego czele stanęli dwaj współprzewodniczący — Kurmanowycz i A.
Bisanz, sekretarzem został D. Palijew — awansowany
do stopnia pułkownika.
Oficjalnie decyzja o powołaniu ,,SS-Schutzen-Division-Galizien" zapadła 28 kwietnia 1943 roku. Podał
ją na specjalnych uroczystościach, w tym dniu do wiadomości Wachter, na których między innymi ostrzegł
przed uprawianiem wśród żołnierzy dywizji propagandy na rzecz „Wielkiej Ukrainy".
Wśród pierwszych ochotników do SS „Galizien" znaleźli się synowie duchownych greckokatolickich i bogatych chłopów, inteligenci i półinteligenci, elementy
kryminalne i zdeklasowane oraz, będąca pod wpływem
ukraińskiej ideologii faszystowskiej, młodzież. Nabór
do dywizji miał też czasami charakter przymusu i moralnego nacisku. Część przymusowo zwerbowanej młodzieży zdezerterowała, ukrywała się po lasach lub
wstąpiła do UPA. Dezerterowali również ci, którzy na
rozkaz OUN znaleźli się w dywizji na przeszkoleniu.
Wtedy okupant zastosował represje wobec rodzin dezerterów.
UPA oficjalnie była przeciwna werbunkowi młodzieży do SS „Galizien" (co w jakimś stopniu ograniczało
jej własny nabór), jednak godziła się z tym faktem,
tworząc sobie nawet w szeregach dywizji doskonałą
bazę szkoleniową. W rozmowach z Niemcami oczywiście, nie przyznawano się do tego, lecz podkreślano
swój pozytywny stosunek do tego przedsięwzięcia.
Mówił o tym wyraźnie o. Hrynioch („Herasymowski")
na spotkaniu z B. Pappe, o czym już wspomniano
291
w poprzednim rozdziale. Oficjalnie UPA groziła wyrokami śmierci tym, którzy ośmielą się wstąpić do
SS „Galizien". Co jednocześnie nie przeszkadzało jej
przyjmować w swe szeregi żołnierzy SS. Dla przykładu
dowódca kurenia UPA „Jahoda" był dezerterem z SS
„Galizien" nie wydanym Niemcom, jak to zapewniał
o. Hrynioch. Oficerami SS „Galizien" byli dowódcy
oddziałów UPA Kuźmynśkyj „Horn", Sydor „Lisowyk",
Karaczewśkyj „Burewij", a przede wszystkim ostatni
zastępca Szuchewycza — Hryhorij Haliasz „Bej". Ściśle poufny telegram z 24 kwietnia 1944 roku wy słany
przez Witiskę na ręce dowódcy SS „Galizien" Fritza
Freitaga mówił: „Lider banderowskiej grupy OUN,
oświadczył, że jej kierownictwo jest gotowe nakazać
oddziałom UPA zwrócić wszystkich uciekinierów i dezerterów dywizji SS »Galizien« ich jednostkom, pod
warunkiem, że policja bezpieczeństwa zagwarantuje,
iż zwróceni uciekinierzy i dezerterzy nie zostaną skazani na śmierć, lecz tylko będą pozbawieni wolności(...)".
Takie zapewnienie ze strony Niemców było fikcją,
o. Hrynioch jako oficer „Nachtigall" wiedział przecież,
że niemieckie prawo wojskowe nie przewiduje wyjątków odnośnie do dezerterów, wszystkich ich czekało
rozstrzelanie. Tak też się stało z częścią zwróconych
przez dowództwo UPA żołnierzy SS „Galizien".
Jednocześnie o. Hrynioch oświadczył, że społeczeństwo ukraińskie „ma tyle siły, że nie tylko niemiecka
władza okupacyjna może przeprowadzać mobilizację,
lecz i OUN będzie miała jednocześnie możliwości werbunku rekrutów do oddziałów UPA, przy tym obie
strony wzajemnie sobie nie zaszkodzą".
W listopadzie 1943 roku rekruci SS „Galizien" złożyli przysięgę na wierność Hitlerowi (a nie Ukrainie).
22 lutego 1944 roku dywizję odwiedził Wachter. Przemawiając do żołnierzy powiedział: „Ujawniajcie swoją
292
postawę nie tylko wtedy, kiedy staniecie na gardle
naszego odwiecznego wroga, ale wtedy, gdy zadacie
kłam hasłom podburzającym zbałamuconych jednostek
waszego narodu". Wachter nie przebierając w środkach do tych zbałamuconych zaliczył w jednakowym
stopniu partyzantów radzieckich i UPA.
SS ,,Galizien", w pewnym sensie, miała też stanowić
oficjalną przeciwwagą UPA. W przyszłości chciano
żołnierzy SS wykorzystać do rozprawy ze swoimi pobratymcami w konspiracji. Wskazywała na to propaganda antyupowska prowadzona systematycznie i konsekwentnie. Sam Himmler w swoim przemówieniu
16 maja 1944 roku potępił UPA w obecności żołnierzy
SS „Galizien" przed ich wymarszem na front. Ukraińskich esesmanów nazwał on konstruktywną siłą narodu w odróżnieniu od tych, którzy atakują z ukrycia.
„UPA nie przyczynia się do jedności narodu — koniecznej do walki z bolszewizmem — przez to narodowi temu nie służy, tak jak, na przykład SS »Galizien«".
W tym samym dniu, jeszcze ostrzej postawił sprawę
Wachter mówiąc: „Kiedy wy, pełni nadziei, otwarcie
ruszacie do walki przeciwko bolszewikom, światowemu wrogowi, ludzie z zielonej kadry (UPA) mordują
bezbronnych mężczyzn, kobiety i dzieci. W ten sposób
pogrążają się coraz bardziej w zbrodni i chaosie, okrywając hańbą imię swojego narodu(...)".
Nim jednak dywizja znalazła się na froncie, „wsławiła" się niechlubnie, wspólnymi z UPA pacyfikacjami.
Tak było na przykład w galicyjskim miasteczku Podkamień, gdzie nacjonaliści dokonali masakry, szukającej schronienia za murami obronnymi klasztoru dominikanów, ludności polskiej.
O współpracy oddziałów SS „Galizien" z UPA zaczęto mówić i pisać oficjalnie. O takim przykładzie
293
donosił korespondent wojskowy gazety „Lwiwśki wisti" (10 V 1944) — opisując wspólne pacyfikacje i to
za wiedzą oraz aprobatą Niemców: „Stoją przed nami
ludzie ubrani po cywilnemu — czytamy w korespondencji — uzbrojeni w różnorodną broń. Były to grupy
ukraińskich partyzantów, którzy walczą z bandami bolszewickimi, oczyszczając z nich poszczególne wioski.
Kolumna rusza dalej, a my (tj. żołnierze SS „Galizien"
— E. P.) idziemy z przewodnikiem partyzanckim na
czele(...).
»Mamy tu — powiada partyzant — dużo roboty,
wrogowie obsadzają każdą chatę i nie dopuszczają nas
do wsi ogniem swoich karabinów, ale nam udało się
ich zniszczyć(...)«. Po przyjściu do wsi ukraińskiej dowódca oddziału SS idzie do tzw. sztabu powstańczego.
Na mapie leżącej na stole nakreślają miejscowości,
które należy oczyścić od wroga. Po godzinnej naradzie
oddział SS dywizji wraz z partyzantami idzie dalej(...)".
O innych wspólnych pacyfikacjach SS „Galizien"
i UPA mówi ten sam korespondent „Lwiwśkyj wisti"
dwa miesiące później (12 VII 1944): „Bojowa grupa dywizji SS »Hałyczyna« otrzymuje rozkaz zbadania, czy
w pewnej wiosce, położonej wśród lasów, znajdują
się żydowsko-bolszewickie bandy(...) Panuje noc. Wysłany patrol przynosi meldunek pozytywny. Dowódca
wydaje rozkaz wyzwolenia wsi (...). Okrzyki strzelców
i bandytów mieszają się w jeden dziki ryk (...). Bój
skończony(...)".
Zatem w celach, jak i sposobach eksterminacji Polaków, Żydów i komunistów nie było różnic między
UPA a SS „Galizien". W tym względzie miały te same
hasła: „Ukrajina budę no bez Lachiw". „Wyzwolenie"
narodu wiodło przez bicie „Lachów i żydowsko-moskiewskiej komuny".
Piosenka nie jest doskonałym dowodem na posta294
wioną tezę, ale wśród innych dokumentów może być
ważnym uzupełnieniem. Oto dwie z nich — SS „Galizien" i UPA. Żołnierze SS śpiewali:
...Śmierć! Śmierć! Lachom! Śmierć!
Śmierć moskiewsko-żydowskiej komunie!
W bój OUN nas wiedzie,
Bijemy komunistów i Lachów.
Zaś „Marsz ukraińskich powstańców" UPA głosił:
...My ukraińscy powstańcy,
Następcy sławnych Kozaków,
Aby naród wyzwolić z kajdanów,
Bijemy komunistów i Lachów.
SS „Galizien" skierowana została na front w połowie czerwca 1944 roku w rejon miasta Brody. Tu
wpadła w straszny ukrop. Pod Brodami rozegrała się
krwawa i decydująca bitwa (od 14 do 22 lipca), gdzie
wojska radzieckie napotkały zacięty opór hitlerowców
i dopiero wprowadzenie do walki trzech armii pancernych złamały go. Pod Brodami likwidacji uległo
8 hitlerowskich dywizji. Tu też SS „Galizien" znalazła
swoją śmierć w gigantycznym młynie stalowych kół
radzieckich czołgów, gdzie została dosłownie zmielona
na wióry. Jej resztki, uzupełnione, staną się trzonem
1 dywizji UNA. Część błąkających się po pogromie
esesmanów ukraińskich trafiła w sposób naturalny do
UPA i wraz z nią podzieliła zasłużony los.
TOTALNE POWSTANIE ZBROJNE W SOJUSZU
CHOĆBY Z DIABŁEM
Po reorganizacji UPA i zasileniu jej przez przeszkolonych w jednostkach niemieckich banderowców,
„Czuprynka" nasilił walkę z partyzantką radziecką.
295
Działo się to w momencie dla Niemców krytycznym.
W ten sposób Szuchewycz w pewnym sensie zabezpieczał niemieckie tyły, nękane potężnym zrywem
zbrojnym okupowanych narodów radzieckich.
Od połowy 1943 roku do lutego 1944 roku zagony
UPA przeprowadziły z wołyńskimi radzieckimi od-
działami partyzanckimi 35 akcji zbrojnych, zaś od
5 stycznia do kwietnia 1944 roku stoczono 21 większych walk ze zgrupowania gen. Kowpaka. W walkach tych upowcy ponosili duże straty. Tylko na
przełomie lat 1943—1944 w okolicach Elnego, Tomaszogrodu, Kosorucza i Dert zginęło ich ponad 250
osób.
Od początku 1944 roku notujemy też coraz częstsze
wspólne akcje UPA i Niemców na partyzantów radzieckich i polskich. Podkreśla to organ ludowców
„Orka" w numerze 4—5 z 1944 roku. Również coraz
więcej instruktorów niemieckich, wraz z pokaźną
ilością uzbrojenia, znajdzie się w UPA. Jednocześnie
zaś klęski ponoszone przez UPA powodowały spory
z Niemcami. Hitlerowcy po prostu zawiedli się na
UPA, „Czuprynka" zaś oskarżał Niemców, że nie
udzielili UPA skutecznej pomocy, która pozwoliłaby
powstrzymać rajd partyzantów Kowpaka i Werszyhory. Jednak się pogodzono. Niemcy zobowiązali się
zwiększyć pomoc dla tworzącej się galicyjskiej ekspozytury UPA — Ukraińskiej Ludowej Samoobrony
(UNS), której celem miało być zatrzymanie w dalszym posuwaniu się zgrupowań partyzantów radzieckich na południe Galicji Wschodniej.
„Od kilku tygodni — głosił biuletyn upowski —
Zachodnia Ukraina jest wstrząśnięta wieścią o pochodzie w Karpaty kilkutysięcznej armii partyzantów
Kowpaka (...) Nie zważając na ogromne straty (...)
Moskwa kontynuuje wojnę (...) na zapleczu niemiec296
kim". Oddziały partyzanckie „mają z jednej strony
aktami sabotażu przeszkadzać armii niemieckiej
w kontynuowaniu wojny na wschodzie, z drugiej
zaś — mobilizować dla siebie masy". Upowcy pisali,
że Kowpak wnosi „chaos (...) do życia Galicji", jego
ludzie „zrywają mosty" chcąc „sprowokować społeczeństwo ukraińskie i w ten sposób doprowadzić
do jego wyniszczenia rękami niemieckimi". Aby
więc temu zapobiec OUN „organizuje Ukraińską
Ludową Samoobronę do walki" (z radzieckimi partyzantami).
Dowódcą UNS został O. Łućkyj ps. „Bohun",
„Bohdan", „Berkut". W porozumieniu z Niemcami,
którym UNS podlegała pod względem operacyjnym,
Łućkyj zorganizował pięć kureni samoobrony i rzucił
je do walki wspierającej 4, 6, 13 i 26 pułk SS oraz
niemieckie oddziały żandarmerii.
Pierwszy kureń o nazwie „Czarne czarty" bronił
przed Kowpakiem odcinka w okolicy wsi Berezin
w rejonie jaremczańskim, drugi „Trembita" okopał się
we wsiach Dolińszczyzny, trzeci „Siromanci" na Bolechowszczyźnie w rejonie góry Czarna Sychta,
czwarty (bez nazwy) na stokach Magury w powiecie
drohobyckim, ostatni (też bez nazwy) pod Starym
Samborem.
Walkę UNS wspierały regularne kurenie UPA. Potężny, liczący około 6 tys. oddział UPA zagrodził drogę
oddziałowi polsko-ukraińskiemu pod dowództwem
Mikołaja Kunickiego — ps. „Mucha". Ktmicki pisze,
że jego partyzanci rozgromili upowców a następnie
poróżnili ze sobą resztki dwóch zagonów, które stoczyły ze sobą śmiertelny bój.
Ostatecznie marsz radzieckich zgrupowań w Karpaty został powstrzymany. Fakt ten służy dziś publicystyce nacjonalistycznej na Zachodzie dla podkreślenia
297
„dzielności i determinacja1" UPA, której przypisuje
się główną zasługą w tym fakcie. Tymczasem Łućkyj,
jest innego zdania. Przed sądem radzieckim przyznał,
że powstrzymanie partyzantów Kowpaka było zasługą
Niemców, żołnierze UNS stanowili materiał surowy,
uciekali i dezerterowali, przeto żandarmeria miała
„pełne ręce roboty", rozstrzeliwując „tchórzy i dezerterów", a także stosowała represje w stosunku do ich
rodzin.
Zbliżenie się wojsk radzieckich spowodowało wydanie przez Prowod Krajowy OUN odpowiedniej dla
UPA instrukcji. „Nie dopuścić do zastraszenia przed
bolszewikami — czytamy w niej — dowieść, że bolszewicy idą nie dlatego, że są silni, ale dlatego, że
Niemcy nie chcą walczyć (...). Odnośnie do Polaków
nasze stanowisko pozostaje takie, o jakim była mowa
na konferencji: »bojówka bije, a my wołamy, że spokojnych mieszkańców nikt nie zaczepia«". Treść instrukcji (pierwsza jej część) była sprzeczna z powszechnie stosowaną praktyką, gdyż propaganda OUN—
UPA w swych ulotkach uparcie głosiła, że po
odejściu Niemców żołnierze i partyzanci radzieccy
„rozstrzeliwują bezwzględnie" wszystkich dorosłych
mężczyzn, „palą wioski i pędzą kobiety wraz z dziećmi na pierwszą linię frontu pod niemieckie kule".
Ulotki groziły zbiorową odpowiedzialnością i masowym przesiedlaniem na Sybir. Miejsca opuszczone
przez Ukraińców miały być zasiedlane „przez Mongołów i Kałmuków".
W takiej sytuacji jedynym wyjściem było „totalne
powstanie" w „sojuszu choćby z samym diabłem".
Wszystko, co stało temu na przeszkodzie, miało być
„antyukraińskie i antynarodowe" — i jako takie powinno zostać zmiecione „jak wiatr zmiata śmieci".
Już pod koniec 1943 roku sztaby UPA, na polecenie
298
Szuchewycza, wydały rozkazy o stosowanie represji
wobec wszystkich nielojalnych wobec OUN—UPA
Ukraińców. Podejrzenia o nielojalność padały
w pierwszej kolejności na rodziny żołnierzy radzieckich. Członków rodzin rozstrzeliwano, wieszano lub
ścinano toporami publicznie. UPA nie tolerowała również odruchów humanitarnych wobec skazanych,
współczujących dosięgała taka sama kara. Przykładem
jest wołyńska wieś Dermań, gdzie w ciągu jednego
dnia upowcy zlikwidowali ponad 500 osób, wszystkich Ukraińców.
Szuchewycz pragnąc wywołać powstanie nie mógł
nie brać pod uwagę osoby „najwyższego autorytetu"
moralnego, jakim niewątpliwie był arcb. A. Szeptycki.
Tymczasem stosunki między władyką świętojurskim
a UPA były złe, a nawet beznadziejne po zamordowaniu Suszki, gdy ten na jego zabójców, a pośrednio
na UPA, rzucił klątwę. W odwecie UPA zaliczyła go
do swoich wrogów. Ten stan nie mógł trwać wiecznie, list pasterski metropolity wzywający naród do
„ogólnonarodowego powstania" pod egidą OUN—
UPA wiele by pomógł. Przeto Szuchewycz postanowił się ukorzyć przed władyką, uklęknąć przed nim
i prosić o błogosławieństwo.
Na górze św. Jura były dwa spotkania, zachowały
się z nich notatki mówiące nawet o szczegółach rozmów. Szeptycki wierzył jeszcze w cud, w realizm^*
Zachodu, który „nie wpuści Sowietów" do Europy, 1
w swoim własnym interesie. W wypadku jednak
krachu niepodległościowych koncepcji nacjonalistów
ukraińskich, ci powinni zrobić wszystko, także w propagandzie zagranicznej, aby Ukraina Zachodnia znalazła się w granicach Polski. Krzyk Ukraińców: „nie
chcemy żyć pod Sowietami" powinien wstrząsnąć
sumieniem społeczeństw Zachodu.
299
\
Szuchewycz ze wszystkim się zgadzał, ale nalegał
na list pasterski. Szeptycki jednak tym razem okazał
się realistą i nie dał ponieść się resztkom starczych
emocji, listu nie wydał (podobno), hamował go także
biskup Slipyj. Jednak stary władyka uczynił rzecz,
która w pewnym sensie pomogła UPA, czyli w jakimś
stopniu usprawiedliwiała ich „odwety" na Polakach.
Władyka mianowicie napisał list potępiający rzekome
zbrodnie „polskich nacjonalistów" na Chełmszczyźnie.
W liście tym między innymi czytamy, iż z „Ziemi
Chełmskiej napływają wiadomości, że tam nie tylko
urzeczywistnia się złoczynienia zabójstw na korzyść
antyukraińskiej (...) polityki tajnych polskich partii,
ale zorganizowane zagony partyzantów (już) zrujnowały i spaliły całe wsie ukraińskie (...). Na stu pięćdziesięciu parochów w diecezji niemal wszyscy
ucierpieli od polskich band, 9 duchownych i 8 diaków
zamordowano". I tak w tym duchu cały list —
a w innym napisanym w tym samym czasie o „komunistycznych partyzantach" Władyka mówi, że znajduje
się w ich szeregach „duża liczba Polaków i Żydów",
których nadto spotyka się „razem z niemieckimi dezerterami w oddziałach prawdziwych bandytów", którzy
grabią i mordują. Szuchewycz mógł, po przeczytaniu
tych słów, zatrzeć ręce z zadowolenia.
W iluzorycznych mrzonkach o „trzeciej sile" OUN—
UPA nie chciała brać pod uwagę faktu, że Armia
Czerwona była największą potęgą w toczącej się
wojnie, której banderowcy nie byli w stanie przeciwstawić własnego potencjału. Jedyne co się im
uda, to wywołanie wojny domowej ciągnącej się od
początków lat pięćdziesiątych, wojny obliczonej na
przetrwanie, do momentu spodziewanego wybuchu
nowej pożogi wojennej o zasięgu międzynarodowym.
Pragnąc zapobiec niebezpiecznej awanturze, łączą300
cej się z upowskim powstaniem zbrojnym, jak też
wykazać beznadziejność takich planów, KC KP(b)U
i Rada Komisarzy Ludowych USRR wystąpiły na początku 1944 roku ze wspólnym apelem wzywającym
do zaprzestania przelewu krwi i zakończenia walk
bratobójczych na Ukrainie Zachodniej. Apel jednocześnie pouczał podziemne terenowe organizacje
partyjne i komsomolskie, aby nie traktowały wszystkich upowców jednakowo, aby umiały odróżnić tych,
którzy zostali do UPA zaciągnięci siłą lub poszli
z rzeczywistych pobudek antyniemieckich, od zdecydowanych faszystów gotowych utopić kraj we krwi
bratniej.
Wykazując dobrą wolę, a przede wszystkim pragnąc zapobiec „powstaniu", partyzanci radzieccy
otrzymali rozkaz chwilowego unikania starć z UPA—
UNRA. Chwilowe unikanie walk z UPA nie dotyczyło jej zwalczania w sposób propagandowy. Partyzanci radzieccy nazywając UPA po imieniu, jednocześnie przestrzegali ludność przed jej popieraniem,
z czego korzyści czerpie jedynie okupant. Partyzanci
radzieccy usiłowali nawiązać ponownie kontakt z bulbowcami, pragnąc rozerwać ich więź z Szuchewyczem i skierować do walki z Niemcami.
Rezultat tych wysiłków był połowiczny. Bulbowców
przekonać się nie udało, ale propaganda radziecka
powstrzymała, w jakimś stopniu, napływ młodzieży
ukraińskiej do UPA. Sama zaś UPA nie zaprzestała
rzezi, nawet ją nasiliła planując otwarte napady, nie
jak dotąd (zgodnie z hasłem: „nasza nicz, nasz lis"),
lecz w biały dzień. Była to jedna z form przygotowania do planowanego powstania zbrojnego.
Plan powstania miał kilka wersji i konstruowany
był głównie na nadziei alianckiego desantu na Bałkany. Jedna z wersji była kopią akowskiej „Burzy".
301
Plan zakładał, iż w zależności od terenu i sytuacji poszczególne kurenie UPA bądą atakować jednostki
niemieckie w momencie ich wycofywania się pod
naporem Armii Czerwonej, (jeżeli te jednostki dobrowolnie nie zgodzą się na oddanie miejscowości we włodarstwo UPA). Upowcy powinni
ewentualnie zajmować opuszczone przez Niemców
miejscowości i „trzymać front" przeciw oddziałom
radzieckim, jak to np. miało miejsce w Kamieniu
Koszyrskim. Najczęściej jednak na obrzeżach miejscowości będą przyjmować wkraczających czerwonoarmistów jako gospodarze — plenipotenci mitycznego
„rządu ukraińskiego". Jeżeli nie będą uznawani za
podmiot, wówczas należało rozpocząć walkę. Plan
był, jeżeli nie zwykłą surrealistyczną awanturą nieobliczalną w skutkach dla ludności cywilnej, to
zwykłym mitem jak ów „rząd ukraiński" bez najmniejszych szans powodzenia. Na szczęście nie został
w całości zastosowany praktycznie.
Na „powstańcze" przygotowania Szuchewycza
władze niemieckie patrzyły obojętnie wierząc, że
zostaną one wykorzystane przeciwko Armii Czerwonej.
W lutym —¦ marcu 1944 roku UPA skoncentrowała
w dystrykcie galicyjskim około 30 tys. ludzi. Liczba
banderowców pod bronią ciągle rosła. Źródła niemieckie tylko w województwie stanisławowskim
oceniły w maju 1944 roku siły UPA na około 29 tys.
osób. ,,Czuprynka" podjął też odpowiednie kroki
w celu zwiększenia dotychczasowego stanu sotni
i kureni, dowództwo UPA mobilizowało siły dobrowolnie lub pod przymusem. Wskazuje na to rozkaz
Szuchewycza:
,,1) do 25 lutego 1944 roku wójtowie gmin
mają przeprowadzić spis mężczyzn Ukraińców w wieku od 18 do 55 lat. Wszystkich tych mężczyzn po302
stawić w pogotowie mobilizacyjne — mają czekać na
dalszy rozkaz;
2) do 28 lutego wszyscy robotnicy fachowcy
mają przenieść się z miasta na wieś;
3) projektuje się napady na miasta w biały dzień,
a nie w nocy. W związku z tym ludności ukraińskiej
w mieście zostanie wyznaczone miejsce, w którym
mają zgrupować się w czasie napadu;
4) w związku z sukcesami bolszewików należy
przyspieszyć likwidację Polaków, w pień wycinać,
czysto polskie wsie palić, we wsiach mieszanych niszczyć tylko ludność polską. Zagrody polskie palić tylko
w takim wypadku, jeżeli są one oddalone od zagród
ukraińskich co najmniej o 15 metrów;
5) za zamordowanie jednego Ukraińca czy przez
Polaka, czy przez Niemców -— rozstrzelać 100 Polaków;
6) prowadzić wywiad wśród Polaków, badać siłę
oporu i stopień uzbrojenia. Do wywiadu używać kalek
i dzieci;
7) przygotować w lasach rowy strzeleckie, gromadzić w nich słomę;
8) gromadzić środki opatrunkowe i worki;
9) gromadzić naftę i benzynę. Wieśniacy mają oddać 50% nafty otrzymanej jako premię za odstawione
kontyngenty;
10) w czasie napadu na miasto uwolnić więźniów:
11) gdy podczas mordowania Polaków przez omyłkę
zostanie zabity Ukrainiec — sprawca karany będzie
śmiercią;
12) sporządzić listę volksdeutschów;
13) zlikwidować konfidentów niemieckich;
14) zdawać wyznaczony kontyngent na rzecz UPA.
Hasło »Nasza nicz, nasz lis«".
Spis volksdeutschów i likwidacja konfidentów nie303
mieckich miały dowodzić, że UPA walczy z Niemcami
i nie ma z okupantem nic wspólnego. Walkę z Polakami i partyzantką radziecką nacjonaliści demonstrowali jako samodzielną. Tak też przedstawiają ją dziś.
W najgorszym wypadku widzą ją jako „równoległą".
Ale skoro tak chętnie dobierano się do szeregowych
konfidentów, czemu nie rozprawiano się z przywódcami ruchu kolaboracyjnego, których zgładzić było
bardzo łatwo. Dziwny zatem i dwuznaczny był stosunek UPA do Kubijowycza i jego grupy — a więc zdecydowanych kolaboracjonistów i superkonfidentów —
przy tym o rzeczywistych sympatiach promelnykowskich. Szuchewycz wiele razy w swych rozkazach
mówił o zwalczaniu kolaboracjonistów, ale nie jest
znany wypadek likwidacji choćby jednej osoby zajmującej stanowisko, czy to w okupacyjnej administracji, czy w terenowych organach UCK. To samo odnosiło się do Kubijowycza i twórców SS „Galizien".
Nie jest wykluczone, że tych ludzi uznawali oni za
„trzecią siłę" środowiska nacjonalistycznego, którą
w przyszłości łatwo im będzie oderwać ich od melnykowców i w całości przeciągnąć na swoją stronę.
Nie jest też wykluczone, że obstrukcja OUN—UPA
w tej sprawie wypływała również z tego, że nie chcieli
oni na tym tle rozdrażniać Niemców, którzy budowali
swój dołowy aparat administracyjny na tych ludziach.
Ich likwidacja oznaczałaby rozprężenie tego aparatu,
a co za tym idzie, trudności z administrowaniem terenu, zwłaszcza w zakresie ściągania kontyngentów. W
takiej sytuacji niewątpliwie ostrze niemieckie bez pardonu zwróciłoby się przeciw UPA — organizacji
z konieczności tolerowanej. Właśnie tymi względami,
jak się wydaje, należy tłumaczyć powściągliwość UPA
wobec jawnie wysługującym się Niemcom kolaborantom.
304
Drugą formą przygotowań powstańczych UPA było
wypędzenie za Bug i San tych Polaków, których wyrżnąć się nie dało. W oparciu o dane zdobyte przez
wywiad AK, UPA widziała tę kwestię następująco:
„W tych kołach ukraińskich, które miały udział w akcj na Wołyniu zaczyna kiełkować myśl, iż dla sprawy
ukrańskiej pożądane jest fizyczne usunięcie z Małopolski Wschodniej elementu polskiego, przez rozpoczęcie mordu i pożogi(...) wskutek czego Polacy zaczną uciekać na Zachód. W ten sposób udałoby się
sparaliżować podstawę obronną i bojową społeczeństwa polskiego w momencie przełomowym i osłabić
element polski, przez masowy odpływ sterroryzowanej
ludności za San, a w razie represji czynników polskich
można by zwrócić uwagę Sowietów i wywołać interwencję Sowietów lub Stanów Zjednoczonych w obronie ludności ukraińskiej, która broni się przed rządami polskimi".
W „Meldunku sytuacyjnym nr 13 z 14 czerwca
1944 roku", gen. T. Bór-Komorowski pisał: „Z Małopolski Wschodniej uciekło już 300 000 Polaków, w tym
ze Lwowa 45 000(...) Polacy opuścili powiaty: kamionecki, radziechowski, sokalski, rawski, lubaczowski".
Banderowcy spod znaku UPA wydawali kategoryczne rozkazy określające ścisłe terminy ewakuacji, których niedotrzymanie równało się śmierci. W rejonach,
do których odnosiły się polecenia o ich opuszczeniu
przez Polaków, UPA demonstracyjnie koncentrowała
siły. Koncentracja ta odbywała się przy zupełnej neutralności Niemców, co jeszcze bardziej potęgowało
grozę sytuacji. Przykładem tego może być rejon Rawy
Ruskiej, który w planach operacyjnych „Czuprynki"
miał stać się w przyszłości terenem militarnej konfrontacji ukraińsko-polskiej. W maju 1944 roku sztaby
UPA nakazały tamtejszej ludności polskiej, aby na30 — Herosi spod znaku tryzuba
tychmiast, pod groźbą rzezi, wyniosła się za San.
Niemcy zaś ze swej strony, mimo trudnej sytuacji
transportowej, podstawiali natychmiast wagony ewakuacyjne, tj. „krowiaki" i węglarki, ale bez żadnej
ochrony i gwarancji — słowem ułatwiali upowcom
zbiorową masakrą i rabunek zawsze temu towarzyszący.
Mimo gróźb i poleceń ewakuacyjnych ze strony UPA
jej napady na ludność polską nie ustawały. Nocą łuny
305
pożarów, które oświetlały horyzont oraz jęki mordowanych wznoszone do nieba, były groźnym memento
dla tych, którzy mimo poleceń opuszczenia terenu jeszcze się wahali. Nie było w tym czasie Boga ani żadnego prawa, prawem jedynym 6yło „nacjonalistyczne
sumienie" jak głosiła instrukcja OUN.
Niemal w każdym meldunku sytuacyjnym Komendanta Głównego AK gen. T. Bora-Komorowskiego do
Londynu znajdujemy wzmianki o tragedii Polaków na
Kresach. Tytułem przykładu „Meldunek sytuacyjny
nr 6 z 26 kwietnia 1944 roku", stwierdzał: „Rzeź
Polaków rozszerza się po południk Lwowa. Szacunkowo 8 000 zamordowanych masowo — Podkamień, pranie tysiąc — Zawuń pod Sokalem". Są to oczywiście
dane wyrywkowe, przykładowe, przeto niepełne nawet
za okres sprawozdawczy. Nikt dotąd jeszcze nie dokonał bilansu zbrodni faszystów ukraińskich, liczba
zamordowanych niewątpliwie przekracza 500 tysięcy.
Równolegle z mordami i rozmowami prowadzonymi
beznadziejnie między przedstawicielami AK i OUN—:
UPA, które coraz wyraźniej stawały się „drogą do
nikąd", Polacy próbowali także szczęścia na polu propagandy, tj. w redagowaniu i wydawaniu ulotek w języku ukraińskim, a także w redagowaniu i kolportowaniu na Wołyniu pisma „Szljach". Wiemy o tym
306
m.in. ze sprawozdania Biura Informacji i Propagandy
Komendy AK Obszaru Lwowskiego za czwarty kwartał 1943 roku. „W dziele propagandy ukraińskiej —
czytamy tam — wydano 2 ukraińskie ulotki, jedną
wyjątki z Doncowa, drugą wyjątki z Szulhyna — nakład 2000, 1500. Skutek trzeba uznać ujemny — dociera do inteligencji, a nie do prymitywnego włościaństwa uczestniczącego w mordach, ani do UPA (banderowców)". „Szljach" wychodził krótko w 1943 roku,
a wobec zupełnego braku zainteresowań jego treścią,
zaniechano wydawanie pisma. Zatem propaganda AK
nie odniosła skutku, ogień i siekierę można było powstrzymać tylko siłą.
Nie odniosły także skutku płomienne apele Komitetu
VII Obwodu Polskiej Partii Robotniczej, dowódcy
Gwardii Ludowej, a następnie Rady Wojskowej GL
Zachodnich Obwodów Ukrainy wzywające do wspólnej walki polsko-ukraińskiej w szeregach GL z okupantem hitlerowskim.
Z gorącym apelem zwróciła się Krajowa Rada Narodowa. W tej odezwie „Do braci Polaków i Ukraińców" czytamy: „Chytry, zdziczały i zawzięty wróg
zdołał pomieszać rozum podbitych i uciemiężonych
przez siebie narodów. I oto płoną zagrody chłopów
polskich, podpalane rękami chłopów ukraińskich. W
popioły i zgliszcza obrócone zostały liczne wsie pol-
skiej (...). Liczba pomordowanych Polaków, w tym także
kobiet i dzieci, sięga dziesiątków tysięcy. Mordy te
są przeważnie dziełem zezwierzęconych i ogłupiałych
band faszystów ukraińskich, organizowanych za podpuszczeniem okupantów hitlerowskich (...). Organizując
dziś pogromy Polaków przy pomocy uzbrojonych przez
siebie band banderowców i bulbowców, mają Niemcy
hitlerowscy ten sam, co przed wiekami, cel na oku(...)
(aby) płynęła krew słowiańska(...).
307
Dlatego wszyscy zdrowo myślący ludzie winni przepędzić precz od siebie nacjonalistycznych podżegaczy
(...). W nich też trzeba solidarnie i z całą siłą uderzyć.
Jedynie słuszne jest organizowanie wspólnej i solidarnej samoobrony ludności polsko-ukraińskiej przeciwko prowokacjom hitlerowskim (...). Czas wyzwolenia
jest bliski (...). Odrzucając wszelkie metody przemocy
i gwałtu, w bratnim sąsiedzkim porozumieniu na podstawie demokracji i wzajemnego poszanowania woli
oraz potrzeb i dążeń wzajemnych ustalimy sprawiedliwe sposoby i formy dalszego współżycia. Niech żyje
braterstwo polsko-ukraińskie! (...)"•
Większość opisanych wydarzeń miała miejsce akurat w czasie intensywnych przygotowań do akcji „Burza", która dla „Czuprynki" i jego sztabu, jak się wydaje, nie stanowiła tajemnicy co do jej ogólnych założeń oraz celów. Przeto posunięcia Szuchewycza, siłą
rzeczy, musiały być takie, aby tę akcję na terytorium
Wołynia i Galicji Wschodniej storpedować. Świadczy
zresztą o tym wielka koncentracja uwagi Szuchewycza właśnie na sprawach polskich i Polaków, co znajduje swoje odbicie w jego rozkazach i w praktycznym
działaniu UPA.
Zastępca dowódcy 27 Wołyńskiej Dywizji AK Tadeusz Sztumberk-Rychter pisze w związku z tym, że
,,...Od jesieni 1943 roku do początku 1944 roku trwa
walka z Ukraińcami o poszerzenie bazy samoobrony,
stworzenie rejonów całkowicie oczyszczonych z oddziałów UPA i przygotowanie podstaw działalności
akcji »Burza«".
Walka z UPA urosła tu do pierwszorzędnego kryterium. Cofające się przed frontem oddziały UPA stanowiły poważny czynnik mający wpływ na podjęcie
decyzji o „Burzy" na tyłach wroga. Silne i liczne oddziały UPA cofały się na zachód w stronę terenów
308
I
rdzennie polskich. Szlak swój, jak zwykle, znaczyły
trupami polskiej ludności cywilnej. Dla AK stwarzał
się prawdziwie nowy front walki. „Wszystkie siły polskie na Wołyniu — pisze Jerzy Pelc-Piastowski w pracy o akcji Burzy — wszystkie oddziały, wszystkie re-
zerwy ludzkie właśnie z tego powodu są od wielu
miesięcy zmobilizowane i toczą ciężkie, mordercze walki w obronie życia rodzin, w obronie społeczności
wiejskiej i osiedlonych, jednakowo zagrożeni działalnością hitlerowską, jak i upowską".
Wśród tych cofających się na zachód zagonów UPA
znalazły się na wiosnę 1944 roku w polskich powiatach Biała Podlaska, Biłgoraj, Hrubieszów i Chełm
niektóre kurenie z wołyńskiego zgrupowania płk
Ostrożki, sotnia „Wowky" — Jahody-Czernyka i oddział specjalny UPA dowodzony przez SS-Hauptsturmfuhrera Asmusa. UPA niemal z marszu wyparła oddziały AK i BCh z lasów między Tomaszowem Lubelskim
a Bugiem i założyła swój ośrodek w południowo-wschodniej części powiatu hrubieszowskiego. Wsie
polskie na tym obszarze zostały spalone, ludność
w części wymordowana, a pozostała uciekła. Sytuację
pogarszał fakt, że liczne rzesze Polaków, uciekających
z Wołynia, tu właśnie się osiedliły.
W wyłom wyrąbany przez Ostrożkę i Jahodę-Czernyka szeroką falą wlały się nowe kurenie UPA w sile
kilkunastu tysięcy strzelców. Zagony te, opierając się
na rozkazie ,,Czuprynki" zachęconego zwycięstwem,
nie zamierzały trzymać się kurczowo zdobytych pozycji, lecz miały napierać na Zamojszczyznę, aby pochwycić pod swoją kontrolę jak najwięcej polskiego obszaru.
Na dalszej drodze UPA stanął zwarty mur zgodnych
Polaków: AK, BCh i AL, z którymi UPA chcąc iść do
przodu musiała stoczyć zażarty bój, dosłownie na
śmierć i życie i to w sojuszu z Niemcami, policją
309
ukraińską, żołnierzami SS „Galizien" i innymi formacjami kolaboranckimi w służbie Hitlera.
Nie jest wykluczone, że pęd UPA w głąb Zamojszczyzny miał związek z niemieckimi niepowodzeniami
na tej ziemi, w walce z polskimi partyzantami, trwającej od 27 listopada 1942 roku, tj. od momentu rozpoczęcia krwawej akcji wysiedlenia ludności polskiej.
Z chwilą wkroczenia do akcji UPA sytuacja dla Polaków stawała się dramatyczna. Dla „Czuprynki" był
to najważniejszy zachodni front. Od 28 maja 1944 roku
UPA masowością swoich oddziałów spychała polską
linię obrony z południa na północ. AK, BCh i AL
zmobilizowały tu wszystkie swoje siły, aby dać odpór
UPA. W czerwcu walki toczyły się na obszarze
wschodnich rejonów powiatów hrubieszowskiego, zamojskiego, tomaszowskiego i biłgorajskiego. Operacja
rozciągała się prawie na 50 km linii. Właśnie tu uwidoczniło się ścisłe współdziałanie UPA z Niemcami,
własowcami i korpusem kawalerii kałmuckiej dr. Dolla.
3 czerwca 1944 roku AK pod dowództwem mjr.
Wilhelma Szczepankiewicza podjęła kontrofensywę
przeciw UPA wspomaganej przez niemieckie czołgi
i turkmeński Ostlegion. „Wprawdzie zgrupowania polskie — pisze J. Pelc-Piastowski — nie odrzuciły wroga
na wschód, jednak nadwyrężyły jego siły, co uniemożliwiło kureniom UPA zorganizowanie działań zaczepnych i wtargnięcie w głąb Zamojszczyzny". Niemniej „Siły polskie przeszły do obrony na »wschodnim froncie« antyupowskim(...)".
Nie oznaczało to końca walk z UPA, która całością
swoich sił w Polsce zaangażowała się do wielkiej niemieckiej operacji przeciwpartyzanckiej „Sturmwind"
rozpoczętej 10 czerwca 1944 roku. Tragizm strony polskiej polegał m.in. na tym, że AK nie mogła wszystkich
swoich sił rzucić do walki z 30 tys. wrogiem, dyspo310
nującym lotnictwem, czołgami i artylerią, a do tego
wspieranym przez UPA. Część sił AK i BCh musiała
pozostać w Puszczy Solskiej dla obrony ludności polskiej, która tu się schroniła przed rezunami UPA.
Angażowanie się UPA do operacji „Sturmwind" mieściło się w planie „Czuprynki", osłabienia czy nawet
zniszczenia sił polskich, aby w taki sposób ułatwić UPA1
utworzenie nowego jej bastionu na wschodnich rubieżach Polski. W jego ocenie, miał on większą szansę
przetrwania na tych terenach do trzeciej wojny światowej, a jednocześnie siły zbrojne ukraińskich nacjona-listów tworzyły właściwe przedpole zaczepno-odporne
do walki z wojskami polskimi już na ziemi polskiej.
Miał to być po prostu przyczółek wojenny gotowy do
odparcia pierwszego polskiego uderzenia.
Oczywiście, we wszystkich tych kombinacjach brany
był pod uwagę, żywotnie ważny dla UPA, konflikt
państw zachodnich z ZSRR. W tej kwestii Bandera po
wojnie pisał: „Wielkie nadzieje wiązano z przekonaniem, że zachodni alianci po zwycięstwie nad Niemcami, od razu ruszą z wojną przeciw ZSRR". Przeto „rozwinięcie głównych i szerokich działań powstańczych
w końcowym stadium wojny, miało głównie sens w
tym, że był to dobry start do zachodnich aliantów.
Po pierwsze — szło o umocnienie i podkreślenie faktu,
że ukraińsko-wyzwoleńczy ruch walczy przeciw Hitlerowi i przez to ma podstawę dla sojuszniczych stosunków z państwami zachodnimi. Po drugie — trzeba było pokazać siłę i bojowość tego ruchu w walce z bolszewikami, żeby Zachód należycie ocenił wartość Ukrainy jako sojusznika przeciw ZSRR". („Wyzwolnyj
szlach" 1970, nr 3).
Jednakże planowane powstanie nie wybuchło
;w przewidzianym momencie. „Czuprynka" nie odważył
się na zbyt wielkie ryzyko w obliczu miażdżącej przewagi Armii Czerwonej, która szybkością go zaskoczyła u granic Ukrainy Zachodniej. Na podstawie opinii
Szuchewycza Prowod Krajowy OUN pisał: „Przejście
do zbrojnego powstania jest niemożliwe. Masa (ludzka)
nie przywykła do zbrojnej walki. Powstanie może nastąpić dopiero po licznych przygotowawczych aktach
rewolucyjnych, które zaprawią masy do zbrojnej
walki".
Nie tylko to, jak sią wydaje, górę wziął rozsądek,
byłoby wszak szaleństwem porywać się do walki powstańczej na szeroką skalę z największą już wówczas
potęgą europejską — z czego Szuchewycz-realista musiał zdawać sobie sprawę. Powstanie więc nie wybuchło, przeciwnie, w połowie 1944 roku głównodowodzący UPA wydał kategoryczny rozkaz nie wszczynania walk z regularnymi wojskami radzieckimi, lecz do
ukrycia upowców i częściowego odejścia sotni w niedostępne rejony Karpat, do przeczekania aż ofensywa
radziecka przesunie się na zachód. Wówczas należało
wyjść z ukrycia, „zmartwychwstać" — jak mawiał
Szuchewycz i rozpocząć działania zaczepne na tyłach
Armii Czerwonej.
PODZWONNE DLA GENERAŁA
KOMANDOSI HITLERA
Ofensywa radziecka, która wyzwoliła ziemie zachodnioukraińskie spod okupacji hitlerowskiej (Lwów
został zdobyty 27 lipca 1944 roku przy wydatnej pomocy Armii Krajowej), spowodowała przemieszczenie
się na zachód nacjonalistów ukraińskich najbardziej
wiernych sojuszowi z Niemcami. Uciekali z hitlerowcami urzędnicy aparatu okupacyjnego, aktywiści UCK
i część policji. Większość ukraińskiej policji pomocniczej (ponad 4 tys.) znalazła się w UPA.
312
Teraz UPA przyszło działać na tyłach radzieckich
i polskich, albowiem nie ograniczała ona swojej działalności do terenów b. Małopolski Wschodniej, działała także na obszarze „Polski lubelskiej". Upowski
ośrodek dyspozycyjny OUN urządził się w Krakowie
i był związany z Abwehr 202 (szef kpt. Wenzel ps.
,,Korn"), która to po scaleniu z RSHA 14 maja
1944 roku zaczęła działać już w nowej formie organizacyjnej. O ówczesnych powiązaniach kierownictwa
OUN z Abwehrą, ujawnił Z. Miiller zastępca szefa
Abwehr 202 w czasie przesłuchania przez organa radzieckie. Od jesieni 1944 roku w stałym kontakcie
z kierownictwem Abwehr 202 był specjalny przedstawiciel kwatery głównej UPA „Orłiw", czyli dobry nasz
znajomy o. Iwan Hrynioch, jego zastępca Burłaj i adiutant „Czuprynki" do specjalnych poruczeń, Starowoda.
Łącznikami zaś byli: J. Łopatynśkyj, D. Czyżewśkyj,
i „Ostap". Główną treścią tej łączności — jak oświadczył Z. Miiller — były sprawy szkolenia i przerzucania „komandosów Hitlera" na radzieckie tyły. W roz-
mowach z Abwehrą brał również udział Makoła Łebed
(„Jaropołk") spędzający większość czasu w Bratysławie, zaś od grudnia 1944 roku także Bandera i Stećko.
Obaj oni przybyli do Krakowa na spotkanie z już
przeszkolonymi dywersantami, którzy mieli być przerzuceni na tereny wyzwolone już przez Armię Radziecką i Wojsko Polskie. Grupie przewodzili Łopatynśkyj,
Czyżewśkyj, Skorobohatyj i kpt. Wenzel. 27 grudnia
grupa ta znalazła się w okolicy Lwowa mając dla UPA
5 min rubli, nową radiostację, pewną ilość broni automatycznej i lekarstw. Na początku 1945 roku grupa
Wenzła i Łopatynśkiego, po nawiązaniu kontaktu
z Szuchewyczem, powróciła do Krakowa.
Przerzut Wenzla i Łopatynśkiego odbył się, w jakimś
sensie, szlakiem już przetartym przez inne grupy dy313
wersyjne i zaopatrzeniowe. Przerzucane przez front
grupy były najczęściej szkolone w szkołach „nowej"
Abwehry (kryptonim „Moltke") zorganizowanych wyłącznie dla nacjonalistów ukraińskich. Oczywiście, nacjonalistów szkolono także w innych szkołach przeznaczonych dla renegatów, litewskich, białoruskich,
rosyjskich, „kozackich" i innych. Organizatorem ich
szkolenia były abwehrowskie oddziały (Frontaufklariingkommandos — FAK) działające przy Grupach
Armii, podległe sztabom rozpoznania frontowego (Fa—
Leitstellen), a te zaś Wydziałowi Obcych Armii Wschód
(FHO) kierowanemu przez gen. Reinharda Gehlena.
Agentów szkolono w Breitenhurth koło Wiednia, pod
Królewcem, w Borysowie, Preszowie i Legionowie pod
Warszawą.
Działalność ich miała mieć szerszy kontekst niż „czysta" dywersja i sabotaż, zadania, które siły UPA miały
wykonać w interesie hitlerowskim, były niebagatelne. Zgodnie z pismem Himmlera wystosowanym 16
września 1944 roku do szefa RSHA — Kaltenbrunnera,
akcje dywersantów miały stanowić część „ruchu oporu" faszystowskich ugrupowań w różnych krajach radzieckich „niezależnie od trudności personalnych i materialnych". Zaś szef Głównego Urzędu SS do Spraw
Rasy i Osiedlenia, SS-Obergruppenfiihrer Richard Heinz
Hildebrandt, w memoriale do Himmlera z 19 września
1944 roku, radził rozwinąć akcję na rzecz „propagowania nowej europejskiej idei wolnościowej". Opierając
się na tym memoriale wydany został 12 listopada
1944 roku rozkaz Hitlera pt. Walka na zapleczu nieprzyjaciela zredagowany przez Gehlena, SS-ObersturmbannfiihTera Otto Skorzenego i SS-Obergruppenfuhrera Hansa Adolfa Priitzmanna, byłego szefa specjalnych grup dywersyjnych utworzonych przez SS
pod kryptonimem „Zeppelin".
314
Spośród kursantów, którzy znaleźli się w szkole
„Moltke", 45 oddelegowanych było osobiście przez
Szuchewycza. Pochodzili oni przeważnie z Polski, Ukrainy Zakarpackiej i Słowacji i tam mieli też powrócić
w celu wykonywania zadań. Jedną z pierwszych grup
przeszkolonych w systemie „Moltke" przerzucono
z Pragi czeskiej w rejon Sarn na Wołyniu. Składała
się ona z 8 banderowców i nosiła kryptonim „Paul 2".
Na początku 1945 roku zrzucono w rejon Włodzimierza
Wołyńskiego 8-osobową grupę „Paul 3", a także w okolice Kowla 9 osób „Paul 1". W ten sposób również
miał być przerzucony na Wołyń, wypuszczony z niemieckiego obozu, „Taras Bulba", czyli Maksym Boroweć, ale do tego nie doszło.
Wyłącznie dywersyjne zadania miała grupa 30 banderowców zrzuconych 8 sierpnia 1944 roku do obwodu
winnickiego. Wiadomo, że powstałe tu słabe podziemie
banderowskie zlikwidowało się samo jeszcze przed zajęciem tego obszaru przez Armię Czerwoną.
Z publikacji radzieckiej pt. Czekisty (Moskwa 1972),
która cytuje sprawozdanie Zarządu Wojskowego RSHA'
za okres od lipca do września 1944 roku, dowiadujemy
się, że zgodnie z dyrektywą Himmlera, FAK 202 przy
Grupie Armii „A" zajmował się nie tylko wyposażaniem UPA w broń, środki wybuchowe i medykamenty,
ale także zasilał ją kadrami. Dla ściślejszego zaś kontaktu z jej dowództwem przerzucono w rejon Stryja
8-osobową grupę FAK 202 pod dowództwem kpt. Sirna,
w której ponadto było jeszcze trzech oficerów niemieckich. Kilkuosobową grupę zrzucono także w okolice
Kowla. W sprawozdaniu mówi się nie tylko o agentach
niemieckich i ukraińsko-nacjonalistycznych, ale też
o renegatach spośród innych narodowości, m.in. „Kozaków", Litwinów i Białorusinów — w sumie 1200
osób, a także o osobnym, współdziałającym z UPA,
315
oddziale niemieckim por. Kubitza mającym niszczyć
różne obiekty wojskowe lub o znaczeniu wojskowym
na radzieckich tyłach.
Wywiad hitlerowski przewidywał dalsze zaopatrywanie UPA na październik—grudzień 1944 roku i dla
jej wzmocnienia miano przerzucić za linię frontu dalszych 305 agentów w 20 transportach lotniczych. Sprawą t'ą, jak pisze Ryszard Nazarewicz w szkicu Wywiad
i dyweisja III Rzeszy na wyzwolonym terytorium Polski 1944—1945, „...miał się zająć, znany z wyprawy
w celu uwolnienia Mussoliniego, SS-Obersturmbannfuhrer Otto Skorzeny z Zarządu VI RSHA". W grudniu
1944 roku zrzucono w powiatach zamojskim, biłgorajFkim i krasnostawskim 60 spadochroniarzy — głównie
nacjonalistów ukraińskich i białoruskich. Intensywne
działanie dywersyjne rozpoczęli oni na linii Lwów—
Rzeszów w połowie stycznia 1945 roku — zaraz po
rozpoczęciu ofensywy zimowej wojsk radzieckich i polskich.
W celu umocnienia banderowskiego podziemia, pod
auspicjami Abwehry formował się także, z zamiarem
przejścia linii frontu, specjalny kureń UPA pod dowództwem M. Bryhidera. Miał on zacząć działać na terenie „Polski Lubelskiej". Plan ten pokrzyżowała niespodziewana ofensywa radziecka i polska w styczniu
1945 roku. Będąc w trakcie organizacji, kureń Bryhidera powędrował wraz z hitlerowcami do Czechosłowacji.
Stanie się on zalążkiem brygady Ukraińskiej Armii
Narodowej gen. Pawła Szandruka.
Dziąki wybitnej pomocy niemieckiej siły UPA —
już na terenach wyzwolonych przez Armię Radziecką — mogły się rozrosnąć „do rozmiarów imponujących", jak pisze „Homin Ukrajiny" i zagrozić radzieckim tyłom wprowadzając w wielu miejscowościach chaos polityczny i gospodarczy. Według oceny
316
niemieckiej siły UPA wówczas miały wynosić 40—45
tys. osób. Inne informacje Abwehry szacują je na
100 tys. zaś ich rezerwę na 400 tys. osób.
Ukraińska Powstańcza Armia nie mogła też narzekać
na brak broni, całe arsenały wpadały w jej ręce w czasie odwrotu wojsk hitlerowskich. Niezależnie od tego
sama się o to zatroszczyła w sposób planowy, magazynując wcześniej zdobytą, broń, amunicję, wyposażenie, medykamenty, środki łączności, drukarnie i papier. Wszystko to było w większości pochodzenia niemieckiego.
Oficer Abwehry kpt. J. Lazarek, będąc już w niewoli
radzieckiej wyznał, że zgodnie z umową zawartą między Szuchewyczem a wywiadem wojskowym III Rzeszy, latem i jesienią 1944 roku każdego tygodnia
z Muszyny on osobiście kierował pod wskazane pizez
UPA miejsca 4 samochody ciężarowe z bronią (przeważnie automatyczną) — w sumie 20 tys. sztuk. Podobnie oświadczył jeden z dowódców wołyńskich UPA
— Stelmaszczuk, iż Niemcy uzbroili wszystkie podległe
mu sotnie, między innymi „Bazy" i „Pawluka". Oczywiście nie bezinteresownie. E. Stolze relacjonuje: „W
czasie odejścia wojsk niemieckich z Ukrainy (...). Canaris osobiście wydał dyrektywę o utworzeniu podziemia
w celu prowadzenia walki z władzą radziecką na Ukrainie, stosowanie terroru, dywersji i szpiegostwa. W celu kierowania ruchem nacjonalistycznym pozostali (na
Ukrainie Zachodniej — E. P.) specjalni oficerowie (...).
Udzielone zostały wskazówki o tworzeniu składów
broni, żywności itp. Dla łączności z banderowcami wysłano agentów przez linię frontu. Bandy zaopatrzono
w sprzęt i broń". Oddelegowani do band (Stolze upar-
cie używa tego słowa na określenie UPA) oficerowie
niemieccy zostali w UPA „specjalnymi konsultantami"
i często zastępcami dowódców oddziałów. Wzięty do
317
niewoli komendant kurenia j.Karyj" oświadczył, że
jego zastępcą był oficer SS. Wielu z nich w latach
1944—1945 dostało się do niewoli radzieckiej.
Najtrudniejsze chwile przeżyła UPA w czasie przesuwania się frontu przez tereny jej intensywnej działalności. Aby nie zostać startym walcem radzieckim,
musiała się odpowiednio ukryć. Kryła się w pomieszczeniach wcześniej do tego celu przygotowanych. Były
to najczęściej przemyślnej konstrukcji bunkry, czasami
sięgające kilku pięter w dół. Budowali je Żydzi-niewolnicy albo przymusowo zagnani chłopi, których po
skończeniu prac likwidowano. Takie bunkry żołnierze
polscy nazywali „kretowiskami". Na ziemiach polskich
wykryto ich aż 1178. Do tych pełnych labiryntów
i różnych pułapek pomieszczeń wchodziło się przez
studnie, piece kuchenne itp. Tak też zamaskowane były
podziemne szpitale, gdzieś nad strumieniami rwącymi,
aby mieć bieżącą i świeżą wodę.
Prowod OUN wydał w tej sprawie dwie specjalne
instrukcje, której treść w dużej mierze się pokrywała.
Pierwsza, mówiąca o zmianie taktyki UPA w nowych
warunkach, głosiła: „W związku z ofensywą Armii
Czerwonej członkowie naszej organizacji powinni przygotować się do nowej taktyki walki z bolszewikami
o samodzielną Ukrainę. Przed bolszewikami wszystko
chować, nie iść na ogłoszoną mobilizację do Armii
Czerwonej. Należy wiedzieć, że nie z kim innym, lecz
właśnie z bolszewikami będziemy mieć ostatni bój (...)
Demoralizować żołnierzy Armii Czerwonej, przeciągać ich na naszą stronę (...)".
Zdając sobie sprawę, że wielu nacjonalistów mimo
wszystko znajdzie się w szeregach wojsk radzieckich,
Prowod OUN wydał dla nich specjalną instrukcję pt.
Podstawowe wskazówki dla członków OUN, którzy
318
I
dostaną się do szeregów Aimii Czerwonej. Instrukcja
pouczała: „Podkreślać usilnie społeczną wiąż narodów
europejskich niezadowolonych z przyjścia Armii Czerwonej. Twierdzić: Tu wszyscy wrogowie! Wykorzystać każdy przypadek niezadowolenia wyzwolonego
społeczeństwa, sabotaż, akty terroru (...) Nawoływać
do wojny".
Oczywiście „nawoływać do wojny" chyba tej „trzeciej" i z Armią Czerwoną, która zresztą już w pierwszym rzucie zadała nacjonalistycznemu podziemiu duże straty i zmusiła, na jakiś czas, do przesunięcia środ-
ka ciężkości walki na teren Polski. W czasie ofensywy
Armii Czerwonej latem i jesienią 1944 roku, rozpadły
się grupy operacyjne „UPA—Południe" pod dowództwem Omeliana Hrabcia ps. ,,Bat'ko" oraz „UPA—
Północ" zorganizowane przez Wasyla Sidowa ps. „Szelest" pod dowództwem Leonida Stupnyćkiego ps. „Honczarenko", który zginął we wrześniu 1944 roku. Zginął
również 12 listopada tego roku Roman Klaczkowśkyj
ps. „Kłym Sawur". Zlikwidowane zostały sztaby kureni
w rejonie Lwowa, Stryja i Stanisławowa, a pokaźna
część zmagazynowanej broni dostała się w ręce radzieckie.
Zdawało się, że nadszedł kres „zmartwychwstałej"
UPA, ale tak się nie stało. W czasie przesuwania się
frontu i postoju jednostek przyfrontowych, działalność
UPA przycichła. Upowcy ukryli się w „kretowiskach"
i czekali. Gdy jednak ofensywa radziecka przesunęła
linię frontu na zachód, sotnie i kurenie zorganizowały
się na nowo i to w powiększonym składzie. Wstępowali do UPA wszyscy skompromitowani współpracą
z okupantem, którym surowa władza radziecka nie
pobłażała. Wszyscy ci ludzie nie mieli nic do stracenia.
Przyłączyli się więc do upowców i w lasach czekali
319
na wybuch trzeciej wojny światowej. W tym oczekiwaniu dopuszczali się nowych zbrodni.
Nowe warunki zmusiły „Czuprynkę" do ponownej
reorganizacji UPA. Rozformował rozdęte ilościowo
zgrupowania banderowców i bulbowców, na ich miejsce powołał, dobrze uzbrojone sotnie oraz we wsiach
10—15-osobowe konspiracyjne bojówki. Rozformowane
zostały w pierwszym rzędzie (po raz drugi) wołyńskie
„ławy" i „kosze" (pułki), które często skupiały ponad
tysiąc strzelców skoncentrowanych na małej przestrzeni i tym samym łatwych do wykrycia i likwidacji. Przykładem jest „kosz" Antoniuka-Sosenki ps.
„Kleszcz" rozłożony na obszarze trzech wsi, w którego
skład wchodziło 8 sotni piechoty, szwadron kawalerii
oraz oddział szkoły oficerskiej.
W dyrektywie Prowodu OUN skierowanej do
nadrejonowych przywódców organizacji zaznaczono:
„...W każdym ośrodku rejonowym utworzyć specjalną
bojówkę do zadań specjalnych (...). W radach wiejskich
nadal niszczyć księgi, spisy, dokumenty i inne. Przewodniczącym rad wiejskich i miejskich przeszkadzać
w urzędowaniu". „Przeszkadzać" równało się często
likwidacji, po której upowcy zostawiali pismo ostrzegawcze o następującej treści: „Kto pójdzie do organów
rejonowych i będzie wykonywał ich polecenia, zostanie w taki sam sposób ukarany", ukarany zgodnie
z instrukcją referenta SB kierownictwa krajowego
OUN Stepana Janyszewśkiego ps. „Dałekyj". „Pamię-
tajcie — pisał on z tej okazji do nadrejonowego prowodnyka I. Kuźmenki ps. „Jarosław" — że naszym
zadaniem jest męczyć i zabijać. Zakasujcie rękawy
i do ataku".
Słów nie rzucano na wiatr. Tylko w listopadzie 1944
roku upowcy dokonali na Wołyniu 800 napadów na
budynki rad wiejskich mordując 118 pracowników
320
i 388 aktywistów radzieckich. Ponad 100 zamordowali
w jesieni tego roku w obwodzie kamieniecko-podolskim. W tym samym czasie zginęło z ich rąk 218 prze=
wodniczących rad wiejskich i ich zastępców w obwodzie lwowskim. Aktywność UPA doprowadziła do tego,
że jak pisze M. W. Kowal w pracy Rady deputatiw
trudjaszczych Ukrafinśkoji RSR w roky Welykofl
Witczyznjanoji wijny (1941—1945), „...w niektórych rejonach banderowcy swoimi napadami na rady wiejskie faktycznie na jakiś czas zerwali ich pracę. Tak
było w dziewięciu wsiach Rówieószczyzny, w siedmiu
wsiach Tarnopolszczyzny". Wszystko to działo się
w końcu 1944 roku kiedy, jak się wydawało, główny
kościec nacjonalistycznego podziemia na Ukrainie Zachodniej został złamany.
Jednocześnie upowscy komandosi napadali na magazyny wojskowe, wysadzali mosty i odcinki linii ko^
lejowych, wyłapywali i likwidowali pojedynczych żołnierzy oraz tych, którzy zgłosili się ochotniczo dó
Armii Czerwonej. Likwidacji podlegały również rodziny ochotników oraz funkcjonariuszy milicji, służby
bezpieczeństwa i pracowników administracji państwo-*
wej. Nie zaprzestano również mordowania Polaków.
„Walkę prowadzimy bez pardonu — głosiła ulotka
OUN—UPA z jesieni 1944 roku. Kto nie jest Ukraińcern na ukraińskiej ziemi — temu śmierć. Historycznym naszym wrogom — Polakom, Węgrom i Żydom
— im wszystkim śmierć(...)".
Wyjaśnienia wymaga jeszcze jedna, istotna kwestia
pomocy niemieckiej dla UPA, kwestia wiele razy podnoszona przez Hitlera po utracie całej "Ukrainy, a po
raz ostatni w lutym—marcu 1945 roku. Chodzi o doszukanie się korelacji tej pomocy z planowaną przez
Hitlera ofensywy na Ukrainę od strony Węgier, po
pierwotnym opanowaniu przez niego całkowicie BałSl — Herosi spod znaku tryzuba
32f
kanów. Niewątpliwie wcześniejsze zamierzenia powstańcze „Czuprynki" musiały być Hitlerowi znane z raportów sytuacyjnych i teraz przy końcu lutego 1945
roku zamyślał o uaktywnieniu sił nacjonalistycznych
w. tym regionie, jak też na Bałkanach, w celu osiąggnięcia pełnego powodzenia. Hitler, który dotąd lekceważył kołaboracjonistów, a nawet się nimi brzydził,
nagle zaczął dostrzegać icti przydatność i łudził się,
że siły nacjonalistyczne poprą go czynnie i gwałtownie w walce z Armią Czerwoną. Hitler nigdy nie domierzał kolaboracjonistom i nie wierzył w sens politycznej kolaboracji, ale — jak mówi przysłowie: tonący nawet brzytwy się chwyta. Jeszcze tak niedawno
fuhrer mówił o nich: „jeżeli działają (kolaboracjoniści) wbrew interesom własnego narodu, wtedy nie
mają godności; jeżeli chcą pomóc własnemu narodowi,
wtedy będą niebezpieczni".
W związku z tymi zamierzeniami Hitlera, jego minister uzbrojenia Albert Speer, w swoim więziennym
pamiętniku notuje pod datą 8 listopada 1946 roku:
„...Sepp Dietrich (współzałożyciel SS, pod koniec wojny
dowodził Waffen-SS w 6 armii pancernej — E. P.) opowiadał o kulisach pewnego epizodu, jakiego nie potrafiłem sobie wyjaśnić w czasie omawiania sytuacji
operacyjnej u Hitlera pod koniec lutego i na początku
marca 1945 roku w Berlinie. Po przegranej bitwie
o Bastogne, ostatni wysiłek Hitlera skierowany był
na południowy wschód(...) Nowa operacja ofensywna
miała rozpocząć się pod kryptonimem „Waldteufel"
(„Diabeł leśny") (...) Natarcie 6 armii pancemej(...)
miało najpierw doprowadzić do odbicia trójkąta Sawy—
Dunaju, a następnie, jak oznajmił pełen nadziei Hitler
przy wielkim stole operacyjnym, pozwolić posunąć
się przez Węgry na południowy—wschód. »Mamy szansę, że ludność na tych terenach poderwie się jak je322
den mąż (...). Albowiem, moi panowie wciąż jeszcze
jestem zdecydowany prowadzić bój na wschodzie
ofensywnie. Strategia defensywna naszych generałów
pomaga tylko bolszewikom! Ja w całym swoim życiu
nie byłem człowiekiem defensywy. Od obrony przejdziemy do ataku«".
Zamierzeniem Hitlera było, po opanowaniu całkowitym Bałkanów, wbić się klinem od strony Węgier
w wyzwolone już terytorium radzieckie w takim miejscu, w którym łatwo oddzielić Ukrainę Zachodnią od
pnia terytorialnego USRR. Oczywiście, gdyby w tym
czasie „Czuprynka" rozpoczął na szeroką skalę działania zaczepne, wówczas powodzenie operacji niemieckiej mogło mieć jakąś szansę.
Szuchewycz nie był świadomy, nierealnych wręcz
już w tym czasie, zamierzeń Hitlera, choć nie jest
wykluczone, że jego niemieccy doradcy wojskowi
mogli mu taki zamiar swojego dowództwa sugerować.
Szuchewycz w swoim czasie liczył na taką ofensywę
z południa, ale innych wojsk, wojsk aliantów zachodnich i do takich możliwości przystosowywał jeden ze
swoich wariantów strategicznych dla UPA. Niemniej
UPA, mniej więcej od końca 1944 roku, znajdowała
się w pełnej gotowości mobilizacyjnej swoich dość
jeszcze pokaźnych rezerw i gdyby rzeczywiście takie
potężne uderzenie niemieckie ruszyło od południa, nie
jest wykluczone, że zdecydowałby się rzucić w ogień
śmiertelnej walki wszystkie siły „powstańczego wojska". Szuchewycz wolał przecież Niemców od władzy
radzieckiej — a nadto ich obecność w Zachodniej
Ukrainie przedłużyłaby wojnę i opór na« wschodzie,
co jednocześnie umożliwiałoby zachodnim aliantom
szybsze zajęcie Niemiec, a nawet dotarcie do terenów
zajętych przez UPA.
Byłaby to sytuacja wręcz idealna dla UPA i naj323
bardziej pożądana przez OUN. Zamiary Hitlera po prostu się nie udały, bałkańska „ofensywa — pisze Speer
— się nie powiodła, po prostu utknęła". Tym samym
także zniknęła złudna nadzieja na powojenną bezpośrednią konfrontację zbrojną sił UPA z siłami odrodzonej Polski.
ANARCHIZACJA Z REKLAMĄ
Tysiące ukrywających się Polaków, ciesząc się
z wyzwolenia, powróciło do wcześniej opuszczonych
wiejskich chat. Wrócili przeważnie starcy, kobiety
i dzieci. Mężczyźni poszli na front, do szeregów 1 Armii Wojska Polskiego. Niedawni uciekinierzy stali się
łupem UPA. Szef Wydziału Ogólno-Organizacyjnego
Głównego Zarządu Polityczno-Wychowawczego WP
w swym meldunku ze stycznia 1945 roku donosił, cytując raport pewnego oficera: „Donoszę, że powróciłem
z podróży służbowej, podczas której byłem w woj.
tarnopolskim i lwowskim. Stosunki bezpieczeństwa
Polaków na prowincji są zastraszające. Polacy opuszczają masowo wioski, rzucają swoje mienie na pastwę losu i banderowskich grup, które masowo mordują rodziny polskie zamieszkałe po wioskach wspomnianych województw".
Te przymusowe ruchy migracyjne Polaków w Galicji i na Wołyniu, którym ponownie groziła śmierć
z rąk UPA, anarchizowały zaplecze Armii Czerwonej.
Właśnie o to zdawało się chodzić UPA. „Głównym
zadaniem banderowców w tym czasie (maj 1945 r.)
było dezorganizowanie zaplecza wojsk polskich i radzieckich, rozwijających ofensywę przeciw resztkom
Wehrmachtu — pisze Jan Gerhard — a następnie
siania zamętu w kraju (od czerwca 1945 r.), aby pod324
ważyć prestiż i autorytet władzy ludowej wewnątrz
oraz na arenie międzynarodowej".
Fakty te autorytatywnie potwierdza M. Matwijenko
— szef SB OUN i członek kierownictwa tej organizacji. Twierdzi on mianowicie, że niezależnie od kwestii
szczerości, kontakt UPA z Niemcami istniał tak długo,
jak tylko był on możliwy do utrzymania. Twierdzi to
stanowczo i aby mu uwierzono pisze: „Byłem wśród
tych, którzy stali na czele organizacji, widziałem ich
hasła, ich dzieła. Przeto potwierdzam ich współpracę
(...) z wywiadem niemieckim aż do ostatniego tchnienia Trzeciej Rzeszy". Ta współpraca, konkluduje,
miała jeden główny cel: walka z władzą radziecką na
wszystkich odcinkach, również na odcinku anarchizacji
życia gospodarczego i społecznego na terenach wyzwolonych.
Wraz z anarchizacją życia UPA uderzała w najczulszy punkt frontu — linie zaopatrzeniowe. Wysadzała mosty kolejowe z takim trudem odbudowane
przez saperów radzieckich, niszczyła tory kolejowe
i łączność, sygnały i środki ostrzegawcze, umieszczała też na torach mylne znaki, które powodowały dezorganizacje i wykolejenia lub katastrofy kolejowe.
Była to zatem działalność poważna i w skali wojny
znacząca.
Sposobami walki i masowością banderowcy kopiowali partyzantkę ludową. W perfidnej propagandzie
kierowanej do żołnierzy polskich, streszczającej się
w słowach: „wy tam wojujecie z Niemcami, a tu giną
wasze rodziny". OUN—UPA pragnąc pomóc hitlerowcom, chciała zdezorganizować front. Propaganda
ta, choć w znikomym stopniu, odniosła pewien skutek,
wyrażony w dezercji żołnierzy, zaniepokojonych o los
rodzin za Bugiem. Mówi o tym między innymi sprawozdanie Głównego Zarządu Polityczno-Wychowaw325
I przedostać się do któregoś z krajów za Oceanem,
aby Łam przeczekać najgorsze. W UPA znaleźli się
z konieczności i przez przypadek, nie rozumieli miejscowych problemów narodowościowych i nic ich one
nie obchodziły. Nie rozumieli też polityki UPA prowadzącej do zagłady Polaków metodą prymitywnego
barbarzyństwa; czasami odzywały się w nich odruchy
sprzeciwu przeciw samej zasadzie eksterminacji, lub
tylko przeciw jej metodie zapożyczonej od Czingis-chana. U Francuzów niekiedy brały górę uczucia sympatii do ludności polskiej, tak samo u Węgrów. Te
elementy przeszkadzające UPA w wysyłaniu kolaboracjonistów cudzoziemskich do oddziału w rzeziach
zadecydowały o użyciu ich przez sztaby do innych celów. Tak ustawieni kolaboracjoniści mogli być łatwiej
kontrolowani, a gdy zajdzie potrzeba, zlikwidowani.
Gorzej z osobnymi oddziałami, które mogły stawiać
opór.
Wkrótce, już po klęsce Niemiec, cudzoziemscy członkowie UPA zostali faktycznie zlikwidowani, aby nie
dać świadectwa współpracy banderowców z III Rzeszą.
Żywi zaś, po powrocie do domu, mogli dawać także
świadectwo zbrodni UPA, popełnionych powszechnie
na polskiej ludności cywilnej, której dowództwo,
wbrew faktom, zaprzeczało i zaprzecza do dziś w swej
propagandzie wciąż żywej na Zachodzie.
Likwidacja cudzoziemców (co stanowi dodatkowe
obciążenie Szuchewycza zbrodnią ludobójstwa) nastąpiła w okresie tzw. demokratyzacji UPA, polegającej
między innymi także na zmianie pseudonimów niektórych jej żołnierzy, rażących swoją krwawą wymową, takich jak: „Rezun", „Krwawyj", „Wyszatel",
„Hołoworiz", „Zydoriz", „Polakożer" itp. „Demokratyzacja" UPA polegała również na niszczeniu wszelkich
dowodów powiązania jej z Niemcami. Niszczono także
328
hitlerowskie emblematy. Byli żołnierze SS „Galizien"
i policjanci musieli zerwać oznakowania i oznaczenia
niemieckie. „W tym czasie •— pisze J. Gerhard — po
raz pierwszy zaczęły wpadać w nasze ręce ulotki oraz
pisma UPA i OUN, podkreślające ich ^postępowy
charakter*".
Szuchewycz wydał kategoryczny rozkaz zatwierdzania pseudonimów przez dowódców sotni i kureni.
W ślad za tym odpowiednie instrukcje wydali krajowi prowodnicy. 15 kwietnia 1946 roku prowodnyk
„Zakierzońskiego Kraju" Jarosław Staruch-„Stiah" wydał także takie zalecenie. Oprócz zmiany szczególnie
krwawych i hańbiących pseudonimów, sugerował także zmianę pseudonimów „bolszewickich", jak: „Stalin", „Wyszyńśkyj"; niemieckich — „Fryc", „Herman",
„Adolf" i ukraińskich — „Stećko", „Łehenda" — albowiem stanowią one „własność całego narodu".
Równocześnie starano się dostarczyć odpowiednie
do tego materiały za granicę w celu wprowadzenia
w błąd opinii światowej o „demokratyzacji" UPA. Z tej
okazji krajowy referent polityczno-propagandowy „Nazar" w raporcie z 15 marca 1947 roku pisał: „Posłałem
wiele materiałów do redakcji ukraińskich gazet w USA
(...). Jest tylko duży kłopot z wszelkimi słówkami (...).
Główne uwagi są takie: nie dopuścić ani jednego pseudonimu oddziału czy ludzi, takiej treści jak: zwierzęta,
wilki, czarne diabły, wściekli »Rezun« itp., bo to za
granicą całkiem nie do twarzy (...) cudzoziemcy (wrażliwi na język zachodni) nie mówiąc już o bolszewikach, dostosowują do takich nazw pobudki naszej
walki i naszej psychologii (...)".
W 1946 roku została opracowana rzekomo dla Polaków, a faktycznie dla światowej opinii publicznej (dlatego wysłano ją do ambasad państw obcych), broszura
OUN—UPA pt. Ukraińscy powstańcy — nasza odpo329
wiedź. Czytamy w niej, że „wymysłem i kłamstwem
jest:
1) że ukraiński ruch niepodległościowy jest ruchem
faszystowskim,
2) że był proniemiecki i prohitlerowski i współpracował z okupantem,
3) że wojskowymi operacjami UPA kierują oficerowie niemieccy,
4) że Ukraińcy brali udział w tłumieniu powstania
warszawskiego,
5) że Ukraińcy — powstańcy mordują Polaków, palą
polskie wsie, znęcają się nad polską ludnością cyOdnośnie tych punktów, a zwłaszcza ostatniego,
Polaków nie trzeba było przekonywać wobec
oczywistych faktów i trudnych do podważenia, ale
światowej opinii można było zawrócić w głowie.
Rozkaz „Czuprynki" o likwidacji cudzoziemców
w UPA spowodował sprzeciw kilku wyższych jej dowódców, którzy plan ten uważali nie tyle za zbrodnię
ludobójstwa, ile za szkodliwy dla samej UPA, która po
klęsce III Rzeszy orientowała się na Zachód. Także
„dwoistość" postawy OUN—UPA wobec Polaków,
z którymi rzekomo chciano się dogadać w celu wspólnej lub równoległej walki z ZSRR, niepokoiła niektórych wyższych dowódców ukraińsko-nacjonalistycznego podziemia. Byli oni bowiem zdania, że jeżeli UPA
rzeczywiście pragnie porozumienia z Zachodem
i „przejść na jego żołd" (wyrażenie oryginalne), to musi zmienić swoją politykę wobec polskiej ludności cywilnej, której zniszczenie już nic nie daje, albowiem
zawiodły nadzieje na bezpośrednią konfrontację zbrojną ukraińsko-polską. Nie można też nie brać pod uwagę, że ludność tę reprezentują dwa rządy: jeden z nich
popierany jest przez bolszewików, a drugi przez Za330
chód, z którym UPA wszak chce wejść w alians. Nadto
wielu szeregowych żołnierzy UPA widziało również
niecelowość takiej polityki, „podrzynania gałęzi, na
której się siedzi", zwłaszcza ci, którzy wierzyli w antyniemieckość nacjonalistycznego podziemia i obecną
walkę uznawali za absurdalną. Ma się rozumieć, że nie
wszyscy ludzie, którzy szli do UPA orientowali się
w meandrach polityki OUN. Zwabieni jej hasłami rozprawy z okupantem szli do UPA z zamiarem rzeczywistej walki z Niemcami. Otrzeźwienie miało przyjść
później, stąd zaczęły się mnożyć dezercje i nastroje
krytyki.
Prowod OUN wydał w sierpniu 1944 roku, z zamiarem zaprowadzenia ładu w szeregach UPA i pozbycia
się niepewnych elementów, ściśle tajną w tej sprawie
dyrektywę. Czytamy w niej: „nieodzownie, jak
najszybciej i jak najbardziej poufnie w imię wielkiej
nacjonalistycznej sprawy, wyżej wymienione elementy
OUN—UPA likwidować należy dwojakimi sposobami:
a) wysyłać większe i mniejsze oddziały UPA do walki z bolszewikami i stwarzać pozory, że zniszczyli je
bolszewicy na postojach i w zasadzkach;
b) bojówki terenowe oraz inne osoby skali stanicznej lub podrejonowej — nadrejonowa i rejonowa SB,
powinny zlikwidować pod pozorem bolszewickich agentów".
Ponadto do wszystkich tego typu elementów dowództwo UPA, zgodnie z rozkazem Suchewycza, zastosowało otwarty terror. Podejrzanych o niechęć dalszej walki stawiano przed sądem i po krótkiej rozprawie — rozstrzeliwano. Ażeby powstrzymać bratobójczą
zbrodnię oraz nie zamykać sobie drzwi do rozmów z Zachodem przez nieustający terror, część członków dowództwa UPA — członek centralnego kierownictwa
OUN i dowódca zaplecza UPA R. Wołoszyn ps. ,,Pa331
włenko", M. Tokar ps. „Bosota" i inni, przy końcu
1944 roku podjęli próbę wyłamania się spod dyktatu
Szuchewycza i dokonania frondy UPA. Odcięli się oni
i zerwali z nazwą OUN—UPA i ogłosili utworzenie odrębnej formacji bojowej o orientacji prozachodniej,
ale jednocześnie o proweniencji antyradzieckiej pod
nazwą: Ludowo-Wyzwoleńcza Rewolucyjna Organizacja (NWRO).
Stanowisko nowej organizacji w licznych sprawach
nie jest znane, po prostu nie ma na ten temat materiału.
Z zebranych przez autora relacji wynika, że kierownictwo NWRO liczyło na masową dezercję upowców
oraz na ich przejście do nowej organizacji. Pragnęła
nawiązać kontakt z wywiadem państw zachodnich
z pomocą i poparciem Polaków, względem których
NWRO jako organizacja (nie zaś jej ludzie) nie była
obciążona zbrodniami. Chciano wejść w kontakt z poakowskim podziemiem w Galicji Wschodniej, wszczęto
nawet rozmowy wstępne z dowódcą stanisławowskiego
okręgu AK W. Hermanem ps. „Globus", który miał
ułatwić wysłannikom Wołoszyna dotarcie do dowódcy
lwowskiego obszaru ppłk „Rajgrasa". Polacy mieli
także ułatwić Wołoszynowi druk ulotek, które wzywały do współdziałania ukraińsko-polskiego na płaszczyźnie antyradzieckiej.
Dokumenty pisane, aktualnie znane nic na ten temat
nie mówią, Nie ma wzmianek o rzekomych kontaktach
„Globusa" z „Pawłenką" także w materiałach sądowych
z procesu tego pierwszego, jaki odbywał się w Moskwie w dniach 18—21 czerwca 1945 roku. Słowem, wszystko stoi pod dużym znakiem zapytania. Nie jest wykluczone, że były to tylko pomysły, które nigdy nie
zostały zrealizowane. Niemniej samą chęć rozmów
z Polakami mógł wykorzystać Szuchewycz dla postawienia Wołoszynowi zarzutu o „zdradę" i wmawiać
332
mu oraz „trybunałowi rewolucyjnemu" zamiar „sprzedaży" Ukrainy Zachodniej Polakom w zamian za jakieś koncesje.
Na wiarygodność nie zasługuje również i ta informacja, że Szuchewycz mac2ał palce w aresztowaniu,
przez organa radzieckie, głównych dowódców lwowskiego Obszaru AK.
W planach Wołoszyna oprócz Polaków, którzy wchodzili w rachubę jako pośrednicy w kontaktach z Zachodem, zamierzano, niezależnie od nich, posłużyć się
Włochami, którzy przypadkowo znaleźli się w UPA
w czasie likwidacji ich jednostek przez hitlerowców stacjonujących w Galicji. Także Jugosłowianami,
Francuzami, Hiszpanami a nawet Żydami, którzy czasami doznawali osobistych względów Wołoszyna i teraz schronili się pod jego opiekę przeczuwając najgorsze z rąk Szuchewycza.
Z relacji także wynika, że dowództwo NWRO
wydało apel do upowców, wzywający ich do zerwania
z UPA i przejścia na stronę NWRO. Uniwersał-deklaracja programowa nowej organizacji, mówi o walce
zbrojnej NWRO ,,aż do zwycięstwa" z pomocą „antybolszewickich sił państw zachodnich" oraz o udzielaniu
schronienia zagrożonej przez UPA ludności polskiej.
Wolta się nie udała jednak. Wiadomo jest, że Szuchewycz i jego zwolennicy okrutnie rozprawiali się
z kierownictwem NWRO, które zwabione pod pozorem
rozmów w celu osiągnięcia kompromisu, zostało podstępnie aresztowane. Wołoszyna, Tokara i innych ogłoszono „agentami NKWD" i bolszewickim „ochwiściem". SB w sposób sobie właściwy rozprawiła się
z rozłamowcami dusząc ich przez dwa dni kolczastym
drutem. Część żołnierzy NWRO, na wieść o aresztowaniu dowództwa, rozbiegła się, część pochwycona
została publicznie rozstrzelana, innych „zbałamuco333
nych" na powrót wcielono do UPA, ale poddano pod
ścisły nadzór żandarmerii polowej. W ten sposób już
w samym zarodku rozłam UPA został zażegnany.
Wszystkie te fakty znane były kompetentnym władzom radzieckim, które miały swoje „wtyczki" w dowództwie UPA — nawet w najbliższym otoczeniu
Szuchewycza. Korzystając z zamieszania w łonie UPA
Rada Najwyższa USRR, Rada Komisarzy Ludowych
i KC(b)U po raz drugi zwróciły się 27 listopada 1944
roku z apelem do społeczeństwa zachodnioukraińskiego
o pomoc w rozgromieniu OUN—UPA i o umożliwienie
dobrowolnie zgłaszającym się upowcom powrotu do
normalnego życia. Podobny apel 19 maja 1945 roku
ogłosiły następnie te same organy.
Apele o zaprzestanie walk bratobójczych ogłosiły
także władze Polski Ludowej. Między innymi apel taki
wydała Krajowa Rada Narodowa, później rząd PRL
oraz dowództwo Wojska Polskiego.
Korzystając ze stworzonych możliwości, do władz
radzieckich i polskich zgłosiło się kilka tysięcy osób.
W informacji dla KC KP(b)U Tarnopolski Komitet
Obwodowy partii pisał, że w rezultacie omawianego
apelu „...wielu uczestników ukraińsko-niemieckich nacjonalistycznych band wychodzi z lasu i zgłasza się do
organów władzy radzieckiej". W obwodzie stanisławowskim już kilka dni po apelu zgłosiło się do radzieckich władz bezpieczeństwa 290 upowców. Z amnestii skorzystali nawet dowódcy kureni: „Rudyj",
„Bystryj", „Oczeret", „Zeniuk", a także członkowie
Egzekutywy Krajowej OUN: „Serhij", „Dorosz", „Wyrowyj", „Arsen", „Dowbusz", „Wereszczak" i „Worc".
Niektórzy z ujawnionych upowców wzięli udział
w specjalnych naradach społecznych wymierzonych
w nacjonalistyczne podziemie. Na przykład w naradzie
młodzieży stanisławowskiej w dniach 19—20 grudnia
334
1944 roku uczestniczyło 24 byłych żołnierzy UPA. Narady tego rodzaju stanowiły część radzieckiej akcji
propagandowej służącej zakończeniu wojny domowej
na Zachodniej Ukrainie. Narady te zazwyczaj miały
charakter klasowo-branżowy: robotników, chłopów inteligencji, kobiet, młodzieży, nauczycieli. Rezolucja
z lwowskiej narady robotników głosiła: „Mamy siłę,
mamy władzę i nie ścierpimy tego faszystowskiego
śmiecia na naszej ziemi". W dalszej części rezolucja
miała charakter apelu do ludności: „Nie dawajcie im
(upowcom) jeść, nie dawajcie im pić, nie wpuszczajcie
do swoich domów (...), organizujcie przeciw nim mocną
gromadzką samoobronę. Pomagajcie organom władzy
w ich wykryciu".
Podobnej treści apel ogłosiło 1100 nauczycieli zebranych we Lwowie w styczniu 1945 roku. W maju
1945 roku apel ogłosiły kobiety obwodu lwowskiego.
Było to wezwanie do matek upowców. Apel zaczynał
się od słów: „Zwracamy się do tej matki, której synowie i córki przebywają jeszcze w bandach (...). To
twoja krew (matko), to twoje dzieci — i twoim świętym obowiązkiem jest ratować ich od wielkiej hańby".
Chłopi Tarnopolskiego w liście do KP(b)U i rządu
USRR pisali: „Oddamy wszystkie siły, aby wymieść
z naszej chaty brudne, faszystowskie zło — ukraińskich burżuazyjnych nacjonalistów i szybciej zagoić
rany, które zadał nam przeklęty wróg".
SZUCHEWYCZ JAKO „HENERAŁ CHORUZYJ"
Kurczyło się zaopatrzenie UPA w żywność. Walka
jednak trwała. Było ciężko, ale dowództwo UPA wciąż
donosiło w biuletynach i informatorach o sukcesach.
Władze radzieckie przystąpiły do organizowania całego systemu samoobrony. W jednym tylko rejonie ko335
łomyjskim w kwietniu 1945 roku powstało 26 grup
samoobrony z 266 ubrojonymi jej uczestnikami. Liczba
bojowników samoobrony w tym samym czasie w obwodzie lwowskim wynosiła 3219 osób. Trzon samoobrony stanowili Polacy. Z najaktywniejszych członków samoobrony powoływano na szczeblu powiatów
tzw. istriebitielnyje bataliony (niszczycielskie). W obwodzie lwowskim w 1945 roku skupiały one 6.715
żołnierzy. W informacji Lwowskiego Komitetu Obwodowego partii dla KC KP(b)U z marca 1945 roku czytamy: ,,W licznych rejonach obwodu(...) wszystkie operacje przeciw ounowskim bandom prowadzone są wyłącznie siłami batalionów niszczycielskich. Żołnierze
batalionów niszczycielskich ochraniają mosty kolejowe
i inne obiekty państwowe i gospodarcze". Dodać należy, że ponad 80% tych żołnierzy to Polacy poniżej
18 lat i powyżej 50 lat. Proporcje te zaczną zmieniać
się na korzyść Ukraińców dopiero z chwilą ruszenia
dużej fali przesiedleńczej Polaków na Ziemie Zachodnie Rzeczypospolitej.
Przy końcu pierwszego kwartału 1945 roku Szuchewycz jeszcze liczył, że dojdzie do zawarcia przez
Niemcy separatystycznego pokoju z zachodnimi aliantami i do wspólnego pochodu (po usunięciu Hitlera)
Anglii i USA oraz resztek Wehrmachtu na Związek
Radziecki — ale z Niemcami już nie chciał mieć nic
wspólnego. UPA nie był już potrzebny konający sojusznik. Niemcom tymczasem nagle zaczęło zależeć na
Ukraińcach, w tym także na UPA. W tym też celu, nie
bez wiedzy Bandery, udał się na Ukrainę Łopatynśkyj
ps. „Kałyna". Z „Czuprynką" spotkał się w kwietniu
1945 roku. Wrażenia opisał w artykule 7z zustricze]
z hen. „Tarasom Czupiynkoju" („Ukrajinśkyj samostijnyk" 1960, nr 32). Poinformował wtedy głównodowodzącego UPA o gotowości Niemców do dal336
szej pomocy. Tym razem Szuchewycz tę ofertę odrzucił, stwierdzając kategorycznie, że UPA znajduje
się aktualnie w stanie wojny z III Rzeszą, a ponadto
łączność z hitlerowcami w tych warunkach jest już
niecelowa, ponieważ „karta niemiecka jest już przegrana, a ich dni policzone". „Odrzucając sprawę pomocy ze strony Niemiec — pisze Łopatynśkyj — »Czuprynka« zapytał, co mi wiadomo o nawiązaniu kontaktów z zachodnimi aliantami". Ta bowiem kwestia dla
Szuchewycza, przy końcu wojny, była najważniejsza.
Była to czarna niewdzięczność głównodowodzącego
UPA za dotychczasową hitlerowską pomoc, nawet za
wywczasy, które spędzał pół roku wcześniej na ich
koszt w Karlovych Varach. Taki już jest, niestety, los
architektów wojny. Niemcy nie zdążyli tego nawet
dokładnie skonstatować, miesiąc później podpiszą akt
bezwarunkowej kapitulacji, którą „Czuprynka", będąc
¦na to przygotowany, przyjął zupełnie obojętnie. Miał
tu na ziemi radzieckiej inne kłopoty.
W UPA musiało być rzeczywiście ciężko, skoro Szuchewycz zdecydował się wysłać na Zachód swojego
szefa sztabu — D. Hrycaja, o którego losie już wiemy
z poprzedniego rozdziału. Sam „Czuprynka" już od
kwietnia 1945 roku ukrywał się wraz ze swoim sztabem w Karpatach — nie przestając jednak panować
nad rozproszonymi siłami UPA. Decyzję taką powziął
„Czuprynka" po zlikwidowaniu w styczniu 1945 roku
oddziału dalekiej ochrony sztabu UPA pod dowództwem atamana „Chmary". Zachowały się z tych czasów
oświadczenia szefa OUN powiatu stryjskiego Petra Uhery i adiutanta Szuchewycza Mychajła Stepaniuka.
„Zaszyliśmy się w górskich ostępach — pisze Uhera —
zaczęliśmy nalatywać na najbliższe wioski (...), rabować żywność (...) czekaliśmy na przyjście Amerykanów". Stepaniuk wspomina, że w czasie rozkładu UPA
22 —Herosi spod znaku tryzuba
Szuchewycz był „wprost nieznośny" a jednocześnie
bardzo cierpiał na chorobę, którą „ludzie nazywają
wstydliwą".
Dekretem UHWR z 29 lutego 1946 roku Szuchewycz
został mianowany henerałem chorużym, czyli generałem podporucznikiem. Nie obeszło się z tej okazji bez
bankietu i gratulacji. Szuchewycz zjawił się na bankiecie w „kretowisku" w zielonej bluzie węgierskiej,
nie miał dystynkcji, tylko mosiężne „tryzuby" na kołnierzu. Był w dobrym nastroju, jak wszyscy. Gdyby
jednak był bardziej bystry, to by spostrzegł drwiący
uśmiech „wiernej" do końca sekretarki, w rzeczywistości funkcjonariuszki radzieckiego kontrwywiadu.
W grudniu 1946 roku Bandera instruował Szuchewycza o tym, że UPA powinna przejść do głębokiego podziemia. „Głębokie podziemie — pisał — jest jedyną
prawidłową i celową formą długofalowej walki. Przejście od taktyki ofensywnej do obronnej, czyli tzw. głębokiego podziemia, winno odbywać się systematycznie
i w zależności od nacisku wroga. Nie wolno robić za
prędkich skoków, jak też nie wolno ze zmianą taktyki
opóźniać się. Zmiana taktyki powstańczej na taktykę
głębokiego podziemia — to zasadniczy problem naszej
polityki wyzwoleńczej (...). Należy unikać większych
akcji. Polityczno-propagandowe akcje muszą mieć dalej miejsce (...). Akcje bojowe przy taktyce obronnej
mają wyraźnie charakter polityczno-propagandowy,
a nie wojskowy i muszą być dostosowane do wymogów polityczno-propagandowych danego terenu".
Wszystko to wiązało się ze stabilizacją europejską,
która nie stwarzała nadziei na rychły wybuch trzeciej
wojny światowej, do której koniecznie UPA chciała
dotrwać. Ażeby mogło to się stać, musiała UPA także
się zmniejszyć, sotnie musiały być małe i bardzo samodzielne, „igła w stogu siana". Wobec tego Szuchewycz
338
rozpuszcza część ludzi polecając im, przedostanie się na
Zachód, do amerykańskiej strefy okupacyjnej Niemiec.
W rozkazie bożenarodzeniowym i noworocznym 1947
roku jeszcze napisze: „...Kolędować będziemy naszymi cekaemami i tak zaśpiewamy nasze kolędy, żeby
wszyscy je słyszeli, że żyje nasze sławne ukraińskie
wojsko-kozactwo, że jeszcze żyje, nie umarła i nie
umrze kochająca wolność, niepokonana powstańcza
Ukraina". Ale ta właśnie „powstańcza Ukraina" konała nieodwołalnie.
Ze względu na trudny kontakt z kureniami UPA
w Polsce „Czuprynka" godzi się także na ich dużą samodzielność. Samodzielność ta także służyła sprawom
najmocniejszej reduty UPA, którą stały się polskie
ziemie południowo-wschodnie, a zwłaszcza Bieszczady
i Góry Sądeckie — ale nie ostatnią. Ostatnią — choć
szczątkową — pozostały Karpaty i puszcze Wołynia.
Walka z UPA w Polsce była częścią składową walki
władzy ludowej z siłami kontrrewolucji. Rzecz jasna
walka z UPA nie tylko była przejawem zmagań klasowych, należy ją rozpatrywać także w innych kategoriach. Nacjonalizm ukraiński bowiem zwracał się nie
tylko przeciwko ustrojowi Polski Ludowej (choć jego
propaganda eksponowała tę stronę sprawy), ale przeciw
państwu samemu jako Polsce i przeciwko narodowi
polskiemu jako Polakom, uważanych w całości za wrogów OUN i UPA i „samostijnej" Ukrainy. W krytycznym dla siebie momencie upowcy prosili w ulotce żołnierzy WP, „aby nie atakowano ich, ponieważ są ukraińskimi powstańcami", którzy „nie angażują się w polskie dyskusje polityczne".
Rozbijane w puch sotnie UPA, nie doczekały się nowej wojny, usiłowały za wszelką cenę przedostać się
na Zachód. Z Ukrainy wycofywały się przez Polskę
i Czechosłowację. Niedobitki trzech sotni ,,Burłaka",
339
„Brodycza" i „Chromenki" zapędziły się na Węgry
w grudniu 1947 roku korzystając z pomocy miejscowych elementów kontrrewolucyjnych.
Część sotni dostała się do zachodnich stref okupacyjnych Niemiec wraz ze swoimi dowódcami, ale bez
„Czuprynki". Jego apologeci dziś twierdzą, że nie
chciał opuszczać Ukrainy, pragnął tam zginąć wierny
do końca swej „wyzwoleńczej misji". Jakiś czas ukrywał się we wsi Biłohorszcza, 5 marca 1950 roku „ata-
man dzielny ale okrutny, ginie z całym oddziałem osaczony w kryjówce pod Lwowem przez oddział NKWD,
któremu nie chciał się poddać" — czytamy w polskim
wydawnictwie zagranicznym. Śmierć Szuchewycza opisał z ogromną przesadą nawet jak na „herosa" P. Mirczuk w pracy Roman Szuchewycz (hen. Taras Czuprynka, komandyr armiji bezsmertnych, New York 1970).
W zadedykowanym mu wierszu jest taka oto zwrotka:
... Nechaj sonce ne wsim swityt',
Koiy ja zahynu,
Nechaj Lach, a z nym razom
I komuna zhyne...
W tej zwrotce mieści się wszystko, cała treść i idea
walki UPA, cały zbrodniczy, wściekły nacjonalizm.
Słońce jednak świeci i Lachom i komunistom. Nie ma
natomiast Szuchewycza i nikt nawet nie wie, gdzie
spoczęły jego kości.
Po śmierci „Czuprynki" usiłował jeszcze ratować
sprawę UPA Wasyl Kuk ps. „Medwidj", „płk Kowal".
Był on już tylko symbolicznym głównodowodzącym
UPA i sekretarzem generalnym HUWR. Oddając sprawiedliwość Kukowi, przyznać należy, że robił wszystko, co w ludzkiej mocy, aby te resztki UPA jak najdłużej utrzymać. Po latach napisze: „Katastrofalnie
zakończyła się(...) antyradziecka działalność nacjonali340
stycznego podziemia na Ukrainie. Nie mogła zresztą
zakończyć się inaczej — albowiem zbudowana była
nie na jednej — a na szeregu iluzji o stanie wewnętrzEych stosunków w USRR i w ogóle w ZSRR. (...) Swoje pobożne życzenia braliśmy za rzeczywistość i wszelki trzeźwy i prawdziwy sąd o życiu USRR nazywaliśmy bolszewicką agitacją". I dalej: „Aktywna współpraca OUN z niemieckimi faszystami doprowadziła
do strasznego spustoszenia kraju, do wielkich ofiar,
o których naród ukraiński nigdy nie będzie w starlie
zapomnieć". Mówił to człowiek, który sam w tym
wszystkim uczestniczył i to na najwyższych stanowiskach, jako ostatni głównodowodzący UPA i sekretarz
generalny Ukraińskiej Głównej Rady Wyzwoleńczej.
POSŁOWIE
Nacjonalizm ukraiński uosobiony przez Konowalca,
Banderę i Szuchewycza, jako siła zorganizowana, nie
istnieje już ani na Ukrainie Zachodniej, ani w Polsce.
Pozostały po nim zarosłe zieloną trawą groby i żywa
ludzka pamięć „czerwonych nocy", jaków mordowanych niemowląt, kobiet i starców. Lista ofiar faszystów
ukraińskich jest długa, bardzo długa. O ludziach na
niej spisanych pamiętamy i będziemy pamiętać — choć
nie postawiono im pomnika. Pamiętać, to znaczy w tym
wypadku — także myśleć i działać tak, aby z tamtych
wydarzeń wyciągnąć wnioski dla teraźniejszości i przy-
szłości.
Złowieszcze nacjonalistyczne zjawisko wyrosło jak
chwast na ukraińskim czarnoziemie i jak chwast wyrwane z ojczystej gleby z korzeniami, rośnie nadal na
Zachodzie, kwitnie i owocuje tam, dokąd udali się pogrobowcy-epigoni faszyzmu ukraińskiego uciekając
przed karzącą ręką sprawiedlwości ludowej. Znalazłszy
odpowiednie warunki do kultywowania „tożsamości",
nacjonaliści żyją i działają na szkodę swej radzieckiej
ojczyzny, na szkodę socjalizmu jako całości.
Pod patronatem Zagranicznych Oddziałów OUN, która nie przestała być światową mafią ukraińskich faszystów, rozwija się bujnie życie polityczno-społeczne
wspierane, przez pokrewne OUN duchem, siły w RFN,
USA, Japonii, Izraelu... Działają związki kombatanckie:
Związek b. Żołnierzy UPA im św. Jura Zwycięzcy,
Związek Oficerów b. UPA, Związek b. Policjantów Ukraińskich, Związek b. Żołnierzy UNA i SS „Galizien".
W swej propagandzie i pracy „wychowawczej"
młodych pokoleń nacjonalistów w diasporze, korzystają oni z żywych symboli „sławnej przeszłości": mini342
strów lwowskiej „władzy krajowej" na czele z cieszącym się wciąż krzepkim zdrowiem Stećką, Łopatynśkim, Łebediem, Hnatkiwśką, o. Hryniochem. Żyją jeszcze i działają gen. Szandruk, ataman „Bulba" i arcykolaborant Kubijowicz.
Spisują oni „spohady" i wydają drukiem albo składają „dla potomnych" do bibliotek Wolnej Ukraińskiej
Akademii Nauk w Nowym Jorku, Wolnego Ukraińskiego Uniwersytetu w Monachium i Towarzystwa Naukowego im. Szewczenki. Recenzują prace o OUN i UPA.
Jest ich sporo, niektóre o ambicjach „naukowych".
Każda z nich, wydawana też często w językach obcych,
aż tryska jadem nienawiści do Lachów i komunistów,
a jednocześnie pisana jest z nutą łzawego „heroicznego
sentymentalizmu", za tym co minęło i nigdy się już nie
powtórzy. To, co minęło było negacją rzeczywistości,
która zakładała, że nieistnieją bratnie narodowości.
Mamy tu do czynienia z chorym tworem wyobraźni,
który totalnie zbankrutował.
Nie ma okazji związanej z jakimkolwiek „dziejowym" wydarzeniem łączącym się z OUN—UPA, aby
gniew na Polaków, na wszystko co socjalistyczne, nie
znalazło ujścia w publicystyce na łamach dosłownie
dziesiątków dzienników, tygodników, miesięczników,
roczników, biuletynów okazjonalnych i wszelkich zeszytów „naukowych", którymi zalany jest rynek
w RFN, Francji, Anglii, Belgii, Kanady, obu Ameryk
i Australii. Przy każdej tego typu rocznicy dokonuje
się na łamach pism, na falach eteru rozgłośni radiowych, zamienienia historii w legendę i to wraz ze
wszystkimi jej atrybutami, wyrażających skrytą tęsknotę za przebrzmiałą „sławą mołojecką". Konstruuje
się legendy i propaguje się je planowo, w celu wywołania nastrojów społecznych — „zimnowojennych" i
„gorącowojennych".
343Nie ma na świecie awantury polityczno-militarnej,
żeby nie uczestniczyli w niej ukraińscy faszyści. Spotykaliśmy ich już w Korei, w Indochinach, w Rodezji,
w Algierii, w Kongo, w Wietnamie i Chile. Ciągle judzą przeciw każdej próbie odprężenia w stosunkach
międzynarodowych, protestują przeciwko każdej rozsądnej decyzji przedłużającej pokój na świecie.
Protestowali przeciw decyzjom podjętym w Helsinkach, protestują przeciwko planom rozbrojeniowym.
Popierają natomiast wszystko to, co służy wyścigowi
zbrojeń i przybliża katastrofę nuklearną. Nie jest to
głos znaczący, powszechnie słyszany, ale w chórze
innych głosów tego typu zauważalny.
I jeszcze jedno. 23 sierpnia 1983 roku w prasie polskiej ukazał się komunikat: „Jak informuje rzecznik prasowy Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych
w Katowicach, 19 sierpnia 1983 roku, Służba bezpieczeństwa WUSW zatrzymała w Bytomiu obywatelkę francuską Irenę Zełnyj. W przedmiotach turystycznego użytku wyżej wymienionej ujawniono skrytki w których
znajdowały się materiały oraz instrukcje przeznaczone
do organizowania działalności nacjonalistycznej na terenie Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej
i Polski. Wymieniona, na zlecenie banderowskich organizacji nacjonalistycznych na Zachodzie — pozostających na usługach CIA i innych służb specjalnych
państw zachodnich — usiłowała przemycić te materiały do ZSRR za pośrednictwem obywatelki radzieckiej
A. K. Wyżej wymieniona obywatelka francuska w trybie administracyjnym została wydalona z PRL".
Tym samym nacjonalizm ukraiński nie jest „tylko
historią", ma on wciąż wymiar współczesny, aktualny,
zaś walka z nim, jak każda walka ze złem, jest obowiązkiem wszystkich, którym droga jest wolność
i światowe dobro ludzkości oraz powszechny pokój.—
BIBLIOGRAFIA
Abshagen K. H.: Canaris — Patriot und Weltburger, Stuttg;irt 1949.
Armstrong J. A.: Ukrainian Nationalism 1939—1945, New
York 1955.
Batowski H.: Rozpad Austro-Węgier 1914—1918, Wrocław 1965.
Bezymienski L.: Jak powstawał plan „Barbarossa", Warszawa
1974.
Bielajew W.: Nocznyje pticy, Moskwa 1965.
Bielajew W.: Ja obwiniaju!, Moskwa 1980.
Biolajew W., Rudnyćkyj M.: Pid cużmy praporamy, Kyjiw
1956.
Brockdorff W.: Geheimkommandos des Zweiten Weltkrieges,
Miinchen K.67.
Brockdorff E.: Kollaboration oder Widerstand, Miinchen 1969.
Cybulski H.: Czerwone noce, Warszawa 1969.
Czerednyczenko W.: Nacionalizm proty naciji, Kyjiw 1970.
Dallin A.: German Rule in Russia 1941—7945, London 1957.
Danyłenko S. T.: Dorohoju hańby i zrady. Istoryczna chronika,
Kyjiw 1970.
Dmytruk K.: Bezbał' czenky. Prawda pro uczast' ukrajiń&kych
buriuaznych nacjonalistiw i cerkownych ijerarchiw u pidhotowci napadu iaszystśkoji Nimeczczyny na SRSR, Lwiw 1974.
Dobrecowa W. W.: Burżuaznyj nacjonalizm — znariadja reakciji, Kyjiw 1978.
Doncow D.: Nacionalizm, Lwiw 1926.
Doncow D.: Chrestom i meczem, Toronto 1967.
Drożdżyński A., Zaborowski J.: Oberlander. Przez ,,Osttorsung",
wywiad i NSDAP do rządu w NRF, Poznań—Warszawa 1960.
Enryk P.: Dmytro Doncow — ideoloh ukajińśkoho nacionali/mu, Miinchen 1955.
345
Gerhard J.: Dalsze szczegóły walk z bandami UPA i WIN na
poludniowo-wschodnim obszarze Polski, „Wojskowy Przegląd
Historyczny", 1959, nr 4.
Hryćkiw Ł., Herasymenko S.: Wyro/e wynosyt' naród, Kyjiw
1970.
Ilnytzkyj R.: Deutschland und die Ukrainę 1934—1945, Munchen
1958.
Istorija Ukrajinskoho Centralnoho Komitetu, Chicago 1975.
Juchniewicz M.: Polacy w radzieckim ruchu podziemnym
i partyzanckim 1941—1944, Warszawa 1973.
Kowpak S. K.: Od Potywla do Karpat, Warszawa 1949.
Kunicki M.: Pamiętnik „Muchy", Warszawa 1959.
Kufko J.: Pekelna maszyna w Rotterdami, Skrenton 1952.
Kedryn I.: Zyttia-podiji-liudy. Spomyny i komentari, New
York 1976.
Knysz Z.: Pered pochodom na Schid, Toronto 1951.
Kubijowycz W.: Ukrajinci w Heneralnij Huberni 1939—1941.
1921—1923, Warszawa 1971.
Kyrylczuk D.: Naci ja, Derżawa, Prowyd w „Naciokratiji"
Mykoly Scibarśkoho, Berlin 1941—1943.
Leverkuehn P.: Dergeheime Nachrichtendienst der deutschen
Wehrmacht im Kriege, Frankfurt/M. 1957.
Ljudśkoji krowi ne zmyty. Knyha laktiw, Kyjiw 1970,
Lovell J.: Koniec chorału, Kraków 1968.
Łebed' M.: UPA, Munchen 1946.
Łewećkyj B.: Ulnąuistion Rouge, Paris 1954.
Madajczyk Cz.: Polityka III Rzeszy w okupowane/ Polsce,
t. I i II, Warszawa 1970.
Martyneć W.: Ukrajińśke pidpillja wid UWO do OUN, Winnipeg 1949.
Matwijenko M.: Czorni sprawy Zez OUN, Kyjiw 1962.
Mirczuk P.: Ukrajinśka Powstańśka Armija, Munchen 1953.
Mirczuk P.: Roman Szuchewycz (hen. Taras Czuprynka)
komandyr armiji bezsmertnych, New York 1970.
Narysy istoriji OUN, Munchen 1968.
Naumow M.: Zapadnyj rejd, Kijew 1980.
Nemećko-laszystśkyj reżim na Ukrajini. Zbirnyk dokumentiw
i materiały, Kyjiw 1963.
Orszam J.: Doba nacionalizmu, Paryż 1938.
Orhanizacija Ukrajinśkych Nacionalistiw 1929—1954, Paryż
1955.
346
SPIS TREŚCI
Od Wydawcy
Wstęp .
.
Część I. KONOWALEC (1891—1938)
Wojak kontrrewolucji urodzony w „ukraińskim Piemoncie" ...............
Ukraińska Wojskowa Organizacja ......
Oczekiwanie wodza...........
„Stać gęstą kozacką ławą u boku Hitlera".....
Młodzi się buntują .
.........
Śmierć Konowalca i jej następstwa......
5
7
U
12
34
57
74
81
9!)
Część II. BANDERA (1908—1959)......
114
„Żelazny student"...........
11G
Kresy Wschodnie bez Bandery.......
13R
Bandera kontra Melnyk..........
144
Abwehra stawia na Banderę........
155
„Słowiki" imienia Bandery i nadzieje z aimi wiązane . .
164
Fakty dokonane .
.
.........
172
Bandera w obozie Sachsenhausen.......
104
Bandera na wolności...........
220
Część III. SZUCHEWYCZ (1907—1950).....
22.J
Z Abwehrą............
„Konspiracja" OUN........
,,Jest nas milion"...........
Banderowcy i inni
.........
Szuchewycz jako „Taras Czuprynka".....
„Rozhowory"............
UPA a SS „Galizien" .
.......
Totalne powstanie zbrojne w sojuszu choćby z diabłem
Podzwonne dla generała
Posłowie
BibHografia
235
244
253
25fi
2(54
274
290
29.1
312
342
345

Podobne dokumenty