tutaj
Transkrypt
tutaj
Mojej Matce, poświęcam Edward Prus Herosi spod znaku tryzuba Konowalec, Bandera, Szuchewycz Projekt okładki i karty tytułowej Andrzej Bilewicz Redaktor Józei Czmut Redakcja techniczna Janina Roazkowska i Krystyna Ślązak Korekta laria Bielawsha ISBN 83-202-0369-4 © Copyright by Instytut Wydawniczy Związków Zawodowych, Warszawa 1985 INSTYTUT WYDAWNICZY ZWIĄZKÓW ZAWODOWYCH WARSZAWA 1985 Wydanie I. Nakład 49 650 + 350 egz. Ark. wyd. 15,3; ark. druk. 17,6. Oddano do składania w listopadzie 1984 r. Podpisano do druku w październiku 1985 r. Druk zakończono w listopadzie 1985 r. Papier druk. sat. kl. V, 71 g, 82 X 104. Nr prod. Ww/731/KP/83. Zam. N-52 ZAKŁADY GRAFICZNE RSW „PRASA-KSIĄZKA-RUCH" w PJle OD WYDAWCY Oficyna związkowa przekazuje Czytelnikom kolejną publikację Edwarda Prusa pt Herosi spod znaku tryzuba. Książka ta nawiązuje do innej publikacji tegoż Autora pt. Władyka Świętojurski — Rzecz o arcybiskupie Andrzeju Szeptyckim (1865—1944) wydanej przez Instytut Wydawniczy Związków Zawodowych w 1985 roku. W pierwszej pracy Autor nakreślił obraz stosunków społecznych i narodowościowych w Małopolsce Wschodniej na przełomie XIX i XX wieku i zakończył rozwiązaniem Unii grekokatolickiej w 1946 roku. Przy czym tłem tego obrazu była przede wszystkim działalność duszpasterska Andrzeja Szeptyckiego, a dopiero na tej kanwie jego działalność społeczno-polityczna. Publikacja pt. Herosi spod znaku tryzuba chronologicznie obejmuje okres dwudziestolecia międzywojennego, lata okupacji i początek lat pięćdziesiątych. Autor w książce tej uwagą koncentruje głównie na ukraińskich organizacjach społeczno-politycznych, ze szczególnym podkreśleniem ugrupowań o nacjonalistycznej proweniencji. Książka zawiera szczegółowy rodowód Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN a i b), której niechlubnym wytworem była Ukraińska Powstańcza Armia (UPA). Ukraińska Powstańcza Armia dla nas Polaków i ukraińskiego narodu radzieckiego, dziś jeszcze i w dalekiej przyszłości jawić się będzie jako symbol zła, okrucieństwa, nienawiści lub wręcz pospolitej zbrodni. Nacjonaliści ukraińscy wiedzę zdobywali i wzory czerpali z bogatej „skarbnicy" faszyzmu niemieckiego, czego efektem były masowe zbrodnie UPA. Książka Edwarda Prusa uzupełnia istotny fragment naszej historii dotyczącej Małopolski Wschodniej, jak również historii stosunków polsko-ukraińskich I połowy XX wieku. Czy Autor dokonał pełnej oceny tych stosunków? W każdym razie starał sią to zrobić jak najsumienniej wykorzystując dostępne źródła 1 literaturę przedmiotu, pozostawiając oczywiście Czytelnikowi dostateczny margines na własny osąd „działalności" Organizacji Ukraińskirb Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii. Jedno jest niewątpliwe, łż Czytelnik otrzymuje książkę wstrząsającą w swej treści dokumentalnej, książkę, która dokonuje rozrachunku z niedaleką przeszłością, nie tylko Jako epitafium dla ponad 500 tys. okrutnie zamordowanych Polaków przez faszystów ukraińskich w Małopolsce Wschodniej. Publikacja ta niewątpliwie stanowi rozrachunek z nacjonalizmem i faszyzmem a równocześnie stanowi memento dla tych wszystkich pogrobowców, którzy na Zachodzie kultywują tradycje zbrodniczych „działań herosów". Autor utwierdza w przekonaniu, że na ziemi polskiej i ukraińskiej już nigdy nie będzie warunków sprzyjających odrodzeniu się nacjonalizmu. Fakt, że minęło 40 lat od zakończenia II wojny światowej nie wykreślił z naszej pamięci straszliwych ofiar, które na świecie spowodował, bez względu na swój odcieś, faszyzm. JózeS Czrnut WSTĘP Włodzimierz Janiw we wstąpię do książki o. Iwana Hryniocha o metropolicie Andrzeju Szeptyckim pisze, że należy on do grona pięciu gigantów — najwybitniejszych architektów najnowszej historii Ukrainy. Janiw — były minister w „rządzie" banderowskim powstałym 1941 roku we Lwowie i obecny członek Zagranicznych Oddziałów Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów — pozostałych czterech z nazwisk nie wymienia, zakładając z góry, że nacjonaliści na emigracji i tak wiedzą, o kogo chodzi, A chodzi właśnie o tych, którzy są wymienieni w niniejszej pracy: Jewhen Konowalec; Stepan Bandera i Roman Szuchewycz. Ostatnim na liście „herosów" jest Symon Petlura. Polakom postacie te nie powinny być obojętne. Z ich bowiem nazwiskami wiąże się ważny fragment naszych dziejów ojczystych. Wplątały się one w XX wiek zbrodnią, zamachami, terrorem i masowym ludobójstwem tak charakterystycznym, jak wszystko, co ma nacjonalistyczny, faszystowski rodowód i takie oblicze. Tytuły trzech części sygnowane nazwiskami „gigantów" mają charakter w pewnym sensie umowny, symboliczny — albowiem nie traktują wyłącznie o nich, ale głównie o sprawie, którą uosabiali oraz o dziele z ich nazwiskami związanym. Niektóre z zainteresowań historyków i publicystów, inne jeszcze znane niezbyt dokładnie lub prawie wcale — i to stanowiło inspirację aby w sposób przystępny, popularny pokazać polskiemu czytelnikowi ludzi, czas i „dzieła" z nimi związane. Praca jednocześnie jest tak pomyślana, aby zazębiające się wypadki związane z zaprezentowanymi osobami się nie powtarzały. Ułatwieniem dla takiej konstrukcji było to, że każda z tych postaci w nieco innym czasie i miejscu odegrała swoją życiową rolę, która została wyeksponowana w poszczególnych rozdziałach im poświęconym. Konowalec był pierwszym z trzech „gigantów" i działał przeważnie za granicą — stąd kierował światową mafią OUN, w tym także w Polsce. W Polsce zaś nad sprawami organizacji czuwał Bandera, natomiast jego „wielki dzień" nastał z chwilą militarnej klęski Polski w 1939 roku. Jego zatem zasadnicza działalność przypada na lata 1939—1941 i związana będzie z tzw. Generalnym Gubernatorstwem. Ostatnia z wymienionych postaci, wierna ideałom nacjonalistycznym Konowalca i Bandery, swój renesans przeżyje po śmierci Konowalca oraz w czasie, gdy Bandera znajdował się w obozie hitlerowskim. Szuchewycz wówczas stanie się osobą numer jeden w OUN, jako głównodowodzący jej „ramienia zbrojnego", rozbójniczej Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA). Poza artykułami przyczynkami i wspomnieniami, mamy na naszym rynku księgarskim w zasadzie dwie pozycje zwarte związane z zaprezentowanym tematem. Są to prace R. Torzeckiego Kwestia ukraińska w polityce III Rzeszy oraz A. B. Szcześniaka i W. Z. Szoty Droga do nikąd. Brak jest natomiast pozycji popularnej przeznaczonej dla szerokiego odbiorcy. Wiele zaś tego typu pozycji ukazało się w Związku Radzieckim, a także w RFN, USA, Kanadzie, Francji i Wielkiej Brytanii. Częściowy ich zestaw znajdzie Czytelnik w bibliografii. Jest to sprawa ważna a jednocześnie niepokojąca. Prace, które wyszły na Zachodzie są napisane z pozycji antypolskich i antyradzieckich. Przenikają one różnymi kanałami do Polski i tu, z braku prac polskich autorów, wprowadzają zamęt umysłowy, zwłaszcza wśród młodego pokolenia. Wprawdzie obecna książka ma charakter popularny, nie jest jednak pozbawiona ambicji naukowych. Wiedzę do niej autor czerpał nie tylko z gotowych, już wydanych materiałów w kraju i za granicą (w ZSRR, RFN, USA, Kanadzie, Francji, Wielkiej Brytanii), ale także ze źródeł archiwalnych polskich i radzieckich. Jednocześnie edycja została potraktowana jako je- den z głosów w dyskusji nad najnowszymi dziejami ojczystymi. Jeżeli wynikną spory — będzie to z pożytkiem dla autora i dla rozszerzenia wiedzy oraz argumentacji o zaprezentowanych tu sprawach. W archiwach radzieckich największą liczbę materiałów stanowią uchwały kierownictwa OUN, rozkazy dowództwa UPA, listy działaczy nacjonalistycznych, oświadczenia, relacje konspiracyjnych działaczy radzieckich, a także informacje funkcjonariuszy SS i Abwehry odpowiedzialnych za stronę współpracy niemiecko-ukraińskiej. Znajdują się one głównie w archiwach: Centralnyj Derżawnyj Archiw Żowtnewoji Rewoluciji i Socialistycznoho Budiwnyctwa URSR, Archiw Instytutu Partiji CK KP Ukrajiny w Kijowie, Centralnyj Istorycznyj Derżawnyj Archiw URSR we Lwowie. Źródła polskie obejmują dokumentację konspiracyjną Delegatury Rządu RP na Kraj i Armii Krajowej, a także Polskiej Partii Robotniczej — Gwardii Ludowej oraz Organizacji Ruchu Partyzanckiego Zachodnich Obwodów Ukrainy. Z materiałów, znajdujących się w archiwach polskich, wykorzystano między innymi: publikowane akta niemieckiego AA (Akten zur Deutschen Auswartiges Amt), akta sprawy przywódców OUN-UPA w Polsce i zeznania Ericha Kocha. Powyższe materiały znajdują się w: Archiwum Akt 9 Nowych, Centralnym Archiwum KC PZPR, Archiwum Zakładu Badań Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, Archiwum Wojskowego Instytutu Historycznego oraz Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego. Istotne źródło informacji stanowią także opublikowane wspomnienia dowódców partyzantów radzieckich i polskich (S. Kowpak, P. Werszyhora, M. Naumów, J. Sobiesiak, M. Kunicki i in.), jak też pisemne informacje tych przywódców OUN-UPA, którzy przeszli na stronę radziecką (M. Matwijenko, W. Kuk, W. Nebesnyj, I. Żyławyj i in.). Uwzględniono także wspomnienia działaczy ukraińsko-nacjonalistycznych, którzy nadal działają aktywnie na emigracji (W. Kubijowycz, I. Kedryn, P. Szandruk, W. Stachiw, J. Łopatyńskyj, J. Stećko, D. Rebet i in.). Rzecz jasna, wymagają one weryfikacji i krytyczne-go podejścia, niemniej nie można zignorować zawartych w nich faktów, często dotąd nie znanych lub wręcz zaskakujących. Wielu działaczy wyraża negatywną opinię o prasie jako o źródle informacji. Nie wchodząc z nimi w spór, autor jest zdania, że nie można jej pominąć w pracy popularnej. Prasa, za którą podajemy wiele faktów i opinii, to przede wszystkim ukraińskojęzyczna wychodząca współcześnie na Zachodzie. Nie pomijamy także prasy radzieckiej oraz polskiej okupacyjnej, któ- ra dostrzegała problem nacjonalizmu ukraińskiego i na jego temat wyrażała swoje zdanie. Praca z natury rzeczy ma charakter historyczny, ale łatwo Czytelnik się zorientuje, że wartość zawartych w niej faktów i sądóxv ma także znaczenie współczesne. Albowiem nie zniknęły z widowni dziejowej ani źródła rodzące faszyzm, ani też sami faszyści, w tym błękitno-żółci, wciąż żywi i aktywni w krajach zachodnich. CZĘŚĆ I K O N O W A LEC (1891—1938) Ewhen Konowalec (Konowałeć) — jeden z pięciu „gigantów" w panteonie nacjonalistycznego Olimpu. Burzliwy lub wręcz awanturniczy życiorys kończy tajemnicza, do dziś bez reszty nie wyjaśniona, śmierć. Haliczanin, czyli Ukrainiec galicyjski, związał się pierwotnie z orientacją proaustriacką głoszącą Galicję „Piemontem Ukrainy" *, Ukrainy oderwanej od Rosji i poddanej w formie jednego z członków konfedera* Redakcja nie wprowadziła zmian w cytatach (pisowni, nazewnictwie itp.) z braku dostępu do oryginalnych tekstów. cji pod berło Habsburgów. Upadek Austro-Węgier zaskoczył go jak wszystkich. Wówczas związał się z Ewhenem Petruszewyczem, Pawłem Skoropadskim i Symonem Petlurą, następnie zdradzi ich wszystkich i stworzy własny bojowy ośrodek walki z Polską i ZSRR. Swoją szansę dostrzeże we współpracy z Niemcami, zwłaszcza z hitlerowcami, których ideologia była mu bliska. Jako szef Ukraińskiej Wojskowej Organizacji (UWO), a następnie wódz Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), głosił te same, co hitlerowcy poglądy, działał ich metodami i w ich duchu. Faszysta ukraiński w każdym calu. Terror był główną bronią jego działania, od którego ginęli Polacy i swoi mający wątpliwości co do skuteczności działania UWO-OUN. Niemcom, z których wywiadem się złączył na śmierć i życie, ufał bezgranicznie i zawsze. Podobno tylko raz się zawahał — i to stało się jego zgubą, poniósł śmierć! WOJAK KONTRREWOLUCJI URODZONY W „UKRAIŃSKIM PIEMONCIE" Badacz niemiecki, Jan Goldfryd Helder (ur. 1744 r.) w swoich rozważaniach antropologicznych przewidywał, że nowa eksplozja cywilizacyjna równa „cudowi greckiemu" nastąpi na Ukrainie. Jego zdaniem, istniały tam korzystne warunki geograficzne i antropologiczne. Europa niewiele wiedziała o życiu i kulturze Ukraińców. Ukrainę kojarzono najczęściej z Kozaczyzną. Kozacy przesłonili jej i najbliższym sąsiadom na długie lata autentyczne wartości kultury ukraińskiej i prawdziwy charakter tego narodu. W 1791 roku zjawił się wprawdzie w Berlinie wysłannik szlachty ukraińskiej (o czym Helder na pewno wiedział), by w stolicy Prus szukać poparcia dla naro12 dowych dążeń Ukraińców. Do tego incydentu nawiąże później Otto Bismarck, jak i jego następcy. Ponad pół wieku później nie dostrzegał także Ukraińców Fryderyk Engels, który wówczas był zdania, że żadnego odrębnego narodu ukraińskiego nie ma, że Ukraińcy stanowią „...plemię (...) różniące się nieco od Polaków dialektem, a zwłaszcza grecką religią", które od Klemensa Lothara Wenzla von Metternicha miało się dowiedzieć, „że Polacy są ich ciemięzcami". Nie miał racji, bo właśnie w 1848 roku, do którego odnoszą się te słowa, ożywienie narodowe Haliczan i Naddnieprzańców było już zauważalne. Lata od Wiosny Ludów do wybuchu pierwszej wojny światowej to okres decydujący w kształtowaniu się idei narodowo-niepodległościowej Ukraińców galicyjskich. W szczególności ważne są lata przełomu XIX i XX wieku, bowiem wówczas tworzyły się zaczątki ideowe i kadrowe nowych ruchów, których świadkami będziemy przez długie lata. Krzepły więzi narodowe, kształtowała się świadomość wszystkich warstw społecznych. „Formowanie się nowoczesnej świadomości społecznej — pisze Józef Chlebowczyk — związane genetycznie z rozwojem socjalnej i politycznej emancypacji klas oraz warstw niższych (mas ludowych), przebiegało na obszarze Europy w dwu zasadniczych płaszczyznach — kształtowania się świadomości klasowej oraz narodowej. Poczucie solidarności klasowej stało się podstawą procesów integracyjnych w skali poziomej, więź narodowa z kolei odegrała rolę spoiwa w pionowych (ogólnonarodowych) procesach integracyjnych". Prawidłowość ta również odnosiła się do Ukraińców galicyjskich. Konowalec był świadkiem i architektem tych procesów, które ukształtowały go jako Ukraińca. Na początku XX stulecia na ziemi podolskiej po13 jawiła się teoria głosząca, że Galicja jest Piemontem Ukrainy. To znaczy, że jej celem i misją jest, za wzorem włoskiego Królestwa Piemontu, zjednoczenie wokół siebie wszystkich ziem ukraińskich — co należało odczytać jak przyłączenie Ukrainy Naddnieprzańskiej do monarchii austriackiej i pod egidą jej cesarza. Oczywiście, nie w sposób automatyczny, lecz jako kolejny człon pod nazwą Królestwo Ukrainy. Wskazywano na historyczną tradycję związaną z władcą halickim królem Danielem (Danyło), który w 1254 roku przywdział w Drohiczynie nad Bugiem koronę ofiarowaną przez papieża. Koronacja Daniela oznaczała uznanie prawa do suwerenności i zapoczątkowała królewską tradycję na Rusi południowo-zachodniej. Właśnie na początku XX wieku do niej nawiązywano ogłaszając Galicję Piemontem. Galicja Wschodnia — to jedna z najbardziej zacofanych prowincji cesarstwa Austro-Węgier, choć noszącą dumną nazwę: Królestwo Galicji i Lodomerii, którego namiestnictwo najczęściej spoczywało w rękach polskich arystokratów. W ich też rękach skupiała się największa własność ziemska — choć także istniał pewien odsetek obszarników ukraińskich. Według obliczeń E. Dubanowicza w Galicji mieszkało 47 obszarników ukraińskich, którzy władali 44,5 tys. ha. Polskich obszarników było w tym czasie (1914 r.) 2 300; dysponowali oni 3 min ha ziemi i lasów. Galicja — to przede wszystkim kraina chłopska o rozdrobnionej i przeludnionej strukturze rolnej. 80% jej ludności mieszkało na wsi, w której 50% ziemi było w rękach polskich i ruskich ziemian. Ponad 60% chłopów gospodarowało na działkach mniejszych niż 2 ha, zaś 16% biedoty wiejskiej w ogóle nie posiadało ziemi. 50% gospodarstw chłopskich nie miało koni. 14 W jednakowym stopniu dotyczyło to chłopów ukraińskich i polskich. Według obliczeń S. Głąbińskiego, Polacy tworzyli w roku 1908 jedną trzecią ludności Galicji Wschodniej — będąc w mniejszości na wsi, a w większości w mieście. Ludność miejska stanowiła v województwach: lwowskim — 21,8% Stanisławow•kim — 17,7%, tarnopolskim — 14,3%. Ludność miejska żyła z drobnego rzemiosła lub z pracy w przemyśle. Przemysł był prymitywny, obejmował drobne przedsiębiorstwa budowlane z bardzo małą liczbą robotników. W najbardziej zacofanym województwie tarnopolskim na początku XX wieku było zaledwie 8 młynów parowych, około 200 wytwórni wina i browarów — zatrudniających 2—3 robotników. W całej Galicji Wschodniej funkcjonowało 447 przedsiębiorstw, w których zatrudniano od 20 do 100 robotników. Niski stopień zatrudnienia oraz zacofanie ekonomiczne przy dużym przyroście demograficznym były przyczyną licznej emigracji zarobkowej — tego „eksportu siły roboczej", o którym pisał Michał Bobrzyński, namiestnik Galicji w latach 1908—1913. W latach 1900—1910 wyemigrowało z Galicji za granicę 478 tys. osób. Ludzie bez środków do życia szukali szczęścia w okolicach Drohobycza i Borysławia. Tu bowiem w drugiej połowie XIX wieku odkryto źródła nafty i wosku. „Niektórzy z borysławsko-drohobyckich bo- gaczy naftowo-woskowych — czytamy w pamiętniku jednego z ówczesnych polskich działaczy politycznych — to łotry spod ciemnej gwiazdy, mający niejedno życie ludzkie na sumieniu i idący po trupach coraz wyżej ku milionom. Brutalność złowrogich szubrawców, którzy robili wówczas karierę w Drohobyczu, była tak jawną i publiczną, że nie trzeba było być 15 zaiste socjalistą, ażeby znienawidzić tę zbrodniczą «produkcję», ugruntowaną na naturalnych skarbach matki-ziemi i na bezgranicznym wyzysku kilku tysięcy rusińskich chłopów". Trzecią kolejną grupę narodowościową stanowili Żydzi. Ich liczebność niektórzy określają na 7—11% ogó" łu ludności. Trochę było tu także Niemców, Ormian (5 tys.), Czechów i Węgrów. Zatem Galicja Wschodnia stanowiła swoisty konglomerat narodowościowy, a także wyznaniowy. Lwów zaś pod tym względem był oryginalny; trzy metropolie katolickie, w tym każdą innego obrządku: rzymskokatolicką, greckokatolicką i ormiańską. Na skutek gospodarczego zapóźnienia rozwój struktury klasowej, a tym samym klasowej świadomości dokonywał się równocześnie z rozbudzoną świadomością narodową Rusinów galicyjskich. Liberalne stosunki w Austrii od 1848 roku umożliwiały ten stan rzeczy. Powstają narodowe partie ukraińskie, jedne o orientacji austrofilskiej, inne — moskalofilskiej, nieco później radykalne i socjalistyczne, wzorowane na socjaldemokracji austriackiej. Jednocześnie rodził się nurt nacjonalistyczny, który znajdował pożywkę w wiedeńskiej polityce narodowościowej sprowadzonej do hasła dividae et impera. Zapładniały go myśli niejakiego Mykoły Michnowśkiego. Właśnie on w 1900 roku wydał w Kijowie broszurkę pt. Samostijna Ukrajina. Następnie opracował tzw. „Dziesięcioro Przykazań" („Desiaf Zapowidej") ukraińskiego nacjonalisty. Obie one stały się materiałem wyjściowym dla rodzącej się idei nacjonalizmu ukraińskiego, którą później w duchu wyraźnie faszystowskim rozwinął Dmytro Doncow (Myfko Szełkop' orow). Ideą przewodnią prac Micłinowśkiego było hasło: 16 „Ukraina dla Ukraińców". Zmierzało ono do przeciwstawienia Ukraińców wszystkim „czużeńcom" — Rosjanom, Polakom, Żydom. Odzewem galicyjskim „Samostijnej Ukrainy" było powstałe we Lwowie w 1900 roku pismo „Młoda Ukrajina". Ono właśnie zapoczątkowało na tych ziemiach myśl nacjonalistyczną niejako w „czystej postaci". Bardzo szybko skupiły się wokół niego elementy entuzjaz- mujące się doktryną Michnowśkiego. Redakcja pisma wydrukowała też jego obie broszury, zaprosiła ich autora do Lwowa. Z kręgów „Młodej Ukrainy" wyszło wielu późniejszych przywódców ukraińskiego ruchu faszystowskiego. Tu po raz pierwszy pojawiają się nazwiska Konowalca i Andrija Melnyka, a także ojca Stepana Bandery, proboszcza z Zaderewiec. Wspomnianej grupie rola Galicji — Piemontu również odpowiadała, podobnie jak innym kręgom liczącym na „samostijność" i zjednoczenie Ukrainy pod auspicjami Austrii. Zjednoczenie to zdawało się rysować już w roku 1912. Wówczas właśnie rząd austra-węgierski wniósł projekt ustawy mobilizacji na wypadek wojny z Rosją pod obrady parlamentu. Projekt ten został przedstawiony i przedyskutowany na zebraniach ukraińskich austrofilskich partii politycznych, które gremialnie go poparły. Przywódcy tych partii też na początku 1913 roku zwołali do Lwowa Wszechukraiński Kongres Młodzieży Studenckiej, na którym uchwalono rezolucję autorstwa młodziutkiego wówczas Dmytra Doncowa. Rezolucja ta mówiła o propagowaniu separatyzmu zmierzającego ostatecznie do usamodzielnienia się Ukrainy. „Samostijna" Ukraina miała w takim wypadku, jako zjednoczone z Galicją państwo, stać się członkiem konfederacji austro-węgiersko-ukraińskiej. Jednocześnie była to teoria i idea, na której oparł się — jak pisze Mykoła Hołubeć, autor pracy Wełyka isM Htroil ipod maku tryiuba torija Ukrainy wid najdawnijszych czasiw do 1923 roku (Lwów 1935) — program Związku Wyzwolenia Ukrainy (SWU). W jego pierwszym dokumencie czytamy: „Obiektywna konieczność historyczna wymaga, żeby między Europą Zachodnią i Moskwą, powstało suwerenne Państwo Ukraińskie". W takim samym duchu przemawiał do cesarza Franciszka Józefa I. K. Łewyćkyj, zaproszony w marcu 1914 roku do Wiednia. Zapewnił też monarchę, że w konflikcie z Rosją, w nadziei na daleko idące koncesje, Ukraińcy stać będą niezachwianie przy tronie dynastii Habsburgów. Ustępstwa Wiednia wobec Ukraińców uwidoczniły się już na początku wojny. Cesarz zgodził się na powołanie we Lwowie Głównej Rady Ukraińskiej (HUR), która jednoczyła na czas wojny wszystkie ukraińskie partie, a także będącej pod jej auspicjami Ukraińskiej Bojowej Uprawy na czele z K. Tryłowśkim i S. Szuchewyczem. Ta zaś natychmiast przystąpiła, wzorem Polaków i za zgodą wojskowych władz austriackich, na bazie towarzystw sportowo-pożarniczych „Sokił" 1 „Sicz", do formowania legionu Ukraińskich Strzelców Siczowych (USS) pod dowództwem mjr. Hrycia Kossaka. W dowództwie USS znaleźli się także dwaj pod- ~yj porucznicy: Konowalec i Melnyk. Na pierwszy apel HUR zgłosiło się do legionu 25 tys. ochotników — członków „Sokiła" i „Siczy", a wraz z nimi napływały datki pieniężne od społeczeństwa na tzw. Fundusz Bojowy. Ze względu na bezpośrednie zagrożenie Lwowa, ochotników przewieziono do Stryja, a następnie na Zakarpacie — ale już tylko w liczbie 2 tys. osób, resztę rozpuszczono do domów. Badacz dziejów USS S. Ripećkyj po latach w pracy wydanej 1956 roku w Nowym Jorku napisze o le18 glonie: „Sotnie podzielono na oddziały partyzanckie (...), których zadaniem miało być: przedrzeć się na tyły rosyjskich linii bojowych (...). Mieli oni (USS) napadnć na nieprzyjacielskie obozy (...)". Legion zatem pomyślany był jako jednostka do zadań specjalnych. Miał on też charakter kadrowy. Ta kadrowa rola legionu uwidoczniła się także w działalności jego żołnierzy w czasie, gdy Ukraina była okupowana przez wojska austro-niemieckie. Ponad (>00 z nich pracowało w specjalnych sztabach wojskowych Austrii i Niemiec, 150 w osobliwym wydziale cenzury, działających w sferze tajnej na usługach wywiadu wojskowego. Kurenie USS we wrześniu 1914 roku znalazły się na pierwszej linii frontu broniąc Rosjanom przeprawy przez Karpaty do Węgier. Szczególnie silne boje stoczyli żołnierze USS na przełomie kwietnia—maja 1915 roku na górze Makówka. Meldunki mówią o wyróżnieniu się w walce ppor. Melnyka, o Konowalcu milczą. Po zażartej walce pod Bolechowem, 8 czerwca 1915 roku żołnierze USS zdobyli Halicz, we wrześniu 1916 roku — Brzeżany, walcząc dotarli aż pod Koniuchy na Podolu, gdzie w październiku 1917 roku zostali otoczeni po 78-godzinnym ostrzale artyleryjskim, poddali się Rosjanom. Wśród jeńców znaleźli się także dwaj przyjaciele — Konowalec i Melnyk. Nim jednak to się stało, Konowalec był współautorem pewnego zamiaru, który łączony jest z imieniem powstałego w sierpniu 1914 roku wspomnianego już Związku Wyzwolenia Ukrainy — utworzonego z emigrantów pochodzących z Wielkiej Ukrainy z pewną liczbą Haliczan. SWU działał w szerszym niż UHR zakresie — bo międzynarodowym. Proponował on kwestię ukraińską w kołach politycznych państw centralnych, a także pragnął przyczynić się do rozsadzenia imperium ro19 syjskiego od wewnątrz poprzez powstanie zbrojne ludności ukraińskiej. Siady takiego zamiaru prowadzą do Konstantynopola, w którym przebywał wówczas przedstawiciel SWU Bosak-Małynewśkyj. Tu spotkał się on z wiceministrem spraw zagranicznych Rzeszy Arturem Zimmermannem i usiłował go przekonać, że na Ukrainie dojrzała już sytuacja do wystąpienia zbrojnego ludności przeciw Rosji. Potrzebny jest tylko impuls, takim może być desant 500 żołnierzy USS. Padło wtedy także nazwisko śmiałka, który zaryzykuje taką imprezę, miał nim być Konowalec. Myśl ta spodobała się Zimmermannowi, zainteresował się nią także wywiad niemiecki, austriacki i turecki. Zamiar ten popierał turecki minister spraw wojskowych Enwer Pasza. Zaplanowano wysadzenie tego oddziału w okolicach Odessy. W jego skład miało wejść 400 żołnierzy USS i 100 Naddnieprzańców zwerbowanych przez SWU z obozu jenieckiego. Wszystkich zamierzono przerzucić na Ukrainę małymi, 20—25-osobowymi grupami. Mieli być odziani w ubrania cywilne i przejechać pociągiem przez terytorium neutralnej Rumunii do Konstantynopola. Tu miano ich przyodziać w rosyjskie mundury wojskowe, wyposażyć w broń, załadować na statek i razem z 50-tysięcznym tureckim korpusem desantowym rozpocząć operację. Całością, ze strony austriackiej, miał kierować i nadzorować płk Stanisław Szeptycki. Ekspedycja, w ostatniej chwili, z nie wyjaśnionych dotąd powodów, została odwołana. Uchylił się od niej rząd turecki zasłaniając się brakiem odpowiednio przygotowanego sprzętu pływającego do takiej operacji. Po tym wojskowym niewypale Konowalec znalazł się na froncie, a następnie, jak już o tym wiemy, w niewoli rosyjskiej, z której uwolniła go rewolucja lufowa obalająca carat, 20 Pe rewolucji lutowej 1917 roku widzimy Konowalca Da usługach powstałego w marcu tego roku autonomicznego rządu Ukrainy — Centralnej Rady Ukraińskiej (CUR). Z jej ramienia organizował z jeńców Haliczan regularną jednostkę zbrojną — 500-osobowy Galicyjski Kureń Strzelców Siczowych, który stał się najwartościowszą gwardią CUR. Kureń ten został też strażą ochronną rady i jej agend. Początek tej formacji był następujący: w listopadzie 1917 roku ukonstytuowała się w Kijowie Tymczasowa Rada Główna Ukraińców bukowińskich i węgierskich, która wydała odezwę wzywającą byłych Jeńców z armii austriackiej, aby wstępowali do formującej się jednostki. Pośród siedmiu nazwisk widniejących pod odezwą, na miejscu przedostatnim znajdował się także podpis Konowalca. Nabór jednak przebiegał niemrawo, wielu jeńców po przemundurowaniu i odkarmieniu po prosoi dezerterowało mając już dość wojny. Trzeba było długo czekać nim się zbierze zasadniczy trzon jednostki 60—80 osób. Iwan Krypiakewycz 1 Bohdan Hnatewycz, autorzy Historii wojska ukiaiń- Bkiego (Lwów 1936) piszą: „Na początku jakość strzelców Kurenia nie była najlepsza. Był to element zdemoralizowany, setnik Łysenko (ówczesny dowódca batalionu E. P.) nie był w stanie zapobiec demoralizacji, nie potrafił zaprowadzić w Kureniu dyscypliny. Strzelcy wiecowali, zakładali różne komitety rewolucyjne (...). Jednak wszystko uległo zmianie, gdy do Kurenia SS przybyli z Carycyna jeńcy, oficerowie USS Andrij Melnyk, Roman Suszko, Wasyl Kuczabśkyj, Iwan Andruch i inni". Zmieniło się na lepsze, gdy miejsce Łysenki zajął Konowalec. Ten twardą ręką zaprowadził ład i dyscyplinę. Mianował dowódców nowych kompanii i bardzo szybko doprowadził Kureń do stanu 500 osób. 21 Zarówno historycy radzieccy, jak i ukraińsko-burżuazyjni, podkreślają zgodniel że główna zasługa w nadaniu tej zdemoralizowanej zbieraninie charakteru najwartościowszej jednostki bojowej CUR przypada Konowalcowi. „W szeregach Strzelectwa Siczowego (SS) — piszą autorzy Historii wojska ukraińskiego — wychował się przepiękny typ ukraińskiego żołnierza, w którym zespoliły się najlepsze cechy charakteru naddnieprzańskiego i galicyjskiego". W marcu 1918 roku Kureń SS rozwinął się w pułk. Nim jednak to się stanie, Konowalec odda CUR niemałe usługi, przyczyniając się walnie do stłumienia powstania robotniczego w Kijowie, którego główny ośrodek znajdował się w zakładach przemysłowych „Arsenał". Aby wesprzeć ofensywę radziecką przeciwko CUR, proletariat rozpoczął w mieście, w nocy z 15 na 16 stycznia 1918 roku, powstanie zbrojne. Nie spodziewając się powstania, a mając wiadomości, że do Kijowa zbliżają się silne oddziały Gwardii Czerwonej, CUR wysłała na ich spotkanie najlepsze swoje siły — Hajdamacki Kosz Słobodskiej Ukrainy, zorganizowany i dowodzony przez S. Petlurę, który z dniem 1 stycznia 1918 roku przestał być Sekretarzem Generalnym Spraw Wojskowych, 2-gą Szkołę Wojskową oraz sotnię SS z błogosławieńswem Konowalca pod dowództwem setnika R. Suszki — razem 600 żołnierzy. Całością sił kierował ataman Petlura. Po nie rozstrzygniętej walce o stację Konopiwka na wieść o powstaniu kijowskim, Petlura „zwinął front" i forsownym marszem powrócił do stolicy. Przybył „za pięć dwunasta", bo siły 8 tys. powstańców już okrążyły siedzibę CUR, której z całą determinacją bronił Konowalec, rzucając raz po raz kolejne oddziały do walki wręcz. Wreszcie udało się wyprzeć powstańców za Dniepr, 22 wówczas Petlura, który wziął inicjatywę w swoje ręce, rzucił swój Hajdamacki Kosz i inne oddziały nacjonalistyczne do szturmu na „Arsenał". Szturm odparli robotnicy i wówczas Petlura zażądał pomocy Konowalca. Konowalec podszedł do sprawy chłodno, nie tak emocjonalnie jak Petlura, okrążył on zakłady i rozpoczął leli regularny ostrzał artyleryjski. Dodać należy, że w tym czasie tylko SS posiadali artylerię. Po sześc i u dniach Haliczanie wspierani przez hajdamaków Ptrllury i oddziały Wolnego Kozactwa ruszyli do N/.lurmu. W bezpośredniej walce zginęło wówczas lub /ostało rozstrzelanych około 1000 robotników, obrońców „Arsenału". Jednak sukces był to połowiczny, CUR zdała sobie uprawę, że nie będzie w stanie utrzymać Kijowa, zatem <jo opuściła szczelnie ochroniona przez SS. Po podpisaniu pokoju brzeskiego CUR ponownie powróciła wraz z wojskami niemieckimi i austriackimi łlo Kijowłi. Konowalec nadal ochraniał jej gmachy, n>. do c/.nsu, gdy w przeddzień zamachu gen. Pawła Skoropodskiego w kwietniu 1918 roku, oddziały SS zostały znienacka nocą przez Niemców rozbrojone. Strzelcy Siczowi zostali osadzeni w obozie jenieckim, a po złożeniu przez Konowalca deklaracji lojalności i po uzgodnieniu dla żołnierzy nowej roty przysięgi na wierność hetmanowi Skoropadskiemu, zezwolono im na „odrodzenie się" pod nazwą: Samodzielny Oddział Strzelców Siczowych. Przezornie jednak trzymano go z dala od Kijowa w Białej Cerkwi. Tu jednak nie próżnowano. Konowalec ze swym „szefom buławy" Melnykiem ułożyli specjalny program szkolenia, który obejmował wszystkich bez wyjątku — oficerów i szeregowych. Żołnierze i oficerowie stojąc „koszem" w Białej Cerkwi także nie gnuśnieli. Pełną parą pracowały ko23 mórki propagandowe SS. Jest to osobliwy okres życia i działalności Konowalca. Zapisał się on tu wręcz polakożerczą agitacją, wobec której sławne ongiś zabiegi mnichów Ławry Poczajowskiej były dziecinną zabawą. Oficjalnie dowództwo galicyjskiego pułku, który w rzeczywistości był brygadą, brało w obronę 5— 7% polskiej ludności na dalekiej Ukrainie, ale nieoficjalnie podburzało Ukraińców przeciwko Polakom i polskim oddziałom zbrojnym, które tu powstały. Tu i ówdzie pojawiały się odezwy, a nawet broszury nacjonalistów galicyjskich, wyzywające Ukraińców do wytępienia żołnierzy polskich oraz polskiej ludności cywilnej, nie cofając się przed sofistyką, jak np. ta: „Kazaw Chrystos Hospod' nasz: myłujte worohiw waszych. Ałe ne kazaw Wam: myłujte worohiw Prawdy. A Lachy idut' z łożeju i obmanom na zhubu i pohybel neszczasnoho ukrajinśkoho narodu". Dalej cytujemy już po polsku: „Hańba temu, który by Lachom pomagał i z nimi się bratał — kto by samemu Lachowi wody podał, albo do chaty przyjął. Nie ma zmiłowania dla tych dręczycieli, krwiopijców, panków i podpanków, »białoruczkim« i »czwankowatym«. Rżnijcie ich wszystkich we śnie (...) nie miejcie miłosierdzia, dla nikogo z nich, bo lacka pijawka najbardziej zła ze wszystkich pijawek na świecie". Właściwa rola Konowalca zacznie się od momentu jego związania się z Petlurą, któremu zresztą zawdzię-cza stopień pułkownika. Hetman Skoropadski Petlurę aresztował a wraz z nim niektórych członków CUR, którym nie udało się zbiec. Wyrwał go z więzienia płk M. Szynkar, który zapoczątkował przeciwhetmańskie powstanie na Ukrainie. Do walki przystępowało przede wszystkim chłopstwo, któremu CUR nadała ziemię a Skoropadski groził wywłaszczeniem. Ponad24 to Skoropadski związał się z białymi generałami rosyjskimi i uznał Ukrainę za autonomiczną część Rosji. W tych okolicznościach niektóre partie ukraińskie utworzyły wspólny front pod nazwą Ukraiński Związek Narodowy (UNS). Związek ten zażądał od hetmana przede wszystkim zmiany rusofilskiej polityki, a takż» usunięcia z jego rządu Rosjan, którzy stanowili tu większość. Kiedy to nie poskutkowało UNS zagroził ogólnonarodowym powstaniem. 13 listopada UNS na swym tajnym posiedzeniu w koszarach galicyjskich SS kierownictwo z udziałem Konowalca i Melnyka powołało, tzw. rewolucyjny Dyrnktoriat Ukraińskiej Republiki Ludowej i rzucił hetmanowi wyzwanie, mając w tym poparcie Konowalca. Teraz przygotowania do wielkiego powstania i do zdobycia Kijowa szły już pełną parą. W koszarach SS powołano także specjalny Sztab Operacyjny, do któmtjo z ramienia Haliczan wszedł ppłk Melnyk. Przewodniczącym dyrektoriatu został Włodzimierz Wyi.nyczenko, zaś zwierzchnikiem jego siły zbrojnoj — Petlura jako główny ataman. Właśnie wybuchły wrzenia rewolucyjne w Berlinie i Wiedniu, dawało to dyrektoriatowi ogromną szansę, tj. neutralizowało Niemców i Austriaków. Tendencja do nie wtrącania p.l<; w sprawy ukraińskie uwidoczniła się już w Białej 1 'Tkwi. Właśnie tu Konowalec zawarł odpowiednią u<iodę z niemieckim komendantem garnizonu, co pozwoliło oddziałom SS szybko opanować miasto. Załoga hetmańska rozbiegła się, SS uwolnili więźniów politycznych i rozstrzelali urzędników hetmańskich. l(j listopada oddziały SS zajęły ważny węzeł komunikacyjny Chwastów, tu też przybył Petlura z resztą dyrektoriatu. Już ten krótki przegląd świadczy, jak Wiiżną rolę w sprawy dyrektoriatu odegrał Konowalec. Skoropadski jednak nie dawał za wygraną, wypra25 wił do Chwastowa najlepsze swoje oddziały: 1000-osobowy batalion oficerów rosyjskich, wierny sobie pułk serdiucki, baterię artylerii, pociąg pancerny i szwadron kawalerii — razem 3 tys. osób pod dowództwem gen. ks. Swiatopełka-Mirskiego. 17 listopada SS ruszyła w stronę Kijowa — 300 żołnierzy z jednym działem na zaimprowizowanym pociągu pancernym. Reszta żołnierzy pozostawała jeszcze w Białej Cerkwi. 18 listopada między stacjami Motowyliwka i Wasylkiw doszło do pierwszego starcia z hetmańcami. Rozgorzał bój na śmierć i życie. SS korzystając z zaskoczenia, choć stanowiło dziesięciokrotną mniejszość, pobiło Mirskiego, który, być może nie mając dokładnego rozeznania co do sił Konowalca, nagle dał rozkaz do odwrotu. „Bj pod Motowyliwką — czytamy w Historii wojska ukraińskiego — miał zasadnicze znaczenie dla dalszego rozwoju powstania (...). Zwycięstwo oddziałów siczowych odbiło się gromkim echem w całej Ukrainie, podrywając gromady do powstania". Zwycięstwo to, mimo tak wysokiej oceny autorów „Historii", z pewnością nie było „ukraińskim Maratonem". 20 listopada watahy powstańcze, które rozrosły się niemal błyskawicznie do 90 tys., i brygada SS, o rozmiarach już korpusu, z drugiej strony, rozpoczęły oblężenie Kijowa. 12 i 13 grudnia trwało natarcie, 14 grudnia zaś Strzelcy Siczowi weszli do miasta. Skoropadski tego też dnia zrzekł się urzędu hetmańskiego i z pomocą Niemców umknął z Kijowa, do którego 19 grudnia uroczyście wjechał dyrektoriat. Konowalec w tym czasie miał już pod swoją komendą 20 tys. osób. Wkrótce jednak jego korpus podzielono na dwa mniejsze. Po reorganizacji armii, dokonanej po ucieczce Skoropadskiego z Kijowa na Wołyń, korpus Konowalca 26 składał się z trzech dywizji (4500 bagnetów i szabel), był uzbrojony w 50 dział i 200 karabinów maszynowych. Dalsza działalność Konowalca będzie wielce skomplikowana. Na mocy odpowiedniego porozumienia dyktatora Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej Ewhenu Petruszewycza, wyparta z Galicji przez Polaków cała armia zachodnioukraińska (UHA — 3 korpusy) zn«lazła się za Zbruczem i została podporządkowana lxxi względem operacyjnym głównemu atamanowi Syinonowi Petlurze — ale zachowała autonomiczną ednjbność i jedność z własnym sztabem, dowództwem I wodzem naczelnym. Dowództwo UHA pragnęło też, nby korpus Konowalca, który już się zmniejszył do rozmiarów samodzielnej Grupy Strzelców Siczowych, wszedł w skład wojsk galicyjskich — z czego, jak się wydaje, nie był zbytnio zadowolony sam Konowalec. 1'otlura sprzeciwiał się temu twierdząc, że Grupa SS lylko w części składa się z Haliczan, większość zaś w niej stanowią Ukraińcy z Naddnieprza, Bukowiny I Rusi Karpackiej. Konowalcowi natomiast było wy(jodniej być dowódcą samodzielnej grupy, a jednoczeAnJo być obiektem przetargu, swoistym języczkiem u wagi, w sporze Petlury z gen. Myronem Tariinwśkim. (Irupa SS jako samodzielna jednostka liniowa doli woła do końca pod rozkazami Petlury. Wiele jeszcze wnlk stoczy w szeregach kontrrewolucji ukraińakloj z Armią Czerwoną. Walczyć będzie także z białą Armią Ochotniczą nim wreszcie znajdzie się w polakim obozie jenieckim. Jnk już wspomniano wcześniej, wyparte z Galicji Wschodniej na Ukrainę znalazły się dodatkowo trzy korpusy, a właściwie przetrzebione do stanu małych ilywlzjl, Ukraińskiej Armii Galicyjskiej, które prze27 kroczyły Zbrucz pod naporem wojsk polskich. Po zawarciu odpowiedniego porozumienia między Petlurą i dyktatorem Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej (ZURL), stały się one integralną częścią sił URL i wraz z nimi ruszyły na Kijów, który w tym czasie był już radziecki. 31 sierpnia 1919 roku wkroczyły one do „macierzy grodów ruskich". Tu oczywiście zaczęły się kłopoty. Do Kijowa weszły także wojska „sojusznicze" białogwardyjskiego generała Antonina Denikina. Na skutek zamieszek anarchistowskich popartych przez Denikina, Petlura zmuszony był opuścić stolicę. Rozpoczął się dramatyczny odwrót wojsk URL i ZURL do tzw. czworoboku śmierci z ośrodkiem w Kamieńcu Podolskim. Główny ataman doszedł wówczas do wniosku, że jedynym dla niego ratunkiem jest zawarcie przymierza z Polską. Tego właśnie nie chcieli Haliczanie, albowiem ceną przymierza mogła być tylko Galicja Wschodnia. W tej sytuacji Komenda Naczelna UHA 25 października 1919 roku wysłała parlamentariuszy do Denikina z propozycją zawieszenia broni — co nastąpiło między UHA a Denikinem 6 listopada. Wówczas w środowisku petlurowskim rzucono hasło programu Haliczan. Sprawę ostatecznie załagodził Petruszewycz rozkazując aresztować wodza naczelnego UHA gen. Myrona Tarnowskiego. Jego miejsce na tym stanowisku zajął gen. Mykytka. Na tym jednak nie koniec nieporozumień. Na wieść o poważnych rozmowach Petlury z Polakami, 17 listopada UHA podporządkowała się Denikinowi stając się częścią składową Armii Ochotniczej. Konowalec, mając stosunkowo dużą swobodę działania, pozostał przy Petlurze ze swoimi USS, ale w stopniu coraz większym brał inicjatywę w swoje ręce w sprawach galicyjskich poza plecami Głównego Atamana. Chodziło mu o wyrwanie jednostek UHA spod 28 władzy Denikina. Wysłał emisariuszy do poszczególnych pododdziałów z propozycją konkretnego dziaInnia w wypadku wycofania się denikinowców z Ukrałny. W takim wypadku dowództwo ukraińskie powinno <»(|łosić zerwanie z Armią Ochotniczą i w rejonie włabiicJ koncentracji organizować organy władzy URL. Powinny zwalczać tam bolszewizm i działać na rzecz i o/szerzenia zasięgu terytorialnego władz kontrrewolucji ukraińskiej. Rozszerzając terytorium kontrrewolucji, wchodzić w kontakt z miejscowymi nacjonalistami, wciągać ich do współdziałania w imieniu 1'utlury lub Petruszewycza. Zamysł spalił na panewce. Haliczanie ogłosili swoje nirwanie z Denikinem, ale będąc w sytuacji przymusowej, przeszli na stronę Armii Czerwonej. Przy koń<u 1919 roku siły rewolucji socjalistycznej wyparły białogwardzistów z Kijowa i spychały ich na południowy wschód. Jednostki UHA znalazły się w syIuncji bez wyjścia. Dalej iść razem z Denikinem nie miało sensu, oznaczało to zagładę, a do Petlury <lmqa została zamknięta. Rumuni także odmówili im pinwa schronienia się na ich terytorium. W takich beziimlziejnych warunkach jednostki UHA przy końcu lutngo 1920 roku przeszły na stronę radziecką i otrzynmly nazwę Czerwonej Ukraińskiej Armii Galicyjskiej (CUCHA). Z resztek trzech korpusów utworzono trzy i /.orwone brygady, które już w kwietniu tego roku wynlane zostały na polski front. W tym samym mniej więcej czasie Petlura wraz * resztkami armii URL przeniósł się do Polski. Konownlrc zaś, który wciąż uważał, że znajduje się w staiiIn wojny z RP, zmuszony był rozformować korpus HS I przekształcić jego jednostki w oddziały partyzanckie. Niektóre z tych oddziałów, korzystając z za29 mieszania rozbiegły się, a ich żołnierze małymi grupkami wracali do domów, część z nich jednak, wraz z Konowalcem przyłączyła się do watah gen. Omelianowycza-Pawlenki, które jeszcze nie opuściły Ukrainy wraz z Petlurą, lecz rozpoczęły swój „zimowy pochód" na radzieckich tyłach. Parając się dywersją, a nawet bandytyzmem, doczekały się one wojny polsko-radzieckiej. Jakiś czas nawet trzymały odcinek frontu w okolicy Jampola na prawym skrzydle VI armii pol- skiej. W czasie wojny polsko-radzieckiej w 1920 roku powstał plan ponownego przeciągnięcia brygad czerwonych Haliczan na stronę Petlury. Zadania tego podjął się, jak zawsze pod tym względem niestrudzony, Konowalec i on opracował odpowiedni plan. Plan ten miał być uzgodniony z II Oddziałem polskiego Sztabu Generalnego. To był jeden z rzadkich wypadków kontaktu Konowalca ze sztabem Wojska Polskiego. Konowałec osobiście nawiązał łączność z dowódcą czerwonych brygad galicyjskich gen. Mykytką. Osobny kontakt szedł po linii dotarcia do dowódców i oficerów poszczególnych pododdziałów. Instrukcja brzmiała: „Za wszelką cenę unikać uczestnictwa w walce zbrojnej przeciwko ukraińskiej armii Petlury, która razem z wojskami polskimi przystępuje do ostatecznej rozprawy z bolszewikami, idąc wyzwalać Ukrainę". Jednocześnie Konowałec zalecał, aby przy nadarzającej się okazji, zdradzić stronę radziecką atakując oddziały Armii Czerwonej od tyłu. Plan Konowalca w zasadzie się powiódł. Dwie z trzech dywizji rzeczywiście przeszły na stronę Petlury po błędzie, jak się wydaje, które popełniło dowództwo radzieckie, rozkazując Haliczanom pozdejmować z kaszkietów „tryzuby" i zaprzestać śpiewania „Szczej ne wmerła Ukrajina". Petlura także nie 30 ufał Haliczanom, rozbroił ich i umieścił w obozach jenieckich na terenie Polski. Tylko części oficerów zeiwolono na wstąpienie do 6 dywizji chersońskiej, którn wkrótce znalazła się w Czechosłowacji i tu także zoMlflła rozbrojona i internowana. Los pierwszej brygady nie różnił się wiele od pozostałych. Okrążona przez Polaków koło Koziatyna, poddała się i także znalazła nIq w obozie jenieckim. Odwrót armii polskiej i petlurowców z Ukrainy poważnie przeraził Konowalca. Swoje obawy opisał on w liście do metropolity Szeptyckiego. Pisał on: „Można oczekiwać najgorszych następstw. Rzecz w tym, żo odwrót armii Piłsudskiego i wojsk Petlury — to nlo tylko klęska wojskowa. Mieszkańcy Ukrainy demonstrują tak masową niechęć do Polaków, jakiej nikt ¦łltj nie spodziewał (...). Na galicyjskich żołnierzy i olicerów rachować nie można (...). W obliczu tego niebezpieczeństwa, które zbliża się do naszych granic (...) nie możemy ignorować tych nastrojów (...). l ijcgodniliśmy między sobą co następuje: (...) nie wynUjpować (na razie) czynnie przeciwko Polakom, w obliczu możliwości przyjścia czerwonych mieć na podorędziu sztandar z hasłem: »Wszyscy do walki * polskim najeźdźcą!« Jak tylko niebezpieczeństwo przyjścia bolszewików stanie się realne i Polacy za- < #,nq się wycofywać — my, podniósłszy ten sztandar, HArziiiemy przejmować władzę w kraju (...) aby być gotowym do prowadzenia dalszej nieszczęsnej walki I .). Nurtuje nas tylko jedno: w czyim imieniu mamy wy»U;pować?" Konowalec przeceniał swoje możliwości i możliwości llflli</«n. Czy rzeczywiście sądził, że po klęsce wojsk |io|«klcli i Petlury będzie w stanie powstrzymać napór wojsk radzieckich? Rozumiemy jego rozterkę, gdy M«W< oto, w czyim imieniu miał występować. Czy war31 to było w sytuacji klęski Petlury mówić jeszcze o quasi-federacji URL, czy raczej należało o tym zapomnieć i bronić galicyjskiego stanu posiadania wyłącznie w imieniu dyktatora ZURL, Petruszewicza? Z kłopotów, jak się wydaje, wybawił go metropolita Szeptycki pisząc: „(...) w czyim imieniu macie występować? (...) Radzę występować w imieniu Ukraińskiego Komitetu Wojskowego (...)" Słowem, metropolita radził powołać taki komitet na wzór tego, „który w październiku 1918 roku rozpoczął walkę o niezawisłość (...) kraju". Tymczasem jednak walka trwała, napór Armii Czerwonej był coraz potężniejszy. Konowalec bił się wtedy w szeregach wojsk Omelianowycza-Pawlenki, które po przedarciu się przez front na stronę polską, liczyły 8 tys. bagnetów. Walczyły zawzięcie wraz z 6 dywizją ukraińską gen. Bezruczki m.in. pod Zamościem w dniach 29—31 sierpnia 1920 roku, uniemożliwiając konnicy Budionnego zajęcie miasta. Był to już ostatni orężny bój Konowalca. Nie ruszył już z Petlurą na Ukrainę do desperackiej walki po zawarciu rozejmu między Polską i Rosją Radziecką. Przez jakiś czas pozostał we Lwowie, gdzie konferował z metropolitą Szeptyckim i gdzie także skupi! wokół siebie garść oficerów galicyjskich i petlurowskich gotowych dalej walczyć, tym razem także z Polska i Polakami. Żeby na razie nie odkrywać wszystkich kart i nie wzbudzić przedwcześnie podejrzeń Polaków, Konowalec przeniósł swój zaimprowizowany sztab do Pragi czeskiej, do której nieco wcześniej przybył Melnyk. Przybył on oficjalnie za wiedzą polskiego Sztabu Głównego jako petlurowski attache wojskowy w misji URL w Czechosłowacji. W takim charakterze Melnyk mógł przygotować grunt pod organizacyjną działalność swojego dowódcy, a następnie szwagra. 32 Początkowo Konowalec działał za osłoną autorytetu generałów, dowódców Ukraińskiej Armii Galicyjskiej — Grekowa (Hrekiwa) i Omelianowycza-Pawłenkl. Podczas gdy Petlura gnał na Ukrainę, zwołał on w mieszkaniu Melnyka przy ulicy Rybnej w Pradze taj- nrj nagrodę. Oprócz zaproszonych generałów: Omelianowycza-Pawlenki, Grekowa i Mykytki, wzięli w niej udział pułkownicy: B. Kuczabśkyj, A. Melnyk i Roman Ntmzko. Narada, której Konowalec chciał narzucić swoJn wolę i swój punkt widzenia odnośnie dalszej walki o ,,samostijność", do niczego nie doprowadziła. Nawet nił- uzgodniono wspólnego poglądu na sprawy sytuacji międzynarodowej i przyczyn niepowodzenia kwcstri ukraińskiej na forum światowym. Wspominając o tym na kongresie założycielskim Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) w 1929 roku, Konowalec oświadczył, że odniósł wrażenie, iż „})nnowie starszej generacji" niczego nie rozumieją /, togo, co się stało, ani też nie mają żadnej koncepcji „im dziś i na jutro". Przeto doszedł do wniosku, że nn czole walki muszą stanąć inni ludzie. Odtąd już jMKlobnych narad nie organizował. Zatem narada praska była ostatnią tego typu. Odla.il Konowalec już nie będzie osłaniał swej działallioM żadnym ze znanych ukraińskich autorytetów, /nr/nie działać na własną rękę i na swój rachunek — n do arcybiskupa Szeptyckiego napisze: „Postanowiliśmy działać w imieniu Ukraińskiej Wojskowej Orgaiti/.ncji. Taka organizacja będzie istnieć w konspiracji. Wszystkie swoje siły skieruje do walki o wyzwolenie Ukrainy spod bolszewickiej nawały (...)". Aulor ukraiński J. Kufko, mieszkający w Stanach /Jednoczonych, w swej pracy tam wydanej w 1952 roku pt. Pckelna maszyna w Rotterdami, jest zdania, że • Ilainil ipod maku tryzuba Konowalec napisał ten list po nieudanej próbie „przechytrzenia Polaków". Otóż, w dramatycznej sytuacji odwrotu wojsk polskich z Ukrainy, miał on wystąpić osobiście do Józefa Piłsudskiego z propozycją utworzenia w Karpatach, z polską pomocą, pod jego, tj. Konowalca, dowództwem oddziałów ukraińskich na wzór legionów USS, oczywiście do walki z bolszewikami u boku Polski. Podobno projekt ten uzyskał poparcie i aprobatę wpływowych pracowników polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Tadeusza Hołówki i Leona Wasilewskiego. Do informacji tej należy jedna'k podejść krytycznie, albowiem nie znajduje ona potwierdzenia w jakiejkolwiek formie w znanych dokumentach polskich. UKRAIŃSKA WOJSKOWA ORGANIZACJA Organizacja, o której pisał Konowalec do Szeptyckiego, powstała 30 sierpnia 1920 roku. Początkowo wyłoniła się grupa inicjatywna w składzie: Konowalec, Melnyk, Suszko i J. Otmarstein, która właśnie na ten dzień zwołała naradę przedstawicieli już istniejących ukraińskich organizacji wojskowych, najczęściej działających w obozach jenieckich w Polsce, go Czechosłowacji i Rumunii. Akurat stało się to po powrocie Konowalca z Berlina, gdzie odbył rozmowę z dowódcą Reichswehry gen. Hansem von Seecktem oraz byłym szefem wywiadu niemieckiego płk. Walterem Nicolai. Już ten fakt wskazywał, skąd szła inspiracja. W 1920 roku nie było jeszcze komórki wywiadowczej przy Reichswehrze, taka powstanie później pod nazwą Abwehrgruppe. Sprawy jednak, które przedstawił Seecktowi Konowalec mogły interesować właśnie 34 wywiad. Przeto do rozmów został zaproszony Walter Nlcolai, który był przede wszystkim specjalistą od ¦pinw rosyjskich. Od 1906 roku kierował placówką wywiadowczą na Rosję z siedzibą w Królewcu, a na»(i)|wiio od 1912 roku, stał na czele tzw. Sekcji III B Generalnego. Rok później stał się szefem caqo wywiadu wojskowego armii cesarskiej. Nie było przypadku, że gen. Seeckt właśnie z nim skontaktował Konowalca. Na ten temat Konowalec notuJu: „Szef niemieckiego wywiadu interesował się wszystkim (...) ale najbardziej realnymi możliwościami UWO lin Ukrainie Radzieckiej (...) Ostrożnie wypytywał u kontakty z wywiadem polskiego Sztabu Generalne(ju. Z dalszych pytań (...) o naszych stosunkach z PoIflltmni odniosłem wrażenie, że pułkownik Nicolai olmwiał się, czy nie zostaliśmy podesłani (...) przez ilwójkę" (tj. II Oddział polskiego Sztabu Głównego). Wątpliwości zostały wyjaśnione i Konowalec mógł |u/ upokojnie powrócić do Pragi. imktat wersalski na jakiś czas obezwładnił mili< »i y/m niemiecki. Wkrótce jednak powstał zalążek MM-mieckiego Sztabu Generalnego, który zajął się |ti/,y(|otowaniem nowych operacji na Wschodzie. Tym •Biiiytn celom od 1921 roku służył wywiad o kompel«Mi<i(ich pozornie defensywnych, o czym mówiła samu nazwa: Abwehrgruppe. Skład jej był skromny: okoli i 10 oficerów i kilka maszynistek. Ten szczupły aparat wywiadowczy działał bardzo ostrożnie i przemyślnie. l>*lnlalność swoją opierał na centralach i agencjach wywiadowczych typu cywilngeo. Podobnie zresztą r*ynll<i cała Reichswehra szykując przyszłą wielką armią. W tych właśnie planach zorganizowani nacjonaIlii I ukraińscy stawali się pożądanymi kontrahentami. Konowulec przybył więc do Pragi, jak należy się donie tylko z zapewnieniem poparcia zamiaru 35 przez Reichswehrę, ale także z odpowiednimi pouczeniami, których wykonanie stanowiło warunek sine qua non poparcia Reichswehry, zwłaszcza finansowego. Zebrani 30 sierpnia 1920 roku delegaci bez zastrze- żeń przyjęli propozycję Konowalca i jednocześnie wybrali go szefem Ukraińskiej Wojskowej Organizacji (UWO). W zebraniu uczestniczyli także przedstawiciele już działającej w Polsce bojowej organizacji ukraińskiej „Wola". We Lwowie założyli ją wspólnie oficerowie petlurowscy i z armii galicyjskiej także w 1920 roku. Była to organizacja o wyraźnie zarysowanej strukturze wojskowej, którą na jakiś czas bez zmian przyjęła UWO. ,,Wola" podzieliła ziemie południowo-wschodnie Rzeczypospolitej na sześć okręgów. Najniżej w hierarchii strukturalnej stał „roj" (drużyna) składający się z pięciu członków. Każdy z nich miał dokładnie sprecyzowaną funkcję: dowódca, łącznik, wywiadowca i kontrwywiadowca, propagandzista i magazynier. Cztery „roje" tworzyły „czotę" (pluton), cztery „czety" zaś „kureń" (batalion). Organizacją kierował sztab w składzie: Roman Daszkiewycz, Jarosław Czyż, Bazyli Kuczapśkyj i Mychajło Matczak. Po podpisaniu preliminariów pokojowych 12 października 1920 roku między Polską a Rosją i Ukrainą radziecką, gdy znikła nadzieja na zorganizowanie wyprawy antyradzieckiej, szeregi UWO zaczęły rosnąć — zwłaszcza w 1921 roku. Wówczas wstąpiło doń wielu oficerów UHA, m.in. Petro Bakowycz, Stepan Fedyk, Bohdan Hnatowycz, Ostap Koberśkyj, Andrij Łewyćkyj, Dmytro Palijew, Bohdan Zełenyj i inni. Reichswehra finansując ruch ukraiński pragnęła mieć nad UWO kontrolę. W tym celu oddelegowała do organizacji swojego stałego przedstawiciela, jako 36 MtMownika politycznego. Został nim wybrany funkcjoiimlusz austriackiego wywiadu wojskowego i oficer Ul IA (a od 1921 roku pracownik Abwehrgruppe), Zyd t |M>clu>(lzeniar kpt. z NSDAP (być może na polecenie dowództwa Reichwehry). Von Jachryj (Riko Jaryj) utrzymywał też od 1921 roku kontakt ze sztabem NSDAP, zwłaszcza z Alfredem Rosenbergiem, Hermanem Góringiem i Ernstem Rohmem. Podobny kontakt utrzymywał też przyjaciel Konowalca Mykoła Sciborśkyj, jeden z teoretyków faszyzmu ukraińskiego, z dr. Karlciu Motzem ze sztabu Rosenberga. W 1932 roku ¦'aryj i Sciborśkyj zostali oficjalnymi przedstawicielami Inszystów ukraińskich przy sztabie Hitlera. Ukraińska Wojskowa Organizacja, pierwotnie nanlnwiła się na walkę z władzą radziecką na Ukrainie, a ilupiero na drugim miejscu stawiała walkę z Polską. / uwagi jednak na większe trudności takiej walki na Nnddnieprzu, UWO coraz mocniej nasilała wystąpienia w Polsce. luz we wrześniu 1920 roku Konowalec wysłał do 1'olnkl pierwszą 6-osobową grupę emisariuszy UWO im czele z Andruchem, b. dowódcą pierwszego pułku IINS, On sam w towarzystwie innych oficerów: RomaiiyH/.yna i Hłowacza został zatrzymany przez polską •trnz graniczną. Po jakimś czasie, z nie znanych przyczyn, został wypuszczony na wolność. Zaraz po tym, Wrnz 7. innym oficerem USS Dyminem, znalazł się na Wkruinio. Właśnie oni obaj mieli za zadanie wejść W kontakt z oficerami byłej UHA. Wspierał ich w tych poczynaniach inny emisariusz UWO o pseudonimie „Mnrozowycz". Wszyscy trzej po wykonaniu zadania powrńrili do Niemiec i tam zamieszkali. Przy ich pomocy udało się w 1921 roku stworzyć w kijowskiej szkole czerwonych dowódców rozgałęzio37 ną sieć UWO pod nazwą UWOSS (Ukraińska Wojskowa Organizacja Strzelców Siczowych). Organizacja ta miała swoje filie w poszczególnych jednostkach wojskowych byłej UHA. Jednostek tych było kilka. Wyliczyła je nota polska do rządu radzieckiego z 29 kwietnia 1921 roku, m.in. mówiła ona, że w Płoskirowie znajduje się 1 galicyjski pułk piechoty, którego dowódcą jest Wynnyczuk pochodzący spod Lwowa. W Hajsynowie stacjonuje 2 pułk Haliczan, tam też miał się formować galicyjski pułk kawalerii pod dowództwem Boczaka rodem z tarnopolskiego. W Bałcie kwateruje galicyjski oddział zapasowy, zaś w Wapniarce 3-ci kuren galicyjski dowodzony przez Kuźminśkiego — borszczowianina. W Zmyrynce tworzyć się miał 1-szy galicyjski kuTeń zapasowy pod dowództwem Kmetyka z powiatu skałackiego. Oprócz tego miały się formować galicyjskie jednostki przy armiach i dywizjach radzieckich. Przy armii Budionnego — galicyjski pułk kawalerii, którego dowódcą był złoczowianin Czajkow. Przy 60 dywizji piechoty formowała się konna brygada „czerwonego galicyjskiego kozactwa". Wszystkie te galicyjskie formacje wchodziły w skład 12 i 14 armii radzieckiej, zaś kawaleria stanowiła część składową armii Budionnego. W Humaniu przy „Zachodniej Wojskowej Piechotnej Ukraińsko-Radzieckiej Szkole" istnieje 2 kompania słuchaczy złożona wyłącznie z Haliczan. Zatem baza działania emisariuszy Konowalca była obszerna. Szefowi UWO chodziło oto, aby w żadnym wypadku żołnierze ci nie wracali do domu, aby zachowali broń i pozostali na miejscu. Słowem, aby nie wypełnił się wymóg art. V traktatu polsko-radzieckiego, którego wykonania rząd RP domagał się, m.in. w nocie z 11 lipca 1921 roku. 38 I >l« Konowalca oddziały galicyjskie były jedną *inn* wywołania przeciwradzieckiego wystąpienia na llkrnlnlo. Przeto miały one prowadzić agitację i |HMinycnL wśród ludności nastroje niezadowolenia, *hA w nytuocji jakiejś chłopskiej ruchawki powstałej w wyniku polityki komunizmu wojennego, natychHilHHt wystąpić zbrojnie. Takie instrukcje otrzymał Dunilii, udający się na Ukrainę na rozmowy z oficerami, wrtińd których miał wielu kolegów z czasów USS. Władzom polskim, jak się wydaje, znane były za(ilpyl Konowalca na Ukrainie i nie one je niepokoiły. < Mtnwlnły się one czegoś innego, mianowicie „komuni•lyi /neJ Intrygi" w Galicji i na Wołyniu, której źródłem moqły być galicyjskie jednostki na Ukrainie. Mfiwlła o tym wyraźnie wspomniana nota z 11 lipca. K<mównice rozpoczął poważną walkę z Polską, po IMulptnnnlu prze/ niij 7. Rosją i Ukrainą radziecką traklnlti |toko|(iwo{|<> w Rydze 10 marca 1921 roku, który iminl on /n /drndt} Interesów ukraińskich. Teraz szerHMi)t|i' lym tipllotem, hex skrupułów mógł werbować »#j»lłM|ów, Hnl)ola>.ystów I terrorystów do swej UWO. Nn ton tomat pisał: „Teraz, gdy Polska zawarła łikłncl z Rosją Radziecką, sytuacja zmusza nas, chcąc ule rhcijc, podnieść sztandar walki przeciwko Polakom. W Innym wypadku utracilibyśmy wpływy nie tylko w kroju, ale także w obozach internowanych (które ł«yły dla UWO główną bazą werbunku — E. P.), gdzie kfl/dy nnsz żołnierz i oficer pała ogniem zemsty do .hollerczyków i piłsudczyków. Jednakże, zdając sobie •pmwę z tego, że naszym śmiertelnym wrogiem wciąż |t>(tnnk pozostają bolszewicy, sztandar walki przeciw 1'nlnkom podnosimy, ale walkę z Polakami prowadzić Ii«j<i7.!<?my w takiej mierze, w jakiej oni sami zmuszą iiim do samoobrony. Tak będzie dopóty, dopóki Pola• y nie zrozumieją konieczności dania nam możliwości 39 życia (narodowego) i oddechu. .Wszystkie nasze wysiłki kierować będziemy przeciw bolszewikom, gotując przeciw nim ostateczne uderzenie. Jak donoszą nasi ludzie, wysłani na Wielką Ukrainę, sprawy idą tam dobrze. Działamy i będziemy działać tam razem z Naddnieprzańcami, uzgadniając swoje akcje ze sztabem (generała Jurija) Tiutiunnyka. W kraju musimy działać osobno i całkowicie samodzielnie, w innym wypadku możemy wywołać nieporozumienie między Polakami a rządem URL (...)". Od końca roku działalność ta wcale już nie była samodzielna, w tym bowiem roku Konowalec wszedł w bezpośredni kontakt z szefem nowo powstałego wywiadu Reichswehry płk. Fridrichem Gemppem. Później będzie w stałej łączności z następcą Gemppa na tym stanowisku mjr. Giinterem Schwantensenem (1925— 1929) i płk. Ferdinandem von Bredowem (1929—1932), a od czerwca 1932 roku do końca 1934 roku z koman- dorem Conradem Patzigiem, wreszcie zaś od 1 stycznia 1935 roku z komandorem (następnie admirałem) Wilhelmem Canarisem. Od 1922 roku UWO całą swoją działalność oraz orientację polityczną wiązała z Niemcami. W zamian za pomoc materialną i mgliste obietnice polityczne, Niemcy żądali tylko jednego: materiałów szpiegowskich. Od tej pory do aktów terrorystycznych i sabotażowych UWO doszły afery szpiegowskie. W 1923 roku UWO, w zamian za zobowiązania wywiadowcze, uzyskała możliwość szkolenia i odbywania służby dla oficerów ukraińskich w szeregach Reichswehry. Ze względu na ówczesną konfigurację międzynarodową, służba Ukraińców w Reichswehrze trzymana była w ścisłej tajemnicy. Nie afiszowano się też nią w niemieckich sferach wojskowych, które pozostawały poza armią, ograniczoną liczebnie, traktatem wer40 ' ii i nlwchętnie widziały cudzoziemców w wojsku viii, gdy poważna liczba oficerów niemieckich fi> tma była przebywać w cywilu. v/,ylgdu na fakt, że UWO była nielegalna, sprawą Hubom kandydatów na szkolenie w Reichswehrze <|initW(tł się założony w 1921 roku Związek Ukraińi< li Oficerów w Niemczech (Sojuz Ukrajinśkych UB/,yn u Nimeczczyni — Vereinigung Ukrainischer u/.Im u in Deutschland). W culu przygotowania kadr szpiegowskich wywiad n-liHWuhry już w 1923 roku stworzył w Monachium ejnlny kurs dla członków UWO. Na początku 1924 I'. 11 w tzw. Pruskiej Holandii zorganizowano specjalny H/.kołę dla szpiegów ukraińskich, prowokatorów, ilywuisantów i terrorystów. Zaś w 1928 roku w Wolnym Mieście Gdańsku utworzono szkołę, w jakimś mmikIb wyjątkową, tzn. dla ukraińskich dowódców. Mo ,j«ij ukończeniu elewi otrzymali stopnie oficerskie. W n/.koleniu tym uczestniczył także Roman Szchewycz, Mykoła Łebed i najprawdopodobniej Stepan Bandera. Knilry wysyłane do ZSRR były specjalnie, dodatkowo doszkalane na zorganizowanym kursie, w kolllóiro Abwehrgruppe przy sztabie 1 dywizji mieszcząi yin się w Królewcu. Komendantem szkolenia był kpt. WhIsk — szef wywiadu tej dywizji. Z finansową pomocą niemiecką bardzo szybko utwoi»ono także ośrodek szkoleniowy UWO w Czechosłowacji. Kursanci z łatwością przedostawali się tam przez UUU-kilometrową, trudną do kontrolowania, granicę imńHtwową polsko-czechosłowacką. Rząd RP zdając soUin /. l(;go sprawę i za zgodą władz czeskich umieścił w lytn kraju ekspozyturę Oddziału II Sztabu Głównego » y.Mtlaniem prowadzenia działalności wywiadowczej w Ńrodowisku nacjonalistów ukraińskich. W miarę po- wntawania innych zagranicznych ośrodków UWO, po41 dobne ekspozytury Oddziału II zorganizowano w Hamburgu, Amsterdamie, Wiedniu i Paryżu. Przeszkoleni w Niemczech i Czechosłowacji młodzi Ukraińcy stanowili nie tylko kadrę dla przyszłej armii, ale, podkreślmy, przede wszystkim wysyłani byli do Polski jako wykwalifikowani agenci Reichswehry. Dzięki nim głównie, aparat szpiegowski UWO, a następnie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), stanie się bodajże najliczniejszy w Europie. „UWO — pisze nieco przesadnie W. Martyneć, członek tej organizacji — utworzyła rozgałęzioną i dobrze działającą sieć wywiadu wojskowego na terenie całej Polski (...) Ówczesna wywiadowcza sieć UWO była największą i najlepiej zorganizowaną (siecią) tego typu w Europie. Jak stwierdzają niektórzy członkowie UWO (...), w 1925 roku naczelna komenda UWO miała najdokładniejsze i najszybsze wiadomości o dyslokacji wojsk polskich (...) aż do ruchu każdego batalionu włącznie (...)". Niezależnie od tonu samochwalstwa, w którym napisana została książka Martyncia pt. Ukrajińske pidpillja wid UWO do OUN (Winnipeg 1949), niewątpliwie trudno było wiele rzeczy i spraw ukryć przed szpiegowskim okiem UWO. To, że od 1922 roku UWO była całkowicie na służbie wywiadu niemieckiego, potwierdził również w autobiograficznej książce jeden z jej kierowników — Iwan Knysz. Nazwał ją obrazowo „przedsiębiorstwem wywiadowczym", którego celem jest służenie Niemcom wzamian za iluzoryczne obietnice oraz pokaźne fundusze przekazywane organizacji na „działalność rewolucyjną". Mjr Schwantensen z Abwehrgruppe dla skuteczniejszego powiązania UWO zaproponował Konowalcowi przeniesienie kwatery głównej organizacji do Berlina, co też nastąpiło w 1926 roku. Na żądanie niemiecki* 42 U W() nasiliła obserwacją WP. Ukraińcy, odbywający w nim służbę zasadniczą otrzymali specjalne zadania ilu wykonania. Służbę pełnili oni najczęściej w za1 iHninlch regionach Polski, które Reichswehrę interewnły najbardziej; chciała bowiem mieć jak najwięI wiadomości o systemie i możliwościach obronnych • i horinich granic Rzeczypospolitej. Informatorami UWO byli także przedstawiciele lud>Hc\ cywilnej: kolejarze, pocztowcy, służba leśna, /•jdnicy państwowi i administracji przemysłowej. Informacje i sabotaż płacono niemało. Tylko ilwóch miesiącach 1933 roku sztab Konowalca na te In wydał (ma się rozumieć z kasy niemieckiej) 100 o fr. francuskich. Sabotaże były dla Niemców także /qdane i odpowiednio w swej antypolskiej propa• udzie wykorzystywane. 'i, Szewczuk, członek UWO i OUN, w pracy pt. inni skazały prawdu pro naszi wy zwolni zmahan'</<», dobytysia woli dla halyćkoji zemli 1918—1939 (Toronto 1965), wspomina ważną naradę ścisłego kierownictwa UWO, jaka odbyła się 6 lipca 1926 roku w Iłtrlinie. Konowalec na tej naradzie, po długim zaUn|pnlu o tym, że Niemcy są „najszczerszymi przyja'Iml" Ukraińców, a ich celem jest odbudowa Wiel>] Ukrainy odłączonej od ZSRR, poinformował jednociinie o nowych zadaniach stojących przed UWO, Innlach ściśle związanych z polityką zagraniczną lutnloc. Właściwie chodziło o to, że Niemcom wiadoiiiuAd natury wojskowej dostarczane przez UWO już ulu wystarczają. Dla pełnego obrazu sytuacji intereiiij«icych ich państw, potrzebne są także informacje Maliny politycznej i gospodarczej. Sprawa dotyczyła ¦ 'mle wszystkim tych państw, które są potencjalnymi .'łuiwnikami Niemiec: Francji, Wielkiej Brytanii — suczogólnie Polski, Czechosłowacji i ZSRR. 43 Niemców najbardziej jednak interesuje Polska i na nią UWO powinna skierować swój podstawowy wysi* łek. Nie należy dodawać, że możliwości w Polsce, ze względu na pokaźny odsetek w jej granicach ludności ukraińskiej (około 11%), organizacja miała największe. Nacjonalistyczni szpiedzy w Małopolsce Wschodniej mieli oparcie w filii gdańskiej firmy „Hartwig", mieszczącej się we Lwowie przy ulicy Leona Sapiehy. Tu w sposób względnie pewny łącznicy UWO zaopatrywali się także w instrukcje berlińskiego centrum, a nawet przeznaczone dla szerszego ogółu podręczniki, jak: Metody konspiracji, Wojna chemiczna i bakteriologiczna, Technika wojny partyzanckiej, Znaczenie wywiadu, Kto pracuje w wywiadzie?, Czego ogół nie wie 0 wywiadzie? Działania te nie były niezauważalne przez władze polskie. W ich ręce raz po raz wpadali szpiedzy niemieccy spod znaku UWO. Jeden z pierwszych poważniejszych procesów członków UWO odbył się w 1925 roku. Wśród oskarżonych znalazł się także Melnyk, dostał wówczas 4 lata. Później też często sądzono członków UWO. Tylko w 1928 roku w więzieniach polskich znajdowało się ponad 100 agentów niemieckich legitymujących się przynależnością do UWO. Inspiratorska rola imperializmu niemieckiego w międzynarodowym ruchu nacjonalistów ukraińskich jest niezaprzeczalna, w jej wyniku ruch ten w pewnym okresie w zasadniczej mierze utracił samodzielność, stając się narzędziem w rękach wywiadu wojskowego Reichswehry i Wermachtu. Wywiad ten finansował 1 wyposażał UWO, a następnie jej kontynuatorkę OUN. Właśnie UWO zapoczątkowała, na nowych zasadach, „sojusz" z hitleryzmem, w którym niepoślednią rolę odegrał Konowalec. On też osobiście znał Hitlera, którego spotkał w monachijskiej piwiarni „Biir44 l>r«iiki;]ler" na długo jeszcze nim fiihrer NSDAP Ml lumcelerzem Rzeszy. Właśnie to, jak niektórzy ij, w zasadniczej mierze zadecydowało, że w 1929 (i, Hlnnie się on, a nie kto inny, naczelnym prowyUlom OUN. i) spotkania Konowalca z Hitlerem z 1922 roku zawnla się jego osobista notatka. Konowalec rozmaI /. nim w obecności Rosenberga (być może także yja, który często pełnił rolę osobistego tłumacza in UWO, Konowalec bowiem do końca życia nie ¦n'7.ył się poprawnej niemczyzny). Hitler i Rosenprzekonywali szefa UWO, że pochód przeciwko N/owizmowi odbędzie się niechybnie, choć być łt\ trzeba będzie jeszcze na tę chwilę poczekać. vycięstwo w tym pochodzie odniesione nad bolszenicm — pisze Konowalec — zakończy proces twoiiIn nowych wielkich Niemiec i będzie początkiem >iidowy Ukrainy jako niepodległego, niezależnego ptlwa. Słowami praktycznego polityka wszystko to vlodział Hitler, radząc mi (jednocześnie) w intere¦it» naszej sprawy popracować jeszcze nad stworzeniem bojowej siły uderzeniowej, która hartując się w codziennej walce ze swoimi wrogami, może zająć |iu('/,osne miejsce w odrodzeniu państwa ukraińskiego - wspólnika wielkich Niemiec (...)"• Itarlińska centrala UWO wysyłała dyspozycje do MIII działających w Polsce, Czechosłowacji, Litwie, • '"¦minii, Jugosławii, Bułgarii, Turcji, Mandżurii, anasi\\o. w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Argenty, Brazylii i Urugwaju, a przede wszystkim do taj..-,•< h „klityn" w Ukraińskiej SRR. Zo względu na Polskę, jak i ZSRR ważna ekspozyhirn UWO znajdowała się na Litwie. Miała ona kryptonim „Leniwka", kierował nią O. Rewiuk. W Kownie \*t drukowano, redagowany w Pradze, centralny or45 gan UWO — „Surma". Na żądanie władz polskich, które uzyskały informacje o powiązaniach UWO z oficjalnymi czynnikami litewskimi, Rewiuk został wydalony poza granice Litwy, ale „Surmę" drukowano tu jednak dalej. Warto podkreślić, że Konowalec najczęściej posługiwał się paszportem litewskim, z takim też dokumentem w kieszeni zginął w Rotterdamie. Litwie też przekazywał, interesujące rząd tego kraju, informacje szpiegowskie z Polski, w zamian za różne ułatwienia dla UWO. Dzięki ogromnym możliwościom szpiegowskim, oprócz Niemiec, zainteresowały się UWO również wywiady wojskowe innych państw, w tym także Polski. Działalnością szpiegowską UWO kierował ppłk R. Suszko przy współudziale, co jest zrozumiałe, R. Jaryja. Już sygnalizowaliśmy, że UWO uprawiała także sabotaż i terror, na co zyskiwała aplauz Berlina. Stosowała go głównie w Polsce, celem wywołania represji ze strony władz, aby w ten sposób stworzyć sztuczną sytuację wrogości między Ukraińcami i Polakami, rozbudzić nacjonalistyczne nastroje i wolę walki, a także zwrócić na siebie uwagę wywiadów państw obcych. W literaturze ukraińskiej na Zachodzie istnieje pogląd, że UWO była organizacją sensu stricte wojskową, której wyłącznym celem było przygotowanie kadr i warunków do powstania zbrojnego Ukraińców. Takiego zdania jest m.in. cytowany już W. Martyneć. Wspomniana literatura unika informacji na temat terroryzmu i szpiegowskiej roboty UWO. Tymczasem rzecz miała się akurat odwrotnie. Terror i szpiegostwo były środkami, programowo stosowanymi, przez UWO w walce o burżuazyjne państwo ukraińskie, o którym nacjonaliści niewątpliwie marzyli. Mówią zresztą o tym dokumenty. Wydawał je dru46 Uwił, mniej więcej regularnie, Wydział Propagandy 1 ińnklej Wojskowej Organizacji. W jednym z nieb i/pco o działalności i planie UWO wydanym w ¦ i oku, czytamy „... UWO jest organizacją, dla któ«j tylko Interes narodu ukraińskiego jest i będzie pod• •wti Jej działania. Świadoma jest również tego, że ¦" tym Joj działaniu będzie narażona na ataki i oszczeri lokże ze strony Ukraińców (...)". Dokument ten «'qa dalej, że UWO nie będzie przyjmować, ani fować żadnej krytyki. „UWO jest rewolucyjną or/ocją, której zadaniem podstawowym jest propaniilu myśli o powszechnym zrywie rewolucyjnym ulu ukraińskiego z ostatecznym celem, stworzyć .nn narodowe, niepodległe i zjednoczone państwo. ¦ i organizacja, która prowadzi swoją działalność ¦ifiniach zachodnioukraińskich, uważa ona za swój wiązek, prowadzić przygotowania do tego rewo• yjnego zrywu przeciw polskiemu najeźdźcy...". Podobną myśl głosiła UWO w odezwie z 1 listopa•(« l!>28 roku w dziesiątą rocznicę powstania ZURL. 11 każdego z nas — czytamy tam — powinna l/.lć się, jak naturalna potrzeba, tylko jedna prawSamostijne, Soborowe Narodowe Państwo I (...) /(fścijaństwo, które opanowało świat, wyszło z ka'imb. Z tych to katakumb wyjdzie w swoim czasie, *o wielka Armia Ukraińska, która oczyści całą zie; ukraińską od wrogów. Nasze wojsko żyje! (...) Do udowej zemsty trzeba szlachetnych dusz. Ukrainiec vnego typu, z przedrewolucyjną psychiką, nie spełu;go dzieła. Ale dawny typ wymiera, na jego miejstają nowe kadry ludzi młodych, którzy mają du(...) wypaloną w ogniu bojów (...) Towarzysze! Za 'Rięć lat musimy świętować Wielki Dzień na naszej Inej ziemi w Samostijnym, Soborowym Państwie Ukraińskim". 47 UWO wiele razy podkreślała, że w walce z Polską i ZSRR może liczyć wyłącznie na własne siły oraz siły życzliwe jej z zewnątrz. W dokumencie „UWO a orientacja na Polskę i Moskwę" mówi się, że Polska nigdy nie dopuści do powstania niepodległego państwa ukraińskiego — albowiem „Piłsudski wie dobrze, że tylko Ukraina może rozwalić Polskę". Na ZSRR też liczyć nie można, ponieważ ,,moskiewski bolszewicki rząd nie pragnie przyłączenia (do USRR) ziem zachodnioukraińskich...". Zatem nie ma mowy o orientowaniu się na Polskę czy ZSRR, przeciwnie „UWO musi z nimi, jako takimi, walczyć". Wszyscy, którzy sądzą inaczej, są wrogami. Mówił o tym wyraźnie inny dokument UWO pt. „Nasi wrogowie". Czytamy tam: „Naszymi wrogami są nie tylko wszyscy okupanci ziem ukraińskich. Są nimi również te jednostki i grupy, wśród społeczności ukraińskiej, (...) które, pod różnymi politycznymi hasłami, szerzą orientację na jednego z okupantów (...). Lojalność wobec Polski to łamanie oporu, to pierwszy stopień do całkowitego zniewolenia, to rezygnacja z przeszłości i przyszłości narodu ukraińskiego". Kto postępuje lojalnie wobec władz polskich jest „wrogiem narodu ukraińskiego, jest wrogiem UWO". Jako wróg UWO powinien on zginąć z rąk bojowca, którego obraz wyłania się już z pierwszych słów wspomnianej broszury wydanej w 1929 roku: „Z ciemnego podziemia idzie w świat szarooki bojowiec ukraiński—rewolucjonista z surmą w ręku i mieczem przy boku. Spod ziemi wychodzi na światło dzienne i stawia swe kroki, może powolne, ale pewne (...). Lica jego uśmiech nie krasi, ale i smutek jest mu obcy (...) Ma jeden cel: wolność we własnym państwie. Suwerenne, Soborowe, Ukraińskie Państwo — to jego cel najbliższy, a droga do niego: walka (...)". Walka za pomocn 48 iłMiiHii. „Terror — czytamy w dokumencie pt. Terror lutni i/;osób samoobrony — to najstraszniejsza broń w it.lwich organizacji podziemnej. To jednocześnie jej tmtfltdfzny i najsilniejszy argument, gdy wszystkie inne y.oslnly już wyczerpane, albo, gdy z góry wiadotuti, zo nie odniosą one skutku. Jednak bez względu na ¦ Iti czy inne teoretyczne ujęcie kwestii terroru, samo rlfl zmusza organizację, raz po raz, chwytać za przekonywała, że właśnie w 1929 roku nadein.....chwila, gdy terror staje się nieodzowny. Tedy, /,<ilkie moralne skrupuły zanikają. Głosy o »miłości >niego«, »przelewie krwi«, »humaniźmie« stają się u(s/.ne; argumenty o »szkodliwym wpływie ter¦tu na polityczne wychowanie narodu« — ogłupiają-i dowody, że »terror izoluje organizację rewolucyj.| I skazuje ją na niepowodzenie« — oburzająco na(...). Terror (...) to nie przemoc. Terror to siła, klora staje w obronie ludzkich praw..., siła, która powstrzymuje rękę ciemięzcy (...) Terrorysta to jeden * Kijdziów, który poświęca się dla ogólnego dobra, w hnUj prawa Salus populi — suprema lex (dobro narodu |p)łt najważniejszym prawem) (...). Nie trzeba dodawać, jak wielkie znaczenie mają nkly terroru; nie tylko ratują one honor nacji, nie lylko karzą wroga, nie tylko podnoszą prestiż orgaiłlzucji politycznej, ale także umacniają rewolucyjnego ducha mas, zwiększają energię ich przywódców, podrywają w masach wiarę o wszechpotędze wrogiego państwa (...) Terror podrywa autorytet i siłę wrogiego państwa i umacnia poczucie pewności zniewolonych mas (...)". UWO powraca jeszcze do wagi terroru dla życia I działalności tej organizacji w innym swoim dokumencie zatytułowany „Terror jako sposób agitacji". 4 — Herosi spod znaku tryzuba „Znaczenie terroru — czytamy tam — jako narzędzia agitacji, jest nie mniejsze od tego znaczenia, jakie ma terror — sposób samoobrony (...) Terror jako sposób agitacji ma trojaki wpływ: 1) na własne społeczeństwo, 2) na społeczeństwo wroga, przeciw któremu jest on zwrócony oraz 3) na opinię świata (...) Często jeden akt terroru może szybciej zmienić poglądy tysięcy ludzi na istotę i cel działalności rewolucyjnej (UWO) (...) niż co innego (...)". Tylko, że terror to broń obusieczna, UWO oraz samo społeczeństwo ponosi ofiary. Rozlegały się głosy zwątpienia: po co tyle ofiar. UWO wątpiącym odpowiadała opracowaniem Za dużo ofiar. W opracowaniu tym zapewniała, że „... rewolucjoniści ukraińscy będą walczyć bez przerwy, nie oglądając się na ofiary (...). Droga (do celu) ciężka, ale jedyna (...). Ofiar nigdy jeszcze nie było u nas za dużo (...). Nikt i nic nie zatrzyma nas na naszej rewolucyjnej drodze. My idziemy do przodu i wzywamy wszystkich, u których krąży krew i bije serce i u których, oprócz miłości własnej, żyje jeszcze miłość wyższego rodzaju — miłość ojczyzny". Słowem UWO w imię „miłości ojczyzny" wzywała do terroru i tą „miłością" terror ten usprawiedli- jq wiała. Tytułem przykładu omówimy kilka aktów dywersyjnych UWO w Polsce w 1922 roku. Organizacja ta wysadziła w powietrze skład pocisków artyleryjskich w Rzeszowie, zniszczyła urządzenia sygnalizacyjne i tełefoniczno-telegraficzne na linii kolejowej Lwów— Bóbrka, wysadziła w powietrze most kolejowy w Jaworowie oraz pociąg pod wsią Piadniki, zniszczyła urządzenia wodne w Lubaczowie, porozkręcała szyny kolejowe pod Gródkiem Jagiellońskim, pościnała słupy telefoniczne na linii Stanisławów—Kołomyja, 50 I wńw—Sapieżanka, Lwów—Żółkiew. W sumie na teipiiIo Małopolski Wschodniej UWO w 1922 roku, tylhn na kolei, dokonała udowodnionych 38 aktów dyUlu dokonania tych aktów dywersji potrzebna była In mm i materiał wybuchowy, środki te przemycano czadami przez granicę rumuńską, częściej jednak od strony Gdańska. Do Polski z tej strony przerzucono w umawianym roku, m.in. 10 rakietnic (nadawały się do¦ikoiiule do palenia stert ze zbożem (folwarcznym), J00 rewolwerów, tysiąc zapalników do min oraz 500 kg mnlcriałów wybuchowych (trotyl i dynamit). „Działalność" ta, jak już wspominaliśmy, była płatna. a Modna Galicja nigdy nie narzekała na nadmiar pienltjd/.y. Również tego typu „działalność" opłacała się lnkfco (od strony finansowej) komendzie UWO. NiewlHo przesadził Iwan Spiwak, jeden ze złapanych ilywersantów UWO, którego władze radzieckie postawiły w stan oskarżenia, zeznając w śledztwie: „Ula kierownictwa organizacji nie jest (jedynym) •••Iimii działalność rewolucyjna, ale (także) zdobywaniu pieniędzy. (...) Szpiegostwo jest pomyślane także |nkn sposób na zdobycie pieniędzy dla pieniędzy. i )ilknd organizacja zajmuje się wywiadem, a zajmuje się nim od połowy 1923 roku, steruje się nią tak, aby mieć z niej największy zysk, to znaczy wydać na tubolę jak najmniej, a uzyskane (ze szpiegostwa) maImlnly sprzedać jak najdrożej, i nie dlatego, aby zaiiM/rzędzone środki przeznaczyć na rozbudowę spręorganizacji bojowej albo na wykonanie jakiewystąpienia rewolucyjnego, ale wyłącznie na to, luby zapewnić wygodne i spokojne życie przywódi mu (...). Krótko mówiąc, tak zwana wojskowa orgaiilMcja jest przedsiębiorstwem wywiadowczym". Snbotaż UWO usiłowała stosować niejako w sposób 51 totalny, wciągając doń całe społeczeństwo ukraińskie. Agenci UWO nie kryjąc się zbytnio, rozdawali chłopom na jarmarkach broszury pod zupełnie niewinnymi tytułami: Gospodarstwo wiejskie, Gimnastyka i jej wpływ na zdrowie, Żywoty świętych, wewnątrz któ- rych znajdowały się treści zupełnie nie związane z tytułem, a służące rozpalaniu antypolskiej nienawiści, a także wyraźne pouczenia: jak niszczyć linie kolejowe, jak posługiwać się szyfrem i znakami umownymi, hasłami itp. Tak np. w broszurze autora podpisującego się Z. Kulisz pod niewinną nazwą: Deszczo pro zaliznyci, w rozdziale pt. Jak uprawiać sabotaż na kolei?, czytamy: „Podstawowy sabotaż na kolei, tylko taki mamy na myśli, wymagać będzie niszczenia nie tylko szyn, mostów, wiaduktów, telefonu i telegrafu, ale także niszczenia taboru kolejowego (lokomotyw i wagonów), stacji, urządzeń stacyjnych, sygnałów, magazynów kolejowych, wież wodociągowych, a nawet takich rzeczy, jak budki kolejowe i rampy, W jednym wypadku niszczenie to będzie raptowne, a w drugim powolne i niezauważalne (...)"¦ 25 września 1921 roku bojówka UWO dokonała nieudanego zamachu na życie marszałka Piłsudskiego we Lwowie. Zamachu dokonał 21-letni Stepan Fedyk, syn dyrektora ukraińskiego banku „Dnistr" i szwagra Konowalca. Fakt ten spowodował liczne aresztowania, wiełu członków UWO znalazło się za kratami. Sprawa musiała dla organizacji stać się poważna, skoro Konowalec zaryzykował swój przyjazd do Lwowa. Potajemnie odwiedził pałac na górze św. Jura — rezydencję metropolity Szeptyckiego. Po opuszczeniu przez niego miasta i po szczęśliwym dotarciu do Czechosłowacji, do Lwowa przybył jego zastępca — Melnyk i objął posadę administratora lasów metropolii greckokatolickiej. Melnyk ożeniwszy się z siostrą żo52 u y Konowalca wiódł żywot pozornie spokojny. Czy polski kontrwywiad wiedział: jaką funkcję zajmuje Mulnyk w UWO i co go łączy z wojskowym wywiadem niemieckim, w którego kartotece już figurował jako „Konsul I"? Zamach na Piłsudskiego nie był jedynym, jakiego dokonała UWO, a następnie OUN. Obie te organizacjo nacjonalistyczne mordowały także Ukraińców. Jedną z pierwszych ofiar terroru UWO był prof. S. Twerdochlib, kandydat Ukraińskiego Narodowo-Demokralycznego Zjednoczenia (UNDO) do Sejmu RP w wyboinch 1922 roku. Ukraińska Wojskowa Organizacja była przeciwna Inkiemukolwiek zbliżeniu polsko-ukraińskiemu. Zbliifcnnie takie nie tylko ograniczałoby jej możliwości działania w społeczeństwie ukraińskim, ale także przez pojednawczą dziełalność Polaków i Ukraińców tworzyło grunt do zupełnego wyeliminowania UWO z życia, Joko elementu obcego i obcej sprawie służącego. Zatem, gdy przy końcu 1922 roku obywatele RP stanęli do wyborów sejmowych, UWO stanęła na gruncie ich liojkotu. Zagroziła represjami wszystkim ukraińskim „kolaboracjonistom", którzy ośmielają się, niezależnie n czyjego ramienia, wystąpić jako kandydaci na posłów do Sejmu RP. Wybór zabójstwa padł na prof. Twerdochliba. UWO podsunęła mu swojego kandydata na osobistego sekretarza, niejakiego Dzwonkowśkiego. 14 października prof. Twerdochlib razem z Dzwonkowśkim wyjechali ze Lwowa na zebranie wyborcze ilo Kamionki Strumiłowej. Z Kamionki poszli piechotą do stacji kolejowej Sapieżanka. Po drodze zaczajona nn nich bojówka UWO dokonała zamachu. Profesor został ciężko ranny, z postrzału, następnie zmarł w Lwowskim szpitalu. Dzwonkowśki zaś, jak się należało spodziewać, wyszedł z opresji cało. Fakt ten za53 niepokoił policję polską, która poddała Dzwonkowśkiego drobiazgowemu śledztwu. Przyznał się on i do członkostwa UWO, i do tego, że był poinformowany o losie, jaki ma spotkać Twerdocłiliba pod Sapieżanką. Przy tym wyjawił inne nazwiska członków organizacji, którzy zostali aresztowani. Wsypa była totalna. Chyba ona zdecydowała, że Dzwonkowśkiemu udało się zbiec z aresztu śledczego. Uciekł do Czechosłowacji, później znalazł się na Ukrainie radzieckiej, gdzie oskarżony o szpiegostwo został rozstrzelany. Śmierć prof. Twerdochliba była sygnałem do całej serii dalszych zabójstw. O jednym z takich zamachów pisała „Surma": „Już po kilku tygodniach zmarł nagłą śmiercią (...) Mykoła Wełyczkiwśkyj. I tym razem przyłożyła tu swoją rękę UWO. Polscy lekarze stwierdzili śmierć na skutek trucizny (...) Przyznajemy się do tego uczynku". Proces morderców spod znaku UWO, który miał miejsce w 1925 r. wykazał niezbicie inspiratorską rolę wywiadu Reichswehry w tych wszystkich poczynaniach nacjonalistów ukraińskich. Wiele wówczas innych, ważnych informacji na temat powiązań UWO z Reichswehrą zostało powiedzianych. Zbrodnia stała się środkiem i „prawem" UWO. Głosiła to jej broszura wydana konspiracyjnie we Lwowie w 1929 roku. Czytamy tam: „Trzeba krwi — dajmy morze krwi! Trzeba terroru — uczyńmy go piekielnym! Trzeba poświęcić dobra materialne — nie zostawmy sobie niczego. Nie wstydźmy się mordów, grabieży i podpaleń. W walce nie ma etyki. Etyka na wojnie to pozostałości niewolnictwa, narzuconego przez zwycięzców — zwyciężonym (...)". „Program UWO — piszą autorzy Drogi do nikąd A. B. Szcześniak i W. Z. Szota — przewidywał przygotowanie szerokich mas ukraińskich do walki zbroj54 npj prceciwko Polsce i ZSRR. Przywódcy nacjonali- stów ukraińskich liczyli na polsko-niemiecki konflikt ubrojny, w czasie którego Polska zostanie rozbita, ii Ukraina Zachodnia stanie się zalążkiem wielkiego państwa ukraińskiego. W następnej kolejności konflikt tnlejdzy Niemcami a ZSRR miał doprowadzić, w wyniku zwycięstwa i poparcia Niemców, do zjednoczenia cnłej Ukrainy, oderwanej od Związku Radzieckiego i wprowadzenia dyktatury". 7, tej koncepcji wynikałoby, że głównym jednak wro(jlcm pozostaje ZSRR i przeciwko niemu powinna się kierować cała energia UWO. Zamiar taki oczywiście IIWO miała, ale na zamiarze i dobrych chęciach muHlflła przestać. Nie miała poparcia ani oparcia na Naddnieprzu, nadto działać tam było wręcz niemożliwe. Co innego w Polsce, tu zarówno polityka narodowościowa Austro-Węgier, pamięć niedawnych walk pol»ko-ukraińskich o Galicję Wschodnią, jak też niepopiawność lub wręcz głupota poszczególnych rządów polskich, sprzyjały rozwojowi takiej walki i na tym IIWO bazowała i to umiejętnie wykorzystywała. Ukraińska Wojskowa Organizacja nie wypuszczała leż z pola widzenia młodzieży ukraińskiej. Dla niej utworzyła specjalną „junacką" organizację, dla któroj deklarację programową napisał D. Doncow. Organizacja nosiła nazwę: Związek Ukraińskiej Nacjonalistycznej Młodzieży (SUNM), a centralę miał w Pradze. Organizacja wydawała własne pismo „Nacionalna Dumka". Nadto do swej legalnej działalności wykorzystywała Katolicką Akcję Ukraińskiej Młodzieży, htowarzyszenia sportowe: ,,Łuh", „Sokił", „Ukrajina"; n także starszą młodzież ukraińskiego harcerstwa „Plastuny". Ukraińska Wojskowa Organizacja zorganizowała się świetnie. Zerwała ze strukturą „Woli", organizacja 55 dzieliła się na sekcje, z których każda miała wyraźnie określone zadania. Zasadniczymi sekcjami UWO były: oświatowa, propagandowa i bojowa. Pierwsza uświadamiała tych, których propagandowa zwerbowała. Zapoznawano nowych członków z celami walki i metodami, uczono konspiracji i szpiegowania. Obie wymienione sekcje odbierały przysięgę od zwerbowanych nowych członków UWO. Odtąd nowi członkowie byli związani z nią na śmierć i życie, nie mieli już odwrotu, odwrót oznaczał śmierć z rąk kolegów. Zatem musieli wykonywać zadania: gromadzić i przemycać broń i materiały wybuchowe, kolportować ulotki, zbierać składki, daniny itp. Sekcja bojowa służyła wyłącznie sprawie zamachów, terrorowi i dywersji. Jej członkowie także wykonywali wyroki śmierci na kolegach niepodporządkowujących się dyscyplinie organizacyjnej. Ukraińska Wojskowa Organizacja miała stosunkowo wąski zakres działania, była w pewnym sensie organizacją „elitarną", ściślej kadrową. Chcąc poszerzyć swoją bazę społecznego oddziaływania, musiała zmienić dotychczasowy system organizacyjny i wyraźnie określić swój ideowy charakter, a także wskazać na orientację polityczną i pod tym względem stać się bardziej otwartą oraz bardziej agresywną w zakresie ideologicznego oddziaływania. Wskazując na proniemiecką orientację, UWO w tym właśnie duchu pragnęła wychowywać społeczeństwo, zaszczepiając mu sympatie do Niemców z jednoczesną wrogością do polskości i komunizmu. Te dwa pojęcia kładła równolegle obok siebie, dynamizm nienawiści miał w jednakowym stopniu obejmować komunizm i polskość, chociaż dla organizacji nie były to synonimy. Niemcom zaczęto wierzyć bezgranicznie — tym u władzy i tym, którzy tę władzę zdobędą w 1933 56 < i u. Konowalec ufał Rosenbergowi czołowemu ideoloii-w! NSDAP. Wiele razy nań się powoływał — a na m'Ih,miach kierownictwa UWO cytował fragmenty |"U«> książki wydanej w 1927 roku pt. Mit XX wieku. |iyr może, że podkreślał również i ten jej fragment: ,,l-.lody zrozumiemy, iż zniszczenie państwa polskieii" |ost żywotną potrzebą Niemiec, sojusz między Kiju wom a Berlinem i stworzenie wspólnej granicy stan<| się narodową i państwową koniecznością dla przyn/nłoj polityki niemieckiej". Czy trzeba lepszego dowodu? Zatem warto było stawiać na Niemcy i ufać Mosenbergowi. Stwierdzenia Rosenberga wyraźnie komspondowały z pracą Hitlera Meln Kampi, w której tlilirer NSDAP wytyczał drogę niemieckiej ekspansji: ,,Soma Opatrzność zdaje się nam wskazywać tam drogij, wydając Rosję w ręce bolszewizmu". Sekundował mu nacjonalista ukraiński D. Doncow pisząc, że „Ukraina powstanie w cieniu niemieckiej ofensywy". OCZEKIWANIE WODZA Ludność ukraińska nastrojona nacjonalistycznie śniła o swoim bat'ku, o wodzu, w którym mogłaby mieć oparcie i z nim wiązać nadzieje na przyszłość. Takie(|o wodza w zasadzie miała, był nim metropolita Kyr Andrej — „prawdziwy Interrex" — jak o nim mówiono po upadku ZURL. Ale był on wodzem duchowym, ule fizycznym, nie takim, który organizuje i prowadzi choćby na kraj świata do walki zbrojnej za „nieńkę" Ukrainę. Coraz częściej na ustach nacjonalistów pojawiało się nazwisko kandydata na takiego herosa: Konowalec. Ponury, groźny, pełen dostojeństwa, choć ze śmiesznym wąsikiem d la Charles Chaplin. Tę tęsknotę — „tuhę" wyraził najpełniej niejaki 57 J. Kufko: „Wódz! Nie wiem, kto pierwszy wypowiedział to słowo, lecz wiem, że zelektryzowało ono szerokie masy ukraińskie, że podziałało na nie jak Boże Objawienie, jak coś wielkiego i świętego, na co naród czekał całe stulecia (...) Wódz — to ten przywódca, za którym tęskniła kochająca wolność Wielka dusza ukraińska, i ten zapowiedziany przez proroków Ukrainy »ukraiński Washington«, który ma zorganizować rozproszony naród i powieść go do władzy. Wódz — to największy syn Ukrainy, którego naród darzy pełnym zaufaniem i chce słuchać jego rozkazów, choćby to było połączone z największym cierpieniem (...) Wódz — to uosobienie najwyższych ideałów narodu, to symbol wiary i wyższe przeznaczenie, to żywy dokument tej wyższości i niezniszczalności". O takiego wodza z charyzmatem wołał także Dancow. „APOSTOŁ" NACJONALIZMU I JEGO UCZNIOWIE Dziś takim mianem określają Doncowa nacjonaliści zorganizowani w Zagranicznych Oddziałach OUN na Zachodzie. To on dał początek teorii faszystowskiej w Małopolsce Wschodniej. On pierwszy zdał sobie sprawę z tego, że powołanie organizacji typu faszystowskiego na tym obszarze jest uzależnione od podatności społeczeństwa ukraińskiego na nacjonalizm. Dlatego nacjonalizm nie mógł stanowić zagadki, ideologię nacjonalistyczną należało połączyć wspólnym mianownikiem z Niemcami. Zadanie to wzięły na siebie dwa lwowskie pisma: „Wisnyk" i „Zahrawa". Redaktorem naczelnym obu tych pism był Doncow. On właśnie nadał im orientację faszystowską, sam zaś był czołową postacią tzw. nacjonalizmu „nowitnego" lub „integralnego". 58 — to postać o życiorysie burzliwym, kry' ' uwal go i wyszydzał Włodzimierz Lenin, zaś hetmaW. Lipynśkyj pisze o nim: „Syn moskiewskiego unizatora w Noworosji (Ukrainie) zdradził swoich /nych rodziców, stając sią socjalnym rewolucjouj. Potem zdradził moskiewskich rewolucjonistów i zeszedł do ukraińskich esdeków (...) Później zdraI esdeków i z niewiadomych przyczyn wyjechał Austrii, gdzie w 1913 roku stał się krzykliwym mostijnikiem« (...) Na początku wojny zdradził ¦innizację niepodległościową — Związek Wyzwoleniu Ukrainy i przeszedł do (barona) Wasylka (prezesa pronustriackiej Ogólnej Rady Ukraińskiej — E. P.) I poparł ideę przyłączenia Ukrainy do Austrii. Na«tqpnie zdradził Wasylka. Potem zdradził Austrię. Korrystając z zawieruchy rewolucyjnej, przerzucił się • I. i hetmańców (...). Później (...) zdradził hetmana napiHflwszy na niego paszkwil, za który otrzymał wygodną Immadę w szwajcarskiej misji dyrektoriatu (...). Gdy konto dyrektoriatu zostało wyczerpane, Myfko Szełknp'orow (Doncow) napisał książkę Podstawy naszej polityki. Obsmarował w niej hetmana i dyrektoriat I utai się rzecznikiem orientacji na Polskę. Wówczas utrzymał polską wizę i wyjechał do Galicji (...)". Doncow osiadł we Lwowie. Tu wychodzą kolejno jeU<> szkice: A, Hitler, Wohnewy} chiest (połkownyk de la Rok), Franko — ispanśkyj Kaudilo. Dwa lata po ukazaniu się Mein Kampf, w roku 1926 Doncow wydaJn swoje „koronne" dzieło Nacjonalizm, które stało »!q swoistą „ewangelią" i programem dalekosiężnym nncjonalizmu ukraińskiego. Następnie Doncow wydaje we własnym przekładzie (przy udziale ukraińskich studontów studiujących w Poznaniu) Mein Kampf oraz niektóre artykuły JosepJMfJjijgjH^lsa i Alfreda Rosenberga. 59 Na łamach „Zahrawy" pisał: „Martwym dźwiękiem są dla nas frazesy o »prawie« i »sprawiedliwości" 0 »pacyfizmie«, frazesami są hasła: »humanizm«r »demokracja«. Chcemy zrzucić z siebie te frazesy, jal; żmija zrzuca łuskę na wiosnę". To już był faszyzm Po pojawieniu się książki Nacjonalizm pismo „Bil szowyk Ukrajiny" (Nr 2—3 z 1926 r.) pisało: „Nareszcie faszyzm ukraiński zdobył się na swój mani fest, znalazł wykrystalizowaną formę ideologiczne; w książce Dymitra Doncowa Nacjonalizm". W podobnym duchu, co Doncow zaczną pisać: D. Kyrylczuk, M. Sciborśkyj, D. Andrijjewśkyj, J. Orszan 1 inni. Ten ostatni twierdził, cytując Mussoliniego, że „każdy naród będzie miał swój faszyzm" albowiem jest on (faszyzm) „zjawiskiem ogólnoludzkim" powstałym w „następstwie walki z tym samym przeciwnikiem (...) (komunizmem i demokracją), w następstwie pewnych wzajemnych wpływów (...). Naród, Ukraina, popolo italiano, Volk, Deutschland itd. — to wieczne, absolutne wartości". A w innym miejscu: „Nacjonalizm, faszyzm, nacjonal-socjalizm, ukraiński nacjonalizm itd. — to różne narodowe terminy tego samego ducha (...). W takim pojęciu nacjonalizm jest zjawiskiem światowym i dlatego można mówić o światowej, historycznej dobie nacjonalizmu". „We współczesnej Europie — pisał Doncow w Nacjonalizmie — istnieje tylko jedna siła dynamiczna, która kroczy drogą wielkości, wytkniętą przez Karola XII, Napoleona, armie kaisera (...) Ukraina powstanie w cieniu niemieckiej ofensywy". Jeżeli Ukraińcy to sobie uświadomią i zwiążą się z tą „jedyną dynamiczną siłą" na śmierć i życie, uzyskają szansę nie tylko na suwerenne państwo, ale na coś więcej — na własne imperium, na prawo do eks- 60 i terytorialnej i podboju innych narodów. „Eksnl -— wołał Doncow — oto znaleźliśmy wreszcie iwy termin, którym można najlepiej określić woi udu do życia (...) Ekspansja — pożądanie rozwo¦lo ten tajemniczy eliksir (...)". Przeto, jak sądzi, , Iczuk, samodzielna Ukraina w przyszłości, po opauiu nowych terytoriów, zacznie prowadzić polirasową. Stanie się to, gdy „zdobyte narody w ib duchowy z czasem stopią się również pod M;dem krwi z ukraińskim narodem. Wtedy dopiero łomy mogli mówić o czystej polityce rasowej". iy do tego mogło dojść, Ukraińcom już w tej II potrzebny jest — jak pisał Doncow — „kieliczy zakon (...) nowych krzyżowców spod znaku i , /.a i miecza". Jego członkowie powinni odznaczać poczuciem własnej nieomylności (...), aktywną bo• I psychiką (...), umiejętnością zdobywania posłuu każdego". "mcow taką chciał widzieć przyszłą faszystowską mizację ukraińską, jako „elitę narodu" z fanatyczi kierownictwem na czele. Ponieważ „elita rząa nadaje pęd masie (...), wyciska swoje piętno na li i woli mas (...), aktywna warstwa wyłania się z wyboru, lecz z doboru" i istnieje nie po to „żehy człapać za masami, lecz żeby je prowadzić i żeby i /asami przeciwstawić się woli porywczego ogółu". Tak więc Ukraińcom potrzebny jest „zakon" I „wódz" oraz bezwzględne do nich zaufanie. „Podkreślamy rację faszyzmu — wołał — o wielkiej, konstruktywnej roli twórczej indywidualności (czyli woilza — E. P.) (...). Prawidłowy jest (także) pogląd faszyzmu, że dobrana na podstawie jakości kierownicza mniejszość jest mózgiem, nerwem i duszą (...) większości (...), uosobieniem jakościowych bogactw naro61 Faszyzm — to różne światowe ruchy, jeśli Ukraina chce istnieć, to „nie może pozostać poza ich wpływem". Musi mieć swój kierowniczy, elitarny „zakon" i „wielkiego mistrza-wodza". Zarys takiego „zakonu" już się zaczął wyłaniać w 1925 roku. Na początku przybrał on formę w zasadzio dwóch organizacji: Związek Ukraińskich Faszystów (SUF) i Ukraińskie Narodowe Zjednoczenie (UNO), Jednak żadna z nich, choć mocno zbliżona na Doncowowego wzorca, nie stanowiła zaproponowanego przez autora Nacjonalizmu ideału, po prostu ani SUF ani też UNO nie były „zakonami". Taki właśnie „zakon" powstał 12 listopada 1925 roku w Pradze przez połączenie SUF i UNO (do których dołączył się Związek Wyzwolenia Ukrainy) w jedną całość. Powstały „orden" przyjął nazwę: Legia Ukraińskich Nacjona- listów (ŁUN). Na jej czele stanął Mykoła Sciborśkyj. ŚWIATOWA MAFIA Legia Ukraińskich Nacjonalistów nie była jednak ideałem, nie spełniała wszystkich warunków potrzebnych do zawładnięcia sercami i umysłami Ukraińców. Przede wszystkim poza jej szeregami pozostawały silne i zwarte już bojowe „zwena" UWO. Do Legii nie wchodził Konowalec — jedyny człowiek, który miał już mocną pozycję zarówno wśród faszyzujących grup społecznych, jak i w kręgach niemieckiej soldateski. Bez Konowalca i jego bojowych zagonów ŁUN po prostu była niczym. Rozumiał to Sciborśkyj, który zaczął szukać dróg prowadzących do połączenia ŁUN z UWO. Zabiegi rozpoczął od pozyskania zagranicznej, faszyzującej młodzieży ukraińskiej zafascynowanej Doncowem, dla 62 .•I wiośnie UWO utworzyła związek i dla niej wy' ulrt pismo. 11 '.i do 7 listopada 1927 roku odbyła się wspólniilorencja ŁUN i galicyjskiej organizacji — Gru! Ukraińskiej Młodzieży Narodowej. Na konferen/n proszono Konowalca. Na jej zakończenie powoi Iz w. Prowid Ukraińskich Nacjonalistów (PUN), icy w pewnym sensie komitetem przygotowawczym i /wołania wielkiego kongresu (zboru) wszystkich lanych po świecie sił nacjonalistycznych. W skład J weszli między innymi Sciborśkyj i Konowalec. 1 stycznia 1928 roku zaczął ukazywać się i i adze organ ŁUN „Rozbudowa naciji". Organ ten .jrał bardzo ważną rolę w dziedzinie scalania ' lińskich sił nacjonalistycznych, a także w zwołaich kongresu. W tym też miesiącu — 23 stycznia, ¦ Iziesiątą rocznicę utopienia we krwi przez Kono¦ lea powstania robotników kijowskiego „Arsenału", w Kanadzie powstała Ukraińska Gromada Strzelecka (USH) — zamorska filia UWO. Długo przygotowywany kongres odbył się wreszcie w lutym 1929 roku w Pradze. W jego wyniku ŁUN I UWO (do których przyłączył się Związek Ukraińskiej Młodzieży Narodowej) połączyły się w jedną rałość, w ruch pod nazwą: Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). „Nasza organizacja — czytamy w dokumencie nowo powstałej OUN — różni się od wszystkich innych organizacji politycznych, ideologicznych i wojskowych. Udyby ją porównać do jakiegoś nowego typu organizacji, to najbliższy jej byłby typ zakonu — tych średniowiecznych żełazno-wojskowo-religijnych organizacji zjednoczonych fanatyzmem walki o ideę — wiarę". Wodzem (prowidnykiem) OUN został, jak to by- 63 ło do przewidzenia, Konowalec. Do kierownictwa orga nizacji (prowodu) weszli między innymi: M. Sciborśkyj, D. Andrijewśkyj, M. Kapustianśkyj i A. Melnyk. Powstanie OUN oznaczało likwidacją wszystkich innych organizacji tego typu, oprócz UWO, którą prowidnyk Konowalec na razie zachował jako tylko jemu podległe oddziały zbrojne, aby przy ich pomocy, jak się wydaje, wywierać nacisk na cały ruch nacjonalistyczny. Tym samym UWO miała pełnić nie tylko role oddziałów szturmowych OUN wzorowanych na SA (Sturmabteilungen), ale także spełniać funkcję sztafety ochronnej samego Konowalca wzorowanej na SS (Schutzstaffeln). Odrębność UWO utrzymał Konowalec na terenie Polski do 1933 roku. Jej całkowitego wcielenia do OUN domagał się Stepan Bandera nieustannie. Konowalec, jak się wydaje, w obawie komplikacji dla ruchu nacjonalistycznego związanego w Małopolsce Wschodniej z nazwiskiem Bandery, zgodził się na taką fuzję, w wyniku której OUN stała się organizacją w pełni polityczno-bojową. Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów przyjęła faszystowską zasadę wodzostwa. Zgodnie z tą zasadą, nieograniczona władza została skoncentrowana w rękach Konowalca — faktycznie przed nikim nieodpowiedzialnego. Jego pełnia władzy znalazła odbicie w akcie prawnym „Ustrój OUN", zwłaszcza w punktach 3—5 rozdziału „A". Przywódcy terenowi mieli prawo dysponowanie) członkami OUN, łącznie ze skazywaniem ich na śmierć, byli oni poza kontrolą organizacji i podlegali wodzowi. Prawo to określała jedna z instrukcji kierownictwa głównego (hołownyj prpwid) OUN. „Przywódca — czytamy tam — sam zna granicę, siłę i następstwa swojego prawa, które rozciąga się na wszystkie! członków powierzonej mu organizacji". Rozkaz zo 64 >*ltir/.rhnika „daje (...) mu siłą ostatecznej i nieodwoftlruv| decyzji". Tij też władzę i siłę wykorzystywał Konowalec nlosunku do podwładnych w sposób bezwzględny. r/.łonków OUN wymagało się wiele, przede wszy"ii braku wszelkiego wahania. W dekalogu OUN l-inym w latach trzydziestych czytamy: „Nie zawa1się spełnić największej zbrodni, kiedy tego wya dobro sprawy (...). Nienawiścią i podstępem iinował będziesz wroga twego narodu (...)¦ Bęsz dążył do rozszerzenia siły, bogactwa i obszaru < .twa ukraińskiego drogą ujarzmienia cudzoziem". Tylko ludzie bezwzględni i nie wahający się ¦ '(I niczym „mogą być członkami Prowodu, Wielkiej ly i prowodnykami I i II stopnia" — głosiła tajna i uukcja Konowalca. ()czywiście, zgodnie z zasadą „zakonu", OUN dziellln się hierarchicznie na stopnie wtajemniczenia. Najnlzej w hierarchii stał kandydat na członka OUN. Staż 11 wał 6 miesięcy. Po wykonaniu powierzonego kandyiintowi zadania, mógł on wystąpić z prośbą do lokalnego prowodnyka o przyjęcie na członka rzeczywislnyo. Po zatwierdzeniu go przez ogół członków rzeczywistych obszaru większością 2/3 głosów mógł wejść do Ich grona z prawem głosu. Dopiero wówczas miał prawo nosić „tryzub", ale nie mógł pełnić żadnych wyższych funkcji. Te funkcje mógł dopiero pełnić członek i/.oczywisty, zaprzysiężony. Takim mógł się stać po ukończeniu 25 lat życia i po złożeniu odpowiedniej przysięgi. Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów wyraźnie głosiła, że jest partią nową, nie mającą nic wspólnego t żadną działającą dotąd partią ukraińską. Jej nieoficjalny organ „Nasz kłycz", wychodzący we Lwowie, W numerze z 3 lipca 1933 roku pisał, że poza OUN I — Herosi spod znaku tryzuba żadna z partii nie ma prawa używać przymiotnika „na* cjonalistyczna". „Dziś jesteśmy świadkami niecodzien. nego zjawiska — pisała gazeta. Ukraińscy politycy nia mogą się połapać w politycznych oznaczeniach, nazwach, terminach (...) A może to tylko podstępne usi> łowania, aby podszyć się pod obcą firmę (idzie o OUN — przyp, aut.) i niesplamionym imieniem nacjonalizmu ukraińskiego przykryć (...) istotę swojej partii i jej program. Z imieniem nacjonalizmu ukraińskiego zwykliśmy już kojarzyć określony sens: jest to społeczno-polityczny ruch, który działa dziś na całym świecie. W jednym kraju pojawia się on jako faszyzm, w innym — jako hitleryzm, a u nas po prostu, jako nacjonalizm". Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów nie wypierała się swojego faszystowskiego charakteru ani pokrewieństwa z podobnymi ruchami na świecie. Z hitleryzmem łączyła ją nienawiść do komunizmu i wszelkiej demokracji. „Międzynarodowy (...) komunizm i ukraiński nacjonalizm — pisała lwowska „Meta" (1932 nr 5) — to dwa pojęcia, które nie mają ze sobą nic wspólnego, i które nigdy nie mogą iść ze sobą razem, a które przy każdej sposobności i w każdej sytuacji muszą stoczyć walkę na śmierć i życie". Bezwzględność w postępowaniu, szantaż i terror, rozbujała propaganda antypolska i antykomunistyczna, jak też pomoc obcych wywiadów: niemieckiego, włoskiego i japońskiego oraz częściowo litewskiego, austriackiego i węgierskiego, doprowadziły do tego, że OUN stała się mafią o zasięgu światowym. Stopniowo, ale konsekwentnie wypierała ona z życia poli- gc tycznego w kraju i na emigracji inne kierunki nacjonalizmu ukraińskiego, stając się siłą najważniejszą i najbardziej liczącą się w tych kręgach rządowych, które stawiały na antykomunizm. OUN zepchnęła na 66 politykę hetmańców, eserowców, petlurow', lxt'/,litośnie kompromitowała zachowawcze partie mińskie w Polsce, itnro nasze partie — pisał D. Andrjjewśkyj w telyr/.nym organie OUN » Rozbudowa naci« — są sta¦ <amI naszego życia narodowego, zaskorupiałą, sparn przeszłością naszą. My (czyli OUN) jesteśmy itimiką dzisiejszego życia, odblaskiem przyszłości. < (tj. partie) są, jeżeli nie grobami pobielanymi to i ydrożnymi kamieniami, ciężkimi, omszałymi, któI yml znaczy swoją drogę historia, my zaś — bujnym, Waiiolym potokiem wiośnianym". Na arenie światowej OUN opierała swoją działal<': na emigrantach politycznych i zarobkowych. Skum ukraińskie bowiem istniały wszędzie. W Niemi h, jak szacuje R. Torzecki w książce Kwestia ukia'<a w polityce III Rzeszy (1918—1945) polityczna i gracja ukraińska wynosiła kilka tysięcy osób, zaś inbkowa — około 50 tys. Ważnym ośrodkiem 50-tysięcznej emigracji ukraińukloj była także Czechosłowacja. W Pradze redagownno pisma OUN „Rozbudowa naciji" i „Wijśkowyj 'Wlsnyk". Ważnym skupiskiem emigracji ukraińskiej była Francja (ok. 100 tys.) Rej wodzili w niej pierwotnie pctlurowcy, ale od początku lat trzydziestych coraz większe wpływy zyskiwała OUN. W Jugosławii, Rumunii i Bułgarii, obok emigrantów kozackich, również znajdowali się nacjonaliści ukraińscy. Pod wpływem OUN była też emigracja ukraiń»ka w Belgii, Włoszech i Turcji, a także w USA, Kanadzie i Australii oraz częściowo w Anglii i krajach Ameryki Południowej. Jak wynika z tego krótkiego przeglądu, działalność OUN miała zasięg międzynarodowy i sięgała po 67 wpływy tam, gdzie tylko znajdowali się Ukraińcy OUN podzieliła cały świat na obszary. Tytułem przy kładu do „terenu środkowoeuropejskiego" należał) Niemcy, Czechosłowacja i Gdańsk. Osobnym obszaren dla penetracji OUN była Polska, która otrzymała kryp tonim „Kraj". Po śmierci Petlury (1926 r.) duży wpływ wywierać OUN na emigrację ukraińską we Francji. Opanować ona misję Ukraińską i jej Biuro Prasowe, zdobył.. wpływy w powstałej 1930 roku w Paryżu placowe-' naukowej „Cercle d'ćtudes Ukrainiennes". Działają! we Francji za pośrednictwem UUnion Nationale Ukra iniane en France (na jej czele stał M. Sciborśkyj), OUN opanowała założone przez M. Szapołowa Association Ukrainienne en France i wydawany przez nie „Bulletin de L'Association Ukrainienne en France". Agenci OUN przeniknęli do miejscowych emigracyjnych organiza cji robotniczych oraz do towarzystw „Hromada" i „Proświta". Członek OUN gen. M. Kapustianśky i wydawał profaszystowskie „Wijśkowe znannja" a Ołe ksa Bojkiw gazetę „Ukrajinśke słowo", która do dzi: wychodzi w Paryżu. W Szwajcarii OUN opanowała Klub Ukraiński i towarzystwo studenckie „Ukrajina". W Genewie pod pozorem niezależności organizacja wydawała biuletym propagandowe w językach francuskim i angielskim „Bulletin Ecclesia" i „Information Bulletin". W Belgii ekspozyturami OUN były legalnie pracujące organizacje: Oddział Europejskiego Zjednoczę nia Ukraińskich Organizacji, Zjednoczony Komitet Ukraiński Międzynarodowej Propagandy i Prasy orajNarodowy Związek Ukraińskiego Studenctwa. Teren włoski, ze względu na pokrewieństwo ruchów i uczestnictwo Italii w pakcie antykominternowskim, '¦uywał dla OUN bardzo istotną rolę. Tutejszymi pozyturami organizacji kierował Ewhen Osnackyj. ;ki niemu członkowie OUN uzyskali możliwość i -inlconia się we włoskich akademiach wojskowych l politycznych. W jednej z nich kształcił się między Mlliymi brat Stepana Bandery-Jurij. •) powiązaniach z faszyzmem włoskim świadczą iak*<! fakty: we włoskim związku studenckim działała ¦ja ukraińska „Zarewo"; J. Osnackyj zamieszczał 'kuły w włoskiej prasie faszystowskiej na tematy nińskie, antypolskie i antyradzieckie. Mussolini l>iście interesował się nim (jak i też jego artykui|. Duce wydelegował do Polski, Niemiec i Anglii, lepszego rozeznania tych spraw, znanego publicyi posła W. Insobbato. i interesowanie Mussoliniego „kwestią ukraińską" yło się z jego planami podboju Jugosławii, w któgranicach znajdowała się 60-tysięczna mniej.e rusińska przybyła tam z Galicji na przełomie \ i XX w. w celu skolonizowania Bośni i Hercego•y. Ukraińscy zaś emigranci wojskowi i polity. uzupełniali tę emigrację. Element ten, jak się nej przekonamy, był pod silnym wpływem OUN. iugosłowiańską placówką OUN kierował Osyp Koro|iyj. Po zamachu marsylskim w 1934 roku, którego 'ifiarą padli jugosłowiański król Aleksander i minister linncuski Jean Louis Barthu, działalność OUN w tym łtinju nieco osłabła. Na jaw wyszły bowiem jej powiązania z separatystami chorwackimi Ante Pavełica. l'u także, podobnie jak w Bułgarii, utraconych wpływów na rzecz OUN, inne ugrupowania (zwłaszcza he-imańcy) już nigdy nie odzyskały. Środowisko brytyjskie opanowane było głównie przez zwolenników hetmana Skoropadskiego. HetmańiAw popierał kapitał i świat nauki. Niemniej i tu 69 sięgały wpływy oraz działała skuteczna propagam' OUN. Nad tymi wpływami czuwał szef brytyjski placówki OUN Dmitro Dołowczuk, wspomagany przi kierownika dwóch ukraińskich biur prasowych, Josy Mokryjewśkyj'go znanego też jako Makohin-Rozui owśkyj lub Fałów. Najsilniejszymi placówkami OUN w najbliższy sąsiedztwie Polski, były jednak jej ekspozytury i Litwie i w Wolnym Mieście Gdańsku. W Gdańs1 działała nieprzerwanie, założona przez UWO, szko1 oficerska pod auspicjami placówki OUN „Minoziwka Placówką kierował aktywista ukraińskiej kor por ar studenckiej w Gdańsku „Zarewo" — Andrij Fedyi oraz jego adiutant Orest Semczyszyn. Ważną ostoją dla kierownictwa OUN była Litw. OUN miała tu silne oparcie w osobie Dovasa Zauni usa — ministra spraw zagranicznych w latach 1928 • 1924. OUN miała także duże wpływy wśród emigrac i amerykańsko-kanadyjskiej. Jej wielkość w USA szao wano w okresie międzywojennym na pół miliona osóh Podobnie jak w innych krajach, była ona rozbita m> liczne grupy i stronnictwa polityczne. Od 1929 roku pod wpływem OUN uwidoczniła się wśród tej enn gracji wyraźna polaryzacja stanowisk politycznych W latach 1929—1930 pojawiły się w USA dwa hm cjonalistyczne centra kierownicze: Organizacja Pan stwowego Odrodzenia Ukrainy (ODWU) i Ludowo Demokratyczne Zjednoczenie Ukraińskich Organizac> (NDOUO). Obydwie te organizacje znajdowały ;,n. pod silnym wpływem OUN, z tym że wpływ fas/\ stów na ODWU był o wiele silniejszy (60 komórr „klityn" terenowych pod kierownictwem O. Hronow śkiego). ODWU była faktyczną ekspozyturą OU1 służącą do jej legalnej działalności w Ameryce. O tyr 70 wyinżnie zostało napisane w wydanych w 1968 roku W Monachium Narysach istoriji OUN. W nich czytamy, podróż Konowalca do Kanady i USA miała na ce,,utworzenie w tych krajach swojego rodzaju podinia pod psychologiczno-politycznym i finansowym Izorem" (OUN), a jego bazę stanowiły ogniwa organcyjne ODWU. a dwa centra narzucały rzeczywisty kierunek dziaiości politycznej emigracji ukraińskiej w Ameryce, mnek nakazujący popieranie całościowej, pronie•ckiej działalności OUN. Z tym też łączyło się groilżenie funduszy na akcje polityczno-dywersyjne crowane przeciwko Polsce oraz propaganda na iimicz wyboru do władz stanowych i federalnych ludzi m nnslrojeniach proniemieckich. Aktywizacja OUN w USA była ściśle związana hitlerowskimi planami wobec tego kraju. Faszyści ¦ mińscy mieli odegrać rolę „piątej kolumny" w mo¦ ucie zaatakowania Stanów Zjednoczonych przez III 1 i'szę. Taki zamiar miał Hitler po zupełnym rozpra•niu się z Europą. Na naradzie 8 marca 1939 roku wił o tym, że „Niemcy rozpoczną największą .wej historii wojnę", żeby „policzyć się z USA". I Uiższy cel hitlerowskiej aktywizacji OUN w USA łąityl się z zamiarem dokonania, nierealnego w zupełności, profaszystowskiego puczu wojskowego w tym Irnju. Przygotowaniem do przewrotu miał być między Innymi nasilony terror i sabotaż OUN. W tym celu przybył do Stanów Zjednoczonych Omelian Senyk-HrybinIkyj oraz inni emisariusze berlińskiego centrum. Pod Ich kierownictwem został opracowany plan akcji zamarliowych na osoby wrogie hitleryzmowi oraz plan propagandy proniemieckiej, sprzężonej z podobną kompanią Niemców amerykańskich i miejscowych fanystów. ' 71 Trybuną faszystów w USA była przyjęta przez ounowców w 1933 roku gazeta „Swoboda" (Jersey City N. Y.). Jej redaktor naczelny Ł. Myszuha okazał się później hitlerowskim szpiegiem. Podobny charakter miał« gazeta „Nacionalit" pod kierownictwem W. Dusznyka, jednego z najbliższych kompanów Konowalca. Jako agent niemiecki został on aresztowany w Belgii zaraz po niemieckim ataku na Polskę. Rzymski korespondent „Swobody", znany już nam Osnaćkyj, w liście do Myszuhy z 10 października 1939 roku przypominał mu, aby „na wszystkie sposoby wychwalał Niemców (...)• Te dyrektywy — podkreślał — zostały nam przekazane bezpośrednio przez wydział propagandy niemieckiego ministerstwa" (spraw zagranicznych). Rolę hitlerowskich trybun odgrywały również „Ameryka" (Filadelfia), „Nasze słowo" (Pittsburgh), „Ukrajina" (Chicago) oraz dwa biura tzw. Ukraińskiej Służby Prasowej ODWU. Innym zadaniem OUN w USA były terror i dywersja. Dziełem ounowców było prawdopodobnie wysadzenie w 1940 roku zakładów materiałów wybuchowych w miejscowości Kenville. Zginęło wtedy 50 robotników, a 200 odniosło rany. Jak to podkreślał „Daily Worker" niedaleko miejsca wypadku znajdował się zamaskowany obóz paramilitarnych bojówek OUN. Nacjonalistyczne tendencje wśród emigracji usiłowała niwelować Ukraińska Socjal-Radykalna Partia wydająca w Nowym Jorku pismo „Ukrajinśka Hromada". Również komuniści ukraińscy przeciwstawiali się wpływom OUN na emigrację, czynili to zwłaszcza na łamach nowojorskiego pisma „Ukrajinśki szczodenni wisti". Faszyzm ukraiński niepokoił również 500-tysięczną emigrację ukraińską w Kanadzie. Przeważała tu emigracja wiejska — Ludzie w kożuchach — jak zatytu72 luwała swoją pracę o tej emigracji Wira Łysenko. Ekspozyturą OUN w tym kraju było Ukraińskie Narodowe Zjednoczenie (UNO) z siedzibą w Edmont w staiilo Alberta. Jego organem a także organem OUN, był iyoodnik „Nowyj szlach". W Kanadzie działały rówiiluż „klityny" ODWU. W Kanadzie, podobnie jak w USA, wpływom ukraińskich faszystów przeciwstawiał się stosunkowo silny ruch ukraińskich komunistów i socjaldemokratów. Komuniści wydali w Winnipeg „Ukrajinśki roboczi wlsti", a socjaldemokraci w Screnton gazetę „Narodna wola". Skupiska emigracji ukraińskiej znajdoway się również w Ameryce Południowej: Brazylii, Argentynie I Urugwaju. Była to emigracja głównie chłopska. Tutti jsza ekspozytura OUN wydawała w Buenos Aires pismo „Nasz kłycz" mające zasięg południowoamerykań*ki. Kolonie ukraińskie były również na Syberii, Dalekim Wschodzie i w Mandżurii. Ukraińcy znaleźli się Iii w wyniku dobrowolnych wyjazdów kolonizacyjnych w latach 1850—1916 lub przymusowego zeułunia carskiego. W sumie na Daleki Wschód wyjechało w tych latach 276,3 tys. Ukraińców. Po ustanowieniu na Syberii władzy radzieckiej, emigracja ta w większości włączyła się w nurt miejscowego życia. Nieco inaczej potoczyły się losy Ukraińców w Mandżurii. Głównym ich skupieniem była 20-tysięczna kolonia w Charbinie. Ze względu na bliskość granicy t ZSRR, Ukraińcami mandżurskimi bardzo szybko zainteresowała się UWO—OUN. OUN w latach trzydziestych zupełnie zdominowała tamtejsze życie polityczne. Założona wcześniej organizacja: Ukraiński Związek Narodowy Zielonego Klina (UNSZK) wydający pismo „Mandżurśkyj wisnyk" i organizacja kul73 turalno-oświatowa „Ukrajinśka hromada" stały się ekspozyturami legalnej działalności faszystów ukraińskich. Ci ostatni od 1930 roku rozpoczęli wydawanie, finansowanego przez japoński wywiad wojskowy, pisma „Dałekyj Schid". Korzystając z pomocy wywiadu japońskiego i niemieckiego UWO—OUN utworzyła w Mandżurii swój militarny oddział „Dałekoschidnia sicz", głoszący hasła irredenty w stosunku do Związku Radzeckiego. Plan OUN polegał na zamiarze utworzenia „ utonomicznej samostijnej Ukrajiny", wyodrębnionej 2 części Mandżurii i ZSRR (Zełenyj Kłyn). Władze japońskie do tych zamiarów odnosiły się pobłażliwie, niemniej jednak popierały i inspirowały antyradziecką działalność OUN, zwłaszcza akcje wypadów ounowskich na tereny radzieckie. Akcje OUN w oczach Japończyków wzrosły po 1934 roku, tj. po zagarnięciu przez nich Mandżurii, w czym również mieli swój drobny udział nacjonaliści ukraińscy. „STAC GĘSTĄ KOZACKĄ ŁAWĄ U BOKU HITLERA" Tak właśnie pisał Konowalec w gazecie „Na starożi" w artykule pod wymownym tytułem Hitler i sprawa ukraińska. Stało się to po spotkaniu tych dwóch osób w 1931 roku, a więc jeszcze przed objęciem władzy przez NSDAP. Wówczas Konowalec uwierzył w Hitlera, przeto nawoływał nacjonalistów „stać gęstą kozacką ławą u boku Hitlera, który otworzy bramy na Wschód". Jakże musiał być dumny z tego, że się nie pomylił z chwilą, gdy ujrzał fiihrera NSDAP na kanclerskim krześle. „Nie ma potrzeby tak dokładnie maskować tego — pisał «Nasz kłycz» (1 V 1933 r.), że nas Ukraińców, 74 iindzwyczaj interesuje ruch hitlerowski, że się na nim opieramy (...)". Sekundowała mu gazeta „Ukrajin*kyj Kozak". „Jaki jest nasz stosunek do niemieckich hncjonal-socjalistów? Jeżeli są oni bojownikami i» stworzenie światowego nacjonalizmu przeciwko łwiatowemu internacjonalizmowi, to widzimy w nich tmjuszników (...)"¦ Kierownictwo OUN po dojściu Hitlera do władzy, Już bez reszty orientuje swoją propagandę na III Rzeszę i jej fuhrera. Właśnie w latach 1933—1935 Doncow opublikował biografię Hitlera i Mussoliniego, f.ttś nacjonalistyczne wydawnictwo „Promin" wydało broszury Hitleryzm i Faszyzm. Ale nie tylko. Orientacjo na Niemcy miała wszak swój określony cel: zdobycie przy poparciu III Rzerzy „samostijności". OUN w tym przedsięwzięciu nie chciała być bierna. Niemcy t«ż nie życzyli sobie jej bierności, pragnęli od niej J«k najwięcej informacji szpiegowskich. Wiosną 1933 roku w Locarno odbyła się w tym celu tajna narada przedstawicieli Włoch i Niemiec z udzialam Konowalca i Połtawcia-Ostrianicy, esera i awanturnika politycznego. Rzecznikiem niemieckim był Rosenberg, on też przedstawił zebranym plan rozczłonkowania ZSRR i „wykrojenia" z tego podziału burżuazyjnej Ukrainy. Taki zamiar, według Rosenberga, miał mieć Hitler. Mimo poufności samej narady, jak i takiego oświadczenia, Konowalec nie omieszkał powiadomić o tym metropolity SzeptycMego. W liście do niego pisał, że „w imieniu fuhrera (...) dana została uroczysta obietnica odrodzenia państwa ukraińskiego. Wielkie Niemcy będą związane z Wielką Ukrainą". Tego typu wspólne narady i nieoficjalne oświadczenie miały miejsce wiele razy. Natomiast do pierwszych oficjalnych rokowań niemiecko-ounowskich 75 (między innymi przy poparciu Abwehry) doszło już niedługo, bo w marcu 1933 roku. Ze strony niemieckiej uczestniczyli w nich: płk Walter Reichenau, rtm. Baumeister, szef gestapo R. Diels i prawdopodobnie dr Karl Motz oraz Georg Leibbrandt. OUN reprezentowali Konowalec i Jaryj. Strona niemiecka obawiała się, czy OUN będzie w stanie objąć swoimi wpływami wszystkich Ukraińców (nie tylko Haliczan), dlatego sugerowała, żeby na czele organizacji postawić ludzi pochodzących z różnych regionów Ukrainy, nie tylko z Małopolski Wschodniej. Ostatecznie, dzięki interwencji Jaryja, zrezygnowano z takiego zamiaru, umacniając w ten sposób pozycję Konowalca w „nowitnym" ruchu ukraińskim. Niemcy obiecali przyjąć do wojska pewną liczbę ounowców, przyjęto również członków OUN na przeszkolenie do SA. Szczegóły sprawy miały być omówione z Abwehrą. Konowalec omawiał ją szczegółowo z adm. Canarisem -— nowym szefem wywiadu hitlerowskiego. Karl Heinz Abshagen, autor książki o Canarisie, pisze nawet o szczerej przyjaźni swojego szefa z Konowalcem. Coś w tym musiało być. Canaris ogromną wagę przywiązywał do ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego. W jego zamyśle było antypolskie powstanie zbrojne OUN w wybranym przez rząd Rzeszy momencie. Chciał dla Ukraińców niezależnego państwa pod protektoratem Rzeszy — i pod tym względem zgadzał się z Rosenbergiem. Canaris wręcz demonstrował proukraińskie sympatie w swoich spotkaniach z aktywistami OUN — zwłaszcza z Konowalcem, którego chyba po prostu lubił. Przeto głęboko przeżył śmierć przyjaciela, która nastąpiła w okolicznościach nie wyjaśnionych nawet przez Abwehrę. Tak przynajmniej sądzi Absha76 (jen — jej funkcjonariusz. Canaris dbał później o grób Konowalca, przy każdej okazji składał na nim kwiaty. Tego rodzaju fakty podsycały ukraińską wyobraźnię i coraz większą nadzieję — choć nikt z prowid- nyków OUN nie zastanawiał się: czemu tylko wojsko I wywiad pozwalają sobie na tak dalego idące suflfstie odnośnie do spraw ukraińskich, natomiast oficjalne czynniki rządowe, a zwłaszcza Hitler, nie zabierają na ten temat głosu? To powinno ich zastanawiać, « nawet niepokoić, ale nie zastanawiało ani nie zaniepokoiło. Być może, że wypowiedzi wojskowych brali oni za wykładnię konkretnych zamysłów Hitlera. Tymczasem spotkania z przedstawicielami wywiadu mnożyły się, a zapadające tam decyzje zdawały ¦Iq być coraz konkretniejsze. Oto w lipcu 1936 roku w Warszawie odbyło się „trójstronne" spotkanie na tomat „samostijnej" Ukrainy. Oczywiście bez wiedzy władz polskich. Uczestniczyli w nim nie znany z nazwiska delegat krajowego prowodu OUN, przedstawiciel Abwehry rezydujący w ambasadzie niemieckiej I, co ma posmak sensacji, osobisty wysłannik płk. Hennyey'ego — szefa wywiadu węgierskiego. Wówrzas, jak o tym sądzi A. Szlepakow w książce „Ukrajirm w planach miżnarodnoji leakciji na peredodni druhoji switowoji wijny, ounowcy przyrzekli „walczyć o wyzwolenie Ukrainy (...) i o pełne zniszczenie bolszewizmu" w zamian za „ustanowienie na Ukrainie 50-letniego protektoratu tych państw" (tj. Niemiec i Węgier). Rok później projekt ten jeszcze bardziej się skonkretyzował. Właśnie w 1937 roku w austriackiej kwaterze gen. Wiktora Kurmanowicza, a następnie wo włoskiej miejscowości Beladino, odbyło się spotkanie polityków ounowskich z przedstawicielami Abwehry. Wywiad reprezentowali szef wydziału 77 „Abwehr-2" mjr Helmuth Groscurth, niejaki Petzel — pracownik tego wywiadu oraz płk Erwin Stolze. Ten ostatni na procesie norymberskim wyznał, że celem omawianego spotkania była sprawa działalności bojowej OUN w Polsce w czasie zaatakowania jej przez Niemcy. A zatem „kwestia ukraińska" miała dla hitlerowców znaczenie praktyczne i służyła wyłącznie ich egoistycznym i iiaperialistycznym celom, zaś aspiracje OUN zupełnie nie były brane pod uwagę. Zainteresowania niemieckie nacjonalizmem ukraińskim miały związek z całością polityki ukraińskiej III Rzeszy, która nigdy nie pogodziła się z postanowieniami traktatu wersalskiego i nieustannie zmierzała do jego rewizji, zwłaszcza na odcinku granicy wschodniej. Z chwilą umocnienia się reżimu hitlerowskiego, wykształciło się co najmniej pięć ośrodków dyspozycyjnych, zajmujących się kwestią ukraińską w kontekście imperialistycznych i ekspansjonistycznych interesów Niemiec: NSDAP, SS, Ministerstwo Spraw Zagranicznych (Aiiswartiges Anit), Wehrmacht oraz instytuty naukowe Wrocławia, Królewca i Berlina. Działalność wszystkich tych ośrodków zmierzała do tego samego celu, to jest do rozszerzenia niemieckiej „przestrzeni życiowej" (Lebensraumu) kosztem innych narodów. Temu zadaniu został podporządkowany ąuasi-sojusz z nacjonalizmem ukraińskim, który miał wypełniać niemieckie zadania w Polsce, Czechosłowacji, Rumunii, Jugosławii i ZSRR. Polityka zagraniczna III Rzeszy podporządkowana była również generalnej linii Lebensraumu, a realizowano ją nie tylko tradycyjnymi środkami, do których niechęć Hitlera była znana. Przez dłuższy czas Aiiswartiges Amt niechętnie angażowało się w sprawy ukraińskie. Szansę OUN na tym polu zapoczątko78 wnl utworzony w kwietniu 1934 roku Aussenpolitiurlws Amt, którego szefem został Rosenberg. Okazję lq postanowił wykorzystać Konowalec ofiarowując Hoaenbergowi usługi OUN. Aussepolitisches Amt prowadził na olbrzymią skalę łącznie z tzw. Antyle orni nternem w Ministerstwie Propagandy (w którym prncowali też członkowie OUN) antykomunistyczną propagandę oraz przygotowania (w ramach specjalnych komórek) zmierzające do rozczłonkowania ZSRR. 1'locówka Rosenberga finansowała między innymi wydawnictwo ukraińskie w Niemczech „Ukrajinśka ¦Jnkladnja", które specjalizowało się w wydawaniu teoretycznej literatury z zakresu faszyzmu ukraińikiego oraz w drukowaniu broszur propagandowych ikicrowanych przeciw Polsce i Związkowi Radzieckiemu. Niemieckie zainteresowania ziemiami ukraińskimi ihsorbowały też uniwersytety w Królewcu i Berlinie Kaz Instytut Europy Wschodniej we Wrocławiu. Głównie ta ostatnia placówka kierowana przez byłeyo oficera USS prof. Hansa Kocha coraz bardziej łączyła badania naukowe ze szpiegostwem. Z jej też tamienia coraz więcej pseudonaukowców odwiedzało usreny Małopolski Wschodniej. Zwrócił na to uwagę rimbasador RP w Berlinie Józef Lipski, który w liście /. 10 lipca 1935 roku skierowanym do polskich konsulalów w Niemczech zalecał ostrożność w wydawaniu lakim osobom wiz wjazdowych do Polski. Kontakty nacjonalistów ukraińskich z oficjalnymi czynnikami rządowymi w Niemczech rozpoczęły się w zasadzie po dojściu Hitlera do władzy — dotąd były to kontakty po linii wywiadowczo-wojskowej. Tymczasem sam Hitler na Ukraińców patrzył wyłącznie jako na materiał szpiegowsko-agenturalny, z punktu widzenia niemieckich interesów. Przeto niepokoiły 79 TT go państwowotwórcze zamysły OUN, które stały w sprzeczności z jego daleko idącymi projektami ujarzmiania narodów, dlatego ani OUN, ani innej grupie ukraińskiej, niczego konkretnie nie obiecywał. Stało się to domeną innych osób z jego otoczenia, zwłaszcza Rosenberga, nie zawsze świadomego rzeczywistych planów fiihrera odnośnie Ukrainy. W ten sposób polityka niemiecka stanowiła dla Ukraińców wciąż „wielką niewiadomą", „niewiadomą wielkiej nadziei" — jak o tym pisało w 1968 roku (29.111) wychodzące w Paryżu „Ukrajinśke słowo". Tymczasem ten ąuasi-sojusz ounowsko-hitlerowski, ze strony Niemiec, zawsze był traktowany jako pociągnięcie taktyczne, pożądane tylko na pewnym etapie polityki III Rzeszy. Ale nacjonaliści „działali jakby w oślepieniu, lgnęli do Hitlera jak ćmy do płonącej świecy". Jakże prawdziwie brzmią te słowa z kanadyjskiej gazety „Karpatśka Ruś" (15 IV 1957). Dla większej skuteczności propagandy w skali światowej OUN powołała za pieniądze niemieckie własne Biuro Prasowe, kontrolujące działalność oddziałów w Berlinie, Rzymie, Pradze, Genewie i Londynie. Biurem tym kierował referent prasowy Prowodu Ukraińskich Nacjonalistów (PUN) Wołodymir Martyneć. Rzeczywistą politykę niemiecką odnośnie Ukrainy dostrzegli nacjonaliści dość późno, bo dopiero w okresie okupacji, chociaż wcześniej były także głosy ostrzegające ounowców przed zbyt aktywnym ich wysługiwaniem się Niemcom, bez wyraźnej pewności co do hitlerowskich celów, odnośnie niepodległościowego programu OUN. Takiego zdania był kanadyjski „Homin Ukrajiny" (17 III 1955), który po latach ubolewał nad tym, że tych ostrzegawczych głosów „światłych i twórczych polityków ukraińskich" przywódcy OUN nie brali sobie do serca. 80 Dwuznaczna postawa Hitlera wobec Ukraińców stwarzała okazję do różnych spekulacji przejawianych w tym czasie przez organy państwowo-partyjne. Część kierownictwa Reichswehry, a następnie Wehrmachtu, Aiiswartiges Amt i NSDAP, skłonna była traktować ioJusz z nacjonalistami ukraińskimi jako straszak wobec Polski i ZSRR. Takiego zdania byli np. Ernst Uóhm, Georg Strasser, Herman Góring, a także Erich Koch. Nieco odrębne stanowisko zajmował Rosenberg, kierujący od 1933 roku sekcją wschodnią wydziału zagranicznego NSDAP. Był on zdania (z czym pierwotnie miał godzić się Hitler), że na Wschodzie powinna powstać zależna od Niemiec federacja pseudoniepodległych państw: Litwa, Białoruś i Ukraina. Poprzednik zaś Rosenberga na tym stanowisku dr Karl Motz uważał, że niezależność Ukrainy należy w przyszłości ograniczyć do niemieckiego protektoratu. Był to okres rzeczywistego ounowsko-hitlerowKkiego zbliżenia, ale bez wyraźnych decyzji instytucjonalnych. Zresztą w tym pierwszym okresie kanclerstwa Hitlera było ono niemożliwe ze względu na osobę prezydenta Rzeszy feldmarszałka P. von Hindenburga, do którego mimo dużych prerogatyw kanclerza, należało ostatnie słowo, a ten zaś niezmiennie popierał hetmana Skoropadskiego i lekceważył wszystkie parweniuszowskie ruchy. Tym samym łatwiej było snuć projekty w partyjnych kręgach hitlerowskich I stosować w sprawie OUN „politykę schodów kuchennych" (Hintertreppenpolitik). MŁODZI SIĘ BUNTUJĄ Działalność, jak też samo istnienie mogła OUN demonstrować społeczeństwu czynem, to jest znaczącym terrorem i sabotażem. Nie zawsze jednak I — Herosi spod znaku tiyzub» w danym okresie było ono dla Niemców (a tym samym dla Konowalca) pożądane — co nie zawsze chcieli rozumieć krewscy junacy ukraińscy w „Kraju". Na tym tle, między innymi, dochodziło do nieporozumień między PUN a kierownictwem „Kraj" w Małopolsce [Wschodniej, więcej — dochodziło do nieporozumień z Niemcami, czego dowodem stało się nawet chwilowo wydalenie PUN z Berlina do Genewy. Chwilowe zamrożenie hitlerowsko-ounowskiego aliansu nastąpiło po rozmowach ambasadora RP w Berlinie A. Wysockiego z ministrem spraw zagranicznych Rzeszy K. Neurathem oraz 2 maja 1933 roku z Hitlerem. Hitler w rozmowie z Wysockim wskazał na konieczność porozumienia się Niemiec z Polską, co następnie potwierdził w swoim wystąpieniu w Reichstagu 17 maja 1933 roku. Hitler nawiązał do komunikatu polsko-niemieckiego z 3 maja 1933 roku będącego wynikiem tych rozmów, a który Polska Biała Księga traktowała jako pierwszy krok do polsko-niemieckiego zbliżenia. To był początek rokowań, które doprowadziły do podpisania 26 stycznia 1934 r. deklaracji o niestosowaniu przemocy. Nacjonaliści ukraińscy nie chcieli zrozumieć, że ze strony hitlerowców ta deklaracja miała charakter koniunkturalny. Odczuli to jako cios wymierzony w ich sprawę, która nie mogła być rozwiązana bez rozbicia Polski. Przeświadczenie to umacniał w nich dodatkowo fakt, że w tym czasie poza Ministerstwem Spraw Wojskowych nikt inny nie chciał z nimi rozmawiać. Jaryj w meldunku do Konowalca z maja 1933 roku ten niekorzystny chwilowo dla OUN układ przypisywał właśnie rozmowom Wysockiego z Neurathem i Hitlerem, ocenionych słAmie w meldunku, jako koniun- 01 kturalne i taktyczne. W obliczu negocjacji polsko-niemieckicti, których na82 i jonaliści bali się jak „diabeł święconej wody" sądzili bowiem, że ich wynik będzie niekorzystny prze(1« wszystkim dla OUN (i tu wykazali pewną samodzielność nie liczącą się z życzeniami Niemców), połtanowili wykazać, iż są partnerem, z którym należy llę liczyć. Tak stanowcze stanowisko przejawiło kierewnictwo „Kraj", w którym coraz większą rolę odgrywał młody syn popa Stepan Bandera. Koncentracja energii ze strony organizacji była ogromna, ponieważ był to okres jej regresu w Polsce, klęski politycznej i moralnej po rozległych aresztowaniach jej członków w 1930 roku. W tym właśnie roku, gdy po okresie lokarneńskim podniosła się fala niemieckiego rewizjonizmu wobec Polski, UWO-OUN nasiliła sabotaż i terror pod hasłem: „Na słowne argumenty żaden Polak nie będzie wrażliwy, na terror — wszyscy". Memoriał Ministerstwa Spraw Wewnętrznych RP podaje aż 2191 aktów terroru OUN. Działalność sabotażowa OUN uaktywniła się także na Ukrainie radzieckiej. Terrorystycznym akcjom nacjonalistów ukraińskich towarzyszyła agresywna, nie przebierająca w środkach, propaganda OUN. W akcji tej chlubiono się mordami i podpaleniami, aby „wywrzeć psychiczny wpływ na masy ukraińskie w skrajnie wrogim kierunku do państwa polskiego i narodu". Wreszcie chodziło o „wywołanie niepokoju i anarchii, pogłębienie za granicą przekonania o niepewności granic państwa polskiego oraz braku wewnętrznej konsolidacji". Są to słowa umieszczona na łamach pisma „Ukrajina" (17 X 1930 r.). Władze polskie postanowiły położyć kres terrorowi OUN. Podobnie jak w 1930 roku, przez aresztowanie brata Jarosława Baranowśkiego, tak też w 1933 roku rozpoczęły się dodatkowe aresztowania i kompro83 mitujące OUN zeznania aktywistów ukraińskich przed sądem. Trudno dociec, czy właśnie stanowcza postawa władz polskich, czy też polsko-niemieckie kontakty, zmieniły stanowisko Doncowa, który opowiedział się przeciwko terrorowi OUN oraz za zbliżeniem organizacji z Polską, albowiem „Polska należy do wspólnego z nami europejskiego świata". Taką postawą naraził się grupie „młodych" z „Kraju", ale jednak przeżył; wszystko skończyło się na pogróżkach, wyroku jednak nie wykonano, gdyż stanowiło to zbyt wielkie ryzyko dla samej istoty OUN. Jest też rzeczą zastanawiającą, że właśnie w roku największych aresztowań ounowców w Polsce, wiele pism i gazet ukraińskich, wychodzących za granicą i sympatyzujących z OUN, pisało w podobny co Doncow sposób, o potrzebie zbliżenia OUN z Polską lub wręcz twierdziło, iż już się ono dokonało. Uczyniła tak berlińska „Ukrajińska hazeta" z 5 grudnia 1930 roku oraz petlurowski tygodnik „Ukrajinśkyj hołos" wychodzący w Kanadzie. Pisały one, że „pojednanie" OUN z rządem polskim, które stało się faktem, bierze swój rodowód z 1928 roku. Konowalec w imieniu UWO miał wystąpić w tym roku z propozycją (rzekomo przeprowadzić wstępne rozmowy z polskimi władzami wojskowymi) utworzenia „zachodnioukraińskiego legionu" do obrony Kresów przed Związkiem Radzieckim. Informacja ta była kłamliwa i niewykluczone, że inspirowana przez czynniki niemieckie, które w propagandzie imały się różnych chwytów. Inna informacja, pochodząca z 1933 roku, także nie zasługująca na wi<irę, mówiła, że w 1932 roku Konowalec zawarł układ „oficjalnie i na piśmie" z rządem polskim. Układ miał zobowiązywać OUN do powstrzymii84 nia się od antypolskich wystąpień na przeciąg czterech lat, a działalność OUN w tym okresie miała być w całości skupiona na zwalczaniu proradzieckich nastrojów ludności ukraińskiej. Niewykluczone, że tego rodzaju podszepty służyły sprawie rozbicia OUN, to jest oderwania organizacji „Kraj" od jej berlińskiego i genewskiego centrum bojowych „klityn". Nie ma bowiem żadnego dowodu o pobycie w tym czasie Konowalca w Polsce, nie ma też żadnych dowodów na ten temat, a już najmniej o „montowaniu krucjaty". Przesada autorki kijowskiej, powtarzającej bezkrytycznie te informacje, może wypływać z bałamutnych, niczym nie popartych (tym bardziej, że układ miał być tajny) insynuacji zamieszczonych w „Ukraińskiej hazecie" (a więc o dwa lata wcześniej), jak też w „Ukraińskim hołosie" (na które autorka się powołuje)ł. Wszystkie te lata są źle wybrane dla tego typu Mugestii, a najmniej rok 1928. W tym czasie nie było wyraźnych tendencji europejskich do walki z ZSRR, fliiś sama Polska nigdy by się na taki krok nie odważyła. Konowalec nie był głupcem, aby właśnie coś takiego proponować. Prawda jest jedna: OUN nie szukała współdziałania z władzami polskimi, byłaby to jakaś karkołomna polityka nie służąca realizacji jej tjuneralnego celu. OUN nie szukała także kontaktu < faszyzującymi (nielicznymi) grupami polskimi, któiych interesy, przede wszystkim „terytorialne" były łupełnie odmienne. Zresztą OUN trudno nawet było inaleźć silnych partnerów — albowiem, jak pisze ! Bardach — „nurt profaszystowski w Polsce nie był najmniej jednolity. Różne jego odłamy ścierały się "z W. W. Dobrecowa: Burżuaznyj nacionalizm-znariadja , Kyjiw 1978, s. 187. 85 z sobą, nawet — a może zwłaszcza wtedy — gdy wywodziły się, jak ONR i „młodzi" Stronnictwa Narodowego, z jednego gniazda". Niezależnie od tego rodzaju opinii, sytuacja OUN w 1930 roku była naprawdę trudna. Wszystko te działo się w czasie zintensyfikowania rozmów polsko-radzieckich. Przeto zrozumiałe stają się w tym świetle wszelkie insynuacje o zbliżeniu się RP ze skrajnie antyradziecką OUN, wieści te faktycznemu zbliżeniu polsko-radzieckiemu miały zaszkodzić, nie były bowiem w interesie niemieckim. Właśnie wówcza1 Niemcy zaproponowali OUN nasilenie akcji na Ukra inie z terytorium Polski, aby stworzyć w ten sposól dodatkową przeszkodę w zawarciu przez RP i ZSFJ paktu o nieagresji. Niemcy, chcąc bowiem podporząć kować sobie Polskę, lub przynajmniej pozyskać dli swych imperialistycznych celów, robili wszystko, abv nie dopuścić do ściślejszych powiązań radziecko-po' skich, które stawały w poprzek ich dalekosiężnym pn jektom podbojowym. Akcje OUN miały odbywać s pod firmą Związku Wyzwolenia Ukrainy (Spiłka W zwołennja Ukrajiny — SWU). Niemcy najchętniej v dzieli zorganizowanie przez tę organizację zamachu któregoś z tzw. narodowych komunistów, będące^w opozycji do Stalina. Nie ulega wątpliwości, że i U:ii zamysł miał przynieść korzyści wyłącznie Niemcom Konowalec, za niemiecką zgodą, w marcu 1930 roku przerzucił część swojego kierownictwa (R. Suszko i 7. Pełenśkyj) do Małopolski Wschodniej. W dyrektywie kierownictwa OUN, doręczonej im, czytamy: „Po nn leżnym rozeznaniu sytuacji na Wschodzie (Ukrainir radzieckiej — E. P.) zwierzchnik Prowodu (Kono lec — E. P.) powziął następujące postanowienie: p ciw Łapczyńskiemu (ówczesny konsul generalny Zl — E. P.) we Lwowie i Antonowowi-Owsijence (ponei 86 pełnomocny ZSRR — E. P.) w Warszawie można zastosować akcje terrorystyczne z takim rozmachem, żeby we Lwowie był wysadzony w powietrze budynek konsulatu, a w Warszawie uśmiercony Antonow-Owsijenko". Akty dywersji miały być również reakcją na wyroki sądowe wydane przez sądy USRR na członkach SWU i skomplikować stosunki polsko-radzieckie przez sam fakt, że SWU miała swój sztab w Polsce. Nacjonaliści więc dążyli wszelkimi środkami do wojny ze Związkiem Radzieckim, aby w ten sposób rzekomo „wy- prowadzić sprawę ukraińską ze stagnacji i wprowadzić ją na szerokie wody polityki europejskiej" — jak to ujęła „Ameryka" (1 X 1960 r.). Przy czym uczyli też, że taka sytuacja uaktywni elementy reakcyjne na Ukrainie Naddnieprzańskiej i pogłębi rozkład ideologiczny społeczeństwa. Ta ostatnia kwestia stała się dla OUN szczególnie doniosła po zawarciu 25 lipca 1932 roku paktu o nieagresji między RP a ZSRR. Właśnie poświęcone temu wydarzeniu było posiedzenie Egzekutywy Krajowej we Lwowie w 1932 roku, z nowym jej szefem Banderą. Przedstawiciel PUN I. Wołyneć zaproponował utworzenie zespołu emisariuszy, którzy od tej pracy mieli nielegalnie przenikać na teren USRR. On też wspominał, że podobne grupy utworzono już na emigracji, I zostały nawet odpowiednio poinstruowane przez Rosenberga, który zapewnił ich członków, że po zdobyciu władzy przez NSDAP Niemcy przyjmą zdecydowany kurs antyradziecki. Brzemienny w wydarzenia dla OUN był także rok 1933. W grudniu doszło w Berlinie, z inicjatywy Niemrów, do kolejnych rozmów przedstawicieli Aussenpolltłsches Amt NSDAP z Konowalcem i Jaryjem. Tym razem strona niemiecka zażądała od OUN nasilenia 87 dywersji w ZSRR, Rumunii i Czechosłowacji. Do ZSHI bojówki nacjonalistyczne nie powinny były przoni kać z Małopolski Wschodniej, lecz z Wołynia. Min ło to zneutralizować propolską politykę prowadzony tam przez petlurowca wojewodę Henryka Józefskie<|n, jak również zasugerować, że w te wystąpienia jest 7.n mieszany polski wywiad wojskowy. Dalsze dyrektywy niemieckie przedłożone OUN dotyczyły rozszerzeń I n sieci wywiadowczej powiązanej z Abwehrą na kraju bałkańskie i nadbałtyckie, a także dokonania zmian personalnych w PUN, ze względu na udowodniona infiltrację organizacji przez wywiady wojskowe Poi ski i Czechosłowacji. Wyniki negocjacji berlińskich bardzo szybko dotarły do wiadomości wywiadów Polski i Czechosłowacji. Czesi dokonali masowych aresztowań ounowców na swoim terenie. Konowalec w obawie przed likwida cją organizacji był zmuszony do przesunięcia agend OUN z Pragi do Wiednia i Berlina. Mimo tych ostatnich posunięć OUN na początku 1934 roku ponownio nasiliła swoje akcje terrorystyczno-sabotażowe. Byln to zainspirowana przez hitlerowców odpowiedź n« czesko-radzieckie zbliżenie. W tej postawie uwidoczniła się różnica postępowania OUN w Polsce i w Czechosłowacji. Czesko-radzieckie zbliżenie uderzało bowiem w działalność nacjonalistów w Czechosłowacji i utrudniało opanowanie tego państwa przez Niem- cy, usztywniało też politykę rządu praskiego wobec Ukraińców zakarpackich. Inaczej wyglądała sprawa, jeśli chodzi o Polskę. Ostatecznie nacjonalistom był na rękę polsko-radziecki pakt skierowany przeciwko Niemcom, przybliżał bowiem ich nadzieję nn przyspieszenie wojny. Śmiertelnym niebezpieczeństwem dla OUN było polskie zbliżenie z Niemcami, natomiast takie samo zbliżenie Niemiec z Cze88 Iowacją było dla nich jak najbardziej na rękę. i ta zawikłana konfiguracja, jak się wydaje, byi iło zrozumiała przez skrzydło „młodych" w „Krai W Egzekutywie Krajowej dokonał się bunt przeo „starym konserwatystom" i „kawiarnianym poom" z emigracji, którego autorem było skrzydło dych" na czele z Banderą i Romanem Szuche•em. Oni reprezentowali grupę „skrajnie rewolu, i ią" i gotową na wszystko, która głoszone przez Wisnyka" hasła pojmowała dosłownie. Grupa ta, przy poparciu adwokata lwowskiego Romana Ilnyćkiego (Ilnytzkyj), na którego kancelarię iuż wcześniej ounowcy dokonali mylącego napadu, przechwyciła władzę w Egzekutywie Krajowej poprzez zamach określany jako „pierwszy bunt Banilury". Jednak wówczas nie doszło jeszcze do wyraźnego rozłamu w OUN. Konowaleć zażegnał go, uznając nowe kierownictwo „Kraju" i grożąc, że w wypadku rozłamu OUN nie będzie dalej popierana przez Niemców. Groźba poskutkowała. Fakt ten jednak raz Jeszcze zaświadcza, jak dalece OUN zależna była od niemieckiego „partnera". Dla zupełnego uspokojenia „młodych" PUN przeznaczył dla nich większą liczbę miejsc w gdańskiej szkole oficerskiej OUN. Ludzie ci mieli wkroczyć do akcji w Polsce jako dowódcy w stosownej dla Niemców sytuacji. Taką dogodną sytuacją, według rozeznania PUN, miało być zakończenie negocjacji wielkich mocarstw w 1933 roku. Przewidywania te okazały się mylne, na nasilenie prowokacji trzeba było jeszcze poczekać. „Młodzi" zaś byli niecierpliwi, chcieli czynu, a PUN doradzał wstrzemięźliwość. To dla „młodych" było „tchórzostwem". „Młodzi" chcieli być sławni na cały świat! Mołojecką sławę chcieli zyskać tylko przez jakąś brawurową akcję. Pierwsza próba się nie udała. Wiąza89 ła się ona z zamiarem przekształcenia manifestacji religijnej ludności grecko-katolickiej w maju 1933 roku we Lwowie w antypolskie wystąpienie. Nie udał się też zamach na lwowskiego kuratora szkolnego Gadomskiego, którego OUN oskarżyła o rozmyślną likwidację szkolnictwa ukraińskiego. W tym samym roku Mykoła Łemyk oddał śmiertelny strzał do urzędnika konsulatu radzieckiego Aleksieja Majłowa. W ten sposób powtórzył „wyczyn" kolegi, który w 1931 roku zamordował, przychylnego Ukraińcom, Tadeusza Hołówkę w Truskawcu. 15 lipca 1933 roku podpisanie Paktu Czterech (Francja, Niemcy, W. Brytania, Włochy) przyspieszyło decyzję Niemiec o rozpoczęciu negocjacji z Polską. Hitler chciał zyskać na czasie, uśpić czujność świata posunięciami, mającymi świadczyć o pokojowych intencjach Rzeszy — ale nacjonaliści ukraińscy byli przekonani, że polityka hitlerowska wobec Polski realizuje się ich kosztem. Zaczęli więc działać przeciwko polsko-niemieckiemu zbliżeniu. Działanie to było nerwowe, spontaniczne i nieprzemyślane, a przede wszystkim nie przygotowane. Nacjonaliści bowiem nigdy nie brali pod uwagę podobnej sytuacji, sądzili, że na przeszkodzie zbliżeniu Polski i Niemiec leżą nie tylko sprawy graniczne, ale również tradycyjna wrogość. Tym samym rysujące się zbliżenia między „tradycyjnymi wrogami" wywołało w szeregach OUN (głównie w kraju) prawdziwą panikę, wprowadzało zamęt, chaos i dezorganizację. Do tego dołączyły się jeszcze niemieckie zarzuty pomawiające Haliczan o regionalny partykularyzm. Wyraźnie dawano im do zrozumienia, że nie reprezentują całej Ukrainy, takim sposobem wywierali nacisk na OUN i zmuszali ją do posłuszeństwa. Stan ten nie pomagał organizacji, przeciwnie — pogłębiał dezorientację polityczną. Na tym 90 tle rodziło sią większe usamodzielnienie „Kraju" i omijanie przez Egzekutywą Krajową uspokajających zaleceń PUN. Na kcnto tej samodzielności, w jakiejś mierze, należy zaliczyć zamach na Konsulat ZSRR we Lwowie 21 października 1933 roku, co o mało nie skończyło sią tragicznie dla Jaryja. Wezwany do gestapo i Auswartiges Amt został zmuszony do wydalenia z Berlina bojówkarzy UWO. Sytuacja ta nie zniechęciła Egzekutywy Krajowej. Dalszym dramatycznym przykładem protestu przeciwko polsko-niemieckiemu zbliżeniu był udany zamach 15 czerwca 1934 roku na życie ministra spraw wewnętrznych RP Bronisława Pierackiego i to zaraz po wizycie Goebbelsa w Warszawie. Faktem tym był oburzony sam Goebbels (uznał go za afront) i zapowiedział podjęcie ostrych sankcji wobec wojującej emigracji ukraińskiej w Niemczech, powiązanej z SA i Ernstem Róhmem, z którego inspiracji jakoby zamach był zorganizowany dla skłócenia dobrosąsiedzkich stosunków polsko-niemieckich. Mimo takiego oświadczenia, Piłsudski polecił polskiemu attachś w Berlinie interweniować bezpośrednio u ministra wojny Rzeszy. W ten sposób rząd RP wska- zywał na źródła inspiracji terroru OUN, czyli na kierownicze koła Reichswehry. Zapowiedzianych przez Goebbelsa drastycznych akcji wobec OUN nie było. Natomiast stało się coś bardzo hitlerowskiego. Prasa niemiecka, wykorzystując fakt zabójstwa Pierackiego, usiłowała sprytnie poróżnić Polskę z Litwą sugerując, że działalność OUN sterowana była z Kowna. Cytując dokumenty tzw. archiwum Senyka (skonfiskowanego przez policję polską), prasa ta wskazywała na Litwę, jako głównego mąciciela współżycia polsko-ukraińskiego. W ten spo91 sób hitlerowska propaganda odwracała uwagę opinii światowej od Niemiec — rzeczywistych protektorów OUN. Niemiecki atak na Litwę oraz naciski rządów Polski i ZSRR, na początku 1936 roku, zmusiły władze tego państwa do cofnięcia pomocy finansowej udzielanej dotąd „nowitnym" nacjonalistom ukraińskim. OUN przez zabójstwo polskiego ministra uzyskała światowy rozgłos, ale kosztem osłabienia organizacji, której wielu przywódców zostało aresztowanych i osądzonych, w tym prawie cała Egzekutywa Krajowa. Zagraniczny Prowod OUN, postawiony przed faktem dokonanym, nie potępił „młodych" i nie odciął się od sprawy zabójstwa Pierackiego (i tak by to nic nie zmieniło), lecz w obawie przed wciąż grożącym organizacji rozłamem, zaczął się solidaryzować z „młodymi". R. Suszko nazwał Pierackiego największym wrogiem Ukraińców, którego zabójstwo rzekomo miało mieć, dla sprawy ukraińskiej, pierwszorzędne znaczenie. „Cała akcja terrorystyczna — oświadczył on — powinna być skierowana przeciw wybitnym osobistościom i członkom rządu, gdyż w tym wypadku nawet największe ofiary w wyniku spisków są celowe. Takie zamachy oddziaływują na psychikę mas, podnoszą autorytet organizacji, dają efekt polityczny nie tylko w kraju, ale i za granicą". Światowy „efekt polityczny", o którym mówił Suszko, był wątpliwy. Postępowa i niezależna prasa światowa niejednokrotnie wskazywała na inspiratorów aktów terrorystycznych OUN, z berlińskiej centrali. Akty terroru niepokoiły również ukraińską opinię publiczną w Polsce. Jej reakcja miała dwa źródła: obawa przed represjami rządu polskiego oraz sprzeciw wobec zamachów na znanych Ukraińców (Twerdochlib, dyrektorzy gimnazjów ukraińskich we Lwowie 92 i Przemyślu i in.). Ounowcy bez pardonu rozprawiali się nie tylko z działaczami zachowawczych partii ukraińskich, ruchu robotniczego, ale również z własnymi pobratymcami o podobnej do nich ideologii, np. z dzia- łaczami Frontu Narodowej Jednoty (FNJ), którym przypisywano współpracę z polską policją państwową. Taktykę terroru potępiły wszystkie ukraińskie partie zachowawcze, a przede wszystkim Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy (KPZU). Dość stanowczo potępił ją także „ukraiński Mojżesz", czyli arcybiskup Szeptycki w liście pasterskim z 4 sierpnia 1934 roku. Każda z wymieniopych sił politycznych potępiła terror OUN z innych powodów. Partie zachowawcze usiłujące znaleźć z rządem RP modus vivendi Jicząc na pomoc Polski w wypadku dojścia do skutku „pochodu krzyżowego" przeciwko ZSRR. Nadto OUN była dla tych partii groźnym konkurentem politycznym, niebezpiecznym na dziś i na jutro, którą wyobrażano sobie jako przyszłość bez komunistów na Wschodzie. Szeptycki i „sfery świętojurskie" potępiły terror OUN nie tylko ze względu na humanizm chrześcijańiki, z którym zresztą w przyszłości na tym polu różnie będzie się działo, ale także z tych samych względów, co partie zachowawcze. Jak się wydaje „sfery świętojurskie" nie miałyby większych zastrzeżeń, gdy jurność OUN skierowała się przeciwko „komunistom I masonom". KPZU zwalczała terror, gdyż obcy był on jej naturze. Stojąc na stanowisku rewolucyjnej współpracy wszystkich narodowości zamieszkujących Małopol»kę Wschodnią, w OUN widziała siłę destrukcyjną, przeszkadzającą tej konsolidacji — a ponadto siłę faizystowską, wrogą nie tylko ideologii, którą reprezen93 towała, ale także socjalizmowi jako ustrojowi i państwu. W swych deklaracjach przeciw OUN, KPZU właśnie podkreślała antyludowy i antynarodowy charakter nacjonalistów spod znaku „tryzuba", wskazywała, że w powiązaniu z faszyzmem światowym, jest to siła niebezpieczna, pragnąca wojny mordu i pożogi. W styczniu 1934 roku polityka terroru OUN została potępiona również przez Komitet Narodowy UNDO. Jego przywódca Dmytro Łućkyj oświadczył: „Ukraińscy nacjonaliści wybrali kierunek rewolucyjny i stosują jako jedyny środek walki (...) gwałt, terror i sabotaż (...). Myśmy od samego początku nie godzili się z atakami teroru i sabotażu, gdyż uważamy, że tylko przez systematyczną pracą konstruktywną (...) zdobyć możemy nakreślony i pożądany przez nas cel". Zaraz po tym oświadczeniu ounowcy dokonali zamachu na członka kierownictwa UNDO — Wołodymyra Kochają. Ataki na terroryzm OUN nasiliły się szczególnie po podpisaniu 26 stycznia 1934 roku polsko-niemieckiej deklaracji o niestosowaniu przemocy. Pod wpły- wem wspomnianych tu opinii oraz kategorycznyc!i rozkazów z Berlina również OUN musiała, na jaki: czas, zaprzestać terroru. Rząd niemiecki zobowiążą i się ukrócić działalność OUN w Polsce i w Rzeszy Od Konowalca zaś zażądał kategorycznego zaprzestania akcji terrorystycznych w Małopolsce Wschodnie i Jednakże sama organizacyjna działalność OUN \\ Niemczech nie ustała, a Jaryj z ramienia Abwehri, pozostał nadal w kontakcie z tą organizacją. Wiece i po rozmowach Konowalca i Jary ja z ppłk. Reichenai (Abwehra) organizacja otrzymała nawet dotację pic niężną w wysokości 110 tys. marek miesięcznie. Podpisanie deklaracji polsko-niemieckiej wywołał pewien stan napięcia między „młodymi" i „starymi 94 w OUN. „Młodzi" zaczęli nawet zarzucać Konowalcowi i jego „emigrantom" niedostateczne działanie w zakresie niwelowania polsko-niemieckiego zbliżenia. Podpisanie tej deklaracji uważali nawet za klęskę proniemieckiej polityki „starych". Na naradzie aktywu OUN w Salzburgu, 13—15 lipca 1935 roku, PUN zmuszony był do wypowiedzi uspokajających. W jego imieniu Suszko oświadczył, że nie jest istotne „czy Hitler pójdzie z Polską na podbój Rosji, czy bez niej. W ostatecznym rachunku albo Polska zostanie osłabiona i wtedy Ukraińcy odniosą sukces, lub na wypadek zwycięstwa Niemiec i Polski, realna stanie się sprawa rewizji wschodnich granic Rzeszy i wtedy, gdy Ukraińcy będą silni i zjednoczeni, kwestia ich państwa, przy poparciu Niemiec, stanie się aktualna. Dozbrojenie Niemiec zbliża Europę do konfliktu. Ukraińcy nacjonaliści winni zwrócić uwagę na dywersję przeciwko ZSRR". Według oceny prowodu OUN deklaracja polsko-niemiecka miała służyć osłabieniu Polski i przybliżyć jej uzależnienie od Niemiec, a także stanowiła jedno z ogniw antypolskiej strategii przewidującej w ostatecznym rachunku likwidację państwa polskiego. 12 września 1937 roku na kongresie NSDAP miał rzekomo o tym mówić Hitler. Ocena polityki niemieckiej wobec Polski, dokonana przez kierownictwo OUN za granicą, była trafna i jako całość mogła niewątpliwie organizację satysfakcjonować. Nacjonaliści obawiali się czegoś innego: czy w nowej sytuacji (po pokonaniu ZSRR) znajdzie się miejsce dla zrealizowania ich maksymalistycznych ambicji państwowych, i czy Niemcy będą skłonni tak dalece osłabić Polskę (zabierając jej przecież ziemie na zachodzie), aby OUN mogła mówić o „Wielkiej Ukrainie", a nawet o „sile wiodącej" na Wschodzie. 95 Nieporozumienia miądzy „nowitnymi" nacjonalista- mi a hitlerowcami na tle zamachów terrorystycznych w Polsce nie oznaczały przewartościowania niemieckiej polityki wobec Ukrainy. Jak zawsze wszystkie posunięcia niemieckie w tym zakresie miały charakter chwilowy. Hitlerowska gwałtowność niekiedy wynikała z faktu przekroczenia przez nacjonalistów ukraińskich ram samodzielności nakreślonych im przez polityczną koniunkturę Niemiec. OUN dążąc do złagodzenia rozbieżności, nasiliła proniemiecką propagandę na Bukowinie, w Czechosłowacji (w tym również na Rusi Karpackiej) oraz w USA, Francji, W. Brytanii i Austrii. Chodziło jej nie tylko o przychylne nastawienie do hitlerowców emigracji ukraińskiej, ale również prze/, nią dotarcie do ludności miejscowej, wśród której przebywali Ukraińcy. Złagodzeniu rozbieżności między OUN a Niemcami służyło również zerwanie powiązań tej organizacji z austriacką Heimwehrą oraz utworzenie przy końcu 1934 roku na tym terenie własnych organizacji robotniczych. Wszystko to w sumie przyniosło OUN wynik pozytywny. Nadto nacjonaliści ukraińscy szybko zrozumieli, że deklaracja polsko-niemiecka służy wy łącznie hitlerowskim celom taktycznym i wcale nic jest wymierzona, jak sądzono pierwotnie, w ich inte res. O tym przekonali się na własnym przykładzie juz w drugiej połowie 1934 roku, uczestnicząc w niektó rych przygotowaniach zbrojnych przeciwko Polsce. Przygotowania te — to przede wszystkim szkolenie dy wersantów. Przeszkoleni ukraińscy dywersanci ju/ w 1937 roku stali się bardzo potrzebni, to jest w okresie przygotowań hitlerowskich do rozczłonkowaniu, a następnie zniewolenia Czechosłowacji, napadu n,i Polskę, a także jako szantaż wobec sprzymierzonycli 96 t lymi państwami: Rumunii i Węgier. W roku 1938 «/kolenia ounowców, w ośrodkach Abwehry nad jeziorem Queuz, przybrały charakter niemal masowy. Obozy szkoleniowe znajdowały się w Hartenstein I Wiener-Neustadt. OUN korzystała także z usług centrum szkoleniowego chorwackich ustaszowców we Włoszech. Szkolenia te były rezultatem ugody zawartej mięAbwehrą a OUN i osobiście między Konowalcem anarisem. Canaris, w odróżnieniu od swojego po; 'dnika na stanowisku szefa wywiadu wojskowego K. Patziga, zrezygnował z usług hetmańców i oparł »l<; wyłącznie na ounowcach uznając, że najlepiej nadają się oni do walki na zapleczu przeciwnika. Do takiego wniosku doszedł on w 1937 roku po rozmowach H. Góringa z polskimi mężami stanu, gdy stało się jasne, że Polska nie znajdzie się u boku Niemców w ich awanturniczych poczynaniach w Europie środkowo-wschodniej. Przeto Canaris w 1937 roku zainicjował, o czym już wspominaliśmy, spotkania przedstawicieli „Abwehr 2" z gen. Kurmanowytzem. Omawiano na nich między innymi sprawę działalności OUN w Małopolsce Wschodniej na wypadek wojny. Kurmanowycz w imieniu Konowalca zobowiązał się do stworzenia specjalnych oddziałów bojowych OUN, będących w stałym pogotowiu, aby w odpowiednim czasie wzmocnić powstanie zbrojne „na obszarze etnicznie ukraińskim". W tym też roku nastąpiło jedno z najważniejszych spotkań Konowalca z Canarisem. Jego wynikiem był układ zawarty między Abwehrą i OUN. Chodziło w nim, jak sądzi Petro Mirczuk w pracy poświęconej Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA), oto, aby w czasie wojny Ukraińcy mogli stać się siłą w szybkim, a nawet efektownym, pokonaniu Polski. Miała F — Herosi spod znaku tryzuba to być szeroka dywersja czy nawet powstanie zbrojne. Nacjonaliści, zgodnie z zadaniami Abwehry, mieli siać zamęt na tyłach wojsk polskich. Dla tego właśnie celu, jeszcze w tym samym 1937 roku, powstał w Małopolsce Wschodniej pierwszy konspiracyjny oddział bojowy OUN pod kryptonimem „Wowky", który, w zamyśle organizatorów, miał sią stać zalążkiem nacjonalistycznej, antypolskiej armii powstańczej. Po wojnie, o tej sprawie, płk E. Stolze powiedział przed radzieckim prokuratorem: „Na wypadek wojny (...) z Polską Konowalec zobowiązał sią wobec (...) wywiadu zorganizować w Polsce grupy powstańcze, które miały być wprowadzone do akcji natychmiast po niemieckim ataku (...). My ze swej strony gwarantowaliśmy Konowalcowi szeroką pomoc finansową (...). "Wkrótce Konowalec został zabity. Po zabójstwie Konowalca ruchem nacjonalistycznym kierował Andrij Melnyk, którego, podobnie jak Konowalca, włączono do pracy niemieckich organów wywiadowczych". Anschluss Austrii w marcu 1938 roku OUN powitała entuzjastycznie. Jej prasa podkreślała prawo Niemców do jedności w granicach wspólnego państwa. Jednocześnie czyniła wyraźne aluzje do jedności ukraińskiej w jednym państwie. Zabór Austrii stał się też pretekstem do podkreślania wspólnoty historycznej Galicji i Austrii, jak też jej wpływu (tym samym Niemiec) na kulturę ukraińską w dawnym Królestwie Galicji i Lodomerii. Przypomniano też sobie, że wielu oficerów austriackich walczyło przeciw Polsce w szeregach UHA. Qj Kolejnym łupem hitlerowskiej agresji miała byi' Czechosłowacja. Pobudzało to nadzieją OUN na zdo98 bycie korzystniejszej pozycji do walki z Polską i ZSRR. Nadzieje te podsycali sami Niemcy. W tej atmosierze, jak pisze K. H. Abshagen w pracy o Canarisie, Konowalec godzi się zorganizować pod auspicjami Abwehry bojówki dywersyjne w strefie Europy środkowowschodniej, przede wszystkim w Czechosłowacji i Rumunii. Władze Rzeszy mając zamiar opanować Czechosłowację, zobowiązały Abwehrę, aby tam właśnie realizowała w pierwszej kolejności swe szpiegowsko-dywersyjne zadania. Zgodnie z nową taktyką rozsadzania państw od wewnątrz, wobec bojówkarzy ounowskich wskazywała (podobnie jak Auswartiges Amt) problem autonomii Ukrainy Zakarpackiej, obiecanej Rusinom karpackim przez rząd praski jeszcze w 1919 r. ŚMIERĆ KONOWALCA I JEJ NASTĘPSTWA Pierwotnym żądaniom wysuwanym pod adresem Czechosłowacji towarzyszyła hałaśliwa propaganda antypolska i antyradziecka. Stało się to na skutek tajemniczej śmierci Konowalca w maju 1938 roku. Czytelnik już zdołał się zorientować, że powiernikiem Konowalca, w licznych poufnych sprawach, był metropolita Szeptycki. Wielu ważnych informacji dowiadujemy się z listów kierowanych różnymi drogami na górę św. Jura. W ostatnim z nich z kwietnia 1938 roku Konowalec pisał: „Zwracam uwagę Waszej Ekscelencji na to, z jaką dokładnością urzeczywistniają się plany wielkiego fiihrera. Komunizm w Niemczech unicestwiony. Niemcy mają armię i są uzbrojone. Anschluss Austrii urzeczywistniony. W kolejności przyłączenie do Reichu wszystkich niemieckich ziem — Sudety, Górny Śląsk, Gdańsk wraz z korytarzem. Na tym zakończy się proces tworzenia wiel99 kiego Reichu. Wielkie Niemcy będą gotowe do urzeczywistnienia wielkiej misji (...) zniszczenia Bolszewii. Nie tracimy czasu. Dla nas teraz sprawą podstawową jest szkolenie, szkolenie, szkolenie (...). Nasze międzynarodowe kontakty rozwijają się (...). Jedna troska — Wielka Ukraina. Tam nasze sprawy nie stoją należycie. Mamy żywą łączność poprzez Finlandię, ale wieści smutne (...)• Tym większe zniecierpliwienie ogarnia nasze dusze w nadziei urzeczywistnienia tego, co dla wielu wydaje się beznadziejnym (...)". Sprawa szkolenia była w ówczesnej sytuacji dla PUN najważniejsza. Właśnie tę sprawę Konowalec zamierzał omówić w Rotterdamie. Zwołał tu do hotelu „Atlanta" emisariuszy z różnych krajów, w tym z Polski. W przeddzień narady 23 maja 1938 r. zgło- sił się doń jeden z dobrze mu znanych emisariuszy z Ukrainy Naddnieprzańskiej, Janenka-Norbert Waluch, który wręczył mu prezent, prawdopodobnie zegarek. Zaraz po tym Konowalec wyszedł z hotelu na ulicę, w czasie spaceru nastąpił wybuch „zegarka", który wodza „wszej OUN" porozrywał na strzępy. Policja holenderska przybyła na miejsce wypadku zdołała ustalić, że denat posiadał paszport litewski. Zabójcy nie odnaleziono, nikt nawet nie był w stanie podać jego rysopisu. Nieco później, członek ścisłego kierownictwa OUN, Senyk — Hrybinśkyj, miał ostrzec swych przyjaciół, aby nigdy nie przyjmowali podarków w postaci zegarków. Na temat zagadkowej śmierci prowodnyka domniemywać było wiele. Prasa światowa miała temat na pierwszą stronę. Po latach usiłował tę śmierć wyjaśnić J. Kufko w książce Piekielna maszyna w Rotteidu mie, ale poza uproszczeniami typu „obca dłoń" nicze go w zasadzie nie wyjaśnił. Podobnie S. T. Danyłen ko w rozdziale książki o arcybiskupie Szeptyckir 100 zatytułowanym Kanny Konowalca, w sposób naiwny obarcza śmiercią gestapo tylko za to, że Konowalec przybrał tytuł „wodza", co Niemcom się nie podobało. Więcej na ten temat nam mówi lament emisariusza z Polski, który klęcząc nad przykrytymi kocem szczątkami „wodza" raz po raz powtarzał po niemiecku: mein tutiret, mein iiihiei. Ten lament w języku niemieckim najlepiej świadczy przede wszystkim o tym, kim był Konowalec dla nacjonalistów i Niemców. Tymczasem właśnie Niemcy tu i ówdzie byli oskarżani o spowodowanie śmierci wodza OUN. Podobno „za dużo wiedział", albo zaczął powątpiewać w szczerość niemieckich intencji odnośnie Ukraińców oraz ich zamierzeń państwowotwórczych. Zamierzenia nacjonalistów ukraińskich stały w wyraźnej sprzeczności z hitlerowskimi planami opanowania Polski, ZSRR i świata. Obawiano się, że Konowalec zechce zmienić front — a tego Niemcy sobie nie życzyli. Natomiast potrzeby i miejsce dla ważnej działalności szpiegowsko-dywersyjnej OUN było w Polsce i ZSRR, zwłaszcza na Ukrainie, którą Niemcy traktowali jako teren swej przyszłej bezwzględnej eksploatacji kolonialnej. Jak to wykaże najbliższa przyszłość, hitlerowcy wcale nie zamierzali zaspokajać ukraińskich aspiracji państwowych. Ukraińcy byli potrzebni im doraźnie, nie przyszłościowo — chyba jedynie jako niewolnicza siła robocza, co pAźniej wiele razy podkreśli Hans Frank. Propaganda hitlerowska kierowała podejrzenia w inną stronę, odrzucała sugestię, że Niemcy mają carkolwiek wspólnego z zamachem rotterdamskim. Hi- tlerowcy sugerowali, że zamach ma swe korzenie w Warszawie a nawet dalej — w Moskwie. Zatem jednocześnie kierowano ukraińską nienawiść do Polaków i Rosjan, a także przeciwko „światowej żydow101 sko-komunistycznej masonerii". Polakom miało rzekomo szczególnie zależeć na tej śmierci. Aresztowania ounowców i ich procesy miały wiele ujawnić z powiązań Konowalca z Abwehrą i w ogóle z militaryzmem niemieckim. Wiele spraw związanych z aktywizacją ukraińską w Małopolsce Wschodniej miało wynikać z osobistego rozkazu Konowalca. Jego śmierć mogła spowodować odłączenie się „Kraju" od berlińskiego centrum, a tym samym oderwać go od powiązań z hitleryzmem. Nie zabrakło też opinii, że zamach był dziełem samych ounowców niezadowolonych z polityki Konowalca. Wskazywano na „młodych", którzy wiele razy już demonstrowali swoje niezadowolenie z osoby prowodnyka, którego nawet oskarżono o malwersacje pieniężne. Z zarzutów tych Konowaltc zdołał się oczyścić, ale wytworzona wówczas atmosfera nieufności pozostała. Ten sam zarzut „młodzi" postawią w październiku 1939 roku „strym", a konkretnie M. Sciborśkiemu żądając usunięcia go z Głównego Prowodu i postawienia przed Trybunałem Rewolucyjnym OUN. Canaris, osobisty przyjaciel Konowalca, powołał specjalny zespół Abwehry do zbadania kulis zbrodni. Nic nie wykryto, lub wykryto dużo, co dla dobra niemiecko-ounowskiego aliansu nie mogło być podane do wiadomości stronie ukraińskiej. W tym milczeniu Abwehry mogła kryć się tajemnica udziału gestapo w zabójstwie Konowalca. Gdyby rzecz miała się inaczej, to wówczas Niemcy nie nabraliby przysłowiowej „wody w usta", lecz roztrąbili wyniki śledztwa na cały świat. Dałoby to im do rąk pierwszorzędny atut, a jednocześnie raz na zawsze odwróciło ukraińskie podejrzenia od nich samych. W tym świetle również nie można wykluczyć wersji, że w zabójstwie prowodnyka 102 maczali palce „młodzi". Wyjawienie tego faktu też nie byłoby na rękę Niemcom, skłóciłoby „Kraj" z Abwehrą. Jeżeli nawet zbrodnię popełnili „młodzi", to także nie bez wiedzy gestapo lub Abwehry. Być może, a nawet na pewno, Canaris nic o tym nie wiedział. Zbrodnię dokonano poza jego plecami i mając na uwadze przyjacielskie stosunki admirała z ukraińskim prowodnykiem. Słowem zbrodnia ta nie została dotąd wyjaśniona i pozostaje jedną z licznych tajemnic, związanych z kulisami przygotowań do drugiej wojny światowej. Nowym wodzem „wszej" OUN został płk inż. Andrij Melnyk. Ten śmierć szwagra wykorzystał do skierowania gniewu ounowców przeciwko Polsce i ZSRR oraz do podwojenia wysiłków idących w kierunku rozczłonkowania Czechosłowacji, aby wykroić z niej autonomię dla Zakarpacia. Cel ten uwieńczony został całkowitym sukcesem. Rząd czechosłowacki początkowo opierał się żądaniom ukraińskim, jednak po Monachium (30 września 1938 r.), aby nie oddać tego terenu Węgrom, wyraził zgodę na utworzenie ukraińskich władz autonomicznych. Władze te powstały 8 października 1938 roku w Użhorodzie. Powstanie autonomii zakarpackiej ounowcy w swej pracy OUN u wijni 1939—1943 i. (Munchen 1946) ocenili następująco: „Kreml i Polska obawiają się, że może powstać taka międzynarodowa sytuacja, kiedy z terenu maleńkiej Karpackiej Ukrainy, ogromna idea ukraińskiej państwowości zacznie promieniować na całość ukraińskiej społeczności". Ocena była o tyle trafna, że rzeczywiście na tym tle doszło do częściowego zbliżenia polsko-radzieckiego, co zauważa ambasador niemiecki w Moskwie Friedrich Werner v. Schulenberg. 3 grudnia 1938 roku ra103 portowa! on do Berlina, iż ZSRR „znajduje wspólny grunt z Polską (...) Związek Radziecki wierzy — donosił Schulenberg — że Polska również jest zainteresowana polepszeniem stosunków z ZSRR, aby otrzymać poparcie przeciw Niemcom (...) Czechosłowacja jest uważana tutaj teraz za satelitę Niemiec, która służy jako trampolina do posuwania się Niemiec w kierun- * ku Związku Radzieckiego (...) Karpato-Ukraina pod niemieckim wpływem wydaje się ZSRR główną groźbą jako punkt krystalizacji niezależnego ruchu ukraińskiego (...)". W sytuacji polsko-radzieckiego zbliżenia na tle sprawy ukraińskiej, Niemcy postanowili zlikwidować przedmiot sporu przez przekazanie Zakarpacia Węgrom, którzy wkroczyli tu 15 marca 1939 roku. Ukraińcy byli rozżaleni. Propaganda ounowska usiłowała usprawiedliwić postawę Niemców i odwrócić uwagę społeczeństwa od właściwych motywów upadku Ukrainy Zakarpackiej. Winą za ten stan obarczono Polskę, która popychała Węgrów do aneksji w imię wspólnej z nimi granicy. Było w tym zresztą sporo prawdy, ale tylko częściowej i na pewno nie najważniejszej. Niemniej takie nastawienie opinii ukraińskiej leżało w interesie hitlerowskim. Stąd propaganda ounowska zalecała spokój oraz wiarę w Niemców, których dalekosiężne plany przewidywały utworzenie soborowej Ukrainy. Ukraina Zakarpacka miała być tyl- - ko epizodem wielkiego problemu, na którego realizację należało jeszcze poczekać. W kwietniu 1939 roku, w takim duchu, została wydana, uspokajająca odezwa głównego kierownictwa OUN. „W dzisiejszej sytuacji — czytamy w niej — byłoby szkodliwym pójść za podszeptem naszych wrogów i oświadczyć, że winę za to, co się stało, pono104 szą Niemcy i zostać ich wrogiem. Ukraina i Niemcy są naturalnymi sojusznikami. Oprócz Niemców Ukraina nie ma na świecie żadnego aktywnego sojusznika przeciw wszystkim okupantom Ukrainy. Nie wolno nam zapominać, że państwa zachodnie, jak Anglia, Francja, bratają się dziś z największymi wrogami Ukrainy — Sowietami. Każdy naród kieruje się własnym interesem, kierowały się nimi i Niemcy, nie udzielając pomocy Karpackiej Ukrainie. W danym przypadku inne były interesy Niemiec, a inne Ukraińców. W sprawie jednak wyzwolenia Ukrainy interesy obu narodów pokrywają się. Bądźmy więc politycznie dojrzali i nie traćmy jasnego sądu i równowagi ducha". Odezwa poskutkowała, wyciszyła antyniemieckie emocje, zaś po drugiej odezwie PUN w całości skierowała je przeciwko Polsce, która miała być zmiażdżona machiną hitlerowskiego militaryzmu. ,,Dziś w boju tym (o sprawę ukraińsko-nacjonalistyczną — E. P.) — czytamy w odezwie PUN — obok nas stoją już inne narody — Niemcy, Italia, Hiszpania, Japonia, których zwycięstwa zmierzają do ostatecznego zniszczenia wspólnego Wroga". Tym wspólnym wrogiem miał być Związek Radziecki, III Międzynarodówka oraz państwa, które do ZSRR zagradzają Niemcom drogę, a więc Polska, którą należy pokonać. „W walce tej —¦¦ czytamy dalej — Ukrainie (czytaj nacjonalistom — E. P.) przypada przodujące zadanie. Szybkie zakończenie tej wałki zależy od siły i hartu narodu ukraińskiego". Ażeby stać się taką siłą, należało się szkolić. Od początku 1939 roku OUN prowadziła tajne szkolenia za pośrednictwem organizacji sportowych ,,Łuh", „Sokił", „Orły", Katolickiej Akcji Ukraińskiej Młodzieży, a nawet „Płastunów" — ukraińskiego skautingu. W szkoleniu kładziono nacisk na metody walki partyzanckiej. 105 Na użytek Niemców OUN zaczęła też zestawiać listy małopolskich działaczy państwowych, komunistów, placówek KOP, urzędów, posterunków policji, a nawet nauczycieli i gajowych. Rozprawa z Polską miała iść drogami agresji zewnętrznej i wewnętrznej. „Do działalności wywiadowczej w Polsce wykorzystywaliśmy ukraińskich nacjonalistów w celu włączenia szerokich mas do roboty wywrotowej" — mówił płk Stolze. Miała to być działalność totalna. Dlatego inspirowały ją i organizowały aż trzy ośrodki niemieckie o skrótowych nazwach: Aste-Breslau, Aste-Stetin i Aste-Kónigsberg. W konsekwencji doprowadziło to w marcu 1939 roku do ponownych, masowych aresztowań aktywistów OUN, znanych polskiemu kontrwywiadowi. Przy końcu 1938 roku utworzono 6-miesięczne szkoły dla niższych dowódców przyszłej ukraińskiej jednostki wojskowej do walki z Polską. Jedna z takich szkół mieściła się nad jeziorem Hiim. Całą przeszkoloną kadrę zakwaterowano w Briick koło Wiednia, gdzie już wcześniej zgrupowano 600 przeszkolonych ounowców. Stanowili oni zalążek legionu ukraińskiego. Doskonalono ich pod względem wojskowym w Górach Harzu i na Opolszczyżnie. Legion, uzupełniony żołnierzami byłej „Siczy Karpackiej", podzielono na dwa bataliony. Pierwszym dowodził I. Karaczewśkyj, drugim E. Hotowycz, zaś całością płk Suszko. Opiekę nad legionem objął Główny Prowod OUN — sekretarz PUN Jarosław Baranowśkyj, członkowie prowodu Josyf Bojdunyk, a także wymieniony I. Karaczewśkyj. Niezależnie od tego, Abwehra szkoliła ukraińskich komandosów. „Dzięki kontaktom z ukraińskimi nacjonalistycznymi bojownikarzami — pisze K. H. Abshagen — Abwehra mogła wystawić kilkuset ludzi wy106 szkolonych i zdatnych do działań dywersyjnych" (w Polsce). Ci właśnie ludzie, równolegle z żądaniami stawianymi Polsce przez Hitlera, zostali skierowani na tereny Małopolski Wschodniej. Mieli oni stanowić kadrę przyszłego, antypolskiego powstania zbrojnego. Napływ ounowskich bojowców do Polski wynikał z kilku faktów: byli przeszkoleni i z tego powodu mogli objąć funkcje dowódcze; ich obecność była konieczna, ponieważ w latach 1938—1939 miejscowa sieć OUN została praktycznie zlikwidowana, a jej czołowy aktyw znajdował się w więzieniach lub na emigracji; według danych wywiadu niemieckiego Małopolska Wschodnia miała być obszarem najdłużej bronionym przez WP, ze względu na połączenie z sojuszniczą Rumunią. Argument ostatni związany z tym problemem wyłonił się już po podpisaniu w sierpniu 1939 roku paktu o nieagresji między III Rzeszą i ZSRR. Hitlerowcy obawiali się, iż może on wywrzeć niekorzystny wpływ na społeczeństwo ukraińskie, które uzna, że Niemcy oszukują Ukraińców, jak w wypadku Ukrainy Zakarpackiej. Obawy niemieckie nie były bez powodu. Nastrój taki rzeczywiście udzielił się społeczeństwu ukraińskiemu, mógł on przekreślić powstańcze projekty hitlerowców, a samo powstanie spro- wadzić do rozmiarów nic nie znaczącego incydentu. Nastroje te nie uszły uwadze konsula niemieckiego we Lwowie Seelosa, który zdążył jeszcze przekazać je do Auswartiges Amt w ostatnim swoim telegramie przed wojną. Konsul donosił, że zaniepokojenie paktem Mołotow-Ribbentrop jest ogromne, że panuje powszechne niemal przeświadczenie, iż ceną tego paktu będzie Galicja. W takich warunkach podawał w wątpliwość, czy proniemieckie powstanie Ukraińców dojdzie do skutku. Akcje ounowców w zasadzie słabe, miały jednak 107 pewne reperkusje, wyrażające sią niewielkim opóźnieniem mobilizacji alarmowej dla wojsk OK VI (Lwów i OK X) Przemyśl. Dywersanci OUN rozkręcali szyny i zrywali przewody telefoniczne. Szkody te były niewielkie, niemniej minister spraw wewnętrznych RP tak się nimi przejął, że interweniował u marszałka Edwarda Rydza-Smigłego, który z tego powodu polecił dowództwu OK VI i OK X wstrzymać na kilka dni mobilizację, „aby dać ministrowi spraw wewnętrznych czas na przeprowadzenie odpowiednich zarządzeń". Tymczasem dalszych aktów sabotażu kolejowego nie zanotowano i 28 sierpnia przystąpiono do mobilizacji alarmowej. Dopiero w nocy z 30 na 31 sierpnia zaistniał poważniejszy przypadek sobatażu. Na trasie Bórka—Chlebowice—Podmonasterz zerwano łączność telefoniczną oraz rozkręcono szyny kolejowe, uszkodzono łączność telefoniczną na szlaku Bóbrka— Wybranówka—Obrynice, a następnie połączenie komunikacyjne na tej linii. Dywersja OUN 31 sierpnia na stacji Podmonasterz koło Tarnopola miała przeszkodzić przerzuceniu wojsk na zachód. W rezultacie tej niewielkiej akcji na 200 transportów, kierowanych z terenów Małopolski Wschodniej do rejonów koncentracji, tylko 5 zostało zatrzymanych na kilka godzin w Bóbrce, Chodorowie i Bortnikach. 1 września 1939 roku, od strony Słowacji, do akcji wkroczył legion ukraiński, jako jedynie niemiecki oddział w ramach Wehrmachtu, który doszedł aż do Sambora, a więc do terenów leżących w Małopolsce Wschodniej i zamieszkałych przez zwarte skupiska ludności ukraińskiej. W dniach 1 i 2 września władze polskie dokonały prewencyjnych aresztowań. Internowano wówczas około 7 tys. działaczy ukraińskich. Miało to przeciwdziałać ewentualnemu powstaniu zbrojnemu na tere108 nie stanowiącym pas łączący Polskę z Rumunią. Tymczasem legion Suszki kierował się marszrutą na Lwów. Baranowśkyj, Bojdunyk i Karaczewśkyj pragnęli przedostać się do miasta jak najszybciej. Pod osłoną le- gionu chcieli oni ogłosić we Lwowie ustanowienie władzy OUN, w formie komitetu i proklamować „niezawisłość" Galicji pod protektoratem III Rzeszy. Legion Suszki był ogniwem w łańcuchu hitlerowskich prowokacji. W tym przypadku miał on być atutem dla ewentualnych rozmów z walczącą Polską, którą Hitler pierwotnie chciał pozostawić w szczątkowej postaci. Generał Franz Halder, szef sztabu naczelnego wojsk lądowych, w swoim dzienniku pod datą 7 września 1939 roku zanotował, że „Hitler brał pod uwagą możliwość rozpoczęcia przez Polaków rozmów kapitulacyjnych, które on gotów był wszcząć między innymi pod warunkiem polskiej zgody na utworzenie w Galicji »samodzielnej« Ukrainy". To samo ujmuje w swoich zapiskach z 12 września tego roku Canaris, jako refleksje z narady odbytej z udziałem Hitlera: ,,a) Litwie ofiaruje się rejon Wilna: b) Galicja i Ukraina polska stają się niezależne". Wprowadzenie do akcji legionu Suszki było formą nacisku w stosunku do ZSRR, na rychłe przystąpienie tego państwa do wojny z Polską, którą chcieli hitlerowcy jak najszybciej pokonać, w obawie przed zapowiedzianym atakiem Francji i Anglii. Właśnie w takiej sytuacji 12 września Hitler rozważał problem ewentualnego utworzenia „wolnej" Galicji. Odbicie tych rozważań znajdujemy także w nocie rządu ZSRR wręczonej przed świtem 17 września 1939 roku w Moskwie Wacławowi Grzybowskiemu — ambasadorowi RP. „Polska — czytamy w niej — stała się obszarem łatwym do wykorzystania dla wszelkiego rodzaju zaskoczeń, mogących stać się niebez109 piecznymi dla Związku Radzieckiego. Rząd radziecki nie może nadel pozostawać neutralny w obliczu tego stanu rzeczy (...)"• Stanowisko Niemiec wobec Galicji Wschodniej wskazuje, jak niepoważnie Hitler traktował traktat zawarty ze Związkiem Radzieckim. Czynnikiem wspomagającym Hitlera miało być, jak się wydaje, ounowskie powstanie zbrojne. Hitler po raz ostatni powrócił do tego zamysłu 12 września. Zgodnie z decyzją Ribbentropa przekazaną gen. Wilhelmowi Keitlowi i Canarisowi, Abwehra miała „wzniecić powstanie zmierzające do wytępienia Żydów i Polaków". Jednakże zaplanowane powstanie nie wybuchło w przewidzianej formie, natomiast drobne walki, pogromy, rabunki i napady miały jednak miejsce. „Powstanie zbrojne" i wkroczenie do akcji legionu Suszki nacjonaliści ukraińscy rozumieli po swojemu. Spodziewali się, że Niemcy nie wypełnią postanowień paktu o nieagresji, którego jeden z paragrafów wyraźnie mówił, iż Rzesza nie będzia dążyć do oder- wania Ukrainy od ZSRR, natomiast po rozprawieniu się z Polską zatrzyma w swoich rękach Galicję. „Tym więcej — mówił 3 września 1939 roku Sciborśkyj — że razem z Wehrmachtem przeciwko Polsce kroczą nasi odważni wojacy, nasze bataliony". „Wyzwolnyj szlach" z 1968, nr 9, twierdzi, iż Suszko szedł do Lwowa jako ochrona ukraińskiego „rządu tymczasowego" i miał gotową proklamację, którą zamierzał odczytać przed mikrofonem radia lwowskiego, proklamację mówiącą o utworzeniu „suwerennego państwa" wschodniogalicyjskiego. 17 września Armia Czerwona położyła kres „marzeń o samoistnej deżawiu wolnej Galicji" — jak nad tym ubolewa „Sumiweć" (1963, nr 6). 110 W tych okolicznościach legion Suszki został wycofany z Sambora i przekształcony w jednostką policyjną i taką też funkcję pełnił aż do całkowitego rozwiązania, zajmując się rabunkiem Żydów i Polaków oraz wyłapywaniem w Karpatach polskich żołnierzy pragnących przedostać się do Francji. Dla pełnego zobrazowania sytuacji, w wyniku „powstania" w Małopolsce Wschodniej, należy poświęcić więcej uwagi tej problematyce, która na Zachodzie doczekała się już kilku opracowań. Działalność dywersantów spod znaku „tryzuba" na zapleczu polskich dywizji nie była jeszcze zapowiadanym powstaniem. Hitler wciąż zwlekał z wydaniem takiego rozkazu w obawie przed komplikacją stosunków z ZSRR. Dywersanci nasłani przez Abwehrę na razie jednak wykonywali swoje zadania zgodnie z przeznaczeniem. Obsługiwali tajne radiostacje, ale — jak oświadczył zastępca Canarisa gen. Erwin Lahousen — „żadna z nich nie mogła dostarczyć nic ważnego". Ponadto oczyszczali drogi z zasieków, starali się zapobiegać, aby wycofujący się żołnierze nie niszczyli mostów, zrywali łączność i ustawiali mylne znaki drogowe. W niektórych okolicach miejscowe grupy bojowe OUN przystąpił* także do działań zaczepnych, ponieważ były przekonane, że rozkaz o powstaniu, z różnych powodów, do nich nie dotarł. Grupy te zaczęły napadać na miejscowe urzędy, posterunki policji oraz polską ludność cywilną uciekającą w stronę granicy rumuńskiej. W pracy Instytutu Historycznego im. gen. Sikorskiego w Londynie pt. Polskie Siły Zbrojne w drugiej wojnie światowej. Kampania wrześniowa 1939 (Londyn 1951 r.) czytamy". W miarę, jak nadchodziły wiadomości o niepowodzeniach polskich i o zbliżaniu Bię Niemców, Ukraińcy zaczęli coraz wyraźniej przy111 gotowywać się do opanowania władz lokalnych w Ma- łopolsce Wschodniej i do zbrojnego wystąpienia po stronie niemieckiej. Już od 10 września zaczęli na teren Małopolski Wschodniej napływać dezerterzy z wojska polskiego, nieraz w dużych grupach i w pełnym uzbrojeniu. Tworzono z nich regularne oddziały, przede wszystkim w obszarach oddalonych od większych polskich garnizonów. Wtargnięcie Niemców 11 września w głąb Małopolski Wschodniej (przez Sambor) stało się w szeregu miejscowości na Podkarpaciu hasłem do rozpoczęcia akcji, a przedwczesna ewakuacja, względnie ucieczka policji państwowej odegrała w tej sprawie także swoją rolę. Zaczęło się od Stryja w nocy 12—13 września. W następnych dwóch dniach ruchawka ujawniła się w Synowódzku (napad na pociąg) i w Podhorcach, w Borysławiu, Truskawcu i Mrażnicy, następnie w Zukotynie (na zachód od Turki) i Uryczu (na południe od Borysławia), a w końcu — w rejonie Mikołajów—Zydaczów. Ruch ten nie przybrał jednak form masowych i na ogół był przez oddziały polskie łatwo i szybko stłumiony, chociaż tu i ówdzie walka — prowadzona przez Ukraińców regularnie zorganizowanymi oddziałami — bywała bardzo zacięta. W rejonie Mikołajów—Zydaczów, gdzie na razie nie było żadnych polskich oddziałów wojskowych, ruchawka przeciągała się i trwała dłużej". We wrześniu 1939 roku „integralni" nacjonaliści po raz pierwszy zastosowali masowy terror wobec polskiej ludności cywilnej i żydowskiej. Zresztą było to zgodne z charakterem „powstania" nakreślonego przez samych Niemców. 12 września 1939 roku na wspomnianej już naradzie z udziałem Hitlera, taki właśnie charakter nadano akcjom OUN. Podczas tej narady Ribbentrop oświadczył: „Powstanie (nacjonalistów ukraińskich — 112 E. P.) musi być zainscenizowane, żeby wszystkie polskie dwory i zagrody poszły z dymem i żeby wszyscy Żydzi zostali wymordowani". Pogromy ludności polskiej i żydowskiej, dokonywane przez ounowców, nie ustały nawet po wkroczeniu wojsk radzieckich. Głównodowodzący Armii Czerwonej gen. Siemion Timoszenko w październiku 1939 r. wydał odezwę do ludności w sprawie mordów dokonanych przez nacjonalistów, potępiała ona wybryki rozzuchwalonych ounowców i wskazywała że w wielkiej rodzinie narodów radzieckich nie ma miejsca dla nacjonalizmu, szowinizmu, wrogości narodowej i bandytyzmu. W informacji kierownictwa OUN pod nazwą Trzy lata wojenne OUN, dotyczącej antypolskiego powstania a przeznaczonej dla Rosenberga, nacjonaliści, przeceniając swoje zasługi, pisali, że „w kraju (Polsce — E. P.) prowadzono (...) akcję, która sama przez się zagradzała drogę odwrotu polskiej armii na południowy wschód, zachwiała przydatność bojową polskiego żołnierza, stwarzała nastroje paniki wśród dowództwa, przyśpieszając (w ten sposób) upadek Polski (...). Zdobyto 7 dział, ciężkie karabiny maszynowe, 80 lekkich karabinów maszynowych, 3000 karabinów, 14 850 granatów ręcznych, pojazdy i 54 wozów mechanicznych". Wrzesień 1939 roku zamyka pierwszy etap dziejów współpracy nacjonalistów ukraińskich z Niemcami, dziejów kolaboracjonizmu, którego twórcą był Ewhen Konowalec1 — Heroii ipod zBaEd tryzaba CZĘŚĆ II BANDERA (1908—1959) Nikt z omawianej trójki „olbrzymów" nacjonalistycznej „nowej gigantomachii" nie uzyskał takiej „sławy", takiego rozgłosu, jak Stepan Bandera. Nikt nie miał takiego „autorytetu". Jeszcze za życia Bandery powstał rodzaj kultu jego osaby, który przybierał nieraz formę fanatyzmu. Kult ten miał swój rytuał, swoich kapłanów, a nawet doktryną objawioną, Najmniejszy pozór krytyki, jak to podkreśla szef służ* 114 by bezpieczeństwa OUN — Myron Matwijenko, był uważany za bluźnierstwo, za szarganie „świętości i symbolu". Z imieniem Bandery na ustach szli hajdamacy i siekiernicy rżnąć „znienawidzonych Lachów", opiewanym w pieśniach upowskich i przez jarmarcznych wędrujących dziadów-kobziarzy. W pieśniach tych urastał on do rangi „herosa"-orła ze szczytów karpackiej Czornej Hory, gdzie, jak głosi legenda, miały spoczywać pod ciężkim głazem szczątki czczonego zbójnika Ołeksy Dowbosza. Bandera dla pokaźnych kręgów Haliczan był „bohaterem i męczennikiem narodowym", cierpiał za „neńkę" Ukrainę, do czego przyczynili się sami Niemcy przez odizolowanie go od społeczeństwa. Stanowił symbol walki o „samostijność", o „imperium ukraińskie", których wyrazem stanie się lwowska „władza krajowa" aresztowana wraz z nim przez gestapo. Za życia Bandery nadano batalionowi „Nachtigail" jego nazwisko. Po śmierci jego imię przyjmą różne kluby, towarzystwa i fundacje ukraińskie na emigracji. Jeszcze zaś w niektórych kręgach Ukraińców mieszkających w Polscei (cd opisał Jerzy Lovell w książce Koniec Chorału) czci się rocznice jego urodzin I śmierci — tajemniczej i do końca nie wyjaśnionej, podobnie jak śmierć jego poprzednika Konowalca. W Polsce i na Ukrainie Bandera jest synonimem łhroclni, złoczynienia, podpaleń, rabunku — wszystkie' tjo, co najgorsze w człowieku. Z jego osobą kojarzą się 'y, dotąd iyewyscłsłe, groby zapadłe, nie zagojone ra' fizyczne i psychiczne. Łuny w Bieszczadach, wołyńi ie Czerwone Noce, Ziemia Płonąca pośród Burza<w i wreszcie Droga do nikąd. 115 „2EIAZNY STUDENT" Stepan Bandera pseudonim konspiracyjny „Siryj", syn Andrija — duchownego greckokatolickiego urodził sią w 1908 roku we wsi Zaderewce. Dzieciństwo spędził w Trościańcu koło Starego Uhrynowa, gdzie jego ojciec był „parochem" miejscowej cerkwi. Mały Stępko, jak to opisuje Włodzimierz Bielajew, z uzyskanych informacji od jego rówieśników z dzieciństwa, odznaczał się sadystycznymi skłonnościami. „Jeżeli w dzieciństwie Stepan Bandera na oczach rówieśników, tylko dlatego, żeby »hartować wolę«, jedną ręką dusił kocięta, to poczynając już od lat trzydziestych te swoje praktyki przenosi na ludzi" — pisze Bielajew w książce Ja obwiniaju! Poglądy swoje na świat, na sprawy walki, niejako w postaci „embrionalnej" kształtował Bandera w rodzinnym domu, gdzie obok siebie wisiały portrety hetma nów: Chmielnickiego, Wyhowskiego, Mazepy i Do roszenki — a pośrodku Chrystus w kozackich haj dawerach z niebiesko-żółtymi „łentami" zwisającymi ku dołowi od wierzchołka krzyża. Dość wcześnie też sięgnął do pożółkłych kart pismu „Młoda Ukrajina", którego ojciec-paroch był w mło dości stałym czytelnikiem. Później, już jako gimnazji lista, rozczytywał się w doncowskim „Wisnyku" i „7n hrawie". Należał do młodzieżowych organizacji: „Płasl" i „Sokił". Gdy Bandera miał sześć lat, przysłuchiwał się g"1 rącym dysputom ojca z proboszczem uhrynowsklm i „świętemu gniewowi" obu księży na „zdradę" świnM czenika o. Maksyma Sandowycza, „moskalofila" p<> stawionego przed sądem austriackim. Proces jego cN gnał się od marca do czerwca 1914 roku we Lwowie Wraz z nim na ławie oskarżonych zasiedli 116 file" Symon Bandasiuk, Ihnat Hadyna i Wasyl Kołdra. Wszystkich oskarżono o zamiar oderwania Galicji od Austrii z zamiarem przyłączenia do Rosji. Bronił ich czołowy „moskalofil", awokat z Kołomyi Wołodymir Ducykewycz — poseł do sejmu galicyjskiego. Wydarzenia te, jak się wydaje, były pierwszym antyrosyjskim doznaniem młodego Stępka, jak też i to, gdy patrzył urzeczony na podniosłą uroczystość święcenia przez arcybiskupa Szeptyckiego sztandaru USS. Ojciec jego rozmawiał wówczas przyjaźnie z Kyry- łą Trylowśkim — posłem do Rady Państwa i sejmu galicyjskiego, twórcą „Siczy" i Towarzystwa Strzelców Siczowych. Uścisnął rękę Kościowi Liwyćkiemu prezesowi Rady Ukraińskiej, który na tę okazję specjalnie zjechał z Wiednia do Lwowa. Lwów wywarł na Stepanie duże wrażenie, ojciec tłumaczył mu, że jest to stolica Królestwa Galicji i Lodomerii oraz „ukraińskiego Piemontu" — jednej z prowincji „babilońskiego" imperium, mającego 50 min poddanych mieszkających na obszarze rozciągającym •ię od Renu do Dniestru i od Saksonii po Czarnogórę. Panem i władcą tego imperium jest od 64 lat miłościwie panujący cesarz i król Franciszek Józef I. 5 sierpnia 1914 roku, gtiy do wojny z Austrią przyitąpiła Rosja, w miastach i wsiach Galicji pojawiła się odezwa Głównej Rady Ukraińskiej — reprezentacji Interesów ukraińskich na czas wojny. „Narodzie ukraiński! — głosiły pierwsze słowa tego manifestu — ...Waży się los państwa i narodu (...). Zwycięstwo monarchii austro-węgierskiej, będzie nawym zwycięstwem (...). Niechaj na ruinach carskiego Imperium wzejdzie słońce wolnej Ukrainy!" Dzień później powstała Ukraińska Bojowa Uprawa, Jako władza naczelna i egzekutywa USS. k \)o domu Banderów, w którym od połowy września 117 1914 roku kwaterowali już oficerowie „kuczerawych" kozaków dońskich, docierały wieści o ciężkich zmaganiach USS w Karpatach. Do legendy zaczął urastać ich bój na górze Makówka. W październiku 1914 roku oddziały USS zdobyły Halicz i wywiesiły na jego ratuszu swój błękitno-żólty sztandar. Zgrozą powiało, gdy do Galicji dotarła wieść, że w październiku 191? roku żołnierze USS pod Komuchami zostali otoczeni i po ponad trzydniowym bombardowaniu artyleryjskim wzięci do niewoli rosyjskiej. W rok później, w czasie rozpadu Austro-Węgier, Ukraińska Rada Narodowa, dokonała we Lwowie (w nocy z 31 października na 1 listopada 1918 roku) zamachu stanu i ogłosiła powstanie Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej (ZURL). Zaskoczeni tym Polacy chwycili za broń i wyparli wojska rady ze Lwowa. W pierwszej kolejności oddziały polskie opanowały górę św, Jura odcinając w ten sposób metro politę Szeptyckiego od spraw ukraińskich. Banderę wspomina, że jego ojciec śledził tok walki o Lwów i skrzętnie odnotowywał wszystkie wiadomości zesłyszane o losie metropolity w „polskiej niewoli". Po prawie rocznej walce polsko-ukraińskiej, prowadzonej na początku ze zmiennym szczęściem, osts tecznie Ukraińska Armia Galicyjska została wypart. na Zbrucz i w ten sposób cała Galicja Wschodnia zna- lazła się w rękach polskich. Bandera miał wówczas 11 lat, i już wiele rozumiał z rozmów prowadzonych na plebanii. Zrozumiał, że ostateczną likwidację ZURL spowodowali Polacy. Jakże bardzo ich już wówczas nienawidził. Zapamiętał także komentarze ojca odnoszące się do projektu statutu Galicji, przyjętego 21 listopada 1919 roku przez Najwyższą Radę Ententy, który m.in. przewidywał zrównanie w prawach obrządku greckokatolickiego z obrządkiem łacińskim. 118 W latach 1920—1923 dochodziły do Zaderewiec słuchy o walce toczonej na forum międzynarodowym 0 suwerenność Galicji przez dyktatora ZURL E. Petruszewycza, w której wszystkie trzy narodowości (Ukraińcy, Polacy i Żydzi) mieli mieć równe prawa 1 równą reprezentację we władzach. Wiadomości te coraz bardziej były przesłaniane wydarzeniami miejscowymi, tj, działalnością konspiracyjną i terrorystyczną UWO. Terror jej nasilił się, zwłaszcza wówczas, gdy 15 marca 1923 roku Rada Ambasadorów — Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch i Japonii, przyznała Polsce suwerenne prawa do terytorium byłej ZURL. Ukraińcy i Polacy tam mieszkający mieli otrzymać zgodnie z decyzją Sejmu RP podjętą 22 września 1922 roku „autonomię wojewódzką". Następne lata Banderę spędził w gimnazjum nie tylko na nauce, ale też na nie kończących się dyskusjach nad przyczynami upadku ZURL. Chętnie on też chłonął wieści z „frontu walki UWO". Z każdym dniem rosła w jego gimnazjalnym otoczeniu temperatura wrzenia umysłowego, a wraz z nią chęć do walki, jak notuje, z „przeklętym plemieniem łąckim". Nic zatem dziwnego, że wychowany w takiej atmosferze i klimacie, czekał na okazję włączenia się w nurt walki czynnej z polskością i Polakami. Okazja taka nadarzyła się w szeregach UWO. Bandera miał 16 lat i był pełen uwielbienia dla wodza Konowalca, kiedy przystąpił do tej organizacji i do walki czynnej z ,,niedruhami". W tym samym mniej więcej czasie wybitny aktywista tej organizacji Horbusewycz ps. ,,Irten", pisał o niej w liście do Konowalca: „UWO jest rozsadnikiem destrukcji, kolosalnym rozpętaniem instynktów, aby tanim kosztem stać się bohaterem. Z większości jej członków wyrastają bandyci". 119 Jakie zadania Bandera wykonywał wówczas z rozkazu organizacji nie wiemy, nie wiemy także, czy już wówczas poznał Romana Szuchewycza? Należy sądzić, że los zetknął tych dwóch „gigantów" dopiero w czasie studiów, choć niektórzy publicyści zachodni przypuszczają, że to Szuchewycz był „ojcem chrzest- nym" Bandery przy przyjmowaniu go do UWO. Bandera studiując na wydziale agronomicznym Politechniki Lwowskiej (studiował długo i w rezultacie studiów nie ukończył), więcej zajmował się sprawami konspiracji niż nauką. Zaliczał się do grona tzw. żelaznych studentów. Włodzimierz Bielajew w pracy Nocznyje pticy (Moskwa 1965) pisze: „W moim posiadaniu znajduje się zeszycik jednego z pedli Politechniki Lwowskiej z 1936 roku, gdzie na stronie pod literą »B« czarno na białym widnieje imię i nazwisko: Stefan Bandera. Niedouczony student wydziału agronomicznego, kierownik krajowej ekspozytury OUN (...) już wówczas siedział w więzieniu...". Za fasadą studiów Bandera w całości oddał się pracy konspiracyjnej. Dzięki swojej energii bardzo szybko awansował w hierarchicznej strukturze tej organizacji. W 1931 roku został szefem referentury propagandowej Egzekutywy Krajowej, a na przełomie lat 1932/33 prowodnykiem OUN „Kraj" i komendant tem krajowym UWO. Był organizatorem zabójstw, które nie zawsze miały charakter mordu politycznego. To on rozkazał terroryście Korołyszynowi w czerwcu 1934 roku zabić lwowskiego gimnazjalistę, jedynie za to, iż otrzymał informację, że ten nie daje się skaperować do OUN - UWO. Taki sam los, z rozkazu Bandery, spotkał kowala W. Biłećkiego tylko dlatego, że ten źle wyrażał się o faszystach ukraińskich. Bandera podpisał wyrok śmierci na kuratora szkolnego Gadomskiego, absolwenta gimnazjum Jakuba Baczyń120 skiego, podejrzanego o kontakt z policją państwową i pisarza Antona Kruszelnyćkiego. Bandera rozkazał rzucić ładunek wybuchowy do drukarni Jaśkowa we Lwowie, gdzie drukowano literaturę niemiłą OUN. Wydał polecenie zgładzenia wojewody wołyńskiego Henryka Józefskiego. Z rozkazu Bandery 25 lipca 1934 roku zamordowano Iwana Babi ja, dyrektora gimnazjum ukraińskiego, posądzonego o zbytnią lojalność wobec Polski. Zabójstwo byłego oficera dawnej Ukraińskiej .Armii Galicyjskiej, wywołało duże poruszenie i oburzenie ukraińskiej opinii publicznej. Odbiciem nastrojów ludności był list pasterski metropolity Szeptyckiego, potępiający zabójców, którymi byli Iwan Maluca i Roman Myhal aresztowani już 10 sierpnia. Właśnie Maluca przesłuchiwany przez sędziego śledczego Kazimierza Waligórskiego, ujawnił, że „prowodnykiem krajowym OUN" jest niejaki Stepan Bandera. Wiadomość została zlekceważona, po prostu niepozorna postura Bandery nie pasowała do tej funkcji. Równocześnie dodać należy, że tylko w pierwszej połowie 1934 roku z rozkazu Bandery uśmiercono 9 osób, w tym 3 Polaków, a w 1935 roku dokonano 18 zabójstw Polaków i Ukraińców oraz 13 zamachów na życie przez postrzelenie. Bandera został szefem Egzekutywy Krajowej także w sposób wymuszony, gdyż zbuntował przeciwko Konowalcowi większość krajowego kierownictwa, które bez uzgodnienia z PUN wybrało go swoim szefem. Stało się to w czasie kłopotów Konowalca z grupą osób z Głównego Prowodu na czele z L. Kostarywem. Nie jest wykluczone, że obie akcje zmierzające w konsekwencji do usunięcia Konowalca, były uzgodnione i sprzężone. Na początku 1933 roku właśnie Kostaryw z częścią swoich zwolenników był gotów dokonać rozłamu OUN 121 w wypadku, gdyby nie udało się usunąć Konowalca z kierownictwa. Oskarżono wodza o zapędy dyktatorskie i malwersacje pieniężne. Konowalec, nie dając się zastraszyć, zwołał Trybunał Rewolucyjny OUN, który w rezultacie ogłosił Kostarywa zdrajcą i wykluczył z organizacji. Fakt ten nie pozostał bez oddźwięku w „Kraju" (Galicji Wschodniej). Również powstanie konkurencyjnego ośrodka, o podobnej co OUN proweniencji — Frontu Narodowej Jednoty (FNJ) z Dmytrem Palijewem na czele, który dokonał frondy UNDO i zapewnił sobie pomoc finansową Niemiec, dawały zachęcający przykład „młodej generacji OUN" do przeprowadzenia podobnej akcji. Pewna część członków OUN miała wyraźny zamiar pójść za nowym fuhrerem FNJ. Wzrost znaczenia Palijewa poważnie zaniepokoił Konowalca i tym należy tłumaczyć gwałtowny atak aparatu propagandy OUN na FNJ i samego Paiijewa, nazywanego ,.uzurpatorem" i „agentem" policji polskiej. Właśnie w tej skomplikowanej sytuacji Bandera wraz z Szuchewyczem stanęli na czele buntu i przy wsparciu Ilnyćkiego przechwycili władzę w „bazie". Grupa kierowana przez Banderę sama określiła się mianem „skrajnych rewolucjonistów" gotowych na wszystko. Czasami, nieśmiało jeszcze, nazywano ich banderowcami. „Powrotu dla nas nie ma pisał Bandera w »Surmie« — dlatego, że spaliliśmy za sobą mosty i zatopiliśmy wszystkie okręty". Bunt, o którym mowa, miał miejsce zaraz po nieudanym napadzie bojówki UWO na pocztę w Gródkii Jagiellońskim 39 listopada 1932 roku. Organizatorem napadu był Mykoła Łebed', „Marko", którego natychmiast zaczęła poszukiwać policja. »Marko Przeklęty" (...) poszukiwany jest przez szerszeni" pisał w tej sprawie Senyka do Konowalca. W akcji, z którą wią122 zano nadzieje na zdobycie tysięcy złotych, korzyści były niewielkie a straty poważne. Na miejscu zginęło dwóch bojowców a trzech zostało schwytanych w czasie ucieczki. Zatem był to pełny niewypał. Konowalec zdenerwowany zawiesił w czynnościach prowodnyka krajowego a jego funkcję, zgodnie z żądaniem „młodych", powierzył czasowo Banderze. W ten sposób wyszedł z opresji z twarzą. Z jednej strony, wykorzystując pretekst, udowodnił, że jest wodzem i panuje nad sytuacją, a z drugiej — dla usatysfakcjonowania „młodych" i aby nie zadrażniać stosunków z „bazą", powierzył na razie najwyższe stanowisko w „Kraju" Banderze. Wkrótce pójdzie jeszcze dalej i mianuje Banderę oficjalnie i definitywnie szefem Egzekutywy Krajowej OUN oraz zwierzchnikiem UWO. Konowalec, już wówczas, dostrzegał w Banderze najpoważniejszego rywala, ostrzegał przed nim PUN wskazując na nieokiełznane ambicje „zezowatego popowicza" oraz na jego wciąż rosnący autorytet. Zresztą ten groźny konkurent błyszczał krótko, zaledwie dwa lata na swoim stanowisku krajowego prowodnyka, ale w tym czasie Bandera zdążył już przejść przeszkolenie wojskowe i awansować óo stopnia setnika. 14 czerwca 1934 roku 25-łetni Bandera, na skutek aresztowania, został oderwany od działalności OUN, autorytet jego pozostał jednak i rósł coraz wyżej, w otoczce „narodowego męczennika". Aresztujące go władze policyjne wraz z innymi ounowcami, wcale jeszcze nie wiedziały z kim mają do czynienia. Aresztowanie nastąpiło akurat w wigilię zamachu na-ministra B. Pierackiego, wcześniej skrupulatnie zaplanowanego przez Banderę, Szuchewycza, Łebedia, Darie. Hnatkiwśką, Jarosława Starucha, Bohdana Podhajnego, Romana Mychala, Jarosława Stećkę i Jarosława Karpyncia. Wszyscy oni też zostali aresztowani. Bez123 pośrednim wykonawcą zamachu był Hryhorij Maciejko. Egzekutywa Krajowa okrzyknęła ministra Pierackiego wrogiem „nr 1" Ukraińców, obarczając go wszystkimi zbrodniami na Kresach, zwłaszcza pacyfikacjami. Policji nie było więc trudno od razu określić z czyjej ręki zginął minister. Należy też pamiętać, że w szeregach OUN znajdowało się wielu jej konfidentów. Podobno był nim także Roman Baranowśkyj, rodzony brat Jarosława, jednego z zastępców Konowalca. Biuletyn OUN ogłoszony w październiku 1934 roku ogłosił: „Bojowiec UWO dokonał dnia 15 czerwca w Warszawie zamachu na jednego z katów narodu ukraińskiego. Bojowiec UWO zabił ministra spraw wewnętrznych polskiego rządu okupacyjnego na ziemiach zachodnioukraińskich, Bronisława Pierackiego". Bezpośredniego zamachowca szukano jednak trochę po omacku. Poszlaki wskazywały na Łebedia, ps. „Skyba". On też jako domniemany zabójca ministra został aresztowany w Szczecinie. Aresztowanie nastąpiło zaraz po jego przyjeździe z Gdańska, na interwencję konsula polskiego w Szczecinie Heliodora Starka. Łebedia niezwłocznie wydano Polsce. O ekstradycję „Skyby" interweniowano bezpośrednio u H. Himmlera, który, po krótkim wahaniu, polecił odesłać go do Polski. Okazję tę chciał także wykorzystać Himmler do nawiązania ściślejszej współpracy policji niemieckiej z policją polską w zakresie zwalczania terroryzmu i komunizmu, do czego władze polskie nie dały się jednak namówić. W tym zaś czasie Maciejko przez Czechosłowację udawał się do Argentyny. Nigdy nie został wydany władzom polskim, zmarł na emigracji w 1966 roku. Kulisy zamachu na Pierackiego, jak dotąd, nie zostały dogłębnie zbadane, wiele pytań nadal pozostaje bez 124 odpowiedzi. Nie wiadomo, czy władze niemieckie były poinformowane o przygotowaniach do zamachu. Historyk zachodnioniemiecki Hans Roos jest zdania, że Abwehra wiedziała o zamiarze zabójstwa polskiego ministra i podobno miała ostrzec II Oddział polskiego Sztabu Głównego, jednak ostrzeżenie to dotarło do adresata dopiero w kilka dni po zamachu. Nie jest wykluczone, że kierownictwo OUN uzgodniło sprawę zamachu na Pierackiego z Abwehrą. Hitlerowcy w kilka miesięcy po podpisaniu z Polską deklaracji o niestosowaniu przemocy, zawiadamiając choćby post factum władze polskie chcieli rzekomo dać wyraz swej lojalności. Wiele faktów wskazuje na to, że zamach na Pierackiego przygotowano dużo wcześniej. W lipcu 1933 roku podjęto decyzję zamordowania kogoś znaczącego z ekipy rządzącej. Odnośny dokument — plan działania OUN podpisany pseudonimem „Siryj" (Bandera), przetłumaczony z szyfrówki brzmiał następująco: „Akty terroru na bazie (Małopolska Wschodnia — E. P.) i w Kawce (Warszawa — E. P,) przez dwa miesiące. Oświata lub sprawy wewnętrzne. Wysłać dwóch ludzi do Kawki. Kawka przygotowana. Baza przygotowana akurat. Na terenie inspekt. Na Wał. b. z woj. Na wywiad. Kurs bojowców odbywa się na krajowym gruncie — tymi siłami, które są do dyspozycji. Są na uwadze trzy trójki. Marko jedzie do bazy — przygotowuje teren — a następnie bierze udział w akcji wyszkoleniowej. Rewolwery kupić przez Hryćka". Zapowiedzi zawarte w planie zostały zrealizowane. 28 września 1933 roku OUN usiłowała zamordować kuratora szkolnego Gadomskiego. Roman Myhal, jak to zeznał w śledztwie, z rozkazu Bandery wyjechał do Łucka na zwiad, mający doprowadzić do uśmiercenia 125 wojewody Józefskiego, do którego to zamachu już nie doszło. Łebed zaś przybył do Lwowa w celu nawiązania kontaktu z Banderą, a następnie wyruszył wraz z narzeczoną Hnatkiwśką do Warszawy. Ostateczna decyzja dokonania zamachu na ministra Pierackiego lub ministra oświecenia publicznego zapadła w kierownictwie OUN w kwietniu 1934 roku. W celu uzyskania zgody PUN, Łebed udał się w grudniu tego roku do Berlina na rozmowy z szefem kontrwywiadu OUN, Jaryjem. Łebed w tej sprawie informował Hnatkiwśką: „Akt, jego wykonanie i skapitalizowanie (...). Wydać komunikat krótki i długi, z naświeniem faktu (zemsta) — rozpowszechnić w legalnej prasie, jeżeli się nie uda ulotkami (na wsie)". Nici zamachu wiodły zatem do berlińskiego kłębka. Z tego względu marszałek Piłsudski polecił polskiemu attache w Niemczech, płk. Antoniemu Szymańskiemu, aby w tej sprawie odbył rozmowę z marszałkiem Wernerem Blombergiem, ministrem wojny Rzeszy. „Blomberg przyjął mnie natychmiast — notuje Szymański — zapewniając, że uczyni wszystko, by ująć mordercę, gdyby miał on się schronić na terenie Niemiec (...). Marszałek Blomberg przyjął też interwencję, która w normalnych warunkach powinna być skierowana drogą dyplomatyczną, wiedział bowiem dobrze, że możemy udowodnić udział Reichswehry w wywrotowej akcji wśród naszych mniejszości narodowych w ogóle, a wśród Ukraińców w szczególności". W zamachu na Pierackiego można niewątpliwie dopatrzyć się pewnej samowoli ounowców w Polsce, przed którą mógł ich ostrzegać PUN. Po fakcie zaś, o czym już wiemy z poprzedniego rozdziału, PUN w obawie przed rozbiciem organizacji, zaczął się z czynem „młodych" solidaryzować. Jerzy Luxenburg, były sędzia śledczy ds. szczegól126 nego znaczenia, w art. Kulisy morderstwa Bronisława Pietackiego („Wiadomości", 4 VII 1951) pisze: „Reichswehra po pakcie o nieagresji nakazała Konowalcowi wstrzymanie wszelkiej działalności terrorystycznej w Polsce, która na razie, w okresie świeżej przyjaźni byłaby nie na rękę Hitlerowi". Tę samą wersję powtarza Władysław Pobóg-Malinowski w Historii politycznej Polski (t. II, s. 565). Szerzej na ten temat pisze wzmiankowany już H. Roos (Polen und Europa, 1957). Stwierdza on, że „już w grudniu 1933 roku wzywano Konowalca do Berlina, gdzie generał Von Reichenau i ówczesny inspektor gestapo Diełs — zażądali od prowodnyka wszczęcia propagandy na Ukrainie radzieckiej z równoczesnym wstrzymaniem wszelkich akcji w Polsce — przy czym należy ożywić działalność wśród Ukraińców w Czechosłowacji i Rumunii". H. Roos dodaje, że „Konowalec był tymi wskazówkami przygnębiony, zdawał sobie bowiem sprawę, że Egzekutywa Krajowa nie będzie się chciała do nich dostosować", [ miał rację ,,Konowalec — pisze W. Pobóg-Malinowski — zastosuje się do tego żądania, wywołało to wszakże rozłam — część niewielka organizacji, z Jarym na czele, będzie próbowała pozostać jeszcze na dotychczasowej drodze i 15 czerwca 1934 roku dokona śmiertelnego zamachu na ministra Pierackiego w Warszawie". Wiadomość o konferencji Konowalca z gen. von Reichenau dotarła także do czeskiej policji politycznej, z której inspiracji ukazały się artykuły w „Narodnych Listach" (22 i 23 I 1934). W konkluzji tych artykułów czytamy, że „poczynając od 1 stycznia 1934 roku Konowalec stał się agentem policji niemieckiej a Organizacja jego — organem wykonawczym rządu Hitlera". Hans Roos uważa, że przekazany do Lwowa w styczniu 1934 roku rozkaz Konowalca „zaniechania z po127 wodu układu polsko-niemieckiego wszelkiej akcji rewolucyjnej" wywołał, zgodnie z jego obawami, „gorzkie rozczarowanie a nawet oburzenie Egzekutywy Krajowej. Zarządznie to potraktowano jako przykład zgniłej mentalności zagranicznego kierownictwa". Doszło z tego powodu, twierdzi Roos, do formalnego buntu „młodych" i buntownicy postanowili, wbrew polityce Konowalca, dokonać zabójstwa Pierackiego. „Zamach został przygotowany drobiazgowo w ciągu wielu miesięcy pod kierownictwem szefa Egzekutywy Krajowej, Bandery". Bunt ten miał być także oczywistym przejawem konfliktu pokoleń, pisze dalej Roos, wskazując na młody wiek Bandery, Szchewycza, Łebedia i innych, w przeciwieństwie do Konowalca, Melnyka, Suszki i Jaryja, którzy należeli do generacji pierwszej wojny światowej. Jest to rzecz ważna, ale nie zasadnicza, gdy się zważy, że „starzy" nie byli znów tacy starzy, gdyż w 1934 roku Konowalec miał zaledwie 43 lata. A oto co pisze w liście z Londynu (4 II 1973 r.) do Władysława Żeleńskiego były radca MSZ w ambasadzie PR w Berlinie, który zna omawianą kwestię z meldunków wywiadowczych: „Konfidencjonalna in<formacja o wezwaniu Konowalca do Berlina w grudniu 1933 roku i danie mu instrukcji ograniczenia działalności terrorystycznej w Polsce i skierowanie jej na Rosję, wydaje mi się znajdować potwierdzenie w istniejącej wtedy sytuacji politycznej. Rokowania poi' sko-niemieckie o układ o nieagresji były w grudniu 1933 roku już zaawansowane. Ale od końca listopada do 9 stycznia 1934 roku rokowania te były ze strony polskiej świadomie zwolnione w związku z decyzją Piłsudskiego zrobienia jeszcze jednej próby skłonienia Francji do wspólnego wystąpienia przeciw Niemcom, dla zlikwidowania tam hitleryzmu (rozmowa Pib128 sudskiego z attache wojskowym francuskim generałem d'Arbonneau — vide notatka Szembeka z listopada 1933 roku, podana w książce Lipskiego Diplomat in Berlin, str. 100 i 104). Dopiero gdy ostatecznie okazało się, że Francja nie wyraża zainteresowania taką propozycją, Piłsudski zdecydował się 9 stycznia 1934 roku na układ z Niemcami, który w szybkim tempie został podpisany 26 stycznia 1934 roku. W poprzedzających tygodniach podpisania układu, Niemcy zorientowali się w wahaniach polskich i zaczęli nalegać na przyśpieszenie sprawy. Moltke, ambasador niemiecki w Warszawie został przyjęty 27 listopada przez Piłsudskiego, a w Berlinie zaś Niemcy przedstawili gotowy już własny projekt układu. W tych warunkach akcja terrorystów ukraińskich w Polsce byłaby oczywiście Niemcom nie na rękę, zwłaszcza wobec znanego faktu bliskich kontaktów nierciecko-ukraińskich. Zmiana polityki niemieckiej wcfoec Polski i Sowietów wymagała więc powstrzymania działalności terrorystycznej Ukraińców. Dlatego, choć w konferencji berlińskiej Konowalca (idzie o konferencję odbytą w kwietniu 1933 roku z udziałem Stnyka, Jaryja, Baranowśkiego i Bandery — E. P.) nie ma żadnych konkretnych danych, wiadomość ta wydaje mi się odpowiadać prawdzie, gdyż pasuje do istniejącego wówczas politycznego położenia". Po zamachu na Pierackiego organizacja nie była już zdolna do większych akcji, gdyż czołowy aktyw krajowej OUN znalazł się w polskich więzieniach. „OUN — pisze Pobóg-Malinowski — osłabiona przez zanik niemieckiej zachęty i pomocy, szarpana przez fermenty wewnętrzne, przytłoczona przez zdecydowaną niechęć własnego społeczeństwa, akcji bojowych nie wznawiała". Jest to pół prawda. Akcje wznawiała, ale nie fl — Herosi ?pod znaku tryzuba miały już one ani takiej siły, ani rozgłosu na miarę tych z lat poprzednich. Zabójstwo Pierackiego było „szczytowym osiągnięciem" OUN - UWO, przeto proces morderców zasługuje na szersze potraktowanie. Do dyspozycji sędziego śledczego Witusińskiego oddano 12 podejrzanych. Pierwszą grupę stanowiło 7 oskarżonych. Bandera, Łebed', Hnatkiwśka, Karponeć, Kłymyszyn, Maluca i Pidhajnyj. W drugiej 5-osobowej grupie znaleźli się: Czornyj, Kaczmanśkyj, Myhal, Rak i Zaryćka, Wszyscy oni, niezależnie od i OQ sprawy zabójstwa ministra, byli oskarżeni o „wzięcie udziału w Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów w celu oderwania od Państwa Polskiego jego południowo-wschodnich województw". Oskarżeni umieszczeni zostali w osobnych celach, Bandera, Łebed' i Karpyneć dla bezpieczeństwa (także przed samobójstwem) przez cały czas mieli założone kajdanki. W odróżnieniu od innych współwięźniów, Bandera od razu przyznał się do członkostwa OUN, nie wyjawił tylko swej funkcji w organizacji. Po tym oświadczeniu odmówił dalszych zeznań obiecując napisać na ten temat referat, zwrócony do młodych Ukraińców, z wezwaniem do zaprzestania dalszego rozlewu krwi. Słowa nie dotrzymał, ale jak wspomina Władysław Żeleński, współoskarżyciel w procesie, „Od tej chwili Bandera nie był już więcej przesłuchiwany". A o innych: „Spośród aresztowanych Ukraińców mało kto zachował postawę równie odporną co Bandera". Przy końcu śledztwa, Wydział Bezpieczeństwa MSW przekazał sądowi bogate materiały dowodowe, bezpośrednio pochodzące z naczelnych władz OUN - UWO. Było to 418 oryginałów i 2 055 fotokopii różnych maszynopisów i rękopisów, stanowiących listy, sprawozdania, protokoły, rachunki i inne dokumenty OUN 130 I pierwszorzędnej wartości. Materiały te skonfiskowały władze czeskiej służby bezpieczeństwa w mieszkaniu Senyka ps. „Kanclerz" i 6 innych działaczy OUN, osiadłych w Czechosłowacji. Dokumenty te, zgodnie z zawartym w 1929 roku porozumieniem polskich i czeskich czynników wojskowych, przekazane zostały Polsce. Wynikało z nich niezbicie, że OUN jest w ścisłym kontakcie z Abwehrą i jest tam zarejestrowana jako czynnik wywiadowczy pod symbolem „Dienst UKO" (Ukrainische Komforganisation). Łatwo sobie wyobrazić, jakie powstało poruszenie po aresztowaniu Senyka, a po dwóch latach jeszcze większe, gdy dowiedziano się, że dokumenty, którymi się opiekował, trafiły w ręce polskie. Organizacja, oczywiście natychmiast wytoczyła proces „Kanclerzowi", od stryczka jednak, jak też od wszelkich zarzutów uwolnił go Konowalec. Wywlecze ją później ponownie na światło dzienne Bandera w czasie, gdy dokonywał rozłamu OUN. Archiwum Senyka wniosło wiele nowych wątków do sprawy. Spowodowało ono zeznania ponad stu świadków, tak że akta procesowe rozrosły się do 23 termów po 400 stron każdy. W okresie poprzedzającym rozprawę zaszły w sprawach ukraińsko-polskich istotne wydarzenia. W wyniku układu o „normalizacji" stosunków z mniejszością ukraińską, (o czym szerzej później) UNDO wzięło udział we wrześniu 1935 roku w wyborach do Sejmu i Senatu RP. Zaraz po wyborach rząd wniósł do Sejmu projekt ustawy amnestyjnej. Prócz łagodzenia kar więziennych, amnestia ta zmieniła karę śmierci na dożywotnie więzienie. Choć amnestia została ogłoszona 2 stycznia 1936 roku, jej zasady mające zastosowanie do zabójców Pierackiego, były znane już wcześniej. W tej sytuacji proces otwarty 18 listopada 1935 roku przed 131 Sądem Okręgowym w Warszawie mógł się odbywać w atmosferze odprężenia — co, rzecz jasna, usiłował natychmiast wykorzystać Bandera. Sposobność ku temu dawała sprawa języka, jakim oskarżeni mieli się posługiwać w trakcie rozprawy. Kategorycznie żądali języka ukraińskiego. Prokurator Rudnicki zauważył, że takie żądanie jest sprzeczne z prawem, bowiem odpowiednia ustawa dopuszczała dwujęzyczność postępowania tylko w sądach Małopolski Wschodniej, Warszawa zaś, w której dokonała się zbrodnia, nie jest ustawą objęta. Oskarżeni jednak demonstracyjnie się upierali, czynili to m.in. dlatego, że na sali było wielu korespondentów zagranicznych. Przewodniczący sądu W. Posenkiewicz odbierał głos oskarżonym, zaraz po pierwszym zdaniu wypowiedzianym po ukraińsku i polecał odczytywanie ich zeznań, złożonych w śledztwie. Wówczas Bandera wykrzyknął, że jako „obywatel ukraiński nie podlega polskim prawom". Swoją postawą zmuszał innych oskarżonych do stosowania podobnych metod. To już mogło nasuwać podejrzenie, że Bandera jest ich przywódcą — choć z pozoru nic nie zapowiadało takiej jego roli. Sprawozdawca sądowy „Gazety Polskiej" tak go widzi: „Ma wygląd dość niepozorny, niskiego wzrostu, szczupły, mizerny. Wygląda najwyżej na lat 20—22. Cofnięty podbródek, ostre rysy, nieprzyjemny wyraz twarzy, biegające oczy z lekkim zezem, nerwowe ruchy, zacięte wąskie usta". „Wobec powtarzających się demonstracyjnych okrzyków Bandery — notuje prokurator W. Żeleński — Sąd zarządził wydalenie go z sali. Bandera stawiał opór, policjanci wynieśli go więc siłą. Konwulsyjne wymachiwanie rąk i nóg drobnego człowieka sprawiało wrażenie raczej komiczne. A przecież biła od niego niezmożona energia i fanatyczna siła". Oskarżeni na użytek prasy oświadczyli, że w czasie 132 śledztwa byli torturowani. Jeden z obrońców Bandery (a było ich czterech: A. Pawenćkyj, Ł. Hankewycz, S. Szłapak i W. Horbowyj) zadał policjantowi pytanie: czy prawdą jest, że jego klient był badany przez 6 dni i nocy. Był to zwykły chwyt adwokacki, ten który go zastosował, a był nim W. Horbowyj — członek OUN, kierował instrukcją organizacji (załączoną do akt sprawy), która nakazywała zachowywać się tak, „aby w czasie rozprawy sądowej można przy pomocy prasy przeprowadzić propagandę haseł organizacji wśród szerokich mas ludności oraz rozwinąć propagandę przeciw wrogom przed całym światem". Taka właśnie okazja była, bowiem salę zapełniali korespondenci gazet zagranicznych. Dodać należy, że proces warszawski rozpoczął się niemal jednocześnie z procesem w Marsylii, przeciwko członkom chorwackiej organizacji nacjonalistycznej Ustaszi, o zabójstwo króla jugosłowiańskiego Aleksandra I i francuskiego ministra spraw zagranicznych Louis Barthou. Wobec stwierdzenia kontaktów OUN z nacjonalistami chorwackimi, sprawa warszawska budziła tym większe zaciekawienie w prasie zagranicznej. Oświadczenie o „torturach" musiało być wymowne, skoro podziałało nawet na Mieczysława Niedziałkowskiego, który na łamach „Robotnika" domagał się, aby w przyszłości „sposób badania uwięzionych w śledztwie został poddany o wiele surowszej niż dotychczas kontroli". W. Żeleński pisze w tej sprawie, że „oceniając ten proces z odległości lat i porównując go z wielkimi procesami politycznymi na Zachodzie, muszę uznać, że mało jest na świecie krajów, które by w sprawie terrorystycznego związku spiskowego oskarżonego o zabójstwo członka rządu, do tego stopnia wyrzekły się przymusu fizycznego w dochodzeniu prawdy (...) jak to było w sprawie zabójstwa min. Pierac133 kiego. To śledztwo sądownictwu polskiemu wstydu nie przynosi, a przeciwnie — jest do zapisania na jego dobro". W czasie rozprawy, gdy adwokat Ł. Hankewycz domagał się nazwiska informatora, który w śledztwie wydał Hnatkiwśką, bo jak oświadczył „nie będzie w społeczeństwie ukraińskim odprężenia", prokurator odpowiadając mu oświadczył, że „nie jest to proces zwrócony przeciw społeczeństwu ukraińskiemu (...) My tutaj oskarżamy tylko określonych ludzi i tylko określoną organizację, która — jak to słyszeliśmy od samych podsądnych — jest nieszczęściem społeczeństwa ukraińskiego". W Warszawie, w czasie procesu, nie wyszło jeszcze na jaw, że Bandera jest przywódcą krajowym OUN, stało się to pół roku później na procesie kontynuowanym we Lwowie, na którym występowało 6 oskarżonych z procesu warszawskiego z Banderą na czele. Stało się to w wyniku upartego domagania się obrony, aby oskarżeni posługiwali się w trakcie procesu językiem ukraińskim. Nie pomogły kary, które sypały się na obrońców po 200, 300 złotych, żądania wciąż się po- wtarzały. Wobec stanowczej postawy sądu, a tym samym wytrącenia im tej broni, zrezygnowali z procesu warszawskiego jako trybuny i odroczyli główną grę do rozprawy lwowskiej, która miała toczyć się po ukraińsku. We Lwowie OUN ustami Bandery bez zastrzeżeń przyznała się do zamachu na Pierackiego. Piorunujące wrażenie na sali rozpraw zrobiła na zgromadzonych mowa oskarżycielska prokuratora Rudnickiego. Wskazał on na zbrodniczy charakter OUNUWO — także zabójcy Tadeusza Hołówki, „który był Chrystusem sprawy ukraińskiej". Jednocześnie dał wyraz wiary w pojednanie polsko-ukraińskie. „Wierzę —; mówił — że tak, jak tego wymaga dobro mego pańs134 twa (...) oraz dobro narodu ukraińskiego — muszą przyjść ludzie z obu stron, którzy przekonają się wzajemnie...". Mając na uwadze ustawę amnestyjną, powiedział dalej: „Mam w duszy uczucie wielkiej ulgi, że szlachetność i mądrość mego narodu usunęła z tej sprawy widmo szubienicy. Dobrze się stało, że naród polski dał ułaskawienie przedtem, zanim zapadł wyrok. Wyrok ten musi być surowy. Szczęśliwy jestem, że naród mój jeszcze raz zdobył się na przebaczenie i tolerancję. Chciałby, żeby w tamtym narodzie zrodziła się jakaś myśl nowa (...) myśl współżycia, którą przygotował i za którą zginął zarówno Hołówko, jak i m.in. Pieracki". Pieracki właśnie na forum sejmowym 10 lutego 1934 roku mówił, że w Polsce ,,nie będą (...) tolerowane żadne fizyczne przejawy walk rasowych i narodowościowych". Naszą siłą w przeszłości „była zdolność współżycia" z innymi narodami. Radził podźwignąć kulturalnie Kresy Wschodnie, co da niewątpliwie „mocniejszą platformę współżycia społeczeństwa (polskiego) ze społeczeństwami, należącymi do mniejszości narodowych, których pełnia praw obywatelskich jest zasadniczym postulatem naszej polityki wewnętrznej". To był osobisty postulat ministra pragnącego iść drogą Hołówki. Stanisław Mackiewicz po jego śmierci napisał w „Słowie": „Polska nie wie kogo jej zabrakło, Polska nie wie jak wielką, jak niepowetowaną ponisła stratę". W konkluzji całej sprawy prokurator zażądał dla Stepana Bandery, Mykoły Łebedia i Jarosława Karpyncia kary śmierci, symbolicznej zresztą wobec wchodzącej w grę amnestii. 4 stycznia wieczorem sąd z okazji przypadającego święta greckokatolickiego, zarządził czterodniową przerwę. Właśnie w tym dniu miały miejsce dwa drobne incydenty, które nie uszły uwagi 135 prasy. Oto znany aktor Aleksander Zelwerowicz, za zgodą prokuratora, podał oskarżonemu Karpyńcowi małą paczkę wraz z kartką: „Panu, Panie Karpyneć, jak i Pańskim towarzyszom tragedii, w dniu wieczerzy wigilijnej przesyłam życzenia spokoju i ukojenia. Al. Zelwerowicz. Przyjaciel człowieka". Sprawę opisał dziennik ABC i dodał, że po rozmowie z tymże Karpyńcem „na pożegnanie p. prok. Żeleński podał rękę oskarżonemu". 13 stycznia 1936 roku, przy pełnej sali, sąd odczytał wyrok. Bandera, Łebed' i Karpyneć skazani zostali na karę śmierci z zamianą, na mocy amnestii, na karę dożywotniego więzienia, Kłymyszyn i Pidhajnyj — na karę więzienia dożywotniego, Hnatkiwśka — na 15 lat. Pozostali — od 7 do 12 lat pozbawienia wolności. Po uważnym wysłuchaniu wyroku Bandera i Łebed1 odpowiedzieli okrzykami po ukraińsku — za co zostali usunięci z sali na czas odczytywania uzasadnienia wyroku. Przy czym obaj skorzystali z odwołania. Od 27 do 30 kwietnia 1936 roku sprawę rozpatrywał Sąd Apelacyjny, ale niczego w ich wyrokach nie zmienił. 22 czerwca tegoż roku Sąd Najwyższy tak samo podszedł do sprawy oddalając skargi kasacyjne. Tym samym wyrok się uprawomocnił. Od 25 maja do 27 czerwca odbywała się we Lwowie wspomniana już rozprawa przeciwko 23 oskarżonym z Banderą na czele. Wszyscy oni mieli prawo używania języka ukraińskiego — z czego oczywiście skorzystali. Wypowiedzi oskarżonych, jak również zeznania świadków szeroko rozkolportował biuletyn wydawany przez OUN w języku niemieckim „Ukrainischer Pressedienst, Deutsche Ausgabe". Bericht nr 8 (168) z 5 VII 1936 r. Oskarżeni, już bez zaprzeczeń, przyznali się do ounowskiej proweniencji, zaś obrońca Bandery dr W. Horbowyj uroczyście oświad136 czył, że oto „po raz pierwszy staje przed sądem przywódca ukraińskiego ruchu nacjonalistycznego, zdejmuje przyłbicę i oznajmia, że jest tym, który wziął na siebie zadanie urzeczywistnienia ukraińskiej idei w drodze rewolucji narodowej". Jednocześnie, co u obrońców jest osobliwością, potwierdził, że „Bandera dał rozkaz wykonania wyroku śmierci, orzeczonego przez tybunał rewolucyjny przeciw dyrektorowi szkolnemu Babijowi uznanemu za zdrajcę narodu i wydał rozkaz zabicia Baczyńskiego za informacje policji, że w roku 1933 zarządził on zaostrzenie akcji przeciwbolszewickiej zarówno w imię walki z komunizmem, jak i dla przeciwstawienia się uciskowi Ukraińców w ZSRR. Zamierzony zamach na wojewodę Józewskiego był ściśle związany z zamachem na ministra Pierackiego. Wszystkie te rozkazy Bandera wydał będąc mianowany przez wodza OUN Prowodnykiem Krajowym Zachodniej Ukrainy". Bandera ze swej strony zaprzeczył, że OUN jest organizacją terrorystyczną, jednak nie przeczył, że stosuje karę śmierci wobec tych Ukraińców, którzy przeciwstawiają się polityce sterowanej przez niego organizacji. Kończąc przyznał się, że wydał rozkaz zabicia ministra Pierackiego, nie wyjawił jednak nazwiska zamachowca. Wyrokiem sądu lwowskiego Bandera skazany został siedmiokrotnie na karę dożywotniego więzienia. M. Niedziałkowski zaraz po procesie napisał w „Robotniku": „Nasze ujęcie sprawy wychodzi z założenia, że istnieje naród ukraiński o wielkich zasobach twórczości i samowiedzy. Ten naród, jak każdy inny, ma prawo do miejsca pod słońcem. Zrozumienie tej prawdy i wyciągnięcie z niej konsekwencji praktycznych, leży w interesie dziejowym Państwa Polskiego (...) Dla nas proces warszawski OUN był nie tylko tragedią na137 rodu ukraińskiego, ale był zarazem i dramatem państwowości polskiej". Skazani ounowcy zostali rozmieszczeni w różnych więzieniach, ale nie oznaczało to likwidacji organizacji. Kierował nią pod nieobecność Bandery Jurko Tymcij-Łopatynśkyj i Iwan Kłymiw-Łehenda, którzy jednak nie zdołali doprowadzić OUN do pierwotnej siły. OUN ożyje nieco w 1938 roku, by znów dać znać o sobie próbą nieudanego zamachu, tym razem na życie prezydenta RP Ignacego Mościckiego. KRESY WSCHODNIE BEZ BANDERY Nowe, tymczasowe kierownictwo Egzekutywy Krajowej, mianowane przez Konowalca, nie zapomniało, rzecz jasna, o swoim prowodnyku w więzieniu. Społeczeństwu ukraińskiemu przypominały także ulotki OUN, które tu i ówdzie pojawiły się w Małopolsce Wschodniej. Domorośli poeci układali wiersze i pieśni o „zakutym w kajdany polskie ukraińskim sokole szaroskrzydłym". Kierownictwo krajowe OUN szybko też dowiedziało się, że Bandera przetrzymywany jest we Wronkach i postanowiło go uwolnić. „W roku 1938 — pisze W. Żeleński — miałem w rękach akta sprawy związanej, z udaremnieniem w zarodku, przygotowaniem do ucieczki Bandery z więzienia we Wronkach. O ile pamiętam, próba nie miała poważnego charakteru". Sprawa uwolnienia Bandery z Wronek była beznadziejna ¦— i chyba zdawała sobie doskonale z tego sprawę Egzekutywa Krajowa. Jeżeli zatem Łopatynśkyj czy Kłymiw-Łehenda podejmowali w tym kierunku jakieś kroki, czynili to raczej dla celów propagandowych, jak też dla spokoju samego Bandery, do którego wiadomości te niewątpliwie docierały za pośredni138 ctwem dobrze opłacanych strażników. Jeśli zaś idzie © propagandę, to na niej skupiła się teraz główna działalność OUN w „bazie". Nie zaniedbywano także szkolenia bojowego, które wszak było podstawą jej terrorystycznego działania. Szkolenie takie prowadzono w małych grupkach w sposób ciągły i nie tylko w towarzystwach sportowych, legalnie działających, ale także w ostępach leśnych, przeważnie w kotlinach karpackich i na połoninach, gdzie trudno było dotrzeć agentom i policji. W szkoleniach tych, jako instruktor, wybijał się E. Wreciono, którego grupa bojowa we wrześniu 1939 roku wejdzie do akcji zbrojnej jako oddział najlepiej zorganizowany. W czasie, gdy czołowy aktyw OUN był za kratami, a sama organizacja została osłabiona i przetrzebiona, zaistniała dogodna sytuacja pomyślnego sfinalizowania dobrze zaczętej normalizacji stosunków polsko-ukraińskich, z korzyścią dla obu stron. Również deklaracja polsko-niemiecka zdawała się sprzyjać neutralizacji OUN w środowisku ludności ukraińskiej. Rządowi RP wydawało się, że właśnie powstał klimat do dalszych pertraktacji z ugodowymi partiami ukraińskimi. Najlepiej do tego nadawało się UNDO, potępiające od początku nieodpowiedzialną działalność OUN. 1 stycznia 1934 roku na posiedzeniu Komitetu Krajowej Partii jego prezes Ostap Łućkyj mówił: „Bezwarunkowo wprowadza w błąd już sama nazwa tej organizacji. Jej twórcy w licznych interpretacjach i definicjach nacjonalizmu wybrali tylko te, które utożsamiają nacjonalizm z ekstremizmem i ekskluzywizmem rasowo-nacjonalistycznym (...) gwałt, terror i sabotaż obrali sobie jako sposób walki o przyszłość narodu (...). Niestety, przywódcy OUN nie uważali za wskazane słuchać głosu nie tylko naszej partii, lecz i wszystkich ifiiych ukraińskich partii, które przestrzegały przed 139 szkodliwością tej akcji (tj. zamachów — E. P.). Nazwali nas ugodowcami, serwilistami, zdrajcami tej idei, bezwładnymi starcami, od których ideowa, pełna temperamentu młodzież musi się oddzielić chińskim murem (...)". Władze polskie liczyły, że zawarcie porozumienia z ugodowymi siłami ukraińskimi przyniesie odprężenie w Małopolsce Wschodniej i odciągnie społeczeństwo od OUN. Na pewien czas to się częściowo udało, po zawarciu w maju 1935 roku, z inicjatywy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych tzw. umowy normalizacyjnej między rządem RP a delegatami legalnych, ugodowych partii ukraińskich z UNDO na czele. Twórcami jej byli: ze strony ukraińskiej — Wasyl Mudryj i W. Cełewycz, a z polskiej — minister spraw wewnętrznych Zyndarm Kościałkowski. Umowa ostatecznie sformułowana prze- widywała, zgodnie z uchwałą sejmową z 1922 roku, utworzenie w Galicji Wschodniej sejmików ustawodawczych, składających się z dwu kurii — polskiej i ruskiej. Kuriami tymi kierować miał odpowiedni wydział składający się z 8 osób — 4 Ukraińców i 4 Polaków. Sejmiki miały sprawować nadzór nad niższymi ogniwami administracji i samorządu oraz szkolnictwem średnim i powszechnym. Żądania UNDO, w czasie trwania pertraktacji, szły o wiele dalej. Strona ukraińska domagała się również przyznania przez rząd polski autonomii dla etnicznych obszarów ukraińskich, będących w granicach RP. W warunkach autonomii ludność ukraińska miała posiadać własny rząd, sejm i armię terytorialną. Jednocześnie żądano zmiany dotychczasowej ordynacji wyborczej oraz ustawy o samorządzie terytorialnym, zabezpieczenia obywatelom bezpośredniego wpływu na skład instytucji samorządowych, zaprzestania kolonizacji ziemi zachodnioukraińskiej przez ludzi sprowadzanych 140 z centrum Polski, a ziemię tę przeznaczyć dla bezrolnych i małorolnych chłopów ukraińskich i polskich zamieszkałych tam od pokoleń. Wrócono też do dawnej obietnicy o otwarciu uniwersytetu ukraińskiego we Lwowie, a także rozbudowy szkolnictwa średniego i podstawowego z ukraińskim językiem nauczania. Umowa przewidywała realizację tylko części tych żądań, inne obiecywano rozpatrzyć i załatwić w miarę możliwości w odpowiednim czasie. Ukraiński obóz umiarkowany uważał umowę normalizacyjną za wielki sukces, podobnie myślała strona polska — i aby dać wyraz swej dobrej woli 3 stycznia 1936 roku ogłosiła amnestię dla więźniów ukraińskich, innym skrócono i złagodzono wyroki. Grupie ounowców skazanych po zabójstwie Pierackiego również złagodzono wTyroki. W oparciu o tę umowę przyjęto także do Wojska Polskiego wielu oficerów ukraińskich, między innymi płk. Pawła Szandruka — późniejszego dowódcę Ukraińskiej Armii Narodowej (UNA), płk. Earwińśkiego — przyszłego dowódcę pułku zapasowego dywizji SS „Galizien". We wrześniu 1935 roku w wyborach do Sejmu, UNDO uzyskało 13 mandatów poselskich i 4 senatorskie, a jego lider Mudryj został wybrany wicemarszałkiem Sejmu. Władze polskie liczyły, że normalizacja rzeczywiście doprowadzi do stabilizacji na historycznej Ziemi Czerwieńskiej, stępi ostrze walki o prawa narodowe Ukraińców. Szybko jednak obie strony rozczarowały się, ponieważ żadna z nich nie uzyskała spodziewanych korzyści. W 1937 roku UNDO oraz inne partie ukraińskie oświadczyły, że ugoda z 1935 roku nie przyniosła im większych korzyści, przeciwnie, w dużej mierze zaszkodziła sprawie ukraińskiej, a samej UNDO przysporzyła nieprzyjaciół. Przy tym ugoda doprowadziła do 141 stagnacji i stępienia ostrza aktywności, co obniżyło wagę sprawy ukraińskiej w państwie polskim i poza jego granicami. Podniosły się także głosy wskazujące, że na tej stabilizacji wygrała tylko strona polska, która zmianę taktyki ukraińskich kół zachowawczych uznała za oznakę ich słabości. Przeto UNDO zaczęło nawoływać swych członków do większej aktywności w celu wywarcia nacisku na władze polskie, aby przyspieszyły realizację obietnic. Aktywność ta miała się wyrazić w utworzeniu wspólnego frontu ideologicznego wszystkich partii ukraińskich. Front taki już się montował, a zapoczątkowało go podpisanie 18 kwietnia 1938 roku deklaracji o wzajemnej współpracy przedstawicieli organów prasowych tych partii. W imieniu UNDO podpisy te złożyli redaktorzy „Diła", FNJ — redaktorzy „Bafkiwszczyny" i „Ukrajińśkych Wisti", Ukraińskiej Socjalno-Radykalnej Partii (USRP) — przedstawiciele gazety „Hromadśkyj hołos", socjaldemokratów — redaktorzy gazety „Robitnyczyj hołos", ugrupowań greckokatolickich — redaktorzy gazet i pism „Nowa zoria", „Meta", „Prawda", „Ukrajinśkyj Beskid", a także przedstawicielki organów Związku Ukrainek — „Żinka", „Żinoczyj hołos" i „Ukrajinka". Tego rodzaju koalicja obejmowała również faszystów z FNJ, była w pewnym sensie wymierzona w OUN. Wydawało się, że z tego faktu rząd polski powinien być zadowolony, ale nie był, ponieważ koalicja miała również ostrze antyrządowe — jako nowa siła nacisku. Nacisk na rząd szedł też z innej strony, od polskich sił przeciwnych umowie normalizacyjnej. Szczególnie przeciwna temu była Narodowa Demokracja — i to z jej szeregów wyszło najwięcej protestów, obok innych, do władz administracyjnych. Podobny protest sformułowało również walne zgromadzenie 142 kół Związku Oficerów Rezerwy we Lwowie (26 lutego 1938 r,). W proteście żądano zerwania umowy, która rzekomo satysfakcjonowała wyłącznie Ukraińców. Wszystko to w konsekwencji spowodowało upadek inicjatywy, która mogła stać się zalążkiem szerszej normalizacji stosunków polsko-ukraińskich i lepszego ułożenia współpracy państwa z tą najliczniejszą mniejszością narodową w jego granicach. Tym samym ugodowe partie ukraińskie w jakimś sensie zostały skompromitowane w oczach społeczeństwa ukraińskiego. Z takiej sytuacji skorzystać mogła tylko OUN, która tym razem nie zaprzepaściła tej szansy. Mimo tych wszystkich perturbacji, w „godzinie pró- by", większość tych partii stanęła przy Polsce. Między innymi Narodowy Komitet UNDO, w wydanej odezwie w sierpniu 1939 roku, potępił wszystkie poczynania prowokacyjne i dywersyjne na korzyść III Rzeszy. Kierownictwo UNDO nawoływało Ukraińców do obrony Polski, mimo że rachunek krzywd między Polakami i Ukraińcami nie został jeszcze wyrównany do końca. Obawy partii zachowawczych co do rzeczywistego sensu paktu radziecko-niemieckiego znalazły swoje odbicie w ich organach. „Nowyj czas" z 28 sierpnia 1939 roku pisał wprost, że nie należy mieć żadnych złudzeń, Niemcy bowiem mają tylko jeden cel: dobro własne i w imię tej zasady — „świętego narodowego niemieckiego egoizmu" gotowe są zawrzeć pakt z każdym swoim potencjalnym wrogiem, jeżeli tylko przyniesie on im doraźne lub przyszłościowe korzyści. Nawoływania Abwehry i OUN do niestawiania się Ukraińców — obywateli RP do punktów mobilizacyjnych, a jeżeli będzie to niemożliwe, przy pierwszej na-darzającej się okazji przejścia na stronę niemiecką także zawiodły. Jednak, jak pisze W. Iwanowski w pracy poświęconej polskiej wojnie obronnej w 1939 roku, 143 nie zauważono w wojsku zorganizowanej dywersji ukraińskiej. Wielu Ukraińców spełniło swój obywatelski obowiązek w tej wojnie, wśród tysięcy żołnierzy było 40 oficerów kontraktowych, w tym 2 podpułkowników, 17 majorów, 8 kapitanów i 10 poruczników oraz kilkudziesiąciu oficerów rezerwy powołanych do obrony polskiej Ojczyzny. Po militarnej klęsce Polski, dotąd loialny wobec niej prof. Dmytro Doroszenko, w swej wydanej w 1942 roku Historii Ukrainy napisał: „Potężna niemiecka broń w przeciągu kilku tygodni zburzyła Polskę, która otrzymała karę za wszelkie krzywdy wyrządzone obcym narodom. Chełmszczyzna i północno-zachodnia część Galicji znalazły się w granicach General — gubernatorstwa i pod opieką niemieckiej władzy odpoczywają po nieudanym polskim ucisku, otrzymawszy doskonałe warunki dla swojego narodowego życia". W podobnym duchu napisze undowiec Iwan KedrynRodnyćkyj w 1940 roku ukryty pod pseudonimem Homo Politicus opublikowanej w Krakowie broszurze pt. przyczyny upadku Polski. Pomieszał w niej prawdę z fałszem i powtórzył wszystkie hitlerowskie brednie obarczające Polskę i Polaków za wybuch wojny. BANDERA KONTRA MELNYK Bandera, choć więzień, nie był zupełnie odizolowany od spraw organizacji. Kontakt z nią utrzymywał sobie tylko znanym sposobem. Wiele wiedział też o tym, co dzieje się w „Kraju" i w głównym prowodzie za granicą. Śmiercią Konowalca prawdopodobnie się nie przejął — ale wiadomość, że na czele ruchu stanął „Konsul I" czyli Melnyk — napawała go wściekłością. Tę ostatnią wiadomość otrzymał bardzo późno, gdyż pierwotne informacje mówiły, że na czele OUN sta144 nął „triumwirat" — Baranowśkyj, Senyk-Hrybinśkyj i Sciborśkyj. Następnie dotarła doń wiadomość, że są oni rzekomo w posiadaniu „testamentu politycznego" Konowalca, desygnującego na swojego następcę Melnyka. Nigdy nikt tego testamentu nie widział. Zgodnie, rzekomo, z tym testamentem i aby wszystko było formalnie, „triumwirat" zwołał 27 sierpnia 1939 roku do Włoch II Kongres OUN, na który reprezentanci „Kraju" nie zostali zaproszeni. Ci zaś uznali to za obelgę oraz niewypełnienie jednego z wymogów formalnych organizacji, przeto kongres uznali za niebyły, a wybór Melnyka na wodza „wszej" OUN, jaki tam się dokonał, za nieaktualny i bezprawny. Zresztą ten wybór trzymany był w tajemnicy, przez to też sprawa pachniała aferą. Ogół członków OUN w „Kraju" dowiedział się o tej decyzji kongresu na krótko przed wojną — i jak sądzi późniejszy członek Krajowego Prowodu, Petro Fedoriw, wiadomość ta wywołała zdumienie. Melnyk bowiem nie cieszył się uznaniem wśród „młodych", uważany był za człowieka chwiejnego i bez charakteru. Jedynie w obliczu mających nastąpić wydarzeń polityczno-miłitarnych i ze względu na nieobecność Bandery, członkowie „Kraju" nie podjęli jeszcze wówczas działań mogących osłabić OUN. Przede wszystkim wśród „młodych" nie było Bandery, na którego już 15 kwietnia 1939 roku, jako na potencjalnego przywódcę organizacji, wskazała „Nacija w pochodi", która bodajże po raz pierwszy, w sposób oficjalny, nazwała „młodych" banderowcami. W jaki sposób Bandera wydostał się ze Świętego Krzyża we wrześniu 1939 roku nie wiadomo, on sam na ten temat nigdy publicznie się nie wypowiadał. Istnieje kilka wersji, a wśród nich najbardziej fantastyczna, że uwolnili go niemieccy komandosi-skoczkowie JO — Heroii ipod znaku tryzubs z samolotu i natychmiast dostarczyli do sztabu Abwehry. Inna wersja powiada, że został on przekazany przez polskich strażników, wraz z innymi więźniami, Niemcom i dopiero wówczas Bandera uzyskał wolność po przesłuchaniu przez oficera Wehrmachtu. Najbardziej wiarygodna wydaje się wersja, że Banderze udało się po prostu wyrwać z więzienia wraz z kilkoma towarzyszami w czasie zamieszania na Świętym Krzyżu na wiadomość, że Niemcy są już w Kielcach. Nie można wykluczyć, że ta ucieczka udała się z pomocą przekupionego strażnika. Za tą wersją prze- 145 mawia fakt panicznej niemal ucieczki prowodnyka, który napotkał Niemców dość przypadkowo „nad Wisłą" lub nawet „za Wisłą" — jak czasami czyta się w publikacjach radzieckich i zachodnich. Dopiero po tym „błąkaniu się" Bandera trafia do Krakowa, gdzie życie ukraińskie było już w zasadzie zorganizowane. W Krakowie działał już Ukraiński Komitet Centralny (UCK) na czele z Włodziemierzem Kubijowyczem, który wziął na siebie sprawy reprezentacji ludności ukraińskiej zamieszkałej w granicach Generalnego Gubernatorstwa (GG). W imieniu Melnyka, któremu Niemcy nie zezwolili na stałe osiedlenie się w GG, rządy w OUN sprawował Suszko, ściśle współpracując z Kubijowyczem, który był uległy już Melnykowi. Wychodziła gazeta „Ukrajinśki wisti" („Krakiwśki wisti"), funkcjonowała oficyna wydawnicza, otwarto ukraińskie szkoły powszechne i średnie — zawodowe oraz ogólnokształcące. Było ich o wiele więcej niż przed wojną. Ukraińcy też zajęli główne miejsca w administracji terenowej i przemysłowej wypierając z niej Polaków, zaś przy urzędzie Generalnego Gubernatora Hansa Franka powstała specjalna komórka do spraw ukraińskich. Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów jako tako 146 się trzymała, ale burza wisiała w powietrzu. Pierwszy grom uderzył akurat w dniu, w którym niespodziewanie zjawił się, jak zły duch, w Krakowie Bandera. Długo tu miejsca nie zagrzał, wyjechał z grupą swoich zwolenników do hotelu „Royal" w słowackiej miejscowości letniskowej Piszczany i stąd rzucił wyzwanie Melnykowi. Do „buntowników" wkrótce dołączyli znani już działacze OUN: Mykoła Łebed', Bohdan Krawicw, Iwan Harbusewycz, Zenowij Matła, którzy, obok Jarosława Starucha, Romana Szuchewycza, Jarosława Stećki, Stepana Łenkowśkiego, I. Raka, M. Kłymyszyna, o. dr Iwana Hryniocha — staną się trzonem nowej frakcji. Wszyscy oni zarzucili „kawiarnianym rewolucjonistom", czyli przywódcom emigracyjnym, zbytnią uległość wobec Niemców, samemu Melnykowi wytknęli mierne umiejętności kierownicze, a jego pierwszemu pomocnikowi Suszce — niedołęstwo wojskowe. Słowem „oportunistyczny i germanofilski" prowyd powinien ustąpić. Dla tego żądania „młodzi" uzyskali poparcie Jaryja i funkcjonariusza Abwehry — prof. Teodora Oberlandera. Dzięki temu poparciu zdołali utworzyć sieć własnych ogniw organizacyjnych, wywiad wojskowy na czele z Wrecioną i wywiad cywilny pod kierownictwem Iwana Rawłyka. W styczniu 1940 roku, tak przygotowani, „młodzi" przedłożyli swoje żądania Melnykowi. Żądania obej- mowały, obok powszechnej militaryzacji OUN, organizację konspiracyjnej OUN na terenach radzieckich, sformowanie legionu u boku Niemców (do walki na froncie fińsko-radzieckim), umiejscowienie Prowodu poza Niemcami, a także powołanie trzech ośrodków dyspozycyjnych OUN: w Niemczech, w państwach neutralnych oraz w państwach alianckich (w USA i Kanadzie). Żądano ponadto usunięcia z kierownictwa Ba147 I ranowśkiego, Senyka i Sciborśkiego oraz postawienia ich przed Trybunałem Rewolucyjnym, jako polskich szpiegów, sprawców śmierci Konowalca i fałszerzy jego testamentu. Od Melnyka zażądano nawet zerwania rzekomej łączności z polskim rządem na emigracji i spowodowanie dokooptowania do prezydium PUN wskazanych przez Banderą członków egzekutywy Krajowej. Melnyk ze swej strony wysunął własne argumenty, które de tacto odrzucały żądania „młodych". Skrytykował ich stanowisko jako awarturnicze i nielegalne. Militaryzacja OUN jest niecelowa, walka zaś partyzancka na Ukrainie radzieckiej jest niebezpieczna dla jej mieszkańców. Należy gromadzić siły i nie wysyłać żadnego legionu do Finlandii — bo Niemcom nie zależy na rozszerzeniu wojny fińsko-radzieckiej, lecz na jej lokalnym charakterze. Niemcy są jedynym sprzymierzeńcem Ukraińców i nie należy niczego czynić, co mogłoby teniu aliansowi zaszkodzić. Członkowie zaś „triumwiratu" są niewinni, za co on, Melnyk, rączy oficerskim słowem honoru. Obojętność Melnyka wobec żądań ,.młodych" w zasadzie kładła kres jedności OUN. W tym wypadku nie „młodzi", lecz właśnie Melnyk wykazał mało zmysłu przewidywania wierząc, że nie doidzie do rozłamu organizacji, iż nie dopuszczą do tego sami Niemcy szykując się do rozprawy z ZSRR. Tymczasem właśnie w tej rozłamowej grze rola hitlerowców, zwłaszcza gestapo, jest bardzo dwuznaczna, zaś angażowanie się do niej Oberlandera po stronie „młodych" jest wprost bardzo podejrzane — czego Melnyk nie dostrzegł, lub nie chciał dostrzec. Rozłam OUN zarysował się wyraźnie 9—10 lutego 1940 roku, kiedy to Bandera przy poparciu tegoż Oberlandera i Jaryja zwołał do Krakowa konferencję krajo148 wych działaczy organizacji. Tu znowu posypały się zarzuty wobec PUN i Melnyka. W gorącej antymelnykowskiej atmosferze wyłoniła się „frakcja rewolucyjna OUN" z 15-osobowym Rewolucyjnym Prowodem na czele z Banderą i Łenkawśkim. Jak wspomina członek tego Prowodu Myron Matwijenko, winę za rozłam OUN nie ponosi tylko Bandera. „Lenkawśkyj był bliźniaczym «ja» Bandery w chwili dokonywania rozłamu OUN. Był on ideologiem tego rozłamu, trubadurem ewangelii doncowskiego nacjonalizmu". Formalnie nie był to jeszcze rozłam. Prowod Rewolucyjny zobowiązał Banderę do przeprowadzenia stanowczych rozmów z Melnykiem, którego na tej konferencji traktowano jeszcze jako wodza „wszej" OUN. W uchwalonej rezolucji czytamy: „Oczekujemy decyzji płk. Andrija Melnyka, iż on w przyszłości będzie przewodzić naszej walce (...)". Zadanie to było zwykłym kamuflażem maskującym rzeczywiste zamiary banderowców dążących konsekwentnie do rozbicia OUN. Jednocześnie „Siryj" wciąż podkreślał „dobrą wolę" dogadania się z Melnykiem, tymczasem ten drugi miał zachować wciąż stanowisko nieustępliwe. Melnyk, jak się wydaje, jeszcze wówczas lekceważył Banderę, a jego „bunt" uznawał za rzecz, która umrze śmiercią naturalną. O jego stosunku do „Sirego" świadczą takie oto słowa ze spotkania obu adwersarzy: „Do pokoju, w którym znajdował się Wódz wszedł Bandera z pewną siebie miną. Cała jego postawa wskazywała z jednej strony na to, że chce zachować się wobec Wodza ostentacyjnie i demontracyjnie, z drugiej strony wskazywała na niepewność siebie. Karłowaty, z czerwonymi plamami zdenerwowania na twarzy, z rozbieganymi oczyma, tworzył on rażący kontrast z postawą Wodza, który spokojnie czekał i patrzył na niego (...)": 149 Nie tylko patrzył, ale bezskutecznie przekonywał. A gdy to nie pomogło, wtedy uwierzył w groźbę rozłamu i skierował otwarty list do aktywu OUN. „Organizacja Ukraińska Nacjonalistów znalazła się w położeniu bez wyjścia — czytamy w nim. Do takiego stanu doprowadził ją Riko Jaryj i jego marionetki: Bandera i Stećkol Społeczność ukraińska odwraca się od OUN (...). Prowokacje, zaprzaństwo, bratobójstwo i złodziejstwo stały się systemem organizacji pod kierownictwem Jary ja-Band ery". Spośród oficjalnych organów niemieckich, w zasadzie jedynie Abwehra czyniła starania o zachowanie jedności OUN. Ale „...wszystkie próby ze strony Niemców doprowadzenia do zgody między dwoma przywódcami nacjonalistów (...) nie dały żadnego wyniku. Była to prawdziwa męczarnia" — mówił po wojnie gen. Lahousen. Bandera zachowując pozory, że wypełnia pragnienia Abwehry, od czasu do czasu kontaktował się z Melnykiem za pośrednictwem Łenkawśkiego i Szuchewycza. „Nie zważając na to — wspomina płk Stolze — że podczas mojego spotkania z Melnykiem i Ban- derą obaj oni obiecali zrobić wszystko dla pojednania, osobiście doszedłem do wniosku, że pojednania nie będzie ze względu na zbyt duże między nimi sprzeczności". Spostrzeżenie to było słuszne. Sprzeczności te odzwierciedliły się w tajnych instrukcjach Bandery i Melnyka odnoszących się do okresu wojny z ZSRR. Na przykład w dyrektywie banderowców z maja 1941 roku czytamy: „OUN tworzy administracyjno-polityczny aparat", którego funkcjonariusze wykonują „wszystkie obowiązki (...) poruczone przez Organizację Nacjonalistów pod przewodem Stepana Bandery". W podobnej instrukcji Melnyk zaznaczał: „W wy150 padku wojny Niemiec z ZSRR (...) w wyzwolonych od armii radzieckiej rejonach (...) proklamować niezwłocznie odrodzenie państwa ukraińskiego z wodzem Andrijem Melnykiem na czele". Obaj oni jednak zupełnie nie brali pod uwagę stanowiska Niemców wobec tych dalekosiężnych planów. Wraz z ukonstytuowaniem „frakcji rewolucyjnej OUN" na tajnym posiedzeniu ścisłego jej kierownictwa („czarnej rady") został utworzony odrębny Główny Trybunał Rewolucyjny — kapturowy sąd o nieograniczonych kompetencjach, od którego wyroku nie było odwołania. Tenże „tybunał", jeszcze tego samego dnia, wydał wyroki śmierci na Senyka, Ściborśkiego i Baranowśkiego oraz na tych wszystkich czołowych działaczy OUN, którzy nie przyłączyli się do „buntu Bandery". Wykonaniem skrytobójczych wyroków miała się zająć, powołana specjalna służba bezpieczeństwa (SB), pod komendą Łebedia ps. ,,Ihor", „Jaropołk" i Mykoły Arsenycza ps. „Mychajło", „Hryhor". Do krwawego dzieła przystąpiono natychmiast. Wspomina o tym adiutant Suszki — Iwan Bysaha: ,,Członkowie OUN — banderowcy zabijali członków OUN-melnykowców, zabijali jedni drugich (...). Dowiedziałem się, że około 400 osób z naszego obozu zostało zabitych przez banderowców. Melnykowcy nie byli im dłużni i ze swej strony zlikwidowali ponad dwie setki banderowców (...)". Akcjami terrorystycznymi z ramfenia melnykowców kierowali: Jarosław Hajwas, JacuraKruk i O. Kuc. Banderowcy uważając melnykowców za isotnych przeciwników, zorganizowali też wywiad w ich szeregach. Funkcje te pełniła również SB. Do jej obowiązków należały sprawy wywiadu i kontrwywiadu w szerokim zasięgu: zbieranie i przetwarzanie informacji, fabrykowanie fałszywych dokumentów oraz łączność 151 z odpowiednimi komórkami niemieckiego wywiadu. SB tropiła też zawzięcie członków polskiego ruchu oporu. Ostatnia próba pogodzenia zwaśnionych stron, a właściwie jej pozory, miała miejsce na wiosnę 1941 roku. Sprawa znalazła się w rękach Hansa Kocha, Oberlaridera i Jaryja. Ci trzej w czasie narady w Prądzie doprowadzili w konsekwencji do zwycięstwa w OUN „młodej generacji". Zwycięstwo banderowców miało oznaczać porażkę melnykowców, niemniej należało uczynić to w sposób, który by miał znamiona niemieckiego obiektywizmu. Tej skomplikowanej gry podjął się, jak zawsze niezawodny w tych sprawach, Jaryj. Zaproponował on powołanie odpowiedniej komisji wewnątrzorganizacyjnej z udziałem przedstawicieli obu zwalczających się stron. Ostatecznie do komisji weszli z ramienia banderowców — Iwan Harbusewycz, Łenkawśkyj i Szuchewycz. Stronę Melnyka reprezentowali Senyk i sam Jaryj. Sprytna gra tego ostatniego doprowadziła już w czasie obrad do usunięcia z komisji Senyka, tak więc jedynym rzecznikiem interesów melnykowców stał się Jaryj — szczery zwolennik Bandery. W tym składzie satysfakcję mieli banderowcy, co jednak nie zażegnało ani rozbicia OUN, ani dalszych konfliktów między frakcjami. Tak zabezpieczeni banderowcy ogłosili w kwietniu 1941 roku, że wykazali już „maksimum dobrej woli" wobec melnykowców, teraz zmuszeni są do samodzielnego szukania dróg odrodzenia „samostijnej" Ukrainy. W tym czasie banderowcy żadnym innym określeniem nie szafowali tak hojnie, co hasłami: ojczyzna i naród, wokół których także zbudowano wiele kłamstw, o żadnych nie filozofowano tyle, o żadnych nie pisano tyle w różnych publikacjach, a nawet wierszach i pieśniach. W kwietniu 1941 roku, szukając własnych dróg, banderowcy zwołali do Krakowa Wielki Zbór OUN z 152 udziałem 68 delegatów (52 z zagranicy i 16 z Ukrainy Zachodniej). Zbór unieważnił postanowienia rzymskiego kongresu z 1939 roku i prowodnykiem „wszej" OUN wybrał Banderę. Zbór postawił poza organizacją wszystkich tych członków, którzy nie podporządkują się jego uchwałom. Zabronił też każdej organizacji używania nazwy OUN, zatem i melnykowcom. Głównymi postanowieniami zboru były te, które odnosiły się do „obalenia bolszewickiego reżimu na Ukrainie". Do tego celu wiodło „pogłębienie związków (...) z państwami-przeciwnikami komunizmu" (Niemcami, Włochami i Japonią) oraz skoordynowanie z armią niemiecką wałki na tyłach Armii Czerwonej. Zbór uchwalił nowy statut organizacji oraz wytyczył linię walki o burżuazyjne państwo ukraińskie. Samo zaś państwo miało być kopią wzorów faszystowskich i rozciągać się od Wołgi i Kaukazu po Białystok, Lublin i Nowy Targ. Uchwała kongresowa mówiła, że OUN walczy „o planową organizację całego gospodarczego i społecznego życia w państwie ukraińskim na następujących zasadach: a) równość wszystkich Ukraińców w prawach i obowiązkach w stosunku do państwa i narodu; b) podział na poszczególne zawody i odpowiedni do tego podział na organizacje zawodowe, oparte na zasadach produkcyjnego socjalizmu i równouprawnienia wszystkich pracujących; c) właścicielem całej ziemi i wód, bogactw pod i nad ziemią jest państwo ukraińskie; d) ziemia ukraińska dla ukraińskich chłopów, fabryki i warsztaty dla ukraińskich robotników, ukraiński chleb dla ukraińskiego narodu". Wpływ faszystowskich wzorców na ów program państwowy uwidocznił się w stwierdzeniach: „Ukraina tylko dla Ukraińców", „Równość praw tylko dla Ukraińców", „Kto nie jest Ukraińcem, nie ma prawa do egzystencji w tym państwie". 153 Zbór przewidując rychły konflikt zbrojny Niemiec z ZSRR, wskazał na konieczność wychowania, szkolenia i przygotowania kadr różnego rodzaju, w tym tskże kadr wojskowych. Przewidywano powołanie własnej siły zbrojnej — legalnej i konspiracyjno-powstańczej. Wśród postanowień mniejszej wagi wprowadzono, wzorem hitlerowców, pozdrowienie partyjne. Było nim podniesienie ręki do góry ze słowami ,,sława Ukrainie" oraz odpowiedź „herojom sława". Dla Melnyka tego wszystkiego było już za wiele, więc zagrzmiał już bez żadnych osłonek: „Długo milczeliśmy, bo o wielu sprawach, które starannie ukrywała wierzchnia klika, myśmy po prostu nie wiedzieli, a co do innych zbałamuconych przez tę klikę, mieliśmy dotąd bezgraniczne zaufanie. Zrozumieliśmy z czasem, że klika przestępczych durniów prowadzi OUN eto katastrofy (...). Rozkłada się ona (klika) moralnie. Demoralizowały ją pieniądze, rekwizycje i złodziejstwa. Demoralizował ją masowy napływ różnych przestępczo-kryminalnych elementów. Demoralizowało ją przestępstwo przeciw swoim braciom, które legło u podstaw działalności ludzi, tworząc z nich donosicieliprowokatorów i (...) bratobójców". Jakie było ostateczne stanowisko Niemców w tej sprawie? Nie zapominajmy, że wszyscy czołowi przywódcy i aktywności OUN (spośród 6 000 członków banderowskiej frakcji w GG) mieli kontakty z hitlerowskim wywiadem wojskowym, który rościł sobie prawo do każdorazowego ingerowania w wewnętrzne sprawy organizacji, jeżeli przybierały one obrót dla niego niekorzystny. Nie jest rzeczą przypadku, że Bandera po wyjściu z polskiego więzienia natychmiast nawiązał łączność z Abwehr-stelle Krakau i Jaryjem — łącznikiem Abwehry z ukraińskim ruchem nacjonalistycz- nym. 154 ABWEHRA STAWIA NA BANDERĘ Abwehra, biorąc pod uwagę większą przydatność banderowców w walce dywersyjnej przeciw ZSRR od melnykowców, ich większą aktywność i bojowość, bogatsze doświadczenie w konspiracyjnej działalności szpiegowskiej, ich zorganizowaną sieć organizacyjną na Ukrainie Zachodniej, większą popularność w społeczeństwie oraz wciąż rosnący autorytet Bandery — postanowiła właśnie na nim i jego grupie, oprzeć swoją działalność. Strona banderowska zatem była bardziej przydatna dla Niemców niż frakcja melnykowska, ale jednocześnie bardziej też od melnykowskiej niebezpieczna na przyszłość — jak to przyznało później wielu funkcjonariuszy niemieckiego wywiadu. To wszystko nie oznaczało jednak zupełnego zerwania Niemców z melnykowcami. Byli oni pewniejszymi i bardziej lojalnymi „partnerami" od banderowców dla hitlerowców w GG. Czynem dokumentował to promelnykowski UCK. Dlatego Niemcy chętniej widzieli w legalnej administracji i policji zwolenników tego obozu. Banderowcom zaś powierzono konspirację na terenach radzieckich, tam byli bardziej przydatni. Ponadto melnykowcami interesowało się, konkurencyjny w stosunku do Abwehry, wywiad SS. Banderowcy, przygotowując się do wojny z ZSRR, mieli do wykonania trzy zadania: utworzenie za zgodą hitlerowców jednostki wojskowej; sformowanie tzw. grup pochodnych do organizowania administracji, policji i wojska na terenach podbitych; wywołanie powstania na zapleczu radzieckim, przechwycenie władzy i postawienie rządu Rzeszy przed faktem utworzenia krajowej władzy OUN. Przynajmniej część tych kwestii nie można było załatwić bez rozmów z Niemcami. „Potrzeba nam oficjalnych rozmów z niemieckim do155 wództwem i gestapo" — radził Banderze Wołodymyr Horbowyj — notuje jego żona Anna. Kilka spotkań Horbowyja, Szuchewycza, Łebedia i Starucha poprzedziło oficjalne rozmowy z udziałem Bandery z szefem krakowskiego gestapo. W spotkaniach tych brali również udział: A. Liwyćkyj, W. Mudryj i D. Palijew. Po tych spotkaniach, zakończonych zredagowaniem telegramu do Hitlera, do rozmów przystąpił Bandera. Zastępca szefa Abwehrstell-202 kpt. J. Lazarek powiedział po ich zakończeniu, że doprowadziły one ,,do pełnej zgodności Bandery z Niemcami. Od Ernsta zu Eikerna dowiedziałem sią, że Bandera otrzymał od Niemców 2,5 miliona marek, to jest tyle, ile otrzymywał Melnyk za cały rok". W rezultacie tych rozmów ,,(...) osiągnięto porozu- mienie dotyczące aktywnej pomocy udzielonej Niemcom — pisze aktywistka OUN Julia Łucka. Należy podkreślić, że OUN utrzymywała kontakt wyłącznie z Wehrmachtem i gestapo, a nie z władzami rządowymi Niemiec. Zaświadcza to — konkluduje Łucka — że Niemcy nie traktowali OUN poważnie. Tylko wojskowe służby tymczasowo wykorzystywały organizację do walki ze Związkiem Radzieckim". Najistotniejszą sprawą dla banderowców było zorganizowanie konspiracji antyradzieckiej, która w odpowiednim momencie mogłaby przystąpić do działań zaczepnych, by po wkroczeniu Niemców na Ukrainę objąć władzę, wyprzedzając melnykowców. Mając to na uwadze, banderowcy uzyskali od Abwehry zapewnienie przyjęcia na specjalny kurs dowódców oddziałów partyzanckich, pewnej liczby członków organizacji. Dla Niemców jednak ważniejsze było szkolenie ukraińskich szpiegów i dywersantów, którzy równie dobrze mogli dowodzić grupami partyzanckimi. Dlatego w rozmowach z Banderą na takie szkolenie kładli nacisk. 156 Szef wydziału finansowego Abwehrstelle-202 A. Fair lus oświadczył w tej sprawie, że „ounowcy (...) zostali skierowani do czterech obozów: w Krynicy, Dukli, Barwinku, Kamienicy (...). Uciekinierów z Zakarpackiej Ukrainy szkolono specjalnie w Brandenburgu, następnie przerzucano na radzieckie tyły". Wykorzystywano ich także do walki z polskim podziemiem. Poważną wojskową rezerwę OUN stanowił Werschutz. Tezę tę potwierdza Bandera, pisząc: „Wyszkolenie wojskowe, prowadzone przez Organizacje, dawało poważne wiadomości teoretyczne, mało zaś praktycznych umiejętności bojowych, które można było nabyć tylko w wojsku, w polu, z bronią w ręku. Dlatego OUN wykorzystała okazję zapełnienia swoimi członkami na pół wojskowych oddziałów zbrojnych (...) które dawały sposobność wprowadzenia wartościowego szkolenia wojskowego. Taką formą były m.jn. oddziały wartownicze". Dla Abwehry najważniejsze jednak było szpiegowstwo, przeto Bandera pisał do krajowego prowodnyka we Lwowie Iwana Maksymiwa: ..Wyślijcie ludzi do Bukowiny, Besarabii i na Litwę (...). Przygotowujcie dokładny zwiad (...) Przekazujcie książki wojskowe, mapy, gazety, wzory dokumentów, informację polityczną o stosunku (ludności) do Niemiec i Włochów (...) Sława Ukrainie! Siryj". Banderowcy, jak widzimy, nie zamierzali ograniczać swojej działalności do terenów zachodnioukraińskich. Nawet wbrew życzeniom niemieckim, pragnącym widzieć wąski zakres ich prac, zamierzali dotrzeć na Litwę, Białoruś i tereny niedawno oddane ZSRS przez Rumunię. Abwehrze wydawało się (a nacjonaliści ukraińscy ją w tym umacniali), że uda jej się na Ukrainie Za157 chodniej powtórzyć manewr z chorwackimi faszystami w Jugosławii. Możliwe zresztą, że ten przykład zachęcał również banderowców, którzy liczyli, że Hitler zastosuje taką samą, jak w Jugosławii politykę wobec Ukrainy. „Chorwaci dali nam przykład, jak należy walczyć (...) i co w tej walce możemy osiągnąć" — pisał po latach monachijski „Chrystianśkyj hołos" (25 V 1953). Z taką wiarą banderowcy z całą energią przystąpili do przygotowania powstania zbrojnego na tyłach Armii Czerwonej. W tym celu powołali specjalny sztab na czele z Banderą i Łebediem. Obaj oni są też autorami instrukcji dotyczącej sposobu prowadzenia, w warunkach konspiracji, przygotowań do działań dywersyjnych. Przygotowania te, jak o tym pisał po wojnie Stolze, były częścią planu Abwehry. Za jego realizację odpowiedzialni byli oficerowie II wydziału Abwehry: mjr Diehring i Sonderfiihrer SS Market. Łącznikiem między nimi a sztabem Bandery był Jaryj. Pierwotnie zakładano, iż wybuch tego powstania poprzedzi rozpoczęcie wojny i da Niemcom pretekst do interwencji zbrojnej. Takiego zdania był członek kierownictwa OUN Aleksander Łućkyj. Przed sądem radzieckim zeznał on także, że Bandera decydował się na takie powstanie mimo, iż niektórzy dowodzili, że nie rokuje ono żadnych nadiziei na powodzenie. W sytuacji, gdy na tych terenach znajdowała się pokaźni ilość Wojsk radzieckich, decyzja o powstaniu zbrojnym była zwykłą awanturą o nieobliczalnych skutkach dla ludności cywilnej. Banderze chodziło zaś o efekt, o światowy rozigłos uderzający w prestiż radzieckiej polityki narodowościowej. Niemcom natomiast najmniej zależało na takim rozgłosie wybijającym na plan pierwszy kwestię ukraińską. Stąd sama realizacja powstania została przesunięta na pierwsze dni wojny niemiecko158 -radzieckiej i miała mieć podobny charakter co antypolskie powstania zorganizowane przez OUN w 1939 roku, tj. miało się ograniczyć do eksterminacji ludności i ograniczenia przedpola. Bandera, jak sądzi Łućkyj, nie zamierzał liczyć się z wolą Abwehry i za wszelką cenę chciał przyspieszyć wojnę III Rzeszy ze Związkiem Radzieckim poprzez wywołanie powstania. Aby go od tego odwieść, Łućkyj jako szef OUN w Stanisławowskiem, osobiście przybył do Krakowa z informacją, że organizacja została rozbita we Lwowskiem i na Wołyniu, a poważnie przetrzebiona w Tarnopolskiem i Stanisławowskiem. „Przygnębiające wrażenie wywarło na Banderze nasze oświadczenie — relacjonuje Łućkyj — że Armia Czerwona (...) wcale nie znajduje się w stanie rozkładu (...) a przeniknąć do Armii Czerwonej nam się nie udało. Przeanalizowawszy wszystkie materiały Bandera powiedział: »OUN znajduje się na samym dnie, mamy bardzo słaby wpływ na masy. W takim stanie (...) na żadne realne poparcie ze strony Niemiec liczyć nie możemy«". Być może, że właśnie informacja Łućkiego stanowiła otrzeźwiający kubeł zimnej wody na rozpalone głowy wodzirejów OUN. Niemniej z powstania nie zrezygnowali, ono bowiem miało być ich atutem w przechwyceniu władzy na Ukrainie. Do tego wydarzenia banderowcy przygotowywali się starannie, kadry administracji grupowano w tzw. grupach pochodnych. Ich działalność miała udowodnić Niemcom „talent nacjonalistów, aby sojusznik (hitlerowski) mógł się przekonać o wartościach Ukraińców i ich talencie państwowotwórczym". Są to autentyczne słowa Bandery. W sumie w miesiącach marzec—kwiecień 1941 roku utworzono trzy grupy pochodne: północną, środkową 159 i południową. (Melnykowcy także utworzyli trzy „grupy marszowe"). Każda grupa miała swojego dowódcę i sztab. Grupa północna pod dowództwem Mykoły Kłymyszyna znad Bugu miała za zadanie posuwanie się za czołowymi oddziałami Wehrmachtu w kierunku Sokola na Żytomierz i dotarcie do Charkowa. Grupa środkowa pod dowództwem M. Łemyka znad Sanu miała przez Winnicę dojść do Kijowa. Grupa południowa na czele z Z. Matłą z rejonu Sanokn zamierzała dostać się do okolic Dniepropietrowska i Odessy. Wszystkie trzy grupy liczyły w sumie ponad 4 tys. osób. Członkowie tych grup mieli z góry wyznaczone funkcje i ściśle określone tereny działania. Autor publikacji o „grupach pochodnych", a jednocześnie ich uczestnik, Łew Szankowśkyj pisze, że „...na dwa miesiące przed wybuchem wojny południową grupę pochodną zmobilizowano i zlokowano na Łemkowszczyźnie, gdzie jej członkowie przechodzili intensywne szkolenie ideologiczno-polityczne i wojskowe". Autor nie wspomina, czy odbywało się to za zgodą hitlerowców. Należy przyjąć, że konspiracja (tek to się często określa) grup pochodnych była pozorna, trudno zrozumieć, aby Niemcy nie dostrzegli koncentracji oddziału liczącego ponad tysiąc osób. Instrukcja Bandery nakazywała „grupom pochodnym", które kierowane były do miast obwodowych USRR, tworzenie, oprócz administracji i milicji (policji), oddziałów wojskowych mających po przeszkoleniu stanąć do walki ze Związkiem Radzieckim. Bandera w sprawie tej pisał: „Plany mobilizacyjne Ośrodka Wojskowego odnośnie do rozmieszczenia żołnierzy na wypadek wojny sowiecko-niemieckiej stanowiły podstawę pracy Prowodu OUN w przygotowaniu t .w. Grup Pochodnych, w których kadry OUN z ZOUZ (zachodnie kresy ziem ukraińskich — E. P.), z Polski, Niemiec 160 i częściowo z Zakarpacia miały przejść na Ziemie Środkowe i Wschodnie". Kierownictwo banderowskie, uważając się za sojusznika hitlerowców instruowało „grupy pochodne", aby postępowały zgodnie z ustalonym porządkiem i aby ten porządek umacniały. Przy tym sądziło, że uda mu się na Ukrainie stworzyć, w stosunku do Nienrców, status partnerstwa i pożądanego sojusznictwa. Zasadę tą głosił Bandera w tzw. „Politycznych wskazówkach". „1. Jeżeli front walki państw trzecich z Moskwą będzie przesuwać się przez ziemie ukraińskie, wówczas okupacja wojskowa Ukrainy przez zwycięskie obce wojska jest nieunikniona. Wymaga tego (...) sama natura wojny. 2. Nasze zadanie w tej sytuacji: (...) własną inicjatywą zdobyć sobie rolę podmiotu i partnerstwa, uczestnika wojny i współtwórcy nowego ładu. 3. Dlatego państwa, które prowadzą wojnę z Moskwą, traktujemy jako naturalnych sojuszników (...), tworzymy realne podstawy, żeby się stać partnerem i na zasadzie tych realnych faktów unormować stosunki między Ukrainą a tymi państwami, jak między sojusznikami". Jak się wkrótce przekonamy, były to tylko marzenia, podobnie jak wszelkie akty prawne i „gabinety cieni" formowane na wypadek wojny niemiecko-radzieckiej. Wszystko zależało od Niemców i było w ich ręku. Nacjonaliści mieli wiele powodów, aby nie ufać hitlerowcom, a mimo to łudzili się. Złudzenie to umacniali w nich Hitler i Rosenberg przez sam fakt nieujawniania rzeczywistych planów Rzeszy wobec Ukrainy, co odczytywane było przez Banderę jako taktyka w polityce „niedrażnienia Rosji". Bandera dlatego każdą wypowiedź Rosenberga brał za wykładnię polityki HitiX — Herosi spod zaaku trjrzuba lera. Bardzo często wypowiedzi te miały charakter „poufny" tylko po to, aby różnymi „poufnymi" kanałami mogły dotrzeć do wiadomości OUN. Podobnie było z wypowiedziami Canarisa. Wiele razy powoływał się na nie w swej pracy melnykowiec Z. Knysz. Złudną nadzieją także była instrukcja gen. Lahousena przekazana Banderze za pośrednictwem Stolzego. On sam powiedział: „Osobiście wydałem instrukcję (...) Banderze do zorganizowania się natychmiast po nie- l&i mieckim ataku na Związek Radziecki i do sprowokowania demonstracji na Ukranie w celu natychmiastowego rozbicia bezpośrednich tyłów armii radzieckiej oraz przekonania międzynarodowej opinii publicznej o rzekomym rozkładzie sowieckiego zaplecza". Polecenie do „natychmiastowego zorganizowania się" Bandera odczytał po swojemu, jako zorganizowanie organów władzy pomocnych Niemcom przy zaprowadzeniu przez nich porządków okupacyjnych. Dlatego banderowcy zaczynają kompletować listę gabinetu i opracowują „akty prawne". To samo robią melnykowcy — Sciborśkyj np. opracował konstytucję. Banderowcy zaś nie zamierzali wprowadzać konstytucji, której już sama nazwa stanowiłaby zaprzeczenie ustroju totalitarnego. W jej miejsce opracowali oni kilka dokumentów, między innymi „Manifest Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów" oraz „Walkę i działalność OUN w okresie wojny". W „Manifeście" banderowcy głosili, że jedynym reprezentantem narodu ukraińskiego i „strategii rewolucji" na Ukrainie są właśnie oni. Banderowcy, uważając się za hegemona, zwrócili się (wbrew niemieckim ostrzeżeniom) z propozycją do innych grup ukraińskich o nawiązanie współpracy w ramach „frontu ukraińskiej rewolucji narodowej". „Wierzymy i wiemy — głosił »Manifest« — że bliski jest już czas kiedy ziszczą się testamen162 talne marzenia naszych ojców i z krwi licznych heroicznych pokoleń wybuchnie ogień narodowego gniewu". Drugi z wymienionych dokumentów miał charakter ludobójczy, mówił o likwidacji „niepożądanych polskich, moskiewskich i żydowskich elementów (...). Likwidować za najmniejsze przewinienie. Nasza władza powinna być straszna. Własne sumienie nacjonalistyczne jest kodeksem". Takie stwierdzenia były zgodne z uchwałą krakowskiego Zboru OUN: „Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów zwalcza Żydów jako podporę bolszewickiego reżimu, oświadczając jednomyślnie, że Moskwa ¦— to główny wróg". W komentarzu dołączonym do „Walki i działalności" czytamy, że „terror dla cudzoziemców-wrogów (Polaków, Rosjan, Żydów) i swoich zdrajców musi przebijać się z każdego czynu i każdego kroku". I dalej: „formą władzy państwowej musi być polityczno-militarna dyktatura OUN". Te właśnie zasady zamierzała OUN wprowadzić w czyn, a nawet już częściowo wprowadziła w pierwszych dniach okupacji hitlerowskiej Ukrainy Zachodniej. Program niepodległościowy był dla banderowców środkiem do celu, sądzili, że ogłoszenie go przy apla- uzie rządu niemieckiego wywoła na Ukrainie przyjazne dla OUN nastroje, co pozwoli im wywołać potężną antyradziecką demonstrację zbrojną, z którą również Niemcy zaczną się liczyć, gdy się tam znajdą. 163 „SŁOWIKI" IMIENIA BANDERY I NADZIEJE Z NIMI WIĄZANE Sprawa dotyczy batalionu „Nachtigałl", gdyż taką nazwę nadali mu Niemcy, jak o tym mówił po wojnie Oberlander, ze względu na doskonały chór wojskowy o tej samej nazwie — także przez hitlerowców nadanej. Banderowcy zabiegali nieustannie o powołanie takiego oddziału u boku Wehrmachtu. W swej argumentacji wskazywali na precedens z legionem Suszki. To samo robili także melnykowcy. Abwehra jednak zdecydowała się, w tej konkretnej sprawie, poprzeć banderowców. W tym celu wydelegowała ona w październiku 1940 roku trzech swoich funkcjonariuszy: H. Kocha, G. Gerullisa i T. Oberlandera do prowadzenia pertraktacji z banderowcami, a konkretnie z Jaryjem. Sprawa nie mogła być błaha ani łatwa, skoro ostatnie z takich spotkań odbyło się na wiosnę 1941 roku. W wyniku tych rozmów (również z udziałem Bandery) zawarto porozumienie, które można by nazwać kompromisowym. Nadal nie było w nim wyraźnej niemieckiej deklaracji o odbudowie Ukrainy (ten właśnie zarzut był koronnym stawianym Melnykowi). Mówiło się w nim jedynie o powołaniu „legionu ukraińskiego", w którym Bandera chciał widzieć początek własnych sił zbrojnych, służących między innymi także walce z melnykowcami o władzę na Ukrainie. R. Iłnyćkyj (Ilnytzkyj) pisze na ten temat: „Rozmowy odnośnie utworzenia »Nachtigall« prowadzone były przez prof, Kocha i prof. Georga Gerullisa. Na początku 1941 roku wszystko było już zdecydowane. Otrzymana została zgoda władz Wehrmachtu na utworzenie ukraińskiego legionu". 164 Jurko Łopatynśkyj, oficer ,,Nachtligall", występując 5 maja 1960 roku na konferencji prasowej w Nowym Jorku, powiedział: „Formowanie batalionu, który otrzymał zaszyfrowaną nazwę »Nachtigal« zaczęło się w kwietniu 1941 roku w Krakowie. Prowadził je — zgodnie zresztą z życzeniem kierownictwa OUN — Bandery wydział wojskowy ukraińskich nacjonalistów pod kierownictwem setnika Romana Szuchewycza. W skład wydziału wchodziłem też ja". Porozumienie z Abwehrą Bandera określił jako sukces jego polityki — choć rzeczywiście OUN uzyskała niewiele, jedynie swobodę w zakresie propagandy, nic nadto. „Zdziwiło to niektórych członków Rewolucyjnego Prowodu — pisze w swoich wspomnieniach członek tego organu — Wołodymyr Stachiw, że prowodnyk zachwyca się tym, co zawsze zarzucał Melnykowi. Mgliste ogólniki, brak konkretów — a w kwestii »samostijności« ani słowa (...) nawet cienia nadziei". Niemcy celowo dążyli do dwuznacznych i ogólnych sformułowań odnoszących się do uprawnień OUN, które mogłaby ona wykorzystać w zamian za udział w dywersji. Właśnie ta nieustanna powściągliwość niemiecka nakazywała ostrożność. Bandera, co prawda Niemcom zbytnio nie wierzył, ale sądził, że jest w stanie ich przechytrzyć. Atutem zaś w tej grze miała być właśnie stworzona przez nich i wyposażona jednostka ukraińska. Naiwnie sądził, że Wehrmacht, po błyskawicznych sukcesach bojowych, będzie jak dotąd, szybko posuwać się do przodu, jej tyłów przed dywersją radziecką i polską mogłyby bronić z powodzeniem oddziały ukraińskie, a na tym powinno Niemcom zależeć. Nadto uważał on, że „wojna błyskawiczna" odnosić się będzie do pierwszych tygodni walk niemiecko-radzieckich, później przerodzi się ona w długotrwałe zmagania. W czasie tej przewlekłej wojny hitlerow165 cy nie obejdą się bez „trzeciej siły", jaką miała stanowić Ukraina pod rządami OUN. Zalążkiem tej „trzeciej siły" miał być kolaborancki legion ukraiński. Bandera brał też pod uwagą możliwość klęski Niemiec, pokonanych wspólnymi siłami koalicji antyhitlerowskiej, której powstanie nietrudno było przewidzieć, łącznie z udziałem USA, w momencie wojny niemiecko-radzieckiej. Nie wykluczał także zwrócenia powstałych z łaski hitlerowców ukraińskich oddziałów wojskowych, przeciw Niemcom, „jeżeli ta (niemiecka) karta przegra". Bandera mówił o tym już na omawianym krakowskim Zborze OUN. Już wówczas OUN nie zamierzała zamykać sobie drogi do ewentualnych kontaktów z Zachodem. Przeto uchwalony na zborze program miał charakter dalekosiężny, elastyczny, którego ostateczna realizacja nie musiała w całości opierać się na Niemcach. OUN i Bandera zmierzali do realizacji własnych celów opierając się na III Rzeszy lub Wielkiej Brytanii — w zależności od sprzyjającej sytuacji dla sprawy Wielkiej Ukrainy. Bandera zabiegając o korzystną dla siebie współpracę z Niemcami, w przeddzień ich napadu na ZSRR, jednocześnie nie zamierzał zupełnie odgrodzić się od Wielkiej Brytanii „chińskim murem", która, będąc antyradziecka i aktualnie znajdująca się w stanie wojny z Niemcami, mogła w odpowiednim czasie poprzeć niepodległościowe zamiary nacjonalistycznych przywódców ukraińskich. Myśl ta, jak też konkretne zamiary, zostaną pogłębio- ne w 1943 roku na III Zborze OUN — wtedy, gdy rzeczywiście „karta niemiecka była bita". Charakter „ukraińskiej siły zbrojnej" tworzonej przez Niemców, miał być uzależniony od tego, co sobie zakładali banderowcy. Abwehra godziła się wyposażyć batalion ukraiński wyłącznie dla własnych celów, jak też miała wgląd w dobór rekrutów. Kandydatów do 166 „Nachtigall" dobierali osobiście Łućkyj i Łopatynśkyj, a zatwierdzał ich Łebed. Najważniejszym kryterium, decydującym o przyjęciu do batalionu, była dotychczasowa działalność kandydata w bojówkach OUN. Analizowano jego odwagę w akcjach przeciw Polsce lub ZSRR po wrześniu 1939 roku, jak też w walce z Węgrami w obronie Ukrainy Zakarpackiej. Nie mniejsze znaczenie miała wierność prowodnykowi Banderze. W batalionie, któremu nadano imię Bandery, obok oficerów niemieckich, byli również oficerowie ukraińscy: Łopatynśkyj, Dmytro Hrycaj, Rościsław Wołoszyn, Roman Szuchewycz, o. Iwan Hrynioch i inni. Ich zakres uprawnień był prawdopodobnie węższy niż oficerów niemieckich, nie mieli oni m.in. prawa karania podoficerów niemieckich, Natomiast faktem jest, że służący w „Nachtigall" Niemcy mieli osobną kuchnię i otrzymywali większy przydział papierosów. Już w tych szczegółach hitlerowcy dawali Ukraińcom do zrozumienia, że nie traktują ich jako równoprawnych kompanów i partnerów, lecz jako zwykłych lancknechtów. Ukraińskim dowódcą batalionu był kpt. Szuchewycz, ale był jeszcze dowódca niemiecki oberleutnant Albrecht Herzner, był też niemiecki zwierzchnik polityczny — T. Oberlander. Charakterystyczne szczegóły odnoszące się do „Nachtigall" podał w 1953 roku oficer tego batalionu Karl Malyj (Małyj). W artykule, który ukazał się w RFN pisze: „Po otrzymaniu munduru Wehrmachtu rozpoczęły się «gorące» dni. Oddział otrzymał nazwę specjal-gruppe »Nachtigall«. Jego dowódcą był oberleutnant Oberlander (...)• Często ochotniczy oddział odwiedzali przywódcy OUN. Wszyscy oficerowie niemieccy odnosili się do nas (Ukraińców) bardzo kulturalnie (...). Często w niedzielę zapraszali (oni) 167 oficerów ukraińskich na spacer(.„) do restauracji, gdzie podczas toastów życzono im jak największych sukcesów w walce". Sukces odniesiony przy tworzeniu „Nachtigall" zachęcił banderowców do zwrócenia się z propozycją s sformowanie jeszcze jednego batalionu. Propozycję Abwehra przyjęła. W taki sposób w maju 1941 roku zaczął powstawać, w rekordowym tempie, drugi bata- lion „Rolland" z podwójnym patronem w herbie: Konowalcem i Petlurą. Trzon batalionu stanowili ounowcy, ale szybko dokooptowano doń petlurowców i hetmańców a wreszcie melnykowców. Dowódcą „Rollanda" został mjr Ewhen Pobihuszczyj, kierownikiem politycznym Jaryj. Oba bataliony stanowiły jedną całość — legion albo pułk ukraiński. Utworzenie legionu ukraińskiego było w pewnym sensie kompromisem, na który decydowali się Niemcy, kompromisem, jak dotąd niemożliwym na polu polityczno-organizacyjnym. „Nachtigall" był batalionem banderowskim, „Rolland" natomiast, wbrew ich życzeniom, w zasadzie petlurowsko-melnykowskim, z małą domieszką banderowców i hetmańców. Oba bataliony wchodziły w skład specjalnej dywizji Abwehry „Brandenburg-800", przeznaczonej do „działalności na terytorium radzieckim" — jak to jej zadanie określił Stolze na procesie norymberskim. Bezpośrednio podlegała ona Lahousenowi. W jej skład, prócz oddziałów ukraińskich, wchodziły także jednostki koleboranckie innych narodowości. Dowództwo niemieckie używało ich do zadań specjalnych głównie na froncie wschodnim. Droga frontowa obu ukraińskich batalionów była różna. „Nachtigall" miał iść szlakiem lwowskim, droga „Rollanda" prowadziła z Jass do Kijowa. W ten sposób chciano obie frakcje OUN zadowolić. Banderowcy-Ha168 liczanie uważali Lwów za swoją stolicę, petlurowcy za taką stolicę uważali Kijów, dla melnykowców Kijów był zawsze ważniejszy od Lwowa. Banderowcy w walce o „samostijność" wychodzili z założenia, że Galicja jest ich ostoją i przez to na „ZUZ" (zachodnio ukraińskie ziemie) z ośrodkiem we Lwowie chcieli się oprzeć. Melnykowcy zaś pragnęli zdobyć kierownicze miejsce w „OSUZ" (środkowe i wschodnie ziemie ukraińskie). Różnice w geograficznym podejścia do sprawy ukraińskiej stworzyły pole do różnych domysłów, każda z frakcji uważała taki układ za swój własny sukces. Banderowcy sądzili, że Niemcy wysyłając ich do Lwowa, dają im szansę na utworzenie organów rządowych, albowiem Lwów miał być zdobyty przed Kijowem. Melnykowcy zaś uważali, że kierunek „Rollanda" na Kijów oznacza, że to im, za wiedzą Hitlera, przypadnie zadanie utworzenia rządu ukraińskiego w „grodzie macierzy miast ruskich". Promotorem uzbrojenia faszystów ukraińskich była Abwehra i ona ponosi w zasadniczym stopniu odpowiedzialność za militaryzację OUN. Aczkolwiek główna odpowiedzialność za ten fakt spada na Abwehrę, nie należy jednak zapominać również o współudziale i współodpowiedzialności za tę militaryzację innych czynników III Rzeszy, w tym SS. Podkreślało to ogólne zainteresowanie różnych organów niemieckich problemem militaryzacji OUN u progu wojny ze Związkiem Radzieckim. W rzeczy samej wartość nacjonalistów ukraińskich wynikała z pokaźnych zasobów ludnościowych, a nie potencjału przemysłowego, który na zachodniej Ukrainie był skromny. Potencjał ludzki miał możliwość na szybkie wystawienie pokaźnych sił lądowych — do czego ze wszech miar dążyli, w jednakowym stopniu, banderowcy, melnykowcy, petlurowcy i hetmańcy. 169 Wszyscy byli pewni, że polityka niemiecka w podbitej Ukrainie nie obejdzie się bez pomocy administracyjnej i wojskowo-policyjnej nacjonalistów. Przekonani byli, że armia ukraińska, choćby w postaci porządkowych sił wewnętrznych, musi powstać. W tym też celu, w ubraniach cywilnych, szkolono prryszłych żołnierzy nawet w Krakowie. Część z nich weszła w skład legionu, reszta czekała na swoją kolej. Dla nich wszystkich „Nachtigall" był jednostką kadrową przyszłej armii, która miała powstać nie tylko dzięki Niemcom, ale też z własnej inicjatywy i aktywności, w tym również z pomocy materialnej Ukraińców. Na ten cel kierownictwo OUN (b) prowadziło szeroką akcję „pożyczki wyzwolenia ojczyzny", którą Melnyk nazwał wprost rabunkiem. Nacjonalistycznie nastrojone społeczeństwo składało wszystko: obrączki ślubne, dolary, złote ruble carskie, biżuterię itp. Bandera wciąż czekał i liczył na zainicjowanie przez Niemców poważnych rozmów politycznych z OUN. Uparcie powtarzał, że Niemcy muszą zmądrzeć i zdać sobie sprawę, „że nigdy nie pokonają Rosji bez pomocy Ukrainy". W tym świetle Ukraińcy muszą zyskać coś więcej niż protektorat, którym Melnyk gotów był się zadowolić. Nie wykluczał ścisłego sojuszu „Kijowa z Berlinem (...) i związania Ukrainy z Niemcami unią gospodarczo-militarną". Wiele razy to powtarzał swojemu najbliższemu otoczeniu. Zamierzenia Bandery w gruncie rzeczy były utopią i to dwojakiego rodzaju: odnośnie pozytywnego stanowiska Niemców do suwerenności Ukrainy, jak i nastrojów ludności ukraińskiej, na który liczył w walce o tę suwerenność. Hitler nawet w obliczu klęski Rzeszy nie zmienił swoich zamiarów zawładnięcia Ukrainą. Przed napadem na ZSRR, Hitler, dobierając sobie pewnych sojuszników, zakładał podział Ukrainy, z zu170 pełnym pominięciem nadziei nacjonalistów ukraiński^' W maju 1941 roku, a więc w czasie, gdy pełną parą szły przygotowania do powstania zbrojnego na Ukral" nie i szkolił się ukraiński legion, Hitler w rozmowie z dyktatorem rumuńskim Couducatorem Antonescu P°" wiedział: „Żeby odzyskać Besarabię i Bukowinę p°*' nocną nie ma (Rumunia) innej drogi, jak tylko wys*3" pić po stronie Niemiec. (Fuhrer) nadmienił przy tym "" jak to przyznał Antonescu na procesie noryrobersk1111 — że za naszą pomoc w wojnie Rumunia będzie mocjte okupować i administrować także inne tereny aż P° Dniepr". Natomiast szef wywiadu armii węgierskie H. Ujsasy zeznał w tym samym procesie, że za udział w wojnie z ZSRR Węgry, zgodnie z odpowiednimi ustaleniami niemiecko-węgierskimi z listopada 1940 roku» miały otrzymać „tereny w Jugosławii oraz w Rosji -~ dawne księstwo halickie i podgórze Karpat aż P° Dniestr". A więc Galicja Wschodnia miała przypasC nie banderowcom, lecz Węgrom. Trudno się łudzić, że Węgrzy, „tradycyjny — jak to nieraz podkreślali ba11" derowcy — wróg Ukraińców", nie zaprowadziliby tan3 reżimu podobnego do tego, jaki już panował na Zakar" paciu. Również nastroje i wpływy, na które liczyli banderowcy, nie były tak wielkie — co zresztą stało się jedną z przyczyn ich rzeczywistej klęski. Wpływy banderowców wśród ludności okazały się skromne i ograniczone terenowo do Galicji oraz częściowo WołyniaHitlerowcy ponadto nie chcieli zadośćuczynić ich Ż4" daniom niepodległościowym. Stąd też historia stosunków banderowsko-hitlerowskich — to dzieje ciągłych rozczarowań. Z drugiej strony kontrahent niemiecki, w stosunkach z banderowcami, również doznawał ciągłych rozczarowań. Banderowcy bowiem, mimo pozornej kapitulacji 171 i samozadowolenia z powodu powstającego legionu, wciąż na nowo powracali do swoich koncepcji rozwiązania sprawy ukraińskiej zgodnie ze swoimi postulatami. Dlatego Niemcy, popierając obóz Bandery, byli jednocześnie wobec niego podejrzliwi — również przez fakt, że ruch banderowski był najbardziej samodzielny i ta samodzielność zdawała sią być przeszkodą dla realizacji totalnych planów III Rzeszy wobec Ukrainy. O tym, która z grup nacjonalistycznych (banderowcy czy melnykowcy) rzeczywiście miała odegrać najważniejszą rolę na Ukrainie, mieli zadecydować sami Niemcy. Później się okaże, że żadna z nich nie była przez Hitlerowców brana pod uwagę i każda stanowiła balast, którego należało się pozbyć. FAKTY DOKONANE UKRAIŃSKI KOMITET NARODOWY 22 czerwca 1941 roku armie niemieckie zaatakowały Związek Radziecki. W tym też dniu powstał w Krakowie, z inicjatywy Bandery, Ukraiński Komitet Narodowy (UNK). Powstanie UNK było rezultatem pewne- go klimatu wytworzonego wokół Ukraińców przez samych Niemców. W miarę zbliżania się wojny z ZSRR ich gesty pod adresem działaczy ukraińskich były coraz przychylniejsze, co oczywiście ich myliło. Właśnie taka atmosfera wywołała szczególnego rodzaju „patriotyzm", który przesłonił rzeczywistość, pchał do decyzji nie zawsze przemyślanych. Takim krokiem było wydanie przez banderowców 14 czerwca odezwy ,,Do narodu ukraińskiego". Odezwa ta, nawołująca do jedności działania pod ich sztandarami, miała stać się platformą konsolidacji ukraińskiej. W ten sposób banderowcy w pewnym sensie zdemaskowali hit172 I lerowców. Taki zarzut postawią później im Niemcy, że o mało nie zniweczyli efektów zaskoczenia związanych z wojną błyskawiczną. To było później, ale zaraz po odezwie Niemcy milczeli, co banderowcy pcrczytywali za aprobatę. W tych okolicznościach Bandera (co będzie robić również w przyszłości) postanowił tworzyć fakty dokonane, z którymi Niemcy, jak sądził, zaczną się liczyć. „Siryj", uzyskawszy poparcie grupy Palijewa oraz części członków UNDO, petlurowców i hetmańców, zwołał do Krakowa 22 czerwca tzw. kongres zjednoczenia narodowego. Kongres zgromadził 113 osób i obradował pod przewodnictwem Wołodymyra Horbowyja. Ten właśnie kongres wyłonił UNK, który ogłosił manifest o utworzeniu zjednoczonego państwa ukraińskiego, powołał też komisje resortowe i zapowiedział utworzenie rządu. Treść manifestu zakomunikowano gubernatorowi Frankowi. Ukraiński Komitet Narodowy miał ułatwić Banderze i jego frakcji występowanie na zewnątrz oraz stworzyć pewien argument na konsolidację narodową wokół programu OUN (b). Dla podkreślenia szerszej bazy społecznej, na przewodniczącego UNK powołano generała Wsewołoda Petriwa mieszkającego w Brnie. Wiceprzewodniczącymi zostali: Dmytro Łewyćkyj — jeden z przywódców UNDO i W. Horbowyj — banderowiec, sekretarzem zaś z ramienia UNDO W. Mudryj — były wicemarszałek Sejmu RP. Niezależnie od sprzyjającej, gorącej atmosfery, którą po latach opisała żona Horbowyja, właśnie teraz Bandera miał otrzymać swój kolejny „kubeł zimnej wody", wprawdzie jeszcze ze strony niemieckiej mało skuteczny, ale bardzo wymowny. Zamiarem Bandery było wtedy proklamowanie „niepodległości" legalnie — na co starał się pozyskać aprobatę Franka dono173 sząc mu o tym zamiarze. O to samo zabiegał UNK, u wielkorządcy GG, ale mimo rozlicznych jego próśb nie został ten organ uznany przez Niemców. W pierwszych dniach lipca szef Urzędu GG Josef Biihler zaprosił prezydium UNK oraz Banderą i w imieniu Franka, zażądał zaprzestania dalszej działalności. Na tym nie koniec. Bandera został ukarany aresztem domowym, Horbowyja zaś i kilku członków UNK aresztowano i osadzono w krakowskim więzieniu Montelupich. W tej sytuacji UNK zaprzestał działalności, choć formalnie nigdy nie ogłosił swojego rozwiązania. Tak więc już w samym zarodku upadła banderowska koncepcja powołania rządu opartego na konsolidacji nacjonalistycznych sił na emigracji. Stanowisko niemieckie było poważnym ostrzeżeniem dla Bandery, ale ten nie wyciągnie jeszcze w najbliższym czasie właściwych dla siebie wniosków. Zresztą „Siryj" łudził się nadal i sądził, iż „wielki dzień" dla OUN jeszcze nie nadszedł, że ta upragniona chwila nastąpi w dniu, kiedy „Nachtigall", u boku wojsk niemieckich, znajdzie się we Lwowie. . Bandera, zdaje się, uwierzył, że niemiecka niechęć do UNK jest chwilowa. Miał o tym powiedzieć Łopatyńśkiemu zaraz po powrocie od Franka, dlatego wykpił Kubijowycza i Melnyka, którzy potępili UNK i jego decyzje. „WŁADZA KRAJOWA ZACHODNICH OBWODÓW UKRAINY" Hitlerowscy stratedzy spodziewali się zająć Lwów wieczorem 22 lub 23 czerwca. Odpowiednio do tego planu rozpoczęły się terrorystyczno-powstańcze operacje Abwehry. Uzgodniony z nią plan banderowców przewidywał dwie fazy „nacjonalistycznej rewolucji" na tyłach Armii Czerwonej. Pierwsza miała być okre174 sem przygotowawczym, druga faza odnosiła się do samego „rewolucyjnego powstania" zsynchronizowanego z działalnością bojową „Nachtigall"'. Pomyślna realizacja zamiaru była uzależniona od stosunku Niemców do „kwestii ukraińskiej" i do ich sytuacji w czasie pierwszych dni walk frontowych. Bandera po otrzymaniu przez Łućkiego informacji o sile Armii Czerwonej miał wątpliwości co do sukcesów „wojny błyskawicznej", sądził, że opór radziecki doprowadzi do wydłużenia walk w czasie, a to było korzystne dla realizacji jego planów operacyjnych. Stało się jednak inaczej. W pierwszej fazie wojna rzeczywiście nosiła znamiona wojny błyskawicznej. Wehrmacht szybko opanował zachodnie obwody Ukrainy, co niweczyło zupełnie rozwinięcie powstania na większą skalę. Tym samym banderowcy nie byli w stanie zademonstrować swej przydatności bojowej, która według nich miała stanowić ważny argument dla Niemców w ich decyzjach traktowania Ukraińców jako „równoprawnych bojowych partnerów" — jak to uj- muje „Ameryka" (15X11956). W pierwszych dniach okupacji banderowcy również nie byli w stanie zorganizować administracji cywilnej. Słowem zawiedli Niemców na całej linii. W tych warunkach stawali się niepotrzebnym, a nawet uciążliwym dodatkiem do polityki okupacyjnej. Banderowcy zatem powstania zbrojnego nie rozwinęli — co jednak nie oznacza, iż nie wzniecili walk, które najwyraźniej miały charakter pogromów uciekającej ludności rosyjskiej, mordów pojedynczych żołnierzy radzieckich z rozbitych armii. Naczelny komendant „powstańczego wojska" Iwan Kłymiw-Łehenda zainicjował również działania zaczepne w kilku miejscowościach w okolicach Lwowa. Miały one w oczach niemieckich urosnąć do symbolu „rozkładu radzieckie175 go zaplecza". W rozkazie dziennym, skierowanym do powstańców i narodu ukraińskiego z 22 czerwca, była mowa o „walce zbrojnej na śmierć i życie z jarzmem bolszewickim", o wolność i niezawisłość „ukraińskiej ziemi i derżawy". W innym rozkazie pisał: „Na ziemie ukraińskie weszła armia niemiecka (...) jako nasza sojuszniczka (...). Za taką należy ją uważać i pomagać jej wszelkimi możliwymi sposobami (...)". Prawdą jest, że jeszcze przed wkroczeniem wojsk niemieckich do poszczególnych miejscowości, udało się banderowcom przechwycić je i ustanowić tam krótkotrwały reżim. Niekiedy odbywało się to w walce z żołnierzami radzieckimi lub milicją. Nie trzeba dodawać, że w tej sytuacji ginęli przedstawiciele władzy radzieckiej, członkowie partii, komsomolcy (często wraz z rodzinami) oraz najbardziej znani Polacy i Żydzi. Banderowcy także dostarczali Niemcom wiadomości o ruchach poszczególnych jednostek przeciwnika, służyli za przewodników, umówionymi sygnałami świetlnymi naprowadzali na cel hitlerowskich lotników.Wiele z tych spraw zawartych zostało w banderowskiej publikacji Za ukrajinsku derżawnist. 30 czerwca przed świtem, do opuszczonego już przez wojska radzieckie Lwowa, wkroczył wyprzedzając regularne wojska niemieckie, batalion „Nachtigali". Wraz z nim przybyła tu część członków „grupy pochodnej". Mimo że zostały one powołane bez wyraźnej zgody niemieckiej, istnieje wiele dowodów na to, że „grupy pochodne" korzystały z pomocy hitlerowców w pierwszych dniach wojny. M, Kłymyszyn pisze w raporcie do prowodu OUN z 27 lipca 1941 roku, że Niemcy często mu pomagają. „Najlepiej odnoszą się do nas, członków organizacji (...) jednostki frontowe. Zwykle pomagają (...) w posuwaniu się do przodu, biorą do samochodów (...) Podobnie odnoszą się również w za176 łatwianiu spraw urzędy ustanowione przez oddziały wojskowe (...) w pierwszych chwilach po zajęciu miasta". Doraźna pomoc niemiecka udzielana nacjonalistom w pierwszych dniach wojny była możliwa, ponieważ dowódcy wojskowi nie znali tajników polityki Hitlera odnośnie Ukrainy. Znane im były jedynie założenia ogólne sprowadzające się do pokonania ZSRR. Mogli się natomiast domyślać, że rozwiązanie kwestii ukraińskiej będzie podobne do dotychczasowych wzorów wypróbowanych w Chorwacji, Norwegii czy we Francji. Dopiero wyraźne skrzyżowanie się interesów imperializmu niemieckiego z interesami i ambicjami nacjonalistów ukraińskich oraz pierwsze na tym tle konflikty zmuszą Hitlera do jaśniejszego ujawnienia planów, na konferencji OKW 16 lipca 1941 roku, planów zupełnie dla Bandery i jego grupy niekorzystnych. Korzystając z pomocy Oberlandera, członkowie ban<derowskiego prowodu: Jarosław Staruch, Jarosław Stećko-Karbowycz, Łew Rebet, Iwan Rawłyk, Stepan Łenkawśkyj, Ewhen Wreciono i Dmytro Jaciw również przybyli do Lwowa. Do Lwowa także przybył incognito Bandera — wbrew wyraźnemu zakazowi szefa Sipo i SD. To nie było pierwsze niepodporządkowanie się Bandery formalnym zarządzeniom hitlerowców. Zachodziła obawa, że melnykowcy zechcą zlikwidować „Sirego" w samym Lwowie, w czasie „zamieszania i chaosu". Rzeczywiście istniał plan likwidacji Bandery (niekoniecznie we Lwowie), miał go wykonać Senyk wraz z grupą doborową terrorystów. Do Lwowa przybyli również promelnykowsko nastawieni generałowie: Wiktor Kormanowycz, Makoła Kapustianśkyj i Iwan Omelianowycz-Pawlenko. Równocześnie z akcją „Nachtigall" w pierwszym 12 — Herosi ipod znaku tryzuba dniu pobytu batalionu we Lwowie, gońcy ze służby propagandowej OUN rozlepiali na murach domów i gmachów publicznych odezwę-proklamację Krajowego Prowodu Ukraińskich Nacjonalistów na ZUZ i Macierzystych Ziemiach Ukraińskich. Odezwa pisana dużymi, czarnymi literami „Narodzie Ukraiński" obwieszczała zamiar OUN proklamowania „Ukraińskiej Samostijnej Derżawy", co było zarodkiem banderowskiej tragedii. Odezwa przypominała trzy etapy historyczne istnienia państwowości ukraińskiej: Potężne Ukraińskie Książęce Państwo, Ukraińskie Kozackie Państwo oraz petlurowską Ukraińską Republiką Ludową. Czwarty etap historii państwowości ukraińskiej miała zapoczątkować walka OUN pod wodzą Konowalca, którego hasłem było: „Zdobędziesz Państwo Ukraińskie lub zgi- 177 niesz w walce o nie". Dziś tę właśnie walkę mieli prowadzić nacjonaliści „pod kierownictwem nowego swojego i Twojego Prowodnyka Stepana Bandery". Nacjonaliści to „żołnierze Ukraińskiej Rewolucji Narodowej" — głosiły afisze. „Narodzie Ukraiński! — czytamy w odezwie — dotąd działaliśmy (tj. nacjonaliści — E. P.) w podziemiu (...) teraz wychodzimy na powierzchnię, zaczynamy już jawną walkę zbrojną. Moskiewskie więzienie narodów — ZSRR się wali. Prowod organizacji Ukraińskich Nacjonalistów proklamuje na wszystkich ziemiach ukraińskich powstanie Samostijnego Soborowego Państwa Ukraińskiego. Ale tę samostijność należy obronić w walce. Na rozkaz Stepana Bandery, na rozkaz Krajowego Prowodu OUN poszły w bój pierwsze kolumny bojowników — żołnierzy Ukraińskiej Rewolucji Narodowej, jej awangarda. Walczy już ona z wrogiem...". Odezwa wzywała Ukraińców, aby przystępowali do budowy „Ukraińskiego Samostijnego Państwa". „Wstępuj (Ukraińcu) w szeregi Ukraińskiej 178 Armii Rewolucyjnej, w szeregi OUN. Bo tylko OUN powiedzie Cię po słusznej drodze... Narodzie! Wiedz: Moskwa, Polska, Węgry, Żydostwo — to Twoi wrogowie. Niszcz ich. Wiedz! — Twoim Przywódcą jest Prowod Ukraińskich Nacjonalistów, jest OUN. Twoim Wodzem jest Stepan Bandera. Twoim celem jest Samostijna Soborowa Ukraińska Derżawa. Twoja droga to droga Ukraińskiej Rewolucji Narodowej, droga OUN. Sława Ukrainie! Sława Bohaterom! Sława Wodzowi!" To było rzeczywiste mierzenie wątłych sił na potężne zamiary i jednoczesne zupełne nieliczenie się z trzeźwym realizmem, który brutalnie narzucała polityka niemiecka na ziemiach okupowanych przez Wehrmacht. Jakąkolwiek by ta polityka nie była, pierwotny gniew ludności już został ukierunkowany i skierowany na tych, którzy zrujnowali „potężne ukraińskie państwo książęce" — a mianowicie „barbarzyńcy z Północy" oraz z „głodnych mazowieckich piasków". Nadto Żydzi oraz Węgrzy, choć chwilowo sojusznicy Hitlera. „Lachów, Żydów i komunistów niszcz bez litości, nie miej zmiłowania dla wrogów Ukraińskiej Rewolucji Narodowej" — wzywała, już jawnie do mordów i pogromów ulotka OUN wręczana przechodniom przez osobników z niebiesko-żółtymi opaskami na rękawach. „Niektórych ogarnął szał radości równy obłędowi" — zauważa po latach „Kanadyjśkyj Farmer". Raczej obłęd, zaczadzenie jadem nacjonalistycznej nienawiści narodowej. Wywołało to zdziwienie i osłupienie Polaków i Żydów. Zastanawiała ich w tych pierwszych godzinach grozy nacjonalistyczna bezkarność i niemiecka bierność. „Niemcy patrzyli obojętnie, jak nacjonaliści ukraińscy spoceni i zadyszani wycią179 gali siłą okrwawionych Żydów i Polaków z icłi domów i urządzali na placach coś w rodzaju krwawycti festynów" — wspomina świadek wydarzeń. ,,Tego świat nie widział i nie znała historia od czasów Czdngis-chana. Świat wywrócił się do góry nogami, koło historii ludzkości cofnęło się do początków swojego ruchu" — kończy się wręcz rozpaczliwa relacja ocalałego Żyda, który nieco wcześniej zauważa: ,,Ani jeden głos protestu nie podniósł się, nie usłyszeliśmy ani jednego rozsądnego zdania, które padłoby z ust osób mogących powstrzymać swym autorytetem rozjuszone, dzikie, nacjonalistyczne wilczyska. To, że żyję, że już wówczas nie rozszarpały mnie dzikie bestie zawdzięczam wyłącznie odwadze prostych, polskich Lwowian". Bandera, wbrew rozważniejszej części swojego Prowodu, postanawia utworzyć „władzę krajową" i proklamować powstanie „suwerennego państwa ukraińskiego" i tym samym postawić kierownictwo polityki niemieckiej przed faktem dokonanym — pisze K. Pankiwśkyj w pracy Wid Deiżawy do Komitetu (New York—Toronto 1965). Dla stworzenia pozorów legalności i woli społeczeństwa z rozkazu „Sirego" zaczęto ściągać (30 czerwca wieczorem) znane osobistości ukraińskie. Zebrani, jak o tym pisze „Homin Ukrajiny" (Toronto, 5 V 1959) mieli stanowić „prowizorium zgromadzenia narodowego". Biuletyn UNK nr 1 głosił, że w budynku „Proświty" odbyło się „wielkie zgromadzenie Ukraińców zachodnich ziem Ukrainy", na którym przyjęto „Akt ogłoszenia państwowości ukraińskiej i powołano pierwsze władze państwowe". Premierem z nominacji Bandery został J. Stećko-Karbowycz. „Otworzyły się drzwi — pisze Pawło Hałybej w swej niedokończonej monografii pt. OUN-UPA (którą pisał na zlecenie Szuchewycza) — uka180 zał się Jarosław Stećko-Karbowycz (...). Na jego szarej, bez wyrazu twarzy, widać było zdenerwowanie. Raz po raz spoglądał na przybyłego z nim łiauptmanna Hansa Kocha. Sećko-Karbowycz urywanym głosem (...) zaczął czytać »akt« OUN o »utworzeniu suwerennego państwa ukraińskiego« oraz jego »rządu«. Następnie podziękował »wielkiemu fuhrerowi narodu niemieckiego« za umożliwienie Ukraińcom »odrodzenia nacji«. Politykę będziemy robić bez sentymentów — powiedział Stećko. Wyniszczymy bez wyjątku wszystkich tych, którzy (...) staną na naszej drodze. Kierownikami wszystkich gałęzi życia będą Ukraińcy, tylko Ukraiń- cy, a nie wrogowie cudzoziemcy — Moskale, Polacy, Żydzi. Nasza władza będzie dyktaturą OUN, polityczną i wojskową, dyktaturą dla wrogów straszną i nieubłaganą". Obecny na sali Hałybej pisze o gwałtownej replice H. Kocha, który robił wrażenie zaskoczonego i w konsekwencji „tonem pruskiego feldfebla" zaprotestował przeciw podjętej decyzji. „Mowa jego była szorstka i rozwiewała wszelkie iluzji". Koch „zażądał od obecnych wzmożenia pracy dla Reichu" a „ze wszystkimi projektami politycznymi poczekać na zezwolenie fiihrera". Banderowcy nie ogłosili, jak o tym się powszechnie pisze, powstania państwa, ani nawet rządu, lecz „ukra-ińskiej państwowości" i „pierwszej krajowej władzy". To był pewien zabieg wynikający prawdopodobnie z przykrych doświadczeń z UNK. Ponieważ „Akt 30 czerwca" odbył się bez zgody władz niemieckich, banderowcy nie nazwali powołanego organu rządem, lecz tylko „władzą krajową", podobnie jak słowo „państwo" zamienili na „państwowość". Była to po prostu w ich mniemaniu próba, która nie mogła zbytnio drażnić Niemców. Gdyby ta próba się udała, to już 181 w Kijowie, odbyłby się nowy „akt", który uzyskałby wyższą rangę. Powstała władza miała być organem „zachodnich obwodów Ukrainy" — jak to określał „akt". Miało to wynikać z faktu, że w lwowskim „zgromadzeniu" znajdowały się osoby pochodzące wyłącznie z Galicji. Tym samym organ ten nawiązywał do tradycji austriackiej Galicji i do władz ZURL. To pociągnięcie miało „przechytrzyć Niemców". Nacjonaliści mieli się tu „sprawdzić w eksperymencie podobnym do Chorwacji" („Wyzwolnyj szlach" 1969, nr 1). Taki był plan, którego powodzenie zależało od Niemców. Jeżeli zaskoczenie „Niemcy przełkną i uznają władzę — pisał »Homin Ukrajiny« (15 II 1949) — to wtedy zwycięstwo może być pewne". Zwycięstwo oznaczało jednocześnie zbudowanie na gruzach ZSRR „Wielkiej Ukrainy" (tamże). W banderowskiej inicjatywie dopatrzyć się należy jeszcze jednego — o czym mówi deklaracja kierownictwa OUN: „Postanowiliśmy za wszelką cenę przeprowadzić własną, od nikogo niezależną linię polityczną, aby już pierwszego dnia zaznaczyć swoją samodzielność i dać znać wszystkim swoim i obcym — że istniejemy i że od naszych wymagań zależy, aby ode-?, grać decydującą rolę w wydarzeniach, my jako organizacja, nigdy od tego nie odstąpimy". „Akt 30 czerwca" dokładnie określał miejsce i rolę „samostijnej derżawy" jako de facto satelitarnego pań- stwa III Rzeszy. „Ukraińskie państwo — czytamy w »akcie« — będzie współpracować ściśle z narodowo-socjalistycznymi Wielkimi Niemcami, które pod przewodem Adolfa Hitlera tworzą nowy ład w Europie i na świecie". W liście do Hitlera z 5 lipca Stećko pisał, że walka fiihrera na niwie ukraińskiej, dzięki „aktowi uwieńczyła się sukcesem", że „Ukraińcy łączą 182 się pod jego sztandary do dalszej walki o pokonanie bolszewizmu". Za łaskę zaś i zrozumienie dla sprawy ukraińskiej, lwowskie „zgromadzenie składa Fuhrerowi wielkiego narodu niemieckiego (...) wyrazy swojego uszanowania". List ten został przez Hitlera całkowicie zignorowany. Brak odpowiedzi z Berlina dla funkcjonariuszy Abwehry był jednoznaczny. Przeto H. Koch usiłował skłonić Banderę do wycofania się z podjętej już decyzji. Ostrzegał, że „akt" równa się jego aresztowaniu. Bandera jednak był uparty. W tej sytuacji Koch sporządził meldunek zalecający oparcie porządków okupacyjnych na Ukrainie na melnykowcach, których lojalność nie budzi zastrzeżeń. „Bandera — oświadczył Koch na konferencji z udziałem Himmlera, Keittla, Rosenberga i Heydricha — chce być traktowany jako równorzędny partner. Takie stanowisko jest dla nas nie do przyjęcia (...). Nie możemy mieć obaw co do ludzi Melnyka, są nam oddani, atakowali Banderę i chociażby z tego względu muszą się nas trzymać". Argumentem dla niego mógł być też list Melnyka z 7 lipca 1941 roku wysłany na ręce Hitlera. Szef PUN potępił „awanturę banderowską" oświadczając, że niezależnie od faktów, które zaistnieją po tej samowoli, jego frakcja jest gotowa nadal ściśle współpracować z Niemcami w celu całkowitego podbicia ZSRR. Nad banderowcami zawisł miecz Damoklesa. Klęskę przybliżyła powstała 6 lipca tzw. Ukraińska Rada Narodowa (określana czasami jako ukraińska „Rada Stanu" (Państwa), na której czele z tytułem prezydenta stanął metropolita Szeptycki. Akurat w tym dniu Hitler podjął decyzję rozpędzenia „władzy krajowej" i stanowczo przywołać banderowców do porządku. Co to oznaczało — przekonamy się w dalszej części publikacji. 183 Próba postawienia Niemców wobec fait accompli nie udała się, z czego skwapliwie skorzystali melnykowcy. „Tymczasem — pisze R. Ilnytzkyj — spór między odłamami OUN tak się zaostrzył, że zaczęły się zwalczać z bronią w ręku. Po jednej i po drugiej stronie padały liczne ofiary". Melnykowcy coraz odważniej drażnili banderowców swoją pewnością, że to właśnie im, a nie banderowcom Niemcy powierzają sprawy ukraińskie, że z chwilą zajęcia przez Wehrmacht Kijowa — tam właśnie powstanie melnykowski rząd. Tego banderowcy nie mogli wykluczyć. Ich obawy potęgował fakt, że oba promelnykowskie bataliony „Rolland" i tzw. Kureń Bukowiński na polecenie niemieckie kierowały się w stronę Kijowa. Ponadto agenci banderowskiej SB donosili, że w ślad za wojskami hitlerowskimi w stronę Kijowa posuwają się także członkowie PUN Senyk i Sciborśkyj. Przeto Bandera wysłał za nimi swoją bojówkę, która dopadła raelnykowców 30 sierpnia 1941 roku w Żytomierzu i zamordowała. Ten sam los spotkał w styczniu 1944 roku płk. Suszkę. Banderowcy tym samym zlikwidowali swoich czołowych oponentów. Wówczas właśnie, z inspiracji Melnyka, hitlerowcy zastosowali wobec banderowców terror. Do swoich spraw melnykowcy wciągnęli gestapo i SD, którzy nie przebierając w środkach uśmierciły wielu Ukraińców, nie mających często nic wspólnego z OUN. SD słało raporty, że banderowcy wykorzystując współpracę z Niemcami w walce przeciw komunistom i Żydom, jednocześnie prowadzą własną politykę, przechwytując gdzie się da władzę samorządową. SD i gestapo zabrały się do likwidacji „grup pochodnych", część ich członków uwięziono, a nawet zlikwidowano, część zaś zdołała się ukryć. SD zlikwidowało między innymi Mykołę Łemyka — szefa środkowej „grupy 184 pochodnej" za jego rzekomo wrogi stosunek do III Rzeszy. Mimo tych zgrzytów, banderowcy nie znaleźli się na pozycji zupełnie przegranej, choć wydawało się, że nadszedł czas zerwania aliasu z hitlerowcami. Rzeczywistość jednak okazała się inna. Hitlerowcy nie chcieli zupełnie rozczarowywać „integralnych" nacjonalistów, być może z obawy, aby banderowcy nie porozumieli się z Polakami. KONIEC „WŁADZY KRAJOWEJ" Władza krajowa utrzymała się do 11 lipca 1941 roku. W tym dniu SS-Unterfuhrer Alfred Kolf, zażądał jej samolikwidacji oraz natychmiastowego opuszczenia Lwowa przez wszystkich, którzy mają cokolwiek wspólnego z „Aktem 30 czerwca". Niemieckie władze administracyjne we Lwowie wystosowały zaś ze swej strony ultimatum, żądające odwołania proklamacji i urzędników ukraińskich mianowanych przez „władzę krajową" oraz tych, którzy swe urzędy objęli samowolnie. Termin hitlerowskiego ultimatum upływał wieczorem 11 lipca, do czego oczywiście banderowcy się nie zastosowali. Wówczas Niemcy aresztowali Stećkę i część jego ministrów: Stachiwa, Jaciwa i Rebeta. Następnego dnia ujęto pozostałych członków gabinetu. Aresztowania dokonało SS-Einsatzgruppe z licznymi tłumaczami ukraińskimi z grupy Melnyka, którym przewodził inż. O. Szuczkewycz. Trzy dni wcześniej pozbyto się ze Lwowa „Nachtigall", a Oberlander i Koch wezwani zostali do Berlina. W Berlinie aresztowano także samego Banderę, który przybył tam, by zaproponować przystąpienie Ukrainy do Paktu Trzech. 185 Aresztowanie Bandery wywołało poważne, zauważalne przez Niemców, poruszenie wśród Ukraińców. Z faktu tego byli również niezadowoleni melnykowcy. Dostrzega to dowódca SS i policji w Krakowie, który w raporcie do dowódcy SS i policji na okupowanych ziemiach wschodnich Friedricha Kriigera donosił, że niektórzy z melnykowców sympatyzują z Banderą, mimo że nie przestali być jego opozycjonistami. W tej sytuacji większość aresztowanych po kilku tygodniach wypuszczono. Stećkę też zwolniono z berlińskiego aresztu oraz Banderę (ale już we wrześniu 1941 roku aresztowano go ponownie i osadzono w Sachsenhausen), a po nim Szuchewycza (jednego z oficerów „Nachtigall"). Wszystkich zwolnionych oddano pod ścisły nadzór policji bezpieczeństwa. Rozmowy berlińskie z członkami „władzy krajowej" prowadzone były w atmosferze niemieckiego nacisku. Strona hitlerowska w składzie: H. Koch i G. von Mende żądała od Bandery, Stećka i Stachiwa uznania „aktu" za niebyły, a także podania tej decyzji do wiadomości publicznej. Dokument miał być podpisany przez Banderę i Stećkę — na co obydwaj w zasadzie wyrazili zgodę — z poprawką, że ma to być anulowanie „aktu". Projekt dokumentu, dość oryginalny w treści został zredagowany przez nich obu i przedłożony władzom niemieckim do akceptacji. Bandera i Stećko opisali w nim więzy łączące UWO-OUN z niemieckim wywiadem wojskowym. Podkreślali oni, że nacjonaliści ukraińscy swoją koncepcją niepodległości Ukrainy budowali wyłącznie na nadziei, iż uzyskają pomoc Niemiec. Tylko na tej platformie skłonni byli współpracować z wywiadem niemieckim, któremu, jak sądzili, oddali niebagatelne usługi. Ale nie tylko to. Ounowcy propagowali i umacniali wśród Ukraińców ideologię faszyzmu i li186 czyli, że wspólnota ideologiczna będzie niejako „wyjściem naprzeciw" III Rzeszy w jej polityce zagrani* cznej. Trwała współpraca nie była jedynym świadectwem, lojalności OUN w stosunku do Niemiec. Również w swym „Akcie 30 czerwca" nakreślona generalna li- nia polityki i praktyki OUN miała łączyć los Ukrainy z losem III Rzeszy. „Czy może być głębszy dowód przyjaźni — zapytywali Bandera i Stećko — jak ujęcie tej linii OUN w dokumencie („Akt 30 czerwca" — E. P.), który już nabrał szerokiego rozgłosu na Ukrainie". Przywódcy OUN zapewniali, że nacjonaliści spełnili swoją sojuszniczą powinność, tymczasem kontrahent niemiecki ostatnimi posunięciami udowodnił, że nie zamierza swojej powinności wobec OUN wypełnić do końca. Banderowcy chcieli się mylić, iż tak nie jest, proponowali więc nie traktować „aktu" jako samowoli, lecz jako logiczną konsekwencję całej ich dotychczasowej działalności. Uzasadniali to jeszcze raz: po pierwsze — nacjonaliści ukraińscy przez cały czas walki z Polską i ZSRR, przyjmowali każdą wyznaczoną im rolę; po drugie — wszystkie decyzje przywódców OUN przed agresją na ZSRR były uzgadniane z odpowiednimi czynnikami niemieckimi i były wcielane w życie zgodnie z otrzymanymi od tych czynników wytycznymi. Niedomówienie dotyczyło tylko zakresu działania, po prostu banderowcy nie wiedzieli, czego im czynić nie wolno, ponieważ wszystkie ich pytania odnoszące się do zakresu polityki, były zbywane milczeniem. Kierownictwa rządowe i partyjne Rzeszy nie chciały omawiać z OUN sprawy polityki, sugerując, że takie rozmowy nic nowego do istniejących stosunków niemiecko-ukraińskich nie wniosą. Przeto odsyłano OUN do szefów służb wywiadowczych. Ci z kolei mo187 gli dawać gwarancje w ramach posiadanych kompetencji wojskowych. Dało to rezultaty w postaci batalionów „Nachtigall" i „Rolland", jak też wywołanej na zapleczu Armii Czerwonej dywersji zbrojnej. Według posiadanego rozeznania niemiecki wywiad wojskowy jest skłonny uznać de facto i de jurę „Akt 30 czerwca" zrodzony skutkiem niedomówień strony niemieckiej. Niemniej sam „akt" istnieje, poparły go szerokie kręgi Haliczan, jego likwidacja grozi nieobliczalnymi skutkami, zarówno z politycznego, jak i militarnego punktu widzenia, byłoby rzeczą nierozsądną nie brać pod uwagę „Aktu 30 czerwca". Nadto likwidacja „aktu" oznaczałaby polityczną i moralną klęskę ounowskich koncepcji niepodległościowych popartych przez społeczeństwo, a budowanych na nadziei pomocy ze strony Niemiec, w którą to pomoc Ukraińcy chcą wierzyć nadal. Bandera i Stećko jednocześnie wzywali Niemców do zastanowienia się, ponieważ „wojna dopiero się rozpoczęła" i zerwanie aliasu z OUN może Niemców drogo kosztować — albowiem na Ukrainie nie ma skuteczniejszej i poważniejszej siły od banderowców, na której Niemcy mogliby oprzeć swoją politykę, nawet w okresie dla nich najtrudniejszym, który może nadejść — bo na „wojnie wszystko jest możliwe". Tego rodzaju i na swój sposób chytry projekt oświadczenia nie przekonał strony niemieckiej — raczej rozzłościł, gdyż sugerował jej niepowodzenia na froncie wschodnim. Nadto był wykrętny i faktycznie równał się odmowie, o konsekwencjach dla Ukraińców łatwych do przewidzenia. W tej sytuacji Bandera i Stećko postanowili chronić resztki prestiżu przez uratowanie lwowskiej Ukraińskiej Rady Narodowej. „Spodziewamy się — pisali oni w oświadczeniu — że takie rozwiązanie sprawy (tj. pozostawienie URN — 188 E. P.) z jednej strony, zaspokoi (żądania) nacjonalistów ukraińskich, a z drugiej — nie poderwie prestiżu Niemiec". Na tę doraźną koncepcję Niemcy poszli. Był to jednak organ bez żadnych kompetencji i dlatego tolerowanie go, przez jakiś czas, nie mogło niczego zmienić w niemieckich planach okupacyjnych. Konsekwencją obstrukcji Bandery i Stećki były aresztowania dokonane przez gestapo 15 września 1941 roku w szeregach OUN(b). Aresztowano wówczas (po raz drugi) Banderę, Stećkę, Łenkawśkiego, Starucha, Rebeta i Wrecionę. Wszystkich osadzono w obozach. Poinformowano H. Franka, co on zanotował w swoim Tagebuchu (t. XII), że rozstrzelano 15 banderowców, a 500 zamknięto. Ostrzej potraktowano na*cjonalistów ukraińskich z Reichskommissariatu Ukrainę, tam za prowadzenie ,,własnej polityki" z rozkazu wielkorządcy komisariatu Ericha Kocha po prostu rozstrzeliwano. Nikt nie stanął w obronie banderowców, a przeciwko „władzy krajowej" sprzysięgli się wszyscy znaczniejsi dygnitarze hitlerowscy — nawet Rosenberg. 13 października 1941 roku w rozmowie z Frankiem wystąpił on ostro przeciwko Wehrmachtowi, który swoim postępowaniem, po zajęciu Lwowa, miał rzekomo ułatwić ounowcom proklamację „rządu ukraińskiego". Błąd ten miał być naprawiony przez aresztowanie Bandery, Stećka i innych. Oświadczył także, iż jest za likwidacją uniwersytetu ukraińskiego we Lwowie, choć nie wykluczał powołania jakiejś szkoły wyższej w Kijowie — ale bez ukraińskich profesorów ze Lwowa i w ogóle zalecał niedopuszczenie Haliczan do Kijowa. Rosenberg usprawiedliwiał się mówiąc, iż pierwotnie był za utworzeniem państwa ukraińskiego, ale teraz jest innego zdania, gdyż takie państwo mogłoby łatwo wpaść pod wpływy rosyjskie. 189 16 grudnia 1941 roku pod wrażeniem tej rozmowy Frank oznajmił na posiedzeniu GG, że „Ukraińcy w »naszym« okręgu Galicji przede wszystkim nie powinni odnosić wrażenia, że moglibyśmy uznać w granicach Rzeszy Wielkoniemieckiej pewnego rodzaju własną państwowość ukraińską". Ukraińcy powinni oddać się „na zawsze do dyspozycji (Rzeszy) jako siła robocza". Zatem sprawa nie wyglądała tak prosto, jak ją widzi Lew Bezymienski. W swej znakomitej pracy Jak powstał plan „Baibaiossa" (Warszawa 1974) pisze, iż podstawową przyczyną likwidacji „władzy krajowej" było jedynie to, że w agenturach, które faszyści przez długie lata utrzymywali w Trzeciej Rzeszy, nie można było znaleźć odpowiedniego kandydata na tak eksponowane stanowisko szefa tego mitycznego państwa. Nie brakowało natomiast sporów i waśni wśród pretendentów, do »tronu ukraińskiego«". CZY ZERWANIE ALIANSU? Po aresztowaniu głównych przywódców OUN(b) nastał okres usprawiedliwiania się banderowców przed społeczeństwem. Banderowcy nie mogli przegrać, nie umieli przegrywać. Aby utrzymać się na powierzchni polityki musieli zrobić krok stanowczy, oderwać się od Niemców — rzucić im wezwanie, jak to często robili w stosunku do władz polskich. Z żaiem, ale to zrobili, z goryczą i jako wyraz nacisku na dotychczasowych swoich protektorów. „Nie jest to sprawa łatwa, zbyt wiele nas łączy, zbyt wiele nadziei pokładaliśmy w sojuszu ukrainsko-niemieckim. Dziwimy się, że Niemcy, ma się rozumieć nie wszyscy, tego nie rozumieją, że w walce z Moskwą Ukraińcy są ich szczerymi sojusznikami (...) Odtrącenie naszej dobrej 190 woli, naszych postulatów niepodległościowych, nawet, gdy ma to charakter tymczasowy i jest podyktowane wojennym czasem, jest politycznym błędem, który może (Niemców — E. P.) drogo kosztować". Tak pisał Stećko do swoich ministrów w dniu aresztowania. Należy przyznać, że w słowach tych było sporo gorzkiej prawdy. Niemcom już nigdy nie udało się pozyskać tak dużo zwolenników spośród nacjonalistycznie nastrojonych Ukraińców, jak w pierwszych dniach okupacji. Aresztowanie „władzy krajowej", jak również członków UNK, spowodowało zamęt w banderowskiej frakcji OUN. W zastępstwie Bandery kierownictwo organizacji objął M. Łebed. Na zwołanej przez niego naradzie postanowiono, że cała organizacja odtąd działać będzie w konspiracji i nadal prowadzić walkę z bolszewizmem oraz jego przejawami, a jednocześnie demonstrować będzie swoją opozycję wobec Niemców. Ten ostatni fakt jeszcze bardziej zaognił i tak już napiętą sytuację w stosunkach ounow- skc-hitlerowskich. Postawą Niemców oburzeni byli także żołnierze „Nachtigall" i ,,Rolland". Napiętą sytuację usiłowano rozładować w ośrodku Abwehry, która zdawała się najlepiej rozumieć plątaninę „ukraińskiego węzła". Rozmowy ciągnęły się do 23 lipca 1941 roku w sztabie wywiadowczym na ZSRR „Wally II" w Sulejówku. W rozmowach tych, prowadzonych pod auspicjami szefa ,,Wally" płk. Schmalschłagera, brali udział Jaryj, I. Rawłyk, J. Jasnyj, I. Mykytczuk i Staruch. Obie strony oskarżały się wzajemnie. Ukraińcy zarzucali Niemcom, że zostali przez nich wykorzystani i oszukani. Niemcy zaś tłumaczyli, że Hitler od początku był przeciwny utworzeniu „sarnostijnej" Ukrainy — a Abwehra nie jest kompetentna w decydowaniu o tak ważnym akcie politycznym, jak proklamacja niepodległości. Przy okazji, aby już nacjonalistów pogrążyć z kretesem, poinformowano stronę ukraińską, że Galicja Wschodnia zostanie przyłączona do „polskiego" GG na pewnych prawach „autonomicznych" jako osobny dystrykt. Oczywiście wywołało to oburzenie ukraińskie. Wówczas Niemcy oświadczyli, że Abwehra zrywa wszelkie dotychczasowe związki z OUN(b) i żąda zaprzestania przez Ukraińców wszelkiej działalności politycznej oraz bezwzględnego podporządkowania się nakazom władzy okupacyjnej — bo w przeciwnym razie władza ta postąpi wobec nich zgodnie z zasadami prawa wojennego. Banderowcy zastraszyć się nie dali, przeciwnie, aby to udowodnić, zaczęli demonstracyjnie przeciwstawiać się Niemcom i ich porządkom. Zerwanie niemieckie było nawet w jakimś sensie im na rękę, oni sami takie zerwanie głosili — albowiem współpraca dalsza w sytuacji tak brutalnego potraktowania ich mogła w oczach społeczeństwa ukraińskiego uchodzić za jawny kolaboracjonizm. Ile w tym było szczerości, wykażą najbliższe miesiące. Pewne jest jednak, że ogromna liczba zwolenników Bandery i jego programu uwierzyła w szczerość głoszonych deklaracji antyniemieckich. „Ile krwi przelaliśmy — mówił gniewnie (Iwan Kines, oficer i działacz OUN — E. P.) — ile ofiar ponieśliśmy w walce z komunistami! (...}. A jednak Hitler nie dotrzymał słowa i rozwiązał rząd samostijnej Ukrainy. Więcej: przeprowadził aresztowania! Ale nasza samodzielna Ukraina żyła, żyje i żyć będzie". Oświadczenie to zanotował S. Straus-Marko w swej Czystej krwi (Łódź 1966). Powszechna opinia, że „Niemcy nas oszukali", zdobywała, jak o tym sądzi „Homin Ukrajiny" (29 X 1960), coraz więcej zwolenników. OUN(b) przeszła zatem 192 do działalności konspiracyjnej, a następnie do pod- ziemia zbrojnego. Niemal natychmiast po aresztowaniu „krajowej władzy" powstał we Lwowie zalążek głównego dowódcy do kierowania walką zbrojną, tzw. Wojskowy Sztab Krajowy OUN, na którego czele stanął referent wojskowy organizacji Dmytro Hrycaj (mjr Perebijnis). W takim klimacie zaczęli masowo wracać potajemnie z emigracji do Galicji ukraińscy „nowitni" nacjonaliści. Korzystali przy tym z dobrze zorganizowanej linii przerzutowej, funkcjonującej jeszcze z okresu przedwojennego. Przybywali przekonani, że rozpoczyna się ważna walka, w której ich zabraknąć nie może. W tej napiętej sytuacji, 6 sierpnia 1941 roku, Stećko za wiedzą Bandery pisze uspokajający list do Rosenberga: „Jako zastępca wodza OUN Stepana Bandery stwierdzam punkt widzenia ścisłej (dalszej) współpracy i ścisłego sojuszu z wielkim Państwem Niemieckim (...) I przeto proponuję z szacunkiem swoje usługi". List ten miał łagodzić skutki represji niemieckich wobec banderowców. Zresztą polityka niemiecka wobec banderowców wciąż była dwuznaczna. Kość Pankiwśkyj ówczesny świadek tych wydarzeń pisze o tym: „Grupa Bandery utworzyła we Lwowie swoją kwaterę główną, choć działalność jej we Lwowie była niezauważalna (...) Sam Bandera żył swobodnie w Berlinie. Prowod grupy Melnyka pracował również swobodnie w Berlinie, choć głowa i niektórzy członkowie nie mieli prawa opuszczania miejsc. Ich zwolennicy (czyli Bandery i Melnyka — E. P.), którzy przebywali we Lwowie, żyli nie tylko legalnie, na oczach mieszkańców, ale niektórzy z nich pracowali w organach władzy niemiecs kiej — w wojsku, administracji, SD". Jest to półprawda, w drugiej jej części musi znaleźć się miejsce na to, co działo się „podskórnie" — 13 - Herosi itpc4 zniku tryiuba politycznym, jak proklamacja niepodległości. Przy okazji, aby już nacjonalistów pogrążyć z kretesem, poinformowano stronę ukraińską, że Galicja Wschodnia zostanie przyłączona do „polskiego" GG na pewnych prawach „autonomicznych" jako osobny dystrykt. Oczywiście wywołało to oburzenie ukraińskie. Wówczas Niemcy oświadczyli, że Abwehra zrywa wszelkie dotychczasowe związki z OUN(b) i żąda zaprzestania przez Ukraińców wszelkiej działalności politycznej oraz bezwzględnego podporządkowania się nakazom władzy okupacyjnej — bo w przeciwnym razie władza ta postąpi wobec nich zgodnie z zasadami prawa wojennego. Banderowcy zastraszyć się nie dali, przeciwnie, aby to udowodnić, zaczęli demonstracyjnie przeciwstawiać się Niemcom i ich porządkom. Zerwanie niemieckie było nawet w jakimś sensie im na rękę, oni sami ta- j qo kie zerwanie głosili — albowiem współpraca dalsza w sytuacji tak brutalnego potraktowania ich mogła w oczach społeczeństwa ukraińskiego uchodzić za jawny kolaboracjonizm. Ile w tym było szczerości, wykażą najbliższe miesiące. Pewne jest jednak, że ogromna liczba zwolenników Bandery i jego programu uwierzyła w szczerość głoszonych deklaracji antyniemieckich. „Ile krwi przelaliśmy — mówił gniewnie (Iwan Kines, oficer i działacz OUN — E. P.) — ile ofiar ponieśliśmy w walce z komunistami! (...). A jednak Hitler nie dotrzymał słowa i rozwiązał rząd samostijnej Ukrainy. Więcej: przeprowadził aresztowania! Ale nasza samodzielna Ukraina żyła, żyje i żyć będzie". Oświadczenie to zanotował S. Straus-Marko w swej Czystej krwi (Łódź 1966). Powszechna opinia, że „Niemcy nas oszukali", zdobywała, jak o tym sądzi „Homin Ukrajiny" (29 X 1960), coraz więcej zwolenników. OUN(b) przeszła zatem 192 do działalności konspiracyjnej, a następnie do podziemia zbrojnego. Niemal natychmiast po aresztowaniu „krajowej władzy" powstał we Lwowie zalążek głównego dowódcy do kierowania walką zbrojną, tzw. Wojskowy Sztab Krajowy OUN, na którego czele stanął referent wojskowy organizacji Dmytro Hrycaj {mjr Perebijnis). W takim klimacie zaczęli masowo wracać potajemnie z emigracji do Galicji ukraińscy „nowitni" nacjonaliści. Korzystali przy tym z dobrze zorganizowanej linii przerzutowej, funkcjonującej jeszcze z okresu przedwojennego. Przybywali przekonani, że rozpoczyna się ważna wałka, w której ich zabraknąć nie może. W tej napiętej sytuacji, 6 sierpnia 1941 roku, Stećko za wiedzą Bandery pisze uspokajający list do Rosenberga: „Jako zastępca wodza OUN Stepana Bandery stwierdzam punkt widzenia ścisłej (dalszej) współpracy i ścisłego sojuszu z wielkim Państwem Niemieckim (...) I przeto proponują z szacunkiem swoje usługi". List ten miał łagodzić skutki represji niemieckich wobec banderowców. Zresztą polityka niemiecka wobec banderowców wciąż była dwuznaczna. Kość Pankiwśkyj ówczesny świadek tych wydarzeń pisze o tym: „Grupa Bandery utworzyła we Lwowie swoją kwaterą główną, choć działalność jej we Lwowie była niezauważalna (...) Sam Bandera żył swobodnie w Berlinie. Prowod grupy Melnyka pracował również swobodnie w Berlinie, choć głowa i niektórzy członkowie nie mieli prawa opuszczania miejsc. Ich zwolennicy (czyli Bandery i Melnyka — E. P.), którzy przebywali we Lwowie, żyli nie tylko legalnie, na oczach mieszkańców, ale niektórzy z nich pracowali w organach władzy niemiecs kiej — w wojsku, administracji, SD". Jest to półprawda, w drugiej jej części musi znaleźć się miejsce na to, co działo się „podskórnie" — 13 — Heroii nppd wwku tryiuba a działo się wiele. Umacniały się konspiracyjne komórki OUN, powstawały tajne arsenały broni, wznowiono konspiracyjne przeszkolenie wojskowe. BANDERA W OBOZIE SACHSENHAUSEN Pierwsze aresztowanie Bandery było naturalnym, autentycznym odruchem hitlerowców, którzy nie zamierzali tolerować samowoli ukraińskieggo watażki. Ale po kilku dniach nastąpiło otrzeźwienie, rozwaga wzięła górę nad emocją, więc wypuszczono „Sirego" na wolność. Jego uwolnienie mogło oznaczać, że hitlerowcy lekceważą pogróżki OUN(b), albo po prostu nie chcą całkowicie zrażać sobie grupy politycznej „gotowej na wszystko" i dobrze zorganizowanej, mającej bądź co bądź poważne wpływy wśród Haliczan. Świadczyły o tym poruszenia w społeczności ukraińskiej. „Niemcy nas oszukali" powtarzano a banderowcy nawoływali do „walki zbrojnej z niemieckim okupantem" — notuje monachijski „Ukrajińskyj samostijnyk" (1955, nr 4). Rzeczywiście, wśród ludności zachodnioukraińskiej zaczął się rodzić duch buntu, który należało powstrzymać. Banderowcy na razie walczyli za pomocą ulotek, ale ich ton wskazywał, że są gotowi chwycić również za broń którą już mieli, magazynując wszystko, co się dało, co pozostało po wycofaniu się resztek rozbitych dywizji radzieckich. W konspirację w pewnej mierze uwierzyli także Niemcy, dokonując ponownych aresztowań członków OUN(b). W dyrektywach dla Einsatzkommando 0/3 (Sipo i SD) z 25 listopada 1941 roku nakazywano: „Wszystkich aktywistów ruchu banderowskiego należy niezwłocznie aresztować i po starannym zbadaniu 194 powinni zostać zlikwidowani bez rozgłosu, pod pretekstem skazania za grabież". Drugie aresztowanie Bandery, oprócz profilaktyki by nie stanął on na czele buntu, jak się wydaje, było ze strony niemieckiej także manewrem. Stało się to bowiem w czasie pojawienia się w różnych miejscowościach zagarniętego kraju zbrojnych grup antyfaszystowskich. Aresztowania ounowców pozwoliły rozwijać mit „męczeństwa za sprawę narodową" i kierować potencjalnych partyzantów nie w szeregi partyzantki radzieckiej, ale do „ław" partyzantki nacjonalistycznej, która rzekomo miała walczyć z Niemcami. W taki sposób tworzyła się naturalna przeciwwaga, wiadomo bowiem, że tych dwóch nurtów konspiracji pogodzić się nie da, jak ognia z wodą. Trudno dociec, czy tak było naprawdę, jednak fakt ten literatura radziecka zgodnie podkreśla. Banderę osadzono w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen. Był to obóz szczególny, „tylko dla osób wybranych", III Rzeszy szczególnie niemiłych. Za jego drutami znaleźli się ludzie o różnych poglądach politycznych: działacze, naukowcy i księża niemal z całej Europy. Przebywali tu między innymi: generał Stefan Rowecki-„Grot" Komendant Główny Armii Krajowej, sufragan lubelski biskup Władysław Gorał, prof. KUL K. Kuraszkiewicz i inni uczeni z tej uczelni, oficer polskiego wywiadu kpt. Alfons J. Jakubianiec, działacz ludowy dr Mieczysław Ritter oraz 183 profesorów i innych pracowników naukowych Uniwersytetu Jagiellońskiego i Akademii Górniczej, aresztowanych 6 października 1939 roku w tzw. akcji Sonderaktion Krakau, a także 200 polskich działaczy z Westfalii. Ponadto: oficerowie brytyjscy Payne-Best, G. Falconer, W. Day i mjr Stevens, byli również francuscy ministrowie — Georg Mandel i Ywon Delbos, dowódca ru195 muńskiej „Żelaznej Gwardii" Horia Sima, oficer radziecki Wasilij Korotkin (kuzyn Wiaczesława Mołotowa), radca niemieckiego MSZ dr Martin Luther, zwierzchnik niemieckiego Kościoła ewangelickiego pastor Martin Niemoller, Georg Elser — wykonawca nieuda^ nego w 1939 roku zamachu na Hitlera, syn marszałka — Piętro Bodoglio i przywódca komunistów niemieckich Ernst Thalmann oraz Jakub Dżugaszwili — syn Stalina, 300-osobowa grupa nacjonalistów ukraińskich na czele z Banderą, Stećką, Łenkawśkim, Stachiwem i Hnatkiwśką-Łebed. Obok obozu, zaraz za jego murami, w strzeżonych ściśle przez SS budynkach znajdowali się: były kanclerz Rzeszy — Hans Luther, Austrii — Kurt Schuschnigg i Francji — Leon Blum, Fritz Thyssen, Paul Reynaud, Eduard Daladier oraz członkowie niemieckich, francuskich i włoskich rodzin arystokratycznych. Warunki stworzone więźniom obozu były zróżnicowane — w zależności od celów lub nadziei, jakie wiązali hitlerowcy z poszczególnymi osobami. Na przykład Bandera, (którego pomieszczenie nr 73 oddzielała tylko jedna cela od celi gen. „Grota" oznaczonej nr 71, mieszkał w tzw. bunkrze Zellenbau niemal luksusowo. Rzeczywiście za taką mogła uchodzić w warunkach obozowych, biorąc pod uwagę, że znajdował się w niej (podobno) telefon, odbiornik radiowy, podręczna biblioteka oraz liczne gazety i pisma niemieckie — lą*cznie z ukraińskimi gadzinówkami. W podobnych warunkach mieszkali inni przywódcy OUN. W. Czerednyczenko, historyk kijowski, pisze, że pomieszczenia te były prezentowane delegacji Między- narodowego Czerwonego Krzyża jako typowe dla całego obozu. Dzięki temu członkowie delegacji mogli się przekonać naocznie o „wspaniałych" warunkach życia więźniów hitlerowskich obozów zagłady. Rów196 nież te same pomieszczenia hitlerowcy pokazywali przywódcom kolaboranckich bojówek krajów podbitych — o czym wspominał na procesie norymberskim SS-Standartenfuhrer von Rodhen. Oświadczył on wówczas, że zwiedzający wyjeżdżali z przeświadczeniem, iż „wszystkie wymysły, głoszone za granicą o obo<zach koncentracyjnych, nie mają pokrycia w prawdzie". Tadeusz Cieślak — więzień Sachsenhausen — wspomina, że „odwiedzały obóz delegacje zagraniczne i krajowe, m.in. faszystów hiszpańskich, niemiecki minister spraw wewnętrznych Frick, przedstawiciele przemysłowców należący do tzw. Himmlers Freudenkreis, którego głównym zadaniem było finansowanie SS. Wizyty były zawsze dobrze wyreżyserowane, umożliwiające zobaczenie tylko tego, co odpowiadało planom SS". Wspomnieliśmy, że warunki życia w Sachsenhausen były zróżnicowane. Nie wszystkim więźniom wiodło się tak, jak przywódcom OUN(b). Dla innych obóz był piekłem na ziemi równym Dachau i Oświęcimowi. Przez Sachsenhausen przeszło ponad 200 tys. więźniów, z czego połowa zginęła. Zamordowano tu przeszło 20 tys. Polaków. Obóz ten stanowił także ośrodek szkolenia dla dozorców innych lagrów — członków Totenkopfstandarte SS. Nacjonaliści ukraińscy mieli największą swobodę poruszania się po terenie obozu. Łącznicy Bandery, za zezwoleniem władz niemieckich, niejednokrotnie opuszczali obóz w celu kontaktu z konspiracyjnym OUN i Ukraińską Powstańczą Armią (UPA), a także z pałacem Friedenthal, w którym mieścił się ośrodek szkolenia kadr dywersyjno-szpiegowskich banderowców. To też był jeden z paradoksów w stosunkach ounowsko-hitlerowskich. Instruktorem w tym ośn> dku był jedyny oficer ukraiński „Nachtigall" — po197 zostający na wolności, J. Łopatynśkyj. On też — jak to wyznał w 1960 roku na konferencji prasowej w Nowym Jorku, był łącznikiem między kierownictwem OUN w obozie, a „urzędującym prowodnykiem OUN" pracującym w konspiracji, M. Łebediem oraz sztabem głównym UPA. Tę dużą swobodę tłumaczyć należy napływem z zewnątrz dużej ilości listów i paczek żywnościowych. Nie kryje tego w swoich listach Hnatkiwśka — żona Łebeda. Aresztowana razem z Banderą siedziała w Sachsenhausen wraz ze swoją nieletnią córką. W listach prze- kazywanych mężowi porównywała obecne warunki z więzieniem polskim, gdzie odsiadywała karę za współudział w zamachu na ministra Pierackiego. W jednym z listów pisała: „Nasza córka Zirka rozwija się stosunkowo dobrze (...) Przez cały dzień jesteśmy razem. Chodzimy na spacery. Zapominam już (...) więzienia z czasów polskich. Nie mogliśmy tam poruszać się swobodnie (...) Jestem spokojna i smutna (...)". W innym liście pisała: „Za żywność jestem bardzo wdzięczna. Niczego mi nie potrzeba. Otrzymujemy (wszyscy banderowcy — E. P.) dobre wyżywienie: codziennie mleko, biały chleb, cukier itp". Mimo to Prowod OUN regularnie przesyłał swoim przywódcom paczki żywnościowe i pokaźne sumy pieniężne. Odbywało się to właśnie za pośrednictwem najczęściej Hnatkiwśkiej lub Łopatynśkiego. Nie wiem dokładnie jak, wyglądał w obozie codzienny rozkład zajęć Bandery; relacje W. Stachiwa mówią o tym niewiele. Obóz był wprawdzie „ekskluzywny", przeważnie dla Sonderhaftlinge, ale zawsze był to obóz. Bandera działalności na pewno nie zaprzestał i kontaktu ze światem zewnętrznym, a szczególnie z własną organizacją — to jest fakt. Bandera był doświadczonym konspiratorem, taką 198 też była OUN, zatem sposób na kontakt się znalazł — legalny i nielegalny. Drogą legalną Bandera przekazywał organizacji tylko to, co nie było sprzeczne z polityką niemiecką i Niemców mogło satysfakcjonować, albo w najgorszym wypadku im nie szkodzić. Słowem przekazywał to, co mogło przejść przez niemiecką cenzurę. Na pewno nie był całkowicie spokojny o życie i o nie ciągle drżał wiedząc, że z Niemcami nie ma żartów i nigdy nie wiadomo, kiedy postawią pod mur lub założą stryczek. Był przecież „kimś" a UPA wymknęła się niemieckiej kontroli, była samodzielna i pozornie z Niemcami wojowała. Ile razy był przyłapany na działalności „niezgodnej z prawem" także nie wiemy, nie wiemy nawet, czy w ogóle był przyłapany. Jego pobyt w obozie 18 lat później został wykorzystany przez pełnomocnika rodziny Banderów, adwokata dr. H. Neuwitha do zaprezentowania prowodnyka jako „ofiary faszyzmu". Dr Neuwith ogłosił w gazecie „Suddeutsche Zeitung (5 X 1962) artykuł pt. Warum Bandera ins KZ kam. Opierając się prawdopodobnie na relacjach żony oraz kompanów Bandery, opisał motywy zamknięcia wodza OUN(b) w obozie oraz jego obozowe życie. Okropności obozowe przedstawione w artykule były typowe dla więźniów, ale nie dla samego Bandery. Zaliczenie Bandery przez Neuwitha do setek tysięcy „typowych" więźniów miało na celu przygotowanie gruntu pod żądanie odszkodowania dla rodziny prowodnyka i stałej, wysokiej renty dla wdowy. Jest to uwaga daleko wybiegająca w przyszłość — a tymczasem zaś Bandera pragnął wykorzystać pobyt gen. „Grota" w Sachsenhausen do poważniejszych' rozmów polsko-ukraińskich. Zadanie to otrzymał były minister spraw zagranicznych „krajowej władzy" 199 .Wołodymir Stachiw. Spotkania z „Grotem" opisał oa we wspomnieniach drukowanych vr odcinkach w 1948 roku w USA. Mając dużą swobodą Sachiw skontaktował Roweckiego za pomocą grypsów z niektórymi Polakami przebywającymi w obozie. Dzięki tym kontaktom generał miał przekazać wiadomość o sobie rodzinie do Warszawy. „Grot" miał być wciągnięty do spisku przewidującego ucieczkę, która jednak nie doszła do skutku, gdyż Niemcy wywieźli z Zellenbau jednego z głównych jego organizatorów, być może na skutek denuncjacji jednego z ludzi Bandery. Drugi plan ucieczki był już opracowany przy udziale banderowców. Stachiw pisze, że był on, obok kpt. Jakubiańca (ps. „Kuncewicz"), jego autorem. Należy sądzić, że gen. Rowecki, który godził się na jego realizację, nie był zorientowany w roli, jaką pełnił jego „powiernik" Stachiw. Okazją do ucieczki miał być obiecany przez szefa gestapo Heinricha Miillera wyjazd Roweckiego na szczegółowe badania lekarskie, do oddalonego od obozu o 35 kilometrów Berlina, w związku z uciążliwymi atakami wątroby. Ewentualną pomoc w ucieczce „Grota" banderowcy uzależnili od wyników rozmów, które z generałem miał nadzieję przeprowadzić Bandera. Platformą rozmów miała być wspólna walka przeciw komunizmowi. Warunki te podobno Hnatkiwśka przedłożyła Roweckiemu, Stachiw został wyłączony z planu w obawie, aby nie wydała się jego szpiegowska rola, a równocześnie, aby nadal mógł sondować opinią Roweckiego na tematy niemiecko-polsko-ukraińskie. Generał Rowecki kategorycznie propozycję odrzucił. Wyznała to po latach Hnatkiwśka, która po wojnie zamieszkała w USA. Przyznała też, że „banderowska grupa" liczyła na antykomunizm Roweckiego i ne 200 „pojednanie Ukraińców z Polakami". Na tej platformie i przy wyraźnej polskiej deklaracji, że uznaje się „prawo Ukraińców galicyjskich do samostanowienia", tj. do utworzenia niezależnego od Polski i ZSRR państwa zachodnioukraińskiego na wzór ZURL. „Grot" miał oświadczyć, że Rusini są obywatelami polskimi i że ich dotychczasowa działalność jest nielegalna w świetle prawa RP. Wobec takiej postawy „dalsze próby rozmów zostały poniechane" — kończy Hnatkiwśka. Gen. Rowecki swoim stanowiskiem, podpisał na siebie wyrok śmierci, który pierwotnie chcieli wykonać sami banderowcy zaciskając mu pętlę na szyi, pozorując w ten sposób samobójstwo. Takie zamiary były możliwe, bo jak pisze dobrze znający Banderę Iwan Kedryn-Rudnyćkyj, „Bandera śmiertelnie chorował na dwie epidemie: antypolonizm i antykomunizm i z tym zarażeniem zszedł z tego świata, tragicznie i brutalnie — tak jak żył". Kedryn undowiec niewątpliwie nienawidził prowodnyka, niemniej dał bardzo wyważoną opinię o Banderze, którą zawarł w autobiograficznej książce pt. Źyttia-podiji-ludy. Spomyny i komentari wydanej 1976 roku w Nowym Jorku. Na zamordowanie Komendanta Głównego AK nie wszyscy zamknięci w obozie członkowie Prowodu chcieli się zgodzić, przeciwstawiał się temu podobno również Stachiw, przeto Bandera się długo wahał. Władze obozowe uprzedzone z kolei przez swoich agentów o tym zamiarze, przeniosły generała do innego baraku i zupełnie odizolowały go od otoczenia. Stało się to już po powrocie z badań lekarskich Roweckiego z Berlina, w czasie którego miała nastąpić ucieczka. Ale o planie ucieczki również wiedzieli hitlerowcy. Wyznał o tym autorytatywnie na procesie 201 Kurt Eccarius — funkcjonariusz obozu, że „o zamiarze ucieczki generała powiadomili ludzie Bandery". Plan tej ucieczki, według Stachiwa, miał wyglądać następująco: „Rowecki miał podczas wyjazdu do Berlina wykorzystać dla ucieczki z auta najlepszą sposobność, która według nas — mogła nadarzyć się tylko na placu Poczdamskim. Stąd miał on uciec albo do poselstwa mandżurskiego, gdzie przyjąłby go jeden z japońskich dyplomatów, który był nie tylko wrogo nastawiony do hitlerowskich Niemiec, ale również sabotował germanofilską politykę premiera Togo i ambasadora Oshimy, albo — i ten plan »Kuncewicz« uważał za najlepszy — za wszelką cenę dostać się do prywatnego mieszkania tego dyplomaty japońskiego na Johannisbergerstrasse (...)"• Ucieczka jednak okazała się nie do zrealizowania. Rowecki miał oświadczyć Stachiwowi, który i tak już o wszystkim wiedział: „Jechaliśmy do Berlina aż dwoma autami. Było w nim dwunastu uzbrojonych po zęby ludzi. Nie przyszło mi nawet do głowy, by ryzykować komunikat »zastrzelony podczas ucieczki* zapewniony jak sto do zera". Opisana sprawa była epizodem w obozowej działal- ności Bandery, epizodem jednak dla nas o tyle ważnym— bo wiążącym się bezpośrednio z Komendantem Głównym AK, a tym samym polską historią najnowszą. Wkrótce Rowecki zginie. Jedyną wiadomością o jego śmierci jest relacja gestapowca H. Thompsona, złożona przd władzami brytyjskimi. Oświadczył on, że gen. „Grot" „został na specjalny rozkaz Himmlera rozstrzelany w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen w pierwszych dniach Powstania [Warszawskiego". Cytuje go T. Bór-Komorowski w pracy Armia Podziemna (Londyn 1950) dodając, że 202 nieco wcześniej z tego rozkazu i w tym samym obozie zamordowano generała Bolesława Roję. Stachiw wspomina obłudnie, że wszyscy ukraińscy narodowcy w obozie na wieść o śmierci gen. Roweckiego „byli wstrząśnięci" i że mówiło się o niej szeroko, albowiem faktu tego nie udało się ukryć. Stachiw pisze również o innym epizodzie obozowym, mianowicie o próbach nawiązania rozmów z synem Stalina. Jego przywiezienia do Sachsenhausen także nie dało się ukryć. Bandera i Hnatkiwśka zastanawiali się: w jaki sposób można wykorzystać jego osobę i pobyt w obozie dla sprawy ukraińsko-nacjonalistycznej? Powstał projekt przekonania Jakuba Dżugaszwili, aby złożył osobiste oświadczenie na temat ukraiński w duchu zgodnym z polityką i zamierzeniami OUN. Oświadczenie miało być delikatne i bardzo ogólne, nie zrażające zbytnio Niemców. Były to, rzecz jasna, tylko spekulacje, których zrealizowanie znajdowało się w rękach „syna Dyktatora". Tylko, że ten kategorycznie i stanowczo odmówił oraz nieodwołalnie uchylił się od wszelkich rozmów, nawet towarzyskich, ze „zdrajcami i sprzedawczykami". Nie było to dla ounowców przyjemne, mogło jednak dawać im do zrozumienia, że faszystów spod każdego znaku narodowego normalni przedstawiciele społeczności międzynarodowej lekceważą. To mogło wpędzić w kompleks, ale nie banderowców — choć kto wie, czy ich morderczy instynkt nie wypływał wręcz w jakimś stopniu również z tych kompleksów. Coś w tym jest, w tym ciągłym podkreślaniu „wielkości i wyjątkowości" Ukraińców, tego ślepego mesjanizmu i udziału w kulturze narodów radzieckich i całego świata, a także w pretensjach do całego świata, że nie dostrzega nacjonalizmu ukraińskiego — „konstruktyw203 nej siły narodu" i nie pomaga mu w stopniu odpowiadającym znaczeniu tego ruchu dla „wolnego świata". To nawet już nie jest kompleks, to wręcz jakaś choroba. Bandera, choć odseparowany od spraw organizacji, nie był jednak tych spraw nieświadomy. Istnieje wiele dowodów na to, że „trzymał rękę na pulsie" i nic ważnego, generalnego nie wydarzyło się w podziemiu OUN - UPA bez jego wiedzy i zgody. A działo się wiele rzeczy ważnych, skomplikowanych i doniosłych. Powstała dobrze zorganizowana konspiracja. Po klęsce stalingradzkiej i kurskiej Niemcy, licząc na „mięso armatnie", tworzą promelnykowską dywizję SS „Galizien". Klęski te także uświadamiają Banderze, że „karta niemiecka przegrywa" i czas rozejrzeć się za nową orientacją. Orientację należało rozpocząć od zmiany programu i profilu OUN, zatem w 1943 roku dojrzał czas do zwołania kolejnego zboru organizacji, który by te sprawy omówił. Wskazówki Bandery w tej sprawie przemycił dla Łebedia niezawodny Łopatyńśkyj. Tym razem chyba Niemcy o niczym nie wiedzieli. III ZBÓR OUN I JEGO POSTANOWIENIA Niemcy po wielkich klęskach ponoszonych na Wschodzie i na Południu stawali się coraz tańsi dla banderowców. Dla nich i ich wodza było jasne, że wojnę tę hitlerowcy przegrają — chyba że — jak o tym mówił arcybiskup Szeptycki w rozmowie z Szuchewyczem — „stanie się jakiś cud." Tym „cudem" mogła być zapowiadana „tajemnicza broń", która zmieni losy wojny, albo spowoduje separatystyczny pokój z Zachodem, co pozwoli wszystkie siły niemieckie skierować przeciw ZSRR i niewykluczone. 204 że w sojuszu z Zachodem. Były to spekulacje, nadzieje przewijające się w dyskusjach i domysłach. Realniejsze było co innego: inwazja aliantów na Bałkany i ich ewentualny zwycięski marsz do środka Europy. W jego wyniku Ukraina — a przede wszystkim Galicja — mogłaby być wyzwolona przez wojska ame-rykańsko-brytyjskie. Tej nadziei uczepili się nacjonaliści ukraińscy jak tonący brzytwy, do niej zaczęli dostosowywać swoją strategię. Miała ona polegać na wywołaniu nowego powstania zbrojnego wymierzonego w jednakowym stopniu przeciwko Niemcom i Armii Czerwonej, a następnie odrodzonej Polsce, Słowem marzyła im się walka na dwa — a nawet trzy fronty. W takim „rozdarciu ducha", nie zrywając kontaktów poufnych z Niemcami OUN gorączkowo poszukiwała podobnych kontaktów z Wielką Brytanią. Współpraca z Niemcami na płaszczyźnie walki z ZSRR była im potrzebna, chodziło głównie o hitlerowską broń i inne wyposażenie wojskowe konieczne do prowadzenia walki. Niemcy byli hojni, taka broń rzeczywiście wartkim strumieniem płynęła dla UPA, broń, którą w odpowiednim momencie zamierzała ona w całości skierować właśnie przeciwko Niemcom, jeżeli Anglicy znajdą się „u progu ukraińskiej chaty". Z drugiej strony prowadzono także rozmowy z Niemcami na temat utworzenia rządu ukraińskiego i proklamowania „samostijności" lub choćby jej protektoratu w obwodach zachodnio-ukraińskich. OUN chodziło tylko o sam fakt, o atut dla opinii światowej i państw zachodnich w obliczu zwycięskiego marszu Armii Czerwonej. Z chwilą wkroczenia jej na tereny „samostijnej" można będzie uznać ZSRR za agresora. Byłby to też poważny atut do mobilizacji całego społeczeństwa do obrony „ojczyzny" i do przeciw205 stawienia się „inwazji bolszewickiej". Właśnie tymi sprawami zajął się kolejny Zbór OUN. Taki Zbór nr III zwołali banderowcy, za aprobatą swojego zamkniętego wodza, w sierpniu 1943 roku. Oczywiście zwołali go konspiracyjnie gdzieś w ostępach leśnych Wołynia i w tajemnicy przed Niemcami. Zbór, noszący w literaturze ounowskiej nazwę „nadzwyczajnego", był mocno strzeżony kilkoma liniami obronnymi UPA. Klęski niemieckie nie były jedynym powodem zwołania Zboru. Nagromadziło się też wiele spraw i przykrych doświadczeń, które miały być gruntownie omówione. Przykre skutki okupacji niemieckiej, coraz gwałtowniejsze antyhitlerowskie i proradzieckie nastroje ludności, a nadto stworzenie przez melnykowców dywizji SS „Galizien", która w dużym stopniu odciągała nacjonalistycznie nastrojoną młodzież od szeregów UPA. Należało zastanowić się nad powiększeniem sotni UPA jako ważnego argumentu w rozmowach z Niemcami i w walce o władzę z melnykowcami na Ukrainie. III Zbór jest z wielu względów charakterystyczny, a w fachowej literaturze nacjonalistycznej określa się go jako „przełomowy" w dziejach OUN ze względu na podjęte tam decyzje walki na dwa fronty „przeciw Moskwie i Berlinowi". Oczywiście, gdy idzie o Niemców, walka ta miała mieć charakter ograniczony i odtąd powinna sprowadzać się do sytuacji, gdy UPA lub poszczególne jej oddziały zostaną do tego sprowokowane lub przymuszone. Chodziło o to, aby nie osłabiać zbytnio Niemców na froncie wschodnim oraz dać im możność jak najdłuższego wojowania i osłabiania Armii Czerwonej, uznanej przez OUN za wroga nr 1 „samostijnej" Ukrainy. Chodziło też o wzajemne wykrwawienie się obu walczących stron, 206 aby w przyszłości (na co banderowcy też liczyli) państwa zachodnie mogły jednym uderzeniem obydwie pokonać, oczywiście przy pomocy nacjonalistów ukraińskich. Niemcy po prostu zostali uznani za przeciwnika OUN, co nie oznaczało, że OUN nie mogła czerpać korzyści z obecnego ich tu pobytu („jako tymczasowych okupantów"), korzyści zwłaszcza w zakresie uzbrojenia przydatnego jej do walnej rozprawy z Armią Czerwoną (już być może u boku nowego sojusznika). Zbór widział zatem główne zadanie „rewolucji" nadal w walce z władzą radziecką na Ukrainie, której kulminacja będzie miała miejsce w przełomowym momencie klęski Niemiec, gdy państwa zachodnie zdecydują się na zaatakowanie ZSRR. Klęskę Niemiec widziano jako nieuniknioną, a równocześnie z nią — nieuchronny konflikt pomiędzy sygnatariuszami koalicji antyhitlerowskiej. Wielka Brytania i USA zatem muszą być zainteresowane w wzajemnym wykrwawieniu się i osłabieniu Niemiec i Związku Radzieckiego, aby dzięki temu stać się najważniejszą siłą na kontynencie europejskim. „Nie jest w interesie aliantów — głosiła rezolucja III Zboru — zawładnięcie Europy przez bolszewików". Dalej rezolucja przewidywała zainteresowanie się mocarstw zachodnich siłą i możliwościami bojowymi OUN—UPA oraz ewentualną jej pomocą w rozbiciu Kraju Rad. Aby taka pomoc mogła wchodzić w ogóle w rachubę, UPA miała być rozbudowana i dobrze uzbrojona. Myśl o ewentualnej pomocy OUN—UPA w rozbiciu ZSRR Prowod pragnął jak najrychlej przekazać zainteresowanym kołom wojskowym Anglii i USA. Postanowiono więc szukać odpowiednich kontaktów. „Uczyniona została zatem pierwsza próba wyrwania się z izolacji i nawiązania bezpośrednich 207 kontaktów z zachodnimi aliantami, konkretnie z USA" — oświadczył później na łamach „Suczasnej Ukrajiny" (21X1960) organizator tych prób Mykoła Łebed'. Mając tak odległe zamiary, OUN nie mogła nie brać po uwagę faktu, że państwa, z którymi pragnęła w przyszłości współpracować, miały ustrój demokratyczny i zwalczały faszyzm. Ponadto w swoim programie OUN musiała uwzględnić i to, że ludność tutejsza poznała już ustrój radziecki. Zbór przeto w swoim założeniu wewnętrznym wyraźnie podkreślał konieczność likwidacji w „samostijnej" Ukrainie klas eksploatatorskich oraz wszelkiego wyzysku. OUN głosiła dalej, iż „nie narzucamy formy władania ziemią" oraz deklarowała przekazanie bezpłatnie na Ukrainie ziemi obszarniczej i kościelnej we władanie ludu. A więc niejako sankcjonowała to, co już wcześniej zrobiła władza radziecka, a okupant częś-ciowo zniweczył. Przewidywano na przyszłość pełne równouprawnienie mniejszości narodowych z Ukraińcami, a także pełną równość obywateli w państwowych i społecznych prawach oraz obowiązkach wobec „ukraińskiej derżawy" niezależnie od przynależności etnicznej. Ta deklaracja nie oznaczała jednak żadnej praktycznej zmiany w postępowaniu OUN—UPA wobec mniejszości narodowych, głównie wobec Polaków i Żydów. Wciąż obowiązywała tajna instrukcja Prowodu, że bojówka bije, a nacjonaliści głoszą, iż spokojnych mieszkańców nikt nie zaczepia. OUN ZADOWOLI SIĘ PROTEKTORATEM Mimo zapowiedzi szukania kontaktów z Zachodem, nie zaprzestano, a nawet umacniano więź z Niemcami. Bezpośrednie rozmowy niemiecko-banderowskie (określane dziś przez OUN jako rozmowy „o charakterze politycznym") poprzedzone zostały „Listem otwartym" Egzekutywy Krajowej OUN zaadresowanym 1 października 1943 roku „Do Pana Gubernatora Dystryktu Galicji dr. Otto Wachtera" z kopią na ręce Keitla, Goebbelsa, Himmlera i Franka. Jak widzimy, został on napisany już po III Zborze OUN. W liście banderowcy podkreślali, że jak dotąd byli najwierniejszymi sojusznikami Niemiec i obecnie robią wszystko, aby wojna prowadzona przez nich na Wschodzie stała się wspólnym zwycięstwem niemiecko-ukraińskim. „W Reichu — pisano — pracuje (...) około 10 procent ukraińskiego społeczeństwa. Jest to jeszcze jeden (...) wkład do walki o los Europy (...). Nakazaliśmy wszystkim swoim ośrodkom, żeby kontyngenty odstawiano terminowo i bez zastrzeżeń. To również nasz wkład do walki o los Europy. Kto głosi o negatywnym stosunku ruchu banderowskiego do kwestii kontyngentów, ten kłamie (...)". Mając jednak nadzieję, że w najbliższej przyszłości wszystko ułoży się pomyślnie między nimi a hitlerowcami, banderowcy pisali: „Jest jeszcze czas, zobaczycie (Niemcy), że korzyści z włączenia nacjonalistów ukraińskich do najaktywniejszej walki antykomunistycznej, mieć będzie znaczenie szczególne". Obok propozycji i próśb były także ostrzeżenia i groźby. Wachter, uzyskawszy informację, że „List" został napisany za wiedzą Bandery, odpowiedział nań nakazem aresztowania jego braci — Wasyla i Ołeksnn'dra. W połowie października 1943 roku osadzono ich iw Oświęcimiu, gdzie wkrótce zostali zgładzeni. Przy Hnoil ipod znaku tryinba 209 tym rozpowszechniano wiadomości, że za ich śmierć ponosi winę Polak, kapo, Józef Kral. W rzeczywistości zamordowali ich Niemiec Stark i Ukraińcy — Kowal, Szewczuk oraz Witoszynśkyj. To był jeszcze jeden paradoks polityki niemieckiej wobec nacjonalistów ukraińskich. Czyn Wachtera uznać należy za odruch, zaś myśl rozmów bezpośrednich z OUN zawartą w „Liście" podchwyciło gestapo oraz SD i ono rozpoczęło takie rozmowy z I. Hryniochem, Szuchewyczem, Łebedem i Wrecioną. Rozmowy Hryniocha uznać należy za najpoważniejsze, z których zachowała się cała obszerna dokumentacja. Pierwsze spotkanie Hryniocha ps. ,,Herasyrnowski" odbyło się z Benno Pappenem przedstawicielem SD Dystryktu „Galizien" 6 marca 1944 roku w Tarnopolu. Hrynioch oświadczył tam, że OUN „widzi swoich wrogów wyłącznie w komunistach i Polakach" nie zaś w Niemcach i nadal sądzi, iż organizacja może osiągnąć swój cel polityczny tylko przy pomocy III Rzeszy. Przeto w dalszym ciągu obowiązuje OUN zasada: „nie występować przeciw interesom niemieckim i niemieckiemu państwu. Jeżeli w odosobnionych przypadkach miały miejsce akty sabotażu (...) to ekscesy te zostały popełnione nie z rozkazu kierownictwa (...) OUN, lecz były aktami samowoli poszczególnych instancji organizacji". Wydarzenia w Galicji, jak sądziło kierownictwo OUN, potoczyłyby się inaczej, gdyby Niemcy zezwolili już na początku wojny stworzyć rząd OUN typu Quislinga. Banderowcy wówczas, tak jak i obecnie, „całkowicie zadowoliliby się protektoratem". Ale nie bacząc na przeszłość OUN gotowa jest przyjąć niemiecką ofertę i rozpocząć walkę na zapleczu Armii Czerwonej, a także nadal zwalczać antyniemiecki 210 ruch: radziecki i polski. OUN obecnie też już skłonna jest przekazać władzom niemieckim materiały dotyczące polskiego ruch oporu. O rezultacie tych rozmów, pismem z 13 marca 1944 roku poinformowany został szef sipo i SD w GG SS-Brigadenfiihrer Walter Bierkamp. W zakończeniu pisma znajduje się charakterystyczne stwierdzenie: „OUN (banderowska grupa) pragnie dowieść swej dobrej woli i uczciwych zamiarów (...) w taki sposób, że nie będzie domagać się uwolnienia jakiejś określonej grupy aresztowanych (...). Jest ona dość rozsądna, żeby nigdy nie domagać się uwolnienia Bandery". Kierownictwo OUN(b) nie stawiało na porządku dziennym sprawy uwolnienia Bandery, aby nie komplikować rozmów. Jednak było przekonane, że takie uwolnienie nastąpi i to z inicjatywy samych Niemców, którzy w odpowiednim momencte zechcą posłużyć się autorytetem Bandery i włączyć jego osobę do przetargów dyplomatycznych. Być może, że sam Bandera nie widział potrzeby stawiania jego osobistej sprawy w tego typu rozmowach. Treścią rozmów 27 marca były dwie sprawy: potwierdzenie dotychczasowej linii współpracy banderowsko-hitlerowskiej oraz stosunek OUN do rekrutacji młodzieży do niemieckich oddziałów pomocniczych, w tym również do SS „Galizien". W notatce niemieckiej czytamy: „Herasymowski złożył oświadczenie (...), że banderowska grupa swoją walką podziemną pragnie zwrócić uwagę fiihrera oraz żeby wywalczyć dla narodu ukraińskiego należne mu miejsce w nowej Europie (...). Odnośnie do mobilizacji (...) Herasymowski oświadczył, że OUN nie będzie czynić przeszkód w mobilizacji. Naród ukraiński dysponuje dostateczną ilością potencjału biologicznego, tak że niemieckie władze okupacyjne będą mogły prowadzić 211 mobilizacje bez szkody dla OUN i UPA. Przy czym obie strony w żadnym stopniu sobie nie przeszkodzą(...)". Kolejną rozmowę przeprowadził Hrynioch z funkcjonariuszem SD SS-Obersturmbanfuhrerem dr Witiska. Głównie chodziło w niej o utworzenie przez Niemców tajnych magazynów broni z przeznaczeniem dla UPA po odejściu Wehrmachtu z Ukrainy. „Chętnie powitałbym — kończył swój meldunek Witiska — zezwolenie na wymienione kwestie w interesie chaosu (...) oraz dywersji przeciw administracji bolszewickiej". Propozycja banderowska została załatwiona pomyślnie. Niemcy rzeczywiście utworzyli całą sieć tajnych składów broni, z których UPA czerpała do końca swoich dni. Rozmowy z Niemcami wyszły poza ramy taktyczne nakreślone Hryniochowi przez Banderę. Wywołało to nawet rozdźwięk między sztabem UPA a kierownictwem OUN. Chodziło o to, że z rozmów tych większe korzyści odniosła strona niemiecka. Hrynioch w zasadzie godził się na nie pod warunkiem, że zaakceptuje je Bandera. W tym celu domagał się widzenia z nim osobiście lub z inną osobą przez niego wyznaczoną. Propozycja ta wykraczała poza kompetencje władz policyjnych dystryktu. Przeto wysłały one w kwietniu 1944 roku ściśle tajne pismo do Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy na ręce SS-Obergruppenfiihrera Heinricha Mullera. W piśmie między innymi czytamy: „Zarówno Herasymowski, jak i jego organizacja uważają za nieodzowne, aby myśl ta (?) została zaakceptowana przez Banderę. Dlatego prosi on o umożliwienie przedstawicielowi banderowskiej grupy OUN lub jemu osobiście, rozmowy z Banderą. 212 Miejsce i czas rozmowy z Banderą mogą być wyznaczone przez policję bezpieczeństwa(...)". Z dalszego toku postępowania OUN wynika, że do takiego spotkania z Banderą doszło. Niewątpliwie omówiono na nim nie tylko taktykę organizacji wobec Niemców, ale także problem powstania konspiracyjnej, „szerokiej" reprezentacji narodowej, która pod nową firmą (mimo wszystko OUN była skompromitowana) mogła przystąpić do rozmów z Zachodem. GŁÓWNA UKRAIŃSKA RADA WYZWOLEŃCZA Główna Ukraińska Rada Wyzwoleńcza (UHWR), w myśl założeń OUN miała być organem politycznym o funkcjach tymczasowego rządu i parlamentu, służącym mobilizacji szerokich kręgów społeczeństwa do walki z „Berlinem i Moskwą" głównie jednak z Moskwą. .Walka ze zbliżającą się Armią Czerwoną i nadzieja na kolejną, nową wojnę światową, wymagała mobilizacji i konsolidacji Ukraińców różnej orientacji w kraju i za granicą wokół programu OUN uchwalonego na III zaborze. Prawie roczna perspektywa od tamtego wydarzenia nasuwała banderowcom nowe wnioski, które należało uściślić. Dlatego w czerwcu 1944 roku zwołali oni swój IV Zbór, w sytuacji, kiedy część ziem zachodnioukraińskich była już wyzwolona. Zbór ten przyjął platformę ideowo-programową dla przyszłej „reprezentacji narodowej", opracowaną wcześniej przez powstały z inspiracji OUN Komitet Inicjatywny. W tym czasie bowiem — jak pisze W. Stachiw — prawdopodobnie cały Prowod OUN stał „na stanowisku, że zbrojną, powstańczą walką, która nabrała ogólnonarodowego charakteru, nie może kierować jedna organizacja polityczna". 113 W dokumencie Komitetu Inicjatywnego znalazło sią sformułowanie, że w przyszłości o formie ustroju Ukrainy zadecyduje zwołane ogólne przedstawicielstwo narodu oraz wyraźnie stwierdzano, iż nastąpi „zagwarantowanie sprawiedliwego porządku socjalnego bez wyzysku klasowego i ujarzmienia". Dobitniej też podkreślano — w porównaniu z dokumentami III Zboru OUN — gwarancję wolnego państwa ukraińskiego (po raz pierwszy użyto skrótu USSD — Ukraińska Soborna Samostijna Derżawa) w stosunku do twórczej działalności gospodarczej i wolnej formy korzystania z ziemi, prywatnej inicjatywy oraz nieskrępowanego rozwoju rzemiosła. Analiza materiałów III i IV Zboru OUN, w zestawieniu z poprzednimi jej kongresami, wskazuje na zasadniczą ewolucję programową organizacji: od koncepcji ustroju korporacyjnego w 1941 roku, wzorowanej na ustroju faszystowskich Włoch, do ustroju liberalno-burżuazyjnego w 1944 roku. Fakt ten da się tym wytłumaczyć, że OUN, organizacja o prowe- niencji faszystowskiej, formułuje w swoim programie postulaty zaczerpnięte z ustroju kapitalizmu wolnokonkurencyjnego oraz głosi hasła „likwidacji wyzysku klasowego", „sprawiedliwości społecznej" i „uspołecznienia wielkiej własności". Zdaniem antora, wszystko to było jedynie teorią podporządkowaną strategii przygotowań do walki z ustrojem Ukrainy radzieckiej. Banderowiec Borys Łewyćkyj jest wyrazicielem opinii zbliżonej do autora tej pracy, bowiem widzi ponadto w ewolucji programowej OUN wpływ sukcesów militarnych Armii Czerwonej. Podobnego zdania jest również John Armstrong, historyk amerykański, który analizując tę sytuację twierdzi, że pierwotnie OUN zajęta działalnością zbrojną, nie zajmowała się 214 zbytnio problemem społecznym, zaś do zajęcia tą kwestią została niejako zmuszona sytuacją, na której zaciążyły klęski wTojsk niemieckich. W tych warunkach OUN zmuszona była opracować program, który by pozyskiwał ludzi z USRR. Równocześnie Armstrong podkreśla jeszcze jeden element, zdaniem autora, bałamutny, że w samej OUN wzrósł nacisk i wpływ elementów „wschodnioukraińskich", a których tak naprawdę w OUN w ogóle nie było, lub był to wąski margines, który nie miał praktycznie żadnego znaczenia. Bezsprzecznie w samej OUN zaszły radykalne zmiany wynikające z jej rozłamu oraz wycofania się lub wydalenia z organizacji ludzi „starej generacji" o szczególnie „zacofanych" poglądach. Kierownictwo OUN zostało opanowane przez ludzi młodych z kół inteligenckich i akademickich, lepiej znających nastroje mas oraz bardziej podatnych na nowości ustrojowe zachodzące na świecie. Nie bez znaczenia były wpływy pozapartyjne, zewnętrzne. OUN mobilizując ludzi do walki z ustrojem radzieckim nie mogła stać na starych pozycjach programowych bez obawy, że społeczeństwo za nią pójdzie. Zatem OUN krytykując ten ustrój zmuszona była głosić hasła liberalne, a nawet o pozorach socjalistycznych. Inna rzecz, że twórcy programu organizacji niezbyt troszczyli się o to, iż część świadomych Ukraińców niewątpliwie zastanowi się: jak można pogodzić zniesienie klas z istnieniem i rozwojem własności prywatnej oraz wolnej gry sił gospodarczych, wolnego handlu itp.? Jednakże taki właśnie program zdaje się miał na celu pogodzenie w ruchu nacjonalistycznym różnych tendencji i kierunków politycznych, a przez to powiększenie swych wpływów na różne kręgi zachodnio215 ukraińskie. Nacjonaliści liczyli także, że za pomocą tej demagogii pozyskają Ukraińców z Ukrainy radzieckiej, a równocześnie zaś, że poprawią swą reputacją w oczach społeczeństw państw zachodnich, o których poparcie już zabiegano, ponieważ niezbędne było ono na przyszłość. Nowa koncepcja OUN została w lipcu 1944 roku przyjęta przez niektórych przedstawicieli UNDO, URN i „sfery świętojurskiej". Jej rezultatem, po naradzie od 7 do 19 lipca, było utworzenie ponadpartyjnego ośrodka dyspozycyjnego — Głównej Ukraińskiej Rady Wyzwoleńczej (UHWR). Prezydentem UHWR został charkowianin I. Ośmak, zaś wiceprezydentami —: W. Mudryj i I. Hrynioch. W przyjętej tam platformie politycznej podkreślano, że zjednoczenie grup nacjonalistycznych dokonało się na podstawie powszechnego pragnienia walki zbrojnej przeciw trzem, a nawet czterem państwom. Głównymi przeciwnikami były Związek Radziecki i Polska. Na trzecim miejscu stały Niemcy, na ostatnim — Czechosłowacja. Poza platformą polityczną, opracowano jeszcze dwa dokumenty: Konstytucję UHWR oraz jej Uniwersał do ludności. UHWR zgodnie z konstytucją na czoło wszystkich zadań wysunęła hasło konsolidacji wszystkich „niepodległościowych elementów ukraińskich", koordynowanie ich działalności oraz kierowanie walką, reprezentowanie „narodu ukraińskiego i jego dążeń wyzwoleńczych na forum zewnętrznym". UHWR wskazując na grożące niebezpieczeństwo od strony „wrogów Ukrainy", wzywało do przeciwstawienia się mu w sposób zorganizowany, a więc w szeregach UPA. Uniwersał, adresowany „Do narodu ukraińskiego", obwieszczał uroczyście powstanie UHWR, wyjaśniał 216 jej cele oraz uzasadniał konieczność powołania „naczelnego organu narodu ukraińskiego". Na pierwszym swym posiedzeniu UHWR wyłoniła, zgodnie z odpowiednimi ustępami konstytucji, prezydium oraz organ wykonawczy tzw. Sekretariat Generalny na czele z R. Szuchewyczem („Łozowśkyj", „Tur") jako sekretarzem generalnym. Szuchewycz pełnił tę funkcję równolegle z funkcją sekretarza do spraw wojskowych UHWR i komendanta głównego UPA jako „Taras Czuprynka". Sekretarzem spraw zagranicznych UHWR został Łebed („Maksym Ruban"). On też kierował zagranicznym przedstawrcielstwem Rady (Zakordonne Predstawnyctwo) funkcjonującym od września 1944 roku na wpół legalnie w Niemczech, a przy nim misja specjalna UPA. Tym samym najważniejsze stanowiska w UHWR zajęli ounowcy, oni też byli politycznymi (i faktycznymi) kierownikami UPA. Współczesna publicystyka ukraińska na Zachodzie, wśród której również znajduje się artykuł znanej działaczki OUN Darii Rebet („Ukrajinśkyj samostijnyk", nr 23, 1959), usiłuje przedstawić powstanie UHWR jako wyraz rzeczywistych dążeń różnych nurtów zachodnioukraińskiego nacjonalizmu do konsolidacji narodowej. Argumenty te są mało przekonywające ze względu na nikły przekrój politycznych działaczy wchodzących do tej rady. Bardziej przekonywająco brzmią sformułowania w pracy D. Rebet, w których podnosi ona hegemoniczną rolę OUN. Stwierdza ona wprawdzie, że przez powołanie UHWR „OUN zeszła ze swej ekskluzywno-grupowej pozycji na pozycję ogólnonarodowo-państwową", niemniej w radzie tej organizacja „nie miała partnerów, którzy byliby przedstawicielami zorganizowanych sił politycznych. Ona sama dobro217 wolnie podzieliła się wpływami i współodpowiedzialnością". Główna Ukraińska Rada Wyzwoleńcza powstała w tajemnicy przed Niemcami, a to z tego powodu, że jej platforma miała charakter antyniemiecki i prozachodni. Odtąd zaczęto jawnie orientować się na przeciwników hitlerowskich — USA i Wielką Brytanię. Właśnie ta szeroka, jak się Banderze i OUN zdawało, reprezentacja mogła być szansą dla organizaji w ewentualnych rozmowach z zainteresowanymi kołami anglo-amerykańskimi. Sekretariat Generalny UHWR kontynuował wcześniej zaczęte poszukiwania dróg wiodących do nawiązania łączności z Amerykanami i Anglikami. W tym celu wysłane zostały specjalne misje między innymi do Szwajcarii, Turcji i USA. Do Szwajcarii wyjechał Wreciona, gdzie udało mu się taką łączność nawiązać, choć późno, bo dopiero w ostatnich dniach wojny. Emisariusze udający się na Zachód mieli też za zadanie wejść w kontakt z działaczami ukraińskimi na emigracji i przy ich pomocy robić wszystko, aby problematyka ukraińska i UHWR była wciąż tam obecna w masowych środkach przekazu. Propaganda UHWR rozpoczęła się w pismach ukraińskich, później pojawiły się informacje na jej temat w prasie anglosaskiej i skandynawskiej. Informacje powtórzyły niektóre rozgłośnie radiowe. Mimo tej propagandy, na której banderowcom wszak bardzo zależało, znaczenie rady z każdym dniem malało, nie miała ona rzeczywiście żadnego wpływu na podziemie zbrojne, które działało nadal według wytycznych OUN. Główna Ukraińska Rada Wyzwoleńcza nie ode- grała większej roli ani politycznej, ani wojskowej. Jej znaczenie sprowadzało się prawie wyłącznie do 218 reprezentowania „ukraińskiej myśli rewolucyjnej na zewnątrz" i prowadzenia polityki zagranicznej, zgodnej zresztą z wolą OUN i jej przewagi w UHWR — jak ją widzi „Homin Ukrajiny" (17IX 1959). Stanowisko UHWR i jej kompetencje polityczno-wojskowe przedstawił między innymi J. Łopatynśkyj wydelegowany w maju 1945 roku przez Banderę, do rozmów z polskim podziemiem zbrojnym. 21 maja na spotkaniu z delegacją tegoż podziemia, na czele z szefem Inspektoratu Zamojskiego NSZ kpt. Marianem Gołębiowskim („Ster"), Łopatynśkyj („Szejk") oświadczył, że UHWR powstała na gruncie dwóch koncepcji politycznych: ścisłej współpracy z Niemcami przy budowie wolnej Ukrainy oraz samodzielnego, lub opierającego się na innych siłach, szukania dróg wiodących do jej odbudowy, również na ziemiach oderwanych od ZSRR. Rzecz jasna, obecnie, gdy Niemcy zostały już pokonane, UHWR zamierza realizować swój główny cel budowy „demokratycznej Ukrainy na wzór Anglii", opierając się na tej drugiej koncepcji. Cel swój UHWR pragnie osiągnąć przez: 1) mobilizację własnych sił Ukraińców; 2) dyskontowanie nastrojów antysowieckich i nacjonalistycznych wśród pewnych elementów w krajach sąsiednich i dalszych — w tym wypadku wśród takich elementów w Polsce; 3) działalność UPA. Delegaci UHWR zaproponowali też wymianę przedstawicieli polskiego podziemia i rządu na emigracji przy UHWR i odwrotnie. Również wyrażali chęć, opierając się na pełnomocnictwie, omówienia ze stroną polską kwestii granic. Zanim to nastąpi, zaproponowali tymczasowo „obecną linię, tzw. linię Curzona", ale na przyszłość widzieli rozwiązanie problemu w federacji Polski i Ukrainy, wówczas 219 „zagadnienie granic mogłoby przestać istnieć". Ponadto UHWR wyraziła pragnienie zawarcia sojuszu połsko-ukraińskiego w oparciu o następujące zasady: — zawarcie paktu o nieagresji na zasadzie terytorialnego status guo; — opublikowanie paktu jako zawartego przez najwyższe polskie czynniki w kraju; — uznanie zawartego paktu przez rząd polski w Londynie; — ścisła współpraca obu stron. Główna Ukraińska Rada Wyzwoleńcza, która miała stać się wyrazem „jedności narodowej" i płaszczyzną polityczną antyradzieckich grup ukraińskich, stała się faktycznie (obok kontaktów Hnatkiwśkiej i Łebedia z wywiadem zachodnim) początkiem rozbicia OUN(b). Stanowiła doskonałą odskocznię do działalności frakcyjnej, którą w najbliższym czasie zaczną prowadzić Łebed i Hrynioch. BANDERA NA WOLNOŚCI W sytuacji gdy Ukraina i część Polski znajdowały się już w rękach radzieckich, nadszedł czas zrealizowania, spóźnionej o kilka lat, myśli powołania „ukraińskiej reprezentacji" u boku Niemców. Stąd uwolnienie Bandery z obozu stało się nieodzowne. Będzie to jeden z nielicznych przypadków wypuszczenia na wolność z hitlerowskiego obozu koncentracyjnego i to w sposób legalny. Stało się to 25 września 1944 roku. Oprócz Bandery wolność odzyskali wszyscy dotąd zamknięci banderowcy. Mylący komunikat (odnośnie miesiąca) zamieszczony w gazecie „Szczodenni wisti" (14IX 1944) głosił: „W październiku br. Stepan Bandera i 300 członków OUN opuściło więzienie niemieckie i przebywa na wolności. Bandera przekazał przedstawicie220 łowi Głównej Ukraińskiej Rady Wyzwoleńczej za granicą gorące pozdrowienia (...)"• „Szczodenni wisti" były gazetą legalną i podlegającą cenzurze niemieckiej. Jeżeli jednak ta godziła się na taki komunikat, to znaczy, że Niemcom znana była UHWR, a jej przedstawiciel, na którego ręce Bandera złożył „gorące pozdrowienia", musiał przebywać na stopie legalnej. Wszystko to wiązało się z „nową" polityką niemie^ cką w obliczu ostatecznej klęski III Rzeszy. Niemcy, chcąc wciągnąć wielkie rzesze Ukraińców, którzy opuścili tereny Małopolski Wschodniej, do walki w celu ratowania ginącej „Tysiącletniej Germanii", przede wszystkim rozwiązali niemiły im Komisariat Rzeszy-Ukraina. Był to jak gdyby wstęp do pierwszych rozmów z nacjonalistami ukraińskimi na temat powołania „reprezentacji" na emigracji. Nacjonalistom różnej proweniencji również wydawało się, że dogodny czas do takiego przedsięwzięcia już nadszedł. Trudność polegała tylko na znalezieniu osoby, która mogłaby stać się symbolem „konsolidacji" i „podnieść (ukraiński) sztandar walki z bolszewickim niebezpieczeństwem" — jak o tym pisały „Szczodenni wisti". Tak naprawdę to nie było takiej osoby, która by reprezentowała cały, szeroki wachlarz kierunków i sił nacjonalistycznych. Kubijowycz był nazbyt skompromitowany, na Melnyka nie godzili się banderowcy, Skoropadski czy Iwan Mazepa byli bez wpływów. Pozostał więc Bandera, ale ten stawiał twarde warunkii których Niemcy nawet w obliczu ostatecznej klęski nie chcieli przyjąć. On żądał uparcie uznania lwowskiej „władzy krajowej", mimo że ta „władza" nie reprezentowała szerokiego wachlarza sił nacjonalistycznych. Niemcy przyznawali, że Bandera był jedynym 221 godnym partnerem do pertraktacji, ale niebezpieczny na przyszłość. To prawda, lecz obstrukcja Bandery miała też inny podtekst. Zapamiętał on słowa gen. Roweckiego, że nie pertraktuje się z tymi, którzy przegrywają. Stanowisko Bandery niezupełnie odpowiadało zamysłom wszystkich członków OUN, ale był on „symbolem walki" i przez to nie mógł stanowić obiektu krytyki. „Stepan Bandera — pisze szef jego służby bezpieczeństwa Myron Matwijenko — jest symbolem tej walki (o „samostijną" Ukrainę — E. P.) i przez to nie może stać się obiektem publicznego napiętnowania, nawet zasłużonego". Ostatecznie, po różnych targach i sporach zgodzono się, że „reprezentantem" zostanie A. Liwyćkyj, co do którego osoby również Bandera nie stawiał kategorycznego sprzeciwu. Ten jednak się wymówił sądząc, że nie podoła zadaniu, które w większości ma aspekt wojskowy. Zaproponował na to stanowisko Pawła Szandruka, ppłk. petlurowskiego i oficera dypl. Wojska Polskiego. Szandruk nie był obciążony zbytnio współpracą z hitlerowcami, był nawet przez nich więziony. W czasie wojny niemiecko-polskiej w 1939 roku brał udział w walce po stronie Polski. Tym samym był więc osobą najbardziej nadającą się do przyszłych rozmów politycznych z Polakami. Szandruk awansowany do stopnia generała SS podjął się misji mediacyjnej. Jego zaś rozmowy z przywódcami różnych obozów i grup nacjonalistycznych dały w zasadzie wynik pozytywny. A. Andrijewśkyj w artykule Miżnaiodna akcija OUN na ten temat pisze: ,,W końcu 1944 r. nacjonaliści obu obozów dokładali sił dla utworzenia ukraińskiej reprezentacji. Rozmowy rozpoczęły się w Berlinie, a następnie w Weimarze, w których uczestniczyli, oprócz 222 płk A. Melnyka, S. Bandery, również hetman Skoropadski, A. Liwyćkyj, prof. I. Mazepa, prof. Kubijowycz (...) przy końcu (również) gen, Szandruk". W wyniku pertraktacji Szandruka z Niemcami, utworzony został 12 stycznia 1945 roku w Weimarze Ukraiński Komitet Narodowy (UNK), który stał się opiekunem powstającej Ukraińskiej Armii Narodowej (UNA). Przewodniczącym UNK i dowódcą naczelnym UNA został Szandruk. A. Rosenberg, jeszcze tego samego dnia, skierował na jego ręce pismo, które głosiło: „Aby w decydują- cym stadium wojny z bolszewizmem i w celu prawdziwie narodowego uporządkowania Europy wszelkie antybolszewickie siły narodowe mogły stanąć do czynu, uznaję, w imieniu Rządu Niemiec, powołany przez Pana do życia organ ukraińskiego przedstawicielstwa narodowego pod nazwą Ukraiński Komitet Narodowy(...)". Ze strony niemieckiej była to akcja co najmniej o trzy łata spóźniona. Wprawdzie nacjonaliści mogli być usatysfakcjonowani, że oto Niemcy uznali oficjalnie ich reprezentację, pozwolili jej na szeroką działalność, obiecali pomóc w utworzeniu armii — słowem realizowali po latach to, o co zabiegali banderowcy w roku 1941. Ukraińska Armia Narodowa składała się z dwóch dywizji, obie też one wkrótce zostały skierowane na front. Pierwsza dywizja o nazwie „Hałyczyna" na rozkaz Szandruka przedostała się 8 maja 1945 roku w rejon Klagenfurtu i tu poddała się Amerykanom. Los drugiej dywizji był podobny. W czasie ogólnego chaosu Bandera, korzystając nadal z usług wywiadu wojskowego, gnał samochodem do Monachium. Tu zamieszkał przy Kreitniayerstrasse pod nazwiskiem Stefana Popielą. 223 Wywiad amerykański w pierwszych miesiącach po. wojennych tylko przez przypadek nie trafił na jego ślad, a tylko na trop mieszkających w Rzymie Łebeda z Hnatkiwśką. Dzięki temu byli oni w stanie odegrać, w zakresie współpracy z Amerykanami, rolą prekursorską — co też stanie się kością niezgody między nimi a Banderą. „Już od dawna — wspomina Matwijenko — nie jest tajemnicą, co właściwie było kością niezgody(...) między Banderą a Łebedem(.„) Nie trzeba znać S2czegółów, aby zrozumieć, że zasadniczą przyczyną tej niezgody, która doprowadziła do kolejnego rozłamu obozu nacjonalistycznego, były nie jakieś ideowo-programowe czy polityczne różnice, kością niezgody była walka o prawo stania się pierwszym i jedynym reprezentantem interesów walczącej Ukrainy wobec amerykańskiego wywiadu politycznego". Część kierownictwa organizacji, od dawna nieżyczliwa Banderze, stanęła przy Łebedu, druga połowa ze Stećką i Łenkawśkim pozostała wierna wodzowi do końca. Zakończeniem konfliktu stał się rozłam OUN(b) na dwie frakcje. Aby ratować jedność, Bandera zwołał „czarną radę", która wydała wyrok śmierci na Hnatkiwśką, Łebeda, Lwa Rebetów i in. Wykonanie wyroku jednak się przeciągało, albowiem nie było chętnych pośród SB do zgładzenia swojego byłego szefa. Takiego zdania jest następca Łebeda na tym stanowisku, Matwijenko. Matwijenko np. pisze o sprawach, które kompromitują Banderę, zamieszanego w fałszerstwa dolarów na dużą skalę, w które zaopatrywano emisariuszy udających się na Ukrainę i do Polski, aby „zaoszczędzoae" na tym machlojstwie prawdziwe dolary ulokować na prywatnym koncie. Fałszerstwo mieli wykryć Amerykanie. Od dużych nieprzyjemności podobno wybawiła 224 „wodza" jego kochanka Marijka Rybczuk — autorka wielu skandali towarzyskich i politycznych. Bandera, wracając od niej często, znęcał się nad swoją żoną. Stając w jej obronie szef osobistej ochrony „wodza" Banias nav/et poważnie go poturbował. Zaraz po tym Bandera polecił Matwijence „wyprawić szefa swej osobistej ochrony na tamten świat. Jeszcze raz powtarzam: rozkazał (...) uśmiercić Baniasa fizycznie" (Mątwi jenko). Największą troską Bandery i Zagranicznych Oddziałów Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (ZCz OUN) było utrzymanie łączności z UPA na Ukrainie oraz w „Zakierzońskim Kraju", czyli na polskich terenach południowo-wschodnich. Dawne linie sztafetowe OUN zerwały się na skutek działań frontowych, a także w wyniku ustanowionej granicy polsko-radzieckiej. UPA stanowiła nie tylko ważny atut polityczny w jego ręku, była także źródłem szpiegowskich informacji, które przynosiły pieniądze, za które Bandera i jego czołowy aktyw utrzymywali się na emigracji. Punktem etapowym w tej łączności była Polska. Dlatego już jesienią 1945 roku Bandera wysłał do Polski swojego emisariusza Czyżewśkiego („Demyd") z poleceniem odtworzenia dróg kurierskich do USRR. Czyżewskij był osobą kompetentną, do niedawna pełnił funkcję inspektora UPA i wchodził w skład jej sztabu głównego. Drogę kurierską zorganizował przez Czechosłowację i Polskę oraz nawiązał kontakt z Prowodem Głównym na Ukrainie. Po wykonaniu zadania w styczniu 1946 roku Czyżewskij w towarzystwie Łopatynśkiego powrócili do amerykańskiej strefy okupacyjnej Niemiec. Długo tam jednak nie pozostał, miesiąc później znalazł się w Polsce ponownie z nowymi zadaniami Bandery. Chodziło o bezpieczne przeprowadzenie do Niemiec szefa sztabu głównego UPA DmyJ5 — Herosi ipod znaku tryiuba 225 tra Hrycaja oraz członka Głównego Prowodu D. Maiwśkiego („Kosar"). Hrycaj szczęśliwie przybył do Polski i tu po krótkim spotkaniu z prowodnykiem OUN „Zakierzońskiego Kraju" Jarosławem Staruchem („Stiah"), dowódcą UPA w Polsce Mirosławem Onyszkewyczem („Orest"), szefem służby bezpieczeństwa P. Fedoriwem („Dalnycz") i referentem propagandowym („Orłanem"), wyruszył w dalszą drogę — ale nie daszedł. Wszyscy trzej zostali schwytani na granicy czesko-austriackiej, Hrycaj w więzieniu praskim popełnił samobójstwo. Ta wpadka zdekonspirowała linię kurierską OUN przez Czechosłowację. Powiadomił o tym „Stiaha" Jarosław Myron, który w kwietniu 1946 roku z rozkazu Bandery przybył do Polski. Ułatwiono mu wprawdzie przejście granicy radzieckiej, niemniej wracając ze spotkania z „Czuprynką" zginął pod Drohobyczem. Bandera, miesiąc później, przysłał do „Zakierzońskiego Kraju" kurierkę „Dołynkę". Przekazała ona w Przemyślu „Stiahowi" ważne instrukcje, a z Polski zabrała interesujące Banderę (i Anglików) materiały szpiegowskie, zebrane przez UPA po obu stronach Bugu. „Dołynka" przekazała opinię Bandery, że na skutek coraz mocniej rysującej się stabilizacji w Europie, wybuch trzeciej wojny światowej nie nastąpi rychło, jak się tego dotąd spodziewano. Przeto UPA musi się ściślej zakonspirować i prowadzić głównie pracę polityczno-propagandową. Jednocześnie, jak to zeznał P. Fedoriw, Bandera radził zredukowanie do minimum oddziałów UPA. To był chyba już ostatni kontakt Bandery ze „Stiahem". Większą przesyłkę z materiałami szpiegowskimi z Polski wysłał Staruch na ręce Bandery przez Natalię Boczus, która jesienią 1946 roku udawała się 226 do swojego męża w Niemczech. „Wszelkie próby nawiązania stałego kontaktu (...) nie przyniosły żadnych pozytywnych rezultatów" — notuje P. Fedoriw — zaś wszelkie próby idące w tym kierunku, aż do końca 1947 roku „rozbijały się o twardą rzeczywistość". Przekazywanie danych z Polski i ZSRR odbywało się jednak inną drogą, którą wskazał Łebed, a mianowicie przez ambasadę amerykańską w Warszawie. Kontakt z nią nawiązał w styczniu 1946 roku „Dalnycz", jako szef wywiadu OUN w Polsce, za pośrednictwem swej łączniczki Hałyny Łebedowycz. Materiały organizacyjne, literaturę i dane dla prasy zagranicznej odebrał od niej (trzy lub cztery razy) za^ stępca attache wojskowego ppłk Jessie Frank. Bandera do końca swoich dni był politykiem bardzo ruchliwym. W 1948 roku śle on w imieniu OUN, na ręce ówczesnego sekretarza stanu USA Marschalla, notę, w której wnosił o przyznanie członkom UPA na emigracji statusu osób „szczególnie uprzywilejowanych". Zaś w liście prywatnym do tegoż proponował utrzymanie pod egidą USA Armii Ukraińskich Nacjonalistów, tj. ośrodka szkolącego szpiegów i dywersantów do walki z ZSRR w okresie tzw. zimnej wojny. Na wiosnę 1948 roku na polecenie Bandery został utworzony osobliwy organ — tajna rada kapturowa, do której zadań należało przygotowywanie i przeprowadzanie akcji zakamuflowanej pod kryptonimem „Bohun". Tajna rada przystąpiła do organizowania grup zbrojnych OUN z zamiarem przerzucenia ich do krajów demokracji ludowej i na Ukrainę. Poczynaniami OUN zainteresował się wywiad amerykański i on od 1948 roku finansował szpiegów ukraińskich udających się za „żelazną kurtynę". Ci zaś, obok wiadomości prawdziwych, przywozili także fał227 szywe, fabrykowane specjalnie w odpowiednich komórkach OUN. Mówiło się w nich między innymi, że na Ukrainie Zachodniej działa potężne podziemia zbrojne, w czasie gdy faktycznie UPA już nie istniała, poza rozbitkami i błąkającymi się małymi grupami szukających dróg ocalenia. O tym wszystkim wiemy od cytowanego już Matwijenki, on bowiem kierował „Bohunem". Licząc na naiwność Amerykanów, dokonano wielu mistyfikacji. O jednej z nich wspomina Matwijenko. Wysyłając na Ukrainę w 1950 roku szpiega Jurija Stefiuka (ten także opisał zdarzenie w swoich wspomnieniach) wręczono mu kartkę z poleceniem, aby będąc w USRR, drogą radiową przekazał znajdującą się na niej treść. Było tam tylko jedno zdanie przeznaczone dla prezydenta Eisenhouwera. „W imieniu Organrzacji Ukraińskich Nacjonalistów na ziemi ukraińskiej; członek kierownictwa OUN, Petro Połtawa". Była to forma pozdrowienia z okazji wyboru go na prezydenta USA. W roku 1959 na łamach prasy światowej pojawiła się wiadomość, że jeden z ministrów w rządzie Konrada Adenauera jest zbrodniarzem wojennym. Chodziło o Theodora Oberlandera, którego oskarżano o współudział w mordzie profesury lwowskiej w lipcu 1941 roku. Zmuszony przez opinię świata do tłumaczenia się Oberlander, zrazu usiłował całą sprawę zignorować jako „wymysł bolszewickiej propagandy", później zaczął się wykręcać. Sprawa pachniała wielkim politycznym skandalem. Opinia publiczna domagała się nie tylko usunięcia Oberlandera ze stanowiska, ale postawienia go przed sądem jako zbrodniarza. Niektóre dzienniki głosiły wprost, że lada dzień Oberlander stanie przed sądem, a koronnym świadkiem oskarżenia w procesie będzie Stepan Bandera. 228 Ale oto świat obiegła inna sensacyjna wieść nadana przez agencję ADN, że Bandera, który znał szczegółowo drogę walki Oberlandera na Wschodzie, nie będzie mógł składać zeznań. Znaleziono go bowiem 15 października 1959 roku martwego, na klatce schodowej domu, w którym mieszkał, zaraz po powrocie z tajnego biura OUN i zaparkowaniu samochodu. Obdukcja nie wykazała obrażeń ciała, nie znaleziono również śladów trucizny. Bandera zawsze był strzeżony przez własną służbę ochrony, ale w dniu krytycznym z niewiadowych powodów był sam. Prasa zachodnioniemiecka doniosła, że policji nie są bliżej znane okoliczności, jakie towarzyszyły wypadkowi. Jednak już nazajutrz świat dowiedział się o sekcji zwłok prowodnyka „wszej" OUN, która rzekomo wykazała, że został on otruty cyjankiem w zagadkowych okolicznościach. Współmieszkańcy znaleźli go umierającego na schodach zupełnie samego. Nie było w tym ani krzty prawdy. Przyczynę śmierci usiłowała wyjaśnić policja monachijska. Śmierć Bandery podziałała w kołach politycznych Bonn jak eksplozja dynamitu. Dopatrywano się związku śmierci Bandery ze sprawą Oberlandera, gdyż nastąpiła ona w momencie, jak już była o tym mowa, gdy międzynarodowa opinia zaczęła coraz energiczniej domagać się wyjaśnienia różnych tajemnic, związanych z pobytem batalionu „Nachtigall" we Lwowie. Opinia prasy zachodniej była podzielona. Jedna wierzyła w samobójstwo, inna dopatrywała się morderstwa. Na przykład „Sueddeutsche Zeitung" nie wykluczał możliwości, że Bandera popełnił samobójstwo, sugerował również, że „został on popchnięty do samobójstwa przez osoby trzecie". Dziennik ten zamieścił opinię przewodniczącego komisji kryminalnej w Mo229 nachium, Schmitta, który powiedział: „Bardzo trudno będzie znaleźć winnych. Najprawdopodobniej szukać ich należy w kołach, do których normalnie policja nie ma dostępu". Później wielu sugerowało, że za śmierć Bandery odpowiedzialny jest wywiad zachodnioniemiecki. Wyznał to między innymi agent wywiadu Gehlena Werhun. W „Trybunie Ludu" (4 IV 1962) znajdujemy w tej sprawie lakoniczną wzmiankę: „Agent nr 1152 (Ossip Werłmn — E. P.) opowiedział(.„) o przyczynach śmierci niewygodnego już dla Gehlena przywódcy ukraińskich faszystów i UPA, Stepana Bandery". Oczywiście ukraińska prasa nacjonalistyczna na Zachodzie jednoznacznie orzekła (i powtarza to przy każdej rocznicy), że śmierć „Sirego" jest dziełem rąk wojskowego wywiadu radzieckiego. W tym wypadku powtórzyła się historia Konowalca z 1938 roku. Zagadka śmierci Bandery została wykryta po dwóch latach i hipoteza skrytobójczego morderstwa została potwierdzona. Nadniespodziewanie zjawił się także sprawca, który z wolnej i nieprzymuszonej woli przyznał się do zbrodni. 12 sierpnia 1961 roku do władz policyjnych Berlina Zachodniego zgłosił się niejaki Bohdan Staszynśkyj, występujący dotąd pod przybranym nazwiskiem niemieckim. Zaraz na wstępie śledztwa opisał broń, którą użył do zabójstwa. Była ona bardzo prosta, stanowił ją dwudziestoparocentymetrowej długości rozpylacz kwasu pruskiego, działający za naciśnięciem tłoków. Podsunięta pod nos ofiary broń, wytryskując zawartość dwóch pojemników kwasu powodowała błyskawiczne porażenie dróg oddechowych i natychmiastową śmierć. Wydzielony z broni gaz ulatniał się po chwili nie zostawiając żadnego śladu. 230 Po dokonaniu zamachu Staszynśkyj wyrzucił do kanału użytą broń w Monachium, wsiadł do samochodu i... zatrzymał się dopiero w Berlinie, gdzie wkrótce się ożenił z Niemką. Teraz jednak spostrzegł, że „ktoś go śledzi", więc dla własnego bezpieczeństwa postano%vił oddać się pod opiekę policji. Cała ta dość fantastyczna opowieść byłaby przyjęta sceptycznie jako wynurzenie maniaka, gdyby Staszynśkyj nie przedstawił dwóch dowodów: usiłując dorobić klucz do domu, w którym mieszkał Bandera, Staszynśkyj złamał w zamku bramy część wytrychu, który tam pozostał i po rozmontowaniu zamka został wyjęty; znaleziono także po żmudnych poszukiwaniach w kanale śmiercionośny rozpylacz gazu. Wyrokiem sądu niemieckiego w Karlsruhe, Bohdan Staszynśkyj został skazany na 8 lat więzienia. W procesie obok prokuratora występowali adwokaci, z symbolicznym powództwem cywilnym, w imieniu wdowy, córki i syna zabitego Stepana Bandery. A motyw zbrodni i ewentualni rozkazodawcy? Wszystko to, z różnych względów, pozostało tajemnicą sądową. Wprawdzie do prasy przedostały się najfantastyczniejsze wiadomości, ale właśnie, że są one „fantastyczne" nie zasługują na uwagę. Pogrzeb Bandery, na którym nie zabrakło także przemówienia Oberlandera, stał się „manifestacją jedności" reakcyjnej emigracji — nacjonalistów różnych maści. Taki charakter nadał mu Łenkawśkyj •— wybrany prowodnykiem Zagranicznych Oddziałów OUN. Łenkawśkyj nie okazał się jednak indywidualnością na miarę Bandery. To, co do niedawna z takim trudem trzymało się kupy, zaczęło się teraz rozłazić. Rozpad banderowskiego ruchu na dwie frakcje stał się faktem. W tym samym mniej więcej czasie, gdy opinia światowa komentowała tajemniczą śmierć Bandery, jej 231 uwadze nie uszła inna nie wyjaśniona śmierć. Była nią śmierć oficjalnego komendanta „Nachtigall", porucznika Albrechta Herznera, kompana Oberlandera w aranżowaniu nadgranicznych prowokacji, poprzedzających napad hitlerowców na Polskę w 1939 roku i świadka tego wszystkiego, co działo się 1941 roku we Lwowie. CZĘŚĆ III SZUCHEWYCZ (1907—1950) W mieście Buffalo w Stanach Zjednoczonych, znaj, duje się jeden z najoryginalniejszych pomników. Postawiono go w 1967 roku w 25-lecłe powstania UPA, | człowiekowi zaliczonemu w poczet zbrodniarzy wojennych. Na pewno nie był to zbrodniarz tego formatu co Hitler czy Himmler, niemniej jego ręce zbroczone zostały krwią setek tysięcy Polaków, Żydów, Ukraińców i Rosjan. Kim był ten człowiek kreowany przez ukraińskich 233 faszystów na „narodowego herosa". „Szuchewycz (bo 0 nim mowa) niewątpliwie był zdolnym organizatorem 1 konspiratorem" — pisze Czesław Madajczyk. Jemu też UPA zawdzięcza głównie swój rozwój i stosunkowo długie istnienie. Szuchewycz wiedzę wojskową zawdzięcza Polsce i Niemcom. W Polsce ukończył podchorążówkę, w Niemczech oficerski kurs Abwehry i otrzymał awans do stopnia kapitana. Wiedzę tę pierwszy raz na większą skalę zastosował w obronie Ukrainy Zakarpackiej w walce z Węgrami, przegrał i uciekł do Niemiec. Jako dowódca batalionu „Nachtigall" odznaczał się wyjątkową brutalnością i bezwzględnością, posuwając się nawet do bicia własnych żołnierzy. W UPA skutecznie stosował metody wypróbowane przez gestapo, które przyswoił sobie z całą skrupulatnością. Polaków nienawidził nienawiścią obsesyjną, Niemców też — choć współpracował z nimi jako „Taras Czuprynka" i wyłudzał broń w zamian nie tylko za obietnice walki z partyzantką radziecką i polską, ale także za działalność szpiegowską na zapleczu Armii Czerwonej. Szuchewycz to piekielny zwiastun „szatańskiej roboty", w której cały Wołyń i Galicja Wschodnia spłynęły krwią polską w łunach pożarów. Odrodził on tradycje hajdamackich rzezi i był ostatnim przedstawicielem tej kategorii ludzi na Ukrainie. „Czuprynka" — to najdoskonalszy realizator idei banderowskiej, która nie dopuszczała możliwości istnienia życia żadnego „czużeńca" ria Ukrainie. W Szuchewyczu dopiero, a nie w Symonie Petlurze, zasady Michnowśkiego i Doncowa znalazły bezwzględnego realizatora. Za te wszystkie zbrodnie nacjonaliści ukra- ińscy w diasporze postawią mu pomnik i będą zabiegać, aby siłom NATO nadać jego imię. 234 Z ABWEHRĄ Roman Szuchewycz vel Taras Czuprynka urodził się w 1907 roku w Krakowcu pod Jaworowem w rodzinie ndwokackiej. Szkołę średnią ukończył we Lwowie I tu po raz pierwszy zetknął się z, o rok młodszym od siebie, Stepanem Banderą, którego prawdopodobnie wciągnął do UWO, ponieważ on był już członkiem od 1923 roku. Razem też z Banderą studiował w Politechnice Lwowskiej, choć na innym wydziale. Szuchewycz był drobnej postury oraz cherlawej budowy ciała, równocześnie jako student politechniki był prawnie zobowiązany do służby wojskowej, licho wie czemu przydzielono go do artylerii, a nie do służby pomocniczej. Do artylerii przecież brano zawsze mężczyzn silnych fizycznie, a nie cherlaków. Służbę podchorążego artylerzysty odbywał w jednym z pułków artylerii na Wołyniu. Jako członek UWO wsławił się zorganizowaniem zamachu na kuratora szkolnego S. Sobińskiego, a w roku 1924 był współtwórcą zamachu na życie prezydenta RP Stanisława Wojciechowskiego. W 1933 roku zorganizował napad na konsulat radziecki we Lwowie. W tym też roku odbył przeszkolenie wojskowe w ośrodku Abwehry. W 1934 roku po zamachu na ministra Pierackiego został osądzony na 6 lat Berezy Kartuskiej. Po wyjściu na wolność w 1938 roku, korzystając z amnestii, nielegalnie opuścił Polskę udając się do Niemiec, pracował w sztabie OUN jako oficer do specjalnych poruczeń i jako taki znalazł się na Rusi Zakarpackiej. Tu został jednym z organizatorów i dowódców „Siczy". Tu też, z łaski hitlerowców, otrzymał awans do stopnia setnika i w tym charakterze, dowodząc oddziałem, stawiał opór Węgrom, którzy między 15 a 18 marca 1939 roku siłą zajęli „niepodległe" Zakarpacie. Stało się to za zgodą 235 Hitlera w zamian za przystąpienie Węgier do Paktu Antykominternowskiego. Po upadku Rusi Zakarpackiej Szuchewycz udaje się do Niemiec, kończy kurs wyższych dowódców i prowadzi przygotowania do „powstania zbrojnego" w Małopolsce Wschodniej, które, zgodnie z założeniami Abwehry, miało wybuchnąć z chwilą zaatakowania Polski przez Wehrmacht. Jak wiemy, powstanie nie wybuchło — choć mordy, grabieże i podpalenia miały miejsce. Po zajęciu Polski przez wojska niemieckie, Szuchewycz wraz z całym banderowskim Rewolucyjnym Prowodem nie miał wątpliwości, że kolejną ofiarą hitlerowskiej agresji stanie się Związek Radziecki. W wy- niku porozumienia zawartego przez banderowców z Abwehrą, rozpoczęło się formowanie czterech kompanii „Nachtigall", Którego dowódcą ukraińskim został kpt. Szuchewycz ps. „Tur". Z relacji jego adiutanta Mykoły Stepaniuka dowiadujemy się, że „Tur" w tym czasie, jako zwolennik „dyscypliny pałki" najbardziej „wsławił się biciem strzelców" i nagminnie stosowanymi „metodami przymusu i mordobicia". Ponadto „zachowywał się jak pruski kapral. Jeżeli miał jakiś ideał państwa, to nie inny, jak policyjny (...). Jako terrorysta wierzył w przemożną siłę terroru i na płaszczyźnie terroru pragnął znaleźć rozwiązanie wszystkich problemów (...) polityki. Niesłowny, podstępny, amoralny a jednocześnie bardzo pobożny i zabobonny (...)". On sam porównywał się do bohatera powieści M. Gogola Tarasa Bulby, który to zastrzelił rodzonego syna za bratanie się z Lachami. Banderowcy chcieli widzieć w „Nachtigall" jednostkę kadrową przyszłej wielkiej armii walczącej u boku Wehrmachtu o „ukraińskie imperium". Tymczasem Niemcy widzieli ten batalion zupełnie inaczej. Ab236 wehra tworzyła go dla siebie i dla swoich agenturalnych celów. Już po napadzie hitlerowców na Związek Radziecki kierownictwo banderowskie stwierdzało: „Niezależnie od trudności, które były z tym związane, udało się organizacji, w porozumieniu z czynnikami niemieckimi, uformować pierwsze oddziały zbrojne. Jeden z tych oddziałów maszerował z niemieckimi siłami wojskowymi na Lwów i dalej walczył na froncie, czym udokumentował, że Ukraińcy walczą ramię przy ramieniu przeciw wspólnemu wrogowi". 17 czerwca 1941 roku „Nachtigall" przerzucony został do Pantałowic koło Rzeszowa, następnie 18 czerwca w rejon Radymna nad granicę radziecką. W tym dniu żołnierze batalionu złożyli na ręce o. dr. Hryniocha przysięgę wierności Ukrainie. Na taką formułę zgodziła się Abwehra. Nie była ona sprzeczna z odpowiednimi wytycznymi generałów Keitla i Jodła co do Ukraińców. „Nachtigall" wszedł do akcji zbrojnej pod Radymnem, 28 czerwca sforsował San pod Woławą — i tu zmuszony był jakiś czas poczekać aż do wyjaśnienia sytuacji zażarcie broniącego się Przemyśla. Broniła się też uparcie twierdza brzeska. Skuteczna obrona radziecka powstrzymała gwałtowne natarcie przeciwnika 1 udaremniła jego zamysł okrążenia głównych sił Frontu Południowo-Zachodniego na występie lwowskim. Piewca kolaboracjonizmu W. Brockdorff w pracy pt. Kolaboration oder Wideistand (wydanej w RFN w 1969 r.) pisze z przesadą, że nachtigallowcy „do ataku szli jak szaleńcy, lekceważąc wszelkie zasady prowadzenia walki, przerwali radzieckie stanowiska i pierwsi wpadli do Lwowa 30 czerwca o godz. 3.15, o siedem godzin wcześniej od regularnych oddziałów niemieckich". Dalej pisze Brockdorff już zgodnie 237 z prawdą: „Kto w tych godzinach wpadł w ręce Ukraińców, tracił życie". W pierwszej kolejności opanowali oni radiostację i elektrownię na Persenkówce wraz z pobliskim węzłem kolejowym. W tym czasie miasto było już otoczone przez niemiecką grupę Armii Siid. „Styl walki Nachtigall jest do dziś sprawą kontrowersyjną. Był on z pewnością wyjątkowo okrutny, co kierowało się przede wszystkim przeciwko pracownikom politycznym Armii Czerwonej". Ale nie tylko. Od pierwszych chwil razem z bojówkami OUN (za wiedzą Einsatzgruppen) podkomendni Szuchewycza rozpoczęli pogrom Żydów. Żołnierze legionu wyprowadzali z domów komunistów i Polaków, których po prostu wieszali na latarniach i balkonach. „Po krwawych bojach 30 VI 1941^ Niemcy wkroczyli do Lwowa — czytamy w relacji jednej z ocalałych ofiar Nachtigall. Było do przewidzenia, że w pierwszych niemieckich szeregach wkraczających <ło Lwowa będą banderowcy, którzy ubrani w mundury niemieckie (...), zostali owacyjnie przyjęci przez mile oczekujących współbratymców. Miasto zostało odświętnie przybrane we flagi niemieckie ze swastykami i w proporce żółto-niebieskiego koloru (...). W takiej ^odświętnej scenerii«(...) Niemcy dali Ukraińcom wolną rękę — wspomina inny świadek. Przed wejściem do koszar (na Kleparowie — E. P.) stał podwójny szpaler ludzi. Musieliśmy przejść przez ten szpaler a po drodze bito nas. Przeżyliśmy mękę trzykrotnego bicia i maltretowania. Najpierw bił ten szpaler, potem bili stojący w bramie członkowie legionu ukraińskiego". Takie same sceny rozegrały się w budynkach przy ulicy Czwartaków, Teatyńskiej i Łąckiego, gdzie kwaterował „Nachtigall". „Jestem jedynym z nielicznych Żydów, którzy przeżyli wojnę we Lwowie — czytamy 238 w innej relacji. Zostaliśmy zaprowadzeni na ulicę Łąckiego (...) Tam oddano nas Ukraińcom w mundurach niemieckich (...) Razem ze mną było tam 500 Żydów; prawie wszyscy zostali przez Ukraińców zabici. (...). Ja uszedłem z życiem". „Z Polakami nie zadawali się prawie wcale, z wyjątkiem tego, że brali udział w biciu i rozstrzeliwaniu. Na ulicy Ruskiej i Boimów zastrzelili kilku polskich studentów, których przyprowadziła bojówka nacjonalistów ukraińskich" — czytamy w innym oświadczeniu. Tych oświadczeń jest cały zes- pół w archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie. We Lwowie żołnierze „Nachtigall" „rozwinęli znaczną inicjatywę przeprowadzając czystki i pogromy" — zauważa Alexander Dallin w pracy German Rule in Russia. Równolegle z nachtigallowcami działały na terenie miasta formacje pionu Himmlera — Sicherheitzpolizei i Einsatzkomando — 4a należące do Einsatzgruppe C. Ich masowe mordy przewyższyły jeszcze zbrodnie „Nachtigall". SS i SD już 2 lipca aresztowały między innymi byłego premiera RP prof. Kazimierza Bartla. Zarówno jednym, jak i drugim sekundowała policja ukraińska zorganizowana przez „grupy pochodne" obu frakcji OUN. Na Einsatzkommando, jako głównego zbrodniarza we Lwowie, wskazują sami banderowcy, którzy w ten sposób pragną zasadniczą winę zrzucić na melnykowców współpracujących wówczas z pionem Himmlera. Niejaki Z. Pałynśkyj w artykule Wse naklepy i nakłepy zamieszczonym w monachijskiej gazecie „Chrytitianśkyj hołos" (1 V 1977) pisze, że „już nawet polscy komunistyczni historycy przyznają, że batalion »Nachtlgall« nie ma absolutnie nic wspólnego z likwidacją l>ol.skich naukowców we Lwowie w sierpniu 1941 roku". W sierpniu nie — albowiem w tym czasie bata239 lionu już w mieście nie było. Jednak w nocy z 3 na 4 lipca „Nachtigalł" znajdował się we Lwowie. Właśnie tej nocy rozpoczęły się aresztowania lwowskiej profesury. Akcja ta wyraźnie związana z hitlerowską koncepcją „politische Flurbereinigung" stanowiła fragment wielkiej eksterminacji w stosunku do polskiej inteligencji. W czasie okupacji hitlerowskiej liczba zamordowanych polskich uczonych wynosiła 700 osób, 1000 nauczycieli szkół średnich i 4000 szkół podstawowych. W wymienioną lwowską noc aresztowano 22 polskich uczonych oraz członków ich rodzin i domowników. Wszyscy oni, oprócz służby, zostali rozstrzelani. Wśród zastrzelonych było 5 kobiet, w tym dwie żony profesorów oraz ich synowe. Wszystkich aresztowano według z góry ustalonej listy, którą osobiście układali na podstawie przedwojennej książki telefonicznej Wreciona i Łehenda — członkowie obu frakcji OUN. Ponieważ opuścili oni Galicję jeszcze przed klęską wrześniową, przeto na liście znaleźli się też ci profesorowie, którzy w międzyczasie pomarli lub zmienili adresy zamieszkania. Banderowiec B. Lewicki na łamach paryskiej „Kultury" (nr 1—2—3 z 1960) pisze autorytatywnie: „Niektórzy naoczni świadkowie będący w tym czasie we Lwowie, względnie przed wybuchem wojny niemiecko- -radzieckiej w Krakowie są zdania, że przy ustalaniu list polskich intelektualistów pomagali hitlerowcom Ukraińcy z kół nacjonalistycznych, którym chodziło o depolonizację Lwowa. Relacja ta na pewno niedaleka jest od prawdy". Taki to był ważny udział nacjonalistów ukraińskich w tej „depolonizacyjnej" ludobójczej akcji, ale jeszcze nie najważniejszy. W likwidacji profesury lwowskiej uczestniczyli żołnierze „Nachtigalł" to fakt. Jednak nie 240 oni byli jej głównymi „bohaterami". Akcją likwidacyjny kierował SS-Hauptstunnfuhrer Hans Kruger — późniejszy szef gestapo w Stanisławowie. Aresztowania połączone były z rabunkiem mienia, przy dużym udziale Holendra Pietera Ment^na. Egze-1 kucja uczonych lwowskich prowadzona była w kilku partiach. Każdorazowo wyrok wykonywała inna jednostka, jedną z nich był na pewno oddział (pluton lub drużyna) żołnierzy „Nachtigall". Jak wykazał proces norymberski, w pierwszych dniach okupacji hitlerowcy przy współudziale nacjonalistów ukraińskich zamordowali lub aresztowali we Lwowie 70 polskich przedstawicieli nauki, kultury i sztuki. Ze strony banderowców uczestniczył w tej akcji szef SB OUN M. Łebed'. Dysponował on rozszerzoną wersją listy straceń obejmującą ponad 300 osóB Inteligencji polskiej. Na jej podstawie SB i żołnierze „Nachtigall" dokonywali morderstw na własną rękę z pominięciem Niemców. 22 października 1959 roku na konferencji prasowej dla dziennikarzy zac ranicznych w Berlinie prof. A. Norden, opierając sio na zebranych przez siebie materiałach, dowiódł, że między 1 a 7 lipca 1941 roku „Nachtlgnll" wraz z policją i SB OUN zlikwidował we Lwowie 3000 Polaków i Żydów. Podobne akty bezprawia działy się w innych miejscowościach, w których przebywali żołnierze ukraiń¦kiego legionu. Jak już o tym wspominaliśmy, w nocy z 6 na 7 lipca, a więc niemal w przeddzień aresztowania lwowskiej „władzy krajowej", „Nachtigall" otrzymał osobisty rozkaz Canarisa opuszczenia Lwowa. W drodze kołnierze ukraińscy dowiedzieli się o tragedii „rządu" Ol IN i złość swf ją wyładowali na Polakach, Żydach U — Htroil ipod znaki tryzuba oraz komunistach. Tysiącami trupów znaczyli oni swój „szlak bojowy" ze Lwowa przez Złoczów, Tarnopol, Krzemieniec, Satanów, Płoskurów, Zmerinkę., Braiłów do Winnicy. W Krzemieńcu żołnierze legionu, przy współudziale nacjonalistów miejscowych oraz „grup pochodnych", wymordowali profesorów, nauczycieli i wychowawców słynnego Liceum Krzemienieckiego, 241 dawnego Gimnazjum Wołyńskiego założonego przez Tadeusza Czackiego. Z okolic Jass na Odessę kroczył batalion „Rolland". Obydwu batalionom („Rollandowi" na wniosek Rumunów z 2 lipca 1941) zabroniono dalszego prowadzenia działalności polityczno-propagandowej. Po aresztowaniu „władzy krajowej" część oficerów obu batalionów poprosiła o zwolnienie ze służby wojskowej (m. in. wystąpił ze służby w „Rollandzie" ppłk Pawło Szandruk). Sytuacja w „Nachtigall" spowodowała, że Szuchewycz razem z Oberlanderem opracowali i wręczyli OKW memoriał wyjaśniający zaistniałe okoliczności i protestujący przeciw powstałemu zamiarowi rozwiązania legionu, gdy wyszło na jaw jego powiązanie z „władzą krajową". R. Jaryj również od siebie interweniował u gen. Lahousena. Zabiegi dały pewien rezultat. Legionu nie rozwiązano, lecz zmniejszono jego skład i przekształcono, podobnie jak dwa lata wcześniej legion Suszki, w jednostkę policyjną, którą 27 sierpnia 1941 roku odesłano spod Winnicy do bazy w Neuhammer i Saubersdorfie. 21 października 1941 roku „Nachtigall" został przeniesiony do Frankfurtu nad Odrą, gdzie nastąpiło jego połączenie z „Rollandem" w jedną całość, w postaci kurenia im. Konowalca. Odtąd będzie on występował jako jednostka policyjna. Dowódcą całości został Ewhen Pobihuszczyj, a jego zastępcą Szuchewycz. Oberlander i Herzner otrzymali inne zadanie, przeszli do 242 pracy politycznej wśród innych kolaboracjonistów pochodzących ze Wschodu. Na decyzję wycofania tych jednostek z Galicji wpłynął niewątpliwie protest dowództwa batalionu „Nachtigal" i „Rolland", wysłany w dniu aresztowania Bandery 15 września do OKW, któremu z kolei Oberlttnder nie był w stanie zapobiec. W proteście dowódcy Ukraińcy w ostrej formie zażądali uznania przez Wehrmacht „Aktu 30 czerwca", natychmiastowego wypuszczenia Bandery i jego współpracowników, zezwolenia na złożenie przysięgi żołnierzom legionu na wierność „rządowi ukraińskiemu", wysłanie ich na front wschodni, zwolnienie i przywrócenie do służby aresztowanych żołnierzy legionu (po likwidacji „władzy krajowej"), zrównanie w prawach oficerów ukraińskich z oficerami niemieckimi. Ponadto wysunięto jako postulat podpisanie kontraktu służby wojskowej na jeden rok. Nemcy, w odpowiedzi udzielonej 1 listopada 1941 roku, odrzucili polityczne żądania żołnierzy ukraińskich, niemniej w napiętej sytuacji zgodzili się na podpisanie •r, nimi rocznego kontraktu. Tym samym odnowiono Innrknechtowskie tradycje wojsk zaciężnych. Kureń Im. Konowalca przestał więc być batalionem „ukraiń- wkim" stając się płatną jednostką lancknechtów w służbie niemieckiej. W tej też formie 23 marca 1942 roku wleczony został do korpusu gen. von dem Bacha-Żal^wskiego i wysłany do pacyfikacji okupowanej Bialorusi. Przed wyjazdem na Białoruś, gdy było już wiadomo i» przeznaczeniu jednostki, 13 marca 1942 roku PobiItiiNzczyj i Szuchewycz napisali wspólny list do metropolity Szeptyckiego. W liście czytamy: „wyjeżdżamy im wschodni front na bój z bolszewikami (...). Nie wie&ii\r, jaka dola tam na nas czeka, czy wszyscy zostaniem y wśród żywych (...) prosimy Was, Wasza Eksce243 lencjo, przyjąć płynące z serca synowskie życzenia wesołych świąt (...)• Niechaj Bóg da, żeby radosne tegoroczne święta wielkanocne były wielkim długo ocze^ kiwanym zmartwychwstałym zakończeniem długoletniego zmagania, naszego długiego, ciężkiego ogólnonarodowego »wielkiego postu« (...)"• List wspominał o „froncie wschodnim", na który rzekomo jednostka była kierowana. Jest to fałsz. Kierowano ją do działań pacyfikacyjnych i walki z partyzantami, to właśnie nacjonaliści nazywali „frontem wschodnim". Kureń im. Konowalca przebywał na Białorusi do grudnia 1942 roku, tj. do momentu wygaśnięcia kontraktu zawartego pomiędzy OKW a byłymi legionerami. W obawie przed ewentualnym aresztowaniem, większość z nich uciekła do lasu. Wkrótce tam też znajdzie się Szuchewycz. Resztki kurenia zostały przywieione do Frankfurtu nad Odrą, tu Pobihuszczyj złożył prośbę o dymisję, skarżąc się na zły stan zdrowia. O fakcie tym powiadomił metropolitę Szeptyckiego 30 grudnia 1942 roku. Rezygnacji nie przyjęto, udzielono mu urlopu. „KONSPIRACJA" OUN Konspiracja ukraińsko-nacjonalistyczna była rezultatem polityki hitlerowskiej prowadzonej w stosunku do OUN, została niejako banderowcom narzucona. Stanowiła też środek nacisku na hitlerowców, jak też pokazanie im ukraińskich możliwości, potencjalnej siły mogącej się skierować niekoniecznie przeciw Niemcom. W swoich „konspiracyjnych" dokumentach OUN, które łatwo docierały do Niemców, na takie właśnie możliwości wskazywała. Już w „bilansie" rocznej dzia244 łalności w sierpniu 1942 roku kierownictwo krajowe OUN(b) pisało: „Poprzedni rok był ciężki. Następny będzie jeszcze cięższy. I tylko nacjonalistyczna świadomość tego wielkiego niebezpieczeństwa pomoże wyjść z tego ciężkiego położenia". „Nacjonalistyczna świadomość" w myśl „bilansu" polegać miała nie na walce z okupantem, lecz na spokojnym wyczekiwaniu, gwarantującym przetrwanie najgorszego. Przestrzegano przed „nierozważnymi odruchami", przed niesieniem pomocy i angażowaniu się w konspirację proradziecką. Przy tym na użytek władz niemieckich banderowcy korygowali krążące słuchy „jakoby OUN nawoływała do nieoddawania kontyngentów zbożowych oraz do oporu przeciw władzy niemieckiej". Banderowcy znaleźli się w sytuacji rzeczywiście niełatwej, co zmuszało ich do kluczenia między społeczeństwem a okupantem. Brutalność niemiecka wyswalała wrogość i niweczenie nadziei z nimi wiązanych. Coraz więcej osób myślało o walce z nimi. Tego jednak nie pragnęli (przynajmniej na tym etapie) bandtrowcy. Na razie nie widzieli oni innej drogi wiodącej do realizacji swoich celów, jak tę, którą wytyczyła konieczność (ich zdaniem) współpracy z Niem«ftmi, liczyli na moment, w którym zaczną odgrywać i ulg „trzeciej siły", zakładając z góry, że będzie ona mimo wszystko proniemiecka. Znajdując się już w niemieckim więzieniu J. Stećko w autobiografii pisał: „Historyczna dola i geopolityczna rzeczywistość wygnar/.yły wspólną drogę nacjonalistów ukraińskich i nitunieckich faszystów (...). Należy to rozumieć tak, L«> zwyciężymy lub padniemy razem z Niemcami(...)". (ilus/cjc hasła antyniemieckiej opozycji, dla uspokoi pozyskania społeczeństwa, banderowcy jednow swej ulotce z lipca 1942 roku wzywali Ukra245 ińców do „mądrości i zorganizowania", do powstrzymania się od „niecelowych, anarchistycznych wystąpień" i co „najważniejsze — podkreślali — do nieulegania komunistycznej prowokacji czerwonej Moskwy", która według nich pragnie jednocześnie upiec dwie pieczenie: siłami narodu ukraińskiego osłabić, a następnie pokonać Niemców oraz tymi rękami jeszcze „dość mocnych Niemców zneutralizować i osłabić siły" nacjonalizmu ukraińskiego. Banderowcy oświadczali, że nie są „głupcami, żeby strzelać małymi pociskami do niemieckich wozów pancernych". Dalej zaś, pouczali; „Jeżeli nawet ostre warunki rzeczywistości zmuszą kogoś do ucieczki do lasu, to niechaj pamięta, że nie powinien on walczyć o obcą (...) sprawę, nie powinien walczyć przeciw Niemcom — albowiem jest to, \ obiektywnie rzecz biorąc, na rękę Sowietom". „Ostre warunki" rzeczywiście zmuszały wiele osób do ucieczki. Powstawały samorzutnie „oddziały atamańskie" przerzucające się z miejsca na miejsce w zasadzie bezczynne, zdezorientowane, chętne do walki — „szukające wrogów" — jak o tej sytuacji pisał w 1960 roku „Ukrajinśkyj samostijnyk". Ostrzegała ich w a- pelu z grudnia 1942 roku Egzekutywa Krajowa OUN, zwłaszcza przed wiązaniem się ich z partyzantką radziecką, albowiem ta „walczy o interesy władzy radzieckiej i przygotowuje grunt dla powrotu na Ukrainę socjalistycznego ładu". Egzekutywa ostrzegała przed „niepotrzebnym trwonieniem i roi praszaniem sił". We wcześniejszej swej instrukcji z października 1942 roku kierownictwo krajowe OUN głosiło wyraźnie: „Nie rozpraszać swoich sił, walczyć tylko przeciw Moskwie. W stosunku do Niemców trzymać się następującej taktyki: wyczekiwać, gromadzić siły, niedopuszczać do żadnych niebezpiecznych i niemądrych poczynań, doskonalić wewnętrzne przygotowanie or246 ganizacyjne, rozszerzać wpływy OUN, aby w konsekwencji w odpowiedniej chwili można było powiedzieć »ostatnie słowo«". W tym samym miesiącu H. Góring oświadczył: „Zajęliśmy najbardziej urodzajną ziemię — Ukrainę (...). Musimy zrozumieć, że wszystko to od dziś i po wsze czasy niemieckie". Niemcy to rozumieli aż nadto, ale czy doszło to do zaczadzonych nacjonalizmem Ukraińców? Chyba nie! Przyznać należy, że pojawienie się samozwańezych oddziałów nacjonalistycznych zaniepokoiło Niemców, wprawdzie na razie nie atakowały one ich posterunków, ale w przyszłości mogło być różnie. Nadto istniała obawa, że mogą one porozumieć się z Polakami —¦ a wtedy, znając antyniemieckie nastawienie i polski temperament, mogło już być na Kresach bardzo gorąco. Trzeba więc było zadziałać na rzecz maksymalnego hkłócenia tych dwóch grup narodowościowych. WyMilek niewielki — ale korzyści dla okupanta olbrzymie. Wzory już istniały w polityce austriackiej. Wyrzynan le się wzajemne Polaków i Ukraińców odwróci uwagę jednych i drugich od Niemców, wówczas też Niemcy będą „w cenie" dla skłóconych stron. Obie też znezną bez większego angażowania się hitlerowców realizować ich krwawą politykę „Flurbereinigung". Ta „szatańska robota", jak ją określił H. Frank, dała też piekielne rezultaty w postaci masowych rzezi UPA. „Nacjonaliści dali się nabrać" polityce niemieckiej -- pisze „Karpatśka Ruś" i rzucili hasło „oczyszczenia huenu" po swojemu. Zbieżność terminologii nie jest w tym wypadku przypadkowa. Hasłem UPA było: „Skończyliśmy z Żydami, teraz to samo będziemy robić % Lachami". W początkowej fazie tej nacjonalistycznej akcji „Flurbereinigung" zbrodnie na ludności polskiej rozpoczęto na Wołyniu, w okolicach, w których współ247 życie ludności polskiej i ukraińskiej było najbardziej poprawne, stąd przerzuciło się ono do dystryktu gali- cyjskiego i tu przybrało gigantyczne rozmiary. Do połowy 1944 roku, zaledwie w kilku powiatach, liczba pomordowanych Polaków, zgodnie z raportem Delegatury Rządu RP (z 23 VI1944), wynosiła 70 tys. osób. Łączna liczba ofiar, według oceny Władysława Studnickiego przedstawiona gubernatorowi galicyjskiemu Otto Wachterowi, miała wynosić 200 tys. Wachter szacował ją na 40 tys., obecny zaś przy rozmowie szef policji i SS dystryktu rozmiary zbrodni UPA określił na 100 tysięcy osób. Bilans potworny. Geneza zorganizowanej akcji antypolskiej i antyradzieckiej była następująca: w lecie 1941 roku powstał we Lwowie zalążek głównego dowództwa UPA, tzw. Wojskowy Sztab Krajowy OUN (WSzK), na którego czele stanął referent wojskowy organizacji Dmytro Hrycaj (mjr Perebijnis). WSzK 14 października 1942 roku wysłał na Wołyń swojego członka płk Wasyla Sidora w celu zorganizowania pierwszego oddziału zbrojnego OUN. Dzień ten jest uważany za datę powstania UPA i do dziś obchodzi się go na Zachodzie jako święto „ukraińskiego wojska". Prawzorem UPA stały się hitlerowskie bojówki SA zorganizowane u zarania nazistowskiego ruchu w Niemczech. Zastępy UPA rozpoczęły działania w północnych, bagnistych terenach Wołynia, w rejonach, w których zimą 1942 roku i na wiosnę 1943 roku partyzanci radzieccy założyli swoje bazy. „W czasie długich zimowych nocy 1942/1943 po wsiach i chutorach krążyli niezmordowanie emisariusze-atamani — pisze w Czerwonych nocach Henryk Cybulski świadek tamtych wydarzeń. Wzywali młodzież do wstępowania w szeregi Ukraińskiej Powstańczej Armii". „Żmudzili się na rubieżach ogniowych. 248 powstającej w ich mniemaniu leśnej soborowej Republiki Ukraińskiej. Najchętniej odwoływali się właśnie do takiego pojęcia i do idei powstania narodowego. Setki entuzjastów miłośnie dobierały najczulsze słowa nawoływania, ażeby w sobie i społeczeństwie zachodnioukraińskim utrwalić nastroje patosu, wielkości, rodziiuiości i intymności w związku z powstaniem »leśnej ojczyzny* ukraińskich nacjonalistów". („Homin Ukrajiny", 27II1951). „...Pierwsze sotnie band UPA — pisze Cybulski — ruszyły do lasu(...) śpiewając hymn »samostijnej« Ukrainy: Czorne morę Dniprom propływe, Ataman na Moskwu nas wede, Ne strasznaja w boju smert'... Sława Bohu czest'... Smert' Lacham, żydiwśkij komuni. Naprawdę pochód to był krwawy. Zgodnie z zało- ioiiiami, które odnajdujemy w piśmie „Ukrajinśkyj nacionalist": „Nacjonalizm ukraiński nie może się liczyć z żadnymi ogólnoludzkimi ideami, jak solidarnoŃć, sprawiedliwość, miłosierdzie, humanizm. Każda dicga, która prowadzi do osiągnięcia celu — jest nauii\ drogą, bez względu na to, czy zostanie zakwalifikowana przez innych jako bohaterstwo, czy też podt<\h<". Wiudomość o powstaniu „narodowych oddziałów aluojnych" poruszyła, zwłaszcza krewką młodzież iikrnińską. „Zahipnotyzowana bez końca powtarzanymi lifl/ONotui o »Wolnej Ukrainie* — pisze autor radzieikl V. i:. Nowak — narodowej niezależności, suwerennym państwie ukraińskim młodzież chłopska wyciąg«chowaną jesienią 1941 roku broń i wpadała 249 w ounowskie sieci (...). Wielu z nich nie wiedziało i nie przypuszczało, jaki los straszny, los bratobójczy przygotował im fuhrer ukraińskich burżuazyjnych nacjonalistów — Stepan Bandera". Mimo kryzysu w stosunkach banderowsko-niemieckich zapoczątkowanego już w lipcu 1941 roku, mimo sporadycznych aktów terroru indywidualnego zastosowanego wobec Niemców przez OUN, ounowcy nie decydowali się aż do końca 1942 roku na utworzenie własnych, podziemnych sił zbrojnych. Do kroku tego zmusiła ich niejako opisana wyżej sytuacja oraz antyniemieckie nastroje ludności. Tej sytuacji i tych nastrojów OUN nie mogła lekceważyć, Mimo apeli kierownictwa krajowego coraz więcej ludzi kryjąc się przed represjami uchodziło do lasu. Rację w tym wypadku ma Petro Mirczuk, autor monografii pt. Ukrajinśka Powstanśka Armija pisząc: „Nie ulega wątpliwości najmniejszej, że przy ówczesnym polityczno-psychologieznym nastawieniu mas ukraińskich zbrojne zagony powstańcze pojawiłyby się i bez inicjatywy OUN z tym jednak, że nie mając centralnego organu, który by ukierunkował je politycznie i organizacyjnie, pojawiłyby się one w takiej samej formie jak w latach 1917—1923, tj. samodzielnych zagonów atamańskich". Takie zagony już powstały, Mirczuk też je dostrzega: „Sicz Poleska", „Poliśke Kozactwo Łozowe", grupa „Ostapa", „Wowky", „Zełeni" oddział atamana „Kruka", „Czornego" i in. „Oddziałom tym, powstałym często dość samodzielnie — pisze P. Fedoriw — trzeba było nadać jakieś konkretne formy organizacyjne, dać podłoże polityczne i ideologiczne". Obawa więc, że „zagony atamańskie" wymkną się spod kontroli OUN, zmusiła banderowców do zrezygnowania „ze swego pierwotnego planu jednoczesnego wystąpienia powstańczych sił zbrojnych w określonym 250 momencie na całym terytorium Ukrainy". Przeto kierownictwo OUN „zmuszone było do pogodzenia się z utworzeniem oddziałów UPA w zależności od politycznego i psychologicznego stanu oddzielnie na każdym terenie" (P. Mirczuk). W innym miejscu powstanie „zagonów atamańskich" Mirczuk tłumaczy następująco: „Przyczyną tego, że pierwszy oddział UPA powstał samorzutnie na Polesiu było to, że oprócz niemieckiego ucisku dawali się we znaki ludności jeszcze partyzanci bolszewiccy i polskie placówki (...). Tu miały swe główne bazy bolszewickie zgrupowania partyzanckie Kowpaka, Miedwiediewa, Fiedorowicza, Diadi Pieti, szmatowcy, kurkowcy, maksymowcy i inni (...). Oparciem dla bolszewickich partyzantów na Polesiu i Wołyniu stali się polscy koloniści (...). W podobnej sytuacji, jak Polesie, był również sąsiedni Wołyń. Dlatego też i tu jesienią powstają Notnie UPA pod dowództwem setnika Dowobieszki•Korobki (prawdziwe nazwisko Perebyjniak, mieszkaniec Wołynia, wybitny członek OUN). Charakterystyczny dla ówczesnej sytuacji na Polesiu i Wołyniu |i'st fakt, że pierwsze miesiące walki obu oddziałów UPA Ostapa i Korobki poświęcone są całkowicie uderzeniom wymierzonym w czerwonych partyzantów I polskie placówki. Dowódca Ostap dał się dobize jło/.uać bolszewickim partyzantom i ich dowództwu, zyskawszy sobie swą bezkcmpromisowością w walce imano »Sierioża sadysta«". Komentując to stwierdzenie Józef Sobiesiak w Pizehi(ii.u — pisze, że „polskie placówki samoobrony powstały na wiosnę 1943 roku, po upowskich napadach i na skutek tych napadów. Z czasów »Sieriożki-sadyMy« Wołyń — cały polski i ukraiński — był laktyczuto bezbronny. AK nie znaczyła nic. AK-owski »Wachlni/.« — nieliczna siatka dywersyjna zmontowana la251 tem 1942 roku, na węzłach kolejowych — wisiał w powietrzu i rozpaczliwie błagał o powiązanie z miejscową organizacją (...). Z wymienionych przez Miruczka rajdowych zgrupowań radzieckich działał tylko Miedwiediew w 170 ludzi. Dopiero później nadciągnęły inne zgrupowania". Zatem P. Mirczuk kłamie wychwalając jednocześnie „Sierożę-sadystę". Partyzantów radzieckich nie było, nie było „polskich placówek", była bezbronna ludność wciąż przez Niemców rewidowana i pozbawiana broni, aby w ten sposób ułatwić bezkarność hajdamaków. Po uzyskaniu politycznej i organizacyjnej kontroli nad istniejącymi już formacjami bojowymi oraz po utworzeniu nowych, zaczęto używać nazwy UPA. Nazwę tę zapożyczono od bulbowców, którzy tak nazwali swoją „Sicz Poleską". 5 kwietnia 1943 roku Prowod OUN wydał odezwę: Wszyscy Ukraińcy, którzy porzucili policję i urzędy, chodzą samopas w terenie, niezwłocznie połączą się z OUN i podporządkują się jej rozkazom. Po 20 kwietnia 1943 roku OUN będzie wszystkich tych, chodzących samopas w terenie, wyłapywać i rozstrzeliwać jako dezerterów". Odnosiło się to też do „dzikich" niekontrolowanych oddziałów zbrojnych. Pierwotnie większe oddziały UPA pojawiły się w lasach wysockich i świeniawskich, liczące od 50—100 osób, ale po wspomnianej odezwie kierownictwa OUN nastąpił gwałtowny wzrost ich szeregów. Tylko na Wołyniu wstąpiło do UPA 4 tys. policjantów ukraińskich. UPA zasilała (na polecenie prowodu OUN) masowo kadra, która dotąd służyła w niemieckich formacjach wojskowych. Nacjonaliści opuszczali potajemnie swoje stanowiska i wraz z bronią uchodzili do lasu. Zaciąg do UPA był w zasadzie ochotniczy, często 252 „ochotnicy" byli typowani przez dowództwo UPA łub miejscowych przywódców OUN. Ci mieli obowiązek zgłosić się w wyznaczonym miejscu i terminie. „Za fKimowę wstąpienia do UPA była tylko jedna kaTa — męczeńska śmierć" (F. F. Nowak). „JEST NAS MILION" Pierwotny trzon UPA składał się z istniejących już formacji oraz członków Siczy Zakarpackiej, „Nachtifjall" i „Rolland". Uzupełniali go niektórzy jeńcy z Armii Czerwonej, spośród antyradziecko nastrojonych Ukraińców. Później w miarę zbliżania się wojsk radzieckich do granic Ukrainy Zachodniej, jej szeregi dynamicznie rosły. Największy ich wzrost zanotowano od końca 1943 roku do połowy 1944 roku. Według rozeznania Delegatury Rządu na początku 1944 roku siły UPA wynosić miały około 40 tys. osób. Oczywiście aparat propagandowy OUN-UPA, z właOclwą sobie przesadą głosił, że „Jest nas milion". Jilorac jednak pod uwagę ukraińską ludność Galicji ł Wołynia, werbunek do dywizji SS „Galizien" j innych kolaboranckich oddziałów, przymusowy nabór młodzieży do robót w Niemczech oraz wcześniejszą mobilizację dokonaną w 1941 roku przez władze ratl/liickie — jest to nieprawdopodobne. 1'rnwdą jest natomiast, że UPA dysponowała nadmlnrom broni i amunicji, w którą zaopatrywała się w rół.ny sposób. Posiadała broń polską z 1939 roku, indzii-cką, włoską, węgierską, słowacką oraz niemiecku, uzyskaną legalnie lub kupioną. Posiadała własną lorię oraz pewną ilość czołgów. W jej rusznikarl< nfe tylko reperowano broń, wytwarzano także ,, qranaty i moździerza („derkacze"). iii więc stosunkowo lczna, dobrze uzbrojona i wy253 posażona UPA stawała sią w niektórych rejonach jedyną władczynią terenu. „Tam, gdzie stały gęsto bandy banderowskie — pisze gen. Piotr Werszyhora — drobne grupy partyzantów (radzieckich) prawie nie mogły działać. Dobrze znając miejscowość, mając we wszystkich wsiach agentów i łączność, bandyci zręcznie i bezlitośnie likwidowali nasze drobniejsze grupy". Banderowcy w bardzo krótkim czasie rozprawili się z całym dotychczas pozostającym przy życiu aktywem radzieckim. „Cały aktyw radziecki zlikwidowany" — doniósł 17 kwietnia 1944 roku z Wołynia dowódca radzieckiego zgrupowania partyzanckiego I. A. Artiuchow Sztabowi Ruchu Partyzanckiego. Komentując te wydarzenia Borys Łewyćkyj, członek OUN, pisze: „Działanie UPA skierowane przeciw komunistycznym partyzantom, których rola w walce przeciwko niemieckim oddziałom z każdym miesiącem zwiększała się, przyniosły znaczny uszczerbek radzieckim operacjom militarnym. W konkurencyjnej walce (...) silniejsze oddziały UPA zwyciężyły w walkach z małymi komunistycznymi grupami partyzanckimi". W połowie 1944 roku do UPA zaczęli wstępować także własowcy z Rosyjskiej Wyzwoleńczej Armii (ROA) i brygady Kamińskiego oraz faszyści słowaccy, którzy po upadku rządu ks. Tiso przekazali banderowcom zakonspirowane arsenały broni. Ten napływ cudzoziemców (również Węgrów, Chorwatów, Włochów, Hiszpanów, Francuzów, Holendrów, Walonów i Flamandów a także Niemców) zrodził zamiar utworzenia w ramach UPA specjalnych jednostek „narodowych". P. Mirczuk twierdzi, że w szeregach UPA działało około 15 grup złożonych z cudzoziemców oraz stanowili nawet wyodrębnione oddziały. Stwierdzenie to nie znajduje potwierdzenia w dokumentach sztabów UPA. Mówi się w nich raczej o próbach powołania 254 takich oddziałów pod dowództwem „ich" oficerów, ale z „politwychiwnykami" OUN. Czy oddziały takie faktycznie istniały, tego nie wiemy, wiemy natomiast na pewno, że cudzoziemcy pracowali w sztabach i administracji UPA, najczęściej jako tłumacze i eksperci, a także jako strzelcy w poszczególnych sotniach. W RFN ukazała się pod redakcją P. Mirczuka praca zbiorowa pt. U ławach UPA, w której jest sporo maturiału poświęconego Żydom w UPA. Rzecz zdawałoby się nieprawdopodobna, gdy się zważy kurs antysemicki nacjonalistów ukraińskich. Żydzi jednak w UPA byli, znaleźli się w jej szeregach w sposób szczególny, po prostu jako niewolnicy — głównie lekarze, farmaceuci, dentyści i fachowy personel medyczno-pielęg- niarski. O tym między innymi pisze dowódca radziecki polsko-ukraińskiego oddziału partyzanckiego kpt. Mikołaj Kunicki w Pamiętniku „Muchy" (Warszawa 1959). Jest tam przytoczona rozmowa ze śledztwa ze /łapanymi upowcami, którzy tłumacząc, że UPA nikogo nie morduje, wskazywali na obecność Żydów w jej szeregach. Kunicki zareplikował: „Wy i Żydów toż trzymacie w oddziałach choć krzyczycie: »bij Lachów, Żydów i komunistów*. Ale oni wszyscy są u was nh-wolnikami i przymuszacie ich, by leczyli tych, któi/.y wymordowali ich rodziny (...), wy ich trzymacie k konieczności, bo sami swoich lekarzy i sanitariuszy nl(t macie". Tymczasem we wspomnianej publikacji zachodnionUłinieckiej twierdzi się coś wręcz innego. Warto za/nnc/yć, że książka jest wspólnego autorstwa naukow< ów Ukraińców z obozu nacjonalistycznego i syjoniłilów, powiązanych w utworzonej w 1956 roku Komisji tlu studiowania ukraińsko-żydowskich stosunków przy Ukidińskiej Wolnej Akademii Nauk w Nowym Jorku. Wbrew prawdzie i nie bacząc na morze krwi ży255 dowskiej wylanej przez UPA, niejaka Stella Krencbach opisuje w sposób entuzjastyczny swój pobyt w UPA jako „ochotniczki" — co po wojnie, jak podkreśla, pozwoliło jej zająć wysokie stanowisko w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Izraela. Opowiada ona, że razem z nią przebywało w tym samym oddziale UPA jeszcze 12 Żydów, którzy mieli nawet ogłosić apel do „Synów Jakuba", aby na całym świecie, w miarę swoich sił, udzielali pomocy w pomyślnym rozwiązaniu, w duchu nacjonalistycznym, „ukraińskiego problemu". Trudno się do takich stwierdzeń nie ustosunkować krytycznie, jest to bądź mit, lub p. Krencbach rzeczywiście była w UPA, ale na pewno jako niewolnica i jakimś cudem ocalała. Dziś natomiast tak dalece przesiąknęła antykomunizmem, że po prostu nie chce pamiętać przeżyć, a dla walki z socjalizmem gotowa jest do wszelkich kłamstw. Gotowa jest nawet do bratania się z tymi, którzy razem z Niemcami likwidowali getta w Zachodniej Ukrainie, a na ocalałych z pogromu Żydów organizowali formalne polowania. Złapanych nie mordowano od razu, wzorem hitlerowców wykorzystywano do prac budowlanych przy tajnych budowlach podziemnych UPA, dopiero po ich zakończeniu rozstrzeliwano. BANDEROWCY I INNI W ślad za banderowcami powędrowali na Wołyń również werbownicy melnykowscy, którzy zaczęli tu tworzyć własne oddziały zbrojne. PUN w swojej specjalnej dyrektywie pt. Instmkcifa prowodu OUN do pytannja utworennfa instytutiw dopomohy na lerytorii Wofyni pisał, że cała działalność komitetów pomocy, które stanowią „kościec samorządu dla ukra256 ińskich mieszkańców", powinna „być Niemcom wiadoma i służyć ich sprawie". Natomiast w tajemnicy przed nimi należy zacząć tworzyć grupy zbrojne do obrony tych komitetów oraz ukraińskich mieszkańców. Instrukcja była z grudnia 1943 roku a jej „tajemniczość" była zwykłym kamuflażem, o wszystkim Niemcy wiedzieli, wszystko inspirowali. Właśnie w tym miesiącu zaczęły powstawać czofy melnykowskiej UPA. Ostatecznie sformowane zostały one w legionie samoobrony. Akcji patronował wołyński wydział gestapo kierując do legionu, w charakterze zastępcy dowódcy i szefa sztabu, SS-Hauptsturmfuhrera WeinchelIh i SS-Sturmbannfiihrera Biegelbauera. Siłami melnikowskimi na Wołyniu dowodził ppłk Petro Djaczenko. Jedni i drudzy, tj. banderowcy i melnykowcy na lym terenie natknęli się na zorganizowane zastępy Maksyma Borowca ps. rrTaras Bulba", który ogłosił nl<; głównym atamanem Ukrainy i kontynuatorem dziełu Petlury. Mobilizację przeprowadził on własnym zaradzeniem w rejonach Idesowskim, kostopolskim I hidwipolskim. W ten sposób zebrał na początek 700-osobowy oddział, nazwał go UPA i założył swój • środek w Kołkach nad Styrem. W czasie, gdy banilrro^cy zaczęli używać nazwy UPA, „Bulba" przemianował swoją formację zbrojną na Ukraińską Luiinwo-Rewolucyjną Armię (UNRA). Cytowany już M. Kunicki, który na co dzień spotykał »lłj ze wszystkimi tymi formacjami, w formie lakonicznn| tak je charakteryzuje: „Melnykowcy jako odłam lUłA, ściśle współpracowali z Niemcami. Niemcy donlnrcznli im broń i amunicję. Natomiast bulbowcy I Im[idcrowcy nie tak ściśle współpracowali z Niem1'nml, broń i amunicję musieli kupić lub zdobyć U Niemców. Niemców nie zabijali, tylko im broń zatitumll". łf llei<»l ipod znaku tryzuba Wszystko to działo się w „gospodarstwie" Ericha Kocha, na którego wciąż liczyli petlurowcy, a początkowo także i „Bulba". Rachuby te były złudne. Koch' politykę swoją realizował nawet bez zachowania pozorów, jak to niekiedy czynił Frank. Nic zatem dziwnego, że człowiek o tak wybujałych ambicjach, jak „wolny mołojec" „Bulba" dość wcześnie i w sposób stosunkowo gwałtowny zaprotestował przeciw takiej właśnie polityce. „Bulba" wstąpił do zorganizowanego przez Niemców w Sarnach batalionu policyjnego, ale już wkrótce poszedł do lasu i ponownie zebrał {rozpuszczoną wcześniej na żądanie Kocha) „Sicz Poleską", 257 Dla ponownie sformowanej „Siczy" (UPA) wydawał konspiracyjne pismo pod wymownym tytułem „Hajdamaka". Na jego łamach głosił hasła „obrony ludu ukraińskiego przed zakusami Polaków" i w imię tej „obrony" atakował ludność polską z całym okrucieństwem. Jednocześnie walczył z partyzantką radziecką i wszelkie próby z jej strony powstrzymania go od rzezi, a nawet współpracy w walce z Niemcami, nie odniosły skutku. Te działania nawet zbliżyły „Bulbę" z Niemcami, którzy właśnie w zamian walki z partyzantami radzieckimi, udzielali azylu jego ludziom, wspierali bronią. O stosunku UNRA do Niemców mówił sam „Bulba" w liście do szefa wydziału politycznego SD Komisariatu Wołynia i Podola SS-Sturmbannfuhrera Jurgensa: „Nasza nielegalna postawa nie oznacza, że znajdujemy się w stanie walki czynnej z Niemcami. Nie uważamy Niemców za wrogów Ukrainy, lecz za tymczasowych okupantów". Banderowiec P. Mirczuk pierwsze zbrodnie dokonane na Polakach przypisuje właśnie bulbowcom, odżegnuje się od nich i pisze, że bulbowcy byli zawsze 258 zwalczani przez OUN-UPA. Jednocześnie lekceważy oddziały Borowca twierdząc, że nigdy nie przekroczyły one 300—500 osób. Tymczasem meldunki niemieckie szacują ich liczebność na kilka tysięcy, zaś wywiad AK nawet na kilkanaście tysięcy. Odnośnie popełnionych morderstw innego niż Mirczuk zdania jest wywiad AK, który ustalił, że „Bulba" sądził za samowolę i wieszał tych, którzy dopuszczali się pojedynczych mordów na Polakach. John Armstrong w pracy pt. Ukrainian Nationalism 1939—1945 (New York 1955) uważa, że ta postawa Borowca była praktykowana w pierwszym okresie jego działalności „konspiracyjnej". Prawdziwy wydaje się być pogląd reprezentowany przez Ryszarda Torzeckiego w pracy Kwestia ukraińska w polityce III Rzeszy, gdzie twierdzi, iż pierwszych masowych morderstw dokonały oddziały buibowskie, które przeszły na stronę banderowców i przez nich do tego zachęcone. Ludność polska zatem była narażona na ekstremizm z dwóch stron: od strony „legalnej" niemiecko-ukraińsko-kolaboranckiej i od strony UPA—UNRA. Obie te zbrodnicze formacje zmierzały drogą morderstw do takiego zastraszenia ludności polskiej, aby ludność ta sama zaczęła opuszczać swoje domostwa i przesiedlać się za San i Bug. W słownictwie nacjonalistów ukraińskich nazywało się to „oczyszczeniem" ziem od Polaków, którzy w czasie ewentualnej konfrontacji „samostijnej" Ukrainy z Polską, nie mogli pozostawać na zapleczu frontu jako potencjalny materiał partyzancko-dywersyjny. Nacjonaliści liczyli bowiem, że po pokonaniu Niemców powtórzy się sytuacja z pierwszej wojny światowej, gdzie dojdzie do bezpośredniej konfrontacji militarnej Polski z „ukraińskim ruchem niepodległościowym". Upowcom chodziło także o związanie ze sobą zbrod259 nią i krwią ludności ukraińskiej i wprowadzenie jej na drogę, z której nie było już odwrotu, tj. na „drogę do nikąd". Równocześnie, jak to dziś tłumaczą historycy nacjonalistyczni z monachijskiego Wolnego Uniwersytetu Ukraińskiego oraz nowojorskiej Ukraińskiej Wolnej Akademii Nauk, napady UPA na Polaków były formą kary za ich rzekomą współpracę z Niemcami, a następnie faktyczną współpracę z partyzantką radziecką i NKWD. Pomijając pierwszą część twierdzenia jako zwykły wymysł, zgadzamy się w pełni, że Polacy na Kresach masowo popierali partyzantkę radziecką i w radzieckich siłach zbrojnych widzieli swoich wyzwolicieli oraz obrońców przed rzeziami. Zauważa to zresztą nie tylko Prowod OUN i dowództwo UPA, widział i oceniał to również gen. Tadeusz Komórowski-Bór, depeszując do Londynu w grudniu 1943 roku, że „...w masach pojawiła się skłonność do traktowania Sowietów jako wybawców od terroru(...)". P. Mirczuk uważa, że OUN postawiła przed UPA, jako zadanie naczelne, „obronę ludności ukraińskiej przed Niemcami i Polakami idącymi z Niemcami ręka w rękę". Twierdzi dalej, że ludność ukraińska uważała UPA za swoje zbrojne ramię broniące ją przed „bandami polskiej samoobrony". Mirczuk nazywa także 27 dywizję AK „bandą" polskich nacjonalistów, która paliła, grabiła i znęcała się nad wołyńskimi Ukraińcami. Za odpowiedź na zarzut niechaj posłuży przesłuchanie złapanych upowców, przeprowadzone przez kpt. M. Kunickiego. „W śledztwie (upowcy — E. P.) — czytamy w Pamiętniku „Muchy" — narzekali, że Lachy z 27 wołyńskiej dywizji AK napadają na ukraińskie wioski, palą i rabują. A co 27 dywizja rabuje — zapytałem. — Jak to co? Żywność, bydło, tabor, konie, ubranie — brzmiała odpowiedź (...). Żebyście nie palili 260 i nie rabowali — ciągnąłem dalej — to Polacy braliby teraz od swoich nie od was. A tak muszą od was odbierać z powrotem swoją własność. A powiedzcie, czy 27 dywizja morduje was Ukraińców? — Na razie nie morduje. — To dlaczego wy mordujecie Polaków?(...) 27 dywizja odbiera wam swoją własność, żywność, ale nie zabiera wam życia, nie morduje waszych dzieci, kobiet ciężarnych i starców. A wy? Milczeli, patrząc na mnie spode łba". Właśnie „obronę Ukraińców" traktowała rzekomo UPA „jako naczelne swoje zadanie" — twierdzi Mirczuk. Dla udokumentowania swojej opinii o UPA i Polakach w czasie wojny, Mirczuk przytacza na 32 stronie swej pracy fragment artykułu z banderowskiego pisma podziemnego „Ideja i Czin" (nr 5 z 1943r.). Opierając się na tym artykule, „historyk" UPA wyjaśnia, że były to represje wobec elementu polskiego „idącego ręka w rękę ze stalinowskimi partyzantami", którym udzielano „informacji, schronienia i aktywnego wsparcia". Później Polacy zaczęli „rozglądać się za nowym opiekunem", czyli Niemcami. Jest więc „rzeczą jasną, że temu trzeba było przeciwdziałać". Z rozumowania tego wynika, że bezpośrednią przyczyną powstania UPA nie była, tak często podkreślana, chęć wałki z okupantem, lecz fakt rzekomej współpracy Polaków z Niemcami, Równocześnie zaś prawda 0 współpracy Polaków z partyzantami radzieckimi, morderstwa dokonywane przez upowców nie są niczym Innym, jak obroną ludności ukraińskiej przed „bandami polskiej samoobrony". Są to wywody po prostu karkołomne. Część prawdy przekazuje Myrosław Onyszkewycz dowódca grupy UPA „Sian" oświadczając: „Celem UPA było(...) walczyć(...) ze Związkiem Radzieckim 1 w tej walce stworzyć samostijną Ukrainę". Kulmi261 nacją tej walki miało być powstanie zbrojne wywołane w przełomowym momencie walk niemiecko-radzieckich na ziemiach zachodnioukraińskich. Planując powstanie trzeba było maksymalnie pozbyć się elementu „idącego ręka w rękę ze stalinowskimi partyzantami", jak stwierdził P. Mirczuk. Ale nie tylko. Banderowcy musieli uporać się z wieloma własnymi problemami wewnętrznymi. Przede wszystkim musieli wyeliminować lub pozyskać opozycyjne wobec nich, choć pokrewne ideologicznie, inne organizacje oraz dokonać reorganizacji UPA, przystosowując ją do terytorialnej struktury OUN. Do melnykowców drogę mieli zamkniętą, ich partnerami na Wołyniu mogli być tylko bulbowcy. Niechęć, którą początkowo wzajemnie żywili do siebie banderowcy i bulbowcy (choć nie była ona tego rzędu, co niechęć banderowców do melnykowców, przykładem jest współdziałanie w szeregach „Rolłanda"), przerodziła się z czasem w alians skwitowany unią obu grup, w ramach jednolitej UPA. Droga do aliansu była długa i nigdy prawdopodobnie by się nie skończyła, gdyby „Bulba" pozostał na wolności. Ale został zwabiony do Warszawy na rozmowy z gestapo i tu, mimo „żelaznego glejtu", aresztowany i podobnie jak Bandera, osadzony w obozie w Sachsenhausen. Zanim do tego doszło banderowcy próbowali różnych chwytów w stosunku do bulbowców. Szuchewycz odgrywający już wówczas naczelną rolę w UPA, okazał się sprytnym politykiem. Wykorzystał to wszystko, co łączyło obie grupy — a więc „zbrodniczą polską samoobronę". Solą w oku nacjonalistów było Przebraże — polski umocniony rejon obronny na Wołyniu. Banderowcy i Bulbowcy postanowili zdobyć go wspólnie i razem podzielić się „sławą mołojecką". Do tej operacji powołano w sierpniu 1943 roku, z siedzibą 262 w Swozie, wspólny Ukraiński Sztab Napadu na Przebraże. Plan operacji pod kryptonimem „Kobło" opracowali zgodnie Szuchewycz i Borowiec. Oni obaj również dowodzili walką 6 tys. strzelców, rezunów i siekierników. Napad wspierało 66 cekaemów, 26 erkaemów, 17 moździerzy i 2 armaty. Ataki załamywały się raz po raz, a polskie kontrataki pod dowództwem Henryka Cybulskiego, powodowały dużo zamieszania w szeregach UPA, która miała aż sześciokrotną przewagę nad polskimi obrońcami. Wieś nigdy nie została zdobyta, dotrwała do wyzwolenia, a w niej ponad 20 tysięcy ludzi. „Wspólnie przelana krew" (UPA straciła 100 zabitych i 40 pochwyconych do niewoli) oraz klęska obu atamanów w jakimś sensie ich zbliżyła, a także zintensyfikowała rozmowy obu sztabów, rozpoczęte jeszcze na wiosnę 1943 roku. Zakończyły się one pomyślnie — ale już w czasie nieobecności „Bulby" na Wołyniu. W rezultacie fuzji trzech bulbowskich atamanów zajęło wysokie stanowiska w dowództwie głównym UPA. Pierwszy z nich, Stupnyćkyj, noszący pseudonim „N", został dowódcą okręgu UPA—Północ, drugi — Kulżynńkyj objął szefostwo nad kawalerią UPA—Północ, trzeci — Litwinienko został mianowany dowódcą artylerii. Bulbowcy i banderowcy połączyli się zatem w jedną całość pod względem ogólnooperacyjnym. Zachowując dawną nazwę oraz polityczny nadzór utworzonej przez Borowca Ukraińskiej Partii Narodowo-Demokratycznej (UNDP) podporządkowali się sztabowi UPA. Swoją drogą to połączenie odbyło się w sytuacji ze wszech miar niekorzystnej dla bulbowców, tj. po aresztowaniu łłorowca i kilku czołowych jego współpracowników. Twórcą unii UPA—UNRA był Szuchewycz. Takiego przynajmniej zdania jest ,,Ameryka" (29 X 1956). Według (ego pisma, połączenie banderowców z bulbow263 cami, nie oznaczało likwidacji tych drugich jako forformacji, nie było też zwykłej fuzji jednej grupy przez drugą. Było coś w rodzaju „federacji" dwóch odłamów zbrojnych nacjonalistów ukraińskich. Nie wykluczało to zupełnie samodzielności politycznej bulbowców i w zasadzie w niczym nie krępowało banderowców. Właśnie zależność bulbowskiej organizacji partyzanckiej od Głównego Sztabu UPA nigdy nie została ściśle sprecyzowana. Prawdopodobnie nie dążyła do tego żadna ze stron — a najmniej Szuchewycz, który w tym czasie zaczął być „wschodzącą gwiazdą i nadzieją UPA" — jak o tym pisał „Homin Ukrajiny" (29 X 1959). SZUCHEWYCZ JAKO „TARAS CZUPRYNKA" Kariera Szuchewycza w UPA rozpoczęła się z chwilą objęcia funkcji szefa biura kierowniczego OUN w połowie 1943 roku. Nosił wówczas pseudonim „Roman Łozowśkyj". Od prowodu OUN we wrześniu tegoż roku otrzymał zadanie zreorganizowania UPA, której miał zostać komendantem głównym na miejsce Hrycaja. Z tą chwilą zacznie używać prawie wyłącznie pseudonimu „Taras Czuprynka" a tylko w niektórych przypadkach „Tur". Szuchewycz spisał się znakomicie, zreorganizował podziemie, usunął tarcia wewnętrzne i doprowadził UPA do stanu imponującego. Sądzi się, że głównodowodzącym UPA został on dzięki bulbowcom, których zdołał przeciągnąć na stroną OUN(b). Jest to pogląd niedaleki od prawdy. W UPA przed „Czuprynka" istniało jednoosobowe kierownictwo, nowy komendant zerwał z tą zasadą w działalności wojskowej i oparł ją na grupie fachowców, zinstytucjonalizowanej w formie sztabu. „Faktycznie kierownictwo UPA od wiosny 1943 roku — pisze Mirczuk — znajdowało się w rękach trójki, którą 264 stanowili: pułkownik „Taras Czuprynka" (Roman Szuchewycz), dowódca zaplecza „Pawłenko" (Rościsław Wołoszyn), kierownik polityczny „Szablik-Szuhaj" (Josyf Poziczaniuk)". Pełny rozwój dowództw i sztabów UPA nastąpił w drugiej połowie 1943 roku. Na bazie lwowskiego Wojskowego Sztabu Krajowego utworzony został Główny Wojskowy Sztab (HWSz) OUN. We wrześniu 1943 roku sztab ten Szuchewycz przemianował na Główny Wojskowy Sztab UPA. Równocześnie zostało zorganizowane dowództwo główne UPA na czele z komendantem głównym (głównodowodzącym) Szuchewyczem oraz szefem sztabu Hrycajem. HWSz UPA składał się z 6 oddziałów: I — organizacyjno-mobili¦zacyjnego, II — rozpoznawczego, III — gospodarczego, IV — wyszkolenia, V — propagandy, VI — polityczno-wychowawczego. Od lata 1944 roku UPA została podporządkowana przebywającej za granicą Ukraińskiej Głównej Radzie Wyzwoleńczej, od której otrzymywała podstawowe dyrektywy polityczne. W końcu 1943 roku dowództwo UPA przystąpiło do organizowania dwóch sztabów „krajowych" — Wołyńskiego i Karpackiego (dla Galicyjskiej Samoobrony Narodowej). Wkrótce zmienią one nazwy na: Krajowy Sztab Wojskowy „UPA—Północ" pod dowódziwem gen. Leonida Stupnyćkiego ps. „Honczarenko" I Krajowy Sztab Wojskowy „UPA—Zachód" pod dowództwem płk. Stepana Nowyćkiego. Zorganizowano Jeszcze dwa inne sztaby. Ostatecznie HWSz podlegały c/.t ory Wojskowe Sztaby Krajowe (KWSz): „UPA— WKc:hód", „UPA—Zachód", „UPA—Północ" i „UPA— Południe". Strefy — „kraje" dzieliły się na okręgi Wojskowe. Na ich czele stały sztaby składające się 265 z dowódcy, szefa sztabu, „politwychiwnyka", sekretarza (pisarza) oraz plutonu (czoty) ochrony. „UPA—Wschód" istniała w zasadzie teoretycznie, obejmowała ona północną część obwodu żytomierskiego, północną część obwodu kijowskiego i obwód czernihowski. „UPA—Wschód" „...nie zdołała(...) — jak pisze Mirczuk — przybrać takich ostatecznych form jak trzy inne grupy. Nie stworzono tu odrębnego dowództwa. Działały na tym terenie tylko pojedyncze oddziały powstańcze, o których w dodatku mamy zbyt mało dokumentów i materiałów". Podobnie przedstawiała się sprawa z „UPA—Południe", która nie zdołała się w pełni rozwinąć. „W czasie przesuwania się frontu — pisze Mirczuk — kurenie okręgów »Winnica« i »Umań« wycofały się na Wołyń(...) w rezultacie grupę UPA—Południe rozwiązano(...) a jej resztki włączono w skład UPA—Północ i UPA—Zachód". UPA—Zachód dzieliła się na 6 okręgów, szósty „Sian" (Zakierzoński Kraj) obejmował polskie ziemie południowo-wschodnie. Reorganizacja UPA, dokonana przez Szuchewycza, polegała między innymi na uczynieniu z batalionu (kurenia) podstawowej i najważniejszej jednostki bojowej najbardziej przydatnej w wojnie partyzanckiej. Na czele kurenia działającego na określonym odcinku operacyjnym stał dowódca (ataman kurinny), podlegali mu szef sztabu, referent polityczny, „charczowyj", instruktor wojskowy, sekretarz oraz 4 strzelców ochrony sztabu. Kurenie dzieliły się na sotnie (2—4). W celu większej operatywności dużą samodzielność miały też sotnie. Liczyły one od 80—180 osób i dzieliły się na „czoty" (20—50 ludzi), te zaś na „roje" (10—12 osób), „roje" na „łanki" (4—6 strzelców). W każdej sotni istniała etatowa grupa żandarmerii polowej, do której zadań należało ściganie dezerterów 266 i wykonywanie na nich wyroków śmierci. Uzbrojenie sotni składało się z 2 ckm., 8—10 rkm. Dowództwa odcinków posiadały także artylerię małokalibrową oraz moździerze. Sotnie osiągały dzięki temu dużą siłę ognia. UPA też w razie potrzeby korzystała z chwilowej mobilizacji tzw. Oddziałów Specjalnego Naznaczenia (WON). Oprócz WON dowództwo UPA powołało jeszcze jedną posiłkową organizację tzw. )fSamoobronne Koszczowe Widdiły" (SKW). Członkowie SKW, podobnie jak członkowie WON, mieszkali legalnie we wsiach i w razie potrzeby byli mobilizowani do jednorazowej akcji. SKW organizowały ochronę magazynów i obiektów UPA, prowadziły rozpoznanie i wywiad oraz opiekowały się chorymi i rannymi. Zorganizowana siatka SKW miała kapitalne znaczenie dla UPA. Po przybyciu w nowe okolice sotnie nawiązywały natychmiast łączność z dowódcami samoobrony. SKW zapewniały im opiekę, wypoczynek oraz dostarczały informacji o ruchach nieprzyjaciela. Organizacja SKW przetrwała do czasu likwidacji UPA. Stwarzała ona dodatkową trudność w zwalczaniu ukraińsko-nacjonalistycznego podziemia i w znacznym stopniu przedłużała czas jego działania. Przed „Czuprynką" nie było też w UPA stopni wojskowych, odznaczeń bojowych i innych charakterystycznych odznak żołnierskich poza „tryzubami" naszytymi na czapkach-mazepówkach. Stopień zastępowała funkcja, na przykład: dowódca kurenia to „kurinnyj", sotni — „sotennyj", czoty—„czołowyj", roi — „rojowyj". Szuchewycz wprowadził następujące stopnie wojskowe: striłeć (strzelec), starszij striłeć (st. strzelec), wistun (kapral), starszij wistun (plutonowy), buławnyj (sierżant), starszij buławnyj (st. sierżant). 267 Oficerowie: chorużyj (podporucznik), porucznyk (porucznik), sotnyk (kapitan), major (major), pidpiłkownyk (podpułkownik), piłkownyk (pułkownik), henerał (generał). Prawo przedstawiania do awansów posiadali dowódcy sotni. Wniosek wysyłali do dowódcy odcinka taktycznego, który z kolei kierował go do dowódcy okręgu wojskowego. Dowódca okręgu był uprawniony do awansowania do stopnia st. wistuna. Od buławnego wzwyż do sotnyka awansował dowódca grupy operacyjnej. Oficerów starszych awansował głównodowodzący UPA. Szuchewycz wprowadził system udzielania pochwał i wyróżnień oraz następujące odznaczenia: Brązowy Krzyż Bojowej Zasługi, Srebrny Krzyż Bojowej Zasługi II klasy, Srebrny Krzyż Bojowej Zasługi I klasy, Złoty Krzyż Bojowej Zasługi II klasy, Złoty Krzyż Bojowej Zasługi I klasy. Złote i srebrne krzyże nadawał głównodowodzący UPA, zaś brązowe dowódcy grup operacyjnych. Pochwał mieli prawo udzielać dowódcy odcinków taktycznych. Dowódcy okręgów mieli również prawo przyznawania specjalnych odznak za rany — gwiazdki srebrne i złote. Za jedną ranę, jedną srebrną gwiazdkę, za sześć — złotą. Nowy dowódca UPA wprowadził także do nazewnictwa słowo „druh", które zastępowało termin „pan" oraz całą gamę kar dyscyplinarnych — łącznie z chłostą przed frontem kompanii. „Czuprynka" dbał także o odpowiednie reklamowanie UPA i urabianie opinii publicznej w celu sprzyjania i pomocy armii powstańczej. Nie ulega bowiem wątpliwości, że pojawienie się UPA zdezorientowało nieco ludność ukraińską, nawet niektórzy partyzanci radzieccy liczyli, że przyłączy się ona, zgodnie z głoszonymi hasłami, rzeczywiście do walki z Niemcami. 268 Niemców też zdezorientowało i skłoniło, niektórych z nich, do ponownej analizy stosunku do ludności ukraińskiej, a także do ukraińskiego nacjonalizmu. Sprawa stawała się na tyle niepokojąca, że zdarzały się, wprawdzie sporadyczne, wypadki napadów UPA na posterunki niemieckie. Wypadki takie miały miejsce zaraz na początku istnienia UPA, gdy sami Niemcy nie byli jeszcze dostatecznie zorientowani w charakterze ounowskiego podziemia. Pierwotnie, pojedynczymi atakami na Niemców UPA, dokumentowała swoją obecność na ziemi zachodnioukraińskiej, informowała, do czego jest zdolna w wypadku, gdy władze hitlerowskie nie zaczną jej traktować jako partnera. Napady te miały też charakter propagandowy, skierowany w stronę ludności ukraińskiej. Kwestię tę wyjaśnia gen. P. Werszyhora następująco: „Już wtedy, na początku czterdziestego trzeciego roku, zaczynałem się orientować, że z reguły tam, gdzie ruch rodził się w dołach, przybierał często charakter antyniemiecki, natomiast gdzie przewodzili galicyjscy Ukraińcy, od razu nawiązywano kontakt z Niemcami, niekiedy tajny, ściśle zakonspirowany, a niekiedy też jawny. Między innymi w sierpniu 1943 roku oddziały UPA napadły na Kamień Koszyrski i wybiły całą załogę żandarmerii niemieckiej". W późniejszych czasach, już po okrzepnięciu UPA i po dogadaniu się jej dowództwa z dowództwem hitlerowskim, również będą mieć miejsce sporadyczne walki upowców z żołnierzami niemieckimi. Nosiły one wyłącznie charakter obrony, pewnych zagarniętych pod swoją kontrolę terenów przez UPA, a które dla hitlerowców przedstawiały ważne znaczenie wojskowe — zwłaszcza rejony głównych szlaków komunikacyjnych. Niemcy nie ufali dowództwu UPA i chcieli linie komunikacyjne utrzymywać pod własną kontrolą. UPA 269 pragnęła zaś w niektórych przypadkach nadzorować je, aby w ten sposób móc wywierać nacisk na Niemców, przeważnie w celu zwiększenia z ich strony dostaw broni. Wojsko żądało usunięcia się UPA poza zakreślone strefy, a gdy ta odmówiła lub ociągała się, atakowało ją i siłą odrzucało na bezpieczną odległość. „Okupant niemiecki początkowo — pisze Mieczysław Juchniewicz — albo inspirował napady i mordy, albo też zajęty pilnowaniem linii komunikacyjnych pozostawiał nacjonalistom ukraińskim wolną rękę poza strzeżonymi liniami. Jesienią 1943 roku, gdy napady band nacjonalistycznych przybrały masowy charakter, a ludność polska zaczęła opuszczać wsie, powstała groźba całkowitej dezorganizacji gospodarki i komunikacji, władze okupacyjne w niektórych rejonach ukróciły nieco działalność ukraińskich band nacjonalistycznych". Niemcy też gromili UPA w odwecie za jej napady na cywilną ludność niemiecką. Ataki UPA na osadników niemieckich, mieszkających tu od czasów austriackich, miały między innymi miejsce w województwie stanisławowskim. Przykładem jest napad na podstanislawowski tartak, gdzie zginęło kilku robotników niemieckich. W odwet Niemcy zaatakowali znane skupiska OUN—UPA. Dowództwo UPA tłumaczyło to samowolą. Aby temu zapobiec na przyszłość, 27 października 1943 roku SB wydała odpowiednią instrukcję. „Należy zwrócić uwagę szczególną — czytamy w niej — na samowolne wystąpienia członków UPA przeciw Niemcom. Stosować karne metody do rozstrzeliwania (włącznie)". Prowod krajowy OUN w apelu noworocznym 1944 roku pouczał: „Nasza taktyka którąśmy podjęli w 1943 roku, jest jedynie prawidłowa(...). Nie szliśmy i nie pójdziemy obecnie na ostateczne uderzenie w oku-, 270 pantów, wiemy bowiem, że ich siły są jeszcze wielkie". „Niemcy, którzy stoją przed katastrofą, pisali bandederowcy w innym miejscu, nie stanowią dla nas zagrożenia. Niemcy, którzy przegrywają, używając znanego przysłowia, nie są warci jednej kosteczki ukraińskiego nacjonalisty. Walka zbrojna z Niemcami w tym stanie mija się z celem. Celem jedynym winna się stać w ramach »ogólnonarodowego powstania*, walka ze Związkiem Radzieckim, a także z Polską". W sprawozdaniu władz niemieckich z 17 kwietnia 1944 roku ze Lwowa czytamy: „Słaba reakcja na te działania (mordowania Polaków — E. P.) ze strony niemieckich władz przekonuje (upowców), że my odnosimy się do tych działań w skrajnym przypadku »neutralnie«, i że te warunki można dobrze wykorzy- stać we własnych celach politycznych". W sprawozdaniu sytuacyjnym zaś AK z Ziem Wschodnich z 6 marca tego roku pisze się, iż „oficjalnie głosząc hasła antyniemieckie, UPA bardzo rzadko występuje przeciwko niemieckim siłom zbrojnym". Sprawozdanie podaje za oficjalnym biuletynem UPA, że stoczono dotąd 19 drobnych potyczek, łącznie z takimi, jak rozbijanie gorzelni. „W tym zakresie jest to akcja zupełnlo bez znaczenia". Niemniej tego rodzaju sprawy niepokoiły Niemców, klórzy, chociaż chcieli mieć porządek w strefie przyIrnntowej, nie byli jednak w stanie zapanować nad syIuncją. A ziemie te nie przestały być wciąż „Briicke zum Osten" (mostem na wschód). UPA tymczasem zupełnie nie liczyła się z tą sytuują, a swoimi poczynaniami po prostu szantażowała Niemców, pragnąc wymusić na nich konkretne obietnico. W tej sytuacji władze niemieckie w 1944 roku wyilciły wiele ulotek oceniających działalność UPA. z nich głosiła: „...Liczne niemieckie dywizje 271 biją się na Waszej rodzimej ziemi z natrętnym najeźdźcą. Niemiecki żołnierz krwawi się i umiera za Was, za Waszą rodzinę, za Waszą ziemię! Uważacie siebie za nacjonalistów i wrogów bolszewizmu, jednakże jak to udowodnicie? Kiedy niemiecki żołnierz walczy i umiera na froncie, Wy palicie na tyłach wsie i chaty i zabijacie bezbronnych mężczyzn, kobiety i dzieci, niszczycie majątki. W ten sposób burzycie cały porządek zbudowany z takim trudem w ciągu dwóch krótkich lat. Niszczycie siłę roboczą i dobro, jakie służą Waszej własnej Ojczyźnie oraz żołnierzom walczącym na froncie. Jak długo chcecie przedłużać to haniebne dzieło! Czy myślicie naprawdę w ten sposób pomóc własnemu narodowi? Jeżeli w to wierzycie, to się bardzo mylicie, ale jeżeli jesteście świadomymi swych czynów, wówczas jesteście zbrodniarzami i zdrajcami przede wszystkim wobec ukraińskiego narodu, którego imię plugawicie swymi czynami, a następnie wobec żołnierza, który walczy na froncie". Z dramatycznym apelem do ludności dystryktu zwrócił się także Otto Wachter. Wzywał do obrony ziemi, albowiem wróg stoi już ante portas. Jednocześnie ten sam Wachter 4 marca 1944 roku na spotkaniu z przedstawicielami nacjonalistów wypowiedział się za współpracą z nimi na gruncie legalnym. „Ujawniliście dużo woli i aktywności we wspólnej walce przeciwko bolszewizmowi — oświadczył (...). Niestety, część galicyjskiej młodzieży zeszła z tej drogi i wspólnej walki na manowce (...). Kto w tej chwili występuje z szeregu, ten jest zdrajcą własnego narodu, bandami nikt niczego nie wygrał". Interesującym dokumentem rzucającym światło na charakter UPA jest odezwa jej sztabu z lipca 1943 roku skierowana do żołnierzy niemieckich. Upowcy wska272 żują w niej na bolszewizm jako głównego wroga „samostijnej" Ukrainy i jednocześnie wątpią, czy Niemcy mają na tyle sił, aby się przeciwstawić „bolszewickiej nawale". Jako dowód mało skutecznej walki z Rosjanami wskazują na śmiałe rajdy partyzantów radzieckich. Odezwa kończyła się słowami: „Ukraińcy uważają, że są zdani na własne siły i zmuszeni (są) zorganizować samoobronę. Nasza organizacja (UPA) nie jest zwrócona przeciwko Wam. Nie dajcie się więc pobudzić do walki z nami. Oszczędzajcie sobie niepotrzebnego przelewu krwi. Nie niszczymy komunikacji niemieckiej, nie naruszamy niemieckiej siły zbrojnej (...). Niech żyje porozumienie narodów przeciw niebezpieczeństwu bolszewickiemu!". Upowcy odwodzili również Niemców od angażowania się w obronę Polaków. Na ten temat odbyli oni z Niemcami rozmowy, o czym dowiadujemy się z raportów wołyńskiego okręgu UPA oraz z porozumienia zawartego we Włodzimierzu Wołyńskim między OUN—UPA a tamtejszą komórką gestapo. Mówiło się w nim wręcz: „Życzeniem naszym jest usunąć polską ludność i polskich urzędników z naszego obszaru. Polskie dzikie bandy partyzantów unieszkodliwić(...)". Aby całkowicie sprawa stała się jasna, trzeba dodać, co szef sztabu pułku UPA „Lewar" wyznał po wojnie w śledztwie: „Po powrocie od Kłyma Sawura (Romana Klaczkowśkiego — E. P.) Antoniuk-Sosenko (dowódca pułku — E. P.) powiedział, że została zawarta umowa między Niemcami a Sawurem (...) Niemcy są zainteresowani oczyszczeniem ziemi (...-) Przez oczyszczenie ziemi należy rozumieć totalne wyniszczenie Polaków (...) Polacy dla Niemców są »ochwiściam«(...) Dla nas też są »ochwiściam«. Tym samym cel (...). UPA pokrywa się z celami Niemców". Nic do tego już dodać nie można. łl — Herosi fpod znaku tryzuba Tak więc hitlerowcy nie mieli zastrzeżeń do antypolskiej i antyradzieckiej działalności UPA, przez to gotowi byli ją tolerować, a nawet jej pomagać, pod warunkiem, że jej poczynania nie doprowadzą do anarchizacji zaplecza przyfrontowego i nie przeszkodzą w ściąganiu kontyngentów oraz w wywożeniu robotników do pracy w Rzeszy. Oczywiście, woleliby, aby UPA nie było, a antypolskie i antyradzieckie nastroje nacjonalistów ukraińskich znalazły swe ujście w łożysku legalnym i przez to dokładnie kontrolowanym przez czynniki niemieckie. Skoro jednak UPA już 273 istniała, nie można było pozostawić jej tak zupełnie sobie samej, należało ją podporządkować własnym interesom i uzależnić od siebie. Uzależniona UPA od dostaw niemieckich stawała się narzędziem w hitlerowskich rękach, mogła być przez nich inspirowana i sterowana. Oczywiście w stopniu możliwym do przyjęcia przez przywódców OUN. OUN—UPA planując „powstanie ogólnonarodowe", pragnęła „przechytrzyć" Niemców przez nie ujawnianie tych planów, choć niewątpliwie takie powstanie skierowane przeciw ZSRR było niemieckim czynnikom wojskowym jak najbardziej na rękę. „ROZHOWORY" Upowcy szykując się do przechwycenia władzy, z jednej strony „oczyszczali teren" z Polaków i prowadzili długie pertraktacje z Niemcami, uwieńczone „ugodą krakowską" — aktem najwyższej rangi normującym współpracę* UPA z hitlerowcami, z drugiej zaś sondowali opinię AK i dowództwa partyzantów radzieckich. Wszystko to, jak się wydaje, aby partyzantów „przechytrzyć" i uśpić czujność. Wzór takich rozmów już istniał. Pierwsze kontakty tego typu miały miejsce 15 kwietnia 1940 roku w Kra274 kowie. W celu uzyskania informacji odnośnie celów działania nacjonalistów ukraińskich hołubionych wówczas przez hitlerowców, kierownik informacji Biura Informacji i Propagandy (BiP) Komendy Okręgu Krakowskiego Związku Walki Zbrojnej (ZWZ) Stanisław Długocki ps. „Stanisław", przeprowadził w tym dniu rozmowę z prezesem UCK przy „rządzie GG" W. Kubijowyczem. Ten, sprawdzony już kolaborant, o dużych wpływach zarówno wśród Niemców, jak i OUN, nie uchylił się od tego typu kontaktów z Lachami, wyraził nawet chęć dalszych „rozhoworów", stawiał jednak warunki nie do przyjęcia. Streszczały się one do uznania przez Polaków prawa Ukraińców do „Wielkiej Ukrainy", sięgającej m.in. pod Gorlice, Zamość, Włodawę i Pińsk. W tej sytuacji rozmowy zostały przerwane. Do rozmów miano powrócić po napadzie hitlerowców na ZSRR. Inicjatorem ich był gen. bryg. Kazimierz Sawicki ps. „Prut", „Opór" — komendant Obszaru Lwowskiego ZWZ—AK. Gen. Sawicki łudził się i wciąż wierzył, że uda mu się doprowadzić do zgody narodowej przez zaprezentowanie stronie ukraińskiej perspektyw wspólnego państwa federacyjnego na wzór Szwajcarii. Z jego rozkazu bowiem już w jesieni 1941 roku szukano odpowiednich kontaktów. Oczywiście był to osobisty pomysł generała, który nie pokrywał się z celami polityki polskiego rządu na uchodźstwie. To chyba właśnie m.in. spowodowało odwołanie Sa- wickiego do Warszawy w kwietniu 1943 roku. Podpułkownik dypl. Henryk Pohoski — szef kontrwywiadu lwowskiego Obszaru AK w opracowaniu pt. Wspomnienia z pracy konspiracyjnej w Sztabie Obszaru Południowo-Wschodniego Armii Krajowej (1941—1944) — pisze: „Od grudnia 1941 roku komórkę wywiadowczą przeciw organizacjom ukraińskich 275 faszystów prowadził inż. Stanisław Bozdek ps. » Władysław^...) mający wiele cennych znajomości. Wśród nich spolszczonego Ukraińca (Mariana Chirowskiego), który obrał sobie pseudonim »Zmora«. Znał on wspaniale środowisko OUN, znał osobiście Andrzeja Melnyka. Znał i Stefana Banderę. Ten to »Zmora« doprowadził do obustronnych kontaktów polsko-ukraińskich. Jednak sam rozsądek kazał im (Ukraińcom) przyjmować z ironią twierdzenie powtarzane przez naszych przedstawicieli, a składane na rozkaz Komendanta Obszaru, że należy się z nimi liczyć, gdyż przy stole, przy którym będzie negocjowany pokój, Polska będzie partnerem, »podmiotem«, gdy Ukraińcy będą jedynie »przedmiotem negocjacji*. Odpowiadali na to z całym spokojem, że w przypadku zwycięstwa aliantów — partnerami będą USA, ZSRR i Wielka Brytania, nikt poza tym i że w skali światowej, tak sprawa Polski jak i narodu ukraińskiego, który żył w granicach RP będą tylko drobnym »przedmiotem« przetargów. W wypadku zaś zwycięstwa Rzeszy, Polska w ogóle nie powstanie, podczas gdy Ukraina będzie istnieć na pewno, choć prawdopodobnie jedynie na wschód od Dniepru. Na tym w zasadzie rozmowy utknęły. Dopiero jesienią 1942 roku Komendant Obszaru(...) zwrócił się do mnie, abym podjął na nowo rozmowy(...) »Zmora« zorganizował kilkanaście spotkań z dwoma przedstawicielami UPA. Brałem w nich udział sam w towarzystwie »Zmory«". Partnerzy rozmów to dwaj absolwenci Politechniki Lwowskiej, ale w czasie „rozhoworów" mówili wyłącznie po ukraińsku. „Obaj byli — pisze Pohoski — ludźmi trzeźwymi, bez cienia fanatyzmu. Łatwo zgodzili się z poglądem, że bratobójcza walka do niczego nie prowadzi, choć w duchu może sądzili, że umacnia ona poczucie wspólnoty narodowej wśród Ukraińców, 276 ale nic o tym nie mówili i dobrze robili, gdyż trudno było utożsamić bandytów UPA z narodem ukraińskim". Spostrzeżenie nadzwyczaj trafne i słuszne. Gen. Sawicki, niezależnie od rozmów z upowcami, próbował znaleźć jakieś wyjście z tragicznego położenia stosunków polsko-ukraińskich przez osobiste rozmowy z metropolitą Szeptyckim, ale się rozczarował. Sekretarka Szefa Sztabu AK Obszaru Lwów Zofia Szwabowicz ps. „Klaudia", notuje w opracowaniu Wspomnienia z pracy w AK: „Delegatura Rządu polskiego w Londynie zleciła »Dziadkowi« (gen. Sawickiemu) doprowadzić do porozumienia i ugody z Ukraińcami. W tym celu miał on spotkanie (w kwietniu 1943 roku — E. P.) z arcb. Andrzejem Szeptyckim. Po rozmowie jednak oświadczył, że nie będzie (więcej) pertraktował z człowiekiem, trzymającym nóż w ręku". Relację „Klaudii" uzupełnia „Zmora", który spotkanie organizował. We wspomnieniach Wyrwane kartki z pamiętnika pisze, że konkluzją stanowiska Szeptyckiego było jego zdanie wypowiedziane po ukraińsku: „Jedynym waszym wyjściem jest, jak najszybsze wyniesienie się za San". Z relacji ppłk Pohoskiego wypływa podobny wniosek. Pisze on: „Ponieważ dość często zdarzały się napady na kościoły katolickie, w czasie niedzielnej sumy, przy czym podpalano kościoły, mordowano wiernych z kobietami i dziećmi oraz księżmi, podejmowaliśmy szereg interwencji u metropolity Szeptyckiego, dla uzyskania listu pasterskiego w tej sprawie. Nie uzyskaliśmy jednak niczego". Polacy ostrzegali, że ich „cierpliwość wyczerpie się i zmusi do odwetu, co tylko uczyni walkę jeszcze bardziej krwawą". Ostrzeżenia nie odniosły najmniejszego skutku. „Odwrotnie, bandyckie napady mnożyły się". Rozbestwili się także żołdacy dywizji SS „Galizien". 277 Zofia Szwabowicz notuje: „Patrole ukraińskie SS »Hałyczyna« za cichą zgodą władz niemieckich strzelały po ulicach Polaków, zwłaszcza młodych. Najpierw legitymowali upatrzonego, po oddaleniu się dwa kroki z tyłu strzelali. Tego rodzaju egzekucje miały miejsce nawet w dzień(...) Gdy z dnia na dzień zwiększała się liczba zamordowanych, dochodząc nawet do 40-tu, wówczas Niemcy, obawiając się zamieszek na tyłach frontu, spowodowali, że arcb. Szeptycki wezwał na kazaniu rodaków, by nie mordowali »braci w Chrystusie*. Ukraińcy po wyjściu z cerkwi św. Jura komentowali, że Lach to nie brat. Gdy w dalszym ciągu napady nie ustawały, zarządził »Ryszard« (mjr Tadeusz Wojciechowski) akcję odwetową w mieście i okolicy. Padło po jednej nocy we Lwowie i okolicy około 40-tu Ukraińców i odtąd ustał terror z ich strony". Wspomina też o tym Pohoski: „Było już późną jesienią 1943 roku(...) bandyckie napady mnożyły się. Komendantem Obszaru już był płk Władysław Filipowski ps. »Janka«. Zdecydował się on na odwet. Planowano jednego dnia w tej samej godzinie, zastrzelić na ulicach Lwowa kilkunastu ukraińskich policjantów. Akcja została starannie przygotowana i sygnał wykonawczy dany. Jedenastu policjantów padło z rąk żoł- nierzy AK. Nikogo z naszych ludzi nie ujęto(...) i we Lwowie nastąpił spokój. Nie maltretowano Polaków nawet po godzinie policyjnej. Jednak po wsiach nadal bandy ukraińskich faszystów napadały na polskie skupiska, wyrzynano w pień ludność...". Zdaje się jednak, że po tym wszystkim, jak również w wyniku uświadomionej sytuacji niekorzystnej dla Ukraińców od strony polityki niemieckiej, Szeptycki stopniowo zmieniał zdanie i w drugiej połowie 1943 roku chyba już doszedł do wniosku, że polityka nacjonalistów ukraińskich nie może opierać się wyłącz278 nie na rzezi Polaków. Przeto, jak się wydaje, do poważniejszych rozmów z AK, drogę utorował upowcom właśnie Szeptycki. Ale wbrew pierwotnym moralnym naciskom metropolity, banderowcy nie kwapili się zbytnio do poważnych „rozhoworów z Lachami". Hamowała ich świadomość zbrodni popełnionych na żywiole polskim, jak też stanowisko AK wobec przyszłości Kresów. Szeptyckiego ignorowali — choć nie lekceważyli, zdając sobie sprawę z jego autorytetu wśród Ukraińców. Niemniej w swej propagandzie postawią go w rzędzie „swoich wrogów" obok melnykowców, UCK, ZSRR, USSR, Polski, Polaków, Żydów, Rumunów, Węgrów i Niemców. Nie mogli zapomnieć przede wszystkim klątwy, jaką rzucił na tych banderowców, którzy zamordowali płk R. Suszkę. Stronie polskiej bardzo jednak zależało na ułożeniu poprawnych stosunków z Ukraińcami, ponieważ planowali powszechne powstanie zbrojne ludności na obszarze całej Polski. Przeto gen. Tadeusz Bór-Komorowski w swym piśmie z 8 września 1943 roku, do komendanta Obszaru Lwowskiego AK, płk Władysława Filipowskiego pisał: „Zagadnienie polsko-ukraińskie na kresach południowo-wschodnich, stan umysłu Polaków oraz społeczeństwa ukraińskiego, są władzom centralnym znane w całej rozciągłości. Oddziaływanie Wasze w terenie musi iść w kierunku uświadomienia społeczeństwa, że walki polsko-ukraińskie podsycały i będą podsycać wpływy niemieckie, którym są one na rękę. Zdajemy sobie sprawę z tego, że nawet po wybuchu powstania nieprędko będę mógł zapewnić dostateczną pomoc kresowym Polakom, trzeba więc środkami politycznymi im stworzyć warunki przetrwania. Porozumienie z Ukraińcami jest koniecznością, racja stanu wymaga szukania porozumienia mimo obecnej rzeczywistości. Minimum tego, co trzeba osią279 gnać, to rozbić Ukraińców na współpracujących z nami i wrogów". Zamierzenia były wręcz niewykonalne, co jednak nie znaczy, że nie było wąskich kręgów ukraińskich' skłonnych do współpracy z Polakami, nie były to jednak środowiska ounowskie — a tylko one się naprawdę liczyły w zakresie uspokojenia walk i rozgrzanych umysłów. Trudność jednak polegała na tym, jak już pisaliśmy, że do wiążących pertraktacji z Polakami nie dążyli ounowcy i upowcy. Jest rzeczą znamienną, że „Czuprynka" nie szukał kontaktu z Polakami nawet przy tworzeniu tzw. Antybolszewickiego Bloku Narodów (ABN), nie zatroszczył się wówczas o figuranta ze strony polskiej, by znalazł się na liście ABN, podanej do wiadomości światowej opinii publicznej. Organizacja ta założona została w listopadzie 1943 roku na konferencji zwołanej przez Dowództwo Główne UPA w Żytomierzu. Wzięli w niej udział renegaci 13 narodowości — głównie radzieckich, wrogo usposobionych do ZSRR. Polacy stali się Szuchewyczowi potrzebni dopiero w obliczu bezpośredniej klęski III Rzeszy, wówczas to zapragnął on nawiązać kontakt z polskimi ośrodkami ruchu oporu. Takie właśnie „rozhowory z Lachami" zacznie prowadzić „Dnipro", czyli o. dr Iwan Hrynioch z komendantem AK Obszaru Lwów w maju 1943 roku. Przedstawiciel OUN—UPA pragnął uzyskać wyraźną opinię strony polskiej odnośnie ewentualnego państwa zachodnioukraińskiego ze stolicą we Lwowie, pod niemieckim protektoratem. W tym państwie Polacy mieli uzyskać autonomię i ochronę prawną ze strony władz ukraińskich. Czy Polacy w takim wypadku odnieśliby się do tego państwa tak samo 280 wrogo, jak do Niemców, czy też ich stanowisko byłoby inne? Nie należy jednak przypuszczać, że w połowie 1943 roku banderowcy wierzyli jeszcze w dobre chęci Niemców, jeśli chodzi o „narodowe dążenia" Ukraińców. „Dniprowi" w rozmowach z Polakami chodziło o usłyszenie zdania polskiego w ogóle w sprawie państwa zachodnioukraińskiego. Zasłanianie sią Niemcami zmierzało, jak to sądzi publicysta gazety „Chrystianśkyj hołos", do „potknięcia się" Polaków, którym w przyszłości można by się zasłaniać w przetargach dyplomatycznych. Rozmowy z Polakami nie przeszkadzały umacniać się UPA drogą faktycznego osłabiania żywiołu polskiego, poprzez rzezie i zastraszenia, które z kolei powodowały ucieczkę ludności polskiej na tereny będące do 1939 roku w granicach USRR, albo za San i Bug. W czasie tego polskiego Exodu.su na Ukrainie Zachodniej zaszły poważne w skutkach wydarzenia. W czasie majowych rozmów „Dnipra" z Polakami, nic ich nie zapowiadało. W czerwcu i lipcu tego roku rozpoczął się słynny rajd partyzantów radzieckich w Karpaty, który spowodował ogólne zamieszanie i jeszcze większy strach w obozie nacjonalistów ukraińskich. Aczkolwiek ostatecznie partyzanci, po zadaniu Niemcom, UPA i kolaboranckim formacjom ukraińskim poważnego ciosu wycofali się, dali jednocześnie przykład radzieckich możliwości, którym UPA nie była w stanie się przeciwstawić. W tej sytuacji oraz w obliczu naporu regularnych wojsk radzieckich, OUN— UPA jesienią 1943 roku wyraziła zgodę na liczne, zaproponowane przez AK werbalne ustępstwa. Oczywiście, słowne deklaracje nie oznaczały jeszcze prawdziwego porozumienia, o tym mogły decydować tylko fakty. Tymczasem czyny świadczyły o czymś wręcz 281 przeciwnym. UPA nie zaprzestała represjonowania Polaków, ani stosowania przeciw nim odpowiedniej propagandy, nie stanęła też w jednym szeregu z AK do wałki z Niemcami. Niemniej delegacja OUN—UPA jesienią 1943 roku powodowana strachem, przyznała (tak przynajmniej sądzi się dziś), że: ,,1) Ukraińcy są obiektem konfliktu polsko-radzieckiego,2) w konflikcie tym Ukraińcy zajmą stanowisko propolskie; 3) województwa południowo-wschodnie są integralną częścią państwa polskiego; 4) są one terenem mieszanym narodowościowo; 5} w związku z tym Polska ma prawo i obowiązek występować w obronie tych ziem na arenie międzynarodowej". W zestawieniu z dotychczas prezentowanymi dokumentami OUN—UPA takie oświadczenie wydaje się wręcz nieprawdopodobne. Można je tłumaczyć tylko strachem przed Armią Czerwoną. Gdy armia ta była daleko, można było głosić różne poglądy i nie dostrzegać Polaków jako partnerów, ale po rajdzie Kowpaka w Karpaty i po druzgocących klęskach Niemców musiało przyjść otrzeźwienie, świadomość, że bez pomocy Polaków, za którymi, w ich mniemaniu, stały Anglia i USA, niczego nacjonaliści — sojusznicy hitleryzmu, od ZSRR nie wytargują. Na tym jednak nie koniec, 10 lutego 1944 roku rozpoczęła się decydująca runda rozmów. Osiągnięte porozumienie zawarte zostało w ważnym dokumencie, który, niestety, ma tylko strona ukraińska. Zamieścił go „Ukrajinśkyj samostijnyk" (nr 25 z 1959 r.), prezentuje go także Iwan Kedryn w swoich Spornynach wydanych w Nowym Jorku w 1976 roku. Z dokumentu (protokołu) wynika, że „...umawiające 282 się strony stoją na stanowisku właściwego i pokojo- wego uregulowania stosunków polsko-ukraińskich na zasadzie samostanowienia narodów; — niepodległość Polski i Ukrainy jest w interesie obu narodów oraz stanowi determinant konieczności historycznej; — Polacy widzą potrzebę zbudowania samodzielnego państwa ukraińskiego i uznają oraz popierają walkę narodu ukraińskiego o własny, suwerenny byt państwowy; — umawiające się strony uznają, że w walce o niepodległy byt państwowy i realizację narodowych ideałów mających tych samych wrogów... — umawiające się strony stoją na stanowisku, że złagodzenie wzajemnych stosunków polsko-ukraińskich nastąpić może w stopniu realnym pod warunkiem obustronnego poszanowania walki Polaków i Ukraińców o swój niepodległy byt państwowy bez chęci zaboru ziem jednej lub drugiej strony oraz że napięcia i walki, które dotąd determinowały stosunki polsko-ukraińskie, nie służyły sprawie obu narodów. Zatem obie strony uczynią wszystko, co możliwe, aby ten stan zlikwidować i doprowadzić do realnego oraz skutecznego współżycia Polaków i Ukraińców...". Umawiające się strony zobowiązywały się do nie mieszania się we wzajemne sprawy wewnętrzne i miały „dołożyć starań" dla natychmiastowego zaprzestania z obu stron wrogiej propagandy, jak też działalności (wewnętrznej i zewnętrznej) szkodzącej walce wyzwoleńczej Polaków i Ukraińców...". W sumie było 12 punktów, niektóre różniły się w szczegółach, przeto podane jako wersja polska lub ukraińska, Na koniec: „Następują podpisy", tylko nie wiadomo czyje. Powyższy dokument nie był rozpropagowany przez 283 OUN—UPA, jak tego należało się spodziewać. Propaganda ta niezmiennie, od początku do końca, głosiła zaborcze intencje polskie wobec ziem zachodnioukraińskich i tym w dużej mierze uzasadniała swoją politykę wrogości wobec ludności polskiej. Nie znalazł też odbicia w dokumencie problem zasadniczy: sprawa wyraźnego rozgraniczenia ziem spornych. Mogło to wynikać z braku odpowiednich pełnomocnictw obu stron, jak też z zamiaru, aby na przyszłość móc dać dokumentowi własną wykładnię, wygodną dla każdej ze stron. Odłożenie tej sprawy na okres późniejszy było błędem, za który zapłaciła przede wszystkim ludność polska. Zgodnie z ogólnymi sformułowaniami strona ukraińska mogła widzieć „soborową" Ukrainę z granicami sięgającymi po Lublin i Nowy Sącz, podobnie jak strona polska zakładająca te granice na Zbruczu, a Ukraińcom dając prawo do budowy burżuazyjnego państwa na terenach USRR sprzed września 1939 roku. Przy tym obie strony stały na nierealnym stanowisku „rozpadu" ZSRR i nie brały pod uwagę faktu, że Związek Radziecki będzie w stanie przeciwstawić się skutecznie zarówno nacjonalistom ukraińskim i polskiemu rządowi w Londynie, co do kwestii przynależności Ukrainy Zachodniej. Ponieważ obie strony wyraziły chęć kontynuowania rozmów i dyskusji, do kolejnego ich spotkania doszło we Lwowie 8 marca 1944 roku. Ze strony polskiej uczestniczył w tych rozmowach przedstawiciel Delegatury Z. Zalęski (J. Gnatowski), stronę ukraińską reprezentowali trzej delegaci OUN—UPA oraz czterej członkowie „miejscowej ekipy" o nieustalonej proweniencji partyjnej. Usłyszeli oni wiele cierpkich słów od delegata polskiego. Oświadczył on wówczas, że „nie wydaje się nam, by droga ku niepodległości 284 ukraińskiej miała być znaczona polską krwią". A co do samej ukraińskiej suwerenności, to „naród polski krytycznie ocenia możliwość powstania Wolnej Ukrainy, ponieważ na większym obszarze ukraińskie dążenia niepodległościowe są nikłe". Była to prawda, a te gorzkie słowa trudne były do przełknięcia, zatem strona ukraińska, opierając się na wcześniejszym liście Prowodu OUN do Delegatury, zaproponowała rozstrzygnięcie sporu „na neutralnym gruncie i arbitraż czynnika neutralnego". Gnatowski nie widział ani takiego „gruntu" ani „neutralnego czynnika", niemniej zaprosił delegatów ukraińskich do kontynuowania rozmów w Warszawie. Na tym właściwie zakończyły się rozmowy polsko-ukraińskie przed wyzwoleniem Ukrainy Zachodniej przez Armię Czerwoną. Obie strony w zasadzie do niczego praktycznego nie doszły i nic realnego nie zdziałały dla ludności polskiej oraz dla zaniechania walk między UPA i AK. Rząd polski na emigracji, licząc na pomoc zachodnich aliantów, dążył niezmiennie do przywrócenia terytorialnego status quo ante bez liczenia się z wolą ludności ukraińskiej. Oczywiście to stanowisko nie mogło stanowić dla nacjonalistów ukraińskich, dążących do zbudowania pod własnymi auspicjami państwa ukraińskiego czy choćby zachodnioukraińskiego, platformy porozumienia z Polakami. Częściowe zaś zbliżenie mogło nastąpić tylko na płaszczyźnie walki z ZSRR. Na tym tle także nie doszło do współdziałania, ani na platformie polityczno-dyplomatycznej, ani też na płaszczyźnie wojskowej. Tym samym polskie deklaracje o gotowości współpracy (jeżeli faktycznie takie miały miejsce), były nieszczere i służyły, jak na- leży domniemywać, tylko celom ochrony Polaków na Kresach przed barbarzyńskimi rzeziami. 285 Realizm polityki polskiej nie pozwalał łączyć się ze zdecydowanymi wrogami ZSRR, do tego jeszcze o prohitlerowskim rodowodzie, albowiem Związek Radziecki był podstawowym ogniwem koalicji antyfaszystowskiej i wszystko wskazywało na to, że do niego należeć będą, obok innych wielkich mocarstw, decyzje o urządzaniu powojennej Europy. Strona polska tego nie mogła lekceważyć, nie mogła zatem czynić niczego, co by jeszcze bardziej wikłało skomplikowane stosunki polsko-radzieckie. Bezpośrednia przyczyna zerwania rozmów polsko-ukraińskich zdaje się tkwić w tym, o czym pisze ppłk Pohoski. Wobec dalszych mordów i podpaleń, zdecydowano się w 1944 roku jeszcze raz na poważny odwet. W „dużej wsi na południowy wschód od Lwowa, która służyła jako baza wypadowa silnej bandy UPA. Wieś została nocą otoczona przez oddziały AK, a wszyscy mężczyźni nie będący jej mieszkańcami — zastrzeleni. Na pewien czas spokój zapanował w powiecie lwowskim. Nie były to jednak metody, które można było powtarzać, jeżeli sami nie chcieliśmy zostać bandytami. Wypadek ten doprowadził do ostatecznego zerwania rozmów. Był bardzo przykry, tym bardziej, że był on naszą winą". Zmartwienie zbyteczne, rozmowom i tak nic nie wróżyło praktycznego powodzenia, a napady na polską ludność cywilną nie ustały, ciągnęły się one aż do ostatniego tchnienia UPA. Właściwie tak naprawdę, to nie było w tych rozmowach poważnej platformy gwarantującej pomyślne ich sfinalizowanie. Usiłowano także dogadać się z ruchem bulbowskim, opanowanym już zresztą przez galicyjską OUN. Próby takie podjęła wołyńska Okręgowa Delegatura Rządu, którą kierował ludowiec Kazimierz Banach, późniejszy członek Rady Państwa PRL. Do rozmów faktycznie nie 286 doszło, bo udająca się na nie, z pełną gwarancją bezpieczeństwa ze strony UPA, delegacja w składzie: Zygmunt Rumel ps. „Krzysztof Poręba" i Krzysztof Markiewicz ps. „Czort", została w nocy z 10 na 11 lipca 1943 roku przez upowców zamordowana. Obu Polaków rozerwano końmi w miejscowości Kustycze koło Turzysk. Po tej strasznej zbrodni nie można już było ufać żadnym „gwarancjom" UPA i nie ryzykować dalszych prób wejścia w kontakt z ludźmi dzikiego i okrutnego „Tarasa Bulby". Dopiero wyzwolenie ziem zachodnioukraińskich spowodowało wejście stosunków między podziemiem zbrojnym polskim i ukraińskim w nową fazę. Według zeznań szefa SB OUN na „Zakierzoński Kraj" Petra Fedorowa, po ustanowieniu granicy między Polską a ZSRR, Prowod OUN zalecił, aby „za wszelką cenę dojść do porozumienia z polskim podziemiem(...) na terenach będących też w zasięgu UPA, a tym samym unikać nieporozumień i wspólnego zwalczania się między obydwoma organizacjami, tj. WiN i UPA oraz nawiązanie współpracy". Stronie polskiej udało się jedynie zneutralizować niektórych działaczy UNDO, nie mających w tym czasie zresztą znaczenia i pozyskać do współpracy na płaszczyźnie współdziałania narodów—członków Wołyńskiego Komitetu Ukraińskiego. Organizacja ta potępiła zbrodnie UPA, czym naraziła się na zarzut „polakofilstwa" i szykany ze strony OUN—UPA. Jednoznaczne stanowisko wobec banderowców zajęła strona radziecka, której przedstawiciel zgodził się spotkać z wysłannikiem OUN—UPA na 93 kilometrze drogi ze Lwowa do Tarnopola. Różniło się ono od stanowiska polskiego tym, że delegat radziecki uznał nacjonalistów za obywateli ZSRR, a nie za obywateli Polski i na takich warunkach odbywała się rozmowa. 287 W spotkaniu tym „Czuprynkę" i UPA reprezentowali: jeden z zastępców komendanta głównego Majewśkyj i „politwychiwnyk" UPA „Hałyna". Na przedłożone warunki (uznania UPA za ruch partyzancki) przedstawiciel strony radzieckiej odparł: „Żadnych warunków. Rząd Radzieckiej Ukrainy wzywa członków band do zaprzestania beznadziejnej walki przeciw ukraińskiej władzy radzieckiej. Wasi gospodarze hitlerowcy, z którymi przyszliście na ziemię ukraińską, znajdują się w przeddzień zupełnego rozgromienia i kapitulacji. Rzućcie broń również i wy. Wszystkim, którzy dobrowolnie złożą broń i zaprzestaną walki przeciw władzy radzieckiej, rząd Radzieckiej Ukrainy zapewnia pełne bezpieczeństwo". Rozmowy te były trzymane w ścisłej tajemnicy przed szeregowymi upowcami. Warunki konspiracji, posunięte przez Szuchewycza do absurdu, spowodowały likwidację „Hałyny" i doprowadziły do samobójczej śmierci Majewśkiego. „Czuprynka" szukał także kontaktów z Węgrami oraz poprzez Jugosławię z wojskowym wywiadem amerykańskim i brytyjskim. Hrynioch w rozmowach z przedstawicielami defensywy węgierskiej korzystał z pośrednictwa unickiego duchownego z Zakarpacia o. Demianowycza. Stał on na czele tzw. Madziarsko-ruskiej Rady Narodowej, kolaboracyjnego organu prowęgierskiego podobnego do galicyjskiego UCK. Rozmowy te Hrynioch, z upoważnienia Szuchewycza, zakończył już po wyzwoleniu Ukrainy Zachodniej. Do- tyczyły one dwóch kwestii: pomocy w broni oraz azylu dla banderowców na wypadek opuszczenia przez nich Ukrainy. Hrynioch ps. „Orliw" przybył do stolicy Węgier (w mundurze oficera armii Horthy'ego, i w takim stanie był przyjęty przez szefa sztabu generalnego oraz szefa wywiadu wojskowego) niemal w przed288 dzień ogłoszenia deklaracji Horthy'egc o złożeniu broni i powstania dyktatorskich rządów F. Szalasiego. Później Hrynioch żałował tego, że nie przybył kilka dni później, gdyż od ekipy Szalasiego zdołałby uzyskać dla UPA więcej. Niemniej w przeprowadzonych rozmowach wojskowi węgierscy zgodzili się przekazać UPA, przez Ukrainę Zakarpacką, pewną ilość broni i umundurowania oraz udzielić schronienia tym nacjonalistom, którzy znajdą się na terenie Węgier z zamiarem dalszej drogi na Zachód. W zamian za to UPA miała dostarczać Węgrom informacji szpiegowskich i ułatwić ich żołnierzom, którzy znajdą się w UPA, bezpieczny powrót do domu. Szuchewycz podobne rozmowy zainicjował z Rumunami w sierpniu 1944 roku. Prowadził je z przedstawicielem rumuńskiego centrum wywiadowczego nr 3 niejaki A. Semczyszyn, a później Pawłyszyn-Łysowśkyj. Również i w tym wypadku banderowcy w zamian za uzbrojenie i wyposażenie godzili się dostarczać Rumunii wiadomości o Armii Czerwonej. Rozmowy w sierpniu 1944 roku w Bukareszcie finalizował także o. Hrynioch. Adiutant o. Hryniocha wspomina, że w stolicy Rumunii przeżyli obydwaj chwile zgrozy, ponieważ atmosfera była napięta i groziła jakimś wybuchem. Tym wydarzeniem miało być powstanie zbrojne, które 23 sierpnia 1944 roku obaliło dyktaturę J. Antonescu. Próba dotarcia do Anglików poprzez Jugosławię zakończyła się paradoksalnie. Z pomocą oficera jugosłowiańskiego, który uciekł z niewoli niemieckiej, przedstawiciele UPA w październiku 1944 roku dotarli nad Adriatyk, ale zamiast do Michajlovića (u którego spodziewali się spotkać członków misji brytyjskiej) dostali się w ręce partyzantów marszałka Josipa Broz-Tito. 19 — Herosi spod znaku tryzuba UPA A SS „GALIZIEN" Nacjonaliści ukraińscy od początku wojny z ZSRR zabiegali u Himmlera o powołanie „własnej" dywizji. Himmler wciąż zwlekał aż do kwietnia 1943 roku. Właśnie wówczas znalazł się on pod naciskiem psychozy strachu i niekorzystnych nastrojów ludności niemieckiej. Zrozumieniu problematyki tej mogą posłużyć codzienne raporty sytuacyjne o nastrojach ludności Rzeszy, sporządzane dla niego z inicjatywy Otto 289 Ohlendorfa. Ich wykazu (616) dokonał i wydał drukiem w 1965 roku Heinz Boberach. W jednym z takich raportów pisano: „Doniesienie o zakończeniu bitwy pod Stalingradem wywołało(...) głęboki wstrząs w narodzie (...) O ile bojowe natury odczuwają Stalingrad jako zobowiązanie do ostatniej mobilizacji wszystkich sił na froncie i w ojczyźnie, ale oczekują też od tej mobilizacji zwycięstwa, to mniej zdecydowani rodacy widzą w upadku Stalingradu początek końca(...)". Klęska stalingradzka zbiegła się z nasileniem nalotów alianckich na wielkie skupiska ludności w Niemczech. Zatem Rzesza ponosiła nie tylko ogromne straty na froncie, ale również na zapleczu. Spowodowało to, że poszczególne jednostki, zdjęte strachem, zaczęły w bardziej ludzki sposób traktować cudzoziemskich robotników przymusowych, co z oburzeniem notują funkcjonariusze SD. Istniała zatem pilna potrzeba działania. Powszechne hasło brzmiało: „Rache an unsere Ermordeten", a do tego potrzebni byli pewniacy. Na Ukrainie nie mogli nimi być banderowcy, zbyt daleko już się oddalili — również w sferze propagandy antyniemieckiej wśród ludności. Pozostał tylko W. Kubijowycz ze swoją grupą oraz zawsze niezawodni melnykowcy. W celu omówienia szczegółów w tej kwestii na 290 konferencję do Berlina wyjechał w lutym 1943 roku Kubijowycz. Po jego powrocie powołano we Lwowie Biuro Werbunkowe na czele z gen. W. Kurmanowyczem. Następnie utworzono Ukraiński Zarząd Wojskowy („Wijśkowa Uprawa"). Na jego czele stanęli dwaj współprzewodniczący — Kurmanowycz i A. Bisanz, sekretarzem został D. Palijew — awansowany do stopnia pułkownika. Oficjalnie decyzja o powołaniu ,,SS-Schutzen-Division-Galizien" zapadła 28 kwietnia 1943 roku. Podał ją na specjalnych uroczystościach, w tym dniu do wiadomości Wachter, na których między innymi ostrzegł przed uprawianiem wśród żołnierzy dywizji propagandy na rzecz „Wielkiej Ukrainy". Wśród pierwszych ochotników do SS „Galizien" znaleźli się synowie duchownych greckokatolickich i bogatych chłopów, inteligenci i półinteligenci, elementy kryminalne i zdeklasowane oraz, będąca pod wpływem ukraińskiej ideologii faszystowskiej, młodzież. Nabór do dywizji miał też czasami charakter przymusu i moralnego nacisku. Część przymusowo zwerbowanej młodzieży zdezerterowała, ukrywała się po lasach lub wstąpiła do UPA. Dezerterowali również ci, którzy na rozkaz OUN znaleźli się w dywizji na przeszkoleniu. Wtedy okupant zastosował represje wobec rodzin dezerterów. UPA oficjalnie była przeciwna werbunkowi młodzieży do SS „Galizien" (co w jakimś stopniu ograniczało jej własny nabór), jednak godziła się z tym faktem, tworząc sobie nawet w szeregach dywizji doskonałą bazę szkoleniową. W rozmowach z Niemcami oczywiście, nie przyznawano się do tego, lecz podkreślano swój pozytywny stosunek do tego przedsięwzięcia. Mówił o tym wyraźnie o. Hrynioch („Herasymowski") na spotkaniu z B. Pappe, o czym już wspomniano 291 w poprzednim rozdziale. Oficjalnie UPA groziła wyrokami śmierci tym, którzy ośmielą się wstąpić do SS „Galizien". Co jednocześnie nie przeszkadzało jej przyjmować w swe szeregi żołnierzy SS. Dla przykładu dowódca kurenia UPA „Jahoda" był dezerterem z SS „Galizien" nie wydanym Niemcom, jak to zapewniał o. Hrynioch. Oficerami SS „Galizien" byli dowódcy oddziałów UPA Kuźmynśkyj „Horn", Sydor „Lisowyk", Karaczewśkyj „Burewij", a przede wszystkim ostatni zastępca Szuchewycza — Hryhorij Haliasz „Bej". Ściśle poufny telegram z 24 kwietnia 1944 roku wy słany przez Witiskę na ręce dowódcy SS „Galizien" Fritza Freitaga mówił: „Lider banderowskiej grupy OUN, oświadczył, że jej kierownictwo jest gotowe nakazać oddziałom UPA zwrócić wszystkich uciekinierów i dezerterów dywizji SS »Galizien« ich jednostkom, pod warunkiem, że policja bezpieczeństwa zagwarantuje, iż zwróceni uciekinierzy i dezerterzy nie zostaną skazani na śmierć, lecz tylko będą pozbawieni wolności(...)". Takie zapewnienie ze strony Niemców było fikcją, o. Hrynioch jako oficer „Nachtigall" wiedział przecież, że niemieckie prawo wojskowe nie przewiduje wyjątków odnośnie do dezerterów, wszystkich ich czekało rozstrzelanie. Tak też się stało z częścią zwróconych przez dowództwo UPA żołnierzy SS „Galizien". Jednocześnie o. Hrynioch oświadczył, że społeczeństwo ukraińskie „ma tyle siły, że nie tylko niemiecka władza okupacyjna może przeprowadzać mobilizację, lecz i OUN będzie miała jednocześnie możliwości werbunku rekrutów do oddziałów UPA, przy tym obie strony wzajemnie sobie nie zaszkodzą". W listopadzie 1943 roku rekruci SS „Galizien" złożyli przysięgę na wierność Hitlerowi (a nie Ukrainie). 22 lutego 1944 roku dywizję odwiedził Wachter. Przemawiając do żołnierzy powiedział: „Ujawniajcie swoją 292 postawę nie tylko wtedy, kiedy staniecie na gardle naszego odwiecznego wroga, ale wtedy, gdy zadacie kłam hasłom podburzającym zbałamuconych jednostek waszego narodu". Wachter nie przebierając w środkach do tych zbałamuconych zaliczył w jednakowym stopniu partyzantów radzieckich i UPA. SS ,,Galizien", w pewnym sensie, miała też stanowić oficjalną przeciwwagą UPA. W przyszłości chciano żołnierzy SS wykorzystać do rozprawy ze swoimi pobratymcami w konspiracji. Wskazywała na to propaganda antyupowska prowadzona systematycznie i konsekwentnie. Sam Himmler w swoim przemówieniu 16 maja 1944 roku potępił UPA w obecności żołnierzy SS „Galizien" przed ich wymarszem na front. Ukraińskich esesmanów nazwał on konstruktywną siłą narodu w odróżnieniu od tych, którzy atakują z ukrycia. „UPA nie przyczynia się do jedności narodu — koniecznej do walki z bolszewizmem — przez to narodowi temu nie służy, tak jak, na przykład SS »Galizien«". W tym samym dniu, jeszcze ostrzej postawił sprawę Wachter mówiąc: „Kiedy wy, pełni nadziei, otwarcie ruszacie do walki przeciwko bolszewikom, światowemu wrogowi, ludzie z zielonej kadry (UPA) mordują bezbronnych mężczyzn, kobiety i dzieci. W ten sposób pogrążają się coraz bardziej w zbrodni i chaosie, okrywając hańbą imię swojego narodu(...)". Nim jednak dywizja znalazła się na froncie, „wsławiła" się niechlubnie, wspólnymi z UPA pacyfikacjami. Tak było na przykład w galicyjskim miasteczku Podkamień, gdzie nacjonaliści dokonali masakry, szukającej schronienia za murami obronnymi klasztoru dominikanów, ludności polskiej. O współpracy oddziałów SS „Galizien" z UPA zaczęto mówić i pisać oficjalnie. O takim przykładzie 293 donosił korespondent wojskowy gazety „Lwiwśki wisti" (10 V 1944) — opisując wspólne pacyfikacje i to za wiedzą oraz aprobatą Niemców: „Stoją przed nami ludzie ubrani po cywilnemu — czytamy w korespondencji — uzbrojeni w różnorodną broń. Były to grupy ukraińskich partyzantów, którzy walczą z bandami bolszewickimi, oczyszczając z nich poszczególne wioski. Kolumna rusza dalej, a my (tj. żołnierze SS „Galizien" — E. P.) idziemy z przewodnikiem partyzanckim na czele(...). »Mamy tu — powiada partyzant — dużo roboty, wrogowie obsadzają każdą chatę i nie dopuszczają nas do wsi ogniem swoich karabinów, ale nam udało się ich zniszczyć(...)«. Po przyjściu do wsi ukraińskiej dowódca oddziału SS idzie do tzw. sztabu powstańczego. Na mapie leżącej na stole nakreślają miejscowości, które należy oczyścić od wroga. Po godzinnej naradzie oddział SS dywizji wraz z partyzantami idzie dalej(...)". O innych wspólnych pacyfikacjach SS „Galizien" i UPA mówi ten sam korespondent „Lwiwśkyj wisti" dwa miesiące później (12 VII 1944): „Bojowa grupa dywizji SS »Hałyczyna« otrzymuje rozkaz zbadania, czy w pewnej wiosce, położonej wśród lasów, znajdują się żydowsko-bolszewickie bandy(...) Panuje noc. Wysłany patrol przynosi meldunek pozytywny. Dowódca wydaje rozkaz wyzwolenia wsi (...). Okrzyki strzelców i bandytów mieszają się w jeden dziki ryk (...). Bój skończony(...)". Zatem w celach, jak i sposobach eksterminacji Polaków, Żydów i komunistów nie było różnic między UPA a SS „Galizien". W tym względzie miały te same hasła: „Ukrajina budę no bez Lachiw". „Wyzwolenie" narodu wiodło przez bicie „Lachów i żydowsko-moskiewskiej komuny". Piosenka nie jest doskonałym dowodem na posta294 wioną tezę, ale wśród innych dokumentów może być ważnym uzupełnieniem. Oto dwie z nich — SS „Galizien" i UPA. Żołnierze SS śpiewali: ...Śmierć! Śmierć! Lachom! Śmierć! Śmierć moskiewsko-żydowskiej komunie! W bój OUN nas wiedzie, Bijemy komunistów i Lachów. Zaś „Marsz ukraińskich powstańców" UPA głosił: ...My ukraińscy powstańcy, Następcy sławnych Kozaków, Aby naród wyzwolić z kajdanów, Bijemy komunistów i Lachów. SS „Galizien" skierowana została na front w połowie czerwca 1944 roku w rejon miasta Brody. Tu wpadła w straszny ukrop. Pod Brodami rozegrała się krwawa i decydująca bitwa (od 14 do 22 lipca), gdzie wojska radzieckie napotkały zacięty opór hitlerowców i dopiero wprowadzenie do walki trzech armii pancernych złamały go. Pod Brodami likwidacji uległo 8 hitlerowskich dywizji. Tu też SS „Galizien" znalazła swoją śmierć w gigantycznym młynie stalowych kół radzieckich czołgów, gdzie została dosłownie zmielona na wióry. Jej resztki, uzupełnione, staną się trzonem 1 dywizji UNA. Część błąkających się po pogromie esesmanów ukraińskich trafiła w sposób naturalny do UPA i wraz z nią podzieliła zasłużony los. TOTALNE POWSTANIE ZBROJNE W SOJUSZU CHOĆBY Z DIABŁEM Po reorganizacji UPA i zasileniu jej przez przeszkolonych w jednostkach niemieckich banderowców, „Czuprynka" nasilił walkę z partyzantką radziecką. 295 Działo się to w momencie dla Niemców krytycznym. W ten sposób Szuchewycz w pewnym sensie zabezpieczał niemieckie tyły, nękane potężnym zrywem zbrojnym okupowanych narodów radzieckich. Od połowy 1943 roku do lutego 1944 roku zagony UPA przeprowadziły z wołyńskimi radzieckimi od- działami partyzanckimi 35 akcji zbrojnych, zaś od 5 stycznia do kwietnia 1944 roku stoczono 21 większych walk ze zgrupowania gen. Kowpaka. W walkach tych upowcy ponosili duże straty. Tylko na przełomie lat 1943—1944 w okolicach Elnego, Tomaszogrodu, Kosorucza i Dert zginęło ich ponad 250 osób. Od początku 1944 roku notujemy też coraz częstsze wspólne akcje UPA i Niemców na partyzantów radzieckich i polskich. Podkreśla to organ ludowców „Orka" w numerze 4—5 z 1944 roku. Również coraz więcej instruktorów niemieckich, wraz z pokaźną ilością uzbrojenia, znajdzie się w UPA. Jednocześnie zaś klęski ponoszone przez UPA powodowały spory z Niemcami. Hitlerowcy po prostu zawiedli się na UPA, „Czuprynka" zaś oskarżał Niemców, że nie udzielili UPA skutecznej pomocy, która pozwoliłaby powstrzymać rajd partyzantów Kowpaka i Werszyhory. Jednak się pogodzono. Niemcy zobowiązali się zwiększyć pomoc dla tworzącej się galicyjskiej ekspozytury UPA — Ukraińskiej Ludowej Samoobrony (UNS), której celem miało być zatrzymanie w dalszym posuwaniu się zgrupowań partyzantów radzieckich na południe Galicji Wschodniej. „Od kilku tygodni — głosił biuletyn upowski — Zachodnia Ukraina jest wstrząśnięta wieścią o pochodzie w Karpaty kilkutysięcznej armii partyzantów Kowpaka (...) Nie zważając na ogromne straty (...) Moskwa kontynuuje wojnę (...) na zapleczu niemiec296 kim". Oddziały partyzanckie „mają z jednej strony aktami sabotażu przeszkadzać armii niemieckiej w kontynuowaniu wojny na wschodzie, z drugiej zaś — mobilizować dla siebie masy". Upowcy pisali, że Kowpak wnosi „chaos (...) do życia Galicji", jego ludzie „zrywają mosty" chcąc „sprowokować społeczeństwo ukraińskie i w ten sposób doprowadzić do jego wyniszczenia rękami niemieckimi". Aby więc temu zapobiec OUN „organizuje Ukraińską Ludową Samoobronę do walki" (z radzieckimi partyzantami). Dowódcą UNS został O. Łućkyj ps. „Bohun", „Bohdan", „Berkut". W porozumieniu z Niemcami, którym UNS podlegała pod względem operacyjnym, Łućkyj zorganizował pięć kureni samoobrony i rzucił je do walki wspierającej 4, 6, 13 i 26 pułk SS oraz niemieckie oddziały żandarmerii. Pierwszy kureń o nazwie „Czarne czarty" bronił przed Kowpakiem odcinka w okolicy wsi Berezin w rejonie jaremczańskim, drugi „Trembita" okopał się we wsiach Dolińszczyzny, trzeci „Siromanci" na Bolechowszczyźnie w rejonie góry Czarna Sychta, czwarty (bez nazwy) na stokach Magury w powiecie drohobyckim, ostatni (też bez nazwy) pod Starym Samborem. Walkę UNS wspierały regularne kurenie UPA. Potężny, liczący około 6 tys. oddział UPA zagrodził drogę oddziałowi polsko-ukraińskiemu pod dowództwem Mikołaja Kunickiego — ps. „Mucha". Ktmicki pisze, że jego partyzanci rozgromili upowców a następnie poróżnili ze sobą resztki dwóch zagonów, które stoczyły ze sobą śmiertelny bój. Ostatecznie marsz radzieckich zgrupowań w Karpaty został powstrzymany. Fakt ten służy dziś publicystyce nacjonalistycznej na Zachodzie dla podkreślenia 297 „dzielności i determinacja1" UPA, której przypisuje się główną zasługą w tym fakcie. Tymczasem Łućkyj, jest innego zdania. Przed sądem radzieckim przyznał, że powstrzymanie partyzantów Kowpaka było zasługą Niemców, żołnierze UNS stanowili materiał surowy, uciekali i dezerterowali, przeto żandarmeria miała „pełne ręce roboty", rozstrzeliwując „tchórzy i dezerterów", a także stosowała represje w stosunku do ich rodzin. Zbliżenie się wojsk radzieckich spowodowało wydanie przez Prowod Krajowy OUN odpowiedniej dla UPA instrukcji. „Nie dopuścić do zastraszenia przed bolszewikami — czytamy w niej — dowieść, że bolszewicy idą nie dlatego, że są silni, ale dlatego, że Niemcy nie chcą walczyć (...). Odnośnie do Polaków nasze stanowisko pozostaje takie, o jakim była mowa na konferencji: »bojówka bije, a my wołamy, że spokojnych mieszkańców nikt nie zaczepia«". Treść instrukcji (pierwsza jej część) była sprzeczna z powszechnie stosowaną praktyką, gdyż propaganda OUN— UPA w swych ulotkach uparcie głosiła, że po odejściu Niemców żołnierze i partyzanci radzieccy „rozstrzeliwują bezwzględnie" wszystkich dorosłych mężczyzn, „palą wioski i pędzą kobiety wraz z dziećmi na pierwszą linię frontu pod niemieckie kule". Ulotki groziły zbiorową odpowiedzialnością i masowym przesiedlaniem na Sybir. Miejsca opuszczone przez Ukraińców miały być zasiedlane „przez Mongołów i Kałmuków". W takiej sytuacji jedynym wyjściem było „totalne powstanie" w „sojuszu choćby z samym diabłem". Wszystko, co stało temu na przeszkodzie, miało być „antyukraińskie i antynarodowe" — i jako takie powinno zostać zmiecione „jak wiatr zmiata śmieci". Już pod koniec 1943 roku sztaby UPA, na polecenie 298 Szuchewycza, wydały rozkazy o stosowanie represji wobec wszystkich nielojalnych wobec OUN—UPA Ukraińców. Podejrzenia o nielojalność padały w pierwszej kolejności na rodziny żołnierzy radzieckich. Członków rodzin rozstrzeliwano, wieszano lub ścinano toporami publicznie. UPA nie tolerowała również odruchów humanitarnych wobec skazanych, współczujących dosięgała taka sama kara. Przykładem jest wołyńska wieś Dermań, gdzie w ciągu jednego dnia upowcy zlikwidowali ponad 500 osób, wszystkich Ukraińców. Szuchewycz pragnąc wywołać powstanie nie mógł nie brać pod uwagę osoby „najwyższego autorytetu" moralnego, jakim niewątpliwie był arcb. A. Szeptycki. Tymczasem stosunki między władyką świętojurskim a UPA były złe, a nawet beznadziejne po zamordowaniu Suszki, gdy ten na jego zabójców, a pośrednio na UPA, rzucił klątwę. W odwecie UPA zaliczyła go do swoich wrogów. Ten stan nie mógł trwać wiecznie, list pasterski metropolity wzywający naród do „ogólnonarodowego powstania" pod egidą OUN— UPA wiele by pomógł. Przeto Szuchewycz postanowił się ukorzyć przed władyką, uklęknąć przed nim i prosić o błogosławieństwo. Na górze św. Jura były dwa spotkania, zachowały się z nich notatki mówiące nawet o szczegółach rozmów. Szeptycki wierzył jeszcze w cud, w realizm^* Zachodu, który „nie wpuści Sowietów" do Europy, 1 w swoim własnym interesie. W wypadku jednak krachu niepodległościowych koncepcji nacjonalistów ukraińskich, ci powinni zrobić wszystko, także w propagandzie zagranicznej, aby Ukraina Zachodnia znalazła się w granicach Polski. Krzyk Ukraińców: „nie chcemy żyć pod Sowietami" powinien wstrząsnąć sumieniem społeczeństw Zachodu. 299 \ Szuchewycz ze wszystkim się zgadzał, ale nalegał na list pasterski. Szeptycki jednak tym razem okazał się realistą i nie dał ponieść się resztkom starczych emocji, listu nie wydał (podobno), hamował go także biskup Slipyj. Jednak stary władyka uczynił rzecz, która w pewnym sensie pomogła UPA, czyli w jakimś stopniu usprawiedliwiała ich „odwety" na Polakach. Władyka mianowicie napisał list potępiający rzekome zbrodnie „polskich nacjonalistów" na Chełmszczyźnie. W liście tym między innymi czytamy, iż z „Ziemi Chełmskiej napływają wiadomości, że tam nie tylko urzeczywistnia się złoczynienia zabójstw na korzyść antyukraińskiej (...) polityki tajnych polskich partii, ale zorganizowane zagony partyzantów (już) zrujnowały i spaliły całe wsie ukraińskie (...). Na stu pięćdziesięciu parochów w diecezji niemal wszyscy ucierpieli od polskich band, 9 duchownych i 8 diaków zamordowano". I tak w tym duchu cały list — a w innym napisanym w tym samym czasie o „komunistycznych partyzantach" Władyka mówi, że znajduje się w ich szeregach „duża liczba Polaków i Żydów", których nadto spotyka się „razem z niemieckimi dezerterami w oddziałach prawdziwych bandytów", którzy grabią i mordują. Szuchewycz mógł, po przeczytaniu tych słów, zatrzeć ręce z zadowolenia. W iluzorycznych mrzonkach o „trzeciej sile" OUN— UPA nie chciała brać pod uwagę faktu, że Armia Czerwona była największą potęgą w toczącej się wojnie, której banderowcy nie byli w stanie przeciwstawić własnego potencjału. Jedyne co się im uda, to wywołanie wojny domowej ciągnącej się od początków lat pięćdziesiątych, wojny obliczonej na przetrwanie, do momentu spodziewanego wybuchu nowej pożogi wojennej o zasięgu międzynarodowym. Pragnąc zapobiec niebezpiecznej awanturze, łączą300 cej się z upowskim powstaniem zbrojnym, jak też wykazać beznadziejność takich planów, KC KP(b)U i Rada Komisarzy Ludowych USRR wystąpiły na początku 1944 roku ze wspólnym apelem wzywającym do zaprzestania przelewu krwi i zakończenia walk bratobójczych na Ukrainie Zachodniej. Apel jednocześnie pouczał podziemne terenowe organizacje partyjne i komsomolskie, aby nie traktowały wszystkich upowców jednakowo, aby umiały odróżnić tych, którzy zostali do UPA zaciągnięci siłą lub poszli z rzeczywistych pobudek antyniemieckich, od zdecydowanych faszystów gotowych utopić kraj we krwi bratniej. Wykazując dobrą wolę, a przede wszystkim pragnąc zapobiec „powstaniu", partyzanci radzieccy otrzymali rozkaz chwilowego unikania starć z UPA— UNRA. Chwilowe unikanie walk z UPA nie dotyczyło jej zwalczania w sposób propagandowy. Partyzanci radzieccy nazywając UPA po imieniu, jednocześnie przestrzegali ludność przed jej popieraniem, z czego korzyści czerpie jedynie okupant. Partyzanci radzieccy usiłowali nawiązać ponownie kontakt z bulbowcami, pragnąc rozerwać ich więź z Szuchewyczem i skierować do walki z Niemcami. Rezultat tych wysiłków był połowiczny. Bulbowców przekonać się nie udało, ale propaganda radziecka powstrzymała, w jakimś stopniu, napływ młodzieży ukraińskiej do UPA. Sama zaś UPA nie zaprzestała rzezi, nawet ją nasiliła planując otwarte napady, nie jak dotąd (zgodnie z hasłem: „nasza nicz, nasz lis"), lecz w biały dzień. Była to jedna z form przygotowania do planowanego powstania zbrojnego. Plan powstania miał kilka wersji i konstruowany był głównie na nadziei alianckiego desantu na Bałkany. Jedna z wersji była kopią akowskiej „Burzy". 301 Plan zakładał, iż w zależności od terenu i sytuacji poszczególne kurenie UPA bądą atakować jednostki niemieckie w momencie ich wycofywania się pod naporem Armii Czerwonej, (jeżeli te jednostki dobrowolnie nie zgodzą się na oddanie miejscowości we włodarstwo UPA). Upowcy powinni ewentualnie zajmować opuszczone przez Niemców miejscowości i „trzymać front" przeciw oddziałom radzieckim, jak to np. miało miejsce w Kamieniu Koszyrskim. Najczęściej jednak na obrzeżach miejscowości będą przyjmować wkraczających czerwonoarmistów jako gospodarze — plenipotenci mitycznego „rządu ukraińskiego". Jeżeli nie będą uznawani za podmiot, wówczas należało rozpocząć walkę. Plan był, jeżeli nie zwykłą surrealistyczną awanturą nieobliczalną w skutkach dla ludności cywilnej, to zwykłym mitem jak ów „rząd ukraiński" bez najmniejszych szans powodzenia. Na szczęście nie został w całości zastosowany praktycznie. Na „powstańcze" przygotowania Szuchewycza władze niemieckie patrzyły obojętnie wierząc, że zostaną one wykorzystane przeciwko Armii Czerwonej. W lutym —¦ marcu 1944 roku UPA skoncentrowała w dystrykcie galicyjskim około 30 tys. ludzi. Liczba banderowców pod bronią ciągle rosła. Źródła niemieckie tylko w województwie stanisławowskim oceniły w maju 1944 roku siły UPA na około 29 tys. osób. ,,Czuprynka" podjął też odpowiednie kroki w celu zwiększenia dotychczasowego stanu sotni i kureni, dowództwo UPA mobilizowało siły dobrowolnie lub pod przymusem. Wskazuje na to rozkaz Szuchewycza: ,,1) do 25 lutego 1944 roku wójtowie gmin mają przeprowadzić spis mężczyzn Ukraińców w wieku od 18 do 55 lat. Wszystkich tych mężczyzn po302 stawić w pogotowie mobilizacyjne — mają czekać na dalszy rozkaz; 2) do 28 lutego wszyscy robotnicy fachowcy mają przenieść się z miasta na wieś; 3) projektuje się napady na miasta w biały dzień, a nie w nocy. W związku z tym ludności ukraińskiej w mieście zostanie wyznaczone miejsce, w którym mają zgrupować się w czasie napadu; 4) w związku z sukcesami bolszewików należy przyspieszyć likwidację Polaków, w pień wycinać, czysto polskie wsie palić, we wsiach mieszanych niszczyć tylko ludność polską. Zagrody polskie palić tylko w takim wypadku, jeżeli są one oddalone od zagród ukraińskich co najmniej o 15 metrów; 5) za zamordowanie jednego Ukraińca czy przez Polaka, czy przez Niemców -— rozstrzelać 100 Polaków; 6) prowadzić wywiad wśród Polaków, badać siłę oporu i stopień uzbrojenia. Do wywiadu używać kalek i dzieci; 7) przygotować w lasach rowy strzeleckie, gromadzić w nich słomę; 8) gromadzić środki opatrunkowe i worki; 9) gromadzić naftę i benzynę. Wieśniacy mają oddać 50% nafty otrzymanej jako premię za odstawione kontyngenty; 10) w czasie napadu na miasto uwolnić więźniów: 11) gdy podczas mordowania Polaków przez omyłkę zostanie zabity Ukrainiec — sprawca karany będzie śmiercią; 12) sporządzić listę volksdeutschów; 13) zlikwidować konfidentów niemieckich; 14) zdawać wyznaczony kontyngent na rzecz UPA. Hasło »Nasza nicz, nasz lis«". Spis volksdeutschów i likwidacja konfidentów nie303 mieckich miały dowodzić, że UPA walczy z Niemcami i nie ma z okupantem nic wspólnego. Walkę z Polakami i partyzantką radziecką nacjonaliści demonstrowali jako samodzielną. Tak też przedstawiają ją dziś. W najgorszym wypadku widzą ją jako „równoległą". Ale skoro tak chętnie dobierano się do szeregowych konfidentów, czemu nie rozprawiano się z przywódcami ruchu kolaboracyjnego, których zgładzić było bardzo łatwo. Dziwny zatem i dwuznaczny był stosunek UPA do Kubijowycza i jego grupy — a więc zdecydowanych kolaboracjonistów i superkonfidentów — przy tym o rzeczywistych sympatiach promelnykowskich. Szuchewycz wiele razy w swych rozkazach mówił o zwalczaniu kolaboracjonistów, ale nie jest znany wypadek likwidacji choćby jednej osoby zajmującej stanowisko, czy to w okupacyjnej administracji, czy w terenowych organach UCK. To samo odnosiło się do Kubijowycza i twórców SS „Galizien". Nie jest wykluczone, że tych ludzi uznawali oni za „trzecią siłę" środowiska nacjonalistycznego, którą w przyszłości łatwo im będzie oderwać ich od melnykowców i w całości przeciągnąć na swoją stronę. Nie jest też wykluczone, że obstrukcja OUN—UPA w tej sprawie wypływała również z tego, że nie chcieli oni na tym tle rozdrażniać Niemców, którzy budowali swój dołowy aparat administracyjny na tych ludziach. Ich likwidacja oznaczałaby rozprężenie tego aparatu, a co za tym idzie, trudności z administrowaniem terenu, zwłaszcza w zakresie ściągania kontyngentów. W takiej sytuacji niewątpliwie ostrze niemieckie bez pardonu zwróciłoby się przeciw UPA — organizacji z konieczności tolerowanej. Właśnie tymi względami, jak się wydaje, należy tłumaczyć powściągliwość UPA wobec jawnie wysługującym się Niemcom kolaborantom. 304 Drugą formą przygotowań powstańczych UPA było wypędzenie za Bug i San tych Polaków, których wyrżnąć się nie dało. W oparciu o dane zdobyte przez wywiad AK, UPA widziała tę kwestię następująco: „W tych kołach ukraińskich, które miały udział w akcj na Wołyniu zaczyna kiełkować myśl, iż dla sprawy ukrańskiej pożądane jest fizyczne usunięcie z Małopolski Wschodniej elementu polskiego, przez rozpoczęcie mordu i pożogi(...) wskutek czego Polacy zaczną uciekać na Zachód. W ten sposób udałoby się sparaliżować podstawę obronną i bojową społeczeństwa polskiego w momencie przełomowym i osłabić element polski, przez masowy odpływ sterroryzowanej ludności za San, a w razie represji czynników polskich można by zwrócić uwagę Sowietów i wywołać interwencję Sowietów lub Stanów Zjednoczonych w obronie ludności ukraińskiej, która broni się przed rządami polskimi". W „Meldunku sytuacyjnym nr 13 z 14 czerwca 1944 roku", gen. T. Bór-Komorowski pisał: „Z Małopolski Wschodniej uciekło już 300 000 Polaków, w tym ze Lwowa 45 000(...) Polacy opuścili powiaty: kamionecki, radziechowski, sokalski, rawski, lubaczowski". Banderowcy spod znaku UPA wydawali kategoryczne rozkazy określające ścisłe terminy ewakuacji, których niedotrzymanie równało się śmierci. W rejonach, do których odnosiły się polecenia o ich opuszczeniu przez Polaków, UPA demonstracyjnie koncentrowała siły. Koncentracja ta odbywała się przy zupełnej neutralności Niemców, co jeszcze bardziej potęgowało grozę sytuacji. Przykładem tego może być rejon Rawy Ruskiej, który w planach operacyjnych „Czuprynki" miał stać się w przyszłości terenem militarnej konfrontacji ukraińsko-polskiej. W maju 1944 roku sztaby UPA nakazały tamtejszej ludności polskiej, aby na30 — Herosi spod znaku tryzuba tychmiast, pod groźbą rzezi, wyniosła się za San. Niemcy zaś ze swej strony, mimo trudnej sytuacji transportowej, podstawiali natychmiast wagony ewakuacyjne, tj. „krowiaki" i węglarki, ale bez żadnej ochrony i gwarancji — słowem ułatwiali upowcom zbiorową masakrą i rabunek zawsze temu towarzyszący. Mimo gróźb i poleceń ewakuacyjnych ze strony UPA jej napady na ludność polską nie ustawały. Nocą łuny 305 pożarów, które oświetlały horyzont oraz jęki mordowanych wznoszone do nieba, były groźnym memento dla tych, którzy mimo poleceń opuszczenia terenu jeszcze się wahali. Nie było w tym czasie Boga ani żadnego prawa, prawem jedynym 6yło „nacjonalistyczne sumienie" jak głosiła instrukcja OUN. Niemal w każdym meldunku sytuacyjnym Komendanta Głównego AK gen. T. Bora-Komorowskiego do Londynu znajdujemy wzmianki o tragedii Polaków na Kresach. Tytułem przykładu „Meldunek sytuacyjny nr 6 z 26 kwietnia 1944 roku", stwierdzał: „Rzeź Polaków rozszerza się po południk Lwowa. Szacunkowo 8 000 zamordowanych masowo — Podkamień, pranie tysiąc — Zawuń pod Sokalem". Są to oczywiście dane wyrywkowe, przykładowe, przeto niepełne nawet za okres sprawozdawczy. Nikt dotąd jeszcze nie dokonał bilansu zbrodni faszystów ukraińskich, liczba zamordowanych niewątpliwie przekracza 500 tysięcy. Równolegle z mordami i rozmowami prowadzonymi beznadziejnie między przedstawicielami AK i OUN—: UPA, które coraz wyraźniej stawały się „drogą do nikąd", Polacy próbowali także szczęścia na polu propagandy, tj. w redagowaniu i wydawaniu ulotek w języku ukraińskim, a także w redagowaniu i kolportowaniu na Wołyniu pisma „Szljach". Wiemy o tym 306 m.in. ze sprawozdania Biura Informacji i Propagandy Komendy AK Obszaru Lwowskiego za czwarty kwartał 1943 roku. „W dziele propagandy ukraińskiej — czytamy tam — wydano 2 ukraińskie ulotki, jedną wyjątki z Doncowa, drugą wyjątki z Szulhyna — nakład 2000, 1500. Skutek trzeba uznać ujemny — dociera do inteligencji, a nie do prymitywnego włościaństwa uczestniczącego w mordach, ani do UPA (banderowców)". „Szljach" wychodził krótko w 1943 roku, a wobec zupełnego braku zainteresowań jego treścią, zaniechano wydawanie pisma. Zatem propaganda AK nie odniosła skutku, ogień i siekierę można było powstrzymać tylko siłą. Nie odniosły także skutku płomienne apele Komitetu VII Obwodu Polskiej Partii Robotniczej, dowódcy Gwardii Ludowej, a następnie Rady Wojskowej GL Zachodnich Obwodów Ukrainy wzywające do wspólnej walki polsko-ukraińskiej w szeregach GL z okupantem hitlerowskim. Z gorącym apelem zwróciła się Krajowa Rada Narodowa. W tej odezwie „Do braci Polaków i Ukraińców" czytamy: „Chytry, zdziczały i zawzięty wróg zdołał pomieszać rozum podbitych i uciemiężonych przez siebie narodów. I oto płoną zagrody chłopów polskich, podpalane rękami chłopów ukraińskich. W popioły i zgliszcza obrócone zostały liczne wsie pol- skiej (...). Liczba pomordowanych Polaków, w tym także kobiet i dzieci, sięga dziesiątków tysięcy. Mordy te są przeważnie dziełem zezwierzęconych i ogłupiałych band faszystów ukraińskich, organizowanych za podpuszczeniem okupantów hitlerowskich (...). Organizując dziś pogromy Polaków przy pomocy uzbrojonych przez siebie band banderowców i bulbowców, mają Niemcy hitlerowscy ten sam, co przed wiekami, cel na oku(...) (aby) płynęła krew słowiańska(...). 307 Dlatego wszyscy zdrowo myślący ludzie winni przepędzić precz od siebie nacjonalistycznych podżegaczy (...). W nich też trzeba solidarnie i z całą siłą uderzyć. Jedynie słuszne jest organizowanie wspólnej i solidarnej samoobrony ludności polsko-ukraińskiej przeciwko prowokacjom hitlerowskim (...). Czas wyzwolenia jest bliski (...). Odrzucając wszelkie metody przemocy i gwałtu, w bratnim sąsiedzkim porozumieniu na podstawie demokracji i wzajemnego poszanowania woli oraz potrzeb i dążeń wzajemnych ustalimy sprawiedliwe sposoby i formy dalszego współżycia. Niech żyje braterstwo polsko-ukraińskie! (...)"• Większość opisanych wydarzeń miała miejsce akurat w czasie intensywnych przygotowań do akcji „Burza", która dla „Czuprynki" i jego sztabu, jak się wydaje, nie stanowiła tajemnicy co do jej ogólnych założeń oraz celów. Przeto posunięcia Szuchewycza, siłą rzeczy, musiały być takie, aby tę akcję na terytorium Wołynia i Galicji Wschodniej storpedować. Świadczy zresztą o tym wielka koncentracja uwagi Szuchewycza właśnie na sprawach polskich i Polaków, co znajduje swoje odbicie w jego rozkazach i w praktycznym działaniu UPA. Zastępca dowódcy 27 Wołyńskiej Dywizji AK Tadeusz Sztumberk-Rychter pisze w związku z tym, że ,,...Od jesieni 1943 roku do początku 1944 roku trwa walka z Ukraińcami o poszerzenie bazy samoobrony, stworzenie rejonów całkowicie oczyszczonych z oddziałów UPA i przygotowanie podstaw działalności akcji »Burza«". Walka z UPA urosła tu do pierwszorzędnego kryterium. Cofające się przed frontem oddziały UPA stanowiły poważny czynnik mający wpływ na podjęcie decyzji o „Burzy" na tyłach wroga. Silne i liczne oddziały UPA cofały się na zachód w stronę terenów 308 I rdzennie polskich. Szlak swój, jak zwykle, znaczyły trupami polskiej ludności cywilnej. Dla AK stwarzał się prawdziwie nowy front walki. „Wszystkie siły polskie na Wołyniu — pisze Jerzy Pelc-Piastowski w pracy o akcji Burzy — wszystkie oddziały, wszystkie re- zerwy ludzkie właśnie z tego powodu są od wielu miesięcy zmobilizowane i toczą ciężkie, mordercze walki w obronie życia rodzin, w obronie społeczności wiejskiej i osiedlonych, jednakowo zagrożeni działalnością hitlerowską, jak i upowską". Wśród tych cofających się na zachód zagonów UPA znalazły się na wiosnę 1944 roku w polskich powiatach Biała Podlaska, Biłgoraj, Hrubieszów i Chełm niektóre kurenie z wołyńskiego zgrupowania płk Ostrożki, sotnia „Wowky" — Jahody-Czernyka i oddział specjalny UPA dowodzony przez SS-Hauptsturmfuhrera Asmusa. UPA niemal z marszu wyparła oddziały AK i BCh z lasów między Tomaszowem Lubelskim a Bugiem i założyła swój ośrodek w południowo-wschodniej części powiatu hrubieszowskiego. Wsie polskie na tym obszarze zostały spalone, ludność w części wymordowana, a pozostała uciekła. Sytuację pogarszał fakt, że liczne rzesze Polaków, uciekających z Wołynia, tu właśnie się osiedliły. W wyłom wyrąbany przez Ostrożkę i Jahodę-Czernyka szeroką falą wlały się nowe kurenie UPA w sile kilkunastu tysięcy strzelców. Zagony te, opierając się na rozkazie ,,Czuprynki" zachęconego zwycięstwem, nie zamierzały trzymać się kurczowo zdobytych pozycji, lecz miały napierać na Zamojszczyznę, aby pochwycić pod swoją kontrolę jak najwięcej polskiego obszaru. Na dalszej drodze UPA stanął zwarty mur zgodnych Polaków: AK, BCh i AL, z którymi UPA chcąc iść do przodu musiała stoczyć zażarty bój, dosłownie na śmierć i życie i to w sojuszu z Niemcami, policją 309 ukraińską, żołnierzami SS „Galizien" i innymi formacjami kolaboranckimi w służbie Hitlera. Nie jest wykluczone, że pęd UPA w głąb Zamojszczyzny miał związek z niemieckimi niepowodzeniami na tej ziemi, w walce z polskimi partyzantami, trwającej od 27 listopada 1942 roku, tj. od momentu rozpoczęcia krwawej akcji wysiedlenia ludności polskiej. Z chwilą wkroczenia do akcji UPA sytuacja dla Polaków stawała się dramatyczna. Dla „Czuprynki" był to najważniejszy zachodni front. Od 28 maja 1944 roku UPA masowością swoich oddziałów spychała polską linię obrony z południa na północ. AK, BCh i AL zmobilizowały tu wszystkie swoje siły, aby dać odpór UPA. W czerwcu walki toczyły się na obszarze wschodnich rejonów powiatów hrubieszowskiego, zamojskiego, tomaszowskiego i biłgorajskiego. Operacja rozciągała się prawie na 50 km linii. Właśnie tu uwidoczniło się ścisłe współdziałanie UPA z Niemcami, własowcami i korpusem kawalerii kałmuckiej dr. Dolla. 3 czerwca 1944 roku AK pod dowództwem mjr. Wilhelma Szczepankiewicza podjęła kontrofensywę przeciw UPA wspomaganej przez niemieckie czołgi i turkmeński Ostlegion. „Wprawdzie zgrupowania polskie — pisze J. Pelc-Piastowski — nie odrzuciły wroga na wschód, jednak nadwyrężyły jego siły, co uniemożliwiło kureniom UPA zorganizowanie działań zaczepnych i wtargnięcie w głąb Zamojszczyzny". Niemniej „Siły polskie przeszły do obrony na »wschodnim froncie« antyupowskim(...)". Nie oznaczało to końca walk z UPA, która całością swoich sił w Polsce zaangażowała się do wielkiej niemieckiej operacji przeciwpartyzanckiej „Sturmwind" rozpoczętej 10 czerwca 1944 roku. Tragizm strony polskiej polegał m.in. na tym, że AK nie mogła wszystkich swoich sił rzucić do walki z 30 tys. wrogiem, dyspo310 nującym lotnictwem, czołgami i artylerią, a do tego wspieranym przez UPA. Część sił AK i BCh musiała pozostać w Puszczy Solskiej dla obrony ludności polskiej, która tu się schroniła przed rezunami UPA. Angażowanie się UPA do operacji „Sturmwind" mieściło się w planie „Czuprynki", osłabienia czy nawet zniszczenia sił polskich, aby w taki sposób ułatwić UPA1 utworzenie nowego jej bastionu na wschodnich rubieżach Polski. W jego ocenie, miał on większą szansę przetrwania na tych terenach do trzeciej wojny światowej, a jednocześnie siły zbrojne ukraińskich nacjona-listów tworzyły właściwe przedpole zaczepno-odporne do walki z wojskami polskimi już na ziemi polskiej. Miał to być po prostu przyczółek wojenny gotowy do odparcia pierwszego polskiego uderzenia. Oczywiście, we wszystkich tych kombinacjach brany był pod uwagę, żywotnie ważny dla UPA, konflikt państw zachodnich z ZSRR. W tej kwestii Bandera po wojnie pisał: „Wielkie nadzieje wiązano z przekonaniem, że zachodni alianci po zwycięstwie nad Niemcami, od razu ruszą z wojną przeciw ZSRR". Przeto „rozwinięcie głównych i szerokich działań powstańczych w końcowym stadium wojny, miało głównie sens w tym, że był to dobry start do zachodnich aliantów. Po pierwsze — szło o umocnienie i podkreślenie faktu, że ukraińsko-wyzwoleńczy ruch walczy przeciw Hitlerowi i przez to ma podstawę dla sojuszniczych stosunków z państwami zachodnimi. Po drugie — trzeba było pokazać siłę i bojowość tego ruchu w walce z bolszewikami, żeby Zachód należycie ocenił wartość Ukrainy jako sojusznika przeciw ZSRR". („Wyzwolnyj szlach" 1970, nr 3). Jednakże planowane powstanie nie wybuchło ;w przewidzianym momencie. „Czuprynka" nie odważył się na zbyt wielkie ryzyko w obliczu miażdżącej przewagi Armii Czerwonej, która szybkością go zaskoczyła u granic Ukrainy Zachodniej. Na podstawie opinii Szuchewycza Prowod Krajowy OUN pisał: „Przejście do zbrojnego powstania jest niemożliwe. Masa (ludzka) nie przywykła do zbrojnej walki. Powstanie może nastąpić dopiero po licznych przygotowawczych aktach rewolucyjnych, które zaprawią masy do zbrojnej walki". Nie tylko to, jak sią wydaje, górę wziął rozsądek, byłoby wszak szaleństwem porywać się do walki powstańczej na szeroką skalę z największą już wówczas potęgą europejską — z czego Szuchewycz-realista musiał zdawać sobie sprawę. Powstanie więc nie wybuchło, przeciwnie, w połowie 1944 roku głównodowodzący UPA wydał kategoryczny rozkaz nie wszczynania walk z regularnymi wojskami radzieckimi, lecz do ukrycia upowców i częściowego odejścia sotni w niedostępne rejony Karpat, do przeczekania aż ofensywa radziecka przesunie się na zachód. Wówczas należało wyjść z ukrycia, „zmartwychwstać" — jak mawiał Szuchewycz i rozpocząć działania zaczepne na tyłach Armii Czerwonej. PODZWONNE DLA GENERAŁA KOMANDOSI HITLERA Ofensywa radziecka, która wyzwoliła ziemie zachodnioukraińskie spod okupacji hitlerowskiej (Lwów został zdobyty 27 lipca 1944 roku przy wydatnej pomocy Armii Krajowej), spowodowała przemieszczenie się na zachód nacjonalistów ukraińskich najbardziej wiernych sojuszowi z Niemcami. Uciekali z hitlerowcami urzędnicy aparatu okupacyjnego, aktywiści UCK i część policji. Większość ukraińskiej policji pomocniczej (ponad 4 tys.) znalazła się w UPA. 312 Teraz UPA przyszło działać na tyłach radzieckich i polskich, albowiem nie ograniczała ona swojej działalności do terenów b. Małopolski Wschodniej, działała także na obszarze „Polski lubelskiej". Upowski ośrodek dyspozycyjny OUN urządził się w Krakowie i był związany z Abwehr 202 (szef kpt. Wenzel ps. ,,Korn"), która to po scaleniu z RSHA 14 maja 1944 roku zaczęła działać już w nowej formie organizacyjnej. O ówczesnych powiązaniach kierownictwa OUN z Abwehrą, ujawnił Z. Miiller zastępca szefa Abwehr 202 w czasie przesłuchania przez organa radzieckie. Od jesieni 1944 roku w stałym kontakcie z kierownictwem Abwehr 202 był specjalny przedstawiciel kwatery głównej UPA „Orłiw", czyli dobry nasz znajomy o. Iwan Hrynioch, jego zastępca Burłaj i adiutant „Czuprynki" do specjalnych poruczeń, Starowoda. Łącznikami zaś byli: J. Łopatynśkyj, D. Czyżewśkyj, i „Ostap". Główną treścią tej łączności — jak oświadczył Z. Miiller — były sprawy szkolenia i przerzucania „komandosów Hitlera" na radzieckie tyły. W roz- mowach z Abwehrą brał również udział Makoła Łebed („Jaropołk") spędzający większość czasu w Bratysławie, zaś od grudnia 1944 roku także Bandera i Stećko. Obaj oni przybyli do Krakowa na spotkanie z już przeszkolonymi dywersantami, którzy mieli być przerzuceni na tereny wyzwolone już przez Armię Radziecką i Wojsko Polskie. Grupie przewodzili Łopatynśkyj, Czyżewśkyj, Skorobohatyj i kpt. Wenzel. 27 grudnia grupa ta znalazła się w okolicy Lwowa mając dla UPA 5 min rubli, nową radiostację, pewną ilość broni automatycznej i lekarstw. Na początku 1945 roku grupa Wenzła i Łopatynśkiego, po nawiązaniu kontaktu z Szuchewyczem, powróciła do Krakowa. Przerzut Wenzla i Łopatynśkiego odbył się, w jakimś sensie, szlakiem już przetartym przez inne grupy dy313 wersyjne i zaopatrzeniowe. Przerzucane przez front grupy były najczęściej szkolone w szkołach „nowej" Abwehry (kryptonim „Moltke") zorganizowanych wyłącznie dla nacjonalistów ukraińskich. Oczywiście, nacjonalistów szkolono także w innych szkołach przeznaczonych dla renegatów, litewskich, białoruskich, rosyjskich, „kozackich" i innych. Organizatorem ich szkolenia były abwehrowskie oddziały (Frontaufklariingkommandos — FAK) działające przy Grupach Armii, podległe sztabom rozpoznania frontowego (Fa— Leitstellen), a te zaś Wydziałowi Obcych Armii Wschód (FHO) kierowanemu przez gen. Reinharda Gehlena. Agentów szkolono w Breitenhurth koło Wiednia, pod Królewcem, w Borysowie, Preszowie i Legionowie pod Warszawą. Działalność ich miała mieć szerszy kontekst niż „czysta" dywersja i sabotaż, zadania, które siły UPA miały wykonać w interesie hitlerowskim, były niebagatelne. Zgodnie z pismem Himmlera wystosowanym 16 września 1944 roku do szefa RSHA — Kaltenbrunnera, akcje dywersantów miały stanowić część „ruchu oporu" faszystowskich ugrupowań w różnych krajach radzieckich „niezależnie od trudności personalnych i materialnych". Zaś szef Głównego Urzędu SS do Spraw Rasy i Osiedlenia, SS-Obergruppenfiihrer Richard Heinz Hildebrandt, w memoriale do Himmlera z 19 września 1944 roku, radził rozwinąć akcję na rzecz „propagowania nowej europejskiej idei wolnościowej". Opierając się na tym memoriale wydany został 12 listopada 1944 roku rozkaz Hitlera pt. Walka na zapleczu nieprzyjaciela zredagowany przez Gehlena, SS-ObersturmbannfiihTera Otto Skorzenego i SS-Obergruppenfuhrera Hansa Adolfa Priitzmanna, byłego szefa specjalnych grup dywersyjnych utworzonych przez SS pod kryptonimem „Zeppelin". 314 Spośród kursantów, którzy znaleźli się w szkole „Moltke", 45 oddelegowanych było osobiście przez Szuchewycza. Pochodzili oni przeważnie z Polski, Ukrainy Zakarpackiej i Słowacji i tam mieli też powrócić w celu wykonywania zadań. Jedną z pierwszych grup przeszkolonych w systemie „Moltke" przerzucono z Pragi czeskiej w rejon Sarn na Wołyniu. Składała się ona z 8 banderowców i nosiła kryptonim „Paul 2". Na początku 1945 roku zrzucono w rejon Włodzimierza Wołyńskiego 8-osobową grupę „Paul 3", a także w okolice Kowla 9 osób „Paul 1". W ten sposób również miał być przerzucony na Wołyń, wypuszczony z niemieckiego obozu, „Taras Bulba", czyli Maksym Boroweć, ale do tego nie doszło. Wyłącznie dywersyjne zadania miała grupa 30 banderowców zrzuconych 8 sierpnia 1944 roku do obwodu winnickiego. Wiadomo, że powstałe tu słabe podziemie banderowskie zlikwidowało się samo jeszcze przed zajęciem tego obszaru przez Armię Czerwoną. Z publikacji radzieckiej pt. Czekisty (Moskwa 1972), która cytuje sprawozdanie Zarządu Wojskowego RSHA' za okres od lipca do września 1944 roku, dowiadujemy się, że zgodnie z dyrektywą Himmlera, FAK 202 przy Grupie Armii „A" zajmował się nie tylko wyposażaniem UPA w broń, środki wybuchowe i medykamenty, ale także zasilał ją kadrami. Dla ściślejszego zaś kontaktu z jej dowództwem przerzucono w rejon Stryja 8-osobową grupę FAK 202 pod dowództwem kpt. Sirna, w której ponadto było jeszcze trzech oficerów niemieckich. Kilkuosobową grupę zrzucono także w okolice Kowla. W sprawozdaniu mówi się nie tylko o agentach niemieckich i ukraińsko-nacjonalistycznych, ale też o renegatach spośród innych narodowości, m.in. „Kozaków", Litwinów i Białorusinów — w sumie 1200 osób, a także o osobnym, współdziałającym z UPA, 315 oddziale niemieckim por. Kubitza mającym niszczyć różne obiekty wojskowe lub o znaczeniu wojskowym na radzieckich tyłach. Wywiad hitlerowski przewidywał dalsze zaopatrywanie UPA na październik—grudzień 1944 roku i dla jej wzmocnienia miano przerzucić za linię frontu dalszych 305 agentów w 20 transportach lotniczych. Sprawą t'ą, jak pisze Ryszard Nazarewicz w szkicu Wywiad i dyweisja III Rzeszy na wyzwolonym terytorium Polski 1944—1945, „...miał się zająć, znany z wyprawy w celu uwolnienia Mussoliniego, SS-Obersturmbannfuhrer Otto Skorzeny z Zarządu VI RSHA". W grudniu 1944 roku zrzucono w powiatach zamojskim, biłgorajFkim i krasnostawskim 60 spadochroniarzy — głównie nacjonalistów ukraińskich i białoruskich. Intensywne działanie dywersyjne rozpoczęli oni na linii Lwów— Rzeszów w połowie stycznia 1945 roku — zaraz po rozpoczęciu ofensywy zimowej wojsk radzieckich i polskich. W celu umocnienia banderowskiego podziemia, pod auspicjami Abwehry formował się także, z zamiarem przejścia linii frontu, specjalny kureń UPA pod dowództwem M. Bryhidera. Miał on zacząć działać na terenie „Polski Lubelskiej". Plan ten pokrzyżowała niespodziewana ofensywa radziecka i polska w styczniu 1945 roku. Będąc w trakcie organizacji, kureń Bryhidera powędrował wraz z hitlerowcami do Czechosłowacji. Stanie się on zalążkiem brygady Ukraińskiej Armii Narodowej gen. Pawła Szandruka. Dziąki wybitnej pomocy niemieckiej siły UPA — już na terenach wyzwolonych przez Armię Radziecką — mogły się rozrosnąć „do rozmiarów imponujących", jak pisze „Homin Ukrajiny" i zagrozić radzieckim tyłom wprowadzając w wielu miejscowościach chaos polityczny i gospodarczy. Według oceny 316 niemieckiej siły UPA wówczas miały wynosić 40—45 tys. osób. Inne informacje Abwehry szacują je na 100 tys. zaś ich rezerwę na 400 tys. osób. Ukraińska Powstańcza Armia nie mogła też narzekać na brak broni, całe arsenały wpadały w jej ręce w czasie odwrotu wojsk hitlerowskich. Niezależnie od tego sama się o to zatroszczyła w sposób planowy, magazynując wcześniej zdobytą, broń, amunicję, wyposażenie, medykamenty, środki łączności, drukarnie i papier. Wszystko to było w większości pochodzenia niemieckiego. Oficer Abwehry kpt. J. Lazarek, będąc już w niewoli radzieckiej wyznał, że zgodnie z umową zawartą między Szuchewyczem a wywiadem wojskowym III Rzeszy, latem i jesienią 1944 roku każdego tygodnia z Muszyny on osobiście kierował pod wskazane pizez UPA miejsca 4 samochody ciężarowe z bronią (przeważnie automatyczną) — w sumie 20 tys. sztuk. Podobnie oświadczył jeden z dowódców wołyńskich UPA — Stelmaszczuk, iż Niemcy uzbroili wszystkie podległe mu sotnie, między innymi „Bazy" i „Pawluka". Oczywiście nie bezinteresownie. E. Stolze relacjonuje: „W czasie odejścia wojsk niemieckich z Ukrainy (...). Canaris osobiście wydał dyrektywę o utworzeniu podziemia w celu prowadzenia walki z władzą radziecką na Ukrainie, stosowanie terroru, dywersji i szpiegostwa. W celu kierowania ruchem nacjonalistycznym pozostali (na Ukrainie Zachodniej — E. P.) specjalni oficerowie (...). Udzielone zostały wskazówki o tworzeniu składów broni, żywności itp. Dla łączności z banderowcami wysłano agentów przez linię frontu. Bandy zaopatrzono w sprzęt i broń". Oddelegowani do band (Stolze upar- cie używa tego słowa na określenie UPA) oficerowie niemieccy zostali w UPA „specjalnymi konsultantami" i często zastępcami dowódców oddziałów. Wzięty do 317 niewoli komendant kurenia j.Karyj" oświadczył, że jego zastępcą był oficer SS. Wielu z nich w latach 1944—1945 dostało się do niewoli radzieckiej. Najtrudniejsze chwile przeżyła UPA w czasie przesuwania się frontu przez tereny jej intensywnej działalności. Aby nie zostać startym walcem radzieckim, musiała się odpowiednio ukryć. Kryła się w pomieszczeniach wcześniej do tego celu przygotowanych. Były to najczęściej przemyślnej konstrukcji bunkry, czasami sięgające kilku pięter w dół. Budowali je Żydzi-niewolnicy albo przymusowo zagnani chłopi, których po skończeniu prac likwidowano. Takie bunkry żołnierze polscy nazywali „kretowiskami". Na ziemiach polskich wykryto ich aż 1178. Do tych pełnych labiryntów i różnych pułapek pomieszczeń wchodziło się przez studnie, piece kuchenne itp. Tak też zamaskowane były podziemne szpitale, gdzieś nad strumieniami rwącymi, aby mieć bieżącą i świeżą wodę. Prowod OUN wydał w tej sprawie dwie specjalne instrukcje, której treść w dużej mierze się pokrywała. Pierwsza, mówiąca o zmianie taktyki UPA w nowych warunkach, głosiła: „W związku z ofensywą Armii Czerwonej członkowie naszej organizacji powinni przygotować się do nowej taktyki walki z bolszewikami o samodzielną Ukrainę. Przed bolszewikami wszystko chować, nie iść na ogłoszoną mobilizację do Armii Czerwonej. Należy wiedzieć, że nie z kim innym, lecz właśnie z bolszewikami będziemy mieć ostatni bój (...) Demoralizować żołnierzy Armii Czerwonej, przeciągać ich na naszą stronę (...)". Zdając sobie sprawę, że wielu nacjonalistów mimo wszystko znajdzie się w szeregach wojsk radzieckich, Prowod OUN wydał dla nich specjalną instrukcję pt. Podstawowe wskazówki dla członków OUN, którzy 318 I dostaną się do szeregów Aimii Czerwonej. Instrukcja pouczała: „Podkreślać usilnie społeczną wiąż narodów europejskich niezadowolonych z przyjścia Armii Czerwonej. Twierdzić: Tu wszyscy wrogowie! Wykorzystać każdy przypadek niezadowolenia wyzwolonego społeczeństwa, sabotaż, akty terroru (...) Nawoływać do wojny". Oczywiście „nawoływać do wojny" chyba tej „trzeciej" i z Armią Czerwoną, która zresztą już w pierwszym rzucie zadała nacjonalistycznemu podziemiu duże straty i zmusiła, na jakiś czas, do przesunięcia środ- ka ciężkości walki na teren Polski. W czasie ofensywy Armii Czerwonej latem i jesienią 1944 roku, rozpadły się grupy operacyjne „UPA—Południe" pod dowództwem Omeliana Hrabcia ps. ,,Bat'ko" oraz „UPA— Północ" zorganizowane przez Wasyla Sidowa ps. „Szelest" pod dowództwem Leonida Stupnyćkiego ps. „Honczarenko", który zginął we wrześniu 1944 roku. Zginął również 12 listopada tego roku Roman Klaczkowśkyj ps. „Kłym Sawur". Zlikwidowane zostały sztaby kureni w rejonie Lwowa, Stryja i Stanisławowa, a pokaźna część zmagazynowanej broni dostała się w ręce radzieckie. Zdawało się, że nadszedł kres „zmartwychwstałej" UPA, ale tak się nie stało. W czasie przesuwania się frontu i postoju jednostek przyfrontowych, działalność UPA przycichła. Upowcy ukryli się w „kretowiskach" i czekali. Gdy jednak ofensywa radziecka przesunęła linię frontu na zachód, sotnie i kurenie zorganizowały się na nowo i to w powiększonym składzie. Wstępowali do UPA wszyscy skompromitowani współpracą z okupantem, którym surowa władza radziecka nie pobłażała. Wszyscy ci ludzie nie mieli nic do stracenia. Przyłączyli się więc do upowców i w lasach czekali 319 na wybuch trzeciej wojny światowej. W tym oczekiwaniu dopuszczali się nowych zbrodni. Nowe warunki zmusiły „Czuprynkę" do ponownej reorganizacji UPA. Rozformował rozdęte ilościowo zgrupowania banderowców i bulbowców, na ich miejsce powołał, dobrze uzbrojone sotnie oraz we wsiach 10—15-osobowe konspiracyjne bojówki. Rozformowane zostały w pierwszym rzędzie (po raz drugi) wołyńskie „ławy" i „kosze" (pułki), które często skupiały ponad tysiąc strzelców skoncentrowanych na małej przestrzeni i tym samym łatwych do wykrycia i likwidacji. Przykładem jest „kosz" Antoniuka-Sosenki ps. „Kleszcz" rozłożony na obszarze trzech wsi, w którego skład wchodziło 8 sotni piechoty, szwadron kawalerii oraz oddział szkoły oficerskiej. W dyrektywie Prowodu OUN skierowanej do nadrejonowych przywódców organizacji zaznaczono: „...W każdym ośrodku rejonowym utworzyć specjalną bojówkę do zadań specjalnych (...). W radach wiejskich nadal niszczyć księgi, spisy, dokumenty i inne. Przewodniczącym rad wiejskich i miejskich przeszkadzać w urzędowaniu". „Przeszkadzać" równało się często likwidacji, po której upowcy zostawiali pismo ostrzegawcze o następującej treści: „Kto pójdzie do organów rejonowych i będzie wykonywał ich polecenia, zostanie w taki sam sposób ukarany", ukarany zgodnie z instrukcją referenta SB kierownictwa krajowego OUN Stepana Janyszewśkiego ps. „Dałekyj". „Pamię- tajcie — pisał on z tej okazji do nadrejonowego prowodnyka I. Kuźmenki ps. „Jarosław" — że naszym zadaniem jest męczyć i zabijać. Zakasujcie rękawy i do ataku". Słów nie rzucano na wiatr. Tylko w listopadzie 1944 roku upowcy dokonali na Wołyniu 800 napadów na budynki rad wiejskich mordując 118 pracowników 320 i 388 aktywistów radzieckich. Ponad 100 zamordowali w jesieni tego roku w obwodzie kamieniecko-podolskim. W tym samym czasie zginęło z ich rąk 218 prze= wodniczących rad wiejskich i ich zastępców w obwodzie lwowskim. Aktywność UPA doprowadziła do tego, że jak pisze M. W. Kowal w pracy Rady deputatiw trudjaszczych Ukrafinśkoji RSR w roky Welykofl Witczyznjanoji wijny (1941—1945), „...w niektórych rejonach banderowcy swoimi napadami na rady wiejskie faktycznie na jakiś czas zerwali ich pracę. Tak było w dziewięciu wsiach Rówieószczyzny, w siedmiu wsiach Tarnopolszczyzny". Wszystko to działo się w końcu 1944 roku kiedy, jak się wydawało, główny kościec nacjonalistycznego podziemia na Ukrainie Zachodniej został złamany. Jednocześnie upowscy komandosi napadali na magazyny wojskowe, wysadzali mosty i odcinki linii ko^ lejowych, wyłapywali i likwidowali pojedynczych żołnierzy oraz tych, którzy zgłosili się ochotniczo dó Armii Czerwonej. Likwidacji podlegały również rodziny ochotników oraz funkcjonariuszy milicji, służby bezpieczeństwa i pracowników administracji państwo-* wej. Nie zaprzestano również mordowania Polaków. „Walkę prowadzimy bez pardonu — głosiła ulotka OUN—UPA z jesieni 1944 roku. Kto nie jest Ukraińcern na ukraińskiej ziemi — temu śmierć. Historycznym naszym wrogom — Polakom, Węgrom i Żydom — im wszystkim śmierć(...)". Wyjaśnienia wymaga jeszcze jedna, istotna kwestia pomocy niemieckiej dla UPA, kwestia wiele razy podnoszona przez Hitlera po utracie całej "Ukrainy, a po raz ostatni w lutym—marcu 1945 roku. Chodzi o doszukanie się korelacji tej pomocy z planowaną przez Hitlera ofensywy na Ukrainę od strony Węgier, po pierwotnym opanowaniu przez niego całkowicie BałSl — Herosi spod znaku tryzuba 32f kanów. Niewątpliwie wcześniejsze zamierzenia powstańcze „Czuprynki" musiały być Hitlerowi znane z raportów sytuacyjnych i teraz przy końcu lutego 1945 roku zamyślał o uaktywnieniu sił nacjonalistycznych w. tym regionie, jak też na Bałkanach, w celu osiąggnięcia pełnego powodzenia. Hitler, który dotąd lekceważył kołaboracjonistów, a nawet się nimi brzydził, nagle zaczął dostrzegać icti przydatność i łudził się, że siły nacjonalistyczne poprą go czynnie i gwałtownie w walce z Armią Czerwoną. Hitler nigdy nie domierzał kolaboracjonistom i nie wierzył w sens politycznej kolaboracji, ale — jak mówi przysłowie: tonący nawet brzytwy się chwyta. Jeszcze tak niedawno fuhrer mówił o nich: „jeżeli działają (kolaboracjoniści) wbrew interesom własnego narodu, wtedy nie mają godności; jeżeli chcą pomóc własnemu narodowi, wtedy będą niebezpieczni". W związku z tymi zamierzeniami Hitlera, jego minister uzbrojenia Albert Speer, w swoim więziennym pamiętniku notuje pod datą 8 listopada 1946 roku: „...Sepp Dietrich (współzałożyciel SS, pod koniec wojny dowodził Waffen-SS w 6 armii pancernej — E. P.) opowiadał o kulisach pewnego epizodu, jakiego nie potrafiłem sobie wyjaśnić w czasie omawiania sytuacji operacyjnej u Hitlera pod koniec lutego i na początku marca 1945 roku w Berlinie. Po przegranej bitwie o Bastogne, ostatni wysiłek Hitlera skierowany był na południowy wschód(...) Nowa operacja ofensywna miała rozpocząć się pod kryptonimem „Waldteufel" („Diabeł leśny") (...) Natarcie 6 armii pancemej(...) miało najpierw doprowadzić do odbicia trójkąta Sawy— Dunaju, a następnie, jak oznajmił pełen nadziei Hitler przy wielkim stole operacyjnym, pozwolić posunąć się przez Węgry na południowy—wschód. »Mamy szansę, że ludność na tych terenach poderwie się jak je322 den mąż (...). Albowiem, moi panowie wciąż jeszcze jestem zdecydowany prowadzić bój na wschodzie ofensywnie. Strategia defensywna naszych generałów pomaga tylko bolszewikom! Ja w całym swoim życiu nie byłem człowiekiem defensywy. Od obrony przejdziemy do ataku«". Zamierzeniem Hitlera było, po opanowaniu całkowitym Bałkanów, wbić się klinem od strony Węgier w wyzwolone już terytorium radzieckie w takim miejscu, w którym łatwo oddzielić Ukrainę Zachodnią od pnia terytorialnego USRR. Oczywiście, gdyby w tym czasie „Czuprynka" rozpoczął na szeroką skalę działania zaczepne, wówczas powodzenie operacji niemieckiej mogło mieć jakąś szansę. Szuchewycz nie był świadomy, nierealnych wręcz już w tym czasie, zamierzeń Hitlera, choć nie jest wykluczone, że jego niemieccy doradcy wojskowi mogli mu taki zamiar swojego dowództwa sugerować. Szuchewycz w swoim czasie liczył na taką ofensywę z południa, ale innych wojsk, wojsk aliantów zachodnich i do takich możliwości przystosowywał jeden ze swoich wariantów strategicznych dla UPA. Niemniej UPA, mniej więcej od końca 1944 roku, znajdowała się w pełnej gotowości mobilizacyjnej swoich dość jeszcze pokaźnych rezerw i gdyby rzeczywiście takie potężne uderzenie niemieckie ruszyło od południa, nie jest wykluczone, że zdecydowałby się rzucić w ogień śmiertelnej walki wszystkie siły „powstańczego wojska". Szuchewycz wolał przecież Niemców od władzy radzieckiej — a nadto ich obecność w Zachodniej Ukrainie przedłużyłaby wojnę i opór na« wschodzie, co jednocześnie umożliwiałoby zachodnim aliantom szybsze zajęcie Niemiec, a nawet dotarcie do terenów zajętych przez UPA. Byłaby to sytuacja wręcz idealna dla UPA i naj323 bardziej pożądana przez OUN. Zamiary Hitlera po prostu się nie udały, bałkańska „ofensywa — pisze Speer — się nie powiodła, po prostu utknęła". Tym samym także zniknęła złudna nadzieja na powojenną bezpośrednią konfrontację zbrojną sił UPA z siłami odrodzonej Polski. ANARCHIZACJA Z REKLAMĄ Tysiące ukrywających się Polaków, ciesząc się z wyzwolenia, powróciło do wcześniej opuszczonych wiejskich chat. Wrócili przeważnie starcy, kobiety i dzieci. Mężczyźni poszli na front, do szeregów 1 Armii Wojska Polskiego. Niedawni uciekinierzy stali się łupem UPA. Szef Wydziału Ogólno-Organizacyjnego Głównego Zarządu Polityczno-Wychowawczego WP w swym meldunku ze stycznia 1945 roku donosił, cytując raport pewnego oficera: „Donoszę, że powróciłem z podróży służbowej, podczas której byłem w woj. tarnopolskim i lwowskim. Stosunki bezpieczeństwa Polaków na prowincji są zastraszające. Polacy opuszczają masowo wioski, rzucają swoje mienie na pastwę losu i banderowskich grup, które masowo mordują rodziny polskie zamieszkałe po wioskach wspomnianych województw". Te przymusowe ruchy migracyjne Polaków w Galicji i na Wołyniu, którym ponownie groziła śmierć z rąk UPA, anarchizowały zaplecze Armii Czerwonej. Właśnie o to zdawało się chodzić UPA. „Głównym zadaniem banderowców w tym czasie (maj 1945 r.) było dezorganizowanie zaplecza wojsk polskich i radzieckich, rozwijających ofensywę przeciw resztkom Wehrmachtu — pisze Jan Gerhard — a następnie siania zamętu w kraju (od czerwca 1945 r.), aby pod324 ważyć prestiż i autorytet władzy ludowej wewnątrz oraz na arenie międzynarodowej". Fakty te autorytatywnie potwierdza M. Matwijenko — szef SB OUN i członek kierownictwa tej organizacji. Twierdzi on mianowicie, że niezależnie od kwestii szczerości, kontakt UPA z Niemcami istniał tak długo, jak tylko był on możliwy do utrzymania. Twierdzi to stanowczo i aby mu uwierzono pisze: „Byłem wśród tych, którzy stali na czele organizacji, widziałem ich hasła, ich dzieła. Przeto potwierdzam ich współpracę (...) z wywiadem niemieckim aż do ostatniego tchnienia Trzeciej Rzeszy". Ta współpraca, konkluduje, miała jeden główny cel: walka z władzą radziecką na wszystkich odcinkach, również na odcinku anarchizacji życia gospodarczego i społecznego na terenach wyzwolonych. Wraz z anarchizacją życia UPA uderzała w najczulszy punkt frontu — linie zaopatrzeniowe. Wysadzała mosty kolejowe z takim trudem odbudowane przez saperów radzieckich, niszczyła tory kolejowe i łączność, sygnały i środki ostrzegawcze, umieszczała też na torach mylne znaki, które powodowały dezorganizacje i wykolejenia lub katastrofy kolejowe. Była to zatem działalność poważna i w skali wojny znacząca. Sposobami walki i masowością banderowcy kopiowali partyzantkę ludową. W perfidnej propagandzie kierowanej do żołnierzy polskich, streszczającej się w słowach: „wy tam wojujecie z Niemcami, a tu giną wasze rodziny". OUN—UPA pragnąc pomóc hitlerowcom, chciała zdezorganizować front. Propaganda ta, choć w znikomym stopniu, odniosła pewien skutek, wyrażony w dezercji żołnierzy, zaniepokojonych o los rodzin za Bugiem. Mówi o tym między innymi sprawozdanie Głównego Zarządu Polityczno-Wychowaw325 I przedostać się do któregoś z krajów za Oceanem, aby Łam przeczekać najgorsze. W UPA znaleźli się z konieczności i przez przypadek, nie rozumieli miejscowych problemów narodowościowych i nic ich one nie obchodziły. Nie rozumieli też polityki UPA prowadzącej do zagłady Polaków metodą prymitywnego barbarzyństwa; czasami odzywały się w nich odruchy sprzeciwu przeciw samej zasadzie eksterminacji, lub tylko przeciw jej metodie zapożyczonej od Czingis-chana. U Francuzów niekiedy brały górę uczucia sympatii do ludności polskiej, tak samo u Węgrów. Te elementy przeszkadzające UPA w wysyłaniu kolaboracjonistów cudzoziemskich do oddziału w rzeziach zadecydowały o użyciu ich przez sztaby do innych celów. Tak ustawieni kolaboracjoniści mogli być łatwiej kontrolowani, a gdy zajdzie potrzeba, zlikwidowani. Gorzej z osobnymi oddziałami, które mogły stawiać opór. Wkrótce, już po klęsce Niemiec, cudzoziemscy członkowie UPA zostali faktycznie zlikwidowani, aby nie dać świadectwa współpracy banderowców z III Rzeszą. Żywi zaś, po powrocie do domu, mogli dawać także świadectwo zbrodni UPA, popełnionych powszechnie na polskiej ludności cywilnej, której dowództwo, wbrew faktom, zaprzeczało i zaprzecza do dziś w swej propagandzie wciąż żywej na Zachodzie. Likwidacja cudzoziemców (co stanowi dodatkowe obciążenie Szuchewycza zbrodnią ludobójstwa) nastąpiła w okresie tzw. demokratyzacji UPA, polegającej między innymi także na zmianie pseudonimów niektórych jej żołnierzy, rażących swoją krwawą wymową, takich jak: „Rezun", „Krwawyj", „Wyszatel", „Hołoworiz", „Zydoriz", „Polakożer" itp. „Demokratyzacja" UPA polegała również na niszczeniu wszelkich dowodów powiązania jej z Niemcami. Niszczono także 328 hitlerowskie emblematy. Byli żołnierze SS „Galizien" i policjanci musieli zerwać oznakowania i oznaczenia niemieckie. „W tym czasie •— pisze J. Gerhard — po raz pierwszy zaczęły wpadać w nasze ręce ulotki oraz pisma UPA i OUN, podkreślające ich ^postępowy charakter*". Szuchewycz wydał kategoryczny rozkaz zatwierdzania pseudonimów przez dowódców sotni i kureni. W ślad za tym odpowiednie instrukcje wydali krajowi prowodnicy. 15 kwietnia 1946 roku prowodnyk „Zakierzońskiego Kraju" Jarosław Staruch-„Stiah" wydał także takie zalecenie. Oprócz zmiany szczególnie krwawych i hańbiących pseudonimów, sugerował także zmianę pseudonimów „bolszewickich", jak: „Stalin", „Wyszyńśkyj"; niemieckich — „Fryc", „Herman", „Adolf" i ukraińskich — „Stećko", „Łehenda" — albowiem stanowią one „własność całego narodu". Równocześnie starano się dostarczyć odpowiednie do tego materiały za granicę w celu wprowadzenia w błąd opinii światowej o „demokratyzacji" UPA. Z tej okazji krajowy referent polityczno-propagandowy „Nazar" w raporcie z 15 marca 1947 roku pisał: „Posłałem wiele materiałów do redakcji ukraińskich gazet w USA (...). Jest tylko duży kłopot z wszelkimi słówkami (...). Główne uwagi są takie: nie dopuścić ani jednego pseudonimu oddziału czy ludzi, takiej treści jak: zwierzęta, wilki, czarne diabły, wściekli »Rezun« itp., bo to za granicą całkiem nie do twarzy (...) cudzoziemcy (wrażliwi na język zachodni) nie mówiąc już o bolszewikach, dostosowują do takich nazw pobudki naszej walki i naszej psychologii (...)". W 1946 roku została opracowana rzekomo dla Polaków, a faktycznie dla światowej opinii publicznej (dlatego wysłano ją do ambasad państw obcych), broszura OUN—UPA pt. Ukraińscy powstańcy — nasza odpo329 wiedź. Czytamy w niej, że „wymysłem i kłamstwem jest: 1) że ukraiński ruch niepodległościowy jest ruchem faszystowskim, 2) że był proniemiecki i prohitlerowski i współpracował z okupantem, 3) że wojskowymi operacjami UPA kierują oficerowie niemieccy, 4) że Ukraińcy brali udział w tłumieniu powstania warszawskiego, 5) że Ukraińcy — powstańcy mordują Polaków, palą polskie wsie, znęcają się nad polską ludnością cyOdnośnie tych punktów, a zwłaszcza ostatniego, Polaków nie trzeba było przekonywać wobec oczywistych faktów i trudnych do podważenia, ale światowej opinii można było zawrócić w głowie. Rozkaz „Czuprynki" o likwidacji cudzoziemców w UPA spowodował sprzeciw kilku wyższych jej dowódców, którzy plan ten uważali nie tyle za zbrodnię ludobójstwa, ile za szkodliwy dla samej UPA, która po klęsce III Rzeszy orientowała się na Zachód. Także „dwoistość" postawy OUN—UPA wobec Polaków, z którymi rzekomo chciano się dogadać w celu wspólnej lub równoległej walki z ZSRR, niepokoiła niektórych wyższych dowódców ukraińsko-nacjonalistycznego podziemia. Byli oni bowiem zdania, że jeżeli UPA rzeczywiście pragnie porozumienia z Zachodem i „przejść na jego żołd" (wyrażenie oryginalne), to musi zmienić swoją politykę wobec polskiej ludności cywilnej, której zniszczenie już nic nie daje, albowiem zawiodły nadzieje na bezpośrednią konfrontację zbrojną ukraińsko-polską. Nie można też nie brać pod uwagę, że ludność tę reprezentują dwa rządy: jeden z nich popierany jest przez bolszewików, a drugi przez Za330 chód, z którym UPA wszak chce wejść w alians. Nadto wielu szeregowych żołnierzy UPA widziało również niecelowość takiej polityki, „podrzynania gałęzi, na której się siedzi", zwłaszcza ci, którzy wierzyli w antyniemieckość nacjonalistycznego podziemia i obecną walkę uznawali za absurdalną. Ma się rozumieć, że nie wszyscy ludzie, którzy szli do UPA orientowali się w meandrach polityki OUN. Zwabieni jej hasłami rozprawy z okupantem szli do UPA z zamiarem rzeczywistej walki z Niemcami. Otrzeźwienie miało przyjść później, stąd zaczęły się mnożyć dezercje i nastroje krytyki. Prowod OUN wydał w sierpniu 1944 roku, z zamiarem zaprowadzenia ładu w szeregach UPA i pozbycia się niepewnych elementów, ściśle tajną w tej sprawie dyrektywę. Czytamy w niej: „nieodzownie, jak najszybciej i jak najbardziej poufnie w imię wielkiej nacjonalistycznej sprawy, wyżej wymienione elementy OUN—UPA likwidować należy dwojakimi sposobami: a) wysyłać większe i mniejsze oddziały UPA do walki z bolszewikami i stwarzać pozory, że zniszczyli je bolszewicy na postojach i w zasadzkach; b) bojówki terenowe oraz inne osoby skali stanicznej lub podrejonowej — nadrejonowa i rejonowa SB, powinny zlikwidować pod pozorem bolszewickich agentów". Ponadto do wszystkich tego typu elementów dowództwo UPA, zgodnie z rozkazem Suchewycza, zastosowało otwarty terror. Podejrzanych o niechęć dalszej walki stawiano przed sądem i po krótkiej rozprawie — rozstrzeliwano. Ażeby powstrzymać bratobójczą zbrodnię oraz nie zamykać sobie drzwi do rozmów z Zachodem przez nieustający terror, część członków dowództwa UPA — członek centralnego kierownictwa OUN i dowódca zaplecza UPA R. Wołoszyn ps. ,,Pa331 włenko", M. Tokar ps. „Bosota" i inni, przy końcu 1944 roku podjęli próbę wyłamania się spod dyktatu Szuchewycza i dokonania frondy UPA. Odcięli się oni i zerwali z nazwą OUN—UPA i ogłosili utworzenie odrębnej formacji bojowej o orientacji prozachodniej, ale jednocześnie o proweniencji antyradzieckiej pod nazwą: Ludowo-Wyzwoleńcza Rewolucyjna Organizacja (NWRO). Stanowisko nowej organizacji w licznych sprawach nie jest znane, po prostu nie ma na ten temat materiału. Z zebranych przez autora relacji wynika, że kierownictwo NWRO liczyło na masową dezercję upowców oraz na ich przejście do nowej organizacji. Pragnęła nawiązać kontakt z wywiadem państw zachodnich z pomocą i poparciem Polaków, względem których NWRO jako organizacja (nie zaś jej ludzie) nie była obciążona zbrodniami. Chciano wejść w kontakt z poakowskim podziemiem w Galicji Wschodniej, wszczęto nawet rozmowy wstępne z dowódcą stanisławowskiego okręgu AK W. Hermanem ps. „Globus", który miał ułatwić wysłannikom Wołoszyna dotarcie do dowódcy lwowskiego obszaru ppłk „Rajgrasa". Polacy mieli także ułatwić Wołoszynowi druk ulotek, które wzywały do współdziałania ukraińsko-polskiego na płaszczyźnie antyradzieckiej. Dokumenty pisane, aktualnie znane nic na ten temat nie mówią, Nie ma wzmianek o rzekomych kontaktach „Globusa" z „Pawłenką" także w materiałach sądowych z procesu tego pierwszego, jaki odbywał się w Moskwie w dniach 18—21 czerwca 1945 roku. Słowem, wszystko stoi pod dużym znakiem zapytania. Nie jest wykluczone, że były to tylko pomysły, które nigdy nie zostały zrealizowane. Niemniej samą chęć rozmów z Polakami mógł wykorzystać Szuchewycz dla postawienia Wołoszynowi zarzutu o „zdradę" i wmawiać 332 mu oraz „trybunałowi rewolucyjnemu" zamiar „sprzedaży" Ukrainy Zachodniej Polakom w zamian za jakieś koncesje. Na wiarygodność nie zasługuje również i ta informacja, że Szuchewycz mac2ał palce w aresztowaniu, przez organa radzieckie, głównych dowódców lwowskiego Obszaru AK. W planach Wołoszyna oprócz Polaków, którzy wchodzili w rachubę jako pośrednicy w kontaktach z Zachodem, zamierzano, niezależnie od nich, posłużyć się Włochami, którzy przypadkowo znaleźli się w UPA w czasie likwidacji ich jednostek przez hitlerowców stacjonujących w Galicji. Także Jugosłowianami, Francuzami, Hiszpanami a nawet Żydami, którzy czasami doznawali osobistych względów Wołoszyna i teraz schronili się pod jego opiekę przeczuwając najgorsze z rąk Szuchewycza. Z relacji także wynika, że dowództwo NWRO wydało apel do upowców, wzywający ich do zerwania z UPA i przejścia na stronę NWRO. Uniwersał-deklaracja programowa nowej organizacji, mówi o walce zbrojnej NWRO ,,aż do zwycięstwa" z pomocą „antybolszewickich sił państw zachodnich" oraz o udzielaniu schronienia zagrożonej przez UPA ludności polskiej. Wolta się nie udała jednak. Wiadomo jest, że Szuchewycz i jego zwolennicy okrutnie rozprawiali się z kierownictwem NWRO, które zwabione pod pozorem rozmów w celu osiągnięcia kompromisu, zostało podstępnie aresztowane. Wołoszyna, Tokara i innych ogłoszono „agentami NKWD" i bolszewickim „ochwiściem". SB w sposób sobie właściwy rozprawiła się z rozłamowcami dusząc ich przez dwa dni kolczastym drutem. Część żołnierzy NWRO, na wieść o aresztowaniu dowództwa, rozbiegła się, część pochwycona została publicznie rozstrzelana, innych „zbałamuco333 nych" na powrót wcielono do UPA, ale poddano pod ścisły nadzór żandarmerii polowej. W ten sposób już w samym zarodku rozłam UPA został zażegnany. Wszystkie te fakty znane były kompetentnym władzom radzieckim, które miały swoje „wtyczki" w dowództwie UPA — nawet w najbliższym otoczeniu Szuchewycza. Korzystając z zamieszania w łonie UPA Rada Najwyższa USRR, Rada Komisarzy Ludowych i KC(b)U po raz drugi zwróciły się 27 listopada 1944 roku z apelem do społeczeństwa zachodnioukraińskiego o pomoc w rozgromieniu OUN—UPA i o umożliwienie dobrowolnie zgłaszającym się upowcom powrotu do normalnego życia. Podobny apel 19 maja 1945 roku ogłosiły następnie te same organy. Apele o zaprzestanie walk bratobójczych ogłosiły także władze Polski Ludowej. Między innymi apel taki wydała Krajowa Rada Narodowa, później rząd PRL oraz dowództwo Wojska Polskiego. Korzystając ze stworzonych możliwości, do władz radzieckich i polskich zgłosiło się kilka tysięcy osób. W informacji dla KC KP(b)U Tarnopolski Komitet Obwodowy partii pisał, że w rezultacie omawianego apelu „...wielu uczestników ukraińsko-niemieckich nacjonalistycznych band wychodzi z lasu i zgłasza się do organów władzy radzieckiej". W obwodzie stanisławowskim już kilka dni po apelu zgłosiło się do radzieckich władz bezpieczeństwa 290 upowców. Z amnestii skorzystali nawet dowódcy kureni: „Rudyj", „Bystryj", „Oczeret", „Zeniuk", a także członkowie Egzekutywy Krajowej OUN: „Serhij", „Dorosz", „Wyrowyj", „Arsen", „Dowbusz", „Wereszczak" i „Worc". Niektórzy z ujawnionych upowców wzięli udział w specjalnych naradach społecznych wymierzonych w nacjonalistyczne podziemie. Na przykład w naradzie młodzieży stanisławowskiej w dniach 19—20 grudnia 334 1944 roku uczestniczyło 24 byłych żołnierzy UPA. Narady tego rodzaju stanowiły część radzieckiej akcji propagandowej służącej zakończeniu wojny domowej na Zachodniej Ukrainie. Narady te zazwyczaj miały charakter klasowo-branżowy: robotników, chłopów inteligencji, kobiet, młodzieży, nauczycieli. Rezolucja z lwowskiej narady robotników głosiła: „Mamy siłę, mamy władzę i nie ścierpimy tego faszystowskiego śmiecia na naszej ziemi". W dalszej części rezolucja miała charakter apelu do ludności: „Nie dawajcie im (upowcom) jeść, nie dawajcie im pić, nie wpuszczajcie do swoich domów (...), organizujcie przeciw nim mocną gromadzką samoobronę. Pomagajcie organom władzy w ich wykryciu". Podobnej treści apel ogłosiło 1100 nauczycieli zebranych we Lwowie w styczniu 1945 roku. W maju 1945 roku apel ogłosiły kobiety obwodu lwowskiego. Było to wezwanie do matek upowców. Apel zaczynał się od słów: „Zwracamy się do tej matki, której synowie i córki przebywają jeszcze w bandach (...). To twoja krew (matko), to twoje dzieci — i twoim świętym obowiązkiem jest ratować ich od wielkiej hańby". Chłopi Tarnopolskiego w liście do KP(b)U i rządu USRR pisali: „Oddamy wszystkie siły, aby wymieść z naszej chaty brudne, faszystowskie zło — ukraińskich burżuazyjnych nacjonalistów i szybciej zagoić rany, które zadał nam przeklęty wróg". SZUCHEWYCZ JAKO „HENERAŁ CHORUZYJ" Kurczyło się zaopatrzenie UPA w żywność. Walka jednak trwała. Było ciężko, ale dowództwo UPA wciąż donosiło w biuletynach i informatorach o sukcesach. Władze radzieckie przystąpiły do organizowania całego systemu samoobrony. W jednym tylko rejonie ko335 łomyjskim w kwietniu 1945 roku powstało 26 grup samoobrony z 266 ubrojonymi jej uczestnikami. Liczba bojowników samoobrony w tym samym czasie w obwodzie lwowskim wynosiła 3219 osób. Trzon samoobrony stanowili Polacy. Z najaktywniejszych członków samoobrony powoływano na szczeblu powiatów tzw. istriebitielnyje bataliony (niszczycielskie). W obwodzie lwowskim w 1945 roku skupiały one 6.715 żołnierzy. W informacji Lwowskiego Komitetu Obwodowego partii dla KC KP(b)U z marca 1945 roku czytamy: ,,W licznych rejonach obwodu(...) wszystkie operacje przeciw ounowskim bandom prowadzone są wyłącznie siłami batalionów niszczycielskich. Żołnierze batalionów niszczycielskich ochraniają mosty kolejowe i inne obiekty państwowe i gospodarcze". Dodać należy, że ponad 80% tych żołnierzy to Polacy poniżej 18 lat i powyżej 50 lat. Proporcje te zaczną zmieniać się na korzyść Ukraińców dopiero z chwilą ruszenia dużej fali przesiedleńczej Polaków na Ziemie Zachodnie Rzeczypospolitej. Przy końcu pierwszego kwartału 1945 roku Szuchewycz jeszcze liczył, że dojdzie do zawarcia przez Niemcy separatystycznego pokoju z zachodnimi aliantami i do wspólnego pochodu (po usunięciu Hitlera) Anglii i USA oraz resztek Wehrmachtu na Związek Radziecki — ale z Niemcami już nie chciał mieć nic wspólnego. UPA nie był już potrzebny konający sojusznik. Niemcom tymczasem nagle zaczęło zależeć na Ukraińcach, w tym także na UPA. W tym też celu, nie bez wiedzy Bandery, udał się na Ukrainę Łopatynśkyj ps. „Kałyna". Z „Czuprynką" spotkał się w kwietniu 1945 roku. Wrażenia opisał w artykule 7z zustricze] z hen. „Tarasom Czupiynkoju" („Ukrajinśkyj samostijnyk" 1960, nr 32). Poinformował wtedy głównodowodzącego UPA o gotowości Niemców do dal336 szej pomocy. Tym razem Szuchewycz tę ofertę odrzucił, stwierdzając kategorycznie, że UPA znajduje się aktualnie w stanie wojny z III Rzeszą, a ponadto łączność z hitlerowcami w tych warunkach jest już niecelowa, ponieważ „karta niemiecka jest już przegrana, a ich dni policzone". „Odrzucając sprawę pomocy ze strony Niemiec — pisze Łopatynśkyj — »Czuprynka« zapytał, co mi wiadomo o nawiązaniu kontaktów z zachodnimi aliantami". Ta bowiem kwestia dla Szuchewycza, przy końcu wojny, była najważniejsza. Była to czarna niewdzięczność głównodowodzącego UPA za dotychczasową hitlerowską pomoc, nawet za wywczasy, które spędzał pół roku wcześniej na ich koszt w Karlovych Varach. Taki już jest, niestety, los architektów wojny. Niemcy nie zdążyli tego nawet dokładnie skonstatować, miesiąc później podpiszą akt bezwarunkowej kapitulacji, którą „Czuprynka", będąc ¦na to przygotowany, przyjął zupełnie obojętnie. Miał tu na ziemi radzieckiej inne kłopoty. W UPA musiało być rzeczywiście ciężko, skoro Szuchewycz zdecydował się wysłać na Zachód swojego szefa sztabu — D. Hrycaja, o którego losie już wiemy z poprzedniego rozdziału. Sam „Czuprynka" już od kwietnia 1945 roku ukrywał się wraz ze swoim sztabem w Karpatach — nie przestając jednak panować nad rozproszonymi siłami UPA. Decyzję taką powziął „Czuprynka" po zlikwidowaniu w styczniu 1945 roku oddziału dalekiej ochrony sztabu UPA pod dowództwem atamana „Chmary". Zachowały się z tych czasów oświadczenia szefa OUN powiatu stryjskiego Petra Uhery i adiutanta Szuchewycza Mychajła Stepaniuka. „Zaszyliśmy się w górskich ostępach — pisze Uhera — zaczęliśmy nalatywać na najbliższe wioski (...), rabować żywność (...) czekaliśmy na przyjście Amerykanów". Stepaniuk wspomina, że w czasie rozkładu UPA 22 —Herosi spod znaku tryzuba Szuchewycz był „wprost nieznośny" a jednocześnie bardzo cierpiał na chorobę, którą „ludzie nazywają wstydliwą". Dekretem UHWR z 29 lutego 1946 roku Szuchewycz został mianowany henerałem chorużym, czyli generałem podporucznikiem. Nie obeszło się z tej okazji bez bankietu i gratulacji. Szuchewycz zjawił się na bankiecie w „kretowisku" w zielonej bluzie węgierskiej, nie miał dystynkcji, tylko mosiężne „tryzuby" na kołnierzu. Był w dobrym nastroju, jak wszyscy. Gdyby jednak był bardziej bystry, to by spostrzegł drwiący uśmiech „wiernej" do końca sekretarki, w rzeczywistości funkcjonariuszki radzieckiego kontrwywiadu. W grudniu 1946 roku Bandera instruował Szuchewycza o tym, że UPA powinna przejść do głębokiego podziemia. „Głębokie podziemie — pisał — jest jedyną prawidłową i celową formą długofalowej walki. Przejście od taktyki ofensywnej do obronnej, czyli tzw. głębokiego podziemia, winno odbywać się systematycznie i w zależności od nacisku wroga. Nie wolno robić za prędkich skoków, jak też nie wolno ze zmianą taktyki opóźniać się. Zmiana taktyki powstańczej na taktykę głębokiego podziemia — to zasadniczy problem naszej polityki wyzwoleńczej (...). Należy unikać większych akcji. Polityczno-propagandowe akcje muszą mieć dalej miejsce (...). Akcje bojowe przy taktyce obronnej mają wyraźnie charakter polityczno-propagandowy, a nie wojskowy i muszą być dostosowane do wymogów polityczno-propagandowych danego terenu". Wszystko to wiązało się ze stabilizacją europejską, która nie stwarzała nadziei na rychły wybuch trzeciej wojny światowej, do której koniecznie UPA chciała dotrwać. Ażeby mogło to się stać, musiała UPA także się zmniejszyć, sotnie musiały być małe i bardzo samodzielne, „igła w stogu siana". Wobec tego Szuchewycz 338 rozpuszcza część ludzi polecając im, przedostanie się na Zachód, do amerykańskiej strefy okupacyjnej Niemiec. W rozkazie bożenarodzeniowym i noworocznym 1947 roku jeszcze napisze: „...Kolędować będziemy naszymi cekaemami i tak zaśpiewamy nasze kolędy, żeby wszyscy je słyszeli, że żyje nasze sławne ukraińskie wojsko-kozactwo, że jeszcze żyje, nie umarła i nie umrze kochająca wolność, niepokonana powstańcza Ukraina". Ale ta właśnie „powstańcza Ukraina" konała nieodwołalnie. Ze względu na trudny kontakt z kureniami UPA w Polsce „Czuprynka" godzi się także na ich dużą samodzielność. Samodzielność ta także służyła sprawom najmocniejszej reduty UPA, którą stały się polskie ziemie południowo-wschodnie, a zwłaszcza Bieszczady i Góry Sądeckie — ale nie ostatnią. Ostatnią — choć szczątkową — pozostały Karpaty i puszcze Wołynia. Walka z UPA w Polsce była częścią składową walki władzy ludowej z siłami kontrrewolucji. Rzecz jasna walka z UPA nie tylko była przejawem zmagań klasowych, należy ją rozpatrywać także w innych kategoriach. Nacjonalizm ukraiński bowiem zwracał się nie tylko przeciwko ustrojowi Polski Ludowej (choć jego propaganda eksponowała tę stronę sprawy), ale przeciw państwu samemu jako Polsce i przeciwko narodowi polskiemu jako Polakom, uważanych w całości za wrogów OUN i UPA i „samostijnej" Ukrainy. W krytycznym dla siebie momencie upowcy prosili w ulotce żołnierzy WP, „aby nie atakowano ich, ponieważ są ukraińskimi powstańcami", którzy „nie angażują się w polskie dyskusje polityczne". Rozbijane w puch sotnie UPA, nie doczekały się nowej wojny, usiłowały za wszelką cenę przedostać się na Zachód. Z Ukrainy wycofywały się przez Polskę i Czechosłowację. Niedobitki trzech sotni ,,Burłaka", 339 „Brodycza" i „Chromenki" zapędziły się na Węgry w grudniu 1947 roku korzystając z pomocy miejscowych elementów kontrrewolucyjnych. Część sotni dostała się do zachodnich stref okupacyjnych Niemiec wraz ze swoimi dowódcami, ale bez „Czuprynki". Jego apologeci dziś twierdzą, że nie chciał opuszczać Ukrainy, pragnął tam zginąć wierny do końca swej „wyzwoleńczej misji". Jakiś czas ukrywał się we wsi Biłohorszcza, 5 marca 1950 roku „ata- man dzielny ale okrutny, ginie z całym oddziałem osaczony w kryjówce pod Lwowem przez oddział NKWD, któremu nie chciał się poddać" — czytamy w polskim wydawnictwie zagranicznym. Śmierć Szuchewycza opisał z ogromną przesadą nawet jak na „herosa" P. Mirczuk w pracy Roman Szuchewycz (hen. Taras Czuprynka, komandyr armiji bezsmertnych, New York 1970). W zadedykowanym mu wierszu jest taka oto zwrotka: ... Nechaj sonce ne wsim swityt', Koiy ja zahynu, Nechaj Lach, a z nym razom I komuna zhyne... W tej zwrotce mieści się wszystko, cała treść i idea walki UPA, cały zbrodniczy, wściekły nacjonalizm. Słońce jednak świeci i Lachom i komunistom. Nie ma natomiast Szuchewycza i nikt nawet nie wie, gdzie spoczęły jego kości. Po śmierci „Czuprynki" usiłował jeszcze ratować sprawę UPA Wasyl Kuk ps. „Medwidj", „płk Kowal". Był on już tylko symbolicznym głównodowodzącym UPA i sekretarzem generalnym HUWR. Oddając sprawiedliwość Kukowi, przyznać należy, że robił wszystko, co w ludzkiej mocy, aby te resztki UPA jak najdłużej utrzymać. Po latach napisze: „Katastrofalnie zakończyła się(...) antyradziecka działalność nacjonali340 stycznego podziemia na Ukrainie. Nie mogła zresztą zakończyć się inaczej — albowiem zbudowana była nie na jednej — a na szeregu iluzji o stanie wewnętrzEych stosunków w USRR i w ogóle w ZSRR. (...) Swoje pobożne życzenia braliśmy za rzeczywistość i wszelki trzeźwy i prawdziwy sąd o życiu USRR nazywaliśmy bolszewicką agitacją". I dalej: „Aktywna współpraca OUN z niemieckimi faszystami doprowadziła do strasznego spustoszenia kraju, do wielkich ofiar, o których naród ukraiński nigdy nie będzie w starlie zapomnieć". Mówił to człowiek, który sam w tym wszystkim uczestniczył i to na najwyższych stanowiskach, jako ostatni głównodowodzący UPA i sekretarz generalny Ukraińskiej Głównej Rady Wyzwoleńczej. POSŁOWIE Nacjonalizm ukraiński uosobiony przez Konowalca, Banderę i Szuchewycza, jako siła zorganizowana, nie istnieje już ani na Ukrainie Zachodniej, ani w Polsce. Pozostały po nim zarosłe zieloną trawą groby i żywa ludzka pamięć „czerwonych nocy", jaków mordowanych niemowląt, kobiet i starców. Lista ofiar faszystów ukraińskich jest długa, bardzo długa. O ludziach na niej spisanych pamiętamy i będziemy pamiętać — choć nie postawiono im pomnika. Pamiętać, to znaczy w tym wypadku — także myśleć i działać tak, aby z tamtych wydarzeń wyciągnąć wnioski dla teraźniejszości i przy- szłości. Złowieszcze nacjonalistyczne zjawisko wyrosło jak chwast na ukraińskim czarnoziemie i jak chwast wyrwane z ojczystej gleby z korzeniami, rośnie nadal na Zachodzie, kwitnie i owocuje tam, dokąd udali się pogrobowcy-epigoni faszyzmu ukraińskiego uciekając przed karzącą ręką sprawiedlwości ludowej. Znalazłszy odpowiednie warunki do kultywowania „tożsamości", nacjonaliści żyją i działają na szkodę swej radzieckiej ojczyzny, na szkodę socjalizmu jako całości. Pod patronatem Zagranicznych Oddziałów OUN, która nie przestała być światową mafią ukraińskich faszystów, rozwija się bujnie życie polityczno-społeczne wspierane, przez pokrewne OUN duchem, siły w RFN, USA, Japonii, Izraelu... Działają związki kombatanckie: Związek b. Żołnierzy UPA im św. Jura Zwycięzcy, Związek Oficerów b. UPA, Związek b. Policjantów Ukraińskich, Związek b. Żołnierzy UNA i SS „Galizien". W swej propagandzie i pracy „wychowawczej" młodych pokoleń nacjonalistów w diasporze, korzystają oni z żywych symboli „sławnej przeszłości": mini342 strów lwowskiej „władzy krajowej" na czele z cieszącym się wciąż krzepkim zdrowiem Stećką, Łopatynśkim, Łebediem, Hnatkiwśką, o. Hryniochem. Żyją jeszcze i działają gen. Szandruk, ataman „Bulba" i arcykolaborant Kubijowicz. Spisują oni „spohady" i wydają drukiem albo składają „dla potomnych" do bibliotek Wolnej Ukraińskiej Akademii Nauk w Nowym Jorku, Wolnego Ukraińskiego Uniwersytetu w Monachium i Towarzystwa Naukowego im. Szewczenki. Recenzują prace o OUN i UPA. Jest ich sporo, niektóre o ambicjach „naukowych". Każda z nich, wydawana też często w językach obcych, aż tryska jadem nienawiści do Lachów i komunistów, a jednocześnie pisana jest z nutą łzawego „heroicznego sentymentalizmu", za tym co minęło i nigdy się już nie powtórzy. To, co minęło było negacją rzeczywistości, która zakładała, że nieistnieją bratnie narodowości. Mamy tu do czynienia z chorym tworem wyobraźni, który totalnie zbankrutował. Nie ma okazji związanej z jakimkolwiek „dziejowym" wydarzeniem łączącym się z OUN—UPA, aby gniew na Polaków, na wszystko co socjalistyczne, nie znalazło ujścia w publicystyce na łamach dosłownie dziesiątków dzienników, tygodników, miesięczników, roczników, biuletynów okazjonalnych i wszelkich zeszytów „naukowych", którymi zalany jest rynek w RFN, Francji, Anglii, Belgii, Kanady, obu Ameryk i Australii. Przy każdej tego typu rocznicy dokonuje się na łamach pism, na falach eteru rozgłośni radiowych, zamienienia historii w legendę i to wraz ze wszystkimi jej atrybutami, wyrażających skrytą tęsknotę za przebrzmiałą „sławą mołojecką". Konstruuje się legendy i propaguje się je planowo, w celu wywołania nastrojów społecznych — „zimnowojennych" i „gorącowojennych". 343Nie ma na świecie awantury polityczno-militarnej, żeby nie uczestniczyli w niej ukraińscy faszyści. Spotykaliśmy ich już w Korei, w Indochinach, w Rodezji, w Algierii, w Kongo, w Wietnamie i Chile. Ciągle judzą przeciw każdej próbie odprężenia w stosunkach międzynarodowych, protestują przeciwko każdej rozsądnej decyzji przedłużającej pokój na świecie. Protestowali przeciw decyzjom podjętym w Helsinkach, protestują przeciwko planom rozbrojeniowym. Popierają natomiast wszystko to, co służy wyścigowi zbrojeń i przybliża katastrofę nuklearną. Nie jest to głos znaczący, powszechnie słyszany, ale w chórze innych głosów tego typu zauważalny. I jeszcze jedno. 23 sierpnia 1983 roku w prasie polskiej ukazał się komunikat: „Jak informuje rzecznik prasowy Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Katowicach, 19 sierpnia 1983 roku, Służba bezpieczeństwa WUSW zatrzymała w Bytomiu obywatelkę francuską Irenę Zełnyj. W przedmiotach turystycznego użytku wyżej wymienionej ujawniono skrytki w których znajdowały się materiały oraz instrukcje przeznaczone do organizowania działalności nacjonalistycznej na terenie Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej i Polski. Wymieniona, na zlecenie banderowskich organizacji nacjonalistycznych na Zachodzie — pozostających na usługach CIA i innych służb specjalnych państw zachodnich — usiłowała przemycić te materiały do ZSRR za pośrednictwem obywatelki radzieckiej A. K. Wyżej wymieniona obywatelka francuska w trybie administracyjnym została wydalona z PRL". Tym samym nacjonalizm ukraiński nie jest „tylko historią", ma on wciąż wymiar współczesny, aktualny, zaś walka z nim, jak każda walka ze złem, jest obowiązkiem wszystkich, którym droga jest wolność i światowe dobro ludzkości oraz powszechny pokój.— BIBLIOGRAFIA Abshagen K. H.: Canaris — Patriot und Weltburger, Stuttg;irt 1949. Armstrong J. A.: Ukrainian Nationalism 1939—1945, New York 1955. Batowski H.: Rozpad Austro-Węgier 1914—1918, Wrocław 1965. Bezymienski L.: Jak powstawał plan „Barbarossa", Warszawa 1974. Bielajew W.: Nocznyje pticy, Moskwa 1965. Bielajew W.: Ja obwiniaju!, Moskwa 1980. Biolajew W., Rudnyćkyj M.: Pid cużmy praporamy, Kyjiw 1956. Brockdorff W.: Geheimkommandos des Zweiten Weltkrieges, Miinchen K.67. Brockdorff E.: Kollaboration oder Widerstand, Miinchen 1969. Cybulski H.: Czerwone noce, Warszawa 1969. Czerednyczenko W.: Nacionalizm proty naciji, Kyjiw 1970. Dallin A.: German Rule in Russia 1941—7945, London 1957. Danyłenko S. T.: Dorohoju hańby i zrady. Istoryczna chronika, Kyjiw 1970. Dmytruk K.: Bezbał' czenky. Prawda pro uczast' ukrajiń&kych buriuaznych nacjonalistiw i cerkownych ijerarchiw u pidhotowci napadu iaszystśkoji Nimeczczyny na SRSR, Lwiw 1974. Dobrecowa W. W.: Burżuaznyj nacjonalizm — znariadja reakciji, Kyjiw 1978. Doncow D.: Nacionalizm, Lwiw 1926. Doncow D.: Chrestom i meczem, Toronto 1967. Drożdżyński A., Zaborowski J.: Oberlander. Przez ,,Osttorsung", wywiad i NSDAP do rządu w NRF, Poznań—Warszawa 1960. Enryk P.: Dmytro Doncow — ideoloh ukajińśkoho nacionali/mu, Miinchen 1955. 345 Gerhard J.: Dalsze szczegóły walk z bandami UPA i WIN na poludniowo-wschodnim obszarze Polski, „Wojskowy Przegląd Historyczny", 1959, nr 4. Hryćkiw Ł., Herasymenko S.: Wyro/e wynosyt' naród, Kyjiw 1970. Ilnytzkyj R.: Deutschland und die Ukrainę 1934—1945, Munchen 1958. Istorija Ukrajinskoho Centralnoho Komitetu, Chicago 1975. Juchniewicz M.: Polacy w radzieckim ruchu podziemnym i partyzanckim 1941—1944, Warszawa 1973. Kowpak S. K.: Od Potywla do Karpat, Warszawa 1949. Kunicki M.: Pamiętnik „Muchy", Warszawa 1959. Kufko J.: Pekelna maszyna w Rotterdami, Skrenton 1952. Kedryn I.: Zyttia-podiji-liudy. Spomyny i komentari, New York 1976. Knysz Z.: Pered pochodom na Schid, Toronto 1951. Kubijowycz W.: Ukrajinci w Heneralnij Huberni 1939—1941. 1921—1923, Warszawa 1971. Kyrylczuk D.: Naci ja, Derżawa, Prowyd w „Naciokratiji" Mykoly Scibarśkoho, Berlin 1941—1943. Leverkuehn P.: Dergeheime Nachrichtendienst der deutschen Wehrmacht im Kriege, Frankfurt/M. 1957. Ljudśkoji krowi ne zmyty. Knyha laktiw, Kyjiw 1970, Lovell J.: Koniec chorału, Kraków 1968. Łebed' M.: UPA, Munchen 1946. Łewećkyj B.: Ulnąuistion Rouge, Paris 1954. Madajczyk Cz.: Polityka III Rzeszy w okupowane/ Polsce, t. I i II, Warszawa 1970. Martyneć W.: Ukrajińśke pidpillja wid UWO do OUN, Winnipeg 1949. Matwijenko M.: Czorni sprawy Zez OUN, Kyjiw 1962. Mirczuk P.: Ukrajinśka Powstańśka Armija, Munchen 1953. Mirczuk P.: Roman Szuchewycz (hen. Taras Czuprynka) komandyr armiji bezsmertnych, New York 1970. Narysy istoriji OUN, Munchen 1968. Naumow M.: Zapadnyj rejd, Kijew 1980. Nemećko-laszystśkyj reżim na Ukrajini. Zbirnyk dokumentiw i materiały, Kyjiw 1963. Orszam J.: Doba nacionalizmu, Paryż 1938. Orhanizacija Ukrajinśkych Nacionalistiw 1929—1954, Paryż 1955. 346 SPIS TREŚCI Od Wydawcy Wstęp . . Część I. KONOWALEC (1891—1938) Wojak kontrrewolucji urodzony w „ukraińskim Piemoncie" ............... Ukraińska Wojskowa Organizacja ...... Oczekiwanie wodza........... „Stać gęstą kozacką ławą u boku Hitlera"..... Młodzi się buntują . ......... Śmierć Konowalca i jej następstwa...... 5 7 U 12 34 57 74 81 9!) Część II. BANDERA (1908—1959)...... 114 „Żelazny student"........... 11G Kresy Wschodnie bez Bandery....... 13R Bandera kontra Melnyk.......... 144 Abwehra stawia na Banderę........ 155 „Słowiki" imienia Bandery i nadzieje z aimi wiązane . . 164 Fakty dokonane . . ......... 172 Bandera w obozie Sachsenhausen....... 104 Bandera na wolności........... 220 Część III. SZUCHEWYCZ (1907—1950)..... 22.J Z Abwehrą............ „Konspiracja" OUN........ ,,Jest nas milion"........... Banderowcy i inni ......... Szuchewycz jako „Taras Czuprynka"..... „Rozhowory"............ UPA a SS „Galizien" . ....... Totalne powstanie zbrojne w sojuszu choćby z diabłem Podzwonne dla generała Posłowie BibHografia 235 244 253 25fi 2(54 274 290 29.1 312 342 345