Historia powolania

Transkrypt

Historia powolania
Zgromadzenie Sióstr Św. Elżbiety - Prowincja Toruńska
Historia powolania
Historia powołania: Â
Siostra Malwina Zych    Urodziłam się dnia 30 kwietnia 1909 roku, w miejscowości Rudno, powiat ZłotÃłw. W kościele
parafialnym w Łobżenicy zostałam ochrzczona - otrzymałam imię Katarzyna. Moi rodzice Balbina i
Bolesław byli rolnikami. W 1918 roku, po wskrzeszeniu państwa Polskiego i wytyczeniu granicy polskoniemieckiej, Rudno nie zostało włączone do Polski, lecz nadal pozostało w granicach Niemiec. WÃłwczas
mÃłj Ojciec, czując się Polakiem, wyprowadził się z rodziną do miejscowości Czajcze powiat Wyrzysk.
Nasze nazwisko Niemcy pisali Sieg, a Polacy Zych. Ostatecznie urzędowo zostało ustalone na Zych.
ZarÃłwno ojciec, jak i matka byli bardzo pracowici. Zabiegali bardzo aby wychować i wyżywić gromadkę
swoich dzieci licząca pięć cÃłrek i czterech synÃłw. Praca na roli była wÃłwczas bardzo ciężka. Matka
znała się na przędzeniu wełny i lnu. Zimą na swym warsztacie, razem z siostrą ojca, ciocią Leokadią,
ktÃłra pomagała nam w pracach domowych, tkały płÃłtna na powłoki, ręczniki oraz sukna. Same radziły
sobie jak mogły abyśmy byli ubrani. Ojciec wyrabiał dla nas pantofle z drzewa, zwane drewniakami,
ktÃłre nosiliśmy zamiast trzewikÃłw. Po wypełnieniu obowiązku szkolnego, pomagałam rodzicom w
gospodarstwie i obserwowałam jak to ciężka praca. Na lekcje religii chodziłam do Wysoki, gdzie była
nasza parafia. W 1921 roku przystąpiłam do pierwszej Komunii Świętej. Była to dla mnie wielka radość i
przeżycie przyjąć Pana Jezusa. Wtedy prosiłam Go o łaskę pÃłjścia za Nim, tam gdzie mnie powoła i
pokieruje na drogę mojego życia. Po pewnym czasie Ksiądz proboszcz, powiadomił nas że będzie
bierzmowanie w sąsiedniej parafii, w Kosztowie niedaleko Wyrzyska. Proboszcz Jachecki z Wysoki
przygotował nas i dołączył naszą grupę, tak więc otrzymałam sakrament bierzmowania w 1921 roku.  Na bierzmowaniu wybrałam sobie imię Marta.          Szkołę podstawową w Czajczu ukończyłam z wynikiem dobrym w 1923 roku.
Marzyłam aby dalej uczyć się szycia. Rodzice zgodzili się, zaczęłam chodzić na naukę do Wysoki – 3
km. Najbardziej cieszyłam się, że mogłam codziennie rano, przez rok chodzić tam do kościoła, chociaż
droga nie była bezpieczna. Po roku nauki, złożyłam egzamin z wynikiem dobrym. Uszyłam sobie sukienkę
oraz ubrania dla reszty rodziny. Ponieważ szyłam dobrze i pomagałam w domu, ojciec kupił mi maszynę
do szycia i mogłam szyć w domu. Pewnego razu przyjechała do nas na wakacje z Torunia ciocia Jolanta,
siostra rodzona mojej mamy, ktÃłra była Elżbietanką. Było nas w domu pięć dziewcząt, więc często
patrzyła na nas i pytała się, ktÃłra pÃłjdzie do zakonu. Nie otrzymała jednak konkretnej odpowiedzi, a ja
zwierzyłam się cioci, że chce się uczyć gotowania. Ciocia zabrała mnie do Torunia. Miałam wtedy 16 lat.Â
Chodziłam do szkoły gospodarczej w Toruniu, a mieszkałam u cioci, ktÃłra była w tym domu Przełożoną.
W 1926 roku ukończyłam szkołę i złożyłam egzaminy końcowe, cieszyłam się ogromnie. Przebywała
wÃłwczas w Toruniu Matka Prowincjalna i miałam okazję poprosić Ją o przyjęcie do klasztoru. Spojrzała
na mnie i odpowiedziała mi, że jestem za młoda i jak będę starsza to mam się zgłosić. Pozostałam nadal
w cioci w Toruniu. Po jakimś czasie zachorowałam na wyrostek. Ciocia sprowadziła lekarza. Powiedział, że
jest za pÃłźno, wyrostek jest rozlany. Zalecił zimne kompresy, a jak się stan pogorszy, zgłosić się do
szpitala na operację. WrÃłciłam z ciocią Jolantą do domu do Czajcza, a ponieważ mÃłj stan się pogorszył,
z płaczem i temperaturą 39 Ú trafiłam do szpitala w Wyrzysku, gdzie zoperowano mnie. W szpitalu
poprosiłam księdza o spowiedź i oleje święte. Podczas pobytu w szpitalu opiekowały się mną i pocieszały
Siostry Elżbietanki, siostra Leopolda i siostra Kornela. Ja płakałam, a one nie spuszczały ze mnie oka.
Prosiłam Matuchno Najświętszą – nie opuszczaj mnie. Widziałam postać Matki Najświętszej przy
łÃłżku zapewniającą, że wyzdrowieję. tak też dzięki Bogu i Matce Najświętszej wrÃłciłam do zdrowia.
Będąc w domu, zaczęłam poważnie myśleć o pÃłjściu do zakonu. Ze swojego zamiaru zwierzyłam się
księdzu Jacheckiemu, naszemu proboszczowi. Otrzymałam odpowiedź, że mam się dobrze zastanowić, bo
to poważna decyzja. Spytał się tez do jakich siÃłstr chcę iść – powiedziałam że do Elżbietanek, chcę
iść pielęgnować chorych. Odpowiedział mi, że to ciężka praca i dodał „niech BÃłg Cię
błogosławi―. Następnie zwrÃłciłam się do moich kochanych rodzicÃłw. Oboje spojrzeli tylko na
http://www.elzbietanki.diecezja.torun.pl
Kreator PDF
Utworzono 2 March, 2017, 15:46
Zgromadzenie Sióstr Św. Elżbiety - Prowincja Toruńska
siebie i odpowiedzieli, że mam sobie wszystko dobrze przemyśleć. Ja odpowiedziałam, że jestem
zdecydowana. Po kilku dniach rodzice pojechali ze mną do Łobżenicy, do kościoła gdzie byłam
ochrzczona. Jechaliśmy konnym wozem przez Czajcze i w pewnym momencie koń stanął przed kałużami i
błotem i nie mÃłgł ruszyć dalej. Ja modlę się gorąco – Matuchno Najświętsza – prowadź, i koń
ruszył. Na miejscu w Kościele panny Maryi – rodzice zaprowadzili mnie do chrzcielnicy, gdzie jako
dziecko zostałam ofiarowana na chwalę Bożą .Ucałowałam Chrzcielnicę i pÃłźniej w modlitwie razem z
rodzicami dziękowałam Bogu za wszystko. Teraz musiałam prosić Poznań o przyjęcie do zakonu.
Rodzice nie mogli ze mną jechać, więc pojechałam sama. W Poznaniu przed klasztorem stała figura Serca
Pana Jezusa, gdy tam przechodziłam, prosiłam – Jezu pomÃłż. Zgłosiłam się do Matki Prowincjalnej i
z Nią uzgodniłam termin przyjazdu. Na 15 października 1929 roku, tj. w dzień św. Teresy, miałam zgłosić
się z potrzebnymi dokumentami i majątkiem. Tak też zrobiłam. Rodzice zakupili mi potrzebne rzeczy i
przygotowali wyprawę. Ojca siostra, ciocia Leokadia, ktÃłra mieszkała z nami, płakała, bo martwiła się,
kto teraz będzie się nią opiekował. Uściskałam ją i zapewniłam, że rodzice jej nie opuszczą do śmierci.
 Teraz musiałam prosić Poznań o przyjęcie do zakonu. Rodzice nie mogli ze mną jechać, więc
pojechałam sama. W Poznaniu przed klasztorem stała figura Serca Pana Jezusa, gdy tam przechodziłam,
prosiłam – Jezu pomÃłż. Zgłosiłam się do Matki Prowincjalnej i z Nią uzgodniłam termin przyjazdu. Na
15 października 1929 roku, tj. w dzień św. Teresy, miałam zgłosić się z potrzebnymi dokumentami i
majątkiem. Tak też zrobiłam. Rodzice zakupili mi potrzebne rzeczy i przygotowali wyprawę. Ojca
siostra, ciocia Leokadia, ktÃłra mieszkała z nami, płakała, bo martwiła się, kto teraz będzie się nią
opiekował. Uściskałam ją i zapewniłam, że rodzice jej nie opuszczą do śmierci. Â Â Â Â Â Â Â Â Â Â Â Â Wstąpiłam do Zgromadzenia SiÃłstr Elżbietanek w Poznaniu w 1929 roku, mając
20 lat. Przy furcie Siostra przywitała mnie serdecznie i skierowała do kaplicy, pokazała gdzie będę
mieszkać, to znaczy refektarz, a pÃłźniej poproszono na obiad. Po obiedzie zostałam zapoznana z
pracami domowymi na miejscu i przy chorych. Wszystkie prace były podzielone, było nas dużo – 46.
            Po paru dniach zostałam skierowana do Leszna, zapoznać się z życiem zakonnym i
pracą. Byłam trochę zmieszana, ponieważ ja znałam pracę i cały czas myślałam, czy będę ubrana w strÃłj
zakonny. Napisałam list do rodzicÃłw, ażeby przyjechali i zabrali mnie do Poznania. List oddałam
Siostrze Przełożonej i czekałam na odpowiedź. Po pewnym czasie wrÃłciłam do Poznania. Udałam się
wtedy do Matki Mistrzyni i prosiłam ją, że chcę być ubrana. Matka Mistrzyni spojrzała na mnie i kazała
przynieść pelerynkę, tak zostałam przyjęta do Nowicjatu. W postulacie przez cały wolny czas chodziłam
do chorych i się nimi opiekowałam. Habit zakonny otrzymałam 10 sierpnia 1930 roku wraz z nowym
imieniem – siostra Maria Malwina. Cieszyłam się, że teraz pÃłjdę do chorych i będę ich pielęgnować.
KrÃłtko przed profesją, ktÃłra odbyła się 20.08.1932 roku był wybÃłr i ja nie zostałam przydzielona do
chorych. Bardzo to przeżywałam. W 1933 zostałam skierowana na praktykę do Strzelna. Tam
pracowałam w przedszkolu, ale tęskniłam za szpitalem. Jak tylko była możliwość chodziłam na
zastępstwa i dyżury do szpitala. Po pewnym czasie zostałam wezwana do Poznania żeby złożyć egzamin
pielęgniarski. W 1937 roku zdałam egzamin i wrÃłciłam do Strzelna z dyplomem pielęgniarskim, do pracy
jako pielęgniarka w szpitalu.  http://www.elzbietanki.diecezja.torun.pl
Kreator PDF
Utworzono 2 March, 2017, 15:46
Zgromadzenie Sióstr Św. Elżbiety - Prowincja Toruńska
W dniu 27. 08.1937 roku złożyłam śluby wieczyste. Â Â Â Â Â Â Â Do wybuchu II wojny światowej, pracowałam jako pielęgniarka w Strzelnie. W 1939 roku po
wybuchu wojny, siostry zakonne zostały zwolnione ze szpitala. WrÃłciłam wtedy do przedszkola gdzie
mieszkaliśmy i pracowałam dalej dla chorych jako pielęgniarka środowiskowa. Szłam więc wszędzie
tam, gdzie mnie poproszono, obojętnie czy to był Polak czy Niemiec. Otrzymałam od gestapo pozwolenie
i przepustkę, że wolno mi udzielać takiej pomocy. Pewnego dnia, przyjechał gospodarz niemiecki abym
pojechała z nim do wioski Stodoł. W drodze mi powiedział, że ksiądz prosił abym spożyła hostie i że
klucze ma gosposia. Zrobiłam tak jak miałam, dałam komunię gosposi za resztę przyjęłam sama. W
drodze powrotnej Niemiec powiedział, że księdza zabrano nie wiadomo dokąd, pewnie do lagru. Wszyscy
uciekali do Kutna, mu pozostałyśmy na miejscu i pomagaliśmy innym. Miałyśmy chorą siostrę Przełożoną
Izentrudę. Ciężko chory był tez ksiądz Cechowski, ktÃłry pozostał w parafii ze względu na stan zdrowia.Â
Inni księża zaginęli bez śladu. Gestapo często nachodziło księdza Prałata i chciało go wywieźć. My zawsze
tłumaczyliśmy, że jest chory i niedługo umrze. Pewnego dnia otrzymałyśmy rozkaz w ciągu 15 minut,
opuszczenia przedszkola, nie zdążyłyśmy nawet dokończyć obiadu. Siostra Przełożona bardzo to
przezywała. Poszłyśmy do chorego księdza Prałata po pomoc. Dał nam klucze do mieszkania organisty.
Byłyśmy wtedy cztery siostry: siostra Przełożona Izentruda, siostra Salomea, siostra Kordula i ja. Â
Niestety siostra Przełożona nie wytrzymała tych przeżyć i zmarła wkrÃłtce na zawał serca. Ksiądz zdążył
jeszcze zaopatrzyć Ją Olejami Świętymi. Pochowana została w nocy po świecku. Niedługo po Niej
zmarł ksiądz Czechowski, przed śmiercią wyjawił nam swoje życzenie – chciał być pochowany przy
krzyżu na cmentarzu  w Strzelnie. Do końca był przytomny, rozdał Komunię Świętą, resztę spożył sam i
prosił zaśpiewać- „pij ten kielich z Bożej woli― Zaśpiewałyśmy do końca, on poprosił o gromnicę i
w naszej obecności umarł. Ja kazałam aby zadzwoniono we wszystkie dzwony. Gdy gestapo pytało się,
kto kazał dzwonić, to powiedziałam, że u nas jest taki zwyczaj, że jak ksiądz umiera, daje się znać w ten
sposÃłb całej parafii, takie tez było życzenie Księdza Prałata. Po pewnym czasie, ludzie w StrzelnieÂ
uprzedzili nas, że Niemy chcą nas wywieść do lagru. Postanowiłyśmy się rozjechać do swoich rodzin.
Przebywałam krÃłtko u moich rodzicÃłw w Czajczu, a pÃłźniej pÃłł roku ukrywałam się u mojej siostry w
RÃłwnopolu. Wszędzie było bardzo niebezpiecznie. Tam także zaczęli wywozić ludzi do Niemiec na roboty.
Wywieziono także moja siostrę wraz z rodziną, w ciągu 15 minut kazali opuścić gospodarstwo. JaÂ
zaczęłam ukrywać się u wujka ale i tam było niepewnie. Udałam się więc do kuzynki do Kaczor koło Piły.
Tam przebiegała granica z Niemcami. Na dworcu mnie zatrzymano i poproszono o dokumenty,
wypytywano skąd i dokąd jadę. Nie chcąc narażać innych, postanowiłam udać się do SiÃłstr Elżbietanek
do Bydgoszczy na ulicę  Matejki, aby pomogły mi w znalezieniu pracy. Dla zmylenia jechałam z
opatrunkiem na głowie. W Bydgoszczy, ludzie pomogli mi dojść do siÃłstr i tam poprosiłam siostrę
Przełożoną, aby zgłosiła mnie do Arbaicantu o pracę. Następnego dnia udałam się do Arbeitzantu i gdy
przyszła moja kolej powiedziałam, że nie mam dokumentÃłw i że jestem siostrą zakonną oraz, że
pracowałam w Strzelnie. Urzędnik spytał mnie, czy nie zechciałabym pielęgnować jego żonę, a co do
papierÃłw to on załatwi. Zgodziłam się z chęcią i tak zostałam kierowana do rodziny doktora Hoffsa na ul.
Stroszkolną 12. Pracowałam u państwa Hoffs cztery lata jako pielęgniarka i pomoc domowa.
Wykonywałam każda pracę. Musiałam także iść przymusowo do kopani rowÃłw, ubrali mnie wÃłwczas jak
chłopaka, dostałam szpadel i ustawili nas w szeregu przy kościele Serca Jezusa. Następnie szliśmy kopać
rowy do lasu. cały czas byliśmy obserwowani. Pomagałam rodzinie w opiece nad ich dziećmi: 13.12 i 9
letnimi synami. Była to rodzina bardzo religijna. Uczestniczyłam w przygotowaniu dzieci do I Komunii
Świętej. Traktowali mnie jak swoją, zabierali do Kościoła i razem obchodziliśmy wszystkie święta. Po
pracy, co sobotę, jechałam z nimi rowerem do lasu, u leśniczego nocowaliśmy. Rano w niedzielę do
kościoła szliśmy taką miedzą przez zboże. Pan Hoffs pytał, czy mam trudności ze spowiedzią i polecił mi
iść do tego człowieka, co zapala świece. Był to kapłan, byłam mu za to bardzo wdzięczna. Pewnego razu z
panią Hoffs, wybrałyśmy się na cmentarz i widziałyśmy jak tam były wykopane głębokie doły. Nagle
zajechał wojskowy samochÃłd z przyczepą i padł rozkaz. Widziałyśmy jak ludzi z kolumny dobijali.
WrÃłciłyśmy szybko do domu i pani Heffs opowiedziała wszystko mężowi. On powiedział wtedy, że
Niemcy nie wygrają wojny, Pan Jezus na to wszystko patrzy. Będąc u nich przetrwałam całą wojnę.
Doktor Hoffs był w czasie wojny burmistrzem Bydgoszczy i miał pod sobą Arbeitzant. Jego żona
pochodziła z Neveberg w Niemczech. Miała tam własną fabrykę, ktÃłra w czasie wojny została
zniszczona. Pewnego dnia pod koniec wojny w 1945 roku, dowiedziałam się, że muszą opuścić miasto, bo
Rosjanie są blisko. Zabrali tylko osobiste rzeczy i wyjechali do Berlina. W całym zamieszaniu dr Heffs,
ktÃłry wyjeżdżał ostatni, żegnał się ze mną i dziękował za wszystko, zapomniał zabrać dowÃłd osobisty.
http://www.elzbietanki.diecezja.torun.pl
Kreator PDF
Utworzono 2 March, 2017, 15:46
Zgromadzenie Sióstr Św. Elżbiety - Prowincja Toruńska
Ja go wzięłam i przechowałam. Po 50 latach odnalazłam rodzinę Hoffs i zwrÃłciłam im dokumenty. Po
wyjechaniu państwa Hoffas, opuściłam mieszkanie i udałam się do naszych SiÃłstr na ul. Matejki.
Stamtąd chciałam jechać do Strzelna po swoje rzeczy, aby się ubrać w strÃłj zakonny. Gdy byłam już na
dworcu, zostałam zawrÃłcona przez siostrę Felicytę, ktÃłra powiedziała, że zostanę ubrana w Bydgoszczy.
Tak tez się stało. Cieszyłam się, ze jestem w gronie siÃłstr. Przez pewien czas pozostałam w Bydgoszczy i
pracowałam jako pielęgniarka. Pewnego dnia w 1945 roku, przyjechali żołnierze rosyjscy i zabrali mnie
oraz cztery inne siostry do Koronowa. Pracowałyśmy tam jako pielęgniarki w szpitalu wojskowym,
opiekując się żołnierzami rosyjskimi. Pracowałam jako instrumentariuszka na sali operacyjnej.
Jeździłyśmy także na kwestę, bo żołnierze nie mieli co jeść. W 1946 roku, zostałam przeniesiona do
szpitala miejskiego w Toruniu. W czasie wojny zaginęły moje dokumenty, ale po zwrÃłceniu się do
Poznania, otrzymałam potwierdzenie, że w 1937 roku złożyłam egzamin pielęgniarski  i otrzymałam
Dyplom Pielęgniarski. Pracowałam wÃłwczas na chirurgii dziecięcej jako oddziałowa. W 1962 roku, weszło
zarządzenie, ze należy zwolnić wszystkie siostry zakonne. Od dyrektora szpitala otrzymałyśmy 3
miesięczne wypowiedzenie. Wraz ze mną otrzymały je 22 siostry. Przez pewien czas pracowałam jako
pielęgniarka przy ul. Żeglarskiej. W 1963 roku, zostałam przeniesiono do Zakrzewa powiat Złotow, gdzie
pracowałam jako pielęgniarka. Były tam jeszcze dwie siostry, siostra Zdzisława, ktÃłra katechizowała oraz
siostra Tobia. Miałyśmy w Zakrzewie dużo pracy, zajmowałyśmy się kościołem, katechizacją, uprawą
ogrodu i hodowlą dla własnych potrzeb. Ja pracowałam jeszcze jako pielęgniarka, chodziłam wszędzie
gdzie mnie proszono. Ponieważ odległości były spore, jeździłam do chorych na rowerze. Przejechałam nie
raz 10 km. dziennie. Ludność miejscowa była nam bardzo życzliwa, jak pojechałyśmy do leśniczego po
drzewo, to kazał dużą przyczepę podstawić. W 1978 roku zostałam przeniesiona do Gorzowa Wlkp do
Kurii Biskupiej. W październiku 1978 r. pojechałam do mojej siostry do Kanady i tam razem z cała
polonią mogłam cieszyć się z wyboru Polaka na Stolice Piotrową. Â Â Â Â Â Â Â Â Â Â Â Â Po powrocie do kraju, zostałam przeniesiona do Tuczna na zastępstwo, za siostrę
Cecylię. W 1980 roku zostałam skierowana do Wałcza jako pielęgniarka chorych siÃłstr. Bardzo się
cieszyłam na tą posługę. Od tego czasu, sama wiele razy chorowałam i potrzebowałam opieki innych.
Obecnie pomimo wielu chorÃłb i dolegliwości oraz mojego wieku – 93 lata, dziękuję Bogu serdecznie
za wszystko i zdaję się na jego Wolę.  W miarę moich możliwości włączam się w życie wspÃłlnoty,
staram się jeszcze w miarę sił być pomocną. Ogromną radością jest codzienna Adoracja,, ktÃłrą mamy w
naszej kaplicy. Przedstawiam tu Bogu potrzeby bliskich, wspÃłlnoty, Zgromadzenia i całego świata. Â Â ÂÂÂ
Siostra Malwina
w dniu złotego jubileuszu
Â
http://www.elzbietanki.diecezja.torun.pl
Kreator PDF
Utworzono 2 March, 2017, 15:46
Zgromadzenie Sióstr Św. Elżbiety - Prowincja Toruńska
Â
Â
Â
Â
Â
Â
Â
Â
Â
Â
Â
Â
Â
Siostra Gerarda Lisiak  Urodziłam się 13 maja 1916 roku w Kłodziskach powiat Szamotuły. Do Zgromadzenia wstąpiłam w
Poznaniu w 1936 r., pierwsze śluby złożyłam także w Poznaniu w 1938 r. Gdy wybuchała wojna
pracowałam jako pielęgniarka w szpitalu w Poznaniu. Zaraz na początku dotarła do nas wiadomość że
wszystkie siostry zostaną rozstrzelane, poszłyśmy więc wszystkie do kaplicy. Tam modlitwa
przygotowałyśmy się na śmierć, na spotkanie z Bogiem. A tymczasem, weszli Niemcy i kazali nam się
zająć rannymi, ktÃłrych w krÃłtkim czasie przybywało coraz więcej - po nalotach z ulicy, przynoszono.
Po jakimś czasie zostałam przeniesiona do Grabia do pracy z dziećmi. Był tam dom dziecka. Ale nie
byłam tam długo, gdyż siostry wraz z dziećmi wyrzucono a dom zajęto na Hitler Jungent. Cześć SiÃłstr
wyjechała z dziećmi do Otwocka a cześć rozjechała się do swoich domÃłw rodzinnych. Do domu
pojechałam w stroju zakonnym ale  po krÃłtkim czasie, wÃłjt zawiadomił rodzicÃłw, że jeżeli chcą mieć
cÃłrkę żywą to niech szybko się ukrywa, obierze po świecku, ponieważ otrzymał pismo w ktÃłrym
informowano go że będą młodych zabierać. I tak się stało, zaczęli zabierać młodych. Mnie zabrano w
trzecim transporcie, pociągiem towarowy7m zawieziono nas pod Kutno, tam umieszczono w stodołach i
http://www.elzbietanki.diecezja.torun.pl
Kreator PDF
Utworzono 2 March, 2017, 15:46
Zgromadzenie Sióstr Św. Elżbiety - Prowincja Toruńska
dużych barakach na słomie. Stąd pędzono nas do kopania rowÃłw. Jedna osoba miała mieć dyżur w
baraku i pomagać przy słomie, aby było przejście i wywietrzyć. Po kilku dniach nastał karny lagier i
chwytano tych ktÃłrzy się ukrywali przed kopaniem. Wtedy ja miałam akurat dyżur w baraku, zabrano
mnie więc do karnego lagru. Wsadzono mnie do głębokiego rowu do kopania, była głodna, miałam
wrażenie że umieram, zaczęłam płakać i tłumaczyć, że ja niesłusznie tu jestem bo ja miałam dyżur w
baraku. Pod wieczÃłr przyjechała kontrol, ja wiedząc że już dłużej nie wytrzymam, wołam płacząc że ja w
tym karnym nie słusznie jestem – no i wypuścili mnie do zwykłego lagru. A ten człowiek, ktÃłry mnie
pilnował wiedziała, że cały dzień nic nie jadłam rzucił mi z litości swoje skiby chleba. Wieczorem, prawie
każdego dnia, prosili o modlitwę, ktÃłrzy razem ze mną w tym lagrze na słomie leżeli, byli tam rÃłwnież
znajomi i oni wiedzieli że jestem siostra zakonną. W tym zcasie chleb był już na kratki, mama wiec
przysyłała mi swoje kartki ale ktoś mi je wykradał. Z płaczem pisałam do domu do mamy i mam zaczęła
pisać na inny adres i ta znajoma przekazywała mi kartki od rodzicÃłw. Po dość długim czasie przyszedłÂ
w nocy jednego razu Niemiec i kazał nam się pakować na jeden wÃłz że pojedziemy w inne miejsce
kopać. Ponieważ wiedzieliśmy ze Rosjanie nadchodzą zaczęliśmy uciekać każdy w swoją stronę. Byłą
wtedy okropna zima. Ja podążałam z grupą młodzieży w stronę Poznania. Wstępowaliśmy do
opuszczonych domÃłw niemieckich, ktÃłrzy uciekali w popłochu przed Rosjanami tak że pozostawiali
żywność i my mogliśmy się wreszcie najeść. Gdy były naloty ukrywaliśmy się kładąc po polach. Gdy
przyszłam do domu, szczęśliwa choć ledwie żywa, brudna, spocona zawszawiona. Mama się mną zajęła,
wykąpała i wreszcie mogłam położyć się do normalnego łÃłżka. Byłam dopiero po pierwszych ślubach,
gdy byłam w domu to sama odnawiałam śluby – przyjechała do mnie wtedy Matka Bernarda i
pojechałyśmy do Sierakowic i tam w u naszych siÃłstr i tam odnowiłam śluby.PÃłźniej gdy nadeszli
Rosjanie musiałam się i przed nimi ukrywa. Powoli wszystko wracało do swoich domÃłw, ja zostałam u
swoich rodzicÃłw i czekałam kiedy będzie można wrÃłcić do domu zakonnego. Wreszcie nadszedł czas i
mogłam pojechać do Grabia. Dzieci sierot po wojnie było dużo. Pracowałam tam jako wychowawczyni i
pomoc domowa. Dwie nasze siostry pracowały jako nauczycielki w szkole i uczyły nasze dzieci i te z
okolicy.   Po jakimś czasie przyjechała z Poznania Siostra Dyrektor, ktÃłra zakładała przedszkola,
wskazała na mnie aby dać mnie do niej na kształcenie a ona urządzi tu przedszkole. Posłano mnie wiec
do Torunia do szkoły. Było to seminarium wychowawcze do przedszkolanek. Dużo tam było panienek oraz
siÃłstr zakonnych. Dużo się modliłam do Ducha Świętego abym szczęśliwie tą szkołę skończyła. Dobry
BÃłg wysłuchała mnie i szczęśliwe zdałam egzamin. W Grabiu mielimy w budynek w wiosce, na
piętrze mieszkałÂ lokator a na dole było wolne. Duży pokÃłj na sale zabaw i zajęć dla dzieci. Na
dworze był ogrÃłd zabaw, zrobiono huśtawki i piaskownice. Wszystko to urządzała Matka Bernarda.
Pracowałam tam jako przedszkolanka w przedszkolu caritasowym. Miałam obchodzić srebrny
jubileuszu 25 lecia ślubÃłw zakonnych. Ale wybuchłÂ pożar domu w Grabiu, przedszkole zlikwidowano przeniesiono mnie w 1962 r do Nowego Stawu, pracowałam tam jako katechetka i tam obchodziłamÂ
swÃłj jubileusz. Następnie byłam przeniesiona do innych domÃłw gdzie także pracowałam jako
katechetka i zakrystiana. A teraz jestem w Wałczu już jako emerytka, mam już 88 lat ale mogę dużo
się modlić i Dobremu Bogu dziękować za wszystkie łaski i wynagradzać.
Â
http://www.elzbietanki.diecezja.torun.pl
Kreator PDF
Utworzono 2 March, 2017, 15:46

Podobne dokumenty