PDF-2 - Bydgoska Strefa
Transkrypt
PDF-2 - Bydgoska Strefa
Piątek 20 września 2013 Gazeta Wyborcza wyborcza.pl bydgoszcz.gazeta.pl 7 ARCHIWUM PRYWATNE (3) cukrze – opowiadają córka i wnuczka zdjęcia i ulubione fragmenty „Mostu Królowej Jadwigi”. JERZY SULIMA-KAMIŃSKI Zmarł w marcu 2002 r. Był autorem licznych powieści, słuchowisk, reportaży, ale najpopularniejszym jego dziełem jest trzytomowa bydgoska saga „Most Królowej Jadwigi”. W bydgoskiej Rozgłośni Polskiego Radia przepracował 35 lat. Był wielokrotnie nagradzany za swoją twórczość – wyróżniono go m.in. odznaką Zasłużony Działacz Kultury, Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Co roku za wybitne zasługi dla kultury regionu przyznawany jest medal jego imienia. ARCHIWUM PRYWATNE Na zdjęciach: z kotem Fiferkiem; poniżej – 17-letni - boksuje się z kolegą i w dzieciństwie z ojcem na ulicach Bydgoszczy. Warszawiak nie zrozumie, co to znaczy „plachandrować”, nie powie: „złapać taryfę”. Używamy gwary na co dzień, mówimy własnym, bydgoskim kodem, nie wiedząc, że istnieje – mówi maturzysta, który stworzył wirtualny słownik bydgoskiej gwary ROZMOWA Z Damianem Karaszewskim* ALEKSANDRA LEWIŃSKA: Czytałeś „Most Królowej Jadwigi”? DAMIAN KARASZEWSKI: Dawno temu, – Urodziłem się wBydgoszczy, wdomu używało się gwary. Z wieloma słowami byłem oswojony. Luntrus, rojber, gwiazdor – babcia mówiła tak na co dzień. Potem znalazłem je w książce. Niektórzy twierdzą, że to powieść anachroniczna, że nie da się jej dziś czytać. – Bzdura! Jest ciekawsza niż niejedna szkolna lektura. Nauczyciele mają pewną dowolność wukładaniu kanonu, moim zdaniem powinni książkę Sulimy-Kamińskiego do niego włączyć. Trudno znaleźć pozycję, która więcej powiedziałaby młodym o historii miasta. Kiedy się nią zainteresowałeś? – Lubię szperać wdziejach Bydgoszczy od zawsze. Ale gwara zaczęła mi się wydawać ciekawa całkiem niedawno. Wpadł mi wręce słownik gwary bydgoskiej, napisany właśnie na podstawie „Mostu...”. Wtedy zdałem sobie sprawę, że słownictwo, którego używam zupełnie naturalnie inie robi na mnie żadnego wrażenia, jest czymś unikatowym. Co gorsze, czymś, co może wkrótce zniknąć. Izałożyłem na Facebooku profil „Ratujmy gwarę bydgoską”. – To mnie zaskoczyło. Nie, co ja mówię: to był dla mnie szok! Tym bardziej że to nie były tylko puste „polubienia”. Ludzie komentowali, słali do mnie mejle, pisali, jak się mówiło u nich w domach. Okazało się, że gwara to jest temat, który ludzi grzeje. AKCJA TRZYTOMOWEJ SAGI DZIEJE SIĘ W BYDGOSZCZY – ROZPOCZYNA W 1920 ROKU, A KOŃCZY W 1956. PONIŻEJ FRAGMENTY POWIEŚCI, OPISUJĄCE NASZE MIASTO: MOST KRÓLOWEJ JADWIGI: „Wpierw wyleciał w powietrze most. Ten nasz most Królowej Jadwigi. I wcale nie było tak, jak to wszyscyśmy sobie wyobrażali. Walnęło porządnie, prawda. Posypały się szyby, fakt. Jednak żaden dom nie zarysował się w fundamentach, nie wyleciała żadna framuga i nie spadł żaden dach. Walnęło jakby z daleka, choć przecież było bardzo blisko. Bijak w budziku państwa Batków tryknął w czaszę dzwonka. Rygle miotały się we wpustach i przyklęknął płomyk w lampce oliwnej. Papuga sióstr Sobeckich darła się jak żywcem skubana z piór. Najciszej zachowali się ludzie i pies.” ŁUCZNICZKA: „Czy ocalała ta naga Łuczniczka sprzed teatru? Chyba tak... Moja mama byłaby szczęśliwa, gdyby ją rozstrzelali z armaty. Przynajmniej mógłbym spokojnie przechodzić obok teatru. I nie musiałbym spoglądać w drugą stronę – na sklep Molendy – bielska wełna, łódzkie perkale. – Łuczniczce należało sporządzić żelazne majtki – sądzi matka. – Powinno się ją było od razu odlać z majtkami. I teraz się dziwią, kiedy porządni ludzie czasami krzyk podnoszą: precz z tym świństwem!” BS 1 BRDA: „Od mostu Królowej Jadwigi płyną tratwy ze słomianymi szałasami. Flisacy wbijają końce długich żerdzi w dno rzeki. Wsparci na nich przebierają bosymi stopami wzdłuż sosnowych tramów, które umykają spod nich jak ruchoma taśma. Gdyby któryś z flisaków zagapił się, zawisnąłby na wbitej w środek Brdy żerdzi, a tratwa popłynęłaby dalej.” ULICA MOSTOWA: „Mostowa. Co to za Mostowa teraz! Z ulicy pozostała jedynie nazwa i most. Nie ma już ani kina Adria, ani kawiarni z werandą wiszącą nad Brdą. Nie ma już całej lewej strony ulicy. Starodawne handlowe kamieniczki rozebrała firma Beitscha rękami mojego ojca.” FARA BYDGOSKA: „Wlokłem się struty, przez nocne miasto. Ze Zbożowego Rynku, na Bernardyńską. Przez plac Kościeleckich do Podwala. Potem Magdzińskiego do Starego Rynku. Ciągnęło mnie na ukos, do Fary. Klęknąłem przed głównym wejściem pod dzwonnicą i westchnąłem: – Matka Boska Bydgoska z czerwoną różą, pomóż mi! Czekałem na Jej głos. Ale milczała. Tylko wodospad na pobliskim młyńskim jazie przewalał się z kojącym, monotonnym grzmotem. Milczała też Matka Boska w kamiennej grocie, nieopodal kościoła. Więc wstałem z klęczek, otrzepałem kolana i poszedłem ścieżką wzdłuż Brdy, obok wysepki, gdzie szumiał opity wodą starodrzew.” FONTANNA POTOP: „- Dziaduś wie? Ja mam palec z Potopu. Dał mi go jeden Szwajser, jak ciął Potop na szmelc... I mam fotkę jak Dziaduś stoi koło „Potopu” z laseczką, w kapeluszu.” ULICA CZARNA DROGA: „Kolejarze to w ogóle bardzo dziwny naród. Płaci im się za wszystko, jeszcze wolne bilety dostają, także węgiel na zimę, buty i mundury. Płacą im nawet za to, że wydeptują Czarną Drogę – tak przynajmniej twierdzi wuja Poszwa. Codziennie, od rana do nocy, chodzą kolejarze Czarną Drogą i od nowa wydeptują dawno już udeptany kolejarski szlak. Żarna ich twardych zelówek mielą żużel na miałką mączkę, która pyli ich twarze, osiada na tynkach i oknach pobliskich ruder, przykleja się do bosych stóp kolejarskich dzieci. Całe miasto wie, że trasa od dworca do ciuchci na Okolu, aż po mosty kolejowe na Brdzie i jeszcze dalej, to dzieło kolejarzy.” – Nie ma lepszej książki o historii naszego miasta niż „Most Królowej Jadwigi” – uważa Damian Karaszewski pewnie jeszcze w gimnazjum. Mnóstwo tam gwary. Rozumiałeś wszystko? Błyskawicznie polubiło go kilkaset osób. BYDGOSZCZ WPOWIEŚCI SULIMY-KAMIŃSKIEGO MATERIAŁY PRYWATNE NIM ZAPOMNIAŁA SKLEP ZA WINKLEM I BIMBA, CO SIĘ SPÓŹNIA deklem (przykrywką), a na durszlaku (cedzaku) stały nudle (makaron). Mania heklowała isztrykowała jaczki (szydełkowała iwiązała na drutach kaftaniki). Babcia lubiła rajzować (podróżować), a Bronia klaftować (plotkować). Jadzia na głowie miała krużawe klatry (kędzierzawe włosy). Lucek zmarł na herszlag (zawał). W oknie były gardinki (firanki).Janek nafutrował (nakarmił) zwierzęta i miał fajrabent (wolne)”. Niesamowite. Ale bez tłumaczenia nie zrozumiałabym połowy. – Coraz więcej takich słów. Perpentynkiel, czyli wahadło, plachandrować, czyli włóczyć się bez celu, czy lajsnąć – pozwolić sobie na coś, szarpnąć się – tak mówiły nasze babcie, my – już nie. W pewnym momencie twoim profilem zainteresował się ratusz. – Udostępniałem pakiety słówek, ratusz je pokazywał na swoim facebookowym profilu. Potem założyłem odrębny portal. I myślę sobie, że może wkrótce jeszcze bardziej zgłębię tę tematykę. Planuję studia humanistyczne, być może zajmę się problematyką naszej gwary. Rozważałem, czy nie poruszyć tego tematu już na maturze. Ale żeby mówić o gwarze, potrzebowałby bogatej literatury. A niestety, poza „Mostem Królowej Jadwigi” nic innego nie przychodzi mi do głowy. ROZMAWIAŁA ALEKSANDRA LEWIŃSKA *Damian Karaszewski – maturzysta z IX LO, niespełna 18-latek, założyciel portalu: firtelbydgoski.blogspot.com Młodych też? – Wśród moich kolegów temat wypłynął i pojawiał się coraz częściej. Wcześniej większość z nas jakoś tak schematycznie myślała, że gwarę to mają Ślązacy, poznaniacy, ale my? Skąd! Poznałeś dzięki internautom słowa, których nie używała babcia i nie było w słowniku? – Pewnie. Na przykład: zmywać statory, albo statki. Moja babcia też tak nie mówiła. – Chodzi o zmywanie naczyń. Nie jestem językoznawcą, trudno mi rozróżnić, co jest gwarą, a co tylko językiem potocznym, co jest rdzennie nasze, a co napływowe. Dokumentuję po prostu język, którego bydgoszczanie używają w domach. I który nie zawsze jest zrozumiały dla ludzi zinnych miast. Do niedawna myślałem, że wszędzie „łapie się taryfę” i denerwuje się, gdy „bimba”, czyli tramwaj, się spóźnia, iże sklepy są „za winklem”. A to nieprawda. Gwara to taka niewidzialna nić, która nas łączy, a nawet sobie nie zdajemy sprawy z jej istnienia. W języku jest zakodowana nasza tożsamość. Który z maili od internautów zrobił na tobie największe wrażenie? – List od pani Danuty, starszej kobiety, która zna naprawdę mnóstwo gwary, właściwie to pisała mi wspomnienia gwarą, którą pamięta zdzieciństwa, czyli okresu powojennego. Przeczytam kilka zdań od niej: „W kuchni był szelbąg (szaf ka), zydel (krzesło), ruczka (taboret). Stała też centrofuga (do oddzielania mleka i śmietany) oraz w kiżance robiono masło. Garnek był przykryty JĘZYK, KTÓREGO ANTKI NIE ZNAJĄ* s ajnfach – po prostu s akuratnie – w sam raz s Antek – ktoś spoza Bydgoszczy s bajzel – bałagan s bamber – chłop, wieśniak, prostak s bambetle – pościel s bety – pościel, piżama s bimba – tramwaj s dukane kartofle – purée ziemniaczane s dyndać – wisieć s fafluńce – paprochy s fidrygołki – małe rzeczy, np. kolczy- ki, cekiny, frędzle s fir tel – określony teren, miejsce, zakamarek s giczały – nogi s gilać – łaskotać s klaftować – plotkować s miągwa – osoba wiecznie maru- dząca, maruda s nafutrować – nakarmić s ochlapus – pijak s pajda chleba – kawałek chleba s przeputać – roztrwonić s rychtować się – szykować s szpyty – nogi s winkiel – róg s wyro – łóżko s żogować – chrapać *na podstawie firtelbydgoski.blogspot.com