Słowo od autora Kiedy zostałem poproszony przez wydawcę o

Transkrypt

Słowo od autora Kiedy zostałem poproszony przez wydawcę o
Słowo od autora
Kiedy zostałem poproszony przez wydawcę o napisanie
przedmowy skierowanej do czytelników mojej książki
w Polsce, pomyślałem, że mam przed sobą łatwe zadanie:
przecież Polska cierpiała pod totalitarnymi rządami komu­
nistycznymi mniej więcej tak długo, jak Rumunia. W Pol­
sce sfałszowane wybory mające na celu legalizację władzy
komunistów odbyły się w styczniu 1947 roku, natomiast
w przypadku Rumunii datą o podobnym znaczeniu był
30 grudnia tego samego roku, gdy rosnąca w siłę Rumuńska
Partia Komunistyczna przejęła władzę, zmuszając do abdy­
kacji króla Michała I. Innymi słowy – wiedziałem, że nie
muszę opowiadać zbyt wiele, by nakreślić kontekst histo­
ryczny, ponieważ Polacy na własnej skórze przeżyli prze­
szłość podobną do rumuńskiej. Cieszyłem się więc, że nie
będę się musiał zmagać z niedowierzaniem, jakie towarzy­
szyło na przykład wydawcom francuskim, którzy pytali, czy
aby w swojej książce nie przesadziłem, nie odmalowałem
pewnych zdarzeń historycznych w zbyt czarnych barwach.
Niestety, nie przesadziłem. Przeciwnie: moja powieść, choć
opisuje fikcyjne postaci, opiera się na faktach i dlatego nie
mogłem zbytnio odbiegać od realiów, które dziś mogą wy­
dawać się nieprawdopodobne.
Wracając jednak do rzeczy: kiedy przeanalizowałem
uważniej to, co opisuję w książce, zdałem sobie sprawę,
że zadanie napisania przedmowy dla polskiego czytelnika
5
również nie jest zadaniem prostym. Chociaż oba kraje
łączy ponura komunistyczna przeszłość, to jednak dzielą
je inne oblicza tego reżimu. Trudno jest mi na przykład
opisać, co oznaczała „reedukacja” w rumuńskim syste­
mie penitencjarnym. Wielokrotnie odnoszę się w książ­
ce do tej metody niszczenia nie tylko ciała, ale i duszy.
Mówiąc krótko i bez wchodzenia w najbardziej absurdal­
ne i bolesne szczegóły, metoda rumuńskiej „reedukacji”
wykorzystywała tchórzliwość części więźniów, których
komunistyczny reżim „namaszczał”, dając im nieograni­
czoną władzę nad innymi skazanymi (zwłaszcza w wię­
zieniu w Piteşti, w którym „reedukacja” była wyjątkowo
okrutna). Więźniowie tacy jak pojawiający się w książce
Ţurcanu i Bogdănescu mogli stosować każdy rodzaj tor­
tur i najwymyślniejsze intrygi po to, aby uzyskać od pod­
ległych im skazanych pożądane informacje i zabić w nich
wszelki opór.
Proceder, zwany w Rumunii „eksperymentem z Piteşti”
lub „fenomenem z Piteşti”, w latach pięćdziesiątych zeszłego
stulecia, czyli w czasie, w którym toczy się akcja powieści,
został przeniesiony na inne rumuńskie zakłady karne. Po­
legał na przeprowadzaniu więźniów przez kilka etapów „re­
edukacji” i „demaskacji”, a końcowym efektem miało być
przeobrażenie ich w nowych ludzi, całkowicie oddanych
reżimowi komunistycznemu. Pierwszy etap, zwany „de­
maskacją zewnętrzną”, stanowiło nocne śledztwo organi­
zowane przez współwięźniów w celach lub w więziennych
lochach, w trakcie którego skazańcy byli torturowani po to,
aby zdradzili intymne szczegóły swojego życia osobistego.
Celem oprawców było uzyskanie informacji o tych znajo­
mych czy najbliższych krewnych więźniów, którym uda­
ło się dotąd uniknąć oficjalnego śledztwa prowadzonego
przez milicjantów lub pracowników bezpieki. Drugi etap,
zwany „demaskacją wewnętrzną”, skupiał się na ujawnieniu
nazwisk osób, które zbyt dobrze odnosiły się do więźniów
– dotyczyło to zarówno współosadzonych, jak i strażników.
6
Rzecz oczywista, również ten etap odbywał się z użyciem
tortur. Ostatni, trzeci etap, zwany „publiczną demaskacją
moralną”, polegał na poniżaniu jednych więźniów przed
drugimi. Celem tych działań było zmuszenie torturowa­
nych do publicznej rezygnacji ze wszystkich wcześniejszych
przekonań, zarówno wrogich wobec reżimu, jak i własnych
przekonań religijnych – chciano, by osadzeni zastąpili je
nowym kultem dla „bogów” mających nad nimi władzę.
Na przykład więźniowie wyznający wiarę chrześcijańską
byli ubierani w stroje podobne do szat Jezusa i w cierniową
koronę, natomiast pozostałych zmuszano do bicia ich i wy­
klinania. Istnieją przejmujące zeznania więźniów, których
zmuszano do używania moczu i fekaliów zamiast święconej
wody czy opłatka, a także do znieważania symboli religij­
nych i świętych tekstów. Nie zamierzam się tu o tym roz­
pisywać – nawet gdyby pozwolić wyobraźni nakreślić naj­
okrutniejsze tortury, to z pewnością nie udałoby się dotrzeć
tak daleko, jak w rzeczywistości zaszli ci, którzy zajmowali
się wtedy „reedukacją” w Rumunii. Po przeżyciu tych wie­
lokrotnie powtarzanych „demaskacji” więzień sam stawał
się reedukatorem: był zmuszany do przeprowadzania przez
podobny proces innych ludzi, czasem własnych przyjaciół.
I wielu tak robiło.
Nie wiem, czy coś podobnego istniało w tym czasie
w Polsce, i dlatego przedstawiłem ten fragment rumuńskiej
historii, wplecionej bez wielu szczegółów w fikcję literacką
mojej powieści.
Wspomniałem o kilku żyjących w rzeczywistości oso­
bach, które odkryją Państwo jako postaci w książce, np. Ţur­
canu i Bogdănescu. Główny bohater Bruno Matei i jego cała
rodzina są postaciami fikcyjnymi, podobnie jak towarzysz
Bojin, Eliza czy łagodny strażnik Zacornea. Chcę jednak
zaznaczyć, że przez kilka lat prowadziłem pracochłonną
dokumentację, aby cały kontekst, w którym umieszczam te
osoby, był jak najbardziej realistyczny. Dlatego w powieści
pojawiają się również postaci historyczne. Łącząc historię
7
z fikcją, pragnąłem podkreślić, że Bruno Matei mógłby re­
prezentować jedną z wielu ofiar zapomnianych przez wielką
historię i że podobne zdarzenia mogły w tamtych strasznych
czasach wydarzyć się naprawdę. Tezę tę potwierdzają wspo­
mnienia przekazane mi przez rumuńskich czytelników już
po ukazaniu się książki. Jeden z nich opowiadał mi na przy­
kład o swoim dziadku, który przeżył zdarzenia podobne do
losów Brunona, inny o wujku, który również uczestniczył
w okropnościach przypominających sceny opisane w książ­
ce, kolejni mówili o ciotce, o ojcu, o bracie… Postać Bru­
nona Matei jest więc w pewnym sensie sumą losów wielu
ludzi, którzy musieli zmierzyć się z rumuńskim systemem
więziennym lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku.
Wspominałem o postaciach rzeczywistych. Poniżej
przedstawię kilka z nich, z nadzieją, że pomoże to polskim
czytelnikom lepiej je sobie wyobrazić w chwili spotkania na
kartach książki. Na przykład polityk Lucreţiu Pătrăşcanu jest
w Rumunii ważną postacią historyczną. Absolwent prawa
w kraju i doktor nauk ekonomicznych Uniwersytetu w Lips­ku,
był jednym z najważniejszych liderów komunistycznych, i to
takim, o którym do dziś dobrze mówi się w Rumunii. Raso­
wy intelektualista, był jednym z założycieli Rumuńskiej Partii
Komunistycznej w 1921 roku. W 1924 roku za swoje przeko­
nania został aresztowany i uwięziony. Kolejne aresztowanie
nastąpiło w roku 1940, już w trakcie wojny, w związku z tym,
że ugrupowanie, którego był członkiem, próbowało utrzy­
mać przyjazne relacje z ZSRR, podczas gdy Rumunia była so­
jusznikiem Niemiec. Po 23 sierpnia 1944 roku, kiedy to król
Michał rozkazał aresztować współpracującego z Niemcami
marszałka Iona Antonescu wraz z wieloma osobami z jego
otoczenia, Rumunia zwróciła się przeciwko nazistom, a mia­
nowany na stanowisko ministra sprawiedliwości Lucreţiu
Pătrăşcanu został pierwszym komunistą w rumuńskim
rządzie. Wydawało się, że przed tym zaangażowanym dzia­
łaczem roztaczała się perspektywa owocnej kariery w pań­
stwie, które niebawem miało się stać Rumuńską Republiką
8
Ludową. Tymczasem nastąpiły okoliczności podobne do
tych, które działy się również w Polsce. Jako polityk usiłujący
zerwać z dyktatem Związku Radzieckiego Pătrăşcanu stał się
niewygodny dla sterowanej z Moskwy partii. Jeszcze w 1946
roku, w czasie strajku studentów w Cluj, Lucreţiu Pătrăşcanu
publicznie zadeklarował, że „oprócz tego, iż jest komunistą,
jest przede wszystkim Rumunem”. To zdanie stało się później
pretekstem do oskarżenia go przez towarzyszy o zdradę idei
komunizmu. W roku 1948 został aresztowany pod zarzu­
tem burżuazyjnego nacjonalizmu i szowinizmu, a po sześciu
latach spędzonych w stalinowskich więzieniach otrzymał
wyrok śmierci, który wykonano w nocy z 16 na 17 kwietnia
1954 roku.
Jego żona Elena Pătrăşcanu jest również jedną z rze­
czywistych postaci, której losy zostały wplecione w akcję
książki. Na potrzeby powieści zaadaptowałem historię jej
działalności związanej z teatrem „Ţăndărică”.
Iosif Lazăr, komendant Kolonii Półwysep, choćby nie
wiem jak zdumiewająca wydawała się przekazana w książ­
ce jego krótka historia, także nie jest postacią wymyśloną.
Nie ma wprawdzie wystarczających danych historycznych
potwierdzających wszystkie szczegóły wykorzystanej przeze
mnie opowieści, jednak wielu rumuńskich więźniów wspo­
minało Lazăra jako byłego więźnia Oświęcimia, który na­
stępnie zamienił się w kata i szefa kolonii karnej. Postać o tyle
frapująca i intrygująca, że właśnie wtedy, w latach pięćdzie­
siątych, bardzo zmieniło się w Rumunii rozumienie pojęcia
„humanizmu”.
W tym miejscu dodam, że również Nicolae Maromet
istniał naprawdę. Był komendantem więzienia w Galaţi
i jednym z najokrutniejszych katów, jakich kiedykolwiek
zatrudniał rumuński system więzienniczy.
Nazwiska osób rzeczywistych pojawiają się także wśród
więźniów – na przykład losy doktora Simionescu i jego
śmierć w więzieniu zostały opisane w powieści na podsta­
wie prawdziwych wydarzeń.
9
Ponadto pojawiają się inne rzeczywiste postaci, którymi
posłużyłem się po to, aby nadać fikcji bardziej realny wy­
miar: jedną z nich jest kryminalista Tcaciuc, wspomniany
w rozdziale szesnastym, którego opis oparłem na doniesie­
niach ówczesnej prasy.
Podobnie wykorzystałem postać Manolisa Glezosa,
greckiego polityka i działacza społecznego, uczestnika
anty­hitlerowskiego ruchu oporu, którego nazwisko było
w latach pięćdziesiątych modne wśród rumuńskich komu­
nistów, a który w chwili, gdy piszę tę przedmowę, dożył sza­
cownego wieku dziewięćdziesięciu dwóch lat.
Wykorzystałem także zdarzenia rzeczywiste. Na przy­
kład pewien barwny szczegół związany jest z domem,
w którym mieszka w powieści fikcyjna postać – towarzysz
Dumitru Bojin, oficer bezpieki, „opiekujący się” Bruno­
nem Matei po jego wyjściu z więzienia. Muszę Państwu
zdradzić, że historia domu jest w większej części praw­
dziwa: budynek faktycznie należał do Antona Crihana,
ważnego polityka rodem z Besarabii (tak powszechnie
nazywa się u nas Republikę Mołdawii), który miał swój
wkład w zjednoczenie tej historycznej krainy rumuńskiej
z Rumunią w roku 1918. Zjednoczenie trwało do roku
1940, kiedy ziemie te przejął ZSRR, co z kolei stało się
najważniejszym powodem, dla którego Rumunia w czasie
drugiej wojny światowej stanęła u boku Niemców prze­
ciwko Związkowi Radzieckiemu. Otóż historia domu
Antona Crihana jest prawdziwa, włącznie z tym, że po
ucieczce jego właściciela z komunistycznej Rumunii dom
został zajęty przez pracownika bezpieki (który już jednak
nie przypominał Dumitru Bojina). Chcę w tym momen­
cie zdradzić czytelnikom polskim coś, czego jeszcze nie
wyznałem nikomu w Rumunii: dom ten stał się własno­
ścią mojej rodziny. Moja żona, będąca potomkiem Anto­
na Crihana, stała się jego spadkobierczynią, dlatego też
pozwoliłem sobie na tę grę, bardzo pasującą do potrzeb
stworzonej przeze mnie fikcji literackiej.
10
Nie chcę szczegółowo rozpisywać się o kolejnych oso­
bach i ich losach. Powinienem jednak czytelnikom nie­
znającym realiów rumuńskich wyjaśnić, że również wiele
miejsc, o których wspominam w książce, istniało naprawdę,
a w szczególności wszystkie wymienione w książce kolonie
karne i więzienia. Niektóre z nich zostały przekształcone
w muzea i obecnie można je zwiedzać.
Muszę jednak naświetlić polskiemu czytelnikowi kon­
tekst związany z częstymi odniesieniami do budowy „Kana­
łu”. Chodzi mianowicie o Kanał Dunaj – Morze Czarne. Bo­
hater powieści Bruno Matei w swej więziennej tułaczce do­
ciera najpierw do tak zwanej Kolonii Półwysep, miejsca, do
którego więźniowie wysyłani byli do pracy przymusowej. Ta
mordercza praca, podczas której dziesiątki tysięcy ludzi stra­
ciło życie, związana była z megalomańską budową, o której
marzyli komunistyczni przywódcy tamtych czasów: kanałem
łączącym rzekę Dunaj z Morzem Czarnym. Prace nad roz­
ciągającym się na długości ponad 64 kilometrów obiektem
ukończono dopiero w 1984 roku. Poprzez połączenie portów
Cernavodă na Dunaju i Konstanca nad Morzem Czarnym
skrócono żeglugę o około 400 kilometrów. Z powodu stra­
tegicznej wagi tego pomysłu plany budowy kanału istniały
już od XIX wieku. W okresie międzywojennym powstał plan
króla Karola II, wytyczono nawet trasę, lecz inicjatywa upa­
dła wraz z wybuchem kryzysu w latach dwudziestych XX
wieku i drugiej wojny światowej. Dopiero komuniści, którzy
w krótkim czasie po dojściu do władzy pragnęli udowodnić
potęgę swojego systemu, rozpoczęli w roku 1949 budowę ka­
nału. Zasadniczą siłę roboczą tworzyli więźniowie politycz­
ni, wspominający w pamiętnikach Kolonię jako prawdziwe
miejsce kaźni, wyniszczającej poprzez zbyt ciężką pracę.
Pomimo niewolniczego systemu budowy przedsięwzięcie
przerosło możliwości kraju i w 1955 roku prace wstrzymano.
Dopiero w roku 1976, w czasie kiedy u władzy był Nicolae
Ceauşescu, budowę wznowiono, modernizując projekt, dzię­
ki czemu udało się ją dokończyć.
11
Choć zbliżam się do końca przedmowy, wiem, że miał­
bym jeszcze wiele do omówienia. Nie chcę jednak objaśniać
wszystkich fragmentów książki. Mam nadzieję, że polski
czytelnik, zainspirowany moją powieścią, sam sięgnie po
informacje dotyczące interesujących go tematów. Jednak
jeżeli już wspomniałem nazwisko Ceauşescu, utożsamiane
wszędzie na świecie z rumuńskim reżimem komunistycz­
nym, muszę sprecyzować tu jedną istotną dla mnie kwe­
stię: akcja powieści toczy się w latach poprzedzających cza­
sy jego rządów. Po objęciu władzy w 1965 roku, trzy dni
po śmierci poprzedniego szefa rumuńskich komunistów
Gheorghe Gheorghiu-Deja, Ceauşescu dał się na począt­
ku poznać jako reformator. Dystansując się wobec ZSRR
i sprzeciwiając inwazji na Czechosłowację w 1968 roku, zy­
skał uznanie Zachodu. W krótkim jednak czasie reformator
przepoczwarzył się w dyktatora napawającego się własnym
wizerunkiem, wroga wszelkiej wolności i jednocześnie
w osobę odpowiedzialną za – być może największą wśród
krajów całego bloku socjalistycznego – pauperyzację Ru­
munów, będącą konsekwencją realizacji megalomańskich
projektów, jak na przykład budowa Domu Ludu w Buka­
reszcie – największego po Pentagonie budynku na świecie.
Tak jak Gheorghe Gheorghiu-Dej był odpowiedzial­
ny za niewyobrażalne zbrodnie, których dopuszczono się
w Rumunii w okresie terroru stalinowskiego, tak Ceauşescu
był dyktatorem, który zniszczył ducha całej Rumunii. Do­
konać tego mógł jednak dopiero po tym, gdy poprzedzają­
cy go tyran, którego bezwzględność trudno opisać słowami,
sterroryzował ludność kraju aresztowaniami, obozami pra­
cy i pełnymi sadyzmu więzieniami. Ceauşescu nie musiał
kontynuować wtrącania do więzień przeciwników politycz­
nych swojego reżimu, gdyż Gheorghiu-Dej nie tylko wyeli­
minował już większość z nich, ale także sterroryzował spo­
łeczeństwo strachem przed rumuńską służbą bezpieczeń­
stwa Securitate. Okres opisywany w powieści odnosi się
w dużej mierze do lat, kiedy niezależna niegdyś Rumunia
12
krok po kroku była niszczona przez Gheorghe Gheorghiu­
-Deja i jego popleczników.
Zatrzymam się w tym miejscu, bo czuję, że zamiast na­
pisać zwykłą przedmowę, doszedłem do niebezpiecznego
momentu, w którym mógłbym stworzyć kolejną książkę
poświęconą historii Rumunii.
Dziękuję mojemu polskiemu wydawcy za zaintereso­
wanie książką i tematyką rumuńską, a zwłaszcza dziękuję
tłumaczce książki Radosławie Janowskiej-Lascar za wysiłek
włożony w jej przekład, ponieważ z pewnością nie było to
zadanie łatwe. Na koniec, last but not least, dziękuję pol­
skim czytelnikom za sięgnięcie po tę lekturę, co stwarza za­
równo mnie, jak i bohaterom mojej książki szansę na dialog
z Państwem.
Lucian Dan Teodorovici

Podobne dokumenty