Filipowicz Artur, Pawł Januszewicz, Paweł Łuków

Transkrypt

Filipowicz Artur, Pawł Januszewicz, Paweł Łuków
Nowy wspaniały
człowiek?
Rozmawiają Artur Filipowicz SJ, Paweł Januszewicz, Paweł Łuków,
Piotr P. Stępień oraz redaktorzy „Przeglądu Powszechnego”
– Jaka jest – w świetle aktualnych badań – górna granica wieku, którą może osiągnąć człowiek?
PIOTR STĘPIEŃ: Francuzka Jeanne Calment żyła 122 lata. Było to
o tyle zabawne, że z radcą prawnym podpisała układ, że w zamian
za przepisanie na niego domu będzie wypłacał jej dożywotnią pensję. Niestety, ponieważ żyła 122 lata, a on dużo mniej, do końca życia
musiał wypłacać jej umówione pieniądze. Jak na razie jest to górna
udokumentowana granica długości ludzkiego życia. Jest to oczywiście wyjątek, bo jeśli popatrzymy na klasyczną krzywą Gaussa, to
okaże się, że bardzo trudno jest dożyć 100 lat.
PAWEŁ JANUSZEWICZ: Z punktu widzenia wytrzymałości organizmu
maksymalną granicą jest 120-130 lat. W Polsce w każdym województwie żyje ok. 15-20 stulatków. W Niemczech jest ich 4,5 tys. Liczba
ta systematycznie zwiększa się. Granica długości ludzkiego życia
powoli będzie podnosić się.
Już teraz zaczyna się zmieniać definicja wieku średniego – jeszcze kilka lat temu obejmowała osoby w wieku 30-45 lat. Dzisiaj wiek
średni to ok. 60 lat. W związku z tym definicja wieku zaawansowanego też się musi zmienić. Dzisiaj jest to ok. 100 lat. W czerwcu tego
roku na łamach „Science” opublikowano dokładne dane, według których jedna osoba na 6 tys. ma szansę dożyć 100 lat i jedna na 7 mln.
Przegląd Powszechny 1 (1073) 2011, s. 11-21
11
może dożyć 110 lat. Taka jest statystyka. Za długowieczność odpowiadają w dużej mierze geny.
ARTUR FILIPOWICZ: Różni specjaliści od nauk społecznych, choćby
Francis Fukuyama, prognozują, że społeczeństwo przyszłości, pewnie za kilka dziesięcioleci, będzie dożywać do 150 lat. Problem jest
tylko z organami, które nie są w stanie tak długo funkcjonować.
Ważny jest również aspekt społeczny takiego scenariusza – będziemy mieli do czynienia ze sprawnymi 80-latkami, i jednocześnie
z młodymi dwudziestoparolatkami. Może dojść do swego rodzaju
kolizji między sprawnymi starszymi a młodymi. Konkurencja może
dotyczyć na przykład miejsc pracy.
PAWEŁ ŁUKÓW: Przede wszystkim należałoby zapytać, czy rzeczywiście powinno nam tak bardzo zależeć na długowieczności. Po
pierwsze, do tej pory wysiłki na rzecz wydłużania życia kończyły się
coraz dłuższym życiem, ale zazwyczaj z typowymi uciążliwościami
starości. Po drugie, jako społeczeństwo i cywilizacja nie bardzo wiemy, co zrobić ze starymi ludźmi. Nie mamy zasobów teoretycznych,
kulturowych, etycznych, które by nam powiedziały, jaki jest pożytek
ze starych ludzi.
W naszym kręgu kulturowym mamy bardzo niejednoznaczny
obraz starego człowieka. Z jednej strony jest to mędrzec; z drugiej
– ktoś wystawiony na pośmiewisko z powodu niedołężności. Nie
mamy pomysłu na to, co powinno być między tymi skrajnościami.
Powinniśmy w większym stopniu poświęcić uwagę tej sprawie.
Grupa osób w podeszłym wieku rośnie, ich opinia jest ważna, a niezadowolenie może być groźne. Mają oni takie same prawa wyborcze
jak wszyscy.
PIOTR STĘPIEŃ: Obawy biorą się z niezrozumienia koncepcji emerytury. W Stanach Zjednoczonych emerytura jest tym, co obywatel
wypracował i zaoszczędził. W prawidłowo funkcjonującym społeczeństwie tak właśnie jest. Starsze, aczkolwiek sprawne osoby na
starość korzystają z oszczędności – kupują domy na Florydzie, jeżdżą na wycieczki, robią operacje plastyczne, żyją zdrowo i szczęśli-
12
wie, aż w którymś momencie umierają. Nie sądzę, by to powodowało
duże napięcia społeczne.
PAWEŁ ŁUKÓW: Ale spójrzmy na tych mieszkańców Florydy – chodzą
w takich samych bejsbolówkach i t-shirtach jak ich wnuki. Cały czas
udają młodych, nie mają pomysłu na siebie jako na osoby starsze.
W Polsce jeszcze długo nie będziemy mieli obrazków jak z Florydy z bardzo prostego powodu. Przeciętny Amerykanin nie chce iść
na emeryturę, a przeciętny Polak chce i to jak najszybciej. Emerytura jest dla niego wybawieniem od bezsensownej pracy i harówki.
Polak ma krótszy czas, by sobie coś odłożyć, ale również nie ma
nawyków zajmowania życia sprawami innymi niż praca, spanie,
gotowanie itp. Nie ma poczucia sensu życia poza utrzymywaniem
biologicznym organizmu. A na emeryturze życie okazuje się jeszcze
bardziej puste, bo kiedy już nie ma pracy, dni dłużą się niesłychanie.
Nie ma się czym zająć.
PAWEŁ JANUSZEWICZ: Najnowsze badania pokazują, że długość życia zależy od czynników, których wcześniej nie brano pod uwagę,
takich jak liczba kontaktów socjalnych. Zasada jest prosta: jeżeli
masz dużą rodzinę, dużo przyjaciół – żyjesz dłużej. A oprócz tego,
im jesteś biedniejszy, tym bardziej chorujesz. Ostatnie badania potwierdziły, że mężczyźni, którzy są gorzej sytuowani, mają bardziej
złośliwe postaci raka prostaty. Dlaczego? Prawdopodobnie gorzej się
odżywiają, więcej palą, więcej piją itd. Zapominamy, że czasem wystarczy uważna obserwacja, by dostrzec czynniki, które wydłużają
życie. Nie musimy się odwoływać do technologii.
PAWEŁ ŁUKÓW: To prawda, jesteśmy czasem w nią zanadto zapatrzeni. Przypomnijmy, że zwiększenie się średniej długości życia po
drugiej wojnie światowej nie było skutkiem rozprzestrzenienia się
skutecznej medycyny, tylko higieny – sanitariatów, bieżącej wody itd.
PIOTR STĘPIEŃ: Technologia – rozumiana jako medycyna czy genetyka – obiecuje niewiarygodne postępy. Niebawem każdy będzie
mógł mieć całkowitą sekwencję swojego DNA na dysku czy innym
13
nośniku. Robi się to coraz tańsze i szybsze. To, co zabrało kilka lat
i jakieś 3 mld dolarów, czyli zsekwencjonowanie pierwszego genomu
człowieka w 2000 r., niebawem będzie można zrobić za 5 tys. dolarów w mniej niż tydzień.
PAWEŁ JANUSZEWICZ: Jeśli chodzi o osiągnięcia w tej dziedzinie, coraz bardziej popularna staje się spersonalizowana terapia lekowa.
Kiedy pacjent cierpi na jakąś chorobę, my, lekarze, przepisujemy
leki według pewnych ogólnych zasad. Niestety okazuje się, że zaledwie 20 do 50% pacjentów reaguje w sposób właściwy na dany lek.
I tu wracamy do genów – przyszłością jest terapia przystosowana
do określonego kodu genetycznego.
Ten postęp widać już choćby w onkologii klinicznej. Do tej pory
leki onkologiczne niszczyły z równą zaciekłością i raka, i człowieka. Dziś zwalczanie raka to właściwie zakład o to, co padnie prędzej
– genom człowieka czy komórki rakowej. Terapie spersonalizowane
prowadzą do tego, że znając profil genetyczny komórki w danym typie białaczki, uderzamy tylko w komórki rakowe.
ARTUR FILIPOWICZ: W moim przekonaniu istnieje współzależność
między rozwojem biomedycyny a jego skutkami społecznymi. Proszę zauważyć, że stosowanie spersonalizowanej terapii może prowadzić do rozwarstwienia społecznego, bo przecież nie wszystkich
będzie na nią stać. A więc – paradoksalnie – rozwój medycyny może
przyczynić się do kreowania nowych podziałów. Jeżeli „podkręcimy”
genetycznie człowieka, jego IQ, to ci ulepszeni genetycznie ludzie
zdobędą przewagę nad innymi.
PIOTR STĘPIEŃ: Póki co nie ma takich możliwości technicznych.
ARTUR FILIPOWICZ: Ale mówimy o przyszłości.
PIOTR STĘPIEŃ: Owszem, ale to już troszkę science fiction. Po
pierwsze, do końca nie wiemy, w jaki sposób „podkręcić” genetycznie człowieka. Po drugie, udział poszczególnych genów
w kształtowaniu naszych cech jest niewielki. Aby uzyskać pożą-
14
dany efekt, należałoby wpłynąć na wiele genów naraz, a to jest
trudne. Argument niedoskonałości technologii jest argumentem
trywialnym. Dziś technologia jest niedoskonała, ale załóżmy, że za
50 lat będzie doskonalsza i znów staniemy przed dokładnie tymi
samymi pytaniami.
Widzę inny problem – etyczny. Wyobraźmy sobie, że jesteśmy
produktem tzw. szulerki genowej, jak mówił Lem, tzn. jesteśmy wypadkową genów, które zostały złączone po procesach mejotycznych
w organizmach naszych rodziców. Jeśli jakiś 1% mieszkańców Afryki jest odporny na infekcję wirusa HIV, dlatego że nie ma pewnego
białka na powierzchni limfocytów T, to można sobie wyobrazić, że
zamieniamy tę szulerkę genową w celowe działanie i robimy tak, by
wszyscy mieszkańcy krajów, gdzie 10 czy 20% populacji jest zakażone wirusem HIV, stali się na niego odporni.
Problem polega na tym, czy i w jaki sposób zgodzić się na tego
typu procedury. W moim przekonaniu, na gruncie etyki utylitarystycznej, której jestem wyznawcą – jest tylko jeden argument, dla
którego należałoby zaniechać takich działań. Nie należy tego robić
właśnie dlatego, że istnieje prawdopodobieństwo stworzenia zupełnie nowych podziałów społecznych. Jako społeczeństwo i tak jesteśmy obrzydliwie rasistowscy, obrzydliwie nienawidzący obcych.
Dodawanie do tego jeszcze sztucznie wykreowanych mutantów czy
ulepszonych ludzi tylko powiększyłoby napięcia.
– Czy nie przeceniamy jednak roli tej zmutowanej nadklasy?
PAWEŁ ŁUKÓW: Myślę, że w ogóle przeceniamy potrzebę uciekania
się do nauki po to, by ulepszyć człowieka. Trzeba zapytać, czy szukanie tych lepszych ludzi za pomocą nauki to rzeczywiście najlepsze rozwiązanie. Jeśli w tym polepszaniu człowieka chcemy całkowicie ufać nauce, to w pewnym sensie rezygnujemy z wielu innych
możliwości, którymi dysponujemy już dzisiaj. Możemy być lepsi, żyć
dłużej, mieć ciekawsze, piękniejsze i bardziej wartościowe życie nie
dzięki nauce, ale na przykład dzięki satysfakcjonującym relacjom
z innymi, dzięki kulturze. Zbyt mały nacisk kładziemy na wychowanie. Oczywiście zawsze pozostaje pytanie, kto będzie decydował
15
o treści tego wychowania. Tylko że to nie jest nowa kwestia. Dzisiaj
stajemy przed dokładnie tym samym pytaniem: kto decyduje o tym,
które kawałki ludzi będą poprawiali technologowie?
ARTUR FILIPOWICZ: Zastanawiamy się nad przyszłością człowieka
i myślimy, że ten przyszły człowiek będzie wiecznie młody, inteligentny i w ogóle doskonały, podczas gdy cały czas nie mamy pomysłu
na człowieka dzisiejszego – na ludzi etykietowanych, wykluczonych,
wyrzuconych na śmietnik historii, niepełnosprawnych, starych. To
są ludzie na marginesie.
– Nasuwa się klasyczne pytanie: co kształtuje w największym
stopniu człowieka? Geny czy kultura?
ARTUR FILIPOWICZ: Nie jesteśmy w stanie jednoznacznie na nie odpowiedzieć.
PAWEŁ JANUSZEWICZ: Zajmuję się badaniem tego, co wpływa na ludzkie zdrowie. Geny odpowiadają za nie mniej więcej w 30%. Środowisko
zewnętrzne, toksyczne odpady, opary – w ok. 10-15%. Jakość służby
zdrowia, nowe leki itd. to zaledwie 10%. Warunki socjalne – czyli renty, zasiłki dla matek w ciąży – ok. 15%. Największą porcją tortu są
behavioral patterns – wzory zachowań ludzkich. Innymi słowy, to,
czy ktoś pije, czy dobrze je, czy się rusza, czy pali. Genów nie zmienimy, służbę zdrowia – choć to dość trudne – możemy, ale najbardziej
modyfikowalne są nasze przyzwyczajenia. Zmienić możemy aż 70%
naszych determinant zdrowotnych. Tylko 30% jest niezmienialne.
PIOTR STĘPIEŃ: Po pierwsze, zachowanie również zależy od genów. I to bardzo mocno. Po drugie, widać, że najdłużej żyją ludzie
w średnio i wysoko uprzemysłowionych bogatych społeczeństwach,
które czasem bywają bardzo sfrustrowane i w których kontakty interpersonalne są często dość ubogie. Natomiast biedne plemiona,
które żyją w słodkiej zgodzie, tańczą razem wokół ogniska, wcale
nie wypadają dobrze pod względem długości życia. Byłbym ostrożny
w wyważaniu procentowym, ile czego jest.
16
– Wymiana organów, neurofarmakologia, komórki macierzyste
– czy to w niedługiej perspektywie miałoby radykalnie zrewolucjonizować ludzkie życie? Czy te prognozy są oderwane od realiów,
od tego, w czym będziemy żyli? A może już urodził się człowiek,
który będzie żył 250 lat?
PAWEŁ ŁUKÓW: Czy nie ulegamy pewnemu złudzeniu, które polega
na tym, że wydaje nam się, że przyszłość będzie czymś niesamowitym? Cofnijmy się o kilkadziesiąt lat i zobaczmy, że to, co kiedyś
wydawało się niesamowite, dzisiaj stanowi normalną procedurę medyczną. Pomyślmy choćby o przeszczepach serca, technikach obrazowania nowotworów, skanach kości...
Pojawia się drugie pytanie, które chyba jest bardziej zasadnicze.
Kiedy mówimy o ulepszaniu ludzi, myślę, że powinniśmy zapytać
o to, co sobie dokładnie wyobrażamy. Czy wyobrażamy sobie nasze
otoczenie technologiczne? Sprawność naszych umysłów? Sprawność ciał? Czy raczej chcemy celować w coś, co niekoniecznie zależy od postępu technologicznego? Może postęp będzie dotyczył na
przykład refleksji nad tym, kim jest człowiek?
PIOTR STĘPIEŃ: To, czym zajmuje się medycyna, jest nie tyle ulepszaniem, ile naprawianiem tego, co się zepsuło. O ulepszaniu można
mówić wtedy, gdy mamy bardzo zdrowego, znakomicie funkcjonującego na przykład 20-latka i zadajemy pytanie, co zrobić, by funkcjonował jeszcze lepiej. Medycyna wkracza wtedy, kiedy jest jakiś
problem, kiedy zepsuła się nerka i pytamy „co zrobić”? Leczyć konwencjonalnie? Zrobić przeszczep od zmarłego dawcy? Wyhodować
nową nerkę z komórek macierzystych? To jest najpiękniejsze, co
może dać medycyna.
ARTUR FILIPOWICZ: Pojawia się problem komórek macierzystych.
Dla wielu jest to nie do zaakceptowania, żeby ratować życie, niszcząc inne.
PIOTR STĘPIEŃ: Sama przyroda podpowiada najlepsze rozwiązania. Komórki macierzyste z embrionu są znacznie gorsze niż ostat-
17
nio uzyskane odróżnicowane dorosłe komórki somatyczne, gdyż
przeszczep z tych ostatnich nie zostanie przez pacjenta odrzucony.
W dalszej perspektywie dojdzie do tego, że stworzymy uniwersalne komórki pozbawione determinant antygenowych na powierzchni, produkujące organy nadające się do przeszczepienia każdemu.
Problem moralny może w ogóle zniknie. Być może pojawią się duże
magazyny części zamiennych dla człowieka.
PAWEŁ JANUSZEWICZ: Postępem nauki w dziedzinie medycyny są też
odkrycia, które dziś wydają się nam zupełnie naturalne. Na przykład
to, że jeżeli człowiek źle się odżywia, to prędzej czy później zachoruje na miażdżycę albo cukrzycę. Chodzi o powiązanie najprostszych
faktów. Modelowym przykładem jest palenie papierosów i stopniowe
wiązanie przez naukowców nałogu z rakiem płuc.
Podam inny przykład. Jestem lekarzem w trzecim pokoleniu. Dla
mojego dziadka surowica lipemiczna to było zjawisko, które on opisywał: przy pobieraniu krew była żółta, a nie czerwona. Dziś wiemy,
że jest to głębokie zaburzenie gospodarki tłuszczowej. Piękno nauki
medycznej polega również na tym, że oprócz tych supertechnologii
zaczynamy rozumieć najprostsze rzeczy. Wiemy na przykład dziś, że
przez zmienianie przyzwyczajeń możemy wydłużyć życie tak samo,
o ile nie skuteczniej, jak przez wszczepienie biogenicznego serca.
– Słyszałem kiedyś taką wypowiedź: „nie chcemy zmartwychwstania, chcemy nieśmiertelności”. Czy zmierzamy w kierunku
wykradzenia tajemnicy życia?
PIOTR STĘPIEŃ: Mnie się wydaje, że to jest nieporozumienie. Chyba
jakiś teolog wypowiedział nierozważny pogląd, że naukowcy – genetycy czy lekarze – poszukują nieśmiertelności. Nie jest to prawda.
Pracujemy na materiale biologicznym, który z natury rzeczy jest nietrwały, który ma pewną długość życia. Nic nie wskazuje na to, żeby
była ona przekraczana. Możemy sobie przedłużyć życie o kilka lat,
ale nie ma mowy o nieśmiertelności.
Warto przywołać nieporozumienie związane z eksperymentem
Craiga Ventera, polegającym na wymianie jednych genów na drugie
18
w żywej komórce. Wywołał on ogromną liczbę dziwnych komentarzy,
zarówno ze strony dziennikarzy, jak i naukowców. Twierdzono na
przykład, że zostało stworzone sztuczne życie, a w związku z tym,
że eksperyment ten ma implikacje teologiczne, co jest, w moim przekonaniu, zupełnym nonsensem. Nie należy mieszać teologii z biologią. Jakiekolwiek próby mieszania tych dwóch sfer doprowadzają
do bardzo poważnych problemów, i to bardziej w teologii niż biologii.
Dla przyrodnika zgodność tego, co robi, z artykułami wiary jest całkowicie obojętna.
Moim zdaniem doświadczenie Ventera nie pokazało nic. Był to
tylko fenomenalny popis możliwości technicznych biotechnologii.
Żadna żywa komórka nie została tam utworzona. Cały czas nie wiemy, czym jest życie, a tym bardziej, w jaki sposób je w probówce
utworzyć.
PAWEŁ JANUSZEWICZ: Na szczęście medycyna nie ma nic wspólnego
z nieśmiertelnością. My jesteśmy tylko rzemieślnikami.
PIOTR STĘPIEŃ: Trzeba sobie postawić bardziej zasadnicze pytanie,
mianowicie czy nieśmiertelność jako taka w ogóle powinna być pożądana. Przypomnę piękny grecki mit o Titonosie i Eos. Nimfa Eos
prosiła Zeusa o dar nieśmiertelności dla ukochanego, ale ponieważ
była nieco nierozgarnięta, zapomniała, że wypadałoby jeszcze poprosić o dar wiecznej młodości. I tak Titonos w obrzydliwy sposób
się zestarzał i skurczył, ale nie mógł umrzeć. Wreszcie Zeus się
ulitował i przemienił go w świerszcza. To, że będziemy wymieniać
organy, że polepszymy np. serce jakiemuś bardzo leciwemu panu,
który ma dzisiaj – powiedzmy – 90 lat, wcale nie znaczy, że zamieni
się on w 20-latka.
ARTUR FILIPOWICZ: Dla wielu ludzi wieczność czy zmartwychwstanie mogą spełniać się przez przekazywanie własnych organów innym po to, by mogli żyć.
PAWEŁ ŁUKÓW: Jesteśmy takimi istotami, które chcą wiedzieć różne rzeczy, niezależnie od tego, czy jest nam to do czegoś potrzebne,
19
czy nie. Innymi słowy jesteśmy biologicznie ciekawscy. To dzięki
temu istnieją naukowcy i taki cud jak nauka. Naukowcy są jak dzieci – dłubią po to, by zobaczyć, co tam jest, a nie po to, by coś z tego
było. Jak ktoś myśli o nauce i utożsamia ją z technologią, to znaczy,
że nie za bardzo orientuje się, czym nauka jest.
Powiedziałbym, że z tego właśnie powodu my, ludzie, chcemy
odkryć tajemnicę życia. Chcemy się dowiedzieć, czym ono jest.
Nie szukamy tego interesownie, po to, by coś załatwić. Naukowcy bezinteresownie chcą się czegoś dowiedzieć, dla samej radości
poznania.
ARTUR FILIPOWICZ: Nie wszyscy naukowcy są tacy bezgrzeszni, siedzą w laboratoriach i bezinteresownie pracują, poszerzając wiedzę.
PAWEŁ ŁUKÓW: Nie chcę powiedzieć, że wszyscy naukowcy są bezgrzeszni. Chciałem tylko zwrócić uwagę, że nie można postrzegać
nauki przede wszystkim jako technologii, jako zastosowania wiedzy.
Nauka to również zachwyt nad tym, że się po prostu poznaje jakiś
wycinek rzeczywistości.
PIOTR STĘPIEŃ: To prawda, my, naukowcy, jesteśmy powodowani
ciekawością i dziecięcą radością rozwiązywania łamigłówek. Najtrudniej chyba jest zrozumieć to osobom, które nigdy tego nie robiły.
Oczywiście nie należy zapominać, że z tej „zabawy” powstają rzeczy wielkie.
Przypomnijmy choćby Mendla – był on tak bardzo lekceważony
w środowisku, że uczeni nawet nie chcieli słuchać jego wykładów.
Potem okazało się, że z badania tych jego groszków wyrosła najmłodsza i najprężniejsza nauka dzisiejszych czasów – genetyka.
PAWEŁ ŁUKÓW: Ale myślę, że jest rozsądna odpowiedź na pytanie,
co takiego ma w sobie ta bezinteresowna wiedza – to dzięki niej jesteśmy wyjątkowi i niepowtarzalni w sensie społecznym. Jestem
inny od każdego człowieka na świecie przez to, co wiem, przez to,
co rozumiem ze świata. I to jest całkowicie i wyłącznie moje. Wiedza
jako taka jest elementem autokreacji człowieka.
20
– Dlaczego zatem niektórzy boją się nauki i postępu, jaki może
ona przynieść, zwłaszcza w odniesieniu do człowieka?
ARTUR FILIPOWICZ: Myślę, że musimy po prostu w większym stopniu powiązać nauki biomedyczne i humanistyczne. Już sam twórca
bioetyki Van Rensselaer Potter 40 lat temu doszedł do wniosku, że
dzisiaj nauki te żyją własnym życiem, jak gdyby w dwóch światach. Czasami można odnieść wrażenie, że dla biomedyków nauki
humanistyczne w ogóle nie są istotne, a przecież nie zapominajmy,
że refleksja, na przykład etyczna, jest niezbędna w rozwoju nauki.
Nie wszystko, co jest technicznie możliwe, musi być dobre dla
człowieka.
PAWEŁ ŁUKÓW: Z mostami między naukami humanistycznymi a biomedycznymi nie jest tak źle. Choćby nasze potkanie jest przykładem
tego, że istnieje możliwość dialogu między tymi dyscyplinami.
ARTUR FILIPOWICZ SJ, dr, etyk, politolog, teolog moralista. Specjalizuje się
w zakresie bioetyki, biopolityki i bezpieczeństwa państwa. Adiunkt w Instytucie Politologii Wydziału Nauk Historycznych i Społecznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Kierownik Katedry
Teologii Moralnej w „Collegium Bobolanum” Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie.
PAWEŁ JANUSZEWICZ, ur. 1952, prof. dr hab. med. Specjalista w zakresie zdrowia publicznego, pediatrii i medycyny farmaceutycznej. Pracuje w Narodowym Instytucie Leków w Warszawie. Członek Royal College of Physicians
w Londynie, autor cyklicznego programu „Encyklopedia Zdrowia” w kanale telewizji Polsat News.
PAWEŁ ŁUKÓW, dr hab., etyk, filozof. Specjalizuje się w bioetyce i filozofii
Kanta. Pracownik Zakładu Etyki na Wydziale Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego.
PIOTR P. STĘPIEŃ, prof. dr hab. Pracownik Instytutu Genetyki i Biotechnologii
Uniwersytetu Warszawskiego i Instytutu Biochemii i Biofizyki PAN.
21

Podobne dokumenty