Ukraińska recydywa faszyzmu banderyzmu syjonizmu
Transkrypt
Ukraińska recydywa faszyzmu banderyzmu syjonizmu
KRYM TO DLA ROSJI DRUGI STALINGRAD intrygi pochodzą od „Kołomojskiego”, „Achmetowa” i „Poroszenki”. Ten ostatni wydał 13 mln dolarów na swoją kampanię prezydencką. Opłaciło się. Nie udało się Syjonistyczna dywersja na Ukrainie miała jako cel główny opanowanie Krymu. Krwawy festyn w Kijowie był tego „podgatowką” i atakiem od tyłu. Obydwa uderzenia miały się zakończyć podbojem Krymu – pozostawieniem go przy Ukrainie i jej „demokratyzacją” pod wodzą żydowskich oligarchów. Militarne podchody pod Krym ujawniła włoska gazeta (www,kresy.pl/ wydarzenia.wojskowość) z 20 VI 2014 r. Oto streszczenie tej publikacji: – 18 marca 2014 roku: ukraiński parlament został zajęty przez uzbrojonych „aktywistów” Swobody i „Prawego Sektora”. – 22 lutego: prezydenta Janukowycza zmuszono do opuszczenia Kijowa. Władze w mieście przejęły „siły prozachodnie”. W tym samym czasie szefem tajniaków ukraińskich (Służby Bezpeky) został Nabywajczenko, obywatel USA. Wcześniej, 13 lutego, „przypadkowo”, bazę morską w Norfolk opuszcza i płynie w kierunku Morza Egejskiego armada okrętów amerykańskich, na czele z lotniskowcem „George Bush” o tonażu 102 tysiące ton. Wiezie m.in. 90 samolotów i helikopterów. Otacza go szesnaście okrętów wojennych, m.in. krążownik USS „Philippine Sea”, niszczyciel „Truxtun” i trzy łodzie podwodne o napędzie atomowym. – 22 lutego: tego dnia, kiedy prezydenta Janukowycza pozbawiono władzy, „przypadkowo” amerykańska armada wpływa na Morze Czarne przez Bosfor, co stanowi jawne naruszenie traktatu z Montreux, który zabrania przepływać cieśninę Daedanele okrętom wojennym o tonażu większym niż 45 tysięcy ton. Jak podała turecka gazeta „Hurriyet” powołując się na źródło w Ministerstwie Obrony Narodowej Turcji – zespół okrętów otrzymał zgodę na przepłynięcie cieśniny. Ta zbrojna armada miała przejąć władzę na Krymie. Amerykanie liczyli na radosne powitanie przez mieszkańców Krymu tych „wyzwolicieli”, ale tłumy wyległy na ulice Sewastopola i przez kilka dni oblegały budynek parlamentu Autonomicznej Republiki Krymu. Przegnali jej premiera Anatolija Mohyliowa, który wcześniej zapewnił puczystów kijowskich o swojej lojalności. Mohyliow miał „kupić” swoje stanowisko u Janykowycza, 191 192 ROZDZIAŁ V przekazując mu w prezencie willę w Jałcie. Stanowisko Mohyliowa przejął prorosyjski Siergiej Aksjonow. – 5 marca: Parlament Autonomicznej Republiki Krymu odmówił podporządkowania się „bezpańskiemu” Kijowowi i ogłosił przeprowadzenie 16 marca referendum o podporządkowaniu się Rosji. – 6 marca: dowództwo floty amerykańskiej odwołało rozkaz dla lotniskowców. Wydało nowy rozkaz dla grupy intruzów – płynąć z greckiego portu w Pireusie i dotrzeć do Anatolii, tureckiej bazy i czekać, lecz niszczyciele USS „Truxtun”, „Donald Cook” i fregata „Taylor” na czas od 7 do 22 marca odpłynęły pod pretekstem wspólnych manewrów z okrętami Rumunii i Bułgarii. Rosyjskie siły starannie śledziły z satelitów całe to szemrane towarzystwo i poinformowały w środkach masowej informacji, iż „Donald Cook” przybył w celu zakłócenia pracy obsługującego Centrum Kosmicznego Floty Czarnomorskiej i sieci satelitów wojskowych ELINT, pracujących w systemie elektromagnetycznym. System pozwala na monitorowanie przez Krym danych z radarów obserwacyjnych i systemów nawigacyjnych amerykańskiej floty, samolotów na pokładach okrętów i środków przenoszenia rakiet. Rosyjskie samoloty wojskowe zablokowały działania „Cooka” w ten sposób, że dwa samoloty Su-24 NP aż jedenaście razy obleciały „Cooka” na możliwie najniższych wysokościach, stosując pokładowy system blokad na częstotliwościach 12-18 Hz, co neutralizowało radary „Cooka”. Rosyjskie specsłużby były pewne, że na „Cooku” znajduje się kilkanaście grup komandosów (każda po sześćdziesięciu ludzi) gotowych do przepłynięcia pod wodą do brzegu, w celu dokonania akcji dywersyjnych i sabotażowych. Cel – zasianie paniki wśród mieszkańców Krymu. Mogło to polegać na wybuchach w miejskim transporcie w godzinach szczytu, budynkach administracji. Strach i terror miał zablokować zbliżające się referendum, zmniejszenie liczby głosujących i w końcu unieważnienie plebiscytu. W związku z masowym poparciem powrotu Krymu do Rosji (95 procent głosujących za powrotem, frekwencja 83 procent) amerykańska armada na czele z lotniskowcem „George Bush” otrzymała rozkaz wycofania się z Morza Egejskiego do Bahrajnu. Krym ma dla Rosji wyjątkowe znaczenie, m.in. historyczne: wojny z Turcją o Krym, zaciekłą obronę Sewastopola podczas oblężenia wojsk niemieckich w drugiej wojnie światowej. Dochodziło wtedy do sytuacji, kiedy z braku amunicji żołnierze obu stron walczyli saperkami, a ziemia dosłownie spływała krwią. KRYM TO DLA ROSJI DRUGI STALINGRAD Flota wojenna w Sewastopolu ma dla Rosji strategicznie wyjątkowe znaczenie. Wspiera je dywizja powietrzna i siły obrony powietrznej. Uzupełnia je flotylla powietrzna 125 samolotów An-22, An-124, Iły 76-MD i An-12. Gwarantują przerzut 80 tysięcy żołnierzy dwóch korpusów. Cel wspólny – zapobieganie terroryzmowi w basenie śródziemnomorskim, w Afryce wschodniej i na Bliskim Wschodzie, aż do Zatoki Perskiej. Rdzeniem tych sił jest Centrum Dowodzenia Lotów Kosmicznych. W jego historii są statki Sojuz, Salut, Apollo i łaziki na Księżycu. Centrum zbiera dane radarów o zasięgu 6 000 km od satelitów wczesnego ostrzegania, zdolnych do wykrycia lecących pocisków dowolnego typu, balistycznych i skrzydlatych. Centrum poważnie ogranicza hegemonię USA w Azji Centralnej. Czując się już niemal panami Ukrainy, syjoniści już wcześniej umieścili w Dniepropietrowsku eskadrę samolotów bezzałogowych (dronów) dla lotów szpiegowskich. Kociokwik po plebiscycie na Krymie Wynik był z góry wiadomy, lecz nie aż w takim stopniu jednomyślności. Wyniósł 95 procent. Całkiem jak w dawnym Związku Radzieckim, ale tylko pod względem wyniku. Krymscy Rosjanie głosowali w euforii, kobiety ze łzami radości, a tych przecież nie mógł wycisnąć „przymus głosowania pod lufami”, jak głosiły antyrosyjskie tuby. Dwa dni po glosowaniu (18 marca), „Zachód” tudzież nasz rodzimy koszerny wschód wydały masowy, międzynarodowy klangor oburzenia, protestów, potępień, pogróżek. Do Warszawy przyleciał wiceprezydent Stanów Zjednoczonego J. Biden. Spotkał się z duetem komorusko-tuskopruskim. Tusk oznajmił: „Rosyjska agresja Krymu to wyzwanie dla wolnego świata”. Oznacza to, że świat obecny dzieli się na wolny i niewolny. Ten pierwszy to prawie cały świat. Ten drugi to nędzna, imperialistyczna i anachroniczna Rosja, którą kiedyś trzeba będzie gruntownie zdemokratyzować albo metodami demokratycznymi, urządzając np. Majdan na Placu Czerwonym, albo nie bawiąc się w subtelności demokratyczno-polityczne, pokryć ten rosyjski wrzód świata dywanowymi nalotami. Biden obwieścił, że USA podjęły sankcje przeciwko agresji: jedenastu wysokiej rangi czynowników objęto zakazem wjazdu do USA! Nie podał tylko, po co mieliby podróżować do tej stolicy wolności i demokracji, funk- 193 194 ROZDZIAŁ V cjonariusze odradzającego się rosyjskiego imperializmu. Unia Europejska postawiła szlaban 21 innym rosyjskim czynownikom, niektórym przenosząc ich konta bankowe do zamrażarek. Nie podano nazwisk ani tych jedenastu w USA, ani 21 w Unii. Nie wiadomo, czy zamrozili konta dwóch najbogatszych „Ukraińców” – Żyda chazarskiego „Komołowskiego” i „Achmetowa”, ale z pewnością włos im ze złotych głów nie spadnie, bo zadba o to Żyd-premier A. „Jaceniuk” i Żyd pełniący obowiązki premiera „Turczynow”7. O tej samej godzinie, w której Biden udał się do Pałacu Namiestnika – Komorowskiego, na Kremlu w sali Złocistej odbyła się wielka gala zwycięstwa pod wodzą nowego „Dżyngis-Chana”, prezydenta Putina, z udziałem elit Moskwy, parlamentarnej Dumy. Przemawiał 45 minut. Był rozluźniony, tylko sporadycznie zerkał do tekstu przemówienia, ale nawet ta jego swoboda została przekuta w TV „Wiadomościach”. Wystąpił bowiem wizerunkowy psychoanalityk i odkrył, że Putin był „zestresowany”. Wyjaśnił, na jakiej podstawie zdiagnozował stres władcy Kremla, a teraz jeszcze Krymu. Po pierwsze: „często oblizywał wargi”. Po drugie, popił wody ze szklanki, zapewne ratując się przed omdleniem! Właśnie podpisał był dekret o powrocie Krymu do rosyjskiej Macierzy. Przypomniał, w jakich to okolicznościach ZSRR utracił Krym. Oto ówczesny Pierwszy Gensek ZSRR Chruszczow, Ukrainiec, podarował Krym Ukrainie. A podarował „jak worek kartofli”. Dosłownie i dokładnie tak właśnie prezydent nazwał ten wspaniały prezent: „jak worek kartofli”. Następnie prezydent Putin zaczął „dokładać” i odgryzać się Zachodowi, który właśnie grzmiał o „cynizmie” zaboru Krymu, integralnej części suwerennej Ukrainy, bo to właśnie Zachód jako niedościgniony wzór demokracji i wolności narodów, nazwał aneksję Krymu „cynicznym najazdem”. Putin wypomniał tej zachodniej, międzynarodowej ostoi wolności stosowanie „podwójnych standardów”. Podczas gdy Zachód wpada w paroksyzmy oburzenia, zapomina, jak zmasakrował Irak, najechał na Afganistan, przedtem zniszczył infrastrukturę Jugosławii, ze szczególnym sadyzmem bombardował Serbię, Belgrad, zakłady „Skody”, fabrykę nawozów sztucznych, powodując niszczycielskie skutki ekologiczne. Z tej dwumiesięcznej 7 Wtedy tylko „pełniący obowiązki” (p.o.). KRYM TO DLA ROSJI DRUGI STALINGRAD nawałnicy lotniczej Zachód wypreparował Kosowo, zmuszony do tego „czystkami etnicznymi”, rzekomo dokonywanymi przez Serbów8. Co do Kosowa, to w TV natychmiast padł komentarz: „To był konflikt etniczny”. Prezydent Putin dodał na koniec: Krym może być rosyjski, może być ukraińsko-tatarski, ale nigdy banderowski. Tym twierdzeniem ujął serca Polaków ocalałych z ludobójczych rzezi na Wołyniu w latach 1943-1945. Wzmocnił nadzieję wszystkich współczesnych Polaków na to, że po „pokojowej” agresji UE na Ukrainę zachodnią, banderowski pomiot nie będzie w przyszłości znów skrytobójczo rizaty Lachiw na wschodnich obszarach Resztówki Polski, z których UP-owcy drugiego i trzeciego pokolenia chcą oderwać kilkanaście obecnych powiatów. Pokazał też osobliwą klasę starzejący się żydochazar Żyrinowski, usadowiony w Dumie od przeszło dwudziestu lat, czyli dożywotnio. Przemawiając w Dumie, Żyrinowski podał prostą receptę na rozwiązanie nie tylko dylematów krymskich, ale całej Ukrainy. Należy, jego (chazarskim) zdaniem, podzielić Ukrainę pomiędzy Polskę i Rosję, jak to było dawniej, przed wiekami, kiedy obydwa kraje miały wspólną granicę, a o „Ukrainie” nikt nie słyszał. „Faszyści, nacjonaliści, antysemici” – tak prezydent Putin nazwał „prawy sektor” kijowskiego rykowiska. Bez trudu zrozumieliśmy to jego przesłanie adresowane do żydowskich okupantów ukraińskiego przemysłu i całej gospodarki, tym samym przesłanie do międzynarodówki finansowej i gospodarczej UE i USA. Oznaczało to, że jeśli: – pozostaną u władzy, to mega-złodzieje, miliarderzy utuczeni na nędzy i poniżaniu dziesiątków milionów Ukraińców nie stracą ani jednego dolara, a wręcz przeciwnie, będą grabić nadal, coraz bardziej bezkarnie, jawnie, pod sztandarami demokracji; – Powinni więc nie przeszkadzać w secesji Ukrainy wschodniej; – Wszelacy „antysemici” będą mieć ostro pod górę w rosyjskim, wschodnim folwarku żydowskich okupantów/oligarchów; – „Nacjonalizm” banderowskiej Ukrainy „zapadnej” nie będzie miał posłuchu na Ukrainie wschodniej; 8 Zob.: Henryk Pająk: „Bandytyzm NATO” (1999), gdzie demaskuję „cyniczne”, zbrodnicze cele NATO w inwazji na Jugosławię. 195 196 ROZDZIAŁ V – „Faszyści” będą tam tępieni, gdyż matiuszka Rassija jest państwem wielonarodowym, demokratycznym, dalekim od ksenofobii. „Faszyści” to relikt hitleryzmu, który został pokonany przez Związek Sowiecki w wielkiej wojnie ojczyźnianej. Te trzy tytułowe, sztandarowe słowa Putina: „faszyści, nacjonaliści, antysemici” były jak balsam dla skołatanych mózgów Komorowskiego i Tuska miotających się pomiędzy wiedzą tajemną o nich, zdeponowaną z mrokach archiwów moskiewskiej Łubianki, a ich obowiązkiem ujadania na Rosję i Putina z tytułu służenia ich nowym treserom z UE, USA oraz Izraela. To przecież duet komorusko-tuskopruski od lat szczeka na polskich „faszystów, nacjonalistów, antysemitów” podczas kolejnych rocznic Święta Niepodległości. To przecież polska policja pałuje, polewa wodą, strzela gumowymi pociskami do polskich nacjonalistów, faszystów i antysemitów idących w patriotycznych – pardonu – nacjonalistycznych, faszystowskich, antysemickich pochodach, będących dla nich tylko pretekstem do manifestowania takich programowych atawizmów. Tak więc komorusko-tuskopruski sojusz z ruskimi nic nie ucierpiał z tego powodu, że ci sami polscy kundle szczekają teraz na wschód. To tylko mimikra; nadal jesteśmy razem, pod czerwonym sztandarem socjalizmu, a teraz socjaldemokracji. Szybko podchwycili ten wspólny ton polsko-ruskiej orkiestry liderzy „prawego sektora”. Kliczko pojechał na krymską enklawę Ukrainy spotkać się z Żydem „Achmetowem”, arcybogatym szabrownikiem posowieckiego majątku Ukrainy. Równie bogaty jak „Achmetow” jest Żyd „Kołomojski”, władca przemysłu Dniepropietrowska, tajnymi wpływami nawet ważniejszy od „Achmetowa”. Spotkał się z Kołomojskim „premier” nowej Ukrainy „Jaceniuk”, zanim pomknął po instrukcje do Waszyngtonu i Brukseli. Tajne rozmowy czołowych żydowskich „oligarchów” z Żydem „Jaceniukiem” i jego emisariuszami sprawiły, iż „Waszyngton” dał do zrozumienia, że godzi się na oderwanie Krymu, ale bez Dniepropietrowska i Donbasu „Kołomoyskich”, „Achmetowów” i pozostałych kilkunastu mega-grabieżców przemysłu i finansów Ukrainy. „Jaceniuk” oznajmił w kadłubkowym „parlamencie”, że Rosja nie utrzyma Krymu, który jest pozbawiony wody pitnej z życiodajnego Dniepru oraz elektryczności. „Ruscy” jakoś sobie poradzą z brakiem elektryczności, ale woda Donu jest niezastąpionym towarem dla Krymu. Wiedzą to Rosjanie, toteż kiedy piszemy ten raport z placu boju, mogą planować zachodnią granicę „Republiki Krymu” opartą o prawy brzeg Donu, ale „Jaceniuk” oznajmił w Brukseli, że Ukraina nie odda „ani centymetra ukraińskiej ziemi”. Nie wyjaśnił, czy ziemi całej Ukrainy, czy ziemi Krymu, KRYM TO DLA ROSJI DRUGI STALINGRAD czy ziemi naddnieprzańskiej. Sytuacja jest więc (13 marca 2014 r.) „dynamiczna”. Trwają przygotowania do plebiscytu w sprawie losu „Krymu”, tylko nie wiadomo, czy „Krymu” tylko w krymskich granicach, czy „Krymu” aż po Dniepr. Przed plebiscytem trwa napinanie muskułów i odrdzewianie czołgów, transporterów opancerzonych, okrętów wojennych. Przypłynął amerykański krążownik, za zgodą Turcji na przepłynięcie przez Bosfor. Do Polski przyleciała chmara natowskich F-16 i osiadły w Łasku wraz z trzystuosobową załogą. Z okolic Warszawy na wschód jechały kolumny samochodów opancerzonych i czołgów na lawetach. Nad Lublinem latały F-16, choć przedtem ten obszar nigdy ich nie interesował. Tusk ogłosił ekspresowe budowanie nowoczesnej armii po siedmiu latach dywersyjnego niszczenia armii z poboru i stawiania tylko na profesjonalne „jednostki interwencyjne”, gotowe na natychmiastowy odlot w każdy zakątek globu, gdy tylko demokracja i wolność zostaną tam zagrożone. Giełdy zareagowały spadkami notowań. Wzrosły ceny paliw. Złotówka spadła z 3,04 zł do 3,08 za dolara. Tusk ogłosił ekspresowe przyspieszenie wierceń łupkowych, podczas gdy dotąd je torpedował, a teraz ogłosił, że firmy obce otrzymają pięcioletni rabat od dochodów za gaz łupkowy. Polskojęzyczne „mendia”, jako konsorcjum prania mózgów tubylców, prowadzą kampanię nienawiści przeciwko Rosji i Putinowi. Teraz nie istnieje potwór gorszy od Putina. Wszystkie lufy są wycelowane w Putina, politycy i medialne obszczymurki prześcigają się w wymyślaniu wyzwisk, schizofrenicznych oskarżeń w dywagacjach salonowych półgłówków, licencjonowanych „analityków”, „politologów”. Polityk niemiecki SPD Erhard Eppler zarzucił „zachodowi”, że przyjmując Polskę i Czechy do NATO, złamał przyrzeczenie dane Rosji po zakończeniu „zimnej wojny”, o nieinstalowaniu systemów rakietowych w państwach posowieckich. Przy okazji apelował, aby nie demonizować Putina: Gdy Niemcy wymusili jedność [kraju] Helmut Kohl rozmawiał o tym z Michaiłem Gorbaczowem, rosyjski prezydent, którego my Niemcy do dziś kochamy, postawił jeden warunek: NATO nie może przesunąć się do przodu [na wschód] (...) Niemiecki kanclerz do tego się zobowiązał”. 197 198 ROZDZIAŁ V Tak pisał 87-letni Eppler, jeden z czołowych ideologów SPD w „Süddeutsche Zeitung”: Obietnice Kohla straciły sens w chwili, gdy Polska i Czechy wstąpiły do NATO. Wschodnia granica Polski stała się wschodnią granicą NATO. Każdy, kto ma choć trochę oleju w głowie, nie powinien być zaskoczony aktualnymi wydarzeniami. Nie wyobrażam sobie, iż kiedykolwiek rosyjski prezydent niezależnie od tego jak się nazywa, cierpliwie przyglądał się, jak jednoznacznie antyrosyjski rząd próbuje prowadzić Ukrainę do NATO, tym bardziej, że nie jest to rząd pochodzący z wyborów. Eppler powołał się na Otto von Bismarcka, który zalecał politykom zagranicznym, aby starali się wczuć w sposób myślenia drugiej strony. Eppler uważa, że tylko mocarstwa mogą zignorować ten imperatyw: My, Niemcy, nie jesteśmy takim mocarstwem. Musimy żyć na jednym kontynencie z Rosją i nie możemy wybierać sobie rosyjskiego prezydenta. Eppler przyznał pośrednio, że Rosja była i jest mocarstwem. W kanonadzie przeciwko „mocarstwowym aspiracjom Rosji”, czołowym zarzutem jest to właśnie mocarstwowe dążenie, co można skwitować stwierdzeniem, iż mocarstwowość należy się Rosji jak psu buda. Niezbyt kunsztowne, ale brutalnie oczywiste. Tymczasem mocarstwowość należy się „jak psu buda” nie Rosji, tylko wyłącznie Stanom Zjednoczonym. Mocarstwowe ambicje Rosji to „imperializm”, natomiast imperializm USA, to budowanie światowej demokracji. Eppler przyznaje, że nie chciałby mieszkać w kraju rządzonym przez Putina: „Putin jednak musi rządzić Rosją, a nie Niemcami: Rosja to nie tylko Moskwa i Petersburg, lecz nieskończona przestrzeń z tysiącami wiosek i miasteczek, gdzie chłopi i drobnomieszczanie pragnął głównie porządku, a potem pracy i chleba. To ta większość wybrała Putina. Do lat 90. Eppler tkwił w ścisłym kierownictwie SPD. W latach 19681974 pełnił funkcję ministra współpracy gospodarczej. Do dziś jest gościem honorowym partyjnych zjazdów9. 9 Zob.: http://swiat.newsweek.onet.pl