Gazecie Wyborczej - Muzeum Historii Polski
Transkrypt
Gazecie Wyborczej - Muzeum Historii Polski
P A R T N E R D O D A T K U ANDRZEJ BOBKOWSKI 100. URODZINY SOBOTA 26 PAŹDZIERNIKA 2013 REDAKTOR PROWADZĄCY BEATA KĘCZKOWSKA 32575693 DODATEK DO „GAZETY WYBORCZEJ” Stulecie Bobkowskiego IBL PAN (5) FESTIWAL PAMIĘCI PISARZA Publikacje, wystawy – trwają obchody setnej rocznicy urodzin Andrzeja Bobkowskiego Beata Kęczkowska „Bobkowski był do głębi Europejczykiem. Był przesiąknięty miłością do Europy, do kultury europejskiej. Kochał to wszystko, co Europę stworzyło. Ale w czasie wojny, a zwłaszcza w pierwszych powojennych latach, stracił wiarę w Europę. Myślał, że zapanuje tu komunizm, że ta kultura już przestaje istnieć. Stąd również jego zafascynowanie Stanami Zjednoczonymi. Chciał stąd uciec, by paradoksalnie zabrać ze sobą europejskie wartości, w które wierzył, i ocalić je na krańcu świata – mówił o Andrzeju Bobkowskim Jerzy Giedroyc. Bobkowski niemal całe dorosłe życie przeżył poza Polską, początkowo we Francji, skąd wraz z żoną wyjechał do Gwatemali. Pozostawił po sobie „Szkice piórkiem” opublikowane przez Instytut Literacki w Paryżu w 1957 roku, sztukę teatralną „Czarny piasek” (1959), opowiadania, szkice, a także ogromny wybór listów. Pisarz korespondował m.in. z Jarosławem Iwaszkiewiczem, Tymonem Terleckim, Jerzym Giedroyciem, zachowały się jego listy do matki. Ostatnie lata to swoisty festiwal zmarłego w 1961 roku pisarza, pamięć o nim systematycznie przywracają publikacje ona jego temat, poświęcone mu wystawy czy kolejne tomy jego książek. Przypadająca w niedzielę 27 października setna rocznica urodzin Bobkowskiego to kolejny mocny akord tego festiwalu. Wśród wydarzeń przygotowanych przez Muzeum Historii Polski konkurs wiedzy o życiu i twórczości pisarza, jaki zostanie przeproR 1 E wadzony na oficjalnym profilu Muzeum Historii Polski na Facebooku (www.facebook.com/muzhp), czy multimedialna wystawa „Andrzej Bobkowski. Rider on the Storm”, która zostanie otwarta w niedzielę na platformie Google Cultural Institute. Prezentacja dziennika Andrzeja Bobkowskiego prowadzonego przez niego w czasie II wojny światowej we Francji, który stał się podstawą „Szkiców piórkiem” – to z kolei jeden z rarytasów wystawy „Bobkowski. Życie zapisane” trwającej właśnie w Muzeum Literatury w Warszawie. Pozostawił po sobie „Szkice piórkiem”, sztukę teatralną „Czarny piasek”, opowiadania, szkice, a także ogromny wybór listów Natomiast z Łodzi do Krakowa, do Biblioteki Jagiellońskiej, zjechała przygotowana przez Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi przy współpracy Muzeum Historii Polski w Warszawie ekspozycja „Bobkowski. Chuligan wolności”, na której możemy oglądać pamiątki przywiezione z Paryża, Gwatemali, fotografie, listy oraz przedmioty, które należały do rodziny Bobkowskich. W Krakowie również w poniedziałek rozpocznie się międzynarodowa konferencja naukowa „Andrzej Bobkowski wielokrotnie. W 100. rocznicę urodzin pisarza”. K Andrzej Bobkowski z żoną Barbarą L A M A 32575691 Sobota 26 października 2013 Gazeta Wyborcza wyborcza.pl 2 warszawa.gazeta.pl | ANDRZEJ BOBKOWSKI 100. urodziny | Z listów Andrzeja Bobkowskiego Kosmopolak N ie wiem, co pisać Ci ośmierci ojca. Nie płakałem, bo nie mogłem płakać. Nie potrafię w żaden sposób wyrazić, czym to było dla mnie. Nie ból, lecz długi i przeraźliwy smutek, który powoduje zastygnięcie czegoś. Czego – nie wiem. (...) Cokolwiek bym postanowił, proszę Cię o zrozumienie. Przyjdzie Ci to może łatwiej, gdy przypomnisz sobie, że przecież ja, ten ja, co dziś myśli tak anie inaczej, czerpał od dziecka zCiebie umiłowanie tego wszystkiego, co depcze się wdalszym ciągu. Przypomnij sobie, jak od małego dziecka uczyłaś mnie być człowiekiem na albumach quqtro iquinqucenta, na Mereżkowski... Źle zrobiłaś, Kiciu. Byłoby mi łatwiej żyć. (...) | O ANDRZEJU BOBKOWSKIM W 100. ROCZNICĘ URODZIN BOGDAN ZDROJEWSKI MINISTER KULTURY I DZIEDZICTWA NARODOWEGO I stnienie twórcy w kulturze nie sprowadza się do obecności jego nazwiska w słownikach i opracowaniach uniwersyteckich. Wedle Romana Zimanda pisarz staje się żywym elementem kultury, gdy jego utwory są przywoływane przez pióra cudze. Teksty żyją w innych tekstach, w rozmowach, czasem w zachowaniach niewerbalnych. Wszystkie te odmiany działań pamięci obserwujemy w związku z twórczością i osobą Andrzeja Bobkowskiego (1913-61). Od rozpraw uniwersyteckich, przez muzealne ekspozycje, do warsztatów literackich i mas krytycznych, w których rowerzyści czczą pamięć „chuligana wolności”. Andrzej Bobkowski należy do grona najwybitniejszych przedstawicieli literatury powojennego wychodźstwa – polskiej drugiej Wielkiej Emigracji. Jego recepcją rządzi Norwidowski paradoks – to autor, którego prawdziwie docenił dopiero zbiorowy „późny wnuk”. Gdy Bobkowski umierał w czerwcu 1961 roku w dalekiej Gwate ma li, był au to rem za ledwie jed ne go dzie ła „Szkiców piórkiem”. Obecnie mamy już do dyspozycji całą półkę książek sygnowanych jego nazwiskiem, a ciągle pojawiają się nowe. Sto lat od swych urodzin okazuje się pisarzem jak najbardziej współczesnym. Jak wyjaśnić fenomen Bobkowskiego? Owo przekraczanie granic dyskursów i konwencji? Otóż wydaje się, że jego źródłem jest wysoka temperatura aksjologiczna jego pism. Bobkowski nie pozostawia obojętnym! To pisarstwo wypełnione wartościami, na szczycie których umieścił On wolność. W ten sposób ten niewątpliwy Kosmopolak pozostawił w naszej kulturze niezbicie polski ślad. W swój list-testament, skierowany w lutym 1960 roku do Jerzego Turowicza, wpisał charakterystyczne wyznanie: „Dałem sobie radę, zbudowałem tu [w Gwatemali] nowe życie z niczego, życie wolne, pełne swobody, wyrobiłem sobie szacunek ludzi, wychowałem już cały zastęp młodych ludzi, dla których słowo »Polonia« nie jest pustym dźwiękiem. Poznali ją przeze mnie na tyle, na ile to możliwe. Gdzieś, kiedyś, może się to przydać”. Z listu do matki. 14 lutego 1946 r. (Andrzej Bobkowski „Listy z Gwatemali do matki”, wyd. Twój Styl 2008) J a wróciłem z mojej włóczęgi jak Burek, tzn. stary kot mojej żony, który pewnego dnia znikał, potem jeszcze go ktoś widział, potem o nim nie słyszano, ślad ginął, wszyscy myśleli, że zginął: aż pewnego dnia wracał obszarpany, wychudzony, głodny, łasił się, cieszył, był w świetnym humorze i wyglądał na bardzo domatorskie stworzenie. Przejechałem kawałek Pirenejów do Lourdes. (Z Pau wysłałem Ci kartkę – czy dostałeś?). Potem pociągiem do Toulonu, a z Toulonu na rowerze, brzegiem morza, aż do Mentony. Tam odpoczynek i przez Alpy do domu. W Alpach pogoda była nieszczególnie, potem ładna, potem zaawanturowałem się w Massif du Pelvoux, zabrakło pieniędzy i musiałem z gór zjechać nie dobrnąwszy do Chamonix, tak jak początkowo zamierzałem. (...) Mówię Ci – Burek. Ale było wspaniale. Przełęcz Lautaret (ponad 2000 m) wyciągnąłem bez zsiadania z roweru, przełęcz Cayolle (2300 m) w 1/4 – nachylenia potworne. Potem w espadrillach (sic) łaziłem po lodowcach Meije, spałem w okolicach 3000 m owinięty gazetami i szczękając zębami (bez rękawiczek – wkładałem na ręce wełniane skarpetki), najeździłem się po krótkich trawach jak na nartach (w espadrillach niosło – ho, ho), jednym słowem było do syta i bez grzechu. Strasznie to lubię. Rodzice pisarza, Henryk i Stanisława Z listu do Jarosława Iwaszkiewicza, 18 września 1947 r. (Andrzej Bobkowski „Tobie zapisuję Europę. Listy do Jarosława Iwaszkiewicza 1947-1958”, wyd. Biblioteka Więzi 2009) J a moje wszystkie listy zaczynam w nastroju „testamentowym”. Po prostu dlatego, że jeżeli nic nie zajdzie, to w pierwszej połowie maja odpływam z Cannes do Cristobalu w Panamie. Stamtąd lecę samolotem do Guatemali. Każdemu zaczynam coś zapisywać. Tobie zapisuję w spadku Europę. Właściwie najgorsze, co mi zostało. To kłopotliwy spadek. Pamiętasz – raz napisałeś mi, że jeżeli masz tyle energii, ile jej masz, to może dzięki temu, że zawadziłeś jeszcze rąbkiem o 19 w [iek]. Otarłeś się i wystarczyło. I dlatego Tobie zapisuję Europę. Nie mam zamiaru rozpisywać się o motywach tego kroku, bo to nie ma sensu. Są rozliczne. Z listu do Jarosława Iwaszkiewicza, 21 marca 1948 r. (Andrzej Bobkowski „Tobie zapisuję Europę. Listy do Jarosława Iwaszkiewicza 1947-1958”, wyd. Biblioteka Więzi 2009) Stanisława Bobkowska z synem Andrzejem Kalendarium 1913 Andrzej Bobkowski urodził się 27 października 1913 roku w Wiener Neustadt w Austrii. Jego ojciec Henryk Bobkowski był wykładowcą Cesarsko-Królewskiej Akademii Wojskowej w Wiedniu. Matka Stanisława z Malinowskich pochodziła z Wileńszczyzny. Andrzej Bobkowski z żoną w Gwatemali 1938 Ślub z Barbarą Birtusówną. 1926-33 Mieszka w Krakowie. Uczy się w Gimnazjum im. Bartłomieja Nowodworskiego. 1939 1933-36 Bobkowscy wyjeżdżają do Paryża. 7 września Andrzej Bobkowski zgłosił się do Armii Polskiej we Francji, ale nigdy nie został do wojska przyjęty. Studia ekonomiczne w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. 1940 1924-26 1935 Bobkowski uczy się w toruńskim gimnazjum. Debiut w „Tempie Dnia” krótką humoreską. Pisarz zatrudnia się we francuskiej fabryce amunicji jako robotnik. Wkrótce zostaje jednak oddelegowany do pracy w Biurze Polskim – reprezentuje interesy polskich robotników zatrudnionych we Francji. Opuszcza Paryż i ewakuuje się z innymi paryżanami na południe Francji. Większość podróży przemierza na rowerze, opisuje ją w dzienniku, który ukaże się jako „Szkice piórkiem” w Instytucie Literackim w 1957 r. 1947 Publikuje swój esej w pierwszym numerze „Kultury”. Drukuje też w londyńskich „Wiadomościach” i do początku lat 50. – w pismach krajowych, m.in. „Tygodniku Powszechnym”, „Twórczości” i „Nowinach Literackich”. 1948 Razem z żoną płynie do Ameryki Środkowej. Osiadają w Gwatemali. Barbara uczy rysunku, projektuje kostiumy, Andrzej stara się znaleźć zawód, który pozwoli mu zarobić na życie. Produkuje pierwsze modele samolotów. 1949 W sklepie niemieckiego biznesmena Bobkowski za- kłada warsztat modelarski, a potem otwiera własny interes – Guatemala Hobby Shop. Gromadzi wokół siebie grono młodych entuzjastów modelarstwa i tworzy klub modelarski. 1961 Andrzej Bobkowski umiera 26 czerwca na raka mózgu. Zostaje pochowany w grobie rodzinnym doktora Quevedo, którego czterech synów od 12 lat uczył modelarstwa. Jego żona Barbara Bobkowska została w Gwatemali, zmarła w 1982 r. 1 Sobota 26 października 2013 Gazeta Wyborcza wyborcza.pl warszawa.gazeta.pl 3 Wciąż potłuczona mozaika Do zakończenia biografii Andrzeja Bobkowskiego brakuje nam jeszcze wielu informacji Joanna Podolska Kiedy wiosną 2006 roku zaczęłam przeglądać papiery Andrzeja Bobkowskiego przechowywane w Polskim Instytucie Naukowym w Nowym Jorku, w oczy rzuciła mi się skromna kartka zapisana znanym mi już wcześniej pismem Barbary Bobkowskiej. 1 Była w języku hiszpańskim, ale nawet osoba nieznająca hiszpańskiego mogła się domyślić, że chodzi oto, by po jej śmierci przesłać papiery Bobkowskiego na adres: Jerzy Giedroyc, Instytut Literacki, Maisons-Laffitte, Francja. Wtym momencie potwierdziły się moje przypuszczenia, że obecność dokumentów Bobkowskiego wNowym Jorku jest kompletnym przypadkiem. Na to, że oryginały „Szkiców piórkiem” powinny być we Francji, wskazywała logika. Przez kolejne tygodnie próbowałam się dowiedzieć, dlaczego tak się nie stało. Dlaczego pisarz, który od pierwszego numeru paryskiej „Kultury” był związany zjej redaktorem nie tylko więzami oficjalnymi, ale też – jak wynika z ich wzajemnych listów – przyjaźnią iszacunkiem, nie zdeponował tam swoich manuskryptów. A przecież jego śmierć nie była nagła. Bobkowski długo walczył z ciężką chorobą i stopniowo przygotowywał się do odejścia. Co więc się stało, że te papiery nie trafiły do Maisons-Laffitte? Gdy w czerwcu 1961 roku Andrzej Bobkowski zmarł, jego żona Barbara została wGwatemali sama. Nie skorzystała zzaproszenia do Kanady, Stanów Zjednoczonych ani Francji, gdzie mieszkali jej brat i wielu przyjaciół. Nie zdecydowała się wrócić do Polski, choć miała tam jeszcze matkę idwie siostry. „Nie mogę Jędrka zostawić tu samego” – tłumaczyła w listach rodzinie, przyjaciołom, znajomym. To nie była łatwa decyzja. Choć Andrzej Bobkowski przed śmiercią starał się zabezpieczyć ją na przyszłość, wspólnik, zktórym prowadził Hobby Shop, nie spłacił jej, jak należało. Barbara została prawie bez grosza. Przez lata prowadziła interesy jednego z gwatemalskich biznesmenów. Znała kilka języków, więc była bardzo przydatna. Czasami wykonywała też inne zlecenia, robiła witryny sklepowe, zaprojektowała kostiumy do „Romea i Julii”, ale tak naprawdę biedowała. I była bardzo samotna. Rzadko przyjmowała zaproszenia, wyjątek robiła dla bliskich sąsiadów, u których spędzała Wigilię iWielkanoc, tradycyjnie od wielu lat. Prawie w ogóle nie spotykała się z bardzo nieliczną Polonią mieszkającą w Gwatemali. Jej przyjaciółmi i powiernikami były niemal wyłącznie koty, których miała coraz więcej. Jak powiedzieli mi przyjaciele Boba – dawni chłopcy, których on uczył modelarstwa, dziś wiekowi panowie – sama nie dojadała, ale kupowała jedzenie dla kotów. Była też bardzo dumna i niechętnie przyjmowała pomoc. Uczniowie jej męża próbowali zostawiać jedzenie albo pieniądze niepostrzeżenie, ale oddawała je, kiedy tylko znalazła. Nawet kiedy w 1976 roku Polacy z całego świata przysłali do Gwatemali pieniądze na pomoc dla ofiar trzęsienia ziemi – odmówiła. Nie chciała być zależna od innych, podobnie jak kiedyś Jędrek. Zaprzyjaźnieni znią Gwatemalczycy opowiadali mi, że od śmierci Bobkowskiego mieszkanie pozostało takie samo. Nic nie zmieniła. Jego marynarka wisiała na krześle, a niedopałek papierosa leżał w popielniczce, kiedy znaleziono ją we wrześniu 1982 roku. Wmieszkaniu prawie wszystko było tak jak 21 lat wcześniej. Zjednym wyjątkiem. Na ziemi stało pudło zzapakowanymi dokumentami, listami, zdjęciami. To na nim była napisana po hiszpańsku prośba, by wrazie jej śmierci manuskrypty męża wysłać na adres: Jerzy Giedroyc, Instytut Litteraire, 91 Av de Poissy, Les Andrzej Bobkowski pod Bayonne we wrześniu 1946 r. Mesnil-le-Roi 78600 Maisons-Laffitte, Francia. Barbarę znaleźli dwa, może trzy dni od jej śmierci sąsiedzi, m.in. jeden zdawnych modelarzy, syn zaprzyjaźnionego z Bobkowskimi adwokata Rafaela Cuestasa. 16 kotów rozpierzchło się, gdy tylko wyważył drzwi. Był wrzesień. W Gwatemali to gorący miesiąc. Trzeba było szybko zorganizować pogrzeb, posprzątać mieszkanie. Robili to najbliżsi przyjaciele Andrzeja: Ricardo Mendizabal, który uważał się za jego wychowanka, przetłumaczył zBarbarą na hiszpański sztukę „Czarny piasek” idwa opowiadania. A także lekarz Julio Quevedo – to wjego rodzinnym grobowcu są pochowani Andrzej iBarbara. Może nie zauważyli kartki ztestamentem Basi, amoże uznali, że polskie papiery powinni przejrzeć najpierw Polacy. Zwrócili się więc do Adama Prauna (późniejszy honorowy konsul Polski), który mieszkał wGwatemali od 1958 roku iznał Bobkowskich. Polacy wzięli tylko spakowane rzeczy i kilka książek, a resztę zostawili. – To wszystko było w strasznym stanie, koty wszędzie buszowały, nie było co ratować – wyznała mi szczerze pani Danuta Praun. Nie umiała do końca wytłumaczyć, dlaczego wysłali te papiery do Nowego Jorku, anie do Jerzego Giedroycia. Nie pamiętała kartki z prośbą Basi. Wspominała, że pudło z dokumentami zabrał do Stanów Zjednoczonych związany z Instytutem Polskim w Nowym Jorku Mieczysław Sierpiński. Jego żona była z misją UNESCO w Gwatemali. Natomiast w dokumentach Instytutu Polskiego wkorespondencji zlat 1984-2000 o nowych nabytkach jest niedatowana notatka pisana ręcznie, że papiery Bobkowskiego przekazał do zbiorów dr Albert Juszczak, ówczesny prezes Fundacji Kościuszkowskiej. On sam nie potwierdził tego w rozmowie telefonicznej. Jednak choć nie do końca wiadomo, jak dokładnie zostały przekazane te papiery, to faktem jest, że manuskrypty nie trafiły tam, gdzie według woli Barbary Bobkowskiej – i najpew- Przez wszystkie lata, kiedy Bobkowscy mieszkali w Gwatemali, Jerzy Giedroyc był ich największą ostoją. To on mobilizował Andrzeja do pracy, namawiał do pisania niej samego pisarza – miały trafić. Na wiele lat dzienniki i inne papiery Andrzeja Bobkowskiego zniknęły z pola widzenia. Dopiero w 2005 roku w internecie pojawiła się informacja ozbiorach PIASA (Polish Institute of Arts and Sciences of America) iokazało się, że tam znajdują się poszukiwane przez badaczy dzienniki, w tym oryginały „Szkiców piórkiem”. Wśród rzeczy pozostawionych po śmierci Barbary Bobkowskiej przez polskich znajomych do wyrzucenia było też mnóstwo zdjęć, dokumentów, listy, rysunki Basi. Fernando Quevedo, brat Julia, także wielki admirator Boba ijeden zjego wychowanków, pozbierał te rzeczy izapakował do dwóch drewnianych walizek. Na obu z nich były przylepione jeszcze kartki informujące o tym, że przyjechały do Gwatemali zFrancji w1948 roku. Fernando trzymał je przez 25 lat i przewoził z domu do domu, gdy się przeprowadzał. Nie potrafił ich wyrzucić inie do końca umie wytłumaczyć dlaczego. Jedną z nich przywiozłam do Polski wraz z różnymi papierami. Walizka i materiały są eksponowane teraz na wystawie przygotowanej zokazji stulecia pisarza „Bobkowski. Chuligan wolności” wBibliotece Jagiellońskiej. Przez lata, kiedy Bobkowscy mieszkali w Gwatemali, Jerzy Giedroyc był ich największą ostoją po drugiej stronie oceanu. To on mobilizował Andrzeja do pracy, namawiał do pisania, inspirował różne działania. Gdyby nie on, prawdopodobnie „Szkice piórkiem” nigdy nie ujrzałyby światła dziennego, bo na pewno żaden inny emigracyjny wydawca nie zdecydowałby się na publikację tak dużego i w gruncie rzeczy kontrowersyjnego dzieła. Aprzede wszystkim nikt tak skutecznie nie namawiałby go do przygotowania ich do druku. Bez Giedroycia nie byłoby Bobkowskiego pisarza, bo rozmieniłby się na drobne wGwatemali, walcząc oprzetrwanie. Dlaczego tak o niego walczył? W wywiadzie, który przeprowadziłam z redaktorem „Kultury” w1999 roku, Jerzy Giedroyc wyznał, że umieszcza Andrzeja Bobkowskiego wdziesiątce swoich najważniejszych współpracowników. Na to się składa wiele elementów. Wątek osobisty i uczuciowy odgrywałby wtakiej selekcji bardzo dużą rolę. Dlatego liczyłby się nie tylko wkład w „Kulturę” i talent, ale także sprawy osobiste itowarzyskie. Bobkowski miał jedną bardzo cenną cechę, która jest dość rzadka, zwłaszcza wśród Polaków, choć nie tylko wśród Polaków – wiarę wprzyjaźni ilojalność. Nie chodzi oto, że zawsze zgadzał się z moimi poglądami. Wręcz przeciwnie. Często się spieraliśmy, ale miałem do niego osobiste zaufanie. To jest bardzo rzadkie. Bobkowski był jednym z tych współpracowników, co do których nigdy nie miałem żadnych wątpliwości, że w każdej sytuacji będą ze mną. Zwłaszcza wostatnich latach jego życia byliśmy bardzo blisko. Czapski był moim przyjacielem i współpracownikiem. Tak samo stało się z Bobkowskim. Bobkowski trafił do pierwszego numeru „Kultury” właśnie przez Józefa Czapskiego, którego znał, gdyż współpracował zplacówką II Korpusu. To szalenie ciekawy fragment biografii Bobkowskiego, który wymaga jeszcze dalszych badań. Do części materiałów o tym okresie dotarłam w Paryżu, ale większość znajduje się w samym sercu Krakowa. Tak jak wiele innych informacji o pisarzu i jego rodzinie. Poszukując śladów Andrzeja Bobkowskiego, wędrowałam za nim po świecie. Dwukrotnie przejechałam pokonywaną przez niego trasę rowerową przez Francję, zresztą nie ja jedna. Podobne wyprawy ma za sobą też kilku innych miłośników Bobkowskiego. Jeden z nich przejechał ją motocyklem. W 2010 roku, w organizowanej przeze mnie wyprawie rowerowej szlakiem „Szkiców piórkiem”, uczestniczyło kilkunastu studentów Uniwersytetu Łódzkiego. Byłam też w Wiener Neustadt wAustrii, gdzie Bobkowski się urodził, dotarłam do plaży z czarnym wulkanicznym piaskiem w dalekiej Gwatemali, uczestniczyłam wzawodach modelarskich wraz zjego wychowankami, odnalazłam indiańską przybraną córkę jego najbliższych przyjaciół, która – choć nie zna polskiego – przechowuje wdomu polskie książki zdomu Bobkowskich z dedykacjami pisarzy. Wielokrotnie odwiedzałam kuzyna Andrzeja, Jerzego Czerwińskiego, wKrakowie. Odszukałam też rodzinę Tadzia wWarszawie. Ale wszystko zaczęło się wŁodzi. To tam odnalazłam panią Marię Stawską, rodzoną siostrę Basi Birtusówny, żony Andrzeja Bobkowskiego, która w swoim mieszkaniu przechowywała różne pamiątki, listy, zdjęcia od siostry iszwagra izachęciła mnie do dalszych poszukiwań. To dla niej odnalazłam francuską rodzinę jej brata, Jana Birtusa – Elizabeth, która również ma pamiątki związane z pisarzem, nawet polskie listy, których, niestety, nie umie przeczytać. Wydaje się, że te wędrówki nie mają końca. Wciąż mam wrażenie, że do zakończenia biografii Andrzeja Bobkowskiego brakuje mi jeszcze wielu informacji, więc dalej szukam. AIe wcale mi to nie przeszkadza, bo autora „Szkiców piórkiem” zwyczajnie lubię. I cenię to, co pisał. Aż trudno uwierzyć, że miałby już sto lat. Z listów Andrzeja Bobkowskiego Ż al mi będzie Francji – to dzisiaj chyba jedyny kraj, który stara się dyskutować przytomnie i nie operować w tym wyłącznie formułkami propagandowymi. Zachowali pod tym względem zupełnie wyjątkowe, jak na obecne stosunki, poczucie wstydu i równocześnie swobody. (...) Poza tym cała ta część Europy ma zupełnie wyraźne uczucie, że będąc tymczasem poligonem ideologicznym, może łatwo zamienić się w poligon tout court. To nie sprzyja materialnej stronie przebłysków renesansu. Jestem ciekaw, jak zacznę na to patrzeć z jeszcze większej odległości. Nas zabija często prowincjonalizm, ten punkt widzenia wyłącznie z własnego okna. Z listu do Jerzego Turowicza, 31 maja 1948 r. (Andrzej Bobkowski „Listy do Jerzego Turowicza 1947-1960, wyd. Biblioteka Więzi 2013) M iałem b. wiele pracy, bo chciałem wykorzystać koniunkturę przedświąteczną w mojej branży. Przy końcu między 15 a 20-ym spałem wszystkiego może 6-8 godzin. Piłem rum Caribe z Jamajki z cukrem i moczyłem nogi w kawie czarnej. Nie mogąc pić kawy, bo mi b. szkodziła na serce, mam zamiar opatentować ten sposób. Skutek ten sam, może nawet lepszy. (...) Z listu do Jarosława Iwaszkiewicza, 26 grudnia 1948 r. (Andrzej Bobkowski „Tobie zapisuję Europę. Listy do Jarosława Iwaszkiewicza 1947-1958”, wyd. Biblioteka Więzi 2009) U nas z Polską na ustach wchodzi się nawet do wychodka, chodzi na dziwki, pożycza pieniądze i przyjmuje z jednej strony sowieckie, a z drugiej strony amerykańskie napiwki. Ale jesteśmy wolną Polską, proszę Pani. La Pologne c’est une fille gui donne tout ce gu’on veut, mon cher Ange (Polska to dziewczyna, która da ci wszystko, czego zechcesz, mój Aniele. Z listu do Anieli Mieczysławskiej, 13 lutego 1956 r. (Andrzej Bobkowski „Przysiągłem sobie, że jeśli umrę, to nie w tłumie... Korespondencja z Anielą Mieczysławską 1951-1961”, wyd. Ruta 2003) O statnio czytałem wspaniałą książkę, która na pewno i Ciebie by zachwyciła, ale nie wiem, czy jest przetłumaczona. Nazywa się „Il Gattopardo” i została napisana przez sycylijskiego arytokratę Conte Tomasiego Lampedusę. Ja przeczytałem to w tłumaczeniu hiszpańskim. (...) Cudowna rzecz – krótka powieść, na niecałych 300 stronach jest CAŁE życie, cała filozofia życia, podana z jakimś dobro-gorzkim uśmiechem i cudownym, cieniutkim dowcipem, z tym „esprit”, który jest jak wino – nie wytwarza się w jednym pokoleniu i w byle jakiej klasie społecznej. Po przeczytaniu tej książki chodziłem szereg dni jakby przykryty welonem tiulu, ciężko było się wymotać z tego jakiegoś przedziwnego czaru, spokoju, piołunu i uśmiechu. Z listu do matki. 22 kwietnia 1960 r. (Andrzej Bobkowski „Listy z Gwatemali do matki”, wyd. Twój Styl 2008) Sobota 26 października 2013 Gazeta Wyborcza wyborcza.pl 4 reklama 32575699 1