Naczelny architekt Warszawy Michał Borowski złamał

Transkrypt

Naczelny architekt Warszawy Michał Borowski złamał
Naczelny architekt Warszawy Michał Borowski złamał prawo
LECH KACZYŃSKI CHRONI KANCIARZA
INDEKS 356441
http://www.faktyimity.pl
ISSN 1509-460X
Nr 39 (291) 6 PAŹDZIERNIKA 2005 r. Cena 2,80 zł (w tym 7% VAT)
Ü Str. 3
Andrzej Lepper zapewniał publicznie, że tzw. gwiazdy estrady, ozdabiające wiece wyborcze Samoobrony, czynią to bezpłatnie. Pan przewodniczący zapewne nie wiedział, że za jego plecami artyści biorą od
partii honoraria idące w setki tysięcy złotych. Dla przykładu: tylko wyblakli Trubadurzy skasowali Samoobronę na około 800 tys. zł.
Ü Str. 12
Mordercy w habitach
W służbie Maryi i jej Syna mordowali ludzi, obdzierali ze skóry,
palili żywcem; oddawali się obżarstwu, opilstwu i wyrafinowanej rozpuście. Kto?! Wojownicy Pana – zakony rycerskie. Templariusze, Krzyżacy i joannici jako pierwsi podjęli się rzeczy niewykonalnej: chrystianizacji islamu.
Ü Str. 17
2
Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y
POLSKA 6 milionów (20 proc. wszystkich uprawnionych) spośród 40-milionowego narodu zdecydowało, że będą nami rządziły PiS i PO. SLD uzyskało 11 proc. głosów, czyli jedną trzecią
tego, co 4 lata temu. Sensacją pozostaje totalna klęska lewicy
w Senacie – nikt przez nią popierany nie zdobył mandatu, a jedynym broniącym zdrowego rozsądku w izbie wyższej pozostanie niezależny senator (dawniej Unia Wolności) Kazimierz
Kutz. Miłym akcentem jest słaby wynik LPR, której zaszkodził
brak wyraźnego poparcia ze strony Rydzyka i świetna kampania
PiS. W Europie zauważono, że Polska jest jedynym krajem
w naszej części świata, w którym nie ma liczącej się lewicy...
Jeśli nie liczyć Samoobrony – katolickiej lewicy ojca Rydzyka.
Wraca stare. Kandydatem na premiera z ramienia PiS – zamiast
zapowiadanego Jarosława Kaczyńskiego – został Kazimierz Marcinkiewicz, szef gabinetu politycznego nieudacznego premiera
Buzka. Ten były działacz ZChN, kawaler zakonu maltańskiego,
a przede wszystkim członek Opus Dei odznaczony za zasługi dla
archidiecezji poznańskiej, wcześniej terminował jako wiceminister edukacji u parafianki Suchockiej.
Agent Watykanu premierem. Obyśmy tylko wszyscy zdrowi byli!
Cezary Mech, kandydat PiS na ministra finansów, podkreślił, że
ma pełne zaufanie do szefa NBP, Leszka Balcerowicza.
Teraz dopiero się okaże, co nam PiSda...
Tegoroczne wybory nie obeszły się bez incydentów. W niektórych komisjach obwodowych w Sosnowcu i Częstochowie nie zarejestrowano ani jednego głosu na kandydatów RACJI, mimo
że takie głosy zostały oddane, a w jednej z komisji w Sieradzu
nie uznano za stosowne wywiesić nawet listy z wynikami kandydatów PPP. W innych okręgach prawica niszczyła plakaty i tablice lewicy – w Słupcy policja złapała na gorącym uczynku kandydata do Sejmu z ramienia LPR, Przemysława Piastę.
Ksiądz proboszcz za niego poręczy. Przecież człowiek ratował bliźnich przed grzechem oddania głosu na bezbożników.
POLSKA/UNIA EUROPEJSKA Po zwycięstwie PiS odezwały
się zaniepokojone głosy polityków europejskich. Zarówno przedstawiciele Rady Europy, jak i Komisji Europejskiej ostrzegli, że
realizacja pomysłu przywrócenia w Polsce kary śmierci, obiecywana przez Kaczyńskich, może doprowadzić do usunięcia Polski
z Rady Europy i będzie uznana za poważne naruszenie Karty
Praw Podstawowych Unii.
„Poważne” to teraz Unia może mieć kłopoty, jak się do Brukseli wybierze Jarek Kaczyński.
POLSKA Według raportu Instytutu Psychiatrii i Neurologii
w Warszawie, Polska jest rekordzistką Europy w zakresie wzrostu liczby osób cierpiących na choroby psychiczne. W ciągu ostatnich 8 lat liczba chorych podwoiła się! Lekarze upatrują przyczyn tej katastrofy psychiatrycznej w polskim systemie społecznym, wysokim bezrobociu, stresie i tzw. wyścigu szczurów, czyli
atmosferze presji i bezwzględnej rywalizacji.
A kto powiedział, że będzie zdrowo i komfortowo? Żyjemy przecież
w Polsce, prawda...
Trwa zamieszanie w katolickim Radiu Plus. Jego likwidator, ksiądz
Kazimierz Sowa, zażądał od prowincji franciszkanów, właściciela spółki Nadawca (koncesjonariusz warszawskiego Plusa), 500
tys. złotych za złamanie umowy. Ksiądz żąda także od braci 10
mln zł odszkodowania za nielegalne zmiany w zarządzie spółki.
Sowa i franciszkanie wzajemnie sobie grożą.
Co to, k...a, jest, wolna amerykanka?! Gdzie jest biskup, gdzie sądy
i kary kościelne? Tylko tego brakuje, żeby się księża pieniactwa od
porządnych ludzi nauczyli.
GDAŃSK Kandydat na prezydenta Donald Tusk po 27 latach
pożycia wziął ślub kościelny z własną żoną. Donald zdecydował
się na powrót do Kościoła po namowach arcybiskupa Gocłowskiego, który przekonał go, że „powrót do Kościoła ma głęboki
sens”. Tusk zaklina się, że jego ślub katolicki nie ma nic wspólnego z kampanią wyborczą, lecz jest owocem nawrócenia, jakiego doznał po śmieci Jana Pawła II.
Nooo, skoro Gocłowski mówi o „głębokim sensie”, to Tusk może te
wybory wygrać. Swoją szosą, aż strach pomyśleć, co by się działo
z duszą Tuska, gdyby papież nie umarł...
LEGNICA Radni LPR domagają się wycofania z miejscowego
teatru dwóch spektakli: jeden opowiada historię gwiazdy porno
(na motywach filmów Almodóvara), a drugi jest oparty na słynnych „Monologach waginy”.
LPR zawsze sobie robotę znajdzie. Przez najbliższe 4 lata będzie gonić artystów, którzy zamiast spektakli o życiu Ojca Świętego mówią
o waginach i pornografii.
SŁUPSK Chyba już w duchu nowej władzy dyrekcja Miejskich Za-
kładów Komunikacji żąda od pracowników w imiennych ankietach deklarowania orientacji seksualnej. Szefostwo wyjaśnia, że pytanie o preferencje seksualne ma służyć lepszemu poznaniu...
predyspozycji pracowników do sprawowania funkcji kierowniczych.
Kościół zapowiedział polowanie na gejów w seminariach, Kaczyński
z Giertychem – w szkołach, a teraz okazuje się, że homoseksualiści
mogliby zdeprawować nawet pasażerów w autobusie...
POLSKA/CZECHY Narasta zamieszanie wokół sprzedaży pol-
skiemu Orlenowi wielkiej czeskiej firmy naftowej – Unipetrolu.
Czesi wietrzą w sprawie wielką aferę łapówkarską, w którą mieliby być umoczeni politycy obydwu krajów. Podejrzenia dotyczą
ministra skarbu, Jacka Sochy, i Marka Belki, a po czeskiej stronie – Stanislava Grossa, byłego premiera.
Choćby nawet brał łapówki, to wara Czechom od naszego premiera.
Do roboty!
Ten, którego nie było
ozmawiałem z Danielem dwa tygodnie temu w Łodzi. BiaA wybory wygrali ci, co zwykle – te same twarze, pokadoliliśmy głównie o naszym wspólnym zgryzie – że jest zywane po dwadzieścia razy dziennie w każdym programie, te
szczyt kampanii parlamentarnej, a media prawie w ogóle nie same głosy słyszane na każdej stacji radiowej. Po prostu wyinformują o udziale w wyborach antyklerykałów, o Polskiej Par- brańcy narodu, mężowie opatrznościowi, zbawiciele nasi!
tii Pracy i o jej przewodniczącym, jedynym lewicowym kanPrzypomnisz sobie teraz, narodzie, jak rządzą ministrowie
dydacie na prezydenta – Danielu Podrzyckim. Mówiłem wte- z Opus Dei – jak rozdają Twoje zarobione w pocie czoła pody do niego rozżalony: – Ja już to przerabiałem z „FiM” i prze- datki na remonty plebanii i kościołów, na dotacje dla Caritarabiam na okrągło. Zdążyłem się przyzwyczaić, że nie ma mnie, su, pomniki papieskie i narodowowyzwoleńcze, przy których
mojego pisma, i to nawet wtedy, kiedy dwie prokuratury na- bezdomnym najlepiej smakuje piętka suchego chleba popita
raz proszą nas o szczegóły opisywanej sprawy. Inne media winem kupionym za wózeczek złomu. Po raz kolejny przyponie zająkną się o „trędowatym” tygodniku. Co najwyżej same mną się nam teraz wszystkie rocznice klęsk z powodu niewiapociągną trochę temat, zrobią swoje zdjęcie i wydrukują po ry oraz zwycięstw pod dowództwem Matki Boskiej – rozpaparu dniach pod hasłem: „Według naszych ustaleń”. Tak sa- miętywane podczas niezliczonych akademii, seminariów, pomo was – PPP i RACJI – po prosiedzeń, odpraw i odleżyn. Powróstu nie ma. Ciebie też nie ma! Choćcą stalinowskie zbrodnie, hitlerowbyś sobie flaki wypruł, to nie naskie czystki i AK-owskie akcje przy,
piszą o Tobie, bo jesteś antyklerynad i obok Arsenału. Kaczyńscy
kał i socjalista. Nie pasujemy do
zarządzą kolejną ekshumację w Katego świata, Daniel.
tyniu oraz poświęcenie i wyłączeOn był większym optymistą.
nie z użytku wszystkich kanałów,
Wierzył, bardziej niż ja, w zjednoktórymi powstańcy uciekali ze Staczenie pozaparlamentarnej lewicy.
rówki. Z kopyta ruszy budowa
Był to nasz wspólny, najnowszy
Świątyni Opatrzności Glempa nad
powyborczy plan. – Potrzeba czaKościelną Firmą w Polsce, podobsu – powtarzał...
nie jak kompleksy slumsów pod
Zadzwonił do mnie następnewiększymi miastami.
go dnia, chciał przyjechać na wyA kiedy wyborcy PiS mniej więwiad dla „FiM”, do Łodzi... w środcej po roku zorientują się, że deku nocy! – Inaczej nie mogę
komunizacje, ekshumacje, komisje
– wyznał błagalnie. – Człowieku,
śledcze, nowe pomniki i kłapanie
w nocy to się śpi! Tak, tak, nawet
mordami na Wschód i Zachód
jak jest kampania wyborcza do Sej– już ich nie bawią, wtedy zaczną
mu! Chcesz się przekręcić...?
wołać PAPU. Tego Kaczory już im
– żachnąłem się na niego. Optydać nie potrafią, bo przecież nikt
mizmu nie stracił nawet po prawynie jest doskonały. Zaczną się wojborach we Wrześni. Twierdził, że
ny i kłótnie z Platformą, jedni bętrzeba walczyć choćby o 2 proc. Zdjęcie zrobione w redakcji „FiM” tydzień
dą na drugich wieszać burki za
Wtedy – zapewniał – będą mu- przed śmiercią
wprowadzenie reform nieudaczsieli nas wymienić w mediach.
nych i niewprowadzenie tych, któBył urodzonym liderem, zwierzęciem politycznym, jak go re miały się udać. Naród pokuma, że bracia Kaczyńscy mieli
określiłem po naszym pierwszym spotkaniu. Działaczem ro- tylko takie mądre miny, a w rzeczywistości to dwa bufoniabotniczym był od lat, organizował strajki w 1980 r., był inter- ste półgłówki. Dla biednych „dziadów” nie ukradną oni nawet
nowany, noszony na rękach. Ale te lata przewodzenia wcale rogala z piekarni, ani też reparacji wojennych od Niemców
go nie zepsuły, nie przyćmiły ideałów, nie nauczyły cynizmu. – 60 lat po wojnie – nie wyłudzą.
Spieraliśmy się o socjalne punkty programu PPP. Kiedy powieAle ty, Danielu, już tego nie doczekasz. Niestety, nie będziałem mu, że dobrobyt trzeba najpierw wypracować w po- dzie Ciebie także później, kiedy szpakami karmieni Polacy nacie czoła, a później dopiero go dzielić – spojrzał mi głęboko jedzą się już kaczek do wyrzygania. Kiedy po raz kolejny zatęw oczy i powiedział: – Roman, ale tego rozdziału wielu już sknią za tymi, którzy – idąc po władzę – nie myślą o sobie,
może nie doczekać. Miliony ludzi nie mają co do gara włożyć. nie dbają o siebie. No tak, ale kto ich znał, kto o nich słyszał?
To państwo musi ich ratować natychmiast!
Czasem zastanawiam się, czy Ty w ogóle kiedykolwiek byłeś.
Na wszystkim się znał, przemawiał jak nikt inny, wszyst- Bo jeśli byłeś przede wszystkim dla innych, a to jest prawda,
kiego musiał sam dopatrzyć. Rzadko się mylił. No, może oprócz to znaczy, że już za życia zabiły Cię media, skazały na nieisttego jednego razu w drodze z Katowic do rodzinnej Dąbrowy nienie. Przecież nawet w dniu Twojej śmierci ważniejsze było
Górniczej... Okoliczności tego wypadku w przeddzień wybo- zachowanie ciszy wyborczej w mediach niż relacja z tak zarów nie tylko dla mnie są bardzo niejasne. Była zaledwie 17.20, gadkowego wypadku tak znanego człowieka. Ale Twój pech,
ładna pogoda, superwidoczność, Daniel był świetnym kierow- pech takich jak Ty i ja, polega na tym, że znani jesteśmy nie
cą. Dlaczego zjechał nagle na barierki oddzielające przeciwle- z tego, z czego znanym być wypada – z wynoszenia pod niegłe pasy jezdni? Gdyby przysnął, natychmiast powinien się biosa papieża i kultu Solidarności, z dogadzania Kościołowi,
obudzić, hamować, ratować się, ale śladów hamowania nie wreszcie – z narodowej wiary katolickiej.
stwierdzono. I jeszcze te żelaza z bariery, które poprzebijały go
Mówiłeś, Danielu, że kiedy zaczniemy odnosić prawdziwe
na wylot. Podobno jest jeden świadek, który widział... samo- sukcesy, będą wreszcie musieli o nas mówić i wszyscy pochód spychający wóz Daniela, inny mówił o nagłym skręcie znają nasz program i nasze intencje. I wtedy my zaczniemy
na bariery, tak jakby nagle zablokował się układ kierowniczy. wreszcie wygrywać wybory i poustawiamy wszystko na
Faktem jest, że niedawno w kole jego samochodu poluzowa- swoim miejscu. Wtedy nakarmienie polskiego dziecka będzie
ne były wszystkie śruby... Czyżby ktoś przygotowywał grunt ważniejsze od miliona dotacji dla watykańskiego biskupa. Człopod IV Rzeczpospolitą – klerykalną, zamordystyczną, kryminal- wiek będzie dobrem najwyższym i najwyższą WARTOŚCIĄ.
ną dyktaturę? Daniel Podrzycki – założyciel Wolnego Związku I już nikt w imię żadnych innych, wydumanych przez siebie
Zawodowego „Sierpień ’80”, szef Polskiej Partii Pracy i natu- wartości nie będzie gnoił człowieka.
Teraz powiedz, Przyjacielu, kiedy to będzie, bo nam tutaj na
ralny lider porozumienia ideowej lewicy – był niewątpliwie jedtej biednej ziemi zaczyna już brakować cierpliwości. JONASZ
ną z największych przeszkód na drodze do takiej Polski.
R
Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r.
to samo pół miliona dolarów, któ2. „Dom Szwedzki” – 16 wrzean prezydent Warszawy
re „wisiał” bankowi). Innymi słowy
śnia 2003 r., czyli dopiero półtora
– Kaczyński – opowiada,
(przeliczając dolary i euro na złomiesiąca po objęciu funkcji naczeljak to będzie ślicznie,
tówki z uwzględnieniem ówczesnych
nego architekta Warszawy, zbył 92,5
a przede wszystkim uczcikursów walut): Borowski przez 3,5
proc. udziałów matce, 84-letniej Miwie, gdy zostanie panem prezydenmiesiąca niczego się nie dorobił, nariam Marii Borowskiej, a sam zatem Rzeczypospolitej. Wśród majątomiast przeputał gdzieś ponad 40
chował 7,5 proc., zaś prezesem zacych go uwiarygodnić argumentów
tys. amerykańskich dolarów. No cóż,
rządu spółki uczynił wspomnianego
eksponowana jest rzekoma umiewolno mu. Ale idźmy dalej...
Grochowskiego;
jętność zarządzania dużym (wiadoRok 2004 był wyjątkowo pomyśl3. „DOT” – dokładnie jak
ma rzecz – stolica!) organizmem warny dla finansów naczelnego archiw punkcie 2;
szawskim. A tymczasem mamy dotekta Warszawy. Wprawdzie zarobił
4. „DOKS” – 16 września 2003
wody, że lider Prawa i Sprawiew stołecznym Ratuszu tylko 118 tys.
roku zbył 91 proc. udziałów matce
dliwości patronował w stołecznym
853 zł i 73 gr, ale kupił sobie wresz(zachował 9 proc.), przekazując
Ratuszu śmierdzącemu korupcie mieszkanie (110 mkw. o wartowcześniej (5 sierpnia) prezesurę
cją układowi, w którego stworzeniu
ści 750 tys. zł) oraz samochód (bmw
Grochowskiemu.
osobiście uczestniczył i zażarcie broX5 – ponad 400 tys. zł), spłacił przed
17 września 2003 r. urzędnik Boni go przed rozbiciem. Popatrzmy...
terminem dług w banku (0,5 mln
rowski, jako „osoba wydająca deW lipcu 2003 r. Kaczyński miadolarów), zaś na koncie zgromadził:
cyzje administracyjne w imieniu prenował 53-letniego wówczas Micha9,9 mln zł – 7,5 tys. euro plus 7,8
zydenta”, złożył wymagane ustawą
ła Borowskiego naczelnym architys. dolarów. Jakim cudem?!
oświadczenie o aktualnym stanie
tektem Warszawy. Stanowisko to poChoć z oświadczenia majątkoswojego majątku. Oprócz wyżej wyzostawało nieobsadzone po rezygnawego Borowskiego zniknął dom
mienionych udziałów kapitałowych
cji prof. Jana Macieja Chmielewskiego, który objął urząd w styczniu 2003 r. i już po dwóch miesiącach podał się do dymisji z powodu – jak tłumaczył – „rozbieżności
poglądów w fundamentalnych sprawach z ekipą Lecha Kaczyńskiego”.
Borowski był bardziej elastyczny: „Prezydent Warszawy wybrany
w demokratycznych wyborach to mój
Lech Kaczyński nie dostrzega, że jego najbliższy
klient. Jak się coś projektuje, to
współpracownik łamie prawo, zakazujące
zawsze należy uwzględnić życzenia
urzędnikowi zasiadania we władzach zagranicznej
klienta, więc będę słuchał i wypełniał wytyczne Lecha Kaczyńskiego”
spółki. Nie widzi też problemu, że dom wart
– zapowiedział poddańczo tuż po
6 mln zł urzędnik sprzedaje za podwójną cenę
nominacji.
firmie, która jest u niego petentem...
Co może naczelny architekt, od
którego zależy każde pozwolenie na
(6 mln zł) i wierzytelność w spółce
miał wówczas: 295 tys. zł i 130 tys.
budowę w mieście przeżywającym
„DOT” (800 tys. zł), to jednak prodolarów w gotówce, 800 tys. zł „na
boom inwestycyjny – nie trzeba niste rachunki przekonują, że do zbipapierze” (pożyczył tę kwotę spółkomu tłumaczyć. Faktem jest, że
lansowania wykazanego majątku
ce „DOT”) oraz dom, który oszaza panowania Borowskiego niektóbrakuje architektowi grubo pocował – a zna się na tym jak mało
rzy warszawscy developerzy otrzynad 5 mln zł. Okazuje się, że
kto – na około 6 mln zł. Jeśli zaś
mywali tzw. decyzje o warunkach
zabudowy w ustawowym terminie 65 dni, a inni wciąż jeszCommercial register of canton Zurich
cze uzupełniają dokumenty.
Architekt Borowski (w środowisku nazywany Miszą)
przez prawie trzydzieści lat
mieszkał i pracował w Szwecji, dokąd wyemigrował z matką po antysemickich wydarzeniach roku 1968 (ojciec – Natan Borowski – zmarł 5 lat
wcześniej). Na początku lat 90.
zaczął robić interesy w Warszawie, gdzie – jak podaje
w swojej nocie biograficznej
– „(…) był zaangażowany w orw marcu 2004 r. wyjątkowo korzystchodzi o pasywa, Borowski ujawganizacji przedstawicielstw na rynku
nie, z dwukrotnym – w stosunku
nił, że w 2002 r. wziął w banku 500
polskim wielu szwedzkich firm”. Dodo deklarowanej wcześniej wartys. dolarów kredytu, który będzie
dajmy, że angażował się nie tylko na
tości – przebiciem, sprzedał rzespłacał do 2012 r.
rzecz Szwedów, bo tuż przed objęczony dom (zabytkowa kamienica
Po kilku miesiącach, a ściślej
ciem posady u Kaczyńskiego był właprzy ul. Foksal 15) polsko-belgijskiej
– na koniec 2003 r. (w tym czasie
ścicielem kilku spółek, z którymi
spółce developerskiej Ghelamco, buzarobił na posadzie 43 776,70 zł),
(zmuszony wymogami „Ustawy
dującej w stolicy kompleksy biurosytuacja majątkowa naczelnego aro ograniczeniu prowadzenia dziawe, centra logistyczne i handlowe
chitekta wizji budowlanych Kaczyńłalności gospodarczej przez osoby
oraz luksusowe rezydencje, której
skiego wyglądała następująco: udziapełniące funkcje publiczne”, m.in.
pomyślność jest ściśle uzależniona
ły w spółkach – bez zmian (nie wypoprzez zakaz posiadania udziałów
od przychylności naczelnego archikazał ich, choć w listopadzie Miprzekraczających 10 proc. kapitału
tekta miasta...
riam Borowska zmarła i został jezakładowego) poczynił takie oto
A co ma do tego Lech Kaczyńdynym spadkobiercą przepisanych
manewry:
ski?
na matkę aktywów – 526 tys. 133 zł
1. „Dom Architektury” – 18 lipi 7,5 tys. euro w gotówce, dom za
ca 2003 r. zbył 100 proc. udziałów
Gdy 17 sierpnia 2005 r. dziennik
6 mln zł, niezwrócone jeszcze przez
swojemu przyjacielowi Janowi Sta„Życie Warszawy” w publikacji zatyspółkę „DOT” 800 tys. zł i wciąż
nisławowi Grochowskiemu;
tułowanej „Sprawdzają, czy architekt
P
Spóła
GORĄCY TEMAT
miasta nie wziął łapówki” poinformował o badaniu przez urzędników
miejskiego biura kontroli wewnętrznej i audytu okoliczności sprzedaży
kamienicy przy ul. Foksal (pojawiły się podejrzenia o łapówkę ukrytą w astronomicznej cenie nieruchomości), pan prezydent stwierdził, że
w ogóle nie ma pojęcia, o co chodzi w tej sprawie. Co ciekawe – Julia Pitera (była szefowa Transparency International) zadała kłam
tym zapewnieniom, ujawniając, że
o możliwych kłopotach Borowskiego z prawem dwukrotnie informowała prezydenta Warszawy bez jakiejkolwiek z jego strony reakcji. Ba,
Kaczyński dał nawet wyraz swojej
bezradności, komunikując Piterze,
że choć wie o „dziwnych układach”
swojego architekta, nic z tym fantem zrobić nie może...
Po zakończeniu kontroli u Borowskiego pan prezydent Warszawy dał stanowczy odpór wszelkim
podejrzeniom w stosunku do swojego najbliższego współpracownika:
– Cena tej kamienicy była ceną rynkową i żadnego przestępstwa czy
występku w działaniu naczelnego
architekta widzieć nie mogę – zawyrokował, dodając, że sytuacja byłaby jednak bardziej klarowna, gdyby Borowski sprzedał nieruchomość
firmie, która nie jest jego petentem, i zastanawia się, „czy dla rozwiania wszelkich wątpliwości nie poprosić jeszcze o zbadanie sprawy
Najwyższej Izby Kontroli”. Zastanawia się dalej...
W szaleństwo zaprzeczania
oczywistym faktom uwikłało się nawet Biuro Prasowe Stołecznego
Urzędu Miasta, oświadczając 19
sierpnia 2005 r., że absolutną nieprawdą jest, jakoby Borowski miał
kiedykolwiek jakieś układy biznesowe z Grochowskim: „Takie związki nie miały i nie mają miejsca.
Wg informacji p. Borowskiego, Jan
Grochowski nigdy nie był jego wspólnikiem ani partnerem biznesowym”
– twierdzi Izabela Tomaszewska,
zastępca dyrektora Biura Prasowego. W innym (z 18 sierpnia 2005
roku) oświadczeniu, tłumaczącym
przyczynę raptownego wzrostu wartości kamienicy przy ul. Foksal
z 6 do blisko 12 milionów złotych,
czytamy: „Przed sprzedażą nieruchomości p. Borowski spłacił także ciążący na niej kredyt hipoteczny”. Zauważmy, że w ten sposób
sami głupio się wkopują, bo wręcz
3
podsuwają „skarbówce” pytanie:
– A skąd pan naczelny architekt
wziął w 2004 roku pieniądze na
spłatę pół miliona dolarów kredytu, skoro – jeśli wierzyć jego oświadczeniu majątkowemu – przed sprzedażą kamienicy miał w gotówce „zaledwie” 526 tys. 133 zł i 7,5 tys.
euro?
Kaczyński nie podjął ryzyka zaproszenia do urzędu NIK-u. Zapewne wiedział, co robi, bo tuż przed
wyborami prezydenckimi obcy kontrolerzy mogliby ujawnić, a media
podchwycić np. interesy Borowskiego z Wiaczesławem Smołokowskim, współwłaścicielem firmy J&S, zamieszanej w aferę Orlenu. Otóż „Misza” miał kiedyś spółkę „MOT”, która 4 sierpnia 2000
roku nabyła kamienicę przy ul. Wilczej 73 w Warszawie, a po niespełna roku otrzymała od burmistrza
gminy Warszawa Centrum zezwolenie na adaptację budynku (i nadbudowę o jedną kondygnację) z przeznaczeniem na hotel. Miesiąc później (3 lipca 2001 r.) przyszły naczelny architekt stolicy sprzedał spółkę „MOT” Smołokowskiemu, zaś
sam dostał u niego robotę jako główny projektant powstającego hotelu
(dzisiaj gotowy już, pięciogwiazdkowy Hotel Rialto).
Mógłby też wyjść na jaw największy skandal, który celowo zostawiliśmy na deser. Okazuje się
mianowicie, że posłusznie „słuchający i wypełniający wytyczne
Lecha Kaczyńskiego” urzędnik
Michał Borowski (wbrew kategorycznemu zakazowi art. 4
„Ustawy o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej...”) ciągle zasiada – o czym
informujemy jako pierwsi – we władzach zarejestrowanej
w Szwajcarii spółki architektonicznej Geisendorf
Partner AG z siedzibą przy
Clausiusstrasse 43 w Zurychu. Ba, dysponuje nawet
uprawnieniami do samodzielnego podejmowania decyzji
w imieniu pozostałych wspólników
Jeana-Pierre’a
i Léonie Marie Geisendorfow oraz Tore Gregera – o
czym przekonaliśmy się po
opłaceniu dostępu do rejestru Handelsregisteramt Kanton Zürich (www.hrazh.ch).
Czy to możliwe, że gardłujący
o prawie i sprawiedliwości oraz czujny niczym ważka Lech Kaczyński
nie sprawdził swojego najbliższego
(oprócz brata) w Warszawie współpracownika?
Niewykluczone, że odpowiedź
poznamy po wyborach. O ile w nowym układzie politycznym prokuratura odważy się sprawdzić, czy na
liście sponsorów kampanii prezydenckiej (ale również parlamentarnej PiS-u) nie znajdują się przypadkiem firmy developerskie, których
pomyślność jest ściśle uzależniona
od przychylności naczelnego architekta miasta...
ANNA TARCZYŃSKA
4
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Nos w sos
Kościół jest „apolityczny” i do wyborów się nie miesza. W związku z tym wydał nawet „Przewodnik wyborcy”, który w kilkunastu
milionach egzemplarzy rozesłano pocztą! Wyraźnie określono
w nim, na kogo powinien głosować Polak katolik.
Do przewodnika dołożono stosowne pismo zaczynające się od słów:
„Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!” i kończące: „Pozdrawiam Pana
(ią) bardzo serdecznie i modlę się
o potrzebne łaski dla Pana (i). Jednocześnie proszę o modlitwę w intencji
naszych kampanii i naszej Ojczyzny.
W Jezusie i Maryi!”. A co jest w środku 16-stronnicowego przewodnika,
wydanego na pięknym papierze?
Autorzy już na samym wstępie informują nas, że ten przewodnik pomoże zagłosować nam w sposób
świadomy i zgodny z katolicką nauką moralną oraz „ułatwi wykluczenie kandydatów popierających politykę, której nie da się pogodzić
z tradycyjnymi katolickimi normami
moralnymi”. Jacy to są politycy?
Przede wszystkim ci, którzy otwarcie
atakują Kościół i księży, kłamliwymi
insynuacjami szkalują hierarchów kościelnych, nie zgadzają się z postanowieniami KKK (Katechizm Kościoła katolickiego), ULH (Kongregacja
Doktryny Wiary) i innych strzelistych
aktów wypoconych przez różnych
świętych mężów, w tym Karola Jana Pawła Wielkiego.
Gdyby były jeszcze jakieś wątpliwości, anonimowi autorzy poradnika
atakują tych, którzy mają w swoim
programie aborcję. Ich zdaniem jest
ona bezpośrednim zabiciem istoty
ludzkiej: „Aborcja powinna być zakazana, także w sytuacji, jeśli dziecko zostało poczęte wskutek gwałtu lub
kazirodztwa”. Potem rozdzierają na
strzępy gejów i lesbijki, dobierają się
ostro do nauki, a konkretnie do nieludzkiego klonowania, i w tym przy-
padku podpierają się KPR (Papieska
Rada do spraw Rodziny).
Jak głosować? Angażując ukształtowane „sumienie chrześcijańskie”,
które nie pozwoli poprzeć ateisty,
ynik tegorocznych wyborów parlamentarnych
można traktować jako klęskę, a nawet katastrofę lewicy, m.in. RACJI. Można jednak potraktować te wybory jako pouczającą lekcję.
Ponieważ od napawania się niepowodzeniami wolę
wyciąganie wniosków, dlatego, pozwólcie, nie będę płakał nad prawicowym zagrożeniem czy niezdobytymi stołkami niedoszłych parlamentarzystów z sercem po
lewej stronie. Wolę patrzeć
w przyszłość.
Sprawa wydaje się dosyć jasna – na jakiekolwiek
sukcesy mogą w Polce liczyć partie reprezentujące interesy wielkiego kapitału,
które dzięki temu staną się ulubieńcami mediów, bądź
te, które wedrą się na scenę publiczną niemal przemocą i w ten sposób przykują uwagę środków masowego
przekazu. Mniej więcej tak, jak zrobiła to kilka lat temu Samoobrona.
Niestety, nie wystarczy ideowa nazwa i piękny program, a nawet przedwyborczy darmowy czas antenowy
w telewizji. Ludzie głosują tylko na tych, których znają
i których oglądają przez lata przynajmniej kilka razy
w tygodniu. Takie są prawa socjotechniki, a kto je pojął i zastosował, ten wygra. Kto nie chce ich znać, niech
sobie politykę odpuści, bo już zaprzepaścił swoją szansę. Samo wysyłanie do mediów wzniosłych apeli i uchwał
prezydiów partii nic nie da, nikogo nie wzruszy.
Partie skupione wokół Polskiej Partii Pracy zdobyły nieco mniej niż jeden procent głosów. Można powiedzieć, że
to prawie nic, ale przecież to niewiele mniej niż np. Partia Demokratyczna – bogata, z tradycjami i mocno reklamowana. O ileż lepiej wypadłaby nasza koalicja lewicowa,
gdyby miała choć ułamek takiej reklamy i wsparcia! Poza
W
Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
antyklerykała, zwolennika aborcji, żyda i wszelkiej podobnej im swołoczy.
Na kogo zatem? Wytyczne są szczegółowe, bo przecież „sumienie chrześcijańskie” może zawieść.
Wydawca tego vademecum wyborcy – Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im ks. Piotra Skargi w Krakowie – skierował ankietę do kandydatów startujących do parlamentu
z list ośmiu partii najwyżej notowanych w sondażach przedwyborczych.
Zadał im 7 pytań, m.in. o stosunek
do aborcji, eutanazji, pornografii, prostytucji oraz: „Czy zgadza się Pan/i, że
należy również zakazać związków między osobami tej samej płci?”. Odpowiedzi zostały ocenione według punktacji znanej tylko anonimowym autorom (AA?) poradnika.
Najwięcej punktów (713) otrzymała Liga Polskich Rodzin! Na drugim
miejscu uplasowało się Prawo i Sprawiedliwość (217). Najniższą notę otrzymali socjaldemokraci (minus 4).
Informację, na kogo głosować
(bo uzyskał najwyższą katolicką normę), dołączono do poradnika.
I tak na przykład w Łodzi
protegowaną ks. Piotra Skargi została niejaka Ewa Sowińska z LPR.
Z kolei katolickie media poparły – za głosem Rydzyka – Prawo i Sprawiedliwość. Skutek tego
już znamy...
Moja babcia, zawsze gdy miała
do czynienia z natrętnymi manipulatorami spryciarzami, nakazywała
im odczepić się i wsadzić nos w sos
– klupę w dupę!
ANDRZEJ RODAN
tym zauważam, że jest jednak pewien postęp – w ubiegłym roku, w wyborach do Parlamentu Europejskiego,
byłem jedyną osobą na moim osiedlu, która zagłosowała na kandydata PPP. W tym roku było takich osób 11
(tyle samo głosów dostał u nas PSL), a w większości poparcie dostali kandydaci wspierani przez APP RACJA
oraz „Fakty i Mity”. Można się śmiać, ale to jest postęp
o 1100 proc. w ciągu zaledwie jednego roku!
Co można zrobić, aby
mieć wpływ na to, co się
dzieje w Polsce? Otóż zamiast płakać, należy już dziś
przemyśleć plany na najbliższe miesiące i opracować strategię działania. Jest mnóstwo płaszczyzn, na których można dać się pokazać mediom. Jedną z nich jest walka o media publiczne – zamiast biadolić, że ekipa Dworaka lekceważy lewicę i niekatolików, pójdźmy pod Telewizję w Warszawie i pod lokalne rozgłośnie, demonstrujmy i blokujmy, aż nas zauważą. Przecież oni wspierają Kościół i prawicę za nasze pieniądze. To jest cyniczne bezprawie! Domagajmy się tego,
co nam się należy! Moim zdaniem – tego typu działania
to jedyny sposób przedarcia się małych partii lewicowych
do przestrzeni publicznej, do mediów. Jeżeli RACJA, PPP,
PPS, Nowa Lewica i inni tego nie zrobią, to już teraz mogą zamienić swoje organizacje w muzea ruchu robotniczego lub antyklerykalnego. PPP ma wielki skarb, a jest
nim duży i dobrze zorganizowany związek zawodowy „Sierpień ’80” – z jego pomocą można wiele dokonać. Zatem
wybór należy do nas – czy wyciągniemy wnioski i po zrobieniu dobrego planu ruszymy do ataku, czy będziemy biadolić i słać apele, których nikt nawet nie przeczyta. To
jest wybór znacznie ważniejszy od tego, którego dokonaliśmy w niedzielę.
ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Jeszcze Polska...
Prowincjałki
Na komisariat w Konstantynowie zgłosił się
51-letni mężczyzna i poprosił o aresztowanie. Policja odmówiła, więc wyszedł. Wrócił po kilkunastu minutach, oświadczając, że włamał się do pobliskiego sklepu. Trafił do celi, a policjantom wyznał, że jest bezdomny i szukał sposobu, żeby się przespać w cieple.
NATRĘT
W Kielcach prokurator żądał 20 lat więzienia dla Piotra K., oskarżonego o zabicie swojej konkubiny. Sąd go uniewinnił, bo jedynym dowodem w sprawie było jego przyznanie się do winy. Miał wtedy ponad 3,5 promila alkoholu we krwi.
SZCZERY PO KIELICHU
Bezrobotna łodzianka z dwójką dzieci obkleiła osiedle, na którym mieszka, ogłoszeniami: „Ginekolog – zabiegi”. Za wizytę i badanie brała kilkadziesiąt złotych.
Pacjentki słono płaciły też za leki. Za wyłudzenia, pomoc w usuwaniu ciąży
i handel lekami grozi jej do 8 lat więzienia.
ZNALAZŁA PRACĘ
24-letni mieszkaniec Wiktorowa zgwałcił
6-letnią dziewczynkę. Dostał za to 10 lat.
W ostatnim słowie tłumaczył, że koledzy śmiali się z niego, ponieważ nie miał
jeszcze kobiety.
TEN PIERWSZY RAZ
W ogródkach działkowych przy ul. Telefonicznej w Łodzi pobiły się dwie kobiety.
80-latka pogniewała się na 75-letnią sąsiadkę za to, że ta nie widzi nic zdrożnego w aborcji. Rąbnęła ją więc kijem. Pobita staruszka trafiła do szpitala,
a jej sąsiadka – na policję.
RÓŻNICA POKOLEŃ
Pogryziony przez psa 26-letni Adam G. najpierw wylądował na pogotowiu, a później
przed sądem – za rozdrażnienie „bestii”. Z wnioskiem o ukaranie wystąpiła
kutnowska policja, którą mężczyzna zawiadomił o pogryzieniu. Grozi mu do
1000 zł grzywny, bo „pies lubi spokój”. Mowa o sznaucerze miniaturce.
Opracowała AH
PODŻEGACZ
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Z olbrzymią niechęcią traktuję wyzbywanie się atrybutów suwerenności takich jak np. własna waluta. Uważam, że naszym największym zwycięstwem
jest to, że odzyskaliśmy własne państwo, nawet jeśli ono jest złe.
(Lech Kaczyński)
¶¶¶
Ja się zastanawiam, czemu Roman Giertych tak uwziął się na gejów. Czemu
tak bardzo absorbują jego uwagę? Na początku zdawało mi się, że może lider LPR ma jakieś problemy ze swoją seksualnością, że może jedyne osoby,
jakie realnie dostrzega, to homoseksualiści. (...) Prawda jest jednak taka, że
Giertych i jego ludzie są na poziomie jaskiniowców, a – jak wiadomo – nie
ma sensu zadawać się z głupimi i wchodzić z nimi w debatę. (...) Dlatego zostawmy Giertychowi i jego ludziom fascynację tematem gejów. Niech dalej się
fascynują, skoro bez gejów nie mogą żyć.
(Kazimierz Kutz, senator)
¶¶¶
Kancelaria Aleksandra Kwaśniewskiego przypomina dwór, a to, co się tam
działo, bliższe było Moskwie niż Sztokholmowi.
(Donald Tusk)
¶¶¶
Trzeba zatem robić wszystko, aby pomóc wejść do drugiej tury Lechowi Kaczyńskiemu. Kandydaci przeciwni postkomunistom i liberałom powinni w odpowiednim momencie wycofać się z wyborów. (...) Profesor Religa dał przykład. (...) Nie jest jeszcze za późno na polityczne rozmowy rezygnujących kandydatów z Lechem Kaczyńskim, szczere, ale realistyczne. Módlmy się o to,
my, wyborcy, myśląc o politykach i o sobie. Wierzę, że Jan Paweł II z Domu
Ojca błogosławiłby temu gestowi wynikającemu z ducha „Solidarności”.
(Lech Stefan, wiceprezes Stowarzyszenia „Pro Cultura Catholica”)
¶¶¶
„Generacja Jana Pawła II” to jeden z największych fenomenów przełomu XX
i XXI wieku (...) jest to prawdziwa nadzieja dla Polski.
(Adam S. Lepa, Liga Polskich Rodzin)
¶¶¶
Radiu Maryja udało się wskazać na takie „motywy życia i nadziei”, że wielu
ludzi zrozumiało sens swojej odpowiedzialności politycznej za przyszłość Polski, a wielu na nowo zaangażowało się w sprawy społeczne.
(„Nasz Dziennik” 208/2005)
Wybrała OH
Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r.
„HEJNAŁ” I PIS
Niezależna produkcja filmowa pt.
„Gramy hejnał” obnaża „kaczystowską” wizję IV RP. Film zrealizowany przez portal www.alternatywa.com
rozchodzi się jak ciepłe bułeczki
wśród użytkowników Internetu. Ile
głosów może przez ten film stracić
in spe prezydent Kaczyński? Mamy
nadzieję, że sporo... Film przenosi
nas w czasy zamierzchłego PRL-u.
Agenci w sutannach wspólnie z pracownikami resortu podejmują tajne
zadanie. Ich celem jest podmiana oryginalnych kaczek na klony bliźniąt,
führerów IV RP.
Film jest dostępny za darmo
(rzadkość w dobie wilczego kapitalizmu!) na www.alternatywa.com w formatach Div X oraz Real Media. Można go również kupić na płycie DVD
ze ścieżką bonusową.
BM
IM WIĘCEJ,
TYM MNIEJ
wiejską kapliczkę. W październiku
w nowo utworzonej nawie zostanie
odsłonięty obraz Matki Bożej, który
towarzyszył Janowi III Sobieskiemu podczas walk pod Wiedniem. Aż
dziw, że do tej pory obrazek ostał
się nieukoronowany!
MW
ADAŚ, TO NIE WYPADA!
Politykom obgryzającym paznokcie podczas oglądania sondaży przedwyborczych bez wątpienia wtórują
pracownicy banku PKO BP, który aż
czterem partiom pożyczył pieniądze
na kampanię. Wśród szczęśliwców
znaleźli się: PiS (wyciągnęło od PKO
BP 15 mln zł, PO – 12 mln, LPR
i Samoobrona – po 8 mln). W przypadku „kredytu wyborczego” bank
kierował się nie informacją o dochodach, lecz sondażami. Im większe poparcie dla danego ugrupowania, tym mniejsze będą odsetki. PiS
zapłaci więc najmniej, a LPR – najwięcej. Ile konkretnie? PKO BP odmawia odpowiedzi.
MAR
37 tys. zł zgarnie Fundacja Zeszytów Literackich za pozycję autorstwa Adama Michnika (na zdjęciu) „Szkice” (tytuł roboczy), która
znalazła się na liście beneficjentów
dofinansowywanych przez Ministerstwo Kultury w ramach programu
„Promocja twórczości”. Nie byłoby
w tym może nic dziwnego, gdyby nie
drobny szczegół. Ministerstwo, którego budżet na rok 2005 wyniósł 35,5
mln zł, miało wspierać debiuty artystyczne, promować uczniów i studentów, umożliwiać tym ostatnim
odbycie stażu...
MAR
PIJ, DZIECKO, PIJ
Łódzki sąd grodzki skazał 24-letniego członka Młodych Konserwatystów, Łukasza Wróbla, na czterdzieści godzin przymusowej pracy. Wróbel jest autorem wystawy antyaborcyjnej pt. „Wybierz życie”, która
w połowie czerwca stanęła przy ruchliwej alei Piłsudskiego. Fotografie
umieszczone na czternastu planszach
ukazywały szczątki ludzkich płodów
w zestawieniu z masowymi grobami
w byłej Jugosławii czy zwłokami zmarłych z głodu afrykańskich dzieci
(„FiM” 26/2005). Sąd uznał, że Wróbel przegiął i popełnił wykroczenie,
umieszczając zbyt drastyczne zdjęcia
w miejscu publicznym. Młody konserwatysta nie pokwapił się osobiście
na odczytanie wyroku, a jego starsi
„koledzy” z Ruchu Patriotycznego,
m.in. Gabriel Janowski, zbierają
podpisy pod petycją na rzecz uwolnienia go od, rzekomo fałszywych,
zarzutów.
MW
Dzieci chore na celiakię (nietolerancja glutenu) muszą pić wino. Powód? Kościół wyraźnie określa, że
hostie mogą być wyrabiane wyłącznie z mąki pszennej, a ta jest zabójcza dla jelit maluchów. Tego typu dramaty przeżywa około czterech tysięcy polskich dzieciaków, którym zamiast komunii pod postacią chleba
księża proponują wino, zgodnie z notą Konferencji Episkopatu Polski. Na
to z kolei nie godzą się rodzice, przeciwni podawaniu alkoholu kilkulatkom. Szczerze radzimy biskupom, żeby rzucili zbiorczą klątwę na krnąbrnych rodziców. No bo do czego to
podobne, takie sprzeciwy!
AH
JEZUS JAK W BANKU
Stołeczny kościół środowisk twórczych został powiększony o całe 200
mkw. Dodatkowa boczna nawa powstała w pomieszczeniu wykupionym
od BRE Banku sąsiadującego ze świątynią. Szczegóły transakcji owiane
są tajemnicą. Na ziemi skażonej kultem mamony powstała kaplica Najświętszego Sakramentu, w której stanęła chrzcielnica oraz marmurowe
tabernakulum imitujące przydrożną
roku z Włoch przez Jana Łaskiego, fundatora sanktuarium maryjnego. Dzień przed wyborami we mszy
świętej koronacyjnej wzięło udział 29
biskupów i 2 kardynałów. Prymas
Glemp przyozdobił skronie Panienki i Jezuska złotymi koronami poświęconymi przed trzema laty przez
JPII. Odczytano list od papieża Benedykta XVI, a Glemp w homilii zastanawiał się, jak Kościół może pomóc nowym władzom w dobrym rządzeniu. Doszedł do wniosku, że modłami. O rachunku za modły nie
wspomniał, ale takie na przykład złote korony to są drogie rzeczy... RB
PO CO KOMU...
Fot. Alex Wolf
WRÓBEL W GARŚCI
TRZY KORONY
Już trzeci raz w tym sezonie koronowano w Polsce wizerunek Matki Bożej z Dzieciątkiem. Tym razem
w Łasku (diecezja łódzka). Zaszczyt
dotknął pochodzącą z końca XV wieku płaskorzeźbę przywiezioną w 1515
5
NA KLĘCZKACH
Tak właśnie coraz częściej kojarzy się na Podhalu skrót PCK. Okazuje się bowiem, że działalność tej
instytucji jest obrzydzana i wypierana przez katolicką organizację Caritas. Stanisław Śpiewak, honorowy
dawca krwi, mówi: – Księża na Podhalu niechętnie patrzą na organizację zbierania pieniędzy przed kościołami na rzecz PCK, a w Zakopanem
wręcz zakazali takich akcji.
Konsekwencje tej krucjaty są przerażające – Polski Czerwony Krzyż ma
już tylko jeden oddział – w małym,
obskurnym pokoiku w Zakopanem;
poza tym brakuje pieniędzy na organizowanie wypoczynku dla dzieci i nie
ma z czego robić paczek. Nawet władze samorządowe wypięły się na państwową organizację, rozpieszczając
równocześnie biznesmenów spod znaku krzyża i sutanny.
OH
ALE KINO!
Powstaje nowe dzieło polsko-katolickiej kinematografii. „Zachęcamy
ludzi pracy i wiernych w całej Polsce
do włączenia się w realizację filmu
o Księdzu Jerzym” – grzmią producenci. Jeśli ktoś ma jednak zapędy
aktorskie, grubo się pomyli, myśląc,
że twórcy nowego filmu o przedstawianej już tysiące razy historii poszukują aktorów. Otóż ów wkład w realizację wspomnianego filmu to nic
innego, jak... zakupienie filmu dokumentalnego o losach Jerzego Popiełuszki, z którego dochód w całości zostanie przeznaczony na superprodukcję w wersji fabularnej.
Wtedy dopiero wszyscy, którzy
zasłużą się wybitnie w zbieraniu środków finansowych, będą mogli dumnie stanąć na planie jako statyści scen
zbiorowych, np. pielgrzymki JPII
do Polski albo strajku w 1980 r. Otrzymają też podziękowanie w internetowej Księdze Darczyńców.
WZ
ZAMIAST OSIOŁKA
Benedykt XVI otrzymał prawdziwie ekumeniczny samochód, albowiem nad małym elektrycznym
autem pracowali zgodnie konstruktorzy z kilku koncernów. Pojazd zasilany jest przez sześć specjalnych baterii, które po naładowaniu umożliwiają przejechanie 70 km. Papież nową „zabawką” będzie poruszał się po
terytorium Watykanu i po swojej letniej rezydencji w Castel Gandolfo.
Drugi taki samochód producenci podarowali Gwardii Szwajcarskiej, czuwającej nad bezpieczeństwem przywódcy Krk. Elektryczne samochody
dla Papy... Czy to aby nie pogorszy
stosunków Watykanu z roponośnym
islamem?
RB
Z RĘKĄ W KROKU
Wielki włoski dom mody Ra-re
zbulwersował Italię kampanią reklamową z udziałem zadowolonych i rozbawionych panów trzymających się
wzajemnie w okolicach krocza. Rzecz
nie byłaby warta wzmianki, bo skandal obyczajowy w reklamie to chleb
powszedni (patrz Benetton), gdyby
nie złośliwie antyklerykalna wypowiedź autora zdjęć, znanego fotografa Oliviero Toscaniego, który dolał
oliwy do ognia: „Trzymanie drugiego faceta za krocze to rzecz wielce
zabawna i przyjemna. Ci, którzy podobnie jak ja chodzili do szkół prowadzonych przez księży, wiedzą,
o czym mówię...”.
MaK
BEZCENNA PIERŚ
W włoskim miasteczku Formigione koło Modeny zapanowała dyktatura sutka. Lokalne władze umyśliły
sobie, że mieścina będzie najbardziej
w całym świecie przyjazna karmiącym matkom. Wkrótce na ulicach pojawią się specjalne baby points – przenośne pokoiki, w których będzie można nakarmić i przewinąć dziecko. Podobne pomieszczenia zostaną wydzielone w sklepach i restauracjach,
a na parkowych ławkach zawisną informacje, że pierwszeństwo do ich
zajęcia mają niewiasty karmiące. Cała akcja jest odpowiedzią na zalecenia Światowej Organizacji Zdrowia
(WHO), aby promować karmienie
niemowlaków piersią, gdzie się da
i do oporu.
Przeniesienie włoskiego pomysłu na nasz polski grunt może się
spodobać... zwłaszcza męskiej części populacji. No bo cóż piękniejszego podczas codziennego spaceru po parku niż widok pięknej, jędrnej piersi?
RB
BIBLIA NA CH...
„Mieć Biblię we własnym języku to błogosławieństwo Boże i dowód Jego miłości” – uważa Dawid
Singer, kierownik ds. publikacji
Amerykańskiego Towarzystwa Biblijnego. Nawet jeśli jest to język...
chujowy. W San Sebastian, w hiszpańskojęzycznej Gwatemali, właśnie
ukazało się pierwsze tłumaczenie
Pisma Świętego na dialekt tamtejszych autochtonów zwany chuj.
„Chujem” posługuje się ponad połowa mieszkańców kraju i o ile młodsi nie mają żadnych problemów
z hiszpańskim, o tyle wielu starszych
ludzi potrafi czytać jedynie w języku ojców. Autorzy tłumaczenia są
przekonani, że teraz możliwość osobistej lektury Biblii uczyni ich życie
piękniejszym, a więc – nomen omen
– mniej chujowym.
MW
KRACH
60 proc. Amerykanów doszło
wreszcie do wniosku, że odbudowa
tego, co zrujnował huragan, jest ważniejsza niż kontynuacja wojny w Iraku, pakowanie w tę krwawą dziurę
bez dna 5 mld dolarów miesięcznie
i płacenie życiem już prawie 2 tysięcy młodych żołnierzy. 55 proc.
obywateli domaga się ściągnięcia
wojsk do domu (natychmiast), 90
proc. nie zgadza się na dalsze cięcia programów edukacyjnych i zdrowotnych, by zyskać fundusze na kontynuację pacyfikacji. Tylko 41 proc.
ma jeszcze coś pozytywnego do powiedzenia o prezydenturze George’a Busha. W żadnej z kategorii
stanowiących kryterium oceny w badaniach sondażowych Dablju nie ma
poparcia większości rodaków. Nigdy jeszcze nie było tak źle, ale nie
ma też podstaw do nadziei, że nie
będzie jeszcze gorzej.
PZ
6
Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r.
POLSKA PARAFIALNA
atka Boska ma nowych
bodyguardów. Nie tylko
Episkopat, ale także polskie sądy chronią jej cudnego wizerunku i imienia.
Do kogo należy biblijna Maryja? Z pewnością nie do wszystkich
katolików, tylko do Episkopatu Polski. Tak przynajmniej uważa Sąd
Okręgowy w Warszawie, a przekonał się o tym po raz kolejny bytomianin Edward Bezner, który od
dziewięciu lat walczy o zarejestrowanie partii noszącej nietypową nazwę – Sztandar Matki Boskiej Li-
M
większej sprawiedliwości w Polsce
i Kościele. O jakiejkolwiek obrazie
nie może być mowy.
Sutannowi nie dają jednak za
wygraną. W końcu listopada tegoż
roku chudopachołkiem Beznerem
zajmuje się sama Konferencja Episkopatu Polski, która domaga się od
Temidy likwidacji Sztandaru. Argumentuje krótko: twórca partii to
antychryst w ludzkiej skórze, który
naraził Maryję na bluźniercze ataki, a ponadto naruszył święte prawa Episkopatu. Prawa do czego?
No, tego sutannowi nie precyzują,
Okręgowy w Warszawie pod przewodnictwem sędzi Beaty Ładak
mówi jednak: Nie!
Dlaczego? Według sądu, „nazwa
partii, skrót nazwy i symbol graficzny
partii politycznej zgłoszonej do ewidencji korzysta z ochrony prawnej przewidzianej dla dóbr osobistych” (?!), ponadto istnieje zagrożenie używania
imienia Matki Bożej wbrew kościołowi w Licheniu. W uzasadnieniu warszawski sąd pisze, że „używanie wizerunku Maryi do działań politycznych
jest naruszeniem podstawowych zasad
praworządności w naszym kraju”.
(27/2003) przedrukowanego wizerunku Matki Boskiej z Dzieciątkiem
z twarzami Jolanty Kwaśniewskiej
i papieża Jana Pawła II. Oczywiście, nie godzimy się z takim wyrokiem i zaskarżyliśmy go w całości,
powołując się m.in. na europejską
konwencję praw człowieka. Dopuszcza ono bowiem nie tylko krytykę
i prowokację w prezentowaniu
obiektów czci religijnej, ale mówi
wprost i o tym, że członkowie wspólnot religijnych muszą tolerować
i akceptować odrzucanie przez innych ich wierzeń. Nasze sądy, jak
widać, na razie występują w obronie jednej tylko strony.
Sąd Apelacyjny w Warszawie
otrzymał już pismo Beznera; także
nasza apelacja trafiła do Temidy.
Młyny sprawiedliwości mielą jednak
powoli, a czas pracuje na korzyść
urzędników Pana Boga, strzegących
swoich znaków towarowych i bezlitośnie niszczących konkurencję.
PIOTR SAWICKI
Ochroniarze Maryi
cheńskiej Bolesnej Królowej Polski
(„FiM” 28/2003).
Na początku, gdzieś w połowie
1996 roku, nic nie wskazywało na
kłopoty, jakich wkrótce miał doświadczyć Bezner. Sąd Wojewódzki bez jakichkolwiek ceregieli zarejestrował Sztandar i nawet ks. Eugeniusz Makulski – ówczesny kustosz sanktuarium w Licheniu – wydawał się zadowolony z powstania
takiej organizacji. Upłynęło jednak
kilka tygodni i twórca partii otrzymał z włocławskiej kurii ostry protest. Kurialni urzędnicy dopatrzyli
się bowiem w partii Beznera „przykładu poniewierania imieniem Maryi Panny” oraz obrazy uczuć religijnych wierzących.
Bytomianin przeciera oczy ze
zdumienia. Jest przecież człowiekiem wierzącym, a jego partia na
gruncie katolickim domaga się
ale można się domyślać, iż chodzi
im o prawo własności, czyli copyright na imię Bożej Rodzicielki.
Wystraszony sąd wypełnia polecenia dysponenta politycznego,
czyli Episkopatu, i partia Beznera
zostaje zdelegalizowana. Temida nie
bierze pod uwagę, że delegalizacji
może dokonać jedynie Trybunał
Konstytucyjny, gdy partia ma charakter faszystowski lub dąży do obalenia demokratycznej władzy.
Bytomianin jest zrozpaczony.
Cóż może zrobić w tej sytuacji? Wyjeżdża do Rzymu i pojawia się na
audiencji u samego papieża. Jan Paweł II wyraża zrozumienie dla rodaka i, jak na ludzkiego monarchę
przystało, błogosławi go. Dla Sztandaru znaczy to jednak tyle, co nic.
Bezner jest uparty i w bieżącym
roku znów usiłuje zarejestrować
swoją partię. 12 sierpnia br. Sąd
jczulkowie oblaci z klasztoru na Świętym Krzyżu wypowiedzieli wojnę dyrektorowi Świętokrzyskiego Parku
Narodowego. Kto wygra? Głupie pytanie...
Poszło o dojazd do sanktuarium położonego na terenie ścisłego rezerwatu przyrody. Na
początku września dyrektor ŚPN Bogdan Hajduk wydał zakaz wjazdu prywatnych samochodów osobowych na górę. W ubiegłym roku na
odpust do klasztoru przybyło kilka tysięcy osób,
a na teren parku wjechało ponad 400 aut. Dyrektor, który ponosi pełną odpowiedzialność za
ludzi przebywających na podległym mu terenie,
argumentował, że jest to zbyt wielkie obciążenie dla przyrody objętej ścisłą ochroną, jak i dla
prawie 1000-letnich murów opactwa.
Na wieść o zarządzeniu larum podnieśli
opiekunowie sanktuarium – ojcowie oblaci, którzy czerpią z pielgrzymów zyski. Superior klasztoru, o. Bernard Briks, uznał, że dyrektor
jest antyklerykałem i celowo robi zakonnikom
na złość. Braciszkowie natychmiast zaczęli zbierać podpisy pod petycją przeciwko niekorzystnej dla nich decyzji. Poskarżyli się władzom samorządowym i sandomierskiej kurii biskupiej.
Tymczasem dyrektor Hajduk konsekwentnie bronił swojego stanowiska: „To nie jest walka z Kościołem. Jestem głęboko wierzący i praktykujący, muszę jednak rozdzielić pracę od moich osobistych przekonań”.
Jego zdaniem – wierzący, którzy pragną
zobaczyć znajdujące się w klasztorze relikwie
O
– To bzdura – ripostuje bytomianin – nie może być mowy o jakimkolwiek naruszeniu prawa czy obrazie przedmiotu czci religijnej przez
partię kierującą się w swojej działalności nauką Kościoła. Nie można też
kojarzyć Sztandaru z jakąkolwiek partią polityczną Kościoła, bo przecież
nie zakłada i nie prowadzi on żadnych organizacji o charakterze politycznym. Natomiast zgłoszenie do rejestracji Sztandaru Matki Boskiej Licheńskiej odbyło się zgodnie z obowiązującym prawem, podczas gdy sąd,
odmawiając wpisu partii do rejestru,
nie powołał się na żaden przepis.
Logicznej i spójnej argumentacji nie przedstawił także łódzki Sąd
Okręgowy, który uznał nas za winnych naruszenia dóbr osobistych
w postaci uczuć religijnych, skazując
Jonasza na 10 tys. zł grzywny za opublikowanie w „Faktach i Mitach”
Wojna podjazdowa
Krzyża Świętego (hm...), mogą ofiarować Bogu trud wędrówki na górę. Warto tu przypomnieć, że na liczący 595 metrów n.p.m. szczyt
wiedzie malownicza Droga Królewska, którą
niejednokrotnie i o własnych siłach pokonywał sam Władysław Jagiełło. Tym, którzy
nie mieliby sił na spacer, dyrektor proponował pozostawienie samochodów na bezpłatnym
parkingu w Hucie Szklanej i dojazd na szczyt
ekologiczną 56-osobową kolejką turystyczną. Za
bilet należałoby zapłacić złotówkę. Ale i ta propozycja nie spotkała się z entuzjazmem braci.
Oblaci nie uznają żadnych racjonalnych argumentów. Dla nich liczy się tylko kasa. Kiedy
okazało się, że dyrektor Hajduk nakazał wszystkim (turystom i pielgrzymom) zakup biletów
wstępu do ŚP Narodowego, braciszków jasna
krew zalała! To nic, że okoliczni mieszkańcy
wchodzą do parku bezpłatnie i kiedy im się
podoba mogą uczestniczyć w nabożeństwie, bo
– zdaniem habitowych – z opłat powinni być
zwolnieni wszyscy pielgrzymi. Po co? To jasne:
żeby całą kasę zostawić w klasztorze.
Braciszkowie zarzekają się, że nie odpuszczą. O mediację w rozmowach z dyrektorem
ŚPN poprosili wojewodę świętokrzyskiego Włodzimierza Wójcika (SLD). Ten zdołał przekonać Hajduka do przywrócenia porozumienia
z 2003 roku, na mocy którego znów każdy kierowca może do godziny 11 wjechać na górę.
Wydawałoby się, że oblaci w końcu postawili
na swoim. Ale gdzie tam! Ustępstwo dyrektora tylko podsyciło apetyty ojczulków. Teraz wszelkimi siłami prą do powołania komisji mieszanej złożonej z przedstawicieli Ministerstwa Środowiska i Kurii Biskupiej w Sandomierzu. Komisja miałaby rozstrzygać sporne kwestie dotyczące ruchu pielgrzymkowego na terenie parku. Żądanie braci jest o tyle bezczelne, że uderza w kompetencje dyrektora, który – zgodnie
z Ustawą o ochronie przyrody z dn. 16 kwietnia 2004 roku – jest gospodarzem na objętym
prawną ochroną terenie parku narodowego.
Ale braciszków prawo ziemskie najwyraźniej nie dotyczy. Dziś niewiele zostało w Polsce miejsc podobnych do wielowiekowej świętokrzyskiej puszczy. Czy natura znów musi przegrać z apetytami duchownych?
MAŁGORZATA
Fot. Ryszard Poradowski
Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r.
POLSKA PARAFIALNA
Zemsta
Caritasu
kraju, gdzie kult człowieka przerósł kult Boga
i rozumu, nawet wiersze muszą być zgodne z panującą powszechnie ideologią.
Rok szkolny w Płocku rozpoczął się od skandalu i obrazy!
Skandal wybuchł, gdy nauczyciele znaleźli w podręczniku wiersz,
zaś obraza dotyczyła oczywiście
uczuć religijnych. „W podręczniku znalazły się treści obrażające
nasze uczucia religijne. (...) uważamy, że wiersz nie powinien znaleźć się w podręczniku. Zawiera
bowiem treści kontrowersyjne, dyskusyjne” – to słowa listu skierowanego przez oburzonych nauczycieli do Ministerstwa Edukacji.
W
Prezydenta Raciborza nawet prawicowi radni
ostrzegali, że z Kościołem najlepiej można
wyjść tylko na zdjęciu. Zwłaszcza jeśli jest
do wzięcia 2,5 mln zł rocznie.
W Raciborzu władze miasta dogadały się z Kościołem, w nosie mając stanowisko radnych, i to – o dziwo – prawicowych! Co ciekawsze, prezydent miasta Jan Osuchowski
(w ub.r. wypisał się z SLD – stary
aktywista PZPR) zrobił to wbrew swojej wcześniejszej decyzji (z 12 kwietnia) o rozwiązaniu umowy z Caritasem diecezji opolskiej w sprawie
współfinansowania zadań na rzecz
osób niepełnosprawnych.
Po naszej publikacji („FiM”
30/2004) i szumie medialnym wokół
dotacji z PFRON-u na rozbudowę
Centrum Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych przy ul. Rzeźniczej 8 (na
zdjęciu), prowadzonego pod szyldem
Caritasu, hierarchowie w koloratkach
wściekli się nie na żarty. Jeszcze goręcej zrobiło się, kiedy fundusz
(PFRON) przeprowadził wzmożone
kontrole w innych placówkach kościelnych, które dostają od
nich kasę. Wówczas dyrektor opolskiego Caritasu, ks. Arnold Dreschler,
zwolnił w odwecie Marię
Wiechę – założycielkę
i szefową raciborskiej placówki – która przez wiele
lat tyrała za Bóg zapłać.
Manewr Kościoła wywołał
aferę w samorządzie lokalnym. Wiecha jest radną,
a w momencie wypowiedzenia umowy o pracę była na
zwolnieniu lekarskim. Radni
wściekli się, że ksiądz bezprawnie, bez powiadomienia ich,
wywalił szanowaną dyrektorkę
i tym samym pozbawił gminę
wpływu na rozwój placówki. Ich
stanowisko poparł prezydent
Osuchowski, który rozwiązał
z Caritasem umowę, dając okres wypowiedzenia do 31 października.
W odpowiedzi ks. Dreschler natychmiast dał dyrektorce dyscyplinarkę,
twierdząc, że działa na szkodę firmy.
Ta oddała sprawę do Sądu Pracy.
W maju radni wsparli prezydenta
specjalną uchwałą, w której wezwali go do podtrzymania wypowiedzenia umowy z Caritasem oraz do zabezpieczenia nieruchomości do czasu przejęcia przez gminę. Zażądali
też umożliwienia Polskiemu Komitetowi Zwalczania Raka i Raciborskiemu Funduszowi Lokalnemu
funkcjonowania w budynku przy ul.
Rzeźniczej 8. Miasto widziało wówczas dwie koncepcje
rozwiązania afery bez szkody dla ponad 200 niepełnosprawnych korzystających z pomocy
Centrum: przemienić ośrodek w jednostkę miejską, zlecając Caritasowi
tylko niektóre zadania, albo renegocjować umowę z zastrzeżeniem obopólnej zgody (Caritasu i gminy) na
wybór dyrektora ośrodka („FiM”
26/2005). Wydawało się już, że miasto pozbędzie się wszędobylskiego
kleru, ale Caritas zaskarżył uchwałę
radnych do wojewody. Ten zaś stwierdził jej nieważność, bo choć rada może wskazywać priorytety w zakresie
realizacji celów i zadań prezydenta,
to „nie ma możliwości nakazania stosowania konkretnych prawnych form
działania”, a w tym wypadku radni
zaingerowali w jego kompetencje.
Tym sposobem intencje urzędników zostały
prawnie zanegowane. Samorządowcom nie udała się też próba pozyskania poparcia radnych powiatu, by
razem z gminą przejęli Centrum Rehabilitacji. Kiedy odezwały się krzyki, że to walka z Kościołem, pomysł upadł. Na placu boju pozostał
prezydent, który nagle zaczął zmieniać front. Zamiast posłać Caritas
do diabła, ustąpił i przygotował umowę porozumienia... jeszcze bardziej
korzystną dla Kościoła. Warto wspomnieć, że na 2005 r. Centrum,
czyli Caritas, dostanie od starostwa, gminy, PFRON-u i NFZ-u
około 2,5 mln zł.
7
Wszystkie propozycje radnych:
utworzenie jednostki miejskiej, wybór organizacji pozarządowej, która
poprowadziłaby ośrodek, oraz wybór w drodze konkursu dyrektora placówki – spełzły na niczym. Prezydent powiedział im, że załatwi sprawę „po swojemu”. – Czy rzeczywiście? – pytają i podają pierwsze z brzegu dwa przykłady. Caritas nie chce
wybudować przy Centrum sali gimnastycznej i sal rehabilitacyjnych, na
które radni przeznaczyli w budżecie
na bieżący rok 200 tys. zł (po zmianach – 150 tys. zł). Projekt powstał
już 5 lat temu, ale prace
zostały przerwane
przez archeologów. Teraz była szansa, by unowocześnić ośrodek i poprawić jakość pomocy dzieciom, a tymczasem Caritas mówi, że nie będzie
bawił się w „jakieś tam gimnastyki”.
Poza tym Caritas zaprzepaścił dotację unijną, którą dostało Centrum
w ramach Euroregionu „Silesia” – 12
tys. euro. Kościelni nie chcieli realizować grantu i musieli oddać kasę.
– Jak wyglądamy w oczach Brukseli? Czy gmina jeszcze coś kiedyś dostanie? – pytają radni.
Rada Miasta Raciborza proponowała, aby zawrzeć w umowie powstanie rady konsultacyjnej. Wtedy gmina miałaby wpływ na kształt i losy
Centrum. Wszystko jednak wzięło
w łeb. W tekście porozumienia z dnia
23 sierpnia czytamy, że „(...) dyrektora powołuje i odwołuje dyrektor Caritasu diecezji opolskiej, a prezydent może jedynie zgłaszać swoich kandydatów.
W kwestii użytkowania gmachu przy
ul. Rzeźniczej 8 strony mogą rozwiązać
umowę z 6-miesięcznym wypowiedzeniem, przy czym strona rozwiązująca
ma przejąć zobowiązania wobec
PFRON, o ile przeznaczy budynek na
inne cele niż Ośrodek Dziennego Pobytu Rehabilitacji i Adaptacji Dzieci
Niepełnosprawnych”.
Radni śmieją się, że prezydent nie
wie, że to ośrodek edukacji nie
ma akceptacji. A poza tym pytają, dlaczego ogranicza możliwość rozwiązania umowy tylko do jednej z czterech funkcji, jakie spełnia Centrum.
Oprócz ośrodka dziennego pobytu Centrum prowadzi warsztaty terapii, gabinety rehabilitacyjne i poradnie. Dodatkowo władze miasta zaproponowały zmianę nazwy, jaka figurowała w umowie
z 2002 r., czyli Miejskiego
Ośrodka Rehabilitacji Osób
Niepełnosprawnych, na
Centrum Rehabilitacji
Osób Niepełnosprawnych
Caritas Diecezji Opolskiej.
Zemsta ks. Dreschlera była arcydotkliwa. Facet dał siedmiodniowe wypowiedzenie Polskiemu Komitetowi Zwalczania Raka i Raciborskiemu Funduszowi Lokalnemu, które mają siedzibę przy ul. Rzeźniczej 8. Dlaczego?
Bo po sześciu latach wynajmowania
lokali zauważył, że dotychczasowe
umowy były zawarte bezprawnie. Brawo! Ostry sprzeciw tych instytucji stonował nieco zapędy księżula. Jednak
fundusz musi szukać innego lokum
i szybko opuszczać Centrum.
Jedyne, co pozostało radnym, to
nadzieja, że działania prezydenta
w kwestii porozumienia z Caritasem
zawierają uchybienia prawne. Czekają więc na ekspertyzy.
O ludzka naiwności! – chciałoby
się rzec.
JAROSŁAW RUDZKI
Fot. Autor
Lekcja
wychowawcza
Autorem zamieszania jest wydawnictwo Nowa Era, które
ośmieliło się zamieścić w podręczniku języka polskiego dla
ostatnich klas liceum wiersz niepoprawny politycznie i... dogmatycznie. Wiersz współczesnego poety Jacka Podsiadły pt. „List do
papieża Jana Pawła Drugiego.
Pocztą niedyplomatyczną”. Oto
jego najbardziej kontrowersyjny
fragment:
„Widuję pana w telewizji, zwykle stoi pan w oknie z rękami rozłożonymi bezradnie nad tłumem
strojąc miny. Gdyby zaprowadzić
ociężałą trzodę na skraj przepaści
i zepchnąć, czy pańskie pół Europy małpoludów nie stałoby się lotnym ptactwem? Być papieżem
– cóż za smutek; być tak śmiesznym jak najgrubszy w klasie uczeń
albo ten, któremu wąs nie sypnął
się razem z innymi.
Jak radzi pan sobie z dogmatem o nieomylności, gdy zdarzy się
panu pomylić w rachunkach? Poza chęcią kpiny ten problem prawdziwie mnie zajmuje. Starałem się
lubić pana, chociaż wiersze pana
nie są zbyt udane a wasi kapłani,
mówiąc bez ogródek, wpychają ryj
wszędzie”.
Marzanna Polit, wicenaczelna bezczelnego wydawnictwa, zaatakowana przez zrozpaczonych
i znieważonych nauczycieli z Płocka, starała się wyjaśnić: „Zamierzaliśmy sprowokować uczniów do
dyskusji i obrony własnych przekonań. Wyszliśmy z założenia, że
maturzyści, ludzie przecież dorośli, muszą umieć rozmawiać
o sprawach najtrudniejszych”.
Na wszelkie tłumaczenia było już jednak za późno – wiersz
zniknął z nowej wersji podręcznika, nauczyciele katoliccy odetchnęli z ulgą, a uczniowie dostali niezłą lekcję demokracji i dojrzałości.
JULIA STACHURSKA
8
Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r.
POLSKA PARAFIALNA
Proboszcz
z konińskiego
osiedla Laskówiec,
Paweł Szudzik,
kiepełę ma nie
od parady. On wie,
jak robić szmal.
Ksiądz Paweł już przed laty zaczął
główkować nad pomnożeniem swoich
dochodów. Nie miał wiele czasu dla
swojej parafii, dlatego udało mu się
wznieść jedynie nawę główną nowej
świątyni. Na resztę zabrakło kasy
i ochoty. Za to całą swoją energię
sutannowy skierował w zupełnie inną stronę. Najpierw zbudował kolubryniastą plebanię, a zaraz potem
w sąsiedztwie niedokończonej świątyni wykupił kawał ziemi i rozpoczął
wznoszenie potężnego zajazdu nazwanego dworem biesiadnym. W tym dochodowym kompleksie już niedługo
ruszyć ma restauracja i hotel. Duchowny chce tam organizować m.in. wesela i inne imprezki suto zakrapiane alkoholem. A wszystko to za ścianą niewykończonego kościoła.
Proboszcz parafii Błogosławionego Jerzego Matulewicza wie co robi.
Obok jego świątyni przejeżdżają przecież codziennie tysiące pielgrzymów
podążających do Lichenia. Ponadto
kościół znajduje się w dzielnicy konińskich bogaczy, którzy oprócz tacy
chętnie zostawią trochę kasy w parafialnej restauracji.
Wielebny nazwał dwór biesiadny
Kaną Galilejską. Liczy zapewne na
cudowne rozmnożenie gotówki, co
Biznes biesiadny
wydaje się nawet realne. Świadczy o tym choćby rozmach, wielkość
dworu (prawie 1200 mkw.
powierzchni użytkowej)
i zapobiegliwość proboszcza, który cały interes rozkręca wspólnie z tajemniczą Grażyną K.
Ksiądz z Laskówca nie jest pionierem. Konin ma szczęście do biznesmenów w kieckach. Konińskim
światkiem trząsł ks. prałat Antoni
Łassa. Inwestował w liczne apteki
i przychodnie lekarskie, dostarczające potężnego szmalu. Gdyby nie kłótnie wspólników, interes kręciłby się
do dziś. Teraz Łassą i jego wspólnikami zajmują się organa ścigania.
Działalność gospodarcza wśród
księży Katolandu zaczyna być bardzo
modna. Nie byłoby w tym nic złego,
gdyby nie to, że duchowni wykorzystują do jej rozwijania swoją pozycję,
układy z władzami, budynki parafialne i obracają kasą wiernych. Gdzie
trafiają zyski? Głupie pytanie!
W Kutnie – na wieży kościoła
Jana Chrzciciela – powstaje potężny
przekaźnik telefonii komórkowej, zaś
inna parafia w tym mieście (na Dybowcu) wznosi stację tankowania gazu. Z kolei w Poznaniu parafia pw.
Jana Jerozolimskiego za Murami chce
wejść w spółkę z miastem, by wznosić domy na atrakcyjnych terenach
W Chlewie ...
yją pod jednym dachem. On jest proboszczem, ona jego gospodynią. Rajską sielankę dobranej parki zakłócili ostatnio mieszkańcy Chlewa i okolicznych wsi (diecezja kaliska).
Proboszcz Jan Dominiak (na zdjęciu
z prawej) jest normalny. Niczym ów biblijny Adam ma słabość do niewiasty – Ewy C.
Jest też odważny – jeździ z nią solidną bryką do marketów Kalisza i Zduńskiej Woli
i wspólnie odwiedza zaprzyjaźnione rodziny.
Nie widzi w tym nic złego.
Nie wiedzieć dlaczego właśnie Ewa C.
– „rozbijająca się po wsi wypasioną skodą
Ż
octavią” (tak określił to jeden z parafian)
i współrządząca parafią – wzbudza u ludzi
wiele kontrowersji. Ale ludziska mają też do
księdza pretensje o pieniądze.
– Proboszcz kazał nam płacić co miesiąc
po 20 złotych – mówi jedna z mieszkanek
Waliszewic. – Do tego zdziera niemiłosiernie przy okazji pogrzebu, inkasując nawet
1700 złotych. Domaga się ponadto 10 procent wartości każdego nagrobka. To duże
pieniądze, a przecież w dzisiejszych czasach
nie każdego stać na takie wydatki.
– Gdy zmarł mój mąż – mówi młoda kobieta z Chlewa – ksiądz zagroził, że nie
nad Jeziorem Maltańskim. Oczywiście nie dla biedoty.
Przykład – jak wiadomo – idzie
z góry. W takiej choćby Warszawie
kuria – za wiedzą kościelnej wierchuszki – zbudowała kilka potężnych
biurowców, z których czerpie ogromne dochody. Wszystkie polskie diecezje dysponują wielkimi dochodowymi gospodarstwami rolnymi, nie wspominając o tysiącach budynków i hektarów wydzierżawionej ziemi.
Dochodowym interesem nie pogardził łowicki bp Alojzy Orszulik,
uchodzący niegdyś za moralną podporę „Solidarności” i strajkujących
weźmie udziału w pogrzebie, jeśli całej kwoty nie przyniosę przed pochówkiem. Nie miałam pieniędzy, więc musiałam pożyczyć od
sąsiadów.
Ksiądz Dominiak rządzi niepodzielnie
parafią prawie od ćwierćwiecza. Wikarego
pozbył się zaraz po przyjeździe, by – jak mówią ludzie – nie dzielić się z nikim kasą.
– Ta pazerność zgubi wreszcie naszego
proboszcza – opowiada jeden z mężczyzn
pracujących przy remoncie drogi. – Parafia
liczy blisko 2,5 tys. dusz, które przynoszą do
kościoła sporo pieniędzy. Ksiądz wszystko
inkasuje i rządzi bez kontroli, bo rada parafialna składa się z figurantów. Nic dziwnego, że buduje swojej gospodyni dom
w Zduńskiej Woli.
– Czy ks. Dominiak pomógł komuś w ciągu tych 25 lat pobytu w parafii? – zapytaliśmy jedną z mieszkanek Chlewa.
– Nie przypominam sobie czegoś takiego. Jeśli pomagał, to tylko swojej gospodyni.
– Jaka tam ona gospodyni... – obruszają
się mężczyźni zgromadzeni w pobliżu remizy OSP. – Przecież to jego baba. Jeździ
z nią wszędzie, pozwala, by wtrącała się do
spraw parafii. No i ten dom w Zduńskiej Woli. To ile ona zarabia, że stać ją na budowę
nowej chałupy?
Na te wszystkie zarzuty ksiądz ma tylko
jedną odpowiedź: to wymysły i złośliwość wrogów Kościoła. Twierdzi, że stara się być dobrym gospodarzem i pasterzem. Pieniądze?
robotników. Za pieniądze wiernych
wybudował gigantyczny kompleks hotelowo-gastronomiczny, z którego dochody nie idą bynajmniej na zasiłki
dla bezrobotnych. A że łowicki purpurat uchodził za człowieka wpływowego i ustosunkowanego, nikt nie
śmiał krytykować jego inwestycji.
Urzędnicy Pana Boga nie widzą
nic złego w robieniu interesów, które finansują wierni. Świadczy o tym
retoryka wiceekonoma archidiecezjalnego z Poznania – Wiesława Garczarka, który twierdzi, że prowadzenie działalności gospodarczej przez
księży i parafie to dwie różne sprawy. Jego zdaniem, parafia czy diecezja mogą robić interesy, bo zezwala
na to ustawa z 17 maja 1989 r. W przypadku parafii musi być jednak zgoda
kurii. Zdaniem Garczarka, nie może
być mowy o prywatnym biznesie jakiegokolwiek kapłana. Dlaczego? Bo
nie ma on osobowości prawnej. Jak
jest w rzeczywistości? Ano tak jak
zechce pan ksiądz. Ileż to razy „FiM”
pisały o wielkim zadziwieniu parafian, którzy myśleli, że posiadają jakiś budynek, gospodarstwo, zakład czy
fabryczkę, dopóki nie wyszło na jaw,
że właścicielem jest brat księdza proboszcza albo jego „gospodyni”!
Ks. Szudzik z Konina popełnił
błąd, bo nie pomyślał o podzieleniu
się kasą z towarzyszami w sutannach.
Zapewne dlatego potępił go Lesław
Witczak – pryncypialny ekonom diecezji włocławskiej. Ksiądz z Laskówca nie jest jednak na straconej pozycji – jeśli do kasy dopuści parafię czy
kurię, otrzyma zapewne błogosławieństwo nawet samego papieża.
RYSZARD PORADOWSKI
Fot. Adam Cioch
Niech ludzie nie narzekają, bo wszyscy są
ubezpieczeni i za pogrzeb rodziny inkasują
po 5 tysięcy złotych. Nawet jak zapłacą 1700,
to i tak zarabiają na zmarłym. Zresztą – jak
twierdzi – tych 1700 złotych nie bierze do
swojej kieszeni, bo 300 inkasuje kościelny,
200 – organista. Dla niego zostaje jedynie
1200 złotych!
A gospodyni? Dziennikarce z tygodnika
„Nad Wartą” powiedział: „Coś tam buduje,
ale się ślimaczy. Trochę jej pomagam, bo
po moim odejściu gdzie ona pójdzie?”.
Wczoraj Chlewo obiegła tragiczna wiadomość: powiesił się jeden z mieszkańców.
Nikt nie potrafił wyjaśnić tego desperackiego kroku pięćdziesięciolatka.
– Czy ksiądz pozwoli wprowadzić do kościoła trumnę ze zwłokami samobójcy? – pytamy. – Na pewno... jeśli tylko zainkasuje
odpowiednią kwotę! – kwituje złośliwie jeden z mieszkańców Chlewa.
– To musi się wreszcie skończyć – mówi
jedna z mieszkanek pobliskiego Stojanowa.
– Napiszemy list do biskupa, a jeśli to nie
pomoże, nasz proboszcz skończy tak jak jego poprzednik, który ściągał pieniądze i nic
nie robił. Gdy po mszy położył się – baranek, niewiniątko – przed głównym ołtarzem,
ludzie wynieśli go z kościoła i tak skończyła się jego kariera. A Dominiak? Niechby
sobie tę babę miał, co komu do tego. Żeby
tylko z ludzi tak nie zdzierał...
PIOTR SAWICKI
Fot. Autor
Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r.
ościelna muzyka i bicie
dzwonów mogą być balsamem dla niejednej duszy, ale i narzędziem tortur. Przekonał się o tym Jan Kolasiński (na zdjęciu) z podłódzkich
Grotnik, który właśnie złożył doniesienie do prokuratury.
K
– To skandal, proboszcz z nikim
się nie liczy – mówi jedna z kobiet.
– Jestem wierząca, ale takie postępowanie ojca Tomasza zasługuje na
potępienie.
– Osiem lat temu kupiłem działkę, by w Grotnikach, pośród drzew,
mieć ciszę i spokój. Doszło do te-
POLSKA PARAFIALNA
– Nie było innego wyjścia, jak domagać się rozebrania wieży – mówi
pan Jan. – Sprawa trafiła do powiatowego nadzoru budowlanego, który pod presją proboszcza wyraził zgodę na eksploatację dzwonnicy, choć
wcześniej takiej nie było, m.in. z powodu nielegalności budowy
Muzyka psuje obyczaje
Pan Jan 8 lat temu sprowadził się
do Grotnik, pięknej, całkowicie zalesionej wsi pod Łodzią (mieszka tam
m.in. Krzysztof Krawczyk), i zamieszkał w sąsiedztwie kościoła. Wówczas nie było jeszcze potężnej wieży
i głośników, nie było więc powodów
do narzekań. – Ani mnie, ani sąsiadom nie przeszkadzało bicie dzwonów – mówi Kolasiński.
Gdy w ubiegłym roku zakończono rozbudowę kościoła, na wieży
pojawiły się potężne głośniki, które od rana emitują różnorodne pieśni kościelne.
– Już o godzinie 7.00 budzi mnie
pieśń „Kiedy ranne wstają zorze”, potem są kolejne utwory – opowiada
Kolasiński. – Bywają dni, gdy tej bardzo głośnej kościelnej muzyki jest jeszcze więcej niż zwykle i wtedy mam
ochotę uciec gdzie pieprz rośnie. Prosiłem proboszcza ojca Tomasza
Ewertowskiego, by wyciszył muzykę
płynącą z głośników, ale nie przyniosło to żadnych efektów. „Kościół ma
w tradycji bicie dzwonów” – usłyszałem od proboszcza.
Kolasiński wściekł się na te słowa. – Inkwizycja też przez wieki należała do tradycji, a jednak Kościół
się z niej wycofał – mówi zirytowany
sąsiad świątyni. Popierają go też inni mieszkańcy pobliskich ulic.
go, że zaczynam myśleć o sprzedaniu domu i wyniesieniu się
stąd – mówi rozgoryczony Kolasiński.
Mieszkaniec Grotnik
już cztery lata temu
miał przedsmak
ataku decybeli.
Wtedy to obok
kościoła powstała tzw. grota, z której płynęła bardzo
głośna muzyka. Sprawa
trafiła
do
zgierskiego
starosty i przy
okazji okazało się, że owa
grota stanęła
bez jakiegokolwiek pozwolenia i planów. Nakazano
wówczas proboszczowi, aby pohamował swe ambitne plany budowlane,
kolidujące z interesem
sąsiadów. Ojciec Tomasz
śmiał się podobno z tego
na całą wieś.
sychiatra pracujący dla kościelnych
trybunałów potrafi człowiekowi wystawić wariackie papiery, nie oglądając go na oczy. Wystarczy, że delikwent
lubi urozmaicony seks i nie życzy sobie,
żeby facet w sutannie właził mu z buciorami pod kołdrę.
Niektórzy ludzie, zwłaszcza prowadzący ryzykowny tryb życia, płacą ciężkie pieniądze, żeby załatwić sobie tzw. żółte papiery, które
w krytycznych sytuacjach pozwalają zasłonić się
rzekomą chorobą psychiczną. Tymczasem człowiek całkowicie zdrowy na umyśle może zostać oficjalnie uznany za „psychola”, bez swojej wiedzy oraz woli, a nawet choćby przelotnego kontaktu ze specjalistą. Jak to możliwe?
Wystarczy oddać się w łapska sędziów i ekspertów Sądu Biskupiego w Łowiczu...
Robert miał 24 lata, kiedy po roku narzeczeństwa „wziął sobie za żonę” w katedrze łowickiej starszą o pięć wiosen Beatę (imiona
zmienione). Po upływie kolejnego roku doszli
do zgodnego wniosku, że decyzja o ślubie była wysoce niefortunna. Dzieci nie mieli, świecki sąd rozwiódł ich bez orzekania o winie.
W listopadzie 2001 roku Beata złożyła
w Sądzie Biskupim wniosek o stwierdzenie
P
i nadmiernego hałasu. Odwołałem się do wojewody, ale ten
również stanął po stronie
ojca Tomasza. A przecież
nieważności małżeństwa. Robert już rozwód
miał, więc gdy otrzymał od kościelnej Temidy zawiadomienie o powództwie wraz z żądaniem, aby odniósł się do argumentów byłej żony, uprzejmie acz stanowczo poinformował wielebny trybunał, że całą tę sprawę
Fot. WHO BEE
obciąża go w sprawie, są zeznania Beaty ujawniające tajemnice małżeńskiej alkowy... A ściślej – jego szatańskie namowy, żeby w łóżku
trochę pofiglować, nie tylko „po bożemu”...
Po kilku miesiącach małżonkowie (dla Kościoła wciąż jeszcze nimi pozostawali), każdy
z osobna, otrzymali wezwania do Warszawy. W tamtejszym Sądzie Metropolitalnym mieli przejść badania psychologiczne.
– Tym razem nie pojechałem, bo ciekawość kosztowałaby mnie 200
zł. Taką kwotę powinienem uiścić na miejscu,
napisano w wezwaniu. Moja nieobecność nie
przeszkodziła jakiemuś biegłemu – jego nazwiska, niestety, nie pamiętam – w sporządzeniu
opinii. Wynikało z niej między innymi, że jestem wykolejonym dewiantem seksualnym.
Przesłali mi to domu, więc wybrałem się do
kurii i wygarnąłem księdzu Hubertowi Wiśniewskiemu (tzw. wikariusz sądowy, a na co
dzień proboszcz parafii pw. Matki Bożej Bolesnej w Nieborowie – dop. red.), który był przewodniczącym składu sędziowskiego w Łowiczu,
co myślę o podobnych praktykach. Ten odparł:
„Trzeba było jechać na badania do Warszawy”.
Dewiant
olewa ciepłym moczem. Gdy wezwano go po
2 miesiącach do kurii na przesłuchanie – poszedł. Z czystej – jak mówi – ciekawości.
Śledztwo w sprawie unieważnienia małżeństwa prowadził ksiądz prałat Franciszek Śliwonik, proboszcz parafii pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Żychlinie, pełniący
w łowickim Sądzie Biskupim funkcję „obrońcy węzła małżeńskiego i rzecznika sprawiedliwości”, czyli takiego niby prokuratora i obrońcy w jednym. Przepytał Roberta całkiem uprzejmie, bez jakiegoś krzyżowego ognia pytań czy
ściskania jąder szufladą.
Przy okazji przesłuchania Robert dowiedział się, że dowodem, który najbardziej
wyraźnie złamano prawo, nie uwzględniając interesów sąsiadów. Nie domagałem się przecież niczego nadzwyczajnego – chciałem jedynie, by zgodnie z przepisami nie emitowano z wieży więcej niż 50 decybeli w ciągu dnia
i 40 w nocy. W tej sytuacji złożyłem
doniesienie do prokuratury.
Ale zgierski prokurator, jak
i wielu urzędników, udaje Greka.
Twierdzi, że nie bardzo wie, o co chodzi Kolasińskiemu. Wygląda na to,
że nie chce zadzierać z proboszczem
z Grotnik i najlepiej niczym struś schowałby głowę w piasek. Ojciec Tomasz
nie chciał rozmawiać z „FiM”.
– Wszystko odbywa się zgodnie
z przepisami – stwierdził jedynie w drzwiach plebanii.
W podobnej sytuacji jest
wiele innych społeczności
– choćby kielczanie z ulicy Chęcińskiej. Im również dokuczają potężne
głośniki wystawione na
zewnątrz świątyni,
a także bardzo głośne bicie dzwonów. Zwrócili się
do proboszcza
parafii NMP
9
Zabrania się używania instalacji lub
urządzeń nagłaśniających na publicznie dostępnych terenach miast, terenach zabudowanych oraz na terenach przeznaczonych na cele rekreacyjno-wypoczynkowe.
(Ustawa „Prawo ochrony środowiska” z 27 kwietnia 2001 roku)
Sprawdziliśmy, gdzie się dało:
w sanepidzie, w Wojewódzkim Inspektoracie Ochrony Środowiska w
Łodzi i w nadzorze budowlanym.
Wszędzie rozkładano ręce. Cytowany przepis dotyczy wszystkich...
z wyjątkiem Kościoła katolickiego.
Królowej Polski, ks. Kazimierza Tuszyńskiego, z prośbą o wyciszenie
głośników i dzwonów, ale wielebny
ma gdzieś swoich parafian.
W RSM „Armatury”, do której
należy na przykład blok przy ul. Chęcińskiej 2, znają doskonale problemy
lokatorów. Szefowa administracji osiedla Barbara Ratuska nie ukrywa,
że rację mają mieszkańcy.
Ale racja w Katolandzie to za
mało, bo prawo jest zawsze po stronie sutannowych. Cóż więc pozostało ludziom? Zwrócili się do Rzecznika Praw Obywatelskich. „Jesteśmy
narażeni na konieczność wysłuchiwania w każdą sobotę i niedzielę oraz
inne dni świąteczne wielogodzinnych
wyjątkowo głośnych kazań i kościelnych śpiewów. Ma to miejsce od godziny 6 rano. Siła dzwonów i głośników przekracza wysoko dopuszczalną normę 50 decybeli”
– pisali do rzecznika.
Choć i w Kielcach
ludzie zagrozili sądem
i prokuraturą, a nawet
Trybunałem
Praw
Człowieka, proboszcz
niczym się nie przejmuje. Czy musi dojść do rękoczynów i zniszczenia głośników?
– pytają rozgoryczeni mieszkańcy ul.
Chęcińskiej.
BARBARA SAWA
Wychodziłem z jego gabinetu, a on jeszcze groził palcem i wołał za mną: „Już ja ci to wszystko udowodnię!” – opowiada nam Robert.
No i trzeba przyznać, że ks. dr Wiśniewski
słowa dotrzymał: „Nie był zdolny [Robert] do
bycia normalnym mężem i potencjalnym ojcem.
Jego zachowanie, również w sferze seksualnej,
ubliżało żonie jako kobiecie. (…) Pozwany miał
cechy osobowości nieprawidłowej. (…) Również
moralizatorski ton i styl pouczania Sądu Biskupiego świadczą o pewnych nieprawidłowościach
rozwoju psychicznego osoby pozwanego” – czytamy w dokumencie zatytułowanym „Wyrok.
W imię Pańskie! Amen” Sądu Biskupiego
w Łowiczu, orzekającego 25 kwietnia 2005 r.
pod przewodnictwem wspomnianego ks. Wiśniewskiego, z księżmi Dariuszem Krokockim oraz Stanisławem Plichtą (kanclerz
kurii) w roli ławników oraz notariuszem Iwoną Filecką dodającą (?) powagi spektaklowi.
Sprawa Roberta i Beaty trafiła – zgodnie
z obowiązującą w prawie kanonicznym procedurą – do sądu II instancji, czyli Trybunału Metropolitalnego w Łodzi, gdzie wkrótce zostanie rozpoznana.
Niestety, bilety dostępne są już tylko u „koników”...
HELENA PIETRZAK
10
Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r.
POD PARAGRAFEM
Kamienie na szaniec
Jest jeszcze w ojczyźnie trochę
dziewiczej przyrody. I są rodacy,
których perspektywa łatwego zarobku oszałamia do tego stopnia,
że chcą na siłę usytuować kopalnię
odkrywkową w obszarze chronionego krajobrazu. Gdyby chociaż działali
zgodnie z prawem...
ozrzucone na Pogórzu
Izerskim wsie należące
do gminy Stara Kamienica (woj. dolnośląskie)
to oazy spokoju. Łagodne, pokryte
lasami i łąkami zbocza gór, czysta
woda w strumieniach, grzyby, poziomki... Żadnych smrodów przemysłowych, samochodów ciężarowych,
kominów fabryk. Gmina nastawiona jest na rozwój agroturystyki i tą
właśnie perspektywą żyją jej mieszkańcy, którzy remontują domy oraz
pielęgnują okoliczne zabytki. Dawno temu (w latach 1961–1965) specjaliści z Instytutu Geologicznego
w Warszawie stwierdzili, że ziemia
w okolicach Starej Kamienicy kryje tzw. skaleń, surowiec używany
m.in. do produkcji ceramiki budowlanej. Minęło kilkadziesiąt lat
i mieszkańcom gminy wydawało
się już, że nikt o tym skaleniu nie
pamięta...
¤¤¤
Spółka Euromarket z siedzibą
w Krakowie w latach 90. prowadziła sieć sklepów ze sprzętem radiowo-telewizyjnym i kosmetykami,
a obecnie jest największym w Małopolsce dealerem samochodowym
Opla i Saaba. Firma należy do rodziny Dobrzańskich: Jerzego
(82 l.) – znanego w przeszłości kierowcy rajdowego, jego żony Danuty (76 l.) oraz syna Wojciecha
(47 l.) – rajdowca nie mniej znanego niż ojciec. Pan Wojciech, choć jest
obywatelem niemieckim, swoje interesy ulokował w Polsce, bo – oprócz
R
samochodów – także w spółce developerskiej „DJW”, stolarni produkującej meble oraz – od niedawna
– w kamieniołomie „Karpniki” na
Dolnym Śląsku, gdzie już przemysłowo wydobywa skaleń.
20 sierpnia 2001 r. przed notariuszem Waldemarem Wajdą stawiła się w Krakowie mama
Danuta ze swoją pociechą
Wojtkiem. Ona oświadczyła
(okazując nawet specjalne
pełnomocnictwo), że działa
w imieniu syna, zaś on – spółki „DJW” (22 listopada 2002
roku zostanie przejęta przez
Euromarket), w której jest
prezesem zarządu „uprawnionym do jednoosobowej reprezentacji”.
Pani Dobrzańska wraz
z synem zawiązali w tym dniu
spółkę Pol-Skal o kapitale zakładowym 200 tys. złotych (195
tys. wniosła „DJW”, 5 tys. zł
– Dobrzański jr). Rodzice wraz
z synem utworzyli radę nadzorczą spółki, a na jej prezesa powołali Mirosława Kotowskiego (na zdjęciu w środku). Pierwsze
kroki w przemyśle wydobywczym poczynili, kupując działającą już wspomnianą kopalnię w Karpnikach (gm.
Mysłakowice).
W 2002 r. Euromarket wynajął sobie dwa „słupy”. Pierwszym
była niejaka Maria Wadas z Woli Lubeckiej (k. Tarnowa), która na
podstawie umowy zawartej 20 lutego z firmą Dobrzańskich „(...)
zobowiązała się bez wynagrodzenia
do nabycia w drodze umowy sprzedaży, między innymi prawa własności
lub użytkowania wieczystego dowolnych nieruchomości położonych w Małej Kamienicy, gm. Stara Kamienica,
a następnie do przeniesienia własności tej nieruchomości na zleceniodaw-
z hodowlą koni, więc przyjmowani
byli przychylnie. W sumie udało im
się wykupić około 125 hektarów gruntów – wspomina Katarzyna Andrzejewska ze wsi Chromiec.
– Nie kosztowało ich to zbyt wiele, gdyż były to nieruchomości rolne i takimi też miały pozostać, zgod-
cę”. Drugim „słupem” został mieszkaniec Krakowa Wiesław Tokarczuk
(analogiczne w treści umowy z 5 marca oraz 16 września 2002 r.).
¤¤¤
Rozmawiamy z mieszkańcami
gminy Stara Kamienica:
– Grasowali tu (Wadas i Tokarczuk – dop. red.) przez kilka miesięcy, namawiając ludzi na sprzedaż ziemi. Przekonywali, że utworzą wielkie gospodarstwo agroturystyczne
nie z obowiązującym wówczas studium zagospodarowania przestrzennego gminy – dodaje Lucjan Markindorf z Antoniowa.
– Nikomu nie przyszło wówczas
do głowy, że są to ludzie słupy, podstawieni przez Euromarket – mówi
Kamila Jeleńska z działającej na
terenie gminy Fundacji „Nemo”, zajmującej się m.in. ochroną przyrody,
kultury, promocją turystyki i ekologicznego rolnictwa.
¤¤¤
Maria Wadas jako „słup” zakończyła misję 30 września 2002 r., kiedy to aktem notarialnym (Repertorium A nr 5572/2002) podpisała
z Wojciechem Dobrzańskim umowę przeniesienia własności kupionych przez siebie gruntów na spółkę Euromarket. Wiesław Tokarczuk
działał w charakterze figuranta nieco dłużej, bo oddał Dobrzańskiemu
podstępnie wykupioną ziemię dopiero 7 stycznia 2003 r. (Repertorium A nr 32/2003).
Wszystkie grunty rolne posiadane przez Euromarket w gminie Stara Kamienica zostały następnie wydzierżawione Pol-Skalowi „w celu
przeprowadzenia badań geologicznych
oraz ewentualnej eksploatacji górniczej” – czytamy w umowie. Co charakterystyczne: cena dzierżawy
uzgodniona przez obie spółki (czyli
Dobrzańskich i... Dobrzańskich) jest
kilkakrotnie wyższa od kosztów
zakupu działek (przyczyna wyjdzie
na jaw już wkrótce), a w akcie notarialnym, oprócz pojawiającego się
po raz pierwszy sygnału o złożu skalenia, z góry określono formy płatności za jego przyszłe wydobycie.
¤¤¤
– Byliśmy w szoku, gdy w marcu 2003 roku ukazało się obwieszczenie wojewody dolnośląskiego, że
Pol-Skal wystąpił o koncesję na rozpoznanie złoża surowca skaleniowego „Kamienica Mała”. Niby całkiem niewinne badania – ot, kilka
wywierconych otworów, jakieś rowy...
Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r.
u Janusza Trentowskiego z Wałbrzycha, który oprócz świadczenia
usług geologiczno-kartograficznych
jest podobno – jak wynika z pieczątki – „biegłym w zakresie sporządzania ocen oddziaływania na
środowisko”.
A „chamy ze wsi” wciąż swoje:
nie chcemy sąsiadować z kopalnią
i już! Organizowali pikiety przed siedzibą wojewody, żalili się ministrowi środowiska, apelowali do parlamentarzystów...
Smród, jaki zaczął otaczać Euromarket (formalny właściciel gruntów pod planowaną kopalnię), stał
się groźny dla wizerunku firmy dealerskiej znanych koncernów samochodowych. W tej sytuacji Dobrzańscy postanowili przerzucić prawa
własności latyfundiów w gminie Stara Kamienica i w gminie Mysłakowice do Pol-Skalu.
5 lutego 2004 r. przed obliczem
notariusza Wojciech Dobrzański
Stanowcza postawa nieformalnego Komitetu oraz wsparcie Wojciecha Poczynka, wójta Starej Kamienicy, sprawiły, że wojewoda się
zawahał i koncesja dla Pol-Skalu na
wiele miesięcy utknęła w proceduralnych przepychankach (stan ten
utrzymuje się do dzisiaj).
¤¤¤
Dobrzańscy, reprezentowani
przez prezesa Kotowskiego, nie odpuszczali. Przekonywali samorząd
gminny, że kopalnia zaleje Starą Kamienicę milionami złotówek. Wywalili ciężkie pieniądze, angażując
prof. Ryszarda Ubermana i dr.
Roberta Ubermana z Akademii
Górniczo-Hutniczej w Krakowie,
którzy w lipcu 2003 r. sporządzili
słodziutką „Opinię o korzyściach”
dla gminy, jakie mają wypływać
z planowanego 65-letniego okresu
eksploatacji złoża skaleniowego oraz
działalności zakładu przetwórstwa
surowca. W październiku 2003 r. gotowy był też pełen entuzjazmu „Raport o oddziaływaniu na środowisko planowanych prac geologicznych”, zamówiony przez Pol-Skal
oświadczył, że zarówno on, jak
i tata z mamą wyrazili zgodę na zbycie przez Euromarket rzeczonych
gruntów (124 ha) za 1 mln 35 tys.
zł, czyli po około 8,3 tys. zł za hektar. Z kolei Mirosław Kotowski zapewnił, że państwo Dobrzańscy
z Pol-Skalu mają życzenie nabycia
tych nieruchomości i nie będą się
targować o cenę.
Obaj panowie podpisali następnie „Warunkową umowę sprzedaży” (Repertorium A nr 845/2004),
uzależniającą definitywne „klepnięcie” transakcji od decyzji Agencji
Nieruchomości Rolnych we Wrocławiu. Agencja mogła bowiem skorzystać z przewidzianego „Ustawą
o kształtowaniu ustroju rolnego”
prawa pierwokupu ziemi, a mogła
też dać sobie spokój...
Wkrótce okazało się, że tam,
gdzie w grę wchodzą wielkie pieniądze, Agencja zawsze wykręci
jakiś wielki numer...
¤¤¤
„Prosimy o informację, czy na terenie wsi Mała Kamienica oraz Chromiec jest zapotrzebowanie na nabycie
nieruchomości rolnych przez rolników
pragnących powiększyć swoje gospodarstwo. (...) sprawę prosimy potraktować jako b. pilną i opinię przekazać faksem” – zażądał 24 lutego 2004
roku Jacek Breza – kierownik Sekcji Terenowej ANR w Jeleniej Górze, w piśmie skierowanym do wójta Wojciecha Poczynka.
Zgłosiło się 16 chętnych „pragnących powiększyć swoje gospodarstwo”
i musiała to być dla urzędników
Agencji przykra niespodzianka, bo
już w ogóle nie podjęli tematu.
– Po dwóch tygodniach zaczęliśmy wydeptywać ścieżki i pytać, co
się dzieje z naszą deklaracją o gotowości kupna ziemi. Od jednej
z urzędniczek Agencji we Wrocławiu usłyszałem, że nie skorzystają
z prawa pierwokupu, bo cena transakcji oscyluje wokół 22 tysięcy złotych za hektar. Odmówiono nam
wglądu do aktu notarialnego transakcji Euromarket–Pol-Skal, więc
musieliśmy to zapewnienie
przyjąć za dobrą monetę.
Okazuje się, że urzędniczka kłamała: choć cena transakcji (przypomnijmy: 8,3 tys.
zł za hektar) i tak była zawyżona („Co najmniej dwukrotnie” – twierdzi specjalista
z Wrocławia handlujący gruntami rolnymi), to kudy jej do
rzekomych 22 tys. zł!
Warto dodać, że gdyby nawet Dobrzańscy sprzedawali
sami sobie tę ziemię po milionie za hektar, to psim obowiązkiem Agencji (a także jej
prawem) było powołanie biegłego w celu zweryfikowania
deklarowanej przez kontrahentów wartości gruntów, a w
ostateczności – powierzenie
sprawy sądowi.
Tymczasem nie zrobiono
nic, a to dowodzi karygodnego lekceważenia obowiązków
lub... „wziątki” za odpuszczenie pierwokupu.
I nie jest to wzięta „z sufitu”
hipoteza, gdyż – jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy – sprawę badała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a śledztwo kontynuowane przez Komendę Miejską Policji
w Jeleniej Górze (Wydział do Walki z Przestępczością Gospodarczą)
w szybkim tempie przybliża się do
fazy przedstawiania zarzutów.
¤¤¤
Co jeszcze wydarzy się w Starej
Kamienicy?
Pol-Skal koncesji wciąż nie ma
i mieszkańcy gminy żyją nadzieją,
że tak zostanie.
– Nie damy się pogrzebać ani
zasypać. Jeżeli będzie trzeba, wzniesiemy z tych ich kamieni szaniec,
a w ostateczności zagrodzimy maszynom drogę ludzkim, żywym murem! – zapewniali nas tubylcy.
I pomyśleć, że nie byłoby problemu, gdyby reprezentujący państwo
urzędnicy okazali nieco roztropności...
DOMINIKA NAGEL
Współpraca ST
Fot. Autor
11
Porady prawne
Jestem właścicielem małej
kwiaciarni
i planuję wprowadzić sprzedaż
kwiatów przez Internet. Czy muszę
w związku z tym
opłacać jakieś dodatkowe podatki,
ponosić inne koszty
lub mieć specjalne pozwolenie?
(Jerry, e-mail)
Wystarczy po prostu poszerzyć
działalność firmy o usługi on-line. Tak
więc nie są wymagane ani dodatkowe pozwolenia, ani podatki. Koszty,
jakie trzeba będzie ponieść w związku z tym, to opłaty za miejsce na serwerze oraz wykupienie domeny.
¤¤¤
Chcę przenieść urnę z prochami mojego męża do mojego rodzinnego grobu. Czy to równa się ekshumacji? Czy syn męża może się
temu sprzeciwić? Jaka jest podstawa prawna dokonania tej czynności? (Krystyna B., Tomaszów Mazowiecki)
Wszelkie czynności związane z ekshumacją, jaką jest również przeniesienie urny z prochami zmarłej osoby, reguluje art. 15 ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych (DzU
z 2000 r. Nr 23, poz. 295 z późniejszymi zmianami) oraz rozporządzenie Ministra Zdrowia w sprawie postępowania ze zwłokami i szczątkami
ludzkimi. Według tych przepisów, ekshumacji można dokonać na umotywowaną prośbę osoby uprawnionej do
pochowania zwłok za zezwoleniem inspektora sanitarnego (wykonuje nadzór nad przebiegiem ekshumacji).
Wniosek z prośbą o ekshumację należy złożyć do Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego. Jeśli
uzyska już Pani pozwolenie, należy
pamiętać o tym, że ekshumacji można dokonać wyłącznie w godzinach
rannych i w okresie od 16 października do 15 kwietnia, chyba że inspektor wyznaczy inny termin. Jeśli natomiast chodzi o syna męża, to w przypadku gdy sprzeciwi się Pani woli, może się Pani zwrócić do sądu z prośbą
o rozstrzygnięcie tego sporu. Jeśli sąd
orzeknie na Pani korzyść, nie będzie
żadnych przeciwwskazań do przeprowadzenia ekshumacji.
¤¤¤
Moja córka od 16 lat mieszka
w Niemczech. W tym okresie wysyłałem jej alimenty zasądzone
w Polsce. Obecnie moja sytuacja
finansowa jest tragiczna. Jeżeli
córka nie zechce dobrowolnie wesprzeć mnie finansowo, to czy mogę wystąpić na drogę sądową, by
uzyskać alimenty od niej? Czy będą trudności z egzekucją wyroku,
jeśli będzie dla mnie korzystny?
Jaka jest droga prawna, skoro
córka mieszka za granicą? (Stały Czytelnik)
§
Zakładając, że jest Pan po rozwodzie, a jedyną winną rozpadu pożycia była małżonka – może Pan zażądać właśnie od niej zaspokojenia uzasadnionych potrzeb materialnych. Jeśli żona nie żyje, nie było orzeczenia
o jej winie bądź nie jest w stanie sprostać Pana finansowym żądaniom, wtedy może Pan pozwać o alimenty córkę. Należy jednak wziąć pod uwagę,
że jeśli wygra Pan sprawę o alimenty, w pierwszej kolejności będą one
egzekwowane z majątku córki pozostawionego w Polsce. Aby doszło do
egzekucji z majątku w Niemczech, będzie Pan musiał posiadać niemiecką
klauzulę wykonalności.
W ostateczności, może Pan pozwać o alimenty innych członków rodziny, np. rodzeństwo lub rodziców.
¤¤¤
Chcę sprzedać należący do
mnie dom. Co zrobić, aby przeprowadzić eksmisję rodziny, która zamieszkuje mieszkanie w należącym
do mnie budynku? Posiadam wyrok sądu nakazujący opuszczenie
wspomnianego lokalu. Lokatorzy
mimo to nie chcą go opuścić. Co
zrobić w takiej sytuacji? (Teresa
K., Ostrowiec Świętokrzyski)
Jeśli posiada Pani wyrok sądu
z klauzulą wykonalności, a lokatorzy
odmawiają jego wykonania, należy
zwrócić się do komornika z prośbą
o eksmisję, a komornik wystąpi o przydzielenie Pani dotychczasowym lokatorom mieszkania socjalnego.
¤¤¤
19 października 2001 r. wysłałem do Genewy prośbę o przyznanie mi odszkodowania za przymusową pracę na rzecz okupanta. Do
dziś nie otrzymałem odpowiedzi.
Czy mogę wystąpić z prośbą o przyspieszenie załatwienia mojej sprawy? (Władysław K., Bochnia)
Oczywiście, może Pan wystosować
odpowiednie pismo do Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji.
¤¤¤
Jestem na emeryturze. Zarówno 2 lata temu, jak i w tym roku
otrzymałem pieniądze z tytułu dywidendy od firmy, której akcje posiadam. Czy powinienem zapłacić
podatek? (Stanisław W., Wolicz)
Zgodnie z przepisami, to firma,
której akcje Pan posiada, odprowadza 19-procentowy podatek. Jednak
dla bezpieczeństwa proszę ustalić, czy
ta formalność została dopełniona. Jeśli tego nie zrobiono, należy zapłacić
omawiany podatek, a następnie wystąpić do firmy o jego zwrot.
¤¤¤
Drodzy Czytelnicy!
Nasza rubryka zyskała wśród Was
uznanie i cieszy się dużym zainteresowaniem. Z tego względu prosimy
o cierpliwość – będziemy systematycznie odpowiadać na Wasze pytania i wątpliwości. Odpowiedzi szukajcie tylko na łamach „FiM”.
Opracował MECENAS
§
Tylko po co, skoro w planach gminnych ów teren ma przeznaczenie rolnicze? Uprzytomniliśmy sobie, że jest
to pierwszy krok na drodze do powstania kopalni i że jak złapią palec, to już nie odpuszczą, co w konsekwencji doprowadzi do unicestwienia miejsca, w którym żyjemy. Ludzie w nieodległych Karpnikach już
poznali, czym jest takie sąsiedztwo
(na zdjęciu). Naruszenie stosunków
wodnych, hałas i zapylenie, odstrzały, ciężkie pojazdy na zupełnie do tego nieprzystosowanych wiejskich drogach... – wyliczają nasi rozmówcy, założyciele kilkudziesięcioosobowego
Komitetu Protestacyjnego Mieszkańców Wsi Chromiec, Antoniów i Międzylesie. Przypominają, że Euromarket nielegalnie wyciął w Karpnikach
369 drzew i do dzisiaj gmina Mysłakowice nie zdołała wyegzekwować
nałożonej na spółkę – symbolicznej
w stosunku do skali zniszczeń – kary 121 tys. zł.
POD PARAGRAFEM
12
Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
jeden miliard złotych zmniejszą się w przyszłym roku
nakłady na budowę i remonty dróg. Pieniądze pochodzące od użytkowników aut – zamiast na autostrady – pójdą na
reanimowanie wciąż dogorywającej kolei.
– To skandal! – usłyszeliśmy
w łódzkiej Generalnej Dyrekcji Dróg
Krajowych i Autostrad, która realizuje obecnie chyba największy pro-
O
– Jeśli raz zgodziliśmy się na zabranie pieniędzy z akcyzy paliwowej na kolej – mówi nasz informator z Łodzi – takie rozwiązanie może stać się czymś stałym, bo przecież na kolei nie zanosi się na cud
i jeszcze długo będzie ona stanowiła worek bez dna na nasze publiczne pieniądze.
– Z punktu widzenia drogowców
zabranie miliarda złotych jest katastrofą – mówi Andrzej Maciejew-
Miliard w rozumie
gram inwestycyjny (m.in. budowa
blisko 100-kilometrowego odcinka
autostrady A2 wiodącej z Łodzi do
Konina). – Jeśli ktoś zabierze te pieniądze i przeznaczy dla PKP, odbije się to nie tylko na budowie nowych dróg, ale i remontach starych
nawierzchni, chociaż te są niezbędne ze względów bezpieczeństwa.
W przyszłym roku drogowcy chcą
oddać do użytku 170 km autostrad
i wyremontować 1800 km dróg. Dotychczasowe starania Polski, szczególnie w ostatnich dwóch latach, oceniane są bardzo wysoko przez unijnych ekspertów. Dzięki dotacjom UE
mamy dziś na autostrady i remonty
blisko 9 mld zł, a jednak komuś to
wyraźnie przeszkadza. Z opłat za paliwo (12 proc. od akcyzy) rocznie na
drogi trafia dodatkowo 2 mld zł. To
znacząca kwota, bo stanowi aż 25
proc. budżetu drogowców. Uszczupli
ona kasę GDDKiA, roboty zostaną
zahamowane i jeszcze sporo wody
upłynie w Wiśle, zanim doczekamy
się dróg na europejskim poziomie.
ski, rzecznik prasowy Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
– Szczególnie teraz, gdy tak ciężko
rozkręcają się inwestycje drogowe.
Zupełnie odmienne zdanie mają naturalnie kolejarze. Według Tadeusza Augustowskiego, prezesa
PKP-Polskie Linie Kolejowe, jego
firma może w przyszłym roku wykorzystać ponad 2 mld zł z funduszy unijnych, jeśli otrzyma prawie
1 mld zł dotacji.
Na wszelki wypadek przypominamy, że Kościół watykański zagarnia rocznie ok. 5 miliardów publicznych pieniędzy, nie licząc datków parafian...
W ministerialnych gabinetach
rozstrzygnięto zatem ostatecznie, że
owe akcyzowe pieniądze od paliwa
trafią do PKP. Jedno jest pewne
– zmotoryzowani zostaną oszukani po raz kolejny – wszak już kilkakrotnie ich pieniądze szły na cele, które nie miały nic wspólnego
z drogami.
RYSZARD PORADOWSKI
Lewy do prawego
W Polsce przed wyborami nic już
nie było jasne: kto tak naprawdę jest z „prawa”, kto z „lewa”,
a kto liberał.
Kiedy Lech Kaczyński robił
ukłon w lewo, na łamach „Faktu” przyznając gejom prawo do
podejmowania zawodu nauczyciela i z sentymentem mówiąc
o PRL-u, lewicowi kandydaci do
Sejmu puszczali oko prawej stronie elektoratu. Henryk Maziarek z radomskiego SLD w materiałach propagandowych prezentował się u boku biskupa Zygmunta Zimowskiego, wychwalając swoją ofiarność na rzecz kilku parafii. Fotka z purpuratem
należała do prywatnych zbiorów
kandydata. Po jej publikacji hierarcha zaprotestował, twierdząc,
że nie dawał zgody na wykorzystanie swojego wizerunku w kampanii wyborczej.
W pełni świadomie w telewizyjnej reklamie innego „lewicowego”
kandydata do Sejmu – Jerzego Sylwestra Głowackiego – reprezentującego Stronnictwo Gospodarcze
na radomskiej liście SLD wystąpił
z kolei ks. Henryk Kołodziejczyk,
proboszcz parafii pw. św. Szczepana w Skrzynnie. Z uśmiechem recytował o Głowackim: „Myślę, że
będzie dobrym gospodarzem Polski, jeśli oddamy na niego swój
głos”. Ciekawe, czy „myślał” za
darmo...
Kościół (przynajmniej oficjalnie) zdecydowanie odcina się od
agitowania na rzecz jakiejkolwiek
partii, gdyż prawo kanoniczne zabrania osobom duchownym członkostwa w partiach politycznych,
a co za tym idzie – także uczestnictwa w kampaniach wyborczych.
Jak to wygląda w praktyce – wiadomo. Do tej pory jednak duchowni zawsze po cichu popierali kandydatów prawicy. Ale też
tak przegiętej na prawo lewicy
(SLD i SdPl) jak obecnie dawno
w RP nie mieliśmy...
W ciągu ostatnich lat niektórzy działacze lewicowego ponoć
SLD upadli nisko. A jak nisko?
Wystarczy spojrzeć na wyniki wyborów.
MW
Andrzej w Leppera zrobiony
Żeby dać się omamić politykom, wyborcy płacą dziesiątki milionów złotych – wszak subwencje dla znaczących partii pochodzą z budżetu państwa. Tylko
wynajęcie przez Samoobronę podstarzałych Trubadurów kosztowało nas 800 tys. zł!
Pan przewodniczący Andrzej Lepper zapewniał publicznie (13 września 2005 r. na antenie rozgłośni radiowej TOK FM), że gwiazdy estrady występujące na
wiecach wyborczych Samoobrony czynią to bezpłatnie,
z platonicznej, dzikiej miłości do partii. Uwierzyliśmy
mu bez zastrzeżeń, bo kto jak kto, ale pan Andrzej
z pewnością nie pozwoliłby wydać pieniędzy na chałturzących grajków, gdy wokół tyle – widocznej gołym okiem
– biedy. Uwierzyliśmy, choć różne wrogie panu przewodniczącemu siły sugerowały w mediach, że takie na
przykład Ich Troje bierze od Samoobrony za koncert
na festynie wyborczym 65 tys. zł., zespół Ivan i Delfin
liczy sobie 20 tys. zł, a tylko mocno podstarzali Trubadurzy zadowalają się kwotami
z pogranicza napiwku.
Okazało się, niestety, że te
koncerty faktycznie kosztują
ogromne pieniądze, wydawane
– co oczywiste – za plecami pana
przewodniczącego...
Mamy przed sobą umowę „Zawartą 26 lipca 2005 r. pomiędzy
Borowikiem Ksawerym, prowadzącym firmę PKZ Retropol (...) zwanym dalej w treści Agencją lub odpowiednio Zleceniodawcą, a zespołem muzycznym Trubadurzy, reprezentowanym przez Wiesława Sławomira Kowalewskiego i Mariana
Lichtmana, zwanym w dalszym ciągu umowy Trubadurzy”.
Pan Borowik Ksawery największe sukcesy odnosił w latach
70., kiedy to dziesięciokrotnie zdobywał tytuł mistrza Polski wszechwag w judo. Wcale nie gorzej szło
mu później w biznesie (30 pozycja na liście najbogatszych Polaków w 1993 r.), jako właścicielowi spółki Retropol zajmującej się
konserwacją zabytków. W maju
1993 r. został na krótko szefem
dolnośląskiej Samoobrony, potem
długo, długo nic (w międzyczasie bankrutował, po czym znów
stawał na nogi), a wreszcie w 2005
roku postanowił wrócić do polityki, startując z 3. miejsca osobiście przez pana przewodniczącego zatwierdzonej listy kandydatów na posłów z Legnicy.
Jako człowiek czynu otrzymał Borowik Ksawery od
partii zadanie wynajęcia muzykantów: „Trubadurzy i Agencja postanawiają współdziałać w organizacji i obsłudze promocji Komitetu Wyborczego Samoobrona RP na jego zlecenie”, a „podstawowymi metodami współdziałania będzie
udział zespołu Trubadurzy w spotkaniach wyborczych
w ramach prowadzonej przez Agencję obsługi kampanii wyborczej...” – czytamy dalej w umowie.
Trubadurzy zobowiązali się – w ramach „współdziałania” – dać 38 koncertów. Ściśle określono czas trwania
każdego: „Nie będzie krótszy niż 1 godz. 20 minut i nie
dłuższy niż 1 godz. 25 minut (plus odrębnie bisy), podczas
którego wśród wykonywanych utworów znajdzie się piosenka »Polskę trzeba zLepperować«”.
Z platonicznej – jak mniemał pan przewodniczący
– miłości do Samoobrony? Niestety: „Odpłatność za pełny koncert wyniesie łącznie 12 tys. zł brutto” – zapisano
w umowie, przy czym Borowik Ksawery utargował, że
„bisy będą wykonywane honorowo”.
Trubadurzy nie są już gwiazdami pierwszej wielkości,
więc zgodzili się też na „udział w trasie koncertowej wspólnie z innym zespołem, z którym Samoobronę lub jej partnerów gospodarczych łączy umowa bezpośrednia albo pośrednia, obejmującej minimum 40 koncertów o czasie trwania nie krótszym niż 35 minut i nie dłuższym niż 45 minut”, po 8 tys. zł (brutto) za występ.
Z niewątpliwą goryczą musieli też Kowalewski i Lichtman przełknąć zobowiązanie do zdzierania gardeł na „(...)
spotkaniach okolicznościowych wskazanych kandydatów
na posłów i senatorów z list Komitetu Wyborczego Samoobrona, tj. na rynkach, targowiskach, jarmarkach, w świetlicach itp., podczas których Trubadurzy w składzie dwóch
osób wykonają około 4 utworów, w tym piosenkę »Polskę
trzeba zLepperować« za cenę 4000 złotych brutto za udział
w jednym spotkaniu”.
Jak łatwo policzyć, tylko na Trubadurów, czyli drobny w gruncie rzeczy element kampanii wyborczej, poszło prawie 800 tys. zł.
Oczywiście nie z własnej Borowika Ksawerego kieszeni, bo 26 lipca 2005 r. właściciel Retropolu podpisał też
stosowną – gwarantującą zwrot kosztów – umowę z Komitetem Wyborczym Samoobrona RP reprezentowanym
przez pełnomocnika finansowego Halinę Sikorską.
Tak oto robią panu przewodniczącemu krecią robotę jego najbliżsi współpracownicy. A do tego jeszcze
konspirują! Otóż w paragrafie 3 umowy kategorycznie zastrzeżono, że zarówno Trubadurzy, jak i Agencja, przez
co najmniej 5 lat nie pisną nikomu nawet słówka o szczegółach spisku z tymi niby-charytatywnymi występami na
rynkach, targowiskach i jarmarkach.
My tego – na szczęście – nie podpisaliśmy...
ANNA TARCZYŃSKA
Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r.
pójrzmy prawdzie w oczy:
za setki pogryzień i coraz liczniejsze przypadki
śmierci w wyniku ataku
agresywnego psa winę ponoszą
nieodpowiedzialni właściciele.
Moda na agresywne rasy, szczucie zwierząt oraz niewprawna, rygorystyczna tresura zmieniają domowe
„maskotki” w morderców. Kampania
wymierzona przeciwko psom mordercom, zainicjowana przez dziennik
„Fakt”, to szczyt głupoty. Specjaliści
alarmują: zawsze winni są ludzie!
Warszawa: 15-letnia Ela we własnym mieszkaniu została zagryziona
przez amstaffa. Zdaniem sąsiadów,
ojciec dziewczynki tresował zwierzę
do nielegalnych walk psów. Poznań:
w szpitalu zmarła pięciomiesięczna
dziewczynka, którą zaatakował rottweiler należący do jej dziadków. Suwałki: 7-letnia Bożenka została dotkliwie pogryziona przez dużego kundla, którego właścicielka wyprowadziła na spacer bez smyczy i kagańca.
Dziecko ma głębokie rany na twarzy. Właścicielka psa uciekła.
To tylko niektóre wypadki z udziałem psów, jakie wydarzyły się podczas tegorocznych wakacji. Woda na
młyn dla brukowców, które zaczęły
rozpisywać się na temat trzymanych
w domach „bestii”. Niektórzy właściciele czworonogów
panikują i oddają
psa do schroniska. Co bardziej
leniwi – porzucają na ulicy
lub w lesie.
S
PIESKIE ŻYCIE
13
Największy przyjaciel?
Inni z kolei, z niezmienną niefrasobliwością, wyprowadzają zwierzę bez
kagańca i smyczy i lekceważąco uspokajają zatrwożonych przechodniów:
„On nie ugryzie”.
Porzucony
Zarówno jedna, jak
i druga postawa świadczy
o skrajnym braku odpowiedzialności. Po ulicach i parkach biegają samopas psy,
które mogą stanowić zagrożenie dla ludzi – rzecz niespotykana np. w Niemczech.
Z drugiej strony, do schronisk coraz częściej trafiają
amstaffy, rottweilery, pit bulle czy mieszańce nagle uznane przez ludzi za niebezpieczne. Tymczasem dla psa
od lat żyjącego z panem pod
jednym dachem nagłe rozstanie bywa gorsze niż uśpienie. Zwierzę przeżywa
ogromny stres, a dodatkowo jest narażone na atak innych psów,
które niełatwo akceptują nowego
osobnika. Podkręcana przez media spirala lęku przed psami uderza też w same zwierzęta. Tymczasem – jak twierdzi Andrzej Jaworowski, dyrektor krakowskiego
schroniska przy ulicy Rybnej
– za agresywne zachowanie
psów wyłączną odpowiedzialność ponoszą ich
właściciele.
– Nasze schronisko jest przepełnione. Co miesiąc trafia tu około
dwieście nowych zwierząt, które bądź
znudziły się ludziom, bądź zaczęły
przeszkadzać. Właściciele zapominają, że zwierzę to czująca istota, która ma swoje potrzeby i charakter. Zawsze będę powtarzał, że pies z natu-
ry jest przyjacielem człowieka i tylko
człowiek może wychować go na mordercę – przekonuje Jaworowski.
Krewny wilka
Agresywne zachowania zwierząt
często wynikają z bezgranicznej głupoty właścicieli. Zamknięte na całe
dnie w ciasnym mieszkaniu i przekarmione wysokoenergetycznym pożywieniem – czworonogi nie mają
gdzie i jak rozładować nadmiaru
energii. A instynkt nakazuje im
biegać i skakać, więc
w zabawie mogą
rzucać się na domowników
i – nie kontrolując
własnej siły – nawet
dotkliwie pogryźć.
Przedstawiciele
Związku Kynologicznego w Polsce
apelują: pies to drapieżnik – taką ma
naturę. Choć bywa
posłuszny, nie zapominajmy, że to krewny wilka. Pies
jest przyzwyczajony do życia w stadzie o ustalonej hierarchii.
– To właściciel musi panować nad
zwierzęciem, czyli być osobnikiem alfa w domowym stadzie, a nie odwrotnie. Zwierzęcia nie należy nadmiernie rozpieszczać, ale i nie strofować
bez potrzeby – stwierdza Anna Mancarz, administrator Miejskiego Schroniska dla Zwierząt w Lublinie. – Za
okazane mu dobro pies odwdzięczy
się przywiązaniem, a za nieuzasadnione zło – agresją – dodaje pani Anna i przypomina historię pięknego doga de Bordeaux. W okresie szczenięcym był przez właściciela dotkliwie „tresowany” kijem. Lata mijały,
przedmiot tortur odszedł w zapomnienie. Pech chciał, że pewnego dnia pan
wyszedł z tym samym kijem do ogrodu. Pies niespodziewanie zaatakował mężczyznę. Najprawdopodobniej
na widok kija przypomniał sobie ból
i powodowany lękiem zastosował najprostszą metodę obrony – atak. Po tym incydencie zwierzę trafiło do
uśpienia. A gdzie powinien trafić właściciel?
Obława
W
łódzkim
schronisku
dla
zwierząt przy ul.
Marmurowej do
końca roku będzie
można za symboliczną złotówkę przygarnąć bezdomnego czworonoga. Akcja ma na celu znalezienie domu dla jak największej liczby zwierząt.
– Wziąć psa może każda pełnoletnia, trzeźwa osoba, ale zawsze
staramy się doradzać takie zwierzę,
które byłoby dla niej najlepsze. Teraz
panuje moda m.in. na rottweilery. Niektórzy ludzie, mimo naszych ostrzeżeń, upierają się, że chcą mieć „wielkiego misia”. I potem musimy jeździć
z interwencją, bo okazuje się, że „miś”
sterroryzował całą rodzinę. Tak było
w przypadku rottweilera Grubego (fot.
u dołu), którego odebraliśmy, bo nikomu nie pozwolił wejść do kuchni.
Tymczasem w schronisku upodobał sobie jednego z pracowników i jest mu
absolutnie posłuszny. Jak widać, nie
każdy pies jest dla każdego – opowiada Małgorzata Włodarczyk – główny specjalista do spraw organizacji.
Naszą rozmowę przerywa telefon. Po ulicy Łagiewnickiej, w pobliżu szkoły, biegają dwa wielkie psy.
Przestraszeni przechodnie zaalarmowali straż miejską, a ta – schronisko.
W ciągu kilku minut organizuje się
obławę. Weterynarz i kilku pracowników schroniska ruszają do akcji.
Odławianie agresywnych psów polega na strzeleniu do nich pociskiem
ze środkiem nasennym. Po godzinie
na Marmurową trafia jeden owczarek niemiecki i jeden amstaff (fot.
u góry). Obydwa bez kagańca, za to
jeden w modnej kolczatce na szyi.
Po właścicielach ani śladu.
Kilka minut później po poradę
przychodzi młoda kobieta, która
przygarnęła amstaffowatą sukę porzuconą w piwnicy i zawiniętą
w poszewkę. Zwierzę jest spokojne,
ale bardzo smutne. Podobno poprzedni „pan” ćwiczył ją kablem
i przypalał papierosami.
– Rocznie do naszej placówki trafia średnio trzy tysiące czworonogów.
Niekiedy w bardzo ciężkim stanie.
Jakie to daje świadectwo o ludziach,
którzy ciągle traktują zwierzę jak zabawkę? Uważam, że małe dzieci już
od przedszkola powinno się uwrażliwiać na los zwierząt. Im mądrzejsi
właściciele, tym mniej agresji wśród
zwierząt – kwituje dr Roman Owecki, dyrektor łódzkiego schroniska.
I trudno z nim polemizować.
MAŁGORZATA
Fot. Autor
14
Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r.
ZE ŚWIATA
A
Z Jeba syn
barowej dzielnicy stolicy teksańskiej – Austin – 16 września nad ranem aresztowany został pierwszy bratanek George’a Busha, 21-letni John Ellis Bush.
W
Jest on najmłodszym z progenitury prezydenckiego brata – Jeba, który sprawuje władzę nad Florydą. Synkowi gubernatora zarzuca się publiczne pijaństwo i stawianie oporu organom ścigania.
„Jebby” zaczął o 2.30 w nocy przesłuchiwać funkcjonariusza, który
wcześniej śmiał zapuszkować jego
kompanów, bo byli jeszcze bardziej
nawaleni. Tymczasem młody Bush
podciągnął się do ich poziomu i glina uznał, że „stanowi zagrożenie
dla siebie samego oraz innych”. Kiedy zakładał przyszłemu być może
prezydentowi kajdanki, ten go popychał, oburzony bezczelnością stróża prawa. Podczas szarpaniny w „suce” gubernatorowicz doznał rozcięcia brody, co akuratnie opatrzono
w szpitalu. Jeb natychmiast wykupił syna z aresztu, uiszczając zań
2500 dolarów kaucji. Patrząc nienawistnie na hieny medialne, które niebawem otoczyły go z 30 kamerami, warknął, że „Jebby” ma
się dobrze i że to jego prywatna,
rodzinna sprawa.
meryka otrząsnęła się po
swej największej klęsce
naturalnej o romantycznym
imieniu Katrina. Wielu ludzi wyraziło współczucie dla ofiar kontaktu z porywczą Katriną. Część
współczujących posunęła się do
tego, by sięgnąć po portfel i wspomóc poszkodowanych przez huragan i niekompetencję władz.
W roku 2002 córka Jeba – Noelle, nałogowa narkomanka – trafiła do pudła za próbę kupienia odlotowego xanaksu na sfałszowaną receptę. Ponieważ była już recydywistką, sprawa wyglądała niewesoło, ale
udało się skierować dziewczynę na
przymusowy odwyk i sędzia zrezygnował z oskarżenia. Gdyby Noelle
była np. młodą Murzynką, jej losy
przedstawiałyby się znacznie gorzej.
Mama Noelle, Colomba Bush, została złapana przed kilku laty przez
celników na lotnisku w trakcie próby przemytu niezadeklarowanej kontrabandy, gdy wracała z zakupów
w Paryżu. Dablju współczuje bratu
rodzinki, bo sam wie, jak to z dziećmi bywa: jego córki Barbara i Jenna, wówczas nieletnie, były trzykrotnie aresztowane za pociąganie trunków wyskokowych i próbę ich nabycia na lewy dowód tożsamości. Ich
tatę policja aresztowała w czasach
przedprezydenckich za prowadzenie
samochodu na bani. Zdecydowanie
kryminogenna rodzina, od której syn
Jeba nie odstaje.
TW
listy FEMA plasuje się Międzynarodowy Czerwony Krzyż. Druga lokata przypadła organizacji charytatywnej „Operation Blessing” (Operacja
Błogosławieństwo). Na jej czele stoją: ewangelista Pat Robertson, jego
połowica DeDe i synek Gordon. Tenże sam Robertson, który przed trzema tygodniami publicznie apelował
o zabicie po chrześcijańsku prezyden-
Zaraz potem Chavez udowodnił,
że zarząd główny USA miał świętą
rację, odrzucając jego oferty, bo pokazał swe lico sabotażysty. Zadeklarował, że Wenezuela podwoi dostawy benzyny do USA. W Departamencie Stanu – indagowanym przez dziennikarzy o reakcję – oświadczono zagadkowo, że rozważa się propozycję.
– Co tu rozważać?! – zdumiała się
Dobroczynność kontrolowana
Ale gdzie słać dotacje? Natychmiast po kataklizmie wykwitło kilka tysięcy adresów internetowych, wyciskających
łzy opisami niedoli sponiewieranych i apelujących
o pieniądze. Niektóre
należały nawet do
prawdziwych organizacji charytatywnych. Inne ilustrują witalność
ducha przedsiębiorczości w społeczeństwie amerykańskim.
Potencjalni darczyńcy trafnie uznali, że najlepiej będzie kierować się
rekomendacjami
agencji federalnej
FEMA, powołanej
do niesienia pomocy ofiarom żywiołów. Podała ona mediom listę organizacji najbardziej godnych zaufania
i gwarantujących najlepsze wykorzystanie datków. Na pierwszym miejscu
ta Wenezueli Hugona Chaveza. Zaraz po tym Chavez zaoferował USA
pomoc materialną i fachową dla ofiar
huraganu, ale została ona przez Waszyngton pryncypialnie odrzucona.
ząd USA przygotowuje inwazję na mój kraj
– oświadczył prezydent Wenezueli Hugo Chavez na antenie telewizji ABC.
Jednostki USA – zdaniem Chaveza – pojawiły się
ostatnio na wyspie Curaçao u północnych wybrzeży jego
kraju. Amerykańscy
oficjele utrzymują,
że tylko w celach rekreacyjno-wypoczynkowych. Szef
Wenezueli upiera się, że były to manewry. „Na wszelki
wypadek przygotowujemy kontrę. To będzie wojna stuletnia i jesteśmy do niej przygotowani. Jeśli Amerykanie uderzą, mogą pożegnać się z dostawami wenezuelskiej ropy
– ostrzega prezydent i oferuje przekazanie dokumentów
i dowodów swoich oskarżeń (plan rzekomego ataku na
Wenezuelę nosi kryptonim „Balboa”). Chavez prowokował Busha także na forum ONZ, kiedy wygłosił przemówienie oskarżające jego ekipę o bezprawny atak na Irak.
Prowadzący obrady dyplomata przekazał mu kartkę z informacją, że każdy z liderów ma 5 minut na swe wystąpienie, więc czas Chaveza upłynął. Ten demonstracyjnie
R
ambasada
Wenezueli
w USA. – Podwajamy i tyle. Koncern CITGO posiadający tysiące stacji
benzynowych w USA
jest własnością kraju
rządzonego przez
prezydenta Chaveza i Departament
Stanu nie ma nic
do rozważania.
Podwojenie
dostaw obniży cenę benzyny i boleśnie zmniejszy
profity amerykańskich koncernów naftowych. Nie koniec to wywrotowej dobroczynności Hugona Chaveza: obiecuje on też
dostawy – jeszcze przed zimą – taniego oleju opałowego dla ubogich
Amerykanów.
PIOTR ZAWODNY
zmiął kartkę i rzucił na podłogę. „Bush przemawiał 20
minut, więc ja też mogę” – oświadczył. W swym wystąpieniu napiętnował USA za rozrzutne marnotrawienie ropy: „Jedna czwarta wielkich aut w Nowym Jorku wozi
tylko jedną osobę. To szokujące marnotrawstwo benzyny
i zatruwanie atmosfery. Świat nie może tolerować amerykańskiego stylu
życia”. Chavez zaproponował także przeniesienie siedziby ONZ do innego kraju, który ma bardziej przyjazny stosunek do tej instytucji niż USA. Jego wystąpienie spotkało się z najbardziej entuzjastycznym przyjęciem słuchaczy podczas szczytu, co dodatkowo pogłębiło furię USA.
Tuż przed ujawnieniem planu „Balboa” Bush zgromił jego kraj za rzekome fiasko w walce z przemytem narkotyków do USA. Komentatorzy zwracają uwagę, że
może to być początek kampanii, jaka poprzedziła agresję na Panamę, kiedy uprowadzono jej przywódcę – gen.
Noriegę, ongiś agenta CIA – i skazano w USA pod zarzutem ułatwiania przemytu narkotyków.
TN
Hugo – czerwona płachta
Kondomy sabotowane
R
olę prezerwatywy może pełnić nawet plastikowy worek na
śmieci. Gdzie? W Ugandzie.
„Odnotowujemy niebezpieczną,
wyraźną zmianę polityki USA w dotacjach funduszy na prewencję AIDS,
edukację seksualną oraz dostępność
kondomów. Amerykanie skupiają się
obecnie wyłącznie na abstynencji”
– oświadczyła Jodi Jacobson, dyrektor Centrum Zdrowia i Równości Płci przy ONZ. Komentarz
Jacobson dotyczy Afryki, a zwłaszcza Ugandy, gdzie sytuacja jest katastrofalna. Konserwatywne władze
USA chcą pokazać w tym kraju,
że ich polityka wobec AIDS, ujęta
w haśle „Abstynencja – wierność
małżeńska – kondomy” skutkuje.
Robią to tak, że skupiają się na
dwóch pierwszych członach, ignorując trzeci. Ugandzie potrzeba ok.
150 mln prezerwatyw rocznie: obecnie podaż nie przekracza 30 mln.
Kondomy nabywane prywatnie podrożały trzykrotnie – do 58 centów za paczkę trzech gumek – i są
niedostępne dla ubogich mieszkańców. Dochodzi do tego, że niektórzy zamiast prezerwatyw stosują plastikowe worki na śmieci...
„Nie ma wątpliwości, że za
obecny kryzys podaży kondomów
w Ugandzie to wynik polityki USA”
– stwierdza specjalny wysłannik sekretarza generalnego ONZ, ambasador Stephen Lewis. Ugrupowania religijne rozsiewają wieści,
że ugandyjskie kondomy są nic nie
warte, choć badania tego nie potwierdzają.
JF
otoreporter Agencji Reutera
obsługujący szczyt ONZ w Nowym Jorku zauważył 14 września, że Bush pisze jakąś notatkę i podaje swemu sekretarzowi
Departamentu Stanu, Condoleezzie Rice.
Pstryknął dwa zdjęcia. Po kilku
godzinach odczytał treść korespondencji uwiecznionej na zdjęciach: Dablju pytał, czy może iść się odlać.
Z początku wiele gazet myślało,
że to żart. Kiedy okazało się, że nie,
F
Dablju musi siusiu
popyt na fotkę gwałtownie wzrósł.
Londyński „Times” poświęcił jej
omówieniu trzy osobne artykuły: ten
na czołówce pierwszej strony ma tytuł: „Przepraszam, Condi, czy mogę
siusiu?”. „The Irish Examiner” swój
materiał tytułuje: „Siusiać czy nie siusiać, oto jest pytanie”, a „Der Spiegel”: „Przerwa toaletowa”.
Bush napisał swej minister spraw
zagranicznych dokładnie tak: „Myślę, że mogę potrzebować przerwy na
ubikację. Czy to możliwe?”. Przywódca wolnego świata nie zmoczył spodni
dzięki zgodzie swej podwładnej. Można by sądzić, że choćby w tej dziedzinie jest on w stanie podjąć samodzielną decyzję.
PZ
Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r.
ZE ŚWIATA
Walka z wiatrakami
niezmuszanych do niczego modeli.
Żadne realne problemy (np. irac29 lipca do wszystkich 56 biur FBI
ka czarna dziura, wsysająca miw USA rozesłano memorandum naliardy dolarów i tysiące istnień
kazujące wszczęcie rekrutacji persoludzkich, czy apokaliptyczne kanelu do szwadronów obyczajowej czytastrofy pustoszące wybrzeże Zastości. „Inicjatywa jest priorytetowa
toki Meksykańskiej) nie są na
dla ministra sprawiedliwości i prokutyle groźne, by odwrócić uwagę
ratora generalnego Alberto GonBusha i jego apostołów od Spraw
zalesa oraz dyrektora FBI, RoberNaprawdę Ważnych.
ta Muellera” – zaznacza niedwuCóż to za sprawy? Zbawianie duznacznie komunikat.
szy Ameryki i tępienie wszystkiego,
co nie po Bożej myśli. Bush
Robert Mueller
– jak twierdzą wszyscy jego
zagorzali wielbiciele – został
zesłany na ziemię przez
Wszechmogącego, by rozprawić się ze złem i oczyścić Naród Wybrany przed drugim
zstąpieniem Chrystusa.
Niezależnie od doczesnych problemów, zawsze
trzyma rękę na pulsie Prawdy Absolutnej. Pompuje pieniądze podatników z budżetu federalnego do kościołów,
proklamuje narodowe dni
modłów, pilnuje, by pracowFederalni funkcjonariusze obyczanicy białodomowi nie zaniedbywali się
jowi (nie należy ich utożsamiać ze staw studiach biblijnych w miejscu pranowymi i miejskimi policyjnymi vice
cy, zwalcza nauczanie w szkołach fałsquads, działającymi od dawna, a od
szywej i demoralizującej teorii ewolu5 lat ze zdwojoną gorliwością zwalczacji na rzecz kreacjonizmu itd.
jącymi występek prostytucji i klubów
Między Katriną a Ritą Bush rzustriptizowych) będą mieli za zadanie
cił rękawicę toczącemu Amerykę ra„zbierać dowody przeciw producenkowi pornografii, przy którego nisztom i dystrybutorom pornografii”. Doczycielskiej sile bledną huragany IV
wody? Winy? Jakiej? – Nie wiadomo.
i V kategorii. Wydał FBI polecenie,
Okaże się w stosownym momencie. To
by utworzyło wydział do walki z obybędzie pewnie mała ziemska przymiarczajową zgnilizną i wytępiło ją raz na
ka do sądu ostatecznego.
zawsze. Nie chodzi tu bynajmniej
Niektórzy agenci FBI – wstyd
o pornografię z wykorzystaniem nieprzyznać, że raczej liczni – z szyderletnich: histeryczna krucjata w tej kwestwem przyjęli wieść o otwarciu fronstii trwa od początku pierwszej kadentu pornowalki. „Washington Post” cycji i nawet księża pedofile czują się
tuje proszącego o anonimowość agenzagrożeni. Wrogiem nowo powoływata FBI: „Domyślam się, że to znaczy,
nego wydziału ma być normalna poriż wygraliśmy wojnę z terrorem. Nie
nografia – z udziałem pełnoletnich,
potrzebujemy już ludzi do zwalczania
szpiegostwa”. Podobne reakcje były
na tyle powszechne, że Debra Weierman, rzeczniczka FBI, publicznie
wyraziła niesmak i rozczarowanie taką postawą. „Szwadrony do walki
z obscenami dorosłych – mrozi niewczesnych żartownisiów – powołane
są na mocy polecenia prokuratora
generalnego i zatwierdzone przez
Kongres USA. Personel oddelegowany do nich traktuje swe zadania wypływające z tej inicjatywy bardzo poważnie i jest w pełni oddany sprawie sukcesu programu”.
Największe szanse na podłączenie pod paragraf mają
zdjęcia i filmy pornograficzne nawiązujące do
zoofilii, koprofilii oraz
sadomasochizmu.
W uduchowionym
zapale Bush oraz ci, którzy zapładniają go takimi pomysłami, nie zauważają istotnych zmian,
jakie mimo Bożej kurateli zaszły w Ameryce.
Twarda pornografia stała się chlebem powszednim. Mało tego: chłoszcząc i rugając pornografów, Dablju może wyrządzić krzywdę
finansową swym najwierniejszym sponsorom korporacyjnym – wszakże produkcje mocno pikantne i jeszcze gorsze pod względem moralnym oferują
odpłatnie swym gościom sieci eleganckich hoteli (Hilton, Sheraton, Marriott, Hyatt itp.). Koncern General
Motors i prawoskrętne imperium telewizyjne Ruperta Murdocha są właścicielami sieci telewizji satelitarnej
DirecTV, która proponuje potrawy na
wszystkie erotomańskie gusta i tłucze na tym miliony. To samo dotyczy
innej megafirmy – Time Warner.
Moralność moralnością, Bóg Bogiem, ale na zadarcie z takimi potentatami i sponsorami konserwatywni
republikanie absolutnie nie mogą sobie pozwolić. JOHN FREEMAN
Wojna nie tylko domowa
Iskrzy między tymczasowymi władzami Iraku a innymi krajami arabskimi. I nikt nie ma pomysłu, jak
rozładować tę napiętą sytuację.
Dwa i pół roku po obaleniu Husajna ani jedno państwo arabskie nie przysłało swego ambasadora do Bagdadu. Większość zamknęła swe placówki dyplomatyczne.
Pierwszym szefem arabskiego państwa, który na początku września złożył wizytę w Iraku, był premier Jordanii.
Za taką sytuację władze w Bagdadzie obwiniają inne
kraje. Jednak główną przyczyną chłodu jest zacieśnianie
przez nie serdecznych stosunków z Persami z Iranu.
W Iraku rządzą szyici i Kurdowie (ci ostatni nie mówią
nawet po arabsku), w innych krajach arabskich w przewadze są sunnici. Premier Iraku oskarżył ostatnio arabskich sąsiadów, że nie przysłali kondolencji po wyjątkowo krwawym zamachu bombowym w Bagdadzie.
Bawiący z wizytą w Waszyngtonie minister spraw zagranicznych Arabii Saudyjskiej, Saud al-Faisal, ostrzegł,
że Irak stacza się ku dezintegracji, która może spowodować regionalną wojnę. Nie krył niepokoju, mówiąc, że przekazał swe sygnały alarmowe „każdemu w ekipie Busha,
kto chciał go słuchać”. Minister, co dość nietypowe, stwierdził, iż Amerykanie popełnili szereg poważnych błędów
w Iraku, z których „największym było uznanie każdego
sunnity za kryminalistę z partii BAAS”. W obecnej sytuacji Iran popiera szyitów. Turcja niejednokrotnie stwierdzała, że zareaguje militarnie, jeśli Kurdowie iraccy ogłoszą niepodległość (na co mają wielką ochotę), zaś kraje
arabskie staną po stronie sunnitów. „Sytuacja jest niezwykle groźna” – ostrzegał saudyjski minister.
W tym samym czasie w USA dają o sobie znać sprzeczne tendencje: wycofać się czy kontynuować zaangażowanie? Akcja USA przeciw Iranowi czy Syrii miałaby nieobliczalne konsekwencje; kto wie, czy nie nuklearne.
„Kompromis między sunnitami i szyitami w sprawie konstytucji musi się pojawić przed referendum konstytucyjnym 15 października – uważa ekspert Joost Hiltermann,
dyrektor International Crisis Group. – W przeciwnym
razie kraj pogrąży się w wojnie domowej i rozpadnie na
trzy części”.
Niestety, wygląda na to, że ten scenariusz jest najbardziej prawdopodobny.
TW
15
Dzieci i seks
rzeba mówić dzieciom o seksie i regulacji prokreacji poprzez
stosowanie nowoczesnych środków antykoncepcyjnych – takie wnioski wynikają z obrad 8. Seminarium Europejskiego Towarzystwa Antykoncepcji (ESC), które odbyło się 24 września.
T
ESC – europejska organizacja
założona w 1988 roku w Paryżu
– szczególny nacisk kładzie na upowszechnianie wiedzy na temat antykoncepcji oraz zdrowia reprodukcyjnego. W tym roku ważną
kwestią stało się upowszechnianie
wiedzy na ten temat wśród dzieci
i młodzieży. Temat jest szczególnie ważny – tak twierdzą uczestnicy seminarium – „w związku
z częstymi ryzykownymi zachowaniami seksualnymi wśród nastolatków”. Dlatego organizacja postuluje wyjście z seksualną edukacją
młodych również poza szkoły,
szczególnie do mediów. Niestety,
ustalenia ESC nie mają prawie żadnego oddziaływania w Polsce. Jak
wynika z badań statystycznych Instytutu Matki i Dziecka z 2002
roku, w naszym kraju do stosunków płciowych bez stosowania jakichkolwiek środków antykoncepcyjnych przyznało się 27 proc.
dziewcząt i 28 proc. chłopców
w wieku 15 lat. Najmniejszy odsetek (3–8 proc.) takich nastolatków
odnotowano w Holandii, Francji
i Szwecji, gdzie edukację seksualną młodych w szkole i mediach
prowadzi się od wielu lat. U nas,
mimo że w roku 2002 wprowadzono do podstawy programowej wychowanie w rodzinie, dzięki zdominowaniu tego przedmiotu przez
funkcjonariuszy Kościoła praktycznie nic się w tej kwestii nie dzieje. Może w myśl staropolskiego
przysłowia, że od przybytku głowa nie boli... Przynajmniej księża
głowa.
APOSTATA
Polowanie na gejów
atykański pomysł lustracji seminariów duchownych w USA
w poszukiwaniu homoseksualistów spowodował wściekłość
społeczności gejowskiej.
W
Wysłannicy z apostolskiej stolicy oraz księża amerykańscy przeprowadzą między końcem września a wiosną przyszłego roku 229
„wizytacji apostolskich”, w trakcie których zlustrują na okoliczność pedalstwa 4500 wykładowców,
kleryków oraz absolwentów z okresu minionych trzech lat.
Human Rights Campain, organizacja broniąca praw człowieka,
piętnuje akcję papieża jako „polowanie na czarownice” i stwierdza,
że „Kościół uczynił homoseksualistów kozłami ofiarnymi odpowiedzialnymi za aferę pedofilii kleru”.
Kreuje sztuczny problem, ignorując
inny, autentyczny: nie zapewnia bezpieczeństwa dzieciom w kościołach
i nie karze kryminalistów już ujawnionych pośród kleru. Działacze
gejowscy przytaczają rezultaty badań naukowych wykazujące brak
związku między homoseksualizmem a pedofilią.
80 proc. spośród przeszło 10
tys. ofiar przestępstw seksualnych
kleru to nieletni chłopcy. Badacze szacują, że połowa kleryków
w seminariach to geje. Abp Edwin
O’Brien, który koordynuje akcję,
stwierdza, że osoby o skłonnościach
homoseksualnych nie powinny być
przyjmowane do seminariów. Wygląda na to, że za kilka lat w rezultacie czystki diecezje będą miały po jednym dyżurnym i moralnie
czystym duszpasterzu.
CES
16
Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r.
DRZEWIEJ BYWAŁO
ŻYDZI POLSCY (cz. 3)
Pod ochroną Pobożnego
Pierwszym znanym Żydem powiązanym z ziemiami
polskimi jest podróżnik Ibrahim ibn Jakub, który
około 965 r. wspomniał o ziemi Mszki (Mieszka).
Liczniejszy napływ Żydów do Polski rozpoczął się
od XII w., zaś od 1264 r. cieszyli się już oni
przywilejem książęcym.
Zapis z 1085 r. potwierdza istnienie pierwszej gminy izraelickiej
w Przemyślu. Wiadomo też, że mała
grupa Żydów przeniosła się w 1096
roku z Pragi do Krakowa, uciekając
z pogromu, który nastąpił podczas
pierwszej krucjaty. Z końcem XIII w.
Żydzi mieszkali już w większości miast
na Śląsku, w Wielkopolsce, na Kujawach i w innych dzielnicach.
Najstarszym niezbitym dowodem
zadomowienia się Żydów w Polsce są
brakteaty – jednostronne srebrne denary z napisami w języku hebrajskim,
pochodzące z wieku XII i XIII. Były bite na polecenie Mieszka III
i Leszka Białego przez żydowskich
mincarzy pracujących w książęcych
mennicach. Napisy na brakteatach są
trudne do odczytania, jednak niektóre rozszyfrowano: Rabbi Abraham
bar Icchak Nagid, Abraham Josef,
Josef Kalisz, Bracha Mieszko (Błogosławieństwo Mieszka) i Bracha Kachszi (Błogosławieństwo Kazimierza).
Pierwszy i nader ważny dokument
w historii Żydów polskich to statuta
Judaeorum – przywilej z 1264 r.,
nadany Żydom przez Bolesława Pobożnego, księcia kaliskiego, w okolicznościach dosyć szczególnych.
W latach 1241 i 1259 tatarskie
D
najazdy spustoszyły niemal wszystkie
miasta i wsie polskie. Wielu ludzi Tatarzy wymordowali lub wzięli w jasyr. Rychło jednak najeźdźcy ustąpili, a wyludniony i spustoszony kraj
należało odbudować. Rozpoczęła się
wtedy silna kolonizacja ze strony
Niemców i Żydów niemieckich, popierana przez Piastowiczów. Przybysze ze stojących na wyższym poziomie rozwoju państw zachodnich
przynosili na ziemie polskie nie tylko wzory organizacji społecznej i politycznej, ale i obcy kapitał – nie mniej
istotny dla książęcego skarbca. A dysponowali nim zwłaszcza bogaci kupcy i bankierzy żydowscy. W owym
czasie Żydzi otrzymali zresztą przywileje także w innych krajach. Nadali im je m.in. Fryderyk I Waleczny
(1244 r.), czeski Ottokar II (w latach 1254–1255) i węgierski Bela IV
(w 1251 i 1256 r.). Przywilej nadany
przez Bolesława Pobożnego Żydom
wielkopolskim jest niemal wierną kopią przywilejów Fryderyka i Ottokara dla Żydów austriackich oraz
czeskich, aczkolwiek obszerniejszy
o kilka oryginalnych artykułów. Co
stanowił ów przywilej, zwany także
przywilejem generalnym lub statutem żydowskim?
ynastyczne małżeństwa z władca mi europejskimi, prześladowanie
tzw. heretyków, wojny pod zna kiem krzyża i miecza znaczyły drogę Pol ski jako szermierza Chrystusa.
Wiek XIII i XIV to dla Polski okres szczególnie burzliwy. W roku 1241 pierwszy najazd Tatarów spustoszył kraj. Na Dobrym Polu pod Legnicą w bitwie z najeźdźcami poległ książę Henryk Pobożny, najpoważniejszy kandydat do krakowskiej korony. W chwili śmierci władał już znaczną częścią kraju,
a także Krakowem i Gnieznem. Na ogół sądzi się, że książę śląski na polskim tronie to
germanizacja kraju. Nic bardziej mylnego,
książęta śląscy byli tylko zeuropeizowani,
a ich dzielnice były zorganizowane według
najlepszych zachodnich wzorów.
Rozbicie dzielnicowe w Polsce zakończyło się w 1295 r. koronacją Przemysła II. Dziwna rzecz, prężny dotąd ród Piastowiczów wyraźnie usychał. Coraz częściej książęta zawierali układy na przeżycie – takie, żeby pozwalały na dziedziczenie księstw dalszym krewniakom. I taki układ z Przemysłem II zawarł
książę łęczycki Władysław Łokietek. Przemysł II po krótkim panowaniu zginął podczas napadu Brandenburczyków na Rogoźno.
Przede wszystkim brał Żyda
w obronę przed nienawiścią i samowolą ludu. Żyd mianowany został
servus camerae, tj. własnością księcia,
niewolnikiem monarchy. W zamian
za obowiązek płacenia do skarbca
książęcego pewnych świadczeń, książę gwarantował Żydom ochronę życia i mienia oraz
prawo do posiadania własnych
synagog
i cmentarzy. Dał im
także prawo uprawiania swoich zawodów i zabronił
dyskryminacji w sądach. Żyd podlegający
jurysdykcji księcia był
tym samym wyłączony
spod jurysdykcji magistratu miejskiego, czyli rady miejskiej i ławy. Nawet
w sprawach kryminalnych (in causa
criminale) Żyda sądzić miał sam książę lub osoba przezeń wyznaczona.
Równe traktowanie Żydów przed polskim sądem różniło się wyraźnie na
ich korzyść w porównaniu z obyczajami panującymi na przykład w Niemczech. Tam składający przysięgę Żydzi narażeni byli na różne upokorzenia, m.in. musieli stać z uniesioną nogą na trójnogu lub na skórze świni.
Pozostawił po sobie córkę Ryksę Elżbietę
(Reiczkę), późniejszą królową Czech. Jej mąż
– Wacław II – po zwycięskiej wojnie z Władysławem Łokietkiem koronował się na króla Polski w 1300 r. Na czele antyczeskiego po-
Ponieważ Żyd, na mocy przywileju
bolesławowskiego, był własnością skarbu książęcego, ktokolwiek go skrzywdził lub zabił, wyrządzał szkodę państwu. Dlatego też przywilej – w paragrafach 9 i 10 – głosił, że książę za
zranienie Żyda każe sobie płacić
grzywnę, a nawiązkę poszkodowanemu. Za zamordowanie Żyda groziła
kara śmierci i konfiskata mienia ruchomego i nieruchomego zabójcy. Restrykcje miały być też stosowane za
skrzywdzenie Żydówki, napad na synagogę i dewastowanie cmentarza żydowskiego. Przywilej brał Żydów
w obronę przed fałszywymi oskarżeniami o tzw. mord
rytualny:
„ K t o
oskarży Żydów
o zabicie dziecięcia chrześcijańskiego
– czytamy
w paragrafie
31 (wzgl. 32)
– winien to
udowodnić trzema
świadkami żydowskimi i trzema chrześcijańskimi, w przeciwnym razie sam poniesie przeznaczoną dla Żyda karę”. Paragraf 35
(wzgl. 36) przywileju generalnego nakazywał chrześcijanom udzielenie pomocy Żydowi, ilekroć usłyszą w nocy jego wołanie o ratunek. Jeżeliby
sąsiad chrześcijanin zaniedbał tego
obowiązku, to zapłaciłby grzywnę 30
szelągów. Był to jeden z oryginalnych
artykułów przywileju – charakterystyczny tylko dla Polski.
Przywilej zezwalał Żydom również handlować z pełną swobodą
była nie tylko neutralność Czech w czasie
wojny polsko-krzyżackiej, ale także pomoc
rycerstwa czeskiego i morawskiego.
W roku 1364 dzięki królowi Kazimierzowi powstał w Krakowie uniwersytet o pro-
Droga do Europy
wstania stanął Władysław Łokietek, prawowity następca Przemysła II. Zgodnie z polskim
prawem zwyczajowym, kobieta nie mogła królować samodzielnie, mogła jedynie przenieść
na męża swoje prawo do korony. W taki fartuszkowy sposób ostatni Przemyślidzi przywłaszczyli sobie prawo do władania Polską.
Dopiero ich wygaśnięcie umożliwiło Władysławowi Łokietkowi koronację w 1320 roku.
Ostatecznie polsko-czeski spór o krakowską koronę zakończył Kazimierz Wielki
w 1335 r., wypłacając Janowi Luksemburczykowi kwotę 20 tys. kop groszy czeskich
odstępnego. Uchroniło to Polskę przed wyniszczającą wojną z południowymi pobratymcami i usunęło powód do wzajemnej nienawiści. Efektem tego politycznego posunięcia
filu prawniczym. Państwo kierujące się w stronę Europy potrzebowało przede wszystkim
nowoczesnego prawa. Jeśli do tego dodamy
statuty broniące chłopów przez nadmiernym wyzyskiem ze strony ziemiaństwa i coraz bardziej rozpanoszonego kleru oraz popieranie osadnictwa, będziemy mieli pełny
obraz Polski u schyłku epoki Piastów. Państwa niedużego, ale nowoczesnego, zasobnego i bezpiecznego. Zasługi Kazimierza dla
kraju najlepiej ujmują słowa Długosza: „Rozumem swoim i mądrością kraj wewnątrz uporządkował, dostojeństwa, urzędy i służbę publiczną ustalił, tak iż nawet pod gnuśnym
i nieudolnym rządcą mogło królestwo, na jego ustanowieniach oparte, utrzymać swój byt
trwały, pomyślność i chwałę”.
wszelkimi towarami i uprawiać lichwiarstwo. Wolno im było nawet dotykać na targu chleba, co na Zachodzie było surowo zabronione. Przywilej Bolesława umożliwił Żydom
szybkie bogacenie się przez pożyczanie pieniędzy na skrypt dłużny i na
hipotekę. Na mocy paragrafu 25 (wzgl.
26) Żydzi mogli przejmować domy
i dobra ziemskie chrześcijan. Wnet
też w każdym mieście liczne kamienice, a nawet całe ulice znalazły się
w rękach Żydów, a na wsiach pojawili się żydowscy właściciele rolni.
Dzięki temu przywilejowi wielką wagę uzyskała przysięga żydowska składana na Torę u wrót synagogi lub
– w sprawach poważniejszych – w synagodze. W wielu sprawach przeciwko Żydom, np. w sporach o wysokość sumy zastawnej lub rodzaj
zastawionego przedmiotu, przysięga
Żyda wystarczała za dowód.
Przywilej Bolesława Pobożnego
stanowił przez wiele wieków magna
charta libertatis – wielką kartę wolności żydowskich w Polsce. Przywilej ten,
a raczej wszystkie jego egzemplarze,
potwierdzane były po kolei przez następujących po sobie królów polskich.
Momentem przełomowym w dziejach
polskich Żydów było rozszerzenie statutu kaliskiego na całą Polskę przez
Kazimierza Wielkiego w 1334 r. oraz
w latach 1364 i 1367. Przywilej ten
przechowywała w swoim archiwum
gmina żydowska w Krakowie i wydawała podczas każdej koronacji dla
sporządzenia nowego odpisu i uzyskania aprobaty króla. W 1655 r., podczas potopu szwedzkiego, zaginęły
wszystkie najstarsze dokumenty przywileju żydowskiego. Potem w posiadaniu Izraelickiej Gminy Wyznaniowej w Krakowie były już tylko teksty
przywilejów potwierdzone przez Jana III Sobieskiego, Augusta III
oraz Stanisława Augusta Poniatowskiego.
ARTUR CECUŁA
Miał pecha ostatni koronowany Piastowicz, gdyż następcy pozbawili go dosłownie
wszystkiego. Dwie jego nieletnie córki Ludwik wywiózł na Węgry, aby po kilku latach
wydać celowo za mało znaczących książąt.
Nieudolni następcy zmarnowali cały jego dorobek. Pozbawiono go nawet chwały należnej założycielowi uniwersytetu, do dziś zwanego Uniwersytetem Jagiellońskim.
Dwunastoletni okres rządów Ludwika
Węgierskiego (syna Elżbiety Łokietkówny
i Karola Roberta Andegaweńskiego) był
dla Polski czasem chaosu, a dla Ukrainy
– dotąd traktowanej liberalnie – czasem
gwałtownych religijnych prześladowań. Ludwik, fanatyczny katolik, uważał prawosławnych za schizmatyków. Zachowały się informacje o masowych chrztach setek tysięcy
„heretyków”. Zachęty z Rzymu nie brakowało: „Do dzieła, szermierzu Chrystusa! Atleto Boży! Do dzieła królu, który prześladowałeś dotąd niewiernych i schizmatyków i jeszcze prześladować zamyślasz!” – wołał przepełniony chrześcijańską „miłością” bliźniego papież Innocenty VI.
I tak krzyżem i mieczem Polska rozpoczęła swoją drogę do Europy.
JERZY RZEP
Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r.
ajsłynniejsze, potężne
i bogate zakony, które
mordowały i grabiły
w imię Chrystusa i Najświętszej Panienki, to templariusze,
joannici i Krzyżacy.
Powszechnie utrwalona nazwa
pierwszego z nich (początkowo ta
katolicka organizacja religijno-militarna nosiła nazwę: Ubodzy Rycerze Chrystusa) – templariusze – pochodzi od świątyni Salomona (templum Salomonis) w Jerozolimie, któ-
N
W rewanżu Stany Generalne zarzuciły papieżowi homoseksualizm
i zabójstwo jego poprzednika, Celestyna V, co zresztą było zgodne
z prawdą. Francuzi pod wodzą Wilhelma Nogareta zdobyli pałac
i uwięzili papieża. W tej skomplikowanej sytuacji (zakończonej śmiercią Bonifacego) templariusze opowiedzieli się po stronie monarchy.
Był to ich kardynalny grzech – wypowiedzenie posłuszeństwa papieżowi, a poza tym walka na dwa fron-
PRZEMILCZANA HISTORIA
– zwołał sobór w Vienne (październik 1311 roku), aby doprowadzić do
likwidacji zakonu. Główne oskarżenia skierowane przeciw zakonowi to
odrzucenie boskości Jezusa, powrót
do jedynego Boga wspólnego dla judaizmu i islamu, praktyki homoseksualne itd., itp.
Jednakże uczestnicy soboru
przedstawione dowody uznali za niewystarczające. Wówczas papież sam
rozwiązał zakon, a wielu templariuszy skazał na tortury i spalenie na
zakonom, klasztorom oraz samym
papieżom. Nie bez przyczyny
w obiegu były wówczas takie porzekadła jak: gzić się z dziewkami jak
mnich; żłopać trunek jak templariusz; obmacywany od tylca patrzy,
a za nim zakonnik... Wracajmy jednak do procesu.
Inkwizytorzy byli bezwzględni
– w przypadku braku odpowiedzi
lub udzielenia takiej, która ich nie
zadowalała, a więc negowała zarzuty, „zapraszali” do roboty katów.
OGNIEM I KRZYŻEM
Mordercy w habitach (1)
Nienawidzili modlitwy, umartwień, klasztoru i religii.
Ale oni mieli inne zadania – w służbie Maryi i jej Syna
mordowali, torturowali, palili żywcem, a poza tym
oddawali się obżarstwu, opilstwu i wyrafinowanej
rozpuście. Kto?! Wojownicy Pana – chrześcijańskie
zakony rycerskie.
rą władca Królestwa Jerozolimskiego Baldwin II, panujący w latach
1118–1131, przekazał rycerzom na
główną siedzibę. Odtąd zaczęto ich
nazywać rycerzami świątyni (militia
templi), a w skrócie – templariuszami. Byli sztandarowym wcieleniem krucjaty i walki z islamem.
Mordowali, gwałcili, porywali muzułmanów w niewolę, burzyli całe
miasta. Nawet sami katolicy nazywali ich „zabójcami bez powodu”.
Kiedy król francuski Filip Piękny (panował w latach 1285–1314)
zarządził zarekwirowanie złota ze
skarbca templariuszy i przeniesienie go do Luwru, wybuchł otwarty
spór. Nieco wcześniej zakon dokonał dramatycznego zwrotu w polityce: w konflikcie między papieżem Bonifacym VIII (1294–1303)
a królem francuskim opowiedział
się po stronie monarchy, a nie za
Stolicą Apostolską, której zawdzięczał wszystkie przywileje. O co poszło? Oto król uwięził biskupa Bernarda Saissel z Pamiers, oskarżywszy go o zdradę stanu i spisek
z Anglią. 5 lutego 1301 roku Bonifacy ogłosił bullę Ausculta Filii i rozkazał królowi nie tylko uwolnić biskupa, ale i wraz z prałatami przybyć niezwłocznie do Rzymu, aby papież mógł go osądzić.
Była to wielka zniewaga dla francuskiego monarchy, więc natychmiast polecił spalić bullę, a swym
biskupom nakazał zerwanie wszelkich kontaktów z Rzymem. W odpowiedzi papież ogłosił 18 listopada 1302 roku nową bullę Unam
Sanctam o wyższości władzy papieskiej nad świecką: „Rzeczemy, ogłaszamy, stwierdzamy i proklamujemy, iż każda istota ludzka musi bezwzględnie podporządkować się papieżowi rzymskiemu, jeśli chce osiągnąć zbawienie wieczne”.
ty. Zakończyło się to dramatem godnym pióra Szekspira, ale do tego
wrócimy.
¤¤¤
Jak powstał zakon templariuszy?
Według Jakuba z Vitry (XIII-wieczny biskup Akki): „Było to dziewięciu mężów, którzy powzięli tak
święte postanowienie; przez dziewięć
lat pełnili oni służbę w świeckich szatach, które dostali od wiernych jako
jałmużnę. Król, jego rycerze i patriarcha pełni byli współczucia dla tych
szlachetnych mężów, którzy dla Chrystusa poświęcili wszystko”.
Piękne, prawda? Niestety, co słowo, to kłamstwo! Wstępujący do zakonu członkowie zapisywali mu swoje dobra, a ponadto już od 1119
roku zaczęły napływać darowizny.
W krótkim czasie templariusze dysponowali ogromnym majątkiem,
w znacznej części złupionym na wyprawach krzyżowych. W ich domach
zakonnych znajdowali schronienie
nie tylko ludzie, ale także... ich złoto. Zakonnicy prowadzili też działalność bankierską, a więc trudnili
się lichwą oficjalnie przez Kościół
zabronioną. W ten sposób Ubodzy
Rycerze Chrystusa bardzo szybko
stali się rekinami biznesu.
Doszedłszy do niewyobrażalnego
bogactwa, zaczęli zagrażać królom
oraz papieżowi. Należało więc zlikwidować ich, a majątek skonfiskować.
Zakon został rozwiązany w 1312
roku przez papieża Klemensa V
(1305–1378). Pozostawił po sobie
mnóstwo opowieści o wielkich skarbach, praktykach okultystycznych,
a nawet magicznej mocy i tzw. tajemnicy templariuszy, do której odwołał się Dan Brown w swojej bestsellerowej książce „Kod Leonarda da Vinci”.
Klemens V – na wniosek francuskiego króla Filipa Pięknego
stosie. Była to okrutna rzeź braci
zakonnych, ale tym razem to oni byli ofiarami. Kaci torturowali zakonników, przypalając ich żelazem rozgrzanym do białości lub polewając
wrzącą oliwą.
W przerwach inkwizytorzy zadawali templariuszom szereg pytań,
które skomentuję na podstawie dokumentów opublikowanych przez
Micheleta i Lavocata w opracowaniu „Proces Braci i Zakonu Świątyni” (Proces des Frères et de l’Ordre du Temple): Czy
nie przyjęli religii
Mahometa?
Czy
uważają Jezusa za
fałszywego proroka,
za pospolitego przestępcę, skazanego na
śmierć za swoje
zbrodnie? Gdyby
przy tym drugim pytaniu w rachubę
wchodziła odpowiedź
twierdząca, to – jak
napisał Filip Piękny
– templariusze stawaliby w szeregu „morderców Jezusa, drugi
raz go krzyżujących”.
Czy większość z nich,
łącznie z Gotfrydem
de Charnayem (komandor Normandii)
oraz Amaurym de
la Roche (przyjaciel
świętego Ludwika),
to homoseksualiści?
Czy deptali i rozbijali krzyż, a z jego kawałków robili patyczki do rozgniatania potraw? Czy na posąg Chrystusa nakładali kolczugę i hełm
i ćwiczyli na tym walkę na kopie?
Czy zaprzeczają, że Chrystus zmartwychwstał i wstąpił na niebiosa
z ludzkim ciałem?
Większość zarzutów była oczywiście bezpodstawna, inne można uznać
za ponury żart. Natomiast zarzut seksualnej rozwiązłości (w tym aktów
homoseksualnych, które w XIV wieku uchodziły za ciężki grzech sprzeczny z naturą) nie był całkowicie wyssany z palca. Ale takie „przewinienie” można było przypisać wielu
Zmasakrowani templariusze przyznawali się do wszystkich zbrodni.
Gotfryd de Charnay mówi: „Po przyjęciu i nadaniu mi płaszcza, przynieśli krzyż, na którym był wizerunek Jezusa Chrystusa. Brat Amaury
powiedział mi, żebym nie wierzył
w człowieka wyobrażonego na tym
wizerunku, ponieważ był fałszywym
prorokiem, a nie Bogiem”.
Cokolwiek dziwna była ta inkwizytorska obrona czci krzyża i Chrystusa, bowiem Practica – powszech-
nie obowiązujący wówczas podręcznik inkwizytora, dominikanina Bernarda Gui (1261–1331) – wyraźnie
nakazuje: „Krzyża Chrystusa nie należy wielbić ani czcić, bo nikt nie wielbi ani nie czci szubienicy, na której
powieszono jego ojca, krewnego czy
przyjaciela! (...) Zaprzecza się wcieleniu Pana Naszego Jezusa Chrystusa w łonie Marii i twierdzi, iż nie przybrał on ciała ludzkiego, jak inni ludzie, że nie cierpiał, że nie umarł na
krzyżu, że wcale nie powstał z martwych, że nie wstąpił na niebiosa
z ludzkim ciałem, lecz że to wszystko odbyło się w przenośni!”...
17
Dlaczego więc templariusze, którzy znakomicie znali ten podręcznik, przyznawali się do win niepopełnionych? Czy powodem były tortury? Otóż nie tylko! Punkty oskarżenia wytoczone w procesie templariuszy stanowiły najgorsze z możliwych zarzutów, jakie mógł sobie wyobrazić człowiek żyjący w XIV wieku: herezja, magia, bluźnierstwo,
nierząd. A jednak członkowie zakonu byli przekonani, że... odzyskają
wolność. Dlaczego?
Otóż mieli słowo papieża i króla, że jeśli potwierdzą stawiane im
zarzuty – będą wolni, chociaż majątki zostaną skonfiskowane. Były
to jednak fałszywe obietnice!
¤¤¤
11 marca (według innych źródeł
– 18 marca) 1314 roku Jakub de
Molay, wielki mistrz templariuszy,
Gotfryd Gonville, komandor Poitou i Akwitanii, Gotfryd de Charnay, komandor Normandii, oraz Hugo de Payrando, wielki wizytator
zakonu, zostali wyprowadzeni z lochów fortecy i zawiezieni do miasta. Byli zaskoczeni, kiedy przed katedrą Notre Dame zobaczyli tłumy
ludzi, sędziów inkwizycji, dwóch kardynałów, kilku biskupów, przedstawicieli króla, burmistrza Paryża oraz
przygotowany... szafot.
Jeden z kardynałów (prawdopodobnie był to Arnaud de Farges,
bratanek papieża Klemensa V) zaczął odczytywać wyrok: dożywotnie zamurowanie w celi, a całe dzienne pożywienie to „chleb boleści i woda przykrości”.
I tu nastąpiło coś, czego nikt się nie spodziewał. Wielki mistrz de
Molay przerwał kardynałowi i podniósł głos
na cały plac przed katedrą:
– Panowie, mój brat
i ja protestujemy przeciw obyczajowi, jaki
z wczorajszych naszych
zeznań dziś czyni się po
to jedynie, aby zadowoliły one króla Francji
i papieża. A to wyznaliśmy dla ich przyjemności i z posłuszeństwa,
jeżeli jednak mamy gnić
w więzieniu, tedy
oświadczamy, że król
i papież zapewnili nas,
zaprzysięgli na wiarę, że żadna szkoda, strata ani gwałt nie zostanie nam
zadany. Tedy oświadczamy, że nasze zeznania, wydobyte za pomocą
tortur, wybiegów i oszustwa, są niebyłe, nie miały miejsca, nie uznajemy ich za prawdziwe!
To był szok dla komisji inkwizytorów, kardynałów, biskupów i wysłanników królewskich i papieskich.
Nie tego oczekiwał również paryski lud spragniony krwi. Ale o dalszych losach templariuszy, jak i innych zakonów rycerskich, w tym
Krzyżaków, za tydzień... Cdn.
ANDRZEJ RODAN
18
Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r.
CZYTELNICY DO PIÓR
Bezkomórkowce
W naszym społeczeństwie dokonał się podział. Nie na bogatych
i biednych ani nie na grubych
i chudych, gdyż te istnieją od zawsze. Nie, nie... nawet nie na
księży i barany boże, lecz na komórkowców i bezkomórkowców.
Nie mam tu na myśli organizmu
ludzkiego, ale posiadaczy telefonów
komórkowych, których wyraźnie się
w tym kraju faworyzuje na każdym
kroku. To dla nich są supernagrody
w dziesiątkach konkursów, krzyżówek
czy teleturniejów. Jeśli masz, człowieku, telefon stacjonarny – jesteś splunięcia niewartym zerem, które nie ma
szans na konkurowanie z komórkowcami. Chcesz zagłosować, czy dom
Wielkiego Brata ma opuścić Malinowski czy Kowalski – wyślij SMS-a
(tylko 4,99 + VAT!). Chcesz pobawić się w jurora festiwalu w Opolu
czy innym Sopocie – wyślij SMS-a.
Rozwiązałeś krzyżówkę w gazecie,
gdzie nagrodą jest kino domowe? Nie
rób błędu i nie wysyłaj rozwiązania
na kartce pocztowej, jak to dotąd
było w zwyczaju, bo trafi ona do redakcyjnego śmietnika. Co zrobić? Wysłać SMS-a! Słuchasz listy przebojów i wkurza cię, bo Krawczyk nudzi
jak cholera i zajmuje pierwsze miejsce, a chciałbyś widzieć na nim np.
Wilki? Co możesz zrobić? No co?!
Wielcy operatorzy sieci (jak to
niemiło brzmi: jestem w sieci...) nie
stawiają na starszych, ale na ludzi młodych. 95 procent reklam komórek
przedstawia właśnie ludzi, którzy gadają przez komórkę na spacerze, basenie, meczu, plaży, w lunaparku,
saunie, dyskotece itd. Pozostałe 5 procent to rodzice
dzwoniący
na komórkę
– też do dzieciaków. Operatorzy zapewniają, że
z komórką,
dzięki komórce i przez komórkę można
wszystko. Kto
ma komórę,
ten żyje!
Oprócz komórek
na świecie istnieją jeszcze tylko gadżety do nich. Abyś mógł nosić swoją komórę swobodnie, ONI w pocie
czoła opracowują specjalne etui, i to
drzew spadają liście, leniwie snuje się babie
lato, zakwitły wrzosy, czerwienieją jarzębiny,
słońce mniej grzeje. Nastała jesień. Musiała. Ale
czy to zwyczajna jesień?
Niestety, nie, bo oto nadszedł czas wyjątkowo wzmożonej aktywności świata zwierzęcego. O, nie! Nie szykują się do snu zimowego, wręcz przeciwnie. Szukają odpowiednich dla siebie norek, dziupli, korytek. Zacznie się gromadzenie zapasów, nie tylko na zimę, ale na całe lata, jeśli się uda! Ale, uchowaj Boże, na własną łapę! Zacznie
się rozdawnictwo i branie, ale nie za darmo, coś za coś!
Głównym rozdzielającym frykasy będzie Kaczor
z zasadami oraz Kaczki z gatunku Nielotów. Co
lepsze norki, korytka, terytoria, dziuple dostaną się
w łapy wszelakiego ptactwa. W ślad za nimi na profity
mogą liczyć lisy, hieny, szakale. I oczywiście tropiące dzikie psy Dingo.
Kaczor z zasadami dogada się z Kaczkami, by jak
najszybciej oczyścić las z niepożądanych gatunków zwierząt. To ich na chwilę połączy.
Z
na pasku, żeby wszyscy ją widzieli.
Wiadomo – taki z komórą przy pasku to fajny, nowoczesny gość, a nie
tam jakiś wieśniak (druga sprawa, że
taki gość może szybko dostać po ryju i pożegnać się ze swoim komórkowym zwisem). Tych etui to do wyboru więcej niż kondomów w najlepszym sex shopie. Jednokolorowe,
dwukolorowe, wielobarwne, moro,
w paski, w kropki, w serduszka,
w chmurki... Teraz następny krok
w komórkizacji – logo i melodyjka.
Przecież już nikt dzisiaj nie chce mieć
za dzwonek zwykłego pi-pi...pi-pi...
Jeśli chce, to należy do niższej
kategorii komórkowców. Elity mają bajeranckie dzwonki.
Jeśli usłyszysz w autobusie, że współpasażerowi zaczynają się nagle ze spodni
wydobywać skoczne,
dyskotekowe rytmy, to
nie myśl, że nagle jego
siurek ożył i wziął się
za komponowanie
muzyki. To człowiek z komórą
i z bajeranckim
dzwonkiem.
Bo dopiero wtedy – jeśli masz bajerancką komórę, etui, logo i dzwonek – jesteś gość! W odróżnieniu od
bezkomórkowców.
Henryk Tur
Prawa Kaczka powoła Komisję do spraw Zwalczania Genetycznie Złych Gatunków, tych z ptasią grypą.
Bezpieczni będą tylko przyjaciele Kaczek i Kaczora: hieny, szakale, no i oczywiście czarne wrony!
Kiedy już oczyszczą las z tego paskudztwa, wezmą się za siebie nawzajem. Nastąpi czas wzajemnego podgryzania, podsuwania sobie dzikich świń,
żądlenia, a nawet wpuszczania jadów z różnej
maści gadów! Tu pole do
PO-PiS-u będą miały trutnie, żmije, dziki, czasem
nawet młode wilczki.
I tak nastanie zima. Norki wymoszczone, zapasy zgromadzone, paskudztwo wytrzebione, błogie i bezpieczne
ciepełko, czujność uśpiona...
Ale biegu natury się nie powstrzyma. Nieuchronnie
nadejdzie wiosna. Życie w lesie przebudzi się ze snu zimowego i co się okaże? Otóż okaże się, że najsilniejsze
z gatunków homo sapiens przetrwały, nie dały się wytrzebić, znalazły leśne ostoje, przeżyły! Zbierają siłę do
walki z mocno już osłabionym drobiem.
Liwia Małgorzata
Krajobraz po bitwie
Pani pozna Pana
Łodzianka, 54/176, pozna kulturalnego zwolennika „FiM”, niezależnego materialnie Pana bez zobowiązań i nałogów z Łodzi i okolic, stanowiącego
oparcie dla kobiety. (1/a/39)
Gdańszczanka w wieku 59 lat, pracująca zwolenniczka „FiM”, pozna kulturalnego Pana bez nałogów. (2/a/39)
Rozwiedziona, po 50, o miłej aparycji, mieszkająca samotnie – pozna Pana z bydgoskiego lub
okolic, do lat 65, bez nałogów. Cel: przyjaźń i miłość. Foto mile widziane. Chełmno (3/a/39)
60/157/50, wolna, pogodna emerytka na stałe
mieszkająca w Polsce, niezależna finansowo i bez
nałogów, pozna Pana do lat 65, uczciwego, z poczuciem humoru, niezależnego i bez fanatyzmu religijnego, najchętniej z okolic Krakowa. (4/a/39)
24-letnia sympatyczna, z poczuciem humoru, wysportowana i oczytana studentka o poglądach antykościelnych, szuka fajnego kumpla, przyjaciela,
w nieokreślonym wieku. Żagań (5/a/39)
Wdowa, 67/160/70, niezależna, pogodna wielbicielka „FiM”, pozna dżentelmena w stosownym
wieku o podobnych poglądach i różnorodnych zainteresowaniach, najchętniej wdowca z Podlasia.
Siemiatycze (6/a/39)
nia 12 września na portalu
internetowym Onet.pl opublikowano wiadomość pt. „Ks. Jankowski: Panu Huelle należy się
kara, żeby się opamiętał”.
D
wysłałem następną moją wypowiedź:
„Szanowny Moderatorze! Czyżby Pan
nie wiedział o tym, że jednym z 21 postulatów sierpniowych było zlikwidowanie cenzury? Dlaczego Pan po 15 la-
Powrót cenzury
Wśród licznych pytań na ten temat jedno przykuło moją uwagę. Sonda: „Czy Twoim zdaniem ks. Jankowski jest chrześcijaninem?”. Na to pytanie odpowiedziałem następująco:
„Słyszałem wiele kazań ks. Jankowskiego i stwierdzam, że zarówno ks. Jankowski, jak i wszyscy jego wielbiciele to
typowi wyznawcy szatana, którzy z naukami Chrystusa nie mają absolutnie
nic wspólnego. To ludzie godni głębokiego współczucia. Huelle napisał szczerą prawdę, a sąd swoim »salomonowym« wyrokiem dołączył do grona tych
szatańskich wyznawców – Marzyciel tolerancji” (tak podpisałem). Po wysłaniu odpowiedzi ukazał się komunikat:
„Twój komentarz czeka na publikację”.
A że długo nie mogłem się jej
doczekać, więc pół godziny później
tach »rzekomo« wywalczonej wolności
stosuje taką obrzydliwą cenzurę i nie
publikuje mojej wypowiedzi sprzed pół
godziny? Proszę o zamieszczenie tej wypowiedzi”. Po tym również ukazał się
komunikat: „Twój komentarz czeka na
publikację”.
Niestety, i tego wpisu nie doczekałem się – moja wypowiedź nie została opublikowana. Zamiast tego po
pewnym czasie w ogóle zlikwidowano ową sondę, i to wraz z bardzo
licznymi odpowiedziami. Pozostawiono jedynie wypowiedzi popierające ks.
Jankowskiego. Czyż nie jest to najlepszy przykład, jak w „wolnej” Polsce
realizowany jest jeden z postulatów,
o który w sierpniu 1980 r. Solidarność
tak zawzięcie walczyła?
Marzyciel tolerancji
Telewizja kłamie!
Bardziej niż za czasów PRL-u.
Przekonałem się o tym 22.09.2005
roku, oglądając w TVN 24 gadające łby polityczne, które obiecują naprawić to, co zepsuły przez
16 lat swoich rządów.
Produkował się Marek Belka.
W programach związanych z wyborami na ekranie pojawia się zachęcająca propozycja. „Wyraź swoją opinię.
Chcesz zadać pytanie, wyrazić opinię.
Wyślij SMS o treści (tu miejsce na pytanie lub opinię) pod numer 7124”.
Za jedyne 1,22 złotego. Jeszcze raz
uwierzyłem. Wysłałem. Oto treść moich pytań do tych gadających tępych
głów, niedotrzymujących danego wyborcom słowa, lekceważących złożone ślubowanie poselskie, a pomimo
tego starających się o ponowny mandat poselski lub już go sprawujących.
Gdzie w konstytucji jest zapisane, że w Sejmie powinien wisieć krzyż?
Odpowiedź: Wiadomość odebrana, lecz nierozpoznana. Wyślij właściwą treść.
Zgrabna, o miłej aparycji, 54/165/67, niezależna
finansowo i mieszkalnie, szuka ciepła mężczyzny,
przyjaźni, serca i czułego seksu. Kujawsko-pomorskie (7/a/39)
Pan pozna Panią
Ani miły, ani urodziwy wdowiec po 60., z dobrym
sercem i emeryturą, pozna miłą panią w celu wspólnego zamieszkania na wsi. Bydgoszcz (1/b/39)
Wolny kawaler bez zobowiązań, 169/75, ciemny
blondyn o niebieskich oczach, spokojny, wesoły
– pozna Panią, która poważnie myśli o życiu we
dwoje, może być puszysta i z dzieckiem. Wiek
i uroda bez znaczenia. Czarne (2/b/39)
Kawaler, kombatant, nauczyciel matematyki – pozna Pannę o podobnych zainteresowaniach. Olsza
(3/b/39)
Poprawiam i precyzuję następne pytanie, bo myślę, że debile
w TVN 24 nie wiedzą, co to jest
krzyż. Więc piszę:
1. Po co w Sejmie wisi symbol
religijny?
Odpowiedź: Wiadomość wysłana i odebrana, lecz nierozpoznana.
Rozpalony ze złości i wkurzony
do granic wytrzymałości wysyłam następnego SMS-a o treści:
2. Jesteście klesze dupki.
Informacja w komórce o przesłaniu jak wyżej.
W taki sposób oszuści mieniący
się obiektywną, niezależną i demokratyczną telewizją okradają swoich
słuchaczy nawet przy okazji wyborów i selekcjonują zadawane pytania. Całe szczęście, że ich jeszcze nie
dyktują.
Tak wygląda w Polsce wolność
słowa w wydaniu watykańczyków
i ich rodzimych sługusów.
Stanisław Błąkała
Kraków
Jak zamieścić bezpłatne ogłoszenie? 1. Do
listu z własnym anonsem (krótki i czytelny)
należy dołączyć znaczek pocztowy (luzem) za
1,30 zł i wysłać na nasz adres.
Jak odpowiedzieć na ogłoszenie? 1. Wybierz ofertę(y), na którą(e) chcesz odpowiedzieć. 2. Napisz czytelny list z odpowiedzią
i podaj swój adres (lub e-mail). 3. List włóż
do koperty, zaklej ją, a w miejscu na znaczek
wpisz numer oferty, na którą odpowiadasz.
4. Kopertę tę wraz ze znaczkiem za 1,30 zł (liczba znaczków musi odpowiadać liczbie odpowiedzi) włóż do większej koperty i wyślij na
nasz adres. Oferty bez załączonych znaczków
(luzem) nie będą przekazywane adresatom.
Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r.
LISTY
Nie poddawać się!
No i wygrał PiS. Do spółki z PO.
Nawet 11 proc. teoretycznie nowego SLD nie będzie mogło się przeciwstawić tej sile wspomaganej przez
LPR. Czekają nas rządy homofobów, ograniczenia praw mniejszości
światopoglądowych, wyznaniowych
i seksualnych. Kiedy słyszy się ideologiczne poglądy Kaczyńskich, na
myśl przychodzi III Rzesza i jej
Wielki Wódz... Oj, będzie się działo w sercu Europy!
Tym większy jest to cios dla nas,
antyklerykałów, biorąc pod uwagę
tragiczną śmierć Pana Daniela Podrzyckiego. Czarne chmury zbierają
się nad Polską. Nasz kraj będzie jeszcze długo cierpiał. Cóż nam pozostaje? Poczekać 4 lata i umocnić się.
Szerzyć swe poglądy i przekonania.
I dalej walczyć o swoje. Protestować, kiedy będzie trzeba. NIGDY
się nie poddawać, czego sobie i innym antyklerykałom, ludziom lewicy, szczerze życzę.
Mieszko z Warszawy
polityków, wiedząc, że ich „rządzenie” potrwa najwyżej cztery lata,
przyjmie pewną gradację wartości.
Będą pracować najpierw dla siebie, potem dla swojej partii, a na
końcu – dla kraju. Dla tego ostatniego jak zwykle pewnie nie zdążą.
Zastanawiam się, jak to jest? Aby
zostać zatrudnionym w jakimś przedsiębiorstwie (nawet malutkim), trzeba spełnić określone warunki. Odpowiednie wykształcenie, doświadczenie zawodowe poparte sukcesami, języki, kursy, szkolenia, rozmowa kwalifikacyjna itp. A jakie trze-
LISTY OD CZYTELNIKÓW
do rządzenia... Święte słowa, które
później potwierdziły się brakiem
programu. Podatek liniowy 3 razy
15 okazał się całkowicie nieprzemyślaną konstrukcją. W trakcie debaty Platforma zaczęła dodawać kwotę wolną od podatku. Po prostu kabaret. Najwyraźniej program PO
to kilka luźnych kartek.
Podwyższenie podatku na żywność z 7 proc. do 15 proc. jest całkowicie nieodczuwalne dla 5 proc.
społeczeństwa, jednak dla 95 proc.
ma to duże znaczenie, dla wielu
wprost egzystencjalne. To są wybo-
Chwila prawdy
Pupa na straży
Wzruszyła mnie bardzo obecność
na sejmowej liście wyborczej PiS pana Zdzisława Pupy z Rzeszowa.
Wprawdzie dopiero na dziesiątym
miejscu, ale zawsze. Ten wielce świątobliwy mąż, taki galicyjski Kutuzow
szwadronów walczących z golizną,
miał szansę ponownego zdobycia
parlamentarnego przyczółka. Wyborcom obiecywał to, co wszyscy
– że uczyni każdego głosującego
pięknym, młodym i bogatym. Oprócz
tego Pupa miał stanąć na straży wartości i naszej cnoty. Uzyskany wynik
wyborczy imponujący nie był. Czy
prowadzenie sensownej walki z golizną bez posła Pupy ma jakąś szansę? Niemożebne!
Roman Małek, Rzeszów
Czy leci z nami pilot?
Przed wyborami słuchałem wypowiedzi wielu kandydatów na posłów. Każdy z nich doskonale wiedział, co zrobić, żeby było lepiej.
Wiedzieli, jak walczyć z bezrobociem i jak uzdrowić służbę zdrowia, wybudować autostrady i wznieść
na wyżyny naszą gospodarkę. I my
ich wybieramy. A kogo? Tych, których znamy. Znamy, ale tylko z nazwiska. Zagłosuję na Kowalskiego,
bo mój sąsiad też nazywa się Kowalski i lubi piwo. A Malinowska
też jest OK, bo pożycza mąkę. Jestem pewien, że gdyby kandydowała Goździkowa, to miałaby już mandat posła w kieszeni.
Wyniki wyborów były do przewidzenia. Co się zmieni na naszej
arenie politycznej? Nazwy partii
i procenty w sondażach. Większość
Obecne wybory za sprawą prawicowych intryg stały się klasycznym
brakiem wyboru. Wybierać bowiem
między pseudoliberalną PO a jawnie radykalnym PiS to jak wybierać
między AIDS a rakiem. Cimoszewicz mógł się podobać albo nie,
ale był jakąś opcją do wyboru. Gdyby na jego miejscu znalazł się ktokolwiek inny, też odgrzebano by
prawdziwą bądź urojoną aferę
w myśl zasady: „Dajcie mi człowieka, a znajdę na niego paragraf”.
Stąd dosyć symbolicznego znaczenia nabiera decyzja Cimoszewicza.
Jego odejście oznacza koniec choćby iluzji demokracji w Polsce.
Jacek Poprawski
ba mieć kwalifikacje, żeby kierować
firmą o nazwie Rzeczpospolita Polska? Niech każdy sam sobie odpowie. Takie mamy państwo, jaką władzę. Polska jest jak autobus, którego kierowca nie umie jeździć, ani
nie wie, jak go naprawiać. My siedzimy w nim wszyscy, a frekwencja
wyborcza świadczy tylko o tym, że
jest nam wszystko jedno, dokąd jedziemy i czy w ogóle dojedziemy.
Cel podróży nie obchodzi nikogo,
bo i tak zabraknie paliwa.
Piotr Chróścik
I PO piękności
Wygląda na to, że pan Piskorski, były prezydent Warszawy, zniknął ze sceny politycznej. To właśnie
ten polityk PO, który dorobił się
za czasów swojej prezydentury wielu mieszkań na wynajem, grając na
giełdzie i na rynku dzieł sztuki. Niestety, pomimo solennych zapewnień
nie przedstawił historii swojego rachunku maklerskiego. W nagrodę
został posłem Parlamentu Europejskiego z ramienia PO.
Nie gesty polityków, ale fakty
mówią o nich najwięcej. Billboardy
przypisujące pewnej partii trzymanie się zasad mają się nijak do rzeczywistości, chyba że te zasady to
kolesiostwo i układy. Tusk był liderem Platformy w czasie, gdy Piskorski z list PO startował w wyborach
do PE. I to jest prawdziwe oblicze
platformy kolesiów. Żona Rokity
w jednym z wywiadów powiedziała,
iż partia jej męża jest niedojrzała
ry pomiędzy ludźmi z charakterem a ludźmi, którzy obnoszą się
ze swoimi zasadami na billboardach. Wybór jest pomiędzy Polską
uczciwą a Polską różową i cyniczną. Pomiędzy ludźmi pracy a kombinatorami, ludźmi skromnymi
a bufonami, którzy już na plakatach wyborczych przedstawiają się
jako prezydent i premier.
Tylko uczciwa Polska może się
szybko rozwijać, a korzyści z rozwoju gospodarki będą udziałem całego społeczeństwa. Platforma proponuje bardzo duże korzyści bardzo
wąskiej grupie najbogatszych osób.
W istocie PO wygląda tak, jakby
startowało w konkursie na miss piękności. Same spoty reklamowe i billboardy oraz magiczne 3 razy 15.
Natomiast przed prawdziwą debatą o gospodarce politycy PO uciekali jak diabeł przed święconą wodą.
Jarosław Sokół
[email protected]
Koniec iluzji
Demokracja to różnorodność
opcji i możliwość wyboru na jasnych
zasadach. W świetle tej definicji polska prawica jest najbardziej antydemokratyczną siłą w kraju. Zwalcza
wszelką różnorodność, jaką sobie
można wyobrazić: począwszy od preferencji seksualnych, poprzez religię, na polityce skończywszy. Na dobitkę prawica wcale tego nie kryje.
Zapomnijmy o marszach równości,
o państwie niewyznaniowym czy
o walce z antysemityzmem.
Byłem w sierpniu z wizytą u moich Przyjaciół w Ustroniu. Jest tam
nowa parafia, w której budowę kościoła finansuje tzw. sponsor, bodajże lokalny przedsiębiorca. Jakież było moje zdziwienie, kiedy proboszcz
poczciwina na koniec mszy uderzył
w ton taki: Jest tu człowiek zasłużony dla kościoła, myślę, że to nie jest
agitacja polityczna, ale w zakrystii
można złożyć podpisy popierające jego kandydaturę w wyborach do Senatu jako kandydata niezależnego.
Z tego, co wiem, ów kandydat
nie uzyskał koniecznej liczby podpisów i ostatecznie nie startuje w wyborach. Wiem też, w etyce katolickiej cel nie uświęca środków, a zgodnie z nauczaniem Kościoła, duchownym nie wolno się czynnie angażować w politykę, ale może ja się mylę, może to nie ten Kościół, a może i tu nauczanie nauczaniem, a życie – życiem...
Zawsze wierny
19
Szanowny Jonaszu!
Artykuły Redaktora Naczelnego
czasami tchną rezygnacją, zniechęceniem. Absolutnie się nie dziwię. Jednak nie wolno Panu się poddawać.
W latach 70. w lokalnej gazecie kieleckiej ukazała się notatka opisująca tragiczną wycieczkę amerykańskiej
rodziny. Rodzice z 15-letnim synem
wybrali się zimą w góry. Nagle pogoda załamała się. Śnieżyca i mróz
były tak silne, że rodzice zamarzli.
Syn po kilku dniach został odnaleziony przez ratowników – żywy. Ratownicy nie mogli wyjść z podziwu.
Na pytanie, jak to się stało, odpowiedział: – Bo mój tata zawsze mi powtarzał: synu, nigdy nie zrezygnuj.
Pod koniec lat 70. albo na początku 80. opowiedziałem tę historię zaprzyjaźnionemu księdzu prałatowi z kurii kieleckiej i na tym
przykładzie dowodziłem o wyższości religii protestanckiej nad katolicką. Podawałem go jako przykład
aktywnego działania, a nie zdania
się na los. On z kolei udowadniał,
że w naszej religii katolickiej jest
przecież podobna postawa. U nas
mówimy „nie traćmy nadziei” i udowadniał, że to jest to samo. Otóż
nie. W pierwszym wypadku to czynne angażowanie się i wpływanie na
własny los. W drugim to bierne oczekiwanie na pomoc i w konsekwencji zdanie się na innych. To oczekiwanie, ta bierność skłania katolików
do modlitwy, do rytualnych znaków czekania na cud, zamiast czynnie wpływać na swój los. Postawa
– nigdy nie rezygnuj, jest typowa
w kulturze anglosaskiej wywodzącej
się z protestantyzmu. Jonaszu! Nigdy nie rezygnuj. Przed Tobą jeszcze tyle pracy.
Bogdan C.
20
Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r.
CZUCIE I WIARA
rodził się 10 lipca 1509
roku w Noyon w Pikardii (północna Francja).
Jego rodzice byli bardzo
religijni i postanowili przeznaczyć
syna do stanu duchownego. Przyszły
reformator studiował prawo oraz nauki humanistyczne w Paryżu, Orleanie i Bourges. W tym czasie zetknął
się z protestanckimi ideami, a pod
wpływem dzieł Lutra zainteresował
się teologią biblijną. W 1533 r. przeżył głębokie ewangeliczne nawróce-
U
z jednoczesnym apelem do króla
o przyjęcie zasad reformacji. Następnie Kalwin przeniósł się do Genewy,
gdzie za namową reformatora szwajcarskiego Guillaume’a Farela
(1489–1565) stanął na czele protestantów w tym mieście i wywarł
ogromny wpływ na otoczenie, skłaniając wielu do porzucenia katolicyzmu. Po dwóch latach zmuszony został do ucieczki. Usunął się do Bazylei, a następnie – za sprawą Marcina Bucera (1491–1551) – do Stras-
odrzucał tzw. tradycję i inne zabobony papieskie. Podobnie jak Zwingli
uznawał predestynację, czyli pogląd,
że o zbawieniu i potępieniu człowieka decyduje wyłącznie Bóg. Głosił, że
zbawienia nie można kupić za pieniądze ani przez zasługi, ale że jest
ono zależne wyłącznie od suwerennej woli i łaski Boga. W jego rozumieniu jedynym dowodem wybrania
jest uświęcone życie. Dlatego też Kalwin był rzecznikiem surowej moralności i rygoryzmu ewangelicznego, co
NIEPOKORNI SYNOWIE KOŚCIOŁA (9)
Jan Kalwin
Niedługo po śmierci Zwingliego pojawił się
w Szwajcarii reformator, który zdołał porwać
za sobą protestantów nie tylko szwajcarskich.
Był nim Jan Kalwin – wybitny teolog i twórca
demokratycznego zarządzania Kościołem.
nie, przyjął zasady reformacji i przyłączył się do społeczności protestanckiej w Paryżu, a nawet został jej przełożonym. Jego śmiałe wystąpienia,
m.in. w obronie Lutra, oraz współpraca z Nicolasem Copem, rektorem paryskiego uniwersytetu, który
również był zwolennikiem reformacji, zmusiły go do opuszczenia Francji. Udał się więc do Bazylei, gdzie
w 1536 r. wydał swoje fundamentalne dzieło: ,,Zasady nauki chrześcijańskiej”. Dzieło to zadedykował Franciszkowi I – królowi Francji. Stanowiło ono próbę obrony protestantów
francuskich przed prześladowaniami,
C
burga, gdzie mógł spotkać innych
reformatorów i zawrzeć bliską znajomość z Filipem Melanchtonem
(1497–1560). Dopiero w 1541 r. powrócił do Genewy, gdzie zorganizował prężną gminę religijną, opartą na
zasadach starotestamentowej teokracji. Ponadto w 1559 r. Kalwin założył akademię genewską i uczynił z tego miasta centrum kalwinizmu.
Poglądy religijne genewskiego
reformatora, szczególnie te dotyczące Pisma Świętego, były zbieżne ze
stanowiskiem innych reformatorów.
Uznawał on Biblię za jedyne źródło wiary i z całą bezwzględnością
hrześcijaństwo dotyczy jednego – poznania Boga. Bez osobistej więzi
z Bogiem nie ma zbawienia. Nie znajdzie się go w uczynkach, kontemplacji czy
biblijnej wiedzy, choć wszystkie te elemen ty są istotne. Pismo Święte daje prostą re ceptę na nieśmiertelność: „A to jest życie
wieczne, aby poznali ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego
posłałeś”. Jak mamy poznać Boga i czy to
w ogóle możliwe?
W 25 rozdziale Ewangelii Mateusza Jezus
opowiedział historię bardzo pouczającą dla swoich słuchaczy. Dziesięć zaproszonych panien czekało na rozpoczęcie zaślubin, lecz spóźniał się
pan młody. Panny były podniecone uroczystością i nieco zniecierpliwione. W końcu poczuły
zmęczenie, więc odłożyły swoje lampy i zasnęły. O północy zbudził je okrzyk: „Oto przychodzi”. Dziewczyny zaczęły się ponownie przygotowywać, lecz zauważyły, że lampy już przygasły, bo wyczerpał się olej. Bez płonących lamp
nie mogły dołączyć do weselnego korowodu.
Pięć z nich napełniło je więc szybko, lecz pozostałe nie miały zapasowego oleju. Nie były przygotowane na tak długie oczekiwanie. Dziewczyny z płonącymi lampami dołączyły do korowodu, a ich koleżanki ruszyły do miasta, by kupić olej. Zajęło im to sporo czasu, ale pomyślały, że skoro już ominęło je pląsanie w korowodzie, to wejdą chociaż na wesele. Drzwi były jednak zamknięte, więc zapukały i zawołały: „Wpuść
znalazło wyraz w kulcie religijnym.
Odrzucił m.in. katolicką koncepcję fizycznej obecności Chrystusa w Wieczerzy Pańskiej na rzecz jego duchowej obecności przez wiarę w sercach
jej uczestników. Usunął ze świątyń obrazy i ozdoby oraz uprościł oprawę
muzyczną. Czytaniu i wykładom Pisma Świętego oraz Wieczerzy Pańskiej
nas, miałyśmy być na weselu”. Pan młody otworzył drzwi i ujrzał spocone od bieganiny, pobrudzone i potargane dziewczyny w wymiętych
sukniach. Nie poznał ich. Potrząsnął głową i powiedział: „Przecież nawet was nie znam”. Drzwi
zatrzasnęły się, a oniemiałe panny pozostały poza domem weselnym, same w mroku nocy.
Tej samej ważnej prawdy Jezus uczył jeszcze wielokrotnie. W siódmym rozdziale ewangelii mówił o pewnych ludziach, którzy przyj-
pod dwiema postaciami przywrócił poczesne miejsce podczas odprawiania
nabożeństw.
Potępiając papieski centralizm
w Kościele, Kalwin wprowadził demokratyczny ustrój zarządzania Kościołem i państwem. W krótkim czasie przeobraził Genewę w republikę
chrześcijańską. Reformator wkraczał
często w kompetencje władzy świeckiej i posługiwał się nią dla osiągnięcia celów religijnych. Wyznawał, że
skoro człowiek jest skłonny tylko do
złego, to wolno wobec niego stosować
przymus czynienia
dobra. Narzucił więc
wszystkim surową
dyscyplinę. Nikomu
na przykład nie wolno było zawierać
związku małżeńskiego z niewierzącym
lub z kimś z innego
wyznania. Tym zaś,
którzy byli niezadowoleni, Kalwin radził, aby ,,zbudowali miasto, gdzie będą mogli żyć jak
chcą, skoro nie chcą
żyć tutaj pod jarzmem Chrystusa”
(Tony Lane, ,,Wiara, rozum, świadectwo).
Wszelkie
sprzeciwy tłumił
więc bardzo surowo. Z powodu rażącej nietolerancji religijnej ze strony kalwinistów zginął na stosie m.in.
Michał Servet (1511–1553), ponieważ kwestionował doktrynę Trójcy.
Mimo tych negatywnych posunięć
Kalwina jego nauka znalazła wielkie
uznanie w Europie. Przyczyniło się
do tego humanistyczne, prawnicze
Jakub daje dobrą radę: „Zbliżcie się do Boga, a zbliży się do was”.
Bóg objawiał się ludziom na wiele sposobów, ale jedynym obiektywnym źródłem Jego
poznania jest Słowo. Słowo spisane i Słowo wcielone. Biblia to JEDYNY, swoisty list do ludzkości, drogowskaz, jak odnaleźć drogę zgubioną do domu. To historia ludzkości od raju utraconego do raju odzyskanego. To księga zbawienia, księga porad mądrego, kochającego ojca,
Zaprzyjaźnić się z Bogiem
dą w ostatnim dniu, uważając się za jego naśladowców, ale zostaną odesłani. Będą się powoływać na Chrystusa: „Panie, przecież w Twoim imieniu czyniliśmy nawet cuda, ciągle się
na Ciebie powoływaliśmy, o Tobie mówiliśmy”.
A On im powie: „Nigdy was nie znałem”. To
zatrważające. Ludziom tym wydawało się, że
są dobrymi chrześcijanami, że zbawienie będzie ich udziałem, a tymczasem w ich kierunku padną straszne słowa. Są obcy, nie wejdą
na wesele. Dlaczego?
Wiara nie jest kwestią teorii, obrzędów, samodoskonalenia. Nie może być intelektualnym
doznaniem, bo samym rozumem nie sposób
objąć sfery duchowej. Prawdziwa wiara wchodzi w obszar doświadczania Boga. Apostoł
jak żyć, by nie umierać. Z niej dowiadujemy
się, jaki jest Bóg. Każdy, kto doświadczał Jego
bliskości, oceniał Go podobnie. Mojżesz wołał:
„Boże miłosierny i łaskawy, nieskory do gniewu,
bogaty w łaskę i wierność, zachowujący łaskę dla
tysięcy, odpuszczający winę, występek i grzech...”.
Jonasz przyznał: „Ty jesteś Bogiem łaskawym
i miłosiernym, cierpliwym i pełnym łaski, który
żałuje nieszczęścia”. O tym samym mówili psalmiści, królowie, pasterze. Apostoł Jan wprost
oświadcza, że „Bóg jest miłością”. Mocne słowa, zważywszy na starotestamentowe gromy, sądy, kary. Gdy tylko o nich poczytamy, łatwo nam
przyjdzie stworzyć wypaczony obraz Boga.
Wielu ludzi dzieli Boga na surowego, karzącego Ojca i miłosiernego, przebaczającego
i teologiczne wykształcenie Kalwina,
rzadko spotykana pracowitość, talent
pisarski, konsekwencja w dążeniu do
celu i zmysł organizacyjny w działaniu. Największy wpływ na rozwój wiary reformowanej wywarła niewątpliwie jego praca ,,Zasady nauki chrześcijańskiej”. Dzieło to – czterokrotnie
poszerzane – przyczyniło się do kształtowania świadomości reformacyjnej
wielu następnych pokoleń w zachodniej Europie, w Anglii, w Ameryce
i na innych kontynentach.
Kalwin zadbał o powszechny system kształcenia, a w założonej akademii genewskiej postanowił kształcić misjonarzy. W tym celu sprowadził z całej Europy najlepszych uczonych, by mogli kształcić przyszłych
kaznodziejów. ,,Do samej Francji
– ojczyzny, o której nigdy nie zapomniał – Kalwin wysłał 161 kaznodziejów” (Jan Wierusz Kowalski, ,,Katolicyzm nowożytny XV–XX”).
Ponadto – choć surowy dla innych
– uczynił z Genewy schronienie dla
wszystkich prześladowanych z powodu wiary reformowanej.
Kalwini – po połączeniu w 1549
roku ze zwinglianami – odegrali istotną rolę w szerzeniu ewangelicyzmu
reformowanego we Francji, Anglii,
Szkocji, Holandii, a po części nawet
na Węgrzech, w Czechach i Polsce.
Kalwin pozostawił po sobie prawie 59 tomów pism i listów. Pozostawił też zbiór dwóch tysięcy kazań.
Opracował komentarze do większości ksiąg biblijnych, które stały się
inspiracją dla jego naśladowców.
Zmarł 27 maja 1564 r. – prawdopodobnie z wycieńczenia i przepracowania. Jego dzieło kontynuował
Teodor Beza (1519–1605), który złagodził wiele wymogów swego poprzednika.
BOLESŁAW PARMA
Jezusa. Groźny i gniewny Bóg oraz łagodny Baranek. Czy są to rzeczywiście dwie tak różne
osoby? Skoro Bóg jest jeden, znaczy, że natura boskich osób jest taka sama. Czyż nie to
chciał pokazać Jezus, gdy uczniowie prosili Go:
„Pokaż nam Ojca”? Nawet oni nie rozumieli,
jaki jest Bóg. Co wtedy odpowiedział Jezus?
„Tak długo jestem z wami i nie poznałeś mnie,
Filipie? Kto mnie widział, widział Ojca”. Celem
Jezusa było przyjście na świat, który całkowicie nie rozumiał Boga, i pokazanie, jaki naprawdę On jest. Najlepszym sposobem poznania Boga jest poznanie Jezusa. Syn nie jest różny od
Ojca, jest nie tylko „Barankiem na rzeź prowadzonym”, ale i sędzią, który wydaje wyroki.
To Jezus jest Bogiem Starego Testamentu, prowadzącym Izraelitów przez pustynię. Apostoł
Paweł w Liście do Koryntian tak pisał o swych
przodkach: „I wszyscy ten sam napój duchowy
pili; pili bowiem z duchowej skały, która im towarzyszyła, a skałą tą był Chrystus”. Sam Jezus
mówił do faryzeuszy: „Badacie Pisma, bo sądzicie, że macie w nich żywot wieczny; a one składają świadectwo o mnie; ale mimo to do mnie
przyjść nie chcecie, aby mieć żywot”.
Biblia od początku do końca objawia Jezusa, On jest bohaterem każdej biblijnej nauki, historii, przypowieści, każdej biblijnej doktryny.
Życie jest w Nim. Słowo spisane prowadzi do
Słowa Wcielonego. Prawdziwy obraz Boga jest
zawarty w życiu i naukach Jezusa z Nazaretu.
PAULINA STAROŚCIK
Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r.
Ba, wezwanie do wprowadzenia organów do muzyki kościelnej chrześcijanie „wyczytali” w ST.
Do synagog Żydzi wprowadzili organy, gdyż instrument ten pozwalał
skutecznie zagłuszać gwar, jaki wy-
NIEŚWIĘTE PISMO
Organy w Biblii
Z zachowanych źródeł Bliskiego
Wschodu wiadomo, że muzyka odgrywała wielką rolę w tamtejszym kulcie. Zachowały się m.in. malowidła
z Egiptu i Mezopotamii, które potwierdzają istnienie muzyki sakralnej. Muzyka synagogalna, a także
chrześcijańska muzyka kościelna wyrosły z tradycji muzycznej lewitów
– śpiewaków i muzyków świątynnych.
Zebrana w świątyni społeczność izraelska wielbiła Boga śpiewem, muzyką i tańcami. Zmiana w tym względzie nastąpiła w 70 r. po zburzeniu
przez Rzymian świątyni jerozolimskiej. Wyrazem żałoby po utracie Domu Bożego było m.in.
zaniechanie stosowania instrumentów muzycznych.
Dziś organy pozostają jedynym instrumentem używanym w synagogach ortodoksyjnych, a i to
jedynie z okazji zawieranych ślubów. Za
używaniem tego instrumentu w muzyce sakralnej wypowiedzieli się również
chrześcijanie. Jednak motywy, którymi
kierowano się w obu przypadkach, były diametralnie różne.
O
woływała ich głośna modlitwa. Goje
często podsłuchiwali i parodiowali żydowskie nabożeństwa. Autorzy średniowiecznych polskich wierszy i opowieści opisują z nieukrywanym niesmakiem śpiewy, przesadne gesty
i wrzaskliwe odgłosy podczas szabasowych modłów. Rabbi A. Kolatch
w dziele „Zrozumieć świat żydowski” stwierdził: „Gwar głosów modlących się nie powinien od tej pory stanowić powodu do żartów. Wprowadzenie instrumentu można zrozumieć
jako środek przeciwko chilul haschem
– szkodzeniu Bożemu imieniu
ze strony gojów”.
W kościołach
organy pojawiły
pisana w tym cyklu historia Radka („FiM”
27/2005), człowieka cierpiącego na chorobę
psychiczną potęgowaną przez wyznawane przez nie go poglądy religijne, poruszyła wielu Czytelników.
Przypomnijmy – Radek to mężczyzna w średnim wieku, chorujący na schizofrenię. Jego stan, co potwierdzają lekarze, znacznie pogarsza się przez to, że chory żyje
w ustawicznym, silnym stresie i samopotępieniu wynikającym z masturbacji. A dokładnie – wyrzutów sumienia nią spowodowanych.
Spowiednicy, religijne otoczenie i rodzina wmawiają
mu, że ciężko grzeszy, że jest wynaturzonym seksoholikiem, obleśnym świntuchem i że opanował go szatan. Radek w to wierzy, co potęguje jego stan chorobowy.
Tekst sprowokował liczne telefony i listy, a wymiana
korespondencji trwała długie tygodnie. Przyszedł czas na
podsumowanie. Czytelnicy podzielili się na dwie grupy
– tych, którzy zalecali Radkowi jeszcze więcej wiary
i modlitwy, oraz takich, którzy radzili mu raczej odsunięcie się od środowiska religijnego.
Czytelnicy wywodzący się ze środowisk religijnych uważali, że problemem nie jest samoobwinianie się Radka.
Twierdzą, że ma on za co się obwiniać. Według nich
– problem polega na tym, że Radek należy nie do tego
kościoła, do którego powinien należeć, albo że nie ma
przy nim kogoś kompetentnego, kto mógłby mu udzielić
się w VIII w. Zadecydował o tym błąd
w tłumaczeniu Psalmu 150. Psalm ten
składa się zaledwie z 6 wersetów
i jest wezwaniem do wielbienia Jahwe w jego świątyni. Psalmista wymienia w nim różne instrumenty muzyczne, które akompaniowały podczas
śpiewania psalmów. Mówi o trąbach
(róg), harfie, cytrze, bębnach, piszczałkach, cymbałach i instrumencie,
który określił hebrajskim słowem
ugaw (w. 4). Znaczenie tego słowa
okazało się zagadką, kiedy tłumaczono Biblię hebrajską na język grecki.
Ponieważ nie wiedziano, jaki konkretnie instrument muzyczny miał
psalmista na myśli, oddano słowo
ugaw ogólnym określeniem organon,
które znaczy po prostu... instrument
muzyczny. Kilkanaście wieków później, gdy dokonywano przekładów Biblii z greki na języki nowożytne, przetłumaczono słowo organon, oznaczające bliżej nieokreślony instrument,
na... organy! W internetowej wersji
angielskiej Holy Bible, King James
Version oraz w innych przekładach
Biblii, np. w luterańskiej Biblii Gdańskiej (1632 r.), której jeszcze dziś używają liczni protestanci, zachował się
jeszcze przekład: „Chwalcie Go [Boga] na organach!”.
Nie ulega wątpliwości, że w czasach gdy powstawał
Psalm 150, nie znano
jeszcze organów. Prof.
Pinchas Lapide (autor
książki „Ist die Bible
richting übersetzt?”)
przyznał, że nie jesteśmy
w stanie powiedzieć, o jaki instrument chodzi w hebrajskim oryginale. Przypuszczalnie był to jakiś
„instrument dęty”.
W żadnym razie
nie były to organy.
ARTUR CECUŁA
pomocy. Przysyłano mi nawet adresy pastorów cudotwórców i doradców duchowych.
Pojawiło się także sporo analiz sytuacji Radka i jej
przyczyn. Szczególnie poruszył mnie list Czytelnika z Gliwic, który zwrócił uwagę, że „zasady religijne propagowane przez Kościół katolicki stoją w konflikcie z realiami życia i strukturą psychiczną człowieka”. Następnie wskazał
na metody psychomanipulacji – „wpajanie poczucia winy, lęku i poczucia niskiej
wartości”. Ta ideologiczna opresja prowadzi do zniszczenia psychiki, do „dominacji lęku i wycofywania się z życia”. Wreszcie u osób podatnych na schizofrenię, która sama w sobie ma organiczne przyczyny, może to wywołać bądź wzmóc objawy choroby. Zdaniem Czytelnika, jedynym ratunkiem jest zerwanie przez
chorego z osobami wpływającymi negatywnie na jego życie i wyrwanie go spod nadzoru Kościoła. Co ciekawe,
Czytelnik nazywa ten rodzaj religijnej presji psychicznym
znęcaniem się i zwraca uwagę, że jest to czyn karalny.
List ten potwierdza moje przekonanie, że pomoc okazywana Radkowi powinna polegać na budowaniu jego poczucia wartości, przy dyskretnym podważaniu autorytetu
otaczających go osób, które wpajają mu poczucie winy.
Bez tego na zawsze pozostanie ich bezbronną ofiarą.
Wszystkim Czytelnikom w imieniu Radka, Redakcji
i własnym serdecznie dziękuję za pomoc, rady i szczerą
troskę. Postaramy się skorzystać z wielu Waszych wskazówek.
MAREK KRAK
ŻYCIE PO RELIGII
Na ratunek
21
Rozmowa z profesor
Marią Szyszkowską,
filozofem, senatorem RP
– Jesteśmy już po wyborach
parlamentarnych, które zakończyły się sukcesem partii prawicowych, czyli w gruncie rzeczy
– antyspołecznych. Jakie są przyczyny ich wygranej?
– Świadczy to zdecydowanie źle
o świadomości wyborców, o stanie
naszego społeczeństwa. Uważam
także, że taki wynik wyborów to
efekt manipulacji medialnej. Głęboko niepokojące jest to, że większość głosowała na partię, która reprezentuje interesy osób bogatych
i zamożnych.
– A czy nie jest to także owoc
braku zaufania wyborców do polityków nazywających się lewicowymi, czyli takimi, którzy reprezentują przede wszystkim
pracowników
najemnych,
bezrobotnych
Fot. Krzysztof Krakowiak
M
yli się ten, kto mniema, że
przekłady Pisma Świętego z języków oryginalnych
dokonywane są z naukową precyzją. Właśnie wskutek fantazji tłumaczy trafiły do Biblii organy...
SZKIEŁKO I OKO
Komunistycznej Partii Polski, ale
prowadzący ją dziennikarze nie byli obiektywni i wyraźnie kpili z rozmówcy. Podobnie, czyli w krzywym
zwierciadle, media przedstawiały Samoobronę i jej program.
– Swoją rolę odegrały również sondaże. Często w badaniach telefonicznych podawano
rozmówcom 5 partii do wyboru,
tak jakby z założenia reszta się
nie liczyła. Potem tłumaczono,
że takie są rzekomo preferencje
społeczeństwa.
– Uważam, że samo publikowanie sondaży w okresie wyborczym jest już manipulacją i po-
OKIEM HUMANISTY (147)
Terror sondaży
i ubogich? Okazało się, że te
grupy społeczne raczej nie chcą,
aby lewica je reprezentowała.
– Tak. Partie nazywające się lewicowymi stanowiły prawa antylewicowe. Hausner i Belka są liberałami, a ich poglądy były traktowane jako niepodważalne.
– A wracając do zasygnalizowanej przez Panią manipulacji...
– Manipulacja była oczywista,
bo można odnieść wrażenie, że wyborcy przestali myśleć. Przecież masowo poparli partie, które reprezentują interesy elit finansowych
kraju, a w najlepszym wypadku
– 10 procent najbogatszych Polaków. Gdyby wyborcy byli świadomi tego, co robią, to głosowaliby
inaczej. Jednym z przejawów manipulacji są też billboardy, z których wynika, że Tusk już jest prezydentem. Niestety, Polacy łapią
się jeszcze na takie numery.
– Z czego miałaby wynikać
taka nieświadomość społeczeństwa?
– Konsekwentnie pomijano milczeniem udział w wyborach lewicowych partii, dotąd pozaparlamentarnych. Prawie nikt nie mówił
w telewizji i radiu, że kandydują
przedstawiciele APP RACJA czy
PPS. Nie mam na myśli programów
wyborczych kandydatów, które mało kto ogląda, ale programy informacyjne. Zresztą liczba programów
wyborczych, billboardów czy plakatów też zależy od zasobności finansowej partii. Ludzie nie wiedzieli, że istnieje jakakolwiek alternatywa. Słyszałam, owszem, w publicznym radiu rozmowę z działaczami
winno być zabronione. Sondaże,
pomijam już nawet, czy rzetelnie
robione, czy nie, zniechęcają ludzi
do głosowania na mniejsze partie,
z których programem się zgadzają, na rzecz dużych, mających – według sondaży – większe szanse. Ponadto ludzie nie mówią ankieterom prawdy, bo czasem wstydzą się
swoich poglądów. Rzadko kto przyzna się publicznie do chęci głosowania na partię z socjalizmem lub
antyklerykalizmem w nazwie, bo są
to pojęcia ciągle piętnowane i wyśmiewane w mediach.
– Wiele osób jest zniechęconych, a nawet załamanych rezultatem wyborów. Niektórzy boją się podatku liniowego, inni
represji, obniżek emerytur czy
szaleństwa teczkowego. Załamywanie rąk nie jest dobrym wyjściem. Co można zrobić teraz?
Czy jesteśmy skazani na wewnętrzną emigrację?
– Możemy mieć nadzieję, że
rządy katoprawicy nie będą trwały
4 lata, że dojdzie do podziału wśród
rządzących lub do buntu społecznego. Potrzebna jest samoorganizacja społeczeństwa, należy skończyć z biernym oglądaniem zmanipulowanej telewizji. Trzeba będzie
także przygotowywać poza parlamentem projekty ustaw i zbierać na
nie podpisy. Potrzebne jest wyrwanie się z letargu i zryw. Niezbędne
jest pobudzenie do czynu słusznie
niezadowolonego społeczeństwa.
Znów powróciło my i oni, czyli rządzący w swoim interesie i w interesie mocodawców.
Rozmawiał ADAM CIOCH
22
Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r.
NASZA RACJA
ZEBRANIA APP RACJA
Zarząd Krajowy Antyklerykalnej Partii Postępu RACJA, ul. Emilii Plater 55 m. 81, 00-113
Warszawa; telefon/faks: (22) 620 69 66;
www.app.org.pl; e-mail: [email protected];
[email protected]. Konto: APP Racja ING Bank
Śląski o/Łódź 04105014611000002266001722.
Wpłaty do kwoty 824 zł winny zawierać: nazwisko i imię, adres, nr PESEL oraz tytuł wpłaty (darowizna). Wpłat powyżej 824 zł można
dokonywać tylko z konta bankowego lub kartą płatniczą. Biuletyn APPR z aktualnościami
z życia partii na stronie internetowej lub pod
adresem siedziby partii.
Andrychów – 7 i 21.10., godz.16, ul. Lenartowicza 7 (klub osiedlowy);
Augustów – Bogdan Nagórski, tel. 601 815
228;
Bełchatów – Marek Szymczak, tel. 603 274
363; [email protected];
Będzin – zebrania w trzeci pn. każdego
m-ca, godz. 18, ul. Małachowskiego 29;
Białystok – zarząd wojewódzki, ul. Wyszyńskiego 2, lok. 309 (DH „Koral”); dyżury:
pn.–czw., godz. 16–18;
Bielsk Podlaski – ul. Brańska 123, Stanisław
Łaźna, tel. 730 28 70 – wypożyczalnia książek o charakterze historyczno-religijnym;
Brzeg – zebrania zawsze w ostatni czwartek
miesiąca, restauracja „Laguna” (przy obwodnicy). Zenon Makuszyński, tel. (77) 411 29 83;
Busko Zdrój – Kamil Oliwkiewicz, tel. 600
121 793; [email protected];
Chełm – kontakt: Z. Pierściński, tel. 501 711
386;
Cieszyn – kontakt pod nr. tel. 661 210 589;
661 210 589;
Częstochowa – zebrania w pierwszy wtorek m-ca, Al. NMP 2, lokal Ogólnopolskiego
Zrzeszenia Emerytów i Rencistów; dyżury:
każdy wtorek, godz. 17–19; kontakt: Andrzej
Bąk, tel. 502 085 148; Maciej Kołodziejczyk,
tel. 601 505 890;
Dąbrowa Górnicza – zebrania w każdą trzecią środę m-ca, godz. 17 w siedzibie Polskiego Związku Wędkarskiego przy ul. Wojska Polskiego 35;
Elbląg – 1.10., godz. 16, ul. Grunwaldzka
31. Mile widziani sympatycy;
Gdańsk – kontakt: tel. do powiatu gdańskiego: 508 639 947:
Gdynia – kontakt: tel. 606 924 771;
Gorzów Wlkp. – Czesława Król, tel. 889
054 353;
Grudziądz – zebrania APP RACJA w każdy
piątek o godz. 17, ul. Pułaskiego10A/18;
kontakt: E. Poraziński, tel. 603 703 904;
T. Nowaczyk, tel. 605 924 182;
Gubin – Mirosław Sączawa, tel. 600 872 683;
Kalisz – Stanisław Sowa, tel. (62) 753 08 74;
Katowice – dyżury w czwartki, godz. 16–17,
ul. Sokolska 10a/4;
Kielce – ul. Warszawska 6, pok. 7, tel. (41)
344 72 73; dyżury: wt. i pt. w godz. 14–18;
tel. 609 483 480; [email protected];
Kluczbork – Dariusz Sitarz, tel. (77) 414 20 47;
Kołobrzeg – dyżury członków zarządu powiatowego w każdy czwartek w godz. 16–18
w siedzibie, ul. Rybacka 8; tel. 505 155 172;
Konin – kontakt: Zbigniew Górski, tel. 601
735 455;
Kostrzyn – Andrzej Andrzejewski, tel. 502
076 244;
Łowicz – Mirosław Iwański, tel. 837 78 39;
Łódź – 6.10., godz. 17 – zebranie dla Łodzi Górnej i Widzewa, ul. Próchnika 1 pok. 307, Karol
Jerzewski, tel. 673 11 22; dyżury w siedzibie
partii w poniedziałki i środy w godz. 15–17;
Małgorzata Majdańska, tel. 501 075 836;
Mysłowice – spotkania 12-go każdego m-ca
w Brzęczkowicach, lokal „Alf” (naprzeciwko
Mini Kliniki) o godz. 17, Remigiusz Buchalski, tel. 508 496 086;
Niemodlin – Bogdan Kozak, tel. 694 512 707;
Nowa Sól – Mieczysław Ratyniak, tel. (68)
388 76 20;
Nowy Tomyśl – Barbara Kryś, tel. (68) 384
61 95;
Nysa – Andrzej Piela, tel. (77) 435 79 40;
Olsztyn – 1.10., godz. 12 – zapraszamy na
zebranie APP RACJA w Osiedlowym Domu
Kultury przy ul. Profesorskiej 15;
Opatów – tel. (15) 868 46 76;
Opole – Stanisław Bukowski, tel. (77) 457
49 04;
Ostrowiec Świętokrzyski – kontakt: Arkadiusz Frejlich, tel. 504 838 196; [email protected];
Piła – Henryk Życzyński, tel. (67) 351 02 85;
Pińczów – kontakt: tel. 888 656 655;
Płock – kontakt: Jerzy Paczyński, tel. 603
601 519;
Poznań – 3.10., godz. 17.30, Klubokawiarnia
„Proletaryat”, ul. Wrocławska 9, zebranie
członków i sympatyków z Poznania i okolic.
Kontakt: Witold Kayser, tel. (61) 821 74 06.
Koordynator na powiaty: jarociński, pleszewski i krotoszyński – Marcin, tel. 692 675 579.
Zapraszamy chętnych do tworzenia kół partii;
Rybnik – Janusz Wiśniewski, tel. (32) 425
17 76, 503 343 275; e-mail: [email protected];
Rzeszów – spotkania w pierwszy i przedostatni poniedziałek miesiąca, godz. 16, Pub
„Korupcja”, ul. Króla Kazimierza 8 (boczna Słowackiego); kontakt: Andrzej Walas, tel. 606
870 540;
Sanok – kontakt: Klaudiusz Dembicki, tel. 606
636 273, e-mail: [email protected];
Siedlce – zebranie członków i sympatyków
APP RACJA w każdy pierwszy piątek miesiąca o godz. 17 w barze „Smaczek”, ul. Kazimierzowska 7. Kontakt: Kozak Marian, tel. 606
153 691; adres: Siedlce 6, skr. poczt. 9;
Skarżysko-Kamienna – Wiesław Milczarczyk, tel. 693 424 226;
Słupsk – kontakt: tel. 505 010 972;
Sosnowiec – trzecia środa m-ca, godz. 17,
ul. Urbańska 21a, siedziba Stowarzyszenia
„Uniezależnienie”, kontakt: tel. 297 72 65 (Maria Kaleta);
Starachowice – tel. (41) 274 15 76;
Stargard Szczeciński – punkt informacyjny
APPR, ul. Sądowa 4, tel. 601 961 034;
Staszów – Dariusz Klimek, tel. 606 954 842;
Tarnowskie Góry – Bożena Wrona, tel. 603
068 881; Bogdan Kucharski, tel. (32) 384
91 77;
Tarnów – 9.10., godz. 11, ul. Mościckiego
27, OHP, bl. B; Bogdan Kuczek, tel. (14) 624
27 93;
Turek – Wiesław Szymczak, tel. 609 795 252;
Tychy – dyżury w środy, godz. 17–19,
ul. gen. Grota-Roweckiego 10, zebranie ogólne co drugi wtorek m-ca, godz. 18;
Wałcz – zebrania w każdy pierwszy piątek
m-ca, godz. 17, ul. Dworcowa 14; Józef Ciach,
tel. 506 413 559;
Warszawa – Zarząd Koła APP RACJA zaprasza członków i sympatyków na zebrania
Koła Warszawy, które odbywają się w każdą pierwszą środę miesiąca przy ul. Długiej
29, sala na I piętrze. Kontakt: Mariusz Grabek, tel. 605 350 793 lub Krzysztof Mróź, tel.
608 070 752;
Wrocław – w każdą środę od godz. 16 do
18 zapraszamy sympatyków APPR do klubu
przy ul. Zelwerowicza 4. Roman Szwarc, tel.
(71) 394 90 12, 692 049 488;
Zielona Góra – 30.09., pl. Słowiański 21
– Walne zebranie (spotkanie dotyczy decyzji
o zaprzestaniu lub dalszym utrzymywaniu lokalu partyjnego); kontakt: Bronisław Ochota,
tel. 602 475 228;
Zawiercie – zebrania w pierwszy wtorek m-ca; kontakt: Daniel Ptaszek, tel. 508 369 233;
Żary – Andrzej Sarnowski, tel. 507 150 177.
Odszedł
Daniel Podrzycki
Polska lewica poniosła ogromną stratę
Antyklerykalna Partia Postępu RACJA
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Dziennik wyg(b)ranego kandydata
18 lipca, poniedziałek
Eliminacje skończone. Listy zatwierdzone. Radość pierwszych
zmartwieniem drugich. Numerów.
Niepogodzeni z miejscem – odchodzą. Pozostali zaczynają bój. Dla
większości – ostatni.
11 sierpnia, czwartek
Rejestracja. Jeszcze gorzej niż
do lekarza. Można polubić niedoinwestowaną służbę zdrowia. Parę
godzin kontroli podpisów,
peseli, oświadczeń. Jeszcze bez świadectwa moralności. Od miejscowego
proboszcza. Komisja wyborcza bierze wzór z sejmowej śledczej. Lustruje.
Podejrzewa. Nawet nie
udaje obiektywizmu. Kwestionuje, co się da. Bezpartyjni fachowcy czują
władzę prawicy. Nadchodzącą jak huragan Katrina. Chcą się przypodobać
nowym panom.
12 sierpnia – 23 września
Kampania, czyli Kłębowisko żmij.
(Patrz „FiM” 37/2005).
23 września, piątek wieczorem
Plakaty zawieszone. Spoty wyemitowane. Spotkania zaliczone.
Ulotki, uśmiechy, uściski rąk rozdane. Koniec castingu. Po wyborczej
kiełbasie nastaje wyborcza cisza.
Nic się więcej nie zrobi. Zostaje
rozpamiętywanie udanych i chybionych akcji. I toast. Za sukces. Na
pohybel wrogom. Na zdrowie. Przyda się, kiedy minie wyborczy amok
i spadnie poziom adrenaliny.
24 września, sobota
Wolna. Cieszy bardziej niż pierwsze niepracujące w PRL. Do południa euforia. Po – jesienna nuda.
Organizm przyzwyczajony do czynu
źle znosi dolce far niente.
25 września, niedziela
Nadeszła godzina prawdy. Dla
wielu bolesnej. Kandydaci marzą,
aby wyborcy postawili na nich krzyżyk. Przewrotność wyborczej logiki. Lakmusowy papierek wyborczej kartki. Zanurzony w urnie zmienia barwę politycznej sceny. Głosuję i do Warszawy. Wieczór na Rozbracie. Dochodzi 20.00. Pierwsze
prognozy. Radość z trzeciego miejsca. Jesteśmy w grze. Jedyna zwycięska lewica. Sukces? Daje o sobie znać teoria względności. PiS wygrany. Niewiele mniej zasobna
w mandaty PO – przegrana. Pozbawiona inicjatywy. Skazana na czekanie. Rokicie odebrali upragniony fotelik. Dobrze, że się wcześniej
nacieszył jak dziecko. Tego mu nikt
nie odbierze. Trochę szkoda forsy
na naukę angielskiego. Dobrze, że cudzej. Koalicji nie
nazwą już POPiS, tylko PiSPO. Ustalą kolejność dziobania. Marzenia Platformy
paszły w PiS..., jakby powiedział znajomy Rosjanin.
26 września, poniedziałek
Mamy 55 mandatów.
Znacząca opozycja. Partyjnie jest dobrze. Indywidualnie – nie wiadomo. Kandydaci czekają na wyrok.
Wyborców i historii. Dziś
ich triumf albo zgon. Polityczny. Wciąż waha się liczba zdobytych w okręgu mandatów. Jeden
czy dwa? I jeszcze ważniejsze – dla
kogo? Czekam na imienne wyniki. Mam 11 925 głosów. Jestem
pierwsza.
Czytelnikom i Redakcji „FiM”
dziękuję za wsparcie i głosy. Nie
zawiodę.
JOANNA SENYSZYN
Dziękuję!
Po wyborach czas na zmiany
W imieniu kierownictwa APPR pragnę
podziękować sympatykom partii i wszystkim Wyborcom za głosy, które dnia 25
września w wyborach do Sejmu oddali na
kandydatów APP RACJA.
Dziękuję Romanowi Kotlińskiemu, Redaktorowi Naczelnemu tygodnika „Fakty
i Mity”, oraz całemu zespołowi redakcyjnemu za prasowe wsparcie kampanii wyborczej kandydatów APP RACJA.
Pragnę również podziękować wszystkim kandydatom w wyborach do Sejmu
RP za podjęcie decyzji o kandydowaniu
i zaangażowanie się w kampanię wyborczą. W naszym kraju jeszcze przez długi
czas publiczne wyrażanie antyklerykalnych
poglądów będzie spotykać się ze strony
części społeczeństwa z postawami niechęci, czego zapewne doświadczyli niektórzy
z kandydatów przy okazji prowadzonej przez
siebie kampanii.
Niech jednak wynik osiągnięty w wyborach, gorszy od oczekiwanego, nie odbierze kandydatom na posłów, członkom i sympatykom partii przekonania o tym, że cel
i program APPR jest słuszny i właściwy.
Musimy tylko przemyśleć sposób i metody
dalszego działania. Dla polityka ważna jest
przede wszystkim skuteczność. O tym powinniśmy pamiętać. Tego nauczmy się od
innych.
Przewodniczący APPR
Jan Barański
Wybory do Sejmu i Senatu w roku 2005 przeszły do historii. Dla Antyklerykalnej
Partii Postępu RACJA był to pierwszy start w wyborach parlamentarnych. Nie w pełni samodzielny, bo w ramach Komitetu Wyborczego i z list okręgowych Polskiej Partii Pracy. Wybory miały być ważne. I były. Pokazały, jak trudną drogę mają przed sobą ugrupowania skupiające polską lewicę pozaparlamentarną. Na dodatek, okupioną
na samym początku stratą niepowetowaną i nie do odrobienia. Tragiczną śmiercią zakończył życie Przewodniczący Polskiej Partii Pracy Daniel Podrzycki. Działacz związkowy i polityk, który był niekwestionowanym liderem porozumienia wyborczego lewicowych ugrupowań pozaparlamentarnych oraz gorącym zwolennikiem ich dalszej coraz ściślejszej współpracy.
Wyniki wyborów do Sejmu dla APPR były gorsze od oczekiwanych. Trudno – z
perspektywy kilkudziesięciu godzin – dać pełną i wszechstronną ich ocenę. Jednak
na kilka elementów należy zwrócić uwagę. Nie zaskakuje niska frekwencja. Społeczeństwo ma dość po chamsku uprawianej polityki, skandalicznie zachowujących się
polityków i nieskutecznie działającego rządu. Niestety, zostali również w domu ci wyborcy, którzy przeważnie od wyborów się dystansują. Bezrobotni i ta część społeczeństwa, którą w ostatnich kilkunastu latach boleśnie doświadczyły polskie przemiany i ustrojowa transformacja. A do nich głównie adresowana była socjalna część programu Polskiej Partii Pracy. I element najprawdopodobniej dominujący – elektorat lewicowy, w tym antyklerykalny, nie chciał podjąć ryzyka zaufania kandydatom KW
Polskiej Partii Pracy. Zdecydował się głosować po raz kolejny na Sojusz Lewicy Demokratycznej, sprawiający w ostatnich tygodniach, poprzez składane deklaracje, dobre wrażenie. Lewicowi wyborcy ulegli medialnej presji i – obawiając się kreowanej
wizji absolutnej władzy prawicy – postawili na bardziej realną, choć nieliczną reprezentację w parlamencie ugrupowań o lewicowym rodowodzie. Z całkiem możliwą
perspektywą, że rozczarują się po raz kolejny.
Konwent APPR, który pierwotnie miał być konwencją wyborczą i zdecydować
o poparciu przez partię kandydata na urząd Prezydenta RP, nabierze innego charakteru.
Podstawowym zadaniem konwencji stanie się ocena sytuacji w partii po wyborach, ze
szczególnym uwzględnieniem oceny działań kierownictwa i zaangażowania członków
APP RACJA w kampanię wyborczą. Drugim celem konwencji powinno być ustalenie
głównych kierunków strategii partii i działań ruchu antyklerykalnego w Polsce. MB
Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r.
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE
oczątek jesieni. Idę sobie parkową alejką, słonko świeci, ptaszęta świergolą aż miło... Nagle zza drzewa wybiega kłusem lubieżnego satyra ekshibicjonista z „ptakiem” na wierzchu.
Większości kobiet spotkanie z „naturystą” zdarzyło się przynajmniej raz
w życiu. Mnie – więcej niż kilkakrotnie.
Takie moje szczęście!
I co? Zaskoczenie, strach, ucieczka? Dawniej tak bywało, przynajmniej
do czasu, kiedy z wypowiedzi nadwornego seksuologa RP – prof. Zbigniewa
Lwa-Starowicza – dla jakiegoś poradnika dowiedziałam się, że im nam jest
gorzej, im głośniej krzyczymy, im bardziej oczęta odwracamy przerażone, rumienimy się i peszymy – tym zboczeńcowi lepiej. Kiedy na dodatek przeczytałam, że ci „parkowi” nie są agresywni, ponieważ spuszczone kalesonki w biały dzień, w miejscu bądź co bądź publicznym raczej nie zachęcają ich do pogoni
za ofiarą, poczułam się nagle panią
P
23
PLOTKOWISKO
Sezon na „ptaki”
sytuacji. „A figę!” – pomyślałam i przestałam panikować.
Więc spaceruję spokojnie, pełen relaks. Facet w prochowcu do ziemi prezentuje wdzięki, a ja – patrząc mu w oczy
– intonuję odświętnie: „Oj, malućki, malućki, kieby rękawiiickaaa...”. I wiecie co?
Działa! Albo ja mam taki głos, że powala wrogów na łopatki, albo oni śmiertelnie boją się braku uznania dla swojej męskości, prezentowanej z takim poświęceniem. I pomykają przez zarośla niczym
strwożone sarenki. Punkt dla mnie!
Podobno wszelakie parkowe zboczeńce upodobały sobie schyłek lata. Powód
– jeszcze jest ciepło, a już nie ma komarów. Warunki idealne. Ostatnio oprócz
swojskich, rodzimych ekshibicjonistów
z ukrycia wychodzą amatorzy doggingu
(od ang. dog – pies), czyli seksu uprawianego „po psiemu” (ale niekoniecznie
„na pieska”) na łonie natury i ku uciesze gawiedzi. Moda przywędrowała do
nas z Wielkiej Brytanii, gdzie ze względu na klimat (permanentna mgła) sport
ten bywa nazywany dogging in the fog.
Jak wieść niesie, dogging zadomowił się
już na dobre w polskiej stolicy, i to pod
okiem szeryfa Kaczyńskiego. Zajęty
kampanią prezydent na razie odpuszcza.
Może też dlatego, że pasja ta dotyka
osobników płci obojga, dzięki czemu tworzą się porządne, heteroseksualne pary.
Takich można by nawet objąć ochroną
sezonową i prezentować turystom ze
Wschodu jako lokalną ciekawostkę przyrodniczą. Oczywiście – za grubą kasę.
MAŁGORZATA PIEKIELNICA
– Dokąd tak rankiem?
– Do domu. Gosposia poszła... Żona sama.
A ty dokąd?
– Też do domu. Żona poszła, gosposia sama!
LPR – L epsze
Prezerwatywy
(dla) Rodziny
Śliski Roman – kształt członkopodobny. Specjalnie nawilżony, by zapewnić lepszą penetrację środowisk bogoojczyźnianych. Obecnie w sprzedaży wersja o profilu unijnego ogórka.
Elastyczny Pęk – z pokaźnym zbiornikiem na bździny wszechpolaków. Końcówkę zawiązać na supeł lub pęk, żeby
nie wypływało. Toleruje wszelkie przegięcia pały.
Plemnikobójczy Wrzodek – na końcu posiada kolec jadowy. Ściśle przylegając do sromu, zabija każdą płodną
ideę. Wyprodukowano w Ursusie z gumy używanej w oponach dla traktorów.
Super-Strąg – zatrzymuje żywą substancję narodu. W sprzedaży z kolekcją
aktów ciała ustawodawczego. Przeciwdziała przedwczesnej prywatyzacji. Zastosowania: można używać po misjonarsku i w opozycji.
Zbierz je wszystkie! Wstąp do klubu LPR!
Uwaga, promocja! Zamawiając
4 modele, otrzymujesz gratis Rydza
z Antenkami – z olejkiem zapachowym
o zbawiennym działaniu na duszę. Zapewnia intymność jak na spowiedzi. Załóż go na swoją antenę, a twoja ekstaza popłynie niczym na falach eteru.
Na podstawie Internetu opracował
MIKOŁAJ
KRZYŻÓWKA
Odgadnięte wyrazy 6-literowe należy wpisać zgodnie
z ruchem wskazówek zegara, rozpoczynając od pola
oznaczonego strzałką.
1) uduchowiona pora, 2) w baku w cadillacu, 3) niebieskie
zoo, 4) oj, bo się przebierze, 5) ciasto z bakteriami, 6) dziwak z iksem, 7) „radiomaryjny” zapowiadacz, 8) „ludzki komediopisarz” francuski, 9) masowiec upadłościowiec,
10) wypowiedź doprawiona jadem, 11) dobiega z oddali,
12) mityczne psisko gotowe na wszystko, 13) niedzielna
wymiana przez plebana wyklinana, 14) dla tych, co na słońce, 15) o balowym ciuszku na Kopciuszku, 16) decyduje, co
się drukuje, 17) widoczny dookoła znak końca budowy nowego kościoła, 18) oka mgnienie, 19) wielki jak korek od
butelki, 20) wystawiana na Sacro Expo, 21) „Plebania” dla
„telewierzących”, 22) las na Majorce, 23) nad rzeczką,
24) pierze na niebie, 25) jedyne spodnie, w których zawsze
modnie, 26) kompromitacja śliwki w kompocie, 27) od „do”
do „do”, 28) Tina śpiewająca evergreena, 29) myślisz, że są
głupie, bo chodzą w skorupie?, 30) taniec wprowadzony na
salony, 31) egzotyczny trójkąt, 32) z mapą na pasku,
33) choć przysięgali przed obrazem, po nim już nie będą razem, 34) wpłacane przed licytowaniem, 35) o dziurze
w wulkanicznej górze, 36) książę na kompakcie, 37) głupek,
co odwilży się boi, 38) niezbędna niewierzącym w państwie
wyznaniowym, 39) dźwięk „anielsko-skrzydlaty”, 40) czasem
toczymy boje z tym jesiennym nastrojem, 41) mickiewiczowski bluźnierca, 42) gra w kasynie, 43) naczynie w kamforze,
44) z orzełkiem na głowie, 45) przynajmniej obsika, skoro
ugryźć nie może, 46) nie na niby broń na ryby, 47) z pedałami w kościele, 48) auto kwitnącej wiśni, 49) dziecię
kwiat, 50) kancelaryjno-parafialny mebel, 51) ulubieniec płci
niewieściej, 52) antyczna dwukółka, 53) kraina pana chana,
54) religijny teleranek, 55) góry niedaleko Ruhry, 56) japońska samoobrona, 57) sięga miss do pasa, 58) kpina z Darwina, 59) na diecezjalnej głowie, 60) w kuflu z paniki.
TYGODNIK FAKTY i MITY Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Andrzej Rodan; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27;
Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Hubert Pankowski; Dział promocji i reklamy:
tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail: [email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./fax (42) 630
70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów.
WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2006 r. Cena prenumeraty – 36,40 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2006 r. Cena prenumeraty – 36,40 zł kwartalnie.
Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005
lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających
w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat)
88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326.
4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 1135; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726.
Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 listopada na pierwszy kwartał 2006 r. Cena 36,40 zł. Wpłaty dokonywać na konto: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15, Bank Przemysłowo-Handlowy PBK SA o/Łódź 87 1060 0076 0000
3300 0019 9492. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: p–[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl
Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
24
ŚWIĘTUSZENIE
Święta Magdalena
Oto jedna z przyczyn sukcesu PiS. Takich przypadków jak ten
w Wałbrzychu, gdy Kościół bezpośrednio wspierał partię Kaczyńskich, było wiele. Ciekawe, jak się za to odwdzięczy rząd
PO-PiS-u.
Fot. Śliwa
Czarny humor
Stary proboszcz wraca wieczorem z miasteczka, a dwaj wikarzy
chleją, muzyka gra na całego. Stanął we drzwiach jak wryty i pyta,
z jakiej to niby nadzwyczajnej okazji taki jublobajzel na plebanii.
Rys. Tomasz Kapuściński
Nr 39 (291) 30 IX – 6 X 2005 r.
JAJA JAK BIRETY
„Proszę księdza proboszcza, nasza
gosposia dostała w końcu okres!”
– krzyknęli obydwaj mocno wstawieni księża i wznieśli w górę pełne kielichy. Proboszcz zamrugał
oczami, podszedł do stołu i ze słowami: – „Aaa, to w takim razie
i mnie nalejcie!!!” – przyłączył się
do balangujących...
to autentyczne wpisy nauczycieli do dzienniczków uczniów podstawówki i gimnazjum:
O
Weronika nie słucha poleceń nauczyciela i mówi, że jej to zwisa.
¤¤¤
Z. sprawdza językiem koleżance, czy ma wszystkie migdałki.
¤¤¤
Wycina genitalia męskie i żeńskie z papieru i bawi się nimi na kolanach kolegi.
¤¤¤
Uczeń Tomasz pomalował kolegę Radka flamastrem po głowie.
Uczeń Radek cieszy się z tego,
że został pomalowany flamastrem
przez kolegę Tomka.
¤¤¤
Na lekcji ZPT Artur i Krzysio
kopią gruchę Łukaszka.
(podczas robienia sałatek owocowych – dop. red.)
¤¤¤
Na zapytanie o powód braku
spodenek na lekcji WF uczeń stwierdził (cytuję): „Nie mam, bo babcia
jeszcze na drutach robi”.
¤¤¤
Tydzień później, ten sam nauczyciel pisze:
Uczeń ponownie nie ma stroju,
ponieważ (cytuję): „Babci się wełna skończyła”.
¤¤¤
Agnieszka kopnęła kolegę w krocze tak mocno, że kolega już drugą godzinę chodzi z genitaliami
w rękach.
¤¤¤
Rysuje trumny na marginesach,
twierdząc, że zakłada przyszkolny
Uczeń na lekcji krzyczy: „Nie
ma seksu bez pumeksu”.
¤¤¤
Po kichnięciu nauczycielki,
krzyknął, cytuję: „Żeby ci ryja nie
urwało!”.
¤¤¤
Puszcza bąki
zakład pogrzebowy,
a ja mogę być
pierwszym klientem.
¤¤¤
M. narysował
w zeszycie do niemieckiego członek męski
i wmawia nauczycielce, że to św.
Mikołaj.
¤¤¤
W czasie
zwiedzania Wawelu biegał po
salach i krzyczał: „Bić bolszewików!”.
¤¤¤
Córka bezcześci
eksponaty w pracowni biologicznej, wkładając cietrzewiowi w dziób papierosa.
¤¤¤
Agnieszka straszy księdza
na lekcji religii rajstopą
i ping-pongami.
¤¤¤
Siedzi na lekcji i źle
mu z oczu patrzy – najwyraźniej coś kombinował.
¤¤¤
Szymon nie
chce dmuchać
Ani. (na lekcji
PO; chodziło
o fantom do
nauki pierwszej
pomocy, który
takie właśnie
nosi
imię
– dop. red.)
¤¤¤
Puszcza bąki na
lekcji polskiego, a nie
zna fraszek Kochanowskiego.
Na podst. Internetu
oprac. MW

Podobne dokumenty

Z obu stron

Z obu stron EPISKOPAT ZDELEGALIZOWAŁ KATOLICKĄ PARTIĘ INDEKS 356441

Bardziej szczegółowo