Juozas Šikšnelis KAMIENIE Kamienie obchodzą mnie nie bardziej

Transkrypt

Juozas Šikšnelis KAMIENIE Kamienie obchodzą mnie nie bardziej
Juozas Šikšnelis
KAMIENIE
Kamienie obchodzą mnie nie bardziej niż nieprzewidziane trudności w drodze
do celu. Jak ich unikać. Pamiętam kolega raz opowiadał: kopie dół dla
nieboszczyka i na głębokości metra łopata trafia na kamień, a z daleka
dochodzi śpiew żałobników. Rzuca się do kopania z jednej strony – kamień, z
drugiej strony – prawdziwy Puntukas 1. Jeśli to się zdarza na drodze, to uwagę
przyciąga forma, kolor, struktura. Jak estetę. Chcę podkreślić, że jak dotąd
takich, co to nie zwracają uwagi na kamień nie widać! Komu ja to mówię?
Przecież na drodze naszych letnich wojaży z klasykiem były kamienie, które
nieco zmieniły mój pogląd na nie. Dowiedziałem się, czego sam, choćby mieli
mnie zabić, nigdy bym nie wymyślił, że ważne jest ułożenie kamieni: jeden
względem drugiego i wobec stron świata.
Słyszałem o tym już wcześniej: Stonehenge, piramidy Egipcjan i Majów, których kąty
są zwrócone na cztery strony świata i tak dalej. Nigdy nie zwracałem na to specjalnie
uwagi, myśląc, że to fantasmagorie. W ogóle to wydawało mi się, że wszystko to się
może dziać gdzieś daleko, a nie właśnie tu, w ojczyźnie. Po prostu nie uważałem
Litwy za kolebkę cywilizacji. Mówiąc wprost: wydawało się, że cały czas byliśmy o
jeden krok z tyłu i używaliśmy cudzych wynalazków. Ale jak w pewnym miasteczku
tutejszy zapaleniec i wielbiciel zaciągnął nas w głąb lasu do głazów porośniętych
mchem i z zapałem zaczął wyjaśniać, że są one miarką, kalendarzem z czasów
dawnych mędrców, to moja marna wiara roztrzaskała się w drobny mak, dobry Boże!
Jeszcze pomyślałem: czemu z nas Litwinów takie tumany, że znamy i szanujemy
innych, a siebie nie cenimy i nie doceniamy. Dlatego zebrałem wszystkie siły i
zacząłem się przysłuchiwać. Wielbiciel był nieduży, miał ciemną karnację, gęste
kędzierzawe włosy, krzywe nogi kawalerzysty, okulary skrywały płomienny wzrok,
Puntukas lub Kamień Punktuka
Najczęściej odwiedzany głaz na Litwie. Drugi, co do wielkości – waga 265 t, długość 7,54 m, szerokość 7,34 m,
wysokość 5,7m, z czego 1,5 w ziemi. Ma status geologicznego pomnika przyrody. Znajduje się w rezerwacie
przyrody Lasku Oniksztyńskiego. Istnieje kilka wersji legendy o tym skąd wziął się Punktukas na Litwie. Jedna
z nich została przedstawiona przez A. Baranauskasa w poemacie „Lasek Oniksztyński”. Na południowym
froncie kamienia B. Pundzius wykuł płaskorzeźbę przedstawiającą lotników S. Dariusa i S. Girėnasa oraz
fragment ich testamentu.
1
dlatego nawet pomimo chęci nie mogłem uważać go za reinkarnację naszych
przodków, przecież na wszystkich obrazach, począwszy od tych Šimonisa 2, litewscy
kapłani byli wysocy, smukli, brodaci, z długimi jasnymi włosami.
Wspoltowarzysze podrozy słuchali z rozdziawionymi ustami, szczególnie Jeronimas,
kiedy dotarła do niego ta nowość, chociaż to żadna nowość. Zaczęły męczyć mnie
wątpliwości, które od razu ubrałem w słowa i wypuściłem w świat. Mówią: słowo
może odlecieć jak wróbel, a powrócić jak kamień. I tak właśnie było, bo zapytałem
się, czy o takim szczególnym ułożeniu kamieni nie mógł zdecydować topniejący
lodowiec. Wiadomo, kamienie na Litwę naniosły lodowce i jeśli po wojnie
mechanizatorzy ST – stacji traktorów nie powyciągali ich tymi swoimi stalinecami 3,
czy nie powysadzali w powietrze, to leżą one tak sobie od czasu polodowcowego.
Kiedy wielbiciel usłyszał moje świętokradcze pytanie zrobił pauzę, pogłaskał
spojrzeniem najwiekszy głaz, który według niego zastępował ołtarz i stół ofiarny i
spojrzał na mnie. Nie uwieżycie, jego oczy przysłoniete przez conajmniej trzy dioptrie
soczewek przecieły moje ciało na wylot niczym krzemienne obrzędowe noże, dlatego
raptem poczułem nieprzemożną chęć wspięcia się na stół ofiarny i oczekiwania na
stosowny koniec. Albo przeznaczył mi los. Taka siła biła od niego. Poddać się
sugestii i z własnej woli zmienić się w Abla, chociaż tak na szybko nie jestem pewien,
czy on sam oddał się w ofierze, udaremnił to Jeronimas – nie pierwszy raz przybywa
z odsieczą w ostatniej chwili, choć jestem przekonany, że robi to bezwiednie.
Niewinnie zapytał się, czy wielbiciel, zauważcie, że specjalnie nie nazywam naszego
przewodnika prawdziwym imieniem, chociaż się przedstawiał, tylko powtarzam
„wielbiciel”, bo słowo wieszczbiarz też się zaczyna na „w”, a wielbiciel, który tak
barwnie opowiada o odbywających się tu rytuałach musiał sam im przewodzić;
nieważne, że nawet z daleka nie jest podobny do stereotypu kapłana, jaki
przechowujemy w naszej wyobraźni. A może odwrotnie – to on był elementem tych
obrzędów. Złożyli go w ofierze. To by wyjaśniało jego cudzoziemski wygląd. Ale
zabłądziwszy w chaszczach dygresji wróćmy z powrotem: klasyk spytał się, czy
wielbiciel jest z tych stron. Zauważcie, że to niewinne pytanie, ale Jeronimas zadał je
w odpowiednim miejscu i czasie. Za to po prostu należy się męka. Ale żywy klasyk
2
3
Kazys Šimonis, malarz, 1887-1978.
Rodzaj dużych traktorów będących w użyciu na Litwie po II wojnie światowej.
nie widział najlepiej, dlatego spokojnie podniósł wzrok i nawet nie miał zamiaru kłaść
się na ołtarzu. No, muszę się jeszcze wiele nauczyć.
Rytm obrzędów, a właściwie opowiadania, został zaburzony. Tylko proszę nie sądzić,
że mówiąc „obrzędy” uznałem, że przewodnik tak się wczuł, iż siłą woli położy nas na
kamieniu ofiarnym i jednego po drugim wypatroszy ostrym krzemiennym nożem.
Wcale nie! Jeden nie pokona czterech, nawet mając moc czterech czarowników czy
diabłów, no chyba, że w krzakach czaiłby się tłum kapłanek lub czartów. Nie,
gawędziarz nagle się rozluźnił, jakby pytanie Jeronimasa zdjęło z niego zaklęcie i
zaczął spokojnie, normalnie opowiadać, jakie pogańskie świeta były tu obchodzone i
jak to źle, że leśnicy nie pozwalają im wyciąć drzew, żeby naocznie się przekonać,
jak wschodzące i zachodzące słońce utrzymuje się dokładnie w linii ułożenia kamieni.
Mimo że, co podkreśłił głosem ostrym jak krzemień i rzucając wymowne spojrzenie,
pochodzi stąd i zna wszystkich. Wszystkich to znaczy zaczynając od władzy, a na
zasmarkanych pijakach siedzących przy barze kończąc. To bez wątpienia była
odpowiedź na pytanie Jeronimasa. Wyczerpująca odpowiedź i pomyślicie, że mi
odbiło, ale miałem niejasne wrażenie, że „W” chciał podkreślić nie swoje
pochodzenie i znajomości, ale to, że on tymi wszystkimi mieszkańcami rządzi!
Chociaż, kiedy to mówił nic na to nie wskazywało.
Zdaje się, że wszystko już zostało powiedziane, postawiono kropki nad „i”, jeżeli w
słowach wypowiadanych przy kamieniu „i” się pojawiało i wyłoniła się między nami
przepaść. Niczym lej krasowy. Nie wessała jednak kamieni ułożonych zgodnie z
wierzeniami wielbiciela – resztek świątyni dawnych Litwinów, klasyka Jeronimasa z
jego wrodzoną ciekawością, naszych przewodniczek, którzy tak jak wszystkie kobiety
milczały i czort wie, co sobie myslały, nie pochłonęła nawet mnie z tym moim
wrodzonym sceptyzmem. Przepaść pojawiła się jak lej krasowy, gdzieś na środku
pola w Północnej Litwie, tam gdzie nieużytki, nikomu niewadzące pustkowia. Pojawiła
się i pomału znikła, dlatego ruszyliśmy z powrotem w przyszłość. W przeszłości już
byliśmy. Nie wiedzieć, czemu opuszczając ten las z kamieniami porośniętymi mchem
podniosłem głowę ku słońcu i nagle okazało się, że powinno być ono zupełnie po
innej stronie. Zmieszany pochyliłem głowę i napotkawszy wzrok wielbiciela,
wyczytałem w nim aprobatę. I jakby na potwierdzenie mojego odkrycia skinął jeszcze
głową.
Tłumaczyła Grażyna Niewiadomska