Pobierz PDF
Transkrypt
Pobierz PDF
O nowy materializm w sztuce, czyli dzielenie tego, co rancierowskie. „[...] emancypacja zaczyna się tam, gdzie przekraczamy opozycję między patrzeniem i działaniem oraz rozumiemy, że podział zmysłowości sam jest częścią pewnego układu dominacji i podległości” Jacques Rancière, Sztuka tego, co możliwe. „Policja określa układ tego, co widzialne, wyobrażalne i możliwe powstały dzięki systematycznej produkcji tego, co dane, a nie poprzez spektakularne strategie kontroli i represji”. Tamże. „Być może też każdy z nas nosi w sobie Policję”. Kamila Wielebska, ulotka tow. wystawie Policja. Można śmiało powiedzieć, że dla polskich debat wokół sztuki wydane niedawno książki Jacquesa Rancière’a stanowią wielką szansę. Dzielenie postrzegalnego oraz Estetyka jako polityka stanowią zarazem propozycję przemyślenia podstawowych kategorii, którymi posługujemy się w dyskusjach o sztuce, jak i szansę dla refleksyjnego odniesienia do warunków możliwości tego, co polityczne. Proponowane przez tego autora podziały i krytyki wykorzystywanych w tekstach estetycznych kategorii są nie tylko ciekawe, ale pozwalają również przemyśleć na nowo pole produkcji artystycznej oraz podstawowe sprzeczności stanowiące dotąd nie tylko główne punkty odniesienia, ale będące zarazem wyznacznikami dyskursu estetycznego. Wprowadzając nowe podziały estetyczne, polemizując z pojęciem „nowoczesności” i krytycznie odnosząc się do awangard i krytyki kultury, Rancière oddala się od dyskursu, do którego przywykliśmy. Podziały takie, jak „estetyka vs polityka”, „sztuka wysoka vs kultura niska” są zdaniem autora Dzielenia postrzegalnego nie do utrzymania. Dzielenie tego, co postrzegalne jest bowiem w ujęciu tego autora zarazem strategią produkcji artystycznej, jak też podstawą uniwersum politycznego. Estetyka leży więc u podstaw polityki, trudno w związku z tym przeciwstawiać ją polityce. Jego teza o tym, że oświeceniowa krytyka kultury stanowi zaklinanie tego, co miało zostać odczarowane, i sama staje się elementem analizowanego pola wytwórczości to tylko jeden z wielu przykładów wybuchowej, ale zarazem niepozbawionej trafności diagnostyki budowanej na ruinach estetyki dotychczasowej. Innym momentem, który – przynajmniej autorce niniejszego tekstu –wydał się nowatorski w najlepszym sensie tego słowa, była rekonstrukcja pojęcia wzniosłości i estetyki Lyotardowskiej jako takiej, która sięgając do Kanta blokuje prostą, wykształconą przez Hegla i Schillera drogę od estetyki do polityki i przekierowuje rozważania na znacznie mniej intuicyjną (i – dodam od siebie, mniej interesującą) trajektorię „estetyka-etyka"). Cała mistyka nieprzedstawialnego okazuje się w związku z tym kolejną wersją zaklinania rzeczywistości, w którym nieprzedstawialne okazuje się założonym wcześniej punktem dojścia odkrywanym rzekomo na nowo przez urzeczonych widzów. W swoich diagnozach odnośnie relacji sztuki i polityki Rancière wydaje się nieprzejednany – niepodatny na żadne, nawet najbardziej perswazyjne narracje filozofii i krytyki społecznej. Jest jednak jedno zaklęcie, któremu Rancière pozwala się uwieść – narracja Adorna z Dialektyki oświecenia – jednego z najbardziej uwodzących tekstów w historii filozofii. Opowieść o Odyseuszu, który przywiązany do masztu statku zdrów i cały przepływa obok Syren i zarazem słucha ich pieśni zdaje się przeświecać w wypowiedziach Rancière’a wszędzie tam, gdzie skądinąd trafnie rozpoznając fundamentalne aporie dyskursu estetycznego, konkluduje on metafizycznie, że są one nieprzekraczalne. Analogicznie do Adorno jednak nie poprzestaje on na tym, co dostępne, poszukuje poszerzenia zdolności rozumienia i oporu bez pacyfikowania wyobraźni. Jego poszukiwania wydają się wychodzić naprzeciw maksymie Adorno „Dopóki sztuka rezygnuje z pretensji poznawczych, i tym samym izoluje się od praktyki jest przez społeczną praktykę tolerowana – tak, jak rozkosz. Ale śpiew syren nie jest jeszcze pozbawiony mocy oddziaływania na modłę sztuki”. (zob. T. Adorno, M. Horkheimer, Dialektyka oświecenia, Warszawa, 1994, s. 49) Z perspektywy polityki radykalnej (w sensie: sięgającej do korzeni) wydaje się, że teksty Rancière’a również unikają rozbrojenia i asymilacji – wydają się wyznaczać nowy horyzont tego, co wyobrażalne, podobnie, jak dobra sztuka tnie to, co rzeczywiste, generując w tym nowy obszar tego, co postrzegalne. Wskazując na wyczerpanie się kilku ważnych paradygmatów myślenia estetyki w kategoriach radykalizmu politycznego Rancière spełnia pożyteczną funkcję dobitnego sformułowania tego, co wielu krytyków próbowało już wskazać, niemniej ich narzędzia nie posiadały właściwej Rancierowskim pojęciom skuteczności. Możemy odetchnąć z ulgą. Tak, sytuacjonizm się skończył, postmodernizm Lyotarda też pokazał swoje ograniczenia, Adorno to ciekawy romantyk zaklinający rzeczywistość, niemniej... co dalej? Na to pytanie próbuje, mam wrażenie, odpowiedzieć Magda Pustoła, autorka bardzo dobrego wprowadzenia do Dzielenia postrzegalnego (zob. M. Pustoła, Nie zakochuj się we władzy, [w:] J. Rancière, Dzielenie postrzegalnego, Kraków, 2007) Jej wstęp pozwala spojrzeć na Rancière'a jako na autora porządkującego polskie dyskusje o sztuce, szczególnie te związane z polityką i zaangażowaniem artystów. W szczególności postulaty zawarte w tekście Stosowane sztuki społeczne Artura Żmijewskiego, zmierzające w stronę bezpośredniego działania politycznego twórców, napotykają w analityce Rancière’a na szereg przytomnych zastrzeżeń i uściśleń, które autorka wstępu na ogół celnie uwypukla. Niemniej, gdy pisze ona, iż teksty Rancière’a są „(...)zaproszeniem do fascynującego świata niekonfrontacyjnych, nieradykalnych taktyk krytycznych”, mam wrażenie, że idzie w swojej interpretacji zbyt daleko. To prawda, że Rancierowska „analityka estetyczna” (celowo używam tu pojęcia „analityki, odsyła ono do Michela Foucaulta, którego pojęcie „heterotopii” jest jednym z kluczowych w tekstach Rancière’a) raczej nie godzi się na afirmację polityki rozumianej antagonistycznie, a z pewnością nie współgra z bezpośrednim łączeniem sztuki i polityki. Niemniej – nie skutkuje to, jak twierdzi Pustoła, zaproszeniem do braku radykalizmu. Wydaje mi się, że to jest jedna z możliwych konsekwencji wskazania, jak estetyka wyprzedza sztukę, oraz jak w swej wersji podyktowanej przez reżim estetyczny sztuka boryka się z dylematem „autonomia czy heteronomia”. Ale – nie jest to reperkusja jedyna takiego postawienia „problemu estetyki”. Gdyby tak było, z pewnością nie mielibyśmy do czynienia z tezami Rancière’a takimi, jak te zawarte w książce Estetyka jako polityka, gdzie autor ten zupełnie jasno opowiada się za przywróceniem sztuce jej zasadniczego znaczenia dla kształtowania praktyki politycznej. Czyni to zresztą również w Dzieleniu postrzegalnego, ale sposób, który przywodzi na myśl strategię Deborda z Komentarzy do społeczeństwa spektaklu, czyli mówiąc oględnie – nie do końca wprost. Wywrotowy wymiar koncepcji Rancière’a, i jej radykalizm - nie bójmy się tego słowa – spoczywa oczywiście w tekście, do którego chyba najczęściej odwołuje się omawiany autor, czyli w Najstarszym programie systemu niemieckiego idealizmu. To tam kryje się ścieżka, na którą Rancière z powrotem „popycha” estetykę, czyli droga od estetyki do polityki, pochopnie wyparta przez trajektorię „estetykaetyka” postmodernizmu Lyotarda. Jako powrót do niemieckiego idealizmu w jego właśnie radykalnej wersji, powrót zapośredniczony przez foucaultowską analitykę władzy w jej wywrotowej interpretacji, propozycja Rancière’a oczywiście nie może być traktowana jako „nieradykalna”. Pisząc o tym, do czego jej zdaniem zaprasza nas Rancière, Magda Pustoła ma trochę racji. Po pierwsze – sztuka wolna od bezpośrednich imperatywów politycznych ma w ujęciu Rancière’a swoje miejsce. Po drugie jednak – propozycja Rancière’a jest alternatywą wobec koncepcji radykalnej demokracji Chantal Mouffe, która z naszym potocznym rozumieniem polityki radykalnej nie posiada szczególnego związku jako propozycja takiego rozwinięcia liberalnej demokracji, w której fikcja politycznego konsensu została by zastąpiona przez przywrócenie antagonizmu. Autor Dzielenia postrzegalnego pokazuje zupełnie inną opcję falsyfikowania konsensu, niż Mouffe – proponuje badanie warunków jego możliwości zamiast pospiesznego przywracania „wrogości” czy „konfliktu”. Jako zwolennik szczególnego statusu estetyki, a mianowicie takiego, w którym wyprzedza ona to, co polityczne, Rancière oczywiście nie zgodziłby się na wprzęgnięcie sztuki do „produkcji dissensu”, jak proponowałabym nazwać to, o co chyba upomina się w swoim manifeście Żmijewski. Jak czytamy w rozmowie Jacquesa Rancière’a z Fulvią Carnevale: „A praktyka oporu (dissensus) zawsze polega jednocześnie na przekraczaniu granic i wstrzymywaniu ruchu. W tym sensie cały ruch krytycznego myślenia i sztuki krytycznej, mimo swej opozycyjnej retoryki, jest całkowicie włączony w przeSstrzeń konsensusu.” (zob. Sztuka tego, co możliwe. Jacques Rancière w rozmowie z Fulvią Carnevale i Johnem Kelseyem, [w:] J. Ranciere, Estetyka jako polityka, Warszawa, 2007). Estetyka rozumiana jako polityka jednak właśnie dlatego stanowi alternatywę do „produkcji dissensu”, że sama z siebie niczego bezpośrednio nie wytwarza, jest bazą dla politycznej wytwórczości, strategią dzielenia uniwersum tego, co istniejące, na widzialne i niewidzialne właśnie. W tym sensie Rancière zaprasza nas tak samo do radykalnej, jak i nieradykalnej sztuki, do interwencji kontrowersyjnych, jak i tych, które na pierwszy rzut oka nie budzą wątpliwości. Żądając autonomii sztuki, a raczej wskazując na autonomię jako jeden z dwóch – obok heteronomii – kluczowych czynników kształtujących przestrzeń estetyki – Rancière nie odżegnuje się od politycznej skuteczności sztuki. Pokazuje jedynie, że nie jest ona bezpośrednia. W cytowanej już rozmowie z Fulvią Carnevale, Rancière mówi wprost: „Największym wrogiem artystycznej i politycznej kreatywności jest konsensus - czyli przypisanie do określonych ról, możliwości i kompetencji”. (zob. Sztuka tego, co możliwe, op. cit). Uważam, że ta deklaracja świetnie streszcza teoretyczny zamysł Rancière’a – jest to wola odkłamania i uruchomienia potencjału emancypacyjnego bez fiksowania się na określonych pozycjach. Wiemy na pewno, że od tradycyjnego marksizmu różni go stanowczy opór wobec zajęcia stabilnej pozycji antyrynkowej. Ta pozycja petryfikuje wg Rancière’a wyobraźnię, stanowi najlepszy sposób wytłumienia emancypacji, o którą nasz autor nadal się upomina, choć w dość szczególny sposób. Jeśli wolno mi pokusić się o jakieś historyczne porównania, chciałabym roboczo zestawić teksty Rancière’a z ważnym tekstem pewnego węgierskiego autora, o którym w świecie estetyki wspomina się dość rzadko. W swoim fundamentalnym dla historii filozofii tekście Urzeczowienie i świadomość proletariatu Gyorgy Lukacs zastanawia się nad tym, jakiego typu inspirację mogłaby filozofia czerpać z estetyki (zob. G. Lukacs, Urzeczowienie i świadomość proletariatu, [w:] tenże, Historia i świadomość klasowa, Warszawa, 1988). Jego rozważania dotyczą losów teorii wobec kapitalizmu, i ich podstawowym elementem jest dążenie do realizacji postulatu wysuniętego wcześniej przez Różę Luksemburg – jak analizować uniwersum kapitalistyczne w kategoriach całości? Podobny rozmach mają rozważania Rancière’a: jak analizować uniwersum tego, co estetyczne w perspektywie całościowej – jako obszaru tego, co dostępne ludzkiemu poznaniu? Paradoksalnie, problem granic poznania, nazywany przez Rancière’a „tym, co postrzegalne”, pełni w jego rozważaniach analogiczną funkcję do „rzeczy samej w sobie” analizowanej przez Lukacsa. U obu autorów na pierwszy plan wychodzą sprzeczności obszaru dostępnego poznania, i w obu przypadkach ów obszar ograniczany jest strukturalną aporią, którą dla Lukacsa stanowi rzecz sama w sobie (możliwe złe rozwiązania tej kwestii wyznaczył pozytywizm z jednej strony, i irracjonalizm fenomenologii i filozofii życia z drugiej), natomiast dla Rancière’a staje się nim sztuka w porządku estetycznym (autonomia sztuki wygrywa z życiem, lub życie staje się zwycięzcą sztuki). Dla Lukacsa droga do przezwyciężenia fundamentalnej filozoficznej sprzeczności wiedzie przez estetykę, filozofia powinna rozpoznać się jako działalność praktyczna, forma produkcji. Zdaniem Rancière’a, problem sztuki jest być może nierozwiązywalny, niemniej do jego przezwyciężenia z pewnością nie przyda się obstawanie przy jednym z dwóch członów stanowiącej rozwinięcie aporii alternatywy. Jak pisze Rancière’e w zakończeniu eseju Rewolucja estetyczna i jej skutki, „Sztuka estetyczna składa obietnicę politycznego spełnienia, której nie może dotrzymać, i rozkwita, opierając się na tej dwuznaczności. To dlatego ci, którzy chcą odizolować ją od polityki, trafiają jak kulą w płot. Z tego samego powodu ci, którzy pragną spełnić jej polityczną obietnicę, skazani są na melancholię”. (J. Rancière, Rewolucja estetyczna i jej skutki, [w:] tenże, Dzielenie postrzegalnego, op. cit, s. 145). Wydaje się, że warunkiem możliwości sztuki jest utrzymanie obu momentów fundamentalnej sprzeczności, zaś warunkiem możliwości uprawiania estetyki – potraktowanie jej jako płaszczyzny podstawowej wobec wszelkiej percepcji, i w tym sensie najbardziej ogólnej. Podobieństw między Lukacsem i Rancièrem jest znacznie więcej. Analogicznie krytykują oni popularne co jakiś czas tezy o końcu (Lukacs – tezę Hegla o końcu historii, Rancière – tezę o końcu sztuki powracającą w estetyce i teorii społecznej choćby w wydaniu sytuacjonistów), przy czym obaj zwracają uwagę na estetyczną (w sensie kantowskim) praktykę, polegającą na dążeniu do przekroczenia aporii poznawczych poprzez poznanie ich przyczyn, warunków możliwości oraz skutków oraz praktykę teoretyczną, która z tych uwarunkowań zdaje sprawę. Obaj odwołują się do Schillerowskiej koncepcji gry jako przestrzeni, w której podmiot uzyskuje szanse całościowej realizacji. Obaj widzą sprzeczności romantycznej zasady estetycznej – jednoczesne dążenie sztuki do autonomii (zdaniem Lukacsa filozofia budowana na takim rozumieniu sztuki nieuchronnie popada w kontemplację) oraz poszukiwanie możliwości estetyzacji życia (według Lukacsa filozofia podążająca w tym kierunku musi stać się mitologią). Tam, gdzie Lukacs poszukuje koncepcji „podmiotu jako wytwórcy” i traktuje ją jako szansę na przezwyciężenie sprzeczności filozofii, Rancière zauważa konieczność zdania sprawy z nieuchronności wewnątrzestetycznego konfliktu, którego rozwiązanie ostatecznie strukturyzuje nie tylko pole postrzegalnego w kontekście estetycznym, ale zarazem wpływa na polityczną praktykę jako warunek jej możliwości. Lukacsowska „praktyka” – ostateczne rozwiązanie kwestii rzeczy samej w sobie, napotyka być może w teorii Rancière’a na godnego naśladowcę w postaci „pracy oporu”. Jak mówi autor Dzielenia postrzegalnego, „Praca oporu polega na ciągłym badaniu granic między tym, co uznane jest za normalne i tym, co uchodzi za subwersywne, między tym, co uznaje się za aktywne, a więc polityczne, oraz tym, co traktowane jest jako bierne i pełne dystansu, a zatem apolityczne”. (zob. Sztuka tego, co możliwe., op. cit). Być może to właśnie poszukiwanie nowych, rozsadzających status quo analiz będzie realizacją postulatu Historii i świadomości klasowej? Może właśnie „dzielenie postrzegalnego”, zamiast demaskowania kapitalistycznych nadużyć okaże się strategią emancypacji? Ewa Majewska 14.03.2008 Jacques Rancière, Dzielenie postrzegalnego. Estetyka i polityka, tłum. M. Kropiwnicki i J. Sowa, Korporacja Ha!art, Kraków 2007 Jacques Rancière, Estetyka jako polityka, tłum. J. Kutyła, P. Mościcki, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2007