Najnowszy numer "Kwartalnika Romskiego"!
Transkrypt
Najnowszy numer "Kwartalnika Romskiego"!
Romano Waśt Pomocna Dłoń WRZESIEŃ PAŹDZIERNIK LISTOPAD 2013 ISSN 2082-4378 Kwartalnik dystrybuowany bezpłatnie Tematy Numeru Daduś Zbigniew Bilicki Historie Romskich Rodów Rodzina Dębickich nr 12/3 Wywiad Adam Bartosz OD REDAKCJI / SPIS TREŚCI / STOPKA AKTUALNOŚCI W numerze Od redakcji Redakcja kwartalnika z niepokojem obserwuje ostatnie doniesienia mediów o brutalnych atakach, których ofiarami jest społeczność romska. Andrychów, Łódź, Wrocław o tych miejscach mówi się najczęściej. Wśród niektórych internautów szerzy się nagonka na Romów w postaci upokarzających filmików i komentarzy. W wielu sytuacjach próba przeciwdziałania takim treściom doprowadza do jeszcze ostrzejszych reakcji. Staramy się dowiedzieć gdzie leży przyczyna takich zachowań i często używanej „mowy nienawiści”, czy winny jest kryzys i to, że żyje się gorzej? Czy budzi on w ludziach coraz większą frustracje? Czy powody są całkiem inne? Z tą refleksją pozostawiamy naszych czytelników, zapraszając do lektury dwunastego numeru kwartalnika. Tematy Numeru Daduś – Zbigniew Bilicki roku, w warszawskiej Narodowej Galerii Sztuki Historie Romskich Rodów Rodzina Dębickich Własność i wydawca: Radomskie Stowarzyszenie Romów ul. Twarda 13, 26-600 Radom www.romowieradom.pl www.romanowast.pl Zespół redakcyjny: Redaktor naczelny: Agnieszka M. Caban Redaktor działu publicystycznego: dr Justyna Garczyńska Redaktor działu poradniczo-informacyjnego: Magdalena Nowak Współpraca:Jan Adamowski, Adam Bartosz, Agnieszka J. Kowarska, Grzegorz Kondrasiuk, Jacek Milewski, Stanisław Stankiewicz, Marcin Wosik Publikowane w Kwartalniku Romskim artykuły są recenzowane Recenzent numeru 12/3 2013: prof. dr hab. Jan Adamowski Projekt i skład: Mariusz Malczewski Druk: PRINTY POLAND Tadeusz Porzyczka, ul. M.C. Skłodowskiej 5, 26-600 Radom. Na okładce: Rodzina romska z Radomia, lata 60. XX wiek Nakład: 500 egz. „Zachęta” dostępna jest wystawa „Domy srebrne jak namioty”. To dosyć rzadkie i nietypowe Wieczór poezji polsko – romskiej w Łaźni W dniu 19 września w Radomiu w „Łaźni” przy ulicy Żeromskiego w Radomiu odbył się wieczór poezji polsko-romskiej. Spotkanie za- wydarzenie ma przede wszystkim przybliżyć sztukę romską, ale i wyprowadzić romską tematykę z marginesów do głównego dyskursu społecznego, politycznego, ekonomicznego Wywiad Adam Bartosz i estetycznego. Dzięki temu problemy, które dotyczą Romów zostaną zauważone. Wystawa jest zbiorem sztychów, fotografii i obrazów (powstałych od XIX do XX wieku). Tematyka jest różnorodna, w pracach starszych artystów widoczny jest stereotypowy obraz Cyganów, Redaktoro naczelno Stopka redakcyjna Domy srebrne jak namioty Przez dwa miesiące, od 15.10-15.12.2013 Jame redakcja kwartalnikoskry dykhas so pes kereł, śunas so doligiren ke jamare kana medii. Śunas kaj sy ataki pe romendyr. Andrychów, Łódźia, Wrocław, dre dała fory najbutedyr sy chyria. Internauty skharen pes pe romendyr, keren chyria filmiki i chyria ćhynen. Jamaro rakiryben nałen peske ke dźij. Zadas peske pućiben, karyg dźał da nienawiść. Kon sy bango?... Czy da bida sawy jaweł pe manuśiendyr, nani buća, brakinen łowe i gadźie, odmaren pe skry frustracja?... Roden bakres sawo sy odphendło. A może, powody sy wawyrćhane? Mekhas tumen dałesa so naćhyndźam dre dawa numero kwartalnikoskro i den apre. Agnieszka Mirosława Caban Aktualności natomiast współcześni artyści wprowadzają Spis treści w dyskurs swoich prac, m.in. integrację, komentarz do zagłady Romów, nomadyzm jako Aktualności . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3 alternatywny sposób na życie. Oprócz prac Wydarzenia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 9 znanych artystów są również prace anonimo- Tematy numeru . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 13 we. Wystawa została zrealizowana przy wspar- Historie Romskich Rodów . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 15 Wywiad . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22 Recenzje . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 24 Romskie profesje . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 26 ciu Mondriaan Fund i Ambasady Królestwa Niderlandów w Warszawie. Partnerem programu edukacyjnego jest British Council i Dialog Pheniben. Sponsorami wernisażu są DeLonghi, Kenwood, Freixenet. Patronat medialny Romanipen . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 30 sprawują: Polskie Radio, The Warsaw Voice, Młodzież romska pisze . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31 Stolica, Artinfo.pl Zdjęcie udostępnione przez grupę poetycką “Eliksir” inicjowała grupa poetycka „Eliksir”, do której należą Anna Łęcka i Andrzej Mędrzycki. Spotkanie cieszyło się dużym zainteresowaniem i zgromadziło sporą publiczność. Wiersze autorstwa grupy Eliksir recytowane były w języku romskim przez Marzenę Kwiatkowską oraz jej córkę Lawinię. Dodatkowo została stworzona oprawa filmowa o tematyce romskiej, która doskonale komponowała się z utworami. Prowa- Praktyczne porady . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 32 Z życia wzięte . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 34 Paramisi romane . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 36 Cygański humor . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 39 Galeria . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 40 Romano Waśt KAPITAŁ LUDZKI Zdjęcie udostępnione przez grupę poetycką “Eliksir” NARODOWA STRATEGIA SPÓJNOŚCI Pomocna Dłoń Czasopismo współfinansowane ze środków Unii Europejsk iej w ramach Europejsk iego Funduszu Społecznego 2 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 3 AKTUALNOŚCI AKTUALNOŚCI dzący wieczór na sam koniec przeczytali wiersze najsłynniejszej, romskiej poetki Papuszy, Andrzej Mędrzycki przeczytał wiersze w języku romskim, a Pani Marzena Kwiatkowska przeczytała wiersze po polsku. Była to kolejna forma przybliżenia kultury romskiej Radomianom i jak się okazuje takich okazji będzie więcej. Radomski Festiwal Muzyki i Kultury Romów no Kher” (Cygański Dom). Tegoroczne wydarzenie zgromadziło dużą liczbę publiczności, która pamięta o prawie corocznej muzycznej imprezie końca lata w naszym mieście. Festiwal był okazją do wysłuchania jednych z najlepszych romskich zespołów grających obecnie w Polsce, m.in. Teresa Mirga & Kałe Bała, ČaČi Vorba, Artysta Cygański „Makso”, Romen, Patrycja & Gypsy Stars. Imprezę poprowadziła radomska animatorka, Beata Domaszewicz, a w trakcie przerwy widzów przywitał również wiceprezydent Radomia Ryszard Fałek oraz Małgorzata Różycka z Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji. Na festiwalu prócz muzyki i wspólnej zabawy pod sceną można było również posmakować specjałów kuchni romskiej przygotowanych specjalnie dla przybyłych gości. A już po koncertach, tuż po zmroku najwytrwalsi uczestnicy mogli obejrzeć, m.in.: ”Be Roma or Die Tryin, prod. Roma Support Group, „I chociaż raz zobacz jak się kręcą tylne koła wozu”, reż. Piotr Wójcik oraz „Dwie Gitary. Michaj Burano”. Festiwal był współfinansowany w ramach Unii Europejskiej ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego. fot. Z. Gierała 14 września przy ulicy Kozienickiej w Radomiu, Stowarzyszenie „Romano Waśt” organizowało Festiwal Muzyki i Kultury Romów. Miejsce festiwalowe nie zostało wybrane bez powodu, to tutaj ma powstać Europejskie Centrum Kultury i Edukacji Romów „Roma- Zespół „Romen” fot. Agnieszka Caban 4 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 Antyromskie demonstracje w Czechach Pod koniec sierpnia ponad tysiąc osób uczestniczyło w antyromskich demonstracjach w aż ośmiu czeskich miastach. W niektórych miastach w Romów rzucano kamieniami. Jak podają media, podobne nastroje są też na Węgrzech. W Ostrawie władze pomimo ostrzeżeń Amnesty International pozwoliły na przemarsz, choć skierowały pochód z dala od osiedli romskich. Wbrew ustaleniom tłum skierował się w stronę dzielnicy Přivoz zamieszkanej przez Romów. Po atakach na domy należące do miejscowych wkroczyła policja, która skierowała gaz łzawiący w stronę zgromadzenia. W większości miast protesty odbywały się z udziałem skrajnie nacjonalistycznych ugrupowań nie tylko z Czech (Ro- botnicza Partia Społecznej Sprawiedliwości), ale i z Polski (Narodowe Odrodzenie Polski). Antyromskie demonstracje zorganizowano też w innych miastach m.in., w Brnie, Czeskich Budziejowicach, Pilznie, Varnsdorfie, Jiczinie i Duchcowie. W tych miastach nie użyto jednak przemocy. Równocześnie odbywały się kontrdemonstracje. Wzmożona niechęć do Romów w Polsce Od pewnego czasu obserwujemy niepokojące sytuacje mające miejsce w różnych częściach kraju. W październiku w Łodzi policjanci zatrzymali czterech mężczyzn, którzy napadali na rodzinę Romów. Wykorzystali pochodnie, mieli przy sobie kije i metalowe pręty. Wykorzystali gaz łzawiący i pobili jedną z kobiet, ze względu na szybką reakcję policji i straży pożarnej nie doszło do podpalenia mieszkania. Podejrzanym, którzy użyli przemocy grozi do pięciu lat pozbawienia wolności. Podłożem napaści była narodowość ofiar. W niewielkim Andrychowie, miejscowy aktywiści urządzają akcję „oczyszczania miasta z Cyganów”. Profil na portalu społecznościowym Facebook nawołujący do usunięcia Romów miał ok. 2 tysięcy „lajków”. Około 140 Romów mieszka w centrum miasta, w zaniedbanych kamienicach. Strona nawołująca do nienawiści została zamknięta po wielu protestach. Pretekstem do wirtualnych ataków na Romów był incydent z udziałem romskiego nastolatka, który zaatakował polskiego chłopca, pobił go i zabrał mu rower. nielegalnie zajmowany teren. Większości pobyt jest nielegalny, aby miasto mogło pomóc Romom i przekazać im mieszkania socjalne. Romowie muszą zalegalizować swój pobyt. Dla większości jest to mur nie do przebrnięcia. Wiele takich i jeszcze innych przypadków budzi niepokój społeczności romskiej w całej Polsce. Odszedł Nicolae Gheorge Źródło: European Roma Cultural Foundation 8 sierpnia zmarł Nicolae Gheorge. Od wielu lat był aktywnym działaczem na rzecz praw człowieka, walczył głównie o prawa Romów. Gheorge pochodził z Rumunii, w początkach swojej działalności był doradcą rządu ds. mniejszości narodowych, następnie działał przy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie gdzie był doradcą w sprawie Romów i Sinti. Przy Biurze Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka (ODIHR) założył punkt kontaktowy dla Romów i Sinti oraz stworzył szerszy plan działania na rzecz poprawy ich sytuacji na obszarze OBWE. W Poznaniu lekarz odmówił przyjęcia 9-letniego romskiego chłopca, gdyż ten nie posiadał ubezpieczenia. Wciąż nierozwiązana zostaje sprawa Romów z wrocławskiego koczowiska. Rumuńscy Romowie od kilku lat zajmują koczowisko przy Kamieńskiego. Wywołują niechęć mieszkańców, miasto nakazuje koczownikom opuścić KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 5 AKTUALNOŚCI AKTUALNOŚCI Front Narodowy we Francji rośnie w siłę Marine Le Pen przewodnicząca Frontu Narodowego w jednej ze swoich ostatnich kontrowersyjnych wypowiedzi porównała Unię Europejską do Związku Radzieckiego. Uważa, iż za sprawą Unii narody europejskie zostały pozbawione suwerenności. Wypowiedź ta w sposób niebezpośredni uderza również w społeczność romską, która liczy sobie we Francji około 20 tysięcy osób. Szef francuskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych stwierdził, iż „Większość Romów powinna być deportowana za granicę, nie mamy obowiązku przyjmowania tej społeczności”. Wypowiedzi w podobnym tonie jest więcej, choć Komisja Europejska od dekad wzywa do walki z dyskryminacją społeczności romskiej. We Francji na bieżąco likwidowane są romskie koczowiska. W odpowiedzi na ataki prawicy, zrzeszenia lewicowe zaproponowały by w Paryżu stworzyć dla mniejszości specjalne osiedle. Na tę propozycję oburzają się media, które zaczynają obawiać się nowego getta. W świetle rozgrywek politycznych problemy społeczności romskiej nie maleją, a proponowana przez wielu polityków deportacja z pewnością nie rozwiąże większości z nich. Papusza - cygańska poetka XX wieku w literaturze i filmie Agnieszka Caban, Małgorzata Cimek 14 sierpnia odbyła się premiera książki autorstwa Angeliki Kuźniak pod tytułem „Papusza”. Jest to kolejna publikacja dotycząca fascynującej poetki. Autorka książki z poświęceniem dotarła do materiałów mających rzucić nowe światło na znane nam do tej pory losy Bronisławy Wajs. Dzięki uprzejmości Elżbiety Ficowskiej miała możliwość studiować materiały z prywatnego archiwum Jerzego Ficowskiego, m.in., nagrania wypowiedzi, jak i prywatną korespondencję. 6 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 Obraz poetki wykreowany przez autorkę to obraz kobiety skromnej i pokornej zawieszonej w próżni pomiędzy dwiema kulturami, kobiety wyjątkowej, utalentowanej i zagubionej. Losy Papuszy pozwalają nam zbliżyć się do świata minionych lat, jej historia ukazana jest na tle wydarzeń II wojny światowej oraz okresu przed i po wojennego. Opisy Kuźniak zawarte w książce pozwalają czytelnikowi poznać życie poetki, ukazują unikalny prospekt zdarzeń z tamtych lat. Przy okazji tej książki warto zapoznać się z wydaną dwa lata wcześniej książką Magdaleny Machowskiej „Bronisława Wajs – Papusza. Między biografią a legendą”, która jest świetnym, naukowym studium życia poetki. Na temat poetki oprócz wielu publikacji, powstają również filmy, m.in., dokument Grega Kowalskiego. W stworzonym w latach 90 filmie autor próbował bardzo wyraźnie ukazać własną wizję jej historii. Tym bardziej czekamy na premierę filmu fabularnego autorstwa Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauze i ich interpretacji biografii poetki. Premiera filmu zapowiedziana jest na 15 listopada 2013 r., po tym wydarzeniu film będzie dostępny w kinach w całej Polsce. W czym kryje się fenomen, który powoduje że losy poetki tak nas frapują? Odpowiedz jest zaskakująco prosta. Choć twórczość Bronisławy Wajs jest z pewnością wyjątkowa i godna zainteresowania, to właśnie jej życiorys i cena jaką zapłaciła za swoją twórczość to temat, który powoduje, że twórcy wracają do niego wciąż na nowo. Z drugiej strony w jej biografii jest wiele zawiłości i niedopowiedzeń, które autorzy chcą ponownie interpretować na swój sposób i szukać odpowiedzi na wiele pytań, które jak dotąd jeszcze ich nie odnalazły. Bronisława Wajs to postać, którą warto bliżej poznać, tym samym zachęcamy do lektury rozlicznych publikacji, obejrzenia produkcji filmowych, ale też pochylenia się nad obszernymi materiałami zgromadzonymi w Muzeum Okręgowym w Tarnowie, gdzie odbywał się festiwal poetycki „O złote pióro Papuszy”. War- szawskie wydawnictwo Nisza przygotowało wznowienie tomiku poezji „Lesie, ojcze mój”, a także książek Jerzego Ficowskiego „Cyganie na polskich drogach” i „Demony cudzego strachu”. Wątków Papuszy we współczesnej kulturze, możemy szukać więcej chociażby w twórczości Edwarda Dębickiego, a jest do tego odpowiednia okazja, rok 2013 jest w jakiś sposób niepisanym rokiem Bronisławy Wajs. Zmiany w Komisji Wspólnej Rządu Mniejszości Narodowych i Etnicznych W dniu 9 lipca 2013 roku Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji w imieniu Stanisława Huskowskiego, Współprzewodniczącego Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych wystosowało pisma do 96 zarejestrowanych stowarzyszeń romskich w Polsce, w których informowano o konsultacjach, które mają na celu odwołanie Pana Romana Chojnackiego i Roberta Bladycza ze składu Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych. Większość organizacji mogła przedstawić swoje stanowisko listownie. We wrześniu ponownie do wszystkich stowarzyszeń została wystosowana informacja z ministerstwa o tym, iż większość organizacji romskich uczestniczących w konsultacjach opowiedziała się za odwołaniem wymienionych osób ze składu komisji. W związku z tym na podstawie art. 24 ust. 5 z dnia 6 stycznia 2005 r., o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym zwrócono się o wybór dwóch kandydatów na przedstawicieli społeczności romskiej w Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych. Termin zgłoszeń upływa 24 grudnia 2013 roku. Wszelkie informacje powinny zostać skierowane na adres Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji. Dziecko niczyje Agnieszka Caban Grecka policja szukając broni i narkotyków znalazła dziewczynkę w romskim obozie nieopodal miasta Farsala. Zdziwienie funkcjonariuszy wywołała wyjątkowo jasna, jak na romską urodę skóra, jasne oczy oraz blond włosy czteroletniej dziewczynki o imieniu Maria. Policjanci zwrócili również uwagę na brak jakiegokolwiek podobieństwa z parą, która podawała się za rodziców dziewczynki. Po kilku dniach poszukiwań policji greckiej na terenie państwa, zwrócili się oni o pomoc do Interpolu, aby ustalić tożsamość Marii. Polska policja aktywnie włączyła się w poszukiwanie rodziny dziewczynki. W międzyczasie greckie władze postanowiły wykonać testy DNA w celu potwierdzenia lub wykluczenia rodzicielstwa pary podającej się za jej właściwych rodziców. Testy jednoznacznie wykluczyły biologiczne rodzicielstwo. Po tym jak w internecie opublikowano zdjęcie dziewczynki, nawet policja w Polsce odebrała około ośmiu tysięcy telefonów w tej sprawie. W międzyczasie Romowie, którzy początkowo podawali się za jej rodziców nieustannie zmieniali wersję dotyczącą pobytu dziewczynki w obozie. Pomimo wielu odpowiedzi na apel policji w związku z ustaleniem tożsamości dziecka, wciąż nie było wiadomo, kim jest 4-letnia dziewczynka. Po kilku tygodniach od rozpoczęcia sprawy brytyjska telewizja BBC podała informacje, że Romka Sasha Ruseva twierdzi, że jest biologiczną matką Marii, a ojciec dziewczynki był albinosem, stąd jasna skóra dziewczynki. Kobieta została sfilmowana przez bułgarskich reporterów wspólnie z dziećmi, które są niezaprzeczalnie podobne do dziewczynki o imieniu Maria. Sasha Ruseva wyznała dziennikarzom, że ona i jej mąż pracowali w greckiej miejscowości Larisa cztery lata temu, kiedy urodziła się Maria. Po siedmiu miesiącach musieli wrócić do Bułgarii, ale w związ- KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 7 AKTUALNOŚCI WYDARZENIA / Wrześniowe obchody dnia pamięci o zagładzie w Treblince ku ze złą sytuacją finansową nie mogli zabrać dziewczynki ze sobą. Para jednak początkowo zaprzeczała, jakoby sprzedała dziewczynkę. Ruseva twierdziła, że zostawiła córkę pod opieką innej kobiety, która obiecała jej, że może po nią wrócić kiedy tylko będzie chciała. „Miałam inne dzieci, którymi musiałam się zająć… Nie mogłam jej wziąć… I nigdy nie dostałam za nią żadnych pieniędzy” – powiedziała kobieta tłumacząc się. Bułgarscy urzędnicy powiedzieli mediom, że podczas przesłuchania nik testów DNA jednoznacznie potwierdziły, że rodzicami małej blond dziewczynki, którą znaleziono w obozie Romów w Grecji, to Romowie pochodzący z Bułgarii. W całej historii zastanawia jednak fakt dość łatwego obarczenia Romów, jako winnych porwania i wyrokowania na podstawie wyglądu dziewczynki. Historia ta powinna nauczyć media, że podchwycenie łatwego tematu może zaszkodzić i utwierdzić złe schematy myślenia w społeczeństwie. Natomiast sama historia dziewczynki pokazuje w jak trudnym położeniu żyje wiele rodzin romskich w Europie. Wrześniowe obchody dnia pamięci o zagładzie w Treblince Andrzej Łuczak Treblinka, współcześnie mała wieś licząca z innymi na jednym terenie. Według relacji 330 mieszkańców, leżąca w powiecie ostrow- bezpośrednich świadków, którzy przebywali skim w gminie Małkinia Górna, w odległo- na terenie obozu relacje pomiędzy ludnością ści blisko 100 kilometrów od Warszawy. Na romską, a pozostałą układały się bardzo do- pierwszy rzut oka trudno sobie wyobrazić, brze i na ile było to możliwe w warunkach że to właśnie tutaj, w spokojnej miejscowości obozowej rzeczywistości dominowały relacje na obrzeżach Mazowsza niemieccy naziści koleżeńskie i przyjacielskie. dopuszczali się straszliwych zbrodni i masowej grabieży. wicz Ziółkowskiej, przybycie grupy romskiej pierwszą stanowił obóz przymusowej pra- na teren obozu na trwałe utkwiło w jej pa- cy - Treblinka I, założony latem 1941 roku. mięci: stów pracowali w skrajnie ciężkich warunkach, którym większość więźniów, zwłaszcza tych słabszych fizycznie nie mogła podołać. Wśród więźniów dominowali Żydzi i PolaRuseva rozpoznała Christosa Salisa i Eleftherię Dimopoulou, jako ludzi, którym zostawiła dziewczynkę. Mimo tłumaczenia się kobiety, która twierdziła, że to jedynie kłopoty finansowe nie pozwoliły na zabranie jej ze sobą dziecka i, że absolutnie nie zostało ono sprzedane, prokuratorzy zarzucają kobiecie, że świadomie sprzedała ona córkę. Po kilku dniach przesłuchiwania kobiety i jej męża Rusewa przyznała, że kilka lat temu urodziła dziecko w Grecji i sprzedała je, gdyż nie miała pieniędzy na powrót do swojego kraju. W chwili sprzedaży dziewczynka miała siedem miesięcy. Według sąsiadów rodzice po powrocie z Grecji twierdzili, że otrzymali za dziecko około 500 lewów, czyli jakieś 250 euro. Francuski portal leparisienne.fr., podał, że wy- cy, choć jest także poświadczona obecność Romów. Trudno jednak w pełni oszacować dokładną ilość ofiar tutejszego obozu ze względu na brak skrupulatnej ewidencji KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 ,,Był piękny słoneczny dzień. Grupa romska liczyła od 50 do 100 osób. Była zróżnicowana pod względem płci, wieku, złożona zarówno z kobiet jak i mężczyzn. Wyglądali skromnie, wręcz ubogo, inni współwięźniowie mówili później, że ukrywali się po lasach. Dominowała wśród nich niepewność i strach przed tym co ma nastąpić”. osób przybywających do obozu. Niemcy nie prowadzili jej w ogóle lub prowadzili tylko częściowo. Liczbę romskich ofiar obozu według najostrożniejszych szacunków podaje się w liczbie 3 tysięcy osób. Ostatnie badania i wykopaliska prowadzone na terenie obozu wykazały istnienie specjalnej mogiły romskiej. Z relacji świadków i osób, które przebywały w obozie wynika, że w odróżnieniu od innych miejsc masowej kaźni w czasie II wojny światowej nie utworzono tutaj osobnych miejsc dla społeczności romskiej. Wszyscy przebywający na terenie obozu pracy żyli 8 byłej na wrześniowe uroczystości Ireny Jace- Obóz podzielony był na dwie części, To tutaj ci, którzy byli użyteczni dla nazi- Źródło AFP Według relacji jednej z więźniarek przy- Przemawia Andrzej Łuczak KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 9 WYDARZENIA / Wrześniowe obchody dnia pamięci o zagładzie w Treblince WYDARZENIA / Wrześniowe obchody dnia pamięci o zagładzie w Treblince Obecność Romów w obozie w Treblince jest i organizacji pozarządowych: Jacek Kozłowski opuścić obóz. Jeszcze teraz widzę siebie biegnącą faktem. Nie jest natomiast do końca oszacowa- – wojewoda mazowiecki, Krzysztof Bukow- do bliskich, do domu…” na i opisana w sposób zwięzły i wyczerpujący. ski – prokurator delegatury IPN w Koszalinie, Najostrożniejsze szacunki mówią o liczbie co Andrzej Łuczak – dyrektor Instytutu Pamięci najmniej 3 tysięcy zabitych, chociaż liczba ta i Dziedzictwa Romów oraz Ofiar Holokaustu, może być o wiele większa. Maria Koc – radna sejmiku mazowieckiego Andrzej Silny – kierownik delegatury mazowieckiego urzędu wojewódzkiego w Siedlcach, Sławomir Kordaczuk – zastępca dyrektora Muzeum Regionalnego w Siedlcach, Juliusz Pietrachowicz – profesor Akademii Muzycznej, kompozytor, Jan Słomiak – burmistrz gminy Kosów Łacki, Leonard Domański – prezes Związku Kombatantów w gminie Kosów Lacki. W uroczystościach wzięli udział także licznie uczniowie szkół wszystkich szczebli z województwa mazowieckiego, harcerze. Straż honorową pełnili żołnierze z Jednostki Wojska Polskiego z Komorowa pod dowództwem Od lewej Andrzej Łuczak - prokurator IPN w Koszalinie, Krzysztof Bukowski, Sławomir Kordaczuk - wicedyrektor Muzeum Regionalnego w Siedlcach, Jacek Kozłowski - wojewoda mazowiecki, Jan Słomiak - burmistrz miasta i gminy Kosów Lacki plutonowego Dariusza Michalaka wraz z harcerzami. Po oficjalnym powitaniu wszystkich zebranych gości przez kierownika Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince Zdzisława Ko- Ważne jest aby pielęgnować pamięć o tam- pówkę odprawiona została msza święta przez tych wydarzeniach, aby historia była najlep- księdza Ryszarda Zaleskiego, proboszcza para- sza nauczycielką życia, a przyszłe pokolenia fii Trójcy Przenajświętszej w Prostyni. wyciągały wnioski z tego, co miało miejsce w przeszłości. Służyć temu mają spotkania organizowane przez miejscowe Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince. We wrześniowych uroczystościach w Karnym Obozie Pracy uczestniczyło blisko 400 osób. Wśród nich można było dostrzec wiele młodych twarzy, uczniów miejscowych szkół, którzy przybyli na uroczystości wraz ze swoimi opiekunami. Wśród uczestników było także wielu mieszkańców okolicznych miejscowości. Ponadto swoją obecnością uroczystości wzbogacili więźniowie obozu Irena Jacewicz – Ziółkowska i Zygmunt Chłopek, przedstawiciele władz samorządowych, instytucji publicznych 10 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 Okazję przemawiania miała także była więźniarka obozu Irena Jacewicz Ziółkowska ,,Warunki były okrutne – mówiła Irena Jacewicz. – Brakowało jedzenia, koców i wody. Praca tak mnie wyczerpała, że nie pamiętam już nawet, gdzie stał mój barak. Pamiętne są jednak dni, kiedy katowano i zabijano ludzi. Nigdy też Andrzej Łuczak - Dyrektor Instytutu Pamięci i Dziedzictwa Romów oraz ofiar Holokaustu działającego przy Związku Romów Polskich również przemówił do zgromadzonych również w imieniu prezesa organizacji: (…)Nasza zwykła obecność dzisiaj, w miejscu śmierci i kaźni setek tysięcy ludzi jest hołdem dla wszystkich ofiar nazistowskiego terroru. Wśród ofiar tutejszego obozu byli także Romowie, którzy obok Żydów, Polaków i innych narodowości byli mordowani w sposób bestialski, masowy i zaplanowany. Nikt dokładnie nie wie ilu Romów tak naprawdę zginęło w czasie drugiej wojny światowej. Najostrożniejsze szacunki mówią o śmierci 500 tysięcy Romów z różnych krajów europejskich, co stanowiło około 70% ówczesnej populacji romskiej. Wśród ofiar, więźniów tutejszego obozu był także mój dziadek, któremu udało się uciec, zbiec. Wycieńczony morderczą pracą obozową umarł dwa tygodnie później w jednym z warszawskich szpitali. Taki był niestety los tysięcy ofiar w czasie ostatniego konfliktu światowego. Taki też był los W rozmowach z kierownikiem placówki muzealnej i pozostałymi zaproszonymi na uroczystości gośćmi została przedstawiona propozycja upamiętnienia romskich ofiar obozu przez stworzenie pomnika, monumentu, który według wstępnych planów miałby stanąć w części Treblinka II niedaleko pomnika głównego. Projekt monumentu ma nawiązywać do godła i flagi romskiej mający mieć kształt koła, o wysokości 120-150 cm. Oby było więcej takich inicjatyw inspirujących ludzi do podtrzymywania i pielęgnowania pamięci o przeszłości. W dobie globalizacji ważna jest także pamięć historyczna jak i też polityka prowadzona w obszarze historycznym. Historia może być nauczycielką ale także ogromnym orężem i narzędziem kształtowania nie tylko pamięci ale także narodów, postaw, zachowań międzyludzkich, które mogą później przekładać się na codzienność. Ważne jest aby pamięć o romskich ofiarach zabitych w Treblince także trwała, zabitych może w mniejszej skali niż w przypadku przedstawicieli innych narodów, ale mordu przez to bardziej tragicznego bo anonimowego i wiele lat nieodkrytego. tysięcy Romów, mordowanych często anonimowo, bez ewidencji, bez pamięci i w zapomnieniu. Niech historia będzie najlepszą nauczycielką życia. Aby to, co działo się tutaj oraz w innych miejscach hitlerowskiej kaźni nigdy się nie powtórzyło. A następne pokolenia ludzi różnych narodowości wyciągną wnioski z tego, co działo się w Treblince. nie zapomnę mojego pięciodniowego karceru Po oficjalnych przemówieniach nastąpiło w bunkrze, do którego trafiłam wraz z dwoma, uroczyste złożenie kwiatów i zniczy, a po za- innymi kobietami za pomoc jednemu więźnio- kończeniu obchodów niektórzy z gości prze- wi. Ledwo wyszłyśmy z tego zajścia z życiem. nieśli się na teren Treblinki II, gdzie po chwili Nie wszystkim to jednak było dane, wielokrotnie zadumy i modlitwy zostały zapalone symbo- byłam świadkiem morderstw, tortur i grabieży. liczne znicze pod pomnikiem żydowskich ofiar W obozie zostałam do końca, do pierwszego obozu. Od lewej A. Łuczak, K. Bukowski, S. Kordaczuk, J. Słomiak sierpnia 1944 roku. Wtedy to pozwolono nam KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 11 TEMATY NUMERU / DADUŚ - ZBIGNIEW BILICKI WYDARZENIA / Pielgrzymka Romów do Limanowej Pielgrzymka Romów do Limanowej Daduś – Zbigniew Bilicki Małgorzata Czyżowska Adam Batosz 22 września po raz dwudziesty ósmy odby- niu. W tym roku w pielgrzymce udział wzięli ła się pielgrzymka Romów do Limanowej. Jest miedzy innymi Romowie z Krakowa, Nowe- to największa tego typu pielgrzymka w Polsce. go Sącza, Czarnej Góry, Prudnika, Zawiercia, Kiedy później oglądałem na starych fotografiach srebrem okuwane laski kelderaskich przywódców taborowych, porównywałem z tą skromną laską wykonaną przez Roma z grupy Polskich Cyganów. Od 1990 r. desto otrzymane od Zbyszka Bilickiego jest elementem stałej wystawy muzealnej „Romowie. Historia i kultura”. Stalowej Woli, Mielca, Ochotnicy oraz Krośnicy. Przyjechali również Romowie ze Słowacji. Krakowskiej grupie przewodniczyli ojcowie Jezuici prowadzący w Nowej Hucie duszpasterstwo Romów. Na pielgrzymce był także obecny prezes oświęcimskiego Stowarzyszenia Romów w Polsce, Roman Kwiatkowski. Pielgrzymi wyruszyli pieszo pięć kilometrów z Łososiny Górnej do Limanowej. Towarzyszył im śpiew i modlitwa, a w barwnym korowodzie jechały też cygańskie wozy. Główne uroczystości odfot. M. Czyżowska Zbigniew Bilicki, Daduś, Tarnów 1979r. były się w Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej w centrum Limanowej. Przewodniczył im Abp Jej organizatorem jest ks. Stanisław Opocki, Józef Kowalczyk, metropolita gnieźnieński krajowy duszpasterz Romów. Romowie z całej i prymas Polski. Podczas mszy tradycyjnie już, Polski i z zagranicy przyjeżdżają co roku do jak co roku, udzielono Romom sakramentów położonego w Beskidzie Wyspowym miasta, chrztu oraz ślubu. Modlitwa wiernych wygło- aby wziąć udział w tym szczególnym wydarze- szona została w języku romskim oraz polskim. Mszę uświetniła swoim występem znakomita romska pieśniarka – Teresa Mirga z Czarnej Góry, wystąpił także romski zespół ze Słowacji. Po nabożeństwie uczestnicy mieli okazję podziwiać występy artystyczne zespołów romskich z Prudnika oraz ze Słowacji. Nie zabrakło tańców, radości i dobrej zabawy. Wszystkich Romów oraz osoby zainteresowane duszpasterstwem i kulturą romską zapraszam za rok na kolejną pielgrzymkę do Limanowej. Wcześniej, w grudniu odbędzie się romska pielgrzymka na Jasną Górę. Kiedy w 1979 r. zorganizowałem w tarnowskim muzeum wielką wystawę o Romach, pierwszą taką w świecie „Cyganie w kulturze polskiej”, któregoś dnia przyjechał nieznany mi wcześniej Rom. Przedstawił się – nazywają mnie Daduś. Tak poznaliśmy się, i – pewnie sam by to przyznał – zaprzyjaźniliśmy się. Bywał potem u mnie w Tarnowie, ja odwiedzałem go na Kolonii Mazurskiej w Olsztynie. Zachwycony ideą budowania cyganologicznej kolekcji w muzeum, postanowił kolekcje tę wzbogacić i któregoś dnia przyjechał z prezentem – długą drewnianą, rzeźbioną laską, wykonaną przez jego kuzyna. To jest desto – powiedział – starzy Cyganie nosili zawsze przy sobie taką laskę, zawsze mieli w wozie pod ręką na wypadek jakiejś bójki. Takie ozdobne desto robili sobie starsi, ważniejsi Cyganie, mój ojciec, jako wójt taboru zawsze siadał do rozmowy trzymając desto w rękach. Desto od Dadusia trafiło do muzealnej kolekcji i stało się ważnym eksponatem, dokumentem dawnej tradycji. Daduś to często spotykane wśród Romów romskie imię, znaczy Tatuś, Ojczulek. I był Daduś ojczulkiem dla olsztyńskich Romów. Urodzony w 1924 r. już był niemal dorosłym, kiedy, jako „niepotrzebny rasowo” trafił do niemieckich obozów. Przeżył tak 4 lata, a kiedy nastała wolność, wrócił do życia w drodze. Okazał się jednak jednym z niewielu, którzy wtedy w polityce osiedlania wędrownych Romów dostrzegł pozytywna stronę – uznał, że warto porzucić wędrówkę, osiąść na miejscu, dzieci posłać do szkół. Za miejsce odpowiednie do życia osiadłego uznał Olsztyn i tam w roku 1955 postawił swój wóz na stałe. Zachęcał innych do osiedlenia, mimo wielkiej niechęci większości. Opowiadał kiedyś, że oburzeni na jego namowy Romowie pobili go, a nawet chcieli utopić w stawie. Z roku na rok jednak kolejne rodziny zatrzymywały się w Olsztynie i zanim oficjalnie zaczęto stosować akcje osiedleńcza na siłę, w mieście tym mieszkało już kilkadziesiąt rodzin romskich. Daduś widząc możliwości wykorzystania istniejących tendencji do pomocy ówczesnych władz dla adaptujących się do życia w mieście Romów, zainicjował powstanie spółdzielni kotlarskiej Metalowiec, która przetrwała do końca lat 70. Założył też jeden z pierwszych w Polsce zespołów folklorystycznych Baro Drom (Długa Droga), a potem Cierhań (Gwiazda). Kontynuatorem jego idei jest jego syn Roland, prowadzący zespół cygański Romanca. Całe życie poświęcił sprawie romskiej, starał się pilnować, aby romskie dzieci chodziły do szkół – kiedy na początku lat 90. pojawiła się idea utworzenia romskich klas dla dzieci, które miały problemy szkolne, lub w ogóle do fot. M. Czyżowska 12 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 13 TEMATY NUMERU / MOJA HISTORIA HISTORIE ROMSKICH RODÓW / Rodzina DĘBICKICH szkoły nie chodziły, poparł ja i przyczynił się do utworzenia takiej klasy w szkole nr 17. Z czasem część dzieci trafia do „normalnych” integracyjnych klas i tamto rozwiązanie przestało być potrzebne. Rodzina Dębickich Za zasługi dla krzewienia romskiej kultury Zbigniew Daduś Bilicki został w 2010 r. udekorowany przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Złotym Krzyżem Zasługi Justyna Garczyńska, Zenon Gierała Zbyszek Bilicki zmarł 10 kwietnia 2013 r. w wieku 89 lat. Pochowany z wielkimi honorami, z udziałem licznej rodziny i przyjaciół z wielu krajów, spoczął na olsztyńskim cmentarzu przy ul. Poprzecznej. Łoki phuw amaro phraleske! Zbigniew Bilicki, Daduś w towarzystwie A. Bartosza i P. Lechowskiego, Tarnów 1979r. Moja historia Edyta Barwińska Jestem Romką w średnim wieku. Moją historię chciałam rozpocząć od wczesnych lat szkolnych. Pochodzę z bardzo pięknego i zabytkowego miasta, Krakowa. Miałam, to szczęście w życiu, że jako mała dziewczynka w szkole nigdy nie byłam prześladowana z powodu romskiego pochodzenia. Byłam zawsze zadbana i przygotowana do zajęć lekcyjnych. A to za sprawą mojej mamusi, która wyprzedzała myśleniem swoje czasy i wiedziała, że nauka to podstawa nawet w życiu romskiej dziewczynki. Wspaniała i mądra kobieta. W przeszłości wędrowała taborami i nie miała możliwości uczenia się, w życiu zawsze miała pod górkę. Miałam wspaniałych nauczycieli i rówieśników. Bardzo się z nimi przyjaźniłam i dużo mi pomogli w edukacji. Jako, że byłam najmłodsza spośród sześciorga rodzeństwa wszyscy bardzo mi pobłażali. Romskie dziewczynki od najmłodszych lat muszą poznawać tradycyjne potrawy, ubiory, zachowania wobec starszyzny i wiele innych zasad. Ja natomiast uwielbiałam się uczyć czytać, chodziłam na zbiórki harcerstwa polskiego. Moim marzeniem natomiast było ukończenie studiów, po których chciałam zostać stewardessą i podróżować po całym świecie. Niestety moje marzenia prysły ponieważ po ukończeniu przeze mnie 8 klas szkoły pod- 14 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 stawowej rodzice zdecydowali, abym wyszła za mąż za młodzieńca z bardzo szanowanej rodziny. Takie małżeństwa to nasza romska tradycja. Rodzice kojarzą pary, a młoda para często się nie zna i nie widzi do dnia zaślubin. Należy się podporządkowywać woli starszyzny. I tak też się stało. Patrząc wstecz to dobrze, że Romowie na całym świecie mają swoją kulturę i tradycję, którą młode pokolenie musi kontynuować. Dzięki temu zwyczajowi wkraczania w dorosłe życie i posiadania swojej własnej rodziny w młodym wieku 42 lat jestem teściową i babcią. Przekazuje swoim dzieciom i wnukom obyczaje i kulturę romską. W moim życiu jest wiele pasji takich jak gotowanie tradycyjnych potraw, szycie tradycyjnych strojów, robienie wszelkiego rodzaju marynat, przetworów, nalewek według przepisów mojej ś.p. babci. „Kwartalnik Romski” i Stowarzyszenie Romów daje mi tą możliwość, że spełni się moje marzenie opisania i podsumowania myśli zwykłej i prostej Romki, tak po prostu. Cyganie w malarstwie, Tabor. Wydawca i rok wydania nieznany. Źródło: Centrum Dokumentacji Kultur Pogranicza. Sejny. PRZYMUSOWE OSIEDLENIE Pierwsze tabory na Ziemi Lubuskiej, czyli ziemiach odzyskanych po II wojnie światowej, zatrzymały się już na przełomie 1945-46 roku. Także i w Gorzowie. Cyganie pobyli tu trochę i pojechali szukać szczęścia dalej. Ale jednak coś ich ciągnęło, zwłaszcza z taboru Wajsów, Dębickich i Krzyżanowskich, że jednak znów wrócili do Gorzowa. Było to na początku lat 50. minionego wieku. Zamieszkali najpierw w kamienicy przy ul. Młyńskiej. Warunki były dość prymitywne, ale wyjścia nie mieli. Właśnie w tym czasie władze państwowe zaczęły Cyganów przymusowo osiedlać. W 1952 r. wyszło oficjalne rozporządzenie o osiedlaniu Romów. I jak mówi Edward Dębicki, były to straszne chwile dla Romów, zwłaszcza dla tych starszych wiekiem. Cyganie cały czas mieli nadzieję, że pomysł z osiedleniem jakoś władzy przejdzie i znów będą mogli ruszyć na szlaki. Tak się jednak nie stało i w 1964 r. zaczęły się ostateczne osiedlenia, nawet pod groźbą kary. To był okropny moment dla Romów, którzy zwyczajnie nie byli przyzwyczajeni do mieszkania w stałych budynkach. Jak piszą cyganolodzy, próby osiedlenia ich napotykały na sprzeciw między innymi z powodu zwyczajowego prawa, które zabraniało mieszkać w blokach z piętrami. Jak tłumaczono – nie może być tak, że Cygan mężczyzna będzie siedział pod spódnicą kobiety. Ale żadna władza argumentów zwyczajowych nie słuchała, i Romowie zaczęli mieszkać w miastach i miasteczkach, jak Polska długa i szeroka. Od początku zarabiali tak, jak umieli. Stale usiłowali handlować końmi, pobielali czy też cynowali garnki i patelnie. Kobiety wróżyły. Jak tłumaczy Lech Bończuk, przyjaciel Cyganów KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 15 HISTORIE ROMSKICH RODÓW / Rodzina DĘBICKICH i jednocześnie znawca obyczaju, starali się żyć po swojemu. Asymilowali się na tyle, ile było trzeba. Między sobą mówili i mówią po cygańsku. Z sąsiadami się nie wadzą, ale też i nie za bardzo przyjaźnią. Wśród romskiej społeczności w Gorzowie jest kilka nietuzinkowych postaci. Nikomu raczej nie trzeba przedstawiać Edwarda Dębickiego – wybitnego twórcy romskiego, który od 1955 roku prowadzi zespół Terno, dziś Cygański Teatr Muzyczny. I aż trudno uwierzyć, że on sam ma 78 lat.11 HISTORIE ROMSKICH RODÓW / Rodzina DĘBICKICH W 1993 r. został wydany tomik jego poezji „Teł nango boliben – Pod gołym niebem”, oraz dwa tomy wspomnień ”Ptak umarłych”, w których wspomina miejsca kiedy był małym chłopcem, opisuje tamte czasy i zwyczaje cygańskie. Prezentuje też swoją rodzinę: bardzo wyjątkowych Cyganów, znakomitych muzyków, mistrzów gry na harfach, a potem tragedię rodzin cygańskich na Wołyniu podczas II wojny światowej. Książka kończy się na wspomnieniach z zakończenia drugiej wojny światowej. „Ptak Umarłych II. Wczorajszy ogień” to kontynuacja książki od 1945 r. do dziś. – To nie tylko biografia moja i mojej rodziny. Książki te są świadectwem o prawdziwym życiu Cyganów – mówi Edward Dębicki. Książki te są kopalnią wiedzy o kulturze cygańskiej. Autor pisze o zwyczajach romskich, o porwaniach, o rytuałach cygańskich oraz o prawach jakimi rządzi się świat Cyganów. W jednym z rozdziałów czytamy o pierwszej miłości autora, która okazała się przykra w skutkach. Autor wspomina przełomowy moment w życiu Cyganów czyli przymusowe osiedlenia i koniec epoki taborów. U schyłku taborów do klanu zawitał Władysław Ślesicki, który stworzył film o taborze Dębickiego „Zanim opadną liście”. Barwna opowieść o cygańskim życiu. Ale życie to nie bajka. Z radością przeplata się również dyskryminacja, ból i łzy. (…) Edward Dębicki ur. 1935 Edward Dębicki urodził się w 1935 r. w Kałuszu (woj. stanisławowskie). Jest synem Władysława Krzyżanowskiego ur. w 1901r. w Łucku i Franciszki Raczkowskiej ur. 1912 r. w Wyżogródku. Po wojnie rodzina przybrała nowe nazwisko – Dębicki. Dzieciństwo i młodość upływa Edwardowi Dębickiemu w taborze (tym samym, w którym przebywała cygańska poetka, Bronisława Wajs, zwana Papuszą. (Bronisława Wajs - Papusza, była jego ciocią). W 1955 r. założył w Gorzowie Wielkopolskim Cygański Teatr Muzyczny „Kham”, którego nazwę po roku zmieniono na „Terno”, a w 1995 roku powołał Stowarzyszenie Twórców i Przyjaciół Kultury Cygańskiej im. Bronisławy Wajs-Papuszy. Dzięki E. Dębickiemu od 1989 r. w Gorzowie Wielkopolskim są organizowane Międzynarodowe Spotkania Zespołów Cygańskich „Romane Dyvesa”. Fragmenty art. Zieliński M.: > Mieszkają u nas szczęśliwi Cyganie. Echo Gorzowa, Wyd.: Agencja MEDIA-PRESS. 2013.WW 1 16 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 – Nie chcemy stracić swojej tożsamości. Jesteśmy Cyganami – mówi Edward Dębicki. – Moje książki to dokument niełatwego życia Cyganów w powojennej Polsce. Edward Dębicki jest laureatem wielu nagród i wyróżnień: 1986 – Srebrny Krzyż Zasługi, 2003 – odznaka Zasłużony dla Kultury Polskiej, 2005 – Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, 2005 – Srebrny Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”, w 2012 r. Złoty Medal „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. W 2001 roku został wybrany Lubuszaninem XX wieku, w 2007 otrzymał Honorowe Obywatelstwo Miasta Gorzowa Wielkopolskiego. Podobnie jak jego ciocia Bronisława Wajs – Papusza, Edward Dębicki jest poetą, a ponadto: akordeonistą, autorem i kompozytorem widowisk muzycznych, współtwórcą scenariuszy filmowych i muzyki filmowej oraz autorem ponad 200 pieśni. RODZINNE WSPOMNIENIA Mój ojciec, Władysław, urodził się 15 maja 1901 roku w Łucku. Jego rodzicami byli Jan i Bronisława Krzyżanowscy – właśnie Krzyżanowski to prawdziwe nasze rodowe nazwisko. Od matki pochodził z Bosaków, a od ojca z rosyjsko–niemieckich Cyganów. Wychowywał się w wielodzietnej rodzinie. Miał cztery siostry: Naćkę, Józefę, Ojciec E. Dębickiego Bronkę nazywaną Muchą i Babulkę oraz Władysław– Weres czterech braci: Wańkę, Andruszkę (zmarł na tyfus jeszcze przed wojną, mając zaledwie osiemnaście lat), Kreco i Filipkę. Ojca po cygańsku nazywali Niunia. Na pewno wzięło się to z pieszczotliwego słowa kierowanego do dziecka. Był wesoły, żartobliwy, z wielkim poczuciem humoru, lecz w poważnych sprawach stanowczy. Cyganie go szanowali i lubili. (….) Był uzdolniony muzycznie, grał na harmonii guzikowej, umiał dobrze tańczyć i śpiewać. Rodzice ojca posiadali w Aleksandrii na Wołyniu ładny dom i kilka hektarów ziemi. Uważani byli przez miejscową ludność i Cyganów za bogaczy. Mieli trzech parobków, którzy uprawiali ziemię, doglądali czterech koni i inwentarza. Dziadkowie więcej przebywali w swoim majątku niż na wędrówkach. Wszystko było dobrze, dopóki nie wybuchła I wojna światowa. Wtedy dziadka zabrali do wojska, skąd już nie wrócił, zginął na wojnie. Od tego momentu majątek zaczął podupadać, a w końcu bolszewicy wygonili babcię z dziećmi i zabrali wszystkie dobra. Mówili, że Cyganie nie mogą być kułakami, bo przecież, gdyby nawet wzbogacili się, to na pewno poprzez nieczyste interesy. Jako „dobre” dusze pozwolili zabrać jednego konia, wóz, pierzyny, poduszki i okrycia. Babcia z dziećmi i innymi Cyganami ruszyła w odwieczną wędrówkę. Matka moja miała odmienny charakter, niż ojciec. Jej przyjaźń zdobyć było bardzo trudno. Była stanowczą i mądrą kobietą. Co komu miała powiedzieć, to mówiła prosto w oczy i dlatego nie znajdowała poklasku i nie miała zbyt wielu koleżanek. Była prawdomówna i skromna, unikała konfliktów. Dzieci kochała bardzo, ale w przeciwieństwie Mama do ojca nie umiała tego okazać. Była E. Dębickiego wrażliwa na każdą krzywdę. Nawet jak Franciszka ktoś opowiadał o swoich kłopotach, to potrafiła płakać. Była opiekuńcza, wychowała nas siedmioro, pomogła wychować wszystkie wnuczęta. Życie oddałaby za nas. Nie umiała tańczyć po cygańsku, umiała za to śpiewać, miała nawet przyjemny głos. Była ładną kobietą, drobnej budowy. Umiała dobrze wróżyć, w czym pomagał jej dar przekonywania. Kiedyś zapytałem mamę czy to, co mówi podczas wróżby jest prawdą i skąd jej się to bierze, że wszystko zgaduje, co było i co będzie? – Trudno to tak po prostu wyjaśnić – odpowiedziała – coś takiego jest na tej ziemi, czego człowiek nie umie jeszcze sprawdzić i wytłumaczyć. Kiedy zaczynam przygotowywać się do wróżby, to wiem co będę mówić, ale jak rozłożę karty i zaczynam wróżyć to jakby ktoś mi podpowiadał, a język jakby sam sobą kierował i wymawiał słowa bez mojej kontroli. Ja czuję to i wiem jak się dostosować do tego, ale nie umiem wytłumaczyć. Widocznie jest w tym jakaś boska siła. Miała siostrę Paraskiewię, nazywaną Parańką i jednego brata, którego w dzieciństwie rzadko widywała. Wzięty do wojska rosyjskiego już z niego nie wrócił, zginął.2 WYCHOWAŁEM SIĘ W TABORZE Urodziłem się 4 marca 1935 roku w Kałuszu (woj. stanisławowskie), choć nie jestem pewien, czy data moich urodzin jest prawdziwa? Romowie, którzy zakosztowali wędrownego życia, często na pytanie o datę urodzin odpowiadali np.: „Było to wtedy, gdy nasz tabor stał koło Ołyki, a miejscowi siali w tym czasie zboże...” Nazwisko Krzyżanowski rodzina nosiła do 1945 r. Gdy skończyła się wojna, musieliśmy opuścić tereny dzisiejszej Ukrainy i wyruszyć na poszukiwanie naszego rodowego taboru, który rozpierzchł się w czasie wojny w różne krańce Polski. Miałem wówczas 10 lat. Ojciec za kilka koni kupił dokumenty od człowieka, który nazywał się Dębicki. Dzięki temu mogliśmy wrócić do Polski. Chodziliśmy do szkół i nosiliśmy nazwisko Dębiccy. Po jakimś czasie chciałem wrócić do rodowitego nazwiska, jednak urzędnicy mnie od tego odwiedli. Dzieciństwo i lata młodości spędziłem w taborze. Był to wyjątkowy, wołyńsko – artystyczny tabor Romów polskich z rodu: Korzeniowskich, Krzyżanowskich, Zielińskich, Siwaków, Jaworskich i innych. Nasz tabor był taborem muzyków, od pokoleń była w nim kultywowana tradycja artystyczna. Wujowie, dziadowie i pradziadowie od pokoleń grali na skrzypcach, akordeonach, perkusji, 2 Fragmenty z książki E. Dębickiego „Ptak umarłych” – Rodzice, s. 10. KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 17 HISTORIE ROMSKICH RODÓW / Rodzina DĘBICKICH harfach. Było w nim sześć harf, kilka skrzypiec, kontrabas, kilka gitar, a nie było akordeonu. A ponieważ czas pędził do przodu i zmieniała się instrumentacja, inni muzykujący Cyganie namówili ojca, by nauczył mnie grać na akordeonie. HISTORIE ROMSKICH RODÓW / Rodzina DĘBICKICH trochę drzew, ustawili na scenie, ozdobili księżycem i ogniskiem. Zapomnieliśmy tylko, że przez te gałęzie trzeba będzie wejść na scenę. Gdy zabrzmiała muzyka, moje artystki nie mogły przedrzeć się przez gąszcze, podarły fartuszki. Przyjęto nas bardzo gorąco. Po tym występie postanowiliśmy założyć pierwszy romski zespół o nazwie „KCHAM”, co znaczy „Słońce”, bo chcieliśmy błyszczeć. Potem zmieniliśmy na „TERNO” – „Młodzi”... I tak jest do dziś.3 CYGAŃSKI ŚWIAT Siostry E. Dębickiego. Od lewej: Adela, Genowefa, Janina i Regina. Początkowo nie lubiłem tego instrumentu, chciałem grać na skrzypcach. Niestety z racji obciętego palca nie było to możliwe, zacząłem więc uczyć się gry na akordeonie. W wieku 10 lat otrzymałem swój pierwszy akordeon guzikowy, który stał się moim nieodłącznym towarzyszem po dziś dzień. Nie byłem zadowolony z tego, że gram ze słuchu, to mi nie wystarczało, chciałem tak jak Papusza uczyć się, więc ojciec sprzedał konia i kupił dobry instrument. Gdy koledzy kopali piłkę, ja siedziałem w cieniu wozów i grałem. W naszym taborze żyła i tworzyła najsławniejsza cygańska poetka, Bronisława Wajs-Papusza, która była moją ciocią. To ona często zapowiadała program zespołu z ową poetycką melodyką cygańskiego języka. którą zachwycał się jej odkrywca – Jerzy Ficowski, który latem 1949 roku przybył do taboru stojącego w lasach k. Stargardu Szczecińskiego. Nasza orkiestra taborowa grała po restauracjach, przy różnych imprezach okolicznościowych i z tego się utrzymywała cała rodzina. W 1955 roku założyliśmy pierwszy zespół artystyczny. Pewnego razu kierownictwo kasyna oficerskiego zaprosiło nas – Romów, żebyśmy zagrali na akademii. Pozbierałem z całego Gorzowa wszystkich, którzy umieli śpiewać, tańczyć lub grać. Zapytano nas, jaką dekorację przygotować, a myśmy uznali, że dla nas jedyną dekoracją może być las. Wyrąbali EDWARDA DĘBICKIEGO W 1952 roku po raz kolejny przyjechaliśmy do Gorzowa. Rozłożyliśmy tabor na Zawarciu przy kanale, niedaleko mostu kolejowego. Nikt wówczas nie wiedział, że to już nasz ostatni tabor. W taborze żyliśmy szczęśliwi i radośni, chociaż nieraz dokuczał nam niedostatek. My do tego przywykliśmy. Nasza wolność była prawdziwa... Letnie miesiące już się kończyły, a starszyzna naradzała się, gdzie wybrać się na przetrwanie zimy. Ja cały czas marudziłem, że chcę się uczyć w szkole, a nie tylko grać ze słuchu. – Jeżeli wy nie chcecie w Gorzowie zimować, to możecie jechać tam, gdzie chcą wszyscy. Ja zostanę w internacie – przekonywałem rodziców. Ojciec powiedział, że zostanie w Gorzowie, bo chce syna uczyć w szkole muzycznej. To podzieliło tabor. Niektórzy się zbuntowali i wyjechali do Nowej Soli i do Żar. My dostaliśmy mieszkanie w Gorzowie przy ul. Obrońców Stalingradu. (…) Pewnego dnia nastąpiło dla mnie wielkie święto, moje marzenie się spełniło. Ojciec zapisał mnie do szkoły muzycznej. Dyrektor zapytał ojca, czy będę chodził do szkoły, bo jak wiadomo z nastaniem wiosny Cyganów trzeba szukać w lesie. Ojciec zapewnił, że będę chodził do szkoły. W czasie wakacji będą wędrówki, ale do rozpoczęcia roku szkolnego zdążymy wrócić. na instrument. W końcu z mamą uzgodnili, że sprzedadzą konia i kupią akordeon, a wiosną jakoś sobie dadzą radę. Konie więc ojciec sprzedał i kupił mi akordeon. W szkole przydzielono mnie do działu młodzieżowego. Pierwsza lekcja nie była dla mnie przyjemna, wręcz upokarzająca. Pani profesor zaczęła wyczytywać nazwiska i kiedy doszła do mojego, zapytała: – To ten sławny Cygan w naszej szkole? Wszyscy o tobie mówią. Wstałem i zaczerwieniłem się i pomyślałem, że jeżeli tak ma wyglądać ta moja wymarzona szkoła, to ja dziękuję. Wolę żyć w przyrodzie, która mnie nie obraża i poniża. – Ja nie wiem, na czym polega ta moja sława – odparłem. – Widzisz Edziu, ty jesteś Cyganem i po raz pierwszy w naszej szkole jest ktoś taki. Cygański Teatr Muzyczny TERNO. Z radości wybiegłem na ulicę, w domu ze szczegółami opowiedziałem o przyjęciu. Ojciec głowił się, skąd wziąć pieniądze KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 – A co ty myślałeś, że na rękach będą cię nosić? Przecież wiesz, jak traktują Cyganów w Polsce. Nie zważaj na nich, tylko skup się na muzyce i udowodnij im, że jesteś wartościowym człowiekiem – mówił ojciec. Wróciłem do szkoły. Po upływie pół roku wszystko się zmieniło. Miałem kolegów, koleżanki i byłem lubiany przez nauczycieli. Powstał taki program dla najzdolniejszych uczniów, polegający na przyspieszeniu przerabiania programu, w którym w rok przerabiało się dwie klasy i tak w przeciągu trzech lat skończyłem pięcioletnią szkołę muzyczną”.4 CO PŁYNIE W KRWI CYGANA? – Dobrze, nie obrażaj się – usłyszałem. Wszyscy patrzyli na mnie i coś tam poszeptywali. Zrozumiałem, że po raz pierwszy siedzą w jednej klasie z Cyganem. Lubię pojechać do lasu, zasłuchać się w jego szum, jeziora, śpiew ptaków. Przychodzą mi wtedy wspomnienia życia taborowego – czasów głodu, zapachu dymu, moknięcia w deszczu. – Teraz wam przedstawię Edwarda Dębickiego – ciągnęła upokarzająco pani profesor. – Przed wojną nazywał się Krzyżanowski. Jak wiecie, bardzo wielu Cyganów zginęło w obozach i gettach. Edziu jest dzieckiem wojny. Będzie się z nami uczył przez 5 lat. Czy boicie się Cyganów? – zapytała na koniec. Podróżowanie przez świat. Ono jest we krwi Cygana. Gdy zabroniono nam życia koczowniczego, bardzo źle się z tym czuliśmy. Zawsze lubiłem podróżować. Zwiedziłem pół świata. Dzięki temu poznałem wspaniałych artystów, wspaniałą muzykę. Do domu wracałem jak zbity pies. Moje wyobrażenie o szkole było zupełnie inne. Myślałem, że będę miał kolegów, a tu ode mnie stronią. Ojciec widząc moją kwaśną minę, zapytał: Muzyka w moim życiu pojawiła się bardzo wcześnie. Była już ze mną, gdy tylko zacząłem chodzić po świecie. Pewnego razu przyszli do nas wujkowie z instrumentami, usiadłem za perkusją i zacząłem bębnić. Już wtedy rodzina widziała we mnie muzyka. – Jak tam w szkole? Opowiedziałem, że wolę chodzić na prywatne lekcje. Najpiękniej grają zespoły romskie, te z Rumunii oraz krajów bałkańskich. Tamten folklor jest piękny sam w sobie. To prawdziwa kopalnia dla wielu twórców. Słucham tej muzyki, gdy odpoczywam. Rody cygańskie. W Polsce są cztery. Ja należę do rodu Cyganów nizinnych, czyli Polska Roma. Nazewnictwo rodów bierze się też od nazwisk najstarszej osoby, a także nazw miejscowości. Można więc mówić o rodzie Dębickich, rodzie gorzowiaków. W Gorzowie i okolicach żyje około czterdziestu rodzin. Ponieważ nasze rodziny są coraz mniej liczne – niekiedy dwójka dzieci to już jest dużo. Jest nas tu około dwustu. Edward Dębicki podczas występu zespołu “Terno” w szczecińskiej “Różance” Źródło: Wikipedia. Martwi mnie, (język romski – przyp. aut.) że jest w nim dużo naleciałości. Cyganie czerpią z języka państwa, w którym mieszkają, dlatego też w Polsce co dziesiąte słowo jest polskie. Wg Paula Rola: Cygański świat Edwarda Dębickiego. gorzow.gazeta.pl/gorzow/. 07.11.2011 4 3 18 – Chcę, ale w szkole jestem obcy i wszyscy mnie wyśmiewają! – To dobrze czy źle? – zapytałem. Kiedy pojawiłem się na egzaminie wstępnym, byłem przestraszony i stremowany, dodając sobie otuchy, pamiętając, że jestem Cyganem, a Cygan musi być odważny. – No Cyganiaszku, przyjęliśmy cię do naszej szkoły, tylko ucz się dobrze i nie spraw zawodu – usłyszałem od komisji. – Co ty pleciesz? Konia sprzedałem, akordeon ci kupiłem. A ty nie chcesz się uczyć – denerwował się tata. Wg Bończuk L: Spadkobierca artystycznego taboru Romano Atmo, 2007 s. 22. KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 19 HISTORIE ROMSKICH RODÓW / Rodzina DĘBICKICH Prawdziwy język cygański był całkiem inny, zbliżony do języka hinduskiego. Była próba standaryzacji języka cygańskiego, starano się wprowadzić elementarz, ale Romowie posługujący się różnymi dialektami nie chcieli na to się zgodzić. Sam byłem zdania, by pozostać przy poszczególnych dialektach. Mimo różnic Cygan z Cyganem porozumie się na całym świecie. HISTORIE ROMSKICH RODÓW / Rodzina DĘBICKICH – dlatego jest wspaniała. Na spotkaniach autorskich często mnie pytają, czy można się żenić z Romką, wychodzić za Roma. Od wieków nie było to zakazane, choć Cyganie oczywiście woleliby, żeby ten ród nie zaginął i żebyśmy wiązali się między sobą. Brygida – moja ukochana córka po pierwszej żonie, też ma twórcze zacięcie. Pisze wiersze, na razie tylko do szuflady, ale – jak mówi – przyjdzie taki czas, że je wyda artysta. Gdy byłem młody, chciałem stworzyć zespół, który będzie najlepszy na całym świecie. Wymyśliliśmy nazwę Kham, czyli słońce. Ponieważ ludzie odczytywali to jako „cham”, zmieniliśmy nazwę na Terno, czyli młodzi. Zespół działa od 1955 r. Przez ten czas przewinęło się ok. 200 artystów. Aktualnie gra w nim 15 osób. Liczebność się jednak zmienia. Gdy zainteresowanie występami jest duże, zdarza się dzielić zespół na kilka mniejszych grup, natomiast na festiwalu występuje nawet ponad 20 osób. Edward Dębicki (Fot. D. Adamski / Agencja Gazeta). Mocno bronię nie tylko tego, by nie szargano miana Cyganów, ale też, by nie utrwalano stereotypów, że Cygan to zły człowiek. Chcę, by szanowano nas jak zwykłych ludzi. Za to, co robię, zasłużyłem na poszanowanie, jednak wielu moich rodaków ma przykrości i są oni źle traktowani przez innych. Kocham ludzi mądrych, przy których można się czegoś nauczyć. Sam przy takich dorastałem. Cenię też ludzi niezakłamanych, którzy przyjdą i w oczy powiedzą mi, co źle zrobiłem. Za sprawą domów stawianych przez Cyganów architektura w Polsce jest zróżnicowana. Kształt domów Romowie często zapożyczają z krajów arabskich. Powstają duże budowle, często przypominające nawet meczety. Jest to dostrzegalne zwłaszcza w okolicach Łodzi. Wielkość cygańskich domów wynika chyba z genów. Sam chciałem zbudować mały domek, a wyszedł mi całkiem duży. W naszych domach ważna jest też gościnność. Polacy, gdy przyjmują gości, to pytają, czy oni coś zjedzą lub wypiją, natomiast my, Cyganie, nie pytamy, tylko od razu stawiamy na stół, a jeśli z jedzenia się nie skorzysta, Cyganka, która je przygotowała, poczuje się urażona. Ewa, moja żona wyręcza mnie z kłopotów organizacyjnych przy Romane Dyvesa (to nazwa dorocznych Międzynarodowych Spotkań Zespołów Cygańskich; (w tym roku odbędzie się 24. edycja – dop. red.). Ewa wspiera mnie też w twórczości, jest wyrozumiała i doskonale się rozumiemy. Pewnie po kryjomu stoperami zatyka uszy, gdy wiele godzin ćwiczę na instrumencie 20 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 Jestem bardzo uczuciowy. Jeśli widzę łzy, to i ja płaczę. Jeśli ktoś opowiada o swojej niedoli, to i ja przeżywam to tak samo, jak ta osoba. Nigdy nie jestem wściekły. Czasem sprawiano mi przykrości, ale to wybaczam. Jeśli ktoś jest zły, nie muszę odpłacać tym samym. Moja twórczość nie należy tylko do mnie, ale do wszystkich, którzy jej słuchają. Moje kompozycje grane są na całym świecie. Szkoda tylko, że są wykonawcy, którzy nie podpisują utworów, jakie skomponowałem. Całokształt kultury romskiej, która jest pożywką dla całego świata. Wiele wniosła ona do kultury polskiej, z czego jestem bardzo dumny. Kultura romska to nie tylko muzyka, taniec, poezja. To także stroje. Dziś są jednak inne od tych z czasów, gdy jeździły tabory.5 ZAWSZE BĘDĘ CYGANEM Z Edwardem Dębickim rozmawia Paula Rola.6 – Wasza książka, wujku, „Ptak Umarłych”, po cygańsku „muło cirykało”, (Cirykało – chyba: ćirykło lub ćirikło – przyp. aut.), to według naszych cygańskich wierzeń zły znak, dlaczego nadaliście taki tytuł? Taborowych Cyganów do takiego hermetyzmu skłoniło życie. Od zawsze wędrowali taborami i prowadzili koczowniczy tryb życia. Kiedy tak podróżowali, to musieli stworzyć swój pewien kodeks zachowań i obyczajów. To, co nas wyróżniało. Co dzień tabory zmieniały miejsce postoju, to było nasze życie. Żyliśmy z wróżby, handlowania, muzykowania. Beztrosko. (…)7 – Książka to wspomnienia piekła i gehenny wołyńskiej, mojej i mojej rodziny. Dawniej, kiedy żyliśmy w taborze, gdy sowa usiadła na drzewie i krzyczała, to wszyscy wiedzieli, że ktoś umrze. To był zły znak. Cyganie to nazywali i nazywają „mulo cirykało”, czyli po polsku „ptak umarłych”. Podczas wojny zginęła prawie cała moja rodzina i bardzo wielu Cyganów. Stąd tytuł. W książce opisuję swoje życie i mojej rodziny. Cyganie podczas II wojny światowej byli prześladowani i mordowani. Przeszli przez piekło. Takie zapisane świadectwa, opowieści z naszego życia są bardzo cenne. One podnoszą poziom kultury cygańskiej. Świat Cyganów, którzy przez stulecia żyli w taborze, przetrwa dzięki takim wspomnieniom. (…) – Bardzo tęsknię za taborami i tymi wędrówkami. To tak jakby człowiek miał całe życie wakacje. To było beztroskie życie. To już nie wróci. –„...W tamtych czasach obowiązywały rygorystyczne zasady, aż do przesady” – to, wujku, cytat z waszej książki. – A co dzisiaj znaczy być Cyganem? – W czasach taborów żyliśmy w zamkniętej grupie, a kiedy nas osiedlono, wszystko popękało, wszystko się po-rozłaziło. Dzisiaj być Cyganem to być dobrym człowiekiem, znać swoją kulturę i ją pielęgnować, ale zarazem znać kulturę i zasady państwa, w którym się mieszka. Nie chcemy stracić tożsamości… – A czy dzisiaj są prawdziwi Cyganie? Cygański Teatr Muzyczny – TERNO. – Są i będą. Choć nie ma już Cyganów taborowych, bo te czasy minęły. Kiedyś Cyganie żyli swoim życiem. Nie uznawali takiej instytucji jak szkoła państwowa. Mieliśmy swoją szkołę cygańską, taborową, działającą według naszych prawideł. Kiedy ja byłem w taborze i poszedłem do szkoły powszechnej, to mówili: „O, to już nie będzie prawdziwy Cygan, to będzie pan”. Uważali, że ja już się wyłamuję i będę kimś innym. W opracowanej publikacji „Historia rodu Dębickich” przytoczone zostały fragmenty z książek E. Dębickiego oraz materiały zawarte w artykułach podanych w przypisach poszczególnych rozdziałów. Autorom, za ich udostępnienie, Redakcja Kwartalnika Romskiego składa serdeczne podziękowania. Całość „Historii rodu Dębickich” autoryzował i do druku zatwierdził Edward Dębicki. 7 Wg art. Miłkowski J.: Co płynie w krwi Cygana? Muzyka i chęć podróży. [email protected] 5 6 Pełny wywiad z Edwardem Dębickim przeprowadzony przez Paulę Rolę, rodowitą Cygankę ze szczepu „Polska Roma” zamieszcza: Gazeta.pl.Gorzów Wlkp. Rozmowa z Edwardem Dębickim. KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 21 WYWIAD / ADAM BARTOSZ WYWIAD / ADAM BARTOSZ Rozmowa z Adamem Bartoszem cyganologiem, twórcą stałej ekspozycji cyganologicznej w Muzeum Etnograficznym w Tarnowie wtedy nie odważył pójść. A żem w czasie technikum przez rok praktykował w szkolnej kuźni, wiedziałem jak się wali młotem, jak trzymać kleszcze i co to znaczy szwajsowanie. Nająłem się więc na pomocnika kowala, najpierw w Czarnej Górze, potem w Jurgowie i tak poszło. Ze wsi do wsi, od rodziny do rodziny. Kolejne kontakty przyszły coraz łatwiej. Jak został Pan przyjęty przez Romów? fot.Natalia Gancarz Obok Lecha Mroza jest Pan jednym z najlepszych cyganologów w Polsce. Wśród jakiej grupy Romów zrealizował Pan najwięcej swoich badań, gdzie czerpał Pan najwięcej wiadomości? Moja pierwsza publikacja na temat Romów ma datę 1974 r. Istotnie wówczas w Polsce poza Mrozem i oczywiście Jerzym Ficowskim (miałem zaszczyt wielokrotnie u niego bywać) był jeszcze tylko prof. Tadeusz Pobożniak – orientalista. Nietrudno więc wtedy było być „wielkim autorytetem cyganologicznym”. W ciągu kolejnej dekady udało mi się poznać osobiście chyba wszystkich specjalistów z tej dziedziny na świecie. Dziś tą tematyką zajmują się w Polsce dziesiątki osób, niektórzy wielce wyspecjalizowani w określonych zagadnieniach. Istnieją wszak studia podyplomowe, kształcące w „temacie romologicznym” kolejne dziesiątki absolwentów. Istnieje bogata literatura, czasopismo romologiczne, którego jestem redaktorem, a w końcu sami Romowie przemogli tradycyjne zakazy „nieujawniania tajemnicy cygańskich sekretów” czyli zaczynają się swa kultura i historią interesować od strony naukowej. A ja zaczynałem w jesieni roku 1968, kiedy to po raz pierwszy wkroczyłem z lękiem do cygańskiej osady w Czarnej Górze pod Tatrami. Byłem studentem etnografii UJ. Wysłano mnie „do Cyganów” aby, jak się to mówiło „badać kowalstwo cygańskie”. Nikt inny się tam 22 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 To był przez długi czas wielki dystans. Ja się bałem Cyganów, oni byli nieufni. Tam, gdzie trafiłem jako student, na Spiszu, była ponadto strefa przygraniczna, i o każdym obcym należało meldować straży granicznej. A ja starałem się nocować w osadzie cygańskiej. Gospodarze więc musieli zgłaszać intruza, co było w ich odczuciu wielkim nietaktem wobec gościa, kimkolwiek by był. Przychodziła straż graniczna, kontrolowała dokumenty, i to właśnie niespodziewanie legitymizowało moje zainteresowania, wopiści potwierdzali, żem student i jestem oficjalnie delegowany z uczelni. I że chodzi istotnie o stare techniki kowalskie a nie jakieś niecne cele przeciw Romom skierowane. To trochę łagodziło początkowe napięcia. Czy w trakcie kontaktów z Romami nawiązał Pan jakieś głębokie przyjaźnie? No jakże! Do dziś wspominam z rozrzewnieniem, jak to matka Andrzeja Mirgi, do którego rodziny przylgnąłem, nazywała mnie „szóstym synem”. Faktycznie zawsze się tam czułem jak w rodzinie, a i dziś, kiedy jadę na Spisz, to jak do najbliższych. Potem były i inne przyjaźnie, wśród Romów Polskich. Ja jednak zawsze mówiąc o Cyganach Górskich, mówię „nasi Cyganie, nasi Romowie”. Z tą grupa najbardziej się identyfikuję. Zdajemy sobie sprawę, że przyjaźń jest na dobre i na złe i tym różni się od zwykłej znajomości, że staramy się akceptować zachowania naszych przyjaciół. Czy po wielu latach znajomości z Romami nazwałby Pan wielu z nich swoimi przyjaciółmi? Ważniejsze dla mnie jest, czy po tamtej stronie jestem traktowany jako przyjaciel. A jeśli chodzi o relacje, to przecież moje obecne przyjaźnie są niejako kontynuacja tych, zadzierzgniętych przed laty, za osoby bardzo mi bliskie uważam wszak młodych z trzeciego już pokolenia tych, których poznałem przed 40 laty. Wiemy, że Romowie są narodem spontanicznym i czasem łatwo do swojego środowiska przyjmują nie-Romów, podobnie jak Papusza, nieraz są ufni i otwarci. Jakie jest Pana zdanie na temat publikowania i wykorzystywania wiadomości? Zawsze z tym miałem kłopot, jako etnograf, badacz. Zwłaszcza, że nigdy nie prowadziłem klasycznych badań, to znaczy z kwestionariuszem. Nawet nie zauważyłem, kiedy zacząłem to środowisko traktować jako naturalny kontekst, w którym się znalazłem, nie jako „obiekt badań”. Jako poczatkujący etnograf prowadziłem dyskretnie codzienne zapiski, zawierające codzienne spostrzeżenia, opisy wydarzeń itp. To bardzo dziś ciekawy materiał, a jednak nie potrafiłbym ich jeszcze teraz, bez korekty, publikować. Ale oczywiście, uważam, że po to się prowadzi badania, po to się jest naukowcem, by rezultaty badań publikować. Choć wiem, że niekiedy te rezultaty mogą być dla „badanych” przykre. Zwłaszcza dla tych mniej wykształconych, żyjących tradycyjną obawą przed „odkrywaniem cygańskich tajemnic”. Jakby jakieś „tajemnice” jeszcze istniały. kultury bardzo mocno wiąże moje codzienne profesjonalne działania. Czy w przyszłości możemy liczyć na Pana wiedzę i doświadczenie w prowadzeniu Europejskiego Centrum Kultury i Edukacji Romów „Romano Kher”? Oczywiście. Chyba od początku, chciałoby się powiedzieć „od momentu poczęcia”, bom miał okazję z Adelą w różnych sytuacjach o jej wspaniałym, odważnym pomyśle rozmawiać, śledziłem kolejne etapy tego śmiałego projektu. Z wielkim niepokojem odbierałem sygnały o trudnościach, sam przecież, jako dyrektor poważnej instytucji kulturalnej miałem do czynienia z milionowymi inwestycjami, i wiem, ile to trudu, desperacji i wysiłku trzeba włożyć, by dzieło doprowadzić do oczekiwanego rezultatu. Z całego serca życzę więc przebrnięcia przez niezmierzone pola biurokracji i… jak najrychlejszego uruchomienia tego projektu! But bacht!!! Wywiad przeprowadziła Agnieszka Caban Niedawno ukazała się książka Jacka Milewskiego „Chyba za nami nie traficie”. Jaka jest Pana osobista refleksja na temat tej książki? Mistrzostwo obserwacji. Świetna narracja. Balansowanie na linie, pod którą wygrzewają się uśpione krokodyle. Jak Pana zdaniem książkę mogą odebrać Romowie? Może to zbyt ostre: uważam, że nijak! Ogromna większość Romów bowiem nie czyta co się o nich pisze, jeśli to nie są napaści, zniewagi, antycygańskie ekscesy. Nie czytają, a nawet gorzej – nie czytając, dają posłuch uproszczonym ocenom publikacji. Wiekowe doświadczenia uczuliły Romów na to, że każda publikacja może być dla nich nieżyczliwa, szkodliwa. Nawet czytając, doszukują się treści, których autor tam nie umieścił. Milewski zna to środowisko, jak rzadko który gadzio, wśród tych, którzy go znają zyskał sobie ogromny szacunek. Ale kilku liderów romskich może się poczuć dotkniętych opisami ich sylwetek. I chyba głównie oni do niej sięgną. Czy Pana plany i dalsza działalność nadal będą związane z tematyką romską? fot.Natalia Gancarz Tematyka romska, to ważna, choć jednak w ostatnich latach nie dominująca w moich zainteresowaniach. Co najmniej tyle samo uwagi poświęcam tematyce żydowskiej, zwłaszcza zaś obyczajowości współczesnych chasydów, ortodoksyjnego odłamu judaizmu. A także innym drobnym marginesom naszej historii i kultury. Jednak ogrom zebranego materiału na tematy romskie, rozwijające się kontakty, zaproszenia do udziału w rozmaitych projektach – to wszystko z obszarem romskiej KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 23 RECENZJE / Papusza znana - nieznana RECENZJE / Papusza znana - nieznana Papusza znana - nieznana Grzegorz Kondrasiuk w całej złożoności jej losu. Próba tym bardziej autentyczna, że portret Papuszy, jaki wyłania się po lekturze książki jest niczym rozsypane na stole puzzle, że pozostajemy z pytaniami, bez ostatecznych odpowiedzi. Co jakiś czas powraca w Polsce zainteresowanie postacią Bronisławy Wajs, czyli słynnej Papuszy. W tym roku, za sprawą premiery filmu Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauzego, należy spodziewać się kolejnej fali popularności tej najbardziej znanej cygańskiej poetki, a pewnie i – najbardziej znanej polskiej Cyganki. Z marketingowego punktu widzenia jest to więc idealny moment na wydanie książki poświęconej Papuszy, mierzącej się z jej legendą i z mrokami tego tragicznego życiorysu. „Papusza” Angeliki Kuźniak, właśnie wydana w ramach znakomitej serii reportażowej Wydawnictwa Czarne, nie ma jednak wiele wspólnego z koniunkturalizmem, czy nawet ze zwykłym, zbierającym sensacyjne fakty biografizmem. To reportaż biograficzny w swej szlachetnej postaci, poruszający się na subtelnej granicy pomiędzy literaturą a historią osobistą. Autorka podejmuje próbę odzyskania dla współczesnego czytelnika niezwykłej osoby, artystki – 24 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 Sławna Papusza, żyjąca przez całe dziesięciolecia w biedzie, pacjentka szpitali psychiatrycznych, po tym jak spaliła swoje rękopisy i została odrzucona przez własną społeczność po ukazaniu się w prasie artykułów jej poświęconych oraz książki Jerzego Ficowskiego zawierającego pierwszy w polskim języku słowniczek romani – bywa porównywana do postaci z greckiej tragedii. „Śpiewająca” swoje wspaniałe gile jak niepiśmienny ptak, bezwiednie i swobodnie w momencie przypadkowego zetknięcia się z poetą Jerzym Ficowskim wyszła na spotkanie z nieuchronnym losem. Surowe w latach pięćdziesiątych rozumienie romanipen i zasady niezdradzania tajemnic, rosnąca presja państwa PRL zmierzająca do osiedlenia wszystkich Cyganów z jednej strony – oraz otwarta postawa Papuszy, jej, jak dziś powiedzielibyśmy „medialność” i jednocześnie nadwrażliwość, stały w oczywistej sprzeczności. Jednak reporter nie jest sędzią, nie pisze po to, by ostatecznie rozstrzygać, kto i w jakich proporcjach zawinił cierpieniom tego pojedynczego człowieka. Podejmując decyzję zmierzenia się z mitem Papuszy, Kuźniak znalazła się w dość trudnej sytuacji. Wszystkie fakty z nią związane które były możliwe do ustalenia, są dziś znane, przekazywano je wielokrotnie, w mowie i piśmie. Autorce, młodszej o całe pokolenia od swojej bohaterki, pozostało zebranie w jednej książce i zestawianie ze sobą tych świadectw – nagrań licznych rozmów z poetką, artykułów, wreszcie – pogłosek i opowieści. Prześwietlając je po raz kolejny, zwraca uwagę nie tylko na okoliczności znane i teksty wielokrotnie cytowane, ale na fakty zmityzowane lub zupełnie okryte tajemnicą. Tak jest z pierwszą częścią życia poetki, która przecież zdobyła rozgłos już jako dojrzała i doświad- czona kobieta, po przekroczeniu czterdziestego roku życia. Reportażystka przywołuje pogłoski i wspomnienia samej Papuszy świadczące o jej nadzwyczajnej wrażliwości, zwraca uwagę, że ucieczka w chorobę psychiczną zdarzyła się już wcześniej, w okresie przedwojennym, w związku z nieszczęśliwą miłością i przymusem małżeńskim. Kolejny ciemny moment w historii tego życia to trauma przeżytego na wołyńskich bagnach czasu holocaustu. Obrazy okropieństw wojny, i porażenie śmiercią powrócą potem w zapisywanych przez Papuszę linijkach poematu „Krwawe łzy co za Niemców przeszliśmy na Wołyniu w 1943 i 44 roku”... Wreszcie – ostatnia część życia poetki. Angelika Kuźniak w tym fragmencie książki nieco zmienia sposób narracji, bardziej chowając się za suche relacje i dokumenty, jakby uchylając się od zrozumienia, jaka wewnętrzna przemiana zaszła w Papuszy pomiedzy czasem radości i nadziei, gdy stopniowo dochodziła do niej świadomość, że jest wartościową artystką, kiedy w swojej dumie nie chciała przyjmować honorariów – a długimi smutnymi latami wypełnionymi zmaganiami z biedą, opieką nad chorym mężem, udrękami z dorastającym synem, latami wizyt w szpitalach psychiatrycznych, rozpraw sądowych i ubiegania się o zapomogi od Związku Literatów Polskich. Jedno jest pewne – narastająca sława nie przełożyła się na szczęśliwe, a nawet godne życie, przeszła obok, albo za późno, nie w czas. Z wykorzystanych w książce fragmentów nagrań słów Papuszy wyłania się obraz osoby inteligentnej, przenkliwej, bardzo świadomej własnej wartości – i własnego nieszczęścia. „Prawdę powiem, chcieli mnie podnieść wysoko, a ja bardzo malutka” – wyznaje, by za chwilę dodać „Gdybym nauki miała, wielkim człowiekiem byłabym.” „Mówią, że ja chora. Ja nie chora, ja bardzo zła na całe moje życie.” Na szczęście trudno rozstrzygnąć, czy Papusza – tak jak ją widzimy dziś – jest symbliczną figurą odwiecznego przeklętego cygańskiego losu, czy może to po prostu indywidualna historia artysty, nie poddająca się żadnym interpretacjom i schematom. Współczesna kultura i medialny przekaz sprawiają, że widzimy ją jak w zwielokrotnionym lustrze, przekształcającym swój pierwowzór. Każdy ma na poetkę własny pomysł, wpisuje jej los we własne sposoby czytania kultury. Najwymowniej widzimy ten mechanizm w działalności przemysłu filmowego, czy choćby w zacytowanej przez wydawnictwo Czarne opinii Julii Hartwig, poetki i tłumaczki rozkochanej w francuskiej poezji, w tradycji Arthura Rimbauda i Paula Varlaina, która głosi że „Papusza to nasza poetka przeklęta”. A Papusza mówiła i pisała o sobie: „Jestem zwykła Cyganka, dziki zając z lasu”. Przewidziała jednak, że pozostaną po niej gila, które na zawsze zagoszczą w wyobraźni czytelników, nie tylko w Polsce (jej wiersze przełożono na najważniejsze światowe języki). Dziś już wiemy, że dołączyła do światowej wspólnoty artystów słowa, połączonej poetyckim zdziwieniem nad fenomenami świata i ludzkiego języka. „Moja piosenka to jest cicha łza. Ja śpiewam sobie, nie komuś. Ze mną od dziecka coś było nie tak. Bałam się, bo nie wiedziałam co, skąd się takie słowa biorą, kto nauczył mnie. My mówimy „liść”, „ptak”, „trawa”, a czy to prawda, co mówimy? Może to Bóg sprawił, że my się do takiego mówienia umówili?” – powiedziała Papusza Jerzemu Ficowskiemu (według jego przekazu), przy pierwszym spotkaniu w 1949 roku. Marcel Proust, francuski subtelny intelektualista z wyższych sfer, na kartkach któregoś z tomów „W poszukiwaniu straconego czasu” zanotował jakże podobną myśl: „Słowa zmieniają nam rzeczy w jasny i praktyczny obrazek w rodzaju tych, które się wiesza na ścianach w szkole, aby dać dzieciom wyobrażenie o tym, co jest warsztat, ptak, mrowisko – rzeczy podobne do wszystkich innych tego rodzaju”. Artyści to jedna rodzina, nie uznająca podziałów społecznych ani rasowych, społeczność wrażliwców, których przenikliwy ale jednocześnie i oniryczny sposób patrzenia na świat możemy dziś podziwiać, żałując, że wciąż brakuje mechanizmów ochrony najsłabszych spośród nich. KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 25 ROMSKIE PROFESJE / Cygańskie wróżby ROMSKIE PROFESJE / Cygańskie wróżby Cygańskie wróżby Justyna Garczyńska, Zenon Gierała WRÓŻKA LODZIA Z GARBATKI OGÓLNE TAJEMNICE RĘKI Wywiad z Leokadią Paszkowską z męża Tyburczy. Przyznajmy – ludzie lubią wróżyć sobie z rąk. Sławne są także wróżące Cyganki, które z ręki przepowiadają przyszłość, przekonując, że każda ręka posiada specjalne znamiona, z których można wnioskować o charakterze i usposobieniu danego człowieka. A oto ogólna charakterystyka naszych dłoni: – Z czego jeszcze potrafi pani wróżyć? – Z ręki. Ale jest to już krótsza wróżba. Natomiast, jeśli wróżę z kart, to mam ich 24 i trzeba z każdej wszystko wypowiedzieć, nawet, gdy komuś wychodzi coś złego. – dobry ojciec rodziny – palce równo zakończone, wskazujący zwężony na końcu. Linia przeznaczenia (losu) długa i równa, pod palcem wskazującym krzyż. Linia ze wzgórza Wenery przecina linię życia. Linie pod małym palcem oznaczają liczbę dzieci. Piękne jest cygańskie życie. Pocz. malarska. Wyd.: Emil Köhn, Monachium.. Źródło: Centrum Dokumentacji Kultur Pogranicza. CYGAŃSKIE WRÓŻBY O cygańskich wróżbach z kart pisaliśmy w numerze 2/1 Kwartalnika Romskiego w 2010 r. jako jednej z wielu profesji romskich. Do takich profesji należy również wróżenie z ręki (chiromancja), która choć wydaje się trudniejsza cieszy się nie mniejszą popularnością i jest równie stara, a może nawet starsze, niż wróżenie z kart. Dziś chiromancję często degraduje się do rangi przesądu i łączy ze zwykłym wróżbiarstwem, czyli jedną z najstarszych profesji romskich – wróżenia z ręki. Aby zatem z okazji zbliżających się andrzejek i związanych z nimi wróżb przybliżyć i tę dziedzinę romskiej wiedzy (zresztą nie tylko romskiej, znane są bowiem równie popularne wróżki nie–Romki) dla zainteresowanych, którzy chcą bliżej poznać tę dziedzinę, podaję kilka tajemnic ukrytych na naszych dłoniach i… interesujący wywiad ze słynną wróżką Lodzią z Garbatki. 26 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 – nieszczęśliwy małżonek – palce wąskie na końcach. Gwiazdy pod palcem wskazującym (Jowisza), na palcu wielkim i wzgórzu Wenery. Kresa podłużna na małym palcu (Merkurego). Krzyż na linii losu i pod palcem czwartym (Apollina). Ręka długa. – zły człowiek – wszystkie palce łopatkowate. Pod palcem piątym (Merkurego) i na wzgórzu Wenery sieć przecinających się wzajemnie linii. Linia głowy głęboka i czerwona, linia serca przecięta przez inną pionową. Ręka gruba. Każda dłoń rozpatrywana jest oddzielnie: – lewa dłoń ukazuje to z czym przyszliśmy na świat i ma związek z przeznaczeniem człowieka, czyli z tym co się w jego życiu wydarza, a na co nie ma wpływu. Na podstawie lewej dłoni określany jest charakter człowieka, jego osobowość, uzdolnienia, wady i zalety. – prawa dłoń została nazwana dłonią wolnej woli i służy do ustalenia tego co sami stworzymy. Linie dłoni kształtują się mniej więcej do 25 roku życia. 1 Oryginalny egzemplarz dostępny w prywatnych zbiorach autorki artykułu. – Z jakich kart pani wróży? – Z normalnych. Tylko od dziewiątek. I każda jedna karta coś oznacza. Po prostu z każdej jednej karty trzeba umieć coś odczytać. Dla jednej osoby wyjdzie wesele, dla drugiej pogrzeb. Dla innej wyjazd… Zależy jak się karty układają. Opis wg sennika z XIX wieku.1 – człowiek, który będzie bogatym – widełki pod palcem Apollina (czwartym), na płaszczyźnie Marsa gwiazda. Palec serdeczny zwężony na końcu, wskazujący równo zakończony, środkowy łopatkowaty. Krzyż na wielkim palcu – majątek zdobyty silną ręką. że wierzę w jednego Boga. A wróżby są dla ciekawości i towarzystwa. A trzeba powiedzieć, że w każdej wróżbie jest część prawdy, która się potem sprawdza. – A jeśli patrzy pani na twarz i widzi człowieka wrażliwego, który mógłby załamać się po usłyszeniu złej wiadomości, czy te wróżebne wieści mówi mu pani wprost? – Ja nie jestem Bogiem. Ja tylko daje ostrzeżenia przed wypadkiem, przed nieszczęściem, jakie może się wkrótce zdarzyć. – Może posiada pani jeszcze inny dar wróżenia, jasnowidztwo? Leokadia Paszkowska jest Cyganką. Wróżką. Wróżka Lodzia ma 68 lat. Urodziła się w Garbatce i mieszka w niej do dziś. Wyszła za mąż za Polaka Janka Tyburczego. Przychodzą do niej ludzie po radę, przygnębieni, zrozpaczeni przykrymi życiowymi wydarzeniami. Są i tacy, których przyprowadza zwykła ciekawość skuszenia losu, zajrzenia w przyszłość. Wróżka Lodzia twierdzi, że los człowieka jest mieszaniną ludzkiego przeznaczenia i naszych wyborów. A przepowiadanie jest tylko prognozą i ostrzeżeniem. Wcale nie musi się sprawdzić. – Ile miała pani lat, gdy samodzielnie zaczęła wróżyć? – pytam. – Szesnaście. Na wróżenie wyjeżdżałyśmy do Zwolenia, Kozienic, Dęblina i na przysłowiowe odpusty. Trzeba powiedzieć, że wróżenie to nasz sposób na życie. – Czy są dni w tygodniu, w których nie należy wróżyć? – Wróżyć można codziennie od poniedziałku do niedzieli. Chociaż utarło się, że piątek jest najlepszym dniem na wróżenie. – Czy są osoby, którym zawahałaby się pani powróżyć? – Każdej osobie mogę powróżyć, nawet jeśliby przyszedł do mnie ksiądz. Nikogo nie namawiam. Ale jeżeli osoba zadałaby mi pytanie, czy ja wierzę w to, co powróżę, to powiedziałabym, – Tak. Odczytuję zawiłość ludzkiego losu ze zdjęcia. Miałam takie przypadki, że przyjeżdżała do mnie po pomoc rodzina poszukująca zaginionego. Przywiozła ze sobą zdjęcie. Lecz o żadnym zaginięciu nic nie mówiły. Jak im odpowiedziałam, żeby się nie martwiły, że ta osoba żyje, lecz za granicą. Po pewnym czasie przyjechały do mnie i podziękowały za wróżby.. – Jakie jeszcze wywróżone zdarzenia sprawdziły się w życiu przychodzących do pani osób? – Był przypadek, że przyszła do mnie zrozpaczona matka z córką, która porzucił chłopak. Dziecko było już w drodze. Płakały obydwie. Ja rozłożyłam karty i powiedziałam, żeby się nie martwiły, że on powróci i wszystko się dobrze skończy. Tak też potem było. – Czy sama sobie pani wróży? – Nie. Nigdy. Jeśli mam jakiś kłopot, modlę się do Pana Boga i Matki Boskiej. I myślę, że moje modlitwy są wysłuchane. Ja tylko staram się pomagać i pocieszać ludzi. – Czy to prawda, że trzeba położyć pieniądz, żeby się sprawdziła wróżba? – Są wróżby zwykłe i krzyżowe. One określają los: przeszłość, przyszłość i teraźniejszość. Można wróżyć na męża, rodzinę, KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 27 ROMSKIE PROFESJE /Cygańskie wróżby dom, dziecko… Takie karty dzieli się na trzy części. Na jakie z trzech części położy się pieniądz, to na tę się wróży. Każdy kto przychodzi do mnie, to ma już z góry określoną intencję. Zwykłe karty są krótsze i można się dowiedzieć coś o sobie, co było w przeszłości i co w najbliższym czasie wydarzy…2 ROMSKIE PROFESJE /Cygańskie wróżby – Bo nie wierzę… – Więc czego się boisz? Przyparty do muru gość w końcu decyduje się i rusza za mną do mieszkania pani Lodzi. Przytoczona rozmowa odbyła się 10 lat temu (jak ten czas leci – osobiście znam panią Lodzię od 1984 roku (przyp. aut.). Dziś (2013r.) przyjeżdżam do jej domu i z ciekawości i po wróżbę – tym razem z ręki. Jak się okazuje pani Lodzia ma się całkiem dobrze, a widząc mnie zajeżdżającego razem z jej bratem Tadkiem nie ukrywa zadowolenia i starym cygańskim zwyczajem na początek częstuje nas przepyszną zupą, jaką tylko Romni potrafi ugotować. To tak jakbym powiedziała jedno słowo… Tymczasem, aby wyrazić całą myśl należy powiedzieć całe zdanie. Pan rozumie? – To aż nazbyt jasne! – Toteż, aby wróżyć z dłoni trzeba umieć czytać z całego układu linii, a nie mówić o ich pojedynczym znaczeniu. Od słowa do słowa zaczynam wyjawiać z czym i po co przyjechałem. Chodzi oczywiście o wróżbę, ale tym razem z ręki. – Z twojej ręki? – pyta zaciekawiona. – Zacznę od zdrowia w rodzinie… były choroby lub są – pani Lodzia patrzy uważnie na dłoń. – I były i są… – potwierdza gość. – W pracy masz poważanie u wielu osób, ale musisz uważać, gdyż jest wielu takich, którzy cię krytykują i przeszkadzają. Twoje plany mogły być przez to nieraz pokrzyżowane i powikłane. Jesteś zbyt łatwowierny… Nie ufaj ludziom i za dużo im nie mów o swojej pracy i rodzinie. Wówczas wszystko będzie dobrze. Wtedy poradzisz sobie! Masz żonę i dzieci, ale wasze charaktery zupełnie inne, nie dobrane, jeden charakter szybszy drugi wolniejszy. Twój albo żony? – Niezupełnie. Jest ze mną człowiek, który zgodził się abym wszystko, co usłyszę opublikował, a nawet umieścił zdjęcie jego dłoni w Kwartalniku Romskim. – Nie pytasz tylko, czy mnie zainteresuje twoja propozycja..? – Mam nadzieję, że się dogadamy? – Lodzia lubi się przekomarzać – zapewnia Tadek. – Przyprowadź gościa… Gość, którego imienia i nazwiska z wiadomych przyczyn nie mogę tu zdradzić, na wiadomość, że wróżka Lodzia wyraziła zgodę, ma minę niepewną. – Ja się rozmyśliłem – słyszę. – Jak to, rozmyśliłeś się? To po co tyle kilometrów tutaj jechałem. Sam mówiłeś, że we wróżby nie wierzysz… Fragment wywiadu M. Dziedzickiej z KWARTALNIKA SPOŁECZNO–KULTURALNEGO STOWARZYSZENIA PRZYJACIÓŁ GARBATKI „MOJA GARBATKA” Nr 3(12) 2003 r. s.18, zamieszczony za przyzwoleniem wróżki Lodzi. 2 28 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 Linie dłoni należącej do osoby, której wróżyła pani Lodzia podajemy za zgodą zainteresowanego. Wychodzimy. Mąż pani Lodzi odprowadza nas do samochodu. Czas wracać. – …? Niestety, żony! – zgadza się gość. – Może to i lepiej? – I po co to robisz? – Jesteś znaną w okolicy wróżką, która potrafi wróżyć nie tylko z kart, ale także z dłoni – przypominam. – To jedna z mniej znanych umiejętności wróżenia. Tymczasem zbliżają się andrzejki – wieczór wróżb i przepowiedni. Ten sposób wróżenie na pewno zainteresuje naszych czytelników… – Najlepiej jedno i drugie, święta blisko – podpowiadam. – Jawen saste, bachtałe! – żegnam naszą wróżkę cygańskim pozdrowieniem. – A jak jest na mojej dłoni? PRZEPOWIEDNIA PANI LODZI Pomijając słowa powitania i wzajemne uprzejmości przejdźmy do wspomnianej wróżby z obiecanym załączeniem wizerunku dłoni, z której czytała Lodzia wróżka. – Za wróżbę? To już wolę kopę jajek – pani Lodzia uśmiecha się. – O tym powiedzieć nie mogę, za dużo tu osób, chyba że będziemy sami… – Mam dobrą żonę! – Wróżę tylko z jednej ręki – lewej, bo z tej najwięcej można wyczytać. – zastrzegła, gdy usiedliśmy. – Nigdy nie wróżę przy innych osobach, ale pan na to się zgodził? – spojrzała na gościa. – Tak! – Wróżbę postaram się ująć krótko, tak aby powiedzieć tylko o najważniejszych sprawach. Na początku musi pan wiedzieć, że wróżenie z pojedynczych linii nie ma żadnego znaczenia. Np. widzę u pana – wskazała na dłoń – długą linię życia, ale to wcale nie oznacza, że będzie pan żył długo, to tylko informuje o dużej sile życia. Dlatego wróżba z ręki polega nie na odczytywaniu znaczenia pojedynczych linii, a na odgadywaniu znaczenia wszystkich linii razem i dopiero w zależności od tego, jak są one ułożone względem siebie mogę z tego wnioskować o pana przeszłości czy przyszłości. Ludzie często pytają mnie, co oznaczają poszczególne linie? I po co to im, skoro osobno objaśnione i tak niewiele znaczą. – Nie powiedziałam, że masz złą. Powiedziałam o różnicy charakterów. Może pan powinien być…. Ale zostawmy to – kończy nieoczekiwanie pani Lodzia. – Co mogę ci jeszcze powiedzieć? Z układu linii widać, że czekają cię długie lata życia i na starość wszystko będzie dobrze, nie zaznasz biedy, a nawet się zbogacisz i będziesz żył w rodzinie… I nigdy nie wróż sobie z Tarota3 – ostrzega. – Z tych kart niedobre wróżby dla ciebie, związane ze złem…. Nieoczekiwane wejście gości sprawia, że musimy kończyć naszą rozmowę. Żegnamy się więc z obietnicą odwiedzin, gdy tylko w najbliższych dniach ukaże się Kwartalnik Romski, który solennie obiecują przywieźć pani Lodzi na pamiątkę dzisiejszego spotkania. – A ja przywiozę pani kurę – obiecuje nieoczekiwanie gość. 3 Tarot (lub tarok) – talia kart do gry, wróżenia bądź medytacji. KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 29 ROMANIPEN MŁODZIEŻ ROMSKA PISZE / PRZEDWCZESNE RODZICIELSTWO Romanipen Przedwczesne rodzicielstwo Bibi Niunia Malwina Giza Czekałam na film o Papuszy niecierpliwie. Czekałam na film prawdziwy o nas, Cyganach zrobiony przez znanych i cenionych polskich reżyserów. Ogromna była radość wśród Romów, na wieść, że w filmie o cygańskiej poetce zagrają Romowie, a kwestie wygłoszą w języku swoich przodków. Ciekawi byliśmy jak wypadną. Kto zagra Papuszę? Jowita Budnik, znana z filmu „Plac Zbawiciela”, której nie można nic zarzucić, gdyż swoją rolę odegrała dobrze. Nie zmienia to jednak faktu, że nie widziałam w niej Cyganki. Jej zbyt słowiańska uroda była zauważalna pomimo charakteryzacji. Nie krytykuje tego filmu i nie roszczę sobie do tego pretensji. Oglądałam ten film jako Cyganka. Film oparty na faktach, a jednak prawda zawarta w nim była inna. Nie wiem, jakie zamierzenie kierowało filmowcami, ale na pewno udało im się pokazać biedę, brud a nawet czuło się wielki chłód bijący od tego dzieła. Podczas projekcji filmu na sali zaległa cisza, można było usłyszeć swój oddech. Była to martwa cisza, która towarzyszyła nam po zakończeniu filmu. Było mi niezmiernie smutno. Nie wiedziałam o co mam zapytać osobę towarzyszącą. Słyszałam jak jedna kobieta mówiła: „Przecież Cyganie byli bardziej weseli”. Owszem Cyganie byli weseli, ale nie zawsze, musieli być bardzo czujni w tych trudnych dla siebie czasach. Wyjątkowo dbali o to, aby chronić swoje rodziny przed niebezpieczeństwem, jakie groziło podczas wojny. Film to opowieść o dramacie Papuszy. My, Romowie wiemy, że to był także dramat rodziny, jej najbliższych a także całej społeczności cygańskiej. Wszyscy wiemy, że wtedy i obecnie kodeks Romanipen obowiązuje każdego Roma. Bronisława Wajs – Papusza pochodziła z grupy Polska Roma, gdzie te zasady obowiązywały. My, Romowie z tej grupy wiemy i pamiętamy jak Papusza była traktowana. Często słyszymy, co na ten temat mówią „gadźe”. A mówią, że Cyganie ją wyklęli, że została wyrzucona z Romanipen, Jek ław ke Roma; Dźan Romałe pe da filmo. Podykhen syr jamaro dźipen wydyćhołys. Sy śiukar bilty. Roma rakiren romanes ceło filmo. Aktory miśto baśawen. Dźan dykhena syr sykado sy dźipen Papuszakro i romengro dre dola ćiry. Kana keren łatyr fimy ćhynen cejgi. Jame Roma powinno te frejdźuwas. Rakhas romanipen, ale so sykluwas i sy dasawe talenty, to frejdźuwas. Dawa nani chyria. B.N. 30 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 że ją opluwano i to wszystko przysporzyło jej tyle bólu, że jej biedna głowa nie zniosła tylu przykrości. Ale nic nie mówią o najbliższych, którzy stawali w obronie ich siostry, ciotki, żony a także matki. Papusza od zawsze była osobą bardzo wrażliwą, nieodporną na złe traktowanie. Wymówki czy wyzwiska, które ją spotykały zostawiały ślad na jej psychice. Pamiętam jak pierwszy raz widziałam Papuszę. Było to na chrzcinach w Inowrocławiu w latach siedemdziesiątych. Wśród Cyganek zwróciła moją uwagę bardzo subtelna Romni, spytałam: „Kto to jest ?” W odpowiedzi usłyszałam: „To Papusza, ta co pisze wiersze”. Nie zaprzątnęłam sobie wtedy zbytnio tym głowy, gdyż w tym momencie Romowie z poszczególnych miast tańczyli „kozaka”. Czytałam wszystkie książki Ficowskiego. Uważałam i nadal uważam, że to najdokładniejszy obserwator życia cygańskiego i najlepiej przekazał naszą romską rzeczywistość. Papuszę i jej wiersze poznałam w jego książkach. Myślę, że my, Cyganie nie opluwaliśmy jej za to, że pisała wiersze, ale było nam nieswojo, że przy tym ukazał się słownik, który tłumaczył język cygański. Język to nasza tajemnica, a za zdradę tajemnic oskarżają nie tylko Romowie. Za zdradę narody skazują na wielkie kary. Romowie zostali obnażeni ze wszystkich tajemnic. Nie wiele już możemy zachować dla siebie. Po obejrzeniu filmu „Papusza” czuję niedosyt, czegoś zabrakło, ale zapamiętam piękne obrazy. Piękny i jakże charakterystyczny dla zachowania Cyganów jest obraz, kiedy to Romowie przebywają w areszcie i denerwują milicjantów swoją grą i tańcem. Bardzo mało śpiewu i muzyki tak charakterystycznej dla tej mniejszości. My, Romowie ale i nie- Romowie czekaliśmy na takie sceny w filmie. Myślę, że nie tylko ja chciałam zobaczyć Bronisławę Wajs, ubogą Cygankę jako schludną, subtelną Romni, jaką zapamiętałam. Papusza zawsze mówiła śpiewnym, cygańskim akcentem jakby recytowała wiersze. Była kobietą wrażliwą nad wyraz, którą krzyk chłopa ze wsi potrafił zwalić z nóg. Była Cyganką prostą, a zarazem inteligentną, którą z przyjemnością oglądałam i słuchałam w filmach dokumentalnych, gdzie rozmawiała ze swoim przyjacielem, ‘pszałoro” Ficowskim. Zabrakło mi w filmie tej poetki, osoby z talentem od Boga, a widziałam przerażające mieszkanko, a w nim Papuszę palącą papierosy, siedzącą przy stole, na którym stoi wódka. Wyszłam z filmu wzruszona, w uszach brzmiała mi przejmująca muzyka, a przed oczami pozostał odjeżdżający w różne strony tabor. Łza zakręciła mi się w oku. To jednak nie my, Polska Roma. Nie założyłam jeszcze rodziny, jestem Romką. Przekroczyłam magiczne 15 lat, uważane przez wielu za wiek kiedy dziewczynki romskie wychodzą za mąż, są porywane. Może kiedyś tak było, że dziewczęta nie miały nic do powiedzenia i musiały poddać się zwyczajom jakie panowały. Teraz to się zmieniło. Wiemy z historii, że zamążpójścia w tak młodym wieku nie występowały tylko u Romów. Swaty i wszelkiego rodzaju aranżacje ożenku młodych były i w rodach arystokratycznych i wśród chłopów. Mijały lata, ludzie mieli większy dostęp do wiedzy i nauki. Edukowała się młodzież i nie tylko chłopcy, coraz większa liczba dziewcząt chciała się uczyć. Kobiety zaczęły walczyć o swoje prawa, nie chciały młodo wychodzić za mąż i rodzić dzieci. Zapragnęły się uczyć, a dzisiaj także realizować swoje kariery. Kobieta się wyzwoliła, kobiety romskie także szły z postępem, ale zostawały bliżej ogniska domowego. Romki nie stawiają na pierwszym miejscu kariery, gdyż nawet nie mają wysokiego wykształcenia, ale mają rozum. I tak jak jej prababka często w wieku 15 lat wychodzi za mąż i rodzi dzieci. Jest duża grupa dziewczyn, która chce się uczyć i osiągnąć stabilizację finansową, żeby zabezpieczyć byt rodzinie. Młode kobiety romskie chcą iść z postępem i dotrzymać kroku pędzącej, szybko zmieniającej się cywilizacji. Kobiety romskie nie miały łatwego życia, to nie znaczy, że niczego dobrego nie zaznały. Kobieta wg opowiadań mojej babci, była przede wszystkim matką. Jeżeli tak się stało, że matką została dziewczynka 14 lub 15-letnia a często się zdarzała i młodsza, otaczano ją opieką. Dziewczyna cygańska w błogosławionym stanie była pod czujnym okiem swojej mamy i teściowej. Młodym pomagano w wychowaniu maleństwa, które pojawiło się w życiu dwojga niedojrzałych życiowo, młodych ludzi. Opieka i wszelka pomoc na jaką było stać ro- dziców otrzymywali młodzi do czasu, aż sami byli gotowi podjąć odpowiedzialność za swoje życie. W dzisiejszych czasach też tak jest. Nie wszystkie ale są dziewczynki, które same nie zmuszane przez rodziców chcą wyjść za mąż, mieć dzieci. Ale są i takie, które nie chcą szybkiego zamążpójścia, chcą żyć, tak jak sobie zaplanowały. Dzisiaj, tak jak i dawniej jest nie do pomyślenia, żeby młoda matka została zostawiona sama sobie bez opieki najbliższych. Często słyszymy czytamy w różnych publikacjach na tematy dziewczynek romskich porywanych i gwałconych (jakby to była reguła). Jeżeli tak się wydarzy, młody ponosi konsekwencje według naszego prawa (które ostatnio często jest wyśmiewane). Cygan i Cyganka to są ludzie z krwi i kości, poza zasadami, które powinni przestrzegać, niczym się nie różnią od swoich nierobskich rówieśników. W świecie współczesnym, w świecie „gadźiów” gdzie tak dużo się mówi o sprawach intymnych, młodzi nie mają większych zahamowań. Podejmują życie seksualne bardzo często poniżej piętnastego roku życia. Najczęściej wynika to z chęci przypodobania się koleżankom i kolegom, gdyż nie na czasie jest zachowanie wstrzemięźliwości. Rodzice najczęściej zajęci pracą nie wychowują swoich dzieci, a młodzi nie kontrolowani podejmują decyzje, które często kończą się problemami, którym rodzice nie potrafią stawić czoła. Dziewczyna, często nie wie co z sobą począć. Jeśli jej odmienny stan jest widoczny, rodzice rozkładają ręce i dziewczyna zostaje sama z dzieckiem. Dobrze jak ma pomoc ze strony rodziców, ale często musi szukać miejsca dla siebie i dziecka w placówkach do takiej pomocy przysposobionych. Sytuacja nieletnich matek w rodzinie cygańskiej jest o niebo lepsza. Młoda matka jest żoną, której pomaga rodzina. Nieletnie romskie matki nie idą do domu samotnej matki, są wśród swoich, którzy się cieszą z nowo narodzonego dziecka i służą pomocą w każdej chwili. KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 31 PRAKTYCZNE PORADY /BECIKOWE PRAKTYCZNE PORADY /BECIKOWE „Becikowe”- wszystko o środkach finansowych z tytułu urodzenia się dziecka. Karol Kowalski Przyjście na świat nowego członka rodziny to jeden z najpiękniejszych momentów w życiu każdej rodziny. Niejednokrotnie wiąże się on z dodatkowymi wydatkami i kosztami ponoszonymi w celu utrzymania maleństwa, opieki nad nim. „Becikowe” jest znakiem życzliwości, uśmiechem społeczeństwa dla rodzącego się życia, uznanie dla narodzin, a dla wielu, zwłaszcza uboższych, ważny i cenny gest. Stanowi ono wsparcie finansowe dla familii, w których na świat przyszło dziecko. Należy pamiętać, że istnieje kilka jego rodzajów. Pierwszym jest „becikowe”, przysługujące jeżeli dochód rodziny w przeliczeniu na osobę nie przekracza kwoty 1922 zł. Jest to tzw. jednorazowa zapomoga z tytułu urodzenia się dziecka. Becikowe to przysługuje wszystkim, niezależnie od uprawnień do dodatku z tytułu urodzenia dziecka, w wysokości 1000zł na dziecko. Wprowadzone ustawą z dnia 29 grudnia 2005 r. o zmianie ustawy o świadczeniach rodzinnych (Dz. U. Nr 12, poz. 67). Jest świadczeniem rodzinnym. Ustawa z dnia 26 lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych (Dz. U. Nr 14, poz. 176, z późn. zm.) w art. 21 ust. 1 pkt 8 stanowi, iż świadczenia rodzinne są wolne od podatku dochodowego. Becikowe przysługuje: • matce, • ojcu lub • opiekunowi prawnemu dziecka. Pisemny wniosek o becikowe można złożyć w urzędzie gminy lub w ośrodku pomocy społecznej (w miejscu, gdzie wypłacane są świadczenia rodzinne) w terminie 12 miesięcy od dnia narodzin dziecka. Wniosek złożony po terminie będzie pozostawiony bez rozpozna- 32 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 nia. Do wniosku o becikowe dołączyć należy następujące dokumenty: • dokument stwierdzający tożsamość osoby ubiegającej się o becikowe • skrócony odpis aktu urodzenia dziecka lub inny dokument urzędowy potwierdzający datę urodzenia dziecka; • pisemne oświadczenie, że na dziecko nie zostało wcześniej pobrane becikowe np. przez drugiego z rodziców). • zaświadczenie lekarskie o opiece medycznej od 10 tygodnia ciąży Od 1 stycznia 2012 r. do otrzymania becikowego ponownie wymagane jest przedstawienie zaświadczenia lekarskiego o pozostawaniu pod opieką medyczną przez okres co najmniej od 10 tygodnia ciąży - do porodu. Zaświadczenie potwierdza fakt odbycia co najmniej trzech wizyt u ginekologa - w każdym trymestrze ciąży. Musi zostać wypisane na specjalnym formularzu , które wyda lekarz prowadzący matkę w ciąży. Drugim rodzajem „becikowego” jest dodatek do zasiłku rodzinnego z tytułu urodzenia dziecka. Przysługuje on matce lub ojcu albo opiekunowi prawnemu dziecka, a także opiekunowi faktycznemu dziecka - do ukończenia przez to dziecko pierwszego roku życia, jeżeli nie został on przyznany rodzicom lub opiekunowi prawnemu dziecka. Należy pamiętać, że ustawa o świadczeniach rodzinnych podaje następującą definicję opiekuna faktycznego - jest to osoba sprawująca opiekę nad dzieckiem, która wystąpiła do sądu rodzinnego z wnioskiem o przysposobienie tego dziecka. Nie jest, zatem opiekunem faktycznym babcia dziecka pozostawionego pod jej opieką przez rodzi- ców, którzy np. wyjechali za granicę do pracy sezonowej. W przypadku wystąpienia o przysposobienie więcej niż jednego dziecka lub urodzenia więcej niż jednego dziecka podczas jednego porodu dodatek przysługuje na każde dziecko. Zatem rodzina z bliźniakami otrzyma dwa dodatki - na każde z dzieci po 1000 zł. Aby uzyskać dodatek z tytułu urodzenia dziecka, należy być uprawnionym do zasiłku rodzinnego. Nie ma możliwości otrzymania samego dodatku bez zasiłku rodzinnego. Dlatego trzeba najpierw złożyć wniosek o zasiłek rodzinny wraz z dodatkami, w którym należy zaznaczyć: dodatek z tytułu urodzenia dziecka. Otrzymanie zasiłku rodzinnego uzależnione jest od spełnienia kryterium dochodowego, które obecnie wynosi 539 zł, a gdy członkiem rodziny jest dziecko legitymujące się orzeczeniem o niepełnosprawności - 623 zł. Dzięki temu rodzina może się starać także o dodatki do zasiłku rodzinnego - w naszym przypadku dodatek z tytułu urodzenia dziecka. Wniosek o dodatek do zasiłku rodzinnego złożyć można w urzędzie gminy lub w upoważnionym do realizacji świadczeń rodzinnych ośrodku pomocy społecznej W zależności od sytuacji rodzinny mogą być też wymagane inne dokumenty, o których mowa w rozporządzeniu Ministra Polityki Społecznej w sprawie sposobu i trybu postępowania w sprawach o świadczenia rodzinne (Dz. U. z 2005r., Nr 105, poz. 881, z późn. zm.). Wniosek o ustalenie uprawnienia do omawianego dodatku należy złożyć najpóźniej do dnia, w którym dziecko kończy 1 rok życia. Trzecim rodzajem „becikowego” jest „becikowe gminne”. gmina może przyznać z własnych środków dodatkowe świadczenie, tzw. gminne becikowe. O tym, komu i na jakich zasadach przyznawać to świadczenie, decyduje rada gminy. Te środki finansowe płacone są z budżetu gminy, zazwyczaj niezależnie od dochodu. Każdorazowo jednak należy pytać bezpośrednio we właściwych urzędach gminy czy wprowadzono taką formę pomocy na ich teren czy też nie, a także jakiego rodzaju dokumenty są potrzebne by móc ubiegać się o tego typu pomoc. Do wniosku o zasiłek rodzinny należy dołączyć przede wszystkim: • uwierzytelnioną kopię dokumentu stwierdzającego tożsamość osoby ubiegającej się o zasiłek rodzinny • skrócony odpis aktu urodzenia dziecka lub inny dokument urzędowy potwierdzający wiek dziecka • orzeczenie o niepełnosprawności albo o umiarkowanym lub znacznym stopniu niepełnosprawności, w przypadku, gdy w rodzinie wychowuje się dziecko niepełnosprawne • zaświadczenia lub oświadczenia stwierdzające wysokość dochodu rodziny. KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 33 Z ŻYCIA WZIĘTE / ROM ZAWSZE WINNY Z ŻYCIA WZIĘTE / ROM ZAWSZE WINNY Rom zawsze winny Bibi Niunia Rom musi się boksować całe życie - to słowa, które wypowiedział po nagonce na Romów z Andrychowa Gerard Linder, Rom z Andrychowa, mistrz świata w kick-boxingu, społecznik i prezes Małopolskiego Stowarzyszenia Romów „Jamaro”. Wydarzenie, które przyczyniło się do nawoływań, żeby wyrzucić Romów z miasta codziennie ma miejsce w innych częściach Polski i świata. Tym razem szesnastoletni chłopak pochodzenia romskiego pobił i zabrał rower dwunastoletniemu chłopcu z polskiej rodziny. Czyn jest naganny! My Romowie nie jesteśmy zadowoleni, że ktoś z nas zachowuje się źle i tym samym daje powód do oskarżenia całej społeczności romskiej. Nie chcemy i nie powinniśmy być oskarżani jako społeczeństwo. Codziennie słyszymy o tym, że jakaś matka czy konkubent pobili, często zabili swoje bezbronne dziecko. Ktoś inny molestuje seksualnie chłopca czy dziewczynkę. W świecie jakiś szaleniec z karabinem w ręku strzela do bezbronnych ludzi, czy do dzieci w szkole. Czy ktoś wtedy oskarża daną rodzinę czy państwo …? Nie, bo to nie jest normalne! Każdy człowiek jest odpowiedzialny za swoje czyny i zachowania. Żyjemy w czasach, w których codziennie słyszymy o dewiacjach i zachowaniach często niegodnych człowieka. Cygan-Rom to dobry przykład winnego. Cygan nie pracuje, niszczy mieszkania, zrywa podłogi i pali nimi w piecu, porywa dzieci, kradnie, brudas, nędza niech wynosi się do Rumunii – to opinia wielu ludzi, a także mera miasta Cholet we Francji, który stwierdził mając na myśli Romów, że Hitler nie wybił was wystarczająco dużo. Podobnie 34 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 Minister Spraw Wewnętrznych Francji, który chciał się pozbyć Romów ze swojego państwa. Jak można w ten sposób traktować ludzi? Cała seria nienawiści, brutalnych słów i czynów jakie się ostatnio wydarzyły upewniają Romów w tym, że zawsze za zły czyn jednego z nas odpowiadają wszyscy. Nieustannie chcą nas wyrzucać poza granice miasta, państwa a najlepiej jakby po nas ślad zaginął. A przecież ta ziemia nie jest niczyją własnością. Jest dana nam ludziom po to, żebyśmy żyli i szanowali się nawzajem. Człowiek, który sam postępuje przynajmniej poprawnie nigdy nie pozwoli sobie na oskarżenia całej grupy ludzi, którzy często nie wiedzą o złych zachowaniach swoich dzieci, braci, sióstr, matek czy ojców. Dlaczego tak się dzieje, że ludzie, którzy skazani byli na całkowitą zagładę ciągle doświadczają odrzucenia? To co spotyka nas Cyganów, wykształciło w nas mechanizm obronny. Ale to nie oznacza, że musimy się godzić z takim traktowaniem, jak ten w Andrychowie czy we Francji. Świat nie jest wolny od zła. Są ludzie źli i dobrzy. W każdej społeczności lokalnej, czy mniejszości etnicznej są tacy, których zachowanie jest naganne. Nie chcemy ponosić zbiorowej odpowiedzialności, bo tak nie dzieje się nigdzie. Nie chcemy być zawsze winni. Nie chcemy, żeby porównywano nas do najgorszych. Instynkt samozachowawczy pozwolił nam przetrwać setki lat prześladowań i wrogiego stosunku większości dlatego, żyjemy zgodnie ze swoimi przekonaniami. Mamy nasz kodeks postępowania, który często wyśmiewany, nazywany „jaskiniowym” ale dla nas ludzi bez państwa i w takich sytuacjach odrzucenia, jest sposobem życia w zgodzie ze swoimi bliskimi. Romowie nie chcą wiele, korzystają z pomocy społecznej - nagminnie wypominanej, bo sami z powodu braku edukacji niechętnie przyjmowani są do pracy. Ci wyedukowani, których wygląd zewnętrzny nie wskazuje na pochodzenia, pracują i bardzo dobrze wypadają przed większością społeczeństwa. Ciągle się mówi o integracji, wydaje mi się, że to społeczeństwa większościowe powinny się zastanowić nad tym jak ta integracja ma wyglądać? Czy Cyganie ciągle odrzucani, uważani za winnych, innych, niepotrzebnych i oskarżanych za czyn jednego nastolatka romskiego, mogą czuć się bezpiecznie i integrować się z resztą społeczeństwa?!!! Jek ław ke Roma; Śunas so pes kereł pe sweto. A to dre Francja romen wyćhurden, a kana dre foro Andrychów gadźie kamenys romen te wyćhurdeł forostyr. Ćhawo terno, dynało bakro, rakłoreske załeł rowero i jeszcze łes mareł. Pe so dawa keren jamare ćhawore.? Jame Roma powinno terakhas jamen i tesyklakiras ćhaworen, kaj nani frej dasawe buća tekereł. Jame nasam ke pe, jame sam zdyne pe gadźiendyr. Nani saro jamenge frej. Ternipen kana pes na kandeł, keren so kamen. Pe so jamenge kaj gadźie men tewykharen „mełałendyr”, kaj buća nakeras, kaj tewyligiras pes forostyr. Dada i phure Roma powinno tezakazynen ternenge chyria zachowanio. Dre doła ćiry jamare dada jamenge but rakirenys,syklakirenys jamen syr sam tedźidźoł maśkir gadźiendyr.Te nazadas pes gadźienca, te na maras rakłoren. Saro tekeras adźa kaj tejaweł miśto, bo jame sam Roma i nani jamen jamaro them Sawo terdźoła pał jamendyr. Najbaredyr ćiro kaj tełas pes pał peskro dźipen. B.N. KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 35 PARAMISI ROMANE PARAMISI ROMANE Paramisi Romane Maćho dźngadźja, śero łeskro sys dasawo pharo syr gono giwesa. Zdykhća pał pestyr. Pe do śteto kaj taśa sys bagipen nani nikon. Na ćhyja ani jek śpera! – So, pes mange przethodźa? – podu mindźa. Geja ke weś. Dykheł graja, sy terde pe peskro śteto, doj kaj łen phandzia i chaciołys kuty jag. – Suno…? Dawa sys suno! – dumindźa ćhy dałestyr nahalołys. Ke kher ryśija raty, cholinakro, kaj ceło dywes przepeja. Ke dowa ceło ćiro geł jakha sys łes do ćhaj. Syr kham zageja whtyja pe grestyr i pałe tradyja ke dowa weś. Belwel wydełys pe łeske da korkory syr doja, ćiro łeske działys potyknes. Maćho, pośli doja rat naśty beśełys. Kamełys pe łeske tesoweł. O ke...? Zasuća, czy pes łeske dźa wydeł, dykheł pałe jag chaćioł. Adźa! Dre weś chaćioł jag. ywes sys haćkirdo, sys but gadźie sawe kinenys i bikinenys, Maćho belwele wygeja forostyr. Kham zageja, syr jow dogeja i zarykirdźa pes paś Romano Weś. Dźa da weś kharde gadźie gawendyr rakirenys, kaj doj straśakiren mułe romengre. Nadarełys Maćho, jow ćhy peske nakerełys dasawe rakirybnedyr. Sys zorało i paćełys kaj saresa peske deła rada. Dykheł, so geł belwel khere nadodźała, podumindźa kaj daj soweła. 36 – So za beng?! – przekhośćia jakha cholinakro, kaj łes dźingade. – Daj na som korkoro suto! Chadyja pes i geja dre ryg sawuniatyr śunełys rakiryben, karyg dodźałys saben i baśaiben. – A kana, o ke! – phendzia teł nakh, ufrejdźja syr dykhća jag a paś łatyr khełenys Roma. – Jawjom ke myre...! Roma dźa sys zaline dałesa so keren, kaj nadykhte syr jow dogeja. Maćho nasys źakirdo kaj łes te zamangen. Lija khoro pibnasa i doćhudźa ke muj i wypija saro so doj sys. Wydyja pes łeske, so dykhća maśkir rukha syr przenaśća ćhaj. – Siuki! – khardzia pe łatyr. Rat kerdźa pes sygo. Dre weś nasys dyćło kham, sare rygendyr zadźałys belwel. Na kamdźa raty tedźał, sys doj bary ćar, sys kindo i dar sys pes wdźał duredyr. Najbarydyr śteto pe ćar sys kindo, sys śił. Pe bacht syr rozhaćkirdźa jag, kerdźa pes tatedyr, nasys dźa śił. Maćho skhńija pał ceło dywes i syr thodzia pes dźa zasuća. Ćhaj zarykirdźa pes i podykhća pe łestyr. Maćho wypija panii khorestyr, przekhośća jakha i dykhełys pe łatyr. Dre dut jagatyr ćhaj wydyćhołys dźasyr te jaweł na da phuwiatyr. Chadyja pharo dźij, zadreindźa pes łeske dre śero i peja syr baro, pe ćar. Sys phaś dywes, syr dźingadźa łes saben i rakiryben. Kerdźa pes śukar dywes, pe rukha sys beśłe ćirykłe i bagen, pe ćar dyćło sys kindypen. KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 Dźij łeske zamardźa zorałes. So doj sy do Roma, to i Siuki sy łenca. Na odtradyne daryg. Geja ke jone. Roma syr taśa beśtłe sys paś jag, bagenys gily, sawy jow na dźinełys. Dźa bagen dźasyr te jaweł łen warysawy bibacht. Rozdykća pes. Pe śteto pośli śćhyndło rukh beśtło sys warykon, podymen ke dźiukeł. Podgeja paś jag. Phuro, rupune bałenca manuś zdykhća pe łestyr banges. – Dźiukeł dawa,.. manuś? – narozhalołys Maćho. Jakhenca rodełys ćha Siukja. Dykheł sy wawyr ćhajenca, khełen. Warykon podyja łeske khoro pibnasa. – Pi pe sastypen! – śuneł. Maćho zasandźa. Siuki sys nadur łestyr! Śukar sys i khełełys adźa dźasyr bałwał ła teligireł, khełełys purano romano kheliben. Chtyłdzia khoro kaj łeske podyne i wypija saro so doj sys. – Eej! Eej! – śundło sys syr weś łeske odpheneł. Kałe jakha Śiukiakre dykhełys i łakro kheliben, a dre śero łeskro ceło sweto pirełys. Sygedyr…sygedyr… – So dawa! So,dawa! – Maćhesa ceło sweto pireł. Weś…belwel… saro zadźał! Dźngadźija pałe pe wawyr dywes. Śero łes dukhałys, a dre kana śunełys bagipen. Pałe dykheł do korkoro śteto, sćhyndło ruk pe sawo sys beśtło phuro manuś. A pośli saro nasys śpera! – Dawa na sys suno, Siuki daj sys! – cholinakro sys pe pestyr kaj pałe dyja pes temaćkireł i naśadźa ćha. – Poźakiren! – odpheneł korkoro peske. – Ke tryn moły, dykhasam! Pe tryto moło, syr zapeja rat, lija pesa brainta, chabena i przytradyja ke do weś. Nikon nasys, rozdykhełys pes pośli nikonestyr nasys śpera. Pe boliben wydźanys ćerchenia, duredyr dyćło sys syr zageja kham. Maśkir rukha dyćło sys syr pes kereł belwel. Ćiro naśełys łeske potyknes. Dur dre gaw śundło sys syr dre khangery wymareł śtondy śtondegro. – Sy phaś rat! – hadyja, pharo dźij. – Ćiro mange teryśoł! – Maćho! Obdykhća pes. Pał łestyr terdy sys Siuki i sałys ke jow. – Jawjan! – Sam! – sykadzia waśtesa pał pestyr. Ćaćio. Pał łestyr sys Roma. Jekh kerenys jag, wawyr zaline pes kaj te keren warysawo chaben. – Dadywes me tumenge dawa te chał i te pieł! – Maćho sykadźa pe wurden sawesa jawja. – Pien i chan, kicy tumaro dźij kameła. Dawa saro jandźom tumenge! – Dźiestyr pszała des, dźiesa łas! – odphendźa łeske rom. KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 37 CYGAŃSKI HUMOR /JAK KSIĄDZ Z CYGANEM ZAJĄCA UPOLOWALI PARAMISI ROMANE Warykaj śuneł baśaweł gajga, duredyr śundło sy baśady. Sare chtyne i gene tekhełeł. Maćho na zmekhełys jakhendyr Siukja. Pe saro dykhełys, rakhełys kaj pałe łeske ke nanaśiadźon. Roztyrdełys łengro kheliben teł weś, doj kaj sys terde graja. Nadur sys rukhendyr i… Maćho chtyłdzia Siukunia, joj na dyja godli i pe wurden whtyja i sygo odtradyja. Tradełys dźa sygo, kaj jaga naśenys teł grengre chera, a bałwał baśawełys cełe zorjatyr. Zdryja phuw, rukha–bare dźasyr kon te kameł łen phuwiatyr tewyreskireł, kerdźa pes bałwał, dasawo baro kaj dar sys bary! – Terdźuw! So keres? Terdźuw! – warykon pał łestyr kharełys. Maćho ćhy naśiunełys. Nahara weś przetradeła, gaw dyćło, daryg nadur ke łeskre manuśa. kokały ruweskre. So rakhesa, skende do kokały ke gono i wyćhurde pe do śteto kaj samys, jone rozperena pes pe tykne. Adźa men wyligiresa da kośibnatyr. Widzi proboszcz, że trafił na prawdziwego franta, powiada więc: – Skoro tak, zgoda! Pójdziemy na plebanię, kucharka zająca upiecze, a zje go rano ten, kto będzie miał ładniejszy sen. – Zgoda! – Cygan na to. Zreśćija bałwał, chtyłdzia saro so jow wyćhudźa gonestyr i rozligirdźa łen dre śtar ryga swetoskre, a paś Maćhestyr terdźine sare do Roma. Terde sys wurdena, zachaćija jag… Ksiądz, że to osoba duchowna, której obowiązkiem było do mówienia prawdy Cygana przyuczyć, jak rzekł, tak uczynił. Nakazał kucharce zająca przyrządzić, po czym zgodnie z umową legli spać. – Siuki ćhyja Maćhesa khetane?... Rankiem, ledwie świt niebo zabielił, kazał ksiądz wołać Cygana i o sen pyta. – A, dźa! Maćho lija śukar Siukja. Jone duj bare semency khetane tradenys pe weśa. Chara pesa sys, chara… – Sen miałem piękny – Cygan na to – ale jegomość śnił pewnie jeszcze piękniej? Było nie było, wczesnym świtem ksiądz po porannej modlitwie sięgnął swoim zwyczajem po fuzję i ruszył w stronę łanu zielonej kapusty, co to gosposia na wiosnę posadziła. Na zająca tam było trafić najłatwiej, o czym dobrze wiedział, bo nieraz już dorodnego szaraka ustrzelił. Tym razem też długo nie szukał, bo zając jakby sam na niego czekał. Podniósł ksiądz fuzję, zmierzył, strzelił, zając ino fajtnął! – Chara dałeske, geł but berśa chyrja ducho, Ruw, jawja ke jame ke weś. Roma łes wytradyne, jow rozcholisyja i mekća pe jamendyr kośiben, kaj keterdźuwas dre do jek śteto. Dołe ćirostyr frej jamenge warykicy moły dre berś, dre phaśrat tejawas doj, tekhełas i tefrejdźuwas. Dadywes, parykiraw tuke, wygejom do przekośte śtetostyr, myre manuśia doj ćhyne! – Dawa pes pe ćhy zdeła! – odphendźa Siuki. – So kames jamenge tepomogineł, dźa i dre phaśrat do śteto kaj sys beśło phuro manuś chande phuw. Chande dźa chara, kaj te rakhes Gadka wg Józefa Wawrytko–Krzeptowskiego z 1934 r Kerdźa Maćho saro so phendzia łeske Siuki, pe wawyr dywes geja dre do śteto i chandełys phuw. Dźasyr rakirełys Siuki rakća kokały ruweskre. Skendyja sare so ke jekh ke gono, rozćhurdyja pe ćar, a jone rozpene. Wydźałys kham, dyćło sys kaj naddźał newo dywes. Maćho na paćełys dre dawa so kerdźa, frejdźołys. Udyja pes łeske..! Dre dowa Siuki zdykhća pe łestyr, dre jakha sys ła jaswa i pheneł ke jow: – Wytyrdawa łen doryg! – phendzia Maćho. – Taśa tradasam sare, myre manuśenca i chyrie duchose wytradasam. JAK KSIĄDZ Z CYGANEM ZAJĄCA UPOLOWALI – Ot, pieczyste na obiad łaskawie Bóg zesłał – myśli i do leżącego bez ducha szaraka podchodzi, aby go do torby wrzucić, gdy nagle z lasu wyskakuje Cygan i powiada: – Przepraszam jegomości, ale zając jest mój! – Jak to twój, skoro to ja przed chwilą zmierzyłem i strzeliłem! – powiada zaskoczony ksiądz – A u ciebie nijakiej strzelby nie widzę! Z czego więc strzelałeś? – O, tak! – ksiądz na to. – Śniło mi się, że byłem w niebie, jadłem tłusto i piłem węgierskie wino. Musisz przyznać, że to piękny sen? A co śniło się tobie? – Prawdę, mój jegomość mówicie, bo mnie również śniło się, że jestem w niebie i widzę was przy pełnej misie. Właśnie chciałem do jegomości podejść, gdy nagle święty Piotr łaps mnie za kark i powiada: „Co ty Cyganie tutaj robisz, zmykaj szybko na ziemię i ciesz się z tego, co ci Pan Bóg dał. No to poszedłem na plebanię i zjadłem tego zająca. – Ha! – krzyknie ksiądz na te słowa i do piekarnika zagląda. Ale gdzie tam! Po zającu śladu nie ma! „Bo nad przebiegłość plebana, większa jest przebiegłość Cygana” – mówi stare cygańskie przysłowie. (przp. aut.)1. W wersji literackiej opracował: – A, ot, z kija – mówi Cygan. Baśń wg: Zenon Gierała: Cygańskie srebro. Wyd. PTTK „KRAJ” Warszawa 1991 r. Na język romski tłumaczyła Bibi Niunia. Il. wg Mirosława Siary Zenon Gierała – Widzicie ludzie głupiego – woła ksiądz. – Twierdzi, że z kija do zająca strzelał? Na to Cygan z uśmiechem: – Toć nie dalej jak w niedzielę gadaliście jegomość na kazaniu, że jak Pan Bóg dopuści, to i z kija wypuści. – Tak mówiłem tylko, że Cygana w kościele nie widziałem! – Cygan ma lico ciemne, a pod bocznym ołtarzem, gdzie modliłem się o zająca, ledwie widać. Pan Bóg musiał jednak mnie usłyszeć skoro teraz go zesłał… 38 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 J. Krzyżanowski: Morfologia bajki, „Lud”. XXXVII. Kraków 1947. Patrz też: Ficowski J.: Cyganie polscy. PIW, 1953, s.93. Także: Płatek P.: Sennik Współczesny, Opowieść o trzech wędrowcach, s.6. 1 KWARTALNIK ROMSKI / NR 12/3 2013 39 Galeria Michelangelo Merisi da Caravaggio (1571 – 1610) – „Wróżenie z ręki”, (Cyganka wróżąca), olej na płótnie – (1595). Czasopismo współfinansowane ze środków Unii Europejsk iej w ramach Europejsk iego Funduszu Społecznego Romano Waśt KAPITAŁ LUDZKI NARODOWA STRATEGIA SPÓJNOŚCI Pomocna Dłoń