Wartość Ojczyzny kiedyś i dziś
Transkrypt
Wartość Ojczyzny kiedyś i dziś
Reportaż literacki Ewelina Jachymczyk II LO im. M. Konopnickiej ul. Partyzantów 68 22-400 Zamość Opiekun: pani Beata Chmura Wartość Ojczyzny kiedyś i dziś Rok 1939-1945 czasy okupacji. Aresztowania, łapanki, zsyłki na Sybir. Tragedia milionów ludzi oraz jednostek. Czasy trudne dla ludzi, którzy walczyli o swoje wartości i poglądy, wolność ojczyzny i byli za to surowo karani. Czy my młodzież, dorośli, ludzie żyjący współcześnie, patrzący w przyszłość jesteśmy w stanie zrozumieć przeszłość? Czy potrafimy zrozumieć wartości ważne w tamtych czasach? Co jest ważne dla nas teraz? Te pytania skłaniają do refleksji i próby zrozumienia tamtych czasów. Z panem Kazimierzem Lizakiem spotkałam się 3 lata temu. Jest on emerytowanym żołnierzem Armii Krajowej. Z wyglądu miły pan w podeszłym wieku. Przeprowadzając z nim wywiad na temat dziejów Sybiraków, nie spodziewałam się, że taki zwykły człowiek, którego każdy z nas może spotkać na ulicy przeżył tragedię. Gdy opowiadał mi swoja historię, długo nie mogłam uwierzyć, wyobrazić sobie, że takie rzeczy mogły kiedykolwiek mieć miejsce. Początek tragedii Po wejściu wojsk rosyjskich do Polski rozpoczęły się aresztowania żołnierzy Armii Krajowej, dokonywanych przez UB i NKWD. Pewnego dnia podczas zakończenia jednej z akcji prowadzonych przez żołnierzy, dowództwo wydało rozkaz, by wziąć ze sobą broń i rozejść się do domu, by w razie potrzeby "zorganizować się". Jednak w nocy pan Kazimierz usłyszał pukanie do drzwi. Byli to rosyjscy i polscy sierżanci. Zabrali go na ulicę Piekarską w Tomaszowie Lubelskim, by sprawdzić jego dokumenty. Po dotarciu na miejsce okazało się, że było tam juz ponad 20 żołnierzy AK. Przeprowadzano dochodzenie skąd pochodzą, kto jest ich dowódcą itp. trwało to 3 dni. Spędzili je w tzw. "Cebulance" kamienicy doktora Cebulskiego. Następnie przewieziono ich do Lublina - na Majdanek. Tam po tygodniu zabrano im wszystkie rzeczy, ostrzyżono. Przebywali tam przez tydzień, po upływie tego czasu "załadowano" ich do wagonów i wywieziono na Sybir. Ludzi przewożono w ciasnych, bydlęcych wagonach. O jakichkolwiek warunkach higienicznych nie można tu mówić. Wagony były nieodkażone, brudne, dookoła zamarznięte zwierzęce odchody. Znajdowało się tam ok. 40 osób. Gdy 20 osób stało drugie dwadzieścia siedziało. Do jedzenia były suchary i chochla wody do picia. Transport trwał 3 tygodnie. Po dotarciu na miejsce do obozu zesłani musieli iść 16 km. W bramie powitał ich rosyjski pułkownik słowami: "Polacy! Przyjechaliście tu żyć, pracować i umierać. I Polski nie zobaczycie". Poddano ich dwutygodniowej kwarantannie. Codzienność w obozie O 5 rano odbywał się apel, dokładnie sprawdzano obecność. O tej porze było jeszcze ciemno, okupanci chodzili z latarkami, bili w gong i w ten sposób zwoływali więźniów. W baraku mieszkało 500 osób. Inspektor przeliczał ludzi i zdawał raport. Zajęcia dla "więźniów" zmieniały się sezonowo. Obejmowały pracę w polu: sadzenie roślin, orkę, nawadnianie. Niektórzy pracowali w kopalni przy wydobyciu glinki. Było także 50 osób, które musiały chodzić po wodę. Rzeka znajdowała się ok. 200 metrów od obozu. Następnie przyniesioną wodę wlewano do beczki, z której część rozprowadzano do kuchni, a część do łaźni. Po wodę trzeba było chodzić bez przerwy, ponieważ ciągle była zużywana. Każda praca wymagała ogromnego wysiłku. Raz na tydzień odbywała się kąpiel. Więźniowie ustawiali się przed barakiem, rozbierali się, składali ubrania w kostkę i kładli je na wózek. Następnie wózek wprowadzano do pomieszczenia, w którym odbywało się odrobaczanie. Na osobę przypadało ok. 1- 2l wody, a zamiast mydła dostawało się "Towot". Po tej kąpieli ludzie wychodzili jeszcze bardziej brudni. Dostawali ubrania, w których znajdowało się jeszcze więcej pcheł niż wcześniej. Na dwa tysiące ludzi zostało przydzielonych 6 baraków. Był to obóz, gdzie poprzez ciężką pracę chciano wykończyć więźniów. Ludzie pracowali w ciężkich warunkach około miesiąca, a potem umierali z wyczerpania. Ciała zmarłych wywożono do rowu wykopanego w pobliżu "toalety". Szczęśliwe zakończenie Pan Kazimierz uratował się dzięki temu, że był krawcem. Po pewnym czasie wysłano go do pracy w zakładzie krawieckim. Po 3 latach przeniesiono go do Świergocka koło Archangielska. Pewien dyrektor pochodzący z Leningradu zlecił panu Kazimierzowi uszycie futra dla jego żony. Kolejnym zleceniem było uszycie kurtki dla syna gen. Basztakowa. W zamian za profesjonalne wykonanie swojej pracy pan Kazimierz został przeniesiony do Świergocka, gdzie panowały o wiele lepsze warunki niż w obozie na Syberii. Pan Kazimierz wrócił do Polski dzięki amnestii wydanej przez Stalina z "wdzięczności za wygnanie niemieckiego wroga". Pozwolił on wrócić ludziom aresztowanym przez UB do kraju. Warunki w czasie powrotu były łagodniejsze. Więźniów nie pilnowano, nie rabowano. Pan Kazimierz wrócił wyczerpany fizycznie, ważył 40 g.. Udzielając wywiadu powtarzał, że trudno wyrazić słowami ogrom cierpienia, które przeżył. Jest to prawda, ponieważ człowiek, który nie doznał takiego dramatu, nie może sobie wyobrazić jak to było, co przeżywali Ci ludzie. Przeszłość a teraźniejszość W czasach okupacji wolność była dla Polaków jedną z najważniejszych wartości. Nieraz przypłacali za to życiem. Marzyli o wolnej Polsce, o tym, że ich koszmar kiedyś się skończy. Walczyli o ojczyznę. Dzisiaj zmieniły się realia. Czy młodzi ludzie potrafią spojrzeć na cały świat z perspektywy swoich przodków? Czy jesteśmy w stanie zastanowić się nad swoim życiem i odpowiedzieć sobie, dokąd pędzi ten świat, dokąd zmierzamy? Czy wartości i idee, o które walczyli nasi pradziadkowie są teraz tak samo ważne? Ważne jest to, aby już od najmłodszych lat dążyć do poznania historii naszych przodków. Historia jest "nauczycielką życia", powinniśmy, więc wyciągać wnioski z przeszłości. Pamiętać o tych wszystkich, którym zawdzięczamy wolną Polskę. Czy teraz potrafimy postawić ojczyznę na najwyżej w hierarchii wartości? Jest to trudne pytanie, na które musi sobie odpowiedzieć każdy z nas.