Cooltura - I Liceum Ogólnokształcące w Chełmie

Transkrypt

Cooltura - I Liceum Ogólnokształcące w Chełmie
Gazeta Samorządu Uczniowskiego I LO
w Chełmie
Cooltura
luty 2004
Znowu w ścisłej czołówce!
Przed miesiącem redakcja Perspektyw i Rzeczpospolitej, a za nią inne ogólnopolskie i lokalne
gazety
poinformowały
czytelników
o
wynikach
ogólnopolskiego
rankingu
szkół
ponadgimnazjalnych, w którym nasza szkoła zajęła 41 miejsce. Bywało lepiej – mówili malkontenci,
ale dla nas to i tak wielki sukces. Znaleźliśmy się w ścisłej czołówce polskich szkół wyprzedzając
licea
z
wielkich
ośrodków
miejskich
Warszawy,
Katowic
czy
Wrocławia.
Głównym kryterium decydującym o
wysoki. Oprócz wiedzy teoretycznej uczniowie
miejscu w rankingu jest udział uczniów w
muszą niejednokrotnie wykonać szereg doświadczeń
finałach olimpiad przedmiotowych, a punkty
i badań, które opisują w pracach badawczych.
zdobywa się za uzyskanie tytułu laureata i
Podlegają one
wnikliwej ocenie pracowników
tytułu finalisty centralnych eliminacji. W
naukowych wyższych uczelni.
minionym roku szkolnym aż trzynaścioro
Co motywuje ich do udziału w olimpiadach?
naszych koleżanek i kolegów walczyło w
Z wypowiedzi naszych finalistów wynika, że
finałach olimpiad i dzięki ich postawie
głównie chęć sprawdzenia swoich wiadomości przed
możemy cieszyć się taką wysoką lokatą.
szerszym audytorium. Obcowanie z nauką przez duże
Finalistami olimpiad byli: Jagoda Abramek
„N” to już wielka satysfakcja i jakby wstęp do
(Olimpiada Wiedzy Ekologicznej), Joanna
poważnych studiów na prawdziwych wyższych
Auguściuk, Dominika Czapla, Joanna
uczelniach. Zasady zdrowej rywalizacji to następny
Karasinska, Monika Kister, Magdalena
argument, który motywuje młodzież do poszerzania
Skrobek i Małgorzata Pietrucha (Olimpiada
wiedzy i rozwijanie swoich
zainteresowań.
Języka
Łacińskiego),
Michał
Gleń
Niektórzy nie ukrywają, że w trakcie pisania prac
(Olimpiada Biologiczna), Jarosław Prus i
odkrywają nowe pasje, że im głębiej wnikają w
Monika Dyczko (Olimpiada Chemiczna),
tajemniczy świat nauki, tym bardziej staja się go
Bogdan Koroluk i Anna Głąb (Olimpiada
ciekawi. Udziałowi w konkursach towarzyszą zawsze
Języka Rosyjskiego), Katrzyna Mróz
różnorodne emocje. Uczniowie mogą sprawdzić
(Olimpiada Filozoficzna)
swoje reakcje w sytuacjach wywołujących stres.
W zawodach tych startujemy już od dawna
Sukces zaś odniesiony na olimpiadzie sprawia
i to z niemałymi sukcesami. Zawdzięczamy
ogromną radość i przyjemność, a ta bywa bodźcem
je uczniom szczególnie zainteresowanym
do dalszej pracy i nauki.
wybranymi dziedzinami wiedzy i umiejącym
Postawa naszych olimpijczyków jest wzorem dla
pogodzić swoje pasje z bieżącą nauką. Nie
młodszych Czarniecczyków. Mamy nadzieję, że
jest to łatwe, zważywszy, że poziom
zachęceni efektami pracy swoich starszych kolegów
wymagań podczas eliminacji jest niezwykle
zechcą pójść w ich ślady i będą współtwórcami
kolejnych sukcesów naszej szkoły.
E.W
Mój głos w sprawie...
Luty 2004
*
*
*
*
*
Dziś polecamy:
O sukcesach olimpijskich Czarniecczyków
Zakochani są wśród nas
Aktywny Samorząd Uczniowski
Z notatnika przyrodnika
Nasza poezja
Cooltura
1
Pierwsze Liceum Ogólnokształcące jest
pierwsze i to nie tylko z nazwy. W wielu
dziedzinach
szkolnej
działalności
naprawdę jesteśmy nieźli, zwłaszcza jeśli
chodzi o olimpiady przedmiotowe. Nasza
szkoła zawsze miało wielu olimpijczyków
i to dzięki nim od kilku lat utrzymujemy
stałą wysoką pozycję na listach
najlepszych liceów w Polsce,. W
podsumowaniu roku 2003 nasza szkoła
zajęła drugie miejsce w województwie
lubelskim wyprzedzając znane licea
Staszica czy Zamojskiego z Lublina, a 41
miejsce w Polsce. Kim są olimpijczycy?.
Mają jakieś szczególne znaki? Z moich
obserwacji wynika, że są to niezwykle
sympatyczni ludzie, dla których (co jest
rzeczą charakterystyczną)
przedmiot,
jakim się interesują jest po porostu pasją.
Największym powodzeniem cieszy się
olimpiada języka łacińskiego. Mniej popularne są
język rosyjski, biologia, chemia, ekologia czy
historia, co nie znaczy, że na tym polu odnosimy
mniejsze sukcesy. Na pytanie czy warto brać udział
w tego typu konkursach uczestnicy uśmiechając się
twierdzą zdecydowanie, że warto. „To prawda, że
przygotowania do olimpiady wymagają wielu
poświęceń i wyrzeczeń” mówi Joanna Karasińska
finalistka olimpiady języka łacińskiego, ale ze
zdobyciem tytułu finalisty czy laureata wiążą się
konkretne, wymierne nagrody, czy tzw. bonusy, że
wspomnę celujaca
ocena na świadectwie
maturalnym z danego przedmiotu, czy nawet indeks
na wybraną wyższą uczelnię. Oprócz tego jest
również ogromna satysfakcja. To wszystko
rekompensuje trudy przygotowań .
Jak więc widzimy, drodzy czytelnicy, warto brać
udział w takich przedsięwzięciach jak olimpiady.
Wystarczą chęci, pracowitość, konsekwencja, a
sukcesy
przychodzą
prawie
same.
Ewelina P.
„Mój pierwszy bal...”
Dla wielu z nas to był naprawdę pierwszy
prawdziwy bal w życiu. Wieczorowe suknie,
toalety, białe mankiety, krawaty i czerwone
co nieco. Pierwszy legalnie wzniesiony toast i
zabawa aż po świt.
Dźwięki poloneza rozpoczęły ten magiczny
wieczór. Nogi automatycznie wykonywały
przećwiczone figury: a to wąż, a to koszyczek, a
to tunel. Kamerzyści uwijali się jak w ukropie.
Flesze błyskały na lewo i prawo. A rodzice
mdleli ze wzruszenia. Spokój zachowywała
chyba tylko orkiestra, bo muzyka ... leciała z
płyty. Na szczęście paraliż nie rwał długo. Po
oficjalnych numerach zrobiło się jak na fajnej,
gigantycznej imprezie. Po walcach i sztywnych
tangach
obowiązkowych
na
parkiecie
zapanowało disko, hip hop, a momentami nawet
„pogo”. Można było naprawdę się wyluzować i
zapomnieć o tablicy, dzwonkach, klasówkach i
innych hororach codziennego szkolnego życia.
Chociaż wielki świecący napis przypominał
wszystkim , że za sto dni przyjdzie TEN DZIEŃ.
2
STUDNIÓWKA 2004
Szaleństwo sobotniej nocy trwało do świtu,
albo jeszcze dłużej. Niezmordowana orkiestra
dawała się kilkakrotnie uprosić o jeszcze jeden
kawałek. Tylko wyłączenie prądu mogło
przerwać szampańską zabawę. Ale cóż nie
elektrownia ale niedzielny ranek przywołał nas
do rzeczywistości. Koniec balu panno Lalu. Czas
na odpoczynek, bo po południu czekało nas
sprzątanie areny.
Czwartoklasistka
Cooltura
luty 2004
Się trochę dzieje!
Samorząd Uczniowski I LO im Stefana Czarnieckiego w Chełmie w obecnym składzie działa
od 24 września 2003r – i rzeczywiście działa.
Organizacja większości imprez szkolnych
muzycznych w świetlicy szkolnej. Do tej pory zagrał
wyższej rangi, takich jak akademie czy
„The Attic” oraz dwa zespoły hip-hopowe. Jeśli ktoś
konkursy ogólnoszkolne to
sprawa
przychodzi do nas i pyta o możliwość
samorządu – to rozumie się samo przez się.
zorganizowania takiego koncertu, gdyż ma znajomy
Jeśli jednak ktoś myśli, że na tym kończą się
zespół który chciałby zagrać, to my oczywiście na
nasze kompetencje, to grubo się myli.
taką prośbę odpowiadamy.
Samorząd to reprezentacja wszystkich
Dwie imprezy na skalę szkolną- „Tysiąc w
uczniów naszej szkoły, siłą rzeczy więc
rozumie” oraz „Idol Czarniecczyków” kojarzone są
mamy swój udział, mniejszy lub większy,
z samorządem uczniowskim- i bardzo słusznie.
we wszystkich imprezach organizowanych
Eliminacje do etapu szkolnego już się odbyły, 5
przez uczniów, nawet jeśli bezpośrednio za
szczęśliwców zawalczy niedługo o okrągły 1000 zł.,
nie odpowiadamy.
potem ewentualnie o drugi na etapie miejskim. „Idol
Stałe punkty programu każdego roku, takie
Czarniecczyków”, czyli szkolny konkurs wokalny,
jak spotkania z uczniów z dyrektorem,
którego drugą edycje zorganizował samorząd, i który
skrzynka pytań do dyrekcji, sesja zdjęciowa
jak zwykle stał na niezwykle wysokim poziomie,
dla młodzieży, wyjścia do kina( w tym roku
wyłonił tę jedną- Patrycję Pilipczuk, zasypaną
( jak dotąd ) „Stara baśń” i „Powrót króla”),
oklaskami, gratulacjami....i nagrodami od samorządu.
akademia z okazji Dnia Edukacji Narodowej
Jak widać warto brać udział w organizowanych przez
czy otwarta dyskoteka andrzejkowa to chleb
nas konkursach.
powszedni
zarządu
samorządu
Samorząd Uczniowski to „ciało” działające
uczniowskiego. Jesteśmy też otwarci na
nieprzerwanie przez cały rok szkolny, ciało złożone z
organizacje wszelkiego rodzaju akcji
wielu członków, a tak naprawdę ze wszystkich
charytatywnych. W tym roku najbardziej
uczniów naszej szkoły. Zebrania samorządu
spektakularną była „Pomóż dzieciom
odbywają się co wtorek na długiej przerwie w sali nr
przetrwać zimę”, nadzorowana przez
3. Mile widziane są reprezentacje wszystkich klas,
rzecznika praw ucznia- Damiana Czausa.
nie ma wszak lepszego sposobu na zapoznanie się z
Trzy worki maskotek, słodyczy i książek to
bieżącymi sprawami szkoły i ewentualne włączenie
z pewnością zadowalający rezultat.
się w organizację imprez.
W ramach dni kultury młodzieżowej
Sławek Góra,
samorząd organizuje koncerty zespołów
przewodniczący SU
luty 2004
Cooltura
3
„Zakochani są wśród nas”
Wyobraź sobie taką sytuację: stoisz na szkolnym korytarzu podczas przerwy i ostatkiem sił
próbujesz wchłonąć trochę niezbędnej wiedzy, gdy nagle z tłumu bezbarwnych postaci wyłania się
ON/ONA!!! Raptem kolana miękną, w brzuchu kłębi się stado motyli, pocą się dłonie a w głowie
panuje kompletny nieład.
Czy to jakiś koszmar? Choroba? A skąd!!!
To pierwsze symptomy zakochania!!!
Podobno pierwsze westchnienie miłości, jest
ostatnim westchnieniem rozumu. Coś w tym
musi być. A przecież bez rozumu ciężko jest
zdobywać wiedzę. Czy zakochanie wpływa
na wyniki w nauce? Jak reagują nauczyciele
na nasze szkolne pary i wreszcie czy szkoła
jest dobrym miejscem na pielęgnowanie
miłości? Postanowiłam przyjrzeć się temu
bliżej. „Wytropienie” par w szlachetnych
murach naszej szkoły nie było wcale trudne.
Zakochani są wszędzie!!! Najczęściej
oblegają parapety i schody prowadzące do
biblioteki. Można ich poznać po dość
jednoznacznych pozycjach i gestach, które
mówią same za siebie. Jak nazwać ich
zachowanie?
„Niektórzy
nauczyciele
zwracają nam uwagę na to, żebyśmy się nie
przytulali, nie trzymali za ręce, zwłaszcza na
lekcjach. Twierdzą, że to ekshibicjonalizm
emocjonalny!!!” To tylko jedna z
możliwych nazw. „Relacje damsko-męskie
w klasach w których uczę to raczej
przyjemne zjawisko” mówi z kolei pewna
pani profesor. Widać od razu, że zdania są
podzielone.
Uczniowie
są
raczej
tolerancyjni.
Popierają
publiczne
okazywanie uczuć, albo nie zwracają na nie
uwagi.
Zdarzają się jednak tacy, którym to
„Przyjemne Zjawisko” się nie podoba.
„Ślimaczą się, a nie powinni tego robić w
szkole, no chyba że w piwnicy na dole, żeby
ich
nie
było
widać”
twierdzi
pierwszoklasista przedstawiciel opozycji
„Zresztą takie pary szczególnie klasowe i tak
nie mają przyszłości. Gdy się rozstają
powstają
konflikty”.
Pan
dyrektor
Skubiszewski, ma nieco inne zdanie. „Mogę
podać przykłady par, które poznały się w I
LO i do dziś żyją w szczęśliwych związkach
4
małżeńskich”. Na moje pytanie, jak na zakochanych
reagują nauczyciele Pan Dyrektor odpowiada: „
Osobiście udaję że nie widzę takich par, ale wiem,
że wielu nauczycieli manifestowanie uczuć razi.
Zwłaszcza tych starszej daty. Kiedyś tego nie było!”
Udaje się więc do źródeł pytam przedstawicieli grona
pedagogicznego o zdanie: „Wzrastanie miłości to
normalny proces, ale razi mnie, gdy młodzież w
sposób publiczny demaskuje pewną sferę intymną”.
„Każdy ma prawo do manifestowania uczuć, o ile nie
jest to nieestetyczne!” Pocieszające jest to, że
wszyscy nauczyciele zgodnie twierdzą, że
zachowanie zakochanych nie ma wpływu na ocenę z
przedmiotu, może jednak wpływać na opinię
nauczyciela o uczniu. „Kiedyś mieliśmy problemy z
sorami” -mówią sympatyczni czwartoklasiści, którzy
od pierwszej klasy stanowią parę-„Słyszeliśmy np. że
okno od biblioteki to nie seksochron!!! Teraz,
nauczyciele nie zwracają na nas uwagi, chyba się do
nas
przyzwyczaili”.
Życie
zakochanych
Czarniecczyków nie jest usłane różami. Uświadamia
mi to kolejna młodsza stażem para, z którą
rozmawiam. „Nauczyciele mają do nas pretensje,
wychowawcy robią nam wykłady. Zdarzało się
nawet, że uczniowie pisali skargi do tej skrzyneczki
dyrektora. My się tym nie przejmujemy, ale jeżeli
ktoś się przejmuje to jest mu ciężko!!!” I jak tu w
takich warunkach pielęgnować miłość???? Dobrze
określa to Pan Dyrektor, „Jeżeli pary są autentyczne,
nie zależy im na tym żeby się afiszować, bo
intymność nie powinna być wystawiana na pokaz.
Prawdziwe pary znajdują lepsze miejsca niż szkoła
na okazywanie uczuć”. No cóż drodzy zakochani
Czerniecczycy weźcie sobie te słowa do serca. Nie
pozostaje mi nic innego jak tylko życzyć wam
prawdziwej, trwałej miłości, która „…nie szuka
poklasku, nie unosi się pychą, nie dopuszcza się
bezwstydu..”
Kochajcie i bądźcie kochani!!!
Kasia
Cooltura
luty 2004
GENY, KTÓRE LECZĄ
Nauka
genu do chorej komórki odbywa się przy pomocy
wirusów, które nauczyły się
Naukowcy uważają, że możliwe jest
wyleczenie wielu pacjentów cierpiących
na
nieuleczalne
choroby
dzięki
zastosowaniu terapii genowej.
W każdej z naszych komórek
znajduje się kilkadziesiąt tysięcy genów.
Zapisana w nich informacja odczytana
przez biochemiczną maszynerię komórki
decyduje o działaniu całego organizmu.
Produktem, który kodują geny, są
najczęściej białka odpowiadające za
poprawną budowę i funkcjonowanie
komórki. Jeśli białko nie działa
prawidłowo, to zwykle winny jest wadliwy
gen i tu właśnie wkracza terapia genowa,
która oznacza procedury zmierzające do
wprowadzenia do komórek pacjenta
zdrowych
odpowiedników
wadliwie
działających genów. W ten sposób można
leczyć m.in. nowotwory, AIDS, hemofilię,
Parkinsona i Alzheimera. Wprowadzenie
Nauka
infekować komórki gospodarza i wbudowywać swój
materiał genetyczny w ich DNA.
Wszelkie narzędzia biologiczne służące do
przenoszenia genów nazywamy wektorami. Oprócz
wirusów mogą to też być plazmidy i fagi. Niestety
większość z nich nie wbudowuje się w określone
miejsce DNA gospodarza. Mimo wszystko zostały
wyprodukowane
genetycznie modyfikowane
szczepionki przeciwnowotworowe, które pobudzają
układ odpornościowy pacjenta do rozpoznawania i
niszczenia komórek nowotworowych.
Prawdopodobnie nie powstanie „wektor
idealny”, którego można byłoby użyć w każdym
przypadku. Wciąż pozostaje także konieczność
zbadania mechanizmów dostarczania genów oraz
regulacji ich działania w infekowanych komórkach.
Badania trwają i na pewno nie ustaną, zwłaszcza że
oprócz niepowodzeń znane są też pozytywne efekty
terapii genowej ludzi.
Dominika Czapla klasa IV h
CZY PODCZAS MATUR ZAKWITNĄ KASZTANY?
Ostatnio coraz częściej można
zaobserwować u kasztanowców dziwne
zjawiska. Zrzucają liście już w lecie, kwitną nie
tylko przed maturą, ale również we wrześniu. Są
to objawy ataku groźnego szkodnika – szrotówka
kasztanowcowiaczka. Jest to owad inwazyjny.
Nie wiadomo jednak skąd pochodzi. Po raz
pierwszy pojawił się w Macedonii w połowie lat
80. i w ciągu prawie 20 lat ogarną całą Europę.
Szrotówek znalazł świetne warunki do
życia ponieważ nie ma konkurencji ( niewiele
jest europejskich owadów żywiących się liśćmi
kasztanowca) oraz pozbawiony jest naturalnych
wrogów. Rozprzestrzenia się za pomocą prądów
powietrza. Mnoży się bardzo szybko. W jednym
sezonie wykluwają się 3 pokolenia ( z jednej
samicy powstaje ok. 6 tysięcy
poczwarek). Samice składają jaja na powierzchni
liści, po wykluciu larwy wgryzają się pod skórkę,
co powoduje żółknięcie i brunatnienie, a
następnie zasychanie liści. Owady te nie są
jednak bezpośrednim zagrożeniem dla życia d
luty 2004
Postać dorosła owada
rzewa lecz osłabione rośliny łatwiej poddają się
chorobom i mrozom.
Walka z szrotówkiem nie jest prosta. Nie
można użyć środków chemicznych, ponieważ
zagrażałoby to życiu ludzi i roślin. Najlepiej
sprawdza się wygrabienie i niszczenie opadłych
liści z ukrytymi w nich poczwarkami. Dobre
efekty dałoby też odnalezienie naturalnych
wrogów tego szkodnika. Najlepsza jest jednak
metoda zastrzyków ze środków owadobójczych
w pień drzewa opracowana przez prof. Gabriela
S. Łabanowskiego z Instytutu Sadownictwa i
Kwiaciarstwa w Skierniewicach. Jest to jednak
kuracja dość kosztowna (ok.60zł na jedno
drzewo).
Jagoda Abramek kl. IV h
Cooltura
5
Nawet nie czuję jak mi się rymuje. . .
Wieczne pióro. Śliczny pamiętnik w złotych okładkach. Światło lampy sodowej. Śnieg. Albo
inaczej. Zeszyt do matematyki, na ostatniej stronie, ołówkiem, zamiast przerażającej trygonometrii.
Pisanie wierszy. Limeryków, sonetów, czasem podchodzących pod grafomanię, niekiedy
zaskakująco dojrzałych: felietonów, esejów, prozy, wierszy białych. Zawsze jednak szczerych,
będących odbiciem myśli na kartce, rozterek, problemów, kiedy indziej radosnych uniesień,
cudownych przeżyć, będące marzeniami, snem, ucieczką od rzeczywistości.
Pisanie to możliwość uczestniczenia w
radości tworzenia (czasem nie czuje jak mi
się rymuje, takie małe zboczenie zawodowe,
hehe). Do tego wniosku zapewne doszła
całkiem
pokaźna
grupką
młodych
gniewnych z I LO, notujących w swych
tajnych zeszytach najmniejsze obserwacje
świata. Poruszają sprawy istotne, które bolą i
zaskakują, cóż więc dziwnego w tym że po
pewnym czasie wiersze same wychodzą z
biurka, prowokując do ich publikacji. –
„Pisanie to samoleczenie psychiczne.
Wyzwala zarówno pozytywne i negatywne
emocje, pomagając niekiedy dojść do siebie.
Czasem tylko kartka papieru ma ochotę
mnie wysłuchać, co mnie drażni, co mnie
dziwi, czy wyprowadza z równowagi”. „Piszemy głównie dla siebie, w pamiętniku,
prowadzimy specyficzny poetycki notatnik
do przysłowiowej szuflady.” „-To jak rycie z
Czasami to ich jedyna broń. Na banał,
system, młodszą siostrę, sklep mięsny,
problemy z fizyką, szerzące się jednocześnie
nienawiść i ptasią grypę, na trądzik,
komercję, niesprawiedliwość, mordowanie
niewiniątek,
inżynierię
genetyczną,
klonowanie owiec, testy kremów do rąk na
kotach. Gdy nie pomoże płacz z bezradności,
wyżywanie się na ścianach, wycinanie na
przedramieniu wzorów żyletką- długopis z
odpustu i cztery ściany to czasem jedyna
metoda. Teraz JA. Teraz MOJA kolej. Teraz
kamienia, wiecznie trwający proces pracy nad
tekstem, umożliwiający w efekcie stworzyć
nadzwyczajne dzieło. Zabawa językiem, czynienie z
niego swoistego narzędzia, operowanie metaforami,
wprowadzanie własnych pomysłów.” –„Poezja to akt
terapii. Jedyna broń w sprawach, gdzie jesteśmy
zupełnie bezradni”.
Cześć i chwałę poezji oddają wszyscy (bez względu
na długość włosów czy szerokość spodni) piszący,
którzy zbierają się w sekcie literackiej I LO. Dzielą
się refleksjami, wrażeniami dotyczącymi wierszy
miedzy sobą czy wraz ze znanymi w poetyckim
światku
osobistościami.
Zachęcając
do
podejmowania prób literackich i dołączenia do grona
młodych poetów, prezentują swoje wiersze wśród
domowej społeczności czytelników Cooltury.
JA i MOJE myśli, wypełzające przez moje ucho na
kartkę z zeszytu do religii. Nie piszą o kwiatkach,
ptaszkach i serduszkach. O tym jak fajnie jest w
przedszkolu i o muchomorkach. W księżycową noc,
bezradni wobec świata zamykają się w swoim
królestwie, wchodzą w inny, nie znany dla zwykłych
śmiertelników wymiar. Kiedy nikt nie patrzy,
rozwijają swoje czarne skrzydła. Młodzi poeci. Snują
się po ciemnych zaułkach miast. Mają miliardy
małych oczek. Piszą, bo to czasem jedyna ich broń.
Jedyny sposób na protest. Na krzyknięcie „NIE!”.
Wtedy jest cicho. Piszą.
Bashi
6
Cooltura
luty 2004
Spotykam Ciebie,
Zjawisko piękne.
Niczym śnieg w lecie,
Niczym dzienne gwiazdy,
Błyszczące w błękicie,
Tak Ty wyróżniasz się,
Wśród innych,
Stanowisz zaprzeczenie,
Ludzkiej normalności,
I chociaż niepowtarzalna,
Dla nikogo swoja.
Stoję na wzgórzu,
O dwóch obliczach.
Porównuje to do człowieka o dwóch twarzach,
Zimnej i ciepłej.
Bliższej ciepłej,
Poświęcam wspomnienia,
Zimną staram się zapomnieć,
Lecz ona zawsze powraca,
I sprzeciwia się mym przemyśleniom,
Że powróci tu na stałe.
Karol Żelechowski
BIESZCZADY
Przez porośnięty mchem most przemknął zielony cień.
Wierzba zaskrzypiała uroczo, ale ucichła zawstydzona moim spojrzeniem.
Wiatr nieśmiało przygładził bukowe korony.
Przez las uniósł się wrzask kruka.
Cisza szczypała mnie w plecy.
Echo poniosło milczenie baśniowych grabów.
Nagle usłyszałam za sobą trzask gałęzi.
Odwróciłam się szybko.
Ktoś przebiegł po suchych liściach.
Usłyszałam szmer krzewów i cichy, nierówny oddech.
Schował się nieudolnie w szmaragdowych gałęziach.
Bieszczadzki diabeł.
Mały, brzydki, z krzywymi zębami.
Przestraszony jak biedne pisklę.
Z podkulonymi nogami.
Różkami koziołka.
Otulony solidarnie bieszczadzką leszczyną.
Udałam, że go nie widzę.
Odwróciłam się na pięcie i poszłam dalej.
W mej głowie zielony anioł grał na lipowych skrzypcach.
Bashi
LIST Z REDAKCJI GAZETKI PRZYRODNICZEJ
Nie mogę Ci pomóc drogi Czytelniku!
Pierwszy raz otrzymałem taki list. Zwykle pytają mnie o długość ciąży słoni, okres
godowy orangutana, ilość cętek na grzbiecie pantery. Ty napisałeś, że przestałeś wierzyć.
Hipopotam nie może być taki gruby. Mógłbym się zarzekać, że jednak może, udowodnić Ci
przedstawiając najnowsze wyniki badań, ale Twój problem jest poważniejszy. Straciłeś wiarę.
Jest mi przykro, ale nie potrafię Ci pomóc drogi Czytelniku. Jestem tylko komputerem.
Bashi
luty 2004
Cooltura
7
SPALIŁAM SWÓJ DOM
JEDNYM CZERKNIĘCIEM
ZAPAŁKI
SPŁONĄŁ W
ROZPACZY
TAM ZGINĄŁ
MÓJ OJCIEC
HERMETYCZNY KUFEREK
ZAMKNIETY NA
ZASUWKĘ Z
DZIURKĄ W ŚCIANIE
STANOWI
MÓJ DOMEK FOBII
CIEPLUTKI
ZIELONIUTKI
MALUTKI
RÓŻNORODNE
ODMIANY PARANOI
STOJĄ
NA PÓŁKACH
POUKŁDANE
W KOLEJNOŚCI
ALFABETYCZNEJ
CZEKAJĄ
NA TO
ABY PO
KTÓRĄŚ SIĘGNĄĆ
NIE ZAMYKAJĄC
NIE ZAMYKAJĄC
PRZY TYM OCZU
Anna Karwowska
I PŁONIE
MATKA
WYDAJĄC OSTATNIĄ
ŁZĘ SUMIENIA
NAD LOSEM ZŁYM I OKRUTNYM
NAD DZIECKIEM
KATEGORII DRUGIEJ
POCZĄTEK I KONIEC
Mędrcy zapisali motto
„Początek końca blisko”
Zakończę pókim wysoko
Aby nie upaść nisko.
Przemyślenia (1)
Zastanawiam się ostatnio: „Co to znaczy banita?”
Pewnie „pisarz”, bo przecież nikt fajny nie czyta!
Przemyślenia (2)
Myślę nad tym, dlaczego nie lubię wierszy długich
Może dlatego, że w takich łatwo jest sens wiersza zgubić.
Przemyślenie (3)
Wiadomo, że ściąganie jest wielce nieetyczne.
Czy lepiej dublować klasę, czy mieć sumienie czyste?
Grzegorz Siudem
8
Cooltura
luty 2004
Moje myśli, choć ulotne jak wiatr
stwarzają pozór wiecznych.
Pióro nie daje spokoju,
myśli przelane na papier uwiecznią uczucia:
W tamten wieczór popłynęłam do krainy
magii, cudów i ukrytych głęboko marzeń.
W nocną ciszę ujrzałam jego spojrzenie
delikatne, czułe i tak namiętne.
Na wysepce oceanu wtulona i głową oparta na jego
ramieniu
do gwieździstego nieba zwróciłam swą twarz.
Tak rozmarzeni oboje ciszą,
pijąc tęsknotę i nocny chłód
wymienialiśmy słowa docierające tylko do naszych dusz.
Pośrodku oceanu tylko ja i on.
Otulona jego magią odnalazłam swoje przeznaczenie.
Z obawą i drżeniem popłynęłam na srebrnej mgle.
Przelotną chwilą uwierzyłam,
że sercem złączeni w pierwszej miłości,
rozkosznym śnie nasze usta spotkały się.
Rozum kazał przestać
lecz serce szeptało inny takt.
Nie wiedząc uczyniłam znak
i stał się lepszy świat.
W następnej minucie leżałam
i czułam jego włosów niezmożoną woń.
Tajemnicze spojrzenie wyrażało to,
co o widmie szczęścia dumaliśmy marząc.
Stopniowo, krok po kroku
w niesamowitym, dziwnym i tak odległym świecie
potrafiłam znaleźć moją osobę.
Lecz, gdy przybiłam wreszcie do brzegu
Rzucając miejsce czarownych scen
Poznałam wkrótce, że to był
Tylko albo aż sen…
Byłam i znów jestem,
Skromnym żarem zapłonęłam
-miłością!
To był czas :
płacz i żal
-smutków deszcz!
Każde tchnienie to ból,
spełnienia brak!
Muzy snów wytyczyły cel,
ale jak tu dojść
Pośród ścieżki kłamstw?
Niebo słów
-nieprawdy grzech!
Powiedz aniele,
dlaczego tak trudno,
tak źle…
tak po prostu oddać się
niewinnemu pięknu
- ZAKOCHANIU !
Marzena Tchor
Zazdrość
Zazdrość mnie pogrąża
Zazdrość to me przekleństwo
Zazdrość do grzechu mnie namawia
Zazdrość łzy z mych oczu sączy
Zazdrość żal stwarza ogromny
Zazdrość kaleczy mą duszę
Zazdrość do czynu dąży
Zazdrość miłości zazdrości
luty 2004
Cooltura
Erick Rock
9
w chaosie zdarzeń
arcyważnych
w potoku słów
co cisze kaleczą
pod ciężarem spojrzeń
kłujących uporczywie
małe istnienie
rozpościera skrzydła
niewidzialne drzwiczki
otwierają się z łoskotem
niesłyszalnym
błękitny wzrok
obejmuje przestrzeń
ulecieć w dal
wyrwać się z niebytu
co ubrany w egzystencjalny krzyk
rzeczywistością każę się nazywać
Nie było im dane
wziąć kąpiel
w kręgu światła
i ubrać swoje twarze
w srebrzysty blask
zapomnienie
Gdy zloty deszcz
ich ciała otula
i szept
do słońca wzywa
nie ich wina
Jakże smutne są znaki czasu
co wina
za połowiczny bezsens
obarczyć sumienie pragną
cisza nieprzerwana
niebieskie słowa wypowiadać
i spojrzeć w dół
patetyczne mowy
ciężkie kieszenie
wzrok interesowny
ostatni raz.
I.T
I.T.
Zima była, gdy wysiadłam z autobusu
i rzuciłam się w Twoje ramiona,
i Twych włosów, twych wieczornych włosów
ogarnęła mnie woń niezmożona.
Księżyc zniżył się, błysnął nad klamką
potem odszedł i wplątał się w drzewo.
Pierścień nocy nad nami się zamknął
i otwarło się siódme niebo.
Marzena Tchor
Skład redakcji:
Katarzyna Czerniej, Patrycja Pilipczuk,J agoda Bramek, Dominika Czapla, Ewelina Pogorzelec,
Barbara Derlak, Anna Grochola, Damian Czaus, Łukasz Kościuk. Anna Karwowska, Ilona
Tyczyńska, Andrzej Mysia.
Opiekun Wojciech Derlak
10
Cooltura
luty 2004

Podobne dokumenty