Cooltura - I Liceum Ogólnokształcące w Chełmie
Transkrypt
Cooltura - I Liceum Ogólnokształcące w Chełmie
Gazeta Samorządu Uczniowskiego I LO w Chełmie Cooltura luty 2004 Znowu w ścisłej czołówce! Przed miesiącem redakcja Perspektyw i Rzeczpospolitej, a za nią inne ogólnopolskie i lokalne gazety poinformowały czytelników o wynikach ogólnopolskiego rankingu szkół ponadgimnazjalnych, w którym nasza szkoła zajęła 41 miejsce. Bywało lepiej – mówili malkontenci, ale dla nas to i tak wielki sukces. Znaleźliśmy się w ścisłej czołówce polskich szkół wyprzedzając licea z wielkich ośrodków miejskich Warszawy, Katowic czy Wrocławia. Głównym kryterium decydującym o wysoki. Oprócz wiedzy teoretycznej uczniowie miejscu w rankingu jest udział uczniów w muszą niejednokrotnie wykonać szereg doświadczeń finałach olimpiad przedmiotowych, a punkty i badań, które opisują w pracach badawczych. zdobywa się za uzyskanie tytułu laureata i Podlegają one wnikliwej ocenie pracowników tytułu finalisty centralnych eliminacji. W naukowych wyższych uczelni. minionym roku szkolnym aż trzynaścioro Co motywuje ich do udziału w olimpiadach? naszych koleżanek i kolegów walczyło w Z wypowiedzi naszych finalistów wynika, że finałach olimpiad i dzięki ich postawie głównie chęć sprawdzenia swoich wiadomości przed możemy cieszyć się taką wysoką lokatą. szerszym audytorium. Obcowanie z nauką przez duże Finalistami olimpiad byli: Jagoda Abramek „N” to już wielka satysfakcja i jakby wstęp do (Olimpiada Wiedzy Ekologicznej), Joanna poważnych studiów na prawdziwych wyższych Auguściuk, Dominika Czapla, Joanna uczelniach. Zasady zdrowej rywalizacji to następny Karasinska, Monika Kister, Magdalena argument, który motywuje młodzież do poszerzania Skrobek i Małgorzata Pietrucha (Olimpiada wiedzy i rozwijanie swoich zainteresowań. Języka Łacińskiego), Michał Gleń Niektórzy nie ukrywają, że w trakcie pisania prac (Olimpiada Biologiczna), Jarosław Prus i odkrywają nowe pasje, że im głębiej wnikają w Monika Dyczko (Olimpiada Chemiczna), tajemniczy świat nauki, tym bardziej staja się go Bogdan Koroluk i Anna Głąb (Olimpiada ciekawi. Udziałowi w konkursach towarzyszą zawsze Języka Rosyjskiego), Katrzyna Mróz różnorodne emocje. Uczniowie mogą sprawdzić (Olimpiada Filozoficzna) swoje reakcje w sytuacjach wywołujących stres. W zawodach tych startujemy już od dawna Sukces zaś odniesiony na olimpiadzie sprawia i to z niemałymi sukcesami. Zawdzięczamy ogromną radość i przyjemność, a ta bywa bodźcem je uczniom szczególnie zainteresowanym do dalszej pracy i nauki. wybranymi dziedzinami wiedzy i umiejącym Postawa naszych olimpijczyków jest wzorem dla pogodzić swoje pasje z bieżącą nauką. Nie młodszych Czarniecczyków. Mamy nadzieję, że jest to łatwe, zważywszy, że poziom zachęceni efektami pracy swoich starszych kolegów wymagań podczas eliminacji jest niezwykle zechcą pójść w ich ślady i będą współtwórcami kolejnych sukcesów naszej szkoły. E.W Mój głos w sprawie... Luty 2004 * * * * * Dziś polecamy: O sukcesach olimpijskich Czarniecczyków Zakochani są wśród nas Aktywny Samorząd Uczniowski Z notatnika przyrodnika Nasza poezja Cooltura 1 Pierwsze Liceum Ogólnokształcące jest pierwsze i to nie tylko z nazwy. W wielu dziedzinach szkolnej działalności naprawdę jesteśmy nieźli, zwłaszcza jeśli chodzi o olimpiady przedmiotowe. Nasza szkoła zawsze miało wielu olimpijczyków i to dzięki nim od kilku lat utrzymujemy stałą wysoką pozycję na listach najlepszych liceów w Polsce,. W podsumowaniu roku 2003 nasza szkoła zajęła drugie miejsce w województwie lubelskim wyprzedzając znane licea Staszica czy Zamojskiego z Lublina, a 41 miejsce w Polsce. Kim są olimpijczycy?. Mają jakieś szczególne znaki? Z moich obserwacji wynika, że są to niezwykle sympatyczni ludzie, dla których (co jest rzeczą charakterystyczną) przedmiot, jakim się interesują jest po porostu pasją. Największym powodzeniem cieszy się olimpiada języka łacińskiego. Mniej popularne są język rosyjski, biologia, chemia, ekologia czy historia, co nie znaczy, że na tym polu odnosimy mniejsze sukcesy. Na pytanie czy warto brać udział w tego typu konkursach uczestnicy uśmiechając się twierdzą zdecydowanie, że warto. „To prawda, że przygotowania do olimpiady wymagają wielu poświęceń i wyrzeczeń” mówi Joanna Karasińska finalistka olimpiady języka łacińskiego, ale ze zdobyciem tytułu finalisty czy laureata wiążą się konkretne, wymierne nagrody, czy tzw. bonusy, że wspomnę celujaca ocena na świadectwie maturalnym z danego przedmiotu, czy nawet indeks na wybraną wyższą uczelnię. Oprócz tego jest również ogromna satysfakcja. To wszystko rekompensuje trudy przygotowań . Jak więc widzimy, drodzy czytelnicy, warto brać udział w takich przedsięwzięciach jak olimpiady. Wystarczą chęci, pracowitość, konsekwencja, a sukcesy przychodzą prawie same. Ewelina P. „Mój pierwszy bal...” Dla wielu z nas to był naprawdę pierwszy prawdziwy bal w życiu. Wieczorowe suknie, toalety, białe mankiety, krawaty i czerwone co nieco. Pierwszy legalnie wzniesiony toast i zabawa aż po świt. Dźwięki poloneza rozpoczęły ten magiczny wieczór. Nogi automatycznie wykonywały przećwiczone figury: a to wąż, a to koszyczek, a to tunel. Kamerzyści uwijali się jak w ukropie. Flesze błyskały na lewo i prawo. A rodzice mdleli ze wzruszenia. Spokój zachowywała chyba tylko orkiestra, bo muzyka ... leciała z płyty. Na szczęście paraliż nie rwał długo. Po oficjalnych numerach zrobiło się jak na fajnej, gigantycznej imprezie. Po walcach i sztywnych tangach obowiązkowych na parkiecie zapanowało disko, hip hop, a momentami nawet „pogo”. Można było naprawdę się wyluzować i zapomnieć o tablicy, dzwonkach, klasówkach i innych hororach codziennego szkolnego życia. Chociaż wielki świecący napis przypominał wszystkim , że za sto dni przyjdzie TEN DZIEŃ. 2 STUDNIÓWKA 2004 Szaleństwo sobotniej nocy trwało do świtu, albo jeszcze dłużej. Niezmordowana orkiestra dawała się kilkakrotnie uprosić o jeszcze jeden kawałek. Tylko wyłączenie prądu mogło przerwać szampańską zabawę. Ale cóż nie elektrownia ale niedzielny ranek przywołał nas do rzeczywistości. Koniec balu panno Lalu. Czas na odpoczynek, bo po południu czekało nas sprzątanie areny. Czwartoklasistka Cooltura luty 2004 Się trochę dzieje! Samorząd Uczniowski I LO im Stefana Czarnieckiego w Chełmie w obecnym składzie działa od 24 września 2003r – i rzeczywiście działa. Organizacja większości imprez szkolnych muzycznych w świetlicy szkolnej. Do tej pory zagrał wyższej rangi, takich jak akademie czy „The Attic” oraz dwa zespoły hip-hopowe. Jeśli ktoś konkursy ogólnoszkolne to sprawa przychodzi do nas i pyta o możliwość samorządu – to rozumie się samo przez się. zorganizowania takiego koncertu, gdyż ma znajomy Jeśli jednak ktoś myśli, że na tym kończą się zespół który chciałby zagrać, to my oczywiście na nasze kompetencje, to grubo się myli. taką prośbę odpowiadamy. Samorząd to reprezentacja wszystkich Dwie imprezy na skalę szkolną- „Tysiąc w uczniów naszej szkoły, siłą rzeczy więc rozumie” oraz „Idol Czarniecczyków” kojarzone są mamy swój udział, mniejszy lub większy, z samorządem uczniowskim- i bardzo słusznie. we wszystkich imprezach organizowanych Eliminacje do etapu szkolnego już się odbyły, 5 przez uczniów, nawet jeśli bezpośrednio za szczęśliwców zawalczy niedługo o okrągły 1000 zł., nie odpowiadamy. potem ewentualnie o drugi na etapie miejskim. „Idol Stałe punkty programu każdego roku, takie Czarniecczyków”, czyli szkolny konkurs wokalny, jak spotkania z uczniów z dyrektorem, którego drugą edycje zorganizował samorząd, i który skrzynka pytań do dyrekcji, sesja zdjęciowa jak zwykle stał na niezwykle wysokim poziomie, dla młodzieży, wyjścia do kina( w tym roku wyłonił tę jedną- Patrycję Pilipczuk, zasypaną ( jak dotąd ) „Stara baśń” i „Powrót króla”), oklaskami, gratulacjami....i nagrodami od samorządu. akademia z okazji Dnia Edukacji Narodowej Jak widać warto brać udział w organizowanych przez czy otwarta dyskoteka andrzejkowa to chleb nas konkursach. powszedni zarządu samorządu Samorząd Uczniowski to „ciało” działające uczniowskiego. Jesteśmy też otwarci na nieprzerwanie przez cały rok szkolny, ciało złożone z organizacje wszelkiego rodzaju akcji wielu członków, a tak naprawdę ze wszystkich charytatywnych. W tym roku najbardziej uczniów naszej szkoły. Zebrania samorządu spektakularną była „Pomóż dzieciom odbywają się co wtorek na długiej przerwie w sali nr przetrwać zimę”, nadzorowana przez 3. Mile widziane są reprezentacje wszystkich klas, rzecznika praw ucznia- Damiana Czausa. nie ma wszak lepszego sposobu na zapoznanie się z Trzy worki maskotek, słodyczy i książek to bieżącymi sprawami szkoły i ewentualne włączenie z pewnością zadowalający rezultat. się w organizację imprez. W ramach dni kultury młodzieżowej Sławek Góra, samorząd organizuje koncerty zespołów przewodniczący SU luty 2004 Cooltura 3 „Zakochani są wśród nas” Wyobraź sobie taką sytuację: stoisz na szkolnym korytarzu podczas przerwy i ostatkiem sił próbujesz wchłonąć trochę niezbędnej wiedzy, gdy nagle z tłumu bezbarwnych postaci wyłania się ON/ONA!!! Raptem kolana miękną, w brzuchu kłębi się stado motyli, pocą się dłonie a w głowie panuje kompletny nieład. Czy to jakiś koszmar? Choroba? A skąd!!! To pierwsze symptomy zakochania!!! Podobno pierwsze westchnienie miłości, jest ostatnim westchnieniem rozumu. Coś w tym musi być. A przecież bez rozumu ciężko jest zdobywać wiedzę. Czy zakochanie wpływa na wyniki w nauce? Jak reagują nauczyciele na nasze szkolne pary i wreszcie czy szkoła jest dobrym miejscem na pielęgnowanie miłości? Postanowiłam przyjrzeć się temu bliżej. „Wytropienie” par w szlachetnych murach naszej szkoły nie było wcale trudne. Zakochani są wszędzie!!! Najczęściej oblegają parapety i schody prowadzące do biblioteki. Można ich poznać po dość jednoznacznych pozycjach i gestach, które mówią same za siebie. Jak nazwać ich zachowanie? „Niektórzy nauczyciele zwracają nam uwagę na to, żebyśmy się nie przytulali, nie trzymali za ręce, zwłaszcza na lekcjach. Twierdzą, że to ekshibicjonalizm emocjonalny!!!” To tylko jedna z możliwych nazw. „Relacje damsko-męskie w klasach w których uczę to raczej przyjemne zjawisko” mówi z kolei pewna pani profesor. Widać od razu, że zdania są podzielone. Uczniowie są raczej tolerancyjni. Popierają publiczne okazywanie uczuć, albo nie zwracają na nie uwagi. Zdarzają się jednak tacy, którym to „Przyjemne Zjawisko” się nie podoba. „Ślimaczą się, a nie powinni tego robić w szkole, no chyba że w piwnicy na dole, żeby ich nie było widać” twierdzi pierwszoklasista przedstawiciel opozycji „Zresztą takie pary szczególnie klasowe i tak nie mają przyszłości. Gdy się rozstają powstają konflikty”. Pan dyrektor Skubiszewski, ma nieco inne zdanie. „Mogę podać przykłady par, które poznały się w I LO i do dziś żyją w szczęśliwych związkach 4 małżeńskich”. Na moje pytanie, jak na zakochanych reagują nauczyciele Pan Dyrektor odpowiada: „ Osobiście udaję że nie widzę takich par, ale wiem, że wielu nauczycieli manifestowanie uczuć razi. Zwłaszcza tych starszej daty. Kiedyś tego nie było!” Udaje się więc do źródeł pytam przedstawicieli grona pedagogicznego o zdanie: „Wzrastanie miłości to normalny proces, ale razi mnie, gdy młodzież w sposób publiczny demaskuje pewną sferę intymną”. „Każdy ma prawo do manifestowania uczuć, o ile nie jest to nieestetyczne!” Pocieszające jest to, że wszyscy nauczyciele zgodnie twierdzą, że zachowanie zakochanych nie ma wpływu na ocenę z przedmiotu, może jednak wpływać na opinię nauczyciela o uczniu. „Kiedyś mieliśmy problemy z sorami” -mówią sympatyczni czwartoklasiści, którzy od pierwszej klasy stanowią parę-„Słyszeliśmy np. że okno od biblioteki to nie seksochron!!! Teraz, nauczyciele nie zwracają na nas uwagi, chyba się do nas przyzwyczaili”. Życie zakochanych Czarniecczyków nie jest usłane różami. Uświadamia mi to kolejna młodsza stażem para, z którą rozmawiam. „Nauczyciele mają do nas pretensje, wychowawcy robią nam wykłady. Zdarzało się nawet, że uczniowie pisali skargi do tej skrzyneczki dyrektora. My się tym nie przejmujemy, ale jeżeli ktoś się przejmuje to jest mu ciężko!!!” I jak tu w takich warunkach pielęgnować miłość???? Dobrze określa to Pan Dyrektor, „Jeżeli pary są autentyczne, nie zależy im na tym żeby się afiszować, bo intymność nie powinna być wystawiana na pokaz. Prawdziwe pary znajdują lepsze miejsca niż szkoła na okazywanie uczuć”. No cóż drodzy zakochani Czerniecczycy weźcie sobie te słowa do serca. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko życzyć wam prawdziwej, trwałej miłości, która „…nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu..” Kochajcie i bądźcie kochani!!! Kasia Cooltura luty 2004 GENY, KTÓRE LECZĄ Nauka genu do chorej komórki odbywa się przy pomocy wirusów, które nauczyły się Naukowcy uważają, że możliwe jest wyleczenie wielu pacjentów cierpiących na nieuleczalne choroby dzięki zastosowaniu terapii genowej. W każdej z naszych komórek znajduje się kilkadziesiąt tysięcy genów. Zapisana w nich informacja odczytana przez biochemiczną maszynerię komórki decyduje o działaniu całego organizmu. Produktem, który kodują geny, są najczęściej białka odpowiadające za poprawną budowę i funkcjonowanie komórki. Jeśli białko nie działa prawidłowo, to zwykle winny jest wadliwy gen i tu właśnie wkracza terapia genowa, która oznacza procedury zmierzające do wprowadzenia do komórek pacjenta zdrowych odpowiedników wadliwie działających genów. W ten sposób można leczyć m.in. nowotwory, AIDS, hemofilię, Parkinsona i Alzheimera. Wprowadzenie Nauka infekować komórki gospodarza i wbudowywać swój materiał genetyczny w ich DNA. Wszelkie narzędzia biologiczne służące do przenoszenia genów nazywamy wektorami. Oprócz wirusów mogą to też być plazmidy i fagi. Niestety większość z nich nie wbudowuje się w określone miejsce DNA gospodarza. Mimo wszystko zostały wyprodukowane genetycznie modyfikowane szczepionki przeciwnowotworowe, które pobudzają układ odpornościowy pacjenta do rozpoznawania i niszczenia komórek nowotworowych. Prawdopodobnie nie powstanie „wektor idealny”, którego można byłoby użyć w każdym przypadku. Wciąż pozostaje także konieczność zbadania mechanizmów dostarczania genów oraz regulacji ich działania w infekowanych komórkach. Badania trwają i na pewno nie ustaną, zwłaszcza że oprócz niepowodzeń znane są też pozytywne efekty terapii genowej ludzi. Dominika Czapla klasa IV h CZY PODCZAS MATUR ZAKWITNĄ KASZTANY? Ostatnio coraz częściej można zaobserwować u kasztanowców dziwne zjawiska. Zrzucają liście już w lecie, kwitną nie tylko przed maturą, ale również we wrześniu. Są to objawy ataku groźnego szkodnika – szrotówka kasztanowcowiaczka. Jest to owad inwazyjny. Nie wiadomo jednak skąd pochodzi. Po raz pierwszy pojawił się w Macedonii w połowie lat 80. i w ciągu prawie 20 lat ogarną całą Europę. Szrotówek znalazł świetne warunki do życia ponieważ nie ma konkurencji ( niewiele jest europejskich owadów żywiących się liśćmi kasztanowca) oraz pozbawiony jest naturalnych wrogów. Rozprzestrzenia się za pomocą prądów powietrza. Mnoży się bardzo szybko. W jednym sezonie wykluwają się 3 pokolenia ( z jednej samicy powstaje ok. 6 tysięcy poczwarek). Samice składają jaja na powierzchni liści, po wykluciu larwy wgryzają się pod skórkę, co powoduje żółknięcie i brunatnienie, a następnie zasychanie liści. Owady te nie są jednak bezpośrednim zagrożeniem dla życia d luty 2004 Postać dorosła owada rzewa lecz osłabione rośliny łatwiej poddają się chorobom i mrozom. Walka z szrotówkiem nie jest prosta. Nie można użyć środków chemicznych, ponieważ zagrażałoby to życiu ludzi i roślin. Najlepiej sprawdza się wygrabienie i niszczenie opadłych liści z ukrytymi w nich poczwarkami. Dobre efekty dałoby też odnalezienie naturalnych wrogów tego szkodnika. Najlepsza jest jednak metoda zastrzyków ze środków owadobójczych w pień drzewa opracowana przez prof. Gabriela S. Łabanowskiego z Instytutu Sadownictwa i Kwiaciarstwa w Skierniewicach. Jest to jednak kuracja dość kosztowna (ok.60zł na jedno drzewo). Jagoda Abramek kl. IV h Cooltura 5 Nawet nie czuję jak mi się rymuje. . . Wieczne pióro. Śliczny pamiętnik w złotych okładkach. Światło lampy sodowej. Śnieg. Albo inaczej. Zeszyt do matematyki, na ostatniej stronie, ołówkiem, zamiast przerażającej trygonometrii. Pisanie wierszy. Limeryków, sonetów, czasem podchodzących pod grafomanię, niekiedy zaskakująco dojrzałych: felietonów, esejów, prozy, wierszy białych. Zawsze jednak szczerych, będących odbiciem myśli na kartce, rozterek, problemów, kiedy indziej radosnych uniesień, cudownych przeżyć, będące marzeniami, snem, ucieczką od rzeczywistości. Pisanie to możliwość uczestniczenia w radości tworzenia (czasem nie czuje jak mi się rymuje, takie małe zboczenie zawodowe, hehe). Do tego wniosku zapewne doszła całkiem pokaźna grupką młodych gniewnych z I LO, notujących w swych tajnych zeszytach najmniejsze obserwacje świata. Poruszają sprawy istotne, które bolą i zaskakują, cóż więc dziwnego w tym że po pewnym czasie wiersze same wychodzą z biurka, prowokując do ich publikacji. – „Pisanie to samoleczenie psychiczne. Wyzwala zarówno pozytywne i negatywne emocje, pomagając niekiedy dojść do siebie. Czasem tylko kartka papieru ma ochotę mnie wysłuchać, co mnie drażni, co mnie dziwi, czy wyprowadza z równowagi”. „Piszemy głównie dla siebie, w pamiętniku, prowadzimy specyficzny poetycki notatnik do przysłowiowej szuflady.” „-To jak rycie z Czasami to ich jedyna broń. Na banał, system, młodszą siostrę, sklep mięsny, problemy z fizyką, szerzące się jednocześnie nienawiść i ptasią grypę, na trądzik, komercję, niesprawiedliwość, mordowanie niewiniątek, inżynierię genetyczną, klonowanie owiec, testy kremów do rąk na kotach. Gdy nie pomoże płacz z bezradności, wyżywanie się na ścianach, wycinanie na przedramieniu wzorów żyletką- długopis z odpustu i cztery ściany to czasem jedyna metoda. Teraz JA. Teraz MOJA kolej. Teraz kamienia, wiecznie trwający proces pracy nad tekstem, umożliwiający w efekcie stworzyć nadzwyczajne dzieło. Zabawa językiem, czynienie z niego swoistego narzędzia, operowanie metaforami, wprowadzanie własnych pomysłów.” –„Poezja to akt terapii. Jedyna broń w sprawach, gdzie jesteśmy zupełnie bezradni”. Cześć i chwałę poezji oddają wszyscy (bez względu na długość włosów czy szerokość spodni) piszący, którzy zbierają się w sekcie literackiej I LO. Dzielą się refleksjami, wrażeniami dotyczącymi wierszy miedzy sobą czy wraz ze znanymi w poetyckim światku osobistościami. Zachęcając do podejmowania prób literackich i dołączenia do grona młodych poetów, prezentują swoje wiersze wśród domowej społeczności czytelników Cooltury. JA i MOJE myśli, wypełzające przez moje ucho na kartkę z zeszytu do religii. Nie piszą o kwiatkach, ptaszkach i serduszkach. O tym jak fajnie jest w przedszkolu i o muchomorkach. W księżycową noc, bezradni wobec świata zamykają się w swoim królestwie, wchodzą w inny, nie znany dla zwykłych śmiertelników wymiar. Kiedy nikt nie patrzy, rozwijają swoje czarne skrzydła. Młodzi poeci. Snują się po ciemnych zaułkach miast. Mają miliardy małych oczek. Piszą, bo to czasem jedyna ich broń. Jedyny sposób na protest. Na krzyknięcie „NIE!”. Wtedy jest cicho. Piszą. Bashi 6 Cooltura luty 2004 Spotykam Ciebie, Zjawisko piękne. Niczym śnieg w lecie, Niczym dzienne gwiazdy, Błyszczące w błękicie, Tak Ty wyróżniasz się, Wśród innych, Stanowisz zaprzeczenie, Ludzkiej normalności, I chociaż niepowtarzalna, Dla nikogo swoja. Stoję na wzgórzu, O dwóch obliczach. Porównuje to do człowieka o dwóch twarzach, Zimnej i ciepłej. Bliższej ciepłej, Poświęcam wspomnienia, Zimną staram się zapomnieć, Lecz ona zawsze powraca, I sprzeciwia się mym przemyśleniom, Że powróci tu na stałe. Karol Żelechowski BIESZCZADY Przez porośnięty mchem most przemknął zielony cień. Wierzba zaskrzypiała uroczo, ale ucichła zawstydzona moim spojrzeniem. Wiatr nieśmiało przygładził bukowe korony. Przez las uniósł się wrzask kruka. Cisza szczypała mnie w plecy. Echo poniosło milczenie baśniowych grabów. Nagle usłyszałam za sobą trzask gałęzi. Odwróciłam się szybko. Ktoś przebiegł po suchych liściach. Usłyszałam szmer krzewów i cichy, nierówny oddech. Schował się nieudolnie w szmaragdowych gałęziach. Bieszczadzki diabeł. Mały, brzydki, z krzywymi zębami. Przestraszony jak biedne pisklę. Z podkulonymi nogami. Różkami koziołka. Otulony solidarnie bieszczadzką leszczyną. Udałam, że go nie widzę. Odwróciłam się na pięcie i poszłam dalej. W mej głowie zielony anioł grał na lipowych skrzypcach. Bashi LIST Z REDAKCJI GAZETKI PRZYRODNICZEJ Nie mogę Ci pomóc drogi Czytelniku! Pierwszy raz otrzymałem taki list. Zwykle pytają mnie o długość ciąży słoni, okres godowy orangutana, ilość cętek na grzbiecie pantery. Ty napisałeś, że przestałeś wierzyć. Hipopotam nie może być taki gruby. Mógłbym się zarzekać, że jednak może, udowodnić Ci przedstawiając najnowsze wyniki badań, ale Twój problem jest poważniejszy. Straciłeś wiarę. Jest mi przykro, ale nie potrafię Ci pomóc drogi Czytelniku. Jestem tylko komputerem. Bashi luty 2004 Cooltura 7 SPALIŁAM SWÓJ DOM JEDNYM CZERKNIĘCIEM ZAPAŁKI SPŁONĄŁ W ROZPACZY TAM ZGINĄŁ MÓJ OJCIEC HERMETYCZNY KUFEREK ZAMKNIETY NA ZASUWKĘ Z DZIURKĄ W ŚCIANIE STANOWI MÓJ DOMEK FOBII CIEPLUTKI ZIELONIUTKI MALUTKI RÓŻNORODNE ODMIANY PARANOI STOJĄ NA PÓŁKACH POUKŁDANE W KOLEJNOŚCI ALFABETYCZNEJ CZEKAJĄ NA TO ABY PO KTÓRĄŚ SIĘGNĄĆ NIE ZAMYKAJĄC NIE ZAMYKAJĄC PRZY TYM OCZU Anna Karwowska I PŁONIE MATKA WYDAJĄC OSTATNIĄ ŁZĘ SUMIENIA NAD LOSEM ZŁYM I OKRUTNYM NAD DZIECKIEM KATEGORII DRUGIEJ POCZĄTEK I KONIEC Mędrcy zapisali motto „Początek końca blisko” Zakończę pókim wysoko Aby nie upaść nisko. Przemyślenia (1) Zastanawiam się ostatnio: „Co to znaczy banita?” Pewnie „pisarz”, bo przecież nikt fajny nie czyta! Przemyślenia (2) Myślę nad tym, dlaczego nie lubię wierszy długich Może dlatego, że w takich łatwo jest sens wiersza zgubić. Przemyślenie (3) Wiadomo, że ściąganie jest wielce nieetyczne. Czy lepiej dublować klasę, czy mieć sumienie czyste? Grzegorz Siudem 8 Cooltura luty 2004 Moje myśli, choć ulotne jak wiatr stwarzają pozór wiecznych. Pióro nie daje spokoju, myśli przelane na papier uwiecznią uczucia: W tamten wieczór popłynęłam do krainy magii, cudów i ukrytych głęboko marzeń. W nocną ciszę ujrzałam jego spojrzenie delikatne, czułe i tak namiętne. Na wysepce oceanu wtulona i głową oparta na jego ramieniu do gwieździstego nieba zwróciłam swą twarz. Tak rozmarzeni oboje ciszą, pijąc tęsknotę i nocny chłód wymienialiśmy słowa docierające tylko do naszych dusz. Pośrodku oceanu tylko ja i on. Otulona jego magią odnalazłam swoje przeznaczenie. Z obawą i drżeniem popłynęłam na srebrnej mgle. Przelotną chwilą uwierzyłam, że sercem złączeni w pierwszej miłości, rozkosznym śnie nasze usta spotkały się. Rozum kazał przestać lecz serce szeptało inny takt. Nie wiedząc uczyniłam znak i stał się lepszy świat. W następnej minucie leżałam i czułam jego włosów niezmożoną woń. Tajemnicze spojrzenie wyrażało to, co o widmie szczęścia dumaliśmy marząc. Stopniowo, krok po kroku w niesamowitym, dziwnym i tak odległym świecie potrafiłam znaleźć moją osobę. Lecz, gdy przybiłam wreszcie do brzegu Rzucając miejsce czarownych scen Poznałam wkrótce, że to był Tylko albo aż sen… Byłam i znów jestem, Skromnym żarem zapłonęłam -miłością! To był czas : płacz i żal -smutków deszcz! Każde tchnienie to ból, spełnienia brak! Muzy snów wytyczyły cel, ale jak tu dojść Pośród ścieżki kłamstw? Niebo słów -nieprawdy grzech! Powiedz aniele, dlaczego tak trudno, tak źle… tak po prostu oddać się niewinnemu pięknu - ZAKOCHANIU ! Marzena Tchor Zazdrość Zazdrość mnie pogrąża Zazdrość to me przekleństwo Zazdrość do grzechu mnie namawia Zazdrość łzy z mych oczu sączy Zazdrość żal stwarza ogromny Zazdrość kaleczy mą duszę Zazdrość do czynu dąży Zazdrość miłości zazdrości luty 2004 Cooltura Erick Rock 9 w chaosie zdarzeń arcyważnych w potoku słów co cisze kaleczą pod ciężarem spojrzeń kłujących uporczywie małe istnienie rozpościera skrzydła niewidzialne drzwiczki otwierają się z łoskotem niesłyszalnym błękitny wzrok obejmuje przestrzeń ulecieć w dal wyrwać się z niebytu co ubrany w egzystencjalny krzyk rzeczywistością każę się nazywać Nie było im dane wziąć kąpiel w kręgu światła i ubrać swoje twarze w srebrzysty blask zapomnienie Gdy zloty deszcz ich ciała otula i szept do słońca wzywa nie ich wina Jakże smutne są znaki czasu co wina za połowiczny bezsens obarczyć sumienie pragną cisza nieprzerwana niebieskie słowa wypowiadać i spojrzeć w dół patetyczne mowy ciężkie kieszenie wzrok interesowny ostatni raz. I.T I.T. Zima była, gdy wysiadłam z autobusu i rzuciłam się w Twoje ramiona, i Twych włosów, twych wieczornych włosów ogarnęła mnie woń niezmożona. Księżyc zniżył się, błysnął nad klamką potem odszedł i wplątał się w drzewo. Pierścień nocy nad nami się zamknął i otwarło się siódme niebo. Marzena Tchor Skład redakcji: Katarzyna Czerniej, Patrycja Pilipczuk,J agoda Bramek, Dominika Czapla, Ewelina Pogorzelec, Barbara Derlak, Anna Grochola, Damian Czaus, Łukasz Kościuk. Anna Karwowska, Ilona Tyczyńska, Andrzej Mysia. Opiekun Wojciech Derlak 10 Cooltura luty 2004