Joanna Łuniewicz
Transkrypt
Joanna Łuniewicz
Joanna Łuniewicz Nowe szaty królowej Wchodzący właśnie na polskie ekrany film fabularny Disneya Czarownica, przewrotna dekonstrukcja baśni o Śpiącej Królewnie, może wywoływać pedagogiczny niepokój. Nawet pobieżna lektura zwiastuna upewnia, że władczynią ekranu nie zostanie jasnowłosa dziewczynka z rodziny panującej, ale ona: ironiczna i tragiczna, podstępna i pociągająca wiedźma Maleficent. Nie wystarczy już jej złowrogi majestat, sarkastyczne poczucie humoru i widowiskowa transformacja w finale opowieści. Potrzebne stały się wieńczące czepiec rogi – subtelny diabelski akcent na pastelowych niwach disnejowskiej szczęśliwości. W pierwszych baśniach wytwórni esencjalne zło reprezentowała postać macochy. Jej kostium i rekwizyty nie stanowiły wyłomu w spójnej wizji świata, ponieważ porządek praktyki społecznej przekładał się tu na porządek estetyczny: ten typ antagonistki reprezentuje realną władzę polityczną i ekonomiczną. Zła królowa dybiąca na życie Śnieżki (w klasycznej animacji z 1937 roku) to posągowa piękność w obszernym płaszczu z aksamitu obszytym gronostajami, w sukni z wysokim sztywnym kołnierzem i podwice otulającej głowę oraz szyję. Reprezentuje dojrzałą, niepretendującą do roli obiektu seksualnego kobiecość – nieprzypadkowo jej włosy są ukryte pod czarnym materiałem, biżuteria charakteryzuje się prostotą formy i bogactwem surowca, a w stroju dominuje czerń, ciemna czerwień i fiolet. Kostium macochy to też znak represjonowanej cielesności. Ciężkie tkaniny wymuszają królewską postawę i uniemożliwiają swobodę ruchów, zaś krój szat sprawia, że całe ciało, nawet nasada dłoni, pozostaje ukryte. Ambicja macochy, związana z dominacją na polu estetycznym, wydaje się w tym kontekście raczej dążeniem do osiągnięcia pomnikowego, nieskazitelnego wizerunku konotującego wzniosłość polityczną, a nie seksualny powab. Druga ze złowrogich heroin – macocha Kopciuszka (1950, C. Geronimi, H. Luske, W. Jackson), majestatyczna starsza dama o włosach kunsztownie upiętych na wałku i wąskich, arystokratycznych dłoniach, nosi korespondujące z rolą matrony i depozytariuszki majątku suknie w kolorze królewskiej purpury oraz szmaragdową biżuterię. Również jej strój w jednoznaczny sposób dyscyplinuje ciało – linia sukni zdradza obecność usztywniającego gorsetu, a stójka zmusza do trzymania głowy wysoko. Gesty macochy – wyważone, oszczędne i zgodne z dworskim ceremoniałem – kontrastują z dziewczęcą lekkością ruchów, spontanicznością i ciągłym pośpiechem zapracowanego Kopciuszka, która swoją potrzebę wolności ujawnia właśnie przez nieskrępowany ruch, pozostający tańcem nawet w scenach ciężkiej pracy fizycznej. Dopóki nie przybędzie książę, reprezentant ożywczego patriarchatu, będzie to jedyna płaszczyzna buntu przeciwko władzy macochy, która w teorii Bruna Bettelheima reprezentuje wypieraną przez dziecko opresyjną postawę matki. Królowa jest tylko jedna Cruella De Mon w animowanej wersji 101 dalmatyńczyków (C. Geronimi, H. Luske, W. Reitherman) już w roku 1961 wyznaczyła niedościgniony ideał przeestetyzowanej niegodziwości: nie wykraczała poza realia świata przedstawionego (Londyn, klasa ekonomicznie uprzywilejowana), ale w obrębie wykreowanego uniwersum reprezentowała maksymalne natężenie zuchwałego, nieliczącego się z kosztami szyku, silnie zakorzenionego w realiach wielkiej mody początku lat 60. Element klasycznej, ponadczasowej elegancji w jej wizerunku wprowadza minimalistyczna czarna sukienka o nieskazitelnej linii, która mogłaby wyjść spod ręki Diora lub Givenchy’ego. Rok 1961 może przez to pretendować do miana roku małej czarnej, a Cruella stanąć w jednym szeregu (lub przed jedną witryną sklepu jubilerskiego) z pamiętną Holly Golightly, choć należałoby wątpić, czy po tym nazwisko Tiffany’ego nadal kojarzyłoby się bohaterce granej przez Audrey Hepburn z błogim spokojem i poczuciem bezpieczeństwa. Cruella nosi również czerwone pantofelki na obcasach-kaczuszkach à la Jackie Kennedy i ekstrawagancką fryzurę w stylu op-art, ale o efekcie wizualnym, jaki wywiera kostium bohaterki, decyduje przede wszystkim fetyszyzowany przez nią obiekt, przyczyna zbrodniczych zakusów – futro. Choć Cruelli nigdy nie uda się zrealizować snu o płaszczu z nakrapianych szczeniąt dalmatyńczyka, noszone przez nią okrycie ukazuje wyższość animacji nad filmem fabularnym – zwłaszcza w eksploatowaniu estetycznych walorów kuśnierskiego surowca. Futro Cruelli może być wzorowane na okryciu z polarnych lisów, norek, a nawet białego niedźwiedzia, ale tak naprawdę stanowi rozbuchaną wizualnie, wyidealizowaną syntezę luksusowych płaszczy, łączącą w sobie niemożliwy do uzyskania w wypadku realnego odpowiednika stopień lekkości, puszystości i miękkości. Nieskazitelną powierzchnię ogromnych śnieżnobiałych błamów dodatkowo wzmacnia w swym wizualnym oddziaływaniu czerwona podszewka. Futro konstytuuje personę demonicznej elegantki: wzbija wokół niej puszystą chmurę, gdy rozmarzona opowiada o swej miłości do wyrobów kuśnierskich, opływa sylwetkę bohaterki, współgrając z jej dynamicznymi, agresywnymi ruchami. Również w brawurowej scenie finałowego pościgu widowiskowo powiewa za jej liliową limuzyną, w każdym momencie stanowiąc doskonałą egzemplifikację futra jako atrybutu niemal nieograniczonej władzy. Syreni śpiew emancypacji Film Mała syrenka (1989, J. Musker, R. Clements) zapoczątkowuje kolejne zmiany w sposobie kreowania animowanej antagonistki. Widowiskowa stylizacja Urszuli, morskiej czarownicy planującej zamach stanu, stoi (zgodnie z poetyką postmodernistycznego kolażu) w opozycji do naturalności i prostoty podwodnego dworu króla Trytona, gdzie kostium bohaterek ogranicza się do odpowiednika figowego listka (minimalistycznych staniczków z muszli-przegrzebków), a władca głębin przyozdabia umięśnione przedramiona szerokimi złotymi bransoletami przywodzącymi na myśl rzemiosło germańskich plemion z czasów wędrówki ludów. Pierwsze kadry z udziałem wiedźmy to zbliżenie jej ust pomalowanych jaskrawo czerwoną szminką i podbródka z kokieteryjnym pieprzykiem, dalsze ujęcia eksponują pełny, widowiskowy makijaż czarownicy. Syrena to hybryda człowieka i ryby, Urszula – kobiety i ośmiornicy, przy czym dolna połowa jej ciała jest zwieńczona obcisłą gorsetową górą, naturalistycznie eksponującą fałdy tłuszczu na plecach. Grube macki przypominają falbany, ich spodnia warstwa wyposażona w rzędy przyssawek imituje wzorzystą podszewkę, a nieodłączne od postaci podstępnego głowonoga mureny owijające się wokół pulchnych ramion bohaterki pełnią funkcję etoli lub boa. Sceneria, w której działa Urszula, to synteza motywów infernalnych – udręczonych dusz uwięzionych za pomocą złego czaru – i burleskowych, takich jak barwne festony z osobliwych wodorostów i różowe zmysłowe światło. Wodewilowy styl, odbiegając od spójnej estetyki królewskiego dworu, symbolizuje społeczną transgresję. To zabieg, który zostanie zastosowany w innym z postmodernistycznych fajerwerków disnejowskiej inwencji – Nowych szatach króla (2000, M. Dindal). W tej animacji Yzma, posunięta w latach dama dworu, która na boku para się magią i trucicielstwem, nosi kostiumy w stylu dwudziestolecia międzywojennego z wyraźnymi elementami art nouveau: pierzaste kołnierze i widowiskowe egrety, turbany ozdobione klejnotami i lejące się suknie bez pleców. Tymczasem społeczeństwo przedstawione w filmie to starożytni Inkowie odziani we wzorzyste poncza z alpaki. Brawurowy kamp charakteryzujący styl morskiej wiedźmy współgra z bezwstydną i niepozbawioną wdzięku amoralnością antagonistki rodziny panującej, a jej fizyczna swoboda i bujność kształtów wyraźnie kontrastują z niedojrzałym ciałem młodziutkiej syrenki (przykładem mogą być jej obscenicznie drżące obfite piersi eksponowane podczas musicalowych numerów). Postać Urszuli ukazuje, że od końca lat 80. disnejowskie negatywne bohaterki nierzadko stają się rezerwuarem wypieranej ze sfery akceptowanych wzorców osobowościowych nieskrępowanej seksualności oraz moralnej i obyczajowej emancypacji. Gertruda, kidnaperka podszywająca się pod matkę królewny Roszpunki w filmie Zaplątani (2010, N. Greno, B. Howard), nosi bordową, niezwykle śmiałą suknię opinającą jej kobiece kształty i jawnie podkreśla kontrast pomiędzy swoją samoświadomą, dojrzałą, wyzwoloną seksualnie kobiecością a naiwnością więzionej w wieży złotowłosej dziewczynki ubranej w różową sukienkę z riuszkami, bufkami i kwiecistym haftem. W najnowszym dziele wytwórni, Krainie lodu (2013, Ch. Buck, J. Lee), radykalne zerwanie Królowej Elsy z dotychczasowym, zgodnym z oczekiwaniami rodziców i poddanych życiem wiąże się ze zmianą kostiumu. Surowy fiolet, ciężki płaszcz z półkola i skromne upięcie włosów zostaną zastąpione przez głęboki dekolt i sięgające uda rozcięcie sukni z kryształków szronu. Również designerskie pantofelki z motywem płatka śniegu, rozwichrzony warkocz, jak i pełen godności, powściągliwy krok ustąpią miejsca prowokacyjnemu kołysaniu biodrami. Elsa nie wejdzie z żadnym z bohaterów w relację o charakterze erotycznym, ale będzie uosabiać charakterystyczną dla najnowszych filmów wytwórni korelację pomiędzy negatywnie waloryzowanym wyjściem poza społeczne ramy a intensyfikacją seksualnego powabu. Można tłumaczyć niepokojąco pociągający urok disnejowskich czarnych charakterów podwójnym kodowaniem, czyniącym z nich żart skierowany do dorosłej publiczności, można też wskazywać, że antagonistki uosabiają wolność wyboru i nieskrępowane dążenie do zaspokajania własnych pragnień, co zawsze skuteczniej przyprawi o szybsze bicie serca niż konwencjonalna moralność rozumiana jako posłuszeństwo powszechnie respektowanym normom. Ale z pewnością chodzi również o małą czarną, czerwone pantofelki i platońską ideę futra. Wybór moralny jest niepokojąco często tożsamy z wyborem estetycznym – w końcu, jak pisał Herbert, to sprawa smaku. W którym są zaledwie cząstki duszy. I tylko włókna sumienia.