15 lat Szkoły Mistrzostwa Sportowego Mirosław Gilarski:
Komentarze
Transkrypt
15 lat Szkoły Mistrzostwa Sportowego Mirosław Gilarski:
Nr 4 | 1 października 2011 | ISSN 2082-940X Nr. 2082 940X facebook.com/terazpasy Cracoviiii Rozmowa z Dariuszem Pasieką, nowym trenerem C Mateusz M ateusz K Klich lich – w wywiad ywiad Szatałow – dwa oblicza trenera Rok na noowy Ro wym sstad tadionie Z Cracovią dookoła św wiata Fot. Urszula Łaptaś / Terazpasy.pl Fot. Urszula Łaptaś / Terazpasy.pl 15 lat Szkoły Mistrzostwa Sportowego Mirosław Gilarski: Musimy stworzyć profesjonalną akademię piłkarską... 2 1 października 2011 J ubileusz 15-lecia krakowskiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego (MKS Cracovia SSA jest jej organem założycielskim) to temat przewodni 4. numeru gazety Terazpasy.pl. W tym numerze znajdziecie m.in. wywiad z absolwentem SMS-u, byłym piłkarzem Cracovii, a obecnie zawodnikiem VfL Wolfsburg Mateuszem Klichem. Szczególnej uwadze polecamy lekturę obszernej rozmowy z dyrektorem SMS -u Mirosławem Gilarskim w którym przedstawia on ideę budowy w Krakowie profesjonalnej akademii piłkarskiej i wspomina Klicha - gimnazjalistę. Sprawy bieżące zdominowała w ostatnich dniach zmiana na stanowisku trenera Cracovii. Dariusz Pasieka zastąpił Jurija Szatałowa - w gazecie przeczytacie wywiad z nowym trenerem i bilans dokonań byłego szkoleniowca Pasów. W tych dniach nowy stadion Cracovii obchodził swoje pierwsze urodziny. Policzyliśmy ilu widzów zasiadło w tym czasie na trybunach. A na koniec zaprosimy Was w podróż z Cracovią dookoła świata! Miłej lektury. STANISŁAW MALEC Marzy mi się prawdziwa piłkarska akademia O statnio piłkarski świat obiegła informacja, że FC Barcelona zakłada swoją szkołę w Warszawie. Z jednej strony wiadomo, że ten wielki Klub bazuje na swoich wychowankach, a z drugiej wiadomo, że nasze ekstraklasowe drużyny praktycznie nie maja wyszkolonych przez siebie piłkarzy w podstawowych składach. Czy w Polsce nie ma piłkarskich talentów? Fot. Fo t. Urs rszu z la zu la Ł Łap apta ap taaś / Te taś Tera era razp pasy. asyy..p as pll Mijając dziewczynę z puszką i identyfikatorem Opravców, pomyślmy czy nie warto dać szansy tej grupie aktywnych i oddanych swojej pasji kibiców. Nie raz już udowodnili, że efekt ich pracy potrafi zapierać dech w piersiach. Gdyby każdy kibic wrzucił tylko 1 złotówkę... Dwa filary – strategia, która dała Pasom lata świetności C racovia od początku swego istnienia bardzo chętnie korzystała z zagranicznych piłkarzy. Podnosili oni poziom gry i uczyli młody klub światowej piłki. Ale dla Pasów kluczową sprawą było kształcenie młodych zawodników. Oprócz pierwszej istniało wówczas aż dziewięć innych drużyn. Sięgano do rożnych środowisk, była drużyna stu- dencka. Mocno współpracowano z jedną ze szkół, która była kuźnią młodych talentów dostarczając aż trzech drużyn. Dwa filary: właśni wychowankowie, wyszkoleni przez lata wspomagani przez najlepszych futbolistów dołączanych do I drużyny. Ta strategia dała Pasom lata świetności. ARTUR FORTUNA KARYKATURA Z ROKU 1931. POKAZUJE, ŻE JUŻ WTEDY UWAŻANO DBAŁOŚĆ O TRADYCJĘ I SZACUNEK DO HISTORII ZA CECHĘ WYRÓŻNIAJĄCA CRACOVIĘ Sonda Terazpasy.pl „Piłkarz meczu” N ajlepsi piłkarze Cracovii w plebiscycie Czytelników Terazpasy.pl w dotychczas rozegranych meczach: Saidi Ntibazonkiza - Korona Saidi Ntibazonkiza - Legia Andrzej Niedzielan - Lechia Alexandru Suvorov - Jagiellonia Koen van der Biezen - Zagłębie Arkadiusz Radomski - ŁKS Saidi Ntibazonkiza - Śląsk Szymon Gąsiński - Górnik Aby zagłosować na wybranego przez siebie piłkarza należy wysłać (do dwóch dni po meczu) SMS na numer 71601 (1.23 zł z VAT) o treści: Terazpasy.X gdzie X to numer na koszulce zawodnika. Szczegóły na Terazpasy.pl. sklep.terazpasy.pl Kod: „TP4” rabat 10% do końca października Obcokrajowcy - problem czy konieczność? M odne ostatnimi czasy stało się utyskiwanie na mizerną ilość Polaków w zespołach Ekstraklasy. Na zaciężną armię stać już obecnie nie tylko zespoły ze ścisłej ligowej czołówki. Do Polski trafiają obcokrajow- cy na różnym poziomie zaawansowania w piłkarskim rzemiośle. Jedni w piłkę grają słabo, inni natomiast stanowią o sile swoich zespołów. Czy faktycznie odbierają miejsca w składach dla równie dobrych Polaków? Czy są może dowodem na słabość szkolenia w naszym kraju? Czy zdolna młodzież cierpi na tym swoistym imporcie, czy może liga korzysta podnosząc swój poziom pod wpływem “świeżej krwi”? Osobiście skłaniam się ku tezie, wedle której to rynek reguluje, jacy piłkarze i za jakie pieniądze grać w lidze powinni. Bo ostatecznie zawodnika i drużynę zawsze zweryfikuje boisko i wyniki. Niezależnie od paszportu, jaki nosi w kieszeni. ROBERT MAKOWSKI Terazpasy.pl (ISSN 2082-940X) Redakcja: Stanisław Malec (red. naczelny), Robert Makowski (z-ca red. naczelnego), Rafał Nowak, Urszula Łaptaś, Biś Lisowski Współpraca: Jakub Szymoński, Paweł Kozyra, Maciej Kmita, Jacek Żukowski, Artur Fortuna Zdjęcia: Urszula Łaptaś, Biś Lisowski, Sylwia Rudolf, Szkoła Mistrzostwa Sportowego, Relaksmisja Kontakt: [email protected], Tel. +48 790 77 55 33 Co takiego przyciągnęło tak wielki klub, a w zasadzie jego szkołę do Polski? Czy tylko fala zwiększonego zainteresowania futbolem wśród Polaków przed EURO 2012 czy coś więcej? Myślę, że cos więcej. Często Polska w różnych statystykach, szczególnie gospodarczych jest porównywana do Hiszpanii. Pamiętamy lata 70-te i początek 80-tych, gdy Polska piłka była wyżej notowana niż hiszpańska. Statystycznie rzecz biorąc w Polsce jest nie mniej piłkarskich talentów niż w Hiszpanii, Anglii, Holandii czy Francji. Potwierdzało się to również w osiąganych sukcesach przez nasze drużyny młodzieżowe. Co stało się z zawodnikami, którzy kilkanaście lat temu byli mistrzami Europy? Jako juniorzy byli lepsi niż ich rówieśnicy z Hiszpanii, Holandii, Anglii, Włoch i Niemiec, dziś o nich prawie nie słychać... Za to ich rówieśnicy, których pokonali brylują w reprezentacjach narodowych, Lidze Mistrzów czy najlepszych ligach europejskich. Kto stawia na swoich wychowanków? Oglądając mecze polskiej ekstraklasy stwierdzam, że już nie tylko brakuje wychowanków lecz w ogóle Polaków w składach. Na przykład w drużynie mistrza Polski w porywach gra „aż” 3 Polaków, reszta to zaciąg obcokrajowców. Podobną ścieżką idzie reprezentacja, która coraz częściej ściąga do swojej drużyny zawodników wyuczonych piłkarskiego rzemiosła za granicą, a mających jedynie polskie korzenie. Czy w Polsce nie można wyszkolić piłkarza na reprezentacyjnym lub nawet ekstraklasowym poziomie? Potencjał ludzki Skoro mamy piłkarskie talenty, nie mniejsze niż w innych krajach Europy (co jeszcze kilka lat temu było regularnie potwierdzane wynikami drużyn młodzieżowych), mamy dobrze wykształconych i potrafiących przekazać swą wiedzę trenerów, to czego brakuje, aby osiągać sukcesy klubowe i reprezentacyjne bez zagranicznego zaciągu? Baza i infrastruktura szkoleniowa Zespół Społecznych Szkół Ogólnokształcących Mistrzostwa Sportowego czyli SMS nie dysponuje własną bazą treningową i szkolną – wszystko wynajmuje. Jednak mimo tych trudności może się poszczycić ogromnymi sukcesami. W jednym z ostatnich meczów reprezentacji Polski wygranym z Argentyną (wygrana 2:1) w drużynie narodowej zagrało aż 3 absolwentów Szkoły! Błaszczykowski jako kapitan, Brożek – zdobywca bramki oraz debiutujący 21-letni Mateusz Klich. Nie ma chyba drugiej takiej szkoły w kraju, której absolwenci byliby tak licznie reprezentowani w drużynie narodowej. Nabór do SMS-u, pomimo niżu demograficznego jest coraz większy, młodzież garnie się do sportu i trzeba ten potencjał wykorzystać. Nie wykorzystanie teraz tej koniunktury będzie niewybaczalnym grzechem zaniechania. Jednak, gdyby porównać bazę treningową wynajmowaną przez SMS na przykład ze Szkołą Piłkarską im. Łobanowskiego w Kijowie (z którą uczniowie SMS-u rozegrali towarzyski mecz w kwietniu br.), to tak jak porównać boisko dla chłopców biegających po Błoniach z nowoczesnym stadionem Cracovii. Nie wspomnę tu o bazie klubów zachodnich w Niemczech, Belgii i Holandii, które uczniowie SMSu w ramach tourne również w kwietniu br. mogli podziwiać. Profesjonalna Akademia Piłkarska Mamy 2 z 3 potrzebnych części profesjonalnej akademii – utalentowanych chłopców, doświadczonych trenerów. Brakuje tylko nowoczesnej bazy. Dlatego czasami smutno patrzeć, gdy z kasy miejskiej wydaliśmy ponad 700 mln złotych na budowy stadionów dla Cracovii i Wisły, a na meczach tych drużynach nie grają wychowankowie, którym talentu i zapału nie brakuje, lecz w dużej części zawodnicy sprowadzeni z zagranicy. Trzeba znaleźć dogodny teren i działkę na której można taki cel zrealizować. Liczę tutaj na przychylność i współpracę nie tylko klubów, ale przede wszystkim władz Miasta Krakowa, Województwa, AWF oraz MZPN. Można pomarzyć, że gdyby niewielką część takich środków przeznaczyć na budowę profesjonalnej akademii piłkarskiej nie musielibyśmy się wstydzić infrastruktury dla dzieci i młodzieży. Również Kraków, który obok Lwowa, jest kolebką polskiego piłkarstwa, zyskałby na tym. Zarówno krakowskie kluby mogłyby lepiej – korzystając z takiej akademii kształcić zawodników, którzy później rozsławialiby jak wychowankowie Barcelony imię Miasta w kraju i za granicą. Czy nie jest to zbyt piękna i śmiała idea? Na pewno nie! Kto jeszcze kilka lat temu wierzył, że stadion przy ul. Kałuży będzie tak wyglądał jak dziś? Tylko marzyciele. A jednak ich marzenie zostało spełnione. MIROSŁAW GILARSKI DYREKTOR SMS, RADNY RADY MIASTA KRAKOWA 3 Nr. 4 Dariusz Pasieka: Miodu pod dostatkiem... Rozmowa z nowym trenerem Cracovii Zanim został Pan trenerem długo grał pan w piłkę... W Zawiszy Bydgoszcz rozegrałem ponad 100 meczów w polskiej Ekstraklasie. W wieku 28 lat wyjechałem najpierw na Cypr, a stamtąd do Niemiec. Grałem dużo bo nigdy nie odniosłem poważniejszej kontuzji. Jeszcze jako zawodnik podpatrywałem trenerów z myślą o swojej przyszłej pracy. Skończyłem grać w piłkę w wieku 37 lat, ale gdyby to tylko było możliwe zamieniłbym się rolami ze swoimi piłkarzami... W Niemczech rozpoczął Pan pracę trenerską... Tak. Od 2000 roku, jeszcze jako piłkarz SV Waldhof, zacząłem uczestniczyć w pracach sztabu szkoleniowego. Prowadziłem zajęcia choć byłem jeszcze wtedy aktywnym zawodnikiem. Jakie widzi Pan zasadnicze różnice między pracą trenera w Niemczech i w Polsce? O Jezu! Nie mamy tyle czasu, żeby wszystkie wymienić... (śmiech). Każda liga ma swoją specyfikę i swój klimat. To jest materiał na duży referat i można o tym opowiadać godzinami. Powiem tylko, że w Polsce obserwujemy pozytywne zmiany pod tym względem. Czy pozycja na jakiej Pan grał – był Pan obrońcą – ma jakiś wpływ na taktykę prowadzonych przez Pana zespołów? Nie, absolutnie nie. Są trenerzy bramkarze, jak na przykład Czesław Michniewicz, u którego wcale jedenastu zawodników nie goni w rękawicach po boisku... Nie można tego uogólniać. Każdy trener ma własną filozofię prowadzenia zespołu – jeden bardziej ofensywną, inny bardziej defensywną – i stara się prowadzić zespół, tak aby grał jak najlepiej. Wspomniał Pan o filozofii prowadzenia zespołu. Czy ma Pan jakieś żelazne zasady, które obowiązują w szatni i na boisku? Bardzo ważna jest dla mnie dyscyplina. Zarówno wtedy, gdy chodzi na przykład o punktualność jak i wtedy, gdy chodzi o realizację postawionych za- Zaczął pracę w Cracovii 31 października minionego roku, a zakończył 22 września. Prawie rok w klubie to nie czas, który pozwala na powód do dumy, ale takie mamy obecnie standardy, że jak któryś ze szkoleniowców pracuje dwa sezony z którąś drużyną, to uważa się go za rekordzistę. Dwa oblicza trenera Na pewno podczas mojej pracy w Cracovii będą różne – bardziej i mniej radosne – chwile, bo wszystkich meczów wygrać nie można. Jestem jednak przekonany, że ta drużyna pokaże swoim kibicom, że w każdym meczu walczy do końca o każdy punkt, że godnie reprezentuje klub – mówi dla Terazpasy.pl nowy trener Cracovii Dariusz Pasieka. dań na boisku. Potrafię przy tym docenić kreatywność zawodników. Nie wymagam od nich aby tylko biegali „po szynach”, ale pozwalam też aby pokazali swoje najlepsze walory. Cała sztuka polega na umiejętnym połączeniu obowiązkowych kanonów gry w piłkę z kreatywnością i inteligencją zawodników. Oczywiście im więcej jest w drużynie piłkarskich indywidualności tym lepiej to wygląda. Z pomeczowej rozmowy z Panem po meczu w Zabrzu zapamiętałem szczególnie zdanie: „Jeśli będziemy mieć pewnego bramkarza i solidną obronę to może to kiedyś wyglądać bardzo fajnie”... To wstępna diagnoza niepowodzeń Cracovii w tym sezonie i główny kierunek pracy na najbliższe tygodnie? Pewna defensywa jest bardzo ważna z wielu względów. Gdy napastnik na boisku wie, że za jego plecami wszystko w defensywie funkcjonuje jak w szwajcarskim zegarku to gra mu się o wiele ła- twiej. Może wtedy bardziej zaryzykować, a im częściej ryzykuje jest bardziej skutecznym zawodnikiem. Dlatego skuteczność bloku defensywnego promieniuje na resztę drużyny... Ma Pan za sobą znakomity debiut. Pierwsze w tym sezonie zwycięstwo i to w dodatku w wyjazdowym meczu. „Pierwsze wrażenie nie ma drugiej szansy i my tę szansę wykorzystaliśmy”” – tak mówił Pan po meczu z Górnikiem. Faktycznie, to „pierwsze wrażenie” jest w tym przypadku chyba nie mniej ważne niż zdobyte punkty... Ma Pan rację. To jest tak jak w życiu. Jak się poznaje kobietę, to pierwsze wrażenie jest najważniejsze. Zwycięstwo w Zabrzu wszystkich bardzo ucieszyło i nie myślę tylko o sobie, drużynie, czy pracownikach klubu. To była duża radość dla wszystkich sympatyków Cracovii. Myślę, że powinniśmy sobie dać szansę. Przyszedłem do nowego klubu i ze swojej strony zrobię wszystko, żeby 11 miesięcy Jurija Szatałowa w Cracovii nej sytuacji – po 11. kolejce minionego sezonu – gdy miał on ledwie 4 punkty na koncie i był na ostatnim miejscu w tabeli. Podjął się misji uratowania dla Cracovii ekstraklasy. Dziewięciu na dziesięciu kibiców „Pasów” stwierdziłoby, że to zadanie niewykonalne. A jednak powiodło się! Na koniec sezonu „Pasy” znalazły się bowiem na 14. miejscu z 29-punktową zdobyczą i utrzymały się w ekstraklasie. Odchodził zaś z klubu po 7. kolejce tego sezonu gdy krakowianie okupywali ostatnią lokatę w klasyfikacji, mając jedynie 2 punkty w dorobku. Szkoleniowiec pożegnał się, a na ostatniej swej konferencji w Cracovii powiedział: - Całą odpowiedzialność za wyniki biorę na siebie. Nie udało mi się tak przygotować zespołu, by zdobywał punkty. Chciałbym podziękować piłkarzom, którzy byli i są ze mną oraz kibicom za wsparcie w trudnych chwilach. Chcę też przeprosić tych, którzy wierzyli w nas. Jakim trenerem zostanie zapamiętany Szatałow w Krakowie? Wygląda na to, że jako pozytywna postać, bo jednak plusy pokryją niedostatki. Wracając do jego bilansu, to szkoleniowiec, który prowadził Cracovię w 26 meczach ligowych, siedem z nich wygrał, sześć zremisował, a 13 przegrał. Do tego dochodzi wygrany mecz w Pucharze Polski z Piastem Gliwice. Oceniając pracę Szatałowa trzeba wyraźnie oddzielić oba sezony – poprzedni i ten bieżący. Za ubiegły należy mu się ocena bardzo dobra, za ten niedostateczna. Jego zasługą było to, że zespół cały czas miał wiarę w to co robi, choć już „na wejściu” w nowy organizm mógł nie tylko on się załamać – przegrana z Wisłą w doliczonym czasie gry, zremisowany mecz w Łodzi z Widzewem, który powinno się wygrać, wreszcie bezdyskusyjna porażka Fot. Biś Lisowski / Terazpasy.pl J urij Szatałow – bo o nim mowa – niewątpliwie zapisze się w historii Cracovii, choć nadzwyczajnego bilansu spotkań ani długiego stażu w niej nie ma. Trener dokonał jednak wielkiej sztuki. Obejmował zespół w katastrofal- Fo F ott.. Urs rszu zula la Łaap pttaaś / Te Terraazp zpas a yy..pl pl Panie trenerze jest Pan dla Cracovii trenerem wyjątkowym. Wie Pan dlaczego? Nie mam pojęcia! Zbyt krótko pracuję w Cracovii, żeby zapracować na takie określenie. Bardzo jestem ciekaw, dlaczego? Dokładnie rok temu – jako trener Arki – prowadził Pan zespół w meczu otwarcia nowego stadionu Cracovii... No tak, zgadza się... (uśmiech) Pamięta Pan ten mecz? Oczywiście, pamiętam doskonale. To było rzeczywiście wyjątkowe wydarzenie, bo drugi raz otwarcia tego stadionu nie będzie. Jego historia została w tym punkcie napisana i już się nie zmieni. Bardzo się cieszę, że mogłem w tym brać udział, choć po meczu nie byłem zadowolony... (Cracovia wygrała z Arką 2:0 – przyp. red.). Mogło to być kryterium Pana wyboru na trenera Cracovii? (uśmiech) Pytanie o to jakie kryteria zadecydowały o tym, że zostałem trenerem Cracovii powinno być skierowane do osób, które o tym decydują. Ja dostałem propozycję, przeprowadziliśmy profesjonalne rozmowy i jestem w Cracovii. A poważnie mówiąc, o ile zmianę trenera Cracovii można było przewidzieć, o tyle Pana nazwisko nie było wymieniane wśród ewentualnych następców Jurija Szatałowa. Dla Pana też to było zaskoczenie? Profesjonalny trener, który nie ma pracy, cały czas jest przygotowany na to, że dostanie propozycję objęcia jakiegoś zespołu. Propozycja Cracovii była bardzo interesująca i bez wahania ją przyjąłem. Wiosną rozstał się Pan z Arką, ale jak na polskie standardy trenerskie bezrobocie nie trwało długo. Co Pan w tym czasie robił? W Arce przepracowałem 19 miesięcy co – jak Pan powiedział – na polskie standardy nie jest krótkim czasem. Po tylu miesiącach nieustannej pracy wyjechałem wreszcie z rodziną na długi urlop do Miami, potem uczestniczyłem w Bohum w kursie trenerów, a gdy rozpoczął się sezon jeździłem po Polsce i oglądałem mecze, nie tylko Ekstraklasy. w Białymstoku. Wszystko odmienił „cudowny” mecz z Bełchatowem wygrany w 4 minuty (od stanu 0:2 do 3:2). Szatałow był jednym z tych, choć nie jedynym, który domagał się kadrowej rewolucji. I ona nastąpiła. Potrafił znaleźć pomysł na grę zespołu, pozbawionego praktycznie formacji ataku. Rolę strzelających przejęli ofensywnie usposobieni pomocnicy – Ntibazonkiza, Suworow, zespół piął się w ligowej tabeli i aby takich meczów jak ten w Zabrzu było jak najwięcej. Po meczu w Zabrzu dostałem zabawnego SMS-a: „Jest Pasieka, jest miodzio!”. Ciekawe (śmiech)... Obyśmy zawsze mieli tego „miodu” w Cracovii pod dostatkiem... Wszyscy życzą Panu, aby Pana przyjście oznaczało koniec problemów Cracovii i nieustającej walki o utrzymanie w Ekstraklasie... Na pewno podczas mojej pracy w Cracovii będą różne – mniej i bardziej radosne – chwile, bo wszystkich meczów wygrać nie można. Jestem jednak przekonany, że ta drużyna pokaże swoim kibicom, że w każdym meczu walczy do końca o każdy punkt, że godnie reprezentuje klub. Na koniec jeszcze okolicznościowe pytanie. W tych dniach 15-lecie istnienia obchodzi prowadzona przez Cracovię Szkoła Mistrzostwa Sportowego. Wychowała ona kilku reprezentantów Polski. Od kilku lat obserwujemy jednak, że do polskiej ligi trafia coraz mniej młodych polskich piłkarzy. Ich miejsce zastępują obcokrajowcy. Pana zdaniem to wynik mody, ekonomii czy braku utalentowanej piłkarsko młodzieży w naszym kraju? W momencie wejścia Polski do Unii Europejskiej otworzyliśmy nasze granice co spowodowało że do sportu – nie tylko do piłki nożnej – trafiło wielu obcokrajowców. Dopiero dwa lata temu wróciłem do Polski i trudno mi oceniać jakość pracy z młodzieżą, ale ta tendencja napawa mnie pesymizmem. Chciałbym, żeby do Ekstraklasy trafiało jak najwięcej młodych polskich piłkarzy, ale ich podaż jest niestety bardzo ograniczona. Dlatego my trenerzy, musimy uzupełniać kadry zawodnikami zagranicznymi. Powinny się przede wszystkim zmienić struktury szkolenia młodzieży. Doskonałym przykładem mogą być tutaj Niemcy, gdzie praca z młodzieżą stoi na bardzo wysokim poziomie i powinniśmy z nich brać przykład. Sprowadzanie dużej ilości obcokrajowców jest ryzykowne, bo w ten sposób blokuje się wielu utalentowanych, młodych zawodników, których albo już mamy, albo należy ich wyszukać i wyszkolić. ROZMAWIAŁ STANISŁAW MALEC Klich. „Pasy” grały radosny, miły dla oka futbol, a co najważniejsze skuteczny. Szatałow z tamtego sezonu a Szatałow z bieżących rozgrywek to jednak dwie różne osoby. Chyba zatracił gdzieś instynkt, co było widoczne przy polityce transferowej. Trener godził się z tym, że został bez rozgrywającego choć stracił główny motor poczynań „Pasów” z wiosny, czyli Klicha. Nerwowe ruchy transferowe, w ostatniej chwili nie zapewniły mu spokoju na tej pozycji. Poza tym, nie znalazł nowego sposobu gry dla zmienionej mimo wszystko drużyny (transfery Niedzielana, van der Biezena, Żytki, Strausa czy Nykiela). „Pasy” nie mogły grać tak samo jak wiosną, nie mając takich samych wykonawców – brak Klicha, kłopoty w obronie. Dlatego przyszły fatalne porażki u siebie i nie spełnione nadzieje wyjazdowe, mimo dobrej gry poza Krakowem. Szatałow musiał odejść. Na pytanie jak będzie wspominał okres pracy w Cracovii odpowiada: – Cieszę się, że udało mi się utrzymać zespół i że jest on w ekstraklasie, a nie w I lidze. Nic dodać, nic ująć. JACEK ŻUKOWSKI 4 1 października 2011 Zwyciężać Mimo Wszystko Uczniowie SMS-u jadą na podbój Europy Zachodniej maj 2011 Pierwszy etap to Hannower. ...najpierw nauka, a potem takie areny, jak ta klubu Hannower 96 będą na nas czekały! Dziś na trybunach, jutro na murawie! W czerwcu uczniowie SMS -u rozegrali mecz z drużyną niedowidzących. Spotkanie odbyło się w ramach Ogólnopolskich Dniach Integracji „Zwyciężać Mimo Wszystko”, które organizuje fundacja Anny Dymnej. Piłkarze grali w specjalnych okularach przez które nic nie widać. Położenie piłki identyfikowali za pomocą dźwięku dzwoneczka, który jest przyczepiony do futbolówki. W spotkaniu zagrały również gwiazdy. U boku uczniów SMS-u stanęli: polski pięściarz wagi ciężkiej, mistrz świata w kick-boxingu oraz boksie Przemysław Saleta, polski biegacz narciarski, dwu- krotny medalista mistrzostw świata Jóżef Łuszczek, aktor Tomasz Schimscheiner oraz komentator sportowy Artur Szulc. Uczestnicy mogli się przekonać jak trudno jest grać z przesłoniętymi oczami. Mimo starań piłkarzy oraz gwiazd nikomu nie udało się strzelić bramki. Dopiero w rzutach karnych, bramkarza pokonał Józef Łuszczek. Honorowy gol został zaliczony dla obu zespołów. Spotkanie niosło ze sobą ogromne wartości edukacyjne. Mecz z niedowidzącymi piłkarzami pozwolił poczuć ile wysiłku potrzeba, by pokonać codzienne bariery niepełnosprawności. Uczniowie mogli doświadczyć, jak wielkim darem jest talent i zdrowie, i że nie wolno go marnować. Ogólnopolskie Dni Integracji to okazja do spotkań i wzajemnej życzliwości. Dzięki nim osoby niepełno-sprawne mogą zaprezentować szerokiej publiczności swoje umiejętności. Sala odpraw, szatnia ...czas się przyzwyczajać, nauka przecież nie trwa wiecznie. Codziennie trenujemy, bo jesteśmy zawodowcami. W Belgii gramy mały mecz towarzyski ... i spotykamy Marcina Wasilewskiego. Trzeba być twardym jak „Wasyl’. Na grobach polskich żołnierzy poległych na Zachodzie w czasie II Wojny Światowej palimy świece i składamy kwiaty. 5 Nr. 4 Mateusz Klich: Wszystko musi mieć swój czas Mijają trzy miesiące od Twojego wyjazdu do Wolfsburga. Jak sobie tam radzisz? Wiedziałem, że czeka mnie tutaj wiele pracy, ale przyznam szczerze, że myślałem, że będzie łatwiej. Okazuje się, że nie wszystko jest takie „hop siup” i na wszystko trzeba ciężko zapracować. Wszystko co tutaj zastałem zdecydowanie różni się od tego co było w Polsce, dlatego muszę krok po kroku przystosowywać się do nowej rzeczywistości. To musi zająć trochę czasu. W Wolfsburgu mieszkasz sam? Na samym początku byli tutaj ze mną rodzice. Teraz mieszkam sam, ale niedługo ma do mnie przyjechać moja dziewczyna. Staram się nie marnować czasu i intensywnie uczę się języka. Z tym jest o wiele łatwiej. Okres przygotowawczy przepracowałeś z trenerem Felixem Magathem? Tak. Po zakończeniu okresu przygotowawczego trener Magath porozmawiał ze mną i zgodziliśmy się, że muszę jeszcze spokojnie nauczyć się paru rzeczy. Dostałem czas, aby się zaaklimatyzować do niemieckiej piłki i to robię. Na czym polega ta aklimatyzacja? Jestem w pierwszej drużynie, ale nie zawsze z nią trenuję. Mam zajęcia z trenerem drugiego zespołu z którym przerabiam praktycznie wszystko czego się dotąd nauczyłem od samych podstaw. Czyli masz „korepetycje” z futbolu? Można to tak nazwać. Wszyscy sobie doskonale zdają sprawę z tego jak wielka przepaść dzieli polski i niemiecki futbol i dali mi czas, abym nadrobił tę różnicę. Nie czujesz na sobie presji? Nikt w Wolfsburgu nie wywiera na mnie żadnej presji i nie oczekuje, że od razu wskoczę do pierwszej drużyny i będę strzelał bramki. Jeśli czuję presję to tylko tę do- Fot. Fo t. Urs rszu zula la Ł Łap apta ap t ś / Te Terraazp zpas a yy..pl pl Rozmowa z byłym piłkarzem Cracovii, absolwentem Szkoły Mistrzostwa Sportowego, obecnie piłkarzem VfL Wolfsburg Nikt w Wolfsburgu nie wywiera na mnie żadnej presji i nie oczekuje, że od razu wskoczę do pierwszej drużyny i będę strzelał bramki. Jeśli czuję presję to tylko tę dochodzącą od polskich dziennikarzy i kibiców – mówi dla Terazpasy.pl Mateusz Klich, były piłkarz Cracovii, absolwent Szkoły Mistrzostwa Sportowego, obecnie zawodnik niemieckiego VfL Wolfsburg. chodzącą od polskich dziennikarzy i kibiców (śmiech). Najwyraźniej niektórzy oczekują ode mnie, żebym już teraz prowadził całą grę w Wolfsburgu. To nie jest mały klub i jest w nim bardzo wielu bardzo dobrych piłkarzy do grania. Trener Magath sprowadził wielu znanych zawodników i nie jest łatwo się przebić. Podchodzę do tego tak jak Niemcy – bardzo spokojnie. Sumiennie trenuję, uczę się nowych rzeczy. Podpisałem z Wolfsburgiem kontrakt na trzy lata, a jestem tutaj dopiero trzy miesiące, więc jest jeszcze sporo czasu, żeby ocenić mój pobyt tutaj. Gdy pojawiła się informacja o możliwości Twojego transferu do Wolfsbur- ga kibice i dziennikarze podzielili się na zwolenników i przeciwników Twojego wyjazdu. Ty nie miałeś żadnych wątpliwości... Nie miałem wątpliwości. Zawsze powtarzałem, że w polskiej lidze gra się po to, żeby się wypromować i przejść do lepszej ligi. Polska liga jest słabsza od niemieckiej z której dostałem propozycję. Zdecydowałem się na wyjazd bo chyba każdy piłkarz chce grać i trenować z możliwie najlepszymi zawodnikami. Mateusz masz 21 lat, byłeś jedną z jaśniejszych postaci w polskiej Ekstraklasie, zadebiutowałeś w reprezentacji Polski, zostałeś wypatrzony przez skautów z dobrego, niemieckiego klubu. Poprzeczkę masz postawioną bardzo wysoko... Jakie są teraz Twoje cele sportowe? Na pewno najważniejszym celem dla piłkarza jest gra w reprezentacji Polski. Wprawdzie zadebiutowałem w kadrze, ale jak na razie był to tylko symboliczny epizod. Zdaję sobie sprawę, że jeśli nie będę grał w Niemczech to nie mogę liczyć na powołanie do kadry. Nie chcę się jednak niepotrzebnie „spalać”, bo wszystko musi mieć swój czas. Marzeniem byłoby zagrać na mistrzostwach Europy w Polsce, ale jeśli nie zagram to przecież się nie „potnę”. Przede mną jeszcze bardzo wiele lat gry w piłkę... Jak wygląda Twój tydzień w Wolfsburgu? Pozornie wszystko jest tak samo jak w Polsce. W tygodniu treningi, czasami dwa razy dziennie, a w weekend mecz. Tylko wygląda to tutaj zupełnie inaczej. Inne są treningi i zupełnie inna baza treningowa. Jak wygląda baza treningowa Wolfsburga? Wystarczy, że powiem, że tylko pierwsza drużyna ma do dyspozycji pięć znakomitych, trawiastych boisk, a drugi zespół ma trzy trawiaste boiska i swój stadion. Gdybyś mógł wprowadzić do Cracovii jedną rzecz, którą zastałeś w Wolfsburgu to co by to było? Przede wszystkim doskonałe boiska na których trenuje się z wielką przyjemnością. Baza treningowa to jest podstawa. Kilka dni temu rozmawiałem z dyrektorem Mirosławem Gilarskim ze Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Twierdził, że jest spokojny o Ciebie, że na pewno poradzisz sobie w Wolfsburgu bo masz ułożone nie tylko nogi ale i w głowie... Zabrzmiało to jak duży komplement pod Twoim adresem. Miło, że dyrektor Gilarski tak o mnie powiedział. Chciałbym, żeby tak było (śmiech). Też myślę, że sobie poradzę i dam radę. Na pewno po ofercie Wolfsburga nie zwariowałem i nie opowiadam dziennikarzom, że za dwa miesiące zadebiutuję w Bundeslidze i będę najlepszym piłkarzem w drużynie. Doskonale sobie zdaję sprawę skąd przyszedłem i ile pracy mnie czeka. Dla równowagi słyszę też inne opinie na swój temat: że mi odbiło. Tak więc zdania na mój temat są podzielone, a ja się tym w ogóle nie przejmuję (śmiech). Opinia dyrektora Gilarskiego jest bardzo miarodajna, bo sporo czasu spędziłeś w SMS-ie... - Nie tylko uczyłem się w SMS-ie, ale mieszkałem w szkolnym internacie! Stary nie jestem, ale to był chyba najfajniejszy okres mojego życia (śmiech). Poznałem tam wielu przyjaciół i oprócz normalnej edukacji miałem możliwość piłkarskiego rozwoju. Właśnie dlatego zdecydowałem się na przyjazd z Tarnowa do Krakowa. Szkoła dała mi możliwość łatwego pogodzenia nauki na dobrym poziomie z wyczynową grą w piłkę. Z takiej możliwości korzystało w krakowskim SMS-ie wielu znanych piłkarzy. W meczu z Argentyną, w którym debiutowałeś w reprezentacji Polski grało trzech absolwentów Szkoły Mistrzostwa Sportowego... Tak, to o czymś świadczy. Dlatego jest coraz więcej chętnych młodych piłkarzy do nauki w SMS-ie, który współpracuje ściśle nie tylko z Cracovią, ale z wieloma innymi klubami w Krakowie. Wszyscy są zgodni, że w Polsce mamy utalentowanych młodych piłkarzy, ale do Ekstraklasy trafia ich coraz mniej. Dlaczego? Nie każdy młody piłkarz dostaje taką szansę jaką ja dostałem od trenera Lenczyka. To on na mnie postawił i dzięki niemu zaistniałem w Ekstraklasie. Zamiast mnie mógł grać jakiś starszy zawodnik, albo ktoś sprowadzony z zagranicy, a ja dalej bym kopał w Młodej Ekstraklasie. ROZMAWIAŁ STANISŁAW MALEC 6 1 października 2011 Rozmowa z dyrektorem krakowskiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego Mirosław Gilarski: Musimy stworzyć profesjonalną akademię piłkarską... W Polsce powstaje coraz więcej pięknych, nowoczesnych stadionów, ale gra na nich coraz mniej polskich piłkarzy... To, że powstają nowe stadiony na pewno cieszy, ale żal tego, że w lidze gra coraz mniej polskich zawodników. Młodzież mamy zdolną, a w zespołach seniorskich Ekstraklasy sporadycznie występują wychowankowie. Pomysł zaciągu zagranicznych piłkarzy, choć z polskimi korzeniami, przyjął nawet trener reprezentacji Franciszek Smuda. Wszyscy wiedzą, że polska piłka młodzieżowa odnosiła sukcesy zdobywając m.in. Mistrzostwo Europy, ale niewielu młodych piłkarzy zrobiło potem kariery w dorosłym futbolu. Talenty piłkarskie na pewno w Polsce są nie mniejsze niż w Niemczech, Holandii, Hiszpanii czy Anglii natomiast coś złego się dzieje, że te talenty się marnują. Dlatego należałoby wprowadzić kompleksowy program szkolenia młodzieży. Nie trzeba tutaj wyważać otwartych drzwi, wystarczy wprowadzić rozwiązania, które sprawdzają się na zachodzie. O tym, że w Polsce nie brakuje utalentowanej piłkarsko młodzieży świadczy m.in. to, że właśnie w naszym kraju pierwszą szkółkę w Europie poza Hiszpanią otworzyła słynna Barcelona. Czy młodzież w Polsce jest zainteresowana wyczynowym uprawianiem sportu? Jak Pan to widzi z perspektywy dyrektora Szkoły Mistrzostwa Sportowego? W Polsce jest coraz większe zainteresowanie sportem nie tylko wśród młodzieży. Również rodzice coraz częściej dostrzegają pozytywny aspekt wychowania przez sport. Niestety jeszcze w wielu szkołach wychowanie fizyczne jest prowadzone tak, że wielu młodym ludziom pozostaje niechęć do wysiłku fizycznego. To wielka szkoda, bo jeśli ktoś w młodości połknie bakcyla sportu to później zostaje mu to na całe życie i kształtuje jego charakter. Nie macie problemu z naborem do Szkoły? - W związku z niżem demograficznym wiele szkół ma problem ze skompletowaniem klas. W Szkole Mistrzostwa Sportowego z każdym rokiem mamy coraz więcej chętnych. Gdy trzy lata temu zostałem dyrektorem SMS-u zastanawialiśmy się czy utrzymywać gimnazjum. Teraz mamy pełne klasy, a chętnych jest jeszcze więcej. Podobnie jest O tym, że w Polsce nie brakuje utalentowanej piłkarsko młodzieży świadczy m.in. to, że właśnie w naszym kraju pierwszą szkółkę w Europie poza Hiszpanią otworzyła słynna Barcelona. Popatrzmy na Kraków. Wydano 700 milionów na wybudowanie dwóch nowych stadionów. Najwyższy czas pomyśleć również o stworzeniu nowoczesnej bazy do szkolenia piłkarzy, którzy mieliby na tych stadionach grać – mówi w wywiadzie dla Terazpasy.pl Dyrektor krakowskiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego Mirosław Gilarski. w liceum. Obecnie mamy 240 uczniów. To dla mnie sygnał, że zainteresowanie młodzieży sportem wzrasta. Niestety ze względów lokalowych doszliśmy do takiego punktu w którym nie możemy już przyjąć więcej uczniów. Kiedyś do Szkoły trafiał praktycznie każdy chętny, dzisiaj mamy ten komfort, że możemy poprzez odpowiednie testy i sprawdziany wyselekcjonować najlepszych i najbardziej utalentowanych. Wśród wychowanków Szkoły są również reprezentanci Polski... Ostatnio chwaliliśmy się Mateuszem Klichem, który chodził do naszej Szkoły. Wcześniej kończyli naszą Szkołę Jakub Błaszczykowski, kapitan reprezentacji Polski, bracia Brożkowie. W tym roku z Argentyną w jednym meczu wystąpiło aż trzech reprezentantów naszej Szkoły. Oprócz Mateusza Klicha, który debiutował w tym meczu zagrali Jakub Błaszczykowski i Piotr Brożek. Ale nie wszyscy wychowankowie mogą zostać zawodowymi piłkarzami... Oczywiście. Jeśli choć jeden piłkarz z rocznika trafi do Reprezentacji lub dobrego zagranicznego klubu to jestem z tego zadowolony. Najlepsi trafiają do drużyn Ekstraklasy, a większość naszych absolwentów gra w niższych ligach. Są i tacy którzy nie biorą udziału w rozgrywkach. Wybierają studia na AWF, zostają trenerami lub kształcą się w innym kierunku. Wśród naszych absolwentów są dziennikarze, ekonomiści, prawnicy. To jak potoczą się dalsze losy naszych uczniów zależy głównie od ich determinacji do ciężkiej pracy nad samym sobą. Biorąc pod uwagę skalę prowadzonej działalności baza sportowa Szkoły nie jest zbyt imponująca... Moim marzeniem jest aby na bazie Szkoły Mistrzostwa Sportowego, jej 15-letniego dorobku, tradycji i doświadczenia stworzyć akademię piłkarską z prawdziwego zdarzenia. W ciągu tych kilkunastu lat wielu naszych wychowanków odniosło znaczące sukcesy. Chcąc uczyć i szkolić więcej utalentowanej pił- karsko młodzieży musimy stworzyć profesjonalną akademię piłkarską... Co ma Pan na myśli mówiąc „profesjonalna akademia piłkarska”? Profesjonalna akademia piłkarska musi być wyposażona w odpowiednią bazę sportową: boiska trawiaste, boiska ze sztuczną nawierzchnią, basen, wyposażenie do odnowy biologicznej itp. Wraz z naszymi uczniami dużo jeździmy po Europie i widzimy jak to wygląda w innych krajach. Żeby nie posługiwać się przykładami z krajów znacznie bogatszych od Polski podam przykład ze Wschodu. W kwietniu gościliśmy w Kijowie, gdzie byliśmy pod wrażeniem nowoczesnego kompleksu sportowego w którym szkoli się młodych piłkarzy Dynama. W jednym miejscu jest zgromadzona: szkoła, internat, znakomite boiska, basen, sale gimnastyczne, gabinety odnowy... Słowem wszystko co jest potrzebne w profesjonalnym futbolu. Dlaczego nie stworzyć takiego kompleksu w Krakowie? Wybudowanie takiej bazy kosztuje nie małe pieniądze... Barcelona wybrała Polskę jako miejsce dla filii swojej szkoły bo widzi piłkarski potencjał w polskiej młodzieży. Są w to zainwestowane duże pieniądze, ale jeśli nie chcemy opierać polskiego futbolu tylko na piłkarzach sprowadzanych z zagranicy, jeśli chcemy odkrywać i szlifować nasze rodzime talenty piłkarskie to musimy w to zainwestować. Popatrzmy na Kraków. Wydano 700 milionów na wybudowanie dwóch nowych stadionów. Najwyższy czas pomyśleć również o stworzeniu nowoczesnej bazy do szkolenia piłkarzy, którzy mieliby na tych stadionach grać. Mamy piłkarskie talenty i kadrę która potrafi je szkolić: Klich, Błaszczykowski, Brożkowie, Kokoszka – to absolwenci naszej Szkoły, którzy okazali się nawet za dobrzy na naszą ligę... Panie dyrektorze, jest Pan radnym Miasta Krakowa i kandydatem do Sejmu. Czego potrzebuje Szkoła, aby mogła realnie myśleć o wybudowaniu akademii piłkarskiej w takiej postaci jaką Pan proponuje? Podstawową sprawą jest posiadanie odpowiedniej działki. Jeśli jest teren to Szkoła poprzez swój organ założycielski (jest nim MKS Cracovia SSA) może aplikować o środki unijne i poszukiwać inwestorów. Nie musi to być drogi, komercyjny teren w centrum miasta. Na przykład wspomniany kompleks sportowy Dynama Kijów jest położony na peryferiach Kijowa, w pięknym parku. Czy taka inwestycja może być rentowna? Czy to może być dobry biznes? Myślę, że tak. Budowa profesjonalnej akademii piłkarskiej to również decyzja biznesowa. Jak bumerang wraca tutaj przykład Barcelony i wielu innych wielkich klubów, które łożą ogromne środki na szkolenie młodzieży. Przynosi to bardzo wymierne efekty w postaci wychowanków, których wartość na piłkarskim rynku osiąga gigantyczne kwoty. Biorąc pod uwagę skalę prowadzonej pracy z dziećmi i młodzieżą jest to także inwe- stycja w społeczeństwo. Warto, aby dostrzegli to decydenci w Warszawie, w sejmowej komisji sportu czy w rządzie. Szkółek piłkarskich jest w Polsce dość sporo, ale Pana Szkoła wyróżnia się tym, że kładzie duży nacisk na wszechstronną edukację zawodników. Można powiedzieć, że układacie nie tylko nogę, ale i głowę młodego piłkarza... Taki mamy cel. Nie wszyscy nasi absolwenci zostają zawodowymi piłkarzami, a tylko najbardziej utalentowani robią błyskotliwe kariery i zarabiają wielkie pieniądze. Dlatego staramy się dać naszym uczniom solidne wykształcenie, które po zdaniu matury da im szansę na zdobycie zawodu również poza sportem. Niektórzy rodzice czy trenerzy mają mają o to do mnie pretensje: „panie dyrektorze, oni są tu po to żeby grać”. Zgoda! Ale dobrze by było, żeby chłopak zdał maturę, bo wystarczy jakaś kontuzja i kariera może zostać przekreślona. I co wtedy zrobić bez wykształcenia? Czy taka argumentacja przekonuje mlodzież? Młodość nie jest to okres, w którym dominuje takie odpowiedzialne spojrzenie na świat. Natomiast jest to czas gdy szuka się wzorców. Takimi bohaterami godnymi naśladowania na pewno mogą być patroni naszej szkoły – Józef Kałuża i Henryk Reyman. Pierwszy był z zawodu nauczycielem, który na boisku, z precyzją mistrza szachowego, potrafił rozstawiać zawodników i konstruować skuteczne akcje ofensywne, drugi był zawodowym oficerem, który jako doskonały organizator potrafił konsolidowac drużynę. Główna siła Kałuży i Reymana nie tkwiła „w nogach” lecz właśnie “w głowie”. Na szkolnym sztandarze oprócz nazwiska wybitnych piłkarzy Cracovii i Wisły macie motto... Sztandaru dorobiliśmy się całkiem niedawno. Sa na nim nazwiska naszych patronów – Kałuży i Reymana. Mamy też wyhaftowane hasło “Bóg-HonorOjczyzna oraz slowa Jana Pawła II – „Sport to najkrótsza droga do przekraczania barier”. Dużo jest więc elementów symbolicznych które mają mieć wpływ na wychowanie naszej młodzieży. Jaki jest poziom nauczania w Szkole Mistrzostwa Sportowego? Do niedawna wielu rodziców mówiło: „no dobrze – mój chłopiec poszedłby do szkoły sportowej, gra w piłkę, ale szkoda że macie niski poziom, szkoda żeby się zmarnował”. Dlatego naszą ambicją jest utrzymywanie przynajmniej średniego poziomu nauczania. W kuratorium nikogo nie interesuje że my jesteśmy szkołą specjalistyczną, że chłopcy trenują dwa razy dziennie, oni patrzą na suche wyniki. Nie mamy ambicji być „konkurencją naukową” dla najlepszych liceów, ale mamy ambicje być dobrą szkołą i to osiągamy. Z każdym rokiem wyniki egzaminów zewnętrznych są lepsze – czy gimnazjalnych czy maturalnych. Odnoszę wrażenie, że w Waszej Szkole wciąż się coś dzieje... 7 Nr. 4 W tym roku z Argentyną w jednym meczu wystąpiło aż trzech reprezentantów naszej Szkoły. Oprócz Mateusza Klicha, który debiutował w tym meczu zagrali Jakub Błaszczykowski i Piotr Brożek. Staramy się, aby nasi absolwenci zostali wychowani na porzadnych i wartosciowych ludzi. Stąd ich udział w różnych akcjach charytatywnych, warsztatach dotyczących różnych kultur, z którymi zapewne przyjdzie im sie spotkać podczas piłkarskiej kariery i wreszcie wyjazdy zagraniczne na wschód i Zachod Europy. Pokazujemy uczniom naszą historię, często pozwalamy im jej „dotknąć”. Budzimy w ten sposób patriotyzm. Chcemy młodemu czlowiekowi pokazać świat wartości aby zobaczył, że nie istnieje tylko „mamona” i problem wysokości kontraktu. Staramy się rozszerzyc horyzonty tych chlopaków tak aby dostrzegli wartości niematerialne, którymi warto żyć i o których warto przynajmniej coś wiedzieć. Organizujemy różne spotkania z ciekawymi ludźmi – np. księdzem Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim który opowiadał o przedwojennych klubach we Lwowie, a przy okazji o swojej książce poświęconej mordom UPA na Polakach, mieliśmy studentów którzy przeprowadzali warsztaty na temat kultury żydowskiej oraz kultury islamskiej. Słowem, chcemy żeby ci chłopcy byli nie tylko dobrymi piłkarzami, ale też ludźmi wykształconymi i aby wchodzili w dorosłe życie odpowiednio przygotowani. To bardzo ambitne cele... ...i przyznam, że nie zawsze się udaje je realizować, ale taka jest misja Szkoły. Gimnazjum to trudny wiek. Dodatkowo nakłada się na to okres dojrzewania i to że to jest młodzież nastawiona sportowo, ...jest im czasem trudno wysiedzieć na lekcji 45 minut, bo myślami już są gdzieś na boisku albo w innym miejscu. Panie dyrektorze nauka w szkole jest płatna, czy nie odstrasza to rodziców od posyłania tu swoich pociech? Sporo się nad tym zastanawiałem – w sensie szacowania czesnego. Internat i posiłki są płatne na takim poziomie jak w innych szkołach. Porównywałem ostatnio nasze czesne z opłatami w jednej ze szkółek piłkarskich. Tam opłata za 2 treningi w tygodniu wynosi 120 złotych. U nas za czesne 150 – 250 złotych uczniowie otrzymują cały cykl edukacyjny i sportowy. Sporo rodziców którzy są w trudnej sytuacji materialnej pisze prośby o zmniejszenie czy zniesienie czesnego. Jeśli sprawa jest sensownie argumentowana to zwykle przychylam się do takich próśb. Mamy sporo takich przypadków. Nie chcemy skreślać żadnego chłopca który chce się uczyć. Jest wiele przykładów, że spośród takich chłopców wyrasta wielu wybitnych piłkarzy... Tak oni maja dodatkową motywacje i ambicje by się przebić, by walczyć, bo wiedzą że wszystko od nich samych zależy. Organem założycielskim SMS jest Cracovia, ale w szkole uczą się m.in. również młodzi piłkarze Wisły. Czy nie macie zatargów na tle klubowym? Wiele osób mnie o to pyta. Jest dość powszechne przekonanie, że takie spotkanie dwóch opcji nie może się skończyć inaczej niż bijatyką. I to jest tylko stereotyp. Do naszej Szkoły chodzą piłkarze Cracovii i Wisły i często się przyjaźnią. Czasem chodzą do jednej klasy, choć zwykle jest tak że ze względu na treningi klasy są podzielone na klasę Cracovii i Wisły oraz i pozostałych klubów. Mieliśmy nawet taki przypadek, że bracia Jeleniowie grali – jeden w Cracovii a drugi w Wiśle! Jest natomiast w pełni naturalne, że chłopcy rywalizują i że swoje sympatie klubowe mają. Gdy przychodzą derby czy to na poziomie juniorskim czy seniorskim, to wyczuwa się pewne napięcie. To jest ich życie, którym żyją intensywnie. Natomiast podczas mojej już 3 letniej pracy nie spotkałem poważniejszych incydentów na tym tle. W mediach dowiadujemy się o różnych spięciach w róznych innych szkołach. Tu uczniowie maja jasno przekazane, że szkoła to miejsce w którym mają się uczyć, a jak chcą rywalizować między sobą, to od tego jest boisko i zasady fair play. W innych szkołach wręcz zabrania się identyfikowania ze swoim klubem u Was to działa zupełnie inaczej. Zamiast zabraniać tej identyfikacji ze swoim środowiskiem, uczycie jak egzystować równolegle z innymi. Tak, bo każdy jest uczniem naszej szkoły, niezależnie czy jest wiślakiem czy pasiakiem czy z Hutniak. Wszyscy są w SMS na równych prawach i mają szko- Jeśli nie chcemy opierać polskiego futbolu tylko na piłkarzach sprowadzanych z zagranicy, jeśli chcemy odkrywać i szlifować nasze rodzime talenty piłkarskie to musimy w to zainwestować łę reprezentować tak żebyśmy się tego nie wstydzili. Oni to wszystko chyba dobrze rozumieją. Rozumieją specyfikę tej Szkoły i nie muszą mocno podkreślać swojej przynależności klubowej. My im niczego nie zabraniamy. Chcieliśmy jeszcze zapytać o Mateusza Klicha – absolwenta Waszej Szkoły. Jaki to był uczeń? Na pewno zdolny chłopak nie tylko w sensie piłkarskim ale i intelektualnym. Będąc utalentowanym zawodnikiem, często był poza Szkołą ze względu na rozgrywki, kadrę i zgrupowania. Trudno jest łączyć życie ucznia i sportowca, zwłaszcza w młodym wieku, kiedy pokus jest sporo. On to potrafił. Było widać dobrą pracę nad nim trenera i zarazem ojca. Cieszę się, że udało mu się przebić do pierwszej drużyny seniorów oraz zadebiutować w reprezentacji. Mam nadzieję że bedziemy go często oglądać na boiskach Bundesligi. Myślę że jest takim dobrym przykładem ucznia, na którym inni mogą się wzorować. Skoro jemu się udał przebić do Cracovii i grać w Ekstraklasie, a nawet wyżej, to znaczy że można. Transferowi Mateusza Klicha do Bundesligi towarzyszyły skrajne komentarze. Mówiono, że to za „głęboka woda”, że powinien jeszcze pograć w polskiej lidze. Jaka jest Pana opinia? Ja myślę że chłopak miał już 21 lat, to już jest taki wiek że niektórzy grają w reprezentacjach narodowych. On zagrał w lidze, miał dobry sezon, zadebiutował w reprezentacji – i pojawiła się szansa. To będzie miało sens, jeśli on faktycznie w tej Bundeslidze będzie grał. Będzie to znaczyło, że jego talent się rozwija. Ja wierzę, że Mateusz jest przygotowywany do gry w Bundeslidze, że nie po to Wolfsburg wyłożył nie małe pieniądze na zakup pomocnika żeby go sadzać na ławce. Rozumiem że jest tam jakiś głębszy zamysł który pozwoli ten talent rozwijać. Oczywiście w naszej lidze mógłby jeszcze pograć, natomiast czy by się da- lej rozwijał piłkarsko? Można mieć tutaj wątpliwości. Mieliśmy wielu utalentowanych zawodników, którzy w kategoriach młodzieżowych zdobywali laury na arenach międzynarodowych, a później w naszej szarzyźnie ligowej te ich talenty przestały błyszczeć i stali się średniakami, wyrobnikami, rzemieślnikami... - I może tu jest klucz do rozwiazania problemu naszej piłkarskiej młodzieży – warunki do dalszego rozwoju, nie tylko “nogi”, ale też piłkarskiej “głowy”? No i powoli przechodzimy do takiej starożytnej zasady – calos cagatos, czyli równowagi: masz być piękny i mądry. Piękny w sensie rozwoju fizycznego ciała, i mądry, czyli musisz poznawać tajniki nauki. Ta zasada oznacza, że jedno nie przeczy drugiemu. wręcz przeciwnie. Nauka ma uzupełniać rozwój fizyczny i odwrotnie. To jest taki mechanizm samonapędzający się pod warunkiem, że jest stosowany w odpowiednich proporcjach. Czesto to chłopcom powtarzam, mobilizując ich do nauki. Nie tylko sport, ale i wysiłek intelektualny – wtedy człowiek jest kompletny. Wtedy ta zasada jest urzeczywistniana. Nasi absolwenci – jak się słyszy w wywiadach – nie są piłkarzami, którzy za przeproszeniem nie potrafią trzech zdań powiedzieć o meczu, tylko są ludźmi inteligentnymi, którzy potrafią się odnaleźć w różnych sytuacjach. I to jest chyba bardzo ważny argument, by Szkoła otrzymała możliwość stworzenia bazy na miarę profesjonalnej akademii piłkarskiej o której Pan wspomniał w której utalentowana sportowo młodzież miałaby szansę na wszechstronny rozwój. Chodzi o pełny rozwój człowieka, inwestowanie jedynie w rozwój fizyczny to jest za mało w dzisiejszym świecie. Taki zawodnik niekompletny czy nie do końca dojrzały często ma problemy z odnalezieniem się w świecie. Ma problemy ze zrobieniem kariery nawet jeśli jest dobrym piłkarzem... ROZMAWIALI STANISŁAW MALEC I ROBERT MAKOWSKI 8 1 października 2011 Treningi mistrzowskie Umowy o współpracy z udziałem wybitnych trenerów z Polski i Świata stały się waznym elementem kształcenia piłkarskiego w SMS. ...z Akademią Wychowania Fizycznego w Krakowie i... W Szkole Mistrzostwa Sportowego treningi prowadzone są z najlepszymi szkoleniowcami. Uczniowie oraz kadra trenerska mogą korzystać z doświadczeń wybitnych trenerów. Jednym z gości był wybitny trener – Alan Nixon, były zawodnik ligi irlandzkiej, który przez ostatnie lata prowadził szkolenia na całym świecie. W trakcie pokazu, którego uczestnikami byli uczniowie SMS-u, Alan Nixon zwracał uwagę na szkolenie zawodników myślących, rozumiejących piłkę nożną. Na treningu obecni byli trenerzy oraz studenci AWF Kraków. Po pokazie odbył się krótki wykład teoretyczny dotyczący szkolenia oraz podejścia do zawodników. Spotkanie z Alanem Nixonem w Szkole Mis-trzostwa Sportowego odbyło się w ramach współpracy szkoły oraz Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie. * * * 15 kwietnia w naszej szkole odbyło się spotkanie z trenerką dziewczęcych grup młodzieżowych Manchesteru United – Emmą Jenks. Podczas dwugodzinnego spotkania dowiedzieliśmy się, jak funkcjonuje nabór zawodników w Anglii, jakie cechy piłkarskie najbardziej brane są pod uwagę. Analizowaliśmy także taktykę Manchesteru United, zaczynając od pierwszych taktyk z lat 30 i kończąc na dzisiejszym 4-3-3. Z-ca dyrektora ds. dydaktycznych Katarzyna Gubernat. Dba o to by w głowach naszych absolwentów zagnieździła sie wiedza. Dyrektor W. Gilarski i Rektor AWF Prof. A. Klimek Dzięki tej umowie Szkoła zyskała dostęp do najnowszych metod treningowych oraz najnowszych osiągnięć z dziedziny fizjologii i psychologii sportu. Alan Nixon ...czyli trening pokazowy ...z Pogonią Lwów Emma Jenks z FC Liverpool podczas „treningu mistrzowskiego” W czerwcu podpisano umowę o współpracy pomiędzy reaktywowaną we Lwowie „Pogonią”, a Szkołą Mistrzostwa Sportowego. Młodzi piłkarze z Pogoni Lwów przebywali w dniach 10 – 12 czerwca pod Wawelem. Drużyna trampkarzy wraz z prezesem klubu, Panem Markiem Horbaniem byli gościem krakowskiej, piłkarskiej Szkoły Mistrzostwa Sportowego im. Józefa Kałuży i Henryka Reymana. Młodzi lwowiacy wzięli udział w V Międzynarodowym Turnieju Piłki Nożnej SMS Cracovia Cup 2011. Według prezesa Horbania, kontakty młodzieży ze Lwowa z rówieśnikami grającymi w takich klubach jak Cracovia czy Wisła to niepowtarzalna okazja do podniesienia kwalifikacji. – Turniej w Krakowie jest debiutem dla naszej drużyny trampkarzy. Mieliśmy najmłodszy zespół, tak więc zajęcie w SMS Cracovia CUP dziesiątego miejsca możemy uznać za sukces – powiedział Marek Horbań, prezes Pogoni Lwów. Kontakty pomiędzy SMS-em, a Pogonią Lwów rozwijają się już od dwóch lat. – W marcu dotarła do nas prośba o wsparcie ze strony naszych lwowskich przyjaciół. Pogoń znalazła się w trudnej sytuacji. Momentalnie postaraliśmy się nagłośnić apel za pośrednictwem krakowskich mediów, a sami pojechaliśmy do Lwowa. Wtedy mogliśmy zaoferować słowa otuchy i rozegrać mecz towarzyski. Dziś, po 2 miesiącach przyszedł czas na konkrety. Oferujemy Polakom ze Lwowa, to co potrafimy robić najlepiej czyli pomoc w kształceniu piłkarzy – powiedział Mirosław Gilarski, dyrektor SMS. Podpisana umowa o współpracy zakłada objęcie Lwowskiego Klubu Sportowego „Pogoń” patronatem sportowo – szkoleniowym. W myśl porozumienia, krakowska szkoła stworzy warunki do nauki oraz szkolenia piłkarskiego w szkole dla zawodników LKS „Pogoń. Natomiast w zamian lwowiacy pomogą w realizacji programów edukacyjno wychowawczych dla uczniów SMS-u. Z-ca dyrektora ds. szkolenia sportowego Piotr Kocąb czyli prezes MKS SMS we własnej osobie. Szef wszystkich trenerów. Mirosław Gilarski (SMS) i Marek Horbań(Pogoń Lwów) podpisują umowę o współpracy 9 Nr. 4 Gdzie są chłopcy z tamtych lat? W kadrach klubów ekstraklasy próżno szukać nawet nie tyle wychowanków, co zawodników wywodzących się z tego samego miasta, co klub. To jeden z „efektów ubocznych” nowoczesnego futbolu, ale jeszcze kilka lat temu w Cracovii udało się stworzyć dobry zespół w oparciu o rodowitych krakusów. Zobaczmy jak zmieniała się kadra „Pasów” pod względem pochodzenia graczy od powrotu najstarszego polskiego klubu do elity w 2004 roku. 2004/2005 Drużynę, która po 20 latach przerwy przywróciła na Kałuży 1 ekstraklasę, prowadził krakowianin Wojciech Stawowy, który pierwsze szkoleniowe szlify zbierał w Wiśle, gdzie z juniorami starszymi dwukrotnie zdobył mistrzostwo Polski. Część zawodników tej złotej drużyny pracowało z nim w Proszowiance, a w 2002 roku trafiło do wkraczającej w erę odrodzenia Cracovii i miało olbrzymi wkład w wywalczenie awansu do ekstraklasy. W pierwszym po tak długiej przerwie sezonie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym „Pasy” reprezentowało w sumie aż 11 krakusów: Marcin Cabaj, Marek Baster, Marcin Makuch, Krzysztof Radwański, Michał Świstak, Łukasz Skrzyński, Piotr Giza, Paweł Nowak, Krzysztof Przytuła, Paweł Szwajdych oraz Piotr Bania. Do tego w zespole byli wywodzący się z okolic Krakowa Marcin Dudziński i Tomasz Moskała, a Kazimierz Węgrzyn i Tomasz Wacek z Krakowem związani byli od 20. roku życia. Tej najbardziej krakowskiej drużynie „Pasów” w ostatnich latach zabrakło raptem 10 minut, by wywalczyć historyczny awans do Pucharu UEFA... 2005/2006 Przed sezonem z zespołu ubyli Makuch, Szwajdych i Dudziński, ale w trakcie rozgrywek do kadry I zespołu włączeni zostali niespełna 18-letni wówczas Tomasza Baliga i Mateusz Jeleń. Ten pierwszy, syn byłego gracza Cracovii Krzysztofa Baligi, pierwsze kroki stawiał w Armaturze, ale wszystkie szczeble piłkarskiego wtajemniczenia przeszedł już w „Pasach”. Z kolei Jeleń to wychowanek Prądniczanki, który do Cracovii trafił w wieku 15 lat. Obaj jednak nigdy nie zostali pierwszoplanowymi postaciami I drużyny. W zespole pojawił się pierwszy w „erze Comarchu” (trwającej od 2002 roku) obcokrajowiec Joao Paulo Heidemann. W przerwie zimowej Stawowego zastąpił Stefan Białas. li najlepszy strzelec „Pasów” ostatnich lat, Baster oraz Giza, a w przerwie zimowej zespół opuścili Świstak oraz Skrzyński. Bilans: minus pięciu krakowian. Do I drużyny włączono z juniorów pochodzącego z Makowa Podhalańskiego Mateusza Urbańskiego. 2008/2009 W tym sezonie – zgodnie z własnymi zapowiedziami – Majewski miał zaprezentować „autorski zespół”, w którym spośród graczy pierwszego planu krakowską piłkę reprezentowali już tylko Cabaj, Nowak i Radwański. Efekt przeprowadzanych przez kilkanaście miesięcy zmian był opłakany: „Pasy” po raz pierwszy od powrotu do ekstraklasy znalazły się na ligowym dnie. Prezes Janusz Filipiak „nagrodził” za to „Doktora” zwolnieniem, a jego miejsce zajął Artur Płatek. Do kadry I drużyny włączeni zostali kolejni juniorzy wywodzący się z Małopolski, a konkretnie tak jak Dudzic, z Oświęcimia: Jakub Snadny i Dawid Dynarek. Jednak podobnie jak wymienieni wcześniej Baliga, Jeleń i Urbański, nie stanowili nigdy o sile „Pasów”. Zanim pożegnał się z posadą, Majewski zdążył jeszcze zaprosić do treningów 18-letniego Mateusza Klicha (pochodzący z Tarnowa, w Cracovii od 13 roku życia), ale debiut w dorosłej Cracovii umożliwił mu już Płatek, który zimą zrezygnował z usług Radwański. Ten sam szkoleniowiec w przerwie między rundami zapoczątkował hurtowe sprowadzanie zawodników. 2009/2010 Po 7 (sic!) latach kolejnych wypożyczeń do Cracovii wrócił jej wychowanek, Konrad Cebula, który po nieprzedłużeniu umowy z Nowakiem wespół z Baligą, Cabajem i Jeleniem bronił w „Pasach” honoru krakusów. Z tej czwórki tylko Cabaj był ważnym graczem drużyny, a po przyjściu Oresta Lenczyka z Cracovią pożegnali się Cebula i Jeleń. 2010/2011 Przed tym sezonem w Cracovii doszło do gruntownych zmian. „Pasy” po raz pierwszy tak szeroko otworzyły się na obcokrajowców, Baliga został wypożyczony do Okocimskiego Brzesko, więc Cabaj został „ostatnim krakowianinem” w Cracovii. W przerwie zimowej odszedł z klubu, a tytuł jedynego krakusa w drużynie przejął po nim Giza, który wrócił pod Wawel po nieudanej przygodzie z Legią Warszawa. „Pasy” kończyły sezon z 12 obcokrajowcami w składzie. 2006/2007 2011/2012 Sezon nie przyniósł w drużynie wielkich zmian jeśli chodzi o relacje Kraków – Reszta Świata. Po słabym starcie Białasa na trenerskim stołku zastąpił Stefan Majewski, który „czystki” w zespole zaczął przeprowadzać dopiero od kolejnego sezonu. Do drużyny dołączył oświęcimianin Bartłomiej Dudzic, z wypożyczenia do Kmity Zabierzów wrócił Szwajdych, z rezerw wyciągnięto wadowiczanina Kamila Karcza. Przed sezonem pożegnano się z Gizą, więc przez kilka tygodni w zespole brakowało chociażby jednego rodowitego krakusa. W sierpniu dziurę tę wypełnił Sebastian Steblecki, syn znakomitego przed laty hokeisty Cracovii Romana. 19-letni Sebastian to niemal wychowanek klubu (zaczynał w Armaturze), jeszcze nie doczekał się ligowego debiutu, ale ma za to na koncie pierwszy występ w dorosłej Cracovii – 21 września zagrał w meczu 1/16 finału Pucharu Polski z Piastem Gliwice. Stałą kadrę I drużyny tworzy 12 Polaków i 12 obcokrajowców. MACIEJ KMITA 2007/2008 W przerwie letniej decyzją „Doktora” z Cracovią pożegnali się Bania, czy- 10 1 października 2011 Wojtaszek Comarch Team 166.824 widzów na stadionie Cracovii! Głównym sponsorem zespołu talentów szachowych „Wojtaszek Comarch Team” został zarządzany przez profesora Janusza Filipiaka producent rozwiązań informatycznych Co- Na zdjęciu od lewej: Dariusz Świercz, Jan Krzysztof march, dostarczają- Duda, Radosław Wojtaszek i Aleksandra Lach cy rozwiązań dla najje na stronie Polskiego Związku Szaważniejszych sektorów gospochowego, a także w Czasopiśmie Szadarki, w tym telekomunikacji, chowym Mat i newsletterze PZSzafinansów, administracji publicz- chu. Dodatkowo informacja o sponsorze podkreślana jest w każdym z wywianej oraz sektora małych i średdów, a logo Comarch widnieje na stronich przedsiębiorstw. jach zawodników. L iderem zespołu jest Radosław Wojtaszek, 24-letni arcymistrz, wielokrotny medalista Mistrzostw Polski, który w roku 2011 wywalczył we Francji tytuł wicemistrza Europy. Ideą akcji jest promocja młodych talentów, a jej głównym celem zbudowanie perspektywicznej drużyny olimpijskiej na Igrzyska w 2018 roku oraz dołączenie do elity światowej zarówno w kategorii juniorów jak i seniorów. Co więcej, poprzez wsparcie kariery najzdolniejszych polskich dzieci i młodzieży, firma dąży do kreowania pozytywnych wzorców sportowych. Decyzja Comarchu o wspieraniu królewskiej gry nie jest przypadkowa. Gra w szachy rozwija intelektualnie młodych ludzi, ćwiczy pamięć i koncentrację, rozwija kreatywność, umiejętność logicznego myślenia i strategicznego planowania – wszystkie cechy, które w dorosłym życiu decydować będą o sukcesie zawodowym. W ramach projektu firma Comarch wspiera finansowo długofalowy plan rozwoju najbardziej utalentowanych polskich szachistów najmłodszego pokolenia. Związek międzynarodowego dostawcy rozwiązań informatycznych i szachów nie jest przypadkowy. Inwestycje w talenty polskiej młodzieży są zbieżne z misją firmy, której sukces opiera się na kapitale intelektualnym. Nie bez znaczenia jest także fakt wykorzystania rozwiązań informatycznych w szachach i wpływ tej dyscypliny na wszechstronny rozwój dzieci i młodzieży. Projekt promowany jest poprzez stronę internetową teamu, bloga oraz poprzez fanpage na Facebooku. Reklama Wojtaszek Comarch Team widnie- W wyniku realizacji projektu firma dąży do zbudowania pozytywnego wizerunku w dyscyplinie sportowej powszechnie uważanej za elitarną, a jednocześnie najbardziej profilowo zbliżonej do podstawowej działalności firmy. Comarch liczy na promocję marki w środowisku biznesu, przyszłych pracowników – młodzież utalentowana szachowo odnosi sukcesy w kierunkach ścisłych (programowanie) w kraju i za granicą. PAWEŁ KOZYRA FOT. SYLWIA RUDOLF Profesor Janusz Filipiak, prezes Comarchu, główny sponsor Wojtaszek Comarch Team Inwestycja w talent polskiej młodzieży jest zbieżna z misją firmy Comarch, której sukces całkowicie opiera się na polskim kapitale intelektualnym. Dzięki swojej postawie, wybitnej inteligencji, pracowitości i talentowi Radek Wojtaszek jest doskonałym wzorem do naśladowania dla młodszych koleżanek i kolegów. Jesteśmy przekonani, że bezpośredni kontakt z mistrzem i możliwość wspólnej pracy, będzie dla młodych ludzi doskonałą okazją do podniesienia swoich umiejętności i samorealizacji. Reklama Witaboks Suplementy i Odżywki Sklep Bałtycka 11 er Sup !!! e j c mo pro www.witaboks.pl www wiit ks pl Minął rok od otwarcia nowego stadionu Cracovii. W przeszło 100-letniej historii Klubu to może niewiele, ale jest to również czas wystarczający na to, by ten nowy stadion zaczęli regularnie odwiedzać kibice, którzy starego nie pamiętają! 1 Arka 2 Ruch 3 Lech (PP) 4 Polonia B. 5 Wisła 6 Bełchatów 7 Legia 8 Lech 9 Korona 10 Lechia 11 Zagłębie 12 Polonia W. 13 Widzew 14 Jagiellonia 15 Korona 16 Legia 17 ŁKS 18 Śląsk W sumie: 14300 10000 5500 8000 11000 4779 10000 11936 8500 9343 7833 7731 9053 9041 9564 12546 10084 7614 166824 cą się do oglądania piłkarskich zmagać arenę w Krakowie. ROBERT MAKOWSKI Fot. Urszula Łaptaś / Terazpasy.pl J ak ocenić pierwszy rok na nowej arenie Pasów? Nowa piłkarska arena to cztery różnorodne nie tylko pod względem architektonicznym ale i różniące się “klimatem” na nich panującym - trybuny. Odpowiednia ilość wejść, dostępne cały tydzień kasy. Można więc śmiało powiedzieć - stadion dla KAŻDEGO - bo każdy znajdzie tu swoje miejsce. Aby możliwie z daleka ominąć subiektywne odczucia, przyjmiemy najbardziej obiektywny parametr: FREKWENCJĘ. Choć piłkarze Cracovii pierwszy sezon na nowym obiekcie otworzyli zwycięsko, to na kolejny komplet punktów “u siebie” kibic Pasów czekał aż do ostatniego meczu 2010 roku. Dość powiedzieć, że w ciągu 6 meczów rozegranych na własnym stadionie (5 meczów Ekstraklasy i jeden Pucharu Polski) na stadion przyszło 53.579 widzów, co dało średnią 8.930 na mecz! Runda wiosenna, to rozpaczliwa walka o utrzymanie. Jednak Cracovia ciągle grała o coś, a przede wszystkim była w tej rundzie zespołem własnego boiska - przegrała przy Kałuży tylko raz! Zapewne z tego powodu kibice nadal tłumnie wspierali piłkarzy. Stadion podczas 8 meczów w rundzie wiosennej odwiedziło 73.437 kibiców, czyli średnio 9.180 widzów na mecz. Przyszedł wreszcie nowy - bieżący sezon. Drużyna, która po ciężkim boju utrzymała się w Ekstraklasie, została wzmocniona. Nadzieje na dobry wynik sportowy od- żyły. Mimo, iż piłkarze zafundowali swoim kibicom kolejne rozczarowania, w czterech meczach rundy jesiennej stadion odwiedziło już 39.808 osób, co daje średnią 9.952 osób na mecz. Tak więc słabo grającą - walczącą o utrzymanie się w lidze Cracovię - z sezonu na sezon ogląda coraz więcej kibiców! Od otwarcia stadionu podczas meczów przewinęło się 166.824 osoby. Zważywszy na wyniki drużyny, a kładąc na drugiej szali bardzo dobrze skalkulowane ceny biletów, ilość kibiców Cracovii odwiedzających stadion to wartość sama w sobie. Wartość, o którą należy dbać i którą trzeba szanować bez względu na wszystkie inne okoliczności, z jakimi Cracovia musi się borykać... Wydaję się, że obecnie trzeba już tylko sportowych sukcesów, by zapełniać po brzegi tę najpiękniejszą, najlepiej nadają- Nagrody dla nowego stadionu Cracovii: Styczeń 2011 – nagroda im. prof. Janusza Bogdanowskiego za najlepszy architektonicznie obiekt minionego roku, przyznawana z inicjatywy Gazety Wyborczej Marzec 2011 – Nagroda Stowarzyszeń Gmin i Powiatów Małopolski dla 10 „Najlepszych Przedsięwzięć Roku” w Małopolsce. Maj 2011 – nagroda w kategorii architektura użyteczności publicznej w plebiscycie „Kraków mój dom” zorganizowanym przez Gazetę Krakowską. Lipiec 2011 – pierwsza nagroda w plebiscycie Budowa Roku 2010. Konkurs organizowany przez Polski Związek Inżynierów i Techników Budownictwa. Reklama 11 Nr. 4 chillout na końcu świata Cracovia na końcu świata Co robi kibic Cracovii w weekend? Idzie na mecz… Co robi gdy Cracovia gra na wyjeździe? Jedzie na wyjazd. A co robi kibic gdy sam wybiera się w podróż daleką, w zasadzie w tak daleką, że dalej to już podróżować się nie da? Zabiera Cracovię ze sobą. Zabiera ją w podróż dookoła świata! C iężko jest sobie wyobrazić pobyt zagranicą gdy ma się na punkcie Pasów kompletnego fioła. Fioł taki, polegający na waleniu w bębny, malowaniu nocami sektorówek czy rozkładaniu na wszystkich krzesełkach (i ławkach) kartoników na kilka godzin przed meczem, potrafi bardzo poważnie uniemożliwić opuszczanie domu na okres dłuższy niż ten między ostatnim gwizdkiem sędziego, a tym rozpoczynającym kolejny pojedynek Pasów. Ale gdy pomysł okrążenia globu okazuje się nie tak trudny do zrealizowania, a pasja odkrywania nieznanego coraz częściej spać nie daje, to… przychodzi czas na bolesną rozłąkę z ukochaną drużyną. Zabieram więc ze sobą biało-czerwony szal, koszulkę i pożyczoną od przyjaciela flagę i wyruszam w roczną podróż. Misja wymarzona – surfing i plażówka w Australii, w drodze na Antypody zaliczenie kilku rajskich plaż Azji, a na deser kurs hiszpańskiego u boku bohaterów Kapuścińskiego z „Wojny Futbolowej”. Każdy punkt programu dopasowany do terminarza ekstraklasy – komputer ze skypem, wystarczająco szybkie połączenie internetowe żeby radio Kraków odbierało, a w najgorszym wypadku – zasięg komórkowy żeby smsy z gorącymi relacjami kolegów dochodziły „na żywo”. Wszyst- ko jednak z należytym umiarem – w końcu podróżnikowi nie przystoi nieprzerwane szukanie kafejek internetowych – raz w tygodniu wystarczy! ;) W podręcznym plecaku przewodnik, butelka z wodą, piersiówka na zabijanie bakterii, paszport i barwy. Fotka tu, fotka tam, z okien kolejnych hosteli i bambusowych chat powiewa pasiasta flaga, z kolejnym cudem świata uwieczniony biało-czerwony szalik. Plantacje herbat w Malezji, Angkor Watt w Kambodży, Koh Phi Phi w Tajlandii, Mur Chiński, Bajkał, Opera w Sydney, nowozelandzkie fiordy, meksykańska Chichen Itza. Cracovia jest wszędzie! Problem pojawia się tylko raz, w Indiach. Mauzoleum Taj Mahal jest dokładnie pilnowane, nie można od tak fotografować się z flagami swoich klubów bo można tym urazić zmarłą żonę Szaha Dżahana, na której cześć powstała świątynia. Dopiero długie rozmowy z hinduską policją pozwalają mi odejść z flagą w ręku, momentu tego nie uwieczniam jednak na żadnej fotografii. Cudownie jest ubrać koszulkę w biało-czerwone pasy i razem z meksykańskimi kibicami Chivas Guadalajara szaleć w niej na blisko 50-o tysięcznym stadionie pełnym „naszych”… Tam odwiedza- powierzchnią wody czy po skoku ze spadochronem z samolotu lecącego ponad nowozelandzkimi wulkanami. Zdjęcia te są dla mnie często istotniejsze niż telefon do bliskich czy moje samopoczucie. Gdziekolwiek by się nie było, cokolwiek by się nie robiło, myśli codziennie wędrują w okolicę tej naszej strony Błoń. Poczynania ukochanej drużyny śledzę na bieżąco, a najważniejsze wydarzanie przeżywam nadzwyczaj emocjonalnie. Podczas Wielkich Derbów dzwonię do przyjaciela, z którym razem zdzieraliśmy gardło na meczach. W momencie wyjścia piłkarzy na murawę jestem z moimi duchem i pozdrawiam ich gorąco: „U mnie 3.30 w nocy, znalazłem jedyną we wsi knajpę z Internetem, słucham radia i jestem z Wami! Zazdroszczę. Rozwalcie ich!” Przygód podróżniczych nie sposób zliczyć, najmocniej zapamiętana będzie ta z zatonięciem statku. Po przemierzeniu ponad 6 tys. km lądem z Los Angeles do kanału panamskiego od Kolumbii oddzielała nas gęsta dżungla Darien. Zero dróg, zero cywilizacji, zero policji, za to dużo krzaczków koki i pilnujących ich żołnierzy kolumbijskiej Guerilli. Sposoby dostania się do Ameryki Południowej są dwie: powietrzem lub wodą. Oczywiście płyniemy! Ponieważ nie kursują żadne regularne jednostki trzeba radzić sobie samemu. 4 dni zajmuje nam znalezienie statku, włoskiego kapitana, kilku kompanów i załatwienie paszportowych formalności. Kolejny planowany etap to 5-o dniowy rejs przez Karaiby i rajski archipelag wysp San Blas. Granatową wodę dane jest nam przemierzać jedynie przez niecałą dobę gdyż dnia drugiego nad ranem uderzamy w skały, znajdujące się, jak się okazało, ok. 4km od brzegu, jeszcze w Panamie. Statek idzie na dno w godzinę, a my mamy dokładnie tyle czasu na zrobienie rachunku sumienia i przygotowanie na najgorsze… Na szczęście udaje się całej, 7-osobowej ekipie, dopłynąć wpław do brzegu. Zatapiające fale, kalecząca gołe nogi rafa, przerażająca cisza palmowego dzikiego wybrzeża. Udaje się nam uratować jedynie paszporty i kilka kart kredytowych, cała reszta, w tym emblematy Cracovii, idzie na dno. Jak mogłem nie ubrać koszulki na siebie?! Jak wytłumaczę utratę flagi? Strata jest ogromna, ale przygoda – niezapomniana… Po rocznej tułaczce po świecie wracam do kraju szczęśliwy i stęskniony. Moja ukochana Cracovia czeka na mnie w tym samym miejscu, w którym ją zostawiłem, w formie świetnej, jakby w ogóle nie odczuła mojej nieobecności… Pierwszą wizytę na El Paso kończy łezka wzruszenia i refleksji. Wróciłem. Teraz nie liczy się wynik czy styl gry. Ważne, że już jesteśmy razem. Na zawsze. SKOT FOT. RELAKSMISJA.COM SKOT – Opravca i podróżnik, właściciel biura podróży Relaksmisja, które oferuje wakacje w egzotyce z prawdziwego zdarzenia. Specjalizuje się w wyjazdach na najbardziej rajskie plaże świata oraz w niskobudżetowych wyprawach na kajty, rafting i surfing czy duże wydarzenia sportowe. łem znajomych ze studiów, którzy pokazali mi, że futbol w ich kraju to porównywalne z naszym szaleństwo! Tequila, piękne kobiety, cudowne jedzenie i tajemnicze miasta Majów. Meksyk jest naszym ulubionym przystankiem. Nieopisaną radość dają zdjęcia robione z barwami na szczycie himalajskiego 3,5-tysięcznika, na najbardziej na wschód wysuniętym przylądku Australii, nad karaibską rafą koralową 12 m pod Reklama I km TARYFA ł/ z 4 8 , 1 RYFA II A I,, 30% TA 20% TARYF TA X I N I S K I C H C E N www.taxi.barbakan.krakow.pl 12 1 października 2011