New Yorker Times - Beata Dysiewicz

Transkrypt

New Yorker Times - Beata Dysiewicz
New Yorker Times
22ND JANUARY 2006
SZTUKA CZY RZEMIOSŁO?
REDAKCJA: Jak donoszą agencje prasowe, już dziś
będziemy świadkami ważnego wydarzenia. Tym niecodziennym przedsięwzięciem jest pokaz autorski popularnej GALERII KOLORU I FRYZUR Beaty Dysiewicz.
Program powstał w celu uczczenia piętnastej rocznicy
działalności na częstochowskim rynku. Jak pamiętamy,
poprzedni jubileusz styliści uczcili prezentacją swoich
prac tworząc widowisko SZTUKA CZY RZEMIOSŁO
2001.To prawdziwe show fryzjerskie przyciągnęło do sal
klubu „Politechnik” prawie pół tysiąca gości. Wśród nich
byli klienci, przyjaciele, a także rzesze chętnych zobaczyć to ciekawe i jednocześnie niecodzienne widowisko.
Czy dziś słynna Galeria odniesie również sukces na
szczeblu medialnym i zawodowym? O to pytamy samą
twórczynię przedsięwzięcia Panią Beatę Dysiewicz.
możemy oczekiwać?
B.D.: Cofniemy się w czasie, do wspaniałych lat 20., 30.
XX wieku. Nie zabraknie także elementów lat 40. Lubię
ten okres. To właśnie tamte lata były świadkiem ogromnego postępu w wielu dziedzinach życia. Rozwój kinematografii w sposób znaczący wpłynął na rewolucję w
dziedzinie mody. Kino rozpowszechniało nowe trendy,
dla jego potrzeb tworzono elementy charakteryzacji i
wyszukiwano ciekawych efektów, dając tym samym
początki dla nowej mody ulicznej. Mody, która wywarła
największy wpływ na wizerunek KOBIETY. Wraz z
początkiem nowego wieku to ONE nabierały wdzięku,
seksapilu, zbuntowane na panujące stereotypy stawały się
otwarte na wszelkie panujące trendy. Masowo strzygły
włosy, odsłaniały nogi, pogłębiały dekolty. Pończochy,
podwiązki stały się atutem kobiecości dając tym samym
wyraz kokieterii. Duży ekran świetnie przenosił efekty
makijażu. Na bladych twarzach dominowały czerwienie
warg, a powieki intensywnie podkreślały kształt i barwę
oczu. Świat przeżywał kolejne wojny, rewolucje, a ONE
zmieniały siebie okupując kabarety powstające w miejscach przestarzałych teatrów. Ich ciała wirowały do
taktów budzącego się jazzu, bluesa czy swingu. To wspaniały klimat, pełen wdzięku i uroku scenicznego. Prawie
sto lat później trudno jest powrócić do tamtego okresu,
oddać wiernie tamte chwile.
RED: Kogo zaprosiła Pani do współpracy?
Beata Dysiewicz: Zawsze chcemy robić to, czego nie
robią inni. Pokazać zawód w sposób artystyczny, wyjątkowy, przedstawić prawdziwe oblicze sztuki fryzjerskiej.
Łączymy w pewną całość elementy aktorstwa, mody,
tańca i tego, co nam bliskie na co dzień w pracy - elementów stylizacji. Chcemy tym samym uhonorować
naszych klientów, uważamy, że to ważne i potrzebne.
RED: Wiemy, że tworząc dzisiejszy program wzorowaliście się na pewnym okresie z dziejów ludzkości. Czego
B.D.: Wierna jestem współpracy z choreografem – Panią
Agatą Moderską. Myślę, że dość dobrze rozumiemy się,
co jest istotne w tak nietypowym przedsięwzięciu. Prezentacja fryzur, ich wykonanie i przedstawienie w programie artystycznym nie należą do rzeczy łatwych, dlatego bardzo cenię sobie współpracę z Panią Agatą.
Zaprosiłam wspaniałą wizażystkę Patrycję Marynowską.
To jej talent, wena i zmysł artystyczny pomogą w oddaniu rzeczywistego wizerunku kobiety owego okresu.
Pokaz będzie skupiał liczne grono modelek i modeli.
Popis da grupa muzyczna prezentująca słynne standardy
jazzowe. Należy również wspomnieć o ogromnym zaangażowaniu młodej kadry salonu, która podobnie jak ja,
żyje tym wydarzeniem.
RED: Życzymy powodzenia!
B.D.: Dziękuję…