Spotkanie z mieszkańcami ws. Zalewu i pytania bez odpowiedzi
Transkrypt
Spotkanie z mieszkańcami ws. Zalewu i pytania bez odpowiedzi
Spotkanie z mieszkańcami ws. Zalewu i pytania bez odpowiedzi Napisano dnia: 2015-04-15 09:03:09 14 kwietnia br. w sali konferencyjnej zgorzeleckiego MDK odbyło się spotkanie władz miasta z mieszkańcami w sprawie koncepcji zagospodarowania zalewu Czerwona Woda i otaczających go terenów. Zaproszeni przez gospodarzy twórcy projektu zaprezentowali szczegółowe elementy wyposażenia terenu, mające w przyszłości uatrakcyjnić Zalew i przywrócić jego funkcjonalność. Zanim jednak zagłębimy się w przebieg spotkania, warto przypomnieć sobie w skrócie historię tego miejsca. Zalew Czerwona Woda i jego atrakcyjność w okresie swojego największego rozkwitu pamiętają już tylko nieliczni, najstarsi mieszkańcy Zgorzelca i okolic. Przestał pełnić on swoją rekreacyjno-wypoczynkową funkcję mniej więcej w połowie lat 90-tych a głównym tego powodem była stale pogarszająca się jakość wody w zbiorniku. Przez wiele lat popadał w degradację i zapomnienie aż do chwili, kiedy terenem tym i przywróceniem jego rekreacyjnych walorów zainteresował się jeden ze zgorzeleckich przedsiębiorców. Wystąpił do władz miasta z wnioskiem o dzierżawę i uzyskał na nią zgodę. Nad Zalew z wolna zaczęli powracać ludzie, przyciągnięci odnowionymi zabudowaniami oraz ofertą, z jaką wystąpił przedsiębiorca. Rozpoczął organizowanie tam wieczorków tanecznych przy muzyce „na żywo” dla dorosłych oraz dyskoteki dla młodzieży. Niewielka restauracyjka zaspokajała zapotrzebowania gastronomiczne klientów, zorganizowane zostało miejsce na ognisko i grilla a teren wokół stawał się coraz bardziej zadbany. Ambitne plany przedsiębiorcy, dążącego do utrzymania a nawet rozbudowania oferty stanowiącej zachętę do korzystania z tego jeszcze wówczas urokliwego miejsca, zostały jednak storpedowane przez wybory samorządowe roku 2006 i wymianę władz. Po dziś dzień nie wiadomo czym kierował się świeżo upieczony burmistrza Rafał Gronicz, zdecydowanie wypowiadając umowę dzierżawy energicznemu przedsiębiorcy. Dzisiaj jego decyzja tym bardziej dziwi, iż z perspektywy lat okazało się, że z chwilą pozbycia się dzierżawcy teren ten systematycznie i w sposób widoczny ulegał degradacji a z zabudowań na znanej mieszkańcom wysepce pozostały jedynie ruiny. Wówczas jednak - a był to rok 2008 - burmistrz Gronicz w wywiadzie dla lokalnej prasy przekonywał: „To miejsce potrzebuje bardziej inwestora, niż dzierżawcy i będziemy wymagać, żeby pokazał, co chce tam zrobić”. … i podobne słowa niejednokrotnie powtarzał również podczas późniejszych sesji Rady Miasta. Jednak pomimo tego, iż od tamtej chwili upłynęło blisko 7 lat, miejscem tym nie tylko nie zainteresował się żaden inwestor, lecz również miasto nie stanęło na wysokości zadania w odpowiedni sposób zabezpieczając położone na nim nieruchomości. Na wczorajszym spotkaniu z mieszkańcami burmistrz Gronicz ani słowem nie wspomniał już o potrzebie pozyskania inwestora. Przed nielicznie przybyłymi mieszkańcami odmalował natomiast wizję rozwoju tego terenu, tym razem jednak jako inwestora wskazując miasto. Koszt tego przedsięwzięcia rozpoczynać się ma kwotą 10 mln zł. netto, z czego aż 80% miałaby dofinansować UE. Jako termin jej realnego rozpoczęcia wskazał koniec przyszłego roku, natomiast zakończenie na rok 2018, który, jak trafnie zauważył jeden z mieszkańców, byłby rokiem kolejnych wyborów samorządowych. W trakcie spotkania nie zabrakło wątpliwości artykułowanych przez mieszkańców. Czy pomimo wielomilionowych nakładów Zalew Czerwona Woda nie stanie się swoistym osadnikiem dla wszelkiego rodzaju zanieczyszczeń płynących nurtem rzeki, a co za tym idzie, jczy jej woda będzie nadawała się do kąpieli? Co z groźnymi dla zdrowia a nawet życia bakteriami chorobotwórczymi, pochodzącymi z wciąż jeszcze pozbawionych oczyszczalni gospodarstw rolnych położonych wzdłuż jej górnego biegu? Burmistrz Gronicz pytany o koszt koniecznego, systematycznego oczyszczania zbiornika po dłuższym namyśle stwierdził, że nie powinien on przekroczyć jednorazowo 200 tys. zł. Ze strony władz nie padło natomiast ani jedno słowo na temat kosztu utrzymania tego obiektu po ewentualnym zakończeniu inwestycji. Unijne przepisy obligują wnioskodawcę do utrzymania dofinansowanych obiektów na wysokim poziomie. Powoduje to niestety bardzo wysoki koszt ich obsługi przez kolejne lata, o czym przekonał się już boleśnie niejeden samorząd. Jednocześnie każda próba obniżenia kosztów utrzymania takich obiektów, która odchodziłaby od szczegółowych zapisów we wniosku, skutkować może nawet koniecznością zwrotu unijnego dofinansowania. Burmistrz nie wypowiedział się również co się stanie z zamówionym, zapewne drogim projektem, wykonanym przez prywatną firmę architektoniczną w sytuacji, kiedy nie uda się pozyskać wsparcia finansowego UE. Miasto z jego obciążonym długami budżetem przez wiele kolejnych lat nie będzie stać na indywidualne przeprowadzenie tej inwestycji. A przykład odrzuconego wniosku większość mieszkańców zapewne pamięta. Dotyczył on próby ubiegania się o unijne dofinasowanie nowej hali sportowej z jej „przyszkolnym” charakterem. Czy wówczas nie spocznie on w burmistrzowskiej szafie obrastając kurzem w towarzystwie projektu nowej hali, za który mieszkańcy zapłacili niemal 1 mln zł.? Czas pokaże, podobnie jak pokazał, że pomysł z pozbyciem się inwestora odprowadzającego podatki do miejskiej kasy i w miarę możliwości dbającego o ten teren, nie należał do szczególnie udanych pomysłów Rafała Gronicza.