Miejsca święte, miejsca przeklęte. Polskie doświadczanie przestrzeni
Transkrypt
Miejsca święte, miejsca przeklęte. Polskie doświadczanie przestrzeni
Drohiczyński Przegląd Naukowy Wielokulturowe Studia Drohiczyńskiego Towarzystwa Naukowego Nr 5/2013 Jerzy Nikitorowicz Katedra Edukacji Międzykulturowej Uniwersytetu w Białymstoku Rec.: Miejsca święte, miejsca przeklęte. Polskie doświadczanie przestrzeni, praca zbiorowa pod red. Włodzimierza Pawluczuka i Stanisława Zagórskiego, Oficyna Wydawnicza „Stopka” Łomża 2012, ss. 440. Kolejna praca z serii Glogerowskiej jest zbiorem dwudziestu czterech tekstów przedstawionych w dwóch częściach; w pierwszej zatytułowanej Obrazy”(jedenaście tekstów), w drugiej Reminiscencje (trzynaście). W aneksie przedstawiono laureatów konkursu Zygmunta Glogera i regulamin XXIV edycji. Można się zastanawiać czy konsekwentnie dokonano podziału tekstów na dwa działy; podjąć dyskusję, jakie „obrazy” przedstawiano i ile w nich wspomnień, czy nie powinny niektóre z nich znaleźć się w drugim dziale i odwrotnie, jakie teksty z drugiego działu mogłyby znaleźć się w pierwszym. Nie to jest jednak istotne w tym tomie i tym nie będę się zajmował. Zapoznając się z tekstami zamieszczonymi w niniejszym tomie trudno nie wyzwolić głębokich refleksji, trudno nie usytuować siebie w miejscach przyjaznych i wrogich, trudno zachować obojętność czytelnika bezwolnego, przyswajającego przedstawiane fakty. Niemal każdy z tekstów powoduje wyzwalanie pamięci, dobrej i złej pamięci, porównywanie własnych doświadczeń, przeżyć, losów rodzinnych, znanych wydarzeń i doświadczanej przestrzeni z prezentowaną pamięcią wydarzeń i miejsc Autorów tomu. W kontekście prezentowanych przestrzeni, które pozwalały doświadczać dobra, „nasiąkać” dobrem i przestrzeni wzbudzających lęk, przerażenie, przestrzeni, w których człowiek doświadczył zła, poniżenia, unicestwienia, chciałbym zauważyć złożony problem kształtowania się tożsamości społeczno-kulturowej i osobowej. Prace z serii Glogerowskiej przedstawiają właśnie te ważne problemy dotyczące między innymi wielowymiaro- 290 Jerzy Nikitorowicz wego życia człowieka i jego usytuowania w świecie. Informują, wartościują, dokonują refleksji i motywują do niej czytelnika. Dokonują wartościowania i oceny, jak też pytają i próbują odpowiadać na formułowane pytania: jak przedstawia się życie codzienne, co z kulturą ludową, jaka jest moralność Polaków, co z autorytetami, kulturą polityczną, centrami i peryferiami, wolnością i bezwolnością mediów, prawdą i fałszem itp. Zachęcają ustawicznie czytelnika do dyskusji z sobą i z innymi, do dialogu wewnętrznego i zewnętrznego, do dokonywania samooceny, analizy stereotypów, uprzedzeń, naszych lęków, stanów wzniosłych i radosnych. Dotychczas ukazało się już szesnaście prac z tej serii wydawanych przez Oficynę Wydawniczą „Stopka” w Łomży. Już same tytuły wydają się być interesujące i ważne społecznie. Są to między innymi: Czy zmierzch kultury ludowej, Centra i peryferie, Moralność Polaków, Życie codzienne Polaków, Polacy o sobie, Polska i jej sąsiedzi, W co wierzymy, Czego się boimy, Co kochamy. W tym ostatnio wydanym tomie wydaje się dominować nurt tożsamościowy i w nim właśnie postrzegam jej wartość, jak też w podtytule – Polskie doświadczenie przestrzeni. Nam Polakom ciągle trudno się pogodzić z przedstawianymi faktami, że na przykład w czasie II wojny światowej były wydarzenia i postacie (Polacy), które przyniosły nam wstyd i hańbę. Nasza historia to przecież tragiczne losy wielu pokoleń i tam gdzie jest możliwość oddajemy cześć i honor naszym rodakom w kraju i za granicą. Jesteśmy dumni z powstania warszawskiego, kampanii wrześniowej, ruchu oporu i pomocy Żydom, z generałów Władysława Sikorskiego, Władysława Andersa, ale także z Ireny Sendlerowej, Maksymiliana Kolbe, z wielu zwykłych ludzi, którzy swoimi czynami wzbudzają naszą aprobatę i szacunek. Mamy wielu znanych i cenionych patronów instytucji edukacyjnych, na przykład generał Ludwik Michał Pac, bohater narodowy i reformator gospodarczy, który żył w latach 1778-1835. Jako właściciel dóbr Dowspudy sprowadził tam osadników niemieckich, szkockich i angielskich aby wprowadzali nowoczesne metody gospodarowania. Za udział w powstaniu listopadowym jego dobra skonfiskowano a on udał się na emigrację do Francji. We wstępie Janusz Tazbir zwraca uwagę, że trudno przejść obojętnie wobec wielu miejsc świętych, tak samo jak i wobec miejsc przeklętych. Zajmując się między innymi przemianami świadomości historycznej wskazuje na potrzebę kolejnej pracy pod tytułem Od nostalgii do przyswojenia. Zauważa, że w historii pewne miejsca dla wiernych święte, dla rządu były miejscami przeklętymi. Podobnie, w zależności od wyznania czy narodowości, niektóre z miejsc przeklętych uznawane są jako miejsca święte. Rec.: „Miejsca święte, miejsca przeklęte. Polskie doświadczanie przestrzeni…” 291 Współredaktor tomu, Włodzimierz Pawluczuk pisze, że w pierwotnym zamyśle niniejszy tom miał mieć tytuł Miejsca święte i przeklęte. Zostając redaktorem tej edycji, uznałem, iż jest on nieadekwatny do zamysłu publikacji, rzecz bowiem ma być o miejscach świętych i miejscach przeklętych jako obiektach przestrzeni naznaczonych stygmatem świętości lub przeciwnie – syndromem zła (s. 415). Potraktowanie tych miejsc rozłącznie z pewnością przyczyniło się – spowodowało, że Autorzy podjęli próbę przedstawienia miejsc otaczanych szacunkiem, uświęconych tradycją, i uświadomili sobie miejsca związane z tragicznymi przeżyciami, wzbudzające lęk, pogardę, przerażenie, miejsca w których tkwiło zło. *** Każdy z Autorów wypowiadający się w niniejszej pracy, bez względu na to, czy została jego wypowiedź umieszczona w dziale Obrazy czy Reminiscencje, w mniejszym lub większym stopniu, oddał hołd regionalnym tradycjom, przedstawił miejsca, które stanowią symbol dziejów najbliższych mu osób, rodzin, regionu i kraju. Nie ma w tekstach natrętnego dydaktyzmu ze szczegółowymi faktami czy datami, mnogością męczących opisów, jest natomiast ustawiczne zachęcanie do refleksji, własnej oceny i wartościowania, do podjęcia pogłębionych analiz porównawczych, uzupełniających i poszerzających przedstawiane poglądy, do spojrzenia na nie z własnej perspektywy i w kontekście własnych doświadczeń. Zauważymy w efekcie, że nie ma przestrzeni-miejsc bez znaczenia. Subiektywne odczuwanie potrzeby miejsca szczególnego nasila się w momencie jego pozbawienia, uniemożliwienia człowiekowi korzystania z niego, czy też jego degradacji. Przestrzeń sama w sobie jest informacją, że jest ona znacząca, nie ma jako takiej, jest zawsze skontekstowana kulturowo. Ma więc wpływ na ludzi, na zachowania, w jej obrębie kształtuje się życie ludzi i osoby w niej przebywające ją kształtują. Można więc zauważyć bardzo silną symetryczną zależność, stąd człowiek cierpi w sytuacji jej utraty czy degradacji. W zależności od sytuacji i czasu wydarzeń, miejsca święte mogą być jednocześnie przeklętymi. Wskazuje na to między innymi Bronisław Gołębiowski: Przyszedłem na świat w wiejskiej chałupie na Podkarpaciu, położonej w małej wsi Mechowiec… „Gniazdo” w którym się urodziłem, miało gliniane klepisko, słomiane strzechy i drewniane ściany z bali sosnowych… Profesor wskazuje, że jego stan po urodzeniu przez pewien czas był agonalny, co spowodowało przygotowanie przez wujka nawet trumienki. Wyzdrowienie w rodzinie przyjęto jako cud, stąd miejsce urodzenia uważać można za przeklęte przez czasokres choroby, jednak z racji „cudownego 292 Jerzy Nikitorowicz uzdrowienia” przemieniło się w święte. W innym okresie, już jako uczniowi gimnazjum, uratowano mu życie przeprowadzając operację, co z nieistniejącego już dziś budynku szpitala uczyniło dla mnie jakieś miejsce „cudu”, miejsce święte. Jako kilkuletni chłopak zapamiętał tragiczną śmierć wujka na granicy polsko-litewskiej w 1938 roku (zastrzelenie go przez litewskich strażników granicznych bez powodu). Ta tragedia rodzinna była związana ze wspaniałą pogrzebową uroczystością (kompania wojskowa z salwami honorowymi, odznaczenia dla członków najbliższej rodziny żołnierza bohatera poległego w służbie Ojczyzny, medale pośmiertne, wybudowanie przy kościele parafialnym pomnika pamięci itp.) To w efekcie, jak pisze, przemieniło się w miejsce święte nie tylko dla niego, ale i dla wielu Polaków w kraju. Dla mnie na całe życie (miejsce święte). Byłem bowiem wielokrotnie przy grobie Stanisława, a jeszcze częściej przy pomniku. Pamięć przenoszona przez życie w zamkniętych oczach czyniła z tych faktów przeszłości część teraźniejszości. I do dziś dnia tak czyni. Wielu Autorów w swoich tekstach w tym tomie wraca pamięcią do przeszłości, przedstawia i analizuje wydarzenia w określonej przestrzeni, mniej lub bardziej oswojonej, opisuje miejsca, wskazując na ich świętość bądź wrogość, miejsca, które ukształtowały teraźniejszość i wyobrażaną przyszłość poprzez silne wpisanie się w pamięć. Tadeusz Aleksander, który doświadczył poniżenia i upokorzenia w Liceum Pedagogicznym, kończy swój tekst Kult świętej i dramat lat szkolnych zdaniami wskazującymi, że dobrych, uprzejmych i miłych ludzi można spotkać w różnych miejscach, na przykład w tramwaju konduktorkę. Byłem zaskoczony uczynnością i życzliwością obcej przecież kobiety. Nie wiedziałem, iż jest to znak, że dotarłem do kolejnego miejsca świętego, jakim okazał się dla mnie Kraków i jego Uniwersytet Jagielloński. Nic też dziwnego, że miejsce to pochłonęło mnie do końca życia. Pisze, że tytułem książki został zmobilizowany do przypomnienia swoich przeżyć z lat dziecięcych i młodzieżowych. Wskazuje na utrwalaną corocznie, w dniu 24 lipca w rocznicę śmierci św. Kingi, atmosferę świętości. Zwraca uwagę na przygotowania rodzinne związane z wyprawą każdego roku na odpust, wykonywane prace i towarzyszące temu emocje, następnie pokonanie drogi na odpust i powrót do domu, do Poręby Małej. Wskazując na miejsce przeklęte pisze: Próba wypowiedzi na temat miejsca przeklętego kieruje, bez wahania, moją uwagę w stronę szkoły średniej, do której uczęszczałem (s. 349). Było to Liceum Pedagogiczne w Nowym Sączu. Profesor uczęszczał do tej szkoły w trudnych politycznie latach 1952 -1957, jednak to nie te lata były główną przyczyną doświadczania wielu przykrości i poniżenia. Pisze: Or- Rec.: „Miejsca święte, miejsca przeklęte. Polskie doświadczanie przestrzeni…” 293 ganizowany w niej proces dydaktyczny i zachowanie się, wręcz godne potępienia dziwactwa, niektórych nauczycieli wywołały u mnie wiele przykrych doznań i przeżyć, trudnych do zatarcia nawet po latach. Wskazuje między innymi na takie „zabiegi” jak ściąganie buta z określonej nogi celem zbadania świeżości skarpet i z tym związane zalecanie chodzenia do szkoły w przewiewnym obuwiu. Autor pokonywał codziennie siedem kilometrów po bezdrożach aby dotrzeć do szkoły, a więc wiadomo w jakich butach, szczególnie wiosną, podczas roztopów czy jesienią w czasie intensywnych opadów. Natomiast w uznaniu nauczycielki najlepiej nadawały się do tego sandały. Nie do uwierzenia jest wskazywana przez Profesora złośliwość nauczycieli, niechęć do dzieci chłopskich, oziębłość, rygoryzm, wyśmiewanie, wyszydzanie, ośmieszanie, niesprawiedliwe ocenianie, nadmierne wymagania itp. Trudno zrozumieć wskazywaną przez Autora niniejszego tekstu bezduszność nauczycieli, ich niską kulturę, brak zwykłego taktu w postępowaniu z młodzieżą, brak życzliwości, wsparcia ucznia w pokonywaniu trudności. Analizując tekst kolegi Tadeusza Aleksandra zastanawiałem się, gdyż sam jestem absolwentem Liceum Pedagogicznego, które bardzo dobrze wspominam, co było przyczyną takich zachowań nauczycieli, dlaczego dziecko chłopskie było wyśmiewane i wyszydzane. Można byłoby zauważyć i wymieniać wiele czynników, ale nie to w tym tekście jest istotne. Podziwiam Profesora Tadeusza Aleksandra za jego determinację i wielką wrażliwość na krzywdę człowieka, podziwiam za wytrzymałość i moc tożsamościową wyniesioną z domu rodzinnego. Tak jako On, nieco mniej, sześć kilometrów codziennie, przemierzał na piechotę przez pola i łąki, także Profesor Bronisław Gołębiowski, jednak On nie doświadczył żadnych przykrości ze strony nauczycieli. Moc jest w naszej świadomości i sami musimy szukać wyjść z trudnych sytuacji, ustawicznie dokonywać refleksji, zachować umiar, dobrą wolę. Niezbędny jest własny wysiłek, wola poznania, pokora, cierpliwość i wiara, mimo niesprzyjających okoliczności. Takie okoliczności przedstawia wielu Autorów. Między innymi Józef Borzyszkowski w tekście Miejsca święte i przeklęte w pomorsko-polskiej przestrzeni. Tekst mógłby być także, moim zdaniem, usytuowany w części Reminiscencje, zamiast Obrazy, gdyż skupia się na własnych doświadczeniach i wspomnieniach. Podobnie jak Tadeusz Aleksander, wspomina odpust, sanktuarium maryjne i kalwaryjskie, kult Matki Bożej Pocieszenia, wielkie i uroczyste święto, jednak wskazuje, że w tym czasie można było doświadczyć wiele tego, co święte, jak i tego, co przeklęte. 294 Jerzy Nikitorowicz „Wprowadzenie” tych miejsc do pamięci spowodowało z pewnością uświadomienie i nadanie znaczenia doznanym urazom lub przeżywanej radości i wzniosłości, co wyraźnie rzutowało na kształtującą się ustawicznie tożsamość osobową i społeczno-kulturową. Współredaktor tomu, Włodzimierz Pawluczuk pisze, że miejsca święte i miejsca przeklęte w efekcie potraktowano rozłącznie, nie jako cechy tożsame, chociaż pierwotny zamiar był taki aby nie traktować ich rozłącznie. Pisze: (…) rzecz bowiem ma być o miejscach świętych i miejscach przeklętych jako obiektach przestrzeni naznaczonych stygmatem świętości lub przeciwnie – syndromem zła. Miejsca święte, postacie, przedmioty są obdarzone mocą, wyróżniają się wyraźnymi cechami fizjograficznymi, jak na przykład góry czy źródła. Rangę świętości z reguły nadaje im mityczna opowieść o niezwykłych cudownych wydarzeniach, które tam się zdarzyły i nadal się zdarzają. Takie miejsce przedstawia w tym tomie między innymi Jolanta Sawicka-Jurek W Kodniu łask źródła… O świętym miejscu Południowego Podlasia. Kodeń, miejscowość położona nad Bugiem, związana z możnym rodem Sapiehów, z bazyliką św. Anny i obrazem Matki Bożej. Matka Jedności (Matka Boża Kodeńska) zdobyta podstępnie przez Mikołaja Sapiehę budziła i budzi także obecnie wielkie zainteresowanie wiernych i twórców literatury polskiej. Pielgrzymują do niej różni wyznawcy religii chrześcijańskiej, a Kodeń nazywany jest często Częstochową Podlasia. Ks. Jan Twardowski w tomiku Litania polska, który został poświęcony czczonym na ziemiach polskich wizerunkom Bożej Rodzicielki, napisał stereotypowo: Z Rzymu skradziona, W Kodniu schowana przed makaroniarzami, módl się za nami. *** Dział pierwszy pracy Miejsca święte, miejsca przeklęte zatytułowany Obrazy rozpoczyna tekst Macieja Nowickiego O przekleństwie świętości i uświęcaniu klątwy. Autor formułuje zasadne i refleksyjne pytania: Grunwald – klęska świętych czy przeklętych, Prusy Książęce – ziemia święta czy przeklęta, dlaczego traktujemy Grunwald jako tryumf polskiego oręża nad znienawidzonym zakonem krzyżackim, dlaczego słowo Krzyżak budzi negatywne skojarzenia, czy to miejsce jednocześnie jest święte, w sensie narodowym, a przeklęte, w sensie religijnym, czy było militarnym zwycięstwem, czy klęską wartości chrześcijańskich? Nowicki wskazuje jak jest przekazywana historia, literatura (np. H. Sienkiewicz), sztuka (obraz Matejki), jak oddziałuje kino (Krzyżacy, Czarne chmury) przedstawiające obraz rycerzy zakonu Najświętszej Marii Panny jako podstępnych, fałszywych, okrutnych. Zastanawia się, czy można Rec.: „Miejsca święte, miejsca przeklęte. Polskie doświadczanie przestrzeni…” 295 byłoby Marsjanom wytłumaczyć o co chodziło w tej walce chrześcijan z chrześcijanami, zakonników Najświętszej Marii Panny i ich wrogów, rycerzy idących do boju z Bogurodzicą na ustach. W efekcie można zauważyć, że mamy do czynienia z wieloma stereotypami przenoszonymi na protestantów, ludność zamieszkującą określone terytoria, wypaczony obraz przekazywany z pokolenia na pokolenie, obraz daleki od obiektywizmu, wywierający ustawicznie piętno na sposobie rozumowania i interpretacji wielu wydarzeń i wspólnych losów narodów sąsiadujących ze sobą. Szczególnie interesujące poznawczo i metodycznie jest zestawienie ze sobą i porównanie przez Nowickiego dwóch nieudanych oblężeń, które zaważyły na losie Rosji i Polski. W roku 1610 wojska polsko-litewskie nie zdobyły monastyru w Troicko-Siergiejewskoj Ławrze, a w czterdzieści lat później Szwedzi nie zdobyli Częstochowy. W jednym i drugim przypadku zwycięstwu nadano znamiona cudu, łącząc go z bohaterstwem jednostek. W zależności od narodowości nadajemy status świętości jednemu wydarzeniu, a odmawiamy drugiemu, prawie identycznemu. Polacy uświęcając obronę Jasnej Góry przeklinają Szwedów. Rosjanie uświęcając obronę monastyru przeklinają Polaków, czyli łatwo jest uświęcać i przeklinać gdy nie uwzględnia się wiedzy, racjonalnego spojrzenia na historię, egoistycznych celów, logiki, wartości uniwersalnych. Według niektórych przekazów po stronie Krzyżaków walczyli polscy rycerze przekonani, że lojalność religijna jest ważniejsza od kulturowej (narodowej) i nawet Zawisza Czarny się wahał po której stronie stanąć (polegaj jak na Zawiszy). W kontekście powyższego istotnym problemem jest potrzeba podjęcia analizy i przepracowania funkcjonujących mitów w kontekście szczególnego szacunku do historii i tradycji kultury własnej. W naszym przypadku jest to między innymi problem przepracowania mitu kresów wschodnich. Obecnie naszym obowiązkiem jest dokonanie rzetelnej analizy w kontekście historycznym i zauważenie, co powstawało ku pokrzepieniu serc, w jakim czasie powstawało i jak obecnie jest postrzegane. Jeżeli nasi Polscy Tatarzy byli traktowani jako pełnoprawni obywatele, osadzani już od XV wieku w Rzeczpospolitej Obojga Narodów (państwie wieloetnicznymwielokulturowym), mając pełnię praw obywatelskich, ziemię i majątki, to żyli i uczestniczyli w problemach swojej nowej Ojczyzny, zakorzeniając się w niej na stałe. Zajmowali się „wojaczką” (to był ich zawód), część z nich otrzymała szlacheckie przywileje, stąd w zdecydowanej większości czuli się pełnoprawnymi obywatelami w odróżnieniu do ludności ukraińskiej, która 296 Jerzy Nikitorowicz przez lata „produkowała” niechęć i nienawiść, co wybuchało jak wulkan w pewnych okresach, przybierając nieprzewidywalne skutki. Z pewnością należy zauważyć misję cywilizacyjną Polaków i nie można ujmować jej zasług na wieloetnicznych ziemiach I Rzeczpospolitej. Były polskie dziedziczki, które w czasie epidemii leczyły ukraińskich czy białoruskich chłopów, jednak generalnie stosunek polskich panów do rdzennej ludności chłopskiej na dawnych kresach I Rzeczypospolitej był megalomański. Warunkiem jakiegokolwiek awansu społecznego była asymilacja. Nawet Hugo Kołłątaj uważał, że nie należy chłopom pozwalać na kształcenie w ich własnym języku, bo dwór nie będzie wtedy mógł się z nimi porozumieć. Wśród polskich intelektualistów ci mający zrozumienie dla ciężkiego położenia ludu byli z zdecydowanej mniejszości. Należy zauważyć między innymi poetę Seweryna Goszczyńskiego, który z empatią opisywał dramat chłopów, czy później Stanisława Stempowskiego, ojca Jerzego Stempowskiego z „Kultury” paryskiej, który wydawał pisemka edukacyjne dla ludu. Gdyby stosunki między dworem a chłopami układały się tak sielankowo, jak przedstawia się w wielu publikacjach ukazujących się w Polsce, nie byłoby krwawych rozpraw z panami polskimi w XVII i XVIII wieku, podobnie w czasie rewolucji bolszewickiej, ani rzezi wołyńskiej w czasie II wojny światowej. Sądzę, że należy zarzewia konfliktów szukać w odległej przeszłości, zauważając także pogardliwy stosunek bogatych rodów do zdeklasowanej szlachty. To ona była zżyta z ludem, niejako przymusowo. Nie mając ziemi żyli w takich samych warunkach jak chłopi. Po powstaniu II Rzeczypospolitej jej przedstawiciele, inaczej niż bogata szlachta czy ziemiaństwo, nie wyjechali do Polski, a zostali w państwie sowieckim. To dla nich Stalin, na ich nieszczęście, utworzył na Ukrainie tzw. Marchlewszczyznę – Polski Rejon Narodowy, który po 10 latach zlikwidowano, a Polaków spotkały straszne prześladowania i wywóz do Kazachstanu. Stąd istotnym problemem jest niwelowanie narosłych w historii stereotypów i uprzedzeń. Państwom, które po rozpadzie ZSRR odzyskały niepodległość podkreślanie polskości tych ziem jest z wielu powodów przykre. Państwo polskie kojarzy się im często z szerzącymi kulturę i budującymi kościoły i inne pomniki architektury, światłymi panami, ciemiężycielami hamującymi rozwój ich narodowych kultur, niszczącymi ich tradycje. Wspierając Polaków autochtonów i Polonię należy pamiętać, że jej członkowie są obywatelami innych państw, którym winni swą lojalność. Nie należy podsycać nacjonalistycznych resentymentów ani zachowywać się tak jak prawicowy rząd węgierski, który domagał się dla swoich rodaków w krajach ościennych wyjątkowego traktowania. Rec.: „Miejsca święte, miejsca przeklęte. Polskie doświadczanie przestrzeni…” 297 Życie mitami, stereotypami, życie w gettach bez więzi terytorialnych, pokoleniowych, kulturowych, poczucie marginalizacji, powoduje ustawiczne, destrukcyjne poszukiwanie tożsamości. Stąd problem relatywności wyborów, grania ról, dylematy wyborów wartości i norm, problem starań o uznanie przez innego, na co niejednokrotnie wskazywał przywoływany wyżej Tischner. Kolejne teksty w tym dziale nie są już tak bogate w treści, jak tekst Nowickiego, który wyzwala wiele zróżnicowanych refleksji. Generalnie skupiają się na obrazie jednego miejsca. Na przykład Stanisław Obirek ukazuje historię obozu zagłady w Bełżcu, gdzie zostało zamordowanych 600 tysięcy głównie polskich Żydów. Ukazuje obraz miejsca przeklętego, miejsca uznanego za cmentarzysko i jednocześnie miejsca kultu, cierpienia Żydów i Polaków. Wśród przedstawionych wielu świadectw o Bełżcu Autor zwraca uwagę na książkę Jana Karskiego – Tajne państwo. Karski, wzrastający w wielokulturowym środowisku, którego większość stanowili Żydzi, żołnierz AK, współpracujący z żydowskim podziemiem, ocalony z obozu śmierci, odznaczony medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, jest przykładem tożsamości otwartej na innych, wielopłaszczyznowo zintegrowanej. Autor wyraża nadzieję, uzasadnioną moim zdaniem liczbą publikacji i zainteresowaniem niewyjaśnionymi sprawami, na zmiany w relacjach chrześcijańsko-żydowskich w duchu wzajemnego szacunku, zrozumienia i porozumienia. Rozwinięcie niniejszego problemu można znaleźć w tekście Wojciecha Kaute Kiedy my żyjemy… Holokaust a polskie doświadczenie przestrzeni, umieszczonym w drugim dziale – Reminiscencje. Sądzę, że Autor pomaga nam uświadomić, że Na naszej „spokojnej” ziemi dokonano niewyobrażalnej zbrodni… Ta zbrodnia to „końcowa stacja” człowieczeństwa, tak jak je pojmowała w swojej tradycji Europa. Jestem przekonany, że Zagłada nie została dostatecznie przeżyta ani przepracowana w polskiej świadomości zbiorowej. Nie została także włączona wyraźnie do naszej narodowej historii, stąd ciągle nie potrafimy sobie z tym problemem poradzić. Uważam, że potrzebny jest nam Polakom głęboki namysł i częste dokonywanie reminiscencji, takich jak ta, Ryszarda Niemca Pańska Góra i Chłopskie doły. Reportaż z bolesnej pamięci. Mamy tu problem zbiorowego wstydu za Polaka. Jedni przechowywali sąsiadów Żydów narażając swoją rodzinę na śmierć, a drudzy, jak pisze Niemiec, tropili i donosili. Wytropił je pracownik służby leśnej, znany konfident gestapo, Władysław Ż. Zanim dopadła go sprawiedliwa kara z ręki AK-wskiego podziemia, posłał do Oświęcimia kilku patriotów z konspiracji. Chwalił się, że dopadł Żydówki, 298 Jerzy Nikitorowicz oddając je w ręce hitlerowców. Autor tego tekstu ukazuje Pańską Górę i Chłopskie Doły jako dwa bieguny przyciągające w równym stopniu zdarzenia szczęśliwe i nieszczęśliwe, miejsca krzyżowania się śmierci i życia. Z pewnością dla naszej tożsamości narodowej istotną sprawą jest „przepracowanie” świadomościowe stosunku do Żydów, naszego udziału w Holokauście, jak też znanego problem „wypędzonych”. Na ten ostatni problem zwraca uwagę Andrzej Sakson Zmagania ze wschodniopruskim dziedzictwem na Warmii i Mazurach. Tekst ten, w moim odczuciu, jest kontynuacją problematyki Prus Książęcych, który to podjął Maciej Nowicki. Z pewnością upadek Trzeciej Rzeszy najbardziej odczuli mieszkających w Prusach Wschodnich Niemcy. Musieli opuścić swoje ziemie ojczyste po siedmiuset latach obecności na nich i tym samym przerwać ciągłość kulturową tej krainy. Z kolei dla nowych mieszkańców Prus Wschodnich (Polaków, Rosjan, Litwinów, Ukraińców, Białorusinów), oznaczało to przybycie do wrogiego kraju, na nieprzyjazne tereny. Deportacje, zsyłki to „przekleństwo historii”, a wskazywane nowe miejsca to najczęściej synonimy zła. Te lęki wspierała polityka „walki z wszelkimi przejawami niemieckości”. Musiało więc minąć wiele dziesięcioleci aby zmieniła się świadomość, powstały pozytywne obrazy, nastąpiło zakorzenienie i bycie u siebie, w swojej ojczyźnie. Obecnie już wielu mieszkańców tych terenów rozumie jak ważne jest w procesie nabywania i kształtowania tożsamości także zachowanie wschodniopruskiej spuścizny kulturowej. Z tekstem Andrzeja Saksona wiąże się merytorycznie tekst Barbary Górnickiej Z ziemi świętej w obcy świat… Oswajanie krajobrazu subregionu głubczyckiego przez Kresowiaków. Jest rozwinięciem i egzemplifikacją tragicznych losów deportowanej ludności. Można byłoby dokonać porównań i interpretacji „świętości opuszczanej ziemi” Prus Wschodnich i Kresów Wschodnich, zauważać inne stanowiska i racje, przedstawiać losy ludzkie uwikłane w tragizm wojny i wyrzucenia z miejsca zakorzenienia rodzinnego. Z pewnością należy zastanowić się i podjąć badania, w jakim stopniu wysiedlenie z Kresów oznaczało utratę tożsamości narodowej. Na pewno oznaczało utratę tożsamości regionalnej, utratę ojcowizny, małej ojczyzny i trudne problemy adaptacji w nowej społeczności lokalnej, gdzie trzeba było pokonać lęki w kontakcie z obcymi, znaleźć się w nowej rzeczywistości, na ziemi obcej, przyswoić reguły tam panujące i poszukiwać skutecznych form adaptacji i integracji społeczno-kulturowej. Autorka tego tekstu ukazuje integrację w kontekście odbudowy kościołów, szkół i placówek kultury, ale jednocześnie zwraca uwagę na ukształtowanie się poczucia „tymczaso- Rec.: „Miejsca święte, miejsca przeklęte. Polskie doświadczanie przestrzeni…” 299 wości”, poczucia negatywnie rzutującego na proces kształtowania się tożsamości społecznej. Tymczasowość, dynamika, zmienność i nieprzewidywalność rozwoju tożsamości grupowej prezentowana jest w wielu tekstach w tym tomie. Wojciech Giełżyński sięga do prawie już zapomnianej historii i uświadamia-przywołuje pamięć o Jaćwięgach, którzy zostali zlikwidowani przez Litwinów, Rusów, Prusów i Polaków. Poszukuje na ziemi suwalskiej Jaćwięgów, wskazując na jaćwieskie korzenie Jerzego Giedroyca, Ryszarda Kiersznowskiego, Aleksandra Gieysztora, Jerzego Eysmonta czy Andrzeja Strumiłło. Podkreśla, że w ciągu wielu pokoleń wsiąkali oni w polszczyznę i kreowali wieloetniczną Polskę. Profesor Andrzej Strumiłło często podkreśla, że cały obszar dawnej Rzeczpospolitej Obojga Narodów traktuje w sposób szczególny, jako duchową ojczyznę, a ziemia suwalska jest kwintesencją tej ojczyzny. Takiej intensywności i wyrazistości przyrody i kultury jak w Polsce północno-wschodniej nie ma w innych regionach. Wielość i różnorodność kultur na Podlasiu świadczy o jego bogactwie, co niejednokrotnie rodzi konflikty, ale z drugiej strony uczy tolerancji, umiejętności współżycia, akceptacji inności i odmienności. Ja lubię wieś, wieś prawdziwą, gdzie ludzie sieją, orzą, pracują, mają do siebie szacunek, są równi, a nie tylko patrzą, jak wyrwać pieniądze od cepra, który przyjechała z miasta…Znalazłem tu narzędzia z epoki paleolitu i neolitu. Między innymi bardzo piękną skrobaczkę łowców reniferów. Znalazłem także masę średniowiecznej ceramiki Jaćwingów, ślady palenisk… Mam wielki sentyment do dawnych mieszkańców tych rejonów… Mam wielki sentyment do twórców sławiących urodę tej krainy… Mam wielki sentyment do tej ziemi, do jej historii i jej legend, do rzek, jezior i lasów. Do ludzi i do kamieni” (A. Strumiłło, Podlasie – duchowa Ojczyzna, „Gazeta Wyborcza” z 12 listopada 2010). Strumiłło ze spokojem i z pokorą dokonuje syntezy swojego życia, nie narzeka, nie ubolewa, gdyż nie ma powodów, tak jak niektórzy z Autorów w tym tomie. Romuald Mieczkowski w tekście Fabianiszki i okolice, wskazuje na święte miejsce w zaścianku podwileńskim oraz parafię Ostrej Bramy. Ukazuje jak jego święte miejsce z lat dzieciństwa było systematycznie niszczone i w efekcie znikło z oblicza ziemi. Jest to tekst przepojony bezradnością wobec utraty tego, co człowiekowi jest najdroższe i dane w momencie urodzenia, najistotniejsze w jego rozwoju, tekst ukazujący proces kultywowania i utrwalania tożsamości narodowej Polaka mieszkającego na Wileńszczyźnie (w Związku Radzieckim i w wolnym państwie litewskim). Miałem lat siedem i w żaden sposób nie mogłem pojąć, że miesz- 300 Jerzy Nikitorowicz kam nie w Polsce, skoro jest taki kraj i mówię w jego języku. Nawet budynek szkolny należał kiedyś do mojego dziadka… Rodzice, mimo swych starań, nie potrafili też mi wytłumaczyć, że żyjemy nie w Polsce. Wszystkie książki były po polsku. I mój „Świerszczyk” i mamy „Przyjaciółka”, i ojca „Pszczelarstwo”. Obecnie po Fabianiszkach została tylko pamięć, odniesienie tylko do ziemi, na której już nie ma nic z lat dzieciństwa i młodości. Pisze: Przewrotny figiel losu sprawił, że po latach zamieszkałem obok miejsca, gdzie stał mój dom rodzinny, w bloku z widokiem na dzieciństwo, przysypane piaskiem, w którym dogorywał sad. Z bolesnym odczuwaniem przemian: oto w miejscu, gdzie się bawiłem, rozbłysła niebieskimi światłami stacja benzynowa Stella. Tam, gdzie biegła wśród drzew droga do domu, stanął nowoczesny salon meblowy, z drugiej strony – bez gustu wzniesione zabudowania jednej z firm. Wycięto w pień sad, zasypano studnię, zniszczono aleję lip, usunięto górkę, na której stał nasz dom i jeszcze dwa budynki, należące do mojej rodziny. Różne losy jednostkowe, rodzinne, grupowe prezentowane są w tomie Miejsca święte, miejsca przeklęte. Ludwik Kostro przedstawia bogatą, złożoną i jednocześnie tragiczną historię rodziny Losy wojenne jednej z wielu rodzin. Verdun, Stutthof, Matzkau, Auschwitz, Katyń, Buchenwald, Dachau. Zapoznaje nas z tragedię wojny, śmiercią ojca zamordowanego w Auschwitz, oddaje hołd matce, która zapisała się w jego pamięci jako święta. Szczególnie ważna aksjologicznie wydaje się mi refleksja Autora, istotna jako przykład tożsamości międzykulturowej, na którą wskazuję w swoich pracach niejednokrotnie. Czułem się zawsze i czuję nadal przede wszystkim i nade wszystko Polakiem, ale także Europejczykiem i to nie tylko dlatego, że Polska leży w Europie, ale także dlatego, że noszę w sobie w jakiejś mierze wymieszaną krew europejską. Jest we mnie trochę krwi szkockiej i być może też francuskiej… Noszę też w sobie trochę krwi włoskiej i austriackiej. W czasie studiów zagranicznych nauczono mnie lub udoskonalono we mnie znajomość pięciu języków nowożytnych (włoski, francuski, angielski, niemiecki i hiszpański) oraz dwóch języków starożytnych (łacina i greka)… Gdy jestem w danym kraju i rozmawiam sobie z tubylcami w ich języku, czuje się u siebie i czuję, jakby to był też mój język. (…). Jedność Europy powinna być traktowana jako imperatyw polityczny. Europa powinna się mocno zjednoczyć. Wierzę też, że w wyniku dalszej ewolucji ludzkości powstanie federacja wszystkich narodów kuli ziemskiej. Nie zanikną wtedy lokalne konflikty, ale być może skończą się wojny światowe. W kontekście powyższego, mając na uwadze Europę, często pytam: Czym kultura europejska obecnie przyciąga, co jest jej siłą, czy potrafi ro- Rec.: „Miejsca święte, miejsca przeklęte. Polskie doświadczanie przestrzeni…” 301 zumieć Innych, czy i jakie posiada elementy atrakcyjne i rozwojowe aby ich przyciągać? Nieufność i lęki powstały i narastają, gdyż jedną stronę cechują obawy przed utratą komfortu, utrzymaniu stanu posiadania i rozwoju, drugą zaś zupełnie inna logika; determinacja połączona z nienawiścią i pogardą dla życia, także swojego. Żyjemy w świecie wielu cywilizacji i kultur, wielości wartości. Nie możemy widzieć świata tylko z własnej perspektywy i często z prezentowanej przez media perspektywy kultury masowej i konsumpcji. Niezbędny jest własny wysiłek, uznanie, wola poznania i doświadczania inności. Stąd wiodącym problemem jest twórczy wysiłek ku tożsamości otwartej, twórczy wysiłek jako naturalna potrzeba bycia sobą i siła woli poznania swojej kultury, jako bazy niezbędnej do poznania i uznania innych kultur. Twórczy wysiłek stawania się i otwierania na Innych, twórczy wysiłek w dialogu, w czasie którego możemy być lub stawać się jednocześnie Polakami i Białorusinami, Litwinami i Polakami, czy tak jak w wielu regionach Polski i Europy mieć potrojoną tożsamość (lokalną i dwie narodowe). Możliwość trwania świata to ustawiczne szukanie porozumienia między światem zakorzenienia i dziedziczenia naturalnego, a światem aktywnego uczestnictwa w jego kreowaniu. *** Mamy w pierwszym dziale pracy – „Obrazy” – miejsca święte, wyśmiane i zapomniane, jak wskazuje Maciej Krzywosz, relacjonując zapisy i przedstawiając zdjęcia „wyprodukowane przez tajne służby” dokonywane w podbiałostockiej Zabłudowskiej cudownej łące, gdzie doszło do mariofanii. Obok tych obrazów mamy w niniejszej pracy obrazy literackie miastalabiryntu, labirynt metropolii (tekst Małgorzaty Czepigi), mamy miasto przeklęte przedstawione przez Annę Mikołejko w kontekście zapisu roku cholery i wskazanie, że epidemie stały się swoistymi cezurami czasu. Katarzyna Adamska w tekście Etos i nuda w międzywojennym Otwocku przedstawia wielowątkowe opisy miejscowości uzdrowiskowej, jednocześnie podwarszawskiego letniska dostępnego dla różnych warstw społecznych, miasteczka w którym ścierały się interesy mieszkańców stałych i sezonowych. W dziale Reminiscencje Włodzimierz Karol Pessel przedłużył ten wątek tekstem Przekleństwo Falenicy. Opowieści (pod)warszawskiego osiedla, zwracając szczególną uwagę na to co jest obecnie, na teraźniejszość. Mamy w tomie także opisy własnych karier, opisy – sprawozdania nie zawsze bezpośrednio związane z tematem, tak jak w przypadku tekstu Jana Kwasowskiego Pod górą Żuryńską; nostalgiczne opisy doświadczeń z lat 302 Jerzy Nikitorowicz dzieciństwa i młodości, nabywania tożsamości w trudnych latach, tożsamości hartowanej, tak jak hartowała się stal, w nieporównywalnie innych czasach niż współczesne. Mamy zarówno przywoływanie dobrej pamięci, jak też i złej, ubolewania różnego rodzaju, między innymi ubolewanie byłego dziennikarza, że kończy się epoka Gutenberga. Janina Hajduk-Nijakowska w tekście Terra incognita. Kulturowy wymiar miejsca zdegradowanego wskazuje na symbol wielkiej współczesnej katastrofy, która doprowadziła do napromieniowania wielu mieszkańców i znacznego terytorium, i w efekcie masowej ewakuacji dwóch miast – Prypeci i Czarnobyla. Katastrofa ta odnowiła dawny „kompleks Hiroszimy” i nasiliła „apokaliptyczny lęk przed wojną nuklearną”. Wskazuje jednak na to miejsce jako atrakcję turystyczną, nadawanie katastrofom charakteru medialnego. Zauważa szczególne przywiązanie do cmentarnej przestrzeni. W skażonej strefie zostały cmentarze, miejsca bezpośredniego spotkania z przodkami. Żyzń kakaja! Wieś jest martwa, ale cmentarz się rozrasta, gdyż ludzie z Czarnobyla i Prypeci chcą być pochowani tam, gdzie ich przodkowie. Katarzyna Łeńska-Bąk przedstawia z kolei miasto pszczele, gdzie ma miejsce nieprawdopodobna pracowitość. Opisuje je jako miejsce antropologiczne, miejsce święte, w którym obowiązują zasady podobne jak w kościele: należy poruszać się powoli, delikatnie, nienerwowo, nie hałasować, nie krzyczeć, nie rozmawiać, nie przeklinać, nie palić i nie pić wódki itp. Pszczelarz, mający kontakt ze świętymi stworzeniami nie może być nerwowy, gwałtowny, krzykliwy, niecierpliwy, brudny, spocony, zazdrosny, złośliwy czy chciwy, a powinien być uczciwy, solidny, sprawiedliwy, spokojny, mądry i pracowity, opanowany i honorowy. W drugim dziale niniejszego tomu, „Reminiscencje”, przedstawiono podobne do miast pszczelich małe ojczyzny, silnie oddziałujące na tożsamość indywidualną i grupową. Mamy w tomie wieś zabitą deskami, gdzie diabeł mówi dobranoc jako miejsce centralne i święte związane z matką. Matka (podobna do matki w ulu pszczelim) pracowita i zdolna, do tańca i do różańca, do śpiewania i hulania, gotowania, szycia, szydełkowania. Wszystko potrafiła, jak pisze Jan Socha, a nie umiała ani czytać ani pisać. Wspomnienia syna, w tekście Moje Brudzewice – miejsce centralne, który także jest absolwentem Liceum Pedagogicznego, podobnie jak Tadeusz Aleksander czy Bronisław Gołębiowski, dziecka z biednej rodziny chłopskiej, gdzie ścierały się ze sobą bieda chłopska i żydowska, pozwalają zauważyć warunki i sytuacje kształtujące rdzeń tożsamościowy, który pozwalał budować własną autonomiczną, zintegrowaną tożsamość. Uciekłem od Rec.: „Miejsca święte, miejsca przeklęte. Polskie doświadczanie przestrzeni…” 303 chłopskości, choć chłopem pozostałem pisze, pamiętając o ciężkiej pracy na wsi, poczynając od pastucha. Opisuje ciężkie lata studiowania, życie w Warszawie, redagowanie w Białymstoku „Gazety Współczesnej” itd. Z kolei Jerzy Sikora w tekście Góry Tischnera prezentuje małą, podhalańską ojczyznę, która dla Tischnera była miejscem własnym nie tylko geograficznie, ale i aksjologicznie. Docenia w niej bogatą i heroiczną przeszłość, urodę krajobrazu, swojskość, idealizuje jej znaczenie kulturowe i etyczne. Tworzy filozofię domu, posiłkując się przemyśleniami Heideggera, co łączy się z potrzebą zakorzenienia, symbiozy z małą ojczyzną. Łopuszna, jako mała ojczyzna Tischnera, silnie oddziałała na jego tożsamość, system wartości i obraz świata jaki doświadczył i przekazywał innym. Wskazywał między innymi, że brak uznania ze strony Innego to życie obok, na marginesie. Pisał: Człowiek niesie przez życie swoje aksjologiczne Ja – siebie rozumianego jako wartość. Jest tym, czym jest ta „wartość”. Pomimo wad i ograniczeń wydaje mu się, że jest wartością niezastąpioną, cenną i godną absolutnego uznania. Człowiek jest w swym aksjologicznym Ja absolutem dla samego siebie. Jest to jednak przedziwny absolut, ponieważ nie wystarcza samemu sobie. Z głębi swego serca domaga się absolutnego uznania od strony „innego. Winniśmy więc ze szczególną troską podjąć problem współpracy i współdziałania, kreowania więzi na bazie całej gamy wartości uniwersalnych, poznawczych, etyczno-moralnych, społecznych, witalnych, estetycznych, transcendentnych i pragmatycznych. Naszym obowiązkiem jest ukierunkowanie rozwoju tożsamości ku tożsamości krytycznej, twórczej i samosterowalnej, stworzenie możliwości dialogu i wymiany wzajemnych doświadczeń, przedstawiania własnych doświadczeń w tym zakresie, opisywanie miejsc i sytuacji aby następne pokolenia poznawały historię i wyciągały wnioski planując przyszłość. Przykładem może być stanowisko Szewacha Weissa, byłego ambasadora Izraela w Polsce, obecnie Profesora Uniwersytetu Warszawskiego, który wspominając i opisując szczególne miejsca (szkoda, że nie w tym tomie), wskazuje na ich wartość i moc wielokulturową, którą należy zachować dla potomnych. Między innymi pisze, wspominając Brunona Schulza z Drohobycza: W takich miasteczkach jak Drohobycz żyło wielu zdolnych ludzi. To w tych wielokulturowych, wielonarodowych, wielojęzycznych miejscowościach stworzyła się niesamowita energia. Ciągle mimo Zagłady jej część można odnaleźć. Na przykład podczas Festiwalu Kultury Żydowskiej im. Brunona Schulza, który odbywa się w Drohobyczu (Szewach Weiss, Moje miejsca, „Rzeczpospolita” 24-25 grudnia 2010).