Oraz opinia jednego z naszych studentów na temat tej akcji oraz
Transkrypt
Oraz opinia jednego z naszych studentów na temat tej akcji oraz
JEZIORO Z punktu widzenia zawodowca jest to tragiczna akcja strażaków na jeziorze Powidzkim w Wielkopolsce zamieszczona na stronie. Podstawową zasadą jest bezpieczeństwo ratowników i osób postronnych. Z relacji medialnej wynika, że łódź była wywrócona ok. 5km od brzegu, łódką z pełną obsadadą, wraz ze potrzebnym sprzętem średnio płynie się 10-30km/h po wodzie (oczywiście można szybciej- ale pragnę zwrócić uwagę, że jest to sytuacja wzięta z życia, a nie z amerykańskiego filmu np. „Słoneczny patrol” itp.) W łodzi ratowniczej może pomieścić się cztery- sześć osób, czyli dowódca akcji miał już do wyboru swoi ludzie /strażacy/,czy obcy- ale ma papiery. Czas ucieka. Kiedy przyszła informacja do Straży Pożarnej, standardowo rozpoczęły się przygotowania sprzętu i łodzi (podpięcie do samochodu, załadunek kapoków, dodatkowego paliwa, latarek-czas płynie). Nie wiadomo kto zadzwonił? Czy ci którzy byli na łodzi? Czy ktoś z innej łodzi? Czy ludzie z brzegu? Odległość z brzegu do wywróconej łodzi ok. 5km. Z brzegu trudno się zorientować czy ktoś potrzebuje pomocy, zwłaszcza że cztery osoby wypłynęły i wdrapały się na kadłub, to też trwa (z relacji medialnej wiemy, że jeden z rozbitków po wypłynięciu na powierzchnię, wpłyną pod łódkę aby pomóc uwięzionej dziewczynie). Wyjeżdżająca ekipa miała na pewno ogólny zarys miejsca w którym miało miejsce zdarzenie, ale przyjeżdżając do brzegu jeziora, trzeba znaleźć miejsce na zwodowanie (linia brzegowa tego jeziora to ok. 33km). Samo miejsce wodowania musi umożliwić wjechanie dla samochodu ciężarowego o masie od 3 do 15 ton. Tam gdzie dla obserwatora dotarcie do jeziora nie nastręcza większych kłopotów, dla ratowników może być utrudnione lub wręcz niemożliwe (grzązki grunt, krzaki, drzewa). A czas płynie. Po dojechaniu do brzegu trzeba odczepić łódź, ubrać się /kapoki/, zorientować się w sytuacji (w miarę upływającego czasu przybywa zawsze co raz więcej gapiów i z tego rozemocjonowanego tłumu trzeba wyłowić przydatne informacje), przynajmniej wstępne i wypłynąć w kierunku łodzi. Wywrócenie łodzitelefon do straży-przyjazd na miejsce-wodowanie-przypłynięcie do łodzi to wszystko zabrało czas i jest niezależne od ratowników. Z relacji medialnej nie wiemy dlaczego łódź się wywróciła (czy to z winy sternika? czy silnego wiatru?), czy dzwonili pasażerowie? czy przygodni ludzie? Jak długą drogę musieli pokonać ratownicy z miejsca swojego stacjonowania do miejsca zdarzenia? jak szybko znaleziono miejsce do wodowania? (przypominam, że brzeg jeziora nie znajduje się przy asfaltowaniej drodze z której można wjechać do wody). Nic tu się nie mówi o dokładnej godzinie w której miało miejsce zdarzenie – termin po godzinie 16 jest nie jest zbyt precyzyjny do ustalenia szczegółowego odtworzenia zdarzenia w perspektywie czasowej. Pytanie dlaczego poświęciłem temu aspektowi tyle miejsca? Przyjmując, że straż pożarna była oddalona od miejsca wypadku ok. 20km, wielkość jeziora, i rozbudowaną linię brzegową zawiłą sieć dróg. (wynoszącą ok 33km), Następuje telefon, 1 min. (przyjęcie zgłoszenia, ogłoszenie alarmu) 5 min. załadunek sprzętu (nie jest to sprzęt standartowo wykorzystywany przy każdej akcji), dojazd samochodu z łodzią jedzie ok 40-50km/h- droga zajmuje nam ok. 20min. Znalezienie miejsca wodowania, rozładunek, wodowanie, przepytanie ewentualnych świadków ok. 10min. Przepłynięcie na miejsce wywrotki ok. 15min.- od pierwszego telefonu do pojawienia się strażaków w miejscu wywrotki minęło ok. 50min. Osoba dorosła przebywająca w zimnej wodzie bez kombinezonu jest coraz słabsza. Co stało się z pozostałymi pasażerami, kto ich wziął czy byli nadal na łodzi? Dlaczego jeżeli wszyscy umieli pływać nie próbowałi pomóc tej osobie w łodzi? Czekali na pomoc aż 50min? W sytuacji gdy istnieje potrzeba pomocy osobie w łodzi powinno zabrać się torbę medyczną ok. 20kg, nosze / 0,5mx2m/, aparaty do nurkowania min. 2 szt /ok.15kg/ linki itp. A gdzie w tym wszyskim ludzie? Dodatkowo pomoc deklaruje osoba obca / co prawda z książeczką /która w przypadku jakiegoś wypadku, nie będzie brana pod uwagę przez prokuratora/, ratownika TOPR . Gdzie tą osobę upchać gdy do łodzi wchodzi max. 6 osób, a wiemy że mamy do zabrania z miejsca wywrotki min. 2 osoby, a strażaków jest czterech. Dlaczego strażacy nie słyszeli odgłosów stukania, krzyków itp. z wnętrza łodzi /kadłub to żywica epoksydowa grubości max. 10-20mm/, w momencie przybycia do łodzi. Gdzie była reszta pasażerów, jakie przekazali informacje, czy było jeszcze jasno w momencie przybycia do wywróconej łodzi. Może już było cicho i żadnych oznak życia? Czy nie jest to sytuacja, gdy szukamy kogoś po wielu godzinach, ale tylko aby odszukać ciało, a odnalezienie osoby żyjącej, można ropatrywać w kategorii cudu? Co myślał ten kierujący? Do jakiego doszedł wniosku? Dlaczego w momencie ciągnięcia osoba która tonęła nie dawała/ stukała/ oznak życia? Słowa „ratunku” choć zniekształcone słychać. Czy ludziestrażacy w tym momencie ciągnęli by dalej łódź? Na koniec tłumaczenie o braku porozumienia, procedury dla zwykłego człowieka wydają się bzdurą i czczym wymysłem. Niestety, aby system funkcjonował / nie mówię w tym momencie- dobrze czyżle/, potrzebne są pewne ustalenia, zasady. Wypracowane zweryfikowane wieloletnim doświadceniem innych w podobnych sytuacjach. W przypadku zaistnienia wypadku z inną osobą w trakcie akcji, przede wszystkim bierze się pod uwagę; czy wszyscy którzy byli w tej łodzi posiadli odpowiednie zabezpieczenie-wyposażenie, właściwe przeszkolenie, stan trzeźwości, aktualne badania, atesty na posiadany sprzęt itd. Jak zaznaczyłem książeczka WOPR nic by tu nie znaczyła dla prokuratora. Co się dzieje gdy jeden z wymienionych aspektów nie jest prawidłowy. Gdy stan wyszkolenia można było by sprawdzić /nieszczęsna książeczka WOPR/, to już stanu i atestu sprzętu, aktualnych badań - nie. Człowiek, który nurkuje musi mieć asystę (drugi nurek- aby udzielić natychmiastowej pomocy), czyli musiał by się ubrać w sprzęt od tego ratownika WOPR. Co by się stało gdyby wypadkowi uległ strażak i okazało by się, że sprzęt był nie atestowany...? Dlaczego ci pasażerowie „bohaterowie” z wywróconej łodzi nie mówią nic czy byli tam jak przypłynęli strażacy, a jak już tam byli to czy było słychać jakiejś odgłosy? Dodatkowo poszperałem teraz w internecie i trafiłem na taką wzmiankę z dnia 09.02.2012r a więć pół roku po wypadku Cytat„ Ratownicy, którzy przybyli na miejsce po nieudanych próbach wyciągnięcia pary, zdecydowali o holowaniu żaglówki do brzegu”. Czyli podejmowali próby wyciągnięcia rozbitków z wnętrza łodzi zanim zdecydowali się ją holować. Następna informacja z 01.05.2011 Cytat”Po godzinie 16-tej przewróciła się żaglówka z pięcioma osobami.” Przypomnę że z moich wyliczeń wynikało że dopłynięcie do łodzi zajęło ok. 50min. Zakładając że zadzwoniono ok. 16. 30 /z tekstu wynika „po godzinie 16/, w momencie dopłynięcia była już 17.20- czyli zaczynało się ściemniać. Następny cytat 06.05.2011 „Na łodzi były osoby w pełni kompetentne, zaprawione w żeglarstwie. Sebastian, który tam zginął był zawodowym ratownikiem, świetnie pływał i wpłynął tam żeby utrzymać przy życiu tę dziewczynę” Dlaczego te osoby nie podjęły prób uratowania dziewczyny? A przynajmniej nic o tym nie wiadomo. I myślę że ten cytat przytoczony przez innego żeglarza rzuca światło na to co się tam wydarzyło, dlaczego nie ma nic o tym co robili pozostali współpasażerowie? Dlaczego jeden z nich podobno świetnie wyszkolony, zginął wraz z kobietą? Cytat”Każda śmierć człowieka niesie za sobą rozpacz rodziny i bliskich. Tylko zdrowy rozsądek i strach przed żywiołem jakim jest woda może zmniejszyć ryzyko tragedii. Żegluję od dziesięciu lat i Jezioro Powidzkie było pierwszym jeziorem na którym zwodowałem swój pierwszy jacht MAK 606 pod nazwą MARLIN zaczynając przygodę żeglarską. Uczyłem się wszystkiego włącznie z węzłami i zasadami poruszania się po wodzie podglądając innych żeglarzy i czytając podręczniki. Patent żeglarski oczywiście posiadam, ale minęło wiele lat i zapomniałem prawie wszystko. Popełniałem wiele błędów podczas żeglowania, ale wyciągałem szybko wnioski i starałem się błędy wyeliminować.W dalszym ciągu większość żeglarzy wstydzi się założyć kamizelki ratunkowe. Również refowanie żagli przy wietrznej pogodzie spotyka się z wielkim oporem sternika. Przez następne lata pływałem na TESIE 678 po innych wodach między innymi Zalew Soliński, Jeziorak, Poj. Drawskie , Poj. Wdzydzkie,Zalew Szczeciński, Bałtyk Zachodni. Wszędzie jest podobnie tzn. alkohol spożywany podczas żeglowania oraz często zły stan techniczny jachtów, jest przyczyną wielu wypadków. Uważam że woda jest dla wszystkich i nie wolno ograniczać do niej dostępu . Tylko rozwaga i rozsądek pozwoli nam bezpiecznie żeglować Teksty przytoczone ze strony http://slupca.naszemiasto.pl/artykul/888063,dwieosoby-utonely-w-jeziorze-powidzkim,id,t.html . I na koniec z osobistego doświadczenia wiem, że takie rzeczy zapadają głęboko człowiekowi w pamięć. Nie jesteśmy robotami którym można wykasować pamięć. Człowiek który podjął się kierowaniem działaniami, z góry nie mógł założyć wszystkich wariantów rozwoju sytuacji. Można powiedzieć że płynie on i trzech nieznanych ludzi z książeczkami WOPR. Zdaje się na ich nieznane mu umiejętności, zachowania itd. W reportażu oskarżono go o nieudolność i indolencję. Ludzie chcieli mu pomóc a on ją odrzucił ; Cytat z tekstu TVN zamieszczonego na stronie http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/utonelo-dwoje-ludzi-strazacy-nie-mieliodpowiedniej-umowy,170078.html : Dowódca akcji nie podał argumentu odmowy. Powiedział że nie, bo nie. Powiedział, że takie ma procedury i nie mam prawa z nimi jechać – opowiada Adam Damięcki. To coś tu nie gra, bo albo dowódca powiedział„nie bo nie” albo Powiedział „takie są przepisy” co w tym przypadku jest zgodne z prawdą. Ten człowiek /dowódca/, przyszedł do domu i w każdym programie informacyjnym usłyszał, że jest winny, że nic nie umie itd. Jak się czuł, gdy jego wieloletnie doświadczenie, zostało sprowadzone do tej sytuacji? Czy może w świetle tak przedstawionych faktów medialnych kierować ludźmi i wymagać od nich zaufania? Tak łatwo jest oceniać człowieka stojąc z boku.