Praca na konkurs ,,Esej o końcu świata, który szczęśliwie nie
Transkrypt
Praca na konkurs ,,Esej o końcu świata, który szczęśliwie nie
Praca na konkurs ,,Esej o końcu świata, który szczęśliwie nie nastąpił" Ludzie od najdawniejszych czasów byli narażeni na sytuacje wywołujące stres. Na początku naszego bytowania na Ziemi źródłem przerażenia były naturalne zjawiska typu burza, ulewa, pożar czy też ,, spotkanie” z dzikim zwierzem, czy wrogim plemieniem. Każda taka sytuacja podnosiła poziom adrenaliny, a gdy kończyła się szczęśliwie, wywoływała radość z ocalenia. Można powiedzieć, że tak jest do dzisiaj. Zmieniły się tylko trochę źródła tego stresu. Z biegiem czasu ludzie poznali specyfikę burz, nauczyli się unikać pożarów oraz z nimi walczyć. Owszem, nadal są to zjawiska niepożądane, ale wywołujące już mniej emocji w porównaniu z czasami prehistorycznymi. Jednym ze źródeł olbrzymiego stresu, a zarazem przerażenia i niesamowitego lęku jest strach przed końcem świata. Temat ten przewijał się od dawien dawna. Każde zbliżanie się do symbolicznej daty wywoływało strach przed rzekomo mającym nastąpić końcem świata. Snuto różne jego wizje . Zazwyczaj miał to być po prostu wielki krach w rodzaju wybuchu, w efekcie którego nikt żywy by nie został. W takiej sytuacji większość ludzi chciała jednak ocaleć. Szukano sposobów na to ocalenie. Każdy chciał być wyjątkiem, który jako jedyne dobro tego świata pozostanie, by moc przywrócić byt ziemski. Zawsze byli i tacy, którzy zrezygnowani tracili wiarę, chcieli za wszelką cenę przeżyć jak najlepiej ostatnie chwile swojego życia. Korzystali z niego ponad swoje możliwości, a gdy koniec nie nastąpił popadali w wielkie kłopoty. Tak więc dla niektórych koniec świata to zagłada, a dla niektórych możliwość rozwiązania problemów. W zasadzie tylko człowiek słaby może chcieć końca świata. Jego przeciwnik zawsze chce coś osiągnąć, zrealizować jakieś cele, nie chce więc zakończenia bytu ziemskiego, bo to uniemożliwi mu realizację planów i zamierzeń. Chociaż zdajemy sobie sprawę z tego, że każdy z nas umrze i będzie to taki indywidualny koniec świata, to chcemy, aby życie istniało nadal. Pomimo, że my umrzemy, to zostaną nasi bliscy, potomkowie dla których pracujemy, odnosimy sukcesy, gromadzimy dorobek w postaci wynalazków i dóbr kultury. Czy chcemy końca świata? No nie. A więc czemu snujemy jego wizje. Taka już ludzka natura. . Trzeba po prostu ,, dodawać sobie strachu”, podnieść poziom adrenaliny, a potem….. Cieszyć się z ocalenia jak z wygranej. Moim zdaniem, nikt nie może niczego przewidzieć. Zagłębianie się w tego rodzaju teorie jest po prostu zbędne. Nie można przewidzieć końca świata, ponieważ żadne znaki o nim nie informują. Owszem można dowiedzieć się np. o nadchodzącej burzy, bo znamy jej symptomy. Wiemy, co to za zjawisko, jakie są znaki zapowiadające burzę i jej następstwa. Światem rządzi fizyka. Tu nic z niczego się nie bierze. Nie ma możliwości czarowania, by coś powstało lub zniknęło. Człowiek żyjący na przełomie XX i XXI wieku poznał już na tyle zasady funkcjonowania świata, że coraz trudniej może uwierzyć w rzeczy niemożliwe. Naukowcy obecnie potrafią wskazać nam datę zaćmienia Księżyca czy Słońca, ale daty końca świata nikt przecież nie podał. Tu autorstwo przypisuje się Majom, którym po prostu na magicznej dacie 21 grudnia 2012 roku zakończył się kalendarz, bo jak stwierdzili kolejni znawcy ,, zabrakło miejsca na kamieniu”. Przy tej okazji warto wyrazić wielki podziw zarówno dla Majów, Azteków jak i Egipcjan , a także innych ludów, którzy jak na tamte czasy, posiadali ogromną wiedzę z zakresu astronomii. To oni podobno zbadali, że Słońce co 11,5 tysiąca lat przeżywa stan hiperaktywności. Ten fakt oraz dowody, że istnieją gwałtowne zaburzenia pola magnetycznego Słońca, które w konsekwencji mogą doprowadzić do przebiegunowania Ziemi, następstwem czego będzie koniec świata. Wszystko to, niektórym osobom mogłoby się wydać bardzo wiarygodne. W tej kwestii podobne lub odmienne zdanie mogą mieć katolicy. Uważają oni, że koniec świata zostanie wywołany na skutek gniewu Boga, niewłaściwego zachowania ludzi czy też po prostu zgodnie z teorią, ze wszystko ma swój początek oraz koniec. Zgodnie z tym, skoro był początek tego świata, to i kiedyś zapewne nastąpi jego koniec. Aczkolwiek Biblia pisze, że ,,nie znamy dnia ani godziny”, to jednak ciekawość pobudza wyobraźnię i wywołuje różne teorie i przypuszczenia. Skąd zatem te prognozy zwiastujące koniec świata? Każdy człowiek potrzebuje w coś wierzyć. Ta wiara niekoniecznie skupia się wokół Boga. Jest wiele ugrupowań, religii, które opierają się na wierze. Ich wyznawcy czasem nie wierzą w Boga, gdyż celem ich wiary jest niekiedy coś całkiem odmiennego, ale ich wiara jest bardzo głęboka. Dla swojej wiary potrafią nawet poświęcić własne życie. Zdarza się, że nawet ateiści twierdzący, że wiara to halucynacje, fantazja czy iluzja, zmieniają zdanie na skutek własnych przeżyć związanych np. z rozwiązaniem problemu, a szczególnie wyzdrowieniem. Reasumując kwestię wiary, wiele osób po prostu wierzy, że kiedyś nastąpi koniec świata, a kiedy? To już zagadka dla ludzkości. Tak więc należałoby tę zagadkę rozwiązać i dlatego też wciąż pojawiają się przeróżne sposoby na jej rozwikłanie. To jeden z powodów, dlaczego mówi się o końcu świata i wyznacza jego daty. Są jeszcze inne powody tego rodzaju proroctw. Myślę, że chodzi tu w dużej mierze o chęci osiągania zysków przez niektóre grupy ludzi. Niektóre sekty zachęcają, by do nich wstąpić celem zbawienia. Jest też mnóstwo ludzi chcących zwyczajnie zarobić na każdej propagandzie, a więc i na zbliżającej się zagładzie. Stąd także bierze się możliwość ocalenia. A konkretnie: są tacy, którzy np. proponują wybudowanie schronu, zakup pewnej ilości jedzenia itp. Fantazja potrafi zdominować świat realny, świat fizyki i chemii, którychj jednak nie da się oszukać. Dziwne tylko, że już było wiele dat końca świata, świat nadal istnieje, a człowiek uruchamia zmysł i wymyśla kolejną datę, i kolejny powód, by nie żyć. Tematem końca świata zajmują się wróżbici, prorocy, krytycy i ,, innej maści” fachowcy od przewidywań i snucia wizji przyszłości. Podejmują go nawet artyści. W mediach można znaleźć wiele obrazów końca świata. Jest on przedstawiony zgodnie z koncepcją autora, bo przecież nikt nie wie, jak ma wyglądać. Różnorodność pomysłów zależy w dużej mierze od artystycznego potencjału twórcy, a czasami bywa bardzo kontrowersyjna. Zazwyczaj budzi jednak u odbiorcy lęk, przerażenie i wszechobecny pesymizm. Jak powiedział Stanisław Jerzy Lee ,, Optymizm i pesymizm różnią się jedynie w dacie końca świata”, co według mnie znaczy iż optymiści nie znają i nie chcą znać tej daty, a pesymiści ciągle jej szukają. Wyminiony autor w słowach: ,, To się będę śmiał , gdy nie zdążą ze zniszczeniem świata przed jego końcem” jest przykładem optymizmu, który wyklucza absurd zagłady, uznając koniec świata za coś niemożliwego, nierealnego i wręcz paradoksalnego. Z kolei nasz noblista Czesław Miłosz w swoim utworze pt.: ,, Piosenka o końcu świata” pisze, że żaden dzień nie różni sie od końca świata. Dlatego powinniśmy mieć to na uwadze i tak żyć, aby wykorzystać każdą daną nam szansę i nie marnować chwil życia. Podobna wizję miał Ołeksander Irwaneć. W wierszu pt.: ,, Krótki wiersz o końcu świata”, pisze, że ostatni dzień będzie taki jak poprzednie, ot ,, zwyczajny”. Tak więc inaczej niż Biblia np. w Apokalipsie Świętego Jana , poeci uważają, że ostatni dzień bytu ziemskiego niczym nie będzie się różnił od innych. Według mnie te prognozy nie napawają przynajmniej strachem takim, jakiego można doświadczyć, czytając chociażby wspomnianą Księgę Nowego Testamentu. Tak czy owak, koniec świata nierozerwalnie wiąże się ze śmiercią. Doskonale wiemy, że każdego z nas ona spotka. Śmierć jednak nie jest końcem świata. Jest tylko końcem naszego życia. To możemy przewidzieć. Starzejąc się, przygotowujemy się do niej. Czasem w chorobie, po wypadku bierzemy pod uwagę to ryzyko. Zdarza się, że człowiek umiera świadomie, czuje opadające siły, osłabienie organizmu. Niekiedy zdąży pożegnać się ze światem, spisać testament, wypowiedzieć znaczące słowa. Bywa, że śmierć przychodzi nagle, niespodziewanie. Nie wiadomo, która śmierć jest lepsza. Potocznie mówi się, że najlepsza taka, która pomija cierpienie. Jest to tzw. śmierć lekka, przychodzi czasem podczas snu. To jednak koniec jednego ludzkiego życia, to nie jest koniec świata. Tak więc nasuwa się pytanie: Dlaczego w dobie różnorodnych ziemskich problemów zawracamy sobie głowę końcem świata, skoro ogólnie wiadomo, że on nie nastąpi? Jedna odpowiedź nasuwa się sama, ponieważ właśnie nie znamy tej daty. Potrafimy przewidzieć wiele zjawisk przyrodniczych, w tym kataklizmów typu trzęsienie Ziemi, wybuch wulkanu, a nawet tsunami. Już nawet małe dzieci umieją wywołać domowymi sposobami tęczę. Wszyscy doskonale wiedzą, skąd się biorą chmury i dlaczego jest różnorodność opadów. Wiedza o zjawiskach przyrodniczych rośnie wraz z rozwojem nauki. Wciąż odkrywane są nowe elementy wszechświata. Nic nie wskazuje jednak na to , aby świat miał się zakończyć. Jest nas ponad 7 miliardów na Ziemi, a to oznacza , że tyle samo jest poglądów na temat świata i jego zakończenia, aczkolwiek są grupy ludzi o podobnych wizjach. Każdy jednak ma prawo do fantazji i wyobraźni. Nikt nie powinien natomiast straszyć i przerażać innych oraz doprowadzać do stanu wielkiej trwogi. Nie mniej jednak można to potraktować jako przestrogę przed konsekwencjami czynienia zła i szerzenia nienawiści. Większość z nas wierzy, że dobro wraca i warto je czynić. Bywa, że dajemy od siebie wiele, nie otrzymując w zamian tego, na co zasłużyliśmy i aby nie popaść w rezygnację i przygnębienie, tłumaczymy sobie, że zostaniemy zbawieni lub będzie nam to wynagrodzone w niebie. Ta wiara jest nam potrzebna, aby żyć, nieść pomoc innym. Podobnie jest z wizją końca świata. Inspiruje ona do lepszego postępowania, gdyż daje to szansę ocalenia w nagrodę za miłość do bliźniego. Myślę, że w czasach różnorodnych problemów międzyludzkich, rozwarstwienia społecznego, rosnącej biedy i pychy zamożnych, zapomina się o podstawowych wartościach. Pomimo mnóstwa form przekazu, w tym bardzo szybkiej komunikacji międzyludzkiej, trudno edukować ludzi w zakresie tolerancji, pomocy innym. Owszem, są głośne akcje, liczne fundacje, ale brak wyraźnych i skutecznych form pomocy. Codziennie umierają dzieci z bardzo prozaicznych przyczyn, a zarazem wynikających z błędu i niedopatrzenia innych ludzi. Poświęcanie się dla innych jakby przeszło do lamusa. Zaznaczam, że dotyczy to ogółu, gdyż można jeszcze spotkać jednostki jakby nietypowe, które biorą sobie do serca misję życia ziemskiego i za priorytety wybierają właśnie życie dla innych. Nie wiadomo,czy robią to w obawie przed Sądem Ostatecznym, czy też po prostu czynią to, co dyktuje im serce i rozum. W mojej ocenie strach w życiu jest potrzebny. Nie chcę tu uzasadniać słuszności w kwestii wyznaczania daty końca świata. W tej dziedzinie przyjmuje się stanowisko, iż jest to wielka niewiadoma, która nas tj. ludzi żyjących w tej erze nie dotyczy. Nauka się rozwija i pojawia się coraz więcej rzeczy możliwych. To co robi człowiek ma też w dużej mierze wpływ na funkcjonowanie życia na Ziemi. Powinniśmy jednak wciąż uczyć się pokory, gdyż jeszcze nad wszystkim nie zapanowaliśmy. Przykładem może być tegoroczna zima, która się przedłużyła i zahaczyła o wiosnę. Silne mrozy dały się we znaki i udowodniły, że to przyroda dyktuje warunki, a my wymarzonemu przyjściu wiosny możemy pomóc paradoksalnie ,, jedząc śnieg”, jak to pisało na Facebooku. Anomalie pogodowe zaskakują nawet meteorologów. Podobne niespodzianki, ale nieco z innej dziedziny, przytrafiają nam się w codziennym życiu. Do nich należą pojawiające się zagłębienia w ziemi, rodzące się mutanty, uodparniające się bakterie czy wirusy. Czy wszystko można więc przewidzieć? Czy nieszczęściom da się zapobiec? Niektórym tak, innym nie. Należy się starać, ale nie da się wszystkiego opanować, bo świat wciąż jest dla człowieka niezbadany. Trudno więc jednoznacznie krytykować tych, którzy uwierzyli w koniec świata. Być może mieli ku temu powody. Może ich wiedza na ten temat była zbyt ograniczona. A może inspirowała ich do takiego poglądu wiara albo niechęć do dalszego życia. Zapewne przyczyniły się też do tego media głośno podejmujące ten temat. Myślę nawet, że mało kto był pewien na sto procent, iż wyznaczona data końca świata to totalna bzdura. Chwila niepewności tkwiła w wielu z nas. W pogoni życia brakowało natomiast czasu na głębsze rozważania i przygotowywania się do tego traumatycznego dnia. Większość przecież doskonale wiedziała , że to nie nastąpi. To dowodzi, że jesteśmy optymistami realnie patrzącymi na świat. Nie można tu jednak negować tych cudownie ,, ocalonych”, a więc osób przeświadczonych, że nie dożyją 2013 roku. Oni przecież doznali wiele radości i może o to im właśnie chodziło. W związku z nastrojami i poglądami ludzi na temat końca świata mającego nastąpić 21 grudnia 2012 r, nasuwa się pytanie: Czy ta sytuacja powtórzy się w okolicach 2060 roku tj. daty końca świata wyznaczonej przez Izaaka Newtona? Choć to będzie za 47 lat, to wiadomo, że nie zmieni się mentalności wszystkich ludzi. Wiele osób uwierzy, że to będzie koniec. Trudno przewiedzieć, jak wtedy będą informować o tym media. Czy będą szukać rozgłosu i konkurować na rynku barwnymi wizjami Apokalipsy, czy też uświadamiać społeczeństwo, że nas to nie dotyczy. Na pewno znajdą się też tacy, którzy będą szukać w związku z tym możliwości zarobku. Jedno jest pewne, nie obejdzie się bez strachu,a potem zapewne kolejnego ocalenia, radości z przeżycia itp. itd. Reasumując, muszę zaznaczyć, że trudno zrozumieć ludzkie poglądy podobnie jak trudno jest pojąć otaczający wszechświat. Nie mniej jednak wiadomo , że nasza Ziemia pod naszymi stopami staje się coraz mniej stabilna. Zachodzą wciąż kolejne zmiany, które są nieuniknione, ale zależne od nas, od naszego wyboru. Znawcy fizyki hiperprzestrzennej uważają, że świat jest szczodry i dobry, ale by zaznać tej metafizycznej miłości należy najpierw wyzbyć się egoizmu i zła. Podobno nawet na gruncie fizyki hiperprzestrzennej da się udowodnić, że naturalną funkcją wszechświata jest szczodrość. To co dajemy światu, on potem oddaje nam z nawiązką. Tak więc zarówno w kwestii codziennego życia na Ziemi jak i egzystowania we wszechświecie preferowane są podobne wartości: dobro i pomoc. Warto więc kierować się tym w codziennym życiu rządzonym przez prawa fizyki, sąsiadujące z etyką i moralnością. To nic, że świat nie jest doskonały, bo i my nie jesteśmy idealni. Być może z tego powodu jesteśmy ciągle doświadczani przez nieszczęścia, ale i szczęście też nas spotyka, tak jak 21 grudnia 2012 r i trwa nadal, bo świat funkcjonuje, a my w nim. Autor: Alan Franas – klasa III Publiczne Gimnazjum im. króla Kazimierza Wielkiego w Szadkowicach