13 grudnia 1981- wprowadzenie stanu wojennego
Transkrypt
13 grudnia 1981- wprowadzenie stanu wojennego
Instytut Pamięci Narodowej 13 grudnia 1981 ? wprowadzenie stanu wojennego Wprowadzony 13 grudnia 1981 r., stan wojenny był ukoronowaniem kilkunastomiesięcznych przygotowań. Jego wprowadzenie rozważano już w sierpniu 1980 r., lecz zrezygnowano wówczas z tego pomysłu, nie widząc możliwości jego realizacji. Porozumienia sierpniowe i powstanie niezależnych związków zawodowych przywódcy PZPR od początku uznawali za przejściowe ustępstwo. Niezależna "Solidarność" na dłuższą metę była bowiem nie do pogodzenia z logiką ustrojową PRL. Przywódcy partii zakładali, iż związek musi zostać "rozbrojony" i poddany kontroli PZPR. Miały temu służyć środki polityczne, a gdyby te zawiodły, pozostawało jeszcze rozwiązanie siłowe. Główny ciężar przygotowań spoczął na Ministerstwie Obrony Narodowej i Ministerstwie Spraw Wewnętrznych.... (więcej) Obóz władzy w stanie wojennym Stan wojenny - dokumenty i zdjęcia z archiwów IPN "Idą pancry na Wujek" Stan wojenny Wprowadzony 13 grudnia 1981 r., stan wojenny był ukoronowaniem kilkunastomiesięcznych przygotowań. Jego wprowadzenie rozważano już w sierpniu 1980 r., lecz zrezygnowano wówczas z tego pomysłu, nie widząc możliwości jego realizacji. Porozumienia sierpniowe i powstanie niezależnych związków zawodowych przywódcy PZPR od początku uznawali za przejściowe ustępstwo. Niezależna "Solidarność" na dłuższą metę była bowiem nie do pogodzenia z logiką ustrojową PRL. Przywódcy partii zakładali, iż związek musi zostać "rozbrojony" i poddany kontroli PZPR. Miały temu służyć środki polityczne, a gdyby te zawiodły, pozostawało jeszcze rozwiązanie siłowe. Główny ciężar przygotowań spoczął na Ministerstwie Obrony Narodowej i Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Przygotowania W październiku 1980 r. w MSW i Sztabie Generalnym WP przystąpiono do prac na wypadek "W" (czyli stanu wojny). Na posiedzeniu KOK 4 listopada gen. Wojciech Jaruzelski informował, iż został przygotowany "zestaw niezbędnych aktów prawnych dotyczących stanu wojennego". Opracowane plany udoskonalano w następnych miesiącach. 16 lutego 1981 r. przeprowadzono wspólną "grę sztabową" MON i MSW, podczas której testowano plany Sztabu Generalnego WP i MSW. Tym, co powstrzymywało kierownictwo PZPR przed wprowadzeniem stanu wojennego, była obawa przed reakcją społeczeństwa. Dlatego od marca 1981 r. główny akcent położono na przygotowaniach propagandowych i działania o charakterze socjotechnicznym. Nie zaniedbywano równocześnie samych przygotowań organizacyjnych. Działania planistyczno-sztabowe były kontynuowane w Wojsku Polskim do końca października 1981 r., a w MSW jeszcze na początku grudnia 1981 r. W ramach tych przygotowań w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych bardzo istotną rolę odegrał Sztab MSW do kierowania operacją "Lato 80". Miał on koordynować działania wszystkich służb podległych resortowi spraw wewnętrznych w celu "zapewnienia bezpieczeństwa, ładu i porządku publicznego w kraju Planując stan wojenny władze komunistyczne dużą wagę przykładały do nastrojów społecznych, a w szczególności do opinii społeczeństwa na temat działalności władz oraz "Solidarności". Stąd też jednym z najważniejszych zadań resortu spraw wewnętrznych ? w ramach przygotowań do wprowadzenia stanu wojennego - było "wpuszczanie przeciwnika w maliny", "stawianie wroga w kompromitującym położeniu", "utrzymywanie atmosfery napięcia" oraz "podgrzewanie nastrojów, gdyż kolejne strajki mogą dać pretekst do wprowadzenia stanu wojennego". Efektem tych działań było m.in. Strony 1/40 Instytut Pamięci Narodowej nagranie i upowszechnienie radomskich obrad kierownictwa "Solidarności" na początku grudnia 1981 r. Trzeba przyznać, że działania te przyniosły oczekiwane efekty, czego dowodził odnotowany przez socjologów spadek poparcia dla "Solidarności" z 74% w drugiej dekadzie września do 58% w drugiej połowie listopada, czemu towarzyszył jednoczesny wzrost zaufania do rządu z 30 do 51% . Jak się wydaje, wyniki badania opinii publicznej z jesieni 1981 r. odegrały istotna rolę w zastosowaniu decyzji o stanie wojennym. W swych przygotowaniach do wprowadzenia stanu wojennego resort spraw wewnętrznych nie zapominał o "zabezpieczeniu tyłów", czyli zapewnieniu ochrony rodzinom funkcjonariuszy oraz emerytom i rencistom Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa. W obawie przed reakcją społeczeństwa zorganizowano system samoobrony tych osób w miejscu ich zamieszkania. W zakresie ochrony osób związanych z resortem skorzystano też z pomocy wojska (wspólne patrole). Przewidywano też możliwość rozśrodkowania rodzin funkcjonariuszy oraz resortowych emerytów i rencistów. Przygotowania te świadczą o graniczącej z psychozą obawie przed społeczeństwem, która ogarnęła władze komunistyczne i związany z nią establishment. Potwierdza to także inicjatywa tworzenia oddziałów samoobrony (złożonych z członków aparatu partyjnego i państwowego oraz stronnictw sojuszniczych), "których życie lub zdrowie przy niekorzystnym rozwoju wydarzeń może być zagrożone ze strony elementów wrogich". Wbrew lansowanym przez komunistyczną propagandę stereotypom "Solidarność" była i pozostała ruchem pokojowym. Niezależnie od przygotowań do wprowadzenia stanu wojennego, w tym internowania czołowych działaczy opozycji, z myślą o przyszłości przygotowywano kadry dla nowej w pełni kontrolowanej przez władze "Solidarności". Mieli ją organizować wytypowani przez odpowiednie służby MSW umiarkowani działacze NSZZ "Solidarność", w tym oczywiście przedstawiciele resortowej agentury. Prace nad tego rodzaju scenariuszem rozpoczęto jesienią 1981 r. W stanie wojennym przeprowadzono nawet rozmowy z wytypowanymi do tego celu osobami, ale ostatecznie zrezygnowano z tego pomysłu. Zapewne temu celowi było również podporządkowane postępowanie władz wobec Lecha Wałęsy, którego władze uważały za "umiarkowanego" i przetrzymywały w odosobnieniu, w lepszych warunkach niż pozostałych przywódców NSZZ "Solidarność". "Gdański elektryk" zdecydowanie jednak odrzucił przedstawione mu oferty współpracy. W efekcie stał się obiektem oszczerczej kampanii propagandowej. Na posiedzeniu Biura Politycznego w dniu 5 grudnia 1981 r. zaakceptowano wprowadzenie stanu wojennego, pozostawiając gen. Jaruzelskiemu wybór godziny "W". 13 grudnia 1981 Posiedzenie Rady Państwa, na którym zatwierdzono przepisy prawne wprowadzające stan wojenny, rozpoczęło się po północy 13 grudnia 1981 r. Natomiast cała machina stanu wojennego została uruchomiona kilka godzin wcześniej. Rozkaz rozpoczynający akcję "Synchronizacja" (działania resortu spraw wewnętrznych w ramach operacji wprowadzenia stanu wojennego) został przekazany do komendantów wojewódzkich MO dziewięć godzin wcześniej. Nakazywał on rozpoczęcie pierwszych działań jeszcze przed formalnym wprowadzeniem stanu wojennego. I tak 12 grudnia 1981 r. o godzinie 23.30 miała rozpocząć się operacja "Azalia", polegająca na zajęciu (wspólnie z żołnierzami WP) obiektów Polskiego Radia i Telewizji oraz zablokowaniu środków łączności. Akcja wprowadzenia stanu wojennego wbrew obawom jego autorów zakończyła się sukcesem. Nie został zrealizowany wariant, rozważany co najmniej od połowy marca 1981 r., w którym "Solidarność" organizuje strajk generalny, część protestujących wychodzi na ulice, w czasie demonstracji atakowane są gmachy komitetów partii i władz administracyjnych oraz "nie wyklucza się pomocy wojsk Układu Warszawskiego". Rygory stanu wojennego Już pierwszej nocy internowano ponad 3 tys. osób, w tym niemal wszystkich członków Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność". Na potrzeby stanu wojennego utworzono 52 ośrodki internowania/odosobnienia. W okresie stanu wojennego wydano 10 132 decyzji o internowaniu w stosunku do 9 736 osób. W miejscach odosobnienia przebywało równocześnie maksymalnie - według danych Ministerstwa Sprawiedliwości ? 5128 internowanych, w tym 313 kobiet (stan z 21 grudnia 1981 r.). Internowania objęły nie tylko przywódców i doradców NSZZ "Solidarność", ale również działaczy innych niezależnych organizacji społeczno-politycznych (NZS, NSZZ RI, KIK, KPN, ROPCziO i in.) oraz Strony 2/40 Instytut Pamięci Narodowej niektórych członków PZPR, zaangażowanych w "struktury poziome". Internowano też byłych przywódców partii i państwa z Edwardem Gierkiem na czele. Wraz z łagodzeniem rygorów stanu wojennego liczba ośrodków odosobnienia ulegała zmniejszeniu. Zwalniano też ich "pensjonariuszy", wykorzystując ten fakt skwapliwie w celach propagandowych oraz dla skłócenia opozycji. Internowanych próbowano poddać "reedukacji". Najbardziej opornych trzymano w "izolacji" do grudnia 1982 r. Równocześnie z internowaniami odbywały się rozmowy ostrzegawcze. Osoby, które odmawiały podpisania deklaracji lojalności, internowano. Na ulicach miast pojawiły się wspólne patrole milicjantów i żołnierzy LWP, czołgi, transportery opancerzone i wozy bojowe. Na czas stanu wojennego wprowadzono też oficjalną cenzurę korespondencji, w rzeczywistości zresztą działającą z różnym nasileniem przez cały okres PRL. Władze zmilitaryzowały najważniejsze instytucje i zakłady pracy, kierując do nich komisarzy wojskowych. Ograniczona też została działalność zmilitaryzowanego Polskiego Radia i Telewizji Polskiej; zawieszono emisję II programu TVP i II, III oraz IV programu PR. Zawieszone zostało wydawanie prasy, z wyjątkiem dwóch gazet ogólnokrajowych ("Trybuny Ludu" i "Żołnierza Wolności") oraz 16 terenowych dzienników partyjnych. Mimo że w trakcie stanu wojennego została wznowiona działalność części z zawieszonych tytułów, to dla znacznej części zatrudnionych w nich dziennikarzy nie było miejsca w nowych redakcjach W rezultacie weryfikacji przeprowadzonej w środowisku dziennikarskim pozbawiono pracy około 1200 dziennikarzy, a dalszych 1000 zdegradowano lub ukarano w inny sposób. Zawieszone, a następnie rozwiązane zostało Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, podobnie zresztą jak wiele innych stowarzyszeń. Podobne czystki, choć na mniejszą skalę, miały oczywiście miejsce w wielu innych środowiskach, w tym w administracji państwowej i szkolnictwie, zwłaszcza wyższym. Akcja weryfikacyjna miała różne natężenie, na ogół najsłabiej dotknęła uczelnie bardziej renomowane. Do końca 1982 r. odwołano 20 rektorów. Represjom poddano też studentów. W styczniu 1982 r. po krótkim okresie zawieszenia, rozwiązano Niezależne Zrzeszenie Studentów. Po manifestacjach sierpniowych, we wrześniu 1982 r., wprowadzono z kolei możliwość skreślenia z listy studentów osób skazanych wyrokiem sądu lub kolegium ds. wykroczeń. Relegowani mogli też być uczniowie szkół średnich. Zdarzały się przypadki zawieszania lub zamykania wydziałów uczelni lub całych szkół średnich. Jednocześnie wzmożeniu uległa kampania propagandowa skierowana przeciwko opozycji, a w szczególności "Solidarności". Jej celem było upowszechnienie przekonania o konieczności wprowadzenia stanu wojennego, pozyskanie opinii publicznej dla działań władz oraz "demaskowanie prawdziwego oblicza i celów przywódców opozycji". Jak dalece były to działania skuteczne (choć należy pamiętać, że były one też prowadzone przed 13 grudnia 1981 r.), wskazuje poziom akceptacji stanu wojennego w badaniach opinii publicznej. W styczniu 1982 r., według danych Ośrodka Badania Opinii Publicznej i Studiów Programowych Komitetu ds. Radia i Telewizji "Polskie Radio i Telewizja", opartych na sondażu przeprowadzonym wśród losowo wybranych mieszkańców Warszawy, 29% z nich uznało decyzję Rady Państwa za usprawiedliwioną, a dalsze 22% za raczej usprawiedliwioną. Generał Jaruzelski Głównym ośrodkiem decyzyjnym po 13 grudnia 1981 r. nie była jednak ani Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego, którą w oficjalnej propagandzie nazywano "administratorem stanu wojennego", ani Biuro Polityczne KC PZPR. Podobnie jak w grudniu 1970 r. najważniejsze decyzje zapadały w nieformalnym gronie. Kierownictwo sprawował tzw. Dyrektoriat, któremu przewodził gen. Jaruzelski. W jego skład wchodzili również minister spraw wewnętrznych gen. Czesław Kiszczak, wiceminister obrony narodowej Florian Siwicki, wicepremier Mieczysław Rakowski i trzech ( z dziewięciu) sekretarzy Komitetu Centralnego PZPR: Kazimierz Barcikowski, Mirosław Milewski i Stefan Olszowski. Władze wobec Kościoła Nie oznacza to jednak, iż z KC PZPR (choć partia pełniła funkcje doradczą) nie płynęły odpowiednie wytyczne i dyrektywy. Do najważniejszych należały wytyczne odnośnie działań w stosunku do Kościoła katolickiego. Z jednej strony władze traktowały stronę kościelną jako sojusznika w dziedzinie "stabilizacji sytuacji" w kraju, z drugiej zaś starały się Strony 3/40 Instytut Pamięci Narodowej neutralizować "siły wrogie" w łonie hierarchii. Nie zmniejszało to oczywiście niechęci, jaką przywódcy partii żywili w stosunku do Kościoła. Generalnie im silniejsza była opozycja, tym komuniści przyjmowali łagodniejszy kurs w stosunku do Kościoła. Jednym z poważniejszych problemów w dziedzinie stosunków państwo - Kościół po wprowadzeniu stanu wojennego stała się postulowana przez Episkopat druga wizyta papieża Jana Pawła II w Polsce. Początkowo była ona planowana na 1982 r., ale ostatecznie - w wyniku oporu władz PRL - doszła do skutku rok później. Inna sprawa, że władze najchętniej odłożyłyby ją na później. Być może, gdyby nie obawy przed reakcją społeczną, nawet ad calendas graecas. Rządzący mieli też inne rewelacyjne pomysły "zneutralizowania szkodliwego wpływu" papieża, jak chociażby skrócenie planowanej wizyty do jednodniowego pobytu w Częstochowie czy podjęcie Jana Pawła II na jesieni - w październiku -?przy niekorzystnych warunkach meteorologicznych. Notabene w czasie drugiej pielgrzymki, w czerwcu 1983 r., władze oskarżyły papieża o nawoływanie do buntu przeciwko władzy i rozpoczęcia wojny religijnej. Opór społeczny Najbardziej powszechną formą oporu w grudniu 1981 r. były strajki okupacyjne. Władze skoncentrowały się na ich likwidacji i odblokowaniu dużych zakładów pracy wpływających na nastroje w poszczególnych regionach. W stosunku do strajkujących podejmowano różnorodne działania. Po pierwszym szoku związanym z wprowadzeniem stanu wojennego, zaczęła odradzać się opozycja. Na czele lokalnych i krajowych struktur podziemnych w większości przypadków stanęli ukrywający się od 13 grudnia liderzy "Solidarności". Władysław Frasyniuk został przewodniczącym Regionalnego Komitetu Strajkowego Dolny Śląsk, a Zbigniew Bujak przewodniczącym Regionalnego Komitetu Wykonawczego Mazowsze NSZZ "Solidarność". Obaj w kwietniu 1982 r. zostali członkami utworzonej wówczas Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej NSZZ "Solidarność". Rozwinął się też "drugi obieg" wydawniczy. O ile w pierwszych dniach stanu wojennego nielegalne druki były rzadkością, to już w pierwszej połowie lutego 1982 r. organa MSW odnotowały trzykrotny wzrost (w stosunku do pierwszej połowy stycznia) wykrytych kolportowanych druków. Najbardziej widocznym przejawem oporu społecznego w 1982 r. stały się jednak demonstracje uliczne. Największy zasięg miały te w dniu 31 sierpnia 1982 r., z okazji drugiej rocznicy podpisania porozumień sierpniowych. Oczywiście władze próbowały przeciwdziałać planowanym manifestacjom. Szykanowano uczestników demonstracji, zatrzymywano i internowano osoby podejrzewane o ich organizowanie. Największym sukcesem władz stało się niepowodzenie apelu TKK o strajki i demonstracje z okazji drugiej rocznicy rejestracji "Solidarności" 10 listopada 1982 r. Wymiar sprawiedliwości Do "stabilizacji" sytuacji przyczyniły się nie tylko resorty siłowe (MON i MSW) oraz "przebudzona" w stanie wojennym PZPR, ale też w znacznej mierze "oczyszczony" wymiar sprawiedliwości. Na wniosek ministra sprawiedliwości Sylwestra Zawadzkiego Rada Państwa odwołała 25 sędziów, z powodu ich zaangażowania w działalność związkową. W tym samym czasie odwołano z powodu "złego wywiązywania się z obowiązków" 4 prezesów i 5 wiceprezesów z sądów wojewódzkich i rejonowych. Analogiczną weryfikację przeprowadzono w prokuraturze, funkcjonującej poza strukturami Ministerstwa Sprawiedliwości; jej naczelnym organem zarządzającym był Prokurator Generalny PRL. W życie weszły dekrety Rady Państwa z 12 grudnia 1981 r.: o postępowaniach szczególnych w sprawach o przestępstwa i wykroczenia w czasie obowiązywania stanu wojennego, a także o przekazaniu do właściwości sądów wojskowych spraw o niektóre przestępstwa oraz o zmianie ustroju sądów wojskowych i wojskowych jednostek organizacyjnych Prokuratury Rzeczypospolitej Ludowej w czasie obowiązywania stanu wojennego. Wprowadzono też tryb doraźny i przyspieszony. W okresie od 13 grudnia 1981 r. do 21 lipca 1983 r. za czyny z pobudek politycznych sądy powszechne skazały 1685 osób, w tym 979 osób na podstawie ustawodawstwa stanu wojennego. W tym samym okresie sądy wojskowe skazały 10 191 osób, z tego 5681 na podstawie dekretu o stanie wojennym. Najsurowsze wyroki były ferowane w stosunku do osób, które po wprowadzeniu stanu wojennego nie zaprzestały działalności związkowej, organizowały strajki i akcje protestacyjne w wielkich zakładach pracy. Równocześnie jednak trzeba przypomnieć, że zdarzały się przypadki odmowy sądzenia w sprawach politycznych i oskarżania na podstawie ustawodawstwa stanu wojennego czy też dokonywania zmiany znacznie surowszego trybu doraźnego na zwykły. Kilkunastu prokuratorów odmówiło uczestnictwa w Strony 4/40 Instytut Pamięci Narodowej rozprawach prowadzonych w trybie doraźnym. "Nadmierny liberalizm" był też przyczyną wszczynania postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów. Mimo przeprowadzonych w szeregach milicji czystek, dochodziło w stanie wojennym do przypadków dezercji i ucieczek na Zachód jej funkcjonariuszy (niestety brak bliższych danych o skali tego zjawiska). Buntowali się też członkowie partii i to nie tylko ci szeregowi. Partia Mimo podjęcia przez przywódców PZPR decyzji o aktywizacji partii w okresie stanu wojennego trwał rozpoczęty po sierpniu 1980 r. proces opuszczania szeregów partii. Rozważano co prawda możliwość gruntownej weryfikacji jej członków, włącznie z "wariantem węgierskim" czyli rozwiązaniem PZPR i utworzeniem nowej partii, pod inną nazwą. Ostatecznie zdecydowano się jednak jedynie na "operatywne sprzyjanie wychodzeniu z partii ludzi obcych". Z jednej strony z PZPR odchodzili członkowie rozczarowani wybranym przez władzę rozwiązaniem siłowym, z drugiej zaś usuwano z szeregów ludzi podejrzanych o nadmierny liberalizm lub co gorsza sympatie do "Solidarności". Z drugiej zaktywizowali się radykalni działacze PZPR. Przy lokalny komitetach aktyw tworzył Milicję Robotniczą, Gwardię Partii czy Grupy Samoobrony. Przywódcy PZPR wykorzystali stan wojenny nie tylko dla ochrony i wzmocnienia systemu, ale również dla umocnienia osobistej władzy i realizacji własnego poparcia. Władze partii stosowały starą taktykę "cięcia po skrzydłach". Zwolnienie z funkcji czy zawieszenie działalności jakiejś grupy dotykało równocześnie tzw. "reformatorów" i "betonu". W okresie stanu wojennego wzmożono pracę ideowo-wychowawczą w szeregach partii, w wymiarze sprawiedliwości, wojsku, a także organach MSW. Było to tym bardziej potrzebne, iż obok wcześniej wymienionych negatywnych z punktu widzenia władz zachowań, funkcjonariusze resortu spraw wewnętrznych dopuszczali się także pospolitych przestępstw. Chodziło nie tylko o pobicia zatrzymanych (powszechnie stosowane w komisariatach milicji) czy wszczynane po pijanemu burdy i awantury, ale też np. o gwałty, w tym na osobach niepełnoletnich i upośledzonych umysłowo. Wśród funkcjonariuszy MSW mnożyły się też wypadki nadzwyczajne (samobójstwa, wypadki z bronią). Przykładowo w ciągu pierwszych sześciu miesięcy 1982 r. odnotowano 19 przypadków samobójstw funkcjonariuszy, gdy w całym 1981 r. tylko 14. Oczywiście fakty te były skrzętnie ukrywane przed społeczeństwem. Bilans strat Często głoszony jest pogląd, że stan wojenny w Polsce miał łagodny przebieg. Opinia ta wydaje się prawdziwa, jeśli uwzględnia się liczbę ofiar śmiertelnych. Zarazem jednak należy pamiętać, że de facto nie stworzono dotąd ich kompletnej listy. Wiemy jedynie o liczbie ofiar pacyfikacji strajkujących zakładów pracy czy manifestacji ulicznych. Tymczasem były też ofiary, które prawdopodobnie na zawsze pozostaną anonimowe. W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. zostały wyłączone wszystkie telefony, nie tylko zwykłych obywateli, ale też służb ratunkowych: placówek służby zdrowia (w tym pogotowia ratunkowego) i straży pożarnej. Od życia ludzkiego ważniejsze okazało się "zdławienie kontrrewolucji", dlatego telefonów nie włączono np. podczas powodzi na Żuławach. Warto też zapoznać się z raportem Komitetu Helsińskiego dotyczącym łamania praw człowieka i obywatela w Polsce, obejmującym jedynie pierwszy rok jego trwania. Zaiste pouczająca to lektura. I choć nie uwzględnia ona kilku ważnych skutków stanu wojennego, takich jak fala emigracji i ucieczek z kraju, to i tak pokazuje, że stan wojenny należał do najbardziej ponurych okresów w historii PRL. Nie wdając się w rozważania, czy był do uniknięcia, można wręcz stwierdzić, że był dla Polski czasem straconym. Nieśmiałe próby reform gospodarczych podjętych w czasie stanu wojennego nie zakończyły się sukcesem. Według oficjalnych danych dochód narodowy w 1982 r. spadł o 5,5%, a inflacja wzrosła o 100,8%. Działo się to mimo braku "niszczących kraj strajków". Opracowano na podstawie wstępu do książki "Stan wojenny w dokumentach władz PRL", oprac. B. Kopka, G. Majchrzak Strony 5/40 Instytut Pamięci Narodowej GRZEGORZ MAJCHRZAK OBÓZ WŁADZY W STANIE WOJENNYM Dwadzieścia pięć lat temu, 13 grudnia 1981 r., "zniweczono kontrrewolucyjny zamach na socjalistyczne państwo". Jak stwierdzał niespełna siedem miesięcy po jego wprowadzeniu Wojciech Jaruzelski podczas odprawy kierowniczego aktywu resortu spraw wewnętrznych: "Zniweczone zostały plany kontrrewolucji odnoszące się nie tylko do naszego kraju, ale do całej wspólnoty socjalistycznej, plany ugodzenia w ZSRR". Wprowadzony wówczas stan wojenny był ukoronowaniem kilkunastomiesięcznych przygotowań. Jego wprowadzenie rozważano już 29 sierpnia 1980 r. na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR. Zrezygnowano wówczas z tego pomysłu nie widząc możliwości jego realizacji. Porozumienia sierpniowe i powstanie niezależnych związków zawodowych przywódcy PZPR od początku uznawali za przejściowe ustępstwo. Niezależna "Solidarność" na dłuższą metę była bowiem nie do pogodzenia z logiką ustrojową PRL. Przywódcy partii zakładali, iż związek musi zostać "rozbrojony" i poddany kontroli PZPR. Miały temu służyć środki polityczne, a gdyby te zawiodły, pozostawało jeszcze rozwiązanie siłowe. Główny ciężar przygotowań spoczął na Ministerstwie Obrony Narodowej i Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Jeszcze w sierpniu 1980 r. Komitet Obrony Kraju (organ Rady Ministrów utworzony w 1959 r. do koordynacji spraw związanych z obroną i bezpieczeństwem państwa) wydał szefowi Sztabu Generalnego gen. Florianowi Siwickiemu polecenie rozpoczęcia prac studyjnych nad wprowadzeniem stanu wojennego, "ze względu na zagrożenie zewnętrzne państwa" (oczywiście w państwach socjalistycznych nie zakładano zagrożenia wewnętrznego). Natomiast według relacji płk. Ryszarda Kuklińskiego Sztab Generalny WP rozpoczął 22 października 1980 r. w trybie pilnym opracowywanie planu "W". W skład zespołu kierowanego przez F. Siwickiego weszli generałowie Tadeusz Hupałowski, Jerzy Skalski, Antoni Jasiński i N. Dackowski oraz płk Ryszard Kukliński. Na początku następnego miesiąca, 4 listopada, na posiedzeniu KOK gen. Wojciech Jaruzelski informował, iż został przygotowany "zestaw niezbędnych aktów prawnych dotyczących stanu wojennego". W marcu 1981 r. zostały też zatwierdzone przez KOK kolejne dokumenty, w tym m.in. "Ramowy plan działania sił zbrojnych w przypadku wprowadzenia stanu wojennego". Równolegle przygotowania prowadzono w resorcie spraw wewnętrznych. W ramach tych przygotowań bardzo istotną rolę odegrał Sztab MSW do kierowania operacją "Lato 80", utworzony na mocy zarządzenia nr 031/80 ministra spraw wewnętrznych z 16 sierpnia 1980 r. Miał on koordynować działania wszystkich służb podległych resortowi spraw wewnętrznych w celu "zapewnienia bezpieczeństwa, ładu i porządku publicznego w kraju". Właśnie na posiedzeniu tego sztabu 22 grudnia 1980 r. podjęto decyzję o przystąpieniu do realizacji taktyki "odcinkowych konfrontacji". Realizacji tej taktyki miały towarzyszyć odpowiednie działania polityczne i propagandowe, oraz praca operacyjna MSW mająca na celu "zapewnienie panowania" nad ugrupowaniami umiarkowanymi lub niezdecydowanymi, a także ograniczenie roli Kościoła. 10 października 1980 r. wiceminister spraw wewnętrznych gen. Adam Krzysztoporski zobowiązał jednostki MSW do aktualizacji planu na wypadek "W" (czyli stanu wojny). Resort miał być gotowy do działania już 20 października. W ramach tej "aktualizacji" miano m.in. sporządzić listę osób przewidzianych do internowania (najstarsza z zachowanych list nosi datę 28 października 1980 r.), przygotować plan opanowania środków łączności, zabezpieczyć obiekty specjalne i wzmocnić ochronę granic. Jedną z ważniejszych kwestii wymagających rozstrzygnięcia był zasięg terytorialny obowiązywania stanu wojennego. Jak wynika z zachowanych dokumentów, początkowo rozważano możliwość wprowadzenia stanu wojennego tylko na obszarze województwa lub kilku województw. Ostatecznie, w obawie przed strajkami solidarnościowymi zrezygnowano z tej koncepcji. Choć Wojsko Polskie i siły podległe MSW gotowe było do wprowadzenia stanu wojennego już w połowie marca 1981 r. z decyzją o jego rozpoczęciu zwlekano jeszcze pół roku. Czynnikiem, który przez dłuższy czas powstrzymywał kierownictwo PZPR przed wprowadzeniem stanu wojennego, była obawa przed reakcją społeczeństwa. Dlatego też od marca 1981 r. główny akcent położono na przygotowanie propagandowe i działania o charakterze socjotechnicznym. Oczywiście działania te były prowadzone już wcześniej. Jednym z najważniejszych zadań resortu spraw wewnętrznych - Strony 6/40 Instytut Pamięci Narodowej w ramach przygotowań do wprowadzenia stanu wojennego - sformułowanym m.in. na posiedzeniu kierownictwa MSW z 4 października 1981 r., było "wpuszczanie przeciwnika w maliny", "stawianie wroga w kompromitującym położeniu", "utrzymywanie atmosfery napięcia" oraz "podgrzewanie nastrojów", gdyż kolejne strajki mogą dać pretekst do wprowadzenia stanu wojennego. Efektem tych działań było m.in. nagranie i upowszechnienie radomskich obrad kierownictwa "Solidarności" na początku grudnia 1981 r. Dezinformacji opozycji oraz jej zaskoczeniu operacją wprowadzenia stanu wojennego służyły również przeprowadzane z WP działania antyspekulacyjne i akcje przeciwko "elementowi kryminalnemu" pod kryptonimami "Pierścień" i "Element". Miały one również na celu efekt propagandowy. Działania te zakończyły się pełnym powodzeniem, gdyż mimo świadomości narastającego konfliktu na linii władza-NSZZ "Solidarność" oraz pogarszającej się sytuacji społeczno-politycznej w kraju wprowadzenie stanu wojennego (i sprawność z jaką to uczyniono) były dla zdecydowanej większości działaczy związku zaskoczeniem. W swych przygotowaniach do wprowadzenia stanu wojennego resort spraw wewnętrznych nie zapominał o "zabezpieczeniu tyłów", czyli zapewnieniu ochrony rodzinom funkcjonariuszy oraz emerytom i rencistom Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa. W obawie przed reakcją społeczeństwa zorganizowano system samoobrony tych osób w miejscu ich zamieszkania. W zakresie ochrony osób związanych z resortem skorzystano z pomocy wojska (wspólne patrole). Przewidywano też możliwość rozśrodkowania rodzin funkcjonariuszy oraz resortowych emerytów i rencistów. Przygotowania te świadczą o graniczącej z psychozą obawie przed społeczeństwem, która ogarnęła władze komunistyczne i związany z nią establishment. Potwierdza to także inicjatywa tworzenia oddziałów samoobrony, złożonych z członków aparatu partyjnego i państwowego oraz stronnictw sojuszniczych, "których życie lub zdrowie przy niekorzystnym rozwoju wydarzeń może być zagrożone ze strony elementów wrogich". Decyzja o tworzeniu tych grup została podjęta jeszcze w 1980 r., zaś ostateczne decyzje wykonawcze zapadły we wrześniu 1981 r. Według informacji złożonej na posiedzeniu Sztabu MSW 8 stycznia 1982 r. zabezpieczono 49 tys. jednostek broni i 7 mln sztuk amunicji z przeznaczeniem dla "aktywu". Niezależnie od przygotowań do wprowadzenia stanu wojennego, w tym internowania czołowych działaczy opozycji, z myślą o przyszłości przygotowywano kadry dla nowej "Solidarności" w pełni kontrolowanej przez władze. Mieli ją organizować wytypowani przez odpowiednie służby MSW umiarkowani działacze NSZZ "Solidarność", a wśród nich oczywiście przedstawiciele resortowej agentury. Prace nad tego rodzaju scenariuszem rozpoczęto jesienią 1981 r. W stanie wojennym przeprowadzono nawet rozmowy z wytypowanymi osobami, ale ostatecznie zrezygnowano z tego pomysłu. Na posiedzeniu Biura Politycznego w dniu 5 grudnia 1981 r. zaakceptowano wprowadzenie stanu wojennego, pozostawiając gen. Jaruzelskiemu wybór godziny "W". Z kolei posiedzenie Rady Państwa, na którym zatwierdzono odpowiednie przepisy prawne, rozpoczęło się po północy 13 grudnia 1981 r. Natomiast cała machina stanu wojennego została uruchomiona kilka godzin wcześniej. Rozkaz rozpoczynający działania resortu spraw wewnętrznych w ramach operacji został przekazany do komendantów wojewódzkich MO dziewięć godzin wcześniej. Nakazywał on rozpoczęcie pierwszych działań 12 grudnia 1981 r. o godzinie 23.30, jeszcze przed formalnym wprowadzeniem stanu wojennego. POLSKA ZJEDNOCZONA PARTIA ROBOTNICZA Polska Zjednoczona Partia Robotnicza rozpoczynała stan wojenny bardzo osłabiona. Mimo podjęcia przez przywódców PZPR decyzji o aktywizacji partii w okresie stanu wojennego trwał rozpoczęty po sierpniu 1980 r. proces opuszczania jej szeregów. I tak od 13 grudnia 1981 r. do końca lutego 1983 r. liczba członków PZPR spadła o 384 962 osoby, czyli o 14,3%. Z drugiej strony w stanie wojennym zaktywizowali się radykalni działacze PZPR. Przy lokalnych komitetach aktyw tworzył Milicję Robotniczą, Gwardię Partii czy Grupy Samoobrony. Oddziały te w styczniu 1982 r. liczyły już około 60 tys. uzbrojonych osób. Strategię kierownictwa PZPR po 13 grudnia chyba najlepiej oddaje stwierdzenie zawarte w tezach opracowanych w Strony 7/40 Instytut Pamięci Narodowej Komitecie Centralnym PZPR pod koniec grudnia 1981 r.: "partia kroczyć powinna taktycznie pół kroku z tyłu, pod osłoną wojska powinna odbudowywać swoje siły". W związku z wprowadzeniem stanu wojennego utworzony został pozakonstytucyjny organ złożony z wyższych oficerów, czyli Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego. Jak wynika z jej dokumentów, ukonstytuowała się ona w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. W jej skład weszło początkowo 20 oficerów i generałów WP. Na jej czele stanął gen. armii Wojciech Jaruzelski (I sekretarz KC PZPR, premier i minister obrony narodowej). Oprócz niego w skład WRON weszli: gen. broni Florian Siwicki (wiceminister obrony narodowej, szef Sztabu Generalnego), gen. broni Tadeusz Tuczapski (wiceminister obrony narodowej, szef Inspektoratu Obrony Terytorialnej), gen. broni Eugeniusz Molczyk (wiceminister obrony narodowej, Główny Inspektor Szkolenia MON), admirał Ludwik Janczyszyn (dowódca Marynarki Wojennej), gen. dywizji Czesław Kiszczak (minister spraw wewnętrznych), gen. dywizji Tadeusz Hupałowski (minister administracji, gospodarki terenowej i ochrony środowiska), gen. dywizji Czesław Piotrowski (minister górnictwa i energetyki), gen. dywizji Włodzimierz Oliwa (dowódca Warszawskiego Okręgu Wojskowego), gen. dywizji Henryk Rapacewicz (dowódca Śląskiego Okręgu Wojskowego), gen. dywizji Józef Użycki (dowódca Pomorskiego Okręgu Wojskowego), gen. dywizji Tadeusz Krepski (dowódca Wojsk Lotniczych), gen. dywizji Longin Łozowicki (dowódca Wojsk Obrony Powietrznej Kraju), gen. brygady Michał Janiszewski (szef Urzędu Rady Ministrów), gen. brygady Jerzy Jarosz (dowódca 1 Warszawskiej Dywizji Zmechanizowanej), płk Tadeusz Makarewicz (dowódca Zgrupowania Jednostek Zabezpieczenia MON), płk Kazimierz Garbacik (szef Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego w Łodzi), płk rez. Roman Leś (prezes Zarządu Głównego Związku Byłych Żołnierzy Zawodowych), ppłk Jerzy Włosiński (dowódca Mazowieckiej Brygady Wojsk Obrony Wewnętrznej), ppłk Mirosław Hermaszewski (pierwszy i jedyny kosmonauta PRL). Później do tego grona został włączony gen. dywizji Zygmunt Zieliński (szef departamentu kadr MON). Co ciekawe, niektórzy członkowie WRON - m.in. ppłk Hermaszewski, ppłk Włosiński, jak wynika z ich późniejszych relacji, o swoim udziale dowiedzieli się z... radia. Wedle dokumentów WRON jej celem była "ochrona porządku prawnego i stworzenie warunków przywrócenia ładu i porządku w kraju". Miała być odpowiedzią na "antypaństwową i wywrotową działalność sił antysocjalistycznych", które miały rzekomo przygotowywać "reakcyjny zamach stanu". Do końca grudnia 1982 r. Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego odbyła w sumie 14 plenarnych posiedzeń. Organizowała też szeroko nagłaśniane przez oficjalną propagandę spotkania z "przedstawicielami" robotników, rolników czy kobiet. W ich trakcie, jak to przestawiano w środkach masowego przekazu, jej członkowie "z uwagą" wysłuchiwali zgłoszone postulaty i wnioski, wcielając je później w życie. Do swych najważniejszych osiągnięć zaliczyła m.in. utrwalenie w dużej części społeczeństwa przekonania, że stan wojenny był "legalnym aktem obrony socjalistycznego państwa", przezwyciężenie groźnego chaosu i sparaliżowanie "destrukcyjnej działalności przeciwnika" oraz zapoczątkowanie reform gospodarczych i przystąpienie do zwalczania zjawisk o szczególnej szkodliwości społecznej i gospodarczej (np. spekulacji, przemytnictwa). Wraz ze zniesieniem stanu wojennego WRON uległa rozwiązaniu. Głównym ośrodkiem decyzyjnym po 13 grudnia 1981 r. nie była jednak ani Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego, którą w oficjalnej propagandzie nazywano "administratorem stanu wojennego", ani Biuro Polityczne KC PZPR. Podobnie jak w grudniu 1970 r., najważniejsze decyzje zapadały w nieformalnym gronie. Kierownictwo sprawował tzw. dyrektoriat, któremu przewodził gen. Jaruzelski. W jego skład wchodzili również minister spraw wewnętrznych gen. Czesław Kiszczak, wiceminister obrony narodowej Florian Siwicki, wicepremier Mieczysław Rakowski i trzech (z dziewięciu) sekretarzy Komitetu Centralnego PZPR: Kazimierz Barcikowski, Mirosław Milewski i Stefan Olszowski. Skład dyrektoriatu był płynny, wśród jego członków wymienia się także szefa URM gen. Michała Janiszewskiego, a także sekretarza KC PZPR Mariana Woźniaka. Przywódcy partii wykorzystali stan wojenny nie tylko dla ochrony i wzmocnienia systemu, ale również dla umocnienia osobistej władzy. Niezwykle silną pozycję w tym okresie miał I sekretarz Wojciech Jaruzelski, pełniący równocześnie funkcje premiera, ministra obrony narodowej i przewodniczącego WRON. Umacniał ją, wprowadzając lojalnych mu wojskowych na wysokie stanowiska w aparacie partyjnym i administracyjnym. Proces rozpoczęty w 1981 r. uległ nasileniu po 13 grudnia. W pierwszym roku stanu wojennego na kierownicze stanowiska w aparacie partyjnym oddelegowano 32 oficerów WP, którzy objęli m.in. dziewięć stanowisk sekretarzy KW PZPR . Wobec słabości PZPR rozważano nawet możliwość gruntownej weryfikacji jej członków, włącznie z "wariantem węgierskim", czyli rozwiązaniem PZPR i utworzeniem nowej partii, pod inną nazwą. Jednakże propozycja zgłoszona przez Mieczysława Rakowskiego nie została zrealizowana. Zadecydowała o tym zapewne obawa "umiarkowanych" Strony 8/40 Instytut Pamięci Narodowej przywódców partii przed zwiększeniem roli skrzydła dogmatycznego, i tak już wzmocnionego poprzez wymianę aparatu terenowego po 13 grudnia. Ostatecznie przyjęto zgłoszoną w lutym 1982 r. przez Jaruzelskiego formułę "partia ta sama, ale nie taka sama". Władze PZPR stosowały po 13 grudnia starą taktykę "cięcia po skrzydłach". Zwolnienie z funkcji czy zawieszenie działalności jakiejś grupy dotykało równocześnie tzw. "reformatorów" i "betonu". Oczywiście w znacznie większym stopniu czystki te dotknęły ludzi podejrzanych o nadmierny liberalizm lub co gorsza sympatie do "Solidarności". Znamienny był sposób przeprowadzania tych zmian. Przykładowo w styczniu 1982 r. odwołano I sekretarza KW PZPR w Gdańsku, Tadeusza Fiszbacha, i Andrzeja Żabińskiego, I sekretarza KW PZPR w Katowicach. Pierwszego, mającego w PZPR opinię liberała, odwoływał Kazimierz Barcikowski, również zaliczany do "prawego" skrzydła PZPR. Drugiego natomiast, promoskiewskiego dogmatyka, o dymisji informował Stefan Olszowski uważany za jednego z liderów skrzydła "lewicowego" w partii. Tylko w ciągu pierwszego tygodnia stanu wojennego z pracy w aparacie partyjnym usunięto 2 sekretarzy komitetów wojewódzkich, 47 członków komitetów wojewódzkich, 62 pierwszych sekretarzy i 84 sekretarzy komitetów miejskich i równorzędnych, 38 pierwszych sekretarzy, 47 sekretarzy i 72 członków komitetów zakładowych, 2 pierwszych sekretarzy komitetów uczelnianych, 101 sekretarzy podstawowych organizacji partyjnych. Ponadto rozwiązano 34 podstawowe organizacje partyjne. Szczególnie dużo kontrowersji wśród szeregowych członków partii w województwie poznańskim wywołało usunięcie w maju 1982 r. Edwarda Skrzypczaka ze stanowiska I sekretarza KW PZPR w Poznaniu. Podobne emocje, tyle że z kolei na szczytach PZPR, wywołało usunięcie miesiąc później ze stanowiska I sekretarza KW PZPR w Warszawie Stanisława Kociołka. Dalszy ciąg "cięcia po skrzydłach" nastąpił w lipcu 1982 r., gdy ze stanowisk sekretarzy Komitetu Centralnego usunięto Hieronima Kubiaka, Stefana Olszowskiego i Mariana Woźniaka. Pod koniec 1982 r. rozprawiono się z ośrodkami organizacyjnymi partyjnych dogmatyków (Stowarzyszeniem Klubów Wiedzy Społeczno-Politycznej "Rzeczywistość") i liberałów (krakowskim stowarzyszeniem "Kuźnica" i związanym z nim miesięcznikiem "Zdanie"). Ich przywódcy otrzymali nagany partyjne, a rola samych organizacji uległa marginalizacji. Militaryzacji aparatu władzy towarzyszyło częściowe osłabienie Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej jako głównego ośrodka politycznego. Świadczy o tym chociażby fakt, iż pierwsze posiedzenie Komitetu Centralnego PZPR w stanie wojennym odbyło się w końcu lutego 1982 r. (VII Plenum KC PZPR, 24-25 lutego 1982 r.) Szczególnie widoczne było to w polityce kadrowej (od października 1981 r. do listopada 1984 r. kierownikiem Wydziału Kadr KC PZPR był gen. Tadeusz Dziekan). Wiele decyzji było podejmowanych bez akceptacji odpowiednich instancji partyjnych. Oprócz wojska aspiracje odgrywania istotnej roli w polityce kadrowej zaczęło również zgłaszać Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Podstawowy spór (oprócz, rzecz jasna kwestii personalnych) w kierownictwie PZPR po 13 grudnia dotyczył oczywiście polityki wewnętrznej. W Biurze Politycznym KC PZPR znajdowali się zarówno politycy przekonani o konieczności dalszego zaostrzania represji i zdecydowanej rozprawy z działaczami "Solidarności" najniższego nawet szczebla, jak i działacze skłonni do stopniowego łagodzenia rygorów stanu wojennego. Wraz z wprowadzeniem stanu wojennego, na podstawie uchwalonej przez Biuro Polityczne "Instrukcji kierowania partią w warunkach ogłoszenia stanu zagrożenia bezpieczeństwa państwa" (z 10 grudnia 1981 r.) wprowadzono dyrektywny charakter kierowania partią. W myśl tej instrukcji sekretariat komitetu wojewódzkiego otrzymał prawo podejmowania decyzji należących wcześniej do komitetu wojewódzkiego, podobnie rzecz się miała z sekretariatami komitetów dzielnicowych. Dzięki temu stało się możliwe dokonywanie zmian w składzie władz partyjnych "poprzez kooptację, mianowanie i odwoływanie". Instrukcja ta dała też możliwość podejmowania decyzji normalnie zastrzeżonych dla organów kolegialnych przez "I sekretarza lub innego sekretarza wyznaczonego przez organ wykonawczy nadrzędnego komitetu". Zakres jej stosowania stał się w styczniu 1982 r. przedmiotem sporu dogmatycznego i liberalnego skrzydła PZPR. I tak członek Biura Politycznego i sekretarz Komitetu Centralnego PZPR Hieronim Kubiak ocenił, że dokument ten jest "stosowany zbyt szeroko", a często zastępuje wręcz statut, co jest "niebezpieczne, bo partia już wcześniej była chora na dyrektywne kierowanie". Polemizował z tym inny sekretarz KC, Włodzimierz Mokrzyszczak twierdząc, że "w wielu organizacjach stan jest taki, że można stosować tylko dyrektywny sposób kierowania, przynajmniej przez jakiś czas". Jednym z poważniejszych problemów rozpatrywanych przez przywódców PZPR po wprowadzeniu stanu wojennego stała się postulowana przez Episkopat druga wizyta papieża Jana Pawła II w Polsce. Początkowo była ona planowana na sierpień 1982 r., ale ostatecznie - w wyniku oporu władz PRL, które obawiały się wzrostu oporu społecznego Strony 9/40 Instytut Pamięci Narodowej przeciwko stanowi wojennemu - doszła do skutku dopiero niespełna rok później. Inna sprawa, że przywódcy PZPR najchętniej odłożyliby ją na jeszcze później. Być może, gdyby nie obawy przed reakcją społeczną, nawet ad calendas graecas. Przywódcy partii mieli też, jak wykazało posiedzenie Biura Politycznego PZPR z 11 czerwca 1982 r., inne pomysły "zneutralizowania szkodliwego wpływu" papieża, jak chociażby skrócenie planowanej wizyty do jednodniowego pobytu w Częstochowie czy przełożenie jej na jesień, na październik - przy niekorzystnych warunkach meteorologicznych. W czasie drugiej pielgrzymki w 1983 r., po przemówieniach Jana Pawła II do młodzieży i do wiernych diecezji szczecińskiej wygłoszonych w Częstochowie 18 czerwca, władze oskarżyły papieża o nawoływanie do buntu przeciwko władzy i rozpoczęcia wojny religijnej. Podczas gdy na szczytach PZPR trwały spory i walki frakcyjne, terenowy aparat przystąpił po 13 grudnia do kontrofensywy. Oprócz wspomnianych już wcześniej grup samoobrony powołano także wojewódzkie sztaby informacji i propagandy, które opracowywały i kolportowały materiały propagandowe i agitacyjne (ulotki, plakaty itp.). Ponadto zorganizowano grupy łączników, których zadaniem było utrzymywanie łączności między zakładem pracy, a komitetem partii. Na działania PZPR na szczeblu lokalnym niewątpliwie wpływ miał negatywny stosunek załóg zakładów pracy w stosunku do jej członków. W pierwszych tygodniach stanu wojennego można wręcz mówić o izolacji członków PZPR. Towarzyszyła temu podsycana przez władze atmosfera zagrożenia w szeregach partyjnych, co oczywiście przydawało "bojowości" części jej członków. Z drugiej strony, z partii odchodzili ludzie rozczarowani wybranym przez władzę rozwiązaniem siłowym. Często też wpływ na decyzję o odejściu miała presja środowiska. Odchodzący motywowali swą decyzję względami zdrowotnymi i "rozdźwiękami w rodzinie". Szczególnie dotkliwe straty poniosła PZPR wśród inteligencji. Przykładowo, tylko w ciągu pierwszych dwóch miesięcy stanu wojennego z uczelnianych organizacji partyjnych odeszły 1862 osoby, w tym 136 profesorów i docentów oraz 1068 adiunktów i asystentów. Stanowili oni około 10% członków uczelnianych organizacji PZPR. Wobec niskiego stopnia "upartyjnienia" tego środowiska była to strata szczególnie dotkliwa, tym bardziej iż legitymacje oddawali przeważnie młodzi pracownicy naukowi. Członkowie partii nie ograniczali się jedynie do odchodzenia z PZPR i demonstracyjnego wyrzucania legitymacji partyjnych, ale uczestniczyli również w strajkach i protestach przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego. I tak np. tylko w okresie od 21 do 30 grudnia 1981 r. za udział w strajku w Hucie im. M. Nowotki w Ostrowcu (13-14 grudnia 1981 r.) wydalono z partii 36 osób, skreślono z listy członków 37 osób, ukarano naganą i/lub ostrzeżeniem 69 osób. Ponadto pozbawiono funkcji dwóch sekretarzy oddziałowej organizacji partyjnej. Ostatecznie "odnowiona" Polska Zjednoczona Partia Robotnicza wygrała bitwę w wojnie z "Solidarnością" i niepokornym społeczeństwem. Wygrała bitwę, ale przegrała wojnę. Nie sprawdziła się koncepcja jej przywódcy Wojciecha Jaruzelskiego o ostatecznym umocnieniu socjalizmu do... 1990 roku. WOJSKO POLSKIE W świadomości wielu Polaków dzień 13 grudnia 1981 r. będzie jeszcze długo kojarzyć się z uzbrojonymi żołnierzami na ulicach, pojazdami pancernymi w newralgicznych punktach wielu miast, wojskowymi komisarzami w zakładach pracy czy umundurowanymi postaciami w telewizyjnym okienku. Ludowe Wojsko Polskie we współpracy z organami Ministerstwa Spraw Wewnętrznych realizowało zadania operacyjne, prewencyjno-porządkowe, polityczno-administracyjne i polityczno-propagandowe. Niestety, wiedza o działaniach Wojska Polskiego w ramach przygotowywania i wprowadzania stanu wojennego jest dalece niepełna. Wynika to przede wszystkim z niedostępności materiałów archiwalnych dotyczących resortu obrony narodowej. Według Edwarda Jana Nalepy można wydzielić kilka grup zadań, które były realizowane przez wojsko w stanie wojennym. Należały do nich m.in.: - ochrona i obrona wytypowanych obiektów państwowych, - wspieranie działań interwencyjno-porządkowych organów MSW (mogło to mieć miejsce tylko w wyjątkowych wypadkach i za zgodą lub na rozkaz szefa Sztabu Generalnego WP), - udzielanie ograniczonej pomocy władzom zakładów karnych i aresztów śledczych, - zabezpieczenie broni i amunicji oraz materiałów wybuchowych (m.in. organizowanie systemu przyspieszonego odbioru produkcji zbrojeniowej zakładów przemysłowych). Wojsko w ramach operacji wprowadzenia stanu wojennego rozpoczęło działania już 12 grudnia 1981 r. Tego dnia o Strony 10/40 Instytut Pamięci Narodowej godzinie 23.30 oddziały WP zablokowały cywilne węzły łączności (około 90 obiektów). W pół godziny później zostało zajętych 198 obiektów Polskiego Radia i Telewizji Polskiej. Natomiast 14 grudnia o godzinie 5.00 wojsko przejęło ochronę 250 innych obiektów, w tym czterech lotnisk cywilnych w Gdańsku, Poznaniu, Rzeszowie i Warszawie. Godzinę później skierowano - w celu "poprawy położenia operacyjnego" - w rejon Warszawy, Bydgoszczy, Gdańska, Szczecina, Poznania, Wrocławia i Górnego Śląska 10 związków taktycznych. Ponadto wojsko przystąpiło do ochrony linii komunikacyjnych kolejowych i drogowych. W sumie do zadań związanych ze stanem wojennym w pierwszej dobie jego obowiązywania użyto około 50 % stanu osobowego armii. Do godziny 20.00 dnia 14 grudnia we współpracy z MO wojsko zablokowało główne drogi dojazdowe do Warszawy, Bydgoszczy, Gdańska, Szczecina, Poznania, Wrocławia i Górnego Śląska. Tego samego dnia przejęto też pod ochronę kolejnych dwieście obiektów. Od 14 grudnia jednostki wojskowe wspierały też jednostki resortu spraw wewnętrznych w likwidacji strajków. Rozpoczęto też wzmacnianie sądów i prokuratur wojskowych. W tym celu podjęto uzupełnienia mobilizacyjne. W pierwszych dniach stanu wojennego w akcjach odblokowywania strajkujących zakładów pracy (62 zakłady w 24 miastach) wzięło udział ponad 6000 żołnierzy WP wyposażonych w 580 czołgów, 500 bojowych wozów piechoty i 470 transporterów opancerzonych. Według dostępnych danych, w trakcie operacji wprowadzenia stanu wojennego łącznie użyto około 1750 czołgów i około 500 bojowych wozów piechoty. Natomiast do ochrony obiektów użyto około 15 tys. żołnierzy, a do zabezpieczenia linii komunikacyjnych kolejnych 6 tys. Wokół dużych aglomeracji (Warszawa, Gdańsk, Szczecin, Bydgoszcz, Łódź, Katowice, Poznań, Lublin) rozmieszczono około 70 tys. żołnierzy. Udział wojska w operacji stanu wojennego zmniejszał się w miarę "stabilizacji" sytuacji w kraju. Widać to było chociażby po liczbie ochranianych przez wojsko obiektów. Na początku stanu wojennego żołnierze WP ochraniali ponad 450 obiektów, a już do kwietnia 1982 r. ograniczono ich liczbę o 70. Skala zaangażowania wojska uległa dalszemu zmniejszeniu wraz z zawieszeniem stanu wojennego. Do czasu jego zniesienia wojsko ochraniało już tylko 97 obiektów (w tym wytypowane obiekty PRiTV oraz łączności, zakłady zbrojeniowe, obiekty energetyczne, część lotnisk cywilnych oraz rurociąg "Przyjaźń") siłami około 2,5 tys. żołnierzy. Ponadto wojsko wsparło funkcjonariuszy MO i SOK w ochronie wytypowanych obiektów kolejowych. Innym przejawem działalności wojska były tzw. działania demonstracyjne, czyli przejazdy kolumn wojskowych głównymi ulicami w większych aglomeracjach w celu zastraszenia ich mieszkańców. Miały one cel propagandowy i psychologiczny - obliczone były na zastraszenie społeczeństwa i zniechęcenie go do oporu. Inna sprawa, że działania te raczej nie przyniosły zakładanych efektów. Były prowadzone szczególnie intensywnie w pierwszych dniach stanu wojennego, np. 14 grudnia w Warszawie, 15 i 16 grudnia w Trójmieście, 16 grudnia w Poznaniu, 26-28 grudnia ponownie w Gdańsku i Gdyni. W kilku przypadkach zdecydowano się też na przelot na niskich pułapach maszyn bojowych np. 15 grudnia nad Gdańskiem, Gdynią, Elblągiem i Koszalinem. Zdecydowano się również na użycie kutrów rakietowych, np. 16 grudnia w portach Gdańska i Gdyni. O ile w pierwszym etapie działań użyto jednostek operacyjnych (np. w Warszawie 16 Dywizji Pancernej z Elbląga i 4 Dywizji Zmechanizowanej z Krosna Odrzańskiego), to wraz z upływem czasu zaczęto na ich miejsce wprowadzać bataliony odwodowe szefów Wojewódzkich Sztabów Wojskowych. Zmniejszeniu ulegała też liczba tych jednostek: z 49 na początku 1982 r. (kilkanaście tysięcy żołnierzy) do 38 w maju 1982 r. (około 7500 żołnierzy) i dziewięciu po zawieszeniu stanu wojennego (około 1900 żołnierzy). Łącznie do końca grudnia 1982 r. do działań w obrębie aglomeracji miejskich wydzielono siły sześciu związków taktycznych. Natomiast do działań interwencyjnych, blokujących, demonstracyjnych i patrolowych użyto na terenie każdego województwa po jednym batalionie odwodowym oraz 18 batalionów manewrowych. Do ochrony obiektów specjalnych (np. budynków PZPR i gmachów rządowych) i linii komunikacyjnych użyto dalszych 17 tys. żołnierzy. Rozwinięto do stanu wojennego 244 jednostki, powołując żołnierzy rezerwy. Ponadto dla potrzeb MSW wykonano 946 tzw. samolotów (łącznie 349 godzin). Istotnym elementem aktywności wojska w stanie wojennym była działalność komisarzy wojskowych. Zostali oni powołani w niektórych resortach (np. w resorcie wymiaru sprawiedliwości), przy okręgach wojskowych, w województwach, w miastach i gminach oraz w zakładach pracy. Ich podstawowym zadaniem było czuwanie nad prawidłowym przebiegiem pracy w instytucjach zmilitaryzowanych, a także zapobieganie wrogim wystąpieniom na ich terenie. Ponadto czuwali oni nad realizacją zadań ustalanych przez władze w okresie stanu wojennego. W tym zakresie mieli współpracować z lokalnymi funkcjonariuszami PZPR. Współpraca ta nie zawsze układała się najlepiej, szczególnie Strony 11/40 Instytut Pamięci Narodowej gdy po kilku pierwszych dniach "przebudzili" się działacze partyjni i zaczęli stawiać wojskowym różne żądania. Zaczęło dochodzić do sporów kompetencyjnych, gdyż "aktyw" partyjny poczuł się zagrożony uszczupleniem swej roli (komisarze spowodowali ograniczenie roli nomenklatury partyjnej). Różny był też stosunek komisarzy do pracowników zmilitaryzowanych zakładów. Zdarzały się przypadki, że komisarze sprzyjali pracownikom i na przykład występowali w obronie osób sądzonych za udział w strajku. Propaganda stanu wojennego przedstawiała komisarzy jako zaradnych i troskliwych gospodarzy, którzy zaprowadzali porządek w fabrykach, urzędach czy na kolei. W rzeczywistości bywało zupełnie inaczej, nierzadko byli to ludzie przypadkowi, nieprzygotowani do sprawowania swej funkcji. Często więc komisarze zajmowali się tak istotnymi problemami, jak np. odśnieżanie. Działali przez cały okres stanu wojennego, z tym że po jego zawieszeniu liczba ich uległa zmniejszeniu z 980 do 640. Kontynuowali oni swoją działalność w między innymi w resortach i urzędach centralnych, kuratoriach oświaty i wychowania, instytucjach górnictwa i energetyki oraz w blisko dwustu wytypowanych zakładach pracy. Nie można też zapomnieć o działalności terenowych grup operacyjnych, które swoją działalność rozpoczęły jeszcze przed stanem wojennym (powołane 23 października 1981 r.). Utworzono je pod pozorem kontroli zakładów pracy w zakresie spraw związanych z obronnością kraju, a w stanie wojennym miały służyć pomocą komisarzom. W ich pracach uczestniczyło około 5000 żołnierzy zawodowych i 3000 żołnierzy służby zasadniczej (wraz z zawieszeniem stanu wojennego zakończyły działalność wszystkie wojewódzkie grupy operacyjne z wyjątkiem województw uznanych za najbardziej zagrożone działalnością opozycji: stołeczno-warszawskiego, katowickiego i gdańskiego). Jak stwierdzano podczas posiedzenia Rady Wojskowej MON w dniu 5 marca 1982 r., pełnomocnicy KOK i członkowie terenowych grup operacyjnych byli niejako kotwicą WRON w terenie. Zapewniali realizację zadań "na rzecz wychodzenia z kryzysu" i umacniali socjalistyczne państwo. Stan wojenny spowodował mobilizację komórek wojska odpowiedzialnych za propagandę. Zadaniem propagandy wojskowej było "kształtowanie wysokiej świadomości politycznej składu osobowego Sił Zbrojnych, jego świadomości moralno-politycznej i gotowości bojowej do obrony socjalistycznego państwa przed kontrrewolucyjnym zagrożeniem". Miała temu służyć konsolidacja wojskowych wokół zadań określonych przez WRON oraz oczywiście demaskowanie i neutralizacja poczynań "grup antysocjalistycznych". Po 13 grudnia wydrukowano 40 plakatów o łącznym nakładzie 500 tys. egzemplarzy, 300 ulotnych materiałów propagandowych o łącznym nakładzie 660 tys. egzemplarzy przygotowanych przez Zarząd Propagandy i Agitacji Głównego Zarządu Politycznego WP. Materiały propagandowe opracowywano także w zarządach politycznych okręgów wojskowych oraz w mniejszym stopniu w wydziałach i sekcjach politycznych związków taktycznych i oddziałów. W Zarządzie Propagandy i Agitacji GZP WP utworzono nawet nieetatowy zespół ds. propagandy ulotnej. Opracowywał on ulotki w ciągu 24-36 godzin. Opracowano w nim 374 wzory ulotek w łącznym nakładzie ponad 4 mln egzemplarzy. Podobne zespoły, na mniejszą już skalę, działały na szczeblu okręgów wojskowych. Specjalne grupy propagandowe utworzono też w jednostkach wojskowych wykonujących "zadania specjalne" na terenie strajkujących zakładów pracy. W myśl wytycznych wojskowi propagandziści mieli docierać do załóg wozów bojowych tuż przed ich przystąpieniem do pacyfikacji strajkujących zakładów pracy. Wojsko, podobnie jak MSW, wsparło działalność środków masowego przekazu, szczególnie telewizji. Na początku stanu wojennego program telewizyjny nadawano z zapasowego studia telewizyjnego, obsługiwanego przez specjalistów wojskowych i mieszczącego się na terenie pułku łączności przy ul. Żwirki i Wigury w Warszawie. Programy były przygotowywane przez dziennikarzy z redakcji wojskowych Polskiego Radia i Telewizji, którzy zastąpili prezenterów telewizyjnych i radiowych (kilku cywilów-prezenterów Dziennika Telewizyjnego na własną prośbę występowało w mundurach wojskowych). Działalność propagandową telewizji wspierali również realizatorzy wojskowej Wytwórni Filmowej "Czołówka". Powstawały w niej kroniki stanu wojennego oraz kilka cykli publicystycznych, w tym szeroko rozpowszechniany również w telewizji tryptyk "Gdy ważą się losy narodu", "Dni nadziei, dni dramatu", "Czas pracy, czas nadziei". W propagandzie wojskowej na dużą skalę wykorzystywano tzw. ruchome środki propagandy specjalnej. Do dyspozycji wydzielonych grup operacyjnych, tworzonych przez dowództwa okręgów przekazano m.in. 23 rozgłośnie elektroakustyczne oraz pięć drukarń polowych. W Warszawie uruchomiono polowy zespół redakcyjno-poligraficzny, którego zadaniem było przygotowywanie audycji elektroakustycznych, tekstów ulotek, apeli, plakatów oraz ich druk. Powstało około 120 wzorów ulotek o łącznym nakładzie 2,5 mln egzemplarzy, z czego około 50 tys. egzemplarzy z Strony 12/40 Instytut Pamięci Narodowej gatunku czarnej propagandy (specjalny gatunek propagandy posługującej się świadomym kłamstwem) i szarej propagandy (zawierającej nieco prawdy, ale odpowiednio przetworzonej). Wojsko uczestniczyło również w prognozowaniu rozwoju sytuacji w kraju. W grudniu 1982 r. został utworzony Nieetatowy Zespół Prognoz Politycznych składający się z pracowników Głównego Zarządu Politycznego WP, Wojskowej Akademii Politycznej oraz Instytutu Badań Społecznych WAP. Podczas stanu wojennego zespół ten przygotował około 120 informacji, ekspertyz, prognoz, powielonych w 240 tys. egzemplarzy. Bezpośrednio po feriach zimowych, na przełomie 1981 i 1982 r., w całym kraju odbyły się spotkania oficerów z nauczycielami i młodzieżą szkół ponad podstawowych i starszych klas szkół podstawowych. W ramach tej akcji przeprowadzono blisko 20 400 spotkań, w których uczestniczyło ponad 1,2 mln uczniów i 50 tys. nauczycieli. Z kolei podczas wakacji 1982 r. w ramach akcji "Lato 82" lektorzy wojskowi dotarli do większości obozów i kolonii. Łącznie przeprowadzono około 4000 spotkań, w których wzięło udział 250 tys. dzieci i młodzieży. Działania te kontynuowano również w późniejszym okresie. Działania w podobnej skali podjęto wobec młodzieży akademickiej. Studia wojskowe uczelni wspierali oficerowie z zarządów politycznych okręgów. Nie zaniedbano również załóg zakładów pracy. Przykładowo na przełomie sierpnia i września oraz w listopadzie 1982 r. około 6 tys. oficerów zorganizowało ponad 30 tys. spotkań lektorskich z robotnikami, często w godzinach pracy. Działalność propagandowa w okresie stanu wojennego była niewątpliwie największą operacją tego typu w powojennych dziejach ludowego Wojska Polskiego. O jej skali świadczy fakt, iż po raz pierwszy zastosowano metody oddziaływania na ogół społeczeństwa, a nie na jego wybrane grupy. MINISTERSTWO SPRAW WEWNĘTRZNYCH Choć posiedzenie Rady Państwa, która formalnie wprowadziła stan wojenny, rozpoczęło się o godzinie 1.00 w nocy 13 grudnia 1981 r., to rozkaz rozpoczynający akcję "Synchronizacja" (rozpoczęcie działań resortu spraw wewnętrznych w ramach operacji wprowadzenia stanu wojennego) został przekazany do komendantów wojewódzkich MO już dziewięć godzin wcześniej. Jako pierwszy o 15.48 otrzymał go komendant wojewódzki MO w Katowicach płk Jerzy Gruba. Co ciekawe rozkaz ten nakazywał rozpoczęcie pierwszych działań jeszcze przed formalnym wprowadzeniem stanu wojennego. 12 grudnia 1981 r. o godzinie 23.30 miała się rozpocząć operacja "Azalia" polegająca na zajęciu obiektów Polskiego Radia i TV oraz zablokowaniu łączności telekomunikacyjnej. Na godzinę 24.00 wyznaczono z kolei rozpoczęcie operacji "Jodła", czyli akcji internowania. Rozkaz przekazany przez wiceministra gen. Bogusława Stachurę zawierał też polecenie rozpoczęcia operacji "Klon" (przeprowadzenie przez funkcjonariuszy resortu rozmów ostrzegawczych z osobami, o których sądzono, iż mogą podjąć wrogą działalność), "Agora" (rozpoznawanie miejsc pobytu osób przewidzianych do internowania) i "Troska" (gotowość do realizacji planu ochrony i obrony rodzin funkcjonariuszy). 13 grudnia 1981 r. o godzinie 0.30 został przesłany do komendantów wojewódzkich MO i komendantów szkół resortowych w Szczytnie, Pile i Słupsku szyfrogram nakazujący wprowadzenie o godzinie 6.00 kolejnych elementów operacji wprowadzenia stanu wojennego, ujętych w tabeli sygnałów "Synchronizacja". Były to m.in. operacje oznaczone kryptonimami: "Bryza" - wzmocnienie gminnych posterunków MO członkami ORMO, "Gwarek" - wstrzymanie wyjazdów prywatnych za granicę i ograniczenie wyjazdów służbowych, "Hajduk" - ograniczenie swobody działania personelu placówek dyplomatycznych i konsularnych państw kapitalistycznych, "Hala" - uniemożliwienie obywatelom PRL wejście do placówek dyplomatycznych i konsularnych państw kapitalistycznych, "Enigma" - zaostrzenie kontroli wykorzystania urządzeń poligraficznych i środków łączności w instytucjach, "Hamulec" - ograniczenie działalności korespondentów z krajów kapitalistycznych, "Lokata" - wycofanie broni palnej od wybranych osób, a także wydanie broni wyselekcjonowanym aktywistom partyjnym, "Kadet" - ograniczenie automatycznego ruchu telefonicznego, teleksowego i telegraficznego w relacjach międzymiastowych do potrzeb kierowania państwem, obronności oraz bezpieczeństwa i porządku publicznego. Operacją "Azalia" objęto 320 obiektów, w tym 60 w Warszawie, a zakończono ją o 4.00 rano bez żadnych prób oporu czy incydentów. W akcji uczestniczyło 700 funkcjonariuszy resortu spraw wewnętrznych oraz 1218 żołnierzy podległych MON, 1532 żołnierzy Wojsk Ochrony Pogranicza oraz 1669 żołnierzy Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych. W jej efekcie władze za pośrednictwem radia i telewizji mogły zorganizować zmasowaną kampanię informacyjno-propagandową, a ludziom należącym do opozycji uniemożliwiono kontaktowanie się i podjęcie Strony 13/40 Instytut Pamięci Narodowej zorganizowanej akcji protestacyjnej w skali kraju. Choć operację "Jodła" (internowanie wytypowanych wcześniej działaczy opozycji) wyznaczono na godzinę 24.00, to faktycznie internowania rozpoczęto jeszcze przed północą. Pierwszej nocy internowano 3173 osoby, a do 22 grudnia 1981 r. 5179 osób. Internowania udało się uniknąć jedynie nielicznym przywódcom "Solidarności" (byli to m.in. Zbigniew Bujak, Władysław Frasyniuk, Bogdan Lis, Mieczysław Gil). W ramach operacji "Klon" (rozmów ostrzegawczych z osobami, które podejrzewano, iż mogą podjąć wrogą działalność) do 14 grudnia przeprowadzono 394 rozmowy profilaktyczne. W ich trakcie deklarację lojalności złożyło 349 osób, odmówiło zaś 45. Do 24 grudnia 1981 r. odbyło się 6307 "rozmów", w trakcie których oświadczenie zobowiązujące do niepodejmowania wrogiej działalności podpisało 5625 osób, zaś 409 odmówiło jego podpisania (wszystkie te osoby zostały internowane). W wyniku tych działań władzom udało się rozbić struktury "Solidarności", co z kolei w istotny sposób wpłynęło na ograniczenie rozmiarów strajków i akcji protestacyjnych. Oczywiście nie oznaczało to zaprzestania akcji internowań i rozmów profilaktycznych. I tak od 22 grudnia 1981 r. do 25 lutego 1982 r. internowano kolejne 1444 osoby (w tym 160 osób za działalność kryminalną). Równocześnie do końca lutego zwolniono 2505 osób. W tym samym czasie przeprowadzono 23 504 rozmów profilaktyczno-ostrzegawczych, w wyniku których 19 622 ludzi podpisało deklaracje lojalności. Łącznie do 27 grudnia 1982 r. internowano 10 132 osoby (w tym 409 osób za działalność kryminalną. W tym samym czasie przeprowadzono 32023 rozmowy profilaktyczno-ostrzegawcze, które zakończyły się podpisaniem deklaracji lojalności przez 23 226 osób. Innym istotnym działaniem w pierwszych dniach stanu wojennego była likwidacja strajków. Skoncentrowano się na likwidacji strajków okupacyjnych i odblokowaniu dużych zakładów pracy wpływających na stan nastrojów w poszczególnych regionach. Wobec strajkujących podjęto różnorodne działania. Z reguły najpierw do strajkujących udawali się przedstawiciele prokuratury, MO i WP w celu przedstawienia konsekwencji prawnych strajku. W wielu przypadkach przedstawiane przez nich groźby skłaniały ludzi do przerwania lub niepodejmowania strajku (np. w Fabryce Amortyzatorów "Polmo" w Krośnie). Tam gdzie argumenty słowne okazywały się nieskuteczne, przeprowadzano demonstracje siły oraz blokowano zakłady pracy. Towarzyszyły temu zmiękczające opór apele wygłaszane przy użyciu urządzeń nagłaśniających. W ich wyniku strajkujący opuszczali zakłady pracy bez użycia siły (np. Stocznia Remontowa "Parnica" w Szczecinie czy Zakłady im. Świerczewskiego w Warszawie). Do pacyfikowania strajkujących zakładów pracy przy użyciu siły doszło w 40 zakładach spośród 199 strajkujących w grudniu 1981 r.. Największe rozmiary miały akcje w takich zakładach jak Huta im. Lenina, stocznie w Gdańsku i Szczecinie, Huta Warszawa, Ursus, WSK Świdnik, kopalnie "Wujek", "Borynia" i "Staszic". Wyjątkowo tragiczny przebieg miała akcja w kopalni "Wujek", gdzie interweniujący funkcjonariusze użyli broni, w wyniku czego zginęło dziewięciu górników, a kilkudziesięciu zostało rannych. W niektórych województwach wskutek rozpoznania planów działaczy "Solidarności" i kontrakcji funkcjonariuszy MO i SB sparaliżowano próby rozpoczęcia akcji protestacyjnych. Tak było w województwach suwalskim, słupskim, radomskim, chełmskim czy zielonogórskim. W ocenie MSW od 4 stycznia 1982 r. wszystkie zakłady pracowały już "normalnie"; jako ostatni 28 grudnia 1981 r. zakończył się strajk w kopalni "Piast". Akcje pacyfikacyjne przeprowadzano nie tylko w zakładach pracy. Do podobnych działań dochodziło też na niektórych uczelniach. Do użycia siły doszło m.in. na uniwersytecie i politechnice we Wrocławiu, w SGGW w Warszawie. Służba Bezpieczeństwa starała się również neutralizować działalność opozycji w wielkich zakładach pracy. Służyło temu m. in. zwielokrotnienie agentury, bieżąca kontrola operacyjna tych zakładów i wprowadzanie do nich funkcjonariuszy resortu na stanowiska robocze. Zajmując w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. siedziby regionów NSZZ "Solidarność" funkcjonariusze MSW zarekwirowali materiały związku (np. w regionie "Mazowsze" przejęto około pół tony dokumentacji) oraz przejęli zdecydowaną większość bazy poligraficznej związku. W efekcie w pierwszych dniach stanu wojennego nielegalne druki były rzadkością. Sytuacja ta jednak nie trwała długo i już w pierwszej połowie lutego 1982 r. w stosunku do pierwszej połowy stycznia organa MSW odnotowały trzykrotny wzrost ilości kolportowanych druków. Gdy w grudniu 1981 r. stwierdzono ich 400, to w kwietniu 1982 r. już 1659. W 1982 r. ukazało się poza zasięgiem cenzury ponad 800 tytułów nielegalnych czasopism, wydano też ponad trzysta książek i broszur. Oczywiście resort nie pozostawał bezczynny. W ramach walki z nielegalną poligrafią Służba Bezpieczeństwa (SB) Strony 14/40 Instytut Pamięci Narodowej rozpoznawała punkty produkcji i rozdziału, dokonywała okresowych "nalotów" na rozpoznane i prawdopodobne punkty kolportażu, przejmowała operacyjnie materiały przeznaczone do rozpowszechnienia, aresztowała ludzi prowadzących podziemną działalność i podstawiała w ich miejsce własnych "fachowców", wchodziła w struktury opozycyjnej informacji i propagandy, a nawet drukowała w opanowanych punktach materiały dezinformacyjne. Do listopada 1982 r. SB zlikwidowała 360 nielegalnych drukarń i skonfiskowała 1200 maszyn poligraficznych. Najistotniejszym środkiem paraliżującym opór społeczny były oczywiście aresztowania. Już w pierwszej dekadzie stanu wojennego za działania o charakterze politycznym aresztowano 491 osób (prokuratury powszechne 336 osób, a prokuratury wojskowe 155 osób). Do czasu zawieszenia stanu wojennego w ramach spraw prowadzonych przez SB i MO na podstawie dekretu o stanie wojennym - aresztowano 2340 osób (spośród 13 420 aresztowanych ogółem). Spośród osób aresztowanych w ramach spraw prowadzonych przez SB i MO skazano 1650 osób (w tym samym okresie skazano ogółem 5981 osób). Jednym z najważniejszych zadań funkcjonariuszy MO było zapobieganie demonstracjom ulicznym. Do działań represyjnych doszło w grudniu 1981 r. łącznie w 102 przypadkach na terenie 13 województw. Najpoważniejsze manifestacje w pierwszych dniach stanu wojennego miały miejsce w Gdańsku (16 i 17 grudnia 1981 r.). Podczas ich rozpędzania śmierć poniósł jeden z demonstrantów, a według oficjalnych danych rannych było 196 uczestników zajść, 179 funkcjonariuszy MO i 2 żołnierzy WP. W czasie stanu wojennego wprowadzono też oficjalną cenzurę korespondencji (w rzeczywistości zresztą działającą z różnym nasileniem przez cały okres PRL). Jej najbardziej znanym przejawem był ostrzegawczy komunikat w słuchawce telefonicznej "rozmowa kontrolowana, rozmowa kontrolowana ...". W rzeczywistości jednak SB nie miała możliwości technicznych podsłuchiwania wszystkich rozmów. Na podstawie zarządzenia ministra spraw wewnętrznych z 12 grudnia 1981 r. utworzono nowe organa cenzury. W ramach MSW powstał Główny Urząd Cenzury, 49 wojewódzkich urzędów cenzury stanowiących jednostki organizacyjne komend wojewódzkich MO i rejonowe urzędy cenzury (ostatecznie utworzono tylko jeden w Gdyni). Do ich zadań należało m.in. ujawnianie osób prowadzących wrogą lub przestępczą działalność, przeciwdziałanie kolportażowi wrogich wydawnictw oraz zwalczanie wrogiej propagandy. Cenzurze podlegały przesyłki pocztowe (listy, paczki), korespondencja telekomunikacyjna (telegramy, teleksy) i rozmowy telefoniczne. Do końca 1982 r. ocenzurowano i skontrolowano operacyjnie 82,8 mln listów, 3 mln paczek oraz 10,9 mln telegramów i teleksów. Zatrzymano około 930 tys. dokumentów, w tym 35,4 tys. ulotek i wydawnictw "Solidarności", ponad 25 tys. dokumentów przesłanych w ramach akcji protestacyjnej "Amnesty International" z Europy Zachodniej, Kanady i Stanów Zjednoczonych do władz PRL, 65 tys. pocztówek (głównie z Włoch, Francji i Szwecji) z żądaniem uwolnienia internowanych oraz odwołania stanu wojennego, 12,6 tys. dokumentów skierowanych do zachodnich rozgłośni radiowych i 700 dokumentów z tych rozgłośni do adresatów w kraju, a także 54,5 tys. tzw. listów żebraczych. Rosła tez liczebność armii tajnych współpracowników SB (rola ich po 13 grudnia wyraźnie wzrosła). Tylko w pierwszym tygodniu stanu wojennego funkcjonariusze resortu pozyskali do współpracy 1597 osób. Na koniec pierwszego roku stanu wojennego liczba tajnych współpracowników wzrosła z 35265 na koniec 1981 r. do 45486, by rok później już po formalnym zakończeniu stanu wojennego sięgnąć 55267 osób. MSW prowadziło z ich pomocą na szeroką skalę działalność dezintegracyjną w środowiskach opozycyjnych. Wprowadzając do nielegalnych struktur swych tajnych współpracowników, SB podejmowała kombinacje operacyjne umożliwiające zajęcie stanowisk przywódczych lub przynajmniej łączników miedzy ogniwami konspiracyjnymi. Głównym osiągnięciem służb specjalnych PRL w tej dziedzinie było utworzenie "własnej" struktury konspiracyjnej, pod nazwą Międzyregionalnej Komisji Obrony "Solidarności". MKO było sterowane przez osobowe źródła informacji wywodzące się również z czołówki pierwszej "Solidarności". Na jej potrzeby Departament PESEL MSW przygotowywał pismo "Bez Dyktatu" - notabene kolportowane również przez SB. Do kontroli działań podziemia wykorzystywano również technikę operacyjną, systematycznie dokonywano przeszukań lokali, prewencyjnych zatrzymań itp. Działaczy opozycji nie tylko zatrzymywano i aresztowano, ale również namawiano do emigracji z Polski, akcja ta nie przyniosła zresztą większych rezultatów. Oprócz "Solidarności" szczególnie wiele uwagi poświęcono działaczom Konfederacji Polski Niepodległej i rozwiązanego Komitetu Samoobrony Społecznej KOR. Warto w tym miejscu przypomnieć, że w czerwcu 1982 r. w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych utworzono Biuro Studiów czyli specjalną komórkę SB do zwalczania opozycji demokratycznej. Pracę operacyjną Biura Studiów MSW skoncentrowano na zwalczaniu, infiltrowaniu i kontroli środowisk kierowniczych Strony 15/40 Instytut Pamięci Narodowej NSZZ "Solidarność". Chyba najbardziej znaną operacją tej komórki Służby Bezpieczeństwa była operacja w celu nie dopuszczenia do otrzymania pokojowej Nagrody Nobla w 1982 r. przez przewodniczącego "Solidarności" Lecha Wałęsa. W tym celu przy pomocy czołowego resortowego "fałszerza" wyprodukowano rzekome doniesienia tajnego współpracownika o pseudonimie "Bolek" (czyli L. Wałęsy) z początku lat osiemdziesiątych i dostarczono je (z pomocą wywiadu) członkom jury przyznającym nagrodę. Podejmowano też działania przeciwko środowiskom wspierającym opozycję. Szczególnie aktywnie prowadzono działalność operacyjną w środowiskach akademickich, twórczych i kościelnych. W ramach tych działań przeprowadzono akcję weryfikacyjną w szkolnictwie wszystkich szczebli, od podstawowego do wyższego, oraz w Polskiej Akademii Nauk. Jednocześnie objęto ochroną osoby współpracujące z władzami, a określane przez opozycję mianem kolaborantów. Próbowano także przełamywać różne formy bojkotu (np. telewizji i radia przez aktorów) poprzez lansowanie młodych i nieznanych twórców, oraz działania propagandowe. Wykorzystywano też rozmowy ostrzegawcze dla kompromitowania autorów różnych petycji i skarg, a następnie kompromitowano ich przez publikowanie tych rozmów (wcześniej odpowiednio spreparowanych) w środkach masowego przekazu. Do szczególnie drastycznych działań należały tzw. działania nękające. Tutaj funkcjonariusze SB okazali się nader pomysłowi. Podstawową metodą nękania niepokornych były listy i telefony nękające, często z pogróżkami pod adresem nie tylko samego "Figuranta", ale również najbliższej rodziny. Niekiedy działania były bardzo drastyczne. Na przykład Jackowi Fedorowiczowi "nieznani sprawcy" spalili samochód.. Zadzwoniono również do aktora Teatru Nowego Zygmunta Listkiewiczowi z wezwaniem do Poradni "W" (wenerologicznej), a w imieniu rzekomej dziewczyny zarażonej przez niego kiłą wysłano list do żony aktora. Z kolei wobec Stanisława Brejdyganta funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa wybrali metodę zastraszania. Zagrożono mu w imieniu rzekomej grupy anarchistycznej wykonaniem na nim wyroku śmierci w przypadku nie wpłacenia pieniędzy na Centrum Zdrowia Dziecka. Funkcjonariusze MSW brali również aktywny udział w tworzeniu nowych związków zawodowych. Typowali i ochraniali kandydatów tworzonych grup inicjatywnych, wprowadzali w ich skład agentów, niekiedy także szkolili. Zabezpieczono też sojusznicze Zjednoczone Stronnictwo Ludowe przed wpływami "prawicy ludowej", a podobne działania podjęto wobec innych organizacji społeczno-politycznych. Działaniom dyscyplinującym i operacyjnym towarzyszyła akcja propagandowa podjęta przy współudziale i inspiracji służb resortu spraw wewnętrznych. Jak oceniano, w samym MSW nigdy wcześniej przed stanem wojennym Służba Bezpieczeństwa nie została tak mocno zaangażowana w działalność środków masowego przekazu, w tym także od strony organizacyjnego i kadrowego zabezpieczenia funkcjonowania środków masowego przekazu. W ramach podjętej akcji propagandowej na antenie telewizji i radia wystąpiło szereg znanych działaczy "Solidarności" pozyskanych przez SB, którzy krytycznie oceniali działalność związku przed 13 grudnia 1981 r. Największym sukcesem w tej dziedzinie było wystąpienie przywódcy NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych Jana Kułaja. Wystąpieniom tym towarzyszyły audycje radiowe i telewizyjne oraz artykuły prasowe powstałe z inspiracji lub przy współudziale funkcjonariuszy resortu spraw wewnętrznych. Nie należy też zapominać, że to organa MSW były dla kierownictwa PZPR jednym z ważniejszych (jeśli nie głównym) źródłem informacji o sytuacji społeczno-politycznej w kraju, a w szczególności o zamierzeniach opozycji. Resort przekazywał najróżniejszego rodzaju materiały, od krótkich meldunków (tzw. "błyskawic") po opracowania syntetyczne (np. o programie ugrupowań opozycyjnych). Ten przejaw działalności resortu spraw wewnętrznych był o tyle istotny, że informacje z MSW (bardzo często zresztą nieścisłe) stanowiły jedną z głównych przesłanek decyzji podejmowanych na najwyższych szczeblach władzy. Dane MSW stanowiły też podstawę wielu decyzji personalnych i strategicznych w stanie wojennym, również dotyczących weryfikacji różnych grup zawodowych. To właśnie w MSW opracowano wytyczne dotyczące weryfikacji dziennikarzy, a pracownicy resortu zasiadali w komisjach weryfikujących. Inną formą aktywności resortu, prowadzoną głównie przez funkcjonariuszy MO, była walka ze spekulacją. Rozpoczęta jeszcze w 1980 r., w stanie wojennym służyła głównie celom propagandowym. Z jednej strony ukazywała winnych złej sytuacji rynkowej czyli spekulantów, z drugiej zaś wskazywała na troskę władzy o obywateli. W działaniach tych oprócz funkcjonariuszy MO udział brali członkowie brygad robotniczych i ORMO oraz przedstawiciele Państwowej Inspekcji Handlowej, a także innych organów kontroli państwowej i resortowej. Wyniki były niezbyt imponujące. Przykładowo w 1982 r. 10 400 członków brygad robotniczych i 9080 członków Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej oraz trudna do określenia liczba milicjantów doprowadziły do wszczęcia 896 postępowań przygotowawczych (w tym 440 z przepisów Strony 16/40 Instytut Pamięci Narodowej ustawy o zwalczaniu spekulacji), skierowania 3462 wniosków do kolegiów ds. wykroczeń i ukarania 9769 osób mandatami karnymi. Przedsięwzięciem ściśle związanym ze stanem wojennym, była walka z osobami "uchylającymi się od pracy". Obowiązek pracy został wprowadzony rozporządzeniem Rady Państwa z 30 grudnia 1981 r. Działania w celu jego wyegzekwowania podjęła MO we współdziałaniu z organami ds. zatrudnienia. Funkcjonariusze MO prowadzili działania rozpoznawcze, ujawniając osoby objęte obowiązkiem pracy, przeprowadzali też rozmowy ostrzegawcze i poszukiwali osób, które nie zgłaszały się na wezwania terenowych organów administracji państwowej. Przykładowo w styczniu 1982 r. w ramach tej akcji przeprowadzono operację "Posesja". W czasie jej trwania milicjanci przeprowadzili ponad 9 tys. rozmów ostrzegawczych i ujawnili 4214 "pasożytów społecznych", zaś w ciągu dwóch miesięcy - stycznia i lutego przekazali organom zajmującym się zatrudnieniem informacje o blisko 57 tys. osób podlegających obowiązkowi pracy. Równocześnie do końca marca 1982 r. funkcjonariusze MO sporządzili 1589 wniosków o ukaranie do kolegiów ds. wykroczeń. Działania te przynosiły wymierne efekty. Kiedy bowiem w 1981 r. zarejestrowano w ewidencji milicyjnej 50 949 osób uchylających się od pracy, to na początku 1982 r. było ich już 48 439, a w pierwszym kwartale 1982 r. liczba ta zmniejszyła się o dalsze 7132 osoby. Niezależnie od tych działań MO podejmowało we współpracy z organami wojskowymi działania przeciw osobom uchylającym się od służby wojskowej. W ramach tej akcji jedynie w styczniu 1982 r. przekazano rejonowym komendom uzupełnień dane o 25 059 rezerwistach i poborowych, z których do końca lutego do wojska wcielono 7000 "pasożytów". O skali działań polskiego aparatu spraw wewnętrznych świadczy też zakres pomocy udzielanej przez "bratnie" służby. I tak wkrótce po 13 grudnia z NRD do Polski trafiło m.in. 10 transporterów opancerzonych, około 360 tys. granatów łzawiących, prawie 41 tys. świec dymnych oraz ponad 20 tys. pałek. Z CSRS przysłano z kolei 32,5 tys. granatów łzawiących, 7,5 tys. pałek zwykłych i 660 szturmowych. Największą hojnością wykazano się na Kremlu skąd nadeszło 25 transporterów opancerzonych, ponad 10 tys. ćwiczebnych granatów łzawiących i 2 tys. ton benzyny (dowództwo wojsk sowieckich w Polsce przekazało dalszych 12 tys. ćwiczebnych granatów łzawiących). Ponadto do końca lutego 1982 r. sowieccy towarzysze przesłali w darze funkcjonariuszom MO i SB 6200 kg produktów żywnościowych, 6760 butelek alkoholu, 44,5 tys. sztuk papierosów. Na potrzeby stanu wojennego w służbach podległych resortowi spraw wewnętrznych (MO, Rezerwowe Oddziały Milicji Obywatelskiej) zmobilizowano prawie 46 tys. ludzi. Mimo że w blisko 42% byli to członkowie "Solidarności", akcja mobilizacji przebiegała prawidłowo (zanotowano tylko jeden fakt odmowy wykonywania rozkazu). Funkcjonariusze resortu spraw wewnętrznych w ocenie przełożonych dobrze wywiązali się ze swoich obowiązków w stanie wojennym, czego wyrazem były licznie rozdawane nagrody finansowe, awanse, odznaczenia i dyplomy. Ogółem w 1982 r. funkcjonariusze resortu przeprowadzili 924 akcje w celu "przywrócenia porządku", rannych zostało 814 funkcjonariuszy (z tego 122 hospitalizowano). W tym czasie według oficjalnych danych zginęło w wyniku użycia przez milicję broni 15 osób, a dalszych 178 osób zostało rannych. Największy zasięg i najtragiczniejszy przebieg miały demonstracje w dniu 31 sierpnia 1982 r. z okazji drugiej rocznicy podpisania porozumień sierpniowych. Najkrwawszy przebieg miały wydarzenia w Lubinie (3 ofiary śmiertelne), Wrocławiu (jedna ofiara śmiertelna) i Gdańsku (jedna ofiara śmiertelna). Sam przebieg demonstracji był zależny nie tylko od postawy manifestujących, ale też w znacznej mierze od postawy "służb porządkowych". Doskonałym przykładem może być przebieg demonstracji 1 i 3 maja 1982 r. Dużo spokojniejszy przebieg miały obchody 1 maja, co wynikało z przyjętej przez władze (ze względów propagandowych) zasady "ograniczonego reagowania", natomiast dwa dni później, gdy w MSW przyjęto zasadę "szybkich i skutecznych działań rozpraszających", doszło do gwałtownych starć, z ofiarami śmiertelnymi (po jednej osobie w Warszawie, Szczecinie i Krakowie). Do końca 1982 r. funkcjonariusze resortu zatrzymali około 28 tys. ukrywających się osób. Jednym z największych sukcesów resortu było aresztowanie 5 września 1982 r. Władysława Frasyniuka, przewodniczącego Regionalnego Komitetu Strajkowego Dolny Śląsk i członka Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej NSZZ "Solidarność". Natomiast aż do maja 1985 r. na wolności pozostawał inny przywódca "Solidarności" Zbigniew Bujak, przewodniczący Regionalnego Komitetu Wykonawczego Mazowsze i członek Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej NSZZ "Solidarność". W latach osiemdziesiątych stał się on postacią legendarną, szczególnie gdy uciekł po zatrzymaniu przez SB na początku 1983 r. W tym samym czasie funkcjonariusze MSW ujawnili 677 nielegalnych ugrupowań (np. 26 sierpnia 1982 r. w Warszawie zatrzymano czterech członków Międzyzakładowego Robotniczego Komitetu "Solidarności", 30 listopada 1982 r. Strony 17/40 Instytut Pamięci Narodowej kolejnych pięciu, a 12 grudnia 1982 r. następnych trzech), zlikwidowali 360 punktów poligraficznych, przejęli niespełna 1,2 tys. różnych urządzeń powielających oraz 468 maszyn do pisania, 730 tys. ulotek, 4 tys. plakatów oraz 340 tys. broszur i innych wydawnictw. Funkcjonariuszom resortu udało się też przerwać emisję 11 radiostacji Radia "Solidarność" i przejąć 11 nadajników (np. 3 lutego 1982 r. aresztowano trzyosobowy zespół "Radia Solidarność" w Gdańsku). Ponadto przeprowadzili 2930 postępowań przygotowawczych w przestępstwach o charakterze politycznym przeciwko 5502 osobom (z czego 3732 osoby aresztowano) oraz ujawnili 3,5 mln wykroczeń (w tym 166 tys. z dekretu o stanie wojennym). W ocenie kierownictwa PZPR to właśnie działania represyjne i profilaktyczne SB były jednym z głównych czynników "stabilizacji sytuacji w kraju", pozwalając na zawieszenie stanu wojennego. Nie oznaczało ono bynajmniej zmniejszania aktywności Służby Bezpieczeństwa, a jej zadania nie różniły się znacznie od dotąd realizowanych. MSW miało m.in. ograniczać i likwidować podziemie polityczne, zatrzymywać poszukiwanych działaczy "Solidarności", likwidować kolportaż i poligrafię opozycji, zwalczać nielegalne rozgłośnie, rozpoznawać nastroje w zakładach pracy. Ogółem do dnia zniesienia stanu wojennego - czyli 22 lipca 1983 r. - organa MSW odnotowały 3121 "negatywnych wystąpień politycznych", w tym 564 demonstracje i zajścia (incydenty uliczne), 959 faktów o znamionach dywersji i sabotażu (np. 10 lutego 1982 r. został oblany benzyną i podpalony pomnik F. Dzierżyńskiego w Warszawie, a 11 października 1982 r. obrzucono kamieniami konsulat ZSRR w Gdańsku), 1101 negatywnych wystąpień kleru katolickiego. Do 21 lipca 1983 r. zlikwidowały 1021 nielegalnych grup i organizacji, ujawniły niespełna 27 tys. faktów kolportażu wrogiej propagandy, podczas kolportażu skonfiskowały około 532 tys. ulotek, 66 tys. nielegalnych wydawnictw, 3 tys. plakatów i przeszkodziły w sporządzeniu niespełna 6,5 tys. wrogich napisów. W osiągnięciu tak dobrych wyników pomogły czystki przeprowadzone jeszcze w 1981 r., w wyniku których z pracy w resorcie usunięto funkcjonariuszy biorących aktywny udział w próbach tworzenia związków zawodowych funkcjonariuszy MO. Mimo przeprowadzonych czystek w szeregach milicji w stanie wojennym zdarzały się jednak dezercje, a nawet ucieczki na Zachód. Niestety brak bliższych danych o skali tych zjawisk. Zdarzały się też takie przypadki jak 17 grudnia 1981 r. w Pińczowie, gdzie starszy sierżant Kasprzyk z Komendy Miejskiej MO po obejrzeniu w obecności innych funkcjonariuszy relacji Dziennika Telewizyjnego z wydarzeń w kopalni "Wujek" oświadczył, że znowu odzywa się kłamliwa propaganda, i demonstracyjnie opuścił pomieszczenie. Zdarzały się także fakty odmowy wykonywania poleceń służbowych i demonstracyjnego zwracania legitymacji partyjnych. Pojedyncze wypadki dezercji czy buntu funkcjonariuszy resortu nie zmieniają jednak faktu, że w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych obok wojska byli oni jedną z tych sił, na których władze komunistyczne mogły polegać w całej rozciągłości. Te zaś rewanżowały się wiernym służbom, zapewniając im niemal całkowitą bezkarność. Tak było np. w sprawie Grzegorza Przemyka, pobitego śmiertelnie na posterunku MO w maju 1983 r., gdy winą obarczono pracowników Pogotowia Ratunkowego, a kierownictwo resortu czuwało nad "właściwym przebiegiem śledztwa". W tej atmosferze funkcjonariusze resortu spraw wewnętrznych dopuszczali się większej (niekiedy znacznie) ilości wykroczeń, a nawet przestępstw. Chodziło nie tylko o takie "szczegóły" jak pobicia zatrzymanych czy wszczynane po pijanemu burdy i awantury, ale też np. o gwałty, w tym na osobach niepełnoletnich i upośledzonych umysłowo. Wśród przewinień dominowały te z chęci zysku (kradzieże, łapówki, wykorzystywanie stanowiska służbowego). Gdy w 1981 r. miało miejsce 36 przewinień z chęci zysku, to w pierwszym półroczu 1982 r. już 79. Z kolei z powodu wypadków nadzwyczajnych (samobójstwa, wypadki drogowe, wypadki z bronią) w pierwszym półroczu 1982 r. śmierć poniosło 85 funkcjonariuszy. Najczęstszą przyczyną naruszenia dyscypliny był alkohol. Oczywiście fakty te były skrzętnie ukrywane przed społeczeństwem. WYMIAR SPRAWIEDLIWOŚCI W związku z wprowadzeniem stanu wojennego doszło do szeregu zmian w funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości. Weszły w życie dekrety Rady Państwa z 12 grudnia 1981 r. Były to: dekret o postępowaniach szczególnych w sprawach o przestępstwa i wykroczenia w czasie obowiązywania stanu wojennego, a także dekret o przekazaniu do właściwości sądów wojskowych spraw o niektóre przestępstwa oraz o zmianie ustroju sądów wojskowych i wojskowych jednostek organizacyjnych Prokuratury Rzeczypospolitej Ludowej w czasie obowiązywania stanu wojennego. Pierwszy z dekretów wprowadził na czas stanu wojennego postępowanie doraźne przed sądami wojskowymi i Strony 18/40 Instytut Pamięci Narodowej powszechnymi. Najniższa przewidziana w tym postępowaniu kara zasadnicza wynosiła 3 lata pozbawienia wolności. Oprócz niej w trybie doraźnym przewidziana była kara dodatkowa - pozbawienia praw publicznych. Sąd mógł też orzec konfiskatę mienia w części lub całości, a także podać wyrok do wiadomości publicznej. Równocześnie wprowadzono postępowanie przyspieszone z karą pozbawienia wolności do 2 lat i grzywną do 100 000 złotych. Dla "niezawisłych" sądów szczególnie odczuwalne było wprowadzenie trybu doraźnego, który nakładał na sądy obowiązek rozpoznania sprawy w terminie pięciu dni od daty złożenia aktu oskarżenia. Natomiast drugi z dekretów rozszerzał właściwości sądów wojskowych o sprawy, które przed stanem wojennym pozostawały w kompetencji sądów powszechnych. Jurysdykcji wojskowej poddane zostały "najgroźniejsze" przestępstwa, do których zaliczono m.in. przestępstwa przeciw podstawowym interesom politycznym i gospodarczym PRL oraz niektóre przestępstwa przeciwko porządkowi publicznemu. Sądy wojskowe rozpatrywały też m.in. sprawy o działania podejmowane w celu osłabienia obronności PRL czy rozpowszechnianie wiadomości mogących osłabić obronność kraju. Natomiast do kompetencji prokuratur i sądów powszechnych zaliczono m.in. sprawy o kontynuowanie działalności zawieszonego związku, stowarzyszenia lub organizacji, organizowanie lub kierowanie strajkiem czy akcją protestacyjną oraz zmuszanie innej osoby do udziału w strajku lub akcji protestacyjnej. W związku ze zwiększeniem zakresu działalności prokuratur wojskowych wprowadzono możliwość mianowania na stanowiska prokuratorów i oficerów śledczych oficerów rezerwy powołanych do czynnej służby w stanie wojennym. Dokonano też zmian w ustroju sądów wojskowych, m.in. wprowadzono możliwość tworzenia ośrodków zamiejscowych wojskowych sądów okręgowych oraz wydziałów zamiejscowych wojskowych sadów garnizonowych. W sądach wojskowych podobnie jak w wojskowych prokuraturach przewidziano możliwość powołania rezerwistów na stanowiska sędziów i asesorów sądowych. Formalnie wymiar sprawiedliwości podlegał administracyjnie Ministerstwu Sprawiedliwości - w rzeczywistości, tak jak w każdym innym resorcie komunistycznego państwa instrukcje i wytyczne dla samego ministerstwa i podległych mu organów opracowywała partia (w tym wypadku Wydział Administracyjny KC PZPR). Przykładowo 30 grudnia 1981 r. Wydział Administracyjny nakazywał dokończenie weryfikacji pracowników merytorycznych i administracyjnych wymiaru sprawiedliwości, nasilenie stosowania trybu doraźnego i ujednolicenie orzecznictwa w sprawach karnych. Natomiast 9 stycznia 1982 r. zalecono dokonanie weryfikacji kadr kierowniczych w Ministerstwie Sprawiedliwości, sądach wojewódzkich i rejonowych oraz prokuraturze i adwokaturze w celu usunięcia osób "nie dających rękojmi należytego wykonywania zadań w nowych warunkach" Głównie chodziło oczywiście o osoby mocno zaangażowane w działalność "Solidarności" (w momencie wprowadzenia stanu wojennego do NSZZ "Solidarność" należało około jednej czwartej sędziów i jednej trzeciej pracowników administracyjnych). Co ciekawe, zakładano również odwołanie ministra sprawiedliwości Sylwestra Zawadzkiego i jego pierwszego zastępcy Tadeusza Skóry, czego ostatecznie nie zrealizowano. Jeszcze w grudniu 1981 r. przeprowadzono 7274 rozmowy z sędziami i pracownikami resortu sprawiedliwości, którzy należeli do NSZZ "Solidarność". Efektem tych rozmów było masowe występowanie z "Solidarności". Pod koniec 1982 r. w "Solidarności" pozostało jedynie 279 osób, w tym 118 sędziów. Z powodu zaangażowania w działalność związkową na wniosek ministra sprawiedliwości Rada Państwa odwołała 25 sędziów (w tym np. sędziego Sądu Najwyższego Adama Strzembosza). Ponadto minister sprawiedliwości zwolnił 5 asesorów sądowych i przyjął rezygnację 13 sędziów. W tym samym czasie odwołano z powodu "złego wywiązywania się z obowiązków" 4 prezesów i 5 wiceprezesów z sądów wojewódzkich i rejonowych. Analogiczną weryfikację przeprowadzono w prokuraturze, funkcjonującej niezależnie od Ministerstwa Sprawiedliwości (jej naczelnym organem zarządzającym był Prokurator Generalny PRL). Mimo trudnej sytuacji w prokuraturze na początku lat 80-tych (niskie płace, przeciążenie pracą, niechęć społeczeństwa) jedynie na terenie 5 województw powstały koła NSZZ "Solidarność" skupiające ogółem 100 pracowników, w tym zaledwie 35 prokuratorów (Nieco inne dane podają członkowie Krajowej Komisji Koordynacyjnej NSZZ "Solidarność" Pracowników Prokuratury PRL, Aleksander Herzog i Stefan Śnieżko podają, że prokuratorska "Solidarność" skupiała około 150 członków, w tym ponad 40 prokuratorów). Większym problemem niż izolowana "Solidarność" był dla prokuratury odpływ kadr, głównie młodych prokuratorów oraz niechęć absolwentów szkół prawniczych do podejmowania aplikacji prokuratorskiej; nabór na aplikacje zwiększył się dopiero w stanie wojennym. Po wprowadzeniu stanu wojennego z pracy w prokuraturze odeszło 28 zweryfikowanych negatywnie prokuratorów, w tym 15 prokuratorów członków NSZZ "Solidarność", którzy odmówili Strony 19/40 Instytut Pamięci Narodowej złożenia deklaracji lojalności wobec państwa. W ciągu 1982 r. rozwiązano stosunek pracy jeszcze z kilkunastoma prokuratorami. Były wśród nich dwie grupy prokuratorów. Do pierwszej należało kilku, którzy po wprowadzeniu stanu wojennego odmówili stosowania przepisów prawnych stanu wojennego. Natomiast do drugiej kilku prokuratorów z województwa opolskiego, którzy po 13 grudnia 1981 r. złożyli legitymacje partyjne, co uznano za demonstrację polityczną. Zwolniono także trzech aplikantów należących do "Solidarności", natomiast po konsultacji z wojewódzkimi instancjami partyjnymi pozostawiono w pracy prokuratorów i pracowników administracyjnych, którzy podpisali deklaracje lojalności. Oprócz weryfikacji kadr w prokuraturze podjęto też inne działania kadrowe dla osiągnięcia większej dyspozycyjności aparatu. Należały do nich nagrody państwowe, awanse uznaniowe, wprowadzenie tzw. trzynastki jako nagrody rocznej czy też objęcie z dniem 1 stycznia 1983 r. pracowników prokuratury przepisami ustawy o pracownikach urzędów państwowych. Doświadczenia lat 1980-1981 spowodowały zmiany w polityce kadrowej w sądownictwie. Opracowano nowe zasady doboru, szkolenia i doskonalenia kadry resortu (od kwietnia 1982 r. wprowadzono nowe zasady naboru na aplikację, a od października 1982 r. szkolenia i doskonalenia kadr sędziowskich). W efekcie np. asesor przed mianowaniem na sędziego oceniany był m.in. za postawę ideowo-polityczną. Natomiast przy powoływaniu sędziów odstąpiono od kierowania się formalną przynależnością do partii na rzecz "zaangażowania w prawidłowe politycznie, społecznie i jurydycznie stosowanie socjalistycznego prawa". Główny akcent położono na "doskonalenie wiedzy ideowo-politycznej" i "kształtowanie pożądanych postaw kadry". Ponadto w resorcie przeprowadzono (w 1982 r.) kilkadziesiąt konferencji ideologicznych dla pracowników wymiaru sprawiedliwości, a w drugiej połowie grudnia 1981 r. i w styczniu 1982 r. we wszystkich sądach wojewódzkich oraz okręgowych sądach pracy i ubezpieczeń społecznych odbyto narady, na których nakreślono zadania wymiaru sprawiedliwości w stanie wojennym. Niezależnie od tych działań zadbano też o podwyżki płac (w 1982 r. miały miejsce w styczniu i sierpniu) oraz specjalne nagrody dla pracowników wymiaru sprawiedliwości. Mimo tych działań po 13 grudnia 1981 r. z pracy odeszło wielu sędziów o dużym doświadczeniu i wiedzy zawodowej. Przeszli oni na emerytury i renty lub zwolnili się z pracy z własnej inicjatywy, np. w 1982 r. na 221 sędziów i asesorów, którzy odeszli z pracy, 57 zostało zwolnionych na własną prośbę. W ocenie resortu sprawiedliwości przyczyniły się do tego głównie przeciążenie pracą i duże obciążenie psychiczne związane z charakterem rozpoznawanych spraw, szczególnie w zakresie przepisów realizujących prawo stanu wojennego. Nie przeszkodziło to resortowi sprawiedliwości w udzieleniu pomocy kadrowej sądownictwu wojskowemu. Pierwszych kilkudziesięciu sędziów do orzekania w sądach okręgów wojskowych oddelegowano jeszcze w grudniu 1981 r. W sierpniu 1982 r. w sądownictwie wojskowym orzekało łącznie 66 sędziów, a do końca 1982 r. ich liczba uległa zmniejszeniu do 47 (w tym 10 sędziów sądów wojewódzkich i 37 sędziów sądów rejonowych). Aby wypełnić lukę po związkach zawodowych utworzono w wymiarze sprawiedliwości ponad 160 rad pracowniczych. Również w prokuraturze po 13 grudnia 1981 r. utworzono rady socjalne. 13 grudnia 1981 r. w jednostkach prokuratury cywilnej i wojskowej wprowadzono system całodobowych dyżurów w celu uzyskiwania na bieżąco informacji o sytuacji w kraju, a dwa dni później rozpoczęto przekazywanie danych o wykonywaniu przepisów prawa stanu wojennego przez prokuratury powszechne i wojskowe do władz państwowych i partyjnych oraz jednostek współdziałających z prokuraturą. Jeszcze 13 grudnia powołano w Prokuraturze Generalnej trzy zespoły, które opracowały wskazówki metodyczne w zakresie prawa stanu wojennego. Ponadto powołano zespół prokuratorski czuwający nad jednolitą polityką karną jednostek prokuratury. W kilka dni po wprowadzeniu stanu wojennego odbyła się narada zastępców prokuratorów wojewódzkich, na której omówione zostały zadania prokuratury w nowej sytuacji politycznej. Bieżąca realizacja przepisów prawa stanu wojennego była też oceniana na naradach prokuratorów wojewódzkich w lutym, maju i wrześniu 1982 r. oraz prokuratorów rejonowych w marcu 1982 r. Ponadto nad przebiegiem postępowań w trybie doraźnym wprowadzony został nadzór szczególny w celu korygowania wszelkich uchybień np. zasadności zastosowania trybu doraźnego. Przeprowadzono też cały szereg inspekcji i kontroli w zakresie realizacji przepisów stanu wojennego. W okresie stanu wojennego prokuratury powszechne i wojskowe wszczęły w trybie doraźnym 10 774 śledztwa przeciwko 13 634 osobom, w tym z dekretu o stanie wojennym przeciwko 2594 osobom. Należy podkreślić, że w pierwszym okresie stanu wojennego prokuratorzy rygorystycznie przestrzegali zasad dotyczących postępowań szczególnych, obejmując nimi wszystkie przewidziane w dekrecie o stanie wojennym przestępstwa. Miało to na celu Strony 20/40 Instytut Pamięci Narodowej przekonanie społeczeństwa o tym, że działania prokuratury będą ostre i zdecydowane. Wraz ze słabnięciem oporu społecznego rozpoczęto bardziej selektywny dobór spraw do prowadzenia w trybie doraźnym. W okresie od 13 grudnia 1981 r. do 21 lipca 1983 r. za czyny z pobudek politycznych sądy powszechne skazały 1685 osób, z czego 979 osób na podstawie ustawodawstwa stanu wojennego. W tym samym okresie sądy wojskowe skazały 10 191 osób, a z nich 5681 za przestępstwa z dekretu o stanie wojennym. Najwięcej orzeczeń w trybie doraźnym zapadło w sądach wojewódzkich w Łodzi, Warszawie i Katowicach , a najmniej w Płocku, Koninie i Przemyślu. Najczęściej sądy orzekały karę do 3 lat pozbawienia wolności. Najsurowsze wyroki były ferowane w stosunku do osób, które po wprowadzeniu stanu wojennego nie zaprzestały działalności związkowej, organizowały strajki i akcje protestacyjne na terenie wielkich zakładów pracy. Przykładowo do 12 marca 1982 r. do sądów wpłynęło 191 spraw o te "przestępstwa" przeciwko 390 osobom, z czego sądy rozpoznały 141 spraw obejmujących 301 osób. W grupie osób skazanych za zorganizowanie lub kierowanie strajkiem na karę do 3 lat pozbawienia wolności skazano 85 osób, na karę 3 lat - 50 osób, na karę powyżej 3 lat - 32 osoby. Dla porównania, w tym samym czasie za przestępstwo kradzieży z włamaniem lub szczególnie zuchwałej wydano 81 kar pozbawienia wolności poniżej 3 lat, w 223 przypadkach karę 3 lat i w 367 karę powyżej 3 lat pozbawienia wolności. "Najłagodniej" byli traktowani szeregowi członkowie "Solidarności", sądzeni za niezorganizowaną, krótkotrwałą działalność przeciw władzy ludowej, np. wywieszenie flagi państwowej (!) czy próby zwołania zebrania. Zdarzało się, iż sądy odstępowały od prowadzenia spraw w trybie doraźnym (w 1982 r. w blisko 20% spraw), najczęściej jednak miało to miejsce po zamknięciu przewodu sądowego (przed wydaniem wyroku), gdyż nie dokonywano wstępnej analizy materiału dowodowego. Odstąpienie od trybu doraźnego sądy najczęściej uzasadniały zachowaniem się oskarżonych, np. odmową objęcia funkcji kierowniczej podczas strajku czy też nakłanianiem strajkujących do podjęcia pracy. Często uzasadnieniem był niewielki zasięg strajku lub akcji protestacyjnej, znikome straty materialne lub ich brak czy też niewielki stopień "społecznego niebezpieczeństwa" w sprawie o nielegalne druki. O ile decyzje co do zmiany trybu postępowania na zwykły nie budziły większych zastrzeżeń, o tyle kary nierzadko uznawano za zbyt łagodne. Dlatego też w 1982 r. Sąd Najwyższy zaostrzył orzeczone kary w ponad 20% przypadków. Co ciekawe, szczególnym "liberalizmem" wykazywały się sądy wojskowe, w których rozprawy toczyły się spokojniej i zapadały łagodniejsze wyroki. Równocześnie jednak pamiętać należy, że to właśnie w sądach wojskowych zapadło co najmniej sześć wyroków śmierci w stanie wojennym (w sprawach Zdzisława Najdera, dwóch byłych ambasadorów PRL Zdzisława Rurarza i Romualda Spasowskiego oraz trzech byłych funkcjonariuszy służb specjalnych Henryka Bogulaka, Waldemara Mazurkiewicza i Jerzego Sumińskiego skazanych za "zdradę ojczyzny"). Zarzuty "rażącej" łagodności kary były też przyczyną rewizji nadzwyczajnych wnoszonych przez prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości. Interesujące, iż na 30 rewizji nadzwyczajnych w 1982 r. 17 zostało odrzuconych, również w pozostałych przypadkach najczęściej nie zostały one uwzględnione w całości. Przed sądami w stanie wojennym stawali głównie ludzie młodzi, czasami również nieletni. Od 13 grudnia 1981 r. do 31 grudnia 1982 r. przed sądami stanęło 315 osób nieletnich oskarżonych o złamanie prawa stanu wojennego. Trzeba przyznać, że osoby małoletnie były traktowane łagodniej (z racji wieku nie groził im tryb doraźny). Najczęściej orzekaną karą był nadzór kuratora sądowego (90 przypadków) i zakład poprawczy (69 przypadków), przy czym tylko w pięciu przypadkach było to bezwzględne umieszczenie w zakładzie poprawczym, a w pozostałych kary były warunkowo zawieszone (małoletni pozostawał pod nadzorem kuratora). Stosunkowo często (32 przypadki) oddawano osoby małoletnie pod tzw. dozór odpowiedzialny rodziców. Jedną z tych gałęzi prawa, w której dokonano istotnych zmian w związku z wprowadzeniem stanu wojennego było prawo pracy. Dotyczyło to takich kwestii jak: militaryzacja części zakładów pracy, zawieszenie związków zawodowych i zakaz strajku oraz akcji protestacyjnych i obowiązek pracy. Jednym z rozstrzyganych przez sądy problemów prawnych była kwestia zwolnienia z pracy w zakładzie zmilitaryzowanym. W tym zakresie obowiązywała wykładnia Sądu Najwyższego z 27 lutego 1982 r., w myśl której decyzja ta nie podlegała kontroli sądowej; pracownik mógł jedynie dochodzić odszkodowania za okres wypowiedzenia, jeśli nie było podstaw do niezwłocznego zwolnienia z winy pracownika. I tak do 31 grudnia 1982 r. do okręgowych sądów pracy i ubezpieczeń społecznych wpłynęło 1611 tego rodzaju spraw, z czego w 132 przypadkach zasądzono odszkodowanie. Natomiast w orzecznictwie terenowych komisji odwoławczych ds. pracy zdarzały się pojedyncze przypadki orzeczeń sprzecznych ze stanowiskiem Sądu Najwyższego. Wówczas po zaskarżeniu do sądu pracy orzeczenia były zmieniane. Strony 21/40 Instytut Pamięci Narodowej Innym rozstrzyganym przez sądy zagadnieniem było zwalnianie pracowników za udział w strajku w stanie wojennym. Problem ten wystąpił najszerzej po 13 grudnia 1981 r. w Szczecinie, Lubinie i Rzeszowie oraz po 13 maja 1982 r. w Rzeszowie, Warszawie i Lublinie. W sprawach tych, poza nielicznymi wyjątkami, wydawano orzeczenia przywracające do pracy tylko wtedy, gdy do uczestnictwa w strajku doszło wbrew woli pracownika, zmuszonego do przerwania pracy przez innych uczestników strajku. Generalnie, jak oceniało Ministerstwo Sprawiedliwości, sędziowie orzekający w komisjach odwoławczych ds. pracy i w sądach pracy wydawali wyroki "w zdecydowanej większości trafne". Nad "odpowiednim" wymiarem orzekanej kary czuwał minister sprawiedliwości, który korzystał z prawa wnoszenia rewizji nadzwyczajnej. W celu ujednolicenia orzecznictwa zorganizowano w 1982 r. szereg konferencji i narad. Jeszcze w styczniu 1982 r. odbyła się konferencja prezesów okręgowych sądów pracy i ubezpieczeń społecznych, zaś w maju i wrześniu 1982 r. narady sędziów orzekających w komisjach odwoławczych. Niechlubnie wyróżniły się kolegia ds. wykroczeń. Anegdotyczna stała się opinia, że "do skazania uczestników ulicznych manifestacji starczy jeden kamień i jeden milicjant". Szczególnie dolegliwą praktyką było orzekanie o przepadku pojazdu służącego do przewozu nielegalnych druków. Do 1 listopada 1982 r. kolegia ukarały w trybie przyspieszonym 176 757 osób, w tym karą aresztu 6384 osób, a karą grzywny 169 524. Spośród nich 78,8% ukaranych nie przestrzegało godziny milicyjnej, 11,3% nie respektowało obowiązku posiadania przy sobie dowodu osobistego, a 3,2% ukarano za udział w strajku lub akcji protestacyjnej. Z kolei od maja do listopada 1982 r. ukarano 6147 osób zatrzymanych w związku z zajściami i demonstracjami ulicznymi. Karano głównie "za nie opuszczenie zbiegowiska" - 604 osoby karami aresztu od 1 do 3 miesięcy oraz 5034 osoby karami grzywny od 1500 do 20 000 zł. Ogółem kolegia ds. wykroczeń od 13 grudnia 1981 r. do 21 lipca 1983 r. ukarały za wykroczenia z dekretu o stanie wojennym 207 692 osoby, w tym karą aresztu 4273 osoby. Orzekanie następowało najczęściej w trybie przyspieszonym. Również więziennictwo otrzymało dodatkowe zadania związane z wykonaniem decyzji o internowaniu działaczy opozycji (oczywiście jeszcze przed 13 grudnia 1981 r. resort sprawiedliwości współuczestniczył w przygotowaniu ośrodków internowania). Utworzono 52 ośrodki odosobnienia, a minister sprawiedliwości w grudniu 1981 r. wydał rozporządzenie z regulaminem pobytu internowanych w ośrodkach odosobnienia. Już pierwszej nocy internowano ponad 3 tys. osób, w tym niemal wszystkich członków Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność". Internowania objęły nie tylko przywódców i doradców NSZZ "Solidarność", ale również działaczy innych niezależnych organizacji społeczno-politycznych (NZS, NSZZ RI, KIK, KPN, ROPCziO i in.) oraz niektórych członków PZPR zaangażowanych w "struktury poziome". Internowano też byłych przywódców partii i państwa z Edwardem Gierkiem na czele. W szczytowym okresie w ośrodkach internowania przebywało 5128 internowanych, w tym 313 kobiet. Wraz z łagodzeniem rygorów stanu wojennego liczba ośrodków odosobnienia ulegała zmniejszeniu. Znaczną część osób, w tym wszystkie kobiety, zwolniono w lipcu i sierpniu 1982 r. Wówczas stan internowanych zmniejszył się do 561 osób, a liczba ośrodków internowania uległa zmniejszeniu do 14. Internowanych próbowano poddać "reedukacji". Najbardziej opornych trzymano w "izolacji" aż do grudnia 1982 r. Ogółem w okresie stanu wojennego wydano 10 132 decyzje o internowaniu w stosunku do 9736 osób (396 osób decyzji dotyczyło osób internowanych ponownie) Wśród internowanych było 8728 mężczyzn i 1008 kobiet. Wymiar sprawiedliwości był jednym z filarów (obok MSW i WP) stanu wojennego, w czym wydatnie pomogły czystki i rozmowy ostrzegawcze (szczególnie w sądownictwie), jakie nastąpiły po 13 grudnia. Pośród generalnie nieprzyjaznych sądzonym prokuratorów i niechętnych sędziów zdarzały się jednak też przypadki odmowy sądzenia w sprawach politycznych i oskarżania na podstawie ustawodawstwa stanu wojennego (co groziło i zazwyczaj skutkowało utratą pracy) czy też dokonywania zmiany znacznie surowszego trybu doraźnego na zwykły. Kilkunastu prokuratorów odmówiło uczestnictwa w rozprawach prowadzonych w trybie doraźnym (np. J. Arciszewski z Warszawy). "Nadmierny liberalizm" był przyczyną wszczynania postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów. Tak było np. w przypadku sędziego Mikołaja Kwiatkowskiego z Warszawy. Szerokim echem odbiła się we wrześniu 1982 r. sprawa odwołania sędziego Krzysztofa Kauby z Warszawy i list czterdziestu warszawskich sędziów w jego obronie. Jedynym efektem tego listu były upomnienia dla sygnatariuszy listu i odwołanie przewodniczących wydziałów sądów warszawskich, którzy podpisali protest. Nie można też zapominać, że wśród internowanych znaleźli się sędziowie (np. Józef Lubieniecki z Olsztyna, Wojciech Soiński ze Szczecina) oraz prokuratorzy (Stefan Śnieżko z Olsztyna). Również pośród skazanych przez sądy w stanie Strony 22/40 Instytut Pamięci Narodowej wojennym znaleźli się przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości. Przykładowo sędzia Hubert Błaszczyk, wiceprezes Sądu Rejonowego w Świebodzinie, za działalność w nielegalnych strukturach "Solidarności" został skazany na 4 lata pozbawienia wolności i 3 lata utraty praw publicznych. Norma była jednak zupełnie inna - wymiar sprawiedliwości posłusznie realizował wytyczne traktowania wyroku jako "oręża walki" z nieposłusznym społeczeństwem. W walce tej "wyróżnili się" tacy sędziowie jak np. Helena Gawlicka, Maria Pszczółkowska-Chłopecka i Helena Kopytowska z Warszawy, czy też Bogusław Włóczewski i Marian Mizio z Wrocławia. Takie zaś wyroki jak: 6 lat pozbawienia wolności i utrata na 5 lat praw publicznych za sporządzanie i rozpowszechnianie ulotek; 5 lat pozbawienia wolności i utrata na 3 lata praw publicznych za organizację strajku lub 3 lata pozbawienia wolności i utrata na 2 lata praw publicznych za sporządzenie i wywieszenie plakatu nawołującego do kontynuowania działalności związkowej - nie były może normą, ale nie należały też do rzadkości w stanie wojennym. Mimo całego tragizmu zdarzały się też na salach sądowych sytuacje zabawne. Jedną z nich wspomina mecenas Stanisław Afenda, broniący Jerzego Skrzypińskiego oskarżonego o lżenie i wyszydzanie naczelnych organów i ustroju PRL poprzez rysunki typu: gen. Jaruzelski na koniu, z podpisem "derby na Siwaku". Adwokat ów wniósł o uniewinnienie oskarżonego, uzasadniając swój wniosek felietonem... rzecznika prasowego rządu Jerzego Urbana, w którym autor pisał m.in. "o popisach oratorskich i pieprzeniu na tematy dowolne w Sejmie" czy "o gulgotaniu posła Osmańczyka". Wywołało to uśmiech na twarzach sędziów, ale podsądny nie został uniewinniony. PROPAGANDA W stanie wojennym wzmożeniu uległa kampania propagandowa skierowana przeciwko opozycji, a w szczególności "Solidarności". Jej celem było upowszechnienie przekonania o konieczności wprowadzenia stanu wojennego, pozyskanie opinii publicznej dla działań władz oraz "demaskowanie prawdziwego oblicza i celów przywódców opozycji". Jak dalece były to działania skuteczne (choć należy pamiętać, że były one też prowadzone przed 13 grudnia 1981 r.), wskazuje poziom akceptacji stanu wojennego w badaniach opinii publicznej. W styczniu 1982 r., według danych Ośrodka Badania Opinii Publicznej i Studiów Programowych Komitetu ds. Radia i Telewizji "Polskie Radio i Telewizja", opartych na sondażu przeprowadzonym wśród losowo wybranych mieszkańców Warszawy, 29% z nich uznało decyzję Rady Państwa za usprawiedliwioną, a dalsze 22% za raczej usprawiedliwioną. Z dniem 13 grudnia 1981 r. zawieszono wydawanie wszystkich tytułów prasowych i programów radia i telewizji, z wyjątkiem dwóch gazet centralnych ("Trybuny Ludu" i "Żołnierza Wolności"), 16 gazet partyjnych w województwach i pierwszego programu PR i TVP. Zmilitaryzowano Polskie Radio i Telewizję. Budynki rozgłośni zajęło wojsko. Do pracy w czynnych redakcjach dopuszczono wytypowanych "zaufanych" dziennikarzy, pozostałych urlopowano. Wśród pierwszych kilku tysięcy internowanych znalazło się ponad stu dziennikarzy. Po 13 grudnia przystąpiono do weryfikacji dziennikarzy prasy, radia i telewizji oraz pracowników administracji, wydawnictw, drukarń, kolportażu i techniki PR i TVP. Przeprowadzono ponad 10 tys. rozmów. W ich wyniku negatywnie zweryfikowano ponad 10% środowiska dziennikarskiego. Oprócz zwolnionych w wyniku weryfikacji dalsze 10% objęto innymi represjami np. przesunięciem na inne stanowisko czy zdegradowaniem. Odwołano z funkcji 60 redaktorów naczelnych, 78 zastępców redaktorów naczelnych i 57 sekretarzy redakcji. Rozwiązano 21 redakcji. Zlikwidowano m.in. takie gazety i czasopisma jak: "Kultura", "Trybuna Mazowiecka" czy "Gazeta Handlowa", Zawieszono, a z dniem 20 marca 1982 r. rozwiązano Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich. W jego miejsce utworzono nową, ściśle podporządkowaną partii organizację Stowarzyszenie Dziennikarzy PRL. Działania te miały na celu nie tylko lepsze realizowanie przez środki masowego przekazu wytycznych PZPR, ale też umocnienie roli i zaktywizowanie działalności partii w prasie, radiu i telewizji. Jednocześnie po wprowadzeniu stanu wojennego w ramach PZPR działalność rozpoczęły centralny i wojewódzkie sztaby informacji i propagandy. Wydawały one wytyczne co do kierunków działalności propagandowej, "czuwały" nad odpowiednim doborem informacji czy programów prezentowanych w prasie, radiu i telewizji oraz brały udział w weryfikacji dziennikarzy. Oprócz działającej przed 13 grudnia Polskiej Agencji Prasowej, która przygotowywała serwis informacyjny dla prasy, radia i telewizji, utworzono partyjną agencję - Krajową Agencję Robotniczą, która opracowywała serwis publicystyczny dla środków masowego przekazu. Oczywiście, przez cały okres stanu wojennego działał Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk wraz z podległymi mu komórkami terenowymi. Strony 23/40 Instytut Pamięci Narodowej W sprawozdaniu Wydziału Prasy, Radia i Telewizji KC PZPR z listopada 1982 r. wymieniono kilka etapów działalności propagandy w pierwszym roku stanu wojennego: - wyjaśniania przyczyn i celów wprowadzenia stanu wojennego (od 13 grudnia 1981 r. do połowy stycznia 1982 r.), - "stabilizowania" nastrojów społecznych i "dyskusji" nad kierunkami zmian społeczno-politycznych i gospodarczych (od połowy stycznia do połowy maja 1982 r.), - walki z próbami "wzniecania napięcia społecznego" i propagowania idei "porozumienia narodowego" (od maja do połowy sierpnia 1982 r.), - walki o nowy kształt związków zawodowych. Propaganda partyjna głosiła, że powstały w wyniku słusznego robotniczego protestu ruch zawodowy został opanowany przez niewielkie grupy tzw. ekstremistów, którzy wykorzystali go do swych celów, sprzecznych z interesami robotników, a co gorsza, działali na zlecenie zagranicznych ośrodków, dążących do upadku Polski. Działaczy "Solidarności" oskarżano natomiast o terroryzm i anarchizację życia, a nawet o przygotowania do wojny domowej i rozlewu krwi. Jak twierdzono, "kraj znalazł się na skraju przepaści". "Solidarność" przedstawiano jako bezwolne stado, bez własnego zdania. Komitet Obrony Robotników oskarżano o to, że jest mafią. Z kolei Konfederacji Polski Niepodległej zarzucano szowinizm. Solidarnościowe podziemie oskarżano o terroryzm. Prezentowano "antypaństwowe" i antyradzieckie materiały z regionalnych biur "Solidarności". Przed zapowiedzianymi manifestacjami pokazywano w telewizji rzekome arsenały broni zgromadzone przez działaczy opozycji. Niemal codziennie można było przeczytać w prasie lub obejrzeć w telewizji "całą prawdę" o działaczach opozycji. Stwierdzenia typu "Zielone banknoty stawały się zwykłą, codzienną walutą ludzi takich, jak Kuroń czy Michnik" należały do kanonu propagandy komunistycznej. Groteskowym przykładem takiej kampanii może być oskarżenie w sierpniu 1982 r. internowanego Karola Modzelewskiego o to, że... niedemokratycznie nie dopuszczał innych ludzi do głosu. Z kolei wiadomościom o zatrzymaniu ukrywających się działaczy "Solidarności" towarzyszyły informacje o ujęciu pospolitych przestępców. Władze wojskowe chwalono za to, iż dzięki nim skończył się terror wprowadzony rzekomo przez "Solidarność". W pierwszym okresie stanu wojennego prezentowano siłę i skuteczność działania sił porządkowych i wojska w przełamywaniu oporu i wprowadzaniu rygorów stanu wojennego. Twierdzono, że decyzja z 13 grudnia 1981 r. spowodowała spadek szerzącej się (oczywiście z winy anarchizującej życie w kraju "Solidarności") przestępczości kryminalnej. W środkach masowego przekazu ukazywano "osiągnięcia" władz w walce z pasożytnictwem i spekulacją. Informowano o rzekomej uldze społeczeństwa z powodu wprowadzenia stanu wojennego i poparciu społecznym dla władz. W audycjach radiowych i telewizyjnych prezentowano opinie "ludzi pracy" opowiadających się przeciwko strajkom i manifestacjom. Popularyzowano działalność utworzonych przez władze w stanie wojennym Obywatelskich Komitetów Odrodzenia Narodowego i Patriotycznego Ruchu Odrodzenia Narodowego. Podjęto też ofensywę propagandową w związku z uchwaloną w październiku 1982 r. nową ustawą o związkach zawodowych. Zwalczano też "wrogą propagandę" krajową i zagraniczną, np. Radiu Wolna Europa poświęcono cykl audycji pt. "Nazywają ich pawianami". Oczywiście intensywność propagandy w okresie stanu wojennego znacznie wzrosła. Poza tradycyjnymi gatunkami publicystycznymi sięgnięto po nowe środki oddziaływania na opinię publiczną, takie jak mini komentarze radiowe, krótkie wstawki publicystyczne w Dzienniku Telewizyjnym czy nowy program telewizyjny do zwalczania "wrogiej propagandy" - "Fakty, wydarzenia, aluzje". W działalności tej celowały szczególnie redakcje "Trybuny Ludu" i "Żołnierza Wolności" czy Dziennika Telewizyjnego i redakcji politycznej Polskiego Radia. Przy okazji kampanii propagandowej zabłysły gwiazdy takich dziennikarzy, jak Marek Barański i Bogusław Szykuła z TVP, Waldemar Rudnik z PR, Ryszard Chrzanowski z "Expressu Wieczornego" czy Ryszard Naleszkiewicz ze "Sztandaru Młodych". Co ciekawe, częstym zwłaszcza w prasie - przypadkiem było unikanie podawania autorstwa szczególnie "odważnych" artykułów. Propagandzie stanu wojennego udało się nie tylko osłabić zaufanie do opozycji politycznej, ale też ugruntować przekonanie o wyższości socjalizmu nad ustrojem kapitalistycznym, własności państwowej nad prywatną. Mimo sukcesów, jakie przyniosła ta zmasowana kampania propagandowa - w tym wzrostu zaufania do partii i władz - nie udało się przełamać podziału na linii władza - społeczeństwo, traktowania władzy i jej instytucji jako czegoś odrębnego od społeczeństwa. Strony 24/40 Instytut Pamięci Narodowej *** Akcja wprowadzenia stanu wojennego wbrew obawom jego autorów zakończyła się sukcesem. Wypadki potoczyły się inaczej niż w wariancie rozważanym co najmniej od połowy marca 1981 r., w którym "Solidarność" organizuje strajk generalny, część protestujących wychodzi na ulice, w czasie demonstracji atakowane są gmachy komitetów partii i władz administracyjnych oraz "nie wyklucza się pomocy wojsk Układu Warszawskiego". Często głoszony jest pogląd, że stan wojenny w Polsce miał przebieg łagodny. Opinia ta wydaje się prawdziwa, jeśli uwzględnia się liczbę ofiar śmiertelnych. Zarazem jednak należy pamiętać, że de facto nie stworzono dotąd ich kompletnej listy. Wiemy jedynie o liczbie ofiar pacyfikacji strajkujących zakładów pracy czy manifestacji ulicznych. Tymczasem były też ofiary, które prawdopodobnie na zawsze pozostaną anonimowe. W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. zostały wyłączone wszystkie telefony, nie tylko zwykłych obywateli, ale też służb ratunkowych: placówek służby zdrowia (w tym pogotowia ratunkowego) i straży pożarnej. Od życia ludzkiego ważniejsze okazało się "zdławienie kontrrewolucji", dlatego telefonów nie włączono np. podczas powodzi na Żuławach. Przy ocenie przebiegu stanu wojennego należy pamiętać nie tylko o osobach zabitych czy rannych, ale też o wszystkich tych grupach społecznych i zawodowych oraz poszczególnych ludziach, którzy podlegali represji władz po 13 grudnia 1981 r. Największy zasięg represje te miały w środowisku dziennikarskim. Dotknęły one co piątą osobę zatrudnioną w mass mediach. Podobne czystki, choć na mniejszą skalę, miały oczywiście miejsce w wielu innych środowiskach, także w administracji państwowej i szkolnictwie, zwłaszcza wyższym. Akcja weryfikacyjna miała różne natężenie, na ogół najsłabiej dotknęła uczelnie bardziej renomowane. Do końca 1982 r. odwołano 20 rektorów. Represjom poddano też studentów. W styczniu 1982 r. po krótkim okresie zawieszenia, rozwiązano Niezależne Zrzeszenie Studentów. Po manifestacjach sierpniowych, we wrześniu 1982 r., wprowadzono z kolei możliwość skreślenia z listy studentów osób skazanych wyrokiem sądu lub kolegium ds. wykroczeń. Relegowani mogli też być uczniowie szkół średnich. Zdarzały się przypadki zawieszania lub zamykania wydziałów uczelni lub całych szkół średnich. Warto zapoznać się z raportem Komitetu Helsińskiego dotyczącym łamania praw człowieka i obywatela w Polsce, obejmującym jedynie pierwszy rok stanu wojennego. Zaiste pouczająca to lektura. I choć nie uwzględnia ona kilku ważnych skutków stanu wojennego, takich jak np. fala emigracji i ucieczek z kraju, to i tak pokazuje, że należał on do najbardziej ponurych okresów w historii PRL. Nie wdając się w rozważania, czy był do uniknięcia, można wręcz stwierdzić, że był dla Polski czasem straconym. Nieśmiałe próby reform gospodarczych podjętych w czasie stanu wojennego nie zakończyły się sukcesem. Według oficjalnych danych dochód narodowy w 1982 r. spadł o 5,5%, a inflacja wzrosła o 100,8%. Działo się to mimo braku "niszczących kraj strajków". Czym był stan wojenny? Czy obroną państwa, jak głosi gen. Jaruzelski i jego obrońcy? Czy może obroną ustroju lub własnego interesu, jak twierdzą inni? Czy wreszcie można go było uniknąć? Zapewne spory te historycy będą toczyć jeszcze przez wiele lat. Ich podstawą powinny być nie wspomnienia głównych aktorów tych wydarzeń (cenne i ciekawe skądinąd), ale dokumenty. Archiwa kryją jeszcze niejedną niespodziankę. Z czasem poznamy nowe dokumenty polskie (np. z archiwów wojskowych) i zagraniczne, być może również sowieckie. Często będzie to prawda bolesna, niewygodna. Nie można jej jednak przemilczeć. Nie wolno o niej zapominać. "Idą pancry na Wujek" Publikacja, wydana z okazji 25. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego przez Oficynę Wydawniczą Volumen, Stowarzyszenie "Pokolenie" oraz Instytut Pamięci Narodowej w Katowicach, przedstawia głównie krwawą pacyfikację strajku w katowickiej kopalni "Wujek" w dniu 16 grudnia 1981 r. Ukazana została również w szerszym kontekście droga do stanu wojennego przez Sierpień 1980 i "karnawał wolności"; przedstawiono przygotowania władz komunistycznych do grudniowej konfrontacji oraz pacyfikację akcji strajkowych w stanie wojennym w innych zakładach województwa katowickiego. Na koniec wreszcie ukazano, jak władza bała się pamięci o ofiarach "Wujka" - pogrzeby zabitych Strony 25/40 Instytut Pamięci Narodowej zabezpieczała Służba Bezpieczeństwa, władze przeszkadzały w oddawaniu hołdu ofiarom pod krzyżem. Na uwagę zasługuje zaprezentowany w albumie materiał ilustracyjny. Poza znanymi już zdjęciami w publikacji znalazły się materiały ze zbiorów IPN (zdjęcia poglądowe i operacyjne, plany) oraz osób prywatnych. Poniżej przedstawiamy fragment albumu, poświęcony pacyfikacji strajku w katowickiej kopalni "Wujek" Pacyfikacja kopalni "Wujek" (Andrzej Sznajder - IPN Katowice) 13 grudnia Noc z 12 na 13 grudnia 1981 r. była dla nas krótka - wspomina ks. Henryk Bolczyk w swojej książce pt. "Krzyż nigdy nie umiera". Podobnie i w najdrobniejszych szczegółach pamiętają tę noc działacze "Solidarności" z KWK "Wujek" i późniejsi uczestnicy strajku. Około pierwszej po północy mieszkańcy osiedla przy ulicy Mikołowskiej i Wincentego Pola zostali obudzeni hałasem, jaki powstał wokół jednego z bloków. Z otoczonego przez milicjantów i milicyjne samochody domu wyprowadzono - a właściwie wywleczono - Jana Ludwiczaka, przewodniczącego kopalnianej Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność". Adam Skwira był jednym z pierwszych, który poszedł do mieszkania swego kolegi. Zastał tam wyrąbane drzwi, przerażoną żonę i dzieci, ślady krwi... To efekt pobicia górników, którzy zaalarmowani przez przewodniczącego wewnątrzkopalnianą linią telefoniczną, przybiegli mu na pomoc. Nikt wtedy nie mógł przypuszczać, że oto zaczęła się operacja wprowadzenia stanu wojennego. Nawet wojewoda i I sekretarz KW PZPR w Katowicach zostali powiadomieni o akcji dopiero o 4. nad ranem. Nikt nie mógł też skojarzyć, że Jan Ludwiczak został zaliczony do grona 648 "ekstremalnych przywódców i aktywistów" związku i innych "wrogich ustrojowi" organizacji z województwa katowickiego przewidzianych do internowania w ramach akcji o kryptonimie "Jodła". Już o godzinie 3. nad ranem wiadomość o pobiciu i zatrzymaniu przewodniczącego dotarła na kopalnię, wywołując poruszenie wśród górników pracujących na nocnej zmianie. Narastające emocje górników zgromadzonych w łaźni łańcuszkowej zdołał opanować dopiero ks. Henryk Bolczyk. Trzej przedstawiciele załogi udali się do niego między 4 a 5 rano prosząc o przybycie na kopalnię i odprawienie mszy św. Tymczasem krótko po godzinie 6. przez radiowęzeł zakładowy nadano przemówienie gen. Jaruzelskiego o wprowadzeniu stanu wojennego. Dyrekcja zaś poinformowała, że zakład został zmilitaryzowany, a działalność związków zawodowych zawieszona. Około godziny 7. ks. Bolczyk przybył na kopalnię, do łaźni, gdzie przygotowano stół i dębowy krzyż misyjny. Ten sam, który od czternastu miesięcy towarzyszył wszystkim górniczym uroczystościom religijnym na "Wujku" - pamiętnej mszy św. odprawionej 2 listopada 1980 r. na schodach Domu Kultury za wszystkich zmarłych górników, rekolekcjom ewangelizacyjnym, uroczystości poświęcenia sztandaru. Gniew wywołany w narodzie łatwo odbiera rozum, wzbudza emocje, zaciska pięści - zapisał w swoich wspomnieniach kapelan górników. W czasie mszy św. przypominał górnikom o potrzebie czystych intencji w działaniu i o wierności prawdzie. Krótko po zakończonej mszy górnicy postanowili zawiesić protest, aby ostateczną decyzję podjąć w obecności większości załogi, czyli w poniedziałek rano. 14 grudnia Dzień po szoku nie przyniósł zasadniczej zmiany nastrojów wśród załogi. Na porannej masówce, z udziałem górników nocnej i rannej zmiany zapadła decyzja, żeby zakomunikować dyrekcji, że załoga nie podejmie pracy do chwili, kiedy na kopalnię nie przybędzie Jan Ludwiczak. Dyrektor Maciej Zaremba, naczelny inżynier Piotr Kościelny oraz główny inżynier Kiedrowski przyszli do górników zebranych w łaźni łańcuszkowej i próbowali nakłonić ich do podjęcia pracy ze względu na konsekwencje złamania prawa stanu wojennego. Wobec stanowczego oporu dyrektor zaproponował wybranie delegacji i spotkanie z komisarzem wojskowym. Ludzie w ogóle nie przyjęli wyjaśnień dyrektora do wiadomości. Byli absolutnie przeświadczeni, że działalność związku była legalna.[…] Ludzie nie potrafili absolutnie zrozumieć, że ktokolwiek mógł w sposób nieuczciwy wprowadzać takie rzeczy, jakie postanowiła Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego - wspominał Adam Skwira. Na górnicze nastroje - nie tylko na kopalni "Wujek" - wpłynęła również informacja o zmilitaryzowaniu kopalń. Na ogół interpretowano to jako zamach na wywalczone w porozumieniach jastrzębskich wolne soboty i niedziele. Nie brakowało też pogłosek, że teraz trzeba będzie pracować przez siedem dni w tygodniu i do tego jeszcze po 12 godzin. Strony 26/40 Instytut Pamięci Narodowej Na spotkanie z komisarzem wojskowym Katowickiego Zjednoczenia Przemysłu Węglowego wybrani zostali Adam Skwira, Stanisław Płatek i na ochotnika - nieznany nikomu wcześniej Jerzy Wartak. Przedstawiwszy żądanie uwolnienia Ludwiczaka usłyszeli od komisarza, że powinni przekonać załogę do podjęcia pracy, a on postara się spowodować przywiezienie przewodniczącego, ewentualnie ustalić miejsce jego pobytu. Po powrocie do załogi zdali relację z rozmów i - jak relacjonuje Stanisław Płatek - zostali nazwani zdrajcami, którzy ulegli władzy i namawiają do powrotu do pracy. Pomogło dopiero wyjaśnienie, że takie jest tylko stanowisko komisarza, a ostateczna decyzja należy do załogi. W tej sytuacji zapadła jednogłośnie postanowiono kontynuować protest, do którego o godzinie 14. dołączyła druga, a następnie trzecia zmiana. Do wieczora powstała też rozszerzona lista postulatów. Oprócz uwolnienia Ludwiczaka zażądano odwołania stanu wojennego, uwolnienia wszystkich internowanych i przestrzegania porozumień jastrzębskich. Poniedziałek był dniem organizowania się załogi do strajku okupacyjnego, chociaż tak go nie nazywano aż do chwili, gdy przyłączyli się do niego pracujący na wszystkich zmianach. Pomimo istniejących wcześniej instrukcji władz krajowych "Solidarności" na wypadek wprowadzenia stanu wyjątkowego okazało się, że Komisja Zakładowa kopalni "Wujek" nie była przygotowana na taką sytuację. Dość powszechna była również opinia, że w godzinie próby zawiedli członkowie Komisji, a w szczególności zastępcy przewodniczącego Jana Ludwiczaka: Strzelecki, Haśnik. Organizacyjnie sytuację wśród strajkującej załogi udało się opanować dopiero we wtorek nad ranem. Przede wszystkim należało zaspokoić potrzeby aprowizacyjne kilkutysięcznej załogi, które pojawiły się już w poniedziałek. Problem rozwiązał się poniekąd sam: mieszkańcy z pobliskiego osiedla spontanicznie zaczęli znosić chleb, wędliny i zupy, a kobieca część załogi przyjęła na siebie obowiązki związane z przygotowywaniem kanapek i rozdzielaniem pomiędzy strajkujących górników. Tego też dnia, zupełnie samorzutnie, zostały zabarykadowane bramy kopalni. Bez czyjegokolwiek polecenia i bez planu, chociaż po strajku prokurator wojskowy dociekał, pod czyim fachowym kierownictwem tego dokonano. Wieczorem około godziny 18. na kopalnię po raz drugi przybył ks. Henryk Bolczyk, by na prośbę górników odprawić mszę św. Chyba coraz trudniej było o modlitewne skupienie. Chwile uspokojenia mieszały się ze strachem. Ks. Bolczyk zapamiętał w szczególności, jak pod koniec mszy głos zabrał jeden z górników, by podziękować za jej odprawienie w tych nietypowych okolicznościach, aż tu nagle rozległo się paniczne wołanie: chłopy, jadą! Konfrontacja pokoju i niepokoju była manifestacyjna. Alarm okazał się fałszywy. W nocy z poniedziałku na wtorek we wszystkich oddziałach kopalni przeprowadzono wybór przedstawicieli, którzy następnie tworzyli komitet strajkowy. Dla zapewnienia bezpieczeństwa teren kopalni przez całą noc był patrolowany przez górników. Załoga zdecydowała jednocześnie, że uczestniczący w strajku nie będą opuszczać terenu zakładu. Dopuszczano jedynie wyjście w przypadkach losowych. Na opuszczanie kopalni pozwolono ponadto ratownikom górniczym pracującym cały czas przy akcji gaszenia pożaru na poziomie 613. Nie brakowało oczywiście przypadków pojedynczych ucieczek ze strajku. 15 grudnia Wydarzeniem następnego dnia były przede wszystkim informacje o brutalnym pacyfikowaniu przez ZOMO strajkujących w regionie zakładów pracy. W szczególności kopalni "Staszic" w Katowicach i kopalni "Manifest Lipcowy" w Jastrzębiu. Po południu na "Wujek" dotarli łącznicy z Jastrzębia. Od tej chwili niemal powszechne było przekonanie, że na "Wujek" ZOMO też przyjdzie. Górnicy nie oczekiwali tej wizyty bezczynnie. Podobnie, jak w innych kwestiach związanych z organizowaniem się strajku, tak i tym razem nie czekali na rozkazy ani polecenia. Noc z wtorku na środę grupa około stu osób spędziła w warsztacie mechanicznym - tzw. kuźni - na szykowaniu sobie i kolegom różnego rodzaju uzbrojenia. Broń, jaką wytwarzano z kawałków płaskownika, prętów, kabli i innych materiałów konstruowano przyjmując jako zasadę, że muszą być dłuższe od milicyjnej pały. O sprawie dowiedział się Stanisław Płatek. Jeszcze tej samej nocy Komitet Strajkowy postanowił ukrócić proceder i wyłączyć prąd w kuźni. Wojna nerwów trwała i nie była dziełem przypadku. "Oddziaływania psychologiczno-propagandowe" wobec strajkujących załóg były stałym elementem taktycznym sił porządkowych. Niespecjalnie chyba wierzono w ich skuteczność. Raczej miało to być uzasadnienie - post factum - dla późniejszego użycia siły. I tak około godz. 15.00 górnicy byli świadkami jednej z pierwszych demonstracji siły: od ronda Mikołowskiego, ulicą W. Pola przejechała hałaśliwa kolumna wozów pancernych. W późniejszych godzinach tą samą drogą parokrotnie jeszcze przejeżdżały "osinobusy" wiozące oddziały ormowców. Strony 27/40 Instytut Pamięci Narodowej Wieczorem po raz trzeci górnicy udali się do pobliskiego kościółka św. Michała Archanioła, by prosić ks. Henryka Bolczyka o przyjście na kopalnię. Nie było już warunków, by godnie odprawić mszę św. Odmawiano różaniec. Nie dokończyliśmy różańca. Zabrakło jednego "Zdrowaś", pięćdziesiątego. Podobnie jak wczoraj, po Mszy św. w momencie przemówienia osoby świeckiej, tak dzisiaj, po czterdziestym dziewiątym "Zdrowaś" rozległ się głośny krzyk: Chłopy, jadą! I tym razem alarm okazał się fałszywy. Zaraz potem do ks. Bolczyka podszedł jeden z górników i poprosił o absolucję generalną. Ten moment stał się później przyczyną poważnych problemów śląskiego kapłana. W doniesieniach SB informowano, że ks. Bolczyk odebrał od górników przysięgę, że będą walczyć do ostatniej kropli krwi. Sprawę tę podniósł nawet wojewoda gen. Paszkowski w rozmowie z biskupem Bednorzem. Określił działanie księdza, jako przykład wyjątkowo nieodpowiedzialnej postawy. Wytłumaczono jednak wojewodzie prawdziwe znaczenie obrzędu. Kilka lat później ks. Henryk Bolczyk dowiedział się również o rozmowie płka Baranowskiego z przedstawicielami biskupa katowickiego. Chwalił się, że to nie modlitwa Bolczyka powstrzymała tego wieczoru oddziały przed wkroczeniem na teren kopalni, ale jego - Baranowskiego - decyzja. Zasługi w tym względzie przypisywał sobie również Komendant Wojewódzki MO płk Jerzy Gruba. Tłumaczył po latach, że po akcji na kopalni "Wieczorek" ZOMO miało "przy okazji" odblokować "Wujka". Gdy jednak zameldowano mu, że strajkujący uczestniczą w nabożeństwie, wydał kategoryczny zakaz prowadzenia jakichkolwiek działań. "Awantura z Kościołem była nam w tym układzie rzeczą najmniej potrzebną" podkreślił. Bardziej prawdopodobne wydaje się jednak inne uzasadnienie: by odwlec jak najdalej w czasie operację w środku miasta. Wszystkie dotychczasowe akcje przeciwko strajkującym załogom odbywały się w zakładach leżących poza centrami miast. Według ustaleń Sądu w pierwszym procesie, decyzja o pacyfikacji "Wujka", jak i "Andaluzji" i "Juliana" zapadła na naradzie WKO, która odbyła się 15 grudnia o godz. 19. w Urzędzie Wojewódzkim. Posiedzenie Sztabu w sprawie tzw. odblokowania kopalni "Wujek" i dwóch pozostałych płk Jerzy Gruba zwołał o godz. 22.00 w Komendzie Wojewódzkiej MO w Katowicach. Brało w niej udział ścisłe kierownictwo Komendy Wojewódzkiej, Komendant ORMO oraz komendanci miejscy MO z Katowic i Piekar. Sytuację na kopalni "Wujek" referował zastępca naczelnika Wydziału IIIA - kpt. Wierzbicki. Podał, że przebywa tam około 2000 strajkujących, którzy dysponują wężami z gorącą wodą. Poinformował również, że na terenie zakładu został umieszczony agent SB. Z kolei płk Baranowski przekazał informację, że brama kopalni oraz przejścia mogą być zaminowane. Szczegółowe plany pacyfikacji były już gotowe. Wtedy właśnie płk Gruba omówił podział sił i środków oraz ustalił kolejność działań. O godzinie 23. w tym samym miejscu odbyła się narada z przedstawicielami wojska., które reprezentował płk J. Bielecki oraz Dowódca 25 Pułku Zmechanizowanego w Opolu mjr Z. Pytko ze swoim zastępcą mjr. K. Kostoszem i oficerem kontrwywiadu kpt. R. Kręgielem. Ze strony milicji w naradzie udział brali płk Wilczyński i jego zastępca E. Wałach, kpt. Z. Fedunkow z Wojewódzkiego Stanowiska Kierowania KW MO i Komendant Miejski MO w Katowicach płk. M. Ziubrzycki. W zgodnej ocenie oficerów wojska narada nie była przygotowana ani organizacyjnie ani merytorycznie. Nie dysponowano nawet mapą sytuacyjną, a prowadzący ją płk Okrutny wychodził co jakiś czas, by konsultować kolejne decyzje. Plan działań taktycznych, poprzedzających atak na kopalnię przewidywał najpierw skoncentrowanie pododdziałów zwartych MO, wojska i ORMO na pozycjach wyjściowych na wysokości bramy głównej i bramy kolejowej. Kolejnym działaniem było uruchomienie posterunków drogówki w celu zamknięcia ruchu samochodowego w rejonie kopalni i kierowanie na drogi objazdowe, czyli faktyczne odcięcie od reszty miasta. Równocześnie, przy użyciu gigantofonu zaplanowano "działania propagandowe", mające na celu dobrowolne zakończenie strajku i opuszczenie kopalni. Na około 10 minut przed atakiem miało nastąpić wyłączenie energii elektrycznej. Na hasło "Mur" siły wojskowo-milicyjne miały przystąpić do forsowania muru i barykad. Przed atakującymi oddziałami postawiono następujące zadania: - szybkie wejście na teren kopalni, - niedopuszczenie do uruchomienia szybów wydobywczych "Lechia" i "Krakus", - uderzenie siłami na miejsce zgrupowania osób protestujących, - zatrzymanie ekstremalnych członków "Solidarności" kierujących strajkiem. Godzinę rozpoczęcia operacji wyznaczono na 8.00, a do jej wykonania zaplanowano użycie sił milicyjnych w liczbie 1471 funkcjonariuszy oraz wojskowych w liczbie 760 żołnierzy. - 678 funkcjonariuszy ZOMO - 120 funkcjonariuszy KW MO Strony 28/40 Instytut Pamięci Narodowej - 283 funkcjonariuszy ROMO - 300 funkcjonariuszy ORMO - 760 żołnierzy, czyli 6 kompanii piechoty i 6 plutonów czołgów, dysponujących 22 czołgami i 44 bojowymi wozami piechoty. Zadania wojska - jak to określono w trakcie nocnej narady - polegać miały na demonstracji siły, dokonaniu wyłomów w murze ciężkim sprzętem, wykonaniu uderzenia pozornego w rejonie bramy głównej i wsparcie sił milicyjnych wewnątrz kopalni sprzętem ciężkim w celu wykonania wyłomu w barykadach. Ustalono, że żołnierze nie będą wchodzić na teren kopalni, a osłonę czołgów zapewnią oddziały milicyjne. "Konsekwencją wcześniej wyrażonego przez płka Grubę stanowiska o konieczności "rozpracowania oddzielnie" każdej operacji są 2 plany sporządzone przez ppłka K. Kudybkę "działań sił MO i SB w rejonie KWK "Wujek"". Pomiędzy oboma planami istnieją zarówno elementy wspólne jak i różnicujące. Do elementów wspólnych obu planom zaliczyć należy tożsamy wariant koncepcyjny, według którego główne uderzenie miało nastąpić w dolnej części ul. W. Pola na ogrodzenie kopalni. Po przełamaniu ogrodzenia na wysokości łaźni łańcuszkowej i szybów "Krakus" i "Lechia". W obu planach jako uzupełniające natarcie przewidziano uderzenie przez wyłom uczyniony w ogrodzeniu kopalni w pobliżu bramy tzw. kolejowej tj. od ul. Ligockiej i celami tych uderzeń miały być łaźnia łańcuszkowa i łaźnia dozoru. Również identycznie w obu planach zostały rozwiązane usytuowania sił zaliczonych do grup odwodowych w górnym odcinku ogrodzenia kopalni oraz od strony ul. Kochłowickiej i stacji PKP Brynów. Istnieje natomiast istotny element różnicujące oba plany - dot. on użycia sił na wysokości ul. Gallusa w miejscu tzw. bramy nr 1. Otóż w wersji nie opatrzonej dopiskiem "duplikat" użycie sił na tym odcinku nie jest przewidziane. Natomiast wg wersji tym dopiskiem opatrzonej przewidziany jest zarówno wyłom w tym miejscu, jak również, w formie uderzenia oskrzydlającego, przełamanie w murze powyżej tego miejsca z natarciem w kierunku kotłowni. Natomiast na kierunku natarcia bezpośrednio na kotłownię autor przewidział użycie broni i wskazany jest kierunek strzału. Ten materiał w decydującym stopniu przesądza o zamiarze kierownictwa Sztabu KW MO w Katowicach". Materiały Nadzwyczajnej Komisji Sejmowej ds. zbadania działalności MSW dot. zabójstw górników w kopalni "Wujek" 16 grudnia Noc z wtorku na środę Stanisław Płatek zapamiętał jako dość spokojną, ale już rano było widać, że siły milicyjno-wojskowe przystąpują do działań. O godzinie 7. ppłk Marian Okrutny i płk Kazimierz Wilczyński w siedzibie ZOMO przeprowadzili odprawę z dowódcami pododdziałów: mjr. Buniowskim, któremu powierzono dowodzenie grupą atakującą od strony ul. Gallusa oraz kpt. Romanem Budzyńskim, dowodzącym grupą atakującą od strony bramy kolejowej. Kilka minut po godzinie 8. rozpoczęto operację otaczania kopalni siłami milicyjnymi, do których z półtoragodzinnym opóźnieniem dołączyło wojsko. Około godziny 9. na teren kopalni przybył dyrektor Maciej Zaremba, zastępca szefa Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego płk Piotr Gębka wraz z płk. Czesławem Piekarskim i wiceprezydentem miasta Katowic, Jerzym Cyranem. Strony 29/40 Instytut Pamięci Narodowej Przedstawicielom komitetu strajkowego oświadczyli, że chcą się spotkać z załogą. Górnicy zebrali się przed łaźniami, między szatnią szafkową a łańcuszkową. Jeden z oficerów zaczął przemawiać, przekonując, że strajk nie ma sensu, bo to ostatnia kopalnia, która strajkuje. Odpowiedzią górników był …śpiew. Zupełnie spontanicznie odśpiewano hymn państwowy, a goście zostali zmuszeni do przyjęcia postawy zasadniczej i salutowania. Kiedy głos zabrał płk Gębka, przedstawiając się jako syn górnika, który pochodzi z tego osiedla, załoga ponownie odpowiedziała śpiewem "Boże, coś Polskę", a potem jeszcze raz hymnem. Próba rozmowy spełzła zatem na niczym. "Delegację oficerów potraktowano w sposób ubliżający" - napisano kilka dni później o tym zdarzeniu w informacji KW MO w Katowicach przeznaczonej do użytku wewnętrznego. W jednej ze swoich licznych relacji na ten temat Stanisław Płatek wspomina, że do rozmowy jednak doszło. Odchodząc wśród ogólnego tumultu przedstawiciele władz zakomunikowali, że dają załodze godzinę czasu na przerwanie strajku i opuszczenie kopalni. Górnicy mieli na to odpowiedzieć, że jeżeli do akcji przystąpi wojsko, to oni nie będą agresywni i opuszczą kopalnię, jeżeli milicja, to każdy sam zdecyduje, czy da się spałować. Wszystko jednak wskazuje na to, że te deklaracje - jeśli faktycznie padły - nie mogły już zmienić scenariusza napisanego przez sztabowców milicyjno-wojskowych. O godzinie 9.30 z dyrekcji przekazano górnikom polecenie, aby teren kopalni opuściły wszystkie kobiety, a pół godziny później siły pacyfikacyjne zaczęły zajmować wyznaczone pozycje. Zgodnie z planem taktycznym odcięto całkowicie kopalnię od miasta. Punktualnie o godzinie 11. rozpoczęto akcję "oczyszczenia przedpola", czyli rozpędzenia tłumu zgromadzonego przed bramą główną za pomocą armatek wodnych. Chwilę później kpt. Fedunkow zameldował o wyłączeniu prądu, a wobec ludzi wciąż jeszcze przebywających w pobliżu kopalni oraz górników za murem użyto wyrzutni gazu. Dowódca operacji płk Wilczyński zajął pozycję na skwerku przy ul. Gallusa u zbiegu z ul. W. Pola, na wprost bramy wjazdowej. Tuż obok wołgi Wilczyńskiego stał samochód płk Pytki. Działania w rejonie bramy kolejowej rozpoczęły się od wykonania wyłomu w murze, przez który wjechały trzy czołgi oraz kilka Bojowych Wozów Piechoty. W ślad za nimi postępowali funkcjonariusze 1 kompani operacyjnej BCP wspomagani przez kompanie tzw. oficerskie z KW MO i ROMO. Kierując się drogą w stronę budynku warsztatu mechanicznego, wystrzeliwano ogromne ilości środków chemiczne. Niesprzyjający wiatr spowodował, że gaz zadziałał przeciwko milicjantom, a dodatkowo jeden z czołgów najechał na barykadę i zawisł na niej. Wykorzystując zamieszanie w szeregach milicji, górnicy przystąpili do kontrataku. Siły milicyjne zostały zmuszone do odwrotu, w trakcie którego trzech funkcjonariuszy wpadło w ręce górników. Działania na odcinku głównym - od ul. Wincentego Pola - rozpoczęły się od staranowania przez czołg muru na wysokości magazynu budowlanego. W związku z powolnym forsowaniem terenu kopalni, o godz. 11.40 płk Gruba decyduje się "wydać twarde rozkazy do ataku". Pierwsze wejście ZOMO na teren kopalni nastąpiło około godz. 12.05. Wkraczając przez wyłom na teren kopalni siły milicyjne kierowały się drogą w stronę kotłowni. To właśnie na tej drodze i na placu przed frontonem kotłowni rozegrały się w ciągu następnych kilkudziesięciu minut najbardziej dramatyczne wydarzenia. Strajkujący górnicy cofali się przed atakami wozów pancernych i postępujących za nimi milicjantów, a następnie posuwali się naprzód, w momencie gdy siły pacyfikacyjne wycofywały się. Milicjanci wchodzący w skład kompanii operacyjnych wkraczających na teren kopalni wyposażeni byli w kaski z przyłbicami, okulary ochronne, maski przeciwgazowe i długie pałki (75 cm). Jedna trzecia z nich posiadała plastikowe tarcze. Każdy funkcjonariusz posiadał ponadto paczkę ręcznych granatów łzawiących. Na każdą drużynę przypadała jedna wyrzutnia gazów. Stojący naprzeciwko zomowców górnicy uzbrojeni byli w długie piki, łańcuchy, siekiery lub zwykłe style. Starcia polegały jednak przede wszystkim na wzajemnym obrzucaniu się petardami z gazem, cegłami, nakrętkami lub elementami palenisk. Z budynku kotłowni górnicy zrzucali na atakujących zomowców różne ciężkie przedmioty, zmuszając ich wielokrotnie do wycofania się. Jak wynika z ustaleń śledztwa prowadzonego w 1992 r. przez prokuratora Jacka Ancutę, właściwie nie doszło do walki wręcz. Obie grupy trzymały się na odległość około 20-30 metrów. Zmniejszała się ona do kilku metrów w chwilach ataków. Brak jest dowodów, że kiedykolwiek oddziały sił pacyfikacyjnych zostały otoczone przez górników. Przez cały czas miały one możliwość wycofania się. Leonard Stankiewicz - fotoamator i postronny świadek, obserwował ten moment z okna bloku naprzeciw kopalni. Pamięta, że było słychać krzyki i odgłosy strzałów: Po pewnym czasie zomowcy zaczęli powracać przez wyłom na zewnątrz kopalni. Najpierw pojawili się ci najbardziej pokiereszowani, bez kasków, pał i tarcz. Pogubili cały ekwipunek. Widać było, że mocno musieli oberwać, że górnicy się bronili. Musieli być wściekli. Ewidentnie uciekali. Sfotografowany po akcji zdemolowany ekwipunek funkcjonariuszy w istocie robi wrażenie. Strony 30/40 Instytut Pamięci Narodowej Był to jednak w równym stopniu efekt działalności górników co oddziaływania na plastikowe tarcze i kaski kilkunastostopniowego mrozu. Po nieudanych próbach zepchnięcia górników w głąb kopalni i zmuszenia ich do poddania się, płk Wilczyński zdecydował o wykonaniu drugiego wyłomu. Tym razem przez metalowy płot za budynkiem wagi. Do tej chwili siły ZOMO, atakując kopalnię nie posiadały broni palnej. Krótko przed godziną 12.30 na teren kopalni weszli jednak funkcjonariusze plutonu specjalnego. Od reszty sił milicyjno-wojskowych wyróżniali się wyglądem. Na mundury polowe nałożone mieli ciemne kamizelki. Kaski w kolorze zółtozielonym nie miały przyłbic. Nie mieli tarcz, ale w parcianych kaburach widoczne były pistolety maszynowe Pm 63. Cały pluton specjalny dysponował również sprzętem specjalistycznym nożycami do cięcia metalu, lin, łomami i siekierami. Brali oni już udział w początkowej fazie działań wraz z pozostałymi formacjami ZOMO, ale zostali wycofani poza teren kopalni. Tym razem mieli wejść jako osłona czołgu, dokonującego drugiego wyłomu. Pomimo to, weszli na teren kopalni przez płot i zajęli stanowiska: jedno w świetle bramy głównej, za żeliwnymi wózkami, i drugie na podeście przed magazynem odzieżowym. O 12.31 płk Kazimierz Wilczyński zwraca się do kierujących akcją o zezwolenie na użycie broni. Według zapisu w Dzienniku Sztabowym prowadzonym przez kpt. A. Górskiego, odpowiedź płka Jerzego Gruby brzmiała: "Nie czekaj na rozkaz" albo "Nie, czekaj na rozkaz". Upływ czasu nie pozwala jednoznacznie stwierdzić, czy przecinek w cytowanym zdaniu był od samego początku, czy też pojawił się później. Faktem pozostaje natomiast, że minutę później (12.32) agent SB z terenu kopalni meldował o wynoszeniu rannych górników. Po kolejnych 5 minutach (12.37) płk Wilczyński zwraca się (drogą radiową) do ppłk Okrutnego: "Wskazanym by było, żebyś tu przyjechał - jest gorąco", a po następnych pięciu minutach (12.42) - "albo użyjemy broni, albo musimy się wycofać". Według szyfrogramu z 17 grudnia, opisującego przebieg zdarzeń, właśnie w tej chwili płk Gruba polecił wycofać się milicjantom na pozycje wyjściowe i czekać na nowe decyzje, a o 12.55 poinformował płka Wilczyńskiego, że nie ma zgody na użycie broni. Dlaczego zatem o godz. 13.02 płk Wilczyński wydaje rozkaz: "przerwać ogień - wydać polecenie wszystkim dowódcom" i ponawia go po 8 minutach (13.10) mówiąc: "Pododdziały nie strzelać"? Pracująca wtedy w punkcie sanitarnym na terenie kopalni pielęgniarka Jęśko twierdzi, że ludzi z ranami postrzałowymi przynoszono przez mniej więcej 40 minut, a przestano ok. godz. 13. Specjalna Komisja Sejmowa badająca w 1991 r. okoliczności śmierci górników ustaliła, że strzelano krótkimi seriami, w odstępach czasu w wybrane cele. Strzały były oddawane w chwilach, gdy zomowcy byli oddaleni od górników o około 20 metrów i nie stwarzali żadnego zagrożenia dla któregokolwiek funkcjonariusza. Od ran postrzałowych śmierć ponieśli na miejscu: - Ryszard Gzik - lat 35, żonaty, osierocił córkę w wieku 11 lat, pracował na kopalni od 1978 r.; śmierć poniósł od rany postrzałowej głowy; - Bogusław Kopczak - lat 28, żonaty, ojciec dwuletniej córki, pracujący na kopalni od marca 1981 r.; śmierć poniósł od postrzału w brzuch; - Zenon Zając - 22 lata, kawaler, pochodził z Wielkopolski, zatrudniony na kopalni od stycznia 1978 r., postrzał w klatkę piersiową; - Krzysztof Giza - 24 lata, kawaler, pochodził z Zamojszczyzny, na kopalni pracował od kwietnia 1978 r., postrzał w tętnicę szyjną i krtań; - Zbigniew Wilk - 28 lat, żonaty, syn w wieku 3 i córka 5 lat; trzykrotny postrzał w plecy; - Józef Czekalski - lat 48, żonaty, 1 dziecko - 19 lat, pracujący na kopalni od września 1953 r.; mieszkał w bloku przy kopalni. Po przewiezieniu do szpitala zmarli: - Andrzej Pełka - lat 19, zmarł w szpitalu w nocy z 16 na 17 grudnia 1981 r.; postrzał w głowę; - Joachim Gnida - lat 28, żonaty, zmarł 2 stycznia 1982 r. nie odzyskawszy przytomności, osierocił dwuletnią córkę, postrzał w głowę; - Stawisiński - lat 22, kawaler, pochodził z Koszalina, zmarł 24 stycznia 1982 w szpitalu w Katowicach-Ochojcu, nie odzyskawszy przytomności, postrzał w głowę. Na terenie kopalni, po użyciu przez milicję broni, nastała grobowa cisza. Jak zwyczajnie po wielkiej tragedii - wspomina Adam Skwira. O godz. 13.30 płk Piotr Gębka wszedł ponownie na teren kopalni z zamiarem prowadzenia mediacji z górnikami. Rozmowa toczyła się w pomieszczeniach straży przemysłowej. Płk Gębka zapewniał, że w przypadku natychmiastowego zakończenia strajku opuszczającym teren kopalni górnikom zagwarantowane zostanie Strony 31/40 Instytut Pamięci Narodowej bezpieczeństwo. Górnicy z kolei uwolnili trzech pojmanych wcześniej funkcjonariuszy i oddali zabraną im broń. Przed wyjściem z kopalni płka Gębkę zaprowadzono do Stacji Ratownictwa Górniczego, gdzie okazano mu ciała zamordowanych górników. Około 16.30 przedstawiciele załogi udali się do gabinetu dyrektora kopalni i w obecności wojskowych przedstawili swoje żądania: opuszczenie terenu kopalni przez wojsko i ZOMO, wdrożenia śledztwa w sprawie o użycie broni przeciwko górnikom i podania do publicznej wiadomości, że w wyniku akcji są zabici i ranni oraz nazwiska dowódcy operacji. Nie uzyskali żadnych gwarancji ani obietnic. Dyrektor zobowiązał się jednak do postawienia zakładowych autobusów, by nie dopuścić do bicia górników poza terenem kopalni. Wróciwszy do załogi Adam Skwira, jako jeden z członków delegacji oświadczył, że trzeba wykazać rozsądek i zakończyć protest. W ciągu następnych kilku godzin górnicy opuścili kopalnię. W wyniku działań sił milicyjno-wojskowych rannych zostało 47 górników. 43 z nich hospitalizowano w czterech szpitalach na terenie Katowic. Z informacji opracowanej 19 grudnia 1981 r. w KW MO wynika, że najczęstszą przyczyną były rany postrzałowe: 24 górników zostało postrzelonych w bardzo charakterystyczny na ogół sposób - "postrzał w jamę brzuszną", "postrzał w klatkę piersiową", "rana postrzałowa czaszki". Byli to: Bernard Białas, Marian Giernasiński, Piotr Babrakowski, Władysław Kościelniak, Roman Czernik, Tadeusz Piecyk, Bogdan Dolny, Mirosław Bronisz, Stanisław Płatek, Zygmunt Szkota, Zbigniew Wójcik, Wiesław Łobień, Józef Zmuda, Jan Futyma, Józef Mikusz, Władysław Wójcik, Henryk Pikos, Stanisław Nadolny, Jerzy Gut, Zbigniew Szafraniec, Henryk Kwol. U 14 górników stwierdzono zatrucie gazem lub chemiczne uszkodzenie wzroku. Ponadto stłuczenia, złamania kończyn, uraz twarzo-czaszki. Po stronie milicji rany odniosło 41 funkcjonariuszy, z których 10 zostało hospitalizowanych. Do dziś brak odpowiedzi na kluczowe pytanie: kto dał rozkaz użycia broni wobec górników? Płk Gruba w swym słynnym szyfrogramie z 17 grudnia rano zaznacza, że w krytycznym momencie dwukrotnie - o godz. 12.37 i 12.55 - zabraniał płk. Wilczyńskiemu użycia broni. Zarazem w następnych zdaniach gładko przechodzi do stwierdzenia, że o 13.50 otrzymał meldunek o sześciu zabitych górnikach. Zadowala się stwierdzeniem, że funkcjonariusze użyli broni w trakcie odwrotu w celu obrony własnego życia, atakowani przez strajkujących. Dowódca plutonu specjalnego sierż. Romuald Cieślak w czasie śledztwa w 1992 r. wyjaśniał, że w trakcie działań na terenie kopalni doszło do rozproszenia jego oddziału. W pewnym momencie doszedł do wniosku, że górnicy zaatakują milicjantów i oddał jeden (!) strzał ostrzegawczy ponad głowami górników. Pozostali funkcjonariusze plutonu zgodnie oświadczyli w raportach pisanych 19 grudnia, że oddawali strzały w powietrze "ze względu na bezpośrednio zagrażające im niebezpieczeństwo". W sumie takich "strzałów w powietrze" - jeśli wierzyć tym raportom - oddano 156. Górnicy zgrupowani po kolejnym ataku ZOMO-wców za budynkiem wagi ruszyli do kontrataku szybko przemieszczając się w stronę oddziałów milicji. Atak ten zaskoczył siły porządkowe, spowodował panikę w ich szeregach i funkcjonariusze zaczęli w popłochu uciekać. W tym czasie na niewielkim placu przed kotłownią o wymiarach 19,5 m na 39 m działały minimum trzy kompanie ZOMO oraz liczna grupa górników. Podczas gdy funkcjonariusze ZOMO znajdujący się w okolicach wylotu drogi wewnątrzzakładowej mieli niewielkie trudności z wycofaniem się, ci funkcjonariusze, którzy znajdowali się w okolicach bramy wjazdowej przed magazynem odzieżowym usiłowali salwować się ucieczką poprzez wyłom wykonany obok bramy. Ewakuacja tą drogą była utrudniona, albowiem na tym odcinku leżało drzewo, które przewrócono w trakcie wykonywania wyłomu, gruz pochodzący z rozbitego muru oraz lutnie z barykady. W tej sytuacji kiedy zachodziła obawa, że nie wszyscy funkcjonariusze zdołają bezpiecznie opuścić plac przed kotłownią, operujący w tym rejonie funkcjonariusze plutonu specjalnego oceniając indywidualnie sytuację jako uzasadniającą użycie broni palnej oddali strzały ostrzegawcze. Strony 32/40 Instytut Pamięci Narodowej Fragment z uzasadnienia wyroku Sądu Wojewódzkiego w Katowicach z dnia 21 listopada 1997 r. Brak też jednoznacznej odpowiedzi na bardziej fundamentalne pytanie: kto i kiedy podjął decyzję o włączeniu plutonu specjalnego do działań na kopalni "Wujek"? Nie było o tym mowy na żadnej z wspomnianych wczesniej narad poświęconych działaniom sił milicyjno-wojskowych przeciwko górnikom z "Wujka". Płk Jerzy Gruba w wypowiedziach dla prasy na początku lat 90-tych stanowczo i konsekwentnie zaprzeczał, jakoby to on wydał taki rozkaz. Pluton "zgodnie z moim poleceniem miał siedzieć w koszarach". Potwierdził jednak, że żadnych konsekwencji w stosunku do podwładnych za niesubordynację nie wyciągał, bo "badaniem sprawy zajęła się prokuratura". Według ustaleń Sądu Wojewódzkiego w Katowicach w trakcie pierwszego procesu (zakończonego w 1997 r.) decyzja o skierowaniu plutonu specjalnego do akcji odblokowania kopalni "Wujek" zapadła w środę rano i podjął ją właśnie płk Gruba. Przekazał ją następnie płk. Okrutnemu z poleceniem użycia go jako osłony czołgu na głównym kierunku uderzenia. Dramatyczny finał strajku na kopalni "Wujek" nie ograniczał się jedynie do terenu kopalni. Dla wojskowych i milicjantów wrogami byli także lekarze i pielęgniarki udzielający pomocy górnikom po brutalnej interwencji i wiozących ich do katowickich szpitali. Dwa dni po pacyfikacji troje lekarzy Górniczego Centrum Rehabilitacji w Tarnowskich Górach Ignacy Pietruszka, Maria Poleszczuk, Józef Kowalczyk - wystosowało pod adresem gen. Wojciecha Jaruzelskiego protest, w którym czytamy: Jesteśmy głęboko oburzeni traktowaniem naszych kolegów lekarzy, pielęgniarek, sanitariuszy spełniających swoje obowiązki po brutalnej interwencji oddziałów ZOMO i WP na kopalni "Wujek" w Katowicach oraz w innych miejscach, gdzie w/w oddziały prowadziły akcję. Bicie osób udzielających pomocy, lżenie ich ordynarnymi słowami, wyciąganie rannych z karetek, zrywanie im opatrunków tamujących krwotoki, wyrywanie drenażu z jamy opłucnowej u rannych z uszkodzeniem płuc jest aktem bestialstwa i podeptaniem ludzkiej godności. W informacji wyjaśniającej okoliczności opisanych zdarzeń prokurator płk Kazimierz Tomczak z Naczelnej Prokuratury Wojskowej potwierdził, iż w toku śledztwa w sprawie użycia broni na kopalni "Wujek" ujawniono przypadki "niewłaściwego zachowania się funkcjonariuszy ZOMO". Nie były to jednak - jego zdaniem - akty bestialstwa. Funkcjonariusze podejrzewali, iż za pomocą karetki pogotowia organizatorzy strajku próbowali uniknąć zatrzymania. Płk Gruba dopiero o 15.25 wydał polecenie, aby w czasie zatrzymywania i sprawdzania karetek nie szykanować ich obsługi. Proces przywódców strajku 17 grudnia 1981 r. rozpoczęto przesłuchania świadków, mające doprowadzić do ustalenia przebiegu strajku na kopalni i wskazania jego przywódców. Prowadzili je m.in.: płk. Waldemar Wilk, prokurator Naczelnej Prokuratury Wojskowej w Warszawie oraz Andrzej Wolski i mł. chorąży J. Kucybała z KW MO Katowice. W dniu 23 grudnia 1981 r. postanowieniem ppłk. Witolda Konarzewskiego, zastępcy prokuratora Prokuratury Garnizonowej w Gliwicach, wszczęto śledztwo "w sprawie organizowania i kierowania strajkiem górników członków załogi KWK ťWujekŤ w dniach 13-16.12.1981 r." Już 13 stycznia 1982 r. wiceprokurator Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Zielonej Górze mjr Sławomir Kleczkowski, po zapoznaniu się z zebranymi materiałami śledztwa uznał je za wystarczające do wniesienia aktu Strony 33/40 Instytut Pamięci Narodowej oskarżenia i nie uznał za konieczne uzupełnienia materiału dowodowego, w związku z czym wydał postanowienie o zamknięciu śledztwa. Tego też dnia Kleczkowski sformułował akt oskarżenia, którym objął Jana Haśnika, Adama Skwirę, Mariana Głucha, Jerzego Wartaka, Jana Wielgusa, Stanisława Płatka, Stanisława Saternusa, Zdzisława Kubata i Alinę Muchę. 23 stycznia sąd Śląskiego Okręgu Wojskowego we Wrocławiu, przyjął akt oskarżenia w sprawie Jana Haśnika, Adama Skwiry, Mariana Głucha, Jerzego Wartaka, Jana Wielgusa, Stanisława Płatka i Stanisława Saternusa, oskarżonych o kontynuowanie działalności związkowej i kierowanie strajkiem (czyny karane na podstawie dekretu o stanie wojennym), Aliny Muchy, której do tych zarzutów dodano jeszcze rozpowszechnianie fałszywych wiadomości oraz Zdzisława Kubata, obwinionego kierowanie strajkiem. Rozprawa odbyła się 3 lutego 1982 r. przed sąd Śląskiego Okręgu Wojskowego we Wrocławiu na sesji w Katowicach przed sądem w składzie: kpt. Antoni Kapłon (przewodniczący), mjr Maciej Harlender i kpt. Janusz Lipka. Przebieg rozprawy protokołował kpr. podchorąży Marian Załupski, oskarżali prokuratorzy: por. Janusz Brol i mjr Sławomir Kleczkowski. Prokurator zażądał: dla Płatka - 15 lat pozbawienia wolności, dla Głucha i Wartaka - 13 lat pozbawienia wolności, dla Haśnika, Saternusa i Skwiry - 12 lat pozbawienia wolności, dla Kubata i Muchy - 7 lat, pozbawienia wszystkich oskarżonych praw publicznych i obciążenia ich grzywnami. Oskarżeni, oprócz Płatka, który poprosił o najniższy wymiar kary, wnosili o uniewinnienie. Sąd skazał: Płatka na 4 lata więzienia i 3 lata pozbawienia praw publicznych, Wartaka na 3 lata więzienia i 3 lata pozbawienia praw publicznych, Skwirę i Głucha na 3 lata więzienia i 2 lata pozbawienia praw publicznych. Postępowanie przeciwko Wielgusowi umorzył, ze względu na brak właściwości, Haśnika, Saternusa, Kubata i Muchę uniewinnił i z mocą natychmiastową postanowił zwolnić ich z aresztu tymczasowego. Rozprawę zakończono 9 lutego 1982 r. o godz. 19.30. Wyrok nie był prawomocny. Strony - zarówno skazani jak i Naczelny Prokurator Wojskowy wnieśli o rewizje. Prokurator w piśmie z 1 czerwca 1982 r. wnosił o podwyższenie kar: dla Płatka - 10 lat, dla pozostałych skazanych - po 4 lata., uznając wymierzone im kary za rażąco łagodne. Ostatecznie prokurator wycofał rewizję, ze względu na stabilizację sytuacji politycznej w kraju i "pozytywne wyniki gospodarcze resortu górnictwa". 5 maja 1983 r. Rada Państwa postanowiła skorzystać z prawa łaski w stosunku do Skwiry, Głucha, Wartaka i Płatka warunkowo zwalniając ich z dalszego odbywania kary, wyznaczając im jednocześnie trzyletni okres próbny. 8 sierpnia 1983 r. sąd ŚOW postanowił na mocy amnestii darować karę Skwirze i Głuchowi, a Wartakowi i Płatkowi obniżyć ją o połowę. Okres próbny skrócono wówczas do 31 grudnia 1985 r. Czterech skazanych górników ostatecznie uniewinniono, a wyroki jakimi zostali obciążeni uchylono dopiero wyrokiem Izby Wojskowej Sądu Najwyższego z 18 XII 1992 r. Informacja o śledztwach dotyczących stanu wojennego Spośród prowadzonych w listopadzie 2006 r. w 11 Oddziałowych Komisjach Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu łącznie 1.347 śledztw - 895 dotyczy zbrodni komunistycznych. Od sierpnia 2000 r. do grudnia 2006 r. prokuratorzy IPN-KŚZpNP prowadzili 243 śledztwa dotyczące stanu wojennego: 86 zostało zakończonych, w biegu pozostaje 157 śledztw dotyczących bezpośrednio stanu wojennego i popełnionych w tym okresie przestępstw. W tej kategorii spraw, o ile pozwolił na to zgromadzony materiał dowodowy, stawiano ustalonym sprawcom zarzuty, z których część stała się następnie osnową aktów oskarżenia. Do chwili obecnej skierowano łącznie 18 aktów oskarżenia Strony 34/40 Instytut Pamięci Narodowej o przestępstwa związane bezpośrednio ze stanem wojennym, obejmując nimi łącznie 35 osób. Ze spraw zakończonych wniesieniem aktu oskarżenia część została już rozpoznana przez właściwe sądy, które wydały 5 wyroków skazujących, jednego z oskarżonych uniewinniono, zaś wobec 12 kolejnych sądy umorzyły postępowanie na zasadzie amnestii z 7 grudnia 1989 r. Do najpoważniejszych śledztw, dotyczących stanu wojennego, należy zaliczyć: śledztwo prowadzone przez Oddziałową Komisję w Katowicach w sprawie wprowadzenia w dniu 13 grudnia 1981r. stanu wojennego w Polsce. W ramach tego postępowania postawiono już zarzuty pięciu byłym członkom Rady Państwa, którzy działali na szkodę interesu publicznego i prywatnego, poprzez ograniczenie praw konstytucyjnych, a w szczególności ustanowienie podstaw do pozbawiania lub ograniczania wolności obywateli polskich. Ponadto zarzut popełnienia zbrodni komunistycznej, polegającej na kierowaniu w okresie od 27 marca 1981 r. do 12 grudnia 1981 r. i od 13 grudnia 1981 r. do 31 grudnia 1982 r. związkiem przestępczym, mającym na celu popełnianie przestępstw, a w szczególności pozbawianie wolności poprzez internowanie i wydawanie wyroków skazujących za czyny wcześniej niekaralne oraz innych przestępstw, polegających na naruszaniu nietykalności cielesnej, tajemnicy korespondencji i praw pracowniczych obywateli polskich, głównie skupionych w ruchu społecznym związanym z NSZZ "Solidarność", poprzez nadzorowanie opracowania projektów aktów normatywnych oraz planów i harmonogramów działań władzy, administracji państwowej oraz mediów publicznych, dotyczących nielegalnego wprowadzenia stanu wojennego przedstawiono Wojciechowi W., Florianowi S., Tadeuszowi T. i Czesławowi K. Śledztwo w tej sprawie jest w toku. Realizowane są intensywne czynności procesowe. śledztwo prowadzone również przez Oddziałową Komisję w Katowicach w sprawie udzielania przez funkcjonariuszy państwa komunistycznego pomocy w uniknięciu odpowiedzialności karnej sprawcom przestępstw, popełnionych w dniu 15 grudnia 1981 r. w Jastrzębiu Zdroju podczas pacyfikacji KWK "Manifest Lipcowy" i w dniu 16 grudnia 1981 r. w Katowicach, podczas pacyfikacji KWK "Wujek". W tej sprawie w styczniu br. skierowany został akt oskarżenia przeciwko dwum byłym prokuratorom wojskowym, natępnie w lipcu przeciwko kolejnemu. . w większości Oddziałowych Komisji prowadzone są aktualnie śledztwa, których przedmiotem są zbrodnie komunistyczne związane z bezprawnym pozbawianiem wolności nieustalonych dotychczas, aczkolwiek licznych grup ludzi, w stosunku do których podejmowano bez podstawy prawnej decyzje o internowaniu, wydawane przez ówczesnych komendantów wojewódzkich MO. Wspólną cechą prowadzonych w tym zakresie postępowań (np. śledztwa Oddziałowej Komisji w Katowicach, Lublinie czy w Łodzi) jest fakt, iż występują w nich setki osób internowanych. Niektórzy z internowanych realizują obecnie swoje uprawnienia procesowe jako pokrzywdzeni w rozumieniu art. 49 kodeksu postępowania karnego. kilka śledztw (np. Oddziałowej Komisji w Gdańsku czy w Szczecinie), dotyczy przestępstw polegających na represjonowaniu grup internowanych przez funkcjonariuszy służby więziennej, stosujących przemoc fizyczną, naruszających nietykalność cielesną pokrzywdzonych, lub też składających fałszywe zeznania, jak np. w sprawie wydarzeń w sierpniu 1982 r. w Ośrodku Odosobnienia w Kwidzynie. Ustalonym funkcjonariuszom, sprawcom takich przestępstw, stawiane są obecnie zarzuty popełnienia przestępstwa (OK w Szczecinie). Wobec niektórych z nich skierowany już został akt oskarżenia (OK w Gdańsku). w kategorii spraw dotyczących stanu wojennego prowadzone są również śledztwa (np. w Oddziałowej Komisji w Katowicach, Łodzi czy w Warszawie), których przedmiotem jest naruszenie praw pracowniczych dziennikarzy prasy, Strony 35/40 Instytut Pamięci Narodowej radia i telewizji, poddawanych w okresie stanu wojennego tzw. weryfikacji przez funkcjonariuszy państwa komunistycznego. Z kolei śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień i naruszenia praw pracowniczych wobec działaczy oraz członków "Solidarności" przez funkcjonariuszy państwa komunistycznego, pełniących kierownicze funkcje w Rybnickich Zakładach Naprawczych Przemysłu Węglowego, prowadzi również Oddziałowa Komisja w Katowicach. W wymienionych śledztwach są lub były wykonywane pracochłonne czynności procesowe w postaci przesłuchania licznych grup osób internowanych bądź bezprawnie zwalnianych z pracy, którym nadano obecnie w ramach prowadzonych postępowań status pokrzywdzonych. W ogólnej liczbie śledztw dotyczących stanu wojennego dużą grupę postępowań stanowią te, których przedmiotem są przestępstwa pojedyncze (np. naruszanie nietykalności cielesnej, znęcanie się, stosowanie represji), popełnione na szkodę indywidualnych osób. Za przestępstwa popełnione w okresie stanu wojennego sądy skazały prawomocnymi już wyrokami: Jerzego H. oficera SB, za fizyczne i moralne znęcanie się nad zatrzymanymi działaczami "Solidarności" - na karę 2 lat pozbawienia wolności (Sąd Rejonowy w Wałbrzychu). Jana D., Juliana K. i Mirosława T., funkcjonariuszy SB skazanych na kary 2 lat pozbawienia wolności i po 1 roku i 8 miesięcy pozbawienia wolności za znęcanie się nad działaczami solidarnościowymi (Sąd Rejonowy w Koninie) oraz Henryka N., wobec którego Sąd ten zawiesił warunkowo wykonanie orzeczonej kary (1 roku pozbawienia wolności) na okres 4 lat. Strony 36/40 Instytut Pamięci Narodowej Galeria zdjęć Strony 37/40 Instytut Pamięci Narodowej Strony 38/40 Instytut Pamięci Narodowej Strony 39/40 Instytut Pamięci Narodowej Strony 40/40