Pontyfikat Grzegorza VII

Transkrypt

Pontyfikat Grzegorza VII
HISTORIA POWSZECHNA
KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO
Pontyfikat Grzegorza VII
JÓZEF KARD. HERGENRÖTHER
–––––––
Wyniesienie Hildebranda
Już w dniu pogrzebu Aleksandra II wyniesiony został w kościele św.
Piotra "w Okowach" przez jednomyślny wybór na Stolicę Apostolską kardynałarchidiakon Hildebrand, który przybrał sobie imię G r z e g o r z a . Po dłuższym
oporze uległ on wreszcie jednomyślnym prośbom duchowieństwa i ludu i
zgodził się na objęcie ofiarowanej sobie godności. Gr z e g o r z V I I , który liczył
wówczas (20 kwietnia 1073 r.) lat mniej więcej sześćdziesiąt, poszczycić się
mógł ruchliwą i owocną działalnością we Włoszech, Francji i Niemczech jako
zakonnik i legat. Kierował on pod sześciu papieżami najważniejszymi sprawami
Kościoła i zjednał sobie wszędzie szacunek duchowieństwa i miłość ludu.
Dzięki niezwykłemu doświadczeniu nie łudził się także, co do olbrzymich
trudności, zagrażających w owym czasie posłannictwu pasterskiemu, i
przewidywał nowe i ciężkie walki. Pomimo to uważał za swój obowiązek
poddać się jarzmu włożonemu nań przez Opatrzność. Zgodnie z dekretem
wyborczym Mikołaja II nie pozwolił dopełnić swej konsekracji, dopóki nie
nadejdzie zatwierdzenie wyboru przez niemieckiego króla Henryka, przyszłego
cesarza. Donosząc temu królowi o swoim wyborze, wyjawił mu otwarcie
zasady, jakich w swoim pontyfikacie trzymać się zamyśla wobec dworów
panujących. Pomimo to nastąpiło zatwierdzenie królewskie wyboru. Był to
ostatni wypadek, w którym władca świecki zatwierdził wybór papieża. Po
nadejściu tego zatwierdzenia Grzegorz, wyświęcony tymczasem na kapłana,
otrzymał 29 czerwca 1073 sakrę biskupią.
Postawa Grzegorza wobec Henryka IV
Grzegorz VII, który niezwłocznie po swym wyborze pisał listy do wielu
wybitnych osobistości, a zwłaszcza do opatów w Kluniaku i Monte Cassino, i
1
błagał o ich modły, w początkach swych rządów, nie występował bynajmniej
wrogo wobec młodzieńczego i zdaniem jego niezepsutego jeszcze całkiem
Henryka IV. Nie szczędził więc starań, aby zjednać sobie spadkobiercę
wielkiego Henryka III i przyszłego cesarza, a przy pomocy cesarzowej
Agnieszki, księcia Szwabii, Rudolfa i innych możnowładców ustanowić zasady
co do przyszłego obsadzania urzędów duchownych, a jednocześnie wykorzenić
krzewiącą się coraz groźniej symonię i małżeństwo księży. Tymczasem Sasi,
gnębieni srogo przez Henryka, podnieśli przeciwko niemu rokosz i zmusili go
do ucieczki z jego zamku w Harzburgu (9 sierpnia 1073 r.). W tych opałach
pisał on do papieża "w wyrazach pełnych słodyczy i posłuszeństwa, jakich on
sam, ani żaden z jego poprzedników nie używał nigdy jeszcze w swych listach
do Stolicy Apostolskiej", wyrażał żal z powodu swych błędów, przyrzekał
poprawę, błagał o radę ojcowską i pomoc, podnosząc konieczność wzajemnego
popierania się dwóch władz najwyższych. Papież, który w tym czasie bawił we
Włoszech południowych, gdzie mu książęta Landolf z Benewentu i Ryszard z
Kapui złożyli przysięgę lenniczą i gdzie zawarł przymierze z księciem Salerno
Gizolfem, starał się pojednać rokoszan saskich z królem, popierał cesarzową
Agnieszkę w jej usiłowaniach ugodowych i domagał się zaniechania wszelkich
kroków nieprzyjacielskich w Niemczech aż do przybycia posłów papieskich.
Dekrety pierwszego synodu Grzegorza VII
Grzegorz, który już w pierwszych latach swego pontyfikatu rozwinął
zdumiewającą działalność we wszystkich krajach chrześcijańskich, kroczył
stopniowo po wytkniętej mu, przez poprzedników, drodze reform dla
duchowieństwa. Na pierwszym jego synodzie postnym (w marcu 1074 r.)
zapadły następujące uchwały: 1) Duchownemu, który otrzymał swój urząd przez
symonię, nie wolno nadal służyć Kościołowi. 2) Kto za pieniądze nabył urząd
kościelny, traci go i w przyszłości nie wolno nikomu pod karą klątwy nabywać
lub sprzedawać takiego urzędu. 3) Duchownym, dopuszczającym się nierządu,
nie wolno odprawiać Mszy św., ani spełniać jakichkolwiek innych czynności
kościelnych. 4) W nabożeństwie, odprawianym przez duchownych,
lekceważących ten dekret, ludowi nie wolno uczestniczyć, ani przyjmować z rąk
ich Sakramentów św., aby ich w ten sposób zmusić do poprawy albo do
zrzeczenia się swych urzędów. Uchwały te opierały się na dawniejszych
rozporządzeniach, wznowionych już przez Klemensa II, Leona IX, Mikołaja II i
Aleksandra II. Lud wezwano, jak to zresztą już się działo w Lombardii przez
patarię, do współudziału w przeprowadzeniu rozporządzeń kościelnych. Papież
2
zawiadomił biskupów o tych uchwałach i wysłał je również do Niemiec przez
swych legatów, którym na jego życzenie towarzyszyła także matka Henryka,
Agnieszka. Henryk, niepokojony w lutym 1074 r. ponownie przez Sasów,
usunął teraz swych doradców, wyklętych przez Aleksandra II, zobowiązał się do
zwrotu przywłaszczonych sobie dóbr kościelnych, przyjęty został przez legatów
na powrót do wspólności kościelnej i przyzwolił na odbycie synodów w sprawie
wykorzenienia symonii i konkubinatu.
Opór niemoralnego duchowieństwa
Znaczny jednak zastęp duchownych pogrążonych w niemoralności stawiał
gwałtowny opór. Duchowni ci powoływali się na słowa Apostoła (I Kor. 7, 9; I
Tym. 3, 2), oraz na słowa Chrystusa Pana, który powiedział: "Nie wszyscy
pojmują słowa tego, ale którym jest dano" (Mt. 19, 11), oraz na opowieść
Pafnucjusza na Soborze Nicejskim. Oświadczyli, że zrzekną się raczej
kapłaństwa, niż małżeństwa; wówczas papież, który ludzi uważał za nie dość
godnych, starać się będzie chyba o aniołów do kierowania ludem
chrześcijańskim. Na synodzie w Erfurcie (w październiku 1074 r.) słaby
arcybiskup moguncki Zygfryd, który swym duchownym zostawił termin
półroczny, przeprowadzić nie mógł reformy. Dzielnemu biskupowi Pasawy
Altmanowi zagrażało przy ogłoszeniu dekretów papieskich niebezpieczeństwo
życia; nie odstraszyło go to jednak od wytrwałej działalności na polu poprawy
swego duchowieństwa. I arcybiskup Rouenu Jan podczas synodu, odbytego w
tym mieście, wypędzony został przez zbuntowanych księży z kościoła. Na
synodzie zaś paryskim grożono śmiercią opatowi z Pontoise Galterowi
(Walterowi), który się oświadczył za przeprowadzeniem dekretów papieskich.
Większość biskupów niemieckich grzeszyła opieszałością; Otton z Konstancji
pozwolił nie tylko żonatym duchownym zatrzymać swe żony, ale i nieżonatym
zawierać publicznie związki małżeńskie. Wszędzie zaś obrzucano papieża
najohydniejszymi oszczerstwami.
Dalsze synody Grzegorza
Grzegorz VII kroczył jednak wytrwale po raz wytkniętej drodze. Na drugi
swój synod (w listopadzie 1074 r.) wezwał kilku opieszałych biskupów, tak
samo i na trzeci (w lutym 1075 r.), w tej liczbie Zygfryda z Moguncji i sześciu
jego sufraganów. Do króla Henryka napisał (7 grudnia 1074 r.) list, w którym
dziękował mu za uprzejme przyjęcie legatów, oraz za dane im przyrzeczenie,
3
zawiadomił go o owym wezwaniu biskupów i zapewniał o szczerej swej
przyjaźni. Przestrzegał go także przed fałszywymi doradcami, którzy starają się
siać niezgodę pomiędzy nim a Kościołem, i zwrócił jego uwagę na zamiar
śpieszenia z pomocą chrześcijanom Wschodu. Niezależnie od tego zachęcał
książąt Szwabii i Karyntii do gorliwości w sprawie reform kościelnych. Z żalem
papież skarżył się (w styczniu 1075 r.) przed opatem Kluniaku na zepsucie,
ogarniające Kościół, znaczną liczbę niegodnych biskupów, samolubstwo i
zbrodnie książąt, zdziczenie ludu.
Na synodzie swym postnym ogłosił cenzury na Roberta Guiskarda za
grabienie dóbr kościelnych i najeżdżanie posiadłości innych książąt, na pięciu
doradców króla niemieckiego z powodu sprzedaży urzędów kościelnych, na
arcybiskupa Bremy za nieposłuszeństwo, oraz na biskupów Strasburga, Spiry,
Bambergu i Piacenzy. Oprócz tego wznowiono na tym synodzie dawniejsze
dekrety przeciwko symonii i konkubinatowi księży, oraz zakazano krzewiącej
się coraz bujniej inwestytury przez osoby świeckie.
Inwestytura świecka
Kto więc w przyszłości poważyłby się przyjąć urząd kościelny z ręki
osoby świeckiej, ten miał być złożony z urzędu, książąt zaś świeckich,
udzielających takiej inwestytury, spotkać miała kara wyłączenia ze wspólności
wiernych. W przeciwieństwie bowiem do dawnych rozporządzeń kościelnych w
sprawie swobody wyboru, wznowionych przez Leona IX w r. 1049, i przeciwko
przyjmowaniu urzędów kościelnych z rąk świeckich, zakazanemu ponownie
przez Aleksandra II 1063 r., zakradło się fatalne nadużywanie władzy ze strony
królów niemieckich i francuskich. Nie tylko więc miejsce dawniejszych
wyborów biskupów i opatów zajęła nominacja królewska i konsekrację
zepchnęła na plan podrzędny inwestytura za pomocą pierścienia i pastorału, ale
najwybitniejsze stanowiska duchowne pozajmowali symoniacy i sprzedajni
dworacy. Przekonywano się coraz bardziej, że nie może być mowy o
wykorzenieniu symonii i małżeństw księży, dopóki trwać będzie dotychczasowy
sposób inwestytury. Henryk IV mianował zwykle na biskupów duchownych z
kolegiaty w Goslarze, w którym to mieście chętnie przebywał i gdzie
duchowieństwo zaraził swymi występkami, tak, iż ze wszystkich tych biskupów
jeden tylko Benon z Miśni wytrwał w wierności ku Kościołowi. Wybory, które
nie zadowalały dworu, bywały obalane, lub zapobiegano im za pomocą szybkich
nominacyj przez króla. Często też sprzedawano biskupstwa najwięcej dającemu;
4
sumy wydane nowi biskupi starali się wycisnąć na swych duchownych, którzy
znów sprzedawali Sakramenty wiernym, a nawet próbowali urzędy swe
dziedziczyć w swych rodzinach. Tacy biskupi i kapłani byli śmiertelnymi
wrogami wszelkich dodatniejszych prądów, popierali i krzewili wszelką
niemoralność; pozostawała ona z symonią i inwestyturą świecką w ścisłym
związku. Kościół stał się w ten sposób pogardzaną niewolnicą władzy świeckiej.
Uwolnić go z krępujących go więzów państwa feudalnego, przywrócić mu
zarówno czystość jak i wolność – dwa jego najwyższe dobra – było celem
działalności Grzegorza i dążnością wszelkich wyższych umysłów
współczesnych.
Królowie znów ze swej strony powoływać się mogli na dawne przywileje,
które zdawał się usuwać dekret papieski. Pomimo jednak, że jaskrawe
nadużywanie tych praw usprawiedliwiałoby ich zniesienie, a położenie Kościoła
gwałtownie domagało się naprawy, wobec której w razie potrzeby ustąpić było
winno na polu kościelnym wszelkie prawo ludzkie, to Grzegorz gotów był
złagodzić w porozumieniu z władcami świeckimi w odpowiedni sposób swój
dekret. Pisał on do króla Henryka, że rozporządzenie jego jest niezbędne dla
ocalenia Kościoła i nie zawiera właściwie nic nowego, a przywraca tylko dawny
porządek kościelny, utrwalony pomiędzy innymi i uchwałami ósmego soboru
powszechnego (kan. 22); że jednak zgodzi się na złagodzenie swych przepisów,
skoro król przyśle do Rzymu światłych i bogobojnych mężów, którzy mu
wskażą drogę, w jaki sposób będzie mógł ograniczyć swoje żądania bez
splamienia swego sumienia. Celem też nawiązania odpowiednich rokowań, nie
ogłaszano niezwłocznie dekretu. W dalszym ciągu Grzegorz spodziewał się po
królu niemieckim, do którego pisał 20 lipca 1075 r. w sprawie obsadzenia
biskupstwa bamberskiego, spełnienia jego przyrzeczeń. Niebawem jednak (11
września) wypadło mu się skarżyć na jego chwiejność jak i na bezczynność
arcybiskupa mogunckiego, który popierał przede wszystkim króla w jego walce
z Sasami i jedynie pod naciskiem upomnień papieskich zwołał synod w
październiku 1075 r. Synod ten jednak po burzliwych rozprawach spełzł na
niczym.
Zaciekłość Henryka IV
Henryk, który w czerwcu 1075 r. zgnębił Sasów i wywarł na nich zemstę
straszliwą, dumny ze swego powodzenia nie liczył się teraz z papieżem, z
prawami Kościoła, ani z własnymi przyrzeczeniami. Otoczył się więc na nowo
5
doradcami symoniackimi, wyklętymi przez papieża, obsadzał urzędy kościelne
samowolnie i za pieniądze i wygnał saskich dygnitarzy, w tej liczbie
arcybiskupa Magdeburga i biskupa Halberstadtu do odległych okolic, zabrawszy
im ich majątki. Biskupem Bambergu mianował na miejsce złożonego przez
papieża z urzędu Hermana znienawidzonego proboszcza z Goslaru Ruoberta,
uczestnika swych zbrodni. Opróżnione przez śmierć Anona arcybiskupstwo
kolońskie powierzył niegodnemu kanonikowi Hidulfowi; w podobny sposób
obsadził biskupstwa w Spoleto i Fermo. Osadziwszy swymi wojskami wąwozy
alpejskie, aby żadna niepomyślna dla niego wiadomość nie przekradła się do
Rzymu, domagał się od papieża złożenia z urzędu trzymanych w niewoli
biskupów saskich i to bez wszelkiego dalszego śledztwa. Na to żądanie papież
zgodzić się nie mógł, lecz domagał się zgodnie z przepisami kościelnymi, aby
synod osądził rzekomych buntowników. Zawiadomiony jednocześnie o dalszych
występkach Henryka, przypominał mu (w grudniu 1075 r.) jego przyrzeczenia,
sprzeczne z obecnym postępowaniem; obowiązki jego, jako króla i
chrześcijanina, lekceważone bezustannie. Oświadczył jednak gotowość do
wszelkiej godziwej ugody. Swym legatom, którzy razem z posłami Henryka
udali się do Niemiec, udzielił obok listów szczególne jeszcze polecenia.
Legatów przyjęto na Boże Narodzenie r. 1075 w Goslarze z
lekceważeniem. Henryk nie myślał zerwać swych stosunków z wyklętymi
doradcami, wytaczał małostkowe skargi przeciwko papieżowi i odrzucał
wszelkie próby pojednania. Ogłosiwszy tajne zlecenia legatów, zmusił ich do
wystąpienia jawnego i z tą częścią ich instrukcji, która przeznaczona była
jedynie na ostateczny wypadek, a zawierała wezwanie króla pod grozą klątwy
na synod postny do Rzymu dla usprawiedliwienia się ze swych występków i
zbrodni. Legaci przekonali się, że płonne są wszelkie nadzieje co do poprawy
Henryka. Przed ich oczyma urągał on z wszelkich praw Kościoła a nawet z
prostych obowiązków przyzwoitości. Ohydne jego wybryki znane były
wszystkim; jego nałożnice zdobiły się kosztownościami, zrabowanymi po
kościołach, gdy prawowitą swą małżonkę otaczał swą nienawiścią. Ze
straszliwym okrucieństwem pastwił się nad pobitymi Sasami, a tyrańskie jego
postępowanie w sprawach kościelnych wywoływało powszechne zgorszenie. Od
dawna budził on wstręt wśród wszelkich szlachetniejszych umysłów. Słuchając
podszeptów niecnych wyrzutków wśród duchowieństwa, a ufny w swe
szczęście, przygotował, jeszcze przed przybyciem legatów, zamach na papieża
w samym Rzymie.
6
Zamach na papieża
Na dworze niemieckim wiedziano dobrze, że Grzegorz w samym Rzymie
liczył wielu wrogów, głównie z powodu surowej swej karności kościelnej.
Istniała tam znaczna liczba żonatych ludzi świeckich, którzy pod nazwą
"mansjonarzy" nadużywali swych szat duchownych i swego stanowiska na
oszukiwanie ludu, wyzyskiwanie pielgrzymów, wynajmowanie ołtarzy w
kościele św. Piotra, a nawet na dopuszczanie się najohydniejszych występków w
świętych miejscach. Grzegorz, oburzony tymi nadużywaniami, wygnał ich z
kościoła i położył kres ich gospodarce. Prócz tego dawni stronnicy Kadalousa,
duchowni zawieszeni przez papieża w urzędowaniu, szlachta, niezadowolona z
samodzielności Stolicy Apostolskiej, i inni malkontenci, ufający w pomoc
dworu niemieckiego, przede wszystkim upokorzony przez Grzegorza Cencjusz i
wreszcie wiarołomny arcybiskup Rawenny Gwibert, zawdzięczający papieżowi
swoje wyniesienie, oraz podstępny kardynał Hugon Candidus – uknuli spisek
przeciwko papieżowi. Podczas nabożeństwa na Boże Narodzenie r. 1075 w
kościele Maria Maggiore Cencjusz na czele zbrojnej zgrai wtargnął do kościoła,
kazał pochwycić papieża, który zraniony został w czoło, i uwięził go w jednym
ze swych zamków. Lud jednak rzymski wystąpił w obronie uwięzionego, i
Cencjusz na klęczkach błagać musiał papieża o łaskę i życie. Cencjusz jednak,
zamiast odbyć pielgrzymkę do Jerozolimy, którą nakazał mu przebaczający
wspaniałomyślnie papież, udał się na dwór króla Henryka, gdzie razem ze
złożonym z urzędu kardynałem Hugonem knuł intrygi przeciwko Grzegorzowi.
Doradcy Henryka zarządzili tymczasem już dalsze kroki, a mianowicie zaprosili
na niedzielę septuagezimę następnego roku biskupów i opatów do Wormacji,
aby tam naradzać się nad detronizacją papieża.
Pseudosynod wormacki
W Wormacji zjawiła się 24 stycznia r. 1076 większość biskupów
niemieckich. Oprócz saskich, jęczących w niewoli i z wyjątkiem Benona z
Miśni, który udał się do Rzymu, nie stawili się na synodzie Gebhard z Salzburga
i Altman z Pasawy. Złożony przez Grzegorza z urzędu kardynał Hugon
Candidus (Blancus) odczytał oskarżenie, pełne najohydniejszych oszczerstw,
które zebranym służyć musiało za pozór do wypowiedzenia papieżowi
posłuszeństwa i złożenia go z urzędu. Jedynie biskupi Adalberon z Würzburga i
Herman z Metzu wystąpili przeciwko tej uchwale, zwracając uwagę na złamanie
7
wszelkich form prawnych. Zausznik jednak Henryka biskup Utrechtu Wilhelm
domagał się od nich gwałtownie, przypominając im przysięgę lenniczą złożoną
Henrykowi, podpisania uchwały i zmusił ich do tego, jak również i biskupa
Hildesheimu Hezela. O uchwale tej, przeciwnej wszelkiemu prawu, zebrani
zawiadomili papieża przez pismo, w którym nazywają go przywłaszczycielem,
siejącym niepokój w Kościele, tyranem i gnębicielem biskupów,
krzywoprzysięzcą itp. Henryk, który od blisko trzech lat uznawał Grzegorza
VII, jako prawowitą Głowę Kościoła, i podziwiał jego cnoty, posłał teraz dekret
synodu przez biskupów Spiry i Bazylei włoskim biskupom, żądając od nich
podpisania. Symoniaccy po większej części biskupi Lombardii spełnili bez
oporu te żądania i wymówili posłuszeństwo Grzegorzowi VII. Pomieszanie
pojęć prawnych przekraczać już zaczęło wszelką miarę. Biskupi, jako lennicy,
uznawać odtąd mieli jedynie papieża, wskazanego im przez świeckiego ich
zwierzchnika. Rzymian zaś Henryk próbował przekupić i podburzać przeciwko
papieżowi, od którego w liście adresowanym "do Hildebranda, fałszywego
mnicha", żądał, aby usunął się ze stolicy św. Piotra i ustąpił miejsce
godniejszemu następcy. Wszelkie późniejsze nieszczęścia Kościoła i państwa
szlachetniejsi wśród współczesnych przypisywali tej zbrodni Henryka, którego
Anzelm z Canterbury nazywał wprost następcą Nerona i Juliana.
Rzymski synod postny 1076 r. Wyklęcie Henryka
Posłowie Henryka, wśród których kapłan Roland z Parmy najwybitniejszą
odgrywał rolę, przedstawili te dekrety i listy na synodzie postnym (w lutym
1076 r.), odbywającym się pod przewodnictwem Grzegorza w obecności 110
biskupów, i zażądali od kardynałów, aby udali się do Niemiec, celem
otrzymania od króla nowego i lepszego papieża. W spokoju Grzegorz wysłuchał
odczytania tych dokumentów, musiał jednak bronić przed oburzeniem
duchownych i ludu zuchwałego przewodnika poselstwa Rolanda, poczym
odroczył posiedzenie do dnia następnego. Za jednomyślną zgodą synodu papież
rzucił klątwę na arcybiskupa mogunckiego i biskupów Bambergu i Utrechtu,
zawiesił w urzędowaniu innych biskupów, którzy dobrowolnie podpisali
uchwałę pseudosynodu; ustanowił tym, których zmuszano do podpisania, termin
do 29 czerwca, aby odwołali, i ogłosił klątwę i interdykt na winnych
nieposłuszeństwa biskupów Włoch północnych. Tak samo za zgodą synodu i w
obecności głęboko strapionej cesarzowej Agnieszki, która jednak sprawę
Kościoła przeniosła nad interes swego syna, wydał na króla Henryka,
wypierającego się Wiary Boskiej i ludzkiej, lekceważącego wszelkie ojcowskie
8
napomnienia i siejącego rozdwojenie w Kościele, wyrok zakazujący mu
wykonywania rządów w Niemczech i Włoszech, zwalniający jego poddanych od
przysięgi na wierność, a jego samego obkładający klątwą. Zaprzeczyć się nie da,
że Henryk zasłużył w całej pełni na klątwę kościelną; następstwem jej zaś była
w onych czasach niezdolność do pełnienia na czas jej trwania jakiegokolwiek
publicznego urzędu. Wyrok ten nie był zresztą nieodwołalny, upadał bowiem w
razie naprawy i pokuty, nie oznaczał również zupełnego pozbawienia praw
królewskich, lecz jedynie ich zawieszenie. Papież pozostawił przy tym królowi
czas do odwrotu ze zgubnej drogi nawet wówczas jeszcze, gdy ogłosił okólnik z
wydanym nań wyrokiem.
Skutki klątwy
Henryk udał się z Wormacji do Goslaru, gdzie Sasów oburzył jeszcze
bardziej nowymi gwałtami. Z Goslaru wyruszył na święta Wielkanocne do
Utrechtu, gdzie dowiedział się o wyroku papieskim. Przyjął go z pogardą. Za
przykładem kilku lombardzkich biskupów i opatów, którzy w kwietniu na
zebraniu w Pawii, odbytym pod przewodnictwem podstępnego arcybiskupa
Rawenny Gwiberta, poważyli się rzucić klątwę na papieża, i biskup Utrechtu
Wilhelm w porozumieniu z Henrykiem wygłosił w kościele mowę pełną obelg
na papieża. Henryk zwołał na Zielone Świątki synod do Wormacji dla wyboru
nowego papieża i w okólniku, zapraszającym biskupów, napadał gwałtownie na
Grzegorza, przywłaszczającego sobie jakoby jednocześnie władzę królewską i
kapłańską, które przecież, jako dwa miecze odmienne (Łk. 22, 38), winny być
oddzielone; godzącego na jego tron i życie i ujawniającego drapieżność
rozbójnika. Coraz jednak bardziej przekonywano się w Niemczech o
sprawiedliwości wyroku papieskiego; w nagłej zaś śmierci wielu stronników
Henryka, biskupów: Wilhelma z Utrechtu, Henryka ze Spiry, Epona z Zeiz,
namiestnika Miśni Burkarda, księcia Lotaryngii Dolnej Gotfryda lud upatrywał
wyrok Boży. Wielu książąt i biskupów potępiało przewrotne rządy Henryka,
jego mściwość względem Sasów i rozwiązłe jego życie. Na czele tych
przeciwników króla stanęli książęta Szwabii, Bawarii i Karyntii, biskupi Metzu i
Würzburga. Arcybiskup trewirski Udon i inni uczestnicy samozwańczego
synodu wormackiego błagali papieża o przebaczenie, które też uzyskali,
przyrzekając pokutę. Silne wrażenie wywarło w całych Niemczech, gdy Udon,
upoważniony przez papieża do rokowań z Henrykiem, powróciwszy z Rzymu,
unikał wszelkiej wspólności z Zygfrydem mogunckim i innymi stronnikami
króla. Niebawem też kilku trzymanych w niewoli książąt saskich zerwało swe
9
pęta i Sasi przygotowywali się do nowego powstania. Niezależnie od tego
opuściło Henryka wielu jego stronników, których łączył z nim jedynie interes
osobisty. Synod, rozpisany do Wormacji, nie doszedł wcale do skutku; na
zebraniu zaś, zwołanym do Moguncji, stawiło się tak niewielu uczestników, że
zrzec się było trzeba wyboru nowego papieża. Henryk próbował rozdwoić
Sasów, a następnie zgubić ich przy pomocy Czechów. Zamiary te spełzły jednak
na niczym i pozbawiły go do reszty wszelkiej powagi. W końcu i arcybiskup
moguncki usunął się od Henryka, który teraz opuszczony przez wszystkich
doczekał się najgłębszego upokorzenia.
Zabiegi Grzegorza na korzyść Henryka
Papież Grzegorz nie szczędził w dalszym ciągu starań, aby skłonić
Henryka i wyklętych jego stronników do pojednania się z Kościołem; nie zdjął
jednak z niego klątwy, domagając się pokuty i zadośćuczynienia. Dziękował
wiernym stronnikom Kościoła w Niemczech za ich gorliwość i napominał ich,
aby zachęcali zbłąkanego władcę do pokuty, unikali jednak wszelkiej
wspólności z wyklętymi. Gdy się dowiedział, że książęta niemieccy noszą się z
myślą wybrania nowego króla, napominał (3 września 1076 r.), aby zaniechali
tego zamiaru względem Henryka, z uwagi na zasługi bogobojnego jego ojca i
matki, rządzili się więcej łagodnością, niż sprawiedliwością. Żądał on jedynie,
aby Henryk oddalił od siebie złych swych doradców, wybrał godniejszych,
wynagrodził wyrządzone przez siebie krzywdy, zaniechał wyuzdanego żywota i
nie pastwił się więcej nad Kościołem. Tylko w tym wypadku, gdyby nie
skutkowały wszelkie napomnienia, i król trwał uporczywie w swych błędach,
książęta oględnie przystąpić mieli do nowego wyboru, zasięgając rady zarówno
Stolicy Apostolskiej jak i cesarzowej Agnieszki.
Zjazd w Tryburze
W październiku 1076 roku odbył się w Tryburze wielki zjazd książąt
niemieckich w obecności legatów papieskich, patriarchy akwilejskiego
Zygharda i biskupa pasawskiego Altmanna. Od legatów tych uprosiło sobie
wielu z obecnych biskupów pokutę i odpuszczenie. Przez siedem dni naradzali
się książęta i wyliczali wszelkie zbrodnie Henryka i omawiali niedolę, jaką
ściągnęły na państwo te zbrodnie. Większość upatrywała ocalenie jedynie w
wyborze nowego króla. Daremnie Henryk, przebywający ze swymi stronnikami
w Oppenheimie, starał się za pomocą poselstw i obietnic ułagodzić gniew
10
książąt, którzy nosili się już nawet z myślą wyruszenia przeciwko niemu i
wzięcia go do niewoli; nie dowierzano bowiem wiarołomnemu władcy. Henryk
tak samo trwożliwy w nieszczęściu, jak dumny podczas powodzenia, upadł
całkiem na duchu; przyrzekł więc sprawować rządy według rady książąt, a
nawet zrzec się zupełnie tronu pod warunkiem, że pozostawione mu będą tytuł i
zaszczyty władzy królewskiej. Jedynie pismo papieskie i działalność legatów
zapobiegły nowemu wyborowi i zgodzono się w końcu na powierzenie
rozstrzygnięcia całej sprawy papieżowi, który na najbliższym sejmie w
Augsburgu (1077) wydać miał po wysłuchaniu obu stron odpowiedni wyrok.
Jeżeli jednak Henryk w przeciągu roku nie uwolni się od klątwy, to, zgodnie z
zasadami dawnego prawodawstwa, utraci wszelkie prawa do korony. Skoro zaś
zgodzi się na wniosek sejmu, to winien ślubować papieżowi posłuszeństwo we
wszystkim, usunąć od swego boku wyklętych, bez wszelkiego orszaku
wojskowego mieszkać w Spirze, jako osoba prywatna, nie przekraczać progu
żadnego kościoła, zrzec się wszelkich czynności rządowych, zwrócić miasto
Wormację biskupowi i pozostawić zakładników. Gdyby zaś wykroczył
przeciwko któremukolwiek z powyższych punktów, to książęta będą zwolnieni
ze wszystkich względem niego zobowiązań.
Henryk IV w Kanossie
Henryk zgodzić się musiał na wszystkie te warunki. Usunął więc od siebie
wyklętych swych przyjaciół, wycofał swe wojska z Wormacji, rozpuścił je i żył
przez czas dłuższy w Spirze, jako człowiek prywatny. Piśmiennie przyrzekł,
znosząc swój dekret wormacyjski, posłuszeństwo Stolicy Apostolskiej i pełne
zadośćuczynienie. Znane mu jednak były zamiary licznych jego i potężnych
wrogów, pragnących udaremnić mu pojednanie i obawiał się sejmu w
Augsburgu, na którym liczne jego zbrodnie skłonić by mogły papieża do
zatwierdzenia klątwy. Chciał więc udać się do Rzymu, aby tam pojednać się z
Kościołem. Grzegorz jednak przypomniał mu zobowiązania przyjęte w
Tryburze i odesłał go do sejmu w Augsburgu, na który papież osobiście się
wybierał. Gdy więc Henryk, który wolał upokorzyć się przed papieżem, niż
zdawać książętom sprawę ze swych czynów, z żoną swą Bertą i synem
Konradem przeprawiał się podczas ciężkiej zimy wśród niebezpieczeństw przez
Mont Cenis do Włoch, papież był w drodze do Niemiec. Ponieważ jednak w
Lombardii nie spotkał przyrzeczonego sobie konwoju, wstrzymał na razie dalszą
swą podróż i udał się, na wieść o zbliżaniu się Henryka, za poradą potężnej i
oddanej szczerze Kościołowi margrabiny Matyldy na zamek jej Kanossę,
11
położony na pograniczu Modeny i Parmy. Henryk prosił margrabinę i opata
Kluniaku Hugona o pośrednictwo u papieża i następnie sam ze swym orszakiem
udał się do Kanossy, aby tutaj przez pokutę publiczną uzyskać uwolnienie od
klątwy. Wprawiło to Grzegorza w niemały kłopot. Nie mógł on rozstrzygnąć
sprawy oskarżonego w nieobecności oskarżycieli, ani wydawać decyzji przed
zebraniem się sejmu w Augsburgu; przy tym, wobec częstego łamania słowa
przez Henryka, szczerość jego skruchy była bardzo wątpliwa. Henryk jednak
przez trzy dni z rzędu zjawiał się przed zamkiem w szacie pokutnej i błagał o
rozgrzeszenie. Matylda i inni obecni uskarżali się na surowość papieża, a w
postępowaniu króla upatrywali wymowny dowód jego poprawy. Wobec tego
Grzegorz 28 stycznia 1077 r. ustąpił o tyle, że przyrzekł rozgrzeszenie, jeśli
Henryk zgodzi się odpowiedzieć na oskarżenia książąt na sejmie, a tymczasem
wstrzyma się od wszelkich czynności królewskich i da pełne zadośćuczynienie.
Gdy kilku duchownych i świeckich dygnitarzy zaprzysięgło w imieniu Henryka
te warunki, z króla, a jednocześnie i z pewnej liczby biskupów niemieckich,
przybyłych również w celu uzyskania odpuszczenia, zdjęta została klątwa i
wszystkich dopuszczono do Mszy papieskiej i do Komunii. Książąt niemieckich
niezadowolonych z takiego obrotu sprawy papież zawiadomił o wypadkach,
zaszłych w Kanossie, wyłuszczył im powody swego postępowania i zapewniał
ich, że przy załatwieniu tej sprawy niezbędne miłosierdzie szło ręka w rękę ze
sprawiedliwością.
Zmiana w postawie króla
Henryk jednak, opuściwszy Kanossę, znalazł się w Reggio i innych
miastach włoskich w otoczeniu ludzi, przeciwnych pojednaniu się jego z
papieżem. Symoniaccy biskupi Lombardii zarzucali mu, że poświęcił ich
sprawę. Świeccy możnowładcy zżymali się na odebranie rządów królowi,
jakiego im właśnie było potrzeba. Nie taili oni swego niezadowolenia, obrzucali
króla zapytaniami i grozili mu, że wyniosą na tron nieletniego jego syna
Konrada i wyruszą z nim do Rzymu, celem wyboru nowego papieża. Henryk
obawiał się utraty Lombardii. Starał się więc ułagodzić niezadowolenie swych
stronników, nie zrywając jeszcze na razie z Grzegorzem. Stronnicy królewscy
jednak, a zwłaszcza ambitny Gwibert z Rawenny nie szczędzili starań, aby go
popchnąć do kroków nieprzyjacielskich. Przede wszystkim też Lombardowie
występowali nieprzyjaźnie przeciwko papieżowi. W Piacenzie trzymano w
niewoli legata papieskiego, Geralda biskupa Ostii a w Mantui starano się
podstępem uwięzić zaproszonych celem układów Grzegorza i Matyldę. Zamach
12
ten udaremniono jednak szczęśliwie. Okazywało się przy tym coraz wyraźniej,
że skrucha Henryka, jeśli nie całkiem obłudna, to jednak była głęboko
nieszczera; otaczała go też powszechna pogarda, przynajmniej ze strony ludzi
szlachetnie myślących. Ogólnie mówiąc i według ówczesnych pojęć pokuta
publiczna, zwłaszcza podjęta dobrowolnie, nie miała nic upokarzającego dla
władcy i zarówno przed Henrykiem jak i po nim cesarze i królowie spełniali
daleko surowsze akty pokutnicze. Dla Henryka jednak pokuta ta stanowiła
rzeczywiste upokorzenie, ponieważ znana była dobrze jego chwiejność i
niestałość, ponieważ dalej i teraz zabrakło mu odwagi do jawnego
występowania i niejako ukradkiem włożył sobie na głowę koronę lombardzką,
gdy papież odmówił mu na razie uroczystej koronacji. Papież w dalszym ciągu
przebywać musiał w Kanossie, ponieważ droga zarówno do Rzymu jak i do
Niemiec była mu zagrodzona. Wskutek akcji Henryka we Włoszech sejm w
Augsburgu nie doszedł do skutku; książęta niemieccy rozpisali nowe zebranie
do Forheimu, na które Grzegorz, nie mogąc przybyć osobiście, wysłał dwóch
legatów.
Wybór króla w Forheimie
Chociaż legaci odradzali wybór nowego króla, to wybrany jednak został
w Forheimie w marcu 1077 r. na króla spowinowacony podwójnie z Henrykiem,
książę Szwabii, Rudolf. Uznawszy Niemcy za państwo elekcyjne i zapewniwszy
swobodę wyborów biskupich, nowy król ukoronowany został (26 marca) w
Moguncji przez arcybiskupa Zygfryda. Poprzednio już napisał on do papieża,
ślubował mu posłuszeństwo i zaprosił go do Niemiec. Rudolf popierał legatów
papieskich w ich walce z symonią i konkubinatem duchownych, ściągnął jednak
na siebie przez to niechęć tych wszystkich, którzy zainteresowani byli w
utrzymaniu dotychczasowego nieładu.
Bezstronność Grzegorza
Grzegorz niezadowolony był z nowego wyboru, odbytego wbrew jego
przestrogom i bez koniecznej potrzeby, oraz z tego powodu, że w ten sposób
książęta wydali sami ostateczny wyrok, przysługujący Stolicy Apostolskiej.
Pragnął on zachować Henrykowi koronę, musiał jednak zrzec się tej nadziei,
gdy Henryk zaplątał się w sieci intryg lombardzkich. Papież nie zgodził się na
żądanie Henryka co do obłożenia klątwą nowego króla, chciał go wysłuchać
poprzednio, oraz jego wyborców, z drugiej jednak strony nie uznał także
13
Rudolfa, ponieważ nie uważał jeszcze praw Henryka do tronu za wygasłe, a
przy tym wybór w Forheimie nie ze wszystkim był usprawiedliwiony. Żywił on
w dalszym ciągu nadzieję, że na drodze wspólnych narad z książętami w
Niemczech uda mu się załagodzić zatarg i zapobiec groźniejszemu zamętowi.
Wolał ściągnąć na siebie najgwałtowniejsze zarzuty stronników Rudolfa, niż
odstąpić choć krok tylko jeden od zasad najściślejszej sprawiedliwości.
Niepokoje w Niemczech
W Niemczech rozstrzygać miał teraz miecz pomiędzy dwiema stronami.
Po Wielkiej Nocy 1077 r. Henryk zaopatrzony przez Lombardów w pieniądze i
wojsko wyruszył przez Alpy Karyntyjskie do Bawarii, gromadząc naokoło
siebie dawnych swych stronników i zdobywając sobie nowych wśród tych,
których zraziły skąpstwo Rudolfa i niezadowolenie z jego reform kościelnych.
Spustoszył on Szwabię i zmusił swego przeciwnika do odwrotu do Saksonii.
Wielu książąt, którzy wybrali Rudolfa, opuściło go teraz; patriarcha akwilejski,
który podrobił nawet pismo papieskie na korzyść Henryka, biskupi Augsburga i
Strasburga rozwijali gorączkową działalność w interesie Henryka, spotkała ich
jednak, jakby za karę, śmierć nagła. W południowych Niemczech, gdzie jedynie
biskupi Wormacji, Würzburga, Pasawy i Salzburga stawiali mu opór, Henryk
zdobył sobie stanowczą przewagę. Obsadzał on biskupstwa swymi stronnikami,
tak, iż niektóre miasta miały po dwóch biskupów, po jednym z każdego
stronnictwa. Srożyła się więc wojna domowa, połączona z pustoszeniem całego
kraju. Umowę zawartą przez książąt, za zgodą obu królów, Henryk złamał,
obsadził swym wojskiem przejścia przez Alpy i uwięzić kazał legatów
papieskich. Dnia 12 listopada 1077 r. kardynał-diakon Bernard rzucił na niego
klątwę za zatwardziały opór przeciwko pokojowemu porozumieniu się i uznał
Rudolfa królem, czego jednak papież nie zatwierdził na razie jeszcze, a
natomiast domagał się od obu królów wysłania pełnomocników na najbliższy
synod postny w Rzymie. W jesieni Grzegorz powrócił już do Rzymu, gdzie
tymczasem podniosło się w porozumieniu z Lombardami wrogie mu
stronnictwo i zamordowało prefekta miasta. Lud jednak, który uwięzić kazał i
stracić mordercę prefekta, stłumił ten rokosz w samym zarodku.
Rzymski synod postny z r.1078
Na synod rzymski w lutym 1078 r. przybyli, jako posłowie Henryka,
zaopatrzeni w bogate środki pieniężne, biskupi Osnabrücku i Werdunu, gdy
14
wysłannicy Rudolfa jedynie przy pomocy podstępu przebrani przekradli się
przez Alpy. Pierwsi starali się ukryć nieprzyjacielskie kroki Henryka, a
natomiast podnieść jego rzekomo przyjacielskie zamiary, wyjednać klątwę na
Rudolfa i zjednywać sobie przyjaciół wśród biskupów, uczestniczących w
synodzie, w liczbie około stu. Uchwała synodu streszczała się w żądaniu, aby
papież osobiście albo przez odpowiednich legatów naradzał się w Niemczech z
książętami, z wyłączeniem obu królów, nad przywróceniem zgody i pokoju, a
rzucił klątwę na każdego, kto by odważył się stawiać przeszkody temu dziełu
pojednania. Co do miejsca i czasu rokowań porozumiewać się miał z posłami
Henryka osobny nuncjusz. Na tym samym synodzie wyklęto arcybiskupów
Gwiberta z Rawenny i Tebalda z Mediolanu, ogłoszono cenzury kościelne na
innych nieposłusznych biskupów i zatwierdzono ponownie dawniejsze uchwały.
Posłowie papiescy otrzymali polecenie przywrócić pokój w Niemczech, a w
każdym razie zarządzić tymczasowe zawieszenie broni. Henryk powitał ich w
Kolonii z czcią przynależną już ze względu na opinię publiczną. Ale ani on ani
Rudolf nie myśleli wdawać się w polecone przez papieża układy, owszem starali
się udaremnić je wszelkimi siłami. Rudolf zawarł tajne przymierze z Francją i
Węgrami, a ze swej strony i Henryk przygotowywał się do wojny. Po krwawej,
lecz nierozstrzygniętej bitwie pod Mellrichstadtem (7 sierpnia 1078 r.)
wznowiły się okrucieństwa wojny domowej, która przede wszystkim,
pustoszonej przez stronników Henryka Szwabii srogo dała się we znaki. Henryk
w dalszym ciągu wykonywał inwestyturę i obsadził w sposób niezgodny z
kanonami stolice biskupie w Trewirze i Strasburgu.
Dalsze synody rzymskie
Ponownie posłowie Henryka i Rudolfa przysięgli na synodzie
lateraneńskim w listopadzie 1078 r., że ich mocodawcy stawiać nie będą
przeszkód naradom, zwołanym przez legatów papieskich. Na tym synodzie
wznowiono kanony przeciwko symonii i inwestyturze świeckiej i złożono z
urzędu arcybiskupa Rawenny Gwiberta. Na synodzie w lutym 1079 r. posłowie
Rudolfa wystąpili z gwałtownymi skargami na Henryka, który lekceważy
religię, znęca się nad duchownymi i łamie wszelkie przyrzeczenia. Kilku
biskupów domagało się rzucenia na niego klątwy. Grzegorz wahał się jednak,
długo próbując, raz jeszcze pokojowego zażegnania zatargu. Zadowolił się więc
złożonym pod przysięgą przyrzeczeniem przez pełnomocników obu stron, że ich
mocodawcy, aż do najbliższego święta Wniebowstąpienia, wyślą do Rzymu
nowych posłów, aby udającym się do Niemiec legatom papieskim zapewnić
15
bezpieczeństwo podczas podróży, oraz że poddadzą się bez oporu wyrokowi,
wydanemu przez tychże legatów po wysłuchaniu obu stron. Papież wydelegował
następnie kardynała biskupa z Albano i biskupa Padwy, jako swych legatów z
listami. Przybycie ich do Niemiec opóźnił jednak znacznie swymi intrygami,
sprzymierzony potajemnie z Henrykiem, patriarcha akwilejski. Sam Henryk
udaremnił odbycie zjazdu pokojowego, okazując coraz wyraźniej, że niczego
już po nim spodziewać się nie było można. Udało mu się także rzucić kość
niezgody wśród Sasów i odnieść nowe korzyści, które wyzyskiwał znów,
najohydniej znęcając się nad Kościołem.
Udowodnione dostatecznie jego zbrodnie, sprawozdania kardynała z
Albano, coraz najrozpaczliwsze skargi Sasów, pogróżki Henryka co do wyboru
nowego papieża i niebezpieczeństwo, zagrażające przy dalszej bezczynności
powadze Stolicy Apostolskiej, – wszystko to skłoniło Grzegorza, iż 7 marca
1080 r. na synodzie rzymskim wznowił ekskomunikę na Henryka i uznał
wreszcie królem niemieckim Rudolfa, który 27 stycznia odniósł zwycięstwo nad
swym przeciwnikiem. Powtórzono także na tym synodzie zakaz inwestytury
świeckiej oraz inne przepisy kościelne.
Antypapież Gwibert
Tymczasem Henryk zwołał najpierw do Moguncji na Zielone Świątki 19
oddanych sobie biskupów niemieckich, a następnie w czerwcu do Brixen liczny
zjazd niemieckich i lombardzkich dygnitarzów Kościoła. Na ostatnim tym
zebraniu Hugon Candidus ponownie wystąpił jako oszczerca papieża. Zebranie
składało się wyłącznie prawie ze złożonych z urzędu i wyklętych symoniaków.
Dawniejsze oskarżenia, z r. 1076, na Grzegorza powiększono kilku jeszcze
nowymi, a mianowicie twierdzeniem, że zastawiał sidła na życie Henryka IV, że
jest stronnikiem heretyka Berengariusza, symoniakiem, czarnoksiężnikiem i
pozostaje w przymierzu z szatanem. Zebranie, podpisawszy razem z Henrykiem
dekret, składający Grzegorza z tronu, wybrało, wbrew wszelkiemu prawu,
wyklętego przez Grzegorza arcybiskupa Rawenny Gwiberta na antypapieża,
który nazwał się Klemensem III i niezwłocznie otrzymał od Henryka hołd i
potwierdzone przysięgą przyrzeczenie, że zawiedzie go na czele wojska do
Rzymu i przyjmie tam z rąk jego koronę cesarską. Antypapież, który wyklął
króla Rudolfa i księcia Welfa, wyruszył przybrany w szaty papieskie z wielkim
przepychem do Rawenny, gdy Henryk zbroił się do walki z Rudolfem i Sasami.
Dnia 15 października 1080 r. przyszło do krwawej bitwy nad rzeką Elsterą, w
16
której w końcu zwyciężyli Sasi, król Rudolf jednak poniósł ranę śmiertelną.
Upatrywano w śmierci Rudolfa tym bardziej karę Bożą, że głoszono
skwapliwie, jakoby na krótko przed śmiercią żałował swego odstępstwa od
Henryka, oraz przytaczano rzekomą przepowiednię papieża, że przed upływem
jeszcze roku śmierć dosięgnie króla samozwańczego.
Walki Henryka we Włoszech
Wobec groźnej postawy Sasów Henryk postanowił przenieść do Włoch
widownię swej walki z papieżem. Liczył on na to, że obalenie głównego swego
przeciwnika we własnym jego kraju zapewni mu także zwycięstwo w
Niemczech. W Lombardii miał on jeszcze potężnych stronników, którzy skupili
się naokoło antypapieża i zmusili oddaną Stolicy Apostolskiej margrabinę
Matyldę do szukania schronienia w swych zamkach warownych. Grzegorz
jednak nie upadł na duchu, choć przewidywał najcięższe przejścia. Pomoc, i to
aż nadto interesowną, bo okupioną posiadłościami kościelnymi, przyrzekł mu
jedynie potężny lennik Stolicy Apostolskiej, książę osiedlonych w
południowych Włoszech Normanów, Robert Guiskard. Inni książęta
chrześcijańscy okazali się głuchymi na prośby papieża co do udzielenia mu
pomocy przeciwko Henrykowi. Pomimo to Grzegorz ponowił bez trwogi na
synodzie postnym około końca lutego 1081 r. klątwę na Henryka i jego
stronników. Do biskupa Pasawy Altmana i opata z Hirsau Wilhelma pisał, że nie
obawia się wyprawy Henryka do Włoch, pragnie jednak pomocy niemieckiej dla
gnębionej przez wrogów Matyldy i napominał Niemców, aby się nie śpieszyli
zbytecznie z wyborem nowego króla, ponieważ w takim razie wybór paść by
mógł na osobistość nie ze wszystkim godną królewskiej godności. Nowo
wybrany winien złożyć przysięgę, zapewniającą prawa Kościoła, wolno jednak
legatowi Altmanowi dokonać w przesłanym sobie przez papieża formularzu
zmiany, jakie uzna za właściwe. W końcu polecał papież w swym liście, aby nie
stawiano trudności stronnikom Henryka, pragnącym powrócić na łono Kościoła.
Gdy Henryk stanął już we Włoszech północnych i obchodził Wielkanoc w
Weronie, papież przestrzegał Wenecjan przed wszelkimi stosunkami z
wyklętymi. Gdy zaś Henryk wyruszył przeciwko Rawennie, Grzegorz
oświadczył, iż poświęci raczej swe życie, niż zejdzie z drogi sprawiedliwości.
Henryk, który w Mediolanie koronował się na króla Lombardii i złożyć
kazał hołd antypapieżowi, stanął na krótko przed Zielonymi Świątkami (21 maja
1081 r.) przed bramami Rzymu, spodziewając się rychłego ich otwarcia.
17
Rzymianie jednak stanęli mężnie po stronie papieża; i Henryk, którego w
namiocie przed miastem antypapież ukoronował na cesarza, spustoszywszy
okolice Rzymu, cofnąć się musiał do Lombardii. Nie powiódł się również jego
zamach na Florencję i jedynie Lukkę i Pizę udało mu się zagrabić margrabinie
Matyldzie. Księcia Roberta starał się przyciągnąć na swoją stronę ofiarowaniem
mu posiadłości papieskich; później połączył się przeciwko niemu z Grekami,
których jednak Robert pobił w październiku 1081 r. Przez lato Henryk pozostał
we Włoszech północnych, gdy tymczasem w Niemczech przeciwnicy jego
zyskali przewagę i 9 sierpnia wybrali królem Hermana, hrabiego Luksemburga,
który też, po uznaniu go przez Sasów, dnia 26 grudnia ukoronowany został
przez biskupa mogunckiego w Goslarze. Niestety nie posiadał on zdolności,
niezbędnych dla władcy, zwłaszcza w tak krwawych czasach. Po raz drugi
Henryk oblegał Rzym przez trzy miesiące bez skutku; nie udał się mu zamiar,
aby przez podpalenie katedry św. Piotra spędzić obrońców z wałów i szańców.
Grzegorz kazał im pozostać na swych posterunkach, gdy on sam (jak wieść
niesie znakiem krzyża) stłumił pożar. Henryk wziął do niewoli dwóch legatów
papieskich oraz innych stronników Grzegorza, cofnął się jednak w marcu r.
1082 z pod Rzymu, pozostawiwszy w Tivoli papieża samozwańca z nakazem
pustoszenia okolicy. Dopiero, gdy po raz trzeci wyruszył na czele
znaczniejszego wojska przeciwko Rzymowi, udało mu się po
siedmiomiesięcznym oblężeniu 3 czerwca 1083 r. zdobyć dzielnicę Leona z
katedrą św. Piotra, gdy zamek Anioła, Trastevere i całe miasto na lewym brzegu
Tybru pozostały w posiadaniu papieża. Henryk podać chciał teraz rękę do zgody
pod warunkiem, że Grzegorz ukoronuje go na cesarza; gotów on był poświęcić
swego Klemensa, którego używał jedynie jako narzędzie ku zohydzeniu i
gnębieniu Kościoła, a który nigdzie poza obrębem władzy swego króla nie
znalazł uznania. Chociaż Rzymianie, zniechęceni długim oblężeniem i głodem,
błagali papieża, aby przyjął ten warunek, Grzegorz pozostał wierny swym
zasadom i oświadczył, że uwolni króla od klątwy i ukoronuje go na cesarza,
skoro tenże zadośćuczyni Bogu i Kościołowi za jawne swoje zbrodnie. Tego
żądania zrzec mu się nie wolno bez obalenia wszelkiego porządku kościelnego.
Henryk ufny w swe szczęście nie myślał o zadośćuczynieniu, zawarł
jednak z Rzymianami umowę, na mocy której skłonić mieli papieża do zwołania
powszechnego soboru na październik. Potajemnie Rzymianie przyrzekli, że w
przeciągu pewnego czasu Henryk otrzyma koronę cesarską z rąk Grzegorza albo
innego papieża. W pobliżu katedry św. Piotra Henryk wzniósł dla strzeżenia
18
Rzymu nowy, broniony przez czterystu rycerzy, zamek i wyruszył następnie do
Toskanii, aby skłonić Matyldę do zawarcia pokoju. Zamiar ten spełzł jednak na
niczym. Papież zwołał umówiony synod. Henryk jednak niepomny swego
przyrzeczenia wstrzymać kazał w drodze, a po części i uwięzić wielu biskupów,
udających się do Rzymu, tak iż z Niemiec nie pojawił się nikt, a z Francji kilku
tylko biskupów stawiło się na synodzie. Grzegorz otworzył synod na Lateranie
20 listopada 1083 r. i w pełnych zapału słowach zachęcał obecnych do
wytrwania w ciężkiej niedoli Kościoła. I Rzymianie nawrócili się znów do
niego, oburzeni nadużyciami Henryka i przerażeni faktem, że skutkiem
zaraźliwej choroby wymarła, z wyjątkiem trzydziestu ludzi, cała załoga owego
zamczyska. Zburzyli oni teraz tę twierdzę. Pomimo to Henryk za pomocą
przekupstwa zjednał sobie znów stronników, przybył po raz czwarty do Rzymu i
opanował d. 21 marca 1081 r. większą część miasta i oblegał Grzegorza w
Zamku Anioła. Na samozwańczym synodzie, na który zaproszono także
Grzegorza, kazał intronizować swego Klemensa i przyjął z rąk jego w katedrze
św. Piotra (31 marca) koronę cesarską.
Uwolnienie Grzegorza
Na wiadomość jednak, że Robert Guiskard na czele silnego wojska
śpieszy na pomoc papieżowi, Henryk i Gwibert opuścili Rzym, aby w Toskanii
walczyć przeciwko wojskom Matyldy. Tymczasem książę Robert stanął przed
Rzymem, a spotkawszy się z oporem, splądrował i zburzył południową część
miasta, przy czym jego Normanowie dopuszczali się najstraszliwszych
okrucieństw. Grzegorz udał się na Monte Cassino do opata Dezyderego, a
stamtąd do Salerno, gdzie (około końca 1084 r.) wznowił klątwę na Henryka i
antypapieża i ogłosił list do wszystkich wiernych o smutnym położeniu
Kościoła. W okrutny sposób pastwili się w owych czasach odszczepieńcy nad
prawowiernymi katolikami; we Włoszech i Niemczech srożyła się wojna
domowa.
Zebranie książąt niemieckich w Turyngii
W styczniu 1085 r. odbyły oba stronnictwa w Niemczech, w Turyngii
zebranie, celem pokojowego załatwienia zatargu. Stronnictwo papieskie
reprezentowali: kardynał legat Otton z Ostii, arcybiskup salzburski Gebhard i
magdeburski Hartwig oraz inni biskupi – stronnictwo Henryka: arcybiskupi
nadreńscy i kilku ich sufraganów. Spierano się o stosunki z wyklętymi i o
19
ekskomunikę Henryka, przeciwko której jego stronnicy powoływali się na
kanon, ustanowiony dla biskupów, że nie wolno Kościołowi sądzić księcia,
dopóki nie uzyska on zupełnego zwrotu swych praw i posiadłości. Stronnictwo
papieskie odpierało ten zarzut twierdzeniem, że jednostkom nie przysługuje
prawo roztrząsania, czy Stolica Apostolska wydała słuszny wyrok, ponieważ
nikomu nie wolno sądzić tej stolicy. Wobec tego narady spełzły na niczym.
Synody niemieckie
Legat odbył następnie w Quedlinburgu w obecności króla Hermana i przy
udziale biskupów gregoriańskich synod, który wznowił klątwę na antypapieża i
jego stronników i ogłosił kilka kanonów, gdy stronnictwo przeciwne w
Moguncji (w maju 1085 r.) powtórzyło złożenie z tronu Grzegorza, a
wyniesienie antypapieża, ogłosiło pokój Boży i złożyło biskupów
gregoriańskich z urzędów.
Śmierć Grzegorza VII
Papież Grzegorz, który doczekał się i tego, że opuściło go wielu
przyjaciół, przeczuł śmierć swoją i przygotował się na nią. "Miłowałem
sprawiedliwość – rzekł do swego otoczenia – a nienawidziłem przewrotności i
dlatego umieram na wygnaniu". "Quod dilexi justitiam et odi iniquitatem,
propterea morior in exilio". Były to ostatnie słowa jego w dniu śmierci, 25 maja
1085 r. Przedtem jeszcze wskazał kardynałom jako najgodniejszych swych
następców opata z Monte Cassino Dezyderiusza, kardynała Ottona z Ostii,
arcybiskupa lyońskiego Hugona i biskupa Anzelma z Lukki i zdjął ekskomunikę
ze wszystkich wyklętych z wyjątkiem Henryka, antypapieża i innych
uczestników stronnictwa przeciwnego Kościołowi. Pochowano go w kościele
św. Mateusza w Salerno pod prostym kamieniem, ponad którym Jan z Procydy
wzniósł później wspaniałą kaplicę. Sądząc z pozorów uległ w walce ów wielki
obrońca swobody kościelnej, czczony jako Święty, duch jego żył jednak dalej w
jego następcach jak i w najszlachetniejszych mężach współczesnych. Zarzuty
tych, którzy powoływali się przeciwko niemu na śmierć jego na wygnaniu,
zbijał Stefan z Halberstadtu, dowodząc, że większą jest zasługą umierać dobrze,
niż żyć źle, że cierpienie prześladowania dla sprawiedliwości otrzymuje nagrodę
w niebie (Mt. 5, 10), że i Piłat przeżył Zbawiciela, Herod Apostoła Jakuba,
Neron książąt Apostołów, że prawdziwi uczniowie Zbawiciela zawstydzą kiedyś
na sądzie Bożym swych prześladowców (Mądr. 5, 1-9), że sprawiedliwi mogą
20
być prześladowani i zabijani, lecz nigdy upokorzeni i zwyciężeni, że klęska
fizyczna stać się może tryumfem moralnym na wsze czasy.
Zamiary i obrona Grzegorza
Jako myśl przewodnia ożywiała Grzegorza VII czystość i wolność
Kościoła, a unosił go ideał kapłaństwa i wielkość jego zadania. Nie dążył on do
wytworzenia papieskiej monarchii powszechnej, w której wszyscy książęta
byliby wasalami Rzymu; celem jego usiłowań było utrwalenie panowania prawa
chrześcijańskiego, zadokumentowanie uznanego zresztą już od dawna wyższego
duchowego wpływu Kościoła, oświecającego jako słońce władzę świecką,
porównywaną często z księżycem. Chciał on położyć tamę nieokiełznanemu
tyraństwu ówczesnych królów i usunąć ciężkie jarzmo, jakie oni wkładali na
Kościół. Ofiarowana mu przez niektórych książąt danina i przyjmowany przez
nich stosunek lenniczy służyły jedynie za środek, ułatwiający mu do pewnego
stopnia nadzwyczaj trudne zadanie. W walce tej olbrzymiej, narzuconej
Kościołowi, wolno było papieżowi łamać wszelkie przeszkody, o ile to łamanie
nie sprzeciwiało się prawu Bożemu, wolno było przede wszystkim nie liczyć się
zbyt skrupulatnie z prawami, ustanowionymi przez ludzi. Nie twierdził też nigdy
Grzegorz, że Kościołowi wolno według swego upodobania rozdzielać i odbierać
państwa świeckie, ani, że władza świecka bierze swój początek od szatana, a nie
od Boga. Nie myślał on również o zburzeniu lub zagarnięciu dla siebie władzy
świeckiej. Chodziło mu jedynie o zniewolenie za pomocą praw, wypływających
z pojęcia prymatu papieża, książąt świeckich, lekceważących wszelkie ustawy,
do uznania wyższego zakonu Bożego oraz wolności i równouprawnienia
Kościoła. W walce zaś tej papież opierał się zarówno na Boskim jak i na
ludzkim zakonie, na kanonach oraz na prawach, obowiązujących w krajach
poszczególnych. Z tego też powodu uznał on za właściwe usprawiedliwić
wyczerpująco, zwłaszcza w listach do biskupa Metzu Hermana swe
postępowanie wobec Henryka IV.
Przeciwnicy Grzegorza uważali przede wszystkim wyklęcie króla
niemieckiego za niesłychane. Dowodzili oni, że nie wolno w ogóle wyklinać
króla, zwalniać poddanych od przysięgi na wierność, odbierać mu państwo.
Według Pisma św., poddani zobowiązani są do posłuszeństwa królom, nie
wyłączając władców pogańskich, królowie odpowiadają za swe czyny jedynie
przed Bogiem, a państwo stanowi instytucję Boską. Stronnicy Grzegorza
natomiast, o ile zgadzali się na ostatnie te dwa zdania, o tyle bronili zasady, że
21
posłuszeństwo władzy świeckiej nie jest bezwarunkowe, ani obowiązujące w
razie poniewierania praw Bożych. Władcy chrześcijańscy, jako owieczki
Chrystusa, powierzeni są pasterzowaniu św. Piotra. Ambroży powoływał się na
ten stosunek wobec cesarza Teodozjusza, Grzegorz II wobec Leona III,
Zachariasz zwolnił poddanych Chilperyka od przysięgi wierności, Grzegorz
Wielki zagroził książętom, pogardzającym rozporządzeniami kościelnymi,
utratą ich władzy. Kto pogardza Apostołami, ten pogardza samym Chrystusem
(Łk. 10, 16). Jeśli chodzi o przysięgę, zmuszającą do czynów, sprzeciwiających
się prawom Bożym, to przysięga ta traci swą siłę, przeto Grzegorz uprawniony
był ze wszech miar do oświadczenia, że przysięga na wierność, złożona
Henrykowi, przestała obowiązywać, z chwilą jego wyklęcia, skutkiem
popełnionych przestępstw i podeptania praw Bożych, oraz zamachów na Stolicę
Apostolską.
Spór autorów
W podobnym duchu jak papież oświadczyli się także autorowie, którzy za
jego życia i po jego śmierci bronili zasad kościelnych przeciwko licznym
pismom polemicznym stronników Henryka. Przemawia również za Grzegorzem
i to, że najszlachetniejsi mężowie współcześni i późniejszych czasów stanęli po
jego stronie jak: Anzelm z Canterbury, Gebhard z Salzburga, Altman z Pasawy,
Brunon z Merzeburga, kanonik ratyzboński Paweł z Bernried, Lambert z
Hersfeldu, biskupi Bonizon z Sutri i Anzelm młodszy z Lukki, opat Benedykt z
Clusy, Bernold z Konstancji, uczony Manegold z Lautenbachu, dalej margrabina
toskańska Matylda a nawet sama cesarzowa Agnieszka (um. 1077), wreszcie
kardynałowie Humbert i Deusdedit, Gotfryd z Vendome, Hugon z Flavigny,
Donizon, Gerhoch z Reicherspergu, Otton z Freisingu, Marian Szkot i inni
stanęli po jego stronie. Świątobliwość jego żywota, bohaterska wytrwałość w
utrapieniu, poświęcenie dla świętej idei czystości i wolności Kościoła
zapewniają wielkiemu temu papieżowi, po wsze czasy, sławę niepożytą. Walka
srożyć się jednak miała dłużej jeszcze, aby zwycięstwa nie przypisywano
ludziom, lecz Bogu, aby ustaliły się pojęcia i nastąpiło pogodzenie roszczeń
władców świeckich z prawami Kościoła.
Jak w życiu, tak i w literaturze walczono w dalszym ciągu, zwłaszcza w
sprawie inwestytury. Do przywileju tego zarówno Henryk IV jak i inni
monarchowie z tego powodu przywiązywali tak wielkie znaczenie, że zapewniał
on im możność samowolnego obsadzania biskupstw i opactw oddanymi im
22
duszą i ciałem wybrańcami oraz wpływ bezpośredni na kościoły i klasztory.
Inwestytura, ograniczona wyłącznie do lenn państwowych, traciła z samej
natury rzeczy większą część tego znaczenia. Kościołowi natomiast chodziło
przede wszystkim o przywrócenie wyborów kanonicznych, usunięcie symonii,
oraz krzewiących się występków, ożywienie ducha kościelnego wśród
biskupów. Stronnicy wszechwładzy królewskiej dowodzili, że królowi wolno
szafować wszystkimi kościołami swego kraju, ponieważ stanowią one jego
własność, a przynajmniej ze względu na ufundowanie ich przez jego
poprzedników pozostają pod jego patronatem, że przez namaszczenie kościelne
otrzymał on pewien charakter duchowny, na mocy którego przysługuje mu
prawo rozporządzania urzędami kościelnymi. Powoływali się oni na przywileje
kościelne, przyznane jakoby Karolowi Wielkiemu i Ottonowi I, oraz na przykład
mężów świątobliwych, którzy poddali się tej inwestyturze. Inni znów rozróżniali
temporalia Kościoła, którymi rozporządzać wolno było królowi, od władzy
duchownej, udzielanej wyłącznie przez Kościół. Ze strony przeciwnej zwracano
jednak uwagę na to, że w rzeczywistości nie przestrzegano tej różnicy, że dobra
doczesne i władza duchowna połączone są z sobą jak dusza i ciało, że
"beneficium" istnieje jedynie dla "officium", że inwestytura stanowi akt
rozstrzygający, warunkujący także wyświęcenie, tak iż inwestytura udzielana z
nieczystych pobudek i po symoniacku pozbawia konsekrację świętego jej
charakteru.
Dowodzono wreszcie słusznie, że w ten sposób Kościół traci swe prawo
własności, ponieważ dobra kościelne nie są przeznaczone dla króla albo ludu,
lecz dla Boga i Świętych Jego, że majątek powierzony Kościołowi, a zarządzany
wyłącznie przez duchownych, jest nieodwołalny i nie ma nic wspólnego z
odwołalnymi lennami państwowymi. Inwestyturę, udzielaną w owych czasach,
obrońcy swobód Kościoła uważali w części za pokrewną odszczepieństwu, w
części i herezji. Mówiono o henrycjańskiej i gwibertyjskiej herezji. O ile król
dawał inwestyturę przez udzielenie pierścienia i pastorału, a więc przez oznaki
władzy czysto duchownej, nie przysługującej żadną miarą osobom świeckim, i
miał przy tym na oku wyłącznie doczesną swą korzyść oraz całkowite
ujarzmienie biskupów, o tyle ceremonia ta oznaczała podeptanie władzy
kościelnej. Z czasem jednak wyróżniać zaczęto inwestyturę dwojaką: świecką,
wprowadzającą w posiadanie lenn państwowych i wykonywaną po konsekracji,
i kościelną, udzielaną wyłącznie przez Kościół.
23
Postęp reformy duchownych
Tymczasem dzieło naprawy duchowieństwa wydawało coraz
pomyślniejsze owoce. Właśnie bezczelne i burzliwe postępowanie duchownych
żonatych i ich opiekunów zmuszało do przeprowadzenia odpowiedniej reformy.
Czego biskupi wykonać nie mogli lub nie chcieli, to przeprowadził lud, unikając
rozwiązłych księży, niekiedy nawet wyganiając ich i znęcając się nad nimi.
Tego rodzaju wybryki, malowane zresztą przez przeciwników Grzegorza w
przesadnych barwach, działy się wbrew woli papieża, który nie uważał także
Sakramentów, udzielanych przez żonatych duchownych, za nieważne. Trudno
jednak było się ustrzec nadużyć w czasach groźnego wrzenia umysłów i
podnieconych namiętności ludu. Legaci papiescy przebiegali kraje, obdarzeni
rozległą władzą karną, a popierani przez lud, oburzony na niemoralność wielu
narzuconych sobie pasterzy. Własny też interes tego ludu domagał się, aby
Kościół nie zamienił się w przytułek dla poszczególnych rodzin, a
duchowieństwo nie stanowiło kasty niedostępnej dla cnotliwych i
wykształconych mężów, wyrosłej w samolubstwie i wyzyskującej poddanych.
Gdzie urząd duchownych sprawowano, jako korzystne rzemiosło, gdzie
wymarły ofiarność i zaparcie się siebie, tam lekceważono też z samej natury
rzeczy pociechy religijne, lub unikano ich jako zbyt drogo okupionych.
Grzegorz wskazywał niemoralnym i lekceważącym swe obowiązki duchownym,
jako przykład, świeckich żołnierzy, gotowych każdej chwili ponieść śmierć za
ziemskiego swego króla, gdy oni, nazywający się kapłanami Pana, wzbraniali
się walczyć i cierpieć za swego Króla, który stworzył świat cały z niczego i nie
wahał się ponieść śmierć za swych poddanych.
–––––––––––
Józef Kard. Hergenröther, Historia powszechna Kościoła Katolickiego. Tom VI. Warszawa.
Skład główny w Księgarni Gebethnera i Wolffa. 1902, ss. 127-155 ( htm ). (Biblioteka Dzieł
Chrześcijańskich, Luty 1902. Redaktor i wydawca Ks. Zygmunt Chełmicki). (1)
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).
Przypisy:
(1) Por. 1) Józef kard. Hergenröther, Pontyfikat Bonifacego VIII. Kościół i państwo. Władza
papieska.
24
2) P. Clarus Vascotti OFM, Institutiones historiae ecclesiasticae Novi Foederis.
Bonifacius VIII (1294 – 1303). – Philippus Pulcher rex Franciae.
3) P. Dominicus Palmieri SI, Tractatus de Romano Pontifice cum Prolegomeno de
Ecclesia. Thesis. Inter auctoritatem religiosam, quae propria est Romani Pontificis et
potestatem politicam christiani Principis ea exsistit ex ipsis rerum naturis habitudo, ut haec
sit illi ne dum negative sed et positive subordinata, licet indirecte.
4) Ks. [bp] Władysław Krynicki, Dzieje Kościoła powszechnego. Wydanie drugie,
uzupełnione. Włocławek 1914.
5) Sac. Franciscus Zeibert, Compendium historiae ecclesiasticae. In usum clericorum
Seminarii Brunensis. Editio altera. Brunae 1889.
6) P. Petrus Albers SI, Enchiridion historiae ecclesiasticae universae. T. I-III.
Neomagi in Hollandia 1909-1910.
7) Sac. B. Jungmann, Dissertationes selectae in historiam ecclesiasticam. T. I-VII.
Ratisbonae 1880-1887.
8) J. kard. Hergenröther, a) Handbuch der allgemeinen Kirchengeschichte. Erster
Band. Zweite Auflage. Freiburg im Breisgau 1879. b) Histoire de l'Église. III. Paris 1886. c)
Katholische Kirche und christlicher Staat: in ihrer geschichtlichen Entwickelung und in
Beziehung auf die Fragen der Gegenwart. Freiburg i. Br. 1873. d) Anti-Janus. Eine
historisch-theologische Kritik der Schrift "Der Papst und das Concil von Janus". Freiburg i.
Br. 1870. e) Catholic Church and Christian state; a series of essays on the relation of the
Church to the civil power. Vol. I-II. London 1876. f) Anti-Janus: an historico-theological
criticism of the work entitled "The pope and the Council, by Janus". Dublin 1870.
(Przyp. red. Ultra montes).
© Ultra montes (www.ultramontes.pl)
Cracovia MMXII, Kraków 2012
25

Podobne dokumenty