Przebudzenie - CzytajZaFREE.pl

Transkrypt

Przebudzenie - CzytajZaFREE.pl
Przebudzenie
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
DorianGrayy
Przebudził się późnym wieczorem. Zapach farby, którą malował jajka wielkanocne, unosił
się w pokoju. Żona upierała się przy tradycyjnych, prostych, wesołych świątecznych
wzorach.
- Większy sens w robieniu bezsensownych rzeczy można odnaleźć tylko wtedy, jeśli one
cokolwiek sobą przedstawiają.
Doszli do kompromisu. Swoją połowę wymalowała tak, jak uznała za słuszne. Coś w
stylu przedszkolnych szlaczków. Mąż skwitował to prychnięciem i przedstawił swoje
szczytne i słuszne hasła w stylu: „Boże chroń Polskę przed PO” albo „Boże chroń Polskę
przed Fornalikiem”, „Donald ma-Tole” itp. Zadziwiające w tym było to, że ani nie wierzył w
Boga, ani też nie był wielkim entuzjastą piłki nożnej. Wiedział jednak, kiedy dzieje się źle i
ma to wpływ na najbliższych. Żona natomiast była konserwatywną kobietą i pochwaliła
słuszne, aczkolwiek nie poparte głębokim przekonaniem, idee męża. Upierała się, by
wychowywać dzieci w wierze chrześcijańskiej. Po wielu dyskusjach doszli do porozumienia.
Za każdym razem odbywało się to w taki sam sposób. Zdarzało się, że wymiana zdań trwała
zbyt długo, by znaleźć rozwiązanie przy pomocy słów. Dyskusja niewerbalna prowadzona
przy pomocy namiętnych pocałunków i szaleńczych ruchów bioder niemal zawsze
przynosiła zamierzony skutek. Tak więc obejmując nagie ciało uroczej żony, sięgnąwszy
jędrnej, miarowo opadającej i wznoszącej się piersi, zrozumiał jak może na tym skorzystać.
Twierdził wprawdzie, że nie ma sensu wychowywać dzieci według wiary, która jego zdaniem
opierała się na wydumanych ideach i spekulacjach. Nie ma ona fundamentalnych podstaw,
więc z łatwością można podważyć jej podstawowe prawa.
Jako profesor teologii, po latach pracy przestał kłócić się z rozsądkiem i wierzyć w idee
Nowego Testamentu. Zgadzał się z twierdzeniem, że nie jest to nic innego, jak tylko
„poradnik pozytywnego działania”. Plusem chrześcijaństwa są jego słuszne ideały.
Zrodzone z kłamstwa czy nie, niosły ze sobą wiele dobrego. Sądził, że ułatwi to
wychowywanie dzieci. Gdy dorosną i pojmą, na czym zbudowano tę wiarę, ile krwi przelano
w imię Boga i czemu to tak naprawdę służy, i gdy zechcą się odwrócić, by pójść swoją drogą,
on nie będzie ich zatrzymywał.
Uśmiechnął się na wspomnienie minionych dni i widoku cieni pomalowanych jajek
ułożonych w równych rzędach na stole.
Gdy otworzył oczy i czekał aż przywykną do mroku, zastanawiał się gdzie może podziewać
Strona: 1/5
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
się jego szanowna małżonka. Wstał z łózka. Ruszył w kierunku drzwi. Ostrożnie stawiał kroki,
zbliżając się do ściany. Odnalazł włącznik, lecz ten zaprotestował.
- Mam już tego dość – szepnął. – Te sukinsyny z elektrowni znowu grają na nerwach
porządnym ludziom.
Zdenerwowany szarpnął klamkę i otworzył drzwi.
Przedpokój spowijała ciemność. Zatrzymał się. Patrzył przed siebie, lecz niczego nie
mógł dostrzec. Ta ciemność różniła się od tej zamkniętej w pokoju, w którym pracował całe
popołudnie. Była dziwnie nieprzenikniona, budziła nieuzasadniony niepokój. Powoli stawiał
kroki, idąc wzdłuż ściany. Zmierzał w kierunku kuchni, która znajdowała się na prawo. Były
profesor Uniwersytetu Warszawskiego, niegdyś niestrudzony pogromca studenckiej głupoty,
wbrew rozsądkowi obawiał się postawić krok we własnym mieszkaniu. Przeszło mu przez
myśl, by zawołać: „Kochanie, wszystko w porządku? Znowu nie ma światła”. Nie potrafił
przemóc rosnącego niepokoju i niczym złodziej sunął skulony przy ścianie. Nie wiedział,
dlaczego wybrał kuchnię zamiast salonu. Może podążał tam w nadziei, że żona siedzi przy
kuchennym stole. W towarzystwie świec i utworów Straussa płynących z odtwarzacza,
przegląda papiery z ostatniej rozprawy sądowej, którą prowadziła. Na pewno ma słuchawki
na uszach, dlatego muzyka nie rozbrzmiewa w mieszkaniu, myślał. Gdy dotarł na miejsce,
mrok jakby się rozrzedził, ale dzięki temu tylko upewnił się, że ukochana z pewnością jest
gdzieś indziej. Wyjrzał przez okno. Na całej ulicy panowała ciemność. W sąsiednich
budynkach również wysiadł prąd. Latarnie nie działały. Cała okolica przez najbliższe minuty
tkwiła w niepewności, pozbawiona elektryczności.
Tchórzliwie stał przy oknie, aż poczuł uderzenie fali mroźnego powietrza. Zupełnie jakby
stanął u progu drzwi wyjściowych i nagle szeroko otworzył drzwi.
- Kochanie? – powiedział drżącym głosem.
W pewnej chwili pomyślał, że żona wyszła do sklepu i wróciła zdenerwowana, bo
akurat wysiadł prąd. Zawsze szeroko otwierała drzwi, gdy tylko coś lub ktoś naruszył jej
równowagę. W ten sposób manifestowała swoje niezadowolenie. Dopiero, gdy upewniła się,
że każdy z domowników poczuł na własnej skórze jej uczucia, zamykała drzwi za sobą.
W towarzystwie chwilowej ulgi ruszył w stronę przedpokoju, by powitać małżonkę.
Coś wciąż było nie tak. Ciemność. Lecz również chłód. Nie przywiódł ze sobą zapachu
miasta. Zdecydował się ostrożnie przejść do salonu. Pewnie się zdrzemnęła, myślał. Niemal
od razu zauważył, że okłamuje sam siebie. Gdy wyszedł na korytarz, od razu zauważył
pewną różnicę. Miał do pokonania dziesięciometrowy odcinek. Chwilowo chłód zelżał. Czerń
stała się jakby jaśniejsza. Potrafił dostrzec znajome kształty. Powiódł wzrokiem po ścianie w
niewiadomym celu. W pewnym momencie zalała go fala zimnego potu. Dostał gęsiej skórki.
Włosy zjeżyły mu się na głowie. Miał ochotę krzyknąć. Przy wejściu do salonu, na ścianie,
ciemność stawała się bardziej wyrazista. Stał jak słup wbity w ziemię, z szeroko otwartymi
ustami. Patrzył i nie był w stanie się poruszyć. Przez krótką chwilę miał nadzieję, że to
złudzenie. Ten czarny cień poruszył się. Chciał znów zawołać żonę. Powstrzymał się w chwili,
gdy uświadomił sobie, że powinien słyszeć kroki. Parkiet był ułożony na nierównej posadzce.
W miejscu, w którym widział postać, skrzypienie było słychać najbardziej.
- Kochanie, to ty? – instynktownie zawołał drżącym głosem.
Strona: 2/5
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Zwilżył usta językiem. Przełknął ślinę, gdy poczuł suchość w gardle. Strach narastał.
Cień na ścianie przestał się poruszać.
Mężczyzna przemógł strach i postąpił wolnym, mrówczym krokiem w przód.
Zamknął oczy i otworzył je po chwili. Wszystko było w porządku. Cień ze ściany znikł. Ulga.
Niespodziewanie usłyszał huk dobiegający z salonu. Jakby ktoś spadł na podłogę.
Alarm zawył w jego głowie, jednak obawa o żonę była silniejsza niż strach. Pobiegł w
kierunku salonu, nie zaważając na gęstniejący mrok.
- Kochanie, co się stało? - zawołał zdawałoby się w pustą przestrzeń. Chciał wbiec do salonu,
lecz strach, przeogromny strach zatrzymał go w progu. Na tle okna znów zobaczył cień. Był
wysoki. Sięgał niemal pod sam sufit.
Usłyszał niezwykle przyjemnie brzmiącą melodię, która dobiegała gdzieś z przeciwległego
kąta salonu. Usłyszał też podniecony głos żony.
- Ależ to cudnie gra! I jakże ona pięknie tańczy! – powiedziała. - Jaka ona jest śliczna!
- Zostawcie ją! - zawył mężczyzna.
Niezwykle szybkim ruchem sięgnął po flakon stojący na polce narożnika i z całej siły cisnął
nim w stronę wysokiego cienia. Był pewien, że nie chybił celu. Po prostu nie mógł nie trafić
z tak bliskiej odległości. Jednak rzucony przez niego flakon wybił szybę w salonie. Szkło z
głośnym brzdękiem wylądowało na marmurowym parapecie. Chwilę potem ponownie
usłyszał głos żony.
- Co się stało? Mój Boże, kim pan jest? Pomocy!
Głębia strachu, jaka wydobyła się z jej gardła sprawiła, że małżonek poczuł fizyczny ból po
lewej stronie klatki piersiowej. Ból był tak dotkliwy, że aż się skulił, po czym ruszył przed
siebie oswobodzony z paraliżującego strachu.
- Zrób z tym coś! – wrzasnął nagle ktoś z wnętrza pokoju.
Umysł mężczyzny ledwie zdołał zarejestrować głos, który niósł ze sobą potworną
złość. Zrobił dwa kroki w tamtym kierunku. Przy trzeciej próbie oparcia stopy o podłogę cień
ruszył ku niemu i przeszedł przezeń. Mężczyzna miał wrażenie, że marzną mu wnętrzności.
Stracił oddech na ułamek sekundy. Miał wrażenie, że krew w jego żyłach przestała krążyć.
Przez chwilę czuł się, jakby zapadał się sam w sobie. Umierał. Był pewien, że za moment
imploduje. Tajemnicza siła, z którą się zetknął, nieludzka, niematerialna i niezmierzona,
pociągnęła jego ciało przez wyjście z salonu. Miał wrażenie, że to coś próbuje wydrzeć z
niego duszę. Wszystko zwolniło, jakby delikatnie unosił się w powietrzu. Fałszywa błogość
ogarnęła jego ciało. Poddał się, zapominając o tym, co się działo. Widział w tym czasie
dobro, którego doświadczył w ciągu swego życia i siebie, gdy miał szansę zostać porządnym
człowiekiem. Chciał wrócić do tego czasu, gdy wierzył w dawne ideały. Przez tę krótką
chwilę zobaczył w tym swoje wybawienie.
Nagle ocknął się, ciśnięty na parkiet w korytarzu. Ból ogarnął jego plecy. Zignorował go,
gdy usłyszał krzyki żony, które przerażająco milkły przy wtórze głośnych huków. Nie potrafił
powstrzymać łez bezradności. Widział oczami wyobraźni, jak ukochana unosi się i ciśnięta
niezwykłą siłą, pada na podłogę. Po drugim razie liczył, że usłyszy jeszcze jej głos. Jednak
ostatniemu uderzeniu towarzyszył trzask łamanych kości, który pozbawił go resztek nadziei.
Strona: 3/5
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Ogarnięty nagłym impulsem, zapomniawszy o mrocznej postaci, która niemal go zabiła,
poczołgał się w kierunku kuchni. Wiedziony instynktem, pozbawionym zbędnym myśleniem,
wydobył latarkę z szuflady. Omiótł światłem ścianę kuchni, na której wisiały wizerunki
Świętej Rodziny, wokół krzyża, który otrzymali w dniu ślubu.
- Pomóż mi, Boże – szepnął i przeraził się jeszcze bardziej niż do tej pory.
Poczuł, że jego prośba nie zostanie wysłuchana. Coś podpowiedziało mu, że Bóg nikogo
więcej nie wysłucha.
Mimo to zdjął krzyż ze ściany. Zebrał w sobie odwagę, nienawiść i miłość do małżonki, po
czym ruszył w kierunku salonu, ściskając w dłoni symbol zapomnianej wiary. Po raz kolejny
poczuł dziwny, przejmujący chłód.
Minęło ledwie kilkanaście sekund nim znów pojawił się w drzwiach salonu. Ściskał krzyż w
dłoni tak mocno, jakby wisiał nad przepaścią, a to była jedyna rzecz, której może się
chwycić. Nie zastanawiał się nad tym, co robi. Coś nieznanego kierowało jego mięśniami.
Wziął mocny zamach i cisnął krzyż przez salon w kierunku zarysu postaci napastnika. Przez
niemal niezauważalnie krótki moment miał wrażenie, że słyszy upadek krzyża, który uderza
o podłogę. Chwilę potem pomieszczenie omiótł rozbłysk jasnego światła. A potem usłyszał
przeraźliwy krzyk bólu, rozpaczy i nienawiści, który po chwili zamienił się w piskliwy jazgot.
Wydawało mu się, że słyszy głos nie jednego, nawet nie setek, ale tysięcy gardeł.
Pamiętał, jak potem upadł na dywan, wypuścił z dłoni latarkę, której światło padło w
najciemniejszy kąt salonu. Pomiędzy nogami mebli salonowych ujrzał puste kapcie swojej
żony, wypełnione czymś, co mogło być jej zmiażdżonymi stopami. Obok klęczał ktoś w
niebieskich, letnich spodenkach. Postać pochylała się nad miejscem w którym leżało przed
kilkoma chwilami ciało kobiety. Po chwili mężczyzna padł na ziemię z krzyżem wbitym w
szyję. Obok niego stała skrzynka z dziwnymi wzorami, której wieczko było na wpół otwarte.
Przysięgał później, że widział miniaturową dłoń kobiety, która próbowała się zeń wydostać.
Rozdzierający krzyk niósł takie natężenie, że szklane drzwi meblościanki rozsypały się w pył.
Szyby w oknach również pękły. Ten sam okrutny los napotkał pobliskie uliczne lampy. Nie
zauważył, kiedy pojawił się mroczny cień, którego postać stała się materialna na tyle, że
wysunęła spod rękawa wielką, białą dłoń, którą ścisnął pisarza za głowę i podniósł do góry.
- Getter Merder (Morderca Boga) – powiedział i chłód jego oddechu zmroził świadomość
mężczyzny, który zemdlał i niczego już nie pamiętał. Kolejne słowa, jakie usłyszał:
- Obudź się, już połowa filmu.
Otworzył zmrużone oczy. Siedział w sali, w której przygaszano światła.
- Zaraz się zacznie – usłyszał czyjś rozochocony, podniecony głos. Rozejrzał się wokół.
Dostrzegł jedynie zarysy mnóstwa postaci, jakby otępiałych, jedni się kiwali, inny tępo gapili
się na biały, śnieżący ekran. Większość obecnych była zawinięta w kaftany bezpieczeństwa.
Niektórzy nieustannie pluli sobie na brodę. Inny kiwali się w przód i w tył, bezmyślnie
machając przy tym głową. Profesor był jednym z niewielu takich, którzy siedzieli spokojnie i
cierpliwie, czekali na początek filmu. Opowiadał on prawdziwą historię pewnego zakładu
psychiatrycznego, którego początkowy dialog wyglądał tak:
- Co pan powie na mały eksperyment, panie doktorze? – zapytał niski człowieczek w
okularach i białym fartuchu, który na czarno-białym filmie wykonywał jakby spazmatyczne
Strona: 4/5
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
ruchy.
- Wiwisekcje są zakazane, mój drogi towarzyszu – odparł człowiek, który trzymał w ręku
skalpel, tuż nad klatką piersiową młodej kobiety.
- Wobec tego pozwolę sobie rozwiązać nasz problem – zaśmiał się i sięgnął na półkę z
narzędziami, z której wybrał duży tasak. Wziął duży zamach i opuścił ostrze. Ekran
zaciemnił się tuż przed tym, jak niektórzy widzowie zasłonili się bądź odwrócili głowy w
obawie przed widokiem rozpryśniętej krwi i odpadającej głowy. Tytuł filmu: „Przebudzenie”.
Strona: 5/5
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl

Podobne dokumenty