Czyżyk kontra Koral - Tygodnik Ilustrowany
Transkrypt
Czyżyk kontra Koral - Tygodnik Ilustrowany
bezpłatny tygodnik www.tygodnikilustrowany.pl www.facebook.com/tygodnikilustrowanypl TYGODNIK ILUSTROWANY NR 64/2016. 5 LIPCA 2016 R. NAKŁAD: 10.000 EGZ. REDAKTOR PROWADZĄCY: MAREK SZYPERSKI. TEMAT NUMERU: Bezpieczne wyjazdy Opinogóra: będzie druga tura Szymon Kołecki mistrzem olimpijskim! „Światowa Federacja Podnoszenia Ciężarów (IWF) ponownie przebadała próbki pobrane od sztangistów po olimpijskich konkursach w 2008 roku. Właśnie ujawniła nazwiska siedmiu stosujących niedozwolone wspomaganie. Wśród nich jest Kazach Ilja Iljin (wykryto u niego stanozolol), który w stolicy Chin wygrał rywalizację w kategorii 94 kg. Drugi był wtedy Szymon Kołecki. Dalszy scenariusz jest oczywisty. Iljin zostanie zdyskwalifikowany, a jego wynik uzyskany w Pekinie unieważniony. Tym samym na pierwsze miejsce w klasyfikacji zostanie przesunięty Kołecki, a Międzynarodowy Komitet Olimpijski przyzna Polakowi tytuł mistrza i przekaże złoty medal”. Za „Przeglądem Sportowym” Fot. Marek Szyperski Czyżyk kontra Koral Pierwszą turę wygrał Piotr Czyżyk, którego poparło 928 spośród 2 tys. 526 wyborców, którzy poszli do urn. Anna Koral zdobyła 575 głosów. Pozostali kandydaci wypadli zdecydowanie gorzej: Tomasz Kuczyński – 330 głosów, Henryk Chojnacki – 279, Agnieszka Malinowska – 203, Janusz Kowalski – 102, Paweł Kołakowski – 70, Zbigniew Ozdarski – 39. - Przy tej liczbie kandydatów druga tura była bardzo prawdopodobna. Udało mi się zyskać największa liczbę głosów, co jest dla mnie wielką nobilitacją – powiedział nam Piotr Czyżyk. - Ośmioro nas uczestniczyło w tych wyborach, więc myślę, że to jest bardzo dobry wynik ze względu na to że przeszłam do drugiej tury – skomentowała Anna Koral. MSz Był lipiec 1953 r. Mijało osiem lat odkąd ucichły ostatnie wystrzały II wojny światowej – Hitler, Stalin i Roosevelt nie żyli, Churchill pisał wspomnienia, a oni wciąż trwali. W leśnych uroczyskach, w brudnych legowiskach bunkrów urządzanych w chłopskich stodołach. str. 11 Znajdź nas na • • Będzie druga tura wyborów wójta gminy Opinogóra Górna (pow. ciechanowski). Zmierzą się w niej pełniąca obowiązki wójta Anna Koral (KWW Koral Anna Prawa – Sprawiedliwa) oraz pracujący w opinogórskim Urzędzie Gminy Piotr Czyżyk (KWW Piotra Czyżyka). Frekwencja wyborcza wyniosła ponad 52 proc. Druga tura wyborów odbędzie się 17 lipca, w godz. 7-21. Ostatnia walka patrolu Puszczyka Prezydent Ciechanowa Krzysztof Kosiński: Zajmuję się rozwiązywaniem problemów mieszkańców, poważnymi inwestycjami, pozyskiwaniem pieniędzy dla miasta, a nie wewnętrznymi konfliktami partii politycznych. str. 7, 10 reklama Ciechanów jak Nazca Są tajemnicze znaki na płaskowyżu Nazca, tu i ówdzie dziwne kręgi w zbożu, Mel Gibson w jednym ze swych filmów walczył z kosmitami, których inwazję zwiastowały kręgi w kukurydzy. Ciechanów nie jest gorszy – to zdjęcie przyniósł nam jeden z czytelników. Zrobione 29 czerwca przedstawia fragment zamkowych błoni. - Dziwne: trawa nie jest wypalona, ani wygnieciona – powiedział nam. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że nie jest to dzieło pracowników Zieleni Miejskiej. Kto więc jest autorem tego znaku? Ciechanowscy Mulder i Scully do dzieła. Wszelkie teorie prosimy przesyłać na adres: [email protected]. Najciekawsze – nagrodzimy. Red 565. nr Tygodnika www.facebook.com/tygodnikilustrowanypl Jest nas już ponad 1.500 Dziękujemy! 2 | TEMAT NUMERU 5 lipca 2016 | www.tygodnikilustrowany.pl | TYGODNIK ILUSTROWANY POLICJA RADZI NA WAKACJE Bezpieczne wyjazdy Dzieci i młodzież wyjeżdżają na kolonie i obozy. Dobrym zwyczajem stało się kontrolowanie przez Policję oraz Inspekcję Transportu Drogowego autokarów wiozących dzieci i młodzież. Organizatorzy wyjazdów z wyprzedzeniem mogą zgłosić potrzebę sprawdzenia autokaru Policji lub Inspekcji Transportu. W wielu miastach Polski są wyznaczone stałe miejsca, w których policjanci przeprowadzają wcześniej zgłoszone kontrole. Jeśli nauczyciel, rodzic czy organizator wyjazdu będzie miał jakiekolwiek podejrzenia, dotyczące stanu technicznego autokaru lub stan trzeźwości kierowcy będzie budził wątpliwości, należy nie dopuścić do dalszej podróży, a swoje wątpliwości zgłosić policjantom. Należy pamiętać, że każdy kierowca wsiadając do pojazdu, odpowiada za życie wszystkich pasażerów. Osoby organizujące wypoczynek, powinny przykładać szczególną wagę do kwestii wynajęcia autokaru. Pewne informacje świadczące o należytym przygotowaniu pojazdu oraz kierowcy, organizatorzy wyjazdu mogą uzyskać sami, np. prosząc o okazanie badania technicznego pojazdu, oglądając opony, ustalając z którego roku jest autobus i jaki ma przebieg. Pojazdy bardzo wyeksploatowane, nawet jeśli są przygotowane do drogi, stwarzają ryzyko awarii i komplikacji w czasie podróży. Ministerstwo Cyfryzacji uruchomiło stronę internetową bezpiecznyautobus.gov.pl. Dzięki temu przed wyjazdem na wycieczkę można się upewnić czy autobus, którym my lub nasi bliscy będą jechać, ma ważne badanie techniczne, aktualne ubezpieczenie oraz czy jest oznaczony jako wycofany z ruchu. W trakcie jazdy autokarem dzieci nie powinny spacerować po wnętrzu pojazdu, wychylać się przez okna, stawać na siedzeniach, opierać się o drzwi. Takie zachowania, oprócz tego, że są niebezpieczne, rozpraszają uwagę kierującego. Pamiętajmy o obowiązkowym korzystaniu z pasów bezpieczeństwa jeżeli autobus jest w nie wyposażony. Postoje autobusu należy organizować wyłącznie w miejscach do tego przeznaczonych, najlepiej na oznakowanych parkingach. Zgodnie z przepisami prawa o ruchu drogowym na pojeździe przewożącym zorganizowaną grupę dzieci i młodzieży w wieku do 18 lat, umieszcza się z przodu i z tyłu tablice barwy żółtej z symbolem Biuro poselskie Posła RP Marka Jakubiaka w Ciechanowie ul. Kilińskiego 8 zaprasza w każdy wtorek w godz. 16.00 - 18.00 nieodpłatne porady prawne. dzieci barwy czarnej. Kierujący takim pojazdem jest obowiązany włączać światła awaryjne podczas wsiadania lub wysiadania dzieci. Kierującemu autobusem w czasie przewożenia osób nie wolno palić tytoniu i spożywać pokarmów. Zabrania mu się także oddalania od pojazdu, gdy silnik jest włączony. Kierowca, od którego zależy bezpieczeństwo uczestników wyjazdu, powinien być wypoczęty i wyspany. Co zrobić żeby podróż autokarem była bezpieczna? 1. Przed wyjazdem dziecka autokarem sprawdź, kto jest organizatorem wycieczki i czy posiada właściwe kwalifikacje oraz pozytywną opinię. Najczęściej takie informacje można znaleźć w Internecie – ludzie chętnie się wymieniają spostrzeżeniami. Nie sugeruj się jedynie niższą ceną wynajęcia autokaru, bo to często nie idzie w parze z bezpieczeństwem. 2. Jeżeli masz uzasadnienie podejrzenia co do stanu trzeźwości kierowcy (bełkotliwa mowa, wyczuwalna woń alkoholu, nadmierne pobudzenie lub otępienie), nie pozwól mu wyruszyć w drogę i powiadom policjantów. Możesz wezwać też policjantów, jeśli stwierdzisz, że stan techniczny pojazdu ma wiele do życzenia (popękane szyby, opony ze zużytym bieżnikiem itp.). 3. Jeżeli kierowca autokaru czy przewoźnik nie chce zgodzić się na kontrolę, to może oznaczać, że chce ukryć istotne informacje, które mogą wpłynąć na poziom bezpieczeństwa podróży. 4. Jeśli autobus rusza w dłuższą trasę, pomyśl, aby w umowie wynajmu autokaru zawrzeć klauzulę, by w autobusie było dwóch kierowców, a autobus był poddany dodatkowym badaniom technicznym. 5. Przejścia w autokarze muszą być wolne, co umożliwia szybkie opuszczenie pojazdu w razie ewakuacji (wszystkie bagaże powinny być ulokowane na półkach lub w bagażniku autokaru). 6. W przejściach autobusu nie mogą znajdować się dodatkowe miejsca siedzące, a w czasie jazdy dzieci nie powinny spacerować po autobusie ani stać w przejściu. 7. Jeżeli autobus jest wyposa- żony w pasy bezpieczeństwa, przewożone w nim osoby muszą mieć je zapięte. 8. Należy pamiętać o przestrzeganiu norm czasu pracy kierowcy. W trakcie jazdy trzeba organizować przerwy na odpoczynek. Postoje te mogą odbywać się wyłącznie w miejscach do tego przeznaczonych, tj. na oznakowanych parkingach. 9. Należy pamiętać, że opiekunowie wycieczki są współodpowiedzialni za bezpieczeństwo przewożonych dzieci. W sytuacji gdy kierowca autokaru łamie zasady bezpieczeństwa (przekracza dozwoloną prędkość, rozmawia przez telefon komórkowy itp.), mają obowiązek zdecydowanie zwrócić mu uwagę. Jeżeli po podróży masz zastrzeżenia co do zachowania kierowcy, koniecznie przekaż je przewoźnikowi. 10. Dojeżdżając do miejsca przeznaczenia, należy odpowiednio wcześniej poinformować dzieci o przygotowaniu się do wyjścia. Dzieci nie powinny wysiadać z autokaru od strony jezdni ani wchodzić na jezdnię spoza pojazdu. Zadbajmy o bezpieczeństwo podczas podróży Jak zwykle podczas wakacji wzrasta natężenie ruchu na drogach w związku z licznymi wyjazdami, dlatego też należy spodziewać się częstszych kontroli drogowych. Policjanci zwracać będą uwagę na stan techniczny pojazdów i sposób przewożenia pasażerów. Nie będzie i nie ma taryfy ulgowej dla piratów drogowych nie przestrzegających ograniczeń prędkości czy wyprzedzających „na trzeciego”. Funkcjonariusze przeprowadzą reklama też liczne kontrole stanu trzeźwości kierowców. Musimy jednak pamiętać, że nawet najlepiej zorganizowane i przeprowadzone działania policyjne nie są w stanie zapewnić każdemu bezpieczeństwa. To my sami musimy podnosić jego poziom przez kulturalną jazdę, zgodną z przepisami prawa. Podczas indywidualnych wyjazdów weźmy też pod uwagę warunki pogodowe na drodze. Ładna pogoda sprawia, że wielu kierowców czuje się pewniej za kółkiem, a przez to paradoksalnie rośnie liczba zdarzeń na drodze. Z kolei podczas opadów, jak wiemy, pogarsza się widoczność i znacznie wydłuża droga hamowania pojazdów. Niezachowanie odpowiedniego odstępu, nadmierna prędkość, wyprzedzanie w miejscach niedozwolonych czy nieustępowanie pierwszeństwa, to najczęstsze przyczyny tragedii na drodze. Przed wyjazdem w trasę zadbajmy o: 1. Dobry stan techniczny pojazdu. 2. Dokładne zaplanowanie trasy podróży, uwzględniające prognozę pogody. 3. Dobry stan psychofizyczny kierowcy (siadając za kierownicę bądźmy wypoczęci i trzeźwi!). 4. Zapewnienie sobie odpowiednio dużo czasu na dojazd na miejsce - nie można przewidzieć wszystkich zdarzeń na drodze. 5. Przerwy w podróży. Po dwóch – trzech godzinach jazdy należy obowiązkowo zrobić co najmniej 15-minutową przerwę w bezpiecznym miejscu – na parkingu, przy motelu, na stacji paliw. 6. Bezpieczeństwo swoje i innych użytkowników drogi przestrzegając przepisów drogowych ale i pamiętając o zasadzie ograniczonego zaufania na drodze. www.policja.pl W REGIONIE | 3 Karolina Kubicka Pomogła wielu 27-letnia ciechanowianka Karolina Kubicka – aktywnie działająca na rzecz pomocy chorym na białaczkę i sama na nią chora, zmarła 25 czerwca. Została pochowana na cmentarzu komunalnym przy ul. Gostkowskiej. Jej nagła śmierć była wstrząsem nie tylko dla jej rodziny, ale i dla przyjaciół, znajomych, wolontariuszy. Tuż przed śmiercią aktywnie włączyła się w organizację w Ciechanowie Strefy Antyrakowej i Biegu Przeciwko Białaczce. 23 czerwca zawiozła do Warszawy zabawki dla małych pacjentów z oddziału onZ APR O SZ E N I E kologicznego Instytutu Matki i Dziecka. Szkoda, naprawdę szkoda.... Red Barbara Kubicka, mama Karoliny: Karolinę śmierć porwała niepostrzeżenie, tak jak rzeka wpada do morza... i dalej płynie. W swoim i Karoliny imieniu serdecznie dziękuję Wszystkim, którzy przybyli na uroczystość pogrzebową. Obecność każdego z Was była bezcenna, gdyż trudno odchodzić bez pożegnania. Gorąco dziękuję za przepiękną Mszę św. pogrzebową, którą poprowadził ks. Grzegorz. Świetności dodał pan organista Dominik Molewski oraz jego syn Kacper Molewski. Piękniejszej Mszy św. nie mogłam sobie wymarzyć. Składam podziękowania również pani Joli prowadzącej modlitwy przed mszą św. Dziękuję, za tak godne pożegnanie mojej córki. Myślę, że teraz, za sprawą nas Wszystkich, będzie Ona mogła w spokoju dalej popłynąć... wysoko. I wierzę, jestem nawet przekonana, że Wszyscy, którzy w czasie sześciu lat walki z chorobami wyświadczyli Jej pomoc, choćby najmniejszą, otrzymają teraz od Niej wsparcie z Góry w trudnych chwilach. A takich osób było wiele. Trudno będzie bez Niej żyć, jednak wiem, że oddałam Ją w dobre ręce. Waldemar Nowakowski Poznałem Karolinę w 2007 albo Fot. archiwum Barbary Kubickiej TYGODNIK ILUSTROWANY | www.tygodnikilustrowany.pl | 5 lipca 2016 2008 roku. Już nie pamiętam dokładnie. Znalazła mnie przez wspólnych znajomych i poprosiła o pomoc przy wydarzeniu, które chciała zorganizować. Miał to być koncert charytatywny, coś związanego z pomocą zwierzętom. Jej osobowość urzekła mnie od chwili poznania. Młoda, energiczna, pełna zapału i chęci do działania. Do tego bardzo pewna siebie i po prostu mądra. Nie wiem czemu ta impreza nie doszła do skutku, ale pamiętam jak mówiła „to nic, że nie wyszło, uda się następnym razem”. Choroba nie wyłączyła Karoliny z pasji pomagania. Wręcz przeciwnie, ze zdwojoną energią, myślę że czasem ponad swoje siły, robiła wszystko aby pomóc innym. Nie wiem ile ludzkich istnień udało się uratować i jeszcze się uratuje dzięki Jej pracy i zaangażowaniu. Wiem jedno - nic z tego, co zdążyła zrobić nie pójdzie w zapomnienie. Otaczało ją grono równie wspaniałych ludzi, którzy, mam nadzieję, będą kontynuować to wszystko co wspólnie do tej pory udało się osiągnąć. A tak czysto prywatnie była po prostu dobrą znajomą, która nie wstydziła się poprosić o pomoc i sama tej pomocy udzielała, choćby opiekując się w wakacje naszym kotem. Zapamiętam Cię Karolino zawsze uśmiechniętą, ze specyficznym błyskiem w oczach bo tylko taką Cię znałem. Będzie tu Ciebie brakowało. Ilona Kowalska Z Karoliną Kubicką poznałyśmy się w styczniu 2014 r. Już chorowała. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie, Karolina w peruce, przyszła na badania do szpitala. Uśmiechnięta, szczęśliwa pomimo choroby. Pamiętam nasze spotkania i trudne chwile gdy odchodziła. Jestem dumna z tego, że nazywała mnie przyjaciółką. Chciałabym, żebyście wszyscy ją zapamiętali szczęśliwą i zawsze uśmiechniętą, żebysmy zawsze pamiętali, że chciała zrobić tak wiele dla innych. Cztery koła w (tr)akcji NOWY FORD S-MAX Inteligentny napęd na wszystkie koła AWD Dzięki inteligentnemu napędowi na cztery koła nowy Ford S-MAX reaguje na zmieniającą się nawierzchnię i odpowiednio dzieli dostępną moc między przednią a tylną oś w zależności od przyczepności każdej z nich. I to już od 726 PLN miesięcznie w ofercie Ford Leasing Opcje. Ford leasING opcje c02 726 PLN/mies.* 139 g/km *Podana miesięczna rata jest kwotą netto. Wyliczenie dla Forda S-MAX Trend 2.0 TDCi AWD, 150 KM w cenie 119 901 zł na okres 24 miesięcy przy całkowitym przebiegu 80 000 km i opłacie wstępnej 25%, WIBOR 1,7%, wartość końcowa 66,9%. Zużycie paliwa i emisja CO2: S-MAX 2.0 TDCI 150 KM M6 AWD: 5,4 l/100 km, 139 g/km (zgodnie z rozporządzeniem WE 715/2007 z późniejszymi zmianami w WE 692/2008, cykl mieszany). Budmat auto 2 Sp. z o.o., ul. Sońska 2, 06-400 Ciechanów tel. 23 674 81 00 www.budmatauto.pl 4 | W REGIONIE - Jak i czy, samorząd lokalny ma wpływ na kształtowanie polityki bezpieczeństwa i wspieranie działalności tak dużych organizacji międzynarodowych jaką jest NATO? - zapytała wiceprezydent Ciechanowa Joanna Potocka-Rak, podczas spotkania z ambasadorem Rzeczypospolitej Polskiej w USA, Robertem Kupieckim. - Kiedy jechałem dziś rano do Ciechanowa myślałem, że jadę do jednego z wielu gimnazjów, jakich wiele jest w Polsce. Ale kiedy wziąłem do ręki poranną gazetę Dziennik Gazetę Polską w pierwszym zdaniu przeczytałem, że gimnazjum TWP to szkoła tego stopnia, która ma najlepsze wyniki kształcenia w kraju - chwalił organizatora już w pierwszych słowach gość honorowy. - Zawsze kiedy przychodzi mówić o bezpieczeństwie musimy zdać sobie sprawę z podstawowego problemu jaki z tym mamy - ciągnął dalej Robert Kupiecki. - Bezpieczeństwo jest pierwotną potrzebą każdego człowieka i każdej wspólnoty. Jeśli nie ma bezpieczeństwa, nie ma rozwoju, nie ma spokoju, nie ma możliwości budowania. Nie można też myśleć o budowaniu wartości wyższych - podsumował. Zwracał też uwagę, że NATO, że swoją potęgą militarną, ma być gwarantem bezpieczeństwa na świecie. Według niego ten właśnie komunikat, który NATO wysyła światu „nie próbujcie zaczepki, ponieważ nie jesteście w stanie wygrać” ma temu służyć. - Zgromadziliśmy siłę jako Zachód i NATO nie po to by rozpoczynać konflikty, ale po to by chronić możliwości naszego rozwoju, by bronić naszej cywilizacji. Po to by bronić wszystkiego tego co gwarantuje rozwój każdemu z państw członkowskich i wspólnocie jako 5 lipca 2016 | www.tygodnikilustrowany.pl | TYGODNIK ILUSTROWANY Co TWP powie NATO? całości - określał rolę NATO w świecie ambasador naszego kraju w USA Robert Kupiecki. Tematyczna wystawa, rozstrzygnięcie konkursu „Czym jest dla mnie NATO?” i pytania do Roberta Kupieckiego, ambasadora Rzeczpospolitej Polskiej w USA. To tylko część z wydarzeń, jakie miały miejsce 20 czerwca, w Gimnazjum Towarzystwa Wiedzy Powszechnej w Ciechanowie, których wspólnym mianownikiem było... NATO. Spotkanie uczniów ciechanowskich gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych pod hasłem „Lekcja o NATO” to odpowiedź na propozycję Ministerstwa Spraw Zagranicznych w związku ze zbliżającym się Warszawskim Szczytem NATO. Spotkanie poprowadziła Ilona Kińska. A uczestniczyli w nim m.in. zastępca prezydenta Ciechanowa – Joanna Potocka– Rak, sekretarz miasta – Marcin Burchacki, Krystyna Ślubowska - kierownik Wydziału Rozwoju, Promocji i Funduszy Strukturalnych Starostwa Powiatowego Ciechanowie, Andrzej Kaliszewski – dyrektor MSCDN w Ciechanowie, prezes Oddziału Regionalnego Towarzystwa Wiedzy Powszechnej - Wiesław Mostowy oraz dyrektor Biura Oddziału Regionalnego TWP w Ciechanowie - Edmund Łączyński. Dyrektorzy, nauczyciele i, przede wszystkim, uczniowie z ciechanowskich szkół wysłuchali wykładu: „Współczesne wyzwania dla bezpieczeństwa Polski i NATO”. - Może gdybyśmy do NATO przyłączyli państwa Azji a także Afryki, to nie byłoby tych konfliktów, doszlibyśmy do kompromisu. Nie byłoby wojen - padł głos z sali. - Bardzo dobre pytanie i bardzo prosta odpowiedź - zaczął ambasador RP w USA, Robert Kupiecki. - Ale to traktat północnoatlantycki zawęża nam członkostwo w NATO do państw Europy i Ameryki Północnej. Artykuł 10 Traktatu Waszyngtońskiego o tym mówi - dodał po chwili. Padło też pytanie o to jak się Gość odniesie do powstania Podczas spotkania rozstrzygnięto również konkurs pt. Czym jest dla mnie NATO? 1. w kategorii gimnazja: I miejsce: praca zbiorowa: Iga Drzewiecka, Krzysztof Drzewiecki – Gimnazjum TWP w Ciechanowie; II miejsce: „szpicy” w Polsce. I tu odpowiedź była niemal natychmiastowa „pozytywnie”. No cóż, innej odpowiedzi się raczej nie można było spodziewać. Niemniej z uwagą wszyscy wysłuchali argumentacji pana Ambasadora. Na pytanie o to, jakie kroki powinny podjąć UE i NATO aby przywrócić Ukrainie Krym w najbliższym czasie już nie udało się Gościowi tak łatwo i szybko odpowiedzieć. - To jest pytanie, na które odpowiedź jest warta, prawdopodobnie, każdych pieniędzy. Gdybym znał odpowiedź na to pytanie, być może byłbym już laureatem Pokojowej Nagrody Nobla. Każdy kto rozwiąże ten problem prawdopodobnie Pokojową Nagrodę Nobla w przyszłości otrzyma odpowiadał Robert Kupiecki. Sławomir Nawrocki – Gimnazjum TWP w Ciechanowie; III miejsce: Natalia Jakubiak – Gimnazjum TWP w Ciechanowie wyróżnienia: Helena Komar – Gołacka – Gimnazjum TWP w Ciechanowie; Maria Lalak – Gimnazjum TWP w Ciechanowie; Alicja Zadrożna – Gimnazjum TWP w Ciechanowie; Rozalia Pośpiech – Gimnazjum TWP w Ciechanowie; praca zbiorowa: Laura Brodecka, Natalia Niezgodzińska – Gimnazjum Nr 2 im. Zjednoczonej Europy w Ciechanowie; 2. w kategorii szkoły ponadgimnazjalne: I miejsce: praca zbiorowa: Jakub Wróbel, Daniel Kucharski, Adrian Brodow- ski – Zespół Szkół Nr 2 im. Adama Mickiewicza w Ciechanowie; II miejsce: Angelika Wiśniewska – I Liceum Ogólnokształcące im. Zygmunta Krasińskiego w Ciechanowie; III miejsce: Małgorzata Pikus - – I Liceum Ogólnokształcące im. Zygmunta Krasińskiego w Ciechanowie; wyróżnienia: Mateusz Wieczorek - Zespół Szkół Nr 1 im. gen. Józefa Bema w Ciechanowie; Paulina Chmielewska - Zespół Szkół Nr 1 im. gen. Józefa Bema w Ciechanowie; Dyplomy za udział w konkursie otrzymali wszyscy uczestnicy: Katarzyna Kaczorek i Hubert Pawlicki – Gimnazjum Nr 3 im. Marii Konopnickiej w Ciechanowie, Laura Górska – Gimnazjum Nr 3 im. Marii Konopnickiej w Ciechanowie, Bartosz Zadrożny, Magdalena Nitowska, Jakub Zdunek, Zofia Przybysz, Rafał Czyżewski, Alicja Goździewska, Gabriela Krajewska, Natalia Dzidko, Mikołaj Szewczak, Jakub Falęcki, Julia Tadrzak, Kacper Sadowski, Zuzanna Niestępska i Zuzanna Nasarzewska – Gimnazjum TWP w Ciechanowie, Sandra Pszczółkowska, Kinga Dmowska, Alicja Kwiatkowska, Adrian Grotkowski, Katarzyna Szyperska, Agata Oglęcka, Hubert Rutecki, Mariusz Kaniecki, Krzysztof Rutecki, Kamil Ciecierski, Krzysztof Surażyński, Sebastian Murawski, Paweł Korzeniewski, Dawid święcki, Patryk Rogalski, Paweł Gawarecki - Zespół Szkół Nr 1 im. gen. Józefa Bema w Ciechanowie, Natalia Kraśniaki Julia Skorupska – Zespół Szkół Nr 3 im. Stanisława Staszica w Ciechanowie, Patrycja Zagórska i Karolina Lazarska - I Liceum Ogólnokształcące PUL w Ciechanowie oraz Anna Marczewska – Liceum Ogólnokształcące im. Władysława Stanisława Reymonta w Glinojecku. Red OPINIE | 5 TYGODNIK ILUSTROWANY | www.tygodnikilustrowany.pl | 5 lipca 2016 „Myśli współczesnego Polaka” - po tym tytułem odbyło się w Ciechanowie spotkanie z Marianem Kowalskim. Przesłanie narodowca Lider Stowarzyszenia Narodowcy RP rozpoczął dyskusję od aktualnych wydarzeń politycznych w Europie. Tematem przewodnim stał się Brexit Wielkiej Brytanii, a także bieżące sprawy polityki zagranicznej Polski. – Unia Europejska przechodzi permanentny kryzys bez żadnych możliwości uzdrowienia. O ile jeszcze dwa – trzy lata temu liderzy komisariatu brukselskiego marzyli o super państwie jako najfajniejszym bycie politycznym w dziejach świata, tak teraz urzędnicy głowią się jak nie dopuścić do dalszego rozpadu Unii – mówił Marian Kowalski. Wystąpienie zdominowała także polityka zagraniczna Polski i jej dalsze kierunki rozwoju wobec aktualnych przetasowań politycznych na mapie Starego Kontynentu. Odnosząc się do tzw. Brexitu Marian Kowalski jednoznacznie opowiada się za wyjściem Polski z UE, ale tylko na najkorzystniejszych warunkach. Jego zdaniem Polska powinna mieć plan awaryjny w razie rozpadu wspólnoty państw UE – W obliczu rozpadu Unii Marian Kowalski w Ciechanowie Wizyta w Izraelu Po oficjalnej wizycie ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego w Izraelu przyszło zaproszenie dla polskich parlamentarzystów od organizacji European Leadership Network (Europejska Sieć Przywództwa). Jest to organizacja pozarządowa, która współpracuje z Knesetem i Ministerstwem Spraw Zagranicznych Państwa Izrael. Będąc członkiem grupy bilateralnej polsko – izraelskiej wielokrotnie podkreślałam konieczność zacieśnienia współpracy między naszymi krajami. Trzeba zakończyć spory o trudną wspólną historię. Najwyższy czas by odejść od stereotypów mających negatywny wpływ na stosunki polsko – izraelskie. Potrzebna jest współpraca przynosząca korzyści obu państwom. Z grupą parlamentarzystów udaliśmy się w dniach 25 – 28 czerwca z wizytą do Izraela. Będąc członkiem sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży w porozumieniu z Ministerstwem Edukacji Narodowej prowadziłam rozmowy w Ministerstwie Edukacji Izraela na temat rozszerzenia współpracy polskich i izraelskich uczelni. Powinno to zaowocować bliższymi kontaktami między uczelniami, wymianą myśli naukowo – technicznej, tworzeniem wspólnych projektów badawczych oraz wymianą kadry naukowej i studentów. Przeprowadziłam wiele rozmów z członkami życia politycznego i gospodarczego Izraela. Wizyty w Ministerstwie Obrony, Ministerstwie Edukacji i Ministerstwie Spraw Zagranicznych miały na celu podkreślenie konieczności nawiązania dobrych stosunków i współpracy na Europejskiej powinniśmy mieć projekt polityczny do którego realizacji musimy przystąpić natychmiast. Projekt ten nazywam Nową Jagiellonią. Chodzi mi o to, aby państwa Europy środ- kowo - wschodniej nawiązały ścisłą współpracę od gospodarczej przez polityczną po militarną – podkreślił. W szczególny sposób odniósł się do więzi polsko – węgierskich – Programem wszelkich możliwych płaszczyznach. Izrael to światowy lider w dziedzinie innowacji technologicznych, o potężnych możliwościach kapitałowych. Może stać się partnerem bardzo pomocnym w rozwoju gospodarki polskiej. Nawiązane przeze mnie kontakty, przy dobrej woli władz samorządowych Ciechanowa i powiatu mogą przynieść wymierne efekty dla naszej społeczności lokalnej. Również społeczności ościennych powiatów. Przyciągnięcie izraelskich inwestorów, zaangażowanie ich kapitału, może pomóc w rozwoju gospodarczym naszego regionu, zmniejszeniu bezrobocia. Wymiana kulturalna to równie ważny element współpracy. Planuję spotkanie i wspólną konferencję z udziałem pani Ambasador Izraela w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Ciechanowie. Wraz z zaproszonymi gośćmi można wspólnie poszukać możliwości wspólnego działania na wielu płaszczyznach naukowych i kulturalnych. Odwołując się do wspólnej historii i tradycji, spróbujemy rozpocząć nowy, owocny rozdział w naszych lokalnych stosunkach, ponad bolesnymi wspomnieniami i stereotypami. Bardzo liczę na pomoc i zaangażowanie radnego miejskiego - pana Marcina Żebrowskiego . Jego znajomość zagadnień historii i kultury żydowskiej pozwoli na lepsze zrozumienie i poznanie naszych wielowiekowych sąsiadów. Wieloletnia współpraca pana Marcina z panią Moniką Krawczyk - Dyrektor Generalną Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego i Gminą Żydowską w Warszawie ułatwiły mi nawiązanie kontaktów i zainspirowało do wzięcia czynnego udziału w pracach grupy bilateralnej polsko – izraelskiej. Wymiana młodzieży, wspólne minimum powinno być nawiązanie poważnych relacji między Polską a Węgrami – dodaje. W przemówieniu gościa nie zabrakło również mocnych słów odnośnie napływu imigrantów z krajów Bliskiego Wschodu i Afryki. – Będę popierał obecny rząd jak obieca, że nie wpuści żadnych uchodźców. Jeśli wpuszczą do Polski obcy cywilizacyjnie element zapomnijmy o czymkolwiek. Inne sprawy są drugorzędne – mówił lider Stowarzyszenia Narodowcy RP. Na zakończenie Marian Kowalski wyszedł z przesłaniem do słuchaczy, aby to społeczność lokalna brała sprawy w swoje ręce, działając na rzecz pracy organicznej, podkreślając, że tylko w ten sposób mamy wpływ na rzeczywistość polityczną. Na spotkaniu pojawiło się ponad 60 osób. Odbyła się zbiórka podpisów pod petycją ws. dostępu do broni palnej z inicjatywy Stowarzyszenia Ruch Obywatelski Miłośników Broni. Organizatorem spotkania było Stowarzyszenie Narodowy Ciechanów. Łukasz Ostrowski przedsięwzięcia kulturalne, współpraca gospodarcza, pomoc w rewitalizacji zabytków kultury żydowskiej, czy promocja naszego miasta i regionu w Izraelu będą przynosić korzyści nam wszystkim przez wiele lat. Poseł na Sejm RP Anna Cicholska Kamienne Schodki… (40) Nasi oficjele to nie jest establishment wychowany na dobrych, przedwojennych wzorach. Myślę tu o wzorach z II Rzeczpospolitej, czyli z przeszłego wieku. Nie jest przecież tajemnicą, że wtedy inaczej funkcjonowały instytucje będące na garnuszku obywateli. Może to i anachronizm, idziemy z duchem czasu, ale pewne sprawy, zachowania są i będą wiecznie aktualne, będą należały do konwenansów, norm zawsze przestrzeganych. Nigdy nie powinny iść w kąt, ulec zapomnieniu. Niestety w tym nowym świecie urzędnik, który często zapomina od kogo dostaje pensję, odwraca się od obywatela. Aktywność przejawia przed wyborami. Bywa wszędzie zapraszany, niezapraszany. Mówi wszystko i nic. Obiecuje, snuje wspaniałe wizje. Jest bardzo OK. Niestety, wszystko to idzie w kąt zaraz po osiągnięciu celu. Zaczyna się robota „na siebie” i na swoich popleczników. Słowo przestaje znaczyć słowo, o spełnieniu obietnic nie ma co mówić, honor - precz! Liczy się własny interes lub grupy do której się należy. Nie są to prawdy objawione, ale doszedłem do wniosku patrząc na to co się dzieje, że trzeba je przypomnieć. Trzeba je przypomnieć nam – obywatelom. I nie chodzi o to, że artystce po wspaniałym koncercie kwiaty wręcza przypadkowy facet, a inni chętnie fotografują się z gwiazdą disco polo. Każdy ma wolność wyboru. Są jednak na tym świecie pewne normy, których przekroczenie to kompromitacja. To jest bardzo, bardzo nie OK! Andrzej Kaluszkiewicz 6 | W REGIONIE 5 lipca 2016 | www.tygodnikilustrowany.pl | TYGODNIK ILUSTROWANY Zmagania strażaków - ochotników 17 drużyn Ochotniczych Straży Pożarnych z gmin: Ciechanów, Glinojeck i Ojrzeń wzięło udział w zawodach sportowo-pożarniczych rozegranych 2 lipca w Kownatach Żędowych. • Msz Fot. Marek Szyperski więcej zdjęć na FB Extra Ciechanów OGŁ OSZE N I E reklama OGŁOSZE N I E WŁA SN E WY DA WCY OGŁOSZE N I E WŁA SN E WY DA WCY Pub Ciechan zatrudni na stanowiska barmańskie i kelnerskie osoby zainteresowane mogą przesyłać CV na adres: [email protected] lub na adres Gambrynus Sp. z o.o. Ciechanów, ul. Kilińskiego 5. EXTRA WYDARZENIA | 7 TYGODNIK ILUSTROWANY | www.tygodnikilustrowany.pl | 5 lipca 2016 EXTRA CIECHANÓW | Tygodnik nr 565 | rok XIII | 5 LIPCA 2016 | nakład 10 000 egz. | ISSN: 1733-5124 Prezydent Ciechanowa Krzysztof Kosiński: Zajmuję się rozwiązywaniem problemów mieszkańców, poważnymi inwestycjami, pozyskiwaniem pieniędzy dla miasta, a nie wewnętrznymi konfliktami partii politycznych Tygodnik Ilustrowany: - Jak pan ocenia ostatnie zawirowania i konflikty w ciechanowskim PiS? Przyglądam się temu wszystkiemu ze zdziwieniem, czasami przerażeniem, ale podkreślam jedno: to wewnętrzne sprawy i rozgrywki w PiS. Ja skupiam się na rozwiązywaniu problemów mieszkańców, inwestycjach czy pozyskiwaniu pieniędzy dla miasta, a jeśli inni wolą zajmować się knuciem i jątrzeniem, to przecież ich sprawa. Wyborcy takie osoby rozliczą, ale żałuję, że część radnych politycznie odleciała. Trzeba zauważyć prostą rzecz - radni zostali wybrani, żeby działać na rzecz mieszkańców, a nie na rzecz partii politycznych. Jeśli ktoś jest radnym i przez niego przemawia przede wszystkim partyjność, to gwarantuję pani redaktor, że taki radny nie zostanie wybrany na kolejną kadencję. Radni muszą sobie odpowiedzieć na pytanie: czy są radnymi działającymi na rzecz miasta, czy partyjnymi działaczami, przedkładającymi partyjne rozgrywki nad troskę o mieszkańców. - Są tacy, którzy twierdzą, że taka zadyma w PiS jest Panu na rękę. Że może Pan w tej mętnej wodzie łowić swoje ryby, że może Pan wygrywać na swoją korzyść konflikty w PiS-ie. Jest znane wszystkim powiedzenie: gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Choć w polityce mówi się, że nie ma ono zastosowania. Ja w ten konflikt nie będę się angażował. Po prostu robię swoje. - Odwoła pan wiceprezydenta Krzysztofa Kacprzaka, któremu rekomendację z ramienia PiS cofnęła obecna pełnomocnik powiatowa tej partii, poseł Anna Cicholska? reklama Moje decyzje o powołaniach na konkretne funkcje zapadły na początku kadencji. Te osoby podlegają codziennej ocenie merytorycznej. Jeśli ta codzienna ocena jest pozytywna, to nie widzę podstaw, żeby zmieniać współpracowników. Jeśli będę widział, że któryś ze współpracowników się wypalił, że nie ma już tyle energii co na początku, nie sprawdza się i popełnia błędy - wówczas nie będzie taryfy ulgowej i taka osoba zostanie odwołana z dnia na dzień. Zgodnie z prawem decyzja o powołaniach i odwołaniach należy tylko do mnie. Absolutnie nikt nie będzie mi niczego narzucał, bo byłoby to sprzeczne z prawem. Tzw. widzimisię jakiejś partii nie może powodować nieuzasadnionych zmian w zarządzaniu miastem. Tym bardziej, że nie słyszałem, aby były jakieś merytoryczne zastrzeżenia. To, że jedna pani obraziła się na innego pana nie może być powodem zmian. - Zna Pan Marka Śmigielskiego, którego w miejsce obecnego wiceprezydenta rekomenduje posłanka? Nie będę rozmawiał o personaliach, które są mi całkowicie obce. Do zajmowania określonych funkcji trzeba mieć kompetencje, doświadczenie, odpowiednie wykształcenie. Drugi zastępca prezydenta zajmuje się oświatą i polityką społeczną. Z tego, co wiem ten pan nie ma ani doświadczenia w dziedzinie oświaty ani potrzebnego wykształcenia. Urząd to nie stadnina koni w Janowie Podlaskim. - Zostawmy politykę, zejdźmy na ziemię. Panie prezydencie wkrótce półmetek pańskiej kadencji. Czym szczególnie może Pan pochwalić się przed wyborcami? Ponad 20 mln złotych pozyskanych dla miasta w bardzo krótkim czasie, rozbudowa miejskiego żłobka czy wzmocnienie i zwiększenie budżetu obywatelskiego. W ostatnich dniach zmniejszyliśmy zadłużenie miasta o 3 mln złotych, przeprowadziliśmy szereg drobnych inwestycji na wszystkich ciechanowskich osiedlach. Ważne jest również to, że pokazałem, iż prezydent może być blisko mieszkańców, jestem bardzo aktywny w miejskiej przestrzeni, spotykam się z mieszkańcami. Szanuję każdą złotówkę w budżecie miasta, a dobrym przykładem niech będzie to, że w 2015 roku reklama na administracji oszczędziliśmy ponad milion złotych. Do tego podjęliśmy działania, które mają przyciągnąć nowych inwestorów. Poczyniliśmy szereg inicjatyw, których konsekwencją będą nowe miejsca pracy. Zgłosiliśmy wniosek o objęcie terenów miejskich podstrefą specjalnej strefy ekonomicznej. Wprowadziliśmy poprzez tzw. pomoc regionalną dla przedsiębiorców, możliwość zwolnienia z podatku od nieruchomości nawet do 10 lat. Opracowaliśmy program wspierania przedsiębiorców. Zorganizowaliśmy forum gospodarcze. Teraz zdecydowaliśmy się na płatne staże i praktyki w miejskich instytucjach, co ma realnie wesprzeć młodych studentów PWSZ. Rolą władz miasta jest stwarzanie warunków dla rozwoju przedsiębiorczości. Nad tym bardzo intensywnie pracujemy. - A co dalej z podstrefą ekonomiczną? To jest decyzja po stronie Rady Ministrów. Spełniliśmy wszystkie warunki, złożyliśmy wniosek i w ciągu kilku miesięcy należy spodziewać się decyzji. Zrobiliśmy swoje, teraz trzeba czekać. • cd. str. 10 8 | REKLAMA EXTRA FIRMA 5 lipca 2016 | www.tygodnikilustrowany.pl | TYGODNIK ILUSTROWANY TYGODNIK ILUSTROWANY | www.tygodnikilustrowany.pl | 5 lipca 2016 REKLAMA | 9 EXTRA USŁUGI OGŁOSZENIA DROBNE 10 | EXTRA WYDARZENIA • cd. ZE str. 7 - Ale czy ktoś interesuje się inwestowaniem w Ciechanowie? Odbywam wiele spotkań, uczestniczę w wielu wydarzeniach, dotyczących przedsiębiorczości, gdy tylko jest okazją prowadzę rozmowy na temat inwestowania w Ciechanowie. Nic nie dzieje się z dnia na dzień, są to pewne procesy, etapy, od rozmów i zainteresowania do efektów jest długa droga. Niedawno na przykład uczestniczyłem w Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach. To była szansa, żeby porozmawiać z młodymi ludźmi, którzy mają swoje początkujące firmy - start-upy oraz z wieloma innymi przedsiębiorcami. Istotne są grunty pod inwestycje. Mamy wystawionych kilka działek na sprzedaż m.in. nieruchomość przy Armii Krajowej. Pod koniec lipca będzie przetarg na sprzedaż budynku przy ul. Sienkiewicza, obok MOPS-u. Być może tam pojawi się inwestor i powstaną nowe miejsca pracy. - Chcecie zrealizować 14 inwestycji z funduszy unijnych. Co to będzie? Te 14 inwestycji planujemy do 2020 r., do momentu kiedy będzie rozliczana ta nowa perspektywa. Mamy nowy dworzec PKP, a teraz trzeba zainwestować w zagospodarowanie terenu wokół dworca, powstanie tam ponad 200 miejsc parkingowych, nowe oblicze zyska pobliski park, zbudowana zostanie hala targowa w miejscu obecnego bazarku. Ważny jest projekt dotyczący ulicy Sienkiewicza. Należy wreszcie zrobić coś z kostką brukową, na którą mieszkańcy bardzo narzekają. - Położycie na niej asfalt? Na to konsekwentnie nie pozwala konserwator zabytków. Opracowujemy natomiast koncepcję, która umożliwi pewne działania w tym temacie. Dokumentacja jest w trakcie przygotowywania, wkrótce będziemy mogli powiedzieć więcej. Na pewno już w ciągu najbliższych dwóch miesięcy będziemy chcieli zmienić organizację ruchu na ul. O G ŁOSZ E N I E Sienkiewicza, tak, aby nie mogły poruszać się tą drogą samochody ciężarowe. - Doszliście do porozumienia z kupcami odnośnie projektu hali? Pierwsze konsultacje już są za nami. Jest wykonawca dokumentacji, opracowuje szczegóły. Gdy będziemy mieć ją gotową - przedstawimy kupcom. Jest plan, żeby z jednej strony powstała hala targowa, ale z drugiej, żeby były też miejsca do handlu doraźnego z zadaszonymi stoiskami, tak, żeby handel był możliwy z samochodu. Ważnym projektem inwestycyjnym będzie też rewitalizacja wieży ciśnień. -Niektórzy mówili, że to kupa złomu... Gdybyśmy zostawili tę wieżę w takim stanie, nic z nią nie zrobili, na pewno czas zrobiłby swoje i sama by się rozpadła. Stałaby i niszczała. - Są jednak tacy, którzy nadal nie wierzą, że tam powstanie centrum matematyczne? Jest na to duża szansa. Już złożyliśmy wniosek o pozyskanie pieniędzy na inwestycję w rewitalizację wieży i jeśli zostanie on pozytywnie rozpatrzony, to w 2017 roku teren ten zyska nowe oblicze. Myślę, że byłaby to taka ciekawa przestrzeń do spędzania wolnego czasu przez mieszkańców Ciechanowa, ale przede wszystkim atrakcja edukacyjna i turystyczna dla dzieci i młodzieży szkolnej. Do tego planujemy pozyskać pieniądze na kilka inwestycji drogowych: ulica Niechodzka, Mazowiecka, nowa droga od ronda Solidarności do ulicy Pułtuskiej. Ważną inwestycją będzie termomodernizacja budynków w dzielnicy Bloki. - Jak ocenia Pan tzw. wiązkę projektów RIT-u? Co z tej jej ciechanowskiej części da się zrealizować i w jakich terminach? Na ostatniej sesji Rady Powiatu radna Ewa Gładysz wyraziła zaniepokojenie dość odległym miejscem na tej liście modernizacji pasażu Marii Konopnickiej i obawę, że ta inwe- 5 lipca 2016 | www.tygodnikilustrowany.pl | TYGODNIK ILUSTROWANY stycja nie zostanie zrealizowana. To zabawne, że tak doświadczony samorządowiec jak Pani radna, nie wie, że lista projektów RIT jest wewnętrznym dokumentem i miejsce na tej liście nie ma żadnego znaczenia. Tylko pierwszy projekt w poszczególnych wiązkach jest dodatkowo punktowany, kolejność reszty nie ma znaczenia. W obu wiązkach pierwsze są miejskie projekty. Dziwię się też, że Pani radna nie analizowała budżetu miasta na ten rok, bo mamy tam wpisaną inwestycję w pasaż Marii Konopnickiej. Inwestycja ta rozpocznie się w tym roku i prawdopodobnie zakończy się w połowie przyszłego. Jeśli chodzi o inne projekty, to czekamy na ruch ze strony Mazowieckiej Jednostki Wdrażania Programów Unijnych. Kiedy będą ogłaszane konkursy, my będziemy składać wnioski. - Pozostańmy przy sesji powiatowej. Radny Stanisław Kęsik skrytykował tam projekt rozbudowy Ciechanowskiego Ośrodka Edukacji Kulturalnej Studio. Radny uważa, że COEK rywalizuje z Powiatowym Centrum Kultury i Sztuki, a takiego miasta jak Ciechanów nie stać na dwa domy kultury. Zdaniem Kęsika jest to marnotrawienie pieniędzy podatników. Znów radni powiatowi słyszą, że gdzieś dzwonią, ale nie wiedzą, w którym kościele. Wyjaśniam: nie ma projektu rozbudowy budynku COEK, jest projekt termomodernizacji istniejącego budynku z udziałem środków UE. Nie ma również żadnej rywalizacji między miejską a powiatową jednostką. Dzięki funkcjonowaniu jednostki miejskiej, jak również powiatowej oferta jest szersza, bardziej urozmaicona. Mieszkańcy mają większy wybór, co jest plusem, a nie minusem. Działania jednostek uzupełniają się. Szkodliwe dla mieszkańców byłoby ograniczanie oferty. Dzieje się dużo, przed- sięwzięcia są różnorodne, do mnie docierają pozytywne sygnały od mieszkańców. Gdy coś się sprawdza, nie ma sensu tego psuć. - Jako pierwsze miasto w Polsce Ciechanów w oparciu o ustawę krajobrazowa chce uporządkować reklamy. To jest ważna regulacja, myślę że za naszym przykładem pójdą inne miasta. - Płońsk już idzie za przykładem Ciechanowa, rozpoczęły się tam konsultacje społeczne w kwestii uporządkowania reklam.. Chcemy żeby reklamy były obecne, ale żeby nie szpeciły miasta. Zdarza się np., że billboard jest oddalony o kilka metrów od kolejnego billboardu. Na rondach, skrzyżowaniach bywa więcej reklam niż znaków drogowych. One też rozpraszają kierowców. Pod koniec roku planujemy kampanię informacyjną skierowaną do właścicieli gruntów, na których są nośniki reklamowe. - A co się przez te prawie dwa lata Panu nie udało? Użyję tu pewnego porównania, bo mam takie poczucie jak polscy piłkarze, którzy doszli do ćwierćfinału EURO 2016. Z jednej strony osiągnęli rzecz historyczną, zaszli bardzo daleko, ale z drugiej strony jest też pewien niedosyt i świadomość, że można było więcej. Chociaż jestem aktywny, spotykam się z mieszkańcami, podchodzę bardzo ambitnie do mojej pracy, to zawsze chciałbym zrobić więcej i więcej. Podsumowanie kadencji będzie takim momentem refleksji. Wiele spraw jest rozpoczętych, trzeba je do końca zrealizować. Są też takie, które udało się skończyć przed czasem, jak oddanie do użytku nowej dobudowanej części żłobka. Od siebie i od innych wymagam bardzo dużo, to mobilizuje do dalszego działania. - Priorytety na drugą połowę kadencji? Zdobyć środki unijne na wszystkie planowane inwestycje. Rozpocząć nowe inwestycje, zakończyć te rozpoczęte. To jest dla mnie bardzo istotne. - A o reelekcję będzie Pan się ubiegał? Za wcześnie jeszcze, by o tym mówić. O wyborach nie myślę. Skupiam się na tym co jest teraz oraz na perspektywach dla miasta. - Potem jeszcze raz, czy już może będzie pora na Wiejską? Dla mnie najważniejsza jest teraz praca w Urzędzie Miasta. Myślę, że wszyscy to widzą, że skupiam się właśnie na tym, nawet kosztem życia prywatnego. - A jak przebiegają przygotowania do diecezjalnych obchodów rocznicy Chrztu Polski? Mamy opracowany scenariusz, dopinamy szczegóły, również te techniczne. Jesteśmy w stałym kontakcie z księżmi i biskupem płockim. Chcemy by to było wydarzenie o wymiarze historycznym i duchowym. Będzie przemarsz przez miasto z elementami historycznymi, msza święta plenerowa, koncert, inscenizacje, seans filmowy. Centrum wydarzeń będą błonia zamkowe, mszy przewodniczył będzie biskup Piotr Libera. Na to wielkie wydarzenie zapraszamy wszystkich mieszkańców diecezji. - A czy to prawda, że myśli Pan o działaniach w celu zmiany statusu Ciechanowa na powiat grodzki? To nie zależy od miasta, ale od parlamentarzystów i przyjęcia przez nich ustawy pozwalającej uzyskać grodzkość. - Panie Prezydencie na ostatniej sesji nie był głosowany wniosek o odwołanie Przewodniczącego Rady Miasta Ciechanów Leszka Goździewskiego i Wiceprzewodniczący Rady Miasta – Stanisława Talarka? Wielu zastanawiało się dlaczego? Może sprawa już nie jest aktualna? Jeszcze raz powtórzę: to są wewnętrzne sprawy PiS-u. Mnie o to proszę nie pytać, nie ma w tym wszystkim żadnej roli prezydenta. To nie jest przedmiotem mojej działalności ani zainteresowania. Ja skupiam się na innych poważnych rzeczach, o czym wielokrotnie wspominałem. Dziękuję za rozmowę. Rozmawiała: Monika Szyperska Adres Redakcji Tygodnika Extra Ciechanów: 06-400 Ciechanów, ul. Kilińskiego 8, tel. 23 672 55 88 e-mail: [email protected] Redaktor naczelny Marek Szyperski Wydawca Gambrynus Sp. z o.o. ul. Kilińskiego 5, 06-400 Ciechanów HISTORIA | 11 TYGODNIK ILUSTROWANY | www.tygodnikilustrowany.pl | 5 lipca 2016 Był lipiec 1953 r. Mijało osiem lat odkąd ucichły ostatnie wystrzały II wojny światowej – Hitler, Stalin i Roosevelt nie żyli, Churchill pisał wspomnienia, a oni wciąż trwali. W leśnych uroczyskach, w brudnych legowiskach bunkrów urządzanych w chłopskich stodołach. Porucznik Wacław Grabowski, ps. Puszczyk i jego sześciu podkomendnych: Władysław Barwiński – Sowa (leśnik), Henryk Barwiński – August (leśnik) z Krępy, Feliks Gutkowski – Gutek (listonosz) – cała trójka z Krępy w powiecie mławskim, Piotr Grzybowski – Jastrząb - rolnik ze wsi Mosaki Rukle w powiecie makowskim, Lucjan Krępski – Rekin – rolnik z Sosnowa w powiecie ciechanowskim, Antoni Tomczak - Malutki - rolnik z Dąbka w powiecie mławskim, Kazimierz Żmijewski – Jan - rolnik z Pszczółek w powiecie ciechanowskim. Kilku miało za sobą udział w wojnie obronnej 1939 r., wszyscy – w konspiracji – od Armii Krajowej przez Ruch Oporu AK do Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. W Krępie urodził się także Wacław Grabowski – 10 grudnia 1916 r. Był harcerzem w Mławie, absolwentem przysposobienia wojskowego II stopnia, w mławskim liceum tuż przed wybuchem wojny zdał tzw. dużą maturę. We wrześniu 1939 r. walczył jako ochotnik, potem w partyzantce, w AK-owskim oddziale Stefana Rudzińskiego – Wiktora. Po tzw. wyzwoleniu nie złożył broni. Z oddziałem Łysego – kapitana Pawła Nowakowskiego brał udział w rozbiciu siedziby Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Mławie i uwolnieniu ponad 30 więźniów. Jeszcze 1945 O G ŁOSZ E N I E Żołnierze Niezłomni Ostatnia walka patrolu Puszczyka r. przedostał się do Niemiec, do amerykańskiej strefy okupacyjnej, gdzie służył w Polskich Kompaniach Wartowniczych. Szybko jednak wrócił do kraju i wszedł ponownie do konspiracji, tym razem w szeregach Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Współpracował m.in. z innym słynnym partyzanckim dowódcą – Mieczysławem Dziemieszkiewiczem – Rojem. Pierwsza połowa lat 50. ubiegłego stulecia to na północnym Mazowszu, podobnie zresztą jak w całej Polsce, czas dobijania przez komunistyczny aparat represji ostatnich „Żołnierzy Niezłomnych”. W kwietniu 1951 r. w zasadzce ginie Rój zdradzony przez ukochaną. Puszczyk i jego sześciu towarzyszy broni walczą jeszcze ponad dwa lata, choć trudno tu mówić o klasycznej walce partyzantce. Jak piszą historycy z Instytutu Pamięci Narodowej Jacek Pawłowicz, Tomasz Łabuszewski, Leszek Żebrowski i Kazimierz Krajewski w publikacji „Kryptonim Orzeł - Warszawski Okręg Narodowego Zjednoczenia Wojskowego w dokumentach 1947 – 1954” - oddział Wacława Gra- bowskiego ogranicza się już tylko do „niezbędnych działań z zakresu samoobrony i zdobywania zaopatrzenia”. W październiku 1952 r. udaje im się ujść z ubeckiej pułapki. Rok później szczęście ich opuszcza. Jest 5 lipca 1953 r. Puszczyk i jego ludzie ukrywają się w jednym z gospodarstw we wsi Niedziałki, na leśnym odludziu, niedaleko Lipowca Kościelnego. Nie wiedzą, Zabitych ubecy przewieźli do Mławy, na podwórko swej siedziby. I właśnie tam zrobili ostatnią, pośmiertną fotografię siódemki partyzantów. Martwe, podziurawione kulami, w podartej odzieży ciała oparte o drzwi jakiegoś budynku. W Mławie żyją jeszcze świadkowie tamtych wydarzeń, a jednym z nich jest pani Irena Polakowska, która wraz z mężem trafiła do więzienia za pomaganie Puszczykowi. Spędziła za kratami cztery miesiące, a jej mąż – cztery lata. I tak miał dużo szczęścia bo został skazany na 15 lat więzienia. Państwo Polakowscy poznali Wacława Grabowskiego w1949 r. Mąż przekazywał mu prasę, chleb – wspominała nam dwa lata temu pani Irena. Dwa lata temu poszukiwaniem miejsca ostatniego spoczynku siódemki bohaterów zajął się zespół kierowany przez profesora Krzysztofa Szwagrzyka z Instytutu Pamięci Narodowej. Zespół że jeden z okolicznych rolników zdradził. Zdradził za 5 tys. zł wypłaconych przez UB. Kryjówkę siedmiu partyzantów otoczyło tysiąc trzystu ubeków, milicjantów i żołnierzy. Nie mieli szans. Wszyscy zginęli. wsławiony już przede wszystkim pracami poszukiwawczymi i ekshumacyjnymi na tzw. Łączce – miejscu na warszawskich Powązkach, gdzie oprawcy z bezpieki potajemnie grzebali swe ofiary. W ten sposób odnaleziono m.in. szczątki Antoniego Olechnowicza, Zygmunta Szendzielarza – ps. Łupaszka – dowódcę 5. Wileńskiej Brygady AK, czy Hieronima Dekutowskiego – ps. Zapora – równie legendarnego dowódcę oddziałów antykomunistycznego podziemia. W Mławie, przy ul. Reymonta, na podwórzu dawnej siedziby UB prof. Szwagrzyk i jego asystenci po raz pierwszy zjawili się w lipcu 2014 ub.r. - Staramy się w Mławie odnaleźć miejsca, w których możemy przypuszczać, że pochowano szczątki Żołnierzy Niezłomnych – siedmiu ludzi z oddziału Wacława Grabowskiego – Puszczyka – mówił nam wtedy profesor. Niestety – jak na razie nie udało się znaleźć miejsca pochówku Puszczyka i jego podkomendnych. We wtorek 5 lipca w Niedziałkach, przy pomniku upamiętniającym ostatni bój partyzantów odbędą się rocznicowe uroczystości. Początek – godz. 17. Niedawno w Mławie podczas obchodów 110-lecia Liceum Ogólnokształcącego im. Stanisława Wyspiańskiego – na budynku szkoły odsłonięto tablicę upamiętniającą Wacława Grabowskiego. Tablicę ufundowali Urszula i Mirosław Koźlakiewiczowie, a wśród odsłaniających znalazła się m.in. Irena Polakowska. – Dzisiaj życie Wacława Grabowskiego Puszczyka, który spoczywa gdzieś tu na mazowieckiej ziemi jest takim przesłaniem do nas – mówił podczas uroczystości doc. dr Leszek Zygner, prorektor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Ciechanowie. Przesłaniem przede wszystkim o wartości, za które oni ginęli. A gdzie te wartości, skąd te wartości? A właśnie z tego miejsca. I dlatego ten budynek i ta tablica. I my tu wszyscy pomyślmy z nim – Polska to wielka rzecz. MSz 12 | HISTORIA W obliczu opisanych niepowodzeń, lokalny sztab UPA postanowił w sierpniu 1943 r. zniszczyć Przebraże za wszelką cenę. Zmobilizowano wszystkich dostępnych okolicznych mężczyzn w wieku od 16 do 50 lat, którym zorganizowano nawet przeszkolenie „wojskowe”. Ściągnięto posiłki z innych rejonów Wołynia i Małopolski Wschodniej. Do walnej bitwy stanęło więc ok. 6 tys. upowców uzbrojonych w broń palną oraz mniej więcej drugie tyle ukraińskiego chłopstwa, zbrojnego głównie w kosy, noże, siekiery i widły. Była ciepła, letnia noc z 4 na 5 lipca 1943 r. Mieszkańcy Przebraża spali, czuwały jedynie warty i pojedyncze patrole. - Heniek, wstawaj! Napad! – Henryk Cybulski został gwałtownie wyrwany ze snu przez swego brata, Władysława. To, co ukazało się jego oczom po wyjściu z budynku, wyglądało jak piekło na ziemi. Wokół Przebraża rozciągała się gigantyczna łuna bijąca od płonących okolicznych wsi. W tym samym momencie Cybulski usłyszał wybuch pierwszego pocisku moździerzowego, który rozerwał się kilkadziesiąt metrów od niego. Tak rozpoczęła się pierwsza bitwa o Przebraże. Początek rzezi Bezprecedensowe ludobójstwo dokonywane na Polakach przez OUN i jej zbrojne ramię – UPA osiągnęło swoje apogeum w lecie 1943r. Cały Wołyń i Małopolska Wschodnia ogarnęła fala zbrodni, której rozmiary są niepojęte dla dzisiejszego odbiorcy. Nacjonaliści z OUN/UPA postawili sobie za cel fizyczną eliminację każdego, kto nie etnicznie należał do „ukraińskiego narodu”. Celem tej eksterminacji padali więc głównie Polacy oraz nieliczni ocalali z holokaustu Żydzi. Mordowano każdego, kto był „Lachem”, bez względu na płeć i wiek. Taki sam los spotykał również Ukraińców, którzy w z narażeniem życia starali się uchronić swoich polskich sąsiadów przed zagładą. Charakter ludobójstwa dokonanego przez UPA nie ma żadnego porównywalnego odpowiednika w historii nowożytnej Europy. Bestialstwo ukraińskich rezunów przerażało nawet hitle- 5 lipca 2016 | www.tygodnikilustrowany.pl | TYGODNIK ILUSTROWANY W rocznicę Zbrodni Wołyńskiej Przebraże - ostatni bastion rowców okupujących te tereny, którzy incydentalnie pomagali Polakom poprzez dostarczanie niewielkich ilości broni i amunicji bądź też zezwalając na jej posiadanie w celu samoobrony przed napadami band UPA. Oto fragment opowieści jednego z nielicznych ocalałych z rzezi mieszkańców kolonii Dermanka, Baltazara Trybulskiego: „Tej ponurej nocy jako miejsce czuwania obrałem wraz z bratem dach lochu, zabudowanie bezpośrednio przyległe do zagrody (...) Nagle około północy do mieszkania wtargnęła banda upowców. Wywleczono na podwórze związaną drutem kolczastym przez usta moją żonę i dwoje dzieci. Najpierw pozabijano o ściany domu chłopczyków, później przystąpiono do mordowania nożami moją żonę. Myślałem, że mi serce zamarło na widok odbywających się męczarni (...). Mimo to, patrząc z lochu, powstrzymywaliśmy siebie z bratem, przesłoniwszy nawzajem rękoma usta, by nie wybuchnąć jękiem, by nie załamać się całkowicie”. Polacy rozpoczęli więc pospiesznie tworzyć samorzutnie lokalne grupy samoobrony, liczące zazwyczaj kilkudziesięciu ludzi, słabo uzbrojonych, bez wojskowego przeszkolenia. Była to jedyna szansa ratunku w przypadku napadu upowców, gdyż napastnicy, zazwyczaj znacznie liczniejsi, odstępowali często od ataku spotkawszy się ze zdeterminowaną obroną. Ich mordercze rajdy zbierały za to straszliwe żniwo tam, gdzie mieszkańcy nie mieli możliwości obrony bądź też nie spodziewali się napadu. Najsilniejszy i najskuteczniejszy ośrodek polskiej samoborony utworzono właśnie w miejscowości Przebraże (do 17.09.1939r. powiat łucki, woj. Wołyńskie). Dowódcą całego przedsięwzięcia wybrano w maju 1943r. podoficera rezerwy WP, żołnierza AK Henryka Cybulskiego ps. Harry. Mając doświadczenie wojskowe, zreorganizował całkowicie podległy mu oddział, tworząc 4 kompanie po ok. 120 ludzi każda oraz pluton kawalerii liczący ok. 40 ludzi jako odwód. Z upływem czasu oddział rozrastał się, a na początku 1944r. wszystkie siły podporządkowane Cybulskiemu liczyły już ponad 1000 zbrojnych. Nawiązał też kontakty z okolicznymi oddziałami patryzantki sowieckiej celem wypracowania modelu wspólnej walki przeciwko ukraińskim na- cjonalistom. Cywilnym komendantem samoobrony Przebraża został były żołnierz Legionów, Ludwik Malinowski. To dzięki tym dwóm wspaniałym ludziom uratowano życie co najmniej kilkunastu tysiącom Polaków. W szczytowym okresie, tj. w lecie 1943r. w schronienie znalazło tam, wg różnych szacunków, od 12 do 20 tys. Ludzi. Przebraże zaczęło również z czasem przeobrażać się w wielką bazę militarno – logistyczną. Zewsząd przybywali ocalali z rzezi mieszkańcy Wołynia, sam Cybulski organizował też konwoje, które ewakuowały ludność ze wsi i kolonii zagrożonych napadami. Każdy potrzebujący znalazł w Przebrażu schronienie, w poszczególnych gospodarstwa mieszkało naraz po kilka rodzin, budowano szałasy, ziemianki i baraki. Pierwsza bitwa Cybulski i Malinowski doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że rozbudowa bazy nie ujdzie uwadze dowództwa UPA i atak jest w zasadzie nieuchronny. Ukraińcy spodziewali się ponadto bogatych łupów w postaci dobytku mieszkańców, a także broni, amunicji i żywności. Dowódca samoobrony nakazał więc zbudować wokół wsi system umocnień, prostych bunkrów, okopów i zasieków. Atak nastąpił w nocy z 4 na 5 lipca. Upowcy napadli najpierw na okoliczne polskie osady, gdzie wymordowali wszystkich mieszkańców, a zabudowania podpalili. To miało załamać wolę walki Polaków, jednak obrońcy dobrze wiedzieli, iż jedyną szansą przetrwania jest walka do końca. Każde inne rozwiązanie oznaczało straszliwą śmierć. Szturm na Przebraże przeprowadzili Ukraińcy w sposób chaotyczny i niezorganizowany. Prawdopodobnie było to tylko rozpoznania walką, które miało za cel ocenę zdolności bojowej Polaków. Główne siły upowców nie zostały rzucone do bitwy, najpewniej z uwagi na desperacką i silną obronę przebrażan. Gdy Cybulski osobiście poprowadził kontratak w sile plutonu, upowcy zaprzestali walki i 5 lipca wieczorem wycofali się. Polskie patrole odnalazły po bitwie ponad 500 zabitych mieszkańców okolicznych osad i wiosek. Było jasne, że na tym terenie tylko twierdza Przebraże daje szanse przetrwania. Ukraińców zaskoczył też silny ogień broni maszynowej, którą Polacy posiadali za zgodą (zapewne przekupionych) niemieckich władz policyjnych. Dodatkowo, niejednokrotnie kupowano broń od pojedynczych żołnierzy Wehrmachtu oraz od przedstawicieli armii węgierskiej. To samo dotyczyło amunicji. W bazie funkcjonował warsztat rusznikarski, a najsilniejszym środkiem ogniowym przebrażan stały się dwa działa kal. 45 mm wymontowane z wraków czołgów znajdujących się w okolicy od czasu ataku III Rzeszy na ZSRR w czerwcu 1941r. Po bitwie, znając już najsłabsze strony obrony, Henryk Cybulski nakazał wzmocnienie zapór inżynieryjnych wokół bazy oraz zwiększenie częstotliwości i zasięg patroli rozpoznawczych. Bitwa o chleb Przy tak dużej liczbie mieszkańców Przebraża zaopatrzenie w prowiant urosło do rangi problemu numer jeden. Okoliczne pola uprawne leżały odłogiem, gdyż rolnicy bali się zbierać plony w obawie przed zamordowaniem bądź porwaniem przez upowców. Zwierzęta gospodarskie w znacznej większości zostały zagrabione w czasie napadów, co spowodowało, że w oczy obrońców Przebraża za- HISTORIA | OPINIA | 13 TYGODNIK ILUSTROWANY | www.tygodnikilustrowany.pl | 5 lipca 2016 częło zaglądać widmo głodu. Postanowiono więc zebrać plony z pól w asyście uzbrojonej, silnej eskorty. Było to zadanie skrajnie niebezpieczne, więc skoszone zboże od razu ładowano na wozy i suszono dopiero po powrocie do bazy. W czasie jednej z takich wypraw, 31 lipca 1943r. pracujący na polu Polacy natknęli się na patrol UPA. W wyniku potyczki dwóch Ukraińców zginęło, lecz wkrótce nadciągnęły ich znaczne siły, szykujące się (jak się później okazało) do kolejnego szturmu na Przebraże. Oddział upowski liczył ok. 3,5 tys. ludzi (!).Henryk Cybulski rzucił do boju wszystkie posiadane siły (3 kompanie), front bitwy rozciągał się na długości kilku kilometrów. Walki przeniosły się w pewnym momencie w bezpośrednie sąsiedztwo polskiej bazy, jednak Polakom pomógł przypadek. Jeden z pocisków wystrzelonych z 45-mm działka zniszczył upowskie tabory z amunicją, co spowodowało załamanie ukraińskiego natarcia i odwrót. Po tej bitwie, przez cały sierpień, Polacy kontynuowali zdobywanie żywności w opisany sposób bez większych przeszkód. Trzeba dodać w tym miejscu, iż „oczyszczano” tą metodą wszystkie pola, bez względu na to czy należały do polskich czy też ukraińskich właścicieli. Zdobycie prowiantu dla ludności było w tym przypadku bezwzględną koniecznością. W omawianym okresie miały miejsce również mniejsze potyczki, np. 30 lipca podczas prac polowych natrafiono na przemieszczający się w tym rejonie tabor UPA. Po krótkiej walce zdobyto kilka furmanek pełnych chleba i wędlin. Bitwa o wszystko W obliczu opisanych niepowodzeń, lokalny sztab UPA postanowił w sierpniu 1943 r. zniszczyć Przebraże za wszelką cenę. Zmobilizowano wszystkich dostępnych okolicznych mężczyzn w wieku od 16 do 50 lat, którym zorganizowano nawet przeszkolenie „wojskowe”. Ściągnięto posiłki z innych rejonów Wołynia i Małopolski Wschodniej. Do walnej bitwy stanęło więc ok. 6 tys. upowców uzbrojonych w broń palną oraz mniej więcej drugie tyle ukraińskiego chłopstwa, zbrojnego głównie w kosy, noże, siekiery i widły. Jednak dowódcy Przebraża nie czekali na ten atak bezczynnie. Oprócz stałej załogi w sile 4 kompanii utworzono odwód strategiczny w sile 200 ludzi, a także ściągnięto dodatkowe siły samoobrony z miejscowości Rafałówka i Komarówka (w sumie ok. 200 ludzi). Do systemu obrony włączył się oddział partyzancki AK pod dowództwem ppor. Jana Rerutki ps. Drzazga (107 żołnierzy). Co ciekawe, Polakom pomocy udzielił w ostatniej chwili także oddział sowieckiej partyzantki płk Nikołaja Prokopiuka w sile 210 żołnierzy, w tym 50 konnych. Te wzmocnienia były możliwe dzięki znakomitemu rozpoznaniu przebrażan, którzy na bieżąco śledzili ruchy oddziałów UPA i ich mobilizację, co pozwoliło na dokonanie stosownych wzmocnień. Plan UPA zakładał rozpoczęcie ataku o świcie dnia 30 sierpnia 1943 r. ostrzałem artyleryjskim, który miał wywołać panikę w polskim obozie. Następnie wydzielone siły upowców miały rozpocząć szturm z kierunku zachodnim. Decydujący atak od strony wschodniej miał zaskoczyć wyczerpanych obrońców wczesnym popołudniem. Szturm na Przebraże rozpoczął się o godz. 4.45. Atakowano, zgodnie z planem, głównie od zachodu. Detonacje pocisków moździerzowych nie wywołały jednak paniki w polskim obozie. Każdy szturm Polacy odpierali, zadając Ukraińcom duże straty. Znakomita rozbudowa inżynieryjna bazy nie dawała napastnikom większych szans na udany atak. UPA dysponowała jednak siłami sześć razy liczebniejszymi od Polaków, Ukraińcy wprowadzali więc do walki coraz to nowe sotnie. Obrona polska słabła z każdą godziną, była jednak nadal dostatecznie silna, by powstrzymywać kolejne fale atakujących. Zawziętość Ukraińców można tłumaczyć też tym, że przed walką dowódcy roztaczali przed nimi wizje wielkich bogactw, jakie Lachy zgromadzili w swej twierdzy. Parli więc do przodu, słabo uzbrojeni, ponosząc duże straty. Doborowe oddziały UPA czekały bowiem nadal na rozkaz ataku od wschodu. Widząc grozę sytuacji zastępca dowódcy Przebraża, Albert Wasilewski, podsunął swemu przełożonemu sprytny plan. Zaproponował mianowicie, by ktoś przedarł się do stacjonującego kilka kilometrów dalej sowieckiego oddziału partyzanckiego płk Prokopiuka i poprosił o wsparcie. Misji podjął się Witaliusz Olszewski. Prokopiuk zgodził się udzielić pomocy. Ustalono, że z Przebraża wysłany zostanie 150 osobowy pododddział (w tym 30 konnych), który połączy się z oddziałem sowieckich partyzantów, aby wspólnie uderzyć na niezabezpieczone tyły upowców. Szczęśliwie, Polakom udało się niepostrzeżenie wydostać z bazy i niezatrzymywani przez nikogo dołączyli do partyzantów. Ukraińcy nie zdążyli tego dnia przypuścić planowanego, ostatecznego szturmu. Zaatakowani znienacka przez Polaków i partyzantów wpadli w panikę. Jednocześnie do kontrataku ruszyły siły obrońców z Przebraża. Dowództwo ukraińskie próbowało wydostać się z kleszczy uciekając na północ, lecz tam zostali zdziesiątkowani przez kawalerię Prokopiuka. Bitwa zmieniła się w pogrom, upowcy porzucali broń i uciekali w popłochu. Niektóre sotnie wybito niemal do nogi. Polacy zdobyli znaczne ilości broni i amunicji, w tym aż 17 ckm-ów. Po bitwie cd. ze str. 14 500 plus, mieszkanie plus, socjalizm bis... Mimo być może dobrych chęci, program ów jest kolejną cegiełką utrwalania w mentalności, że dobrobyt społeczeństwa nie zależy od jego własnej aktywności twórczej, ale wciąż od łaskawości i hojności rządzących. „500 plus” w ogóle nie jest uwarunkowany stosunkiem do pracy. Zwodzi, że władza daje coś extra od siebie, podczas gdy faktycznie może ona co najwyżej oddać obywatelowi część zabranych wcześniej podatków, niczym sprzedawca wydający resztę w sklepie. Jest szkodliwy też z tego powodu, że stanowi pułapkę dla samych jego beneficjentów – obecnie jest finansowany z rosnącego deficytu i jeśli założyć, że obdarowywani otrzymywaliby po 500 zł do pełnoletności, przyjdzie im przeżyć potem szok spłacania długu publicznego w o wiele gorszym od obecnego reżymie podatkowym. Zresztą, kto i czym powstrzyma wtedy tych młodych ludzi przed masową emigracją na wzór obecnej. Zastanawiam się też, skąd pewność, że wydanie z programem 17 miliardów, a potem po 22, nagle rozrusza rynek i gospodarkę? Przecież już teraz bez „ożywczego efektu” co roku w rynek wędruje z budżetu państwa np. aż po 50 miliardów tylko tytułem To zwycięstwo (choć okupione dużymi stratami własnymi) zachęciło polskie dowództwo do działań zaczepnych. Akcje kontynuowano przez resztę lata i całą jesień 1943. Przykładem może być śmiały atak na szkołę podchorążych UPA w Omelnie. Z APRO SZE N I E Przy wsparciu partyzantów płk Prokopiuka zniszczono ukraińską placówkę, likwidując dużą część „ciała pedagogicznego”. W listopadzie żołnierze Cybulskiego uderzyli na bazę aprowizacyjną UPA w Żurawiczu, zdobywają ponad 1000 sztuk bydła, w większości zrabowanego wcześniej pomordowanym Polakom. Ukraińcy nigdy nie zdobyli Przebraża. Krwawe walki ustały dopiero po wkroczeniu Armii Czerwonej pod koniec stycznia 1944r. Wtedy to samoobrona została rozwiązana. Niedługo potem cała ocalała ludność polska została przesiedlona na tereny tzw. Ziem Odzyskanych. Władze sowieckiej Ukrainy zmieniły nazwę miejscowości na Ґайове (Hajowe). Henryk Cybulski wraz z pozostałymi dowódcami swojego oddziału musiał ukrywać się w obawie przed aresztowaniem przez NKWD. Do dziś nie jest pewne, jak potoczyły się jego dalsze losy. Wiemy na pewno, że przeżył wojnę i zmarł w 1971r. w wieku 61 lat. Swoje wspomnienia z czasów wojny opisał w książce pt. „Czerwone Noce”. Jakub Czarniak dopłat do ZUS-owskich emerytur. Podobnie rzecz się ma z zapowiadanym programem „mieszkanie plus” - skąd pewność, że Narodowy Fundusz Mieszkaniowy, jako instytucja państwowa, będzie tanio budował mieszkania pod wynajem, skoro np. podobny Narodowy Fundusz Zdrowia nie jest w stanie tanio leczyć? Polsce i Polakom jest potrzebna przede wszystkim kompleksowa przebudowa systemu fiskalnego, jego złagodzenie i uproszczenie – nie zaś pozorowanie zmian w postaci korekty tych czy innych stawek podatków, jak ostatnio obniżenie CIT-u dla małych firm, choć wiadomo, że większości małych i tak on nie dotyczy. „Drobne” zmiany w miejsce „gruntownych” mogą jedynie świadczyć, że rządzący uważają istniejący system za właściwy, skoro nie chcą go „zastąpić”, a jedynie „udoskonalać”. Panie i Panowie z PiS, „prawicowość” to nie tylko obchodzenie patriotycznych rocznic. Bierzcie się porządnie za budowę prawdziwie wolnej gospodarki, zamiast taplania się – jak poprzednicy – w socjalistycznych miazmatach, bo nie tylko ja stracę do Was cierpliwość i resztki złudzeń, ale przede wszystkim naród nie wybaczy Wam kolejnej zmarnowanej szansy! Tomasz J. Ulatowski 14 | OPINIE Nim przejdę do sedna, od razu zaznaczam, że nie jestem jakimś „PO-wcem” – ani „zaKODowanym”, ani zwykłym. Nie jestem też żadnym „czerwonym”, „zielonym”, ani tym bardziej jakimś innym „nowoczesnym”. I choć pisuję akurat na łamach Tygodnika Ilustrowanego, nie jestem także „z tych od Kukiza”. Po prostu mam komfort bycia niezależnym i bezpartyjnym. Zatem na rzecz, nad którą teraz się pochylam, patrzę wyłącznie od strony – nazwijmy to – racjonalno-ekonomicznej. Jak wiadomo, 1 kwietnia br. ruszył rządowy program „500 plus”. Jego autorzy i zwolennicy w wypowiedziach coraz mocniej akcentują, że środki skierowane do rodzin są istotną ulgą w kosztach wychowania dzieci, ale przede wszystkim, że poprzez dokonywane za nie zakupy, przyczynią się do ożywienia rynku i gospodarki. Jakby zapomina się, że jednak pierwotnym i głównym założeniem tego programu było przecież zmotywowanie Polaków do posiadania większej liczby potomstwa. Takie zachowanie nasuwa podejrzenia, że oto twórca programu sam stracił wiarę w osiągnięcie założonego celu w zadowalającym stopniu i dla odwrócenia uwagi próbuje przykryć go efektami ubocznymi. Zwiększenie liczby urodzeń jest niewątpliwie problemem palącym. W Polsce współczynnik dzietności (TFR – Total Fertility Rate) wynosi zaledwie 1,29. Podaje on ilość dzieci przypadających na jedną kobietę w wieku rozrodczym (1549 lat). Jego pożądaną wielkością jest przynajmniej 2,1, ponieważ dopiero taka zapewnia tzw. zastępowalność pokoleń, czyli perspektywę przetrwania narodu oraz daje chociaż minimalną wydolność repartycyjnego systemu emerytalnego – w którym pokolenie pracujące przy umiarkowanych składkach reklama 5 lipca 2016 | www.tygodnikilustrowany.pl | TYGODNIK ILUSTROWANY EKONOMIA PO LUDZKU 500 plus, mieszkanie plus, socjalizm bis... pokrywa bieżące emerytury. Dla porównania wskaźnik ten wynosi np. w Izraelu 3,5, a w krajach arabskich ok. 5 ( 2,07 wynosił w Polsce na początku lat 80-tych). W tym miejscu nie chciałbym być odebrany jako entuzjasta państwowego systemu emerytalnego, bo już sam rozrzut geograficzny wspomnianego wskaźnika daje do myślenia. Jest on najwyższy akurat nie tam, gdzie ten system istnieje, albo jest w stanie do wszystkich dotrzeć. Np. w państwach afrykańskich oscyluje wokół 6., bo tam panuje to samo podejście, co w Europie jeszcze 100 lat temu – to dzieci mają być „polisą emerytalną” rodziców. Ma się ich więcej, by opieka nad starymi rodzicami nie była dla jednego zbyt uciążliwa. Poza tym, tam ludzie mają liczniejsze rodziny, gdzie władza państwowa nie wchodzi w konflikt z władzą rodzicielską. Właśnie w krajach afrykańskich „nie wchodzi”, bo do wielu rodzin w wielu rejonach na szczęście nie jest w stanie dotrzeć. Im mniej państwa w rodzinie, tym lepiej (dla rodziny przede wszystkim…). W wielu krajach rozwiniętych w rodzinach zatracono instynkt samozachowawczy – korzystając w nich z rozmaitych form państwowego wsparcia, musimy coraz bardziej poddawać się państwowej kontroli życia, a to niekoniecznie dobrze służy naturalnej roli rodziny. Oczywiście pewien odsetek rodziców (wcale niemały) ma dzieci, „bo ma” - często z tzw. wpadki – tej przedmałżeńskiej, ale i małżeńskiej (nie potępiam i w ogóle nie oceniam). Zastanówmy się jednak, kiedy ludzie decydują się na dziecko świadomie, a zwłaszcza na kolejne – co naprawdę może ich do tego zachęcić lub stanowić przeszkodę? Czy rzeczywiście pójdą ze sobą do łóżka dla pięciuset złotych miesięcznie? Nie trzeba długo rozmyślać, ale tylko trochę się wczuć (lub sobie przypomnieć), aby dojść do wniosku, że w planowaniu rodziny najistotniejsza jest pespektywa jej bezpieczeństwa ekonomicznego tj. czy mogę mieć wystarczające i w miarę stabilne źródło dochodów, umożliwiające jej przetrwanie oraz jaki taki rozwój. Krótko mówiąc, według normalnych ludzi byt rodziny – oprócz rzecz jasna miłości – opiera się na stałej pracy za rozsądne pieniądze, a nie na zapomodze, którą lada rok lub miesiąc jakaś kolejna władza może zlikwidować. Doświadczenie najbogatszych krajów uczy, że ilość i jakość miejsc pracy zależy wprost proporcjonalnie od przyjazności systemu przyjętego w państwie – całego, nie tylko podatkowego. Np. OECD w swoich raportach już dwukrotnie podawała, że Polska jest w stanie osiągać dwucyfrowy wzrost gospodarczy, nawet gdyby nie korzystała z funduszy unijnych, nie prowadziła inwestycji publicznych i nawet nie zmieniała podatków – byleby tylko zrezygnowała z większości biurokratycznych uregulowań, z których nadmiaru słynie nie tylko w Europie. Chodzi więc o „przyjazność”, polegającą na daniu ludziom większej swobody działania na różnych obszarach i możliwości wykazania się, a nie na „dawaniu zasiłków” na wegetację, po uprzednim ściągnięciu drakońskich haraczy (dla zmyłki różnie ponazywanych – nie zawsze wprost jako „podatki”). Jednak rządząca ekipa, mimo „prawicowej etykietki”, zamiast luzować system i torować drogę dla przedsiębiorczości obywateli, brnie w kolejne narzędzia centralnego sterowania społeczeństwem, rodem z gomułkowskiego socjalizmu. A wystarczyłoby skorzystać z własnych doświadczeń, kiedy to za poprzednich rządów PiS tj. w latach 2005-2007, jednym tylko rozsądnym pociągnięciem (samym OGŁOSZ ENIE W ŁASNE W Y DAW CY obniżeniem składki rentowej) ułatwiono powstanie kilkuset tysięcy miejsc pracy i tym nierestrykcyjnym sposobem znacząco zredukowano szarą strefę zatrudnienia. Można też skorzystać z doświadczenia zupełnie innej ekipy tj. ze słynnej „ustawy Wilczka” o działalności gospodarczej, która z kolei tylko przez to, że nie była krętacka, dała zatrudnienie aż 6-ciu milionom rodaków nad Wisłą. Prości ludzie mają proste pomysły na swoje małe biznesy, które w wielu innych krajach mogą być potraktowane poważnie i bez przeszkód stanowić dla tych osób źródło utrzymania. U nas wciąż podobno właściwsze jest utrzymywanie kogoś na zasiłku, zamiast pozwolić mu choćby myć szyby samochodowe na stacji benzynowej bez podatku lub za jego symboliczną stawkę. „500 plus” jest pomysłem nieskutecznym, a co więcej – szkodliwym. Nieskutecznym, bo w ogóle źle zaadresowanym. Kompletnie niczego nie oferuje najliczniejszym grupom – tzw. singlom i młodym związkom bezdzietnym – segmentom społecznym, mogącym najbardziej przyczynić się do rozwiązania problemu demograficznego. Szacuje się, że Polacy w wieku 18-45 lat, żyjący samotnie, ale zainteresowani wejściem w związki, to aż 4 miliony. Około 6 mln. żyje natomiast w małżeństwach oraz związkach nieformalnych, które nie mają dzieci. Obie wymienione grupy w stosunku do ogółu ludności w wieku tzw. produkcyjnym stanowią aż 46%. „500 plus” nie może stanowić dla nich bodźca do rodzenia dzieci, ponieważ jak wiadomo – pojawienie się pierwszego dziecka i tak z reguły nie uruchamia tutaj żadnego wsparcia. Przyrównując z kolei do sumy gospodarstw domowych tzw. rodzinnych, te bezdzietne stanowią 26%, natomiast mające jedno dziecko, czyli takie, które ewentualnie najszybciej mogłyby zdecydować się na kolejne – to zaledwie 14%. Za to rodziny z dwojgiem i więcej dzieci, gdzie prawdopodobieństwo celowe- Tomasz Ulatowski Tomasz Janusz Ulatowski – inżynier, ekonomista, zwolennik „austriackiej szkoły ekonomii”, bezpartyjny wolnościowiec, niezależny publicysta i bloger − współpracował z prasą ogólnopolską i lokalną północnego Mazowsza, obecnie publikuje m.in. na portalach: prokapitalizm.pl, prawica.net, neon24.pl, prowadzi własną stronę autorską: e-ulatowski.pl, jest szefem Ciechanowskiego Klubu Tygodnika „Najwyższy Czas!”, koordynatorem klubu austriackiej szkoły ekonomii przy Instytucie Ludwiga von Misesa. go spłodzenia kolejnych jest stosunkowo najmniejsze, a które najbardziej eksploatują środki z „500 plus” – obejmują przeszło 19%. Ponadto w analizach uzasadniających ustawę, sami jej twórcy podali, że przez najbliższe 10 lat zwiększy ona liczbę urodzeń ogółem o 280 tysięcy, czyli średniorocznie o 28 tysięcy. Taki przyrost zaledwie przybliży wskaźnik dzietności do 1,5 – wciąż nie przynosząc istotnej odmiany w zapaści demograficznej, ale pochłonie w sumie co najmniej 215 mld. zł tylko na wypłaty świadczeń (ok. 770 tys. zł w przeliczeniu na jedno „dziecię z programu”, które potem w dorosłym życiu zawodowym odwdzięczy się systemowi emerytalnemu zaledwie połową tej kwoty). Wspomniana przeze mnie szkodliwość „500 plus” polega głównie na tym, że koncepcja ta, mimo pozornego nowatorstwa, wpisuje się w styl rządzenia wszystkich poprzednich ekip. Jest kolejnym przejawem uklepywania ludziom w głowach (a ze świadomością ekonomiczną wciąż u nas nie najlepiej), że system, w którym to nie pracujący, lecz przede wszystkim politycy z urzędnikami dzielą za nich owoce pracy – jest systemem właściwym i normalnym. • cd. str. 13 OPINIE | 15 TYGODNIK ILUSTROWANY | www.tygodnikilustrowany.pl | 5 lipca 2016 Tym razem staram się zachęcić Szanownych Czytelników do pomyślenia o nieważnym/ważnym, to jest o czytaniu. Czytaniu książek czy czasopism, o ile to możliwe, nie tylko tzw. kolorowych. Nieco dziwny tytuł wziął się stąd, że – jak wynika z ogłaszanych (czy aby prawdziwych?) badań – w naszym kraju czytelnictwo jest w stadium zaniku, a więc problem ten dla znacznej większości rodaków jest nieważny. Z drugiej jednak strony ważny jest dla mniejszości, a dla bardzo wąskiego kręgu wręcz bardzo ważny. Jak to zwykle bywa – jedni tak, drudzy inaczej. Gdybym był w większości, to nie marnowałbym papieru (a i swego czasu), ale – przepraszam większość – należę wręcz do marginesu społecznego, a więc tych co to naiwnie mniemają, że czytanie jest bardzo ważne. Tu naszła mnie refleksja – mamy (jakoby) demokrację gdzie rację ma większość i tym samym czytanie książek oraz czasopism winno być zniesione. Biblioteki przerobiłoby się na domy handlowe lub choć szmateksy. Nie dość, że demokratycznie, to jeszcze pozytywnie dla ukochanego polskiego kapitalizmu, który oby żył wiecznie i dawał dochód globalizacji. Jak jednak widać demokracja u nas w powijakach i istnieją zabytki „komuny”, w której tylko wybiórczo zwalczano czytelnictwo - myślę tu o publikacjach „niewygodnych” dla ówczesnej władzy. Według badań (jak to zrobili?) Polacy czytają znacznie mniej niż większość społeczeństw Zachodniej Europy. Zgłupieli tam z dobrobytu? Mniej wiszą na komputerach taplając się w społecznościowych forach? Czytając marnują czas i np. nie mają kiedy wyasfaltować ulic centrum Mediolanu, choć to miasto zacne i bogate. Wszędzie kostka (kamienna, a nie betonowa), a w centrach mniejszych miast wręcz bruk. Co prawda drobny, ale bruk. Do takiego zacofania prowadzi MYŚLENIE O NIEWAŻNYM/WAŻNYM czytanie. Czytali, czytali i nauczyli się, że w zabytkowych przestrzeniach winny być odpowiednie nawierzchnie. Taka to unijna nowoczesność? Ciemniaki, my bez czytania chcemy wyasfaltować ul. Sienkiewicza, bo to postęp. Z badań wynika także, że bardzo mało wydajemy na zakup książek i czasopism. Tu sprawa bardziej skomplikowana, albowiem po prostu jesteśmy ogólnie raczej ubodzy. W dodatku – biorąc pod uwagę zarobki, a dokładniej koszty utrzymania – wydawnictwa u nas nie są tanie. Mam tu na myśli publikacje na wyższym poziomie niż tzw. romansidła. Trzeba jednak zaznaczyć, że wydatki poszczególnych obywateli na kupowanie książek nie muszą mieć wiele wspólnego z czytelnictwem, albowiem istnieją biblioteki. Istnieją, choć z pewnością nie są dochodowe – dziwne. Wbrew postawie większości, co pewien czas, w mediach podnosi się larum o zaniku czytelnictwa w naszym kraju i prowadzone są akcje popierane, o zgrozo, przez władze. Tak też było stosunkowo niedawno, kiedy w zapędzaniu do czytania brał udział nawet Pan Prezydent, w dodatku wciągając w ten proceder swą małżonkę. Posługując się logiką obecnej politycznej opozycji należałoby dać odpór takim tyrańskim działaniom. No, bo po co czytać? Jeszcze taki, jeden z drugim, naczyta się i zmądrzeje, i jak wtedy go ogłupić? Kolejna akcja zachęcania do czytania skończyła się, ale problem został. Rodacy jakoś nie rzucili się do księgarń i bibliotek. Jak Państwo myślicie – dlaczego? Sami sobie przypomnijcie – co ostatnio czytaliście, dlaczego i czy coś z tego dla Was wynikło? Czy zainteresowaliście się tym, co obecnie można wypożyczyć w bibliotece? Podkreślić chcę znaczenie „magazynów makulatury” (wedle matołków), to jest bibliotek. Może niewielu wie, że jedną z największych strat kultury antyku było spalenie przed wiekami biblioteki aleksandryjskiej. Znikł gigantyczny dorobek, który może inaczej ukierunkowałby myślenie kolejnych pokoleń, a więc i historię kultury śródziemnomorskiej, bez względu na wyznanie. W średniowieczu księgi, co prawda głównie religijne, były niesłychanie cenione by w renesansie stać się przedmiotem niemal kultu dla elity, a powszechnie wyznacznikiem statusu kulturalnego posiadacza ich zbioru. Przez wieki zbiory książek, z czasem powszechnie udostępniane w postaci bibliotek publicznych, stały się trwałym elementem tożsamości człowieka. Były to skarbnice wiedzy, ale i sztuki, przenoszące dorobek kolejnych pokoleń. Faktycznie jest tak do dziś i wypada uznać za przejaw niesłychanego prymitywizmu znoszenie wielu księgozbiorów oraz skrajne niedofinansowanie bibliotek w Polsce po 1989 r. Równolegle gwałtownie spadła liczba wydawnictw tzw. deficytowych, to jest naukowych. Nie chcę wierzyć, że były to zaniechania celowe, mające zahamować rozwój naszego społeczeństwa. Po latach sytuacja nieco się poprawiła, a nawet przeznacza się państwowe środki na biblioteczne zakupy – do tego jeszcze wrócimy. Dzięki funduszom zagranicznym ruszyła akcja poprawiania warunków dla bibliotek w małych miejscowościach, ale wzrostu czytelnictwa to raczej nie zapewnia. Pewnym kalectwem w zakresie organizacji były skutki (trwonienie sił i środków) poronionej reformy samorządowej, czego przejaw mamy i w Ciechanowie. W mieście, raczej małym, są oddzielnie biblioteki miasta i powiatu. Jest to absurd, jeśli myśleć logicznie, utrudniający sprawne działania. O tyle to niekorzystne, że nowoczesne biblioteki to nie tylko składy udostępnianych wydawnictw – warto poznać analogiczne instytucje w niedużych miejscowościach np. Finlandii, gdzie biblioteki to praktycznie ośrodki kultury z centrami informacji o wszelkich aspektach lokalnego życia. Ciechanów nie jest aż taką metropolią by nie przyjąć po- dobnego czy zbliżonego systemu. Mało kto się orientuje, że sumując zbiory wszystkich ciechanowskich bibliotek, też szkolnych, szpitala, a zwłaszcza Ciechanowskiego Towarzystwa Naukowego mamy poziom przyzwoitej humanistycznej uczelni. Tyle, że wszystko to rozproszone, a co gorsza – bez jednolitego zbioru informacji gdzie co jest. Mniemam, że przy dzisiejszej komputeryzacji stworzenie ciechanowskiej „kartoteki” przechowywanych tu wydawnictw nie Przez wieki zbiory książek, z czasem powszechnie udostępniane w postaci bibliotek publicznych, stały się trwałym elementem tożsamości człowieka. Były to skarbnice wiedzy, ale i sztuki, przenoszące dorobek kolejnych pokoleń. Faktycznie jest tak do dziś i wypada uznać za przejaw niesłychanego prymitywizmu znoszenie wielu księgozbiorów oraz skrajne niedofinansowanie bibliotek w Polsce po 1989 r. byłoby znacznym wysiłkiem. Innym ciechanowskim problemem jest baza lokalowa, a właściwie jej niedostatek. Jeśli porównać to co mamy z np. biblioteką w Braniewie, to słabo się robi. Będzie nowa siedziba, ale tylko biblioteki powiatowej, w byłym hotelu przy ul. Warszawskiej. Pięknie, ale bez magazynu książek (!). Warto może pomyśleć czy nie dałoby się zmieścić takowego obok już adaptowanego budynku? Wrócę do akcji popierania czytelnictwa i środków na zakupy książek do bibliotek. Niedawno naszła mnie szalona chęć (spowodowana koniecznością) poszerzenia wiedzy na pewien temat, który może opisany byłby w Wielkiej Encyklopedii Radzieckiej. Nie ma się co śmiać, tego co szukałem nie mogłem znaleźć w Internecie, a owa encyklopedia to wielki zbiór ciężkich tomów, zawierający informacje nie występujące w innych encyklopediach. Udałem się do biblioteki i dowiedziałem się, że encyklopedię … oddano na makulaturę, bowiem nikt z niej od dawna nie korzystał. Oko mi zbielało – co za „entelygent” z awansu społecznego to wymyślił? Okazało się, że jest taka zasada (prawo?), że jeśli jakaś książka nie budzi zainteresowania to, po pewnym czasie, likwiduje się ją. Może jakieś tzw. romansidła bym przebolał, ale encyklopedię? Podobno nie można wszystkiego przechowywać, bo nie ma miejsca. Nie ma? A ktoś szukał? Jak się nie wie, to się pyta – sam mogę wskazać parę wielkich obiektów gdzie spokojnie zmieści się masa książek. Hitler palił książki, a my „kulturalnie i ekologicznie” oddajemy na makulaturę. To nie absurd, a skandal muszący mieć konsekwencje. Mniemam więc, że wykasowano całą „twórczość” masowej literatury stalinowskiej – np. bibliotekę „Płomyka”. Skąd obecnie będzie wiadomo jak metodycznie ogłupiano dawne pokolenia, dlatego autentycznie bardzo wielu ludzi rozpaczało po śmierci Stalina? Na szczęście mam parę egzemplarzy takich „dzieł” i moje dzieci będą wiedziały, w odróżnieniu od znakomitej większości rówieśników. Druga sprawa związana z „oczyszczaniem” bibliotecznych zbiorów. Przeznacza się jakieś publiczne środki (skądinąd za małe) na zakupy, ale po co skoro później pójdzie to na przemiał? Czy marnotrawienie publicznych środków nie jest karalne? Czyj to jest interes? Fabryk papieru, oficyn wydawniczych, drukarń? Gdzie my żyjemy? Wariatkowo? Tak właśnie mówili mi studenci (akurat najzdolniejsi) zdecydowani na trwałą emigrację – nie za pieniądzem, ale by uciec „z tego wariatkowa”. Nagęgałem? No, i sami Państwo widzicie do czego doprowadza zgubny nałóg czytania. Mimo to namawiam do czytania i myślenia – jedno z drugim jest ściśle związane. Ryszard Małowiecki reklama Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych ogłoszeń i zastrzega sobie prawo do skracania nadesłanych tekstów. Poglądy wyrażane w publikowanych materiałach są osobistymi opiniami ich autorów i niekoniecznie muszą odzwierciedlać poglądy Adres Redakcji 06-400 Ciechanów, ul. Kilińskiego 8 (Browar Ciechan) e-mail: [email protected] tel. 23 672 55 88 Redaktor naczelny Marek Szyperski Wydawca Gambrynus Sp. z o.o. ul. Kilińskiego 5, 06-400 Ciechanów Redaktor graficzny Dorota Pogorzelska Biuro reklamy Anna Dąbrowska tel. 509 820 919 e-mail: [email protected] Redakcji i Wydawcy. Na podstawie art 25. ust. 1 pkt 1b prawa autorskiego Wydawca wyraźnie zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów opublikowanych w „Tygodniku Ilustrowanym” bez uzyskania zgody Wydawcy jest zabronione. 16 | SPORT | REKREACJA Po raz piąty ciechanowskie Towarzystwo Przyjaciół Dzieci zorganizowało Rodzinny Rajd Rowerowy „Tu zaszły zmiany” łączący współczesne dokonania ostatnich lat z historyczną przeszłością. Start i meta rajdu to Plac Jana Pawła II, skąd rowerzyści w trzech zwartych grupach przejechali na nowy dworzec PKP. Tam wyszukiwano odpowiednie połączenia kolejowe do Ustki, Łeby, Krakowa, Modlina, Warszawy i planowano letnie wycieczki. Kolejny etap to przejazd pociągu do Gołotczyzny. Dla niektórych była to pierwsza w życiu przejażdżka lub kolejna, po 20-letniej przerwie. W Gołotczyźnie zwiedzano Muzeum, biwakowano na polanie - słodki poczęstunek z firmy „Piekarnia Cukiernia Klementynka” filia Ciechanów i i rozegrano konkurencje zmagań linowych i slalomu rowerowego. Kolejny odcinek rajdu to pokonanie żwirowej drogi do Sarnowej Góry na miejsce bitwy z sierpnia 1920 r., gdzie grupy zapoznały się z fakta Największym dylematem, przed którym staje wielu Polaków co roku jest pytanie: gdzie jechać na wakacje? Kierunków jest jak wiadomo sporo a i poszczególne „centra” wypoczynkowe kuszą bogatą ofertą wszelkiego rodzaju imprez kulturalnych i sportowych by przyciągnąć turystów do siebie. Jeśli chodzi o te sportowe to jedną z najważniejszych imprez tego lata jest turniej Grand Prix Series Rugby 7, który rozegrany zostanie w Gdyni, w dniach 16-17 lipca. Co sprawia, że jest to turniej wyjątkowy? Po pierwsze, gra w nim elita europejskiego rugby, czyli m. in. drużyny: Wielkiej Brytanii, Francji, Gruzji, Włoch i Hiszpanii. Razem jest to 12 5 lipca 2016 | www.tygodnikilustrowany.pl | TYGODNIK ILUSTROWANY Do pociągu z rowerami i na miejsce bitwy mi historycznymi, zapaliły znicze przed pomnikiem na wzgórzu. W wiejskiej świetlicy cykliści pokrzepili się treściwą - aromatyczną grochówką dowiezioną z Ciecha- nowa, a na trawie przy stawku zabawiano się rzutami do celu. Dalej w zwartym szyku za policyjnym „pilotem” pokonano kolejny odcinek do Nużewka, gdzie w uro- kliwej scenerii pól i łąk grupy wiły wianki z polnych kwiatów i rozwiązywały rajdową krzyżówkę. Wianki- niepowtarzalne, krzyżówka 100 % poprawności i ciekawe hasła - wierszyki w rodzaju : W lipcu nad morze - rusza kto może, po marzenia w wakacyjnym kolorze. Najczęściej wymieniane przez uczestników rajdu dokonania - zmiany ostatnich lat to: - deptak i Plac Jana Pawła II, pętla miejska ze ścieżką rowerową, rewitalizacja zamku i muzeum, nowy dworzec PKP i modernizacja linii kolejowej , a także „Orliki” i nowoczesne place zabaw. Około 16. w dobrej kondycji duzi i mali dojechali na plac przed Ratuszem, gdzie czekała smakowita pizza i dokonało się się podsumowanie, w którym zwyciężyła grupa podopiecznych TPD, wręczono medale sportowe i drobne upominki. Pozostało zadowolenie z pokonanych kilometrów i czasu spędzonego w miłej atmosferze. Udany rajd był możliwy dzięki sprawności organizacyjnej pracowników i działaczy społecznych TPD dofinansowaniu przez Prezydenta Miasta Ciechanów i marketu Kaufland, upominkom z WORD-u, życzliwości wójta gminy Sońsk, pracownikom muzealnym w Gołotczyźnie oraz sołtysa Sarnowej Góry. Komendant Rajdu Edward Sacherski Zbliża się historyczny turniej rugby 7 w Polsce drużyn w tym Polska, która do tego grona, najlepszych w Europie dołączyła w tym roku. Po drugie, turniej tej klasy zostanie rozegrany w Polsce po raz pierwszy a warto zaznaczyć, że zobaczymy w nim drużyny, które w sierpniu będą walczyć o medale Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro. Dla Wielkiej Brytanii, Hiszpanii i Francji, które zakwalifikowały się do grona 12 drużyn biorących udział w Igrzyskach, turniej w Gdyni będzie ostatnim testem i okazją do zgrania przed wylotem do Brazylii. Fakt, że Polska dołączyła do europejskiej elity cieszy tym bardziej, że coroczną organizację jednego z trzech turniejów, uznawanych za nieoficjalne mistrzostwa Europy w rugby 7, przyznano nam na 4 lata. Dzięki temu nasza reprezentacja będzie miała szansę na podnoszenie swego poziomu gry w walce z najlepszymi. Tym, który może ziścić nasz sen o wielkich sukcesach polskiego rugby jest nowy trener reprezentacji rugby 7, pochodzący z RPA Blikkies Groenewald, który w swoim dorobku trenerskim ma na koncie m.in. prowadzenie reprezentacji Rosji, którą doprowadził do udziału w Pu- charze Świata a należy dodać, że bierze w nim udział tylko 20 drużyn. Turniej w Gdyni będzie więc wydarzeniem wyjątkowym, przez wielu uznawanym za najważniejsze w historii polskiego rugby. Warto będąc nad morzem w okolicach Trójmiasta wybrać się na stadion miejski w Gdyni by zobaczyć na własne oczy, jak gra europejska elita. Ciechanów na pewno będzie mieć swoją reprezentację w postaci zawodników Klubu Sportowego Ciechan i Szymon Kołecki, dla których obecność na tym turnieju będzie jednocześnie wstępem do obozu sportowego przygotowującego do startu na zawodach rugby 7 na jesieni. Warto być 16 i 17 lipca w Gdyni, ale ci którzy nie będą mogli tam dotrzeć nie są na straconej pozycji: przewidziana jest transmisja meczów tego turnieju na żywo na kanałach sportowych Polsatu. Łukasz Gąsiorowski