charyzmat 5 - Oaza Przemyska
Transkrypt
charyzmat 5 - Oaza Przemyska
CHARYZMAT Pismo Ruchu Œwiatło-Życie Archidiecezji Przemyskiej nr 5 (2012 r.) Cena 3 zł KOŚCIÓŁ MATKA MATKA KOŚCIOŁA Charyzmat nr 5 Od Redakcji Drodzy Czytelnicy! Oddajemy w Wasze ręce piąty numer „Charyzmatu” w czasie, kiedy miało miejsce wiele ważnych dla Ruchu Światło-Życie wydarzeń. Do takich należy niewątpliwie XXXVII Kongregacja Odpowiedzialnych na Jasnej Górze oraz 25. rocznica śmierci Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego. Oba te wydarzenia znalazły należne im miejsce w bieżącym numerze; znajdziecie zatem na kolejnych stronach – oprócz stałych działów – krótką relację z Kongregacji, na której diecezja przemyska reprezentowana była przez blisko trzydzieści osób, a także obszerne materiały dotyczące wspomnianej wyżej rocznicy. Centralne obchody rocznicowe w Krościenku nad Dunajcem, zgromadziły oazowiczów wszelkich stanów z Polski i ze świata. „Charyzmat” nie wysłał tam wprawdzie swojego korespondenta, jednak dzięki uprzejmości ks. bpa Adama Szala mamy możliwość publikacji pełnego tekstu homilii, wygłoszonej przez Jego Ekscelencję podczas uroczystej Mszy św. 27 lutego br. Zachęcamy gorąco do pochylenia się nad tym tekstem, który przybliża nie tylko postać ks. Franciszka, ale również wskazuje na Jego silne związki z diecezją przemyską przez nieugiętego orędownika sprawy oazowej, biskupa Tadeusza Błaszkiewicza, bo to właśnie „między nim, a Sługą Bożym ks. Blachnickim nawiązała się prawdziwa duchowa przyjaźń, której celem była służba Bogu prawdziwemu”. Ks. bp Adam Szal podzielił się również z nami bardzo obszernym materiałem, zawierającym słowa i myśli ks. bpa T. Błaszkiewicza, skierowane w różnych okolicznościach do członków Ruchu Światło-Życie. Ze względu na ograniczoną ilość miejsca, teksty te nie znalazły się w bieżącym numerze, jednak obiecujemy ich cykliczną publikację, pozostając w przekonaniu, że nie straciły absolutnie nic na swojej aktualności, podobnie jak żywe pozostają wspomnienia spotkań z ks. Blachnickim. Dzięki takim właśnie niezatartym wspomnieniom dajemy naszym Czytelnikom możliwość spojrzenia na Ojca Franciszka oczami jego współczesnych. Wciąż jeszcze są wśród nas jego współpracownicy i uczniowie, ludzie, dla których był przyjacielem, autorytetem i kapłanem, a nie tylko znanym ze zdjęć kandydatem na ołtarze. To z ich świadectw jawi się nam człowiek z krwi i kości. Niech te zebrane przez nas materiały będą skromnym przyczynkiem do uczczenia okrągłej rocznicy Jego narodzin dla nieba. Diecezjalna Diakonia Komunikowania Społecznego Archidiecezji Przemyskiej 2 SŁOWO MODERATORA Tajemnica Kościoła, w którym dokonuje się nasze zbawienie, wzywa nas nieustannie, zwłaszcza w ostatnich miesiącach, do jej pogłębiania i coraz większego zachwytu i uwielbienia Pana Boga za tak wielki dar. W obecnym czasie, jako Ruch stajemy wobec treści zawartych w kończącym się powoli roku pracy pod hasłem „Słuchać Pana w Kościele”, a nowym tematem „Kościół naszym domem”. Nowe wyzwania mogą być zrealizowane tylko wtedy, kiedy w naszych sercach obecny program został zaakceptowany i wprowadzony w życie. Stworzyć dom, to przede wszystkim troszczyć się o jedność wspólnoty, która ten dom zamieszkuje. Nasz Założyciel głosił, że Ruch Światło-Życie jest poddany działaniu Ducha Świętego, o ile trwa w jedności, gdyż to Duch Święty jest zasadą jedności Kościoła. Troska o zachowanie jedności jest więc posłannictwem Ruchu Światło-Życie i jego podstawową diakonią (por. Moderator Generalny, Słowo na DWDD). Dziękując Panu Bogu za miniony czas, chciejmy zrozumieć, że bez posłuszeństwa Pasterzom Kościoła (w tym także duszpasterzom naszych wspólnot parafialnych) i naszego Ruchu nie jesteśmy w stanie ukazać Kościoła jako domu, w którym możemy czuć się bezpiecznie i który jest otwarty dla wszystkich. Służba w posłuszeństwie jest najbezpieczniejszą (chociaż bardzo często trudną) drogą zbawienia i tylko tak przeżywana może zapewnić owoce i zachować dar jedności. Chcąc zrozumieć powyższe wezwania, koniecznym dla każdego z nas jest nawrócenie – metanoia, czyli nieustanna przemiana myślenia i zakwestionowanie dotychczasowego stylu życia religijnego. Trzeba nam zrozumieć, że aby innych ewangelizować, sami nieustannie tej ewangelizacji potrzebujemy, bowiem ewangelizacja i metanoia, są ze sobą ściśle powiązane (por. Ks. F. Blachnicki, Ewangelizacja w procesie budowania „nowej parafii”). Zachęcam więc, aby czas Oazy Rekolekcyjnej Animatorów Ewangelizacji, która odbędzie się 27 IV – 2 V 2012 r. w Rzepedzi, był dla nas szansą na rozbudzenie pragnienia ewangelizacji własnej, ale również tych, którzy nieustannie poszukują żywego Jezusa. Dziękując za Waszą dotychczasowąFot. życzliwość i wielkie zaangażowanie w diakonię Ruchu oraz Eucharystie zamawiane za naszych Księży Biskupów, Moderatorów Ruchu (w tym także i za mnie) wraz z Parą Diecezjalną DK i przedstawicielami poszczególnych diakonii, z serca wszystkich pozdrawiam z Dnia Wspólnoty Diakonii Diecezjalnych w Skorzeszycach k. Kielc. Pamiętając w modlitwie Moderator Diecezjalny ks. Daniel Trojnar „Charyzmat” pismo Ruchu Światło-Życie Archidiecezji Przemyskiej, redaguje zespół. Skład, łamanie, redakcja techniczna www.graffia.pl Charyzmat nr 5 25-lecie śmierci ks. Franciszka Blachnckiego Homilia wygłoszona przez ks. bpa Adama Szala podczas uroczystej Mszy św. w dniu 27 lutego br. w Krościenku n. Dunajcem Następnie wyznaczył Pan jeszcze innych siedemdziesięciu dwóch i wysłał ich po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał. Powiedział też do nich: «Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki. Nie noście z sobą trzosa ani torby, ani sandałów; i nikogo w drodze nie pozdrawiajcie! Gdy do jakiego domu wejdziecie, najpierw mówcie: Pokój temu domowi! Jeśli tam mieszka człowiek godny pokoju, wasz pokój spocznie na nim; jeśli nie, powróci do was. W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co mają: bo zasługuje robotnik na swoją zapłatę. Nie przechodźcie z domu do domu. Jeśli do jakiego miasta wejdziecie i przyjmą was, jedzcie, co wam podadzą; uzdrawiajcie chorych, którzy tam są, i mówcie im: Przybliżyło się do was królestwo Boże. Lecz jeśli do jakiego miasta wejdziecie, a nie przyjmą was, wyjdźcie na jego ulice i powiedzcie: Nawet proch, który z waszego miasta przylgnął nam do nóg, strząsamy wam. Wszakże to wiedzcie, że bliskie jest królestwo Boże. Łk 10,1-12 Fot. www.krz.pl Podczas swojej publicznej działalności Chrystus zgromadził wokół siebie nowy Naród wybrany. Pierwocinami tego narodu byli Apostołowie i 72 uczniów. Mieli oni, po odpowiednim uformowaniu w szkole Jezusa być przedłu- żeniem jego nauczania i realizatorami dzieła zbawienia. Charakteryzowali się tym, że zostali wybrani przez samego Chrystusa i poszli za Nim. To powołanie było dla nich tajemnicą, zgodnie ze słowami samego Chrystusa Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie (Mt 11, 2526; Łk 10,21). Patrząc na dzieje poszczególnych powołań, zauważamy, że Pan Bóg rzeczywiście często wybiera to, co słabe, „głupie”, drugorzędne w oczach świata. Czyni to po to, by pokazać, że wielkość leży tylko w Nim samym i by tym bardziej zadziwić odznaczających się pychą ludzi „tego świata”. Kiedy analizujemy skład Apostołów i uczniów Pańskich, pojawiają się w naszej świadomości wątpliwości dotyczące konkretnych wyborów. Apostołowie prezentowali różnorodną mozaikę postaci. Jezus jednak stworzył wspólnotę uczniów według swoich własnych kryteriów, kierując się troską o to, by spełnili swoją misję, czyli pomagali ludziom w dojściu do zbawienia. Chrystus wybrał ich nie po to, by wynagrodzić czyjeś zasługi lub by kogoś wyróżnić. W dzisiejszej Ewangelii świętej wysłał uczniów w miniaturowych, dwuosobowych wspólnotach z zadaniem głoszenia dobrej nowiny o zbawieniu, by w ten sposób przygotowali drogi dla Królestwa Bożego i by rozpoczęli budowę wspólnego domu dla wszystkich. Uczniowie Chrystusa mają budować dom. Ten, który nazywamy Kościołem. Kościół jest naszym domem. To hasło pracy duszpasterskiej w Ruchu Światło-Życie. Idea zawarta w tym haśle w pełni odpowiada intencjom, jakie przyświecały słudze Bożemu ks. Franciszkowi Blachnickiemu. Jego stałą troską było doprowadzenie do stworzenia wspólnot żywego Kościoła w naszej Ojczyźnie i w całym Kościele. Przez całe swe życie zabiegał o to, aby Kościół był wspólnotą tak zjednoczoną i żywą, jak dobra rodzina. W tych zabiegach nie był sam. Towarzyszyło mu wielu ludzi duchownych i świeckich. Jest rzeczą znamienną, że wysiłek wprowadzania Soboru Watykańskiego II w życie postanowił podejmować w zgodzie z Urzędem Nauczycielskim Kościoła, choć musiał przełamywać wiele uprzedzeń i obaw. Patrząc na życie i działalność Sługi Bożego ks. Fran- 3 Charyzmat nr 5 ciszka Blachnickiego, można powiedzieć, że było ono podobne do dużej szlifierni diamentów. Odwiedzając misjonarza w Afryce (RPA), miałem okazję zobaczyć, jedną z licznych tam, szlifiernię diamentów. Pod tą szumną nazwą kryje się duża hala, w której znajdują się między innymi zbiorniki w kształcie bębnów, wykonujące wiele tysięcy obrotów. Wewnątrz tych zbiorników znajdują się różne kamienie, które podczas tych obrotów ocierają się o siebie i w efekcie pojawiają się gładkie kamienie, spośród których niektóre poddane obróbce stają się diamentami. W trudnej rzeczywistości powojennej w naszej Ojczyźnie, niczym w wielkiej szlifierni diamentów, pojawiło się wiele cennych kamieni, które wydobywamy na światło dzienne, aby podziękować im za piękno w nich zawarte. Szczególnie pięknym diamentem jest Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki. Dziś, z okazji wspominania jubileuszu 25-lecia Jego śmierci przed naszymi oczyma pojawia się cała gama ludzi obecnych przy tworzeniu tego dzieła, jakim jest Ruch Światło-Życie. Analizując bogate dzieje Ruchu Światło-Życie, trzeba zgodzić się z wnioskiem Moderatora Generalnego Ruchu ks. Adama Wodarczyka, który słusznie twierdzi, że powszechnie wiadomym było, że Ruch Światło-Życie i ks. Blachnicki cieszyli się pełnym poparciem i zaufaniem dwóch biskupów: kardynała K. Wojtyły i biskupa Błaszkiewicza. Pierwszy z nich, kardynał Wojtyła, zadał sobie wiele trudu, aby poznać ruch Światło-Życie, odwiedzając oazowe grupy rekolekcyjne oraz prowadząc wiele rozmów z ks. Blachnickim. Wspomniany bp Tadeusz Błaszkiewicz podczas homilii wygłoszonej podczas VIII Kongregacji Odpowiedzialnych powiedział niezmiernie ważną prawdę Jest znaną powszechnie prawdą, że człowiek, aby się rozwijał, musi mieć kon- 4 takt jak najserdeczniejszy z drugim człowiekiem. Tą szczególnie ważną osobą w życiu człowieka jest matka i jej poświęcił ks. bp Błaszkiewicz dalszy ciąg swego kazania. Słowa ówczesnego delegata KEP do spraw Ruchu Światło-Życie można jednak zastosować w sensie szerszym i odnieść do grona tych ludzi, którzy w ciągu życia pojawiają się obok nas po to, aby wspierać nas w trudzie wędrówki przez życie i w realizacji zamierzonych celów. W życiu Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego pojawiło się wielu ludzi. Niektórzy z nich wpisali się na trwałe w jego życiorys. Dziś przy okazji 25-lecia śmierci Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego spróbujmy popatrzeć na jedną z nich. Niech stanie przed nami śp. ks. biskup Tadeusz Błaszkiewicz. W latach 1973–1986 był delegatem konferencji Episkopatu Polski do spraw Krajowego Duszpasterstwa Służby Liturgicznej i Ruchu Światło-Życie. Biskup Błaszkiewicz, jako opiekun Krajowego Duszpasterstwa Służby Liturgicznej i Ruchu Światło-Życie z ramienia KEP, niezwykle sumiennie spełniał swoje zadanie, uczestnicząc we wszystkich spotkaniach moderatorów, wchodząc dogłębnie we wszystkie zagadnienia i problemy związane z pracą ks. Blachnickiego i Ruchu Światło-Życie (A. Wodarczyk, „Prorok żywego Kościoła”, Katowice 2008, s. 475) Bp Tadeusz Błaszkiewicz funkcje swoją pełnił z niezwykłym oddaniem ku pożytkowi Ruchu. Można powiedzieć, że między nim a Sługą Bożym ks. Blachnickim nawiązała się prawdziwa duchowa przyjaźń, której celem była służba Bogu prawdziwemu. Myśl tę ilustruje anegdota mówiąca o tym, że kiedyś bp Błaszkiewicz otrzymał prowokujące pytanie zadane mu podczas dyskusji związanej z działalnością ks. Blachnickiego To ksiądz biskup jest za ks. Blachnickim? Odpowiedź była prosta i bardzo błyskotliwa Tak, ja jestem za Panem Jezusem. Jak twierdzi Robert Derewenda Bp Błaszkiewicz stał się łącznikiem między Episkopatem, a Ruchem. Z jednej strony przestawiał stanowisko biskupów wobec ruchu oazowego i KDSL, z drugiej, na posiedzeniach Episkopatu prezentował zasady działania oaz. (R. Derewenda, „Dzieło wiary. Historia Ruchu Światło-Życie 1950–1985”, s. 269) Znamienne świadectwo o posłudze biskupa Błaszkiewicza złożył sam Sługa Boży ks. Franciszek, pisząc Zawsze będę zachowywał wdzięczną pamięć o Jego (bpa Błaszkiewicza) wielkim poświęceniu i trudach poniesionych dla dzieła oaz rekolekcyjnych, o niestrudzonej i nieubłaganej walce z władzami administracyjnymi, o tylu staraniach na forum Konferencji Episkopatu i wobec poszczególnych Charyzmat nr 5 Biskupów Ordynariuszy. Na wdzięczność zasługuje też ten ogrom taktu, delikatności, troski ukazanej na tylu konferencjach, kongregacjach i zjazdach (List ks. Franciszka Blachnickiego z 24 listopada 1978 r.) W słowach tych ukazana jest zwięzła charakterystyka postaci ks. bpa Błaszkiewicza, który rzeczywiście starał się być w sposób taktowny i dyskretny w życiu Ruchu Światło-Życie. W miarę swoich możliwości uczestniczył w ważniejszych wydarzeniach Ruchu, zjednując sobie sympatię oazowiczów, jak choćby wówczas, gdy podczas ostatniego turnusu rekolekcyjnego w 1974 r. włączył się do pielgrzymki grup oazowych do Tylmanowej, co było przyjęte z życzliwym zdziwieniem przez oazowiczów. (Derewenda, s. 272). Z uwagi na to, że Ruch Światło-Życie działał w warunkach niechętnej postawy władz państwowych i administracyjnych bp Błaszkiewicz stawał w obronie ruchu także wobec prób rozwiązywania rekolekcji wakacyjnych, sytuacja taka miała miejsce choćby w 1977 r. Czynił to, zachęcając ich uczestników do trwania w rekolekcjach i pisał specjalne pisma do władz. (Derewenda, s. 306–307) Liczne działania biskupa Błaszkiewicza, zmierzającego nie tylko do skrupulatnego wykonania swej funkcji jako delegata KEP, wynikały z osobistego przekonania o wielkości dzieła rozpoczętego przez ks. Blachnickiego. Był przekonany, że ks. Blachnicki dzięki swojemu charyzmatowi, potrafił duszpasterstwo przerodzić w Ruch (…) potrafił stworzyć pewną syntezę młodzieżowych ruchów i organizacji zachodniej Europy z koncepcją liturgiczną w wyniku której powstał zwarty, nie zamknięty, otwarty i rozwijający się system oddziaływania wychowawczego, co w naszej rzeczywistości tak trudnej i tak twardej było i jest wielkim darem danym nam przez Boga, przy współpracy człowieka (T. Błaszkiewicz, „Przez Boga przy współpracy człowieka”, [w:] „Człowiek wiary konsekwentnej”, Łublin 1997, s. 89). Wzajemne relacje między Sługą Bożym ks. Franciszkiem a bpem Błaszkiewiczem miały także chwile trudne. Jedną z nich, powszechnie znaną, było powołanie komisji teologicznej przez Konferencję Episkopatu Polski. Pomyślana była w tym celu, aby rozwiać wątpliwości i zastrzeżenia wysuwane wobec ruchu. Wspominam o tym dlatego, że w ramach korespondencji, która pojawiła się w związku z tym problemem Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki wyraził swoje credo życiowe Moim powołaniem i moim zadaniem była zawsze troska o to, co charyzmatyczne, oddolne i spontaniczne w życiu Kościoła w Polsce. Stąd widziałem siebie zawsze w nurcie tego, co nazywamy w Ruchu „żywym Kościołem”. Także w tej chwili jestem przekonany mocniej niż kiedykolwiek o tym, że zachowanie właściwej, harmonijnej równowagi pomiędzy urzędem a charyzmatem, działalnością „odgórną” i „oddolną”, „via iustitiae” i „via caritatis” jest prawem życia Kościoła. Zachwianie zaś tej równowagi w Kościele polskim wskutek specyficznych warunków historycznych, stanowi śmiertelne zagrożenie tego Kościoła, przywrócenie zaś tej rów- nowagi, to „być albo nie być Kościoła w Polsce! Kościół tylko „urzędowy”, którego struktury nie są wypełnione spontanicznym, oddolnym, młodzieńczym, entuzjastycznym i radosnym zaangażowaniem osób i wspólnot, w których działa Duch Święty z mocą swych darów, owoców i charyzmatów – nie przezwycięży tej strasznej choroby, która go toczy w tradycyjnych społeczeństwach Zachodu, a którą ktoś nazwał „bezszmerowym zanikaniem chrześcijaństwa”. Taki Kościół będzie zamierał w śmiertelnym, zimnym uścisku dobrobytu, praktycznego materializmu i konsumpcjonizmu, jako swoistej filozofii życiowej (List ks. Franciszka Blachnickiego z 24 listopada 1978 r.) Obie postacie, to znaczy Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki i bp Tadeusz Błaszkiewicz włożyły duży wkład w to, by została zachowana właściwa, harmonijna równowaga pomiędzy urzędem a charyzmatem. Można paradoksalnie powiedzieć, że trudności, w jakich przyszło im żyć zaowocowały pięknem ich życia. Stąd wynika wniosek i dla nas, że trudności, jakie napotykamy w codziennym życiu mogą i powinny zaowocować naszą świętością. Ks. Franciszek Blachnicki urodził 24 marca 1921 r. w Rybniku, zmarł 27 lutego 1987 r. w Carlsbergu (Niemcy). Był założycielem Ruchu Światło-Życie, jednego z ruchów odnowy Kościoła według nauczania Soboru Watykańskiego II oraz wspólnoty życia konsekrowanego Instytutu Niepokalanej Matki Kościoła. Był więźniem KL Auschwitz, gdzie trafił za działalność konspiracyjną. W marcu 1942 roku został skazany na karę śmierci przez ścięcie. Po ponad 4,5 miesiącach oczekiwania na wykonanie wyroku został ułaskawiony, a karę śmierci zamieniono mu na 10 lat więzienia po zakończeniu wojny. W czasie pobytu na oddziale skazańców przeżył nawrócenie. Po wojnie wstąpił do Śląskiego Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie. Święcenia kapłańskie przyjął w 1950 r. Był inicjatorem Krucjaty Wstrzemięźliwości, założycielem Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, Chrześcijańskiej Służby Wyzwolenia Narodu, Międzynarodowego Centrum Ewangelizacji Światło-Życie w Carlsbergu choć najbardziej jest znany jako założyciel Ruchu Światło-Życie. Ks. Blachnickiego już za życia uważano za niezwykłą osobowość. Dlatego szybko stał się wzorem życia chrześcijańskiego dla kapłanów, osób zakonnych i dla ludzi świeckich w Polsce i poza jej granicami. Został odznaczony pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski oraz Krzyżem Oświęcimskim. W latach 1995-2001 toczył się jego proces beatyfikacyjny, aktualnie - od 2002 r. prowadzony w Rzymie. Od 2000 r. grób ks. Blachnickiego znajduje się w kościele pw. Dobrego Pasterza w Krościenku nad Dunajcem. 5 Charyzmat nr 5 Odpowiedzialni z Archidiecezji Przemyskiej na Jasnej Górze 6 wy Ruch powinien być kierowany przez Ducha Świętego, a nie zarządzany przez ludzi, w przeciwnym wypadku grozi mu skostnienie i powolna śmierć. Miłym i podniosłym momentem było w sobotni wieczór, w trakcie uroczystego nabożeństwa, przyjęcie członków Ruchu z różnych diecezji w poczet Stowarzyszenia Diakonia Ruchu Światło-Życie. Wśród tej grupy znalazły się m.in. trzy małżeństwa z naszej diecezji. Bogactwo przeżyć z tegorocznej XXXVII Kongregacji Odpowiedzialnych Ruchu Światło-Życie w Częstochowie jest ogromne o czym mogą zaświadczyć wszyscy jej uczestnicy. Z kronikarskiego obowiązku należy dodać, że naszą diecezję reprezentowała grupa ok. 30 osób – małżeństwa z DK oraz młodzież z moderatorem diecezjalnym ks. Danielem Trojnarem i parą diecezjalną Urszulą i Stanisławem Radło na czele, a przewodnie słowo programowe księdza Adama Wodarczyka ukazało nam wszystkim wizję celu i drogi w odniesieniu do hasła roku „Kościół naszym domem”. Ten dom to jednocześnie przykazanie miłości oraz wielki nakaz misyjny. Ewa i Grzegorz Nehrybeccy Fot. Grzegorz Nehrybecki Odpowiedzialni z diecezji przemyskiej na Jasnej Górze Tegoroczną XXXVII Kongregację Odpowiedzialnych Ruchu Światło-Życie na Jasnej Górze otworzył tradycyjnie Moderator Generalny Ruchu Światło-Życie, ks. Adam Wodarczyk, który już w jej wstępie ogłosił hasło kolejnego roku formacyjnego Kościół naszym domem”. W tym doniosłym dla Ruchu wydarzeniu wzięło udział ponad 1000 osób z kraju i zagranicy m.in. z Ukrainy, Słowacji, Austrii, Czech, Chin i USA. Jak zwykle aula Ojca Kordeckiego pękała w szwach. Wśród dostojnych, zaproszonych gości należy wymienić m.in. biskupa Adama Szala, delegata Konferencji Episkopatu Polski ds. Ruchu Światło-Życie, biskupa Wojciecha Polaka, sekretarza generalnego KEP. Wśród uczestników nie zabrakło także ks. Marka Borowskiego, moderatora krajowego Domowego Kościoła oraz Beaty i Tomasza Strużanowskich, pary krajowej DK. Głównym prelegentem na Kongregacji był świecki ewangelizator Geok Seng Lim z Singapuru. Prelegent poruszał różne kwestie. Z jego ust padło wiele mądrych i dobitnych stwierdzeń dotyczących wiary, jej rozkwitu i dojrzałości, nieustannej gotowości na nowe wyzwania. Jednym z dobitnych stwierdzeń, jakie padły z jego ust było to, że prawdzi- Charyzmat nr 5 Kwestia odpowiedzialności kodeksów i paragrafów, a mianowicie odpowiedzialność za drugiego człowieka, rodzinę, wspólnotę, do której należę. Moja córka ostatnio dowiedziała się, że jedną z gimnazjalnych lektur będzie „Mały Książę” autorstwa Antoine’a de Saint-Exupery. Zadziwiona przybiegła do matki (która, póki co, jest dla niej autorytetem w sprawach literatury) i powiada: myślałam, że to jest bajka! Bo jest – odpowiedziałam – i bajka, i nie-bajka, i poradnik dla rodziców, i opowiadanie dla dzieci… Pamiętacie tę uroczą i bardzo mądrą książkę? Kto nie pamięta, powinien natychmiast ponownie ją przeczytać, a kto nie czytał, niech to zrobi jak najszybciej. Ma ona bowiem tę zaletę, że za każdym razem, gdy się do niej zagląda, pozwala odkryć coś nowego. Zaglądnęłam niedawno i ja, by nie wypaść przypadkiem z roli (póki co) autorytetu. Przerzucałam leniwie strony, przebiegając wzrokiem po znajomym tekście. Przy jednej historii zatrzymałam się na dłużej: „Ludzie zapomnieli o tej prawdzie – rzekł lis. – Lecz tobie nie wolno zapomnieć. Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś”. Autorytet literacki (w mojej osobie) zadumał się głęboko. Uważacie pewnie, że nie mam racji lub co najmniej przesadzam? Dlaczego zatem tak powszechne jest teraz wspólne zamieszkanie, ale nie małżeństwo? Jeżeli małżeństwo, to nie dzieci? Jeśli już dzieci, to tylko jedno… A jak się znudzi, to rozwód, cóż prostszego! Gdzie tu miejsce na odpowiedzialność? No tak, powiecie, ale przecież nie wszyscy tak żyją! Słusznie, nie wszyscy, ja też nie. Mogę spokojnie powiedzieć „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy…”(Łk 18, 11). Tylko, czy to wystarczy? Współczesne media nie pozwalają zapomnieć o odpowiedzialności, zasypując nas informacjami o wypadkach, rodzinnych tragediach i wszelkich innych możliwych nieszczęściach w imieniu święcie obu- rzonego społeczeństwa, domagając się niezwłocznego ustalenia winnych i wymierzenia im należnej kary. Bywa i tak, że niestety o winie dziennikarze orzekną, zanim ktokolwiek zdąży wyjaśnić sytuację. Jako społeczeństwo żyjemy więc w błogiej pewności, że odpowiedzialność, czyli ponoszenie konsekwencji swoich wyborów i działań, dotyczy tych wszystkich, których pokazuje się w telewizji, ale… nikogo osobiście, a już na pewno nie mnie. Przynajmniej tak długo, jak długo nie wejdę w kolizję z przepisami prawa. Zapomnieliśmy dość łatwo, że istnieje zupełnie inny rodzaj odpowiedzialności, niewynikający z żadnych Nie wiem jak Wy, ale ja muszę dokładniej przyjrzeć się swemu poczuciu odpowiedzialności i sprawdzić, czy rzeczywistość dorasta do moich o nim wyobrażeń. Choćby w perspektywie przynależności do Ruchu Światło-Życie: czy nie wykręcam się z błahych powodów od udziału we wspólnych przedsięwzięciach? Jak chętnie podejmuję służbę? Czy wiem, że różne dzieła Ruchu potrzebują mojego finansowego wsparcia? Na ile to wsparcie udzielane jest zgodnie z moimi możliwościami? No cóż… mój osobisty rachunek sumienia z odpowiedzialności dopiero się zaczyna. Ani mnie, ani Tobie nie wolno przecież zapomnieć, stajemy się odpowiedzialni na zawsze za to, co oswoimy. Inaczej, cóż z nas za autorytety? Monika 7 Charyzmat nr 5 Oswoić media Diakonia Komunikowania Społecznego im jesteśmy? Może najpierw powiem, kim nie jesteśmy. Nie jesteśmy profesjonalistami: nikt z nas nie edukował się w kierunku dziennikarstwa, kultury medialnej. Nie zdobywaliśmy doświadczenia pracy w mediach, nie spędzaliśmy godzin przed radiowym mikrofonem ani na warsztatach redakcyjnych. Choć pewnie to wszystko by się nam przydało, bo popełniamy całą masę błędów i nasz brak profesjonalizmu da się nieraz zobaczyć gołym okiem. Ale wiemy, że nie to jest najważniejsze. Nasza Diakonia istnieje, bo jest taka potrzeba. A my próbujemy tej potrzebie sprostać. Diakonia Komunikowania Społecznego powstała z dawnej Diakonii Słowa i Diakonii Środków Przekazu, łącząc niejako zadania obu. I choć nazwa naszej diakonii może się niektórym kojarzyć z rozkładem jazdy autobusów, to mamy parę ważnych rzeczy do spełnienia. Ale powoli. K Krótka historia Na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia Internet zaczął w naszej Ojczyźnie trafiać pod strzechy. Powstała przestrzeń, którą należało w dobry sposób wy- 8 korzystać. Mniej więcej w tym samym czasie ks. Arkadiusz Rakoczy, kapłan diecezji warszawsko-praskiej wraz z grupą entuzjastów zmontował podstawy dzisiejszej strony głównej Ruchu oaza.pl oraz pierwszy trzon Centralnej Diakonii Komunikowania Społecznego. W naszej archidiecezji pierwsze ślady DKS-u znać było nieco później. Ale nie byliśmy na szarym końcu; jako cykliczny dodatek do „Niedzieli” ukazywała się „Koinonia” redagowana przez Tomka Wajdę pod czujnym okiem ówczesnego moderatora diecezjalnego naszego Ruchu, ks. Piotra Kandefera. Wkrótce też powstała strona internetowa, administrowana najpierw przez Michała Preisnera, później przez Damiana Kandefera. Trudno jednak było mówić na tamtym etapie o istnieniu Diakonii. Sytuacja zaczęła się zmieniać w 2006 roku, kiedy odpowiedzialni Domowego Kościoła zauważyli, że Grzegorz Nehrybecki umie nie tylko włączyć komputer, ale też wiele dobrego za jego pomocą zrobić. Uczynili zatem Grzegorza i jego żonę Ewę, odpowiedzialnymi za Diakonię Komunikowania Społecznego z ramienia Domowego Kościoła. Dwa lata później do tych dwojga dołączyłem ja – jako neoprezbiter bez większego doświadczenia, za to, podobnie jak Grzegorz – z umiejętnością obsługi komputera. A potem zaczęli dołączać do nas ludzie – starsi i młodsi, z różnymi możliwościami, charyzmatami. Wszystkim nowym członkom Diakonii tłumaczyliśmy, że nie trzeba być ani informatykiem, ani powieściopisarzem, żeby skutecznie służyć w dziełach społecznego komunikowania. Czasem wystarczy krótkie, ale żywe świadectwo wysłane na stronę czy kilka fotek z wydarzeń, na które inni nie dotarli z aparatem. I tak powoli zaczęło się coś dziać. Strona O ile na początku lat dziewięćdziesiątych ludzie zastanawiali się, co to właściwie jest ten Internet, o tyle w 2008 roku było już jasne – jeśli nie istniejesz w sieci, nie istniejesz w ogóle. I tu pojawił się problem, bo na krótko przed tą datą straciliśmy naszą stronę internetową. Wówczas dzięki pomocy Grzegorza Dużego udało się zmontować naprędce prozaiczną witrynę, która pozwalała na umieszczanie informacji o najważniejszych wydarzeniach z życia Ruchu. Po kilku miesiącach Rafał, syn Grażynki i Stacha Czepińskich, stworzył podstawy Fot. Zdzisław Wójcik witryny, która wiernie służy nam do dziś. Strona internetowa jest podstawowym narzędziem komunikacji, jakie dziś wykorzystujemy. Szybkość umieszczania i odnajdywania treści, jaką daje Internet pozostawia dziś wszystkie inne publikatory daleko w tyle. Charyzmat nr 5 Szybko zatem strona stała się miejscem naszej współpracy z innymi diakoniami, rejonami Ruchu, które zaczęły umieszczać dotyczące ich treści w naszym serwisie, dzięki czemu stał się on żywy. Warto tutaj powiedzieć o ludziach, którzy co dnia wykonują mrówczą i niezauważalną, ale potężną pracę przy tym, by strona mogła spełniać swoje zadania. Dawid Gaweł niemal od początku obsługuję stronę techniczną serwisu, Zbyszek Wawrzyński wstawia absolutną większość newsów, Adam Nowak zajmuje się galerią a Kamila Liebchen – nasza polonistka – przeprowadza korektę i aktualizuje wydarzenia. Radio Wielkim darem dla naszej Diakonii jest współpraca z Archidiecezjalnym Radiem FARA. W porozumieniu z odpowiedzialnymi za Radio prowadzimy dwie cykliczne audycje. Pierwsza, dzięki zaangażowaniu ks. Krzysztofa Żołyniaka oraz Agaty i Jarka Krukarów – pozwala nam zgłębić poszczególne tematy bieżącego roku formacyjnego w oparciu o materiały do miesięcznych spotkań animatorów. Druga – do której zapraszamy przedstawicieli różnych diakonii i rejonów, dzięki opiece s. Katarzyny, pozwala nam w każdy ostatni wtorek miesiąca pochylać się nad bieżącymi wydarzeniami z życia Ruchu. Trudno wymienić w tym miejscu wszystkie inne okazje, przy których siostra czy ksiądz z Radia FARA towarzyszą nam z dyktafonem w ręku. Wystarczy wspomnieć dni wspólnoty czy rozmaite rekolekcje. Dzięki owocnej współpracy z Radiem udaje nam się docierać do wielu ludzi dobrej woli, a dzieje się to, co tu dużo mówić – bez wielkiego udziału z naszej strony – całe radiowe oprzyrządowanie, montaż i przygotowanie audycji zapewnia nam zespół redakcyjny Radia, któremu w tym miejscu serdecznie dziękuję. „Charyzmat” Najmłodszym „dzieckiem” naszej Diakonii jest kwartalnik „Charyzmat”. Mieliśmy świadomość, że strona internetowa to za mało, że w Ruchu jest wiele osób, które z różnych względów nie korzystają z Internetu, a papier w ręku jest pod wieloma względami lepszy niż wyświetlacz monitora. Tak zrodził się pomysł reaktywacji dawnej „Koinonii” pod nowym tytułem i w nowej odsłonie. O tym, że pomysł był trafiony świadczy nie tylko zainteresowanie, jakim cieszy się nasz kwartalnik, ale i to, że niemal natychmiast Pan Bóg dał ludzi, dzięki którym to dzieło mogło powstać. I tak na czele redakcji stanęła Monika Jasina, od drugiego numeru skład i druk załatwia Tomek Wajda, ten sam, który ładnych parę lat temu tworzył poprzedniczkę „Charyzmatu”. Poszczególne działy wypełniają zdjęciami i tekstem inni członkowie Diakonii i całego Ruchu, co widzi gołym okiem każdy przeglądający i ten przydługi tekst. Jak ze wszystkim, tak i z „Charyzmatem” najtrudniej jednak było wystartować. I tutaj wielkim darem Bożej Opatrzności był dla nas ks. prał. Zbigniew Suchy, odpowiedzialny za przemyski dodatek do „Niedzieli”, który nie tylko motywował nas do działania, ale też pozwolił wystartować, pożyczając potrzebną pulę pieniędzy i do dzisiaj zapewnia kolportaż „Charyzmatu” do parafii. Jestem przekonany, że gdyby nie ks. Zbigniew, nie byłoby naszego kwartalnika. Diakonia dziś i jutro Dziś staramy się wychodzić naprzeciw oczekiwaniom oazowiczów i innych ludzi dobrej woli. Szukamy nisz, w których brak informacji o Ruchu jest odczuwalny. Można nas znaleźć na nk.pl i Facebooku, dzięki młodym ludziom – Kubie Zawadzkiemu i Radkowi Trzusło. Na pewno jeszcze wiele jest do zrobienia – choćby w dziedzinie wyjścia do mediów bardziej świeckich, celem dotarcia do jak największej grupy odbiorców spoza Ruchu. Ale doświadczenie pokazuje, że jeśli coś jest Bożą wolą, to pomimo trudności znajdą się ludzie i środki, żeby to Boże dzieło przeprowadzić. Zresztą – w ten właśnie sposób, od czasów ks. Blachnickiego – powstawało wszystko, co w naszym Ruchu piękne. Dziś, kiedy dobiega końca czas naszej (Ewy, Grzegorza i mojej) odpowiedzialności za Diecezjal- ną DKS pragnę, w imieniu całej Diakonii, gorąco podziękować ludziom, których w tym artykule wymieniłem, ale też naszym przedstawicielom w terenie, którzy niezmordowanie od tylu lat przesyłają relacje i zdjęcia z oazowych wydarzeń oraz wszystkim innym, którzy wnieśli jakikolwiek wkład w życie naszej Diakonii. Dziękuję też całej bezimiennej, ale jakże ważnej rzeszy tych, którzy korzystają z naszej posługi, sprawiając tym samym, że ma ona głęboki sens. Jednocześnie zapraszam wszystkich, którzy dobrnęli do końca tych słów, do współpracy. Niech nasza obecność w przestrzeni medialnej nadal będzie świadectwem tego, że Ruch żyje, działa i chce kształtować rzeczywistość w tym trudnym, ale też niezwykle twórczym czasie początku XXI wieku. ks. Krzysztof Mierzejewski 9 Charyzmat nr 5 Spotkania SPRZED LAT księdzu Franciszku Blachnickim powstały książki, opracowania, monografie. Jego myśl i dzieło to przedmiot nieustannych badań, a nawet temat prac naukowych; tomy dokumentów zgromadzono z racji procesu beatyfikacyjnego. Materiały prezentowane poniżej nie powstały jednak na użytek biografów, choć może kiedyś staną się przyczynkiem do opisu postaci Sługi Bożego. To wspomnienia osób, które ojca Franciszka spotkały osobiście i które te spotkania noszą w sercu do dziś. Oto trzy opowieści, które zebraliśmy dla Was i prezentujemy z zamiarem uczczenia w ten skromny sposób 25. rocznicy śmierci założyciela Ruchu Światło-Życie. Diecezjalna Diakonia Komunikowania Społecznego O Nigdy się nie bał Pierwszy raz widziałem ks. Franciszka Blachnickiego podczas moich studiów na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim w latach 1965–1968. Pamiętam Jego wysoką sylwetkę, gdy kroczył na wykłady. Nigdy z nim wtedy nie rozmawiałem. Pierwsze kontakty z księdzem Franciszkiem, bardziej bliskie, miały miejsce w czasie oazy rekolekcyjnej dla kapłanów w Krościenku w lecie 1969 r. i później, gdy w latach 1969-1971 ks. Blachnicki przyjeżdżał do diecezji przemyskiej, zwłaszcza do Przemyśla i do okolicznych parafii na tzw. dni wspólnoty kapłańskiej, które odbywały się co kilka miesięcy. W tych dniach zbierał grupę kapłanów, zwłaszcza proboszczów, i wspólnie omawialiśmy sprawy pastoralne, liturgiczne oraz związane z rekolekcjami oazowymi. W 1971 r. prowadziłem pierwszy raz oazę młodzieżową w Dukli, było to z inspiracji ks. Franciszka. Pamiętam, że przed rozpoczęciem oazy byłem w Krościenku po materiały, rozma- wiałem z ks. Blachnickim. Razem ze mną, jako animator polecony z Krościenka, był kleryk Jan Chrapek, michalita. Ten ówczesny kleryk to obecnie Generał Michalitów. Lata 70. były to trudne czasy dla Ruchu, zwłaszcza, jeśli chodzi o okoliczności zewnętrzne: różnego rodzaju zakazy prowadzenia oaz, kary, utrudnianie druku materiałów itp. W tych wszystkich sytuacjach ks. Franciszek był zawsze pełen optymizmu, nigdy się nie załamywał, zawsze patrzył w przyszłość. Pamiętam, jak kończono budowę Namiotu Światła. Był to chyba 1973 rok, Zielone Święta. W wigilię tych świąt ludzie z całej Polski zjeżdżali na Oazę Matkę, kończono ostatnie przygotowania, układano klocki na podłogę w Namiocie Światła, kończono kaplicę Chrystusa Sługi, a wszystko w sytuacji napięcia, bo władze zabroniły i nawet zaplombowały te budowy. Widziałem, jak ks. Franciszek stał przy robotnikach w Namiocie Światła i do końca brał udział w pracach. Kary, które otrzymywali gospodarze z Krościenka i okolicy były płacone solidarnie przez całą Polskę oazową. Otrzymywaliśmy np. karę wystawioną na jakiegoś gospodarza z okolic Nowego Targu. Karę tę dzieliliśmy na członków Ruchu w Przemyślu i każdy wpłacał na poczet kary 10 zł, aby w ten sposób naszą solidarnością zaprotestować wobec niesprawiedliwości tych kar. Podobnie było z paczkami z węglem. Na Boże Narodzenie 1977 r. zwrócił się ks. Blachnicki z prośbą o podzielenie się czarnym opłatkiem, tzn. węglem, który należało w paczkach wysłać do Krościenka, bo władze nie dały ks. Franciszkowi przydziału na węgiel dla Kopiej Górki. Wysyłaliśmy więc do Krościenka paczki z węglem o wadze od kilku do kilkunastu kilogramów Ks. Blachnicki nauczył mnie bardzo dużo: postawy nieugiętej, jeśli chodzi o obronę podstawowych wartości, pokazał mi piękno Kościoła, jako wspólnoty, zapalił mnie do pracy w Ruchu Światło-Życie. Ks. Franciszek Blachnicki jawi mi się, jako kapłan wielkiej wiary. W jego życiu odczytywać mogłem zawsze te słowa, które są zawołaniem Krucjaty Wyzwolenia Człowieka: „Nie lękajcie się!”. Nigdy się nie bał. ks. Stanisław Czenczek Szedł jak prorok Miałam ogromne szczęście poznać ks. Franciszka Blachnickiego dzięki wielokrotnemu uczestnictwu w rekolekcjach oazowych w Krościenku. Po raz pierwszy 10 Charyzmat nr 5 wał Ojciec Franciszek, odpowiadając na zaproszenie Ojca Świętego; pomagał nawet w załatwieniu wiz i abyśmy mogli otrzymać paszport, dostarczał nam zaproszenia od osób z państw zachodnich, sam jednak paszportu nie dostał. Wtedy, w sierpniu, mieliśmy okazję bezpośredniego spotkania z Janem Pawłem II, który poświecił nam wiele czasu, odprawił dla naszej oazy III stopnia mszę św. i zapalił z nami ognisko w ogrodach Castel Gandolfo. Ucieszył również każdego z nas krótką, indywidualną rozmową, a po ostatniej mszy św. na rozesłanie, udzielił każdemu osobiście błogosławieństwa i złożył ojcowski pocałunek na czole. Nikt wówczas nie przypuszczał, że nieco ponad trzydzieści lat później będziemy przeżywać beatyfikację papieża Polaka i oczekiwać wyniesienia na ołtarze Ojca Franciszka! Genowefa Tomas Był radosny i bezpośredni przyjechałam tam w 1975 r. i od razu przy pierwszym spotkaniu ks. Blachnicki wywarł na mnie miłe wrażenie; zatroszczył się o mnie, włączył do grupy Diakonii Wspólnot Lokalnych, którą sam prowadził. Ojciec był postacią wyróżniającą się: z wyglądu wysoki i dostojny, a emanujący z całej postaci autorytet i powaga szły w parze z łagodnością i dobrocią. Gdy w kościele ruszała procesja na rozpoczęcie eucharystii i było dużo kapłanów, na końcu koncelebrans, ks. Franciszek, szedł jak prorok, z pogodną twarzą. Ten lekki uśmiech nie znikał nawet podczas odprawiania mszy św. czy też w takcie kazania. Nazywano Go Ojcem, dlatego że założył, zrodził Ruch Światło-Życie, a później uczył zawierzenia Panu Bogu nawet największych problemów i prześladowań. Mówił, że na pewno z tych trosk i cierpień Pan Bóg wyprowadzi jakieś dobro, czego był sam przykładem, bo przeżywał wielkie prześladowanie, więzienie i straty materialne, które przyjmował na pewno z wielkim bólem, ale spokojnie, z wiarą i modlitwą. Powtarzał zawsze: Nie pytajmy czy wolno, pytajmy czy trzeba? Ks. Blachnicki tak potrafił zapalić do działania, do służby, że ja, już po przeżyciu pierwszych rekolekcji wakacyjnych, organizowałam grupy oazowe osób dorosłych w parafii i zachęcałam do uczestnictwa w rekolekcjach. Do dziś wspominam te najbardziej wyjątkowe, które w roku 1979 przeżywałam w Rzymie. Wyjazd zorganizo- Nasza Oaza miała swą siedzibę w Krościenku, przy ulicy Jagiellońskiej 100 i swego moderatora z łapanki, ks. Stanisława Bajdę, porwanego przez ks. Blachnickiego z wczasów w Szczawnicy. Wspierali go siostra Jadwiga Skudro oraz Gienia i Stasiu Tomasowie z Przemyśla. Eucharystia była sprawowana w kaplicy Dobrego Pasterza dla kilku oaz jednocześnie. Piękno i majestat tej Eucharystii do dziś budzą w nas zachwyt i wzruszenie. Najpierw przygotowanie, trwające 45 minut, głównie śpiewu, ale też gestów, procesji, elementów dla nas nowych, bo my jesteśmy „przedpoborowi”. Głównym celebransem był ks. Blachnicki, zawsze w otoczeniu kilku lub kilkunastu kapłanów. Doskonale wyszkolona, liczna służba liturgiczna w albach (dla nas wszystko nowe!) w pełnej harmonii współpracowała ze sobą; każdy znał swoje miejsce i zadanie. Wszystkie homilie głosił ks. Blachnicki. Były rzeczowe, konkretne, bez przykładów i bez polityki, oparte na Słowie Bożym, potrząsające człowiekiem, wzywające do nawrócenia, wyzwalające z lęku. W czasie spotkań Oazy Wielkiej ks. Franciszek był bardzo radosny, bezpośredni, obecny wśród ludzi. Zapamiętałam Jego nawoływania, chyba przed liturgią światła, „Ania, do śpiewania!”. Ks. Franciszek przyszedł na Jagiellońską przed rozesłaniem. Rozmawiał z nami, wysłuchał piosenkowego sprawozdania z naszej oazy, zachęcał nas do wstępowania, a właściwie do zakładania kręgów Domowego Kościoła. Wszystkim małżeństwom, które pragnęły w swoich środowiskach zakładać kręgi, wręczał Biblię i świecę. Poproszony o dedykację wpisał nam: „Niechaj to Słowo Boże stanie się Słowem Życia. 29.07.81”. Maria i Stanisław Lelkowie 11 Charyzmat nr 5 Świadectwa młodzieży Bóg ma dla mnie wspaniały plan (10 kroków, Maćkowice) Fundamentalnym wydarzeniem było dla mnie uczestnictwo w 1° Oazy Nowego Życia, kiedy to przyjechałem na rekolekcje zmęczony walką z nałogami. W sposób szczególny Bóg przemówił do mnie w słowach z listu do Koryntian 6,12 Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę. Uświadomiłem sobie „Marcin! Tak nie może być! Ty musisz nadal walczyć i nie poddawać się. Po tym jak Fot. www.oaza.przemyska.pl Zasypiać i budzić się bez lęku (Oaza Ewangelizacji, Rzepedź) Do Rzepedzi przyjechałam z bardzo radosnym nastawieniem. Chciałam przeżyć te rekolekcje tak jak trzeba. Mimo początkowych trudności wszystko zapowiadało się wspaniale. Jednak już pierwsza homilia ks. Janusza dała mi do zrozumienia, że tak naprawdę nie wiem, co tutaj robię i że przyjazd tutaj był zwyczajnie bezcelowy. Potem przy modlitwie zastanawiałam się nad tym długo. Zadawałam Jezusowi pytania, Dlaczego tu jestem, co powinnam zrobić? Odpowiedział mi słowami Twoje serce jest niespokojne. I chodziłam tak, na zewnątrz uśmiechnięta i wesoła, a w środku przybita. Momentami nawet zbierało mi się na płacz. Wieczorem była adoracja Najświętszego Sakramentu. 60 minut ciszy, sam na sam. Wtedy przypomniały mi się słowa tak brzmiące Stworzyłeś mnie, Boże, dla siebie i niespokojne jest serce moje, dopóki nie spocznie w Tobie i ogarnęła mnie wtedy niesamowita radość, chciałam dać porwać się Bożej Miłości, zarazić tym innych. Każdego kolejnego dnia Bóg dawał mi więcej „bodźców” do działania i dawał mi poznać siebie w rzeczach najprostszych. Jednym z najpiękniejszych momentów był dzień, w którym paliliśmy swoje bożki. Mogłam wreszcie z czystym sercem powiedzieć że tego już nie ma, że nie chcę wracać do przeszłości. Równie uderzającym momentem było przyjęcie Chrystusa jako Pana i Zbawiciela. Wróciłam pamięcią do wcześniejszych dni i wspomniałam znowu o sercu, które tym razem było pełne Chrystusowego Pokoju. Po powrocie do domu, pragnę aby ten Pokój utrzymywał się jak najdłużej, wspaniałym uczuciem jest zasypiać i budzić się bez lęku, o to co jest i o to co będzie. Zuzanna 12 Charyzmat nr 5 wróciłem do domu Bóg zaczął zmieniać moje życie, zaczął mnie stopniowo wyzwalać. Oczywiście nie było tak, że już więcej nie upadłem, ale po każdym upadku widziałem, że Bóg jeszcze bardziej mnie kocha. Postawił On także wielu ludzi na mojej drodze, przez których otrzymałem jakby dodatkową siłę. Tak oto w moim życiu zacząłem mieć coraz więcej sukcesów w walce z grzechem. I teraz pojechałem na X kroków do Maćkowic. W tych treściach i w swoim słowie Bóg dotknął mnie kolejny raz z tak wielką siłą. Uświadomił mi, że przede mną jeszcze długa droga, bo jeszcze wiele rzeczy w moim życiu jest przed Nim. Nie wiem czy to jest naprawdę teologicznie, ale wiem i wierzę w to, że Bóg ma dla mnie wspaniały plan, bo z Nim rozmawiałem na ten temat. Oczywiście jak zwykle wyszło na to, że to On ma racje, ale się nie smucę tym. Marcin Bóg o mnie walczył (KODA, Rzepedź) Czułam wielki opór, bałam się jechać, zły chciał mnie wystraszyć. A Bóg już pierwszego dnia w Namiocie Spotkania powiedział: Nie bój się, wierz tylko. Bardzo mi to pomogło, Bóg o mnie walczył. Jednak zły się nie poddawał. Na konferencjach, słowa skierowane były jakby konkretnie do mnie. Niektóre zadawały ból. Myślałam wtedy Co ja tu robię, przecież się nie nadaję. Wtedy Bóg przypomniał mi Moc w słabości się doskonali. Tylko żebym pozwoliła sobie pomóc, On uleczy te rany. Dziwne dla mnie było to, że te fragmenty pojawiały mi się w myślach ot tak. Kolejnym Bożym działaniem był dzień, gdy ponownie przyjęłam Jezusa, jako Jedynego Pana i Zbawiciela. Do tej pory chyba nie zdawałam sobie z tego sprawy jak wielka jest to łaska. Bóg chce pokazać mi prawdziwą drogę, chce być obecny w moim życiu. Jednak nie zmusza mnie, On czeka. Już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Z Jego mocą chcę głosić Słowo Boże i Nim się kierować. Renata Zapełnił moją pustkę swoją Osobą... (10 kroków, Przemyśl) Gdy zbliżał się czas wyjazdu na rekolekcje, nie miałam najmniejszej ochoty, by na nie jechać, było mi to w zasadzie obojętne, wydawało mi się, że nie mam czasu myśleć o czymś tak błahym, ale nasz Drogi Ojciec pokazał mi jak bardzo się mylę. Powoli przygotowywał mnie na zmierzenie się z moimi słabościami, lękiem, strachem i zamętem, który mieszkał w mojej głowie już od dobrych kilku lat. W dniu piątym, podczas celebracji Słowa Bożego, to co niszczyło mnie od środka przez ostatnie lata, odpłynęło razem ze łzami, wystarczyła chwila, by On to wszystko zabrał i zapełnił tę pustkę swoją Osobą. Dzięki Jego miłości już wiem, że mimo tego, iż rany nie zawsze się goją, On będzie chciał mimo wszystko je uleczyć. Marlena 13 Charyzmat nr 5 nieoceniona pomoc pary Domowego Kościoła, odpowiedzialnej w naszej diecezji za diakonię muzyczną – Iwony i Tadeusza Śliwków. Dobro zaczęło zataczać coraz szerszy krąg. Pojawili się ludzie gotowi do pomocy, zdeterminowani, by poświęcić swój czas i talent w tym jednym celu – żeby się udało. No i się udało. Każdy, kto tak jak ja mógł uczestniczyć w tym niezwykłym wydarzeniu, może to zaświadczyć. Chciałbym podzielić się dzisiaj historią pewnego zwy- Kościół wypełniony po brzegi. Wykonanie zarazem prokłego – niezwykłego chłopca. Napisał do mnie kilka mie- fesjonalne i płynące prosto z serca. Sam przestałem ociesięcy temu na GG. Miał wówczas 15 lat, wielkie marzenia rać łzy gdzieś przy drugim utworze. Potem rozglądnąłem i poważną diagnozę – ziarnica złośliwa. Od paru lat Grześ się nieśmiało wokół siebie i zobaczyłem, że wielu ludzi uczestniczył w oazach, grał w piłkę nożną w miejsco- miało podobny problem. I jak tu się dziwić Grzesiowi, że wym klubie, próbował swoich sił wokalnych nagrywając z trudem wypowiedział jedno zdanie podziękowania? We ze znajomymi kolejne utwory. Objawy ziarnicy są dość wprowadzeniu do koncertu usłyszeliśmy słowa: „Oaza to niepozorne – zbliżone do zwykłego przeziębienia. Jednak nie tylko wspólne wyjazdy, rekolekcje. To wspólnota”. w przeciwieństwie do infekcji – ziarnica nie ustępuje sa- Warto było tam być, żeby móc tak namacalnie doświadmoistnie. Zaraz po zdiagnozowaniu powiększenia węzłów czyć mocy tej wspólnoty, jej konkretnego działania: mocy chłonnych chłopiec znalazł się w krakowskiej klinice, modlitwy, spotkania i czynu. W jednej chwili stworzyligdzie do dziś trwa leczenie. Ostatni cykl chemii ma się śmy swoistą wspólnotę. Zobaczyliśmy wszyscy – młodzi planowo zakończyć 15 czerwca. I tu się zaczyna jedno z wykonawcy, przyjaciele i znajomi Grzesia, a także tzw. marzeń Grzesia – uczestniczyć w Oazie Nowego Życia I przypadkowi słuchacze – jak wielkie pokłady dobra w nas stopnia, którą będę prowadził w pierwszym turnusie. Na- drzemią i jak wielki jest człowiek, gdy jest w nim Boża tychmiast uruchomiła się potężna machina oazowej mo- miłość, gdy jest w nim wiara silniejsza od choroby. Bo, dlitwy. Modlą się nieustannie całe rzesze ludzi – rodziny jak mówi jedna z piosenek i sam tytuł koncertu: „WiaDomowego Kościoła, kapłani, dzieci, młodzież. Ludzie ra czyni cuda”. Jeden cud uczyniła wczoraj. Bo samo to znani i nieznani z imienia, ale znani z serca. Po raz kolejny wydarzenie, było wspaniałym cudem, o którym trudno doświadczyłem, jak wielką siłę ma nasz Ruch, jak bardzo mówić czy pisać bez efektu mokrych oczu. Na koniec sprawdza się w podobnych, dramatycznych sytuacjach. koncertu ks. Marek Zajdel powiedział: „To jest Kościół! On też tego doświadcza. Wspomina mi o tym, choć nie Grzesiu, otrzymałeś od Boga wspaniały dar. Wspaniały, zawsze jest mu łatwo o tym mówić. Bo w takiej chorobie choć trudny. Dar cierpienia, choroby, doświadczenia”. Dzień po koncercie Grześ z rodzicami pojechał do Krajest mnóstwo ciężkich dni. Zwłaszcza, gdy się ma te swoje kowa, na kolejną chemię. Walka trwa. „Walka o strzępek naście lat. marzeń” – jak napisał w swoim opisie na GG. Ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w jakiejś mierze tę walkę już wygraliśmy. Bo rzeczywiście Pan uczynił cud. Cud przebudzenia dobra w tylu ludziach. Cud wiary w to, że wśród codziennej szarzyzny, podłości, bylejakości człowiek może wykrzesać w sobie tak wiele pozytywnych wartości, może wznieść się na wyżyny swojego człowieczeństwa. Po tym wszystkim z serca wyrywa się dziękczynienie Panu Bogu: za Grzesia i za to, że dzięki niemu przywrócił nam wiarę w człowieka. Co więcej? Zapraszamy do naszej walki. Do walki o Grzesia, o jego zdrowie i o to, żeby mógł spełnić swoje marzenia, żeby mógł pojechać na upragnioną Oazę. Niech zakończeniem będą słowa jednej z pieśni Fot. Laura Niemczyk – modlitwy, nieco dopasowane: Schowaj go pod skrzydła swe, 24 marca w Rymanowie Zdroju, w parafii przy której Ukryj go w silnej dłoni swej. działa oazowa wspólnota Grzesia, miało miejsce niezwyKiedy fale mórz chcą porwać go, kłe wydarzenie. Jego przyjaciele ze wspólnoty zorganizoZ Tobą wzniesie się, podniesiesz go, wali dla niego koncert. Pomysł wyszedł spontanicznie. Na Panie, Królem Tyś spienionych wód. początku chyba sami nie wierzyli, że może się udać. PoOn ufa Ci, Ty jesteś Bóg! tem były telefony, SMSy do znajomych. Następnie życz- Trudny dar liwe przyjęcie przez Księdza Proboszcza Marka Zajdla, 14 ks. Krzysztof Mierzejewski Charyzmat nr 5 ZAPROSZENIE Przez realizację Planu ACR 2 przygotowujemy się na świętowanie Jubileuszu 2000-lecia Odkupienia, doprowadzając jak największą liczbę osób do żywej osobowej wiary Chrystusa i do diakonijnego zaangażowania w Kościele według rozeznanych charyzmatów. Pierwszym etapem realizacji tego planu musi być ewangelizacyjne przebudzenie członków Ruchu Światło-Życie. Pomocą w tym powinny stać się Oazy Rekolekcyjne Animatorów Ewangelizacji (ORAE), w których weźmie udział jak największa liczba członków naszego Ruchu. ks. Adam Wodarczyk Moderator Generalny Ruchu Światło-Życie Fot. www.dr-rzepedz.pl Diecezjalna Diakonia Ewangelizacji wraz z moderatorem, ks. Januszem Krygowskim, zaprasza do Domu Rekolekcyjnego w Rzepedzi, gdzie będzie miała miejsce Oaza Rekolekcyjna Animatorów Ewangelizacji (27 kwietnia – 2 maja 2012 r.) W ORAE mogą wziąć udział członkowie Ruchu, którzy przeżyli Oazę Nowego Życia I stopnia lub Oazę Rodzin I stopnia. Celem rekolekcji jest rozbudzenie zapału ewangelizacyjnego, a udział w nich będzie odpowiedzią na wołanie Kościoła, który w ostatnim czasie w sposób szczególny wzywa do Nowej Ewangelizacji. Zapisy w Biurze Centrum Ruchu – Collegium Marianum. Przewidywany koszt rekolekcji 120 zł – młodzież; 150 zł – dorośli. FOTOGALERIA Fot. www.oaza.przemyska.pl Centralne uroczystości w Krościenku n. Dunajcem 26.02.2012 ORAR 2 stopnia Jarosław 27-31.01.2012 Rekolekcje ewangelizacyjne w Pielni 6-8.01.2012 Rekolekcje Słowo Boże słowem życia. Iwonicz-Zdrój 3-5.02.2012 Zapraszamy na stronę internetową: www.oaza.przemyska.pl
Podobne dokumenty
charyzmat 8 - Oaza Przemyska
rekolekcjach? Wszyscy rozumieją, jaką walkę trzeba stoczyć z samym sobą, aby odmienić swoje życie. Najważniejsze, że jest miejsce i są ludzie, którzy pozwalają uwierzyć, że nie walczy się samotnie....
Bardziej szczegółowocharyzmat 15 - Oaza Przemyska
Sercu Jezusa, aby z naszego wnętrza wytrysnęło źródło wody żywej. Był to niewątpliwie czas szczególny, który daliśmy Jezusowi, by mógł napełniać nas sobą. Każde rekolekcje to okazja, aby Chrystus m...
Bardziej szczegółowo