Jak prokuratura niszczy przeciwników
Transkrypt
Jak prokuratura niszczy przeciwników
Jak prokuratura niszczy przeciwników politycznych i działaczy społecznych. Wystarczy zmienić art. 67 kw niedziela, 28 października 2012 14:49 Janusz Sanocki jest dziennikarzem, społecznikiem, działaczem stowarzyszeń zwalczających bezprawie w wymiarze sprawiedliwości. Był burmistrzem Nysy w latach 1998-2001, obecnie jest radnym powiatowym. Kierowane przez niego „Nowiny Nyskie” wielokrotnie bardzo krytycznie pisały o działaniach nyskiej i opolskiej prokuratury, policji, sądach. W odwecie na redakcję „Nowin” i na samego Sanockiego spadały liczne szykany. Prokuratura zarządzała bezpodstawne przeszukania w siedzibie redakcji, dziennikarzom stawiano – jak się potem okazywało – całkowicie bezpodstawne zarzuty, głównie polując na Sanockiego. W 2008 r. głośna była sprawa 94 letniego starca Stanisława Dubrawskiego, wyrzucanego bezprawnie przez nyską policję z domu. W jego obronie stanęli dziennikarze „Nowin” w odwecie prokuratura nyska postawiła im zarzuty pobicia i znieważenia policjantów. Dopiero po dramatycznej, dwutygodniowej głodówce Janusza Sanockiego i nagłośnienia spawy w mediach ogólnopolskich sprawę przeniesiono do Legnicy, gdzie wszystkie zarzuty okazały się bezzasadne. Janusz Sanocki jest prezesem opolskiego Stowarzyszenia „Obywatele Przeciw Bezprawiu” (sądów i prokuratury), jest autorem raportu „Czarna księga opolskiego wymiaru sprawiedliwości” opublikowanego w 2009 r. Jak rozwalić referendum? Sprawa, o której Czytelnik będzie mógł przeczytać, zaczęła się w roku 2010. Władze miejskie Nysy zamierzały wówczas sprzedać centralną część rynku co wywołało protest wielu obywateli. Zawiązano komitet referendalny, w skład którego wszedł Janusz Sanocki, a „Nowiny Nyskie” wspierały akcję. Komitet Referendalny zebrał 6 tys. podpisów i rozpoczął przygotowania do 1/5 Jak prokuratura niszczy przeciwników politycznych i działaczy społecznych. Wystarczy zmienić art. 67 kw niedziela, 28 października 2012 14:49 referendum. Wówczas do akcji przystąpiła bojówka zorganizowana przez byłego pułkownika Ludowego Wojska Polskiego, działacza SLD, którego żona pracowała w Urzędzie Miejskim jako radczyni prawna. Bojówka, która sama się nazwała „Obywatelski komitet przeciwko referendum” rozpoczęła bezpardonowe atakowanie działających legalnie, zgodnie z ustawą organizatorów referendum. Trzeba tu zaznaczyć, że legalny Komitet Referendalny musiał zarejestrować się w Państwowej Komisji Wyborczej, ujawnić swój skład, a po referendum musiał drobiazgowo rozliczyć się z zebranych i wydanych pieniędzy. Bojówka działająca pod nazwą „komitet przeciw referendum” niczego takiego nie musiała robić. Do końca nikt nie znał jej składu, ujawniony był z nazwiska tylko jej organizator płk Mazguła, człowiek mający na swoim koncie zastrzelenie na polowaniu kolegi. Bojówkarze „antyreferendalni” , nie musieli rozliczyć się z pieniędzy, ani wskazać źródła ich pochodzenia. Ponadto ustawa wyraźnie mówi czemu służy akcja referendalna, w której należy społeczeństwu wyjaśniać problemy nad którymi ma głosować. Tymczasem bojówka antyreferendalna nic nie wyjaśniała, tylko brutalnie atakowała organizatorów referendum i namawiała społeczeństwo do bojkotu głosowania. Organizatorzy – legalnie działający jako Komitet Referendalny – zwracali się ze skargami do PKW ale bezskutecznie. Jednocześnie do akcji przeciwko referendum aktywnie włączyła się nyska prokuratura i sąd w Opolu. Sąd w skandalicznym, nie liczącym się z żadnymi faktami postanowieniu, wydanym w trybie wyborczym, zakazał publikowania ulotek krytykujących władze miejskie. Sprawa wywołała interwencję Fundacji Helsińskiej, a wyroki sądowe zostały przez Komitet Referendalny zaskarżone do Trybunału w Strasburgu, gdzie czekają na rozstrzygnięcie. W tym samym czasie nyska prokuratura, po złośliwym doniesieniu władz miejskich, poleciła policji przesłuchać 2000 osób, które podpisały listy poparcia dla referendum pod rzekomym zarzutem sfałszowania podpisu. Do czasu przeprowadzenia referendum policja przesłuchała 800 osób. Działanie pozbawione podstaw zmierzało wyraźnie do zastraszenia ludzi. Wzywano wszystkie małżeństwa, osoby najczęściej w podeszłym wieku, przesłuchiwano na komendzie 2/5 Jak prokuratura niszczy przeciwników politycznych i działaczy społecznych. Wystarczy zmienić art. 67 kw niedziela, 28 października 2012 14:49 policji sugerując, że mąż podpisał za żonę, albo odwrotnie i strasząc konsekwencjami. Przesłuchanie 800 osób kosztowało wiele tysięcy złotych i oczywiście nie przyniosło żadnych efektów prawnych, a jedynie doprowadziło do zastraszenia ludzi i zniechęcenia do udziału w życiu publicznym. Nikt z prokuratury nie poniósł żadnych tego konsekwencji. Polowania ciąg dalszy. Prokuratura nagina prawo. Dwa dni przed referendum w nyskim rynku odbywał się legalny wiec Komitetu Referendalnego. Podczas wiecu grupa chłopaków zamalowała sprajami plakaty bojówki antyreferendlanej naklejone w rynku i atakujące referendum. Była to spontaniczna akcja grupy młodzieży, organizatorzy byli nią zaskoczeni, ale ponieważ uważali, że działania bojówki antyreferendalnej są sprzeczne z prawem, nie protestowali. Za to nagle pojawili się nieumundurowani funkcjonariusze policji i bez porozumienia z organizatorami manifestacji zaczęli szarpać chłopaków malujących plakaty. Organizatorzy referendum i wiecu, zaskoczeni i oburzeni nie uzgodnioną z nimi akcją policji, doprowadzili do uwolnienia chłopców, jednocześnie zadeklarowali publicznie, że ewentualne szkody jakie wynikły z zamalowania plakatów pokryją. Zniszczenie plakatów jest wykroczeniem opisanym w art. 67 kodeksu wykroczeń i zagrożone jest grzywną. Jest to lex specjalis albowiem plakat jest specyficzną rzeczą, którego wartość trudno ocenić. Jego żywotność jest ściśle określona. Tymczasem prokuratura przyjęła zawiadomienie szefa antyreferendalnej bojówki płk. Mazguły donoszącego o „zniszczeniu bilbordu” i za podstawę wyceny zniszczonego mienia przyjęła przedstawiony przez niego rachunek na kwotę 800 zł. Po zatrzymaniu i przesłuchiwaniu chłopców, którzy zamalowali plakaty, prokuratura postawiła im zarzut „zniszczenia mienia” z art. 288 kodeksu karnego. Taki sam zarzut postawiła Januszowi Sanockiemu, którzy miał rzekomo pełnić w całej akcji „sprawstwo kierownicze” i wręczać chłopcom spraje. Sanocki temu stanowczo zaprzecza. Taka kwalifikacja prawna dokonana przez prokuraturę, jest całkowicie sprzeczna z istniejącym zapisem art. 67 kodeksu wykroczeń, ale jest bardziej dolegliwa dla Janusza Sanockiego. W przypadku ewentualnego skazania go, traci on mandat radnego i zostaje na długo wyłączony z działalności publicznej. Poza tym zawsze można pokazać go jako 3/5 Jak prokuratura niszczy przeciwników politycznych i działaczy społecznych. Wystarczy zmienić art. 67 kw niedziela, 28 października 2012 14:49 kryminalistę skazanego za przestępstwo pospolite. Sanocki zaprzecza jakoby wręczał chłopcom spraje, nie ma też tego żadnych śladów na monitoringu – całe zajście zostało zarejestrowane przez zainstalowane w rynku kamery. Ponadto zwraca uwagę, że zamalowanie plakatów stanowi zwykłe wykroczenie, a bilbord – to także – zgodnie z definicją plakat tylko dużego formatu. Nie ma zatem podstaw do oskarżania nikogo o przestępstwo z art. 288 kk. Jednak prokuratura skierowała akt oskarżenia do sądu w Nysie i obecnie toczy się sprawa o sygnaturze II K 2306/10. Sprawa co prawda nie może się rozpocząć, bo zniknęło gdzieś dwóch chłopców, którzy są w niej oskarżeni, ale sytuacji Janusza Sanockiego to nie poprawia w żaden sposób. Ciągle występuje on w roli oskarżonego w procesie wytoczonym na podstawie naciągniętych przepisów, czyli z naruszeniem prawa materialnego przez prokuraturę i nie może się oczyścić z zarzutów. Sąd w Nysie odracza ciągle sprawę chociaż już wstępna analiza powinna prowadzić do zwrócenia aktu oskarżenia prokuraturze ze wskazaniem właściwej podstawy prawnej. Wyraźnym celem jest tu dla funkcjonariuszy „wymiaru sprawiedliwości” wywarcie zemsty na działaczu społecznym ośmielającym się publicznie krytykować prokuraturę i sądy. Janusz Sanocki, który nie ma zaufania ani do sędziów, ani do prokuratury skierował w ostatnich dniach pismo do Rzecznika Praw Obywatelskich prosząc o objęcie nadzorem wytoczonego mu procesu. Przypomina w nim swoją historię walki z prokuraturą, która zaczęła kiedy wskazał (w 1997 r.) na sprzedaż bez przetargu 1,5 ha w centrum Nysy przez burmistrza z SLD za cenę 430 tys. zł. Prokuratura nie widziała w tym szkody gminy, ani zaniżenia ceny. W rok po tym nowy właściciel sprzedał tę samą działkę za 6,75 mln, a kiedy Sanocki został burmistrzem Nysy wykrył, że w urzędzie przy sprzedaży nieruchomości fałszowano dokumenty, prokuratura postawiła wówczas zarzuty… pracownicom wydziału geodezji ochraniając byłego burmistrza, wojewódzkiego notabla SLD, którego podpis figurował na sfałszowanych dokumentach. Sanocki, który ujawnił wiele podobnych działań, wprost mówi o upolitycznieniu i korupcji w 4/5 Jak prokuratura niszczy przeciwników politycznych i działaczy społecznych. Wystarczy zmienić art. 67 kw niedziela, 28 października 2012 14:49 nyskiej i opolskiej prokuraturze, stał się od tego czasu dla jej funkcjonariuszy wrogiem publicznym nr 1. Wytoczony mu proces trudno zinterpretować inaczej jak próbę zemsty politycznej ze strony instytucji, która z polityką nie powinna mieć nic wspólnego. Prezes Stwarzyszenia Przeciw Bezprawiu w Bielsku-Białej - Jerzy Jachnik 5/5