czy kościół ma za dużo świętych?

Transkrypt

czy kościół ma za dużo świętych?
KONIEC ŚWIATA, DZIEŃ OSTATNI - PIERWSZYM DNIEM NOWEJ ZIEMI I NOWEGO NIEBA
O. Kornelian Dende
18 listopada 1990 r.
Witam Was zacni Rodacy i miłe Rodaczki słowami: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Do filozofa chińskiego Mencjusza (Mengo) przybiegł młody człowiek z prośbą o trzyminutową lekcję filozofii,
w której zawarta byłby istota wiedzy o życiu.
Była jesień. Z drzew opadały liście. Mencjusz zaprowadził go do ogrodu i wskazując na odrywający się właśnie
od gałązki liść rzekł: „Patrz i myśl”, aż po chwili: „Co wiedziałeś?”. Odpowiedział młodzieniec: „Straszną rzecz,
mistrzu, przemijanie i nieodwracalność otaczającej nas rzeczywistości. Liść ten na gałąź nie wróci, a ja jestem starszy
o czas jego lotu z gałęzi do naszych stóp”. Mencjusz na to: „Trzy minuty minęły – lekcja skończona”. Młody
człowiek odkrył niespodziewanie fakt przemijanie. Ta mądrość, od której wiele w życiu zależy, potrzebna jest nie
tylko młodym. Ludziom wierzącym jest zaś ta mądrość nieodzowna. Zajmiemy się dzisiaj faktem przemijania świata,
innymi słowy: końcem świata. Już jednak na początku naszej pogadanki pragnę Was zapewnić, że nie możemy pójść
drogą myślenia wielu odłamów religijnych i sekt, które myślą o tym zdarzeniu w kategoriach wyłącznie
katastroficznych. Światłem dla naszego rozważania jest Ewangelia. Tytuł pogadanki brzmi: „Koniec świata, dzień
ostatni - pierwszym dniem nowej ziemi i nowego nieba”.
Koniec świata a nauka i literatura
Był czas – jeszcze niedawno, kiedy wyśmiewano ewangeliczną prawdę o końcu świata. Dzisiaj nikt poważnie
myślący nie ma ochoty tej prawdy kwestionować. Ewangeliczna wizja końca świata znalazła już niemal
eksperymentalne potwierdzenie w Nagasaki i Hiroszimie. Święty Paweł w jednym ze swych listów (1 Kor 15, 52)
pisze, że ostateczna „przemiana” świata dokona się „en atomo” (greckie – w atomie) to znaczy w jednym atomie, w
jednym momencie, w mgnieniu oka. Dzisiaj gdy poznaliśmy potęgę eksplozji atomowej, słowa świętego Pawła – w
atomie – nabierają szczególnej grozy. […] Pisarz R. Bruchberger, w książce „Dzieje Jezusa Chrystusa” (strona 248),
snuje takie refleksje: „Koniec świata… zagraża nam bezpośrednio. Rozejrzyjmy się tylko, a przekonamy się, że
składy są pełne towaru. Widmo końca świata wędruje w głębi mórz w okrętach podwodnych, unosi się w atmosferze,
w rakietach, które niosą…, Co niosą? Właśnie koniec świata w konserwowych blaszankach, niczym sardynki czy
kompoty. Teraz jesteśmy pewni, że koniec świata nas nie ominie”.
Wykluczając nawet wszelkie złowrogie intencje ze strony człowieka, aby zdegenerować życie na ziemi,
wystarczy wystrzelić jednocześnie z kilku punktów 125 rakiet Saturn 5, powodując w ten sposób groźną reakcję
wodoru z otaczającą nasz glob warstwą ozonu. Już dziś odczuwamy poważne problemy z powodu naruszenia jeszcze nie wielkiego – warstwy ozonu. Niebezpieczne zaburzenia w atmosferze wywołują również wzrastające
kursy samolotów odrzutowych, jak i wreszcie setki tysięcy ton dwutlenku węgla, jakie codziennie wypuszczają
kominy fabryk i dysze silników spalinowych. Niektórzy uczeni mówią o możliwości spowodowania końca świata
przez wyniszczenie „naturalnego środowiska człowieka”. Jednym słowem koniec świata oddany został poniekąd w
ręce ludzi – i właśnie ludzie sami przyśpieszają go jak tylko mogą…
Chrystus o końcu świata
Mówi Chrystus „Nie przeminie to pokolenie, aż się wszystko stanie” (Mk 13, 30). Słowa te wskazują na
zburzenie Jerozolimy przez wojska wodza rzymskiego Tytusa w roku 70. Zburzenie miasta miało być obrazem
ostatecznego zniszczenia świata, o którym mówi Pan Jezus, powołując się na proroctwo Izajasza: „Słońce się zaćmi i
księżyc nie da swego blasku; gwiazdy zaczną spadać z nieba i moce niebios zostaną wstrząśnięte” (Iż 13, 10; 34, 4).
W tej zapowiedzi zawiera się przestroga, abyśmy nie pokładali przesadnej nadziei w przemijających wartościach
materialnych. Równocześnie ze zniszczeniem świata materialnego nastąpi przyjście „Syna Człowieczego (…) w
obłokach z wielką mocą i chwałą” (Mk 13, 26). Przyjdzie On, aby dokonać ostatecznego sądu nad żywymi i
umarłymi. W Księdze Daniela, mówiącej o tym czasie (Dn 12, 1-3), „wielu się obudzi z tych, którzy śpią w krainie
prochu”.
Może to zabrzmieć paradoksalnie, ale zmartwychwstanie ciał, będące prawdą religijną, staje się poniekąd prawdą
naukową. Wiadomo, że na zasadzie tak zwanego prawa entropii niszczejące ciała materialne zamieniają się w energię
– ta zaś może na odwrót ukształtować się w ciało. Na przykład astronomowie stwierdzają pojawienie się nowych ciał
niebieskich ukształtowanych właśnie z energii, której obfitość – po rozpadnięciu się innych ciał – znajduje się w
przestworzach kosmicznych.
Sąd ostateczny
O sądzie ostatecznym mówi nam Chrystus: „…pośle On aniołów i zbiorą swoich wybranych z czterech stron
świata” (Mk 13, 27). W innych miejscach Ewangelii mówi też Pan Jezus całkiem wyraźnie o tym sądzie. My dzisiaj
jesteśmy dość otrzaskani z sądami i z sądownictwem. Raz za razem czytamy w gazetach i dowiadujemy się prawie
codziennie z telewizji o nowych procesach sądowych. Gdzieś tam trzech młodych chłopaków zabija taksówkarza,
zabiera samochód i ucieka. W mieście X młoda dziewczyna kradnie w sklepie, używając przy tym broni, dużą sumę
pieniędzy i ucieka. Czytamy, oglądamy i dziwimy się. Jak to więc te niedorostki wierzą, że przestępstwo dzisiaj się
nie wyda, że przestępca może się skutecznie ukryć? Nie wiem, czy wierzą, ale o tym nie myślą. Myślą tylko o tym,
aby zdobyć pieniądze, samochód, aby się zabawić. Dalej myśl nie sięga. Niedorostki są lekkomyślne czy nawet
bezmyślne. Lecz toczą się procesy o wielkie afery handlowe. Na ławie oskarżonych zasiadają dyrektorzy i
inspektorzy, nierzadko politycy. Oni nie wiedzieli, że ich sprawki nie ujdą bezkarnie?! Na pewno wiedzieli, ale o tym
nie myśleli. Myśleli tylko o tym, co na pierwszym planie; myśleli że pieniążki to bardzo dobra rzecz. A gdy ich
pytają w sądzie: „czy oskarżony wiedział, że to jest karalne?”, nawet nie próbują się tłumaczyć, że nie wiedzieli, ale
mówią: „Nie myślałem, nie wziąłem pod uwagę, nie zastanowiłem się”. Jak to? Dojrzały, dorosły, doświadczony
człowiek nie pomyślał, nie wziął pod uwagę? Nie zastanowił się? I my się temu dziwimy. Codziennie w modlitwie
wyznajemy: „Stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych” (Credo). A jednak robimy swoje, jakby nie było żadnego
sądu, żadnej odpowiedzialności, żadnej kary. Wiemy, że tego robić nie wolno?, że to jest karalne? Wiemy.
Wierzymy, że kiedyś staniemy przed sądem? Wierzymy. Ale o tym nie myślimy. Dziwna rzecz, ale zasadą wielu
dzisiejszych ludzi stało się hasło: Żyjemy dziś – nie wiadomo, czy dziś potrwa jeszcze dwa tygodnie. Ludzie żyją
chwilą, nie myślą o tym, co będzie jutro, a co dopiero o tym, co będzie przy końcu świata. Ten sąd gdzieś bardzo
daleko, a rzecz zakazana – tylko ręką sięgnąć: człowiek urzeczony błyskotką nie dostrzega tego, co czeka go na
dalszym planie.
Czy naprawdę na dalszym?
Ten sąd już się odbywa. Ten sąd dokonuje się przy każdym naszym rachunku sumienia… przy każdym akcie
Sakramentu Pokuty, gdzie stajemy w obliczu Chrystusa ze swoimi grzechami. Osądzajmy przede wszystkim sami
siebie w ten sposób, szczerze i sprawiedliwie, dopóki Chrystus jest naszym obrońcą.
W zamku królewskim na Wawelu, od strony dziedzińca arkadowego, prowadzi w głąb pałacu wielka ilość drzwi.
Nad jednymi z nich umieszczono starą, mądrą sentencję: „Respice finem” – „Patrz końca”. To bardzo mądre
ostrzeżenie dla wchodzącego. Wstępując w jakąkolwiek sprawę, pomyśl, że kiedyś, na końcu wszystkich ludzkich
spraw, będziesz sądzony i z tej sprawy. I dlatego Kościół z takim naciskiem przypomina nam, że te wszystkie
wartości materialne, po których wystarczy nam tylko ręką sięgnąć, które urzekają nas swoim czarem, które
przysłaniają nam może wyższe wartości, że te wszystkie rzeczy przepadną bez śladu, a pozostanie odpowiedzialność,
odpowiedzialność za użycie tych rzeczy, za mądre lub niemądre ich użycie. A mówi Pismo Święte: „Mądrzy świecić
będą niby blask firmamentu” (Dn 12, 3).
Nowe niebo i nowa ziemia
Przy tym niezwykle ważnym temacie końca świata i sądu nie wolno nam, katolikom, zapomnieć o pełnym
rozumieniu tej prawdy wiary. Na ogół spotykamy się z różnymi opiniami i proroctwami na temat końca świata.
Najczęściej są to katastroficzne wizje, pełne strachu i niepokoju. Z takiego podejścia często korzystają na przykład
Świadkowie Jehowy, by – za pomocą strachu z jednaj strony i obietnicy zbawienia tylko dla nich z drugiej strony –
zdobyć nowych wyznawców.
Dla katolików koniec świata nie ma wymiarów katastroficznych. Bóg bowiem niczego, co stworzył nie
unicestwia. Apokalipsa świętego Jana mówi nam natomiast „o nowym niebie i nowej ziemi” (Ap 21, 1). Właśnie
„ostatni dzień będzie zarazem pierwszym dniem nowej ziemi i nowego nieba”.
Wszystko przemija w nieustannym biegu ku wiecznym przeznaczeniom, ale Bóg – dawca życia – niczego nie
unicestwia. Katastrofizm nie ma żadnego uzasadnienia w świetle Pisma Świętego i prawdziwie chrześcijańskiego
rozumienia końca świata. Jego natomiast zapowiedź jest wezwaniem do czuwania, abyśmy nie zostali zaskoczeni
jego niespodziewanym nadejściem.