Uczmy się historii

Transkrypt

Uczmy się historii
ISSN 2082–2308
Miesięcznik Regionu Radomskiego
STRONA 3
GAZETA BEZPŁATNA | NAKŁAD 10 000 EGZ.
STRONA 5
Księżycowe
dzieci
Wielka
przesiadka
O problemach dzieci z autyzmem
O likwidacji „literówek”
Nr 16 maj 2012
To także Twoje
miejsce
na reklamę
Uczmy się historii
Prosimy o kontakt e-mailowy:
[email protected]
lub tel. 605602977
Radomskie uroczystości rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja odbywały się w pełnym słońcu. Kilka dziewcząt z pocztów sztandarowych mdlało,
a politycy mówili o kompromisie i historii.
Tradycyjnie we mszy w Kościele
Garnizonowym wzięli udział przedstawiciele władz miasta, służb mundurowych, członkowie stowarzyszeń
kombatanckich i organizacji społecznych oraz uczniowie radomskich
szkół.
Były też wystąpienia. Prezydent
Radomia Andrzej Kosztowniak mówił z naciskiem, że dziś, wszystkim
nam w Polsce potrzebny jest kompromis. Nawiązywał też do twórców
Konstytucji 3 Maja:
- Prawa mamy już dane, nowych nie
musimy wymyślać. Ale z tych, które
mamy, powinniśmy dobrze korzystać.
Radomskie uroczystości 3 Maja
nie bez kozery odbywają się właśnie
na placu Konstytucji. Wszak pełna
jego nazwa brzmi plac Konstytucji
3 Maja, o czym wielu - szczególnie
młodych ludzi - zdaje się zapominać.
Tak jak w ogóle o sensie i znaczeniu
majowego święta. A przecież uchwalona w 1791 roku Konstytucja 3 Maja
była pierwszą w Europie i drugą na
świecie (po konstytucji amerykańskiej
z 1787 r.) nowoczesną, spisaną konstytucją. Mamy z czego być dumni.
Do tego nawiązywała posłanka
Marzena Wróbel z Solidarnej Polski,
która podczas uroczystości nawoływała do składania podpisów pod
obywatelskim projektem nowelizacji ustawy o systemie oświaty „Przywracamy lekcje historii”. Chodzi o to,
że ostatnie reformy oświaty realnie
ograniczają nauczanie tego przedmiotu w szkołach średnich.
- Proponowane zmiany w programie nauczania są niedopuszczalne!
Ograniczają ilość godzin lekcji historii, większy nacisk kładą na naukę dziejów Europy, a nie Polski, w
dodatku niwelują nauczanie historii według chronologii, likwidując
ciąg przyczynowo – skutkowy. Musimy się temu sprzeciwić. Walcząc o
nauczanie historii w polskich szkołach, walczymy o trwałość naszego
narodu, jego tradycję – przekonywała Wróbel.
Po tym wystąpieniu i Apelu Pamięci delegacje złożyły kwiaty na
płycie Grobu Nieznanego Żołnierza.
Uroczyste obchody rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 Maja były zorganizowane przez dowódcę Garnizonu
Radom pułkownika Adama Ziółkowskiego i prezydenta Radomia Andrzeja Kosztowniaka.
AKA
Romowie wczoraj i dziś
Spotkanie z Romami, ich kulturą i tradycjami odbyło się w radomskim hotelu „Aviator” z okazji Międzynarodowego
Dnia Romów, ustanowionego 8 kwietnia 1990 roku.
Dzień ten upamiętnia pierwsze
spotkanie Romów z 25 państw, jakie
odbyło się w Orpington pod Londynem w 1971 roku. Zebrali się oni wtedy, by zamanifestować obecność tej
grupy etnicznej w społecznościach całego świata i walczyć o jej prawa.
W Radomiu spotkanie - połączone
z konferencją „Romowie - wczoraj i
dziś” - rozpoczęło się uroczystym odśpiewaniem hymnu romskiego.
Nie zabrakło przedstawicieli romskich stowarzyszeń, wiceprezesa Centralnej Rady Romów w Polsce Karola
Kwiatkowskiego i Stanisława Stankiewicza, wiceprezesa Międzynarodowej
Unii Romów. Mówiono o przeszłości i
przyszłości, także o szkolnych problemach dzieci romskich. Adam Bartosz, dyrektor Muzeum Okręgowego
w Tarnowie, gdzie znajduje się pierw-
sze na świecie muzeum obrazujące
tradycje romskie, przypomniał „Szlak
martyrologii Romów”. Dr hab. Sławomir Kapralski opisał historię Romów
w czasie II wojny światowej oraz ruchy romskie w XX wieku. Dr Joanna
Więckowska z Instytutu PAN zwróciła uwagę na sytuację dziecka romskiego w szkole, zaś o strategiach politycznych Romów opowiedział Roman
Stankiewicz.
Po wykładach wystąpiły zespoły
„Perła i Bracia” (na zdjęciu, na tle flagi
romskiej) , „Caci Vorba” (szczera mowa)
oraz Cezary Majewski z zespołem Pieśni
i Tańca „Roma”. Wystąpiły też dzieci z
PSP nr 23 w Radomiu.
W Radomiu mieszka około pół tysiąca osób pochodzenia romskiego, co najmniej drugie tyle w regionie radomskim.
mad, AKA
Z WSH
do Europy
Dwudziestu uczniów szkół
średnich Radomia i regionu
radomskiego wyjedzie 1 lipca poznać od środka Parlament Europejski.
A to dzięki wygranym w konkursie „Wygraj bilet do Europarlamentu”, zorganizowanym przez Wyższą
Szkołę Handlową w Radomiu oraz
posła do Parlamentu Europejskiego
Adama Bielana.
Dwadzieścia wycieczek do siedziby PE w Strasburgu rozlosowano
podczas uroczystego finału konkursu. A do uczestnictwa zgłosiło się ponad dwa tysiące uczniów.
Konkurs rozpoczął się w grudniu
2011 roku, natomiast uroczyste rozstrzygnięcie odbyło się 24 kwietnia.
RED
2
AKTUALNOŚCI
OD REDAKCJI
Z RÓŻNYCH STRON
Konkurs
na żłobek
Do 17 maja można składać oferty w
ogłoszonym przez Prezydenta Miasta
Radomia konkursie ofert na prowadzenie żłobka. Zadanie – czyli opieka nad
dziećmi w wieku do lat 3 - musi być wykonywane w okresie od 1 czerwca do 31
grudnia 2012 roku.
Zgodnie z ogłoszeniem magistratu konkurs jest otwarty, jednak mogą do niego
przystąpić tylko osoby fizyczne oraz osoby prawne i jednostki organizacyjne nie
posiadające osobowości prawnej, określonej w ustawie o opiece nad dziećmi w
wieku do lat 3. Podmioty przystępujące
do konkursu muszą być zarejestrowane
w formie żłobka w rejestrze żłobków i
klubów dziecięcych prowadzonym przez
Prezydenta Radomia. Pisemne oferty
wraz z wymaganymi załącznikami należy składać w sekretariacie Wydziału
Zdrowia i Polityki Społecznej Urzędu
Miejskiego. Szczegółowe informacje o
konkursie w Biuletynie Informacji Publicznej Urzędu Miejskiego w Radomiu.
W ramach konkursu miasto planuje dofinansowanie - 112 tys. zł - do 40 miejsc
w żłobkach.
Obecnie dzięki dofinansowaniu z budżetu gminy do żłobków w Radomiu
uczęszcza 200 dzieci.
Studenci
oddali krew
Na trzech oddziałach Politechniki Radomskiej w dniach 25 – 27 kwietnia
odbyła się czwarta już edycja „Wampiriady” - akcja Regionalnego Centrum
Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa i
Niezależnego Zrzeszenia Studentów
Polskich.
Pierwszego dnia na Wydziale Ekonomicznym 43 osoby oddały prawie 20
litrów krwi. Następnego dnia na Wydziale Transportu i Elektrotechniki 25
studentów oddało 11 litrów, aż wreszcie
na Wydziale Nauczycielskim 13 żaków
przekazało 6 krwi.
Fontanny
na nowo
Już w połowie maja rozpocznie się generalny remont fontann przy ul. Żeromskiego. Ta reprezentacyjna część miasta będzie właściwie przebudowana
na nowo. Przetarg na remont fontann i
części Placu Konstytucji 3 Maja wygrała firma Flisbud z Janowa Lubelskiego.
Do konkursu stanęły dwa przedsiębiorstwa: właśnie Flisbud z ceną ponad 4
mln 749 tys. zł oraz radomska firma
Drożej i drożej...
Od 1 maja wzrosły w Radomiu opłaty
za wodę i odprowadzanie ścieków. Wodociągi Miejskie argumentują podwyżki
kosztami remontów sieci, podwyższeniem stawki podatkowej oraz wzrostem
cen za energię i paliwo.
Zgodnie z nowym taryfikatorem za m3
wody zapłacimy 3,19 (dotąd 3 zł). Z
kolei za odprowadzenie ścieków bytowych zapłacimy 4,77 zł brutto za m3,
a za pozostałe ścieki - 6,46 zł brutto za
m3. Zwiększyły się również stawki opłat
abonamentowych dla wszystkich grup
taryfowych.
Jak to wygląda w praktyce? Sprawdziliśmy na własnym przykładzie. Jeśli w
bloku na Plantach za 10 m3 wody płaciliśmy dotąd ponad 72 zł, obecnie będzie
to kosztowało prawie 80 zł.
Pies i rower
za darmo
Koleje Mazowieckie zaczynają walczyć o klienta. Wybierając się w
podróż pociągami tej spółki, nie zapłacimy za przewóz czworonoga lub
jednośladu. Promocja obowiązuje
od 28 kwietnia do 30 września tego
roku. Są jednak pewne warunki.
Rower przewozi się pod nadzorem
podróżnego i nie powinien on utrudniać przejazdu innym podróżnym.;
Przewóz psa (nie więcej niż jednego,
bez względu na wielkość) pod opieką
dorosłego podróżnego, jest dozwolony pod warunkiem, że zwierzę jest
trzymane na smyczy i ma założony
kaganiec; właściciel posiada aktualne zaświadczenie o szczepieniu psa
przeciwko wściekliźnie; pies nie zajmuje miejsca do siedzenia; pies nie
zachowuje się agresywnie i nie zakłóca spokoju.
Drodzy Czytelnicy
Palaczom
trudniej
Radom przystąpił do programu „Miasta wolne od tytoniu” (Tobacco Free
Cities), mającego na celu ochronę zdrowia mieszkańców naszego kraju przed
szkodliwym działaniem dymu tytoniowego. Będzie on realizowany na podstawie porozumienia pomiędzy Powiatową
Inspekcją Sanitarną a takimi instytucjami jak urzędy miast Radom, Iłża, Pionki,
Skaryszew, szkołami wyższymi, Strażą
Pożarną, policją, Strażą Miejską. Do
września 2013 r. trwać będzie akcja
uświadamiania ludności o negatywnym
wpływie dymu tytoniowego. Tworzone będą też tzw. strefy bezdymne, a
policjanci i strażnicy szczególnie będą
sprawdzać, czy w miejscach publicznych, np. parkach, placach zabaw, urzędach, nie pali ktoś papierosów.
Piloci w nazwie
Publiczne Gimnazjum nr 10 w Radomiu
otrzymało imię Polskich Lotników. Uroczystości nadania szkole imienia odbyły
się 19 kwietnia – właśnie ten dzień 1932
roku uważa się za datę powstania wojskowego lotniska na Sadkowie.
Co ciekawe, społęczność szkolna miała
do wyboru pięć kandydatur: Cypriana
Kamila Norwida, ks. Jerzego Popiełuszki,
rotmistrza Witolda Pileckiego, 72. Pułku
Piechoty im. D. Czachowskiego i Lotników Polskich. Uczniowie, nauczyciele i
rodzice wybrali w głosowaniu tę ostatnią
opcję. Przypomnijmy, że wcześniej szkoła – przed reformą – podstawowa, nosiła
imię Józefa Grzecznarowskiego.
Gdyby przeprowadzić wśród starszego pokolenia ankietę na temat skojarzeń z miesiącem majem, większość pewnie przypominała by pierwszomajowe pochody. Młodzi już raczej nie. Im ten miesiąc kojarzy się z
kwitnieniem kasztanów i maturą, która dla wielu była przełomowym
wydarzeniem. Niewielu dziś używa określenia „egzamin dojrzałości”,
bo dojrzałość innymi kieruje się kryteriami. Do kultury masowej weszło
określenie „dni kwitnącej jabłoni” z akcentem położonym na kulturalne
poczynania, mniej na sadownicze. Jakby nie było, piosenek o maju znamy bez liku. Nawet „Małgośka” Maryli Rodowicz zaczyna się od słów:
„To był maj, pachniała Saska Kępa”. A ile rymów z majem: – maj – gaj,
raj.... itd., itp. Można tak bez końca. Nasi czytelnicy, jak zdążyliśmy się
przekonać na podstawie przychodzących do redakcji listów, reprezentują
niemal trzy pokolenia. Dlatego różnorodność treści zamieszczonych artykułów przypadnie pewnie do gustu - czego byśmy sobie życzyli - wielu
z Państwa. Jest trochę wspomnień, więcej niż w poprzednich numerach
wydarzeń kulturalnych. Taki to okres, obfitujący w wieczory literackie,
koncerty muzyczne, spotkania z odmienną kulturowością.
Uczelnie prowadzą promocyjną działalność - gdy tylko maturzyści ostygną po emocjach związanych z egzaminami, kierować się będą do szkół
wyższych o wybranym przez siebie profilu. Warto skorzystać w tym zakresie z naszych sugestii.
Jak co miesiąc, w stałych rubrykach znajdziemy coś o opiece nad zwierzętami i być może skorzystamy z porad gastronomicznych. Przypomnimy wydarzenia minionych miesięcy i sprawy którymi żyją radomianie.
Pogodnych dni z „Gazetą Radomską”
życzy
Zespół Redakcyjny
Mistrz w galerii
W Radomskim Klubie Środowisk Twórczych i Galeria
„Łaźnia” otwarto ostatnio wystawę mistrza co się zowie.
Swoje prace prezentuje tu Maciej Bieniasz.
Śpiewali
z Majką
Rosabud z ceną ponad 4, mln 887 tys.
zł. Obie firmy zapewniały 8-letnią gwarancję na wykonaną pracę.
Nowe fontanny będą funkcjonowały przez cały rok, zarówno latem, jak
i zimą. Powinny być gotowe w 2013
roku.
Już po raz siódmy odbył się w Młodzieżowym Domu Kultury Ogólnopolski Festiwal Piosenki Majki Jeżowskiej „Rytm
i Melodia”. W tym roku pod hasłem
„Otwórzmy serca”.
Do konkursu zgłosiło się blisko 150 kandydatów, którzy rywalizowali ze sobą w 4
kategoriach wiekowych. Oto zwycięzcy:
Anna Umięcka z Radomia (kategoria 5-7
lat), Aleksandra Maćkowiak z Czarnkowa
(kat. 8-10 lat), Konrad Derlatka z Kobieli
Wielkich (kat. 11-13 lat), Emilia Hamerlik z
Bielawy (kat. 14-16 lat) i Beata Krakowiak
z Malborka (kat. 14-16 lat).
Setki
bez przedszkola Konkurs
Leśmiana
16 kwietnia zakończyła się rekrutacja dzieci do radomskich przedszkoli. tuż, tuż
Miasto zapewniło w tym roku 3461
miejsc. 2563 dzieci będzie kontynuować naukę w przedszkolach, nowo
przyjętych zostało 897. 498 dzieci nie
zostało zakwalifikowanych.
Pierwszeństwo miały dzieci wychowywane przez jednego rodzica lub z
rodzicem niepełnosprawnym, a także
te pochodzące z rodziny zastępczej.
Ważne było też, czy oboje z rodziców
pracują.
Dzieci, które nie zakwalifikowały się
do przedszkola, cały czas mają szansę na przyjęcie, jeśli tylko zmieni się
sytuacja ich rodziców, np. dostana oni
pracę.
Rusza kolejny, już 26. Ogólnopolski Konkurs Recytatorski im. B. Leśmiana. Termin zgłoszeń upływa w dniu 11 maja.
Imprezę organizuje Dom Kultury w Iłży.
W tym roku odbędzie się ona w dniach
26-27 maja. Przewidziane jest współzawodnictwo w dwóch kategoriach: recytatorskiej i poezji śpiewanej. Mogą wziąć
w nim udział osoby, które ukończyły 16
rok życia. Równocześnie rusza też III Regionalny Konkurs Plastyczny Inspirowany
Twórczością B. Leśmiana.
Dokładne informacje, regulamin konkursów, karty zgłoszeń znaleźć można na
stronie internetowej www.dkilza.one.pl.
AKA
W galerii przy ul. Traugutta 31/33
w jednej sali obejrzeć można obrazy właśnie Macieja Bieniasza, 73letniego profesora Akademii Sztuk
Pięknych w Katowicach, a w drugiej
– prace Kazimierza Cieślika, również
z katowickiej ASP. Ekspozycja została bowiem przygotowana w ramach
projektu „Mistrz i Uczniowie”. Cykl
jest pomyślany tak, że w jednej z sal
znajduje się stała ekspozycja mistrza,
a w drugiej co jakiś czas wymieniane są wystawy jego uczniów. Od 20
kwietnia w „Łaźni” możemy więc
podziwiać prace Kazimierza Cieślika, dziś już profesora, niegdyś asystenta Bieniasza. 11 maja prace Kazimierza Cieślika zastaną zastąpione
przez obrazy Anety Jurczyńskiej i
Małgorzaty Rozenau, a 1 czerwca
pojawi się ekspozycja Andrzeja Tobisa.
Na wernisażu 20 kwietnia Macieja
Bieniasza nie było, za to opowiadał o
nim Kazimierz Cieślik:
- Obrazy eksponowane tu w Radomiu to owoc pracy profesora Bieniasza w ciągu ostatnich kilku lat. Ostatnio los obszedł się z nim okrutnie,
zetknął się z cierpieniem i śmiercią.
Wtedy właśnie rzucił się w wir pracy. Maluje bardzo dużo, właściwie
całkowicie poświęcony jest pracy. To
niezwykłe.
Obrazy Macieja Bieniasza prezentowane w radomskiej galerii to głównie – świetnie namalowane - martwe natury, przedstawiające ludzkie
czaszki, szare ziemniaki, rozświetlone czasami jasną papryczką, żółtą cebulą, krwistoczerownym suknem. Są
to obrazy refleksyjne, skłaniające do
zadumy, medytacji.
Finisaż, połączony z promocją
wydawnictwa zaplanowano na 30
czerwca. Ma być wtedy obecny sam
mistrz.
AKA
Redaktor naczelny: Jerzy Madejski
Wydawca: Wyższa Szkoła Handlowa w Radomiu
ul. Traugutta 61, 26-600 Radom,
tel (48) 363 22 90, e-mail: [email protected]
Redaguje zespół
Wszystkie prawa zastrzeżone.
3
WYDARZENIA
Nr 16 • maj 2012
Księżycowe dzieci
Autyzm nie jest chorobą. To zaburzenie rozwojowe nie poddające się leczeniu. Autyzm
oficjalnie uznany został przez ONZ za jeden z największych problemów zdrowotnych
świata.
Stowarzyszenie Pomocy Osobom ze Spektrum Autyzmu i ich Rodzinom „Księżycowe Dzieci” przy
ul. Reja w Radomiu, odwiedziłem
2 kwietnia, w Światowym Dniu Wiedzy na Temat Autyzmu, obchodzonym od 2008 roku. Stowarzyszenie
powstało z potrzeby serca i rodzicielskiej troski. Rodzice dzieci dotkniętych zaburzeniem rozwojowym,
jakim jest autyzm, potrzebowali takiego właśnie forum, by wymieniać
doświadczenia i zapewnić swym pociechom jak największy komfort dorastania z innymi dziećmi bez świadomości wyizolowania w grupie. Nie
zawsze się to udaje, pomimo zaangażowania wielu osób i instytucji. W
poradni, z której pomieszczeń korzysta stowarzyszenie, zarejestrowanych jest ok. 200 wszystkich dzieci z
autyzmem, nie tylko tych których ro-
Większość społeczeństwa - dotyczy to także pracowników służby
zdrowia i świata nauki - nadal nie
chłopców, których w maskach trudno było rozpoznać. W części informacyjnej można się było dowiedzieć,
w jaki sposób rozpoznać autyzm. Ponieważ nie ma medycznych testów
umożliwiających diagnozę autyzmu, należy poprzestać na obserwacji dziecka, jego stopnia komunikacji,
zachowania i stopnia rozwoju. Zaburzenie z czasem może się zmienić
lub nawet ustąpić. Zdarza się że osoby autystyczne prowadzą samodzielne życie. Są jednak tacy, którzy będą
zawsze zależni od rodziny i placówek
specjalistycznych. Wiedza na temat
autyzmu znacznie się pogłębiła od
czasu, gdy zdiagnozowano pierwsze przypadki w 1943 roku. Ciągle
znajdujemy lepsze sposoby rozumienia choroby i pomocy chorym w
przystosowaniu się. Możliwe są róż-
Wydarzyło się
w kwietniu
2
W Światowy Dzień Wiedzy na temat Autyzmu gmach Corazziego przy
radomskim deptaku rozświetlił się na niebiesko. W tej sposób nasze
miasto przyłączyło się do ogólnoświatowej akcji, której celem jest podnoszenie społecznej świadomości na temat tej poważnej i powszechnej
choroby. Na niebiesko rozświetliły się też m.in. Pałac Kultury i Nauki w
Warszawie, zamek w Lublinie, ratusz w Kaliszu czy Spodek w Katowicach.
4
Na cmentarzu na Firleju odbyły się uroczystości związane z 72. rocznicą mordu ludności polskiej przez hitlerowców. Pojawili się na nich
przedstawiciele władz miasta, służb mundurowych, kombatantów, szkół, a
także parlamentarzyści i radni. Delegacje złożyły kwiaty oraz zapaliły znicze przy pomniku ludności wymordowanej przez nazistów czasie II wojny
światowej. Przypomnijmy, że w latach 1940 - 1945 na terenie obecnego
cmentarza na Firleju zginęło około 15 tys. osób
12
Opiekunowie osób niepełnosprawnych protestowali, częściowo
blokując ulicę Warszawską. Krytykowali brak pomocy państwa –
zarówno finansowej jak i organizacyjnej - dla dzieci niepełnosprawnych i
ich rodzin. Protestujący zwracali uwagę na małe zasiłki pielęgnacyjne oraz
liczne absurdy w prawie. Podobne manifestacje odbyły się w Toruniu i Rzeszowie. Organizatorem akcji było Forum Rodzin Osób Niepełnosprawnych
„Rodziny ON”.
18
Dzieci z Radomia i powiatu radomskiego wzięły udział w etapie powiatowym VII Festiwalu Piosenki o Zdrowiu, organizowanym przez
Powiatową Stacją Sanitarno-Epidemiologiczną oraz Starostwo Powiatowe
w Radomiu. Przedszkolaki - wśród których zwyciężył Oddział Przedszkolny
przy PSP Nr 33 w Radomiu - zakończyły rywalizację. Laureaci pierwszych
miejsc w kategoriach szkoły podstawowe (PSP w Sławnie) i gimnazja (PG
w Przytyku), przechodzą do etapu wojewódzkiego, który będzie się 24
maja w Siedlcach.
22
rozumie, jak autyzm oddziałuje na
osoby chore i jaki jest najlepszy sposób pracy z cierpiącymi na autyzm.
Tym wyzwaniom starają się sprostać
opiekunki w poradni, specjalistki z
zakresu pedagogiki, psychologii, logopedii.
Jak długo działa stowarzyszenie ?
- Od 25 marca ubiegłego roku –
przypomina Alicja Bogacz. - Dążymy
do stworzenia ośrodka dziennego pobytu. Są problemy lokalowe. Zdajemy sobie sprawę z faktu, jak ważne są
ne rodzaje terapii w zakresie mowy,
zachowania, wzroku, słuchu, terapii
muzycznej, a także zalecenia dietetyczne. Terapia powinna być dostosowana do indywidualnych potrzeb.
Kiedy wieczorem spotkaliśmy się
z dziećmi autystycznymi, ich rodzicami i terapeutami przed budynkiem
Urzędu Miasta przy ul. Żeromskiego,
niemal wszyscy mieli niebieskie baloniki. Niebieski kolor symbolizuje autyzm. Gmach urzędu oświetlono też
na niebiesko. Przy okazji zapytałem
Straż Miejska zorganizowała akcję pod hasłem ,,Posprzątajmy
Radom”. Włączyło się do niej ponad 350 mieszkańców naszego
miasta. Udało się zebrać ponad 10 ton śmieci zalegających na kilkunastu
działkach.
2 3 -2 5
V Tydzień Społeczny w Radomiu. O chrześcijanach i
ich kontaktach z polityką, mediami i biznesem rozmawiali m.in. o. Maciej Zięba, Michał Karnowski, Tomasz Terlikowski, Marek
Jurek, Szymon Hołownia.
2 4 -2 6
Egzaminy gimnazjalne, do których w radomiu przystąpiło ponad 2 tys. 280 uczniów. Pierwszego dnia
trzecioklasiści pisali z części humanistycznej, drugiego z matematyki i
przedmiotów przyrodniczych i trzeciego z języka obcego.
26
dzice należą do stowarzyszenia. Rodzice z dziećmi, u których autyzm
już rozpoznano, znają kryteria i objawy, zwracają więc uwagę innym na
symptomy zaburzenia. Rozmawiamy
o nich z prezes stowarzyszenia Alicją
Bogacz.
- Pierwszym niepokojącym sygnałem jest slaby kontakt wzrokowy z
małym dzieckiem – mówi pani prezes. - Do drugiego roku życia dzieci
powinny już łączyć wyrazy, a okazuje
się że te z autyzmem mają z tym trudności. Nie potrafią korzystać z zabawek. Autyzm bowiem utrudnia kontakty socjalne i porozumiewanie się.
Dzieci i dorośli z autyzmem najczęściej mają kłopoty z komunikacją w
grupie i wykonywaniem wspólnych
czynności.
W Radomiu po raz pierwszy zorganizowano Międzyszkolny Logopedyczny Konkurs Recytatorski. W finale – którego gośćmi specjalnymi byli Kevin Aiston i Waldemar Ochnia –wzięło udział 27 uczniów
z radomskich szkół podstawowych. Radomskim Mistrzem Trzaskających
Wierszyków został Dawid Zapora z PSP nr 7 w Radomiu, II miejsce zajęła
Karolina Kulczycka (PSP nr 34), a III - Adrian Sikora (PSP nr 32) i Dawid
Zagożdżon (PSP nr 20).
27
Na radomskim deptaku odbyła się manifestacja chińskich
przedstawicieli praktyki samodoskonalenia Falun Gong. Falun
Gong liczy sobie miliony zwolenników i jest prześladowana przez władze chińskie.
28
warsztaty terapii zajęciowej dla dzieci.
W Światowym Dniu Wiedzy na
Temat Autyzmu, przy ul Reja, w obszernym pomieszczeniu służącym
dzieciom na co dzień do zajęć, zaprezentowano spektakl o trzech świnkach i wilku. Widownia oklaskiwała
panią prezes, skąd nazwa „Księżycowe dzieci”. Odpowiedziała:
- Jedna z naszych koleżanek
stwierdziła kiedyś „Bo ten mój chłopak to takie dziecko jak z księżyca”.
I tak juz zostało.
Jerzy Madejski
Ulicą Żeromskiego przeszedł liczący ponad tysiąc osób marsz
w obronie Telewizji Trwam. Wzięli w nim udział również przedstawiciele władz radomskich i parlamentarzyści, związani z prawicą.
Tego samego dnia odbyła się V Radomska Wiosna Motocyklowa – zaczęła się ona mszą z poświęceniem maszyn i kawalkadą motorów ulicami miasta. Na deptaku odbyły się następnie pokazy akrobacji motocyklowej. Zorganizowano również zbiórkę krwi.
AKA
4
WYDARZENIA
Profesor z fajką i generał maratończyk
Kadra naukowa uczelni nadaje jej rangę. Nazwiska profesorów, którzy są autorami podręczników, z jakich korzystają studenci, często odnajdujemy w
indeksach, co podkreśla wartość oceny z przedmiotów jakie wykładają. Prawda jest jednak i taka, że oprócz cenzusu naukowego niebagatelne znaczenie ma „studencka giełda”, na której jedni są lubiani, inni mniej. W Wyższej Szkole Handlowej spotykamy wykładowców znanych i lubianych. Tak było
przed laty i tak jest dzisiaj. Właściwy dobór kadry to podstawa sukcesów i wizerunek uczelni na zewnątrz. O organizacji nauczania w WSH rozmawiamy z Edytą Dębowską, kierownikiem Działu Organizacji Dydaktyki.
Edyta Dębowska, kierownik Działu Organizacji Dydaktyki
Poznała pani uczelnię od podszewki, także jako jej studentka?
- Byłam jedną z pierwszych studentek na Wydziale Nauk Ekonomicznych. Nie myślałam wtedy,
że po latach także ode mnie zależeć będzie organizacja dydaktyki.
Rozpisywanie programów w poszczególnych semestrach tak, by
wykładowcy mogli „bezkolizyj-
nie” spotykać się ze studentami to bardzo ważne, bo przyjeżdżają z
różnych miast i ośrodków uniwersyteckich. Prof. Marek Żylicz wykłada prawo międzynarodowe, ale
znany jest jako wybitny specjalista prawa lotniczego. Jako członek
Komisji Badania Wypadków Lotniczych wyjaśniał wątpliwości związane z katastrofa smoleńską.
Prof. Stanisław Wrzosek zna niemal wszystkie tajniki prawa administracyjnego, a jego kompetencje
potwierdza funkcja dyrektora Instytutu Administracji oraz kierownika Katedry Nauki Administracji
Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Prof. Andrzej Piekara założyciel i dyrektor Centrum Studiów
Samorządu Terytorialnego i Rozwoju Lokalnego Uniwersytetu Warszawskiego, zapoznaje naszych studentów kierunku administracji z
ustrojem samorządu terytorialnego. Autor kilkuset prac naukowych
ksiądz prof. Jan Śledzianowski, specjalista od patologii społecznych,
uzależnień i resocjalizacji, jest jednym z pionierów badań nad zjawiskiem bezdomności w Polsce. Prof.
Jan Białecki, specjalista od marketingu, były wykładowca SGH, Concordia University i kilku innych
amerykańskich uczelni, był długoletnim wiceprezesem Sądu Arbitrażowego. Prof. Wojciech Wiszniewski, wykładowca na Politechnice
Warszawskiej, znany jest studentom
jako prowadzący przedmioty z za-
kresu organizacji i zarządzania. Ze
Słowacji przyjechał do nas prof. Vladimir Babćak, specjalista od finansów publicznych i prawa finansowego. Ze Słowacji jest także prof. Jan
Bajtos. Białoruś reprezentuje prof.
Swietłana Snapkowska. W skład kadry profesorskiej wchodzą też prof.
Paweł Czarnecki, prof. Sławomir
Iskierka, prof. Czesław Kępski, prof.
Zbigniew Kosma, prof. Kazimierz
Król, prof. Robert Łoś, prof. Jan Łukasiewicz, prof. Andrzej Słomka.
Ale kadra naukowa to nie tylko
profesorowie, także wykładowcy
z tytułami doktorskimi, magistrowie...
- Jest u nas zatrudnionych wielu specjalistów z różnych dziedzin.
W salach wykładowych i na korytarzach podczas przerw spotkamy
m.in. generała dywizji Wojska Polskiego, doktora nauk wojskowych
Romana Polko, byłego dowódcę
„Gromu”, byłego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Naucza
studentów radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Major Andrzej
Grejner zaimponuje wielu, ucząc
technik samoobrony - doświadczenie zdobywał jako szef sekcji
WF i Sportu w Bazie Lotnictwa
Szkolnego w Dęblinie. Sam posiada I dan Federacji Krav Maga. W
bieżącym roku podpisaliśmy umowę ze Strażą Miejska, dzięki czemu ze studentami spotka się Piotr
Stępień, rzecznik radomskiej Stra-
ży Miejskiej. Dziennikarka Radiowa Elżbieta Cieślak przygotowuje
przyszłych dziennikarzy do pracy
podczas warsztatów radiowych.
Dr Monika Filipiuk z departamentu kontroli Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa
w Warszawie wyjaśnia najważniejsze sprawy związane z przygotowaniem projektów do UE.
Stanisław Świeżowski, ratownik
medyczny z Warszawy, szkoli studentów by potrafili udzielić pomocy w sytuacjach zagrożenia życia.
Od Przemysława Jaworskiego dowiedzą się przyszli dziennikarze o
pracy w telewizji.
Czytając krótkie noty charakteryzujące kadrę naukową, nie dowiemy
się o zwyczajach i pasjach profesorskich. O niektórych krążą legendy. Gdy w pobliżu sal wykładowych
roznosi się zapach dobrego tytoniu,
znak to nieomylny, że niebawem pojawi się dostojny i elegancki prof.
Marek Żylicz, który rzadko rozstaje się z fajką. Generał Roman Polko
nie pali, ale dzięki temu ma świetną
kondycję. Jest bezkonkurencyjny w
jednym z najtrudniejszych w Europie maratonów - „Biegu Katorżnika”. W ramach treningu biegał do
pracy na dystansie 12,5 kilometra z
10 kilogramowym ciężarem w plecaku. Potem czeka go już tylko dystans 42 kilometrów 195 metrów. I
pokonuje, go zostawiając rywali daleko w tyle.
Jerzy Madejski
Radomianie nie gęsi i... pisać potrafią
Wystarczy chętny wydawca, by na rynku zaistniały powieści radomskich twórców. Pisać ma kto, o czym mogliśmy przekonać się podczas już 35. Radomskiej Wiośnie Literackiej.
Najpierw jednak radomianie spotkali się z Jarosławem Klejnockim i
Andrzejem Kowalczykiem, redaktorami książki „Buntownik. Cyklista.
Kosmopolak. O Andrzeju Bobkowskim i jego twórczości”. Gwiazdą tegorocznej RWL był bez wątpienia
Jacek Hugo – Bader, wybitny reportażysta, autor m.in. „Białej gorączki”
i „Dzienników kołymskich”. Do sali
Miejskiej Biblioteki Publicznej przyciągnął tłumy i z pasją i dowcipem
opowiadał o swojej pracy i twórczości.
Na podsumowanie 35. RWL przypadło spotkanie z trzema radomskimi
twórcami.
Była to jednocześnie okazja to
przedstawienia radomskiego wydawnictwa Lucky, które – wraz z
księgarnią „Tania książka” – prowadzi Robert Stępień. Warto o nim
wspomnieć, bo od kilku lat pan Robert konsekwentnie promuje rodzimych twórców - w ciągu sześciu lat
działalności wydał już kilkadziesiąt
książek i albumów radomskich pisarzy i fotografików.
Od prawej: Jerzy Madejski, Grzegorz Bartos, Jan Michalski
Tym razem trzy powieści jakże różnych autorów: „Dwie strony medalu”
młodego debiutanta, jeszcze studenta Jana Michalskiego, „Opowieść o
dwóch meczach i morderstwie” Grzegorza Bartosa i „Połowa mężczyzny”
Jerzego Madejskiego, znanego chyba
wszystkim w Radomiu dziennikarza,
fotografika i – co z radością podkreślamy – naszego redakcyjnego kolegi.
On właśnie nadał spotkaniu w bi-
bliotece luźny ton, którego czasami
brakuje na spotkaniach autorskich.
- Wydawcy dziękujemy tym bardziej, że chyba na naszych książkach
wiele nie zarobi. Ja jako autor też z
pewnością nie zarobię kokosów. Najwyżej tyle, że starczy mi na jeden kokosowy orzech – żartował i bronił się
przed utożsamianiem autora książki z
bohaterem, który sporo pije i namiętnie uwodzi kobiety. Powieść „Połowa
mężczyzny” nie tylko o tym jednak
traktuje - jest tu też wątek kryminalny
i dużo nawiązań do europejskiej literatury i sztuki.
Z kolei powieść Bartosa opowiada o Radomiu lat 30. XX wieku i
równocześnie o czasach współczesnych, a jej głównym tematem są polsko-żydowskie stosunki. Dodajmy,
że przedostatnia powieść Bartosa „Rozdział zamknięty” – znalazła się
na liście 43. książek prozatorskich,
jakie walczyć będą o Literacką Nagrodę Europy Środkowej Angelus
2012. Bartos widnieje na niej obok
tak uznanych twórców jak Manuela
Gretkowska, Jacek Hugo – Bader, Jacek Dehnel, Bronisław Wildstein czy
Dubravka Ugrešič. Zaś 5 maja w Hadze odbyła się holenderska prapremiera sztuki Bartosa „Nadzy i martwi”. Specjalnie na tę okazję autor
wraz z tłumaczkami Izabelą Pacholec i Dianą Grudzińską przygotował
2-języczną publikację książki z tekstem dramatu.
By dopełnić tego skrótowego ob-
razu radomskiego środowiska literackiego, wspomnieć należy o kilku
jeszcze nazwiskach - uznawanych i
nagradzanych w Polsce poetów Pawła Podlipniaka i Roberta Utkowskiego (obaj pracują zawodowo jako
dziennikarze); Marcina Kępy, pracownika „Resursy”, który tworzy
świetną prozę i Sebastiana Równego, nauczyciela i dziennikarza, który wziął już kilka nagród w ogólnopolskich konkursach prozatorskich i
dramatycznych.
Jego właśnie sztukę „Diabły” –
będącą swoistym hołdem złożonym
„Kartotece” Różewicza - można zobaczyć 8 maja o godz. 18 w radomskiej „Resursie”. Adaptacji dramatu
podjął się Teatr Dla Dorosłych, którego twórcą i reżyserem jest Robert
Stępniewski. Nowo powstały teatr
chce wystawiać sztuki radomskich
autorów i „Diabły” poszły na pierwszy ogień.
Spektakl powtórzony będzie 17
maja, również o godzinie 18.
AKA
5
AKTUALNOŚCI
Nr 16 • maj 2012
Świecą
nowocześnie
Na radomskie ulice wkracza nowoczesność. Kolejne latarnie zaopatrzone zostają w ledowe panele.
Prawie 30 nowoczesnych paneli LED o mocy 80 W zostało zamontowanych właśnie przy ul. Kusocińskiego na odcinku od ulicy Żwirki i
Wigury do ulicy Miłej. Zastąpiły one
dotychczasowe żarówki sodowe o
mocy 150 W.
W polskich miastach lampy typu
LED powoli zaczynają wypierać te tradycyjne, sodowe. LED-y są energooszczędne, kilkukrotnie trwalsze i emitują
światło nie żółto-pomarańczowe, lecz
białe, w którym jest o wiele lepsza widoczność i które mniej oślepia.
Lampy zamontowana na ul. Kusocińskiego kosztowały około 51 tys. zł.
Żarówki sodowe są kilkukrotnie tańsze, ale panele LED pobierają o połowę mniej energii i mają pracować bez
wymiany prawie przez 12 lat - producent gwarantuje 50 tys. godzin ich
pracy. Trwałość zwykłych lamp sodowych wynosi nieco ponad 2 lata,
czyli 8-9 tys. godzin.
- Łatwo zatem zauważyć, że w
dłuższej perspektywie zakup paneli
LED przynosi miastu duże oszczędności. Jest to także rozwiązanie proekologiczne, ponieważ uzyskiwana
przez nas oszczędność energii wpły-
nie na ograniczenie emisji do atmosfery dwutlenku węgla - informuje
Dariusz Dębski, rzecznik prasowy
Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji w Radomiu.
Podobne oświetlenie MZDiK zamierza zamontować w Strefie Łucznik. Przebudowane uliczki w tym rejonie będzie w przyszłości oświetlało
56 paneli LED o mocy 90 W.
- Testy lamp nowej generacji rozpoczęliśmy jesienią ubiegłego roku,
dziesięć paneli do testów wypożyczyła nam prywatna firma. Zamontowaliśmy je tymczasowo między
innymi na Traugutta u zbiegu z Moniuszki i Mickiewicza, na Limanowskiego przy Regionalnym Centrum
Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa, a
także na skrzyżowaniu 25 Czerwca
i Żeromskiego. Od lutego testujemy
takie oświetlenie również na ulicy
Zbrowskiego, w okolicach przejścia
dla pieszych miedzy Urzędem Skarbowym a pobliskim marketem. Panel przy zebrze ma moc 80 W, a drugi, zamontowany nieco dalej, 56 W.
Testy tych czterech lamp są bezterminowe – dodaje Dariusz Dębski.
AKA
Niech się mury ...
Spór o pomnik
W Radomiu ruszyła zbiórka pieniędzy na budowę pomnika prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Inicjatywa budzi kontrowersje – zwłaszcza w internecie wiele osób wyraża swój
sprzeciw.
Pomnik ma być hołdem dla wszystkich 96 osób, które zginęły w katastrofie pod Smoleńskiem 10 kwietnia
2010 roku. Zbiórkę pieniędzy prowadzi społeczny komitet, na czele którego stanął Marek Suski, poseł Prawa i
Sprawiedliwości.
- Pomnik ma być monumentalny,
oddający powagę całej tragedii. Ma
być symbolicznym oddaniem hołdu wybitnemu mężowi stanu oraz
pozostałym ofiarom, które zginęły
niedaleko Katynia. Radom to idealne miejsce na tego rodzaju pamiątkę, bowiem prezydent Lech Kaczyński jest honorowym obywatelem
naszego miasta. W innych miejscowościach w regionie radomskim są
już tego rodzaju pomniki. Radom nie
może być gorszy – tłumaczył na zwo-
łanej w kwietniu konferencji prasowej Marek Suski.
- Mamy nadzieję, że pomnik będzie stał w Radomiu już na 3. rocznicę katastrofy smoleńskiej – dodał poseł Zbigniew Kuźmiuk.
Komitet Budowy Pomnika dostał
od władz Radomia zgodę na zbiórkę
publiczną funduszy na terenie gminy.
Komitet rozprowadza cegiełki o nominałach 10 zł, 100 zł i 1 tys. zł. Wartość wszystkich to 300 tys. zł.
Politycy i radni ugrupowań opozycyjnych wobec PiS (Ruchu Palikota,
Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Radomian Razem, Platformy Obywatelskiej) w mediach negatywnie zaopiniowali pomysł budowy pomnika.
„Oczywiście, każdy ma prawo
w wolnym kraju stawiać pomniki.
Gdy jednak lewica niedawno proponowała uczczenie takim pomnikiem wybitnego radomianina z mnóstwem dokonań na rzecz miasta,
Józefa Grzecznarowskiego, w PiS-ie
wówczas pukano się w czoło. Dziś to
samo Prawo i Sprawiedliwość chce
udowodnić, że wizerunek Lecha Kaczyńskiego na pomniku połączy wokół tragedii wszystkie siły polityczne.
No bardzo bym chciał, ale nie połączy” – pisał np. na swoim blogu radny
Bohdan Karaś (SLD).
Natomiast na portalu społecznościowym facebook powstał profil
„Nie dla pomnika L. Kaczyńskiego
w Radomiu”. Setki osób wyraziło tu
sprzeciw wobec idei budowy monumentu.
AKA
Wielka przesiadka
Znikają miejskie „literówki”. Tylko do końca kwietnia kursowały autobusy oznaczone literą J. Ostatnie linie – B i L - przestaną funkcjonować w ciągu najbliższych miesięcy.
Z popularnych autobusów
oznaczonych literami, mieszkańcy podradomskich miejscowości
korzystali przez dziesięciolecia.
Przyjeżdżali nimi do pracy czy na
zakupy. Również radomianie „literówkami” nie gardzili, wybierając się choćby nad zalewy w Siczkach czy Domaniowie. Ten rok
przyniesie definitywny koniec
transportu „celinkami”, „jotkami”, „beatkami”...
Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacji wycofuje się ze świadczenia usług mieszkańcom podradomskich gmin, bo jest to po
prostu nieopłacalne. Na trasach
pomiędzy Radomiem i mniejszymi miejscowościami pojawili się
inni, tańsi przewoźnicy. MPK od
lat stara się, by gminy dofinansowywały nierentowne linie, jednak
wójtowie nie palą się do dokładania pieniędzy na utrzymywanie
„literówek”, skoro mieszkańcy i
tak sami wybierają jazdę busami,
albo gdy gminy znajdują tańszych
przewoźników. Tak było właśnie
z kursami na trasie Radom – Jedlnia – Letnisko. Znikają „jotki”, ale w ich miejsce od maja po-
jawiają się autobusy radomskiego
PKS, za których kursy władze Jedlni-Letnisko zapłacą mniej.
Linia D (do Mniszka) zniknęła
w 2010 r., linia G (do Gozdu) w
2011 r., a linia C (do Przytyka) w
marcu 2012.
Pozostały jeszcze linie B (do
Skaryszewa) i L (do Lewaszówki),
prowadzone przez MPK. Jednak
autobusy te będą kursowały najdłużej do końca czerwca. Związane jest to z faktem, że od 1 lipca
MPK zamienia się w podmiot we-
wnętrzny gminy Radom i nie będzie mogło prowadzić działalności komercyjnej.
Dotychczasowym pasażerom
„literówek” pozostaje więc przesiąść się do PKS-ów i busów.
Jednak gospodarze kilku okołoradomskich gmin podejmują
starania, by przywrócić linie literowe – w tym celu negocjują z
Miejskim Zarządem Dróg i Komunikacji w Radomiu. Czy coś z
tego wyjdzie, czas pokaże.
AKA
Kolejne ulice w czynie
Budowa ulic w ramach czynów społecznych co roku budzi spore zainteresowanie radomian.
Radom się zmienia i rozbudowuje. Ja grzyby po deszczu rosną przede
wszystkim pawilony handlowe. Powstają takowe np. przy ul. Kościuszki,
Traugutta czy Beliny – Prażmowskiego. Najbardziej okazały z nich - Galeria
Rosa - jest właśnie na ukończeniu. Stoi u zbiegu ulic Witolda i Kilińskiego.
Starsi radomianie pamiętają, że przez dziesięciolecia funkcjonowały tu niskie,
drewniane, zazwyczaj pomalowane na zielono pawilony. Dziś to miejsce jest
już nie do poznania...
AKA
Radni przeznaczyli w tym roku 2
mln zł z miejskiej kasy na przebudowę
ulic gminnych. Na liście zadań podstawowych znalazły się trzy ulice: Opolska
(od Wiejskiej do Wilczyńskiego), Mikosa (od Skargi do Gołaszewskiego),
Banacha (od Witkacego do Źródłowej).
Również 2 mln zaplanowano na
przebudowę w ramach czynów społecznych dróg wewnętrznych i chod-
ników. Tutaj na listę zadań podstawowych wpisano sześć inwestycji: ul.
Deperasińskiego (od Skargi do Paciaka), ul. Śniadeckich (od Gomulickiego
do Brandta), ul. Okulickiego (budowa
zjazdu, utwardzenie placu i budowa
chodnika przy budynku nr 80), ul. Rodziny Winczewskich (budowa miejsc
postojowych i przebudowa chodnika
przy budynku nr 8), ul. Naruszewicza
(od Wiertniczej do Janiszpolskiej), ul.
Gnieźnieńska (od Starachowickiej do
działki nr 119/1).
Możliwość budowy lub modernizacji ulic gminnych oraz dróg wewnętrznych, przy współudziale finansowym
mieszkańców lub innych użytkowników, istnieje w Radomiu od września
1997 roku.
RED
6
WSPOMNIEŃ CZAR
Verba volant,
scripta manent
W kolejnym odcinku wspomnień
przypominamy majowe dni pełne słońca, ale i ideologii. Bo przecież „święto pracy” rozpoczynało miesiąc radosnego oczekiwania
na wakacje, a dla wielu laba już się
zaczynała. Zakwitały kasztany, co
nieodzownie oznaczało, że matura
tuż, tuż... Robotnicze święto z wieloletnimi tradycjami miało w Pol-
sce określone konotacje. Motywem
przewodnim była przyjaźń z bratnim narodem zza wschodniej granicy, gdzie republiki nie były jeszcze
autonomiczne. Nie znaliśmy Białorusinów i Ukraińców, bowiem byli
to obywatele Związku Socjalistyczny ch Republik Radzieckich. Robotnicy podejmowali zobowiązania
pierwszomajowe, chłopi bratersko
towarzyszyli im w PGR - ach, w których traktorzystki ze śpiewem wyjeżdżały zagospodarowywać ugory („...A na traktorze jedzie i orze,
bo dziewczyna to ludzie...” - zespół
Mazowsze). Kolejnym majowym
świętem były Dni Oświaty Książki i
Prasy, też ideologią przepojone. I o
tym w dzisiejszych wspomnieniach
z majowego Radomia.
Słońce za pazuchą
Na deptaku w maju
Pochody pierwszomajowe odeszły
w zapomnienie. Przypominając je po
latach, ci którzy w nich uczestniczyli,
mówią najczęściej o przymusie manifestowania w imię nie zawsze słusznych
haseł. Wypisywano je na transparentach, widniały na plakatach, w gazetkach ściennych, w świetlicowych gablotach. Od patriotycznego „Cały naród
buduje swoją stolicę”, po internacjonalistyczne „Proletariusze wszystkich
krajów łączcie się” ( trawestowane później w stylizacji czechosłowackiej, jako
„gole dupki hop do kupki”), braterskie
„Niech żyje i rozkwita przyjaźń polsko-radziecka”. Wielcy poeci na okoliczność 1 Maja pisali wiersze: „Idzie pochód ulicami świata. Nowe czasy skrzą
się na sztandarach (...) Szumią flagi na
domach i mostach. Idzie pochód, a z pochodem wiosna” ( K.I. Gałczyński).
I ta wiosna, radosna została nam bardziej we wspomnieniach, niż majowe
obowiązki wyruszania na trasy pochodów. Ci którzy już przeszli przed trybuną, ustawiali się wzdłuż ul. Żeromskiego, by gromkimi okrzykami zachęcać
koleżanki i kolegów do powiewania
szturmówkami. Spóźnienia na zbiórki przed wymarszem związane były
najczęściej ze świadomym unikaniem
przydziału do niesienia niewielkiej chorągwi, zwanej szturmówką. I nie dlatego że sprawiało to trudność, ale mówiąc
językiem bardziej współczesnym - był to
obciach. Kto się nie wymigał, krył się ze
sztandarem za plecami innych. Gdy pochód dobiegał końca, trzeba było jeszcze dostarczyć szturmówkę na miejsce
zbiórki. Dla tych niosących flagi, emblematy szkoły, portrety przywódców czy
transparenty, dzień był to ciężki, bo nijak nie można się było wymknąć z szeregu przed zakończeniem manifestacji.
Przemarsz przed trybuną powodował
jednak, że smutne oblicza demonstrantów nagle się rozjaśniały i okrzyk wydobywający się z młodzieńczych piersi gło-
sił chwałę socjalizmu, pracy dla dobra
ojczyzny, nienawiść do imperialistów i
wszystkich zagrażających pokojowi na
świecie. Symbolem trwałego pokoju był
gołąb, zwany gołąbkiem pokoju. I tak
oto utrwalił nam się obraz tego pokojowo nastawionego ptaszyska, które - mówiąc między nami - potrafi zadziobać
słabszego od siebie osobnika, nie mówiąc
już o zasrywaniu pomników wieszczów
i polityków, także obrońców pokoju
na świecie. Rasa „gołąbek pokoju” nie
uchowała się do dzisiaj. Bo jakże by taki
szlachetny ptak uchował się w gołębniku wśród krymków, wydymków, perłowych samic i wyszwanców.
We wczesnej młodości po pochodzie
ze stalówką do pisania np. listu – list to
taki wczesny sms, gdy nie znano jeszcze
telefonów komórkowych). Picie piwa
wiązało się z określonym rytuałem, polegającym na otwieraniu kapsli, metodą kapsel o kapsel, o ostry kant ogrodzenia parkowego, bądź kluczem. Klucz,
niekoniecznie pasujący do zamka, nosił
niemal każdy. Z kluczy bowiem można
było strzelać, ładując wcześniej do wnętrza klucza siarkę z zapałczanych łebków, w które uderzała iglica z gwoździa
przymocowanego na sznurku ( klucze
typu yale nie były jeszcze w powszechnym użyciu). Do piwa można było kupić
serdelki i bułkę wprost z samochodów
rozstawianych na kilku radomskich
ulicach. Serdelek (dzisiaj parówka) był
rarytasem rzadko osiąganym na co
dzień w sklepach mięsnych. Pierwszomajowe dostawy zapewniały nakarmienie znacznej części społeczeństwa.
Lokale gastronomiczne otwierano dopiero po zakończeniu pochodu i można
tam było napić się znacznie mocniejszego niż piwo trunku i zakąsić tatarem,
bądź galaretą. Tłoczno było i duszno w
„Bachusie”, „Zagłobie”, „Szarotce”, czy
„Kongresowej”. Przy wódeczce papieros
smakował wyśmienicie, a zakazy palenia papierosów w lokalach gastronomicznych jeszcze nie obowiązywały. W
towarzystwie częstowano się wytwornymi papierosami. „Sporty”, „Radom-
spotkań z kobietami, do dobrego tonu
należało wyciągnięcie z kieszeni pudełka „Belwederów”, bądź „Waweli”.
Alkoholi był znacznie mniejszy wybór
– czysta, cytrynówka, żołądkowa gorzka, likier miętowy. Jedyne „szlachetne”
wino (czerwone wytrawne) , jakie pamiętam to tunezyjska „Gelala”. Do do-
skie” i „Ekstra Mocne” były na co dzień.
Od święta „Wczasowe”, „Dukaty”, bułgarskie „Derby”, z mocniejszych kubańskie „Partagasy”. Z czasem asortyment
tych lepszych rozszerzył się o „Carmeny” i „Caro” (ale tylko te z radomskiej
„tytoniówki”, te z krakowskich Czyżyn
smakowały znacznie gorzej). Podczas
Zostawili tu swój „Ślad”
Odtwarzanie historii Radomia, to także przypominanie tragicznych losów jego mieszkańców pochodzenia żydowskiego. Co roku podejmuje się tego
m.in. radomska Resursa.
Podejmują się też tej rekonstrukcji
autorzy beletrystyki, tacy jak Grzegorz Bartos i historycy. Jeden z nich,
Przemysław Bednarczyk, był organizatorem prezentacji filmu dokumentalnego z września 1939 roku
„Początek końca”, zrealizowanego
przez niemieckiego żołnierza Klausa Eismanna w okupowanym Radomiu. Prezentacja w III LO im. Dionizego Czachowskiego rozpoczęła
organizowane przez Ośrodek Kultury i Sztuki „Resursa Obywatelska”
IV Spotkania z Kulturą Żydowska
„Ślad”. W liceum przy ul. Traugutta zaprezentowano też film o żydowskich uczennicach tej szkoły przed
wojną. Była to wtedy prywatna placówka Marii Gajl. Odbył się także
konkurs recytatorski poezji żydowskiej.
Spotkanie z kulturą żydowską
trwało pięć dni. W kolejnych od-
(15)
owanych w kurortach, w pobliżu sanatoriów w Ciechocinku, Kudowie,
Polanicy, Lądku, Iwoniczu, spłonęła
pod koniec lat 80 tych. Przyczyną było
zwarcie instalacji elektrycznej. Resztki
rozebrano. Stała w pobliżu Młodzieżowego Domu Kultury, a roztaczali nad nią opiekę pracownicy działu
słonach, z mieszkańcami Radomia
spotkał się rabin Gminy Żydowskiej
w Warszawie Tyson Herberger, a
Andrzej Leżoń prowadził warsztaty kaligrafii hebrajskiej. Kiedy grupa licealistów i nieco starszych radomian zwiedzała rejony dawnego
getta usytuowanego m.in. przy ul
Wałowej, nauczyciela historii z „Czachowskiego” poinformowano o napisie, jaki odkryto na murach w podwórku jednej z kamienic. Zrobiłem
zdjęcie, ale rozszyfrować treść tekstu
było nie sposób. Nikt z zebranych nie
znał hebrajskiego. Poprosiliśmy o pomoc rabina Tysona Herbergera, który w międzyczasie dołączył do grupy
zwiedzających. Był to, jak się okazało, fragment reklamujący usługi pod
nazwiskiem A. Mentlik. Napis informował, że mieści się tam hotel i restauracja, a gest narysowanej dłoni
gwarantował że dania są smakowite.
Ślady dawno zapomnianej przeszłości, jakie ukazały się spod opadającego tynku, dodały historycznej rekonstrukcji patyny czasu.
W „Resursie” wyświetlano także nominowany do Oskara film
Agnieszki Holland „ W ciemności”.
J. Madejski
W Radomiu też było getto
„Czyż jest moją winą, że urodziłem się Żydem? […] Jakim prawem najpierw uczyniony zostałem Żydem, aby następnie być skazanym za żydostwo?”*.
brego tonu należało zmówienie w lokalu
białego wytrawnego rizlinga. Krajowe
wina serwowano w szerokim wyborze
od „patykiem pisanego” czyli „wina
marki wino”, po J-23, czyli jabcok za 23
zł. Pomysłowość lokalnych producentów spowodowała wysyp „poetyckich”
określeń np. „Czar Nałęczowa”, „Łzy
sołtysa”. By nie być posądzonym o przypominanie złych alkoholowych tradycji
przy okazji majowego święta, przechodzę do majowych Dni Oświaty Książki
i Prasy.
imprez masowych MDK.
Bardziej ekskluzywne spotkania z
pisarzami i wydawcami książek odbywały się w MPiK, klubie międzynarodowej prasy i książki przy ul.
Traugutta. W Radomiu działały też
prężnie środowiska plastyczne. Z okazji pierwszomajowego święta kilku z
Na kiermaszu
szliśmy z kolegami na sok jabłkowy
„Złota reneta”, bądź wodę gazowaną z
podwójnym sokiem z ulicznego saturatora. W klasach licealnych pozwalaliśmy już sobie na piwo, opróżniane z tzw.
kałamarzówek (młodym wyjaśniam,
że kałamarz był pojemnikiem na atrament, w którym zanurzało się obsadkę
7
T E M AT N U M E RU
Nr 16 • maj 2012
Kiermasze z udziałem autorów, loterie książkowe ( do dzisiaj na wielu
książkach zachowały mi się pieczątki
„wygrana loteryjna”) miały miejsce
w parku i na ulicach. Książki były tanie . Najtańsze z wydawnictwa RSW
„Prasa”, najdroższe z „Czytelnika”
i „Arkad”. Młodzież zaopatrywała
„Nasza Księgarnia”. Wprowadzano
na rynek serie wydawnicze „Naokoło
świata”, Powieść XX wieku, „Nike”,
czy kryminały z serii „Złotego kluczyka”. Pierwsze polskie komiksy „Tytus, Romek i Atomek”, „Kapitan Żbik”
kompletowała młodzież. Oryginalne
z tamtych lat można jeszcze kupić w
antykwariatach. Kompletują je dorośli, by wspominać lata swojego dzieciństwa. Dniom oświaty towarzyszyły festyny na ulicznych estradach i w
parkowej muszli. Na tej estradzie występowały przede wszystkim zespoły
radomskie, orkiestry dęte i soliści, także przyjezdni. Muszla koncertowa, w
stylu wielu do niej podobnych, usytu-
nich zobowiązanych zostało do wykonania portretów przodowników
pracy i nauki. Jeden z takich portretów zaprezentowano na wystawie
w Domu Esterki (portret na zdjęciu
przedstawia prymuskę jednej ze szkół
radomskich. Ciekawe czy rozpoznałaby się dziś na zdjęciu). Autorką olejnego portretu była pani Helena Krysińska, przedstawicielka polskiego
koloryzmu. Zmarła w Radomiu w
1991 roku w wieku 86 lat.
Jerzy Madejski
Te słowa dobrze obrazują dramatyzm, jaki przeżywali Żydzi
podczas II wojny światowej. Prześladowania, poniżania, szykany i
zesłanie do obozów koncentracyjnych, to tylko niektóre działania,
które naziści stosowali wobec ludności żydowskiej, mieszkającej na
terenie Polski (i nie tylko). Getta,
czyli zamknięte dzielnice miasta,
izolujące semicką część społeczności od reszty mieszkańców, były
jednym z tych haniebnych działań,
mających na celu całkowitą eksterminację Żydów.
Najbardziej znanym gettem w
Polsce było getto warszawskie.
Dlatego niektórzy odnoszą wrażenie, że było to jedyne getto w okupowanym kraju. Jednak dzielnice wyznaczone dla Żydów były w
niemal każdym większym polskim
mieście - także w Radomiu.
W Radomiu w okresie międzywojennym społeczność żydowska
stanowiła 30 procent ludności. Żydzi zajmowali się głównie usługami, handlem i rzemiosłem, działali
w licznych stowarzyszeniach i partiach politycznych. Współtworzyli prężnie rozwijający się radomski przemysł i tu warto nadmienić
chociażby fabrykę zapałek Izraela
Szotlanda, czy wytwórnię mydła
i świec, która należała do Jakuba Dytmana. Funkcjonowały także wydawane przez Żydów gazety,
m.in. „Radomer Leben” i „Radomer Sztyme”.
Krótko mówiąc, Żydzi odgrywali znaczącą rolę w życiu społecznym i gospodarczym Radomia. Duża część ludności
żydowskiej zamieszkiwała Śródmieście i tam zresztą hitlerowcy,
którzy 7 września 1939 roku weszli do Radomia, utworzyli pierwsze, duże getto.
Pierwsze nieoficjalne informacje o powstaniu getta, pojawiły się
już w styczniu 1940 roku. Jednak
decyzja i oficjalne rozporządzenie
wydano 3 kwietnia. Ludności polskiej nakazano wynieść się z obszaru obejmującego przyszłe getto, do 10 kwietnia. Na 12 kwietnia
planowano przesiedlenia Żydów
na tereny odizolowanych dzielnic.
Niemcy utworzyli w Radomiu
dwa getta: w Śródmieściu i na
Glinicach. Tzw. duże getto - bo
tak nazywano to w Śródmieściu mieściło około 25 tys. ludzi. Zrezygnowano z budowania murów
(typowych dla gett w innych miastach), gdyż zabudowa centrum
była na tyle zwarta, że kamienice
tworzyły granice i swojego rodzaju
mur. Okupanci nakazali dodatkowo zamurować okna na parterach.
Jedyna brama do getta znajdowała
się przy ulicy Wałowej.
Drugie - nazywane małym gettem - utworzono na
Glinicach - biednej
wtedy dzielnicy. Decyzja o wybudowaniu
drugiego getta spowodowana była dużą
liczbą ludności żydowskiej w Radomiu.
Budziło to we władzach okupacyjnych
obawę przed epidemią tyfusu, co przy
dużej liczbie mieszkańców, mogłaby się
szybko rozprzestrzenić na całe miasto. Z
kolei rozbudowa getta
śródmiejskiego, była
niemożliwa właśnie
poprzez układ urbanistyczny centrum.
W glinickim getcie
mieszkało 8 tys. ludzi
pochodzenia żydowskiego. Tu granice
stanowiły ogrodzenia
z drutu kolczastego.
Obydwa
getta
funkcjonowały
do
sierpnia 1942 roku, kiedy to przeprowadzono akcję likwidacyjną.
Akcja ta była podzielona na dwa
etapy, pierwszy trwał od 4 do 5
sierpnia, drugi w dniach 16-18
sierpnia. Blisko 30 tys. Żydów,
którzy dożyli akcji likwidacyjnej,
Niemcy wywieźli do obozu w Treblince, a tam wymordowano.
Niemcy pozostawili w Radomiu część żydowskich robotników, których wykorzystywali do
ciężkiej pracy, m.in. w przemyśle.
Byli oni osadzeni w tzw. „szcząt-
kowym” getcie, które ostatecznie
przestało istnieć w 1944 roku.
W kwietniu tego roku minęły
72 lata od powstania gett w Radomiu. To sporo czasu i niewielu
już pamięta te straszne, odlegle
w czasie lata. Zmienił się Radom,
zmienili się ludzie, zmieniły się
czasy, ale jedno się nie zmieniło
i nie zmieni nigdy: człowiek pozostanie człowiekiem (niezależnie od rasy i wyznania) i tego nie
zmieni żadna polityka i ideologia.
Powinniśmy o tym pamiętać, aby
historia, która lubi się powtarzać,
nigdy się nie powtórzyła.
*„Początek” Andrzeja Szczypiorskiego.
Grzegorz Bromberg
8
Lekcje muzyki
Elvisa
MUZYKA
Gdzie wszyscy ci artyści jego pokroju… Parafrazując fragment tekstu „Białej flagi” Republiki, śmiało można stwierdzić, że żyjemy w czasach, w których tak bardzo brakuje ludzi traktujących muzykę w sposób
uniwersalny, dla których jest ona całym życiem. Taki niewątpliwie był Grzegorz Ciechowski – artysta trudny
do zaszufladkowania, pionier własnego nurtu, indywidualista, prowokator, człowiek zagadka. Dziś przybliżę
państwu sylwetkę Obywatela GC.
Gdzie oni są?
Artysta przyszedł na świat 29 sierpnia 1957 roku w Tczewie, w rodzinie
prezesa tamtejszej Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej. Już od najmłodszych lat wykazywał zdolności muzyczne i chęć do opanowania gry na
instrumentach klawiszowych. Zanim
jednak został uczniem szkoły muzycznej, do której trafił w wieku siedmiu
lat, ćwiczył już grę pod okiem organisty, który nieraz bił go po palcach. Paradoksalnie nie zniechęciło to jednak
młodego chłopca do rozwijania swych
umiejętności. W latach szkolnych Ciechowski konsekwentnie realizował
swe pasje zarówno muzyczne, jak i literackie. Grał na flecie, pianinie, występował w chórze oraz grupach muzycznych Jazz Formation i Nocny
Pociąg. Pisał też wiersze, kolekcjonował płyty, a nawet ćwiczył kulturystkę.
To nieszablonowe indywiduum, które
od dzieciństwa drzemało w Obywatelu GC, wystrzeliło z największa mocą
w czasach studenckich, kiedy to Grzegorz studiował polonistykę w Toruniu
i rozważał publikację swych wierszy.
Zwracały one na siebie uwagę użyciem licznych metafor, a sam twórca
jako inspirację podawał dzieła Stanisława Grochowiaka. Nie spotkał się
jednak z przychylnością rynku literackiego i jego wiersze nie ujrzały światła
dziennego w postaci wydawnictwa.
Pełen zapału student z charakterystyczną blond czupryną nie porzucił mimo to swych marzeń o zostaniu wielkim poetą. Odnalazł bowiem
inny, niezwykły środek na ich publikację – scenę. W otoczeniu muzyki
chciał prezentować swoje dzieła, choć
do bycia wokalistą miał dość sceptyczny stosunek. Zdawał sobie bowiem
sprawę ze swej wady wymowy i gdy
w 1979 roku dołączył do zespołu Res
Publica, został w nim flecistą. Szybko
jednak dzięki swojej charyzmie stał
się jego liderem i zaczął komponować muzykę oraz pisać teksty. Nazwa
grupy również uległa zmianie na Republikę i tak właśnie ruszyła machina, która ukazała polskiej scenie muzycznej nowe bożyszcze nastolatek i
przywódcę czarno-białej alternatywy
Nr 16 • maj 2012
w jednym. Trudno było bowiem dopatrzeć się podobieństw w repertuarze i stylu Republiki do innych kapel, które wówczas egzystowały na
lokalnym gruncie. Ubrani na czarno-biało, nowofalowi, choć wtedy każdy
bał się użyć tego słowa w ich kontekście. Z jednej strony minimalistyczni,
z drugiej zaś maksymalni w przekazie.
Zwłaszcza Grzegorz, którego teksty,
pełne metafor i aluzji do problemów
egzystencjalnych jednostki ludzkiej,
żyjącej w systemie dalekim od wolności słowa, inspirowały młodzież do
myślenia.
W 1982 roku po raz pierwszy na
Liście Przebojów Trójki pojawia się
utwór „Kombinat”, który już w ósmym
notowaniu ląduje na pierwszym miejscu. Republika, choć unika notorycznie występów w telewizji publicznej,
przyciąga na koncerty tłumy, a sam
Grzegorz staje się idolem, otoczonym
przez groupies, fanów oraz... ZOMO
- wców, którzy na każdym koncercie
jego zespołu dbają o porządek i spokój,
nierzadko sięgając po gumową pałkę i
tarczę. Kolejno pojawiają się wówczas
następne przeboje Republiki: „Gadające głowy”, „Sexy Doll”, „Układ sił”,
„Telefony” i „Biała flaga”.
W marcu 1983 roku, grupa wypuszcza swój pierwszy longplay
„Nowe sytuacje” ¬¬z całkiem nowym materiałem, a następnie rusza
w trasę koncertową, obejmującą blisko 70 miejscowości na terenie kraju. Zdjęcie Ciechowskiego pojawiło
się w „New Musical Express”, a sam
artysta kpiąc z własnej popularności,
wyreżyserował wraz z przyjacielem i
dziennikarzem radiowej Trójki, Zbigniewem Ostrowskim
fikcyjny
reportaż, przedstawiający go jako
szaloną gwiazdę
rocka. Rok później
pojawia się anglojęzyczna
wersja
pierwszego krążka „1984”, a zespół występuje na
duńskim festiwalu
Roskilde. W tym
samym roku pojawia się kolejny album zespołu „Nieustanne tango”, a
rok później Republika występuje w
Jarocinie, gdzie na
wstępie zostaje obrzucona maślankami i pomidorami
przez publiczność
w odwecie za odwołanie mającego odbyć się rok
wcześniej koncertu. Wtedy to też Ciechowski zapytał: „Czy znajdzie się
wśród was jakaś szmata do wytarcia
instrumentów?”. Grupa zagrała niezwykły koncert, zaś publiczność żądała bisów, śpiewając „Sto lat!”. Zespół jednak nie wrócił już na scenę.
W 1986, w wyniku konfliktu z pozostałymi muzykami, Ciechowski
rozstaje się z Republiką i nagrywa
pierwszy solowy album „Obywatel
G.C.”. W jego życiu prywatnym, po-
dobnie jak w zawodowym doszło do
wielu zmian. Rozstał się z pierwszą
żoną Jolantą i związał z aktorką Małgorzatą Potocką, która pomogła mu
w rozwinięciu kariery solowej. Artysta wraz z partnerką zajął się prowadzeniem firmy M.M. Potocka Production Ltd., a także nagrał kolejne
dobrze przyjęte albumy solowe - „Tak!
Tak!” i „Obywatel świata”. W sierpniu
1988 roku wystąpił w Sopocie, a rok
później wydał muzykę do filmu „Stan
strachu”. Wkrótce znów zagrała Republika, wydając album „1991” oraz
składankę starych utworów i koncert akustyczny „Siódma pieczęć”.
W owym czasie rozstał się również z
Małgorzatą Potocką, matką jego córki Weroniki. W 1993 ożenił się z Anną
Wędrowską, z którą miał troje dzieci. Stabilizował się również zawodowo, wydając składankę solowych
nagrań „Selekcja” oraz tom wierszy
„Wokół niej”. Rok 1996 przyniósł projekt „Grzegorz z Ciechowa”, skierowany bardziej w stronę folkową. Jego
uwieńczeniem była płyta „OjDADAna”, zawierająca m.in. kawałek „Piejo
kury, piejo”. Muzyk zajął się również
pisaniem tekstów (także pod pseudonimem Ew Omernik) dla takich artystów, jak Justyna Steczkowska, Kayah,
Katarzyna Groniec, Krzysztof Antkowiak, Marcin Rozynek czy Kasia Kowalska. Z macierzystą formacją nagrał
jeszcze dwie płyty - „Republikę marzeń” oraz słynną „Masakrę” z „Mamoną” na singlu. Do tej liczby pięknych tworów Grzegorza zalicza się też
ścieżka dźwiękowa do filmu „Wiedźmin” z 2001 roku, będąca niestety jednym z jego ostatnich dzieł.
W sobotę 22 grudnia 2001 roku w
szpitalu w Warszawie, po zorganizowanej w trybie nagłym operacji tętniaka serca, lider Republiki odszedł na
zawsze. Ta „Śmierć na pięć”, o której
przecież śpiewał, zabrała polskiej muzyce wyjątkowego, charyzmatycznego, kontrowersyjnego, ale tak bardzo
ludzkiego człowieka. Na pocieszenie
jednak zawsze możemy wznieść przecież „Białą flagę”.
Elvis Strzelecki
RECENZJE
Artysta: Chicane
Album: Thousand Mile Stare
Wytwórnia: Modena Records/
Armada Music
Rok wydania: 2012
Brytyjski producent muzyczny
Nick Bracegirdle prezentuje nam swój
piąty album studyjny. Znany ze współpracy m.in. z Tomem Jonesem i Bryanem Adamsem, twórca takich hymnów białej wyspy, jak „Saltwater” czy
„Offshore”, prezentuje nam dość różnorodny, a przy tym całkiem spójny
materiał, oscylujący między progresywnymi brzmieniami a chilloutową
melancholią. 12 tracków, spośród których znajdzie się i parkietowy killer, i
nostalgiczny majstersztyk. Potwierdza
to obecność rapera Aggi Dukes w promującym krążek „Going Deep”. Połączenie rapu i trancu brzmi jak abstrakcja, ale jednak i Nick światowych
tendencji nie mógł ominąć, choć można mu to wybaczyć, wszak jakość płyty neutralizuje obecność islandzkiej
grupy Vigri, których usłyszeć możemy
w kawałkach „Hijop” i „Sólarupprás”.
Klimatycznie, smacznie i niezwykle po
islandzku niczym ich rodacy Sigur Ros.
Jednak przejdźmy dalej. „Windbreak”
- ambientowo-breakbeatowy pejzaż
namalowany dźwiękiem i poruszający serce. Podobny klimat trzyma złota
rybka czyli „Goldfish” oraz okraszony
damskim wokalem Kate Walsh „Playing Fields”. Nowocześnie i parkietowo
nastawione „Super Mouflon” i „Flotsum & Jetsum” przenoszą nas do dobrego klubu, zaś „The Nothing Song”
oraz „Thousand Mile Stare” brzmią
po prostu przeciętnie. Na koniec mamy
koniec podróży dosłownie i w przenośni w postaci „Fin des Jours”, który zgrabnie wieńczy całość longplaya.
Twórca zapewniał, iż chciał, aby ten
krążek był soundtrackiem do życia
każdego z nas i myślę, że tak właśnie
powinniśmy go potraktować.
8/10
Summertime w dobrym towarzystwie
Jazzowe fascynacje radomian znane są od dawna. W naszym mieście występowali popularni przed laty Andrzej Kurylewicz, Wanda Warska, Krzysztof
Komeda-Trzciński, Zbigniew Namysłowski, Tomasz Stańko.
Koneserzy tego gatunku jeździli też do
Warszawy, m.in. na Międzynarodowy
Festiwal Jazz Jamboree, jeden z najstarszych festiwali jazzowych w Europie.
Nic zatem dziwnego, że zapowiedzi koncertu zespołu Ari Roland Jazz
Band z Nowego Yorku, który to zespół
uchodzi za ambasadora muzyki jazzowej Departamentu Stanu USA, spotkał się z takim zainteresowaniem, że
przed koncertem w Teatrze Powszechnym im. Jana Kochanowskiego trzeba
było odstać swoje w kolejce do lepszych
miejsc na widowni. Koncert poprzedziły warsztaty muzyczne młodych.
Muzyczną ucztę pod nazwą „Ari Roland Jazz Quartet i Przyjaciele” okrasiła
nie tylko urodą, ale i wspaniałym głosem polska wokalistka Iza Zając. Koncert zapewniła działająca juz w Radomiu i widoczna poprzez efekty swoich
działań organizacja American Corner.
Ari Roland na kontrabasie, Chris Byars
– sax tenor, Zaid Nasser – sax alt i Keith Balla na perkusji, prezentowali jazz
tradycyjny. Były więc w repertuarze
znane kompozycje Georgea Gershwina, Louisa Armstronga, Duke’a Elingtona, Charlie Parkera, Dizzy Gillespiego. Kompozycje powstałe w czasach
Golden Age of Jazz (lata 1930-1950) to
sama kwintesencja jazzu. Świetna improwizacja, także w wykonaniu mistrzyni ellingtonowskich standardów,
blusa i ballad Izy Zając sprawiła niemałą satysfakcję tym, którzy wypełnili salę
teatru po brzegi.
Podczas koncertu jedna z najpopularniejszych arii z opery „Porgy and Bess”
Georgea Gershwina - ,Sammertime”,
spopularyzowana jako przebój jazzowy
w setkach interpretacji, zabrzmiała zgodnym chórem widowni i nowojorskich
muzyków. Tekst powtarzany za jednym
z członków zespołu został zapamiętany i
bez fałszu odśpiewany przez wszystkich.
W pewnym momencie przyszli z własnymi instrumentami (trąbką, gitarą, akordeonem, fortepian był na miejscu) młodzi
radomianie i pokazali klasę, chwytając
temat muzyczny i nadając mu nie odbiegające od linii muzycznej brzmienie. Tak
więc warsztaty muzyczne spełniły swoją rolę...
Brawa dla wszystkich, przede
wszystkim organizatorów American
Corner z niezawodną Karoliną Adamczyk, a także dla Łaźni i Teatru Powszechnego.
Jerzy Madejski, fot. autor
WSH
9
10
ROZMAITOŚCI
RANKING LOKALI
GASTRONOMICZNYCH
Pierożkarnia
Pchła na Scen(i)e
Teatr Scene dał właśnie kolejną, już 15. premierę. A mało
kto wie, że w Radomiu mamy jeden z najlepszych teatrów
amatorskich w Polsce.
- Tu ma być smacznie i zdrowo, jak u mamy. Gwarantujemy jakość – w końcu w lokalu stołują się też nasze dzieci! – zapewniają prowadzący nową
w Radomiu „Pierożkarnię”.
Od ostatniego Sylwestra prowadzi ją pan Krzysztof, wspierany przez
swoją życiową partnerkę Agatę.
- „Pierożkarnia” powstała z pewnego marzenia, żeby serwować lu-
dziom zdrowe, naturalne jedzenie.
U nas nie ma potraw z torebki i mikrofali – mówi Krzysztof. – Są za to
ręcznie robione pierogi i prawdziwy
czerwony barszcz z buraków.
R
TE CO SKACZĄ I FRUWAJĄ ...
Sezon na kleszcza
Lekarz weterynarii Marek Szulga przypomina
o zagrożeniach związanych z wiosennym rozbudzeniem przyrody. Wyjątkowo wcześnie w
bieżącym roku pojawiły się kleszcze, które zagrażają ludziom i zwierzętom. Jak się przed nimi
bronić ?
Te pasożyty, wielkości łebka od szpilki, potrafią w krótkim czasie napęcznieć do zwielokrotnionej objętości,
a wszystko za sprawą wysysanej z
człowieka czy zwierzęcia krwi. Kleszcze przyczepiają się do skóry i żerują
na niej. Gdy widzimy zaczerwienienie
w postaci dużego rumienia, możemy
już być zakażeni boreliozą. Większość
przypadków boreliozy notujemy między
1 maja a 30 listopada, 80 proc. występuje w czerwcu i lipcu, w okresie żerowania mikroskopijnych, trudnych do
zauważenia nimf kleszczy.
W przypadku psów odkleszczowa choroba to babeszjoza.
Przy tym zabiegu obowiązuje wyjątkowa ostrożność. Gdy napęczniałego od
krwi kleszcza uszkodzimy, płyn który
powoduje zakażenie, może dostać się
do skóry i krwiobiegu, a to bardzo niebezpieczne dla człowieka.
Czy kleszcze atakują z góry, spadając z drzew, czy z dołu z poszycia
leśnego ?
- I tak i tak, ale niekoniecznie w lesie,
także na polach i łąkach. Kleszcze nie
są zazwyczaj groźne dla kotów, u psów
mogą wywoływać babeszjozę i ciężkie
związane z nią powikłania, ze zgonem
włącznie.
Jakie są objawy zarażenia zwierzęcia?
- Wysoka gorączka, apatia, otępienie
psa . Jednak te niepokojące objawy
mogą mieć inna przyczynę niż z powodu kleszcza. Ważne by nie czekać zbyt
długo z wizyta u lekarza, który właściwie rozpozna chorobę.
Czy każdy pies jest narażony na
kontakt z kleszczem ?
- W zasadzie tak, choć niektóre psy
bardziej przyciągają kleszcze, inne
mniej - nie wiadomo od czego to zależy... Koty są bardziej odporne, ale i u
nich mogą wystąpić reakcje alergiczne.
Dlatego, gdy zauważymy kleszcza na
zwierzęcej skórze, trzeba go usunąć.
Pierogi do radomskiej „Pierożkarni” są rzeczywiście robione ręcznie
przez – jak ujmuje pani Agata - babcie na Podkarpaciu. Każdy ma inny
kształt i wielkość – widać, że maszyny tego nie lepią.
Można by się spodziewać, że babcie lepią przede wszystkim tradycyjne
pierogi. I tak jest, ale tylko po części.
Obok swojskich ruskich, mięsnych, z
kapustą kiszoną, litewskich, z grzybami, znajdziemy tu też bardziej wykwintne połączenia. Najwyraźniej
babciom świetnie idzie łączenie tradycji z nowoczesnością. W „Pierożkarni możemy więc spróbować pierogów z serem Rokpol i orzechami,
z soczewicą, z bryndzą i cząbrem, z
szynką, białym serem i kminkiem. Są
też na słodko: z bananem i kokosem,
z truskawkami, jagodami, z serkiem
i brzoskwinią. Do wyboru mamy 30
rodzajów pierogów i 4 wielkości porcji: małą (8 pierogów za 7 zł), średnią
(12 za 10 zł 50 gr), dużą (16 za 14 zł)
i wielką (20 za 17 zł). Jest też propoE
zycja ekstra – pierożkowa uczta dla
dwojga – za 25 zł dostajemy 30 pierogów, w tym możemy sobie wybrać po
6 w pięciu różnych smakach. Jedno
jest pewne – z „Pierożkarni” trudno
wyjść głodnym.
- Cieszymy się, że ci, którzy posmakują u nas pierogów, wracają do
naszej „Pierożkarni”. To największa
K
L
A
A
Tym razem na tapetę poszedł kapitalny tekst Jana Brzechwy „Pchła Szachrajka”. Jak zwykle zagrany ze swadą, sceniczną precyzją i werwą przez
uczniów Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego im. Św. Filipa Neri.
Teatr Scene działa w „Katoliku” od
7 lat. Za wszystko od początku odpowiada Wojciech Ługowski, aktor Teatru Powszechnego w Radomiu. W
KLO uczy retoryki i jednocześnie
prowadzi teatr – z pomocą Agnieszki Kobierskiej (odpowiedzialnej za
opracowanie muzyczne), Wojciecha
Sałka (scenografia) i siostry Beaty
Karwowskiej (kostiumy).
Salezjański Ogólnopolski Festiwal Teatralny „Sofft”, Zamkowe
Spotkania Teatralne „O laur Złotego
Gargulca” w Szydłowcu, Mazowiec-
ki Festiwal Teatrów Amatorskich,
Ogólnopolski Przegląd Teatrów
Szkół Katolickich w Józefowie – na
wszystkich tych imprezach przez 7
lat działalności Teatr Scene zebrał
niezliczoną ilość nagród i wyróżnień.
„Katolik” wydał właśnie album
(na zdj. fragment okładki) poświęcony działalności teatru. Znajdziemy tu
dokładne opisy wszystkich premier
(w tym „Męczeństwo Piotra Ohey’a”,
„Burza w Teatrze Gogo”, „Stypa”,
„Szelmostwa Lisa Witalisa”), sylwetki jej twórców, recenzje, zdjęcia. Dowiemy się, że w teatrze zagrało już
prawie 70 uczniów, że jeden z nich
jest studentem krakowskiej PWST. A
nawet jakich rekwizytów najczęściej
używano w spektaklach.
AKA
Chłopiec na motorze
Na pustym w godzinach dopołudniowych placu, w okolicach przystanku linii podmiejskich przy ul. Wernera,
motocyklista z rzadko spotykaną umiejętnością wykonywał akrobacje na skuterze. Przechodnie zatrzymywali się,
podziwiając chłopaka. Nie stwarzał zagrożeń dla innych
i dla siebie, był w kasku. Nie interesowała go widownia.
Gdy zatrzymał się na chwilę, by przetrzeć spocone czoło
nawiązaliśmy rozmowę.
Jak wystrzegać się kleszczy?
- Po spacerze w lesie, na łące, w miejskim parku, gdzie bywamy ze swoimi
czworonożnymi pupilami, musimy dokładnie obejrzeć skórę psa. Miałem
juz przypadki zakażeń i kilka zgłoszeń
opiekunów, którzy nie potrafili sami
usunąć kleszcza. Jeśli nie potrafimy
tego zrobić, lepiej nie praktykować...
Jak zapobiegać zakażeniom poprzez kontakt z kleszczami ?
- Jednym ze sposobów jest specjalna
obroża, z której uwalnia się środek
owadobójczy. Taka obroża działa od 3
do 8 miesięcy. Krople naskórne funkcjonują przez 4 tygodnie. W każdej
przychodni te środki są dostępne, także w mojej, przy ul. Wyścigowej 6.
(mad)
STUDENCKIE ABC
Wiosna żaków
Zazwyczaj piszemy w tej rubryce o nauce, stypendiach, studenckich prawach i obowiązkach... Ale dziś dajmy sobie trochę luzu! Zbliżają się juwenalia!
satysfakcja – mówi Krzysztof.
Lokal rozwija swoją działalność –
od 7 maja możliwe jest zamówienie
pierogów na dowóz. „Pierożkarnia”
mieści się przy Placu Jagiellońskim
12/13. Godziny otwarcia: pn.- pt. 1119, soboty 11-18. Zajrzeć też można
na www.pierożkarnia.pl.
AKA
M
11
ROZMAITOŚCI
Nr 16 • maj 2012
To twój trening, jesteś zawodowcem ?
- Niby w jakiej branży? Trenuję
sam dla siebie, by być lepszym od innych – wyjaśnił Konrad, uczeń Zespołu Szkół Samochodowych (zaznaczamy - było to w dniu wolnym
od nauki).
A ten skuter jakby lekko „podrasowany” ...?
- To yamaha aerox o zwiększonej pojemności z 50 na 70 cm. sześć.
Zwiększyłem też trzykrotnie jego
moc...
Często tu trenujesz ?
- Zmieniam miejsca by nie płacić
mandatów... Podobno to co robię,
jest nielegalne.
Dlatego nie chcesz ujawnić nazwiska ?
- Koledzy mnie znają, w szkole
też rozpoznają, a policji wolę się nie
narażać. Już raz tata uchronił mnie
od płacenia mandatu. Sam przed
laty pasjonował się sportami motoryzacyjnymi, to rozumie i moją
pasję.
(mad) fot. Autor
Trzeba przyznać, że akurat to
słowo – pochodzące o d łacińskiego
„iuvenalia” – igrzyska młodzieńców – używane jest coraz rzadziej.
Ale też który student uczy się dziś
łaciny? W Radomiu obchody Dni
Studenta najczęściej nazywane są
Wiosną Studencką. Pozostańmy
więc przy tej nazwie.
W tym roku Wiosna Studencka
zawita w naszym mieście już po raz
41. Organizuje ją przede wszystkim
Politechnika Radomska, ale przecież wszyscy studenci zaproszeni są
do zabawy.
W tym roku święto radomskich
żaków trwać będzie od 23 do 27
maja.
Podajemy program imprez.
Niedziela, 20 maja:
godz. 11 - Studenci dzieciom (plac
przed gmachem Corazziego) - festyn rodzinny z zabawami i konkursami, pokazem karate, śpiewem, tańcem, przejażdżką na
konikach.
godz. 18 - akademicka msza św.
(Kościół Św. Jadwigi)
godz. 19.30 Studenci z pasją – prezentacja dokonań radomskich studentów (ośrodek Duszpasterstwa
Akademickiego)
Środa, 23 maja:
godz. 9 – otwarcie Studenckiego
Ośrodka Kultury (przed Halą Sportową Politechniki Radomskiej).
godz. 11 -Wyginam śmiało ciało sportowa rozgrzewka przed korowodem
godz. 12 - Inauguracja Wiosny Studenckiej - korowód ulicami miasta.
W tym roku motywem przewodnim
parady będą lata 80. XX w.
godz. 14.30 - Wybór Wiosenki i
Wiośniaka (SOK)
godz. 15 - Casting do “You can
dance” – (SOK)
godz. 17.30 - Panel z terapeutą Rafałem Piekarą i ks. Mirosławem
„Maliną” Malińskim (Aula Główna PR)
godz. 18 - Koncert zespołów hip-hop’owych (SOK)
Czwartek, 24 maja:
godz. 14 - Mecz siatkówki Studenci vs Wykładowcy (Hala Sportowa)
godz. 16 - Finał “You can dance”
(SOK)
godz. 19.30 - Spotkanie z egzorcystą, ks. S. Płusą (Duszpasterstwo
Akademickie)
godz. 21– Koncert reggae (SOK)
Piątek, 25 maja:
godz. 12 - Rajd samochodowy –
(parking Wydziału Ekonomiczne-
go)
godz. 18 - Śpiewać każdy może Studenckie Karaoke (SOK)
godz. 20 - Nocny Rajd Próby i Poznania (Radom – Skrzyńsko)
godz. 21 - Koncert zespołów disco
polo (SOK)
Sobota, 25 maja:
godz. 10 - Turniej piłki nożnej
(Hala Sportowa)
godz. 11 - Ataf game of skate – zawody deskorolkowe (Hala Sportowa)
godz. 17 - Koncert (SOK)
Niedziela, 27 maja:
godz. 12 - Zawody w wyciskaniu
sztangi i siłowaniu na rękę (SOK)
godz. 14 - Kobiecy kącik - damska
strefa urody (SOK)
godz. 15 - Zielona Niedziela (plac
przed budynkiem Corazziego)
godz. 16 - Bieg na szpilkach (SOK)
godz. 17 - Pokazy kulturystyczne,
fitness, sztuk walki (SOK)
godz. 19 - Spotkanie podróżników
(Duszpasterstwo Akademickie)
godz. 21- Występ DJ na żywo plus
mokra niespodzianka (SOK)
SOK – teren przy Hali Sportowej
ul. Chrobrego 27,Aula Główna – ul.
Chrobrego 31, Hala Sportowa - ul.
Chrobrego 27.
AKA
FELIETON
Spikać, szprechać i gaworzyć
Wiek XVII. Jan III Sobieski, król Polski, skrobie namiętnie list do ukochanej. Ukochana, co prawda z odzysku,
zblazowana już nieco, coś takiego jednak ma w sobie że och! List już piąty w tym tygodniu, pełen zagadek i szyfrów,
jakby król sam siebie cenzurował. Co drugie zdanie wtrąca po obcemu - król człowiek światły, języki zna. Takie zabiegi miałyby sens: Marysieńka, zamiast włóczyć się gdzie nie trzeba, siedziałaby grzecznie ze słowniczkiem w komnacie, główkując, co to najdroższy małżonek miał na myśli. Miałyby, gdyby Marysieńka Francuzką nie była, a Sobieski po francusku pisze właśnie. Czyżby chciał udowodnić jej na odległość, że języka miłości nie zapomniał (skąd
wniosek można wysnuć, że w reszcie miłosnej materii również sprawnym pozostaje)?
...Śmieszne?... A nie brzmi znajomo?
Wiek XXI, o Janku pamiętają już tylko najbardziej zagorzali humaniści, cóż tam komu po bitwie pod Wiedniem.
Wiedeń to ja se w googlach zobaczę...
Pisze do mnie ukochany, a raczej kochający, już siódmy raz sms-a. Odbieram: „Ja cie lofciam idziemy do kina
OK?” Dla świętego spokoju odpisuję: „Dobrze”. Rozmowa się kończy. To już wolałam tego co pisał: „Zrobiłaś na
mnie większe wrarzenie nisz wschud słońca”. Ten przynajmniej po polsku. A z tym od „Ale jesteś ładna, bym cię skonsumował”, to bym się chyba nawet umówiła... w końcu w domu słownik synonimów ma i najwyraźniej korzysta.
Kompleks jakiś czy co, że na przerwach w szkole słyszę więcej angielskiego niż na lekcjach? Już mnie nikt nie przeprasza, tylko mnie „sorruje”, nikt mi już nie mówi „dobrze”, tylko wszyscy mi „okują”. Ja już sobie nigdzie w sobotę
nie wyjdę, wyjdę sobie w weekend. To jeszcze rozumiem, przecież łatwiej wyjść w weekend niż w „sobotę i niedzielę”. Już sobie nie posłucham uroczych polskich przecinków, tylko będą mi „fuckać”. A na dodatek marudzić mi będą
nie po naszemu, bo „live is...”. Z lekcji rosyjskiego podchwycą „spasiba”, a niemiecki urozmaici nam życie „gutnym
tagiem”.
My mamy przecież tyle ładnych słów, tyle jeszcze czeka świeżutkich, dawno nieużywanych, których znaczeń nawet się nie domyślamy. Tyle ciekawych archaizmów, od których (użytych w odpowiednich ilościach w wypracowaniu) naszemu poloniście wypadną zęby ze zgryzoty.
Może to makaronizowanie, (któremu już w XVIII wieku udało się zachwiać normami językowymi), bierze się z tej
irracjonalnej tęsknoty za cudnym Zachodem? Z którego co prawda wciąż docierają do nas informacje o kryzysach
i bankructwach, ale to jednak greckie plaże, angielski deszcz, a nie „ten cholerny śnieg za oknem, niech go szlag!”.
Mamy po naście lat, za granicą bywamy rzadko, albo wcale, zwiedzamy obce kraje z portfelem wypchanym P-O-L-S-K-I-M kieszonkowym i wierzymy głęboko, że po ulicach tu się kręcą sami tacy Johnowie Deepowie, tylko teraz
akurat się pochowali... To tu jeździ się drogimi samochodami (tak przecież było w tym filmie o tej no... takiej ładnej)
i to tu gdy złamiesz palec trafisz na stół operacyjny seksownie irytującego doktora Hause. To tu mają takie podniecające mundurki, do których nie zakłada się rajstop nawet w zimę, gdy wiecznie cieknący deszcz oblepia kostki i te
zajebiste krawaty.
To tu, jakby nie patrzeć, można nieźle wybić się na randkach z nadzianym premierem. Zagranica!
To tu okazuje się, że tak naprawdę... shit potrafimy w językach, którymi popisujemy się na ulicach.
Agnieszka Parzych
12
O S TAT N I A S T RO N A
Nr 16 • maj 2012
Radomska „Bomba w górę!”
Zawody, Malczew 1928
Odbudowano przedwojenny tor wyścigów konnych
„3 maja rozpoczęły się w Radomiu
wyścigi konne, urządzone staraniem
Radomskiego Towarzystwa Zachęty
do Hodowli Koni, które w tym roku
zniszczony w okresie wojny europejskiej tor wyścigowy w Malczewie
pod Radomiem przywróciło do stanu
możności użytkowania. Powyżej da-
jemy zdjęcia z pierwszych dni wyścigów oraz otwarcia toru:
Foto 1. W dniu gonitwy radomskie
wyścigi konne zaszczycił swoją osobą
wojewoda kielecki Korsak (x), który z
trybuny sędziowskiej obserwuje zawody konne. Foto 2. Klacz „Kirke” znanego sportsmena por. Strużyńskiego
(x) wzięła 1-szą nagrodę w najtrudniejszej gonitwie drugiego dnia wyścigów.
Zawody, Malczew 1928
Aktu poświęcenia odrestaurowanego
toru dokonał proboszcz parafii przedmieścia Glinic ks. Józef Dubowski. W
uroczystości wzięli udział członkowie
Tow. Zachęty, oraz zaproszeni goście
m. in. p. Michał Łuszczkiewicz, kpt.
Antropoff, p. Władysław Pruszak, starosta radomski Stanisław Guliński,
p. Jan Lewandowski, prezes Tow. Zachęty, por. Strużyński, bar. Lewartowski, p. Władysław Zakrzeński, ks. proboszcz Józef Dubowski, p. Władysław
hr. Tarnowski z Końskich, p. Włodzimierz Chądzyński, prezes Kieleckiego Two. Zachęty do hodowli koni, kpt.
Kapiszewski z Warszawy, mjr. Kindler, mjr. Ważyński i dyr. Stanisław de
Winkler.”
Należy się Państwu kilka słów wyjaśnienia.
Cytowany artykuł, mino zbieżności daty, nie jest najświeższą wiadomością, ale pochodzi z „Ilustrowanego Kuryera Codziennego” nr 141 z 22
maja 1928 roku.
Jak podaje „Kuryer” od 3 maja
1928 roku rozpoczęły się zawody jeździeckie na torze w Malczewie (dziś te
tereny obiega ulica Wyścigowa). Jednak zawody konne Radomskie Towarzystwo Zachęty do Hodowli Koni
organizowało już od maja 1922 roku,
początkowo w Dąbrówce Podłężnej,
w majątku prezesa towarzystwa Jana
Lewandowskiego, a od 1928 roku
na torze w Malczewie. Niestety dość
szybko, bo już w 1932 roku, ze względu na kryzys gospodarczy, zawieszono organizację zawodów konnych, nie
tylko w Radomiu, ale i w innych miej-
scach. Do września 1939 roku nie odbyły się już żadne zawody jeździeckie,
a po wojnie... No cóż, to już były inne
czasy.
Tradycja jednak nie zginęła
Na chwilę wróciły konie na bieżnię
wyścigową na stadion „Radomiaka”
go Klubu Jeździeckiego „Cwał”. Pierwsze odbyły się na lotnisku. Obecnie - w
zeszłym roku po raz ósmy - na parkurze przy Zespole Szkół Agrotechnicznych i Gospodarki Żywnościowej.
Trzeba tu jeszcze przypomnieć o
corocznym biegu św. Huberta orga-
Zawody MKJ Cwał 2011
w drugiej połowie lat siedemdziesiątych z „Końską Rewią” Ryszarda Pietruskiego, znanego wtedy ze
świetnej roli Kacpra Pilcha w „Czarnych chmurach”. Był popis jeździecki, który na długo zapada w pamięć.
Były turnieje rycerskie, szarża ułanów pod Samosierrą, husaria Stefana
Czarnieckiego, popisy kaskaderskie.
W rewii brało udział 40 jeźdźców i 60
wspaniałych koni.
Ale nie jest tak źle z zawodami jeździeckimi w naszym mieście. Od 16 lat
ich organizatorem jest Międzyszkolne-
Tułaczki naszego mamuta
nizowanym tak w MKJ „Cwał” jak
i w Studenckim Klubie Jeździeckim
Politechniki Radomskiej w Lesiowie.
No i są jeszcze nasi ułani ze Szwadronu Radomskiego im. 11. Pułku Ułanów Legionowych. Nie organizują,
co prawda zawodów konnych, ale
mam nadzieję, że to już jedynie kwestia czasu i tego, o czym się głośno nie
mówi, czyli funduszy.
Możemy więc powiedzieć, że tradycja zawodów konnych w Radomiu
nie zginęła.
Jacek Lombarski
13 kwietnia br. świat zelektryzowała wiadomość: „Chińscy naukowcy sklonują mamuta”. Jego matką będzie indyjska słonica, ponoć najbliższa
genetycznie wymarłemu tysiące lat temu gatunkowi.
Chyba podobny dreszcz emocji
poczułem, kiedy w „Gońcu Wielkopolskim” z 1926 roku, w dziale „Wiadomości różne” znalazłem następującą informację:
„Wykopanie szczątków mamuta.
Radom 13 kwietnia. Przy kopaniu sadzawki na terenie państwowej
wytwórni broni, robotnicy natrafili
w głębokości 10 metrów na szczątki
ogromnego mamuta. Wydobyto zęby
i olbrzymie kły zupełnie dobrze zachowane. Przeciw rozgrabieniu kości
wystąpił energicznie technik wojskowy Stanisław Kostrzewa, któremu też
udało się uchronić wykopalisko od
zniszczenia.”
Kostrzewa uratował mamuta, ale
w tym czasie w Radomiu nie istniało
jeszcze muzeum. Były eksponowane
zbiory Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego, ale co chwila zmieniano
im siedzibę (zbiory zostały zinwentaryzowane dopiero w 1942 roku). Co
stało się z mamutem, jakie były jego
losy i czy przetrwał wojnę?
Nic prostszego jak przeprowadzić
śledztwo w naszym muzeum. Mam
tam kilku przyjaciół i pomogli mi wyjaśnić sprawę.
Ale po kolei. Najpierw zbadajmy
losy mamuta, a zacznijmy od samego początku, kiedy jeszcze nieborak
przemierzał nasze równiny.
Nazywał się, choć sam by się zdziwił, Mammuthus primigenius, czyli
mamut włochaty.
Jak wyglądał? Był wzrostu pośredniego, między dzisiejszym słoniem afrykańskim, a słoniem indyjskim. Dochodził do około 3,4 metra.
Samiec słonia afrykańskiego osiąga
4,2 metry wzrostu, a indyjskiego do
3,1 metra. W przeciwieństwie jednak
do swoich następców, mamut był,
jak sama nazwa wskazuje, włochaty,
z dużą grzywą na łbie. No i oczywiście dysponował o wiele większymi,
zawiniętymi kłami. Masa jego ciała
szacowana jest na około 6 ton, czyli
mniej więcej tyle samo, co jego afrykańskiego krewnego. Słoń indyjski
jest nieco lżejszy, bo dochodzi zaledwie do 5 ton.
Mamut zasiedlał nasze tereny, więc
nic dziwnego, że po latach odnaleziono jego szczątki na eternie Fabryki
Broni. Czy jednak sam tu przywędrował? Istniej możliwość, że przepchnął
jego szczątki na nasz teren lodowiec,
ale tego nie wyjaśnimy do końca.
Mógł paść ze starości, ale mógł zostać
upolowany przez naszych przodków i
skonsumowany. Pozostałości po nim
przeleżały spokojnie na głębokości
10 metrów przez około 13 tysięcy lat.
Dziś ma więc już 13 tys. 86 lat. Skąd
taka dokładność? Ze starego dowcipu. W muzeum zwiedzający pytają
się kustosza, ile może mieć lat szkielet eksponowanego mamuta? Kustosz
ze spokojem i pewnością odpowiada:
- 13 tysięcy, 15 lat, 2 miesiące i 5 dni.
Skąd taka dokładność? – pytają zdziwieni. - Kiedy przyjąłem się do pracy
na tabliczce było napisane, że ma 13
tysięcy lat. Pracuję tutaj już 15 lat, 2
miesiące i 5 dni, więc tyle samo przybyło temu mamutowi, to chyba jasne?
W przypadku naszego mamuta jest
podobnie. Ponieważ mamuty wyginęły na naszych terenach około 13 tysięcy lat temu, a tego radomskiego odnaleziono w 1926 roku, więc do dziś
przybyło mu 86 lat, stąd prosty wniosek, że ma 13 tys. 86 lat. Jak ten czas
szybko leci...
Nasz mamut trafił do zbiorów Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego w Radomiu i następne 4 lata spędził na przeprowadzkach. Skończył
się jego spokojny sen w głębi ziemi.
Najpierw spoczywał w gablocie stojącej w starostwie, później całe zbiory - jak nazwano to w miesięczniku
„Ziemia” - brutalnie przeniesiono
do dwóch pokoików w bibliotece.
W końcu, w 1930 roku znalazł godne miejsce w nowej siedzibie, w jednym z mieszkań nowo wybudowanej dla pracowników Fabryki Broni
kamienicy, przy ul. Poniatowskiego
6. Nie było to lokum przystosowane
do celów muzealnych. Zajmowano
trzy sale i magazyn. W czasie okupacji radomskie zbiory przeniesiono do
lokalu przy ulicy Żeromskiego 9 i tutaj zostały zinwentaryzowane w 1942
roku przez Stanisława Trzebińskiego, nadzorowanego przez Gestapo.
Mało tego, nawet chwilowo wzbogaciły się. Okupant sprowadził do Radomia nieco eksponatów z Lipska i
pomniejszych muzeów niemieckich,
tworząc wystawę osobliwości pod
hasłem głoszenia chwały kultury
germańskiej. Zbiór powiększył się o
106 eksponatów sztuki egejskiej, kilkanaście sztuk broni murzyńskiej i
współczesną grafikę niemiecką. Niestety, w drugą stronę pojechało wiele
cennych eksponatów. Tylko niewielką ich część udało się zabezpieczyć w
ostatniej chwili przed wejściem okupanta do miasta.
A jednak mamut ocalał i z resztą
zbiorów trafił w kwietniu 1945 roku
do nowej siedziby, przy ulicy Nowotki 12 (dziś ul. Piłsudskiego). Nie był to
jednak jeszcze koniec jego wędrówki.
Ten nastąpił dopiero w 1976 r., kiedy to ostatecznie Muzeum im. Jacka
Malczewskiego przeniesione zostało do obecnej siedziby, na Rynek 11.
Tu nareszcie, choć nie w całości, znalazł spokój w szklanej gablocie działu przyrodniczego, w kolekcji paleontologicznej. Obok niego spoczęły
również szczątki odnalezionego w
tym samym miejscu i czasie nosorożca dyluwialnego, o sympatycznej nazwie Coelodonta antiquitatis.
Jak nasz mamut wyglądał za życia, można było przekonać się
w 1999 roku, podczas wystawy
„Zwierzęta epoki lodowcowej”.
Sprowadzono na nią całego mamuta z drezdeńskiego muzeum.
Jacek Lombarski

Podobne dokumenty