Życzy Redakcja „Szkołowiska” - Gimnazjum nr 16 w Częstochowie

Transkrypt

Życzy Redakcja „Szkołowiska” - Gimnazjum nr 16 w Częstochowie
grudzień 2007 nr 2 (33)
WaŜne tematy:
• Wizyta u pani Jadwigi
Glińskiej — dawnej
uczennicy naszej
szkoły, obecnie
Dyrektora w ING Bank
Śląski
W tym numerze:
Wywiad z panią Barbarą str. 3
śurawiecką
Nasza twórczość — Zosia str. 3
Wojtysiak
A jak świętują inni?
str. 4
Święta tuŜ, tuŜ… (sonda) str. 8
Fotomigawki z Ŝycia
szkoły
str. 8
Byliśmy — widzieliśmy
str. 9
Dziennik z wyprawy do
Catanii
str. 10
Rozwiązanie konkursu
str. 13
XXX Jubileuszowy Ogólnopolski Konkurs Twórczości Plastycznej Dzieci i Młodzieży Szkolnej „Krajobraz Polski — tradycje, współczesność, przyszłość”
Częstochowa 2007 r. Autor: Katarzyna Patalas (l10 lat)
Płomienia miłości w sercach.
By biały opłatek drżał ze wzruszenia,
a nie z lęku i samotności;
wyjaśnienia sporów,
rozwikłania trudnych spraw,
przebaczenia,
miłych gości na progu
serdecznych łez i uścisków,
światła w mroku zwątpień,
ciepła w środku zimy
oraz CZASU dla rodziny, przyjaciół…
i siebie
Życzy Redakcja „Szkołowiska”
Spotkanie z wierszem
Tym wierszem chcemy wprowadzić wszystkich czytelników „Szkołowiska” w świąteczny nastrój. Życzymy, by Wigilia i święta były białe, ciche, pełne blasku, który
ozłoci szare momenty życia.
Wiersz staroświecki
Pomódlmy się w Noc Betlejemską,
W Noc Szczęśliwego Rozwiązania,
By wszystko się nam rozplątało,
Węzły, konflikty, powikłania.
Oby się wszystkie trudne sprawy
Porozkręcały jak supełki,
Własne ambicje i urazy
Zaczęły śmieszyć jak kukiełki.
Oby w nas paskudne jędze
Pozamieniały się w owieczki,
A w oczach mądre łzy stanęły
Jak na choince barwne świeczki.
Niech anioł podrze każdy dramat
Aż do rozdziału ostatniego,
I niech nastraszy każdy smutek,
Tak jak goryla niemądrego.
Aby wątpiący się rozpłakał
Na cud czekając w swej kolejce,
A Matka Boska — cichych, ufnych —
Na zawsze wzięła w swoje ręce.
Ks. Jan Twardowski
Przez dziurę w spodniach widać było, że pochodził z
biednej rodziny.
Pijacy pod wpływem alkoholu popełniają samobójstwo i nazajutrz nic nie pamiętają.
Wokulski był prawdziwym pozytywistą, bo ciągle
trzymał rękę w swoim interesie.
Na święta kupiliśmy półtora żywego karpia.
Suma to nie wynik dodawania, tylko msza rano w niedzielę.
„Nie” z rzeczownikami piszemy zawsze razem, Np..
Niewiasta, niedziela, niedźwiedź, niewolnik, nieboszczyk, niemowlę.
„Fraszki” i „treny” napisał Jan z Czarnobyla.
Gdy zabrakło kolejek, to umarło życie towarzyskie
na mrozie.
Zakończenie jest ciekawe, główny bohater wysadza
się w powietrze.
Na maturze wybrałem sobie temat wolny, bo lubię
wolność.
W roku 1863 w Ameryce wybuchła wojna sensacyjna.
Przyszedł w butach do szkoły.
Powiedział do pani woźnej, która zwróciła mu uwagę:
„Niech pani uwaŜa, bo jutro moŜe juŜ pani nie pracować w
tej szkole”.
Co piszą nauczyciele w dzienniczkach uczniów
...
Córka eksponuje swoje ciało na lekcji religii.
Rozmawiałam z nią i nie dała mi dojść do słowa.
Demonstrując działanie gejzeru, opryskał pomidorem całą
klasę.
Na melodię hymnu szkolnego ułoŜył pieśń zagrzewającą
uczniów do walki z nauczycielami.
Schowany za podręcznikiem fizyki wydaje dźwięki przyprawiające mnie o mdłości.
Przyniósł do szkoły trutkę na szczury z zamiarem wypróbowania jej na wychowawcy.
Pociął koledze sweter, chcąc sprawdzić
jakość wyrobu.
Na wycieczce szkolnej zerkał nieznacznie ku sklepowi z
napojami alkoholowymi, gdzie potem dokonał zakupu
pamiątek.
2
Szkołowisko
6 listopada 2007 r. odbył się w naszym gimnazjum
szkolny etap XXXII Wojewódzkiego Konkursu Przedmiotowego z Języka Polskiego. Wśród szczęściarzy, którzy
przeszli do następnego etapu, była uczennica kl. III c —
Zosia Wojtysiak. Oto jej praca konkursowa.
Temat: Spośród przeczytanych przez Ciebie książek, wybierz
taką, w której występuje bohater myślący i działający pozytywnie. Podaj tytuł utworu i autora. Poleć ją koleżance. Pamiętaj o sformułowaniu tezy. Podaj trzy argumenty przemawiające za tym, że bohater jest optymistą.
Droga Aniu!
Przepraszam, że tak długo do Ciebie nie pisałam, ale mam
mnóstwo nauki. Niedługo odbędzie się olimpiada z języka
polskiego. Mam nadzieję, że przejdę do kolejnego etapu! Co
słychać u Ciebie? Jak w nowej szkole? Pamiętasz, jak w wakacje rozmawiałyśmy o Twoim stosunku do świata? Chcę
zareklamować Ci książkę, która odpowiada na ważne pytania: Czy warto być optymistą i człowiekiem wciąż myślącym
pozytywnie? Czy warto mieć nadzieję na lepsze jutro? Moim
zdaniem jest to recepta na szczęście. Postaram Ci się wyjaśnić, Aniu, poniżej.
Książka Enca Emmanuela-Schmitta pt. „Oskar i pani Róża”
opowiada o 12-letnim chłopcu-Oskarze, chorym na raka, który mimo nieudanej operacji nie poddaje się, chce wierzyć, że
będzie lepiej. Jest to świetny przykład optymizmu, nawet w
grudzień 2007 nr 2 (33)
Opracowała Basia Skubała kl. III d
Muzyka łagodzi obyczaje!
Ciekawe, czy skruszy mojego szefa?
„podbramkowej” sytuacji. Tytułowy bohater, chociaż jest
małym chłopcem, wykazuje się nie lada odwagą i wielką
dawką nadziei. Pisze on listy do Pana Boga. Kiedy dowiaduje się, że zostało mu tylko kilka dni życia, nie płacze,
postanawia wykorzystać ten czas, jak najlepiej potrafi.
Razem z panią Różą-wolontariuszką, ustalają, że każdy
dzień będzie dla Oskara dziesięcioleciem. Bohater co
dzień przeżywa charakterystyczne sytuacje dla danego
wieku.
Kolejnym argumentem jest to, że Oskar chroni się przed
pesymizmem swoich rodziców, pragnie zarazić ich dobrym
humorem. Kiedy jego opiekunowie, odwiedzając go, są
smutni, a ich jedynym zajęciem jest czytanie synowi instrukcji gier we wszystkich językach, bohater ma tego dosyć i chce się od nich odizolować. Ten wielki optymista boi
się negatywnych emocji.
Ostatnim potwierdzeniem optymizmu Oskara, jaki wymienię, jest sposób, w jaki pisze listy do Pana Boga. Pierwszy z
nich zaczyna się słowami: „(…) podpaliłem psa, kota (zdaje
mi się, że nawet upiekłem rybki)”. Na pewno każdy z nas
wie, że kiedy jesteśmy postawieni pod ścianą, trudno nam
żartować… jednak z optymistami jest inaczej! E. Emmanuel-Schmitt w swojej książce pokazuje jeszcze wiele przykładów dobrego oddziaływania optymizmu… Jeśli przeczytasz,
sama się przekonasz! Dlatego zachęcam Cię Aniu, do przeczytania tej książki i brania przykładu z tego małego chłopca, a zarazem tak wielkiego bohatera literackiego! Pozdrawiam Ciebie i Twoją rodzinę serdecznie. Czekam z niecierpliwością
Zosia
na odpowiedź.
3
Święta Bożego Narodzenia to wyjątkowy czas dla każdego z nas. Co roku czekamy na nie z takim samym
utęsknieniem. Spotkania z rodziną, zapach choinki i
świątecznych dań, szykowanie prezentów —obecne w
każdym kraju , w którym obchodzone jest to święto. A
później równie oczekiwany Sylwester i Nowy Rok —
czas zabawy. O bożonarodzeniowych tradycjach z innych (egzotycznych) krajów, ciekawostki zebrali nasi
dziennikarze i sympatycy naszej gazety.
MEKSYK
Uroczystości świąteczne w Meksyku zaczynają się już
dziewięć dni przed świętami. Od 16 do 24 grudnia trwają
tzw. Posadas, które symbolizują drogę Marii i Józefa do
Betlejem. Każdego dnia przyjaciele i rodzina dzielą się
dwie grupy —pielgrzymów oraz domowników.
Pielgrzymi chodzą po domach domowników dopóki
nie trafią do tego, gdzie została umieszczona szopka
przedstawiająca świętą rodzinę. Tam zostają
zaproszeni na uroczysty obiad, który składa się z:
tamales (mięso gotowane w liściach kukurydzy),
bunuelos (rodzaj nadziewanych pączków), churros
(pączki w kształcie paluszków bez nadzienia), pozoli
(zupa z wołowiny, kukurydzy, sałaty, sera i cebuli — w smaku
i wyglądzie podobne do pikantnego kapuśniaku). Podczas
„pielgrzymowania” popularna jest pinata. Jest to coś na
kształt gwiazdy z cukierkami w środku. Pinata wieszana jest
na suficie, a domownicy wspólnie rozbijają ją, aby dotrzeć
do słodyczy ukrytych w środku.
Choinka w Meksyku jest
bardzo popularna, ale prawdziwą tradycją jest szopka. Jest
wystawiana 16 grudnia, natomiast Jezus jest dodawany 25
grudnia, a trzej królowie 5 stycznia. Wigilia to czas
spędzony z rodziną. Głównym daniem jest indyk, popularne
są rónież tamales i sałatka jabłkowo-śliwkowa z orzechami.
Prezenty są wymieniane 25 grudnia rano. W
przeciwieństwie do polskiej tradycji, w Meksyku prezenty są
uzgadniane wcześniej, dlatego rodzina i przyjaciele
przeważnie wiedzą, co dostaną.
RUMUNIA
W Rumunii, szczególnie w mniejszych miejscowościach,
głównym obrzędem wigilijnym jest kolędowanie. Grupa
Kącik komputerowy
The Sims 2: Czas wolny
Premiera: 2008
Czym zajmować się będziemy w tej kolejnej odsłonie? Podtytuł rozszerzenia mówi wszystko, a brzmi on „Czas wolny”.
Tak, po zagranicznych wycieczkach z „The Sims 2: Podróże”
wrócimy do domu i zajmiemy się planowaniem czasu wolnego. Nasze simy zapracowane i zajęte gotowaniem, jedzeniem, spaniem i figlami w łóżku
nie mają go zbyt wiele. I na pewno braknie
4
Szkołowisko
A jak świętują inni ?
młodych ludzi spotyka się około godziny dziesiątej
wieczorem i zaczyna odwiedzać domy rodzin i znajomych,
śpiewając kolędy. W każdym domu są zapraszani do stołu.
Całość trwa aż do rana, kończąc się około godziny piątej.
Jest to bardzo lubiana tradycja, ponieważ podczas takiej
nocy odwiedza się wielu ludzi, można spotkać wszystkich
swoich przyjaciół. W wigilię, w przeciwieństwie do polskiej
tradycji, nie obowiązuje post. Pięć dni przed świętami, w
dzień Świętego Ignata, gospodarze zabijają prosiaka, a z
wieprzowiny przyrządzane są dania na cały okres
świąteczny i noworoczny. Są to różnego rodzaju kiełbasy,
szynka, kaszanka oraz gołąbki. W Rumunii popularny jest
tzw. calatabosz, który z wyglądu przypomina białą
kaszankę. Wigilijne ciasto to cozanae — coś na styl
makowca z orzechami. W noc wigilijną, pod choinką
układane są prezenty, które są odbierane
następnego dnia nad ranem. Boże Narodzenie to
dzień spędzony z rodziną przy stole. Sylwestra
spędza się podobnie jak w Polsce, w gronie
przyjaciół. Natomiast pierwszego dnia Nowego Roku
praktykowana jest tzw. sorcova. Polega ona na tym,
że dzieci składają mieszkańcom życzenia, „bijąc” ich bardzo
delikatnie bukietem z suszonych owoców. Bukiet
skomponowany jest już w czasie wieczoru andrzejkowego,
po czym czeka właśnie do noworocznego poranka.
ROSJA
W Rosji Sylwester to jedno z najważniejszych dni w roku i
jest obchodzony huczniej niż Boże Narodzenie. A to z racji
tego, że że w czasie ZSRR święta Bożego Narodzenia nie
były obchodzone. Praktykowanie zwyczajów związanych z
tradycją chrześcijańską było zabronione. Dlatego też, część
świątecznych zwyczajów została przeniesiona właśnie na
Sylwestra. Większość Rosjan wita Nowy Rok w gronie
rodziny lub przyjaciół, przy choince i suto zastawionym stole.
Rosjanie właśnie wtedy skłądają sobie życzenia i
obdarowują się podarunkami. Obecnie część Rosjan
wyjeżdża z okazji Sylwestra do egzotycznych krajów i tam
świętuje początek nowego roku.
Redakcja
go na wszystkie możliwe atrakcje, bo tytułowy czas wolny
może być spędzany na bardzo, bardzo różne sposoby.
Simy mogą realizować swoją pasję
na polu sportu, nauki, sztuki lub
rzemiosła. W skład zajęć dostępnych w dodatku The Sims 2: Hobby
wchodzą między innymi koszykówka, piłka nożna, odnawianie samochodów, balet, a nawet poszukiwania obcych form życia w przestrzeni
kosmicznej! Stworzone przez Simów dzieła sztuki i rzemiosła można sprzedawać, a opanowane umiejętności sprawdzać, biorąc udział w konkursach tanecznych, kulinarnych
Komputerowcy
czy związanych z grami wideo.
z Panią Barbarą Żurawiecką
- W naszym gimnazjum pracuje Pani od niedawna. Czy mogłaby
Pani powiedzieć czytelnikom gazety parę słów o sobie i swojej
rodzinie? Może któreś z dzieci odziedziczyło po mamie talent muzyczny?
- Mam dwoje dzieci. Moja córka ma 28 lat i jest prawnikiem, tak
jak mąż. Uprawia jazdę konną. 23-letni syn jest socjologiem, ale
to właśnie on ma talent muzyczny. Mimo że nigdy nie uczył się
muzyki, bez problemu zagra na każdym instrumencie, ma świetny
słuch. Uczniów gimnazjum zainteresuje pewnie fakt, że należy do
czołówki skaterów Europy w jeździe na rolkach☺, zdobył wiele
pucharów na mistrzostwach Polski (w dodatku świątecznym do
„Gazety Wyborczej” będzie artykuł o jego wyczynach na rolkach –
zachęcam!)
- W jaki sposób Pani zdobyła wykształcenie muzyczne? Czy poza
pracą w naszej szkole bierze Pani udział w jakichś muzycznych
przedsięwzięciach?
- Ukończyłam Liceum Muzyczne w Częstochowie, 4-letnie studia
muzyczne o profilu pedagogicznym (moim przewodnim instrumentem był fortepian). Przez długie lata pracowałam w Ognisku
Muzycznym, a obecnie jestem nauczycielką muzyki jednocześnie
w dwóch szkołach: Gimnazjum nr 16 i 17 w Częstochowie, gdzie
opiekuję się także szkolnym chórem.
- A czy może się Pani pochwalić znajomością jakiejś muzycznej
sławy?
- Pewnie! Znam Pendereckiego, uczestniczyłam w konkursach
pianistycznych z Zimmermanem, śpiewałam w wielu częstochowskich chórach…
- W jaki sposób spędza Pani czas wolny, który rodzaj muzyki wybiera Pani najchętniej, aby się zrelaksować?
Stephen King - „Cmentarz Zwierząt”
Oto przykład książki zbudowanej z niczego. Pomysł jest tak
wątły, że pozornie niezdolny nawet do udźwignięcia opowiadania. A jednak autor potrafi zainteresować mnie historią, z
której absolutnie nic nie wynika.
Przeprowadzka rodziny Creedów z Chicago do prowincjonalnego Ludlow, przez który biegnie ruchliwa szosa... Przez
pierwsze dwieście stron cały ciężar grozy spoczywa na kocie
Churchillu, który, co nie jest niespodzianką, jako pierwszy
staje się ofiarą intensywnego ruchu ciężarówek. Pada, a po
nocnej wyprawie na stare cmentarzysko Indian powraca,
przynosząc niejasny lęk, (bo powraca inny) i nadzieję na przełamanie władzy śmierci (bo żyje, choć był martwy). To ziarno
grozy jest jednak zbyt wątłe, by wywołać w czytelniku jakieś
głębsze emocje. Cala opowieść toczy się głównie wokół życia
rodzinnego Creedów i dopiero kiedy myślimy, że już naprawdę nie ma nadziei na zmianę fabuły, na rozwinięcie się akcji,
King pokazuje, jak ogromna potencja tkwi w tej historii. Tak
oto w spodziewaną tragedię czytelnik wkracza całkowicie
nieprzygotowany emocjonalnie. To było coś zupełnie niespodziewanego. Coś, co przekonuje nas, że nie poświęciliśmy
grudzień 2007 nr 2 (33)
fot. Nauczycielka muzyki — pani Barbara Żurawicka.
- Oczywiście na świeżym powietrzu! Jeżeli tylko mamy
czas, wyjeżdżamy z rodziną na łono natury. Okazuje
się, że wokół Częstochowy jest mnóstwo pięknych
miejsc. Zaznaczamy na mapie jakąś miejscowość i
tam wyruszamy, aby się zrelaksować. Ponadto uwielbiamy chodzić po górach. Odpoczywam najchętniej
przy muzyce klasycznej, jest ona uporządkowana i pozwala naprawdę się wyciszyć.
- Dziękujemy, że znalazła Pani czas na naszą rozmowę. Składamy w imieniu całej redakcji najlepsze świąteczne życzenia.
- Ja również dziękuję i pozdrawiam wszystkich czytelników „Szkołowiska”.
Monika Waligóra, Marlena Maszczyńska kl. III d
Warto przeczytać
czasu na książkę pisaną według najprostszego
schematu fantastycznego: ,,on się zabije, później
zmartwychwstanie, następni zginą, potem ożyją, nikt nie
ucierpiał.” Nic z tych rzeczy! Książka, która zaczyna się
nijako, której fabułę znamy niemalże z góry, zaskakuje nie
tyle wydarzeniami, co wykonaniem. King genialnie pozbył
się w czytelniku myśli, ze akcji tej książki już nie da się
uratować. Przekonujemy się, że tak naprawdę może nic
nie zależało od człowieka, że każdy musiał tak postępować, wszystko mogło być pułapką i nie dało się inaczej
tego rozegrać. Autor kazał stanąć bohaterom naprzeciw
sił, wobec których byli bezradni… Warto przeczytać, żeby
dowiedzieć się, jak można zmienić książkę, którą trudno
nazwać porywającą, w coś, co po przeczytaniu rodzi w nas
pytanie ,,...ale jakim cudem?”, które nie chce dać nam
spokoju. Jak można stworzyć coś z niczego, znaleźć wyjście z beznadziejnej sytuacji, którą można by nazwać wpadką liteMonika Krysiak kl. III d
racką. Polecam☺
5
Nasza dzielnica
Z wizytą u Pani Jadwigi Glińskiej
Dnia 13 grudnia 2007r. gościliśmy w siedzibie
Banku Śląskiego w Częstochowie. Okazało się bowiem, że Pani Jadwiga Glińska, Dyrektor ds. Detalicznych tegoż banku pochodzi ze Stradomia i kiedyś była uczennicą szkoły, do której i my teraz chodzimy. Byliśmy ciekawi, jak to kiedyś było…
- Od 9 lat przy ul. Ułańskiej mieści się gimnazjum. Kiedyś
była to szkoła podstawowa, druga w dzielnicy. Czy od początku swojej szkolnej kariery uczyła się Pani w „Szesnastce”?
- Jadwiga Glińska (JG) - Wydaje mi się, że przez bardzo krótki
czas, może rok, chodziłam do Szkoły Podstawowej nr 21.W
tym czasie wybudowano nową „tysiąclatkę” SP nr 16 i tam
się przeniosłam z całą moją klasą.
- Jak Pani wspomina szkołę?
- Była piękna, nowoczesna. Wszyscy bardzo zaangażowali się
w jej urządzanie: nauczyciele, uczniowie i nasi rodzice. W
porównaniu do poprzedniej szkoły była ogromna. To my zrobiliśmy boisko do siatkówki, piłki nożnej, bieżnię, urządzaliśmy
wnętrza. Pamiętam, że korytarze były pomalowane na żółto,
pięknie przyozdobione kwiatami, które rosły w doniczkach
przerobionych z „musztardówek”, bo zawsze trzeba było liczyć się z groszem. W zimie laliśmy, z pomocą woźnego, wodę na boisku i gdy zamarzła, jeździliśmy na łyżwach. Wtedy
nie było oczywiście lodowiska przy ul. Sobieskiego ani koło
Puchatka, a i zimy zdarzały się zdecydowanie mroźniejsze niż
dzisiaj. Poza tym komunikacja z centrum miasta była bardzo
utrudniona, gdyż nie było wiaduktu na ul. Monte Casino i
przejeżdżało się
przez
przejazd
kolejowy na ul.
Piastowskiej.
Bardzo
często
bywał zamknięty i
czekało się , jak
nam się wydawało, w nieskończoność.
zen - niezwykle elegancka osoba, która uczyła biologii.
Kierownikiem szkoły był pan Jończyk a jego zastępcą pani
Andre, oboje bardzo zaangażowani w swoją pracę. Kierownik uczył geografii, historii i matematyki. Wszyscy czuli
przed nim respekt, mimo że nie był specjalnie pokaźnej
postury. Często widywaliśmy go z charakterystyczną czerwoną, skórzaną teczką, która, jak nam się wydawało, miała ze sto lat oraz z ebonitowym wskaźnikiem nierzadko
wykorzystywanym przez pana Jończyka w celu uspokojenia
uczniów.
Pan Aksamit był wielofunkcyjnym (przypisek redakcji) nauczycielem, ponieważ uczył: matematyki, fizyki, zajęć technicznych, wychowania fizycznego oraz chemii (której nie
lubiłam i do tej pory niewiele pamiętam, no, może jedynie
wzór wody - H2O).
- Pamiętam też
innych nauczycieli – pani Turska uczyła śpiewu i prowadziła
chór szkolny, a
ja grałam wtedy
na gitarze. Młodsze klasy miały
zajęcia z panią
Pełką, od j. polskiego byłą pani
Myszkowska, a
matematykę
wbijała nam do
głowy pani Brzozowska (Komar).
- Pamięta Pani,
jacy nauczyciele
wtedy uczyli?
- Moją wychowawczynią była
pani Sendela, a
później pani Fafot. Fotografie z rodzinnego albumu dostarczają od
lat niesłabnących wzruszeń...
6
Szkołowisko
fot. W gabinecie pani dyrektor na czołowym miejscu obok biurka — gratulacje od Prezesa NBP
- A jak wyglądały
przerwy?
- No, przede wszystkim chodziło się po korytarzu w parach, nie było siedzenia pod ścianami, nauczyciele dyżurowali, ale jeśli się spóźnili na dyżur, był to sygnał do gonienia się. Biegaliśmy np. koło tych dużych filarów na
parterze, chociaż było to niebezpieczne. Zjeżdżaliśmy też
po poręczach, oczywiście tylko wtedy, kiedy nas nikt nie
widział.
- Czy odbywały się uroczystości, apele, akademie..?
- Oczywiście. W sali gimnastycznej mieliśmy scenę z kotarami. Wszystko było zawsze wspaniale przygotowane, jak
w teatrze. Uczniowie pięknie deklamowali i śpiewali. Powstało również kółko dramatyczne, w którym starsi
uczniowie wystawiali bajki dla młodszych dzieci, na
Gwiazdkę były występy dla rodziców. Poza tym w szkole
organizowano, dzięki zaangażowaniu rodziców, loterie,
różne festyny i zabawy. Mamy piekły wtedy ciasta, ciasteczka, pączki i uczniowie spotykali się przy herbacie,
istniała większa integracja między szkołą a rodzicami.
fot. Nasza rozmówczyni w otoczeniu ekipy „Szkołowiska” (Ola, Dorota, młody narybek — Mateusz, pani Janina Piersiak, a drugiej strony aparatu — pani
Renata Krogulec.
- Niedawno wprowadzono mundurki. Czy kiedy Pani chodziła do szkoły też je noszono?
- Tak. Muszę przyznać, że jestem zwolennikiem bardzo
wielkiej demokracji, uważam, że nie powinno się nikomu
nic narzucać, ale wyjątkowo jestem za mundurkami. Z
dwóch powodów. Po pierwsze, sytuacja finansowa rodziców zawsze była i jest różna, dlatego ujednolicony strój
wprowadza pewną równość. Po drugie, jest to coś, czym
szkoła się wyróżnia, powód do dumy, że jest się częścią
zbiorowości. W mojej pracy również jest „mundurek”.
Każdy pracownik nosi białą koszulę z długim rękawem i
granatowy lub szary garnitur, natomiast pracownice ubrane są w białe bluzki z rękawem długim lub ¾ oraz granatową, czarną lub szarą
garsonkę, czarne buty na
niskim obcasie z zakrytymi palcami i obowiązkowo, przez cały rok, rajstopy. Bardzo ważnym elementem jest pomarańczowy krawat u panów i
pomarańczowa apaszka
u pań. (Tu pani dyrektor
wyjęła z szafy piękną
apaszkę i fantazyjnie wywiązała ją pod szyją) .
- Kiedyś w naszej szkole
był uprawiany ogródek.
Czy Pani również w tym
uczestniczyła?
fot. Wszyscy otrzymaliśmy od miłego gościa „małe co nieco”, a czytelnicy —
świąteczne życzenia
Kwiaty rosły bardzo pięknie i były różnorodne, gdyż
uczniowie przynosili sadzonki z własnych ogródków.
Mieliśmy także szkolnego psa, którego wszyscy karmili
niezjedzonymi kanapkami.
- Odniosła Pani wielki sukces. Jaki ma Pani przepis na
robienie kariery?
- Przede wszystkim nauka, pewne umiejętności , zdolności i praca, praca, jeszcze raz praca...To banał, ale wiadomo, że same zdolności nie wystarczą, jeśli nie będziemy ich w pocie czoła rozwijać, bo nic samo nie przyjdzie.
Oczywiście można dodać, że skończenie Gimnazjum nr
16 jest pierwszym dużym krokiem do kariery.
- Dziękujemy Pani za poświęcony nam czas i udzielone
informacje. Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia życzymy w imieniu uczniów naszej szkoły wszystkiego najlepszego.
- Aaaa.... tak, uprawialiśmy tam różne rośliny, fot. Pracownicy Banku Śląskiego mają ujednoliwarzywa, kwiaty, a ku- cony strój — pani dyrektor demonstruje nam
charki wykorzystywały te pomarańczową apaszkę, obowiązkowy dodatek Dorota Kowalska kl. III b, Ola Kuzior kl. III b,
do damskiego kostiumu.
warzywa do obiadów.
Mateusz Kowalczyk kl. I d
Każda klasa miała swoją grządkę, którą się opiekowała.
grudzień 2007 nr 2 (33)
7
Fotomigawki z życia szkoły
Wszelkie podobieństwo jest jak najbardziej zamierzone
Święta tuŜ, tuŜ...
Niebawem święta! Z tej okazji w naszej szkole została przeprowadzona
ankieta wśród nauczycieli i uczniów.
Dotyczyła ona świątecznych zwyczajów pielęgnowanych w naszych domach. Jak wiemy, czas przedświąteczny jest inny niż szara codzienność. Ogromna, pięknie
pachnąca i ustrojona choinka, prezenty, świece... oraz
zapachy i smaki potraw przygotowanych wedle przepisów
babć. Taki obraz staje nam przed oczami na myśl o nadc h o d z ą c y c h ś w i ęt a c h B o ż e g o N a r o d z e n i a .
- U mnie pewnie będzie tradycyjnie, jak co roku – barszcz
z uszkami, kwasówka, pierogi z kapustą, chociaż ostatnio
też podajemy karpia w galarecie. No i musi być kompot z
suszonych owoców, który, szczerze mówiąc, niezbyt mi
smakuje. Taki dziwny smak – przyznał jeden z uczniów. W
wielu domach nie zanikł zwyczaj wkładania pod obrus
małej garstki sianka, szykowania dodatkowego wolnego
nakrycia dla niespodziewanego gościa, a również śpiewania polskich kolęd.
- Co roku w wieczór wigilijny, po skończonej, uroczystej
kolacji, nasza babcia zachęca nas do śpiewania kolęd. Ja
zasiadam przy keyboardzie, akompaniując reszcie rodzi-
ny. Jedna z uczennic powiedziała nam, że u niej w domu
tradycją jest czytanie wybranego fragmentu pisma św.
przez najstarszego członka rodziny. Wszyscy stoją wokół
świątecznego stołu i wsłuchują się w słowa opisujące
narodziny Chrystusa.
Święta mają również swoją drugą, niekoniecznie przyjemną, stronę medalu. Poza ozdabianiem choinki, na
nas – najmłodszych w rodzinie – spadają mniej lubiane
zajęcia.
- Zazwyczaj ja i mój brat dzielimy się obowiązkami po równo.
Mnie przypada mycie schodów i podłóg. Natomiast mój brat
jest zobowiązany do wytrzepania dywanów i uporządkowania
ubrań w szafkach.
Większość
uczniów naszego gimnazjum spędza święta w Częstochowie i
to właśnie w ich domach gromadzi się cała rodzina. Tylko nieliczni z nas mają możliwość spędzania świąt poza miastem, w
górach – dzielić się opłatkiem, składać sobie życzenia w nastrojowej góralskiej chacie, gdzie dochodzi blask płomieni z
kominka, kolędy, zimowy pejzaż z ośnieżonymi choinkami…
Nasi ankietowani zgadzali się w swych opiniach w jednym.
Wszyscy stwierdzili, że Święta Bożego Narodzenia są ich ulubionymi świętami, bo najbardziej rodzinnymi. Złożyli również
czytelnikom naszej gazetki życzenia radosnych świąt i szczęśliwego Nowego Roku.
Paulina Bednarek i Ela Pchałek kl. III d
To i owo na portowo
Z radością donosimy, że w minionym okresie nasze dziewczyny zdobyły IV miejsce w Drużynowych Zawodach Pływackich Miasta Częstochowy, a uczennica Kinga Juszczyk z kl. I a zajęła
II miejsce w stylu motylkowym na dystansie 50 metrów. Czyżby rosła nam nowa Otylka?
8
Szkołowisko
Wycieczka do Wrocławia
Planowaliśmy wyjazd już pod koniec września – klasa I b i
I c z wychowawcami: panią mgr Anną Strzelczyk i panem
mgr Januszem Frejem. Zaczęliśmy mozolną zbiórkę pieniędzy i trzymaliśmy kciuki za pana Freja, który nam się
rozchorował. Wreszcie wyjazd! Niestety piątkowy poranek
powitał nas wstrętnym deszczem i na początku dość ponuro siedzieliśmy w autokarze. Nawet nie było sensu podziwiać krajobrazów za oknami – mgła, mgła, mgła i
Potem odbyliśmy spacer po ogrodzie botanicznym zadziwieni
bogactwem roślin sprowadzonych tu z całego świata. Wielu z
nas czekało jednak na główną atrakcję wycieczki – obejrzenie Panoramy Racławickiej. Ogromny obraz olejny z XIX w.
przedstawia bitwę pod Racławicami. Nad płótnem pracowało
kilku sławnych polskich malarzy: Wojciech Kossak, Jan Styka, Ludwik Boller, Tadeusz Popiel, Zygmunt Rozwadowski,
Teodor Axentowicz, Michał Sozański, Włodzimierz Tetmajer,
Wincenty Wodzinowski. Wszyscy byliśmy pod wrażeniem!
Niesamowity jest efekt trójwymiarowości wynikający z ułożenia na tak zwanym podscenium różnego rodzaju rekwizytów
takich jak: wozy, armaty, koła, pługi, płoty, drzewa... Bardzo
naturalnie wyglądało niebo i widoczny w oddali horyzont.
Chłopcy zainteresowali się oczywiście uzbrojeniem polskiej i
rosyjskiej armii, a dziewczyny dyskutowały, czy Tadeusz Kościuszko jest przystojny, czy nie... Bardzo podobały nam się
namalowane przez Wojciecha Kossaka konie, tak naturalne,
że mimo woli niektórzy cofali się w obawie, że za moment
popędzą w naszą stronę.
Następnie znaleźliśmy się na Wrocławskiej Starówce. Na
początku nie mieliśmy wprawdzie czasu, żeby przyjrzeć się
zabytkom, bo każdy marzył o niezdrowych hamburgerach i
tuczącej pizzy. Posileni znaleźliśmy się na Starym Rynku i po
prostu nas zatkało! Zapadł zmierzch i wszystko tonęło w ciepłych barwach kolorowych świateł. Kamieniczki, kościoły,
ratusz wyglądały przepięknie. Zaczęliśmy fotografowanie...
Aż żal było wracać do autokaru, chociaż trochę zmarzliśmy.
Zadowoleni jechaliśmy do Częstochowy, gdzie czekali już na
nas stęsknieni rodzice. Ciekawe dokąd pojedziemy na na-
fot. Dziewczyny z I b wykazują wyraźnie oznaki zainteresowania! Szkoda, że nie zawsze mają tak na lekcjach...
mgła. Zajęliśmy się więc ożywioną wymianą poglądów i
dopiero głos witającej nas w Oleśnicy sympatycznej przewodniczki uświadomił nam, że prawie dotarliśmy na miejsce. Ktoś nawet zauważył, że deszcz przestał padać i
pogoda poprawiła się.
Wyruszyliśmy na zwiedzanie wrocławskiego ZOO. Założony w 1865 roku jest największym (pod względem liczby
wystawianych tam zwierząt) ogrodem w Polsce, więc było
co oglądać. Zadziwiające, że najbardziej rozbawiły nas
małpy. Spoglądaliśmy raz na nie, a raz na siebie. Czyżby
jakieś podobieństwo?!
grudzień 2007 nr 2 (33)
fot. Byliśmy pod wrażeniem uroczych, wrocławskich kamieniczek.
stępną wycieczkę .
Szymon Malinka, Paweł Sobecki kl. I b
9
Dziennik z wyprawy
do Catanii (Sycylia)
Dzień 1. Piątek, 30 listopada 2007
Nasza wyprawa na Sycylię zaczęła się całkiem zwyczajnie.
W czasie podróży na lotnisko rozmawiałyśmy o naszych
przyszłych opiekunach i warunkach klimatycznych
panujących na Sycylii. Lot trwał 2,5 godziny, więc na
lotnisku w Rzymie wylądowałyśmy o 15.20. Czekało tam na
nas mnóstwo barwnych i „tanich” sklepów (najbardziej
spodobały nam się skarpetki za 30 euro) oraz wielu
przyjaznych Włochów, chcących zaoferować nam pomoc
przy noszeniu bagażu. Spędziłyśmy tam ponad 4 godziny,
buszując pośród wyprzedaży, okazji i oczywiście czapek za
50 euro! O 19.30 miałyśmy kolejny lot, z którego nic nie
pamiętamy, bo nasze myśli zagłuszał odgłos silnika, obok
którego siedziałyśmy. Po godzinie 21 odebrałyśmy swoje
bagaże i spotkałyśmy się z naszymi włoskimi, płci męskiejopiekunami. Następnie udałyśmy się do domów rodzinnych,
gdzie
bliżej
poznałyśmy
naszych
partnerów.
bez naszych opiekunów, którzy zostali w Catanii, aby móc
oglądać mecz piłki nożnej Catania-Palermo, odbywający się
raz w roku;) W Syracuse mieliśmy możliwość zobaczenia
starożytnego teatru greckiego. Było naprawdę bardzo fajnie
i… gorąco. Przynajmniej dla Polaków i Niemców, bo Włosi i
Cypryjczycy chodzili w zimowych kurtkach, szalikach i
kozakach, przy 15°C(!), co dla nas było prawdziwym
samobójstwem. Potem nadszedł czas obiadu i 1,5 h czasu
wolnego. Postanowiłyśmy iść do restauracji, w której na
Dzień 2. Sobota, 1 grudnia 2007
Rankiem, drugiego dnia wszystkie trzy udałyśmy się do
szkoły, by wziąć udział w specjalnie przygotowanych
lekcjach. Miałyśmy możliwość zwiedzania szkoły, która
została przebudowana z dawnego wiezienia. Zdziwił nas
stan klas i toalet, widząc to, doceniłyśmy schludny wygląd
naszej szkoły. Jednakże później okazało się, że pisanie po
murach i drzwiach jest typowym zachowaniem Włochów. W
trakcie naszej wizyty w szkole Ola i Dominika uczestniczyły
w zajęciach lekcyjnych, a Monika wraz Nikim - swoim
opiekunem - zapoznawała się z innymi uczestnikami
programu Comenius. Około godziny 13 z ulgą opuściłyśmy
budynek szkolny i udałyśmy się na posiłek. Część poszła do
McDonalda, natomiast reszta - do swoich domów. O
godzinie 16 spotkaliśmy się z nauczycielami i ruszyłyśmy na
wycieczkę po zabytkach Catanii. Trwało to ok. 3 godzin, w
trakcie których obejrzałyśmy kilka kościołów i teatr. Po tym
wszystkim, rozjechaliśmy się do domów, by ponownie
spotkać się o 21 (czytaj 23.30! - ach ta punktualność
Włochów). Całą grupą poszliśmy do pubu, gdzie zaserwowali
nam pizzę z białą moccarellą (straszne przeżycie!) i nasi
przyjaciele nauczyli nas kilku słów w ich ojczystym języku
(niestety, nie możemy ich przytoczyć ze względu na ich
niecenzuralność ). Do domów wróciliśmy ok. godziny 1 w
nocy. Bardzo nas zdziwił ogromny ruch na ulicach i tłum
spacerujących ludzi. Catania ożywa głównie nocą! Z
pewnością będzie nam tego brakować w Polsce…
Dzień 3. Niedziela, 2 grudnia 2007
Dzień
3 zaczęłyśmy o 8 rano, spotykając się z resztą grupy pod
katańską szkołą. Dzisiaj mieliśmy się udać
na całodniową wycieczkę do Syracuse i
Noto. Niestety, wycieczka miała się odbyć
10
Szkołowisko
fot. Dominika, Ola i Monika w czasie wyprawy do teatru greckiego.
nasze nieszczęście nikt nie umiał angielskiego. Wyszło na to,
że naszym obiadem stały się dwie mandarynki i kiść
winogron. Dobre i to. Kolejnym punktem naszej podróży
stało się miasto Noto, po którym oprowadzał nas bardzo
sympatyczny (umiejący nawet kilka słów polskich: ,,Jesteś
zachwycająca”- skierowane do Moniki :) czy ,,Jak się
masz?”) przewodnik. Zwiedziliśmy kilka z około 45
kościołów. Głównym elementem, który nas zdziwił był z
pewnością telewizor plazmowy w jednej ze zwiedzanych
przez nas świątyń! Zmęczone, aczkolwiek bardzo szczęśliwe,
wróciłyśmy do Catanii.
Dzień 4. Poniedziałek, 3 grudnia 2007
Ten dzień zapowiadał się niezwykle nudno… Jednakże
szybko przekonałyśmy się, że poczucie humoru Nikiego,
Federiki (opiekunki Dominiki), Francesca (opiekuna Olgi) i
Roberta oraz słabe głowy Sycylijczyków uczyniły poniedziałek
jednym ze śmieszniejszych dni tej wyprawy… dobry humor
Catańczyków po wygranym meczu ich ukochanej drużyny
udzielił się także nam i z wielkim zapałem ruszyłyśmy w
stronę Roman Villa w Piazza Armerina, radośnie pokrzykując
„Fortza Catania!” („Do boju Catania”). Na miejscu czekało na
nas kilkanaście mozaik i całkiem sympatyczna
przewodniczka, która, również będąc w dobrym nastroju,
żartowała sobie na temat toalet i sypialni, nazywając ją
pokojem erotycznym :P Na koniec wycieczki przedstawiła
nam „bikini girl”, potocznie zwaną Miss Universe. Po kilku
godzinach zwiedzania, powróciliśmy do Catanii, by wziąć
udział w spotkaniu projektowym, na którym każda szkoła
miała przedstawić swoją prezentację na temat zabytków
architektonicznych… Nie byłoby w tym nic ciekawego, gdyby
nie fakt, że Niemki oraz Włosi nie za dobrze znali język
angielski, przez co, według ich wersji, mieliśmy okazję
obejrzeć pokaz mody (wielu z nich używało słowa „fashion
show” zamiast „presentation”)… Zaś z największym
zainteresowaniem
spotkał
się
szalik
Moniki,
przedstawiający barwy drużyny piłkarskiej Catanii :P. Po
południu cała grupa udała się na główną i najsłynniejszą
ulicę Catanii, by kupić pamiątki i zjeść jakiś posiłek. Szybko
jednak zauważyłyśmy różnicę między Polską a Włochami –
na drodze nie obowiązują praktycznie żadne zasady, a
kebab składa się z mącznego placka, mięsa i frytek. Około
godz. 21:00 cała grupa spotkała się pod restauracją, by
wziąć udział w kolacji z nauczycielami. Mimo iż posiłek
składał się z 5 dań, żadna z nas się nie najadła… nie najedli
się nawet Włosi, gdyż zaserwowano nam ośmiornicę, ryż
wymieszany z bliżej niezidentyfikowaną czarna wydzieliną
kałamarnicy oraz inne dziwnie wyglądające potrawy, na
które patrzyłyśmy z lekkim niepokojem („Czy to na pewno
fot. Nasza prezentacja podczas pokazu w szkole.
nie jest koń?!”). Po kilku godzinach całkiem dobrej zabawy i
po lampce wina, (które na Sycylii pija się do obiadu niemal
za każdym razem) obejrzeliśmy tradycyjny cypryjski taniec, a
następnie udaliśmy się do domów. Był to naprawdę
niezwykły dzień, który będziemy długo wspominać…
Dzień 5. Wtorek, 4 grudnia 2007
Dzień piąty był dniem wolnym, więc miałyśmy wiele czasu
na kupienie pamiątek dla siebie i dla swoich znajomych.
Dominika i Monika razem ze swoimi opiekunami Federicą i
Nikim pojechały do wielkiego centrum handlowego.
Niestety, nasz koleżanka Olga musiała zostać w domu z
powodu choroby jej opiekunki - Roberty. Na początku
grudzień 2007 nr 2 (33)
fot. Na placu w Taorminie. Na zdjęciu my, Włosi i Niemki.
postanowiliśmy napełnić nasze żołądki. W restauracji
Monika zamówiła charakterystyczne dla włoskiej kuchni
jedzenie - makaron z sosem, a Dominika - typowe dla
polskiej - pierś z kurczaka i frytki. Następnie wyruszyliśmy
na podbój miliona sklepów. Może trochę przesadziłyśmy, ale
uwierzcie nam, było ich dużo. Po udanych zakupach
pojechaliśmy do swoich domów, gdzie zaczęłyśmy pakować
swoje rzeczy.
Dzień 6. Środa, 5 grudnia 2007
O godzinie 8 zaczęły dzwonić nasze budziki, dając sygnał, że
musimy wstawać. Ze smutkiem musiałyśmy się rozstać z
naszymi przyjaciółmi. Chcecie wiedzieć, czy popłynęły nam
łzy? Tak, popłynęły. To był naprawdę wzruszający moment.
Przecież wszyscy bardzo się polubiliśmy:). Mamy nadzieję,
że to nie było pierwsze i ostatnie spotkanie. Na pewno
będziemy korespondować ze sobą, a może niektórzy
przyjadą do nas na wakacje? Jesteśmy szczęśliwe, że
zawarłyśmy nowe znajomości z tak wspaniałymi ludźmi. W
samolocie jeszcze wspominałyśmy te chwile, które nas
zaskoczyły, a nawet rozśmieszyły do łez. Lot z Catanii do
Rzymu trwał godzinę. W stolicy Włoch miałyśmy jeszcze
okazję do kupienia kilku pamiątek. Samolot z Rzymu do
Warszawy odleciał 13:25. Podczas tego lotu troszeczkę się
zdrzemnęłyśmy i kiedy obudził nas dźwięk informujący o
zapięciu pasów, byłyśmy już nad Warszawą. W miejscu
odbierania bagażu czekała na nas niemiła niespodzianka.
W walizce Dominiki była wypalona dziura, a bagaże Olgi i
pani A. Kałużnej nie dotarły na miejsce. Szczęcie jedynie
miała p. M. Szymankiewicz i Monika. Z ich bagażami było
wszystko ok. Nawet nasz kierowca dostał mandat (taki
prezent od św. Mikołaja). Około godz. 21 przyjechaliśmy do
Częstochowy, gdzie radośnie witały nas rodziny. Zdrowi i
szczęśliwi pojechaliśmy do swoich domów (tyle tylko, że
niektórzy bez swoich bagaży). Pobyt na Sycylii był dla nas
fascynującym przeżyciem. Bardzo jesteśmy zadowolone, że
udało nam się zobaczyć piękne zabytki w
tak krótkim czasie:)
Monika Pilińska III c, Ola Bialik i Dominika Gajzner III d
11
Wybrał i komentarzem opatrzył: Krzysiek
Korkus kl. II a
Odżywka mądrości
Rozwiązanie konkursu z poprzedniego numeru
Jak donosi The Economists, po 30 latach uporczywych
badań, japońskiemu naukowcowi Yoshiro Nakamatsie
udało się odkryć przepis na pożywkę dla mózgu. Według autora przepisu, jedząc „ciasteczka mądrości”,
stajemy się mądrzejsi niż dotychczas, a jeśli przy tym
nie będziemy sobie żałować sporu i zabawy, to powinniśmy dożyć 144 lat. Zapaleńcy mogą też skorzystać z
innych wynalazków Nakamatsy, np. wyposażonych w
sprężyny butów do biegania.
Bezkrwawa ofiara
W haftowanej cekinami sukni i z pomalowaną szminką
ustami, Amparo Santos, filipińska uzdrowicielka, co
roku upamiętnia śmierć Chrystusa, przybijając się do
krzyża. Pomocnicy przekłuwają jej dłonie moczonymi
przez rok w alkoholu gwoździami, uważając, by nie
trafić w kość lub naczynie krwionośne. U jej stóp gorliwi wyznawcy Chrystusa manifestują swoją żarliwość,
okładając się bambusowymi kijami i tarzając po kamiennym podłożu. Na ciele Santos, nazywanej także
Matką Modlącą Się, rzadko po zdjęciu z krzyża znaleźć
można jakiekolwiek ślady ran.
1. mgr Karolina Piersiak
2. mgr Ilona Mędrzyk
3. mgr Iwona Pałęga
4. mgr Dorota Prokopiuk
5. mgr Elżbieta Rams
6. mgr Iwona Strach
7. mgr Renata Krogulec
8. panie sprzątaczki
9. mgr Eliza Pęczek
10. mgr Janina Piersiak
Gazetka uczniów
Gimnazjum nr 16
w Częstochowie
Redaktor Naczelny - Dominika Gajzner kl. III d
Z-ca Red. Naczelnego - Olga Bialik kl. III d
Z-ca Red. Naczelnego - Olga Bialik kl. III d
Zespół redakcyjny
Zespół redakcyjny
Katarzyna Łataś kl. III a
Katarzyna Łataś kl. III a
Paulina Bednarek kl. III d
Paulina Bednarek kl. III d
Barbara Skubała kl. III d
d
Paweł Sobecki kl. I b
Barbara Skubała kl. III d
Szymon Malinka kl. I b
Paweł Sobecki kl. I b
Ola Gołąbek kl. III d
Szymon Malinka kl. I b
Ola Gołąbek kl. III d
Opiekunowie Gazety:
mgr Renata Krogulec
mgr Janina Piersiak
Dorota Kowalska kl. III a
Dorota Kowalska kl. III a
Klaudia Pogorzelska kl. III d
Klaudia Pogorzelska kl. III
Martyna Wolniak kl. III d
Monika Krysiak kl. III d
Martyna Wolniak kl. III d
Mateusz Kowalczyk kl. I d
Monika Krysiak kl. III d
Ola Kuzior kl. III c
Mateusz Kowalczyk kl. I d
Ola Kuzior kl. III c
„Słowa ulatują,
uczynki pociągają”
JESTEŚMY W SIECI WEB!
12
www.g16.ids.czest.pl/

Podobne dokumenty