Ślubne szpalery
Transkrypt
Ślubne szpalery
ZZG w Polsce w Halembie uroczyście żegna przechodzących na emeryturę Dziękujemy za wspólny trud - Długi czas mówiono, że Halemba to Częstochowa ze względu na ilość wypadków na kopalni. Przepracowałem tu 28 lat i dzisiaj kiedy się żegnam z kolegami cieszę się, że mogłem w miarę szczęśliwie przejść na emeryturę – opowiada „Górnikowi” Władysław Kupis do niedawna pracujący na oddziale G-II. 22 września koledzy i koleżanki ze Związku Zawodowego Górników w Polsce, jak to już jest długoletnim zwyczajem, pożegnali go organizując specjalną biesiadę, by w gronie swoich kolegów z pracy i związku przy obiedzie, kuflu piwa powspominać stare czasy. - Kiedy odchodzi członek naszego związku na emeryturę nie zostajemy obojętni i już tradycyjnie staramy się uhonorować go, żeby była pamiątka, że razem współpracowaliśmy w związku zawodowym. Stąd ta biesiada w gronie najbliższych kolegów z pracy i ze związku i całe podziękowanie za wspólny trud. Władek dalej zostanie w naszej organizacji, ale teraz zapisał się do Koła Emerytów. Nasi starsi działacze są bardzo prężni i również przygotowują dla swoich członków wiele propozycji przez cały rok – powiedział podczas uroczystego pożegnania Zbigniew Zatorski - pełniący obowiązki przewodniczącego ZZG w Polsce w KWK „Halemba” w Rudzie Śląskiej. Krzysztof Franczak, w którego oddziale pracował kolega Władek Kupisz żałuje, że musi się żegnać z tak dobrym pracownikiem i związkowcem, który jak mówi, był zawsze chętny do wyjazdu do Warszawy, by bronić górniczych praw, czy jakiejkolwiek innej akcji organizowanej przez ZZG w Polsce. – Takich ludzi chciałbym mieć jak najwięcej – stwierdza Franczak - związkowy przewodniczący oddziału wydobywczego G-II. Dzisiaj nie jest łatwo być związkowcem i organizować ludzi do czynnej obrony swoich praw. Tym bardziej, że politycy rządzący i sprzyjające im media nie lubią nas. Woleliby mieć obywatela-pracownika bezbronnego. Takim się łatwiej rządzi i manipuluje. Jednak jak ludzie widzą, że związek jest prężny i liczny chętniej wstępują do takiej organizacji. ZZG w Polsce ma w naszej kopalni bogatą i różnorodną ofertę dla pracowników, stąd myślę, że warto być w naszych szeregach. Nasz oddział liczy 100 osób, z czego 70 pracowników to nasi związkowcy – wylicza Ślubne szpalery Szpada górnicza wywodzi się z broni używanej przez średniowiecznych górników poszukujących złoto. Szpada była noszona także przez żupników i górmistrzów żup solnych w Wieliczce. W XIX wieku została uznana jako część umundurowania członków Królewskiego Korpusu Górniczego w Królestwie Polskim. Obecnie szpada górnicza pełni funkcję reprezentacyjną. Jest ona formą odznaczenia za szczególne zasługi dla branży i nadawana jest przez ministra resortu za osiągnięcia i długoletnią pracę osobą uprawnionym do noszenia munduru. Honorową szpadę górniczą nosi się przy galowym mundurze górniczym zawieszoną przy lewym boku. Kolor chwostów przy szpadzie: zielono - czarne z paskiem zielono - czarnym jest dla górników, zielonoczarne z paskiem biało-czerwonym - dla osób kierownictwa i dozoru ruchu zakładu górniczego, zaś biało-czerwone z paskiem biało-czerwonym - dla pocztu sztandarowego. Związek Zawodowy Górników w Polsce w kopalni „Knurów-Szczygłowice” Ruch „Knurów” kultywuje dobre tradycje górnicze, które przypominają dzisiejszym pokoleniom o bogatej kulturze i historii naszego kraju oraz ciężkiej niebezpiecznej pracy górnika. Jedną z nich jest tzw. „szpaler dla nowożeńców” wykonywany podczas uroczystości ślubnych członków związkowej organizacji. - To nie tylko podtrzymywanie tradycji, przypominanie dzisiejszemu społeczeństwu o górniku, ale również swoistego rodzaju wyróżnienie dla naszych koleżanek i kolegów związkowców - powiedział nam Ryszard Pomarański – wiceprzewodniczący ZZG w Polsce w knurowskiej kopalni. jb strona 4 dumnie Krzysztof Franczak. Sam bohater uroczystości mówi o sobie skromnie, że całe 28 lat przepracował na kopalni „Halemba” na oddziale wydobywczym. – Pracowałem wszędzie, gdzie trzeba było. I wiele razy, jak chyba każdy górnik, przeżywałem chwile lęku, kiedy działo się tragicznie i matka natura robiła swoje, ale i był czas radości. Człowiek zawsze strasznie się czuje, kiedy dochodzi do wypadku. To zostaje w psychice i w pamięci. Wtedy każdy sobie myśli: mogło trafić na mnie. Podczas przepracowanych lat pracy miałem trochę szczęścia Choć miałem kilka wypadków, drobniejszych i najbardziej zapamiętany, kiedy ocios mnie przycisnął, ale jakoś z nich wyszedłem. Każdy górnik musi mieć dużo samozaparcia, by powiedzieć sobie: ktoś musi pracować. Każdy ma swoją świeczkę i czy ja zginę na drodze, czy gdzie indziej to już drugorzędna sprawa. Jest nawet takie powiedzenie: górnik rano wstaje i mówi: żono, dzisiaj chyba nie pójdę do pracy, bo mam takie głupie przeczucie, że coś mi się stanie. - A dobra to nie chodź, zostań w domu, leż sobie cały czas w łóżku – mówi żona. Górnik zjadł w łóżku śniadanie i pech chciał, że obraz spadł ze ściany i go zabiło. Takie jest gdybanie – opowiada nam Władysław Kupis. W trakcie rekonwalescencji, po wypadku otrzymałem wiele wsparcia od kolegów ze związku. Odwiedzali mnie, pocieszali, przywozili paczki. Potem jakoś się wykaraskałem. Człowiek był zadowolony, że ktoś o nim pamięta w tych trudnych chwilach i to jest miłe – wspomina Kupis. Pożegnanie pracownika, członka związku z gestem drobnego upominku, przy biesiadnym stole w gronie związkowym, to dobra tradycja. Przypomina, że w całym tym mozole pracy, codziennym trudzie zawsze najważniejszy jest człowiek. Tekst i foto: Jarosław Bolek