Pierwszeństwo modlitwy

Transkrypt

Pierwszeństwo modlitwy
Pierwszeństwo modlitwy
Mówiliśmy o pierwszeństwie łaski, która jest kluczową zasadą życia chrześcijańskiego. Łaska jest pierwsza – przed naszym działaniem. W kolejnych rozważaniach
będziemy się zastanawiali, co z tego wynika.
Z pierwszeństwa łaski wynika to, jak ma się ona realizować, a musi się realizować przede wszystkim przez pierwszeństwo modlitwy. Niektórzy dużo, a nawet bardzo
dużo się modlą. Mogą sobie pomyśleć – „przecież ja to wypełniam, nawet z nawiązką,
czasem nawet słyszę, że zdewociałem, że to jest nienormalne. Nie trzeba mi przypominać o pierwszeństwie modlitwy”.
A jednak, czy w naszym życiu rzeczywiście jest pierwszeństwo modlitwy? Nawet, jeśli poświęcamy jej dużo czasu, to czy ma ona rzeczywiste pierwszeństwo? W
Novo millennio ineunte, Jan Paweł II mówi o modlitwie jako spotkaniu z Jezusem.14
Mówi, że nie polega ono na błaganiu Go o pomoc. Ważne, aby w modlitwie były:
dziękczynienie, kontemplacja, adoracja, słuchanie, żarliwość uczuć, aż po prawdziwe
urzeczenie serca. Modlitwa ma być głęboka. Widzimy, że nie każda modlitwa jest równie dobra. Chodzi o modlitwę głęboką. I taka właśnie modlitwa może wpływać na
kształtowanie historii świata. Jan Paweł II mówi także o modlitwie powierzchownej.15
Mówi o tym, że chrześcijanie nie mogą zadowolić się taką właśnie modlitwą, która nie
jest w stanie wypełnić im życia. Nie uczyni tego modlitwa, która nie jest głęboka.
Cóż to jest – modlitwa głęboka? Odpowiada nam na to pytanie Ewangelia św.
Jana – „Kto mnie miłuje, będzie umiłowany przez Ojca. Również ja będę go miłował i
objawię mu siebie” (J 14,21). A zatem modlitwa ma być połączona z umiłowaniem Boga, z pragnieniem by On się nam objawił. Taka modlitwa połączona z umiłowaniem
Boga powoduje, że Bóg chce się nam objawić. Może się nam objawić wtedy, gdy my
chcemy. I to jest moment, w którym możemy zapytać siebie: spędzam dużo czasu na
modlitwie, ale czy jestem ciekawy Boga? Czy Bóg mnie interesuje? Czy ja Go chcę
poznać? Czy On mnie fascynuje? Jeśli odpowiedź brzmi: nie – to moja modlitwa będzie
powierzchowna i nie wypełni mojego życia. Nie zostawi w nim głębokiego śladu, nie
wywrze żadnego piętna. Inni ludzie będą widzieli, że spędzam dużo czasu na modlitwie,
ale ta modlitwa mnie nie zmieni. Od niektórych może nawet usłyszę: „modlisz się pod
figurą, a masz diabła za skórą”, jak mówił Jan Kochanowski w swojej fraszce. Może
być nawet jakaś obłuda w mojej modlitwie, bo ona nie sięga głęboko, nie zmienia mnie,
nie czyni ze mnie świadectwa dla świata.
Aby sięgała głęboko potrzebne jest to, o czym mówi Ewangelia, chociażby
wspomniany rozdz. 14 Ewangelii św. Jana – potrzebne jest umiłowanie Boga i wtedy
On, jeżeli jest miłowany, przyjdzie do nas i objawi się nam, poznamy Go, stanie się
kimś nam bliższym. I tak się dzieje. Ewangelia tłumaczy nam też, że zachowywanie
przykazań i umiłowanie Boga jest niemalże równoznaczne. Zachowywanie przykazań
jest wtedy prawdziwe, gdy wypływa z miłości do Boga, a nie z miłości do własnej porządności, doskonałości. To jest prawdziwy powód do wypełniania przykazań. Nieważne jaki jestem, nieważne jakie są moje ograniczenia, ja chcę Boga miłować. To On
mnie interesuje, dlatego wypełniam przykazania. Przykazanie dotyczące modlitwy to
przede wszystkim: „Pamiętaj, abyś dzień święty święcił”. Mówi nam, że jeżeli nie będziesz świętował dnia świętego, to nie osiągniesz celu swojego życia, nie dojdziesz do
Boga. Bardziej szczegółowo określają nam to przykazania kościelne. „W niedzielę i
święta nakazane uczestniczyć we mszy świętej i powstrzymać się od prac niekoniecz14
15
Novo millenio ineunte, 33.
Novo millenio ineunte, 34.
51
nych.” Jeśli nie będę świętował, jeżeli nie będzie czasu świętego w moim życiu to nie
dojdę do Boga. Przynajmniej raz w roku należy przystąpić do sakramentu pokuty. Przynajmniej raz w roku, w okresie Wielkanocy, należy przyjąć Komunię Świętą, trzeba
zachowywać nakazane posty, wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, a w okresach
pokuty powstrzymywać się od udziału w zabawach. To jest minimum, jeśli chodzi o
nasz styl życia, aby do Boga iść, aby do Niego zmierzać. To są te najszersze ramy.
Przykazania mówią nam: bez tego nie osiągniesz celu swojego życia – bez tego nie dojdziesz do Boga.
Wypełnianie przykazań nie jest wystarczające. Trzeba żyć Ewangelią. Właśnie
tym, o czym mówiliśmy – żeby się Bóg objawił, trzeba żebyśmy Go miłowali, żeby był
upragniony, umiłowany, byśmy byli Go ciekawi, byśmy chcieli Go poznać, abyśmy
chcieli się do Niego zbliżyć, byśmy Go sobie cenili bardziej niż wszystko inne – niż
wszystkie ludzkie pochwały, uznanie – to jest miłowanie Boga. Wtedy On na pewno
nam się objawi i nasza modlitwa siłą rzeczy stanie się głęboka. Ojciec Święty mówiąc o
modlitwie głębokiej nie ujmuje jej istoty, ale wyraz tej modlitwy. Gdy będzie to zafascynowanie Bogiem, wybór Boga, jako tego, do którego pragnę się zbliżyć, którego
chcę poznać, któremu chcę się poddać, z którym chcę się związać, to wtedy moja modlitwa będzie pełna uwielbienia, dziękczynienia, adoracji, kontemplacji – wpatrywania
się w Boga, w tą poznaną prawdę o nim, będzie pełna słuchania, żarliwości uczuć. I nie
chodzi tu o modlitwę emocjonalną, bardziej chodzi tu o pewne postawy naszej woli.
Uczucie, tak jak je rozumieją dawni mistrzowie życia duchowego, to jest cała postawa
człowieka, np. skrucha – łączy się z jakimś uczuciem w sensie psychologicznym, ale
jest czymś o wiele więcej, jest całym nastawieniem człowieka, całą postawą, w której
Człowiek jest wdzięczny Bogu za Jego miłość, boleje nad swoimi grzechami, brakami,
niedoskonałościami. To jest cała postawa, nie tylko uczucie. Także żarliwość uczuć to
jest pewien archaizm, który dzisiaj trzeba by wyrazić innymi słowami – chodzi o zaangażowaną postawę wobec Boga. A to się bardziej łączy z wolą, z tym co wybieramy, a
nie z uczuciem. Taka modlitwa prowadzi do prawdziwego urzeczenia serca, do zdumienia Bogiem. Tego najbardziej potrzebujemy – zadziwić się Bogiem, tym, jaki jest niezwykły, jak przekracza wszelką ludzką miarę, jak zdumiewająca jest Jego miłość. I o to
właśnie chodzi, byśmy dali się Jemu urzec. Taka modlitwa nie jest jakimś spirytualizmem. Jeśli człowiek jest zdumiony Bogiem, to zupełnie inaczej podejdzie do tego
świata, do doczesności. W sprawach doczesnych będzie wolny, będzie mocniejszy, bo
wolny od lęku będzie zanurzony w Bogu, nie będzie drżał, czy z czymś zdąży czy nie,
czy coś osiągnie, czy nie. Jeśli pojawi się u niego modlitwa głęboka, będzie zajmował
się tymi sprawami z zupełnie innej pozycji. Taka modlitwa musi coś zmieniać. Zmienia
człowieka, zmienia jego otoczenie – będzie zmieniać świat.
Zastanówmy się, czy pragniemy modlitwy głębokiej. Bóg chce ją nam dawać,
ale chce nas obdarować na miarę naszych pragnień, naszego wyboru. Często modlitwę
rozumiemy w kluczu doskonałości. Powierzchowne ujęcie życia chrześcijańskiego mówi nam, że trzeba być dobrym i unikać zła. A jak ktoś bardziej chce się zbliżyć do Boga, to tłumaczy to sobie: skoro wszyscy chcą być dobrzy i unikać zła, to ja muszę być
bardzo dobry i unikać wszelkiego zła. Muszę być bardziej radykalny, muszę być bardziej wierny Bogu. Słyszymy o różnych objawieniach, obietnicach i skupiamy się na
tym, aby wypełnić to, co jest tam zalecane. Wychwytujemy takie rzeczy, skupiamy się
na formie. Z jednej strony nie ma w tym nic złego, ale z drugiej strony, jeśli się na tym
skupiamy, to umyka nam modlitwa głęboka. Nasza modlitwa staje się bardzo obszerna,
ale za to płytka. Owszem – może to prowadzić do modlitwy głębokiej. Spotykam takie
osoby, które mówią: „nie mam już siły tych wszystkich modlitw odmawiać, wszystkie
części Różańca i Koronkę, wiele innych modlitw, nie starcza mi już sił”. Ktoś, kto idzie
52
w kierunku takiej modlitwy: ekstensywnej, obszernej, ilościowej, dozna utrudzenia i
poczucia bezsensu. Może odkryć potrzebę pogłębionej modlitwy, odkryje, że już nie
jest w stanie tak dużo się modlić, że potrzebuje szczególnej pomocy Bożej. I zacznie
wtedy przyzywać samego Boga, obudzi się w nim pragnienie skierowane do samego
Boga.
Nie potępiam więc nikogo, kto modli się ekstensywnie, kto odmawia wszystkie
modlitwy jakie znajdzie, kto tak pojmuje swoją doskonałą modlitwę. Zachęcałbym jednak takiego człowieka, aby postawił sobie pytanie: czy ty chcesz poznać Boga? Czy
chcesz aby On Ci się objawił? Czy chcesz się z Nim związać? Czy chcesz poddać się
Jego woli? Czy chcesz wypuszczać z rąk ster swojego życia, aby Pan Bóg nim pokierował? Czy chcesz zmierzać w kierunku modlitwy głębokiej, kiedy nie będziesz miłował swoich modlitw, nie będziesz miłował swojej doskonałości, nie będziesz zadowolony z siebie – czy ty chcesz tego, abyś nie był zadowolony z siebie, a zakochany w
Bogu? Czy chcesz być sobą rozczarowany, a w Bogu zakochany? A czy chciałbyś, aby
Bóg tak chciał, że będziesz sobą zdegustowany? Czy chciałbyś i Ty zakochać się w
Bogu? Widząc w sobie nieczystość i zło, od którego nie potrafisz się uwolnić, czy
chciałbyś miłować Boga mimo wszystko? Także wtedy, kiedy nie będziesz mógł być w
żaden sposób z siebie zadowolonym.
To są pytania, które chciałbym postawić osobom, które bardzo dużo się modlą,
spędzają wiele czasu na modlitwie, przejawiają ogromną gorliwość. Czy chcesz pójść w
głąb w tej modlitwie? Czy chcesz zbliżyć się do Boga? Może za cenę tego, że odkryjesz
prawdę o sobie, która Cię nie zachwyci, która będzie bardzo trudna? Czy za tę cenę
chcesz zbliżyć się do Boga? A gdyby Pan Bóg Ci pokazał: zobacz spędziłeś tyle czasu
na modlitwie, a tu jeden okrzyk człowieka, który wybiera Boga nade wszystko, więcej
znaczy niż Twoje wielogodzinne modlitwy. Jeden okrzyk: Boże, zmiłuj się nade mną,
może oznaczać dużo więcej niż wiele lat wielogodzinnej modlitwy. To są paradoksy.
Nie zniechęcam nikogo do modlitwy. Przez wiele godzin modlitwy też można odkryć,
że nie potrafię się modlić bez Boga. Jeszcze lepiej jest obudzić w sobie to najgłębsze
pragnienie, które chyba drzemie w każdym z nas: chcę widzieć Boga, chcę Go poznać,
chcę Go oglądać. To jest ważniejsze niż wszystko inne – niż moje dobre imię, uznanie u
ludzi, sukces życiowy. I to jest to pierwszeństwo modlitwy – nie chodzi tylko o to, żeby
to była pierwsza czynność w naszym życiu, chodzi o to żeby całe życie było modlitwą
przeniknięte. Mówiliśmy już o tym wcześniej – każda czynność może być modlitwą, ale
i to nie wystarczy. Chodzi o modlitwę głęboką. A czym ona jest? Będzie Ci to Bóg objawiał, jeśli wybierzesz drogę ku Niemu, jeśli zaczniesz coraz bardziej cenić Jego samego, jeśli zapragniesz coraz bardziej Go miłować, poznawać. Jeśli zapragniesz Go w
taki sposób, by mógł się coraz bardziej tobie objawiać.
53

Podobne dokumenty