Bies nr 11 - Airguns.pl
Transkrypt
Bies nr 11 - Airguns.pl
nr. 11 - 2009 Broń i e-Strzelectwo 131 słów od Ojca Założyciela Z przyjemnością i dumą chciałbym zaprezentować pierwszy numer „Biesa” po półtora roku przerwy. Z przyjemnością, gdyż „Bies” jest w pewnej części moim dziełem, miło jest widzieć, że istnieje i ma się dobrze. Z dumą, gdyż wznowienie „Biesa” oznacza ukoronowanie ciężkiej, zespołowej pracy, w której również brałem udział. Cóż się stało, że zmieniliśmy zdanie? Powodów jest kilka, za każdym stoją duże zmiany, które decydują o tym, że „Bies” też nie będzie już taki, jak kiedyś... Zacznijmy od tego, że znowu nam się zachciało coś robić. Tym razem nie dla innych, nie dla środowiska, ale dla siebie i dla naszych Koleżanek i Kolegów zebranych wokół Airguns. pl. A najważniejszy powód to fakt, że przynależność do takiego małego, acz wyborowego środowiska zobowiązuje. A zobowiązania należy spłacać. 11 numer „Biesa” jest taką zapłatą. Miłej lektury! Spis treści: Match – sportowe strzelectwo sportowe. Czy tylko nudne dziurawienie tarcz? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .str. 2 Mistrzostwa Niemiec 2009 w strzelectwie sportowym . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .str. 5 Heckler&Koch P30 Plastikowa dwójca Umarexa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .str. 10 Zgrabna „Czeszka” CZ-200T . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .str. 15 Esy-floresy, fantasmagorie Ku przestrodze! . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .str. 19 IV HaHaFT w Pludrach Lato Leśnych Ludzi . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .str. 23 II Zlot Airguns.pl Ważne, że pod górkę i w poprzek! . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .str. 29 Las Odrobina naturalizmu na co dzień . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .str. 31 Na oklep po Temidzie Nowe rozporządzenia Ministra Sportu i Turystyki . . . . . . . . . .str. 34 Miłosław Majstruk Magazyn internetowy Broń i e-Strzelectwo „Bies” Redaktor naczelny: Miłosław Majstruk ISSN: 1897-8479 Zespół redakcyjny: Marcin Abratowski, Radosław Cholewiński, Michał Dąbrowski, Bogdan Kimla, Piotr Krzyszkowski, Piotr Kuczyński, Stefan Nyka, Miesisięcznik kwartalny Wydawca: „Cekaus” - Izabela Majstruk ul. Leśna 21A/20 05-110 Jabłonna fax. 0-22 76-76-138 e-mai: [email protected] 2 | Bies nr 11 Data publikacji: 10 października 2009 r. Skład: Adam Bremer Okładka: Stefan Nyka (strona pierwsza), Jacek Bonecki (strona ostatnia) „Bies” jest zarejestrowanym tytułem prasowym (Sąd Okręgowy Warszawa-Praga w Warszawie, Wydział III Cywilny, sygn. III Ns Rej. Pr. 1090, 1091/07), podlegającym Ustawie z dnia 28 stycznia 1984 r. o Prawie prasowym. Wszelkie prawa zastrzeżone. Przedruk, kopiowanie, rozpowszechnianie materiałów w jakiejkolwiek formie – w całości lub fragmentach – tylko za zgodą redakcji. Wydawnictwo bezpłatne. Autor: Miłosław Majstruk Match Zdjecia: Bogdan „hexer” Kimla Sportowe strzelectwo tarczowe Czy tylko nudne dziurawienie tarcz? P Powszechnie utożsamia się sportowe strzelectwo pneumatyczne ze statycznym strzelaniem do tarczy ustawionej 10 metrów od zawodnika. Nie jest to prawda, gdyż sport jest pojęciem szerszym, i nawet jeśli weźmiemy pod uwagę przepisy międzynarodowe, to pneumatycznych konkurencji sportowych jest dużo więcej. Coraz częściej biathlon rozgrywa się używając karabinów pneumatycznych (powszechnie znany biathlon zimowy nie jest jedyną odmianą tego sportu). Popularne określenie „match” to nic innego, tylko konkurencje olimpijskie wg przepisów ISSF (międzynarodowa federacja sportów strzeleckich). Ale co to właściwie jest ten „match”? Zacznijmy więc od początku. Ustawa o kulturze fizycznej i sporcie mówi wyraźnie: Art. 3. W rozumieniu niniejszej ustawy: (...) 3) sport jest formą aktywności człowieka, mającą na celu doskonalenie jego sił psychofizycznych, indywidualnie lub zbiorowo, według reguł umownych, 4) sport wyczynowy jest formą działalności człowieka, podejmowaną dobrowolnie, w drodze rywalizacji, dla uzyskania maksymalnych wyników sportowych, (...) 7) współzawodnictwo sportowe jest indywidualną lub zbiorową rywalizacją osób zmierzających, zwłaszcza w trakcie zawodów sportowych, do pokonania czasu, przestrzeni, przeszkód lub przeciwnika, 8) rekreacja ruchowa jest formą aktywności fizycznej, podejmowaną dla wypoczynku i odnowy sił psychofizycznych, Jak widać, wyraźnie rozdzielone jest pojęcie sportu oraz rekreacji. Strzelectwo tarczowe, jako konkurencja, olimpijska, jest sportem wyczynowym w czystej postaci. Jak więc ła two się do my śleć, wszyst ko – od przepisów po sprzęt – jest ukierunkowane na osiągnięcie maksymalnych wyników. 3 | Bies nr 11 Możliwość obserwacji (a także fotografowania lub filmowania) mistrzów strzeleckich jest bezcenną lekcją strzelectwa. Mankbayar Dorjsuren - tegoroczna mistrzyni Niemiec w Ppn Przepisy rozgrywanych konkurencji są proste. Oddaje się do tarczy 40 (kobiety) lub 60 strzałów (mężczyźni), w czasie (odpowiednio) 75 lub 105 minut, do tarcz umieszczonych na dystansie 10 m. I tutaj proste rzeczy się kończą. Regulaminom podlega prawie wszystko, łącznie z grubością kurtki. O skali trudności niech świadczy wymiar tarczy karabinowej, gdzie 10-tka jest wielkości główki od szpilki (0,5 mm!), a sama tarcza ma 45,5 mm średnicy, co jednak nie przeszkadza by wyniki na olimpiadzie przekra- Bies nr 11 | 3 czały 595 punktów (na 600 możliwych). Dodam, że w przypadku karabinu pneumatycznego używa się dioptera (przeziernika), zaś w pistolecie pneumatycznym muszki i szczerbinki. Dlatego też wymiary tarcz pistoletowych są większe (10-tka ma 11,5 mm, zaś cała tarcza 155,5 mm), niższe są też wyniki – 580 pkt. Przebieg zawodów tarczowych jest, jak to ktoś określił, pasjonujący jak obserwacja schnącej farby. Powszechna jest opinia o nudzie towarzyszącej takiemu strzelaniu. Nic bardziej mylnego. Dla zawodnika jest to stres i indywidualna walka z samym sobą, dla widzów zaś podglądanie warsztatu najlepszych oraz obliczanie wyników „swoich” i „przeciwników”, które z każdym strzałem zmieniają szansę na podium. Warto zauważyć, że wbrew ustawowej definicji sportu, w strzelectwie sportowym, tym tarczowym, nudnym „matchu”, nie pokonuje się przeciwnika. Owszem, są zwycięzcy i przegrani. Jednak tutaj nie jest to rozgrywka, w której staje się szranki naprzeciwko drugiemu człowiekowi. W strzelectwie zawodnik jest sam, walczący tylko ze swoimi słabościami. To ponad godzinna niesamowita koncentracja, precyzja ruchów, strategia czasu podzielonego na strzał i odpoczynek. Wygrywa lepszy, nie dlatego, że pokonał przeciwnika – pokonał siebie. Wygrywa ten, kto ma lepszą motorykę, lepszy trening, lepszą koncentrację, lepiej opanowuje stres, i na samym końcu – ma lepiej przygotowany sprzęt. Sprzęt, wbrew pozorom, jest najmniej liczącym się aspektem. Owszem, kiepskie przygotowanie techniczne obije się negatywnie na punktacji, ale poziom sprzętowy jest bardzo wyrównany i nie ma magicznych technologii, które zapewniają wygraną. Czy więc nudne, powolne dziurkowanie tarcz ma jakieś znaczenie dla przeciętnego amatora strzelectwa pneumatycznego? Oczywiście, że tak! Właśnie dzięki wyczynowemu charakterowi tych konkurencji strzeleckich dopracowane zostały do perfekcji techniczne i psychofizyczne zasady sztuki strzeleckiej. Wszystkie profesjonalne porady dotyczące celnego strzelania biorą się właśnie z wyczynowego strzelectwa sportowego. Zawody zaś, choćby najbardziej lokalne i mało prestiżowe, stają się okazją do bezlitosnej weryfikacji umiejętności strzelca. Jeśli więc chcemy umieć celnie strzelać, to „match” jest podstawą, od której musimy zacząć. Jeśli chcemy brać udział w jakichkolwiek strzeleckich zawodach sportowych, to „match” musi być naszym początkiem kariery, a i nawet strzelając do rzutek to „match” przez cały czas powinien być elementem treningu. Tylko ta mało poważana konkurencja nauczy nas podstaw strzeleckiego warsztatu, i tylko na takich zawodach będziemy mieli możliwość bezlitosnego sprawdzenia naszych umiejętności. Polecam więc każdemu, by spróbował choć raz wystartować w zawodach „matchowych”, choćby dla zajęcia ostatniego miejsca. To jest doświadczenie, które wzbogaca nasze strzeleckie obycie i będzie procentować w przyszłości. 4 | Bies nr 11 Stanowiska strzeleckie i sędziowskie są wyposażone nie tylko w kamery i monitory, ale również w elektroniczny pomiar wyniku Pistolet pneumatyczny – strzelają mężczyźni Pistolet pneumatyczny – strzelają kobiety Bies nr 11 | 4 Bogdan „hexer” Kimla Zdjęcia: autor, Olga Kimla Mistrzostwa 2009 Niemiec w Strzelectwie Sportowym. M Monachium, stolica Bawarii, miasto wielu Ludolfin (liczba Pi). Pi-wo, pi-łka nożna, pi-stolety... Co roku w sierpniu odbywają się na olimpijskiej strzelnicy Garching Mistrzostwa Niemiec w Strzelectwie Sportowym. Kilkanaście minut od centrum miasta, przy skrzyżowaniu autostrad A9 i A99 znajduje się obiekt sportowy będący powodem westchnień wielu właścicieli strzelnic oraz samych strzelców. Wybudowany w roku 1971 w związku z nadchodzącą Olimpiadą „Monachium 1972” na 24 hektarach należy dziś do najnowocześniejszych i największych strzelnic na świecie. Każdy strzelec sportowy znajdzie tu swoją odległość do tarczy. Czy będzie to 10 metrów przy strzelectwie pneumatycznym, czy 25-50-100300 metrów przy strzelaniu z małokalibrowych urządzeń sportowych. Także sportowcy zajmujący się strzelaniem do rzutków nie zostali pominięci. Pięć stanowisk z nowoczesnymi wyrzutniami i kilkuhektarowym kulochwytem pozwala na przeprowadzenie zawodów każdej rangi. Niestety, DSB – czyli Deutscher Schuetzen Bund – przewidział udział w Mistrzostwach tylko dla sportowców niepotrafiących strzelać. Albowiem dyscypliny sportowe rozgrywane podczas tych igrzysk to: łuk, kusza, czarnoprochowce, pistolet: pneumatyczny, standard, sportowy, szybkostrzelny, centralnego zapłonu; karabin: pneumatyczny, biathlon, 50-100-300 metrów. A dlaczego niepotrafiących? Bo według pana Tomasza Kowalskiego, który na stronach „Ba-Bach” ma tytuł czy też funkcję eksperta „Samo chodzenie na strzelnicę, strzelanie statyczne, sportowe na 25 metrów stwarza jakieś takie złudne wrażenie, że ja potrafię strzelać. Nieprawda! Ty nie potrafisz strzelać. Ty potrafisz zastygać w bezruchu w tym momencie i strzelać sportowo. Przymykanie oka, zgrywanie przyrządów, nieograniczony czas.” Audycja radiowa o broni w Programie I Polskiego Radia, piątek 30.01.2009 godzina 13: 00 Ale zostawmy w spokoju fachową wiedzę twórców projektu ustawy o broni i amunicji, skupmy się na tych ponad pięciu tysiącach uczestników tegorocznych Mistrzostw Niemiec. Tak, ponad 5.000 sportowców, którzy zakwalifikowali się do walki o medal na mistrzostwach osiemdziesięciomilionowego kraju. Oczywiście takiej masy zawodników nie sposób odprawić w jeden dzień. Całe Mistrzostwa trwają od 21.08. do 30.08. Przyjechaliśmy do Garching we czwartek 20.08 w południe po 5,5 godzinach i 630 kilometrach. Po zakwaterowaniu się w przytulnym hoteliku 6 km od obiektu, wybraliśmy się na strzelnicę. Mimo, iż rywalizacja miała rozpocząć się dopiero nazajutrz, ruch panował jak w mrowisku. Producenci sprzętu sportowego oraz ich przedstawiciele handlowi kończyli rozstawianie namiotów, w których można było kupić całe wyposażenie od A do Z, a także oddać własny sprzęt do przeglądu, naprawy czy regulacji ustawień. Na niektórych stoiskach serwis oferowały gwiazdy sportu strzeleckiego. I tak np. w namiocie FWB regulacji spustu w moim FWB P44 dokonał sam Uwe Potteck. Mistrz Olimpijski z 1976 w pistolecie dowolnym, wielokrotny (i tegoroczny) Mistrz Niemiec w pistolecie pneumatycznym. Z uśmiechem na twarzy z iskierkami ironii w oczach spytał, kto ten spust regulował. Po mojej odpowiedzi zadał jeszcze jedno pytanie, czy aby na pewno przeczytałem ze zrozumieniem instrukcję obsługi. Moje zaczerwienione policzki zaowocowały małym wykładem na temat zasady działania oraz ustawień spustu w tym modelu Ppn. Nie inaczej – sumiennie, fachowo i z humorem – odbywało się serwisowanie na innych stoiskach. Czy to naprawa syczącego kartusza, czy przegląd sprzętu tak na wszelki wypadek. Bies nr 11 | 5 Kupno nowego wyposażenia, przymiarki, badanie wzroku – na te Mistrzostwa można naprawdę przyjechać tylko w szortach, koszulce, sandałach oraz z kartą płatniczą i... zająć niezłe miejsce w rankingu wyposażając się we wszystko na miejscu. W sporcie strzeleckim nie tylko sprzęt i wyposażenie sportowe ma swoje znaczenie. Ważne jest nie tylko z czego i w czym się strzela, ale także co się posyła w kierunku tarczy. Dlatego na stoisku RWS można było dowiedzieć się empirycznie, jaka amunicja jest najlepsza dla danego egzemplarza sprzętu strzeleckiego i po znalezieniu właściwego podkalibru oraz numeru serii bezzwłocznie dociążyć samochód ołowiem. Uwierające lub zbyt luźne rękojeści były dopasowywane na poczekaniu. Pomyślano również o niestrzelającej młodzieży oraz czworonożnych pupilach, która przyjechała ze strzelającymi rodzicami/panami – przecież nie można ich katować nieustającym hukiem i widokiem nieruchomych sylwetek sportowców – niekoniecznie interesując się tym sportem. Kąciki zabaw i gier oraz ochraniacze słuchu były rozstawione za każdym prawie węgłem. Nie zapomniano również o sportowcach. Każdy „Landesverband” (porównam to do wojewódzkiego związku w Polsce) miał swój kącik, czyli kilkadziesiąt metrów kwadratowych namiotu lub wiaty. Wyposażony w kuchnię, grill, lodówki, dawał swoim reprezentantom miejsce na wypoczynek i regenerację sił. Od rana do wieczora. Oczywiście nie trzeba chyba dodawać, że strzelcy biorący udział w Mistrzostwach mieli te kulinarne bonusy za darmo. To wszystko pokrywały Związki Wojewódzkie i kluby macierzyste. Również przejazd i noclegi są pokrywane przez kluby, choć nie zawsze w 100% – to zależy od klubowej sytuacji finansowej. I tak spacerując na tego typu obiekcie w odpowiednim czasie, nie sposób nie spotkać sławnych ludzi tego sportu. Czy to Munkhbayar Dorjsuren, Mistrzyni Listy wyników są na bieżąco aktualizowane i wywieszane 6 | Bies nr 11 Rejestracja zawodników Pomiar grubości kurtki strzeleckiej, w ramach sprawdzania zgodności wyposażenia zawodnika z obowiązującymi przepisami Świata 2008 w pistolecie sportowym i tegoroczna Mistrzyni Niemiec w pistolecie pneumatycznym, czy też Ralph Schumann – 3 razy złoto, 2 razy srebro na Olimpiadach, 4 razy Mistrz Świata, 13 razy Mistrz Europy – skrzyżuje spacerową ścieżkę i wyrazi nadzieję, że Czytelnicy BieSa będą tą przełomową siłą przy normalizacji stosunków i zwyczajów panujących w Polskim Strzelectwie Sportowym, czy też wcześniej wspomniany Uwe Potteck albo Maik Eckhardt, niemiecki guru karabinu małokalibrowego, równocześnie założyciel i właściciel firmy MEC, która zajmuje się produkcją i sprzedażą strzeleckiego sprzętu sportowego, jego serwisowaniem a także prowadzeniem treningów strzeleckich. Firma ma swoją siedzibę w Dortmundzie. W internecie pod adresem: www.mec-shot.de Często czytałem, że strzelectwo sportowe jest nudne. Przynajmniej dla widzów. Oglądane w telewizji – bardzo rzadko nadawane – relacje z takich zawodów (z reguły pokazywane są finały) umacniały mnie w tym przekonaniu. Do czasu. Do momentu, kiedy było mi dane być członkiem „żywej” (live) publiczności. Nieważne, czy strzela ktoś „Twój/Swój”, oczy są rozbiegane, nie wiesz na kogo akurat popatrzeć jak się składa do strzału, łypiesz na monitory, liczysz w pamięci ile komu trzeba strzelić, aby przeskoczyć o miejsce wyżej, nie znasz siedzącego obok ciebie sąsiada, ale komentujesz razem z nim i słuchasz komentarzy o kolejnych seriach. Jednak zenitem są finały. Każdy strzał, nieledwie każdy gest, nagradzany jest oklaskami bądź też mniej budującymi dźwiękami. I tu wychodzi na wierzch prawdziwe przygotowanie sportowca-strzelca. Pewna ręka po wieloletnim treningu i co ważniejsze – jego psyche. To już nie tylko widzowie z tyłu, to także kamery z przodu, rejestrujące każdy ruch, każdy grymas. Do tego dochodzi bezwzględne przestrzeganie reguł. Za spóźnienie się na przedfinałowe spotkanie z sędziami i organizatorami o 1 minutę, Munkhbayar została ukarana odjęciem dwóch punktów (co nie przeszkodziło jej w zdobyciu tytułu mistrzowskiego w Ppn). Za trzymanie ręki pod zbyt małym kątem podczas serii na finale Psp, inna zawodniczka została ukarana serią dodatkowych 5 strzałów i z tych dziesięciu wybrano 5 najsłabszych i wpisano w wynik serii. Zadałem pytanie: a co jeśli przyszła na finał z 26 nabojami (5 próbnych, 20 ocenianych, 1 rezerwy – można zgłosić tylko 1 zacięcie)? Odpowiedź jest prosta: to jest jej problem. Jeśli nie ma dziurki w tarczy, to jest 0 punktów. Niekarane są strzały w podłogę. Też się zdarzyło. W tym wypadku strzelec ukarał się sam, bo zrobi tylko 4 dziurki w serii – a doładować nie wolno! A po finałach i dekoracji, wszyscy medaliści i losowo wybrane osoby maszerują na kontrolę antydopingową. Wszystko profesjonalnie, bez możliwości oszustwa (urynę Można też było na miejscu dobrać śrut do swojej wiatrówki Trybuny dla widzów Emocje po zakończeniu strzelania Ralph Schumann – 3 razy złoto, 2 razy srebro na Oplimpiadach, 4 razy Mistrz Świata, 13 razy Mistrz Europy – przesyła pozdrowienia dla Czytelników „Biesa” 8 | Bies nr 11 Bies nr 11 | 8 Dla ciekawych wyniki i listy startów można znaleźć na stronie: www.dsb.de/deutsche_meisterschaften Dla ułatwienia nawigacji na tej stronie mały słowniczek: Wettkampbeginn – rozpoczęcie konkurencji Klasse (Einzelwertung) – kwalifikacje pojedyncze, Mannschaft – drużynowe Ergebnis – wynik Schussbilder – wydruki tarcz (niestety za opłatą) Armbrust – kusza Freie Pistole – pistolet dowolny Gebr. Pist – pistolet służbowy Gebr. Rev – rewolwer służbowy Gewehr – karabin KK (KleinKaliber) – mały kaliber [boczny zapłon] 3 Stellung – 3 pozycje Liegend – leżąc Sport Pistole – pistolet sportowy Psp Zielfernrohr – celownik optyczny Lfd. Scheibe – ruchoma tarcza LP – Luftpistole – pistolet pneumatyczny Mehrschüssig – wielostrzałowy LG – Luftgewehr – karabin pneumatyczny Schellfeuerpistole – pistolet szybkostrzelny Pss Standardpistole – pistolet standard Pst WS – Wurfscheiben – rzutki Zentralfeuer – centralny zapłon Zimmerstutzen – karabiny flobert Behindert – niepełnosprawny Jedna z wielu atrakcji dla dzieci Widok na halę do konkurencji pistolet pneumatyczny Garching z lotu ptaka Ochraniacze słuchu dla psa oddaje się na oczach kontrolera). Zawodnik własnoręcznie pakuje buteleczki i pieczętuje paczkę. Cóż mogę dodać, warto jeździć na takie imprezy. Poznajesz wielu ludzi, w tym wybitnych sportowców, uczysz się od nich, zbierasz wiedzę i spędzasz miło czas. Niezależnie 9 | Bies nr 11 od dzisiejszej sytuacji na „poligonie” PZSS – czy to wojewódzkiego, czy też ogólnopolskiego szczebla – polecam gorąco odwiedzanie takich imprez. Jeśli nie w charakterze uczestnika, to przynajmniej kibica lub serwisanta (jeśli się ma ku temu choćby minimalną bazę). Obserwujcie – nie tylko tych najlep- szych, zadawajcie pytania. Weźcie ze sobą rodzinę, znajomych, może im się też to spodoba i odnotujemy przyrost ferajny strzelców? Bo chyba o to chodzi aby coraz więcej przyjaźnie do siebie nastawionych ludzi z uśmiechem na twarzy mówiło sobie na TY. To do następnych Mistrzostw. Bies nr 11 | 9 Autor: Miłosław Majstruk Zdjęcia: Karol „diesel” Kiełbasiński Heckler& P30 Koch Plastikowa dwójca Umarexa N Nie lubię plastików. Nie, nie jestem ekologicznym oszołomem, ja po prostu nie lubię plastiku w broni. Doceniam, że to materiał trwały, lekki, wygodny w użyciu, ale... no właśnie. Pistolet czy karabin powinien wyglądać normalnie, w ręku ciążyć normalnie, no i działać, tak jak należy. No więc nie lubię Glocka, nie jest ważne, czy tym zasilanym 9 Para, czy plastikowymi kulkami 6 mm. Lubię Browninga HP, oczywiście oryginalnego, nie plastikowe zabawki. Nic więc dziwnego, że lubię klasyczne już pistolety Umarexa – CP88, Beretta 92FS, Colt 1911A1. Nie lubię zaś Walthera CP99... 10 | Bies nr 11 Bies nr 11 | 10 Kurek odciągnięty kciukiem lewej dłoni. Jak widać, łatwo jest zaczepić o dźwignię zwalniania kurka. Wkładka do strzelania z BB-ków w gnieździe magazynka Dźwignia otwarcia gniazda Heckler&Koch P30 z lewej strony Wciśnięta dźwignia zwalniania magazynka Kiedy na tegorocznych targach IWA zacząłem się bawić nową wiatrówką Umarexa – H&K P30 – pierwsza myśl była bezlitosna: „o rany, ale gumiak”! Pistolet nie zrobił na mnie budującego wrażenia: duży, ciężki, plastikowy szkielet choć metalowy zamek. Do tego przekombinowany: strzelać można zarówno ołowianym śrutem diabolo z umarexowych „koszyczków” jak i z BBków umieszczonych w „magazynku” na CO2, po wcześniejszym założeniu specjalnej wkładki w miejsce „koszyczkaliber: . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 4.5 mm ka”. W sumie – ni pies, ni wydra. długość: . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 180 mm Parę miesięcy minęło, pistolet wydługość lufy: . . . . . . . . . . . . . . 84 mm lądował u mnie na testach. Cóż waga: . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 0.8 kg można powiedzieć? Teoretycznie magazynek: . . . . . . . . . . . . . . 15 (BB)/8 to samo. (diabolo) szt Heckler&Koch P30 to duży, solidny pistolet pneumatyczny. Zamek (a właściwie to, co go udaje) wykonany (prawie kilogram), dobrze leży w ręku, ze znalu (stop cynku i aluminium), a przez to a ciężki „magazynek” w rękojeści kompensupomalowany proszkowo, co czyni powłokę je ciężar. Pod lufą znajduje się szyna Weavewrażliwą na otarcia i mało trwałą. Szkielet (je- ra do montażu dodatkowych akcesoriów. śli można go tak nazwać) wykonany jest W tej szynie znajduje się też blaszka z numez twardego, przyjemnego w dotyku plastiku. rem seryjnym. Muszka i szczerbinka są szerokie, dość doCo ważne, nie znalazłem żadnych niedokładności w odlewie tych części, co dobrze świad- brze się sprawdzają w użyciu. O dziwo, tym czy o jakości wykonania. Pistolet jest ciężki razem nikt nie udawał, że są to elementy Dane techniczne 11 | Bies nr 11 Rękojeść bez „magazynka”. Bolec po prawej stronie wypycha „magazynek”, ułatwiając jego wyjęcie. „taktyczne” i nie nanosił białych kropek, które podobno mają ułatwiać celowanie. Tym bardziej cieszy, że zgodnie z obowiązującą modą nie zastosowano „światłowodów”. Muszka jest stała, a szczerbinka jest regulowana w poziomie. Niestety, klucza ampulo- Bies nr 11 | 11 wego niezbędnego do tej czynności w kom- umieszczonym przy zaworze. Aby uniemożliwić wypadanie kulek BB, uszczelka ma dość plecie nie ma. „Magazynek” w rękojeści zwalniamy za po- specyficzną konstrukcję – światło kanału biemocą skrzydełek umieszczonych na dole ka- gnącego do zaworu przesłonięte jest dwoma „zębami”, które przytrzymują kulkę. błąka spustu, z prawej i lewej strony. „MaProducent przewidział, że jest to gazynek” wyskakuje dość rozwiązanie mało trwałe, energicznie, a to dzięki dość i do pistoletu dołączył zapasprytnemu i prostemu rozsową uszczelkę. Choć, wiązaniu: z przodu chwytu, o dziwo, zaleca jej wkleod spodu, umieszczony jenie. jest na sprężynce bolec, Jeśli mowa o zalecektóry wciskamy wkładaniach, to warta uwagi jąc „magazynek”. Zwaljest instrukcja obsługi. niając zatrzask, sprężyna Tym razem nie jest to inwypycha bolec, a ten „mastrukcja polskiego dystrygazynek”. butora, tylko oryginalna, „Magazynek” zawiera naumarexowa książeczka w jębój CO2 12g, który wkłada się zyku angielskim, francuskim, w gniazdo, dokręca śrubą oraz powłoskim, niemieckim, hiszpańtem obracając kopytko „magazynka”. skim, rosyjskim i... polskim. InPo tej ostatniej czynności nabój CO2 „Koszyczek” strukcja jest w zupełności wystarzostaje przebity. Na górze „magazyn- załadowany, śrut czająca, choć pomińmy ka” znajduje się zawór dozujący daw- w trakcie dopychania milczeniem niektóre konstrukcje kę CO2. Z przodu „magazynka” znajsłowne (np. zamienne używanie duje się wgłębienie, w które po odciągnięciu sprężynki dopychającej moż- pojęć „broń” i „urządzenie pneumatyczne”)... na załadować 15 kulek BB (choć lepiej 14 szt.). Ważne, że jest, jest prawidłowa, no i estetyczNa czas, gdy strzelamy na. Załadowane BB-ki. Jeśli chcemy założyć magazynek „koszykoze śrutu ołowianego, W trakcie strzelania sprężynka dopycha magazynek na BB blo- wy” na 8 śrutów ołowianych diabolo, należy kolejne kulki. kuje się przyciskiem wcisnąć dźwignię, która w prawdziwej broni 12 | Bies nr 11 służy do zwalniania zamka. I tutaj mały zgrzyt. Choć pistolet jest przeznaczony dla strzelców lewo- i praworęcznych, to dźwignia z prawej strony jest tylko odlewem. Pistolet otwiera tylko dźwignia z lewej strony. Szkoda, wątpię, by był to wielki problem konstrukcyjny zrobić obydwie dźwignie. Po naciśnięciu dźwigni przód „zamka” pistoletu przesuwa się do przodu. Warto przypomnieć, że najlepiej przytrzymać go ręką, by nie otwierać pistoletu z trzaskiem. Powoduje to luzowanie się śruby trzymającej przód (można ją zgubić za którymś razem) oraz, co zauważyłem, luzowanie się bolców, którymi złożony jest pistolet. Składanie na bolce oznacza, że samodzielne rozbieranie H&K P30 na czynniki pierwsze nie jest zalecane. Po otwarciu pistoletu widać gniazdo magazynka. Na czas strzelania z BBków umieszczamy tam specjalną plastikową wkładkę, jeśli chcemy zaś strzelać z normalnego śrutu – magazynki „koszyczki” na 8 szt. śrutu diabolo. Miłym dodatkiem do wyposażenia jest zapasowy taki magazynek (czyli w komplecie są 2 szt.) oraz plastikowy patyczek, którym dopycha się śrut w magazynku. Choć to tylko kawałek plastiku, jednak jest najczęściej używanym z akcesoriów. Skoro H&K P30 jest już załadowany, to strzelamy. Spust działa w trybie SA/DA (czyli można strzelać po uprzednim odciągnięciu kurka, bądź napinając go poprzez spust). Bies nr 11 | 12 Spust nie jest za twardy, choć w trybie DA jego droga jest długa. W trybie SA jest jednak nie do wyczucia, pomimo wyraźnej drogi jałowej – zaskoczeniem jest moment, w którym pada strzał. Jeśli odciągniemy kurek, to obok niego, po lewej stronie, znajduje się dźwignia jego zwalniania. Parę razy zdarzyło mi się, że naciągając kurek lewą ręką, przypadkiem naciskałem przycisk zwalniania... i chwila paniki – zepsuł się? Jednak nie jest to wada, po chwili użytkowania nie stanowi to żadnego problemu. Dodatkowo pistolet posiada prosty bezpiecznik przetykowy, umieszczony przed kurkiem. W pozycji odbezpieczonej widać wystający bezpiecznik i jego czerwoną obwódkę. W pozycji zabezpieczonej bezpiecznik równo komponuje się z„zamkiem”. Bezpiecznik blokuje możliwość uderzenia kurka w iglicę zaworu, czyli można spust ściągnąć, kurek opadnie, ale wiatrówka nie wystrzeli. Umiejscowienie bezpiecznika wywołała u mnie parę razy objawy nerwowe. W trakcie strzelania okazywało się bowiem, że pistolet jest zabezpieczony, choć ja tej czynności nie wykonywałem. Okazuje się, że przy odkładaniu na lewą stronę odbezpieczonego pistoletu bardzo łatwo przycisnąć bezpiecznik – po podniesieniu można się zdziwić, gdy strzał nie pada. W sumie, jest to nawet bardzo pozytywne działanie. Pistolet H&K P30 jaki jest, każdy widzi. Jak więc strze la? Naj pierw czas na po mia ry na chrono. Do testów użyto CO2 Walthera, śrut JSB Exact o masie 0,55 g. Pierwsze 20 strzałów to wysoka prędkość wylotowa, szybko spadająca ze 124 do 70 m/s (4,2 do 1,4J). Potem prędkość wylotowa ustabilizowała się (prawie, w końcu to CO2) na poziomie 60-50 m/s (1-0,7J – to kolejne 60 strzałów), ostatnie 20 strzałów to już szybki spadek skutkujący zakończeniem strzelania. Można więc ocenić, że z pistoletu H&K P30 można oddać 80 strzałów, z energią wylotową na poziomie 1J. Dla śrutu BB (Kolter Steel BB's) prędkości wylotowe pierwszych 20 stabilnych strzałów to rząd 110 m/s. Pierwsze serie strzałów oddane do tarczy spowodowały totalną konsternację. Pistolet był potwornie niecelny... a potem mu przeszło. Dla śrutu diabolo nie ma problemu, by na 10 m. zmieścić się w tarczy 14x14 cm. W praktyce, jako kiepski strzelec, spokojnie osiągałem skupienie w polu 4 tarczy Ppn. Co ciekawe, na 6 m. celność jest wy raź nie lep sza – ozna cza to, że pi sto let do strzelania na dalsze dystanse nadaje się kiepsko. Potwierdzają to testy skupie nia dla śru tu BB – na 6 m. bez problemu w tar czę 14x14 cm, a na 10 m. to już praktycznie niemożliwe. Strzelanie śrutem BB nie ma większego sensu, instrukcja obsługi wyraźnie, choć nieco mało precyzyjnie wyjaśnia, że dłuższe strzelanie BBkami powoduje uszkodze- nie gwintu. Pistolet przy strzelaniu zachowuje się prawidłowo, strzela się łatwo i przyjemnie. Drobne problemy wystąpiły przy strzelaniu śrutem BB. Tak jak uprzedza nas instrukcja obsługi (nadal nie wprost), P30 jest wymagający, jeśli chodzi o jakość kulek. Próby stosowania BBków miedziowanych Crosmana okazała się mało udana. Zleżałe, „zmatowiałe” kulki generowały zacięcia, zaś BBki z nowo otwartego pudełka latały niecelnie i nadal sprawiały problemy z zacięciami. Strzelając z BBków należy się spodziewać problemów, choć przy używaniu testowych BBków niklo„Magazynek” chowany wanych Koltera było to w rękojeść – wkłada zjawisko marginalne. się w niego nabój Najczęściej występowaCO2 12g, z przodu ło zablokowanie podajwidoczna „listwa” nika – wyglądało to tak, na BB-ki jakby popychacz ku- lek blokował się gdzieś w rękojeści. Nie jest to oczywiście prawda, bo problem dotyczył tylko niektórych kulek, ewidentnie wadliwych pod względem kształtu czy gładkości. Cóż więc można powiedzieć o pistolecie pneumatycznym Heckler&Koch P30? Solidny kawał klamki... Pistolet jest... dziwny. Nie można mu odmówić wysokiej jakości wykonania (napis na pistolecie upewnia nas w tym: Made in Germany) i prawidłowego działania. Do tego otrzymujemy pistolet w porządnej plastikowej walizce, lepszej od standardowych używanych dotychczas w Umarexie. Z drugiej strony, energia wylotowa nie powala (choć po co nam większa?), celność też nie. Jest to jednak bardzo dobry pistolet do konkurencji Praktyczny Pistolet Pneumatyczny. Bez zmiany pistoletu (a więc i nawyków czy przyzwyczajeń) możemy startować w obydwu klasach (pistolet i rewolwer). Celność pod tym względem jest wystarczająca, spust co prawda jest wolniejszy niż w CP99 Compact, ale i tak umożliwia całkiem szybkie strzelanie. Idea połączenia wiatrówki na BBki i zwykły śrut jest dość atrakcyjna, ale mało realna. Choć nie idealnie, ale jednak Umarexowi udało się zrobić sprawną wiatrówkę łączącą w sobie dwa w jednym. Mamy „żelazną trójcę” wiatrówek-replik Umarexa: Walther CP88, Beretta 92FS i Colt 1911A1. Od dawna do tego zaszczytnego grona pretenduje Walther CP99, a teraz dołączył Heckler&Koch P30. Te, jako „gumiaki”, szans nie mają. Zasługują jednak na to, by określić je mianem „plastikowej dwójcy”. Chciałbym podziękować firmie Kolter (bron. pl) za użyczenie do testów pistoletu, śrutu oraz CO2. Bies nr 11 | 13 Piotr „misior” Krzyszkowski „ „Czeszka Zgrabna J Jakiś czas temu opisywałem karabin FWB300s. Wiatrówka ta była bardzo celna i bezawaryjna, mnie jednak sprawiała problem. Każdorazowe przeładowanie wiązało się z naciąganiem sprężyny, a i sprzęt sam w sobie trochę ważył. Po oddaniu dużej ilości strzałów człowiek najzwyczajniej w świecie się męczył. Po paru nieprzespanych nocach zdecydowałem, że poszukam innego docelowego karabinu, a FWB300 postanowiłem sprzedać. Z tą ostatnią czynnością nie było najmniejszego problemu, szybko się znalazł kupiec. Poszukiwania nowej wiatrówki trochę trwały. Zgodnie z utartym rytuałem zacząłem przeglądać fora internetowe, zadawać pytania, męczyć innych, bardziej doświadczonych strzelców. Na początku postanowiłem, że potrzebuję wiatrówki z systemem PCP. Z czasem zacząłem rozważać różne modele. CZ-200T z lewej strony. Finalnie stanęło na jednym: CZ-200T. Można pokusić się o pytania, czemu nie model S, który jest tańszy i ma większą energię. Odpowiedź na tak postawione pytania jest prosta. Po pierwsze, chcę móc dostosować w każdym momencie wiatrówkę pod strzelca. Po drugie, energia 7,5J mi w zupełności wystarcza. Ma ona swoje zalety, o czym napisze później. Badanie organoleptyczne. Ponieważ bycie w Ferajnie ma swoje plusy, postanowiłem je wykorzystać. W związku z tym, oczywistym jest, że zamówiłem sprzęt w Cekausie, dostałem 10 procentową zniżkę od ręki. Wykorzystując pobyt w Warszawie, odebrałem sprzęt osobiście. Na wstępie Michał „Kurierex” Dąbrowski zmierzył charakterystykę strzałów na chronografie. Nie pozostało mi więc nic innego, jak wziąć sprzęt do siebie i zacząć strzelać. CZ-200T zapakowana jest w zielone pudełko. Jego kształt, faktura i zapach sugeruje, że w środku znajduje się jakiś poważny militarny sprzęt. Cóż, nawet pudełko może mieć swój urok. W jego środku znajduje się dobrze zapakowana wiatrówka z akcesoriami. Znajdziemy w niech komplet o-ringów oraz kluczy. Za ich pomocą, możemy niemalże oddzielić system od łoża i dokonać drobnych napraw. Brakuje jednak najmniejszych kluczy: 1,5 mm i 2 mm, przez co nie wyregulujemy na przykład spustu. Czyli tak doskonale nie jest. W komplecie jest też przejściówka („zestaw”) do ładowania kartusza z butli 200 bar. Jest ona z gwintem męskim. Na wyposażeniu znajduje się klucz imbusowy do odkręcania śrubki, która powoduje jej odpowietrzenie. Tą czynność trzeba wykonać w momencie, gdy skończyliśmy ładować kartusz z butli. Powoduje to, że powietrze znajdujące w omawianej końcówce uchodzi, przez co łatwiej odkręcić kartusz, którego gwint nie ulegnie uszkodzeniu. W zestawie znajduje się też końcówka do spuszczania powietrza z kartusza. Jest ona oczywiście z gwintem żeńskim. Wiatrówka ta jest przeznaczona do strzelania tarczowego. Dostajemy więc w komplecie końcówkę z frezami pod tunel muszki, która była założona na lufę. Można ją oczywiście odkręcić za pomocą klucza imbusowego 1,5 mm, którego w zestawie, jak już pisałem wcześniej, nie ma. Kompletuwyposażenia dopełnia instrukcja obsługi. Jak łatwo można zauważyć, jest ona taka sama, jak do modelu S200 produkowanego dla firmy Air Arms. Tekst w instrukcji jest w językach: czeskim, angielskim, niemieckim, hiszpańskim, francuskim. Czyli norm UE nie spełnia, bo nie ma języka polskiego. Trzeba jednak przyznać, że jest w niej wszystko dobrze opisane. Zna się języki obce, to się czyta... Gdy na wiatrówkę założymy duży celownik optyczny, nadal wygląda ona zgrabnie. W tym wypadku jest to BSA Contender 6-24x50, na montażu: Sportsmatch E59. Opisywana wiatrówka ma osadę dwuczęściową. Stopka w CZ-200T jest regulowana. Można zmieniać jej odległość od osady. Dokonuje się tego za pomocą czarnych, plastikowych podkładek, których w sumie jest 16 | Bies nr 11 sześć (trzy o szerokość 8 mm i trzy o szerokości 5 mm). Oczywiście, gdy będzie ich za mało, bądź gdy okażą się za krótkie, to można śruby dokupić bądź dorobić, co nie powinno być zbyt trudne – są to standardowe M5. Ja tak zrobiłem i zaopatrzyłem się w takie śruby o długości 60 mm. Stopkę też się reguluje góra–dół. W tym celu wystarczy poluzować jedną śrubę, zmienić położenie stopki i ją dokręcić. Jest ona zrobiona z gumy. Wysokość baki też jest regulowana za pomocą plastikowych dystansów. Analogicznie jak w stopce, wykręca się śruby M5 i wkłada podkładki. Jak widać na zdjęciach, CZ-200T posiada dwuczęściową osadę. Pierwsza część została już opisana, więc pora na część drugą. Na jej spodzie znajduje się szyna montażowa (11 mm). Jej dłu- Kluczyk wetknięty w dziurkę do spuszczania powietrza. gość to 24 cm. Głównym zadaniem tej części łoża jest podtrzymywanie kartusza. Z tej funkcji wywiązuje się średnio, gdyż tak naprawdę opiera się ona w głównej mierze o lufę. Można się spotkać z opiniami, że powoduje to problemy z celnością na większych dystansach. Trzeba ponoć nauczyć się odpowiednio tą wiatrówkę trzymać, by tę wadę wyeliminować. Ja nie zauważyłem takich problemów. Może dlatego, że jest ze mnie niedzielny strzelec. Bies nr 11 | 16 Kartusz w CZ-200T jest niewielki. Ma on długość W nawiasie dane dotyczące modelu CZ-200S. (z gwintem) 35,5 cm, pojemność 122 ml, ciężar ok. 0,7 kg kaliber [mm]: . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 4,5 (4,5 lub 5,5) a maksymalne ciśnienie rodługość [mm]: . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 872-928 (907) bocze to 200 bar. Jeśli nabijemy ten kartusz do ciśnieWysokość wiatrówki [mm]: . . . . . . 180 (165) nia ok. 250 bar, to wtedy Szerokość całkowita [mm]: . . . . . . 53 (53) automatycznie zacznie z niego schodzić powietrze, bo Długość kartusza [mm]: . . . . . . . . . . 485 (485) uaktywnią się zabezpieczeWaga całkowita [kg]: . . . . . . . . . . . . . . ok. 3 nia. Gdy tak się zdarzy, to kartusz będzie się nadawał Pojemność kartusza [ml]: . . . . . . . . . 122 (122) tylko do poważnej naprawy. Energia [J]: . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 7,5 (16) Energia tej wiatrówki to 7,5J, więc wbrew pozorom poSpust: : . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 2-stopniowy wietrze w kartuszu starcza na wiele strzałów. Dokładna charakterystyka będzie opisana w dalszej części artykuklik. Teraz trzeba włożyć śrut i wykonać czynłu. ności odwrotne. Czyli popychamy rygiel Kartusz wyposażony jest w manometr fir- do oporu i opuszczamy go w dół. my Wika. Wyskalowany jest on do 250 bar Gdy śrut jest załadowany to można strzez małymi przedziałkami co 10 bar i dużymi lać. W tym celu należy tylko nacelować i poco 50. Od 190 bar znajduje się czerwone po- ciągnąć za spust. Język spustowy w CZ-200T le, co sugeruje, że powyżej tej wartości kar- wykonany jest z plastiku i nie można go przetusz nie powinien być nabijany. Należy dodać, kręcać na boki. Można za to przemieszczać go że kartusz jest swobodnie osadzony w tej przód-tył, przez co strzelec o małych dłoniach części osady. Powoduje to, że jest on luźno za- i krótkich palcach sobie poradzi. Da się regumontowany. Można to wyeliminować stosu- lować siłę nacisku języka spustowego za pojąc minimalne podkładki na czarnym elemen- mocą śrubek. Ustawiamy drogę pierwszego cie z przodu. stopnia i siłę nacisku drugiego stopnia. Czyli CZ-200T jest niewielką wiatrówką. W związ- spust jest dwustopniowy. Trzeba jednak nadku z tym, lufa też nie jest długa. Ma ona tyl- mienić, że spustu nie da się ustawić dokładko 48,5 cm. Zakończona jest małym ząbkiem nie, gdyż jego budowa na to nie pozwala. do zamontowania (opisywanej już na począt- Manipulując śrubkami regulujemy napięcie ku) nakładki pod muszkę tunelową. sprężyn, a wiadomo, że z czasem tracą one CZ-200T jest z założenia wiatrówką jedno- swoje właściwości. W związku z tym ustawiestrzałową. Można jednak dokupić do niej sa- nia nie są trwałe. Spust jednak w ustawieniu moindeksujący się magazynek. Skoro jest to „firmowym” jest dość miękki i łatwy do opawiatrówka jednostrzałowa, to musi posiadać nowania. Da się wyczuć moment przegięcia, rynienkę. Tak też jest w tym przypadku, jest po przekroczeniu którego pada strzał. ona wykonana z plastiku. Wystarczy położyć na niej śrut i za pomocą popychacza, skieroCZ-200T i prosty diopter. wać go do wlotu lufy. CZ-200T przeładowuje się niczym myśliwOprócz wspomnianego już celownika ski sztucer rodem z filmów o snajperach. Od- optycznego na CZ-200T można zamieścić bywa się to szybko, łatwo i przyjemnie. W tym muszkę tunelową i diopter. Niestety, oryginal celu należy podnieść czarny, metalowy ry- ną plastikową końcówkę na lufę oddałem giel znajdujący się z tyłu do góry, aż usłyszy- bardziej potrzebującym a sam zaopatrzyłem my cichy klik. Następnie cofnąć go do siebie się w metalową. Na zdjęciach można to za– znowu usłyszyuważyć. my kolejOpisywany diopter jest produkcji n y chińskiej. W dużej mierze wykonany jest on z„niby metalu” i plastiku. Trzeba przyznać, że został on zrobiony dosyć dokładnie. Muszka tunelowa wykonana jest z w miarę dobrej jakości twardego plastiku. Można umieszczać w niej stan dar do we inserty metalowe lub też przeźroczyste, wykonane z plastiku. Dane techniczne Diopter Manometr w kartuszu. Rynienka w CZ-200T. Odciągnięty rygiel w CZ-200T. Spust w CZ-200T - widok z lewej strony. Następuje to poprzez wykręcenie jednego jej końca. W komplecie znajduje się insert metalowy 4,4. Do kompletu opisywanej muszki dodany jest plastikowy montaż. Składa się z dwóch części połączonych razem za pomocą śruby i nakrętki. Nie muszę chyba wspominać, że taki montaż nie jest dość solidny i jak się go zamocuje, to można go łatwo zsunąć. Jego atutem jest to, że nie da się uszkodzić lakieru na opisywanej już szynie. Kolejnym z opisywanych elementów jest diopter. Jak już wcześniej zostało napisane, w głównej mierze wykonany jest on z kiepskiej jakości metalu, a raczej pasków metalu połączonych w całość. Jedyne plastikowe elementy to pokrętła regulacyjne. Diopter montujemy do szyny montażowej za pomocą zacisku, który dokręcić można ręcznie. Jest do duże ułatwienie. Wadą takiego rozwiązania jest to, że taki zacisk jest tylko jeden, więc bardzo solidnie dioptera nie da się zamocować. Blenda wykonana jest z metalu i jest ona odkręcana. Teoretycznie można założyć jakąś inną blendę z regulacjami, ale raczej nie ma sensu podwajać wartości całego celownika. Mały otwór, który się w niej znajduje jest okrągły. Może się to wydawać dziwne, że o tym piszę, ale w sprzęcie produkcji taniej-chińskiej, różnie bywa. Jak już zostało wspomniane, diopter reguluje się za pomocą plastikowych pokręteł. Znajdują się na nich strzałki z napisami, co ułatwia regulację. Nie ma natomiast na nich narysowanych cyfr, więc kierować się trzeba podziałką poziomą i pionową. Są one obie trochę nieczytelne, gdyż czarny element wskazuje położenie na czarnych kreskach. Przy kręceniu słychać natomiast wyraźne kliki. Świadczy to o tym, że po regulacji, ustawienia nie powinny się zmieniać Dużą wadą opisywanego dioptera jest prześwit, który znajduje się nad blendą. Świadczy on o jakości wykonania całej konstrukcji i może denerwować. Gdy patrzymy poziomo to nie przyciąga on wzroku, gorzej natomiast, gdy wzrok troszkę podniesiemy. Do całego kompletu przyrządów celowniczych dołączona jest też guma na blendę. Wchodzi ona na nią ciasno i jest idealnie spasowana. Jeśli ktoś strzela rekreacyjnie, to ułatwi mu ona celowanie. Podsumowując, należy stwierdzić, że za taką cenę warto jednak ten diopter kupić. Celuje się z niego przyjemnie i trafia tam gdzie prawie powinno. Dla początkujących strzelców rekreacyjnych jest on w sam raz. Lepiej kupić taki diopter niż tani chiński celownik. wię tarcze, jakie udało mi się wystrzelać na majowym (2009 r.) zlocie Airguns. pl w Mińsku Mazowieckim. Była tam strzelnica pneumatyczna 10 m i był też „Predator Shooting Rest”. Jako śrut wykorzystałem tani i dobry (tak, są takie) RWS Geco. Celowałem do tarcz przeznaczonych do konkurencji kpn 10, po pięć strzałów. Po tarczach widać, że CZ-200T zostawia po sobie tylko jedną dziurkę. Jak duża ona będzie zależy tylko i wyłącznie od strzelca i dobranego śrutu. Jak można łatwo zauważyć, najstabilniej CZ-200T strzela od ok. 180 bar do ok. 90 bar. W tym zakresie zostało oddanych ok. 105 strzałów, a średnia prędkość śrutu to ok. 166 m/s, średnia największa różnica w prędkości to ok. 4m/s. Jeśli strzelamy na dystanse większe niż 10 m., to wtedy najrozsądniej strzelać przy takim podanym ciśnieniu kartusza. Jeśli natomiast strzelamy do tarczy na 10 m., to można śmiało strzelać od 195 do 70 bar. W sumie wychodzi ok. 160 strzałów. Czy da się „Czeszke” polubić? Nie da się ukryć, że z CZ-200T jestem bardzo, ale to bardzo zadowolony. Jest to bardzo uniwersalna wiatrówka, która można strzelać od 10 m (Kpn) po 50 m. rekreacyjnie. Jej energia, 7,5J, jest bardzo dużą zaletą, gdyż jest ogromna ilość strzałów z jednego ładowania kartusza. Jej największą wadą jest to, że jest źle wyważona. Środek ciężkości wypada gdzieś na spuście, więc w przyszłości będzie trzeba to zmienić. Zapewne powędruje jakiś obciążnik na lufę. Kolejny minus to fakt, że część łoża, która podtrzymuje kartusz jest źle spasowana i de facto nie spełnia swojej roli. Można to w pewnym stopniu wyeliminować, ale nie da się całkiem. Podsumowując, „czeszka” bardzo mnie zauroczyła. Zostanie ze mną na dłużej i tylko patrzeć i czytać, jak będą pojawiać się nowe artykuły o jej modyfikacjach, tudzież nowych akcesoriach do niej. Pozytywne plusy: • lekka i poręczna • celna • przyjemnie się przeładowuje • regulowana stopka i baka • dużo strzałów z jednego ładowania kartusza • „zestaw do ładowania w komplecie” Negatywne minusy • CZ-200T i jej możliwości. Pora przetestować, co tak naprawdę CZ-200T potrafi. Na początek przedsta18 | Bies nr 11 • • źle wyważona – środek ciężkości wypada na spuście mały zakres regulacji spustu źle wykonana część osady koło kartusza Miłosław Majstruk Zdjęcia: autor Esy-floresy, fantasmagorie Ku przestrodze! M Mija osiem lat, jak zajmuję się wiatrówkami. Pamiętam, jak wiatrówki były tylko gładkolufowe, bo gwintowane były bronią na pozwolenie. Pamiętam, jak wszyscy cieszyli się, że mogą normalnie – legalnie – postrzelać, jak wszyscy psioczyli na bezsensowne prawo. Prawo, które wzięło się z nieudolności posła Dziewulskiego, chcącego zalegalizować paintball, a umożliwiło w ułomny sposób posiadać wiatrówkę. Cztery lata później ten sam poseł chciał tę furtkę zlikwidować. W ostatnim momencie nasi internetowi Koledzy – MarekP, Tsunamito i TomAcik, przy niewielkim acz energicznym wsparciu ówczesnego środowiska wiatrówkowego (raptem 300 osób) nie dość, że zablokowali zakusy posła Dziewulskiego, to jeszcze przeforsowali zapisy niezwykle dla nas korzystne. Od 1 stycznia 2005 roku wiatrówki mamy normalne – gwintowane, gładkolufowe, jakie tylko komu się podobają. Jedynym limitem jest energia wylotowa: te poniżej 17J nie są bronią, te powyżej – bronią na rejestrację. Rejestracja zaś jest majstersztykiem, zawiera tylko jeden punkt umożliwiający swobodną interpretację, ale nie odmowę rejestracji. Prawo dotyczące wiatrówek, jak pokazuje cztery i pół roku praktyki, jest świetne. Owszem, mogłoby być lepsze, ale nie było wtedy możliwości uzyskać więcej. Jak teraz widać, gdy trwają prace nad różnymi projektami zmian w ustawie o broni i amunicji, nikt nie jest zainteresowany tym, by mieć więcej. Osiągnęliśmy duży sukces. Bez względu, czy nad projektem siedzi pro-strzelecki Lewandowski, czy anty-strzelecka Policja, to wiatrówek nikt nie rusza. Zapisy z aktualnej ustawy są kopiowane i wklejane w każdą kolejną wersję projektu. Lepiej nie będzie – ale gorzej też nie. Czy można chcieć więcej? Pomysły na ograniczenie dostępu do wiatrówek co pewien czas odżywają przy różnych biurkach urzędników. Medialne wypad- 19 | Bies nr 11 ki z wiatrówkami,wynikające czasem z niewiedzy, zwykle z głupoty, dają dobre podstawy do takich działań. Dotychczas plany te były nierealne, nie dało się obciążyć środowiska odpowiedzialnością zbiorową za głupotę jednostek. Na naszą korzyść działał głównie jeden fakt – oprócz odcinania się od praktyk opisywanych w mediach, duży wysiłek kierowaliśmy na edukowanie nowych strzelców. Nie było tolerancji dla łamania prawa. To się zmieniło. Głośno wypowiadają się ludzie, którzy odżegnują się od odpowiedzialności za współuczestników zawodów czy zlotów. Do tego powszechnym stało się tolerowanie wypowiedzi na forach, które opisują sposoby i metody łamania prawa. Posty o posiadaniu nie zarejestrowanej broni pneu- matycznej, przeróbkach broni hukowej czy choćby oszustwach podatkowych nie spotykają się z żadną reakcją. Takie zachowanie rozzuchwala, promuje łamanie prawa. Skoro inni łamią, to się nie przejmuj, bo wyjdziesz na frajera – oto przekaz, który od dłuższego czasu jest powszechny. W przeciągu niecałych dwóch lat, z delikatnych postów, które mogły co najwyżej sugerować pozaprawne działania, przeszło do publikacji wszystkich szczegółów, z najmniejszymi detalami. Nie przeszkadza to nikomu, a szczególnie tym, którzy powinni z racji funkcji moderatora czy właściciela pilnować porządku. Czy można się dziwić, skoro nikomu nie przeszkadza, gdy kolega, z którym strzela, głośno przechwala się faktem, że ma nie zarejestrowaną broń Bies nr 11 | 19 pneumatyczną? To, co widzę rozmawiając z ludźmi, zaczyna być przerażające. Jeszcze niedawno posiadanie nie zarejestrowanej broni pneumatycznej było ze wstydem sugerowane, a teraz – bez żadnego wstydu, bez żadnych sugestii. Zwrócenie uwagi, że broń pneumatyczną należy zarejestrować, spotyka się z uśmiechem politowania... Rejestracja broni pneumatycznej jest prostą czynnością. Setki ludzi tego dokonały bez problemu, a jeśli już jakieś wynikały, to z powodu braku wiedzy funkcjonariuszy zajmujących się tematem. A to w sumie nic dziwnego, przeciętnie na komendę miejską czy powiatową przypadają dwa przypadki na 4 lata. Z mojego doświadczenia wynika tylko jedno kryterium (poza finansowym), które powstrzymuje ludzi od rejestracji: obawiają się, że nie przejdą badań lekarskich – szczególnie testów psychologicznych. Najczęściej całkiem słusznie... i bardzo dobrze. Nikt nie chce, by osoby niezrównoważone posiadały broń pneumatyczną. Jak więc ocenić to, co się od dłuższego czasu dzieje? Przyzwolenie na łamanie prawa – dobrego prawa – jest klasycznym „strzałem w stopę”. Nie można zmusić do rejestracji, nie można zawiadomić Policji, nie można zrobić niczego. Tylko nagle okazuje się, że na miejscu strzelania (i nie jest to bynajmniej strzelnica) jest coraz więcej ludzi z nie zarejestrowaną bronią pneumatyczną. Coraz częściej ci, którzy posiadali limitowe wiatrówki, taką broń sobie sprawiają. Układ taki pasuje wszystkim, choć przekracza już granice zdrowego rozsądku. Nie ma problemu z Policją kontrolującą posiadaczy wiatrówek. Nie ma problemu z zabieraniem wiatrówek do ekspertyz. Nie ma problemu – jeszcze. Wspieramy strzelców, gdy mają kłopoty. Doradzamy, interweniujemy, pomagamy. Mamy prawników, w ostateczności można też zrobić zrzutę na koszty. Pomagamy tym, którzy mają problemy z bezdusznym „systemem” – odpornymi na wiedzę policjantami, niedouczonymi prokuratorami, niezorientowanymi sędziami, złośliwymi urzędnikami. Nigdy do głowy by mi nie przyszło, że można uznać, że oznacza to, że tolerujemy łamanie prawa! Nigdy nie pomagaliśmy – i pomagać nie będziemy – ludziom, którzy w kłopoty wpadli z powodu swojej głupoty i łamania prawa. Nie jesteśmy święci. Nie szukamy problemów tam, gdzie ich nie ma – na przekroczonych o kilka m/s limitem na zawodach, na przekroczeniu terminu rejestracji, w błędach czy niewiedzy. Jednak coraz bardziej powszechne przyzwolenie na łamanie prawa, coraz szersze jego łamanie, nie spotka się z tolerancją i zrozumieniem. Nie u nas – tak długo, jak długo będę miał cokolwiek do powiedzenia. No pasaran! Jako osoba odpowiedzialna za portal nie zamierzam tłumaczyć się z czyjejś głupoty. Pilnując, by zmiany w ustawach nas nie dotknęły, nie zamierzam usłyszeć, że u nas powszechnie łamią prawo. Nie zgadzam się, by nikły procent głupców narzucił swoje bezprawie większości. Z wątpliwościami i po długim czasie dopełniłem to, co zrobić trzeba było od razu i z ca- Szkoła obok bloku, widoczna z okna „osiedlowego snajpera” - wdzięczny temat dla „SuperExpressu”. Z chwytającym za serce zdjęciem dzieci w tle i babcią wskazującą okno gdzieś wysoko. Przestrzelona szyba – efekt działania osiedlowego snajpera. Taki strzał to tylko wykroczenie, tak jak posiadanie niezarejestrowanej broni pneumatycznej. Przynajmniej do czasu, aż komuś się coś nie stanie. Spłaszczony śrut nie pozostawia wątpliwości co do pochodzenia dziury w szybie. Czyste przestrzelenie z 50 m grubej szyby ołowianym śrutem wymaga trochę energii... Bies nr 11 | 21 Nagłówki „Mogło dojść do tragedii”„Szaleniec strzelał gdzie popadnie” z pewnością zrobiłoby dobrą reklamę swobodnemu strzelectwu pneumatycznemu. Dużego wyboru nie ma, jedno z tych okien należy do... Tak niewiele potrzeba, by strzelać legalnie i bezpiecznie. Co więc stało na przeszkodzie? Głupota? Brak wyobraźni? Poczucie bezkarności? 22 | Bies nr 11 łą brutalnością. Zawiadomiłem Policję o człowieku, który publicznie, przez półtora roku, chwalił się posiadaną nielegalnie bronią pneumatyczną. Człowieku, który do takich działań przekonał słowem i przykładem wielu ludzi. Kolejnym razem nie będę miał wątpliwości i nie będę czekał – zachowanie owego bohatera i jego kolegów, jak i ogółu środowiska, przekonuje mnie ostatecznie, że nie można mieć skrupułów. Tak jak zwalczam łamanie przez różne instytucje naszych praw dotyczących wiatrówek, tak będę zwalczał łamanie tego prawa przez strzelców pneumatycznych. Z tym samym zaciekłym uporem, bez względu ile lat to zajmie i ilu wrogów sobie stworzę, wbrew wszystkim, ale nie odpuszczę. Tak jak nie odpuściłem „Rozporządzeniu Millera”. To nie my mamy problem, my prawa przestrzegamy. Zajmując się strzelectwem pneumatycznym dopełniłem wszelkich formalności – posiadam książeczkę posiadacza broni pneumatycznej, uprawnienia instruktora i sędziego – dokumenty, które pozwalają mi legalnie zajmować się wszystkimi aspektami strzelectwa pneumatycznego. Było to dla mnie oczywiste, jest też takie dla moich Kolegów. Problem mają ci, którzy prawo dotyczące wiatrówek łamią. Nie widzę usprawiedliwienia i wytłumaczenia dla takich działań: – czy jest to tylko wykroczenie, niechęć do„władzy”, głupiego prawa – nie ma znaczenia. Prawo dotyczące wiatrówek jest dobre, działa na naszą korzyść, ma więc być przestrzegane. Jeśli komuś się prawo nie podoba, to niech je zmieni – ale ma go przestrzegać. Półtora roku temu wprowadzono podział – MY i ONI. Nie ja go wprowadziłem, ale się dostosowałem. Teraz ten podział pogłębiono. Jeśli jednak MY oznacza „my, łamiący publicznie prawo” a ONI to „frajerzy i donosiciele”, to taki podział mi bardzo odpowiada. Nigdy nie chodzę z tłumem, teraz też mnie do tego nikt nie zmusi. Autor: Miłosław Majstruk Zdjęcia: Tomasz „Cypis” Gębala IV HaHaFT w Pludrach Lato Leśnych Ludzi W W okolicach pierwszego weekendu lipcowego po raz kolejny zapełnił się las w małej wiosce o mało medialnej nazwie Pludry. Namioty, samochody, ludzie, snujący się dym z ogniska stanowiły niecodzienny widok dla tubylców, nawykłych do ciszy i spokoju panującego w lesie. Biedacy nie wiedzieli, że oto na prywatnym terenie naszego strzeleckiego Kolegi Arnolda Świerczoka odbywa się właśnie impreza określana HaHaFT. HaHaFT zaczęło się zwyczajowo od wybudowania sławojki. Tak powstali Rycerze Okrągłego Szaletu. 23 | Bies nr 11 Bies nr 11 | 23 Dlaczego HaHaFT? Ano, jakoś tak wyszło, i jakoś tak zostało. Najpierw, niedaleko Sulejówka odbywały się mało poważne zawody strzelania do figurek od FT, jako Hardcorowe HFT – w skrócie HHFT. Ktoś to przerobił na HaHaFT, a z czasem z FT została tylko nazwa. Tym razem mieliśmy strzelać do dzwonków, bo figurek nie chciało się nikomu przywozić i rozstawiać. Okazało się, że i dzwonków nie chciało się nikomu rozstawiać, za to intensywnie uprawiano strzelaninę z air-softów. Ale taki też jest charakter tej imprezy: koleżeńskiej, rodzinnej, czysto rekreacyjno-wypoczynkowej. Wyjątkowej. Od czwartku do poniedziałku pobyt w lesie, z wodą z baniaka ustawionego na przyczepie, z kibelkiem klasy sławojka deLUX, z palącym się całą dobę ogniskiem, no i oczywiście z mlekiem prosto od krowy, dwa razy dziennie dostarczanym przez Gospodarza. Piwo i wódka lały się jak chciały, trwały długie nocne Polaków rozmowy na tematy bynajmniej nie strzeleckie, oraz nieustający, intensywny masaż przepony. Oj, wesoło było... Jak co roku, trzeba było jakiś numer wykręcić. Historie były już różne – a to ostrzelanie sołtysa, który na rowerze przecinał nasz teren strzelania, a to wkręcenie kolegi, który przespał całe zawody, że zajął czwarte miejsce, a to wprowadzenie popłochu w miejscowej żulerii... Tym razem celem naszym stała się stara przyczepa, która pełniła funkcję cyster- Gdzie się kończą ny i magazynu podręcznego. Pludry, tam zaczyna Po użyciu jej do transportu się HaHaFT. Kolejne HaHaFT znowu za rok. Choć dopiero chwilę temu się odbyło to już nie mogę doczekać się kolejnego. Nie wiadomo, kto przyjedzie, choćby przez to, że odbywa się tylko dla zaproszonych przez Klub Normalnych Inaczej gości. Nie wiadomo, co będzie na niej strzelane – wszelkie plany od paru lat wychodzą... różnie. Nie wiadomo, co tym razem narozrabiamy. Wiadomo, że spotkają się przy ognisku starzy znajomi. Wiadomo, że będzie rodzinnie, gdyż każdy kto chce i może, zabiera się „z dobytkiem”. Wiadomo, że będzie to pierwszy weekend lipca „z przyległościami”. Tylko przez tę cholerną przyczepę, nie wiadomo, czy będzie w Pludrach... Żeby nie było, strzelaliśmy. Pech, zamiast planowanych dzwonków, odbyły się pojedynki ASG. Ale z drugiej strony, nic na siłę... zboża, zakwitła w szparach pszenica, świeżą i zieloną trawką ozdabiając stare burty 20-letniej przyczepy. Słowo do słowa, pojawił się pomysł całkowitego zamaskowania owego obiektu o przeznaczeniu dla nas strategicznym. Na HaHaFT od słowa do czynu droga tak długa jak elektronu który pomysł pobudza, więc wyposażeni w farby, pędzle i świeżo ścięte gałęzie ruszyliśmy do akcji. Stara rolnicza przyczepa zamieniła się w nową wojskową przyczepę. Niestety, nie przewidzieliśmy, że przyczepa, jako własność Ojca Gospodarza, powinna mieć wojenny status porównywalny z pojazdami Czerwonego Krzyża. „Znacie starego Świerczoka?” „Nie” „No to poznacie...” Po takim ostrzeżeniu od kolejnego już tubylca bądź członka rodziny HaHaFT zostało pośpiesznie skrócone i w niedzielę wieczorem leśny teren nagle opustoszał. Tylko „Arnoldd” odholował dowód przestępstwa na gospodarstwo. Stary Świerczok długo oglądał przy...jak kaliber czepę...wymownie milczał... za mały.... ...to można sięgnąć po środki ostateczne. 25 | Bies nr 11 Bies nr 11 | 25 Bez sensu, bo kulki 6 mm śmigały, aż z tarcz wióry leciały. Nie wiadomo dlaczego, niektórzy cieszyli się jak dzieci... Dzieci też się cieszyły. tylko zgoła z innych rzeczy Żeby nie było, że nie było wiatrówek. Były. Kilka. Z czego z jednej nawet ktoś strzelał, nie wiadomo tylko dlaczego do petard... Nie zabrakło też naszej ulubionej rzeczki. Z wkładem odpowiednim (i nie o tej nimfie błotnej mowa) Bies nr 11 | 26 Cóż by wart był pojazd bez oldsmobilowych opon? W końcu dorośli mieli więcej zabawy od dzieci... Autor: Miłosław Majstruk II Zlot Airguns.pl Ważne, że pod górkę i w poprzek! W Opowieść standardowo powinna zacząć się tak: 12 września odbył się w Mińsku Mazowieckim II Zlot Airguns.pl. Bla, bla, bla... Rozczaruję Was. Nie, nie dlatego, że się nie odbył, ale dlatego, że napiszę inaczej. Zarzuca mi się, że stosuję propagandę sukcesu. Nawet jeśli tak, to co z tego? To ja piszę, nie wy, to mnie czytają, nie was – nieobecni racji nie mają. Teraz powinienem wyjaśnić, kim są nieobecni. Albo kto był na Zlocie. Ale wiecie co? Nie chce mi się. Postawię trochę temat na głowie. Wiecie, co to jest Airguns.pl? Skoro to czytacie, to pewnie tak. OK, to pierwszy punkt mamy z głowy. Na Airguns.pl jest taka grupa, która się nazywa Ferajna – to ludzie, którzy z jakiegoś mniej czy bardziej racjonalnego powodu coś od siebie dali. Skoro dali, to w pierwszej kolejności korzystają z artykułów i innych skromnych dóbr portalu, a już na pewno wolno im więcej. Po co robi się zloty? No, po to by się spotkać, postrzelać, pogadać, poznać się osobiście, a nie z nicków na forum. Ferajna miała 28 | Bies nr 11 swoją imprezę – HaHaFT - tylko dla nich. No to trzeba było, by Ferajna zrobiła imprezę dla wszystkich użytkowników Airguns.pl. Tak powstał Zlot. Na Zlocie trzeba coś robić – znaczy się, strzelać – no to odbyły się konkurencje. Jakie? Ano takie, które ktoś podjął się zrobić i poprowadzić. Jak się podjął, tak zrobił. My zapewniliśmy tylko miejsce, zgody, pierwszą pomoc, papierki, „garnki” na nagrody i trochę śmiecia organizacyjnego. Co więc było na Zlocie? Pistolet i karabin pneumatyczny na 10 m. zrobił Bogdan „hexer” Kimla, Olga Kimla i Piotr „misior” Krzyszkowski. Silhouette pistolet i karabin zrobił Michał „Miki” Bajkowski i Paweł „peyalo” Jało- cha. HFT zrobił Adam Pindel, Martyna „Snajperka” Pindel i Rafał „rc” Czerner. Do tego trochę luda chętnego do pomocy i Zlot gotowy. Przyjechał Kaliber, przyjechała Delta Optical, to można było się z nimi poznać. Jak było na Zlocie? Fajnie. Przyjechało sporo ludzi, część się znała, większość nie. Była okazja porozmawiać, poznać się, postrzelać, po... no, wiadomo, imprezę sponsorowała literka „P”. Niektórym się nie podobało, większości tak, niektórzy byli zachwyceni, większość nie. Ot, jak na każdej tak standardowej inaczej imprezie. Wnioski na przyszłość? Robić. Do zobaczenia w przyszłym roku! „Peyalo” i „Snajperka”. Jest dobrze, choć pod górkę i w poprzek. ...a niektórych zaduma. Niektórych jednak dręczyły wątpliwości... Główna atrakcja: rzut szyszką przez chrono. Najlepsi wyciągali prawie 27 m/s. Czasem uczestnicy robili dziwne rzeczy. Ganiali w kółko po lesie, padali, wstawali, krzyczeli... Jeśli ktoś liczył na ciszę i skupienie, to mógł się ciężko rozczarować. Ale czy jest coś fajniejszego od rozśmieszania kolegi, który właśnie się przymierza do strzału? „Miki” zamiast zajmować się robotą, wziął się za psucie wiatrówek CO2 Była też reprezentacja strzelców z Komendy Powiatowej Policji w Mińsku Mazowieckim. Fajne chłopaki, nawet nieźle im szło... Zjawili się dawno nie widziani Koledzy: „CheGuevara” pałętał się z nieodłączną kolekcją noży. Tak z kilkunastu sztuk, wszak to nie zlot Knives.pl, tylko Airguns.pl... Autor: Edward Cichy Las odrobina naturalizmu na co dzień W W końcu niedotlenienie mózgu wyraźnie przeważyło i naszło mnie by ruszyć znowu do lasu a przetestować nakupionego ekwipunku. Do pracy chęć mi przeszła, bezpłodność i niechęć mię naszły. Coś tam lajtowego do zrobienia miałem zaplanowane, ale druga połowa dnia (znaczy po 8 godzinach pańszczyzny) nie kroiła się jasno. Brak planu każe prognozować czas stracony, przeciekły przez palce. A skoro moja wredna psycha i soma tak sobie pogrywać zaczynają to najlepiej, przepitolić drugą połowę dnia regenerując się. Jak już się obijać, to przynajmniej konstruktywnie. Zgodnie z planem, którego nie było, wskoczyłem więc z rana w militarne gacie (od nie- dawna zaludniające szafkę moją w ilościach sugerujących że robię za zaplecze dla al-kał-dy), założyłem obuwie nie pasujące do miejsca w którym pracuję (i parę jeszcze takich innych), po czem poczłapałem do robala. Koledzy pytali się, czy przypadkiem nie szykuję się do udziału w ochronie KDT i czy nie będę się musiał zwolnić w połowie dnia (rozumiecie, PeKiN, Warszawa, te sprawy). Musiałem trochę się potłumaczyć tym ludziom ze świata innego niż las. Skoro dzionek minął, to hop w szrota i myk w las – z nadzieją, że z późnego popołudnia wena wróci, a przynajmniej da się jeszcze coś postudiować (interesujące, że dziesiątki Ursynowian – i chyba nie tylko – w Warszawie od- Bies nr 11 | 31 stawiają takie wyjście dzień w dzień, mając las pod nosem – jak domniemam z bardzo dobrym skutkiem). Samojezd, co jako prawicowcy wytykali miał być daniną nadmierną a zbędną obłożony (co knuły zastępy kierowane przez imć hrabiego von Rostowskiego jeszcze miesięcy parę temu) był mię dowiózł do skraju ostoi natury – bez większych kosztów czasowych i szwanku. No więc wysiadłem by się regenerować ku chwale ojczyzny – by potem móc pracować dla kraju, zwiększając z kolei przez to wydajność gospodarki – na przekór co poniektórym pierdorobom i zamętsiejcom dostrzeganym wokoło (dobra, przesadzam z tą fikcją literacką, efektywnie nic takiego na razie nie ma miejsca, poprawny styl życia i wydajność rodzą się pomału, chaotycznie i w bólach). Założyłem zabawki swoje i w drogę. Szybko zoczyłem, że wybrałem się jak debil. Tak mi było spieszno, że oczywiście nie wziąłem nic do picia. A upał wykańcza. Głupio wyjść się zregenerować i wrócić z udarem cieplnym a odwodnieniem (znowu przesadzam, ale rozumiecie, że jak od gorąca i braku picia choćby lekko rozboli główka, to się przecież może zrodzić szkolna wymówka). Nic to. Da się przeżyć. To tylko odrobina spacerku. Brnijmy dalej. Lezę ci ja lezę, a tu wzdłuż drogi płot. Jakiś taki z płyt, na górze drut kolczasty. Pewnie jakiś obiekt. Skoro drut kolczasty to pewnie tajny. I skoro płot jeszcze stoi, to obiekt pewnie żywy. Kurde. Ale wtopa. Nie dość, że z tymi wszystkimi zabawkami wyglądam jak pajac z cyrku, czy raczej co jak fan Star-Treka co się urwał z okolicznego zlotu galaktyki, to jeszcze pomykam z załączonym rejestratorem. Ani chybi jak mię zgarną wezmą mię za jakiego kreta. Wezmą mnie na spytki. Zamkną w ciemnicy i śledziami będą karmić (ach ten cholerny Mickiewicz, zawsze musi gdzie gad jeden wypełznąć). Nic to. Płot przeszedł, zaczęli się domki pod lasem. Ekhm... no cóż, miał być las a tu na razie droga pod lasem... też warto zaliczyć, a nuż znajdę nowy punkt zrzutu (ang. entry point). Idę ci ja idę, domki się skończyli i jest wreszcie droga w las. Super. Idę dalej a tu... tabliczka na kijku (zgadnijcie jakiego przymiotnika można by tu użyć z rzeczownikiem tabliczka) z napisem (cytat niedosłowny): „Zawróć do najbliższego szlaku. Teren nie przeznaczony dla gości. Dyrekcja (tu nazwa jaśnieksiążęcych włości)”. Kuchnia. Co to ma być??? Nie mogli tej tabliczki walnąć na początku tej dróżki? I co to w ogóle jest? Muzeum czy las? Co ja – jaki gość-zwiedzający jestem? Przyszedłem tu sobie pooddychać leśnym powietrzem, a nie zabytkowe relikty oglądać! No ale trudno. Planu od początku dnia nie ma, wody nie ma, przejścia nie ma, ciekawe co jeszcze Kononowicz zaprogramował. Ten las już raz mnie swoją dezorganizacją zaskoczył. Więc nawet jak znajdę wielkie gówno na drodze albo zaparkowany samochód w środku owego lasu, już mnie to nie zaskoczy. A na rejestratorze ten dubel się wytnie. Wszystko jest OK, nie 32 | Bies nr 11 haratamy się tylko idziemy dalej. Poczłapałem. Oczywiście w ramach kontynuacji cyklu „i w ogóle wszystkiego nie będzie” nie wziąłem złotego (Au) środka – Autanu (w minionych latach trendy był Off – środek, którego nazwa bardzo dobrze kojarzyła się z pewną wersją znanego angielskiego czasownika modalnego, kreując sukces handlowy specyfiku owego, nawet w okresie gdy było widać że to już nie działa). Idę tak idę... Raz mi coś potraktowało bańkę jako lotnisko, drugi raz... nic to. Machnąłem łapą parę razy, a tu znowu, tym razem jakie cholerne dwie muchy kalibru gza, takie co dziury w krowich kupach na polu robią. Ech... cholerna przecinka. Muchy to jednak lubią słońce... Obróciłem się jeszcze kontrolnie i nagle okazało się, że za mną, w turbulentnym wirze zostawianym przez każdy obiekt poruszający się w płynie (powietrze to też płyn – jakby kto nie wiedział – i oczywiście nie jestem tak szybki jak śrut, ale wiry zostawiam), leci całkiem spora gromadka całkiem zidentyfikowanych obiektów latających... To jednak rezerwat, więc i mieszanka doborowa. Jak potem ktoś stwierdził w rozmowie, gatunków czy innych rodzajów komarów jest tam kilka, much – też pewnie nie brakuje. Co tu zrobić... nie będę sobie przecież psuł spaceru... może by tak jako zmusić organizm do syntetyzowania tego Autanu? Tak. To jest myśl. To jest jak z trafianiem w strzelectwie. Jak się skupię i zewrę, to na pewno mózg wykoncypuje jak to zrobić, gruczoły wydzielą, a całość wyjdzie z potem przez skórę. Jak pomyślał – tak zrobił. Żeby przyspieszyć ten proces i zapewnić mózgowi odpowiednie, spokojne warunki do pracy (tj. chwilowo pozbyć się tej radosnej gromadki coraz prężniej dobierającej się do mnie od tyłu), postanowiłem, że, tak jak ta gromadka, ja też się przelecę. Może nie dosłownie i na pewno nie w sensie seksualnym, ale tak zwyczajnie, zakosami, żeby zmylić przeciwnika. Jest jakieś 26 stopni Celcjusza, da się przeżyć. Tak oto spokojny spacerek regeneracyjny zamienił się w marszobieg. Bo oczywiście cały czas biec nie zamierzałem. Dawało się to towarzystwo odsadzić na parę metrów, ale nie na długo. „Na sali syf aż strach” (butelki, puszki – po piwie i wodzie, wzdłuż szlaku – i ani jednego fajansu), „dokoła smród spod pach”. Właśnie. Ten smród połączony z zakosami niestety wywoływał efekt uboczny. Gromadka robiła się większa. Doszedłem więc do wniosku, że pora dokonać podziału (niczym w środowisku wiatrówkowym) i skręcić z przecinki w co bardziej cienistego. Dzięki temu, wielkie muchy zostawały na przecince a zostawały same komary. Te łatwiej wykryć (gryzą) i tłuc (jak już siądą, nie odlatują tak szybko). Złamałem się więc, tym bardziej że pora była zagiąć trasę i myśleć którędy by tu z powrotem... Wreszcie zrobiło się ciekawie. Wlazłem – ku swojemu zdziwieniu – w jaką podmokłą część lasu, której się w tym rejonie nie spodziewałem. Ściółka – czy jak to się tam nazywa – zmieniła charakter z suchej na porośniętą czymsik zielonym (mech, coś a'la jagódki, itp.). Im dalej szedłem tym bardziej Kambodża się robiła. Upał dokoła, a tu błotko na drodze i bagienko obok... to jest to! Komary skutecznie motywowały do pełnej regeneracji. Trochę szedłem, trochę biegłem. Nie starałem się, ale wyszło że w szczycie owego spacerku (daleko mu do Selekcji) jakie jedenaście kilo na godzinę wyciągałem. W sumie fajnie było. Oporządzenie się sprawdziło. W czasie tej wycieczki nic się nie urwało i nic się nie zgubiło. Na koniec oczywiście była zwałka. Wylazłem z lasu, znalazłem kolejny punkt zrzutu. Ale nie znalazłem drogi powrotnej. Znowu tabliczka w tym samym stylu, tak samo ustawiona... a niech was cholera. Cóż, powrót nie był atrakcyjny, raczej luzująca rutyna. Niemniej jednak wracać przyszło po łące pod lasem. Tu znowu jednoosobowa reprezentacja Białostocczyzny przypomniała o swej transcendentalnej obecności: nie wziąłem zakupionego odsysacza do kleszczy, jadu i tym podobnych świństw. A tu przecież mokra trawka w cieniu... tylko czekać aż depnę jakiego gada... w końcu to chyba środek sezonu? Szczęściem ostatecznie doczołgałem się do punktu wyjścia bez strat w nogach... Jaki morał z tej bajki? Po pierwsze, dla biurwy co wstała od biurka, las jest zdecydowanie miejscem nieprzyjaznym i wrogim. Po drugie las jest jak towary w Media Markt – nie dla idiotów. Po trzecie, jak idziecie na dłuższy spacer do lasu, weźcie tych parę rzeczy ze standardowej checklisty rzeczy potencjalnie w lesie niezbędnych. Po czwarte, jak już ma się sprzęt, trzeba wiedzieć jak go użyć. Dopiero grubo po spacerze doczytałem jak stosować odsysacz. Na pompce zakupionej w aptece piszą: „[...] przytrzymać 10-15 sekund, w razie konieczności powtórzyć [...]. Tymczasem w [1] (u mnie str. 219), w odniesieniu do bliżej nieokreślonego modelu „pompki” znajdujemy: „[...] po minucie [...] pompka usuwa z rany jad szerszeni, os, pszczół i innych [...]. Po dwóch minutach wysysa całe kleszcze. Trzyminutowe zastosowanie „minimalizuje” [tylko minimalizuje – przypis cytującego] skutki ukąszeń węży, skorpionów i [...]”. Wiadomo, po amatorskim „odsysie” polowym trzeba się jak najszybciej zgłosić do lekarza tak czy owak. Ale też trzeba wiedzieć, jak zrobić ów odsys, żeby miał rozsądny skutek. Po piąte, w wyglądaniu jak choinka nie ma nic złego, ważne jest natomiast by nie dzwonić. No i tyle. Miłego szwendania. Literatura (akurat tak się zbiegło): [1] Radosław Rybak „Grom. pl [2] Tajne operacje polskich sił specjalnych”, wydanie 2 poprawione i uzupełnione, Wydawnictwo Jeden Świat, Warszawa 2009, ISBN 978-83-89632-50-0 Autor: Miłosław Majstruk § Na oklep po Temidzie Nowe rozporządzenie Ministra Sportu i Turystyki W Wykaz dyscyplin, w których mogą działać polskie związki sportowe jest prowadzony przez ministra właściwego do spraw sportu. W wykazie tym znajduje się również Polski Związek Strzelectwa Sportowego. Dotychczas rozporządzenie, które regulowało tę materię, zawierało załącznik nr 2, opisujący szczegółowy zakres działalności polskich związków sportowych. W przypadku PZSS było to: strzelectwo kulowe, strzelectwo śrutowe oraz strzelectwo z broni pneumatycznej. Po nowelizacji ustawy o broni i amunicji, ten ostatni punkt był nieaktualny – w PZSS nie uprawia się sportów strzeleckich z użyciem broni pneumatycznej w nowym rozumieniu ustawy (powyżej 17J). Rozporządzenie wymagało nowelizacji – co też się stało. Jak widać, nie ma już załącznika nr 2. Od 19 września całe strzelectwo sportowe, nie posiadające swoich odrębnych polskich związków (jak np. biathlon) znajduje się pod egidą Polskiego Związku Strzelectwa Sportowego. Z jednej strony stało się dokładnie to, czego oczekiwaliśmy od Ministra Sportu i Turystyki: 5 lat po zmianie ustawy o broni i amunicji został dopasowany do niej przepis wykonawczy. Bardzo dobrze, wiele jeszcze czeka na nowelizację, jednak do czasu, aż nie wyklaruje się sytuacja z projektami zmian w ustawie o broni i amunicji nie ma sensu się tym zajmować. Z drugiej strony, oznacza to potencjalne kłopoty, wynikające z ustawy o kulturze fizycznej. 34 | Bies nr 11 Ponieważ poruszać się będziemy po pojęciach z ustawy z dnia 18 stycznia 1996 r. o kulturze fizycznej (Dz. U. 1996 r. Nr 25 poz. 113 ze zm.), stąd zacznijmy od kilku definicji: Art. 3. W rozumieniu niniejszej ustawy: 1) kulturą fizyczną jest wiedza, wartości, zwyczaje, działania podejmowane dla zapewnienia rozwoju psychofizycznego, wychowania, doskonalenia uzdolnień i sprawności fizycznej człowieka, a także dla zachowania oraz przywracania jego zdrowia, 2) wychowanie fizyczne jest procesem kształtującym harmonijny rozwój psychofizyczny dzieci i młodzieży, 3) sport jest formą aktywności człowieka, mającą na celu doskonalenie jego sił psychofizycznych, indywidualnie lub zbiorowo, według reguł umownych, 4) sport wyczynowy jest formą działalności człowieka, podejmowaną dobrowolnie, w drodze rywalizacji, dla uzyskania maksymalnych wyników sportowych, 5) sport profesjonalny jest rodzajem sportu wyczynowego, uprawianym w celach zarobkowych, 6) zawodnikiem jest osoba uprawiająca amatorsko albo profesjonalnie określoną dyscyplinę sportu i uczestnicząca we współzawodnictwie sportowym, 7) współzawodnictwo sportowe jest indywidualną lub zbiorową rywalizacją osób zmierzających, zwłaszcza w trakcie zawodów sportowych, do pokonania czasu, przestrzeni, przeszkód lub przeciwnika, 8) rekreacja ruchowa jest formą aktywności fizycznej, podejmowaną dla wypoczynku i odnowy sił psychofizycznych, (...) W tej chwili nie ma najmniejszych wątpliwości – strzelectwo sportowe uprawiane za pomocą wiatrówek o energii poniżej 17J, w tym FT, HFT, Silhouette, PPP – podlega Polskiemu Związkowi Strzelectwa Sportowego. Tezy, że nie strzela się z broni pneumatycznej, po zmianie rozporządzenia postawić nie można. Tezy, że nie jest to Bies nr 11 | 35 strzelectwo – wybronić też się nie da. Fakt, czy strzela się z broni, czy nie, jest teraz całkowicie nieistotny. Popatrzmy na kolejne zapisy w ustawie o kulturze fizycznej: Art. 44. 1. Zorganizowane zajęcia w zakresie wychowania fizycznego, sportu i rekreacji ruchowej mogą prowadzić tylko osoby posiadające kwalifikacje zawodowe nauczyciela wychowania fizycznego, trenera, instruktora lub uprawnienia w tym zakresie określone odrębnymi przepisami. Zapis ten jednoznacznie określa, że każde zajęcia w zakresie sportu strzeleckiego, czy nazwiemy je zawodami, czy rekreacją, wymagają, by prowadziły je osoby z uprawnieniami państwowymi. Wymagane więc są uprawnienia instruktora strzelectwa sportowego, gdyż nauczyciel W-F w praktyce jest ograniczony do zajęć szkolnych. Ten zapis jest od lat. Art. 57. 1. Kto nie będąc do tego uprawnionym wykorzystuje bądź używa symboliki olimpijskiej oraz nazw, o których mowa w art. 11 ust. 3, podlega karze grzywny 2. Tej samej karze podlega, kto nie będąc do tego uprawnionym prowadzi działalność w zakresie sportu profesjonalnego lub narusza przepisy dotyczące bezpieczeństwa w dziedzinie kultury fizycznej. (...) 4. Czyny, o których mowa w ust. 1 i 2, rozpatrywane są w trybie określonym przepisami Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia. Sam fakt naruszenia przepisów bezpieczeństwa jest karany – nie musi dojść do wypadku. Warto to wbić sobie do głowy. To, co jest teraz kluczowe, to rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej z dnia 12 września 2001 r. w sprawie szczegółowych zasad i warunków prowadzenia działalności w dziedzinie rekreacji ruchowej (Dz. U. 2001 Nr 101 poz. 1095). Dotyczy ono m.in. zlotów, turniejów, festynów i zawodów amatorskich – czyli wszystkie nasze imprezy strzeleckie, podlegają temu rozporządzeniu. Są to wymogi formalne, które musi spełniać impreza strzelecka, by nie zostało automatycznie stwierdzone naruszenie przepisów dotyczących bezpieczeństwa. Warto pamiętać, że nie jest ważne, jak nazwiemy imprezę: zlot, spotkanie, formalne, nieformalne, itd. Ważny jest stan faktyczny. Gdy przyjdzie policjant czy prokurator, to nie będzie zainteresowany, jak się impreza nazywa, tylko co się na niej dzieje. Jakie to ma znaczenie praktyczne? O ile dla nas nie stanowi to od dawna problemu, to dla wielu grup lokalnych oznacza duże kłopoty organizacyjne. W przypadku nie wypełnienia wymogów rozporządzenia, ryzykują kon- 36 | Bies nr 11 sekwencjami prawnymi (zarzut nie dopełnienia obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa). Samo w sobie jest to karane. Oznacza to też, że może zostać wydany administracyjny zakaz przeprowadzenia imprezy. Zaś w przypadku, gdyby impreza była w toku, może zostać wydany nakaz jej zakończenia. Najgorsze konsekwencje grożą wtedy, gdy dojdzie do wypadku. Zwykle opisuję tę procedurę porównując do wypadku samochodowego: najpierw sprawdza się prawo jazdy, dowód rejestracyjny, trzeźwość – a na końcu, gdy wszystko jest w porządku, ustala się kto był winny. Tak więc najpierw będą sprawdzo ne uprawnienia, potem, zgodnie z listą, wypełnienie wszystkich wymogów rozporządzenia. Jeśli któryś punkt nie będzie zrealizowany, i nie będzie co do tego dobrego uzasadnienia (np. trudno ukarać za brak punktu pierwszej pomocy na zawodach ra- towników medycznych), wina za wypadek spoczywa na organizatorach, bez względu, co było jej przyczyną. Wiąże się to także z odpowiedzialnością finansową na wypadek ew. roszczeń ze strony poszkodowanego. Wtedy najczęściej okazuje się, że ubezpieczenie nie pokrywa odszkodowania w przypadku winy organizatora. Ustawa o kulturze fizycznej i ustawa o sporcie kwalifikowanym jest śmietnikiem po wielokrotnych zmianach, co zostawia pewien margines na błąd, jednak do czasu uchwalenia nowej ustawy o sporcie należy liczyć się z kłopotami. Nowa ustawa o sporcie jest już w sejmie. Pozostaje trzymać kciuki, by szybko przeszła ścieżkę legislacyjną w niezmienionej formie.