Polonia mon amour
Transkrypt
Polonia mon amour
Polonia mon amour | Monte Cassino: polacchi e italiani, sguardi incrociati Copyright Paolo Morawski [email protected] http://www.polonia-mon-amour.eu/2009/05/17/monte-cassino-polacchi-e-italiani-sguardi-incrociati/ Monte Cassino: polacchi e italiani, sguardi incrociati MONTE CASSINO W OCZACH WŁOCHÓW Z Rzymu Piotr Kowalczuk, Rzeczpospolita, 17-05-2009 Bitwa o Monte Cassino, zajmująca tak szczególne miejsce w naszej zbiorowej pamięci, dla Włochów jest dość ważnym epizodem II wojny, ale nie kojarzą go specjalnie z Polską. Włoskich historyków o wiele bardziej zajmuje los walczącego wówczas u boku aliantów włoskiego korpusu, a przede wszystkim ledwie kiełkujący na północy, i to bardziej w sferze idei niż czynu, włoski ruch oporu. Natomiast dla miejscowych to pięciomiesięczna gehenna alianckich bombardowań, barbarzyńskie zniszczenie klasztoru, a przede wszystkim potworne zbrodnie francuskich oddziałów kolonialnych. Dla nas Polaków najważniejszą, a często jedynie liczącą się fazą wielkiej, długiej bitwy jest trwające od 12 do18 maja 1944 r. natarcie II Korpusu gen. Władysława Andersa, które okupione bolesnymi stratami dzięki ogromnemu poświęceniu żołnierza, zmusiło niemieckich komandosów do opuszczenia klasztoru. Zatknięcie polskiej flagi na ruinach opactwa i odegranie hejnału mariackiego w naszym przekazie historycznym, tradycji i mitologii mieszka tam, gdzie wiktoria grunwaldzka i Westerplatte. Włosi patrzą na tę bitwę z szerszej i zupełnie innej perspektywy. Ważna postać polskiej emigracji Paolo Morawski, historyk i publicysta, jeden z ważniejszych menadżerów tv publicznej RAI, autor książki „Polonia mon amour”, od lat tłumaczy Polakom Włochy, a Włochom Polskę. W rozmowie z „Rz” podkreśla, że włoską pamieć o Monte Cassino trzeba podzielić na ogólną i lokalną. W tej pierwszej bitwa to pięciomiesięczne zmagania, które otwarły aliantom drogę na Rzym i pomogły uwolnić Włochy od Niemców i faszyzmu. Dla interesujących się historią to też „bitwa narodów”, w której brali udział również Polacy. Tak też uczą się o niej Włosi w szkole, z encyklopedii i historycznych kompendiów. W krótszych notach czasem nie ma ani słowa o tym, że to Polacy zdobyli Monte Cassino. Morawski tłumaczy, że dla Włochów historia marszu aliantów przez Italię nie jest szczególnie interesująca, bo przez długi czas, jeśli pominąć włoski korpus wyzwoleńczy gen. Umberto Utili (25 tys. żołnierzy) nie była ich historią. Z włoskiego punktu widzenia o wiele ważniejsze jest to, co działo się po bitwie o Monte Cassino: ruch oporu i wojna domowa na północy. Po pierwsze to legitymacja moralna i odkupienie win narodu, którego państwo do 8 września 1943 r. było sojusznikiem Hitlera. Po drugie z antyfaszystowskiego ruchu oporu wyłoniły się powojenne republikańskie Włochy. Wreszcie po trzecie Włosi do dziś nie zdołali się rozliczyć z własną historią, więc spory o prawdę lat 1944-46 - zbrodnie komunistów z jednej i próby moralnego zrównania partyzantów z żołnierzami republiki Salo’ z drugiej strony - trwają do dziś przysłaniając całkowicie kampanię włoską aliantów, w tym bitwę o Monte Cassino. Natomiast mieszkańcy Cassino i okolic wspominają bitwę fatalnie. Morawski wymienia trzy główne powody: bombardowania aliantów, w których zginęło co najmniej 10 tysięcy ludności cywilnej, zrównanie z ziemią klasztoru benedyktynów - miejsca kultu i skarbnicy włoskiej kultury, oraz niewyobrażalne barbarzyństwo złożonego z Marokańczyków i Tunezyjczyków francuskiego korpusu ekspedycyjnego pod dowództwem generała Alphonse Juina. Jeśli chodzi o zbombardowanie klasztoru, włoskie źródła zajmują się sprawą szeroko i dość jednoznacznie. W programie edukacyjnym telewizji publicznej RAI nazwano tę decyzję „szaleństwem”. W innym filmie dokumentalnym i miejscami w literaturze historycznej padają ciężkie oskarżenia. Obwiniają Amerykanów o błąd rozpoznania i beztroskę. Co prawda Niemcy zlikwidowali przyrzeczoną 300-metrową strefę zdemilitaryzowaną wokół klasztoru, jednak na teren opactwa weszli dopiero po 15 lutym, gdy 230 amerykańskich bombowców w największej akcji II wojny przeciw jednemu małemu obiektowi zrównali go z ziemią. Szczęściem pod koniec 1943 r. cenne archiwa i dzieła sztuki wywieziono do Watykanu, ale alianci o tym nie wiedzieli. W 60 rocznicę bitwy na polskim cmentarzu w wielkiej uroczystości z udziałem prezydenta Kwaśniewskiego grała włoska orkiestra i z ust burmistrza Cassino padły słowa podziękowania za pomoc w zwycięstwie nad Niemcami i faszyzmem. Równocześnie jednak przez wiele miesięcy w okolicy obchodzono przede wszystkim rocznicę zniszczenia klasztoru i oddawano hołd pamięci poległym cywilom. Najboleśniejsze dla miejscowych Włochów są jednak wspomnienia o korpusie generała Juina. Wiele włoskich źródeł cytuje przemówienie, które miał 14 maja 1944 r., gdy Polacy szturmowali Monte Cassino, wygłosić niepodal do swoich egzotycznych żołnierzy: „Za tymi górami, poza żołnierzami wroga, których zabijecie, jest rozległa ziemia, bogata w kobiety, wino i domy. Jeśli przejdziecie te góry, wasz generał przysięga wam, że to wszystko, te kobiety, te domy, to wino, wszystko, co znajdziecie, jest wasze. Przez 50 godzin. Możecie zabrać wszystko, zniszczyć wszystko i robić wszystko, co wam się żywnie podoba”. Co prawda tekstu tego przemówienia nie ma w żadnych dokumentach i wielu historyków, tak francuskich jak włoskich wątpi, by zostało kiedykolwiek wygłoszone. Jednak Arabowie (12 tys.) po przedarciu się przez niemieckie linie mordowali, rabowali i gwałcili jak wojsko Dżingis Chana. I to nie przez 50 godzin, a do niemal końca maja. Według ostrożnych szacunków, zgwałcili ponad 5 tys. kobiet, a też i mężczyzn w wieku od 5ciu do 85 lat. Nieopodal Cassino w Santa Maria di Esperia ich ofiara padł ksiądz Alberto Terrilli, który zmarł w kilka dni później. Arabowie wyrżnęli, i to wcale nie z głodu, 90% bydła. Gdy dowiedział się o tym Pius XII zaapelował do gen. De Gaulle’a, by nie wpuszczał ich do Rzymu. W efekcie korpus ekspedycyjny pojechał do domu. Jeśli gen. Juin nie zachęcał do barbarzyństwa, dziwić musi obojętność francuskiej kadry oficerskiej. Włosi podejrzewają, że był to odwet za zbombardowanie francuskich cywili przez włoskie lotnictwo w czerwcu 1940 r. O losie zgwałconych wówczas kobiet Alberto Moravia napisał powieść „La Ciociara”, a Vittorio de Sica na jej podstawie nakręcił film z Sofią Loren w roli głównej. 15 marca 2004 r. z udziałem ówczesnego prezydenta Włoch Carlo Azeglio Ciampi w oficjalnej uroczystości oddano cześć pamięci zgwałconych i ofiar bombardowań Cassino. Naturalnie nikt nie miesza do tych zbrodni Polaków, którzy jako wyzwoliciele pozostają do dziś we wdzięcznej pamięci Włochów, szczególnie w Ankonie i Bolonii. Jednak Monte Cassino wywołuje tu zupełnie inne skojarzenia niż w Polsce. Na tegoroczne obchody 65 rocznicy bitwy przyjeżdzą prezydent Lech Kaczyński. 17 maja podejmie w Ambasadzie RP w Rzymie polskich weteranów, a w poniedziałek weźmie udział w uroczystościach na cmentarzu Monte Cassino. page 1 / 1