Śladami muzyki w Suszu, cz. 3.

Transkrypt

Śladami muzyki w Suszu, cz. 3.
Kultura
Paweł Włodarski, Arkadiusz Nichczyński – TMZS (Susz)
Chcielibyśmy bardzo serdecznie podziękować Wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób przyczynili się do wspólnego badania „Śladów Muzyki”.
Śladami muzyki
Na wstępie chcielibyśmy przypomnieć bardzo istotną postać, której muzyczny ślad z przyczyn
technicznych nie został odciśnięty w poprzedniej
odsłonie „Skarbca Suskiego”. Jest nią Pani Barbara
Graczkowska. Była ona bardzo mocno zaangażowana w suską scenę lat 0. i nie tylko. Swój niemały
udział miała m.in. w zespole Format – omawianym
w poprzednim numerze.
Swoistym mostem łączącym „lata dawne”
z niemal zupełnie odmienną falą grania w ostatniej
dekadzie XX w. jest zespół Wojtek Koompels Band.
Tytułowym Wojtkiem jest nikt inny, jak Wojciech Olszewski – jeden z dominujących gitarzystów w tamtym okresie.
Kumple podejmowali się muzykowania
dość trudnego. Chwytali się kompozycji uznawanych dziś za ikony muzyki gitarowej grając np.
utwory Joe Satrianiego.
Barbara Graczkowska
Janusz Miąskowski, Kazimierz Detmer, Krzysztof Olszewski, Wojciech Olszewski
67
Kultura
Im dalej zagłębiamy się w lata 90. tym wyraźniej różnią się one muzycznie od swoich poprzedniczek. Wraz z sukcesywnym kończeniem działalności
opisywanych wcześniej zespołów wchodzimy w nieznane dotąd rejony dźwięków, rytmów, ale też szeroko rozumianej sztuki. Wypada wspomnieć, iż jest to
okres świeżo po zażegnaniu komunistycznego nadzoru. W miejsce „konkursów
piosenki radzieckiej” pojawiają się pierwsze prawdziwe koncerty. Zaczyna się
wylęgać coraz szerzej rozumiany termin „młodzież”, który to zwiastował nowe
pokolenie rządzące się swoimi prawami.
Paradoksalnie, mimo postępu technicznego, dostęp do zdjęć czy nagrań archiwalnych z tego okresu jest względnie bardzo ubogi. Wiąże się to zapewne z brakiem funduszy na sprzęt rejestrujący, ale i z bardzo słabym do niego
dostępem. Powodem jest też pewnie nie przykładanie wagi do takich szczegółów jak sesje zdjęciowe czy nagrywanie prób. Liczyło się przede wszystkim
granie i to ono warunkowało „cykl życiowy” młodych muzyków.
Wśród nowej fali, która swoje początki miała w „starym” Domu Kultury,
bożnicy czy później w kinie „Syrena”, wymienić należałoby wiele formacji. Na
podstawie wypowiedzi Dariusza Kaczyńskiego – Dafiego (o którym szerzej będzie mowa później) postaramy się przynajmniej przypomnieć istniejące wtedy
kapele:
„Rosenberg w składzie pierwotnym: Robert Kosiński (git), Dobrzan
(bas), Drut (bębny), Dafi (git, vocal). Pierwsze próby w latach 1991–
1992, jeszcze w „starym” Domu Kultury. W tamtym czasie próbowali
jeszcze: Godzil (git) z Kirz(ż)anem (vocal), Dzieciakiem (git), Kobrem
(bas) i Łapą (Afulem) na bębnach. Nazwa zespołu to bodaj Atheist?
Kolejny zespół z tamtego okresu to któryś skład Radka Safianowskiego
(Langoś, Drut, Siwy z Koszar).
Pożar zakończył czas tworzenia pierwszej sceny rockowej w Suszu. Drugi etap to scena w kinie. To jeszcze Rosenberg, ale ze Sławkiem
Przyborowskim (Seku) za perkusją. Latem 1994 r. Rosenberg przemianowano na Wasgoth w składzie: Seku, później Drut (bębny), Godzil
(gitara) i Dafi (gitara i vocal). To bodaj najpopularniejszy skład jaki
przyszło mi tworzyć. Wasgoth ciążył ewidentnie ku muzyce deathcorowej, zresztą dość naturalnie po początkach czysto core’owych
w Rosenberg.
Po Wasgoth przyszedł czas na powrót do korzeni. Core w postaci
trochę bardziej eklektycznej. To czas Forsheda V-ring ze Zbynem na trąbce!!!, Marcinem Kozikowskim jako głównym wokalistą, Siwym na basie
i najlepszym punkowym perkusistą z jakim grałem, czyli Panem Jarosławem (szybki i punktualny). Bardzo fajny zespół, energetyczna muzyka
z dowcipem, dobry okres pod względem tekstowym także. Jak umiejscowić to w czasie? To czas protestu przed Urzędem Gminy i Miasta…”
W tym momencie pragniemy się na chwilę zatrzymać i nieco przybliżyć
temat ów protestu. Był on zorganizowany jako wyraz buntu - przeciwstawienie się
przejęcia kina przez parafię. Manifestacja jednak nie przyniosła zamierzonego
skutku. Wkrótce potem Ośrodek Kultury został przeniesiony do przedszkola znajdującego się obok kościoła pw. św. Antoniego i to on miał spełniać rolę kina.
68
Kultura
Manifestacja przed Urzędem Gminy i Miasta w Suszu – 13 października 1995 r. (piątek)
Uczestnicy protestu wspominają go tak:
„Manifestacja niosła ze sobą bardzo ważne dla nas przesłanie.
Nie była jedynie jeszcze jedną szczeniacką akcją prowokacyjną (istnienie w Suszu bardzo wyrazistych muzycznie zespołów było wystarczającą prowokacją). Protest był dość rozpaczliwym, acz efektownym
aktem obrony własnego miejsca, tożsamości. Rzecz niepowtarzalna.
I godna pamięci...”
„Młodym ludziom, np. gimnazjalistom potrzebna jest informacja na temat tego, co ludzie kiedyś traktowali poważnie, że w ogóle coś traktowane było poważnie, czyli brano za to odpowiedzialność. Dorośli przechodzą obok młodzieży obojętnie albo prawią suche morały. Zapał
muzyków lat dziewięćdziesiątych, ich zaangażowanie w sprawę może
być dobrym przykładem dla młodzieży, która żywi obawy wobec sensu jakiejkolwiek samodzielności w działaniu. A i dla mnie samego ta
postawa ówczesnych była i jest wzorem”.
„Tworzyliśmy zalążek alternatywnej sceny kulturalnej, mogę to powiedzieć z perspektywy czasu z całą odpowiedzialnością. Muzyka i teatr
przenikały się wzajemnie, inspirowały się. O istnieniu teatru „Szatnia”,
o istnieniu formacji muzycznych nieodtwórczych, autorskich należy
przypominać przy każdej nadarzającej się okazji. Muzyka w tamtym
okresie pochłaniała nas bez reszty! Proces tworzenia był niemal organicznym stanem kilku ludzi w tamtym czasie(…)”.
69
Kultura
Powstał nawet wierszowany utwór wspominający
pokątnie to wydarzenie:
Miasto łączy w jedność, w ciągłość pokolenia.
Miejsce narodzin ma wiele do powiedzenia.
Plac zabaw, radości i pierwszych prób,
nieustających uciech, przyjaźni aż po grób.
Wspólnego celu, jednej idei,
nikt z pobratymców już nie wykorzeni.
Ziomale z Piastowskiej, Brzostowego Osiedla,
Ziomale z Korczaka, Miejscowość wielka jedna.
Brak podziałów na miejsca i dzielnice
zaciera obawy na tworzące się granice.
Susz miasto jedno, jedno Królestwo
– Manifest Przyjaźni niech wszyscy przyrzekną!!!
Marcin Kozikowski, Jarek Cyganowski,
Zbyszek Marcyjański, Darek Kaczyński,
na dole Marcin Wlazło (Forsheda v-ring)
Widać więc wyraźnie czym była (a może nadal
jest?) muzyka, czy ogólnie mówiąc kultura dla ludzi „wtedy” żyjących, wierzących w sens własnej
twórczości. W tym miejscu należy wspomnieć
o dość istotnym dla sceny jako takiej w Suszu fakcie zaistnienia pierwszego widowiska muzyczno
-teatralnego w postaci przedstawienia „Opowieści
o miłości”. Formuła ta oparta była o skład Forshedy
i rozszerzona o recytującego utwory własne, skromnego autora, Pana Marcina Włodarskiego. Na potrzebę spektaklu stworzono kilkudziesięciominutową
suitę tworzącą tło do autorskiej opowieści.
Kiedy Dafi szlifował umiejętności do „najpotężniejszego” naszym zdaniem projektu, będącym
jednym z ważniejszych w muzycznej
historii lat 90. – a mowa oczywiście
o Philosopher – rozwijało się kilka
innych kapel, o których nie sposób nie wspomnieć. Dobrym przykładem jest zespół Fish in the Garden reprezentujący niespotykany
wcześniej styl dojrzałego rocka.
W prawdzie wszystko wydaje się być
jednym wielkim eksperymentem,
to jednak na pewno potrzebnym
Jacek Lech, Jarosław Cyganowski, Małgorzata
Miąskowska, Marcin Miąskowski
i udanym. Do teraz lubimy zmrużyć
oczy np. przy instrumentalnym utworze „Nylon”, w którym koncepcja i wykonanie (nie jakość nagrania!) nie odbiega zupełnie od dziś granych utworów.
70
Kultura
Zmierzając do apogeum suskiej twórczości lat
90. należy skupić swoją uwagę na wspomnianym już
zespole Philosopher. Zespół powstał latem 1996 roku,
kiedy to Dariusz Kaczyński zaproponował Dawidowi
Michalskiemu uczestnictwo w nieokreślonym jeszcze
bliżej projekcie muzycznym. Po kilku niezbyt owocnych
próbach do zespołu dołącza szesnastoletni gitarzysta
Paweł Maźiński, a w 1997 r. do formacji zostaje przyjęty
klawiszowiec Jacek Włodarski. W czteroosobowym składzie zdecydowani grać bez basisty przystępują do ciężkiej pracy. Rok ten okazał się mieć fundamentalne znaczenie dla zespołu. Powstałe w tym czasie takie utwory
jak „ Twing” oraz „ …ptaków Twoich stado dzikie…” zdefiniowały styl Philosopher’a.
Trzeba powiedzieć trochę szerzej o poziomie
jaki był przez nich prezentowany. Każdy utwór wydaje
się być przemyślany, mający przekazać jakąś konkretną U góry: Dariusz Kaczyński, Dawid Michalski,
niżej: Paweł Maziński, Jacek Włodarski
myśl, wzbudzić określone emocje. Znajdujemy tu dojrzałe muzycznie i lirycznie pozycje, okraszone „łagodnym” – co rzadkie przy tego
typu muzyce – wokalem. Dużo nie mówiąc Philosopher robił konkretną miazgę
z każdego amatora mocnych brzmień. Było szybko, precyzyjnie i nowatorsko.
Tego po prostu wcześniej nie było, nikt w pobliżu tak nie grał. To był dopiero
poznawany na całym świecie grunt, na którym chłopaki świetnie się spisywali.
Ich muzyka ma swoje korzenie w ogólno pojmowanym heavy metalu,
ale nazwa wydaje się być hołdem, dowodem uznania dla amerykańskiej grupy
Death, która to właśnie miała w swoim dorobku utwór o nazwie Philosopher.
Wraz z samoistnym rozwiązaniem zespołu
coś w Suszu się skończyło, coś umarło. Trzeba pamiętać, że zespoły wymienione w tym numerze odcisnęły nie tylko muzyczny ślad. Często członkowie
kapel byli głęboko zaangażowani w całą kulturę
Susza – Oni ją tworzyli. Dowodem może być choćby wcześniej opisywana manifestacja. Na swoim
przykładzie pokazywali, że można coś samemu
stworzyć, że można być człowiekiem, muzykiem,
artystą, poetą, niezależnie od miejsca zamieszkania. Razem z rozwojem muzyki istniały projekty teatralne – „Szatnia”, czy poetyckie myśli zawierane
w biuletynie „Careo”. Ważne są również niekoniecznie muzyczne postaci tworzące całą niewidoczną Paweł Maźiński, Dawid Michalski, Dariusz Kaczyński
atmosferę tamtych czasów takie jak – znany ze specyficznego poczucia humoru – śp. „Baca”, dobry duch całej kultury, pomagający np. przy nagłośnieniu
„Bycia”, czy „Szczur” – głoszący radosne hasło „Heavy metal musi być!!!”
Zamykając lata 90. tak naprawdę kończymy kroczyć śladami muzyki
w Suszu. W prawdzie w XXI w. także istniały kapele, o których warto napisać,
jednakże jest to temat jeszcze za świeży, nieskończony i dzieło to będzie musiało poczekać na kolejne generacje „historyków muzyki”.
71