Z okazji Jubileuszu naszej szkoły

Transkrypt

Z okazji Jubileuszu naszej szkoły
Wspominamy...
Z okazji Jubileuszu naszej szkoły
przedstawiamy obrazy dawnej Dwójki, namalowane słowem
we wspomnieniach przez jej absolwentów.
Wspomina Elżbieta Śmigielska
absolwentka SP 2
nauczyciel Dwójki
Do Szkoły Podstawowej nr 2 w Mogilnie uczęszczałam w latach 19801988. Na początku mojej edukacji dyrektorem szkoły był p. Czesław Politowski,
a później p. Teresa Konopińska. Moją wychowawczynią w klasach I-III była
p. Barbara Markiewicz, a w klasach IV-VIII p. Jadwiga Biednik i p. Zofia
Michalska.
Szkoła w tamtym czasie wyglądała trochę inaczej niż obecnie. Wchodziło
się do niej od ulicy Sądowej przez boisko szkolne. Teraz stoi tam dobudowana
część, w której znajduje się sala komputerowa, więc przejścia nie ma.
Sekretariat i gabinet dyrektora usytuowany był w miejscu obecnej kuchni,
a pokój nauczycielski tam, gdzie dzisiaj stołówka. Pamiętam pracownię do nauki
fizyki i chemii. Znajdowały się w niej różne preparaty i środki chemiczne
oraz przyrządy służące do przeprowadzania doświadczeń. Były to lekcje
interesujące, zawsze dwoje uczniów asystowało p. Zofii Michalskiej podczas
wykonywania doświadczenia. Wszyscy musieliśmy znać zasadę w formie
wierszyka:
„Pamiętaj chemiku młody,
wlewaj zawsze kwas do wody.
Nie wlewaj wody do kwasu,
bo narobisz ambarasu.”
Pomiędzy piętrem pierwszym a drugim, czyli w obecnej sali nr 14 był
gabinet biologiczny. Znajdowało się w nim mnóstwo kwiatów oraz wiele
zwierząt: chomiki, świnki morskie, papugi, rybki. Jednak największym
zainteresowaniem cieszył się stojący model szkieletu człowieka, którego często
ubieraliśmy, wykorzystując chwilową nieuwagę nauczycielki. Uczniowie
zakładali mu wtedy czapki, swetry, było dużo śmiechu. Pamiętam też różne
preparaty i okazy zwierząt w szklanych, szczelnie zamkniętych naczyniach.
Gdy uczęszczałam do klasy VIII (wówczas dyrektorem była p. Teresa
Konopińska), szkoła otrzymała sztandar i imię Marii Konopnickiej. Uroczystość
ta odbyła się w sali sportowej. Pamiętam, że tańczyłam wtedy poloneza w stroju
ludowym przed szeroką publicznością, którą stanowili m.in. dyrektorzy
i delegacje z okolicznych szkół oraz władze miasta. Było to wielkie wydarzenie
dla społeczności szkolnej.
Pozostało mi również w pamięci moje ukończenie SP2. Po rozdaniu
świadectw i uroczystym pożegnaniu wszyscy uczniowie płakali, było żal
opuszczać mury naszej Dwójki. Wtedy podszedł do nas ówczesny wicedyrektor
p. Andrzej Łaganowski i pocieszył, mówiąc że przecież zawsze możemy ją
odwiedzić. Po latach powróciłam do mojej Dwójki, najpierw jako studentka- aby
odbyć praktykę, a później już jako nauczyciel matematyki. Jestem dumna,
że byłam uczennicą Szkoły Podstawowej nr 2 i mogłam do niej powrócić.
Elżbieta Śmigielska
Wspomina Danuta Draheim
absolwentka SP 2
nauczyciel Dwójki
Szkoła nr 2 z mojego dzieciństwa wygląda zupełnie inaczej niż obecnie.
Mam oczywiście na myśli budynek szkolny. Nie było wtedy dobudowanej części
z pracownią komputerową. W obecnych pomieszczeniach kuchennych mieścił się
gabinet dyrektora i sekretariat, a obok znajdowała się biblioteka (dzisiejsza sala
nr 9). Do szkoły chodziliśmy w granatowych lub czarnych fartuszkach,
a na rękawie (na dwa palce powyżej łokcia) musiała być przyszyta tarcza
szkolna.
W klasach I-III uczyła mnie nieżyjąca już p. Barbara Markiewicz.
W klasie IV moją wychowawczynią i nauczycielką języka polskiego była
p. Jamry, natomiast zawiłości matematyczne przekazywała p. Jadwiga Biednik.
Pamiętam, że w klasie piątej dołączyli do mojej klasy nowi uczniowie
i w ten sposób staliśmy się najliczniejszym zespołem uczniowskim w szkole.
Byliśmy natomiast rocznikiem, który miał tylko jeden oddział klasowy, czyli
w sumie uczniów klas piątych było najmniej. O ile sobie dobrze przypominam, to
chyba właśnie w klasie V przeżyliśmy bardzo smutny moment – śmierć
i pogrzeb kolegi z klasy. Wtedy naszą wychowawczynią i zarazem nauczycielką
języka polskiego była, też nieżyjąca już, p. Wanda Linke.
Od klasy V do VIII opiekę nad naszą klasą sprawowała kolejna polonistka
p. Renata Cieślewicz. Mam wrażenie, że ten zbieg okoliczności (wszystkie nasze
wychowawczynie były polonistkami) sprawił, że moim przeznaczeniem stał się
język polski i dzisiaj uczę właśnie tego przedmiotu. W podstawówce miałam co
prawda dobre i bardzo dobre oceny z j. polskiego, lubiłam te lekcje, ale moim
żywiołem była wtedy matematyka. Brałam nawet udział w olimpiadach
matematycznych, do których przygotowywała mnie nauczycielka p. Helena
Kuczyńska.
Z tamtych czasów pamiętam również to, iż prawie wszyscy uczniowie
należeli do drużyny zuchowej lub zastępu harcerskiego. Ja oczywiście też.
Miło wspominam zbiórki, różne zabawy i podchody. Jednak najbardziej
zapamiętałam obozy harcerskie. Przez 14 dni podczas wakacji przemierzaliśmy
Polskę, niosąc na plecach ciężkie bagaże. Co dzień inne miejsca warte
zobaczenia, inne schroniska, nowe atrakcje, zmienna pogoda…! W ten sposób
poznawaliśmy piękno naszego kraju, a także hartowaliśmy ciało i ducha.
Mile wspominam próby szkolnego chóru prowadzone przez dyrektora
Politowskiego. Najczęściej odbywały się one na korytarzu, być może
ze względu na lepszą akustykę. Byliśmy podzieleni na trzy głosy i tak
ćwiczyliśmy.
Przyjemnie jest dziś powracać myślą do tych wspomnień.
Danuta Draheim
Wspomina Edmund Kozłowski
absolwent SP 2
Patrząc dzisiaj na pokaźny gmach mogileńskiej Dwójki, trudno wyobrazić
sobie, że ta właśnie szkoła była nazywana „małą” w odróżnieniu od tej „dużej”
(Szkoła nr 1), mieszczącej się przy Rynku.
Do „Małej Szkoły” chodziłem w latach 1946 – 1953. Wówczas był to
jednopiętrowy budynek z poddaszem, później kilkakrotnie przebudowywany. Jest
jednak coś, co pozostało w mojej pamięci od chwili przyjścia po raz pierwszy
do tej szkoły. Niemal niezmieniony, może nieco pochylony, z przyciętymi
gałęziami, przerzedzony, ze spękaną korą, ale wciąż wrośnięty mocno
korzeniami w ziemię. To stary kasztanowiec rosnący przed budynkiem od strony
ulicy, niemy świadek historii szkoły.
Po pięćdziesięciu latach , które właśnie mijają od chwili opuszczenia
przeze mnie murów tej zacnej szkoły, doskonale pamiętam nauczycieli, którzy
otwierali przed nami księgę życia – wiedzę. Są wśród nich nauczycielki, które
pamiętam szczególnie – pani Barbara Wasielewska wychowawczyni w klasie 3 –
4 i pani Renata Rutkowska, nauczycielka języka polskiego. Pani Rutkowska,
osoba wymagająca, energiczna, miała jednak dużo ciepła i cierpliwości, by nas
czegoś nauczyć. Cieszyła się wielkim autorytetem i wszyscy ją podziwiali,
zwłaszcza, że była pisarką. Już przed wojną wydała swą pierwszą powieść
„Hanka”. Pisała także opowiadania, które wyszły drukiem. Należę chyba
do nielicznych, którzy dostąpili wówczas zaszczytu przeczytania tej książki.
Cieszy mnie fakt, że ta właśnie książka, kiedy byłem kustoszem mogileńskiego
muzeum, znalazła się w naszych zbiorach.
Gdy po latach jako człowiekowi dojrzałemu przychodzi mi spoglądać
wstecz, wiem, że pani Rutkowska jako nauczycielka języka ojczystego wycisnęła
znaczące piętno na moich zainteresowaniach humanistycznych.
Edmund Kozłowski
Wspomina Renata Cieślewicz
absolwentka SP 2
emerytowany nauczyciel Dwójki
Wspomnienia związane ze Szkołą Podstawową nr 2 są bardzo szerokie,
ponieważ byłam nie tylko jej nauczycielką, ale i uczennicą.
Do Dwójki uczęszczałam zaraz po wojnie, gdy była nazywana „małą”,
a nr 1 „dużą” szkołą. Dwójka rosła wraz ze mną. Gdy byłam uczennicą,
dobudowano drugie piętro, a kiedy w 1966 roku powróciłam jako nauczycielka
języka polskiego, oddano do użytku wschodnie skrzydło – dwie klasy
i pomieszczenia sanitarne.
Byłam bardzo dumna, ponieważ szkoła powiększyła się i uczęszczało
do niej więcej uczniów. Zastałam tu również swoich dawnych nauczycieli m.in.
pana Władysława Ciesielskiego (mój wychowawca i nauczyciel matematyki),
obecnego kierownika szkoły, później jej dyrektora. Pracowałam również
z innymi moimi nauczycielami – p. Bogdanem Ruszkiewiczem, Ireną Ciesielską
i Wandą Linke. Grono pedagogiczne zmieniało się - moi nauczyciele zaczęli
odchodzić na emeryturę (jedynie pani Ciesielska jej nie doczekała).
W szkole życie toczyło się swoim rytmem, od września do końca czerwca.
Codzienność urozmaicały uroczystości szkolne i liczne akademie, na które jako
nauczycielka języka polskiego przygotowywałam programy artystyczne, w tym
na akademie miejskie, które odbywały się w kinie „Tęcza”. Mile wspominam
również konferencje sierpniowe, które trwały dwa, trzy dni – w ostatnim dniu
odbywały się tzw. lekcje pokazowe (przeprowadziłam je dwa razy dla
nauczycieli j. polskiego). Przy tej okazji muszę wspomnieć moją imienniczkę
panią Renatę Rutkowską, która była instruktorką języka polskiego i uczyła
w naszej szkole. Dużo jej zawdzięczam, ponieważ była wzorową nauczycielką,
odpowiedzialną, pomagała młodszym kolegom, była oddana szkole całkowicie.
Nauczyciele za dobrą pracę otrzymywali nagrody i odznaczenia.
Ja również cieszyłam się z wyróżnienia złotym Krzyżem Zasługi i Krzyżem
Kawalerskim.
Dużo pracy włożyliśmy w przygotowania związane z nadaniem szkole
imienia Marii Konopnickiej. Po dwóch latach zakończyły się one niezapomnianą
uroczystością w maju 1988 roku.
W dzisiejszym gronie pedagogicznym szkoły są również moi uczniowie,
jak: Dorota Szypura, Jarek Dembiński i Danka Draheim (Sadecka).
W szkole nr 2 przepracowałam 25 lat i przeszłam na wcześniejszą
emeryturę. Uczęszczały do niej (jeszcze niedawno) moje wnuczki – Oliwia,
Weronika i Dominika, to już trzecie pokolenie – ja, moje dzieci Robert i Ola
oraz moje wnuki.
Szkoła jest mi nadal bliska, interesuję się jej rozwojem i sukcesami. Cieszę
się, że z „małej” stała się placówką dużą, nowoczesną, przygotowaną
do nowych wymagań, do realizacji nowych programów.
Renata Cieślewicz
Wspomina Dorota Szypura
absolwentka SP 2
nauczyciel Dwójki
Jestem absolwentką Szkoły Podstawowej nr 2. Uczęszczałam do niej
w latach 1971 – 1979. Do szkoły zapisała mnie mama, bo to był nasz rejon.
Dwójkę ukończyło też moje rodzeństwo.
Moją wychowawczynią w klasach I – IV była wspaniała, kochana przez
nas p. Regina Nowak. Zawsze uśmiechnięta, wesoła, pomysłowa, wyrozumiała
i energiczna, troszczyła się o nas, wspólnie uczyliśmy się, bawiliśmy, jeździliśmy
na wycieczki. Uczyliśmy się wtedy w starej szkole na parterze, obecnie są to sale
1, 2, 3. Te sale były przystosowane dla dzieci młodszych. Było nas w klasie
bardzo dużo, bo aż 36-ciu w klasie trzeciej (policzyłam na zdjęciu i aż nie
chciało mi się wierzyć). Nie wiem jak pani Regina dawała sobie z nami radę.
Miałam wtedy 30-sty numer w dzienniku. Byliśmy podzieleni na grupy, a każda
z nich miała swoją nazwę i swój proporczyk. Ja byłam w grupie „Stokrotek”.
Moja mama wyszyła dla nas stokrotki na proporczyku. Pani Regina
zorganizowała z pomocą rodziców ciekawe pomoce dydaktyczne: klocki
„kolorowe liczby”, geoplany, minikomputery (wtedy była to nowość). Gdy
zaczęłam pracować w „Dwójce”, byłam bardzo wzruszona, kiedy przypadkiem
odnalazłam jeden z proporczyków i mój (niezdarnie przeze mnie podpisany)
geoplan. Pani Regina była naszą wychowawczynią aż do piątej klasy, z tym że
w klasie czwartej zastępował ją pan Włodzimierz Nowak (jej mąż), który również
pracował w naszej szkole. Pamiętam, że tęskniliśmy bardzo za naszą panią i nie
mogliśmy się doczekać, kiedy wreszcie do nas wróci.
W klasie VI doszli do nas nowi uczniowie, którzy dojeżdżali spoza
Mogilna i wtedy naszą zgraną klasę podzielono. Ja znalazłam się w VI b, a moja
najlepsza koleżanka Violetta w VI a. Poprosiłyśmy o zamianę (ten sam problem
miały jeszcze dwie inne koleżanki). Udało się – znalazłam się w VI a razem
z Violettą. Moją wychowawczynią została p. Zofia Michalska, a klasą VI b
zaopiekowała się p. Marta Zarzyńska. W klasie VII moją wychowawczynią była
p. Helena Kuczyńska, a w klasie VIII wróciła do nas p. Z. Michalska. Mimo ,
że nas podzielono na dwie klasy, nadal trzymaliśmy się razem, wspólnie
bawiliśmy się na przerwach, jeździliśmy na wycieczki i urządzaliśmy dyskoteki.
Nawiązały się przyjaźnie i pierwsze sympatie.
W „podstawówce” lubiłam się uczyć, nauka nie sprawiała mi problemów,
dużo zapamiętywałam z lekcji, bo…..uważałam. Gdy zdarzało mi się czasem
złapać dwóję (dzisiejsza jedynka), szybko starałam się to nadrobić. Bardzo
lubiłam j. polski i j. rosyjski (niestety nie było wówczas w programie
j. angielskiego ani informatyki). Kilka lat korespondowałam po rosyjsku
z koleżanką, która mieszkała na terenie obecnej Rosji (dzięki mojej pani
od j. rosyjskiego). Wysyłałyśmy sobie zdjęcia, pocztówki, czasem nawet paczki.
Interesowała mnie bardzo geografia. Niestety nie przepadałam za matematyką,
zwłaszcza gdy czegoś nie rozumiałam. Lubiłam w-f, choć nie byłam super
sprawna. W klasie VII i VIII pisałam tzw. „drobnym maczkiem”. Moje litery
były bardzo małe i nieczytelne. Polonistka zarzucała mi, że piszę okropnie. Nie
rozumiałam jej. Po latach, gdy zajrzałam do mojego zeszytu, stwierdziłam,
że miała rację. Ja teraz też wymagam od uczniów czytelnego pisma.
Nie nudziłam się w szkole, gdyż zawsze działo się tu coś ciekawego. Jako
koledzy byliśmy zgrani, strasznie lubiliśmy się śmiać i wygłupiać, zwłaszcza
chłopcy, którzy popisywali się przed nami, naśladowali nauczycieli, ale nie byli
aroganccy. Chętnie uczestniczyliśmy w różnych uroczystościach szkolnych.
Należałam do chóru szkolnego, do harcerstwa, wymyślałyśmy z koleżankami
układy taneczne, brałam udział w olimpiadzie z j. polskiego.
W moich wspomnieniach szkoła i nauczyciele kojarzą mi się z czasem
radości i beztroski. Dobrze było być uczniem „Dwójki”. Nasi nauczyciele byli
wymagający, czasami nawet surowi, ale życzliwi, serdeczni, pomocni
w trudnych chwilach. Dzięki nim byliśmy zdyscyplinowani i nauczyliśmy się
wiele.
Pamiętam, jak ciężko było rozstać się po uroczystości zakończenia szkoły.
My, dziewczyny płakałyśmy, a chłopcy nas pocieszali, chociaż sami mieli
nietęgie miny. Wiedzieliśmy, że kończy się pewien etap w naszym życiu, że te
wspólnie przeżyte lata już się nigdy nie powtórzą. Przykazaliśmy naszej
koleżance Kasi –Agacie, aby nigdy nie ścięła swoich wspaniałych, grubych
warkoczy sięgających pasa. Dotrzymała słowa i nosi długie, piękne włosy
do dziś.
Nie tak dawno urządziliśmy zjazd absolwentów klas VIII a i b. Niektórych
kolegów nie widziałam od zakończenia „podstawówki”. Zaprosiliśmy nasze
wychowawczynie, wspominaliśmy i bawiliśmy się jak za dawnych czasów.
Szkoda, że nie wszyscy dotarli na to spotkanie, ale ci , którzy byli, nie żałują.
Może kiedyś spotkamy się jeszcze raz.
Moje życie związane jest z „Dwójką”. Chodziłam do niej osiem lat
jako uczennica. Później byłam w niej na praktyce pedagogicznej, a w końcu
podjęłam tu pracę. Mogę powiedzieć, że wciąż chodzę do tej samej szkoły.
Gdy zaczęłam pracować w „Dwójce”, stanęłam po jednej stronie
z nauczycielami, którzy kiedyś mnie uczyli. Na początku bardzo mnie to
onieśmielało i krępowało. Jednak po niedługim czasie okazało się, że Ci
nauczyciele to zwykli ludzie, którzy dużo żartują i śmieją się, mają swoje
prywatne problemy i radości, przejmują się swoimi uczniami. Będąc po drugiej
stronie zrozumiałam, że nauczyciel, aby czegoś nauczyć musi być
konsekwentny, wymagający i niezwykle cierpliwy.
Myślę, że łatwiej być uczniem niż nauczycielem, jednak rozumie się
to wtedy, gdy się dorośnie, a tym bardziej, gdy samemu wybierze się zawód
pedagoga. Tak właśnie było ze mną.
„Dwójka” zmienia się, jest nowoczesna, coraz ładniejsza, coraz większa,
ale z sentymentem wspominam ją taką, jaka była w czasach mojego dzieciństwa.
Moi nauczyciele i wychowawcy:
p. Regina Nowak – kl. I – IV
p. Włodzimierz Nowak - matematyka
p. Helena Kuczyńska – matematyka
p. Renata Cieślewicz – j. polski
p. Marta Zarzyńska – j. rosyjski
p. Stanisław Podbielski – historia
p. Bożena Szydzik – geografia, wychowanie obywatelskie
p. Barbara Michalska – biologia, chemia
p. Zofia Michalska – fizyka
p. Anna Graczyk – fizyka, technika
p. Janina Wróbel – plastyka
p. Ryszard Sobkowiak – plastyka
p. Urszula Talarczyk – wychowanie fizyczne
p. Stanisław Olgrzymek – muzyka
p. Czesław Politowski – muzyka, chór
Dyrektorem szkoły był wówczas p. Stanisław Olgrzymek, a później
od roku 1977 p. Czesław Politowski. W sekretariacie pracowała p. Ewa Weber.
Dorota Szypura
Źródło: pisemko szkolne „Dwójeczka”
nr17 /2003
Wspomnienia spisały:
Renata Marciniak, Lidia Ostrowska