Do pobrania

Transkrypt

Do pobrania
I fragment
Waham się zawsze, ilekroć próbuję opisać cztery noce spędzone w Wołogdzie, nie wierzę bowiem, aby literatura mogła staczać się bezkarnie aż tak nisko, nie ponosząc
żadnego uszczerbku jako sztuka nadawania ekspresji artystycznej rzeczom powszechnie znanym i odczuwanym. Dość więc będzie, jeśli powiem krótko, że spaliśmy obok siebie tylko na jednym boku – ugnieceni jak śledzie w beczce – a każda
próba przedarcia się w nocy do najbliższego kibla kończyła się zazwyczaj czyjąś
śmiercią. W żółtawozielonym świetle żarówek nocnych twarze śpiących, przedziurawione półotwartymi ustami, z których unosiły się wyziewy nieludzkiego smrodu,
i owinięte w łachmany, wyglądały jak woskowe maski pośmiertne topielców. Pół
biedy jeszcze, jeśli noga idącego trafiała na pierś, unoszoną niespokojnym oddechem snu – krótki jęk, podobny do nagłego udławienia się, ostrzegał, że należy ją
usunąć nieco w bok; ale sam, niezupełnie jeszcze oprzytomniawszy po przebudzeniu się, stąpnąłem raz nieostrożnie na czyjąś głowę i z tylną nogą uwięzioną między sprasowanymi ciałami przechyliłem się całym ciałem do przodu, czując, jak
pod ciężkim butem trzeszczy z chrzęstem elastyczna masa, a spod podeszwy tryska
krwawa miazga. W chwilę potem zwymiotowałem do kibla, choć nie po to wcale tu
przyszedłem. Codziennie rano wynoszono z poczekalni na ciężarówki około dziesięciu trupów, rozebranych już przez współtowarzyszy snu do naga.
-------------------------------------------------------------------------------
--------
II fragment
Półnadzy podnosiliśmy się z cementowej podłogi – sygnał do kolacji kończył również
naszą popołudniową drzemkę. Czekając z glinianymi miskami na gorącą ciecz
wieczorną, odlewaliśmy przy okazji do wysokiego kibla żółtawą ciecz z obiadu.
Strumienie moczu z sześciu lub ośmiu otworów spotykały się, zatoczywszy łuk jak
w fontannie, pośrodku kibla i wkręcały się wirującymi lejami do dna, podnosząc
poziom piany u ścian. Przed zapięciem rozporków przyglądaliśmy się jeszcze przez
chwilę wygolonym rozkroczom; wyglądały dziwnie, jak przygięte wichrem drzewa na jałowych zboczach polnych. Gdyby mnie ktoś zapytał, co jeszcze robiliśmy
w sowieckich więzieniach, niewiele umiałbym dodać .
III fragment
Obóz zapadał powoli w sen. Około północy w baraku rozlegało się już pierwsze chrapanie, a w ślad za nim zrywały się ze świstem ciche i przejmujące jęki. Po chwili
potężniały, przybierały na sile i zamieniały się prawie w przeciągłe zawodzenie,
przerywane suchym łkaniem. Nagle ktoś krzyknął gwałtownie, ktoś inny zrywał
się ze snu i ze skrzyżowanymi na piersiach rękami – jak gdyby bronił się przed
nieznanym napastnikiem – siadał na pryczy, wodząc dokoła błędnym spojrzeniem,
i oprzytomniawszy naraz, kładł się na powrót na swoim barłogu z rozdzierającym
westchnieniem. Wystarczyło obudzić się późno po północy, aby znaleźć się już – jak
w sercu wzbierającej burzy – wśród bezładnych majaczeń sennych, nieprzytomnych okrzyków, w których imię Boga przeplatało się z imionami wzywanych nadaremnie krewnych, spazmatycznych szlochów i przeraźliwych jęków.
W.B.: Porozmawiajmy o ściśle literackich elementach „Innego świata”. Na przykład
o metaforach i opisach przyrody. […] Wśród książek wspomnieniowych na temat
łagrów czy obozów koncentracyjnych „Inny świat” wyróżnia się niezwykłą sensualnością opisów przyrody. Przyroda jest w twojej książce przedmiotem zachwytu
tak intensywnego, że można by zapomnieć o miejscu, w którym przebywałeś. Czy
opisując przyrodę, jej zmysłowość, barwy, kształty, zapachy, dźwięki, dawałeś się
powodować twoim naturalnym skłonnościom, powiedzmy, pejzażysty, czy był to
świadomy zabieg literacki?
G.H.-G.: Przyroda była instrumentem mojego przeżycia w łagrze. Podkreślam to
bardzo wyraźnie w rozdziale pt. „Sianokosy”. Dzięki sianokosom nabierałem
oddechu, będąc już bardzo blisko ostatecznego wykończenia. Może dlatego opisy
przyrody są u mnie tak czułe i sensualne. Ale nie tylko… Równocześnie z przyrodą pojawiają się też moje wspomnienia osobiste, z Polski, z domu. Z łagru, z tych
baraków, z tej potwornej zony ogrodzonej drutem kolczastym wychodziłem na szerokie pole, przechodziłem przez las. […] To był głęboki oddech. Odczuwałem to
wszystko bardzo sensualnie, to było tak jak gdyby ktoś, kto przez wiele lat nie miał
okazji się kochać, opisywał miłość, która nagle mu się tam trafiła.
W.B.: Czy zgodzisz się z komentarzem do twoich opisów przyrody, który jest w mojej
książce o „Innym świecie”: „Herling opisuje dwa światy: świat natury i świat
łagru, tak jak współistniały ze sobą. Piękno natury obok koszmaru cywilizacji
łagrowej. Z faktu piękna natury poza wolnością i odczuwania na pozór nic dla
więźnia nie wynikało. A jednak. I to można wyraźnie odczytać z konstrukcji opisów
przyrody w „Innym świecie”. Uwydatniała ona istnienie granicy. Granicy sztucznej, wytworzonej przez człowieka, granicy między łagrem a wolnością. Karabiny
strażników, drut kolczasty, wieżyczki wokół obozu, wszystkie te elementy są dla
narratora „Innego świata” znakami dosłownie rozumianej granicy, poza którą
istnieje jednak świat normalny. Świat – istniejący czasem za plecami więźnia, czasem w zasięgu jego wzroku, a czasem tylko w pamięci lub w jego upartej wierze, że
„inny świat” tak długo będzie uznawany za inny, jak długo wierzy się w istnienie
świata normalnego. […] Z kolei opisy przyrody, niezwykle zmysłowe i precyzyjne,
często towarzyszące sytuacjom dramatycznym, będą stale się pojawiać w późniejszej twórczości Herlinga-Grudzińskiego. Nazwie je Herling – za Camusem – „leczeniem krajobrazem”.
G. H.-G.: Nie znałem tego określenia „leczenie krajobrazem” w czasie pisania, ale
potem, kiedy je poznałem, to moją pierwszą reakcją była myśl, „przecież ja się
sam leczyłem krajobrazem”! I leczyłem się z choroby śmiertelnej. […] Nas chcieli
przyzwyczaić do tego, że świat jest zamknięty w obrębie zony – to jest zasada obozu koncentracyjnego. I powolutku im się to udawało w tym sensie, że dzień po dniu
oglądaliśmy tylko baraki i druty kolczaste. I stopniowo przywykaliśmy do myśli, że
nie ma niczego innego, innej rzeczywistości, czyli normalnego świata.
Odpowiedz na pytania:
– podaj znaczenie Aleksandrii u schyłku IV w. n.e. (opisz topografię miasta),
– co oznacza tytułowa agora?
– I zasada Euklidesa i jej znaczenie dla prowadzenia sporów i funkcjonowania
wszystkich obywateli miasta bez względu na płeć, wyznanie, pochodzenie,
– wskaż te fragmenty, w których rozprawia się o położeniu ziemi względem słońca,
oraz omów symbolikę elipsy (opisz poglądy głoszone przez Hypatię; odpowiedz,
dlaczego te idee zostały zakwestionowane przez dostojników państwowych),
– wskaż rolę filozofii w atmosferze toczących się sporów o kształt nieba i ziemi,
ruch planet i gwiazd (co odkrywają uczniowie Hypatii? jaki ma to wpływ na ich
życie?),
– omów rolę Biblioteki Aleksandryjskiej w świecie starożytnym,
– odczytaj znaczenie symboliczne śmierci Hypatii (odnosi zwycięstwo? podaj przykłady innych postaci historycznych i literackich, którzy ponieśli śmierć za idee),
– na czym opiera się model kultury, na straży którego stała Hypatia?
– Aleksandria ukształtowała wiele odmiennych rodzajów wrażliwości, ponieważ tak
jak kilka innych światowych metropolii, stanowiła przez długie stulecia ośrodek życia kulturalnego, politycznego i religijnego. Dzisiejszym czytelnikom antyk kojarzy
się zwykle z Atenami, a później z Rzymem, mało kto pamięta o Wielkiej Grecji oraz
o jej sercu, którym była Aleksandria. […] Aleksandria wydała wiele osobliwych
postaci: Aleksandra, który nadał miastu nazwę, lecz później powędrował dalej na
wschód; Teokryta, Euklidesa, Kallimacha; swoich filozofów i teologów, Plotyna,
Hypatię, rywalizujących ze sobą Atanazego i Ariusza; zdobywców i przywódców
– Ptolemeusza Sotera, Amra, Muhammada Alego, a także oczywiście Kleopatrę
i jej Antoniusza […] Nawet położenie geograficzne Aleksandrii jest niezwykłe. Gdy
leciałam nad greckimi wyspami do Kairu, zdumiałam się, ujrzawszy nagle niezmierzone żółte piaski. Aleksandria znajduje się w bardzo niewielkiej odległości od Pustyni Libijskiej, która odegrała swą rolę w kształtowaniu jej ducha, choć większa
część miasta jest otoczona przez wodę. Przylądek Ras at-Tin, który niegdyś był wyspą Faros opisywaną przez Homera, lecz później połączył się z lądem, wychodzi
w Morze Śródziemne, niczym wielka klepsydra ze starożytnymi przystaniami po
obu stronach. Miasto zbudowane na glebie aluwialnej graniczy od południa z jeziorem Mareotis, które w najwcześniejszym okresie dziejów Aleksandrii połączone
było kanałem z kanopijskim ramieniem Nilu, a więc z Afryką. […] Porty zapewniały dostęp do trzech kontynentów. Łączyły Macedonię i Grecję z bogactwami
afrykańskiego Nilu. Były bazą wypadową do podboju Azji i cesarstwa perskiego.
W 331 roku p.n.e. Aleksander Wielki, podbiwszy Syrię i Egipt, kazał zbudować
miasto w tym strategicznym punkcie, gdzie wcześniej znajdowała się tylko niewielka osada Rakotis zamieszkana przez rybaków, pasterzy kóz i strażników wybrzeża.
Płaski, otoczony z trzech stron wodą teren nie natchnął architektów do stworzenia
czegoś równie eterycznego i skomplikowanego jak Pergamon. Plan miasta stał się
jednak częścią legendy Aleksandrii. Plutarch donosi, że budowniczy z braku kredy
oznaczali ulice mączką jęczmienną, którą natychmiast zjadały ptaki. Zaniepokojony Aleksander zapytał o radę swoich jasnowidzów, a ci zapewnili go, że to dobry
omen zwiastujący dobrobyt. Aleksandria będzie „matką karmicielką wszystkich
narodów”. Grecy, Żydzi, Egipcjanie, Ormianie, Syryjczycy, Włosi, Francuzi, Anglicy o imionach, które nabierają magicznej monotonii, niczym litania odmawiana
przez Durella, wciąż na nowo potwierdzają dobitnie trafność tej przepowiedni.
[…] Wydaje się zrozumiałe, że panujący klimat intelektualny nie stworzył wielkich
historyków ani filozofów. Ale matematyka i nauki przyrodnicze miały się dobrze,
podobnie jak badania literackie. Zainteresowano się edycją tekstów – aleksandryjczycy porównali rozmaite warianty przechowywane w tradycji ustnej i dali
greckiemu światu ostateczne edycje dzieł jego najważniejszych pisarzy. […] Jest to
fakt nie do przecenienia: Aleksandria w czasach rzymskich stanowiła ośrodek myśli religijnej i sporów religijnych, zarówno w obrębie chrześcijaństwa, jak i poza
nim. Neopitagoreizm, neoplatonizm, gnostycyzm i chrześcijaństwo zadomowiły się
tu na przestrzeni pierwszych pięciu stuleci n.e. i walczyły między sobą o umysły
i serca aleksandryjczyków. Podobnie jak judaizm, który je poprzedzał, nawiązywały do tradycji greckiej ciągnącej się od czasów klasycznych i ptolemejskich .
Wykonaj polecenia / odpowiadz na pytania:
– wskaż etymologię słowa „biblia”,
– zbuduj rodzinę wyrazów ze słowem „biblia” (np. biblioteka, bibliotekarz, bibliofil,
bibliofilstwo, bibliografia) i dokonaj analizy słowotwórczej wyrazów, wskaż podstawę słowotwórczą i formant oraz podaj znaczenie wyrazów pochodnych,
– udowodnij tezy formułowane przez autora tekstu: Książka jest nosicielką kultury;
Książka jest dziełem sztuki,
– odpowiedz, w jaki sposób autor dokonuje periodyzacji dziejów, jakiego kryterium
używa w opisie historii?
– jakie praktyki regulowane przez prawo, typowe dla obrzędowości żydowskiej,
które dotyczyły stosunku wobec książek, mogą się wydać dzisiejszemu czytelnikowi przestarzałe?
– stwórz dzisiejszy kanon zachowań i rytuałów związanych z kultem książki, jakie
czynniki musiały zaistnieć, aby ustanowione przez ciebie prawo weszło w życie
i dało oczekiwane efekty?
– wymień zawody związane z opracowywaniem książek.
I przykład
Świątobliwy rebe Elimelech z Leżajska pewnego razu zachorował i podczas choroby
popadł na długo w omdlenie. Jego dusza udała się wówczas do Nieba. A w Niebie
dowiedział się, że dusze, które przybywają z ziemi, odsyła się najpierw do jesziwy
świątobliwego rabina Szmelke. Zatem i rabin Elimelech udał się do jego jesziwy.
Przed drzwiami spotkał mężczyznę, którego od razu rozpoznał – był to prosty introligator z Leżajska o imieniu Mordechaj, który zmarł niedawno. Rabin Elimelech
zapytał go:
– Introligatorze Mordechaju, co tutaj robicie? Czym sobie zasłużyliście, że wpuszczono Was do raju?
Introligator odpowiedział:
– Rebe, jeśli w Niebie usłyszą, że nazywasz mnie Mordechajem, a nie rabim Mordechajem, zostaniesz ukarany. Gdyż w Niebie ogłoszono, że nie nazywam się już
Mordechaj, ale rabi Mordechaj. […]
– Rabi Mordechaju, jak to się stało, że przybyliście do jesziwy rabina Szmelke? Przecież jesteście prostym i niewykształconym człowiekiem?
Rabi Mordechaj odparł:
– To prawda, że jestem prostym człowiekiem, opowiem Wam jednak wszystko, co się
mi przydarzyło. Zaraz po mojej śmierci zaczęto ważyć moje grzechy i uczynki miłe
Bogu. Moje grzechy przeważyły i wysłano mnie do piekła. Lecz z racji tego, że nigdy nie niszczyłem odciętych pustych marginesów świętych ksiąg, które sklejałem,
lecz wklejałem je do worków i przechowywałem na strychu, wkrótce przywołano
mnie z piekła ponownie przed Sąd Niebieski. Od razu rozpoznałem moje worki.
Dołożono je na szalę wagi do uczynków miłych Bogu i ta szala przeważyła. Zwolniono mnie z piekła i odesłano do raju .
Polecenia:
– wymień elementy świata przedstawionego,
– wyjaśnij, dlaczego w opowieści narrator podaje skąpe informacje dotyczące świata
przedstawionego,
– co jest głównym tematem utworu (czy chodzi tu o zaszczyty, jakie spotkały Mordechaja
z Leżajska? czy traktuje się tu o jednostkowym losie konkretnej postaci historycznej?),
– opisz wędrówkę duszy po śmierci (tak jak opisywała to nauka chasydów),
– jakimi uczynkami człowiek osiąga byt w raju? co w ostatecznym rozrachunku decyduje
o czystości i wielkości człowieka?
– na podstawie informacji zawartych w legendzie scharakteryzuj Boga (kim jest? co jest
Jego atrybutem? jakie kryteria oceny doskonałości etycznej człowieka ustanawia?),
– określ wymowę i przesłanie moralne utworu,
– rozważ, czy ideały życia opisane w legendzie były przez społeczność żydowską kwestionowane?
II przykład
[…] Co za odkrycie! Pot wstąpił mi na czoło, mgła zasłoniła oczy. Drżałem, bladłem i nie mogąc wyrzec słowa odczułem potrzebę wydania głośnego okrzyku.
Co za skarb! Od czterdziestu lat pracuję nad badaniem Galii chrześcijańskiej,
a specjalnie nad sławnym opactwem Saint-Germain-des-Pres, z którego wyszli
królowie-mnisi, założyciele naszej dynastii narodowej. Otóż mimo karygodnej
niedokładności opisu jasne było dla mnie, że manuskrypt ten pochodzi z tego sławnego opactwa. […] „Złota legenda” jest sama w sobie obszernym i wdzięcznym
dziełem. Jakub de Voraigne, definitor reguły świętego Dominika i arcybiskup Genui, zebrał w XIII wieku tradycje odnoszące się do świętych katolickich i utworzył
z nich zbiór tak bogaty, że w klasztorach i zamkach jednym głosem zawołano:
„To złota legenda”. […] Czytałem i porównywałem wiele manuskryptów „Złotej
legendy”. […] Gdzież się podział manuskrypt Jana Toutmouille? „Po cóż – myślałem sobie – po cóż dowiedziałem się, że drogocenna ta książka istnieje, jeśli jej
nigdy nie mam widzieć? Poszedłbym po nią do gorącego serca Afryki i do lodów
biegunowych, gdybym wiedział, że tam się znajduje. Ale nie wiem, gdzie jest. Nie
wiem, czy jakiś zazdrosny biblioman troskliwie schował ją w żelaznej szafie pod
potrójnym zamkiem, czy też pleśnieje na strychu jakiegoś nieuka. Drżę na myśl,
że może jej wyrwane kartki służą jakiejś zapobiegliwej gosposi do obwiązywania
słojów z ogórkami” .
[…] Dla mnie na świecie istnieją tylko słowa, tak dalece jestem filologiem! Każdy na
swój sposób marzy o życiu. Ja sen życia przemarzyłem w mojej bibliotece i gdy
nadejdzie pora pożegnać się z tym światem, oby Bóg zabrał mnie z mojej drabinki,
sprzed półek zapełnionych książkami!
Polecenia:
– opisz emocje towarzyszące bohaterowi, właścicielowi kolekcji wyjątkowych dzieł,
– o czym marzy bohater, jakie jest jego największe pragnienie?
– czym się zajmuje oprócz gromadzenia książek i rozbudowywania biblioteki?
– jakie przeznaczenie może mieć książka?
– podaj przejawy kultu książki (w jaki sposób bohater czci i wielbi księgi?).