tutaj - Stowarzyszenie Miłośników Żubrów
Transkrypt
tutaj - Stowarzyszenie Miłośników Żubrów
przyjaciele królów TEKST monika utnik-strugała zdjęcia mieczysław hławiczka, adam panfiluk/ birdwatching.pl, mateusz matysiak/eko serwis, renata i marek kosińscy, karolina migurska (współpraca k. migurski) Mieczysław Hławiczka i jego ulubieniec Plid. 128 Raz mój ojciec, leśniczy i myśliwy, wyszedł z psem do lasu. I trafił na żubry. Pies za nimi. Żubry przestraszyły się ujadania i zaczęły uciekać. Ale po 100 metrach się zreflektowały: no jak to, przed psem uciekać? I dawaj za nim. Pies w nogi, do pana. Więc żubry wzięły kurs na ojca. Zwiewał, aż się kurzyło – wspomina Mieczysław Hławiczka, weterynarz. Podobne zdarzenie przypomina sobie pani Wanda Olech-Piasecka, dziekan Wydziału Nauk o Zwierzętach na warszawskim SGGW. – Kiedyś udzielałam wywiadu dla telewizji. Ekipa postawiła mnie na tle stada. Żubry zaciekawione zaczęły podchodzić bliżej. Trochę nieswojo mi było tak stać do nich tyłem i nie wiedzieć, co zamierzają. Ale myślę sobie: jak kamerzysta rzuci się do ucieczki, to będzie znak, że coś się dzieje. Bo gdy poczują zagrożenie, mogą być naprawdę niebezpieczne. Zresztą jak każde zwierzę. Rozzłoszczony byk atakuje z prędkością biegnącego psa – niejeden turysta, uciekając, gubił buty. I niemal z miejsca może przeskoczyć dwumetrowy płot. Ale wszyscy przyznają, że żubry są z natury łagodne. Niejeden turysta, zwiewając przed tymi olbrzymami, zgubił buty. Ale nie Wanda Olech-Piasecka i Mieczysław Hławiczka. Im żubry dają się nawet pogłaskać. Wanda Olech-Piasecka karmi żubra żołędziami. 129 – Pierwsze słowo, jakie mi się z nimi kojarzy, to spokój – mówi pan Mieczysław. – I majestat: majestatycznie się poruszają, majestatycznie obserwują teren. Wiedzą, że nikt im nie podskoczy. Zupełnie jak w tej reklamie piwa. Gdy wychodzą na polanę, jelenie potulnie schodzą na bok. Przy paśnikach nawet dziki ustępują im miejsca. Jak królom. Pani Wanda: – Bez dwóch zdań – budzą respekt. Niby wszyscy wiedzą, że są duże i ciężkie. Ale dopiero, gdy stanie się metr od nich, dociera do człowieka, jakie to olbrzymy. Dwoje zakochanych On jest weterynarzem w rezerwacie żubrów w Pszczynie. Ona przewodniczy Stowarzyszeniu Miłośników Żubrów. Spotkali się przez przypadek. – Ja się po prostu wśród nich wychowałem – mówi pan Mieczysław. – Miałem dziewięć lat, jak tata dostał po wojnie nakaz pracy w Nadleśnictwie Pszczyna, gdzie były żubry. Nigdy wcześniej tych zwierząt nie widziałem – zrobiły na mnie ogromne wrażenie. W wakacje dorabiałem, dowoziłem do paśników jedzenie, sprzątałem. Kiedy po latach wybrałem studia weterynaryjne, nie planowałem, że będę się zajmował akurat żubrami. Ale zostałem w Pszczynie i tak 130 jakoś mój los się z nimi połączył. Najpierw pomagałem dorywczo, a od 25 lat doglądam tych zwierząt regularnie. – A za mnie to właściwie zadecydowali inni – zaczyna pani dziekan. – Profesor Pucek z Zakładu Badania Ssaków w Białowieży szukał kogoś, kto się zajmie danymi z ksiąg rodowych żubrów (każde zwierzę, które urodziło się w zagrodzie, ma numer i imię – w Polsce na literę P, do księgi wpisuje się datę i miejsce urodzenia, numery i imiona rodziców). Mój profesor postanowił, że to będę ja. Nie miałam za wiele do gadania. Ale temat mnie wciągnął i z analiz rodowodów napisałam doktorat. Razem założyli stowarzyszenie. Organizacja, której przewodzi pani Wanda, co roku urządza zjazdy żubrologów, konferencje, wykłady. Główny cel to podtrzymywanie gatunku: zwalczanie chorób, kontrola rozmnażania, zachowanie czystości gatunku (tym bardziej że zawsze popularne było krzyżowanie żubra z bizonem). – Poprawiliśmy na przykład geny linii białowiesko-kaukaskiej w Bieszczadach. Zwierzęta, które tam żyły, były słabe i chorowite, zaczęliśmy więc łączyć je z żubrami z krajów Europy Zachodniej – opowiada. – Dbamy też, by nasze rezerwaty (Niepołomice, Puszcza Knyszyńska, Puszcza Borecka) ze sobą współpracowały. – Właśnie szykujemy transport do Zachodniopomorskiego – wtrąca pan Mieczysław. – W przyszłym tygodniu będę usypiał kilka sztuk, żeby pobrać im krew. Przed podróżą trzeba zrobić badania. Na ringu Pan Mieczysław opowiada, że pierwsze żubry przyjechały do Pszczyny w 1865 roku w wagonie towarowym z Puszczy Białowieskiej. Podarował je car w zamian za 20 jeleni. Wtedy jeszcze Puszcza Białowieska żubrami stała. Wciąż pamiętano Statuty Litewskie wydane przez Zygmunta Starego, w których za zabicie żubra groziła śmierć. Ale przyszły wojny początku XX wieku i armie w Białowieży uzupełniały tu zapasy. W 1919 roku zabito ostatnią żyjącą na wolności krowę. Całe szczęście, że podarunki w postaci żubrów były w XIX wieku na porządku dziennym. Dzięki potomkom zwierząt wysyłanych do prywatnych zwierzyńców w całej Europie można było odnowić gatunek. W 1952 roku wypuszczono w Polsce na wolność pierwsze byki. Teraz w Europie jest 5 tys. żubrów, w samej Polsce 1300, w tym 200 w niewoli. Pszczyński rezerwat ma 760 hektarów, żyje w nim 40 zwierząt. – Są pod większą kontrolą niż stada w Puszczy Białowieskiej. Regularnie je dokarmiamy sianem i mieszanką zbożową. Ale pilnujemy, by same też zdobywały jedzenie – tłumaczy pan Mieczysław. – Ja sprawdzam, czy nie są chore, czy nie dochodzi do ostrych walk między samcami (w stadzie nie powinno być dwóch silnych byków), czy któregoś nie odrzuciły, czy nie zbliża się poród, czy stada wróciły do paśnika w komplecie. À propos, właśnie jedna z krów odłączyła się od reszty i nie możemy jej znaleźć. Żubry często tak robią, gdy są stare i czują, że zbliża się śmierć. Zwierzęta nie lubią dotykania. Panu Mieczysławowi dają się jednak głaskać. – Niektóre nawet się o to dopominają. Ale pod jednym warunkiem: trzeba umieć się zachować, mieć dla nich szacunek. Pani Wanda: – Do ludzi chętniej zbliżają się zimą, bo wiedzą, że wtedy leśnicy przynoszą im jedzenie. Żubry mają świetną pamięć, z daleka rozpoznają ciągnik. Ale wiosną człowiek ich nie obchodzi. Raz oprowadzaliśmy po Puszczy Białowieskiej zagranicznych gości. Dzięki temu, że niektóre żubry noszą obroże telemetryczne, mogliśmy je wyśledzić. Aparatura wskazywała, że są tuż obok nas, lecz my ich ani nie słyszeliśmy, ani nie widzieliśmy. Choć to prawdziwe olbrzymy, poruszały się bezszelestnie. A już zobaczyć walkę byków… to naprawdę rzadkość. – A mnie się udało – chwali się pan Mieczysław. – Zaczęło się od zabawy, dwa byki się trykały. Ale jeden chyba przegiął i kolega się wkurzył. Najpierw stado nic sobie z ich walki nie robiło, ale gdy przybrała na sile, otoczyło dwóch zapaśników. Jednak wcale nie po to, by im kibicować. Miałem wrażenie, że krowy patrzyły z dezaprobatą, jakby mówiły: „Starzy, a głupi”. Pan Mieczysław zawsze ma pod ręką aparat, ale tym razem nie udało mu się zrobić dobrych zdjęć, bo walczące byki szybko przesuwały się w jego stronę, miał pietra i nie mógł się skupić na fotografowaniu. – Wyszły trochę nieostre. Całe szczęście, że żubr nie ma takich zastrzeżeń jak człowiek: a to, że wyszedł staro, a to, że nie z tego profilu co trzeba... n W Polsce imiona wszystkich żubrów zaczynają się od litery P. Zwierzęta można podziwiać m.in. w pokazowej zagrodzie w Pszczynie, www.zubry.pszczyna.pl 131