Hanna Tomaszewska Klasa VI B Moje spotkanie z Małym Księciem

Transkrypt

Hanna Tomaszewska Klasa VI B Moje spotkanie z Małym Księciem
Hanna Tomaszewska
Klasa VI B
Moje spotkanie z Małym Księciem
W szary listopadowy poranek, jak codziennie szłam do szkoły. Byłam tego
dnia bardzo przygnębiona, lecz nie wiedziałam dlaczego. Myślałam, że to przez pogodę…
Liście, które jeszcze miesiąc temu były złote, brązowe, żółte i czerwone stały się szarestraciły swój cudowny blask. Gdy przechodziłam przez ulicę, zaczął padać deszcz. Krople
deszczu spadały coraz szybciej oraz robiły się coraz większe i większe. Przyspieszyłam kroku
i szybko uciekłam do szkoły.
Gdy weszłam do szkoły, odłożyłam plecak i poszłam oddać kurtkę do szatni.
Jak zawsze każdego ranka musiałam poczekać w długim ogonku do szatni i poczekać na
swoja kolej. Tego dnia koledzy z mojej klasy szybko poradzili sobie z nadmiarem kurtek.
Moja pierwsza lekcja był język polski z moja wychowawczynią. W tej chwili zadzwonił
dzwonek na lekcję. Szybko pobiegłam pod klasę, lecz nie mogłam znaleźć mojego telefonu!
Zaczęłam przeszukiwać kieszenie mojego plecaka i nagle odezwał się cichutki głosik:
-Czy to Twoje?-odwróciłam się i zauważyłam drobnego chłopczyka. Miał on rozczochrane,
blond włosy. Jego kolorowe malutkie (jak on sam) oczy mieniły się zielonym blaskiem z
zaciekawienia.
-Yyy…Tak!-zdezorientowana krzyknęłam szybko-Dziękuję Ci!!!
W tej chwili przyszła nasza wychowawczyni i szybko ustawiłam się w kolejce do
klasy, a mały chłopczyk wszedł za mną raźno do pomieszczenia. Przywitaliśmy się z nasza
wychowawczynią. Nagle krzyknął piskliwym głosem chłopiec stojący pod drzwiami i
zarumieniony od pisku, spytał się cichutko:
-Czy to planetoida B602?!-wszyscy spojrzeliśmy na nieznajomą osóbkę, zastanawiając się o
cóż chodzi z ta „planetoidą”.
-Tak, to „planetoida” B602…-odezwała się nasza wychowawczyni-Ty pewnie jesteś tym
chłopcem, który miał dojść do naszej klasy?
Spojrzeliśmy na chłopczyka, który energicznie spytał się cóż ma w tej chwili
uczynić. Nasza wychowawczyni poprosiła nowe dziecko, by przedstawił się całej klasie.
Chłopczyk wyjawił, że nazywa się Mały Książę i pochodzi z planetoidy B612. Nauczycielka
przeleciała wzrokiem pełnym uwagi naszą klasę i nagle zwróciła się do mnie:
-Czy niemiałabyś nic przeciwko, aby „Mały Książę” usiał tymczasowo obok Ciebie?pokręciłam głową, wykazując że nie mam nic przeciwko, gdyż akurat siedziałam sama.
Mały Książę usadowił się wygodnie na krześle obok mnie i spytał się czy
narysuję mu motylka. Odpowiedziałam, że mogę narysować mu narysować mu motylka po
lekcji, lecz on powtórzył swoje pytanie: „Czy narysujesz mi motylka?”. Zdenerwowana
wyrwałam energicznie kartkę z zeszytu i narysowałam niewielki rysunek motyla, lecz on
widząc skończone malowidło, rzekł iż motylek jest nieszczęśliwy. Zmazałam więc „główkę”
owada i narysowałam ją powtórnie, lecz z uśmiechniętą buzią. Mały Książę wykrzyknął
zadowolony:
-To jest motylek, jakiego chciałem!-i w tej chwili pani podeszła do mojej ławki i zauważyła,
że w zeszycie mam zapisaną tylko lekcję i temat! Próbowałam się wytłumaczyć nauczycielce,
lecz ona nie zważając na moje prośby i poprosiła mój dzienniczek, by wpisać mi uwagę!
Gdy zostało niewiele czasu do dzwonka, na przerwę, ponownie usłyszałam
miły głosik:
-Kiedy cos zjemy? Jestem głodny jak moja róża!-zdenerwowana jeszcze za początek lekcji,
zignorowałam go i dalej notowałam w zeszycie.
-Kiedy coś zjemy?
Nagle zadzwonił dzwonek, więc spakowałam moje rzeczy i powoli wyszłam z klasy. Udałam
się do miejsca gdzie odbywały się zajęcia religii. Odwróciłam się i zauważyłam zapłakanego
Małego Księcia, który w kółko powtarzał to samo pytanie-„Kiedy coś zjemy?”. Widząc
zapłakaną i smutną twarz chłopca, wyciągnęłam z mojego plecaka śniadaniówkę i podałam
Małemu Księciu chleb z żółtym serem, sałatą i pomidorem. W jednej chwili twarz chłopca
rozpromieniła się, a on z apetytem zajadał się chlebem. Mały Książę podziękował i zaczął
opowiadać mi historię:
-Na mojej planecie rośnie piękna róża, która zasiała się z innej planety. Jest ona bardzo
delikatna - potrzebuje dużo wody, ciepła, słońca i ochrony przed wiatrem…-twarzyczka
Księcia była ponownie smutna i wyglądała jak bez życia.-Bardzo za nią tęsknię…
Pocieszałam chłopca, lecz nic nie pomagało. Zadzwonił dzwonek-nic nie mogłam już zrobić.
Po lekcji religii przyszła kolej na ostatnią lekcję-wychowanie fizyczne. Mały
Książę nadal był ponury i nieobecny. Wchodząc do szatni, musiałam powstrzymywać
chłopca, przed wejściem do damskiej garderoby. Powiedziałam:
-Jeśli nie ćwiczysz możesz zaczekać na mnie na korytarzu, lecz do DAMSKIEJ szatni wejść
nie możesz.
-Ale mi jest smutno-stwierdził.
-Poczekaj na mnie! Za dziesięć minut wyjdę.
Po dziesięciu minutach zgodnie z obietnicą wyszłam z szatni, lecz Małego
Księcia tam nie było! W tej chwili zaczęłam go szukać. Po pięciu minutach usiadłam w kącie
i poczułam zapach roży. Teraz wiedziałam, gdzie może znajdować się Mały Książę!
Pobiegłam przed klasę od przyrody, skąd pochodził zapach i tam ujrzałam chłopca
rozmawiającego z kwiatem róży! Zawołałam chłopca, a on spojrzał się na się na mnie,
pożegnał się z kwiatem i podbiegł do mnie zadowolony.
Podczas lekcji wychowania fizycznego musiałam poczekać na moją kolej, więc
w wolnych chwilach rozmawiałam z chłopcem. Opowiedział mi, że był przygnębiony,
ponieważ tęskni za swoją przyjaciółką różą. Przypomniałam sobie, że dostałam od mamy
dziesięć złoty i stwierdziłam, że jeśli chłopiec, zechce, mogłabym kupić mu kolorową różę w
doniczce, którą będzie mógł posadzić obok jego przyjaciółki. Chłopiec uradowany pomysłem
zgodził się, i w tej chwili jak za pomocą czarów zadzwonił dzwonek.
Pobiegłam szybko do szatni po kurtkę. Tego dnia byłam pierwsza przy
garderobie i bez przeszkód odebrałam swoją kurtkę. Zgodnie z obietnicą, po lekcjach poszłam
z Małym Księciem do pobliskiej kwiaciarni po różę w doniczce. Okazało się, iż w kwiaciarni
została ostatnia róża! Po zakupie róży Mały Książę uradowany spojrzał w niebo, i z
przykrością stwierdził, że musi wracać do domu i nie wie kolejny raz się zobaczymy. Mały
Książę coś do róży, a ona owijając go swoją łodygą za pomocą czarów przeniosła go na
planetoidę B612.
Następnego dnia spotkałam panią wychowawczynię i objaśniłam, co zaszło
poprzedniego dnia po szkole. Wychowawczyni zaśmiała się i spojrzała na mnie mówiąc:
-Wiedziałam, że tak się stanie…
-Ale dlaczego?!-pytałam.
-Mały Książę żyje w innym świecie. Przydzieliłam go Twojej opiece, gdyż wiedziałam, że
zrobisz dla niego jak najwięcej. Miałaś pokazać mu najpiękniejszą rzecz na naszej planeciedar pomocy. Dzięki temu, czego go nauczyłaś, on będzie mógł pomóc większej ilości ludzi,
jest jego zadaniem…

Podobne dokumenty