Solidarność narodów Wyglądnął przez okno. Czysto. Mieli jeszcze
Transkrypt
Solidarność narodów Wyglądnął przez okno. Czysto. Mieli jeszcze
Solidarność narodów Gruby Wyglądnął przez okno. Czysto. Mieli jeszcze trochę czasu. -Pospieszcie się. -Robimy co w naszej mocy. - Czarek i Łukasz uwijali się jak w ukropie, aby zakończyć produkcję ulotek. - Byłoby szybciej, gdybyś nam pomógł, Gruby! -Nie narzekaj. Gdyby nie ja, dawno byście rozmawiali z tymi panami w gustownych, czarnych płaszczykach. -Czasami mi się wydaje, że po prostu im płacisz, abyś mógł wyjść na takiego wielkiego bohatera... -Tak. Płacę im listą nazwisk – 50 osób na tydzień. - Czarek skrzywił się słysząc te słowa. -Doskonale wiecie, że nie wchodzę w żadne układy z takimi ścierwami. -Mam nadzieję. Inaczej jedynie marnowalibyśmy tusz. A ostatnio podrożał aż dziesięciokrotnie. Gruby oparł się o ścianę. Właśnie drukowali ostatnią partię ulotek. Jak skończą, zwijają interes i czekają. Takie nadeszły rozkazy z góry. Wszyscy mieli jak najszybciej zakończyć swoje zadania i czekać. Czekać na ten jeden, umówiony wcześniej dzień. Dzień wielkiej akcji... -Co ci Storczyk powiedziała? - Łukasz wyrwał Grubego z zamyślenia. -Nic nowego. Guttenberg stwierdził, że potrzebuje jeszcze czterech dni. Zgodnie z planem mają wydrukować 2 miliony egzemplarzy. -2 miliony? - Czarek gwizdnął cicho. -No, to robi wrażenie. A jak mają zamiar to rozprowadzić? -To akurat jest utrzymywane w ścisłej tajemnicy. Storczyk powiedziała, że Przewodnik stwierdził, że szef przygotował coś naprawdę wystrzałowego. Po prostu musi się udać – nikt w sztabie nie bierze pod uwagę innej możliwości. -No to się panowie w czarnych płaszczykach zdziwią! -zachichotał Czarek. -Dobra panowie, robota skończona! Teraz trzeba rozłożyć to tałatajstwo i pozbyć się wszelkich śladów. Trójka przyjaciół sprawnie zabrała się do dzieła i po dwóch godzinach amatorska maszyna drukarska zamieniła się w kilka blach leżących na podłodze, a tusz wspaniale imitował alkohol. -Gorzej jak teraz wpadnie tu milicja, wskaże te butelki i zapyta: „Co to?”. A my na to: „wódka”. No to oni: „udowodnić!”. I co wtedy? -Jak tu wpadnie milicja, to będzie to najmniejszy z twoich problemów, uwierz mi. Dobra, nie znamy się. Gruby wychodzi pierwszy, ty 10 minut po nim, ja 37 po tobie. Życzę panom powodzenia! Gruby pożegnał się z kolegami i wyszedł w mrok miasta. Doszedł już do takiej paranoi, że sprawdzał w każdej wystawie sklepowej czy ktoś go nie śledzi. Zbyt długo działał w konspiracji, aby nie poznać się na sposobach działania aparatu policyjnego. Jeśli cię namierzą, to najlepsze co może cię spotkać to śmierć. W innym wypadku masz potwornego pecha... Ostatnio wydarzenia zaczęły toczyć się o wiele szybciej. Ludzie stali się bardziej świadomi, bardziej odważni. Postanowili walczyć o swoje prawa. Wyszli na ulice, zaczęli strajkować. Coraz głośniej wypowiadano pewne słowo, słowo dające nadzieję: „Solidarność”... Wówczas to do ich tajnej komórki przyszedł rozkaz od wielkiego szefa – mitycznego Guru. To była ich szansa, największa ze wszystkich jakie kiedykolwiek dostali. Teraz i tylko teraz istniał moment, w którym można było poruszyć sumienia. Najlepszym zaś na to sposobem jest „górnolotna literatura przewrotowa, która za zręcznymi metaforami przemyca najważniejsze prawdy egzystencjalne”. Nielegalne drukarnie dostały gigantyczną liczbę zleceń do drukowania ulotek, a największa z nich „Sobieski” - zadanie wydrukowania 2 milionów egzemplarzy „wielkiego wiekopomnego dzieła, które podkopie fundamenty chorej machiny totalitaryzmu i przywróci w Polsce demokratyczny ład znany z krajów wyżej rozwiniętych”. Cała konspiracja pracowała obecnie bez chwili wytchnienia nad realizacją tego wielkiego przedsięwzięcia. Wszyscy wiedzieli, że to, co wydrukują musi w jakiś sposób trafić do tłumów, jednak w jaki sposób miało się to odbyć, wiedział jedynie sam Guru. O Guru można było wiele złych rzeczy powiedzieć, ale na pewno nie to, że nie znał się na mechanizmach rządzących nielegalnymi organizacjami. Konspiracja, jaką stworzył, była bardziej 1 skomplikowana niźli mechanizm inwigilacji stworzony przez państwo. Gdyby ktokolwiek zechciał dostać się do człowieka, który napędzał całą machinę podziemia, zaczynając od Grubego przeszedłby do Storczyka, stamtąd do Przewodnika, od niego udałby się do Guttenberga, a on z kolei odesłałby go do Remisa. Dalej wiadome było jedynie to, że Remis podlegał jednemu z pięciu „dyrektorów firmy”, którzy to dopiero wiedzieli gdzie jest Guru, ale niekoniecznie kim jest. Tak oto funkcjonowała największa organizacja konspiracyjna od zakończenia II Wojny Światowej. Jak na razie struktura taka działała bez jakiegokolwiek zarzutu. Działała tak dobrze, że nawet jej czlonkowie byli równie niedoinformowani, jak tajna policja. Zachowując tak wielką dyskrecję, Guru był praktycznie nietykalny. Nawet gdyby „organy sprawiedliwości” wpadły na jego trop, przejście przez całą hierarchię konspiracyjną stanowiło tak niezwykle praco-, a przede wszystkim czasochłonne zadanie, że cała organizacja zdążyłaby się przenieść na nowy teren i stworzyć zupełnie nową sieć łączników. Praktycznie jedynymi osobami w całej tej wielkiej machinie, które mogły zostać wyłapane, były nędzne płotki. Nędzne płotki, takie jak Gruby... Po pół godzinie paranoicznego spaceru po ciemnym, nieprzyjaznym mieście, Gruby dotarł do swojej kamienicy. Teraz czekała go już jedynie wspinaczka na czwarte piętro. Odprężony, począł wchodzić po stromych schodach. W końcu, lekko sapiąc, stanął pod swoimi drzwiami. Szukając kluczy w kieszeni, chwycił za klamkę. Drzwi uchyliły się lekko, skrzypiąc głucho. Grubemu zjeżyły się włosy na głowie. Wiedział, że wpadł. Na lewo od siebie, kątem oka, zauważył jakiś ruch. W ostatniej chwili uchylił się przed ciosem, po czym popchnął z całej siły napastnika, który – na całe szczęście – stracił równowagę. Pan w gustownym czarnym płaszczyku... Gruby zaczął zbiegać po schodach. Za sobą słyszał zbliżające się kroki. Był już na parterze, wręcz leciał w kierunku drzwi na ulicę – drzwi do wolności, gdy nagle się otworzyły i stanął w nich jeden z tajniaków. To był koniec. W takich sytuacjach członkowie konspiracji powinni rozgryźć fiolkę z cyjankiem ukrytą w zębie. Niestety, Gruby stwierdził, że jego zęby są zbyt ładne, aby je niszczyć dla jakiejś głupiej fiolki. Dziś oddałby wszystkie zęby świata, aby móc poczuć zimną, gorzką substancję na swoim języku... *** Prowadzili go ciemnym korytarzem. Stąd jeszcze nikt nie wyszedł, a jeśli nawet już wyszedł to jedynie w długim, czarnym płaszczu. Wielka machina niszczenia godności człowieka, która najgłębsze idee i wartości jest w stanie wdeptać w ziemię. Podziemia Ministerstwa Sprawiedliwości... Miejsce, o którym istniały mity i legendy, a najmroczniejsze z nich dotyczyły tajemniczego pokoju numer 1213. Ponoć zasiadał tam za biurkiem sam diabeł. Nie zdziwiłoby to nikogo, zważając na współczynnik zgonów osób, które przestąpiły jego próg. Szli wzdłuż ciemnego korytarza, mijając kolejne drzwi, zza których dochodziły potępieńcze jęki i wzdychania. Wreszcie doszli do schodów i zaczęli schodzić niżej i niżej. Grubemu wydawało się, że idą już tak dobrych kilka godzin, gdy wreszcie zatrzymali się przed drzwiami, na których widniał numer 1618. Weszli do środka. Za biurkiem siedziało coś, co nie było ani człowiekiem, ani zwierzęciem. Wielka, okrągła twarz z małymi oczkami przywodziła na myśl świnię, jednakże pozostała część ciała, a przede wszystkim brzuch wielkości porządnej beczki piwa i mięśnie o średnicy uda Grubego, wskazywała raczej na wściekłego byka. Świnio-byk, gdy tylko zobaczył Grubego, zaczął się wręcz ślinić z podniecenia. Wystarczyłby jeden cios tego potwora, aby wszystkie twoje problemy uleciały, a ty wraz z nimi. -Przyprowadziłem ci tego przewrotowca, Majher! Majher wstał zza biurka i podszedł do Grubego. -Dzięki. Możesz już wyjść. - Gruby z przerażeniem patrzył jak czarny płaszcz znika w drzwiach. Został sam z tym monstrum. - To co? Porozmawiamy? Tak, Gruby chciałby porozmawiać, lecz sądził, że Majher nie podziela tej chęci. Rozglądnął się wokół i o mało nie zemdlał zobaczywszy w kącie wielką maczugę nabijaną ćwiekami. Dlaczego musiał dostać się w ręce najlepszego pracownika Ministerstwa? -Usiądź. – Gruby opadł ciężko na krzesło. - Jesteś twardy czy nie? 2 -To zależy gdzie. - świńskie oczka przewierciły go na wylot. -Ach, to zależy gdzie... - cios w brzuch zrzucił Grubego z krzesła i pozbawił oddechu na dobre 15 sekund. - Widzę jednak, że moje ulubione miejsce należy do tych miękkszych. Wstawaj! Gruby nie miał ani siły, ani ochoty, aby wstać. Majher podszedł do niego, podniósł go niczym piórko i posadził z powrotem na krześle. -Dobrze, to się już zapoznaliśmy. Teraz przejdźmy do konkretów. Nazwiska, adresy, telefony, miejsca, hasła... Im szybciej mi powiesz, tym szybciej skończymy. -Och, mnie się nie śpieszy. Jestem strasznym flegmatykiem. - tym razem cios był tak potężny, że Gruby przeleciał przez pół pokoju. -Będziesz mówił czy nie? - w pokoju zapanowała cisza, mącona jedynie jękami dochodzącymi z sąsiednich pokojów. - W takim razie zabawimy się, mój przyjacielu! *** Pytanie. Cisza. Cios. Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew... Pytanie. Cisza. Cios. Któryś za nas cierpiał rany... Pytanie. Cisza. Cios. Ufam Tobie, boś Ty wierny... Pytanie. Cisza. Cios. Zmiłuj się nade mną Panie... Pytanie. Cisza. Cios. Gdzieśkolwiek jest, jeśliś jest... *** Siedział półprzytomny w mokrej, zatęchłej celi. Na jego głowę kapała woda. Nie miał siły się przesunąć, zresztą był pewny, że gdyby usiadł gdziekolwiek indziej w niewyjaśniony sposób kapiąca woda podążyłaby za nim. Takie są już prawidła tajnych więzień. Zresztą, po trzech sesjach z Majhrem nawet piekło wydaje się niczym. Gruby czuł wszystkie swoje kości, dowiedział się o nerwach, o których nie miał zielonego pojęcia i nabawił się siniaków w miejscah, o których posiadanie nie posądzałby się. Teraz liczyło się już tylko jedno: czas. Musi jak najdłużej wytrwać, nie może zdradzić. Usłyszał kroki na korytarzu. Nagle drzwi jego celi otworzyły się i stanęły dwie postaci w długich, czarnych płaszczach. -To ten? -Tak. -Trzy sesje z Majhrem i nie powiedział ani słowa? Niewarygodne! -Co z nim zrobimy? -Słyszałeś rozkaz: pokój 1213. Grubemu przeszły ciarki po plecach. Nie, nie zaciągną go tam! Stawi opór, będzie walczył, zagryzie, nie pozwoli się wyprowadzić z celi... Po chwili wlekli go długim, ciemnym korytarzem. Wlekli człowieka, który nie miał siły się ruszyć... *** Stanęli przed drzwiami. Wyglądały normalnie, ale za nimi kryła się najstraszliwsza tajemnica Ministerstwa Sprawiedliwości. Jeden z tajniaków zapukał, po czym otworzył drzwi i wepchnął Grubego do środka. Drzwi się zamknęły. Gruby powoli otworzył oczy. Poczuł się zawiedziony. Za biurkiem siedział człowiek – najprawdziwszy przedstawiciel ludzkiego gatunku. -Zawiedziony, prawda? - jego głos był zimny jak lód i wrzynał się głęboko w świadomość. - Czego się spodziewałeś? -Nie wiem. Chyba diabła. -Diabła, powiadasz? - jego śmiech przywodził na myśl dźwięk wbijającego się w ciało sztyletu. - A jak, według ciebie, wygląda diabeł? -Piekielnie. 3 -Cięty język... Podobasz mi się. Usiądź. - Gruby wstał i, niczym zahipnotyzowany, podszedł do krzesła i usiadł. Dopiero wówczas zdał sobie sprawę, że ten człowiek jest w stanie kontrolować wszystkie jego działania. - Wiesz kim jestem? -Nie, ale zapewne za chwilę się dowiem. -Nie mylisz się, ale też nie masz racji. Powiem tak: ty jesteś Gruby, ja jestem Chudy. Gruby dopiero teraz przyjrzał się swojemu „rozmówcy”. Długa, pociągła twarz o bladej cerze. Inteligentne, zimne oczy. Kpiący, ironiczny uśmiech ozdabiający cienkie jak kreska wargi. To coś również nie było ani człowiekiem, ani zwierzęciem. Zaiste, to był diabeł w ludzkiej skórze. Gruby odciągnął wzrok od hipnotyzującej twarzy i rozglądnął się po pokoju. W rogu zauważył stolik, nad którym widniał napis: „Najdoskonalsze machiny mordu”. W samym centrum tej przerażającej kolekcji stał krzyż – wyzywający i zdający się mówić: „czekam na ciebie, człowieku”. Gruby przesunął wzrok na biurko. Leżała na nim jedynie dziwnie długa i wygięta łyżeczka. -Och, to mój najnowszy dobytek. - zimny głos wdarł się do świątyni jego umysłu. - Niezwykle przydatny do nawiązywania dyskusji. Jeśli rozmówca jest niechętny do konwersacji, odchylamy lekko górną powiekę i przykładamy ten wspaniały przyrząd. Jeśli dalej nie chce mówić, lekko naciskamy. W tym momencie 90 % zaczyna mówić... -A pozostałe 10? - Gruby wiedział, że musi zadać to pytanie, bo Chudy miał taki plan. -Potrzebuje pilnej pomocy okulisty. Ale ty należysz do rozmownych ludzi, a ja nienawidzę przemocy. Sądzę, że istnieją o wiele lepsze sposoby. -Na przykład manipulacja? -Manipulacja to jedynie szczyt wielkiej góry, mój drogi... Masz jakieś pytania? Gruby popatrzył ze zdziwieniem na Chudego, po czym bez namysłu palnął: -Co się stało z moją żoną? - uśmiech diabła z pokoju 1213 powiedział mu, że właśnie tak miał się zachować. -Wyobraź sobie, że pracują tu ludzie o wiele bardziej zezwierzęceni niż Majher. Zacznijmy od tego, że twoja żona nie żyje. Ale wcześniej... -Zgwałcili ją?! -Chciałaby, aby to zrobili... - Gruby poczuł jak słabnie. - Zrobili coś o wiele gorszego. Coś, co wymyślili w VIII wieku Wikingowie. Wyobraź sobie, że przywiązują do słupa człowieka, a następnie rozcinają skórę na plecach. Później wykrawają żebra i podnoszą je do góry, aby przypominały skrzydła orła. Aby to zrobić należy przeciąć mięśnie, a także rozciąć same żebra w odpowiednich miejscach. Cały proces zaczyna się od naruszenia przyczepu żebra do kręgosłupa... -DOŚĆ! - Gruby rzucił się na swojego kata, lecz zanim zdążył go dotknąć, ogarnęła go ciemność. Sekundę później leżał na ziemi, nie wiedząc co się stało. -To, że nienawidzę przemocy, wcale nie oznacza, że nie umiem się bronić. Wystarczy wiedzieć jaki nerw i tętnicę ucisnąć. To wszystko na dziś. - Chudy odwrócił się do Grubego plecami.- A, i nie zapomnij, że 2 plus 2 równa się 5. *** Kap... Kap... Kap... Kropla przynosząca ukojenie. Nie wiedział czego bardziej pragnął: wrócić do Majhra czy do pokoju 1213. Usłyszał jak drzwi celi otwierają się. -Chodź, Majher czeka. *** Świnio-byk zakwiczał na widok Grubego. -Chodź do tatusia malutki! - przyskoczył do Grubego i na dzień dobry uderzył go w brzuch. - To zaczynamy! 2 plus 2? -Cztery. - cios. -Skup się, na pewno wiesz. Jeszcze raz, powoli: 2 plus 2? -Cztery... - cios, tym razem w nerki. Paraliżujący ból rzucił Grubego na kolana. -Nie rozczarowuj mnie... Strasznie tego nie lubię. 2 plus 2? -Cztery! - cios w splot słoneczny. Brak oddechu przez najbliższe pół minuty. 4 -Oj, bo inaczej porozmawiamy! 2 plus 2! -Cztery!!! - kopniak w brzuch. Gruby leżał skulony na podłodze. Nie mógł złapać oddechu, przed oczami latały mu czarne kropki, a w mózgu zaczęła się formować nowa odpowiedź. -2 plus 2? -Pięć... - wystękał. -Ile, bo nie dosłyszałem? -Pięć... -Dobrze! - Majher poklepał Grubego z delikatnością nosorożca szarżującego na wroga. -Robisz postępy! *** Droga do pokoju 1213 wydawała się niezmiernie długa. Może dlatego, że Gruby nie szedł, ale czołgał się, poganiany przez Majhra. Wreszcie dobrnęli. Majher odtworzył drzwi i wrzucił przez nie więźnia, po czym sam wszedł. -Nauczył się matematyki. -Doskonale... - zimny jak lód głos przeszyl powietrze, zamrażając atmosferę. -Złamałeś mu coś? -Zgodnie z rozkazami, wszystko jest w całości – grymas na twarzy Majhra świadczył o jego niezwykle pozytywnym stosunku do rozkazów. -Czy mogę już odejść? Chudy kiwnął głową i Majher wyszedł. Gruby, wciąż leżąc na podłodze, przyglądał mu się uważnie. Wiedział już z kim ma do czynienia. Ten człowiek był geniuszem. Geniuszem, który unicestwił tysiące istnień ludzkich ani razu nie zraniwszy nikogo. Tacy jak on pociągali za sznurki marionetkowej Polski. To właśnie oni byli faktyczną władzą. -Cóż mi powiesz, Gruby? -Przytulne te wasze cele. -Tak, przytulne. Hodujemy już szczury, aby więźniowie mieli towarzystwo. Lubisz zwierzęta? -Owszem, ale nie znoszę świni i byków. - Chudy uśmiechnął się cierpko. Zrozumiał aluzję. -A ty? -Widzisz, jeśli do zwierząt zaliczymy także ludzi, to je uwielbiam. Najlepsze są ogrody zoologiczne. - Tak, Chudy miał niezwykle wyrafinowane poczucie humoru. -Chociaż moi współpracownicy bardziej lubią polowania... Gruby zdołał podnieść się z podłogi i opaść na krzesło. Chudy obserwował go z obojętnym wyrazem twarzy. -Boli? -Nie, wszystko w porządku. -To świetnie. Bardzo nie lubię, gdy moi goście są niezadowoleni. -Czego ode mnie chcesz? -Niczego... - Gruby spojrzał się prosto w oczy Chudego i od razu cofnął wzrok. Za zimno. -Porozmawiajmy jak przyjaciele. -Żeby porozmawiać jak przyjaciele, musiałbym cię najpierw poznać! -Oj, Gruby, Gruby... Znasz mnie lepiej niż ci się wydaje. Jak myślisz, kim jestem? -Szaleńcem, który jest winny śmierci tysięcy niewinnych ludzi! Potworem, który patrzy obojętnie na cierpienie innych! Geniuszem, który całe swe życie poświęcił, aby zniszczyć przeciwników systemu! - Chudy słuchał go z lekkim rozbawieniem. -Nie masz prawa nazywać się człowiekiem! -Widzisz, Gruby. Nie zamieniliśmy ze sobą tak naprawdę ani jednego sensownego słowa, a jesteś w stanie powiedzieć kim jestem. Rozumiemy się więc lepiej niźli długoletni przyjaciele. Możesz być ze mną zupełnie szczery. -A jeśli nie będę? - Gruby chciał jedynie zyskać trochę czasu. -To wyczytam prawdę z twoich oczu. - drzwi otworzyły się i wszedł mężczyzna w czarnym płaszczu. - Tak? -Telefon z centrali. - Chudy wstał i obydwoje wyszli z pokoju. Gruby został sam. Zaczął rozglądać się gorączkowo. Krzyż wciąż stał wśród szubienic, madejowych łoży i stosów, przypominając człowiekowi o czekającym go losie. Na ścianie, tuż nad drzwiami znajdował się portret Lenina, a 5 tuż obok – Hitlera. Portretu Stalina nie było. Na biurku leżały sterty papierów, a na nich... Nie, musiało mu się przywidzieć. Spojrzał jeszcze raz i nie mógł uwierzyć we własne szczęście. Pistolet! Jeden ruch ręką i wszystkie problemy się skończą... Gruby chwycił broń i przyłożył lufę do skroni. Z dziką radością i ulgą nacisnął spust. Usłyszał jedynie suchy trzask iglicy. Chudy zakpił sobie z niego w najbardziej wyrafinowany sposób. -Dobrze się bawisz? - Gruby podskoczył na krześle. Nie słyszał jak Chudy wchodził. Ten natomiast podszedł do biurka i zajął swoje miejsce. -Odłóż go, nic ci nie da... Przejdźmy lepiej do konkretów. Nazwiska, imiona, telefony, adresy, numery butów – cokolwiek. -Nie rozśmieszaj mnie, Chudy! Nic się nie dowiesz! Chudy uśmiechnął się kpiąco i sięgnął po jedną z najgrubszych teczek na biurku z napisem „Operacja Dzień Sądu”. -Ale ja niczego się nie chcę dowiedzieć. Chcę jedynie, abyś potwierdził to, co już wiem. - otworzył teczkę i zaczął czytać. -„Tajny raport numer 12564/789 agenta terenowego Setha Dotyczy: pojawienie się nowej siatki konspiracyjnej na terenie stołecznym Pragnę poinformować, że w ciągu ostatniego miesiąca zaobserwowałem wzmożony ruch w środowiskach wywrotowych. Wśród członków oficjalnych stowarzyszeń zaczęto szeptać o podziemnej organizacji na niespotykaną dotąd skalę. Organizacja ta miałaby zasięgiem swego działania obejmować tereny całej Warszawy, a także miast okolicznych. Postanowiłem zaglębić się w tą materię i z dniem dzisiejszym składam ten oto raport, zaświadczając jednocześnie, iż wszystko, co się w nim zawiera, składa się na informacje o najwyższej wadze. Organizacja ta przyjęła nazwę dosyć ciekawą i wskazującą na główne zainteresowania jej członków: Dygnitas. Wnioskując z nazwy, statutowym celem działania organizacji jest zatem walka o godność i prawa człowieka. Najprawdopodobniej chodzi tu przede wszystkim o wolność słowa i wyznania, choć nie zdobyłem żadnych dowodów na podtwierdzenie tej, jakże oczywistej, tezy. Nazwa zresztą to jedyna pewna informacja jaką zdobyłem. Same struktury organizacji są mgliste i świetnie chronione. Cały system zbudowany jest na zasadzie najmniejszego zaufania i niedoinformowania. Zakładam, że aby dotrzeć do człowieka władającego tą grupą przestępczą należałoby przejść przez co najmniej pięć poziomów organizacyjnych. Każdy kolejny poziom wie o istnieniu jedynie poziomu podrzędnego i nadrzędnego. Zniszczenie tej organizacji będzie zatem sprowadzało się do docierania do kolejnych poziomów i niszczenia ich. Nie wiem natomiast czy niektóre poziomy istnieją równolegle. Wskazywałoby to na gwałtowny rozwój organizacji i na zwiększenie zasięgu jej działań. Zasięg organizacji wydaje się jak na razie ograniczać do Warszawy. Niewykluczone jednak, że obejmie także miasta, w których rodzą się tendencje wywrotowe.” „Tajny raport numer 12564/798 agenta terenowego Setha Dotyczy: strutkura organizacji Dygnitas Udało mi się dotrzeć do w miarę pewnych informacji na temat struktury organizacji. Okazuje się, że opiera się ona na nieco zmodyfikowanej zasadzie najmniejszego zaufania. Poziomy podrzędne wiedzą o istnieniu poziomów nadrzędnych, znają pseudonimy osób postawionych wyżej w hierarchi, ale na tym ich wiedza się kończy. Mają kontakt jedynie ze swym najbliższym łącznikiem. Wydaje się być to niezwykle prostym chwytem psychologicznym: mój szef ma do mnie bezgraniczne zaufanie, zdradzając kim jest. Pragnę zwrócić uwagę, że metodę tą zastosowaliśmy w trakcie rozbijania grupy Widmo. Chciałbym także nadmienić, że wykonuję intensywną pracę w kierunku wyjaśnienia terminu projekt, które w środowiskach wywrotowych wiązane jest z organizacją Dygnitas. Załącznik 1 Schemat struktury organizacji Dygnitas 1) Szeregowi działacze (ok. 1000) 6 2) 3) 4) 5) 6) 7) Łącznicy wewnętrzni (ok. 100) Łącznicy zewnętrzni (ok. 50) Nadzorcy projektu (?) Adiutanci (ok. 20) „Dyrektorowie firmy” (5) Szef organizacji (Guru)” „Wielka Odezwa do Organizacji Dygnitas i Związków Sprzymierzonych W trosce o byt i pryszłość naszej Ojczyzny, my, dyrektorowie firmy oraz Guru, zwracamy się do was, dzielni towarzysze broni o pomoc. Jak zapewne wiecie, organizacja Dygnitas jest organizacją w każdym stopniu tajną i działającą dyskretnie. Nie została stworzona, aby podjąć walkę zbrojną. Została stworzona ze względu na idee, jakie nam przyświecają. Jedynie przez idee można bowiem dotrzeć do społeczeństwa i spowodować zmiany. Wyzwolenie nie przyjdzie ze strony przemocy. Wyzwolenie to świadomość. Jesteśmy zniewoleni poprzez niewiedzę i obojętność. Uderzenie w ludzkie sumienia i umysły spowoduje otworzenie oczu narodu, a tym samym obrócenie jego działań przeciwko ciemiężycielowi. Trzeba uświadomić ludziom zło jakie wyrządza nam totalitarna władza, kontrolująca praktycznie wszystkie aspekty naszego życia. My, jako świadoma część społeczeństwa, mamy wielką misję do spełnienia: zanieść kaganek oświecenia do innych, zapalić światło wśród mroków socjalizmu. Musimy ukazać ludziom alternatywną wizję świata – wizję prawdziwego wyzwolenia i szczęśliwości. Wizję takiego świata buduje sztuka, a przede wszystkim górnolotna literatura przewrotowa, która za zręcznymi metaforami przemyca najważniejsze prawdy egzystencjalne. Tak, powiedzmy sobie szczerze: na rewolucję trzeba odpowiedzieć rewolucją, na przemoc przemocą, na przewrót przewrotem! Musimy jednakże odróżnić akcję od reakcji. Podczas gdy akcja jest w pełni siłowa i materialna, reakcja powinna być duchowa. Uderzenie w najczulszy punkt człowieka może spowodować skutki, które zmienią oblicze świata. Tak, odmienić oblicze ziemi można tylko i wyłącznie przez ludzi! Dlatego głównym zadaniem naszej organizacji jest stworzenie, wydrukowanie oraz rozpowszechnienie wielkiego wiekopomnego dzieła, które podkopie fundamenty chorej machiny totalitaryzmu i przywróci w Polsce demokratyczny ład znany z krajów wyżej rozwiniętych. Musi być to akcja szeroko zakrojona, uderzająca jednocześnie w najbardziej żywotne punkty komunistycznej struktury władzy. Naszym celem powinny być miasta związane z propagandą człowieka-robotnika, a także miasta o niezwykłym znaczeniu handlowym, politycznym lub tradycyjnym. Na samą naszą stolicę trzeba poświęcić 2 miliony egzemplarzy. Jedynie tak wielkie przedsięwzięcie może przynieść spodziewane rezultaty. Walka prowadzona w taki sposób, nawet mimo pacyfikacji ze strony władzy, zakończy się zwycięstwem, gdyż wyrwie społeczeństwo z nieświadomości i ukaże mu brutalną prawdę. Wyzwalając naród, doprowadzimy do upadku totalitaryzmu. Nadejdzie wreszcie długo wyczekiwany Dzień Sądu. Władza zostanie osądzona przez lud i zda relację ze swych rządów. Obalenie kasty przywódczej będzie pierwszym krokiem na drodze do odrodzenia Rzeczypospolitej. Liczymy na pomoc innych organizacji konspiracyjnych, które już zapowiedziały z nami współpracę. Żywimy głęboką nadzieję, że nasze wspólne wysiłki doprowadzą do zwycięstwa suwerennej Polski oraz idei i wartości, na których nasze państwo zostało zbudowane. Tak nam dopomóż Bóg!” „Tajny raport numer 12564/806 agenta terenowego Setha Dotyczy: wielkiej odezwy organizacji Dygnitas Pragnę poinformować, że, w związku z wielką odezwą, organizacja Dygnitas przygotowuje 7 się pilnie do działań w niej określonych. Dzięki temu pośpiechowi i zaangażowaniu wszystkich członków, doszło do dekonspiracji najniższego poziomu organizacji, zajmującego się kolportażem ulotek o treści przewrotowej. Wkrótce postaram się zdobyć listę nazwisk i pseudonimów.” „Tajny raport numer 12564/807 agenta terenowego Setha Dotyczy: pierwsi podejrzani Zgodnie z informacjami podanymi w poprzednim raporcie, przekazuję listę nazwisk osób zamieszanych w działania organizacji Dygnitas. Zdobycie pseudonimów nie okazało się trudne, gorzej z ustaleniem personaliów tych osób. Udało mi się jednak dowiedzieć kim jest jeden z szeregowych członków organizacji. Dzięki umiejętnemu wykorzystaniu powiązań pomiędzy poszczególnymi poziomami dotarcie do szczytu tej drabiny nie powinno być aż tak trudne. Załącznik 1 Nazwiska, pseudonimy 1) Gruby (Stefan Czułka) 2) Łukasz (prawdopodobnie Ryszard Ernest) 3) Czarek (prawdopodobnie Czesław Miłoski) 4) Storczyk (?) 5) Przewodnik (?) 6) Remis (?) 7) Dyrektor Firmy – Churchill (?) 8) Guru (???)” „Tajny rozkaz Wydziału Bezpieczeństwa Ministerstwa Sprawiedliwości numer 981428 Należy aresztować Stefana Czułkę i wszelkimi możliwymi sposobami, w jak najkrótszym czasie, dotrzeć do kolejnych poziomów organizacji Dygnitas. Mamy mało czasu – nie wiadomo kiedy przewrotowcy uderzą. Uważać ten rozkaz za priorytetowy i oddelegować wszystkich agentów, poza zajmującymi się sprawą „Solidarności” i strajków.” „Tajna notatka Ministra Sprawiedliwości Zezwolić na wszystko. Cel uświęca środki.” „Stefan Czułka Pseudonim: Gruby Ojciec: Hieronim Czułka Matka: Dorota Podlodowska...” Nie będę ci dalej czytał, bo to już znasz doskonale. Zdziwiony? -Jak? - tylko to słowo kołatało się w umyśle Grubego. -Przecież plan był praktycznie bezbłędny. -Tak, plan był naprawdę bezbłędny. Guru zapomniał tylko o jednym: pracuje z ludźmi, nie z maszynami. Za swoich pomocników obrał sobie idealistów. To błąd. Powinien się otoczyć fanatykami... -Czego chcesz ode mnie? Wiesz przecież wszystko. -Wiem bardzo mało. Doprowadzisz moich ludzi do Storczyka. -A niby dlaczego miałbym to zrobić? -Co to jest historia? -Historia? - Gruby był zaskoczony tym pytaniem. -A co do tego ma historia? -To my tworzymy historię. Tak naprawdę w chwili, gdy przekroczyłeś progi ministerstwa, przestałeś istnieć. Powiem więcej: nigdy nie istniałeś! -Ale... ale jak to? -Zostaniesz ewaporowany. Nie będziesz figurował w żadnych dokumentach. Twoi rodzice nigdy nie 8 mieli dziecka, a twoja żona zmarła w wypadku samochodowym jako stara panna. Nie będziesz zapamiętany przez potomnych, bo dlaczego mieliby pamiętać ułudną marę, która nigdy nie była rzeczywistością? -A znajomi? Sąsiedzi? Przecież ktoś to zauważy! -Ale czy zareaguje? Nie, bowiem trzymamy wszystkich w strachu. Makiawelizm, mój drogi, to jedyna sluszna forma rządów. Zapamiętaj to, bo może kiedyś będziesz czyimś marionetkowym prezydentem. Gruby patrzył tępo przed siebie. Chudy uśmiechał się kpiąco. Złamał kolejnego człowieka. Strach przed zapomnieniem, przeświadczenie o bezsensowności własnych czynów – to łamało wszystkich. -Wydam ci ją... *** Stał we wnętrzu ciemnej, opuszczonej hali. Storczyk mogła się zjawić w każdej chwili. Nadał sygnał alarmowy – sprawa wyglądała więc na poważną. Ciekawe co z nią zrobią? Czy też, po tym jak już wszystko powie, ewaporują ją? Drzwi uchyliły się i dziewczyna weszła. -Co się dzieje Gruby? - popatrzyła mu prosto w oczy. Była młoda i ładna. Puszyste, kręcone blond włosy łagodnie opadały na jej ramiona, a zaczepny błysk w oku przyciągał uwagę każdego mężczyzny. Gruby przypomniał sobie, że mówiła o swoim rychłym ślubie. Ostatnio chyba troszkę zgrubła... -Czy to naprawdę aż tak ważne? -Uciekaj Storczyk. - dziewczyna popatrzyła na niego zaskoczona. -Uciekaj, to pułapka! Jego słowa nie zdążyły jeszcze przebrzmieć, gdy szyby w wielkich oknach rozprysły się w drobny mak i do środka wpadły postaci w czarnych płaszczach. Storczyk zaczęła uciekać. Gruby patrzył jak zwinnie lawiruje pomiędzy agentami i wybiega przez drzwi. Dwie czarne postacie, niczym cienie, podążyły za nią. Ucieknie... Musi uciec... Huk wystrzału... Ciemność... Czy to kula, czy serce pękło? 9