Klimatyczna katastrofa Anthony Giddens

Transkrypt

Klimatyczna katastrofa Anthony Giddens
Klimatyczna katastrofa
Anthony Giddens:
Rozdział 5. Powrót do planowania.
Zmiana stylu życia
(…)
Badania opinii publicznej pokazują, że tylko nieliczni mają głębszą wiedzę na temat przyczyn
zmiany klimatycznej. Wiele osób jest na przykład przekonanych, że ocalenie warstwy
ozonowej pomoże powstrzymać globalne ocieplenie. Badanie przeprowadzone w 2002 r.
w Seattle – jednym z bardziej postępowych miast, jeśli chodzi o świadomość ekologiczną –
pokazało, że 45% respondentów uważa, iż zaprzestanie używania aerozoli pomoże
ograniczyć globalne ocieplenie. Wielu nie dostrzega faktu, że gazy cieplarniane nie
są po prostu jeszcze jedną formą zanieczyszczeń; znaczny odsetek ludzi sądzi, że można
je usunąć z powietrza z taką samą łatwością jak substancje, które wywołują kwaśne deszcze.
Większość ludzi lepiej rozumie kwestie związane z energią, a w trakcie rozmów w grupach
fokusowych okazało się, że opinie są często przedstawiane raczej w kategoriach wymogów
energetycznych niż zmiany klimatycznej.
Badania ogólnokrajowe przeprowadzone w USA w 2006 r. pokazały, że 44% respondentów
oceniło globalne ocieplenie jako „bardzo ważne”. Jednakże znalazło się ono dopiero na 18.
miejscu na liście rzeczy, które budziły ich niepokój. Mniej niż jeden na pięciu badanych
powiedział, że jest „bardzo” zainteresowany tą kwestią. Międzynarodowe badanie
przeprowadzone w tym samym roku pokazało, że wśród 29 innych krajów USA mają
najwyższy odsetek obywateli, którzy uważają, że globalne ocieplenie nie jest poważnym
problemem.
Jak wynika z badań przeprowadzonych na poziomie globalnym, to ludzie w krajach
rozwijających się
są najbardziej
zainteresowani
kwestią
zmiany
klimatycznej.
Międzykulturowe badanie dziewięciu rozwiniętych i rozwijających się krajów wykazało,
że około 60% ludzi pytanych o zmianę klimatyczną w Chinach, Indiach, Meksyku i Brazylii
„bardzo interesowało się” tą kwestią w porównaniu do jedynie 22% w Wielkiej Brytanii
i Niemczech. Co więcej, w najbiedniejszych krajach około 47% respondentów wyrażało
wysoki poziom osobistego zaangażowania w reagowanie na zmianę klimatyczną,
w porównaniu do jedynie 19% w Wielkiej Brytanii. Chociaż odsetek ten był jeszcze niższy
w USA, respondenci stamtąd byli najbardziej ze wszystkich nastawieni optymistycznie,
twierdząc, że problem ten da się rozwiązać. Rezultaty te pokrywają się z wynikami
późniejszego badania, z którego wynikało, że 71% Amerykanów zgadza się, że kroki
podejmowane, by ograniczać emisję gazów cieplarnianych, pomogą gospodarce Stanów
Zjednoczonych „stać się bardziej konkurencyjną (…) w długim okresie”.
Badania przeprowadzone w Wielkiej Brytanii przez DEFRA pozwoliły podzielić społeczeństwo
na siedem grup ze względu na ich ocenę zagrożenia, jakie niesie zmiana klimatyczna, oraz
chęci, by reagować na nią na poziomie praktyk życia codziennego. Jedna grupa to „pozytywni
zieloni”, którzy godzą się z tym, że muszą zrobić ile tylko mogą, by ograniczyć własny wpływ
na środowisko. Stanowili oni 18% próby z badanej populacji. Należeli do nich głównie ludzie
z zamożnych środowisk – z klas społecznych A i B, według kategorii spisu powszechnego.
Druga grupa to „strażnicy odpadów” wyznający filozofię „nie marnuj, a nie będziesz
w potrzebie”, znaczącą dla celów ekologicznych, lecz raczej nie inspirowaną przez nie.
Oszczędność jest częścią ich życia, prawdopodobnie najczęściej po prostu z powodu braku
środków. Stanowią 12% próby i są to głównie osoby starsze. Trzecia grupa, „zatroskani
konsumenci” stanowiący 14%, twierdzi, że „już robią więcej niż inni ludzie” i na razie nie
zamierzają robić więcej.
Czwarta grupa, „wspierający z boku”, zgadzają się, że zmiana klimatyczna jest bardzo
poważnym problemem. Jednakże nie zamierzają wprowadzać żadnych szczególnych zmian
do swojego stylu życia. Mówią na przykład: „Nie myślę wiele o tym, ile wody i prądu
zużywam, i zapominam wyłączać urządzenia” i wydaje się, że nie mają zbyt dużego poczucia
winy w związku z własnymi postawami. Stanowią 14% próby. Piąta grupa, „ostrożni
uczestnicy”, robią niewiele, by pomagać środowisku, lecz zrobiliby więcej, gdyby tak samo
postąpili inni – to kolejne 14%.
Szósta grupa, ludzie nazwani „unikającymi”, mówią, że nie wiedzą zbyt wiele o zmianie
klimatycznej, lecz tak czy inaczej nie mają środków, by podjąć w tej kwestii jakieś kroki –
pochodzą głównie z niezamożnych środowisk. Większości nie stać na samochód, lecz
chcieliby go sobie kupić, gdyby mogli. I na końcu „szczerze niezaangażowani”, którzy są albo
sceptyczni wobec kwestii zmiany klimatycznej, albo obojętni wobec niej. Jak zauważył jeden
z respondentów: „Być może będzie katastrofa ekologiczna, a może nie. Dla mnie to bez
różnicy, po prostu żyję tak jak chcę”.
Oznacza to, jak stwierdza raport DEFRA, że strategie wykształcenia bardziej
odpowiedzialnego ekologicznie zachowania powinny być zróżnicowane. „Pozytywni zieloni”
mają wysoki potencjał, by robić więcej, i chcą tego – i przynajmniej do pewnego stopnia
podobnie jest z „zatroskanymi konsumentami” i „wspierającymi z boku”. W tych
przypadkach polityka powinna opierać się na „umożliwianiu i angażowaniu” – jej celem
powinno być dostarczanie jednostkom środków, by mogły działać zgodnie z postawami,
które już teraz prezentują. Przykładowo można dostarczać informacji, jak obniżyć zużycie
węgla, inicjować akcje społeczne, poprawiać infrastrukturę i tym podobne.
W przypadku „ostrożnych uczestników” i „unikających”, zgodnie z raportem, nacisk powinien
być położony nie tylko na umożliwianie i angażowanie, ale dodatkowo i w szczególności
na „pokazywanie na przykładach”. Ludzie z tych grup martwią się wspomnianą już „jazdą
na gapę”. Przywódcy społeczności lokalnych i grupy sąsiedzkie mogą odegrać istotną rolę
w redukowaniu wpływu poczucia niesprawiedliwości związanego z „jazdą na gapę”. Jeśli
chodzi o „sceptyków”, ich postawy będą trudniejsze do utrzymania, jeśli inni przesuną punkt
ciążenia opinii publicznej. Kiedy rozważamy kwestię polityki społecznej, problemem jest
„zaangażowanie” – to, jak sprawić, by takie grupy zaczęły serio traktować zmianę
klimatyczną.
DERFA zorganizowała „szczyt obywatelski”, by sprawdzić, jak dalece celowy proces może
zmienić społeczne postawy względem globalnego ocieplenia i wywołać zmiany w stylu życia.
Stanowił on część szerszego procesu konsultacji społecznych jako element przygotowań
do wprowadzenia projektu Ustawy o zmianie klimatycznej. Reprezentatywne grupy
obywateli z różnych regionów kraju wzięły udział w serii warsztatów. Uczestnikom
dostarczono pewne informacje, a następnie poproszono ich o podjęcie jakichś kroków w celu
ograniczenia ilości zużywanego przez nich węgla, zanim odbędzie się ostatnie spotkanie, czyli
„szczyt”.
Podobnie jak w badaniach na szerszą skalę, pojawiło się jasne żądanie, by to rząd kierował
tego typu akcjami. Ludzie mają bardzo silne poczucie przepaści między tym, co robią jako
jednostki, a globalnym zasięgiem problemu. Pod koniec procesu odsetek uczestników, którzy
zgadzali się ze zdaniem „jestem dobrze poinformowany na temat zmiany klimatycznej”,
zwiększył się ponaddwukrotnie – 66% twierdziło, że są dobrze poinformowani. Odsetek osób
zgadzających się, że „należy natychmiast podjąć działania”, wzrósł z początkowych 65%
do ponad 82% na zakończenie. Zanim zaczęły się warsztaty, tylko nieco ponad połowa
uczestników zgadzała się, że odpowiedzialność za zwalczanie skutków zmiany klimatycznej
„spoczywa na nas wszystkich”. Odsetek ten wzrósł do 83%.
Około 40% emisji gazów cieplarnianych w Wielkiej Brytanii pochodzi z gospodarstw
domowych, jeśli włączymy w to indywidualny transport. Jest wiele obszarów codziennego
postępowania, w których zmiany zachowań pomogłyby obniżyć ten odsetek. DEFRA dzieli
je na: „jednorazowe decyzje nabywcze”, „nawykowe czynności codzienne”, „okazjonalne
decyzje nabywcze” i „nawykowe decyzje nabywcze”. W pierwszej kategorii mieści się
na przykład ocieplenie domu lub kupno samochodu zużywającego mniej benzyny. Druga
kategoria składa się z takich czynników, jak zużycie energii w domu i przy użytkowaniu
samochodu. Okazjonalne decyzje nabywcze odnoszą się do kupna energooszczędnych
produktów, takich jak na przykład żarówki. W czwartej kategorii mieści się kupowanie
żywności i rzeczy do gospodarstwa domowego.
Lista codziennych czynności wymienianych przez DEFRA jako mających związek z redukcją
gazów cieplarnianych jest długa. Czy powinniśmy koncentrować się na strategii całościowej,
obejmującej je wszystkie? Wielu powiedziałoby, że tak. Pojawia się coraz więcej poradników
na temat redukowania własnego udziału w emisji dwutlenku węgla i jeśli większość populacji
będzie postępować zgodnie z ich zaleceniami, ich wpływ na zużycie węgla będzie znaczący.
Jestem jednak przeciwnikiem takich działań bez względu na to, jak dobre intencje by im
przyświecały. Są oparte na całkowicie nierealistycznym założeniu, że każdy chce i jest
w stanie żyć jak niewielka mniejszość „pozytywnych zielonych” z próby DEFRA. Mogą one
przynieść skutki wręcz odwrotne, aktywnie odciągając większość obywateli
od podejmowania innego rodzaju kroków. Działa tu paradoks Giddensa. Przez większość
czasu i dla większości obywateli zmiana klimatyczna jest kwestią całkowicie poboczną, nawet
jeśli stanowi źródło niepokoju. Będzie tak aż do momentu, gdy jej konsekwencje staną się
widoczne i bezpośrednie. Tymczasem raczej nie będzie skuteczna żadna strategia, która
koncentruje się wyłącznie na wywoływaniu strachu i zaniepokojenia albo która opiera się nie
tylko na instruowaniu ludzi, jak obniżyć to czy tamto, ale jednocześnie oczekuje od nich,
że będą stale kontrolować ten proces.
Potrzebne jest zupełnie inne podejście niż dominujące obecnie. Musi kłaść nacisk
na elementy pozytywne tak samo jak na negatywne i raczej na możliwości niż na rezygnację
z różnych rzeczy. Przedstawię teraz jej główne zasady.
Zachęty muszą mieć pierwszeństwo przed wszelkimi innymi interwencjami, łącznie
z opartymi na podatkach. „Żadnej kary dla samej kary”: innymi słowy kary powinny albo
dostarczać dochodów wydawanych bezpośrednio na cele ekologiczne, albo powinny zostać
powiązane w widoczny sposób ze zmianą zachowań – a najlepiej jedno i drugie. Na przykład
kierowcy żłopiących paliwo samochodów powinni zostać obciążeni wysokimi podatkami
za ten przywilej, na tyle wysokimi, na ile jest to politycznie wykonalne, zgodnie z zasadą
„truciciel płaci”. Dostępna jest tu jasna i oczywista możliwość zmiany zachowań –
przerzuć się na mniejszy samochód lub mniej z niego korzystaj.
Dominować muszą elementy pozytywne. Nie jest to tak trudne, jak mogłoby się wydawać.
Weźmy kwestię przerabiania domów na bardziej energooszczędne. Istnieje kilka krajów
na świecie, którym udało się dokonać znaczącego postępu w tej dziedzinie. Jak to zrobiły?
Nie poprzez próby straszenia ludzi, lecz przez podkreślanie zalet domów, które są przytulne,
chronione przed żywiołami i pozwalają oszczędzać pieniądze. Przykładem może być to,
co osiągnięto w Szwecji, gdzie kładziono silny nacisk na to, co nazwano „społeczność, styl
i komfort”.
Działania podejmowane w celu zmniejszenia zużycia węgla i związane z tym wynalazki, które
początkowo miały ograniczone oddziaływanie, mogą zyskać fundamentalne znaczenie, jeśli
tworzą trendy lub gdy są postrzegane jako w pewnym sensie ikoniczne. Większość inicjatyw,
czy to społecznych, gospodarczych, czy technologicznych, jest na wczesnych etapach
dostępna tylko małej elicie. W Kalifornii na przykład są długie kolejki czekających
na napędzany wodorem samochód marki Lifecar, od niedawna na rynku, choć pierwsze
modele będą bardzo drogie. Jednakże inwestycja w taki samochód pozwoli sprawdzić, czy
mógłby on zdobyć szersze rynki, a ponadto nadaje mu urok awangardy. To samo miało
miejsce w przypadku Toyoty Prius, samochodu o napędzie hybrydowym, który sprzedał się
na całym świecie w liczbie prawie miliona egzemplarzy. Zapoczątkował on nową tendencję
w tym sensie, że zachęcił innych wytwórców do rozpoczęcia produkcji samochodów
o obniżonej emisji dwutlenku węgla, czy to hybrydowych, czy innych.
Większość inicjatyw, które doprowadziły do zredukowania emisji gazów cieplarnianych,
motywowana było raczej chęcią podniesienia wydajności, a nie pragnieniem ograniczenia
zmiany klimatycznej. Dotyczy to zarówno poziomu kraju, jak i regionu, miasta czy działań
poszczególnych jednostek. W dzisiejszych czasach wciąż naczelną zasadą powinno być
stwierdzenie, że zwiększona oszczędność energii ipso facto redukuje emisję gazów
cieplarnianych. Ludzie są w stanie zrozumieć taki punkt widzenia i zareagować na niego
łatwiej niż na problem zmiany klimatycznej wraz ze wszystkimi otaczającymi ją debatami
i niuansami. Nie jest trudno przedstawić energooszczędność w pozytywnym świetle. Chodzi
tu o wydajność
energetyczną
w gospodarce
postrzeganej
jako
całość,
gdyż
energooszczędność osiągnięta w jednej dziedzinie nie ma żadnej wartości lub ma wartość
niewielką, jeśli poczynione oszczędności są wydawane na energochłonną działalność
w innym obszarze. W tym momencie fundamentalnym problemem jest uczynienie ze źródeł
czystej energii konkurencji względem paliw kopalnych, czy to poprzez dotacje państwowe,
czy poprzez rozwój technologiczny. Zakłady użyteczności publicznej w USA oferują
konsumentom prąd wytwarzany z energii wiatrowej i słonecznej od przynajmniej 10 lat.
Początkowo jednakże zainteresowanie było bardzo małe, ponieważ ceny nie były
konkurencyjne. Na początku 2006 r. firmy Xcel Energy z Kolorado i Austin Energy z Teksasu
zaczęły oferować taryfy niższe niż te na prąd pochodzący z tradycyjnych źródeł. Austin
Energy zachęciło swych klientów do podpisywania 10-letnich kontraktów na dostawy prądu
i było w stanie prosperować nawet wtedy, gdy ceny energii elektrycznej spadły.
Rola technologii w promowaniu niskowęglowego stylu życia z pewnością będzie znacząca.
Wynalazki techniczne rzadko określają nasz sposób działania, ponieważ często reagujemy
na nie inaczej, niż oczekiwali ich twórcy. Tak więc telefon został wynaleziony w 1876 r. jako
urządzenie sygnalizacyjne; nikomu nie przyszłoby na myśl, że stanie się nieodłączną częścią
naszego życia jako medium pogaduszek i konwersacji. Jednakże jednocześnie nasze życie
może zmienić się dramatycznie w wyniku kontaktu z technologią. Mówi się, że jesteśmy
„istotami zdeterminowanymi przez nasze nawyki”. I często jest to prawda, szczególnie gdy
nawyki zaczynają uzależniać. Nie zawsze jednak tak jest – możemy gwałtownie zmieniać
nasze zachowania, jak to się już zdarzyło na poziomie globalnym wraz z nadejściem
Internetu. (…)

Podobne dokumenty