Wzloty i upadki nanobakterii
Transkrypt
Wzloty i upadki nanobakterii
Świat Nauki, Luty 2010, Nr 2 (222), 38–45 Wzloty i upadki nanobakterii John D. Young i Jan Martel P otwierdzenie istnienia życia na Czerwonej Planecie, choćby nawet w odległej przeszłości, definitywnie rozstrzygnęłoby kwestię, czy Ziemia jest jego jedyną kolebką. Nic dziwnego zatem, że gdy pierwsze na to dowody przedstawiano na konferencji prasowej w 1996 roku, wziął w niej udział sam prezydent Bill Clinton. Jak wówczas ogłoszono, w meteorycie, który oderwał się od powierzchni Marsa około 15 mln lat temu, znaleziono skamieniałości maleńkich istot, które najwidoczniej niegdyś zasiedlały tę planetę. Odkrycia te współgrały z wynikami nieco wcześniejszych badań geologicznych, z których wnioskowano, że podobne mikroskopijne organizmy, mniejsze niż jakiekolwiek poznane dotąd bakterie, mogły ukształtować powierzchnię młodej Ziemi. Powiało sensacją; czyżby okazy znalezione w meteorycie były reliktami początków życia? Gdy zdawało się, że już nic nie może wywrzeć większego wrażenia, pojawiła się kolejna rewelacja – prehistoryczne stworzonka, które nazwano nanobakteriami, odnaleziono w naszych własnych ciałach jako przypuszczalną przyczynę różnych chorób. Wielu naukowców odniosło się jednak do tych sensacyjnych wieści sceptycznie. Podejrzewali, że w tym przypadku ekscytacja odkrywców przeważyła nad skrupulatną weryfikacją danych, Pytanie, czym są, a czym nie są nanobakterie, pozostawało bez odpowiedzi. Dziś, po ponad 10 latach, lepiej już znamy te niezwykle małe drobiny i rozumiemy przejawy ich aktywności. Wiemy, że nie są nowymi egzotycznymi patogenami. W rzeczywistości w ogóle nie są żywe. Jednak ich znaczenie dla ludzkiego zdrowia wcale nie jest przez to mniejsze, niż przypuszczano. Odegrały też prawdopodobnie istotną rolę we wczesnych etapach ewolucji życia, choć nie taką, jaką im początkowo przypisywano. Historia nanobakterii to także doskonała opowieść o mechanizmach funkcjonowania nauki i ścieżkach wiodących ją na manowce. I jak to się czasem zdarza, do zakończenia tej opowieści życie dopisało znacznie ciekawszy epilog: naukowcy, uśmierciwszy nanobakterie, zaczynają właśnie wykorzystywać zdobytą wiedzę w badaniach nad ludzkimi chorobami oraz w inżynierii nanomateriałów. Zbyt małe, by żyć Terminu „nanobakterie” użył po raz pierwszy Robert L. Folk, geolog z University of Texas w Austin. W 1993 roku zajmował się badaniami próbek skał pobranych z gorących źródeł w miejscowości Viterbo we Włoszech. Gdy obejrzał je pod mikroskopem elektronowym, zauważył drobniutkie kuliste twory przypominające skamieniałe szczątki bakterii. Podobnie jak one, mikroskopijne bąbelki miały ściany komórkowe i włókniste wypustki na powierzchni. Były jednak znacznie mniejsze. Bakterie osiągają najczęściej wielkość kilku mikrometrów, czyli milionowych części metra (1 µm odpowiada mniej więcej jednej setnej średnicy przeciętnego włosa). Twory zauważone przez Folka były od 5 do 100 razy mniejsze – mierzyły 10–200 nm (1 nm = 0,001 µm). Naukowiec odnalazł te nanodrobiny w złożach z odległych geologicznie okresów, głównie z paleozoiku i mezozoiku, a więc z czasów uważanych za poprzedzające rozwój życia na Ziemi. Wysunął John D. Young i Jan Martel Wzloty i upadki nanobakterii. 2 więc hipotezę, że warstwa, w której je odkrył, powstała właśnie wskutek obrotu materią organiczną i nieorganiczną, jaki prowadziły same nanobakteric. Doniesienia Folka przeszły właściwie bez echa. Tak było aż do 1996 roku, kiedy David S. McKay z NASA Lyndon B. Johnson Space Center w Houston poinformował o odkryciu podobnych nanoskamieniałości w marsjańskim meteorycie ALH84001 znalezionym w Antarktyce. Ten kawałek skały, najprawdopodobniej uformowany ze stopionej materii około 4,5 mld lat temu, jest uważany za jeden z najstarszych w całym Układzie Słonecznym. Oprócz kulistych, węglanowych struktur przypominających nanobakterie Folka, zespół McKaya wykrył w nim obecność magnetytu i siarczku żelaza oraz policyklicznych węglowodorów aromatycznych, a więc prostych związków biorących udział w procesach biologicznych. Znaleziska te ogłoszono przełomowymi dowodami wskazującymi na możliwość istnienia w przeszłości życia na Marsie i w innych miejscach Układu Słonecznego. Raport McKaya i przywołanie w nim wyników wcześniejszych badań Folka wywołały olbrzymi oddźwięk w mediach oraz równie duży sceptycyzm i kontrowersje w kręgach naukowych. Krytycy podkreślali, że wszelkie twierdzenia dotyczące istnienia maleńkich stworzeń oparto jedynie na ich wyglądzie, podczas gdy nie ma jakichkolwiek dowodów na ich czynności życiowe. Przy okazji wybuchła także debata na temat minimalnej wielkości organizmu jednokomórkowego. Pamiętając, że średnica podwójnej helisy DNA wynosi ponad 2 nm, a największy wymiar rybosomu (zespołu cząsteczek odpowiedzialnego za produkcję białek w komórce) to około 20 nm, sceptycy podkreślali, że w „nanokomórkach” nie mogłyby się pomieścić te niezbędne do życia elementy. W szczytowym okresie tej dyskusji dwaj fińscy naukowcy z Kuopion yliopisto E. Olavi Kajander i Neva Çiftçioğlu dolali jeszcze oliwy do ognia. W 1998 roku przedstawili pierwszy dowód na to, że nanobakterie są żywe. Zainteresowały ich bowiem niewielkie „zanieczyszczenia” hodowli komórkowych, które nie poddawały się żadnym próbom ich usunięcia. Zauważyli, że cząstki te nie tylko szkodziły hodowanym komórkom, lecz także były odporne na powszechnie stosowane środki pozbywania się zakażeń za pomocą wysokiej temperatury, detergentów i antybiotyków. Obserwując je pod mikroskopem elektronowym, Kajander i Çiftçioğlu stwierdzili, że mają kulisty kształt, 50–500 nm średnicy i są uderzająco podobne do nanobakterii Folka. Doszli więc do wniosku, że są to te same struktury. Najmniejsze patogeny Po dokładnych oględzinach fińscy naukowcy znaleźli we wnętrzu malutkich tworów oznaki znanego nam życia: kwasy nukleinowe i białka. Uzyskali nawet fragmenty sekwencji nukleotydowej DNA wyizolowanego z badanych próbek. Na tej podstawie uznali, że odkryli istotę należącą do grupy bakterii zawierające znane chorobotwórcze drobnoustroje Brucella i Bartonella. Nazwali ją Nanobacterium sanguineum. Fińscy naukowcy zaobserwowali wyjątkowe właściwości nanobakterii, w tym zdolność do zmiany kształtu w hodowli – rzadką cechę organizmów żywych znaną jako pleomorfizm. Nnanobakterie mogły występować jako małe, kuliste twory, formować cienkie warstwy lub zlepiać się w spore agregaty złożone ze zmineralizowanego materiału. Substancją mineralizującą okazał się hydroxsyapatyt (apatyt), krystaliczny kompleks wapnia i fosforanu występujący powszechnie w przyrodzie, w tym w kościach ssaków i muszlach niektórych bezkręgowców. Małe, okrągłe nanobakterie nie tylko okrywały się ścianą z apatytu, lecz także często budowały sobie „zamki przypominające igloo” – napisali badacze. Próbując zidentyfikować źródło nanobakterii, fiński zespół z zaskoczeniem stwierdził ich obecność w płynach ustrojowych (w tym w ślinie, krwi i moczu) ludzi i wielu zwierząt. Naukowcy doszli do wniosku, że malutkie stwory zwiększają zagrożenie chorobami wynikającymi z powstawania złogów i ich mineralizacji – na przykład kamicą nerkową. Z czasem zakres problemów zdrowotnych przyczynowo wiązanych z nanobakteriami znacznie się rozszerzył i objął niektóre typy nowotworów, miażdżycę naczyń, rozmaite choroby zwyrodnieniowe (jak zapalenia stawów, twardzinę, stwardnienie rozsiane, neuropatie obwodowe czy alzheimera), a nawet infekcje wirusami, w tym HIV. We wstępnych badaniach epidemiologicznych fiński zespół wykrył przeciwciała przeciw nanobakteriom u 14% zdrowych dorosłych Skandynawów. Inni John D. Young i Jan Martel Wzloty i upadki nanobakterii. 3 naukowcy, zwłaszcza Andrei P. Sommer z Universität Ulm w Niemczech, zaczęli wkrótce rozpowszechniać tezę, że nanobakterie są zakaźne, a zatem stanowią globalne zagrożenie dla zdrowia. Odkładając na bok te niepokojące wnioski, trzeba przyznać, że nanobakterie pod wieloma względami spełniały najbardziej szalone marzenia każdego naukowca. Ich prymitywna natura, niezwykła charakterystyka i powszechne występowanie sugerowały że mogą one pomóc w wyjaśnieniu początków życia nie tylko na Ziemi, ale i w całym Wszechświecie. Wyglądało też na to, że są wspólnym podłożem praktycznie wszystkich chorób. Taka jednolita teoria patogenezy byłaby sprawą bez precedensu w nowożytnej medycynie. Jednak mimo wszystkich nadzwyczajnych cech przypisywanych nanobakteriom wielu krytyków pozostało nieprzekonanych. Jack Maniloff z University of Rochester Medical Center, podzielając opinię, że twory te są zbyt małe, by były naprawdę żywe, nazwał je ironicznie „zimną fuzją mikrobiologii”. W 2000 roku John O. Cisar z National Institutes of Health i jego współpracownicy dostarczyli informacji pozwalających wreszcie w inny sposób spojrzeć na nanobakterie. Odkryli oni, że powszechnie występujące w błonach komórkowych fosfolipidy mogą wiązać wapń i fosforany, sprzyjając tworzeniu się struktur zbudowanych z apatytu. Powstające w ten sposób małe, krystaliczne twory niezwykle przypominały nanobakterie opisane przez grupę fińskich badaczy. Co ważne, te same krystaliczne kropelkowate twory rosły i namnażały się w probówkach, tak jakby były żywe. Jeśli zaś chodzi o fragmenty DNA, które uznano za charakterystyczne dla nanobakterii, zespół Cisara wykazał, że takie same sekwencje obecne są w genomach bakterii występujących jako częste zanieczyszczenie szkła laboratoryjnego i odczynników. Nanobakteryjna gorączka zaczęła przygasać. Ale w 2004 roku grupa badaczy pracujących w klinice Mayo pod kierunkiem Virginii Miller i Johna C. Lieske oświadczyła niespodziewanie, że w próbce pobranej ze zwapnionego naczynia krwionośnego odnaleziono nanodrobiny nie tylko zawierające DNA i białka, lecz także – jak się wydawało – RNA syntezujące (cząsteczki, które u wszystkich żywych organizmów pośredniczą w tworzeniu białek według instrukcji zapisanej w DNA). W mgnieniu oka debata na temat nanobakterii, wraz ze wszystkimi argumentami za i przeciw, rozgorzała na nowo, budząc żywe zainteresowanie mediów. Drobne źródło dochodu Nanobakterie obwołano nowym czynnikiem chorobotwórczym podobnym do prionów – białkowych cząsteczek odpowiedzialnych za rozwój choroby szalonych krów. Stały się tym samym zagrożeniem zdrowia publicznego, co otworzyło drogę do komercjalizacji technik wykrywania i zwalczania tych malutkich patogenów. Nanobac OY, firma założona przez fińskich naukowców, którzy jako pierwsi odkryli „żywe” nanobakterie, została głównym dostawcą odczynników diagnostycznych oraz przeciwciał do detekcji nanobakterii w próbkach ludzkich tkanek. W 2003 roku wchłonęło ją przedsiębiorstwo z Florydy Nanobac Pharmaceuticals, które wkrótce zaoferowało także środki leczące „infekcje” nanobakteryjne. Zaintrygowani niezwykłą sprzecznością tez wygłaszanych na temat nanobakterii, w 2007 roku postanowiliśmy wraz ze współpracownikami przeprowadzić serię doświadczeń mających na celu wyodrębnienie ich cech chemicznych i biologicznych. Uznaliśmy, że z dyskusją na temat ich ewentualnej roli w procesach chorobowych trzeba się wstrzymać do czasu ustalenia, czym te drobiny właściwie są, a czym nie są, a zwłaszcza tego, czy w ogóle żyją. Podjęliśmy więc próbę zbudowania repliki nanobakterii z materii nieożywionej. Wyszliśmy od prostych składników zawierających wapń, takich jak węglan wapnia i fosforan wapnia. Ich cząsteczki wykazują naturalną tendencję do zlepiania się w specyficzny, regularny sposób, co powoduje powstawanie kryształów. Są to niezwykle uporządkowane struktury przypominające najczęściej graniastosłupy, a więc mające płaskie powierzchnie i ostre krawędzie. Jednak jeśli ich wzrost zostanie zaburzony lub przerwany, odbija się to na regularności budowy. Wysunęliśmy hipotezę, że dodanie do minerałów białek lub innych składników niemineralnych może przeszkodzić w powstaniu siatki cząstek niezbędnej do uformowania kryształu i John D. Young i Jan Martel Wzloty i upadki nanobakterii. 4 prowadzić do utworzenia struktury amorficznej (bezpostaciowej), w której rozkład molekuł jest bezładny. Przypuszczaliśmy także, że takie Po kilku godzinach od dodania jonów wapniozaburzenie po prostu uniemożliwi wych i fosforanowych do agregatom wzrost w postaci podłoża hodowlanego kryształów. Z zaskoczeniem stwierbogatego w białka i inne dziliśmy jednak, że agregaty minerasubstancje organiczne łów rosły nadal, tyle że w postaci można było zobaczyć nanodrobiny pod mikrodrobin, a w zasadzie nanodrobin. skopem elektronowym. Zupełnie nie spodziewaliśmy się, że proste składniki będą tak chętnie przyjmować formy upodabniające je Drobiny o średnicy 100– do nanobakterii, w tym wytwarzać 500 nm są pod względem coś na kształt ściany komórkowej, kształtu i rozmiarów podobne do żywych drobnoi przeprowadzać proces przypominaustrojów. Przypominają jący podział. To posłużyło nam za zwłaszcza rzekome nanopunkt wyjścia do rekonstrukcji całej bakterie. „biologii” nanobakterii. Postanowiliśmy sprawdzić, czy na przykładzie oddziaływania prostych cząsteczek organicznych i mineralnych jesteśmy w stanie zaobserwować wszystkie Gdy drobiny osiągają niezwykłe cechy nanobakterii opiśrednicę kilkuset sane przez innych naukowców. nanometrów, zaczynają łączyć się w dziwaczne Bardzo szybko okazało się, że kształty, a czasem nanodrobiny zbudowane z mieszaprzypominające obraz niny węglanu i fosforanu wapnia są dzielącej się komórki. lepkie. Przywierały mocno do wszystkich cząstek mających ładunek elektryczny: jonów, małych cząsteczek organicznych (takich jak węglowodany), tłuszczów, a nawet DNA i innych kwasów nukleinowych. Wiązanie naładowanych grup nadaW tych drobinach, mająwało wapniowym „samorodkom” cych średnicę około 600 strukturalną integralność oraz zmunm, przeważa już krystaliszało do kontynuowania wzrostu aż zacja. Powierzchnię podo osiągnięcia bardziej złożonego krywają zmineralizowane płatki o ostrych krawękształtu. dziach. Proces ten kończył się na jeden z dwóch sposobów. Jeśli minerały były nadal dostępne w nadmiarze, drobiny ostatecznie krystalizowały W końcu zmineralizowane w postaci apatytu. Jednak gdy przedrobiny zbijają się ważały związki organiczne, krystaliw zwartą masę zacja zatrzymywała się albo znacznie pokrywającą całe dno zwalniała, a tworzące się struktury naczynia hodowlanego. ewoluowały w bardziej złożone formy. Niezwykle interesujące i skomplikowane kształty powstawały, gdy jako cząsteczek obdarzonych ładunkiem używaliśmy białek. Wiele John D. Young i Jan Martel Wzloty i upadki nanobakterii. 5 z nich swobodnie krąży w organizmie. Niektóre, jak albumina czy fetuina A, obecne są we krwi w dużych ilościach i równocześnie łatwo łączą się ze związkami wapnia. Albumina odpowiada za połowę zdolności wiązania wapnia przez osocze. Fetuina A zaś silnie wiąże nie tylko wapń, lecz także fosforan wapnia w postaci formującego się apatytu. Łączenie się tych białek z powstającymi kryształami apatytu, jak dobrze wiadomo, hamuje dalszą krystalizację i zapobiega nieprawidłowej mineralizacji tkanek. Ochrona taka jest szczególnie istotna, zważywszy na fakt, że wszystkie płyny ustrojowe (w tym krew) są nasycone wapniem i fosforanami, a mimo to nie ulegają spontanicznemu zwapnieniu. Gdyby tak nie było, to naczynia krwionośne łatwo sztywniałyby, a kości powstawałyby wszędzie. W czasie gdy my pracowaliśmy nad rekonstrukcją nanodrobin z soli wapnia, ważne wiadomości nadeszły z Francji. Kierowany przez Didiera Raoulta zespół z Faculté de Médecine w Université de la Méditerranée w Marsylii uzyskał wyniki wskazujące na to, że głównym białkowym składnikiem nanobakterii jest fetuina A. Później dowiedliśmy, że to tylko jedno z wielu białek, które mogą uwięznąć w wapniowych nanodrobinach. Pozostałe to przede wszystkim albumina, białka wiążące tłuszcze (znane jako apolipoproteiny), białka kompleksu dopełniacza oraz wiele innych powszechnie występujących we krwi i znanych z silnego powinowactwa do wapnia i apatytu. Nasze doświadczenia pokazały że rosnące nanodrobiny pochłaniają jak gąbka wszelkie takie białka dostępne w ich najbliższym otoczeniu. Udało nam się też ustalić, że przeciwciała oferowane przez grupę firm Nanobac w testach do wykrywania nanobakterii w rzeczywistości rozpoznają fetuinę A i albuminę. A zatem, gdy w przeszłości używano tych testów do poszukiwania nanobakterii w hodowlach komórek i tkanek człowieka, w rzeczywistości wykrywano obecność typowych albumin i globulin krwi. Początkowo co prawda stropił nas fakt, że przeciwciała swoiście rozpoznawały krowie warianty tych białek, ale wyjaśnienie okazało się proste. Laboratoria powszechnie używają surowicy bydlęcej (a w zasadzie cielęcej surowicy płodowej) jako znakomitego źródła substancji odżywczych dla hodowanych komórek. Drobiny powstające w takich hodowlach wyłapywały po prostu białka surowicy bydlęcej jako najłatwiej dostępne, niezależnie od tego, jakiego gatunku komórki hodowano. Tak więc liczne doświadczenia, w których za pomocą tych przeciwciał wykryto obecność nanobakterii, można obecnie uznać za całkowicie błędne metodycznie. Martwa natura Obecnie nie ma już wątpliwości, że nanobakterie to nieożywione nanodrobiny krystalizujące w roztworach powszechnie występujących związków mineralnych przy udziale innej materii z otoczenia. Nie są więc nanopatogenami, a mimo to mogą być dla zdrowia człowieka. Sądzimy, że cząstki nanobakterii powstają w wyniku naturalnego procesu, który w zwykłych warunkach chroni organizm przed niepożądaną krystalizacją, ale w szczególnych sytuacjach sprzyja powstawaniu nanodrobin. Wiele związków mineralnych agreguje samoistnie, a nawet wykazuje tendencję do krystalizacji. Na przykład wapń silnie wiąże węglany i fosforany, formując kalcyty i apatyty. W związku z tym wszystko, co ma powinowactwo do wapnia i powstającego apatytu – czy to białko, tłuszcz, czy cząsteczka mająca ładunek elektryczny – może być w pewnym sensie uważane za inhibitor zwapnienia tkanek, ponieważ łącząc się z minerałami, będzie bezpośrednio zaburzać proces krystalizacji. A ponadto w przypadku białek powoduje to kierowanie powstałych kompleksów do szlaków magazynowania lub eliminacji. Stałe usuwanie wapnia i jego soli zapobiega tworzeniu się złogów, czyli chroni przed niektórymi chorobami. Wymaga to jednak obecności dostatecznej (czyli znacznej) ilości białek. Jeśli jednak więcej od nich będzie minerałów, to po wysyceniu wszystkich miejsc wiążących w białkach mechanizm inhibitorowy przestanie działać. Kompleksy białkowo-wapniowe posłużą wtedy za jądra lawinowej krystalizacji pozostałych w roztworze soli wapnia, co doprowadzić może nie tylko do powstania nanodrobin, lecz także zwapnień – na przykład w ścianach naczyń krwionośnych (miażdżyca) lub w drogach moczowych (kamica). Nanodrobiny należy więc postrzegać jako potencjalny czynnik chorobotwórczy, ale przede wszystkim jako część mechanizmu regulującego poziom wapnia. Opisany tutaj sposób formowania kompleksów mineralno- John D. Young i Jan Martel Wzloty i upadki nanobakterii. 6 białkowych ma także z pewnością udział w zwykłym procesie utwardzania kości. Powstawanie uwapnionych złogów może więc być nie tyle przyczyną chorób, w których dochodzi do zwapnienia, ile końcowym wynikiem zaburzeń metabolicznych upośledzających procesy usuwania minerałów i hamowania mineralizacji. Jest zbyt wcześnie, by można było przewidzieć terapeutyczne zastosowania tych spostrzeżeń. Natomiast koncepcja inhibicji/formowania kompleksów mineralno-białkowych dobrze tłumaczy wcześniejsze obserwacje dotyczące nanobakterii. Powiększające się poprzez fuzje, kuliste, białkowo-mineralne kompleksy ewoluują i łączą się, tworząc wrzeciona, a nawet film (zbitą warstwę sklejonych „komórek”). Te zmiany kształtu da się wytłumaczyć oddziaływaniami soli mineralnych i białek w trakcie procesu, którego końcowym efektem jest mineralizacja. Zgodnie z naszą hipotezą nanodrobiny powstają w hodowlach komórkowych, ponieważ brakuje w nich mechanizmu usuwania minerałów funkcjonującego w organizmie. W tym świetle nanodrobiny z takich hodowli są po prostu ubocznym produktem metabolizmu wapnia w stabilnych warunkach. Nanodrobiny, które zrekonstruowaliśmy ze składników krwi i innych płynów ustrojowych, miały prostą i przewidywalną kompozycję chemiczną, odzwierciedlającą dostępność substancji w otaczającym je środowisku Zmieniając rodzaj pożywki w hodowlach komórkowych, mogliśmy z łatwością kształtować budowę nanodrobin. Obecnie potrafimy zaplanować ich skład i formę! Wykorzystując to zjawisko, byliśmy w stanie wyprodukować cała rodzinę pokrewnych biologicznie i podobnych strukturalnie kompleksów, które nazwaliśmy bionami. Mogą one mieć wszelkie rozmiary i kształty oraz naśladować biologiczne formy życia. Poza potwierdzeniem, że nanodrobiny są tworami nieożywionymi, pomogą też odpowiedzieć na pytanie, jak w naturze powstają i są wykorzystywane materiały budulcowe złożone z malutkich nanocegiełek. Te odkrycia rzucają też nowe światło na powstanie życia i procesy toczące się miliardy lat temu na Ziemi. Można sobie wyobrazić, jak zjawiska podobne do samoreplikacji nanodrobin prowadzą do utworzenia pierwszych cegiełek życia zbudowanych z minerałów i małych cząsteczek organicznych, a potem do ich przetrwania. Takie mineralno-organiczne kompleksy mogłyby służyć za schronienie dla najwcześniejszych procesów życiowych i równocześnie centra katalityczne je zapoczątkowujące. Nasz zespół skupia się na badaniu tych ekscytujących możliwości. Równie atrakcyjnie zapowiadają się nowe możliwości lepszego zrozumienia mechanizmów powstawania wielu przewlekłych chorób w kontekście molekularnych oddziaływań pomiędzy białkami, lipidami, minerałami i innymi czynnikami, które wiodą do powszechnie występującego w naturze procesu zwapniania W przeciwieństwie do poprzedniej teorii dotyczącej nanobakterii współczesna znajomość występujących naturalnie oddziaływań pomiędzy cząsteczkami mineralnymi a organicznymi pozwoli naukowcom zbadać, jak te malutkie twory przysłużyły się życiu, choć same są martwe.