nr. 4 biuletynu Otwartych Klatek

Transkrypt

nr. 4 biuletynu Otwartych Klatek
BIULETYN
#4
Precz z weganizmem /s.4/ SKUTECZNOŚĆ W KREOWANIU
ZMIAN TO NASZ OBOWIĄZEK /s.11/ Promocja weganizmu:
od sztuki do nauki /s.15/ AKTYWIZM A EMOCJE /s.21/
Prawa zwierząt: moralna krucjata czy ruch społeczny /s.25/
AKTYWIZM Z ODKRYTĄ TWARZĄ /s.28/ Przemysł futrzarski
dla korzyści tak niewielu /s.31/
WSTĘPNIAK
J
ednym z wyzwań stojących przed ruchem prozwierzęcym jest odnalezienie swojego miejsca wśród
całej gamy ruchów społecznych. Aby to osiągnąć, musimy
myśleć również o wypracowaniu programu politycznego,
a nie tylko programu etycznego. Musimy wyjść poza debatę
DROGIE czytelniczki,
DRODZY czytelnicy!
na temat indywidualnych wyborów konsumenckich i podjąć
dyskusję o wizji społeczeństwa,
które nie będzie oparte o eksploatację zwierząt.
Musimy również zastanowić
się nad naszym miejscem
na scenie politycznej i nad
potencjalnymi sojuszami, które
mogą przynieść zmiany
w relacjach ludzi i zwierząt.
Ten numer biuletynu
poświęciliśmy próbie podjęcia
rozważań na ten właśnie temat.
Współpraca
z mieszkańcami
walczącymi
z nowopowstającymi
fermami norek,
abolicja weganizmu,
ruch prozwierzęcy
jako ruch społeczny
a nie moralna krucjata,
prawa obywatelskie dla
zwierząt, to niektóre
tematy poruszane
w tym numerze.
Tekstom tym daleko jest do
wyczerpania tematu działania
na rzecz zwierząt w kontekście
politycznym, ale mamy
nadzieję, że przyczynią się
do przemyśleń i wszczęcia
debaty na ten temat również
w obrębie polskiego ruchu
prozwierzęcego.
Dobrosława Karbowiak
Stowarzyszenie
Otwarte Klatki
Propaganda stara się ukazać futrzarstwo jako nadzieję dla
drobnych rolników i całej polskiej wsi. Próbuje stworzyć
wrażenie, że biznes przynosi korzyści dużo szerszej grupie niż jest
w rzeczywistości. Podawana przez hodowców liczba osób jest tak
naprawdę niewspółmierna do liczby ludzi, na których życie fermy
mają negatywny wpływ.
PRZEMYSŁ FUTRZARSKI: DLA KORZYŚCI TAK NIEWIELU S.31
www.facebook.com/otwarteklatki Stowarzyszenie Otwarte Klatki ul. Fredry 5/3A 61-701 Poznań
[email protected]
Skład biuletynu: Emil Stanisławski ([email protected])
MISJA
P
rzemoc wobec zwierząt
odbywa się z reguły
w ukryciu, schowana za
grubymi murami i drutem pod
napięciem. Niekiedy w mediach
pojawiały się obrazy z miejsc,
w których to się dzieje: ferm
przemysłowych, rzeźni, laboratoriów, cyrków, ogrodów zoologicznych czy hodowli.
Za każdym razem ludzie
wrażliwi reagowali złością,
smutkiem i poczuciem bezradności.
Stowarzyszenie Otwarte
Klatki powstało po to, żeby te
uczucia zamienić w wolę działania. Chcemy uczynić mury
ferm i rzeźni przezroczystymi –
żeby nikt nie mógł powiedzieć,
że nie wiedział, nie zdawał
sobie sprawy, został oszukany.
Chcemy, by te obrazy zagościły
na stałe w społecznej świadomości, tak by decyzje podejmowane przez ludzi były rzeczywiście świadome. Naszym celem
jest przeciwdziałanie okrucieństwu wobec zwierząt i budowa
społeczeństwa, w którym zwierzęta są traktowane z należytym
współczuciem i szacunkiem.
Nie mamy złudzeń, że zmiany nadejdą z dnia na dzień. Są
jednak możliwe, choć na pewno
nie przyjdą same.
Wymagają informowania
na temat prawdziwych warun-
ków tzw. „produkcji zwierzęcej”,
szczególnie poprzez publikowanie materiałów ze śledztw
na fermach przemysłowych
i prowadzenie kampanii opartych o te materiały.
Wymagają wywierania presji na organy ustawodawcze,
jako że to one mogą – poprzez
zmianę prawa – skutecznie
położyć kres cierpieniu zwierząt. Wymagają promowania
weganizmu jako sprzeciwu
wobec wykorzystywania zwierząt. Wierzymy też, że to różnorodność taktyk doprowadzi nas
do celu.
To wszystko nie uda się
jednak bez Twojej pomocy.
Możesz nas wesprzeć finansowo poprzez przelew na nasze
konto. Działanie Stowarzyszenia opiera się obecnie głównie na
prywatnych środkach członków i członkiń, dlatego każda kwota
jest ważna i mile widziana.
81 2030 0045 1110 0000 0257 1960
Stowarzyszenie Otwarte Klatki
ul. Fredry 5/3A
61-701 Poznań
Tytuł przelewu: DAROWIZNA
Zachęcamy jednak przede
wszystkim do członkostwa
wspierającego w naszym
Stowarzyszeniu (www.otwarteklatki.pl/wstap). Pozwoli Ci to
być na bieżąco ze wszystkimi
wydarzeniami, oraz uzyskiwać
najbardziej aktualne informacje. Przyczynisz się też do
budowania silnego środowiska,
któremu los zwierząt nie jest
obojętny. Razem możemy dzia-
łać skutecznie i osiągać realne
zmiany.
Historia dzieje się
teraz. Możemy dopisać
swój rozdział.
PRECZ
Z
WEGANIZMEM!
NIECH ŻYJE WYZWOLENIE ZWIERZĄT!
W
ielokrotnie podkreślaliśmy, że Otwarte Klatki stawiają na wiedzę,
szkolenia, analizę. Wierzymy,
że bez tego niemożliwe są
naprawdę skuteczne działania.
I do kształcenia, i krytycznego
myślenia zachęcamy innych
aktywistów i aktywistki.
W tym numerze przyjrzymy
się artykułowi opublikowanemu
na szwajcarskim blogu http://
fortheabolitionofveganism.
blogspot.com/. Na jego podstawie prześledzimy strategie
różnych ruchów społecznych
i wyciągniemy wnioski pozwalające działać nam jak najefektywniej na rzecz zwierząt.
A skąd ten kontrowersyjny
tytuł?
Właśnie po to, żeby
raz na zawsze zdać
sobie sprawę z tego,
że to nie o wegański
purytanizm nam chodzi
tylko właśnie o to, żeby
wyzwolić zwierzęta, żeby nadać
im pewne podstawowe prawa,
które należą się każdej czującej
istocie. W praktyce naszym
celem jest maksymalne
ograniczenie cierpienie
zwierząt i to w szerokiej skali
(krajowej czy nawet globalnej),
a nie etyczna nieskazitelność
naszego talerza, szafy czy
kosmetyczki.
Wróćmy jednak do artykułu.
Autor/ka na początek zwraca
naszą uwagę na pewien dość
oczywisty, ale często nieuświadamiany fakt. 99,8% zwierząt
jest wykorzystywanych, traktowanych w przedmiotowy
sposób, a ostatecznie zabijanych na potrzeby przemysłu
spożywczego. Szacuje się, że
na jego potrzeby zabija się 60
miliardów zwierzą rocznie. Nie
wlicza się w to zwierząt morskich, które są liczone
w tonach. Rocznie ich śmierć
jest określana abstrakcyjną
liczbą 150 milionów ton, co
daje dodatkowo przynajmniej
bilion ofiar. Wiemy, że te liczby
są przytłaczające. I chociaż to
właściwie nierealne, pamiętajmy, że za każdą cyfrą stoi
jednostka zdolna do odczuwania. Dlatego nie możemy
się załamywać. Przeciwnie!
Musimy zrobić wszystko, co w
naszej mocy, by powstrzymać
to cierpienie! Zatem, co możemy z tym zrobić? Zamiast walić
na oślep głową w mur na spokojnie przeanalizujmy możliwe
drogi i wybierzmy najlepszą.
\Na podstawie analizowanego artykułu, patrząc na strategie różnych ruchów, możemy
wyróżnić dwie głównie opcje:
strategię stawiania żądań
i strategię konwersji, czyli innymi słowy przekonywania.
Ruchy społeczne, jeśli mają
być maszyną zmian, muszą
stawiać żądania. Analizując historię różnych ruchów, można
przedstawić pewien schemat
wdrażania zmian:
1. Ruch społeczny stawia
jasne, prosto sformułowane żądanie. Na przykład:
„Domagamy się zniesienia apartheidu!”, „Żądamy
przyznania kobietom praw
wyborczych!”
2. Następnie podejmuje szereg działań mających na
celu nagłośnienie swojego
żądania, uczynienia problemu widzialnym w społeczeństwie (demonstracje,
petycje, listy, debaty telewizyjne itp.).
3. Podnoszenie żądań powoduje wytworzenie się
debaty społecznej, która
prowadzi do tego, że dana
sprawa w końcu staje się
problemem publicznym.
Co warto zauważyć - to
zawsze mniejszość zaczyna
stawiać żądania. I podczas
publicznej debaty (która niestety może trwać latami), kiedy
te żądania są dyskutowane,
ta mniejszość staje się coraz
liczniejsza, tak by w końcu stać
się większością.
Kiedy dzięki temu, że pewna (nawet mała) grupa żąda
zmian, zostaje przełamana jednomyślność dotycząca danej
sytuacji czy praktyki
i zakwestionowanie tej praktyki
staje się łatwiejsze dla innych
ludzi. Taką psychologiczną
zależność podpowiada nam
zdrowy rozsądek, a udowadnia
badanie przeprowadzone przez
profesora Ascha.
Co może nam
podpowiedzieć
psychologia?
Przyjrzyjmy się bliżej eksperymentowi przeprowadzonemu
przez profesora Ascha.
Najpierw spójrzcie na obrazek poniżej i odpowiedzcie na
pytanie, który odcinek z prawej strony ma długość równą
długości odcinka znajdującego
się po lewej stronie. Banalnie
proste? Otóż nic bardziej mylnego. Odpowiedzi bywają różne
i zależą od... innych ludzi.
otwarteklatki.pl
5
Profesor Asch zadał to
pytanie dziesięciorgu uczestnikom badania. Mieli oni wskazać odcinek tej samej długości.
W rzeczywistości tylko jedna
z osób była obiektem badań,
pozostałe osoby zostały wcześniej poproszone o podawanie
niepoprawnej odpowiedzi. Kiedy
dziewięć osób podawało złą
odpowiedź, podmiot badania
zgadzał się z pozostałymi
i również podawał błędną odpowiedź. Co więcej, taka osoba
była przekonana o tym, że większość ma rację. Jednak gdy
w grupie pojawiała się choćby
jedna osoba, która przełamywała jednomyślność poprzez
podanie poprawnej odpowiedzi,
dla badanego podmiotu zakwestionowanie zdania większości
stawało się dużo łatwiejsze
i podanie przez niego poprawnej odpowiedzi było o wiele
bardziej prawdopodobne.
Na tym prostym przykładzie widzimy, jak ogromną rolę
może mieć presja społeczna
opierająca się na jednomyślności grupy. Jeśli ta presja tak
znacząco wpływa na naszą
odpowiedź na zdawałoby się
jasne i proste pytanie, możemy
sobie wyobrazić, że jej wpływ
jest jeszcze większy i trudniejszy do pokonania w przypadku
kwestii moralnych, które są
bardziej skomplikowane i wymagające głębszej refleksji.
Zarówno w powyższym
eksperymencie, jak i w życiu
jasne i słyszalne przez społeczeństwo żądanie zaprzestania
jakiejś praktyki powoduje, że
zgodność co do istnienia danej
praktyki zostaje przełamana,
a status quo - zakwestionowane. Dana praktyka zaczyna być
postrzegana jako kontrowersyjna i problematyczna. Dzięki
temu kolejnym osobom łatwiej
6 otwarteklatki.pl
jest zanegować wcześniej panującą w społeczeństwie jednomyślność i zacząć popierać
żądania abolicyjne dotyczące
danej praktyki.
Poprzez sformułowanie
i wyrażenie jasnego i słyszalnego żądania powodujemy
powstanie w społeczeństwie
debaty, dzięki której ruchy
społeczne mogą skorzystać
z efektu „przełamania jednomyślności”.
wegetarianizm/weganizm bez
podnoszenia publicznej debaty
czy też wysuwania żądań (np.
„Wszystkie rzeźnie teraz muszą
zostać zamknięte!”)
Przekonanie stojące za
wyborem strategii konwersji
można sformułować w następujący sposób: „jesteśmy
mniejszością, dlatego najpierw
musimy nakłonić wielu ludzi do
przejścia na weganizm,
a dopiero potem możemy
podjąć się stworzenia publicznej debaty”. Zastanówmy się
Strategia stosowana
czy takie myślenie nie
przez aktywistów praw jednak,
ogranicza nas i skutecznozwierząt – strategia
ści naszych działań. Śledząc
historię różnych ruchów spokonwersji
łecznych, dojdziemy do wnioWspomnieliśmy na wstępie, sku, że właściwie wszystkie te
że szacunkowo 99,8% zwierząt ruchy na początku, kiedy zaczynały stawiać żądania, były
jest eksploatowanych na ponaprawdę niewielkimi grupami
trzeby przemysłu spożywczego. Zdając sobie sprawę z tego (nawet ruch na rzecz zniesienia
niewolnictwa). Weźmy też pod
faktu, aktywiści animalistyczni
uwagę fakt, że przekonywanie
stosowali i stosują strategię
do przejścia na weganizm jest
konwersji, czyli innymi słowy
o wiele, wiele trudniejsze, jeśli
strategię przekonywania, naw społeczeństwie nie toczy się
wracania.
Strategia ta polega na prze- debata na ten temat, ponieważ
konywaniu ludzi do przejścia na niezwykle trudno wyłamać się
z powszechnie (jednomyślnie)
akceptowanej praktyki (badanie Ascha). Ruchy społeczne
nigdy nie ograniczały się do
przekonywania. Jeśli stosowano bojkot to towarzyszyło
mu stawianie żądań. Przykład:
Martin Luther King nawoływał
do bojkotu autobusów w Montgomery (w których stosowano
segregację rasową - czarni
musieli ustępować miejsca białym) i jednocześnie żądał zniesienia dyskryminacji ze względu
na kolor skóry. Gandhi wzywał
do bojkotu brytyjskich tekstyliów, w tym samym czasie
żądając uznania niepodległości
Indii. Wracając jednak do kwestii zwierząt, możemy dostrzec
jeszcze jeden problem. Przez
społeczeństwo weganizm nie
jest nawet postrzegany jako
polityczny bojkot produktów
odzwierzęcych, tylko jako kwestia osobistego wyboru.
Jeżeli głębiej
zastanowimy się nad
strategią konwersji,
dojdziemy do
wniosku, że jest to
typowe narzędzie
ruchów religijnych.
Dostrzeżemy też
znaczne ograniczenia
takiej strategii.
Po 2000 lat stosowania
tej strategii przez chrześcijan
nadal większość ludzi chrześcijanami nie jest, pomimo
tego że stosowano nawet wiele
brutalnych strategii konwersji.
Wnioski nasuwają się same:
stosując taktykę konwersji, raczej nie mamy szansy na zniesienie niewolnictwa zwierząt
w stosunkowo krótkim czasie.
Żeby upewnić się w tym przekonaniu, przeanalizujmy konsekwencje wyboru tej strategii.
Nieefektywność
Analizując historię/przeszłość, dojdziemy do wniosku,
że chociaż ruchy społeczne
wielokrotnie odnosiły znaczące
sukcesy (ruch na rzecz zniesienia niewolnictwa, ruch praw
obywatelskich, ruch wyzwolenia kobiet, ruch LGBT), to żadne
zmiany prowadzące do większej sprawiedliwości nie zostały osiągnięte przez zastosowanie strategii konwersji. Dlatego
może dziwić stosowanie przez
ruch animalistyczny strategii,
które nigdy nie przyniosły oczekiwanych zmian, a pomijanie
metod, które wielokrotnie się
sprawdziły.
Efekt „dominującej
proporcji”
Badania pokazały, że działania nastawione na pełne (lub
prawie, praktycznie pełne) rozwiązanie jakiegoś problemu są
znacznie bardziej preferowane
niż rozwiązania częściowe.
W celu zobrazowania tej tezy
możemy przytoczyć badanie
profesora Bartelsa
z roku 2006, które pokazało,
że uratowanie 102 żyć spośród 115 zagrożonych niebezpieczeństwem zostało przez
badanych ocenione jako bardziej wartościowe/ważniejsze
niż ocalenie 105 żyć spośród
700 zagrożonych, pomimo tego
że liczba uratowanych była w
drugim przypadku wyższa. Ten
efekt psychologiczny jest nazywany “dominującą proporcją”.
Bartels wykazał również, że
wpływ tego efektu jest jeszcze
silniejszy w przypadku zagadnień związanych z ochroną
środowiska i zwierzętami. Interwencja ratująca od śmierci na
skutek zanieczyszczeń z fabryki
A (245 spośród 350 ryb) została
oceniona jako ważniejsza niż
działanie ratujące 251 ryb spośród 980 z fabryki B.
A jak ten efekt może wpływać na nasze działania promujące weganizm? Załóżmy,
że stosując dietę wegańską,
ocalamy 100 zwierząt rocznie.
Bezdyskusyjnie możliwość
uratowania 100 czujących istot
jest czymś wspaniałym, jeśli
jednak weźmiemy pod uwagę,
że każdego roku człowiek zabija
ok. 1 060 miliardów zwierząt,
to uratowanie 100 z nich jest
uznawane przez ludzki mózg za
coś absolutnie pozbawionego
znaczenia, właśnie ze względu
na efekt “dominującej proporcji”. Jest to powód, dla którego
wielu ludzi rezygnuje ze zmiany
swojej diety, tłumacząc się tym,
że ich indywidualne działanie
nie przyniesie żadnej znaczącej zmiany w obliczu zwierząt
zabijanych rokrocznie w niewyobrażalnej ilości.
Jeśli jednak zaprezentujemy ten jednostkowy wybór
odrzucenia produktów odzwierzęcych jako część globalnego
bojkotu związanego z międzynarodowym ruchem zmierzającym do wyeliminowania śmierci 1 060 miliardów zwierząt
rocznie, możemy przypuszczać,
że ludzie zaczną rozważać tę
kwestię o wiele bardziej poważnie. A kiedy dodamy do tego
jeszcze stwierdzenie “Zabijanie
zwierząt na jedzenie powinno
zostać zakazane!”, doprowadzimy do powstania społecznej
debaty, która zapewni nam odpowiednią liczbę ludzi dyskutującą na temat tego problemu.
otwarteklatki.pl
7
„Oni nie jedzą
zwierząt, ponieważ
są weganami”,
analogicznie do
stwierdzenia: „Ten
człowiek nie je
wieprzowiny, bo jest
muzułmaninem”.
Gospodarowanie
czasem i energią
Kwestia osobistego/
wolnego wyboru
Ruch praw zwierząt nie
skupia gigantycznej liczby
aktywistów i aktywistek, a ich
zasoby są ograniczone. Jednak
pomimo znajomości swoich
ograniczeń, poświęcamy czas
i energię na przekonywanie
6 miliardów niewegan, jednego
po drugim, nie wiedząc nawet,
czy ta strategia któregoś dnia
przyniesie oczekiwany skutek.
Zamiast tego moglibyśmy zająć się tworzeniem debaty
w naszym społeczeństwie jako
całości: debaty, która dotyczyłaby legalności zabijania
zwierząt na jedzenie. Debaty,
która spowodowałaby, że każdy
mieszkaniec przemyślałby tę
kwestię. Naszym celem jest
zmiana sytuacji, w jakiej obecnie znajdują się zwierzęta,
dlatego powinniśmy stosować
najbardziej efektywna strategię,
która pozwoli nam na zakończenie eksploatacji zwierząt
w możliwie najkrótszym czasie.
Promując weganizm, aktywiści często tworzą
w społeczeństwie wrażenie,
że przejście na weganizm jest
kwestią osobistego wyboru,
a nie kwestią sprawiedliwości.
„Tak jak niektórzy ludzie są
muzułmanami, tak niektórzy
są weganami, każdy ma prawo
robić to co chce”. Ale... decyzja o zniewalaniu i zabijaniu
innych czujących istot nie jest
kwestią osobistego wyboru,
jest kwestią sprawiedliwości
wobec wyzyskiwanych zwierząt. Jednak ludzie nie zdadzą
sobie z tego sprawy do czasu,
kiedy ktoś jasno nie powie, że
zabijanie zwierząt na jedzenie
powinno zostać zakazane.
8 otwarteklatki.pl
Jeżeli używamy
pojęcia „weganizm”
to w społecznej
świadomości
zostaje taka myśl:
A problematyka jedzenia
zwierząt zostanie po raz kolejny sprowadzona do osobistego
wyboru. Natomiast jeśli użyjemy politycznych żądań, nasz
przekaz nabierze takiej formy:
„oni bojkotują produkty odzwierzęce, ponieważ domagają
się zamknięcia rzeźni / chcą
zniesienia wyzysku zwierząt
/ żądają prawa do życia dla
zwierząt”.
Definiowanie siebie jako
wegan/wegetarian prowadzi
do umniejszenia znaczenia
odrzucenia produktów odzwierzęcych do zwyczajnej kwestii
wyboru stylu życia. Jeśli nie
chcemy, żeby bojkot produktów
odzwierzęcych był postrzegany
jako osobisty wybór, na zadane
przez kogoś pytanie o to, czemu nie jemy mięsa nie możemy
odpowiadać: „Jestem weganinem/ką”, powinniśmy raczej
powiedzieć: „Bojkotuję produkty odzwierzęce, ponieważ
jestem za zamknięciem rzeźni”
albo „Jestem za zniesieniem
wyzysku zwierząt”.
Psychologiczne
wzmocnienie
gatunkowizmu
Celem strategii konwersji
jest przekonanie ludzi do przejścia na weganizm, a środki, jakie do tego mogą prowadzić nie
są uważane za istotne. I dlate-
go wiele podnoszonych argumentów nie ma nic wspólnego
z negowaniem opresji, jaka
spotyka zwierzęta pozaludzkie.
Przykładowo, w naszych materiałach niemal zawsze przewijają się argumenty dotyczące
zdrowia czy ochrony środowiska. Co gorsza, często
w tych samych materiałach
brak choćby wzmianki na temat gatunkowizmu.
Wyobraźmy sobie, że istnieje jakaś społeczność, w której
zjada się dzieci. Czy potępilibyśmy taką praktykę mówiąc, że
jedzenie dzieci może być niezdrowe dla kanibali? Z pewnością nie. Użylibyśmy argumentu mówiącego o tym, że dzieci
mają prawo do życia. Zauważmy też, że mówienie o zdrowiu
kanibali wiąże się z ukrytym
przekazem wskazującym na to,
że dzieci w tym wszystkim nie
są aż tak ważne.
Wyobraźmy sobie, że
ktoś na demonstracji
przeciwko ludobójstwu
w Ruandzie
powiedziałby: “Trzeba
to jak najszybciej
zatrzymać, ponieważ
na skutek zabójstw
duża ilość krwi zatruwa
wody gruntowe”.
Taka opinia z pewnością
wywołałaby szok i oburzenie.
Kiedy są zabijani ludzie stosowanie tego typu argumentów (dot. zdrowia czy ochrony
środowiska) jest co najmniej
niestosowne. I tak samo nieakceptowalnym powinno być
stosowanie ich, kiedy zabijane
są czujące istoty należące do
innych gatunków.
Jak znieść
niewolnictwo zwierząt
pozaludzkich?
Znając ograniczenia strategii konwersji, zastanówmy się
nad tym, jakie inne strategie
można obrać na drodze do
wyzwolenia zwierząt. Szukając
analogii do ruchów społecznych, na których moglibyśmy
się wzorować, przyjrzyjmy się
ruchowi na rzecz zniesienia
niewolnictwa.
Jak sądzicie, czy XIX-wieczni abolicjoniści próbowali
przekonywać ludzi do stosowania stylu życia wykluczającego
wszystkie produkty mające
związek z niewolnictwem ludzi?
Nie! Oni stanowczo zażądali
zniesienia niewolnictwa i doprowadzili do powstania społecznej debaty na ten temat.
Aktywiści animalistyczni powinni zrobić to samo.
Podsumujmy wnioski płynące z analizowanego artykułu:
1. Ruch praw zwierząt powinien stawiać jasne żądania,
a nie skupiać się na jednostkowym przekonywaniu do
weg(etari)anizmu, czyniąc
z problematyki wyzysku
zwierząt kwestię sprawiedliwości społecznej, a nie
jednostkowego wyboru.
2. Za jedno z najważniejszych
zadań należy potraktować stworzenie publicznej
debaty nad wyzwoleniem
zwierząt.
3. Należy stosować wyłącznie
argumentację etyczną,
a odrzucić argumenty związane ze zdrowiem, ochroną
środowiska itp. jako nieakceptowalne w sytuacji pozbawiania życia miliardów
czujących istot.
4. Zamiast indywidualistycznego stwierdzenia: „przejdź
na weganizm!” musimy domagać się głębokich zmian
społecznych: „Zabijanie
zwierząt na jedzenie musi
zostać zakazane”.
///////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////////
STRATEGIA KONWERSJI
STRATEGIA RUCHU SPOŁECZNEGO
•
•
•
•
•
• Domagamy się zniesienia niewolnictwa
zwierząt.
• Rzeźnie muszą zostać zamknięte teraz!
• Zabijanie zwierząt na mięso musi zostać
zakazane.
• Zwierzęta powinny mieć zagwarantowane
prawo do życia.
• Społeczeństwo powinno potępiać i zwalczać gatunkowizm, tak jak zwalcza rasizm
i seksizm.
Zostań weganinem!
Weganizm jest dobry dla planety.
Weganizm jest dobry dla Twojego zdrowia.
Weganie są lepszymi kochankami.
Przejście na weganizm jest racjonalnym
wyborem.
• Wegańskie jedzenie jest pyszne.
otwarteklatki.pl
9
KOMENTARZ:
P
owyższy tekst jest niewątpliwie ciekawą analizą i może być punktem
wyjścia do dyskusji na temat
strategii, jaką powinien przyjąć
ruch na rzecz praw zwierząt.
Z łatwością zgodzę się
z tym, że życie zwierząt nie jest
w żadnym wypadku kwestią
osobistego wyboru, a kwestią
elementarnej sprawiedliwości. I że naszym obowiązkiem
jest działanie zmierzające do
jak najszybszych i najkorzystniejszych zmian społecznych
warunkujących życie i śmierć
zwierząt pozaludzkich.
Interesuje mnie również
próba analizy działań innych
ruchów społecznych, ciekawi
mnie historyczna droga do
przełomowych zmian społecznych oraz to, jak psychologia
odkrywa kolejne mechanizmy
rządzące naszym zachowaniem. I jak zrozumienie tych
mechanizmów może pomóc
nam skuteczniej działać.
Ale... skuteczniej, czyli właściwie jak? Jeżeli jako jedyny
akceptowalny skutek naszych
działań obierzemy „całkowite
zniesienie niewolnictwa zwierząt”, jak to sugeruje powyższy
artykuł, to ja bardzo chętnie
temu przyklasnę, ale niestety
nie potrafię wykrzesać z siebie
tyle optymizmu, żeby uwierzyć
w realność realizacji takiego
celu w wyobrażalnej perspektywie czasowej.
Trudno nie odnieść wrażenia, że artykuł, choć stawia
bardzo interesującą tezę, proponuje bardzo uproszczoną
i w pewnym sensie ubogą
strategię możliwych działań.
Brakuje mi też choćby próby
przeanalizowania skuteczno-
10 otwarteklatki.pl
ści tak obranej strategii oraz
zwrócenia uwagi na konkretne
działania, jakie mogą zostać
podjęte, bo przecież nie da się
zbudować całej strategii na
obraniu bardziej precyzyjnych
haseł niż było to czynione dotychczas. W tak obranej strategii brakuje mi również celów
krótkoterminowych.
Nie wiem, czy autor/ka
w ogóle takowe dopuszcza, czy
może uważa je za zmiękczanie przekazu. Moim zdaniem
ich rola, z różnych względów,
jest bardzo ważna. Nie mogę
też pozbyć się wrażenia, że
niektóre przykłady (owszem,
dość obrazowe) zostały na siłę
wymyślone na poparcie założonych tez.
Nie zgodzę się z tym, że
definiowanie siebie jako weganki/weganina przyczynia
się do umniejszenia znaczenia
działań na rzecz zwierząt i automatycznie powoduje uznanie
weganizmu za osobisty wybór.
Odnoszę wręcz przeciwne wrażenie. Im bardziej weganizm
jest rozpoznawalny jako pewna
idea, tym większe jest zrozumienie dla idei praw zwierząt
w ogóle. Oczywiście często
od nas zależy, jak pokierujemy
dyskusją i jaki przekaz wyślemy w świat. Warto mieć na
uwadze, żeby nie był to przekaz
lajfstajlowy, a społeczny. Jestem jednak pewna, że można
taki przekaz uzyskać, obierając
jako punkt wyjścia stwierdzenie: „Jestem weganką”.
Pomimo tego, że ciężko mi
podzielić pewność autora/ki
artykułu co do tego, że strategia żądania obalenia wyzysku
zwierząt jest jedyną słuszną
i możliwą strategią, jeszcze raz
podkreślę, że w pełni podzielam
pogląd, że musimy mieć świadomość, że nasze niejedzenie
mięsa nie może być naszym
osobistym wyborem zapewniającym nam dobre samopoczucie, ale musi być częścią
czegoś większego, ruchu społecznego, politycznego działania mającego na celu maksymalne ograniczenie cierpienia
zwierząt, a w konsekwencji
całkowitego ich wyzwolenia.
A żeby to działanie było
skuteczne, musimy poznawać
różne strategie, analizować
je, poddawać pod dyskusje i
wybierać te najbardziej dostosowane do naszych możliwości
i realiów.
Marlena Kropidłowska
SKUTECZNOŚĆ W KREOWANIU ZMIAN
TO NASZ
OBOWIĄZEK
Protest był narzędziem, które
podkreślo konflikt. Żeby osiągnąć
nasz cel (…) potrzebowaliśmy strategii,
kompleksowego i zintegrowanego podejścia.
Stworzyliśmy plan dotarcia do ludzkiej
przyzwoitości i współczucia. Nakierowaliśmy
nasze działania nie tylko na społeczeństwo, ale
także media i urzędników państwowych.
T
o zdanie ze wstępu do
książki Caryn Ginsberg
„Animal Impact” stanowi
doskonałe jej streszczenie. Nie
musimy wyłączać pikiet, bojkotu konsumenckiego czy rozdawania ulotek z arsenału wykorzystywanych metod działania,
ale nie możemy uczynić z nich
celu samego w sobie i do nich
się ograniczać. Nie musimy też
bez końca uczyć się na własnych błędach skoro możemy
wykorzystać lekcje udzielone
otwarteklatki.pl
11
przez tych, którzy fazę prób
i porażek mają już za sobą.
„Animal Impact” to przewodnik
po najważniejszych zasadach
prowadzenia skutecznej kampanii, a przecież tego właśnie
chcemy. Działamy na rzecz
zwierząt, chcemy ratować życie
wielu istot i ograniczać ich
cierpienie; nie możemy zatem
pozwolić sobie na to, aby nasze
działania nie przynosiły żadnego efektu albo były wręcz
przynosiły odwrotny skutek.
Na początek garść ogólnych
zasad, aby wyzwanie nas nie
przerosło.
1. Duże
problemy to
trudne problemy
W samych tylko Stanach
Zjednoczonych ponad milion
zwierząt rocznie wykorzystywanych jest w eksperymentach, 3 miliony zdrowych psów
i kotów zostaje w ciągu roku
uśpionych w schroniskach,
9 miliardów krów, świń, owiec,
kurcząt i indyków zabija się
w ciągu roku w celu spożycia.
To tylko parę przykładów.
Przykładów liczb i rodzajów
cierpienia zwierząt w jednym
tylko kraju. Wyobrażenie zwierząt, które w skali świata cierpią
i umierają, przytłacza.
2. Stawiamy
czoła
silnemu przeciwnikowi
Ludzie, przemysł i instytucje
stojące za okrucieństwem wobec zwierząt na ogół mają za
sobą potężne pieniądze i zasoby. W porównaniu z nimi nawet
duże organizacje pozarządowe
wydają się nic nieznaczące.
Bywa, że jedna kampania promocyjna ma budżet większy
niż środki kilku sporych organizacji. A za pieniądzem idą
władza i wpływy.
12 otwarteklatki.pl
3. Musimy
mądrzej
działać
Nieważne, ile w nas pasji,
ile razy powtórzyliśmy nasze
argumenty, jak silnego języka
użyjemy – może się okazać, że
nic tym nie osiągniemy. Dlatego musimy stać się ekspertami
w kreowaniu zmiany. Nawet
jeśli wydaje się, że w walce
z przemysłem nie mamy szans,
przez odpowiednie planowanie
i wytrwałość możemy osiągnąć
pożądaną zmianę.
Nie zapominajmy przy
tym, że celem, jaki przed sobą
stawiamy nie musi być od razu
całkowite zamknięcie jakiejś
gałęzi przemysłu. Równie
ważne są sukcesy osiągane
na poziomie lokalnym. Zakaz
wjazdu cyrków do miasta czy
wegańskie opcje w stołówce to
także powody do dumy.
stawiaj na efekty
„Zbyt często aktywiści robią
rzeczy, które poprawiają ich samopoczucie, ale niekoniecznie
są najbardziej skuteczne
z punktu widzenia ochrony
zwierząt. Powinniśmy traktować naszą działalność tak
poważnie, jak robilibyśmy to,
prowadząc własną firmę z zamiarem zarabiania pieniędzy”.
To cenna uwaga Paula Shapiro z Compassion Over Killing.
Czasem może to oznaczać wykorzystywanie w swoich działaniach metod biznesowych,
skąd wynika następna rada:
ucz się od firm
Pewnie myślisz, że prowadzenie firmy i działanie
w grupie na rzecz zwierząt nie
ma ze sobą nic wspólnego?
Otóż, mylisz się. Chociaż my
chcemy pomóc zwierzętom,
a celem firmy jest zarobienie
jak największej ilości pieniędzy,
niezwykle pomocne może okazać się skorzystanie z korporacyjnych narzędzi używanych
do sprawdzania skuteczności.
Tylko że my możemy używać
ich do osiągania pozytywnych
i etycznych celów.
„dobry marketing” to
nie oksymoron
Marketing nie jest tożsamy
z wielkimi kampaniami reklamowymi. Zresztą większość
organizacji i tak nigdy nie
mogłaby sobie na nie pozwolić. Marketing to także proces
motywowania ludzi do zmian.
Dobrze zaplanowany zawiera
w sobie: ustalenie celów, określenie grupy docelowej, zrozumienie, czego ta grupa chce,
stworzenie odpowiedniego
produktu czy przekazu oraz
zmierzenie rezultatów kampanii
lub innych działań.
W naszym przypadku będziemy chcieli dokonać
w ludziach zmiany polegającej na przejściu z zachowań
nieprzyjaznych zwierzętom na
przyjazne. Dostosowanie się do
zasad marketingu może nam
pomóc podnieść naszą efektywność przy wykorzystaniu
tych zasobów, jakie posiadamy.
„Marketing to manipulacja”- powiesz i jest w tym sporo
racji. Wszystko jednak zależy
od tego, w jakim celu chcemy
go użyć. Jeśli korzystanie
z narzędzi, jakie oferuje, może
podnieść naszą efektywność,
czy nie jest wręcz obowiązkiem
z nich skorzystać? Czy skoro
firmy eksploatujące zwierzęta używają marketingowych
chwytów w celu zwiększenia
sprzedaży swoich produktów,
czy tym bardziej my nie powin-
niśmy pójść ich śladem
w celu zaoszczędzenia cierpienia wielu istot? Nie traktujmy marketingu i reklamy jako
czegoś podejrzanego, ale jako
możliwość dotarcia do większej
liczby ludzi z bardziej skutecznym przekazem i dokonania
większej zmiany.
marketing jest
narzędziem zmian
społecznych
W ostatnich dekadach liczne instytucje zaczęły z powodzeniem korzystać z narzędzi
znanych wcześniej głównie
przedsiębiorcom. Okazuje się,
że podobne mechanizmy jak
w przypadku zachęcenia do zakupów, zastosować można, aby
przekonać kogoś do zmiany
swoich zachowań. Ten rodzaj
marketingu nakierowany na
pozytywne zmiany, a nie generowanie zysku, nazywany jest
marketingiem społecznym.
W przypadku działalności
prozwierzęcej możemy krótko
zdefiniować tę ideę jako „wykorzystywanie komercyjnych
metod marketingowych w celu
wywarcia wpływu na ludzi, tak
aby przyjęli zachowania, które
pomogą zwierzętom”. Oprócz
wywierania wpływu na wybory
konsumenckie w planowaniu
marketingu społecznego warto
zwrócić uwagę na wprowadzanie zmian w swojej polityce przez firmy i instytucje
rządowe, lobbowanie wśród
decydentów w celu nakłonienia
do przyjaznych zwierzętom
decyzji, angażowanie mediów
w pokazywanie zwierzęcych
historii czy też zachęcanie
wolontariuszy do poświęcania
swojego czasu oraz wsparcia
finansowego. Nie możemy poprzestać na
wzroście świadomości
w społeczeństwie, na naszej
pasji i przekonaniu, że mamy
rację. Wykorzystanie narzędzi
marketingu społecznego może
znacząco podnieść efekty
naszej pracy, poprzez wpływ
nie tylko na postawy, ale i na
zachowania jednostek. Niezależnie od tego, czy działasz dla
dużej i znanej organizacji, czy
niewielkiej nieformalnej grupy
aktywistów.
marketing społeczny
to nie media
społecznościowe
Jeśli jednak nie podoba ci
się idea marketingu, pomyśl
o tym inaczej. Pomyśl, jak
o sposobie osiągania zmian,
określonym przez autorkę
książki ACHIEVEchange system. W skrócie sprowadza się
on do kilku zasad:
A – action and audience, czyli
jak zaplanować działanie i
określić grupę docelową;
C – create benefits and cut
barriers, czyli jak pokazać
korzyści i usunąć przeszkody;
H – how to say something to
someone instead of saying
nothing to everyone, czyli
jak trafić do ludzi ze swoim
przekazem;
Te dwa pojęcia mogą być
I – I am not my target
często mylone, jednak media
audience, czyli jak wyjść poza
społecznościowe to tylko pew- własne schematy myślowe,
na część marketingu. Innymi
aby skuteczniej dotrzeć do
ważnymi elementami, bez któ- grupy docelowej;
rych nie można mówić
E – education isn’t enough,
o marketingu społecznym są:
czyli, co jeszcze poza
• zachowanie, do którego
uświadamianiem ludzi musimy
chcemy przekonać ludzi
zrobić, aby zmienić ich
• grupę, do której adresuzachowanie;
jemy nasze działania
V – voice matters, czyli że
• potrzeby grupy docelowarto
zwracać uwagę nie tylko
wej
na to co, ale także jak mówimy;
• promocja – co i jak
E – evaluate, don’t guess,
chcemy przekazać
czyli jak oceniać skuteczność
• pomiar skuteczności –
skąd będziemy wiedzieć, naszych działań.
Poszczególne punkty będą
że to, co robimy faktycznie przynosi jakiś skutek. szerzej omawiane w kolejnych
numerach biuletynu.
Stosowanie się do tych zaMedia społecznościowe są
sad pozwoli wam spojrzeć na
częścią promocji, której celem
jest wsparcie całego programu swoje działania globalnie i ułatwi tworzenie bardziej skuteczczy kampanii. Z pewnością ich
nych kampanii. Pamiętajcie,
wykorzystanie przyczyni się
wszystko, co robimy, robimy po
do uzyskania lepszych efekto, aby zmniejszyć ilość cierpietów. Nie mogą jedna stać się
nia zadawanego zwierzętom
jedynym używanym przez nas
i nie możemy pozwolić sobie
narzędziem ani narzędziem
używanym bez strategii. Przede na to, aby nasze działania były
nieefektywne.
wszystkim musimy wiedzieć,
Asia Stiller
co i jak chcemy osiągnąć.
otwarteklatki.pl
13
Promocja
weganizmu:
od sztuki
do nauki
Wybór i adaptacja na
podstawie wykładu
wygłoszonego w 2013 r.
na Konferencji Praw Zwierząt.
mają ze sobą coś wspólnego.
Jednak chociaż alchemia, praktykowana przez około 2000 lat,
nie może się pochwalić praktycznie żadnymi wartościowymi dla ludzkości osiągnięciami,
Czego możemy nauczyć to chemia odniosła niewiarysię od alchemii
godne wręcz sukcesy na prze
strzeni zaledwie kilkuset lat.
Ponad tysiąc lat temu, około Każdy, kto korzysta z ratują300 lat p.n.e. powstała praktyka cych życie leków, smartphone’a
znana obecnie jako alchemia.
i świeżej, czystej wody do picia
Dziś kojarzy nam się przede
prosto z kranu, może (w dużym
wszystkim ze starszymi pastopniu) podziękować chemii
nami w osobliwych strojach,
za każdą z tych rzeczy.
którzy próbowali zmienić miedź
Jaka była więc różnica
w złoto. Myślimy słusznie: za je- między chemią i alchemią?
den z głównym celów alchemiDlaczego jedna odniosła tak
cy obrali sobie zamianę miedzi
spektakularne sukcesy, a
i innych pospolitych metali w
druga poniosła jedynie porażsrebro i złoto. Jednak mieli tak- ki? A przede wszystkim, co to
że inne, bardziej wzniosłe cele
wszystko ma wspólnego
- zastanawiali się, jak oczyścić z promocją weganizmu?
ludzką duszą albo jak stworzyć
Różnica między chemią
eliksir nieśmiertelności.
i alchemią jest prosta i łatwa
Obecnie możemy patrzeć na do wytłumaczenia, ale jednodziałalność alchemików
cześnie wyjątkowo ważna. Po
z perspektywy czasu i śmiać
prostu alchemicy nie używali
się z niej, ale w dawnych czametody naukowej. Chemicy to
sach alchemię praktykowano
robili i wciąż robią.
bardzo poważnie. Istniały podPewnie już nie pamiętacie
ręczniki alchemii, szkoły, w któlekcji chemii w podstawówce,
rych można się jej było nauczyć, więc małe przypomnienie: mea w niektórych krajach władze
toda naukowa polega przede
wydawały licencje profesjonali- wszystkim na sprawdzaniu.
stom w tej dziedzinie.
Jeśli stwierdzamy, że coś jest
O ile dobrze myślę, w tej
prawdą, to powinniśmy być
chwili nie mamy zbyt wielu
w stanie udowodnić, że mamy
alchemików. Trudno spotkać
rację.
studenta na poważnie zajmuEksperyment jest kluczową
jącego się czymś takim, nikt
sprawą w nauce. Wystarczy
też nie otwiera alchemicznych
znaleźć hasło “nauka" w Wikisklepów. W zasadzie tylko
pedii, by przeczytać, że nauka
w parlamencie wciąż można
organizuje wiedzę w formie
spotkać starszych, dziwnych
możliwych do sprawdzenia
ludzi opowiadających osobliwe wyjaśnień i przypuszczeń. To
rzeczy i usilnie próbujących
właśnie dowodzenie danych
zrobić coś z niczego.
faktów za pomocą eksperyAle już bez żartów: co stało
mentów pozwoliło chemii na
się z alchemią? W XVIII i XIX
stopniowe wyjście z mglistego
wieku zastąpiła ją chemia. Jak
świata alchemii. To właśnie
łatwo zauważyć, obie nazwy
eksperymenty umożliwiają
stopniowy postęp w każdej
dziedzinie opartej na wiedzy,
dzięki czemu dziedziny te dostarczają nam większej ilości
wiedzy i robią to w bardziej
efektywny sposób.
Eksperyment w życiu
codziennym
Panuje raczej powszechne
przekonanie, że nauki ścisłe,
takie jak chemia, fizyka i biologia rozwijają się dzięki eksperymentom. Jednak nie jest są
to jedyne dziedziny, w których
można stosować tę metodę.
Eksperymenty i badania są
chlebem powszednim dla świata biznesu. Umożliwiają korporacjom podwyższanie sprzedaży, a więc i zysków. Spotkałem
niedawno absolwenta Yale, który przed powrotem na uniwersytet przez kilka lat pracował
w przemyśle samochodowym.
Pomagał nadzorować bezpośrednią kampanię marketingową konkretnej firmy samochodowej - wysyłał tradycyjną
pocztą wiadomości do osób, w
przypadku których stwierdzono, że są potencjalnymi klientami. Aby dowiedzieć się, który
rodzaj listów działał najlepiej,
testował różne czcionki, kolory,
kolory samochodów, podkreślał
ich różne funkcje i tak dalej. Tak
jak myślał wcześniej, okazało
się, że stosunkowo niewielkie
zmiany w listach do klientów
mogły w znaczący sposób
zwiększyć lub zmniejszyć liczbę osób, która później przyszła
do salonu, by kupić samochód.
Dzięki eksperymentowaniu w
ten sposób po jakimś czasie
pracownik ten wiedział już, jak
projektować listy, dzięki którym
uda się sprzedać najwięcej
samochodów.
otwarteklatki.pl
15
W dzisiejszych czasach
każda większa, szanująca
się korporacja przeprowadza
badania, na podstawie których
podejmuje decyzje. Są to decyzje dotyczące tego, czego ludzie oczekują od produktu, jaka
powinna być grupa docelowa
kampanii reklamowej i przede
wszystkim, jakie produkty
i usługi najbardziej opłaca się
sprzedawać. Firmy co roku wydają miliardy dolarów na badania rynku po prostu dlatego, że
pomaga im to w realizacji ich
celów.
Jednak biznes nie jest jedyną dziedziną, w której korzysta
się z badań, aby dowiedzieć się,
jak osiągnąć sukces. W 2012
roku Barack Obama został po
raz drugi wybrany na prezydenta Stanów Zjednoczonych.
I chociaż historycy mogą
wymienić wiele powodów, dla
których tak się stało, to był jeden czynnik wymieniany przez
Los Angeles Times i inne media
jako sekretna broń Obamy:
dane. Wyglądało to tak: osoby
prowadzące kampanię Obamy
zatrudniły ponad 50 analityków,
których zadaniem było zebranie szczegółowych informacji
o pojedynczych wyborcach
w stanach, w których obaj
kandydaci mieli podobną szansę na zwycięstwo. Analitycy
zebrali nawet do 80 informacji
o każdym wyborcy: od wieku,
płci i religii aż po to, jakie magazyny prenumerowali, jaka
była wartość ich domu itd. Po
zebraniu wszystkich danych
ekipa Obamy przeprowadziła
badania, których zadaniem było
określenie, w których grupach
demograficznych najłatwiej
można spotkać niezdecydowanych wyborców, których można
by przekonywać do głosowania
na Obamę.
16 otwarteklatki.pl
Po przeprowadzeniu badań
cała kampania nabrała rozpędu. Do setek tysięcy niezdecydowanych wyborców w danych
stanach (tzw. swing states)
próbowano dotrzeć indywidualnie poprzez pocztę, chodzenie
po domach i rozmowy telefoniczne. Kierowane do nich
materiały były przygotowane
z uwzględnieniem czynników
związanych z daną grupą demograficzną. A cała reszta to
już historia. Obama zwyciężył
w prawie każdym stanie, który
początkowo był niezdecydowany, i został po raz drugi wybrany na prezydenta.
Bezpośrednie badania mają
też zastosowanie w organizacjach pozarządowych. Jednym z podstawowych celów
organizacji charytatywnych
zajmujących się zdrowiem jest
rozwiązanie problemu malarii,
choroby zabijającej co roku
miliony ludzi. Jednym z możliwych rozwiązań przeciwdziałających jej rozprzestrzenianiu
się jest rozdawanie przez
organizacje charytatywne moskitier, które ludzie mogą wieszać dookoła łóżek, by chronić
się przed komarami (zakażenie
malarią często następuje przez
ukłucie zakażonego komara).
Jednak badacze przyglądający się tym działaniom zadali
sobie pytanie: czy lepiej rozdawać moskitiery za darmo, żeby
każdy mógł je mieć, a może
lepiej pobierać za nie niewielką
opłatą, na którą każdego byłoby stać, zakładając, że jest
większe prawdopodobieństwo
użycia moskitiery przez osobę,
która za nią zapłaciła? Działacze na rzecz ochrony zdrowia
mieli swoje przypuszczenia
i filozoficzne argumenty popierające obie tezy. Jednak przypuszczenia i filozofia nie intere-
sują badaczy. Chcieli wiedzieć
jedynie, który sposób działania
uratuje najwięcej ludzkich żyć.
Sprawdzili to więc: wypróbowali pierwszy sposób na
jednym obszarze i drugi na
innym. Okazało się, że rozdawanie moskitier za darmo było
o wiele bardziej efektywne niż
sprzedawanie ich po symbolicznej cenie. I kiedy już organizacje działające przeciwko
malarii wiedziały, co jest bardziej skuteczne, mogły wprowadzić to w życie. W tej chwili
żyją prawdopodobnie tysiące
osób, które umarłyby z powodu
malarii, gdyby nie przeprowadzono tego prostego badania
rozstrzygającego sprawę w
sposób empiryczny.
Jedna z organizacji walczących z rozprzestrzenianiem
się malarii to Fundacja Billa
i Melindy Gates. Jak pewnie
wszyscy wiedzą, Bill Gates to
założyciel Microsoftu i jeden
z najbogatszych ludzi na świecie. Niewiele osób osiągnęło
tak wielkie (lub nawet zbliżone)
sukcesy zarówno w działalności biznesowej, jak i charytatywnej.
Co roku fundacja publikuje
“List Gatesa" - list otwarty od
Billa Gatesa mówiący o postępie w działaniach i planach na
kolejny rok. W 2013 roku temat
przewodni listu był następujący: badania są absolutnie niezbędne, aby osiągnąć sukces
w świecie organizacji pozarządowych. Gates sam mówi:
“Kolejny i kolejny raz zadziwia
mnie, jak bardzo prowadzenie
badań pomaga w poprawianiu
losu ludzi".
Te słowa są tak mocne
i pochodzą od osoby o takim
autorytecie, że chyba warto je
powtórzyć: “Kolejny i kolejny
raz zadziwia mnie, jak bardzo
W takim stopniu,
w jakim lekceważymy
empiryczne dane na
rzecz filozofii czy
teorii socjologicznej,
wyżej sobie cenimy
idee w naszych
głowach niż
namacalne cierpienie
zwierząt.
prowadzenie badań pomaga
w poprawianiu losu ludzi".
Czy badania mogą
ratować zwierzęta?
Gates mówił o akcjach
charytatywnych, których celem
jest pomoc ludziom. Jednak
czy takie samo podejście ratuje
życia zwierząt hodowlanych
i oszczędza ich cierpienie?
Zdecydowanie tak. Jeśli można używać badań, by
sprzedawać produkty, wygrywać wybory i ratować ludzkie
życie, to pomogą także
w ratowaniu życia zwierząt
hodowlanych. Nie tylko można
ich używać, ale zdecydowanie
uważam, że jako osoby, którym leży na sercu los zwierząt
hodowlanych, mamy moralny
obowiązek korzystania z badań
naukowych przy planowaniu
działań promujących weganizm.
Historycznie rzecz biorąc,
nasz ruch nie kierował się tą
zasadą. Spójrzmy na te pytania,
które można sobie zadać przy
wyborze najlepszego sposobu
promocji weganizmu:
Czy mówiąc o wykorzystywaniu zwierząt hodowlanych,
lepiej jest używać statystyk, historii czy obu tych elementów?
Czy lepiej zachęcać ludzi do
przejścia na weganizm, wegetarianizm, czy do tego, aby jedli
mniej mięsa?
Czy lepiej jest udostępnić
film o okrucieństwie wobec
zwierząt w hodowli, o ekologicznych konsekwencjach
jedzenia mięsa, czy o korzyściach zdrowotnych płynących
z weganizmu?
W przeszłości nasz ruch
postrzegał te pytania jako pytania filozoficzne lub związane
z subiektywną opinią. Co więcej, często nawet w ogóle nie
stawialiśmy sobie takich pytań.
Po prostu robiliśmy to samo, co
wszyscy albo bazowaliśmy na
przypuszczeniach i osobistych
preferencjach.
Jeśli jednak zdefiniujemy
“lepsze" jako “ratujące życia
większej ilości zwierząt”, to te
pytania nie są już kwestią opinii
czy filozofii. Są pytaniami o fakty, na które można odpowiedź
w konkretny sposób. Jako
ruch jeszcze nie poświęciliśmy
czasu na to, by te odpowiedzi znaleźć. I w tym tkwi cały
problem. Podam przykład, który
pokazuje, dlaczego uważam, że
nie tylko możemy używać bezpośrednich testów, aby poprawić efektywność naszej pracy
przy promocji weganizmu, ale
otwarteklatki.pl
17
dlaczego mamy moralny obowiązek, by to robić.
jedna uwaga: istnieje mnóstwo
innych filmów pokazujących
okrucieństwo wobec zwierząt
na fermach. THL zastanawiało
The Humane League
się więc, skąd wiadomo, że film
którego używa jest najbardziej
(THL) to organizacja zajefektywny?
mująca się ochroną zwierząt
Dlatego na przestrzeni
hodowlanych. Wydaje dużo
dwóch miesięcy przeprowapieniędzy na facebookowe
dzono bezpośrednie badanie,
reklamy promujące dietę wektóre porównywało wpływ
gańską. Grupą docelową tych
czterech filmów pokazujących
reklam są młode kobiety. Gdy
okrucieństwo wobec zwierząt
ktoś kliknie w reklamę, jest
hodowlanych. Co się okazało?
przekierowywany na stronę
Wygląda na to, że najlepszy
z filmem pokazującym okrufilm było o ok. 70% bardziej
cieństwo wobec zwierząt hoefektywny w przekonywaniu
dowlanych i informacje
młodych kobiet do rozważenia
o diecie wegańskiej. W 2012 r.
przejścia na wegetarianizm
THL ściągnęła na swoją stro(poprzez zamówienie wegenę około 700 tysięcy młodych
tariańskiego startera) niż film,
kobiet. (In 2012 their ads drew
about 700,000 young women to który znajdował się na stronie
THL’s video website. (Informa- THL. W tym badaniu nie sprawdzono, czy rzeczywiście nastącja: Jestem założycielem
piła zmiana w diecie badanych
i członkiem zarządu THL. Jestem też członkiem organizacji osób. Jednak skoro obie grupy
otrzymały takie same informaFarm Sanctuary).
cje i były reprezentatywną próNie do końca wiadomo, jak
bą populacji, to osoby chętniej
wiele osób, które odwiedziły
stronę, zmieniło swoją dietę po zamawiające wegetariański
zobaczeniu filmu. THL dołączy- starter powinny być też bardziej skłonne do przejścia na
ło do zespołu uniwersyteckich
wegetarianizm.
badaczy, by się tego dowieKoniec końców, THL całkodzieć. Badanie jednak jeszcze
wicie zmieniło kampanię reklanie zostało zakończone. Na
mową i zawarło w niej bardziej
potrzeby argumentu, którego
skuteczny film. Dzięki temu
tutaj używam, załóżmy, że
1 na 100 młodych kobiet, które kampania prawdopodobnie
miała efekt większy o ok. 70%.
odwiedziły stronę, przejdzie
Oznacza to, że jeśli miała z nią
na wegetarianizm, natomiast
pozostałe 99 nie zmieni swojej styczność dokładnie ta sama
liczba osób, to zamiast ratować
diety w jakikolwiek sposób.
Gdyby rzeczywiście tak było, 217 tysięcy zwierząt (jak
oznaczałoby to, że w 2012 roku w poprzednim roku), w tym roku
facebookowe reklamy THL ura- może uratować 369 tysięcy.
To o ponad 150 tysięcy więtowały około 217 tysięcy zwiecej
uratowanych zwierząt - nie
rząt od życia pełnego cierpiewydając ani grosza więcej.
nia (liczba oparta na badaniu
150 tysięcy zwierząt uratomówiącym o tym, ile zwierząt
wanych po prostu przez pokaratuje co roku każdy wegetazywanie innego filmu. Tu włarianin/każda wegetarianka).
śnie widać tę niesamowitą siłę
To świetna wiadomość! Ale
18 otwarteklatki.pl
bezpośrednich badań.
I właśnie dlatego uważam, że ci
z nas, którym leży na sercu los
hodowanych zwierząt, a szczególnie organizacje promujące
weganizm, mają etyczny obowiązek korzystania z badań
w celu zwiększenia swojej skuteczności.
Wydaje się absurdalne, że
rzeczy, takie jak rodzaj czy kolor czcionki mogą mieć wpływ
na to, ile osób kupi samochód.
Wydaje się absurdalne, że
wiedza o tym, jakie czasopisma
ktoś prenumeruje może pomóc
w wygraniu wyborów prezydenckich. Wydaje się absurdalne, że rozdawanie moskitier
za darmo zamiast pobierania
za nie opłaty 60 centów jest
kwestią życia i śmierci dla tysięcy ludzi. I wydaje się absurdalne, że coś tak prostego jak
bezpośrednie badania może
uratować tak wiele zwierząt od
cierpienia w hodowli. A jednak
dokładnie tak jest.
Zawsze, gdy mamy do
dyspozycji cztery filmy (czy też
ulotki, wegetariańskie startery,
strony internetowe o weganizmie, wykłady na ten temat czy
cokolwiek innego), to zawsze
jeden z nich będzie najbardziej
skuteczny w przekonywaniu do
zmiany diety i ratowaniu żyć.
To jest po prostu fakt. Dlaczego więc nie sprawdzić, co jest
najbardziej skuteczne i zacząć
to stosować? Jeśli zależy nam
na zwierzętach, mamy moralny
obowiązek właśnie to zrobić.
Nieważne też, jak dobry jest
jakiś film (ulotka, starter, strona,
wykład) - zawsze może być
jeszcze lepszy. Jak widzieliśmy
na przykładzie, poprawienie
jego skuteczności o 10, 20
czy 30% może uratować wiele zwierząt. Więc czemu nie
wypróbować różnych sztuczek,
które tę skuteczność zwiększą?
Badania sprawiają, że jest to
możliwe.
Oczywiście badania nie są
idealne i wyniki jednego nie
dają nam stuprocentowej pewności, że dana metoda jest lepsza od innej. Ale jeśli badanie
są dobrze zaprojektowane, wyniki będą w większym stopniu
prawdziwe niż nieprawdziwe,
co sprawia, że są wartościowe
i ratują życia.
No i wreszcie - im więcej
badań przeprowadzamy, tym
możemy być bardziej pewni ich
wyników.
Załamywanie rąk
dlatego, że żadne
badanie nie bierze
w sposób idealny pod
uwagę wszystkich
zmiennych, byłoby
zwykłym szukaniem
wymówki
po to, by nie musieć się wysilać, próbować czegoś nowego
i umieć się przyznać, że nie
mieliśmy racji. Firmy, politycy
i inne organizacje pozarządowe
nie są bierne na tym polu i my
także nie możemy być. Unikanie badań dlatego, że mogłoby
się okazać, że wyniki nie pasują
do naszej filozofii, także może
być mylące. Na przykład, jeśli
okazałoby się, że przekonywanie ludzi do “przejścia na wegetarianizm" oszczędza więcej
zwierząt niż przekonywanie ludzi do “przejścia na weganizm",
to niektórzy wegańscy aktywiści mogliby być w rozterce.
Jednak zawsze lepiej wiedzieć niż wiedzieć. Na każde
nasze przekonanie o tym, jak
działa świat, powinniśmy być
w stanie podać test, który
mógłby nam pokazać, że nie
mamy racji. W takim stopniu,
w jakim lekceważymy empiryczne dane na rzecz filozofii
czy teorii socjologicznej, wyżej
sobie cenimy idee w naszych
głowach niż namacalne cierpienie zwierząt.
Prosty wybór
Jako ruch mamy dwie
możliwości. Niczym alchemicy,
którym się wydawało, że wiedzą, jak zmienić miedź w złoto,
chociaż nie mieli empirycznych
danych na poparcie swoich
przekonań, możemy zakładać,
że wiemy, jakie są najlepsze sposoby na przekonanie
wszystkożerców do weganizmu. Możemy też, jak wcześni
chemicy, włączyć do swojej
pracy metodę naukową i być
o wiele bardziej skuteczni.
Ta zmiana w zasadzie już
mam miejsce. Grupy, takie jak
The Humane League, Farm
Animal Rights Movement,
Mercy For Animals i VegFund
zaczynają przeprowadzać
bezpośrednie badania swoich
kampanii.
I co najważniejsze, większość z nich używa wyników
badań przy podejmowaniu
decyzji o tym, jak dalej działać.
THL uruchomiło niedawno Humane Leage Labs, dział
badawczy, który ma zajmować
się przeprowadzaniem badań
dotyczących różnych pomysłów na promocję weganizmu.
W mojej nowej książce
(choć nie ma za wiele o bezpośrednim testowaniu) przeanalizowałem setki badań
wegetarian, by dostarczyć dane
przydatne w promocji weganizmu.
I oczywiście jest też Humane Research Council, która jest
motorem napędzającym ruch
prozwierzęcy w tym kierunku
poprzez przeprowadzanie badań i testów dla wielu organizacji ochrony zwierząt i udostępnianie wyników na stronie
humanespot.org.
Podsumowując:
• Alchemia była praktykowana przez prawie
2 tysiące lat zanim zaczęto stosować metodę
naukową i wieloletnie
bezsensowne wysiłki
zostały zamienione na
wielki sukces dla ludzkości.
• Ruch promujący weganizm istnieje od około 70
lat. Nie czekajmy kolejne
1930 lat (a nawet nie 3
lata!) aż zaczniemy stosować zasady naukowe
w każdym momencie
swojej pracy.
• Cierpienie zwierząt nie
powinno i nie może czekać tak długo.
• Nick Cooney jest założycielem The Humane League i managerem Compassionate Communities
Campaign w organizacji
Farm Sanctuary. Napisał
też książkę Change Of
Heart: What Psychology Can Teach Us About
Spreading Social Change. O jego pracy na rzecz
zwierząt wspominały
setki mediów, takich jak:
the Wall Street Journal, Time Magazine
i National Public Radio.
Mieszka w Waszyngtonie.
Nick Cooney
Tłumaczenie:
Natalia Kołodziejska
otwarteklatki.pl
19
W
Aktywizm
a EMOCJE
poprzednich numerach biuletynu omówiłem kilka mechanizmów, które stoją za obecnym
stanem rzeczy – eksploatacją
zwierząt innych niż ludzie.
Omówiłem oddzielenie w świadomości produktu finalnego,
z którym obcuje konsument
od procesu produkcji i żywego
zwierzęcia, od którego proces
produkcji się zaczyna. Omówiłem również mechanizmy
psychologiczne ułatwiające
krzywdzenie innych, czyli umniejszanie i negowanie
zdolności ofiar do odczuwania.
W ostatnim numerze przedstawiłem kwestię wyzwolenia
zwierząt w kontekście norm
społecznych i ich ogromnego
wpływu na zachowanie ludzi,
wynikające z tego trudności
oraz sposoby na wykorzystanie tych mechanizmów w celu
osiągnięcia zmian społecznych.
Ten artykuł nie będzie już
poświęcony analizie przyczyn
stanu obecnego oraz mechanizmów społecznych i psychologicznych, które za nim stoją.
Będzie za to bardziej poświęcony skuteczności działań na
rzecz zmiany statusu quo.
Normatywny wpływ społeczny, omówiony w poprzednim numerze, jest możliwy
w ogromnym stopniu dzięki
istnieniu mechanizmów regulujących interakcję pomiędzy
jednostkami. Tym mechanizmem są emocje. W szczególności zaś emocje społeczne
lub inaczej - moralne. Człowiek
jest wyposażony w zestaw
odczuć, stanów o charakterze
motywacyjnym wywołujących
określone reakcje. Mechanizmy
te umożliwiły istnienie moralności, norm społecznych czy
różnorodnych tabu. W miarę
omawiania emocji moralnych
stanie się jasne, że odgrywają
one ogromną rolę w umyśle aktywisty: w tym, co go motywuje
oraz w sposobach, w jakie stara się wpłynąć na innych. Niektóre emocje mogą odgrywać
rolę jako mechanizmy skłaniające ludzi do zmiany swoich
poglądów i zachowań, inne
mogą zniechęcać do zmian lub
spowalniać ten proces.
W tym numerze biuletynu
omówię jedną z dużych rodzin
emocji moralnych, tzw. emocje potępiające. W grupie tej
znajduje się: złość, obrzydzenie
oraz pogarda.
Zacznijmy od złości. Złość
motywuje do ataku, zemsty,
upokarzania osoby, która
postąpiła „niemoralnie”. Jest
reakcją na niesprawiedliwość
czy naruszenie norm. Samo
istnienie perspektywy wywołania złości innych może mieć
ogromną moc wpływania na
ludzkie postępowanie, bo emocja ta motywuje do zachowań
zagrażających zdrowiu i życiu
wywołującego ją. Historia zna
mnóstwo przypadków, gdy
pełen złości tłum podtrzymywał istnienie norm społecznych
poprzez kamienowania, samosądy itp. Złość jest jedną
z naturalnych reakcji człowieka
na widok czynów uważanych
przez niego za niemoralne.
Widok krzywdzonych dzieci
czy zwierząt, bezczeszczenia świętych wizerunków czy
nagich ciał kobiet to rzeczy,
które w różnych kontekstach
kulturowych wywołują u ludzi
złość. Niektóre z nich są oparte na złożonych konstruktach
(jak np. religia), inne są efektem
empatii, czyli kluczowej dla
macierzyństwa i sprzyjającej życiu w grupie zdolności
współodczuwania (przyjmowania perspektywy drugiego
organizmu). Złość motywuje
organizm do działania, mobilizuje energię między innymi
poprzez przyspieszenie pulsu
w celu dostarczenia mięśniom
tlenu dla bezpośredniego zaradzenia sytuacji, która tę złość
wywołała.
Podejrzewam, że złość na
widok krzywdy zwierząt stanowiła dla wielu osób motywację
do zmiany zachowania lub
zostania aktywistą. Złość
w reakcji na niesprawiedliwość
przemysłu wykorzystującego zwierzęta jest na pewno
ważnym emocjonalnym kom-
ponentem umysłu aktywisty,
będącym źródłem ogromnej
motywacji. Z całą pewnością
istnieje więc pozytywna strona
złości.
Co się natomiast dzieje, gdy
emocja ta staje się zbyt dużą
częścią umysłu aktywisty? Należy w tym momencie przypomnieć sobie, że nasze działania
są zanurzone w kontekście
społecznym.
Otaczają nas ludzie,
z których wielu
nigdy nie spotkało
się z informacjami
na temat sposobu
funkcjonowania
przemysłu
zwierzęcego,
przez omówione
w pierwszym artykule
z tej serii oddzielenie
produktu finalnego
od procesu, w którym
powstał. Wszyscy oni
mogą, gdy zobaczymy
ich beztrosko
jedzących ciała
zwierząt, wzbudzić
w nas złość.
Reakcja dość naturalna, gdy
wiesz, ile cierpienia i tortur stoi
za tym produktem oraz gdy
zdajesz sobie sprawę, że zakup
jest aktem bezpośredniego
przekazania katom pieniędzy,
z których jest utrzymywana
ta machina dręczenia zwierząt. Niektóre demonstracje są
pomyślane w taki sposób, by
wzbudzać tę emocję u uczestników. Hasła takie jak „mięso
to morderstwo” są doskonałym przykładem. Warto w tym
otwarteklatki.pl
21
momencie zastanowić się, jaka
będzie reakcja ludzi, którzy
postępują przecież zgodnie
z normą społeczną jedzenia
zwierząt, na złość dość egzotycznej mniejszości. Na pewno
nie będzie to natychmiastowe
podporządkowanie się zasadom mniejszości.
Wracając do wniosków
poprzedniego artykułu, gdyby
ogromną większość społeczeństwa stanowili abolicjoniści, odpowiednie zapisy prawne, za pośrednictwem wymiaru
sprawiedliwości, wyegzekwowałyby moralność większości
na mniejszości; może w jakichś
bardziej odległych częściach
świata doszłoby do kilku samosądów, kogoś by ukamienowano itp. Taki świat możemy
sobie wyobrażać w niedzielne
wieczory dla relaksu (nie polecam, bo rzeczywistość bardziej
boli, gdy się do niej z nierealistycznych marzeń wraca). Na
co dzień jednak musimy przytomnie konfrontować się ze
światem takim, jakim jest.
Im bardziej będziemy świadomi tego, że inni ludzie są
po prostu inni, bo mają inne
geny, wychowali się w innym
środowisku, ukształtowały ich
inne informacje itp., tym bardziej będziemy widzieć, że dla
tak niewielkiej grupy, jaką na
razie jesteśmy, złoszczenie się
na ludzi nie przyniesie oczekiwanych skutków. Warto więc
starać się kontrolować mechanizm złości, bo skutkami jego
działania może być zniechęcenie ludzi do wegan i powstanie
lub utrwalenie (zakładając że
już taki istnieje) stereotypu
wrogiego weganina. Tak jak nie
ma sensu złoszczenie się na
psa, gdy po powrocie do domu
znajdziemy śmieci rozwleczone
po podłodze, tak nie ma rów-
22 otwarteklatki.pl
nież sensu złoszczenie się na
ludzi wokół za to, że nie rozumieją tego, co my już zrozumieliśmy.
Warto również pamiętać, że
ludzie mają wolność wyboru
w kwestii zmiany zachowania
i poglądów, w związku z tym,
niezależnie jak bardzo będziemy okazywali swoją złość,
mogą nie zrezygnować z eksploatacji zwierząt. Pojawia się
więc pytanie, czy złość raczej
sprawi, że ulegną naszej perswazji, czy wręcz na odwrót –
przestaną nas słuchać, a może
nawet i lubić oraz zrażą się do
idei wyzwolenia zwierząt? Na
to pytanie niech każdy odpowie
sobie sam... Dodatkowo w konsekwencji nadmiernego przeżywania i wyrażania tej emocji
możemy stać się zgorzkniali
i wrogo nastawieni do całej
ludzkości, a chyba oczywiste
jest, że to zwierzętom nie pomoże.
Mechanizm złości,
tak adaptacyjny w
małych jednorodnych
społecznościach, staje
się dość nieskuteczny
we współczesnym,
różnorodnym
społeczeństwie, które
de facto w oparciu
o zasady tolerancji
umożliwiło nam
istnienie, zawieszając
częściowo swoją złość
wobec nas – ludzi
kwestionujących status
quo.
Oczywiście nie namawiam
nikogo do kultywowania w sobie jakichś „dalekowschodnich”
cech umysłu. Jeżeli ktoś czuje,
że złość mu pomaga, a charakter jego działań aktywistycznych nie wymaga dyplomatycznych kontaktów z ludźmi,
niech taka osoba się złości.
Kolejną emocją moralną
z tej grupy jest obrzydzenie.
Pierwotnie obrzydzenie było
mechanizmem chroniącym
zwierzęta przed tym, co dla
nich niebezpieczne, np. wydzielinami stanowiącymi potencjalne źródło zakażenia, zepsutym
jedzeniem, kałem, zwłokami.
Obrzydzenie motywuje nas
do unikania tych potencjalnie
niebezpiecznych obiektów,
ewentualnie zrobienia z nimi
porządku, tak by ich w naszym
otoczeniu już nie było. Stąd z tą
emocją związane jest szeroko
rozumiane oczyszczenie od
wymycia i zdezynfekowania aż
po ablucje, takie jak chrzest czy
kąpiel w Gangesie (wiem, to
bardzo brudna rzeka).
U ludzi system odpowiedzialny za tę emocję jest używany również w kwestiach
związanych z moralnością,
normami i tabu. Wyobraźmy
sobie sytuację, gdy w wypadku
drogowym ginie rodzinie pies,
którym się opiekowali, a rodzina postanawia przygotować
z martwego ciała danie. Może
nie jest to zbyt trafiony przykład, bo zapewne wielu czytelników czuje obrzydzenie
(lub smutek) również do mięsa
innych zwierząt niż psy, ale był
użyty w badaniach nad emocjami moralnymi w sytuacjach,
gdy cierpienie nie było skutkiem celowych działań (pies
umarł w wypadku). Oczywiście
zwłoki mają również zdolność
wzbudzania tej pierwotnej formy obrzydzenia, ale większość
badanych nie była wegetarianami i jakoś nie czuli tej samej
emocji w kontekście celowo
zabitych zwierząt, co sugeruje,
że mamy tu do czynienia
z wpływem norm społecznych.
Zdaniem badaczy obrzydzenie stanowi ważną emocję
w szczególności w kontekście
norm, które dotyczą ciała
i tego, co z ciałem wolno lub
nie wolno robić. Uważa się, że
odgrywa znaczącą rolę np.
w homofobii, potępieniu zdrady
małżeńskiej, czy stosunku ludzi
do narkomanów, ale również
stanowi element emocjonalnej
reakcji na np. brutalność (czyż
nie łatwo poczuć obrzydzenia
wobec np. zbrodniarzy wojennych?).
Jaką rolę obrzydzenie
odgrywa w kwestii wyzwolenia zwierząt? Kwestia związku
wrażliwości na obrzydzenie i
wegetarianizmu została sprawdzona empirycznie i wbrew
hipotezom jakoby obrzydzenie
mogło stanowić silny element
motywacji do rezygnacji
z jedzenia mięsa, okazało się,
że to konsumpcja mięsa jest
dodatnio skorelowana z wrażliwością na obrzydzenie (czyli im
więcej jesz mięsa, tym większą
masz tendencję do odczuwania
obrzydzenia – oczywiście nie
ma mowy o wnioskowaniu
o przyczynowo-skutkowej relacji) oraz że nie ma różnic w tej
wrażliwości wśród osób będących wegetarianami z różnych
przyczyn.
Ciężko na podstawie tego
jednego badania odpowiedzieć
na pytanie, czy obrzydzenie
nie było częścią motywacji do
przejścia na wegetarianizm
czy weganizm? Wydaje się,
zważywszy na wizualne wrażenia, jakich dostarcza widok
przemysłowych ferm, rzeźni
czy zakładów produkcyjnych,
że może tak być. Badania
nad wpływem obrzydzenia
wykazały, że wywołanie tej
emocji zwiększa surowość
oceny moralnej. Inne badania
wykazały, że samo odczucie
obrzydzenia może sprawić, że
dana rzecz czy zachowanie
będzie uważane za moralnie
złe! Wśród materiałów używanych przez ruch prozwierzęcy
często można znaleźć takie,
których ewidentnym celem jest
wzbudzenie obrzydzenia, np.
mroczne, pełne odchodów alejki ferm przemysłowych, gdzie
ledwo widać w klatkach zarys
zwierząt. Prawdopodobnie u
większości ludzi w pierwszej
kolejności taki widok wzbudzi właśnie obrzydzenie. Czy
jest to skuteczne? Biorąc pod
uwagę badania nad wpływem
obrzydzenia na ocenę moralną,
być może tak.
Jaką rolę pełni obrzydzenie
w umyśle aktywisty jako moral-
na emocja, czyli element naturalnej odpowiedzi człowieka na
zachowanie postrzegane jako
niemoralne? Zgodnie z logiką
emocji stanowiących bazę dla
moralności, obrzydzenie ma
prawo pojawić się w stosunku do osób, które naruszają
wyznawane przez nas zasady
moralne. Obok złości może
stanowić element wachlarza
negatywnych odczuć w stosunku do osób krzywdzących
zwierzęta, czy poprzez jedzenie
produktów pochodzenia zwierzęcego, czy bardziej bezpośrednio, np. rzeźników. Być
może stanowi jeden z motywów ograniczenia przez niektórych wegan/-ki i wegetarian/-ki
kontaktów o charakterze matrymonialnym tylko do wegan
i wegetarian, co, według niedawno przeprowadzonych
w Nowej Zelandii badań, jest
zjawiskiem powszechnym?
Czy obrzydzenie
w stosunku do osób,
które chcielibyśmy
przekonać do przyjęcia
naszych postaw, może
nam pomóc?
Negatywny stosunek z całą
pewnością nie idzie w parze ze
skuteczną perswazją. Wśród
wielu cech nadawcy, które decydują o skutecznej perswazji,
jedną z najważniejszych jest po
prostu lubienie go. Gdy kogoś
lubimy, chętniej przyjmujemy
jego poglądy i upodabniamy
się do niego. A lubimy tych,
którzy nas lubią. Negatywne
emocje na pewno nie sprzyjają
budowaniu pozytywnych relacji
międzyludzkich, w związku
z tym mogą mieć niepożądany
skutek.
24 otwarteklatki.pl
Trzecią moralną emocją potępiającą jest pogarda. Pogarda
jest związana z poczuciem moralnej wyższości, przejawia się
patrzeniem na innych z góry,
traktowaniem innych z mniejszym ciepłem oraz bez szacunku. Jest jedną z naturalnych
reakcji wobec osób zachowujących się „niemoralnie” i czasem
zdarza się, że jest przypisywana wegan(k)om i wegetarian(k)
om. Emocja ta jest ściśle związana z charakterystycznym dla
zwierząt stadnych sposobem
postrzegania relacji opartym
na istnieniu hierarchii. Często
pojawia się w następstwie
naruszenia hierarchii czy ładu
społecznego.
Pogarda raczej nie ma
dużego potencjału, jeśli chodzi
o emocje, które mogą pełnić
korzystną funkcję w zmienianiu
społeczeństwa. Czy pogarda stanowi element umysłu
aktywisty? Zapewne czasem
niektórym zdarza się poczuć
lepszym od osób jedzących
mięso. Jeśli tak się dzieje, na
pewno warto uważać, żeby
osoby, których zachowanie
chcemy zmienić, nie zauważyły tego. Nikt chyba nie miałby
ochoty zgodzić się i postępować tak, jak proponuje mu ktoś,
kto nim gardzi...
Te trzy emocje będące reakcjami na zachowanie niemoralne, stanowią nasz, prawdopodobnie w ogromnym stopniu
wrodzony, zestaw stanów
motywujących do działania.
Tak jak musiały się doskonale
sprawdzać w niewielkich
grupach,
w których przebiegła większość
naszej ewolucji, tak w kontekście promocji idei, jak dotąd
niszowych, niekoniecznie będą
działały tak samo skutecznie.
Warto więc być świadomym
tego arsenału reakcji emocjonalnych, celu tych odczuć
i konsekwencji, jakie mogą one
mieć we współczesnym, rządzącym się innymi prawami
społeczeństwie. Z całą pewnością nasza złość, obrzydzenie
i pogarda nie pomogą nam
w zmianie postaw i zachowań
ludzi. Wykorzystanie ich w kontekście spraw, w których poparcie społeczne jest szerokie
(np. mordowanie psów), nie powinno budzić niczyich zastrzeżeń. W kontekście, w którym
jesteśmy niewielkim odsetkiem
społeczeństwa (np. weganizm)
będą dużo mniej skuteczne, a
potencjalnie nawet szkodliwe.
Mówiąc o tym, jakie emocje warto odczuwać, a jakich
nie, nie namawiam nikogo do
udawania kogoś, kim nie jest
po to, by inni go lubili itp. i w
konsekwencji ulegali perswazji. Nie namawiam również do
nadmiernego tłumienia swoich
emocji. Chciałbym jedynie, aby
czytelnik - aktywista działający
w ruchu prozwierzęcym, jak
i taki, którego aktywizm sprowadza się do rozmów o weganizmie z zadającymi głupie
pytania ludźmi, był świadom
tego, że jego emocje i motywowane nimi zachowania mają
określone skutki. Ta refleksja
nad działaniem jest niezbędna,
jeśli chcemy usprawniać naszą
perswazję, a przy okazji, poprzez większą świadomość
i regulacje emocji, dbać o swoje
zdrowie psychiczne.
Jeśli chcesz podzielić się
ze mną swoimi spostrzeżeniami na omawiany temat, masz
jakieś komentarze co do treści
artykułu, napisz do mnie
(będzie mi miło):
[email protected]
Mikołaj Szulczewski
PRAWA ZWIERZĄT:
moralna krucjata
czy RUCH społeczny?
Ruch praw zwierząt i jego strategia
podkreślająca znaczenie wyborów związanych
ze stylem życia nie jest w stanie zmierzyć się z
przemysłowym kompleksem hodowli zwierzęcych,
który jest zbiorczym określeniem używanym do
opisywania zwyczajów, instytucji i przemysłów, które
zmieniają zwierzęta w produkty i usługi na ludzki
użytek. Prawa zwierząt to coś więcej niż mówienie "Go
vegan!" To odpowiedzialność całego społeczeństwa. To
pełnoprawny problem związany z polityką społeczną.
Istotne jest więc dokonanie oceny obecnej strategii
ruchu praw zwierząt i ustalenie pewnych wytycznych.
Kim Stallwood
Z
daniem Kima Stallwooda,
filozofa zajmującego się
tematem praw zwierząt,
ruch prozwierzęcy działa
w sposób pozwalający widzieć
w nim bardziej krucjatę moralną niż dojrzały ruch społeczny.
Krucjaty moralne mogą
wynikać z pobudek religijnych,
moralnych, duchowych bądź
politycznych i związane są
z podnoszeniem pewnych
tematów jako mających
szczególne moralne znaczenie. Przedmiotami moralnych
krucjat są tematy związane ze
stylem życia: używki, aktywność seksualna, pornografia.
Krucjaty moralne są w pewnym
sensie ruchami społecznymi,
ale ich zasięg ogranicza się do
ludzkiej aktywności.
Z kolei ruch społeczny,
zgodnie z zacytowaną w tekście definicją zaproponowaną
przez socjologów Jeffa Goodwina i Jamesa M. Jaspera,
są "kolektywnym, zorganizowanym, długotrwałym i nieinstytucjonalnym wyzwaniem
wobec instytucji publicznych,
ośrodków władzy, kulturowych
wierzeń i praktyk". Podsumowując różne przemyślenia na
temat etapów rozwoju ruchów
społecznych, Kim Stallwood
proponuje podział na 5 faz:
1. Edukacja publiczna,
podczas której ludzie
dowiadują się o temacie
i wcielają go w swoje
życie.
2. Rozwój polityki społecznej, kiedy partie polityczne, przedsiębiorstwa,
szkoły, samorządy zawodowe i inne jednostki
tworzące społeczeństwo
przyjmują pozytywny
stosunek wobec zagadnienia.
26 otwarteklatki.pl
KIM STALLWOOD
3. Ustawodawstwo, kiedy
wprowadzane są prawa dotyczące danego
tematu.
4. Implementacja, kiedy
prawa i inne narzędzia
polityki społecznej są
wprowadzane w życie
i egzekwowane.
5. Akceptacja społeczna,
kiedy zagadnienie jest
zakorzenione w wartościach społecznych.
Istotne jest to, że każdy ruch
społeczny, który chce osiągnąć
swoje cele, musi przejść przez
wszystkie pięć etapów oraz
utrzymać zaangażowanie na
każdym z nich. Fazy pierwsza
i druga są charakterystyczne
dla krucjat moralnych, faza
trzecia i czwarta oznaczają
ruch polityczny.
Zdaniem Kima Stallwooda
te pięć etapów wytycza drogę,
którą ruch praw zwierząt musi
przejść, aby z krucjaty moralnej
przerodzić się w ruch polityczny: "Nie możemy nigdy zakładać, że kolektywnie powiększająca się prywatna zmiana stylu
życia prowadzi automatycznie
do zmiany instytucjonalnej
i społecznej. Ludzie są kapryśni
i zmieniają się. Zinstytucjonalizowane regulacje i prawa
są dużo lepiej zakorzenionymi
przejawami wartości społecznych".
W tej chwili ruch prozwierzęcy z reguły nie wychodzi
poza zakres pierwszego etapu:
czy mam wykastrować psa?,
czy mam iść do zoo?, czy mam
jeść mięso? Nieuniknione jest
jednak starcie z przemysłowym kompleksem hodowli
zwierzęcych z powodu jego
instrumentalnego podejścia do
zwierząt. Konflikt rozgrywa się
na takich arenach jak opinia
publiczna, polityka społeczna,
legislacja, prawo i ogólnie pojęte społeczeństwo. Zdaniem
Kima Stallwooda problem tkwi
w tym, że "ruch praw zwierząt
nie jest kompetentny w obliczu
tych starć. Jego analiza przemysłowego kompleksu hodowli
zwierzęcych oraz instytucjonalnej eksploatacji zwierząt
jest ograniczona do opcjonalnego prywatnego wyboru stylu
życia. Prawa zwierząt nie są
postrzegane jako istotny temat
polityczny". W przeciwieństwie
do ruchu prozwierzęcego przemysłowy kompleks hodowli
zwierzęcych, który dysponuje
dużo szerszym zrozumieniem
polityki eksploatacji zwierząt,
jest zakorzeniony i w pełni zaangażowany we wszystkie pięć
faz. Co więcej, w jego interesie
jest, żeby ruch prozwierzęcy
utrzymał się w fazie pierwszej.
Wynika to z tego, że jest to
faza początkowa, o absolutnie
najmniejszej sile. Im więcej faz
ruch społeczny jest w stanie
przejść, tym większa jest jego
siła oddziaływania i tym większa możliwość ścierania się
z oponentami.
Stallwood zdecydowanie
podkreśla, że zatrzymanie
się ruchu prozwierzęcego na
etapie debaty o indywidualnych
wyborach sprawia, że nie jest
w stanie mierzyć się z przemysłowym kompleksem hodowli
zwierzęcych:
Zmiana osobista
zmienia jedną
osobę. Ale zmiana
instytucjonalna
zmienia
społeczeństwo. Granica
pomiędzy sukcesem
i porażką ruchu
prozwierzęcego leży
w zrozumieniu różnicy
pomiędzy zmianą
osobistą i zmianą
instytucjonalną.
Ruch na rzecz zwierząt
może spełniać swoją misję
i stawiać czoła przemysłowemu kompleksowi hodowli
zwierzęcych, kiedy w swojej
strategii uwzględni działania
na wszystkich etapach rozwoju
ruchu społecznego. Zdaniem
Kima Stallwooda ruch prozwierzęcy musi również konstruować swój przekaz
w kontekście ruchu politycznego i przenosić punkt ciężkości
z jednostki na społeczeństwo.
Takie podejście wymaga działań w zakresie polityki społecznej, legislacji i egzekwowania
przepisów. Taki wybór strategii
wpływa na to, jak postrzegana
jest misja ruchu. W tym momencie ruch prozwierzęcy jest
postrzegany jako stawiający
oczekiwania wobec indywidualnych wyborów. Misja ruchu
prozwierzęcego jako ruchu
politycznego powinna skupiać
się na transformacji społeczeństwa i jego stosunku do zwierząt.
W swoim tekście Stallwood
zwraca uwagę również na to,
że ruch na rzecz zwierząt nie
jest jedynym, w którym ścierają
się tendencje abolicjonistyczne
z reformistycznymi. Jego zdaniem niesłuszne jest towarzyszące temu założenie, jakoby te
drogi nawzajem się wykluczały.
Musimy po prostu stawić czoła
wyzwaniu jednoczesnego stosowania obu strategii
i wykorzystywania ich w sposób nawzajem się uzupełniający.
Wygłosiwszy wiele słów
krytyki w stosunku do obecnego ruchu działającego na rzecz
zwierząt, Kim Stallwood proponuje jednak również rozwiązania. Jego zdaniem ruch może
rozwinąć się w prawdziwy ruch
polityczno-społeczny, jeśli zdecyduje się uwzględnić również
następujące działania:
1. Ustanowić pozycję ruchu praw zwierząt
u boku praw człowieka
jako odpowiedzialności
społeczeństwa w centrum politycznej areny
jako powiązanych i uzupełniających się pozycji
2.
3.
4.
5.
na moralnym i politycznym kontinuum.
Organizować się wewnątrz partii politycznych, aby wypracowywać politykę wspierającą
prawa zwierząt.
Sprawić, żeby prawa
zwierząt stały się istotne
dla ludzi i ich życia poprzez sojusze z rozmaitymi instytucjami tworzącymi społeczeństwo.
Ustanowić pozycję praw
zwierząt jako części
składowej progresywnej
agendy zmiany społecznej, odrzucając tym
samym pogląd jakoby
istniało współzawodnictwo pomiędzy interesami zwierząt i ludzi.
Promować postrzeganie
przemocy wobec zwierząt i wykorzystywania
zwierząt jako agresywnego zachowania, które
ma poważne konsekwencje nie tylko dla
zwierząt, ale i dla nas
samych".
Dobrusia Karbowiak
na podstawie tekstu Kima
Stallwooda pod tym samym
tytułem.
Kim Stallwood
jest niezależnym uczonym
zajmującym się tematyką praw
zwierząt. Jest europejskim
przewodniczącym Animals
and Society Institute, think
tanku zajmującemu się prawami zwierząt. Był redaktorem
naczelnym magazynu „The
Animals' Agenda” oraz redaktorem książek "Speaking Out for
Animals" (2001)" i "A Primer on
Animal Rights" (2002). Związany z takimi organizacjami jak
PETA, BUAV i Compassion in
World Farming.
otwarteklatki.pl
27
AKTYWIZM Z ODKRYTĄ TWARZĄ
O
łem nocne życie aktywisty. Ale
był to też początek mojego
niekończącego się romansu
z technologią noktowizorów.
Asia Stiller: Wiem, że na
13-te urodziny dostałeś
dość ciekawy, jak na ten
wiek, prezent. Co to było?
Friedrich Mülln: Rosyjski noktowizor H3T. Mój tata
stwierdził, że może się przydać.
To było jeszcze zanim zaczą-
Czy w takim razie na 18tkę dostałeś coś jeszcze
bardziej wyjątkowego?
Dostałem pieniądze, ale
wtedy właściwie nie obchodziłem już urodzin. Zainwestowałem więc te pieniądze w …
Zgadnij co? Sprzęt.
Miałem to szczęście, że
rodzice wspierali moją działalność, a mój tata dzielił się
nawet cennymi radami dotyczącymi handlowców ze swojej
swojej pracy, śledztwach, sukcesach
i nadziejach opowiada
Friedrich Mülln, założyciel i aktywista niemieckiej organizacji
SOKO Tierschutz: https://www.
facebook.com/sokotierschutz.
ev
28 otwarteklatki.pl
branży. Pracował w przemyśle
mięsnym.
Jak to się stało, że taki
dzieciak zainteresował
się przeprowadzaniem
śledztw na fermach zwierząt?
Jestem bardzo ciekawski.
Chciałem wiedzieć, skąd pochodziły indyki, z których moi
rodzice przyrządzali kotlety.
Któregoś dnia wsiadłem na
rower i pojechał na jedną
z pobliskich ferm. Tam po raz
pierwszy zobaczyłem kontener
pełen ciał już nieżywych albo
właśnie umierających indy-
ków. Wybłagałem od rodziców
kamerę VHS i za jej pomocą
nakręciłem mój pierwszy
w życiu materiał. Nieco później
w lokalnej gazecie i telewizji
pojawiły się artykuły opisujące
to, co udało mi się nakręcić.
Słuchałem komentarzy wkurzonego hodowcy, który groził
mi śmiercią. Wtedy też regularnie zaczęła mnie nachodzić policja. Zacząłem czuć, jak będzie
wyglądać życie aktywisty
i to daje mi ciągle motywację.
To było 20 lat temu.
Czy od tego wydarzenia
cały czas angażujesz się
w śledztwa?
Tak, z wyjątkiem czasu spędzonego w szkole i na studiach,
na które i tak starałem się
poświęcać minimum wysiłku.
Nauczyciele nie wierzyli, że to
może być mój sposób na życie.
Powtarzali: „nigdy nie myśl, że
pasja może stać się pracą”
i sugerowali raczej zajęcie się
przemysłem recyklingowym.
Prowadzisz własną organizację – SOKO Tierschutz.
Jednak jest to dość nowa
inicjatywa. Jak pracowałeś do tej pory?
Byłem tzw. wolnym strzelcem – dziennikarzem i śledczym, ale można powiedzieć,
że trochę na usługach dużej
nieefektywnej organizacji
zajmującej się dobrostanem
zwierząt. Właściwie zajmuję się
tym nadal oprócz działalności
w SOKO.
Mam dobre doświadczenia
we współpracy z takimi organizacjami jak BUAV czy API. Ale
wspomnienie współpracy
z niemiecką PETA czy Vier Pfoten ciągle powoduje
u mnie złość. Jeśli potrzebujesz jakiejkolwiek sugestii,
nigdy nie zatrać się w dużej organizacji pozarządowej, myśląc
że będziesz dobrze zarabiać
i korzystać z ich zasobów. Rób
swoje rzeczy, bądź niezależna
i nigdy, nigdy nie zdradź działań
na rzecz praw zwierząt.
W przeciwnym razie będziesz stracona i zapłacisz za
to wysoką cenę.
Zazwyczaj tajni śledczy
nie pokazują swoich twarzy ze względów bezpieczeństwa, pracują w nocy,
pozostają anonimowi, wysyłają materiały większym
i bardziej znanym organizacjom. Ale wy postanowiliście działać inaczej.
W filmach przygotowanych przez SOKO często
widać twarze aktywistów,
zapraszacie do współpracy
dziennikarzy…
Tak, działamy inaczej. Pokazujemy nasze twarze i naszą
walkę o sprawiedliwość. Zamaskowany anonimowy obrońca
zwierząt łatwo może być poddany kryminalizacji, nie możesz
się bronić przed oskarżeniem.
A poza tym jesteś w pewien
sposób zależny od tego, co zrobi jakiś niekompetentny NGO,
być może niszcząc potencjał
twojego ciężko zdobytego materiału.
Konsekwencje prawne są
nieodłączną częścią naszej
taktyki. Sala sądowa to bardzo
silne narzędzie w walce na
rzecz zwierząt. Wpływ, jaki miała rozprawa sądowa wytoczona
przeciwko mnie przez laboratorium Covance, które przeprowadza testy na zwierzętach,
był o wiele większy niż jednorazowa publikacja materiałów.
Po publikacji zainteresowanie
opinii publicznej utrzymuje się
najwyżej dwa tygodnie, nato-
miast w przypadku rozprawy
informacje na twój temat mogą
pojawiać się z mediach przez
parę lat. Ta batalia prawna
sprawiła, że aktywiści uzyskali
więcej praw, a jednocześnie
ośmieszyła naszych przeciwników.
Naszym sukcesem, oprócz
dużego zainteresowania mediów, był fakt, ze niemiecki sąd
uznał, że nawet jeśli nasze
śledztwa nie są w pełni legalne,
mogą być usprawiedliwione.
Pokazywanie prawdy w kwestiach ważnych społecznie
okazuje się ważniejsze niż
prawo prywatności przedsiębiorców wykorzystujących
zwierzęta. Jeśli masz taką
decyzję czarno na białym, twoi
przeciwnicy są w naprawdę
nieciekawej sytuacji.
Jak wasza działalność
jest postrzegana w Niemczech? Wiadomo, że
uwalnianie zwierząt jest
dość kontrowersyjne, ale
zdobywanie materiałów
pokazujących okrucieństwo wobec zwierząt
powinno mieć stuprocentowe poparcie wśród ludzi
niezwiązanych z przemysłem.
Czujemy naprawdę duże
wsparcie i sympatię, nawet od
władz. Wiedzą, że często robimy to, czego oni nie potrafią
zrobić. Opinia publiczna szczerze popiera robienie tajnych
śledztw. Te ponad 40 reportaży,
które przygotowaliśmy w ciągu
roku pokazują, że ten temat
cieszy się dużym zainteresowaniem. Jeśli nie zachowujesz się, jakbyś miała coś do
ukrycia, możesz wygrać każdą
publiczną debatę. Przemysł
wykorzystujący zwierzęta podpiera się zdjęciami aktywistów
otwarteklatki.pl
29
z zasłoniętymi twarzami
i z łomami w dłoniach, żeby
nas zdyskredytować. Jeśli
więc pokażemy, jacy jesteśmy
naprawdę i że to, co robimy jest
naszą pasją wynikającą
z nieegoistycznego celu, nie
będą mieli żadnych szans.
Czy jest coś, co już teraz
mógłbyś nazwać sukcesem
twojej nowej organizacji?
SOKO Tierschutz zajął się
tematem, którego nikt wcześniej nie tykał. I to nie tylko
w Niemczech. W maju rozpoczęliśmy naszą kampanię
dotyczącą oleju z norek. Jest to
czysto informacyjna kampania.
Stosujemy naszą zwyczajową
taktykę, czyli mówimy przemysłowi i społeczeństwu o dobrze
zbadanych faktach. Dajemy
ludziom to, czego nigdy nie
dowiedzą się od przedstawicieli
danego przemysłu, podkreślając szczególnie kłamstwa
dotyczące przekazywanych
zazwyczaj informacji. Nic więcej. Zaczęliśmy zaledwie kilka
miesięcy temu, a już niemal
wszystkie supermarkety i sieci
aptek wycofały olej z norek ze
swojej oferty. Z końcem roku
będzie po wszystkim. To oznacza ponad 20 tysięcy sklepów.
Całkowity koszt tej kampanii
wyniósł nas 3000 euro przy
zaangażowaniu 10 osób. Koszt
dla przemysłu hodowli norek –
nieokreślony.
Kilka miesięcy temu głośno było o Waszej akcji
na fermach Wiesenhof,
napisaliśmy o tym nawet
na blogu. W wywiadach
wspomniałeś, że nigdy
czegoś takiego nie widziałeś. Nigdy nie widziałeś,
żeby ktoś wyrzucał żywe
zwierzęta do kontenerów
30 otwarteklatki.pl
na śmieci. Możesz powiedzieć o tym coś więcej?
To było jedno z największych śledztw, jakie kiedykolwiek przeprowadziliśmy na
fermach drobiarskich. Pokazaliśmy okrucieństwo wobec
brojlerów i indyków. Miało to
olbrzymi wydźwięk w mediach.
20 reportaży telewizyjnych,
kilkaset notek w prasie. Policja prowadzi już dochodzenie
przeciwko kilku hodowcom.
Firma Wiesenhof była całkowicie zaskoczona i nie wiedziała,
co robić. Wiem, że wiele osób
zmieniło swój styl życia po
zobaczeniu materiałów
z tego śledztwa. Ludzie zaczęli
przechodzić na wegetarianizm,
weganizm, niektórzy postanowili działać i zostali aktywistami. To długoterminowy wpływ.
Poprzez bombardowanie
prawdą o przemyśle wykorzystującym zwierzęta sprawiamy,
że coraz więcej ludzi opuszcza
ten zaklęty krąg okrucieństwa
i wyzysku. Patrząc na te 20 lat
wstecz, widzę, jak wszystko się
zmieniło. Weganizm jest teraz
wielkim ruchem w Niemczech,
trendem. Wygramy, nawet jeśli
nasi przeciwnicy wydawali się
wszechmocni. Małymi kroplami
wody wydrążymy każdą skałę.
często w kwestiach nie całkiem związanych z tematem
zwierząt, ale na przykład lewicowego światopoglądu. Ktoś
jest superweganinem, ale już
kolejna osoba to supersuperweganin, który krytykuje tego
tylko superweganina. Szaleństwo i marnowanie naszego
potencjału. Ale widać światło
w tunelu. Coraz więcej lokalnych grup zaczyna organizować naprawdę dobre działania
oddolne. Można to zauważyć
nawet wśród średnich organizacji, które wspierają działania
tych mniejszych grup i świetnie
współpracują z mediami. Nie
liczy się już dobrostan zwierząt,
teraz dyskurs dotyczy ich praw.
Die Zeit, jeden z największych
niemieckich dzienników, zorganizował niedawno wegański
tydzień; to było niesamowite.
Chciałbym, żeby ludzie przestali się kłócić o drobiazgi, ideologię czy prywatne sprawy. Bylibyśmy naprawdę niezwyciężeni
i mam nadzieję, że następne
pokolenie dojdzie do tego.
Może właśnie zainspirują się
wspaniała pracą, jaka dzieje się
teraz w Polsce. Tak, naprawdę
jestem pod wrażeniem.
Dziękuję za dobre słowo
i za wywiad. Na koniec
Czy możesz powiedzieć
powiedz nam jeszcze
coś o ruchu aktywistów
o swoich planach na najpro zwierzęcych w Niembliższą przyszłość.
czech? Jaki jest – aktywChcę, żeby więcej osób włąny, zjednoczony?
czyło się profesjonalnie w przeNiestety, niemiecki ruch pro- prowadzanie śledztw. Żebyśmy
zwierzęcy był i jest skłócony
mogli uderzyć przemysł tam,
i raczej rozbity.
gdzie czuje się bezpiecznie
Są duże organizacje jak
i pewnie. Oprawcy zwierząt nie
PETA, które zachowują się jak
mogą się już dłużej ukrywać!
zombie kierowane pieniędzmi,
No i oczywiście chcę odpoale wciąż mówią o ruchu praw
cząć. Spędzić trochę czasu w
zwierząt i jego odpowiedziallesie, tak, byłoby świetnie. 2013
ności, oraz małe organizacje
rok był jednocześnie straszny
zwalczające się nawzajem,
i wspaniały.
D
o przemysłu futrzarskiego przylgnęło miano "najbardziej okrutnej i niepotrzebnej" gałęzi
produkcji zwierzęcej. Skutecznie trafia ono do ludzi niezwiązanych mocniej z ideą praw
zwierząt, przysparzając zwolenników zakazu takiej hodowli. Jednak u aktywistów postrzegających futrzarstwo jako część szerszego problemu, jakim jest traktowanie zwierząt, ta
etykietka może budzić wątpliwości.
Cierpienie zwierząt
jest powszechne
we wszystkich
gałęziach hodowli
przemysłowej. Nie
sposób go stopniować
albo wartościować
ze względu na
gatunek zwierząt lub
okoliczności, w jakich
się znajdują.
Kluczową rolę odegrały
w tym publikacje ze śledztw
na polskich fermach, protesty
mieszkańców przeciwko budowie nowych ferm norek oraz
uwikłanie polityków w hodowlę. W odpowiedzi przyciśnięta
do muru branża uruchomiła
machinę propagandową, aby
podjąć próbę wybielenia własnej działalności. Jednak co do
jednego jesteśmy zgodni
z hodowcami – mimo że ta informacja ma dla nas wydźwięk
negatywny: futrzarstwo to
Trudno porównać dziką nor- najdynamiczniej rozwijający się
kę przetrzymywaną przez rok
przemysł zwierzęcy w Polsce.
w drucianej klatce do kurczaLiczba wyprodukowanych skór
ków brojlerów zabijanych po
– posługując się nomenklaturą
kilku tygodniach tłoczenia się
przemysłu, czy też mówiąc inaw oparach amoniaku. Karczej, zabitych zwierząt, zwiękkołomnym zadaniem byłaby
sza się każdego roku w przyblipróba uznania któregoś rodzaju żeniu o ponad milion. Według
hodowli za najbardziej okrutny
optymistycznej dla hodowców
i nieetyczny Ponadto aktywiprognozy może w najbliższych
ści wiedzą, że w dzisiejszych
latach przybliżyć się do liczby
czasach produkty pochodzeświń zabijanych co roku na
nia zwierzęcego mogłyby być
mięso, czyli produkt znacznie
wyeliminowane jako całkiem
bardziej powszechny niż futro.
zbędne. Mając taką świadoNa pierwszy rzut oka tempo
mość, ciężko wartościować
rozwoju futrzarstwa i związana
dziedziny przemysłu zwierzęz nim liczba ofiar wydaje się
cego według ich „przydatności”. przytłaczająca. W ostatnim
Mimo to, te obiegowe argumen- roku wg rejestrów PIWET (Pańty w pewien sposób wskazują
stwowy Instytut Weterynaryjny)
właściwy trop w wyborze priory- przybyło ponad 30 ferm (hotetów działania. Tym co wyróżdowcy mówią nawet o stu) –
nia przemysł futrzarski spoa jest to tylko ułamek planośród innych rodzajów hodowli
wanych inwestycji. Reszta
przemysłowej jest największa
powstrzymywana jest przez
proporcja liczby ofiar do najmieszkańców lub wstrzymymniejszej liczby osób czerpiąwana przez decyzje co przycych zysk z tego procederu.
tomniejszych władz lokalnych.
Za gwałtowny wzrost liczby
„Jeszcze nigdy tak
zabijanych zwierząt odpowiada
fakt, że powstające gospodarwiele...”
stwa to głównie przemysłowe
2013 był pierwszym rokiem, fermy norek. W tym momencie
fermy norek – sporadycznie łąw którym udało się utrzymać
czone z hodowlą innych gatunzainteresowanie opinii puków – stanowią ponad połowę
blicznej problematyką hodowli
całkowitej liczby polskich ferm
zwierząt na futro w Polsce.
32 otwarteklatki.pl
futrzarskich. Realizacja nawet
kilku takich inwestycji rocznie
podnosi statystyki o kolejne
kilkaset tysięcy ofiar.
Tutaj tkwi klucz do zrozumienia natury ekspansji ferm
futrzarskich. Przy analizie
danych dotyczących rozmieszczenia ferm w Polsce
zebranych w naszym raporcie
„Drapieżny biznes. Konsekwencje hodowli norek w Polsce dla
zwierząt, ludzi i środowiska”
uwagę zwraca fakt, że większość tych inwestycji ulokowanych jest w zaledwie dwóch
województwach – zachodniopomorskim i wielkopolskim.
W tych regionach skupiają się
także największe inwestycje
w Polsce. Przywodzi to na myśl
regułę Pareto, stosowaną
w biznesie przy określaniu priorytetów służących maksymalizacji efektywności działań
i minimalizacji poświęcanego
na nie czasu. Zgodnie z nią
20% obiektów odpowiada za
powstawanie 80% zasobów.
Żeby było zabawniej, liczba
ferm w obu województwach
stanowi niemal równo 20%
wszystkich ferm działających
w Polsce. Podobnie za przytłaczającą większość polskiej
produkcji futrzarskiej odpowiadają fermy skupione w dwóch
rejonach kraju, a co więcej –
w rękach zaledwie kilku osób. „...dla korzyści tak
niewielu”
Miejsca w których zostało
przeprowadzone śledztwo w
roku 2013 nie zostały wybrane
przypadkowo. Materiały dokumentujące głęboko okaleczone
zwierzęta zebrano na fermach
Rajmunda Gąsiorka i Wojciecha Wójcika, wiceprezesów
NORKA NA FERMIE WOJCIECHA WÓJCIKA
NORKA NA FERMIE RAJMUNDA GĄSIORKA
Polskiego Związku Hodowców i Producentów Zwierząt Futerkowych. To nazwiska warte
uwagi nie tylko ze względu na
pełnione funkcje, ale i skalę
udziału tych osób w hodowli.
Wiceprezes Gąsiorek deklaruje
odpowiedzialność regionu jego
działalności za niemal 1/5 krajowej produkcji. Podobnie ma
się rzecz z fermami prowadzonymi przez rodzinę Wójcików.
Obaj wiceprezesi mają też swój
udział w tworzeniu ferm przez
drobniejszych przedsiębiorców,
a także w rozwoju w Polsce
ferm tworzonych z kapitału zagranicznego – chociażby ferm
Farm Equipment International
obok Milicza czy w Masanowie.
PZHiPZF jest organizacją
o kluczowym znaczeniu dla
rozwoju przemysłu w Polsce.
Przede wszystkim broni interesów należących do niej
największych polskich hodowców. Jako reprezentant branży,
PZHiPZF brał udział w tworzeniu obowiązujących przepisów regulujących minimalne
warunki utrzymania zwierząt.
Ze Związkiem współpracują
naukowcy utrzymujący się
z pracy w zakładach hodowli
zwierząt futerkowych na polskich uczelniach, a także np. ze
współpracy z domami aukcyjnymi sprzedającymi futra. Na
opinie takich osób powołuje się
PZHiZF jako na "bezstronnych
ekspertów". Do największych
sukcesów związku należy przyczynienie się do wstrzymania
prac nad ustawą odorową mającą regulować dopuszczalną
uciążliwość zapachową. Jeszcze ważniejszy sukces lobbingowy to wywalczenie kluczowej
dla powstawania ferm decyzji
o wykreśleniu norki amerykańskiej z listy gatunków obcych,
których hodowla poddawana
34 otwarteklatki.pl
jest rygorystycznej kontroli.
W rękach Związku znajduje się
też wspomniana na początku
machina propagandowa. Ta
sama grupa osób odpowiada
za większość pozytywnych
informacji medialnych o hodowli zwierząt na futro, które
dystrybuowane są głównie za
pośrednictwem mediów związanych z przemysłem rolnym.
Medialną twarzą Związku
i polskiej hodowli jest Szczepan
Wójcik - brat wiceprezesa,
a jego ferma w Stromcu służy
za "modelową polską fermę".
Zdanie sobie sprawy
z tego, jak wąska grupa
interesu stoi za przemysłem futrzarskim
pozwala dostrzec drugie dno jego strategii
promocyjnej.
Propaganda stara się ukazać futrzarstwo jako nadzieję
dla drobnych rolników i całej
polskiej wsi.
Próbuje stworzyć wrażenie,
że biznes przynosi korzyści
dużo szerszej grupie niż jest
w rzeczywistości. Podawana
przez hodowców liczba osób
jest tak naprawdę niewspółmierna do liczby ludzi, na
których życie fermy mają negatywny wpływ. Mowa tu
o kwestiach takich jak obniżony
komfort życia w pobliżu ferm,
utrata przez te okolicy turystycznego charakteru
i tym samym zmniejszone zyski z turystyki czy też mniejsza
ilość miejsc pracy w przemyśle
utylizacyjnym, co dzieje się
z powodu przejmowania przez
hodowle norek przetwórstwa
odpadów. Poza tym PR-owcy
Związku próbują przedstawić
polską hodowlę norek jako
"tradycję" - mimo tego, że norki
hoduje się w Polsce od zaledwie kilkudziesięciu lat, a obecni
najwięksi hodowcy wzorce hodowli przemysłowej zaczerpnęli
- jak bracia Wójcik z Holandii.*
Te zabiegi są nie tylko próbą
zdejmowania z futrzarstwa
czarnego PR-u i odium "niepotrzebnego" biznesu. Służą
także rozmyciu odpowiedzialności i odwróceniu uwagi od
tego, kto najwięcej korzysta
na wzroście liczby zwierząt
co roku zabijanych w Polsce
na futro. Tak naprawdę kilka
osób odpowiedzialnych jest za
największy procent jej wzrostu.
Mogą sobie pozwolić na wspieranie drobnych gospodarstw,
ponieważ te nigdy nie staną się
dla nich konkurencją. Szczepan
Wójcik, mówiąc o szansach dla
małych gospodarstw, w rzeczywistości ma do powiedzenia
jedno: pokazać, jak dobrze ma
się jego biznes i przekonać ludzi, że w tym wszystkim chodzi
o coś więcej niż tylko o własny
zysk.
Hodowcy w swoich materiałach piszą o tym, że hodowla
na futro to taka sama hodowla
jak każda inna. Zgadzamy się
z tym – i nie jest to dla nas
żadną okolicznością łagodzącą. Delegalizacja przemysłu
futrzarskiego jest celem operacyjnym. Osiągając go, unieszkodliwiamy grupę interesu
odpowiedzialną za gałąź produkcji wyróżniającą się dynamicznym wzrostem liczby ofiar.
To pierwszy krok w kierunku
ograniczenia liczby zwierząt
każdego gatunku, ginących na
fermach przemysłowych
w Polsce. Julia Dauksza
*Znamienne jest, że PZHiPZF chyłkiem wycofał się z
wspierania zagranicznych inwestorów - z których niektórzy
dzięki nim założyli fermy w Polsce. Może to mieć miejsce
zarówno ze względu na przyciąganie krytycznej uwagi
społeczeństwa na boom zagranicznych inwestycji - niejako przez PZHiPZF sprowokowany. Jednak dużo bardziej
prawdopodobne jest, że to zwyczajna próba zachowania
monopolu władz związku w krajowej produkcji - któremu
zagrozić może tylko napływ wielkoprzemysłowych przedsiębiorców z zagranicznym kapitałem.
otwarteklatki.pl
35
prawa obywatelskie (citizenship) dla
ZOOPOLIS - ZWIERZĘTA JAKO
WSPÓŁOBYWATELE
Will Kymlicka i Sue Donaldson to para autorów, których książka "Zoopolis" stanowi bardzo ciekawy i interesujący wkład w teorię praw
zwierząt. Kymlicka i Donaldson zdecydowali, że
dotychczasowa teoria dotycząca zwierząt wypracowywana przez takie osoby jak Regan
i Francione nie wystarczy, żeby zmierzyć się
z realnymi problemami zwierząt. Ich zdaniem
rozważania zmierzające ku takim rozwiązaniom
jak wyginięcie gatunków udomowionych, ignorowanie zwierząt dziko żyjących oraz pozostawienie dzikich zwierząt samym sobie jest zbyt
upraszczającym podejściem do całych populacji
zwierząt, których istnienie jest na wielu poziomach zależne od naszych poczynań. Zdaniem
Kymlicka i Donaldson dużo lepszą i bardziej
spójną teorią biorącą pod uwagę faktyczne problemy zwierząt i możliwości ich rozwiązania, jest
teoria oparta na koncepcji praw obywatelskich.
Chociaż może się to wydawać absurdalne
i przywoływać na myśl uwagi o tym, że jako
aktywiści chcemy dawać prawa wyborcze pingwinom, warto przeczytać, co ma na ten temat
do powiedzenia Kymlicka, który jest filozofem
prawa o sporym dorobku naukowym i specjalizuje się w zagadnieniach związanych z obywatelstwem wielokulturowym. Analizując różne
wzorce obywatelstwa, z których korzystają
ludzie, zaproponował podstawowy podział na
trzy kategorie praw:
36 otwarteklatki.pl
zwierząt udomowionych (psy, świnie, kury,
krowy). Sprawiliśmy, że nie ma dla tych zwierząt
żadnej "natury", do której mogą wrócić i ich
faktycznym naturalnym otoczeniem jest świat
ludzi. To przez nas są takie, jakie są i nie
możemy teraz po prostu umyć rąk i cofnąć
czasu. Zdaniem Kymlicka i Donaldson
w analogicznej sytuacji znaleźli się byli
niewolnicy w Stanach Zjednoczonych.
Chociaż wtedy również podnosiły się głosy za
odesłaniem ich z powrotem do Afryki, dużo
sprawiedliwszym rozwiązaniem było nawiązanie
nowego rodzaju relacji i włączenie ich
w strukturę obywatelską kraju. Liczba zwierząt
udomowionych - szczególnie tych hodowanych
na fermach przemysłowych - będzie musiała
drastycznie zmaleć, ale nie oznacza to, że
musimy doprowadzić do ich wyginięcia. Jest dla
nich miejsce w naszych miastach, domach
i sanktuariach.
prawa rezydenckie (denizenship) dla
zwierząt dziko żyjących (szczury, gołębie,
wiewiórki). Część zwierząt zaadaptowała
się do mieszkania w obrębie miast ludzkich,
ale nie są to zwierzęta udomowione.
Tym samym nie korzystają z pełni praw
związanych z byciem częścią wspólnoty, ale
również nie mają związanych z tą wspólnotą
obowiązków. Do tej pory miały pozycję
intruzów i podlegały "czystkom etnicznym"
(porównanie zaproponowane przez autorów
książki). Niemniej są już tutaj i również nie mają
innego swojego miejsca. Podobnie zresztą
jak Romowie. Sprawiedliwym zachowaniem
w stosunku do nich jest wypracowanie
optymalnego modelu współżycia i branie ich
interesów pod uwagę. Możemy budować
budynki tak, żeby gołębie miały w nich
schronienie i zapewniać bezpieczne korytarze
do przedostawania się przez ruchliwe ulice. Nie
możemy zostawić ich samych sobie, bo i tak
nasza technologia i nasz styl życia wdzierają się
z butami w ich życia.
suwerenność dla zwierząt dzikich.
Zdaniem autorów zwierzęta dzikie powinny być
traktowane przez nas jak suwerenne narody.
Nie możemy pozwalać sobie na coraz bardziej
rozpowszechnioną wycinkę lasów i destrukcję
naturalnego środowiska wielu gatunków
zwierząt. Zwierzętom dzikim również winni
jesteśmy opiekę w przypadku kataklizmów podobnie jak pomagamy w takich przypadkach
innym krajom, ale w stosunku do nich
w jak największym stopniu stosujemy zasadę
nieingerowania. Robimy co w naszej mocy,
żeby nasze działania nie wpływały na jakość
ich życia (np. dbamy o to, żeby nie zatruwać
wody). Jednocześnie nie musimy się obawiać
o brak możliwości rozwoju - jeśli zrezygnujemy
z hodowli przemysłowych to zniknie również
potrzeba hodowania tak wielkiej ilości soi czy
kukurydzy na pasze i te właśnie tereny można
będzie zagospodarować jako tereny mieszkalne
lub wykorzystywane pod inne rodzaje upraw
roślinnych. Możemy też zdecydować się oddać
część byłych pól uprawnych innym zwierzęcym
narodom suwerennym - zostały przecież im
odebrane.
Wizja zaprezentowana przez Donaldson
i Kymlicka brzmi momentami jak bajka, ale jest
bardzo rzetelnie przedstawiona i ciężko nie dać
się uwieść argumentacji obojga autorów. Książka oparta jest na bardzo szczegółowej analizie
różnych typów obywatelstwa i innego rodzaju
politycznych relacji i w związku z tym ciężko jest
nie nabrać w końcu poczucia, że taki świat jest
możliwy. Stworzyliśmy go już dla ludzi, modyfikując swoje wizje obywatelstwa w taki sposób,
żeby obejmowały również dzieci, osoby obłożnie
chore, niepełnosprawne, społeczeństwa nomadyczne, osoby posiadające tylko prawo pobytu.
Włączenie w tę strukturę również zwierząt będzie z pewnością dużym wyzwaniem, ale warto
pamiętać, że również prawa obywatelskie dla
ludzi zostały kiedyś wywalczone i nie wydawały
się wcześniej wcale oczywiste.
Być może tym, co jest dla mnie szczególnie atrakcyjne w pomyśle Kymlicka i Donaldson, jest spójność z rozwiązaniami, które już
teraz funkcjonują i sprawdzają się. Nie musimy
wymyślać świata uwzględniającego zwierzęta
całkowicie od nowa. On już jest i tylko czeka na
włączenie w niego nowych współobywateli.
Dobrusia Karbowiak
POZA GATUNEK. ROZMOWY O AKTYWIZMIE,
PRAWACH ZWIERZĄT I SPOŁECZEŃSTWIE.
Książka pod tym tytułem, która została wydana przez organizację Czarna Owca Pan Kota, jest chyba pierwszą pozycją poświęconą
w całości polskiemu ruchowi prozwierzęcemu. Składa się z artykułu
wstępnego, w którym przedstawiona jest ogólna sytuacja zwierząt
i organizacji prozwierzęcych w Polsce. Główną część publikacji
stanowią jednak wywiady z działaczami i (głównie) działaczkami
poszczególnych organizacji.
Jaki obraz środowiska prozwierzęcego wyłania się z tych wywiadów? Jest ono w dużym stopniu sfeminizowane, składające się
z niewielkich organizacji zajmujących się najczęściej zwierzętami
tzw. domowymi: adopcjami psów i kotów, prowadzeniem schronisk,
sterylizacją i kastracją czy opieką nad kotami wolnożyjącymi. Zaledwie kilka organizacji zajmuje się problemami innych zwierząt, np.
hodowanych na futra czy mięso. W wielu wywiadach powtarzają
się opowieści o problemach finansowych organizacji, problemach
w pozyskiwaniu wolontariuszy/ek czy lekceważeniu problemów
zwierząt przez władze lokalne. Działaczki zwracają też uwagę na
konieczność nie tylko edukacji społeczeństwa, ale także zmian
w prawie (przede wszystkim w ustawie o ochronie zwierząt).
Wydaje mi się, że książka dobrze odzwierciedla sytuację polskich
organizacji. Nie da się nie zauważyć, jak niewielka jej część jest poświęcona innym zwierzętom niż psy i koty - ale tak po prostu wygląda rzeczywistość w Polsce. Mam nadzieję, że jeśli podobna publikacja powstanie za kilka/kilkanaście lat, to proporcje będą już bardziej
wyrównane, a organizacje prozwierzęce będą zwracały większą
uwagę na cierpienie takich zwierząt jak kury, świnie czy krowy.
Natalia Kołodziejska
otwarteklatki.pl
37
TCHÓRZOSTWO PYTA:
Czy to jest bezpieczne?
OPORTUNIZM PYTA:
Czy to jest rozsądne?
PRÓŻNOŚĆ PYTA:
Czy to jest popularne?
A SUMIENIE PYTA:
Czy to jest właściwe?
Nadejdzie czas, kiedy
będziesz musiała zająć
stanowisko, które nie
będzie ani bezpieczne,
ani rozsądne, ani
popularne – ale nie
będziesz miała wyjścia,
bo sumienie ci powie,
że właśnie to jest
właściwe.
otwarteklatki.pl

Podobne dokumenty

Pobierz - Otwarte Klatki

Pobierz - Otwarte Klatki każdą osobę, która ma bezpośredni dostęp do materiałów pokazujących realia życia zwierząt w przemysłowej hodowli, laboratoriach i tych, które są wykorzystywane w rozrywce. Koniecznie skontaktuj się

Bardziej szczegółowo