Podążając drogą miłości…
Transkrypt
Podążając drogą miłości…
Podążając drogą miłości… Patron naszej szkoły, to wzorzec podążania drogą miłości. Obrońca godności człowieka, społecznik, który w imię solidarności z drugim człowiekiem podjął cierpienie. Jako społeczność gimnazjalna staramy się, poprzez podejmowanie szeregu inicjatyw, szerzyć naukę Brata Alberta i uczyć patrzenia na drugiego człowieka sercem. Już po raz kolejny zorganizowałam międzyszkolny konkurs literacki, którego mottem przewodnim były słowa: Miłość bliźniego jest „słowem” serca zaadresowanym do drugiego człowieka. Bliźnim wobec drugiego jest ten, kto „okazuje mu miłosierdzie”. mgr Barbara Grajcar Dwa słowa Dwa słowa z serca ofiarowane, Dwa słowa z miłością komuś dane, Dwa słowa tak pięknie razem brzmiące, Dwa słowa wiarę i nadzieję pokazujące, Dwa słowa, niosące ludziom światło, Dwa słowa, które zawsze powiedzieć warto, Dwa słowa, które są przepisem na przebaczenie, Dwa słowa niosące zrozumienie, Dwa słowa mające w sobie siłę, Dwa słowa każdej osobie miłe, Dwa słowa czyli miłość bliźniego. Sam widzisz ile znaczą, więc jeśli chcesz, by świat był piękniejszy, niech ta miłość się w Tobie obudzi. Maria Gołek Masz wzorzec Życzliwa dłoń, pomocna ręka, Serdeczne słowo, zwykły uśmiech, Kromka chleba, ciepła herbata, Tak niewiele trzeba! By uśmiech ujrzeć na twarzy brata, Radosne oczy zwrócone na Ciebie, Słowa wdzięczności z serca płynące, W sercu nadzieję, że nie jest sam, Że jest ktoś obok, kto będzie jak brat. Pomagasz, na wdzięczność nie czekasz, Ty wiesz co zyskujesz, gdy rękę podajesz, W niebie jest twoja księga, Dopóki żyjesz otwarta, Gdzie każdy dzień to inna strona, Gdzie się wpisują twoje uczynki, A gdy ta księga się zamknie, Gdy ojciec wezwie Cię do siebie, Byś dumnie stanął i zobaczył swe życie, A póki żyjesz masz wzorzec Brata Alberta, który swe życie poświęcał, pochylając się nad człowiekiem Biednym, samotnym, odrzuconym. Kupczak Anna Miłości list Miłość jak list dociera do Ciebie, Wskazuje miłosierdzia okazywania drogę, Wielkimi krokami podąża do tłumu. - A któż to? – Brat Albert we własnej osobie! Wzór, jakich mało, to on nakazuje dzielić się chlebem. Choć tak niewiele o życiu wiemy, On nam wskazuje właściwą drogę. Cel jeden w życiu – miłuj drugiego, To klucz do „słowa” zaadresowanego, Nasycone ciepłem, dobrocią, pełnią nadziei, Światłem w ciemności. Tak dąż do celu! Kochaj co masz, nie żałuj tego, co innym dasz. Bracie Albercie, wskazuj nam drogę przez długi czas, by w życiu wiecznym nie zabrakło nas! Jolanta Krzus Brat Był uczciwy, pomocny W swej wierze tak mocny Artystą dusz zagubionych, przez los odrzuconych Okazywał miłosierdzie na każdym kroku Wyrywał dusze z grzechów amoku Najbliższy duszy, Brat, stróż, I ty Jemu swe serce złóż, Niech on Cię natchnie prawdziwą miłością Otoczy płaszczem, ojcowską czułością, Gdy w sercu brak empatii, wielkoduszności, A wkrada się smutek, żałość, brak miłości Nie chcesz pomagać, przechodzisz obojętny Dzień traci barwy, staje się smętny Twój Brat poda Ci rękę, tchnie w duszę ożywczą moc, A ona rozświetli życie, co ciemne jak noc Rzeknie do ciebie „Bądź dobry jak chleb Wśród ludzkich krzywd i potrzeb Oddaj się posłudze bliźniemu, A zwłaszcza choremu i cierpiącemu. Bądź dobry jak chleb - nie dąż za tym, co ziemskie, Troszcz się o Królestwo Niebieskie Codziennie dokładaj cegiełkę - miłosierdziem i miłością Rozwiążesz życiową zawiłość Oddaj się bliźniemu - oddaj mu swój czas i serce, A Bóg da Tobie łaski, w podzięce”. Kubień Karolina Brat Albert wzorem miłości bliźniego Miłość imion ma wiele, Wszak od tysiąca pięćdziesięciu lat mieszka w polskim kościele. Uczonymi ona się szczyci, Pragną jej starsi i małe dzieci, Święci ją zawsze pielęgnowali I wszędzie bliźnich na swej drodze spotykali. Poeci słowem wychwalać chcą, A piosenkarze o niej śpiewają. Wielcy tego świata jej ulegają, Lecz bardzo szybko o niej zapominają. Bliźni jest bratem spotykanym w każdej potrzebie, A na zapłatę oczekują w niebie. Nie szuka poklasku ani fleszy blasku, Tylko w milczeniu mówi o cierpieniu. Słowem łagodnym drugiego częstuje, A swą dobrocią nienawiść piętnuje. Cierpliwie słucha narzekań świata, Dzieląc się sercem na całe lata. Nie chowa w sercu żadnej urazy, Przebacza wszelkie doznane obrazy. Miłosierdzie nad wszystko ma sobie w cenie, Po trudach życia czeka zbawienie. Natalia Słowik Dekalog miłości według Brata Alberta Potocznie uważa się, że każdy z nas potrzebuje miłości – chce kochać i być kochanym. Jednak czym tak naprawdę jest miłość do drugiego człowieka? Czy można ją zrozumieć? Jaki jest jej sens? Czy rzeczywiście wszystko zniesie, nie zazdrości i nigdy nie ustaje? Obecnie, w XXI wieku, w epoce „fast live” - życia na „szybkim poziomie” rozkłada się miłość na czynniki pierwsze, wyjaśnia to, co nurtujące i niezrozumiałe, opisuje to, czego nie do końca jesteśmy świadomi, i rozprawia od lat powtarzanymi stereotypami. Konfrontują się sprzeczne punkty widzenia, pobudzają do zastanowienia i pokazują, jak będąc z kimś lub jak służąc drugiej osobie nie zatracić siebie. Również różne jest spojrzenie na człowieka dobrego. Dla ludzi biednych, słabych, pokrzywdzonych człowiek dobry jest balsamem gojącym ich rany i chlebem, który daje im życie, zdrowie oraz przywraca nadzieję w sens życia i istnienia świata. Pozwala im odzyskać wiarę w ludzką dobroć. Jednak w różnych środowiskach człowiek dobry może być uznany za naiwnego. W dzisiejszych czasach bezinteresowne czynienie dobra może wydawać się bezsensowne. Niemniej jednak, to właśnie dzisiaj, tu i teraz, kiedy człowiek człowiekowi staje się coraz bardziej wilkiem, rodzi się zapotrzebowanie na ludzką dobroć. Jakie znaczenie w obecnym świecie mają więc słowa: „Miłość bliźniego jest słowem serca zaadresowanym do drugiego człowieka. Bliźnim wobec drugiego jest ten, kto okazuje mu miłosierdzie”? Uważam, że sylwetka świętego Brata Alberta, jego recepta na życie jest nadal aktualna we współczesnym świecie. Adam Chmielowski, to człowiek, który został powołany, aby służyć pięknu. Przyszło mu żyć w czasach trudnych, w czasach walk o wolność narodu. To człowiek, który został uwięziony, a następnie niemal cudownie uwolniony, by mógł wrócić do służby pięknu. Piękno, które uwalniał na płótnie nie stało się jednak końcowym kształtem miłości. Piękno jego wnętrza, dobroci duszy uwalniał przez całe swoje życie, rozsiewając ziarno miłosierdzia. Ślad miłosierdzia Brata Alberta do innych ludzi pozostał również w mojej małej ojczyźnie. Mam na myśli Dom Pogodnej Starości im. św. Brata Alberta i bł. Siostry Bernardyny, prowadzony przez Zgromadzenie Sióstr Albertynek we wsi – Żabnica. Ośrodek ten powstał przede wszystkim z myślą o starszych, samotnych parafianach wsi, ale z jego usług korzystają również mieszkańcy innych miejscowości. Zgromadzenie Sióstr Albertynek, którego założycielem był Adam Chmielowski, pełni służbę Chrystusowi w bliźnich, zwłaszcza najbiedniejszych i najbardziej opuszczonych, poprzez świadczenie im wielorakiej posługi miłosierdzia chrześcijańskiego. Warto więc zwrócić uwagę, że święty Brat Albert nie tylko pomagał potrzebującym, ale również zaszczepiał wśród innych ludzi chęć pomocy i służby drugiemu człowiekowi. Również Gimnazjum w Żabnicy ma za swojego patrona świętego Brata Alberta. Nadanie naszej szkole imienia tak wielkiej postaci, jaką jest święty Brat Albert, było dla nas początkiem drogi. Obecnie trwa dążenie drogą miłości naszego patrona. Za nami szereg działań i przedsięwzięć prowadzonych przez uczniów, nauczycieli oraz rodziców ku lepszemu poznaniu, i zrozumieniu nauki Brata Alberta, który uczy nas miłosierdzia, i patrzenia na drugiego człowieka sercem. Każdy z nas zna smak chleba. Zdajemy sobie sprawę, że ciężko bez niego żyć – dlatego codziennie modlimy się „chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. Jego wartość jest prawdziwa i nie do przecenienia. To właśnie chleb przemienił Chrystus w Swoje Ciało. Chleb symbolizuje ofiarę Chrystusa, ale również ofiarę człowieka na rzecz drugiego człowieka. Wartość, jaką jest chleb bez wątpienia znał święty Brat Albert, który napisał: „Patrzę na Jezusa w Jego Eucharystii: czyż Jego miłość mogłaby obmyśleć jeszcze coś piękniejszego? Skoro jest Chlebem i my bądźmy chlebem. Skąpy jest ten, kto nie jest jak On. Dawajmy siebie samych”. Swoimi słowami, a przede wszystkim postępowaniem dał nam przykład miłości człowieka do drugiego człowieka. Miłości, która pochodzi od Boga. Adam Chmielowski porzucił sztukę, by poświęcić się służbie ubogim. Przypadkowe spotkanie Chmielowskiego z ubogimi i bezdomnymi zmieniło jego sposób pojmowania różnych spraw. Dojrzewało w nim powołanie, jednak bronił się przed nim. Prowadził wewnętrzną walkę między rozumem i wiarą. Ostateczną decyzję podjął oglądając swój obraz „Ecce Homo”. W wizerunku Chrystusa odnalazł miłosierdzie i odpowiedzialność za ubogich. Dewizą jego życia stały się często powtarzane słowa, że człowiek powinien być dla innych jak pajda chleba, z której każdy może sobie ułamać tyle, ile mu potrzeba. Życie człowieka o tyle ma sens, o ile jest ukierunkowane na innych. W imię tej dewizy święty Brat Albert całe swoje życie złożył w ofierze dla innych ludzi. Brat Albert wskazywał także, jak stanąć przed każdym człowiekiem, młodym i starszym oraz jak każdemu pomóc w ich potrzebach, przez dawanie siebie. Jego postawa stawiana jest za wzór miłosierdzia, jest wezwaniem do praktykowania miłości miłosiernej i zwrócenia uwagi na godność, jaką obdarzony jest każdy człowiek. W dzisiejszych czasach nadal potrzeba szeregu różnych działań, aby pomóc potrzebującym. Potrzebne są kochające i wrażliwe serca. Potrzebni są ludzie, którzy na miarę swoich możliwości będą nieść miłosierdzie tym, w których Chrystus jest głodny, nagi, chory, bezdomny, stary, samotny. Bowiem jak napisał Johhanes Eckhart: „Kto jest rzeczywiście dobry, jest taki we wszystkich miejscach i w każdym towarzystwie. Dobry ma bowiem zawsze przy sobie Boga, a kto Jego ma prawdziwie, ten ma Go wszędzie, zarówno na ulicy i wśród ludzi, jak w kościele, pustelni czy celi klasztornej”. Kinga Kupczak Bezinteresowna pomoc Kilka lat temu pewien chłopiec z niewielkiej wioski rybackiej w Holandii udowodnił całemu światu, jak wielka nagroda czeka niosących bezinteresowną pomoc. Ponieważ życie całej wsi kręciło się wokół rybołówstwa, powołano ochotniczą ekipę służącą pomocą w nagłych wypadkach na morzu. Pewnej nocy rozpętała się wichura. Z nieba lały się strugi deszczu, rozszalał się sztorm. Fale przewróciły łódź rybacką, wracającą z połowu na pełnym morzu. Załoga osiadłej na mieliźnie łodzi wysłała sygnał SOS. Kapitan łodzi ratunkowej podniósł alarm i wkrótce wszyscy mieszkańcy wioski zgromadzili się na ryneczku, z którego roztaczał się widok na zatokę. Ratownicy spuścili na wodę szalupę i bez chwili zwłoki pośpieszyli z pomocą swoim przyjaciołom, zmagając się z rozszalałymi falami. Pozostali mieszkańcy czekali z niepokojem na plaży, trzymając zapalone latarnie, które miały wskazać ratownikom drogę do domu. Godzinę później z gęstej mgły wyłoniła się łódź ratunkowa. Wszyscy pobiegli na spotkanie, wznosząc radosne okrzyki. Ratownicy, z wyczerpania padając na piasek, oznajmili, że na miejscu tragedii musieli zostawić jednego mężczyznę, ponieważ szalupa nie była w stanie pomieścić tylu ludzi. Jedna osoba więcej... i łódź poszłaby na dno, gubiąc wszystkich. Kapitan z determinacją postanowił zebrać jeszcze jedną grupę ochotników, którzy pośpieszyliby na ratunek pozostawionemu rozbitkowi. Z tłumu wystąpił szesnastoletni chłopiec, Hans, lecz jego matka złapała go zaraz za rękę i próbując powstrzymać błagała: - Nie idź, proszę cię, nie idź! Twój ojciec stracił życie w morskiej katastrofie dziesięć lat temu, a trzy tygodnie minęły, odkąd twój starszy brat, Paul, zaginął na morzu. Hans, nie idź, proszę. Tylko ty mi zostałeś... - Muszę, mamo - odparł chłopiec - Co byłoby, gdyby każdy mówił: ja nie mogę, niech zrobi to ktoś inny? Tym razem przyszła moja kolej, muszę wypełnić swój obowiązek. A gdy obowiązek wzywa, musimy robić, co do nas należy. Hans pocałował matkę na pożegnanie i razem z pozostałymi ochotnikami zniknął w ciemnościach nocy. Minęła kolejna godzina. Dla matki bardzo długa, niczym wieczność. Wreszcie we mgle ukazała się powracająca łódź. Na dziobie stał Hans. Przyłożywszy dłonie do ust, kapitan zawołał z brzegu: - Znaleźliście tamtego człowieka? Hans nie potrafił zapanować nad sobą - rozemocjonowany odkrzyknął czym prędzej: - Tak, znaleźliśmy go! Niech pan powie mamie, że to mój brat, Paul! Ta historia pokazuje, że pomoc powinna być bezinteresowna , to nasz obowiązek. Każdy powinien obdarowywać miłością bliźnich tak, jak Adam Chmielowski, który poświęcił się pomocy ubogim i zamieszkał razem z bezdomnymi, i nędzarzami. Ten wspaniały człowiek niósł miłosierdzie, bo przecież jesteśmy tyle warci, ile zrobi dla innych. Aleksandra Krzus